Wtedy… Pierwszy jest wiatr. Wita ją jak ciepły oddech, gdy wysiada niepewnie z dusznego autobusu i przystaje na chwilę, żeby upajać się tym doznaniem. Podróż do tego miejsca trwała długo, czuje się brudna, lepiąca i wykończona. Drzwi autobusu zamykają się za nią, zawiasy skrzypią cicho w proteście, gdy metal ociera się o rdzę. Tu jest bezpiecznie, koi ją wewnętrzny głos. On cię tu nie znajdzie, ona też nie. Odwraca głowę i widzi ciemną wstążkę morza daleko w dole, z jego ciemnoniebieskim płótnem poprzerywanym jasnymi grzbietami załamujących się fal. Gdy wytęży słuch, wyobraża sobie, że słyszy ich odgłos, jak rozbijają się o brzeg – łagodny szum, delikatny łoskot. Słońce właściwie już śpi – pokłada się sennie na niebie, a ona wpatruje się w nie zmrużonymi oczami, osłaniając je jedną dłonią. Łzy wyschły na jej policzkach, skóra pod nimi jest napięta i piecze. Zastanawia się, czy to kiedyś minie. Czy kiedyś będzie w stanie wybaczyć. Autobus odjeżdża w kakofonii huku silnika, zgrzytu skrzyni biegów, wzbijając tuman pyłu. Z chmury, którą za sobą zostawia, wyłania się olbrzymie wzgórze. Kiedy widzi je pierwszy raz, rozrzucone białe domki przybierają w blednącym świetle jasnoliliowy kolor, a ona czuje ukłucie głęboko w piersiach. Mnóstwo miejsc, w których można się ukryć. Labirynt, w którym można zgubić dawną siebie. Wpatruje się w górę w kamienną ścieżkę i dopada ją zapach – woń sosny, cytryny i soli. Z zarośli przy drodze dobiega szmer – szum owadów, maleńkich i pracowitych. Życie toczy się dalej, ziemia się kręci. Ptaki latają, fale się rozbijają, słońce zachodzi, wiatr wieje. I ona tu jest. Żywa. Musi się skupić na kimś jeszcze, ale strach odpływa. Ciemność, która ją otoczyła, przeszyta jest teraz światłem: przyszłość niesie nadzieję. Znajdzie się sposób, żeby żyć dalej. Nie musi się bać. Wzgórze przyzywa ją niewidzialnymi palcami, światła w oddali migoczą jak gwiazdy. – Do widzenia – szepcze i rusza przed siebie.
M-oja- hi-sz-pa-ń-ska pr-zyg-oda
Informacje o dokumencie
Rozmiar : | 2.2 MB |
Rozszerzenie: |
Gość • 6 lata temu
i dont like it