Ankiszon

  • Dokumenty3 512
  • Odsłony231 220
  • Obserwuję252
  • Rozmiar dokumentów4.6 GB
  • Ilość pobrań147 144

Virginia C. Andrews - Pamietnik Christophera 02 - Duchy

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Ankiszon
EBooki
PDF

Virginia C. Andrews - Pamietnik Christophera 02 - Duchy.pdf

Ankiszon EBooki PDF Virginia C. Andrews - Pamietnik Christophera
Użytkownik Ankiszon wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 40 osób, 25 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 176 stron)

Więcej doskonałej jakości ebooków szukaj na: www.eBook4me.pl

Tytuł oryginału Christopher’s Diary: ECHOES OF DOLLANGANGER Copyright © 2015 by Vanda Productions, LLC All rights reserved Projekt okładki Izabella Marcinowska Zdjęcie na okładce © Stephen Carroll/Trevillion Images Redaktor prowadzący Anna Czech Redakcja Joanna Habiera Korekta Katarzyna Kusojć Agnieszka Ujma ISBN 978-83-8097-454-8 Warszawa 2016

Wydawca Prószyński Media Sp. z o.o. 02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28 www.proszynski.pl

W ROLACH CHRISTOPHERA I CATHY Coraz krótsze dni za sprawą nadchodzącej zimy zdawały się popołudniami zagęszczać mrok w kątach mojego poddasza. Zwykle na pewnej wysokości – gdy wchodzimy na szczyt, wznosimy się w samolocie albo po prostu wdrapujemy się na strych domu – odruchowo oczekujemy jasnego światła. Tymczasem, kiedy z moim chłopakiem Kane’em Hillem po raz pierwszy szłam na poddasze i pięłam się po stromych schodach, czułam, jakosacza mnie pułapka ciemności. Schody skrzypiały jak zwykle, ale teraz brzmiało to jak ostrzeżenie; napięcie narastało z każdym stopniem. Na poddaszu nie unosiła się nieprzyjemna woń, ale zapach starych rzeczy, latami pozbawionych kontaktu z dziennym światłem – mebli, lamp, walizek i pudeł, wypchanych niemodnymi ubraniami, które zgromadzili poprzedni właściciele. Były w dobrym stanie i wciąż nadawały się do noszenia. Mój tata nazywał strych graciarnią, choć sam się przyznał do jednego z pudeł. Nieskazitelny porządek panował nawet w naszym garażu, choć zawalonym rozmaitymi narzędziami, próbkami materiałów budowlanych oraz innymi sprzętami, jak mój pierwszy, trzykołowy rowerek, węże ogrodowe oraz inne przyrządy, a także rury, kształtki i zawory hydrauliczne, które przecież mogły się jeszcze przydać. Podłoga poddasza, wykonana z twardego drewna, według taty nadal była w doskonałym stanie. Czasami tutaj zaglądał, ale to ja regularnie sprzątałam, usuwałam pajęczyny i myłam szyby w dwóch małych okienkach, wciąż na nowo zasnuwanych sieciami pełnymi much i innych owadów. Robiłam to ze względu na rzeczy mamy, które tata zachował z takim pietyzmem. Umieścił je w starej, zabytkowej szafie z orzecha, o drzwiach zdobionych płaskorzeźbami amorków. Choć od śmierci mamy minęło już dziewięć lat, coś ciągnęło tatę na strych; wyjmował jej rzeczy – buty, kapcie, torebki, sukienki, koszule nocne, płaszcze czy swetry, jakby ich bliskość choć na chwilę mogła przywołać mamę. Podobnie jak na poddaszu w Foxworth, które Christopher opisał w swoim dzienniku, znajdowały się tu również duże meble, wyniesione przez dawnych właścicieli – drewniane i metalowe stoliki, lampy stojące, gazetnik z czarnego dębu ze starymi egzemplarzami „Life” i „Time”, czarne i srebrne kufry, oblepione nalepkami, dokumentującymi podróże do Paryża,

Londynu i Madrytu, oraz wiele innych sprzętów, niegdyś stanowiących ozdobę salonu, które poszły w odstawkę, kiedy zapanowała moda na nowy wystrój. Jakkolwiek skazane na zesłanie i bezużyteczne, w oczach mojego taty stanowiły pełnoprawnych mieszkańców domu. Mawiał, że zyskały prawa lokatorskie przez zasiedzenie. Nieistotne, od jak dawna tu tkwiły i czy dałoby się je sprzedać. Dla niego wspomnienia były święte. To coś więcej niż tylko zwykłe przedmioty, to stare zabawki, niegdyś kochane przez swoich małych właścicieli, to rodzinne pamiątki wypełnione dawnymi historiami, których obecność się czuło. Aż do dziś nie zwracałam na nie uwagi. Nadal miałam wątpliwości co do pomysłu Kane’a. Kiedy odkrył pod moją poduszką pamiętnik Christophera, zaproponował, że będzie mi czytać na głos i udawał przy tym Christophera Dollangangera, najstarszego z czwórki rodzeństwa, uwięzionego przed ponad pięćdziesięciu laty w Foxworth Hall. Myślałam, że Kane żartuje. Nie chciałam wykorzystywać pamiętnika do zabawy, aby nie obrażać pamięci nieszczęsnych małych więźniów. Kane przekonał mnie jednak, że nie ma powodów do obaw. – Aby naprawdę w to wniknąć, wczuć się do końca, będziemy czytali pamiętnik na poddaszu – powiedział. Właśnie na poddaszu rezydencji Foxworthów czwórka dzieci spędziła większość czasu swojej niewoli; tylko na noc schodziła do niewielkiej sypialni. Z relacji Christophera i różnych opowieści wynikało, że to poddasze, bardzo duże, długie i zagracone, stało się dla nich zamkniętym światem, który musieli wypełnić własną wyobraźnią. Idea głośnego czytania opisów i przemyśleń Christophera fascynowała mnie i przerażała zarazem. Zakładała, że nie możemy być biernymi czytelnikami. Odgrywając role Christophera i Cathy, mamy nie tylko im współczuć, ale też wczuć się w ich położenie. Kane dostrzegł mojej wahanie i zaczął porównywać całą sytuację do planu filmowego, gdzie dekoracje są jedynie sugestią tego, co było albo mogło być. – To bez znaczenia, Kristin – powiedział. Przypomniałam mu, że moje poddasze jest znacznie mniejsze od tamtego, ale szybko zbił mój argument uwagą, że wciąż jest poddaszem – miejscem odosobnionym, w którym, dzięki wcieleniu się w role więźniów, lepiej zrozumiemy przeżycia Christophera i Cathy. Podkreślał, że bardzo ważny jest realizm. – To tak, jakgdyby czytać Moby Dicka na statku płynącym przez ocean – przekonywał. Oczywiście, współczułam Cathy i wczuwałam się w położenie dziewczynki, gdy czytałam pamiętnik jej brata, ale nie w takim stopniu, jaki sugerował Kane. Sceny odgrywane na strychu, może nawet w ubraniach z epoki, wśród tych mebli, byłyby przysłowiowym wejściem w jej buty. Mogłabym nawet poczuć się nią. Przerażała mnie jednak perspektywa udawania Cathy przed drugą osobą, gdyż bałam się przy okazji ujawnić własne słabości, lęki i fantazje. Przecież wszyscy wiedzieli o dalekim, ale mimo wszystko pokrewieństwie, łączącym mnie z dziećmi Dollangangerów. A jeśli się okaże, że jestem z nią bardziej związana, niż myślałam? Gruby skórzany notes nabrał dla mnie wartości większej niż tylko historyczna. Jak gdyby zyskał moc rozszyfrowania mojej osobowości, zdarcia z twarzy maski i zmuszał do ujawnienia tajemnic duszy, tak osobistych, że nie dzieliłam ich nawet z własnym ojcem. Nieuchronnie pojawią się pytania o uczucia Cathy, a także o podobieństwa i różnice z moimi uczuciami,

