Agnieszka1301

  • Dokumenty420
  • Odsłony84 353
  • Obserwuję136
  • Rozmiar dokumentów914.6 MB
  • Ilość pobrań42 878

Emily Snow - Tidal

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Emily Snow - Tidal.pdf

Agnieszka1301 Dokumenty
Użytkownik Agnieszka1301 wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 135 stron)

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 0 Proszę o nierozpowszechnianie tłumaczenia. Tłumaczenie w całości należy do Emily Snow. Wyłącznie na własny użytek, nie w celach promocyjnych.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 1 Prolog 17 sierpnia Nazywam się Willow Avery. Tak, ta Willow Avery – ta aktorka. Ta sama, która skończyła na dnie trzy lata temu. Ta sama, której twarz widnieje dzisiejszego ranka we wszystkich gazetach. Gówno ich obchodzi, czy jest dla mnie więcej na pierwszy rzut oka, że jest o wiele więcej do mojego upadku z wdziękiem, nawet jeśli nikt – inny niż moi rodzice i agent – wie co to jest. Cóż, przynajmniej nikt nie wiedział kilka godzin temu. Jest jeszcze to, że zawsze troszczyłam się co inni o mnie myślą, nawet kiedy wydawało się, że tak nie jest. Nie ważne, jak bardzo to bolało, i nie ważne z czego musiałam zrezygnować, była tam ta chora część mnie, która nadal chciała pochwały. Wciąż desperacko pragnąca. Tyle, że teraz, nie jestem pewna, czy myśl, że każdy zna o mnie prawdę, jest zła. Teraz, jest ten facet i on nie czeka by mnie zepsuć. Nie obchodzi go, że jestem popieprzona. Ale myślę, że wszystkie dobre historie filmowe zaczynają się z facetem…

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 2 Rozdział 1 15 czerwca Kierowca mojego agenta wynajął na jeden dzień SUV’a z piszczącymi hamulcami. Zatrzymał się zaledwie kilka centymetrów od pomarańczowego autobusu. Za naszym Mercedesem, ktoś bardzo głośno wcisnął klakson, pisk był tak długi, jakby trzymał go z 5minut. Przyjęłam z zadowoleniem ten dźwięk, ponieważ było to coś innego niż dręczące milczenie, które towarzyszyłomojemu życiu od ostatnich sześciu miesięcy. Kevin, mój agent nie był zbyt zadowolony. Odwrócił się do tyłu z miejsca, które zajmował obok mnie i wystawił środkowy palec do tylnej szyby chociaż facet nie był w stanie tego zauważyć przez przyciemnienie. - Pieprzony idiota, powinien dostać mandat! Za głupi, żeby zauważyć, że ruch jest wstrzymany. - Mruknął, następnie przewrócił swoimi szarymioczami i westchnął. - Tosię nigdy nie zmienia, prawda? Położyłam głowę z powrotem na beżowy skórzany zagłówek, układając się na boku tak, żeby klimatyzator owiewał mi twarz i obserwowałam co się dzieje za oknem. Obok nas para czekała w korku na cukierkowo czerwonym motocyklu Ducati. Oba ramiona kobiety były szczelnie owinięte wokół bioder mężczyzny, a jej palce stale pocierały w górę i w dół jego krocza. Miał na sobie ogromny, lśniący uśmiech. Gdyby nie to, że przed nimi był policjant, oboje byli by prawdopodobnie zupełnie nadzy. - Nie - I wypuścił świst powietrza. - Nigdy się nie zmieni. Toszaleństwo. To szaleństwo było tym, co najbardziej kochałam w Hollywood. Jakoś w czasie mojej 180-dniowej obecności w Serenity Hills zapomniałam, jakie to miejsce było gorączkowe, jak to miejsce było zaludnione, nawet o dziesiątej rano, kiedy większość ludzi ledwo wstała z łóżka. Ta runda odwyku była dokładnie odwrotna. Serenity Hills było spokojne, cała terapia, i całe „kontroluj swoje osobiste demony, by uchronić siebie” – cały czas. Nienawidziłam tego, ale jeszcze godzinę temu, moje sześć miesięcy wzrosły. Byłam wolna i nigdy nie czułam się tak dobrze. Tym razem nie pozwolę, tak łatwo temu odejść. Tym razem będę wystarczająco mądra, aby ograniczyć się i moje zmysły na tyle by zapomnieć ale nie na tyle by zatrzeć moją rzeczywistość. Szybkowyrzuciłam tą myśl z głowy, wstyd mi za mnie. Nie, to czas – tym razem będę inna. I na pewno, niech piekło mnie pochłonie ale nie wrócę na odwyk. - Kontroluję siebie – Powiedziałam bezgłośnie przed odwróceniem wzroku od szczęśliwej pary. Posłałam Kevinowi mój słodki uśmiech przeczesując palcami moje czekoladowe, długie włosy. - Zabierasz mnie do mojego hotelu, tak? Zapytałam. Umierałam, by zanurzyć się z powrotem do chaosu i hałasu. Na wszystko, byle nie cisza. Ta chwila nie nadejdzie, odkąd wstrząsnęłam Kevinem i jego kierowcą, którego praca się podwoiła odkąd został tymczasowym ochroniarzem, kiedy poprzedni odszedł w zeszłym roku. Wąskie usta Kevina rozchylone były w zdziwieniu i patrzył na mnie jak na idiotkę. Moje ręce zamarły, zaplątane w faliste włosy. Zassałam policzek, kiedy Kevin potarł kciukiem

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 3 swoją dolną wargę w zamyśleniu. Nigdy nie lubiłam, gdy to robił, bo dla mnie oznaczało to złe wieści. Jak wtedy, gdy podawał mi przyczynę dlaczego rodzice mnie nie odebrali - bo czekali już w sądzie. Najwyraźniej, brać pod opiekę swoje dorosłe dziecko jest czymś nowym. Napinając szyję w jego fluorescencyjnej żółtej koszulce polo, Kevin przesłał rozdrażnienie z jego warg do słów. - Masz lunch z Jamesem Dicksonem za czterdzieści-pięć minut. Twój ojciec powiedział, że matka Ci napisała… Moi rodzice pisali do mnie o procesach sądowych i wyrokach oraz o pozwach które napływały na mnie a na Wielkanoc wysłali kartkę z przerażająco wyszczerzonym królikiem na przodzie. Nie raz musieli coś wspominać o lunchu z producentem filmowym, tego samego dnia gdy wychodziłam z odwyku. To było dla nich tak typowe, że nie byłam w ogóle zaskoczona, tylkopo prostu zła. I to bolało. - Odwołaj – Powiedziałam wskazując na Kevina iPhona leżącego między nami w uchwycie na kubek. Potrząsnął głową uwydatniając przerzedzenie włosów na czubku. Kiedy zaczął mnie reprezentować, dziesięć lat temu miał całą głowę pełną kasztanowych włosów, ale teraz trzymał je krótkoprzystrzyżone. - Toniezbyt mądre - Powiedział dobitnie. - Dopiero wyszłam. - Ludzie wrócili do pracy o wiele szybciej, Willow. - Wróciłam do pracy tak, jak poprzednim razem i zobacz co się stało. – Rzuciłam. Tobył sitcom, który został potępiony przez krytyków iostro potraktowany przez wszystkich innych. Było to jak czytanie o tym, jak beznadziejne zagrałeś i jak nisko upadłeś. Zielone oczy, bezbarwne i bez życia, jak u porcelanowejlalki, albo jeszcze gorzej, jak pokaz zawodników na TLC, napisał jeden z kiczowatych plotkarskich stron. A potem był nawrót. - Moja mama napisała, ze byliście zameldować mnie w nowym hotelu, aż znajdę jakieś miejsce do wynajęcia. – Powiedziałam spokojnym głosem. Przesunął się na całym skórzanym siedzeniu tak, że boki naszych ciał się stykały. - Jesteś prawie spłukana i jeśli chcesz zapłacić za fantazyjny hotel, spotkasz się z Dicksonem. – Powiedział niskim głosem, ostrzegając mnie. Kiedy chciałam mu wkurzona odpowiedzieć, on wskazał wzrokiem w górę na kierowcę, którego oczy były przyklejone do ruchu na drodze i szepnął: - Jesteś na gównianej liście u wszystkich. Wystawisz Dickinsona i możesz pocałować każdą rolę w tym roku na do widzenia, chyba że jesteś od zdejmowania ubrań i głębokiej penetracji. - Nie bądź obrzydliwy! – Wyszeptałam, odchylając się od Kevina. Chwyciłam krawędź skórzanego siedzenia i skoncentrowałam swoją uwagę na rąbku dopasowanego beżowego koloru, którą mi przyniósł. Przytyłam dziesięć funtów, podczas pobytu w Serenity Hills i byłam na skraju wyglądu, jak parówka nadziewana wewnątrz różowym, białym i brązowym środkiem, ale podobał mi się mój letni strój. Mimo tego, musiałam zdać sobie sprawę, gdy doradca przyniósł mi na odwyk worek Neimana Marcusa pełen ubrań do noszenia w domu z metkami nadal zwisającymi, że coś się dzieje. Jak spotkanie z producentem. Ale tak bardzo, jak nienawidziłam tego przyznawać, Kevin miał rację. Dickson albo sex były dla mnie jedynymi możliwościami w aktorstwie w tym momencie. I nie obchodzi mnie, czy dostanę, czy nie dostanę kiedykolwiek jakąś rolę ponownie, ale spłukany to spłukany. Aktorstwo było szybkie, łatwe pieniądze. Wiedziałam już, moi rodzice nie dali by mi żadnych

