Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 130 281
  • Obserwuję517
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań691 508

Chloe Neil - 3z4Wampiry z Chicagolandu - Podwójne ugryzienie

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Chloe Neil - 3z4Wampiry z Chicagolandu - Podwójne ugryzienie.pdf

Beatrycze99 EBooki C
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 272 stron)

- 1 -

- 2 - Chloe Neil PPOODDWWÓÓJJNNEE UUGGRRYYZZIIEENNIIEE Tom III serii Wampiry z Chicagolandu

- 3 - SSPPIISS TTRREEŚŚCCII Streszczenie.............................................................................................. - 4 - Rozdział 1 - Dołącz Do Klubu................................................................. - 5 - Rozdział 2 - Ogień w krwi ..................................................................... - 12 - Rozdział 3 - Zabawa w chowanego ....................................................... - 26 - Rozdział 4 - Co dzieje się w Chicago... Pozostaje w Chicago............... - 42 - Rozdział 5 - Wieczór kawalerski ........................................................... - 53 - Rozdział 6 - Wróg mojego wroga jest moim… wrogiem...................... - 65 - Rozdział 7 - Kochaj tego, z którym jesteś ............................................. - 81 - Rozdział 8 - Głodne oczy....................................................................... - 93 - Rozdział 9 - Wchodząc z własnej woli do kryjówki............................ - 103 - Rozdział 10 - Zadek mojego (ex)chłopaka .......................................... - 113 - Rozdział 11 - Rodzinka w komplecie .................................................. - 120 - Rozdział 12 - Zacieśnianie więzi ze Zmiennymi................................. - 131 - Rozdział 13 - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką................................ - 141 - Rozdział 14 - Dom bólu ....................................................................... - 155 - Rozdział 15 - Martwe dusze... A raczej martwe wampiry................... - 167 - Rozdział 16 - Wielkie złe wilki............................................................ - 179 - Rozdział 17 - Zwierzęta polityczne...................................................... - 189 - Rozdział 18 - Podrzućmy im jakiś temat ............................................. - 196 - Rozdział 19 - Babski wieczór .............................................................. - 209 - Rozdział 20 - Co jest w nazwie?.......................................................... - 218 - Rozdział 21 - Po prostu zatańczmy...................................................... - 226 - Rozdział 22 - (Nie)śmiertelny cios ...................................................... - 233 - Rozdział 23 - Stado kłamstw................................................................ - 245 - Rozdział 24 - Zniszczyć dom............................................................... - 261 - Epilog - Najlepszym atakiem nie jest dobra obrona - jest nim dobry atak - 270 -

- 4 - SSTTRREESSZZCCZZEENNIIEE Zmiennokształtni z całego kraju przybywają do Wietrznego Miasta i w geście pokoju Wampirzy Mistrz Ethan Sullivan zaoferował ich przywódcy bardzo specjalnego strażnika: Merit, najnowszego Chicagowskiego wampira. Merit ma chronić Alfę, Gabriela Keene'a, - a zarazem szpiegować dla wampów. Oh, i na szczęście Ethan oferuje jej jakieś ekscytujące treningi sam na sam, by pomóc jej się przygotować do misji. Niestety, ktoś poluje na Gabriela, i Merit szybko znajduje się na linii ognia. Będzie potrzebowała wszelką pomoc, jaką może uzyskać, by wytropić niedoszłego zamachowca. Jednak gdziekolwiek się odwróci, napięcie zaczyna wzrastać pomiędzy istotami nadnaturalnymi i to nie tylko pomiędzy nią a pewnym zielonookim, mającym wieki mistrzem wampirów.

- 5 - RROOZZDDZZIIAAŁŁ 11 -- DDOOŁŁĄĄCCZZ DDOO KKLLUUBBUU -- Wczesny czerwiec, Chicago, Ilinois To był początek drogi 6611 , miejsce, gdzie „główna ulica ameryki” zaczynała przecinać Stany Zjednoczone. Fontanna Buckinghama, serce Grand Parku, została nazwana imieniem brata kobiety, która przekazała ją miastu Chicago. Za dnia, główny strumień fontanny wznosił się na wysokość 50 metrów, wieża wody między Jeziorem Michigan i Śródmieściem Chicago. Ale było późno i strumienie zostały wyłączone na noc. Park był oficjalnie zamknięty, ale to nie powstrzymało kilku włóczęgów od spacerowania wokół fontanny lub przysiadania na stopniach prowadzących w dół do Lake Shore Drive i podziwiania widoku ciemnych i błyszczących wód jeziora Michigan. Zerknęłam na zegarek. Było osiem minut po północy. Byłam tam, ponieważ ktoś zostawiał mi anonimowe wiadomości. Pierwsze wspominały zaproszenia. Ostatnia zapraszała mnie do fontanny o północy, co znaczyło, że ten tajemniczy ktoś spóźniał się o osiem minut. Nie miałam pojęcia, kto mnie zaprosił ani dlaczego, ale byłam na tyle ciekawa, że przyjechałam z mojego domu w Hyde Parku. Byłam jednak na tyle przezorna, aby pokazać się z bronią - krótkim sztyletem z perłowym uchwytem, który był przymocowany pod moją marynarką po lewej stronie. Sztylet był prezentem od wampirzego Mistrza, Ethana Sullivana, dla mnie, Wartownika jego Domu. Prawdopodobnie nie wyglądałam ja stereotypowy wampir, ponieważ strój Domu Cadogan - szczupły, czarny garnitur - nie był dokładnie jak z horrorów. Moje długie, proste, ciemne włosy zaczesane w zwykły kucyk, ciemna grzywka na czole. Założyłam parę stylizowanych na Mary Jane butów na wysokim 1 Route 66 lub też U.S. Route 66, popularnie Mother Road pol. Droga-matka lub Autostrada Willa Rogersa - otwarta 11 listopada 1926 roku trasa drogowa w USA o długości 2448 mil (3939 km) łącząca Chicago z Los Angeles, a od 1936 przedłużona do Santa Monica. Przebiegała przez stany Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomę, Teksas, Nowy Meksyk, Arizonę i Kalifornię, by zakończyć swój bieg w Los Angeles.

