Anitek13

  • Dokumenty163
  • Odsłony27 617
  • Obserwuję25
  • Rozmiar dokumentów187.6 MB
  • Ilość pobrań16 226

D. B. Reynolds - Heart of the Wolf [całość](1)

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :586.7 KB
Rozszerzenie:pdf

D. B. Reynolds - Heart of the Wolf [całość](1).pdf

Anitek13 Dokumenty
Użytkownik Anitek13 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 103 stron)

2 D. B. Reynolds - Heart of the Wolf Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumacz: Isiorek Korekta: sylwikr Korekta całości: wanileczka

3 Rozdział 1 Anioły płakały. Piękne twarze niszczały smutkiem, łzy spływały w dół doskonałych policzków niezauważone na ciele wtulonym między nimi. Kathryn Avinger spojrzała w górę na ogromną rzeźbę i zastanawiała się, czy nawet anioły mogły znaleźć łzy, by dzisiaj płakać. Przejmujący wiatr wyżłobił zbocze, rozrzucając kawałki brudu niedaleko mauzoleum i wrzucając je w jej oczy. Obróciła twarz tylko po to, aby mieć bat ciemnych włosów na policzku. - Przepraszam - wymamrotała Pheobe, zbierając swoje brązowe loki i skręcając je pod usztywnionym kołnierzykiem białej koszuli. Nosiła biznesowy garnitur pod swoim długim, czarnym płaszczem i chciała bez wątpienia wrócić do biura zaraz po obowiązkowym pojawieniu się na pogrzebie ojca. Kathryn chciała tylko uciec, równie łatwo co ona. Niestety, powinna być rozpaczającą wdową na tym widowisku, poza tym była tu prasa, którą trzeba było wziąć pod uwagę, aby utrzymać pozory. Odszedł nie-tak-drogi Preston Avinger, miał duże pieniądze, które oznaczały, że jego śmierć jest na pierwszej stronie w wiadomościach. I niestety, Kathryn była dużą częścią tej historii - żona - trofeum - młodsza o dekady, aż tu nagle młoda wdowa. Nieznacznie uniosła wzrok, aby zobaczyć wiszących niczym upiory dziennikarzy za płaczącymi aniołami mauzoleum Avinger, czekających na najlepszy moment, by podzielić się ze światem żałobą. Kathryn powstrzymała gorzki uśmiech. Byli na złym pogrzebie, jeśli szukali żalu. Anioły mogą być tutaj jedynymi prawdziwymi żałobnikami. Spojrzała na ludzi skupiających się wokoło grobu Prestona, ich twarze były ponure, gdy udawali przed kamerami. Większość z nich była przyzwyczajona do kontroli społecznej - przywódcy biznesu, burmistrz, jak i obaj

4 senatorowie USA, chociaż Preston przyczynił się tylko jednemu z nich. Drugim całkowicie gardził i nawet nie stwarzał innych pozorów. Kathryn zawsze zastanawiała się, co zrobiła kobieta, że go uraziła. Ale może bycie kobietą wystarczało. Nikt nigdy nie zarzuciłby Prestonowi Avingerowi społecznego liberalizmu. Wiatr ponownie powiał, mocniej tym razem, jakby chciał zrzucić ich ze stromego zbocza. Kathryn schowała się bardziej w głąb eleganckiego kaszmirowego płaszcza i zastanawiała się, czy kiedykolwiek znów będzie ciepła. Dziesięć lat w tym mieście i wciąż zachowywała się chłodno. Nie cierpiała tego miejsca. - Chryste, zabierz nas stąd - niski głos wymamrotał cicho za nią. To mógł być Preston Junior, czuły syn, jej pasierb, jak przypuszczała, chociaż był starszy od niej o piętnaście lat. Jego słowa były przeznaczone tylko dla Kathryn i dla jego siostry, Phoebe. Wśród tej trójki przynajmniej nie było żadnych złudzeń smutku. Ze swojej strony Kathryn nic nie czuła. Była otępiała, chociaż na pewno nie żalem. Jej mąż był chory przez wiele lat, zanim umarł, a nawet wcześniej… Cóż, to na pewno mówiło coś o człowieku, którego odejścia nie opłakiwała nawet żona i dzieci. Jej myśli zostały przerwane, gdy minister w końcu przerwał swoje bezowocne modlitwy za skorumpowaną duszę Prestona i położył rękę na jej ramieniu. Walczyła z pragnieniem, aby pozbyć się tej ręki i spojrzeć w górę, by spotkać jego bladoniebieskie oczy. Wydawał się miły, troskliwy nawet. Ale oczywiście nigdy nie znał Prestona. - Już czas, moja droga - powiedział uprzejmie.

