BKasia1993

  • Dokumenty167
  • Odsłony11 671
  • Obserwuję26
  • Rozmiar dokumentów235.4 MB
  • Ilość pobrań6 555

2. Cherrie Lynn - Do szaleństwa

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.8 MB
Rozszerzenie:pdf

2. Cherrie Lynn - Do szaleństwa.pdf

BKasia1993 EBooki Cherrie Lynn Ross Siblings
Użytkownik BKasia1993 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 340 stron)

2 Cherrie Lynn – Ross Siblings 02 - Rock Me Tłumaczenie dla: Translations_Club Tłumaczenie: Lady.Agnes Korekta: SilverLuna, aguska66 Korekta całości: wanileczka

3 Rozdział 1 To tylko tatuaż. Mały, słodki kolorowy znaczek na skórze, którego nikt nie mógłby zobaczyć, chyba że ona będzie tego chciała. Jednak Candace Andrews siedziała w samochodzie, wpatrując się w neon salonu, jak gdyby był on zwiastunem jakiejś zagłady. To nic takiego, mówiła sobie. Każdy, kogo znam, ma choćby jeden. - Myślę, że zwariowałaś. Cóż, jak prawie wszyscy. Na fotelu obok siedziała jej najlepsza przyjaciółka, a rysy jej twarzy rozmywały się w pomarańczowych barwach wczesnego zmierzchu. Nawet one nie zmiękczyły pogardliwej wypowiedzi Macy. - Dlaczego? - Jesteś absolutnie chora umysłowo. Candace machnęła do niej, żeby była cicho, po czym otworzyła drzwi auta. Niepokój Macy zawsze dodawał jej siły i poczucia kontroli. - To ty powiedziałaś, że trzeba to uczcić. - Tak, uczcić, a nie całkowicie stracić rozum. Rodzice cię zabiją. Cholerka, twoi rodzice zabiją mnie. - Nie zobaczą go. Macy chwyciła ją za ramię, zanim Candace zdążyła wydostać się z auta na łagodne powietrze późno kwietniowego wieczoru. - Gdzie chcesz go zrobić? Nie wytatuuj sobie zadka, Candace. - Nie zrobię tego! To nie tak, że przez odrobinę farby na mojej skórze od razu ucieknę i przyłączę się do jakiegoś gangu motocyklowego. Przysięgam, czasami wydaje mi się, że mój ojciec cię opłaca. - Wyrywając

4 swoją rękę z uścisku przyjaciółki, wysiadła i pochyliła się, by spojrzeć na przejętą twarz Macy. – Idziesz, czy masz zamiar siedzieć tu i się dąsać? Próbując stłumić drżenie, kiedy Macy narzekała, wysiadając z samochodu, Candace pozwoliła jej spojrzeć na ultra-nowoczesną elewację Dermamanii. Do tej pory nigdy tu nie była, choć znała właściciela. Był nim ex jej kuzynki i właśnie dzisiejszego wieczoru pracował. Jego wóz, zaparkowany w cieniu po drugiej stronie budynku, był niebieskiego koloru, tak ciemnego, że wydawał się być niemal czarny. Jeśli by go tu dzisiaj nie było, jej życzenie urodzinowe musiałoby poczekać do innego dnia. Brian był tym, do którego zamierzała się zwrócić, by zrobił jej tatuaż. Boże, nie mogła przestać się trząść. Ale była tu i nie mogła teraz się wycofać. Nie była fanką igieł, zwłaszcza, jeśli zbliżały się do jej skóry. Czy to myśl o bólu powodowała, że jej puls przyspieszał, czy też myśl, że zaraz zobaczy Briana. Nie wiedziała. Kiedy spotykał się z Michelle, serce Candace nie raz zjeżdżało do poziomu żołądka z powodu chłodnej głębi tych ciemnoniebieskich oczu. Był doskonałym przykładem życia bez barier, co nie tłumiło wcale wpływu, jaki miał na nią. - Nie będę patrzeć - Macy poinformowała ją, kiedy mijały wejście. - Nie proszę cię o to. - Wypijasz pół butelki schłodzonego wina w swoje urodziny i co się dzieje? - Och, zamknij się. To było wiele godzin temu. Wewnątrz wydawało się, że ktoś nastawił klimatyzację do poziomu bardziej odpowiedniego dla martwego lata, a nie połowy wiosny. Trzech tatuażystów spojrzało znad klientów, nad którymi pracowali, bez przerywania rozmowy. Candace odruchowo spojrzała w stronę

