Jak kupić używany samochód i nie żałować
Pasja motoryzacja może być niebezpieczna,
ale za to ubarwia życie. Tego,jak kochać
samochody, nie tracąc przy tym głowy,
warto nauczyć się od Jacka Balkana.
Włodzimierz Zientarski
Pascal
SPIS TREŚCI
JAK TO SIE WSZYSTKO ZACZĘŁO... 9
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU 17
NA POCZĄTEK KILKA UWAG 22
Zanimzadzwonisz, pom
yśl 22
Zanimpojedziesz, zadzwoń 24
Najważniejszetonieulegaćem
ocjom 27
Jaksiętargować 28
Jakzapłacić 29
SILNIKI I SKRZYNIE BIEGÓW - NA CO UWAŻAĆ 31
Silniki wysokoprężne 36
Silniki zzapłonemiskrowym 42
Manualneskrzynie biegów 47
Autom
atyczneskrzynie biegów 48
Skrzyniezautom
atyzowane 50
Skrzyniedwusprzęgłowe 5
1
Skrzyniebezstopniowe 53
JAK NIE KUPIĆ AUTA Z ..PRZEKRĘCONYM" LICZNIKIEM 55
JAK NIE KUPIĆ AUTA PO „PRZESZCZEPIE" 72
JAK ROZPOZNAĆ, ŻE AUTO JEST PO POWODZI 84
SPIS TREŚCI
JAK NIE KUPIĆ AUTA PO PRZEKŁADCE 105
JAK NIE KUPIĆ AUTA PO POZARZE 119
JAK NIE KUPIĆ AUTA PO WYPADKU 136
NAJPOPULARNIEJSZE MARKI
I MODELE 155
BMW 157
BMWKE87) 159
BM
W3(E90) 160
BMW51E60) 162
BM
WX3(E83) 166
FORD 167
FordfiestaV
II 169
FordfocusII /ford c-max 170
Fordm
ondeoIII 172
Fordm
ondeoIV 176
GRUPA FIATA 177
ALFA ROMEO 177
Alfa rom
eo 167/ alfa rom
eoG
T 179
Alfa rom
eo 156 1
8
1
Alfa rom
eo 159 183
SPIS TREŚCI
Alfa rom
eogiulietta 187
FIAT 188
Fiat 500 189
Fiat panda 1
9
1
Fiat punto/ grandę punto/ puntoevo/ linea 193
Fiat bravo 195
Fiat crom
a 197
GRUPA VOLKSWAGENA 200
AUDI 200
SEAT 201
ŚKODA 202
VOLKSWAGEN 204
VolkswagenpoloIV
, skodafabia, seat ibizaIII 205
Volkswagen poloV
, seat ibizaIV 207
VolkswagengolfV
, volkswagentouran, skodaoctaviaII
A
udi A
3II, seat leon II, altea, toledo 209
Volkswagen passat B
6, B
7, C
C 213
A
udi a4B
7, seat exeo 215
Audia6C6 217
HONDA 220
Honda civicV
II 222
Honda civicVIII 225
Hondajazz II/ hondacity 227
Hondajazz III / hondacity 230
Honda CR-VII 231
Honda CR-VIII 233
HondaaccordVII 235
SPIS TREŚCI
HondaaccordVIII 237
HYUNDAI MOTOR GROUP 239
KIA 239
HYUNDAI 240
Hyundai getz 240
K
iacee'd/ hyundai i30 242
K
iasportage/ hyundai ix35 244
Hyundai santafe 246
MAZDA 248
M
azda 2 249
M
azda3im
azda 5 251
M
azda6I iII 253
M
azda CX-7 255
(MERCEDES 257
KlasaAi B 258
Klasa CW
203 260
Klasa CW
204 262
Klasa E1W
211) 264
SMART 267
Smart fortwo I 268
Smart forfour 270
Smart fortwo II 272
SPIS TREŚCI
MINI 275
M
ini I 276
M
ini II 278
OPEL 281
O
pel corsa C/ m
erivaA 282
O
pel corsa D/ m
eriva B 286
O
pel astra III (H
)/ opel zafira II 286
O
pelvectra III / signum 289
Opelinsignia 291
KONCERN PSA, PEUGEOT I CITROEN 293
CITROEN 293
PEUGEOT 294
Citroen02 I/ C
3I/ peugeot 206 295
CitroenC
3II / peugeot 207 298
Citroenxsara picasso/ peugeot 307 300
CitroenC
4/ C
4picasso/ peugeot 308 301
CitroenC
5II / peugeot 407 304
CitroenC
1/ peugeot 107/toyotaaygo 306
RENAULT-NISSAN ALLIANCE 309
RENAULT 309
NISSAN 311
DACIA 312
Renault twingoII 314
C
lioIII 316
SPIS TREŚCI
Megane II/ scenie 317
M
egane III / scenie III 320
Laguna II 322
Laguna III 323
Nissanm
icra KI2/ renault m
odus/ nissan notę 325
Nissanqashqai 328
NissanX-Trail 330
D
acialogan/ sandero 331
Daciaduster 333
SUZUKI 336
Suzuki swift 337
Suzuki grandvitara 339
Suzuki SX4/fiat sedici 341
TOYOTA 366
AvensisII 345
AvensisIII 347
R
av4II 349
R
av4III 351
YarisII 353
Auris/ corolla E15 354
VOLVO 357
V
olvoC30/ S40/ V50 358
V
olvoXC
90 361
V
olvoS80, S60iV70 363
V
olvoV70III iS80II 365
JAK T O S IE W SZYSTKO
ZACZĘŁO...
%
Pamiętam go doskonale - był srebrny i dwuosobowy, miał ścią
gany dach, tapicerkę ze sztucznej, trochę poprzecieranej skóry
i centralnie zamontowany silnik. Mój pierwszy własny samo
chód, fiata X 1/9, kupiłem chwilę po odebraniu prawa jazdy
i sprzedaniu malucha (prezent od dziadków), którym jeździć nie
zamierzałem. Interesującą ofertę znalazłem w jednej z gazet ogło
szeniowych - w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych stano
wiły one, zarówno dla mnie, jak i dla wielu moich kolegów, od
powiednik Internetu - można się było na nie gapić godzinami.
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...
Mimo że minęło prawie dwadzieścia lat, jestem w stanie od
tworzyć w pamięci chyba każdy moment tej pierwszej, dorosłej
transakcji, łącznie z jazdą próbną, podczas której niby wszystko
wyglądało dobrze, ale tylko do momentu, w którym wrzuciłem
wsteczny. Bieg wyskakiwał za każdym razem, nie dało się prze
jechać nawet metra do tyłu. Czemu udałem, że tego nie zauwa
żam? Czemu skinąłem ze zrozumieniem głową, gdy facet, który
wciskał mi tego starego grata, powiedział, żeby się tym nie mar
twić, że to normalne, czasem tak jest? Przez dwa lata wpycha
łem auto na miejsce parkingowe, szukałem wzniesienia, jeśli
chciałem zawrócić i próbowałem wmówić sobie i innym, że ten
typ tak ma, że to sportowe auto bez wstecznego, wersja torowa.
Czemu nie zauważyłem, że mocowanie wahacza jest skorodo
wane i za parę miesięcy mój wehikuł, z powodu zaburzonej geo
metrii przedniego zawieszenia, będzie budził strach u jadących
z naprzeciwka?
Odpowiedź na wszystkie te pytania jest dość okrutna: o ile na
motocyklach jako tako się wtedy znałem, o tyle na samochodach
prawie wcale. Nie wiedziałem, gdzie zajrzeć, co sprawdzić. Na
szczęście braki w wiedzy nadrobiłem błyskawicznie, choć - nie
stety - była to nauka na własnych błędach. Budowę rozrusznika
poznałem pewnej wyjątkowo mroźnej zimy, gdy pod domem,
bez podnośnika czy kanału, przyszło mi wymontować zacinający
się bendiks. Zawieszenie naprawiłem zaraz po tym, gdy policja
zabrała mi dowód rejestracyjny, a proszę mi wierzyć, że w latach
dziewięćdziesiątych trzeba było sobie na to solidnie zasłużyć -
nie to co dziś. Natomiast szczegółową wiedzę dotyczącą silnika
i zasilającej go mieszanki benzyny z powietrzem zdobyłem, ga
sząc własną kurtką pożar, który wybuchł, gdy zdjąłem filtr po
wietrza i próbowałem uruchomić silnik...
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...
