Agacia7

  • Dokumenty55
  • Odsłony18 068
  • Obserwuję23
  • Rozmiar dokumentów87.0 MB
  • Ilość pobrań11 826

Cassandra Clare - Kroniki Bane_a

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :3.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Cassandra Clare - Kroniki Bane_a.pdf

Agacia7 EBooki Cassandra Clare
Użytkownik Agacia7 wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 2,626 osób, 1656 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 311 stron)

♦ Kroniki Bane'a ♦ Cassandra Clare Tłumaczenie: JimmyK Korekta: Semper Drużyna Dobra - http://chomikuj.pl/Druzyna_Dobra Kielich, Stela, Miecz Anioła - zabijemy dziś demona - https://www.facebook.com/ShadowhuntersPoland TŁUMACZENIE I KOREKTA: DRUZYNA_DOBRA!!!

Spis kronik strona 1. Co naprawdę wydarzyło się w Peru 3 2. Uciekająca królowa 3. Wampiry, bułeczki i Edmund Herondale 4. Spadkobierca mroku 5. Powstanie Hotelu Dumort 6. Upadek Hotelu Dumort 7. Ratując Raphaela Santiago 8. Co kupić Nocnemu Łowcy, który ma wszystko 9. Ostatni bastion Nowojorskiego Instytut 10. Droga do pierwszej miłości (i pierwszych randek) 37 225 251 283 65 127 95 156 193

,,Co naprawdę wydarzyło się w Peru”

♦ Wstęp ♦ To była przytłaczająca chwila w życiu Magnusa Bane'a, gdy został wygnany z Peru przez Wysoką Radę peruwiańskich czarowników. Nie stało się tak, ponieważ plakaty z jego zdjęciem były przekazywane z rąk do rąk w Podziemnym Świecie w Peru, na której wyszedł wyjątkowo nietwarzowo. Stało się tak, ponieważ Peru było jednym z jego ulubionych miejsc. Przeżył w nim wiele przygód, z których miał mnóstwo wspaniałych wspomnień, zaczynając je w roku 1791, kiedy to zaprosił Ragnora Fella, by dołączył on do niego w krajoznawczej wycieczce po Limie.

♦ 1791 ♦ Magnus obudził się w swojej przydrożnej karczmie niedaleko Limy, znów mając na sobie haftowaną kamizelkę, bryczesy i lśniące buty ze sprzączkami. Udał się w poszukiwaniu śniadania. Znalazł swoją gospodynię, pulchną kobietę, na której długich włosach znajdowała się czarna mantyla1 . Była pochłonięta w rozmowie z jedną ze służących o problemie, którym był nowo przybyły do karczmy. - Myślę, że to potwór morski - usłyszał głos swojej gospodyni - lub tryton. Mogą one przetrwać na ziemi? - Dzień dobry, paniom - zawołał Magnus. - Wychodzi na to, że mój gość przybył. Obydwie kobiety zamrugały dwa razy. Czarownik przypisał pierwszemu mrugnięciu moment, gdy spojrzały na jego jaskrawy strój, a ten drugi temu, co właśnie powiedział. Wesoło pomachał do nich i przeszedł przez szerokie, drewniane drzwi, następnie przeciął dziedziniec i wszedł do izby wspólnej, gdzie spotkał swojego przyjaciela czarownika - Ragnora Fella - który czyhał na tyłach pomieszczenia z kubkiem chicha de molle2 . - Biorę to, co on ma - rzucił Magnus do dziewki służebnej. - Nie, chwila. Biorę trzy razy więcej od niego. - Powiedź jej, że biorę to samo - powiedział Ragnor. - Sięgnąłem po ten trunek w wiadomym, określonym celu. Magnus zrobił to, a gdy odwrócił wzrok w stronę starego przyjaciela zauważył, że wyglądał zwyczajnie, jak to on: paskudnie ubrany, o intensywnym zielonym kolorze skóry i mocno ponurej minie. Magnus często był wdzięczny za to, że znaki tego, że jest czarodziejem, nie są u niego tak widoczne. Było to czasami uciążliwe, mieć złoto-zielone tęczówki i pionowe, kocie źrenice - ale zazwyczaj łatwo było to ukryć z niewielkim użyciem uroku, a jeżeli nie, cóż, było kilka dam - i mężczyzn - którzy nie odnajdowali w tym wady. - Bez uroku? - zapytał Magnus. - Powiedziałeś, że chcesz abym dołączył do ciebie w twoich podróżach, które będą nieustannie trwającą rozpustą - odpowiedział mu Ragnor. Magnus rozpromienił się. - Tak mówiłem! - urwał. - Wybacz, ale nie widzę żadnego powiązania. 1http://pl.wikipedia.org/wiki/Mantyla 2Rodzaj napoju alkoholowego, który jest wytwarzany ze specjalnego gatunku kukurydzy.

- Odkryłem, że lepiej szczęści mi się z kobietami w moim normalnym stanie - powiedział mu Ragnor. - Damy gustują w odrobinie różnorodności. Spotkałem kiedyś kobietę na dworze Ludwika, Króla Słońce3 , która powiedziała, że nikt nie może się porównywać ze mną, jej ,,drogim ptysiem”. Słyszałem, że to określenie stało się popularnym czułym słówkiem we Francji. Wszystko dzięki mnie - mówił w ten sam sposób; jak zawsze ponuro. Kiedy otrzymali sześć trunków, Magnus skonfiskował je. - Będę potrzebował wszystkich. Proszę, przynieś więcej dla mojego przyjaciela - powiedział Bane do dziewki. - Była też kobieta, która mówiła na mnie słodki, miłosny strączku groszku - kontynuował Ragnor. Magnus wziął duży wzmacniający łyk trunku, spoglądając na słońce na zewnątrz, a następnie na trunki przed nim. Poczuł się lepiej - dzięki nim - w tej całej sytuacji. - Gratuluje. I witam w Limie, Mieście Królów, mój słodki strączku groszku. ♦♦♦ Po śniadaniu, którym było pięć trunków dla Ragnora i siedemnaście dla Magnusa, ten drugi wziął przyjaciela na wycieczkę po Limie. Od złotych, wijących się i rzeźbionych fasad pałacu arcybiskupa, przeszli przez plac, gdzie Hiszpanie skracali przestępców, wokół którego były budynki o jaskrawym kolorze, które miały misterne balkony. - Pomyślałem, że miło będzie zacząć w stolicy. Poza tym, byłem już tutaj - powiedział Magnus. - Około pięćdziesiąt lat temu. Spędziłem tutaj cudowny czas, poza trzęsieniem ziemi, które prawie połknęło to miasto. - Miałeś coś z tym wspólnego? - Ragnor - powiedział Magnus z oburzeniem. - Nie możesz winić mnie za każdą małą klęskę żywiołową, która się wydarzyła! - Nie odpowiedziałeś na pytanie - upomniał go Ragnor i westchnął. - Powołuje się na ciebie byś był... bardziej rzetelny i mniej takim, jakim zazwyczaj jesteś - ostrzegł go, gdy szli. - Ponieważ nie mówię w tych językach. - Nie mówisz po hiszpańsku? - spytał Magnus. - Nie mówisz w keczuańskim? Nie mówisz w języku ajmara? Magnus doskonale zdawał sobie sprawę, że był nieznany, gdziekolwiek poszedł. Zaczął starać się o to, by nauczyć się wszystkich języków, by mógł iść gdziekolwiek chce. Hiszpański był pierwszy na jego liście, którego nauczył się, zaraz po jego języku ojczystym. Nie posługiwał się nim często. Przypominał mu o jego matce i ojczymie - o miłości, modlitwie i rozpaczy jego dzieciństwa. Słowa, 3http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludwik_XIV