5 dziewczyny, która wydawała się być w nieco trudnej pozycji, podczas gdy właśnie miała malowanego kolorowego motyla na wewnętrznej kostce. Na jej twarzy malowało się cierpienie, a zębami przygryzała dolną wargę. Candace przełknęła głośno, starając się dodać sobie słabnącej już odwagi. Przygotowała się na to, że uda się prosto do Briana, ale nie było go nigdzie w zasięgu wzroku. - W czym mogę paniom pomóc? - zapytał koleś, tatuujący motylka, ledwo zerkając znad swojego dzieła. Był łysy ze spiczastą bródką i dużymi kolczykami w uszach. Candace widziała je z kąta, gdzie stała. - Jest Brian? - Jest, ale go nie ma. Wiesz, co mam na myśli? - Hm, nie? Facet wciąż nie podniósł wzroku znad malowanego ostrym różem skrzydła motylka. Wszystko wskazywało na to, że będzie piękny, gdy już go skończy, więc pomimo tremy, poczuła podniecenie. - Nie przyjmuje dzisiaj klientów. Serce jej zamarło. Potrzebowała zebrać każdą cząsteczkę odwagi, żeby tu przyjść i nie było szansy, żeby to powtórzyła później. To była jednorazowa decyzja. - Och. Cóż, znam go. Myślisz, że mogłabym z nim chwilę porozmawiać? Pan Kozia Bródka wzruszył ramionami i odwrócił głowę w kierunku tylnej części budynku. - Hej, B! Są tu ludzie, którzy chcą się z tobą widzieć!

6 Wrócił do malowania, nie obdarzając ani jednym spojrzeniem Candace ani Macy, która zamarła, kiedy o nich mówił. Jej oczy tryskały strachem jakiegokolwiek zainteresowaniem. O pracownikach Briana mogła powiedzieć tyle, że byli pochłonięci swoją pracą. Kiedy usiadła w poczekalni blisko drzwi razem z Macy, która śledziła każdy jej ruch, była pod wrażeniem czystego, lśniącego wyglądu tego miejsca. Ściany nie były wytapetowane, jak w innych miejscach, które widziała, ale ozdobione abstrakcyjną sztuką i plakatami zespołów rockowych i Kat Von D. Na kilku ekranach plazmowych, rozmieszczonych w każdym końcu pokoju, leciały teledyski. Ponieważ otarła się już o niektóre z upodobań Briana do ciemnych rzeczy, gdy chodził z Michelle, rozpoznała Nine Inch Nails Deep. - Tu jest tak… inaczej - wymamrotała Macy, kiedy jej wzrok spoczął na jednym z ekranów. Była bardziej przyzwyczajona do Toby Keith. - To jest dobre. - Nie wiedziałam, że lubisz takie klimaty. - Polubiła dużo takich zespołów dzięki Briana’owi. Pozwalał mi pożyczać swoje płyty. - Cóż, każdego dnia uczymy się nowych rzeczy. Candace wzruszyła ramionami. - Gdybym wyjawiła fakt, że lubię muzykę rockową a nawet heavy metal, ty i moja rodzina bylibyście przekonani, że czczę diabła czy coś. - Och, ja na pewno nie. - Macy zniżyła głos. - Michelle umawiała się z tym kolesiem. I nikt nic o niej nie mówił.

7 - Żartujesz? - Candace szepnęła tak głośno, jak tylko się odważyła. Była pewna, że gorące bity muzyki, brzęczenie igieł i latające szybko i wściekle łopatki wiatraków zagłuszały ich rozmowę. - To doprowadzało jej rodziców do obłędu. I moich też. Lubiła Briana, ale nigdy tak naprawdę nie był jej. Rodzice byliby zachwyceni tym, że Michelle spotykała się z kimś z rodziny Briana, gdyby tylko wybrała odpowiedniego brata. Candace zawsze uważała, że to okrutny podstęp losu dla każdego z nich, że Brian utknął w zamożnej rodzinie, która spodziewała się po swoich pociechach, że zostaną lekarzami bądź prawnikami. Wśród swojego rodzeństwa - brata Evana, prawnika i siostry Gabby, która wkrótce rozpocznie szkołę medyczną, wyglądał jak czarna owca, i mimo wszystko, wyglądało na to, że to mu odpowiada. - Lepiej niech ktoś będzie martwy lub umierający… Była tak pochłonięta myślami, że przegapiła jego wejście przez drzwi za ladą, ale głęboki głos zsunął się wzdłuż jej kręgosłupa niczym ręce pieszczące jej ciało. Czy był łagodny czy rozdrażniony lub surowy, zawsze wydawało się, że przepływał przez jej skórę, objawiając się w postaci gęsiej skórki. Zamarł w pół kroku, kiedy ją zobaczył. Może to było myślenie życzeniowe, ale mogła przysiąc, że jego twarz rozpromieniła się. - Albo po prostu siedzi tam ładnie wyglądając - dokończył z uśmiechem zapierającym dech w piersiach. Straciła oddech. Minęły miesiące. Sześć - będąc dokładnym. Zdecydowanie zbyt długo, aby nie nacieszyć swych oczu patrzeniem na jedyny prawdziwy obiekt pożądania, jaki kiedykolwiek miała. Ale nie dlatego tu była. Przynajmniej tak sobie wmawiała.