- 6 - obcasie, które, pomimo tego, że preferuję Pumy, wyglądały całkiem dobrze z kostiumem. Mój pager był przypięty do talii w razie nagłych wypadków w Domu. Jako Wartowniczka zazwyczaj nosiłam katanę, dziewięćdziesiąt centymetrów naostrzonej stali. Ale na to spotkanie zostawiłam swoją katanę w domu, sądząc, że widok krwistoczerwonej pochwy u boku może przyciągnąć zbyt dużo uwagi ze strony ludzi. W końcu, byłam w parku po godzinach. Członkowie Departamentu Policji w Chicago będą wystarczająco ciekawi z tego powodu, długi na trzy stopy samurajski miecz nie zapewniłby zbyt dużej wiarygodności, co do tego, że byłam tu tylko w celu przedstawienia się i rozmowy. A mówiąc o przedstawieniu się… - Nie byłem pewny czy przyjdziesz - powiedział nagle głos zza mnie. Odwróciłam się, moje oczy otworzyły się szerzej na widok wampira, który odezwał się do mnie. - Noah? A dokładnie, Noah Black, przywódca wampirów Rogue z Chicago - tych nieprzyłączonych do żadnego Domu. Noah był potężny - szerokie ramiona wieńczące muskularną sylwetkę. Jego brązowe włosy stały w spiczastych spiralach. Jego oczy były niebieskie, a na szczęce widać było ślad zarostu. Noah nie miał urody modela z okładek, ale ze swoją budową, silnie zarysowaną szczęką i delikatnie zakrzywionym nosem, mógłby bez problemu dostać główną rolę w filmie akcji. Był ubrany jak zazwyczaj, w monotonną czerń: czarne bojówki, czarne buty i wygodny, prążkowany T - shirt zamiast wersji z długim rękawem, noszonej w chłodniejsze dni. - Prosiłeś o spotkanie? - Tak - powiedział. Gdy minęło kilka sekund w ciszy, uniosłam głowę. - Dlaczego po prostu nie zadzwoniłeś i poprosiłeś o spotkanie? - Albo lepiej, pomyślałam, czemu nie zadzwoniłeś do Ethana? Zazwyczaj był bardziej niż chętny, by wysłać mnie w ramiona potrzebującego wampira. Noah skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, jego wyraz twarzy był tak poważny, że jego wysunięta w dół szczęka prawie dotykała bluzki. - Ponieważ należysz do Sullivana, a to spotkanie nie jest o nim. Jest o tobie. Domyśliłem się, że gdybym podpisał się na tych wiadomościach, czułabyś się zobligowana, by powiedzieć mu o spotkaniu.

- 7 - - Należę do Domu Cadogan - sprecyzowałam, zaznaczając, że wbrew powszechnej opinii, nie należałam do Ethana. Nie żebym tego nie rozważała. - To znaczy, że nie mogę gwarantować, że nie przekażę tego, co mi powiesz - dodałam, delikatnie się uśmiechając. - Ale to zależy od tego, co masz mi do powiedzenia. Noah opuścił ramiona i wsunął jedną rękę do kieszeni spodni, po czym wyjął cienką czerwoną kartę. Trzymając ją między dwoma palcami, wyciągnął ją w moją stronę. Wiedziałam co było na niej napisane jeszcze zanim ją od niego wzięłam. Były na niej inicjały „CS” oraz biały znaczek w kształcie lilii. Identyczna karta została zostawiona w moim pokoju w Domu Cadogan, ale wciąż nie wiedziałam co oznacza. - Czym jest „CS”? - zapytałam go, zwracając kartę. Noah wziął ją i schował do kieszeni. Rozejrzał się, kiwnął na mnie palcem, po czym zaczął iść w kierunku jeziora. Z uniesionymi brwiami, podążyłam za nim. To wtedy zaczęła się lekcja historii. - Rewolucja Francuska była ważnym okresem dla europejskich wampirów - mówił, gdy szedł w dół schodów prowadzących z parku do ulicy. - Gdy zapanował terror, wampiry zaczęły panikować - podobnie jak ludzie. Ale gdy wampiry zaczęły denuncjować swoich znajomych Nowicjuszy oraz Mistrzów armii, gdy byli ścinani na ulicach, członkowie Rady Rogue, organu, który rządził wampirami zanim Prezydium w Greenwich przejęło władzę, zaczęli panikować. - To była Druga Czystka, prawda? - zapytałam. - Wampiry wydawały przyjaciół, by zapewnić samym sobie bezpieczeństwo. Niestety, wampiry, które zostały wydane pospólstwu, zostały stracone. Noah kiwnął głową. - Dokładnie. Rada wampirów była stara, dobrze ustabilizowana. Cieszyli się swoją nieśmiertelnością i nie byli chętni, by stać się ofiarami pospólstwa. Więc zorganizowali grupę wampirów, która miała ich ochraniać. Wampirów chętnych do przyjęcia kołków na siebie. - Wampirza Tajna Służba? - To dobra analogia - zgodził się. - Wampiry, które zgodziły się służyć, nazywały samych siebie Czerwona Straż. Stąd „CS” - A skoro dałeś mi kartę, zgaduję, że sam do niej należysz? - Członek - posiadacz karty, całkiem dosłownie.

- 8 - Przeszliśmy przez ulicę i dalej trawnik przy jeziorze, docierając do betonowego nabrzeża. Gdy się zatrzymaliśmy, spojrzałam na Noah, zastanawiając się, czemu udzielił mi lekcji historii i podzielił się szczegółami odnośnie jego sekretnego życia. - Okej, interesująca lekcja historii, ale co to wszystko ma wspólnego ze mną? - Niecierpliwa, czyż nie? Wygięłam brew. - Zgodziłam się na sekretne spotkanie o północy, o którym nie chciałeś, by mój Mistrz się dowiedział. Właściwie okazuję dużą powściągliwość. Noah powoli się uśmiechnął, wilczo, jego usta stopniowo się rozdzielały, ukazując proste, białe zęby - oraz ostre jak igły kły. - Cóż, Merit, jestem zdziwiony, że jeszcze się nie domyśliłaś. Jestem tu, aby cię zwerbować. Minęła pełna minuta zanim ponownie się odezwał. W międzyczasie, staliśmy w ciszy, oboje patrząc na jezioro oraz podskakujące światła żaglówek niedaleko brzegu. Nie jestem pewna o czym on myślał, ale ja rozważałam jego ofertę. - Trochę się pozmieniało odkąd CS została założona - Noah w końcu się odezwał. - Pilnujemy, by Prezydium nie przekraczało swoich uprawnień, jak kontrola i równowaga mocy PwG. Pilnujemy także, by równowaga mocy pomiędzy Mistrzami i Nowicjuszami pozostawała stosunkowo stabilna. Czasami prowadzimy dochodzenie. Przy rzadkich okazjach, sprzątamy. Więc, podsumowując, Noah chciał, bym dołączyła do organizacji, której głównym celem było powstrzymywanie Mistrzów oraz członków PwG od nadużyć mocy, organizacji, której członkowie szpiegowali swoich Mistrzów. Wypuściłam oddech, coś zacisnęło się w moim środku. Nie znałam zdania Ethana o CS, ale nie miałam wątpliwości, że uznałby moje dołączenie do niej jako zdradę najgorszą ze wszystkich. Służenie jako Czerwony Strażnik postawiłoby mnie przeciwko Ethanowi, nakładając na mnie, Nowicjusza, obowiązek obserwowania i osądzania go. Ethan i ja nie mieliśmy łatwej znajomości. Nasze wzajemne relacje były niekomfortowymi zawodami między byciem współpracownikami i kolegami. Ale to wykraczało daleko poza nasz zwyczajny rodzaj wzajemnego drażnienia. Właściwie, to był dokładnie ten rodzaj rzeczy, której Ethan się już bał, że zrobię - szpiegowanie Domu.