zwłaszcza w kwestii emocjonalnego i fizycznego dojrzewania. Jak większość moich rówieśniczek fascynowały mnie, a zarazem peszyły zmiany w moim ciele i w psychice. Nie zdobyłam się jednak na rozmowę z koleżankami, nawet z przyjaciółkami od serca. Tymczasem miałabym odsłaniać się przed Kane’em, bardziej intymnie niż przed kimkolwiekinnym, chociaż chodziliśmy ze sobą od niedawna. Dopiero się poznawaliśmy i mało o sobie wiedzieliśmy. Miałam wrażenie, że rzucam się bez reszty w coś, czego mogę potem żałować – a wszystko przez ten dziennik, bo kazał mi głęboko zastanawiać się nad sobą i nad własnymi, nowymi uczuciami. Wiele z naszych czynów, a także ludzie, na których nam zależy, sprawiają, że zaglądamy w głąb siebie. Czasami wydawało mi się, że jestem otoczona lustrami. Mimo to musiałam przyznać, że entuzjazm Kane’a był zaraźliwy, a jego fascynacja dziennikiem i postacią Christophera dorównywała mojej. Ponieważ nikt poza nami nigdy nie czytał zwierzeń Dollangangera, Kane podkreślał, że tylko my dowiemy się, co naprawdę wydarzyło się w Foxworth Hall. Nie będziemy już karmić się plotkarską legendą, z jej przekłamaniami i niedopowiedzeniami; dostąpimy zaszczytu poznania tajemnic, uznanych za bezpowrotnie strawione przez ogień, pochłonięte przez mrokzanikającej ludzkiej pamięci. Kane’owi błyszczały oczy, kiedy o tym mówił. Wyglądał jak mały chłopczyk w bożonarodzeniowy poranek, który już wie, jaki prezent znajdzie pod choinką. Pewnie on także wyobrażał sobie, że otwiera zakazane drzwi, prowadzące do mrocznej przeszłości, tunelem cieni, w górę po stromych schodkach, do świata, który stawał się sceną coraz bardziej halloweenowej historii. Czy drzwi do tego świata zatrzasną się za nami nieodwołalnie? Czy wpadniemy w pułapkę czyjegoś koszmaru? Czy to, o czym przeczytamy na moim strychu, i nasze późniejsze czyny będą nas prześladowały do końca życia, bo zarówno w przypadku Christophera Dollangangera, jaki w naszym relacje okażą się zbyt intymne? Nie przypuszczałam, że zawładną mną takie rozterki. Z drugiej strony trudno było się dziwić Kane’owi, że dziennik, który odkrył przypadkiem w moim pokoju, rozpalił jego ciekawość, choć zdążył przeczytać zaledwie jedną stronicę. W tej sytuacji musiałam mu powiedzieć prawdę. Kiedy dodałam, że tata z jawną niechęcią odnosi się do mojej lektury, jego zainteresowanie jeszcze wzrosło. Nic tak nie pociąga jak zakazany owoc. Kane wyznał, że nie może się doczekać, kiedy doczyta do momentu, w którym skończyłam, by dalej kontynuować już ze mną. Sprawiał wrażenie dziecka stojącego u progu wielkiej przygody, o której marzyło od dłuższego czasu. Udzieliło mi się jego podekscytowanie i pomyślałam, że to w sumie dobrze, iż znalazł pamiętnik pod moją poduszką. Może właśnie tak miało być. Wyobraziłam sobie nawet, że tajemniczy notes przyciąga wszystkich, którzy się do niego zbliżą, i takzwrócił na siebie uwagę Kane’a. A jednakprzed zaśnięciem znów ogarnęły mnie wątpliwości. Może jestem zbyt łatwowierna? Bałam się, że Kane, choć początkowo szczerze zainteresowany rewelacjami z przeszłości i podekscytowany wspólną lekturą na poddaszu, z czasem się znudzi i uzna pomysł za głupi. I – co jeszcze gorsze – opowie o tym w szkole i wywoła kolejną falę niezdrowego zainteresowania moją osobą. Jak bym się czuła, gdyby to zrobił? Zdradzona? A co czułaby Cathy, gdyby Christopher ujawnił obcym ludziom jej przeżycia? Mogłam sobie jedynie wyobrazić, jak okropnym by to było doświadczeniem dla niej i pewnie także dla jej brata. Kiedy ktoś, na kim ci zależy i komu zależy na tobie, zrobi ci wielką przykrość, masz wrażenie, jak gdyby jątrzył ci ranę, a ból przenikał całe twoje jestestwo. Człowiek czuje się wtedy bezbronny, obnażony, zagubiony,

oszukany i zdradzony, gdyż myśli, że odtąd nie będzie już w stanie nikomu zaufać – nawet ludziom, których kocha. Czy istnieje bardziej dojmujące osamotnienie? Z pewnością to właśnie spotkało dzieci Dollangangerów. I możliwe, że spotka również mnie. A wszystko przez to, że potajemnie czytałam zakazany pamiętnik. Czy jego zawartość jest tak niebezpieczna, że nie należy go otwierać, jak puszki Pandory? I dlatego tata starał się odwieść mnie od czytania? A może przypisywanie groźnej mocy staremu, oprawnemu notesowi, w którym nastoletni chłopiec zawarł swoje myśli, jest czystym idiotyzmem? Z drugiej strony zawsze istniały książki zakazane, wywierające zły wpływ na czytelników. Wielu nie sposób znaleźć w bibliotekach szkolnych, a rodzice nie pozwalają dzieciom ich czytać. Także rządy zakazują niektórych książek, a w wielu religiach pewne pozycje uznane zostały za dzieła czarownic i czarowników, a nawet szatana. Prawdę o wydarzeniach w Foxworth Hall wciąż spowijała gęsta i złowroga mgła, żywiąca się fantastycznymi teoriami, tworzonymi przez lokalną prasę, która co roku na nowo rozpalała dyskusję w rocznicę pierwszego pożaru oraz w Halloween. Pamiętnikmógł emanować taką samą aurę. Wystarczy go dotknąć, otworzyć i zacząć czytać, aby zostać wessanym w te same obrzydłe, mroczne zakamarki, gdzie hulał lodowaty wiatr przeznaczenia. Przewracałam się na łóżku do świtu, nie mogąc sobie poradzić z nawałem zmartwień i myśli. Jeszcze nigdy powiedzenie, że każdy z nas ma w sobie dwie osoby, sprzeczające się ze sobą, nie wydawało mi się takprawdziwe. Jedna ma sumienie, a druga nie. Każdy z nas rozmawia ze sobą w myśli, a czasami na głos. Ale do kogo mówi? Kim jest ten drugi (albo ta druga)? Rano wydawało mi się, że jedna ze stron wygrała ten spór. Postanowiłam poprosić Kane’a, aby zapomniał o sprawie. Wymyśliłam nawet przemowę z argumentami, które powinny mu wybić ten pomysł z głowy. Zamierzałam skłamać, że tata nakrył mnie nad ranem na czytaniu pamiętnika i tak się wściekł, że wyrwał mi notes i zagroził, że go spali. Na nic się zdały moje błagania – na moich oczach pamiętnikChristophera spłonął w piecu w suterenie i pozostał z niego tylko popiół. Zmieniłam jednak zdanie, kiedy zeszłam na dół i zobaczyłam tatę, jak krząta się w kuchni, szczęśliwy i zadowolony. Praca na budowie szła świetnie i cieszył się, że dzięki niemu powstanie najnowocześniejszy dom w okolicy. Regularnie konsultował kolejne etapy budowy z Arthurem Johnsonem, który okazał się wymarzonym, chętnym do współpracy klientem. Tata miał świetny humor i był jeszcze bardziej uroczy niż zazwyczaj. Nie mogłabym się zdobyć, żeby wykorzystać go do swoich celów i kłamliwie przedstawić jako człowieka gniewnego i nieopanowanego. Sumienie nie dałoby mi spokoju. I tak czułam się winna, bo nie posłuchałam jego prośby i pokazałam komuś pamiętnik. Pocieszałam się myślą, że Kane jest bliskim i zaufanym człowiekiem, więc tata z pewnością by mi wybaczył. Zmieniłam zdanie, lecz wątpliwości i pytania bez odpowiedzi pozostały. Co będzie, jeśli Kane wyda mnie, a tym samym Christophera? Podejmiesz to ryzyko, Kristin? – miotałam się rozdarta pomiędzy „tak” i „nie”. Równie dobrze mogłam się zgodzić, jak i odmówić. Zerknęłam na zegarek. Muszę wreszcie podjąć decyzję. Kane zaraz po mnie przyjedzie i z pewnością zacznie mówić o czytaniu pamiętnika. Kiedy powiedziałam tacie, że czekam na niego, przerwał na moment szykowanie śniadania. – Znów po ciebie przyjedzie? Przecież zupełnie mu nie po drodze, zwłaszcza przy porannych korkach. I musi wyjechać z domu znacznie wcześniej.

– Och, tato, nie przesadzaj, on się tym nie przejmuje – odparłam tonem nastolatki, która ubolewa, że rodzic nie rozumie najprostszych rzeczy. Tata wzruszył ramionami. – Moim zdaniem młodzi ludzie, wyłączając ciebie, nie lubią się poświęcać ani też postępować bezkompromisowo. Są na to zbyt leniwi. To pokolenie, które woli olewać. – W takim razie musisz również wykluczyć Kane’a. Zresztą, o czym my rozmawiamy, czy sam nie pędziłeś do drugiego stanu, żeby przywieźć mamę, przyznaj? Zmarszczył czoło i łypnął na mnie z ukosa. – Rozumiem. Swojego pierwszego prawdziwego chłopaka traktujesz bardzo poważnie, co? Byłam zaskoczona gorliwością, z jaką broniłam Kane’a, ale mimo woli porównywałam nasz związek ze związkiem rodziców, którzy od początku bardzo się kochali. Oczywiście uczucie było o wiele poważniejsze niż nasze, lecz podobieństwa istniały. Tata słusznie nazwał Kane’a moim pierwszym prawdziwym chłopakiem. Wcześniej chodziłam na randki z wieloma kolegami, ale kończyło się na paru wyjściach i telefonach. Rozkwitające romanse bardzo szybko traciły swój urok, emocje stygły, a ja nie robiłam nic, żeby utrzymać związek, i szybko wypuszczałam go z rąk, przechodząc do następnego, aż w końcu i to przestało mnie bawić. Zwykle w takich sytuacjach myślisz, że to twoja wina, że może coś jest z tobą nie w porządku – zwłaszcza jeśli tendencja się umacnia. Moje przyjaciółki reagowały podobnie na drobne sercowe zawody, a jednak próbowały dalej, w oczekiwaniu na księcia z bajki. Dziwiła mnie własna obojętność. Czyżbym była zdolna do głębszych uczuć tylko wobec własnego ojca i nikogo innego? Może jesteś nieufna, przewrażliwiona i masz zbyt wiele obaw, żeby nawiązać poważniejszą znajomość? – tłumaczyłam sobie. – Masz za wysokie wymagania – tak wyśrubowane, że nie ma szans, aby kogoś znaleźć. Żaden związekci nie odpowiada i dzieje się tak głównie z twojej winy. Gdy pozwolisz niepewności sobą zawładnąć i napełnić obawą, będziesz się bała spojrzeć na kolejnego chłopaka ze strachu przed następnym rozczarowaniem. Po co próbować, skoro klęska jest nieunikniona? Jak gdyby w momencie, w którym odpowiadałam na uśmiech i nawiązywałam rozmowę z nowym chłopakiem, a potem umawiałam się z nim na randkę, ktoś przystawiał mi do oczu szkło powiększające, wyolbrzymiające jego słabości i wady. Jedynym pocieszeniem była świadomość, że moim przyjaciółkom też nie szło najlepiej. Dobrze, że mogłyśmy się wzajemnie wspierać i pocieszać. Rozumiałyśmy się bez słów, gdyż miałyśmy podobne doświadczenia. Byłam raczej domorosłym psychiatrą, ale wykoncypowałam sobie poważną teorię, o której nie wspomniałam nikomu, a zwłaszcza tacie. Głęboki ból, jaki na moich oczach przeżywał po utracie wielkiej miłości, sprawił, że obawiałam się szukać własnej. Ludzie są samotni z wielu powodów. Czasem dzielenie życia z drugim człowiekiem uniemożliwia im egoizm, czasem są zbyt cyniczni. Uważają, że miłość budzi oczekiwania, które nie mają szans na spełnienie. Jeżeli zainwestujesz w związek, jego klęska stanie się dla ciebie uczuciowym bankructwem. I w przeciwieństwie do zwykłych bankructw, trudno jest się podnieść i zacząć od nowa. Pomimo tych rozterek od początku czułam, że znajomość z Kane’em jest inna niż tamte krótkotrwałe relacje. Wpatrywaliśmy się w siebie znacznie bardziej intensywnie, dłużej patrzyliśmy sobie w oczy, częściej obdarzaliśmy się uśmiechem i wykorzystywaliśmy każdą sposobność, żeby być razem. Zawsze, kiedy mijaliśmy się na szkolnym korytarzu, powietrze

