Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
PONIŻSZE TŁUMACZENIE W CAŁOŚCI NALEŻY DO AUTORKI
JAKO JEJ PRAWA AUTORSKIE I STANOWI MATERIAŁ
MARKETINGOWY SŁUŻĄCY PROMOCJI AUTORKI W NASZYM
KRAJU.
PONADTO, TŁUMACZENIE NIE SŁUŻY UZYSKIWANIU KORZYŚCI
MAJĄTKOWYCH, A CO ZA TYM IDZIE, KAŻDA OSOBA
WYKORZYSTUJĄCA TŁUMACZENIE W CELACH INNE NIŻ
MARKETINGOWE, ŁAMIE PRAWO.
ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA MOJEGO
TŁUMACZENIA!
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Ta książka dedykowana jest mojej najlepszej
przyjaciółce, mojej siostrze, Kylie…
Dzięki, że zawsze stoisz za mną murem,
Zawsze mogę na Ciebie liczyć, kiedy Cię potrzebuję,
I za to, że kochasz mnie bezwarunkowo.
Kocham Cię bardziej, niż mogę wyrazić słowami.
Bez Ciebie byłabym stracona.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Uwierzyła, że potrafi, więc to zrobiła.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Spis treści
Prolog..........................................................................................................................................................................7
CZĘŚĆ PIERWSZA
Rozdział 1..................................................................................................................................................................14
Rozdział 2.................................................................................................................................................................22
Rozdział 3.................................................................................................................................................................30
Rozdział 4.................................................................................................................................................................38
Rozdział 5.................................................................................................................................................................45
Rozdział 6.................................................................................................................................................................53
Rozdział 7................................................................................................................................................................67
Rozdział 8................................................................................................................................................................ 80
Rozdział 9................................................................................................................................................................ 87
Rozdział 10............................................................................................................................................................... 97
Rozdział 11...............................................................................................................................................................107
Rozdział 12...............................................................................................................................................................117
Rozdział 13...............................................................................................................................................................133
Rozdział 14..............................................................................................................................................................148
Rozdział 15..............................................................................................................................................................166
Rozdział 16.............................................................................................................................................................. 172
CZĘŚĆ DRUGA
Rozdział 1................................................................................................................................................................189
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Prolog
Przeszłość…
Sięgając, mama owija swoje delikatne palce wokół mojej małej dłoni.
- Skacz, kochanie. – Uśmiecha się, kiedy wystrzelam z ostatniego
schodka autobusu, lądując na chodniku. Oboje się śmiejemy. Kocham moją
mamę. Jest zabawna.
- Brrrrrr, zimno dzisiaj – mówi.
Spoglądam w górę i widzę, że drży. Uśmiecham się do niej, kiedy zapina
płaszcz, aby utrzymać ciepło. Grzebiąc w torebce, wyciąga moją ulubioną
czapeczkę ze Spidermanem i szalik, unosząc je, abym zobaczył.
- Załóżmy to, skarbie – mówi, uśmiecha się i kuca przede mną,
wkładając mi na głowę czapkę i owijając szalik wokół szyi. – Pozwól, że
wyciągnę twoje rękawiczki – dodaje, ponownie sięgając do torebki. – Nie mogę
pozwolić, aby mój mały mężczyzna się rozchorował. – Stoję i przyglądam się,
jak jeden po drugim, wsuwam moje palce w niebieskie rękawiczki. – I już, teraz
cieplutko.
- Jak u Pana Boga za piecem – dodaję. To jest coś, co mówi mi każdej
nocy, otulając do snu.
- Zgadza się, kochanie – mówi i nachyla się do przodu, aby pocałować
mnie miękko w nos. Wstaje i wyciąga do mnie rękę. – Chodźmy.
Kiedy przechodzimy w dół ulicy, chłonę wszystko dookoła. Nie sądzę,
abym kiedyś wcześniej tutaj był. Z boku drogi są sklepy, a po drugiej stronie
duże domy.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
- Gdzie my jesteśmy, mamusiu? – pytam, rozglądając się po okolicy.
Głośny ryk mijającego nas motoru powoduje, że podskakuję.
- To jest moje rodzinne miasto. Dorastałam tutaj. – Spoglądam na nią.
Wow. Mamusia mieszkała wcześniej gdzieś indziej niż w naszym domu?
Wpatruje się we mnie intensywnie, ale wygląda na smutną.
- Mieszkałaś tutaj kiedy byłaś taka mała jak ja? – pytam.
- Uhm. Tutaj mieszkają twoi dziadkowie.
- Mam babcię i dziadka? – O tym także nie wiedziałem. Poczułem, że
otwieram szeroko oczy i uśmiecham się. Cały czas słyszę, jak dzieciaki w szkole
mówią o swoich dziadkach. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego ja nie mam
swoich.
Nigdy nie zapytałem o to mamusi. Kiedy pewnego razu zadałem jej
pytanie, jak to jest, że nie miałem tatusia tak jak inne dzieci, ona się popłakała.
Nie lubię patrzeć jak mamusia płacze.
- Zabieram cię właśnie, abyś ich poznał. Nigdy wcześniej cię nie
widzieli. – Bardzo się podekscytowałem, tak jak kilka tygodni temu, kiedy
skończyłem pięć lat, a mama kupiła mi duży, czekoladowy tort. Mógł do mnie
przyjść mój przyjaciel, Josh. Nawet kupił mi prezent. Wcześniej nikt poza
mamusią nie kupował mi prezentów. Poznałem kiedyś dziadków Josha, kiedy
bawiliśmy się w jego domu. Byli bardzo mili. Mam nadzieję, że moi będą tacy
sami.
Zaczynam podskakiwać, ponieważ jestem taki szczęśliwy. Mamusia
zatrzymuje się przed dużym, białym domem. Jest naprawdę, naprawdę duży, jak
domy, które widzicie w filmach. Jest o wiele większy od tego, w którym
mieszkamy z mamusią.
Jej dłoń, którą mnie trzyma, zaczyna się trząść. Spoglądam na nią.
Wygląda na zezłoszczoną, jak wtedy, kiedy pomalowałem ścianę w domu. Jej
oczy robią dziwne rzeczy.
- Ręce ci się trzęsą, mamusiu.
- Jest okej, mój mały mężczyzno, jest mi tylko zimno. – Spogląda na
mnie w dół i uśmiecha. Kiedy na mnie patrzy, jej oczy wyglądają na szczęśliwe.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
- Chcesz pożyczyć moje rękawiczki?
- Nie, kochanie – mówi, a jej uśmiech się powiększa. Przykuca, kładąc
obie dłonie po bokach mojej twarzy. – Nieważne co się stanie, kiedy tam
wejdziemy, pamiętaj tylko, jak bardzo cię kocham, i jaki jesteś wyjątkowy.
- Okej – mówię. Kocham moją mamusię. Wiem, że będę też kochał
moich dziadków.
- Dobry chłopiec. – Nachyla się i całuje mnie w policzek, zanim wstaje i
znów sięga po moją dłoń. – Zróbmy to.
Idziemy długim podjazdem, a dłoń mamy nie przestaje się trząść.
Chciałbym, aby założyła moje rękawiczki. Nienawidzę, że jest jej zimno.
- Jeden… dwa… trzy… cztery… pięć – liczę w głowie schody, kiedy się
po nich wspinamy, zanim stajemy przed dużymi, żółtymi drzwiami. Słyszę, że
mama wypuszcza głęboki oddech. Puszcza moją dłoń, formuje ją w pięść i unosi
rękę, ale zatrzymuje ją w powietrzu. Spogląda na mnie i wygina w górę usta,
zanim w końcu puka do drzwi. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę moich
dziadków. Mam nadzieję, że mają czekoladę. Kocham czekoladę.
Mama sięga po moją dłoń i ściska ją. Kiedy drzwi się otwierają, patrzę
na stojącego w nich mężczyznę. Nie wygląda na szczęśliwego, że widzi
mamusię.
- Elizabeth – mówi srogo.
- Cześć, tatusiu – dopowiada nerwowo. Relaksuje się, kiedy mamusia to
mówi. Kąciki jego ust unoszą się nieco ku górze. Czuję własny, duży uśmiech.
Wow, to musi być mój dziadek. Wygląda na takiego silnego.
- Co ty tutaj robisz? – pyta.
Mama nic nie mówi i wydaje się, że mija sto lat.
- Chciałam was zobaczyć. Ja… ummm, chciałam abyście poznali wnuka,
Cartera. – Ponownie ściska moją dłoń i spogląda na mnie.
- Cześć, dziadku – mówię. Widzę mojego własnego dziadka. Chcę go
przytulić.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Znów wygląda na złego, kiedy na mnie patrzy. A potem jego głowa
szarpie się gwałtownie w górę, aby ponownie spojrzeć na mamusię.
- Dlaczego przyprowadziłaś tutaj tego małego bękarta? – pyta naprawdę,
naprawdę podle. – Zabieraj go stąd. Nigdy więcej go tutaj nie przyprowadzaj. –
Cofa się i zatrzaskuje nam drzwi przed twarzą.
Mamusia wydaje ten dziwny dźwięk i chce mi się płakać. Jestem
smutny, bo ona jest smutna. Wydaje ten dźwięk tylko wtedy, kiedy jest
zasmucona. Nie lubię mojego dziadka. Jest wredny.
- Chodź, kochanie – mówi. Kiedy jej oczy spotykają moje, widzę, że jej
łzy już spływają. Nie lubię patrzeć, jak mamusia płacze.
Prawie za nią biegnę, kiedy ciągnie mnie za rękę. Pędzi przez podjazd i z
powrotem na drogę.
- Co to bękart? – pytam. Nigdy wcześniej nie słyszałem tego słowa.
Przez sposób w jaki powiedział to dziadek, nie zabrzmiało to jak miłe słowo.
Moje pytanie ją zatrzymuje. Ociera oczy wierzchem dłoni i kuca przede
mną.
- Nie jesteś bękartem – mówi smutno. – Nie zwracaj uwagi na to co on
powiedział. Jesteś pięknym chłopcem. – Całuje mnie w czoło. – Przepraszam, że
cię tutaj przyprowadziłam.
