Beatkawas

  • Dokumenty55
  • Odsłony1 678
  • Obserwuję3
  • Rozmiar dokumentów95.1 MB
  • Ilość pobrań1 070

Anne Rice - Cykl-Kroniki Wampirze (01) Wywiad z wampirem

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Anne Rice - Cykl-Kroniki Wampirze (01) Wywiad z wampirem.pdf

Beatkawas Dokumenty
Użytkownik Beatkawas wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 172 stron)

ANNE RICE WYWIAD Z WAMPIREM 1

CZĘŚĆ I - Rozumiem - powiedzia wampir z namys em i nie spiesz c si , podszed do okna pokoju. Przez d u szy czas sta tam,ł ł ą ę ł ł ż ł spogl daj c na przy mione wiat a i ruch uliczny Divisadero Street. Teraz ch opak móg lepiej dostrzec umeblowanie pokoju,ą ą ć ś ł ł ł okr g y d bowy stó , krzes a, pod cian umywalk z lustrem. Postawi swoj aktówk na stole i czeka .ą ł ę ł ł ś ą ę ł ą ę ł - Ile w a ciwie masz ze sob ta my? - zapyta wampir, odwracaj c si w tej samej chwili, tak e ch opak widzia teraz tylkoł ś ą ś ł ą ę ż ł ł jego profil. - Czy wystarczy, aby nagra histori ycia?ć ę ż - Jasne, je li to interesuj ce ycie. Czasami, je li mam szcz cie, przeprowadzam wywiad z trzema lub czterema osobami wś ą ż ś ęś ci gu jednej nocy. Ale to musi by ciekawa historia. Tylko wtedy ma to sens, prawda?ą ć - Najzupe niej - odpowiedzia wampir. - Chcia bym zatem opowiedzie histori mojego ycia. Zale y mi na tym.ł ł ł ć ę ż ż - Wspaniale - powiedzia ch opak, wyci gaj c niewielki magnetofon z aktówki. Szybko sprawdzi po czenia i baterie. -ł ł ą ą ł łą Ciekaw jestem, dlaczego s dzi pan, e mo e to mnie zainteresowa ? Dlaczego pan...ą ż ż ć - Nie - przerwa nagle wampir. - Tak nie mo emy zaczyna . Sprz t gotowy?ł ż ć ę - Taak - odrzek zaskoczony ch opak.ł ł - To siadaj. W cz tylko wiat o u góry.łą ę ś ł - S dzi em, e wampiry nie lubi wiat a.ą ł ż ą ś ł - Je li my lisz, e ciemno dodaje atmosfery, to... - Wampir przerwa nagle. Oparty o parapet okna przygl da si terazś ś ż ść ł ą ł ę m odemu ch opakowi. Ten nie móg dostrzec jego twarzy, a co w jego nieruchomej postaci niepokoi o go. Chcia dalej mówi ,ł ł ł ś ł ł ć ale si powstrzyma . Odetchn z ulg , gdy wampir ruszy w kierunku sto u i si gn po zwisaj cy nad nim w cznik lampy.ę ł ął ą ł ł ę ął ą łą Natychmiast pokój zala o ostre, ó te wiat o. Ch opak na widok wampira nie móg powstrzyma si od gwa townego wdechu.ł ż ł ś ł ł ł ć ę ł Jego palce automatycznie przesun y si po stole i zacisn y na kancie blatu.ęł ę ęł - Wielki Bo e - wyszepta , wpatruj c si w niego uporczywie.ż ł ą ę Wampir by ca kowicie bia y i g adki, jakby wyrze biony z ko ci, a jego twarz pozostawa a nieruchoma, pos gowa zł ł ł ł ź ś ł ą wyj tkiem dwóch b yszcz cych, zielonych oczu, które bacznie spogl da y w dó na siedz cego m odego cz owieka, podobne doą ł ą ą ł ł ą ł ł dwóch p omieni umieszczonych w czaszce.ł W tej chwili wampir u miechn si , prawie z rozmarzeniem, a g adka bia a skóra twarzy drgn a nieznacznie.ś ął ę ł ł ęł - Widzisz? - zapyta cicho.ł Ch opak wzdrygn si , podnosz c r k , jakby w ge cie obronnym przed silnym wiat em. Jego wzrok przesuwa si wolnoł ął ę ą ę ę ś ś ł ł ę po eleganckiej, szytej na miar czarnej marynarce, na któr zwróci ju uwag w barze, po d ugich fa dach peleryny, czarnym,ę ą ł ż ę ł ł jedwabnym krawacie zawi zanym pod szyj i b yszcz cym bia ym ko nierzyku, bia ym jak skóra wampira. Wpatrywa si w g steą ą ł ą ł ł ł ł ę ę czarne w osy, w d ugie loki zaczesane do ty u za uszy, dotykaj ce prawie nie nobia ego ko nierzyka.ł ł ł ą ś ż ł ł - A wi c, nadal chcesz tego wywiadu? - zapyta wampir. Usta ch opaka przez moment pozosta y otwarte, zanim zdolnyę ł ł ł był do podj cia rozmowy.ę - Tak - odpowiedzia .ł Wampir niespiesznie usiad naprzeciwko ch opca i pochylaj c si do przodu doda cicho, niemal konfidencjonalnie:ł ł ą ę ł - Nie bój si . W cz tylko magnetofon.ę łą Pochyli si nagle nad sto em, wyci gaj c do niego r k . Ch opak wzdrygn si ponownie. Pot wyst pi mu na czo o.ł ę ł ą ą ę ę ł ął ę ą ł ł Wyci gni t r k wampir dotkn ramienia ch opaka.ą ę ą ę ą ął ł - Wierz mi, nie zrobi ci krzywdy. Sam chc wykorzysta t okazj . To dla mnie bardzo istotne, bardziej, ni sobie mo eszę ę ć ę ę ż ż to wyobrazi . Chc , eby zacz . -Cofn r k i usiad ponownie na swoim miejscu, skupiony. Czeka . Min a chwila, zanimć ę ż ś ął ął ę ę ł ł ęł ch opak przetar czo o i wargi chusteczk . Wyj ka , e mikrofon wbudowany jest w magnetofon, wcisn klawisz nagrywania ił ł ł ą ą ł ż ął oznajmi , e urz dzenie ruszy o.ł ż ą ł - Nie zawsze by pan wampirem? - zacz .ł ął 2

- Nie - odpowiedzia wampir. -Sta em si nim, gdy mia em dwadzie cia pi lat, a by o to w 1791 roku.ł ł ę ł ś ęć ł Ch opak by zaskoczony dok adno ci tej daty i powtórzy j raz jeszcze, zanim zada drugie pytanie:ł ł ł ś ą ł ą ł - Jak do tego dosz o?ł - To proste, ale nie chc udziela tylko samych prostych odpowiedzi. Chc opowiedzie autentyczn histori ...ę ć ę ć ą ę - Tak - ch opak dorzuci szybko. Bez ko ca zwija i rozwija w zdenerwowaniu chusteczk . Znowu przetar ni usta.ł ł ń ł ł ę ł ą - Zacz o si od tragedii - zacz wampir. -Mój m odszy brat... umar .ęł ę ął ł ł Przerwa . Ch opak odchrz kn i raz jeszcze wytar twarz, nim nerwowo wepchn chusteczk do kieszeni.ł ł ą ął ł ął ę - To dla pana bolesne? - zapyta boja liwie.ł ź - Czy tak to wygl da?ą - Nie. - Potrz sn g ow .ą ął ł ą - Ca a sprawa polega na tym, e t histori opowiada em tylko raz, i by o to tak bardzo dawno temu. Ale nie, to nie jestł ż ę ę ł ł bolesne... - Mieszkali my wtedy w Luizjanie -podj opowiadanie. - Mieli my du posiad o i za o yli my dwie plantacje nad rzekś ął ś żą ł ść ł ż ś ą Missisipi, bardzo blisko Nowego Orleanu... - Aha, st d ten akcent - wtr ci ch opak przyciszonym g osem. Przez moment wampir patrzy bez wyrazu w przestrze .ą ą ł ł ł ł ń - Mówi z akcentem? - zacz si mia . Ch opak sp oszony doda szybko:ę ął ę ś ć ł ł ł - Zwróci em na to uwag w barze, gdy zapyta em pana, jak pan zarabia na ycie. Taka lekka ostro spó g osek, toł ę ł ż ść ł ł wszystko. Nigdy nie domy li bym si jednak, e to wp yw francuskiego.ś ł ę ż ł - Wszystko w porz dku - zapewni go wampir. -Nie jestem wcale taki zaskoczony, jak by to si wydawa o. Po prostu odą ł ę ł czasu do czasu zapominam o tym. Ale wró my do rzeczy...ć - Tak, prosz - doda ch opak.ę ł ł - Mówi em o plantacjach. Mia y one wiele wspólnego z moim przeistoczeniem si w wampira. Ale dojdziemy do tego. Naszeł ł ę ycie by o mieszanin luksusu i prymitywnych warunków, w jakich mieszkali my, cho dla nas by o to nadzwyczaj atrakcyjne.ż ł ą ś ć ł Widzisz, yli my tam o wiele dostatniej, ni mogliby my to sobie wyobrazi , yj c nadal we Francji. Mo e to sama dzikoż ś ż ś ć ż ą ż ść Luizjany sprawia a, e tak to widzieli my, a mo e rzeczywi cie tak by o. Pami tam meble, jakie by y w naszym domu. Wszystkieł ż ś ż ś ł ę ł przywiezione z Europy. -Wampir u miechn si . - A klawesyn, ten by liczny. Moja siostra gra a na nim. W letnie wieczoryś ął ę ł ś ł siada a przy klawiaturze plecami do otwartych drzwi balkonowych. Nadal pami tam t delikatn , szybk muzyk i obrazł ę ę ą ą ę grz zawisk rozci gaj cy si za oknami, omszone cyprysy, odcinaj ce si na tle nieba. Do tego dobiegaj ce z grz zawiskę ą ą ę ą ę ą ę odg osy, chór owadów, krzyk ptaków. My l , e kochali my to. W tej atmosferze nasze meble z ró anego drzewa wydawa y sił ś ę ż ś ż ł ę cenniejsze, muzyka jeszcze delikatniejsza i bardziej potrzebna. Nawet wtedy, gdy ga zie glicynii wyrywa y okiennice nałę ł poddaszu i wciska y si p dami w bielone ceg y zaledwie w ci gu jednego roku...ł ę ę ł ą Tak, kochali my to. Wszyscy poza moim bratem. Nie pami tam, by kiedykolwiek skar y si , ale wiem, jak si czu . Mójś ę ż ł ę ę ł ojciec wtedy ju nie y i ja by em g ow rodziny, i to w a nie ja musia em broni go ci gle przed matk i siostr . Na pocz tkuż ż ł ł ł ą ł ś ł ć ą ą ą ą zabiera y go ze sob na proszone wizyty i przyj cia do Nowego Orleanu. On nienawidzi tego. Wydaje mi si , e przesta na nieł ą ę ł ę ż ł chodzi , zanim jeszcze sko czy dwana cie lat. Dla niego liczy a si tylko modlitwa i oprawione w skór ywoty wi tych.ć ń ł ś ł ę ę ż ś ę W ko cu, zbudowa em mu kaplic , tylko dla niego, z dala od domu. Tam w a nie zacz sp dza wi kszo ka dego dnia,ń ł ę ł ś ął ę ć ę ść ż a cz sto i poranki. Na tym polega a ironia losu, e by tak inny ni my, tak inny od wszystkich. Moje ycie by o normalne,ę ł ż ł ż ż ł zwyczajne. Nic szczególnego w nim si nie dzia o. - Wampir ponownie u miechn si . -Czasami, wieczorami wychodzi em doę ł ś ął ę ł niego i spotykali my si w ogrodzie obok kaplicy. Zastawa em go cz sto siedz cego w skupieniu na kamiennej awie wś ę ł ę ą ł ogrodzie. Opowiada em mu wtedy o problemach, które mia em z niewolnikami. O tym, jak nie dowierza em nadzorcy, o k opotachł ł ł ł z pogod , o po rednikach... o wszystkich tych sprawach, które wype nia y moj egzystencj . S ucha mnie, od czasu do czasuą ś ł ł ą ę ł ł robi c jak uwag , zawsze yczliwie odnosz c si do moich problemów, tak e gdy go opuszcza em, mia em wra enie, eą ąś ę ż ą ę ż ł ł ż ż wszystkie je dla mnie rozwi za . Nie s dz , bym móg mu czegokolwiek odmówi i przyrzek em sobie, e do stanu kap a skiegoą ł ą ę ł ć ł ż ł ń 3

b dzie móg wst pi w stosownym czasie, nawet, je li roz ka z nim mia aby z ama mi serce. Oczywi cie, myli em si wtedy. -ę ł ą ć ś łą ł ł ć ś ł ę Wampir przerwa nagle.ł Przez chwil ch opak wpatrywa si tylko w niego a , jakby obudzony z g bokiego snu, zacz uk ada zdanie, mozolnie, zę ł ł ę ż łę ął ł ć trudem dobieraj c s owa:ą ł - Aha... wi c wcale nie chcia nim zosta ? - zapyta wreszcie.ę ł ć ł Wampir przygl da mu si dok adnie, jakby staraj c si odgadn znaczenie tego zdania. Wreszcie odrzek :ą ł ę ł ą ę ąć ł - Mia em na my li to, e to w a nie ja myli em si co do swojego post powania, mia em na my li moje przyzwolenie na toł ś ż ł ś ł ę ę ł ś wszystko. Spogl da teraz w dal z wzrokiem utkwionym w widok za oknem.ą ł - Zacz miewa wizje - doda po chwili.ął ć ł - Prawdziwe wizje? - Pytanie zawis o w powietrzu i przez chwil pozostawa o bez odpowiedzi.ł ę ł - Nie s dz - odpowiedzia wreszcie. -Zdarzy o si to po raz pierwszy gdy mia pi tna cie lat. By wtedy bardzo przystojny.ą ę ł ł ę ł ę ś ł Mia najg adsz skór i najwi ksze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widzia em. Nie by chudy, tak jak ja teraz, ale te jegoł ł ą ę ę ł ł oczy! By o tak, e gdy patrzy em w jego oczy, wydawa o mi si , e nie dostrzega mnie wcale. Jakbym sta samotnie na skrajuł ż ł ł ę ż ł wiata... nad smaganym przez wiatr brzegiem oceanu. Nic poza agodnym hukiem fal. No, có - oczy wampira nadal utkwioneś ł ż by y w szyb -zacz miewa wizje. Na pocz tku da mi to tylko mgli cie do zrozumienia, i przesta przyjmowa posi ki.ł ę ął ć ą ł ś ł ć ł Zamieszka w kaplicy. O ka dej porze dnia i nocy spotyka em go kl cz cego na go ym bruku przed o tarzem. Sama kaplica by ał ż ł ę ą ł ł ł zaniedbana, przesta dba o wiece, zmienia obrusy na o tarzu, czy nawet wymiata li cie z kaplicy. Której nocy poczu em, eł ć ś ć ł ć ś ś ł ż sprawa jest powa na. Sta em w ró anej altanie przez dobr godzin , przypatruj c si mu, gdy kl cza nieruchomo z r komaż ł ż ą ę ą ę ę ł ę rozci gni tymi jak do ukrzy owania, których przez ca y ten czas nie opu ci . Wszyscy niewolnicy ju dawno uwa ali go zaą ę ż ł ś ł ż ż pomylonego. -Wampir uniós brwi w zdziwieniu. -Ja by em przekonany, e jest tylko nieco... nadgorliwy. S dzi em, e w swejł ł ż ą ł ż mi o ci do Boga zaszed by mo e za daleko. Tego dnia opowiedzia mi o swoich wizjach. Zarówno wi ty Dominik, jak ił ś ł ć ż ł ś ę B ogos awiona Maryja Dziewica przychodzili do niego, do kaplicy. Powiedzieli mu, e ma sprzeda ca nasz posiad o wł ł ż ć łą ą ł ść Luizjanie, wszystko, co posiadamy, a pieni dze ze sprzeda y u y na dzie o bo e we Francji. Mój brat mia zosta wielkimą ż ż ć ł ż ł ć przywódc religijnym i przywie kraj do jego dawnej arliwo ci, oddali widmo szerz cego si ateizmu. Oczywi cie on sam nieą ść ż ś ć ą ę ś posiada adnych pieni dzy. Ja mia em sprzeda plantacj i nasze domy w Nowym Orleanie, a pieni dze przekaza jemu.ł ż ę ł ć ę ą ć Znów nast pi a cisza. Ch opak siedzia bez ruchu, zaskoczony.ą ł ł ł - Taak... przepraszam - wyszepta . - Co pan powiedzia ?ł ł I sprzeda pan plantacj ?ł ę - Nie - odpowiedzia wampir ze spokojn , nieruchom twarz , jak mia od pocz tku rozmowy. - mia em si z niego. Ał ą ą ą ą ł ą Ś ł ę on... jego to rozw cieczy o. Nalega . Twierdzi , e polecenie pochodzi od samej Maryi Dziewicy. Kim e wi c jestem, aby jeś ł ł ł ż ż ę lekcewa y ? Kim e, doprawdy? -Wampir ciszy nieco g os, jak gdyby zastanawiaj c si nad tym raz jeszcze. -Kim? Im wi cejż ć ż ś ł ł ą ę ę próbowa mnie przekonywa , tym bardziej go wy miewa em. To nonsens, mówi em mu, wytwór niedojrza ej, a nawet chorobliwejł ć ś ł ł ł wyobra ni. Oznajmi em mu, e kaplica, by a b dem. Chcia em j zburzy natychmiast. On mia pój do szko y w Nowymź ł ż ł łę ł ą ć ł ść ł Orleanie i wybi sobie z g owy te niedorzeczne pomys y. Nie pami tam teraz wszystkiego, co mu powiedzia em. Ale pami tamć ł ł ę ł ę atmosfer tej rozmowy. Za ca t pogardliw odpraw z mojej strony sta gniew i g bokie rozczarowanie. By em zawiedziony.ę łą ą ą ą ł łę ł Nie wierzy em w ani jedno s owo, które mi powiedzia .ł ł ł - Ale to ca kowicie zrozumia e - wtr ci szybko ch opak, gdy tylko wampir przerwa . Niepokój jego wyra nie zel a . -To jest,ł ł ą ł ł ł ź ż ł chcia em powiedzie , czy ktokolwiek móg by w to uwierzy ?ł ć ł ć - Naprawd ? - Wampir spojrza na ch opaka. -My l , e to by egotyzm, z o liwy egotyzm z mojej strony. Pozwól, niech cię ł ł ś ę ż ł ł ś to wyt umacz . Kocha em mojego brata, jak ju ci mówi em, i czasami wierzy em nawet, e jest yj cym wi tym. Zach ca emł ę ł ż ł ł ż ż ą ś ę ę ł go do modlitw i medytacji i gotów by em straci go dla siebie, gdyby zdecydowa si na stan duchowny. Gdyby kto opowiadał ć ł ę ś ł 4