8 Biorąc pod uwagę jego uśmiech, mogła współczuć Michelle jej złamanego serca, z powodu zerwania wkrótce po ich podróży na Hawaje na wesele Evana. Szczegóły ich zerwania były niejasne, ale to nie miało znaczenia. Candace płaczem przelałaby oceany, gdyby straciła faceta z takim uśmiechem. Była na nogach i kroczyła przez pokój prosto do niego tuż przed tym, zanim zdała sobie z tego sprawę. Kiedy podeszła, Brian położył ręce na blacie. - Hej, słońce. Co cię tu sprowadza? Niezależnie od powodu, dla którego ją tak nazywał i jak często to robił, sprawiało jej to radość jak nastolatce. - Zgadnij. Spojrzenie Briana przeniosło się do Macy, która w jakiś sposób zebrała się na odwagę, aby podejść do nich. Jego uśmiech powiększył się. - Przyprowadziłaś znajomą na przekucie języka. Candace zaśmiała się z Macy, która zbladła i cofnęła się przerażona. Chwyciła dziewczynę za rękę, zanim ta mogła oprzeć się o drzwi. - Boże, nie. Ona jest mięczakiem. - Tak jak ja, szczerze mówiąc. Dlaczego na Boga ona jest taka trudna? Jedno dotknięcie igły może spowodować u niej histerię. - A ty? - zapytał Brian, unosząc ciemną brew. - Miałam nadzieję na tatuaż. - Nie ma żadnego miałam nadzieję, dziewczyno. Robisz albo nie. -Wiem to. - Próbowała powstrzymać wzrok przed spojrzeniem w bok, na ręce spoczywające na blacie. Miał na sobie dopasowaną, czarną

9 koszulę z rękawami tak długimi, że prawie zakrywały jego dłonie. Wiedziała jednak, że pod koszulą jego ciało od ramion aż po nadgarstki pokryte było paletą barw. Szkoda, że to wszystko było teraz ukryte przed jej wzrokiem. Uważała, że jego ramiona są piękne i zawsze walczyła ze sobą, żeby na nie nie patrzeć... obecnie, po namyśle, może to i lepiej, że były zakryte. Biorąc pod uwagę, jak długo go nie widziała, mogłaby bardzo łatwo się zakłopotać. Jak często marzyła o tym, by dotknąć jego ręki wzdłuż wszystkich tych linii, wzorów i odcieni, rozszyfrować wszystkie kształty, zbadać zdania, które uważał za głębokie na tyle, by zaznaczyć nimi skórę na zawsze... Wiele razy. Czuła się okropnie winna za każdym z nich. Ale teraz Michelle nie stała na jej drodze, była w innym, szczęśliwym związku. Poza tym, to nie zaszkodzi po prostu podziwiać krajobrazy, prawda? Dziś, od stóp do głów, Brian wyglądał dość nietypowo jak na niego. Miała ochotę spytać go, co się dzieje. Jego włosy były naturalnie lśniące, czarne - mogła zobaczyć każdy żywy kolor tęczy - ale trochę zbyt długie, tak że spadały mu na twarz. Nie kosmate lub brudne, których nienawidziła u facetów, ale jedwabiste i piękne, wystarczy dotknąć… Dobra, spokojnie, dziewczyno, nie rozpędzaj się tak. Nawet w jego przekutych brwiach dziś brakowało pierścieni. Normalnie, w prawej brwi miał dwa kolczyki obok siebie. Coś było na rzeczy. Może miał później randkę. Niektóre mega-wspaniałe konserwatywne typki rozpaczliwie chciały robić wrażenie. Może ona nie doceniłaby jego sztuki. Ta refleksja sprawiła, że Candace gotowała się ze złości. Brian to Brian. Gdyby miał się dla kogoś zmienić, dla kogokolwiek, nie potrzebowałby ich.

10 Przeczyściła gardło, próbując odepchnąć od siebie te obrazy. - Chcę tatuaż. Dziś są moje urodziny, a ja czuję się buntownikiem. Jego perfekcyjne usta wykrzywiły się w jednym kąciku. - Chcesz, żebym ja go zrobił, tak? Przytaknęła starając się nie dąsać. – Ale oni mówili, że nie obsługujesz dzisiaj klientów. Szarpnął rękaw i spojrzał na zegarek. Zauważyła przebłysk jego skóry i poczuła, że jej serce opada aż do palców u stóp. - Mam jakąś godzinę. - Więc jednak gdzieś wychodzi. - Mogę to zrobić, chyba że chcesz coś ogromnego. Candace roześmiała się i podniosła ręce. - Och, nie. Nic z tych rzeczy. - Teraz gdzie tego chce, stało się kolejną sprawą. - Co masz na myśli? - Mam jakiś pomysł, ale może mogę przejrzeć niektóre z twoich projektów? – Przechyliła głowę w kierunku plakatów. - Jasne. Jest tu mnóstwo wzorów, zwłaszcza mniejszych rzeczy takich, jakich prawdopodobnie szukasz. - Pochylił się za ladą i wyjął czarne, pękające w szwach albumy pełne zdjęć, przesuwając je w jej kierunku. - Ale nie zadowalaj się pierwszym lepszym. Jeśli nie widzisz tutaj nic, co by cię chwyciło, mogę opracować coś innego. Pewnie nie będziesz w stanie dostać tego dzisiaj, bo nie mam zbyt dużo czasu, ale w ogólnym rozrachunku warto poczekać. - Teraz sprawiasz, że czuję się jakbym zbytnio się śpieszyła - powiedziała, otwierając i przeglądając jedną z książek. Ku jej zdziwieniu, Macy pochyliła się, aby również się przyjrzeć. Niektóre rysunki były

