Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 115 177
  • Obserwuję511
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań682 134

Donald Robyn - Letnia burza

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :772.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Donald Robyn - Letnia burza.pdf

Beatrycze99 EBooki Romanse D
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 151 stron)

ROBYN DONALD Letnia burza Harlequin® Toronto • Nowy Jork • Londyn Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg Madryt • Mediolan • Paryż • Praga • Sofia • Sydney Sztokholm • Tokio • Warszawa wykonanie - Irena scandalous

ROZDZIAŁ PIERWSZY Oriel Radford bezwładnie opadła na krzesło. Na zewnątrz szalała burza, którą przyniósł tropikalny cyklon, ale tu było ciepło i sucho. Zmęczonym wzrokiem powiodła po wygodnym, przyjemnym salonie, okreś­ lanym przez gosposię nieco staroświeckim mianem bawialni. Mimo narzuconego na ramiona koca, nie umiała opanować wstrząsających ciałem dreszczy. Jej czarne, zupełnie proste w tej chwili włosy ociekały mulistą wodą, która wsiąkała w ręcznik, okręcony wokół szyi. Wargi zsiniały, a całe ciało przeszywał uparty ból. Kiedy drżącymi palcami dotknęła policzka, wyczuła opuchliznę. Z wahaniem musnęła opuszkami palców pulsującą skroń. Także tu odnalazła ślady skaleczenia - przedzierając się ku plaży przez nadbrzeżne zarośla wpadła do dołu, na którego dnie leżał potężny głaz. Po twarzy przemknął jej ślad lekkiego, nieprzytom­ nego, jak to określała jej matka, uśmiechu. Czytała gdzieś, że powyżej określonego progu intensywności bólu, ciało przestaje nań reagować, obojętnieje nawet, gdy staje się on coraz silniejszy. No, do tego jeszcze nić doszło. Cały czas czuła silne rwanie nogi, które wyraźnie wzmagało się przy najmniejszym ruchu. W pokoju panował półmrok. Gdzieś w pobliżu rozmawiał przez telefon mężczyzna o niskim, nieco władczym głosie. Uniosła ciężkie powieki, by zorien­ tować się, jak wygląda. Mężczyzna był wysoki, dobre metr dziewięćdziesiąt, jak oceniła, i silny. Oriel wiedziała już, jak bardzo, bo kiedy mniej więcej dziesięć minut wykonanie - Irena scandalous

6 temu, na plaży, natknął się na nią, obolałą i przerażoną, wziął ją po prostu na ręce i przyniósł tutaj, bez żadnych oznak wysiłku. Poczuła ukłucie w sercu. Mężczyzna wyraźnie zbliżał się do niej, bo jego głos dochodził ze znacznie mniejszej odległości. - W porządku - usłyszała. - Straż przybrzeżna już wie, wyślą helikopter. Na pewno znajdą pani współ­ towarzysza. Moja gosposia przygotowała kąpiel, zaniosę panią do łazienki. - Czy będą wiedzieli, gdzie go szukać? - Jasne. Przecież pani dokładnie opisała to miejsce, a pilot zna zatokę jak własną kieszeń. - Niech znajdą go jak najszybciej - szepnęła z napięciem, przymykając ciężkie ze zmęczenia powieki. Oczy Oriel, normalnie intensywnie błękitne, stały się na skutek niedawnych przeżyć matowe, jak gdyby wypłukane z blasku. Mężczyzna schylił się, by ją dźwignąć, nie zważając, że lekko drgnęła w odruchu obrony przed tą opiekuńczością. Kiedy niósł ją do domu, nie odczuwała skrępowania. Co innego teraz. Chociaż starała się uspokoić i opanować, nie potrafiła ukryć oznak pewnego zażenowania. Wyczerpana, niemal zobojętniała na wszystko, czuła w duszy niezrozumiały lęk. I choć to z pewnością niedorzeczne, poczuła się zagrożona. Mimo że trzymał ją w ramionach, uporał się z otwarciem drzwi. Uczynił to zupełnie bez wysiłku i z gracją, jakiej trudno byłoby się spodziewać u człowieka tak potężnej postury. Właśnie ta siła i zręczność odbierała jej odwagę. Oriel wyczuwała napięcie jego mięśni i ów lekki, pobudzający i fascynujący aromat, jaki zazwyczaj bije od prawdziwego mężczyzny. Zapach ciała, gra mięśni, elastyczność skóry - to dzięki nim właśnie zawsze i nieuchronnie budzi się ów swoisty magnetyzm, wykonanie - Irena scandalous