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 4 pieniędzy, które zarobili na mnie przez te dziesięć lat, ani tych pieniędzy które zarabiałam do osiągnięcia pełnoletności dwa lata temu. Nie otrzymam ich, dopóki nie skończę dwudziestu jeden lat, za trzynaście miesięcy. Wciągnęłam głęboki oddech. - Wiesz o czym ma być? – Nie mogłam wyobrazić sobie, że może być to coś dużego. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oferował by mi głównej roli. Pod koniec zeszłego roku, tuż przed pojawieniem się w Serenity Hills, pojawiłam się na planu filmu fantasty, który był oparty na jakimś bestsellerze. Nigdy go nie przeczytałam, dopóki nie pojawiła się kopia przekazywana na odwyku. Niektóre z dziewczyn ignorowały mnie przez kilka dni, gdy odkryły że to ja byłam przyczyną opóźnienia filmu. Kevin podrapał się w głowę, unosząc brodę na bok. - Twój ojciec powiedział mi, że wysłali Ci scenariusz – Oczywiście, że ojciec to zrobił. Zwróciłam głowę z powrotem do okna, spoglądając na ćpuny PDA, i wznowiłam przejeżdżanie palcami po włosach, tyle że tym razem bardziej zdecydowanie ciągnąc za niektóre kołtuny. - Jak widać tegonie zrobił. – Powiedziałam. - Z takim nastawieniem to nic dziwnego, że nikt nie chce cię zatrudnić. - Pieprz się też, Kevin. – Mruknęłam. Ale gdy przycisnęłam mocno czoło to zimnej szyby, przemyślałam słowa mojego agenta. Moje nastawienie nie miało nic wspólnego z brakiem propozycji filmowych w ciągu ostatnich kilku lat, chociaż byłam na końcu czarnej listy. Wyszczerzyłam zęby, sfrustrowana na siebie, za to co muszę zrobić. - Dobrze, pójdę. – Powiedziałam. Kevin odetchnął z ulgą. *** Przyjechaliśmy do Junction, jednej z moich ulubionych restauracji, dziesięć minut spóźnieni. Hostessa zaprowadziła mnie i Kevina na miejsce obok wielkiego stojaka na wino. Dickson już tam był, siedział obok faceta z potarganymi blond włosami, który miał spuszczoną głowę w dół, koncentrując się na menu. Może jego nowy asystent? Nie, to nie może być on. James Dickson był zawsze dość nieugięty, co do ubioru jego pracowników na spotkania biznesowe, zwłaszcza co do asystentów. A koleś ma na sobie wyblakłą Lime Green Hollister T-Shirt, który opina jego idealny biceps i mięśnie klatki piersiowej, nad którymizawsze tracę oddech. Może to jest syn Dicksona? I odepchnęłam tą myśl tak szybko, jak się tylko pojawiła w mojej głowie. Na początek, jestem prawie pewna, że James Dickson nie ma dzieci i po raz kolejny, ten facet jest zbyt profesjonalny, żeby przyprowadzać jedno z nich na spotkanie. Więc kim do cholery jest ten koleś?! Zmrużyłam oczy na czubku jego głowy, żałując, że jest pochylony, bo tak nie mogłam uzyskać dobrego spojrzenia na nieznajomego, ale on ani drgnie. Menu Junction nie może być tak cholernie ciekawe. Dickson wstał, uśmiechając się szeroko, a dłonie położył po obu stronach moich ramion, ściskając je. - Willow, tak dobrze znów cię widzieć. – Powiedział szczerze, gdy kelnerka układała przed nami menu na stole. Szepnęła, że nasze jedzienie będzie zaraz po zamówieniu. - Ciebie też – Opowiedziałam, przywołując tym jego uśmiech z powrotem. - Naprawdę, tak jest – Kątem oka zauważyłam migotania flesza telefonu. Nie zareagowałam ale czułam wewnętrzne szarpnięcie, które nauczyłam się kontrolować lata temu. Flesz to jedyne, czego nigdy nie przegapię, nawet będąc na odwyku, to się

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 5 nigdy nie zmieni. Zdjęcia pojawią się na plotkarskich stronach szybciej, niż zjem obiad. Jak się nie ubierać? Willow Avery: Świeżo po odwyku Dziesięć funtów i wyglądać jak świnia! Restauracja Junction Świat będzie się żywił moim upadkiem, smakując każdy kęs, ale nie było nic co mogłabym zrobić by to zatrzymać. Odsunęłam się od uścisku Dicksona i wsunęłam głębiej w kabine. Kevin posunął się bliżej mnie, uśmiechając się jak kot, który zjadł kanarka. - Nie zmieniłaś się ani trochę – Powiedział Dickson kiedy zajął swoje miejsce przy stole. Próbowałam zarejestrować jego słowa, walcząc by powstrzymać się od mrugnięcia aby zachować wygląd moich zielonych oczu. Ponieważ kłamał. Zmieniłam się. I to na więcej sposobów niż tylko małe zmarszczki w kącikach oczu i cienkie srebrzyste blizny na wewnętrznejłokcia w mojej lewej ręce (od ucieczki ponad rok wcześniej, próbowałam tylkokilka razy). Ostatni raz pracowałam z Dicksonem jakieś 5 lat temu. Grałam wtedy w nowoczesnej wersji Śpiącej Królewny, na szczęście bez przerażających magicznych wróżek. Wtedy byłam na wagę złota i jedyne co chciałam robić to grać. Ale teraz… - Nie jestem balonową gumą! – Powiedziałam piskliwym głosem i Dickson się zaśmiał. Byłam zmuszona zaśmiać się razem z nim. Zimą kręciliśmy „Bezsenność”, nie zauważyliśmy podczas scen gumy do żucia przyklejonej na mojej pupie. Facet siedzący obok Dicksona uwolnił z siebie zirytowany dźwięk i moja uwaga zachwiała się w jego stronę. Dickson jakby właśnie przypomniał sobie, że nie byliśmy sami, wytrzeszczył oczy i powiedział: - Ah byłem niegrzeczny. Kevin, poznałeś już Coopera, tak? – Kevin pokiwał łysiejącą, zaczerwienioną głową. - W zeszłym tygodniu, na spotkaniu z Tiff i Jasonem. – Powiedział, strzelając w moją stronę przepraszającą miną. Moi rodzice i mój agent spotkali się już z Dicksonem, co oznaczało, że Kevin okłamał mnie w Mercedesie kiedy zapytałam go o lunch. Uszczypnęłam go pod stołem w udo, a on skrzywił się ale jego marny uśmiech nie spadł. Lizus. - Willow, poznaj Coopera – Powiedział Dickson, wskazując na blondyna. - Cooper… - Cooper nie spuszczając oczu ze swojego menu odpowiedział: - Wszyscy wiedzą, kim jest Willow Avery. – A jego głos był pełen sardonicznych podtekstów. Niech mnie piekło pochłonie, miał akcent! Cudownie seksowny, którego zapragnęłam usłyszeć więcej, gdyż nie mogłam zorientować się skąd pochodził. - Jestem Cooper Taylor – Powiedział. Australijski. Zdecydowanie Australijski. Wyciągnął swoją rękę przez stół i wreszcie spojrzał na mnie. Nawet chodź był szyderczy kilka sekund temu, byłam zahipnotyzowana jego oczami. Frędzlami zadymionych, ciemnych rzęs, niebieskie – aktualnie najwyraźniejsze, jakie kiedykolwiek widziałam – i osadzone w najpiękniejszej, klasycznej twarzy. Wzięłam go za rękę, wciągając oddech przez nos, jak jego palce zamknęły się wokół mojej dłoni, a nasze ciało się złączyło. Zarówno mój, jak i jego wzrok spadł do naszych splecionych dłoni i mój puls przyspieszył o 60 w mniej niż dwie sekundy. Kiedy moje usta się rozłączyły by przemówić, nie puściłam go, to on puścił. Cooper przechylając głowę na bok błysnął swoimi prostymi, białymi zębami w uśmiechu. - Jestem Willow Avery – Powiedziałam głupio.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 6 - Yeah, już cię znam. Miło cię poznać. - Cooper jest trenerem surfingu. – Odezwał się Dickson głosem, który sprawił, że czuję się jak drugoklasistka. Unosząc brwi, starając się patrzeć obojętnie, zapytałam: - Trener surfingu? – Zamknęłam moje dłonie pomiędzy kolanami mając nadzieję, że to usunie ciśnienie z mojego ciała spowodowane myślą o Cooperze dotykającym mojej skóry. Nie działało i poczułam, jak jego oczy wwiercają się w moją twarz. To tylkodlatego, że byłam na odwyku, przekonywałam siebie. Tojest powód dlaczego, czuję przyciąganie w jego kierunku. - On jest cholernie dobrym trenerem surfingu! – Powiedział Dickson. - Jeden z najlepszych – Mój agent zawtórował mu. Przesunęłam kosmyk moich ciemnych włosów za ucho, zatrzymując pocieranie płatka ucha. - I zgaduję, że ma on coś wspólnego z tym filmem? – Dickson się uśmiechnął. - Ty zawsze przechodzisz do rzeczy, ale tak. Jesteśmy w pre-produkcji, aby rozpocząć filmowanie pod koniec tego miesiąca na Hawajach. - Więc, jest to film o surfingu? – Zapytałam. - Wolimy nazwać to… - Dickson uniósł palce w cudzysłowie - Drama-praża. I jest to rzeczywiście restart popularnego pod koniec lat osiemdziesiątych filmu. – Cooper cicho się zaśmiał obok niego, ale Dickson udał, że tego nie słyszy. - Który? – Zapytałam. - Tidal. To był film, który rozpoczął karierę Hilary Norton. Byłem kierownikiem produkcji w oryginale. Widziałam kilka filmów Hilary Norton ale tego nigdy, chodź tego Dicksonowi nie powiem. - I będę co? Aktorką drugoplanową, która surfuje? – Zapytałam pocierając palcami mój kark. Kevin wykonuje niewygodne chrząknięcia, próbując przekazać mi bym się zamknęła. Dałam mu opis, który powiedział. - Wytnę cię – Wycedził Kevin cicho. Dickson przegapił wymianę zdań, ale Surfer Boy złapał ją, podniósł brwi i otworzył usta w tym samym czasie. - Prowadź, mój drogi – Powiedział Dickson. Jego odpowiedź pozbawiła mnie oddechu. Nie dostałam okazji by natychmiast odpowiedzieć, ponieważ nasz kelner przybył po nasze zamówienie. W odrętwieniu poprosiłam o posiekaną sałatę i wodę, przebiegając palcami wzdłuż zarysu talerza po złożeniu przez wszystkich zamówienia. Człowiek, którego tylkoja chyba słuchałam zamówił hamburgera i colę, był nim Cooper. Mój żołądek zawarczał i nagle żałowałam, że nie poprosiłam o to samo. Na odwyku jedzenie ssało. - I chcemy rozpocząć filmowanie pod koniec tego miesiąca? – Zapytałam, w myślach wszystkopodliczając. Szacowałam że za dwanaście, może trzynaście dni będę potrzebna na Hawajach, więc to da mi czas by zobaczyć się z moimi znajomymi. Jeśli będę miała szczęście, Kevin wynegocjuje wystarczającodużo pieniędzy by spędzić te dni szczęśliwie. - No, tak. Ale Ty lecisz na Hawaje jutro wieczorem. – Powiedział Dickson. Szczęka mi opadła. Spojrzałam następnie na mojego agenta, a z Kevina na surfera. - Mam… inne zobowiązania – Mruknęłam, kładąc nacisk na ostatnie kilka słów. Obowiązki, czyli godziny społeczne, gdzie miałam poinformować, że w końcu wyszłam. Pięćdziesiąt godzin i nie zajmie mi to więcej niż cztery, czy pięć dni na złamanie karku. Kevin pokręcił głową. - Już się tym zająłem. Twoi rodzice mieli swojego adwokata i złożyli wniosek o przeniesienie twoich godzin społecznych do Honolulu. – Wkurzona zakręcałam