Mój pierwszy samochód zalazł mi za skórę tak bardzo, że
pewnego dnia po prostu go porzuciłem, jednak następne wcale
nie były lepsze. Dziesiątki różnych, własnych samochodów to
setki rozmaitych awarii. Mercedes klasy S, w którym pewnej
zimy wszystko zamarzło tak skutecznie, że udało mi się go uru
chomić dopiero na wiosnę. Kilka wspaniałych, dwunastocylin-
drowych jaguarów, uruchamiających w garażach podziemnych
wszystkie czujniki zadymienia - a gdy się już łaskawie wytoczyły
na powierzchnię, to wtedy, raz na jakiś czas, przestawały dzia
łać hamulce - nikt nigdy nie doszedł, dlaczego. Daihatsu cha-
rade, w którym kilka razy, w tym samym garażu, wymieniałem
uszczelkę pod głowicą, a mimo to ciągle coś z tym autem było
nie tak. Czy w końcu, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, cała
masa fordów z motorem 1,8 diesel. Chyba do tej pory, po ciemku
i w niecałą godzinę, byłbym w stanie ściągnąć głowicę z tego sil
nika i przy okazji wymienić rozrząd. Robiłem to kilkanaście razy.
Do końca 2001 roku miałem już na koncie przynajmniej kil
kadziesiąt aut, okazyjnie kupionych i sprzedanych, najczęściej ze
sporą stratą. We wszystkich razem wziętych popsuło się chyba
wszystko, co tylko mogło się popsuć, co człowiek wymyślił
i wykorzystał do zbudowania samochodu. Były takie momenty,
w których miałem kilkanaście (!) samochodów, ale ani jednego
sprawnego.
Na przełomie 2001 i 2002 roku w gazecie, bodaj „Wybor
czej”, zauważyłem ogłoszenie: kierownik produkcji pilnie szukał
kontaktu z osobami posiadającymi zabytkowe auta, niezbędne
na planie filmu Karolcia. Moja skromna kolekcja jaguarów nie
za bardzo pasowała, jednak zadzwoniłem i zaproponowałem
swoje usługi. Jako dziennikarz motoryzacyjny, wtedy specjalizu
jący się w tak zwanych wynalazkach, dysponowałem licznymi
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...
kontaktami, więc błyskawicznie dołączyłem do zespołu. Miałem
za zadanie dostarczać na plan to, co wymyślili scenarzyści i pani
reżyser, a były to pomysły dość dziwaczne. Fabularna bajka rzą
dziła się swoimi prawami, dlatego pewnego dnia calutką ulicę
Bednarską na Starym Mieście w Warszawie musieliśmy wypeł
nić samochodami - i to nieprzypadkowymi. Auta miały być
w pastelowych kolorach, w dodatku połowa, około trzydziestu,
musiała być zabytkowa, a druga futurystyczna. Wspaniały, za
bytkowy rolls-royce stał więc obok nowego volkswagena beetle,
przedwojenny żółty citroen obok aluminiowego audi A2. Chyba
nigdy wcześniej i pewnie nigdy później konsultant do spraw
motoryzacyjnych nie miał na planie takiego uroczego bałaganu,
a wcześniej tak potężnego logistycznego wyzwania... Karolcia
okazała się skokiem na bardzo głęboką wodę, tym bardziej że —
oprócz wyszukiwania i dostarczania na plan aut zgodnych z arty
styczną wizją twórców - do moich obowiązków należało również
budowanie samochodowej scenografii - na przykład radiowozu,
który nieco przypominałby amerykańskie krążowniki szos, ale
jednocześnie miałby zaburzone proporcje, tak, aby już na pierw
szy rzut oka widz zorientował się, że ma do czynienia z czymś
nierealnym. Udało mi się znaleźć wyprodukowanego w latach
sześćdziesiątych w Wielkiej Brytanii, forda consula classic - istne
stylistyczne szaleństwo - tył jak w amerykańskich skrzydlakach,
przód jak w ogromnej limuzynie i kabina z pionową tylną szybą,
a wszystko w bardzo kompaktowych, jak na Europę przystało,
rozmiarach. Zaniedbanego i dzięki temu bardzo taniego forda
pomalowaliśmy na biało, ozdobiliśmy granatowymi pasami, do
starczoną przez scenografów gwiazdą szeryfa i ogromnych roz
miarów belką ostrzegawczą z całą masą niebieskich i czerwonych
światełek. Efekt był fantastyczny, koszt niewielki.
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...
Film ostatecznie nigdy nie wszedł do kin, nie został nawet
ukończony. Na szczęście kolejne zlecenia pojawiły się niemal
natychmiast —zresztą często były jeszcze trudniejsze. Do sceny
ślubu, filmowanej przez Agnieszkę Holland na warszawskiej Pra
dze, udającej małą wieś w głębi Rosji, potrzebna była nowa...
wołga. W Moskwie pewnie znalezienie takiego auta nie stanowi
łoby większego problemu, ale w Warszawie? W 2001 roku była
chyba tylko jedna, jeździł nią - jako taksówką - starszy pan. Jak
już ją wypatrzyłem i zdobyłem za pośrednictwem korporacji
kontakt, stanąłem przed najtrudniejszym zadaniem - przekona
niem taksówkarza do przyjechania na plan. Wszystkie firmowe
naklejki, oznaczenia i kogut musiały być usunięte, co - na szczę
ście —zostało właścicielowi sowicie wynagrodzone, podobnie jak
przymusowy, trzydniowy przestój, związany z przygotowaniem
auta do jednej zaledwie sceny, w której ta względnie nowa, bo
kilkuletnia wołga udawała samochód ślubny.
Ile tych filmowych, serialowych czy telewizyjnych samocho
dów przewinęło się przez moje ręce w ciągu kilkunastu lat?
Chyba nie jestem w stanie policzyć. Często było tak, że wystar
czyło auto wypożyczyć, czy to od firmy, czy - w trudniejszych
przypadkach — od osoby prywatnej. Jednak każda wykracza
jąca poza normę scena, w której pojazd wpadał do wody, stawał
w płomieniach lub z impetem uderzał w betonowy słup, mu
siała być od strony samochodowej wymyślona tak, by było to
w pełni bezpieczne, a przy tym niedrogie. Gdyby każda produk
cja filmowa mogła sobie pozwolić na niszczenie dobrych, a przez
to drogich, samochodów, konsultant motoryzacyjny nie miałby
zbyt wiele do roboty. Nie mam zamiaru zdradzać tajemnic fil
mowej kuchni, powiem tylko, że zamiast zatopić dobre auto, le
piej jest kupić znacznie tańsze, po powodzi, któremu ponowny
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...
kontakt z wodą już nie zaszkodzi, oraz wypożyczyć identyczny
egzemplarz, który posłuży do wcześniejszych, bezszkodowych
ujęć. Poważny wypadek? Kupujemy rozbity samochód i przygo
towujemy jeżdżącą atrapę, wyprostowaną i polakierowaną, bar
dzo ładną, dopóki nie przyjrzymy się bliżej. Pożar? Nic trudnego
- szukamy auta, które stanęło na drodze francuskiej demonstra
cji, z kompletnie wypalonym wnętrzem.
Przez te wszystkie lata dużo się nauczyłem. Wiem, jak szybko
i niedrogo naprawić auto po powodzi, pożarze, czy też takie
zniszczone przez wandali. Wiem też, jak sobie poradzić z samo
chodem po wypadku, jaki będzie orientacyjny koszt wyciągnię
cia pogniecionych blach i wymiany tego, czego nie da się napra
wić. Co miesiąc kupuję na telewizyjne potrzeby kilka, czasem
kilkanaście, używanych samochodów. Rzecz jasna, tylko część
z nich jest uszkodzona, większość to auta sprawne technicznie,
często nawet bardzo zadbane. Bywają to duże luksusowe limu
zyny, sportowe marki za pół miliona złotych albo - siedem brą
zowych małych fiatów. Niekiedy wydaję własne, innym razem
powierzone pieniądze, jednak od ładnych paru lat nikomu, żad
nemu samochodowemu handlarzowi, nie dałem się oszukać.
Przekręcony przebieg? Wymiana elementów blacharskich pod
kolor, tak, by czujnik lakieru okazał się bezużyteczny? Sprze
dawcy mają swoje sposoby, ale ja mam swoje, jeszcze lepsze. Mu
szę być na sto procent pewien, że kwota, którą płacę, odpowiada
realnej wartości pojazdu.
Nie jest to łatwe zadanie, ale po przeczytaniu tej książki będą
Państwo mogli, tak jak ja, przejść się po dowolnym parkingu,
i w kilka minut bezbłędnie wskazać wszystkie malowane, napra
wiane i wyciągane auta. Mam nadzieję, że dzięki moim wskazów
kom wybór samochodu, który Państwo kupią, stanie się... nieco
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO...
trudniejszy. Większość „pięknych”, „bezwypadkowych” i „ideal
nych” aut odpadnie już w trakcie przeglądania ofert, sporo po
pierwszej rozmowie telefonicznej ze sprzedającym. Kupno uży
wanego samochodu w Polsce nigdy nie było proste, jednak czy
telnicy tej książki zdobędą wiedzę, którą posiadam ja, a także
osoby, pragnące nas w perfidny sposób oszukać. By wyrównać
szanse, dość szczegółowo opisałem, jak naprawiane są auta po
powodzi, jak robi się przekładkę z „anglika”, jak dokonuje się
korekty licznika. Wiedza ta może się niektórym wydać niebez
pieczna, jednak, moim zdaniem, jeśli wszyscy poznamy te „me
tody”, będziemy wiedzieli, na co zwracać uwagę, oglądając auto.