- 9 - Mógł nie wiedzieć o zaproszeniu CS, ale wiedział, że mój dziadek, Chuck Merit, służył miastu Chicago jako nadnaturalny łącznik, wiedział także, że moja rodzina - Meritowie (tak, Merit to moje nazwisko) byli blisko powiązani z Sethem Tatem, burmistrzem Chicago. Te więzy były wystarczająco bliskie, by go zaniepokoić. Dołączenie do czegoś takiego byłoby polewą na torcie z moich humorów. A to prosiło się o interesujące pytanie. - Dlaczego ja? - zapytałam Noah. - Mam tylko dwa miesiące, nie jestem typem wojownika. - Pasujesz do naszego typu - powiedział. - Zostałaś wampirem bez twojej zgody, być może przez to wydajesz się mieć inny rodzaj relacji ze swoim Mistrzem. Jesteś dzieckiem dobrobytu, ale widziałaś jego nadużycia. Jako Wartowniczka, stajesz się żołnierzem, ale byłaś uczniem. Złożyłaś przysięgę Ethanowi, ale jesteś wystarczająco sceptyczna, by nie podążać ślepo za rozkazami. To była lista cech, która prawdopodobnie denerwowała Ethana każdego dnia. Ale Noah wydawał się pewny, że były one właśnie tym czego szukali. - A co dokładnie miałabym robić? - W tym wypadku, chcielibyśmy tajnego agenta. Pozostałabyś w Domu Cadogan, dalej jako Wartowniczka oraz w łączności z twoim partnerem. Uniosłam brwi. - Moim partnerem? - Pracujemy w parach - powiedział Noah, po czym podniósł głowę w kierunku czegoś za mną. - W samą porę. Spojrzałam do tyłu, by zobaczyć wampira, który do nas dotarł. Był odpowiedni do szpiegowania, nawet z moim ulepszonym słuchem nie słyszałam jego przybycia. Wampir był wysoki i szczupły, z długimi, kasztanowi włosami, które sięgały jego ramion, pod długimi brwiami osadzone były niebieskie oczy, poniżej wyraźny podbródek. Miał na sobie bluzkę z krótkim rękawem z kołnierzykiem, dół wciągnięty w spodnie. Tatuaż oplatał każdy biceps - latający anioł na jednym ramieniu, skradający się diabeł na drugim. Zastanawiałam się nad dwoistością jego duszy. Skinął krótko głową w moim kierunku, po czym spojrzał na Noaha. - Merit, Wartowniczka, Dom Cadogan - powiedział do niego Noah i spojrzał na mnie. - Jonah, Dowódca Straży, Dom Grey.

- 10 - - Dowódca Straży? - zapytałam na głos, całkowicie zszokowana, że dowódca strażników domu Scotta Greya był także członkiem Czerwonej Straży. Wampir darzony zaufaniem, którego celem była ochrona Mistrza, pracował na boku dla organizacji z wrodzonym brakiem zaufania dla Mistrzów? Założyłam, że to nie była rzecz, z której Scott Grey by się ucieszył, gdyby się dowiedział. I poważnie - kwestionowałam Ethana Sullivana czy co? - Jeśli zaakceptujesz naszą ofertę - powiedział Noah - Jonah będzie twoim partnerem. Spojrzałam ponownie na Jonaha i spotkałam jego wzrok, miał zmarszczone brwi. To była ciekawość - ale także pogarda - w jego oczach. Najwyraźniej nie był pod wrażeniem tego co do tej pory wiedział o Wartowniku Cadogan. Ale skoro nie byłam zainteresowana toczeniem walki z Ethanem oraz zostaniem partnerem Jonaha, zdołałam się tym nie przejąć. Potrząsnęłam głową w kierunku Noaha. - Prosisz o zbyt wiele. - Rozumiem twoją powściągliwość - powiedział. - Wiem co to znaczy złożyć przysięgę swojemu Domowi. Także ją złożyłem. Niemniej jednak, Celina została uwolniona. Założę się, że nasza przyszłość będzie zdecydowanie bardziej brutalna niż dotychczas. - Łatwo wygrasz. - zgodziłam się poważnie. Położyliśmy kres szałowi zabijania Celiny Desaulniers, poprzedniego Mistrza Domu Navarre. Obiecaliśmy miastu Chicago, że została zamknięta daleko w europejskim lochu, odsiadując za zaaranżowane morderstwa, ale PwG wprowadziło ją z powrotem do obiegu. Nie miała już władzy nad Domem Navarre i winiła za to mnie. Wróciła do Chicago zła z powodu uwięzienia i żądna odwetu. Noah uśmiechnął się smutno, jakby znał kierunek moich myśli. - Czarnoksiężnicy przewidzieli już, że wojna nadejdzie - powiedział. - Boimy się, że to nieuchronne. Zbyt dużo wampirów ma zbyt wiele stłumionej niechęci wobec ludzi, by zachować na zawsze pokój - i vice versa - a Celina wykonała niezłą robotę pobudzając ich. Gra niestety dobrą męczennicę. - A to nie dotyka nawet spraw zmiennych - zauważył Jonah. - Zmiennokształtni i wampiry mają długą, krwawą historię, ale to nie powstrzymuje stad od przybywania do Chicago. - Spojrzał na mnie. - Spotykają się w tym tygodniu, to pewne. Czy to się zgadza z tym co słyszałaś? Zastanawiałam się czy powinnam odpowiedzieć, wydając w ten sposób zdobyte cenne informacje Domu Cadogan, ale skłoniłam się do powiedzenia im.

- 11 - To i tak nie pozostałoby tajemnicą na długo. - Tak. Słyszeliśmy, że będą tu w przeciągu tygodnia. - Reprezentanci wszystkich czterech stad w Chicago - mruknął Noah, patrząc na ziemię. - To tak, jakby Hatfields wprowadzali się z MacCoyami. Odwieczna waśń i walczące strony zatrzymujące się w tym samym mieście. To śmierdzi kłopotami - westchnął. - Posłuchaj. Proszę cię tylko, byś to rozważyła. Jedyna rzecz, którą byśmy od ciebie teraz wymagali byłby obowiązek pozostania w Domu Cadogan będąc w gotowości, dopóki… Dopóki, powiedział, jakby wierzył, że nadchodzący konflikt był nieunikniony. - Pozostałabyś ukryta, dopóki pokój nie mógłby trwać dłużej. W takim wypadku, musiałabyś być gotowa dołączyć do nas na stałe. Musiałbyś być gotowa opuścić Dom. Jestem pewna, że moja mina musiała wyrażać szok. - Chcecie, bym pozostawiła Dom Cadogan bez Wartownika w środku wojny? - Pomyśl o tym z szerszej perspektywy - wtrącił się Jonah. - Oferowałabyś swoją służbę, swoje umiejętności wszystkim wampirom, niezależnie od tego do jakiego Domu by przynależeli. CS zaoferowałaby ci szansę walczyć za wszystkie wampiry, nie tylko Mistrzów. Nie tylko za Ethana, miał na myśli. Nie byłabym już Wartownikiem Ethana, jego wampirem. Zamiast tego, byłabym wampirem bez Domu, bez Mistrza, poza Prezydium, by utrzymać wszechświat wampirów bezpiecznym… oraz trzymać Celinę i jej rozrabiającą hałastrę na dystans. Nie byłam pewna co myślałam o tym żądaniu czy o CS. - Potrzebuję czasu by to przemyśleć - powiedziałam im. Noah kiwnął głową. - To poważna decyzja i zasługuje na poważne rozważenie. Tu chodzi o twoją gotowość odejścia od Domu, by zapewnić ochronę reszcie wampirów. - Jak mogę się z tobą skontaktować? - zapytałam i zastanawiałam się, czy to zdanie znaczyło, że przekroczyłam linię, zza której nie będę w stanie wrócić. - Jestem w książce telefonicznej, jako konsultant do spraw ochrony. Tak przy okazji, nigdy nie rozmawialiśmy i nigdy nie spotkałaś Jonaha. Nie mów nikomu - przyjaciołom, krewnym, kolegom. Ale rozważ to Merit: kto bardziej potrzebuje Wartownika? Wampiry Domu Cadogan, które mają oddziały wytrenowanych strażników oraz silnego Mistrza na czele… czy reszta z nas? Kończąc na tym, on i Jonah odwrócili się i odeszli, niknąc w mroku nocy.

