McKenzie Sophie
River i Flynn 02
Płomienna namiętność
Dla Jeza, Alexa i Daisy Startup
1.
Emmi załomotała do drzwi mojej przebieralni.
— River - wrzasnęła - wychodź w końcu! Zacisnęłam zęby i
otworzyłam drzwi. Emmi stała przede
mnę z rękami opartymi na biodrach. Wysoka, śniada i nie-
cierpliwa; paski swojego granatowego najmodniejszego bikini
miała zawiązane w fantazyjne pętle na szczupłych biodrach i
opalonych ramionach. Za nią stała Grace — krucha, delikatna
blondynka w ładnym różowym jednoczęściowym kostiumie.
— Nareszcie. - Emmi przewróciła oczami. — Wszyscy cze-
kają już na zewnątrz.
— Wszystko w porządku, Riv? - spytała z niepokojem w
głosie Grace.
— Nie mogę tak wyjść — wymamrotałam, spoglądając na
mój zwykły czarny kostium kąpielowy. — Wyglądam w tym
okropnie.
— Nieprawda. Wyglądasz ładnie. — Grace uśmiechnęła się
do mnie.
— E tam, ładnie - parsknęła Emmi. — Wyglądasz kozacko.
Spojrzałam na nią, nieprzekonana.
— Och, na litość boską! - Emmi prawie tupnęła nogą, po
czym poprowadziła mnie po wilgotnych kafelkach w przebie-
ralni do niskiego blatu z suszarkami do włosów, przykutymi
do ścian. Obróciła mnie, tak abym mogła spojrzeć w
najbliższe lustro.
- Zobacz - rzuciła. - Spójrz na te wszystkie krągłości. Cycki.
Talia. Tyłek. Cała jesteś w krągłościach, Riv. To jest takie
seksowne.
Gapiłam się na swoje odbicie. Na potargane włosy i szare,
nudne jak flaki z olejem oczy. A potem na kolana.
Nienawidziłam swoich kolan.
- Wyglądam jak liliput - jęknęłam. - W dodatku gruby liliput.
- Poddaję się. — Emmi złapała mnie za ramię. — W po-
rządku. Jesteś mała i gruba. Ale i tak stąd wyjdziesz.
Po tych słowach zawlokła mnie przez odkażony chlorem
brodzik, a potem przez drzwi wahadłowe na główny basen.
Byłyśmy na imprezie w basenie. Alex, chłopak Emmi, koń-
czył dzisiaj siedemnaście lat. Emmi namówiła go do uczczenia
tej rocznicy i przekonania rodziców, by wynajęli basen na kilka
godzin. Taki wydatek to pestka dla Emmi, która ma kupę kasy.
Tak samo jak Alex — przynajmniej sprawia takie wrażenie,
chwaląc się forsą na lewo i prawo. Rodzice kupili mu - i
wszystkim jego braciom — po iPadzie na Boże Narodzenie.
Tak czy inaczej, był koniec stycznia i od wczoraj nieprze-
rwanie sypał śnieg. To trochę dziwna pora na imprezy na ba-
senie, ale to było charakterystyczne dla Emmi, która zawsze
proponowała coś, czego nikt się nie spodziewał — i rozpalała
wyobraźnię wszystkich. Jej plan zakładał moczenie się w
basenie przez jakiś czas, a potem wspólne wyjście na pizzę.
Nad basenem unosił się gwar rozentuzjazmowanych głosów.
Alex i jego kumple zgromadzili się po jednej stronie,
a duża grupa dziewczyn po drugiej. Emmi puściła moją rękę i
powędrowała wolnym krokiem, kołysząc biodrami, w stronę
chłopaków. Razem z Grace popędziłyśmy nieprzytomnie za
nią. Emmi podeszła prosto do Alexa i objęła go w pasie swoim
grzesznym ramieniem.
— Sto lat, skarbie - wyszeptała.
Widać było, jak Alex wypina klatę i kraśnieje z dumy, kiedy
wszyscy jego koledzy popatrzyli z zazdrością na Emmi. Ja
tymczasem wycofałam się i wślizgnęłam do basenu tak szybko
i niepostrzeżenie, jak to tylko było możliwe, szczęśliwa, że
udało mi się schować ciało pod wodą.
Wkrótce pojawił się chłopak Grace - James Malloy - razem z
kilkoma znajomymi Alexa i Emmi. Większość chłopaków była
już w wodzie, wygłupiała się albo rozmawiała z dziew-
czynami. Wszyscy krzyczeli i śmiali się. Wszyscy świetnie się
bawili.
Przepłynęłam kilka długości basenu, uważając na chłopaków
uprawiających zapasy na jednym z końców basenu. Szczerze
mówiąc, oni wylewali połowę wody. 1 dlaczego musieli
zachowywać się tak głośno? Obserwowała ich liczna grupka
dziewczyn, które od czasu do czasu dorzucały jakiś komentarz.
Moja irytacja rosła z każdą chwilą. Ależ one idiotycznie się
zachowywały. Wszystkie chichotały i z szeroko otwartymi
oczami przyglądały się zapasom chłopaków. Doszłam jednak
do wniosku, że ta impreza niczym nie odbiega od innych tego
rodzaju. Chyba po prostu nie byłam w nastroju na zabawę z
tymi wszystkimi ludźmi. Była tylko jedna osoba, którą prag-
nęłam zobaczyć. Ale jej tu nie było.
Flynn.
Flynn to mój chłopak. Spotykamy się od czterech miesięcy,
od kiedy zagraliśmy razem w przedstawieniu Romeo / Julia w
szkole Flynna. Emmi uważa, że Flynn to łobuz. To samo mówi
moja mama. Ale moim zdaniem on jest po prostu trochę zbyt
emocjonalny.
— Siemasz, River.
Podniosłam wzrok. Płynęłam z takim rozmachem w stronę
najgłębszej części basenu, że nie zauważyłam Emmi, która szła
wzdłuż brzegu obok mnie.
— Co ty, do cholery, wyprawiasz? - Emmi zamachała rękami
z rozdrażnieniem. — To jest impreza, a ty zachowujesz się tak,
jakbyś trenowała przed olimpiadę.
Przez chwilę stąpałam po dnie, spoglądając na nią.
— Wszystko w porządku, nic mi nie jest — powiedziałam.
Emmi wyszczerzyła zęby w uśmiechu i pokręciła głowę.
U jej boku pojawił się Alex, który wziął ją pod ramię.
— On wkrótce tu będzie, River. Nie martw się.
Zerknęłam na wielki zegar wiszący na ścianie nad trybunami.
Dochodziła szósta. Flynn był jeszcze w pracy — mój chłopak
bardzo dużo pracuje po szkole, pomagając mamie w zarabianiu
pieniędzy na życie. Dzisiaj jednak zgodził się wyjść wcześniej
z pracy, żebyśmy mogli razem spędzić czas na tej imprezie.
Dotarłam do najgłębszego końca basenu i zawróciłam, żeby
przepłynąć jeszcze jedną długość. W basenie było teraz tyle
osób, że musiałam się zatrzymywać i opływać je. Za każdym
razem, gdy mijałam kogoś znajomego, kiwałam głowę na
powitanie, ale nie zatrzymywałam się, żeby porozmawiać.
Była tylko jedna osoba, z którą chciałam rozmawiać.
Przez chwilę leżałam na płyciźnie, patrząc, jak moje nogi
unoszą się tuż pod wodą. A potem zanurzyłam się głębiej, od-
chyliłam głowę do tyłu i położyłam się na wodzie. Zamknęłam
oczy i sięgnęłam rękami do tyłu, by złapać się płytkiego wyżło-
bienia w ścianie basenu. Uszy miałam pod wodą. Czułam wi-
bracje wywoływane przez krzyczących i pluskających się
ludzi. Wszyscy zdawali się być tak daleko.
Raptem czyjeś ręce złapały mnie w talii. Zamłóciłam rękami i
nogami, stawiając opór, ale trzymające mnie dłonie były zbyt
silne. Wyciągnęły mnie z wody i postawiły pionowo, aż
poczułam, jak moje stopy sięgają dna.
To był Flynn. Stał przede mną, nie odrywając rąk od mojej
talii.
- Wyglądasz jak syrena - powiedział, uśmiechając się.
Odwzajemniłam uśmiech. To było tak, jakby czarno-biały
świat nabrał nagle kolorów. Nawet impreza wokół jakby uległa
zmianie. Hałaśliwi chłopcy, siłujący się na drugim końcu ba-
senu, teraz tylko się śmiali, zaś obserwujące ich chichoczące
dziewczyny nie sprawiały już wrażenia głupich, tylko wręcz
czarujących.
Odwróciłam wzrok, żeby spojrzeć na Flynna. Był wysoki. W
każdym razie, w porównaniu ze mną. Wysoki, szczupły i
naprawdę umięśniony. Przyglądałam się jego pięknie wy-
rzeźbionym ramionom i fantastycznie płaskiemu brzuchowi.
Wyglądał wprost zabójczo. To dzięki boksowi, który trenował.
Sport i ćwiczenia fizyczne były dla niego bardzo ważne, cho-
ciaż muszę przyznać, że nigdy nie rozumiałam, po co ktoś tak
silny chce utrzymywać stałą formę. Na pewno nie dlatego, że
jest próżny.
Flynn miał na sobie długie ciemnoczerwone kąpielówki, które
świetnie kontrastowały z jego skórą.
- Skąd je masz? - spytałam. — Od Jamesa?
Flynn skinął głową. Cóż, nie byłam tym zaskoczona. Mój
chłopak nie miał zbyt wielu ubrań, a te, które posiadał, były
przeważnie z drugiej ręki i mocno znoszone. Nie przyjmował
od ludzi pomocy, z wyjątkiem Jamesa Molloya, chłopaka
Grace, który był jego najlepszym przyjacielem.
Szczerze mówiąc, czasami zastanawiałam się, czy James nie
był jedynym kumplem Flynna.
- Wyglądają super - powiedziałam. Flynn przyciągnął mnie
do siebie.
- Ty też świetnie wyglądasz - zamruczał. Zadrżałam pod
wpływem tego niskiego, seksownego tonu w jego głosie i za-
mknęłam oczy, czekając na jego pocałunek.