5 Kathryn kiwnęła głową z zaciśniętymi wargami, pod kamuflażem ciemnych okularów. Zrobiła jeden krok do przodu, pochyliła się i wzięła garść luźnego brudu, piszczącego przeciwko ciasnej skórze jej rękawiczek. Kolejny krok i pozwoliła temu spłynąć wolno na trumnę, słysząc, jak luźnie kamyczki uderzają w mahoniowe pudło. Nie zwlekała ani chwili dłużej, pocierając palcami z dezaprobatą i odchodząc do tyłu. Jej pięta skręciła się na nierównym gruncie, a jej ochroniarz Tommy wyciągnął rękę, aby przytrzymać ją, jedna duża dłoń ukryta dyskretnie pod jej łokciem. Kamery mignęły w poprzek drogi, gdy fotografowie rzucili się, by złapać moment, zachowując wieczną udrękę wdowy - film o jedenastej. Kathryn odwróciła się od obiektywów, opierając się niepotrzebnie na sile Tommy'ego. Phoebe i jej brat razem zbliżyli się do grobu, biorąc w palce trochę piachu i rzucając go szybko do dziury przed oddalaniem się. Nie mieli nic do powiedzenia nad grobem swojego ojca, czego nie powiedzieli już niejednokrotnie. Wraz z ich odjazdem reszta krewnych zmarłego szybko się rozeszła, niektórzy zatrzymując się, aby dorzucić swoją garść piachu, niektórzy nie zerkając nawet w dół, aby zobaczyć jakość trumny. Kilkoro zatrzymało się, by złożyć kondolencje Kathryn, ale nikt nie został. Bo było zimno i chcieli dostać się do samochodów i limuzyn. Kathryn znalazła się nagle sama przy grobie. Tylko Tommy pozostał u jej boku. Po tylu latach - długa choroba, niekończąca się żałoba wymagana przez złą sławę jej męża, nieprawdziwe wyrazy uznania i wyszukany pomnik, który zorganizował sobie na długo przed śmiercią - po tym wszystkim, był już koniec. Wreszcie, była sama.

6 Jej ramiona gwałtownie opadły, a wciąż uważny Tommy pokierował ją łagodnie w kierunku czekającej limuzyny. Szli wolnym krokiem, wysokie obcasy zagrażały jej podróży po gęstej trawie. Prawie dotarli do limuzyny, gdy usłyszała dźwięk rozrywającej jedwab kuli. Poruszyła się bez namysłu, podając na ziemie, gdy śmiertelny pocisk uderzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się jej głowa, a wybuch ognia strzelca wyborowego rozległ się w ciszy pogrzebu. Tommy opadł na nią, przykrywając ją swoim ciałem, gdy druga kula wystrzeliła po pierwszej. Histeria. Ludzie krzyczeli, pędząc do swoich samochodów, prasa odpychała barierki ustawione przed pogrzebem, w nadziei, że dostaną ujęcie zakrwawionego ciała albo na złapanie jej ostatnich słów przed tragiczną śmiercią. Bez wątpienia będą szalenie rozczarowani, gdy odkryją, że nie odniosła obrażeń. Kathryn leżała pod ciężarem Tommy'ego, myśląc o krewnych zmarłego, którzy odeszli zaraz po pogrzebie, przez co ominęło ich całe zamieszanie. Zastanawiała się, jak wielu z nich skłamałoby i powiedziało, że byli tam, gdy strzał został oddany, jak bez tchu opowiadali, jak ratowali swoje życia. - Daj mi minutę, Kathryn - powiedział Tommy, przerywając jej cyniczne myśli. Jego głos, niski i napięty przez stres, zadrżał nieznacznie pod wpływem adrenaliny i być może nawet strachu. Usłyszała, jak krzyknął do ich kierowcy, po prostu wymieniając jego imię, zadając pytanie. - Rigo? Rigo musiał udzielić cichej zgody, ponieważ podnieśli się i ruszyli, Tommy ciągnący ją na nogi, ostrożny wobec niej, ale niemarnujący

7 żadnej chwili. Jego ciężkie ciało rozpadło się, gdy pchnął ją i wsiadł za nią do limuzyny. - Jedź! - zawarczał Tommy, trzaskając za nimi drzwiami. Rigo ruszył pełnym gazem, zanim jeszcze drzwiczki się do końca zamknęły, gwałtownie skręcając, aby ominąć inne samochody, podskakując na dobrze utrzymanej trawie. Sygnał huczał, a ludzie krzyczeli. Kathryn ledwie ich słuchała. - Jesteś ranna? - zapytał Tommy. Kathryn wpatrywała się w niego, mrugając mocno, gdy walczyła, aby się skupić. - Kathryn, jesteś ranna?! - Głos Tommy'ego z napięciem wszedł o pełną oktawę wyżej. Przechylił się szybko do niej, zamierzając klepnąć ją lub coś w tym stylu, co robili ochroniarze, żeby upewnić się, czy ich opłaty nie zostały zestrzelone. - Wszystko w porządku - zarządziła. Odsunęła swoje ręce łagodnie. Tommy był dobrym facetem. - Wszystko w porządku - powtórzyła mocniej. Wykopała uśmiech i przykleiła go na twarzy. - Trochę szarpnęło, to wszystko. Odchyliła się na pluszową skórę, widząc bliźniacze smugi trawy i brudu na prawej stronie swojego płaszcza. Wpatrywała się w te plamy z roztargnieniem. Jej kolana musiały uderzyć w ziemię, kiedy… - Ktoś próbował mnie zabić - powiedziała, jakby ta myśl właśnie przyszła jej do głowy. - Tak, proszę pani - powiedział Tommy ostrożnie.

