Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 129 805
  • Obserwuję517
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań691 309

Blayne Diana - Uczucia Powracają

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.4 MB
Rozszerzenie:pdf

Blayne Diana - Uczucia Powracają.pdf

Beatrycze99 EBooki Romanse B
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 179 stron)

DIANA BLAYNE UCZUCIA POWRACAJĄ

ROZDZIAŁ PIERWSZY Od samego rana wszystko układało się źle. Dwa najlepsze szkice Keeny Whitman zostały zniszczone, kiedy Faye rozlała na nie kawę. Musiała robić wszystko od nowa, a jej klienci bardzo niecierpliwili się, że muszą czekać. Spóźniła się na umówiony ze znajomymi lunch, a jakby tego było mało, dowiedziała się, że wykroje bluzek, nad którymi pracowała cały zeszły tydzień, muszą zostać niezwłocznie poprawione. Kiedy wieczorem znalazła się w swoim mieszkaniu na Manhattanie, była zupełnie wykończona. Zrzuciła z nóg pantofle na wysokich obcasach, wyciągnęła się na przykrytym niebieską, aksamitną narzutą tapczanie i westchnęła ciężko. Ile to już czasu minęło od chwili, kiedy zaczęła pracę w tym wielkim Domu Mody? Zaczynała od zera, a teraz miała własny dom i była jedną z najlepszych projektantek w kraju. Mimo to, nie czuła się w pełni szczęśliwa. Czegoś w jej życiu brakowało. Czegoś, co pobudzałoby ją do działania. Keena nie miała nawet pojęcia, co to może być. Prawdopodobnie paskudna zimowa pogoda była powodem tej chandry. Z upragnieniem czekała na wiosnę, na ciepłe promienie słońca i delikatny powiew wiatru. O takiej porze roku zawsze czuła się dużo lepiej. Leżała na plecach i wpatrywała się w sufit. Była szczupłą, zgrabną kobietą, o krótkich ciemnych włosach i oczach tak zielonych jak wiosenna trawa. Miała brzoskwiniową cerę i idealnie wykrojone

usta. Pomimo swoich dwudziestu siedmiu lat, wyglądała bardzo dziewczęco. Na pierwszy rzut oka, nikt nie powiedziałby, że ma ogromne doświadczenie życiowe. A przecież Nicholas stwierdził, że je ma. Nicholas. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się. De czasu już upłynęło od chwili, kiedy Nicholas Coleman zaproponował jej pracę asystentki w swoim Domu Mody? Minęło sześć lat Spotkała go zaraz po ukończeniu szkoły. Tak bardzo bała się wtedy potężnego mężczyzny o nazwisku Coleman, którego biuro mieściło się w jednym z drapaczy chmur w Atlancie. Tydzień czasu przygotowywała się na spotkanie z tym człowiekiem. Straciła wtedy mnóstwo nerwów. Wiedziała, że Coleman szuka nowych talentów, a ona przecież jeszcze nic sobą nie reprezentowała. Do tej pory pamięta, jak bardzo obawiała się tego mężczyzny o poważnej twarzy, który zdawał się nigdy nie uśmiechać. - Pokaż, co potrafisz, kochanie - odezwał się cynicznie. - I nie bój się, nie będę bił. Drżącymi rękami rozłożyła swoje rysunki na politurowanym blacie biurka i ze ściśniętym gardłem czekała na jego reakcję. Jednak ani jego twarz, ani brązowe, głęboko osadzone oczy nie wyrażały żadnych uczuć. Pokiwał głową i to było wszystko. Potem okręcił się na obrotowym krześle i spojrzał na nią. - Praktyka? - Tylko tyle, co w szkole. Mój ojciec jest krawcem i często

pomagałam mu, gdy przyjeżdżałam na ferie do domu... - Gdzie jest ten dom? - przerwał jej. - W Ashton. Skinął głową i poprosił, by kontynuowała, wydawał się jednak nie przejawiać żadnego zainteresowania tym, co mówi. - Od niego też się wiele nauczyłam - wymamrotała. - A projektowanie ubrań zawsze było moją największą pasją. Och, panie Coleman, wiem, że potrafię to robić. Proszę tylko dać mi szansę. Wiem, że potrafię. - W te słowa włożyła całe swoje serce i młodzieńczy entuzjazm. - Wiem, że trzeba ogromnego doświadczenia do tego rodzaju pracy, ale jeśli da pan mi szansę, obiecuję, że pana nie zawiodę. Zaprojektuję ciuchy, jakich pan jeszcze nie widział. Będę pracować w weekendy, nie chcę żadnych wakacji, ja.... - Miesiąc - wpadł jej w słowo. - Tyle czasu dostanie pani, by udowodnić, co jest warta. Potem zaproponował pensję, pożegnał ją skinieniem głowy i zajął się starannie poukładanymi na biurku papierami. Był żonaty, ale po kilku dniach pracy Keeny, jego żona zmarła na atak serca. Byli małżeństwem przez dziesięć lat. Wszyscy bezustannie o tym rozmawiali, ale dziewczyna nie zwracała uwagi na plotki. Mówiono, że Coleman zdradzał żonę i dlatego zachorowała. Keena nie chciała wierzyć, że zdrada małżeńska mogłaby być przyczyną ataku serca i ostro odpowiedziała jednej z kobiet, że pan Coleman z pewnością do tego typu mężczyzn nie należy. Miała wrażenie, że ten człowiek ma

