Ankiszon

  • Dokumenty3 512
  • Odsłony231 220
  • Obserwuję252
  • Rozmiar dokumentów4.6 GB
  • Ilość pobrań147 144

260 McKenzie Sophie - River i Flynn 03 - Gra pozorów

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Ankiszon
EBooki
PDF

260 McKenzie Sophie - River i Flynn 03 - Gra pozorów.pdf

Ankiszon EBooki PDF McKenzie Sophie - River i Flynn 03 - Gra pozorów
Użytkownik Ankiszon wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 146 osób, 136 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 256 stron)

MCKENZIE SOPHIE RIVER I FLYNN 03 GRA POZORÓW

Dla Venetii Gosling

1. Siedzieliśmy z Flynnem przy stoliku pod oknem i czekaliśmy. Wciąż byliśmy w Café Yazmina, chociaż moja zmiana skończyła się ponad godzinę temu. Okno było otwarte i do środka wpadała ożywcza bryza, chłodząc moją twarz. Im szybciej zbliżał się termin przyjazdu taty, tym bardziej byłam zdenerwowana. Flynn sięgnął przez stół i ścisnął mnie za rękę. - Wszystko będzie dobrze - powiedział. Przytaknęłam bez przekonania. Bawiłam się bezwiednie małym srebrnym serduszkiem na łańcuszku, które dostałam od Flynna. - Pomożemy ci — zapewniła moja przyjaciółka Grace, sie- dząca naprzeciwko. - Racja - dodał jej chłopak James, który siedział obok, obejmując ją luźno. Spojrzałam na nich, a potem na zdeter- minowaną twarz Flynna. Kawiarnia zaczęła zapełniać się ludźmi, którzy mimo wczesnej pory zaczynali się już schodzić na obiad. Weszła właśnie liczna ekipa i kelnerki uwijały się jak w ukropie, łącząc razem stoliki, by wszyscy mogli usiąść razem. - Nie ma się czym przejmować - powiedział z uśmiechem Flynn. — James jest nawet gotów powiedzieć, że jestem jego ideałem.

- Ideałem bycia dupkiem - mruknął James. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Poczułam, jak uchodzi ze mnie ciśnienie. Może jednak nasz plan zadziała. W końcu, jakby nie było, Flynn się zmienił, a tata był racjonalnie myślącym człowiekiem - w każdym razie dużo bardziej racjo- nalnym niż mama. Poza tym Flynn i ja przygotowywaliśmy się na ten moment od kilku tygodni: co powiemy i w jaki sposób. Kiedy tylko tata dowie się, ile wysiłku Flynn włożył w upo- ranie się ze swoim gniewem, na pewno z radością pozwoli mi się z nim znów spotykać. - Kiedy przyjdzie twój tata? — spytała Grace, bawiąc się swoim blond lokiem. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Dochodziła 18:20. - Za jakieś dziesięć minut. - Gdy to mówiłam, podeszła do nas Yazmina, właścicielka kawiarni, w luźnej brokatowej spódnicy i długich, bogato zdobionych kolczykach. Uśmiechnęła się do nas, po czym machnęła teatralnie w stronę sali za naszymi plecami. - Mamy mnóstwo roboty — wycedziła, błyskając białymi zębami w szerokim uśmiechu. - River, wiem, że skończyłaś już zmianę i przebrałaś się w normalne ciuchy, ale czy możesz nam pomóc przez chwilę? Podążyłam za jej wzrokiem w kierunku stołu po drugiej stronie sali, przy którym siedziała i rozmawiała tamta ekipa. - Trzeba tylko podać im meze... to znaczy... przystawki -kontynuowała Yazmina. - Zajmie ci to najwyżej kilka minut. Zdążysz jeszcze przed przyjściem taty. Dobrze? Zawahałam się. Nie to, że nie chciałam pomóc szefowej. Po prostu byłam tak skupiona na tym, co powiem tacie,

że trudno mi się było przestawić z powrotem na tryb „służbowy". - Ja to zrobię. - Flynn wstał. - Jeżeli twój tata przyjdzie wcześniej, zobaczy, że pracuję. To powinno zrobić na nim dobre wrażenie. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i usiadłam z powrotem na moim krześle. Yazmina odpłynęła z Flynnem. Był koniec czerwca, gorący i duszny piątkowy wieczór. Flynn i ja spotykaliśmy się od października ubiegłego roku. Ale w styczniu Flynn uderzył swojego ojca i złamał mu nos. Jego ojciec jest alkoholikiem, który bił matkę Flynna i terroryzował resztę rodziny. Po tym zdarzeniu mama Flynna wróciła razem z jego siostrami do Irlandii, skąd pochodzili. Nie potrafiliśmy jednak żyć z Flynnem bez siebie i na po- czątku marca Flynn na własną rękę wrócił do Londynu. Od tamtej pory ciężko pracował, spał kątem u kolegów, a w wol- nym czasie uczył się. Spotykał się też z terapeutą, który miał mu pomóc okiełznać jego wybuchowy temperament - to był mój warunek, żebyśmy znów mogli się spotykać. Na początku Flynnowi nie spodobał się ten pomysł, ale znalazłam mu dar- mową pomoc psychologiczną w jego starej szkole, gdzie jeden z nauczycieli pomógł mu także przygotować się do egzaminów. Jak na razie ten scenariusz działał. W ciągu trzech ostatnich miesięcy nie widziałam ani razu, żeby Flynn stracił nad sobą panowanie. Co prawda, przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle się nie widywaliśmy — Flynn uparł się, że to jedyny sposób, aby udowodnić mi, że się zmienił — ale wysyłaliśmy sobie bez przerwy SMS-y. Zaczęliśmy się znów spotykać dopiero pod koniec ferii wielkanocnych, a gdy już się to stało,