8 Odwróciła się na czas, by złapać zmartwione spojrzenia, które wymienili miedzy sobą mężczyźni. - Zastanawiam się dlaczego - powiedziała.

9 Rozdział 2 Renjiro Roesner pozwolił ciężkiemu trzaśnięciu drzwi zamknąć gadatliwą blondynkę, mieszkającą po sąsiedzku, która była świeżo po trzecim rozwodzie, a już rozglądała się za czwartym. Nie w tym życiu. Ściągnął swoje ciężkie palto i rzucił je na oparcie kanapy, zatrzymując się tylko po to, aby złapać pilota i włączyć telewizor, gdy skierował się do lodówki po piwo. Lokalne wiadomości wykrzykiwały radosną recytację o morderstwach, chaosie i skorumpowanych politykach, gdy odkręcił kapsel i pociągnął duży haust ciemnego piwa. Co, do diabła, robił w tym pieprzonym mieście? Złapał folder z menu na wynos pozostawiony przez agenta i wysunął nogi z mokasynów Ferragamo, notując sobie, by wziął jutro inne buty. Zaczął padać śnieg, w czasie gdy czekał na taksówkę. Nie mógł sobie przypomnieć, czy o tej porze zwykle leżał tu śnieg. Minęło sporo czasu. Przeszedł do pokoju dziennego, gdy wiadomości przeszły z wiarygodnego raportu do radosnego, przerobionego oburzenia miasta. Jakąś wdowę postrzelono podczas pogrzebu jej męża, na rany Chrystusa. Czy nie było już żadnej świętości na tym świecie? Wzruszył ramionami. To, co robili ludzie, nie było jego problemem. Jego problemem było dowiedzenie się, dlaczego jego Alfa po tylu latach nagle wezwał go do USA z Europy. Nie, że marnował tam swój czas. Europejskie wilki były w bezładzie od czasu ostatniej wojny i było tam mnóstwo okazji dla przedsiębiorczego i dominującego osobnika jak Renjiro, by wyrobić sobie nazwisko. Ale pomimo jego długiej nieobecności, wciąż formalnie należał do północnoamerykańskiego klanu - nigdy nie zmienił swojej lojalności - a kiedy jego Alfa zadzwonił, musiał przyjść.

10 Westchnął i ponownie zwrócił uwagę na menu, próbując zdecydować, co zamówić na kolację. Włoskie żarcie nie wchodziło w rachubę. Nie było mowy, by mogło ono dorównać temu, do czego był przyzwyczajony. A jego Japońska matka nigdy nie wybaczyłaby mu, gdyby zamówił na wynos sashimi1. Na ekranie program informacyjny przeniósł się na żywo na posterunek policji, gdzie reporter bez tchu informował publiczność, że kilka dni po strzelaninie na pogrzebie policja jest bezsilna. Ren spojrzał, gdy nagranie incydentu samo zaczęło lecieć. Cmentarz na zboczu, wystawiony na działanie wiatru, świetny widok portu - po co ulokowano zmarłych w tak świetnym punkcie widokowym, w każdym razie? Kto miał się tym cieszyć? Wideo wciąż pokazywało ubranych na czarno krewnych zmarłego. Musiało być mnóstwo pieniędzy w tym tłumie, pomyślał. Mnóstwo łachów od projektantów. Obraz przeskoczył z obrazu pieniędzy na strzał, siwowłosa wdowa eskortowana z dala od grobu przez dużego goryla z ochrony, kiedy nagle wszyscy rzucili się na ziemię z krzykiem. Więcej krzyku niż było potrzeba, zauważył, oprócz wdowy i jej goryla, którzy rozsądnie leżeli na ziemi. Zmarszczył brwi, puszczając jeszcze raz scenę w głowie. Coś tutaj nie grało, chociaż nie mógł odkryć, co to dokładnie było. Nagranie wciąż grało, gdy wdowa, najwyraźniej cała i zdrowa, ledwo widoczna zza cielska ochroniarza, została zmuszona do oderwania się od ziemi i wepchnięta do bezpiecznej limuzyny. Ren przechylił głowę, wypijając ostatnią kroplę piwa, wciąż patrząc. 1 japońska potrawa, a właściwie sposób serwowania surowych ryb i owoców morza (np. ośmiornic, kalmarów), krojonych, najczęściej w kostkę lub płatki, z dodatkiem przypraw. Klasycznymi dodatkami i przyprawami do sashimi są wasabi, rzodkie daikon, sos sojowy, cytrusowy sos ponzu. Sashimi jest przygotowywane ze świeżych ryb (często świeżo zabitych), na miejscu, na oczach klienta.