mi o jakim wi tym z Arles czy z Lourdes, którzy mieli wizje, to uwierzy bym mu. By em katolikiem. Wierzy em w wi tych.ś ś ę ł ł ł ś ę Zapala em cieniutkie wiece przed ich marmurowymi pos gami w ko cio ach. Zna em ich obrazy, symbole, ich imiona. Ale nieł ś ą ś ł ł wierzy em, nie mog em uwierzy mojemu bratu. Nie potrafi em pogodzi si z tym, e ma wizje. W a ciwie dlaczego? Poniewał ł ć ł ć ę ż ł ś ż by moim bratem. Franciszek z Asy u móg mie wizje, ale nie on. O, co to, to nie. Nie mój brat. Mój brat nie móg by taki. Toł ż ł ć ł ć w a nie nazywam egotyzmem. Rozumiesz?ł ś Ch opak pomy la chwil . Kiwn wreszcie g ow i odpowiedzia , e rozumie.ł ś ł ę ął ł ą ł ż - By mo e jednak naprawd mia wizje -doda po chwili wampir.ć ż ę ł ł - A wi c nie jest pan pewien... teraz... czy przypadkiem rzeczywi cie...?ę ś - Nie, ale wiem na pewno, e on sam ani przez chwil nie odczuwa adnych w tpliwo ci czy waha . Wiem teraz, iż ę ł ż ą ś ń wiedzia em wtedy, e tej nocy, kiedy wyszed z mojego pokoju podniecony i roz alony, nie waha si ani przez moment. Parł ż ł ż ł ę ę minut pó niej ju nie y .ź ż ż ł - W jaki sposób? - Po prostu wyszed przez drzwi balkonowe na galeri , sta jeszcze przez chwil u szczytu ceglanych schodów, a potemł ę ł ę rzuci si do przodu. Nie y ju , kiedy zbieg em w dó do pierwszego schodka. Skr ci kark. - Wampir potrz sn g ow wł ę ż ł ż ł ł ę ł ą ął ł ą zamy leniu, ale jego twarz by a nadal nieporuszona.ś ł - Czy widzia pan, jak spada ? - zapyta ch opak. -Czy straci równowag ?ł ł ł ł ł ę - Nie, nie widzia em, ale dwóch s u cych to widzia o. Mówili, e spojrza w gór , jakby w a nie tam co dostrzeg . Potemł ł żą ł ż ł ę ł ś ś ł jego cia o poruszy o si do przodu, jak gdyby popchni te wiatrem. Jeden z nich twierdzi , e mia w a nie co powiedzie , zanimł ł ę ę ł ż ł ł ś ś ć spad . Ja te my l , e chcia co powiedzie , ale by o to w a nie w momencie, w którym ja zwróci em si do okna. By emł ż ś ę ż ł ś ć ł ł ś ł ę ł odwrócony do niego plecami, kiedy us ysza em oskot spadaj cego cia a. - Wampir zerkn na magnetofon. - Nie mog em sobieł ł ł ą ł ął ł tego wybaczy . Czu em si odpowiedzialny za jego mier . I wszyscy inni te takć ł ę ś ć ż my leli.ś - Jak mogli? Powiedzia pan przecie , e widzieli, jak spada .ł ż ż ł - To nie by o oskar enie wprost. Po prostu wiedzieli, e coł ż ż ś niedobrego zasz o mi dzy nami, e mieli my jak sprzeczkł ę ż ś ąś ę na chwil przed jego upadkiem. S ysza a nas s u ba, moja matka te . I w a nie ona nie przestawa a mnie pó niej wypytywa ,ę ł ł ł ż ż ł ś ł ź ć co mi dzy nami zasz o i dlaczego mój brat, który zawsze by taki spokojny i agodny, wtedy krzycza . Pó niej do pyta do czy aę ł ł ł ł ź ń łą ł si siostra, a ja, oczywi cie, odmawia em odpowiedzi. By em tak strasznie zszokowany i nieszcz liwy, e nie mia emę ś ł ł ęś ż ł cierpliwo ci dla nikogo. Postanowi em jednak sobie, e nie dowiedz si o jego „wizjach”. Nie chcieli zrozumie , e w ko cu staś ł ż ą ę ć ż ń ł si nie wi tym, lecz jedynie fanatykiem. Moja siostra wola a po o y si do ó ka, ni wytrzyma katusze pogrzebu, a matkaę ś ę ł ł ż ć ę ł ż ż ć rozpowiada a wszystkim w parafii, e co straszliwego wydarzy o si w moim pokoju, co , czego ja nie chc ujawni .ł ż ś ł ę ś ę ć Na yczenie mojej w asnej matki przes uchiwa a mnie policja. W ko cu zjawi si u mnie ksi dz i za da , bym wyjawi , coż ł ł ł ń ł ę ą żą ł ł mi dzy nami zasz o. Nikomu jednak nic nie powiedzia em. „To by a tylko dyskusja” - mówi em. „Nie by o mnie na galerii, kiedyę ł ł ł ł ł brat upad ” -protestowa em, a oni wszyscy patrzyli na mnie, jakbym to ja zabi .ł ł ł Siedzia em u jego trumny wystawionej w holu naszego domu, przez dwa dni, rozmy laj c o tym, e to ja go zabi em.ł ś ą ż ł Wpatrywa em si w jego twarz, a pojawi y si na niej plamy, co przyprawia o mnie o md o ci. Mia strzaskan potylic i jegoł ę ż ł ę ł ł ś ł ą ę g owa wygl da a niesamowicie na poduszce. Zmusza em si , by patrze na ni , by po prostu wpatrywa si w ni , gdy nieł ą ł ł ę ć ą ć ę ą ż mog em wytrzyma bólu i zapachu rozk adu. Ca y czas odczuwa em nieodparte pragnienie,ł ć ł ł ł eby otworzy mu oczy. Wszystko toż ć by y szalone my li, wariackie impulsy. Wyrzuca em sobie, e mia em si z niego, nie wierzy em mu, nie by em dla niego dobrył ś ł ż ś ł ę ł ł -spad ze schodów z mojego powodu.ł - To wydarzy o si naprawd , tak? - wyb ka ch opak. -Opowiada mi pan co , co... co jest prawdziwe.ł ę ę ą ł ł ś - Tak - odpowiedzia wampir, patrz c na ch opaka, lecz nieł ą ł by zaskoczony. -Chc opowiada dalej.ł ę ć Jego wzrok porzuci znowu ch opaka i pow drowa dalej, za szyb . Wampir nie wykazywa wi kszego zainteresowaniał ł ę ł ę ł ę m odym cz owiekiem, który, ze swej strony, toczy w sobie jak wewn trzn walk .ł ł ł ąś ę ą ę - Ale powiedzia pan przecie , e nic pan nie wie o tych wizjach, e pan, wampir przecie ... nie wie na pewno czy...ł ż ż ż ż 5

- Chc opowiedzie wszystko po kolei - odrzek wampir. -Tak jak to si wydarzy o. Nie, nadal nie wiem nic o tych wizjach.ę ć ł ę ł Do dzisiaj - przerwa .ł - Ale prosz , niech pan mówi dalej.ż ę - No có , chcia em sprzeda plantacje. Nie chcia em ju nigdyż ł ć ł ż ogl da tego domu i kaplicy w ogrodzie. W ko cu wynaj emą ć ń ął je agencji, która zadba a o nie. Uprawia a ziemi i administrowa a wszystkim, tak e nie musia em ju tam je dzi , i razem zł ł ę ł ż ł ż ź ć matk i siostr przeprowadzi em si do jednego z naszych domów w Nowym Orleanie. Oczywi cie, w ten sposób ani przezą ą ł ę ś chwil nie uciek em od brata. O niczym innym nie mog em wtedy my le , jak tylko o jego ciele gnij cym w ziemi. Zostaę ł ł ś ć ą ł pochowany na cmentarzu St. Louis w Nowym Orleanie. Robi em wszystko, aby unika przechodzenia obok jego bram, ale nadalł ć bez przerwy my la em tylko o nim. Pijany czy trze wy, ci gle mia em przed oczyma jego gnij ce cia o w trumnie. To by o nie doś ł ź ą ł ą ł ł zniesienia. Bez przerwy wyobra a em sobie, e stoi u szczytu schodów, a ja ujmuj go za rami i przemawiam do niegoż ł ż ę ę agodnie, namawiam, by wróci do pokoju, przekonuj go, e uwierzy em mu, e musi modli si za mnie, za wiar . W tymł ł ę ż ł ż ć ę ę czasie niewolnicy z Pointe du Lac, tak nazywa a si bowiem moja plantacja, zacz li opowiada o duchu na galerii, a nadzorcał ę ę ć nie potrafi utrzyma porz dku na plantacji. Ludzie z towarzystwa zadawali mojej siostrze napastliwe pytaniał ć ą dotycz ceą incydentu, a wpad a w histeri . Po prostu s dzi a, e tak w a nie powinna reagowa , wi c zachowywa a si histerycznie. Ca yż ł ę ą ł ż ł ś ć ę ł ę ł czas pi em, a w domu przebywa em tak rzadko, jak by o to tylko mo liwe. y em jak cz owiek, który chce umrze , ale nie mał ł ł ż Ż ł ł ć do odwagi, by sko czy z sob . Przemierza em samotnie ciemne uliczki. Sp dza em czas w kabaretach. Wycofa em si zść ń ć ą ł ę ł ł ę dwóch pojedynków, lecz bardziej z apatii ni z tchórzostwa, gdy tak naprawd to pragn em mierci. I wtedy zosta emż ż ę ął ś ł zaatakowany przez wampira. Móg to by ktokolwiek - przecie w óczy em si samotnie w ród marynarzy, z odziei, maniaków ił ć ż ł ł ę ś ł kogo tam jeszcze. Ale wybra mnie. Chwyci mnie zaledwie par kroków od drzwi mojego domu i zostawi tam na pewn mier ,ł ł ę ł ą ś ć ja tak przynajmniej my la em.ś ł - Chce pan powiedzie ... e wyssa panu krew? - zapyta ch opak.ć ż ł ł ł - Tak. - Wampir za mia si . - Wyssa mi krew. Tak to si w a nie robi.ś ł ę ł ę ł ś - Ale y pan jeszcze - doda m ody cz owiek. - Powiedzia pan, e zostawi pana umieraj cego.ż ł ł ł ł ł ż ł ą - No có , wyssa moj krew prawie ca kowicie, do granicy mierci.ż ł ą ł ś Po o ono mnie do ó ka, jak tylko mnie znaleziono odurzonego. Tak naprawd nie wiedzia em w a ciwie, co si ze mnł ż ł ż ę ł ł ś ę ą sta o. My la em chyba, e to alkohol spowodowa zapa . Oczekiwa em mierci i nie wykaza em adnego zainteresowaniał ś ł ż ł ść ł ś ł ż jedzeniem i piciem, czy rozmow z lekarzem. Moja matka pos a a nawet ju po ksi dza. Mia em wtedy wysok gor czk ią ł ł ż ę ł ą ą ę opowiedzia em mu wszystko o wizjach brata i o sobie. Pami tam, e przywar em do jego ramienia, stale na nowo zmuszaj c goł ę ż ł ą do przysi gi, e nikomu tego nie powtórzy.ę ż - Wiem, e go nie zabi em - powiedzia em w ko cu -tylko e nie potrafi teraz y , gdy on jest martwy. Nie po tym, jak goż ł ł ń ż ę ż ć potraktowa em - doda em.ł ł - To mieszne - odpowiedzia mi. -Oczywi cie, e musisz y . Nie ma w tobie nic z ego poza nadmiernym folgowaniemś ł ś ż ż ć ł sobie. Twoja matka potrzebuje ciebie, nie wspominaj c o siostrze. A co do twojego brata, to by nawiedzony przez diab a.ą ł ł By em tak oszo omiony tym, co powiedzia , e nie potrafi em nawet zaprotestowa .ł ł ł ż ł ć - To diabe by twórc tych wizji - t umaczy dalej kap an. Diabe by wtedy w natarciu. Ca a Francja by a pod jego wp ywem,ł ł ą ł ł ł ł ł ł ł ł a rewolucja by a jego najwi kszym sukcesem. Nic nie uchroni oby brata, poza egzorcyzmami i modlitw . Nale a o przywi zał ę ł ą ż ł ą ć go, gdy diabe szala w jego ciele, i wyrzuci go stamt d. Diabe zrzuci go ze schodów, to zupe nie oczywiste - oznajmi . - Toł ł ć ą ł ł ł ł nie z bratem rozmawia e w pokoju - kontynuowa -rozmawia e z diab em.ł ś ł ł ś ł To wszystko zaw adn o mn ca kowicie. Przedtem wierzy em, e zosta em doprowadzony do ostateczno ci, ale to nie by ał ęł ą ł ł ż ł ś ł prawda. Ksi dz opowiada dalej o diable, o kulcie voodoo po ród niewolników i o przypadkach zaw adni cia cia em cz owiekaą ł ś ł ę ł ł przez diab a w innych stronach wiata. Oszala em. Zdemolowa em ca y pokój, usi uj c dogoni i zabi ksi dza.ł ś ł ł ł ł ą ć ć ę - Ale ta si a, któr pan posiada... przecie wampir...? - zapyta ch opak.ł ą ż ł ł - Zupe nie oszala em - wyja ni wampir. -Zdoby em si na rzeczy, których nigdy nie pope ni bym, b d c w pe ni zdrowy.ł ł ś ł ł ę ł ł ę ą ł 6

Teraz widz to zdarzenie jakby przez mg , jest dla mnie zupe nie nierealne i wywo uje zmieszanie, ale dobrze pami tam, eę łę ł ł ę ż gdy ju go dopad em i tarmosz c si z nim, wyci gn em przez tylne drzwi z domu na podwórko, popchn em na ceglanż ł ą ę ą ął ął ą cian wolno stoj cej kuchni. Tam t uk em jego g ow o cian , niemal go zabijaj c. Kiedy wreszcie przesta em, prawie naś ę ą ł ł ł ą ś ę ą ł granicy miertelnego wyczerpania, upuszczono ze mnie jeszcze krew. G upcy. Ale chcia em co powiedzie . To w a nie wtedyś ł ł ś ć ł ś poj em swój w asny egotyzm. By mo e ujrza em go jak w odbiciu, w tym ksi dzu. Jego pogardliwy stosunek do mojego brataął ł ć ż ł ę odzwierciedla tak e i mój stosunek do niego. Jego natychmiastowy, ma ostkowy i p ytki s d, to wyrokowanie w sprawach diab a,ł ż ł ł ą ł odmowa zastanowienia si chocia nad prawdopodobie stwem wi to ci tak blisko nas.ę ż ń ś ę ś - Ale on wierzy , e cia o brata opanowane by o przez diab a!ż ł ż ł ł ł - Tak - natychmiast dorzuci wampir. -Ludzie, którzy przestaj wierzy w Boga lub bosko , nadal jednak wierz w diab a.ł ą ć ść ą ł Nie wiem zreszt dlaczego. Nie, naprawd nie wiem dlaczego. Z o jest zawsze mo liwe. A bosko jest odwiecznie trudna doą ę ł ż ść poj cia. Musisz jednak zrozumie , e mówi o nawiedzeniu cia a, to mówi po prostu, e kto zwariowa . Czu em, e takę ć ż ć ł ć ż ś ł ł ż w a nie by oł ś ł w przypadku ksi dza. Jestem pewien, e dostrzeg tylko szale stwo. Nazwa je opanowaniem przez szatana. Nieę ż ł ń ł trzeba widzie szatana podczas egzorcyzmów. Ale sta w obliczu wi to ci, przed obliczem wi tego... uwierzy , e ów wi tyć ć ś ę ś ś ę ć ż ś ę ma prawdziwe wizje. Nie. W tym przejawia si nasz egotyzm, nasza odmowa uwierzenia, e co takiego mo e si w ród nasę ż ś ż ę ś zdarzy .ć - Nigdy nie my la em o tym w taki sposób - powiedzia ch opak. -Ale co w a ciwie sta o si dalej? Powiedzia pan, eś ł ł ł ł ś ł ę ł ż upuszczono panu krew, a to musia oby chyba doprowadzi do pewnej mierci.ł ć ś Wampir za mia si .ś ł ę - Tak, z pewno ci , tak by si to sko czy o, gdyby wampir nie przyszed do mnie tej samej nocy.ś ą ę ń ł ł Wróci , aby spotka si ze mn . Rozumiesz, on chcia mojej plantacji, chcia Pointe du Lac.ł ć ę ą ł ł By o ju bardzo pó no. Siostra czuwaj ca przy mnie dawno ju zasn a. Pami tam, jakby to by o wczoraj. Wszed odł ż ź ą ż ęł ę ł ł podwórka, przez drzwi balkonowe. Bezg o nie. Wysoki, o bia ej cerze, g stych, jasnych w osach i p ynnych prawie kocichł ś ł ę ł ł ruchach. Delikatnie nasun pi cej siostrze szal na oczy i przykróci knot lampy. Drzema a w fotelu. Na stole sta o naczynie zął ś ą ł ł ł wod i r cznik, którym obmywa a mi czo o. Nie poruszy a si pod tym szalem a do rana. Ale wtedy ja by em ju kim innym. -ą ę ł ł ł ę ż ł ż ś Co to by a za przemiana?ł Wampir westchn . Odchyli si do ty u na krze le i spogl da na ciany.ął ł ę ł ś ą ł ś - Na pocz tku my la em, e to jeszcze jeden doktor lub kto inny wezwany przez rodzin , by porozmawia ze mn . Ale toą ś ł ż ś ę ł ą podejrzenie rozwia o si natychmiast. Podszed blisko ó ka i pochyli si nade mn . Jego twarz pojawi a si w wietle lampy ił ę ł ł ż ł ę ą ł ę ś zobaczy em wtedy, e nie by wcale zwyczajnym cz owiekiem. Jego szare oczy arzy y si , a d ugie bia e d onie nie by y zł ż ł ł ż ł ę ł ł ł ł pewno ci d o mi cz owieka miertelnego. My l , e zrozumia em wszystko w tej jednej chwili, a to, co mi potem oznajmi , by oś ą ł ń ł ś ś ę ż ł ł ł wtórne. W tym momencie, kiedy go ujrza em, kiedy poczu em jego nadzwyczajn aur , wiedzia em ju , e nie jest osob takł ł ą ę ł ż ż ą ą jak wszyscy inni. Ja sam przesta em si w ogóle liczy . Moje ego, które nie potrafi o zaakceptowa obecno ci osobył ę ć ł ć ś nadludzkiej, nadzwyczajnej, zosta o zupe nieł ł zdruzgotane. Wszystkie moje my li, nawet moja wina i pragnienie mierci,ś ś wydawa y si ca kowicie nieistotne. Zapomnia em o sobie, o swoim bycie!ł ę ł ł Wampir dotkn zaci ni t pi ci klap swej marynarki.ął ś ę ą ęś ą - Zapomnia em ca kowicie o sobie. I w tej samej chwili zda em sobie spraw ze znaczenia tej okazji. Od tej pory odczuwa emł ł ł ę ł ju tylko wzrastaj ce zdziwienie. Gdy przemówi do mnie i powiedzia kim móg bym zosta , czym jest jego ycie i co go jeszczeż ą ł ł ł ć ż czeka, wszystko, co wcze niej prze y em przesta o si w ogóle liczy . Postrzega em wtedy swoje ycie tak, jakbym stan zś ż ł ł ę ć ł ż ął boku, przygl daj c mu si z zewn trz. Dostrzeg em ca moj dotychczasow pró no , egoizm, konformizm, powierzchowną ą ę ą ł łą ą ą ż ść ą wiar w Boga i zast py wi tych, których imiona wype nia y mój modlitewnik, a z których aden nie wywar najmniejszegoę ę ś ę ł ł ż ł wp ywu na moj ograniczon , materialistyczn i samolubn egzystencj . Dostrzeg em moich prawdziwych bogów... bogówł ą ą ą ą ę ł wi kszo ci z ludzi - jedzenie i picie, bezpiecze stwo w konformizmie. Popió .ę ś ń ł Twarz ch opaka by a napi ta. Wida w niej by o niepokój pomieszany z zaciekawieniem.ł ł ę ć ł - A wi c zdecydowa si pan zosta wampirem? -spyta . Przez chwil wampir nie odpowiada .ę ł ę ć ł ę ł 7

