2
Rozdział 1
Cz. 1
Dzisiaj było gorąco jak w piekle, nawet późnym wieczorem, w dodatku miałam ciężki
dzień w pracy. Ostatnią rzeczą jaką chciałam robić było siedzenie w zatłoczonym barze i
oglądanie jak mój kuzyn się rozbiera. Ale to był wieczór tylko dla pań w Hooligans,
planowałyśmy tą wycieczkę od wielu dni. Bar był pewny rozpalonych i wydzierających się
kobiet, zdeterminowanych by dobrze się bawić.
Moja przyjaciółka, Tara, będąca już w bardzo zaawansowanej ciąży, usiadła po mojej
prawej stronie. Po mojej lewej usiadła Holly, która pracuje w barze Sama Merlotte’a tak jak
ja i Kennedy Keyes. Kennedy i Michele, dziewczyna mojego brata, usiadły po przeciwnej
stronie stołu.
- Sook-ee- zawołała Kennedy i szeroko się do mnie uśmiechnęła. Kennedy została
Miss Luizjany kilka lat temu i mimo, że siedziała w więzieniu, zatrzymała swój spektakularny
wygląd, łącznie z zębami, którymi mogłaby oślepić nadjeżdżający autobus.
- Cieszę się, że zdecydowałaś się przyjść, Kennedy- powiedziałam.- Dannemu to nie
przeszkadza?- Ględziła na jego temat przez całe wczorajsze popołudnie. Byłam pewna, że
zostanie w domu.
- Hej, chcę zobaczyć jakiś gołych facetów, ty nie?- Powiedziała Kennedy.
Spojrzałam na pozostałe kobiety.- Popraw mnie jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że
my wszystkie na co dzień oglądamy nagich facetów- powiedziałam. I choć nie starałam się
być zabawna, moje przyjaciółki zaczęły głośno się śmiać. Były tak oszołomione.
Ja tylko powiedziałam prawdę: ja od jakiegoś czasu spotykam się z Ericiem
Northman’em; związek Kennedy i Dannyego Prideaux stał się poważny; Michele i Jason
praktycznie razem mieszkali; Tara była zamężna i w ciąży na miłość boską; a Holly była
zaręczona z Hoytem Fortenberrym, który już prawie nie bywał w swoim mieszkaniu.
- Musisz być choć trochę ciekawa- mówi Michele podnosząc głos by było ją słychać
ponad tłumem.- Nawet jeśli ciągle widujesz Claude’a w swoim domu. W ubraniach, ale mimo
to…
- Właśnie, kiedy jego dom będzie gotowy żeby mógł się z powrotem wprowadzić?-
Pyta Tara.- Jak długo może trwać zakładanie nowej kanalizacji?
Kanalizacja w domu Claudea Monroe była sprawna, na ile się orientuję. Pomysł z
kanalizacją był lepszy niż: „Mój kuzyn jest wróżem i potrzebuje towarzystwa innych wróżek
skoro jest na emigracji. I w dodatku, mój stryjeczny dziadek Dermot, który jest pół-wróżem i
wierną kopią mojego brata, też się przyłączył.- Wróżki inaczej niż wampiry czy wilkołaki,
pragną pozostać w ukryciu.
3
Także spostrzeżenie Michele, że nigdy nie widziałam nagiego Claude’a, jest błędne.
Choć spektakularnie przystojny Claude był moim kuzynem i ja z pewnością chodzę w ubraniu
po domu, to stosunek wróżek do nagości jest zupełnie inny niż ludzi. Claude ze swoimi
długimi, czarnymi włosami, ponurą twarzą i widocznymi mięśniami, kompletnie zapierał dech
w piersiach… dopóki nie otworzył ust. Dermot też ze mną mieszkał, ale on zachowywał się
przyzwoicie… może dlatego, że powiedziałam jak czuję się z oglądaniem gołych tyłków moich
krewnych kręcących się po domu.
O wiele bardziej lubię Dermota niż Claudea. Mam mieszane uczucia co do Claude’a.
Żadne z nich nie mają seksualnego podtekstu. Niedawno i dość niechętnie, pozwoliłam mu
wprowadzić się do mojego mieszkania po naszej kłótni.
- On i Dermot nie przeszkadzają mi. Dużo mi pomogli- mówię słabo.
- A co z Dermotem? Dermot też się rozbiera?- Pyta z nadzieją Kennedy.
- Ma tutaj jakieś kierownicze stanowisko. Gdyby się rozbierał to pewnie byłoby to dla
ciebie dziwne, prawda Michele?- Powiedziałam. Dermot jest sobowtórem mojego brata,
który jest w związku z Michele już od długiego czasu- długiego czasu w rozumowaniu Jasona.
- Taa, nie mogłabym na to patrzeć- mówi.- No chyba, że dla porównania!- Wszystkie
zaczęłyśmy się śmiać.
Kiedy one kontynuowały rozmowę o facetach, ja rozejrzałam się po klubie. Nigdy nie
byłam w Hooligans w tak zatłoczoną noc i nigdy nie byłam na wieczorze tylko dla pań. Było
wiele rzeczy do przemyślenia- na przykład obsługa.
Zapłaciłyśmy za nasze wejściówki kobiecie z bardzo dużym biustem, która miała błony
między palcami. Uśmiechnęła się do mnie kiedy zauważyła, że na nią patrzę, ale moje
przyjaciółki w ogóle nie zwróciły na nią uwagi. Kiedy przeszłyśmy przez wewnętrzne drzwi,
zostałyśmy poprowadzone do stolika przez elfa Bellenosa, który ostatnim razem oferował mi
głowę mojego wroga. Dosłownie.
Żadna z moich przyjaciółek wydawała się nie widzieć niczego dziwnego w Bellenosie,
ale jak dla mnie, w ogóle nie wyglądał jak normalny mężczyzna. Jego rude włosy były gładkie
i przyklepane, szeroko rozstawione oczy były skośne i ciemne, jego piegi większe niż ludzkie
piegi, a końce jego długich, ostrych jak brzytwa zębów, świeciły w przygaszonym świetle
pomieszczenia. Kiedy pierwszy raz spotkałam Bellenosa, nie potrafił zamaskować się jako
człowiek. Teraz potrafił.
- Życzę paniom dobrej zabawy- powiedział do nas Bellenos głębokim głosem.-
Mieliśmy ten stolik zarezerwowany specjalnie dla was- uśmiechnął się w specyficzny sposób i
obrócił by wrócić do wejścia.
Siedziałyśmy przy samej scenie. Na kartce na środku stołu widniał odręczny napis:
„Grupa z Bon Temps”.
- Mam nadzieję, że będę mogła osobiście podziękować Claude’owi- powiedziała
Kennedy patrząc z pożądaniem. Z pewnością kłóciła się z Dannym, to widać. Michele
zachichotała i poklepała ramię Tary.
4
- Ten rudy, który pokazał nam stół, uważał, że jesteś niezłym kąskiem, Sookie-
powiedziała Tara. Wiem, że myśli o moim chłopaku i wampirzym mężu, Ericu Northmanie.
Zdała sobie sprawę, że nie byłby szczęśliwy wiedząc, że jakiś obcy facet ma na mnie oko.
- Był po prostu miły, bo jestem kuzynką Claude’a- powiedziałam.
- Akurat! Patrzył na ciebie jakbyś była lodami z kawałkami czekolady i ciasteczek-
powiedziała.- Chciał cię zjeść.
Jestem prawie pewna, że ona ma rację, ale w innym sensie niż myśli: nie żebym
mogła czytać w umyśle Bellenosa bardziej niż w umyśle jakiejkolwiek istoty
nadprzyrodzonej… ale elfy, jakby to powiedzieć, są na bardzo zróżnicowanej diecie. Miałam
nadzieję, że Claude bacznie obserwuje mieszankę magicznych stworzeń, którą skumulował
sobie w Hooligans.
W międzyczasie, Tara narzekała, że jej włosy całkowicie przestały się układać przez
ciążę, a Kennedy powiedziała:- „ Idź na zabieg odżywiający do „Zabitych przez Modę” w
Shreveport. Immanuel jest najlepszy.
- Obcinał mi raz włosy- powiedziałam i wszystkie spojrzały na mnie zdumione.-
Pamiętacie? Kiedy moje włosy się podpaliły?
- Kiedy bar został zaatakowany- mówi Kennedy.- To był Immanuel? Wow, Sookie, nie
wiedziałam, że go znasz.
- Trochę- powiedziałam.- Myślałam żeby zrobić sobie jakieś pasemka, ale wyjechał z
miasta. Salon nadal jest otwarty- wzruszyłam ramionami.
- Wszystkie największe talenty opuszczają stan- powiedziała Holly i kiedy dalej nad
tym rozprawiały, próbowałam wygodnie usadowić mój tyłek na metalowym krześle między
Holly i Tarą. Ostrożnie schyliłam się żeby wepchnąć moją torebkę między nogi.
Kiedy rozejrzałam się wokół na otaczających mnie podekscytowanych klientów,
zaczęłam się relaksować. Chyba mogę się trochę zabawić, nie? Wiedziałam po ostatnim razie
tu, że klub jest pełen magicznych stworzeń. Byłam z moimi przyjaciółkami i wszystkie były
gotowe dobrze się bawić. Pewnie mogę pozwolić sobie na odrobinę dobrej zabawy z nimi?
Claude i Dermot byli moimi krewnymi i nie pozwoliliby, by stała mi się krzywda. Prawda?
Zdołałam uśmiechnąć się do Bellenosa kiedy przyszedł by zapalić świeczkę na naszym stole i
śmiałam się ze sprośnego żartu Michele gdy kelnerka przybyła przyjąć nasze zamówienie na
drinki. Mój uśmiech zniknął. Pamiętałam ją z mojej poprzedniej wizyty.
- Mam na imię Gift i będę dzisiaj panie obsługiwała- mówi energicznie. Jej włosy w
kolorze jasnego blond i jest bardzo ładna. Ale skoro jestem częściowo wróżką (dzięki
ogromnej niedyskrecji mojej babci), to potrafi zajrzeć za jej słodką, blond fizjonomię. Jej
skóra nie ma koloru miodowej opalenizny, którą wszyscy widzą. Jest blado, blado zielona. Jej
oczy nie mają źrenic… a może i źrenice i tęczówki są czarne? Zamrugała do mnie powiekami
kiedy nikt inny nie patrzył. Może mieć dwie pary. Chodzi mi o powieki. Na każdym oku.
Zdążyłam to zauważyć, bo schyliła się do mnie.
- Witaj, siostro- mruknęła mi do ucha, a potem wyprostowała się i uśmiechnęła do
wszystkich.- Co będziecie dzisiaj piły?- Zapytała z idealnym akcentem Luizjany.
5
- Cóż, Gift, musisz wiedzieć, że większość nas też pracuje w obsłudze, więc nie
będziemy cię męczyć- powiedziała Holly.
Oczy Gift zamigotały na te słowa.- Cieszę się, że to słyszę! Nie żebyście wyglądały na
męczące. Kocham wieczory tylko dla pań.
Kiedy moje przyjaciółki zamówiły swoje drinki, koszyki smażonych pikli czy nachos, ja
rozejrzałam się po klubie żeby potwierdzić moje wrażenie. Nikt z obsługi nie był człowiekiem.
Jedynymi ludźmi tutaj były klientki.
Kiedy przyszła moja kolej, powiedziałam Gift, że chcę piwo Bud Light. Po raz kolejny
schyliła się żeby powiedzieć:- Dziewczyno, jak tam słodki wampir?
- W porządku- powiedziałam sztywno, choć to było dalekie od prawdy.
- Jesteś taka urocza!- Powiedziała Gift i poklepała mnie po ramieniu jak gdybym
powiedziała coś perwersyjnego.- Moje panie, wszystko w porządku? Pójdę złożyć
zamówienie na wasze potrawy i przyniosę wasze drinki- jej jasna głowa świeciła jak latarnia
morska kiedy szła przez tłum.
- Nie wiedziałam, że znasz tutaj całą obsługę. Jak tam Eric? Nie widziałam go od
pożaru u Merlotte’a- powiedziała Kennedy. Najwyraźniej podsłuchała moją wymianę z Gift.-
Eric jest mega przystojniakiem- pokiwała głową z namysłem.
Wszystkie moje przyjaciółki potwierdziły to chórem. To prawda, męskość Erica była
nie do podważenia. Fakt, że był martwy nie dział na jego korzyść, zwłaszcza w oczach Tary.
Poznała Claude’a i nie zauważyła, że coś jest z nim nie tak; ale Eric, który nigdy nie udawał, że
jest człowiekiem, zawsze będzie na jej czarnej liście. Tara miała złe doświadczenie z
wampirem i to zostawiło ślad.
- Mam problem żeby wyrwać się z Shreveport. Jest dosyć zajęty pracą- powiedziałam.
I zamilkłam. Rozmawianie o interesach Erica nigdy nie było mądre.
- Nie jest zły na ciebie, że idziesz oglądać jak inni faceci zdejmują z siebie ubrania? Na
pewno mu o tym powiedziałaś?- Zapytała Kennedy ze zbyt żywym uśmiechem. Z pewnością
jest problem na lądzie Kennedy- Danny. Och, wcale nie chciałam tego wiedzieć.
- Myślę, że Eric jest tak pewny swojego nagiego wyglądu, że nie martwi się, że
zobaczę kogoś innego- powiedziałam. Powiedziałam Ericowi, że jadę do Hooligans. Nie
pytałam go o pozwolenie. Tak jak Kennedy mówi o Dannym: Nie jest moim szefem.
Powiedziałam mu o tym żeby zobaczyć jego reakcję. Przez ostatnie kilka tygodni nie wszystko
było między nimi w porządku. Nie chciałam chybotać naszą kruchą łódką, nie z tak
frywolnego powodu.
Tak jak się spodziewałam, Eric nie przejął się za bardzo naszym babskim wypadem. Po
pierwsze, uważał, że nastawienie współczesnych Amerykanów co do nagości jest zabawne.
Widział długie noce przez tysiąc lat i gdzieś po drodze stracił swoje zahamowania.
Podejrzewam, że i tak nigdy nie miał ich zbyt wiele.
Mój ukochany nie tylko był spokojny, że będę oglądała inne męskie ciała; nie
przejmowała się też miejscem w jakim to się zadzieje. Wydawało się, że nie był sobie w
stanie wyobrazić jakiegokolwiek zagrożenia w klubie ze striptizem w Monroe. Nawet Pam,
6
jego prawa ręka, tylko wzruszyła ramionami, gdy Eric powiedział jej, co ludzkie kobiety robią
dla rozrywki.- Nie będzie tam żadnych wampirów- powiedziała. Po tym jak złośliwie zarzuciła
Ericowi, że chcę oglądać innych gołych facetów, porzuciła ten temat.
Mój kuzyn Claude, przyjmował z otwartymi ramionami wszystkie magiczne
stworzenia do Hooligans po tym jak portale do Faery zostały zamknięte przez mojego
pradziadka, Nialla. Zamknął je impulsywnie, to był nagły zwrot w stosunku do jego
poprzedniej polityki, że ludzie i wróżki powinni mieć wolną rękę do mieszania się. Nie
wszystkie wróżki i inni magiczni byli w stanie na czas dostać się na drugą stronę zanim
portale zostały zamknięte. Jeden, bardzo mały, jest zlokalizowany za moim domem. Jest
lekko uchylony. Od czasu do czasu służy do przekazywania informacji.
Kiedy Claude i Dermot myśleli, że zostali tutaj sami, przyszli do mojego domu by
znaleźć komfort przebywania ze mną. Z powodu odrobiny magicznej krwi, którą mam w
sobie. Bycie na emigracji było dla nich straszne. Nie ważne jak bardzo kiedyś podobał im się
ludzki świat, teraz pragnęli dostać się do domu.
Szczęśliwie, inne magiczni zaczęli się pojawiać w Hooligans. Dermot i Claude,
zwłaszcza Claude, nie mieszkali ze mną regularnie. To rozwiązało dla mnie problem- Eric nie
mógł zostać na noc jeśli w domu byli dwaj wróże. Ich krew odurza wampiry, ale czasami
tęskniłam za moim stryjecznym dziadkiem, Dermotem, którego towarzystwo zawsze mi
odpowiadało.
Kiedy o nim myślałam, zauważyłam Dermota za barem. Mimo, że był bratem mojego
dziadka, nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia kilka lat.
- Sookie, tam jest twój kuzyn- mówi Holly.- Nie widziałam go od przyjęcia dla dzieci
Tary. O mój Boże, wygląda prawie jak Jason!
- Rodzinne podobieństwo jest naprawdę silne- zgadzam się. Spoglądam na
dziewczynę Jasona, która w ogóle nie cieszy się, że widzi Dermota. Spotkała go już wcześniej
kiedy był przeklęty obłędem. Choć wiedziała, że już wszystko z nim w porządku, to nie miała
zamiaru śpieszyć się z ociepleniem ich stosunków.
- Nigdy nie mogłam zrozumieć jak możesz być ich krewną- powiedziała Holly. W Bon
Temps wszyscy wiedzieli o twoich ludziach i z kim jesteś spokrewniona.
- Ktoś miał romans- mówię delikatnie.- Więcej nie powiem. Dowiedziałam się dopiero
po śmierci babci, ze starych rodzinnych dokumentów.
Holly wygląda na zamyśloną, co do niej nie pasuje.
- Czy posiadanie wejścia w kierownictwie oznacza, że dostaniemy darmowego drinka
czy coś?- Pyta Kennedy.- Może jakiś taniec erotyczny na koszt firmy?
- Dziewczyno, nie chcesz tańca erotycznego od striptizera!- Mówi Tara.- Nie wiesz
gdzie ta rzecz wcześniej była!
-Jesteś po prostu niepocieszona, bo już nie masz odpowiedniej figury- mamrocze
Kennedy, a ja patrzę na nią znacząco. Tara jest bardzo wrażliwa na punkcie utraty swojej
figury.
- Hej, już i tak mamy stolik przy samej scenie. Nie przeginajmy- mówię.
7
Szczęśliwie, przyszły nasze drinki. Dałyśmy Gift hojny napiwek.
- Mniam- powiedziała Kennedy po dużym łyku.- To jest zajebiste jabłkowe martini.
Jak gdyby to był sygnał, światła gasną i zapalają się światła sceny, zaczyna grać
muzyka. Claude wchodzi na scenę w srebrnych spodenkach z wiszącymi cekinami, kozakach i
niczym więcej.
-Dobry Boże, Sookie! Schrupałabym go!- Powiedziała Holly, a jej słowa od razu
wędrują do ostrych uszu Claude’a ( Usunął końcówki chirurgicznie żeby nie musiał tracić
energii na pozowanie na człowieka, ale ten zabieg nie miał wpływu na jego doskonały słuch.)
Claude spojrzał na nasz stolik i kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko. Zakręcił tyłkiem,
więc jego cekiny podleciały do góry i zaczęły mienić się w świetle. Kobiety zebrane w klubie
zaczęły klaskać.
- Panie,- powiedział Claude do mikrofonu- czy jesteście gotowe na Hooligans?
Jesteście gotowe by zobaczyć, co ci niesamowici mężczyźni mają wam do zaoferowania?-
Pozwoliłby jego ręka przejechała po jego zadziwiających mięśniach i uniósł brew, przez co
wyglądał niewiarygodnie seksownie i niewiarygodnie sugerująco.
Muzyka stała się głośniejsza i tłum zaczął wrzeszczeć. Nawet ciężarna Tara przyłączyła
się do okrzyków entuzjazmu, gdy szereg mężczyzn zaczął tańczyć na scenie za Claudem.
Jeden z nich ma na sobie policyjny uniform (jeśli gliny mają w zwyczaju używać brokatu na
swoich spodniach), jeden jest ubrany w skórzany strój, kolejny jest przebrany za anioła- tak,
ze skrzydłami! A ostatni w rzędzie to…
Nagle przy naszym stoliku zapanowała kompletna cisza. Wszystkie siedziałyśmy z
wyprostowanymi głowami, nie ważąc się spojrzeć na Tarę.
Ostatnim strpitizerem jest jej mąż, JB du Rone. Jest ubrany jak pracownik budowy.
Ma na sobie kask, kamizelkę bezpieczeństwa, jasne niebieskie jeansy i ciężki pas z
narzędziami. Zamiast śrubokrętów i kluczy francuskich, pasek jest wyposażony w shaker do
koktajli, parę futrzanych kajdanek i kilka innych rzeczy, których nie mogę zidentyfikować.
Było boleśni oczywiste, że Tara nie miała pojęcia.
Ze wszystkich momentów „o kurwa” w moim życiu, to jest OK Numer Jeden.
Cała grupka z Bon Temps siedziała nieruchomo podczas gdy Claude przedstawiał
tancerzy po ich pseudonimach artystycznych (JB to Randy). Jedna z nas musiała przerwać
ciszę. Nagle zauważyłam światło na końcu tunelu konwersacji.
- Och, Tara- powiedziałam tak szczerze jak tylko potrafiłam.- To takie słodkie.
Pozostałe kobiety obróciły się do mnie jednocześnie, ich twarze pełne nadziei, że
może pokażę im jak przebrnąć przez tą ciężką chwilę. Choć mogłam usłyszeć myśli Tary, która
chciałaby zabrać JB do ubojni zwierzyny i powiedzieć rzeźnikowi by zrobił z niego padlinę,
włączyłam się.
- Wiesz, że on robi to dla ciebie i dla dzieci- powiedziałam, wstrzykując w mój głos tyle
szczerości ile mogłam z siebie wydobyć. Zbliżyłam się do niej i chwyciłam za rękę. Chciałam
mieć pewność, że usłyszała mnie przez huczącą muzykę.- Wiesz, że te dodatkowe pieniądze
miały być niespodzianką dla ciebie.