- 12 - RROOZZDDZZIIAAŁŁ 22 -- OOGGIIEEŃŃ WW KKRRWWII -- Tydzień później. Intencje, jak sądzę, były całkowicie niewinne. Byliśmy wezwani wszyscy, wampiry Domu Cadogan, na demonstrację technik samoobrony. To nie było niezwykłe, iż trenowaliśmy - od wampirów oczekuje się, by były w stanie się obronić. Co więcej, tysiące lat życia pośród ludzi zrobiło z nich trochę paranoidalne istoty. Dodatkowo Ethan i ja czerpaliśmy uciechę z naszych własnych (równie niewinnych) szkoleń, podczas których uczyłam się władać swoją siłą wampira. Ethan postanowił, że okoliczności wymuszały więcej treningu. Nie byłam przygotowana, żeby załatwić Celinę, gdy pojawiła się w Domu tydzień temu, by mnie zaatakować. I jeśli ja, wampir, o którym Ethan był przekonany, iż był silniejszy niż większość, nie mógł tego zrobić, było zrozumiałe, dlaczego był tak nerwowy o bezpieczeństwo pozostałych trzystu dziewiętnastu Cadogańskich wampirów. Więc zrobiłam spacerek z mojego pokoju na drugim piętrze do Sali Pojedynkowej w piwnicy Cadoganu. Lindsey, strażnik Domu i moja najlepsza wampirza koleżanka dołączyła do mnie, byśmy mogły dowiedzieć się, jak lepiej chronić się przed specjalną klasą chicagowskich szalonych wampirów. Nie spodziewałyśmy się uzyskać krótkiego show w okazyjnej cenie. - Dobry Boże - powiedziała Lindsey bez tchu, gdy weszłyśmy w pokoju. Zatrzymałyśmy się na skraju mat tatami, które pokrywały podłogę, usta i oczy miałyśmy szeroko otwarte, gdy oglądałyśmy widok przed nami. Dwa wampiry w sile ich nieśmiertelnego życia poruszały się po podłodze, mięśnie miały napięte, kiedy zmagały się gołymi rękami, próbując rzucić drugiego na podłogę. Pojedynkowali się bez broni, ani miecza, ani stali, używając tylko rąk i stóp, kolan i łokci, i tej specjalnej, nadludzkiej wampirzej siły. I byli na wpół nadzy. Oboje walczyli boso i bez koszulek, mając na sobie białe spodenki, jakie noszą ci, którzy walczą w MMA. Na ich szyjach połyskiwały złote dyski medali Domu Cadogan.

- 13 - Wzrok Lindsey spoczął na Luca, Kapitanie strażników Cadoganu. Luc był to były kowboj zamieniony w żołnierza wampira, z szerokimi ramionami, włochatej klacie i kręconych włosach rozjaśnionych przez słońce, które nagle przestał odgarniać z twarzy, mięśniami napinającymi się podczas każdego ruchu. Naprzeciw Luca stał jego przeciwnik: Ethan Sullivan, Mistrz Domu Cadogan i trzysta dziewięćdziesięcioczteroletni wampir, który przeniósł mnie w świat tych z kłami, bez mojej zgody, ale trzeba przyznać, inną opcją była szybka, natychmiastowa śmierć. Stał, wysoki na ponad 180cm, a górna połowa tych 180cm, długa, chuda linia płaskiego brzucha i wysokie mięśnie, wraz ze szlakiem blond włosów, które szły w dół od pępka i znikały w pasie jego spodni - zalśniła, kiedy zawirował kopiąc z półobrotu. Luc, jak sądzę, miał być atakującym, lecz Ethan wykonywał świetną robotę odbijając jego ataki. Pod tymi wszystkimi garniturami od Armaniego i wyglądem supermodela, Ethan był utalentowanym wojownikiem - co byłam zmuszona zapamiętać po tym, kiedy podniosłam swoją katanę do jego gardła parę dni temu. Kiedy oglądałam jak walczy, dostałam gęsiej skórki na ramionach. Domyśliłam się, iż moje niebieskie oczy zmieniały kolor na srebrny, kiedy żar zaczął rozpalać się we mnie, ogień podsycany widokiem Ethana w ruchu, wnikający we mnie, oplatający i wirujący, gdy stanął twarzą w twarz z przeciwnikiem. Zwilżyłam usta, nagle pragnąc krwi, chociaż wypiłam jej pod dostatkiem, dostarczoną, zapakowaną przez naszych dostawców Blood4You, mniej niż dwadzieścia cztery godziny temu. I, co ważniejsze, piłam krew bezpośrednio z wampira zaledwie tydzień temu. Piłam krew bezpośrednio od niego. Nakarmił mnie w ostatnim etapie mojej przemiany w wampira, wtedy, kiedy obudziłam się z tak silnym pragnieniem krwi, iż byłabym zdolna zabić, by ją zdobyć. Lecz nie potrzebowałam uciekać się do przemocy. Ethan zaoferował nadgarstek z własnej woli i ja mogłam czerpać czystą przyjemność, patrząc jak jego oczy się srebrzyły, gdy piłam pokarm, który w jakiś sposób przypieczętował moją transformację w drapieżnika, w wampira. Tliłam się, kiedy go oglądałam, jego mięśnie napinające i rozluźniające się, kiedy ruszał się z seksowną gracją pantery.

- 14 - Mogłam uzasadnić to ciepło w moim brzuchu, nazywając go moją reakcją na skutek mojej w pełni funkcjonującej biologii wampirów, w wyniku oglądania drapieżnika w kwiecie wieku lub w wyniku siły przyciągania nowicjuszki do jej Mistrza, który ją stworzył. Ale to nie oddawało sprawiedliwości Ethanowi Sullivanowi, ani trochę. Był niemal zbyt przystojny, by być prawdziwym, z blond włosami okalającymi jego wspaniałą twarz, kośćmi policzkowymi, za które modele z Nowego Jorku mogliby płacić, oczami, które błyszczały jak okruchy szmaragdu. Ponad 180cm złotej skóry rozciągniętej na pięknie rozbudowanych mięśniach i mogę zaświadczyć, iż wszystkie te 180cm były równie doskonałe. Miałam okazję rzucić okiem na Ethana, kiedy zadowalał swoją byłą małżonkę, która zdradziła go, by dołączyć do zespołu wesołych złoczyńców Celiny. Nie było trudne to odgadnięcia, iż był na szczycie jakiekolwiek piramidy żywieniowej, do której należeliśmy - nie, kiedy patrzyło się na jego długą, giętką linię poruszającą się przez pokój. Nie, kiedy oglądasz kropelkę potu, która bardzo powoli - nawet zbyt wolno - podąża przez środek jego płaskiego brzucha w kierunku jego zakrytego dołu, jedna cegiełka mięśnia po drugiej, niepokojącą, próbującą wślizgnąć się pod pasek jego spodni. Mogłam być pewna, iż Ethan także czuł to przyciąganie. Zaoferował, iż zrobi mnie swoją małżonką, nawet zanim Amber odeszła od nas, by dołączyć do zespołu Celiny. Całowaliśmy się kilkakrotnie, ale zdołałam oprzeć się pokusie ulegnięcia jego dalszym ofertom. Ethan mnie pożądał, bez wątpienia. A ja nie byłam na tyle głupia, by negować jego atrakcyjność, która była niezaprzeczalna. Lecz Ethan był także całkowicie irytujący - nieufny, natomiast jest bardzo skory do oskarżeń - no i nie wiedziałam jeszcze do końca, co on tak właściwie do mnie czuje. Nie wspominając już o jego bagażu: jego zadowolenie z siebie, poczucie wyższości i chęć do wykorzystywania wszystkich wokół siebie, łącznie ze mną, w celu osiągnięcia politycznych celów. Należało również przytoczyć tutaj fakt, iż nasz ostatni pocałunek nastąpił mniej niż dwadzieścia cztery godziny przed tym, jak zerwałam mój młody związek z Morganem Greerem, wampirem, który zastąpił Celinę na posadzie Mistrza Domu Navarre. Odeszłam od tego pocałunku z ogniem w mojej krwi i winą w sercu. Z pewnością udałoby mi się znaleźć związek z lepszym zestawem uczuć. Kiedy tylko ta myśl zagościła w mojej głowie, moja racjonalność powróciła, moja krew zaczęła się ochładzać.

