Ankiszon

  • Dokumenty3 512
  • Odsłony239 065
  • Obserwuję256
  • Rozmiar dokumentów4.6 GB
  • Ilość pobrań152 203

Adams Audra - Bogata dziewczyna, niegrzeczny chłopak

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :772.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Ankiszon
EBooki
EBooki prywatne

Adams Audra - Bogata dziewczyna, niegrzeczny chłopak.pdf

Ankiszon EBooki EBooki prywatne Adams Audra
Użytkownik Ankiszon wgrał ten materiał 8 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 150 stron)

AUDRA ADAMS Bogata dziewczyna, niegrzeczny chłopak Harlequin® Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg • Istambuł Madryt • Mediolan • ParyŜ • Praga • Sofia • Sydney Sztokholm • Tajpej • Tokio • Warszawa

ROZDZIAŁ PIERWSZY Była tak piękna, jak wszyscy o niej mówili. MoŜe nawet jeszcze piękniejsza. Lucas Stratten poprawił ostrość obiektywu, by skon- centrować go na jej twarzy. Obejrzała się najpierw za siebie, a potem na prawo i na lewo, przez cały czas z niepokojem marszcząc brwi. Upewniwszy się, Ŝe nic nie zakłóca jej prywatności, powoli zdjęła długie, białe futro z lisów. Pod spodem była zupełnie naga. Lucas Stratten wstrzymał oddech. Aparat wyślizgnął mu się z rąk i niewiele brakowało, Ŝeby go upuścił. Ten incydent przypomniał mu, po co się tutaj zjawił. Szybko pstrykał kolejne zdjęcia, podczas gdy dziewczyna roz- koszowała się spienioną i gorącą wodą w wannie. Miała przymknięte oczy i w miarę jak ciepła kąpiel zdawała się przynosić efekt, jej rysy zmieniał leniwy uśmiech. Odskoczył, czując się jak podglądacz. Ale na tym przecieŜ polegał jego zawód: starał się uchwycić naturalne ludzkie zachowania, relacjonować bieŜące wydarzenia. A Alexandra Beck była wydarzeniem. Jednak akurat to zlecenie budziło w nim niesmak, bez względu na sumę, którą spodziewał się otrzymać i której rozpaczliwie potrzebował. Obróciła się w wodzie, ukazując piersi, róŜowe obrzmiałe sutki. Ciało Luke'a reagowało na jej wdzięki tak, jak zapałka reaguje na zetknięcie z płomieniem. Niespodziewanie poczuł twardość w swoich dŜinsach

6 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK i zmienił pozycję, Ŝeby zmniejszyć napięcie. CóŜ za niedorzeczność! Pracował juŜ z wieloma nagimi kobie- tami i zawsze patrzył na nie chłodnym okiem. Nie miał kłopotu z rozgraniczaniem Ŝycia zawodowego i prywatnego, więc dlaczego tym razem czuł się ina- czej? Fakt, Ŝe spędził ostatnio prawie pięć lat z dala od ojczyzny, tłumaczył taką gwałtowną reakcję. W krajach Trzeciego Świata trudno było myśleć o trwałym związ- ku, a on nigdy nie przepadał za przelotnymi roman- sami. Kiedy widział Alexandre Beck stojącą w wodzie w całej okazałości, wszystkie jego racjonalne argumenty ulatywały z wiatrem. Przypominała boginię pośrodku staroŜytnego stawu ofiarnego. Luke'owi pulsowały skronie. Wykonał kolejne zdjęcie: nędzny dowód, iŜ kolor jej gęstych miodoworudych włosów był absolut- nie, całkowicie, niezaprzeczalnie naturalny. ZdąŜył jeszcze zrobić dwa ujęcia, a potem dziew- czyna wyszła z wanny, owinęła się futrem i wsunęła stopy w białe, futrzane pantofelki. Po chwili zniknęła w drzwiach swojej willi na zboczu góry za ekskluzyw- nym, prywatnym ośrodkiem narciarskim w Vermont. Luke opuścił aparat, cały spocony mimo chłodnego marcowego wiatru. Dzięki Bogu, zrobił dzisiaj kilka niezłych ujęć. Pomyślał, Ŝe powinien szybko wykonać zlecenie, zanim nadarzy się okazja do bezpośredniego zetknięcia z tą kobietą. Taka komplikacja byłaby teraz bardzo niepoŜądana w jego Ŝyciu. Zadzwonił do Joe'ego, Ŝeby mu powiedzieć, co ma. Dzięki jego aktom szmatławce miały się sprzedać w mi- lionowych nakładach. Na myśl o radosnym uśmieszku Joe'ego zadygotał. Ale dość juŜ rozwaŜań na temat charakteru prasy brukowej. NajwaŜniejsze, Ŝeby mu zapłacili, a wtedy będzie mógł stąd wyjechać i przestać kusić los. To właśnie los zadecydował o jego pobycie

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 7 tutaj. Następne zlecenie czekało go w Afryce i Ŝeby znieść panujący tam dokuczliwy upał, postanowił wypo- cząć w jakimś niedrogim ośrodku narciarskim. Ale gdy tylko wsiadł do autobusu na lotnisku, obudził się w nim instynkt reportera. Siedziała sama w tylnej części wozu. I chociaŜ była osłonięta kapeluszem, apaszką i ciemnymi okularami, dostrzegało się w niej niezwykłą klasę. Ignorował ją przez większą część jazdy, prawie nie zastanawiając się nad tym, kim jest ta kobieta albo dlaczego się ukrywa. Ale niebawem dosięgnęła go ręka przeznaczenia w osobie nad wiek rozwiniętego dwuletniego chłopczyka, który nie mógł usiedzieć w miejscu. Malec wyrwał się z objęć udręczonej matki i zerwał z głowy eleganckiej damy ten kaszmirowy, podobny do turbanu kapelusz. Jeśli nie bujne miodoworude włosy, które wysypały się spod kapelusza dziewczyny, to zaintrygowała go przynajmniej jej nazbyt gwałtowna reakcja na całe zdarzenie. Ktoś inny skwitowałby zajście śmiechem. Ona - wprost przeciwnie, i Luke zadawał sobie pytanie: dlaczego. Dręczyło go to tak bardzo, Ŝe przegapił swój przystanek i dojechał razem z nią do końca linii. Wma- wiał sobie, Ŝe ta dziewczyna jest co najwyŜej nieśmiałą, prowadzącą samotne Ŝycie pięknością. Ale przecieŜ wcale nie musiało tak być... Z holu niezwykle ekskluzywnego hotelu szybko za- dzwonił do zaprzyjaźnionego wydawcy brukowych pise- mek, Joe'ego Ryana, który w duŜym stopniu zaspokoił jego ciekawość. Alexandra Beck, sławna dziedziczka zaliczająca się do śmietanki towarzyskiej, zrezygnowała z zaplanowanego ślubu. Podobno widziano ją na Karai- bach, lecz Luke - a teraz równieŜ Joe - wiedzieli swoje. Joe nie omieszkał przekazać szczegółowej relacji o daw- nych romantycznych eskapadach tej damy. Według Joe'ego panna Beck skakała z kwiatka na kwiatek i zostawiła za sobą cały orszak kochanków.