11 Kamerzysta, szczęśliwie w ostatniej chwili złapał czyste ujęcie twarzy wdowy. Ren nagle zapomniał przełknąć. Piwo spłynęło mu do gardła, niemal dusząc go, gdy butelka upadła na gruby dywan. Złapał pilota, próbując przypomnieć sobie, gdzie rzucił tę cholerną rzecz, gdy szedł do kuchni. W końcu znalazł go na kanapie, uderzając się w goleń o krawędź stołu, gdy rzucił się na niego. Zaklął wściekle, gdy jego palce znalazły guzik i rozpoczął przewijanie. Obrazy zamazały się do tyłu, i cicho pobłogosławił rudzielca w sklepie elektronicznym, który przekonał go do nabycia TiVo2 wraz z satelitą. Myślał, że to strata pieniędzy. Nie planował być tu aż tak długo. Ale to była słodka, mała rzecz i pomyślał o pustych nocach w tym cholernym mieście. Zatrzymał przewijanie w momencie, gdy ukazał się czysty szkielet wdowy. Kathryn. Wpatrywał się łapczywie w eleganckie linie jej twarzy, elegancką krągłość jej szczęki, górna warga nieznacznie zbyt pełna, by była ona doskonała. Jej oczy były ukryte za parą olbrzymich, ciemnych okularów, ale wiedział, że były burzowo-szare od emocji, tak jak wiedział, że strzelały piorunami, gdy była zła albo gdy się śmiała. Jej srebrzyste włosy przycięto brutalnie krótko. Były długie, gdy widział ją ostatnim razem, grube i pełne, zwisające w połyskującym wodospadzie. Wpatrywał się, zapominając o oddychaniu. Cholera. Jak dawno to było? Dziesięć lat? Czuł, jakby to było więcej niż dziesięć żywotów. Wyglądała tak samo albo tak jak mogła. Dziesięć lat było niczym dla ich rodzaju. 2Telewizor z możliwością nagrywania podczas oglądania np. filmów. Coś takiego jak teraz oferują u nas Netia albo N ;p

12 Usiadł ciężko i puścił od nowa nagranie, słuchając szczegółów, głos spikera był odpowiednio ponury, ale ze świergotem radosnego podniecenia, którego nie mógł ukryć. Zmarłym był Preston Avinger, mąż Kathryn - inwestor, miliarder, mecenas sztuki, przyjaciel polityków, standardowe wyposażenie bogaczy, i miał osiemdziesiąt dwa lata, gdy umarł. Kathryn miała dwadzieścia osiem i była żoną Avingera przez dziesięć lat. Prawie tak długo, odkąd Ren odszedł. Wygnany. Wspomnienia uderzyły go nagle, tak jasne i ostre jakby były ostrzem, które prześlizgnęło się przez żebra i uderzyło prosto w jego serce. Kathryn, osiemnastoletnia i piękna. Jej srebrne futro świecące w świetle pełni, jej czysta forma, elegancka gracja, gdy biegała po lasach Domu Kalnu. Jej ojciec, Dominick Bartek3, Alfa wilków z Ameryki Północnej, obiecał ją Renowi, a następnie odesłał go, by móc ją oddać jakiemuś bogaczowi zamiast jemu. Piękna Kathryn Rena przykuta do ludzkiego mężczyzny, starszego o więcej niż pięćdziesiąt lat. To był powód, dla którego Ren nie walczył z Domem o jego pobyt w Europie. Nie było dla niego tutaj nic poza wspomnieniami. To i gniew tak głęboki, że nie mógł pozostać w tym samym pomieszczeniu z Alfą i go nie zabić. Ren przewalcował od początku raporty, kolejny raz wyciszając denerwujący głos spikera i oglądając scenę w ciszy. Więc mąż Kathryn nie żył. Nagle to wszystko nabrało sensu i Ren wiedział, dlaczego wezwano go do tego pieprzonego miasta. 3 To ma być żart? xD

13 * * * * Jego telefon zadzwonił dziesięć minut później, podczas gdy wciąż wpatrywał się w twarz Kathryn, niczym uczeń usychający z miłości. W kółko puszczał nagranie ataku, przeklinając stację telewizyjną za ich niezdarne redagowanie i chcąc przebywać w mieście wystarczająco długo, by mieć chociaż jedna wtyczkę w prasie albo nawet glinę. Podniósł telefon. - Roesner - zawarczał. Zamarł na brzmienie głosu Doma, wargi uniosły się, odkrywając jego zęby w gniewie, ledwie dając sobie radę z przełknięciem warknięcia próbującym znaleźć ujście z jego gardła. - Tak, proszę pana - sapnął. – Widziałem w wiadomościach Jego wściekłość tylko wzrosła, gdy słuchał tego, co Alfa miał do powiedzenia. - Zajmę się tym - warknął i usłyszał, jak na linii zapadła cisza. Wpatrywał się w głuchy telefon przez kilka minut, wtedy rzucił nim w poprzek pokoju. - Skurwysyn! Chciał walnąć w coś pięścią, najlepiej w twarz Doma. Ale zadowolił się opadnięciem na kanapę i przebiegnięciem rękoma przez swoje grube, czarne włosy. Nie wiedział, co Kathryn do niego czuła. Nie był nawet pewien, czy kiedykolwiek coś czuła. Ale wiedział jedno na pewno. Nie będzie zbyt szczęśliwa, widząc go ponownie. Wstał, złapał za uszkodzony telefon i wykręcił numer.

14 - Tu Roesner. Wiesz, kim jestem? - Osoba na drugim końcu, ktoś, kogo nigdy wcześniej nie spotkał, potwierdziła, że rzeczywiście wie i czekała na połączenie. - Świetnie. - Ren usłyszał gorycz we własnym głosie i odrzucił ją. To był biznes. A on był w tej branży bardzo dobry. - Chcę udać się na miejsce zbrodni, ale najpierw... - Drugi mężczyzna przerwał, by coś powiedzieć. Ren przeczekał, a następnie kontynuował, jakby jego rozmówca nic nie mówił. - Będę musiał zobaczyć się z Panią Avinger. Na osobności.