przypominające mu o jego ojczyźnie, spoczywały trochę zbyt ciężko na jego języku, jakby sama myśl o nich sprawiała, że robił się poważny, gdy używał tego języka. Były też inne języki - Purgatic, Gehennic i Tartarian - których nauczył się by mógł komunikować się dzięki nimi w królestwie demonów - był zmuszony ich używać często podczas swojej pracy. Przypominały mu one o jego biologicznym ojcu, a te wspomnienia były gorsze. Szczerość i powaga, w opinii Magnusa, były mocno przereklamowane, gdy był zmuszony przeżyć nieprzyjemne wspomnienia. O wiele bardziej wolał być rozbawiony i dowcipkować. - Nie mówię w żadnych z tych języków, o których mówisz - powiedział Ragnor. - Mimo to, muszę mówić w Ględzeniu Kretywiańskim, odkąd ciebie rozumiem. - To nie było miłe i potrzebne - zauważył Magnus. - Ale oczywiście, możesz mi w pełni zaufać. - Nie zostawiaj mnie tutaj bez pomocy. Musisz przysiąc, Bane. Magnus uniósł brwi. - Daję ci swoje słowo honoru! - Znajdę cię - ostrzegł go Ragnor. - Zrobię to, znajdę wszystkie kufry z twoimi absurdalnymi ciuchami, które masz. Przyprowadzę lamę w miejsce, gdzie śpisz i upewnię się, że odda mocz na wszystko, co posiadasz. - Nie ma potrzeby byś był niegrzeczny - upomniał go Magnus. - Nie martw się. Mogę nauczyć cię każdego słowa, którego musisz teraz znać. Jednym z nich jest fiesta. Ragnor skrzywił się. - Co to oznacza? Magnus uniósł brwi. - To oznacza zabawę. Kolejnym ważnym słowem jest juerga4 . - Co to słowo oznacza? Bane milczał. - Magnus - zaczął Ragnor ostro. - Czy to słowo też oznacza zabawę? Bane nie mógł zatrzymać chytrego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. - Chciałbym przeprosić – zaczął - ale nie czuję w ogóle skruchy. - Postaraj się być chociaż trochę poważny - zasugerował Ragnor. - Jesteśmy na wakacjach! - krzyknął Magnus. - Zawsze na nich jesteś - przypomniał mu Fell. - Jesteś na nich od trzydziestu lat! 4 Impreza.

To była prawda. Magnus nie osadził się nigdzie odkąd jego ukochana umarła: nie jego pierwsza, ale jedyna, która żyła przy jego boku i zmarła w jego ramionach. Magnus myślał o niej na tyle często, że wzmianka o niej nie bolała go: pamiętał jej twarz jak odległe, znajome i piękne gwiazdy, których nie mógł dotknąć, a które błyszczały w jego oczach w nocy. - Nie mam dosyć przygód - powiedział lekko Magnus. - A one nie mają dosyć mnie. Nie miał pojęcia dlaczego Ragnor westchnął ponownie. ♦♦♦ Podejrzliwa natura Ragnora sprawiała, że Magnus czuł smutek i rozczarowanie względem jego jako osoby, jak na przykład wtedy, gdy odwiedzili jezioro Yarinacocha, a Ragnor zmrużył oczy i spytał: - Czy te delfiny są różowe? - Były już różowe, gdy znalazłem się w tym miejscu! - wykrzyknął w oburzeniu Magnus. Zatrzymał się i zaczął nad tym zastanawiać. - Jestem prawie pewny, że tak było. Odeszli od costa5 idąc w stronę sierra6 , by zobaczyć wszystkie zabytki w Peru. Ulubionym miejscem Magnusa było najprawdopodobniej miasto Arequipa7 , które było jak kawałek księżyca, zbudowane z podobnego kamienia, które w blasku promieni słonecznych rozpraszało oślepiające światło, mieniąc się na biało, jak blask księżyca w wodzie. Była tam bardzo atrakcyjna, młoda kobieta, która w końcu zdecydowała, że woli Ragnora. Magnus mógł żyć całe swoje długie życie bez zaproszenia do miłosnego trójkąta czarowników, lub bez słyszenia czułych słówek typu ,,urocza ludzka kapturnica purpurowa” powiedziane po francusku, którego Ragnor rozumiał. Ragnor, jednakże, wydawał się być bardzo zadowolony i pierwszy raz, wydawał się nie żałować, że dołączył do Magnusa w Limie. W końcu Bane był w stanie przekonać Ragnora, by ruszyli z dala od Arequipa tylko po to, by przedstawić mu inną uroczą, młodą damę, Giulianę. Znała ona ścieżki w lesie deszczowym i zapewniła ich obydwoje, że może zaprowadzić ich do ayahuasca8 , rośliny z niezwykłymi, magicznymi właściwościami. Później Magnus miał powody ku temu, by żałować swojego wyboru, który sprawił, że stał się wyjątkową przynętą w tym pełnym zieleni lesie deszczowym Manu. Wszędzie była zieleń, zieleń i zieleń - gdziekolwiek spojrzał. Nawet, gdy zerknął na swojego towarzysza w podróżowaniu. 5 Brzeg. 6 Łańcuch górski. 7 Jest ono położone na wysokości 2325 m. n.p.m. w otoczeniu gór Cordillera Volcanica. Jest stolicą regionu Arequipa i drugim co do wielkości miastem w Peru. 8 http://pl.wikipedia.org/wiki/Ayahuasca

- Nie lubię lasów deszczowych - powiedział ze smutkiem Ragnor. - To dlatego, że nie jesteś otwarty na nowe doświadczenia, tak jak ja! - Nie, i uważam tak ponieważ jest tu bardziej mokro niż pod pachą dzika i dwukrotnie bardziej tutaj śmierdzi. Magnus odepchnął liść - z którego ciekła woda - sprzed swoich oczu. - Przyznaje, że twoje słowa są doskonale trafne i jednocześnie malownicze jak barwny obraz. Nie było przytulnie w lesie deszczowym, to prawda, ale było tutaj w takim samym stopniu cudownie. Gęste, zielone podszycie lasu różniło się od delikatnych liści u drzew u góry, jak i jaskrawych kształtów jakiś roślin, które lekko falowały, a których pnącza splatały się z innymi. Zewsząd otaczająca zieleń była przełamana czasami przez nagłe jasne kolory: jaskrawość biła od kwiatów, których liście szybko poruszały się, co oznaczało, że były za nimi zwierzęta. Magnus był w szczególności oczarowany widokiem czepiaków brązowych9 nad sobą, drobnych i połyskliwych, z długimi rękami i nogami, które zaczepiały o drzewa tak, że wyglądały jak gwiazdy. Był też zachwycony szybko i płochliwie skaczącymi wiewiórczymi małpami Saimiri.10 - Wyobraź sobie - zaczął Magnus - mnie z małym przyjacielem małpiątkiem. Mógłbym nauczyć go sztuczek i ubrać go w uroczą marynareczkę. Mógłby wyglądać jak ja! Cóż, poza kształtami małpimi. - Twój przyjaciel chyba zaczyna wariować i ma lęk wysokości - stwierdziła Giuliana na słowa Bane'a. - Jesteśmy w końcu wiele stóp ponad poziomem morza. Magnus nie był do końca pewny dlaczego zabrał przewodnika, poza tym, że wydawał się uspokajać Ragnora. Inni ludzie najprawdopodobniej szliby blisko za przewodnikiem w nieznane i potencjalne niebezpieczne miejsca, ale Magnus był czarownikiem i był w pełni przygotowany na choćby magiczną walkę z demonem jaguarem, jeżeli to było konieczne. To byłaby doskonała historia, która mogłaby zaimponować niektórym paniom, które był w niewytłumaczalny sposób zwabiane przez Ragnora. Lub dla niektórych panów. Pochłonięty w zbieraniu owoców i rozważaniem nad demonem jaguarem, Magnus rozejrzał się wokół i zauważył, że jest oddzielony od swoich kompanów - zagubiony w zielonej puszczy. Zatrzymał się i podziwiał bromeliady, wielkie opalizujące kwiaty, przypominające kule wykonane z płatków, których kolor mienił się w kroplach wody. Było kilka żab w zakamarkach kwiatów. Następnie spojrzał w górę, wprost w brązowe, okrągłe, oczy małpy. - Witaj, towarzyszu - powiedział Magnus. Małpa wydała z siebie przerażający dźwięk, który był w połowie warczeniem, 9 http://pl.wikipedia.org/wiki/Czepiak_br%C4%85zowy 10 http://pl.wikipedia.org/wiki/Saimiri