- 15 - - Zadowolenie z powodu swojego wyglądu, powinno być dla wampirów karane - powiedziała Lindsey, gryząc się w język. - Tak, to prawda - zgodziłam się, myśląc, iż trochę niższa temperatura naszych relacji pozwoliłaby mi na dużo prostsze kontakty z Ethanem. Podniosłam wzrok nad walczącymi, by móc rzucić okiem na resztę widowni. Balkon, który okalał Salę Pojedynkową był pełny wampirów, kobiet i mężczyzn. Kobiety i kilku mężczyzn, wpatrywały się w działania pod nimi, oczy przymknięte, z wypiekami na twarzy, wszystkie z nich rozkoszujące się widokami poniżej. - Z drugiej strony, oni są jedynymi, którzy tworzą ten pektaklik. Zerknęłam w jej stronę, podnosząc w zdziwieniu brwi. - Pektaklik? - Wiesz, jak spektakl - zrobiła przerwę, by wskazać na swój biust - lecz z większą ilością męskich sutków. Czyżbyś się nie zgadzała? Wróciłam wzrokiem do Mistrza wampirów, który pochylał się, by podnieść bokken, drewnianą broń do praktyk, z maty. Mięśnie miał napięte, zaciśnięte, kiedy się poruszał, jego sutki sterczały z klatki piersiowej. - Daleka jestem od tego, by się nie zgodzić - powiedziałam. - Stworzyli całkiem niezły pektaklik. A jeśli odgrywają go właśnie w taki sposób, bardzo trudno oczekiwać od nas byśmy nie patrzyły. Lindsey pokiwała głową z aprobatą. - Nie wiem skąd ta zuchwałość, ale mi się podoba. - Wypróbowują ją - szepnęłam w odpowiedzi, co było prawdą. Transformacja w wampira nie była prosta - czy to psychicznie czy fizycznie - lecz zaczynałam łapać, o co w tym chodzi. Ja przeszłam przez przemianę fizyczną dwa razy, ponieważ za pierwszym razem nie udała się ona do końca. (Ethan, w przypływie poczucia winy, podał mi parę tabletek za pierwszym razem, co najwyraźniej zahamowało całkowitą przemianę). To było głównym powodem mojej wyprowadzki z kamienicy Wicker Park, którą dzieliłam z moją była współlokatorką, byłą najlepszą przyjaciółką i rodzącą się czarodziejką - Mallory i wejścia do Domu Cadogan. Udało się powstrzymać podczas kontaktów z rodzicami i ich stęchłymi przyjaciółmi, krok, który podjęłam ze względu na prośbę Ethana, kiedy staraliśmy się zachować wampirze techniawy poza zasięgiem prasy. I, nie licząc tych dwóch razów, kiedy to „pokonałam” Ethana w walce, zdołałam pokonać Celinę w około pięćdziesiąt procent zdarzeń, kiedy chciała walczyć, co nie było takie złe, jeśli liczyć średnie walk. Z tymi emocjami pod pachą, byłam tutaj,

- 16 - nowy wampir w historycznej funkcji Wartowniczki, ochraniającej Dom przed stworzeniami zarówno żywymi jak i zmarłymi. Ze studentki dyplomantki stałam się wampirem wojownikiem prawie z dnia na dzień. A teraz Noah Beck chciał być tym, który chciał na tym skorzystać. - Merit. Merit. Chociaż Lindsey powiedziała moje imię, co najmniej kilka razy, to popychanki wreszcie mi to uświadomiły, wyrzucając mi z pamięci obraz mojego spotkania z Noah i przywrócenie mojej świadomości z powrotem do Sali Pojedynkowej Domu Cadogan, do Lindsey, która trąciła swoim ramieniem w moje, aby zwrócić moją uwagę i do Ethana, który stał przede mną z rękami na biodrach, jego blond włosy do ramion związane z tyłu, jedna brew wygięta pobłażliwie. Luca nigdzie nie było widać… i wszystkie oczy były zwrócone na mnie. - Um, tak? - zapytałam. Wampiry parsknęły śmiechem. - Jeśli skończyłaś już śnić na jawie - Ethan powiedział w ciszy pokoju - być może mogłabyś rozważyć dołączenie do mnie? - Przepraszam, Panie - mruknęłam i ściągnęłam klapki, i weszłam na maty, trzymając pochwę z kataną w ręku. Byłam w moim stroju do treningu - czarny top w stylu sportowego biustonosza, spodnie do jogi. Poszłam za Ethanem do środka, bardzo świadoma tego, że dziesiątki wampirów śledziły każdy nasz ruch. Zatrzymał się, odwrócił się do mnie i ukłonił się. Zrobiłam to samo. - Ważne jest - zaczął dość głośno, aby wszyscy mogli usłyszeć - żebyście byli przygotowani, jeżeli zajdzie taka potrzeba, do walki. I jeśli chcecie być dobrzy w walce, musicie najpierw opanować kroki. Jak zapewne wiecie, nasza Wartowniczka nie opanowała jeszcze sztuki pojedynku... Zatrzymał się wystarczająco długo, aby spojrzeć na mnie w sposób, który miał mi dać coś do zrozumienia. Więc pojedynek nie był moją mocną stroną. Byłam dobra w Kata - specjalnych sekwencjach ruchów, będących podstawą wampirzej szermierki. Byłam tancerką baletową i było coś bardzo tanecznego w tych ruchach. Były pozycje, formy, kroki, które mogłam zapamiętać i ćwiczyć, a przez powtarzanie, opanować do perfekcji. Pojedynek był inny. Dorastając z nosem w książce, nie miałam żadnego doświadczenia w walce poza kilkoma spotkaniami eksperymentalnego kickboxingu i kilku potyczek z Celiną i jej różnorodnymi sługusami. Znałam moją słabą stronę. Spędzałam zbyt wiele czasu, starając się myśleć w czasie