trudno nam było znów się rozstać. Szczerze mówiąc, bardzo pomogła mi świadomość, że Flynn jest przy mnie, zawsze gotów mnie wysłuchać, kiedy miałam już dość powtórek do szkoły, albo po prostu przytulić, gdy narzekałam, że nigdy nie zdam matmy ani biologii. Wróciłam do szkoły tylko na kilka tygodni, zanim zaczęła się przerwa egzaminacyjna, a potem testy pochłonęły mnie bez reszty. Przez cały ten czas Flynn był taki kochany. Za każdym razem powtarzał, że najpierw powinnam się pouczyć, a dopiero potem spotkać się z nim; on sam w tym czasie zakuwał ostro do swoich egzaminów. Ani razu nie wpadł w gniew, ani nie stracił nad sobą kontroli. Byłam pod wrażeniem - i trochę zaskoczona, chociaż chyba nie powinno mnie to dziwić. Flynn był najbardziej zdeterminowaną osobą, jaką kiedykolwiek po- znałam. Wiedziałam, że kiedy coś sobie postanowi, nic go nie powstrzyma. Mimo to nie mogłam pogodzić się z tym, że utrzymujemy nasz związek w tajemnicy. Mama i tata zabronili nam się kontaktować jeszcze w styczniu. Byli przekonani, że Flynn jest nadal w Irlandii. Utrzymywaliśmy jego powrót w najgłębszej tajemnicy. Z naszej paczki tylko James - najlepszy kumpel Flynna, oraz Grace wiedzieli, że Flynn jest w Londynie. Powiedzieliśmy im o tym dopiero miesiąc temu. Zgodnie z naszym planem mieliśmy przedstawić Flynna tacie. Spotkali się wcześniej tylko raz, i to przelotnie. Teraz chcieliśmy wyjaśnić mu wszystko: sesje terapeutyczne Flynna, różne prace, których się podjął, oraz naukę w szkole wieczorowej. James i Grace mieli nas wesprzeć i dodać coś od siebie na temat Flynna oraz zmiany, jaka się w nim dokonała.

Tata był starym, wielkodusznym hipisem. Nie dopuszczałam w ogóle myśli, że mógłby nie zaakceptować powrotu Flynna do mojego życia. A gdy już będę go miała po swojej stronie, pójdziemy z tym razem do mamy. James wstał i poszedł do toalety. Po drodze, mijając Flynna, powiedział coś do niego cicho. Flynn odwrócił się i nachylił, żeby usłyszeć jego szept. Grzywka opadła mu na oczy i uśmiechnął się, słysząc słowa Jamesa. Przyglądałam się jak zahipnotyzowana jego twarzy. Częściowo była to zasługa kształtu jego nosa i łagodnej krzywizny ust. Ale chodziło mi o coś więcej. Twarz Flynna pozostawała w ciągłym ruchu, wciąż wyrażała ekspresję. Nigdy nie znudziło mi się obserwowanie jej. Patrzyłam, jak Flynn zmierza w stronę kuchni. Poruszał się lekko defiladowym krokiem - wysoki, smukły, wyprostowany i pewny siebie. - Przyznaj, River — ty naprawdę go kochasz - odezwała się nieśmiało Grace. Podskoczyłam jak oparzona. Zapomniałam, że ona wciąż tam jest. Prawdę mówiąc, zapomniałam o całej kawiarni, w której się znajdowaliśmy. Zarumieniłam się. - On się naprawdę zmienił, Grace. - Odwróciłam się do niej. - Ty też to zauważyłaś, prawda? Grace przytaknęła szybko i z lekką nieśmiałością, odwracając się przy tym bokiem i nie patrząc mi w oczy. Nie był to raczej wyraz szczerego poparcia, ale nie oczekiwałam też, że zrozumie. Grace jest kochana, ale w obecności Flynna nigdy nie czuła się komfortowo. On jest dla niej chyba zbyt inten- sywny. Zbyt nerwowy i podminowany,