dobre serce. Zresztą, nie trzymałby na biurku zdjęcia żony, gdyby jej nie kochał. Nie wiadomo, w jaki sposób ta niewinna rozmowa dotarła do niego. Tydzień później odszukał ją w kantynie podczas przerwy na lunch i poprosił o wyjaśnienia. - W takich sytuacjach zawsze powstają plotki - powiedziała, trzymając w ręku plastikowy kubek z kawą. Uśmiechnął się, słysząc jej słowa, a Keena pomyślała, że to pierwszy uśmiech po śmierci żony. Pani Coleman była prawdziwą pięknością. Miała długie blond włosy i filigranową sylwetkę. Była zupełnym przeciwieństwem potężnego, ciemnowłosego mężczyzny, jakim był jej mąż. Widać, że bardzo cierpiał po jej śmierci. Jego temperament powoli stawał się legendą. Więcej czasu spędzał w fabryce, niż w biurze, często odwiedzał konkurencyjne firmy. Jasne było, że szwankuje mu zdrowie, a organizm domaga się odpoczynku. Włosy zaczęły srebrzyć się na skroniach, a pod oczami pokazały się ciemne cienie. Za to interes kwitł coraz piękniej. Ktoś powiedział, że pan Coleman już od dawna jest bilionerem. Inny dodał, że ma zamiar stworzyć największe w Ameryce imperium i chce przejąć inne firmy. Tylko Keena zdawała się dostrzegać, jak bardzo samotny jest ów niezmordowany biznesmen. Pozostali pracownicy mogli myśleć, że ich szef ma stalowe zdrowie i nerwy, ale ona była pewna, że tak nie jest. Czasami spotykała go w windzie czy w kafeterii, a pewnego razu podszedł do jej stolika w kantynie. Trzymając w ręku kubek

kawy, dosiadł się do stolika, przy którym siedziała z koleżanką, tak jakby codziennie spotykał się z nimi w tym miejscu. - Jak idzie panno Przyszła Sławna Projektantko? - zapytał, przesyłając Keenie rozbawione spojrzenie. Keena roześmiała się i stwierdziła, że redaktorzy z „Women's Wear Lady” zabijają się, by zrobić z nią wywiad. Dziwiła się bardzo, że o tym nie słyszał. Margaret szybko dopiła kawę, przeprosiła ich i odeszła. - Czy powiedziałem coś, czego nie powinienem? ~ zapytał Nicholas, spoglądając za wychodzącą młodą kobietą. - Tak to już jest, że pracownicy są skrępowani w towarzystwie przełożonych - wyjaśniła sucho. - Ale pani tak się nie czuje. - Nie - zgodziła się - ale ja zawsze byłam inna niż wszyscy. Zachichotał i upił łyk kawy. - A propos', pani wzory zostały zatwierdzone. Ponoć są zupełnie wyjątkowe. - Świetnie. Zaakceptowali je pomimo wysokiej ceny. Mam nadzieję zarabiać na tym dziesięć tysięcy dolarów rocznie. Proszę pamiętać, że jeszcze nie pokazałam, co potrafię. - Tupeciara. - Taka już jestem. Potrząsnął głową z udaną desperacją. - Jest pani niepoprawna. Przyjrzała się siedzącemu naprzeciwko mężczyźnie. Wyglądał