15 Rozdział 3 Kathryn stała przed olbrzymim panoramicznym oknem za biurkiem Prestona i obserwowała, jak śnieg spadał z dachu penthouse'u. Tak wysoko wiatry były mylące. Co jakiś czas kilka płatów dryfowało na szkło, gdzie uparcie trwały przez kilka cennych sekund przed stopieniem się, ześlizgując się haniebnie w dół śliskiej powierzchni, zmieniając się w kolejną kroplę wilgoci tego deszczowego dnia. Przyparła rękę do okna, ale szyba była gruba i podwójne okratowana. Nic tak prymitywnego jak zimna pogoda nie miało wstępu do kryjówki Prestona Avingera. A teraz jej. To wszystko teraz było jej. Penthouse, domy wakacyjne na całym globie i więcej inwestycji, niż kiedykolwiek mogłaby zliczyć. I Bóg wiedział, że zarobiła to. Każdy grosz. Kroki odbiły się echem w dół marmurowego przedpokoju i Kathryn zidentyfikowała lekką wagę swojej gosposi, za którą podążał ciężki krok Tommy'ego. Drzwi za nią otworzyły się łagodnie. - Pani Avinger? - Tak, Marlo? - Kathryn odwróciła się od okna. - Przepraszam, że przeszkadzam, proszę pani, ale ktoś z policji tutaj jest. Chce z panią porozmawiać. Więcej pytań? Rozmawiała z wieloma policjantami i oficerami śledczymi, i nawet z samym komisarzem od czasu pogrzebu. Każdy z nich zadawał jej w kółko takie same pytania. I dawała im takie same odpowiedzi. Nie miała żadnego pomysłu, kto chciałby ją zabić. - To nie może poczekać? - Powiedziała to smutno, wiedząc, jaka będzie odpowiedź.

16 Marla rzuciła okiem ponad ramieniem na Tommy'ego4, a on odwrócił się i zrobił kilka kroków po pokoju. - On mówi, że to jest ważne - powiedziała łagodnie, jej ręce skręcały się z niepokoju. - Ktoś namówił go, by ci pomóc, on jest inny niż pozostali. - Inny? Jak? - Kathryn spojrzała na Tommy'ego, ale wzruszył ramionami. - Nie wiem dokładnie - powiedziała Marla. - On jest intensywniejszy, przerażający prawie. Ale Tommy sprawdził, a oficer na dole potwierdził, że jest czysty. Kathryn przeniosła swoje spojrzenie przez ramię Marli, chcąc móc spojrzeć przez ścianę na przedsionek penthouse'u. - Kathryn - Tommy powiedział pilnie, ale uciszyła go łagodnie. - W porządku, Marla. Wpuść go. - Tak, proszę pani - powiedziała gosposia. - Przynieść kawy? Albo herbaty? Za nią Tommy potrząsnął głową w dezaprobacie, ale Kathryn rzuciła mu karcące spojrzenie i uśmiechnęła się do Marli. - Poczekamy i zobaczymy - powiedziała. * * * * 4 O Boże, właśnie przeczytałam to jak Tamiego xD Muszę skończyć z Gumisiami xD

17 Kathryn zesztywniała, jej spojrzenie powędrowało do drzwi, oczy zrobiły się szerokie ze zdziwienia. Wiedziała, że to wilk w minucie, w której skręcił korytarzem i spodziewała się, że to jeden z ludzi jej ojca, jednak nie spodziewała się tego. Wypełnił całą otwartą przestrzeń, górując nad Marlą niczym jakiś starożytny bóg zemsty w garniturze od Armaniego. Wyglądał dokładnie tak samo jak przed laty - duży mężczyzna ze złotą skórą po swoich japońskich przodkach, prostych, czarnych włosach przyciętych do tępej krawędzi nad kołnierzykiem i wepchniętych bezlitośnie za uszy. Krew jego ojca w niewielkim stopniu odbijała się w jego oczach, wysoki o szerokich ramionach, orli nos. Renjiro Roesner - jej pierwsza miłość, jej ostatnia, jej jedyna. Zniknął z Clanhome niespodziewanie, nie zostawiając żadnej wiadomości, żadnego słowa dla niej, dziewczyny, którą twierdził, że kocha. Dwa tygodnie później była żoną Prestona Avinger’a. Zobaczenie go teraz wskrzesiło zbyt wiele uczuć, o których chciała zapomnieć i każde z nich piekielnie bolało. - Kathryn - jego głos był cichym dudnieniem, ściśniętym stresem. Wpatrywał się w nią łapczywie, a jednak jego spojrzenie przesunęło się do Tommy'ego, który przeniósł się bliżej boku Kathryn, jego mowa ciała wyraźnie mówiła, że uważa, iż przybysz stanowi zagrożenie. - Tommy - Kathryn powiedziała cicho. Rozumiała dylemat Rena. Był wilkiem, a ona była samotną kobietą wśród ludzi, nieznajomych przynajmniej Renowi. Jego instynkty krzyczały, by ją chronić. Tak bardzo jak chciała to odrzucić, nalegać, by nie miał z nią wspólnego już nic więcej, rozumiała to. I nie było w jej umyśle wątpliwości, kto cierpiałby, gdyby Tommy doprowadził to do ostateczności. - Tommy - powtórzyła głośniej.