Spojrzałam jeszcze raz na Flynna wychodzącego z kuchni z naręczem talerzy. Kiedy układał je ostrożnie na stole przed ośmiorgiem gości, pod śnieżnobiałą koszulą zarysował się przez moment węzłowaty splot mięśni. To było jakieś sza- leństwo. Znaliśmy się od dziewięciu miesięcy, a na jego widok wciąż uginały się pode mną kolana. Flynn postawił ostatni talerz na stole i wrócił do kuchni. Grace nigdy nie zrozumie, ale to właśnie tę intensywność Flynna kochałam w nim najbardziej. Przecież on wrócił do Londynu specjalnie dla mnie. Powiedział - ciągle to powtarza - że dla niego liczę się tylko ja. - Przepraszam - usłyszałam za plecami czyjś zniecierpliwiony głos. Obróciłam się. Stał przede mną mężczyzna w średnim wieku, wstał od jednego ze stolików w rogu sali i teraz marszczył brwi. Popatrzyłam na niego z tępym wyrazem twarzy. - Podobno pani tutaj pracuje. Chciałbym trochę soli -wycedził powoli takim głosem, jakby był upośledzony umysłowo. - Przy naszym stoliku nie ma soli, a reszta obsługi jak widać jest zajęta. - Oczywiście - odpowiedziałam, ignorując rosnącą irytację, którą wzbudzał we mnie jego apodyktyczny ton. - Przyniosę panu. Pobiegłam do kuchni, prawie zderzając się z Flynnem w wejściu. W obydwu rękach niósł koszyki z chlebem pita. - Hej, Riv. - Pokazał zęby w uśmiechu. - Zwolnij trochę. Obaj kucharze byli zajęci sprzeczką na drugim końcu kuchni. Poczułam zapach kardamonu, unoszący się nad da- niem, które gotowali. - Sam sobie zwolnij. - Odwzajemniłam uśmiech.

Flynn zbliżył się. - Skoro już tu jesteś... - Podszedł jeszcze bliżej: jego oczy w świetle kuchennych lamp lśniły jak dwa złote dyski. Nie byłam w stanie mu się oprzeć. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Chciałam tylko musnąć jego wargi, ale gdy Flynn wpił się w moje usta, nie chciałam przestać. Objęłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Flynn jęknął. W rękach wciąż trzymał koszyki z pieczywem, ale usłyszałam, jak chleb wypada na podłogę. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go jeszcze mocniej, zapo- minając o bożym świecie. Zapomniałam o dwóch gościach, którzy pichcili coś w kuchni. Zapomniałam o tych wszystkich ludziach, którzy czekali przed wejściem do kawiarni. To było dziwne uczucie: całować się z Flynnem, który nie dotykał mnie nawet. Właściwie to było nawet seksowne. Czułam, że mam nad nim większą kontrolę. Opuściłam dłonie na jego plecy i puściłam go. Flynn cofnął się o krok. Czoło miał zroszone potem. Ależ w tej kuchni było gorąco. — River - usłyszałam nagle za sobą głos Yazminy mówiącej z wyraźnym akcentem. Podskoczyłam w poczuciu winy i odwróciłam się. Yazmina stała w drzwiach z lekkim uśmieszkiem na ustach. A za nią, z oczami szeroko otwartymi z przerażenia, stał mój tata.

2. Zamarłam. Minęło kilka długich sekund. Yazmina zachichotała cicho, po czym cofnęła się, robiąc miejsce Flynnowi. - Flynn, zabierz pieczywo na salę — poleciła. Flynn stał jak skamieniały. Kucharze przestali się kłócić i patrzyli z zainteresowaniem na to, co się dzieje. Spojrzałam na tatę. Stał z otwartymi ustami. - River? — wykrztusił z siebie. - Cześć, tato. - Dzień dobry, panie Armstrong - przywitał się Flynn. Jego głos zabrzmiał trochę ponuro, ale wiedziałam, że Flynn jest po prostu zakłopotany. Nie tak to sobie zaplanowaliśmy. Serce zaczęło bić mi szybciej. Nikt się nie odzywał. W końcu tata przemówił: - Witaj ponownie, Flynn. — Gdy to mówił, szczęki miał zaciśnięte. Nie uśmiechał się. Nie, to było okropne. Yazmina westchnęła. - Flynn - zwróciła się do niego stanowczym tonem, patrząc na częściowo puste kosze z pieczywem, które trzymał w rękach. — Zabierz, proszę, jedzenie na salę.