a w drugiej sykiem. - Zaczynam wątpić w piękno naszej przyjaźni - stwierdził Bane. Giuliana powiedziała im, by nie cofali się, gdy podejdzie do nich małpa, aby zostali na miejscu i zachowali atmosferę spokoju wokół siebie. Ta małpa była większa od innych jakie Magnus widział. Miała szerokie, zgarbione ramiona i gęste, brawie czarne futro - Bane pamiętał jak się na nie mówi, małpy wyjce11 . Magnus rzucił jej figę, a małpa ją wzięła. - Cóż - zaczął czarownik -powiedzmy, że sprawa załatwiona. Małpa zbliżyła się, żując z narastającą złością. - Czasami zastanawiam się co tutaj robię. Rozkoszuje się życiem miastowym, no wiesz - zauważył Magnus. - Błyszczącymi światłami, stałym towarzystwem, z płynącej rozrywki. Z braku gwałtownych małp. Zignorował poradę Giuliany i zrobił mały krok do tyłu, rzucając kolejny kawałek owocu. Małpa tym razem nie wzięła przynęty. Nastroszyła się i głośno zaczęła warczeć, przez do Magnus zrobił kilka kolejnych kroków w tył - w stronę drzewa. Bane zaczął machać rękami w obronie, na chwilę wdzięczny, że nikt nie patrzy na niego i nie oczekuje, żeby był wyrafinowanym czarnoksiężnikiem, którego małpa zaczęła bezpośrednio atakować w stronę twarzy. Krzyknął, obrócił się i zaczął biec przez las tropikalny. Nie myślał nawet o tym, by nie upuścić owoców. Upadały one jeden po drugim w jasnej kaskadzie, gdy biegł, ratując życie przed zagrożeniem ze strony małpy. Usłyszał pościg za sobą i zaczął biec szybciej, aż wszystkie jego owoce zniknęły i wpadł wprost na Ragnora. - Uważaj! - warknął Fell. - W mojej obronie mogę stwierdzić, że jesteś całkiem dobrze zakamuflowany - Magnus wytknął mu, a następnie opowiedział o swoim okropnym spotkaniu z małpą. Raz do Giulian po Hiszpańsku, drugi raz do przyjaciela po Angielsku. - Ale ty, oczywiście, wycofałeś się przed dominującym samcem - powiedziała Giuliana. - Jesteś idiotą? Jesteś wyjątkowym szczęściarzem, że odwróciłeś owocami jego uwagę od rozerwania ci gardła. Musiał myśleć, że próbujesz skraść mu jego kobiety. - Przepraszam, ale nie mieliśmy czasu na wymianę tak osobistych informacji - odpowiedział Magnus. - Nie wiedziałem! Ponadto, pragnę was zapewnić, że to nie były miłosne podstępy względem małpich samic. - Urwał i zamrugał. - Tak naprawdę nie widziałem żadnej i nie miałem nawet szansy. Ragnor wyglądał tak, jakby żałował każdej decyzji, która sprawiła, że znalazł się w tym miejscu, w szczególności w towarzystwie Magnusa. Po jakimś czasie nachylił się i syknął - na tyle blisko, by Giuliana go nie słyszała, w sposób, który strasznie przypominał Magnusowi o małpie 11 http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyjce

nemezys: - Zapomniałeś, że możesz uprawiać magię? Magnus poświęcił chwilę, by rzucić pogardliwe spojrzenie przez swoje ramie. - Nie zamierzam zaczarowywać małp! Szczerze, Ragnor, za kogo mnie masz? ♦♦♦ Życie nie może być w całości poświęcone rozpuście i małpowaniu. Dlatego też Magnus musiał jakoś opłacać swoje trunki. Od zawsze była tutaj sieć Podziemnych, którą musiał znaleźć i upewnić się, że nawiąże z nimi dobre stosunki, gdy tylko postawi stopę w Peru. Kiedy tylko jego wyjątkowe zdolności zostały wezwane wziął ze sobą Ragnora. Weszli razem na pokład statku w mieście portowym Salaverry, obydwoje ubrani w swoje najbardziej odświętne stroje. Magnus miał na sobie swój największy kapelusz z piórem strusim. Edmund García, jeden z najbogatszych kupców w Peru, spotkał ich na dziobie. Był człowiekiem o rumianej cerze, ubranym w drogo wyglądającą szatę, krótkie bryczesy i pudrowaną perukę. Grawerowany pistolet miał zawieszony za skórzanym pasem. Zerknął na Ragnora. - To potwór morski? - spytał. - Jest bardzo szanowanym czarodziejem - odpowiedział Magnus. - Dostajesz, tak w ogóle, dwóch czarowników w cenie jednego. García nie dorobił się swojej fortuny przez zadzieranie nosa na interesy. Na chwilę stał się milczący na widok osobnika podobnego do potwora morskiego. - Witaj - powiedział jedynie. - Nie lubię łodzi - przestrzegł go Ragnor, rozglądając się. - Dostaję okrutnej choroby morskiej. Żart przedrzeźniający pytanie Garcí był zbyt banalny, a Magnus nie zamierzał przerwać mu tworzenia go. - Mógłby pan powiedzieć coś więcej na temat tego na czym ta praca polega? - spytał. - W liście, który otrzymałem, pisał pan, że potrzebuje moich wyjątkowych talentów, przez co muszę przyznać, że mam ich wiele i nie wiem, którego pan potrzebuje. Wszystkie, oczywiście, są do pańskiej dyspozycji. - Jesteście nieznajomymi na naszym wybrzeżu - powiedział Edmund García. - Dlatego też zapewne nie wiecie, że nasz obecny stan dobrobytu w Peru spoczywa głównie na naszym eksporcie guano12 . - Co on mówi? - spytał Ragnor. wpływem fal. - Wybacz. Mówiłeś o ptasich odchodach. 12Odchody ptaków morskich (głównie kormoranów, pelikanów i głuptaków) lub nietoperzy, gromadzące się od wieków na powierzchni ziemi lub w jaskiniach, na terenach suchych, głównie na zachodnich wybrzeżach Ameryki Południowej i wyspach sąsiednich.