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 7 palcami serwetkę na kolanach. Clay, mój adwokat miał wystarczająco dużo czasu do składania wniosków, ale by odpowiedzieć na moje listy o pozwie złożonym trzy lata temu już nie. A mama i tata nie byli zbyt zajęci, aby brać udział w spotkaniach w moim imieniu, ale żeby dziś rano po mnie przyjechać, to wysłali mojego agenta. Niewiarygodne. - Wygląda na to, że masz to wszystkojuż obmyślone – Powiedziałam. Cooper prychnął. - Aż do szorowania parkowych ławek z graffiti, gdy nie jesteś ze mną – Powiedział na wydechu. Z jakiegoś powodu, wyśmiewanie brzmiało na dużo ostrzejsze z jego akcentem. Odwróciłam oczy patrząc na niego przez stół, robiąc co w mojej mocy aby utrzymać uśmiech zaciśnięty ustami. Jego twarz była czerwona od powstrzymywanegośmiechu. I to była osoba, która zamierza szkolić mnie do nowej roli? Przez lunch ledwo powstrzymywał się od śmiania ze mnie. - Odpieprz się – Rzuciłam, następnie zażądałam od Dicksona: - Czy on zamierza to robić, podczas mojego szkolenia? - Oczywiście, że nie. On jest tylkotrochę żartobliwy. – Powiedział Dickson pocieszająco. Potem jego głos spoważniał. - Jesteś naprawdę idealna do tego filmu – Jego słowa były tym, co każda aktorka i każdy aktor zawsze chce usłyszeć. Nawet ci, którzy niechętnie chcą wrócić do pracy. James Dickson był człowiekiem sprawiedliwym, „Beszenność” z nim była prosta i co najważniejsze – byłam spłukana. Mój agent był, dobra… Potrzebuję tej roli. - Wy dwaj, możecie przejść do szczegółów? – Zapytałam. Pytanie zostało skierowane do Dicksona i Kevina, ale z jakiegoś powodu moje oczy były zamknięte na Surferze. I nie podoba mi się sposób w jaki uśmiechał się do mnie. To było niepokojące i intensywne czułam się wystawiona. Tobędzie mój trener. - Już pracujemy nad tym – Dickson zapewnił mnie. Przeciągnęłam wzrok z Coopera do mojego nowego producenta. Starałam się myśleć, o wszystkim co chciałabym uzyskać od wykonywania tej pracy i nie jest to potencjalny dupek u którego boku musiałabym pracować każdego dnia, podczas gdy on się tak zachowuje. Cooper nadal tam był, chodź brązowy i zaskakująco niebiesko zamglony – drugoplanowy. - Zrobię to. – Powiedziałam chwiejnym głosem. Następnie z Dicksonem uścisnęliśmy sobie dłonie. Ale później, po południu, po obiedzie Kevin wysadził mnie przed najpiękniejszym hotelem, na który mogę sobie pozwolić w ten wieczór. Szukałam najnowszego filmu Dicksona, trwało to dwa kliknięcia i jest, odkrycie, że „Starlet of the mouse” spadła z głównej sceny z powodu konfliktu planowania. Wpatrując się w ekran aż obraz Dicksona się zaczał rozmywać. Wykręciłam numer Jessicki, jednej z moich najlepszych przyjaciół. Złapałam jej pocztę głosową. - Jess to ja. Wyszłam, więc oddzwoń do mnie. – Powiedziałam. Potem próbowałam skontaktować się z resztą, w tym z moimi rodzicami ale bez powodzenia. Ich wspólne poczty głosowe odezwały się i usłyszałam głos matki, jak mówiącej jak prezenterki telewizyjnej: - Tu Tiffany i Jason Avery. Jesteśmy na wakacjach w Paryżu, ale odezwiemy się do Ciebie…” Sfrustrowana uderzyłam palcem w słuchawkę kończącą rozmowę i rzuciłam telefon na szafkę nocną obok łóżka hotelowego. Mama i tata są na wakacjach. Włączyłam telewizję i włączyłam jedną z powtórek programów MTV, czekając na telefon od któregoś z przyjaciół. Odpłynęłam kilka minut po północy, zwijając się w kłębek na środku łóżka i myśląc o niebieskich oczach i niekończącym się błękitnym morzu, mój telefon nie zawibrował ani razu.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 8 „Tak jest lepiej” pomyślałam i przytuliłam samą siebie owijając ręce dookoła mnie. Jeśli Jessica wezwie mnie z powrotem, nie pójdę. Nie mogę dłużej sobie tego robić. Potrzebuję innej ucieczki. Ale mówiąc te słowa i myśląc te myśli, nie zrobiłam nic, by zatrzymać ten ból w klatce. Miałam marzenia, nie – miałam koszmary – o miękkich, niebieskich kocach. A kiedy obudziłam się kilka razy w nocy, wszystkoco znalazłam było niebieskie – Roxies, moja jedyna ulubiona ucieczka od wszystkiegodo znieczulenia. Płakałam z powrotem zasypiając, nienawidząc moich słabości.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 9 Rozdział 2 Obudziło mnie walenie w drzwi mojego pokoju hotelowego, wyrwałomnie z niespokojnego snu. Na chwilę pozostałam w bezruchu, mrużąc oczy na słońce wpadające przez okno. W pokoju w Serenity Hills nie miałam okien, który dzieliłam wspólnie z ciągłym napływem nowych dziewczyn – ostatnią była córka rockmena, która była tam tylkoprzez osiem tygodni. Przez sześć miesięcy stęskniłam się za budzącym słońcem. Przynajmniej na chwile wypala krawędzie ciemności. Klamka w drzwiach poruszyła się ponownie i tym razem stłumiony głos po drugiej stronie zawołał moje imię. Jęczę podnosząc się z łóżka i idąc po dywanie do drzwi. Po tym, jak poruszyłam moimi rękami i nogami by odgonić sztywność, pochyliłam się by spojrzeć przez wizjer. Kevin stał w korytarzu, jego ręce były schowane w przednich kieszeniach spodni, zagryzając niecierpliwie wargę patrzył pod nogi. Wiedziałam lepiej niż ktokolwiek, że mój agent spędzał ze mną więcej czasu niż z innym swoim klientem, ale nadal sprawiało to suchość w gardle, gdy tylkospadło ciche przypomnienie, że jestem klientem. Uciążliwością, która nie chce współpracować, pomimo tego co dla mnie zrobił. Oczywiście nie wszystkie sugestie i wysiłki Kevina dawały efekt, jaki chciał żeby dawały. Zassałam długi oddech, aby ugasić palenie w klatce piersiowej, zanim otworzyłam drzwi. Kevin przeszedł tuż obok mnie niosąc folder pod pachą i ciągnąć walizkę za nim. Zamknęłam drzwi i policzyłam do dziesięciu by się uspokoić, bym nie powiedziała cokolwiek bym potem żałowała. Kiedy przyszło do Kevina i moich rodziców, często się to zdarzało. Odwróciłam do niego twarz z sarkastycznym uśmiechem. - Dzień dobry tobie też! – Powiedziałam, ściskając moją klatkę piersiową ramionami i opierając moje plecy o ścianę. Upuszczając torbę na środku łóżka Kevin zaczął: - Zgaduję, że ty… - Kiedy spojrzał na mnie zatrzymał się w połowie zdania. - Czy wszystkow porządku, Willow? – Więc nie mógł zobaczyć, ile jego niespodzianka by mnie zobaczyć znaczyła dla mnie. Przewróciłam dramatycznie oczami i odepchnęłam się od ściany. - Nie zawsze muszę być na haju. – Ale chciałabym dodałam cicho. - Czuję moje ciało na równi z upokorzeniem, które spowodował fakt, że nikt nie oddzwonił do mnie z powrotem wczoraj. - Zsunęłam się na krawędź łóżka i podwinęłam moje palce u nóg na dywanie. Pokręcił głową z aprobatą. - Trzeźwość wygląda dobrze na tobie. – Wolałam nie odpowiadać. Zamiast tego złapałam srebrne zamki torby i zaczęłam się nimi bawić otwierając i zamykając, robiąc przy tym hałas. - Po co to? - Tiff chciała, żebyś miała parę swoich rzeczy zanim reszta zostanie wysłana do wynajętego domu w Honolulu. - Śmiesznie. Moja mama zawsze może cię wezwać ale nie może nawet zostawić mi wiadomość głosową mówiąc, że jest dumna, że wyszłam z odwyku? – Mój głos się załamał przy wypowiadaniu ostatnich słów. - Ich telefon nie przyjmuje połowy połączeń przychodzących – To była gówniana wymówka, zwłaszcza dla kogoś takiego, jak Kevin który mógł wymyślić najgorsze kłamstwo bez drgnięcia powieki.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 10 On tylkopróbował utrzymać bzdury, a ja byłam po prostu rozdrażniona. Było za wcześnie aby rozpocząć nasz cykl zawracania sobie głowy. - Co o… - Zaczęłam. - Dali Ci dwadzieścia tysięcy dolarów zaliczki na dwieście pięćdziesiąt. Będziesz wypłacalna po zakończeniu filmu. – Powiedział podchodząc do fotela, aby usiąść. - Po odciągnięciu moich procentów, zostało ci… - Coś ponad siedemnaście tysięcy – Powiedziałam. Pracuję z nim już tak długo, że jego piętnaście procent jest głęboko zakorzenione w moim umyśle. - I jest to już na moim koncie? – Kevin pokręcił przecząco głową. - Nie, ale będą pod koniec tygodnia. – Czułam, że moje serce śpiewa, a moje ciało ożywa. Jak dreszcz ściga dreszcz. Wszystkobędzie lepiej, gdy będę na Hawajach. Z Surfer Boy’em. Seksownym i całkowicie wrogim Surfer Boy’em. Przełknęłam ślinę, mając nadzieję, że migotanie które czułam wczoraj, gdy mnie dotknął było niczym. Nie mogłam mu pozwolić być przeszkodą. - Widzę koła w twojej pięknej małej zwrotnicy mózgowej. Nie rób nic głupiego, co mogłoby cię zrujnować. – Powiedział Kevin, biczując mnie w moich myślach. Nie było litości w jego głosie, który idealnie pasował do szarych oczu. Patrzył tak na mnie od lat, ale dziś kiedy jestem całkowicie czysta, jego spojrzenie byłosurowe, uniemożliwiając mi wybranie niewłaściwej drogi. Obecnie to niemożliwe, aby obrazowo wyobrazić sobie ostrzeżenie Kevina, które dawał mi trzy lata temu. - Nie jesteś na tyle odpowiedzialna, Willow. Każdy inny wybór i zrujnujesz się. – Powiedział mi. A jednak w jakiś sposób, nawet po tym, jak wzięłam jego rady, zrobiłam tak. - Całkiem tonie i niszczy, a potem wypływa. – Wyszeptałam razem z wydechem, przypominając sobie wiersz, który czytałam na odwyku. Kevin unosi brew, ale ja pokręciłam przecząco głową, żeby nie drążył tematu. - O którejmój samolot wylatuje? – Sprawdził w folderze, który trzymał. Kiedy nie wstałam od razu by go wziąć, poruszył nic tam i z powrotem. Jęknęłam, po czym podeszłam do niego i wzięłam folder przeglądając treść, wracając na łóżko. Byłam tam informacja o mojej pracy społecznej na Hawajach, kurator, który będzie mnie sprawdzał oraz adres osobistego trenera. Nawet w mojej najmniejszej – pod koniec ubiegłego lata, kiedy nie jadłam ponieważ zawsze zapominałam to nigdy nie byłam Hollywoodzkim odpowiednikiem „chudości”. Jestem wysoka i mam szerokie biodra. - Muszę mieć pewność, że pozbyje się grubego tyłka. Niech zgadnę – to będzie częścią mojej umowy? Poprosiłam sarkastycznie, a Kevin wydał z siebie duszony dźwięk łapiąc się za gardło. - Nie ma potrzeby okłamywać mnie też o tym. Jesteśmy w tym zbyt długo. – Na szczęście Kevin postanowił zachować jego usta zamknięte. I przerzuciłam osobiste informacje o trenerze, osiągając ostatni dokument w folderze. Studiowałam mój bilet uważnie, w milczeniu. W mniej niż cztery godziny, nie chciałabym wyjeżdżać z LA, ale nigdy nie będę na to gotowa. Jak na zawołanie, mój żołądek zagrzmiał. Kevin machnął ręką do walizki. - Będę uregulowywał rachunek, gdzie podczas twojego ubierania. - Dzięki – Mruknęłam, obserwując go gdy cicho wychodził z pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się szybkow parę maleńkich jeansowych spodenek, zwężających moje uda, biały podkoszulek, który zbyt mocno opina moje piersi i ponadgabarytową koszulę flanelową. Znalazłam szczotkę w kieszeni worka i rozczesałam moje mokre, splątane włosy. Na stopy włożyłam parę czarnych za kostkę Converse. Po długim czasie stanęłam przed lustrem w łazience, studiując moje odbicie. To było spojrzenie, które zawsze miałam po wstawieniu się przed odwykiem, minus czapka bejsbolowa,