Flynn skinął głową. Rzucił w moją stronę krótkie, trwające najwyżej sekundę, rozpaczliwe spojrzenie, po czym wyszedł z kuchni przez wahadłowe drzwi. Yazmina podniosła wzrok na mnie. — River, może pozbierasz chleb z ziemi — powiedziała, a w jej oczach pojawił się błysk. Potem odwróciła się do taty: - Je- żeli zamierza pan krzyczeć, River wskaże panu drogę na górę, do moich pokojów. - Po tych słowach wyszła za Flynnem z kuchni. Z twarzą płonącą ze wstydu schyliłam się i zaczęłam zbierać pieczywo z ziemi. — River? — Głos taty zabrzmiał chrapliwie. - Nie mogę w to uwierzyć. Przecież... przecież to był Flynn. Zagryzłam usta, czując coraz większy ciężar spoczywający na piersi. — Tak, tato. - Przełknęłam głośno. - Ja... my... Odebrało mi mowę. Cały nasz misterny plan w jednej chwili spalił na panewce. Miałam zamiar zmiękczyć trochę tatę, zanim dołączy do nas Flynn. Ale teraz... Tata za nic w świecie nie uwierzy, że podeszliśmy do tego na poważnie i ostrożnie... że nie widywaliśmy się w czasie, kiedy Flynn chodził na terapię radzenia sobie z gniewem. Tata właśnie widział, jak się całowaliśmy. Czy może być coś bardziej żenującego? Wstałam, trzymając w dłoniach kawałki rozsypanego pie- czywa. Tata chwycił mnie za ramię. — Myślałem, że on jest w Irlandii - powiedział powoli. — Myślałem...

- Przepraszam. - Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Odwróciłam się i podeszłam do kosza na odpadki, stojącego w rogu. Wrzucając okruchy chleba do środka, wzięłam głęboki oddech. Co ja mam teraz zrobić? Doszłam szybko do wniosku, że jedyne, co mogę zrobić, to zignorować ten pocałunek... i postępować dalej zgodnie z ustalonym wcześniej planem. Obróciłam się i ujrzałam zmartwiony wyraz twarzy taty, zmarszczki wokół jego błękitnych oczu i opaloną, zmęczoną twarz. Podeszłam i przytuliłam się do niego, wdychając znajo- my zapach ziemi i kadzidła z jego koszuli. - Och, tato - podniosłam wzrok. - Wybacz... nie tak to sobie zaplanowaliśmy... ale Flynn wrócił już jakiś czas temu i... - Kiedy? - spytał tata. - E... trzy miesiące temu, ale... - Co takiego? - Tata był przerażony. - Tato, on się zmienił — nie dawałam za wygraną. -Chodzi na terapię. Uporał się całkowicie z całym swoim gniewem i... - Zaczekaj, River. — Tata zachmurzył się. — Przestań. - Wiem, że to dla ciebie szok, ale... - Zwolnij trochę. - Tata potrząsnął głową. - River, to poważna sprawa. Obiecałem twojej mamie, że nie będziesz spotykać się z Flynnem. Czy ona w ogóle wie o jego powrocie z Irlandii? Zmarszczyłam nos. - Nie. Najpierw chciałam powiedzieć tobie, tato. Mama i Flynn nie dogadują się ze sobą. Ale ty... ty... - Kiedy on się z tobą skontaktował?

Zwiesiłam smętnie ramiona. Dlaczego tata chciał ciągnąć tę rozmowę? Dlaczego tak mu zależało na tych wszystkich szczegółach? Popatrzyłam na niego. Wzrok miał łagodny, ale nieufny. Na granicy wściekłości. To nie był mój tata — najbardziej wyluzowany gość pod słońcem. W tym momencie drzwi wahadłowe otworzyły się i do środka wszedł Flynn. — Cześć - odezwał się niepewnie. Stał tak przez chwilę, gapiąc się na mnie, po czym odwrócił się do taty z zaciętym wyrazem twarzy. — Panie Armstrong, w kącie jest wolny stolik - powiedział, przeczesując mimowolnie włosy. — Dla dwóch osób, ma się rozumieć - dodał. Zmrużyłam oczy. Nigdy nie słyszałam, żeby Flynn mówił tak... z takim szacunkiem. Twarz miał ściągniętą, ale spuścił wzrok, kiedy tata patrzył na niego. Sercem byłam z nim. Widać było, jak bardzo się stara, żeby mój ojciec go polubił. 1 to wszystko dla mnie. Bez zastanowienia wyciągnęłam dłoń i wzięłam go za rękę. Flynn uśmiechnął się do mnie przelotnie. — Myślę, że pójdziemy gdzie indziej - odparł tata kamiennym głosem. Poczułam, jak dłoń Flynna tężeje w mojej. Ścisnęłam go ostrzegawczo, a potem puściłam. — W porządku, tato — powiedziałam. Spojrzałam na Flynna. Jego oczy przybrały ciemnozłoty kolor. Zobaczyłam w nich przez moment „starego" Flynna i wzdrygnęłam się. - W porządku — powtórzyłam, nie wiem do kogo bardziej: do Flynna, do taty, czy do siebie. — Wszystko będzie dobrze.