pomiędzy nami iskrzyło, a ludzie wokół zdawali się blednąć i rozpływać; ich głosy cichły, ich pytania do nas pozostawały bez odpowiedzi. Musiałam pozbyć się wątpliwości i uwierzyć, że nasza więź jest wyjątkowa. Cokolwiek to było, pomogło mi pokonać własny opór i pozwoliło uwierzyć, że czeka mnie coś magicznego. I tego przecież chcieliśmy, prawda? Wreszcie miałam szansę wejść w tajemniczy świat, który mnie fascynował. Poczułam ogromną ulgę, jak gdyby brak poważnego romansu w wieku lat siedemnastu był dramatem, czymś nienormalnym, sygnałem, że nie nadaję się do poważnych związków. Przekonywałam samą siebie, że przygoda z czytaniem pamiętnika podbuduje nasz związek i umocni moją wiarę w niego. Z pewnością rozumie, jak ważny jest dla mnie pamiętnik Christophera. Byłam pewna, że nie zdradzi nikomu mojej tajemnicy. A właściwie naszej, bo od tej pory stanie się moim wspólnikiem. Dlaczego wcześniej się wahałam? Przecież Kane na każdym kroku dawał mi odczuć, że bardzo mu na mnie zależy. Wiedział, że nie wybaczyłabym mu zdrady, a nasza więź wypaliłaby się w mgnieniu oka, jakmeteor spadający na Ziemię. To znacznie wzmocniło moje zaufanie i już postanowiłam powiedzieć „tak”, kiedy nagle zaczęłam się zastanawiać, czy nie uprawiam strusiej polityki, przed czym nieraz ostrzegał mnie tata, mówiąc o ludziach, którzy starają się unikać kłopotliwych sytuacji i przyznania się do błędów zarówno swoich, jaki popełnionych przez osoby, którym ufają. – Nie powinnaś żądać, by rzeczy działy się tak, jak ty sobie życzysz, Kristin – ostrzegał. – Sowa wie, że zaraz wzejdzie słońce, i nic na to nie poradzi, choć wolałaby wieczne ciemności. Takie życiowe mądrości, podane w żartobliwej formie, często wypływały z jego ust. Nie mogłam go okłamać na temat Kane’a. – Tak, tato. Z Kane’em sprawa jest nieco poważniejsza. Kiwnął głową i zerknął na mnie z ukosa. – Powiedz mi, kiedy stanie się całkiem poważna – poprosił. – Dlaczego? – spytałam z większym przejęciem, niż zamierzałam. Czyżby przejrzał nasze plany? A może zaczyna go irytować fakt, że obdarzyłam uczuciem kogoś innego? – Żartuję, Kristin. Nie podejrzewam przecież, że uciekniesz z nim, albo coś w tym stylu. Dobra, dobra – dorzucił szybko, unosząc ręce w geście kapitulacji, kiedy wciąż milczałam wrogo. A potem zanucił motyw ze Szczęk i odskoczył w tył, jakgdyby bał się ataku rekina. – O co ci chodzi? – Moim zdaniem wkraczasz w świat, przed którym cię ostrzegałem. – Jaki świat? – Świat przewrażliwionych nastoletnich dziewczyn, czyli totalny chaos. – Bardzo śmieszne, tato. A skoro już o tym mowa, świat nastoletnich chłopaków jest jeszcze bardziej pokręcony, wierz mi. – Możliwe. – Znów przeniósł wzrokna patelnię z naleśnikiem. – Ale te wody przynajmniej są mi znane, dlatego wiem, czego mogę się spodziewać i kiedy. Natomiast dziewczyny są gorsze od trzęsienia ziemi. Z wprawą odwrócił naleśnik. Gotowania nauczył się w marynarce, a potem przez pewien czas pracował w barze szybkiej obsługi przy autostradzie I-95. Było to, jeszcze zanim poznał moją mamę i zajął się budowlanką. Kiedy byłam mała, zabawiał mnie, przerzucając dwa naleśniki jednocześnie na dwóch patelniach. Zawsze bawiło mnie i mamę, kiedy gotowe placki lądowały na naszych talerzach. Wydawało się, że przez tatusiowe żonglowanie naleśniki były

jeszcze smaczniejsze. – Dla mnie, jako ojca nastoletniej córki – ciągnął – te wody są mętne i pełne rekinów. – Obiecuję, że zawczasu cię powiadomię o moich planach – zapewniłam, dodając pokrojone przez tatę banany i polewając całość resztką syropu klonowego. Zawsze kroił dla mnie te banany. I pewnie będzie to robił, nawet gdy już wyjdę za mąż i urodzę dzieci, pomyślałam. – Dzięki – odparł. – A zmieniając temat, w tym tygodniu będę przychodził jeszcze później z pracy – oznajmił i usiadł naprzeciwko mnie. – Muszę przyjmować inspektorów budowlanych, użerać się z podwykonawcami i na bieżąco uzgadniać sprawy z architektem. Właściciel też bardzo interesuje się budową. Miły z niego gość, ale czasami czuję jego oddech na plecach. Wyrasta u mojego boku jakduch, mówię ci. – Czy to normalne, że właściciele ciągle siedzą wykonawcy na karku? – Skądże. Czasami mam uczucie, że ktoś jeszcze wygląda zza ramienia Arthura Johnsona. – Co w ogóle o nim wiesz? – Mówiłem ci już, że prowadził fundusz hedgingowy i jest nieprzyzwoicie bogaty. Wiem o nim tylko tyle, ile muszę, czyli niewiele. A swoją drogą, zabawne, że człowiek w jego wieku zostaje rentierem. Z drugiej strony nie musi przecież pracować, jeżeli nie ma ochoty. Jest od swojej żony dwanaście lat starszy, tyle się dowiedziałem. Jej matka pracowała u jego ojca. Mam wrażenie, że… – Zacisnął usta i potarł nos, nieodzowny znak, że zaraz zdradzi jakiś sekret albo wygłosi jakiś dosadny komentarz. – Co takiego? Popatrzył na mnie dziwnie, z wyraźnym wahaniem. – Nie jestem już dzieckiem, tato. Nie musisz się obawiać, że urazisz moją niewinną dziecięcą duszyczkę. – Racja. Na pewno słyszałaś i czytałaś gorsze rzeczy – dodał, unosząc brwi. – Gorsze niż co? – Dowiedziałem się, że teściową Arthura Johnsona z jego ojcem łączyły bardzo bliskie stosunki, hmm… ich romans zaczął się po śmierci jej męża – oznajmił, a kiedy nie zareagowałam, dodał z naciskiem: – Właściwie od razu po pogrzebie, rozumiesz? – Och, więc zaiskrzyło między nimi jeszcze przed jego śmiercią? – spytałam. Tata skinął głową. – I to długo przed śmiercią. Johnson senior został wdowcem rokwcześniej, ale przypuszczam, że nawet gdyby jego żona wciąż żyła, to by go to nie powstrzymało. Wyraz potępienia i dezaprobaty pojawił się na jego twarzy. Wiedziałam, że myśli o własnej tragedii i zastanawia się, na ile ojciec Arthura Johnsona kochał swoją żonę, skoro tak szybko zaangażował się w romans z drugą kobietą. Na dodatek z teściową własnego syna. Nagle cytat ze szkolnej lektury nabrał bardzo konkretnego wydźwięku, jakże życiowego: „Obym przy drugim mężu była potępioną! Taka tylko drugiego może zostać żoną, co zabiła pierwszego”1. Naturalnie nasuwało mi się pytanie, czy tata jeszcze kiedyś pokocha inną kobietę. A jeśli tak, czy ośmieli się sprowadzić ją do domu, abyśmy zamieszkali pod jednym dachem? Sama myśl była dla mnie bolesna, ale przecież nie chciałam, żeby do końca życia był samotny. Martwiłam się, co będzie, kiedy wyfrunę z rodzinnego gniazda. Wysłałam już dokumenty na różne uczelnie. Odpowiedź powinna nadejść wkrótce i zmienić wszystko. Zastanawiałam się, jak często tata