jak prawdziwy biznesmen. Miał na sobie elegancki szary garnitur, który opinał jego szerokie barki. Niemal natychmiast spuściła wzrok. Od tej pory kilkakrotnie zapraszał ją na kawę albo kolację. Zawsze spędzali czas miło gawędząc. Pewnego razu zapytała go, czy ma jeszcze jakąś rodzinę. Odpowiedział, że niechętnie rozmawia na ten temat. - To ciągle boli, prawda? - odezwała się cicho. Spojrzał na nią, a jego twarz stężała. - Przepraszam, ale nie rozumiem. Odważnie zajrzała mu w oczy. - Tęskni pan za nią. Miała wrażenie, że czyta w jej myślach, ale po chwili zauważyła, że opuszcza go napięcie. - Tęsknię za nią jak diabli - przyznał, uśmiechając się nieśmiało. - Była najwspanialszą kobietą, jaką kiedykolwiek znałem, i to pod każdym względem. Kochająca, uczciwa i nieśmiała. - Westchnął ciężko, a jego twarz za chmurzyła się. - Czasami kobieta potrafi jednym słowem doprowadzić mężczyznę do szału. Ale Misty samym spojrzeniem sprawiała, że czułem się mężczyzną w każdym calu. Pobraliśmy się, ponieważ trzeba było utrzymać rodzinny interes. Dopiero potem desperacko pokochaliśmy się nawzajem. - Spojrzał na Keenę. - Tak, bardzo za nią tęsknię. Uśmiechnęła się do niego. - Ale był pan szczęśliwy. Popatrzył na nią z ukosa. - Szczęśliwy?

- Są ludzie, którzy przechodzą przez życie w ogóle nie zaznając miłości. Kochać i być kochanym... to musi być wspaniałe uczucie - zakończyła nieśmiało. - A pan doznawał tego przez dziesięć lat. Zajrzał jej głęboko w oczy, ale zaraz odwrócił wzrok. - Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób. - A powinien pan. - Jej głos był łagodny i cichy. Mężczyzna rozmyślał o tym, co przed chwilą usłyszał, a ona zręcznie zmieniła temat opowiadając o zmianach, których dokonała we wzorach wykrojów. Myślała, że to smutne, iż on i Misty nie mieli dzieci. Nie czułby się teraz taki samotny. Wiedziała, że jej towarzystwo jest dla niego pewnego rodzaju pociechą. Mieli podobne zdania na wiele tematów. Niewiele różnili się też zainteresowaniami. Lubili rozmawiać o balecie, teatrze, muzyce klasycznej i sztuce. Był dla niej zarówno mentorem, jak i przyjacielem, opiekunem i doradcą. Nicholas nigdy jej niczego nie narzucał, ale zawsze chętnie służył swoim doświadczeniem. Badawczo przyglądał się każdemu z jej adoratorów i zawsze, bez względu na to, czy sobie tego życzyła czy nie, wypowiadał swoje zdanie na ich temat. Jeżeli zmuszona była pracować do późna, odwoził ją do domu. Kiedy doszedł do wniosku, że jest już dostatecznie przygotowana, znalazł jej posadę w najlepszym Domu Mody w Nowym Jorku. Dodawał jej odwagi, udzielał poparcia; kiedy trzeba było, beształ i straszył, dopóki nie wspięła się na szczyt. Było to bardzo duże osiągnięcie, zwłaszcza dla córki ubogiego krawca z

Ashton w stanie Georgia. Keena nie chciała pamiętać o swoim dzieciństwie. Tak naprawdę, Nicholas był jedyną osobą, z którą rozmawiała na ten temat. Chyba dlatego, że jest zupełnie wyjątkowy. Był jej jedynym przyjacielem od czasu, kiedy opuściła Ashton. Niedługo potem, jak zamieszkała w Nowym Jorku, Nicholas wynajął tam apartament. Keena z ulgą przyjęła tę wiadomość.

ROZDZIAŁ DRUGI Zadzwonił telefon, ale kobieta była tak bardzo zatopiona w swoich myślach, że niemal go nie słyszała. Zatrudniała Mandy, która zwykle odbierała telefony, parzyła kawę i gotowała posiłki. Dzisiaj miała wolny dzień i Keena dopiero po piątym sygnale uświadomiła sobie, że sama musi podnieść słuchawkę. - Hallo? - wymamrotała ziewając. - Ty też masz dzisiaj zły dzień? - doszedł ją głęboki, rozbawiony głos. - Włóż na siebie coś ładnego, bo zabieram cię na obiad do „The Palace”. Ożywiła się. - Och, Nicholas, nie byliśmy w tej knajpie od wieków! Serwują tam najwspanialszy mus czekoladowy. - Wystarczy ci pół godziny? - zapytał zniecierpliwiony. - O jedenastej mam samolot do Paryża. Nie zostało nam dużo czasu. - Czy nikt nigdy nie mówił ci, że ludzie, którzy się spieszą, chorują na wrzody żołądka? - Keena wydawała się rozdrażniona. - Nie. Masz pół godziny. Wpatrywała się w głuchą słuchawkę. - Nicholas jest taki zagadkowy - mruczała do siebie, zakładając zieloną, aksamitną sukienkę z głębokim dekoltem w kształcie litery V. Był urodzonym biznesmenem, ale ostatnio pracował zbyt ciężko. Rozumiała, że rzucił się w wir pracy po to, by zapomnieć o Misty, Jednak zbyt dużo chciał wymazać z pamięci.