- Jest okej, mamusiu – mówię, naprawdę mocno starając się być
dzielnym. Kiedy zaczyna mi drżeć dolna warga i opada pierwsza łza, wtedy
wiem, że poległem. Nie jestem dzielny.
- Och, kochanie. – Rozchyla ramiona, przyciągając mnie mocno do
siebie, a ja płaczę w jej pierś. – Nie jesteś bękartem – szepcze.
Chcę jej wierzyć, naprawdę, ale dlaczego dziadek miałby to mówić,
gdyby to nie była prawda? Nienawidzę tego, że jestem bękartem. Pomimo tego,
że nie wiem co to znaczy, to wiem, że ta chwila i to okropne słowo, pozostanie
ze mną przez długi czas. Może nawet przez resztę mojego życia.
***
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Bastard:
1. Obraźliwie – osoba, której rodzice nie są małżeństwem.
2. Slang:
a) Osoba uważana za podłą, czy zasługującą na pogardę.
b) Osoba, zwłaszcza taka, która uznawana jest za pechową.
c) Coś, co jest nieodpowiednie, gorsze, czy wątpliwego pochodzenia.
To zabawne, jak przelotna chwila w czasie może cię zmienić. Jedno
głupie, szalone, pojebane słowo może cię zdefiniować. Wtedy tego nie
wiedziałem, ale po tamtym dniu wszystko się zmieniło – ja się zmieniłem.
Miałem tylko pięć lat, kiedy dowiedziałem się, że byłem bękartem i niestety, z
biegiem lat, dokładnie tym się stałem1
.
1
Jak widać powyżej, słowo BASTARD ma kilka znaczeń, wygląda na to, że w tej książce funkcjonować będą
głównie dwa – bękart i sukinsyn. Będę operowała nimi w zależności od kontekstu ;)
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
CZĘŚĆ PIERWSZA
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Rozdział 1
Teraźniejszość.
Pakując resztę pudeł do bagażnika samochodu, odwracam się i rzucam
ostatnie spojrzenie na miejsce, które kiedykolwiek nazywałem domem. Miejsce,
w którym mieszkałem przez ostatnie siedemnaście lat mojego życia. Pewnie, to
tylko gówniane, stare mieszkanie w bloku, ale to mój dom. To wszystko co
kiedykolwiek znałem. Jestem kurewsko wkurzony, że zmuszają mnie do
opuszczenia tego miejsca. Obawiałem się tego dnia. Nienawidzę tego, że będę
musiał mieszkać z tym chujem, którego mama nazywa teraz swoim mężem.
Dzięki Bogu, że to tylko na sześć miesięcy. To wtedy skończę
osiemnastkę; w końcu stanę się legalnym dorosłym. Możecie być cholernie
pewni, że pierwszą rzeczą którą zrobię będzie danie nogi z tego zapomnianego
przez Boga miejsca. Teraz ten skurwiel czuwa nad moją mamą. Nie potrzebuje
mnie już.
Zaczęła umawiać się z Johnem Shepardem sześć miesięcy temu.
Moglibyście powiedzieć, że to był romans przypominający trąbę powietrzną.
Zgaduję, że od mojego urodzenia była sama, więc tak naprawdę nie mogę jej
winić, że chciała towarzystwa. Zawsze byliśmy tylko we dwójkę. Początkowo,
poniekąd podobała mi się myśl o posiadaniu w pobliżu ojcowskiego autorytetu,
ale moje nadzieje szybko zostały roztrzaskane, kiedy poznałem Chuja. To moje
pieszczotliwe przezwisko dla niego. Idealnie do niego pasuje.
Zauważyłem u mamy różnicę, kiedy wróciła do domu po spotkaniu z
nim. Była szczęśliwsza. Lżejsza. Jakby się unosiła, albo jakieś inne gówno.
Lubiłem na nią patrzeć, kiedy taka była. Zasługiwała na szczęście.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Widywali się przez kilka miesięcy, zanim przyprowadziła go do domu,
aby mnie poznał. Przy pierwszym spotkaniu z nim zachowywałem się najlepiej
jak potrafiłem. Zrobiłem to dla niej. Był bardzo uprzejmy, do czasu, aż na kilka
minut wyszła z pokoju, żeby przynieść nam coś do picia. Sposób w jaki
zmierzył mnie z pogardą od góry do dołu natychmiast sprawił, że moja
nieufność wzrosła. Z biegiem czasu te spojrzenia zmieniły się w nienawistne
komentarze. Początkowo nie robiłem nic, aby go sprowokować. Zgaduję, że z
jakiegoś powodu zaakceptował fakt, że mnie nie lubi. Może dlatego, że byłem
bękartem. Kto to wie? Przyzwyczaiłem się do odrzucenia. Mierzyłem się z nim
przez całe życie.
Miłość mojej mamy zawsze była bezwarunkowa. Nawet kiedy
nawalałem, ona nadal mnie kochała, ciągle się o mnie troszczyła. Na zawsze
będę za to wdzięczny. Przez lata wiele ze mną przeszła, ale jej uczucia do mnie
nigdy się nie wahały. Ani razu. Dla Chuja byłem nikim, tak sądzę. Tylko
cierniem w jego boku. Kimś, kto stał mu na drodze do bycia z moją mamą.
Byłem zdruzgotany, kiedy się jej oświadczył, a ona go przyjęła, ale nie
dałem jej do zrozumienia, że tak się czułem. Nie zamierzałem przebić jej bańki.
Poświęcała się dla mnie przez lata, więc zasługiwała na szczęście. Nie
zamierzałem stać jej na drodze.
Dzień, w którym wreszcie wcisnął jej na palec obrączkę był tym samym
dniem, w którym ujawnił swoje prawdziwe uczucia wobec mnie. Mieli jakąś
żałosną jak cholera, państwową ceremonię w urzędzie stanu cywilnego. To było
pierwsze małżeństwo mamy. Zasługiwała na o wiele więcej niż to. Nie chciałem
nawet w tym uczestniczyć, ale ona mnie tam chciała, więc dla jej dobra
musiałem się szczerzyć i ścierpieć to.
Później cała nasza trójka udała się do miłej restauracji, na uroczysty
lunch. Cóż, oni świętowali. Ja, z całą, cholerną pewnością, nie. Mama poprosiła
Chuja, aby zatrzymał się w lokalnej cukierni, aby mogła kupić tort, który ze
sobą zabierzemy. W minucie, w której opuściła samochód, posłał mi poprzez
wsteczne lusterko nienawistne spojrzenie.
- Kocham twoją matkę – powiedział mi. – Ale ani przez minutę nie myśl,
że którekolwiek z tych uczuć rozciąga się na ciebie, ponieważ tak nie jest. W
moich oczach jesteś tylko niemile widzianą częścią pakietu. – Nienawidzę tego
przyznawać, ale jego okropne słowa mnie ukłuły. To przysłużyło się tylko temu,
że oceniałem się jeszcze niżej.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Dlaczego byłem tak trudną do kochania osobą?
Zanim mam szansę zamknąć bagażnik, mój ojczym wychyla się przez
okno od strony kierowcy.
- Pospiesz się synu. Nie mam całego dnia – szydzi sarkastycznym tonem.
Przysięgam, że robi tego typu gówno, aby mi dogryźć. Szarpię głową w jego
kierunku.
- Nie jestem twoim synem. Lepiej to zapamiętaj, staruchu – odcinam się,
mrużąc oczy. – Gdybyś ruszył stamtąd dupę i pomógł mi, zamiast siedzieć tam i
szczekać na mnie, wydając przez całe popołudnie rozkazy, to skończylibyśmy
kilka godzin temu.
Odrzuca do tyłu głowę i śmieje się z mojego komentarza. Przed mamą
zgrywa takiego słodziaka. Przez cały czas daje się nabrać na jego żałosne
brednie. Prawdą jest, że jest fałszywym, dupkowatym kutasem. Tak szybko, jak
mama odwraca się plecami, traktuje mnie jak brud. Ona może go kochać, ale ja
nie. Ja go, kurwa, nienawidzę. To będzie najdłuższe sześć miesięcy w moim
życiu.
Zatrzaskuję bagażnik i kieruję się na stronę pasażera.
- Wytrzyj cholerne buciory zanim wejdziesz do auta – warczy.
Przysięgam, że gdyby w pobliżu było jakieś psie gówno, to wszedłbym w nie
tylko po to, żeby go wkurzyć.
Wzdycham i robię co mówi, zanim sadowię się na siedzeniu pasażera.
- Kutas – mamroczę pod nosem.
- Uważaj na słowa, chłopcze. Nie będę tolerował takiego odzywania się
w moim domu, a zwłaszcza przy twojej matce. – Nigdy nie mówiłem tak do
mamy. Jednak on, to zupełnie inna historia.
Ignorując go, odwracam głowę i kiedy wycofuje z podjazdu, wyglądam
przez okno i rzucam ostatnie spojrzenie na mój dom. Chryste, nie minęły nawet
dwadzieścia cztery godziny, a ja już chcę mu przywalić.
W drodze do jego domu nie odzywamy się ani słowem. Jestem za to
wdzięczny. Żołądek mam zaciśnięty w supeł. Mieszkanie z tym dupkiem będzie
czystym, pierdolonym piekłem. Nie mam pojęcia co mama w nim widzi, ale, co
zaskakujące, uszczęśliwia ją. To jedyny powód, dla którego znoszę te bzdury.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Robię to dla niej i tylko dla niej. Po wszystkim co dla mnie poświęciła,
zasługuje aby być szczęśliwą.
Droga z mojej starej okolicy do bram piekielnych zajmuje jakąś godzinę.
Kurwa, potrzebuję fajki. Moje tętno przyspiesza w chwili, kiedy wjeżdżamy na
ulicę, którą teraz będą zwał domem. Wzdłuż ulicy stoją idealne domy z
idealnymi trawnikami i fantazyjnie wypielęgnowanymi ogrodami.
Już nienawidzę tego miejsca.
