Sherrilyn Kenyon
DARK HUNTER
Fear The Darkness
Opowiadanie
Tłumaczenie:
agnes_ka1
2
Nowy Orlean, 2007
Nick Gautier był w domu.
I był wkurzony. O wczesnej rannej porze, kiedy taksówka wiozła go z
lotniska w kierunku jego domu na Bourbon Street i gdy widział blizny, które
pozostały po huraganie Katrina, jego krew dosłownie wrzała.
Jak to się mogło stać? Zamykając oczy starał się wymazać z pamięci zabite
deskami okna i poprzewracane znaki. Białe przyczepy FEMA1
. Ale te obrazy
zostały zastąpione przez nowe informacje, widział ofiary uwiezione na dachach,
płonące pożary, zamieszki na ulicach…
Nick nie mógł oddychać. Nowy Orlean był jego domem. Jego filarem. W
tym mieście się urodził. Było jego siłą życiową. I w ciągu jednego uderzenia serca,
zostało rozdarte. Okaleczone. Nigdy w życiu nie widział czegoś takiego.
Dorastając tutaj przeżył kilka huraganów na przestrzeni lat. Nie mieli dość
pieniędzy, by ewakuować się podczas najgorszych burz, wiec on i jego mama
woleli wsiąść do jej rozwalającego się czerwonego Yugo i jechać aż do
Hattiesburga w Missisipi, gdzie mogli rozbić obóz na bocznym parkingu sklepu
spożywczego, jedząc przyprawione kanapki z szynką, zrobione z czerstwego
chleba i saszetek musztardy, do czasu, gdy było bezpiecznie by wrócić. Jakoś
zawsze jego matka sprawiała, że te dni były fajne i pełne przygód, nawet, gdy
chowali się w aucie podczas ostrzeżeń o tornadach.
Później wracali do domu, żeby zobaczyć widok podobny do tego, który
oglądał teraz, ale w ciągu kilku tygodni, wszystko wracało do normy.
Teraz minęło już ponad dwa lata od nadejścia huraganu, a mimo to nadal
firmy były zamknięte - firmy, które działały tam przez lata, a niektóre przez wieki.
Były całe obszary miasta, które wyglądały jakby huragan dopiero przeszedł.
Większość jego przyjaciół albo nie żyła albo została przeniesiona. Ludzie,
których znał od dziesięcioleci.
W ciągu jednego uderzenia serca wszystko się zmieniło.
Nick zaśmiał się gorzko na tę myśl. On zmienił się bardziej niż cokolwiek
innego. Nie był już dłużej człowiekiem, nawet nie był pewien, czym był.
Jedyną rzeczą, jaka trzymała go tutaj, to była jego wściekła potrzeba zemsty
na tych, których obwiniał za tę katastrofę.
Podniósł rękę do zadrapania na szyi i zamarł, gdy poczuł tam ślad po
ugryzieniu. Poprzez wymianę krwi, Stryker uczynił Nicka swoim
przedstawicielem. Jeśli Nick będzie słuchał pana Daimonów, wtedy Stryker
zapewni mu środki niezbędne do zniszczenia człowieka, który zrujnował mu
życie… i miasto.
1
FEMA – Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego.
3
Acheron Parthenopaus. Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi. Braćmi aż po
kres. Potem Nick popełnił błąd spiąć z kobietą, o której nie wiedział, że jest córką
Asha. Ash prawie go za to rozszarpał.
To jeszcze mógł znieść. To, co zrobiło z nich wrogów, to była noc, w którą
zmarła matka Nicka, a Ash na to pozwolił. W odróżnieniu od innych
nieśmiertelnych istot, które mieszkały w Nowym Orleanie, Nick znał sekrety, które
Ash nosił. Był nie tylko przywódcą Nocnych Łowców, nieśmiertelnym
wojownikiem, służącym bogini Artemidzie i chroniącym ludzkość przed
wampirycznymi Daimonami, które zjadały ich dusze.
Ash był bogiem. Miał moc do czynienia tego, czego zapragnął. Mógł
uratować mamę Nicka, albo przynajmniej sprowadzić ją z powrotem z zaświatów,
tak jak to zrobił z Kyrianem i jego żoną Amandą. Ale Ash tego nie zrobił.
Odwrócił się do Nicka plecami i zostawił Cherise Gautier martwą.
Ash też nie ocalił miasta przed burzą. Do nocy, gdy Nick przespał się z Simi,
Ash kochał to miasto bardziej niż cokolwiek. Ash nie pozwoliłby Nowemu
Orleanowi cierpieć.
Ale to było przed tym jak stali się wrogami. Teraz Ash nienawidził go tak
bardzo, że zabrał Nickowi wszystko.
Wszystko.
- Ładny dom.
Zamyślenie Nicka przerwał głos kierowcy. Spojrzał na posiadłość na
Bourbon Street, która była jego domem odkąd zaczął pracować dla Kyriana.
- Tak. - Powiedział pod nosem. - Jest ładny.
A przynajmniej był, kiedy dzielił to miejsce z matką. Nick wysiadł i zapłacił,
a następnie zabrał swoją walizkę z siedzenia. Trzaskając drzwiami, spojrzał na
swój dom i złapał za klamkę tak mocno, że jego palce zabolały w proteście.
Kupił ten dom, jako prezent urodzinowy dla matki, gdy miał dwadzieścia lat.
Wciąż mógł słyszeć wrzask jej radości, gdy dał jej klucz. Widział ją stojącą obok
niego, gdy patrzyła z niedowierzaniem.
- Wszystkiego najlepszego mamo.
- Oh Nicky, co ty zrobiłeś? Nie poszedłeś kogoś zabić, prawda?
Jej pytanie go przeraziło.
- Mamo!
Mimo to, wciąż bezwzględnie patrzyła na niego przymrużonymi, niebieskimi
oczami i stała podparłszy się pod boki.
- Nie robisz też nic, co wiąże się z rozprowadzaniem narkotyków? Bo jeśli
tak, chłopcze, miłość, czy nie miłość, zbiję cię na kwaśne jabłko.
Wyśmiał jej ostrzeżenia.
- Mamo, przecież znasz mnie lepiej. Nigdy nie zrobiłbym nic, żeby zawstydzić
cię przed znajomymi z kościoła.
4
- Więc skąd wytrzasnąłeś te wszystkie pieniądze, kochanie? Jak jesteś w
stanie kupić taki fantastyczny dom w twoim wieku? Jesteś jeszcze dzieckiem, a ja
nie mogłabym sobie pozwolić na choćby dwie cegły z tego miejsca.
- Mówiłem ci. Jestem osobistym asystentem pośrednika w Garden District.
Postawił ten dom na mnie, ale technicznie to on nadal jest właścicielem. Pozwala
mi go od siebie wynajmować.
To było częściowe kłamstwo. Miedzy innymi bycie Giermkiem Kyriana, gdy
był on Nocnym Łowcą znaczyło, że wszystkie własności Kyriana były własnością
Nicka - przynajmniej na papierze. Ten dom jednak, był naprawdę Nicka. Jego
pensja była taka, że z łatwością mógł kupić trzy takie domy, ale jego matka nigdy
by nie uwierzyła, że mógłby zarobić takie pieniądze bez łamania prawa.
- Pośrednik, hmm. Dla mnie to brzmi jak jeden z tych eufemizmów dla
określenia handlarza narkotyków.
- Ach, mamo, chodź do środka i obejrzyj bibliotekę. Już mam tu twój fotel,
więc możesz czytać swoje powieści, które tak bardzo kochasz.
- Kochanie, rozpieszczasz mnie. Wiesz, że nie potrzebuję niczego dużego i
fantazyjnego.
Tak, ale jako dziecko słyszał w późnych godzinach nocnych wystarczająco
wiele razy jej płacz, nad tym, że nie mogła dać mu więcej niż ich rozpadający się
wynajęty pokój, - że jedyną pracą, jaką mogła znaleźć, to praca striptizerki. - Moje
dziecko zasługuje na wiele więcej niż to. - Tymczasem jej rodzice żyli w ładnym
domu w Kenner i mieli tyle pieniędzy, że mogli nimi palić. Ale wyparli się jej w
chwili, gdy była z nim w ciąży. Jego matka poświeciła wszystko, żeby zatrzymać
swojego syna - swoją godność i swoją przyszłość. I choć płakała w nocy nad tym,
że nie może dać mu rzeczy, które według niej chłopiec powinien mieć, w dzień, była
najlepszą mamą, jakiej ktoś mógłby się spodziewać. Od dnia, w którym się urodził,
byli we dwoje przeciwko światu.
- Zawsze się mną opiekowałaś mamo. Teraz moja kolej, aby się tobą zająć.
Mam duży dom, ponieważ pewnego dnia zamierzam dać ci tyle wnuków, aby
wypełnić go po brzegi.
Nick skrzywił się, mógłby przysiąc, że słyszał jej śmiech na wietrze, zanim
by wpadła do domu, aby go doglądnąć. I gdy tak stał, deszcz zaczął lać na niego,
przemaczając go do szpiku kości.
Znalazł swoją matkę na tamtym fotelu w bibliotece…
Bezlitosny ból i smutek przedzierał się przez niego ze szponami
wykonanymi ze stali. Tnąc na strzępy każdą jego cząstkę.
Jak mogła odejść w tak okrutny sposób? Jej gardło było rozerwane, a ciało
pozbawione krwi. Była wszystkim, co kiedykolwiek miał.
- Mogę dać ci zemstę.
5
Była to obietnica Stykera dla niego. Pan Daimonów powiedział mu, że jeśli
Nick przekaże mu informacje, które będzie mógł wykorzystać przeciwko
Acheronowi i innym Mrocznym Łowcom i ich Giermkom, którzy im służyli, wtedy
Stryker da mu moc, jakiej on będzie potrzebował do zabicia Asha.
To było wszystko, czego chciał Nick.
Wtedy w głowie usłyszał głos Asha.
- Wiesz, Nick, zazdroszczę ci twojej matki. Jest piekielną kobietą. Nie ma nic,
czego bym nie zrobił dla niej.
- Dlaczego pozwoliłeś jej umrzeć Ash? - Warknął pod nosem. - W cholerę z
tobą!