8 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Nagle planowany wypoczynek Luke'a nabrał nowego charakteru, gdyŜ gazeta Joe'ego zaproponowała, Ŝe po- kryje jego rachunki, a on będzie chodził za dziewczyną tak długo, aŜ zdoła ją sfotografować. JednakŜe panna Beck nie wykazała chęci współpracy. Pierwsze dni pobytu w kurorcie spędziła w całkowitej izolacji i Luke nie był w stanie zrobić jej ani jednego zdjęcia. AŜ do dzisiejszego dnia. Luke sprawdził film i odkręcił obiektyw od aparatu. Skończył swoją robotę. Kiedy pakował sprzęt, juŜ wybie- gał myślą ku następnemu zleceniu. Pewne państewko w Afryce dopiero co zaczęło egzystować bez swojego doŜywotniego prezydenta. Stary generał zmarł, przekazu- jąc ster rządów niezaradnemu synowi. Zamiast zmian ustrojowych rozpoczął się chaos... I nikt tych wydarzeń nie relacjonował, nawet największe stacje telewizyjne. Z powodu cięć budŜetowych w ostatnich latach więk- szość zagranicznych biur informacyjnych została zmu- szona do masowych redukcji personelu albo całkowitego zaprzestania działalności. To dawało pole do popisu dla niezaleŜnych foto- reporterów, takich jak on sam. Mając przy sobie tylko sprzęt i podręczną torbę z wełnianej bai, mógł jeździć dokąd chciał i uwieczniać najciekawsze wydarzenia. W tym okresie Luke wyrobił sobie reputację uczciwe- go, szczerego reportera. Jego zdjęcia ozdabiały we- wnętrzne strony i okładki wszystkich waŜniejszych dzienników i magazynów ogólnokrajowych. To był świat, który Luke znał i kochał i... nie mógł się doczekać, kiedy znowu do niego powróci. Przewiesił przez ramię torbę z aparatem i wygramolił się ze swojej kryjówki. Ból w prawym kolanie przypo- mniał mu inny powód, dla którego się tu znalazł. Podczas ostatniej wyprawy odłamek pocisku zranił go w nogę, gdy fotografował potyczkę w miejscu leŜącym na południe od granicy. Incydent, który Luke traktował najpierw jak

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 9 przykry drobiazg, uczynił go niesprawnym do tego stopnia, Ŝe powrót do pracy okazał się niemoŜliwy bez serii zabiegów rehabilitacyjnych. Rana nie wygoiła się całkowicie, o czym uwielbiał mu przypominać Joe, i za jej sprawą znajdował się na bocznym torze dłuŜej niŜ mógłby oczekiwać. O wiele za długo, biorąc pod uwagę jego sytuację finansową. Był bez grosza przy duszy, nie miał Ŝadnej pensji, dzięki której mógłby rozpocząć następną wy- prawę. I chociaŜ redaktorom podobały się jego zdjęcia, nie zamierzali go finansować. Pod tym względem pozostawał na własnym utrzymaniu. Potrzebował pie- niędzy, Ŝeby opłacić kolejną ekspedycję. Dlatego znęciła go perspektywa szybkiego zarobku na zdjęciach Alexandry Beck dla prasy brukowej. Z głupim uśmiesz- kiem na twarzy wracał do domu wypoczynkowego. Alexandra Beck, jedyne dziecko niezwykle wpływowe- go w świecie mediów, ekscentrycznego miliardera, Victora Becka. Ludzie z Wall Street nadali mu przydo- mek „Nieczuły Vic", co, zwaŜywszy na miejsce, w którym zrodził się ów przydomek, tylko powiększało jego obraźliwość. Beck posiadał pokaźną część nieru- chomości w trzech największych miastach i dbał, Ŝeby wszyscy o,tym pamiętali. Nie było dnia, Ŝeby gazety i magazyny nie zamieściły jakiejś wzmianki na jego temat albo przynajmniej zdjęcia. Luke właściwie nie Ŝywił szacunku do ekscen- trycznego magnata. Beck dorobił się majątku cięŜką pracą i to przynosiło mu chlubę, ale sposób Ŝycia tego męŜczyzny budził u Luke'a zdecydowany niesmak. Znał Victora Becka. Nie osobiście, ale dysponował gruntowną wiedzą o takich ludziach jak on. Dobrym przykładem mógł być jego ojciec. Lo-rne'owi Strattenowi nie zaleŜało na mediach tak bardzo jak Victorowi, ale był w równym stopniu łasy na pieniądze. Luke spędził wczesną młodość

10 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK w cieniu biznesmena, który miał obsesję na punkcie konkurencji i nigdy nie wydawał się usatysfakcjonowany: ani ilością posiadanych pieniędzy, ani swoimi kobietami. Ani synem. Spokojnie minął kilku stałych gości siedzących przy kamiennym kominku. Sezon miał się juŜ ku końcowi i przebywali tu tylko najbardziej zapaleni narciarze i ludzie, którzy nie mieli nic innego do roboty, jak zjeŜdŜać po stokach. Luke zignorował atrakcyjną blon- dynkę, która omal się o niego nie potknęła, usiłując zwrócić na siebie jego uwagę. Przypadkowe spotkanie panny Beck zmieniło charakter tej wyprawy: pobyt w ośrodku stał się interesem, a nie przyjemnością. Nie zwracał uwagi na Ŝadną z olśniewająco pięknych kobiet, od których aŜ się roiło w kurorcie. Gdyby był zaintereso- wany tymi sprawami, wiedziałby, w którą stronę spog- lądać. W umyśle Luke'a pojawiła się na moment twarz Alexandry zanurzonej w wannie z gorącą wodą. Za- stanawiał się, czy panna Beck wygląda tak samo, kiedy się kocha, ale zaraz odpędził od siebie tę myśl. Zapewne trudno byłoby zliczyć jej kochanków. Znał takie kobiety. Na przykład swoją matkę. AŜ do śmierci zmieniała męŜczyzn jak rękawiczki, wciąŜ szukając jakiejś tajem- niczej i nieuchwytnej więzi, której z pewnością nie odnalazła. Doszedł do wniosku, Ŝe ma dość tych rozmyś- lań. Podniósł słuchawkę i wybrał numer. - Joe? Mówi Luke. Mam te zdjęcia. Wrócę... - Ile? - Co ile? - Ile masz tych zdjęć? - zapytał Joe. - Nie wiem. MoŜe z pół rolki. - Zrób trochę więcej. - Joe, juŜ skończyłem. Rozumiesz? Spodoba ci się to, co dostaniesz. Wierz mi, to wystarczy. - Taak? - zapytał przeciągle Joe. - Dobry materiał?