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 11 której moja matka nienawidziła ale nie wydaję się już taka ostrożna. Teraz czuję się, jakbym próbowała zbyt mocno być sobą. - Jebać to – Szepnęłam do dziewczyny w lustrze z zielonymi oczami, które zdawały się być zbyt duże dla jej bladej twarzy. - Wszystkowkrótce będzie lepiej. – Następnie chwytając torbę z hotelowego łóżka, wyszłam z pokoju i udałam się na poszukiwania Kevina. *** Kiedy zapytałam, czy pójdziemy na obiad do Junction, Kevin od razu się zgodził. Nie byłam pewna, czy to dlatego, ze chce utrzymać mnie szczęśliwą, czy chciał się mnie pozbyć tak szybko jak to możliwe. Sam dzisiaj prowadził, metaliczne, sportowe Audi, które nie pamiętam, żeby miał wcześniej. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jestem trochę zazdrosna, kiedy otworzył mi drzwi. Ja straciłam prawo jazdy ponad rok temu, tuż przed tym jak skończyłam dziewiętnaście lat. Odnowienie mojego prawa jazdy nie wydaje się możliwe w mojej najbliższej przyszłości. Po obiedzie, na którym czułam się poganiana, poszłam z Kevinem do jego biura by podpisać formalności. Byliśmy w połowie dokumentów, kiedy pokazał się potężny mężczyzna. Kiedy patrzyłam na przód biura, gdzie olbrzym rozmawiał z asystentem Kevina, wiedziałam, że będzie to mój nowy ochroniarz. Moja nowa opiekunka. Kiedy Kevin złapał mnie na gapieniu się, skinął na mężczyznę by podszedł do nas. - Willow, ten facet został zatrudniony przez studio. Muszą zachować wściekłych fanów z dala, wiesz. – Powiedział Kevin, co było tłumaczeniem dla uśmiechniętej kamery tabloid’ów. - Tom Miller. Ale wszyscy nazywają mnie Miller. – Powiedział mężczyzna. Wpatrując się w niego, mruknęłam przywitanie. Górujący nade mną o kilka cali Miller, był gładko ogolony, łysym, napakowanym sterydamiolbrzymem. Jak zwykła nazywać ich Jessica – niedźwiedzie ramiona. Mogłam zgadywać, że miał około trzydziestki, ale mogę powiedzieć, że nie był jednym z tych siłownianych pakerów. - Willow – Odpowiedziałam w końcu, spodziewając się, że Miller pokaże mi mądrą dupę Coopera - „Wszyscy znają Willow Avery”. Spostrzegłam, że nie i byłam wdzięczna, że nie był totalnym idiotom. Po ukończeniu podpisywania dokumentów, Kevin dał mi swoją „zachowywać się” gadkę i następnie nakazał swojemu asystentowizawieść mnie i Millera na lotnisko. Przez całą drogę byliśmy cicho, byłam z nim samotna i czułam się zastraszona. Powinnam się już zachowywać w stosunku do obcych zatrudnionych by mnie ochraniali, tak samo jak do aparatów paparazzi migających w stronę mojej twarzy. Ale to było denerwujące, siedzenie obok obcego, który był dwa razy większy ode mnie. Tak zawsze będzie. Gdy czekaliśmy spokojnie w terminalu przerzucałam strony magazynu starejmody, który ktoś zostawił na lotnisku, próbując być niepozorną. Zadzwonił telefon Millera, a on odpowiedział podając ciąg cyfr i liter po czy po trzydziestu sekundach się rozłączył. Spojrzałam na niego zaciekawiona. - Moja siostra – Miller wzruszył nieśmiało ramionami. - Musiałem podać jej hasło do mojego banku – Potem uśmiechnął się pokazując małą przerwę w przedniej części zębów. Jego zrelaksowana postawa zabrała ciężar z mojej klatki piersiowej. Prawdopodobnie nie będzie oscylować gdy dotrzemy na Hawaje tak