Wtem fala wody zalała mi twarz. Zatoczyłam się do tyłu,
krztusząc się i przecierając oczy. Miałam wodę w nosie. Fuj!
Wokół mnie rozległy się salwy śmiechu. Zmusiłam się, żeby
otworzyć oczy, mimo że piekły mnie, ze względu na dużą
zawartość chloru. Po mojej prawej stronie stali trzej chłopcy z
klasy Flynna, których ledwie rozpoznałam — wszyscy
pokładali się ze śmiechu. Czy to oni mnie ochlapali? Nie,
chłopcy wskazywali miejsce, gdzie woda pieniła się wściekle,
kilka metrów ode mnie. Gdy spojrzałam w tamtą stronę, z
wody wynurzyły się dwie sylwetki. Alex i Flynn. Wszyscy
krzyczeli. Flynn miał otwarte usta i łapał rozpaczliwie
powietrze, jednocześnie zamachując się pięściami i celując
nimi w twarz Alexa. Lecz Alex był zbyt szybki. Z rykiem
wykonał unik przed ciosem Flynna, po czym stanął i po raz
kolejny wsadził Flynnowi głowę pod wodę.
- Przestańcie! — wrzasnęłam.
Niestety, hałas dobiegający z basenu był ogłuszający. Nie
słyszałam samej siebie. Z walącym gwałtownie sercem ruszy-
łam, brodząc w wodzie, w stronę Flynna. Alex napiął mięśnie,
starając się ze wszystkich sił utrzymać głowę Flynna pod
wodą. Musiałam go powstrzymać. Woda wokół niego kipiała
wściekle. Ogarnęła mnie panika, jeżeli nie uda mi się dotrzeć
do Flynna na czas, bez wątpienia utopi się.
2.
Wyciągnęłam ramiona, gotowa, by odepchnąć Alexa od
Flynna. Ale gdy tylko pojawiłam się na miejscu, Flynn właśnie
wynurzył się spod wody. Z mrożącym krew w żyłach okrzy-
kiem wyrwał się z uścisku Alexa i rzucił się na niego.
Wyciągniętymi przed siebie rękami popchnął go tak mocno, że
Alex pofrunął długim łukiem z wody i wpadł do niej kilka
metrów dalej, uderzając ciężko o powierzchnię.
Po chwili Alex wynurzył się, prychając wodą i kręcąc szyją na
boki. Oczami pełnymi nienawiści dostrzegł Flynna, ale nie
ruszył się z miejsca.
Krzyki i śmiechy wokół nas ucichły. Jedynymi dźwiękami,
jakie dało się słyszeć, były urywane oddechy Flynna i miękkie
uderzenia fal o brzeg basenu.
Flynn zamrugał oczami, pozbywając się z nich wody. Po-
patrzył na Alexa, a potem odwrócił się do mnie.
— Wszystko w porządku? - spytał.
Pokiwałam głową, w dalszym ciągu zbita z tropu. Widocznie
to Alex mnie ochlapał, a Flynn ruszył mi z odsieczą. Ale
dlaczego Alex celowo sprowokował go w taki sposób?
Zaciskając pięści, Flynn zrobił w wodzie krok w stronę Alexa.
Zamarłam. Podobnie jak wszyscy zgromadzeni nad basenem.
Flynn zrobił kolejny krok. Poczułam ucisk w klatce pier-
siowej. On zamierzał znowu uderzyć Alexa — lecz tym razem
dużo mocniej. W oczach Alexa pojawił się strach, który po
chwili ustąpił grymasowi zadowolenia. Chłopak pozbierał się i
wskazał na zaciśnięte pięści Flynna.
— Na pewno chcesz to zrobić? — warknął. — Przypomnij
sobie, co stało się wczoraj w szkole... No wiesz, w czasie burzy
śnieżnej.
Flynn zawahał się. Spojrzał szybko w moją stronę. Zamarłam.
O czym mówił Alex?
— Co się stało wczoraj? - wykrztusiłam.
— Och, czyżby River nic nie wiedziała? — odparł szyder-
czym tonem Alex.
— Zamknij się - rzucił do niego Flynn i odwrócił się do mnie.
— Nie słuchaj go.
— Och, co się stało? Puszczają ci nerwy? - zadrwił Alex,
krzyżując ręce na piersi. — Wcześniej nie zawahałeś się mnie
zaatakować. Masz naprawdę poważny problem.
To było nie fair. Nie mogłam dłużej milczeć.
— Przestańcie — powiedziałam głosem drżącym z gniewu.
— Flynn nie zrobił nic, żeby cię sprowokować. Staliśmy sobie
spokojnie z boku, a ty podszedłeś i...
— Flynn nie ma powodu, żeby przegrać — odparł złośliwie
Alex. - Jak powiedziałem, ma poważny problem - i nie chodzi
tylko o skłonność do przemocy.
Spojrzałam na niego. Co Alex miał na myśli? Stałam teraz
obok Flynna. Flynn łypał gniewnym okiem na Alexa, całe jego
ciało było naprężone z wściekłości. W każdej chwili mógł
naprawdę stracić nad sobą panowanie. Widziałam już
wcześniej, jak się bił, i miałam świadomość, że to pchnięcie,
którym „poczęstował" Alexa, było niczym w porównaniu z
tym, do czego był zdolny.
— Czas się zwijać — wtrąciła się Emmi, która zmateriali-
zowała się przy basenie, tuż nad głową Alexa. — Cbodź, ko-
chanie.
Alex podniósł głowę i spojrzał na nią, a Flynn odwrócił się.
— Wyjdziemy stąd, kiedy będziemy gotowi — rzucił. Alex
parsknął pogardliwie.
— Wiesz dobrze, że jesteś tu tylko dzięki niej. — To mówiąc,
wskazał na mnie. - Gdyby River nie była najlepszą przy-
jaciółką Emmi... - Alex potrząsnął głową i wygramolił się z
basenu. Kiedy szedł w stronę szatni, spojrzałam na Emmi.
Widać było, że odczuła ulgę — ale wyglądała też na
zakłopotaną. Inni oglądający tę scenę też zaczęli się rozchodzić
- chłopcy, którzy śmiali się wcześniej, znów chlapali się wodą.
Podniósł się gwar głosów, odbijających się od ścian miejskiego
basenu. Było po wszystkim.
— Chodź, River - powiedział Flynn, ruszając z pluskiem
przez basen.
Zawahałam się. To, co powiedział Alex - że Flynn mógł
przyjść na imprezę tylko dlatego,, że Alex musiał go zaprosić
— nie było miłe. Ale powinnam się tego spodziewać. Mój
największy niepokój wzbudziła jednak uwaga Alexa, że Flynn
„ma poważny problem". O co tak naprawdę mu chodziło?
Miałam silne przeczucie, że Emmi i Flynn wiedzą, ale żadne z
nich nie chciało, żebym się dowiedziała. Emmi odwróciła się i
ruszyła w ślad za Alexem.
— Zaczekaj, Emmi! — zawołałam, podciągając się i wynu-
rzając się z basenu.
Emmi przystanęła i odwróciła się do mnie z pełnym rezerwy
wyrazem twarzy.
- Co miał na myśli Alex, mówiąc, że problemem Flynna nie
jest tylko przemoc? — spytałam. — Co takiego zrobił wczoraj
Flynn, że Alex zaatakował go dzisiaj?
Emmi wzruszyła ramionami.
- Nie mam pojęcia.
Po tych słowach odeszła w stronę szatni. Poczułam zimny
dreszcz na plecach. Byłam pewna, że moja przyjaciółka kła-
mie. Ale dlaczego?
Większość ludzi powoli wychodziła z basenu, ociekając
wodą. Wślizgnęłam się z powrotem do wody i podpłynęłam do
Flynna. Kiedy do niego dotarłam, w basenie zostały tylko dwie
osoby. Jeszcze kilka minut temu ta scena wydałaby mi się
romantyczna, ale magia chwili, w której znalazł mnie Flynn,
prysnęła jak mydlana bańka, a ja czułam tylko chłód wody,
nasączonej śmierdzącym chlorem, od którego marszczyła mi
się skóra. Flynn brodził w głębokiej wodzie z wściekłą miną.
Wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam z doświadczenia, że za-
dawanie mojemu chłopakowi trudnych pytań w złym momen-
cie mogło doprowadzić do jego wybuchu.
- Jeśli chodzi o to, co się stało wczoraj... - zaczęłam.
- Alex chciał mnie tylko zdenerwować - odciął się Flynn. —
Nie chcę o tym gadać.
- Dobra. — Byłam przekonana, że chodzi o coś więcej, ale
wiedziałam również, że naciskanie w tym momencie Flynna
nie ma sensu. - Idziemy?
Flynn rozchmurzył się.
- Za chwilę. - Wziął w dłonie moją twarz. — Wyglądasz tak
pięknie. - W jego oczach rozgorzał taki intensywny blask,
skupiony na mnie, że czułam, jak moja szyja i twarz ponad
wodę płonę. Flynn uważał, że jestem piękna. A to musiało
oznaczać, że muszę przynajmniej wyglądać lepiej, niż mi się
zdawało. Woda wydobywała z jego złotozielonych oczu
szmaragdowe refleksy. Zanurzył się głębiej pod wodę, tak że
sięgała mu teraz na wysokość twarzy, po czym przyciągnął
mnie gwałtownie do siebie. Gdy mnie pocałował,
zapomniałam o całym świecie. Jego pocałunki były idealne —
mocne, a jednocześnie delikatne; odpychał mnie, a
równocześnie przyciągał, zawsze słuchając tego, w jaki sposób
odwzajemniam mu jego czułości.
Przebiegłam dłońmi po jego mokrych, gładkich plecach.
Kiedy dotarłam do ramion, poczułam pod palcami
postrzępioną bliznę w miejscu, gdzie ojciec rozbił na nim
szkło. Flynn powiedział wszystkim, że ta blizna to pamiątka po
bójce. Byłam jedyną osobę, która znała prawdę — że jego
rodzina jest bez pieniędzy, a ojciec Flynna to niebezpieczny
alkoholik, który nie powinien się zbliżać do Flynna, jego mamy
i sióstr.