7 tajemne przyciąganie pomiędzy istotami różnej płci. W odpowiedzi na ukryte, podświadome sygnały, ciało Oriel zesztywniało, a serce zaczęło bić szybciej. - Przepraszam, czyżbym coś pani zrobił? - spytał. - Ależ nie, nic podobnego - odpowiedziała od­ ruchowo, po czym dodała w pośpiechu: - Naprawdę nie muszę się teraz kąpać, poczekam tylko na helikopter. - Na pewno nie przyleci. Zbliża się wieczór. Nie zaryzykują dodatkowego lotu. Przede wszystkim muszą uratować pani towarzysza. Pani jest już bezpieczna. Może przylecą jutro, kiedy opadnie woda. - To może ktoś by mnie podwiózł? - Niestety, droga zamknięta. Na naszych wzgórzach przy większym deszczu zawsze osuwa się ziemia. A przecież leje od wczoraj wieczór i wygląda na to, że szybko nie przestanie. To prawdziwa tropikalna nawałnica. A według ostatniej prognozy nadciąga za nią druga, z kierunku Wysp Fidżi. - Już naprawdę mam dość tych ciągłych deszczy. Prawdziwą jesień mamy tego lata - zauważyła Oriel, a z opinią tą zapewne zgodziliby się wszyscy przemok­ nięci mieszkańcy Nowej Zelandii. - Ale przecież nie mogę tu zostać, sprawiłabym kłopot, przecież...- widząc rozbawione spojrzenie mężczyzny, straciła wątek i dopiero po chwili dokończyła: -Ale cóż, zdaje się, że nie mam innego wyboru i muszę skorzystać z pańskiej gościnności. Dziękuję! - Proszę nie robić sobie wyrzutów. Gość w dom... - Ale nie taki połamaniec -wtrąciła Oriel zbolałym głosem. Mięśnie szerokich ramion mężczyzny napięły się nieco, gdy niosąc ją zaczął wchodzić po schodach. - Niestety, co się stało, już się nie odstanie - rzekł łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy nadwerężyła pani nogę? - Zupełnie nie wiem. - Oriel zdławiła łzy. - Kiedy wykonanie - Irena scandalous

8 runęła nawałnica, dochodziła dziewiąta. Potem, nim odnalazłam Davida i umieściłam go we w miarę bezpiecznym miejscu, minęła pewnie godzina -ciągnęła łamiącym się głosem, oszczędzającmu jednak szczegółów koszmarnych chwil poszukiwań w pełnej skalnych odłamków wodzie, która błyskawicznie wypełniła nadbrzeżny wąwóz. Nie wspomniała też ani słowem, czym było towarzyszące jej przeświadczenie, że David pewnie nie żyje, dopóki go nie dostrzegła, nieprzytom­ nego i ze złamaną nogą, wyrzuconego impetem pierwszej fali na wysoką skarpę. Mężczyzna spojrzał na nią niezwykłymi, srebrzysto- szarymi oczyma ze współczującym uśmiechem, zupełnie, jakby rozumiał grozę tamtych chwil. Nagle też otulił ją silniej, jakby chcąc tym gestem dodać jej otuchy. - Dobrze już, dobrze, teraz jest pani bezpieczna. Zanim moja gosposia wyszła za mąż i zamieszkała tutaj, była pielęgniarką. Zapewnia, że pani noga jest tylko zwichnięta. No, ale iść w takim stame! To musiało być straszne. - Bolało, ale znalazłam kij. Podpierałam się nim, a kiedy dotarłam do plaży, było już o wiele łatwiej. Na chwilę zapadła cisza. Oboje pamiętali, jak żałośnie utykając i zataczając się, uparcie szła przez plażę, by zakończyć marsz bolesnym upadkiem. Wówczas on ruszył ku niej biegiem, a ona, płacząc z wyczerpania, zaczęła czołgać się w jego stronę. - Jaksiępaninazywa?-spytałdośćbezceremonialnie. - Oriel Radford - odparła, nieco zmieszana. - Bardzo mi miło. Jestem Blaize Stephenson - przedstawił się. - A gdzie jesteśmy? - spytała, kiedy przenosił ją przez kolejne drzwi na półpiętrze. - W Pukekaroro. - Wzgórze Mew - mruknęła sama do siebie. - Zna pani język Maorysów? wykonanie - Irena scandalous

9 - Trochę. Wychowałam się na Fidżi. I chociaż tamtejszy język różni się od maoryskiego, jest na tyle do niego podobny, że dość łatwo zaczęłam rozumieć tubylców, kiedy przybyłam do Nowej Zelandii. - Ciekawe-rzekł, ukazując szereg mocnych, białych zębów w uśmiechu, który czynił go młodszym. Według szacunku Oriel miał nieco ponad trzydzieści lat. Za kolejnymi drzwiami znajdowała się bardzo ciepła i mile pachnąca łazienka. Tutaj czekała już gosposia, pogodna, młoda kobieta około trzydziestki, ruda i piegowata, sądząc po minie, zaradna i dość pewna siebie. - Niech pan posadzi panią... - Oriel Radford - Blaize dokonał prezentacji. ~ A to jest Kathy Howard. - Bardzo mi miło. Niech pan posadzi panią Oriel na krześle. O tak, świetnie! Teraz na pewno już sobie ze wszystkim poradzę. Dziewczyna poczuła napięcie jego mięśni. Sadzał ją właśnie, a czynił to tak delikatnie, że o nic nie zawadził obolałą nogą. - Oriel, proszę mówić Kathy jeśli będzie pani czegoś potrzebowała. Za jakiś czas przyjdę do pani. Gdy wyszedł, pomieszczenie od razu wydało się dwa razy większe. Oriel odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do gosposi. - Mam nadzieję, że nie sprawię nadmiernego kłopotu - odezwała się nieśmiałym tonem. - Co też pani mówi? Gość dla nas to atrakcja. Dzięki panimoże zapomnimy o tej przeklętej pogodzie. Na tym odludziu, proszę mi wierzyć, tygodniami nikt się nie pojawia. No, teraz trzeba zdjąć te mokre ciuchy i trochę się umyć. Pół godziny później Oriel siedziała już w łóżku, blada, lecz dzięki pomocy Kathy jako tako do­ prowadzona do ładu. Jej twarz jednak, o czym się wykonanie - Irena scandalous