- Zdecydowa ... Wydaje mi si , e nie jest to najodpowiedniejsze s owo. Cho nie mo na powiedzie , e by o toł ę ż ł ć ż ć ż ł nieuniknione od momentu, w którym on wkroczy do pokoju. Nie, rzeczywi cie,ł ś to nie by o wcale nieuniknione. Jednak nie mogł ę powiedzie , bym sam zdecydowa . Powiedzmy, e kiedy on sko czy mówi , adna inna decyzja nie wchodzi a w rachub , wi cć ł ż ń ł ć ż ł ę ę wybra em w a nie j , nie ogl daj c si do ty u. Poza jedn rzecz .ł ł ś ą ą ą ę ł ą ą - Poza czym? - Moim ostatnim wschodem s o ca - odpowiedzia wampir. -Nast pnego ranka, po tej nocy, nie by em jeszcze wampirem,ł ń ł ę ł wi c mog em zobaczy po raz ostatni wschód s o ca. Pami tam to dobrze. Nie móg bym powiedzie , bym pami ta którykolwiekę ł ć ł ń ę ł ć ę ł z poprzednich. Pami tam, e wiat o najpierw pojawi o si u góry drzwi balkonowych wzmagaj c si jasno ci zzaę ż ś ł ł ę ą ą ę ś ą koronkowych zas on. Pó niej blask, który dostrzega em mi dzy li mi drzew, stawa si ja niejszy i ja niejszy. W ko cu wiat oł ź ł ę ść ł ę ś ś ń ś ł s oneczne przedar o si przez okna, rzucaj c cie koronek na pod og i na sk pan w blasku s o ca posta mojej pi cejł ł ę ą ń ł ę ą ą ł ń ć ś ą siostry. Ciep o ogrza o j i obudzi o. Odrzuci a szal, nie budz c si , lecz wtedy s o ce zacz o wieci jej prosto w oczy.ł ł ą ł ł ą ę ł ń ęł ś ć Zacisn a powieki. wiat o ta czy o po stole, gdzie z o y a sw g ow wtulon w ramiona, po wodzie w stoj cym na stoleęł Ś ł ń ł ł ż ł ą ł ę ą ą naczyniu. Czu em je na r kach, z o onych na ko drze, a wreszcie i na twarzy. Le a em w ó ku, my l c o tym wszystkim, coł ę ł ż ł ż ł ł ż ś ą us ysza em od niego. To w a nie wtedy powiedzia em do widzenia s o cu i zdecydowa em si zosta wampirem. To by mój...ł ł ł ś ł ł ń ł ę ć ł ostatni wschód s o ca.ł ń Wampir spogl da znów za okno. A gdy przesta mówi , cisza, jaka zapad a w pokoju, by a tak przejmuj ca, e ch opakowią ł ł ć ł ł ą ż ł zdawa o si , i niemal j s yszy. Dopiero po chwili dotar y do niego odg osy dochodz ce z ulicy. Du a przeje d aj cał ę ż ą ł ł ł ą ż ż ż ą ci arówka wprawi a kabel lampy w dr enie. Po chwili odg osy uciszy y si .ęż ł ż ł ł ę - Czy t skni pan za nimi ? - zapyta cicho po chwili.ę ł - Tak naprawd , to nie - pad a krótka odpowied . -Jest tyle innych rzeczy. Ale gdzie to byli my? Chcesz wiedzie , jak to się ł ź ś ć ę sta o, e sta em si wampirem?ł ż ł ę - Tak - odpowiedzia ch opak. -Jak si w a ciwie dokona a ta przemiana?ł ł ę ł ś ł - Nie s dz , bym potrafi ci to dobrze opowiedzie . Mog tylko uj to w s owa, które opisz , nawet dok adnie, ale b dzie toą ę ł ć ę ąć ł ą ł ę zupe nie co innego. To tak, jak opowiada komu o pierwszych do wiadczeniach z dziewczynami, komu , kto sam jeszcze nicł ś ć ś ś ś nie wie o seksie i tego jeszcze nie prze y .ż ł M ody cz owiek zdawa si ju gotowa do zadania nast pnego pytania, ale zanim otworzy usta, wampir kontynuowa :ł ł ł ę ż ć ę ł ł - Jak ci ju mówi em, ten wampir, Lestat, chcia dosta moj plantacj . Ca kiem przyziemne yczenie, nie powiem. Wż ł ł ć ą ę ł ż zamian za ofiarowanie mi nie miertelnego ycia, które b dzie trwa o a do ko ca wiata. Nie by on jednak szczególnieś ż ę ł ż ń ś ł wnikliwy. Mo na powiedzie , e t niewielk liczb wampirów, jaka znajdowa a si na wiecie, traktowa jak jaki ekskluzywnyż ć ż ę ą ę ł ę ś ł ś klub dla wybranych. Zreszt , on sam mia ca kiem ludzkie problemy - lepego ojca, który w dodatku nie zdawa sobie sprawy, eą ł ł ś ł ż jego syn jest wampirem i pod adnym pozorem nie móg si dowiedzie . ycie w Nowym Orleanie sta o si dla niego zbytż ł ę ć Ż ł ę trudne, zwa ywszy jego potrzeby i konieczno sta ej opieki nad ojcem. Postanowi wi c obj w posiadanie Pointe du Lac.ż ść ł ł ę ąć Nast pnego wieczoru natychmiast wprowadzi si na plantacj , ukry lepego ojca w g ównym pokoju, a ja poczyni emę ł ę ę ł ś ł ł niezb dne przygotowania do przemiany. Nie by o to takie proste. Musia em przeprowadzi par rzeczy, z których pierwsz mia aę ł ł ć ę ą ł by mier mojego dotychczasowego zarz dcy. Lestat rozprawi si z nim podczas snu. Ja mia em si temu przygl da ić ś ć ą ł ę ł ę ą ć zaaprobowa ; to jest by wiadkiem odebrania ycia cz owiekowi jako dowód mojego zaanga owania w spraw i zgody nać ć ś ż ł ż ę udzia w niej. To w a nie, bez w tpienia, okaza o si dla mnie najtrudniejsze. Mówi em ci ju , e nie obawia em si swojejł ł ś ą ł ę ł ż ż ł ę mierci, jedynie odczuwa em md o ci na my l o odebraniu sobie ycia. Mia em jednak olbrzymi szacunek dla ycia innych.ś ł ł ś ś ż ł ż Musia em przygl da si ze spokojem, jak nadzorca obudzi si nagle i próbowa odepchn Lestata obiema r kami od siebie, ał ą ć ę ł ę ł ąć ę gdy okaza o si to niemo liwe, le a pod nim w elaznym u cisku. Jego opór s ab coraz bardziej. W ko cu zwis bezw adny,ł ę ż ż ł ż ś ł ł ń ł ł wys czony z krwi. Patrzy em, jak umiera . Nie umar od razu. Z gór godzin stali my w jego ma ym pokoiku, przygl daj c si ,ą ł ł ł ą ę ś ł ą ą ę jak powoli traci przytomno . Wreszcie umar . Jak wspomnia em by a to pierwsza cz mojej przemiany w wampira. Wł ść ł ł ł ęść przeciwnym wypadku Lestat nigdy nie zdecydowa by si na pozostanie tutaj. Potem musieli my pozby si cia a. B d c wł ę ś ć ę ł ę ą 8

gor czce i jeszcze os abiony, zbyt ma o mia em si , by zajmowa si martwym cia em zarz dcy. Zbiera o mi si na wymioty,ą ł ł ł ł ć ę ł ą ł ę Lestat mia si ze mnie, dodaj c, e jak tylko stan si wampirem, b d si czu zupe nie inaczej i sam b d si mia zś ł ę ą ż ę ę ę ę ę ł ł ę ę ę ś ł takiego zachowania. Myli si jednak. mier nigdy nie wywo ywa a u mnie rozbawienia, bez wzgl du na to, jak cz sto bywa emł ę Ś ć ł ł ę ę ł jej przyczyn .ą Ale pozwól, e wszystko opowiem po kolei. Musieli my pojecha drog w gór rzeki, a dotarli my na otwarte pola. Dopieroż ś ć ą ę ż ś tu mogli my zostawi cia o. Porwali my jego ubranie, zabrali my pieni dze, a przy okazji, co wietnie pasowa o do naszegoś ć ł ś ś ą ś ł planu, poczuli my od niego wyra ny zapach alkoholu. Zna em jego on , która mieszka a w Nowym Orleanie. Domy la em si ,ś ź ł ż ę ł ś ł ę w jakim b dzie stanie i jak b dzie cierpie , gdy cia o zostanie odnalezione.ę ę ć ł Ale bardziej od wspó czucia, zaw adn mn ból, e nigdy nie dowie si , co si w a ciwie sta o z jej m em. e to wcale nieł ł ął ą ż ę ę ł ś ł ęż Ż bandyci znale li go pijanego na drodze. Kiedy masakrowali my cia o by em coraz bardziej podniecony. Oczywi cie, musiszź ś ł ł ś zdawa sobie spraw , e ca y czas ten wampir, Lestat, nie zachowywa si jak istota ludzka. Nie by o w nim wi cej cechć ę ż ł ł ę ł ę ludzkich jak, nie przymierzaj c, w postaci biblijnego anio a.ą ł To zauroczenie jego osob by o nieco wymuszone. Dostrzega em ju wtedy dwuznaczno mojej przemiany w wampira. Zą ł ł ż ść jednej strony, by em po prostu zauroczony. Lestat ca kowicie mn zaw adn . Z drugiej strony jednak, pragnienieł ł ą ł ął samozniszczenia pozostawa o. Nadal chcia em by ca kowicie pot piony i to w a nie dlatego Lestat przyst pi do mnie, przył ł ć ł ę ł ś ą ł pierwszej i drugiej okazji. Tym razem jednak nie niszczy em siebie, lecz ycie innych, zarz dcy, jego ony i jego rodziny.ł ż ą ż Poczu em wewn trzny sprzeciw. By mo e by jeszcze wtedy czas na wycofanie si , na ucieczk od woli Lestata, gdyby nie to,ł ę ć ż ł ę ę e wyczu niezawodnym instynktem, co dzieje si w moim umy le. Absolutnie niezawodnym instynktem...ż ł ę ś Wampir zaduma si .ł ę - Wiedz, e wampiry obdarzone s niezwykle silnym instynktem wyczuwania i odgadywania nawet najdrobniejszych zmian wż ą ludzkiej twarzy. Lestat mia w sobie to ponadnaturalne wyczucie. Wepchn mnie szybko do powozu i zaci konie batem. „Chcł ął ął ę umrze - zacz em be kota -to ponad moje si y. Chc umrze . Mo esz mnie zabi . Pozwól mi umrze . Nie chcia em patrzeć ął ł ć ł ę ć ż ć ć ł ć na niego, aby na powrót nie znale si pod jego urokiem, nie by oczarowanym jego nadzwyczajn pi kno ci . On tymczasemźć ę ć ą ę ś ą wymawia agodnie moje imi , miej c si przy tym. Jak powiedzia em, by zdecydowany przej moj plantacj .ł ł ę ś ą ę ł ł ąć ą ę - Czy pewne by o, e nie zostawi by pana w spokoju ? - zapyta ch opak.ł ż ł ł ł - Nie wiem. Znaj c go tak, jak znam go teraz, powiedzia bym, e raczej zabi by mnie, ni pozwoli odej . Ale, rozumiesz,ą ł ż ł ż ł ść tego w a nie pragn em, wi c to nie mia o znaczenia. Gdy tylko dojechali my do domu, zeskoczy em z powozu i podszed em,ł ś ął ę ł ś ł ł yj cy trup, do ceglanych schodów, o które roztrzaska g ow mój brat. Dom by nie zamieszkany od paru miesi cy, zarz dcaż ą ł ł ę ł ę ą mia swoj w asnł ą ł ą chatk . Skwar i wilgo panuj ce w Luizjanie sprawi y, e schody zacz y si ju rozsypywa . W szczelinachę ć ą ł ż ęł ę ż ć mi dzy ceg ami pojawi a si trawa, a nawet, gdzieniegdzie, ma e s oneczniki. Pami tam, e gdy usiad em na najni szymę ł ł ę ł ł ę ż ł ż stopniu, poczu em ch ód wilgotnych cegie . Opar em o nie g ow i dotkn em d o mi woskowych odyg s oneczników.ł ł ł ł ł ę ął ł ń ł ł Szarpn em p k i z atwo ci wyrwa em z mi kkiej ziemi. „Chc umrze . Zabij mnie” -odezwa em si do wampira. „Terazął ę ł ś ą ł ę ę ć ł ę jestem winny morderstwa. Nie mog z tym y ”.ę ż ć U miechn si szyderczo z niecierpliwo ci cz owieka, który s ucha oczywistych k amstw. I wtedy w mgnieniu oka doskoczyś ął ę ś ą ł ł ł ł do mnie i wpi si we mnie tak, jak to zrobi poprzednio z zarz dc . Z w ciek o ci próbowa em go od siebie odepchn .ł ę ł ą ą ś ł ś ą ł ąć Kopn em go z ca ej si y i w tym momencie poczu em, jak jego z by wbijaj si w moje gard o, a y y nabrzmia y mu naął ł ł ł ę ą ę ł ż ż ł ł skroniach. Jednym skokiem, o wiele za szybkim, abym móg to zauwa y , znalaz si nagle na podej ciu schodów. Stan tam,ł ż ć ł ę ś ął spogl daj c pogardliwie na umie. „My la em, e chcesz umrze , Louis” - szydzi .ą ą ś ł ż ć ł Ch opak wyda z siebie cichy okrzyk, gdy wampir wypowiedzia swoje imi .ł ł ł ę - Tak, tak w a nie mam na imi . Po chwili kontynuowa dalej:ł ś ę ł - Le a em bezbronny na ziemi, b d c wiadkiem w asnego tchórzostwa i bezmy lno ci. Tak bezpo rednio skonfrontowany zż ł ę ą ś ł ś ś ś nimi. By mo e, gdybym mia wi cej czasu zd y bym zebra si na odwag i odebra sobie ycie, a nie skomle i b aga , być ż ł ę ąż ł ć ę ę ć ż ć ł ć kto inny zrobi to za mnie. Ujrza em siebie w codziennych cierpieniach, maj cego nadziej , e mier odnajdzie mnieś ł ł ą ę ż ś ć 9

nieoczekiwanie, przynosz c chwil wiekuistego odpuszczenia.ą ę Zobaczy em tak e, niby w wizji, jak stoj u góry schodów, dok adnie tam, gdzie sta mój brat, a potem spadam z oskotem.ł ż ę ł ł ł Nie by o jednak wtedy czasu na odwag , czy mo e powinienem raczej powiedzie , e nie by o w planie Lestata miejsca na nicł ę ż ć ż ł innego, ni on sam przewidzia .ż ł - Pos uchaj dobrze, co ci powiem, Louis - odezwa si do mnie i po o y si obok mnie na schodach, gestem takł ł ę ł ż ł ę wdzi cznym i pe nym uroku, e zda mi si niemal kochankiem. Wzdrygn em si , ale on obj mnie swoim ramieniem ię ł ż ł ę ął ę ął przysun do siebie. Nigdyął wcze niej nie by em tak blisko niego, i teraz, w ciemnym wietle, widzia em wspania y blask jegoś ł ś ł ł oczu i niezwyk jasno skóry. Gdy tylko poruszy em si , po o y d o na moich ustach i powiedzia :łą ść ł ę ł ż ł ł ń ł - Nie ruszaj si . Teraz b d pi tw krew, lecz nie pozwol ci umrze . Chc , aby by spokojny, tak spokojny, aby mógę ę ę ł ą ę ć ę ś ł ś ł us ysze , jak twoja krew przep ywa do moich y . Tylko wysi kiem woli i wiadomo ci chwili mo esz utrzyma si przy yciu.ł ć ł ż ł ł ś ś ą ż ć ę ż Chcia em jeszcze walczy , ale przycisn mnie tak silnie, e ca kowicie panowa nad moim wypr onym jak struna cia em.ł ć ął ż ł ł ęż ł Gdy tylko zaniecha em oporu, zatopi z by w mojej szyi.ł ł ę Oczy ch opaka rozszerzy y si . W trakcie opowie ci odsuwa si coraz bardziej i bardziej. Twarz mu st a a, przymru ył ł ę ś ł ę ęż ł ż ł oczy, jak gdyby przygotowywa si do odparcia ciosu.ł ę - Czy przydarzy o ci si kiedykolwiek utraci du ilo krwi? - zapyta wampir. -Czy znasz to uczucie?ł ę ć żą ść ł Usta ch opca u o y y si do wyrazu „nie”, ale nie wyda z siebie adnego d wi ku. Prze kn lin ,ł ł ż ł ę ł ż ź ę ł ął ś ę - Nie! - wiece pali y si u góry w holu, tam gdzie wcze niej planowali my mier zarz dcy. Na galerii ko ysa a si na wietrzeŚ ł ę ś ś ś ć ą ł ł ę lampa naftowa. wiat o wiec i lampy zlewa o si i migotliwy blask wype ni klatk schodow .Ś ł ś ł ę ł ł ę ą - S uchaj, miej oczy otwarte -wyszepta Lestat. Czu em jego oddech na szyi. Pami tam, e gdy mówi , wszystkie w osy nał ł ł ę ż ł ł moim ciele zelektryzowa y si , a ca e cia o dr a o. Przypomina o to dreszcz nami tno ci...ł ę ł ł ż ł ł ę ś Wampir zaduma si . Zgi te palce prawej r ki pod o y pod brod . Mia o si wra enie, e wyci gni tym palcem d oni g adził ę ę ę ł ż ł ę ł ę ż ż ą ę ł ł si delikatnie po podbródku.ę - No có , rezultat tego by taki, e w przeci gu kilku minut, by em tak os abiony, e prawie nie mog em si ruszy . Ogarni tyż ł ż ą ł ł ż ł ę ć ę panik zda em sobie spraw z tego, e nawet gdybym bardzo chcia , nie jestem w stanie nic zrobi . Lestat oczywi cie nadalą ł ę ż ł ć ś przytrzymywa mnie, a jego rami wa y o chyba ton . Poczu em, e wyszarpn z by z mojej szyi tak gwa townie, e dwieł ę ż ł ę ł ż ął ę ł ż zostawione przez ugryzienie rany wydawa y si ogromne i by y bolesne. Teraz pochylił ę ł ł si nad moj bezw adn g ow , ię ą ł ą ł ą zdj wszy ze mnie sw praw r k , ugryz w asny nadgarstek.ą ą ą ę ę ł ł Krew trysn a na koszul i marynark . Przygl da si temu z przymru onymi, b yszcz cymi oczyma. Wydawa o mi si , eęł ę ę ą ł ę ż ł ą ł ę ż sta tak ca wieczno i patrzy , a odblaski wiat a migoc ce za jego g ow by y jak t o zjawy. My l , e ju wtedył łą ść ł ś ł ą ł ą ł ł ś ę ż ż zrozumia em, co zamierza zrobi i czeka em, zdawa oby si jakby latami ca ymi, ca kowicie zdany na jego ask , na to, co mał ć ł ł ę ł ł ł ę nast pi .ą ć Przycisn swój krwawi cy nadgarstek do moich ust i powiedzia stanowczo z lekkim zniecierpliwieniem:ął ą ł - Louis, pij! Zacz em pi jego krew.ął ć „Tylko powoli, Louis, teraz szybciej” -szepta do mnie wiele razy. Pi em, wysysaj c jego krew z rany w nadgarstku. Po razł ł ą pierwszy od czasów niemowl ctwa do wiadczaj c tej szczególnej przyjemno ci ssania pokarmu, ca ym cia em, skupiaj c si naę ś ą ś ł ł ą ę tym jedynym ródle ycia. I wtedy wydarzy o si co szczególnego.ź ż ł ę ś Wampir opar si na krze le, jego brwi unios y si lekko.ł ę ś ł ę - Jak trudno opisa rzeczy, których tak naprawd nie da si opisa -powiedzia po chwili cicho, ledwie szeptem.ć ę ę ć ł Ch opak siedzia bez ruchu jak przykuty do krzes a.ł ł ł - Gdy pi em jego krew, poza wiat em, nie widzia em nic. A potem nast pn rzecz , jak odczu em, by ... d wi k. G uchył ś ł ł ę ą ą ą ł ł ź ę ł huk na pocz tku, a nast pnie omotanie, dudnienie, jak w wielki b ben, narastaj ce, jak gdyby jaki nadludzki olbrzymą ę ł ę ą ś przedziera si powoli przez ciemny i tajemniczy las. Tu po chwili us ysza em identyczny, drugi taki odg os, jakby za pierwszymł ę ż ł ł ł 10