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 12 długo, jak długo będzie dostawał stałą pensję. Jeden mniej, pomyślałam. Obraz Coopera błysnął w moim umyśle. Bóg, szyderczy, pewny siebie, dupkowski. - Ostrożnie Wills, myślenie jest niebezpieczne – Ktoś powiedział z kilku metrów. Tym miękkim głosem, który brzmiał jak seksowne dziecko Brytyjczyków ipołudniowy akcent. Wydałam ostry okrzyk powietrza i każdy mięsień w moim ciele się napiął. Mówiąc o niebieskich oczach diabła. Mój nowy ochroniarz był w najwyższej gotowości i wstał, dotykając jego ramie szybko potrząsnęłam głową. - On jest… z nami. – Wymamrotałam obracając się na siedzeniu by mieć lepszy widok na Coopera. Stojący kilka metrów od nas z czarną torbą przewieszoną przez ramię, wyglądał pewnie. Zrelaksowany, w czarnym t-shirt, który tylkopodkreślał jego mięśnie i postrzępione jeansy. A on się uśmiecha – zatrzymującym bicie serca uśmiechem. Teraz jestem rozdarta między chęcią rozerwania jego ust, a całowaniem go dopóki nasze usta nie będą cholernie zdrętwiałe, mogę dostać tą beznadziejnie atrakcyjną rzecz z drogi. Jeden smak, zanim zdecyduję, czy potrzebuję mojej nudnej rzeczywistości. Wkopałam palce w marszczoną lamówkę mojej flanelowej koszuli. Nie, nie, nie, ja nie potrzebuję niczego innego niż zaakceptowania moich złych nawyków. Ja tylkopotrzebuję zabrać się za swoją pracę, skończyć ją i ruszyć na przód ze swoim życiem. Mogłam mieć w swoim życiu chaos, który stworzyłam bez pieprzenia go. Cooper czekał w hałasie, po czym po omacku zaczął przechodzić pomiędzy siedzeniami, a potem podkradł się bliżej, tak, że był tuż obok mojego miejsca. Spojrzałam na niego. - Mógłbyś spróbować nie być kutasem – Powiedziałam. Przejechał językiem po zębach, a ja poczułam coś jak ostry skręt w centrum mojej klatkipiersiowej. Boże, czemu wszyscy przystojniacy to kompletni idioci? - Dlaczego? Myślę, że cię lubię, gdy jesteś sfrustrowana – Cooper odpowiedział, mrugając. Przesunął dłonią po oparciu mojego siedzenia, a gdy jego dłoń dotknęła mnie między łopatkami, zadrżałam. - Jesteś mniej nieludzka, znacznie bardziej… - Jego głos zmienił się, jakby nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa, aby mnie opisać. Teraz, muszę mu to powiedzieć. Chciałam wiedzieć, co ona tak naprawdę o mnie myśli. - Jestem o wiele bardziej, co? – Przechylił głowę na bok, przyglądając mi się. Obok mnie Miller prychnął, ale nic nie powiedział. W końcu Cooper nachylił się i szepnął mi do ucha: - Piękna. – Byłam aktorką, kłamcą, który może maskować swoje emocje, tak długo, że nie pamiętam, a jednak jego słowa sprawiły, że cała stanęłam w płomieniach od stóp do głów. Poszedł usiąść naprzeciwko mnie i Millera trzaskając torbą o podłogę z żywicy. Dałam sobie porządnego kopa psychicznego za taką reakcję odruchową na Coopera. On jest dupkiem. On jest twoim trenerem. Zwolnij kurwa durniu, zanim wpadniesz znów w kłopoty. Postanowiłam więc skupić się na negatywnej stronie jego wypowiedzi. - Cieszę się, że wiem iż nie jestem bardziej ludzka – Powiedziałam lodowatym głosem. Uśmiech Coopera wyblakł zmieniając się w przepraszający wygląd. - Może i brzmi to źle. Nie wydajesz się taka… mechaniczna. – Z mojego gardła uciekł niespodziewanie mały jęk. Gdzie Dickson znalazł tego faceta? Zwężając oczy w szczeliny, pochyliłam się do przodu opierając przedramiona na gołych udach. - Może powinieneś po prostu przestać używać słowa, okres – Zasugerowałam. Przeczesał dłonią swoje blond włosy. - Ah, Wills… - Nazywam się Willow – Rzuciłam przez zaciśnięte zęby. Uśmiechnął się.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 13 - Jestem pewien, że czytałem na Wikipedii, że to Brittany – Powiedział, a ja się skuliłam. Jedyną osobą, która nazwała mnie moim prawdziwym imieniem był facet, który by rozerwał mnie na strzępy trzy lata temu. Cooper nie wydaje się zauważyć zmiany w mojej postawie, kiedy zapytał szczerym głosem: - Więc, Wills, dlaczego nie możemy po prostu zacząć od nowa? - Cokolwiek. – Pochylił się w moją stronę na swoim krześle i wyciągnął rękę w moim kierunku. - Jestem Cooper Taylor. Jestem skorpionem. Lubię kobiety, długie spacery po plaży, a mój współlokator mówi, że używam dziewczęcego szamponu. Oh, i generalnie nienawidzę nikogo z przemysłu filmowego, ponieważ to całkowite dupki. Czy można powiedzieć, że jestem Twój Pai Mei? Tobył ciąg żartów i obraza dla mojego zawodu, ale z jakiegoś powodu tym razem wywołał u mnie uśmiech. Może to był brak snu. Albo fakt, że wspomniał o filmie Kill Bill, który mogę oglądać codziennie. Wsunęłam dłoń w jego. - Willow Avery. Aktorka, Rak i zgodnie z moim zespołem na mojej ostatniej nodze przed pornografią. W momencie, w którym te słowa opuściły moje usta, zdałam sobie sprawę, że popełniłam błąd. Spojrzałam na bliznę na prawym kolanie, ale i tak poczułam palący wzrok Millera na boku mojej twarzy inieczytelny wzrok Coopera na mojej głowie. Cooper odchrząknął a ja przygotowałam się do wykręcania od komentarza. Przełknęłam ciężko, bo tak jak próbowałam powiedzieć sobie, że nie ma znaczenia, co ludzie o mnie myślą, to tak, obchodzi. Wybory, jakich dokonałam kilka lat temu wystarczyły. - Widziałem twoje filmy – Powiedział Cooper delikatnie. Kiedy podniosłam głowę, dał mi bezwstydny wygląd. - Chyba można powiedzieć, że lubię studiować moich klientów – Zrobił sobie trud wyszukując moje całe nazwisko na Wikipedii i oglądając moje filmy. Powiedziałabym, że był to najbardziej dokładny i niepokojąco erotyczny trener surfowania, który kiedykolwiek istniał. - Niech zgadnę, nieludzkie? – Poprosiłam z grubsza. Przeniósł kciuka głaszcząc moją skórę między kciukiem i palcem wskazującym. Wciągnęłam przypływ powietrza przez nos na tą niespodziewaną reakcję. - Nie, szalenie utalentowana. Podświetlili kurwa ekran napisem „Utalentowana, Wills” – Kiedy zobaczyłam błysk, zabrałam swoją dłoń z uścisku. Cooper i Ja odwróciliśmy się w kierunku kamery, Miller już był na swoich nogach przede mną, z założonymi rękami na klatce piersiowej. Kiedy wyjrzałam z za niego, spodziewając się zobaczyć paparazzi, zobaczyłam dziecko, prawdopodobnie miał z dwanaście- trzynaście lat, z rodzicami. Usłyszałam głośne wycie i moim oczom się ukazał wózek zadaszony pchany przez ojca. Na sekundę krew odpłynęła mi z twarzy, z mojego ciała, ale szybkowracam do siebie, koncentrując moją uwagę z powrotem na dziewczynie. Skakała podniecona z nogi na nogę mówiąc coś do jej ojca, który przesłał mi przepraszające spojrzenie. Rzuciła się do przodu, Miller spojrzał przez ramie na mnie. - Chcesz wziąć to jedno? – Pokiwałam głową, chodź nagle mój żołądek podpowiedział mi, że nie powinnam. Miller odsunął się na bok. - O mój Boże! Kocham Bezsenność!! – Ona tryskała. Miała dziecięcy głos pomieszany z piszczeniem, a ja po prostu chciałam zakryć swoje uszy. Kiedy nie odpowiedziałam od razu, dziewczyna wycofała się kilka kroków. - Czekaj, jesteś Willow Avery, tak? – Jak na zawołanie na moje twarzy pojawił się napięty uśmiech. Przełknęłam ciężko odpychając nudności. - Tak! Tomiło słyszeć, że kochasz Bezsenność, to był mój ulubiony film, jaki zrobiłam. Jak masz na imię? – Mój głos brzmiał słodko i pewnie, ale wewnątrz miałam bałagan.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 14 I brzmiało mechanicznie, tak jak Cooper poinformował mnie niecałe dziesięć minut temu. - Lizzie – Powiedziała. Trzymała szeroki, cienki telefon na smyczy wokół szyji. - Czy ty… - Kilka metrów ode mnie zapiszczało dziecko. Znowu i znowu. Odpowiedziałam zbyt szybko, zbyt szczęśliwie. - Z przyjemnością! – Chociaż patrzyłam na Lizzie, widziałam usta Coopera wykrzywione w grymasie. Chciałam go zignorować. Jego i dziecko i skończmy z tym. Pośpiesznie wzięłam telefon od Lizzie i podałam Millerowi. Wziął go swoją gigantyczną ręką, a ja zrobiłam na niego błagalne oczy. - Czy możesz to wziąć? – Błagałam. Więc może odejść. Proszę? Miller pokiwał mi gburowatą głową. Stał tam, gdzie Cooper siedział obok. Lizzie zarzuciła cienkie ramiona na mnie uśmiechając się od ucha do ucha. - Tojest takie niesamowite! – Powiedziała, rzucając uśmiech do swoich rodziców. Przez mgłę w głowie, która dalej tam jest przez rozmowę, którą miałam chwilę wcześniej z Cooperem. Zastanawiam się, jak oni się z tym poczuli. Jeśli byli rozczarowani swoją córką, że mogła wielbić kogoś takiego, jak ja. Lizzie zwróciła swoją twarz w moją stronę. - Co powinnyśmy powiedzieć? – Zapytała. - Może Bezsenność? – Zasugerował Cooper napiętym głosem. - Tak, Bezsenność. – Mruknęłam. Miller robił zdjęcia parę razy zanim udało mu się nacisnąć przycisk jego wielkimi palcami, ale w końcu zrobił kilka dobrych. Usiadłam na krawędzi mojego miejsca, jak Lizzie mówiła z podnieceniem o moich filmach przez kilka minut. Następnie w końcu wyszła, nucąc radośnie z mamą, tatą i dzieckiem w wózku. Westchnęłam z ulgą, jak zostaliśmy wezwani na odprawę. Kiedy Cooper przeszedł obok mnie, nie patrząc mi w oczy, powiedział: - Nieźle, Wills – Jego głos był twardy inieczytelny. Nie mam jaj i serca, by powiedzieć Cooperwi, że będąc tak blisko rodziny Lizzie, nie miała mnie. To przypomina mi, co straciłam trzy lata temu.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 15 Rozdział 3 Chociaż od razu dowiedziałam się, że nasze miejsca były zarezerwowane obok siebie – Cooper przy oknie, ja obok niego, a Miller po drugiej stronie przejścia, po mojej prawej stronie, to w momencie wejścia na pokład samolotu do Honolulu wszystkie podstępy wydały się wyparować. Tak jak teraz, ciągnący się w naszym kierunku zapach kawy przez wąskikorytarz, pozostawiający słodko-gorzki smak na językach. Byłam bliżej przybrania na moją twarz Smoosh w „Could’ve been” i „What if”, ale z jakiegoś powodu tym razem czułam się znacznie gorzej. Nie byłam na tyle naiwna, żeby udawać że nie wiem dlaczego. Plus, nie byłam na wysokim punkcie, by nie zauważyć. Pierwszym i jedynym razem zostawiłam odwyk prawie dwa lata temu, kiedy spędziłam dziewięćdziesiąt dni w programie podobnym do Czterech Sezonów dla Uzależnionych, wytrwałam około sześciu godzin, po czym zawaliłam i kupiłam zapas Roxi na okres trzech miesięcy odwyku. Przynajmniej, nie trwało to tak długo. Moja najlepsza przyjaciółka Jessica i ja odlatywałyśmy nawet na siedem dni, nie pamiętam niektórych tygodni. - Przepraszam – Powiedział Cooper grubym głosem, przerywając moje myśli. Chciał rozmawiać, dzięki Bogu. Spojrzałam na niego, wpatrywał się w coś ponad moją głową. - Muszę schować moją torbę – Okay, więc nie ma mi nic do powiedzenia. - Jasne – Odpowiedziałam. Gdy chował swoją torbę do luku bagażowego, ja zjechałam na swoje miejsce i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Usiadł obok mnie chwilę później i od razu wyciągnął magazyn „Surfing, przerażające figury” z tylnej kieszeni i zaczął go studiować. Coś ostrego urosło w moim gardle, ta sama konstrukcja, którą zawsze czułam tuż przed zwyzywaniem kogoś, szybkosię przygarbiłam. Wiesz co Cooper? Nie obchodzi mnie coś sobie myślisz! Oczywiście to byłowielkie grube kłamstwo. Obchodziło. Boże, prawdopodobnie obchodziło mnie za bardzo co ludzie o mnie myślą, nie ważne jak bardzo się staram przekonać siebie, że tak nie jest. Więc, usiadłam tam, obok Coopera w pierwszej klasie, kompletnie nieszczęśliwa z powodu tego, co się stało na lotnisku i ciszy, która teraz wisiała nad nami, jak nieświeże pranie. Po dwóch godzinach ciszy i unikania mojego wzroku, Cooper w końcu westchnął i szepnął: - Nie wyglądasz za dobrze. – Zaskoczona spojrzałam na niego, ale jego oczy były zwrócone w stronę okna, oglądając niekończącą się białą nicość. Przez ostatnią godzinę dzielił swoją uwagę między oknem, a magazynem. Nie to co Miller, który zasnął i nie ruszył się nawet gdy stedardessa wpadła na wózek obok jego siedzenia. - Wszystkoz Tobą w porządku? – Cooper zapytał. - On mówi! – Odpowiedziałam. - Znudziło cię udawanie, że nie istnieję? - Nie rzucaj się na mnie, Wills – Ostrzegł, umieszczając dłoń płasko na zimnej szybie, podejmując wysiłek, aby potwierdzić, co powiedziałam. Ugh, byłam wdzięczna, że nie przeprosił. Ścisnęłam i zamknęłam oczy, licząc do trzech. - Nie lubię latać nad wodą. – Powiedziałam. Cooper wydał niski jęk z przekleństwem.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 16 - Powiedz mi, że nie boisz się wody. – Jeśli bylibyśmy na ziemi i jeśli nadal byłoby tam to ostre napięcie między nami, powiedziałabym że tak. Było by to warte zaryzykowania z nim. Zamiast tego pokręciłam głową i odpowiedziałam: - Nie… Po prostu czterdzieści tysięcy metrów nad nim. – To była prawda. Poniekąd. Latanie nad wodą było moim numerem trzy na liście największych obaw, kiedy mój doradca na odwyku powiedział bym ją napisała kilka miesięcy temu. Cisza była na szczycie tej listy, ale ona była tak naprawdę dwójką, tylkoza bardzo się bałam umieścić ją niżej. Dzisiaj, w obliczu tych trzech rzeczy, które zawsze wydawało się roztrzaskiwały mnie na miliony kawałeczków, nie leczyłam. Mogłabym dać radę. Może… może nie byłam tak słaba, jak myślałam. - Odpocznij trochę – Wyszeptał Cooper wachlując oddechem moje ucho. Instynktownie zadrżałam, a moja szyja wygięła się w miejscu, gdzie go poczułam. Nie zdawałam sobie sprawy, że odsunął się z powrotem do okna. - Dlaczego? – Zapytałam. - Ponieważ będziesz tego potrzebować, gdy pójdziemy jutro na plażę. – Tym razem, gdy jego usta zbliżyły się do mojej skóry nie pokazałam reakcji, chodź czułam głębokie gorąco które rozpoczęło swoją wędrówkę z mojego brzucha rozprzestrzeniając się po całym ciele. - Pracowałam mniej wypoczęta – Powiedziałam otwierając oczy. - Nie ze mną, Wills. Nie pozwolę Ci upaść. – Parsknęłam. - Można zarabiać niezależnie od tego, jak głupio wyglądam w ten sposób. - Kto powiedział, że ma to coś wspólnego z pieniędzmi? – Zapytał. Następnie przeniósł się na swoje miejsce, daleko ode mnie i ponownie był cicho. *** Samolot wylądował na Hawajach trzy godziny później, o 19:15. Poszliśmy razem do odbioru bagażu z Millerem kilka kroków za nami. - Co? Nie ma jajek? – Powiedziałam żartobliwie do Coopera. Spojrzał na mnie promieniując zarozumiałością. - Nawet nie masz pojęcia, jak żałuję że ich tu nie ma, Wills. – Czując, jak moja twarz świeci upokorzeniem, spojrzałam w dół na gładko wypolerowaną podłogę by zebrać moje resztkigodności, gdy dodał. - Musisz zapłacić za jajka – Spojrzałam w górę w czasie by zobaczyć, jak wskazuje na mężczyznę trzymającego naręcze kwiatów. - Tyle na powitanie w filmie, co? - Jeśli chcesz, to dam ci jajka. - Jestem pewna, że tak. – Mruknęłam, spowalniając mój krok by mógł iść przede mną. Wpasowując się w bok Millera. Był jak zrobiony z kamienia, wielki z olbrzymimi mięśniami i ciemnymi oczami rozglądającymi się ostrożnie dookoła, chodź nie wydaje się by ktokolwiek chciał nas zaatakować. Zebraliśmy nasze torby bez żadnej kamery czy telefonu, poczułam ulgę. Miller poszedł odebrać klucze do wynajętego samochodu, więc udałam się za Cooperem w kierunku wynajętego garażu. Podmuch ciepłego, parnego powietrza uderzył mnie w twarz, powodując kaszel. Obok mnie Cooper wyciągnął telefon wystukując palcem na gładkiej cyfrowejklawiaturze. Dalej nie powiedział, co się stało w Los Angeles, że