18 Jej ochroniarz zatrząsł się, jego spojrzenie poleciało niechętnie z dala od wilka pod drzwiami. - To jest Pan Roesner, Tommy. Renjiro Roesner. On jest przyjacielem mojego ojca. Spojrzenie Rena zaostrzyło się, gdy to powiedziała. Mogła poczuć, jak jego nastrój buzował pod powierzchnią, gdy tylko to powiedziała - i chciała, by ludzie wyszli z pokoju, nim wybuchnie. - To będzie już wszystko, Marlo - powiedziała łagodnie. - Dziękuję. Gosposia posłała Renowi ostatnie, zdenerwowane spojrzenie i pośpieszyła z pokoju. Tommy to całkiem inna sprawa. Kathryn udzieliła Renowi ostrzegawczego spojrzenia, po czym podeszła do Tommy'ego i dotknęła jego ramienia. Poczuła, jak obaj mężczyźni napięli się na to dotknięcie, aż miała ochotę zaśmiać się ze śmieszności tego wszystko. Ścisnęła grubego bicepsa swego ochroniarza. - Jest w porządku, Tommy - powiedziała i obróciła się, by stanąć przed nim, zmuszając go do patrzenia na nią zamiast na Rena. - Nie jestem w żadnym niebezpieczeństwie z Panem Roesnerem - powiedziała, mając nadzieję, że to była prawda. Postawa Tommy’ego łączyła ból dziesięcioletniego chłopca z zaborczością dorosłego człowieka. Kathryn uśmiechnęła się krzepiąco i powiedziała: - Potrzebujemy kilku minut sam na sam. To jest biznes, interes rodzinny. Rozumiesz. Tommy spojrzał w jej oczy uważnie, jakby próbując odczytać ukrytą wiadomość w jej prośbie i nie znalazł jej. Spojrzał więc przez ramię na Rena, po czym kolejny raz na Kathryn.

19 - Jesteś pewna, Kathryn? - Powiedział, jego głos był wystarczająco niski, że gdyby Ren był człowiekiem, przegapiłby zmianę. - Jestem pewna - powiedziała śmiało. - Kilka minut. Tommy kiwnął głową, wyraźnie nieszczęśliwy, ale skłonny do zaufania jej słowom. Przeszedł koło Rena, odwracając się w ostatniej chwili, by posłać mu surowe spojrzenie. - Poczekam na zewnątrz, Pani Avinger - powiedział dla dobra Rena i wyszedł do przedpokoju, zostawiając otwarte drzwi za sobą. - Zrobisz to - wymamrotał Ren. Kathryn zamknęła drzwi, milknąc na długą chwilę. Stałą tyłem do Renjiro, który wszystko, co robił, to stał. - Kathryn - powiedział łagodnie. Obróciła się, jej oczy oceniały go od stóp do głów, piły z niego. Kochała go tak bardzo. Jej serce ścisnęło się w klatce piersiowej, wyśmiewając się ze wszystkich powodów, które jej uczucia miały zmienić. Wciąż go kochała. Wyraz twarzy Rena zmienił się, przesunął wszystkie szalejące przez chwilę uczucia pod szczelnie zamknięte powieki. - Przyjaciel twojego ojca? - zapytał łagodnie. - A nie jesteś nim? - On jest Alfą. - Duże A oczywiste w sposób, jaki to wypowiedział. Kathryn uniosła sceptycznie brew. - On jest moim Alfą - Ren wysyczał spod zaciśniętych zębów. Kathryn zaśmiała się pomimo woli, jej wargi wywinęły się w mały uśmiech zadowolenia. Wilki takie jak Ren nigdy nie poddawały się łatwo.

20 Jeden kącik jego ust uniósł się na chwilę, przyznając się do jej małego zwycięstwa, jego czarne oczy zaiskrzyły w nagłej przyjemności. Spotkali swoje spojrzenie i śmiech zamarł, zastąpiony przez coś dużo bardziej intensywnego, coś, co ukradło jej oddech i docisnęło rzeczy nisko w jej ciele. Wyciągnął rękę. - Kathryn. Wpatrywała się w niego, jej spojrzenie przeszło od wilka, spoglądając w jego oczy, do szerokiej dłoni i znów do oczu. Podniosła powoli swoją rękę, jej palce drżały do czasu, gdy zatrzymała je aktem czystej siły charakteru. Jego silne palce zamknęły się na jej, był świadomy swojej siły i tak ostrożny, gdy wzmacniał uścisk do czasu, aż przyciągnął delikatną krzywiznę jej ramienia do swej klatki piersiowej. Kathryn przełknęła szloch ulgi, gdy jego ramiona zacisnęły się wokół niej, ponieważ poczuła się bezpieczna po raz pierwszy od dłuższego czasu, niż mogła pamiętać. Ren westchnął, uwalniany przez niego oddech był długi, powolny wydech, jakby wstrzymywał powietrze godzinami, a nie przez minuty. - Kathryn - wyszeptał. Śniła o tym momencie miesiącami po zawarciu swego małżeństwa z Prestonem, śniła, że Ren znajdzie ją jakoś i uratuje. Ale nigdy tego nie zrobił. I dostała twardą lekcję, by liczyć tylko na siebie. Pchnęła lekko w jego klatkę, nie ufając sobie, że utrzyma kontrolę będąc tak blisko niego. - Nie mogę… - Pozwól mi cię trzymać. Tylko minutę. Dla mnie. Westchnęła, czując w głębi serca, jak jej wilk oblizywał się z przyjemnością. Jej wilk wiedział, czego chciała Kathryn, czy zgadzał się z tym, czy też nie.