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 11 - Dość dobry. - Jak dobry? - Jest naga - szepnął Luke. - Cholera! Gdzie? W swoim pokoju? - Nie, w wannie. - Sama? - Zupełnie sama. - To szkoda- stwierdził Joe. - Jakieś zbliŜenia? Luke skrzywił się. - Będziesz zadowolony z tych zdjęć, obiecuję ci. - Co powiedziałeś? Luke zerknął na osoby obecne w głównej sali. Blon- dynka uśmiechała się do niego. Odwrócił się. - Nie będę się wydzierał. Pogadamy później. - W porządku, bracie, zawsze odwalasz kawał dobrej roboty. Wierzę ci na słowo. Ale skończ tę rolkę, sfoto- grafuj dziewczynę w akcji. - Joe, ja wyjeŜdŜam. JuŜ i tak za długo tu jestem. Mam dość. I muszę wracać. Tylko przygotuj pieniądze. Mój samolot odlatuje jutro rano i mam zamiar do niego wsiąść. - Nie podleczyłeś się wystarczająco, Ŝeby lecieć do jakiejś zapadłej dŜungli. Co się stanie, jeŜeli będziesz potrzebował pomocy medycznej? MoŜe jakiś szaman voodoo będzie potrząsał zminiaturyzowaną ludzką głów- ką nad twoją nogą? - Daruj sobie. Szykuję się do wyjazdu - przerwał mu Luke. - Dodatkowy tysiąc, jeŜeli skończysz tę rolkę. Luke przysunął słuchawkę do ucha. Dodatkowy tysiąc pozwoliłby pokryć wiele rachunków... Ale jeŜeli Jej Wysokość przez następną dobę nie opuści swojego apartamentu? Wtedy on spóźni się na samolot i utknie w tym miejscu, dopóki nie zdoła wymyślić czegoś innego. - Nie - oznajmił Joe'emu. - Wynoszę się stąd. Luke odwiesił słuchawkę i skierował się do kawiarni na szybki, mocno spóźniony lunch. Wychodząc, zapłacił

12 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK rachunek w kasie przy drzwiach kawiarni. Udał się do holu, połoŜył torbę i zaczął grzebać w kieszeniach spodni w poszukiwaniu klucza do pokoju. Pomyślał, Ŝe im szybciej się spakuje, tym szybciej zdoła opuścić ten kurort. Kiedy odwrócił się, Ŝeby chwycić torbę z apara- tem, stanął twarzą w twarz z kobietą, która go absor- bowała przez cały zeszły tydzień. - Przepraszam - powiedziała Alexandra. Obeszła Luke'a i zbliŜyła się do recepcji. Luke gapił się na jej długie nogi i krągłe, zgrabne biodra. Miała na sobie narciarki, botki i sztuczne czer- wone futro z kapturem, który zakrywał jej charakterys- tyczne włosy. Trzymała czerwone skórzane rękawice. Co, u licha, zamierzała teraz zrobić? Luke przeniósł cięŜar z chorej nogi na zdrową i postanowił się tego dowiedzieć. Podszedł do kontuaru i udawał, Ŝe prze- gląda jakąś broszurę, a jednocześnie słuchał rozmowy Alexandry z recepcjonistą, dotyczącej wynajęcia śnieŜ- nego skutera. Uśmiechnęła się do tego męŜczyzny, a potem ruszyła do wyjścia, w kierunku wypoŜyczalni. Luke szedł za nią w bezpiecznej odległości. Alexandra przywitała się z operatorem, przeszła się wzdłuŜ szeregu skuterów i wybrała jedną z maszyn. Machnęła ręką, nie Ŝycząc sobie Ŝadnych instrukcji, i po chwili juŜ jej nie było. Luke zerknął na zegarek. Trzecia. Trochę późno, Ŝeby pójść za nią, ale tysiąc dolców to sumka nie do pogardzenia, a w aparacie zostało jeszcze pół filmu. Parę zdjęć panny Beck na tym skuterze wystarczy, Ŝeby uszczęśliwić Joe'ego. ZbliŜył się do stanowiska, złoŜył podpis i zapłacił za swoją maszynę. - Wie pan, jak to obsługiwać? - zagadnął operator. - Tak - odparł Luke. Wyjął z torby aparat, poprawił obiektyw i przewiesił pasek przez klatkę piersiową. - Zna pan tę kobietę? - zapytał męŜczyznę i skinął

I BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 13 głową w kierunku, w którym zniknęła Alexandra. Operator wzruszył ramionami. - W Ŝyciu jej nie widziałem. - Płaciła gotówką? - zagadnął Luke. - A kto chce to wiedzieć? Luke wyjął z kieszeni dwudziestodolarowy banknot i pomachał nim przed oczami operatora, który rozejrzał się i zgrabnie ukrył go w dłoni. Przejrzał swoje papierki i wyciągnął czek podróŜny. - Nazywa się Jane Martin - powiedział, pokazując czek Luke'owi. To, Ŝe uŜywała fałszywego nazwiska, nie zaskoczyło Luke'a. - Dokąd się skierowała? - Prosto na drogę wokół wzgórza. Mówiłem jej, Ŝeby się trzymała wyznaczonych szlaków. O tej porze roku śnieg jest zabawny. - Zabawny? - No, wie pan, miękki, zdradziecki. Lód pod spodem topi się za dnia, by znowu zamarznąć nocą. Przez to nowa warstwa śniegu wyprawia śmieszne rzeczy. - Na przykład? - Na przykład powoduje obsunięcia. Spodziewamy się kolejnej burzy śnieŜnej. Mówią, Ŝe będzie gwałtowna. Prawdopodobnie ostatnia w tym roku. Luke spojrzał w górę na niebo. Było błękitne i bez- chmurne. - Wcale na to nie wygląda. - Niech się pan nie da zmylić. Jutro, kiedy na ziemi będzie kilkadziesiąt centymetrów śniegu, przypomni pan sobie słowa Tony'ego. - Nazywasz się Tony? Operator uśmiechnął się. - Tak. Posłuchaj mojej rady i nie zbaczaj ze szlaków. Wróć, zanim się ściemni, to nic ci się nie stanie. - Dzięki.