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 17 został zobowiązany do pojawienia się w pewnym momencie kilka tygodni temu, kiedy narzekał o niechęci do przemysłu filmowego. Co mogłabym jeszcze powiedzieć? Mój żołądek się przewrócił. Musiałam oczyścić powietrze między nami i musiałam zrobić to teraz. - Cooper… - Zaczęłam, a on podniósł lekko swój podbródek. - Spójrz, ja… - Nie sądzę, że będzie to coś, co masz w zwyczaju. – Miller odchrząknął głośno za nami. Odwróciłam się, pokazując moją frustrację, że zostało mi przerwane, gdy mój ochroniarz potrząsnął kluczami w powietrzu. - Tojest motorower, nie? – Powiedział Cooper śmiejąc się na dobre pierwszy raz od kilku godzin. - Ja pierdole, nie ma prywatnegoodrzutowca ani motoroweru! – Miller rzucił mu piorunujące spojrzenie i pokręcił głową. - Nie, to jest… - Nacisnął przycisk klawisza pilota kilka razy i odwróciłam moją głowę do tyłu, aby zobaczyć jak kompaktowe reflektory Kii szybkozamigały oświetlając miejsce. Miał rację, to nie było to, do czego byłam przyzwyczajona ale mnie to nie obchodziło. Miałam wiele więcej zmartwień niż martwić się, jakie auto zabierze mnie z punktu A do punktu B. Jak migreny, które stopniowo tworzą się wewnątrz mojej czaszki. Jak moi rodzice, którzy nadal nie oddzwonili, jak pieniądze, które były by zdeponowane na moim koncie w ciągu kilku dni i fakt, że jadę rozpocząć zdjęcia do remake’u filmu w kilka tygodni. Jak Cooper. - Mały. – Powiedziałam, trzymając ręce w kieszeniach moich obcisłych dżinsowych szortów. Spojrzałam na mojego ochroniarza i przechyliłam głową z powątpieniem. - Czy można jeszcze coś w tym zmieścić? – Miller zatrzymał się przy krawężniku i uniósł na mnie brwi. - Mam zamienić na mniejsze? – Następnie chwycił bagaże i podeszliśmy do Kii. Nie wiedziałam, jak chce je tam wcisnąć, więc tylkopokiwałam głową. Cooper zaczął odchodzić. Wściekła aby zrobić to dobrze, złapałam jego górne ramię i owinęłam palce wokół mięśni. - Poczekaj, muszę z tobą porozmawiać. – Powiedziałam, jego brwi wystrzeliły w górę. - Spójrz, co się stało w LA, z tym dzieciakiem… to nie tak, jak myślisz. – Powiedziałam. Uśmiech wykrzywił kąciki jego ust. - Wiem, że to nie tak. Tonawet nie o to. To tylkoty. Będziesz wydobywać ze mnie najgorsze. – Najgorsze w nim? Jest co najmniej pół stopy wyższy ode mnie, więc przechyliłam głowę do tyłu, by móc spojrzeć w jego niebieskie oczy. - Ponieważ jestem aktorką? – Zażądałam. Aureola złotych włosów Coopera dryfowała na gorącym wietrze, wiatr dmuchnął przez garaż i poruszył powoli jego głową z boku na bok. Wyciągnął ręce i położył po obu stronach moich ramion. Rzucając szybkie spojrzenie na Millera, który cicho czekał wewnątrz jałowej Kii przyklejony do telefonu. Cooper zniżył głos do nierównego szeptu. - Ponieważ już teraz mogę powiedzieć, że dasz mi nieźle popalić, Wills. - Nie znasz mnie na tyle, żeby mnie osądzać! – Rzuciłam. Skrzywił się. - Przestań rzucać pochopne wnioski. – Powiedział, zaciskając szczękę. - Nie obchodzi mnie to, co zrobiłaś w przeszłości, dobrze? Martwię się tym, co może się stać w przyszłości. – Ocieram spodem mojej stopy beton, czekając by mu wyjaśnić. Toon najmniej może mi zaoferować od paraliżującego usta pocałunku, który pragnęłam. Poprawka: wciąż pragnę, to oczywiście z równaniem. - Mam zasadę, by nie spotykać się z ludźmi, z którymizostałem zatrudniony by pracować. – Powiedział. Odwrócił na chwilę głowę, a ja po prostu patrzyłam na niego,

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 18 pozwalając mu trzymać ręce na moich ramionach. Czy ten facet może być bardziej zarozumiały? - Dobra, na początek, znasz mnie może… ze dwie sekundy? Podrugie… Co sprawia, że sądzisz, że na to pójdę? - Nie bądź śmieszna. Jesteś Willow Avery, wszyscy cię znają – Kiedy zatopiłam zęby w mojej dolnej wardze, by nie odszczeknąć mu, dodał: - A poza tym, nosisz swoje emocje w rękawie – Spuścił wzrok na moją bluzkę i oderwał kawałek wystającejnitki, przewracając ją między palcami. - Flanelowej koszuli – Zaśmiałam się i wreszcie zerwałam kontakt z jego rękami. Oparłam się rękami na biodrach. - Myślałam, że powiedziałeś, że jestem mechaniczna. - Nie, kiedy jesteś zdenerwowana. – Zrobił kilka kroków do tyłu, oddalając się od garażu. - Dobranoc, Wills – Powiedział kiedyś, że dotarł do wyjścia. - Czekaj! Gdzie ty do cholery idziesz? – Zawołałam, sfrustrowana. Otworzył drzwi, spojrzał przez swoje ramię, a następnie powiedział tylkoto, co może być opisane jako wyjście Hollywood: - Żyję tu, pamiętasz? Długoterminowy parking, gdzie zostawiłem samochód. – Nie, nie pamiętam, żeby mieszkał w Honolulu, ponieważ nigdy mi tego nie powiedział. Aż do teraz zakładałam, że przyjechał do Los Angeles z Australii, przez jego akcent. Patrzyłam, jak jego ciało znika za rogiem, następnie wsiadłam do Kii. Kiedy opadłam na fotel pasażera, Miller posłał mi rozbawiony wzrok, który powiedział mi co wyraźnie myślał. - Tonawet nie jest tak – Rzuciłam. - Nie mam pojęcia o czym mówisz – Odpowiedział natychmiast, tłumiąc śmiech. Patrzył prosto przed siebie, ale wielki zagrażający uśmiech na jego twarzy powiedział mi wszystko. Kiedy uciekliśmy od chaosu lotniskowego, jakikolwiek ruch na drodze był rzadkością. Spędziłam całą jazdę obserwując, jak słońce chowa się za zabytkamii żując gumę, którą dał mi Miller. Trzydzieściminut później zaparkował na podjeździe należącym do małego drewnianego domku, który był bardziej garażem, niż domem. Otworzyłam drzwi samochodu i w chwili, kiedy zsunęłam się z siedzenia usłyszałam przypływ morza w pobliżu. Czułam zapach, smak soli unoszącej się w powietrzu, chociaż to miejsce nawet nie było nad brzegiem oceanu. - Jest opustoszały – Mruknęłam, czując przypływ paniki. Było ledwo po dwudziestej, a na zewnątrz praktycznie nie było nikogo, poza kilkoma dzieciakami grającymi w koszykówkę. Tomiejsce było puste i zorganizowane z żadnym zamieszkaniem, które pragnęłam. Pociągając głęboki oddech, zmusiłam się by uspokoić i skoncentrować na pozytywach, jak dźwięk fal. Głośno i rozpraszająco, tak jak lubiłam. Jeśli będę miała szczęście, ten hałas będzie kołysał mnie do snu dzisiejszego wieczora i każdej następnej nocy, którą tutaj spędzę. Ten dźwięk będzie musiał wystarczyć do zagłuszenia „Co jeśli?” i obrazów, które nawiedzają mnie, gdy tylkozamknę oczy, tyle, by utrzymać mnie przed zatonięciem w czymś innym. Nigdy kurwa więcej siebie, obiecałam. Miller odchrząknął, zwracając moją uwagę do miejsca, gdzie stał, opierając się o maskę samochodu. W cieniu słońca wyglądał absolutnie groźnie, ale nosił ten wyluzowany uśmiech, który trzymał mnie od wkurzenia się na niego, gdy dokuczał mi w sprawie Coopera. - Chyba nie jesteś do tego przyzwyczajona, co? – Zapytał. Podążyłam za jego wzrokiem na przód maleńkiego domku i wypuściłam powietrze. - Przynajmniej to nie odwyk – Wyszeptałam tak cicho, że nie byłam pewna, czy mnie usłyszał. Obszedł dookoła samochód i otworzył bagażnik. Kiedy zamknął go chwilę