21 Nie mogła powiedzieć jak długo tam stała, słysząc silne bicie serca Rena pod uchem, jego gorącem i siłą otaczającą ją. Zmieszała się w końcu, nie dlatego, że było jej niewygodnie, ale właśnie dlatego, że tak jej było. - Dlaczego tu jesteś, Ren? - spytała, starając się odzyskać trochę dystansu. - Marla powiedziała, że jesteś z policji? - Wiedziała, że to niekoniecznie prawda, ale nie była zaskoczona, że powiedział Marli i Tommy’emu, że tak było. - Jestem tu, by ci pomóc. Dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi i go zatrzymać na dobre. Zmarszczyła brwi i cofała się do czasu, aż mogła spojrzeć mu prostu w twarz. - Myślałam, że mieszkasz w Europie? - Mieszkałem. Mieszkam. Dom do mnie zadzwonił. Kathryn zesztywniała i całkowicie uwolniła się z jego uścisku, powiększając odległość między nimi. Puścił ją, jego ramiona zniknęły, jednak utrzymywał ręce, póki nie zniknęła z jego zasięgu. - Mój ojciec? - domagała się odpowiedzi. Ren wzruszył ramionami, przyglądając się jej dziwnie. - Zadzwonił do mnie, do miasta, parę dni temu. Nie wiedziałem dlaczego, ale zobaczyłem w wiadomościach wideo z wczorajszego pogrzebu. Odwróciła się od niego i obeszła wkoło biurko, chcąc ustawić coś fizycznego i stałego między nimi. - Dlaczego mój ojciec miałby…

22 Serce Kathryn jak ostatnio rozgrzało się, tak teraz natychmiast zamarzło. Ren nie wrócił do domu dla niej. To po prostu kolejna gierka jej ojca, kolejna próba manipulowania nią, używając tym razem do tego władzy. Powinna wiedzieć lepiej. Wiedziała lepiej. Dziesięć lat z Prestonem nauczyło ją chronić każde uczucie, nie oddawać niczego za darmo. Gdyby to był ktoś inny, ale nie Ren, to nigdy nie zaszłoby aż tak daleko. Coś, na co jej ojciec bez wątpienia liczył. Posłała Renowi surowe spojrzenie. - Zmartwienia mego ojca mnie nie obchodzą. - Mam wrażenie… - Nie, nie masz żadnego wrażenia. Widzę, że nadal bierzesz udział w licytacji Doma. - Co to, do diabła, ma znaczyć? - Wyprostował się i podszedł do niej, jego chłodne obejście zniknęło błyskawicznie, spalone przez gniew. Kathryn cofnęła się dwa kroki, zbliżając się do okna plecami, zmuszając się do zaprzestania tego tak szybko, jak zdała sobie z tego sprawę. - Skłamałam Tommy'emu, Ren? - Co? - Zatrzymał się, spoglądając na nią z marsową miną w zamieszaniu. - Kiedy powiedziałam mu, że nie jesteś żadnym niebezpieczeństwem dla mnie. Myliłam się? Jej słowa zraniły go i wiedziała, że tak było. - Nigdy nie zadałbym ci bólu, Kathryn - zaprotestował łagodnie. - Wiesz o tym.

23 Nagle to było zbyt wiele. Kathryn zamknęła oczy wbrew temu, że niewidzenie go sprawiało ból i odwróciła się, by zmusić się do spojrzenia w okno z jego skazanymi płatkami śniegu. - Czego chcesz, Ren? - zapytała zmęczonym głosem. - Policja już zadała mi wszystkie pytania, a odpowiedź jest zawsze taka sama. Nie, nic nie wiem. Usłyszała, jak się poruszył, okrążając biurko i stając zaledwie kilka kroków od niej. Był tak blisko, że mogła poczuć ciepło jego ciała i została niemal zmiażdżona przez jego zapach, gdy jego wilk zareagował na nią. To nie było nic osobistego, powtarzała sobie, automatyczna reakcja mężczyzny alfa na samotną kobietę. Nawet gdyby Preston wciąż żył, reakcja Rena byłaby taka sama. Preston nie był Wilkiem. Nie liczył się. Nie mogłaby uruchomić swego instynktu łączenia w pary, nawet gdyby go kochała. Co nigdy się nie stało. - Kathryn? - Nie rób tego - szepnęła, nie patrząc u niego. - Proszę, Ren. Nie musisz tego robić. - Kathryn mogła poczuć, jak się w nią wpatrywał, mogła nawet usłyszeć każdy jego stały oddech oraz dudnienie jego serca. Chciała go błagać, by odszedł, jednak obiecała sobie, że nigdy nie będzie już błagać żadnego mężczyzny. - Nie miałem wyboru - powiedział niespodziewanie. A ona wiedziała, że nie mówili już o bieżących sprawach, ani nawet tych z zeszłego roku. - Dali mi godzinę na spakowanie swoich rzeczy i odejście. Chciałem się pożegnać. Próbowałem. Ale nie pozwoliliby mi. Zostawiłem notatkę… - Nigdy jej nie dostałam - wyszeptała.

