Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 116 497
  • Obserwuję513
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań682 741

Banks Leanne - Fałszywe zaręczyny

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :864.7 KB
Rozszerzenie:pdf

Banks Leanne - Fałszywe zaręczyny.pdf

Beatrycze99 EBooki Romanse B
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 161 stron)

Banks Leanne Fałszywe zaręczyny Aktorka Gwen McCord przed kilku laty opuściła na zawsze Hollywood. Pewnego dnia jednak w jej domu pojawia się Luc Hudson, jeden z najważniejszych ludzi w tej branży. Oznajmia jej, że aby chronić swoją siostrę, Gwen musi przez pewien czas udawać jego narzeczoną i u jego boku wziąć udział w licznych imprezach...

PROLOG - Stawiam moje ferrari - powiedział do Luca Devlin Hudson. Bracia siedzieli w pachnącym alkoholem, zadymionym pokoju, gdzie czuło się męską rywalizację. - Sprzedałeś swoje ferrari - przypomniał Luc, spokojnie układając w ręku karty. - Ja stawiam moją dwudziestopięcioletnią whisky. - To są drobiazgi - odparł Devlin z cygarem w ustach. - Sprawdzam. - Czuję, że twoje karty śmierdzą tak samo jak twoje skarpetki. Max Hudson napił się whisky. - Czekam - powiedział. Ich kuzyn Jack Hudson zaklął pod nosem. - Nic nie mówi. To znaczy, że ma mocne karty -zauważył. Jack był wnikliwym obserwatorem ludzkich zachowań, ale Luc wiedział, że brat może blefować. Był w tym najlepszy z całej czwórki. - On właśnie chce, żebyś tak myślał - ostrzegł Jacka. Max z ukosa spojrzał na Luca.

156 Leanne Banks - Twoja podręcznikowa psychologia z public relations zamąciła ci w głowie. - Chciałbyś! - rzucił Luc. - Zawsze wiem, kiedy ktoś chce mnie oszukać. Jack spojrzał na Luca, potem na Maksa. Wreszcie powiedział: - Do twojej szkockiej dodaję butelkę tequili. - Będziemy pić za twoje zdrowie, Max - zaśmiał się Luc. - Zamknij się! Nagle zadzwoniła komórka Luca. - Kolejna nastoletnia narzeczona? - spytał Jack. - Luc zawsze lubił młode panienki - dogryzł Max. - Starsze nie dają się bajerować - dodał Devlin. - Luc Hudson. Słucham! - Tu mówi oficer Walker. Dzwonię z posterunku policji w Los Angeles w imieniu panny Nicki McCord. Panna McCord jest oskarżona o kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu. Prosiła, abym się z panem skontaktował. Panna Nicki nie jest w najlepszym stanie. Luc wstał od stołu. - Dokąd ją zabieracie? Policjant podał adres. - Prowadziła lewą stroną jezdni i mało brakowało, a uderzyłaby w samochód z rodziną wracającą z Disneylandu. Luc potrząsnął głową i nerwowo machnął ręką. - Postaram się przyjechać jak najszybciej - powiedział i wyłączył telefon. - Przepraszam, chodzi o Nicki McCord. Muszę jechać.

Fałszywe zaręczyny 157 - Prowadziła po pijanemu? - domyślił się Devlin. Luc skinął głową. - Cholera! - odezwał się Max. - Co teraz zrobimy z promocją „Poczekalni"? W przyszłym tygodniu Nicki miała rozpocząć akcję reklamową. - Szkoda, że nie zatrudniłeś jej siostry Gwen - westchnął Jack. - Podobno jest profesjonalistką w każdym calu. - Tak dobrą, że po ostatnim filmie oskubała ze wszystkiego swojego byłego męża i odeszła - zauważył Devlin. - Z Peterem Horriganem nigdy nie wiadomo, czy mówi prawdę, czy ściemnia. Luc spojrzał na nich ponuro. - Obawiam się, że teraz ja będę musiał trochę pościemniać. - Zawsze rozwiązujesz nasze rodzinne problemy - powiedział Devlin. - Jedź i zrób to, na czym się znasz najlepiej.