Ale w sercu wiedział, kto naprawdę ponosi winę za to wszystko i to bolało
go jeszcze bardziej. Gdyby tylko był lepszym synem. Lepszym przyjacielem. Nic z
tego by się nie zdarzyło.
On był tym, który wpisał się na ten świat, gdzie niebezpieczeństwo było jego
nieodłączną częścią. Gdyby tylko powiedział matce prawdę, wtedy nie poszłaby tej
nocy do domu z Daimonem. Byłaby bezpieczna. Zginęła z jego powodu i to była
prawda, która bolała do najgłębszej cząstki jego bytu.
Nie mogąc tego wytrzymać, zmusił się do podejścia do klawiatury na bramie
i wciśnięcia kodu. Na wpół oczekiwał, że nie zadziała, ale tak się nie stało.
Zatrzymał się przy petuniach matki posadzonych w dużym wazonie obok
furtki i przesunął go, aby wydostać zapasowy klucz.
Wszystko było takie samo, jak wtedy, gdy był człowiekiem. Dopiero teraz
wszystko było inaczej. Jego żołądek skurczył się, kiedy otworzył drzwi i wszedł do
domu.
Jego przyjaciel Kyl powiedział mu, że było trochę zniszczeń podczas
przejścia Katriny, ale dom został odnowiony. Nick musiał przyznać, że był
nietknięty. Na miejscu było wszystko, oprócz tego, że jego matki już nie było.
- Oh, Nicky patrz! On posiada jedną z tych niszczarek odpadków! Nigdy nie
myślałam, że będę mieć coś tak fajnego i że będę patrzeć na takie płytki na ścianie.
Czy to jest włoski marmur?
Spojrzał na prawo, gdzie piekarnik był obudowany włoskim marmurem.
- Dla ciebie, Mamo wszystko, co najlepsze.
- Och rozpieszczasz mnie, kochanie. Jesteś jedyną dobrą rzeczą, którą
zrobiłam w życiu. Nie wiem, dlaczego Bóg był dla mnie taki dobry, że zesłał mi
ciebie z nieba, ale cieszę się, że to zrobił.
Ale Nick Gautier nie był darem niebios. Podobnie jak bezwartościowy drań,
który go spłodził, a następnie uciekł. On był diabelskim nasieniem.
Postawił walizkę przy drzwiach i położył klucze na blacie. Ostatnim razem,
kiedy był tutaj, nawoływał swoją mamę. Wykrzykiwał jej imię, biegając po domu i
próbując ją znaleźć.
6
Znalazł ją na górze.
Wbrew jego woli, jego nogi zaprowadziły go wprost w to miejsce. Stanął w
drzwiach patrząc na ulubiony fotel matki. W swoim umyśle nadal mógł zobaczyć
jej martwe ciało na nim. Ale w rzeczywistości nie było na nim śladu jej śmierci…
Albo jego własnej. Tuż przed miejscem, w którym teraz stał, przywołał
grecką boginię Artemidę, aby zrobiła z niego Mrocznego Łowcę. Kiedy odmówiła i
powiedziała mu, że musiałby najpierw umrzeć, on strzelił sobie w łeb tuż przed nią.
Przestraszona na myśl jak zareaguje Acheron na wieść o jego śmierci,
Artemida uczyniła go nieśmiertelnym i nadała mu znak Mrocznych Łowców - znak
łuku i strzały na jego twarzy, ale on nie został jednym z jej armii, która miała
chronić ludzkość. On miał moc większą niż inni. Mógł chodzić w świetle dnia.
A teraz dzielił moc ze Stykerem…
Nick zmarszczył brwi, gdy zobaczył na stoliku do połowy opróżnioną
butelkę po Coca-Coli. Jego matka nigdy nie tknęłaby zwykłej Coli, piła tylko Light
i nigdy nie ośmieliłaby się zostawić drinka w jej sekretnym sanktuarium, jakim
była biblioteka.
Ktoś jeszcze był w domu, a ponieważ była tam też otwarta dzisiejsza gazeta,
mógłby przypuszczać, że ktoś wprowadził się i przywłaszczył sobie dom.
Jego dom.
Gniew zaczął się przez niego przedzierać. Kto się odważył?
Zapragnął krwi, rzucił się sprawdzać pokoje, ale każdy z nich był pusty, bez
znaków obecności kogokolwiek, kto się odważył na ten występek.
- Dobra. - Warknął. - Policzę się z tobą później.
Najpierw chciał odwiedzić swoją mamę. Skrzywił się na tę myśl. Nie był na
cmentarzu odkąd jego bezwartościowy ojciec umarł. Mimo, że przechodził obok
cmentarza Świętego Luisa prawie codziennie, nie było to miejsce, w którym
spędzał jakoś wiele czasu. To przypominało mu o jego ojcu i gangu, któremu
przewodził. Gangu, którego używał do okradania turystów, którzy ośmielili się
wejść na teren cmentarza samotnie.
Ale teraz postanowił pójść odwiedzić swoją matkę. Przecież nie było go
nawet na pogrzebie. Ostatnią rzeczą, jaką mógł teraz zrobić, to sprawić, by
wiedziała, że ciągle za nią tęskni.
Z ciężkim sercem przeszedł kilka przecznic, które oddzielały jego dom od
Basin Street i przeszedł przez kamienne wejście na cmentarz Świętego Luisa.
Deszcz już przestał padać, jak to było w zwyczaju w Nowym Orleanie. Powietrze
było teraz lepkie i gorące.
Ponieważ było rano, kute, żelazne bramy były otwarte i niezabezpieczone
łańcuchami. Jako Daimon i Mroczny Łowca, Nick nie powinien swobodnie
chodzić w świetle dnia, ale jakaś wyższa siła oszczędziła mu tego przekleństwa.
Podobnie jak Ash mógł chodzić w dzień i w przeciwieństwie do innych Mrocznych
7
Łowców mógł wchodzić na cmentarz i nie zostać opętany przez wędrujące dusze,
które zostały tam uwięzione.
Nie zatrzymując się, szedł do nagrobka rodziny Gautier. Kiedy mijał
podwyższone grobowce, przez które Nowo Orleańskie cmentarze nazywano
miastami umarłych, zauważył jak wiele z nich ciągle nosi ślady po szkodach
spowodowanych huraganem. Nawet grób Marie Laveau2
nie był tak kolorowy, jak
poprzednio. Wielu grobowcom brakowało nazwisk i płyt nagrobnych.
Strach wkradł się w jego myśli, co czekało na niego w miejscu wiecznego
spoczynku jego matki? Ale gdy skręcił za róg, gdzie znajdował się grobowiec,
zamarł.
Menyara Chartier, mała, wątła Afro-amerykanka siedziała z przodu
grobowca, szepcąc coś w stronę jego matki, kiedy układała tam bukiety białych
lilii. Najwyższa kapłanka voodoo przerwała w połowie zdania i obróciła głowę,
jakby spodziewając się, kogo tam znajdzie.
- Ni... - Obruszyła się, powstrzymując przed wypowiedzeniem do końca jego
imienia.
- Ciotka Mennie. - Powiedział, a ton jego głosu cichł w miarę jak zbliżał się
do niej. Ona wynajmowała sąsiedni pokój, kiedy on dorastał i była kobietą, która
zajmowała się nim, gdy jego matka nie była w stanie pozwolić sobie na pobyt w
szpitalu. Menyara była najbliższą osobą, którą mógłby nazwać rodziną, jaką on i
Cherise znali. - Wciąż tu jesteś.
Stanęła powoli na nogi. W czterech stopach i dziesięciu calach nie powinno
być nic przerażającego dla osób powyżej pięciu lat, a jednak było w niej coś tak
potężnego, że nigdy nie udało mu się zdusić tego uczucia. Bez zbędnego myślenia
porwał ją w ramiona i przytulił.
- Wiedziałam, że wrócisz. - Westchnęła zanim pocałowała go w oznakowany
policzek. - Twoja matka powiedziała mi, żebym miała cię na oku.
Dla kogoś postronnego jej komentarz mógł wydać się dziwny. Ale Menyara
była utalentowanym jasnowidzem. Wiedziała rzeczy, których nikt inny by się nie
spodziewał.
- Nie zabiłem swojej matki.- Powiedział, kiedy wypuścił ją z objęć. To była
fałszywa plotka, która krążyła w pobliżu. Poklepała go po ramieniu.
- Wiem, Ambrosius. Wiem. - Odwróciła się i wskazała na grób. - Każdego
dnia przychodzę tu za ciebie, aby Cherise wiedziała, że nie jest sama.
Spojrzał na stosy kwiatów, które były rozmieszczone wokół grobowca i
zobaczył miejsce gdzie mała kępka czarnych róż kwitła na maleńkim skrawku
ziemi.
- Przynosisz jej kwiaty?
2
Była królową voodoo w Nowym Orleanie, jej grób jest celem pielgrzymek wyznawców kultu jak i turystów.
8
- Nie. Tylko układam te, które przysyła brunet.
Nick zmarszczył brwi.
- Brunet?
- Twój przyjaciel, Acheron. Ilekroć jest w mieście też odwiedza to miejsce. I
każdego dnia bez przerwy przesyła kwiaty dla twojej matki.
Nicka krew stała się zimna.
- On nie jest moim przyjacielem, Menyara.
- Możesz nie być jego przyjacielem, Ambrosius, ale on jest twoim.
Tia, racja. Przyjaciele nie wykorzystują się nawzajem w sposób, w jaki Nick
został wystawiony przez Asha.
- Nie znasz go. Nie wiesz, do czego jest zdolny.
Pokiwała nad nim głową.
- Ach, ale ja wiem. Sądzę, że nawet lepiej niż ty. Wiem dokładnie, kim i
czym on jest. I wiem dokładnie, co on może zrobić. I nawet więcej, wiem, czego
nie może zrobić. Albo, czego nie śmiał zmienić. - Jej rysy twarzy złagodniały,
kiedy dotknęła znaku na jego policzku, ale nie wspomniała nic o jego obecności. -
Przez całe twoje życie przyglądałam ci się. Twoja mama zawsze powtarzała, że
najpierw robisz, później myślisz. Czujesz zbyt głęboko. Rozpaczasz zbyt wielce.