24 Przebiegł palcami przez włosy, kurczowo chwytając za grube kosmyki, zanim położył swe dłonie na oknie obok niej. Ramiona sztywne i proste utrzymywały cały jego ciężar z dala od podwójnych szyb. - Wiem o tym - powiedział. - Myślę, że wiedziałem o tym nawet wtedy. Ale miałem wyjechać jedynie na kilka miesięcy, więc uznałem, że to nie jest istotne. Ale potem usłyszałem, ze wyszłaś za mąż zaraz po moim wyjeździe i wiedziałem. Byłaś jedyną córką Doma. Nie miał zamiaru stracić ciebie dla kogoś takiego jak ja. - Obrócił głowę tak, że mógł ją zobaczyć. - Ale nigdy nie pomyślałem, że poświęci cię dla człowieka. - Nie poświecił mnie dla nikogo - powiedziała ostro. - Sprzedał mnie za czternaście procent udziałów w Avinger Holdings. Negocjacje zakończono, zanim wyjechałeś. Nigdy nie było dla nas jakichkolwiek szans. - Mogłaś odmówić. Miałaś prawo… - Nie miałam żadnych praw! - Odwróciła się przodem do niego, wypuszczając swój własny gniew, pozwalając sobie na pokazanie prawdziwych emocji pierwszy raz od wielu lat. - Miałam osiemnaście lat! Osiemnaście lat i byłam jedyną córką Dominick’a Bartek’a. Czy wiesz, co to znaczy, Ren? Nigdy nie opuściłam Domu Klanu, nigdy nie ugotowałam żadnego posiłku. Ledwie używałam telefonu, nigdy nie widziałam telewizji. Byłam trochę więcej niż dzieckiem! Ukrytym przed ludzkim światem, zmuszonym do absolutnego posłuszeństwa wobec starszych i przede wszystkim wobec mojego Alfy. Ale najgorsze jest to, że kochałam swego ojca. I wiedziałam, że… on kocha mnie - zaśmiała się gorzko. - Kathryn, wiem… - odsunął się od okna, a ona powstrzymała go przed zbliżaniem się, jedna uniesiona dłoń utrzymująca go z daleka.

25 - Nie - powiedziała. - Nie, Ren, nie wiesz. Nie wiesz niczego. Nie jestem tą drobną osiemnastolatką rzuconą na kolana przez tak-tak- potężnego Renjiro Roesner’a. Mówisz, że zostawiłeś mi wiadomość. I może to zrobiłeś, nie wiem. Jedyne, co wiem, to to, że zostałam sama jak palec. Nikt nie stanął w mojej obronie. Nikt. Mój ojciec sprzedał mnie do małżeństwa z człowiekiem, którego nigdy wcześniej nie spotkałam i nikt nawet nie kiwnął palcem. Ani moja matka, ani bracia, ani jedna starsza osoba z klanu, nawet ty. - Nie wiedziałem o tym - Ren zaprotestował gniewnie, jego ręce zacisnęły się w pięści przy bokach, mięśnie naprężyły się pod materiałem garnituru. – Do diabła, o ile mi wiadomo, ty też w tym byłaś. Może ty i Dom świetnie się bawiliście patrząc, jaki głupi i łatwowierny byłem. Poślubiłaś Avinger’a dwa tygodnie po tym, jak wyjechałem, na Rany Chrystusa. Było wesele! Naprawdę oczekujesz, że uwierzę, że nic wcześniej o tym nie wiedziałaś? Słyszałem wszystko, co wydarzyło się potem, Kathryn, każdy mały szczegół. Ludzie wiedzieli o nas. Nie mogli się doczekać, by mi o tym opowiedzieć. Czułem się idiotycznie. Dlaczego, do cholery, myślisz, że siedziałem w Europie przez te wszystkie lata? - Taa, może powinieneś zostać tam odrobinę dłużej - odwarknęła. - Czy kiedykolwiek znudzisz się byciem atakującym psem Doma? A może znowu zgrywasz jego ogiera? Co on ci obiecał, Ren? Mnie? Cóż, przemyśl to jeszcze raz, kolego, ponieważ ja już skończyłam z odgrywaniem dziwki mojego ojca. Wzięła głęboki wdech. Powietrze było słodsze niż przez te wszystkie lata. I nagle Katheryn zamilkła. - W każdym razie - kontynuowała płynnie - nie musisz się już o mnie martwić, Dom zresztą też. Tak szybko, jak wyczyszczę wszystkie nieruchomości, wyjadę i już nie wrócę.