8
- Cóż,- powiedziała przez zaciśnięte usta- niespodzianka się udała.
Kątem oka zauważyłam, że Kennedy zamyka oczy z wdzięczności za wskazówkę.
Poczułam ulgę płynącą z umysłu Holly. Widać było, że Michele też się zrelaksowała. Teraz
kiedy pozostałe kobiety wiedziały jaką drogą podążać, wszystkie zaczęły nią kroczyć. Kennedy
opowiedziała bardzo wiarygodną historię o tym jak JB ostatnio odwiedził Merlotte’s i mówił
jej jak bardzo się martwił o to jak zapłaci rachunki ze szpitala.
- Będziecie mieli bliźnięta i bał się, że to może oznaczać więcej czasu w szpitalu-
powiedziała Kennedy. Zmyśliła większość z tego, ale brzmiało dobrze. Podczas jej kariery jako
królowa piękności (i przed jej karierą jako skazaniec), Kennedy była mistrzem szczerości.
Tara w końcu zaczęła się troszeczkę uspokajać, ale monitorowałam jej myśli żebyśmy
mogły kontrolować sytuację. Nie chciała przykuwać więcej uwagi do naszego stolika przez
żądanie wyjścia, co było jej pierwszym impulsem. Kiedy Holly niepewnie wspomniała czy
może nie chce wyjść, jeśli to zbyt niekomfortowa dla niej sytuacja, Tara spojrzała na nas
ponurym wzrokiem.- Nie, do diabła- powiedziała.
Dzięki Bogu przybyła dolewka drinków, a niedługo potem, kosze z jedzeniem.
Wszystkie bardzo starałyśmy się udawać, że nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego i całkiem
dobrze nam szło, zanim muzyka nie zaczęła grać „Dotknij mojej wajchy” ( „Touch My
Nightstick”), która ogłaszała przybycie policjanta.
Koniec cz 1 rozdz 1
9
Rozdział 1
Cz. 2
Tancerz był pełnokrwistym wróżem, trochę za chudym jak na mój gust, ale był naprawdę
przystojny. Nie znajdziesz brzydkich wróżek. I naprawdę potrafił tańczyć i widać było, że sprawia
mu to prawdziwą przyjemność. Każdy milimetr szczodrze odsłoniętej skóry był równie smaczny.
"Dirk" miał fantastyczne poczucie rytmu. Pławił się w pożądaniu, w ekscytacji bycia w centrum
uwagi. Czy wszystkie wróżki były tak próżne jak Claude? Tak pewne swojego piękna?
"Dirk" wirował seksownie przez scenę i szokująco duża ilość dolarów była wpychana w jego
małe, męskie stringi, które stały się już jego jedynym ubiorem. Było jasne, że Dirk był hojnie
obdarowany przez naturę i że podobała mu się uwaga. Co jakiś czas ktoś śmiały próbował go
pogłaskać, ale Dirk odsuwał się i kręcił palcem na sprawczynię.
- Fuuj- powiedziała Kennedy kiedy stało się to po raz pierwszy, a ja w pełni się z
nią zgadzałam. Ale Dirk był tolerancyjny, a nawet zachęcał. Szczególnie hojnym dawczyniom
oferował krótki pocałunek, co powodowało, że okrzyki stawały się nie do wytrzymania. Jestem
dobra w szacowaniu napiwków, ale nawet nie byłam w stanie zacząć zgadywać ile zarobił Dirk nim
opuścił scenę. Zwłaszcza, że podawał Dermotowi ręce pełne pieniędzy podczas przerw. Taniec
zakończył się idealnie równo z muzyką, Dirk ukłonił się i wybiegł ze sceny.
W bardzo krótkim czasie, striptizer ubrał swoje brokatowe, policyjne spodnie (ale nic
więcej) i zaczął przechadzać się przez tłum. Uśmiechał się i potakiwał kiedy kobiety proponowały
mu drinki, numery telefonów i jeszcze więcej gotówki. Dirk brał tylko łyka z drinków, przyjmował
numery telefonów z czarującym uśmiechem, a pieniądze wtykał w spodnie dopóki nie zaczęło to
wyglądać jak gdyby nosił zielony pasek.
Chociaż ten rodzaj atrakcji nie był czymś, co chciałam przeżyć, to szczerze mówiąc- nie
widziałam w tym niczego złego. Kobiety krzyczały i awanturowały się w kontrolowanym
środowisku. Najwidoczniej dobrze się bawiły. Nawet jeśli wiele z nich było gotowych przychodzić
tu co tydzień (dużo mózgów mówiło mi dużo rzeczy), cóż, to tylko jedna noc. Panie nie zdawały
sobie sprawy, że ich obiekty były elfami i wróżami, to prawda: ale ja byłam pewna, że były
szczęśliwsze nie wiedząc, że (oprócz JB) skóra i umiejętności, które tak podziwiły, nie były ludzkie.
Następni tancerze byli podobni. Anioł, "Gabriel", w ogóle nie był anielski. Białe piórka latały
w powietrzu po tym jak najwidoczniej sam się z nich odarł (byłam pewna, że nadal tam były, ale
niewidzialne) i ze wszystkiego innego co miał na sobie, przy "Your Heavenly Body". Tak jak
policjant, był w doskonałej formie i najwyraźniej także hojnie obdarzony. Był ogolony jak pupka
niemowlęcia, chociaż ciężko było o nim myśleć w tym samym zdaniu, co "niemowlę". Kobiety
chwytały po latające piórka i stworzenie, które je nosiło.
Kiedy Gabriel wszedł na widownię- znowu ze skrzydłami, ubrany jedynie w monokini,
Kennedy zmierzyła go wzrokiem kiedy pojawił się przy naszym stoliku. Kennedy traciła resztki
swoich zahamowań razem z kolejnymi drinkami. Anioł spojrzał na nią błyszczącymi, złotymi
oczami- przynajmniej tak ja to widziałam. Kennedy dała mu swoją wizytówkę i obdarowała go
uwodzicielskie spojrzeniem przejeżdżając ręką po jego muskularnym ramieniu. Kiedy się od niej
odwrócił, delikatnie wsunęłam w jego rękę pięć dolarów i równocześnie zabrałam wizytówkę
Kennedy. Złote oczy spojrzały na mnie.
- Siostro- powiedział. Słyszałam jego głos nawet przez hałas z powodu początku następnego
występu.
10
Uśmiechnął się i odpłynął, odetchnęłam z ulgą. Szybko wepchnęłam wizytówkę Kennedy do
swojej torebki. Mentalnie przewróciłam oczami na myśl, że pół etatowa barmanka ma wizytówkę;
to cała Kennedy.
Przynajmniej Tara nie bawiła się źle podczas tego wieczoru, ale kiedy nadeszła pora na JB,
wyczuwalne napięcie ogarnęło nasz stolik. Od momentu, w którym wyskoczył na środek sceny i
zaczął tańczyć do "Nail Gun Ned" (Ned, pistolet na gwoździe), było jasne, że nie ma pojęcia iż jego
żona siedzi na widowni. (Umysł JB jest jak otwarta księga z może dwoma słowami na stronę.) Jego
choreografia była zadziwiająco dobrze dopracowana. Z pewnością nie wiedziałam jaki giętki potrafi
być JB. My, panie z Bon Temps, bardzo starałyśmy się żeby nas nie zauważył.
"Randy" po prostu dobrze się bawił. Do momentu, w którym rozebrał się do stringów,
wszyscy- prawie wszyscy- byli nim zachwyceni, a liczba banknotów, które zebrał była ogromna.
Prosto z głowy JB mogłam wyczytać, że te pochwały służą czemuś więcej. Jego żona, zmęczona i
ciężarna, już nie była rozpalona kiedy tylko widziała go nago. JB był tak przyzwyczajony do
otrzymywania pochwał, których pragnął- obojętnie w jego sposób je zdobywał.
Tara wymamrotała coś i odeszła od stolika w momencie, w którym jej mąż zbliżył się do
nas, więc jej nie zauważył. W chwili kiedy zdał sobie sprawę kim jesteśmy, niepokój przebiegł przez
jego przystojną twarz. Na szczęście jednak był zawodowcem na tyle, że kontynuował
przedstawienie, ku mojej uldze. Właściwie, to czułam się trochę dumna z JB. Nawet przy arktycznej
klimatyzacji, pocił się delikatnie. Był pełen wigoru, muskularny i seksowny. Wszystkie z niepokojem
obserwowałyśmy czy dostaje tak samo dużo napiwków jak inni, ale byłyśmy delikatne jeśli chodzi o
nasz wkład pieniężny.
Kiedy JB opuścił scenę, Tara wróciła do stolika. Usiadła i spojrzała na nas z najdziwniejszym
wyrazem twarzy.- Patrzyłam z końca- przyznała, a my wszystkie czekałyśmy w zawieszeniu.-
Całkiem dobrze mu poszło.
Wypuściłyśmy oddech praktycznie jednocześnie.
- Kochanie, był naprawdę, naprawdę dobry- powiedziała Kennedy, potakując głową tak, że
jej kasztanowe włosy latały w przód i w tył.
- Jesteś szczęściarą- dodała Miechele.- A twoje dzieci będą takie piękne i skoordynowane.
Nie wiedziałyśmy gdzie jest granica tego co mówimy i wszystkie odetchnęłyśmy z ulgą kiedy
głośny chór z piosenki "Born to Ride Rough" zapowiedział następny występ, faceta w skórze. Choć
częściowo musiał być demonem rodzaju jakiego jeszcze nie spotkałam; jego skóra była
czerwonawa- moje przyjaciółki mówiły, że to indianin. (Dla mnie w ogóle tak nie wyglądał, ale nie
miałam zamiaru się odzywać.) Miał czarne, długie włosy, ciemne oczy i wiedział jak ruszać swoim
tomahawkiem. Jego sutki były przekłute, co szczególnie mnie nie podniecało, ale podobało się
wielu innym kobietom z widowni.
Klaskałam i uśmiechałam się, ale prawda była taka, że zaczynałam się nudzić. Choć ja i Eric
ostatnio mieliśmy problemy, to jeśli chodzi o seks, wszystko było bardzo, bardzo dobrze ( nie
pytajcie mnie jak to możliwe). Zaczęłam myśleć, że jestem rozpieszczona. Nie było czegoś takiego
jak nudny seks z Ericiem.
Zastanawiałam się czy by dla mnie zatańczył gdybym ładnie go poprosiła. Miałam na ten
temat bardzo przyjemną fantazję kiedy Claude pojawił się na scenie- nadal w swoich bokserkach z
cekinami i kozakach.
Claude był pewny, że całe pomieszczenie już nie może się doczekać żeby zobaczyć więcej
jego ciała i ruchów, a taki rodzaj pewności siebie opłaca się. Także było niewiarygodnie gibki i
rozciągnięty.
- O mój Boże!- Powiedziała Michele, jej ochrypnięty głos łamał się.- Noo! On nie potrzebuje
partnera, prawda?
- Wow- Powiedziała Holly i gapiła się z otwartymi ustami.
11
Nawet ja, która widziała już całokształt i wiedziała jak nieprzyjazny może być Claude- nawet
ja czułam mały zastrzyk ekscytacji tam gdzie nie powinnam. Zadowolenie Claude’a z powodu
otrzymywania takiego podziwu i uwagi było prawie rozkoszne w swojej czystości.
Na wielki finał wieczoru, Claude zeskoczył ze sceny i zaczął tańczyć w swoich stringach
pośród tłumu. Wszystkie kobiety wydawały się zdeterminowane by wydać resztę swoich
banknotów- i piątek i dziesiątek. Claude rozdawał szybkie pocałunku, ale unikał bardziej osobistych
dotknięć z taką sprawnością, że to prawie zdradzało go jako nieczłowieka. Kiedy dotarł do naszego
stolika, Michele włożyła mu pięć dolarów pod stringi mówiąc.- Koleś, zasłużyłeś na nie- Claude
uśmiechnął się do niej. Potem Claude zatrzymał się obok mnie, schylił się i pocałował mnie w
policzek. Podskoczyłam. Kobiety przy sąsiadujących stolikach zaczęły piszczeć i domagać się swoich
pocałunków. Ja widziałam tylko błysk w jego ciemnych oczach i niespodziewany dreszcz w miejscu
gdzie dotknął mnie swoimi ustami.
Byłam gotowa zostawić Gift wielki napiwek i wydostać się stamtąd.
Tara prowadziła, bo Michele powiedziała, że jest zbyt podpita. Wiedziałam, że Tara cieszy
się by mieć wymówkę do milczenia. Pozostałe kobiety rozmawiały o tym jak dobrze się bawiły
próbując dać Tarze czas by wchłonęła wydarzenia tego wieczora.
- Mam nadzieję, że za bardzo mi się to nie podobało- Mówiła Holly.- Nie zniosłabym gdyby
Hoyt cały czas chodził do klubów ze striptizem.
- A przeszkadzało by ci gdyby poszedł raz?- Zapytałam.
- Cóż, nie podobałoby mi się to,- powiedziała szczerze- ale jeśli poszedłby, bo zostałby
zaproszony na wieczór kawalerski albo coś, to nie robiłabym z tego afery.
- Ja nie zniosłabym gdyby Jason poszedł- powiedziała Michele.
- Myślisz, że zdradziłby cię ze striptizerką?- Zapytała Kennedy. Jestem pewna, że to przez
alkohol.
- Jeśliby to zrobił, to wyrzuciłabym go z domu z podbitym okiem- powiedziała Michele
prychając. Po chwili odezwała się łagodniejszym tonem.- Jestem trochę starsza od Jasona i może
moje ciało nie jest już takie jakie było. Nie zrozumcie mnie źle, świetnie wyglądam nago. Tyle, że
prawdopodobnie nie tak dobrze jak młodsza striptizerka.
- Mężczyźni nigdy nie są zadowoleni z tego co mają, nie ważne jak dobre to jest- mamrocze
Kennedy.
- Co jest z tobą dziewczyno? Ty i Danny kłócicie się przez inną kobietę?- Wypala Tara.
Kennedy spojrzała na Tarę ostro i przez chwilę myślę, że coś jej odszczeknie. Potem
będziemy miały otwartą wojnę. Ale Kennedy mówi:- Robi coś w ukryciu i nie mówi mi co. Mówi, że
nie będzie wyjeżdżał w poniedziałki, środy i piątki rano i wieczorem. Nie mówi gdzie i dlaczego.
Odkąd fakt, że Danny jest zadurzony w Kennedy był jasny jak słońce, wszystkie zamilkłyśmy
oszołomione z jej ślepoty.
- Zapytałaś go?- Powiedziała Michele.
- Nie, do diabła!- Kennedy była zbyt dumna ( i za bardzo przerażona, ale tylko ja o tym
wiedziałam) żeby zapytać Dannego wprost.
- Cóż, nie wiem kogo zapytać i o co, ale jeśli coś usłyszę, to ci powiem. Naprawdę myślę, że
nie masz się co martwić. Danny cię nie oszukuje- powiedziałam. Jak taka ogromna ilość
niepewności może się czaić za taką śliczną twarzą? To mnie zadziwiało.
- Dzięki, Sookie- w jej głosie słychać było lekkie łkanie. O Panie. Cała radość tego wieczoru
szybko wysychała.
Podjechałyśmy przed front mojego domu za szybko. Pożegnałam się i podziękowałam
moim najbardziej żywym i radosnym głosem, a potem popędziłam do frontowych drzwi.
Oczywiście duże światło przed domem było zapalone i oczywiście Tara nie zaczęła cofać dopóki nie
doszłam do drzwi, nie otworzyłam ich i nie weszłam do środka. Od razu zamknęłam za sobą drzwi
12
na klucz. Chociaż miałam magiczne zaklęcia ochraniające wokół mojego domu by trzymać
magicznych wrogów z daleka, zamki i klucze nigdy nie zaszkodzą.
Nie tylko musiałam dzisiaj pracować, to jeszcze musiałam znosić rozszalały tłum i pulsującą
głośno muzykę. No i cały ten dramat moich przyjaciółek. Jeśli jesteś telepatką, twój umysł jest
wykończony. Mimo to, czułam się zbyt rozedrgana i bezsilna żeby od razu iść do sypialni.
Zdecydowałam, że sprawdzę swojego maila.
Minęło już kilka dni od kiedy miałam okazję usiąść przy komputerze. Miałam dziesięć
wiadomości. Dwie od Kennedy i Holly, ustalające o której po mnie przyjechać. Skoro było już po
sprawie, nacisnęłam przycisk „kasuj”. Trzy następne były reklamami. Te zniknęły momentalnie.
Była wiadomość z załącznikiem od Amelii, który okazał się być zdjęciem jej i jej chłopaka, Boba
siedzących w kawiarence w Paryżu.- Dobrze się bawimy- napisała.- Tutejsza wspólnota jest bardzo
miła. Myślę, że mój problem z BRAKIEM wspólnoty został przebaczony. A co z tobą i ze mną?
„Wspólnota” to było kod Amelii na „sabat”. Problem Amelii wzrósł kiedy przypadkowo
zamieniła Boba w kota. Teraz kiedy znowu był człowiekiem, ponownie odnowili swój związek. A
teraz Paryż!- Niektórzy ludzie mają po prostu zaczarowane życia- powiedziałam głośno. Jeśli zaś
chodzi o Amelię i mnie, to uraziła mnie głęboko próbując wepchnąć Alcide’a Herveaux w moje
życie seksualne. Więcej się po niej spodziewałam. Nie, nie wybaczyłam jej całkowicie, ale
próbowałam.
W tej chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podskoczyłam i okręciłam się na
obrotowym, barowym krześle. Nie słyszałam żadnego pojazdu czy kroków. Normalnie, to
oznaczałoby wampira, ale kiedy wysiliłam mój dodatkowy zmysł, mózg który spotkałam wcale nie
był pusty jak wampira. Był to coś zupełnie innego.
Ponownie usłyszałam dyskretne pukanie. Podeszłam do okna i wyjrzałam. Potem
odblokowałam drzwi i szeroko je otworzyłam.
- Pradziadku- powiedziałam i rzuciłam się w jego uścisk.- Myślałam, że już nigdy cię nie
zobaczę! Jak się masz? Wejdź!
Niall pachniał cudownie- wszystkie wróżki tak mają. Dla niektórych bardzo wrażliwych
wampirzych nosów, ja też mam cień tego zapachu, choć sama go nie czuję.
Mój były chłopak, Bill, powiedział mi kiedyś, że dla niego wróżki pachną jak jego
wspomnienie smaku jabłek.
Ogarnięta niespodziewaną obecnością mojego pradziadka, doświadczyłam głębokiego
uczucia miłości i zdumienia, zawsze tak się przy nim czułam. Wysoki i królewski, ubrany w
nieskazitelny czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat, Niall był zarówno piękny jak i prastary.
Był także odrobinę niedokładny jeśli chodzi o fakty. Tradycja mówi, że wróżki nie mogą kłamać i
same wróżki tak wam powiedzą, ale unikają mówienia pewnych rzeczy kiedy im tak pasuje.
Czasami myślałam, że Niall żył przez taki długi czas, że po prostu zapominał o pewnych faktach.
Ciężko było o tym pamiętać kiedy z nim byłam, ale zmusiłam się żeby zwrócić na to uwagę.
- U mnie bardzo dobrze, jak widzisz- wskazał na siebie, ale ja myślę, że próbował zwrócić
moją uwagę na swój nie ranny stan fizyczny.- A ty jesteś piękna jak zawsze.
Wróżki są też bardzo pochlebne w swoich przemowach- chyba że mieszkały z ludźmi długo,
jak Claude.
- Myślałam, że byłeś odcięty.
- Poszerzyłem portal w twoim lesie- powiedział tak jakby ten ruch był dla niego czymś
zwyczajnym. Po tym jaką wielką sprawę zrobił z odcinania swojego ludu w celu ochrony przed
ludzkością, ucięciu wszystkich swoich biznesowych powiązań z ludzkim światem i tak dalej i tak
dalej… Po prostu powiększył przejście i przyszedł… bo chciał sprawdzić czy wszystko ze mną w
porządku? Nawet najbardziej głupiutka wnuczka wie, że coś tu śmierdzi.
- Wiedziałam, że portal tam jest- powiedziałam, bo nie wiedziałam co innego powiedzieć.
13
Przekrzywił głowę na bok. Jego białe blond włosy poruszyły się jak satynowa kurtyna.- Czy
to ty włożyłaś tam ciało?
- Przepraszam. Nie wiedziałam gdzie indziej mogę je schować.- Pozbywanie się zwłok nie
należało do moich talentów.
- Zostało całkowicie skonsumowane, jeśli taki miałaś cel. Proszę, staraj się nie robić tego w
przyszłości. Nie chcemy tłumu wokół portalu- powiedział z delikatnym upomnieniem, bardziej
jakbym karmiła zwierzątka pod stołem.
- Przepraszam- powiedziałam.- Więc, dlaczego tu jesteś?- Usłyszałam tępotę w moim głosie
i zaczęłam się czerwienić.- To znaczy, czym zawdzięczam sobie zaszczyt twojej wizyty? Mogę
zaproponować coś do picia albo do jedzenia?
- Nie dziękuję, najdroższa. Gdzie byłaś dzisiejszego wieczoru? Pachniesz magicznymi i
ludźmi i wieloma innymi rzeczami.
Wzięłam głęboki oddech i próbowałam mu objaśnić wieczór tylko dla pań w Hooligans. Z
każdym kolejnym zdaniem, czułam się jak coraz większy głupek. Musielibyście widzieć twarz Nialla
kiedy powiedziałam mu, że w jedną noc w tygodniu, kobiety płacą żeby oglądać jak mężczyźni
zdejmują swoje ubrania. Nie łapał o co chodzi.