ROZDZIAŁ PIERWSZY - Nazywam się Luc Hudson. Pani siostra Nicki miała wypadek. Gwen McCord patrzyła przerażona na stojącego w drzwiach wysokiego, przystojnego mężczyznę o bystrych niebieskich oczach. Nie zwróciła nawet uwagi na szczekanie swojego jasnego labradora. - W jakim jest stanie? Czy ona... - przerwała. - Żyje - odparł Luc. - Mogę wejść? - Tak, oczywiście. - Gwen założyła za ucho kosmyk włosów i odciągnęła od progu suczkę June. Pomimo paniki i strachu o siostrę, zauważyła, że mężczyzna jest świetnie zbudowany. Wyczuła miły, orientalny zapach jego wody kolońskiej. Przed domem stał samochód terenowy. Jeżeli w jej domu zawitał członek rodu Hudsonów, jednej z najbardziej wpływowych rodzin Hollywood, to musiało się stać coś strasznego. - Proszę, niech pan coś powie. Jest w szpitalu? - Nie. Umieściliśmy ją na oddziale odwykowym - odparł Luc, biorąc się pod boki. - Aresztowano ją za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Jechała pod prąd, a radar policyjny wykazał, że przekroczyła dozwolo-

Fałszywe zaręczyny 159 ną prędkość o trzydzieści kilometrów. O mały włos spowodowałaby zderzenie czołowe z samochodem, którym jechała cała rodzina. - Boże! - wyszeptała Gwen. Zbladła i zakręciło jej się w głowie. W ostatniej chwili Luc podtrzymał ją silnym ramieniem. - Chce pani usiąść? Skinęła głową. Pomógł jej dojść do kanapy stojącej w obszernym salonie drewnianego domu. - Gdzie jest kuchnia? Przyniosę pani szklankę wody. - Na końcu korytarza - odparła Gwen i schowała twarz w dłoniach. To wszystko jej wina. Gdyby tylko udało jej się przekonać Nicki do zmiany trybu życia! Ale ona nie słuchała, jakby za wszelką cenę chciała się unicestwić. Ostatnio jej bujne życie towarzyskie wzbudzało większe zainteresowanie niż talent aktorski. Luc przyniósł szklankę wody. Spojrzał na Gwen. - Nadal jest pani blada. Gwen wypiła łyk wody i głęboko odetchnęła. - Powinnam się z nią zobaczyć. - Na oddziale nie ma odwiedzin. - Nawet dla rodziny? - Spojrzała na niego zdumiona. - To był warunek przyjęcia Nicki do kliniki. Mają tam świetne rezultaty. Gwen nie mogła dłużej usiedzieć. - Próbowałam ją powstrzymać - powiedziała, wstając. - Udało mi się ją sprowadzić tu na kilka dni. Miałam nadzieję, że świeże powietrze i spokój pozwolą jej zapomnieć

160 Leanne Banks o balowaniu. Niestety, przyjaciele wciąż wypisywali do niej SMS-y. Zaczęła się nudzić i wkrótce wyjechała. Obiecała, że będzie uważać. - Ma należytą opiekę. - To moja wina - szepnęła Gwen, czując, jak łzy napływają jej do oczu. - Nicki jest dorosła - przerwał Luc, kładąc rękę na jej ramieniu. - Sama podejmuje decyzje. Nie można jej kontrolować. Rozum mówił jej, że Luc ma rację. Ona też udzieliłaby takiej rady osobie znajdującej się w podobnej sytuacji. Jednak poczucie winy i bezradność były silniejsze. Była wdzięczna Hudsonom, że zaopiekowali się Nicki i umieścili ją w bezpiecznym miejscu. - Dziękuję za zajęcie się siostrą. Powinnam była przy niej być, ale na szczęście otrzymała dobrą opiekę. Dobrze, że nie stało się nic gorszego. Luc obserwował ją przez chwilę, po czym wolno skinął głową. - Wszyscy chcemy, żeby Nicki wróciła do zdrowia. Problem w tym, że zdarzyło się to w najgorszym momencie dla wytwórni Hudson Pictures. Nicki miała się przygotować do promocji „Poczekalni". Jej pobyt w klinice odwykowej może być źle odebrany przez prasę i publiczność. Gewn przypomniała sobie, jak działają ludzie z public relations. Wycofała się z filmu, gdy jej kariera była w rozkwicie, i dobrze pamiętała szaleństwa związane z promocją filmu: wywiady dla kolorowych pism, programy rozrywkowe, telewizyjne wydania wiadomości, publiczne wystąpienia.

Fałszywe zaręczyny 161 - Rozumiem, że to trudna sytuacja - przyznała - ale dopóki Nicki jest w klinice, nic nie możemy zrobić. Luc rzucił jej spojrzenie, które wprawiło ją w zakłopotanie. - Nie zgadzam się - powiedział swoim aksamitnym, choć stanowczym głosem. - Prasę trzeba zająć czymś innym. Wczoraj po odwiezieniu Nicki odbyliśmy naradę i wymyśliliśmy sposób, żeby uratować sytuację. Gwen zdziwiła się, że Luc opowiada jej o takich rzeczach. Teraz jej największym zmartwieniem była Nicki, a nie Hudson Pictures. - Cieszę się - powiedziała. - To się okaże. - Luc uśmiechnął się tajemniczo. - Żeby odciągnąć uwagę od Nicki, ogłosiliśmy wczoraj w prasie, że się z panią zaręczyłem. Gwen zaniemówiła. Przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem. Na pewno się przesłyszała. - Słucham? - Prasa się dowiedziała, że jesteśmy zaręczeni. -Niemożliwe! - Gwen nerwowo pokręciła głową. - Nawet pana nie znam! - protestowała głośno, żeby ukryć zmieszanie. - Dlatego właśnie zostawiłam Hollywood. Nie chciałam być dłużej trybikiem w maszynie reklamy! - Ale prasa już wie - wtrącił Luc. - Jeśli chce pani chronić Nicki i jej karierę, musi pani z nami współpracować. Na dźwięk jego opanowanego głosu przeszły ją ciarki. W oczach Luca widać było bezwzględność. - To brzmi jak szantaż - oburzyła się. - Może pani to nazywać, jak chce. Znam swój fach, ale