10 przekonała spoglądając w lusterko, wyglądała tak, że można się było przestraszyć. Spod oka aż do brody szedł długi ślad zadrapania, pociągnięty agresywnym, żółtobrązowym pasmem jodyny. Na jednym z policzków widniał ciemniejący zminuty na minutę siniak. Skronie silnie pulsowały, lecz po tym, jak Kathy dokładnie je obejrzała, wiadomo już było, że nie jest to wynik żadnych poważniejszych obrażeń. Wprawdzie pacjentka wyglądała jak straszydło i była krańcowo wyczerpana, ale jednak czuła się lepiej. Ciepła kąpiel przyniosła ulgę jej obolałym mięśniom i kościom, a skórę i włosy oczyściła z oblepiającego mułu. Robiąc kwaśną minę do lusterka, Oriel usiłowała uporządkować jakoś bujne, kruczoczarne włosy. - Przyniosę ci suszarkę - zaproponowała Kathy. Młode kobiety zaprzyjaźniły się od razu. -Masz super gęste włosy, wiesz? Przepiękne! - Ale spróbuj je uczesać i wysuszyć - mruknęła Oriel, zerkając podejrzliwie, czy gosposia przypadkiem sobie z niej nie kpi. Przywykła od dzieciństwa traktować swoje niesforne kędziory, ten, jak mawiała jej matka, istny kołtun, jako jeszcze jeden powód do zmartwień, obok nad miarę wysokiego wzrostu, a także niedostatku różnych kobiecych zaokrągleń i wypukłości. Nie bez powodu, zanim wyrosła na tyle, że mogła już wymusić na kuzynie Davidzie, by nazywał ją jej prawdziwym imieniem, dręczył ją przezwiskiem „Miotła". Kathy przyniosła z łazienki suszarkę, po czym zniknęła. Kierując ciepły prąd powietrza na splątane włosy, Oriel rozczesywała je, by doprowadzić powoli do ładu. Kiedy skończyła, gosposia ponownie ukazała się w drzwiach, niosąc na tacy miseczkę z zupą i kilka chrupiących grzanek. - Jak wrócę za dziesięć minut - rzekła ze śmiertelną powagą - to wszystko ma być zjedzone. Oriel nagle zdała sobie sprawę, że ból żołądka, który wykonanie - Irena scandalous

11 do tej pory odczuwała, brał się po prostu z głodu. Kiedy łapczywie chłonęła zawiesistą i bardzo smaczną zupę, na jej twarzy zagościł lekki, leniwy uśmiech sytości. Lecz gdy oparła się już o poduszkę, z ponurą miną zaczęła przyglądać się jasnozielonej, bawełnianej piżamie, w jaką wystroiła ją Kathy. Prawie na mnie pasuje, pomyślała, gdyby nie to, że nogawki spodni sięgają mi ledwie do połowy łydek. Oto jak los karze dziewczyny mające metr osiemdziesiąt wzrostu, wes­ tchnęła w duchu. Kiedy tak zaczynała się nad sobą rozczulać, nigdy nie wiedziała, co ma być dla niej źródłem większej rozpaczy: wysoki wzrost czy też rażąco wąskie przy tym wzroście biodra i zbyt mały biust. Była najwyższą uczennicą w klasie i wciąż musiała przez to znosić różne docinki i przezwiska. Doroślejąc, opanowała wprawdzie sztukę nieprzejmowania się sobą, ale w trudnych, stresujących sytuacjach stare kompleksy powracały ze zdwojoną siłą. W swoim pojęciu Oriel znowu stawała się niezgrabnym i nieśmiałym dziew- czątkiem, obserwującym ze zdziwieniem i zazdrością, jak jej niewysoka, proporcjonalnie zbudowana matka czaruje wszystkich wokół swą harmonijną urodą. Niemal śpiąc już, Oriel jak przez mgłę wyczuła nagle w pokoju jakąś zmianę, odebrała jakiś trudny do określenia impuls, który zmusił ją do otwarcia oczu. Ujrzała Blaize'a Stephensona, wypełniającego potężną sylwetką niemal całe drzwi i spoglądającego na nią pełnym blasku wzrokiem. Zabiło jej serce, a ciężkie dotąd powieki nerwowo zatrzepotały. Blaize podszedł do jej łóżka. Oriel, okryta tylko cienkim kocem, poczuła się niemal naga. Całe jej smukłe ciało było widoczne jak na dłoni. Nie zważając na dokuczliwy ból usiadła wiec, oplótłszy podciągnięte aż pod brodę kolana. - Jak się pani teraz czuje? - spytał Blaize. wykonanie - Irena scandalous