Zakup bezwypadkowy to nie tylko zabawa w kotka i myszkę
z nieuczciwymi handlarzami, ale również katalog najpopularniej
szych w Polsce marek i modeli, wraz z listą najczęstszych usterek,
wad i zalet, a także osobistą rekomendacją - lub jej brakiem. Tu
również mogę się pochwalić sporym doświadczeniem - każdym
z opisanych aut jeździłem - na tym przecież polega praca dzien
nikarza motoryzacyjnego —a większość przedstawionych marek
pojawiła się też na mojej liście zakupów, więc oglądałem przynaj
mniej kilka egzemplarzy i wybierałem najlepszy.
Swoim wieloletnim samochodowym doświadczeniem chcę się
podzielić z Państwem. Mam nadzieję, że moja książka okaże się
pomocna dla wszystkich tych, którzy planują zakup swoich wła
snych czterech kółek. Życzę Państwu przyjemnej lektury i wy
łącznie udanych, samochodowych zakupów.
Jacek Bałkan
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU
Czemu tak trudno w Polsce o porządny używany samochód?
Porządny, czyli bezwypadkowy lub chociaż z pełną informa
cją, co i kiedy było naprawiane, z oryginalnym, udokumento
wanym przebiegiem, w dobrym stanie technicznym? To wcale
nie są zbyt wygórowane wymagania, niestety, o wiele bardziej
prawdopodobne jest, że zamiast na uczciwego sprzedawcę tra
fimy na oszusta, a nasze wymarzone auto okaże się skarbonką
bez dna, na której nie możemy polegać i w której nie czu
jemy się bezpiecznie. Polscy fachowcy mają naprawdę ogromne
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU
doświadczenie w przygotowywaniu samochodów do sprzedania.
Co prawda najgorsze, jeśli chodzi o krętaczy, sprowadzających do
Polski samochodowy złom, jest już szczęśliwie za nami, jednak
tego, co dzieje się w polskich komisach, a wcześniej w warszta
tach, jeszcze cywilizacją nazwać nie można.
Skąd wziął się problem?
Pod koniec lat osiemdziesiątych po Polsce jeździły w zasadzie sa
mochody zaledwie kilku marek. Czeskie skody, wschodnionie-
mieckie wartburgi i trabanty, radzieckie łady i przede wszystkim
polskie fiaty i polonezy. Oficjalne ceny nowych aut, w porówna
niu do zarobków, były bardzo wysokie, w dodatku, by zdobyć
przydział, należało mieć odpowiednie znajomości lub cierpliwie,
często przez wiele lat, czekać w kolejce. Ceny aut na licznych
giełdach samochodowych kilkukrotnie przewyższały te ustalone
przez państwo, a na dużo lepsze i bardziej nowoczesne pojazdy
zachodnie lub japońskie, nawet na kilkuletniego volkswagena
czy toyotę, mogli sobie pozwolić jedynie zarabiający w dewizach,
najczęściej za granicą.
W czasach PRL samochód, choćby najmniejszy i najtańszy
fiat I2 6 p, miał charakter dobra reglamentowanego i niemal luk
susowego, mimo że pojazdy, na których przydział czekano i na
które oszczędzano latami, i tak były siermiężne, archaiczne i po
nadprzeciętnie awaryjne. Szczyt marzeń stanowiła toyota corolla
lub volkswagen golfz silnikiem wysokoprężnym, gdyż olej napę
dowy, w odróżnieniu od benzyny, można było kupić bez kartek,
a zatem, chcąc pojechać na wakacje lub do rodziny, nie trzeba
było robić zapasów i trzymać kanistrów w piwnicy.
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU
To właśnie wtedy, w latach osiemdziesiątych, pojawili się za
wodowi handlarze. Można ich było spotkać przed każdą giełdą
samochodową, wypatrujących okazji, polujących na najbar
dziej popularne marki lub na lekko zniszczone, a przez to tań
sze auta.
To, co udało im się kupić w niedzielę, w ciągu kilku czy kil
kunastu kolejnych dni szykowali do dalszej sprzedaży. Jeśli auto
było w wyraźny sposób skorodowane, przechodziło błyska
wiczną naprawę z użyciem włókna szklanego i szpachli, czasem
jedynie żywicy epoksydowej i pogniecionych gazet, które wy
pełniały ubytki. Świeżo położony lakier pięknie się błyszczał, ni
czego nieświadomy klient kupował i przez kilka tygodni, nawet
miesięcy mógł być ze swojego samochodu bardzo zadowolony,
do czasu, aż nie trzasnął mocniej drzwiami, po czym z przera
żeniem patrzył na kawałek progu, który odpadł, albo pęknięty
lakier na błotniku.
Profesjonalni handlarze kupowali i sprzedawali do kilku aut
tygodniowo i mieli sposoby na każdego, nawet największego
grata. Analogowe przekręcane liczniki przebiegu przestawiali, po
wyjęciu zegarów, przy pomocy szpilki, lub podłączali do linki na
pędzającej prędkościomierz wysokoobrotową wiertarkę i w ciągu
godziny zdejmowali kilka, a nawet kilkanaście tysięcy kilome
trów. Jeśli zużyta skrzynia biegów lub tylny most głośnym wy
ciem obwieszczały światu i właścicielowi auta, że to już koniec,
że konieczny jest kosztowny remont, do mechanizmu dodawano
trociny, dzięki czemu przez pewien czas pracował znacznie ciszej.
Nawet na zużyty silnik były sposoby —oryginalny olej spusz
czano i zastępowano znacznie gęstszym, eliminując w ten sposób
wycieki i ewentualne stuki wału korbowego i panewek.
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU
Dzikie czasy III RP
Po 1989 roku i wprowadzeniu w życie planu Balcerowicza
wszystko się zmieniło. Bardziej realne, choć w porównaniu z za
chodnimi sąsiadami kilka razy niższe zarobki sprawiły, że Polacy
zaczęli masowo oszczędzać na porządny, najlepiej niemiecki,
francuski lub japoński samochód. To, co jeszcze kilka lat wcześ
niej było niemal niemożliwe do zdobycia, skoro nawet na uży
wanego passata przeciętnie zarabiający Polak musiał odkładać
kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat, nagle stało się dużo ła
twiej dostępne. Do Polski trafiały ogromne ilości używanych
zachodnich samochodów, w dodatku w najrozmaitszej kondy
cji. Przedsiębiorcy wyszukiwali w niemieckich, belgijskich czy
holenderskich komisach auta jak najtańsze, często zaniedbane,
uszkodzone mechanicznie lub z ogromnym przebiegiem. Po
przewiezieniu przez granicę, usunięciu usterek i drobnych ko
smetycznych naprawach samochód trafiał do klienta niemal
natychmiast.
Pozbawiony dostępu do porządnej motoryzacji rynek był tak
chłonny, tak podatny na wszelkie plotki o zmianach przepi
sów ograniczających import, i przy tym na tyle młody i niedoj
rzały, że znalezienie chętnych do kupna pojazdu, nawet takiego,
który w przeszłości uczestniczył w bardzo poważnym wypadku,
nie stanowiło żadnego problemu. Warsztaty blacharskie i lakier
nicze, wyrastające jak grzyby po deszczu, brak fachowej wie
dzy i znacznie ograniczony dostęp do tanich, używanych części
nadrabiały pomysłowością i pracowitością. Z dwóch lub trzech
rozbitych samochodów bez większych problemów robiono je
den, spaw łączący doczepioną część karoserii ciągnął się czasem
wzdłuż, czasem w poprzek auta, jednak dopóki pokrywała go
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU
lśniąca warstwa lakieru, nikomu to specjalnie nie przeszkadzało.
Oby auto jakoś wyglądało, oby jechało.
Najgorsze, pod względem stanu technicznego, były i są auta
sprowadzone do Polski w latach dziewięćdziesiątych, kiedy opła
cało się naprawiać w zasadzie wszystko. Sytuacja zmieniła się ra
dykalnie wraz z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej,
wielu samochodowych fachowców wyjechało wtedy do pracy na
Zachód, ci, którzy zostali, znacznie podnieśli ceny. Sprowadza
nie poważnie rozbitych samochodów stało się, w przypadku naj
tańszych i najpopularniejszych modeli, nieopłacalne, chyba że
były to auta niemal nowe i z niewielkim przebiegiem; jedynie
drogie i luksusowe limuzyny lub samochody sportowe napra
wiane są nadal nawet po kilkukrotnym dachowaniu.