11 kolorowe, inne przedstawiały żywe ujęcia świeżych tatuaży na osobie, której skóra wciąż była zaczerwieniona. Żołądek Candace zaprotestował. Proszę, Boże, nie pozwól mi zasłabnąć, kiedy to wszystko będzie się działo. - Niektórzy ludzie podchodzą do tego zbyt pochopnie - powiedział Brian i mogła praktycznie poczuć ciepło jego badającego spojrzenia na czubku swojej głowy, podobnie jak jakiś dziwaczny rodzaj osmozy. A może jej się tylko wydawało. Jej myśli mają tendencję do uciekania w nieokiełznany bieg, kiedy on znajduje się w pobliżu, a wszelkiego rodzaju szalone obrazy migają przez jej głowę. - Nie wyobrażam sobie, jak można chcieć czegoś tak złego - wtrąciła Macy. - Na swoim ciele. Na zawsze. - Candace walczyła z pragnieniem wbicia jej łokcia w żebra. - Nie? - zapytał Brian. - Absolutnie nie. Candace spojrzała w górę, kiedy odszedł od nich i pchnął drzwi w końcu pomieszczenia otwierając je w połowie. - Chodź, pokażę ci, nad czym pracuję. To zajmie tylko sekundę. Prowadził je przez drzwi, którymi wszedł wcześniej, w dół krótkiego korytarza do oświetlonego pokoju, w którym znajdowało się niewiele więcej ponad stół z narzędziami kreślarskimi. Z trudem odwróciła wzrok od jego ciemnego zarysu, który znajdował się tuż przed nią, od sposobu w jaki tkanina koszuli oplatała jego szerokie ramiona, od tego, w jaki sposób jego czarne spodnie opinały jego kształtny tyłek. To był jedyny, w którym mogła sobie wyobrazić, jak zatapia w nim paznokcie. Nie ma wątpliwości, był wspaniały dla oka. Dlaczego była tak żywo zaskoczona tym faktem?

12 - Zobacz to - powiedział, i jej spojrzenie powędrowało do rysunków, nad którymi pracował. Wśród nich znajdował się obraz pięknej, małej dziewczynki, z ciemnymi włosami i bródką opartą na małych piąstkach. Przeniósł ją na papier doskonale, tylko on mógł sprawić, że wyglądała nieziemsko, jak anioł. Na banerze pod jej podobizną, w pięknej, płynącej ramie, wypisane były słowa: Zbyt piękna dla Ziemi. - Och - Candace odetchnęła. Nie było nic, co mogłaby teraz powiedzieć, a dodatkowo obawiała się, że może się rozpłakać, jeśli spróbuje przywołać jakieś słowa. - Robię go na plecach faceta w przyszłym tygodniu. Właściwie zaczynam robić. To zajmie parę sesji. Ona jest jego pięcioletnią córką, która zginęła w wypadku samochodowym. - Brian intensywnie analizował wyniki swojej pracy. - Myślę, że wygląda całkiem dobrze. Mam nadzieję, że mu się spodoba. - Jest… niesamowity - odpowiedziała delikatnie Macy. Candace spojrzała na nią i zobaczyła, że koleżanka jest oczarowana wdziękiem linii i anielskim pięknem rysunku. Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Talent Briana może wprawić w osłupienie najbardziej zatwardziałych krytyków. - Dzięki. - Rzeczywiście wyglądał na zakłopotanego, wsadzając ręce w kieszenie. - Chciałem pokazać wam, że jest to możliwe, aby chcieć mieć coś na skórze na zawsze. Jak ten facet mógłby kiedykolwiek żałować, nawet kiedy będzie miał osiemdziesiąt lat? - To poważny argument, co nie? - odpowiedziała Macy. - Ludzie zawsze mówią, że będziesz tego żałował, kiedy będziesz stary i pomarszczony, a on będzie wyglądał jak gówno.

13 - W kółko to słyszę. Ale wolę żałować czegoś, co zrobiłem, kiedy byłem młody i szalony, niż żałować, że nie miałem dość odwagi, aby coś zrobić, a teraz jest już za późno. - W rzeczy samej - szepnęła Candace i jeśli do tej pory nie była jeszcze przekonana, teraz już była. Chciała zaczynać. - Ale nie chcę, żebyś się gdzieś spóźnił, Brian. Jesteś pewny, że mamy czas? - Oczywiście. - Sięgnął do jej włosów i potargał je, a ona miała ochotę jęknąć. To był taki jesteś moją ukochaną młodszą siostrzyczką gest. - Chodź, znajdziemy ci coś. Gdy wrócili, księgi wciąż leżały na ladzie, a w poczekalni było więcej osób. Candace wznowiła poszukiwania idealnego tatuażu, a Brian badał wzrokiem salon, w którym każde krzesło było zajęte. - Musimy iść do jednego z pokoi na zapleczu - powiedział. - Tak czy inaczej chciałam cię o to poprosić. - Próbowała zachować pewny, nonszalancki ton, ale widziała kątem oka, jak posłał jej cięte spojrzenie. Jej serce biło w zawrotnym tempie. W końcu tam było. - Taa? Dlaczego? - Ze względu na to, hm ... gdzie go chcę. Czuła jego uśmiech nawet na niego nie patrząc. – A gdzie go chcesz? - Pokażę ci, jak już tam pójdziemy. - Mamy dziewczynę, która może go zrobić, jeśli… - Nie. Ty. - Walczyła z drżeniem rąk, kiedy przewracała stronę. Macy kartkowała inne książki, by po chwili wydać z siebie zaskoczony skowyt. Candace obejrzała się, odnotowując, że dziewczyna natknęła się na zdjęcia piercingu. Narządów płciowych, będąc dokładnym. Do diabła.