- Tak - powiedział García. - Przez długi czas europejscy kupcy byli tymi, którzy najwięcej korzystali z tego handlu. Teraz prawo tak się zmienia, aby zapewnić Peruwiańskim kupcom, że będą najważniejsi w tym handlu, a Europejczycy będą musieli zrobić z nas partnerów w swoich przedsiębiorstwach lub zaprzestać biznesu z guano. Jeden z moich statków, który może pomieścić dużo guano na załadunku, będzie wysłany pierwszy, aby to prawo się zmieniło. Obawiam się jednak, że coś może się stać. - Myślisz, że piraci będą chcieli ukraść twoje ptasie odchody? - spytał Magnus. - Co się dzieje? - jęknął żałośnie Ragnor. - Nie chcesz wiedzieć, zaufaj mi. - Magnus spojrzał na García. - Choć moje talenty są zróżnicowane, nie jestem pewny czy obejmują, em… guano. Miał wątpliwości co do ładunku i wiedział coś o napadach Europejczyków. Przypisywali sobie wtedy wszystko, co widzieli, jakby to było niewątpliwie ich, ziemie i życia, produkty i ludzi. Poza tym, nigdy nie miał przygody na morzu. - Jesteśmy gotowi zapłacić sowicie - zaoferował García. - Och. Cóż, w takim razie, rozpatruj nas jako zatrudnionych - powiedział Magnus, przekazując w skrócie wiadomości do Ragnora. ♦♦♦ - Wciąż nie jestem pewien tego wszystkiego - stwierdził Fell. - Nie wiem nawet skąd masz ten kapelusz. Magnus odebrał to maksymalnie beztrosko. - Po prostu go założyłem. Wydawał się być odpowiedni do okazji. - Nikt inny nie nosi nic nawet trochę podobnego do tego. Zniesmaczony Bane rozejrzał się wokół na żeglarzy, kwestionując ich modę. - Żal mi ich, oczywiście, ale nie widzę dlaczego to zaobserwowanie zmieni mój niezwykły, obecny kierunek działania. Przeniósł wzrok z podkładu statku na morze. Woda była wyjątkowo jasno zielona, z domieszką turkusu i szmaragdu, jak wyczyszczony do połysku zielony turmalin. Na horyzoncie były widoczne dwa statki - ten, w którego stronę płynęli i ten drugi, którego Magnus podejrzewał o to, że należał do piratów, którzy byli wysłani z zamiarem ataku w pierwszej kolejności. Bane pstryknął palcami, a ich statek popłynął w horyzont z haustem. - Magnusie, nie używaj magii po to, by statek szybciej płynął - powiedział Ragnor. - Dlaczego to robisz?

Bane pstryknął palcami ponownie, a niebieskie iskry sprawiły, że warunki pogodowe pogorszyły się i przy boku pirackiego statku rozpoczął się sztorm. - Wyczułem piratów i chce ich przestraszyć z daleka. Przygotuj się na bitwę, mój zielonkawy przyjacielu. Ragnor nie ukrywał cicho swojego zdegustowania i jeszcze głośniej był nieszczęśliwy z tego powodu. Doganiali dwa statki, z czego Magnus był zadowolony. - Nie będziemy polować na piratów. Nikt nie stosuje kaperstwa13 ! Naszym zadaniem jest zabezpieczenie ładunku i to wszystko. A czym jest w ogóle ten ładunek? - spytał Ragnor. - Będziesz szczęśliwszy nie wiedząc tego, mój słodki strączku groszku - poradził mu Magnus. - Proszę, przestań mnie tak nazywać. - Już nigdy tego nie zrobię - przyrzekł Bane. Wykonał szybki i krótki gest, a jego pierścienie odbiły promienie słoneczne, malując powietrzne małymi, jasnymi maźnięciami pędzla. Statek, o którym Magnus myślał jako o wrogim, zauważalnie przechylił się na jedną stronę. Najprawdopodobniej Bane posunął się nieco za daleko. García wydawał się być pod ogromnym wrażeniem tego, że Magnus mógł zdyskwalifikować statki z odległości, ale chciał mieć absolutną pewność, że ładunek będzie bezpieczny. Dlatego też sprawili, że statek przepłynął koło innego, większego - piracki był już daleko w tyle za nimi. Magnus był zadowolony z tego stanu rzeczy. Odkąd polowali na piratów i przeżywali przygodę na pełnym morzu było coś, co zawsze chciał zrobić. - Też to zrób - zaproponował Ragnor'owi. - To będzie dziarskie, zobaczysz. Chwycił linę i zamachnął się, raźnie oceniając sążeń14 między błyszczącą, niebieską przestrzenią, a odległością do lśniącego pokładu. Następnie zaczął spadać zgrabnie w stronę ładowni. Ragnor podążył za nim kilka chwil później. - Zatkaj nos - poradził mu szybko Magnus. - Nie oddychaj nim. Najwyraźniej ktoś sprawdzał ładunek i zostawił go otwartego, a my obydwoje bezpośrednio spadliśmy do niego. - A teraz jesteśmy tutaj, dzięki tobie. Wpadliśmy w tarapaty. - Jeżeli tylko... - zaczął Magnus. Nastąpiła krótka chwila ciszy między nimi, podczas której ocenili pełną grozy sytuacje. Magnus tkwił w ohydztwie po łokcie. Bardziej okropne było to, że 13 Popularny w XV-XVIII w. proceder morski, polegający na wynajmowaniu przez państwo prywatnej jednostki pływającej z załogą i upoważnianiu jej dowódcy (tzw. listem kaperskim) do prowadzenia działań wojennych przeciwko flocie handlowej nieprzyjaciela. Prawnie zakazane od połowy XIX w. 14 Miara miała długość rozpostartych ramion dorosłego mężczyzny

stracił swój zawadiacki kapelusz. Starał się nie myśleć o substancji, w której był. Jeśli postarałby się, mógłby wyobrazić sobie wszystko inne, w czym utknął, ale nie w odchodach małych, skrzydlatych ssaków. Cokolwiek innego. - Magnus - zaczął Ragnor - Widzę, że ładunek, który pilnujemy, jest bardzo nieprzyjemną substancją. Powiedź mi dokładnie co to jest? Widząc, że ukrywanie tego i zgrywanie pozorów było bezużyteczne Bane powiedział mu. - Nienawidzę przygód w Peru - powiedział w końcu Ragnor stłumionym głosem. - Chcę wrócić do domu. To nie była wina Bane'a, gdy z wiadomych przyczyn Fell z furią sprawił, że łódź pełna guano zatopiła się, ale był tak samo o to obwiniany. Co gorsza - nie dostał pieniędzy. Magnus zniszczył bezmyślnie Peruwiańską nieruchomość - jednakże, nie był to powód, przez który został wygnany z Peru.