21
NA POCZĄTEK KILKA UWAG
Zanim zadzwonisz, pomyśl
Przez dwadzieścia pięć lat jakość dostępnych na rynku aut uży
wanych znacznie wzrosła, jednak mentalność tych, którzy żyją
z ich sprzedaży, niewiele się zmieniła. Podobnie jest z klien
tem, który szuka okazji i uwierzy w prawie każdą wymyśloną
przez sprzedającego bzdurę, zapłaci i - przeświadczony, że zrobił
świetny interes —odjedzie do domu nowo kupionym autem, nie
sprawdziwszy dokładnie tego, co trzeba.
NA POCZĄTEK KILKA UWAG
Często podejmujemy decyzję, nawet nie zastanawiając się
wcześniej, jakiego samochodu w zasadzie potrzebujemy. Czy wy
starczy nam odmiana trzydrzwiowa, zazwyczaj nieco tańsza, czy
może planujemy regularnie korzystać z tylnej kanapy, do której
dostęp jest łatwiejszy, jeśli mamy auto pięciodrzwiowe? Czy sa
mochód będzie wykorzystywany głównie w zatłoczonym mie
ście i lepiej, żeby był niewielki, czy też przede wszystkim na tra
sie, w związku z czym przyda się większy rozstaw osi i bardziej
komfortowe zawieszenie? Jeśli mieszkamy przy drodze o n-tym
statusie w kolejności zimowego odśnieżania, a odpowiedzialnych
za remont nawierzchni drogowców nie widziano tam już ład
nych paru lat, to może warto pomyśleć o napędzie na cztery koła
i nieco większym prześwicie? A jeżeli do bagażnika trzeba bę
dzie niedługo schować dziecięcy wózek lub planujemy przepro
wadzkę, czy nie lepsze byłoby duże kombi albo nawet van?
Wybór jest ogromny, a nie padły jeszcze pytania o skrzynię
biegów - ręczną lub automatyczną, o silnik - wysokoprężny,
benzynowy lub benzynowy z instalacją gazową. Nie spytaliśmy
też o to, co się nam podoba i której firmie chcielibyśmy zaufać.
Naprawdę, jest w czym wybierać i nad czym się zastanawiać.
Gdy zdecydujemy się już na konkretną markę i model, często
popełniamy pierwszy poważny błąd, znacznie ograniczając pole
manewru. Wbrew pozorom, ze znalezieniem odpowiedniego eg
zemplarza w naszej okolicy, a do tego w łatwej do zaakcepto
wania cenie może być spory problem. Oferta producentów jest
najczęściej bardzo zbliżona, prawie każdy sprzedaje nieduże auto
miejskie, kompakt, limuzynę i kombi z segmentu D oraz mini-
vana i SUV-a. Często zdarza się, że konstrukcje te, jeśli powstały
w ramach jednego koncernu, są od strony technicznej niemal
identyczne, mają te same skrzynie biegów, silniki, osiągi i zużycie
NA POCZĄTEK KILKA UWAG
paliwa, a poważne różnice widać jedynie w kształcie karoserii.
Dzisiejsze czasy skłaniają producentów do szukania oszczędno
ści i budowania aut na wspólnych platformach podłogowych
- łatwo postawić na droższe, niemieckie auto, nie zdając sobie
sprawy z tego, że identyczne podzespoły ma dużo tańszy, mniej
renomowany produkt czeskiej marki.
Zanim pojedziesz, zadzwoń
Auto, którego szukamy, powinno być bezwypadkowe, z niewiel
kim, udokumentowanym przebiegiem, zadbanym wnętrzem i po
włoką lakierniczą w nienagannym stanie. Szybko okaże się, że nie
ma problemu ze znalezieniem idealnego egzemplarza, zwłaszcza
w komisie prowadzonym obok firmowego salonu danej marki,
jednak ceny dwu- czy trzyletnich, wysokoprężnych i dobrze wy
posażonych pojazdów będą bardzo wysokie, wręcz porównywalne
z cenami aut fabrycznie nowych, tyle że w podstawowych wer
sjach, z najsłabszym silnikiem bezynowym.
Znacznie, bo o kilkanaście, czasem nawet o trzydzieści pro
cent tańsze będą auta sprowadzone z zagranicy, większy będzie
też wybór kolorów, wersji silnikowych czy wyposażenia. Tyle że
trzeba niekiedy przejechać kilkaset kilometrów, by obejrzeć inte
resujący nas egzemplarz.
Zanim zorganizujemy wyprawę, warto się dokładnie przy
gotować do rozmowy telefonicznej. Jeśli samochód jest zareje
strowany w kraju, koniecznie spytajmy, jak długo sprzedający
jest właścicielem. Jeśli od tygodnia, dwóch lub trzech, niemal
na pewno mamy do czynienia z handlarzem, który dość szybko
uwinął się z naprawą lub korektą licznika. Musimy też wiedzieć,
skąd auto zostało sprowadzone (najbardziej zadbane samochody
NA POCZĄTEK KILKA UWAG
są w Szwajcarii, Austrii, Niemczech i krajach Beneluxu, na dru
gim biegunie znajdują się te z Włoch lub Francji) i kiedy (auta,
które trafiły do nas pięć, osiem lat temu jako prawie nowe, roczne
lub dwuletnie, mogły uczestniczyć w dużo poważniejszych wy
padkach niż sprowadzone niedawno).
W ogłoszeniu może pojawić się informacja, że samochód został
sprowadzony i zarejestrowany, jednak, nawet jeśli widzimy na zdję
ciach fragment polskiej tablicy rejestracyjnej, upewnijmy się, czy fak
tycznie procedury zostały dopełnione, choćby po to, by uniknąć do
datkowych kosztów związanych z rejestracją (opłata recyklingowa).
Jeśli samochód został sprowadzony, ale nie jest jeszcze opłacony,
czyli nie uiszczono akcyzy, a dokumenty nie są przetłumaczone, do
wiedzmy się, z kim podpiszemy ewentualną umowę. Jeśli sprzeda
jący prowadzi firmę, musi nam wystawić fakturę, a wcześniej doko
nać wszelkich formalności związanych z wprowadzeniem auta do
obrotu. Przygotowanie dokumentów jest jego obowiązkiem, a in
formacja o tym, że auto nie jest jeszcze opłacone, to jedynie zabieg
marketingowy, dzięki któremu cena w ogłoszeniu wyda się bardziej
atrakcyjna. Trzeba jednak pamiętać, że sprzedawca i tak doliczy do
niej to, co wydał na akcyzę i tłumacza.
Może się też zdarzyć tak, że otrzymamy propozycję faktury
wystawionej na nas, ale przez francuską lub niemiecką firmę,
albo —nawet częściej —umowy zawartej bezpośrednio z zagra
nicznym właścicielem. Pytanie, czy będzie on obecny w trak
cie transakcji, możemy sobie darować, a z oferty należy czym
prędzej zrezygnować. Sprzedawca w sprytny sposób ograni
czy swoje pośrednictwo jedynie do zarobku, od którego nie za
płaci podatku, a nam wciśnie najpewniej sfałszowaną umowę
lub fakturę - przecież nie dostał jej in blanco. Nie dość, że bę
dziemy musieli poświęcić sporo czasu na formalności, w tym
NA POCZĄTEK KILKA UWAG
wizytę w urzędzie skarbowym i celnym, to jeszcze własnym
podpisem poświadczymy nieprawdę. Auto bez problemów za
rejestrujemy (chyba że będą rozbieżności w dokumentach, na
przykład umowa zostanie zawarta z datą późniejszą niż data
sprzedaży dopisana na oryginalnym dowodzie rejestracyjnym)
i ubezpieczymy, poważne kłopoty mogą się pojawić w momen
cie kradzieży takiego samochodu lub kolizji z naszym udziałem.
Firma ubezpieczeniowa z pewnością skorzysta ze swojego prawa
i zweryfikuje dokumentację, prawdopodobnie skontaktuje się
z poprzednim, zagranicznym właścicielem i sprawdzi, czy jego
umowa jest identyczna z naszą. Niemal na pewno nie będzie,
więc nie tylko nie uzyskamy odszkodowania, ale również nara
zimy się na konsekwencje prawne.
Jeszcze podczas rozmowy telefonicznej warto skonfrontować
wszystkie zawarte w ogłoszeniu informacje, rocznik (wiele osób
podaje datę pierwszej rejestracji za granicą, w rzeczywistości czę
sto dostajemy auto rok starsze), wyposażenie (musimy upew
nić się, czy wszystko działa tak, jak należy) oraz przebieg. Może
się zdarzyć, że dopytując o ten ostatni, usłyszymy zaskakująco
szczere wyznanie: „Ja go takiego kupiłem, nic przy nim nie kom
binowałem, wygląda bardzo ładnie, ale gwarancji nie dam, teraz
takie czasy, że oszustów mnóstwo”. Wypowiedź taką należy tłu
maczyć następująco: „Ja go takiego nie kupiłem, miał dużo wię
cej przejechanych kilometrów, cofnąłem licznik, ale chyba trochę
przesadziłem, bo się już o to kilka oglądających osób awanturo
wało”. Warto zapytać o książkę serwisową, komplet kluczyków
(zagraniczne ubezpieczalnie często przekazują tylko jeden) oraz
upewnić się, że klimatyzacja jest sprawna (po naprawach bla-
charsko-lakierniczych niemal zawsze zapomina się o uzupełnie
niu czynnika chłodzącego).