— Powinniśmy już iść - powiedziałam.
- Zaraz, przepłynę jeszcze kilka długości basenu - odparł
Flynn. - Zobaczymy się na zewnętrz?
Skinęłam głowę, a Flynn odpłynął. Obserwowałam, jak
nabiera tempa, bijąc wściekle wodę rękami i nogami. Pomimo
tego pocałunku sprzed chwili, wiedziałam, że Flynn jest nadal
zły — widać to było po każdym wyrzucie ramion i każdym
kopnięciu stopami. Znowu poczułam niepokój. Na co Flynn
tak się wściekał? O jakim „poważnym problemie" mówił
Alex? 1 co się stało wczoraj? Wyszłam z basenu i
pomaszerowałam samotnie w stronę szatni.
3.
Wzięłam prysznic i włożyłam dżinsy, wciąż zastanawiając się
nad słowami Alexa. Może byłam przewrażliwiona. Może Alex
rzeczywiście chciał tylko rozwścieczyć Flynna. W końcu obaj
za sobą nie przepadali. Napięcie między nimi zaczęło narastać
z powodu Emmi, która tuż przed świętami Bożego Narodzenia
zagrała Julię w szkolnym przedstawieniu w szkole chłopaków.
Flynn wcielił się w rolę Romea i wiedziałam, że Alexowi nie
dawało to spokoju - podobnie jak mnie - czy Emmi i Flynn
czerpali większą frajdę z całowania się w sztuce, niż dawali to
po sobie poznać? Dzisiaj wiem już, że moje obawy były
bezpodstawne, i Alex też musiał zdawać sobie z tego sprawę, a
mimo to od tamtej pory nie przepadał za Flynnem.
Włożyłam koszulkę przez głowę i wybiegłam z przebieralni.
Chciałam znaleźć Emmi jak najszybciej i zmusić ją, by mi
powiedziała, co naprawdę wie. Ona jednak przepadła jak
kamień w wodę. Szatnia była prawie pusta. Pobiegłam w stronę
suszarek, by wysuszyć sobie włosy. Znalazłam tam Grace,
która rozczesywała lśniący blond kok.
- Cześć, Grace - powiedziałam beztrosko. - Tak się za-
stanawiałam. Czy James mówił ci o czymś, co wydarzyło się
wczoraj w szkole u chłopaków? Coś, w co był zamieszany
Flynn? 1 co miało miejsce podczas zamieci śnieżnej?
Grace zrobiła wielkie oczy.
— Co takiego? Dlaczego pytasz? Opowiedziałam jej, co się
wydarzyło na basenie. Grace zaczerwieniła się.
- Och, Riv... - zamilkła.
- O co chodzi?
— Cóż... — Grace skrzywiła się. — James mówił mi coś
wcześniej... Podobno Flynn wdał się wczoraj po południu w
bójkę w szkole. Pchnął jakiegoś chłopaka na żywopłot czy coś
takiego.
Pokiwałam głową. Flynn nie po raz pierwszy uciekał się do
przemocy. Nigdy mnie nie skrzywdził - ani nie przestraszył na
tyle, bym mogła się tego po nim spodziewać — ale byłam
świadkiem, jak nerwy puszczały mu na skutek najdrobniejszej
nawet prowokacji. Trudno było przewidzieć, kiedy wybuchnie
— tak wiele rzeczy go denerwowało.
- O co poszło w tej bójce? — spytałam, wciąż zachodząc w
głowę, dlaczego Flynn i Emmi utrzymywali to przede mną w
tajemnicy. A przede wszystkim, dlaczego słowa Alexa po-
wstrzymały Flynna przed uderzeniem go.
Grace rozejrzała się po szatni. Odniosłam silne wrażenie, że
nie chce spojrzeć mi w oczy, tak jak Emmi wcześniej.
— Grace?
- Flynn n/c ci nie powiedział? - Grace zagryzła wargę. —
Boże, James mnie zabije.
— Mów, co się stało? — nakłaniałam ją, nie wiedząc, czy
czuję się bardziej wściekła, czy oszołomiona. — Co to za
wielka tajemnica?
— Nie znam całej historii. — Grace wzięła mnie za rękę.
Poczułam jej ciepło w swojej dłoni. Zdałam sobie sprawę, że
cała się trzęsę.
— James powiedział tylko, że w tej bójce chodziło o dziew-
czynę.
— O dziewczynę? - Zamiast słów z moich ust wyrwał się
dziecięcy pisk. — Po tych wszystkich podejrzeniach, jakich
nabrałam pod koniec zeszłego semestru, że Flynn naprawdę
lubi Emmi, przekonałam się, że jednak jest we mnie zakochany
po uszy. Dobra, wprawdzie nie posunęliśmy się tak daleko, jak
większość par, które znałam, ale wiedziałam, że Flynnowi to
nie przeszkadza. Tak mi się przynajmniej zdawało.
— James też nie zna szczegółów - ciągnęła dalej Grace. —
Chodzi o to, że... Flynn zdenerwował czyjąś dziewczynę i ten
facet stanął w jej obronie. James twierdził, że to nic takiego.
Przecież Flynn ciągle kogoś wkurza. Wiesz o tym dobrze.
— W jaki sposób zdenerwował? - starałam się dociec.
— Nie wiem... — zacięła się Grace.
— Jasne. - Miałam pustkę w głowie. Istniały setki możliwych
powodów, dla których Flynn zrobił to, co zrobił. Ale dlaczego
nie chciał, żebym się o tym dowiedziała? Dlaczego po słowach
Alexa, który mu to przypomniał, wycofał się i zrezygnował z
dalszej walki?
Grace z powrotem skupiła uwagę na lustrze, nakładając lekką
warstwę cienia do powiek i odrobinę różowej szminki. W
przeciwieństwie do Emmi, która lubiła ciemny, nieco dra-
matyczny makijaż, Grace zazwyczaj stawiała na zupełnie na-
turalny wygląd.
- Ładna - powiedziałam, wskazując na szminkę.
Grace rozejrzała się na boki, po czym obdarzyła mnie nie-
śmiałym uśmiechem.
- Dzięki, Riv. Słuchaj... wszystko w porządku?
- Pewnie. - Nałożyłam tusz na rzęsy, starając się wyrzucić z
głowy to, czego się przed chwilą dowiedziałam.
Grace przestąpiła z nogi na nogę.
- Do zobaczenia na zewnątrz — powiedziałam.
- Dobra. - W jej głosie usłyszałam wyraźną ulgę. Zostałam
sama w szatni i zajęłam się resztą makijażu.
Dlaczego wszystko, co wiązało się z Flynnem, musiało być
takie skomplikowane?
Ufałam mu.
Kochałam go.
Nie musiał nawet mnie dotykać, a ja już traciłam zupełnie
głowę, nie myśląc o niczym innym, tylko o tym, by znów mieć
go przy sobie.
To straszne, jak bardzo się w nim zadurzyłam. Co naturalnie
stanowiło pewien problem. Wszystko miało dla mnie bowiem
ogromne znaczenie - to, co zrobił, powiedział i co czuł do
mnie.
Kiedy przebywałam w towarzystwie Flynna, zbyt łatwo się
zatracałam: jakbym czuła, że wszystko to, czym jestem, odbija
się w jego oczach. Jakby rzeczywistość z nim stawała się ja-
śniejsza i ostrzejsza, niż była kiedykolwiek wcześniej.
Gdy wyszłam z budynku, w którym mieścił się miejski basen,
wszyscy oprócz Flynna byli już w połowie drogi. Na mój
widok Flynn uśmiechnął się. jego oddech w mroźnym wie-
czornym powietrzu zamieniał się w obłok pary, przypominają-
cy mgiełkę. Większość śniegu po wczorajszej zamieci
zdążyła się już roztopić, ale w powietrzu wciąż było czuć
chłód.
— Co ty tam tyle robiłaś? - spytał Flynn.
— Rozmyślałam. Flynn zawahał się.
— O tym, że może nie powinniśmy iść ze wszystkimi na tę
głupią pizzę?
Popatrzyłam na niego.
— Tylko Alex zachował się jak idiota - powiedziałam. Flynn
przewrócił oczami.
— Ale to jego impreza.
— Co się stało wczoraj? - spytałam. W głowie miałam obraz
Flynna flirtującego z jakąś dziewczyną... Flynn obejmował ją
w talii, patrzył jej w oczy, całował jej usta...
— Powiedziałem ci już — nic się nie stało — warknął Flynn.
— Coś jednak się stało. - Nie dałam za wygraną. - Wdałeś się
wczoraj w bójkę po szkole, w czasie burzy śnieżnej.
Wepchnąłeś jakiegoś chłopaka na żywopłot, bo cię wkurzył. O
tym mówił Alex, nieprawdaż?
Nasze oczy spotkały się. Flynn nic nie odpowiedział, ale
posępny wyraz jego oczu był dla mnie czytelnym dowodem, że
powiedziałam prawdę.
— Chłopak, którego popchnąłeś, był na ciebie wściekły o
jakąś dziewczynę - ciągnęłam ze ściśniętym żołądkiem.
— Kto ci to powiedział? - rzucił Flynn.
— Nieważne — odparłam, czując, jak oczy powoli napełniają
mi się łzami. Flynn nawet nie próbował zaprzeczyć. - Kto to
jest? Co z nią robiłeś? 1 dlaczego nic mi nie powiedziałeś o tym
całym zdarzeniu?
- To drobiazg, nikomu nie stała się krzywda - upierał się
Flynn. — To tylko drobne nieporozumienie.
- Jasne. — Przepełniała mnie złość, przerażenie i rozpacz.
Odwróciłam się i poszłam w górę ulicy za innymi. Nie
obejrzałam się, żeby zobaczyć, czy Flynn idzie za mną. Jaki to
miało sens? Jeżeli on nie potrafił mi zaufać w każdej sprawie,
bez względu na to, co się stało, to nasz związek był fikcją.
Flynn dogonił mnie przed wejściem do pizzerii Amore.
Wszyscy byli już w środku — zdejmowali płaszcze i rozsiadali
się przy długim stole.