Ale pewnego dnia, Ambrosius odkryjesz, że twój przyjaciel i ty tak naprawdę się
nie różnicie. Że jest wiele z ciebie w nim.
- Nie wiesz, o czym mówisz. Nie nachodzę moich przyjaciół i jestem
cholernie pewny, że ich nie krzywdzę.
Pomachała kwiatami, które trzymała w ręce.
- On nikogo nie nachodzi. Był tu, kiedy diabeł skierował swój gniew na nas.
Acheron uratował mi życie, tak jak wielu innym. Kupił żywność, kiedy nie
mieliśmy nic do jedzenia i chronił twój dom przed spaleniem. Nie oceniaj go za
jeden zły czyn, gdy poczynił tak wiele dobrych.
Nick nie chciał wybaczyć Ashowi. Nie po tym wszystkim, co się stało, ale
mimo swego gniewu poczuł mięknące serce na wiedzę, że Ash był tutaj - nie
opuścił miasta.
- Dlaczego nazywasz mnie Ambrosius?
- Ponieważ tym teraz jesteś. Nieśmiertelnym. - Dotknęła śladu ugryzienia na
jego szyi. - Mój Nick odszedł. Pochowany przez emocje tak wielkie, że fałszywe
jak głębokość oceanu. Umiesz mi powiedzieć, czy mój chłopiec wróci jeszcze
kiedyś do domu?
Nick chciał ją przekląć. Chciał krzyczeć, ale w sumie czuł się jak zagubione
dziecko, które tylko pragnęło dotyku matki. Głęboki szloch wymknął się z jego
gardła i zanim mógł nad nim zapanować zrobić coś, czego nie zrobił od czasu
nocy, gdy znalazł ciało swojej matki.
9
Rozpłakał się. Wszystko, czego chciał, to zatrzymać bezlitosny ból, który
niszczył go od środka. Chciał cofnąć czas do momentu, gdy było jak przedtem, gdy
jego matka żyła, a Ash był jego przyjacielem.
Ale jak to mogło być możliwe? Skoro tyle rzeczy się zmieniło...
Menyara wyciągnęła ku niemu ręce i objęła go. Nic nie mówiła. Ale jej
dotyk uspokajał go bardziej niż mogły słowa. Przycisnęła usta do czubka jego
głowy i dała mu małego buziaka.
- Byłeś dobrym dzieckiem, Ambrosius. Cherise nadal wierzy w ciebie, tak
jak ja. Ona mówi, żebyś odpuścił swój gniew. I był znów szczęśliwy.
Odsunął się od niej z przekleństwem, na słowa, które przypomniały mu coś,
co jego matka mogłaby powiedzieć.
- Jakbym mógł to wszystko odpuścić, podczas gdy moja matka nie żyje?
- A dlaczego byś nie mógł? - Upierała się. - To był czas odejścia twojej
matki z tego świata. Ona jest teraz szczęśliwsza, mogąc nad tobą czuwać i...
- Nie mów mi tego. - Powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nienawidzę, gdy
ludzie wciskają mi taki kit. Ona nie jest szczęśliwsza. Jakżeby mogła być?
Menyara pokiwała głową.
- Więc odejdź z tego miejsca i nie zakłócaj jej spokoju swoim gniewem. On
tutaj nie pasuje. Twoja matka zasługuje na coś więcej, niż ten gniew od ciebie. -
Nick otworzył usta by odpowiedzieć, ale mu nie dała. - Nie chcę tego słuchać i
twoja biedna matka też, Panie świeć nad jej duszą. Idź teraz i wydostań się stąd.
Nie wracaj tutaj dopóki nie oczyścisz swojej głowy i nie zaczniesz myśleć o kimś
innym, niż tylko o sobie. Słyszysz, co do ciebie mówię?
Nick zmrużył oczy. Chciał się z nią spierać, ale znał ją lepiej. Nie było
rozmowy z Menyarą, kiedy była w takim nastroju. Zniesmaczony całą tą sprawą,
odwrócił się i odszedł bez rzeczywistego celu. Skierował się tylko ku Conti.
Ulice, były niesamowicie znajome, a jednocześnie były tak bardzo puste. O
tej porze roku powinny być setki turystów przechadzających się tędy. Sklepikarzy
trzeba było odciągać od balkonów i ulic. Zamiast tego stały tu teraz pomarańczowe
beczki i rusztowania wszędzie wokół. Dźwięki przybijających młotków teraz
zastępowały wcześniejszą muzykę jazzową i trąbienie klaksonów.
Ból przeniknął przez każdą cząstkę jego ciała...
Dopóki nie przeszedł do Acme Oyster House w Iberville. Boże, jak wiele
razy tutaj jadał? Jak wiele uśmiechu i piwa podzielił tu z matką i przyjaciółmi?
Wyglądało tak samo, oprócz tego, że było odświeżone po odbudowie. Stał przy
oknie, obserwując kelnerów przyjmujących zamówienia oraz rozmowy osób, aż
jego wzrok padł na stolik w tylnej części.
Jego serce przestało bić. To był Kyrian Hunter ze swoją żoną i ich córeczką
Marrisą i chłopczykiem, którego Nick wcześniej nie widział. Śmiali się i
rozmawiali z ludźmi, których kiedyś Nick nazywał przyjaciółmi Vane i Bride,
10
Julian i Grace. Ale to, co absolutnie podcięło mu nogi, to był fakt, że siedzieli przy
jednym stole z Valeriusem i Tabithą. Tabitha była siostrą bliźniaczką Amandy i to,
że tam była nie było zdumiewające. To, co zaskoczyło go najbardziej, to Valerius.
Śmiertelny wróg Juliana i Kyriana, rodzina Valeriusa oszukała i zabiła
Kyriana - a potem zniszczyli ludzi i kraj, gdzie tych dwóch walczyło i umierało,
aby ich chronić. Przez wieki pielęgnowali w sobie nienawiść do siebie nawzajem.
A teraz Kyrian podawał swojego synka człowiekowi, któremu poprzysiągł
obciąć głowę. Jak to się mogło stać?
- Nick?
Wzdrygnął się na szept dochodzący zza niego. To była przyrodnia siostra
Stykera, Satara. Wysoka i olśniewająca, była uosobieniem kobiecego wdzięku i
gracji. Cofnął się, żeby inni na ulicy nie mogli go zobaczyć.
- Co tu robisz?
- Zaznałam dziwnego wrażenia, przechodząc obok ciebie i chciałam
sprawdzić, co je spowodowało.
Nienawidził tego, że dzielenie z nią krwi pozwalało jej wyczuwać jego
emocje. To było irytujące, że ktoś mógł czytać w nim jak w otwartej księdze.
- Nic. Idź do domu, Sataro.
Przechyliła głowę jakby chciała zobaczyć Kyriana i innych w środku.
- To jest ciekawe, prawda? Dlaczego Acheron przywrócił ich do życia po
tym jak zmarli, ale odmówił tego samego w stosunku do twojej ukochanej matki?
Zastanawiam się, dlaczego wybrał ich zamiast niej.
- Nie potrzebuję cię, żebyś wkładała mi szpilkę.
- Prawda. Jestem pewna, że to wciąż boli. - Nawet nie wiedziała jak bardzo. -
Ale. - Przysunęła się wystarczająco blisko by szeptać mu do ucha. - Dlaczego
powinni tu być i żyć szczęśliwie, podczas gdy twoja matka nie żyje?
- Nie zaczynaj ze mną, Sataro. Ten człowiek i jego rodzina to wszystko, co
mi pozostało.
Popatrzyła na niego z ukosa.
- Naprawdę tym są? Jak sądzisz, co powiedzą, gdy się dowiedzą, że jesteś
Daimonem i Mrocznym Łowcą? Że Styker może patrzyć przez ciebie i słyszeć
wszystko, co oni robią? - Zaczął odchodzić od niej, ale złapała go i przytrzymała.
Jej długie paznokcie wbiły się nieco w jego przedramię. - Ta stara suka od voodoo
powiedziała ci, że Acheron pomagał tu w Nowym Orleanie po przejściu huraganu,
ale czy powiedziała ci, kto jest jego matką?
Nick zamarł na jej słowa.
- Ash ma matkę? Żywą?
Uśmiechnęła się.
11
- Ooo, kolejny sekret, który ukrywał przed tobą, co? To tyle, jeśli chodzi o
najlepszych przyjaciół. Nie zastanowisz się nad innymi rzeczami, których nie
wiesz, co?
Tak, właśnie taki miał zamiar. Wyrwał swoją rękę z jej.
- Kto jest jego matką?
- Atlantydzka Bogini, Apollymi. Ale ona jest lepiej znana śmiertelnikom pod
nazwą Wielka Niszczycielka.
- Niszczycielka?
- Tak. Z żadnego innego powodu niż zły dzień na układanie włosów,
potrafiła rozpętać bezwzględne burze przeciwko cywilizacjom przez wieki i była
niezwykle wkurzona w tę noc, kiedy Desiderius bawił się pustosząc tutaj Nowy
Orlean. - Nick nie mógł oddychać, gdy przypomniał sobie tę noc. Desiderius był
agentem Stykera i był tym, który zabił jego matkę. Satara pochyliła się do niego i
ponownie zaczęła szeptać. - Jest również matką mojego brata Stykera. Znasz go.
Przewodzi Daimonom Spathi. Jak myślisz, kto pociąga za smycz mojego brata? Jak
myślisz, kto kontroluje wojsko Stykera?
Nick poczuł wściekłość wzbierającą w nim, gdy usłyszał wszystkie prawdy,
które Ash chował przed nim i przed innymi.
- Matka Asha jest przywódcą Daimonów?
- Tak, jest. Teraz już wiesz, dlaczego Ash skrywa tak wiele sekretów. Jak to
wygląda w waszych oczach, że jego ukochana matka jest tą, która kontroluje
waszych wrogów? To dlatego on nie mógł powiedzieć żadnemu z was o
Daimonach Spathi, takich jak Desiderius. Dlaczego Ash zawsze odsuwa się od
takich konfliktów? On nie jest duży i straszny. Jego matka jest. Zmierz się z tym.