Jak kupić używany samochód i nie żałować Pasja motoryzacja może być niebezpieczna, ale za to ubarwia życie. Tego,jak kochać samochody, nie tracąc przy tym głowy, warto nauczyć się od Jacka Balkana. Włodzimierz Zientarski Pascal
SPIS TREŚCI JAK TO SIE WSZYSTKO ZACZĘŁO... 9 PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU 17 NA POCZĄTEK KILKA UWAG 22 Zanimzadzwonisz, pom yśl 22 Zanimpojedziesz, zadzwoń 24 Najważniejszetonieulegaćem ocjom 27 Jaksiętargować 28 Jakzapłacić 29 SILNIKI I SKRZYNIE BIEGÓW - NA CO UWAŻAĆ 31 Silniki wysokoprężne 36 Silniki zzapłonemiskrowym 42 Manualneskrzynie biegów 47 Autom atyczneskrzynie biegów 48 Skrzyniezautom atyzowane 50 Skrzyniedwusprzęgłowe 5 1 Skrzyniebezstopniowe 53 JAK NIE KUPIĆ AUTA Z ..PRZEKRĘCONYM" LICZNIKIEM 55 JAK NIE KUPIĆ AUTA PO „PRZESZCZEPIE" 72 JAK ROZPOZNAĆ, ŻE AUTO JEST PO POWODZI 84
SPIS TREŚCI JAK NIE KUPIĆ AUTA PO PRZEKŁADCE 105 JAK NIE KUPIĆ AUTA PO POZARZE 119 JAK NIE KUPIĆ AUTA PO WYPADKU 136 NAJPOPULARNIEJSZE MARKI I MODELE 155 BMW 157 BMWKE87) 159 BM W3(E90) 160 BMW51E60) 162 BM WX3(E83) 166 FORD 167 FordfiestaV II 169 FordfocusII /ford c-max 170 Fordm ondeoIII 172 Fordm ondeoIV 176 GRUPA FIATA 177 ALFA ROMEO 177 Alfa rom eo 167/ alfa rom eoG T 179 Alfa rom eo 156 1 8 1 Alfa rom eo 159 183
SPIS TREŚCI Alfa rom eogiulietta 187 FIAT 188 Fiat 500 189 Fiat panda 1 9 1 Fiat punto/ grandę punto/ puntoevo/ linea 193 Fiat bravo 195 Fiat crom a 197 GRUPA VOLKSWAGENA 200 AUDI 200 SEAT 201 ŚKODA 202 VOLKSWAGEN 204 VolkswagenpoloIV , skodafabia, seat ibizaIII 205 Volkswagen poloV , seat ibizaIV 207 VolkswagengolfV , volkswagentouran, skodaoctaviaII A udi A 3II, seat leon II, altea, toledo 209 Volkswagen passat B 6, B 7, C C 213 A udi a4B 7, seat exeo 215 Audia6C6 217 HONDA 220 Honda civicV II 222 Honda civicVIII 225 Hondajazz II/ hondacity 227 Hondajazz III / hondacity 230 Honda CR-VII 231 Honda CR-VIII 233 HondaaccordVII 235
SPIS TREŚCI HondaaccordVIII 237 HYUNDAI MOTOR GROUP 239 KIA 239 HYUNDAI 240 Hyundai getz 240 K iacee'd/ hyundai i30 242 K iasportage/ hyundai ix35 244 Hyundai santafe 246 MAZDA 248 M azda 2 249 M azda3im azda 5 251 M azda6I iII 253 M azda CX-7 255 (MERCEDES 257 KlasaAi B 258 Klasa CW 203 260 Klasa CW 204 262 Klasa E1W 211) 264 SMART 267 Smart fortwo I 268 Smart forfour 270 Smart fortwo II 272
SPIS TREŚCI MINI 275 M ini I 276 M ini II 278 OPEL 281 O pel corsa C/ m erivaA 282 O pel corsa D/ m eriva B 286 O pel astra III (H )/ opel zafira II 286 O pelvectra III / signum 289 Opelinsignia 291 KONCERN PSA, PEUGEOT I CITROEN 293 CITROEN 293 PEUGEOT 294 Citroen02 I/ C 3I/ peugeot 206 295 CitroenC 3II / peugeot 207 298 Citroenxsara picasso/ peugeot 307 300 CitroenC 4/ C 4picasso/ peugeot 308 301 CitroenC 5II / peugeot 407 304 CitroenC 1/ peugeot 107/toyotaaygo 306 RENAULT-NISSAN ALLIANCE 309 RENAULT 309 NISSAN 311 DACIA 312 Renault twingoII 314 C lioIII 316
SPIS TREŚCI Megane II/ scenie 317 M egane III / scenie III 320 Laguna II 322 Laguna III 323 Nissanm icra KI2/ renault m odus/ nissan notę 325 Nissanqashqai 328 NissanX-Trail 330 D acialogan/ sandero 331 Daciaduster 333 SUZUKI 336 Suzuki swift 337 Suzuki grandvitara 339 Suzuki SX4/fiat sedici 341 TOYOTA 366 AvensisII 345 AvensisIII 347 R av4II 349 R av4III 351 YarisII 353 Auris/ corolla E15 354 VOLVO 357 V olvoC30/ S40/ V50 358 V olvoXC 90 361 V olvoS80, S60iV70 363 V olvoV70III iS80II 365
JAK T O S IE W SZYSTKO ZACZĘŁO... % Pamiętam go doskonale - był srebrny i dwuosobowy, miał ścią gany dach, tapicerkę ze sztucznej, trochę poprzecieranej skóry i centralnie zamontowany silnik. Mój pierwszy własny samo chód, fiata X 1/9, kupiłem chwilę po odebraniu prawa jazdy i sprzedaniu malucha (prezent od dziadków), którym jeździć nie zamierzałem. Interesującą ofertę znalazłem w jednej z gazet ogło szeniowych - w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych stano wiły one, zarówno dla mnie, jak i dla wielu moich kolegów, od powiednik Internetu - można się było na nie gapić godzinami.
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO... Mimo że minęło prawie dwadzieścia lat, jestem w stanie od tworzyć w pamięci chyba każdy moment tej pierwszej, dorosłej transakcji, łącznie z jazdą próbną, podczas której niby wszystko wyglądało dobrze, ale tylko do momentu, w którym wrzuciłem wsteczny. Bieg wyskakiwał za każdym razem, nie dało się prze jechać nawet metra do tyłu. Czemu udałem, że tego nie zauwa żam? Czemu skinąłem ze zrozumieniem głową, gdy facet, który wciskał mi tego starego grata, powiedział, żeby się tym nie mar twić, że to normalne, czasem tak jest? Przez dwa lata wpycha łem auto na miejsce parkingowe, szukałem wzniesienia, jeśli chciałem zawrócić i próbowałem wmówić sobie i innym, że ten typ tak ma, że to sportowe auto bez wstecznego, wersja torowa. Czemu nie zauważyłem, że mocowanie wahacza jest skorodo wane i za parę miesięcy mój wehikuł, z powodu zaburzonej geo metrii przedniego zawieszenia, będzie budził strach u jadących z naprzeciwka? Odpowiedź na wszystkie te pytania jest dość okrutna: o ile na motocyklach jako tako się wtedy znałem, o tyle na samochodach prawie wcale. Nie wiedziałem, gdzie zajrzeć, co sprawdzić. Na szczęście braki w wiedzy nadrobiłem błyskawicznie, choć - nie stety - była to nauka na własnych błędach. Budowę rozrusznika poznałem pewnej wyjątkowo mroźnej zimy, gdy pod domem, bez podnośnika czy kanału, przyszło mi wymontować zacinający się bendiks. Zawieszenie naprawiłem zaraz po tym, gdy policja zabrała mi dowód rejestracyjny, a proszę mi wierzyć, że w latach dziewięćdziesiątych trzeba było sobie na to solidnie zasłużyć - nie to co dziś. Natomiast szczegółową wiedzę dotyczącą silnika i zasilającej go mieszanki benzyny z powietrzem zdobyłem, ga sząc własną kurtką pożar, który wybuchł, gdy zdjąłem filtr po wietrza i próbowałem uruchomić silnik...