- To twój nowy dom, mój dom. Pamiętaj o tym – mówi Chuj, kiedy
zatrzymuje się na podjeździe.
- Zaje-kurwa-biście – odpowiadam, wysiadając z samochodu, zanim ma
szansę powiedzieć coś jeszcze. Kieruję się na tył, żeby wypakować pudła.
Oczywiście ten leniwy pojeb wchodzi prosto do domu. Zgaduję, że będę musiał
odwalić całą robotę.
Szok.
Otwieram bagażnik, ale zatrzymuję się słysząc śmiech. Czysty, słodki,
powodujący mdłości śmiech. Szarpię głową w kierunku z którego pochodzi i
wtedy ją widzę. Cóż, tak w sumie, to pierwszą rzeczą jaką dostrzegam jest jej
jędrny, mały tyłeczek. Pochyla się, głaszcząc psa i ma na sobie seksowne, małe
szorty. Odrywam od niej oczy i kieruję je na psa. To długowłosy owczarek
niemiecki.
Idealny pies.
Dorastając, zawsze chciałem mieć takiego psa, ale mieszkanie w bloku,
w którym nie wolno trzymać zwierząt, skutecznie to uniemożliwiało.
Kiedy dziewczyna staje prosto, moje oczy suną w górę jej długich nóg i
ciemnych włosów, które teraz spływają kaskadą po jej szczupłych plecach.
Słońce na nie śmieci, sprawiając, że lśnią. Łapię się na tym, że chcę aby się
odwróciła, abym mógł zobaczyć jej twarz. Nie robi tego, więc moje oczy
pozostają na jej tyłku. Pieprzcie mnie, co to jest za tyłek.
Do mojego umysłu wdzierają się obrazy, jak owijam wokół nadgarstka
jej włosy i pochylam ją, wbijając się w nią od tyłu. Mój fiut się porusza. Jezu,
dlaczego pozwalam myślom wędrować w takim kierunku? Jej ciało może być
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
zajebiste, ale to nie oznacza, że twarz również taka jest. Sądzę, że gdybym brał
ją od tyłu, to twarz i tak nie stanowiłaby problemu.
Patrzę jak unosi rękę i rzuca piłką przez ogródek. Jak na dziewczynę ma
całkiem niezły rzut. Pies się odwraca i pędzi, aby ją złapać. Kiedy wraca, niemal
przewraca ją swoim podekscytowaniem. Znów zaczyna się śmiać i kiedy ich
obserwuję, czuję, że kąciki moich ust wyginają się ku górze.
- Dobry chłopiec – mówi słodkim głosem, drapiąc go za uchem. – Kto
jest dobrym chłopcem? – Kiedy pies zauważa, że stoję tam i ich obserwuję,
wypuszcza z pyska piłkę i truchta w moją stronę.
- Hej, kolego – mówię, wyciągając dłoń, aby ją obwąchał. Wydaje się
przyjacielski, więc sięgam w dół i przesuwam palcami po jego długiej sierści.
Czuję, że uśmiech mi się poszerza. Uśmiechanie się nie jest czymś, co zwykle
robię.
- Lassie. – Słyszę jak woła dziewczyna, powodując, że mój uśmiech
natychmiast zamienia się w grymas. Musi sobie, kurwa, ze mnie jaja robić.
Lassie? Miała tupet, aby nazwać tego świetnego psa Lassie. Co ona sobie do
cholery myślała? Pies wygląda bardziej jak Rambo, czy Butch, zdecydowanie
nie jak pieprzony Lassie.
- Biedaczysko – szepczę, drapiąc go za uchem. – Prawdopodobnie w
następnej kolejności odetnie ci jaja i założy na włosy pierdoloną kokardkę.
Kiedy się do nas kieruje, podrywam głowę w górę i marszczę brwi.
Pieprzcie mnie, jeśli jej twarz nie jest równie piękna, jak jej soczyste ciałko.
Przysięgam, że kiedy podchodzi opada mi szczęka. Jest pieprzoną ślicznotką.
Długie ciemne włosy okalają jej anielską twarz. Duże oczy otoczone są
grubymi, ciemnymi rzęsami. Kremowa skóra jest nieskazitelna, powodując, że
swędzi mnie, aby jej dotknąć. Wędruję oczami w dół, do jej cycków. Niby
niewielkie, ale stratą byłoby ich nie posmakować, tak sądzę. Ma uroczy, mały
nos, jak guziczek, który powoduje, że chce mi się zwymiotować w usta.
Okej, może ten ostatni komentarz był lekkim przegięciem. To tylko
sukinsyn we mnie wystawia swój brzydki łeb. To mechanizm obronny, który
przez lata rozwinąłem i opanowałem do perfekcji. Bariera, którą ustawiam.
Nienawidzę tego, że już powoduje, iż czuję rzeczy, których nie chcę czuć. W
ciągu lat dowiedziałem się, że jeśli nie czujesz, to nie cierpisz. Jeśli mam ją
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
codziennie widywać, to muszę już teraz stłamsić to gówno w zarodku, zanim
wymknie się spod kontroli.
- Hej, ty musisz być Carter. Twoja mam powiedziała, że dziś się
wprowadzasz. – Jej piękno sprawia, że brakuje mi słów. Co do diabła?
Zbieram się do kupy i prostuję się, górując nad jej malutkim ciałkiem.
Wykrzywia w uśmiechu swoje seksowne jak skurwysyn, pulchne usta, a jej
piękne, zielone oczy spotykają moje.
- Jestem Indiana. Twoja nowa sąsiadka – mówi słodko, wyciągając do
mnie rękę.
No to zaczynamy.
To czas, aby ją odepchnąć, zanim za bardzo się zbliży. To się nazywa
instynkt samozachowawczy. Dawno temu nauczyłem się, że jeśli odrzucę kogoś
zanim ma szansę mnie użądlić, to zmniejszę w ten sposób pieczenie.
Przesuwam wzrok ku jej wyciągniętej dłoni i z powrotem do jej twarzy.
- Nazwałaś swojego psa Lassie? – kpię. – Coś ty sobie, kurwa, myślała?
To cipkowate imię dla takiego psa, jak ten. Zdajesz sobie sprawę, że to chłopiec,
prawda?
Jej słodkie usteczka otwierają się w szoku, a ładne, zielone oczy
rozszerzają się, zanim mocno je mruży.
- Wiesz, pies, który grał Lassie w filmie, również był chłopcem – odcina
się, zakładając ręce na piersi. Jeśli usiłuje wyglądać na twardą, to żałośnie daje
ciała. Skrzyżowanie rąk powoduje tylko tyle, że wypycha swoje dziarskie, małe
cycuszki do przodu. Czuję, że na ten widok rośnie mi fiut i to mnie cholernie
wkurza. Nienawidzę tego, że ma na mnie taki wpływ.
Otwieram bagażnik, sięgam i wyciągam pudło, umieszczając je przed
sobą. Ostatnią rzeczą jakiej chcę, jest to, aby zobaczyła wzwód, który właśnie
spowodowała.
- A tak w ogóle, to jaki masz problem? – pyta, jej oczy ponownie
spotykają moje. – Nie robisz tak właściwie dobrego pierwszego wrażenia.
Prawie chce mi się uśmiechnąć z powodu tego jej pieprzonego
nastawienia, ale nie ma cholernej mowy, że dam jej tę satysfakcję.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
- Mam, kurwa, gdzieś co o mnie myślisz, dzieciaku. Dlaczego się nie
ulotnisz i nie pójdziesz się pobawić lalkami jak grzeczna, mała dziewczynka?
Teraz naprawdę walczę, aby się nie uśmiechnąć, kiedy otwiera szeroko
oczy, niedowierzając, że tak się do niej odzywam. Jedyne o czym mogę myśleć,
kiedy otwiera usta, formując z nich idealne, małe O, to fakt, że ma najlepsze do
pieprzenia usta, jakie kiedykolwiek widziałem. Ta myśl sprawia tylko, że mój
kutas robi się jeszcze twardszy.
Słodki Jezu, co ona mi robi?
Jestem zaskoczony, że niemal źle się czuję przez sposób w jaki ją
traktuję, ale drażnienie jej jest zbyt wielką frajdą. Nie zamierzam teraz przestać.
- Cóż, to zwyczajnie niegrzeczne. W twoim życiu musiało się wydarzyć
coś nieźle gównianego, przez co masz tak złe nastawienie. – Trafiła w samo
sedno. Chciałem powiedzieć, że faktycznie tak było, ale nie zrobiłem tego.
Marszczę brwi. Dlaczego to co powiedziała wkurza mnie jeszcze bardziej?
Nienawidzę tego, że w mniej niż minutę ona już przejrzała moją fasadę.
Kim ona jest, jakimś rodzajem szalonego jasnowidza, czy co? Ponownie
krzyżuję z nią spojrzenie, wyraz współczucia, który widzę na jej twarzy sprawia,
że jeszcze bardziej jej nie lubię.
- Nope. Jestem po prostu sukinsynem i przestań, kurwa, tak na mnie
patrzeć. Przyprawiasz mnie o cholerne ciarki.
- Niby jak? – prycha, kładąc dłonie na biodrach.
- Jakby było ci mnie żal. Nie chcę, ani nie potrzebuję twojego
współczucia. Im szybciej się tego nauczysz, tym lepiej dla nas wszystkich,
Księżniczko. Wyświadcz sobie przysługę, dzieciaku, i trzymaj się, kurwa, ode
mnie z daleka. – Sapie na moje słowa i usatysfakcjonowany uśmiech przecina
mi twarz.
Misja zakończona sukcesem.
- Narka, Larry – mówię do psa i zanim odchodzę, drapię go po raz
ostatni za uchem.
- On ma na imię Lassie, dupku – warczy w stronę moich oddalających
się pleców.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
- Dla mnie nie – chichoczę, odchodząc w stronę domu. – Nie przyłapiesz
mnie na nazywaniu go tym pedziowatym imieniem. – Może mieszkanie tutaj nie
będzie taki złe, jak myślałem.
- Chodź, kolego. – Słyszę jak mówi, wypuszczając zirytowany oddech.