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 19 później, moja torba toczyła się, a także jego bagaż został owinięty wokół jego masywnych ramion. Próbowałam wziąć moją walizkę ale mruknął uparcie. - Tojest moja praca – Powiedział. Poprowadziłam drogą do domu. - Sprawiasz, że czuję się jak karzeł. - Toteż moja praca. – Odpowiedział. Skinęłam głową, chociaż nie zawróciłam. Smutną prawdą było, że nie zawsze potrzebowałam ochroniarza. Był taki czas około cztery czy pięć lat temu, kiedy byłam na tyle sławna by otrzymać dobre role ale nie na tym sławna by być ochranianą. Szczerze mówiąc, to beznadziejne spaść tak głęboko, by wziąć role, której nikt inny nie chce i nadal być aktorką, o którejbyło tak głośno, że studio musiało zatrudnić ochroniarza aka opiekunka. Millerowi prawdopodobnie płacą więcej niż mi. Poczułam na twarzy uśmiech. Zawahał się i wziął krok do przodu. - Wszystkow porządku? – Zapytał. Pokiwałam głową trochę zbyt entuzjastycznie, odwróciłam się w stronę przednich drzwi i otworzyłam skrytkę kodem, który dał mi Kevin. W środku były dwakomplety kluczy, jeden rzuciłam do wyciągniętej dłoni Millera. - Nie zepsuj sufitu, Lurch. Media oskarżyły by mnie za zaśmiecanie wynajętegodomu. – Powiedziałam, starając się rozjaśnić nastrój. Miller rzucił głową do tyłu i zawył ze śmiechu, ale wewnątrz mnie, moja klatka piersiowa była pusta, zaciśnięta. Koncentrując się na otworzeniu drzwi schowałam twarz, by nie mógł zobaczyć wyrazu mojej twarzy. - Robię, co mogę – Odpowiedział poważnie. Czekałam by wejść do środka domu, póki nie usłyszałam jego odgłosów stóp, które pocierały o schody prowadzące do jego mieszkania. W chwili, gdy otworzyłam drzwi, poczułam się chora. Było niewiarygodnie gorąco. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, bym mogła stanąć w drzwiach i złapać świeże powietrze. Chwyciłam drewnianą framugę i dyszałam biorąc głębokie wdechy powietrza, łapałam każdy jakby był moim ostatnim. Musiałam do cholery wziąć się w garść. Musiałam wejść do domu i pójść do łóżka, ponieważ jutro rano musiałam zmierzyć się z Cooperem. Musiałam… mój telefon zawibrował w tylnej kieszeni, pokazując wiadomość tekstową i złamałam proces myślowy. Kiedy w końcu weszłam do środka, zamykając drzwi za mną, za pomocą stopy, wyciągnęłam telefon. Podeszłam do brązowej, zamszowej kanapy, zapadając się na środku, sprawdziłam telefon. Były ich trzy. Dwie od mojej matki – jedna, żeby mi przekazać, że lodówka była zaopatrzona w moje ulubione rzeczy (już to wiedziałam, bo Kevina asystent powiedział o tym Millerowi, który powiedział mi godziny temu) i druga, że moje rzeczy będą dostarczone w ciągu najbliższych dwóch dni, och i że ona i ojciec za mną tęsknią. - Telefon nie działa, dupki? – Powiedziałam, przypominając sobie co powiedział mi Kevin dziś rano w hotelowym pokoju, jak odpisywałam „dzięki”. Nie mogę się doczekać rozmowy. Spodziewałam się innej wiadomości, która była by od Jessici od kiedy nie napisała ani nie zadzwoniła, ale przyszła od nieznanego numeru z kierunkowym 808. Zdałam sobie sprawę, że to Hawajski kierunkowy, kiedy spojrzałam na przestarzały kalendarz lokalnej firmy ubezpieczeniowej, wiszący po drugiej stronie pokoju. Otworzyłam wiadomość, w 99 procentach pewna ktoją napisał, mimo że nigdy nie dostał mojego numeru. 20:14 – „Spróbujmy jeszcze raz… Przepraszam, Wills. Chcesz porobić coś razem? Żadno z nas nie chce być dzisiaj samo.” - Ty mylący, zwariowany chłopaku – Szepnęłam, potrząsając głową z niedowierzaniem i umieszczając moje palce na klawiaturze, gotowa mu odpowiedzieć,