- Czy mężczyźni też to robią?- Zapytał.- Chodzą grupami do specjalnych budynków i płacą
żeby kobiety się rozbierały?
- Tak, mężczyźni robią to o wiele częściej niż kobiety. W inne wieczory w Hooligans, właśnie
tak to wygląda.
- I Claude zarabia w ten sposób pieniądze- powiedział Niall dumając.- Czemu mężczyźni po
prostu nie poproszą kobiet żeby zdjęły ubrania jeśli chcą zobaczyć ich ciała?
Wzięłam kolejny głęboki oddech, ale zaniechałam dalszych wyjaśnień. Niektóre tematy były
po prostu zbyt skomplikowane by je wyjaśnić, zwłaszcza wróżowi, który nigdy nie mieszkał w
naszym świecie. Niall był turystą, nie rezydentem.- Czy możemy przełożyć tą dyskusję na inny czas
albo nigdy jej już nie wspominać? Z pewnością jest coś ważniejszego o czym chciałbyś
porozmawiać?- Powiedziałam.
- Oczywiście. Mogę usiąść?
- Rozgość się.- Usiedliśmy na kanapie pod takim kątem żeby móc patrzeć sobie w twarz. Nie
ma niczego podobnego do wróża, który bada cię wzrokiem i jest świadomy każdej twojej skazy.
- Bardzo dobrze ozdrowiałaś- powiedział ku mojemu zaskoczeniu.
- Tak- powiedziałam próbując nie patrzeć w dół, tak jakby moje zabliźnione udo było widać
przez ubranie.- Zajęło to trochę czasu.- Niall miał na myśli, że wyglądałam dobrze jak na kogoś, kto
był torturowany. Dwie powszechnie znane wróżki, które miały zęby naostrzone jak elfy, mocno
uszkodziły mnie fizycznie. Niall i Bill w samą porę, by ocalić resztki mojego ciała i mojego zdrowego
umysłu, jeśli nie dosłownie, moją skórę.- Dziękuję, że przybyłeś na czas- powiedziałam zmuszając
się do uśmiechu.- Nigdy nie zapomnę jak bardzo się ucieszyłam kiedy was zobaczyłam.
Niall machnął reką.- Jesteś moją krwią- powiedział. To był dla niego wystarczający powód.
Pomyślałam o moim stryjecznym dziadku Dermocie, pół człowieczym synu Nialla, który wierzył, że
Niall przeklął go szaleństwem. Trochę to sprzeczne, prawda? Prawie wypomniałam to
pradziadkowi, ale chciałam zachować pokój, skoro tak dawno go nie widziałam.
- Kiedy przeszedłem dziś przez portal, poczułem zapach krwi w ziemi wokół twojego domu-
powiedział nagle.- Ludzką krew, wróżą krew. Teraz mogę powiedzieć, że na twoim strychu jest
krew wróżki, niedawno rozlana. I wróżki tu teraz mieszkają. Kto?- Gładka ręka Nialla chwyta moją,
a ja poczułam przypływ dobrego samopoczucia.
- Claude i Dermot mieszkali tutaj, z przerwami- powiedziałam.- Kiedy Eric zostaje na noc, to
śpią w domu Claude'a w Monroe.
14
Niall wyglądał na bardzo, bardzo zamyślonego.- Jaki Claude podał ci powód mówiąc, że
chce być w twoim domu? Dlaczego na to pozwoliłaś? Uprawiałaś z nim seks?- Nie brzmiał na złego
czy zestresowanego, ale same pytania nie były miłe.
- Po pierwsze, nie uprawiam seksu z krewnymi- powiedziałam i nie umiałam powstrzymać
gniewu w moim głosie. Mój szef, Sam Merlotte, powiedział mi, że wróżki nie uważały taki rodzaj
związku za tabu, ale ja z pewnością tak. Wzięłam kolejny głęboki oddech. Jeśli Niall zostanie długo
to nabawię się hiperwentylacji.
Spróbowałam jeszcze raz, teraz wysilając się by poskromić moje oburzenie.- Seks pomiędzy
krewnymi, to nie coś na co ludzie się zgadzają- powiedziałam mu i zatrzymałam się w tym
momencie, zanim dodałabym więcej szczegółów.- Spałam w tym samym łóżku z Dermotem i
Claudem, bo powiedzieli mi, że przez to lepiej się poczują. I przyznam, że mi też to pomogło. Oboje
wydają się w jakiś sposób zagubieni, od kiedy nie mogę wchodzić do Faery. Na zewnątrz zostało
dużo takich istot i nie radzą sobie.- Bardzo się starałam żeby w moim głosie nie słychać było
wyrzutu, ale Hooligans wyglądało jak odcięta wyspa uchodźców.
Niall nie miał zamiaru zostać rozkojarzony.- Oczywiście, że Claude chciałby być blisko
ciebie- powiedział.- Towarzystwo innych z naszą krwią jest zawsze pożądane. Czy podejrzewasz, że
może... miał jakiś inny powód?
Czy to była wskazówka czy tylko normalne zawahanie w przemowie Nialla? Właściwie, to
myślałam, że dwóch wróżów ma inny powód ich atrakcji do mnie i do mojego domu, ale myślałam-
miałam nadzieję, że ten powód był nieświadomy. To była szansa żeby wyjawić mój wielki sekret i
zdobyć więcej informacji o obiekcie, który posiadałam. Otworzyłam usta żeby powiedzieć Niallowi
co znalazłam w tajnej skrytce starego biurka.
Ale pewien rodzaj zmysłu ostrożności utworzył się w moim życiu jako telepatki... cóż, ten
zmysł zaczął skakać i krzyczeć: "Zamknij się!"
- A ty myślisz, że mieli inny powód?- Powiedziałam.
Zauważyłam, że Niall wspomniał tylko o swoim pełnokrwistym wnuku, Claudzie, nie o
swoim pół człowieczym synu Dermocie. Skoro Niall zawsze zachowywał się wobec mnie bardzo
kochająco, a w mojej krwi jest tylko ślad wróżki, to nie mogłam zrozumieć dlaczego w ten sam
sposób nie kocha Dermota. Dermot zrobił złe rzeczy, ale był pod zaklęciem. Niall nie zamierzał mu
niczego ułatwiać z tego powodu. Właśnie w tej chwili, Niall patrzył na mnie ze zwątpieniem, jego
głowa była przekrzywiona na jedną stronę.
Na moje policzki wstąpił mój najżywszy uśmiech. Poczułam się okropnie niekomfortowo.-
Claude i Dermot byli naprawdę pomocni. Znieśli na dół wszystkie starocie ze strychu. Sprzedałam
je handlarzowi antykami w Shreveport.- Niall uśmiechnął się do mnie i wstał. Zanim zdążyłam
cokolwiek powiedzieć, był już na schodach. Zszedł parę minut później. Ja przez cały ten czas
siedziałam z otwartą buzią. To było dziwne zachowanie nawet na wróża.- Zdaje się, że wąchałeś
tam krew Dermota?- Powiedziałam z rezerwą.
- Widzę, że cię zirytowałem, najdroższa- Niall uśmiechnął się do mnie, a jego piękno mnie
ogrzało.- Skąd się wzięło krwawienie na strychu?
Niall nie użył nawet zaimka "on".- Człowiek po mnie przyszedł. Dermot pracował i nie
słyszał jak tamten nadchodzi. Dostał po głowie. Uderzył go w głowę- wyjaśniłam, bo Niall wyglądał
na zmieszanego.
- Czy to człowiek, którego krew czułem w ziemi?
Było ich tak dużo. Wampiry i ludzie, zmiennokształtni i wróżki. Naprawdę, musiałam
się przez chwilę zastanowić.- Możliwe- powiedziałam w końcu.- Bellenos uleczył Dermota i złapali
tych facetów...- zamilkłam. Na wspomnienie o Bellenosie, oczy Nialla błysnęły i to nie z radości.
- Bellenos, elf- powiedział.
- Tak.
15
Szybko obrócił głowę w bok i wiedziałam, że usłyszał coś czego ja nie.
Najwidoczniej byliśmy zbyt pochłonięci naszą konwersacją żeby usłyszeć samochód na
podjeździe, ale Niall usłyszał klucz w zamku.
- Kuzynko, podobał się występ?- Zawołał Claude z kuchni, a ja miałam czas żeby pomyśleć
Kolejny moment O Kurwa zanim Claude i Dermot weszli do salonu.
Zapadła mrożąca krew w żyłach cisza. Trzej wróżowie patrzyli na siebie. Każdy z nich czekał
aż któryś inny wykona gest, który zdecyduje czy będą walczyć czy rozmawiać.
- Mój dom, moje zasady- powiedziałam i wystrzeliłam z kanapy jakby mi się tyłek podpalił.-
Żadnych bójek! Nie! Żadnych!
Znowu nastąpiła chwila napiętej ciszy, a potem Claude powiedział:- Oczywiście, że nie,
Sookie. Księciu Niallu, dziadku, obawiałem się, że już nigdy cię nie zobaczę.
- Claude- powiedział Niall skinął głową na swojego wnuka.
- Witaj, ojcze- powiedział bardzo cicho Dermot.
Niall nie patrzył na swoje dziecko.
To niezręczna sytuacja.
16
Rozdział 2
Wróżki. Nigdy proste. Moja babcia Adele zgodziłaby się z tym w stu procentach. Miała
długi romans z bliźniaczym bratem Dermota, Fintanem i moja ciocia Linda i mój ojciec
Corbett (oboje od lat nie żyją) byli tego rezultatem.
- Może czas na wyjaśnienia- powiedziałam, starając się wyglądać pewnie.- Niall, może
mógłbyś nam powiedzieć, dlaczego udajesz, że Dermota tutaj nie ma. I dlaczego nałożyłeś na
niego klątwę szaleństwa- Dr. Phil dla wróżek - to cała ja.
Albo nie. Niall posłał mi swoje najbardziej książęce spojrzenie.
- Ten mi się przeciwstawił- powiedział, przechylając głowę w stronę syna.
Dermot skłonił głowę. Nie wiedziałam, czy trzymał oczy spuszczone w dół, aby nie
sprowokować Nialla czy też ukrywał swoją wściekłość czy po prostu nie wiedział od czego
zacząć.
Bycie spokrewnionym z Niallem, nawet o dwa pokolenia, nie było łatwe. Nie mogłam sobie
wyobrazić jak wyglądałaby ciaśniejsza więź z nim. Gdyby piękno i siła NIalla były połączone ze
spójnym sposobem działania i wzniosłością celu, bardzo przypominałby anioła.
To przekonanie nie mogło wystrzelić w moim umyśle w bardziej niedogodnym
momencie.
- Dziwnie na mnie patrzysz- powiedział NIall.- Co się stało, najdroższa?
- W czasie, który tutaj spędził,- powiedziałam- mój pra-wujek był miły, pracowity i
mądry. Jedyną rzeczą złą u Dermota jest lekka kruchość jego umysłu, to bezpośredni efekt
bycia skazanym przez lata na szaleństwo. Więc, dlaczego to zrobiłeś? 'On mi się
przeciwstawił' nie jest odpowiedzią.
- Nie masz prawa mnie przesłuchiwać" powiedział NIall swoim najbardziej książęcym
tonem.- Jestem jedynym żyjącym księciem Faery.
- Nie rozumiem, dlaczego to oznacza, że nie mogę zadawać Ci żadnych pytań. Jestem
Amerykanką- powiedziałam, prostując się.
Piękne oczy patrzyły na mnie zimno.- Kocham Cię- powiedział bardzo niekochająco,-
ale posuwasz się za daleko.
- Jeśli mnie kochasz albo jeśli choć trochę mnie szanujesz, musisz odpowiedzieć na
moje pytanie. Kocham również Dermota.
Claude stał całkiem nieruchomo, robiąc za doskonałą imitację Szwajcarii. Wiedziałam,
że nie zgodziłby się stanąć po mojej stronie albo po stronie Dermota lub nawet po stronie
Nialla. Dla Claude'a jedyna strona była jego własną.
- Sprzymierzyłeś się z wróżkami wody- Niall powiedział do Dermota.
- Po tym jak mnie przekląłeś- zaprotestował Dermot, patrząc krótko w górę na
swojego ojca.
- Pomogłeś im zabić ojca Sookie- powiedział Niall- swojego bratanka.
17
- Wcale nie- powiedział cicho Dermot. "I w tym się nie mylę. Nawet Sookie w to
wierzy i pozwala mi tu mieszkać.
- Nie byłeś przy zdrowych zmysłach. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, gdybyś nie był
przeklęty- powiedziałam.
- Widzisz jej dobroć a nadal nie masz jej dla mnie- Dermot powiedział do Nialla.-
Dlaczego mnie przekląłeś? Dlaczego?- Patrzył wprost na swojego ojca, z rozpaczą wypisaną
na twarzy.
- Ale ja tego nie zrobiłem- powiedział Niall. Wyglądał na prawdziwie zaskoczonego.
Wreszcie zwracał się wprost do Dermota.- Nie mąciłbym w głowie własnego syna, pół-
człowieka czy też nie.
- Claude powiedział mi, że to ty byłeś tym, który mnie zaczarował- Dermot spojrzał na
Claude'a, który wciąż czekał, aby zobaczyć, w którą stronę zmierza ta konwersacja.
- Claude- powiedział NIall, siła w jego głosie spowodowała, że moja głowa
podskoczyła.- Kto Ci to powiedział?
- To powszechna wiedza w świecie wróżek- powiedział Claude. Przygotował się do
tego, miał gotową odpowiedź.
- Według kogo?- Niall nie zamierzał się poddać.
- Murry me to powiedział.
- Murry powiedział Ci, że przekląłem swojego syna? Murry, przyjaciel mojego wroga
Brendana?- Elegancka twarz Nialla wyrażała niedowierzanie.
Ten Murry, którego zabiłam kielnią mojej babci? Pomyślałam, ale wiedziałam, że
lepiej było nie przeszkadzać.
- Murry powiedział mi to zanim zmienił stronę- powiedział Claude obronnie.
- A kto powiedział to Murrey'owi?- Powiedział Niall na granicy irytacji.
- Nie wiem- Claude wzruszył ramionami.- Brzmiał tak pewnie, że nigdy go nie
kwestionowałem.
- Claude, chodź ze mną- powiedział Niall po chwili pełnej napięcia ciszy. -
Porozmawiamy z twoim ojcem i resztą naszych ludzi. Odkryjemy, kto rozpowszechnił tą
plotkę o mnie. I dowiemy się, kto w rzeczywistości przeklął Dermota, czyniąc go takim.
Pomyślałabym, że Claude będzie zachwycony, skoro jest gotowy wrócić do Faery od
kiedy odmówiono mu wejścia. Ale wyglądał na całkowicie rozdrażnionego, przynajmniej
przez chwilę.
- A co z Dermotem?- Zapytałam.
- To dla niego teraz zbyt niebezpieczne- powiedział Niall.- Ten, kto go przeklął może
czekać by kontynuować akcje przeciwko niemu. Wezmę ze sobą Claude'a... I, Claude, jeśli to
spowoduje jakieś problemy w twoim ludzkim życiu…
- Rozumiem. Dermot, zajmiesz się klubem do mojego powrotu?
- Zajmę się- powiedział Dermot, ale wyglądał na tak oszołomionego tym nagłym
zwrotem wydarzeń, że nie byłam pewna czy wiedział, co mówi.
18
Niall skłonił się by pocałować mnie w usta i subtelna woń wróżki wypełniła mój nos.
Potem on i Claude wypłynęli przez tylne drzwi prosto pomiędzy drzewa. "Poszli" jest po
prostu niezbyt pasującym słowem, by opisać ich poruszanie się.
Dermot i ja zostaliśmy sami w moim sfatygowanym salonie. Ku mojej konsternacji,
mój pra-wujek (który wyglądał na nieco młodszego ode mnie) zaczął płakać. Jego kolana
załamały się, całe jego ciało zaczęło się trząść i wciskał sobie pięści w oczy.
Pokonałam te kilka stóp pomiędzy nami i usiadłam obok niego na podłodze. Oplotłam
go ramieniem i powiedziałam.- Jestem pewna, że nie spodziewałam się tego wszystkiego.-
Zaskoczyło mnie, że się roześmiał. Czknął i podniósł zaczerwienione oczy by spotkać moje.
Wyciągnęłam moją wolną rękę by dosięgnąć pudełko z chusteczkami na stoliku. Wyjęłam
jedną i użyłam jej by wytrzeć mokry policzek Dermota.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś dla mnie taka miła- powiedział.- Od początku
wydawało mi się to niewiarygodne, biorąc pod uwagę, co Claude ci powiedział.
Mówiąc prawdę, sama byłam lekko zaskoczona.
Powiedziałam prosto z serca.- Nie jestem przekonana, że byłeś tam w nocy, w której
zginęli moi rodzice. Jeśli byłeś, to myślę, że byłeś pod wpływem zaklęcia. W moim
doświadczeniu z tobą, jesteś totalnym słodziakiem.
Oparł się o mnie jak zmęczone dziecko. Ludzki mężczyzna już podjąłby ogromny
wysiłek by zebrać się do kupy. Byłby zawstydzony, pokazując swoją wrażliwość. Dermot był
chętny bym go pocieszyła.
- Czujesz się już lepiej?- Zapytałam po paru minutach.
Zrobił głęboki wdech. Wiedziałam, że wdycha moją wróżkową woń i że mu to pomoże.- Tak-
powiedział.- Tak.
-Chyba powinieneś wziąć prysznic i wyspać się- poradziłam mu, brnąc dalej by
powiedzieć coś, co nie brzmiałoby słabo, jakbym rozpieszczała brzdąca.- Zakładam, że Niall i
Claude wrócą niedługo, a wtedy ty będziesz mógł...- Musiałam zamilknąć, bo nie wiedziałam,
czego tak naprawdę Dermot chciał. Claude, który był zdesperowany by znaleźć sposób na
dostanie się do Faery, spełnił swoje marzenie. Przypuszczałam, że było to również marzenie
Dermota. Po tym jak Claude i ja zdjęliśmy zaklęcie z Dermota, nigdy go o to nie zapytałam.
Kiedy Dermot powlókł się do łazienki, przeszłam się po całym domu sprawdzając
wszystkie okna i drzwi, część mojego nocnego rytuału. Wymyłam i wysuszyłam parę naczyń i
próbowałam sobie wyobrazić, co Claude i Niall mogli robić w tym momencie. Jak mogłaby
wyglądać Faera? Jak kraina Oz z filmu?
- Sookie- powiedział Dermot, i drgnęłam wracając do tu i teraz. Stał w kuchni ubrany
w spodnie od piżamy, jego normalny nocny ubiór. Jego złote włosy były wciąż wilgotne po
prysznicu.
- Czujesz się lepiej?- Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak. Moglibyśmy dzisiaj spać razem?
To wyglądało tak jakby zapytał: „Możemy złapać wielbłąda i trzymać go jako
zwierzątko domowe?- Przez pytanie Nialla o Clauda i o mnie, prośba Dermota wydała mi się
19
dziwna. Po prostu nie byłam w nastroju na wróżkową miłość, nieważne jak niewinne były
jego zamierzenia. I, szczerze, nie byłam pewna, czy nie miał na myśli czegoś więcej niż tylko
spania. - Ahhh... Nie.
Dermot wyglądał na tak rozczarowanego, że zaczęłam czuć się winna. Nie mogłam
tego znieść. Musiałam mu wytłumaczyć.
- Słuchaj, wiem, że nie miałeś na myśli seksu, i wiem, że wcześniej parę razy spaliśmy
wszyscy w tym samym łóżku i wszyscy spaliśmy jak zabici... To było dobre, uzdrawiające. Ale
jest przynajmniej dziesięć powodów, dla których nie chcę ponownie tego zrobić. Po
pierwsze, dla ludzi, to jest dziwne. Po drugie, kocham Erica i powinnam spać tylko z nim. Po
trzecie, jesteś ze mną spokrewniony, więc spanie w tym samym łóżku powinno być dla mnie
dziwne. Ponadto, wyglądasz wystarczająco jak mój brat, mógłbyś się za niego podawać. A to
powoduje, że wszystkie niejasne seksualne sytuacje stają się podwójnie dziwne. Wiem, że
nie ma dziesięciu, ale myślę, że to wystarczy.
- Uważasz, że nie jestem atrakcyjny?
- Kompletnie nie o to chodzi!- Mój głos podnosił się, więc umilkłam, aby dać sobie
chwilę. Kontynuowałam cichszym tonem.- To nie robi różnicy jak bardzo jesteś dla mnie
atrakcyjny. Oczywiście, że jesteś przystojny. Tak jak mój brat. Ale nie czuję wobec ciebie
żadnych seksualnych uczuć i uważam, że rzeczy takie jak spanie razem są po prostu dziwne.
Więc nie róbmy więcej wróżkowego spania.
- Przepraszam, że cię zdenerwowałem- powiedział jeszcze bardziej nieszczęśliwie.
Znowu poczułam się winna, ale postanowiłam to stłumić.
-Myślę, że nikt na świecie nie ma takiego pra-wujka jak ty- powiedziałam, ale mój głos
wciąż był czujny.
- Więcej o tym nie wspomnę. Ja tylko szukałem pocieszenia.- Zrobił wielkie oczy
szczeniaka. W kącikach jego ust pojawił się ślad uśmiechu.
- Musisz sam siebie pocieszyć- powiedziałam cierpko.
Uśmiechał się, gdy wychodził z kuchni.