Keena była już gotowa i czekała, aż zabrzęczy dzwonek. Natychmiast otworzyła drzwi, a kiedy zobaczyła Nicholasa w stroju wieczorowym, jak zwykle zaparło jej dech w piersiach. Ciemnooki, ciemnowłosy, o smagłej karnacji - był mężczyzną, o którym mogły marzyć wszystkie kobiety. Gdyby Keena nie była uprzedzona do mężczyzn, gdyby potrafiła zapomnieć o fatalnym w skutkach romansie, który przeżyła gdy była bardzo młoda, z pewnością zakochałaby się w nim po uszy. Często widywała Nicholasa i wiedziała, jakie wrażenie robi na kobietach. Może więc dlatego nie chciała ryzykować dołączenia do grona niewiast, oczekujących na skinienie ręki Nicholasa. Mężczyzna ten tak bardzo przeżywający śmierć swojej żony, nie był zresztą w stanie zaangażować się w żaden związek. Keenie natomiast bardzo odpowiadała pozycja przyjaciółki i powiernicy Nicholasa. Wolała to, niż być jego zdobyczą na jedną noc. Spojrzenie przybysza ślizgało się po jej sylwetce, dokonując niedbałej oceny. - Wspaniale - powiedział, uśmiechając się ironicznie. - Możemy już iść? - Umieram z głodu - powiedziała, gdy znaleźli się w pustej windzie, a Nicholas nacisnął guzik z numerem jeden. - Czuję się tak, jakbym nie jadła od tygodnia. - Tak też wyglądasz - mruknął nieprzyjemnie. - Dlaczego, do diabła, nie zrezygnujesz z tej cholernej diety i nie zaczniesz jeść mięsa?

- I kto to mówi! - Rzuciła mu wyzywające spojrzenie. - Przypomnij sobie, jak nie miałeś siły, by wspiąć się na wzgórze. - Przysunął się bliżej, a oczy mu pociemniały. - Uważasz, że jestem gruby, tak? - zarzucił jej. Złapał kobietę za ręce i podniósł je do swoich ramion. - Dotknij mnie. Sprawdź, czy jest tu chociaż gram tłuszczu. Ogarnęło ją dziwne wrażenie. Spodziewała się poczuć w ustach smak wody, a rozkoszowała się wykwintnym winem. Nigdy nie przypuszczała, że pierś i ramiona Nicholasa są tak szerokie i wspaniale umięśnione. Odurzył ją zapach tytoniu i dobrej wody kolońskiej. Nigdy przedtem nie zauważyła, jak piękne rysy ma jego twarz. Nie przypuszczała, że wpatrywanie się w te ciemne oczy może być tak . I ekscytujące. Byłoby bezpieczniej, żeby nigdy o tym się nie dowiedziała. Dłonie błądziły po gładkim materiale jego eleganckiej marynarki, zatrzymując się tam, gdzie wyczuwała potężne muskuły. - I co? - zapytał nieco zachrypłym głosem, spoglądając na nią z góry. - Ty... Nigdy nie myślałam, że jesteś tak wspaniale zbudowany - wyjąkała. Spojrzeli sobie w oczy, a czas zdawał się zatrzymać, podczas gdy oni doświadczali dziwnej, nieznanej dotąd intymności. Nie od razu uświadomili sobie, że winda zatrzymała się, a drzwi rozsunęły. Oszołomiona kobieta niezgrabnie ruszyła w stronę wyjścia. Na zewnątrz czekał na nich biały rolls - royce z Jimsonem za kierownicą.

- Dlaczego nigdy nie dajesz kierowcy wolnego dnia? - zapytała, gdy znaleźli się na tylnym siedzeniu oddzielonym od kierowcy szklaną przegrodą. Mogli zachowywać się zupełnie swobodnie. - Ostatnio jest mi ciągle potrzebny, bo pracuje dwadzieścia pięć godzin na dobę. - Nie jestem przyzwyczajona do jeżdżenia takimi samochodami - westchnęła, opierając głowę o skórzany podgłówek. - A co w tym złego? - Nic! Chciałam powiedzieć, że niewielu ludzi jeździ rollsami, zwłaszcza białymi. - Roześmiała się. Usiadł bokiem i położył potężne ramię na oparciu siedzenia. Jego oczy błyszczały, a na ustach błąkał się nieznaczny uśmiech. - Ale co w tym złego? - powtórzył pytanie, cedząc słowa. Przestraszyła się błysków, które pojawiły się w jego oczach. Dlaczego patrzył na nią w taki drapieżny sposób. Co miało znaczyć to ciemne, pełne grozy spojrzenie? - O nic. Chodzi o to, że za każdym razem, gdy nim jadę, czuję się wyróżniona. To wszystko. - Powinnaś być wyróżniana, Keeno. - Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, przyprawił kobietę o dziwne dreszcze. - Ponieważ jestem sławna i bogata, a każdy w Ashton szczyci się, że Keena Withman pochodzi z tego miasta - zakpiła z samej siebie. Nicholasowi nie podobały się jej słowa. Nie chodzi mi o to, że byłaś małą panną Nikt z Ashton.