- 17 - walki, starając się znaleźć słabe strony napastnika w celu ich wykorzystania, a jednocześnie, starając się nie myśleć o walce. To stało się jeszcze trudniejsze w zeszłym tygodniu, podczas kiedy pracowałam z Luciem nad tym, by zatrzymać kakofonię zapachów i dźwięków, które zagrażały po mojej zmianie tym, iż mogły mnie przytłoczyć, w nudny, nic nieznaczący huk. - Ale jej praca z Kata nie ma sobie równych. - Podniósł brew, patrząc na mnie - pół wyzwanie, pół obraza - i zrobił krok do tyłu. - Wartowniczko - powiedział, jego głos teraz niższy, rozkaz tylko dla mnie. - Kata, proszę. - Mistrzu - powiedziałam. Podniosłam miecz oburącz, prawa ręka na rękojeści, lewa ręka na pochwie i rozsunęłam ręce, wyciągając miecz z krótkim, świszczącym dźwiękiem, lśniące światło odbijało się od polerowanej stali. Podeszłam do krawędzi maty i położyłam lakierowaną pochwę na podłodze obok. Następnie, z całym zaufaniem i brawurą, na jakie było mnie stać - teraz to było łatwiejsze, niż kiedy byłam zaproszona do tajnego korpusu wampirów wojowników - wróciłam do niego, stanęłam naprzeciwko i chwyciłam katanę w obydwie ręce. - Zaczynaj - wydał rozkaz i zrobił parę kroków w tył, dając mi pole do manewru. Było siedem dwuręcznych Kata i trzy, w których poruszało się tylko jedną ręką. Te były dla mnie nowe. Ale ćwiczyłam tradycyjne Kata odkąd zostałam wampirem i szczerze mówiąc, chciałam się trochę pochwalić. W tygodniu, kiedy razem pracowaliśmy, Ethan widział mnie ćwiczącą Kata tylko w sposób tradycyjny: jedno Kata w jednym czasie, moje ruchy wyliczone w czasie i dokładne. Ale to nie było wszystko, na co było mnie stać… Wygięłam moje ciało, katana była gotowa przede mną. - Szybko, czy wolno? Skrzywił się. - Szybko, czy wolno? - powtórzył. Uśmiechnęłam się kpiąco zza grzywki. - Określ swoją prędkość. - Wampiry? - zapytał głośno, ale jego wzrok skierowany był na mnie. - Szybko czy wolno? Dało się słyszeć parę maruderów głosujących na „wolno”, ale większość głosowała na „szybko”. - Chyba wychodzi na to, że szybko - powiedział. Skinęłam głową, skupiłam się i ruszyłam.

- 18 - Pierwsze Kata przeniosło mój miecz łukiem w poprzek mojego ciała, następnie powrót do pozycji środkowej. Drugie było z ruchem miecza w dół. Trzecie i czwarte były kombinacjami. Piąte, szóste i siódme Kata były to kombinacje wraz ze skręceniami i blokami. W tradycyjnej formie, w której nacisk był na precyzję i kontrolę, każde Kata trwało dziesięć lub piętnaście sekund. Lecz jeśli są wykonane szybko, to mogłam przejść przez calutki zestaw w dwadzieścia sekund. Nauczyłam się prędkości od mojego byłego trenera, Catchera, czarodzieja z zamiłowaniem do katan i szermierki (był również, nieprzypadkowo, chłopakiem Mallory i pracownikiem mojego dziadka). Catcher wymagał ode mnie, bym w kółko ćwiczyła ruchy, uważając, że powtórki zmuszają mięśnie do zapamiętywania. Tak było - i naprawdę pozwoliło mi to na korzystanie z mojej zwiększonej wampirzej siły, szybkości i zręczności do przemknięcia przez wszystkie formy tak szybko, aż moje ciało stawało się rozmazane z powodu tej szybkości. Po tym, jak stawiłam czoło Ethanowi podczas naszego drugiego pojedynku, postanowił, iż musi sam zastąpić Catchera, jako mojego trenera. Lecz nie wiedział jak wiele Catcher mnie nauczył. Skończyłam siódmą formę, okręcając się, by skończyć, miecz pomiędzy moimi dłońmi, prostopadle do mojego ciała. Światła nad nami uchwyciły delikatny łuk stali, w całym pokoju nagle nastała cisza. Ethan patrzył. - Zrób to jeszcze raz - powiedział, jego słowa były ledwo słyszalne, miał błysk w oczach. Nie dało się pomylić błysku z pożądaniem. Mimo iż chemia pomiędzy nami była mocna, Ethan był jednoznaczny, wszędzie polityczny, zawsze podstępny. Byłam bronią. Byłam jego bronią. Ten błysk? Zachłanność, czysta i prosta. - Seniorze - powiedziałam, pochylając głowę, aby to podkreślić i powróciłam do pozycji wyjściowej. Wykonałam układ powtórnie, prowadziłam miecz prostopadle do podłogi, tnąc w dół, cięcie złożone w poprzek i w górę, następnie łuk i obrót kombinacyjne, pchnięcie w tył, uderzenie znad głowy. Zamknęłam całość pozycją końcową. - Jeszcze raz - polecił po raz trzeci, a ja posłuchałam.

- 19 - Do czasu, gdy wykonałam całą sekwencję Kata, a następnie jakieś siedem albo osiem jego ulubionych, jednego czy dwóch Kata, moje ramiona były ciężkie od wysiłku, zaś dłonie ślizgały się na obciągniętej skórą rekina rękojeści miecza. Spojrzałam w górę i zobaczyłam jak wampiry na drewnianej galerii okalającej Salę Treningową wychylały się, opierając ręce na barierce, zainteresowanie było widoczne na ich twarzach. Zazwyczaj patrzyły na mnie w ten sposób albo, z powodu mojej siły, jako na ciekawostkę, albo mojego nieszczęsnego zwyczaju wyzywania Ethana na pojedynki, jako na świruskę. Na ile mogłam, zamierzałam przerwać ten zwyczaj. - Bardzo dobrze - powiedział Ethan cicho, po czym dodał w kierunku galerii. - Wierzę, że to zamyka kwestię więcej niż kilku pytań na temat naszej Wartowniczki. I dopóki jest na scenie - pochylił głowę w moją stronę - czy jest jeszcze coś, co nasza nowa Minister Rozrywki mogłaby dodać do nadchodzących imprez Domu Cadogan? Pikniki? Wieczorki towarzyskie? Rumieniec rozpłynął się, aż po cebulki moich włosów. Ethan nazwał mnie Ministrem Rozrywki, jako karę za sprzeciwianie się mu. W katalogu kar była całkiem lekka. Była również zawstydzająca, pozbieranie się do kupy zabrało mi chwilę. - Zastanawiam się nad czymś w noc świętojańską. Może barbecue. Pomyślałam, że moglibyśmy zaprosić wampiry z innych Domów. W pokoju zapadła cisza, podczas gdy Ethan rozważał ten pomysł - jego publiczność czekała na decyzję. - W porządku - powiedział w końcu z apodyktycznym skinieniem, po czym spojrzał ponownie na tłum. Jego wyraz twarzy zmienił się na coś dużo poważniejszego. - Myśleliśmy kiedyś - zaczął - że nasi starsi wierzyli w asymilację z ludźmi jako najlepsze rozwiązanie. Że nierzucanie się w oczy było najlepszą drogą do zapewnienia sobie przeżycia i utrzymania pokoju z innymi nadnaturalnymi wokół nas. Do pewnego stopnia, Celina uczyniła to niemożliwym. Z całym szacunkiem dla naszych przyjaciół z Domu Navarre, ona usiłowała, przy każdej okazji, zwiększyć nasz status, odsunąć nas od ludzi i od nas samych. W rzadkim przebłysku człowieczeństwa Ethan spojrzał w ziemię, niepokój ujawniający się zmarszczką pomiędzy jego oczami. - Jesteśmy na skraju - powiedział. - Na skraju czego, to dopiero się okaże. Jak dotąd, byliśmy obdarowani czasem pokoju i względnego spokoju, czasem, w którym Domy rozkwitały finansowo. Ale nasze wyjście na świat, na dobre