Tej nocy po raz pierwszy w życiu, zamknęłam drzwi do sypialni na klucz. Czułam się
źle, kiedy przekręciłam zatrzask, jakbym zhańbiła Dermota moimi podejrzeniami. Ale
ostatnie lata nauczyły mnie, że jedno z ulubionych powiedzeń mojej babci było prawdziwe.
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Jeśli Dermot w nocy przekręcił klamkę, to byłam zbyt zaspana aby to usłyszeć. A może
moja zdolność do tak głębokiego zasypiania oznaczała, że na podstawowym poziomie ufałam
mojemu pra-wujkowi. Albo ufałam zamkowi. Kiedy obudziłam się następnego dnia, słyszałam
jak pracuje na strychu. Jego kroki było słychać dokładnie nad moją głową.
- Zrobiłam kawę- zawołałam w górę schodów. Był na dole w minutę. Nabył gdzieś
parę dżinsowych ogrodniczek i odkąd przestał ubierać pod nie koszulę, wyglądał jakby miał
zająć swoje miejsce w składzie striptizerów z poprzedniej nocy, jako Seksowny Farmer z
wielkimi widłami. Zapytałam Seksownego Farmera cichym gestem czy chce tosta, a on skinął,
20
szczęśliwy jak dziecko. Dermot uwielbiał powidła, a ja miałam słoik zrobiony przez Maxine
Fortenberry, przyszłą teściową Holly. Jego uśmiech poszerzył się kiedy go zobaczył.
- Chciałem zrobić jak najwięcej nim zrobi się za gorąco- wytłumaczył. - Mam nadzieję,
że cię nie obudziłem.
- Nie. Spałam jak zabita. Co tam dzisiaj robisz?- Dermot został zainspirowany przez
HGTV żeby wstawić drzwi na strychu, aby oddzielić część dużego pokoju od magazynku i
zamierzał zmienić resztę przestrzeni w pokój dla siebie. On i Claude sypiali razem w małej
sypialni i małym saloniku na piętrze. Kiedy uprzątnęliśmy strych, Dermot zdecydował się na
"zmodyfikowanie" przestrzeni. Już przemalował ściany, wymienił i uszczelnił deski w
podłodze. Mam nadzieję, że uszczelnił również okna.
- Podłoga jest już sucha, więc zbuduję nowe ściany. Teraz umieszczam elementy
konstrukcyjne potrzebne do zawieszenia drzwi. Mam nadzieję skończyć to dzisiaj albo jutro.
Więc jeśli masz coś do przechowania, miejsce będzie gotowe.
Kiedy Dermot i Claude pomogli mi znieść wszystko na dół ze strychu, musiałam
pozbyć się zebranych przez pokolenia Stackhouse'ów śmieci i skarbów. Byłam wystarczająco
praktyczna by wiedzieć, że butwiejące rzeczy, nietykane od dekad, naprawdę nikomu nie
przyniosą niczego dobrego, i śmieci skończyły w płonącym stosie. Ładne sztuki poszły do
sklepu antycznego w Shreveport. Kiedy wpadłam do Splendide w zeszłym tygodniu, Brenda
Hesterman i Donald Callaway powiedzieli mi, że część mniejszych rzeczy została sprzedana.
Podczas gdy dwóch dilerów antyków było w domu szukając możliwości, Donald odkrył tajną
półkę w jednym ze starych mebli, w biurku. W niej znalazłam skarb: list od mojej babci i
niezwykłą pamiątkę.
Głowa Dermota odwróciła się na dźwięk, którego ja nie mogłam dosłyszeć. - Motocykl
nadjeżdża- powiedział, umazany dżemem i tostami, brzmiąc prawie tak samo jak Jason.
Szybko wróciłam do rzeczywistości.
Znałam tylko jedną osobę, która regularnie podróżuje na motocyklu.
Po chwili usłyszałam, że motor cichnie i ktoś puka do frontowych drzwi.
Westchnęłam, będę przypominać sobie dni takie jak ten kiedy następnym razem będę czuć
się samotnie. Miałam na sobie szorty do spania i duży stary podkoszulek, byłam
nieogarnięta, ale to był problem mojego niezaproszonego gościa.
Mustapha Khan, dzienny pracownik Erica, stał na frontowym ganku. Odkąd było za
ciepło na noszenie skórzanych rzeczy, jego ucieleśnienie Blade'a nieco ucierpiało. Ale zdołał
wyglądać bardzo twardo w dżinsowej koszuli bez rękawów, dżinsach i w swoich
nieodłącznych okularach. Nosił włosy w geometrycznych zadziorach, a la Wesley Snipes w
filmach i byłam pewna że miałby przywiązaną broń do nogi, gdyby prawo na to pozwalało.
- Dzień dobry- powiedziałam umiarkowanie szczerze. "Chcesz filiżankę kawy? Albo
lemoniady?- Dołączyłam lemoniadę, bo patrzył na mnie jakbym była wariatką.
Potrząsnął głową z obrzydzeniem.- Nie zażywam używek- powiedział i przypomniałam
sobie - za późno - że powiedział mi to już wcześniej.- Niektórzy ludzie po prostu przesypiają
swoje życie- zauważył, zerkając na zegar na kominku. Weszliśmy do kuchni.
21
- Niektórzy siedzieli wczoraj do późna- powiedziałam, kiedy Mustafa - który był
wilkołakiem – zesztywniał na widok i woń Farmera Dermota.
- Widzę, jaki rodzaj pracy wykonywałaś wczoraj- powiedział Mustapha.
Chciałam wyjaśnić, że to Dermot był tym, który pracował do późna, podczas gdy ja
mu się tylko przyglądałam, ale przez ton Mustaphy zrezygnowałam z tego planu. Nie
zasługiwał na wyjaśnienia.- Oh, nie bądź niemądry. Wiesz przecież, że to mój pra-wujek-
powiedziałam.- Dermot, poznałeś już Mustaphe Khana. To dzienny pracownik Erica-
pomyślałam, że bardziej taktowne będzie nie przedstawiać prawdziwego imienia Mustaphy,
KeShawn Johnson.
- Nie wygląda na pra-wujka kogokolwiek- burknął Mustapha.
- Ale nim jest i tak nie twój interes.
Dermot podniósł swoją blond brew. "Chcesz, żeby moja obecność tutaj była
problemem?- Zapytał.- Siedzę tutaj i jem śniadanie z moją pra-bratanicą. Nie mam z tobą
problemu.
Mustapha wydawał się odzyskać swoją stoicką podobną-do-Zen obojętność, ważną
część jego wizerunku.- Jeśli Eric nie ma z tym problemu, dlaczego ja miałbym go mieć?-
Powiedział. (Byłoby miło, gdyby wcześniej zdał sobie z tego sprawę).- Jestem tu żeby ci
powiedzieć parę rzeczy, Sookie.
- Jasne. Siadaj.
- Nie, dzięki. Nie będę tu aż tak długo.
- Warren nie przyjechał z tobą?- Warren często siedział na tylnym siodełku motocykla
Mustaphy. Warren był chudym byłym skazańcem o bladej skórze, blond włosach i braku
kilku zębów. Ale za to był świetnym strzelcem i dobrym przyjacielem Mustaphy.
- Nie sądziłem, że będę potrzebował broni- Mustapha odwrócił wzrok. Wydawał się
skłócony. Dziwne. Wilkołaki były trudne do odczytania, ale nie trzeba było być telepatą, by
wiedzieć, że coś gryzie Mustaphę Khana.
- Miejmy nadzieję, że nikt nie będzie potrzebował broni. Co takiego dzieje się w
Shreveport, że nie mogłeś mi tego powiedzieć przez telefon?
Usiadłam i czekałam, aż Mustafa przekaże mi swoją wiadomość. Eric mógł ją zostawić
na jednej z moich sekretarek albo nawet wysłać mi maila zamiast wysyłać Mustaphę - ale jak
większość wampirów, nie miał zaufania do elektroniki, zwłaszcza, jeśli wiadomość była
ważna.
- Chcesz, żeby on to słyszał?- Mustapha skinął w kierunku Dermota.
- Może będzie lepiej jeśli nie będziesz tego wiedział- powiedziałam do Dermota.
Obdarował dziennego pracownika niebieskim spojrzeniem, które ostrzegało Mustaphę aby
zachowywał się jak najlepiej i wziął swój kubek ze sobą. Usłyszeliśmy skrzypienie schodów,
kiedy wspinał się po nich. Kiedy słuch Mustaphy powiedział mu, że Dermot był zasięgiem
słuchu, usiadł na przeciwko mnie i bardzo precyzyjnie położył ręce na stole. Styl i postawa.
-Ok. Czekam- powiedziałam.
- Felipe de Castro przyjeżdża do Shreveprot aby porozmawiać o zniknięciu Victora.
22
- O kurwa- powiedziałam.
- Ty to powiedziałaś, Sookie. Teraz siedzimy w tym razem- uśmiechnął się.
-To tyle? To jest ta wiadomość?
- Eric chciałby żebyś przyjechała do Shreveport jutro w nocy powitać Felipe.
- Nie zobaczę wcześniej Erica?- Mogłam poczuć na mojej twarzy wąski, podejrzliwy
zez. To mi w ogóle nie pasowało. Cienka rysa w naszym związku mogła tylko poszerzyć się,
jeśli nie będziemy spędzać razem czasu.
- Musi się przygotować- powiedział Mustapha wzruszając ramionami.- Nie wiem, czy
zamierza wysprzątać swoje półki łazienkowe czy zmienić pościel czy coś. „Muszę się
przygotować”, tak mi powiedział.
- Dobra- powiedziałam.- I to wszystko? To jest cała wiadomość?
Mustapha zawahał się.- Mam ci coś jeszcze kilka rzeczy do powiedzenia, nie od Erica.
Dwie rzeczy- zdjął swoje okulary. Jego czekoladowe oczy były przygnębione; Mustafa nie był
wesołym obozowiczem.
- Ok, jestem gotowa- przygryzałam wnętrze swoich ust. Jeśli Mustapha mógł być
spokojny mimo bliskiego przyjazdu Felipe, to ja też mogłam. Byliśmy w wielkim
niebezpieczeństwie. Oboje braliśmy udział w pułapce na Victora Maddena, regenta stanu
Luizjana, ogłoszonego przez króla Felipe z Newady, i pomogliśmy zabić Victora oraz jego
świtę. Co więcej, byłam prawie pewna, że Felipe de Castro nas podejrzewał.
- Pierwsza rzecz. Od Pam.
Blondyn sarkastyczne dziecko Erica, Pam była moją najbliższą przyjaciółką wśród wampirów.
Skinęłam, pokazując Mustaphie aby przekazał wiadomość.
- Powiedziała: „Powiedz Sookie, że to trudny okres, którym pokaże, z czego jest
zrobiona.”
Przechyliłam głowę.- Żadnej rady poza tą? Niezbyt pomocne. Tyle to sama
wymyśliłam- przypuszczałam, że po-Victorowa wizyta Felipe będzie bardzo drażliwa. Ale, że
Pam mnie ostrzega... wydaje się być trochę dziwne.
- Trudniejszy niż przypuszczasz- powiedział Mustapha w skupieniu.
Gapiłam się na niego, czekając na więcej.
Ku mojej wściekłości, nie podał szczegółów. Wiedziałam lepiej, żeby go nie pytać. - Ta
druga rzecz jest ode mnie- kontynuował.
Tylko fakt, że musiałam kontrolować wyraz swojej twarzy przez całe życie
powstrzymał mnie od dania mu powątpiewającego spojrzenia. Mustapha? Dający mi rady?
- Jestem samotnym wilkiem- powiedział na wstępie.
Skinęłam. Nie przyłączył się do wilkołaków ze Shreveport, członków stada Long
Tooth.- Kiedy po raz pierwszy przybyłem do Shreveport, chciałem wstąpić do stada.
Poszedłem nawet na zebranie- powiedział Mustapha.
To był pierwszy słaby punkt, który widziałam w jego "jestem dupkiem i nikogo nie
potrzebuję" zachowaniu. Byłam zaskoczona, że w ogóle próbował. Alcide Herveaux, lider
stada w Shreveport byłby zadowolony uzyskując tak silnego wilka jak Mustapha.
23
- Powodem, dla którego nawet tego nie rozważyłem jest Jannalynn- powiedział.
Jannalynn Hopper była zastępcą Alcide'a. Była mała jak osa i miała taką samą naturę.
- Ponieważ Jannalynn jest bardzo twarda i wyzwałaby kogoś o takiej naturze alfy jak
ty?- Powiedziałam.
Skłonił głowę.- Nie zostawiłaby mnie w spokoju. Naciskałaby i naciskała dopóki nie
zaczęlibyśmy walczyć
- Myślisz, że mogłaby wygrać? Z tobą.- To nie do końca było pytanie. Z jego wielkością
i wielkim doświadczeniem, nie mogłam pojąć dlaczego Mustapha miał wątpliwości czy
zwycięży.
Znowu skinął głową. - Tak. Ona ma wielkiego ducha walki.
- Lubi mieć władzę? Musi być największą suką w walce?
- Byłem wczoraj wczesnym wieczorem w Hair of the dog. Tylko po to by spędzić
trochę czasu z innymi zmiennokształtnymi po pracy dla Wampirów, wyrzucić zapach domu
Erica z mojego nosa... choć, ostatnio w Hair szwendają się martwi. W każdym razie Jannalynn
rozmawiała z Alcidem kiedy serwowała mu drinka. Wie, że pożyczyłaś Merlottowi pieniądze
na utrzymanie baru.
Przesunęłam się na krześle, nagle zaniepokojona.- Jestem trochę zaskoczona, że Sam
jej powiedział, ale nie prosiłam go, aby utrzymywał to w tajemnicy.
- Nie jestem taki pewien, że on jej to powiedział. Jannalynn nie ma nic przeciwko
węszeniu kiedy myśli, że powinna o czymś wiedzieć, i nawet nie myśli o tym jako o wtrącaniu
się. Myśli o tym jako o zgromadzeniu faktów. Tu jest linia końcowa: Nie denerwuj tej suki.
Jesteś z nią na granicy.
- Bo pomogłam Samowi? To nie ma sensu- choć moje tonące serce mówiło mi, że
jednak ma.
- I nie musi mieć. Ty mu pomogłaś, kiedy ona nie mogła. I to ją irytuje. Widziałaś ją
kiedyś kiedy była wściekła?
- Widziałam ją w akcji- Sam zawsze lubił takie wyzywające kobiety. Mogłam tylko
wnioskować, że dla niego zachowała swoją delikatniejszą stronę.
- Więc wiesz jak traktuje ludzi, których uważa za zagrożenie.
- Ciekawa jestem, dlaczego Alcide nie wybrał Jannalynn na swoją pierwszą damę, czy
jak się to tam nazywa-powiedziałam, tylko po to by odejść na chwilę od tematu. - Zrobił z niej
swojego zastępcę w stadzie, ale myślałam, że wybierze najsilniejszą kobietę-wilka na swoją
partnerkę.
- Spodobałoby jej się to- powiedział Mustapha.- Mogę to w niej wyczuć. On może to
w niej wyczuć. Ale ona nie kocha Alcide'a, a on nie kocha jej. Nie jest typem kobiety, który
mu się podoba. On lubi kobiety w swoim wieku, kobiety z lekkimi krągłościami. Kobiety takie
jak ty.
- Ale ona powiedziała Alcidowi...- Musiałam przestać, bo byłam beznadziejnie
zmieszana.- Parę tygodni temu poradziła Alcidowi, że powinien spróbować mnie uwieść-
powiedziałam niezgrabnie.- Myślała, że będę cennym nabytkiem dla stada.
24
-Jeśli jesteś zmieszana, to pomyśl jak czuje się Jannalynn- twarz Mustaphy mogłaby
być wyrzeźbiona w skale.- Jest w związku z Samem, ale ty byłaś w stanie go uratować kiedy
ona nie mogła. W połowie chce Alcide'a, ale wie, że on pragnie ciebie. Jest wielka w stadzie i
wie, że jesteś pod ich opieką. Wiesz, co może zrobić ludziom, którzy nie są.
Wzdrygnęłam się.- Lubi zmuszać do posłuszeństwa- powiedziałam.- Widziałam ją.
Dzięki za radę, Mustapha. Jeśli chcesz coś do picia lub do jedzenia, to propozycja dalej jest
aktualna.
- Poprosiłbym szklankę wody- powiedział, i zrealizowałam jego krótkie zamówienie.
Mogłam usłyszeć jedno z wynajętych urządzeń Dermota działające na strychy nad naszymi
głowami, i pomyślałam, Mustapha wzniósł oczy w stronę sufitu, ale nie skomentował tego
zanim nie skończył pić.- Szkoda, że nie może przyjechać z tobą do Shreveport- powiedział.-
Wróżki są dobrymi wojownikami.
Mustapha podał mi swoją pustą szklankę.- Dzięki- powiedział. I potem wyszedł przez
drzwi.
Wspięłam się po schodach na drugie piętro, kiedy motocykl zaryczał w drodze
powrotnej na Hummingbird Road. Stałam pod drzwiami strychu. Dermot szlifował jedno z
drzwi. Wiedział, że ja tam jestem, ale nie przerwał pracy, rzucając uśmiechem ponad
ramieniem, żeby zaakcentować moją obecność. Rozważałam powiedzenie mu o tym, co
powiedział mi Mustapha, po prostu po to, aby podzielić się moimi obawami.
Ale kiedy patrzyłam jak mój pra-wujek pracuje, rozważyłam to jeszcze raz. Dermot
miał swoje własne problemy. Claude wyjechał z Niallem, i nie było sposobu na dowiedzenie
się kiedy wróci i w jakim stanie. Do powrotu Claude'a, Dermot miał się upewnić, że wszystko
idzie gładko w Hooligans. Do czego będzie zdolna ta zróżnicowana obsługa bez kontroli
Claude'a? Nie miałam pojęcia czy Dermot mógł ich trzymać w ryzach, czy nie zignorują jego
autorytetu.
Zaczęłam się tym zamartwiać, ale musiałam skupić się na rzeczywistości. Nie mogłam
brać odpowiedzialności za Hooligans. To nie był mój interes. Z tego co wiedziałam, Claude
miał tam system i wszystko, co Dermot musiał zrobić to podążać za nim. Mogłam się martwić
tylko o jeden bar, a był nim Merlotte's. Równolegle z Fangtasią. Ok, dwa bary.
O wilku mówiąc, moja komórka zabrzęczała by przypomnieć mi, że mieliśmy dostawę
piwa tego ranka. To był czas aby pędzić do pracy.
- Jeśli będziesz mnie potrzebował, zadzwoń- powiedziałam do Dermota.
Z dumą, jakby nauczył się mądrego zwrotu z zagranicy, Dermot powiedział.- Miłego
dnia.
Wzięłam pospieszny prysznic i włożyłam na siebie szorty i koszulkę Merlotta. Nie
miałam czasu wysuszyć włosów do końca, ale przynajmniej nałożyłam makijaż na oczy zanim
popędziłam przez drzwi. Było czymś wspaniałym kiedy mogłam zrzucić z siebie moje
nadnaturalne obawy i wrócić do myślenia o tym, co mam zrobić w Merlotte's zwłaszcza
teraz, kiedy wykupiłam w nim udziały.
25
Konkurencyjny bar, otwarty przez już-nieżyjącego Victora, Vic's Redneck Roadhouse,
zabrał nam sporo klientów. Ku naszej uldze, świeżość naszej konkurencji ustępowała, i część
naszych stałych klientów powróciła do nas. W tym samym czasie, protesty przeciwko
protekcjonalności baru jako własności zmiennokształtnego ustały, odkąd Sam zaczął chodzić
do kościoła, co zjednało mu większość protestujących.
To był zaskakująco efektywne przeciwdziałanie i jestem dumna mówiąc, że to był mój
pomysł. Sam spławił mnie na początku, ale rozważył to ponownie kiedy ochłonął. Sam był
nieco zdenerwowany w pierwszą niedzielę i tylko garść ludzi rozmawiała z nim. Ale chodził
dalej, choć nieregularnie, i członkowie zaczynali poznawać go najpierw jako człowieka,
potem jako zmiennokształtnego.
Pożyczyłam Samowi pieniądze, by przeprowadzić bar przez najgorszy okres. Zamiast
spłacać mnie stopniowo, jak myślałam, że zrobi, Sam teraz ogłosił mnie jako częściowego
właściciela. Po długiej i ostrożnej rozmowie, podniósł moją wypłatę i dodał mi obowiązków.
Nigdy wcześniej nie miałam czegoś ,co było częściowo moje własne. Nie było na to innego
określenia jak tylko "zajebiście".
Teraz musiałam radzić sobie z pracą administracyjną w barze, a Kennedy przychodziła
jako barmanka, więc Sam cieszył się nieco większą ilością zasłużonego czasu wolnego. Część z
tego spędzał z Jannalynn. Jeździł na ryby, w przeszłości cieszył się tym razem z mamą i tatą,
kiedy był dzieckiem. Sam również pracował nad swoim przyczepą i ogrodem, przycinając
żywopłot, grabiąc podwórze, sadząc kwiaty i pomidory w sezonie, co rozbawiało resztę
pracowników.
Ja nie myślałam, że to zabawne. Myślałam, że to miłe, że sam lubił dbać o swój dom,
nawet jeśli był zaparkowany za barem.
Najwięcej przyjemności sprawiał mi widok, z jaką łatwością napięcie opuściło jego barki
teraz, kiedy sytuacja finansowa Merlotte's unormowała się.
Byłam trochę za wcześnie. Miałam czas aby zrobić pomiary w magazynie.