162 Leanne Banks nie jestem cudotwórcą. Pani siostra nawarzyła piwa i ktoś j teraz musi wypić. Nie możemy pozwolić, żeby film „Poczekalnia" poniósł klęskę tylko dlatego, że Nicki jest niedojrza-* ła i nie umie utrzymać dyscypliny. Obecna sytuacja nikomu nie pomoże, a przede wszystkim zaszkodzi Nicki. Gwen czuła, że musi bronić siostry. - Nie ma pan pojęcia, przez co przeszła moja siostra. Nasi rodzice rozwiedli się w trudnym dla niej okresie. Czuła się jak sierota, bo przestali się nią zajmować. Od tamtej pory bardzo cierpi. - Od tego jest terapia - zauważył Luc. - Nikt nie ma idealnego życia. Z czasem trzeba dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za to, kim się jest i czego się chce. Nicki przegapiła ten moment. Nawet jeśli w słowach Luca była odrobina prawdy, Gwen poczuła się urażona brakiem współczucia. - Łatwo panu mówić, że nikt nie ma doskonałego życia, bo pańskiemu niewiele brakuje do ideału. Należy pan do wzorcowej i wpływowej rodziny. Luc uśmiechnął się kwaśno. - Mówi pani, że jesteśmy bliscy ideału właśnie dlatego, że zrobiłem to, co trzeba. Bronię filmu i pani siostry. - Może pan próbuje, ale nie wierzę, żeby to się udało. Nikt się już mną nie interesuje. Nie należę do hollywoodzkiego towarzystwa. Dla paparazzich jestem nudna, bo prowadzę spokojne życie na ranczu mojego wuja i ratuję konie. Nie zamierzam tego zmieniać. - Znów się pani myli. Była pani gwiazdą, wszystkie kobiety chciały być tak piękne i mądre jak pani. Mężczyźni

Fałszywe zaręczyny 163 panią ubóstwiali. Ostatni film z pani udziałem ukazał się rok temu, ale za dwa tygodnie planujemy premierę DVD i wszyscy uważają, że to będzie hit. - Czyli według speców od PR jestem u szczytu sławy? - spytała, czując, jak intryga Luca zaczyna ją krępować niczym gorset. - Nic z tego nie wyjdzie, bo ja się stąd nie ruszę. - Plan jest inny. To ja wprowadzę się do pani, a po paru tygodniach ogłosimy zerwanie zaręczyn. Gwen poczuła ostry ucisk w żołądku. - Nie potrafię na zawołanie udawać pańskiej narzeczonej. - Zdobyła pani Złoty Glob i była pani nominowana do Oscara. Taka rola to dla pani pestka. - Pestka... - powtórzyła jak echo. - Równie dobrze mogłabym się zaręczyć z samym diabłem. Kiedyś byłam żoną człowieka, który chciał ode mnie tylko... - Gwen przerwała. Wspomnienia były nadal zbyt bolesne. - Nie mogę... - powiedziała po chwili. - Proszę pomyśleć o siostrze. Gwen zdecydowanym krokiem podeszła do szafy i wyjęła zimowe buty. Czuła się, jakby wpadła w pułapkę. Była tak bezradna, że chciało jej się krzyczeć. Jedyne, co mogła zrobić, to wyczyścić boksy dla koni. Potrzebowała wyczerpującego fizycznie zajęcia, aby rozładować złość. Czuła, że jeśli tego nie zrobi, zaraz wybuchnie. Zrzuciła kapcie i włożyła botki, nie zwracając uwagi na stojącego za nią Luca Hudsona. - Gdzie mogę spać, kiedy się tu wprowadzę?