♦ 1885 ♦ Następnym razem, kiedy Magnus wrócił do Peru, pracował z przyjaciółmi: Catariną Loss i Ragnorem Fellem. To udowodniło, że Catarina miała - poza magią - nadprzyrodzoną siłę perswazji; mimo że Ragnor przysiągł, że nie postawi już nigdy w Peru stopy, a w szczególności w towarzystwie Magnusa, zrobił to. Ta dwójka przeżyła razem kilka przygód w Anglii, w roku 1870. Ragnor stał się bardziej tolerancyjny w stosunku do Magnusa. Wciąż jednak, podczas gdy szli w dół doliną rzeki Lurín z klientem, posyłał Bane'owi podejrzliwe, krótkie spojrzenia kątem oka. - Ta stała, złowroga atmosfera, którą wytwarzasz wokół mnie, jest nieprzyjemna i bezpodstawna, jak wiesz - powiedział Magnus Ragnorowi. - Wietrzyłem ten smród z moich ciuchów przez lata! Lata! - odparł Fell. - Cóż, powinieneś je wyrzucić i kupić nowe, które byłby bardziej słodko pachnące i modne - stwierdził Magnus. - W każdym razie, to było dekady temu. Co zrobiłem ci ostatnio? - Nie kłóćcie się przy kliencie, chłopaki - poprosiła ich swoim słodkim głosem Catarina. - Chyba, że chcecie, żebym waliła waszymi głowami tak mocno, aż wasze czaszki pękłyby jak jajko. - Mówię po angielsku, tak dla waszej informacji - powiedziała Nayaraq, ich klientka, która płaciła im niezwykle hojnie. Zakłopotanie ogarnęło całą grupę. Dotarli do Pachacamac15 w ciszy. Zobaczyli tam stosy gruzu, które wyglądały jak olbrzymie, wymyślne formy z piasku zrobione przez dziecko. Były tutaj piramidy, ale większość z nich było ruinami. To wszystko, co pozostało, miało tysiące lat, a Magnus mógł wyczuć bijącą magię nawet z piaskowych fragmentów. - Znałem wyrocznie, która żyła tutaj siedemset lat temu - ogłosił majestatycznie Magnus. Nayaraq była pod wrażeniem, w przeciwieństwie do Catariny, która znała prawdziwy wiek Magnusa. Bane pierwszy raz zaczął pobierać opłaty za swoją magię, gdy miał niecałe dwadzieścia lat. Wciąż wtedy rósł - nie zatrzymał się jak ważka zatopiona w bursztynie, mieniąca się barwami i wieczna, która w pewnej chwili - pewnego dnia - zastygła w czasie na zawsze, w swoim złotym areszcie. Kiedy urósł do swojego ostatecznego wzrostu, jego twarz i ciało zaczęły zmieniać się coraz bardziej nieznacznie każdego dnia, przez co był wtedy bardziej ludzki niż teraz. Cóż, nie powinno się mówić potencjalnemu klientowi, który oczekuje wykształconego i starego magika, że wciąż dorastasz. Magnus zaczął kłamać na temat swojego wieku i nigdy nie przestał tego 15 http://coloresdeperu.blogspot.com/2012/07/swiatynia-z-adobe-pachacamac.html

robić. To czasami wywoływało kłopotliwe sytuacje, gdy zapomniał jaki wiek komu podał. Kiedyś ktoś zapytał go jaki był Juliusz Cezar, a Magnus spoglądał na niego trochę za długo i powiedział: - Niezbyt wysoki? Bane rozejrzał się po piachu przy ścianach, które były one popękane i rozpadały się - jakby kamień, z którego były zrobione, był chlebem, a nieostrożna dłoń odrywałaby jego kawałki. Starannie podtrzymywał przesycone powietrze duchem, którego tutaj wyczuwał, a którego obecność otaczała teraz to miejsce. ,Pachacamac' oznaczał ,Pana Trzęsień Ziemi16 '. Na szczęście Nayaraq nie chciała ich wywołać. Magnus nigdy nie zrobiłby tego nawet dla korzyści i nie preferował tego, aby znajdować się w miejscach nieszczęsnych katastrof podczas swojej młodości. Nayaraq pragnęła skarbu, który jej pra, pra, pra babka, piękna i szlachetna dziewczyna, żyjąca w Acllahausi - w domu kobiet wybranych przez słońce – ukryła, gdy nadeszli zdobywcy. Magnus nie był pewien tego, dlaczego go potrzebowała, ponieważ wydawało się, że ma wystarczająco dużo pieniędzy, ale nie płacono mu za przepytywanie jej. Szli godzinami w słońcu i cieniu, obok zrujnowanych murów, które nosiły na sobie znaki upływu czasu i słabo widocznych fresk, dopóki nie znaleźli tego, czego szukała. Gdy kamienie zdjęto z murów, a skarb został wykopany, słońce padło na złoto i twarz Nayaraq w tym samym czasie. To wtedy Magnus zrozumiał, że nie szukała złota, a prawdę, czegoś prawdziwego z jej przeszłości. Wiedziała o Podziemnych, ponieważ została kiedyś schwytana przez faerie. To nie była iluzja, lub czar - to złoto błyszczało w jej dłoniach jak kiedyś robiło to w rękach jej przodków. - Bardzo wam dziękuje - powiedziała, a Magnus rozumiał ją i przez chwilę jej prawie zazdrościł. Kiedy odeszła Catarina pozwoliła, by jej czar opadł, odsłaniając niebieską skórę i białe włosy, które lśniły w zachodzącym świetle słońca. - Teraz, gdy to załatwiliśmy, mam pewną propozycję. Byłam zazdrosna przez lata o te wszystkie przygody, które obydwoje przeszliście w Peru. Co wy na to, by je kontynuować tutaj przez jakiś czas? - Konieczne! - powiedział Magnus. Catarina klasnęła w dłonie, podczas gdy Ragnor skrzywił się. - Absolutnie nie. - Nie martw się, Ragnorze - rzucił wesoło Magnus. - Jestem prawie przekonany, że nikt, kto pamięta o nieporozumieniu z piratami, wciąż żyje. 16 Bardzo potężny huaca (osoba zasługująca na szacunek), a zarazem święty duch tego miejsca, który kontroluje równowagę świata.

Małpy na pewno już nie czyhają na mnie. Poza tym, wiesz co to oznacza. - Nie chce tego robić i nie będę się z tego cieszył - stwierdził Ragnor. - Odszedłbym, ale byłoby to okrutne, porzucić damę w obcym kraju z szaleńcem. - Ciesze się, że wszyscy się zgadzamy - powiedziała Catarina. - Będziemy siejącym postrach triumwiratem17 - poinformował Magnus swoich towarzyszy z radością. - To oznacza potrójną przygodę. Później dowiedzieli się, że są poszukiwanymi przestępcami za bezczeszczenie świątyni, ale nie był to powód, ani czas, podczas którego Magnus został wygnany z Peru. 17 Kolektywne rządy trzech osób.