- Ważne, że wiesz kim jesteś teraz i znasz swoją wartość. A oprócz tego, jesteś piękną kobietą. Gdyby na nią patrzył, zobaczyłby, jak bardzo jest zaskoczona. Keena była wdzięczna za ciemność, która nagle zapanowała w samochodzie i dźwięk klaksonu, który na chwilę zainteresował Nicholasa. - Cholerne korki - mruknął pod nosem. Gdy spojrzał na Keenę ponownie, jego twarz miała dziwny wyraz. - Z pewnością wielu mężczyzn mówiło ci, że jesteś piękna. Obawiam się, że słyszałaś tego typu pochlebstwa setki razy. Omiótł wzrokiem jej zgrabną sylwetkę. W męskich oczach było tyle podziwu i aprobaty, że kobieta przestraszyła się nie na żarty. Nicholas nigdy przedtem nie zachowywał się w taki sposób. - Dlaczego tak dziwnie na mnie patrzysz? - wyszeptała nieśmiało. Zajrzał jej głęboko w oczy. - Zastanawiam się, jakie to uczucie kochać się z tobą. Poczuła mrowienie w stopach. Ciśnienie krwi nagle wzrosło. Była zupełnie oszołomiona. Nicholas zachichotał. Keena poczuła irytację, jednak nie miała tyle śmiałości, by uzewnętrznić swoje uczucia. - Mój Boże, a co to za reakcja - mruknął, rozpierając się wygodnie na siedzeniu i głośno wzdychając. - Chciałem tylko, żebyś zwróciła na mnie uwagę.

Spojrzała na niego. - Osiągnąłeś swój cel i co dalej? - Wracaj do teraźniejszości. Nie cierpię użalania się nad sobą. Mam dość własnych problemów, nie muszę się cofać do twojej przeszłości, żeby mieć ich jeszcze więcej. A jeśli chodzi o ten drugi temat, to poczekaj, aż wrócę z Paryża. - O jakich problemach mówisz? Zacisnął usta. - Maria. Maria była jego kochanką. Zanim Nicholas zapoznał je ze sobą, Keena wielokrotnie czytała o ich związku w kronikach towarzyskich. Nie przejmowała się tym jednak. Był 1 czterdziestoletnim, zdrowym, pełnym wigoru mężczyzną, byłoby więc absurdem, gdyby oczekiwała, że do końca życia pozostanie samotny. Pewnego wieczoru, gdy wybrała się z dopiero co poznanym młodym, wesołym brunetem do modnej restauracji, dostrzegła ich tańczących w przeciwnym końcu sali. Byli do siebie tak blisko przytuleni, że zrobiło się jej bardzo nieprzyjemnie. Poprosiła swojego partnera, by natychmiast odwiózł ją do domu. Nienawidziła uczucia zazdrości, które od tamtej pory zaczęło panoszyć się w jej sercu. Robiła wszystko co w jej mocy, by ukryć, że dźwięk jej imienia wywołuje w niej agresję. - Coś nie tak? - Starała się, by jej głos zabrzmiał naturalnie. - Nie chce uwierzyć, że wszystko skończone - powiedział krótko. - Wydzwania do mnie dwa razy dziennie i płacze. Twierdzi, że nie potrafi żyć beze mnie. Beze mnie, mój Boże, ale za to z

dwoma diamentowymi naszyjnikami, nowym porsche i gronostajowym futrem! - Może naprawdę brakuje jej ciebie - zasugerowała, siląc się na obiektywizm. Za nic w świecie nie przyznałaby się, że poczuła dziwną ulgę. - Brakuje jej rolls - roysa, kochanie, nie mnie. - Zaśmiał się ponuro. - Skoro ktoś jest dobry w łóżku... - zaczęła, a jej policzki oblał krwawy rumieniec. - Rolls czy ja? - Myślę, że może brakować jej ciepła. - Uśmiechnęła się. Dojrzała wesołość w jego ciemnych oczach. - Wyobrażasz sobie, że byłem ciepły? - Jak piec hutniczy - zażartowała. - Czy wyjeżdżając do Paryża chcesz uciec od Marii? - To wcale nie jest śmieszne! - powiedział ponuro. - Wcale nie uważam, że jest. Ale twoje życie prywatne - myślę o kobietach, jest jedną wielką przygodą. Moim zdaniem, powinieneś ponumerować swoje partnerki, bo w przeciwnym razie nigdy się ich nie doliczysz. - Cieszę się, że cię to bawi - powiedział zimno. - Przecież to ty zawsze dokuczasz mi na ten temat. Zatrzymał na niej swe ciemne oczy. - Ale ty nie masz życia prywatnego. Przynajmniej, jeżeli chodzi o przygody miłosne.