Wspinając się po schodach na ganek mojego nowego piekła, słyszę, jak
zatrzaskuje drzwi do domu. Co zaskakujące, powoduje to, że mój uśmiech
natychmiast opada. W zasadzie, czuję się gównianie przez to, jak ją
potraktowałem. Nieczęsto czuję skruchę z powodu moich czynów.
Dlaczego jestem takim sukinsynem? A racja, urodziłem się nim.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Rozdział 2
Indiana
Zatrzaskuję drzwi i tupiąc, idę w dół korytarza na tył domu.
- Wychodź, kolego – mówię do Lassie, otwierając szklane drzwi. Czuję
się taka wypompowana. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę wyczekiwałam
spotkania z tym dupkiem. Nikt nigdy nie był wobec mnie taki niegrzeczny.
Przenigdy.
W ogóle nie jest taki, jak oczekiwałam. Cóż, tak naprawdę nie wiem
czego oczekiwałam. Z pewnością nie tego, co otrzymałam. Jest kutasem, proste
i jasne. Niegrzecznym, egoistycznym dupkiem. I tak bardzo, jak nienawidzę
tego przyznać, jest grzesznie gorący. Dlaczego musi tak dobrze wyglądać?
Jest wysoki i dobrze zbudowany. Każdy, wstrętny jego cal taki jest. Jego
ciemne włosy i zapadające w pamięć, czekoladowe oczy tylko dodają mu
atrakcyjności. Słodki, mały dołeczek w lewym policzku i idealnie proste, białe
zęby powiększają jego olśniewający uśmiech. Cóż, wtedy kiedy się uśmiecha.
Nienawidzę przyznawać tego, że jest oszałamiający, nawet z grymasem na
twarzy. A jakby tego było mało, ma tę idealnie wyrzeźbioną twarz, w którą, tak
na marginesie, mam ochotę teraz walnąć.
Ta część zdecydowanie zbiła mnie z tropu. Pewnie, spotkałam wcześniej
masę gorących facetów. Jednak żaden nie mógł się nim równać. Górował nad
moim skromnym metrem pięćdziesiąt pięć. Ciemne włosy i oczy pasowały do
jego równie ciemnego wizerunku. Wielka szkoda, że nie posiada osobowości,
która współgrałabym z jego wyglądem. Gdyby tak było, byłby idealny.
Niespodziewanie, poczułam do niego natychmiastowy pociąg. Tak było,
dopóki nie otworzył swoich cholernych ust. Boże, jestem teraz taka wściekła.
Jak mogłam pozwolić mu tak zaleźć mi za skórę? Dureń. Prawie jest mi go żal.
Powiedziałam „prawie”. Wiem, szalone. Przysięgam, że coś w nim dostrzegłam.
Nie potrafię wyjaśnić co. To było prawie tak, jakby to jego bycie sukinsynem
było grą, maską. Mogłam się mylić. Z pewnością nikt nie mógł być w naturalny
sposób tak niegrzeczny i wredny. Jego mama wydaje się być bardzo słodka.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Cieszę się, że taty nie ma teraz w domu. Okropnie ciężko byłoby mi
wytłumaczyć mu mój nagły, zły humor. Byłby wściekły, gdyby dowiedział się
jak przed chwilą odzywał się do mnie Carter.
Kieruję się w stronę pokoju. Potrzebuję iPoda. Muzyka może być jedyną
rzeczą, która mnie uspokoi. A przynajmniej pomaga zająć mój umysł, więc nie
muszę myśleć o moim nowym sąsiedzie z piekła rodem. Sądziłam, że pan
Shepard piastował ten tytuł, ale jego nowy pasierb właśnie zgarnął mu go sprzed
nosa.
Wkładam słuchawki do uszu i podkręcam głośność na full. Łapię
również iPada z biurka i podchodzę do mojego ulubionego miejsca w moim
pokoju – ławeczki pod oknem, którą zbudował dla mnie tata. To moje
szczęśliwe miejsce. Czasami siedzę tutaj godzinami. Pomimo tego, że okno
znajduje się z boku domu, to skierowane jest na tył, więc mam wgląd na jezioro
znajdujące się na naszej posiadłości.
Loguję się na moje konto na facebooku i wysyłam prywatną wiadomość
do mojej najlepszej psiapsióły, Meg. Jeśli ktoś może poprawić mi humor, to ona.
Ja: Jesteś?
Meg: Oczywiście. Wiesz, że tym żyję. LOL. Co tam laska?
Ja: Właśnie poznałam mojego nowego sąsiada.
Meg: Co? Pan nie-pozwól-swojemu-psu-srać-na-moim-trawniku się
wyprowadził?
Ja: LOL. Nie. Jego nowa żona i pasierb się wprowadzili.
Meg: CO? Ktoś wyszedł za tego kutafona? O MÓJ, KURWA,
BOŻE!
Ja: Wiem. Szaleństwo! Ona tak naprawdę jest bardzo miła. Nie
mam pojęcia co w nim widzi. Z drugiej strony jej syn…
Meg: Ile lat ma jej syn?
Ja: Jest rok starszy od nas.
Meg: Jest gorący?
Ja: Mmmm. Jest okej.
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
Totalne kłamstwo. Jest bardziej niż okej. Gdybym powiedziała jej
prawdę, to byłaby tu w mgnieniu oka. Nie jestem pewna, dlaczego myśl o tym,
że się w nim zadurzy jakoś niespecjalnie mi leży, ale tak jest. Może dlatego, że
dziś stał się moim wrogiem. Może coś innego. Moja psiapsiółka ma fioła na
punkcie chłopców. Praktycznie co tydzień ma nowego. Przysięgam, że nie mogę
za nimi nadążyć.
Meg: W takim razie o co z nim chodzi?
Ja: Ugh! Jest dupkiem. Prymitywnym kutasem.
Meg: Och. Wkurzył Cię? Chcesz żebym wpadła i nauczyła go
manier?
Ja: Nie. Poradzę sobie z nim. Ale dzięki za ofertę.
Gdybym jej powtórzyła to, co mi powiedział, to zaraz by tu była. Z
jakiegoś powodu, jeśli o mnie chodzi, jest mega opiekuńcza. Zawsze stoimy za
sobą murem.
Meg: Chcesz do mnie wpaść? Nadal siedzę jak w więzieniu za to, że
wymknęłam się wczoraj w nocy. Moi rodzice są do dupy.
Doprowadza mnie tym do śmiechu. Meg jest uziemiona, ponieważ
przyłapali ją, jak wymykała się w środku nocy, aby spotkać się ze swoim
chłopakiem. Gdyby moja szesnastoletnia córka zrobiła połowę tych rzeczy co
ona, to na stałe trzymałabym ją pod kluczem.
Ja: Pewnie, będę niebawem. Buziak.
Robię szybki przegląd newsów, a potem się wylogowuję. Wyglądam
przez okno i kieruję oczy na dom sąsiadów. Wyobraźcie sobie moje
zaskoczenie, kiedy widzę Cartera, stojącego dokładnie naprzeciwko mnie. Gapi
się wprost na mnie. Cudnie. Nie mówcie, że to będzie jego pokój.
Mrużę na niego oczy. Na co tak się gapi? Mały, zadowolony z siebie
uśmiech igra na jego ustach. Boże, on mnie doprowadza do szału. Wstaję i
Bastard J.L. Perry
Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka
sięgam po sznurek od rolet. Nie sądzę, abym kiedykolwiek wcześniej je
zasuwała. Kocham promienie słoneczne, które wpadają przez okno. To moje
sanktuarium, moje szczęśliwe miejsce. Czy ten dzień mógłby być jeszcze
gorszy?
Kiedy niechętnie znów przesuwam na niego oczy, widzę, że się śmieje.
Pieprzyć go. Mogę już śmiało stwierdzić, że czerpie przyjemność z wkurzania
mnie. Pokazanie mu środkowego palca powoduje tylko tyle, że odrzuca głowę
do tyłu i śmieje się jeszcze mocniej. Dupek.
Sfrustrowana, ciągnę mocno za sznurek. Kiedy rolety opadają w dół,
ponura ciemność wypełnia pokój. Mam przeczucie, że posiadając tego dupka za
sąsiada, tak będzie wyglądało moje życie.
Łapię telefon z biurka i szybko wybiegam z domu. Kończy się tym, że
do późna zostaję u Meg. Jej rodzice traktują mnie jak jedną z nich. Tata przez
kolejne dwa tygodnie pracuje na nocną zmianę, więc nie ma potrzeby, abym
siedziała w domu. Im dalej jestem od tego dupka, Cartera, tym lepiej. Jego
pokój jest tak blisko mojego, że praktycznie jesteśmy cholernymi
współlokatorami. Co za koszmar.
***
Kiedy wstaję w poniedziałek rano, tata nadal śpi. Była około 3:00 nad
ranem, kiedy w końcu dotarł do domu. Czasami nienawidzę godzin w jakich
pracuje, ale on kocha swoją pracę. Pracował w policji odkąd skończył
osiemnaście lat. To wszystko na czym się zna, nigdy z tego nie zrezygnuje.
Po zjedzeniu śniadania i umyciu naczyń, zaczynam przygotowywać
wszystko na pobudkę taty. Wsypuję do miski jego płatki i przykrywam je
plastikowym opakowaniem. Wkładam do tostera dwie kromki chleba. Wszystko
co musi zrobić, to go włączyć. Napełniam czajnik wodą i wkładam do kubka
dwie kostki cukru i torebkę herbaty, i zostawiam to na blacie.
Kiedy ma pierwszą zmianę, to zawsze jemy razem. Jeśli nie, to zwykle
wszystko dla niego przygotowuję. Nie to, że tego oczekuje, ale lubię to dla
niego robić. Jestem pewna, że bycie samotnym rodzicem przez minione dziesięć
lat nie było dla niego łatwe.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka PONIŻSZE TŁUMACZENIE W CAŁOŚCI NALEŻY DO AUTORKI JAKO JEJ PRAWA AUTORSKIE I STANOWI MATERIAŁ MARKETINGOWY SŁUŻĄCY PROMOCJI AUTORKI W NASZYM KRAJU. PONADTO, TŁUMACZENIE NIE SŁUŻY UZYSKIWANIU KORZYŚCI MAJĄTKOWYCH, A CO ZA TYM IDZIE, KAŻDA OSOBA WYKORZYSTUJĄCA TŁUMACZENIE W CELACH INNE NIŻ MARKETINGOWE, ŁAMIE PRAWO. ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA MOJEGO TŁUMACZENIA!