o tym myśli. Byłam pewna, że coraz bardziej jest tego świadom. Być może znał wers z poematu Tennysona: „Lepiej jest kochać i stracić, niż nie kochać w ogóle”. – Arthur Johnson poznał swoją przyszłą żonę dzięki znajomości rodziców; oboje byli zadowoleni z zaręczyn młodych. Tak bardzo, że także się zaręczyli i wzięli ślub. Zatem wesele było podwójne. Ojciec Arthura poszedł do ołtarza z matką jego żony w czasie tej wspólnej ceremonii. – Chcieli ograniczyć koszty? – Niewykluczone. – Uśmiechnął się. – Kiedy spytasz bogacza, dlaczego chce oszczędzać, zawsze ci odpowie, że to jedyna droga do majątku. Te kobiety razem kupowały swoje ślubne suknie, podobnie jak mężczyźni fraki. I pewnie uzyskali upusty. Zamówili nawet obrączki u jednego jubilera. On prowadził do ołtarza swojego syna, a ona swoją córkę i vice versa. Po prostu lustrzana ceremonia. – Musiało dziwnie wyglądać, kiedy zamieniali się miejscami przy ołtarzu. – Też taksądzę, lecz Arthur opowiadał mi o tym z dumą. „Zyskałem nową mamę, moja żona zyskała nowego tatę, a oni zyskali siebie, tak jak i my” – powiedział. Rodziny uzupełniły się nawzajem – dodał, kręcąc głową. – Ludzie akceptują niemal wszystko, jeśli chodzi o związki; eksmałżonków poślubiających eksmałżonków swoich przyjaciół, wdowy poślubiające wdowców z najbliższego kręgu, braci przyrodnich poślubiających swoje siostry przyrodnie. Jak widać, wszystko jest dozwolone. – Poznałeś ją? – Kogo? – Młodą żonę Arthura Johnsona. – Tak, raz ją widziałem. Ładna dziewczyna. Choć raczej nie powinienem jej tak nazywać, ponieważ ma czternastoletniego syna i dwunastoletnią córkę. Oboje chodzą do prywatnych szkół z internatami, w innych stanach. Może ta para nie jest stworzona do wychowywania dzieci. Taki ptasi model. – Ptasi? – No wiesz, wysiadują pisklęta, a potem jaknajszybciej wyrzucają je z gniazda. – Ptasi… – powtórzyłam ze śmiechem. – Sam jesteś model, tato. Wzruszył ramionami. – Mówię, co widzę. Nie uwierzysz, ile można się dowiedzieć o ludziach, bazując na obserwacjach zwierząt. – Rozumiem, że poznajesz też prawdę o ludziach, którym budujesz albo remontujesz domy? – Najwięcej o człowieku mówi dom, w którym mieszka. A dzieci stają się produktem tego domu, czy chcą tego, czy nie. Miałam ochotę zapytać: „A gdybyś urodził się jako członek wielkiego rodu i miał koszmarnych rodziców, tak jak Corrine Foxworth? Czy według ciebie to by usprawiedliwiało jej zachowanie po śmierci męża?”. Jednaknie zapytałam. W milczeniu zaczęłam uprzątać stół. – Dziwi mnie jedno – dodał tata, choć chyba raczej do własnych myśli niż do mnie. – Co? – Słucham? A, tak. Odniosłem dziwne wrażenie, że Johnson i jego żona – ma na imię Shannon – o dziejach Foxworth Hall wiedzą więcej, niż się wydaje. – A mianowicie?

– Zdziwiły mnie drobiazgi, o których wie Arthur. Od czasu do czasu to wychodzi w rozmowach. Wie, gdzie były okna, jak wyglądały, tego typu szczegóły. Choć jego koncepcja domu jest inna i zmieniły się technologie, pilnuje, żeby pewne rzeczy pozostały identyczne. – Cóż w tym dziwnego? Na pewno oglądał zdjęcia tamtych rezydencji. – Może... Ale on i jego żona sprawiają wrażenie, jakby widzieli je na własne oczy. – Zastanawiał się przez chwilę, po czym potrząsnął głową. – A może to tylko moja bujna wyobraźnia. Och, przez moje gadanie spóźnisz się do szkoły! Niedawno się spóźniłam, bo niemal do świtu czytałam pamiętnik Christophera i zaspałam. Przy pierwszym spóźnieniu dostawało się ostrzeżenie, ale drugie groziło wykluczeniem z klasy na jeden dzień i wpisem do dziennika – a ponieważ moją ambicją było wygłoszenie pożegnalnego przemówienia na zakończenie szkoły, nie mogłam sobie pozwolić na więcej takich wpadek. Ale nie tylko o to chodziło. Od kiedy moja mama zmarła na tętniaka i zostałam z tatą, który poświęcił się dla mnie całkowicie, bardzo się pilnowałam, żeby go nie rozczarować, nawet w drobnych sprawach. Miałam wrażenie, że po śmierci mamy oboje staliśmy się o wiele bardziej wrażliwi, zwłaszcza na smutki i rozczarowania. Kiedyś tata powiedział, że śmierć osoby bliskiej sprawia, że człowiek czuje się jak drzewo odarte z kory. Nawet deszcz i powiewy wiatru bolą. – Bez obaw, nie spóźnię się. Ktoś o to dba, nie pamiętasz? – Ach, jasne. Dobra. Zostawię pieczeń w lodówce, odgrzejesz sobie po powrocie. Nie czekaj na mnie z kolacją – dodał i dał mi całusa na pożegnanie. Tulił mnie do siebie parę sekund dłużej niż normalnie. – Nie myśl o tych ptakach, tato. Nie opuszczę gniazda tak szybko – zapewniłam, a on zaczął się śmiać. – Miłego dnia, Kristin. – Nawzajem, tato. Odwróciłam się do zlewu, a myśli wirowały mi w głowie. Co tata miał na myśli, gdy powiedział, że współcześni ludzie są bardziej tolerancyjni w kwestii związków? Czy sądzi, że dziś bez problemu zaakceptowaliby małżeństwo ojca i matki Christophera, chociaż on był jej przyrodnim wujem? Christopher pisał, że kiedy Corrine wreszcie wyznała prawdę, przedstawiła ją jako wzruszającą, romantyczną historię, łatwą do zaakceptowania dla dzieci. Zresztą, dawno temu rodzice popierali małżeństwa swoich dzieci z krewnymi, bo wierzyli, że to pozwoli zachować szlachetną krew rodu. Nikt wówczas nie myślał o kazirodztwie. Zerknęłam na zegar i szybko skończyłam zmywanie. Kiedy wycierałam ręce, Kane zatrąbił przed domem. Jeden długi dźwięk i dwa krótkie, jakby przesyłał mi wiadomość morsem albo zaszyfrowany komunikat. Czemu my, młodzi, jesteśmy tacy afektowani? – zapytałam się w duchu. Ciekawe, czy wspominając to po latach, uśmiechniemy się z pobłażaniem na myśl o tym, co nas wtedy śmieszyło, smuciło i uszczęśliwiało? Co mnie napadło, że ostatnio wszystko analizuję? Czyżby sposób, w jaki Christopher opisał Cathy, sprawił, że zaczęłam zastanawiać się nad sobą i swoim postępowaniem? I coraz bardziej niepokoiło mnie własne zaangażowanie w czytanie i przeżywanie pamiętnika. Czy to zły znak? Chwyciłam plecak, ściągnęłam z wieszaka ciemnoniebieską kurtkę z kapturem i wybiegłam z domu, jakby mnie ktoś ścigał. Huk zatrzaskiwanych drzwi uderzył we mnie jak gwałtowny policzek; ocknęłam się z zamyślenia.