Pomyślałam, że jeśli mam prawo do przyjęcia dostawy piwa, mam również prawo do
wprowadzenia kilku zmian - podlegających aprobacie i zgodzie Sama, rzecz jasna.
Facet, który prowadził furgonetkę, Duff McClure, wiedział dokładnie gdzie postawić
piwo. Liczyłam skrzynki, kiedy je wypakowywał. Zaofiarowałam pomoc podczas pierwszej
naszej transakcji, i Duff wyraził się jasno, że prędzej piekło zamarznie niż pozwoli kobiecie
pomóc sobie w pracy fizycznej. - Sprzedajecie więcej Michelob- zauważył.
- Taa, mamy kilku kolesi, którzy zdecydowali, że będą pili tylko to- powiedziałam.-
Myślę, że niedługo wrócą do Bud Lighta.
- Potrzebujesz TrueBlooda?
- Tak, tyle co zwykle.
- Masz regularną wampirzą klientelę.
- Małą, ale regularną- zgodziłam się, mój umysł skupiał się na odhaczaniu listy
dostawy na wypisywaniu czeku. Mieliśmy kilka dni na zapłatę, ale Sam zawsze płacił
kierowcy. Uważałam, że to dobra taktyka.
1 A Sookie Stakchouse Novel: Deadlocked “Martwy Punkt” Tłumaczenie: ma_ dzik00
2 Rozdział 1 Cz. 1 Dzisiaj było gorąco jak w piekle, nawet późnym wieczorem, w dodatku miałam ciężki dzień w pracy. Ostatnią rzeczą jaką chciałam robić było siedzenie w zatłoczonym barze i oglądanie jak mój kuzyn się rozbiera. Ale to był wieczór tylko dla pań w Hooligans, planowałyśmy tą wycieczkę od wielu dni. Bar był pewny rozpalonych i wydzierających się kobiet, zdeterminowanych by dobrze się bawić. Moja przyjaciółka, Tara, będąca już w bardzo zaawansowanej ciąży, usiadła po mojej prawej stronie. Po mojej lewej usiadła Holly, która pracuje w barze Sama Merlotte’a tak jak ja i Kennedy Keyes. Kennedy i Michele, dziewczyna mojego brata, usiadły po przeciwnej stronie stołu. - Sook-ee- zawołała Kennedy i szeroko się do mnie uśmiechnęła. Kennedy została Miss Luizjany kilka lat temu i mimo, że siedziała w więzieniu, zatrzymała swój spektakularny wygląd, łącznie z zębami, którymi mogłaby oślepić nadjeżdżający autobus. - Cieszę się, że zdecydowałaś się przyjść, Kennedy- powiedziałam.- Dannemu to nie przeszkadza?- Ględziła na jego temat przez całe wczorajsze popołudnie. Byłam pewna, że zostanie w domu. - Hej, chcę zobaczyć jakiś gołych facetów, ty nie?- Powiedziała Kennedy. Spojrzałam na pozostałe kobiety.- Popraw mnie jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że my wszystkie na co dzień oglądamy nagich facetów- powiedziałam. I choć nie starałam się być zabawna, moje przyjaciółki zaczęły głośno się śmiać. Były tak oszołomione. Ja tylko powiedziałam prawdę: ja od jakiegoś czasu spotykam się z Ericiem Northman’em; związek Kennedy i Dannyego Prideaux stał się poważny; Michele i Jason praktycznie razem mieszkali; Tara była zamężna i w ciąży na miłość boską; a Holly była zaręczona z Hoytem Fortenberrym, który już prawie nie bywał w swoim mieszkaniu. - Musisz być choć trochę ciekawa- mówi Michele podnosząc głos by było ją słychać ponad tłumem.- Nawet jeśli ciągle widujesz Claude’a w swoim domu. W ubraniach, ale mimo to… - Właśnie, kiedy jego dom będzie gotowy żeby mógł się z powrotem wprowadzić?- Pyta Tara.- Jak długo może trwać zakładanie nowej kanalizacji? Kanalizacja w domu Claudea Monroe była sprawna, na ile się orientuję. Pomysł z kanalizacją był lepszy niż: „Mój kuzyn jest wróżem i potrzebuje towarzystwa innych wróżek skoro jest na emigracji. I w dodatku, mój stryjeczny dziadek Dermot, który jest pół-wróżem i wierną kopią mojego brata, też się przyłączył.- Wróżki inaczej niż wampiry czy wilkołaki, pragną pozostać w ukryciu.
3 Także spostrzeżenie Michele, że nigdy nie widziałam nagiego Claude’a, jest błędne. Choć spektakularnie przystojny Claude był moim kuzynem i ja z pewnością chodzę w ubraniu po domu, to stosunek wróżek do nagości jest zupełnie inny niż ludzi. Claude ze swoimi długimi, czarnymi włosami, ponurą twarzą i widocznymi mięśniami, kompletnie zapierał dech w piersiach… dopóki nie otworzył ust. Dermot też ze mną mieszkał, ale on zachowywał się przyzwoicie… może dlatego, że powiedziałam jak czuję się z oglądaniem gołych tyłków moich krewnych kręcących się po domu. O wiele bardziej lubię Dermota niż Claudea. Mam mieszane uczucia co do Claude’a. Żadne z nich nie mają seksualnego podtekstu. Niedawno i dość niechętnie, pozwoliłam mu wprowadzić się do mojego mieszkania po naszej kłótni. - On i Dermot nie przeszkadzają mi. Dużo mi pomogli- mówię słabo. - A co z Dermotem? Dermot też się rozbiera?- Pyta z nadzieją Kennedy. - Ma tutaj jakieś kierownicze stanowisko. Gdyby się rozbierał to pewnie byłoby to dla ciebie dziwne, prawda Michele?- Powiedziałam. Dermot jest sobowtórem mojego brata, który jest w związku z Michele już od długiego czasu- długiego czasu w rozumowaniu Jasona. - Taa, nie mogłabym na to patrzeć- mówi.- No chyba, że dla porównania!- Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Kiedy one kontynuowały rozmowę o facetach, ja rozejrzałam się po klubie. Nigdy nie byłam w Hooligans w tak zatłoczoną noc i nigdy nie byłam na wieczorze tylko dla pań. Było wiele rzeczy do przemyślenia- na przykład obsługa. Zapłaciłyśmy za nasze wejściówki kobiecie z bardzo dużym biustem, która miała błony między palcami. Uśmiechnęła się do mnie kiedy zauważyła, że na nią patrzę, ale moje przyjaciółki w ogóle nie zwróciły na nią uwagi. Kiedy przeszłyśmy przez wewnętrzne drzwi, zostałyśmy poprowadzone do stolika przez elfa Bellenosa, który ostatnim razem oferował mi głowę mojego wroga. Dosłownie. Żadna z moich przyjaciółek wydawała się nie widzieć niczego dziwnego w Bellenosie, ale jak dla mnie, w ogóle nie wyglądał jak normalny mężczyzna. Jego rude włosy były gładkie i przyklepane, szeroko rozstawione oczy były skośne i ciemne, jego piegi większe niż ludzkie piegi, a końce jego długich, ostrych jak brzytwa zębów, świeciły w przygaszonym świetle pomieszczenia. Kiedy pierwszy raz spotkałam Bellenosa, nie potrafił zamaskować się jako człowiek. Teraz potrafił. - Życzę paniom dobrej zabawy- powiedział do nas Bellenos głębokim głosem.- Mieliśmy ten stolik zarezerwowany specjalnie dla was- uśmiechnął się w specyficzny sposób i obrócił by wrócić do wejścia. Siedziałyśmy przy samej scenie. Na kartce na środku stołu widniał odręczny napis: „Grupa z Bon Temps”. - Mam nadzieję, że będę mogła osobiście podziękować Claude’owi- powiedziała Kennedy patrząc z pożądaniem. Z pewnością kłóciła się z Dannym, to widać. Michele zachichotała i poklepała ramię Tary.
4 - Ten rudy, który pokazał nam stół, uważał, że jesteś niezłym kąskiem, Sookie- powiedziała Tara. Wiem, że myśli o moim chłopaku i wampirzym mężu, Ericu Northmanie. Zdała sobie sprawę, że nie byłby szczęśliwy wiedząc, że jakiś obcy facet ma na mnie oko. - Był po prostu miły, bo jestem kuzynką Claude’a- powiedziałam. - Akurat! Patrzył na ciebie jakbyś była lodami z kawałkami czekolady i ciasteczek- powiedziała.- Chciał cię zjeść. Jestem prawie pewna, że ona ma rację, ale w innym sensie niż myśli: nie żebym mogła czytać w umyśle Bellenosa bardziej niż w umyśle jakiejkolwiek istoty nadprzyrodzonej… ale elfy, jakby to powiedzieć, są na bardzo zróżnicowanej diecie. Miałam nadzieję, że Claude bacznie obserwuje mieszankę magicznych stworzeń, którą skumulował sobie w Hooligans. W międzyczasie, Tara narzekała, że jej włosy całkowicie przestały się układać przez ciążę, a Kennedy powiedziała:- „ Idź na zabieg odżywiający do „Zabitych przez Modę” w Shreveport. Immanuel jest najlepszy. - Obcinał mi raz włosy- powiedziałam i wszystkie spojrzały na mnie zdumione.- Pamiętacie? Kiedy moje włosy się podpaliły? - Kiedy bar został zaatakowany- mówi Kennedy.- To był Immanuel? Wow, Sookie, nie wiedziałam, że go znasz. - Trochę- powiedziałam.- Myślałam żeby zrobić sobie jakieś pasemka, ale wyjechał z miasta. Salon nadal jest otwarty- wzruszyłam ramionami. - Wszystkie największe talenty opuszczają stan- powiedziała Holly i kiedy dalej nad tym rozprawiały, próbowałam wygodnie usadowić mój tyłek na metalowym krześle między Holly i Tarą. Ostrożnie schyliłam się żeby wepchnąć moją torebkę między nogi. Kiedy rozejrzałam się wokół na otaczających mnie podekscytowanych klientów, zaczęłam się relaksować. Chyba mogę się trochę zabawić, nie? Wiedziałam po ostatnim razie tu, że klub jest pełen magicznych stworzeń. Byłam z moimi przyjaciółkami i wszystkie były gotowe dobrze się bawić. Pewnie mogę pozwolić sobie na odrobinę dobrej zabawy z nimi? Claude i Dermot byli moimi krewnymi i nie pozwoliliby, by stała mi się krzywda. Prawda? Zdołałam uśmiechnąć się do Bellenosa kiedy przyszedł by zapalić świeczkę na naszym stole i śmiałam się ze sprośnego żartu Michele gdy kelnerka przybyła przyjąć nasze zamówienie na drinki. Mój uśmiech zniknął. Pamiętałam ją z mojej poprzedniej wizyty. - Mam na imię Gift i będę dzisiaj panie obsługiwała- mówi energicznie. Jej włosy w kolorze jasnego blond i jest bardzo ładna. Ale skoro jestem częściowo wróżką (dzięki ogromnej niedyskrecji mojej babci), to potrafi zajrzeć za jej słodką, blond fizjonomię. Jej skóra nie ma koloru miodowej opalenizny, którą wszyscy widzą. Jest blado, blado zielona. Jej oczy nie mają źrenic… a może i źrenice i tęczówki są czarne? Zamrugała do mnie powiekami kiedy nikt inny nie patrzył. Może mieć dwie pary. Chodzi mi o powieki. Na każdym oku. Zdążyłam to zauważyć, bo schyliła się do mnie. - Witaj, siostro- mruknęła mi do ucha, a potem wyprostowała się i uśmiechnęła do wszystkich.- Co będziecie dzisiaj piły?- Zapytała z idealnym akcentem Luizjany.
5 - Cóż, Gift, musisz wiedzieć, że większość nas też pracuje w obsłudze, więc nie będziemy cię męczyć- powiedziała Holly. Oczy Gift zamigotały na te słowa.- Cieszę się, że to słyszę! Nie żebyście wyglądały na męczące. Kocham wieczory tylko dla pań. Kiedy moje przyjaciółki zamówiły swoje drinki, koszyki smażonych pikli czy nachos, ja rozejrzałam się po klubie żeby potwierdzić moje wrażenie. Nikt z obsługi nie był człowiekiem. Jedynymi ludźmi tutaj były klientki. Kiedy przyszła moja kolej, powiedziałam Gift, że chcę piwo Bud Light. Po raz kolejny schyliła się żeby powiedzieć:- Dziewczyno, jak tam słodki wampir? - W porządku- powiedziałam sztywno, choć to było dalekie od prawdy. - Jesteś taka urocza!- Powiedziała Gift i poklepała mnie po ramieniu jak gdybym powiedziała coś perwersyjnego.- Moje panie, wszystko w porządku? Pójdę złożyć zamówienie na wasze potrawy i przyniosę wasze drinki- jej jasna głowa świeciła jak latarnia morska kiedy szła przez tłum. - Nie wiedziałam, że znasz tutaj całą obsługę. Jak tam Eric? Nie widziałam go od pożaru u Merlotte’a- powiedziała Kennedy. Najwyraźniej podsłuchała moją wymianę z Gift.- Eric jest mega przystojniakiem- pokiwała głową z namysłem. Wszystkie moje przyjaciółki potwierdziły to chórem. To prawda, męskość Erica była nie do podważenia. Fakt, że był martwy nie dział na jego korzyść, zwłaszcza w oczach Tary. Poznała Claude’a i nie zauważyła, że coś jest z nim nie tak; ale Eric, który nigdy nie udawał, że jest człowiekiem, zawsze będzie na jej czarnej liście. Tara miała złe doświadczenie z wampirem i to zostawiło ślad. - Mam problem żeby wyrwać się z Shreveport. Jest dosyć zajęty pracą- powiedziałam. I zamilkłam. Rozmawianie o interesach Erica nigdy nie było mądre. - Nie jest zły na ciebie, że idziesz oglądać jak inni faceci zdejmują z siebie ubrania? Na pewno mu o tym powiedziałaś?- Zapytała Kennedy ze zbyt żywym uśmiechem. Z pewnością jest problem na lądzie Kennedy- Danny. Och, wcale nie chciałam tego wiedzieć. - Myślę, że Eric jest tak pewny swojego nagiego wyglądu, że nie martwi się, że zobaczę kogoś innego- powiedziałam. Powiedziałam Ericowi, że jadę do Hooligans. Nie pytałam go o pozwolenie. Tak jak Kennedy mówi o Dannym: Nie jest moim szefem. Powiedziałam mu o tym żeby zobaczyć jego reakcję. Przez ostatnie kilka tygodni nie wszystko było między nimi w porządku. Nie chciałam chybotać naszą kruchą łódką, nie z tak frywolnego powodu. Tak jak się spodziewałam, Eric nie przejął się za bardzo naszym babskim wypadem. Po pierwsze, uważał, że nastawienie współczesnych Amerykanów co do nagości jest zabawne. Widział długie noce przez tysiąc lat i gdzieś po drodze stracił swoje zahamowania. Podejrzewam, że i tak nigdy nie miał ich zbyt wiele. Mój ukochany nie tylko był spokojny, że będę oglądała inne męskie ciała; nie przejmowała się też miejscem w jakim to się zadzieje. Wydawało się, że nie był sobie w stanie wyobrazić jakiegokolwiek zagrożenia w klubie ze striptizem w Monroe. Nawet Pam,
6 jego prawa ręka, tylko wzruszyła ramionami, gdy Eric powiedział jej, co ludzkie kobiety robią dla rozrywki.- Nie będzie tam żadnych wampirów- powiedziała. Po tym jak złośliwie zarzuciła Ericowi, że chcę oglądać innych gołych facetów, porzuciła ten temat. Mój kuzyn Claude, przyjmował z otwartymi ramionami wszystkie magiczne stworzenia do Hooligans po tym jak portale do Faery zostały zamknięte przez mojego pradziadka, Nialla. Zamknął je impulsywnie, to był nagły zwrot w stosunku do jego poprzedniej polityki, że ludzie i wróżki powinni mieć wolną rękę do mieszania się. Nie wszystkie wróżki i inni magiczni byli w stanie na czas dostać się na drugą stronę zanim portale zostały zamknięte. Jeden, bardzo mały, jest zlokalizowany za moim domem. Jest lekko uchylony. Od czasu do czasu służy do przekazywania informacji. Kiedy Claude i Dermot myśleli, że zostali tutaj sami, przyszli do mojego domu by znaleźć komfort przebywania ze mną. Z powodu odrobiny magicznej krwi, którą mam w sobie. Bycie na emigracji było dla nich straszne. Nie ważne jak bardzo kiedyś podobał im się ludzki świat, teraz pragnęli dostać się do domu. Szczęśliwie, inne magiczni zaczęli się pojawiać w Hooligans. Dermot i Claude, zwłaszcza Claude, nie mieszkali ze mną regularnie. To rozwiązało dla mnie problem- Eric nie mógł zostać na noc jeśli w domu byli dwaj wróże. Ich krew odurza wampiry, ale czasami tęskniłam za moim stryjecznym dziadkiem, Dermotem, którego towarzystwo zawsze mi odpowiadało. Kiedy o nim myślałam, zauważyłam Dermota za barem. Mimo, że był bratem mojego dziadka, nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia kilka lat. - Sookie, tam jest twój kuzyn- mówi Holly.- Nie widziałam go od przyjęcia dla dzieci Tary. O mój Boże, wygląda prawie jak Jason! - Rodzinne podobieństwo jest naprawdę silne- zgadzam się. Spoglądam na dziewczynę Jasona, która w ogóle nie cieszy się, że widzi Dermota. Spotkała go już wcześniej kiedy był przeklęty obłędem. Choć wiedziała, że już wszystko z nim w porządku, to nie miała zamiaru śpieszyć się z ociepleniem ich stosunków. - Nigdy nie mogłam zrozumieć jak możesz być ich krewną- powiedziała Holly. W Bon Temps wszyscy wiedzieli o twoich ludziach i z kim jesteś spokrewniona. - Ktoś miał romans- mówię delikatnie.- Więcej nie powiem. Dowiedziałam się dopiero po śmierci babci, ze starych rodzinnych dokumentów. Holly wygląda na zamyśloną, co do niej nie pasuje. - Czy posiadanie wejścia w kierownictwie oznacza, że dostaniemy darmowego drinka czy coś?- Pyta Kennedy.- Może jakiś taniec erotyczny na koszt firmy? - Dziewczyno, nie chcesz tańca erotycznego od striptizera!- Mówi Tara.- Nie wiesz gdzie ta rzecz wcześniej była! -Jesteś po prostu niepocieszona, bo już nie masz odpowiedniej figury- mamrocze Kennedy, a ja patrzę na nią znacząco. Tara jest bardzo wrażliwa na punkcie utraty swojej figury. - Hej, już i tak mamy stolik przy samej scenie. Nie przeginajmy- mówię.
7 Szczęśliwie, przyszły nasze drinki. Dałyśmy Gift hojny napiwek. - Mniam- powiedziała Kennedy po dużym łyku.- To jest zajebiste jabłkowe martini. Jak gdyby to był sygnał, światła gasną i zapalają się światła sceny, zaczyna grać muzyka. Claude wchodzi na scenę w srebrnych spodenkach z wiszącymi cekinami, kozakach i niczym więcej. -Dobry Boże, Sookie! Schrupałabym go!- Powiedziała Holly, a jej słowa od razu wędrują do ostrych uszu Claude’a ( Usunął końcówki chirurgicznie żeby nie musiał tracić energii na pozowanie na człowieka, ale ten zabieg nie miał wpływu na jego doskonały słuch.) Claude spojrzał na nasz stolik i kiedy mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko. Zakręcił tyłkiem, więc jego cekiny podleciały do góry i zaczęły mienić się w świetle. Kobiety zebrane w klubie zaczęły klaskać. - Panie,- powiedział Claude do mikrofonu- czy jesteście gotowe na Hooligans? Jesteście gotowe by zobaczyć, co ci niesamowici mężczyźni mają wam do zaoferowania?- Pozwoliłby jego ręka przejechała po jego zadziwiających mięśniach i uniósł brew, przez co wyglądał niewiarygodnie seksownie i niewiarygodnie sugerująco. Muzyka stała się głośniejsza i tłum zaczął wrzeszczeć. Nawet ciężarna Tara przyłączyła się do okrzyków entuzjazmu, gdy szereg mężczyzn zaczął tańczyć na scenie za Claudem. Jeden z nich ma na sobie policyjny uniform (jeśli gliny mają w zwyczaju używać brokatu na swoich spodniach), jeden jest ubrany w skórzany strój, kolejny jest przebrany za anioła- tak, ze skrzydłami! A ostatni w rzędzie to… Nagle przy naszym stoliku zapanowała kompletna cisza. Wszystkie siedziałyśmy z wyprostowanymi głowami, nie ważąc się spojrzeć na Tarę. Ostatnim strpitizerem jest jej mąż, JB du Rone. Jest ubrany jak pracownik budowy. Ma na sobie kask, kamizelkę bezpieczeństwa, jasne niebieskie jeansy i ciężki pas z narzędziami. Zamiast śrubokrętów i kluczy francuskich, pasek jest wyposażony w shaker do koktajli, parę futrzanych kajdanek i kilka innych rzeczy, których nie mogę zidentyfikować. Było boleśni oczywiste, że Tara nie miała pojęcia. Ze wszystkich momentów „o kurwa” w moim życiu, to jest OK Numer Jeden. Cała grupka z Bon Temps siedziała nieruchomo podczas gdy Claude przedstawiał tancerzy po ich pseudonimach artystycznych (JB to Randy). Jedna z nas musiała przerwać ciszę. Nagle zauważyłam światło na końcu tunelu konwersacji. - Och, Tara- powiedziałam tak szczerze jak tylko potrafiłam.- To takie słodkie. Pozostałe kobiety obróciły się do mnie jednocześnie, ich twarze pełne nadziei, że może pokażę im jak przebrnąć przez tą ciężką chwilę. Choć mogłam usłyszeć myśli Tary, która chciałaby zabrać JB do ubojni zwierzyny i powiedzieć rzeźnikowi by zrobił z niego padlinę, włączyłam się. - Wiesz, że on robi to dla ciebie i dla dzieci- powiedziałam, wstrzykując w mój głos tyle szczerości ile mogłam z siebie wydobyć. Zbliżyłam się do niej i chwyciłam za rękę. Chciałam mieć pewność, że usłyszała mnie przez huczącą muzykę.- Wiesz, że te dodatkowe pieniądze miały być niespodzianką dla ciebie.