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Ta książka dedykowana jest mojej najlepszej przyjaciółce, mojej siostrze, Kylie… Dzięki, że zawsze stoisz za mną murem, Zawsze mogę na Ciebie liczyć, kiedy Cię potrzebuję, I za to, że kochasz mnie bezwarunkowo. Kocham Cię bardziej, niż mogę wyrazić słowami. Bez Ciebie byłabym stracona.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Uwierzyła, że potrafi, więc to zrobiła.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Spis treści Prolog..........................................................................................................................................................................7 CZĘŚĆ PIERWSZA Rozdział 1..................................................................................................................................................................14 Rozdział 2.................................................................................................................................................................22 Rozdział 3.................................................................................................................................................................30 Rozdział 4.................................................................................................................................................................38 Rozdział 5.................................................................................................................................................................45 Rozdział 6.................................................................................................................................................................53 Rozdział 7................................................................................................................................................................67 Rozdział 8................................................................................................................................................................ 80 Rozdział 9................................................................................................................................................................ 87 Rozdział 10............................................................................................................................................................... 97 Rozdział 11...............................................................................................................................................................107 Rozdział 12...............................................................................................................................................................117 Rozdział 13...............................................................................................................................................................133 Rozdział 14..............................................................................................................................................................148 Rozdział 15..............................................................................................................................................................166 Rozdział 16.............................................................................................................................................................. 172 CZĘŚĆ DRUGA Rozdział 1................................................................................................................................................................189
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Rozdział 2...............................................................................................................................................................199 Rozdział 3............................................................................................................................................................... 210 Rozdział 4............................................................................................................................................................... 217 Rozdział 5...............................................................................................................................................................226 Rozdział 6...............................................................................................................................................................232 Rozdział 7.............................................................................................................................................................. 247 Rozdział 8...............................................................................................................................................................257 Rozdział 9.............................................................................................................................................................. 268 Rozdział 10............................................................................................................................................................. 274 Rozdział 11.............................................................................................................................................................. 279 Rozdział 12..............................................................................................................................................................288 Rozdział 13..............................................................................................................................................................293 Rozdział 14............................................................................................................................................................. 299 Rozdział 15............................................................................................................................................................. 307 Rozdział 16...............................................................................................................................................................315 Rozdział 17...............................................................................................................................................................321 Rozdział 18..............................................................................................................................................................330 Rozdział 19..............................................................................................................................................................337 Rozdział 20............................................................................................................................................................ 344 Rozdział 21...............................................................................................................................................................351 Rozdział 22.............................................................................................................................................................356
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Rozdział 23............................................................................................................................................................ 364 Rozdział 24............................................................................................................................................................ 376 Rozdział 25............................................................................................................................................................. 381 Rozdział 26.............................................................................................................................................................388 Rozdział 27............................................................................................................................................................ 397 Rozdział 28............................................................................................................................................................408 Rozdział 29.............................................................................................................................................................414 Rozdział 30.............................................................................................................................................................425 Rozdział 31..............................................................................................................................................................428 Rozdział 32............................................................................................................................................................ 443 Epilog.....................................................................................................................................................................449