12 - Dziękuję, znacznie lepiej. - Rozmawiałem znów ze strażą przybrzeżną. Znaleźli już pani współtowarzysza i na szczęście nie jest z nim tragicznie. Doznał bolesnego złamania, ale nie grozi mu trwałe kalectwo. Unieruchamiając mu nogę i wyciągając poza zasięg wody, spisała się pani na medal. - Dzięki Bogu - szepnęła Oriel, wzdychając i opusz­ czając głowę. Chciała ukryć łzy, które, dotąd hamowane, pod wpływem nagłej ulgi obficie popłynęły po poli­ czkach. Blaize przysiadł na łóżku i mocno przyciągnął dziewczynę do siebie. W pierwszej chwili usiłowała się odsunąć, lecz potem oparła głowę o jego ramię i nie krępując się, uderzyła w ,płacz. Tak, są takie chwile, w których kobieta musi wypłakać się w ramionach mężczyzny. Trzeba było kilku minut, by odzyskała równowagę. Ta słabość ją upokarzała. Pohamowała więc łzy i raz jeszcze pochyliła głowę, chcąc uniknąć spojrzenia jego dziwnie przenikliwych oczu. Blaize położył delikatnie palec na jej drżących ustach. Ciii... Łzy błyskawicznie przestały płynąć, choć szkliły się jeszcze w błękitnych oczach. Jednakże znów, jak w pierwszej chwili po przybyciu do tego domu, przeszył ją na wskroś jakiś dreszcz! Zatrzepotała powiekami, a policzki zabarwił rumieniec. - Podobno to przynosi ulgę, ale serce mi się kraje, kiedy pani tak płacze - rzekł Blaize. - Kathy nie stwierdziła u pani żadnego złamania, żadnych poważ­ nych obrażeń. To tylko szok. Musimy sobie z nim jakoś poradzić. Proszę opowiedzieć, co przydarzyło się pani w tym pechowym dniu. Myślę, Oriel, że warto to z siebie wyrzucić - ostatnie zdanie wypowiedział łagodnym, lecz równocześnie stanowczym tonem. Oriel przygryzła wargi. Cóż, chyba może zaspokoić jego ciekawość. Wytarła oczy podaną jej przez Blaize'a wykonanie - Irena scandalous

13 chusteczką, usiadła i zaczęła mówić, z determinacją starając się opanować drżenie głosu. - Nigdy dotąd nie widziałam czegoś takiego. W jednej minucie zalała nas woda, lecz to jeszcze nie było nic strasznego, bo już w następnej runęła na nas cała jej ściana. To było okropne. Woda niosła ze sobą muł, kamienie, połamane gałęzie i całe pnie drzew. Dave był w namiocie... - A pani? - Chwilę przedtem właśnie wspięłam się na krawędź wąwozu. Chciałam zobaczyć, dokąd sięga woda. Byłam niespokojna, bo moim zdaniem rozbiliśmy namiot zbyt nisko. Mówiłam, żebyśmy rozstawili go wyżej, ale Dave, ten nieznośny uparciuch, upatrzył sobie płaski skrawek gruntu w dole, obok miejsca, gdzie stała woda. Usłyszałam nagle jakby odgłos nadjeżdżającego pociągu, który stopniowo przeradzał się w niesamowity, piekielny grzmot. Woda w jednej chwili zatopiła namiot, ale David miał szczęście. Impet pierwszej fali wyrzucił go w górę, na skarpę. Dzięki temu nie utonął, a tylko uderzył się o coś w głowę. Stracił przytomność, nie wiem, jak długo to trwało, miałam wrażenie, że wieki... - A potem wyruszyła pani na poszukiwanie pomocy i szczęśliwie zdołała ją znaleźć. Szkoda tylko, że przy okazji sama się tak pani pokaleczyła. No i to wyczerpanie. Nic dziwnego, skoro w tę przeklętą pogodę zrobiła pani dobrych piętnaście kilometrów, przedzierając się przez wzgórza! Ale proszę już o nic się nie martwić, Oriel. Jest pani bezpieczna i całkowicie panujemy nad sytuacją - głos Blaize'a zabrzmiał spokojnie i niezwykle kojąco. To mężczyzna z rodzaju tych, którym się instynk­ townie wierzy, którzy umieją do wszystkiego przekonać, pomyślała, kiedy wychodził z pokoju. Dobre sobie: Jest pani bezpieczna, panujemy nad sytuacją". Wątpię, wykonanie - Irena scandalous

14 by jakakolwiek kobieta mogła czuć się przy nim naprawdę bezpieczna. Blaize Stephensonmimowolnie wzbudzał w ludziach zaufanie - miało to zapewne związek z jego posturą -lecz równocześnie w jego towarzystwie czuło się także strach. Oriel przypomniała sobie moment, w którym bliskość Blaize'a wywołała u niej dreszcz lęku. Nie, on nie jest przerażający. Jest tylko pewny swoich racji i niewzruszony. Jak opoka, na której wszystko się wspiera. Zazdrościła mu tej cechy. Pewna siebie i bezpieczna czuła się chyba tylko w szkole, wśród swoich ośmiolet­ nich uczniów. A Blaize, poza wszystkim, byłmężczyzną bardzo atrakcyjnym, jeśli nie liczyć śladu po doznanym kiedyś złamaniu nosa. Oriel długo zastanawiała się, jak można określić taki typ mężczyzny: wiking! Wysoki blondyn, o bursztynowomiedzianym odcieniu włosów, z szarymi, przenikliwymi oczyma. No, może do portretu staroskandynawskiego wojownika nie pasuje trochę opalenizna, ale przecież nie ujmuje Blaize'owi uroku. Przy tym, choć ubrany z niedbałą prostotą, przejawia zarazem dbałość o wyrafinowany komfort, właściwą tylko ludziom bardzo zamożnym. Pukekaroro znacznie różniło się od farm, jakich wiele widziała w czasie morderczej wędrówki po nadmorskich wzgórzach. Już z zewnątrz domostwo wyglądało inaczej, a jego wnętrze zdumiewało cał­ kowicie. Kiedy Blaize niósł ją na rękach przez trawnik, mimo wyczerpania zdołała zauważyć nieodparty urok posiadłości, jego prostą, chociaż kosztowną elegancję, z jaką potrafi urządzić swe otoczenie jedynie człowiek mający gust konesera i wrażliwość estety. W meblach i ozdobach nie było ani odrobiny pretensjonalności. Cichy szmer w okolicy drzwi zmusił Oriel do uniesienia ciężkich powiek. Była to tylko Kathy, z tacą, na której stał kolejny posiłek/Zgodnie z prawdą wykonanie - Irena scandalous