Ash okłamywał was wszystkich od samego początku. To nie Artemida go
kontroluje. To on kontroluje ją. Ona żyje cały czas w strachu przed nim.
Nick doskonale pamiętał tę noc, kiedy popełnił samobójstwo tuż przed
Artemidą. Satara miała rację. Bogini była przerażona możliwą reakcją Acherona na
wiadomość o śmierci Nicka. To wywarło na niej tak wielki wpływ, że go ożywiła.
Nawet pomimo łamania zasad.
Pomimo to nie mógł się pozbyć słów Menyary z umysłu.
- Menyara nigdy nie myliła na nikogo temat.
- Menyara nigdy nie spotkała boga, który może zmienić czyjeś myśli i
postrzeganie. Pomyśl o tym, Nick. Ile razy Zwierzo-Łowcy naruszyli czyjś umysł,
żeby zmusić kogoś do zapomnienia o tym, że widział coś nadprzyrodzonego?
Więcej razy niż był w stanie zliczyć.
- Ale Ash zawsze powstrzymywał się od robienia tego.
- Przynajmniej tak mówi. Jednak, jak często ludzie mówią jedną rzecz, a
robią drugą? - Znowu miała rację. Pochyliła się ku niemu i potarła jego biceps. -
Jesteś pobłogosławiony prawdą. W świecie Mrocznych Łowców nic nie jest takie
12
na jakowe wygląda. Acheron stara się wszystkich nabrać… Z wyjątkiem ciebie.
Pytanie brzmi, czy masz zamiar pozwolić mu na kontynuowanie ranienia ludzi dla
satysfakcji jego matki, czy masz zamiar go powstrzymać? Ile jeszcze ludzi musi
umrzeć, ponieważ Acheron jest okrutnym, sadystycznym draniem? To on, albo my,
Nick. Po której jesteś stronie?
Po swojej własnej. Do diabła z nimi wszystkimi. Ale nie chciał, aby to
wiedziała. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Satara bawiła się jego włosami.
- Styker dał ci narzędzie zemsty. Pytanie tylko brzmi, czy jesteś na tyle
mężczyzną by je wziąć?
Nick wykrzywił do niej usta.
- Nie jestem mężczyzną, Sataro. Jestem nieśmiertelnym z boskimi mocami.
Skinęła głową do niego.
- I tak długo jak nie zapomnisz o tym, Acheron jest twój.
Nick spojrzał ponownie do wnętrza restauracji i prawda spłynęła na niego. Z
chęcią poświęciłby Kyriana i jego rodzinę by odzyskać swoją matkę. Przyjaźń to
było jedno. Ale rodzina to co innego. Choć Kyrian był jak brat dla niego, to nie
była ta sama krew. Nick był gotów sprzedać swoją duszę za zemstę.
- Bądź nam wierny, Nick, a my możemy dać ci to czego pragniesz
najbardziej.
Nick uśmiechnął się ironicznie.
- Nie wiesz czego chcę.
- Tak, wiem. Chcesz zemsty i chcesz, żeby twoja mama wróciła.
- Mogę mieć swoją własną zemstę.
- Prawda, a my możemy dać ci twoją mamę.
Co to do cholery było to, o czym teraz mówiła? Ta suka była szalona.
- Nie bądź głupia. Moja matka nie żyje. Od tego nie ma odwrotu.
- Naprawdę nie ma? Jesteś tu, a przecież już raz byłeś martwy. - Strzeliła
palcami, a chwilę później wysoki brunet pojawił się obok nich.
Miał sześć stóp i cztery cale i Nick nie był przyzwyczajony do wielu ludzi,
na których musiałby patrzyć w górę, ale teraz musiał. I przez błyszczące niebieskie
oczy, Nick dokładnie wiedział kim i czym był ten facet. Łowcą Snów. Byli to
bogowie snu, zesłani z Olimpu, by bronić i strzec śniących. I przez pakt z
Acheronem, wielu z nich było wysyłanych do pomocy Mrocznym Łowcom. Aby
pomagać im zdrowieć, szczególnie podczas snu, przez co mogli kontynuować
bronienie ludzkości przed złem, które żeruje na nich.
To nie był pierwszy Łowca Snów, z którym miał do czynienia. Oni musieli
odesłać M’Adoca, kiedy bóg zaoferował pomoc Nickowi, aby zapomnieć o bólu po
śmierci jego matki. Ale on nie chciał zapomnieć o matce, ani o tym co się stało.
Nick podniósł brodę w kierunku nowego.
13
- Nie potrzebuję jego pomocy.
- Oczywiście, że nie, Nicky. Ale Kratos potrafi zrobić jedną rzecz, której nie
potrafi Acheron.
- A jest nią?
- Przywrócenie duszy z miejsca jej wiecznego spoczynku i zwrócenie jej na
ziemię żyjących.
Nick nie był aż tak głupi, by kupić cokolwiek mu chciała wcisnąć.
- Za jaką cenę?
- Akt lojalności wobec nas. Przyniesiesz nam dziecko Kyriana, Marissę do
Kalosis, a my zwrócimy twoją matkę temu światu.
Ciągle jednak był sceptyczny.
- Nie możesz tego zrobić.
Satara obdarowała go zadowolonym z siebie uśmiechem.
- Kratos. Zademonstruj nam, proszę.
Zanim Nick mógł się ruszyć, Łowca Snów dotknął go. Jego chwyt przypalił
skórę Nicka i spowodował uczucie palenia, gdy obrazy zaczęły przepływać przez
niego. Nick zobaczył matkę w ogrodzie otoczoną przez róże. Jej długie do ramion
blond włosy połyskiwały w świetle, kiedy śmiała się z grupą dzieci, które bawiły
się wokół niej. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku, kiedy ponownie mógł
ujrzeć jej życzliwą twarz.
- Mamo. - Wyszeptał.
Przekrzywiła głowę jakby mogła go usłyszeć.
- Mój Nicky. - Powiedziała wzdychając. - Tęsknię za tobą.
- Mogę zabrać ją z zaświatów. - Powiedział Łowca Snów. - Ale to nie będzie
łatwe.
Uwolnił z uścisku Nicka i obraz jego matki natychmiast zniknął.
Nick z trudem oddychał.
- Skąd mam wiedzieć, że mogę ci zaufać?
- Nie mam emocji, ani uczuć. Robię tylko to, co mówię. Zdrada jest dla tych,
którzy mają coś do zyskania.
To była prawda. Łowcy Snów zostali przeklęci przez Zeusa, by nie czuć nic.
Satara uśmiechnęła się do niego.
- Jest jeszcze za wcześnie, Nick. Wiem to. Idź do domu i odpocznij. Kiedy
będziesz gotów odzyskać swoją matkę, przyprowadź Marissę do nas.
Nick skinął głową zanim odwrócić się i odszedł, tak jak mu powiedziała.
Satara zmrużyła oczy patrząc jak Nick znika z jej pola widzenia. On był
raczej panem własnego losu, ale mimo to ciągle mogli go kontrolować.
Potrzebował ich krwi by żyć i tak długo jak mili go do siebie przywiązanego, nie
mógł nic zrobić by im uciec. W końcu nic nie mogło związać go z Acheronem, by
prosić go o pomoc i tak byłaby to ostatnia rzecz, którą by Nick zrobił.
14
- Czy naprawdę chcesz bym przywrócił duszę jego matki z zaświatów? -
Zapytał Kratos, gdy Nicka już nie było z nimi. - To będzie wymagało ogromnej
ilości współpracy płynącej od Hadesa.
Ona zaszydziła z niego.
- Oczywiście, że nie. Zabierzemy Marissę i oboje zarówno on jak i jego
matka będą się smażyć w piekle. Tylko na tym mi zależy. Ale ty to już inna
sprawa. Chcę abyś był w jego snach w każdą noc, pracując nad nim. On ma w
sobie tyle złości i gniewu, że dobrze cię ona wykarmi, mój Skotos. Baw się tym
gniewem. Rozwijaj to w nim, aż on będzie w stanie zrobić wszystko by uwolnić
swoją matkę i zabić Acherona. - Zobaczyła wahanie w oczach Kratosa. Zwinęła
wargi. - Och, nie mów, że też zostaniesz mięczakiem. Rzygać mi się chce na myśl
o tych wszystkich słabeuszach wokoło.
Chwycił ją i popchnął na ścianę.
- Nie jestem mięczakiem, Sataro. Dobrze zrobisz, jeśli to zapamiętasz.
Spojrzała na niego.
- Jak na boga bez uczuć wydajesz się raczej drażliwy.
Uwolnił ją.
- Zostałem ściągnięty tu dla ciebie i twojej nienawiści. Nawet w tej
rzeczywistości jest to drażniące.
- Zostaw w spokoju moją nienawiść. Nie chcę, aby się zmniejszyła. Pamiętaj,
Łowco Snów, ja też jestem bogiem. Spieprz coś ze mną, a sprowadzę na ciebie
gniew Zeusa.
- Jesteś tylko półbogiem i służką do tego.
- Ale dobry, stary dziadek Zeus zobaczy się ze mną, a potem zażyczy sobie
twojej głowy. Czy jesteś gotowy zaryzykować?
Postawił krok w tył i spojrzał na nią, dając jej znać, że powinna się strzec
podczas swoich snów w przyszłości.
- Po prostu rób swoje, Kratos, a ja będę robić swoje. Orenoi nie monitorują
snów Daimonów. Pomórz mi utrzymać Nicka przeciwko Acheronowi, a ja dam ci
plac zabaw niewyobrażalny dla twoich braci.
Kratos przełknął tę jej obietnicę. Trzy tygodnie temu był jednym z Orenoi.
Sługą bogów, który bronił ludzkość i nieśmiertelnych, kiedy spali. Następnie Satara
wezwała go w swoich snach i zmienił się w Skotos. Uwiodła go swoim ciałem i
sprawiła, że zapragnął jej jak narkotyku. Teraz nie mógł znieść pustki w jego
istnieniu. On tylko chciał czuć i był gotów zrobić wszystko, by zachować nowo
zdobyte emocje.
Miała rację. Jego rodzaj nie żywił się na Daimonach i jeśli one były, choć w
połowie tak zachęcające jak ona, to będzie miał wszystko podane na tacy. I
wszystko, co musiał zrobić, to karmić Mrocznego Łowcę gniewem i żalem. Proste.