164 Leanne Banks . Miała ochotę rzucić mu kilka niecenzuralnych słów, ale w ostatniej chwili się pohamowała. - Pewnie chciałaby mnie pani widzeć w stajni! - zaśmiałsię Hudson. - O, nie! Nie chcę karać moich biednych koni - obruszyła się. - W korytarzu, drugie drzwi po prawej. Jest tam metalowe łóżko i bieżnik z owczej skóry. To mówiąc, wyszła z domu. Co prawda pokój znajdował się obok jej sypialni, zbyt blisko jak na jej potrzeby, ale ubawiła ją myśl, że będzie musiał spać w różowym pokoju, który przygotowała z myślą o Nicki. Ściany było pomalowane na różowo, a delikatne błękity i róże ornamentów pasowały do kwiecistej kapy na łóżku, która wzdłuż krawędzi ozdobiona była falbaną. Obok stał bujany fotel z siedzeniem obleczonym błękitną tapicerką. Wszystkie te róże doprowadzą do szaleństwa stuprocentowego mężczyznę, jakim był Luc. Jeśli dobrze pójdzie, wkrótce się wyniesie. Luc wniósł walizkę do swego nowego pokoju i rozejrzał się dookoła. Przetarł ręką oczy. Dziewczęcy pokój różnił się od współczesnego czarno-białego wystroju jego mieszkania. Kiedy spojrzał na koronkowe zasłony, poczuł swędzenie skóry, jakby nagle dostał ataku alergii. Jak miał pracować w takim pokoju? Na komodzie stało mnóstwo drobiazgów, a Luc nie znosił bibelotów. Jego praca polegała na porządkowaniu chaosu wprowadzanego przez innych ludzi. W tym celu przyjechał do Gwen. Pomyślał o kobiecie, która miała mu pomóc w wykonaniu zadania. Na żywo robiła jeszcze większe wrażenie

Fałszywe zaręczyny 165 niż w filmie. Jej twarz i oczy przyciągały uwagę przy każdej zmianie jej nastroju. Zwykle Luc potrafił w ciągu pół minuty rozpoznać cechy charakteru danej osoby, ale Gwen miała zbyt skomplikowaną naturę. Nie musiał się zapoznawać z jej życiorysem. Historię Gwen opisały już wszystkie czasopisma i gazety. Plotka głosiła, że zakochała się w koledze z planti i dlatego rozwiodła się z mężem, znanym producentem filmowym. Jej talent I uroda wciąż robiły wrażenie, podobnie jak zmysłowa natura skryta pod pozorami chłodu i opanowania. Gdyby nie przykre doświadczenia z aktorkami, Luc chętnie poznałby najgłębsze sekrety Gwen. Zadzwoniła komórka. To był jego brat Max. - Cześć, dojechałem - powiedział Luc. - Chciałem sprawdzić, bo się nie odzywałeś. - Straciłem mnóstwo czasu na znalezienie i wynajęcie wozu. Jestem na odludziu. Rzeczywiście Gwen chce być jak najdalej od „Miasta Aniołów". - Jak zareagowała na wiadomość? - Zależy którą - odparł Luc, stając przy oknie i zastanawiając się, jak rozsunąć zasłony. - Zdenerwowała się, kiedy usłyszała o Nicki. Chciała do niej jechać. - Wybiłeś jej to z głowy? -Tak. - A jak zareagowała na wiadomość, że czeka was noc poślubna? Luc zmarszczył brwi i pokręcił głową. - Robię to, żeby ratować nasz rodzinny biznes. Dobrze, że nie miała pod ręką ostrego przedmiotu.

166 Leanne Banks Max się roześmiał. - Naprawdę nie chciała się związać z najbardziej pożąda" nym kawalerem w mieście? -Przestań! - Jeżeli dobrze rozegrasz sprawę, możesz mieć z teg wymierne korzyści. Kiedyś Gwen McCord była na liści najseksowniejszych kobiet w kraju. Luc przypomniał sobie jej zdjęcie z jakiegoś filmu, na, którym na nagim ciele miała rozpiętą męską koszulę. Widać było głęboki dekolt i zarys piersi oraz niebiańskie, długie nogi. Językiem oblizywała górną wargę, a na jedno okó spadały pukle blond włosów. To zdjęcie podwyższało ciśnienie milionom mężczyzn, starym i młodym. -Może Gwen była seksowna, ale teraz jest przede wszystkim wściekła na mnie i na cały ród Hudsonów. - Nie jest już taka ładna? - Nie o to chodzi - odparł Luc. - Nadal jest piękna, ale \ zła, że wplątaliśmy ją w te zaręczyny. - Powinna nam dziękować, że umieściliśmy jej siostrę na odwyku - zauważył Max. - Dziękowała, ale nie chce znów być na pierwszych stronach gazet - powiedział Luc, otwierając szafę. Z ulgą stwierdził, że jest pusta. Schowa tam wszystkie bibeloty z półek. - Myślisz, że się zgodzi? - spytał brat. - Nie ma wyboru i dlatego jest taka wściekła. Chociaż jeśli będzie z nami współpracować, jej nastroje nie mają znaczenia.