- Chodź, River. - Tata otworzył mi drzwi z kuchni do ka- wiarni. Oderwałam wzrok od Flynna i podążyłam za tatą. Idąc w stronę drzwi, słyszałam, jak mężczyzna, który domagał się wcześniej soli, wciąż jej nie dostał. Za nim zobaczyłam Jamesa i Grace, z ustami otwartymi w szoku. To by było na tyle, jeśli chodzi o nasz plan wsparcia Flynna. Gorzkie łzy napłynęły mi do oczu. Gdy szliśmy wzdłuż Holloway Road, w stronę tam zapar- kowanego poobijanego auta taty, tata był pogrążony w swoich myślach. Serce waliło mi jak młotem, kiedy próbowałam uło- żyć sobie w głowie, co mam teraz powiedzieć. Jedyne, czego dzisiaj pragnęłam, to żeby tata zdał sobie sprawę, że Flynn się zmienił, tak by nie miał nic przeciwko temu, że znów się spo- tykamy. Teraz widziałam jednak, że nie ma takiej opcji, by ojcu przeszło chociaż przez myśl, że możemy być parą. Nie potrafił nawet otworzyć samochodu. Staliśmy na chodniku obok auta, a on grzebał w kieszeniach w poszukiwaniu kluczyków, nie myśląc nawet o tym, co robi. - Tato - zagadnęłam — co... dokąd jedziemy? Tata spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem, jakby zapo- mniał w ogóle, że tu jestem. - Chcę, żebyś pojechała ze mną do komuny - powiedział. - Na weekend, tak żebyśmy mogli w spokoju pogadać. Zmarszczyłam brwi. To nie był jeden z tych dni, kiedy miałam zaplanowaną wizytę u taty. On wpadł tylko, żeby się ze mną zobaczyć po spotkaniu z jednym z odbiorców warzyw

ekologicznych z komuny. Nie byłam w komunie od co najmniej kilku tygodni — na pewno nie po rozpoczęciu sesji egzaminów maturalnych - chociaż już wieki temu ustaliłam z rodzicami, że spędzę tam wakacje. Ale nie chciałam tam jechać. Zamierzałam spotkać się w weekend z Flynnem — jutro po południu wybieraliśmy się do parku z Grace i Jamesem, a wieczorem do kina. — Ale ja nie mam nic przy sobie - powiedziałam. Tata potrząsnął głowę. — Możemy podjechać do domu twojej mamy. Weźmiesz rzeczy, których potrzebujesz. — W tym momencie zrobił przerwę. - 1 tak chciałem z nią porozmawiać. Serce zabiło mi jeszcze mocniej. — Tato, proszę, nie mów jej nic o Flynnie. - Złapałam go za ramię. - Proszę. Ona się wścieknie. — River. - Tata przewrócił oczami. — Nie muszę ci chyba przypominać... chyba jednak nie doceniasz tego, jak bardzo opuszczony się czuję. Obiecałaś nam obojgu, że nie będziesz mieć już nic wspólnego z tym chłopcem. To był warunek, dla którego pozwoliliśmy ci zostać z mamą na czas szkoły. Nie pamiętasz? Skinęłam głową. — A teraz dowiaduję się, że po tych kilku miesiącach nadal jesteście razem. To... ja... nie wiem nawet, co mam o tym my- śleć, a co dopiero powiedzieć. — Zerwaliśmy ze sobą - powiedziałam, czując, jak niepokój chwyta mnie za gardło. - A ja powiedziałam Flynnowi, że nie wrócę do niego, dopóki nie zrobi czegoś ze swoim tempe-

ramentem. 1 on to zrobił. Tak jak ci wspominałam, chodzi na terapię. Ma też pracę — w sumie to trzy różne prace. 1 ciężko się uczy do egzaminów. Tata patrzył na mnie bez słowa. Trudno było odgadnąć, co sobie myśli. Chciałam mu powiedzieć, jak bardzo kocham Flynna, i o tym, jak nasze rozstanie prawie mnie zabiło. Ale nie mogłam wykrztusić słowa. Odwróciłam wzrok, z płonącą twarzą. Usłyszałam za plecami dźwięk otwieranych drzwi. Obiegłam samochód dookoła i wślizgnęłam się na siedzenie pasażera.

3. Kilka godzin później siedziałam sama na łóżku w niewielkiej pakamerze na tyłach salonu mojego taty, w mieszkaniu w komunie, w którym mieszkał razem z Gemmę. Zazwyczaj to właśnie tam spałam, kiedy ich odwiedzałam — chyba że był ze mnę także mój brat Stone. Wtedy jedno z nas musiało spać na kanapie w salonie. Sprawdziłam telefon po raz kolejny. Zasięg był tutaj zawsze słaby, ale przynajmniej był. Gdy wyjechaliśmy od mamy i ruszyliśmy w długą podróż do komuny, napisałam Flynnowi SMS-a i opowiedziałam, co się stało. Flynn obiecał, że oddzwoni do mnie o wpół do jedenastej. Bez niego czułam się taka samotna, taka żałosna. Wes- tchnęłam i opadłam na łóżko. Oczywiście tata powiedział ma- mie o Flynnie. A mama, jak nietrudno się domyślić, wpadła w szał. Minęło kolejne dziesięć minut. Flynn lada moment zadzwoni. Postanowiłam zejść do kuchni i może zrobić sobie coś do picia. Zamknęłam się od razu po przyjeździe, więc nie widziałam się jeszcze z pozostałymi mieszkańcami komuny. Miałam zresztą nadzieję, że uda mi się ich uniknąć. Zdjęłam buty i zeszłam po schodach, ślizgając się bezgłośnie w samych skarpetkach po wypolerowanych kamieniach, idąc korytarzem do kuchni, usłyszałam głos taty:

- Nie mogę uwierzyć, że ona... to, w jaki sposób... Boże, ona naprawdę się z nim całowała. — Tata wziął głęboki oddech. - Kochanie, ona ma szesnaście lat. - Usłyszałam głos Gemmy. - Za kilka miesięcy skończy siedemnaście. To już nie jest dziecko. - Wiem - jęknął tata. — Po prostu trudno jest mi myśleć o... no wiesz... Skurczyłam się pod kamienną ścianą w korytarzu. Serce waliło mi jak młotem. - Czy uczucia River się nie liczą? A także to, w jakich oko- licznościach to się dzieje? Z tego, co mówiłeś, wynika, że jej chłopak odnosił się do ciebie z szacunkiem. Tata powiedział coś ściszonym głosem, tak że nie wyłapałam sensu. - Dobrze - ciągnęła dalej Gemma - ale przyznasz sam, że miał powód uderzyć ojca. Wielu nastolatków traci czasem nad sobą kontrolę. Nigdy nie skrzywdził River. Poza tym, każdy zasługuje na drugą szansę, prawda? Tak. Pokiwałam bezgłośnie głową, kryjąc się w przedpokoju. Serce zabiło mi mocniej z sympatii dla Gemmy. 1 właśnie w tym momencie zadzwonił mój telefon. Dźwięk rozległ się głośnym echem w całym korytarzu. Usłyszałam szuranie odsuwanych krzeseł na kamiennej posadzce w kuchni i rzuciłam się do ucieczki w kierunku schodów. Odebrałam telefon, przeskakując po dwa stopnie. - River? - W głosie Flynna słychać było troskę. - Wszystko w porządku? - Tak. — Wpadłam do niewielkiej sypialni i rzuciłam się na łóżko.

Rozmawialiśmy przez kilka minut. Nie odrywałam wzroku od drzwi, ale tata i Gemma nie poszli za mnę. Wyczułam, że Flynn jest zaniepokojony reakcję taty na fakt, że znów się spotykamy. Starał się, jak mógł, żeby mnie rozweselić, ale jego głos zdradzał, że ma ściśnięte gardło. Ja czułam się dokładnie tak samo. Zapewniliśmy się nawzajem o naszej miłości i na tym skończyliśmy rozmowę. Wciąż czułam się fatalnie. Ukryłam twarz w dłoniach. Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Gemma wetknęła głowę do środka. - River? - odezwała się. Podniosłam wzrok i spojrzałam na nią. Drżały mi wargi. Gemma uśmiechnęła się, a potem podeszła i przytuliła mnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Gemma pachniała jak mój tata — ubrania miała przesiąknięte lekko zatęchłym, kadzidłowym zapachem, tyle że na niej ten zapach był lżejszy, jakby bardziej kwiatowy. Gemma jest niedużo wyższa ode mnie. 1 zupełnie inna niż mama. Ma długie czarne włosy, a gdy się jej nie zna, sprawia wrażenie bardzo łagodnej i nieśmiałej. Ale kryje się za tym niezwykle silna osobowość. Kilka miesięcy temu Gemma i tata stracili dziecko. Wiem, że to był dla nich duży cios, zwłaszcza dla Gemmy, ale nie pozwoliła, by to ją zdołowało ani sprawiło, że stała się zgorzkniała. Wiem, że tata ją uwielbia. Nagle przyszło mi do głowy, że jeśli ktoś może go przekonać, by zaakceptował nasz związek z Flynnem, to tylko ona. - Flynn to dobry chłopak - łkałam. - Naprawdę się zmienił. Potrzebuje tylko, żeby ludzie w niego uwierzyli. Gemma pogłaskała mnie po włosach.

- Wiem, kochanie - powiedziała. - A ja jestem gotowa, żeby dać mu szansę. Podniosłam głowę. Tata stał w drzwiach i spoglądał na mnie uważnie. - Ale jest jeden warunek. Pokiwałam ochoczo głową i wydostałam się z objęć Gemmy. - Jaki to warunek? Tata zacisnął usta. - Chcę go najpierw lepiej poznać. Chcę, żeby Flynn przyjechał tu i spędził weekend w komunie z tobą, ze mną i z Gemmą. - Dobrze. - Zmarszczyłam brwi. - Ale jest już piątkowy wieczór... Jak Flynn ma się tu dostać? -Jutro odbierzemy go ze stacji kolejowej. Powiedz mu, żeby wsiadł w pociąg, który przyjeżdża tutaj w okolicach południa. Zwrócę mu pieniądze za bilet. Następnego dnia rano miałam serce w przełyku, kiedy czekaliśmy na Flynna na stacji. Tata również wydawał się spię- ty. Gdy pociąg wtoczył się na peron, wymacałam palcami telefon w kieszeni. Byłam prawie pewna, że Flynn zadzwoni i powie, że nie jest w stanie stawić czoło takiemu przesłuchaniu, które go tu czekało. Przez głowę przeleciał mi nasz ostatni pocałunek. Musimy bardziej uważać na to, co robimy w obecności mojego ojca. Nie ulegało wątpliwości, że pomimo całego tego liberal- nego gadania o ludziach i ich potrzebie miłości, tata dostawał szału na samą myśl o tym, że ja mogłabym kogoś naprawdę kochać.