15 chciała wyznać, że nie jest już głodna, lecz nim zdążyła otworzyć usta, rezolutna gosposia powiedziała stanow­ czym głosem: - Głodna czy nie głodna, jedz. Masz za sobą ciężkie przeżycia. Trzeba wzmocnić wyczerpany organizm! Miała rację. Kiedy Oriel posłusznie zjadła niemal całego pieczonego kurczaka z młodymi ziemniakami i groszkiem, a na deser pyszną brzoskwinię, ogarnęło ją przyjemne uczucie sytości. Po posiłku odstawiła tacę na znajdujący się tuż przy łóżku stolik. Podobnie jak cały dom, sypialnia też była pięknie urządzona. Ta sama zwiewna, kremowa tkanina przesłaniała okna, a właściwie przeszkloną prawie w całości ścianę, i okrywała szerokie łoże o lekkim, wiklinowym wezgłowiu. Harmonizujące z takim wystrojem, biadobrzoskwiniowe płytki terakoty na podłodze przesłaniał po części wspaniały, nowoczesny w swym wzorze dywan. Na jednej ze ścian wisiał doskonały obraz, pełen życia, choć namalowany oszczędnymi, ascetycznymi pociągnięciami pędzla. Był to surowy, lecz przykuwający uwagę pejzaż z północnej części kraju, zupełnie nie takiej sypialni można się było spodziewać na największej nawet i najświetniej pro­ sperującej farmie! Deszcz przerodził się w mżawkę, a wiatr ustał zupełnie. Powietrze stało się ciężkie, wilgotne, parne. Oriel zrobiło się duszno, zsunęła więc koc w nogi łóżka. Uniosła się też nieco na poduszce i wtedy dostrzegła przez szybę ogród, wciąż wielobarwny, chociaż stargany przez deszcz i wichurę. Wśród bujnej roślinności połyskiwała tafla wody. Mhm... Ten pokój znajdował się na tyłach domu, więc nie mogło to być morze. Zresztą woda morska ma inny odcień. No tak! Czyste i ciepłe morze jest tuż obok, ale pan Blaize Stephenson musiał sprawić sobie własny basen!, pomyślała z lekko złośliwym uśmieszkiem. wykonanie - Irena scandalous

16 Było już prawie ciemno, więc pewnie dochodziła dziewiąta. Bębnienie deszczu i wycie wichru przestało wreszcie głuszyć odgłos fal, które z jakimś dramatyzmem i determinacją uderzały o brzeg. Jakie to szczęście, że Dave jest już bezpieczny w szpitalu! Pod wpływem odprężenia Oriel straciła nagle ostatnie rezerwy sił. Opanowała ją fala ogromnego znużenia. Ziewnęła. Opadła bezwładnie na posłanie. Czysta pościel i sprężysty materac sprawiały jej zmęczonemu ciału prostą, ale jakże wielką przyjemność. Gdy ułożyła się wygodnie, ktoś zastukał do drzwi. - Proszę-zawołała, spodziewając się znowu Kathy. Do pokoju wszedł jednak Blaize, z dzbankiem jakiegoś płynu i szklanką. Oczy Oriel zrobiły się okrągłe z zaskoczenia pomieszanego z przestrachem. Podciąg­ nęła koc do pasa. Nadal jednak, czuła się zbyt odsłonięta: cieniutka, pastelowa piżama teoretycznie tylko kryła jej drobne piersi. Gwałtownymi i niezgrabnymi mchami podciągnęła koc aż pod brodę, po czym zarumieniła się na myśl, że mogło to sprawić idiotyczne wrażenie. Rumieniec wzmógł się jeszcze bardziej, kiedy stwierdziła, że Blaize przygląda się temu z wyraźnie kpiarskim uśmiechem. - Wygląda pani już o wiele lepiej - odezwał się łagodnie. - A jak noga? - Dziękuję, przestała tak boleśnie rwać - odrzekła, czując że plącze jej się język. - Lemoniada i środek przeciwbólowy - Blaize postawił tacę na stoliku, po czym wyłuskał na nią dwie kapsułki: żółtą i różową. - Czy chce pani może trochę poczytać? - Nie, dziękuję. Chciałabym już zasnąć. Spojrzał na nią przymrużonymi oczyma. Pomimo zmęczenia, pomimo ciężkich piętnastu kilometrów, jakie walcząc z nawałnicą pokonała tego dnia, dziwnie pozostawała pod wrażeniem owego zdecydowanego, wykonanie - Irena scandalous