- River - odezwał się Flynn, dotykając mojego ramienia. —
Po prostu nie chcę o tym teraz rozmawiać, okej?
Wzruszyłam ramionami i weszłam do pizzerii. Byłam zła i
zraniona. Okej, a więc Flynn nie chciał o tym rozmawiać.
Może zareagowałam zbyt emocjonalnie, ale ze względu na
jego szkołę i wszystkie sprawy zawodowe, którymi się zajmo-
wał, spędzaliśmy razem tak niewiele czasu... mieliśmy tak
niewiele okazji, żeby zbliżyć się do siebie. A Flynn psuł nawet
to, co zapowiadało się na taki fajny wieczór.
Kiedy zamówiliśmy pizzę, celowo usiadłam przy stole z dala
od niego. Flynn spojrzał na mnie kilka razy, ale nic nie
powiedział. Potem wszyscy zaczęli zamawiać piwo, a Flynn
wyciągnął z kieszeni zwitek banknotów — wiedziałam, że to
jest odliczona kwota za to, co zjadł. Jak zwykle, nie stać go
było na dołożenie się do ogólnego rachunku, a poza tym — ze
względu na swojego ojca — Flynn nigdy nie pił alkoholu, więc
nie zamierzał dorzucać się do piwa, które pili inni.
To było uczciwe postawienie sprawy, ale i tak wiedziałam, że
Flynn nie znosi tego robić. Widziałam to w jego twardych,
nieustępliwych oczach, kiedy zostawiał pieniądze Jamesowi.
Spojrzał na mnie po raz ostatni — powłóczystym, pełnym
urazy spojrzeniem. A potem wstał od stołu i wyszedł bez słowa
pożegnania.
Żołądek zwinął mi się w supeł, kiedy patrzyłam, jak opuszcza
lokal. Poczułam na sobie spojrzenie Grace. Uśmiechała się do
mnie ze współczuciem. Potem podniosłam wzrok znad stołu i
spojrzałam na kompletnie pijanego Alexa, który wylizywał
migdałki Emmi. To było jakieś szaleństwo. Grace podobał się
James. A Emmi uwielbiała Alexa. Ale byłam pewna, że żadne
z nich nie czuło do siebie tego, co czuliśmy ja i Flynn.
Dlaczego więc tak trudno nam się układało? Dlaczego Flynn
tak się o wszystko wściekał i stroił fochy? 1 dlaczego ja tak się
tym przejmowałam?
Wstałam od stołu i jak burza wypadłam z pizzerii. Wszyscy
wiedzieli, że pobiegłam za Flynnem, ale miałam to gdzieś.
Chciałam mu powiedzieć, jaka jestem wściekła. 1 jak głupio on
się zachował.
Na zewnątrz dalej panował przenikliwy chłód. Gdy rozglą-
dałam się po ulicy, moją twarz spowijał obłok zamarzającej
pary.
Flynn opierał się o ścianę banku sąsiadującego z pizzerią i
patrzył na mnie spode łba. Oczy zalśniły mu złotym blaskiem
w świetle ulicznych latarni, kiedy oderwał się od ściany. A
potem podszedł do mnie powoli, z rękami w kieszeniach, z
uśmieszkiem błąkającym się w kącikach ust. Ależ to było de-
nerwujące! On wiedział, że wyjdę za nim z restauracji. Był tak
cholernie pewny siebie.
1 tak nieznośnie seksowny, że nie mogłam oderwać od niego
wzroku.
Zatrzymał się tuż przede mnę.
- Dziękuję, że wyszłaś — powiedział.
- Dlaczego jesteś taki okropny? - rzuciłam, wściekła, że z taką
łatwością przewidział moje zachowanie.
Flynn uniósł brwi.
- Powiedziałem przecież, że nie chcę teraz o tym rozmawiać
i...
- Wiem, co powiedziałeś, ale to nie w porządku. Alex wie.
Emmi wie. 1 to nie moja wina, że Alex tak cię wystawił, bez
względu na to, o co chodzi. — Zrobiłam pauzę. - Prawda jest
taka, że mi nie ufasz.
Flynn zamrugał oczami. Sprawiał wrażenie, jakby znajdował
się w ciężkim szoku.
- To nie tak, Riv, naprawdę.
- Więc powiedz mi, co się stało, zamiast bawić się w te głupie
gierki - wychodzenie i czekanie, aż pójdę za tobą. -Podmuch
lodowatego wiatru wcisnął mi się pod koszulkę. Zadrżałam,
żałując, że nie zabrałam cieplejszej kurtki.
Flynn uśmiechnął się i położył mi ręce na ramionach. Byłam
napalona. Naprawdę napalona. Od samego dotyku jego dłoni.
To rozzłościło mnie jeszcze bardziej, głównie na siebie.
- Wiem, że Alex zachował się jak idiota, ale to ty zepsułeś
cały wieczór — rzuciłam, strzepując z siebie jego dłonie. —
Tylko po co? Co się z tobą dzieje?
Odwróciłam się, mając zamiar wejść z powrotem do pizzerii,
ale Flynn znowu złapał mnie za ramię.
- Masz rację - powiedział. - Przepraszam, miałem zamiar
powiedzieć ci, co się stało, ale nie chciałem wracać
do tego myślami i znów się wkurzać. - Flynn zamilkł na
chwilę. — Zależało mi właśnie na tym, żeby nie zepsuć tego
wieczoru.
Westchnęłam, zastanawiając się na szybko nad jego słowami,
i poczułam, jak mój gniew zaczyna powoli znikać. To było
takie typowe dla mojego życia z Flynnem. W jednej minucie
byłam na niego wściekła. W następnej Flynn mówił lub robił
coś takiego, co stawiało wszystko na głowie, a moja złość
wyparowywała, jak gdyby nigdy nie istniała.
Pozwoliłam, żeby Flynn odwrócił mnie twarzą do siebie.
Wsunął ręce w moje dłonie.
— Rzeczywiście, poszło o dziewczynę, ale nie w taki sposób,
o jakim myślisz - odparł cichym głosem, świdrując mnie
wzrokiem. — Znasz kawiarnię o nazwie Café Yazmina?
— Oczywiście. - Café Yazmina była jednym z lokalów, w
których pracował Flynn.
— Jeden z kumpli Alexa przyszedł tam ze swoją dziewczyną
w czwartkowy wieczór, kiedy akurat miałem zmianę. Ta
dziewczyna najwidoczniej zgubiła swoją torebkę. Nazajutrz
Alex i jego kumpel oskarżyli mnie o kradzież tej torebki.
Do-skoczyli do mnie, a ja straciłem nad sobą panowanie i
odepchnąłem ich. To takie typowe. Wszyscy w szkole zawsze
zakładają z góry, że to ja jestem winny, kiedy coś się stanie.
— Oskarżyli cię o kradzież torebki? - Zmarszczyłam brwi. W
głowie miałam tyle obrazów Flynna migdalącego się z inną
dziewczyną, że nie dopuszczałam w ogóle myśli, by mógł
wdać się w bójkę z innego powodu. To do niego nie pasuje -
Flynn może być pyskaty i agresywny, ale nie mogłam sobie
wyobrazić, żeby cokolwiek ukradł.
- To tylko pretekst... żeby zaatakować mnie, bo do nich nie
pasuję - stwierdził Flynn.
Powiedział to gniewnym głosem, ale w jego oczach ujrzałam
ból.
- Och, Flynn - odpowiedziałam, przysuwając się bliżej do
niego. — Przecież nie maję żadnego dowodu. Nikt, kto cię zna,
nie uwierzy w takie brednie. To tylko plotka.
Flynn skrzywił się.
- Nie po raz pierwszy jestem oskarżany o kradzież czyjejś
własności. Wiesz, w szkole ginę różne rzeczy, a ludzie obgadu-
ję mnie za plecami i donoszę nauczycielom, że to na pewno
moja sprawka. Po jakimś czasie wszyscy zaczynają w to wie-
rzyć, mimo że nie ma dowodów. A ja mam już na koncie wiele
uwag i kar za moją postawę — cokolwiek to znaczy — w tym
także za bójki. - Flynn zawahał się na moment. - Po wczoraj-
szej awanturze wezwali do szkoły moją matkę i powiedzieli jej,
że za często pakuję się w kłopoty. Zostałem... zostałem zawie-
szony na jeden dzień, do poniedziałku.
- Nie... - Westchnęłam. Flynn wzruszył ramionami.
- Normalnie nie przejąłbym się opuszczeniem kilku lekcji, ale
muszę mieć piętki na świadectwie. — Gdy wypowiadał te
słowa, zadrżały mu usta. — W przeciwnym razie nauka w
szkole okaże się dla mnie kompletną stratę czasu.
Skinęłam głowę, rozumiejąc doskonale, o co mu chodzi. W
odróżnieniu od wszystkich wiedziałam, że priorytetem dla
Flynna jest opieka nad matkę. Miał nadzieję, że dostanie sty-
pendium i zostanie prawnikiem. Wtedy, jak sam powiedział,
ludzie będę go szanować, a on sam zarobi kupę kasy.
Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Uświadomiłam
sobie nagle, jaka byłam głupia, że dałam się tak łatwo
wyprowadzić z równowagi. Pewnie, Flynn mógł mi
powiedzieć o tym wszystkim wcześniej, ale dotarło do mnie,
dlaczego nie chciał się nad tym rozwodzić w trakcie imprezy -
poza tym powiedział mi teraz. Jego życie było takie
skomplikowane... takie pełne problemów, których nie
potrafiłam zrozumieć.
Podniosłam lekko głowę, a Flynn nachylił się i pocałował
mnie. To był długi, wolny i pozostający w ustach pocałunek.
Na ramionach dostałam gęsiej skórki, która nie miała nic
wspólnego z chłodnym powietrzem.
— Więc dlatego powstrzymałeś się przed daniem Alexowi w
zęby, bo nie chciałeś, żeby cała szkoła miała kolejną wymów-
kę, by się na tobie odegrać?
Flynn wzruszył ramionami.
— Częściowo — odparł. — Ale też dlatego, że ty tam byłaś
i wiedziałem, że by ci się to nie spodobało. — Po tych
słowach Flynn uśmiechnął się i pokraśniał na twarzy, a ja
poczułam nagły przypływ uczuć do tego chłopaka. Przytuliłam
go mocno.