- 20 - czy na złe, wystawiło nas znów na widok publiczny, publiki, która nie zawsze była dla nas miła. Czy utrzymamy się na fali naszej pseudo popularności. Kto wie? Teraz, jak może słyszeliście, zmienni przygotowują zjazd w tym tygodniu w Chicago. Zostaliśmy poinformowani, że podczas tego zgromadzenia postanowią, raz na zawsze, czy pozostać na dotychczasowych terytoriach czy też powrócić do swojej krainy przodków na Alasce. Jeśli odejdą i ta fala nas zaleje… Cóż, nie muszę przypominać o naszych wspólnych historycznych doświadczeniach ze zmiennymi. W tłumie było słychać mamrotania, czuło się kłującą aurę niepokoju. Zmienni już się kiedyś wycofali, gdy wampiry były w kłopotach. Wampiry obwiniały zmiennych o wynikłe z tego śmierci i teraz obawiały się, jeśli ludzka fala ponownie zacznie nas zalewać, zmienni znowu to zrobią, zostawiając nas samotnie dźwigających bagaż nadnaturalności. - Jak wiecie, nie mamy żadnych formalnych sprzymierzeńców wśród Stad. Oni unikają takich więzów. Jednak cały czas mam nadzieję, że jeśli spotkamy się z niechęcią, złością czy strachem, zgodzą się nam pomóc. Jeden wampir się wyrwał. - Nigdy nam nie pomogli! - krzyknął. Ethan spojrzał na niego uważnie. - Nie, nigdy. Ale sugerowanie, że „są nam to winni” nie zadziałało. Zrobimy co tylko będziemy w stanie, żeby nawiązać nowe stosunki. A w międzyczasie... Przerwał, na sali trwała cisza, gdy wampiry oczekiwały na jego następne słowa. Jakich bym nie miała uwag do Ethana, umiał panować nad tłumem. - W między czasie… - ciągnął - proszę was, nie jako wasz Mistrz, lecz jako wasz brat, wasz kolega, wasz przyjaciel. Bądźcie ostrożni. Dobierajcie rozważnie towarzystwo. Uważajcie na otoczenie. I najważniejsze, nie wahajcie się przyjść do mnie. Żadne z was. Kiedykolwiek. Ethan chrząknął, oczyszczając gardło, kiedy przemówił znowu, jego głos ponownie był ostry, czysty i godny Mistrza. - Rozejść się - powiedział. Wampiry na galerii zaczęły opuszczać Salę Treningową. Ethan podszedł do nas. - Moje apartamenty - powiedział do Luca i spojrzał na mnie. - Ty też. - Twoje apartamenty? - Ale Ethan zdążył już się odwrócić i uśmiechnąć uprzejmie do wampirzycy schodzącej z galerii. Nie znałam jej, ale jej zamiary

- 21 - były wystarczająco widoczne w falujących ruchach jej bioder, w delikatnym ruchu palców, gdy odgarniała swoje długie, ciemne włosy za uszy. Pochyliła się w jego stronę i zapytała o coś. Zaśmiał się i chichocząc grzecznie, zaczął jej wyjaśniać - z rekwizytami - jak ma właściwie układać dłonie na rękojeści miecza. Moje usta wykrzywiły się same, ale zanim wydobyłam z siebie zgryźliwą uwagę, poczułam szarpnięcie za kucyk. Spojrzałam za siebie. - Idziemy - powiedział Luc. - Co on miał na myśli mówiąc „moje apartamenty”? - Mamy spotkanie. Ostatnim razem, kiedy mieliśmy spotkanie, Ethan uświadomił mnie o techniawach, wielkich ucztach, w których ludzie stawali się bezwolnymi wampirzymi przekąskami. - Na temat techniaw? - Nie dziś - powiedział Luc. - Nie słyszeliśmy nic więcej o techniawach od czasu, gdy próba zaszantażowania nas nie wyszła. Malik pracuje nad strategią długofalową. Dziś omawiamy zmiennych. Chodźmy, chyba, że chcesz sobie popatrzeć? Pokazałam mu język, ale podążyłam za nim, kiedy skierował się w stronę drzwi. Piwnica Domu Cadogan była czysto użytkowa, większość z tej „użytkowości” była brutalna - Sala Treningowa, Sala Pojedynkowa, Pokój Operacyjny, zbrojownia. Pierwsze piętro, tak jak drugie i trzecie były bardziej wystawne. Miękkie światło, francuskie antyki, parkiety i boazerie, drogie meble. „Pięciogwiazdkowy hotel” takie było moje pierwsze wrażenie. Reszta pokoi była równie okazała, począwszy od samczego gabinetu Ethana, aż do jego Lucsusowych apartamentów. Poszliśmy centralnymi schodami na trzecie piętro. Gdy dotarliśmy do apartamentów Ethana, Luc chwycił gałki podwójnych drzwi i pchnął je. Byłam wcześniej w pokojach Ethana, ale krótko. Na ile mogłam powiedzieć, kawałek trzeciego piętra należący do Ethana miał trzy pomieszczenia - salon, sypialnię i przypuszczalnie łazienkę gdzieś z tyłu. Był tak samo elegancko urządzony jak reszta Domu - od parkietu po pomalowane na ciepłe kolory ściany; od onyksowego kominka po drogie meble na zamówienie. Wyglądał bardziej jak apartament prezydencki w dobrym hotelu niż dom wampira w kwiecie jego (nieśmiertelnego) życia.

- 22 - Korzystając z tej wycieczki uważnie lustrowałam pokój, szukając podpowiedzi zdradzających tajniki psychiki Mistrza Domu. Było wiele szczegółów dających się precyzyjnie odczytać - muł nanoszony przez cztery setki lat jego życia pozostawił ślady w tym pokoju. Łuk i strzała wisiały na jednej ze ścian. Składane krzesło i biurko, które także wyglądało na dające się złożyć do podróży, być może pozostałości z czasów, gdy Ethan był żołnierzem, stały w jednym z rogów. Komoda ustawiona na środku innej ściany, jej wierzch pokryty przedmiotami. Podeszłam z rękami za plecami i przyjrzałam się skarbom. Były tam dwa wielkie srebrne trofea w kształcie pucharów, obrazek przedstawiający mężczyzn w strojach z początku dziewiętnastego wieku (ale nie było na nim Ethana) i płaski kamień ze znakami wyrytymi na górze. Po tym jak obejrzałam każdy z nich, podniosłam wzrok i sprawdziłam resztę pokoju. Wtedy właśnie wytropiłam je w narożniku - w rogu, wewnątrz wysokiej szklanej gabloty stało sobie błyszczące jajko Faberge2 . - O, jaaaa... - powiedziałam, podchodząc bliżej, żeby się lepiej przyjrzeć. Wisiała nad nim lampka, oświetlając połyskującą, soczyście zieloną emalię i wijącego się, złotego smoka, który oplatał się wokół niego. - Było Petera - powiedział Luc. Spojrzałam na niego. - Petera? - Petera Cadogana. - Luc podszedł do mnie ze skrzyżowanymi ramionami, po czym wskazał w stronę gabloty. - Mistrza wampirów, który założył Dom Cadogan. To był prezent od członka rosyjskiej rodziny carskiej. - Postukał palcem w szkło. - Peter był Walijczykiem, a tu jest przedstawiony walijski smok. Widzisz oko? Pochyliłam się tam gdzie wskazywał. Okrągły czerwony klejnot był umieszczony w oku smoka. Sześć białych linii rozchodziło się promieniście z jego środka. - To rubin z asteryzmem - powiedział. - Niewiarygodnie rzadki. - I niewiarygodnie drogi - dodał głos za nami. Oboje wyprostowaliśmy się i rozejrzeliśmy. Ethan wszedł, wciąż w swoich spodenkach, na szyi zawiesił granatowy ręcznik oznaczony srebrnym monogramem „C”. 2 http://pl.wikipedia.org/wiki/Jaja_carskie