Kane zaczął się śmiać, widząc, jakbiegnę alejką, wciągając na siebie kurtkę. – Z czego się śmiejesz? – burknęłam, wskakując do środka. – Powinnaś mnie widzieć, jak zwlekam się z łóżka rano i półprzytomnie schodzę do kuchni, macając drogę przed sobą. A ty jesteś już w akcji, zwarta i gotowa – odparł, zerkając na dom, jakby chciał się upewnić, czy mój tata nie śledzi nas z okna. Najwidoczniej się uspokoił, bo pochylił się i szybko mnie pocałował. – Cześć. – Wcale się nie rwę do szkoły – zapewniłam. – Nie masz pojęcia, jaka jestem zdechła. Kiepsko dzisiaj spałam. – Czemu? – Nie wiem, nie mogłam zasnąć. Ostrożnie wyjechał na jezdnię. Dzień był pochmurny. Dzisiaj po raz pierwszy poczułam, że powietrze zrobiło się naprawdę chłodne. Jak gdyby wkrótce miał spaść śnieg. Już mi zaczęło brakować radosnych ptasich treli i słodkiej woni skoszonej trawy. Nasze krótkie babie lato minęło. Bezlistne drzewa znieruchomiały w szoku. Lasy zapadły w letarg, zaczęły swój sen zimowy, a łany wyschniętych traw wyglądały jak wyblakłe, pożółkłe dywany. Przy tej nieprzewidywalnej, jesiennej pogodzie trudno prognozować kolejny dzień, nie mówiąc już o tygodniu czy miesiącu. Zwykle o tej porze śnieg się jeszcze nie pojawiał, a zdarzały się też zupełnie bezśnieżne święta Bożego Narodzenia. Kane pomimo chłodu nie nosił kurtki, tylko flanelową koszulę khaki. Czasami miałam wrażenie, że w jego żyłach płynie lód. Nigdy nie przejmował się pogodą. W ogóle rzadko się czymś przejmował. Kiedy na coś utyskiwałam, przytakiwał mi ze wzruszeniem ramion i kwitował całą kwestię tym swoim uśmiechem, który zdawał się mówić: „Jakie to ma znaczenie, co noszę, co mówię, a nawet co myślę? Po prostu trzeba iść do przodu i obśmiać, co się da. Śmiać się z podłej pogody, z egzaminacyjnej napinki, ze szkolnego regulaminu, a już zwłaszcza z tego, że człowiekrobi się dorosły i powinien być odpowiedzialny. Ubaw po pachy!”. – Czytałaś pamiętnikbeze mnie? – zagadnął w drodze, posyłając mi podejrzliwe spojrzenie. – Dlatego się nie wyspałaś? Nie odpowiedziałam. Ciągle myślałam o naszym planie wspólnego czytania na strychu, z podziałem na role. Kane wszystko traktował tak lekko. Na jakiej podstawie mam wierzyć, że potraktuje sprawę pamiętnika równie poważnie jak ja? Ryzyko jest zbyt duże, powiedziałam sobie. Jeszcze tego pożałujesz. – Co się stało? – Orzechowe oczy spojrzały na mnie z niepokojem. – Czyżbyś przeczytała coś, co cię poruszyło, coś strasznego? Chyba nie zmieniłaś zdania? Naprawdę chcę to z tobą robić. – Mówił to szczerze, jakzawsze. No właśnie, pomyślałam. Albo wymigam się od czytania na poddaszu, używając tatusia jako pretekstu, albo wreszcie ulegnę. Czułam, że będę musiała podjąć ryzyko – wielkie ryzyko zaufania komuś innemu niż mój tata. Bo jeśli stchórzę, zamknę się na innym poddaszu i odetnę od świata. Muszę podjąć decyzję. Zwłaszcza że nie potrafiłabym przekonująco skłamać. Kiepski ze mnie łgarz. Tata uważa, że wszystko mam wypisane na twarzy jak na tablicy. Co innego Corrine Dollanganger, myślałam. Ta była mistrzynią blagi. Czy egoiści są urodzonymi kłamcami? – Nic – zaprzeczyłam. – Nie czytałam pamiętnika. – To dobrze, bo muszę szybko nadgonić zaległości. Może dzisiaj po szkole? Kiedy twój tata wraca z pracy? Ile czasu mamy?

– Dzisiaj wróci późno, i takprzez cały tydzień, ma mnóstwo roboty. – To się świetnie składa. – Ucieszył się, ale nie zareagowałam. – Kane, jesteś pewien, że tego chcesz? Absolutnie? – Czy chcę? Jak w ogóle możesz pytać? Jasne, że tak! Od wczoraj ciągle o tym myślę i jestem totalnie podjarany. Zresztą przypomniałem sobie, że mój ojciec wiedział o pożarze Foxworth Hall więcej, niż zdradził. O Malcolmie Foxworcie i jego rodzinie często opowiadali mu starzy klienci. Trochę mi o tym mówił, ale wtedy mnie to nie interesowało. – Czy wspomniałeś mu o pamiętniku? – spytałam zaniepokojona. – Ależ skąd! Przecież obiecałem, że nikomu nie powiem. – Twój ojciec wie więcej o Foxworth Hall, niż chce zdradzić? – upewniłam się podekscytowana. – Co mianowicie? I skąd twoje podejrzenia? – Stąd, że moi rodzice wiedzieli o naszym pikniku w Foxworth Hall – wyjaśnił z uśmiechem, widząc moje narastające rozgorączkowanie. – I co z tego? – Potem tata wypytywał, jak wygląda teraz to miejsce, co robi twój ojciec i tak dalej, a ja zapytałem go, co naprawdę wie o pierwszym pożarze. A to wszystko, zanim powiedziałaś mi o pamiętniku. Ponoć mówiono wtedy, że ogień nie został przypadkiem zaprószony przez kogoś ze służby ani też nie powstał w wyniku zwarcia instalacji elektrycznej czy gazowej. Dodał też, że najbardziej prawdopodobna jest wersja strażaków. – Czyli? – Podejrzewali, że to córka podpaliła dom w napadzie szaleństwa. Ponoć zabrano ją do szpitala psychiatrycznego, zanim ktokolwiekzdążył zadać jej choćby jedno pytanie. – Na pewno powiedział „córka”? I myśli, że to prawda? – Tak. – Pytałeś tatę, jakmiała na imię? – Nie chciałem być za bardzo wścibski, żeby nie nabrał podejrzeń. – Słusznie. Dlaczego ona miałaby to zrobić? – Skąd mam wiedzieć? Nie dziwię się, że powstało tyle ploteki teorii na temat Foxworth Hall, skoro takmało jest pewnych faktów. Jakgdyby nikomu nie zależało na odkryciu prawdy. Jeden ze starszych mieszkańców powiedział kiedyś mojemu tacie, że Malcolm i Olivia Foxworthowie nie byli lubiani w okolicy, uważano ich za zdziwaczałych bogaczy i fanatyków religijnych. W związku z tym łatwo uwierzyć, że byli zdolni okropnie traktować dzieci i wnuki. Dlatego ten pamiętnik tak cię ekscytuje, Kristin. Bo dzięki niemu poznamy prawdę. Odsłoni przed nami tajemnice sprzed pół wieku. – Nie wiadomo, czy Christopher pisał wyłącznie prawdę – zauważyłam, aby ostudzić jego entuzjazm. – Skąd ten sceptycyzm? Przecież pamiętnik leżał w ruinach domu, a pisał go chłopak, który był tam więziony, nie? – Owszem, ale przedstawia jedynie punkt widzenia Christophera. Może z pewnych względów… część historii zmyślił. Taksugerował mój tata, kiedy zaczęłam czytać pamiętnik. Kane zastanawiał się przez chwilę, po czym skinął głową. – Zorientuję się podczas lektury – oznajmił pewnym siebie tonem. – Zwykle ludzie nie kłamią w dziennikach, które piszą dla siebie. Dlatego ja nie prowadzę zapisków. Nie chcę, żeby

ktoś przypadkiem nakrył mnie na prawdzie. – Zaserwował mi swój firmowy zestaw – uśmiech Jamesa Deana połączony ze wzruszeniem ramion. – Rozumiem. A jaksię zorientujesz, czy kłamie, czy pisze prawdę? – Mam wbudowany wykrywacz kłamstw. W głowie brzęczy mi dzwonekalarmowy, więc nie próbuj mnie wkręcać. – Może już cię wkręciłam? Roześmiał się. – „Jesteś wspaniała, aniele, naprawdę wspaniała” – powiedział. – To cytat z któregoś z filmów z Bogartem. Mój tata mówi takczasami do mamy. – Szkoda, że Christopher Dollanganger nie miał takiego urządzenia, które by mu sygnalizowało, czy ktoś go okłamuje. Uchroniłoby to jego i rodzeństwo przed cierpieniem. – Będę szybko czytał, bo chcę się dowiedzieć, co ich spotkało, ale nie zdradzaj mi akcji. Dzięki temu zachowam obiektywizm i sam wyciągnę wnioski. Dobrze? Skinęłam głową, a Kane skręcił na szkolny parking. Inni uczniowie spieszyli do budynku, żwawo przebierając nogami w chłodzie poranka. Wielu, tak jak Kane, było za lekko ubranych. Miało się wrażenie, że ćwiczą na bieżniach nastawionych na najwyższe obroty, i wyglądali śmiesznie, niczym gwiazdy filmu niemego. Najwidoczniej niektórzy chłopcy uważali, że marznięcie jest oznaką męskości. Kane zaparkował, zgasił silnik, ale wciąż siedział nieruchomo. – Co jest? – spytałam, widząc, że się zamyślił. – Matka ich tam przywiozła, tak? – Dowiesz się jaki dlaczego. O co ci chodzi? – O to, że pamiętnikmoże być miejscami tendencyjny. On mógł wiedzieć, Kristin. – Cóż takiego? – Że jest okłamywany, aby lepiej znosił swoje trudne położenie, aby nie protestował, tylko sam się okłamywał, i takteż przedstawiał swoją sytuację w pamiętniku. Może więc twój tata trafił w dziesiątkę. – Po co Christopher miałby się okłamywać? – Wybaczamy tym, których kochamy, Kristin. Nawet jeśli nie mówią prawdy. Absolutnie się z nim zgadzałam, ale zaczęłam się zastanawiać, co skłoniło go do takich wniosków. Ten chłopakbył naprawdę zaskakujący. Pozytywnie zaskoczyła mnie przede wszystkim jego wrażliwość. Tata często powtarzał, że poznawanie kogoś, na kim nam bardzo zależy, przypomina obieranie cebuli – wymaga czasu i cierpliwości. Czasami obierze się za dużo, a potem tego żałuje. Jednaknie w przypadku Kane’a. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Wysiadłam z samochodu, pogrążona w myślach. Czy każdy jest skłonny wybaczać tym, których kocha? Nawet kłamstwa? Miałam nadzieję, że tak. Mam nadzieję, że w razie czego tata mi wybaczy, pomyślałam. Wielka tajemnica zmienia cię w sposób, który nie od razu zauważasz, zwłaszcza gdy dzielisz ją z kimś i masz nadzieję, że ten ktoś nie zdradzi jej innym. Im większy sekret, tym bardziej bezbronna i zagrożona się czujesz. Czasami zdradza cię wyraz twojej twarzy, jak mnie. Żyłam