olbrzymem, w pewnej odleg o ci pojawi si drugi, a ka dy z nich w rytmie swojego w asnego dudnienia. Ha as narasta , zbli ał ś ł ę ż ł ł ł ż ł si coraz bardziej, a wydawa o si , e wype nia ju nie tylko mój zmys s uchu, ale i wszystkie pozosta e. Zdawa si t tni ię ż ł ę ż ł ż ł ł ł ł ę ę ć pulsowa w wargach i palcach, w skroniach i y ach. Przede wszystkim w y ach. Najpierw jeden odg os dudnienia, potem tenć ż ł ż ł ł drugi. A wreszcie Lestat wyszarpn r k , odrywaj c j od moich ust. Otworzy em oczy i odzyska em wiadomo . Ponownież ął ę ę ą ą ł ł ś ść si gn em po jego r k , chwyci em j i si przywar em do ust. Zda em sobie spraw , eę ął ę ę ł ą łą ł ł ę ż odg osy tego b bna by y biciem megoł ę ł serca, i jego serca, nas obu. - Wampir westchn . -Czy ty to rozumiesz? Ch opiec zacz co mówi i potrz sn g ow .ął ł ął ś ć ą ął ł ą - Nie.., to jest tak - powiedzia . -To jest... to jest...ł - Oczywi cie - odrzek wampir, odwracaj c wzrok.ś ł ą - Chwileczk , chwileczk - powiedzia ch opak -ta ma ju si prawie ko czy, musz j odwróci .ę ę ł ł ś ż ę ń ę ą ć Wampir spokojnie przygl da si , jak ch opak zmienia ta m i ponownie w czy magnetofon.ą ł ę ł ł ś ę łą ł - I co sta o si potem? - Us ysza po chwili.ł ę ł ł Twarz ch opaka by a spocona, wi c wytar j chusteczk .ł ł ę ł ą ą - Zmieni si mój sposób widzenia - podj na nowo wampir. -Widzia em rzeczy wokó siebie tak, jak widz to wampiry. -ł ę ął ł ł ą Jego g os by z lekka oboj tny, wydawa o si , jakby my li wampira przez moment odbieg y gdzie dalej. Zaraz jednak poprawił ł ę ł ę ś ł ś ł si na krze le i kontynuowa :ę ś ł - Lestat sta ponownie przy schodach i dostrzega em teraz to, czego poprzednio nie widzia em. Przedtem jego skórał ł ł wydawa a mi si bia a, tak uderzaj co bia a, e w nocy prawie wieci a. Teraz widzia em go, jakby by kim takim samym jak ja.ł ę ł ą ł ż ś ł ł ł ś Jego twarz promienia a, ale nie by a wcale wiec ca. Zobaczy em wtedy tak e, e nie tylko Lestat zmieni si , lecz i wszystko,ł ł ś ą ł ż ż ł ę co mnie wokó otacza o.ł ł To by o tak, jakbym dopiero teraz po raz pierwszy zaczł ął widzie kolory i prawdziwe kszta ty rzeczy. Widok guzików nać ł czarnym surducie Lestata tak przyku moj uwag , e wpatrywa em si w nie przez d u sz chwil , a on zacz si mia zeł ą ę ż ł ę ł ż ą ę ż ął ę ś ć mnie. A i miech ten s ysza em teraz tak, jak nigdy wcze niej. Nadal te s ysza em jego serce niczym uderzenia w b ben.ś ł ł ś ż ł ł ę Mia em zam t w g owie, bo ka dy nowy d wi k nak ada si na poprzedni, tworz c mieszanin odg osów, a do chwili gdył ę ł ż ź ę ł ł ę ą ę ł ż nauczy em si je oddziela , a wtedy, cho nak ada y si na siebie, ka dył ę ć ć ł ł ę ż z nich cichy ale wyra ny, narastaj cy lecz nie ci g y,ź ą ą ł jak salwy miechu - wampir u miechn si z rozkosz -jak huk dzwonów.ś ś ął ę ą - Przesta patrze na moje guziki - odezwa si Lestat. -Wsta i id popatrze na drzewa. Wybierz si na spacer i pozb dń ć ł ę ń ź ć ę ą ź si resztek zbytecznego cz owiecze stwa w swoim ciele. Tylko nieę ł ń zakochaj si przypadkiem do szale stwa w tej nocy, ebyę ń ż ś móg odnale drog powrotn do domu!ł źć ę ą To rzeczywi cie by a m dra rada. Kiedy bowiem ujrza em wiat o ksi yca na bruku przed domem, wpad em w takieś ł ą ł ś ł ęż ł oczarowanie, e musia em sp dzi tam chyba z godzin . Min em bez wi kszego zainteresowania kaplic w ogrodzie, i stoj cż ł ę ć ę ął ę ę ą pomi dzy zagajnikami bawe ny i d bami, ws uchiwa em si w noc, jak gdyby by to chór szepcz cych kobiet, przywo uj cychę ł ę ł ł ę ł ą ł ą mnie do swych piersi. Co do mojego cia a, nie by o jeszcze ca kowicie przemienione i jak tylko zacz em jako tako odró niał ł ł ął ż ć d wi ki i obrazy, poczu em fizyczny ból. Opuszcza y mnie wszystkie moje cz owiecze fluidy, wypychane przez now posta .ź ę ł ł ł ą ć Umiera em jako cz owiek, a przecie by em najzupe niej yw jako wampir. Wraz z budz cymi si zmys ami, musia emł ł ż ł ł ż ą ę ł ł nadzorowa mier mojego ludzkiego cia a, cho nie bez pewnego niepokoju, a wkrótce nawet strachu. Wbieg em z powrotemć ś ć ł ć ł na schody i wpad em do górnego holu, gdzie zasta em Lestata przegl daj cego moje papiery dotycz ce plantacji,ł ł ą ą ą porównuj cego wydatki i zyski za ostatni rok.ą - Jeste bogatym cz owiekiem - odezwa si do mnie, gdy wszed em.ś ł ł ę ł - Co niedobrego dzieje si ze mn ! -krzykn em.ś ę ą ął - Po prostu umierasz, to wszystko. Nie b d g upcem. Czy nie masz tutaj jakich dobrych lamp? Tyle pieni dzy i nieą ź ł ś ę mo esz sobie nawet pozwoli na porz dne olejowe lampy w pokojach. Ta lampa wisz ca na zewn trz, przynie mi j .ż ć ą ą ą ś ą - Umieram! - krzykn em. -Umieram!ął - Ka demu si to przytrafia - stwierdzi , odmawiaj c przyj cia mi z pomoc . Nawet teraz, gdy na to patrz , pogardzam nim.ż ę ł ą ś ą ę 11

Nie dlatego, e ba em si , ale dlatego, e móg powiedzie mi o tych wszystkich zmianach, jakie przechodzi em z wi kszymż ł ę ż ł ć ł ę szacunkiem. Móg mnie uspokoi i powiedzie , e mog przygl da si swojej w asnej mierci z tak sam fascynacj , z jakł ć ć ż ę ą ć ę ł ś ą ą ą ą przygl da em si i czu em tamt noc. Nie zrobi tego jednak. Lestat zawsze bardzo ró ni si ode mnie. Zupe nie nie byli my doą ł ę ł ą ł ż ł ę ł ś siebie podobni, wampir nie powiedzia tego tonem przechwa ki. Powiedzia to tak, jakby naprawd chcia , by by o w a nieł ł ł ę ł ł ł ś odwrotnie. - Moris - westchn . -Umiera em zatem szybko, co oznacza o, e równie szybko zmniejsza a si moja zdolno odczuwaniaął ł ł ż ł ę ść bólu. Teraz a uj , e nie zwróci em na to wi kszej uwagi. Lestat tymczasem odstawia idiot .ż ł ę ż ł ę ł ę - O do diab a! - zacz krzycze . - e te nie przygotowa em nic dla ciebie! Co za g upiec ze mnie!ł ął ć Ż ż ł ł - No w a nie - mia em ochot powiedzie , ale nie zrobi em tego.ł ś ł ę ć ł - Czy zdajesz sobie spraw , co to oznacza? - podj Lestat. -B dziesz musia po o y si ze mn tego ranka. Nieę ął ę ł ł ż ć ę ą przygotowa em dla ciebie osobnej trumny.ł Wampir za mia si .ś ł ę - Trumna wywo a a u mnie tak panik , e jak s dz , wype ni a ca zdolno ludzkich odruchów, jakie mi pozosta y. Potemł ł ą ę ż ą ę ł ł łą ść ł dosz o do mnie i to, e b d musia dzieli j z Lestatem. On tymczasem by ju w sypialni ojca, ycz c mu dobrej nocy,ł ż ę ę ł ć ą ł ż ż ą mówi c, e przyjdzie do niego nad ranem.ą ż - Ale dok d ty idziesz, dlaczego musisz y w taki sposób - utyskiwa starzec, a Lestat straci cierpliwo . Przedtemą ż ć ł ż ł ść jeszcze by dla niego bardzo askawy, niemal nadskakuj cy, teraz jednak zacz zachowywa si despotycznie.ł ł ą ął ć ę - Czy nie opiekuj si tob ? Czy nie zapewni em tobie lepszego dachu nad g ow ni ty kiedykolwiek mnie? Je li chcż ę ę ą ł ł ą ż ś ę spa ca y dzie , a pi ca noc, tobie nic do tego, do diab a.ć ł ń ć łą ł Staruszek pocz j cze i pochlipywa . Jedynie moim szczególnym stanem i nadzwyczajnym wyczerpaniem mogął ę ć ć ę wyt umaczy , e nie uj em si za nim. Przygl da em si tej scenie przez otwarte drzwi, zauroczony kolorami ko dry na ó kuł ć ż ął ę ą ł ę ł ł ż starca i gam kolorów wyst puj cych na jego twarzy. Jego niebieskie y y pulsowa y na tle ró owego i szarego cia a. Nawetą ę ą ż ł ł ż ł ó jego starych z bów robi a na mnie wra enie, i sta em zahipnotyzowany dr eniem jego warg.ż łć ę ł ż ł ż - Co za syn, co za syn - mamrota , nie podejrzewaj c nawet, jak bardzo mia racj . -No, dobrze, id zatem. Wiem, e maszł ą ł ę ź ż gdzie jak kobiet i odwiedzasz j , jak tylko jej m wychodzi. Podaj mi mój ró aniec. Co si sta o z moim ró a cem?ś ąś ę ą ąż ż ę ł ż ń Lestat powiedzia co blu nierczego i poda mu ró aniec...ł ś ź ł ż - Ale... - wtr ci ch opak.ą ł ł - Taak? - zapyta wampir. -Wydaje mi si , e nie pozwoli em ci na zadawanie pyta .ł ę ż ł ń - Chcia em tylko zapyta ... przecie w ró a cu jest krzy ?ł ć ż ż ń ż - Ach, te pog oski o krzy ach - za mia si wampir. -Masz na my li nasz strach przed krzy em?ł ż ś ł ę ś ż - Strach przed patrzeniem na niego - doda ch opak.ł ł - Nonsens przyjacielu, czysty nonsens. Mog patrze na wszystko, na co tylko mam ochot , i nawet szczególnie lubię ć ę ę patrze na krucyfiks.ć - A co z tymi pog oskami o dziurkach od klucza, e wampiry potrafi ... sta si par i przechodzi przez nie.ł ż ą ć ę ą ć - Chcia bym, aby tak by o - za mia si wampir. -Jakby to by o wspaniale przechodzi przez nie i wyczuwa ichł ł ś ł ę ł ć ć charakterystyczny kszta t, muskaj cy nasze cia a. Nie - pokr ci g ow -to jest absolutna, jak wy to dzisiaj nazywacie... bzdura.ł ą ł ę ł ł ą Ch opak za mia si wbrew sobie, zaraz jednak spowa nia .ł ś ł ę ż ł - Nie mo esz by taki nie mia y w rozmowie ze mn - zauwa y wampir. -Co znowu tym razem?ż ć ś ł ą ż ł - Ta historia o ko kach wbijanych w serce - wykrztusi ch opak, rumieni c si na twarzy.ł ł ł ą ę - To samo - odpowiedzia wampir. -Bzdura. Wyra nie wymówi obie sylaby wyrazu, tak e m ody cz owiekł ź ł ż ł ł u miechn siś ął ę pod nosem. - adnej si y magicznej, jakiejkolwiek. Ale dlaczego nie palisz? Widz , e masz papierosy w kieszeni koszuli.Ż ł ę ż - O, dzi kuj - odpowiedzia , jakby sugestia ta by a czym niezwykle wspania omy lnym. Jednak gdy tylko przytknę ę ł ł ś ł ś ął 12

papierosa do ust, jego d onie zacz y si tak trz , e rozdar delikatny kartonik z zapa kami.ł ęł ę ąść ż ł ł - Pozwolisz ? - Wampir odebra mu pude ko i zr cznie podsun zapalon zapa k . Ch opak zaci gn si z oczymał ł ę ął ą ł ę ł ą ął ę wlepionymi w palce wampira. Ten usiad z powrotem na miejsce, lekko szeleszcz c ubraniem. -Popielniczka jest na umywalce -ł ą doda , a ch opak ruszy nerwowo w jej stron . Przez moment przygl da si zmi tym niedopa kom w popielniczce, ał ł ł ę ą ł ę ę ł zobaczywszy niewielki kosz na mieci pod umywalk , opró ni j i szybko po o y na stole.ś ą ż ł ą ł ż ł Po chwili od o y papierosa, na którym wida by o wyra ne wilgotne plamy od palców.ł ż ł ć ł ź - Czy to pana pokój? - zapyta .ł - Nie - odpar wampir. -Po prostu pokój.ł - Co zatem sta o si dalej? - Powróci do rozmowy ch opak. Wampir zdawa si przygl da k bom dymu unosz cym sił ę ł ł ł ę ą ć łę ą ę nad sto em.ł - A, prawda, co ko wyskoczy wrócili my do Nowego Orleanu - odrzek . - Lestat mia tam swoj trumn w n dznym pokoikuń ś ł ł ą ę ę niedaleko wa ów fortecznych na skraju miasta.ł - Czy wszed pan do tej trumny?ł - Nie mia em wyboru. B aga em Lestata, by pozwoli mi ukry si w skrytce na rzeczy, ale ten roze mia si zaskoczony.ł ł ł ł ć ę ś ł ę - Czy by nie wiedzia , kim teraz jeste ? - zapyta .ż ś ł ś ł - Ale - odrzek em -czy trumna ma jak si magiczn ? Czy to musi mie taki kszta t? - przekonywa em. W odpowiedził ąś łę ą ć ł ł znów us ysza em jego miech. Ca y ten pomys zupe nie mi si nie podoba , ale gdy tak spierali my si , zda em sobie nagleł ł ś ł ł ł ę ł ś ę ł spraw , e to nie strach przed wej ciem do trumny parali uje mnie, a w a nie brak strachu. W ci gu ca ego mojego yciaę ż ś ż ł ś ą ł ż odczuwa em l k przed zamkni tymi pomieszczeniami. Urodzony i wychowany w domach francuskich, z wysokimi sufitami, oł ę ę oknach na ca szeroko ciany nie by em przyzwyczajony do ma ych pomieszcze i my l o zamkni ciu w pudle trumnyłą ść ś ł ł ń ś ę powinna przyprawia mnie o dr enie. Do tej pory nawet w konfesjonale w ko ciele czu em si nieprzyjemnie. To by o zupe nieć ż ś ł ę ł ł zrozumia e. Teraz zda em sobie spraw , gdy tak wzbrania em si przed wykonaniem polecenia Lestata, e w a ciwie nieł ł ę ł ę ż ł ś odczuwam ju podobnych, nieprzyjemnych sensacji. Zaledwie tylko je sobie przypomina em, wy cznie z przyzwyczajenia,ż ł łą z niemo no ci raczej wpasowania si jeszcze w swój obecny kszta t.ż ś ę ł - le robisz - w ko cu stwierdzi Lestat. - Ju prawie brzask. Wiesz co, powinienem pozwoli ci umrze . S o ce wypali krew,Ź ń ł ż ć ć ł ń któr ci da em, w ka dej tkance, w ka dej yle. Nie powiniene wcale odczuwa takiego l ku. My l , e przypominaszą ł ż ż ż ś ć ę ś ę ż cz owieka, który straci nog lub r k , a ci gle jeszcze twierdzi, e odczuwa tam ból.ł ł ę ę ę ą ż No có , by a to z pewno ci najinteligentniejsza i najbardziej po yteczna uwaga, jak kiedykolwiek wypowiedzia w mojejż ł ś ą ż ą ł obecno ci i to w a nie przywo a o mnie do porz dku.ś ł ś ł ł ą - S uchaj no, ja w ka dym razie k ad si do trumny - powiedzia wreszcie tonem tak pogardliwym, na jaki tylko on móg był ż ł ę ę ł ł si zdoby .ę ć - I k ad si lepiej na mnie, je li ci ycie mi e.ł ź ę ś ż ł Zrobi em, jak kaza . Po chwili le a em na nim twarz w dó , zupe nie zmieszany i skonfundowany brakiem wewn trznegoł ł ż ł ą ł ł ę oporu i l ku oraz przepe niony niesmakiem przebywania tak blisko niego, jakkolwiek by przystojny i intryguj cy. Zasun wiekoę ł ł ą ął trumny. Zapyta em go, czy ju zupe nie umar em jako cz owiek miertelny. Ca e bowiem moje cia o bola o mnie i odczuwa emł ż ł ł ł ś ł ł ł ł niezno ne mrowienie.ś - Nie - odpar -jeszcze niezupe nie. Kiedy tak si ju stanie, b dziesz s ysza i widzia , jak wszystko wokó ciebie sił ł ę ż ę ł ł ł ł ę zmienia, ale nie b dziesz odczuwa bólu. Poczekaj do jutra. pij ju .ę ł Ś ż - Czy mia racj ? Czy rzeczywi cie by pan... martwy nast pnego dnia po przebudzeniu ?ł ę ś ł ę - Tak, powiedzia bym raczej zmieniony, bo rzecz jasna yj przecie nadal. Min o troch czasu, zanim moje cia oł ż ę ż ęł ę ł ca kowicie oswobodzi o si z ludzkich fluidów i materii, których ju wi cej nie potrzebowa o. Gdy zda em sobie wreszcie z tegoł ł ę ż ę ł ł spraw , przysz a pora na nast pn faz - pozbywanie si ludzkich odczu . Pierwsz rzecz , która sta a si dla mnie oczywista,ę ł ę ą ę ę ć ą ą ł ę jeszcze gdy z Lestatem montowali my trumn na marach i kradli my drug z pobliskiej kostnicy, by fakt, e Lestat zupe nie nieś ę ś ą ł ż ł 13