♦ 1890 ♦ To był piękny dzień w Puno. Jezioro za oknem wyglądało jak niebieska plama, a słońce świeciło z taką siłą, że wydawało się, iż wypali cały błękit i wszystkie chmury z nieba, sprawi, że całe będzie lśniło bielą. Przez czyste, górskie powietrze, ponad jeziorem i w domu rozbrzmiewała melodia Magnusa. Obracał się powoli wokół własnej osi przy parapecie, kiedy to okiennice przy oknach Ragnora zostały otworzone z trzaskiem. - Co... co ty robisz? - spytał Fell. - Mam prawie sześćset lat - wyznał Magnus, a Ragnor prychnął, ponieważ Bane zmieniał swój wiek co kilka tygodni. Magnus kontynuował: - Wydaje mi się, że nadszedł czas, by nauczyć się grać na jakimś instrumencie muzycznym. - Zaczął wymachiwać swoją nową zdobyczą, małym urządzeniem strunowym, które było spokrewnione z lutnią, która byłaby zażenowana tym porównaniem. - To charango18 . Planuję zostać charanguistą! - Nie nazwałbym tego instrumentem muzycznym - stwierdził bezlitośnie Ragnor. - Bardziej pasuje do niego nazwa ,,narzędzie tortur”. Magnus otoczył charango ramionami, jakby było dzieckiem, które łatwo obrazić. - To bardzo piękny i unikalny instrument! Pudło rezonansowe jest zrobione z pancernika. Cóż, z wysuszonej skorupy pancernika. - To wyjaśnia dźwięki, jakie tworzysz - stwierdził Ragnor. - Jakbyś był zagubionym, głodnym pancernikiem. - Jesteś po prostu zazdrosny - stwierdził spokojnie Magnus. - Ponieważ nie masz duszy artysty, jak ja. - Och, jestem zielony z zazdrości - warknął Fell. - Oj Ragnor, to nie fair - powiedział Bane. - Wiesz, że kocham, gdy żartujesz ze swojej karnacji. Bane postanowił przestać przejmować się okrutnymi zarzutami Ragnora. Posłał mu uważne, wyniosłe spojrzenie, które było w pełni obojętne i podniósł swoje charango, zaczynając grać buntowniczą, piękną melodię. Obydwoje usłyszeli staccato19 , głuchy odgłos stóp kogoś, kto biegł jak szalony w domu, szelest spódnic, a następnie zobaczyli jak Catarina wypadła na dziedziniec. Jej białe włosy opadały luźno na ramiona, a twarz wyrażała niepokój. 18 http://pl.wikipedia.org/wiki/Charango 19 Wiki: jest techniką artykulacji w grze na instrumentach muzycznych, w której kolejne dźwięki są grane oddzielnie, ze skracaniem ich wartości.

- Magnusie, Ragnorze, słyszałam jak kot wydaje z siebie niewiarygodne odgłosy - zawołała. - Wnioskuje z tego, że to biedne stworzenie jest chore i musi być niedaleko stąd. Musicie pomóc mi je znaleźć! Ragnor natychmiast wybuchnął histerycznym śmiechem przy swoim parapecie. Magnus spoglądał na Catarinę przez chwilę, dopóki nie zobaczył jak jej wargi drżą. - Spiskujecie przeciwko mnie i mojej sztuce - stwierdził. - Jesteście bandą spiskowców. Zaczął znów grać. Catarina zatrzymała go, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Ale to prawda, Magnusie - zaczęła - ten hałas jest przerażający. Bane westchnął. - Każdy czarownik zachowuje się jak recenzent. - Dlaczego to robisz? - Wyjaśniłem to już Ragnorowi. Chciałbym nauczyć się grać na jakimś instrumencie muzycznym. Zdecydowałem poświęcić się sztuce grania na charanguiście i nie chcę już słyszeć żadnych, choćby małych zastrzeżeń. - Jeżeli wszyscy mielibyśmy teraz tworzyć listy rzeczy, których nigdy więcej nie chcielibyśmy usłyszeć... - mruknął Ragnor. Catarina, jednakże, uśmiechała się. - Rozumiem – powiedziała. - Madame, nie rozumiesz. - Rozumiem. Widzę wszystko wyraźniej - zapewniła go Catarina. - Jak ona ma na imię? - Jestem urażony twoją sugestią - powiedział Magnus. - Ta sprawa nie ma związku z żadną kobietą. Poślubiłem swoją muzykę! - Och, dobrze - mruknęła Catarina. - Jakie jest więc jego imię? ♦ ♦ ♦ Nazywał się Imasu Morales i był zachwycający. Trójka czarowników zamieszkała w pobliżu portu, przy brzegu jeziora Titicaca. Magnus lubił obserwować i być częścią życia jakiego Ragnor i Catarina - zaznajomieni z ciszą i samotnością, które towarzyszyły im od dzieciństwa przez ich wyjątkową barwę skóry - nie do końca rozumieli. Udawał się pieszo do miasta i w góry, mając tam drobne przygody. Podczas kilku okazji, które to Ragnor i Catarina boleśnie i niepotrzebnie je mu wypominali, był eskortowany do domu przez policję, nawet jeżeli incydent z boliwijskimi szmuglerami był ogromnym nieporozumieniem.

Magnus nie był zaangażowany w jakiekolwiek relacje ze szmuglerami tamtej nocy. Po prostu szedł Plażą Republicana, mijając okoliczne pomysłowo ukształtowane krzewy i artystyczne wyrzeźbione rzeźby. Miasto poniżej błyszczało jak gwiazdy ustawione w równych rzędach, jakby ktoś wyhodował świetlne zbiory. To była piękna noc by spotkać zachwycającego chłopca. Na początku muzyka dotarła do uszu Magnusa, a następnie śmiech. Bane odwrócił się by spojrzeć i zobaczył błyszczące, czarne oczy, włosy w nieładzie oraz palce grające na instrumencie. Magnus stworzył kiedyś listę ulubionych cech u partnera - czarne włosy, niebieskie oczy, szczerość - ale w tym przypadku to, co zwróciło jego uwagę, było wyjątkowym sposobem bycia. Takim, którego jeszcze nie widział, a którego chciał zobaczyć jeszcze więcej. Podszedł bliżej i udało mu się nawiązać kontakt wzrokowy z Imasu. Kiedy obydwoje się dostrzeli, gra na podryw mogła się rozpocząć. Magnus zaczął pogawędkę, pytając się Imasu czy uczy muzyki. Chciał spędzić z nim więcej czasu, ale też chciał się uczyć - by zobaczyć czy chłonęli muzykę w ten sam sposób, tworzyli te same dźwięki. Nawet po kilku lekcjach Magnus mógł stwierdzić, że dźwięki jak tworzy dzięki charango były nieco inne od tych, które tworzył Imasu. Być może nawet więcej niż nieco inne. Ragnor i Catarina błagali go, by porzucił grę na instrumencie, tak samo jak nieznajomi na ulicy. Uciekały nawet od niego koty. Ale Imasu mówił mu: ,,Naprawdę masz potencjał na muzyka”, a jego głos był poważny, a oczy wesołe. Magnus stworzył zasadę, by słuchać tylko tych ludzi, którzy byli mili i bardzo piękni, a którzy zachęcali go do grania. Dlatego też wciąż używał charango, pomimo tego, że nie wolno mu było grać w domu. Był także zniechęcony do gry w publicznych miejscach przez płaczące przez to dzieci, mężczyznę z papierami, który mówił o rozporządzeniach miasta i przez wywoływane przez to małe zamieszki. W ostateczności chodził w góry i tam grał. Był pewien - czego był świadkiem - że uciekająca lama w popłochu to tylko zbieg okoliczności. One nie mogłyby go oceniać. Poza tym, charango zaczęło brzmieć lepiej. W końcu poradził sobie z nim, albo miał omamy słuchowe. Magnus zdecydował, że uwierzy w pierwszą wersję. - Myślę, że naprawdę poprawiłem się - powiedział szczerze do Imasu pewnego dnia. - W górach. Moja muzyka jest teraz metaforyczna, jakbym wyszedł z nią na prosto. Powinna być łatwiejsza droga do zrobienia tego. - To wspaniale - stwierdził Imasu, a jego oczy błyszczały. - Nie mogę się doczekać by to usłyszeć. Byli w domu Imasu, ponieważ Magnus nie mógł grać nigdzie indziej w Puno. Matka i siostra Imasu były bardzo podatne na migreny, przez co wiele lekcji Bane'a było o teorii muzyki. Dzisiaj było inaczej, ponieważ byli w domu sami. - Kiedy możemy się spodziewać twojej matki i siostry? - spytał Magnus mimochodem.