14 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Luke uruchomił silnik i ruszył drogą, którą pojechała Alexandra. Zobaczył ją po kilku minutach. Wprawnie Szusowała po swoim szlaku. Światło było odpowiednie. Przez wysokie sosny Sączyły się promienie słońca, które rzucały cętkowaną poświatę na tor. Luke ostroŜnie podniósł aparat i pró- bował jednocześnie go nastawić i sterować pojazdem. Procentowały lata wykonywania zdjęć w najdziwniej- szych pozycjach. JednakŜe z tej odległości nie mógł stwierdzić z całą pewnością, Ŝe to ona. Musiał pod- jechać bliŜej, toteŜ przyśpieszył obroty silnika. Alexan- dra oddalała się od niego coraz bardziej, dając nieroz- waŜny popis swoich umiejętności. Luke koncentrował Się na dotrzymywaniu jej tempa i na razie nie mógł hawet marzyć o zdjęciach. Po mniej więcej trzydziestu minutach zorientował się, Ŝe dziewczyna przecięła las ) jedzie w górę na północ. Zatem zboczyła ze szlaku, h on... podąŜał w ślad za nią. Mrucząc przekleństwa, podjechał do Alexandry tak blisko, jak pozwalała mu na to odwaga. Musiała usły- szeć jego pojazd, gdyŜ odwróciła się i na pewno go zauwaŜyła. Potem zwiększyła prędkość i skręciła w prawo. Alexandra Beck obejrzała się przez ramię. Najpierw myślała, Ŝe coś sobie uroiła, ale nie, ten męŜczyzna wyraźnie ją śledził. W normalnych okolicznościach zlekcewaŜyłaby ten fakt. Jako osoba urodzona i wy- chowana w Nowym Jorku, bynajmniej nie była bojaźliwa. Ale okoliczności nie były normalne. Ukrywała się i nie Chciała, Ŝeby ją znaleziono. Oczywiście, chodziło jej 0 prasę, ale jeszcze bardziej o ojca. Z doświadczenia Wiedziała, Ŝe chociaŜ mógł ją śledzić przedstawiciel prasy, to jednak za całą sprawą kryje się raczej ojciec. Tata zapewne znajdował się teraz w trzecim stadium ataku. Potrzebował jeszcze co najmniej tygodnia na

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 15 ochłonięcie, zanim ona mogłaby spróbować nawiązać z nim kontakt. Urządzali sobie sceny od dawna, ilekroć ośmieliła się mu sprzeciwić, ale wiedziała, Ŝe ich kłótnia przepełniła kielich goryczy. Victor Beck zaplanował ten ślub do najmniejszego szczegółu. Nawet nie chciała myśleć, ile kosztowała uszyta przez włoskiego projektanta suknia ślubna. Ucieczka na dwa dni przed wielkim wydarzeniem w karierze ojca, który na jej punkcie miał bzika, wy- starczyła, by zapłonął gniewem i zniszczył siebie oraz wszystko, co Ŝyje w promieniu dziesięciu mil. Alex wzięła głęboki oddech i postanowiła uciec od tajemniczego męŜczyzny. Mknęła owiewana wiatrem, by skręcić na północ, a jednocześnie wracała myślami do ślubu, z którego zrezygnowała. Oczywiście, nie miała wyboru. Po prostu nie mogła przez to przebrnąć, chociaŜ wszyscy twierdzili, iŜ to byłoby dla niej najlepsze. Nie mogła nawet pomimo faktu, Ŝe ślub przypieczętowałby wielką fuzję, która fascynowała rekiny z Wall Street. Nawet za względu na tatę, który pragnął tego ponad wszystko. ZbliŜał się dzień ślubu i Alexandra wpadała w coraz większą panikę. Przyjaciółki mówiły jej, Ŝe strach w takich przypadkach jest czymś zupełnie normalnym. Ale ona znała rzeczywisty powód: za nic w świecie nie umiała sobie wyobrazić, Ŝe będzie leŜała naga i kochała się z Justinem Farrellem. Gdyby publicznie się do tego przyznała, ludzie ryczeliby ze śmiechu. Ona, Alexandra Beck, znana na całym świecie rozpustnica, która ponoć posiadała tuziny kochanków w kraju i za granicą, bała się iść do łóŜka z czarującym, dystyngowanym, eleganckim, ale niestety niemłodym Justinem Farrellem? Doszła do wniosku, Ŝe byłoby to zabawne dla wszystkich osób, które sądziły, Ŝe ją znają. Przykry aspekt całej sprawy polegał na tym, Ŝe nikt jej nie znał.

16 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Prawdę mówiąc, lęk nie miał tu nic do rzeczy. Tęskniła za męŜczyzną, który roznieciłby jej skrywaną namiętność. A stary Farrell nie nadawał się do tego. Och, na pewno by się starał, gdyby zgodziła się za niego wyjść. Ale ojciec usidlił ją w trudnym okresie jej Ŝycia, tuŜ po niepowodzeniu w szkole pielęgniarskiej. Musiała poŜegnać się z jedynym marzeniem, które coś dla niej znaczyło. Wtedy dała za wygraną i podporządkowała się decyzji ojca, gdyŜ tak było najprościej. JednakŜe rzeczywistość uświadomiła jej, Ŝe musi odzyskać kontrolę nad swoim Ŝyciem. Po- trzebowała czasu na obmyślenie nowego planu. I dokonała tego. Pomysł fundacji zrodził się nagle, jakby inspirację zesłał jej Bóg. Kiedy ugruntował się w świadomości, zrozumiała, Ŝe właśnie o to jej chodziło przez całe Ŝycie. W przeciwieństwie do ojca, Alexandry nie interesowa- ło robienie pieniędzy. Gorliwie pragnęła słuŜyć innym ludziom i rozpoczęcie nauki w szkole pielęgniarskiej stanowiło krok w tym kierunku. MoŜe nie potrafiła pomóc pojedynczym osobom, ale z pewnością zdołałaby to uczynić na większą skalę. Doprawdy, to było takie proste, aŜ dziw, Ŝe nie wpadła na ten pomysł wcześniej. Pieniędzy miała duŜo, bardzo duŜo. Korzystała z funduszu powierniczego swoich dzia- dków, nie wspominając o rozmaitych bezdzietnych ciot- kach i wujkach, którzy równieŜ uczynili ją jedyną spadkobierczynią. Tak, fundacja rozdzielająca stypendia godnym zaufa- nia organizacjom i grupom, które pomagałyby mniej zamoŜnym ludziom, stanowiła właściwą odpowiedź na rozterki Alexandry Beck. I ona by nią zarządzała. Miała wybitne zdolności organizatorskie - co do tego wszyscy się zgadzali. Dzięki działalności charytatywnej zdobyła równieŜ ogromne doświadczenie i teraz wreszcie mogła- by wykorzystać tę wiedzę.