15
- Umowa stoi, Sataro. Ty dasz mi to, czego potrzebuję, a ja dam ci to, czego
ty chcesz.
Uśmiechnęła się do niego. To, co chciała było proste. Lojalności Nicka
Gautiera i małej Marissy. Z pomocą tych dwóch rzeczy mogła zachwiać zarówno
greckim jak i atlantydzkim panteonem. Następnie zostanie bogiem i sprawi, że
Apollymi osłabnie. A Nick, Acheron i Kratos będą jej wiecznymi niewolnikami.
Sherrilyn Kenyon DARK HUNTER Fear The Darkness Opowiadanie Tłumaczenie: agnes_ka1
2 Nowy Orlean, 2007 Nick Gautier był w domu. I był wkurzony. O wczesnej rannej porze, kiedy taksówka wiozła go z lotniska w kierunku jego domu na Bourbon Street i gdy widział blizny, które pozostały po huraganie Katrina, jego krew dosłownie wrzała. Jak to się mogło stać? Zamykając oczy starał się wymazać z pamięci zabite deskami okna i poprzewracane znaki. Białe przyczepy FEMA1 . Ale te obrazy zostały zastąpione przez nowe informacje, widział ofiary uwiezione na dachach, płonące pożary, zamieszki na ulicach… Nick nie mógł oddychać. Nowy Orlean był jego domem. Jego filarem. W tym mieście się urodził. Było jego siłą życiową. I w ciągu jednego uderzenia serca, zostało rozdarte. Okaleczone. Nigdy w życiu nie widział czegoś takiego. Dorastając tutaj przeżył kilka huraganów na przestrzeni lat. Nie mieli dość pieniędzy, by ewakuować się podczas najgorszych burz, wiec on i jego mama woleli wsiąść do jej rozwalającego się czerwonego Yugo i jechać aż do Hattiesburga w Missisipi, gdzie mogli rozbić obóz na bocznym parkingu sklepu spożywczego, jedząc przyprawione kanapki z szynką, zrobione z czerstwego chleba i saszetek musztardy, do czasu, gdy było bezpiecznie by wrócić. Jakoś zawsze jego matka sprawiała, że te dni były fajne i pełne przygód, nawet, gdy chowali się w aucie podczas ostrzeżeń o tornadach. Później wracali do domu, żeby zobaczyć widok podobny do tego, który oglądał teraz, ale w ciągu kilku tygodni, wszystko wracało do normy. Teraz minęło już ponad dwa lata od nadejścia huraganu, a mimo to nadal firmy były zamknięte - firmy, które działały tam przez lata, a niektóre przez wieki. Były całe obszary miasta, które wyglądały jakby huragan dopiero przeszedł. Większość jego przyjaciół albo nie żyła albo została przeniesiona. Ludzie, których znał od dziesięcioleci. W ciągu jednego uderzenia serca wszystko się zmieniło. Nick zaśmiał się gorzko na tę myśl. On zmienił się bardziej niż cokolwiek innego. Nie był już dłużej człowiekiem, nawet nie był pewien, czym był. Jedyną rzeczą, jaka trzymała go tutaj, to była jego wściekła potrzeba zemsty na tych, których obwiniał za tę katastrofę. Podniósł rękę do zadrapania na szyi i zamarł, gdy poczuł tam ślad po ugryzieniu. Poprzez wymianę krwi, Stryker uczynił Nicka swoim przedstawicielem. Jeśli Nick będzie słuchał pana Daimonów, wtedy Stryker zapewni mu środki niezbędne do zniszczenia człowieka, który zrujnował mu życie… i miasto. 1 FEMA – Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego.
3 Acheron Parthenopaus. Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi. Braćmi aż po kres. Potem Nick popełnił błąd spiąć z kobietą, o której nie wiedział, że jest córką Asha. Ash prawie go za to rozszarpał. To jeszcze mógł znieść. To, co zrobiło z nich wrogów, to była noc, w którą zmarła matka Nicka, a Ash na to pozwolił. W odróżnieniu od innych nieśmiertelnych istot, które mieszkały w Nowym Orleanie, Nick znał sekrety, które Ash nosił. Był nie tylko przywódcą Nocnych Łowców, nieśmiertelnym wojownikiem, służącym bogini Artemidzie i chroniącym ludzkość przed wampirycznymi Daimonami, które zjadały ich dusze. Ash był bogiem. Miał moc do czynienia tego, czego zapragnął. Mógł uratować mamę Nicka, albo przynajmniej sprowadzić ją z powrotem z zaświatów, tak jak to zrobił z Kyrianem i jego żoną Amandą. Ale Ash tego nie zrobił. Odwrócił się do Nicka plecami i zostawił Cherise Gautier martwą. Ash też nie ocalił miasta przed burzą. Do nocy, gdy Nick przespał się z Simi, Ash kochał to miasto bardziej niż cokolwiek. Ash nie pozwoliłby Nowemu Orleanowi cierpieć. Ale to było przed tym jak stali się wrogami. Teraz Ash nienawidził go tak bardzo, że zabrał Nickowi wszystko. Wszystko. - Ładny dom. Zamyślenie Nicka przerwał głos kierowcy. Spojrzał na posiadłość na Bourbon Street, która była jego domem odkąd zaczął pracować dla Kyriana. - Tak. - Powiedział pod nosem. - Jest ładny. A przynajmniej był, kiedy dzielił to miejsce z matką. Nick wysiadł i zapłacił, a następnie zabrał swoją walizkę z siedzenia. Trzaskając drzwiami, spojrzał na swój dom i złapał za klamkę tak mocno, że jego palce zabolały w proteście. Kupił ten dom, jako prezent urodzinowy dla matki, gdy miał dwadzieścia lat. Wciąż mógł słyszeć wrzask jej radości, gdy dał jej klucz. Widział ją stojącą obok niego, gdy patrzyła z niedowierzaniem. - Wszystkiego najlepszego mamo. - Oh Nicky, co ty zrobiłeś? Nie poszedłeś kogoś zabić, prawda? Jej pytanie go przeraziło. - Mamo! Mimo to, wciąż bezwzględnie patrzyła na niego przymrużonymi, niebieskimi oczami i stała podparłszy się pod boki. - Nie robisz też nic, co wiąże się z rozprowadzaniem narkotyków? Bo jeśli tak, chłopcze, miłość, czy nie miłość, zbiję cię na kwaśne jabłko. Wyśmiał jej ostrzeżenia. - Mamo, przecież znasz mnie lepiej. Nigdy nie zrobiłbym nic, żeby zawstydzić cię przed znajomymi z kościoła.
4 - Więc skąd wytrzasnąłeś te wszystkie pieniądze, kochanie? Jak jesteś w stanie kupić taki fantastyczny dom w twoim wieku? Jesteś jeszcze dzieckiem, a ja nie mogłabym sobie pozwolić na choćby dwie cegły z tego miejsca. - Mówiłem ci. Jestem osobistym asystentem pośrednika w Garden District. Postawił ten dom na mnie, ale technicznie to on nadal jest właścicielem. Pozwala mi go od siebie wynajmować. To było częściowe kłamstwo. Miedzy innymi bycie Giermkiem Kyriana, gdy był on Nocnym Łowcą znaczyło, że wszystkie własności Kyriana były własnością Nicka - przynajmniej na papierze. Ten dom jednak, był naprawdę Nicka. Jego pensja była taka, że z łatwością mógł kupić trzy takie domy, ale jego matka nigdy by nie uwierzyła, że mógłby zarobić takie pieniądze bez łamania prawa. - Pośrednik, hmm. Dla mnie to brzmi jak jeden z tych eufemizmów dla określenia handlarza narkotyków. - Ach, mamo, chodź do środka i obejrzyj bibliotekę. Już mam tu twój fotel, więc możesz czytać swoje powieści, które tak bardzo kochasz. - Kochanie, rozpieszczasz mnie. Wiesz, że nie potrzebuję niczego dużego i fantazyjnego. Tak, ale jako dziecko słyszał w późnych godzinach nocnych wystarczająco wiele razy jej płacz, nad tym, że nie mogła dać mu więcej niż ich rozpadający się wynajęty pokój, - że jedyną pracą, jaką mogła znaleźć, to praca striptizerki. - Moje dziecko zasługuje na wiele więcej niż to. - Tymczasem jej rodzice żyli w ładnym domu w Kenner i mieli tyle pieniędzy, że mogli nimi palić. Ale wyparli się jej w chwili, gdy była z nim w ciąży. Jego matka poświeciła wszystko, żeby zatrzymać swojego syna - swoją godność i swoją przyszłość. I choć płakała w nocy nad tym, że nie może dać mu rzeczy, które według niej chłopiec powinien mieć, w dzień, była najlepszą mamą, jakiej ktoś mógłby się spodziewać. Od dnia, w którym się urodził, byli we dwoje przeciwko światu. - Zawsze się mną opiekowałaś mamo. Teraz moja kolej, aby się tobą zająć. Mam duży dom, ponieważ pewnego dnia zamierzam dać ci tyle wnuków, aby wypełnić go po brzegi. Nick skrzywił się, mógłby przysiąc, że słyszał jej śmiech na wietrze, zanim by wpadła do domu, aby go doglądnąć. I gdy tak stał, deszcz zaczął lać na niego, przemaczając go do szpiku kości. Znalazł swoją matkę na tamtym fotelu w bibliotece… Bezlitosny ból i smutek przedzierał się przez niego ze szponami wykonanymi ze stali. Tnąc na strzępy każdą jego cząstkę. Jak mogła odejść w tak okrutny sposób? Jej gardło było rozerwane, a ciało pozbawione krwi. Była wszystkim, co kiedykolwiek miał. - Mogę dać ci zemstę.