17 zniewalającego spojrzenia. W odruchu samoobrony przymknęła powieki. - W porządku. Zostawiam panią. Dobranoc, Oriel - powiedział głosem, w którym pobrzmiewał ton stanowczości. - Dobranoc... Przygasło górne światło. Oriel z wysiłkiem uniosła się na łokciu i zgasiła także nocną lampkę, po czym zapadła w sen. Obudziły ją oślepiające promienie słońca i Kathy, która właśnie weszła, niosąc ze sobą zapach bekonu. Oriel ziewnęła, rozprostowała obolałą nogę i z grymasem na twarzy spróbowała nią poruszyć. Wreszcie usiadła. - Piękny poranek. Wygląda na to, że nie dotarł do nas jednak ten zapowiadany drugi cyklon. Jak się czujesz? Noga jeszcze boli?-przyjaźnie spytała Kathy, stawiając tacę na stoliku. - Dziękuję, boli tylko trochę -odpowiedziała Oriel z szerokim, choć wciąż nieco nieśmiałym uśmiechem. - Pomogę ci przejść do łazienki. Zaraz ją obejrzymy. Chwilę później Oriel z przerażeniem patrzyła na swoje odbicie w lustrze. Cóż, szrama na twarzy goiła się, lecz siniec na policzku zrobił się jeszcze większy. Wyglądała teraz, jakby stoczyła trzy rundy z bokserem wagi ciężkiej. Trudno. Umyła twarz i zęby, rozczesała włosy. Nie zważając na fakt, że noga jest sina i opuchnięta, spróbowała na niej stanąć. Ale ponieważ aż pobladła przy tym z bólu, Kathy zapędziła ją znowu do łóżka. Tam Oriel z apetytem zjadła śniadanie. Jak długo będzie zmuszona pozostawać więźniem w domu Blaize'a Stephensona? Gdyby zależało to tylko od pogody, to pewnie dość krótko. Wprawdzie rozkołysane przez cyklon fale nadal potężnie tłukły o brzeg, ale blask słońca odbierał ich łomotowi całą wczorajszą grozę. Oriel, podniesiona na duchu, uśmiechnęła się do własnych myśli. Ciekawe, jak tam wykonanie - Irena scandalous

18 Dave? Na pewno wścieka się, jak zawsze, kiedy coś pokrzyżuje jego plany. No i jak zawsze, to pewnie ją o wszystko obwinia. Zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami. Mniejsza o Davida i całą rodzinę, co tak się nad nim trzęsie. Ach, ten ich jedyny wnusio, ten synuś, którego los poskąpił jej matce, obdarowawszy ją chudą, wybujałą córką. Chóralne familijne zachwyty zdecydowanie nie wyszły na dobre charakterowi Davida. Stał się prawdziwym złotym młodzieńcem. Jak ktoś taki miał się dopasować do rygorów wspólnej studenckiej wędrówki? Już gdy zanosiło się na burzę, cała grupa postanowiła zawrócić w głąb lądu, ale Dave oczywiście mimo wszystko uparł się, by dotrzeć do latarni morskiej! Gdyby Oriel nie przyłączyła się do niego, poszedłby sam i pewnie aż do tej pory leżałby gdzieś ze złamaną nogą i rozbitą głową. Rodzina nigdy by jej tego nie wybaczyła, nawet jeśli on sam był wszystkiemu winien. Przedpołudnie minęło Oriel bardzo szybko. Od­ wiedziła ją Kathy, by poprawić jej łóżko, sprzątnąć po śniadaniu, a także dostarczyć ogromny stos barwnych magazynów. Czegóż tam nie było. Moda, wnętrza, ogrody... Oriel przyglądała się właśnie w lekkim osłupieniu pokojowi w jakimś domu w Ka­ lifornii, w którym wszystkie meble od początku do końca obite były czarną skórą, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Wszedł Blaize. Uśmiechnął się do niej jak gdyby na znak, że i jemu nie podoba się takie rozwiązanie, więc Oriel spontanicznie pokazała mu zdjęcia. - Czyż to nie okropne? - Wnętrze jak ze snu jaskiniowca - rzekł, rzucając rozbawione spojrzenie na fotografie. - Jaskiniowca? - uśmiechnęła się. - No tak, tylko po co tak szpecić całkiem ładny pokój. Lepiej już" przenieść się do prawdziwej jaskini. wykonanie - Irena scandalous