14 Macy była pokryta purpurą po cebulki włosów. Na stronie, gdzie się zatrzymała z przerażoną twarzą, był dział męskich kolczyków na genitalia. Candace zakrztusiła się zakłopotana, poczuła krew zbierającą się w jej policzkach. Brian parsknął śmiechem. - Okey, nie dam sobie rady z tym - paplała Macy. - To dla mnie za dużo. Dlaczego ktokolwiek mógłby chcieć… - To wzbogaca seks - powiedział tak, jakby to było oczywiste. - Mój seks jest w porządku, nie widzę potrzeby torturowania nikogo, aby był lepszy. - To brzmi jak problem - powiedział jej Brian, a Candace poczuła, jakby oglądała mecz tenisa, kiedy piłeczka lata tam i powrotem. Brew Macy powędrowała aż do włosów. - Jaki problem? - Seks w porządku brzmi dla mnie jak problem. - Posłał Candace powolne mrugnięcie, które zmieniło jej kolana w papkę. - Sugerujesz, że masz... to coś na twoim…? Uśmiech Briana był długim cierpieniem. - To coś to jest Prince Albert. Zacząłem od jednego z nich. W końcu doszedłem do apadravya. Muszę myśleć o swoich partnerkach. - Uderzył dłonią po biodrze, a jego uśmiech był tak zły jak grzech w niedzielę. - W rzeczywistości nie wiesz, czy jedno z nich nie jest moje. Macy odepchnęła się od lady, przekraczając limity umartwiania, jakie mogła znieść. Candace próbowała nie patrzeć w dół na fotografie po tym pytaniu, ale nie potrafiła się powstrzymać. Musiała rzucić okiem. Kilku z nich było… cóż, bardzo imponujących i zastanawiała się, czy…

15 - Więc zrobimy to, kotku? - zapytał, a ona spojrzała mu prosto w oczy. Były piękne, w tajemniczym odcieniu granatu, którego nie spotkała dotąd u nikogo innego. Musi nosić kontakty. Jej oddech palił w płucach. - Zdecydowałam. Zróbmy to.

16 Rozdział 2 - Chciałabym przeprosić za moją koleżankę. - Candace zajęła miejsce na jednym z przygotowanych stołów w małym pomieszczeniu na zapleczu. - Uwielbiam ją, ale zachowuje się tak sztywno, jakby miała wielki kij wetknięty w dupę. To rozśmieszyło Briana. - Sorry jeśli cię zawstydziłem, ale nie mogłem się oprzeć przed tym, żeby ją stąd wykurzyć. - Więc… żartowałeś sobie? - Ciekawość brała górę. - O apa1 czy o umieszczeniu go na tamtych zdjęciach? Nigdy nie powiem. - Mrugnął do niej tuż przed tym, nim wyszedł po swoje narzędzia pracy. Nie miała pojęcia, co to miało oznaczać, ale wyglądało to groźnie i podziwiała pewność siebie i sprawność, z jaką poradził sobie z nią. Przejrzał wszystkie swoje urządzenia do tatuowania tak, jakby była normalną klientką i wybrał kolory, których będzie potrzebował. Okazało się, że jest to tylko czerwony i czarny. Farby postawił w dwóch małych szklankach na stole obok niej. Wzorem, który wybrała, było krwistoczerwone serce, ozdobione czarnymi znakami plemiennymi, rozciągającymi się po obu jego stronach. Brian już przeniósł fioletowy kontur na jej skórę... tak nisko na brzuchu, że nawet dół skąpego bikini prawdopodobnie w większości go zakryje. Często chodziła na basen swoich rodziców i, do cholery, nie zamierzała dopuścić do tego, żeby go zobaczyli. Więc jeśli nie chciała go na swoim tyłku lub cyckach, a stanowczo nie chce, to było jedyne miejsce, które mogła brać pod uwagę. 1 Apa = Apadravya piercing. Jest to kolczyk na męskich genitaliach. Dla chcących foto: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Apa_piercing.jpg [przyp. Tłumacza]