przypad mi do gustu. By em jeszcze daleki od bycia mu równym, ale nie tak jak przed fizyczn mierci mego cia a. Nieł ł ą ś ą ł potrafi tego teraz wyt umaczy z oczywistych powodów. Jeste tym, kim by em i ja przed przemian . Nie mo esz tegoę ł ć ś ł ą ż zrozumie . Ale zanim zmar em, spotkanie z Lestatem by o dla mnie prze yciem tak absolutnie przyt aczaj cym, jak dot dć ł ł ż ł ą ą jeszcze nic w moim yciu. Nawiasem mówi c, twój papieros wypali si ju ca kowicie.ż ą ł ę ż ł Ch opak szybko zgasi papierosa o szklane cianki popielniczki.ł ł ś - Czy chce pan przez to powiedzie , e gdy znikn a ró nica mi dzy wami, straci on ca y swój... urok ? -zapyta z oczymać ż ęł ż ę ł ł ł utkwionymi w wampira, wyci gaj c ponownie papierosa i zapa ki, ju bez poprzedniego zdenerwowania.ą ą ł ż - Tak, zgadza si - odpowiedzia wampir z oczywist przyjemno ci . -Podró do Pointe du Lac by a fascynuj ca, ale ci g eę ł ą ś ą ż ł ą ą ł gl dzenie Lestata by o z ca pewno ci nudne i mocno przygn biaj ce. Daleko mi by o jeszcze do tego, aby osi gn jegoę ł łą ś ą ę ą ł ą ąć form . Mia em nadal obumar e r ce i nogi, którymi odt d musia em walczy o ycie, mówi c jego s owami. Przekona em si oę ł ł ę ą ł ć ż ą ł ł ę tym tej nocy, kiedy przysz o mi zabi po raz pierwszy.ł ć Wampir przechyli si ponad sto em i delikatnie str ci popió z klapy marynarki m odego m czyzny, który przypatrywa sił ę ł ą ł ł ł ęż ł ę temu z trwog .ą - Wybacz - powiedzia wampir. -Nie chcia em ci przestraszy .ł ł ę ć - Nie, to ja przepraszam - wykrztusi z siebie ch opak. -Po prostu odnios em nagle wra enie, e r ka pa ska jestł ł ł ż ż ę ń nadzwyczajnie... nadzwyczajnie d uga. Dosi gn pan mnie z tak daleka, wcale si przecie nie ruszaj c!ł ę ął ę ż ą - Nie - odpar wampir, sk adaj c ponownie d onie na kolanach. -Przesun em si do przodu, tylko tak szybko, e tego nieł ł ą ł ął ę ż zauwa y e . To by o z udzenie.ż ł ś ł ł - Przesun si pan do przodu? Ale przecie wcale nie! Siedzia pan tam, na swoim miejscu, dok adnie tak jak w tej chwili.ął ę ż ł ł - Nie - powtórzy stanowczo wampir. -Przesun em si do przodu, tak jak powiedzia em. Prosz , zrobi to raz jeszcze.ł ął ę ł ę ę Powtórzy sztuczk , wprowadzaj c ch opaka ponownie w os upienie zmieszane z przestrachem.ł ę ą ł ł - Znów tego nie widzia e , a przecie gdyby spojrza na moje wyci gni te rami , to wcale nie wyda oby si tobieł ś ż ś ł ą ę ę ł ę nadzwyczajnie d ugie. - Podniós d o z palcem wskazuj cym, wyci gni tym do góry, jak gdyby by anio em na chwil przedł ł ł ń ą ą ę ł ł ę oznajmieniem S owa Bo ego. -Mia e w a nie okazj do wiadczy ró nicy w dostrzeganiu rzeczył ż ł ś ł ś ę ś ć ż , jaka istnieje mi dzy tob aę ą mn . Dla mnie mój ruch wyda si wolny i nieco oci a y, a odg os strzepywania popio u z twojej marynarki by dobrze s yszalny.ą ł ę ęż ł ł ł ł ł Nie chcia em ciebie przestraszy , ale teraz by mo e rozumiesz, jak uczt dla zmys ów by dla mnie powrót do Pointe du Lac.ł ć ć ż ą ą ł ł - Tak - odrzek ch opak, cho nadal by wyra nie wstrz ni ty. Wampir przygl da mu si przez chwil , po czym powróci doł ł ć ł ź ąś ę ą ł ę ę ł opowiadania: - O czym to mówili my...ś - O pierwszym zabójstwie - przypomnia ch opak.ł ł - Tak, ale na pocz tku powinienem jeszcze powiedzie , e sprawa z plantacj straszliwie si zagmatwa a. Cia o zarz dcyą ć ż ą ę ł ł ą zosta o znalezione, odkryto tak e lepego starca w g ównej sypialni i nikt nie potrafi wyt umaczy jego obecno ci. Jednocze nieł ż ś ł ł ł ć ś ś nikt nic móg mnie odszuka w Nowym Orleanie. Siostra skontaktowa a si z policj i kilku policjantów by o ju na miejscu, gdył ć ł ę ą ł ż przybyli my do Pointe du Lac. Oczywi cie ciemni o si ju zupe nie. Lestat szybko obja ni , e nie mog pozwoli na to, byś ś ś ł ę ż ł ś ł ż ę ć policjanci widzieli mnie dobrze, nawet w minimalnym wietle. Szczególnie teraz, gdy cia o moje znajdowa o si jeszcze wś ł ł ę szczególnym stanie transformacji. Rozmawia em wi c z nimi w alei d bowej przed domem, ignoruj c zupe nie wyra one przezł ę ę ą ł ż nich yczenie, aby my weszli do rodka. Wyt umaczy em im, e by em poprzedniej nocy w Pointe du Lac oraz e lepyż ś ś ł ł ż ł ż ś staruszek jest moim go ciem. Co do zarz dcy, nie widzia em go wczoraj wcale i o ile wiem, pojecha w interesach do Nowegoś ą ł ł Orleanu. Kiedy odjechali i ca y zam t nieco si uciszy , powoli doszed em do siebie.ł ę ę ł ł W tym czasie zacz wykszta ca si we mnie oboj tny stosunek do ycia i niedba e traktowanie rzeczywisto ci, cecha takął ł ć ę ę ż ł ś charakterystyczna dla wszystkich wampirów. Dostrzeg em jednak e pewne k opoty, jakie wi za y si z plantacj . Niewolnicy bylił ż ł ą ł ę ą w stanie ca kowitego zdezorientowania i przez ca y dzie nie wzi li si do pracy. Mieli my wtedy du farbiarni , a zarz dzanieł ł ń ę ę ś żą ę ą plantacj by o spraw niezwyk ej wagi. By o na szcz cie kilku nadzwyczaj inteligentnych niewolników, którzy z powodzeniemą ł ą ł ł ęś 14

mogli przej obowi zki zamordowanego zarz dcy, je li tylko da bym wyraz uznaniu ich zdolno ci. Przyjrza em si im dok adnieąć ą ą ś ł ś ł ę ł i przekaza em zarz dzanie plantacj najlepszym, obiecuj c w nagrod dom zarz dcy. Dwie m ode kobiety sprowadzi em doł ą ą ą ę ą ł ł domu, aby zajmowa y si ojcem Lestata. Oznajmi em im, e ycz sobie szczególnej prywatno ci i nie chc nikogo widywa .ł ę ł ż ż ę ś ę ć Obieca em tak e pieni dze, nie tylko za opiek nad starym i s u b , ale i za to, by zostawi y nas,ł ż ą ę ł ż ę ł w miar mo no ci, wę ż ś ca kowitym spokoju. W tym czasie nie zdawa em sobie jeszcze sprawy, e ci w a nie niewolnicy b d pierwszymi, choł ł ż ł ś ę ą ć prawdopodobnie jedynymi, którzy mog podejrzewa , e Lestat i ja nie jeste my zwyczajnymi lud mi. Nie zdawa em sobieą ć ż ś ź ł wówczas sprawy, e ich do wiadczenia z tym, co nadprzyrodzone, s o wiele bogatsze ni u bia ych. W swojej w asnejż ś ą ż ł ł ignorancji uwa a em ich za dzikusów, nieco tylko udomowionych niewolnictwem. To by wielki b d. Ale po kolei. Mia em mówiż ł ł łą ł ć o mojej pierwszej ofierze. Lestat spartaczy wszystko swoim charakterystycznym brakiem poczucia zdrowego rozs dku.ł ą - Spartaczy ? - wtr ci ch opak.ł ą ł ł - Nie powinienem by rozpoczyna tego od razu od istot ludzkich. No, ale tego to ju musia em nauczy si sam. Lestatł ć ż ł ć ę zawyrokowa , by my wyruszyli na poszukiwania na bagna, zaraz po tym, jak odprawi em policjantów i niewolników. Zrobi o sił ś ł ł ę pó no i chaty niewolników by y zupe nie ciemne. Wkrótce stracili my z oczu wiat a Pointe du Lac. By em bardzo podniecony.ź ł ł ś ś ł ł Znów odczuwa em to samo - strach pomieszany z zak opotaniem. Lestat, gdyby mia w sobie troch inteligencji, móg był ł ł ę ł wyt umaczy mi rzeczy dotycz ce mojej obecnej postaci, by nie napawa y mnie niepotrzebn obaw - e nie musz si bał ć ą ł ą ą ż ę ę ć bagien, e aden owad czy w nie jest w stanie wyrz dzi mi najmniejszej krzywdy oraz e powinienem koncentrowa nowoż ż ąż ą ć ż ć nabyte zdolno ci, aby widzie w absolutnej ciemno ci. Zamiast lego naskakiwa na mnie ze swoimi ci g ymi pot pieniami.ś ć ś ł ą ł ę Interesowa y go wy cznie nasze ofiary, doko czenie mojej inicjacji w nowym yciu.ł łą ń ż Kiedy w ko cu dotarli my do naszych zdobyczy, przynagli mnie do akcji. By a to ma a grupa niewolników, uciekinierów zń ś ł ł ł plantacji. Nocowali na moczarach. Lestat by ju wcze niej tutaj i porwa par osób z tej grupy. Obserwowa ich z ciemno ci,ł ż ś ł ę ł ś czekaj c, a tylko którykolwiek oddali si od ognia, lub wysysa z nich krew podczas snu. Nie zdawali sobie sprawy z obecno cią ż ę ł ś wampira. Przygl dali my si im dobr godzin , zanim który z m czyzn - grupa sk ada a si z samych m czyzn - wyszedą ś ę ą ę ś ęż ł ł ę ęż ł ze wiat a i podszed ca kiem blisko nas, ukrytych w rosn cych nieopodal drzewach. Rozpi spodnie i zaj si ca kiemś ł ł ł ą ął ął ę ł prozaiczną czynno ci fizjologiczn . Kiedy zbiera si ju do odej cia, Lestat potrz sn mnie i powiedzia : „Bierz go!”ś ą ą ł ę ż ś ą ął ł Wampir u miechn si nieznacznie na widok rozszerzaj cych si oczu ch opaka.ś ął ę ą ę ł - S dz , e by em wtedy równie przera ony, jak ty by by na moim miejscu - powiedzia . -Nie wiedzia em wtedy jeszcze, eą ę ż ł ż ł ś ł ł ż mog zamiast ludzi zabija zwierz ta. Powiedzia em szybko, e nie mog tego zrobi . Murzyn us ysza mój szept. Obróci się ć ę ł ż ę ć ł ł ł ę plecami do odleg ego ogniska i wpatrywa w ciemno . Po chwili bezg o nie wyci gn d ugi nó zza pasa. Mia na sobie tylkoł ł ść ł ś ą ął ł ż ł spodnie i pas. By wysokim, muskularnym, m odym cz owiekiem o g adkiej skórze. Powiedzia co w gwarze francuskiej ił ł ł ł ł ś wysun si nieco do przodu. Zda em sobie spraw , e chocia ja widz go doskonale w ciemno ci, on nie widzi nas wcale.ął ę ł ę ż ż ę ś Lestat zaszed go od ty u z szybko ci , która i mnie zaskoczy a. Chwyci go za szyj , jednocze nie blokuj c r k , w którejł ł ś ą ł ł ę ś ą ę ę trzyma nó . Czarny wyda dziki okrzyk i próbowa zrzuci z siebie napastnika. Lestat zatopi z by w jego szyi, a nieszcz nikł ż ł ł ć ł ę ż ęś wypr y si jak struna, jakby po ugryzieniu przez w a. Osun si na kolana. Lestat szybko i chciwie pi jego krew, bowiemęż ł ę ęż ął ę ł pozostali m czy ni biegli ju na ratunek.ęż ź ż - Przyprawiasz mnie o wymioty - powiedzia , gdy powróci do mnie. Byli my jak dwa wielkie, czarne owady, ca kowicieł ł ś ł bezpieczne w otaczaj cej ciemno ci. Przygl dali my si ruchom niewolników, zupe nie nie wiadomych naszej obecno ci, gdyą ś ą ś ę ł ś ś znale li swojego rannego kompana, odci gn li go do ty u i rozstawili si wachlarzem w poszukiwaniu napastnika.ź ą ę ł ę - Idziemy, musimy znale kogo innego, zanim powróc do obozowiska - powiedzia Lestat.źć ś ą ł Szybko poszli my za jednym z nich, który od czy si od pozosta ych. Nadal by em straszliwie podniecony iś łą ł ę ł ł podekscytowany, nie mog em sobie jednocze nie wyobrazi siebie w roli napastnika, nie mia em te na to specjalnej ochoty.ł ś ć ł ż Wiele by o takich rzeczy, o czym ju niejednokrotnie mówi em, o których Lestat powinien by powiedzie mi wcze niej. Mógł ż ł ł ć ś ł moje pierwsze do wiadczenia uczyni bogatsze i g bsze. Nie zrobi tego jednak.ś ć łę ł - Co w a ciwie powinien by zrobi ? - zapyta ch opak. -Co pan ma na my li?ł ś ł ć ł ł ś 15

- Zabijanie to nie jest zwyczajna rzecz - odpowiedzia wampir. -Nie jest to wy cznie nasycenie si krwi . - Potrz snł łą ę ą ą ął g ow . -To prze ycie towarzysz ce zetkni ciu si z innym yciem. Cz sto równie do wiadczenie pozbawiania kogo tegoł ą ż ą ę ę ż ę ż ś ś ycia, gdy wolno, powoli wysysa si jego krew. To do wiadczenie powtarza si bez ko ca i jest jakby prze ywaniem na powrótż ę ś ę ń ż w asnej mierci, której zazna em, ss c krew z nadgarstka Lestata, gdy czu em, jak jego bicie serca zlewa si z moim. Jest toł ś ł ą ł ę celebracja, bez ko ca, tego do wiadczenia, poniewa dla wampirów to jest w a nie ostateczne i podstawowe prze ycie -ń ś ż ł ś ż powiedzia niezwykle powa nie, jak gdyby wy uszcza swoj racj komu , kto ma odmienne ni on pogl dy.ł ż ł ł ą ę ś ż ą - Nie s dz , by Lestat kiedykolwiek docenia to, cho zupe nie nie wiem, jak nie móg tego nie zauwa y . Powiedzmy, eą ę ł ć ł ł ż ć ż nie by na to zupe nie nieczu y, lecz my l , e tylko w niewielkim stopniu by tego wiadomy. W ka dym razie, nie zada sobieł ł ł ś ę ż ł ś ż ł trudu przypomnienia mi teraz o tym. Nie zada sobie te trudu, by wybra odpowiednie miejsce, gdzie móg bym w a ciwieł ż ć ł ł ś do wiadczy mojego pierwszego zabójstwa, z odpowiednim spokojem i godno ci . Rzuci si bezmy lnie na pierwszegoś ć ś ą ł ę ś lepszego, jakiego napotkali my, jak gdyby morderstwo mia o by tylko czym do odrobienia. Kiedy ju mia ofiar w swymś ł ć ś ż ł ę u cisku, zatka mu usta, unieruchomi i ods oni szyj .ś ł ł ł ł ę - Teraz - powiedzia -zrób to, nie masz wyboru.ł Przepe niony odraz i a s aby z rozgoryczenia pos ucha em rozkazu. Przykl kn em obok wygi tego, szamocz cego sił ą ż ł ł ł ę ął ę ą ę jeszcze m czyzny i, zacisn wszy obie d onie na jego ramionach, wpi em si w obna on szyj . Moje z by dopiero co zacz yęż ą ł ł ę ż ą ę ę ęł si zmienia , nie potrafi em wi c przebi cia a, a musia em si we wgry . Jednak gdy wreszcie rana zosta a zadana, krewę ć ł ę ć ł ł ę ń źć ł pop yn a strumieniem. Kiedy ju do tego dosz o, kiedy zacz em pi jego krew, zapomnia em o wszystkim, poch oni ty tym bezł ęł ż ł ął ć ł ł ę reszty. Lestat, bagniska, odg osy wrzawy dochodz ce z dalekiego obozowiska nic ju dla mnie nie znaczy y. Lestat móg by równieł ą ż ł ł dobrze sta si teraz owadem, bzycz cym, pojawiaj cym si w wietleć ę ą ą ę ś i ponownie znikaj cym w ciemno ci. Ssanieą ś zahipnotyzowa o mnie. Podrygiwanie cia a mojej ofiary, jeszcze walcz cej, t umi o napi cie mojego silnego u cisku. I wtedył ł ą ł ł ę ś poczu em znowu uderzenie b bna, uderzenia jego serca, tym razem jednak w doskona ej zgodno ci z moim. Oba odbija y si wł ę ł ś ł ę ka dym w óknie mojego cia a, a zacz y s abn , przechodz c w mi kkie dudnienie, jakby z ko ca. Zapad em w ot pienie,ż ł ł ż ęł ł ąć ą ę ń ł ę drzemk jak , jakby w stan niewa ko ci. Lestat odepchn mnie si .ę ąś ż ś ął łą - Idioto, on ju nie yje! - krzykn z charakterystycznym dla siebie taktem i urokiem. -Nie pije si krwi po tym, jak oni już ż ął ę ż nie yj ! Rozumiesz!ż ą Przez moment szamota em si w amoku, trac c panowanie nad sob . Utrzymuj c, e serce jego jeszcze bije, usi owa emł ę ą ą ą ż ł ł ponownie przywrze do trupa, próbuj c uchwyci przeguby r k. Wgryz bym si w nie, gdyby nie Lestat, który odepchn mnieć ą ć ą ł ę ął brutalnie i wymierzy siarczysty policzek. To podzia a o jak kube zimnej wody. Nie by to ból w zwyczajnym tego s ował ł ł ł ł ł znaczeniu. To by raczej szok i uczucie zupe nie innego rodzaju, zawirowanie zmys ów. By em kompletnie oszo omiony. Sta emł ł ł ł ł ł bezradnie, gapi c si w przestrze oparty o pie cyprysa, a noc pulsowa a odg osami cykad w mojej g owie.ą ę ń ń ł ł ł - Umrzesz, je li b dziesz tak robi - Lestat mówi do mnie. -On wyssie ciebie ca kowicie, na mier , je li b dziesz pi krewś ę ł ł ł ś ć ś ę ć po jego mierci. I tak wypi e za du o. B dziesz chory - wyrzuca z siebie. Uczu em nieodparte pragnienie rzuci si nagle naś ł ś ż ę ł ł ć ę niego z w ciek o ci , ale mia przecie racj . Poczu em rozdzieraj cy ból w o dku, jak gdyby jaki istniej cy tam wir wci gaś ł ś ą ł ż ę ł ą ż łą ś ą ą ł wszystkie moje wn trzno ci. To krew przep ywa a zbyt szybko do moich y , ale o tym jeszcze wtedy nie wiedzia em. Lestatę ś ł ł ż ł ł porusza si w ciemno ci niczym kot, a ja szed em za nim z pulsuj c g ow i bólem o dka, który nic a nic nie zel a .ł ę ś ł ą ą ł ą ż łą ż ł Wreszcie dotarli my do Pointe du Lac.ś Kiedy siedzieli my ju w salonie, Lestat spokojnie uk ada pasjansa na stoliku, usiad em obok i przygl da em mu si zś ż ł ł ł ą ł ę pogard . Mamrota pod nosem jakie nonsensy, e przyzwyczaj si do zabijania, e ju wkrótce nie b dzie to dla mnie nicą ł ś ż ę ę ż ż ę znaczy , e nie mog reagowa w taki sposób, jakbym nie pozby si jeszcze mojejć ż ę ć ł ę ludzkiej moralno ci. Powiedzia , eś ł ż przyzwyczaj si do tych rzeczy szybciej, ni mi si to wydaje.ę ę ż ę - Naprawd tak my lisz? - zapyta em, cho w a ciwie nie zale a o mi na odpowiedzi. Zrozumia em teraz ró nic mi dzyę ś ł ć ł ś ż ł ł ż ę ę nami. Dla mnie do wiadczenie zabijania by o katastrofalne. Niemal takie jak wypicie krwi z nadgarstków Lestata. Prze ycia teś ł ż 16