19 - Według pani i według mnie pokój ten zepsuto, ale na pewno jesteśmy w mniejszości. Inaczej nie pokazy­ wano by tego w popularnym magazynie, by ludzie podziwiali go i naśladowali. - Pewnie z wykorzystaniem skaju - zachichotała Oriel. - Brr... Lepiej nawet nie myśleć. Wygląda pani dziś znacznie lepiej - zmienił temat. - I czuję się znacznie lepiej. Jestem doprawdy wdzięczna za troskliwość - figlarne błyski w oczach Oriel szybko przygasły. - Czy ma pan może jakieś nowe wiadomości o Davidzie? Skinął głową, a następnie przysunął sobie do łóżka krzesło i siadł - nawet na siedząco wydawał się ogromny. - Tak. Spał dobrze. Niestety, prześwietlenie wyka­ zało, że złamanie jest bardziej skomplikowane niż myśleli. Zdecydowano się przenieść go do lepszego szpitala w Whangarei i ponownie składać mu nogę. - Czy jego rodzice o tym wiedzą? - Owszem. Szpital skontaktował się z nimi wczoraj wieczorem i dziś jadą już do Davida z Auckland. Wygląda na to, że chcieliby przenieść go do szpitala bliżej domu. Czy pani matka jest na wakacjach w Australii? - Tak, ale... - Chyba nie ma potrzeby, by przerywała sobie urlop. Nie próbowałem się nawet z nią kontaktować. Nie ma mi pani tego za złe, prawda? - Oczywiście, nie trzeba jej wzywać-odpowiedziała pospiesznie, nie wyjaśniając jednak, że matka wcale nie byłaby zachwycona perspektywą przerwania urlopu. No, chociaż Blaize pewnie by się jej podobał. Lubiła przecież przystojnych mężczyzn. W spojrzeniu, jakie Blaize posłał jej spod uniesionych, brwi, Oriel dostrzegła odcień zaskoczenia połączonego z ironią. wykonanie - Irena scandalous

20 - Kathy powiedziała mi, że pani nie może jeszcze stanąć na tej obolałej nodze - rzekł z wolna. - Jeśli nie czuje się pani na siłach, mogę znieść panią na dół. - Niemamsięwcoubrać-odpowiedziałaoblewąjąc się rumieńcem, rzuciwszy najpierw ukradkowe spojrzenie na swą cieniutką górę od piżamy. - Będzie pani zmuszona skorzystać z tego, czym dysponuje Kathy - stwierdził łagodnie. - Rozglądałem się dziś na wzgórzach za pani rzeczami. Niestety, nic nie znalazłem. Ale proszę się nie martwić. Coś wymyślimy - rzekł Blaize uspokajającym tonem. Oriel nie miała w zagubionym gdzieś w czasie burzy plecaku nic cennego, tylko niezbędną odzież, bieliznę, przybory toaletowe. A tu, w eleganckiej łazience, znalazła kosmetyki, które zadowoliłyby nawet najbar­ dziej wybredną damę: świetne mydła, szampony, kremy, toniki, żele... Tylko ta kusa, pożyczona piżama! Oriel zmarszczyła ciemne, wyraźnie zarysowane brwi. Nie, przecież nie chcę, żeby on „coś wymyślał". Nie chcę, by ten lubiący rozkazywać, pewny siebie mężczyzna odbierał mi z trudem osiągniętą niezależność. Nie chcę, żeby znosił mnie na dół i patrzył na mnie jak na coś dziwacznego i osobliwego! Zaraz mu o tym powiem, no, może raczej oświadczę, że wolałabym zostać tutaj. Jednak nim Oriel zdążyła się odezwać, Blaize zerwał się z zadziwiającą lekkością i przyniósł z łazienki biały płaszcz kąpielowy. - Proszę ubrać się w to - rzekł, uśmiechając się do niej. - Przecież w tym łóżku zanudzi się pani na śmierć! Czy była to prośba? Nie. Mimo całego komizmu sytuacji, jego słowa brzmiały raczej jak polecenie. Oriel spojrzała na Blaize'a, napotykając stanowcze spojrzenie zimnych jak stal oczu. Tak żywa w niej jeszcze przed chwilą przekora natychmiast zgasła. Kiedy odwrócił się, by otworzyć drzwi, okryła się wykonanie - Irena scandalous

21 szczelnie szlafrokiem. Uniósł ją z łatwością. Płynnie, miękko i delikatnie. Zwichnięta noga nie doznała najmniejszego nawet urazu, kiedy bez żadnego wysiłku znosił ją po schodach. Oriel zabiło serce. Nagle zdała sobie sprawę, że przy nim czuje się słaba i mała. Toż to cud, pomyślała, próbując żartem odpędzić to niepoko­ jące wrażenie, toż to cud, jaki mógł się ziścić tylko przy tym wielkoludzie! Zajęta myślami nie zauważyła nawet, że znalazła się w pomieszczeniu z widokiem na ogród i na morze, które przeświecało roziskrzonym błękitem przez konary osłaniających dom drzew. Była to oranżeria ze szklanym dachem, chroniona przed ostrością letniego słońca płóciennymi storami i liśćmi pnączy, bujnie wijących się wokół belek stropowych. Taka sama jak w sypialni bladobrzosk- winiowa podłoga, w donicach palmy i inne ozdobne rośliny, wiklinowe krzesła przy okrągłym stoliku ze szklanym blatem, wiklinowe kanapy z mnóstwem biało-zielonych poduszek, szklane, dwuskrzydłowe drzwi otwarte na oścież, by wpuścić do wnętrza powiew pachnącej morzem, letniej bryzy... Oriel pilnie rozglądała się wokół. Koncentrując uwagę na otoczeniu, usiłowała zapomnieć o bijącym z nienaturalną mocą sercu. Na zewnątrz rozciągał się ogród, bardziej sponiewierany przez wczorajszą zawieruchę niż ten z drugiej strony domu, obsypany zerwanymi przez wiatr liśćmi, z kompletnie osuszoną z wody sadzawką w zagłębieniu trawnika, która skrzyła się w słońcu wilgotną, srebrzystozieloną płaszczyzną dna. Blaize posadził Oriel na kanapie. Spojrzał z lekka ironicznie, zupełnie jakby odkrył nieracjonalne uczucia, które targały jej duszą, a następnie uniósł dziewczynie nogi i położył na złotych poduszkach. Wtedy też musnął biały bandaż, owinięty wokół jej zwichniętej kostki. wykonanie - Irena scandalous