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Prolog Przeszłość… Sięgając, mama owija swoje delikatne palce wokół mojej małej dłoni. - Skacz, kochanie. – Uśmiecha się, kiedy wystrzelam z ostatniego schodka autobusu, lądując na chodniku. Oboje się śmiejemy. Kocham moją mamę. Jest zabawna. - Brrrrrr, zimno dzisiaj – mówi. Spoglądam w górę i widzę, że drży. Uśmiecham się do niej, kiedy zapina płaszcz, aby utrzymać ciepło. Grzebiąc w torebce, wyciąga moją ulubioną czapeczkę ze Spidermanem i szalik, unosząc je, abym zobaczył. - Załóżmy to, skarbie – mówi, uśmiecha się i kuca przede mną, wkładając mi na głowę czapkę i owijając szalik wokół szyi. – Pozwól, że wyciągnę twoje rękawiczki – dodaje, ponownie sięgając do torebki. – Nie mogę pozwolić, aby mój mały mężczyzna się rozchorował. – Stoję i przyglądam się, jak jeden po drugim, wsuwam moje palce w niebieskie rękawiczki. – I już, teraz cieplutko. - Jak u Pana Boga za piecem – dodaję. To jest coś, co mówi mi każdej nocy, otulając do snu. - Zgadza się, kochanie – mówi i nachyla się do przodu, aby pocałować mnie miękko w nos. Wstaje i wyciąga do mnie rękę. – Chodźmy. Kiedy przechodzimy w dół ulicy, chłonę wszystko dookoła. Nie sądzę, abym kiedyś wcześniej tutaj był. Z boku drogi są sklepy, a po drugiej stronie duże domy.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka - Gdzie my jesteśmy, mamusiu? – pytam, rozglądając się po okolicy. Głośny ryk mijającego nas motoru powoduje, że podskakuję. - To jest moje rodzinne miasto. Dorastałam tutaj. – Spoglądam na nią. Wow. Mamusia mieszkała wcześniej gdzieś indziej niż w naszym domu? Wpatruje się we mnie intensywnie, ale wygląda na smutną. - Mieszkałaś tutaj kiedy byłaś taka mała jak ja? – pytam. - Uhm. Tutaj mieszkają twoi dziadkowie. - Mam babcię i dziadka? – O tym także nie wiedziałem. Poczułem, że otwieram szeroko oczy i uśmiecham się. Cały czas słyszę, jak dzieciaki w szkole mówią o swoich dziadkach. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego ja nie mam swoich. Nigdy nie zapytałem o to mamusi. Kiedy pewnego razu zadałem jej pytanie, jak to jest, że nie miałem tatusia tak jak inne dzieci, ona się popłakała. Nie lubię patrzeć jak mamusia płacze. - Zabieram cię właśnie, abyś ich poznał. Nigdy wcześniej cię nie widzieli. – Bardzo się podekscytowałem, tak jak kilka tygodni temu, kiedy skończyłem pięć lat, a mama kupiła mi duży, czekoladowy tort. Mógł do mnie przyjść mój przyjaciel, Josh. Nawet kupił mi prezent. Wcześniej nikt poza mamusią nie kupował mi prezentów. Poznałem kiedyś dziadków Josha, kiedy bawiliśmy się w jego domu. Byli bardzo mili. Mam nadzieję, że moi będą tacy sami. Zaczynam podskakiwać, ponieważ jestem taki szczęśliwy. Mamusia zatrzymuje się przed dużym, białym domem. Jest naprawdę, naprawdę duży, jak domy, które widzicie w filmach. Jest o wiele większy od tego, w którym mieszkamy z mamusią. Jej dłoń, którą mnie trzyma, zaczyna się trząść. Spoglądam na nią. Wygląda na zezłoszczoną, jak wtedy, kiedy pomalowałem ścianę w domu. Jej oczy robią dziwne rzeczy. - Ręce ci się trzęsą, mamusiu. - Jest okej, mój mały mężczyzno, jest mi tylko zimno. – Spogląda na mnie w dół i uśmiecha. Kiedy na mnie patrzy, jej oczy wyglądają na szczęśliwe.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka - Chcesz pożyczyć moje rękawiczki? - Nie, kochanie – mówi, a jej uśmiech się powiększa. Przykuca, kładąc obie dłonie po bokach mojej twarzy. – Nieważne co się stanie, kiedy tam wejdziemy, pamiętaj tylko, jak bardzo cię kocham, i jaki jesteś wyjątkowy. - Okej – mówię. Kocham moją mamusię. Wiem, że będę też kochał moich dziadków. - Dobry chłopiec. – Nachyla się i całuje mnie w policzek, zanim wstaje i znów sięga po moją dłoń. – Zróbmy to. Idziemy długim podjazdem, a dłoń mamy nie przestaje się trząść. Chciałbym, aby założyła moje rękawiczki. Nienawidzę, że jest jej zimno. - Jeden… dwa… trzy… cztery… pięć – liczę w głowie schody, kiedy się po nich wspinamy, zanim stajemy przed dużymi, żółtymi drzwiami. Słyszę, że mama wypuszcza głęboki oddech. Puszcza moją dłoń, formuje ją w pięść i unosi rękę, ale zatrzymuje ją w powietrzu. Spogląda na mnie i wygina w górę usta, zanim w końcu puka do drzwi. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę moich dziadków. Mam nadzieję, że mają czekoladę. Kocham czekoladę. Mama sięga po moją dłoń i ściska ją. Kiedy drzwi się otwierają, patrzę na stojącego w nich mężczyznę. Nie wygląda na szczęśliwego, że widzi mamusię. - Elizabeth – mówi srogo. - Cześć, tatusiu – dopowiada nerwowo. Relaksuje się, kiedy mamusia to mówi. Kąciki jego ust unoszą się nieco ku górze. Czuję własny, duży uśmiech. Wow, to musi być mój dziadek. Wygląda na takiego silnego. - Co ty tutaj robisz? – pyta. Mama nic nie mówi i wydaje się, że mija sto lat. - Chciałam was zobaczyć. Ja… ummm, chciałam abyście poznali wnuka, Cartera. – Ponownie ściska moją dłoń i spogląda na mnie. - Cześć, dziadku – mówię. Widzę mojego własnego dziadka. Chcę go przytulić.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Znów wygląda na złego, kiedy na mnie patrzy. A potem jego głowa szarpie się gwałtownie w górę, aby ponownie spojrzeć na mamusię. - Dlaczego przyprowadziłaś tutaj tego małego bękarta? – pyta naprawdę, naprawdę podle. – Zabieraj go stąd. Nigdy więcej go tutaj nie przyprowadzaj. – Cofa się i zatrzaskuje nam drzwi przed twarzą. Mamusia wydaje ten dziwny dźwięk i chce mi się płakać. Jestem smutny, bo ona jest smutna. Wydaje ten dźwięk tylko wtedy, kiedy jest zasmucona. Nie lubię mojego dziadka. Jest wredny. - Chodź, kochanie – mówi. Kiedy jej oczy spotykają moje, widzę, że jej łzy już spływają. Nie lubię patrzeć, jak mamusia płacze. Prawie za nią biegnę, kiedy ciągnie mnie za rękę. Pędzi przez podjazd i z powrotem na drogę. - Co to bękart? – pytam. Nigdy wcześniej nie słyszałem tego słowa. Przez sposób w jaki powiedział to dziadek, nie zabrzmiało to jak miłe słowo. Moje pytanie ją zatrzymuje. Ociera oczy wierzchem dłoni i kuca przede mną. - Nie jesteś bękartem – mówi smutno. – Nie zwracaj uwagi na to co on powiedział. Jesteś pięknym chłopcem. – Całuje mnie w czoło. – Przepraszam, że cię tutaj przyprowadziłam. - Jest okej, mamusiu – mówię, naprawdę mocno starając się być dzielnym. Kiedy zaczyna mi drżeć dolna warga i opada pierwsza łza, wtedy wiem, że poległem. Nie jestem dzielny. - Och, kochanie. – Rozchyla ramiona, przyciągając mnie mocno do siebie, a ja płaczę w jej pierś. – Nie jesteś bękartem – szepcze. Chcę jej wierzyć, naprawdę, ale dlaczego dziadek miałby to mówić, gdyby to nie była prawda? Nienawidzę tego, że jestem bękartem. Pomimo tego, że nie wiem co to znaczy, to wiem, że ta chwila i to okropne słowo, pozostanie ze mną przez długi czas. Może nawet przez resztę mojego życia. ***
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Bastard: 1. Obraźliwie – osoba, której rodzice nie są małżeństwem. 2. Slang: a) Osoba uważana za podłą, czy zasługującą na pogardę. b) Osoba, zwłaszcza taka, która uznawana jest za pechową. c) Coś, co jest nieodpowiednie, gorsze, czy wątpliwego pochodzenia. To zabawne, jak przelotna chwila w czasie może cię zmienić. Jedno głupie, szalone, pojebane słowo może cię zdefiniować. Wtedy tego nie wiedziałem, ale po tamtym dniu wszystko się zmieniło – ja się zmieniłem. Miałem tylko pięć lat, kiedy dowiedziałem się, że byłem bękartem i niestety, z biegiem lat, dokładnie tym się stałem1 . 1 Jak widać powyżej, słowo BASTARD ma kilka znaczeń, wygląda na to, że w tej książce funkcjonować będą głównie dwa – bękart i sukinsyn. Będę operowała nimi w zależności od kontekstu ;)
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka CZĘŚĆ PIERWSZA
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Rozdział 1 Teraźniejszość. Pakując resztę pudeł do bagażnika samochodu, odwracam się i rzucam ostatnie spojrzenie na miejsce, które kiedykolwiek nazywałem domem. Miejsce, w którym mieszkałem przez ostatnie siedemnaście lat mojego życia. Pewnie, to tylko gówniane, stare mieszkanie w bloku, ale to mój dom. To wszystko co kiedykolwiek znałem. Jestem kurewsko wkurzony, że zmuszają mnie do opuszczenia tego miejsca. Obawiałem się tego dnia. Nienawidzę tego, że będę musiał mieszkać z tym chujem, którego mama nazywa teraz swoim mężem. Dzięki Bogu, że to tylko na sześć miesięcy. To wtedy skończę osiemnastkę; w końcu stanę się legalnym dorosłym. Możecie być cholernie pewni, że pierwszą rzeczą którą zrobię będzie danie nogi z tego zapomnianego przez Boga miejsca. Teraz ten skurwiel czuwa nad moją mamą. Nie potrzebuje mnie już. Zaczęła umawiać się z Johnem Shepardem sześć miesięcy temu. Moglibyście powiedzieć, że to był romans przypominający trąbę powietrzną. Zgaduję, że od mojego urodzenia była sama, więc tak naprawdę nie mogę jej winić, że chciała towarzystwa. Zawsze byliśmy tylko we dwójkę. Początkowo, poniekąd podobała mi się myśl o posiadaniu w pobliżu ojcowskiego autorytetu, ale moje nadzieje szybko zostały roztrzaskane, kiedy poznałem Chuja. To moje pieszczotliwe przezwisko dla niego. Idealnie do niego pasuje. Zauważyłem u mamy różnicę, kiedy wróciła do domu po spotkaniu z nim. Była szczęśliwsza. Lżejsza. Jakby się unosiła, albo jakieś inne gówno. Lubiłem na nią patrzeć, kiedy taka była. Zasługiwała na szczęście.