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 17 Próbowała porozmawiać na ten temat z ojcem, ale, jak zwykle, puszczał jej słowa mimo uszu i całkiem ją ignorował. Ponawiane próby przekonania go, Ŝe ma powaŜne zamiary, okazały się daremne. Dała za wy- graną. Skoro podjęła decyzję, pragnęła moŜliwie szyb- ko ją zrealizować, ale Victor miał taką obsesję na punkcie ślubu, Ŝe nie pozwolił jej dojść do słowa. Najlepszym sposobem zwrócenia na siebie uwagi ojca było zniknięcie i Alex tak właśnie zrobiła. Była gotowa wrócić, ale nie miała ochoty stanąć przed obliczem ojca. Ucieczka od Victora Becka nie zostałaby potraktowana pobłaŜliwie. Alexandra Beck od początku wiedziała, Ŝe zostanie odszukana, jeśli nie przez ojca, to przezpaparaz- zich, którzy wywęszą ją jak psy gończe. Zerknęła przez ramię. Niech go diabli! Doganiał ją. Była mistrzem w jeździe na nartach i na skuterze śnieŜnym, toteŜ irytowało ją, Ŝe nie potrafi się wymknąć temu męŜczyźnie - kimkolwiek był. Ze zdwojonym impetem, powodowana złością, przyśpieszyła na tyle, na ile pozwalał rozsądek, zboczyła ze szlaku i pojechała w górę przez las. Dokąd jedzie ta głupia kobieta? zapytywał siebie Luke, podąŜając za nią w gęsty sosnowy zagajnik. CzyŜ nie otrzymała tych samych instrukcji, które i on dostał od operatora? Spojrzał przez ramię. Wyraźnie zboczyli z głównego szlaku, wjeŜdŜali coraz wyŜej i wyŜej. Zawahał się, pomyślał, Ŝe powinien darować sobie ten pościg. ZaleŜało mu na autentycznych zdjęciach, ale nie chciał przestraszyć Alexandry, gdyŜ mogłaby zrobić jakieś głupstwo. Z powodu gęstniejącego lasu, który stanowił doskonałą osłonę, Luke nie widział juŜ dziew- czyny. Jechał po śladach, które zostawiał w śniegu jej pojazd, i natychmiast zauwaŜył, Ŝe panna Beck zatacza łuk, by niemal niedostrzegalnie zawrócić w kierunku głównego szlaku. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Po-

18 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK stąpiła sprytnie, wyprowadzając go w góry; miała na- dzieję, Ŝe kiedy on straci ją z oczu, uda jej się go przechytrzyć. Niestety, nie zdawała sobie sprawy z tego, kto ją goni. Pobierał nauki od doświadczonych partyzantów w opano- wanych przez nich dŜunglach. Nie mogła się z nim równać, chociaŜ była inteligentna. Luke skręcił w lewo i przeciął las z prędkością, która byłaby niebezpieczna nawet w idealnych warunkach, lecz teraz, kiedy zapadał zmierzch, a na kaŜdym zakręcie znajdowały się prze- szkody w postaci ogromnych sosen, wydawała się przeja- wem obłędu. Ale ten manewr opłacił się. Luke przyhamował jakieś trzydzieści metrów za dziewczyną, chowając się przed nią w sosnowym zagajniku. Wydawało mu się, Ŝe ma mnóstwo czasu. Wyjął aparat spod kurtki i wycelował obiektywem w teren, po którym zjeŜdŜała z maksymalną prędkością Alexandra. Skończył film w kilkanaście se- kund. Był bardzo zadowolony z wykonanej tego dnia roboty. Wyciągnął zwiniętą rolkę z aparatu, włoŜył ją do cylindrycznej osłonki i schował do kieszeni. Zaczął wpychać swój sprzęt do torby. Nie był przygotowany na ostrzegawcze dudnienie za plecami i rozdzierający ryk, który mu towarzyszył. Z początku myślał, Ŝe to maszyna Alexandry tak hałasuje, ale jedno spojrzenie na górę pozwoliło mu zrozumieć rzeczywisty powód. Zobaczył, Ŝe wprost na niego spada lita warstwa śniegu. Wyostrzony latami cięŜkiej zaprawy instynkt kazał mu upuścić torbę i uruchomić swój pojazd. Roz- paczliwie uciekając przed lawiną, Luke skręcił w kierun- ku Alexandry Beck. Przegonienie dziewczyny pochłonę- ło kilka cennych sekund. Musiał uŜyć całej swojej siły, by za pomocą prawego ramienia wciągnąć ją na swój skuter, a jednocześnie nie wywrócić pojazdu. Alexandra dała się zaskoczyć. Szaleniec, który ją śledził, teraz chyba próbował ją porwać. Zapewne był