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 20 żeby wiedział, że mam do czynienia z takimi typami, jak on od lat. Ale potem pomyślałam, że zrobię lepiej od niego. I zadzwoniłam pod nieznany numer. - Wziąłem cię bardziej za smsowiczkę – Powiedział w momencie, gdy podniósł słuchawkę. Słyszałam dźwięk fal rozbijających się w oddali. - Niektóre rzeczy wychodzą lepiej, gdy zostaną powiedziane na głos. - Jak? - Jak „Cześć Cooper, mówi Willow. Dzięki za zaproszenie, ale nie jestem kurwa chętna” – Niski ryk poszedł z głębi gardła i usłyszałam po drugiej stronie telefonu, głośny łomot o ziemie czegoś ciężkiego. - Dlaczego wysłałem inną wiadomość, Wills – Powiedział upominającym głosem. Spojrzałam na ekran i rzeczywiście był drugi sms, wysłany w momencie, którym do niego zadzwoniłam. 20:19 – „To zabrzmiało, jakbym próbował dobrać się do Twoich majteczek, prawda? Nie próbuję.” - Wzywam byka. A poza tym myślałam, że nazywasz je spodenkami?- Powiedziałam. Zachichotał. Fuuuuuuj, nawet jego seksowny chichot miał akcent! Wyciągnęłam się na kanapie, pozwalając by żałosny wentylator owiał mi twarz, kiedy wzruszyłam ramionami z moimi długimi rękawami, koszuli flanelowej. - Nie sypiam z klientami – Powiedział. - I nie mieszkam w Australii od dziesięciu lat. W wieku dwunastu lat przeprowadziłem się z mamą na Hawaje. - Cokolwiek – Skopałam buty ze stóp. - Dobranoc, Cooper - Powtórzyłam jego ostatnie słowa do mnie na lotnisku. - Odbiorę Cię za piętnaście minut. - Czekaj! Co? – Zażądałam, siadając z powrotem na kanapie. Nagle moje serce waliło dziko w mojej klatce, a usta wyschły na wiór. Przeczesałam ręką przez moje ciemno brązowe włosy. - Nie, mam na myśli, po co? - Musisz jeść, Wills. Nikt nie chce oglądać wychudzonej surferki. A poza tym, to moja praca aby zająć się tobą. - Czy nie uważasz, że bierzesz to zbyt do siebie, za co Dickson ci płaci? - Tonie ma nic wspólnego z Dicksonem. - Co się stało z twoją zasadą wiązania z klientami? – Podkreśliłam westnieniem. - Zmieniłeś zdanie? – Umilkł na chwilę i usłyszałam zamykające się drzwi samochodu. Zawarczał silnik, a przez nagły ryk piosenki Bruno Mars, o mało nie pękły mi bębenki. Wzdrygnęłam się, ale potem ściszył muzykę tak, że mogła usłyszeć jego cichy śmiech. - Pójście z Tobą na obiad nie jest łamaniem zasad… tak długo, jak oboje będziemy wiedzieć, kiedy się zamknąć. – Powiedział. Owinęłam wolną ręką mój brzuch, czując budujące się w nim motyle, które obijały skrzydłami o boki. Przejechałam językiem po suchych ustach. - Nie słyszałeś? Nie wiem, kiedy się zamknąć. – Co było prawe pewne, że ciężko było mi oprzeć się pokusie, by nie flirtować z Cooperem. Znów zamilkł. Słuchałam jego oddechu w słuchawce i dźwięku wiatru uderzającego o okna, zaplątałam ręce w rękawach koszuli. Mimo, że nie chcę iść z nim na obiad, to chcę z nim rozmawiać. Potrzebuje słów i hałasu. Cooper westchnął. - Więc skłamałem. - Na temat twoich zasad? - Nie, na temat piętnastu minut. Właśnie wjeżdżam na twój podjazd.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 21 - Żartujesz. – Powiedziałam. - Nie… Jestem tym, który zasugerował to miejsce twoim rodzicom. Mój przyjaciel Paige jest jego właścicielem. – Jakby na potwierdzenie jego słów, zauważyłam światła migające kilka krotnie przez drewniane żaluzje. Kurwa Stalker! Złość zmusiła mnie do podniesienia się z kanapy. Doszłam do drzwi frontowych, w momencie gdy on podniósł rękę by zapukać. Małe ziarenka piasku miał przyczepione do czubka prostego nosa, a jego włosy były nadal mokre, rozczochrane. Chciałam złapać go rękamii wciągnąć do środka. „I myśląc, że to wszystkoco zaczęło twoje problemy trzy lata temu”, warknął głos w środku mojej głowy. - Jesteś moim trenerem – Powiedziałam ostrzegawczym tonem, który był skierowany bardziej do mnie niż do niego. - I mamy już ustalone, że masz zasady. Nie pójdę z tobą na obiad. – I zlekceważyłam moje ssanie w żołądku. Miałam mnóstwo jedzenia w lodówce, które mogłam zjeść. - Punkt podjęty. Właściwie… ach, pieprzyć to! – A następnie przyciągnął mnie do siebie, z grubsza, wciskając moje plecy we framugę drzwi, a moje ręce przyciskając nad głową. Jego usta były miękkie i smakowały solą, jęknęłam, kiedy jego język przedarł się do moich ust. Wtedy ktoś zatrąbił i krzyknął: - Weź do gówno w środku! – Nasze ciała poruszały się w zgodzie, zatrzaskując za nami drzwi. - Chciałem wypróbować teorię – Warknął, oddalając mnie od drzwi. Przejechał rękami po obu stronach mojego ciała, ku górze, zostawiając ciepły ślad. Złapał po bokach moją twarz. Co to do cholery za teoria? - Nie wkręcam Cię – Jęknęłam. Wtedy pocałował mnie znów, tym razem mocniej. Złapał moją dolną wargę między zęby, szarpiąc delikatnie, aż uciekł mi przerywany oddech. Drżącą rękę wsunęłam w jego włosy, na co szarpnął głową do tyłu aż mój wzrok był na równi z jego niebieskimi oczami. - Nie będę się z tobą pieprzyła – Powiedziałam srogim głosem. - Nie mam zamiaru próbować, Wills. Potrzebuje po prostu pozbyć się tego z mojej głosy przed jutrem. Zaczerpnęłam powietrza i spojrzałam na niego przez dłuższą chwilę. Chciałam dokładnie tego samego i teraz, kiedy to miałam , będzie to ból w dupie, kiedy to puszczę. Pocałował mnie ponownie, ale pociągnęłam go za włosy. Skrzywił się po czym, uśmiechnął. - Zrobiłeś to, po co przyjechałeś? – Zapytałam. Bo byłam pewna, że nie przyjechał tylkopo to, by dopilnować bym zjadła obiad. Potarł kciukiem o swoją dolną wargę, niechętnie odsuwając się ode mnie. Usiadł na poręczy fotela kilka metrów od drzwi, spoglądając na mnie intensywnie i przejechał dłonią po włosach, zmierzwiając je jeszcze bardziej. - Więc? – Zapytałam, poprawiając moją koszulkę w dół, która podniosła się ukazując pępek. - Smakujesz gumą balonową – Wyszeptał. Guma balonowa i sól. Co za kombinacja, pomyślałam. Wstał i powoli podszedł do mnie. Zacisnęłam pięści w dłoniach po bokach, by nie rzucić się na niego. Absolutnie nie mogę się zaangażować z tym facetem. Delikatnie pocałował mnie w skroń, schodząc niżej po mojej kości policzkowej i nazwałabym ten gest skromnym, gdyby ostatecznie nie zawładnął moimi ustami, całując mnie rozpaczliwie. Dobry Boże, Surfer Boy ma niezwykłe usta. Byłam pierwszą, która się odsunęła, z trudem łapiąc powietrze, odpychając go od mojego ciała. Trzymałam wzrok skierowany na podłogę, kiedy otworzyłam mu drzwi by wyszedł.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 22 - Myślę, że pozbyłeś się tego ze swojej głowy. Dobranoc, Cooper – Powiedziałam. - Dobranoc, Willow. Do zobaczenia z samego rana. - Będę czekać – Powiedziałam tak sucho, jak potrafiłam, chcąc by moje tętno w końcu zwolniło i nie czuć już tego irytującego przyciągania z pomiędzy moich nóg. Kiedy odszedł do nowiutkiego Jeppa Wranglera, patrzyłam za nim o wiele za długo. Nasze spojrzenia zetknęły się zanim odjechał i posłał mi półuśmiech. Wróciłam do środka, rezygnując ze zdrowych bzdur, które Kevin dostarczył do domu. Tego wieczoru, po raz pierwszy Cooper nazwał mnie Willow, bez przedrzeźniania. To oznacza, że na coś liczył.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 23 Rozdział 4 Dotrzymał słowa. Cooper pojawił się w moim domku o 5:30 rano. Ścierając jeszcze sen z moim powiek grzbietem ręki, spotkałam go w moich drzwiach w samej koszulce, należącej do Gavina, mojego byłego przed-odwykowegochłopaka, który zerwał ze mną wysyłając email przez jednego z pracowników, w momencie gdy był na antenie swojego programu. Koszulka ledwo zakrywa moje uda, Cooper widząc mnie, zjechał wzrokiem do podłogi i począwszy od moich stóp wspinał się po moim ciele. Warknęłam całkowicie obudzona. Parsknęłam i otworzyłam drzwi na oścież. - Nie jesteś zbyt dyskretny, prawda? – Na dworze było jeszcze ciemno, jęknęłam głośno i odsunęłam się aby przepuścić go w drzwiach. Potrząsnął głową przecząco i odsunął się w tył stając głębiej na werandzie. Wyciągnęłam szyję, by zobaczyć że jego Jepp stojący przed domem był cały czas na chodzie. - W pośpiechu? - Zaspaliśmy – Odpowiedział. - Tam, chyba tak – Oparłam wagę o futrynę drzwi. - Sen jest czasem dobry – Poruszył szczęką. - Nie zaznałaś go za dużo, odkąd wyszedłem – Te niebieskie oczy zdawały się patrzeć, przeze mnie. Jakby czekał na jakąś odpowiedź. Miał na myśli, że nie mógł się pozbyć naszego pocałunku z umysłu, więc poszedł gdzieś indziej? Spać z kimś innym? - Ciężka noc imprezowa? – Zapytałam w najbardziej nonszalancki sposób na jaki było mnie stać, wkładając palce w moje potargane włosy by je ujarzmić. Potem ziewnęłam w dłoń, pokazując że nie obchodzi mnie nic. Ponieważ, nie powinno. Nie powinnam się interesować Cooperem, powinnam się skupić na sobie i moim powrotem na prostą drogę. Ale sama myśl, że wyszedł ode mnie i poszedł do jakiejś innej dziewczyny, powoduje u mnie ból brzucha. Skrzyżował ramiona na piersi i nimi wzruszył. - Nie bardzo. Słuchaj, idę poczekać w Jeppie. Spotkajmy się tam za dziesięć minut. – Zmrużyłam oczy, ciągnąc przód mojej koszulki w dół, ruszyłam boso do niego, tak, że nasze palce u stóp się dotykały. Zauważając jak wciągnął powietrze, jego spokojny wyraz twarzy anidrgnął. - Bawi cię to, prawda? – Zapytałam. Jedna z jego brwi uniosła się wysoko. - Co? – Wydęłam wargi, zagryzając dolną. Szarpnął zębami swoją dolną wargę, a moje myśli automatycznie poleciały do poprzedniego wieczoru, gdy to samo zrobił z moją. Ciężar w moim żołądku zmienił się w zazdrosne myślenie, że spędził noc z inną dziewczyną. Potrzeba. Boże, jestem wrakiem. Spędziłam tak wiele lat matując moje emocje, przechodząc przez wszystkobez uczucia, że teraz nie mogę powstrzymać tego przyciągania do kogoś. - Nic – Powiedziałam, odwracając się by wrócić do środka. Kiedy odwróciłam się, by zamknąć drzwi, stał tuż przede mną, ze zmieszaniem na twarzy. - Co? – Zapytał jeszcze raz. Przewróciłam oczami. - Domyśl się. Będę na zewnątrz na piętnaście minut, więc możesz… - Cooper postawił nogę w domu.

Tłumaczenie: Kittylittlekate Betowanie:kasia2485 24 - Stop – Rozkazał. Popchną drzwi, otwierając je i wszedł do środka. Złość zmieszała mi się z potrzebą, która rosła przez moje ciało, zmuszając do zbliżenia się do niego. Stanęłam bokiem wskazując głową na chodzącego Jeppa. - Myślałam, że jesteśmy spóźnieni – Spuścił na chwilę wzrok, jak gdyby próbował znaleźć odpowiednie słoda, które chciał powiedzieć, a kiedy jego głowa podniosła się z powrotem w górę, jego oczy były roześmiane. Znowu mnie wyśmiał! - Jesteśmy spóźnieni, ale moja odpowiedź na twoje pytanie, czy mnie to bawi, to nie. Żadnego faceta bawi powrót do domu, do swojego łóżka z ciężarem. – Moja dolna szczęka walnęła o podłogę, ale opamiętałam się i szybkoja podniosłam. - Totylkoi wyłącznie Twoja wina! Nie trzeba było testować teorii! – Powiedziałam. Próbował powstrzymać uśmiech błąkający się na jego twarzy, dając mi intensywne spojrzenie, które rozmywa krawędzimoich zmysłów. - Masz rację – Zgodził się ze mną… Co. Do. Chuja?! Przed tym zanim mogłam powiedzieć cokolwiek, owinął swoją dłoń z tyłu mojej głowy i przyciągnął mnie do siebie. - Nie – Szepnęłam. Ale sednem całej sytuacji było to, że chciałam by Cooper mnie znów pocałował, tak jak poprzedniej nocy. Ale nic się nie stało. On i ja po prostu tam staliśmy, nasze ciała praktycznie owinięte dookoła siebie, nasze usta o cale przed zgnieceniem się nawzajem. Wplątał palce w moje włosy na karku i wewnątrz mojego brzucha rozlało się ciepło. Przechylając głowę nico na bok, westchnął. - Masz rację, nie powinienem. Zrobimy to, gdy nie będziemy mieć obowiązków do zrobieni – Szepnął, a jego oddech owiał moje usta. Potem odsunął się. - Do zobaczenia za dziesięć minut. – Patrzyłam, jak poszedł do swojego Jeppa, zła na siebie za to, że byłam rozczarowana tym, że mnie nie pocałował. Gdy wspiął się na siedzenie kierowcy i błysnął mi uśmiechem, w końcu zatrzasnęłam drzwi, tak mocno aż się zatrząsały zawiasy. Weź się w garść, Willow! Ostrzegałam siebie. Dwanaście minut po tym jak założyłam strój jednoczęściowy, neonowo zielony top, spodenki i japonki wyszłam na zewnątrz. Jepp Coopera pachniał kokosem, jak jego włosy, zadrżałam przypominając sobie, jak pociągnęłam przez nie palcami zeszłego wieczoru. - Ładnie wyglądasz – Powiedział, wycofując SUV’a z wąskiego podjazdu. Gdy dotarliśmy do skrzynkipocztowej, coś mnie uderzyło. - Czekaj! – Zawołałam, a on nacisnął hamulec. Wskazałam na mały apartament nad garażem. - Powinnam powiedzieć ochroniarzowi, gdzie idę. – Pokręcił głową. - Już z nim rozmawiałem. Wychodzimy sami. – Kiedy odwróciłam się do niego, podniósł ręce w obronie. - Słuchaj, chcę żebyś była zrelaksowana. Nie chce, żeby jakiś wielki ochroniarz cię denerwował. - Masz na myśli, że on sprawia, że ty się denerwujesz – Byłam zła, że wszedł mi na głowę i rozmawiał z Millerem i byłam zła na siebie, że dalej chce jego ust na moich. Skrzyżowałam ręce na piersi. - Czuję się dobrze z nim w pobliżu – Powiedziałam. Cooper wypuścił sarkastyczny, mały śmiech. Następnie wyjechał z podjazdu na ulicę i ruszył do przodu. - Powinnam uderzyć cię w twarz – Mruknęłam. Gdy wcisnął gaz, jadąc ponad dozwoloną prędkością. - Co cię powstrzymuje?