Zdziwiona podniosła brwi. - Dlaczego jesteś taki pewien? - Od dawna cię obserwuję, i to znacznie uważniej, niż przypuszczasz. Wiem, że długo nie miałaś nikogo. - Może i ja powinnam wynająć prywatnego detektywa? - A co chciałabyś wiedzieć? - Uśmiechnął się złośliwie. - Wal śmiało. Odpowiem na każde pytanie. Poważnie spojrzała na niego. - Mam ochotę zadać ci pytanie bardzo osobiste. Jestem pewna, że zaczerwienisz się po czubki uszu. - Nawet o tym nie marz, kochanie. - Założę się, że miażdżysz je w łóżku. Uniósł brwi w geście wyrażającym zdziwienie. - Czy, twoim zdaniem, jest tylko jedna pozycja? - zapytał z niewinnym wyrazem twarzy. Jej twarz oblała się krwawym rumieńcem. Nicholas siedział obok i obserwował ją, śmiejąc się cicho, jak gdyby jej zmieszanie budziło w nim radość. - Zamiast do teatru, powinienem zabierać cię na pogadanki dotyczące przeszkolenia seksualnego. Mam wraże nie, że masz bardzo mało wiadomości na ten temat. Otworzyła usta, by wyrazić swoje oburzenie, ale delikatnie podniósł do ust jej dłoń i pocałował końce palców. Nie oczekiwała takiego zachowania ze strony mężczyzny. Serce zaczęło głucho walić w piersi. Patrzył jej prosto w oczy, przysuwając się bliżej i nie

wypuszczając ręki. Dotknął dłonią Keeny własnego policzka, przez cały czas przyglądając się jej, jakby była niezwykle cennym, rzadkim okazem. - Zwykle podpieram się na łokciach - szepnął pieszczotliwym głosem, przyciągając ją jeszcze bliżej do siebie. - Żadna z moich partnerek nigdy nie narzekała. Chcesz, żebym ci to udowodnił? Miała wrażenie, że już nigdy nie uda się jej złapać oddechu. Całym ciałem targały dziwne dreszcze. Patrzyła na niego i nie miała dość siły, by odwrócić wzrok. Odczuwała leż niepokojący strach. - Ty mały tchórzu. - Zajrzał jej głęboko w oczy, które wyrażały przerażenie ściganego zwierzęcia. - Naprawdę tak bardzo się mnie boisz? Chrząknęła. - Jestem głodna - skłamała. - Mnie? Wyrwała rękę z jego uścisku i spuściła oczy. Obserwowała teraz Nicholasa kątem oka, rzucając krótkie, nerwowe spojrzenia w jego stronę. W tej chwili tak bardzo przypominała osaczone zwierzątko. - Nie wygłupiaj się - zachichotał. - Myślisz, że mam zamiar kochać się z tobą na oczach Jimsona? - Jimson robi wszystko, by nie spoglądać w lusterko - powiedziała drżącym głosem. - A to, co tu opowiadasz, wcale nie wydaje mi się zabawne. - Nic na to nie poradzę. Wyglądasz tak słodko, kiedy się

złościsz. - Delikatnie dotknął ustami jej czoła. - Czy przez te wszystkie lata choć raz zastanowiłaś się, jakim mógłbym być kochankiem? Pochyliła głowę. - Tak - odparła po długiej chwili milczenia, gdyż po prostu nie potrafiła go okłamywać. - No i co? - nalegał. - O czym pomyślałaś? Spojrzała na niego z nieznaną dotąd nieśmiałością. - Że jesteś ciężki. Zaśmiał się cicho. - I co jeszcze? Wzruszyła ramionami. - Czuły - szepnęła, a ich oczy spotkały się. - Cierpliwy. Może trochę brutalny. - A nie wymagający? - zapytał cicho. - A jesteś? - Wyrwało się Keenie. - To zależy od kobiety. Potrafię być cierpliwy. I czuły, kiedy chcę taki być. - A jaka... jaka powinna być twoja partnerka? Skupił na niej wzrok, jego oczy pociemniały, a twarz zmieniła się pod wpływem emocji, które opanowały to potężne ciało. Keena czuła, że coś ich łączy, jakaś dziwna nić, uczucie, którego nigdy przedtem nie miała okazji doświadczyć. - „Palace”, proszę pana - przyjemny głos Jimsona przerwał ich milczącą konwersację, gdy zatrzymali się przed drzwiami ekskluzywnej restauracji. Keena odetchnęła z ulgą, zastanawiając się, co skusiło ją, by