- 23 - - Prysznic - powiedział. - Czujcie się jak u siebie. - Ethan przeszedł przez drzwi, prowadzące do sypialni. Otworzył połówkę, wślizgnął się do środka i zamknął za sobą. - Mnie też przydałby się prysznic - wytknęłam. - Wiem. Czuć cię stąd. Byłam w połowie ruchu, żeby dyskretnie powąchać się pod pachą, zanim zorientowałam się, że po prostu próbował mnie zirytować. - Jesteś zabawny. - Dajesz się podejść. - Mówiłeś na temat jajka. - A… - powiedział Luc i podrapał się w zamyśleniu po skroni. - Więc Peter spotkał tę rosyjską księżniczkę i się związali. Całkowicie platonicznie, z tego co zrozumiałem, ale on jej wyświadczył jakąś przysługę. Chciała mu się odwdzięczyć, więc zamówiła jajko i dorzuciła rubin na dokładkę. - Wygląda na to, że opłaca się mieć przyjaciół - podsumowałam, po czym zmieniłam mój ton na bardziej poważny. - Mówiąc o Peterach, jest jakiś postęp w zastępowaniu naszego byłego kolegi? - Peter Spencer został wydalony z Domu za zdradzenie nas Celinie, za pomoc w jej planach szantażu i jej taktyce pobudzenia bardziej żywiołowych nastrojów przeciwko zmiennym, wśród Wampirów, oraz równie żywiołowych nastrojów przeciwko Domowi Cadogan pośród ludzi. Luc zajął się usuwaniem pyłka ze szklanej gabloty z jajem. - Nie jestem jeszcze gotowy, żeby o tym rozmawiać, Wartowniczko. Skinęłam głową, niezbyt zdziwiona reakcją Luca. Zrobił pięścią wgłębienie w stole konferencyjnym Pokoju Operacyjnego, gdy odkrył zdradę Petera. Ten dołek został naprawiony, ale stołu jeszcze nie wykończono. To było jak plama, zaznaczająca zdradę Petera. Wcale nie było zaskakujące, iż Luc nie był chętny zaangażować kogoś innego. Chciałam coś powiedzieć, wyrazić współczucie, albo chociaż proste „przykro mi”, lecz pukanie do drzwi korytarza przerwało mi w ostatniej chwili. - Przygotowania na naszego gościa - powiedział Luc, kiedy drzwi zostały otwarte przez mężczyznę w białym stroju kucharza. Uśmiechnął się uprzejmie do Luca i do mnie, po czym przesunął się na bok, aby drugi kucharz, tym razem kobieta w bieli mogła wtoczyć wózek do pokoju. Wózek był wypełniony tacami, zaś tace były przykryte srebrnymi kloszami. To była służba.

- 24 - - Jakiego gościa? - zapytałam, podczas gdy kobieta, z hotelową sprawnością, zaczęła odkrywać klosze i ustawiać je jeden nad drugim. Odsłoniła sporą różnorodność potraw: krakersy, sery, tęczę owoców, od różnych jagód przez plasterki żółtego jak jaskier mango do soczysto - zielonych talarków kiwi; małe kiełbaski nadziane na wykałaczki. Miałam wyrzuty - Mallory kochała te rzeczy. Ale wciąż byłyśmy w stanie wojny i myślenie o niej dalej sprawiało ból. Więc tymczasem skupiłam uwagę z powrotem na przenośnej uczcie... i tacy małych ciasteczek ułożonych dookoła miseczki z nakrapianym makiem, różowym sosem. - Gościem będzie Gabriel Keene - powiedział Luce. - Wpada z wizytą, żeby porozmawiać z naszym Seniorem. Cicho prychnęłam. - Zakładam, że to oznacza wmieszanie mnie w intrygi ze zmiennymi w tym tygodniu? - Zadziwiasz mnie, Wartowniczko. Ethan wszedł do salonu. Ubrany był w czarne garniturowe spodnie, oraz białą koszulę z kołnierzykiem, bez krawata. Górny guzik był rozpięty, nie założył też marynarki. Luc i ja byliśmy cały czas w strojach sportowych, więc to było praktycznie przyjęcie nieformalne. - My niezmiernie rzadko mieszamy się w intrygi - powiedział Ethan i skinął na kobietę, która wprowadziła wózek. - Dziękuję Ci, Alicjo. Przekaż wyrazy uznania szefowi kuchni. Alicja uśmiechnęła się, następnie zabrała stos stalowych pokryw. Odwróciła się i opuściła pokój, także mężczyzna, który trzymał drzwi otwarte, uśmiechnął się po raz ostatni zanim wyszedł, zamykając za sobą drzwi. - Ty mnie mieszasz w intrygi przy każdej okazji. - Coś w tym jest, Seniorze. Ethan mlasnął językiem. - Kapitan mojej Straży i nosi barwy mojej Wartowniczki. Jak szybko je zmieniacie... - Zajmujesz pierwsze miejsce w moim sercu, Seniorze. Tym razem Ethan prychnął. - Zobaczymy. Cóż, w każdym razie, zobaczymy, gdzie Gabriel umieścił swoją wierność. Przyjrzał się tacom zanim chwycił butelkę wody, odkręcił i napił się. - Ładny wybór - powiedziałam do niego. Kiwnął głową.

- 25 - - Pomyślałem, że byłoby uprzejmie zaoferować Gabrielowi coś do zjedzenia i założyłem, że mam większą szansę utrzymać twoją uwagę, jeśli cię nakarmię najpierw. Musiałam mu to przyznać. Kochałam jeść, a ten niezatrzymujący się wampirzy metabolizm nie zrobił dużo, żeby osłabić mój apetyt - całkiem na odwrót. - Po prostu pamiętaj, Sullivanie, że chcę cię dla twoich wędlin i tylko dla twoich wędlin. Wybuchł śmiechem. - Touche, Wartowniczko. Wyszczerzyłam się do niego, następnie porwałam kawałek sera z tacy i wrzuciłam sobie do ust. Był bogaty i ziemisty, ale z tym dziwnym posmakiem, który Lucsusowe sery zawsze miewają. - Więc… - zaczęłam, po tym jak chapnęłam jeszcze kilka, żeby się nasycić - dlaczego Gabriel przychodzi do Domu? - Przypominasz sobie, chciał rozmawiać o zasadach bezpieczeństwa podczas zgromadzenia? Skinęłam głową, Gabriel wspomniał o tym, kiedy wpadł tydzień temu. - I wychodzi na to, że ty jesteś tą zasadą bezpieczeństwa. Zbladłam. - Ja jestem zasadą bezpieczeństwa? Co to ma znaczyć? Ethan wziął kolejnego łyka zanim zakręcił butelkę. - To oznacza, Wartowniczko, że rzucamy cię wilkom.