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Widywali się przez kilka miesięcy, zanim przyprowadziła go do domu, aby mnie poznał. Przy pierwszym spotkaniu z nim zachowywałem się najlepiej jak potrafiłem. Zrobiłem to dla niej. Był bardzo uprzejmy, do czasu, aż na kilka minut wyszła z pokoju, żeby przynieść nam coś do picia. Sposób w jaki zmierzył mnie z pogardą od góry do dołu natychmiast sprawił, że moja nieufność wzrosła. Z biegiem czasu te spojrzenia zmieniły się w nienawistne komentarze. Początkowo nie robiłem nic, aby go sprowokować. Zgaduję, że z jakiegoś powodu zaakceptował fakt, że mnie nie lubi. Może dlatego, że byłem bękartem. Kto to wie? Przyzwyczaiłem się do odrzucenia. Mierzyłem się z nim przez całe życie. Miłość mojej mamy zawsze była bezwarunkowa. Nawet kiedy nawalałem, ona nadal mnie kochała, ciągle się o mnie troszczyła. Na zawsze będę za to wdzięczny. Przez lata wiele ze mną przeszła, ale jej uczucia do mnie nigdy się nie wahały. Ani razu. Dla Chuja byłem nikim, tak sądzę. Tylko cierniem w jego boku. Kimś, kto stał mu na drodze do bycia z moją mamą. Byłem zdruzgotany, kiedy się jej oświadczył, a ona go przyjęła, ale nie dałem jej do zrozumienia, że tak się czułem. Nie zamierzałem przebić jej bańki. Poświęcała się dla mnie przez lata, więc zasługiwała na szczęście. Nie zamierzałem stać jej na drodze. Dzień, w którym wreszcie wcisnął jej na palec obrączkę był tym samym dniem, w którym ujawnił swoje prawdziwe uczucia wobec mnie. Mieli jakąś żałosną jak cholera, państwową ceremonię w urzędzie stanu cywilnego. To było pierwsze małżeństwo mamy. Zasługiwała na o wiele więcej niż to. Nie chciałem nawet w tym uczestniczyć, ale ona mnie tam chciała, więc dla jej dobra musiałem się szczerzyć i ścierpieć to. Później cała nasza trójka udała się do miłej restauracji, na uroczysty lunch. Cóż, oni świętowali. Ja, z całą, cholerną pewnością, nie. Mama poprosiła Chuja, aby zatrzymał się w lokalnej cukierni, aby mogła kupić tort, który ze sobą zabierzemy. W minucie, w której opuściła samochód, posłał mi poprzez wsteczne lusterko nienawistne spojrzenie. - Kocham twoją matkę – powiedział mi. – Ale ani przez minutę nie myśl, że którekolwiek z tych uczuć rozciąga się na ciebie, ponieważ tak nie jest. W moich oczach jesteś tylko niemile widzianą częścią pakietu. – Nienawidzę tego przyznawać, ale jego okropne słowa mnie ukłuły. To przysłużyło się tylko temu, że oceniałem się jeszcze niżej.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Dlaczego byłem tak trudną do kochania osobą? Zanim mam szansę zamknąć bagażnik, mój ojczym wychyla się przez okno od strony kierowcy. - Pospiesz się synu. Nie mam całego dnia – szydzi sarkastycznym tonem. Przysięgam, że robi tego typu gówno, aby mi dogryźć. Szarpię głową w jego kierunku. - Nie jestem twoim synem. Lepiej to zapamiętaj, staruchu – odcinam się, mrużąc oczy. – Gdybyś ruszył stamtąd dupę i pomógł mi, zamiast siedzieć tam i szczekać na mnie, wydając przez całe popołudnie rozkazy, to skończylibyśmy kilka godzin temu. Odrzuca do tyłu głowę i śmieje się z mojego komentarza. Przed mamą zgrywa takiego słodziaka. Przez cały czas daje się nabrać na jego żałosne brednie. Prawdą jest, że jest fałszywym, dupkowatym kutasem. Tak szybko, jak mama odwraca się plecami, traktuje mnie jak brud. Ona może go kochać, ale ja nie. Ja go, kurwa, nienawidzę. To będzie najdłuższe sześć miesięcy w moim życiu. Zatrzaskuję bagażnik i kieruję się na stronę pasażera. - Wytrzyj cholerne buciory zanim wejdziesz do auta – warczy. Przysięgam, że gdyby w pobliżu było jakieś psie gówno, to wszedłbym w nie tylko po to, żeby go wkurzyć. Wzdycham i robię co mówi, zanim sadowię się na siedzeniu pasażera. - Kutas – mamroczę pod nosem. - Uważaj na słowa, chłopcze. Nie będę tolerował takiego odzywania się w moim domu, a zwłaszcza przy twojej matce. – Nigdy nie mówiłem tak do mamy. Jednak on, to zupełnie inna historia. Ignorując go, odwracam głowę i kiedy wycofuje z podjazdu, wyglądam przez okno i rzucam ostatnie spojrzenie na mój dom. Chryste, nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny, a ja już chcę mu przywalić. W drodze do jego domu nie odzywamy się ani słowem. Jestem za to wdzięczny. Żołądek mam zaciśnięty w supeł. Mieszkanie z tym dupkiem będzie czystym, pierdolonym piekłem. Nie mam pojęcia co mama w nim widzi, ale, co zaskakujące, uszczęśliwia ją. To jedyny powód, dla którego znoszę te bzdury.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Robię to dla niej i tylko dla niej. Po wszystkim co dla mnie poświęciła, zasługuje aby być szczęśliwą. Droga z mojej starej okolicy do bram piekielnych zajmuje jakąś godzinę. Kurwa, potrzebuję fajki. Moje tętno przyspiesza w chwili, kiedy wjeżdżamy na ulicę, którą teraz będą zwał domem. Wzdłuż ulicy stoją idealne domy z idealnymi trawnikami i fantazyjnie wypielęgnowanymi ogrodami. Już nienawidzę tego miejsca. - To twój nowy dom, mój dom. Pamiętaj o tym – mówi Chuj, kiedy zatrzymuje się na podjeździe. - Zaje-kurwa-biście – odpowiadam, wysiadając z samochodu, zanim ma szansę powiedzieć coś jeszcze. Kieruję się na tył, żeby wypakować pudła. Oczywiście ten leniwy pojeb wchodzi prosto do domu. Zgaduję, że będę musiał odwalić całą robotę. Szok. Otwieram bagażnik, ale zatrzymuję się słysząc śmiech. Czysty, słodki, powodujący mdłości śmiech. Szarpię głową w kierunku z którego pochodzi i wtedy ją widzę. Cóż, tak w sumie, to pierwszą rzeczą jaką dostrzegam jest jej jędrny, mały tyłeczek. Pochyla się, głaszcząc psa i ma na sobie seksowne, małe szorty. Odrywam od niej oczy i kieruję je na psa. To długowłosy owczarek niemiecki. Idealny pies. Dorastając, zawsze chciałem mieć takiego psa, ale mieszkanie w bloku, w którym nie wolno trzymać zwierząt, skutecznie to uniemożliwiało. Kiedy dziewczyna staje prosto, moje oczy suną w górę jej długich nóg i ciemnych włosów, które teraz spływają kaskadą po jej szczupłych plecach. Słońce na nie śmieci, sprawiając, że lśnią. Łapię się na tym, że chcę aby się odwróciła, abym mógł zobaczyć jej twarz. Nie robi tego, więc moje oczy pozostają na jej tyłku. Pieprzcie mnie, co to jest za tyłek. Do mojego umysłu wdzierają się obrazy, jak owijam wokół nadgarstka jej włosy i pochylam ją, wbijając się w nią od tyłu. Mój fiut się porusza. Jezu, dlaczego pozwalam myślom wędrować w takim kierunku? Jej ciało może być
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka zajebiste, ale to nie oznacza, że twarz również taka jest. Sądzę, że gdybym brał ją od tyłu, to twarz i tak nie stanowiłaby problemu. Patrzę jak unosi rękę i rzuca piłką przez ogródek. Jak na dziewczynę ma całkiem niezły rzut. Pies się odwraca i pędzi, aby ją złapać. Kiedy wraca, niemal przewraca ją swoim podekscytowaniem. Znów zaczyna się śmiać i kiedy ich obserwuję, czuję, że kąciki moich ust wyginają się ku górze. - Dobry chłopiec – mówi słodkim głosem, drapiąc go za uchem. – Kto jest dobrym chłopcem? – Kiedy pies zauważa, że stoję tam i ich obserwuję, wypuszcza z pyska piłkę i truchta w moją stronę. - Hej, kolego – mówię, wyciągając dłoń, aby ją obwąchał. Wydaje się przyjacielski, więc sięgam w dół i przesuwam palcami po jego długiej sierści. Czuję, że uśmiech mi się poszerza. Uśmiechanie się nie jest czymś, co zwykle robię. - Lassie. – Słyszę jak woła dziewczyna, powodując, że mój uśmiech natychmiast zamienia się w grymas. Musi sobie, kurwa, ze mnie jaja robić. Lassie? Miała tupet, aby nazwać tego świetnego psa Lassie. Co ona sobie do cholery myślała? Pies wygląda bardziej jak Rambo, czy Butch, zdecydowanie nie jak pieprzony Lassie. - Biedaczysko – szepczę, drapiąc go za uchem. – Prawdopodobnie w następnej kolejności odetnie ci jaja i założy na włosy pierdoloną kokardkę. Kiedy się do nas kieruje, podrywam głowę w górę i marszczę brwi. Pieprzcie mnie, jeśli jej twarz nie jest równie piękna, jak jej soczyste ciałko. Przysięgam, że kiedy podchodzi opada mi szczęka. Jest pieprzoną ślicznotką. Długie ciemne włosy okalają jej anielską twarz. Duże oczy otoczone są grubymi, ciemnymi rzęsami. Kremowa skóra jest nieskazitelna, powodując, że swędzi mnie, aby jej dotknąć. Wędruję oczami w dół, do jej cycków. Niby niewielkie, ale stratą byłoby ich nie posmakować, tak sądzę. Ma uroczy, mały nos, jak guziczek, który powoduje, że chce mi się zwymiotować w usta. Okej, może ten ostatni komentarz był lekkim przegięciem. To tylko sukinsyn we mnie wystawia swój brzydki łeb. To mechanizm obronny, który przez lata rozwinąłem i opanowałem do perfekcji. Bariera, którą ustawiam. Nienawidzę tego, że już powoduje, iż czuję rzeczy, których nie chcę czuć. W ciągu lat dowiedziałem się, że jeśli nie czujesz, to nie cierpisz. Jeśli mam ją
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka codziennie widywać, to muszę już teraz stłamsić to gówno w zarodku, zanim wymknie się spod kontroli. - Hej, ty musisz być Carter. Twoja mam powiedziała, że dziś się wprowadzasz. – Jej piękno sprawia, że brakuje mi słów. Co do diabła? Zbieram się do kupy i prostuję się, górując nad jej malutkim ciałkiem. Wykrzywia w uśmiechu swoje seksowne jak skurwysyn, pulchne usta, a jej piękne, zielone oczy spotykają moje. - Jestem Indiana. Twoja nowa sąsiadka – mówi słodko, wyciągając do mnie rękę. No to zaczynamy. To czas, aby ją odepchnąć, zanim za bardzo się zbliży. To się nazywa instynkt samozachowawczy. Dawno temu nauczyłem się, że jeśli odrzucę kogoś zanim ma szansę mnie użądlić, to zmniejszę w ten sposób pieczenie. Przesuwam wzrok ku jej wyciągniętej dłoni i z powrotem do jej twarzy. - Nazwałaś swojego psa Lassie? – kpię. – Coś ty sobie, kurwa, myślała? To cipkowate imię dla takiego psa, jak ten. Zdajesz sobie sprawę, że to chłopiec, prawda? Jej słodkie usteczka otwierają się w szoku, a ładne, zielone oczy rozszerzają się, zanim mocno je mruży. - Wiesz, pies, który grał Lassie w filmie, również był chłopcem – odcina się, zakładając ręce na piersi. Jeśli usiłuje wyglądać na twardą, to żałośnie daje ciała. Skrzyżowanie rąk powoduje tylko tyle, że wypycha swoje dziarskie, małe cycuszki do przodu. Czuję, że na ten widok rośnie mi fiut i to mnie cholernie wkurza. Nienawidzę tego, że ma na mnie taki wpływ. Otwieram bagażnik, sięgam i wyciągam pudło, umieszczając je przed sobą. Ostatnią rzeczą jakiej chcę, jest to, aby zobaczyła wzwód, który właśnie spowodowała. - A tak w ogóle, to jaki masz problem? – pyta, jej oczy ponownie spotykają moje. – Nie robisz tak właściwie dobrego pierwszego wrażenia. Prawie chce mi się uśmiechnąć z powodu tego jej pieprzonego nastawienia, ale nie ma cholernej mowy, że dam jej tę satysfakcję.