by y dla mnie przyt aczaj ce i zmienia y mój punkt widzenia na wszystko. Od obrazu mego brata na cianie w salonie do widokuł ł ą ł ś samotnej gwiazdy na niebie za szyb drzwi balkonowych. By y tak silne, e nie mog em uwierzy , aby dla ka dego wampira by yą ł ż ł ć ż ł po prostu zwyczajne. Przemiana dokona a si we mnie na sta e. Wiedzia emł ę ł ł o tym. Ale nadal to, co odczuwa em w rodkuł ś najsilniej, przys uchuj c si w a nie odg osom uk adanych na l ni cym blacie stolika d ugich rz dów kart, to by szacunek. Lestatł ą ę ł ś ł ł ś ą ł ę ł czu zupe nie co innego. Albo w ogóle nic. By tak gruboskórny, e adne wznio lejsze uczucie nie porusza o go. By nudny jakł ł ś ł ż ż ś ł ł najzwyklejszy miertelnik, by te równie pospolity i nieszcz liwy. Mamrota co nad pasjansem, umniejszaj c moje prze ycia,ś ł ż ęś ł ś ą ż ca kowicie poch oni ty sob . Nim nadszed ranek, zda em sobie spraw , e przewy szam go w sposób niedo cig y, e losł ł ę ą ł ł ę ż ż ś ł ż zakpi sobie ze mnie, daj c mi go za nauczyciela. Przecie to on musi poprowadzi mnie przez kolejne wtajemniczenia, je eli sł ą ż ć ż ą rzeczywi cie jakie . U wiadomi em sobie, e musz tolerowa jego szczególne humory, blu niercze wobec ycia jako takiego.ś ś ś ł ż ę ć ź ż Nie ywi em do niego adnych cieplejszych uczu . Przeciwnie. Moja obecna uprzywilejowana sytuacja nie przepe nia a mnie, takż ł ż ć ł ł jak jego, pogard do ycia, a tylko g odem nowych prze y . By o to pi kne, ale zarazem niszcz ce, jak zabójstwo, któreą ż ł ż ć ł ę ą pope ni em. Zobaczy em te wyra nie, e gdybym chcia zmaksymalizowa g bi wszystkich swych prze y i do wiadcze , toł ł ł ż ź ż ł ć łę ę ż ć ś ń bez w tpienia b d musia sam kierowa swoj nauk . Tu Lestat jest zupe nie bezu yteczny.ą ę ę ł ć ą ą ł ż By o ju dobrze po pó nocy, kiedy wreszcie wsta em z krzes ał ż ł ł ł i wyszed em na galeri . Wielki ksi yc wznosi si nadł ę ęż ł ę cyprysami, a wiat o wiec migota o w otwartych drzwiach balkonowych. Grube, tynkowane kolumny na galerii i przy cianachś ł ś ł ś domu l ni y wie biel , a noc po letnim deszczu by a czysta i nasycona wilgoci . Przystan em pod jednym z filarów.ś ł ś żą ą ł ą ął Dotkn em czo em mi kkich w sów ja minu, pn cego si tutaj w ci g ej walce z glicyni , i zastanawia em si nad tym, coął ł ę ą ś ą ę ą ł ą ł ę czeka mnie jeszcze na tym wiecie. Postanowi em podej do nowego ycia delikatnie i z szacunkiem, ucz c si go zś ł ść ż ą ę najcenniejszych prze y . Nie bardzo jeszcze wiedzia em, co to ma oznacza . Rozumiesz, co mam na my li, mówi c, e nież ć ł ć ś ą ż chcia em poznawa nowego ycia apczywie i powierzchownie, e to, co odczuwa em jako wampir, by o zbyt silne, by mog oł ć ż ł ż ł ł ł zosta , ot, tak zmarnowane?ć - Tak - potwierdzi ch opak z entuzjazmem. -To tak, jak by zakochanym.ł ł ć Oczy wampira zamigota y.ł - Zgadza si . To jak mi o - u miechn si . -Powiedzia em ci o moim stanie ducha w a nie tej nocy po to, abyę ł ść ś ął ę ł ł ś ś zorientowa si , jak olbrzymie ró nice mog by mi dzy wampirami, oraz jak do tego dosz o, e mój stosunek do ycia był ę ż ą ć ę ł ż ż ł absolutnie odmienny od tego, jaki reprezentowa Lestat. Musisz zrozumie , e wini em go za to, e nie potrafi docenia warto cił ć ż ł ż ł ć ś swoich prze y . Po prostu nie mog em zrozumie , jak mog y by one tak zwyczajnie marnowane. Wtedy te Lestat uczyni co ,ż ć ł ć ł ć ż ł ś co skierowa o moj uwag na w a ciwy sposób mojej edukacji jako wampira.ł ą ę ł ś Co nieco orientowa si w bogactwie Pointe du Lac. Bardzo podoba a mu si porcelana, której u ywali my do kolacji dla jegoł ę ł ę ż ś ojca. Podoba o mu si uczucie, jakiego doznawa , dotykaj c aksamitnych zas on w pokoju. Delikatnie i z lubo ci wodzi stopł ę ł ą ł ś ą ł ą po wzorach puszystego dywanu. Wyci gn zza szyby kryszta owy kieliszek, uniós go do góry i powiedzia :ą ął ł ł ł - Naprawd t skni em za kieliszkami.ę ę ł Powiedzia to z figlarnym b yskiem w oku. Wreszcie zacz em przypatrywa mu si surowo. Zdecydowanie nie budzi weł ł ął ć ę ł mnie przyjaznych odruchów. - Chc pokaza ci ma sztuczk - rzek po chwili. -To jest, je li odpowiadaj ci kieliszki.ę ć łą ę ł ś ą Postawi kieliszek na stoliku do kart i wyszed na galeri . Tu znowu zmieni swoje zachowanie. Sta si niczym drapie neł ł ę ł ł ę ż zwierz wietrz ce ofiar . Jego wzrok przebija ciemno nocy. Spogl da w dó mi dzy ga zie d bów. Nagle, w jednej chwili,ę ą ę ł ść ą ł ł ę łę ę przesadzi balustrad i zeskoczy w dó , w ciemno . Obie r ce mia wyci gni te, aby uchwyci co niewidocznego,ł ę ł ł ść ę ł ą ę ć ś ukrywaj cego si przed naszym wzrokiem. Gdy po chwili pojawi si znowu, ze zdumieniem spostrzeg em, e w obu r kachą ę ł ę ł ż ę trzyma szczura. - Nie b d takim cholernym idiot - warkn . -Nigdy nie widzia e szczura?ą ź ą ął ł ś By to du y szczur polny. Lestat trzyma go mocno za g ow , tak, e ten, mimo i wi si jak szalony, nie by w stanie goł ż ł ł ę ż ż ł ę ł ugry .źć 17

- Szczury mog by ca kiem dobre - odrzek po chwili, podchodz c do du ego kieliszka od wina. Tu, przy stole, rozp ata muą ć ł ł ą ż ł ł gard o i szybko nape ni kieliszek obficie brocz c krwi . Szczur wyrwa si i jak szalony zbieg w dó po balustradzie, a Lestatł ł ł ą ą ą ł ę ł ł uniós w triumfalnym ge cie nape niony kieliszek do góry.ł ś ł - Równie dobrze mo esz od czasu do czasu ywi si krwi szczura, wi c przesta si tak krety sko gapi na mnie -ż ż ć ę ą ę ń ę ń ć powiedzia . -Szczura, kurcz t, byd a... podró uj c statkiem o wiele lepiej od ywia si szczurami, ni spowodowa panik nał ą ł ż ą ż ć ę ż ć ę pok adzie, a w konsekwencji poszukiwania twojej trumny. Lepiej jest oczy ci statek ze szczurów! - To mówi c, poci gn krewł ś ć ą ą ął z kieliszka z tak lubo ci , jakby to by przedni burgund. Zrobi niewinn min . -Tak szybko robi si teraz ciemno.ą ś ą ł ł ą ę ę - Chcesz powiedzie , e mo emy od ywia si krwi zwierz t? - zapyta em.ć ż ż ż ć ę ą ą ł - Tak. - Dopi do ko ca i niedba ym ruchem wrzuci kieliszek do ognia na kominku. Zerkn em na pot uczone resztki. - Nieł ń ł ł ął ł masz nic przeciwko, co? - Wskaza ruchem g owy na kominek z sarkastycznym u miechem. -Wierz mocno, e nie, bo i tak nicł ł ś ę ż na to nie poradzisz, nawet gdyby ci si to nie podoba o.ę ł - Mog ciebie i twego ojca po prostu wyrzuci z Point du Lac, je li zechc . Straci em cierpliwo i po raz pierwszyę ć ę ś ę ł ść okaza em mu tak wyra n niech .ł ź ą ęć - Dlaczego mia by to zrobi ? - zapyta kpi co z udanym przestrachem. -Nie wiesz przecie jeszcze wszystkiego...ł ś ć ł ą ż prawda ? - Zarechota i wolno ruszy przez pokój. Podszed do szpinetu. Dotkn delikatnie instrumentu. -Grasz ? - zapyta .ł ł ł ął ł Odpowiedzia em co w rodzaju: „Nie dotykaj tego”. A on znowu za mia si tylko.ł ś ś ł ę - Dotkn , je li b d chcia - odpar , po czym zacz mówi dalej: -Nie znasz, na przyk ad, jeszcze wszystkich zagro e ię ś ę ę ł ł ął ć ł ż ń niebezpiecze stw, jakie czyhaj na ciebie w nowym yciu. A umrze teraz... to by oby dopiero nieszcz cie.ń ą ż ć ł ęś - Musi by jeszcze kto inny, kto móg by nauczy mnie tych rzeczy - odpowiedzia em. -Z ca pewno ci nie jeste jedynymć ś ł ć ł łą ś ą ś wampirem na wiecie! Twój ojciec ma mo e siedemdziesi t lat, nie wi cej. Nie jeste wi c zbyt d ugo wampirem. Ciebie teś ż ą ę ś ę ł ż kto musia w to wprowadzi ...ś ł ć - A czy ty my lisz, e tak atwo odszuka innych ? Oni zobacz , jak ty si do nich zbli asz, przyjacielu, ale ty ich nieś ż ł ć ą ę ż b dziesz widzia . Nie, obawiam si , e nie masz wielkiego wyboru w tej chwili, przyjacielu. Ja jestem twoim nauczycielem ię ł ę ż potrzebujesz mnie, nic na to nie mo esz poradzi . Obaj te mamy kim si opiekowa . Mój ojciec potrzebuje sta ej opiekiż ć ż ę ć ł lekarskiej i jest jeszcze sprawa twojej matki i siostry. Nie próbuj tylko da im podstaw do jakichkolwiek podejrze . Po prostu,ć ń opiekuj si nimi i moim ojcem, co oznacza, e jutrzejszej nocy lepiej ci pójdzie ni dzisiejszej. Nie zapomnij te o swojeję ż ż ż plantacji. Dbaj o ni . No, dosy tego, idziemy spa . Obaj b dziemy spali w tym samym pokoju, to zmniejszy znacznie ryzyko.ą ć ć ę - Nie, zostaw sobie sypialni , je li chcesz - powiedzia em. -Nie mam zamiaru by z tob w jednym pokoju.ę ś ł ć ą Wtedy w ciek si .ś ł ę - Louis, nie rób g upstw! - krzycza . - Ostrzegam ci . Jak tylko wzejdzie s o ce, staniesz si zupe nie bezbronny. Nic ciebieł ł ę ł ń ę ł nie uchroni, absolutnie nic. Oddzielne pokoje oznaczaj podwójn ostro no i podwójne ryzyko odkrycia naszej tajemnicy.ą ą ż ść Powiedzia jeszcze mnóstwo innych rzeczy zł zamiarem przestraszenia mnie i zmuszenia do pos usze stwa, ale równieł ń dobrze móg by mówi do ciany. Przygl da em mu si uwa nie, lecz nie s ucha em go. Wydawa mi si teraz s aby i g upi.ł ć ś ą ł ę ż ł ł ł ę ł ł - B d spa sam - uci em potok tych s ów, jednocze nie przyst puj c do gaszenia kolejnych wiec.ę ę ł ął ł ś ę ą ś - Ju prawie ranek - nalega .ż ł - Wi c zamknij mnie tu - odrzek em, chwytaj c w d onie moj trumn . Unios em j i zacz em schodzi po schodach.ę ł ą ł ą ę ł ą ął ć S ysza em, jak z w ciek o ci zatrzaskuje zamki za mn i zas aniał ł ś ł ś ą ą ł kotarami okna. Niebo by o ju blade cho nadal upstrzoneł ż ć migocz cymi gwiazdami. Wyszed em na zewn trz. Zacz o pada i bruk na podwórku b yszcza od deszczu. Dotar em doą ł ą ęł ć ł ł ł samotnej kaplicy brata. Otworzy em drzwi, odgarniaj c ró e i ciernie, które prawie je opiecz towa y. Ustawi em trumn nał ą ż ę ł ł ę kamiennej posadzce przed kl cznikiem. W coraz to ja niejszym wietle prawie ju dostrzega em wizerunki wi tych naę ś ś ż ł ś ę cianach.ś - Pawle - powiedzia em cicho, zwracaj c si do brata -po raz pierwszy w moim yciu nic nie czuj do ciebie, twoja mierł ą ę ż ę ś ć nic mnie nie obchodzi, a jednocze nie, po raz pierwszy, odczuwam ci pe niej, odczuwam al z powodu twojej utraty, jakbymś ę ł ż 18

przedtem nie by do tego zdolny.ł - Widzisz... - wampir zwróci si do ch opaka -po raz pierwszy, w tamtej w a nie chwili, sta em si w pe ni i ca kowicieł ę ł ł ś ł ę ł ł wampirem. Zamkn em drewniane okiennice na ma ych okratowanych oknach i zaryglowa em drzwi. Po o y em si w wyk adanejął ł ł ł ż ł ę ł at asem trumnie, dostrzegaj c ju b ysk sukna w ciemno ci, i zamkn em si od rodka... Tak oto sta em si wampirem.ł ą ż ł ś ął ę ś ł ę - A by pan tam - doda ch opak po chwili -z innym wampirem, którego pan nienawidzi .ł ł ł ł - No có , musia em zosta z nim. Mia mnie w r ku. Da mi wyra nie do zrozumienia, e jest jeszcze wiele rzeczy, o którychż ł ć ł ę ł ź ż nie wiem, a musz wiedzie , i e tylko on mo e mi je wyjawi . W rzeczywisto ci wi kszo tego, czego mnie nauczy , okaza oę ć ż ż ć ś ę ść ł ł si wiedz praktyczn , nie tak znów skomplikowan , by nie doj do niej samodzielnie. Na przyk ad, jak mo na podró owaę ą ą ą ść ł ż ż ć statkiem, tak by trumny nie budzi y podejrze , u ywaj c ich niby do transportu szcz tków naszych bliskich. Co zrobi , by nikt nieł ń ż ą ą ć o mieli si ich otworzy , a jednocze nie by my mogli wychodzi z nich po zmroku polowa na szczury. I temu podobne rzeczy.ś ł ę ć ś ś ć ć Byli tak e w a ciciele sklepów, których on zna , a którzy przyjmowali nas po godzinach, aby ubra nas wed ug najlepszychż ł ś ł ć ł wzorów paryskich, agenci i po rednicy, gotowi nasze sprawy finansowe omawia w nocnych klubach i kabaretach. Weś ć wszystkich tych przyziemnych sprawach Lestat by odpowiednim nauczycielem. Jakiego typu cz owiekiem by on sam, zanim stał ł ł ł si wampirem, nie mog em odgadn , zreszt nie bardzo mnie to obchodzi o. Jak mog em jednak wnioskowaę ł ąć ą ł ł ć z jego powierzchowno ci i zachowania, nale a z ca pewno ci do tej samej klasy spo ecznej co ja, co oczywi cie i tak nie mia o dlaś ż ł łą ś ą ł ś ł mnie adnego znaczenia, poza tym, e dzi ki temu nasze ycie razem toczy o si do g adko, co by mo e w innymż ż ę ż ł ę ść ł ć ż przypadku nie by o takie proste. Jego gust by bez zarzutu, chocia moja biblioteka, na przyk ad, by a dla niego „kup miecia” ił ł ż ł ł ą ś nieraz doprowadza em go do w ciek o ci czytaniem czy zapisywaniem swoich obserwacji w pami tniku. „To absolutny nonsens”ł ś ł ś ę - mawia wtedy, a w tym samym czasie zaj ty by wydawaniem ogromnych pieni dzy - moich pieni dzy - na meble ił ę ł ę ę wyposa enie domu w Pointe du Lac, tak e nawet ja, cho nigdy nie dba em o pieni dze, krzywi em si , patrz c na toż ż ć ł ą ł ę ą wszystko. A w zabawianiu naszych go ci w Pointe du Lac - tych nieszcz ników, którzy jechali drog w gór rzeki konno, wś ęś ą ę powozach lub na wozach, prosz c o nocleg, z listami polecaj cymi od innych plantatorów czy urz dników z Nowego Orleanu -ą ą ę Lestat by po prostu niedo cigniony. By dla nich tak uprzejmy i delikatny, e mnie te by o o wiele atwiej, cho czu em, jakł ś ł ż ż ł ł ć ł beznadziejnie by em z nim zwi zany i kolejne jego niegodziwo ci szarpa y mi nerwy.ł ą ś ł - Ale nie krzywdzi chyba tych ludzi? - zapyta ch opak.ł ł ł - Ale tak, bardzo cz sto. Je li mo na, zdradz ci ma tajemnic dotycz c nie tylko wampirów, ale i genera ów, o nierzyż ę ś ż ę łą ę ą ą ł ż ł i królów. Wi kszo z nas wola aby raczej widzie kogo martwym, ni pozwoli na to, by by on obra any lub traktowanyę ść ł ć ś ż ć ł ż nieuprzejmie pod naszym w asnym dachem. Dziwne, prawda? A jednak prawdziwe, zapewniam ciebie. Wiedzia em, e Lestatł ł ż polowa na ludzi ka dej nocy, ale nie zniós bym, gdyby zachowywa si nieodpowiednio czy chamsko wobec mojej rodziny, go cił ż ł ł ę ś czy niewolników. Zreszt pilnowa si . Wydawa o si , e znalaz szczególne upodobanie w naszych go ciach. Jednocze nieą ł ę ł ę ż ł ś ś twierdzi , e nie powinni my oszcz dza na naszych rodzinach i swego ojca otoczy takim luksusem i zbytkiem, e by o to dlał ż ś ę ć ł ż ł mnie wprost absurdalne. Stary lepiec musia by ci gle zapewniany i informowany, jak wspania e i drogie s jego ubrania,ś ł ć ą ł ą po ciel, w której pi, jakie to cudowne, importowane z Europy draperie zainstalowano przy jego ó ku, jakie francuskie iś ś ł ż hiszpa skie wina ma w piwnicy, a wreszcie, jakień to wspania e zyski przynosi plantacja. I to nawet w z ych latach kiedy ca eł ł ł Wschodnie Wybrze e o niczym innym nie mówi o, jak o porzuceniu produkcji indygowca i przej ciu na produkcj cukru. Innymż ł ś ę razem jednak, jak ju wspomnia em, zdolny by do terroryzowania starca. Potrafi wpa w tak w ciek o , e ten pochlipyważ ł ł ł ść ą ś ł ść ż ł skarcony niczym ma e dziecko.ł - Czy nie opiekuj si tob , nie yjesz w magnackim przepychu? - krzycza na niego. -Czy nie otrzymujesz wszystkiego,ż ę ę ą ż ł czego tylko sobie za yczysz? Przesta wi c skomle mi o pój ciu do ko cio a lub o odwiedzeniu starych przyjació . Co zaż ń ę ć ś ś ł ł bzdury. Przecie oni wszyscy ju nie yj ! Czemu i ty nie umrzesz i nie zostawisz mnie i mojego konta w spokoju!ż ż ż ą Starzec odpowiada wtedy, p acz c cicho, e w jego wieku taki przepych nie ma ju wi kszego znaczenia i e zadowoli abył ł ą ż ż ę ż ł go zupe nie jego ma a farma. Cz sto chcia em pó niej dowiedzie si czego o miejscu, gdzie sam Lestat musia poznał ł ę ł ź ć ę ś ł ć swojego wampira. Ale nie o mieli em si tego nigdy zrobi , obawiaj c si , e stary zacznie p aka , a Lestat znowu wpadnie weś ł ę ć ą ę ż ł ć 19