Fałszywe zaręczyny 167 - Znam ten twój zasadniczy ton. Nie wiem, czy mam współczuć tobie, czy Gwen. - Nie potrzebuję twojego współczucia - prychnął Luc, obrzydzeniem spoglądając na różowe ściany. - Potrafię o siebie zadbać. W tym czasie Gwen posprzątała boksy i nakarmiła konie. Kiedy wróciła do domu, była opaftiowana, choć wciąż zaniepokojona tym, czego się dowiedziała. W progu ściągnęła buty i poszła do sypialni. Z kuchni dolatywały wspaniałe zapachy, a drzwi do pokoju Luca Hudsona były otwarte. Kiedy zajrzała do środka, nie wierzyła własnym oczom. Luc siedział w bujanym fotelu i pracował na laptopie. Z okien zniknęły zasłony, z łóżka poduszki, z komody wszystkie porcelanowe figurki i pudełka na biżuterię. Nie było też obrazów na ścianach. Łóżko przykrywał czarny koc, który Luc pewnie znalazł w szafie. - Gdzie są rzeczy? - spytała, wchodząc do pokoju. - W szafie - odparł Luc, wstając z fotela. - Na jakiś czas zmieniłem wystrój pokoju. Obiecuję, że przed wyjazdem wszystko wróci na miejsce. Chociaż było tu uroczo, nie mogłem się skoncentrować. Czy możemy przejść na ty? -zmienił temat. Gwen skinęła głową i spojrzała na okna bez zasłon. W końcu to Luc będzie się budził o świcie, a nie ona. - Nie ma sprawy. Co to za zapachy z kuchni? - Przed wyjazdem kucharka przygotowała dla mnie kilka dań. Kiedy jej powiedziałem, że wyjeżdżam do Montany, była pewna, że ugrzęznę gdzieś w puszczy -

168 Leanne Banks wyjaśnił, spoglądając na śnieg za oknem. - Miała rację. Jesteś głodna? Intuicja podpowiadała jej, by powiedzieć „nie". Nie chciała, aby z nią tu mieszkał. Przyjechał nieproszony i zniszczyl jej spokój. Poczuła jednak burczenie w brzuchu. Uznała, ze jedna kolacja niczego nie zmieni. Od jutra wróci do swojej kuchni, która niestety pozostawiała wiele do życzenia. - Trochę - przyznała. - A więc zapraszam! - odparł. - Mam pieczonego kurczaka, warzywa i chleb domowej roboty. - Chociaż podobaj no żadna kobieta w Los Angeles nie weźmie chleba do ust Kiedy Gwen usłyszała o upieczonym w domu chlebie, z trudem ukryła zachwyt. - Nie jestem z Los Angeles. Luc poszedł za nią do kuchni, gdzie na blacie stały plastikowe pojemniki z jedzeniem. - Pozwolili ci to wnieść na pokład? - Wynająłem samolot. - Oczywiście - odparła, przypominając sobie, że kiedyś leciała prywatnym samolotem. Te czasy bezpowrotnie minęły, ponieważ zrezygnowała z kariery filmowej. Nie było jej żal apanaży, jakie miała jako gwiazda filmowa. Brakowało jej tylko kucharza. Gotowanie nigdy nie było jej mocną stroną. Pochyliła się nad pojemnikiem i powąchała jedzenie. Pachniało cudownie. Zerknęła na Luca. - Na pewno chcesz się ze mną podzielić? - Na pewno - odparł, obserwując ją z rozbawieniem. -Nie wiedziałem, że tak cię zachwyci zapach krabów.

Fałszywe zaręczyny 169 Gwen pomyślała, że powinna go nienawidzić. Miał władzę, był pewny siebie i wszystko w życiu mu się udawało. Mimo to uśmiechnęła się, patrząc na niego ze współczuciem. - Jedną z największych zalet życia poza Hollywood jest to, że mogę jeść, co chcę - powiedziała. Luc wyjął z lodówki kilka plastikowych pudełek. - Widzę, że nie masz nic do jedzenia. Zatrudniasz kogoś do pomocy? - Mój wujek, do którego należy ranczo, chciał mi przysłać sprzątaczkę, ale teraz nie mogę dużo wydawać. Włożyła talerz z jedzeniem do mikrofalówki. - Najważniejsze jest dla mnie uratowanie rancza. Z czasem chcę tu organizować obozy dla niepełnosprawnych dzieci. Nie mam czasu na gotowanie. Jeśli to jest dla ciebie takie ważne, możesz zamieszkać w mieście. Jest tam restauracja i bar szybkiej obsługi, motel... Luc pokręcił głową. - Musimy mieszkać razem, inaczej historia nie będzie wiarygodna. Rozległ się dźwięk mikrofalówki i Gwen wyjęła swoją porcję. Była bardzo głodna, lecz kiedy chwyciła za sztućce, aby wziąć do ust pierwszy kęs, zadzwonił telefon. Spojrzała szybko na ekran komórki i odebrała telefon. -Halo? - Tu Robert Williams ze straży pożarnej. Podobno na jeziorze u McAllisterów załamał się lód pod klaczą. Jeśli uda nam się ją uratować, mamy ją przywieźć do schroniska? Gwen zdenerwowała się na wieść o koniu uwięzionym pod lodem.