8 - Cóż,- powiedziała przez zaciśnięte usta- niespodzianka się udała. Kątem oka zauważyłam, że Kennedy zamyka oczy z wdzięczności za wskazówkę. Poczułam ulgę płynącą z umysłu Holly. Widać było, że Michele też się zrelaksowała. Teraz kiedy pozostałe kobiety wiedziały jaką drogą podążać, wszystkie zaczęły nią kroczyć. Kennedy opowiedziała bardzo wiarygodną historię o tym jak JB ostatnio odwiedził Merlotte’s i mówił jej jak bardzo się martwił o to jak zapłaci rachunki ze szpitala. - Będziecie mieli bliźnięta i bał się, że to może oznaczać więcej czasu w szpitalu- powiedziała Kennedy. Zmyśliła większość z tego, ale brzmiało dobrze. Podczas jej kariery jako królowa piękności (i przed jej karierą jako skazaniec), Kennedy była mistrzem szczerości. Tara w końcu zaczęła się troszeczkę uspokajać, ale monitorowałam jej myśli żebyśmy mogły kontrolować sytuację. Nie chciała przykuwać więcej uwagi do naszego stolika przez żądanie wyjścia, co było jej pierwszym impulsem. Kiedy Holly niepewnie wspomniała czy może nie chce wyjść, jeśli to zbyt niekomfortowa dla niej sytuacja, Tara spojrzała na nas ponurym wzrokiem.- Nie, do diabła- powiedziała. Dzięki Bogu przybyła dolewka drinków, a niedługo potem, kosze z jedzeniem. Wszystkie bardzo starałyśmy się udawać, że nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego i całkiem dobrze nam szło, zanim muzyka nie zaczęła grać „Dotknij mojej wajchy” ( „Touch My Nightstick”), która ogłaszała przybycie policjanta. Koniec cz 1 rozdz 1
9 Rozdział 1 Cz. 2 Tancerz był pełnokrwistym wróżem, trochę za chudym jak na mój gust, ale był naprawdę przystojny. Nie znajdziesz brzydkich wróżek. I naprawdę potrafił tańczyć i widać było, że sprawia mu to prawdziwą przyjemność. Każdy milimetr szczodrze odsłoniętej skóry był równie smaczny. "Dirk" miał fantastyczne poczucie rytmu. Pławił się w pożądaniu, w ekscytacji bycia w centrum uwagi. Czy wszystkie wróżki były tak próżne jak Claude? Tak pewne swojego piękna? "Dirk" wirował seksownie przez scenę i szokująco duża ilość dolarów była wpychana w jego małe, męskie stringi, które stały się już jego jedynym ubiorem. Było jasne, że Dirk był hojnie obdarowany przez naturę i że podobała mu się uwaga. Co jakiś czas ktoś śmiały próbował go pogłaskać, ale Dirk odsuwał się i kręcił palcem na sprawczynię. - Fuuj- powiedziała Kennedy kiedy stało się to po raz pierwszy, a ja w pełni się z nią zgadzałam. Ale Dirk był tolerancyjny, a nawet zachęcał. Szczególnie hojnym dawczyniom oferował krótki pocałunek, co powodowało, że okrzyki stawały się nie do wytrzymania. Jestem dobra w szacowaniu napiwków, ale nawet nie byłam w stanie zacząć zgadywać ile zarobił Dirk nim opuścił scenę. Zwłaszcza, że podawał Dermotowi ręce pełne pieniędzy podczas przerw. Taniec zakończył się idealnie równo z muzyką, Dirk ukłonił się i wybiegł ze sceny. W bardzo krótkim czasie, striptizer ubrał swoje brokatowe, policyjne spodnie (ale nic więcej) i zaczął przechadzać się przez tłum. Uśmiechał się i potakiwał kiedy kobiety proponowały mu drinki, numery telefonów i jeszcze więcej gotówki. Dirk brał tylko łyka z drinków, przyjmował numery telefonów z czarującym uśmiechem, a pieniądze wtykał w spodnie dopóki nie zaczęło to wyglądać jak gdyby nosił zielony pasek. Chociaż ten rodzaj atrakcji nie był czymś, co chciałam przeżyć, to szczerze mówiąc- nie widziałam w tym niczego złego. Kobiety krzyczały i awanturowały się w kontrolowanym środowisku. Najwidoczniej dobrze się bawiły. Nawet jeśli wiele z nich było gotowych przychodzić tu co tydzień (dużo mózgów mówiło mi dużo rzeczy), cóż, to tylko jedna noc. Panie nie zdawały sobie sprawy, że ich obiekty były elfami i wróżami, to prawda: ale ja byłam pewna, że były szczęśliwsze nie wiedząc, że (oprócz JB) skóra i umiejętności, które tak podziwiły, nie były ludzkie. Następni tancerze byli podobni. Anioł, "Gabriel", w ogóle nie był anielski. Białe piórka latały w powietrzu po tym jak najwidoczniej sam się z nich odarł (byłam pewna, że nadal tam były, ale niewidzialne) i ze wszystkiego innego co miał na sobie, przy "Your Heavenly Body". Tak jak policjant, był w doskonałej formie i najwyraźniej także hojnie obdarzony. Był ogolony jak pupka niemowlęcia, chociaż ciężko było o nim myśleć w tym samym zdaniu, co "niemowlę". Kobiety chwytały po latające piórka i stworzenie, które je nosiło. Kiedy Gabriel wszedł na widownię- znowu ze skrzydłami, ubrany jedynie w monokini, Kennedy zmierzyła go wzrokiem kiedy pojawił się przy naszym stoliku. Kennedy traciła resztki swoich zahamowań razem z kolejnymi drinkami. Anioł spojrzał na nią błyszczącymi, złotymi oczami- przynajmniej tak ja to widziałam. Kennedy dała mu swoją wizytówkę i obdarowała go uwodzicielskie spojrzeniem przejeżdżając ręką po jego muskularnym ramieniu. Kiedy się od niej odwrócił, delikatnie wsunęłam w jego rękę pięć dolarów i równocześnie zabrałam wizytówkę Kennedy. Złote oczy spojrzały na mnie. - Siostro- powiedział. Słyszałam jego głos nawet przez hałas z powodu początku następnego występu.
10 Uśmiechnął się i odpłynął, odetchnęłam z ulgą. Szybko wepchnęłam wizytówkę Kennedy do swojej torebki. Mentalnie przewróciłam oczami na myśl, że pół etatowa barmanka ma wizytówkę; to cała Kennedy. Przynajmniej Tara nie bawiła się źle podczas tego wieczoru, ale kiedy nadeszła pora na JB, wyczuwalne napięcie ogarnęło nasz stolik. Od momentu, w którym wyskoczył na środek sceny i zaczął tańczyć do "Nail Gun Ned" (Ned, pistolet na gwoździe), było jasne, że nie ma pojęcia iż jego żona siedzi na widowni. (Umysł JB jest jak otwarta księga z może dwoma słowami na stronę.) Jego choreografia była zadziwiająco dobrze dopracowana. Z pewnością nie wiedziałam jaki giętki potrafi być JB. My, panie z Bon Temps, bardzo starałyśmy się żeby nas nie zauważył. "Randy" po prostu dobrze się bawił. Do momentu, w którym rozebrał się do stringów, wszyscy- prawie wszyscy- byli nim zachwyceni, a liczba banknotów, które zebrał była ogromna. Prosto z głowy JB mogłam wyczytać, że te pochwały służą czemuś więcej. Jego żona, zmęczona i ciężarna, już nie była rozpalona kiedy tylko widziała go nago. JB był tak przyzwyczajony do otrzymywania pochwał, których pragnął- obojętnie w jego sposób je zdobywał. Tara wymamrotała coś i odeszła od stolika w momencie, w którym jej mąż zbliżył się do nas, więc jej nie zauważył. W chwili kiedy zdał sobie sprawę kim jesteśmy, niepokój przebiegł przez jego przystojną twarz. Na szczęście jednak był zawodowcem na tyle, że kontynuował przedstawienie, ku mojej uldze. Właściwie, to czułam się trochę dumna z JB. Nawet przy arktycznej klimatyzacji, pocił się delikatnie. Był pełen wigoru, muskularny i seksowny. Wszystkie z niepokojem obserwowałyśmy czy dostaje tak samo dużo napiwków jak inni, ale byłyśmy delikatne jeśli chodzi o nasz wkład pieniężny. Kiedy JB opuścił scenę, Tara wróciła do stolika. Usiadła i spojrzała na nas z najdziwniejszym wyrazem twarzy.- Patrzyłam z końca- przyznała, a my wszystkie czekałyśmy w zawieszeniu.- Całkiem dobrze mu poszło. Wypuściłyśmy oddech praktycznie jednocześnie. - Kochanie, był naprawdę, naprawdę dobry- powiedziała Kennedy, potakując głową tak, że jej kasztanowe włosy latały w przód i w tył. - Jesteś szczęściarą- dodała Miechele.- A twoje dzieci będą takie piękne i skoordynowane. Nie wiedziałyśmy gdzie jest granica tego co mówimy i wszystkie odetchnęłyśmy z ulgą kiedy głośny chór z piosenki "Born to Ride Rough" zapowiedział następny występ, faceta w skórze. Choć częściowo musiał być demonem rodzaju jakiego jeszcze nie spotkałam; jego skóra była czerwonawa- moje przyjaciółki mówiły, że to indianin. (Dla mnie w ogóle tak nie wyglądał, ale nie miałam zamiaru się odzywać.) Miał czarne, długie włosy, ciemne oczy i wiedział jak ruszać swoim tomahawkiem. Jego sutki były przekłute, co szczególnie mnie nie podniecało, ale podobało się wielu innym kobietom z widowni. Klaskałam i uśmiechałam się, ale prawda była taka, że zaczynałam się nudzić. Choć ja i Eric ostatnio mieliśmy problemy, to jeśli chodzi o seks, wszystko było bardzo, bardzo dobrze ( nie pytajcie mnie jak to możliwe). Zaczęłam myśleć, że jestem rozpieszczona. Nie było czegoś takiego jak nudny seks z Ericiem. Zastanawiałam się czy by dla mnie zatańczył gdybym ładnie go poprosiła. Miałam na ten temat bardzo przyjemną fantazję kiedy Claude pojawił się na scenie- nadal w swoich bokserkach z cekinami i kozakach. Claude był pewny, że całe pomieszczenie już nie może się doczekać żeby zobaczyć więcej jego ciała i ruchów, a taki rodzaj pewności siebie opłaca się. Także było niewiarygodnie gibki i rozciągnięty. - O mój Boże!- Powiedziała Michele, jej ochrypnięty głos łamał się.- Noo! On nie potrzebuje partnera, prawda? - Wow- Powiedziała Holly i gapiła się z otwartymi ustami.
11 Nawet ja, która widziała już całokształt i wiedziała jak nieprzyjazny może być Claude- nawet ja czułam mały zastrzyk ekscytacji tam gdzie nie powinnam. Zadowolenie Claude’a z powodu otrzymywania takiego podziwu i uwagi było prawie rozkoszne w swojej czystości. Na wielki finał wieczoru, Claude zeskoczył ze sceny i zaczął tańczyć w swoich stringach pośród tłumu. Wszystkie kobiety wydawały się zdeterminowane by wydać resztę swoich banknotów- i piątek i dziesiątek. Claude rozdawał szybkie pocałunku, ale unikał bardziej osobistych dotknięć z taką sprawnością, że to prawie zdradzało go jako nieczłowieka. Kiedy dotarł do naszego stolika, Michele włożyła mu pięć dolarów pod stringi mówiąc.- Koleś, zasłużyłeś na nie- Claude uśmiechnął się do niej. Potem Claude zatrzymał się obok mnie, schylił się i pocałował mnie w policzek. Podskoczyłam. Kobiety przy sąsiadujących stolikach zaczęły piszczeć i domagać się swoich pocałunków. Ja widziałam tylko błysk w jego ciemnych oczach i niespodziewany dreszcz w miejscu gdzie dotknął mnie swoimi ustami. Byłam gotowa zostawić Gift wielki napiwek i wydostać się stamtąd. Tara prowadziła, bo Michele powiedziała, że jest zbyt podpita. Wiedziałam, że Tara cieszy się by mieć wymówkę do milczenia. Pozostałe kobiety rozmawiały o tym jak dobrze się bawiły próbując dać Tarze czas by wchłonęła wydarzenia tego wieczora. - Mam nadzieję, że za bardzo mi się to nie podobało- Mówiła Holly.- Nie zniosłabym gdyby Hoyt cały czas chodził do klubów ze striptizem. - A przeszkadzało by ci gdyby poszedł raz?- Zapytałam. - Cóż, nie podobałoby mi się to,- powiedziała szczerze- ale jeśli poszedłby, bo zostałby zaproszony na wieczór kawalerski albo coś, to nie robiłabym z tego afery. - Ja nie zniosłabym gdyby Jason poszedł- powiedziała Michele. - Myślisz, że zdradziłby cię ze striptizerką?- Zapytała Kennedy. Jestem pewna, że to przez alkohol. - Jeśliby to zrobił, to wyrzuciłabym go z domu z podbitym okiem- powiedziała Michele prychając. Po chwili odezwała się łagodniejszym tonem.- Jestem trochę starsza od Jasona i może moje ciało nie jest już takie jakie było. Nie zrozumcie mnie źle, świetnie wyglądam nago. Tyle, że prawdopodobnie nie tak dobrze jak młodsza striptizerka. - Mężczyźni nigdy nie są zadowoleni z tego co mają, nie ważne jak dobre to jest- mamrocze Kennedy. - Co jest z tobą dziewczyno? Ty i Danny kłócicie się przez inną kobietę?- Wypala Tara. Kennedy spojrzała na Tarę ostro i przez chwilę myślę, że coś jej odszczeknie. Potem będziemy miały otwartą wojnę. Ale Kennedy mówi:- Robi coś w ukryciu i nie mówi mi co. Mówi, że nie będzie wyjeżdżał w poniedziałki, środy i piątki rano i wieczorem. Nie mówi gdzie i dlaczego. Odkąd fakt, że Danny jest zadurzony w Kennedy był jasny jak słońce, wszystkie zamilkłyśmy oszołomione z jej ślepoty. - Zapytałaś go?- Powiedziała Michele. - Nie, do diabła!- Kennedy była zbyt dumna ( i za bardzo przerażona, ale tylko ja o tym wiedziałam) żeby zapytać Dannego wprost. - Cóż, nie wiem kogo zapytać i o co, ale jeśli coś usłyszę, to ci powiem. Naprawdę myślę, że nie masz się co martwić. Danny cię nie oszukuje- powiedziałam. Jak taka ogromna ilość niepewności może się czaić za taką śliczną twarzą? To mnie zadziwiało. - Dzięki, Sookie- w jej głosie słychać było lekkie łkanie. O Panie. Cała radość tego wieczoru szybko wysychała. Podjechałyśmy przed front mojego domu za szybko. Pożegnałam się i podziękowałam moim najbardziej żywym i radosnym głosem, a potem popędziłam do frontowych drzwi. Oczywiście duże światło przed domem było zapalone i oczywiście Tara nie zaczęła cofać dopóki nie doszłam do drzwi, nie otworzyłam ich i nie weszłam do środka. Od razu zamknęłam za sobą drzwi
12 na klucz. Chociaż miałam magiczne zaklęcia ochraniające wokół mojego domu by trzymać magicznych wrogów z daleka, zamki i klucze nigdy nie zaszkodzą. Nie tylko musiałam dzisiaj pracować, to jeszcze musiałam znosić rozszalały tłum i pulsującą głośno muzykę. No i cały ten dramat moich przyjaciółek. Jeśli jesteś telepatką, twój umysł jest wykończony. Mimo to, czułam się zbyt rozedrgana i bezsilna żeby od razu iść do sypialni. Zdecydowałam, że sprawdzę swojego maila. Minęło już kilka dni od kiedy miałam okazję usiąść przy komputerze. Miałam dziesięć wiadomości. Dwie od Kennedy i Holly, ustalające o której po mnie przyjechać. Skoro było już po sprawie, nacisnęłam przycisk „kasuj”. Trzy następne były reklamami. Te zniknęły momentalnie. Była wiadomość z załącznikiem od Amelii, który okazał się być zdjęciem jej i jej chłopaka, Boba siedzących w kawiarence w Paryżu.- Dobrze się bawimy- napisała.- Tutejsza wspólnota jest bardzo miła. Myślę, że mój problem z BRAKIEM wspólnoty został przebaczony. A co z tobą i ze mną? „Wspólnota” to było kod Amelii na „sabat”. Problem Amelii wzrósł kiedy przypadkowo zamieniła Boba w kota. Teraz kiedy znowu był człowiekiem, ponownie odnowili swój związek. A teraz Paryż!- Niektórzy ludzie mają po prostu zaczarowane życia- powiedziałam głośno. Jeśli zaś chodzi o Amelię i mnie, to uraziła mnie głęboko próbując wepchnąć Alcide’a Herveaux w moje życie seksualne. Więcej się po niej spodziewałam. Nie, nie wybaczyłam jej całkowicie, ale próbowałam. W tej chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Podskoczyłam i okręciłam się na obrotowym, barowym krześle. Nie słyszałam żadnego pojazdu czy kroków. Normalnie, to oznaczałoby wampira, ale kiedy wysiliłam mój dodatkowy zmysł, mózg który spotkałam wcale nie był pusty jak wampira. Był to coś zupełnie innego. Ponownie usłyszałam dyskretne pukanie. Podeszłam do okna i wyjrzałam. Potem odblokowałam drzwi i szeroko je otworzyłam. - Pradziadku- powiedziałam i rzuciłam się w jego uścisk.- Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę! Jak się masz? Wejdź! Niall pachniał cudownie- wszystkie wróżki tak mają. Dla niektórych bardzo wrażliwych wampirzych nosów, ja też mam cień tego zapachu, choć sama go nie czuję. Mój były chłopak, Bill, powiedział mi kiedyś, że dla niego wróżki pachną jak jego wspomnienie smaku jabłek. Ogarnięta niespodziewaną obecnością mojego pradziadka, doświadczyłam głębokiego uczucia miłości i zdumienia, zawsze tak się przy nim czułam. Wysoki i królewski, ubrany w nieskazitelny czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat, Niall był zarówno piękny jak i prastary. Był także odrobinę niedokładny jeśli chodzi o fakty. Tradycja mówi, że wróżki nie mogą kłamać i same wróżki tak wam powiedzą, ale unikają mówienia pewnych rzeczy kiedy im tak pasuje. Czasami myślałam, że Niall żył przez taki długi czas, że po prostu zapominał o pewnych faktach. Ciężko było o tym pamiętać kiedy z nim byłam, ale zmusiłam się żeby zwrócić na to uwagę. - U mnie bardzo dobrze, jak widzisz- wskazał na siebie, ale ja myślę, że próbował zwrócić moją uwagę na swój nie ranny stan fizyczny.- A ty jesteś piękna jak zawsze. Wróżki są też bardzo pochlebne w swoich przemowach- chyba że mieszkały z ludźmi długo, jak Claude. - Myślałam, że byłeś odcięty. - Poszerzyłem portal w twoim lesie- powiedział tak jakby ten ruch był dla niego czymś zwyczajnym. Po tym jaką wielką sprawę zrobił z odcinania swojego ludu w celu ochrony przed ludzkością, ucięciu wszystkich swoich biznesowych powiązań z ludzkim światem i tak dalej i tak dalej… Po prostu powiększył przejście i przyszedł… bo chciał sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku? Nawet najbardziej głupiutka wnuczka wie, że coś tu śmierdzi. - Wiedziałam, że portal tam jest- powiedziałam, bo nie wiedziałam co innego powiedzieć.