w ciek o . Te napady w ciek o ci zdarza y si jednak rzadko. Zwykle Lestat okazywa wobec ojca uni on i s u alcz niemalś ł ść ś ł ś ł ę ł ż ą ł ż ą uprzejmo . Wtedy przynosi mu kolacje na tacy i cierpliwie karmi , gaw dz c o pogodzie i wie ciach z Nowego Orleanu, o tym,ść ł ł ę ą ś co porabiaj moja siostra i matka. By o dla mnie oczywiste, e mi dzy ojcem i synem istnia a przepa , zarówno wą ł ż ę ł ść wykszta ceniu, jak i og adzie, ale jak do tego dosz o, nie potrafi em odgadn . Ca a ta sprawa jednak pozwoli a mi osi gnł ł ł ł ąć ł ł ą ąć pewien dystans i bezstronno .ść Tak wi c ycie nas, wampirów w ród ludzi by o ca kiem mo liwe. Zawsze jednak za którym z drwi cych u miechów Lestataę ż ś ł ł ż ś ą ś kry a si jaka tajemnica, nie znane mi a istotne rzeczy, których nie mog em jeszcze sam odkry . Ca y te czas Lestatł ę ś ł ć ł ż umniejsza moje prawo do ycia, atakowa za uwielbienie odczuwania zmys owego, za niech do zabijania i sk onno ci doł ż ł ł ęć ł ś wymiotów, jakie wywo ywa o we mnie zabójstwo. Ha a liwie mia si ze mnie, gdy odkry em, e mog przegl da si w lustrzeł ł ł ś ś ł ę ł ż ę ą ć ę oraz e krzy e nie budzi y we mnie przestrachu. Kpi co zaciska usta, gdy pyta em go o Boga albo o diab a.ż ż ł ą ł ł ł - Sam chcia bym spotka diab a której nocy - powiedzia mi ze z o liwym u mieszkiem. - Pogoni bym go kiedy st d a doł ć ł ś ł ł ś ś ł ś ą ż Pacyfiku. To ja jestem diab em!ł A gdy spojrza em na niego, zdumiony tak odpowiedzi przyj to salw miechu. W ko cu moja niech i obrzydzenie doł ą ą ął ą ś ń ęć niego spowodowa y, e zacz em go ignorowa , cho jednocze nie przygl da em mu si z pewn fascynacj . Czasamił ż ął ć ć ś ą ł ę ą ą przy apywa em si na wpatrywaniu w jego nadgarstek, w to miejsce, sk d wzi o si moje nowe ycie jako wampira. Wprawia oł ł ę ą ęł ę ż ł mnie to w stan absolutnego bezruchu. Wtedy on spostrzega , e patrz na niego i odwzajemnia spojrzeniem pe nymł ż ę ł ł beznami tnej oboj tno ci wobec tego, co czu em i pragn em wiedzie . Sprowadza mnie tym zaraz na ziemi . Jednak eę ę ś ł ął ć ł ę ż wytrzymywa em to wszystko z oboj tno ci nie znan mi wcze niej. Doszed em wi c do wniosku, e zdolno ta jest w a nieł ę ś ą ą ś ł ę ż ść ł ś cz ci natury wampira; e móg bym siedzie w domu w Pointe du Lac i godzinami rozmy la o yciu w bezkresnej ciemno ci.ęś ą ż ł ć ś ć ż ś Zrozumia em teraz, jak daremna i bezsensowna by a moja rozpacz z powodu jego utraty, oraz to, e po jego miercił ł ż ś zachowywa em si wobec innych jak szalone zwierz . Ca e to zamieszanie po mierci brata wydawa o si w tej chwili nierealne ił ę ę ł ś ł ę po tym wszystkim pozosta we mnie tylko g boki smutek. Nie my la em jednak zbyt wiele. Nie odnie prosz wra enia, eł łę ś ł ś ę ż ż po wi ca em du o czasu rozmy laniom o przesz o ci, by oby to dla mnie po prostu zbyt du strat czasu. Ot, rozgl da em siś ę ł ż ś ł ś ł żą ą ą ł ę wokó , przypominaj c sobie wszystkich, których zna em. Nadal jednak postrzega em ycie jako co niezwykle cennego ił ą ł ł ż ś pot pia em wszystko, co mog oby prowadzi do jego zmarnowania. Dopiero jako wampir pozna em naprawd potrzeby mojeję ł ł ć ł ę siostry. Zabroni em jej mieszka na plantacji i zapewni em byt w mie cie, którego tak potrzebowa a, aby przekona si , eł ć ł ś ł ć ę ż potrafi y swoim w asnym yciem. Zakwit a tam i wysz a szcz liwie za m , nie rozpami tuj c ju mierci brata czy mojegoż ć ł ż ł ł ęś ąż ę ą ż ś odej cia od rodziny. Dostarcza em im wszystkiego, czego tylko matka i siostra potrzebowa y, zaspokajaj c nawet najbardziejś ł ł ą banalne ich yczenia. Moja siostra mia a si z przemiany, jaka nast pi a we mnie. Spotykali my si nocami. Zabiera em j zż ś ł ę ą ł ś ę ł ą naszego miejskiego mieszkania na spacer przy wietle ksi yca, w skimi uliczkami, a do grobli na przedmie ciach.ś ęż ą ż ś Wch aniali my zapachy kwitn cych pomara czy, rozkoszowali my si ciep em nocy, omawiali my najbardziej tajemne my li ił ś ą ń ś ę ł ś ś marzenia, tak e te jej ma e fantazje, których nie o mieli aby si wyszepta nikomu poza mn . Widzia em j wtedy blisk i takż ł ś ł ę ć ą ł ą ą drog memu sercu, namacaln jak b yszcz cy i cenny klejnot, który wkrótce mia mi by odebrany przez staro i mier .ą ą ł ą ł ć ść ś ć Mia em oto utraci te chwile, które w swojej nieuchwytno ci obiecywa y nam, o jak e fa szywie, nie miertelno . Tak, jakby mył ć ś ł ż ł ś ść ś przez sam fakt urodzenia si mieli do niej prawo. Tej prostej prawdy nie potrafili my poj a do momentu osi gni cia wiekuę ś ąć ż ą ę dojrza ego, gdy wi cej by o ju za nami ni przed i gdy ka da dos ownie chwila staje si wa na.ł ę ł ż ż ż ł ę ż Dopiero kiedy nabra em dystansu do wszystkiego, nauczy em si tej wznios ej samotno ci, która towarzyszy a Lestatowi ił ł ę ł ś ł mnie w naszym yciu po ród ludzi miertelnych. Jednocze nie wszelkie k opoty materialne w a ciwie nas nie dotyczy y.ż ś ś ś ł ł ś ł Opowiem ci troch o tym.ę Lestat zawsze wiedzia , jak wzbogaca si kosztem ofiar, które wybiera wed ug ich ubioru lub innych obiecuj cychł ć ę ł ł ą szczegó ów. Najwi kszym jednak problemem dla niego by a sprawa bezpiecznego mieszkania i godziwego utrzymania.ł ę ł Podejrzewa em, e mimo zewn trznych pozorów w rzeczywisto ci by zupe nym ignorantem w najprostszych sprawachł ż ę ś ł ł finansowych. Ze mn by o zupe nie inaczej, zna em si na tym wietnie. Tak wi c, kiedy on móg w ka dej chwili z atwo cią ł ł ł ę ś ę ł ż ł ś ą 20

zdoby gotówk , ja potrafi em j w a ciwie zainwestowa . Je eli akurat nie wyjmowa swojej ofierze portfela, to spotka goć ę ł ą ł ś ć ż ł ć mo na by o najcz ciej w salonach gry, gdzie wykorzystywa , wr cz wy mienicie, sw zdolno do opró niania kieszeniż ł ęś ł ę ś ą ść ż bogatych plantatorów ze z ota, dolarów i aktów w asno ci. Wszystkich ich wabi swym n c cym g osem i wszyscy oni pr dzejł ł ś ł ę ą ł ę czy pó niej odkrywali, jak podst pna by a jego przyja . Jednak te zabiegi nie zapewni yby mu takiego ycia, jakie pragnź ę ł źń ł ż ął prowadzi . Z tego w a nie powodu uczyni mnie wampirem i swoim nieod cznym kompanem. Innymi s owy, zatrzyma mnie przyć ł ś ł łą ł ł sobie jako inwestora i zarz dc , którego zdolno ci by y niepodwa alne, a który móg s u y mu swoimi umiej tno ciami tak e ią ę ś ł ż ł ł ż ć ę ś ż po mierci.ś Mo e najpierw jednak opisz ci, jak w owych czasach wygl da Nowy Orlean i jak pó niej zmieni si , by móg zrozumie ,ż ę ą ł ź ł ę ś ł ć jak atwo wtedy si nam y o. W ca ej Ameryce nie by o drugiego takiego miasta jak Nowy Orlean. Zamieszkiwali tam nie tylkoł ę ż ł ł ł Francuzi i Hiszpanie wszelkich klas spo ecznych, którzy, po cz ci, tworzyli szczególn arystokracj miasta, ale równie ił ęś ą ę ż wszelkiego rodzaju emigranci, w szczególno ci Irlandczycy i Niemcy. Co wi cej, byli tam te czarni niewolnicy, jeszcze nieś ę ż zintegrowani z reszt spo ecze stwa i tworz cy egzotyczn grup , wyró niaj c si ró norodno ci plemiennych strojów ią ł ń ą ą ę ż ą ą ę ż ś ą zwyczajów. Mieszka a tam równie olbrzymia i ci gle rosn ca klasa ludzi wolnych, nie przypisanych kolorowi skóry czył ż ą ą konkretnej narodowo ci, tych dzielnych ludzi o mieszanej krwi i nie wiadomo jakim pochodzeniu. Z niej to wywodzi a si taś ł ę wspania a i unikalna spo eczno artystów, rzemie lników, poetów i ten unikalny typ kobiecej urody. A do tego jeszcze bylił ł ść ś Indianie, którzy w letnie dni zape niali grobl , sprzedaj c zio a i wszelakie swoje wyroby. Pomi dzy ca ym tym wieloj zycznym ił ę ą ł ę ł ę ró nokolorowym t umem pojawiali si jeszcze ludzie z portu, marynarze ze statków. Przybywali do miasta wielkimi falami, abyż ł ę wydawa pieni dze w kabaretach, by kupi na jedn noc pi kne bia e i czarne kobiety, aby rozkoszowa si najlepsz kuchnić ą ć ą ę ł ć ę ą ą hiszpa sk i francusk , i aby pi wino sprowadzane z ca ego wiata. Dodaj do tego jeszcze Amerykanów, którzy zjawili si tuń ą ą ć ł ś ę ju w wiele lat po mojej przemianie i którzy zbudowali nowe miasto w gór rzeki od strony dzielnicy francuskiej, ze wspania ymiż ę ł domami w stylu klasycystycznym, które w wietle ksi yca b yszcza y jak greckie wi tynie. I oczywi cie plantatorzy,ś ęż ł ł ś ą ś przyje d aj cy do miasta z rodzinami okaza ymi powozami, aby kupowa wieczorowe stroje, srebro i kosztowno ci. Abyż ż ą ł ć ś wype nia w skie uliczki prowadz ce do starej francuskiej opery i Theatre d’ Orleans czy do katedry w. Ludwika, z którejł ć ą ą ś otwartych drzwi dobiega y piewy ko cielne podczas niedzielnych mszy a na Place d’Armes, wznosi y si nad gwarnymł ś ś ż ł ę Rynkiem Francuskim i nad unoszonymi przez fale Missisipi statkami, p yn cymi wzd u grobli.ł ą ł ż To by w a nie Nowy Orlean, magiczne i wspania e miasto. Tutaj wampir kosztownie ubrany i z wdzi kiem przechadzaj cył ł ś ł ę ą si nocnymi gwarnymi ulicami w wietle lamp gazowych nie zwraca na siebie uwagi bardziej ni setki innych, egzotycznychę ś ł ż postaci nocy. Mo e jaka dama, przystan wszy, szepn aby zza wachlarzaż ś ą ęł swej towarzyszce: „Spójrz na tego m czyzn ...ęż ę jak e on blady, jak b yszczy jego skóra. Jak si dziwnie porusza. To nie jest normalne!” By o to jednak miasto, w którym wampirż ł ę ł móg z atwo ci znikn , zanim dama doko czy aby swoj wypowied , wybieraj c któr z ciemnych alei, w której sam widział ł ś ą ąć ń ł ą ź ą ąś ł jak kot. Lub przy miony bar pe en pi cych marynarzy z g owami z o onymi na stolikach, czy wreszcie który z wielkich pokojówć ł ś ą ł ł ż ś hotelowych o wysokich sufitach, gdzie mo e w a nie przy stole siedzi jaka samotna posta ze stopami opartymi naż ł ś ś ć wyszywanych poduszkach, nogami przykrytymi koronkow kap , g ow pochylon w matowym wietle samotnej wiecy, nieą ą ł ą ą ś ś dostrzegaj ca wielkiego cienia pojawiaj cego si nagle na tle gipsowych stiuków sufitu, nie widz ca d ugich bia ych palcówą ą ę ą ł ł si gaj cych do delikatnego p omienia wiecy i gasz cych go...ę ą ł ś ą Godne uwagi jest to, e wszyscy ci ludzie, kobiety i m czy ni, którzy kiedy mieszkali w tym mie cie, zostawili po sobież ęż ź ś ś pami tk , domy budowane z cegie , marmuru i kamienia, co co nadal jeszcze stoi. Tak wi c, nawet wtedy, gdy lampy gazoweą ę ł ś ę wysz y ju z u ytku, a pojawi y si samoloty i drapacze chmur wyros y w przecznicach Canal Street, co z nie daj cego sił ż ż ł ę ł ś ą ę usun pi kna i romantyki tych miejsc pozosta o. By mo e nie na ka dej ulicy, ale na tak wielu, e ogólny krajobraz miasta jestąć ę ł ć ż ż ż dla mnie, nawet teraz, taki sam jak za czasów mojej m odo ci. Nawet teraz, przechadzaj c si o wietlonymi przez gwiazdył ś ą ę ś ulicami dzielnicy aci skiej lub Garden District, czuj si tak, jakbym przeniós si w tamte czasy. Przypuszczam, e na tymł ń ę ę ł ę ż w a nie polega natura historycznych budowli. Czy to ma ego dworku czy te pa acu o portyku z korynckimi kolumnami.ł ś ł ż ł Atmosfera tego miejsca zosta a. Ksi yc, który wtedy wschodzi nad Nowym Orleanem, i teraz jest ten sam. Tak d ugo, jak d ugoł ęż ł ł ł 21

te pami tki istniej , Nowy Orlean b dzie nadal taki sam. Przynajmniej atmosfera pozostanie taka sama.ą ą ę Wydawa o si , e wampir posmutnia . Westchn , jak gdyby w tpi w to, co przed chwil powiedzia .ł ę ż ł ął ą ł ą ł - O czym to mówili my? - zapyta nagle, jakby lekko zm czony. -Ach, tak, o pieni dzach. Lestat i ja musieli my zdobywaś ł ę ą ś ć pieni dze. Mówi em ci ju , e Lestat wietnie potrafi kra , ale tak naprawd to liczy o si tylko odpowiednie inwestowanieą ł ż ż ś ł ść ę ł ę posiadanych pieni dzy. Co zabrali my, musieli my wyda ... ale wybiegam ju zanadto do przodu, dojd do tego momentu.ę ś ś ć ż ę Zabija em zwierz ta, Lestat ca y czas zabija ludzi. Niekiedy dwóch lub trzech jednej nocy, a czasem nawet wi cej. Potrafi zabił ę ł ł ę ł ć tylko po to, aby zaspokoi chwilowe pragnienie, a ju po chwili znów zapolowa na kogo innego. Im cz owiek wydawa sić ż ć ś ł ł ę znaczniejszy, „lepszy”, jak on to okre la na swój prostacki sposób, zabija z tym wi kszym upodobaniem. M oda i wie aś ł ł ę ł ś ż dziewczyna, to by a jego ulubiona ofiara, w sam raz na pocz tek rozpoczynaj cego si wieczoru. Najwi ksz rado jednak,ł ą ą ę ę ą ść odczuwa , gdy zabija m odego m czyzn . Mniej wi cej w twoim wieku. Szczególnie poszukiwa w a nie takich jak ty.ł ł ł ęż ę ę ł ł ś - Ja? - wyszepta ch opak, pochylaj c si do przodu, aby lepiej spojrze w oczy wampira.ł ł ą ę ć - Tak - kontynuowa wampir, jakby nie zauwa y zmiany w wyrazie twarzy ch opaka. -Widzisz, mier m odego m czyznył ż ł ł ś ć ł ęż by a dla niego najcenniejsza, bo cz owiek ten sta dopiero u progu swych najwi kszych mo liwo ci. Oczywi cie, Lestat sam doł ł ł ę ż ś ś ko ca tego tak nie pojmowa , jak ja to rozumiem. Prawd mówi c, Lestat nie rozumia nic.ń ł ę ą ł Dam ci doskona y przyk ad tego, w czym Lestat znajdowa szczególne upodobanie. W gór rzeki od miejsca, w którymł ł ł ę mieszkali my, by a plantacja rodziny Freniere. Wspania y olbrzymi kawa ziemi, który mia przynie fortun w zwi zku zś ł ł ł ł ść ę ą rozwijaj cym si przemys em cukrowniczym, krótko po tym, jak wprowadzono rafinacj cukru. Przypuszczam, e wiesz, ią ę ł ę ż ż zajmowano si tym na wielk skal tu, w Luizjanie. Jest w tym co wspania ego, a zarazem ironicznego. Otó ten rafinowanyę ą ę ś ł ż cukier w rzeczywisto ci jest prawdziw trucizn . Zupe nie tak samo jest z yciem w Nowym Orleanie. Tak s odkim, e mo eś ą ą ł ż ł ż ż sta si fatalne, tak n c cym swoim bogactwem, e wszystkie inne warto ci odchodz w zapomnienie... Ale wró my do rzeczy.ć ę ę ą ż ś ą ć Otó tam, w górze rzeki, mieszka a rodzina Freniere, stara, dobra francuska rodzina. By o tam wtedy pi m odych kobiet i jedenż ł ł ęć ł m odzieniec. Trójka kobiet nie mia a ju szans na ma e stwo i przeznaczona by a do innych ról, ale dwie pozosta e dziewczynył ł ż łż ń ł ł by y jeszcze bardzo m ode. Opieka nad rodzin spoczywa a w r kach jedynego m czyzny. To on mia zarz dza plantacj , takł ł ą ł ę ęż ł ą ć ą jak ja to robi em dla matki i siostry. To on mia omawia ma e stwa swych sióstr, uzbiera dla nich posag, cho ca e ichł ł ć łż ń ć ć ł bogactwo zale ne by o od niepewnych przecie , corocznych zbiorów cukru. To on musia szarpa si i targowa z materialnym,ż ł ż ł ć ę ć zewn trznym wiatem, walczy z nim i trzyma go na dystans od ma ego, intymnego wiata rodziny. Jego wi c w a nie wybraę ś ć ć ł ś ę ł ś ł Lestat na swoj przysz ofiar . A kiedy los sprawi , e o ma y w os sta oby si inaczej, oszala z w ciek o ci. Zaryzykowaą łą ę ł ż ł ł ł ę ł ś ł ś ł w asne ycie, aby dosta ch opaka w swe r ce. M ody Freniere mia wtedy pojedynek. Obrazi jakiego Kreola na balu. Ca eł ż ć ł ę ł ł ł ś ł zamieszanie posz o o nic, drobiazg zgo a, ale Kreol, jak to oni, gotów by umrze za nic i pali si do pojedynku. Obaj zresztł ł ł ć ł ę ą gotowi byli umrze za nic. Posiad o Freniere’ów ogarn a gor czka. Lestat wiedzia o tym doskonale. Obaj zagl dali my tamć ł ść ęł ą ł ą ś cz sto podczas naszych polowa . Lestat polowa na niewolników i z odziei kur, a ja na zwierz ta.ę ń ł ł ę - Zabija pan tylko zwierz ta?ł ę - Tak, ale wróc do tego pó niej. Jak powiedzia em, obaj znali my plantacj , a ja cz sto oddawa em si tam jednemu zę ź ł ś ę ę ł ę najprzyjemniejszych zaj dla wampira, a mianowicie przygl daniu si ludziom, którzy nie zdawali sobie zupe nie sprawy z mojejęć ą ę ł obecno ci. Zna em wi c siostry Freniere równie dobrze, jak zna em krzaki ró ane wokó kaplicy mego brata. Tworzy y wyj tkowś ł ę ł ż ł ł ą ą rodzin . Ka da by a na swój sposób m dra, podobnie jak ich brat, ale jedna z nich, b d nazywa j odt d Babette,ę ż ł ą ę ę ł ą ą przewy sza a go jeszcze. A przecie adna z nich nie odebra a odpowiedniego wykszta cenia, adna nie rozumia a nawetż ł ż ż ł ł ż ł najprostszych rzeczy zwi zanych ze stanem finansowym plantacji. W tych kwestiach by y ca kowicie zale ne od m odegoą ł ł ż ł Freniere’a i zdawa y sobie z tego spraw . By y przepe nione mi o ci do niego, a on ca kowicie wype nia ich ycie, tak eł ę ł ł ł ś ą ł ł ł ż ż adna mi o do ewentualnego ma onka, nie mog a równa si z uczuciem do brata. By a to rozpaczliwa mi o , równie silnaż ł ść łż ł ć ę ł ł ść jak pragnienie ycia. Otó , gdyby m ody Freniere zgin w pojedynku, losy plantacji by yby przes dzone. Ca a gospodarkaż ż ł ął ł ą ł oparta by a na ca orocznym zastawie hipotecznym a konto przysz orocznych zbiorów i spoczywa a na barkach Freniere’a.ł ł ł ł Mo esz wi cż ę sobie wyobrazi panik i smutek, jakie zapanowa y tej nocy, gdy m ody Freniere przygotowywa si do pojedynku.ć ę ł ł ł ę 22