170 Leanne Banks - Jesteś pewien, że nie uciekła z któregoś rancza w okolicy? - Nie. Podobno jest dzika. Serce Gwen zaczęło bić szybciej. - Zadzwonię po Dennisa i weterynarza. Przywiozą przyczepę dla konia. Rozłączyła się pospiesznie i zadzwoniła do Dennisa, który zawiadywał ranczem. Niestety odezwała się sekretarka. Gwen przypomniała sobie, że Dennis pojechał z żoną do miasta, aby uczcić rocznicę ślubu. Pewnie wyłączył komórkę. - Co się stało? - spytał Luc. - Strażacy jadą wyciągnąć konia z jeziora. Muszę go zabrać na leczenie. Zwykle zajmuje się tym Dennis, ale go nie ma. - Pomogę ci. Gwen spojrzała na niego z niedowierzaniem. - To dziki koń. Nawet jeśli strażakom uda się go wyciągnąć, wątpię, żeby był grzeczny. - Przyjaciel moich rodziców ma ranczo. Spędzałem tam wszystkie wakacje. Pracowałem przy ujeżdżaniu koni. - Serio? - Gwen nie kryła zdziwienia. Myślała, Że jako członek wpływowej rodziny Hudsonów Luc prowadził wykwintne i luksusowe życie. Gotowa była się założyć, że jego jedyną aktywnością fizyczną były ćwiczenia w klimtyzowanej siłowni albo w sypialni. - Serio. Powinniśmy się zbierać. Wezmę tylko kurtkę -odparł Luc. Gwen była zaskoczona zdecydowanym tonem jego głosu. Dennisa nie było, więc nie mogła Lucowi odmówić. Wy-

Fałszywe zaręczyny 171 jęła folię do żywności, aby opakować talerz z jedzeniem, po czym włożyła go do lodówki. - Weź ze sobą jedzenie - powiedział Luc, wychodząc z kuchni. - Nie mogę jeść, kiedy prowadzę - odparła. - Ja poprowadzę, a ty będziesz jadła i mnie pilotowała. - Van ma starą skrzynię biegów. - Poradzę sobie - odparł, patrząc na nią z wyższością. Kiedy wychodził, obserwowała jego zdecydowany męski chód, który nie pozostawiał wątpliwości, że Luc zaopiekuje się kobietą w każdych okolicznościach. Patrząc na niego, zdała sobie sprawę, jak dawno nie kochała się z mężczyzną. Szybko skarciła siebie w myślach. Nie brakowało jej w życiu faceta, nie chciała, aby znów ktoś przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Nie tęskniła za bólem, jaki jej sprawiały zawody miłosne. Podejrzewała, że Luc jest podrywaczem i świetnym kochankiem wzbudzającym w kobietach sekretne żądze. Postanowiła jednak, że nie będzie jedną z nich.

ROZDZIAŁ DRUGI Wkrótce po przyjeździe nad jezioro okazało się, że Gwen nie doceniła możliwości Luca Hudsona. Stał w wodzie w wysokich butach i piłował lód pokrywający staw. Gwen była coraz bardziej zdenerwowana, obawiając się, że koń straci siły i trudniej będzie go wyciągnąć z wody. Kasztanka z białą plamą między oczami była mokra i przerażona. Chciała się wydostać z wody, ale bała się ludzi. W końcu strażakom udało się zarzucić jej sznur na łeb. Przez kilka minut gwałtownie się opierała. Była dzika, więc nie rozumiała, że ludzie chcą jej pomóc. Luc ze strażakami rozłożył plandekę na kawałkach połamanego lodu. Potem jeden z ludzi ubrany w pomarańczowy kombinezon wszedł do wody ze sznurem, którym zamierzał opasać tułów konia. Gwen podbiegła i chwyciła drugi koniec sznura. - Zmykaj stąd! - odezwał się Luc. - Przygotuj wóz. - Jest gotowy. - On ma rację - wtrącił się Dan, jeden ze strażaków. -To robota dla facetów. Z niechęcią oddała sznur. - Podjadę bliżej z przyczepą.