w strachu, że ktoś na przerwie podejdzie i zapyta: „Masz ten pamiętnik? Wiesz, co naprawdę wydarzyło się w dawnym Foxworth Hall?”. Zawsze, kiedy ktoś z przyjaciół wołał mnie po imieniu, po plecach przebiegał mi zimny dreszcz. Wszyscy mamy sekrety. W naszym świecie przydają one człowiekowi atrakcyjności. Ale ta sytuacja była inna. Każdy, kto by się dowiedział o mojej tajemnicy – nie tylko ktoś ze szkoły – zrobiłby z tego sensację. Media nie dałyby mi spokoju. Telefon by się urywał, nie mówiąc już o dzwonku do drzwi. Zostałabym oskarżona o rozmyślne zatajanie niewygodnej dla rodziny prawdy. Moja mama była daleką kuzynką Malcolma Foxwortha, a zatem dzieci Dollangangerów można uważać za moich krewnych. Tata przeklinałby dzień, w którym zawołał mnie, aby się pochwalić znaleziskiem – metalową kasetką z dziennikiem w środku, znalezioną w zasypanych gruzem fundamentach Foxworth Hall, na których teraz powstawał nowy budynek. Ciągle użerał się z robotnikami, bo nie dość dokładnie czyścili stare mury. Kumple żartowali z niego, a niektórzy nawet mu docinali, co strasznie go złościło. W rezultacie zrezygnował ze spotkań towarzyskich i kursował tylko pomiędzy domem a Foxworth Hall. Nawet wyjazd do supermarketu stał się dla niego problemem. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, jak przeżyje moje pożegnanie ze szkołą, a potem z domem. Może nie będzie w stanie dalej pracować? Może będzie musiał sprzedać dom i się wyprowadzić? Chciałam uniknąć wyobrażania sobie takiej przyszłości. Koszmary na jawie. Wystarczająco fatalnie czułam się w szkole. Szłam korytarzem, przyciskając książki do piersi, jakby pod okładkami skrywały jakiś cenny skarb albo jakbym chroniła coś cennego głęboko w sobie. Emocjonalnie czułam się zablokowana, jak gdyby moje uczucia zacisnęły się w bolesny supeł. Waga naszej tajemnicy spowolniała moje ruchy – obojętnie, co bym robiła. Czułam, jak oczy mi się rozszerzają za każdym razem, kiedy ktoś zadawał mi pytanie, nawet niewinne. Czy coś niechcący zdradziłam? Czy wzbudziłam czyjeś niezdrowe zainteresowanie? Czy Kane’owi coś się wymsknęło i teraz inni zaczną mnie sondować? Popadałam w paranoję. Prawdziwa panika ogarnęła mnie w momencie, kiedy jedna z moich przyjaciółek, Kyra Skewer, zapytała, czy Kane codziennie przywozi mnie do szkoły i odwozi do domu po lekcjach. – Po szkole raczej wpada do ciebie czy ty do niego? – drążyła Kyra w obecności Suzette, Missy Meyer i Theresy Flowman, które nastawiały uszu, jakby to były anteny kierunkowe. – Zależy, w jakim jestem nastroju – rzuciłam wymijająco. – Co? – No tak, po prostu spontanicznie. – Och, ty i twoje wyszukane słownictwo – mruknęła Kyra i wykrzywiła się niemiło. – Spontanicznie? Nie przesadzaj, Kyra, to nie jest trudne słowo. – Wiem, co znaczy, ale nie słyszałam, żeby w takiej sytuacji go używano. – Kiedy jesteś zakochana, wszystko robisz spontanicznie – wtrąciła Suzette i zachichotała, kuląc ramiona, aż jej bujny biust zadrgał w głębokim wycięciu niebieskiej bluzki. Wiedziałam, że często robi takspecjalnie, prowokując chłopaków, z którymi rozmawia. – Na przykład się całujesz albo coś w tym guście – dodała. – Fakt, wtedy każdy dzień jest spontaniczny – przyznała Kyra. – I każdy miesiąc, gdy kochasz na zabój, aż do miesiączki.

Dziewczyny ryknęły śmiechem. Ja się uśmiechnęłam. Suzette w sumie nie przesadziła. Niedawno zafundowała sobie jasne pasemka w swoich ciemnych włosach, bo Tommy Clarklubił blond pasemka, a wkrótce potem oznajmiła nam, że założyła sobie kolczyk w pępku. A właściwie ogłosiła to wszem wobec, aby wieść dotarła do uszu Grega Storma, który nosił kolczyk w nosie. Wyglądało na to, że Suzette co tydzień wymyśla jakąś atrakcję dla nowego chłopaka. – Ja bym raczej siedziała w domu Kane’a, zapewnia więcej prywatności – stwierdziła Missy Meyer, poważniejąc. – Rozumiesz, twój dom jest fajny, ale… – Ale ma taki rozkład, że ojciec słyszy, co się dzieje w jej pokoju! – podchwyciła Suzette i jej niebieskie oczy rozbłysły niezdrowym podekscytowaniem, niczym dwa diamenty. – A zresztą, czy twój młodszy brat nie słyszał, co się działo u ciebie, kiedy raz przyprowadziłaś do domu Dylana Marksa? – zapytała Kyrę, po czym objęła się ramionami, wydając demonstracyjne jęki i stęki. – Zamknij się! – Dobra, nieważne, gdzie lądujecie po szkole, jedno jest pewne: kiepsko to wpływa na odrabianie lekcji. Kane na pewno cię rozprasza – powiedziała Theresa Flowman swoim nosowym głosem. Miała nadzieję, że tak się stanie i przez Kane’a pogorszą się moje stopnie, dzięki czemu przestanę być dla niej konkurencją. Ostatnio zrównała się ze mną w wyścigu do przemówienia na zakończenie szkoły i teraz szłyśmy równo. – Chciałabyś, żeby ktoś cię tak rozpraszał! Przydałoby ci się, co? – wypaliła Kyra, zerkając na mnie z łobuzerskim uśmiechem. Suzette i Missy zachichotały, a Theresa zaczerwieniła się po uszy, spiorunowała Kyrę wzrokiem i odeszła urażona. – Dla niej seks to tylko słowo – skomentowała Suzette. – A co ty wiesz o seksie? – zakpiła Kyra. – Wiem, że Steve Cooper chciałby ujeżdżać cię od tyłu w swojej suterenie – odparowała Suzette i cała trójka znowu zaczęła się śmiać. Rodzice Steve’a pozwolili mu zamieszkać w suterenie, gdzie urządził namiastkę własnego mieszkanka, z osobnym wejściem. Korzystał z tego ochoczo i wkrótce wszyscy nazywali suterenę „Dupczydołek”. Tym razem się nie śmiałam i dziewczyny od razu to zauważyły. Przypomniałam sobie rozmowy Christophera i Cathy o seksie. Przeniosłam się w myślach do tamtych chwil na poddaszu, kiedy dla młodej dziewczyny jedynym źródłem informacji o jej dojrzewającym ciele był starszy brat. Jakkolwiek miał chłodne, naukowe podejście do sprawy, był jednak tylko bratem i chłopakiem, a nie drugą kobietą – matką albo starszą siostrą. Rozmowa o seksie musiała być trudna dla obojga. Pamiętałam, jak męczył się tata, kiedy próbował mnie uświadamiać. W końcu skapitulował i poprosił o przysługę ciotkę Barbarę, gdyż widział, że budzą się we mnie hormony. Kochana ciocia przyleciała aż z Nowego Jorku i w zastępstwie mamy wyjaśniła mi te sprawy. Kto zechciałby przylecieć z daleka specjalnie dla Cathy? Nie wyglądało na to, żeby jej własna matka znalazła czas dla córki. Nie usiadła z Cathy w innym pokoju, aby przeprowadzić dyskretną rozmowę matki z córką, z których kpiły moje koleżanki, nie wiedząc, jak bardzo zazdrościłam im takich kontaktów. Nawet drobne sprawy w naszym wieku potrafiły urosnąć do wielkich rozmiarów – a co dopiero dla dzieci zamkniętych na poddaszu i zostawionych na pastwę własnej wyobraźni, bez możliwości poznawania prawdy. Mniej bałam się o Christophera, ale Cathy… co z nią będzie? Czy naprawdę chcę to wiedzieć? A może i ja, i Kane pożałujemy