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO... Mój pierwszy samochód zalazł mi za skórę tak bardzo, że pewnego dnia po prostu go porzuciłem, jednak następne wcale nie były lepsze. Dziesiątki różnych, własnych samochodów to setki rozmaitych awarii. Mercedes klasy S, w którym pewnej zimy wszystko zamarzło tak skutecznie, że udało mi się go uru chomić dopiero na wiosnę. Kilka wspaniałych, dwunastocylin- drowych jaguarów, uruchamiających w garażach podziemnych wszystkie czujniki zadymienia - a gdy się już łaskawie wytoczyły na powierzchnię, to wtedy, raz na jakiś czas, przestawały dzia łać hamulce - nikt nigdy nie doszedł, dlaczego. Daihatsu cha- rade, w którym kilka razy, w tym samym garażu, wymieniałem uszczelkę pod głowicą, a mimo to ciągle coś z tym autem było nie tak. Czy w końcu, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, cała masa fordów z motorem 1,8 diesel. Chyba do tej pory, po ciemku i w niecałą godzinę, byłbym w stanie ściągnąć głowicę z tego sil nika i przy okazji wymienić rozrząd. Robiłem to kilkanaście razy. Do końca 2001 roku miałem już na koncie przynajmniej kil kadziesiąt aut, okazyjnie kupionych i sprzedanych, najczęściej ze sporą stratą. We wszystkich razem wziętych popsuło się chyba wszystko, co tylko mogło się popsuć, co człowiek wymyślił i wykorzystał do zbudowania samochodu. Były takie momenty, w których miałem kilkanaście (!) samochodów, ale ani jednego sprawnego. Na przełomie 2001 i 2002 roku w gazecie, bodaj „Wybor czej”, zauważyłem ogłoszenie: kierownik produkcji pilnie szukał kontaktu z osobami posiadającymi zabytkowe auta, niezbędne na planie filmu Karolcia. Moja skromna kolekcja jaguarów nie za bardzo pasowała, jednak zadzwoniłem i zaproponowałem swoje usługi. Jako dziennikarz motoryzacyjny, wtedy specjalizu jący się w tak zwanych wynalazkach, dysponowałem licznymi
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO... kontaktami, więc błyskawicznie dołączyłem do zespołu. Miałem za zadanie dostarczać na plan to, co wymyślili scenarzyści i pani reżyser, a były to pomysły dość dziwaczne. Fabularna bajka rzą dziła się swoimi prawami, dlatego pewnego dnia calutką ulicę Bednarską na Starym Mieście w Warszawie musieliśmy wypeł nić samochodami - i to nieprzypadkowymi. Auta miały być w pastelowych kolorach, w dodatku połowa, około trzydziestu, musiała być zabytkowa, a druga futurystyczna. Wspaniały, za bytkowy rolls-royce stał więc obok nowego volkswagena beetle, przedwojenny żółty citroen obok aluminiowego audi A2. Chyba nigdy wcześniej i pewnie nigdy później konsultant do spraw motoryzacyjnych nie miał na planie takiego uroczego bałaganu, a wcześniej tak potężnego logistycznego wyzwania... Karolcia okazała się skokiem na bardzo głęboką wodę, tym bardziej że — oprócz wyszukiwania i dostarczania na plan aut zgodnych z arty styczną wizją twórców - do moich obowiązków należało również budowanie samochodowej scenografii - na przykład radiowozu, który nieco przypominałby amerykańskie krążowniki szos, ale jednocześnie miałby zaburzone proporcje, tak, aby już na pierw szy rzut oka widz zorientował się, że ma do czynienia z czymś nierealnym. Udało mi się znaleźć wyprodukowanego w latach sześćdziesiątych w Wielkiej Brytanii, forda consula classic - istne stylistyczne szaleństwo - tył jak w amerykańskich skrzydlakach, przód jak w ogromnej limuzynie i kabina z pionową tylną szybą, a wszystko w bardzo kompaktowych, jak na Europę przystało, rozmiarach. Zaniedbanego i dzięki temu bardzo taniego forda pomalowaliśmy na biało, ozdobiliśmy granatowymi pasami, do starczoną przez scenografów gwiazdą szeryfa i ogromnych roz miarów belką ostrzegawczą z całą masą niebieskich i czerwonych światełek. Efekt był fantastyczny, koszt niewielki.
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO... Film ostatecznie nigdy nie wszedł do kin, nie został nawet ukończony. Na szczęście kolejne zlecenia pojawiły się niemal natychmiast —zresztą często były jeszcze trudniejsze. Do sceny ślubu, filmowanej przez Agnieszkę Holland na warszawskiej Pra dze, udającej małą wieś w głębi Rosji, potrzebna była nowa... wołga. W Moskwie pewnie znalezienie takiego auta nie stanowi łoby większego problemu, ale w Warszawie? W 2001 roku była chyba tylko jedna, jeździł nią - jako taksówką - starszy pan. Jak już ją wypatrzyłem i zdobyłem za pośrednictwem korporacji kontakt, stanąłem przed najtrudniejszym zadaniem - przekona niem taksówkarza do przyjechania na plan. Wszystkie firmowe naklejki, oznaczenia i kogut musiały być usunięte, co - na szczę ście —zostało właścicielowi sowicie wynagrodzone, podobnie jak przymusowy, trzydniowy przestój, związany z przygotowaniem auta do jednej zaledwie sceny, w której ta względnie nowa, bo kilkuletnia wołga udawała samochód ślubny. Ile tych filmowych, serialowych czy telewizyjnych samocho dów przewinęło się przez moje ręce w ciągu kilkunastu lat? Chyba nie jestem w stanie policzyć. Często było tak, że wystar czyło auto wypożyczyć, czy to od firmy, czy - w trudniejszych przypadkach — od osoby prywatnej. Jednak każda wykracza jąca poza normę scena, w której pojazd wpadał do wody, stawał w płomieniach lub z impetem uderzał w betonowy słup, mu siała być od strony samochodowej wymyślona tak, by było to w pełni bezpieczne, a przy tym niedrogie. Gdyby każda produk cja filmowa mogła sobie pozwolić na niszczenie dobrych, a przez to drogich, samochodów, konsultant motoryzacyjny nie miałby zbyt wiele do roboty. Nie mam zamiaru zdradzać tajemnic fil mowej kuchni, powiem tylko, że zamiast zatopić dobre auto, le piej jest kupić znacznie tańsze, po powodzi, któremu ponowny
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO... kontakt z wodą już nie zaszkodzi, oraz wypożyczyć identyczny egzemplarz, który posłuży do wcześniejszych, bezszkodowych ujęć. Poważny wypadek? Kupujemy rozbity samochód i przygo towujemy jeżdżącą atrapę, wyprostowaną i polakierowaną, bar dzo ładną, dopóki nie przyjrzymy się bliżej. Pożar? Nic trudnego - szukamy auta, które stanęło na drodze francuskiej demonstra cji, z kompletnie wypalonym wnętrzem. Przez te wszystkie lata dużo się nauczyłem. Wiem, jak szybko i niedrogo naprawić auto po powodzi, pożarze, czy też takie zniszczone przez wandali. Wiem też, jak sobie poradzić z samo chodem po wypadku, jaki będzie orientacyjny koszt wyciągnię cia pogniecionych blach i wymiany tego, czego nie da się napra wić. Co miesiąc kupuję na telewizyjne potrzeby kilka, czasem kilkanaście, używanych samochodów. Rzecz jasna, tylko część z nich jest uszkodzona, większość to auta sprawne technicznie, często nawet bardzo zadbane. Bywają to duże luksusowe limu zyny, sportowe marki za pół miliona złotych albo - siedem brą zowych małych fiatów. Niekiedy wydaję własne, innym razem powierzone pieniądze, jednak od ładnych paru lat nikomu, żad nemu samochodowemu handlarzowi, nie dałem się oszukać. Przekręcony przebieg? Wymiana elementów blacharskich pod kolor, tak, by czujnik lakieru okazał się bezużyteczny? Sprze dawcy mają swoje sposoby, ale ja mam swoje, jeszcze lepsze. Mu szę być na sto procent pewien, że kwota, którą płacę, odpowiada realnej wartości pojazdu. Nie jest to łatwe zadanie, ale po przeczytaniu tej książki będą Państwo mogli, tak jak ja, przejść się po dowolnym parkingu, i w kilka minut bezbłędnie wskazać wszystkie malowane, napra wiane i wyciągane auta. Mam nadzieję, że dzięki moim wskazów kom wybór samochodu, który Państwo kupią, stanie się... nieco
JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO... trudniejszy. Większość „pięknych”, „bezwypadkowych” i „ideal nych” aut odpadnie już w trakcie przeglądania ofert, sporo po pierwszej rozmowie telefonicznej ze sprzedającym. Kupno uży wanego samochodu w Polsce nigdy nie było proste, jednak czy telnicy tej książki zdobędą wiedzę, którą posiadam ja, a także osoby, pragnące nas w perfidny sposób oszukać. By wyrównać szanse, dość szczegółowo opisałem, jak naprawiane są auta po powodzi, jak robi się przekładkę z „anglika”, jak dokonuje się korekty licznika. Wiedza ta może się niektórym wydać niebez pieczna, jednak, moim zdaniem, jeśli wszyscy poznamy te „me tody”, będziemy wiedzieli, na co zwracać uwagę, oglądając auto. Zakup bezwypadkowy to nie tylko zabawa w kotka i myszkę z nieuczciwymi handlarzami, ale również katalog najpopularniej szych w Polsce marek i modeli, wraz z listą najczęstszych usterek, wad i zalet, a także osobistą rekomendacją - lub jej brakiem. Tu również mogę się pochwalić sporym doświadczeniem - każdym z opisanych aut jeździłem - na tym przecież polega praca dzien nikarza motoryzacyjnego —a większość przedstawionych marek pojawiła się też na mojej liście zakupów, więc oglądałem przynaj mniej kilka egzemplarzy i wybierałem najlepszy. Swoim wieloletnim samochodowym doświadczeniem chcę się podzielić z Państwem. Mam nadzieję, że moja książka okaże się pomocna dla wszystkich tych, którzy planują zakup swoich wła snych czterech kółek. Życzę Państwu przyjemnej lektury i wy łącznie udanych, samochodowych zakupów. Jacek Bałkan
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU Czemu tak trudno w Polsce o porządny używany samochód? Porządny, czyli bezwypadkowy lub chociaż z pełną informa cją, co i kiedy było naprawiane, z oryginalnym, udokumento wanym przebiegiem, w dobrym stanie technicznym? To wcale nie są zbyt wygórowane wymagania, niestety, o wiele bardziej prawdopodobne jest, że zamiast na uczciwego sprzedawcę tra fimy na oszusta, a nasze wymarzone auto okaże się skarbonką bez dna, na której nie możemy polegać i w której nie czu jemy się bezpiecznie. Polscy fachowcy mają naprawdę ogromne
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU doświadczenie w przygotowywaniu samochodów do sprzedania. Co prawda najgorsze, jeśli chodzi o krętaczy, sprowadzających do Polski samochodowy złom, jest już szczęśliwie za nami, jednak tego, co dzieje się w polskich komisach, a wcześniej w warszta tach, jeszcze cywilizacją nazwać nie można. Skąd wziął się problem? Pod koniec lat osiemdziesiątych po Polsce jeździły w zasadzie sa mochody zaledwie kilku marek. Czeskie skody, wschodnionie- mieckie wartburgi i trabanty, radzieckie łady i przede wszystkim polskie fiaty i polonezy. Oficjalne ceny nowych aut, w porówna niu do zarobków, były bardzo wysokie, w dodatku, by zdobyć przydział, należało mieć odpowiednie znajomości lub cierpliwie, często przez wiele lat, czekać w kolejce. Ceny aut na licznych giełdach samochodowych kilkukrotnie przewyższały te ustalone przez państwo, a na dużo lepsze i bardziej nowoczesne pojazdy zachodnie lub japońskie, nawet na kilkuletniego volkswagena czy toyotę, mogli sobie pozwolić jedynie zarabiający w dewizach, najczęściej za granicą. W czasach PRL samochód, choćby najmniejszy i najtańszy fiat I2 6 p, miał charakter dobra reglamentowanego i niemal luk susowego, mimo że pojazdy, na których przydział czekano i na które oszczędzano latami, i tak były siermiężne, archaiczne i po nadprzeciętnie awaryjne. Szczyt marzeń stanowiła toyota corolla lub volkswagen golfz silnikiem wysokoprężnym, gdyż olej napę dowy, w odróżnieniu od benzyny, można było kupić bez kartek, a zatem, chcąc pojechać na wakacje lub do rodziny, nie trzeba było robić zapasów i trzymać kanistrów w piwnicy.
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU To właśnie wtedy, w latach osiemdziesiątych, pojawili się za wodowi handlarze. Można ich było spotkać przed każdą giełdą samochodową, wypatrujących okazji, polujących na najbar dziej popularne marki lub na lekko zniszczone, a przez to tań sze auta. To, co udało im się kupić w niedzielę, w ciągu kilku czy kil kunastu kolejnych dni szykowali do dalszej sprzedaży. Jeśli auto było w wyraźny sposób skorodowane, przechodziło błyska wiczną naprawę z użyciem włókna szklanego i szpachli, czasem jedynie żywicy epoksydowej i pogniecionych gazet, które wy pełniały ubytki. Świeżo położony lakier pięknie się błyszczał, ni czego nieświadomy klient kupował i przez kilka tygodni, nawet miesięcy mógł być ze swojego samochodu bardzo zadowolony, do czasu, aż nie trzasnął mocniej drzwiami, po czym z przera żeniem patrzył na kawałek progu, który odpadł, albo pęknięty lakier na błotniku. Profesjonalni handlarze kupowali i sprzedawali do kilku aut tygodniowo i mieli sposoby na każdego, nawet największego grata. Analogowe przekręcane liczniki przebiegu przestawiali, po wyjęciu zegarów, przy pomocy szpilki, lub podłączali do linki na pędzającej prędkościomierz wysokoobrotową wiertarkę i w ciągu godziny zdejmowali kilka, a nawet kilkanaście tysięcy kilome trów. Jeśli zużyta skrzynia biegów lub tylny most głośnym wy ciem obwieszczały światu i właścicielowi auta, że to już koniec, że konieczny jest kosztowny remont, do mechanizmu dodawano trociny, dzięki czemu przez pewien czas pracował znacznie ciszej. Nawet na zużyty silnik były sposoby —oryginalny olej spusz czano i zastępowano znacznie gęstszym, eliminując w ten sposób wycieki i ewentualne stuki wału korbowego i panewek.
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU Dzikie czasy III RP Po 1989 roku i wprowadzeniu w życie planu Balcerowicza wszystko się zmieniło. Bardziej realne, choć w porównaniu z za chodnimi sąsiadami kilka razy niższe zarobki sprawiły, że Polacy zaczęli masowo oszczędzać na porządny, najlepiej niemiecki, francuski lub japoński samochód. To, co jeszcze kilka lat wcześ niej było niemal niemożliwe do zdobycia, skoro nawet na uży wanego passata przeciętnie zarabiający Polak musiał odkładać kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat, nagle stało się dużo ła twiej dostępne. Do Polski trafiały ogromne ilości używanych zachodnich samochodów, w dodatku w najrozmaitszej kondy cji. Przedsiębiorcy wyszukiwali w niemieckich, belgijskich czy holenderskich komisach auta jak najtańsze, często zaniedbane, uszkodzone mechanicznie lub z ogromnym przebiegiem. Po przewiezieniu przez granicę, usunięciu usterek i drobnych ko smetycznych naprawach samochód trafiał do klienta niemal natychmiast. Pozbawiony dostępu do porządnej motoryzacji rynek był tak chłonny, tak podatny na wszelkie plotki o zmianach przepi sów ograniczających import, i przy tym na tyle młody i niedoj rzały, że znalezienie chętnych do kupna pojazdu, nawet takiego, który w przeszłości uczestniczył w bardzo poważnym wypadku, nie stanowiło żadnego problemu. Warsztaty blacharskie i lakier nicze, wyrastające jak grzyby po deszczu, brak fachowej wie dzy i znacznie ograniczony dostęp do tanich, używanych części nadrabiały pomysłowością i pracowitością. Z dwóch lub trzech rozbitych samochodów bez większych problemów robiono je den, spaw łączący doczepioną część karoserii ciągnął się czasem wzdłuż, czasem w poprzek auta, jednak dopóki pokrywała go
PRZYGOTOWANIA DO ZAKUPU lśniąca warstwa lakieru, nikomu to specjalnie nie przeszkadzało. Oby auto jakoś wyglądało, oby jechało. Najgorsze, pod względem stanu technicznego, były i są auta sprowadzone do Polski w latach dziewięćdziesiątych, kiedy opła cało się naprawiać w zasadzie wszystko. Sytuacja zmieniła się ra dykalnie wraz z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej, wielu samochodowych fachowców wyjechało wtedy do pracy na Zachód, ci, którzy zostali, znacznie podnieśli ceny. Sprowadza nie poważnie rozbitych samochodów stało się, w przypadku naj tańszych i najpopularniejszych modeli, nieopłacalne, chyba że były to auta niemal nowe i z niewielkim przebiegiem; jedynie drogie i luksusowe limuzyny lub samochody sportowe napra wiane są nadal nawet po kilkukrotnym dachowaniu. 21
NA POCZĄTEK KILKA UWAG Zanim zadzwonisz, pomyśl Przez dwadzieścia pięć lat jakość dostępnych na rynku aut uży wanych znacznie wzrosła, jednak mentalność tych, którzy żyją z ich sprzedaży, niewiele się zmieniła. Podobnie jest z klien tem, który szuka okazji i uwierzy w prawie każdą wymyśloną przez sprzedającego bzdurę, zapłaci i - przeświadczony, że zrobił świetny interes —odjedzie do domu nowo kupionym autem, nie sprawdziwszy dokładnie tego, co trzeba.