— Chcesz wrócić do środka? — spytał Flynn, wskazując
przez okno na resztę naszej paczki, siedzącą w pizzerii.
Podążyłam za jego wzrokiem. Emmi stała nad krzesłem
Alexa. Dwóch jego kumpli, wyraźnie podchmielonych, spijało
z jej ust każde słowo. Na drugim końcu stołu siedzieli James i
Grace zatopieni w rozmowie. Wszyscy rozmawiali i sprawiali
wrażenie szczęśliwych.
Nie potrzebowali nas. Ani my ich.
— Nie - powiedziałam. - Chodźmy do mnie. Mama wróci
dzisiaj późno.
McKenzie Sophie River i Flynn 02 Płomienna namiętność
Dla Jeza, Alexa i Daisy Startup
1. Emmi załomotała do drzwi mojej przebieralni. — River - wrzasnęła - wychodź w końcu! Zacisnęłam zęby i otworzyłam drzwi. Emmi stała przede mnę z rękami opartymi na biodrach. Wysoka, śniada i nie- cierpliwa; paski swojego granatowego najmodniejszego bikini miała zawiązane w fantazyjne pętle na szczupłych biodrach i opalonych ramionach. Za nią stała Grace — krucha, delikatna blondynka w ładnym różowym jednoczęściowym kostiumie. — Nareszcie. - Emmi przewróciła oczami. — Wszyscy cze- kają już na zewnątrz. — Wszystko w porządku, Riv? - spytała z niepokojem w głosie Grace. — Nie mogę tak wyjść — wymamrotałam, spoglądając na mój zwykły czarny kostium kąpielowy. — Wyglądam w tym okropnie. — Nieprawda. Wyglądasz ładnie. — Grace uśmiechnęła się do mnie. — E tam, ładnie - parsknęła Emmi. — Wyglądasz kozacko. Spojrzałam na nią, nieprzekonana. — Och, na litość boską! - Emmi prawie tupnęła nogą, po czym poprowadziła mnie po wilgotnych kafelkach w przebie- ralni do niskiego blatu z suszarkami do włosów, przykutymi
do ścian. Obróciła mnie, tak abym mogła spojrzeć w najbliższe lustro. - Zobacz - rzuciła. - Spójrz na te wszystkie krągłości. Cycki. Talia. Tyłek. Cała jesteś w krągłościach, Riv. To jest takie seksowne. Gapiłam się na swoje odbicie. Na potargane włosy i szare, nudne jak flaki z olejem oczy. A potem na kolana. Nienawidziłam swoich kolan. - Wyglądam jak liliput - jęknęłam. - W dodatku gruby liliput. - Poddaję się. — Emmi złapała mnie za ramię. — W po- rządku. Jesteś mała i gruba. Ale i tak stąd wyjdziesz. Po tych słowach zawlokła mnie przez odkażony chlorem brodzik, a potem przez drzwi wahadłowe na główny basen. Byłyśmy na imprezie w basenie. Alex, chłopak Emmi, koń- czył dzisiaj siedemnaście lat. Emmi namówiła go do uczczenia tej rocznicy i przekonania rodziców, by wynajęli basen na kilka godzin. Taki wydatek to pestka dla Emmi, która ma kupę kasy. Tak samo jak Alex — przynajmniej sprawia takie wrażenie, chwaląc się forsą na lewo i prawo. Rodzice kupili mu - i wszystkim jego braciom — po iPadzie na Boże Narodzenie. Tak czy inaczej, był koniec stycznia i od wczoraj nieprze- rwanie sypał śnieg. To trochę dziwna pora na imprezy na ba- senie, ale to było charakterystyczne dla Emmi, która zawsze proponowała coś, czego nikt się nie spodziewał — i rozpalała wyobraźnię wszystkich. Jej plan zakładał moczenie się w basenie przez jakiś czas, a potem wspólne wyjście na pizzę. Nad basenem unosił się gwar rozentuzjazmowanych głosów. Alex i jego kumple zgromadzili się po jednej stronie,
a duża grupa dziewczyn po drugiej. Emmi puściła moją rękę i powędrowała wolnym krokiem, kołysząc biodrami, w stronę chłopaków. Razem z Grace popędziłyśmy nieprzytomnie za nią. Emmi podeszła prosto do Alexa i objęła go w pasie swoim grzesznym ramieniem. — Sto lat, skarbie - wyszeptała. Widać było, jak Alex wypina klatę i kraśnieje z dumy, kiedy wszyscy jego koledzy popatrzyli z zazdrością na Emmi. Ja tymczasem wycofałam się i wślizgnęłam do basenu tak szybko i niepostrzeżenie, jak to tylko było możliwe, szczęśliwa, że udało mi się schować ciało pod wodą. Wkrótce pojawił się chłopak Grace - James Malloy - razem z kilkoma znajomymi Alexa i Emmi. Większość chłopaków była już w wodzie, wygłupiała się albo rozmawiała z dziew- czynami. Wszyscy krzyczeli i śmiali się. Wszyscy świetnie się bawili. Przepłynęłam kilka długości basenu, uważając na chłopaków uprawiających zapasy na jednym z końców basenu. Szczerze mówiąc, oni wylewali połowę wody. 1 dlaczego musieli zachowywać się tak głośno? Obserwowała ich liczna grupka dziewczyn, które od czasu do czasu dorzucały jakiś komentarz. Moja irytacja rosła z każdą chwilą. Ależ one idiotycznie się zachowywały. Wszystkie chichotały i z szeroko otwartymi oczami przyglądały się zapasom chłopaków. Doszłam jednak do wniosku, że ta impreza niczym nie odbiega od innych tego rodzaju. Chyba po prostu nie byłam w nastroju na zabawę z tymi wszystkimi ludźmi. Była tylko jedna osoba, którą prag- nęłam zobaczyć. Ale jej tu nie było. Flynn.
Flynn to mój chłopak. Spotykamy się od czterech miesięcy, od kiedy zagraliśmy razem w przedstawieniu Romeo / Julia w szkole Flynna. Emmi uważa, że Flynn to łobuz. To samo mówi moja mama. Ale moim zdaniem on jest po prostu trochę zbyt emocjonalny. — Siemasz, River. Podniosłam wzrok. Płynęłam z takim rozmachem w stronę najgłębszej części basenu, że nie zauważyłam Emmi, która szła wzdłuż brzegu obok mnie. — Co ty, do cholery, wyprawiasz? - Emmi zamachała rękami z rozdrażnieniem. — To jest impreza, a ty zachowujesz się tak, jakbyś trenowała przed olimpiadę. Przez chwilę stąpałam po dnie, spoglądając na nią. — Wszystko w porządku, nic mi nie jest — powiedziałam. Emmi wyszczerzyła zęby w uśmiechu i pokręciła głowę. U jej boku pojawił się Alex, który wziął ją pod ramię. — On wkrótce tu będzie, River. Nie martw się. Zerknęłam na wielki zegar wiszący na ścianie nad trybunami. Dochodziła szósta. Flynn był jeszcze w pracy — mój chłopak bardzo dużo pracuje po szkole, pomagając mamie w zarabianiu pieniędzy na życie. Dzisiaj jednak zgodził się wyjść wcześniej z pracy, żebyśmy mogli razem spędzić czas na tej imprezie. Dotarłam do najgłębszego końca basenu i zawróciłam, żeby przepłynąć jeszcze jedną długość. W basenie było teraz tyle osób, że musiałam się zatrzymywać i opływać je. Za każdym razem, gdy mijałam kogoś znajomego, kiwałam głowę na powitanie, ale nie zatrzymywałam się, żeby porozmawiać. Była tylko jedna osoba, z którą chciałam rozmawiać.
Przez chwilę leżałam na płyciźnie, patrząc, jak moje nogi unoszą się tuż pod wodą. A potem zanurzyłam się głębiej, od- chyliłam głowę do tyłu i położyłam się na wodzie. Zamknęłam oczy i sięgnęłam rękami do tyłu, by złapać się płytkiego wyżło- bienia w ścianie basenu. Uszy miałam pod wodą. Czułam wi- bracje wywoływane przez krzyczących i pluskających się ludzi. Wszyscy zdawali się być tak daleko. Raptem czyjeś ręce złapały mnie w talii. Zamłóciłam rękami i nogami, stawiając opór, ale trzymające mnie dłonie były zbyt silne. Wyciągnęły mnie z wody i postawiły pionowo, aż poczułam, jak moje stopy sięgają dna. To był Flynn. Stał przede mną, nie odrywając rąk od mojej talii. - Wyglądasz jak syrena - powiedział, uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech. To było tak, jakby czarno-biały świat nabrał nagle kolorów. Nawet impreza wokół jakby uległa zmianie. Hałaśliwi chłopcy, siłujący się na drugim końcu ba- senu, teraz tylko się śmiali, zaś obserwujące ich chichoczące dziewczyny nie sprawiały już wrażenia głupich, tylko wręcz czarujących. Odwróciłam wzrok, żeby spojrzeć na Flynna. Był wysoki. W każdym razie, w porównaniu ze mną. Wysoki, szczupły i naprawdę umięśniony. Przyglądałam się jego pięknie wy- rzeźbionym ramionom i fantastycznie płaskiemu brzuchowi. Wyglądał wprost zabójczo. To dzięki boksowi, który trenował. Sport i ćwiczenia fizyczne były dla niego bardzo ważne, cho- ciaż muszę przyznać, że nigdy nie rozumiałam, po co ktoś tak silny chce utrzymywać stałą formę. Na pewno nie dlatego, że jest próżny.