wkrótce, że sięgnęliśmy po ten pamiętnik? – Coś nie tak? – zatroszczyła się Kyra. – Halo, Ziemia do Kristin! – Co? – zapytałam nieprzytomnie. Spojrzała na Suzette. – Mówimy o tobie, a ty nie słuchasz. Dziwnie się od rana zachowujesz, Kristin. Może spóźnia ci się okres, co? – zapytała Suzette i oczy jej zabłysły. Wpatrywały się we mnie wyczekująco, z rozchylonymi ustami. – Szybko się uwinęli, nie? – zażartowała Kyra. – Przecież chodzą ze sobą od niedawna. – W sumie nie wiemy, kiedy zaczęli się spotykać – stwierdziła Suzette, przeszywając mnie podejrzliwym wzrokiem. – Ale przecież nie trzeba się specjalnie starać, żeby zajść w ciążę. Czasami sperma jest szybsza niż kulka z pistoletu, no nie, Kristin? – Spadaj – powiedziałam, ze śmiechem dając jej kuksańca. – Tylko jedno ci w głowie! – Wtem zobaczyłam Kane’a, wychodzącego zza rogu. – Muszę lecieć – rzuciłam i pobiegłam ku niemu. – Hej! – Objął mnie czule ramieniem. – Wszystko w porządku? Zerknął na moje przyjaciółki, które gapiły się na nas i chichotały. – Obgadują nas? – Daj spokój, one mnie nie obchodzą. Zdaje się, że skrewiłam test z matmy. – Czy CIA już o tym wie? – Mówię poważnie, Kane. Powinnam napisać bezbłędnie. – Rozumiem. Przepraszam. A dlaczego kiepsko ci poszło? – zapytał, kiedy przechodziliśmy do następnej sali. – Sama nie wiem. Jakby nagle w mojej głowie… zapanowała pustka. – Każdy miewa czasem zaćmienia. – Ale nie ja – zaprotestowałam. – Więc nareszcie jesteś normalna. Zapomnij, Kristin. – Wzruszył ramionami. – Jak myślisz, po co są gumki na ołówkach? Przystanęłam i zerknęłam na niego z uśmiechem. – Właśnie takmówi mój tata, kiedy się skarżę, że coś mi nie wyszło. – U mnie to tekst mamy. Tata nie popełnia błędów. Twierdzi, że to nie jego działka. – A jaka jest jego działka? – Perfekcja – wyjaśnił i ze śmiechem cmoknął mnie w usta, co widziało przynajmniej dwadzieścia innych osób. Oczy im połyskiwały jak szkła obiektywów paparazzi, wycelowanych w nas. W następnej chwili już go nie było – pognał na swoją lekcję. Ja miałam już tylko zajęcia fakultatywne. Pod drzwiami do sali odwrócił się, pomachał mi, a potem udał, że jakaś siła zasysa go do środka. Roześmiałam się. Ten facet byłby w stanie rozbawić nawet pasażerów „Titanica”. Czułam emocjonalny zamęt. Ekscytowała mnie bliskość Kane’a i cieszyłam się każdą minutą spędzoną razem. Z dumą odnotowywałam zazdrosne spojrzenia przyjaciółek, a jednocześnie byłam lekko spięta i niepewna – przejęta myślą o wspólnym czytaniu pamiętnika i możliwych tego konsekwencjach. Na samą myśl przechodził mnie dreszcz. Skąd ten lęk i nerwowość? Czyżbym podświadomie bała się, że pamiętnik emanuje jakąś złą, czarodziejską mocą, gdyż za długo spoczywał w ruinach Foxworth Hall? Czy mimo woli porównywałam zgłębianie jego treści do otwarcia puszki Pandory? A może niepokój zaszczepił we mnie tata, bo otwarcie potępiał moją

fascynację tragedią sprzed lat? Tata zawsze wykazywał dziwną postawę wobec Foxworth Hall. Z reguły stronił od rozmów na temat posiadłości i związanych z nią dramatycznych wydarzeń, choć dotyczyły osób spokrewnionych z jego żoną. A może nie chciał o nich mówić, gdyż nie przyniosły chluby rodzinie? Kiedy byłam młodsza, a nawet i teraz, niektórzy ludzie ze szkoły i z mojej klasy zastanawiali się, czy nie odziedziczyłam, choć w części, rodowego obłędu Foxworthów. Nieraz sama zadawałam sobie to pytanie. Wreszcie się opamiętałam. Uznałam, że muszę wyrzucić z głowy głupie myśli i skoncentrować się na lekcjach. Ale kiedy zadźwięczał ostatni dzwonek, serce zabiło mi szybciej – nie mogłam się doczekać spotkania z Kane’em. Moje przyjaciółki, a zwłaszcza Suzette, znów zaczęły mnie wypytywać o nasze kontakty po szkole, koniecznie chciały się dowiedzieć, czy doszło do czegoś między nami. Pomyślałam, że są zazdrosne. – Czy jeszcze cię zobaczymy? – zażartowała Suzette. – Będziesz odbierała nasze telefony? – chciała wiedzieć Kyra. Wyrzuciłam je z głowy; ich chichoty posypały się za mną jak kamyki spadające z ciężarówki, kiedy spieszyłam do Kane’a. Czekał na mnie przy drzwiach szkoły. Otoczył mnie ramieniem i wyprowadził na parking. – Na szczęście dziś mało zadali – powiedział. – Będzie więcej czasu na czytanie. – Nam, niestety, dowalili jakzwykle. Kiedy szliśmy do samochodu, moje przyjaciółki odprowadzały nas wzrokiem z wymownymi uśmieszkami. Niektóre nawet przyspieszały kroku, żeby lepiej widzieć. Kane zdawał się tym nie przejmować. Znaliśmy się już długo, choć dopiero niedawno zaczęliśmy ze sobą chodzić – a jednak wciąż mnie zaskakiwał. Czy jego obojętność wobec spraw, które interesowały innych, wynikała z arogancji, czy naprawdę było mu wszystko jedno? Miałam nadzieję, że wspólne doświadczenie z pamiętnikiem Christophera pozwoli mi zdjąć łuski z tej cebuli i zobaczyć, co jest pod spodem. – Don i Ryan usiłowali mnie dzisiaj zaciągnąć na strzelnicę – oznajmił, kiedy wsiadaliśmy do samochodu. – Na śmierć zapomniałem, że mieliśmy dzisiaj postrzelać do rzutków. – A chciałbyś? – zapytałam z nadzieją, że czytanie pamiętnika zostanie odroczone. – Możemy się umówić kiedy indziej. – Absolutnie! Mam sporo pamiętnika do nadrobienia, twój tata wraca późno do domu, więc wszystko świetnie się składa. – Włączył silniki ruszyliśmy w stronę mojego domu. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie Kane’a Hilla spiętego i zdenerwowanego, ale tym razem przez całą drogę paplał jak najęty, drobiazgowo zdawał mi relację z całego dnia. Jak gdyby ktoś dyktował kolejne wpisy z Facebooka czy Twittera. Jego stolik w pracowni matematycznej się kiwał. Nauczyciel, pan Brizel, złamał zieloną kredę, którą podkreślał odpowiedzi na tablicy, bo wkurzyła go tępota klasy. Na zajęciach technicznych było zimno, bo pan Primackzostawił otwarte okno i nikt nie miał śmiałości poprosić, by je zamknął. Słuchałam tego jednym uchem i myślałam, że powinnam zadzwonić do taty i wybadać, czy na pewno wróci później z pracy. Nie chciałam, żeby nakrył nas na czytaniu pamiętnika. Po wejściu do domu od razu przeszłam do telefonu w kuchni. Kane zerknął na schody, a potem z niemym pytaniem na mnie.

– Idź do mnie na górę i weź się do czytania – zaproponowałam. – Ja zadzwonię do taty. – Hej. Coś się stało? – odezwał się zaniepokojony głos w słuchawce. – Nie, tylko chcę zapytać, o której mam czekać z kolacją. – Przykro mi, Kristin. Wiem, że nie lubisz jeść sama. – Mogłabym zaprosić Kane’a – powiedziałam. – Nagotowałeś tyle, że starczy dla paru osób. – Och, więc jest u nas? – Tak. Odrabiamy razem lekcje. – Brzmi romantycznie. Mam się martwić? – Znów zanucił motyw ze Szczęk. Mogłam się tego spodziewać. – Tato, przestań! – Dobra. – Więc Kane może zostać na kolację? – Naturalnie. A potem będziesz się chwaliła, że twój stary pomógł ci trafić przez żołądek do serca nowego chłopaka, co? – Zapomnij. Roześmiał się. – Bawcie się dobrze – powiedział i usłyszałam jeszcze, zanim odłożył słuchawkę, jakwoła coś do robotników. Stałam chwilę przy telefonie, rozmyślając o tym wszystkim, a potem powoli weszłam na górę. Kane leżał bez butów na łóżku i czytał pamiętnik. – Zostaniesz na kolację? Tata na pewno wróci późno. – A co serwujesz? – Pieczeń rzymską autorstwa taty, z moim purée ziemniaczanym i fasolką szparagową. – Z wielką przyjemnością zostanę. Uwielbiam pieczeń rzymską – odpowiedział i znów wsadził nos w dziennik. Usiadłam przy biurku i jeszcze raz spojrzałam na niego. Był pochłonięty lekturą. Wyjęłam podręczniki i zabrałam się do odrabiania lekcji. Przez dobrą godzinę w pokoju panowała cisza. Od czasu do czasu zerkałam tylko na Kane’a. Wreszcie usłyszałam głębokie westchnienie. Odwróciłam się i zobaczyłam, że siedzi na łóżku z twarzą w dłoniach. – Co jest? – spytałam. – Bystry gość z tego Christophera Dollangangera. Dobrze pisze, ale mam wrażenie, że boi się wyrażać swoje uczucia i trzyma je na wodzy, jakby bał się, że wybuchnie albo coś w tym stylu. Jakby cały czas wstrzymywał oddech, zwłaszcza od chwili, kiedy trafili do Foxworth Hall. A jego babcia to potwór! Byłaby w stanie przyprawić o koszmary nawet Normana Batesa z Psychozy! Nie wiem, czy dałbym radę znieść tyle, co ten chłopak, choć jestem od niego starszy. – O, tak. Z ogromnym poświęceniem dba o młodszego brata i siostry. I robi dobrą minę do złej gry. – Ciekawe, czy w tym wytrwa. Cathy wydaje się większym problemem niż bliźniaki. – Bo ona jest naprawdę nieszczęśliwa, Kane. Odcięta od przyjaciółek, od wszystkiego, co lubiła, a do tego spadły na nią dorosłe obowiązki. To nie fair. Kane skinął głową. – Masz rację. Widzę, że ją polubiłaś. – Owszem. To nie jej wina, że tam ich zamknięto.