17 Zsuwanie jeansów do połowy uda i pociąganie za jej bieliznę, aż zakrywała tylko jej najbardziej intymne miejsce, prawie ją zniechęciło. Kiedy zaplanowała swój akt buntu, nie wybiegała myślami tak daleko w przyszłość. Jeśli by to zrobiła, być może nigdy nie zdobyłaby się, żeby przejść przez frontowe drzwi tego miejsca. Kazał jej wstać, zanim opadł przed nią na kolana i potarł miejsce, gdzie będzie przenosił obrazek na jej skórę. Dzięki Bogu, że była na woskowaniu. Miała tylko nadzieję, że nie zauważył, jak jej nogi zadrżały, a jej sutki naprężyły się z powodu dotyku jego palców delikatnie gładzących szablon. Kiedy na nią spojrzał, musiała pamiętać, że pewnie miał tu setki dziewcząt, które zdejmowały spodnie, aby wyczyniać tu znacznie bardziej ryzykowne rzeczy ze swoimi ciałami, niż jej mały tatuaż. Teraz leżąc na stole, idealnie wyważona i gotowa do wytatuowania, wpatrywała się w sufit i starała się skupić na utrzymaniu równego oddechu. - Zdenerwowana? - zapytał, kiedy spojrzała na niego odnajdując jego wzrok. - Masz to spojrzenie jelenia złapanego w światła reflektorów, które dobrze znam. - Tak. Naprawdę nie ma sensu zaprzeczać. - Będzie dobrze. Większość osób porównuje to do użądlenia pszczoły. - Co wcale nie jest zabawne. - Nie zabawne, ale da się to znieść, prawda? - Skoro tak mówisz. Zaśmiał się.

18 – Jeśli będziesz potrzebowała przerwy, powiedz mi, ale mogę się założyć, że nie będziesz potrzebowała. Chcesz, żebym dał ci najpierw próbkę tego, jak będzie wyglądać proces tatuowania? Rozważyła to. – Lepiej nie. Mogę niepotrzebnie świrować, ale jeśli od razu zaczniesz, będę musiała to jakoś przetrwać, co nie? - Rozszerzyła oczy, kiedy jego pokryte czarnym lateksem ręce rozerwały opakowanie zawierające igły. - Święty... - Teraz uspokój się. To nie jest zastrzyk u lekarza. Zrobiłaś się bardzo nerwowa. - Okrążył stół, poczym usiadł obok niej. W tym momencie przypomniała sobie lekarski gabinet, miejsce, które zawsze wywoływało u niej panikę. Och, Jezu. Nie ma możliwości, żeby przez to przeszła. Zamykając oczy, starała się skoncentrować na muzyce wydobywającej się z głośnika. To Killswitch Engage, o ile dobrze pamięta, jedna z ulubionych kapeli Briana. Wokalista ma niesamowity głos. Skupiła się na nim, a nie na dźwiękach uruchamianej automatycznej maszyny - maszyny, nie strzykawki - i jej testowaniu. Ale warkot urządzenia przeniósł ją prosto z gabinetu lekarskiego na fotel dentystyczny i nic na ziemi nie spowodowało u niej większego niepokoju niż ten odgłos. Poczucie bezsilności, unieruchomienie, bycie na łasce kogoś, kto dzierży narzędzie, które może zadać ci ból… Co, do kurwy, sprawiło, że pomyślała, że da radę to przetrwać? - Czy kiedykolwiek miałeś klienta, któremu zacząłeś robić tatuaż, a on ze świrował i nie byłeś w stanie dokończyć? - Nie bój się o to. Każdy odbiera to inaczej i teraz ważne jest tylko to, jak ty to odbierzesz.

19 Świetnie. Skomlący dźwięk opuścił jej usta zanim mogła go powstrzymać, zanim jeszcze Brian zdążył położyć swoją dłoń na jej ciele. Musiała tym przykuć jego uwagę. – Oddychaj - powiedział spokojnie i dopiero wtedy zorientowała się, że tego nie robi. - Powolutku. Wdech przez nos, wydech przez usta. - Napełniła swoje płuca i zrobiła, jak jej kazał, ale wciąż była zbyt zdenerwowana, by otworzyć oczy i spojrzeć, jak blisko jej skóry była igła. - Trzymaj tak dalej. Będzie dobrze. - Cieszę się, że jesteś tego taki pewien. - Ile lat dzisiaj kończysz, promyczku? Uśmiechnęła się i niespodziewanie zachciało jej się płakać. To było całkowicie w jej stylu. On starał się tylko ją rozproszyć i może była głupkiem najgorszego rodzaju, ale sprawiał, że czuła się w jakiś sposób ceniona. - Dwadzieścia trzy. Spoglądając na niego spod rzęs widziała, jak kącik jego ust uniósł się ku górze. - Dwadzieścia trzy - powtórzył tęsknie. - To był dobry rok. - Tak? Co było w nim takiego fajnego? Milczał chwilę zanim odpowiedział. - Kurde, tak naprawdę to nie mogę powiedzieć. Sam fakt, że byłem młodszy niż teraz, chyba. - Mówisz, jakby dwadzieścia siedem lat to była starość. - Dwadzieścia osiem, urodziny miałem w styczniu.