Fałszywe zaręczyny 173 - Dobry pomysł. Trzeba będzie ją szybko wprowadzić do środka. Wiał silny, mroźny wiatr, a śnieg smagał jej twarz lodowatymi igłami. Gwen wsiadła do samochodu, zapaliła silnik i tyłem podjechała do jeziora. Kiedy usłyszała krzyk, zatrzymała się. Wysiadła i sprawdziła, jak blisko brzegu jest przyczepa. Luc zamachał do niej, żeby podeszła. - Proszę - powiedział, wyjmując z kieszeni aparat fotograficzny. - Mam teraz robić zdjęcia? - spytała oburzona. - Nie. Nakręcisz parę minut filmu. Stań... o... tam. Będzie lepsze światło. - Zwariowałeś? - Zaufaj mi. Potem będziesz mi dziękować. Kiedy ci powiem, naciśniesz guzik z napisem „Start". - To bez sensu! Muszę się zająć koniem. - Wprowadzimy go do przyczepy. W niczym nam nie pomożesz, a materiał wykorzystasz do nagłośnienia działalności twojego schroniska. - Materiał? - powtórzyła z ironią. - Ty rzeczywiście myślisz tylko o reklamie. Spojrzał na nią chłodno. - Dzięki reklamie zaczniesz dostawać pieniądze na swoją działalność i będziesz mogła dalej ratować konie. Zresztą, jak chcesz. - Wzruszył ramionami. - Tylko potem nie narzekaj. - Hej! - zawołał jeden ze strażaków. - Ruszyła się! Gwen przez chwilę się wahała, patrząc, jak klacz płynie do brzegu.

174 Leanne Banks - Zaczynaj! - zawołał Luc i Gwen rozpoczęła nagranie. Była tak zdenerwowana dramatem konia, że z trudem się koncentrowała na filmie. Nagle koń stracił siły i jego pysk znalazł się pod wodą. Gwen wstrzymała oddech. Wtedy Luc delikatnie pociągnął za sznur i spokojnie powiedział do konia: - No, no! Spokojnie, malutka! Zaraz się tobą zajmiemy. Klacz znów zanurzyła pysk w wodzie, ale po chwili podniosła łeb. Ostatkiem sił zrobiła kilka kroków w stronę brzegu. Strażacy stojący z tyłu wypchnęli ją z wody, podczas gdy Luc z całych sił ciągnął za sznur. Kiedy tylko klacz stanęła na brzegu, wprowadzono ją do przyczepy. Gwen spojrzała na Luca i coś w niej drgnęło, jakby nagle dostrzegła prawdziwe oblicze stojącego przed nią mężczyzny. Jeśli na czymś mu zależało, był gotów walczyć do końca. Zrozumiała, że owinie sobie prasę wokół palca, jak muzyk wprawnie grający na instrumencie. Biła z niego siła i przekonanie o własnej wartości. - Jedziemy? - spytał Luc. Gwen skinęła głową. Miała nadzieję, że uczucie, które przed chwilą ją ogarnęło, minie jak zły sen. Luc zaparkował przed stajnią, z której wybiegło dwóch mężczyzn. - Nareszcie - z ulgą westchnęła Gwen. - To weterynarz i zarządca rancza. Wysiedli z wozu. - Carl, Dennis - powiedziała Gwen. - Przedstawiam wam Luca Hudsona. Przyjechał w odwiedziny i pomógł nam wyciągnąć konia. Luc przywitał się z mężczyznami, po czym spytał:

Fałszywe zaręczyny 175 - Macie jakieś plandeki? - Już są przygotowane - odparł Carl. - Rozmawiałem ze strażą pożarną. Mówili, że bardzo im pan pomógł. - Przepraszam, że zepsuliśmy ci rocznicę ślubu - powiedziała do Dennisa Gwen. Rumiany mężczyzna uśmiechnął sję szeroko. - Zaraz wrócę do restauracji. Z przyczepy dobiegło głośne kopanie. - Widać, że odzyskała siły - dodał Dennis. - Lepiej zabierzmy ją stamtąd. Trzeba się było nieźle natrudzić, żeby wyciągnąć klacz z przyczepy i wprowadzić ją do stajni. Nie wyglądała na szczęśliwą, ale chętnie wypiła wodę z wiadra. Przyglądając się koniowi, Luc nabierał coraz większych podejrzeń. Gwen też długo obserwowała zwierzę. - Ona jest źrebna - powiedzieli jednocześnie. Gwen roześmiała się i spojrzała na Luca, ale on miał kamienną twarz. Jej spojrzenie go sparaliżowało. Przypominała mu trochę tego dzikiego konia. Była silna i nieobliczalna. Gwen odwróciła głowę. - Carl, myślisz, że z małym będzie wszystko w porządku? - spytała. - Muszę przebadać matkę - odparł weterynarz. Luc ukradkiem spojrzał na Gwen. Stała z rękami skrzyżowanymi na piersiach, przygryzając dolną wargę. Nigdy dotąd nie spotkał tak tajemniczej kobiety. Kiedy była hollywoodzką gwiazdą, miała jaśniejsze blond włosy, sprawiała wrażenie chłodnej i opanowanej. Teraz podobała mu się