5 Była to obietnica Stykera dla niego. Pan Daimonów powiedział mu, że jeśli Nick przekaże mu informacje, które będzie mógł wykorzystać przeciwko Acheronowi i innym Mrocznym Łowcom i ich Giermkom, którzy im służyli, wtedy Stryker da mu moc, jakiej on będzie potrzebował do zabicia Asha. To było wszystko, czego chciał Nick. Wtedy w głowie usłyszał głos Asha. - Wiesz, Nick, zazdroszczę ci twojej matki. Jest piekielną kobietą. Nie ma nic, czego bym nie zrobił dla niej. - Dlaczego pozwoliłeś jej umrzeć Ash? - Warknął pod nosem. - W cholerę z tobą! Ale w sercu wiedział, kto naprawdę ponosi winę za to wszystko i to bolało go jeszcze bardziej. Gdyby tylko był lepszym synem. Lepszym przyjacielem. Nic z tego by się nie zdarzyło. On był tym, który wpisał się na ten świat, gdzie niebezpieczeństwo było jego nieodłączną częścią. Gdyby tylko powiedział matce prawdę, wtedy nie poszłaby tej nocy do domu z Daimonem. Byłaby bezpieczna. Zginęła z jego powodu i to była prawda, która bolała do najgłębszej cząstki jego bytu. Nie mogąc tego wytrzymać, zmusił się do podejścia do klawiatury na bramie i wciśnięcia kodu. Na wpół oczekiwał, że nie zadziała, ale tak się nie stało. Zatrzymał się przy petuniach matki posadzonych w dużym wazonie obok furtki i przesunął go, aby wydostać zapasowy klucz. Wszystko było takie samo, jak wtedy, gdy był człowiekiem. Dopiero teraz wszystko było inaczej. Jego żołądek skurczył się, kiedy otworzył drzwi i wszedł do domu. Jego przyjaciel Kyl powiedział mu, że było trochę zniszczeń podczas przejścia Katriny, ale dom został odnowiony. Nick musiał przyznać, że był nietknięty. Na miejscu było wszystko, oprócz tego, że jego matki już nie było. - Oh, Nicky patrz! On posiada jedną z tych niszczarek odpadków! Nigdy nie myślałam, że będę mieć coś tak fajnego i że będę patrzeć na takie płytki na ścianie. Czy to jest włoski marmur? Spojrzał na prawo, gdzie piekarnik był obudowany włoskim marmurem. - Dla ciebie, Mamo wszystko, co najlepsze. - Och rozpieszczasz mnie, kochanie. Jesteś jedyną dobrą rzeczą, którą zrobiłam w życiu. Nie wiem, dlaczego Bóg był dla mnie taki dobry, że zesłał mi ciebie z nieba, ale cieszę się, że to zrobił. Ale Nick Gautier nie był darem niebios. Podobnie jak bezwartościowy drań, który go spłodził, a następnie uciekł. On był diabelskim nasieniem. Postawił walizkę przy drzwiach i położył klucze na blacie. Ostatnim razem, kiedy był tutaj, nawoływał swoją mamę. Wykrzykiwał jej imię, biegając po domu i próbując ją znaleźć.
6 Znalazł ją na górze. Wbrew jego woli, jego nogi zaprowadziły go wprost w to miejsce. Stanął w drzwiach patrząc na ulubiony fotel matki. W swoim umyśle nadal mógł zobaczyć jej martwe ciało na nim. Ale w rzeczywistości nie było na nim śladu jej śmierci… Albo jego własnej. Tuż przed miejscem, w którym teraz stał, przywołał grecką boginię Artemidę, aby zrobiła z niego Mrocznego Łowcę. Kiedy odmówiła i powiedziała mu, że musiałby najpierw umrzeć, on strzelił sobie w łeb tuż przed nią. Przestraszona na myśl jak zareaguje Acheron na wieść o jego śmierci, Artemida uczyniła go nieśmiertelnym i nadała mu znak Mrocznych Łowców - znak łuku i strzały na jego twarzy, ale on nie został jednym z jej armii, która miała chronić ludzkość. On miał moc większą niż inni. Mógł chodzić w świetle dnia. A teraz dzielił moc ze Stykerem… Nick zmarszczył brwi, gdy zobaczył na stoliku do połowy opróżnioną butelkę po Coca-Coli. Jego matka nigdy nie tknęłaby zwykłej Coli, piła tylko Light i nigdy nie ośmieliłaby się zostawić drinka w jej sekretnym sanktuarium, jakim była biblioteka. Ktoś jeszcze był w domu, a ponieważ była tam też otwarta dzisiejsza gazeta, mógłby przypuszczać, że ktoś wprowadził się i przywłaszczył sobie dom. Jego dom. Gniew zaczął się przez niego przedzierać. Kto się odważył? Zapragnął krwi, rzucił się sprawdzać pokoje, ale każdy z nich był pusty, bez znaków obecności kogokolwiek, kto się odważył na ten występek. - Dobra. - Warknął. - Policzę się z tobą później. Najpierw chciał odwiedzić swoją mamę. Skrzywił się na tę myśl. Nie był na cmentarzu odkąd jego bezwartościowy ojciec umarł. Mimo, że przechodził obok cmentarza Świętego Luisa prawie codziennie, nie było to miejsce, w którym spędzał jakoś wiele czasu. To przypominało mu o jego ojcu i gangu, któremu przewodził. Gangu, którego używał do okradania turystów, którzy ośmielili się wejść na teren cmentarza samotnie. Ale teraz postanowił pójść odwiedzić swoją matkę. Przecież nie było go nawet na pogrzebie. Ostatnią rzeczą, jaką mógł teraz zrobić, to sprawić, by wiedziała, że ciągle za nią tęskni. Z ciężkim sercem przeszedł kilka przecznic, które oddzielały jego dom od Basin Street i przeszedł przez kamienne wejście na cmentarz Świętego Luisa. Deszcz już przestał padać, jak to było w zwyczaju w Nowym Orleanie. Powietrze było teraz lepkie i gorące. Ponieważ było rano, kute, żelazne bramy były otwarte i niezabezpieczone łańcuchami. Jako Daimon i Mroczny Łowca, Nick nie powinien swobodnie chodzić w świetle dnia, ale jakaś wyższa siła oszczędziła mu tego przekleństwa. Podobnie jak Ash mógł chodzić w dzień i w przeciwieństwie do innych Mrocznych
7 Łowców mógł wchodzić na cmentarz i nie zostać opętany przez wędrujące dusze, które zostały tam uwięzione. Nie zatrzymując się, szedł do nagrobka rodziny Gautier. Kiedy mijał podwyższone grobowce, przez które Nowo Orleańskie cmentarze nazywano miastami umarłych, zauważył jak wiele z nich ciągle nosi ślady po szkodach spowodowanych huraganem. Nawet grób Marie Laveau2 nie był tak kolorowy, jak poprzednio. Wielu grobowcom brakowało nazwisk i płyt nagrobnych. Strach wkradł się w jego myśli, co czekało na niego w miejscu wiecznego spoczynku jego matki? Ale gdy skręcił za róg, gdzie znajdował się grobowiec, zamarł. Menyara Chartier, mała, wątła Afro-amerykanka siedziała z przodu grobowca, szepcąc coś w stronę jego matki, kiedy układała tam bukiety białych lilii. Najwyższa kapłanka voodoo przerwała w połowie zdania i obróciła głowę, jakby spodziewając się, kogo tam znajdzie. - Ni... - Obruszyła się, powstrzymując przed wypowiedzeniem do końca jego imienia. - Ciotka Mennie. - Powiedział, a ton jego głosu cichł w miarę jak zbliżał się do niej. Ona wynajmowała sąsiedni pokój, kiedy on dorastał i była kobietą, która zajmowała się nim, gdy jego matka nie była w stanie pozwolić sobie na pobyt w szpitalu. Menyara była najbliższą osobą, którą mógłby nazwać rodziną, jaką on i Cherise znali. - Wciąż tu jesteś. Stanęła powoli na nogi. W czterech stopach i dziesięciu calach nie powinno być nic przerażającego dla osób powyżej pięciu lat, a jednak było w niej coś tak potężnego, że nigdy nie udało mu się zdusić tego uczucia. Bez zbędnego myślenia porwał ją w ramiona i przytulił. - Wiedziałam, że wrócisz. - Westchnęła zanim pocałowała go w oznakowany policzek. - Twoja matka powiedziała mi, żebym miała cię na oku. Dla kogoś postronnego jej komentarz mógł wydać się dziwny. Ale Menyara była utalentowanym jasnowidzem. Wiedziała rzeczy, których nikt inny by się nie spodziewał. - Nie zabiłem swojej matki.- Powiedział, kiedy wypuścił ją z objęć. To była fałszywa plotka, która krążyła w pobliżu. Poklepała go po ramieniu. - Wiem, Ambrosius. Wiem. - Odwróciła się i wskazała na grób. - Każdego dnia przychodzę tu za ciebie, aby Cherise wiedziała, że nie jest sama. Spojrzał na stosy kwiatów, które były rozmieszczone wokół grobowca i zobaczył miejsce gdzie mała kępka czarnych róż kwitła na maleńkim skrawku ziemi. - Przynosisz jej kwiaty? 2 Była królową voodoo w Nowym Orleanie, jej grób jest celem pielgrzymek wyznawców kultu jak i turystów.