NA POCZĄTEK KILKA UWAG Często podejmujemy decyzję, nawet nie zastanawiając się wcześniej, jakiego samochodu w zasadzie potrzebujemy. Czy wy starczy nam odmiana trzydrzwiowa, zazwyczaj nieco tańsza, czy może planujemy regularnie korzystać z tylnej kanapy, do której dostęp jest łatwiejszy, jeśli mamy auto pięciodrzwiowe? Czy sa mochód będzie wykorzystywany głównie w zatłoczonym mie ście i lepiej, żeby był niewielki, czy też przede wszystkim na tra sie, w związku z czym przyda się większy rozstaw osi i bardziej komfortowe zawieszenie? Jeśli mieszkamy przy drodze o n-tym statusie w kolejności zimowego odśnieżania, a odpowiedzialnych za remont nawierzchni drogowców nie widziano tam już ład nych paru lat, to może warto pomyśleć o napędzie na cztery koła i nieco większym prześwicie? A jeżeli do bagażnika trzeba bę dzie niedługo schować dziecięcy wózek lub planujemy przepro wadzkę, czy nie lepsze byłoby duże kombi albo nawet van? Wybór jest ogromny, a nie padły jeszcze pytania o skrzynię biegów - ręczną lub automatyczną, o silnik - wysokoprężny, benzynowy lub benzynowy z instalacją gazową. Nie spytaliśmy też o to, co się nam podoba i której firmie chcielibyśmy zaufać. Naprawdę, jest w czym wybierać i nad czym się zastanawiać. Gdy zdecydujemy się już na konkretną markę i model, często popełniamy pierwszy poważny błąd, znacznie ograniczając pole manewru. Wbrew pozorom, ze znalezieniem odpowiedniego eg zemplarza w naszej okolicy, a do tego w łatwej do zaakcepto wania cenie może być spory problem. Oferta producentów jest najczęściej bardzo zbliżona, prawie każdy sprzedaje nieduże auto miejskie, kompakt, limuzynę i kombi z segmentu D oraz mini- vana i SUV-a. Często zdarza się, że konstrukcje te, jeśli powstały w ramach jednego koncernu, są od strony technicznej niemal identyczne, mają te same skrzynie biegów, silniki, osiągi i zużycie
NA POCZĄTEK KILKA UWAG paliwa, a poważne różnice widać jedynie w kształcie karoserii. Dzisiejsze czasy skłaniają producentów do szukania oszczędno ści i budowania aut na wspólnych platformach podłogowych - łatwo postawić na droższe, niemieckie auto, nie zdając sobie sprawy z tego, że identyczne podzespoły ma dużo tańszy, mniej renomowany produkt czeskiej marki. Zanim pojedziesz, zadzwoń Auto, którego szukamy, powinno być bezwypadkowe, z niewiel kim, udokumentowanym przebiegiem, zadbanym wnętrzem i po włoką lakierniczą w nienagannym stanie. Szybko okaże się, że nie ma problemu ze znalezieniem idealnego egzemplarza, zwłaszcza w komisie prowadzonym obok firmowego salonu danej marki, jednak ceny dwu- czy trzyletnich, wysokoprężnych i dobrze wy posażonych pojazdów będą bardzo wysokie, wręcz porównywalne z cenami aut fabrycznie nowych, tyle że w podstawowych wer sjach, z najsłabszym silnikiem bezynowym. Znacznie, bo o kilkanaście, czasem nawet o trzydzieści pro cent tańsze będą auta sprowadzone z zagranicy, większy będzie też wybór kolorów, wersji silnikowych czy wyposażenia. Tyle że trzeba niekiedy przejechać kilkaset kilometrów, by obejrzeć inte resujący nas egzemplarz. Zanim zorganizujemy wyprawę, warto się dokładnie przy gotować do rozmowy telefonicznej. Jeśli samochód jest zareje strowany w kraju, koniecznie spytajmy, jak długo sprzedający jest właścicielem. Jeśli od tygodnia, dwóch lub trzech, niemal na pewno mamy do czynienia z handlarzem, który dość szybko uwinął się z naprawą lub korektą licznika. Musimy też wiedzieć, skąd auto zostało sprowadzone (najbardziej zadbane samochody
NA POCZĄTEK KILKA UWAG są w Szwajcarii, Austrii, Niemczech i krajach Beneluxu, na dru gim biegunie znajdują się te z Włoch lub Francji) i kiedy (auta, które trafiły do nas pięć, osiem lat temu jako prawie nowe, roczne lub dwuletnie, mogły uczestniczyć w dużo poważniejszych wy padkach niż sprowadzone niedawno). W ogłoszeniu może pojawić się informacja, że samochód został sprowadzony i zarejestrowany, jednak, nawet jeśli widzimy na zdję ciach fragment polskiej tablicy rejestracyjnej, upewnijmy się, czy fak tycznie procedury zostały dopełnione, choćby po to, by uniknąć do datkowych kosztów związanych z rejestracją (opłata recyklingowa). Jeśli samochód został sprowadzony, ale nie jest jeszcze opłacony, czyli nie uiszczono akcyzy, a dokumenty nie są przetłumaczone, do wiedzmy się, z kim podpiszemy ewentualną umowę. Jeśli sprzeda jący prowadzi firmę, musi nam wystawić fakturę, a wcześniej doko nać wszelkich formalności związanych z wprowadzeniem auta do obrotu. Przygotowanie dokumentów jest jego obowiązkiem, a in formacja o tym, że auto nie jest jeszcze opłacone, to jedynie zabieg marketingowy, dzięki któremu cena w ogłoszeniu wyda się bardziej atrakcyjna. Trzeba jednak pamiętać, że sprzedawca i tak doliczy do niej to, co wydał na akcyzę i tłumacza. Może się też zdarzyć tak, że otrzymamy propozycję faktury wystawionej na nas, ale przez francuską lub niemiecką firmę, albo —nawet częściej —umowy zawartej bezpośrednio z zagra nicznym właścicielem. Pytanie, czy będzie on obecny w trak cie transakcji, możemy sobie darować, a z oferty należy czym prędzej zrezygnować. Sprzedawca w sprytny sposób ograni czy swoje pośrednictwo jedynie do zarobku, od którego nie za płaci podatku, a nam wciśnie najpewniej sfałszowaną umowę lub fakturę - przecież nie dostał jej in blanco. Nie dość, że bę dziemy musieli poświęcić sporo czasu na formalności, w tym
NA POCZĄTEK KILKA UWAG wizytę w urzędzie skarbowym i celnym, to jeszcze własnym podpisem poświadczymy nieprawdę. Auto bez problemów za rejestrujemy (chyba że będą rozbieżności w dokumentach, na przykład umowa zostanie zawarta z datą późniejszą niż data sprzedaży dopisana na oryginalnym dowodzie rejestracyjnym) i ubezpieczymy, poważne kłopoty mogą się pojawić w momen cie kradzieży takiego samochodu lub kolizji z naszym udziałem. Firma ubezpieczeniowa z pewnością skorzysta ze swojego prawa i zweryfikuje dokumentację, prawdopodobnie skontaktuje się z poprzednim, zagranicznym właścicielem i sprawdzi, czy jego umowa jest identyczna z naszą. Niemal na pewno nie będzie, więc nie tylko nie uzyskamy odszkodowania, ale również nara zimy się na konsekwencje prawne. Jeszcze podczas rozmowy telefonicznej warto skonfrontować wszystkie zawarte w ogłoszeniu informacje, rocznik (wiele osób podaje datę pierwszej rejestracji za granicą, w rzeczywistości czę sto dostajemy auto rok starsze), wyposażenie (musimy upew nić się, czy wszystko działa tak, jak należy) oraz przebieg. Może się zdarzyć, że dopytując o ten ostatni, usłyszymy zaskakująco szczere wyznanie: „Ja go takiego kupiłem, nic przy nim nie kom binowałem, wygląda bardzo ładnie, ale gwarancji nie dam, teraz takie czasy, że oszustów mnóstwo”. Wypowiedź taką należy tłu maczyć następująco: „Ja go takiego nie kupiłem, miał dużo wię cej przejechanych kilometrów, cofnąłem licznik, ale chyba trochę przesadziłem, bo się już o to kilka oglądających osób awanturo wało”. Warto zapytać o książkę serwisową, komplet kluczyków (zagraniczne ubezpieczalnie często przekazują tylko jeden) oraz upewnić się, że klimatyzacja jest sprawna (po naprawach bla- charsko-lakierniczych niemal zawsze zapomina się o uzupełnie niu czynnika chłodzącego).