zadać tak intymne pytanie. „Przechodzę chyba trudny wiek” - pomyślała, czekając aż okrąży samochód i otworzy jej drzwi. - Uważam, że powinniśmy poważnie porozmawiać po moim powrocie z Paryża - powiedział, kiedy wchodzili do środka. - Mam wrażenie, że nam obojgu przyniesie to ogromne korzyści. - Zapewne chcesz, żebym zaprojektowała ci nową garderobę! - wykrzyknęła z udanym entuzjazmem. - Coś na czasie, ale eleganckiego zarazem. Musisz przecież wyglądać odpowiednio, skoro jeździsz takim samochodem. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy podołam, ale... - Idź w cholerę! - wybuchnął głośnym śmiechem. - Chodźmy coś zjeść, zanim naprawdę się do ciebie dobiorę. Niemożliwością było nie zauważyć, że podczas wykwintnego posiłku, na który składał się homar, maślane bułki, sałatka i drogie czerwone wino, znacznie większą uwagę Nicholasa przykuwała osoba Keeny niż jedzenie. Zastygła z uniesionym do ust widelcem i spojrzała na niego. - Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zapytała, śmiejąc się sztucznie. - Boisz się, że ucieknę, ze srebrnymi sztućcami w torebce? - Przypominasz mi złośliwego chochlika. Złośliwa twarz, złośliwe, nieco skośne w kącikach oczy, tylko te idealnie wykrojone usta trochę mi nie pasują. Dlaczego dopiero teraz to zauważyłem? - Mam dwadzieścia siedem lat i już dawno wyrosłam ze słuchania bajek.

- Dwadzieścia siedem - powtórzył cicho. - Delikatnie dajesz mi do zrozumienia, że jestem dwa razy starszy od ciebie. - Nic nie poradzę, że jesteś taki stary. Wkraczasz w tak zwane złote lata, kiedy kości zaczynają trzeszczeć i psuje się wzrok. - Zamknij się, do cholery! - niemal krzyknął, ale zaraz zapanował nad sobą. Keena, nie spodziewając się takiej reakcji, zamilkła natychmiast. Bardzo często dokuczała Nicholasowi na temat jego wieku. Zawsze się z tego śmiał. Po raz pierwszy uniósł się w jej towarzystwie, po raz pierwszy nie podobały się mu jej żarty. Nie miała pojęcia, co się stało. Nie chciała doprowadzić go do takiego stanu. - Nicholas, przecież tylko droczyłam się z tobą - powiedziała miękko. Jej słowa nie uspokoiły go ani trochę. Podniósł do ust kieliszek wina i jednym haustem opróżnił jego zawartość. - Nicholas, proszę - wyszeptała - nie bądź na mnie zły. Powoli odstawił kieliszek na blat stolika i spojrzał jej prosto w oczy. - Mam czterdzieści lat, a nie osiemdziesiąt i wszystkie części mojego ciała są sprawne. Jeśli mi nie wierzysz, zapytaj Marię - dodał jadowicie. Przygryzła dolną wargę. Nie miała najmniejszego zamiaru go drażnić. Zareagował w sposób, jakiego zupełnie nie oczekiwała. Ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że jej oczy wypełniają się łzami.

Nie płakała już od łat, a teraz łzy spływały jej po policzkach. Osuszyła serwetką oczy i omijając spojrzenie mężczyzny, powiedziała zmienionym głosem: - Jeśli nie masz nic przeciwko temu, to chciałabym już iść. Jestem zmęczona, a jutro czeka mnie ciężki dzień. - Chcesz deser? Popatrzyła na niego odważnie, ale czuła, że trzęsie się jej podbródek. - Pod warunkiem, że znajdzie się on na twojej głowie. Keena intuicyjnie wyczuwała, że rozbawienie Nicholasa walczy ze złością. Szybko zapanował nad sobą i rzucił krótko: - W takim razie chodźmy. Czekała przed restauracją w czasie, gdy Nicholas regulował rachunek. Starała się zapanować nad targającymi serce emocjami. Zadarła dumnie głowę; za żadne skarby nie chciała pokazać Nicholasowi, jak bardzo zabolała ją ta sprzeczka. - Uważaj, żebyś nie nadwyrężyła szyi. - Zajmij się lepiej swoim poczuciem humoru. Mam wrażenie, że już zostało nadwyrężone - odparowała natychmiast - Jeżeli chcesz się dalej droczyć, to może lepiej będzie, jeżeli wezmę taksówkę. Ja osobiście mam już dosyć. - Przestań już - powiedział, gdy podeszli do samochodu, i skinął Jimsonowi głową. Kierowca usiadł za kierownicą i zapuścił silnik, a Nicholas otworzył przed Keena drzwi. - To nie ja zaczynałam. - Odsunęła się w najdalszy kąt