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 19 jednym z wrogów jej ojca, fanatykiem, który zamierzał ją przetrzymywać dla okupu albo w innym, gorszym celu. Walczyła z nim, wierzgając i krzycząc wniebogłosy. Kiedy chwycił ją za nadgarstek, przechyliła się i gryzła go dopóty, dopóki jej nie puścił. Furia w oczach Alex kontrastowała z jego przestraszonym spojrzeniem. Zno- wu wyciągnął ku niej ręce, próbując ściągnąć ją ze skutera. Za nic w świecie nie chciała mu na to pozwolić. Trzymała kierownicę w stalowym uścisku, przez co skutery sunęły obok siebie, potęgując zagroŜenie. - Nie widzisz, co się dzieje? - wrzasnął z całych sił Luke, ale zagłuszał go ryk dwóch silników i histeryczny krzyk dziewczyny. - No puść, głupia! Ponownie ją schwycił, tym razem za rękaw. Alex uwolniła się z jego uścisku i odjechała w prawo. Słyszała, Ŝe męŜczyzna coś wykrzykuje, ale nie miała odwagi skręcić albo zwolnić. Bóg jeden wiedział, dlaczego ten człowiek ją ścigał. W kaŜdym razie nie zamierzała poddawać się bez walki. Luke nie mógł uwierzyć, Ŝe panna Alex jest taką idiotką. GdzieŜ ona miała mózg? CzyŜby niczego nie widziała ani nie słyszała? Wyprzedził ją w momencie, gdy dosięgnęła ich lawina. Nie było czasu na subtelności. Wiedział, Ŝe jeśli natychmiast czegoś nie zrobi, zostaną w kilka sekund pogrzebani Ŝywcem. Decyzję naleŜało podjąć w ułamku sekundy. Rzuciwszy poŜegnalne spoj- rzenie na aparat, skoczył głową do przodu, na plecy Alexandry, i wreszcie ją złapał. Alex zauwaŜyła lawinę dokładnie w momencie ataku Luke'a. Jej skuter przewrócił się na bok, a jego pasaŜera1 wie zostali zrzuceni na zbocze. Pojazd jeszcze przez chwilę się kręcił, a potem całkowicie pochłonęła go ; lawina. Luke trzymał Alex w pasie, próbując, z mizernym l skutkiem, przyjąć na siebie siłę upadku. Ich splecione i ciała bezwładnie staczały się w kierunku zamarzniętej 'i otchłani.

20 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Wreszcie zatrzymali się. Dookoła panowała zupełna cisza. Pierwszy otworzył oczy Luke. Był oszołomiony, z trudem łapał oddech. Wyciągając szyję, wypatrywał obu pojazdów śnieŜnych. Przepadły. Podobnie jak wszys- tko inne. Za ich plecami rozciągał się nowy świat, całkowicie biały, pozbawiony jakichkolwiek oznak Ŝy- cia. Nie było tu Ŝadnych drzew, krzewów czy przemyka- jących zwierząt. Niczego. Tylko śnieg. Luke zachłysnął się rozrzedzonym powietrzem. Nie miał pojęcia, gdzie się znaleźli i jak zdołają się z tego miejsca wydostać. Był pewien tylko jednej rzeczy: nie było drogi powrotnej.

ROZDZIAŁ DRUGI Luke podniósł się na łokciach i popatrzył na kobietę, która pod nim leŜała. Wyglądała na przemarzniętą. Chciał sprawdzić puls Alex, lecz jego ramiona były uwięzione pod plecami dziewczyny, a poza tym bał się, Ŝe nie- ostroŜnym ruchem dodatkowo uszkodzi złamane kości - swoje lub jej. Dlatego zębami rozpiął Alex kołnierzyk i przycisnął wargi do jej szyi, by wyczuć puls. Kiedy dotknął zimnymi ustami jej miękkiej skóry, poczuł, Ŝe przechodzą mu po grzbiecie ciarki. Miała w sobie tyle Ŝycia i ciepła. Dotyk jej ciała nagle aŜ zanadto wyraźnie uświadomił mu, w jakiej leŜą pozy- cji. W umyśle błysnął mu obraz nagiej Alex, biorącej ciepłą kąpiel. Szybko, ale ostroŜnie, Ŝeby nie zrobić jej krzywdy, odsunął się. Fatalnie, Ŝe zostali uwięzieni po tej stronie góry. Co gorsza, przypomniał sobie, Ŝe przez ten szalony pościg nie zdąŜy na samolot. Łagodnie rozluźnił uścisk i połoŜył Alex na miękkiej poduszce ze śniegu u stóp drzewa. Śnieg padał coraz mocniej. Luke wiedział, Ŝe jeśli szybko nie znajdą jakiegoś schronienia, czeka ich pewna śmierć. Ta myśl nie budziła w nim przeraŜenia. JuŜ wiele razy zaglądał śmierci w oczy. Ale czuł złość. Śmierć w obronie jakiejś sprawy czy przekonania, albo przynajmniej z określonego powodu, byłaby usprawiedliwiona, ale zginąć w wyniku zwariowanego pościgu za zwariowaną panienką z wyŜszych sfer - dla pieniędzy - taka śmierć zasługiwała wyłącznie na pogardę.

22 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Zaczął tupać nogami, Ŝeby pobudzić krew do szyb- szego krąŜenia, i wepchnął ręce do kieszeni. - Głupota - powiedział głośno. - Absolutnie, zdecy dowanie najgłupsza rzecz, jaką zrobiłeś w swoim Ŝałos nym Ŝyciu. Alex otworzyła oczy i widziała tylko ciemne plamy. JKtoś coś mówił, ale nie rozumiała ani słowa, gdyŜ słyszała tylko dudnienie w uszach. Kręciło jej się w gło- wie, była zdezorientowana i wcale nie miała pewności, czy wszystko jest z nią w porządku. Czekała, aŜ znikną plamy przed jej oczami, a następnie powoli, z maksymal- ną ostroŜnością, odwróciła głowę w kierunku, z którego dobiegał głos. To był on. Szaleniec, który ją zaatakował. W pierwszym odruchu chciała się poderwać i uciec, ale uznała, Ŝe nie zdoła go przegonić. Gdzieś czytała, Ŝe takich nieobliczalnych ludzi naleŜy traktować bardzo uprzejmie. Pomyślała, Ŝe przyjdzie jej to bez trudu. Od lat radziła sobie w taki sposób z ojcem. Podparła się łokciami i usiadła. Przedtem upewniła się, Ŝe dzieli ją odpowiednia odległość od tego człowieka, na wypadek, gdyby znowu spróbował się na nią rzucić. Ten manewr nie uszedł jego uwagi i odwrócił się do niej. Przypatrywali się sobie przez dłuŜszą chwilę. Miał brązowe oczy o odcieniu whisky i wprost przeszywał ją wzrokiem. W pierwszej chwili przyszło jej do głowy, Ŝe ten męŜczyzna nie wygląda jak maniak - ale przecieŜ nawet nie wiedziała, jak taki człowiek wygląda. - Nic ci się nie stało? - zagadnął. Mówił niskim, chrapliwym i zatroskanym głosem. - Kim jesteś? - zapytała. Postanowiła nie silić się na uprzejmy ton. - Facetem, który uratował ci Ŝycie. - Uratowałeś mi Ŝycie? -Więc sądzisz, Ŝe to właśnie robiłeś? - Tak. A myślisz, Ŝe co próbowałem zrobić? - Zaatakować mnie, porwać, zabić.