Flynn miał na sobie długie ciemnoczerwone kąpielówki, które świetnie kontrastowały z jego skórą. - Skąd je masz? - spytałam. — Od Jamesa? Flynn skinął głową. Cóż, nie byłam tym zaskoczona. Mój chłopak nie miał zbyt wielu ubrań, a te, które posiadał, były przeważnie z drugiej ręki i mocno znoszone. Nie przyjmował od ludzi pomocy, z wyjątkiem Jamesa Molloya, chłopaka Grace, który był jego najlepszym przyjacielem. Szczerze mówiąc, czasami zastanawiałam się, czy James nie był jedynym kumplem Flynna. - Wyglądają super - powiedziałam. Flynn przyciągnął mnie do siebie. - Ty też świetnie wyglądasz - zamruczał. Zadrżałam pod wpływem tego niskiego, seksownego tonu w jego głosie i za- mknęłam oczy, czekając na jego pocałunek. Wtem fala wody zalała mi twarz. Zatoczyłam się do tyłu, krztusząc się i przecierając oczy. Miałam wodę w nosie. Fuj! Wokół mnie rozległy się salwy śmiechu. Zmusiłam się, żeby otworzyć oczy, mimo że piekły mnie, ze względu na dużą zawartość chloru. Po mojej prawej stronie stali trzej chłopcy z klasy Flynna, których ledwie rozpoznałam — wszyscy pokładali się ze śmiechu. Czy to oni mnie ochlapali? Nie, chłopcy wskazywali miejsce, gdzie woda pieniła się wściekle, kilka metrów ode mnie. Gdy spojrzałam w tamtą stronę, z wody wynurzyły się dwie sylwetki. Alex i Flynn. Wszyscy krzyczeli. Flynn miał otwarte usta i łapał rozpaczliwie powietrze, jednocześnie zamachując się pięściami i celując nimi w twarz Alexa. Lecz Alex był zbyt szybki. Z rykiem wykonał unik przed ciosem Flynna, po czym stanął i po raz kolejny wsadził Flynnowi głowę pod wodę.
- Przestańcie! — wrzasnęłam. Niestety, hałas dobiegający z basenu był ogłuszający. Nie słyszałam samej siebie. Z walącym gwałtownie sercem ruszy- łam, brodząc w wodzie, w stronę Flynna. Alex napiął mięśnie, starając się ze wszystkich sił utrzymać głowę Flynna pod wodą. Musiałam go powstrzymać. Woda wokół niego kipiała wściekle. Ogarnęła mnie panika, jeżeli nie uda mi się dotrzeć do Flynna na czas, bez wątpienia utopi się.
2. Wyciągnęłam ramiona, gotowa, by odepchnąć Alexa od Flynna. Ale gdy tylko pojawiłam się na miejscu, Flynn właśnie wynurzył się spod wody. Z mrożącym krew w żyłach okrzy- kiem wyrwał się z uścisku Alexa i rzucił się na niego. Wyciągniętymi przed siebie rękami popchnął go tak mocno, że Alex pofrunął długim łukiem z wody i wpadł do niej kilka metrów dalej, uderzając ciężko o powierzchnię. Po chwili Alex wynurzył się, prychając wodą i kręcąc szyją na boki. Oczami pełnymi nienawiści dostrzegł Flynna, ale nie ruszył się z miejsca. Krzyki i śmiechy wokół nas ucichły. Jedynymi dźwiękami, jakie dało się słyszeć, były urywane oddechy Flynna i miękkie uderzenia fal o brzeg basenu. Flynn zamrugał oczami, pozbywając się z nich wody. Po- patrzył na Alexa, a potem odwrócił się do mnie. — Wszystko w porządku? - spytał. Pokiwałam głową, w dalszym ciągu zbita z tropu. Widocznie to Alex mnie ochlapał, a Flynn ruszył mi z odsieczą. Ale dlaczego Alex celowo sprowokował go w taki sposób? Zaciskając pięści, Flynn zrobił w wodzie krok w stronę Alexa. Zamarłam. Podobnie jak wszyscy zgromadzeni nad basenem. Flynn zrobił kolejny krok. Poczułam ucisk w klatce pier- siowej. On zamierzał znowu uderzyć Alexa — lecz tym razem
dużo mocniej. W oczach Alexa pojawił się strach, który po chwili ustąpił grymasowi zadowolenia. Chłopak pozbierał się i wskazał na zaciśnięte pięści Flynna. — Na pewno chcesz to zrobić? — warknął. — Przypomnij sobie, co stało się wczoraj w szkole... No wiesz, w czasie burzy śnieżnej. Flynn zawahał się. Spojrzał szybko w moją stronę. Zamarłam. O czym mówił Alex? — Co się stało wczoraj? - wykrztusiłam. — Och, czyżby River nic nie wiedziała? — odparł szyder- czym tonem Alex. — Zamknij się - rzucił do niego Flynn i odwrócił się do mnie. — Nie słuchaj go. — Och, co się stało? Puszczają ci nerwy? - zadrwił Alex, krzyżując ręce na piersi. — Wcześniej nie zawahałeś się mnie zaatakować. Masz naprawdę poważny problem. To było nie fair. Nie mogłam dłużej milczeć. — Przestańcie — powiedziałam głosem drżącym z gniewu. — Flynn nie zrobił nic, żeby cię sprowokować. Staliśmy sobie spokojnie z boku, a ty podszedłeś i... — Flynn nie ma powodu, żeby przegrać — odparł złośliwie Alex. - Jak powiedziałem, ma poważny problem - i nie chodzi tylko o skłonność do przemocy. Spojrzałam na niego. Co Alex miał na myśli? Stałam teraz obok Flynna. Flynn łypał gniewnym okiem na Alexa, całe jego ciało było naprężone z wściekłości. W każdej chwili mógł naprawdę stracić nad sobą panowanie. Widziałam już wcześniej, jak się bił, i miałam świadomość, że to pchnięcie, którym „poczęstował" Alexa, było niczym w porównaniu z tym, do czego był zdolny.
— Czas się zwijać — wtrąciła się Emmi, która zmateriali- zowała się przy basenie, tuż nad głową Alexa. — Cbodź, ko- chanie. Alex podniósł głowę i spojrzał na nią, a Flynn odwrócił się. — Wyjdziemy stąd, kiedy będziemy gotowi — rzucił. Alex parsknął pogardliwie. — Wiesz dobrze, że jesteś tu tylko dzięki niej. — To mówiąc, wskazał na mnie. - Gdyby River nie była najlepszą przy- jaciółką Emmi... - Alex potrząsnął głową i wygramolił się z basenu. Kiedy szedł w stronę szatni, spojrzałam na Emmi. Widać było, że odczuła ulgę — ale wyglądała też na zakłopotaną. Inni oglądający tę scenę też zaczęli się rozchodzić - chłopcy, którzy śmiali się wcześniej, znów chlapali się wodą. Podniósł się gwar głosów, odbijających się od ścian miejskiego basenu. Było po wszystkim. — Chodź, River - powiedział Flynn, ruszając z pluskiem przez basen. Zawahałam się. To, co powiedział Alex - że Flynn mógł przyjść na imprezę tylko dlatego,, że Alex musiał go zaprosić — nie było miłe. Ale powinnam się tego spodziewać. Mój największy niepokój wzbudziła jednak uwaga Alexa, że Flynn „ma poważny problem". O co tak naprawdę mu chodziło? Miałam silne przeczucie, że Emmi i Flynn wiedzą, ale żadne z nich nie chciało, żebym się dowiedziała. Emmi odwróciła się i ruszyła w ślad za Alexem. — Zaczekaj, Emmi! — zawołałam, podciągając się i wynu- rzając się z basenu. Emmi przystanęła i odwróciła się do mnie z pełnym rezerwy wyrazem twarzy.
- Co miał na myśli Alex, mówiąc, że problemem Flynna nie jest tylko przemoc? — spytałam. — Co takiego zrobił wczoraj Flynn, że Alex zaatakował go dzisiaj? Emmi wzruszyła ramionami. - Nie mam pojęcia. Po tych słowach odeszła w stronę szatni. Poczułam zimny dreszcz na plecach. Byłam pewna, że moja przyjaciółka kła- mie. Ale dlaczego? Większość ludzi powoli wychodziła z basenu, ociekając wodą. Wślizgnęłam się z powrotem do wody i podpłynęłam do Flynna. Kiedy do niego dotarłam, w basenie zostały tylko dwie osoby. Jeszcze kilka minut temu ta scena wydałaby mi się romantyczna, ale magia chwili, w której znalazł mnie Flynn, prysnęła jak mydlana bańka, a ja czułam tylko chłód wody, nasączonej śmierdzącym chlorem, od którego marszczyła mi się skóra. Flynn brodził w głębokiej wodzie z wściekłą miną. Wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam z doświadczenia, że za- dawanie mojemu chłopakowi trudnych pytań w złym momen- cie mogło doprowadzić do jego wybuchu. - Jeśli chodzi o to, co się stało wczoraj... - zaczęłam. - Alex chciał mnie tylko zdenerwować - odciął się Flynn. — Nie chcę o tym gadać. - Dobra. — Byłam przekonana, że chodzi o coś więcej, ale wiedziałam również, że naciskanie w tym momencie Flynna nie ma sensu. - Idziemy? Flynn rozchmurzył się. - Za chwilę. - Wziął w dłonie moją twarz. — Wyglądasz tak pięknie. - W jego oczach rozgorzał taki intensywny blask, skupiony na mnie, że czułam, jak moja szyja i twarz ponad
wodę płonę. Flynn uważał, że jestem piękna. A to musiało oznaczać, że muszę przynajmniej wyglądać lepiej, niż mi się zdawało. Woda wydobywała z jego złotozielonych oczu szmaragdowe refleksy. Zanurzył się głębiej pod wodę, tak że sięgała mu teraz na wysokość twarzy, po czym przyciągnął mnie gwałtownie do siebie. Gdy mnie pocałował, zapomniałam o całym świecie. Jego pocałunki były idealne — mocne, a jednocześnie delikatne; odpychał mnie, a równocześnie przyciągał, zawsze słuchając tego, w jaki sposób odwzajemniam mu jego czułości. Przebiegłam dłońmi po jego mokrych, gładkich plecach. Kiedy dotarłam do ramion, poczułam pod palcami postrzępioną bliznę w miejscu, gdzie ojciec rozbił na nim szkło. Flynn powiedział wszystkim, że ta blizna to pamiątka po bójce. Byłam jedyną osobę, która znała prawdę — że jego rodzina jest bez pieniędzy, a ojciec Flynna to niebezpieczny alkoholik, który nie powinien się zbliżać do Flynna, jego mamy i sióstr. — Powinniśmy już iść - powiedziałam. - Zaraz, przepłynę jeszcze kilka długości basenu - odparł Flynn. - Zobaczymy się na zewnętrz? Skinęłam głowę, a Flynn odpłynął. Obserwowałam, jak nabiera tempa, bijąc wściekle wodę rękami i nogami. Pomimo tego pocałunku sprzed chwili, wiedziałam, że Flynn jest nadal zły — widać to było po każdym wyrzucie ramion i każdym kopnięciu stopami. Znowu poczułam niepokój. Na co Flynn tak się wściekał? O jakim „poważnym problemie" mówił Alex? 1 co się stało wczoraj? Wyszłam z basenu i pomaszerowałam samotnie w stronę szatni.