samochodu, robiąc wszystko, by nawet go nie dotknąć. - Przestań się wreszcie dąsać. - Odczep się! Będę się dąsać, jeżeli będę miała na to ochotę. A ty, jeśli szukasz partnerki, to lepiej zwróć się do Marii. Nie mam zamiaru zwabić cię do łóżka i zmuszać, abyś tam został, gdy już się mną znudzisz. - Gdybym znalazł się w twoim łóżku, nie miałabyś pojęcia, co ze mną robić. Chciała odpowiedzieć mu coś równie nieprzyjemnego, ale była zbyt zmęczona, by podjąć ten wysiłek. Ten dzień

jej twarzy; czuła ciepło jego oddechu. Po jej ciele zaczęły przebiegać delikatne dreszcze. - Wcale nie uważam, że jesteś stary - szepnęła niespokojnie. Jeszcze nigdy nie znajdowała się pod tak ogromnym wpływem tego mężczyzny. - Nigdy nie zwracałam uwagi na różnicę wieku. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Denerwowało ją badawcze spojrzenie Nicholasa. - Jeżeli chodzi o moją wagę, pieniądze czy temperament, możesz dokuczać mi do woli, ale zostaw w spokoju mój wiek. Z trudem przełknęła ślinę. - Dobrze, Nicholas. - Wyrwała rękę z jego dłoni, jakby ją parzyła. - Skontaktuję się z tobą po powrocie. Nie będzie mnie około dwóch tygodni. Tyle zajmie mi załatwienie wszystkich spraw, więc nie spodziewaj się mnie przed piętnastym lutego. Dwa tygodnie bez niego. Wiedziała, że bez Nicholasa zima będzie wlokła się w nieskończoność. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak puste będzie życie, gdy wyjedzie najlepszy przyjaciel, gdy nie będzie jego nieoczekiwanych wizyt i telefonów. Przecież nieraz nie było go w mieście j przez długi czas i nigdy nie przejmowała się tym. Lecz nagle zaczęło ją to bardzo obchodzić. Spojrzała na mężczyznę, a jej oczy wyrażały nie znane mu dotąd uczucia. - Wyglądasz jakoś dziwnie - powiedział. - Od bardzo dawna się nie kłóciliśmy. W zasadzie to chyba

nigdy tego nie robiliśmy. - Keena była wyraźnie zakłopotana. - Być może dzięki temu poznaliśmy się jeszcze lepiej - I powiedział cicho i spojrzał jej prosto w oczy. - Poznaliśmy się? - szepnęła. Jego oddech był krótki i urywany. Spoglądał na jej miękkie usta tak intensywnie, że serce Keeny zaczęło tłuc się w piersi jak oszalałe. Niemal czuła jego pocałunek, rozchyliła usta i przymknęła oczy pod wpływem palącego spojrzenia Nicholasa. Wiesz, mam wrażenie, że czuję dotyk twoich ust szepnął aksamitnym głosem. - Twoje usta drżą, wyczuwam kształt twoich piersi. - Nicholas! - krzyknęła, z trudem łapiąc oddech. Nie wiedziała czy jest oburzona, czy zawstydzona jego słowami. Gdyby Jimson nie siedział na przednim siedzeniu i nie udawał, że nie patrzy w lusterko, nie przekonywałbym cię 0 tym słowami - powiedział ochrypłym głosem. - Rzuciłbym cię na siedzenie i nauczył rzeczy, których twoje ciało nigdy nie doznało. Nigdy nie marzyłaś o takich odczuciach. Wiem, że tego chcesz - spojrzał na nią wzrokiem, od którego zrobiło się jej słabo. - Chcesz tego, prawda? Drżała na całym ciele. Patrzyła na niego rozszerzonymi oczami. Nienawidziła siebie za własne reakcje, nienawidziła Nicholasa za to, że je wywołał. Jesteś moim przyjacielem - powiedziała zdławionym głosem. - Będę twoim kochankiem. Pomyśl o tym, gdy mnie nie będzie. Szybko wysiadła z samochodu i niemal pobiegła do drzwi