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka - Mam, kurwa, gdzieś co o mnie myślisz, dzieciaku. Dlaczego się nie ulotnisz i nie pójdziesz się pobawić lalkami jak grzeczna, mała dziewczynka? Teraz naprawdę walczę, aby się nie uśmiechnąć, kiedy otwiera szeroko oczy, niedowierzając, że tak się do niej odzywam. Jedyne o czym mogę myśleć, kiedy otwiera usta, formując z nich idealne, małe O, to fakt, że ma najlepsze do pieprzenia usta, jakie kiedykolwiek widziałem. Ta myśl sprawia tylko, że mój kutas robi się jeszcze twardszy. Słodki Jezu, co ona mi robi? Jestem zaskoczony, że niemal źle się czuję przez sposób w jaki ją traktuję, ale drażnienie jej jest zbyt wielką frajdą. Nie zamierzam teraz przestać. - Cóż, to zwyczajnie niegrzeczne. W twoim życiu musiało się wydarzyć coś nieźle gównianego, przez co masz tak złe nastawienie. – Trafiła w samo sedno. Chciałem powiedzieć, że faktycznie tak było, ale nie zrobiłem tego. Marszczę brwi. Dlaczego to co powiedziała wkurza mnie jeszcze bardziej? Nienawidzę tego, że w mniej niż minutę ona już przejrzała moją fasadę. Kim ona jest, jakimś rodzajem szalonego jasnowidza, czy co? Ponownie krzyżuję z nią spojrzenie, wyraz współczucia, który widzę na jej twarzy sprawia, że jeszcze bardziej jej nie lubię. - Nope. Jestem po prostu sukinsynem i przestań, kurwa, tak na mnie patrzeć. Przyprawiasz mnie o cholerne ciarki. - Niby jak? – prycha, kładąc dłonie na biodrach. - Jakby było ci mnie żal. Nie chcę, ani nie potrzebuję twojego współczucia. Im szybciej się tego nauczysz, tym lepiej dla nas wszystkich, Księżniczko. Wyświadcz sobie przysługę, dzieciaku, i trzymaj się, kurwa, ode mnie z daleka. – Sapie na moje słowa i usatysfakcjonowany uśmiech przecina mi twarz. Misja zakończona sukcesem. - Narka, Larry – mówię do psa i zanim odchodzę, drapię go po raz ostatni za uchem. - On ma na imię Lassie, dupku – warczy w stronę moich oddalających się pleców.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka - Dla mnie nie – chichoczę, odchodząc w stronę domu. – Nie przyłapiesz mnie na nazywaniu go tym pedziowatym imieniem. – Może mieszkanie tutaj nie będzie taki złe, jak myślałem. - Chodź, kolego. – Słyszę jak mówi, wypuszczając zirytowany oddech. Wspinając się po schodach na ganek mojego nowego piekła, słyszę, jak zatrzaskuje drzwi do domu. Co zaskakujące, powoduje to, że mój uśmiech natychmiast opada. W zasadzie, czuję się gównianie przez to, jak ją potraktowałem. Nieczęsto czuję skruchę z powodu moich czynów. Dlaczego jestem takim sukinsynem? A racja, urodziłem się nim.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Rozdział 2 Indiana Zatrzaskuję drzwi i tupiąc, idę w dół korytarza na tył domu. - Wychodź, kolego – mówię do Lassie, otwierając szklane drzwi. Czuję się taka wypompowana. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę wyczekiwałam spotkania z tym dupkiem. Nikt nigdy nie był wobec mnie taki niegrzeczny. Przenigdy. W ogóle nie jest taki, jak oczekiwałam. Cóż, tak naprawdę nie wiem czego oczekiwałam. Z pewnością nie tego, co otrzymałam. Jest kutasem, proste i jasne. Niegrzecznym, egoistycznym dupkiem. I tak bardzo, jak nienawidzę tego przyznać, jest grzesznie gorący. Dlaczego musi tak dobrze wyglądać? Jest wysoki i dobrze zbudowany. Każdy, wstrętny jego cal taki jest. Jego ciemne włosy i zapadające w pamięć, czekoladowe oczy tylko dodają mu atrakcyjności. Słodki, mały dołeczek w lewym policzku i idealnie proste, białe zęby powiększają jego olśniewający uśmiech. Cóż, wtedy kiedy się uśmiecha. Nienawidzę przyznawać tego, że jest oszałamiający, nawet z grymasem na twarzy. A jakby tego było mało, ma tę idealnie wyrzeźbioną twarz, w którą, tak na marginesie, mam ochotę teraz walnąć. Ta część zdecydowanie zbiła mnie z tropu. Pewnie, spotkałam wcześniej masę gorących facetów. Jednak żaden nie mógł się nim równać. Górował nad moim skromnym metrem pięćdziesiąt pięć. Ciemne włosy i oczy pasowały do jego równie ciemnego wizerunku. Wielka szkoda, że nie posiada osobowości, która współgrałabym z jego wyglądem. Gdyby tak było, byłby idealny. Niespodziewanie, poczułam do niego natychmiastowy pociąg. Tak było, dopóki nie otworzył swoich cholernych ust. Boże, jestem teraz taka wściekła. Jak mogłam pozwolić mu tak zaleźć mi za skórę? Dureń. Prawie jest mi go żal. Powiedziałam „prawie”. Wiem, szalone. Przysięgam, że coś w nim dostrzegłam. Nie potrafię wyjaśnić co. To było prawie tak, jakby to jego bycie sukinsynem było grą, maską. Mogłam się mylić. Z pewnością nikt nie mógł być w naturalny sposób tak niegrzeczny i wredny. Jego mama wydaje się być bardzo słodka.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Cieszę się, że taty nie ma teraz w domu. Okropnie ciężko byłoby mi wytłumaczyć mu mój nagły, zły humor. Byłby wściekły, gdyby dowiedział się jak przed chwilą odzywał się do mnie Carter. Kieruję się w stronę pokoju. Potrzebuję iPoda. Muzyka może być jedyną rzeczą, która mnie uspokoi. A przynajmniej pomaga zająć mój umysł, więc nie muszę myśleć o moim nowym sąsiedzie z piekła rodem. Sądziłam, że pan Shepard piastował ten tytuł, ale jego nowy pasierb właśnie zgarnął mu go sprzed nosa. Wkładam słuchawki do uszu i podkręcam głośność na full. Łapię również iPada z biurka i podchodzę do mojego ulubionego miejsca w moim pokoju – ławeczki pod oknem, którą zbudował dla mnie tata. To moje szczęśliwe miejsce. Czasami siedzę tutaj godzinami. Pomimo tego, że okno znajduje się z boku domu, to skierowane jest na tył, więc mam wgląd na jezioro znajdujące się na naszej posiadłości. Loguję się na moje konto na facebooku i wysyłam prywatną wiadomość do mojej najlepszej psiapsióły, Meg. Jeśli ktoś może poprawić mi humor, to ona. Ja: Jesteś? Meg: Oczywiście. Wiesz, że tym żyję. LOL. Co tam laska? Ja: Właśnie poznałam mojego nowego sąsiada. Meg: Co? Pan nie-pozwól-swojemu-psu-srać-na-moim-trawniku się wyprowadził? Ja: LOL. Nie. Jego nowa żona i pasierb się wprowadzili. Meg: CO? Ktoś wyszedł za tego kutafona? O MÓJ, KURWA, BOŻE! Ja: Wiem. Szaleństwo! Ona tak naprawdę jest bardzo miła. Nie mam pojęcia co w nim widzi. Z drugiej strony jej syn… Meg: Ile lat ma jej syn? Ja: Jest rok starszy od nas. Meg: Jest gorący? Ja: Mmmm. Jest okej.
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka Totalne kłamstwo. Jest bardziej niż okej. Gdybym powiedziała jej prawdę, to byłaby tu w mgnieniu oka. Nie jestem pewna, dlaczego myśl o tym, że się w nim zadurzy jakoś niespecjalnie mi leży, ale tak jest. Może dlatego, że dziś stał się moim wrogiem. Może coś innego. Moja psiapsiółka ma fioła na punkcie chłopców. Praktycznie co tydzień ma nowego. Przysięgam, że nie mogę za nimi nadążyć. Meg: W takim razie o co z nim chodzi? Ja: Ugh! Jest dupkiem. Prymitywnym kutasem. Meg: Och. Wkurzył Cię? Chcesz żebym wpadła i nauczyła go manier? Ja: Nie. Poradzę sobie z nim. Ale dzięki za ofertę. Gdybym jej powtórzyła to, co mi powiedział, to zaraz by tu była. Z jakiegoś powodu, jeśli o mnie chodzi, jest mega opiekuńcza. Zawsze stoimy za sobą murem. Meg: Chcesz do mnie wpaść? Nadal siedzę jak w więzieniu za to, że wymknęłam się wczoraj w nocy. Moi rodzice są do dupy. Doprowadza mnie tym do śmiechu. Meg jest uziemiona, ponieważ przyłapali ją, jak wymykała się w środku nocy, aby spotkać się ze swoim chłopakiem. Gdyby moja szesnastoletnia córka zrobiła połowę tych rzeczy co ona, to na stałe trzymałabym ją pod kluczem. Ja: Pewnie, będę niebawem. Buziak. Robię szybki przegląd newsów, a potem się wylogowuję. Wyglądam przez okno i kieruję oczy na dom sąsiadów. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, kiedy widzę Cartera, stojącego dokładnie naprzeciwko mnie. Gapi się wprost na mnie. Cudnie. Nie mówcie, że to będzie jego pokój. Mrużę na niego oczy. Na co tak się gapi? Mały, zadowolony z siebie uśmiech igra na jego ustach. Boże, on mnie doprowadza do szału. Wstaję i
Bastard J.L. Perry Tłumaczenie: daga_ korekta: Ewelka sięgam po sznurek od rolet. Nie sądzę, abym kiedykolwiek wcześniej je zasuwała. Kocham promienie słoneczne, które wpadają przez okno. To moje sanktuarium, moje szczęśliwe miejsce. Czy ten dzień mógłby być jeszcze gorszy? Kiedy niechętnie znów przesuwam na niego oczy, widzę, że się śmieje. Pieprzyć go. Mogę już śmiało stwierdzić, że czerpie przyjemność z wkurzania mnie. Pokazanie mu środkowego palca powoduje tylko tyle, że odrzuca głowę do tyłu i śmieje się jeszcze mocniej. Dupek. Sfrustrowana, ciągnę mocno za sznurek. Kiedy rolety opadają w dół, ponura ciemność wypełnia pokój. Mam przeczucie, że posiadając tego dupka za sąsiada, tak będzie wyglądało moje życie. Łapię telefon z biurka i szybko wybiegam z domu. Kończy się tym, że do późna zostaję u Meg. Jej rodzice traktują mnie jak jedną z nich. Tata przez kolejne dwa tygodnie pracuje na nocną zmianę, więc nie ma potrzeby, abym siedziała w domu. Im dalej jestem od tego dupka, Cartera, tym lepiej. Jego pokój jest tak blisko mojego, że praktycznie jesteśmy cholernymi współlokatorami. Co za koszmar. *** Kiedy wstaję w poniedziałek rano, tata nadal śpi. Była około 3:00 nad ranem, kiedy w końcu dotarł do domu. Czasami nienawidzę godzin w jakich pracuje, ale on kocha swoją pracę. Pracował w policji odkąd skończył osiemnaście lat. To wszystko na czym się zna, nigdy z tego nie zrezygnuje. Po zjedzeniu śniadania i umyciu naczyń, zaczynam przygotowywać wszystko na pobudkę taty. Wsypuję do miski jego płatki i przykrywam je plastikowym opakowaniem. Wkładam do tostera dwie kromki chleba. Wszystko co musi zrobić, to go włączyć. Napełniam czajnik wodą i wkładam do kubka dwie kostki cukru i torebkę herbaty, i zostawiam to na blacie. Kiedy ma pierwszą zmianę, to zawsze jemy razem. Jeśli nie, to zwykle wszystko dla niego przygotowuję. Nie to, że tego oczekuje, ale lubię to dla niego robić. Jestem pewna, że bycie samotnym rodzicem przez minione dziesięć lat nie było dla niego łatwe.