20 - Racja. Tak długo cię nie widziałam. Spóźnionego wszystkiego najlepszego, skoro nie dałam rady powiedzieć ci tego wcześniej. Skoro już miała okazję, obserwowała go przez chwilę. Założył czarną bejsbolówkę i obrócił ją na tył głowy, żeby włosy nie wchodziły mu do oczu. Ubrany był na czarno, od czubka głowy, aż po palce u stóp. W rękawiczkach, które nosił, wyglądał, jakby miał zamiar się gdzieś włamać dzisiejszej nocy. Jego oliwkowa cera była irytująco bez skazy. Subtelne usta, pełne i wyraziste, były otoczone kozią bródką, gładką i miękką... Jakie by to było uczucie, gdyby ją pocałował i poczułaby tę bródkę na skórze? Nieprzyjemne czy jedwabiste? Łaskotałoby czy drapało? Nigdy się nie dowie, ale dziewczyna może sobie pomarzyć. Tak, sen którego jakaś szczęśliwa dziewucha prawdopodobnie dzisiaj doświadczy. Co do ciężkiej cholery znaczy apadra-coś tam?2 Musi poszukać w Google, jak tylko wróci do domu, żeby się dowiedzieć, o co chodzi. Była przekonana, że tylko się z nią droczył o obrazek, ale z piercingiem? Mogła się założyć, że on to miał. - Dzięki. Uśmiechnął się do niej. W tym uśmiechu było pożądanie, pożądanie, którego chciałaby w pełni doświadczyć. Może działo się coś dziwnego i zachodziła tu pomyłka. Nie chciała spędzić reszty urodzin w depresji, myśląc o czymś, czego nie potrzebowała i nigdy nie chciała. Od tak dawna postrzegała Briana jako chłopaka Michelle, niezłego do popatrzenia, ale nic poza tym. Nie była przygotowana na wpływ, jaki na nią teraz wywierał, który mógłby wstrząsnąć i zagrozić ich relacjom. - Jesteś na to gotowa? - zapytał. Jeszcze jeden głęboki oddech… 2 Jak widać, Candace też wcześniej nie znała tego pojęcia ☺ [przypis Tłumacza]

21 - Tak. Zamknęła ponownie oczy. Nie chciała dać mu powodu, aby myślał, że jest mięczakiem. - Przetrwaj kilka pierwszych minut, później będziesz miała odjazd od endorfiny. - Jasne. Jej chichot zamienił się w głośny śmiech, gdy po raz pierwszy dotknął dłonią w rękawiczce dołu jej brzucha. Prawie spadła ze stołu. To tyle jeśli chodzi o bycie mięczakiem. - Candace, nie możesz tak zrobić, kiedy będę to robił igłą - zrugał ją. - Niech to szlag. Zamruczała, otwierając oczy i biorąc kolejny oddech. - Ok. Po prostu to zrób. Jestem gotowa. O Boże. - No to zaczynamy. Skierowała wzrok w dół, gdy nagle bardziej realnego znaczenia nabrało to, aby nie widzieć, co się tam będzie działo. Jeszcze bardziej wstrząsająca, niż widok igły unoszącej się nad jej skórą, była obecność Briana, opierającego się tak blisko tej części jej ciała. Mogła poczuć zapach mięty z jego ust. Jej serce biło jak u przestraszonego królika, uciekającego przed drapieżnikiem. Pewnym ruchem naciągnął jej skórę, a ona zatopiła zęby w swojej dolnej wardze, kiedy końcówka igły dotknęła jej ciała. Mogła sobie wyobrazić te palce, tak blisko krawędzi jej majtek, ześlizgujące się niżej, by dać jej przyjemność… jego dotyk byłby jednocześnie tak łagodny i tak pewny, jak teraz.

22 Jej oczy ponownie się zamknęły. Mogła się założyć, że wiedział, jak ją dotknąć, jak wiele siły użyć, jaki wywrzeć nacisk, aby jęczała i dyszała o więcej... - Jakie to uczucie? - Hmmm? - zapytała rozmarzona. Czy musiał pytać? Uczucie było niesamowite. - Nie tak źle, prawda? Och, chciała, żeby było złe, złe w najgorszy sposób. Jak tylko te oburzające myśli pojawiły się w jej głowie, zdała sobie sprawę, że igła od kilku sekund wbija się w jej skórę, czego nie zauważyła wcześniej. - Um… to wszystko? - Tak. Tyle świrowania o nic. Brzęczenie trwało nadal, igła zostawiała po sobie ślad ukłucia. Brain często zatrzymywał się, aby wytrzeć nadmiar tuszu z jej skóry ręcznikiem. Zauważyła, że najtrudniejszą rzeczą było spokojne leżenie pod jego dotykiem. Chciała skręcać się i wyginać w łuk do niego. Zmusić go, żeby się przybliżył. Uwięzienie i bezsilność pod jego kontrolą skręcało coś w jej wnętrzu, jak paląca potrzeba wykręcająca żołądek. Bolesne drżenie pojawiło się pomiędzy jej udami, cal od miejsca, którego dotykał. Zwilżyła usta, które były suche przez to intensywne uczucie i jego nieubłagalne skupienie. Zastanawiała się, co by pomyślał, gdyby wiedział, co teraz działo się w jej myślach, z jej ciałem. Gdyby wiedział, co ona teraz czuje. Kiedy zabarwiony przyjemnością ból od igły przybliżał ją do słodkiego wybuchu przyjemności, była nieskończenie wdzięczna, że w pomieszczeniu było chłodno. Zaczęła obserwować powolne, proste wznoszenie się i opadanie ramienia Briana, kiedy oddychał. Rytm jej