13 Przekrzywił głowę na bok. Jego białe blond włosy poruszyły się jak satynowa kurtyna.- Czy to ty włożyłaś tam ciało? - Przepraszam. Nie wiedziałam gdzie indziej mogę je schować.- Pozbywanie się zwłok nie należało do moich talentów. - Zostało całkowicie skonsumowane, jeśli taki miałaś cel. Proszę, staraj się nie robić tego w przyszłości. Nie chcemy tłumu wokół portalu- powiedział z delikatnym upomnieniem, bardziej jakbym karmiła zwierzątka pod stołem. - Przepraszam- powiedziałam.- Więc, dlaczego tu jesteś?- Usłyszałam tępotę w moim głosie i zaczęłam się czerwienić.- To znaczy, czym zawdzięczam sobie zaszczyt twojej wizyty? Mogę zaproponować coś do picia albo do jedzenia? - Nie dziękuję, najdroższa. Gdzie byłaś dzisiejszego wieczoru? Pachniesz magicznymi i ludźmi i wieloma innymi rzeczami. Wzięłam głęboki oddech i próbowałam mu objaśnić wieczór tylko dla pań w Hooligans. Z każdym kolejnym zdaniem, czułam się jak coraz większy głupek. Musielibyście widzieć twarz Nialla kiedy powiedziałam mu, że w jedną noc w tygodniu, kobiety płacą żeby oglądać jak mężczyźni zdejmują swoje ubrania. Nie łapał o co chodzi. - Czy mężczyźni też to robią?- Zapytał.- Chodzą grupami do specjalnych budynków i płacą żeby kobiety się rozbierały? - Tak, mężczyźni robią to o wiele częściej niż kobiety. W inne wieczory w Hooligans, właśnie tak to wygląda. - I Claude zarabia w ten sposób pieniądze- powiedział Niall dumając.- Czemu mężczyźni po prostu nie poproszą kobiet żeby zdjęły ubrania jeśli chcą zobaczyć ich ciała? Wzięłam kolejny głęboki oddech, ale zaniechałam dalszych wyjaśnień. Niektóre tematy były po prostu zbyt skomplikowane by je wyjaśnić, zwłaszcza wróżowi, który nigdy nie mieszkał w naszym świecie. Niall był turystą, nie rezydentem.- Czy możemy przełożyć tą dyskusję na inny czas albo nigdy jej już nie wspominać? Z pewnością jest coś ważniejszego o czym chciałbyś porozmawiać?- Powiedziałam. - Oczywiście. Mogę usiąść? - Rozgość się.- Usiedliśmy na kanapie pod takim kątem żeby móc patrzeć sobie w twarz. Nie ma niczego podobnego do wróża, który bada cię wzrokiem i jest świadomy każdej twojej skazy. - Bardzo dobrze ozdrowiałaś- powiedział ku mojemu zaskoczeniu. - Tak- powiedziałam próbując nie patrzeć w dół, tak jakby moje zabliźnione udo było widać przez ubranie.- Zajęło to trochę czasu.- Niall miał na myśli, że wyglądałam dobrze jak na kogoś, kto był torturowany. Dwie powszechnie znane wróżki, które miały zęby naostrzone jak elfy, mocno uszkodziły mnie fizycznie. Niall i Bill w samą porę, by ocalić resztki mojego ciała i mojego zdrowego umysłu, jeśli nie dosłownie, moją skórę.- Dziękuję, że przybyłeś na czas- powiedziałam zmuszając się do uśmiechu.- Nigdy nie zapomnę jak bardzo się ucieszyłam kiedy was zobaczyłam. Niall machnął reką.- Jesteś moją krwią- powiedział. To był dla niego wystarczający powód. Pomyślałam o moim stryjecznym dziadku Dermocie, pół człowieczym synu Nialla, który wierzył, że Niall przeklął go szaleństwem. Trochę to sprzeczne, prawda? Prawie wypomniałam to pradziadkowi, ale chciałam zachować pokój, skoro tak dawno go nie widziałam. - Kiedy przeszedłem dziś przez portal, poczułem zapach krwi w ziemi wokół twojego domu- powiedział nagle.- Ludzką krew, wróżą krew. Teraz mogę powiedzieć, że na twoim strychu jest krew wróżki, niedawno rozlana. I wróżki tu teraz mieszkają. Kto?- Gładka ręka Nialla chwyta moją, a ja poczułam przypływ dobrego samopoczucia. - Claude i Dermot mieszkali tutaj, z przerwami- powiedziałam.- Kiedy Eric zostaje na noc, to śpią w domu Claude'a w Monroe.
14 Niall wyglądał na bardzo, bardzo zamyślonego.- Jaki Claude podał ci powód mówiąc, że chce być w twoim domu? Dlaczego na to pozwoliłaś? Uprawiałaś z nim seks?- Nie brzmiał na złego czy zestresowanego, ale same pytania nie były miłe. - Po pierwsze, nie uprawiam seksu z krewnymi- powiedziałam i nie umiałam powstrzymać gniewu w moim głosie. Mój szef, Sam Merlotte, powiedział mi, że wróżki nie uważały taki rodzaj związku za tabu, ale ja z pewnością tak. Wzięłam kolejny głęboki oddech. Jeśli Niall zostanie długo to nabawię się hiperwentylacji. Spróbowałam jeszcze raz, teraz wysilając się by poskromić moje oburzenie.- Seks pomiędzy krewnymi, to nie coś na co ludzie się zgadzają- powiedziałam mu i zatrzymałam się w tym momencie, zanim dodałabym więcej szczegółów.- Spałam w tym samym łóżku z Dermotem i Claudem, bo powiedzieli mi, że przez to lepiej się poczują. I przyznam, że mi też to pomogło. Oboje wydają się w jakiś sposób zagubieni, od kiedy nie mogę wchodzić do Faery. Na zewnątrz zostało dużo takich istot i nie radzą sobie.- Bardzo się starałam żeby w moim głosie nie słychać było wyrzutu, ale Hooligans wyglądało jak odcięta wyspa uchodźców. Niall nie miał zamiaru zostać rozkojarzony.- Oczywiście, że Claude chciałby być blisko ciebie- powiedział.- Towarzystwo innych z naszą krwią jest zawsze pożądane. Czy podejrzewasz, że może... miał jakiś inny powód? Czy to była wskazówka czy tylko normalne zawahanie w przemowie Nialla? Właściwie, to myślałam, że dwóch wróżów ma inny powód ich atrakcji do mnie i do mojego domu, ale myślałam- miałam nadzieję, że ten powód był nieświadomy. To była szansa żeby wyjawić mój wielki sekret i zdobyć więcej informacji o obiekcie, który posiadałam. Otworzyłam usta żeby powiedzieć Niallowi co znalazłam w tajnej skrytce starego biurka. Ale pewien rodzaj zmysłu ostrożności utworzył się w moim życiu jako telepatki... cóż, ten zmysł zaczął skakać i krzyczeć: "Zamknij się!" - A ty myślisz, że mieli inny powód?- Powiedziałam. Zauważyłam, że Niall wspomniał tylko o swoim pełnokrwistym wnuku, Claudzie, nie o swoim pół człowieczym synu Dermocie. Skoro Niall zawsze zachowywał się wobec mnie bardzo kochająco, a w mojej krwi jest tylko ślad wróżki, to nie mogłam zrozumieć dlaczego w ten sam sposób nie kocha Dermota. Dermot zrobił złe rzeczy, ale był pod zaklęciem. Niall nie zamierzał mu niczego ułatwiać z tego powodu. Właśnie w tej chwili, Niall patrzył na mnie ze zwątpieniem, jego głowa była przekrzywiona na jedną stronę. Na moje policzki wstąpił mój najżywszy uśmiech. Poczułam się okropnie niekomfortowo.- Claude i Dermot byli naprawdę pomocni. Znieśli na dół wszystkie starocie ze strychu. Sprzedałam je handlarzowi antykami w Shreveport.- Niall uśmiechnął się do mnie i wstał. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, był już na schodach. Zszedł parę minut później. Ja przez cały ten czas siedziałam z otwartą buzią. To było dziwne zachowanie nawet na wróża.- Zdaje się, że wąchałeś tam krew Dermota?- Powiedziałam z rezerwą. - Widzę, że cię zirytowałem, najdroższa- Niall uśmiechnął się do mnie, a jego piękno mnie ogrzało.- Skąd się wzięło krwawienie na strychu? Niall nie użył nawet zaimka "on".- Człowiek po mnie przyszedł. Dermot pracował i nie słyszał jak tamten nadchodzi. Dostał po głowie. Uderzył go w głowę- wyjaśniłam, bo Niall wyglądał na zmieszanego. - Czy to człowiek, którego krew czułem w ziemi? Było ich tak dużo. Wampiry i ludzie, zmiennokształtni i wróżki. Naprawdę, musiałam się przez chwilę zastanowić.- Możliwe- powiedziałam w końcu.- Bellenos uleczył Dermota i złapali tych facetów...- zamilkłam. Na wspomnienie o Bellenosie, oczy Nialla błysnęły i to nie z radości. - Bellenos, elf- powiedział. - Tak.
15 Szybko obrócił głowę w bok i wiedziałam, że usłyszał coś czego ja nie. Najwidoczniej byliśmy zbyt pochłonięci naszą konwersacją żeby usłyszeć samochód na podjeździe, ale Niall usłyszał klucz w zamku. - Kuzynko, podobał się występ?- Zawołał Claude z kuchni, a ja miałam czas żeby pomyśleć Kolejny moment O Kurwa zanim Claude i Dermot weszli do salonu. Zapadła mrożąca krew w żyłach cisza. Trzej wróżowie patrzyli na siebie. Każdy z nich czekał aż któryś inny wykona gest, który zdecyduje czy będą walczyć czy rozmawiać. - Mój dom, moje zasady- powiedziałam i wystrzeliłam z kanapy jakby mi się tyłek podpalił.- Żadnych bójek! Nie! Żadnych! Znowu nastąpiła chwila napiętej ciszy, a potem Claude powiedział:- Oczywiście, że nie, Sookie. Księciu Niallu, dziadku, obawiałem się, że już nigdy cię nie zobaczę. - Claude- powiedział Niall skinął głową na swojego wnuka. - Witaj, ojcze- powiedział bardzo cicho Dermot. Niall nie patrzył na swoje dziecko. To niezręczna sytuacja.
16 Rozdział 2 Wróżki. Nigdy proste. Moja babcia Adele zgodziłaby się z tym w stu procentach. Miała długi romans z bliźniaczym bratem Dermota, Fintanem i moja ciocia Linda i mój ojciec Corbett (oboje od lat nie żyją) byli tego rezultatem. - Może czas na wyjaśnienia- powiedziałam, starając się wyglądać pewnie.- Niall, może mógłbyś nam powiedzieć, dlaczego udajesz, że Dermota tutaj nie ma. I dlaczego nałożyłeś na niego klątwę szaleństwa- Dr. Phil dla wróżek - to cała ja. Albo nie. Niall posłał mi swoje najbardziej książęce spojrzenie. - Ten mi się przeciwstawił- powiedział, przechylając głowę w stronę syna. Dermot skłonił głowę. Nie wiedziałam, czy trzymał oczy spuszczone w dół, aby nie sprowokować Nialla czy też ukrywał swoją wściekłość czy po prostu nie wiedział od czego zacząć. Bycie spokrewnionym z Niallem, nawet o dwa pokolenia, nie było łatwe. Nie mogłam sobie wyobrazić jak wyglądałaby ciaśniejsza więź z nim. Gdyby piękno i siła NIalla były połączone ze spójnym sposobem działania i wzniosłością celu, bardzo przypominałby anioła. To przekonanie nie mogło wystrzelić w moim umyśle w bardziej niedogodnym momencie. - Dziwnie na mnie patrzysz- powiedział NIall.- Co się stało, najdroższa? - W czasie, który tutaj spędził,- powiedziałam- mój pra-wujek był miły, pracowity i mądry. Jedyną rzeczą złą u Dermota jest lekka kruchość jego umysłu, to bezpośredni efekt bycia skazanym przez lata na szaleństwo. Więc, dlaczego to zrobiłeś? 'On mi się przeciwstawił' nie jest odpowiedzią. - Nie masz prawa mnie przesłuchiwać" powiedział NIall swoim najbardziej książęcym tonem.- Jestem jedynym żyjącym księciem Faery. - Nie rozumiem, dlaczego to oznacza, że nie mogę zadawać Ci żadnych pytań. Jestem Amerykanką- powiedziałam, prostując się. Piękne oczy patrzyły na mnie zimno.- Kocham Cię- powiedział bardzo niekochająco,- ale posuwasz się za daleko. - Jeśli mnie kochasz albo jeśli choć trochę mnie szanujesz, musisz odpowiedzieć na moje pytanie. Kocham również Dermota. Claude stał całkiem nieruchomo, robiąc za doskonałą imitację Szwajcarii. Wiedziałam, że nie zgodziłby się stanąć po mojej stronie albo po stronie Dermota lub nawet po stronie Nialla. Dla Claude'a jedyna strona była jego własną. - Sprzymierzyłeś się z wróżkami wody- Niall powiedział do Dermota. - Po tym jak mnie przekląłeś- zaprotestował Dermot, patrząc krótko w górę na swojego ojca. - Pomogłeś im zabić ojca Sookie- powiedział Niall- swojego bratanka.
17 - Wcale nie- powiedział cicho Dermot. "I w tym się nie mylę. Nawet Sookie w to wierzy i pozwala mi tu mieszkać. - Nie byłeś przy zdrowych zmysłach. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, gdybyś nie był przeklęty- powiedziałam. - Widzisz jej dobroć a nadal nie masz jej dla mnie- Dermot powiedział do Nialla.- Dlaczego mnie przekląłeś? Dlaczego?- Patrzył wprost na swojego ojca, z rozpaczą wypisaną na twarzy. - Ale ja tego nie zrobiłem- powiedział Niall. Wyglądał na prawdziwie zaskoczonego. Wreszcie zwracał się wprost do Dermota.- Nie mąciłbym w głowie własnego syna, pół- człowieka czy też nie. - Claude powiedział mi, że to ty byłeś tym, który mnie zaczarował- Dermot spojrzał na Claude'a, który wciąż czekał, aby zobaczyć, w którą stronę zmierza ta konwersacja. - Claude- powiedział NIall, siła w jego głosie spowodowała, że moja głowa podskoczyła.- Kto Ci to powiedział? - To powszechna wiedza w świecie wróżek- powiedział Claude. Przygotował się do tego, miał gotową odpowiedź. - Według kogo?- Niall nie zamierzał się poddać. - Murry me to powiedział. - Murry powiedział Ci, że przekląłem swojego syna? Murry, przyjaciel mojego wroga Brendana?- Elegancka twarz Nialla wyrażała niedowierzanie. Ten Murry, którego zabiłam kielnią mojej babci? Pomyślałam, ale wiedziałam, że lepiej było nie przeszkadzać. - Murry powiedział mi to zanim zmienił stronę- powiedział Claude obronnie. - A kto powiedział to Murrey'owi?- Powiedział Niall na granicy irytacji. - Nie wiem- Claude wzruszył ramionami.- Brzmiał tak pewnie, że nigdy go nie kwestionowałem. - Claude, chodź ze mną- powiedział Niall po chwili pełnej napięcia ciszy. - Porozmawiamy z twoim ojcem i resztą naszych ludzi. Odkryjemy, kto rozpowszechnił tą plotkę o mnie. I dowiemy się, kto w rzeczywistości przeklął Dermota, czyniąc go takim. Pomyślałabym, że Claude będzie zachwycony, skoro jest gotowy wrócić do Faery od kiedy odmówiono mu wejścia. Ale wyglądał na całkowicie rozdrażnionego, przynajmniej przez chwilę. - A co z Dermotem?- Zapytałam. - To dla niego teraz zbyt niebezpieczne- powiedział Niall.- Ten, kto go przeklął może czekać by kontynuować akcje przeciwko niemu. Wezmę ze sobą Claude'a... I, Claude, jeśli to spowoduje jakieś problemy w twoim ludzkim życiu… - Rozumiem. Dermot, zajmiesz się klubem do mojego powrotu? - Zajmę się- powiedział Dermot, ale wyglądał na tak oszołomionego tym nagłym zwrotem wydarzeń, że nie byłam pewna czy wiedział, co mówi.
18 Niall skłonił się by pocałować mnie w usta i subtelna woń wróżki wypełniła mój nos. Potem on i Claude wypłynęli przez tylne drzwi prosto pomiędzy drzewa. "Poszli" jest po prostu niezbyt pasującym słowem, by opisać ich poruszanie się. Dermot i ja zostaliśmy sami w moim sfatygowanym salonie. Ku mojej konsternacji, mój pra-wujek (który wyglądał na nieco młodszego ode mnie) zaczął płakać. Jego kolana załamały się, całe jego ciało zaczęło się trząść i wciskał sobie pięści w oczy. Pokonałam te kilka stóp pomiędzy nami i usiadłam obok niego na podłodze. Oplotłam go ramieniem i powiedziałam.- Jestem pewna, że nie spodziewałam się tego wszystkiego.- Zaskoczyło mnie, że się roześmiał. Czknął i podniósł zaczerwienione oczy by spotkać moje. Wyciągnęłam moją wolną rękę by dosięgnąć pudełko z chusteczkami na stoliku. Wyjęłam jedną i użyłam jej by wytrzeć mokry policzek Dermota. - Nie mogę uwierzyć, że jesteś dla mnie taka miła- powiedział.- Od początku wydawało mi się to niewiarygodne, biorąc pod uwagę, co Claude ci powiedział. Mówiąc prawdę, sama byłam lekko zaskoczona. Powiedziałam prosto z serca.- Nie jestem przekonana, że byłeś tam w nocy, w której zginęli moi rodzice. Jeśli byłeś, to myślę, że byłeś pod wpływem zaklęcia. W moim doświadczeniu z tobą, jesteś totalnym słodziakiem. Oparł się o mnie jak zmęczone dziecko. Ludzki mężczyzna już podjąłby ogromny wysiłek by zebrać się do kupy. Byłby zawstydzony, pokazując swoją wrażliwość. Dermot był chętny bym go pocieszyła. - Czujesz się już lepiej?- Zapytałam po paru minutach. Zrobił głęboki wdech. Wiedziałam, że wdycha moją wróżkową woń i że mu to pomoże.- Tak- powiedział.- Tak. -Chyba powinieneś wziąć prysznic i wyspać się- poradziłam mu, brnąc dalej by powiedzieć coś, co nie brzmiałoby słabo, jakbym rozpieszczała brzdąca.- Zakładam, że Niall i Claude wrócą niedługo, a wtedy ty będziesz mógł...- Musiałam zamilknąć, bo nie wiedziałam, czego tak naprawdę Dermot chciał. Claude, który był zdesperowany by znaleźć sposób na dostanie się do Faery, spełnił swoje marzenie. Przypuszczałam, że było to również marzenie Dermota. Po tym jak Claude i ja zdjęliśmy zaklęcie z Dermota, nigdy go o to nie zapytałam. Kiedy Dermot powlókł się do łazienki, przeszłam się po całym domu sprawdzając wszystkie okna i drzwi, część mojego nocnego rytuału. Wymyłam i wysuszyłam parę naczyń i próbowałam sobie wyobrazić, co Claude i Niall mogli robić w tym momencie. Jak mogłaby wyglądać Faera? Jak kraina Oz z filmu? - Sookie- powiedział Dermot, i drgnęłam wracając do tu i teraz. Stał w kuchni ubrany w spodnie od piżamy, jego normalny nocny ubiór. Jego złote włosy były wciąż wilgotne po prysznicu. - Czujesz się lepiej?- Uśmiechnęłam się do niego. - Tak. Moglibyśmy dzisiaj spać razem? To wyglądało tak jakby zapytał: „Możemy złapać wielbłąda i trzymać go jako zwierzątko domowe?- Przez pytanie Nialla o Clauda i o mnie, prośba Dermota wydała mi się
19 dziwna. Po prostu nie byłam w nastroju na wróżkową miłość, nieważne jak niewinne były jego zamierzenia. I, szczerze, nie byłam pewna, czy nie miał na myśli czegoś więcej niż tylko spania. - Ahhh... Nie. Dermot wyglądał na tak rozczarowanego, że zaczęłam czuć się winna. Nie mogłam tego znieść. Musiałam mu wytłumaczyć. - Słuchaj, wiem, że nie miałeś na myśli seksu, i wiem, że wcześniej parę razy spaliśmy wszyscy w tym samym łóżku i wszyscy spaliśmy jak zabici... To było dobre, uzdrawiające. Ale jest przynajmniej dziesięć powodów, dla których nie chcę ponownie tego zrobić. Po pierwsze, dla ludzi, to jest dziwne. Po drugie, kocham Erica i powinnam spać tylko z nim. Po trzecie, jesteś ze mną spokrewniony, więc spanie w tym samym łóżku powinno być dla mnie dziwne. Ponadto, wyglądasz wystarczająco jak mój brat, mógłbyś się za niego podawać. A to powoduje, że wszystkie niejasne seksualne sytuacje stają się podwójnie dziwne. Wiem, że nie ma dziesięciu, ale myślę, że to wystarczy. - Uważasz, że nie jestem atrakcyjny? - Kompletnie nie o to chodzi!- Mój głos podnosił się, więc umilkłam, aby dać sobie chwilę. Kontynuowałam cichszym tonem.- To nie robi różnicy jak bardzo jesteś dla mnie atrakcyjny. Oczywiście, że jesteś przystojny. Tak jak mój brat. Ale nie czuję wobec ciebie żadnych seksualnych uczuć i uważam, że rzeczy takie jak spanie razem są po prostu dziwne. Więc nie róbmy więcej wróżkowego spania. - Przepraszam, że cię zdenerwowałem- powiedział jeszcze bardziej nieszczęśliwie. Znowu poczułam się winna, ale postanowiłam to stłumić. -Myślę, że nikt na świecie nie ma takiego pra-wujka jak ty- powiedziałam, ale mój głos wciąż był czujny. - Więcej o tym nie wspomnę. Ja tylko szukałem pocieszenia.- Zrobił wielkie oczy szczeniaka. W kącikach jego ust pojawił się ślad uśmiechu. - Musisz sam siebie pocieszyć- powiedziałam cierpko. Uśmiechał się, gdy wychodził z kuchni. Tej nocy po raz pierwszy w życiu, zamknęłam drzwi do sypialni na klucz. Czułam się źle, kiedy przekręciłam zatrzask, jakbym zhańbiła Dermota moimi podejrzeniami. Ale ostatnie lata nauczyły mnie, że jedno z ulubionych powiedzeń mojej babci było prawdziwe. Przezorny zawsze ubezpieczony. Jeśli Dermot w nocy przekręcił klamkę, to byłam zbyt zaspana aby to usłyszeć. A może moja zdolność do tak głębokiego zasypiania oznaczała, że na podstawowym poziomie ufałam mojemu pra-wujkowi. Albo ufałam zamkowi. Kiedy obudziłam się następnego dnia, słyszałam jak pracuje na strychu. Jego kroki było słychać dokładnie nad moją głową. - Zrobiłam kawę- zawołałam w górę schodów. Był na dole w minutę. Nabył gdzieś parę dżinsowych ogrodniczek i odkąd przestał ubierać pod nie koszulę, wyglądał jakby miał zająć swoje miejsce w składzie striptizerów z poprzedniej nocy, jako Seksowny Farmer z wielkimi widłami. Zapytałam Seksownego Farmera cichym gestem czy chce tosta, a on skinął,
20 szczęśliwy jak dziecko. Dermot uwielbiał powidła, a ja miałam słoik zrobiony przez Maxine Fortenberry, przyszłą teściową Holly. Jego uśmiech poszerzył się kiedy go zobaczył. - Chciałem zrobić jak najwięcej nim zrobi się za gorąco- wytłumaczył. - Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. - Nie. Spałam jak zabita. Co tam dzisiaj robisz?- Dermot został zainspirowany przez HGTV żeby wstawić drzwi na strychu, aby oddzielić część dużego pokoju od magazynku i zamierzał zmienić resztę przestrzeni w pokój dla siebie. On i Claude sypiali razem w małej sypialni i małym saloniku na piętrze. Kiedy uprzątnęliśmy strych, Dermot zdecydował się na "zmodyfikowanie" przestrzeni. Już przemalował ściany, wymienił i uszczelnił deski w podłodze. Mam nadzieję, że uszczelnił również okna. - Podłoga jest już sucha, więc zbuduję nowe ściany. Teraz umieszczam elementy konstrukcyjne potrzebne do zawieszenia drzwi. Mam nadzieję skończyć to dzisiaj albo jutro. Więc jeśli masz coś do przechowania, miejsce będzie gotowe. Kiedy Dermot i Claude pomogli mi znieść wszystko na dół ze strychu, musiałam pozbyć się zebranych przez pokolenia Stackhouse'ów śmieci i skarbów. Byłam wystarczająco praktyczna by wiedzieć, że butwiejące rzeczy, nietykane od dekad, naprawdę nikomu nie przyniosą niczego dobrego, i śmieci skończyły w płonącym stosie. Ładne sztuki poszły do sklepu antycznego w Shreveport. Kiedy wpadłam do Splendide w zeszłym tygodniu, Brenda Hesterman i Donald Callaway powiedzieli mi, że część mniejszych rzeczy została sprzedana. Podczas gdy dwóch dilerów antyków było w domu szukając możliwości, Donald odkrył tajną półkę w jednym ze starych mebli, w biurku. W niej znalazłam skarb: list od mojej babci i niezwykłą pamiątkę. Głowa Dermota odwróciła się na dźwięk, którego ja nie mogłam dosłyszeć. - Motocykl nadjeżdża- powiedział, umazany dżemem i tostami, brzmiąc prawie tak samo jak Jason. Szybko wróciłam do rzeczywistości. Znałam tylko jedną osobę, która regularnie podróżuje na motocyklu. Po chwili usłyszałam, że motor cichnie i ktoś puka do frontowych drzwi. Westchnęłam, będę przypominać sobie dni takie jak ten kiedy następnym razem będę czuć się samotnie. Miałam na sobie szorty do spania i duży stary podkoszulek, byłam nieogarnięta, ale to był problem mojego niezaproszonego gościa. Mustapha Khan, dzienny pracownik Erica, stał na frontowym ganku. Odkąd było za ciepło na noszenie skórzanych rzeczy, jego ucieleśnienie Blade'a nieco ucierpiało. Ale zdołał wyglądać bardzo twardo w dżinsowej koszuli bez rękawów, dżinsach i w swoich nieodłącznych okularach. Nosił włosy w geometrycznych zadziorach, a la Wesley Snipes w filmach i byłam pewna że miałby przywiązaną broń do nogi, gdyby prawo na to pozwalało. - Dzień dobry- powiedziałam umiarkowanie szczerze. "Chcesz filiżankę kawy? Albo lemoniady?- Dołączyłam lemoniadę, bo patrzył na mnie jakbym była wariatką. Potrząsnął głową z obrzydzeniem.- Nie zażywam używek- powiedział i przypomniałam sobie - za późno - że powiedział mi to już wcześniej.- Niektórzy ludzie po prostu przesypiają swoje życie- zauważył, zerkając na zegar na kominku. Weszliśmy do kuchni.