Pociąg zatrzymał się. Wstrzymałam oddech, czekając na pojawienie się znajomej sylwetki. Sprawiał wrażenie dużo spokojniejszego, odkąd chodził na terapię, ale perspektywa spotkania twarzą w twarz z moim ojcem i spędzenia trochę czasu w komunie — miejscu, o którym on sam wypowiadał się zazwyczaj lekceważąco jako o przechowalni dla wyrzutków - musiała wiązać się dla niego z ogromną presją. Być może nawet straci cierpliwość, mając do czynienia z którymś z jej mieszkańców. Niektórzy ludzie są tu nieźle pokręceni, i nawet jeśli to nie są wyrzutki, to z pewnością mają alternatywne po- dejście do życia. A może zdenerwował go tata? Drzwi pociągu otworzyły i Flynn wysiadł na zalany słońcem peron. Chodził wielkimi krokami, rozglądając się za nami. Widać było, że stracił pewność siebie... W sposobie, w jaki zwiesił ramiona i wsadził dłonie w kieszenie, było coś dziwnego. - Jest tam. - Pobiegłam w jego stronę, a tata podążył zaraz za mną. Flynn odwrócił się i zobaczył nas. Jego oczy - jasnozielone w słońcu - rozżarzyły się, gdy na mnie spojrzał. Zawsze podziwiałam w nim tę ekspresyjność, ale teraz — po raz pierw- szy — byłam mu wdzięczna, że wyraża swoje uczucia w tak widoczny sposób. Miłość, która biła z jego oczu, była dokładnie tym, co chciałam, żeby zobaczył tata. Pozostawało pytanie: jak Flynn będzie się zachowywać w jego obecności? Spotkaliśmy się w pół drogi. Flynn nachylił się i pocałował mnie dostojnie w policzek. A potem odwrócił się do taty i wy- ciągnął rękę.

- Dzień dobry, panie Armstrong — rzekł bez zająknięcia. Wszystkie oznaki wcześniejszego zdenerwowania wyparowały jak kamfora. - Żałuję, że nie mieliśmy okazji porozmawiać tego dnia. Cieszę się, że nareszcie będziemy mogli spędzić razem więcej czasu. Wiem, że River bardzo pana kocha, tak jak ja kocham ją ponad życie. To dla mnie ważne, by wiedział pan, iż moje zamiary wobec niej są całkowicie szczere i honorowe. Całkowicie honorowe? Poczułam, jak opada mi szczęka, i szybko zamknęłam usta. Flynn brzmiał jak ktoś z innego stulecia - i dużo starszy, niż był w rzeczywistości. Domyśliłam się, że ułożył sobie tę przemowę i przećwiczył ją przed przyjazdem. Normalnie ni- gdy nie odezwałby się do nikogo w tak formalny sposób. Mimo to udało mu się, by zabrzmiało to zupełnie naturalnie, jakby od niechcenia, a co ważniejsze - absolutnie szczerze. Tata, ściskając dłoń Flynna, był jeszcze bardziej zszokowany niż ja. Trudno mu się dziwić. Przez ostatnie pięć miesięcy słyszał na temat Flynna wyłącznie najgorsze rzeczy: że nie panuje nad swoimi emocjami i jest obdarzony wybuchowym temperamentem. Na pewno nie spodziewał się po nim takiej dojrzałości, uroku osobistego i dobrych manier. - Ja też się cieszę, że cię widzę, Flynn — powiedział. — Sa- mochód jest tam. Po drodze do auta Flynn zarzucił mi rękę na ramiona. Ja wtuliłam się w niego, a on zniżył głowę i wyszeptał mi do ucha: - Jak mi idzie? - spytał delikatnie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. Naprawdę nie wiedział, jak dobrze mu idzie? Widziałam, że bar-