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 23 Luke wydał z siebie odgłos, który miał być śmie- chem. - Niezupełnie o to mi chodziło. Jak się czujesz? - Kręci mi się w głowie. - Nic dziwnego. Straciłaś przytomność. Zgiął prawą nogę i przesuwał ją do przodu oraz do tyłu, rozcierając kolano. Alexandra miała mętlik w głowie, ale nie traciła czujności. MęŜczyzna wydawał się całkowicie normalny. No, jeśli nie zwracało się uwagi na nietypową fryzurę - jego jasnobrązowe włosy były długie z tyłu i krótkie z przodu - i jednodniowy zarost. Alex powoli wstała. Oparła się o pień drzewa i otrzepa- ła ze śniegu. - Przed czym mnie ratowałeś? I jak się tu znalazłam? Jeśli nie masz nic przeciwko moim pytaniom... Luke zerknął na nią przez ramię. Nawet teraz, gdy miała potargane włosy i piekielnie musiała ją boleć głowa, wyglądała świeŜo i pięknie. Te miodoworude włosy po prostu spływały falami na jej ramiona. Była niesłychanie ponętna. Ale dlaczego ogarniały go takie myśli? - Przeniosłem cię. Nie widziałaś lawiny? - zapytał, by zmusić umysł do zajęcia się bieŜącymi sprawami. - Tak, i w porę usunęłabym się z drogi, gdybyś mnie nie zaatakował. - Wcale tego nie zrobiłem... Ich uwagę odwrócił jakiś szmer za krzakami. Luke rozejrzał się dookoła, próbując zlokalizować źródło dźwięku. Nie umiał stwierdzić, co to był za hałas, ale wiedział, Ŝe nie powinni tu zostać. Znowu ogarnął go gniew, w równym stopniu na siebie, co na Jej Wysokość, bo to przez nią wpakował się w to wszystko. - MoŜesz chodzić? - zagadnął. Alex skinęła głową. Nie miała pojęcia, jakie zwierzę włóczy się w tej okolicy, ani teŜ nie pragnęła się tego dowiedzieć.

24 • BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK - Będziemy musieli pójść w górę - oznajmił, pokazu- jąc las wysokich sosen. - Jeśli dopisze nm szczęście, moŜe znajdziemy jakąś chatę. - Nie sądzę, Ŝeby to był dobry pomysł - oświadczyła z przekonaniem Alex. - Lepiej zawróćmy w stronę szlaków. Tylko tam moŜe nas odnaleźć ekipa ratunkowa. - Ekipa ratunkowa? Czy mówisz powaŜnie? - Oczywiście. Na pewno juŜ nas szukają, nie sądzisz? Luke potrząsnął głową. - Nie, nie sądzę. Przede wszystkim od naszego wyjścia nie upłynęło jeszcze duŜo czasu. Po drugie, pada śnieg... Chyba to zauwaŜyłaś. - ZauwaŜyłam, panie... - Stratten. Luke Stratten - powiedział i czekał na jakiś znak, Ŝe został rozpoznany. Nic takiego nie nastąpiło. I dobrze. O jeden problem mniej, pomyślał. - Rusz głową, kobieto. Jeśli nie jesteśmy w stanie zejść szlakiem, oni nie zdołają pojechać nim w górę. - Nazywam się Alexandra - przerwała mu wyniośle i zaraz ugryzła się w język. Za późno przypomniała sobie, Ŝe powinna uŜywać swojego pseudonimu. Pomyślała jednak, Ŝe teraz nie ma to juŜ znaczenia. Jak tylko wróci do kurortu, sama zadzwoni do ojca. Zrobiła krok w kie- runku Luke'a, połoŜyła rękę na biodrze i postarała się zwrócić na siebie jego uwagę. - Wiem, Ŝe nie zdołają wejść szlakiem. Ale mogą uŜyć helikoptera. - Z pewnością to zrobią. Ale nie dzisiejszego wieczo- ru. JuŜ się ściemnia i znowu zaczyna padać śnieg. Rób jak uwaŜasz, ale ja wspinam się w górę. Co za niemiły człowiek, pomyślała. Pomimo nieregu- larnych rysów był całkiem przystojny i, sądząc po szerokości klatki piersiowej, zdecydowanie dobrze zbu- dowany, ale stanowczo zbyt uparty jak na jej gust. Patrzyła, jak gramolił się między sosnami. Podmuch wiatru wsadził jej swój lodoway palec za kołnierz

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 25 i zmroził szyję. Straciła męŜczyznę z oczu, ale wciąŜ słyszała chrzęst jego butów na śniegu. Miał rację: zaczynało się ściemniać. MoŜe nie mylił się takŜe w kwestii helikoptera. A pomoc nie musiała nadejść juŜ tego wieczoru. Ta myśl podziałała na nią otrzeźwiająco. Gramoliła się pod górę za towarzyszem niedoli, ale ten posuwał się zbyt szybko i nie mogła go dogonić. - Chyba nie zamierzasz mnie tu zostawić, prawda? - krzyknęła. Luke wyraźnie słyszał jej wołanie, ale nie przerywał wspinaczki. Musiał przyznać, Ŝe myśl wyraŜona przez Alex wydała mu się kusząca z oczywistych względów. Ale górę wzięło w nim sumienie. Z minuty na minutę robiło się coraz ciemniej. Ktoś taki jak ona nie miałby szansy, zwaŜywszy na zimno i dzikie zwierzęta. Odwrócił się i spojrzał w dół. W labiryncie sosen ledwo dostrzegał jej postać. Dotknął rolki filmu w kiesze- ni i westchnął w poczuciu frustracji. Czy mu się to podobało, czy nie, ugrzązł. Pomyślał o tym, jak reaguje na tę dziewczynę, i zganił siebie w duchu. Nie miał ochoty dumać o spędzeniu nocy z Alexandra Beck, nawet w najlepszych warunkach. JednakŜe bez względu na to, co sądził o takich kobietach jak ona, nie mógł jej zostawić. Przystanął i czekał. Kiedy się do niego zbliŜyła, wyciągnął rękę i pomógł jej przejść przez zwalony pień. - Dzięki - wydyszała. Mruknął coś w odpowiedzi, a potem obrócił się i znowu zaczął się gramolić pod górę. Od tej wspinaczki jeszcze bardziej bolała go noga, co bezskutecznie próbo- wał ukryć. - Co się dzieje? - zagadnęła Alexandra. - Moje kolano - odparł. - Zraniłeś się, kiedy spadaliśmy? - Nie.