- Wrócą w ciągu kilku tygodni - odpowiedział Imasu. - Odwiedzają moją ciotkę. Em. Nie uciekły… to znaczy, zostawiły dom, dla żadnego konkretnego powodu. - Urocze z nich damy - zauważył Magnus. - To smutne, że są tak chorowite. Imasu zamrugał. - Problemy z migreną? - przypomniał mu czarownik. - Och - wydukał Imasu. - Och, tak. - Nastąpiła chwila ciszy, następnie chłopak klasnął w dłonie. - Miałeś coś dla mnie zagrać! Magnus uśmiechnął się do niego. - Przygotuj się - podkreślił - na bycie zaskoczonym. Podniósł instrument. Rozumieli się, czuł to, on i jego charango. Mógł sprawić, że muzyka będzie docierała z powietrza, rzeki, a nawet z zasłon - jeżeli tak zdecyduje. To było dla niego inne, ludzkie i dziwnie poruszające. Zdławione i piskliwe odgłosy nadeszły razem, pomyślał Magnus, by stworzyć melodię. Już prawie tutaj była, muzyka w jego dłoniach. Kiedy Magnus spojrzał na Imasu, zobaczył jak trzyma głowę w dłoniach. - Em... - mruknął Bane. - Wszystko dobrze? - To mnie po prostu przezwyciężyło - odpowiedział Imasu słabym głosem. Magnus rozluźnił się lekko. - Ach, cóż. - Przez to jak okropne to było - powiedział Imasu. Bane zamrugał. - Słucham? - Nie mogę żyć dłużej w kłamstwie! - wybuchnął chłopak. - Próbowałem być wyrozumiały. Miastowi dostojnicy byli wysyłani do mnie, prosząc mnie bym wstawił się za nimi, żebyś przestał grać. Moja matka błagała mnie ze łzami w oczach... - To nie było takie złe... - Tak, było! - To było tak, jakby tama trzymająca krytykę muzyczną pękła. Imasu odwrócił od niego wzrok, który płonął zamiast błyszczeć. - To jest gorsze niż możesz sobie wyobrazić. Kiedy grasz, wszystkie kwiaty mojej matki tracą chęć do życia i natychmiast usychają. Quinoa20 nie ma teraz smaku. Lamy migrują z powodu twojej muzyki, a nie są wędrownymi zwierzętami. Dzieci sądzą, że istnieje jakiś straszny potwór, w połowie koń, w połowie ogromny i smutny kurczak, który żyje w jeziorze i wzywa z niego świat, który zabijając go da mu słodką ucieczkę. Ludzie sądzą, że ty i ja przeprowadzamy tajemne magiczne rytuały... - Cóż, to przypuszczenie jest raczej trafne - zauważył Magnus. 20 http://pl.wikipedia.org/wiki/Komosa_ry%C5%BCowa

- … używając czaszki słonia, nieprawdopodobnie dużego grzyba i jednego z twoich specyficznych kapeluszy! - Wcale nie - powiedział Magnus. - To coś więcej, bo moje kapelusze są niezwykłe. - Nie będę się z tym spierał. - Imasu przesunął dłonią po swoich gęstych, czarnych i kręconych włosach, które okręcały się wokół jego placów jak atramentowe winorośle. - Posłuchaj, wiem, że się myliłem. Zobaczyłem przystojnego mężczyznę, który pomyślał, że nie zaszkodzi by porozmawiać trochę z muzykiem i nawiązać z nim wspólny interes, ale nie zasługuję na to. Zostaniesz ukamienowany w centrum miasta, a jeżeli jeszcze raz usłyszę jak grasz, utopie się w jeziorze. - Och - mruknął Magnus, zaczynając się uśmiechać. - Nie będę grał. Słyszałem, że jest okropny potwór w tym jeziorze. Imasu wciąż wydawał się rozmyślać o grze Magnusa na charango, chociaż Bane stracił zainteresowanie względem tego. - Wierzę w to, że świat zakończy się przy hałasie, jaki tworzysz! - Interesujące - powiedział Bane i wyrzucił charango przez okno. - Magnus! - Wierzę w to, że muzyka i ja posunęliśmy się tak daleko, jak mogliśmy - stwierdził czarownik. - Prawdziwy artysta wie, kiedy się poddać. - Nie mogę uwierzyć, że to robiłeś! Magnus machnął dłonią niedbale. - Wiem, to łamie serce, ale czasami ktoś musi przestać słuchać apelów muzy. - Chodzi o to, że są drogie i usłyszałem trzask. Imasu wyglądał na szczerze przygnębionego, ale uśmiechał się. Jego twarz była jak otwarta księga w błyszczących kolorach, tak bardzo fascynująca, jak i tak samo łatwa do odczytania. Magnus przeniósł się spod okna do Imasu i pozwolił, by jego dłoń objęła stwardniałe palce chłopaka, a druga delikatnie owinęła się wokół jego nadgarstka. Zobaczył dreszcz, który przebiegł po całym ciele chłopaka, jakby był instrumentem, z którego Magnus mógł wydobyć każdy dźwięk, jaki by zapragnął. - To mnie smuci, porzucenie mojej muzyki - mruknął Bane. - Ale wierzę, że odkryjesz we mnie wiele talentów. Tej nocy, gdy wrócił do domu i powiedział Ragnorowi i Catarinie, że porzucił muzykę, Fell powiedział: - Przez pięćset lat nie pragnąłem dotknąć innego mężczyzny, ale nagle mam szaleńczą ochotę pocałować tego chłopaka w usta. - Ręce precz od niego - powiedział Magnus z lekko słyszalną zazdrością.