23 własnego oddechu wzrastał zbyt szybko, stając się nierówny i potrzebujący, zagrażając przerodzeniem się w pełnowymiarowe dyszenie. Myśląc o takim prawdopodobieństwie i statystyce prawdopodobieństwa wystąpienia tego zdarzenia, w końcu do tego dojdzie. A to powinno pomóc. - Wciąż ze mną? - zapytał. Och, czy on nie widział, co jej robił? Zanim odpowiedziała, spojrzała w dół. Z grubsza połowa konturu była już zrobiona. Wciąż masa do zrobienia. Dzięki Bogu. Nie była jeszcze gotowa, żeby to się skończyło, nie potrafiła sobie wyobrazić niemożliwości zakończenia tej dręczącej błogości. Chyba że wróci do niego po więcej. Jeśli tak zrobi, skończy wytatuowana od czubka głowy, po palce u stóp. - Um, chyba tak. - I proszę nie zauważ, jak drży mój głos. Nie miała szczęścia. Po raz pierwszy, odkąd zaczął ją tatuować, odsunął się i spojrzał na nią. Była pewna, że jej policzki są czerwone, a jej czoło błyszczy. - Potrzebujesz czegoś? Może pić? - zapytał. Zabrzmiało bosko, ale prawdopodobnie była już przyczyną jego spóźnienia, czy czegokolwiek, co miał zaplanowane na później. Ale z drugiej strony, jeśli trzymając go tu odsuwa go od kobiety nie zasługującej na jego uwagę, to było to dla niej w porządku. - Jest okey. - Zatem kontynuujmy. Będzie wyglądał seksownie, dziewczyno. Kiwnął do niej głową i wrócił do pracy. - Więc, co jeszcze zrobiłaś na swoje urodziny?

24 Teraz musiała skupić się na normalnej rozmowie z nim, kiedy była na krawędzi orgazmu. Nigdy nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek będzie się modlić, żeby go nie mieć. Ale jak zawstydzające by to było w takiej chwili? Jej wcześniejsze pytanie powróciło do jej myśli. Nie powinna była pytać, ile osób świrowało i nie było zdolnych do skończenia zabiegu tatuowania. Powinna była się dowiedzieć, ile z nich straciło kontrolę i błagało go, by wziął je właśnie tu. - Niewiele. Spędziłam czas z Macy przez większość dnia. - To wszystko? Wzdrygnęła się, kiedy dotarł do bardzo wrażliwego miejsca, zaciskając zęby kiedy wycierał je ręcznikiem. Coraz trudniej jej było opierać się chęci pocierania biodrami. - W większości. - Zgaduję, że teraz będzie czas na jakiegoś szczęśliwego chłopaka. Jej krótkie szczeknięcie ze śmiechu było niespodziewanie godne pożałowania, jej grymas nie miał nic wspólnego z palącym kłuciem igły. - Nie, nie ma żadnych szczęśliwców. O Boże, to zaczęło do mnie docierać. - Igła czy brak chłopaków? To i to. - Mam na myśli igłę. - Świetnie dajesz sobie radę. - Gdzie się wybierasz później? - wyrzuciła i momentalnie przeraziła się swoją impulsywnością. Sięgając do desperackiej chęci rozproszenia gwałtownej potrzeby, pulsującej w jej wnętrzu.

25 - Na przyjęcie rodzinne. W przyszły weekend są urodziny mojego brata, ale to dziś się spotykamy. Nie wiem, czemu akurat teraz, a nie w przyszły weekend. - Wzruszył ramionami. - Właśnie mnie poinformowali, że muszę się stawić. Hej, słyszałaś już o tym, że jestem teraz wujkiem? Ach, to nie randka. Otoczyła ją fala nagłej ulgi, chwilowo zapomniała o wszystkim innym... zanim sobie nie uświadomiła, że to nie oznacza, że on się z nikim nie spotyka. Co, jeśli ma dziewczynę? - Tak, słyszałam. Moje gratulacje. Założę się, że jest słodki. Musisz być podekscytowany. - Jest całkiem fajny. - Nic dziwnego, że... jesteś trochę odświętnie ubrany. - Ciężko było oprzeć się chęci dotknięcia jego brwi, gdzie zwykle znajdowały się dwa pierścienie. Do licha, kogo próbowała oszukać. Ciężko było oprzeć się chęci przyciągnięcia go tak, by znalazł się zawieszony nad nią. Zwłaszcza, kiedy szczerzył się tak, jak teraz. - Moja mama tam będzie, a moje body art3 doprowadza ją do szaleństwa. Candace mogła się z tym zgodzić, ale ją to doprowadzało do szaleństwa w inny sposób. - Próbuję ją do niego przekonać - kontynuował. - Czasami. Większość dni po prostu mnie to gówno obchodzi. - Jak długo zajęło ci zrobienie tych wszystkich tatuaży? - Zacząłem kiedy miałem osiemnaście lat. Minęło parę lat odkąd zrobiłem ostatni i będąc z tobą szczerym, myślę, że z tym skończyłem. I nigdy nie byłem za ekstremalnym gównem. Obecnie jestem całkiem 3 Zostawiłam jak w oryginale, chyba wszyscy wiedzą o co chodzi [przyp. Tłumacza]