26 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Znowu zaczął iść, przystając po kaŜdym kroku. Alex obserwowała jego niezdarne ruchy. Chyba nie mogła liczyć na to, Ŝe wydobędzie od niego więcej informacji. No, ale trudno. Kiedy znajdą jakieś schronienie, będzie musiał z nią porozmawiać. Brnęli przez śnieg, który sięgał im do kostek i padał z coraz większą intensywnością. Luke chwycił Alex za ramię i pomagał jej iść. Musieli narzucić sobie szybsze tempo. - Głupie - mruknął do siebie. - Co jest głupie? - zapytała Alex. - To, Ŝe utkwiłem tutaj. Z tobą. - W pojedynkę byłoby lepiej? - Gdybym był sam, nie znalazłbym się tutaj. - Jesteś tutaj z mojego powodu? - zapytała. - A więc jednak śledziłeś mnie. Luke był zadowolony, Ŝe nie mogła widzieć jego. twarzy. - Wcale ciebie nie śledziłem. JuŜ ci mówiłem, Ŝe cię ratowałem. - Ale przedtem. Śledziłeś mnie. Widziałam ciebie. - Dlaczego miałbym cię śledzić? - Ze względu na to, kim jestem. - A kim jesteś? - Alexandra Beck. Luke szedł dalej, ani na chwilę nie przerywając rytmicznego marszu. - Tak? I co z tego? Alex chwyciła go za ramię i osadziła w miejscu. - Chcesz mi wmówić, Ŝe nie wiesz, kim jestem? - zapytała. - Jesteś sławna czy jak? - Ty chyba Ŝartujesz. - Nie. Powiedz mi. Długo przebywałem poza krajem. - Gdzie? - zagadnęła nieco sarkastycznym tonem. - Na Syberii?

BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK 27 Luke uśmiechnął się szeroko. Bez wątpienia była zadziorną istotką. - Coś w tym rodzaju. - Jestem córką Victora Becka. - O nim rzeczywiście słyszałem. - Tak myślałam. - Ale to nie znaczy, Ŝe cię śledziłem - dorzucił. - W takim razie zaatakowałeś mnie? - Wcale nie! Powoli przysunął się do Alex, a ona się cofnęła. Była wysoka. Luke był wyŜszy. Zdecydowanie nad nią góro- wał wzrostem. Pogroził jej pięścią. - Kto kogo zaatakował? W półmroku Alex ledwo dostrzegała ślady zębów na jego skórze, ale wspomnienie o tym incydencie wróciło do niej w całej jaskrawości. - Och. No tak, cóŜ. Przepraszam. Myślałam... - Dajmy juŜ temu spokój - powiedział i machnął ręką. Kontynuował wspinaczkę, tupiąc nogami po to, by pobudzić krew do lepszego krąŜenia. Wiedział, Ŝe dziewczy- na idzie za nim, gdyŜ słyszał chrzęst śniegu pod jej butami. Po pewnym czasie dotarli do czegoś w rodzaju podestu. Luke zatrzymał się. To była droga. Wąska, przykryta kilkudziesię- ciocentymetrową warstwą śniegu, ale jednak droga. Wziął głęboki oddech. Podparłszy się pod boki, przeniósł cięŜar ciała na zdrową nogę i zrobił obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Zanim zobaczył obiekt, usłyszał sapanie Alexandry. To coś przypominało widmo i stało tak blisko, Ŝe omal na nie nie wpadli. Śnieg był teraz gęstszy i Luke przetarł oczy, Ŝeby się upewnić, iŜ nie ma halucyncji. Nie miał. Stał przed nim prawdziwy domek, a ściślej: małe schronisko dla narciarzy. Niezbyt duŜe ani okazałe, ale solidnie zbudowane. Luke rzucił się do drzwi od frontu resztkami drzemią- cej w nim energii. PodwaŜył klamkę i był przyjemnie zaskoczony, Ŝe drzwi otworzyły się bez specjalnego trudu. Miał szczęście, bo przecieŜ zostało mu niewiele sił.

28 BOGATA DZIEWCZYNA, NIEGRZECZNY CHŁOPAK Domek składał się tylko z jednego pomieszczenia, a kręte schodki z kutego Ŝelaza prowadziły na stryszek, który słuŜył za sypialnię. W rogu, obok małej kuchni, stał okrągły stół i dwa krzesła, a przed kominkiem znajdował się mały fotel wyplatany z trzciny i krzesło. Luke doszedł do wniosku, Ŝe właściciel zaszywa się tutaj na weekendy. Domek nie był luksusowo urządzony, ale z pewnością zapewniał wszelkie wygody. Luke nacisnął kontakt. Nic się nie zmieniło. Elektryczność została wyłączona. Alex stała na środku pokoju, podczas gdy Luke dokonywał przeglądu inwentarza. Za schodkami odnalazł małą, ale funkcjonalną łazienkę. Odkręcił kran. W po- rządku. Właściciele nie wyłączyli wody. Skoro zbliŜała się wiosna, nie było potrzeby martwienia się o zamarz- nięte rury. Luke wrócił do głównego pomieszczenia i popatrzył na Alex. - Mamy szczęście - oznajmił. Skinęła głową, zbyt przemarznięta, by móc coś od- rzec. W pierwszym odruchu Luke miał ochotę połoŜyć ręce na jej ramiona i przygarnąć ją do siebie, ale nie był pewien, kto kogo by rozgrzewał. Zamiast to zrobić, odwrócił się do niej plecami. Przy przeciwległej ścianie znajdował się kominek. Luke z radością przekonał się, Ŝe skrzynia na drewno jest w połowie zapełniona. Na dzisiaj starczy, pomyślał, a potem przystąpił do rozpalania ognia. Usiadł na podłodze i ogrzewał dłonie, kiedy zaczęły trzaskać płomienie. - Mmm, jak miło - powiedziała Alex, stając za jego plecami. Luke odwrócił się na dźwięk jej głosu. Usiłował nie zwracać na nią uwagi, ale kiedy przeniknęło go rozkoszne ciepło ognia, przestał ze sobą walczyć i spoj rzał na nią. UciąŜliwa wspinaczka i zimne powietrze zabarwiły jej policzki na róŜowy kolor. Uśmiechnęła się do niego, a w jej duŜych brązowych oczach lśniło szczęście z powodu znalezienia dachu nad głową. Nawet