176 Leanne Banks znacznie bardziej. Jej włosy miały lekko miodowy kolor, a pozbawiona makijażu twarz była pełna ciepła. W przypadku innej osoby zastanawiałby się, czy nie nosi sztucznych rzęs i czy zielony kolor jej oczu nie jest podkreślony barwionymi soczewkami, ale Gwen była inna. Należała do niewielu aktorek, których naturalna uroda lśniła w obiektywie bezlitosnej kamery. - Jak ją nazwiesz? - spytał. - Nie wiem. - Jest silna. Założę się, że szybko dojdzie do siebie. - Naprawdę? - zdziwiła się Gwen', spoglądając na klacz. - Pewnie tak... Dziękuję za pomoc. Nie spodziewałam się... - Cała przyjemność po mojej stronie - przerwał jej Luc. Gwen przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu. - Nie mogę cię rozgryźć - przyznała. - Raz mi się zdaje, że jesteś bezlitosnym facetem od PR, to znów... - To znów? - powtórzył, unosząc brwi. - Dzielisz się ze mną kolacją i pomagasz w ratowaniu konia. - Pierwsze skojarzenie jest lepsze - powiedział chłodno. - Jestem cynicznym, zimnym draniem. Gwen spojrzała na niego zdziwiona. - Rozumiem. Potraktuję to jako ostrzeżenie. - Wszystko w porządku - usłyszeli głos weterynarza, który wyszedł z boksu. - Gorzej będzie, kiedy odzyska siły. Musicie się przygotować na kłopoty. - A co z zadrapaniami od lodu? - spytała Gwen.

Fałszywe zaręczyny 177 - Udało mi się przeczyścić rany, chociaż nie była zadowolona. Dałem jej antybiotyk. Nie ma temperatury, a to dobry znak. - Co ze źrebakiem? - Na razie w porządku, ale lepiej, żeby w nocy ktoś przy niej czuwał. Przyjadę rano. - Jeśli nie macie nic przeciwko temu, pojadę do żony. W razie czego, dzwońcie na komórkę - odezwał się Dennis, który towarzyszył weterynarzowi. - Jedź do domu, ja zostanę - odparła Gwen. - Dobranoc. Luc, dziękujemy za pomoc. - Dennis skinął lekko głową. - Nie ma sprawy. Kiedy dwaj mężczyźni wyszli ze stajni, Gwen zwróciła się do Luca: - Poradzę sobie. Idź spać. - Zostanę. - Nie potrzebuję pomocy. - Nigdy nie wiadomo - odparł. - Już raz się przydałem. - No dobrze - westchnęła z rezygnacją i poszła do siodłami. Luc zwiedził stajnię i obejrzał konie. Wdychając zapach siana, przypomniał sobie wakacje z dzieciństwa. Niewiele osób o tym wiedziało, ale poważnie się zastanawiał, czy nie kupić sobie rancza. Kiedy jednak skończył szkołę, było jasne, że zajmie się rodzinnym biznesem. Wrócił do boksu, gdzie stała źrebna klacz. Gwen przyniosła uzdę i powiesiła ją przy wejściu.

178 Leanne Banks - Dobry pomysł - przyznał. - Koń przyzwyczai się do widoku i zapachu uzdy. - Nauczyłam się tego od wuja. Zobacz, jaka jest zmęczona - dodała cicho, wskazując na konia. - Łeb jej opada. - Walczy ze snem. Pewnie minie sporo czasu, zanim poczuje się bezpiecznie i zdoła zasnąć. Ale ta pozycja dobrze zrobi jej płucom. - Twoja wiedza mnie zaskakuje. - Gwen spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Mówiłem, że spędzałem kiedyś wakacje na ranczu u przyjaciół. Gwen patrzyła na niego z coraz większym zaciekawieniem. - Należysz do rodziny Hudsonów. Dlaczego nie wykorzystałeś koneksji i nie zostałeś aktorem? Luc wybuchnął śmiechem. - Aktorstwo nie jest moją mocną stroną. Dobrze sobie radzę z kamerami przez kwadrans, no, może pół godziny. - A potem? - Wychodzi szydło z worka. - Robisz się groźny? - Gwen spytała z uśmiechem. - Bardzo! - To dlaczego wybrałeś pracę w PR? - To raczej praca wybrała mnie. Hudson Pictures jest ważniejsza od moich planów. Kiedyś myślałem o innym zawodzie, ale tak naprawdę wiedziałem, że będę pracował dla wytwórni. Rodzina, obowiązek, przeznaczenie... - zakończył żartobliwie. - Ja się tak czuję na ranczu. To ono mnie wybrało.