3. Wzięłam prysznic i włożyłam dżinsy, wciąż zastanawiając się nad słowami Alexa. Może byłam przewrażliwiona. Może Alex rzeczywiście chciał tylko rozwścieczyć Flynna. W końcu obaj za sobą nie przepadali. Napięcie między nimi zaczęło narastać z powodu Emmi, która tuż przed świętami Bożego Narodzenia zagrała Julię w szkolnym przedstawieniu w szkole chłopaków. Flynn wcielił się w rolę Romea i wiedziałam, że Alexowi nie dawało to spokoju - podobnie jak mnie - czy Emmi i Flynn czerpali większą frajdę z całowania się w sztuce, niż dawali to po sobie poznać? Dzisiaj wiem już, że moje obawy były bezpodstawne, i Alex też musiał zdawać sobie z tego sprawę, a mimo to od tamtej pory nie przepadał za Flynnem. Włożyłam koszulkę przez głowę i wybiegłam z przebieralni. Chciałam znaleźć Emmi jak najszybciej i zmusić ją, by mi powiedziała, co naprawdę wie. Ona jednak przepadła jak kamień w wodę. Szatnia była prawie pusta. Pobiegłam w stronę suszarek, by wysuszyć sobie włosy. Znalazłam tam Grace, która rozczesywała lśniący blond kok. - Cześć, Grace - powiedziałam beztrosko. - Tak się za- stanawiałam. Czy James mówił ci o czymś, co wydarzyło się wczoraj w szkole u chłopaków? Coś, w co był zamieszany Flynn? 1 co miało miejsce podczas zamieci śnieżnej?
Grace zrobiła wielkie oczy. — Co takiego? Dlaczego pytasz? Opowiedziałam jej, co się wydarzyło na basenie. Grace zaczerwieniła się. - Och, Riv... - zamilkła. - O co chodzi? — Cóż... — Grace skrzywiła się. — James mówił mi coś wcześniej... Podobno Flynn wdał się wczoraj po południu w bójkę w szkole. Pchnął jakiegoś chłopaka na żywopłot czy coś takiego. Pokiwałam głową. Flynn nie po raz pierwszy uciekał się do przemocy. Nigdy mnie nie skrzywdził - ani nie przestraszył na tyle, bym mogła się tego po nim spodziewać — ale byłam świadkiem, jak nerwy puszczały mu na skutek najdrobniejszej nawet prowokacji. Trudno było przewidzieć, kiedy wybuchnie — tak wiele rzeczy go denerwowało. - O co poszło w tej bójce? — spytałam, wciąż zachodząc w głowę, dlaczego Flynn i Emmi utrzymywali to przede mną w tajemnicy. A przede wszystkim, dlaczego słowa Alexa po- wstrzymały Flynna przed uderzeniem go. Grace rozejrzała się po szatni. Odniosłam silne wrażenie, że nie chce spojrzeć mi w oczy, tak jak Emmi wcześniej. — Grace? - Flynn n/c ci nie powiedział? - Grace zagryzła wargę. — Boże, James mnie zabije. — Mów, co się stało? — nakłaniałam ją, nie wiedząc, czy czuję się bardziej wściekła, czy oszołomiona. — Co to za wielka tajemnica?
— Nie znam całej historii. — Grace wzięła mnie za rękę. Poczułam jej ciepło w swojej dłoni. Zdałam sobie sprawę, że cała się trzęsę. — James powiedział tylko, że w tej bójce chodziło o dziew- czynę. — O dziewczynę? - Zamiast słów z moich ust wyrwał się dziecięcy pisk. — Po tych wszystkich podejrzeniach, jakich nabrałam pod koniec zeszłego semestru, że Flynn naprawdę lubi Emmi, przekonałam się, że jednak jest we mnie zakochany po uszy. Dobra, wprawdzie nie posunęliśmy się tak daleko, jak większość par, które znałam, ale wiedziałam, że Flynnowi to nie przeszkadza. Tak mi się przynajmniej zdawało. — James też nie zna szczegółów - ciągnęła dalej Grace. — Chodzi o to, że... Flynn zdenerwował czyjąś dziewczynę i ten facet stanął w jej obronie. James twierdził, że to nic takiego. Przecież Flynn ciągle kogoś wkurza. Wiesz o tym dobrze. — W jaki sposób zdenerwował? - starałam się dociec. — Nie wiem... — zacięła się Grace. — Jasne. - Miałam pustkę w głowie. Istniały setki możliwych powodów, dla których Flynn zrobił to, co zrobił. Ale dlaczego nie chciał, żebym się o tym dowiedziała? Dlaczego po słowach Alexa, który mu to przypomniał, wycofał się i zrezygnował z dalszej walki? Grace z powrotem skupiła uwagę na lustrze, nakładając lekką warstwę cienia do powiek i odrobinę różowej szminki. W przeciwieństwie do Emmi, która lubiła ciemny, nieco dra- matyczny makijaż, Grace zazwyczaj stawiała na zupełnie na- turalny wygląd.
- Ładna - powiedziałam, wskazując na szminkę. Grace rozejrzała się na boki, po czym obdarzyła mnie nie- śmiałym uśmiechem. - Dzięki, Riv. Słuchaj... wszystko w porządku? - Pewnie. - Nałożyłam tusz na rzęsy, starając się wyrzucić z głowy to, czego się przed chwilą dowiedziałam. Grace przestąpiła z nogi na nogę. - Do zobaczenia na zewnątrz — powiedziałam. - Dobra. - W jej głosie usłyszałam wyraźną ulgę. Zostałam sama w szatni i zajęłam się resztą makijażu. Dlaczego wszystko, co wiązało się z Flynnem, musiało być takie skomplikowane? Ufałam mu. Kochałam go. Nie musiał nawet mnie dotykać, a ja już traciłam zupełnie głowę, nie myśląc o niczym innym, tylko o tym, by znów mieć go przy sobie. To straszne, jak bardzo się w nim zadurzyłam. Co naturalnie stanowiło pewien problem. Wszystko miało dla mnie bowiem ogromne znaczenie - to, co zrobił, powiedział i co czuł do mnie. Kiedy przebywałam w towarzystwie Flynna, zbyt łatwo się zatracałam: jakbym czuła, że wszystko to, czym jestem, odbija się w jego oczach. Jakby rzeczywistość z nim stawała się ja- śniejsza i ostrzejsza, niż była kiedykolwiek wcześniej. Gdy wyszłam z budynku, w którym mieścił się miejski basen, wszyscy oprócz Flynna byli już w połowie drogi. Na mój widok Flynn uśmiechnął się. jego oddech w mroźnym wie- czornym powietrzu zamieniał się w obłok pary, przypominają-
cy mgiełkę. Większość śniegu po wczorajszej zamieci zdążyła się już roztopić, ale w powietrzu wciąż było czuć chłód. — Co ty tam tyle robiłaś? - spytał Flynn. — Rozmyślałam. Flynn zawahał się. — O tym, że może nie powinniśmy iść ze wszystkimi na tę głupią pizzę? Popatrzyłam na niego. — Tylko Alex zachował się jak idiota - powiedziałam. Flynn przewrócił oczami. — Ale to jego impreza. — Co się stało wczoraj? - spytałam. W głowie miałam obraz Flynna flirtującego z jakąś dziewczyną... Flynn obejmował ją w talii, patrzył jej w oczy, całował jej usta... — Powiedziałem ci już — nic się nie stało — warknął Flynn. — Coś jednak się stało. - Nie dałam za wygraną. - Wdałeś się wczoraj w bójkę po szkole, w czasie burzy śnieżnej. Wepchnąłeś jakiegoś chłopaka na żywopłot, bo cię wkurzył. O tym mówił Alex, nieprawdaż? Nasze oczy spotkały się. Flynn nic nie odpowiedział, ale posępny wyraz jego oczu był dla mnie czytelnym dowodem, że powiedziałam prawdę. — Chłopak, którego popchnąłeś, był na ciebie wściekły o jakąś dziewczynę - ciągnęłam ze ściśniętym żołądkiem. — Kto ci to powiedział? - rzucił Flynn. — Nieważne — odparłam, czując, jak oczy powoli napełniają mi się łzami. Flynn nawet nie próbował zaprzeczyć. - Kto to jest? Co z nią robiłeś? 1 dlaczego nic mi nie powiedziałeś o tym całym zdarzeniu?