– Bronisz jej. Może jest w tobie więcej Cathy, niż myśleliśmy? – Słucham? Uśmiechnął się i sięgnął po dziennik. – Zamierzasz nadrobić zaległości w jeden dzień? – spytałam z lekkim niepokojem. – Już ci mówiłem, że mam niewiele zadane i spokojnie zdążę odrobić po powrocie do domu. Spojrzałam na zegarek. – W takim razie wezmę się do kolacji. Za pół godziny zapraszam cię na dół. Mam nadzieję, że zdołasz oderwać się od lektury? Nie pozwalam czytać przy jedzeniu – ostrzegłam. Nie odpowiedział. Tak wsiąkł w tekst, że już mnie nie słuchał. Obejrzałam się w drzwiach. Notes zasłaniał mu twarz. Pomyślałam o Cathy, nudzącej się na strychu, spoglądającej na Christophera, zaczytanego w którymś z dzieł naukowych, zanurzonego we własnym świecie. Był to dla niego prawdopodobnie jedyny sposób ucieczki, ale w Cathy takie chwile pogłębiały tylko frustrację. Jej pozostawała jedynie rozmowa z bliźniakami. Nie rozumiałam, czemu zaangażowanie Kane’a takmnie zirytowało. Można by pomyśleć, że jestem zazdrosna o pasję, z jaką wczytywał się w dziennik Christophera, zaniedbując resztę świata. Pamiętnik okazał się bardziej interesujący ode mnie. W kuchni trzaskałam garnkami głośniej, niż to było konieczne, i mamrotałam pod nosem, nakrywając do stołu. Kane zszedł na dół dokładnie po półgodzinie. Odwróciłam się do niego, zaskoczona. – Wow! A jednaksię oderwałeś? – Poczułem zapach i zrobiłem się głodny. Mogę pomóc? – Postaw na stole dzbanek z wodą. Reszta już jest gotowa – powiedziałam i zaniosłam mięso do jadalni. – Wygląda fantastycznie. – Kane oblizał się demonstracyjnie. Nałożyłam najpierw jemu, a potem sobie i usiadłam. – Ciekawe, jakbabka dawała sobie radę z żywieniem ich? – zagadnął Kane. – Moim zdaniem służba wiedziała, co jest grane, przynajmniej niektórzy z nich. – Takuważasz? – Przecież szykowała te posiłki, a potem je zanosiła, i tak codziennie, przez wiele miesięcy. Ktoś ze służby prędzej czy później musiał to zauważyć. Ale pewnie kazała mu milczeć. Prawdę mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym. Jednak dobrze mieć drugą osobę, która spojrzy na historię świeżym okiem. – Przepyszna pieczeń – pochwalił Kane. – Najlepsza, jaką jadłem. – Przekażę tacie, będzie zachwycony. Sama kilka razy przyrządzałam pieczeń, ale nie wyszła tak dobrze. On ma parę sekretów kulinarnych, których nawet mnie nie zdradził. Obiecał, że ujawni je, kiedy wyjdę za mąż. Kane na dłuższą chwilę popadł w zadumę. – O czym myślisz? – W tamtej posiadłości było tyle sekretów, że aż dziw, że jej nie rozsadziły, zanim się spaliła. Co naprawdę się działo pomiędzy Corrine a jej rodzicami? Christopher nie mógł wiele wiedzieć na ten temat, bo nie miał dostępu do większej części domu. I nigdy nie widział dziadka. Może ten stary cap wcale nie był chory? – Myślisz, że matka rozmyślnie okłamywała swoje dzieci? Po co? – Nie mam pojęcia. Tego się już pewnie nie dowiemy. Jakpowiedziałaś, jesteśmy skazani na

relację Christophera. Nie zdążyłem wszystkiego przeczytać, ale myślę, że Chris nigdy nie zarzuciłby swojej matce kłamstwa. Był posłusznym, kochającym synem. Chciałbym przeczytać także jej pamiętnik, wiesz? Założę się, że byłby pasjonujący. Moglibyśmy się wiele dowiedzieć, porównując oba dzienniki. – Mam jeszcze jedno źródło informacji – wyznałam. Kane spojrzał na mnie z ciekawością. – Kto to? Twój ojciec? – Nie, wujek Tommy, młodszy brat taty. Spotkał kogoś, kto twierdził, że znał służącego, który pracował w pierwszej rezydencji. – Serio? No i co? – I ponoć ten służący utrzymywał, że dziadekwiedział o wnukach więzionych na poddaszu. – A nie mówiłem? Przypuszczam, że ktoś ze służby przyuważył niosącą jedzenie babkę i doniósł staremu, albo ci piekielni dziadkowie uknuli to wspólnie. – Pomyślał przez chwilę i oczy mu rozbłysły. – Czy twój wujekpotwierdził, iż Corrine zdawała sobie sprawę, że jej ojciec wie? – Nic o tym nie wspomniał, a ja byłam wtedy za mała, żeby dopytywać. Poza tym tata zawsze niechętnie odnosił się do tej historii i wolałam o niej zapomnieć. Kane odchylił się na krześle i kiwnął głową. – Sporo jest jeszcze do odkrycia. Lubię tajemnice. Nie wrócę do domu, dopóki nie doczytam do miejsca, w którym skończyłaś – oświadczył. – Nie chcę, żeby mój tata się dowiedział – zaznaczyłam. – Ciekawe, czemu się tak spina na każdą wzmiankę o tej historii? Próbowałaś go kiedyś zapytać? – Nie. I nie zamierzam – odparłam sucho. Kane się uśmiechnął. – Bez obaw, nie pisnę słówka. Zależy mi na dobrych stosunkach z nim. Omal się nie uśmiechnęłam, zadowolona, że nie chce drażnić mojego tatusia, aby mnie nie stracić. Tymczasem Kane nabrał kolejną porcję pieczeni. – I na jego kuchni – dodał. Parsknęłam śmiechem. Może tata ma rację. Może trafię do serca Kane’a dzięki jego kuchni. Kane zrezygnował z deseru, żeby mieć więcej czasu na czytanie. Wcześniej zaoferował swoją pomoc w sprzątaniu ze stołu i zmywaniu naczyń, ale kazałam mu iść na górę. Bałam się, że z pośpiechu coś stłucze. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Biegiem pokonał schody. Kiedy skończyłam porządki w kuchni, wrócił tata. – Gdzie Kane? – zapytał już w progu. – Jego samochód stoi pod domem. – Och, kończy odrabianie lekcji w moim pokoju. – Smakowała mu kolacja? – Zyskałeś fanatycznego fana. – Nie zaproponował, że pozmywa? – Oczywiście, że zaproponował, ale wolałam odrzucić jego ofertę. Delikatnie mówiąc, ma słabą orientację w kuchni, a jaklubisz mawiać: kiepski pomocnikoznacza dwa razy więcej pracy. – Nie dziwi mnie, że Kane nie zna się na zmywaniu, ale jestem zaskoczony, że zostawił cię samą. Mógłby przynajmniej siedzieć i zabawiać cię rozmową. Takpilnie odrabia lekcje? – Niestety, musi. Zadali mu więcej niż mnie. On jest w innej klasie. A jak dzisiaj u ciebie na

budowie? – Zmień szybko temat, niech się nakręci na swoje sprawy, pomyślałam. Nie znosiłam tych drobnych kłamstw, ale jak Huckleberry Finn wolałam nie mówić prawdy, żeby nikogo nie zranić. – Och, jak zwykle biurokratyczne przepychanki z inspektorami, ale jakoś pchamy sprawy do przodu. Wytarłam dłonie w ścierkę. – Wszystko gotowe. Siadaj, podam do stołu. – Zaraz, dzieciaku, muszę najpierw wziąć prysznic i się przebrać, bo brudny nie będę jadł kolacji. Później sam sobie odgrzeję, a ty wracaj szybko do lekcji – dodał z łobuzerskim uśmieszkiem. Cisnęłam w niego ścierką i pognałam na górę. – Wyjmij zeszyty. Tata wrócił – ostrzegłam. Kane kiwnął głową i wsunął pamiętnikpod poduszkę. Kiedy tata zapukał, ślęczał nad matmą. – Widzę, że praca wre – zażartował. – Witam, panie Masterwood. Przepyszna pieczeń! – Dzięki. Cieszę się, że ci smakowała. Zaraz się przebiorę i sam spróbuję, by sprawdzić, czy komplement nie jest fałszywy – odparł tata. Puścił do nas oko i wyszedł. Kane zamknął podręcznik. – Muszę ci coś wyznać – powiedział. – Co? – Dogoniłem cię. – Co? Jakim cudem? – Nie dotarłaś nawet do połowy, a ja potrafię bardzo szybko czytać, zwłaszcza gdy coś mnie naprawdę zaintryguje. Pokiwałam głową, bo pamiętałam, jak mocno przeżywałam niektóre zdania i wydarzenia, gdy usiłowałam sobie wyobrazić, co wówczas czuła Cathy. – Rzeczywiście, potrafisz – przyznałam. – Po prostu połykałem strony. Jutro zaczniemy czytać na głos. Na poddaszu. – Zamknął podręcznik. – Lepiej już pójdę. Zapomniałem zadzwonić do mamy i uprzedzić ją, że nie dotrę na kolację. Ale nie martw się, zdarzało mi się to wcześniej, więc nie będzie awantury. Pożegnaj ode mnie swojego tatę. Dał mi buziaka w policzeki z uśmiechem klepnął w ramię. Oczekiwałam pocałunku na pożegnanie, ale nie takbraterskiego. Odrabianie lekcji nie szło mi takszybko, jakzwykle. Trochę mi jeszcze zostało, ale zeszłam na dół, aby towarzyszyć tacie przy kolacji. Zaskoczył go pospieszny odjazd Kane’a. – Wpadł tylko po to, żeby odrobić lekcje? – zapytał żartem. – Czy dzisiaj też nowy właściciel siedział ci na karku? – zagadnęłam, aby zmienić temat. – Owszem. Głęboko się zamyślił, co ostatnio często mu się zdarzało. Wiedziałam, że nie zdradzi mi swoich myśli.