21 - Niektórzy siedzieli wczoraj do późna- powiedziałam, kiedy Mustafa - który był wilkołakiem – zesztywniał na widok i woń Farmera Dermota. - Widzę, jaki rodzaj pracy wykonywałaś wczoraj- powiedział Mustapha. Chciałam wyjaśnić, że to Dermot był tym, który pracował do późna, podczas gdy ja mu się tylko przyglądałam, ale przez ton Mustaphy zrezygnowałam z tego planu. Nie zasługiwał na wyjaśnienia.- Oh, nie bądź niemądry. Wiesz przecież, że to mój pra-wujek- powiedziałam.- Dermot, poznałeś już Mustaphe Khana. To dzienny pracownik Erica- pomyślałam, że bardziej taktowne będzie nie przedstawiać prawdziwego imienia Mustaphy, KeShawn Johnson. - Nie wygląda na pra-wujka kogokolwiek- burknął Mustapha. - Ale nim jest i tak nie twój interes. Dermot podniósł swoją blond brew. "Chcesz, żeby moja obecność tutaj była problemem?- Zapytał.- Siedzę tutaj i jem śniadanie z moją pra-bratanicą. Nie mam z tobą problemu. Mustapha wydawał się odzyskać swoją stoicką podobną-do-Zen obojętność, ważną część jego wizerunku.- Jeśli Eric nie ma z tym problemu, dlaczego ja miałbym go mieć?- Powiedział. (Byłoby miło, gdyby wcześniej zdał sobie z tego sprawę).- Jestem tu żeby ci powiedzieć parę rzeczy, Sookie. - Jasne. Siadaj. - Nie, dzięki. Nie będę tu aż tak długo. - Warren nie przyjechał z tobą?- Warren często siedział na tylnym siodełku motocykla Mustaphy. Warren był chudym byłym skazańcem o bladej skórze, blond włosach i braku kilku zębów. Ale za to był świetnym strzelcem i dobrym przyjacielem Mustaphy. - Nie sądziłem, że będę potrzebował broni- Mustapha odwrócił wzrok. Wydawał się skłócony. Dziwne. Wilkołaki były trudne do odczytania, ale nie trzeba było być telepatą, by wiedzieć, że coś gryzie Mustaphę Khana. - Miejmy nadzieję, że nikt nie będzie potrzebował broni. Co takiego dzieje się w Shreveport, że nie mogłeś mi tego powiedzieć przez telefon? Usiadłam i czekałam, aż Mustafa przekaże mi swoją wiadomość. Eric mógł ją zostawić na jednej z moich sekretarek albo nawet wysłać mi maila zamiast wysyłać Mustaphę - ale jak większość wampirów, nie miał zaufania do elektroniki, zwłaszcza, jeśli wiadomość była ważna. - Chcesz, żeby on to słyszał?- Mustapha skinął w kierunku Dermota. - Może będzie lepiej jeśli nie będziesz tego wiedział- powiedziałam do Dermota. Obdarował dziennego pracownika niebieskim spojrzeniem, które ostrzegało Mustaphę aby zachowywał się jak najlepiej i wziął swój kubek ze sobą. Usłyszeliśmy skrzypienie schodów, kiedy wspinał się po nich. Kiedy słuch Mustaphy powiedział mu, że Dermot był zasięgiem słuchu, usiadł na przeciwko mnie i bardzo precyzyjnie położył ręce na stole. Styl i postawa. -Ok. Czekam- powiedziałam. - Felipe de Castro przyjeżdża do Shreveprot aby porozmawiać o zniknięciu Victora.
22 - O kurwa- powiedziałam. - Ty to powiedziałaś, Sookie. Teraz siedzimy w tym razem- uśmiechnął się. -To tyle? To jest ta wiadomość? - Eric chciałby żebyś przyjechała do Shreveport jutro w nocy powitać Felipe. - Nie zobaczę wcześniej Erica?- Mogłam poczuć na mojej twarzy wąski, podejrzliwy zez. To mi w ogóle nie pasowało. Cienka rysa w naszym związku mogła tylko poszerzyć się, jeśli nie będziemy spędzać razem czasu. - Musi się przygotować- powiedział Mustapha wzruszając ramionami.- Nie wiem, czy zamierza wysprzątać swoje półki łazienkowe czy zmienić pościel czy coś. „Muszę się przygotować”, tak mi powiedział. - Dobra- powiedziałam.- I to wszystko? To jest cała wiadomość? Mustapha zawahał się.- Mam ci coś jeszcze kilka rzeczy do powiedzenia, nie od Erica. Dwie rzeczy- zdjął swoje okulary. Jego czekoladowe oczy były przygnębione; Mustafa nie był wesołym obozowiczem. - Ok, jestem gotowa- przygryzałam wnętrze swoich ust. Jeśli Mustapha mógł być spokojny mimo bliskiego przyjazdu Felipe, to ja też mogłam. Byliśmy w wielkim niebezpieczeństwie. Oboje braliśmy udział w pułapce na Victora Maddena, regenta stanu Luizjana, ogłoszonego przez króla Felipe z Newady, i pomogliśmy zabić Victora oraz jego świtę. Co więcej, byłam prawie pewna, że Felipe de Castro nas podejrzewał. - Pierwsza rzecz. Od Pam. Blondyn sarkastyczne dziecko Erica, Pam była moją najbliższą przyjaciółką wśród wampirów. Skinęłam, pokazując Mustaphie aby przekazał wiadomość. - Powiedziała: „Powiedz Sookie, że to trudny okres, którym pokaże, z czego jest zrobiona.” Przechyliłam głowę.- Żadnej rady poza tą? Niezbyt pomocne. Tyle to sama wymyśliłam- przypuszczałam, że po-Victorowa wizyta Felipe będzie bardzo drażliwa. Ale, że Pam mnie ostrzega... wydaje się być trochę dziwne. - Trudniejszy niż przypuszczasz- powiedział Mustapha w skupieniu. Gapiłam się na niego, czekając na więcej. Ku mojej wściekłości, nie podał szczegółów. Wiedziałam lepiej, żeby go nie pytać. - Ta druga rzecz jest ode mnie- kontynuował. Tylko fakt, że musiałam kontrolować wyraz swojej twarzy przez całe życie powstrzymał mnie od dania mu powątpiewającego spojrzenia. Mustapha? Dający mi rady? - Jestem samotnym wilkiem- powiedział na wstępie. Skinęłam. Nie przyłączył się do wilkołaków ze Shreveport, członków stada Long Tooth.- Kiedy po raz pierwszy przybyłem do Shreveport, chciałem wstąpić do stada. Poszedłem nawet na zebranie- powiedział Mustapha. To był pierwszy słaby punkt, który widziałam w jego "jestem dupkiem i nikogo nie potrzebuję" zachowaniu. Byłam zaskoczona, że w ogóle próbował. Alcide Herveaux, lider stada w Shreveport byłby zadowolony uzyskując tak silnego wilka jak Mustapha.
23 - Powodem, dla którego nawet tego nie rozważyłem jest Jannalynn- powiedział. Jannalynn Hopper była zastępcą Alcide'a. Była mała jak osa i miała taką samą naturę. - Ponieważ Jannalynn jest bardzo twarda i wyzwałaby kogoś o takiej naturze alfy jak ty?- Powiedziałam. Skłonił głowę.- Nie zostawiłaby mnie w spokoju. Naciskałaby i naciskała dopóki nie zaczęlibyśmy walczyć - Myślisz, że mogłaby wygrać? Z tobą.- To nie do końca było pytanie. Z jego wielkością i wielkim doświadczeniem, nie mogłam pojąć dlaczego Mustapha miał wątpliwości czy zwycięży. Znowu skinął głową. - Tak. Ona ma wielkiego ducha walki. - Lubi mieć władzę? Musi być największą suką w walce? - Byłem wczoraj wczesnym wieczorem w Hair of the dog. Tylko po to by spędzić trochę czasu z innymi zmiennokształtnymi po pracy dla Wampirów, wyrzucić zapach domu Erica z mojego nosa... choć, ostatnio w Hair szwendają się martwi. W każdym razie Jannalynn rozmawiała z Alcidem kiedy serwowała mu drinka. Wie, że pożyczyłaś Merlottowi pieniądze na utrzymanie baru. Przesunęłam się na krześle, nagle zaniepokojona.- Jestem trochę zaskoczona, że Sam jej powiedział, ale nie prosiłam go, aby utrzymywał to w tajemnicy. - Nie jestem taki pewien, że on jej to powiedział. Jannalynn nie ma nic przeciwko węszeniu kiedy myśli, że powinna o czymś wiedzieć, i nawet nie myśli o tym jako o wtrącaniu się. Myśli o tym jako o zgromadzeniu faktów. Tu jest linia końcowa: Nie denerwuj tej suki. Jesteś z nią na granicy. - Bo pomogłam Samowi? To nie ma sensu- choć moje tonące serce mówiło mi, że jednak ma. - I nie musi mieć. Ty mu pomogłaś, kiedy ona nie mogła. I to ją irytuje. Widziałaś ją kiedyś kiedy była wściekła? - Widziałam ją w akcji- Sam zawsze lubił takie wyzywające kobiety. Mogłam tylko wnioskować, że dla niego zachowała swoją delikatniejszą stronę. - Więc wiesz jak traktuje ludzi, których uważa za zagrożenie. - Ciekawa jestem, dlaczego Alcide nie wybrał Jannalynn na swoją pierwszą damę, czy jak się to tam nazywa-powiedziałam, tylko po to by odejść na chwilę od tematu. - Zrobił z niej swojego zastępcę w stadzie, ale myślałam, że wybierze najsilniejszą kobietę-wilka na swoją partnerkę. - Spodobałoby jej się to- powiedział Mustapha.- Mogę to w niej wyczuć. On może to w niej wyczuć. Ale ona nie kocha Alcide'a, a on nie kocha jej. Nie jest typem kobiety, który mu się podoba. On lubi kobiety w swoim wieku, kobiety z lekkimi krągłościami. Kobiety takie jak ty. - Ale ona powiedziała Alcidowi...- Musiałam przestać, bo byłam beznadziejnie zmieszana.- Parę tygodni temu poradziła Alcidowi, że powinien spróbować mnie uwieść- powiedziałam niezgrabnie.- Myślała, że będę cennym nabytkiem dla stada.
24 -Jeśli jesteś zmieszana, to pomyśl jak czuje się Jannalynn- twarz Mustaphy mogłaby być wyrzeźbiona w skale.- Jest w związku z Samem, ale ty byłaś w stanie go uratować kiedy ona nie mogła. W połowie chce Alcide'a, ale wie, że on pragnie ciebie. Jest wielka w stadzie i wie, że jesteś pod ich opieką. Wiesz, co może zrobić ludziom, którzy nie są. Wzdrygnęłam się.- Lubi zmuszać do posłuszeństwa- powiedziałam.- Widziałam ją. Dzięki za radę, Mustapha. Jeśli chcesz coś do picia lub do jedzenia, to propozycja dalej jest aktualna. - Poprosiłbym szklankę wody- powiedział, i zrealizowałam jego krótkie zamówienie. Mogłam usłyszeć jedno z wynajętych urządzeń Dermota działające na strychy nad naszymi głowami, i pomyślałam, Mustapha wzniósł oczy w stronę sufitu, ale nie skomentował tego zanim nie skończył pić.- Szkoda, że nie może przyjechać z tobą do Shreveport- powiedział.- Wróżki są dobrymi wojownikami. Mustapha podał mi swoją pustą szklankę.- Dzięki- powiedział. I potem wyszedł przez drzwi. Wspięłam się po schodach na drugie piętro, kiedy motocykl zaryczał w drodze powrotnej na Hummingbird Road. Stałam pod drzwiami strychu. Dermot szlifował jedno z drzwi. Wiedział, że ja tam jestem, ale nie przerwał pracy, rzucając uśmiechem ponad ramieniem, żeby zaakcentować moją obecność. Rozważałam powiedzenie mu o tym, co powiedział mi Mustapha, po prostu po to, aby podzielić się moimi obawami. Ale kiedy patrzyłam jak mój pra-wujek pracuje, rozważyłam to jeszcze raz. Dermot miał swoje własne problemy. Claude wyjechał z Niallem, i nie było sposobu na dowiedzenie się kiedy wróci i w jakim stanie. Do powrotu Claude'a, Dermot miał się upewnić, że wszystko idzie gładko w Hooligans. Do czego będzie zdolna ta zróżnicowana obsługa bez kontroli Claude'a? Nie miałam pojęcia czy Dermot mógł ich trzymać w ryzach, czy nie zignorują jego autorytetu. Zaczęłam się tym zamartwiać, ale musiałam skupić się na rzeczywistości. Nie mogłam brać odpowiedzialności za Hooligans. To nie był mój interes. Z tego co wiedziałam, Claude miał tam system i wszystko, co Dermot musiał zrobić to podążać za nim. Mogłam się martwić tylko o jeden bar, a był nim Merlotte's. Równolegle z Fangtasią. Ok, dwa bary. O wilku mówiąc, moja komórka zabrzęczała by przypomnieć mi, że mieliśmy dostawę piwa tego ranka. To był czas aby pędzić do pracy. - Jeśli będziesz mnie potrzebował, zadzwoń- powiedziałam do Dermota. Z dumą, jakby nauczył się mądrego zwrotu z zagranicy, Dermot powiedział.- Miłego dnia. Wzięłam pospieszny prysznic i włożyłam na siebie szorty i koszulkę Merlotta. Nie miałam czasu wysuszyć włosów do końca, ale przynajmniej nałożyłam makijaż na oczy zanim popędziłam przez drzwi. Było czymś wspaniałym kiedy mogłam zrzucić z siebie moje nadnaturalne obawy i wrócić do myślenia o tym, co mam zrobić w Merlotte's zwłaszcza teraz, kiedy wykupiłam w nim udziały.
25 Konkurencyjny bar, otwarty przez już-nieżyjącego Victora, Vic's Redneck Roadhouse, zabrał nam sporo klientów. Ku naszej uldze, świeżość naszej konkurencji ustępowała, i część naszych stałych klientów powróciła do nas. W tym samym czasie, protesty przeciwko protekcjonalności baru jako własności zmiennokształtnego ustały, odkąd Sam zaczął chodzić do kościoła, co zjednało mu większość protestujących. To był zaskakująco efektywne przeciwdziałanie i jestem dumna mówiąc, że to był mój pomysł. Sam spławił mnie na początku, ale rozważył to ponownie kiedy ochłonął. Sam był nieco zdenerwowany w pierwszą niedzielę i tylko garść ludzi rozmawiała z nim. Ale chodził dalej, choć nieregularnie, i członkowie zaczynali poznawać go najpierw jako człowieka, potem jako zmiennokształtnego. Pożyczyłam Samowi pieniądze, by przeprowadzić bar przez najgorszy okres. Zamiast spłacać mnie stopniowo, jak myślałam, że zrobi, Sam teraz ogłosił mnie jako częściowego właściciela. Po długiej i ostrożnej rozmowie, podniósł moją wypłatę i dodał mi obowiązków. Nigdy wcześniej nie miałam czegoś ,co było częściowo moje własne. Nie było na to innego określenia jak tylko "zajebiście". Teraz musiałam radzić sobie z pracą administracyjną w barze, a Kennedy przychodziła jako barmanka, więc Sam cieszył się nieco większą ilością zasłużonego czasu wolnego. Część z tego spędzał z Jannalynn. Jeździł na ryby, w przeszłości cieszył się tym razem z mamą i tatą, kiedy był dzieckiem. Sam również pracował nad swoim przyczepą i ogrodem, przycinając żywopłot, grabiąc podwórze, sadząc kwiaty i pomidory w sezonie, co rozbawiało resztę pracowników. Ja nie myślałam, że to zabawne. Myślałam, że to miłe, że sam lubił dbać o swój dom, nawet jeśli był zaparkowany za barem. Najwięcej przyjemności sprawiał mi widok, z jaką łatwością napięcie opuściło jego barki teraz, kiedy sytuacja finansowa Merlotte's unormowała się. Byłam trochę za wcześnie. Miałam czas aby zrobić pomiary w magazynie. Pomyślałam, że jeśli mam prawo do przyjęcia dostawy piwa, mam również prawo do wprowadzenia kilku zmian - podlegających aprobacie i zgodzie Sama, rzecz jasna. Facet, który prowadził furgonetkę, Duff McClure, wiedział dokładnie gdzie postawić piwo. Liczyłam skrzynki, kiedy je wypakowywał. Zaofiarowałam pomoc podczas pierwszej naszej transakcji, i Duff wyraził się jasno, że prędzej piekło zamarznie niż pozwoli kobiecie pomóc sobie w pracy fizycznej. - Sprzedajecie więcej Michelob- zauważył. - Taa, mamy kilku kolesi, którzy zdecydowali, że będą pili tylko to- powiedziałam.- Myślę, że niedługo wrócą do Bud Lighta. - Potrzebujesz TrueBlooda? - Tak, tyle co zwykle. - Masz regularną wampirzą klientelę. - Małą, ale regularną- zgodziłam się, mój umysł skupiał się na odhaczaniu listy dostawy na wypisywaniu czeku. Mieliśmy kilka dni na zapłatę, ale Sam zawsze płacił kierowcy. Uważałam, że to dobra taktyka.