8 - Nie. Tylko układam te, które przysyła brunet. Nick zmarszczył brwi. - Brunet? - Twój przyjaciel, Acheron. Ilekroć jest w mieście też odwiedza to miejsce. I każdego dnia bez przerwy przesyła kwiaty dla twojej matki. Nicka krew stała się zimna. - On nie jest moim przyjacielem, Menyara. - Możesz nie być jego przyjacielem, Ambrosius, ale on jest twoim. Tia, racja. Przyjaciele nie wykorzystują się nawzajem w sposób, w jaki Nick został wystawiony przez Asha. - Nie znasz go. Nie wiesz, do czego jest zdolny. Pokiwała nad nim głową. - Ach, ale ja wiem. Sądzę, że nawet lepiej niż ty. Wiem dokładnie, kim i czym on jest. I wiem dokładnie, co on może zrobić. I nawet więcej, wiem, czego nie może zrobić. Albo, czego nie śmiał zmienić. - Jej rysy twarzy złagodniały, kiedy dotknęła znaku na jego policzku, ale nie wspomniała nic o jego obecności. - Przez całe twoje życie przyglądałam ci się. Twoja mama zawsze powtarzała, że najpierw robisz, później myślisz. Czujesz zbyt głęboko. Rozpaczasz zbyt wielce. Ale pewnego dnia, Ambrosius odkryjesz, że twój przyjaciel i ty tak naprawdę się nie różnicie. Że jest wiele z ciebie w nim. - Nie wiesz, o czym mówisz. Nie nachodzę moich przyjaciół i jestem cholernie pewny, że ich nie krzywdzę. Pomachała kwiatami, które trzymała w ręce. - On nikogo nie nachodzi. Był tu, kiedy diabeł skierował swój gniew na nas. Acheron uratował mi życie, tak jak wielu innym. Kupił żywność, kiedy nie mieliśmy nic do jedzenia i chronił twój dom przed spaleniem. Nie oceniaj go za jeden zły czyn, gdy poczynił tak wiele dobrych. Nick nie chciał wybaczyć Ashowi. Nie po tym wszystkim, co się stało, ale mimo swego gniewu poczuł mięknące serce na wiedzę, że Ash był tutaj - nie opuścił miasta. - Dlaczego nazywasz mnie Ambrosius? - Ponieważ tym teraz jesteś. Nieśmiertelnym. - Dotknęła śladu ugryzienia na jego szyi. - Mój Nick odszedł. Pochowany przez emocje tak wielkie, że fałszywe jak głębokość oceanu. Umiesz mi powiedzieć, czy mój chłopiec wróci jeszcze kiedyś do domu? Nick chciał ją przekląć. Chciał krzyczeć, ale w sumie czuł się jak zagubione dziecko, które tylko pragnęło dotyku matki. Głęboki szloch wymknął się z jego gardła i zanim mógł nad nim zapanować zrobić coś, czego nie zrobił od czasu nocy, gdy znalazł ciało swojej matki.
9 Rozpłakał się. Wszystko, czego chciał, to zatrzymać bezlitosny ból, który niszczył go od środka. Chciał cofnąć czas do momentu, gdy było jak przedtem, gdy jego matka żyła, a Ash był jego przyjacielem. Ale jak to mogło być możliwe? Skoro tyle rzeczy się zmieniło... Menyara wyciągnęła ku niemu ręce i objęła go. Nic nie mówiła. Ale jej dotyk uspokajał go bardziej niż mogły słowa. Przycisnęła usta do czubka jego głowy i dała mu małego buziaka. - Byłeś dobrym dzieckiem, Ambrosius. Cherise nadal wierzy w ciebie, tak jak ja. Ona mówi, żebyś odpuścił swój gniew. I był znów szczęśliwy. Odsunął się od niej z przekleństwem, na słowa, które przypomniały mu coś, co jego matka mogłaby powiedzieć. - Jakbym mógł to wszystko odpuścić, podczas gdy moja matka nie żyje? - A dlaczego byś nie mógł? - Upierała się. - To był czas odejścia twojej matki z tego świata. Ona jest teraz szczęśliwsza, mogąc nad tobą czuwać i... - Nie mów mi tego. - Powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nienawidzę, gdy ludzie wciskają mi taki kit. Ona nie jest szczęśliwsza. Jakżeby mogła być? Menyara pokiwała głową. - Więc odejdź z tego miejsca i nie zakłócaj jej spokoju swoim gniewem. On tutaj nie pasuje. Twoja matka zasługuje na coś więcej, niż ten gniew od ciebie. - Nick otworzył usta by odpowiedzieć, ale mu nie dała. - Nie chcę tego słuchać i twoja biedna matka też, Panie świeć nad jej duszą. Idź teraz i wydostań się stąd. Nie wracaj tutaj dopóki nie oczyścisz swojej głowy i nie zaczniesz myśleć o kimś innym, niż tylko o sobie. Słyszysz, co do ciebie mówię? Nick zmrużył oczy. Chciał się z nią spierać, ale znał ją lepiej. Nie było rozmowy z Menyarą, kiedy była w takim nastroju. Zniesmaczony całą tą sprawą, odwrócił się i odszedł bez rzeczywistego celu. Skierował się tylko ku Conti. Ulice, były niesamowicie znajome, a jednocześnie były tak bardzo puste. O tej porze roku powinny być setki turystów przechadzających się tędy. Sklepikarzy trzeba było odciągać od balkonów i ulic. Zamiast tego stały tu teraz pomarańczowe beczki i rusztowania wszędzie wokół. Dźwięki przybijających młotków teraz zastępowały wcześniejszą muzykę jazzową i trąbienie klaksonów. Ból przeniknął przez każdą cząstkę jego ciała... Dopóki nie przeszedł do Acme Oyster House w Iberville. Boże, jak wiele razy tutaj jadał? Jak wiele uśmiechu i piwa podzielił tu z matką i przyjaciółmi? Wyglądało tak samo, oprócz tego, że było odświeżone po odbudowie. Stał przy oknie, obserwując kelnerów przyjmujących zamówienia oraz rozmowy osób, aż jego wzrok padł na stolik w tylnej części. Jego serce przestało bić. To był Kyrian Hunter ze swoją żoną i ich córeczką Marrisą i chłopczykiem, którego Nick wcześniej nie widział. Śmiali się i rozmawiali z ludźmi, których kiedyś Nick nazywał przyjaciółmi Vane i Bride,
10 Julian i Grace. Ale to, co absolutnie podcięło mu nogi, to był fakt, że siedzieli przy jednym stole z Valeriusem i Tabithą. Tabitha była siostrą bliźniaczką Amandy i to, że tam była nie było zdumiewające. To, co zaskoczyło go najbardziej, to Valerius. Śmiertelny wróg Juliana i Kyriana, rodzina Valeriusa oszukała i zabiła Kyriana - a potem zniszczyli ludzi i kraj, gdzie tych dwóch walczyło i umierało, aby ich chronić. Przez wieki pielęgnowali w sobie nienawiść do siebie nawzajem. A teraz Kyrian podawał swojego synka człowiekowi, któremu poprzysiągł obciąć głowę. Jak to się mogło stać? - Nick? Wzdrygnął się na szept dochodzący zza niego. To była przyrodnia siostra Stykera, Satara. Wysoka i olśniewająca, była uosobieniem kobiecego wdzięku i gracji. Cofnął się, żeby inni na ulicy nie mogli go zobaczyć. - Co tu robisz? - Zaznałam dziwnego wrażenia, przechodząc obok ciebie i chciałam sprawdzić, co je spowodowało. Nienawidził tego, że dzielenie z nią krwi pozwalało jej wyczuwać jego emocje. To było irytujące, że ktoś mógł czytać w nim jak w otwartej księdze. - Nic. Idź do domu, Sataro. Przechyliła głowę jakby chciała zobaczyć Kyriana i innych w środku. - To jest ciekawe, prawda? Dlaczego Acheron przywrócił ich do życia po tym jak zmarli, ale odmówił tego samego w stosunku do twojej ukochanej matki? Zastanawiam się, dlaczego wybrał ich zamiast niej. - Nie potrzebuję cię, żebyś wkładała mi szpilkę. - Prawda. Jestem pewna, że to wciąż boli. - Nawet nie wiedziała jak bardzo. - Ale. - Przysunęła się wystarczająco blisko by szeptać mu do ucha. - Dlaczego powinni tu być i żyć szczęśliwie, podczas gdy twoja matka nie żyje? - Nie zaczynaj ze mną, Sataro. Ten człowiek i jego rodzina to wszystko, co mi pozostało. Popatrzyła na niego z ukosa. - Naprawdę tym są? Jak sądzisz, co powiedzą, gdy się dowiedzą, że jesteś Daimonem i Mrocznym Łowcą? Że Styker może patrzyć przez ciebie i słyszeć wszystko, co oni robią? - Zaczął odchodzić od niej, ale złapała go i przytrzymała. Jej długie paznokcie wbiły się nieco w jego przedramię. - Ta stara suka od voodoo powiedziała ci, że Acheron pomagał tu w Nowym Orleanie po przejściu huraganu, ale czy powiedziała ci, kto jest jego matką? Nick zamarł na jej słowa. - Ash ma matkę? Żywą? Uśmiechnęła się.