Następnego dnia całe Puno zebrało się na festiwalu. Imasu powiedział Magnusowi, że harmonogram zdarzenia był całkowicie niezaplanowany. Bane zaśmiał się. Słońce pod kątem padło na oczy Imasu, tworząc błyszczące pasy na jego brązowej skórze, a usta chłopaka wygięły się w uśmiechu tuż przy wargach Magnusa. Nie zdążyli wyjść, by zobaczyć paradę. ♦ ♦ ♦ Magnus spytał przyjaciół, czy zostaliby w Puno jeszcze na jakiś czas. Nie był zdziwiony, gdy się zgodzili. Catarina i Ragnor byli czarownikami. Dla nich, tak jak dla Bane'a, czas był jak deszcz - błyszczący, gdy spadał, zmieniający świat - ale też czymś co było oczywiste. Dopóki nie pokochasz śmiertelnika. Czas stawał się wtedy złotem w dłoniach skąpca, każdy rok był uważnie liczony, niezwykle cenny, ale i też wymykający się przez palce. Imasu opowiedział mu o śmierci ojca, miłości jej siostry do tańca, która zainspirowała go do grania dla niej i powiedział mu o tym, że to drugi raz, gdy jest w kimś zakochany. Był indígena21, jak i Hiszpanem, większym mieszańcem niż metys22, zbyt hiszpański dla niektórych, a dla innych niewystarczająco. Magnus rozmawiał trochę z Imasu o niderlandzkiej i batawiańskiej krwi w jego żyłach. Nie chciał mówić o demonicznej krwi, o swoim ojcu i o magii, jeszcze nie teraz. Bane nauczył się by być ostrożnym powierzając komuś swoje wspomnienia wprost z serca. Gdy ludzie umierali, było tak, jakby każda część ciebie, którą im dałeś, odchodziła wraz z nimi. Trwało to długo - odbudowywanie siebie - aż ponownie będziesz w całości, ale nie taki sam jak wcześniej. To była długa i bolesna lekcja. Magnus wciąż nie nauczył się jej - jak przypuszczał - gdy zrozumiał, że chce powiedzieć Imasu za wiele. Nie chciał tylko porozmawiać o swoim pochodzeniu, ale o swojej przeszłości, o ludziach których kochał: o Camille; o Edmundzie Herondale i jego synu, Willu; nawet o Tessie i Catarinie, jak spotkał ją w Hiszpanii. W końcu przełamał się i powiedział mu ostatnią historię, pozostawiając dla siebie szczegóły o Cichych Braciach i o tym, że Catarina została prawie spalona na stosie przez bycie czarownicą. Gdy pory roku zaczęły się zmieniać, Magnus zaczął rozmyślać nad tym, że powinien powiedzieć Imasu przynajmniej o magii, zanim zasugeruje mu, że przestanie mieszkać z Catariną i Ragnorem, a Imasu z rodziną po to, aby osadzili się w miejscu, które wypełni muzyką, a Magnus magią. To był czas na osiedlenie się, myślał Bane, przynajmniej na ten krótki czas. Magnus przeżył szok, gdy Imasu zaproponował, dość cicho: 21 Indianinem, tubylcem. 22 Mieszaniec żółtej rasy człowieka z rasą białą, zwłaszcza potomek Indianki i białego mężczyzny albo białej kobiety i Indianina.

- Możliwe, że nadszedł czas dla ciebie i twoich przyjaciół, żebyście pomyśleli o opuszczeniu Puno. - Jak to, bez ciebie? - spytał Magnus. Wylegiwał się na zewnątrz przy domu Imasu, tworząc plany na niedaleką przyszłość. Został zaskoczony, przez co nie pojmował o co chodzi. - Tak - odpowiedział Imasu, wyglądając na skruszonego, gdy wyrzucił to z siebie. - Bezwarunkowo beze mnie. To nie tak, że nie spędziłem z tobą wspaniałych chwil. Razem dobrze się bawiliśmy, ja i ty, prawda? - dodał błagalnie. Magnus kiwnął głową, najbardziej nonszalancko jak potrafił, ale zaraz to zrujnował mówiąc: - Tak myślałem. Dlaczego powinniśmy to zakończyć? Może to była jego matka, albo siostra, lub jakiś inny członek rodziny Imasu, który miał coś przeciwko temu, że oboje byli mężczyznami. To nie był pierwszy i ostatni raz, który Magnus przeżył; chociaż matka Imasu sprawiała wrażenie, że pozwala mu na zrobienie z jej synem co chce, aż nie dotknie jakiegokolwiek instrumentu w jej obecności. - Chodzi o ciebie - wybuchnął Imasu. - To jaki jesteś. Nie mogę być z tobą dłużej, ponieważ nie chce tego. - Proszę - powiedział Magnus po chwili ciszy. - Nie staraj się obsypywać mnie komplementami. To dla mnie niezwykle przyjemne doświadczenie, tak poza tym, a do tego tak właśnie wyobrażałem sobie dzisiejszy dzień. - Jesteś po prostu... - Imasu wziął głęboki wdech z frustracji. - Wydajesz się zawsze... ulotny, jak błyszczący strumień, który płynie przez cały świat. Nie jesteś kimś, kto pozostanie, będzie trwać. - Wykonał krótki gest, jakby pozwalał czemuś odlecieć; jakby Magnus był kimś, kto chciał by go uwolniono. - Nie jesteś kimś stałym. To sprawiło, że Bane roześmiał się nagle z bezradności, odrzucając głowę do tyłu. Nauczył się tej lekcji dawno temu: Nawet w trakcie łamania serca, wciąż możesz odnaleźć siebie śmiejącego się. Śmiech nie przychodził łatwo do Magnusa, pomagał mu, ale niewystarczająco. - Magnus - powiedział Imasu, brzmiąc na naprawdę złego. Bane zastanawiał się ile razy kłócili się, podczas gdy Imasu zmierzał do tego momentu zerwania. - To właśnie o to mi chodzi! - Mylisz się, wiesz o tym. Jestem najbardziej stałą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałeś - stwierdził Magnusm prawie bez tchu przez śmiech, którego piekły oczy od nadchodzących łez. - Tylko, że to nie robi żadnej różnicy. To była najprawdziwsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedział do Imasu. Ostatnia prawda, którą mu zdradził. ♦ ♦ ♦

Czarownicy żyli wiecznie, co oznaczało, że widzieli na własne oczy nieunikniony cykl narodzin, życia i w końcu śmierci - wciąż i wciąż. To również oznaczało, że byli świadkami dosłownie milionów nieudanych związków. - Tak będzie lepiej – Magnus uroczyście poinformował Ragnora i Catarine, unosząc głos nad dźwiękami jakiegoś kolejnego festiwalu. - Oczywiście - mruknęła Catarina, która była dobrym i wiernym przyjacielem. - Dziwie się, że to trwało tak długo; jest o wiele ładniejszy od ciebie - mruknął Ragnor, który zasługiwał na okrutny i straszny los. - Mam tylko dwieście lat - powiedział Magnus, ignorując prychnięcia przyjaciół na jego kłamstwo. - Nie mogę się teraz ustatkować. Potrzebuje czasu na to, by zatopić się w rozpuście. Myślę... - Skończył swój trunek i rozejrzał się uważnie. - Myślę, że zaproszę tamtą uroczą młodą damę do tańca. Dziewczyna, na którą spoglądał, jak zauważył, też na niego zerkała. Miała tak długie rzęsy, że prawie dosięgały jej do ramion23. Najprawdopodobniej Magnus był trochę pijany. Chicha de molle było znane ze swojego zarówno szybkiego działania, jak i strasznego kaca, który po nim był. Ragnor gwałtownie poruszył się i wydał z siebie odgłos kota, któremu ktoś nadepnął na ogon. - Magnusie, proszę, nie. Muzyka była już wystarczająco okropna. - Magnus nie jest tak bardzo zły w tańczeniu, jak w graniu na charango - zauważyła w zamyśleniu Catarina. - Właściwie, tańczy całkiem dobrze. Chociaż z pewnym, em… unikalnym i charakterystycznym talentem. - Nie uspokoiłaś mnie tym choć trochę - powiedział Ragnor. - Żadne z was nie ma daru uspokajania. Po chwili Magnus wrócił do stolika oddychając ciężko. Zobaczył, że Ragnor zdecydował się zabawić, uderzając swoim czołem wielokrotnie o blat stołu. - Jak myślisz, co robiłeś? - spytał Ragnor między uderzeniami. Catarina wsparła Magnusa: - Taniec jest piękny, tradycjonalny - nazywany El Alcatraz - i myślę, że Magnus zatańczył go... - Wspaniale - zasugerował Bane. - Fantazyjnie? Zabójczo atrakcyjnie? Zwinnie? Catarina zacisnęła usta w zamyśleniu zanim wybrała odpowiednie słowo. - Spektakularnie. Magnus wskazał na nią. - To dlatego jesteś moją ulubienicą. 23 Em... Tu naprawdę jest tak napisane :>