dzo się stara - tak byśmy mogli być razem. Nigdy nie kocha- łam go bardziej niż w tej chwili. Uśmiechnęłam się, a potem stanęłam na palcach i wyszeptałam w odpowiedzi: - Myślę, że tata już cię polubił. Po piętnastu minutach jazdy samochodem do komuny byłam pewna, że tata akceptuje Flynna. Flynn zaś nie rezygnował z obranej taktyki i błyszczał swoim urokiem osobistym i taktem. Grzecznie i z szacunkiem odpowiadał na wszystkie pytania taty, dotyczące pracy i wzorowych stopni w szkole. Wcześniej widziałam go takim tylko w jednym miejscu - na siłowni Goldbars, gdzie pracował. Gdy tylko tata rozsiadł się w fotelu, wyraźnie odprężony w obliczu dobrych manier Flynna, ten zadał mu kilka własnych pytań. Proste, świadczące o szczerym zainteresowaniu, pytania na temat komuny — jak ona funkcjonuje i jak wielu ludzi tutaj mieszka. Kilka minut później byliśmy na miejscu. Wzięłam Flynna za rękę i weszliśmy do kuchni tylnymi drzwiami. Flynn rozejrzał się, zatrzymując wzrok na kamiennej posadzce i wielkiej typowej kuchni z piecem do pieczenia. Zastanawiałam się, co sobie myśli. Kuchnia sprawiała pozytywne wrażenie — była czysta, ciepła, wręcz zapraszała do siebie, skąpana w poran- nym słońcu, które wpadało do środka przez długie okno nad stołem. Jednak w porównaniu z kuchnią mamy — z meblami na wymiar i akcesoriami kuchennymi ze stali nierdzewnej -prezentowała się dość skromnie. — Hej, River! - Usłyszałam głos Ros, jednej z moich ulubio- nych mieszkanek komuny, która weszła akurat z ogrodu. Bar- dzo ją lubiłam. Była wyjątkowo towarzyska, zabawna i zawsze

traktowała mnie jak dorosłą. - A to musi być Flynn — dodała Ros, podchodząc do nas z wyciągniętą ręką. Flynn uścisnął jej dłoń. - Bardzo atrakcyjny, River. - Ros puściła do mnie oko. Zarumieniłam się. Flynn przewrócił oczami, ale uśmiechał się przy tym. Tata przełknął głośno ślinę. - River, może oprowadzisz Flynna po farmie? - zapropo- nował. - Spotkamy się za pół godziny na obiedzie, dobrze? Skinęłam głową i popchnęłam Flynna w kierunku drzwi kuchennych. Ruszyliśmy korytarzem. Flynn poruszał się po- woli, przyglądając się gołemu tynkowi na ścianach. Pokazałam mu dwa pomieszczenia komunalne - jedno z trzema wielkimi kanapami i dużym kominkiem na środku; drugie - dużo mniejsze, pełne książek i magazynów leżących na dwóch dłu- gich biurkach. - Tutaj odrabiamy lekcje ze Stoneem, kiedy przyjeżdżamy do taty - wyjaśniłam nerwowo. Flynn przyglądał się wszystkiemu bacznie, dosłownie pożerał otoczenie wzrokiem. Przełknęłam ślinę. Kiedy wchodziło się tu po raz pierwszy i oglądało świeżym spojrzeniem, nie sposób było nie zauważyć, że całe to miejsce jest mocno zapuszczone. Przydałoby mu się na pewno malowanie, a obicia niektórych kanap były fatalnie postrzępione. Wiedziałam, że Flynn nigdy nie spojrzałby z góry na ludzi, którzy nie mają wiele pieniędzy, ale martwiłam się, że może postrzegać zaniedbanie w komunie jako dowód na to, że zamieszkującym ją ludziom brakuje zapału i ambicji, tak jak zresztą zawsze podejrzewał.

Wskazałam na drzwi w korytarzu, prowadzące do dwóch prywatnych apartamentów. - Po lewej mieszkają John i Julia - wyjaśniłam. - A Ros naprzeciwko. - Spojrzałam na niego, zdenerwowana. - Jak ci się podobała? Flynn wzruszył ramionami. - Wydawała się w porządku — powiedział. Przytaknęłam. - Ros jest naprawdę fajna. Kiedyś była aktorką. - Naprawdę? - Flynn zwrócił uwagę na abstrakcyjne obrazy wiszące na ścianach. Obserwowałam, jak się im przygląda. On sam także był świetnym aktorem. Tak się zresztą poznaliśmy, grając wspólnie w przedstawieniu „Romeo i Julia" w jego szkole. Zaprowadziłam go na górę po wielkich kamiennych scho- dach. Przynajmniej na piętrze były dywany na podłogach, chociaż czasy świetności też miały już dawno za sobą. - Na końcu tego korytarza są dwa mieszkania. - Wskazałam je po kolei. Małe studio należało do głupkowatego informatyka, który stronił od ludzi, zaś drugie mieszkanie o ile mi wiadomo, wciąż puste - było największe w całej komunie. Flynn z roztargnieniem pokiwał głową. - A my gdzie się zatrzymamy? Zaprowadziłam go do mieszkania taty i Gemmy. Z drzwi wchodziło się wprost do całkiem sporego salonu — przytul- nego, choć pogrążonego w nieładzie, z ubraniami wiszącymi na oparciach, półkami uginającymi się pod ciężarem książek i rzędami doniczek z kwiatkami wokół wielkiego okna. Wska- załam na dwie pary drzwi po lewej.