11 - Ooo, kolejny sekret, który ukrywał przed tobą, co? To tyle, jeśli chodzi o najlepszych przyjaciół. Nie zastanowisz się nad innymi rzeczami, których nie wiesz, co? Tak, właśnie taki miał zamiar. Wyrwał swoją rękę z jej. - Kto jest jego matką? - Atlantydzka Bogini, Apollymi. Ale ona jest lepiej znana śmiertelnikom pod nazwą Wielka Niszczycielka. - Niszczycielka? - Tak. Z żadnego innego powodu niż zły dzień na układanie włosów, potrafiła rozpętać bezwzględne burze przeciwko cywilizacjom przez wieki i była niezwykle wkurzona w tę noc, kiedy Desiderius bawił się pustosząc tutaj Nowy Orlean. - Nick nie mógł oddychać, gdy przypomniał sobie tę noc. Desiderius był agentem Stykera i był tym, który zabił jego matkę. Satara pochyliła się do niego i ponownie zaczęła szeptać. - Jest również matką mojego brata Stykera. Znasz go. Przewodzi Daimonom Spathi. Jak myślisz, kto pociąga za smycz mojego brata? Jak myślisz, kto kontroluje wojsko Stykera? Nick poczuł wściekłość wzbierającą w nim, gdy usłyszał wszystkie prawdy, które Ash chował przed nim i przed innymi. - Matka Asha jest przywódcą Daimonów? - Tak, jest. Teraz już wiesz, dlaczego Ash skrywa tak wiele sekretów. Jak to wygląda w waszych oczach, że jego ukochana matka jest tą, która kontroluje waszych wrogów? To dlatego on nie mógł powiedzieć żadnemu z was o Daimonach Spathi, takich jak Desiderius. Dlaczego Ash zawsze odsuwa się od takich konfliktów? On nie jest duży i straszny. Jego matka jest. Zmierz się z tym. Ash okłamywał was wszystkich od samego początku. To nie Artemida go kontroluje. To on kontroluje ją. Ona żyje cały czas w strachu przed nim. Nick doskonale pamiętał tę noc, kiedy popełnił samobójstwo tuż przed Artemidą. Satara miała rację. Bogini była przerażona możliwą reakcją Acherona na wiadomość o śmierci Nicka. To wywarło na niej tak wielki wpływ, że go ożywiła. Nawet pomimo łamania zasad. Pomimo to nie mógł się pozbyć słów Menyary z umysłu. - Menyara nigdy nie myliła na nikogo temat. - Menyara nigdy nie spotkała boga, który może zmienić czyjeś myśli i postrzeganie. Pomyśl o tym, Nick. Ile razy Zwierzo-Łowcy naruszyli czyjś umysł, żeby zmusić kogoś do zapomnienia o tym, że widział coś nadprzyrodzonego? Więcej razy niż był w stanie zliczyć. - Ale Ash zawsze powstrzymywał się od robienia tego. - Przynajmniej tak mówi. Jednak, jak często ludzie mówią jedną rzecz, a robią drugą? - Znowu miała rację. Pochyliła się ku niemu i potarła jego biceps. - Jesteś pobłogosławiony prawdą. W świecie Mrocznych Łowców nic nie jest takie
12 na jakowe wygląda. Acheron stara się wszystkich nabrać… Z wyjątkiem ciebie. Pytanie brzmi, czy masz zamiar pozwolić mu na kontynuowanie ranienia ludzi dla satysfakcji jego matki, czy masz zamiar go powstrzymać? Ile jeszcze ludzi musi umrzeć, ponieważ Acheron jest okrutnym, sadystycznym draniem? To on, albo my, Nick. Po której jesteś stronie? Po swojej własnej. Do diabła z nimi wszystkimi. Ale nie chciał, aby to wiedziała. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Satara bawiła się jego włosami. - Styker dał ci narzędzie zemsty. Pytanie tylko brzmi, czy jesteś na tyle mężczyzną by je wziąć? Nick wykrzywił do niej usta. - Nie jestem mężczyzną, Sataro. Jestem nieśmiertelnym z boskimi mocami. Skinęła głową do niego. - I tak długo jak nie zapomnisz o tym, Acheron jest twój. Nick spojrzał ponownie do wnętrza restauracji i prawda spłynęła na niego. Z chęcią poświęciłby Kyriana i jego rodzinę by odzyskać swoją matkę. Przyjaźń to było jedno. Ale rodzina to co innego. Choć Kyrian był jak brat dla niego, to nie była ta sama krew. Nick był gotów sprzedać swoją duszę za zemstę. - Bądź nam wierny, Nick, a my możemy dać ci to czego pragniesz najbardziej. Nick uśmiechnął się ironicznie. - Nie wiesz czego chcę. - Tak, wiem. Chcesz zemsty i chcesz, żeby twoja mama wróciła. - Mogę mieć swoją własną zemstę. - Prawda, a my możemy dać ci twoją mamę. Co to do cholery było to, o czym teraz mówiła? Ta suka była szalona. - Nie bądź głupia. Moja matka nie żyje. Od tego nie ma odwrotu. - Naprawdę nie ma? Jesteś tu, a przecież już raz byłeś martwy. - Strzeliła palcami, a chwilę później wysoki brunet pojawił się obok nich. Miał sześć stóp i cztery cale i Nick nie był przyzwyczajony do wielu ludzi, na których musiałby patrzyć w górę, ale teraz musiał. I przez błyszczące niebieskie oczy, Nick dokładnie wiedział kim i czym był ten facet. Łowcą Snów. Byli to bogowie snu, zesłani z Olimpu, by bronić i strzec śniących. I przez pakt z Acheronem, wielu z nich było wysyłanych do pomocy Mrocznym Łowcom. Aby pomagać im zdrowieć, szczególnie podczas snu, przez co mogli kontynuować bronienie ludzkości przed złem, które żeruje na nich. To nie był pierwszy Łowca Snów, z którym miał do czynienia. Oni musieli odesłać M’Adoca, kiedy bóg zaoferował pomoc Nickowi, aby zapomnieć o bólu po śmierci jego matki. Ale on nie chciał zapomnieć o matce, ani o tym co się stało. Nick podniósł brodę w kierunku nowego.
13 - Nie potrzebuję jego pomocy. - Oczywiście, że nie, Nicky. Ale Kratos potrafi zrobić jedną rzecz, której nie potrafi Acheron. - A jest nią? - Przywrócenie duszy z miejsca jej wiecznego spoczynku i zwrócenie jej na ziemię żyjących. Nick nie był aż tak głupi, by kupić cokolwiek mu chciała wcisnąć. - Za jaką cenę? - Akt lojalności wobec nas. Przyniesiesz nam dziecko Kyriana, Marissę do Kalosis, a my zwrócimy twoją matkę temu światu. Ciągle jednak był sceptyczny. - Nie możesz tego zrobić. Satara obdarowała go zadowolonym z siebie uśmiechem. - Kratos. Zademonstruj nam, proszę. Zanim Nick mógł się ruszyć, Łowca Snów dotknął go. Jego chwyt przypalił skórę Nicka i spowodował uczucie palenia, gdy obrazy zaczęły przepływać przez niego. Nick zobaczył matkę w ogrodzie otoczoną przez róże. Jej długie do ramion blond włosy połyskiwały w świetle, kiedy śmiała się z grupą dzieci, które bawiły się wokół niej. Pojedyncza łza spłynęła mu po policzku, kiedy ponownie mógł ujrzeć jej życzliwą twarz. - Mamo. - Wyszeptał. Przekrzywiła głowę jakby mogła go usłyszeć. - Mój Nicky. - Powiedziała wzdychając. - Tęsknię za tobą. - Mogę zabrać ją z zaświatów. - Powiedział Łowca Snów. - Ale to nie będzie łatwe. Uwolnił z uścisku Nicka i obraz jego matki natychmiast zniknął. Nick z trudem oddychał. - Skąd mam wiedzieć, że mogę ci zaufać? - Nie mam emocji, ani uczuć. Robię tylko to, co mówię. Zdrada jest dla tych, którzy mają coś do zyskania. To była prawda. Łowcy Snów zostali przeklęci przez Zeusa, by nie czuć nic. Satara uśmiechnęła się do niego. - Jest jeszcze za wcześnie, Nick. Wiem to. Idź do domu i odpocznij. Kiedy będziesz gotów odzyskać swoją matkę, przyprowadź Marissę do nas. Nick skinął głową zanim odwrócić się i odszedł, tak jak mu powiedziała. Satara zmrużyła oczy patrząc jak Nick znika z jej pola widzenia. On był raczej panem własnego losu, ale mimo to ciągle mogli go kontrolować. Potrzebował ich krwi by żyć i tak długo jak mili go do siebie przywiązanego, nie mógł nic zrobić by im uciec. W końcu nic nie mogło związać go z Acheronem, by prosić go o pomoc i tak byłaby to ostatnia rzecz, którą by Nick zrobił.
14 - Czy naprawdę chcesz bym przywrócił duszę jego matki z zaświatów? - Zapytał Kratos, gdy Nicka już nie było z nimi. - To będzie wymagało ogromnej ilości współpracy płynącej od Hadesa. Ona zaszydziła z niego. - Oczywiście, że nie. Zabierzemy Marissę i oboje zarówno on jak i jego matka będą się smażyć w piekle. Tylko na tym mi zależy. Ale ty to już inna sprawa. Chcę abyś był w jego snach w każdą noc, pracując nad nim. On ma w sobie tyle złości i gniewu, że dobrze cię ona wykarmi, mój Skotos. Baw się tym gniewem. Rozwijaj to w nim, aż on będzie w stanie zrobić wszystko by uwolnić swoją matkę i zabić Acherona. - Zobaczyła wahanie w oczach Kratosa. Zwinęła wargi. - Och, nie mów, że też zostaniesz mięczakiem. Rzygać mi się chce na myśl o tych wszystkich słabeuszach wokoło. Chwycił ją i popchnął na ścianę. - Nie jestem mięczakiem, Sataro. Dobrze zrobisz, jeśli to zapamiętasz. Spojrzała na niego. - Jak na boga bez uczuć wydajesz się raczej drażliwy. Uwolnił ją. - Zostałem ściągnięty tu dla ciebie i twojej nienawiści. Nawet w tej rzeczywistości jest to drażniące. - Zostaw w spokoju moją nienawiść. Nie chcę, aby się zmniejszyła. Pamiętaj, Łowco Snów, ja też jestem bogiem. Spieprz coś ze mną, a sprowadzę na ciebie gniew Zeusa. - Jesteś tylko półbogiem i służką do tego. - Ale dobry, stary dziadek Zeus zobaczy się ze mną, a potem zażyczy sobie twojej głowy. Czy jesteś gotowy zaryzykować? Postawił krok w tył i spojrzał na nią, dając jej znać, że powinna się strzec podczas swoich snów w przyszłości. - Po prostu rób swoje, Kratos, a ja będę robić swoje. Orenoi nie monitorują snów Daimonów. Pomórz mi utrzymać Nicka przeciwko Acheronowi, a ja dam ci plac zabaw niewyobrażalny dla twoich braci. Kratos przełknął tę jej obietnicę. Trzy tygodnie temu był jednym z Orenoi. Sługą bogów, który bronił ludzkość i nieśmiertelnych, kiedy spali. Następnie Satara wezwała go w swoich snach i zmienił się w Skotos. Uwiodła go swoim ciałem i sprawiła, że zapragnął jej jak narkotyku. Teraz nie mógł znieść pustki w jego istnieniu. On tylko chciał czuć i był gotów zrobić wszystko, by zachować nowo zdobyte emocje. Miała rację. Jego rodzaj nie żywił się na Daimonach i jeśli one były, choć w połowie tak zachęcające jak ona, to będzie miał wszystko podane na tacy. I wszystko, co musiał zrobić, to karmić Mrocznego Łowcę gniewem i żalem. Proste.
15 - Umowa stoi, Sataro. Ty dasz mi to, czego potrzebuję, a ja dam ci to, czego ty chcesz. Uśmiechnęła się do niego. To, co chciała było proste. Lojalności Nicka Gautiera i małej Marissy. Z pomocą tych dwóch rzeczy mogła zachwiać zarówno greckim jak i atlantydzkim panteonem. Następnie zostanie bogiem i sprawi, że Apollymi osłabnie. A Nick, Acheron i Kratos będą jej wiecznymi niewolnikami.