- To drobiazg, nikomu nie stała się krzywda - upierał się Flynn. — To tylko drobne nieporozumienie. - Jasne. — Przepełniała mnie złość, przerażenie i rozpacz. Odwróciłam się i poszłam w górę ulicy za innymi. Nie obejrzałam się, żeby zobaczyć, czy Flynn idzie za mną. Jaki to miało sens? Jeżeli on nie potrafił mi zaufać w każdej sprawie, bez względu na to, co się stało, to nasz związek był fikcją. Flynn dogonił mnie przed wejściem do pizzerii Amore. Wszyscy byli już w środku — zdejmowali płaszcze i rozsiadali się przy długim stole. - River - odezwał się Flynn, dotykając mojego ramienia. — Po prostu nie chcę o tym teraz rozmawiać, okej? Wzruszyłam ramionami i weszłam do pizzerii. Byłam zła i zraniona. Okej, a więc Flynn nie chciał o tym rozmawiać. Może zareagowałam zbyt emocjonalnie, ale ze względu na jego szkołę i wszystkie sprawy zawodowe, którymi się zajmo- wał, spędzaliśmy razem tak niewiele czasu... mieliśmy tak niewiele okazji, żeby zbliżyć się do siebie. A Flynn psuł nawet to, co zapowiadało się na taki fajny wieczór. Kiedy zamówiliśmy pizzę, celowo usiadłam przy stole z dala od niego. Flynn spojrzał na mnie kilka razy, ale nic nie powiedział. Potem wszyscy zaczęli zamawiać piwo, a Flynn wyciągnął z kieszeni zwitek banknotów — wiedziałam, że to jest odliczona kwota za to, co zjadł. Jak zwykle, nie stać go było na dołożenie się do ogólnego rachunku, a poza tym — ze względu na swojego ojca — Flynn nigdy nie pił alkoholu, więc nie zamierzał dorzucać się do piwa, które pili inni. To było uczciwe postawienie sprawy, ale i tak wiedziałam, że Flynn nie znosi tego robić. Widziałam to w jego twardych,
nieustępliwych oczach, kiedy zostawiał pieniądze Jamesowi. Spojrzał na mnie po raz ostatni — powłóczystym, pełnym urazy spojrzeniem. A potem wstał od stołu i wyszedł bez słowa pożegnania. Żołądek zwinął mi się w supeł, kiedy patrzyłam, jak opuszcza lokal. Poczułam na sobie spojrzenie Grace. Uśmiechała się do mnie ze współczuciem. Potem podniosłam wzrok znad stołu i spojrzałam na kompletnie pijanego Alexa, który wylizywał migdałki Emmi. To było jakieś szaleństwo. Grace podobał się James. A Emmi uwielbiała Alexa. Ale byłam pewna, że żadne z nich nie czuło do siebie tego, co czuliśmy ja i Flynn. Dlaczego więc tak trudno nam się układało? Dlaczego Flynn tak się o wszystko wściekał i stroił fochy? 1 dlaczego ja tak się tym przejmowałam? Wstałam od stołu i jak burza wypadłam z pizzerii. Wszyscy wiedzieli, że pobiegłam za Flynnem, ale miałam to gdzieś. Chciałam mu powiedzieć, jaka jestem wściekła. 1 jak głupio on się zachował. Na zewnątrz dalej panował przenikliwy chłód. Gdy rozglą- dałam się po ulicy, moją twarz spowijał obłok zamarzającej pary. Flynn opierał się o ścianę banku sąsiadującego z pizzerią i patrzył na mnie spode łba. Oczy zalśniły mu złotym blaskiem w świetle ulicznych latarni, kiedy oderwał się od ściany. A potem podszedł do mnie powoli, z rękami w kieszeniach, z uśmieszkiem błąkającym się w kącikach ust. Ależ to było de- nerwujące! On wiedział, że wyjdę za nim z restauracji. Był tak cholernie pewny siebie. 1 tak nieznośnie seksowny, że nie mogłam oderwać od niego wzroku.
Zatrzymał się tuż przede mnę. - Dziękuję, że wyszłaś — powiedział. - Dlaczego jesteś taki okropny? - rzuciłam, wściekła, że z taką łatwością przewidział moje zachowanie. Flynn uniósł brwi. - Powiedziałem przecież, że nie chcę teraz o tym rozmawiać i... - Wiem, co powiedziałeś, ale to nie w porządku. Alex wie. Emmi wie. 1 to nie moja wina, że Alex tak cię wystawił, bez względu na to, o co chodzi. — Zrobiłam pauzę. - Prawda jest taka, że mi nie ufasz. Flynn zamrugał oczami. Sprawiał wrażenie, jakby znajdował się w ciężkim szoku. - To nie tak, Riv, naprawdę. - Więc powiedz mi, co się stało, zamiast bawić się w te głupie gierki - wychodzenie i czekanie, aż pójdę za tobą. -Podmuch lodowatego wiatru wcisnął mi się pod koszulkę. Zadrżałam, żałując, że nie zabrałam cieplejszej kurtki. Flynn uśmiechnął się i położył mi ręce na ramionach. Byłam napalona. Naprawdę napalona. Od samego dotyku jego dłoni. To rozzłościło mnie jeszcze bardziej, głównie na siebie. - Wiem, że Alex zachował się jak idiota, ale to ty zepsułeś cały wieczór — rzuciłam, strzepując z siebie jego dłonie. — Tylko po co? Co się z tobą dzieje? Odwróciłam się, mając zamiar wejść z powrotem do pizzerii, ale Flynn znowu złapał mnie za ramię. - Masz rację - powiedział. - Przepraszam, miałem zamiar powiedzieć ci, co się stało, ale nie chciałem wracać
do tego myślami i znów się wkurzać. - Flynn zamilkł na chwilę. — Zależało mi właśnie na tym, żeby nie zepsuć tego wieczoru. Westchnęłam, zastanawiając się na szybko nad jego słowami, i poczułam, jak mój gniew zaczyna powoli znikać. To było takie typowe dla mojego życia z Flynnem. W jednej minucie byłam na niego wściekła. W następnej Flynn mówił lub robił coś takiego, co stawiało wszystko na głowie, a moja złość wyparowywała, jak gdyby nigdy nie istniała. Pozwoliłam, żeby Flynn odwrócił mnie twarzą do siebie. Wsunął ręce w moje dłonie. — Rzeczywiście, poszło o dziewczynę, ale nie w taki sposób, o jakim myślisz - odparł cichym głosem, świdrując mnie wzrokiem. — Znasz kawiarnię o nazwie Café Yazmina? — Oczywiście. - Café Yazmina była jednym z lokalów, w których pracował Flynn. — Jeden z kumpli Alexa przyszedł tam ze swoją dziewczyną w czwartkowy wieczór, kiedy akurat miałem zmianę. Ta dziewczyna najwidoczniej zgubiła swoją torebkę. Nazajutrz Alex i jego kumpel oskarżyli mnie o kradzież tej torebki. Do-skoczyli do mnie, a ja straciłem nad sobą panowanie i odepchnąłem ich. To takie typowe. Wszyscy w szkole zawsze zakładają z góry, że to ja jestem winny, kiedy coś się stanie. — Oskarżyli cię o kradzież torebki? - Zmarszczyłam brwi. W głowie miałam tyle obrazów Flynna migdalącego się z inną dziewczyną, że nie dopuszczałam w ogóle myśli, by mógł wdać się w bójkę z innego powodu. To do niego nie pasuje - Flynn może być pyskaty i agresywny, ale nie mogłam sobie wyobrazić, żeby cokolwiek ukradł.
- To tylko pretekst... żeby zaatakować mnie, bo do nich nie pasuję - stwierdził Flynn. Powiedział to gniewnym głosem, ale w jego oczach ujrzałam ból. - Och, Flynn - odpowiedziałam, przysuwając się bliżej do niego. — Przecież nie maję żadnego dowodu. Nikt, kto cię zna, nie uwierzy w takie brednie. To tylko plotka. Flynn skrzywił się. - Nie po raz pierwszy jestem oskarżany o kradzież czyjejś własności. Wiesz, w szkole ginę różne rzeczy, a ludzie obgadu- ję mnie za plecami i donoszę nauczycielom, że to na pewno moja sprawka. Po jakimś czasie wszyscy zaczynają w to wie- rzyć, mimo że nie ma dowodów. A ja mam już na koncie wiele uwag i kar za moją postawę — cokolwiek to znaczy — w tym także za bójki. - Flynn zawahał się na moment. - Po wczoraj- szej awanturze wezwali do szkoły moją matkę i powiedzieli jej, że za często pakuję się w kłopoty. Zostałem... zostałem zawie- szony na jeden dzień, do poniedziałku. - Nie... - Westchnęłam. Flynn wzruszył ramionami. - Normalnie nie przejąłbym się opuszczeniem kilku lekcji, ale muszę mieć piętki na świadectwie. — Gdy wypowiadał te słowa, zadrżały mu usta. — W przeciwnym razie nauka w szkole okaże się dla mnie kompletną stratę czasu. Skinęłam głowę, rozumiejąc doskonale, o co mu chodzi. W odróżnieniu od wszystkich wiedziałam, że priorytetem dla Flynna jest opieka nad matkę. Miał nadzieję, że dostanie sty- pendium i zostanie prawnikiem. Wtedy, jak sam powiedział, ludzie będę go szanować, a on sam zarobi kupę kasy.
Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Uświadomiłam sobie nagle, jaka byłam głupia, że dałam się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. Pewnie, Flynn mógł mi powiedzieć o tym wszystkim wcześniej, ale dotarło do mnie, dlaczego nie chciał się nad tym rozwodzić w trakcie imprezy - poza tym powiedział mi teraz. Jego życie było takie skomplikowane... takie pełne problemów, których nie potrafiłam zrozumieć. Podniosłam lekko głowę, a Flynn nachylił się i pocałował mnie. To był długi, wolny i pozostający w ustach pocałunek. Na ramionach dostałam gęsiej skórki, która nie miała nic wspólnego z chłodnym powietrzem. — Więc dlatego powstrzymałeś się przed daniem Alexowi w zęby, bo nie chciałeś, żeby cała szkoła miała kolejną wymów- kę, by się na tobie odegrać? Flynn wzruszył ramionami. — Częściowo — odparł. — Ale też dlatego, że ty tam byłaś i wiedziałem, że by ci się to nie spodobało. — Po tych słowach Flynn uśmiechnął się i pokraśniał na twarzy, a ja poczułam nagły przypływ uczuć do tego chłopaka. Przytuliłam go mocno. — Chcesz wrócić do środka? — spytał Flynn, wskazując przez okno na resztę naszej paczki, siedzącą w pizzerii. Podążyłam za jego wzrokiem. Emmi stała nad krzesłem Alexa. Dwóch jego kumpli, wyraźnie podchmielonych, spijało z jej ust każde słowo. Na drugim końcu stołu siedzieli James i Grace zatopieni w rozmowie. Wszyscy rozmawiali i sprawiali wrażenie szczęśliwych. Nie potrzebowali nas. Ani my ich. — Nie - powiedziałam. - Chodźmy do mnie. Mama wróci dzisiaj późno.