A teraz wyobra sobie Lestata, zgrzytaj cego z bami ze z o ci niczym tani diabe z opery komicznej, bo to nie on b dzieź ą ę ł ś ł ę tym, kto odbierze ycie m odzie cowi.ż ł ń - Czy chce pan powiedzie , e... straci pan g ow dla tych kobiet?ć ż ł ł ę - Ca kowicie - odpowiedzia wampir. -Ich ycie, pozycja by y miertelnie zagro one. al mi te by o ch opaka. Tej nocył ł ż ł ś ż Ż ż ł ł zamkn si w gabinecie ojca i sporz dzi testament. Doskonale zdawa sobie spraw , e je li padnie pod ciosem rapieraął ę ą ł ł ę ż ś nast pnego poranka, b dzie to oznacza o upadek ca ej rodziny. Czu beznadziejno tej sytuacji, a przecie nie móg na to nicę ę ł ł ł ść ż ł poradzi . Odmowa udzia u w pojedynku oznacza a ruin pozycji towarzyskiej i prawdopodobnie nie by a w ogóle mo liwa. Tenć ł ł ę ł ż drugi tak d ugo ugania by si za nim, a w ko cu zmusi by go do walki. Kiedy o pó nocy Freniere wyje d a z plantacji, patrzył ł ę ż ń ł ł ż ż ł ł mierci prosto w twarz z zaci ciem cz owieka, który ma przed sob tylko jedno wyj cie i temu zadaniu postanawia po wi ci siś ę ł ą ś ś ę ć ę z nale yt odwag . Albo zabije tego hiszpa skiego Kreola, albo sam umrze. Wynik trudno by o przewidzie , nawet maj c naż ą ą ń ł ć ą uwadze jego umiej tno ci szermiercze. Jego twarz odzwierciedla a g bi uczucia i m dro ci, których przedtem nie widzia emę ś ł łę ę ą ś ł na adnej twarzy u którejkolwiek z ofiar Lestata. To w a nie wtedy mia em pierwsz potyczk z Lestatem. Chroni em ch opakaż ł ś ł ą ę ł ł przed mierci przez tyle miesi cy, ale teraz Lestat zamierza zabi go, zanim jeszcze móg uczyni to Hiszpan.ś ą ę ł ć ł ć Jechali my konno, goni c za m odym Freniere’em w kierunku Nowego Orleanu. Lestat zdecydowany by dogoni go, jaś ą ł ł ć chcia em prze cign Lestata. Pojedynek naznaczono na godzin czwart rano, na skraju moczarów, tu za pó nocn bramł ś ąć ę ą ż ł ą ą miejsk . Musisz zdawa sobie spraw , e przybywaj c tam krótko przed czwart , mieli my bardzo ma o czasu na powrót doą ć ę ż ą ą ś ł Point du Lac, co oznacza o, e pozostawali my w niebezpiecze stwie. By em w ciek y na Lestata jak nigdy przedtem, ale onę ł ż ś ń ł ś ł tym razem zdecydowany by na wszystko.ł Ró ne niuanse ycia wampira by y mu absolutnie obce, poniewa skupi si na maniackiej wprost misji zemsty naż ż ł ż ł ę miertelnym yciu. Z erany przez nienawi , ogl da si w przesz o . Nic nie mog o go zaspokoi i sprawi mu przyjemno ci,ś ż ż ść ą ł ę ł ść ł ć ć ś dopóki nie odebra tego innym, a posiadaj c wreszcie, rozczarowany i zniech cony kierowa swoje zainteresowanie w innł ą ę ł ą stron . Zemsta - lepa, sterylna, w czystej formie i godna pogardy.ę ś Ale, mówi em wcze niej o siostrach Freniere. By o ju prawie wpó do szóstej, kiedy dotar em do ich plantacji. Do brzaskuł ś ł ż ł ł by o jeszcze jakie pó godziny. W lizn em si na górn galeri ich domu i zobaczy em, e wszystkie zgromadzi y si wł ś ł ś ął ę ą ę ł ż ł ę salonie. Nawet nie przebra y si do snu. wiece ju si prawie wypali y. Siedzia y tam jak w a obie, czekaj c na z górył ę Ś ż ę ł ł ż ł ą przes dzone wie ci. Wszystkie by y ubrane na czarno, taki panowa zreszt codzienny zwyczaj w tym domu. W przyciemnionymą ś ł ł ą pokoju czarne ubrania zlewa y si z kruczymi w osami, tak e w wietle wiec ich oblicza wygl da y jak b yszcz ce twarze zjaw.ł ę ł ż ś ś ą ł ł ą Ka da smutna na swój sposób i jednocze nie, na swój sposób, odwa na w cierpieniu. Jednak jedynie twarz Babette wyra a aż ś ż ż ł zdecydowanie. Wydawa o si , e ju podj a postanowienie wzi cia na siebie ci aru prowadzenia rodziny, gdyby brat nieł ę ż ż ęł ę ęż prze y tego ranka. Na jej twarzy malowa o si co , co dostrzega em w twarzy brata, gdy przygotowywa si do pojedynku.ż ł ł ę ś ł ł ę Wiele by o jeszcze przed ni . Oczekiwa a j wiadomo o mierci brata, mierci, za któr odpowiedzialny by Lestat. Zrobi emł ą ł ą ść ś ś ą ł ł wtedy co , co by o dla mnie wielkim ryzykiem. Objawi em jej swoj obecno . Zrobi em to, o wietlaj c swoj twarz. Moja twarzś ł ł ą ść ł ś ą ą jest, jak mo esz to sam zobaczy , bardzo bia a i ma g adk , odbijaj c wiat o powierzchni , zupe nie jak polerowany marmur.ż ć ł ł ą ą ą ś ł ę ł - Tak. - Ch opak potrz sn potakuj co g ow . Wydawa si poruszony. -A tak w ogóle, jest bardzo... bardzo pi kna -ł ą ął ą ł ą ł ę ę powiedzia wreszcie. -Ciekaw jestem, czy... ale co w a ciwie wydarzy o si dalej?ł ł ś ł ę - Ciekaw pewnie jeste , czy by em przystojnym m czyzn za ycia? - zapyta wampir. Ch opak przytakn . -Owszem, tak,ś ł ęż ą ż ł ł ął ogólnie nic si nie zmieni em. Tylko e gdy by em m ody, po prostu nie zdawa em sobie sprawy, e jestem przystojny. ycieę ł ż ł ł ł ż Ż wirowa oł wokó mnie i zaj ty by em banalnymi sprawami. Wzrok mój nieł ę ł zatrzymywa si na niczym, nawet na moim odbiciu wł ę lustrze... szczególnie na tym. Ale, oto co uczyni em. Przysun em si bli ej szyby okiennej i pozwoli em, by wiat o z zewn trzł ął ę ż ł ś ł ą o wietli o mi twarz. Sta em tak przez moment, gdy oczy Babette zwrócone by yś ł ł ł w stron okna. Chwil potem cofn em si ię ę ął ę obraz mój znikn .ął W ci gu kilku sekund wszystkie siostry zda y sobie spraw , e jaka dziwna posta pojawi a si za oknem, stworzenieą ł ę ż ś ć ł ę niczym widmo, duch. Czarne s u ce, które mia y wyj na zewn trz i zbadał żą ł ść ą ć kto to, zdecydowanie odmówi y wykonaniał 23

polecenia. Z niecierpliwo ci czeka em na to, co by oby najbardziej po mojej my li. Wreszcie tak si sta o. Babette uj aś ą ł ł ś ę ł ęł kandelabr z bocznego stolika, zapali a jego wiece i gani c wszystkich mia o wysz a na ch odn galeri . Siostry skupi y sił ś ą ś ł ł ł ą ę ł ę gromad przy drzwiach jak wielkie czarne ptaki. Jedna z nich krzykn a, e na pewno brat nie yje i to Jego duch pojawi si tuą ęł ż ż ł ę na chwil . Oczywi cie, musisz wiedzie , e Babette nigdy nie bra a takich t umacze powa nie i nie przypisywa a tego, coę ś ć ż ł ł ń ż ł widzia a, swojej wyobra ni czy duchom. Poczeka em a przejdzie prawie ca galeri , zanim si do niej odezwa em. Nawetł ź ł ż łą ę ę ł wtedy ukaza em si tylko tak, e widzia a jedynie zarys mojej postaci za jedn z kolumn.ł ę ż ł ą - Powiedz siostrom, aby si cofn y - odezwa em si przyciszonym g osem. -Przyszed em powiedzie ci o twoim bracie,ę ęł ł ę ł ł ć Zrób, jak mówi .ę Przez moment sta a bez ruchu, potem odwróci a si do mnie i próbowa a kogo dostrzec w mroku.ł ł ę ł ś - Mam bardzo ma o czasu. Nie uczyni ci krzywdy - powiedzia em. Pos ucha a. Rozkaza a siostrom, by zamkn y drzwi, ał ę ł ł ł ł ęł one po piesznie wykona y polecenie. Dopiero wtedy wyst pi em z mroku i stan em w wietle wiec.ś ł ą ł ął ś ś Oczy m odego dziennikarza by y szeroko otwarte. R k przytkn do ust.ł ł ę ę ął - Czy i dla niej wygl da pan tak... jak dla mnie? - zapyta . -Pytasz o to z tak niewinno ci -odpowiedzia wampir. -ą ł ł ą ś ą ł Tak, przypuszczam, e tak. Tyle e w wietle wiec nie mam mo e tak nienaturalnego wygl du. Ale wtedy nie zale a o mi przecież ż ś ś ż ą ż ł ż na tym, by koniecznie udawa zwyk ego cz owieka.ć ł ł - Mam tylko minuty - powiedzia em jej natychmiast -ale to, co chc ci powiedzie , jest najwy szej wagi. Twój brat walczył ę ć ż ł dzielnie i zwyci y w pojedynku -ale czekaj. Musisz wiedzie , e nie yje. mier obesz a si z nim bezwzgl dnie, jak z odziejęż ł ć ż ż Ś ć ł ę ę ł w nocy, i na nic si zda a jego dobro ani odwaga. Ale nie to jest najwa niejsze. Mam ci co innego do powiedzenia. Zarz dzaę ł ć ż ś ą ć plantacj mo esz ty i w a nie ty mo esz j uratowa . Musisz tylko na to by zdecydowana i nie pozwoli , by sta o si inaczej.ą ż ł ś ż ą ć ć ć ł ę Musisz przej pozycj brata bez wzgl du na to, jakie wywo a to zaskoczenie, g osy protestu czy plotki. Nie s uchaj tego. Waszaąć ę ę ł ł ł ziemia jest dzisiaj taka sama, jak wczoraj, gdy y jeszcze brat. Nic si nie zmieni o. Musisz zaj jego miejsce. Je li tego nież ł ę ł ąć ś uczynisz, stracicie ziemi , a rodzina b dzie zgubiona. Zostaniecie wszystkie z niewielk pensj , skazane na po ow , a mo eę ę ą ą ł ę ż nawet mniej tego, co ycie mo e wam ofiarowa . Zapami taj wi c: Nie podejmuj adnej decyzji, zanim nie us yszysz mojej rady.ż ż ć ę ę ż ł Niech moje wizyty tutaj nape ni ci odwag , je li kiedykolwiek b dziesz si waha . Ty musisz wzi wasze przysz e ycie wł ą ę ą ś ę ę ć ąć ł ż swoje r ce. Ty, gdy twój bratę ż nie yje.ż Patrz c na ni widzia em, e s ysza a ka de s owo z tego, co jej powiedzia em. Chcia a mi zada mas pyta , ale nieą ą ł ż ł ł ż ł ł ł ć ę ń protestowa a, kiedy oznajmi em, e nie mam ju czasu. U ywa em wszystkich swoich zdolno ci, aby tak szybko zostawi jł ł ż ż ż ł ś ć ą sam , eby wygl da o na to, e po prostu znikn em. Z ogrodu widzia em jeszcze jej twarz w blasku wiec. Widzia em, jaką ż ą ł ż ął ł ś ł szuka a mnie w ciemno ci, obracaj c si woko o. Zobaczy em te , jak prze egna a si i wesz a do rodka, do sióstr.ł ś ą ę ł ł ż ż ł ę ł ś Wampir u miechn si .ś ął ę - Tak jak przewidzia em, nikt w s siedztwie nie przej si zjaw , która ukaza si mia a Babette Freniere, ale ju wł ą ął ę ą ć ę ł ż pierwszych dniach a oby wybuch skandal, gdy sta o si jasne, e to ona b dzie samodzielnie prowadzi sprawy plantacji.ż ł ł ł ę ż ę ć Tymczasem wietnie sobie radzi a. Uda o si jej zgromadzi olbrzymi posag dla m odszej siostry, a i sama wysz a za mś ł ł ę ć ł ł ąż nast pnego roku. W Point du Lac, Lestat i ja prawie wcale ze sob nie rozmawiali my.ę ę ą ś - Nadal pan tam mieszka ?ł - Tak. Nie by em jeszcze pewien, czy powiedzia mi wszystko, co chcia em wiedzie . Nadal te musia em udawa . Mojał ł ł ć ż ł ć siostra, na przyk ad, wychodzi a za m pod moj nieobecno , kiedy le a em z o ony dreszczami malarycznymi. Coł ł ąż ą ść ż ł ł ż ś podobnego przydarzy o mi si tak e, gdy w bia y dzie chowano moj matk . W tym czasie Lestat i ja siadywali my do obiaduł ę ż ł ń ą ę ś ka dej nocy ze starszym panem, imituj c odg osy kolacji, s uchaj c z rozbawieniem, jak kaza nam zjada wszystko z naszychż ą ł ł ą ł ć talerzy i nie popija zbyt szybko winem. Moj siostr i jej m a przyjmowa em podczas niezliczonych okropnych migren w swojejć ą ę ęż ł ca kowicie zaciemnionej sypialni, z ko dr pod brod , t umacz c si bólem, jaki sprawia mi wiat o. Powierza em im wtedy du eł ł ą ą ł ą ę ś ł ł ż sumy, aby inwestowali je dla nas wszystkich. Ca e szcz cie, jej m by sko czonym idiot , nieszkodliwym, ale idiot , typowymł ęś ąż ł ń ą ą produktem czterech pokole ma e stw pomi dzy kuzynami.ń łż ń ę 24

Ale chocia wszystko sz o do g adko, zacz li my mie pewne problemy z niewolnikami. Znale li si w ród nichż ł ść ł ę ś ć ź ę ś podejrzliwi, a jak zauwa y em, Lestat nadal zabija ka dego, kogo tylko obra sobie za ofiar . Ci gle wi c rozchodzi y siż ł ł ż ł ę ą ę ł ę pog oski o tajemniczych zgonach i morderstwach w tej cz ci wybrze a. G ówne podejrzenia skierowano na nas. Pods ucha emł ęś ż ł ł ł to którego wieczoru, gdy w óczy em si niczym cie mi dzy chatami czarnych.ś ł ł ę ń ę Pozwól mi jednak najpierw wyja ni pewne szczegó y dotycz ce charakteru tych niewolników. Dzia o si to oko o 1795 roku.ś ć ł ą ł ę ł Mieszkali my z Lestatem na plantacji ju od czterech lat. Inwestowa em pieni dze, które on zdobywa , powi kszaj c obszarś ż ł ą ł ę ą naszej ziemi, nabywaj c mieszkania i domy w mie cie, które pó niej wynajmowa em. Sama praca na plantacji nie przynosi aą ś ź ł ł wiele zysku. By a raczej przykrywk dla naszej dzia alno ci ni prawdziw inwestycj . Mówi „naszej”, ale to nieprawda. Nigdył ą ł ś ż ą ą ę nie przepisa em niczego na Lestata, a -jak zapewne zdajesz sobie spraw -by em wtedy w wietle prawa nadal ywy. Ale wł ę ł ś ż 1795 niewolnicy nie byli wcale tacy, jak to si ich przedstawia w filmach i powie ciach o Po udniu. Wcale nie byli agodnymię ś ł ł lud mi o br zowej skórze, w szarych achmanach, mówi cymi dialektem j zyka angielskiego. Byli Afryka czykami lub pochodziliź ą ł ą ę ń z wysp mórz po udniowych, niektórzy przybyli tu z Santo Domingo. Byli czarni jak w giel i ca kowicie tutaj obcy. Rozmawialił ę ł mi dzy sob w swoich afryka skich j zykach albo we francuskim patoisę ą ń ę . Kiedy piewali, piewali pie ni ze swych krajów, któreś ś ś unosz c si nad polami tworzy y atmosfer egzotyczn i dziwn i zawsze mnie przera a y, nawet wtedy, gdy jeszcze y em jakoą ę ł ę ą ą ż ł ż ł zwyk y cz owiek. Byli przes dni i mieli w asne tajemnice i tradycje. Krótko mówi c, wtedy jeszcze ich nie pozbawionoł ł ą ł ą afryka skiego pochodzenia. Niewolnictwo by o przekle stwem ich egzystencji, ale nie byli obrabowani z tych cech, które by yń ł ń ł charakterystyczne dla ich wiata. Tolerowali chrzest i skromne ubranie, jakie narzuci o im francuskie prawo katolickie, aleś ł wieczorami zamieniali swoje tanie sukno na powabne, barwne kostiumy, wyrabiali klejnoty z ko ci zwierz t i kawa ków metalu,ś ą ł który polerowali tak d ugo, e wygl da jak z oto. Wtedy, po zapadni ciu zmroku, okolice ich chat w Point du Lac stawa y sił ż ą ł ł ę ę ł ę ca kowicie obcym krajem. Raczej afryka skim wybrze em ni Ameryk . W tak krain nawet najsurowszy zarz dca nieł ń ż ż ą ą ę ą o mieli by si i nie zechcia by wst pi . Dla wampira by o to teś ł ę ł ą ć ł ż wspania e miejsce.ł Nie na d ugo jednak. Którego letniego wieczoru, kiedy znów bawi em si w cie , pods ucha em przez otwarte drzwi chatył ś ł ę ń ł ł czarnego nadzorcy rozmow , która przekona a mnie, e oboje z Lestatem znajdujemy si w miertelnym niebezpiecze stwie.ę ł ż ę ś ń Niewolnicy wiedzieli ju , e nie jeste my zwyk ymi miertelnikami. Przyciszonym g osem s u ce opowiada y o tym, jak widzia yż ż ś ł ś ł ł żą ł ł nas przez szpar w drzwiach, kiedy biesiadowali my przy pustych talerzach, z samymi sztu cami, bez jedzenia, podnosz cę ś ć ą puste kieliszki do ust, podczas gdy nasze twarze b yszcza y niczym twarze widm w wietle wiec, a lepy starzec by bezsilnymł ł ś ś ś ł g upcem w naszej mocy. Przez dziurk od klucza dostrzeg y tak e trumn Lestata, a jedna z nich zosta a nawet bezlito nieł ę ł ż ę ł ś pobita przez niego za kr cenie si w pobli u okien jego pokoju. „Nie ma tam ó ka” - wyjawia a tajemnic jedna drugiej. „On pię ę ż ł ż ł ę ś w trumnie, wiem o tym”. By y przekonane, maj c tak niezbite dowody, e wiedz , kim jeste my. Co do mnie, to widzia y mnieł ą ż ą ś ł ka dego wieczoru, jak pojawia em si przy kaplicy. Teraz by a to ju jedynie bezkszta tna ruina, gdzie ceg a i dzikie winoż ł ę ł ż ł ł miesza y si ze sob , z kwitn c wiosn glicyni , a latem dzikimi ró ami. Na starych nie pomalowanych okiennicach, któreł ę ą ą ą ą ą ż nigdy nie by y otwierane, po yskiwa mech, a kamienne uki pokrywa y paj cze sieci. Oczywi cie, ca y czas udawa em, eł ł ł ł ł ę ś ł ł ż odwiedzam kaplic po to, by wspomina tam Paw a. Jasno jednak wynika z rozmowy kobiet, e d u ej ju nie wierzy y tymę ć ł ż ł ż ż ł k amstwom. Przypisywa y nam mier nie tylko tych niewolników, których znaleziono martwych na polach i na bagnach, mierł ł ś ć ś ć byd a czy koni ale tak e wszystkie dziwne i niewyt umaczalne wydarzenia; nawet powód i piorun by y broni Boga w osobistejł ż ł ź ł ą wojnie wypowiedzianej Louisowi i Lestatowi. Co gorsza jednak, wed ug niewolnic, nie chcemy ust pi . Jeste my diab ami,ł ą ć ś ł musimy wi c by zniszczeni. Na tym spotkaniu, którego by em niewidocznym wiadkiem, ujrza em te sporo niewolników zę ć ł ś ł ż plantacji Freniere. Oznacza o to, e pog oska mog a si rozej po ca ym wybrze u. I cho mocno wierzy em, e okolica nie da aby si takł ż ł ł ę ść ł ż ć ł ż ł ę atwo ponie fali histerii, wola em nie ryzykowa i nie zosta tutaj zauwa ony. Szybko wycofa em si i pogna em co koł ść ł ć ć ż ł ę ł ń wyskoczy do domu, aby przekaza Lestatowi, e nasza komedia odgrywania plantatorów sko czy a si , e b dzie musiać ż ń ł ę ż ę ł wyrzec si swoich zwyczajów i przeprowadzi do miasta.ę ć Oczywi cie sprzeciwi si temu. Ojciec by ci ko chory i móg tego nie prze y . Nie mia te zamiaru ucieka przed g upimiś ł ę ł ęż ł ż ć ł ż ć ł 25