22 - Boli? - zapytał. - Nie - onieśmielona, z trudem wypowiedziała to krótkie słowo. - Nie boli, chyba że usiłuję stanąć. - Próbowała pani? - Tak, dziś rano. - Proszę tego nie robić. Lekarz ze szpitala powiedział mi przez telefon, że jutro może pani ostatecznie popróbować, ale im później, tym lepiej. Dopiero po tygodniu będzie się pani w miarę sprawnie poruszała, a po dwóch opuchlizna powinna zejść - mówiąc to oddalił się od kanapy i przysiadł na krześle. - Dwa tygodnie!? - Obawiam się, że tak. Czy to takie straszne? - zareagował trochę kpiąco na jej konsternację. - Nie mogę spędzić tutaj dwóch tygodni. Nie, to niemożliwe. - Przykro mi, że tak źle pani u nas. - Ach nie, skądże, nie, nie o to chodzi! - policzki Oriel zabarwiły się szkarłatem. - Nie mogę przecież narzucać się państwu przez tyle czasu. Pan i Kathy jesteście bardzo mili i gościnni, ale... - zawahała się, napotykając jego przenikliwy wzrok-... ale to dla was dodatkowy kłopot i fatyga. - Nie sądzę, by pani obecność robiła Kathy różnicę - rzekł z beznamiętnym wyrazem twarzy. W tej kłopotliwej sytuacji Oriel zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć, zwłaszcza, że Blaize właśnie posłał jej uśmieszek. Jak stwierdziła kiedyś matka Davida, litując się nad zbyt wysoką, niezgrabną i przesadnie chudą siostrzenicą, tak niepodobną do niej i ślicznej filigranowej matki, był to objaw kompleksu niższości. Po chwili jednak zmusiła się do mówienia, a słowa zabrzmiały, jak na nią, niezwykle stanowczo. - Nie, Kathy nie skarżyła się, ale opieka nad taką jak ja inwalidką na pewno utrudnia jej spełnianie codziennych obowiązków. wykonanie - Irena scandalous

23 - Pani troska o moją gosposię jest rozczulająca - rzekł z nutą szyderstwa - ale nie sądzę, że jej potrzebuje. To bardzo energiczna kobieta, cieszy się z każdej okazji, kiedy może zaprezentować swoje umiejętności. Skoro więc droga z Pukekaroro jest nadal zamknięta i będzie jeszcze przez kilka dni nieprzejezdna, proszę, aby pogodziła się pani z sytuacją i pozostała moim gościem chociażby przez ten czas. Oriel przygryzła wargi i spuściła wzrok. Kątem oka widziała jednak, jak Blaize rozparty na krześle obserwuje ją z ironicznym uśmiechem. - Gdybym panią puścił, dokąd by pani pojechała? -zapytał. - Oczywiście do domu. - A gdzie jest ten dom? - W Auckland, to mieszkanie mojej matki - od­ powiedziała, nie wyjaśniając jednak, że na co dzień mieszka w służbowym pokoju w pobliżu szkoły, gdzie uczy. Tam, na prowincji, nie miałaby jednak co robić w okresie wakacji. - Ale przecież matka pani jest w Australii - rzekł łagodniejszym niż dotąd tonem. - Kiedy wraca? - A co to ma do rzeczy? I w ogóle, czemu mnie pan tak wypytuje? - Proszę się nie denerwować-przerwał jej stanowczo. -Przecież nie wyślę pani samej do pustego mieszkania! - A dlaczego?-zapytała ze źle maskowaną irytacją. - Dlaczego? Bo nawet najgorszy wróg nie mógłby mnie oskarżyć o brak troski wobec dzieci! - odparł, unosząc brwi. - Nie jestem dzieckiem - wycedziła ze złością. -Wprawdzie pracuję z dziećmi, ale dzieckiem nie jestem. - No to powiedzmy, że nie miałbym sumienia wyprawiać kogoś w takim stanie - rzekł pojednawczo, trochę już znudzony całą sprzeczką. - Kiedy pani matka wraca? wykonanie - Irena scandalous

24 - Naprawdę nie musi się pan tak o mnie troszczyć - odezwała się głosem, w którym przebijało tłumione zniecierpliwienie, miała najwyraźniej dość pytań. - Jestem panu wdzięczna za gościnność, ale gdy tylko droga zostanie otwarta, sama się zatroszczę o swoje sprawy. W oczach Blaize'a pojawił się cień niepokoju, choć na ustach wciąż miał wyrażający obojętną ironię uśmieszek. Nie zareagował na szorstkie słowa Oriel. Spod gęstych, wywiniętych rzęs - zdaniem matki jej jedynej ozdoby -rzuciła na niego ukradkowe spojrzenie. Ów twardy i promieniujący nieustępliwą pewnością mężczyzna przerażał ją. Ale czy zmierzyć się z kimś takim, nie byłoby czymś ekscytującym? - Wkrótce będzie pani miała towarzystwo - odezwał się cicho. -Za kilka dni przyjeżdżają tu mój siostrzeniec i siostrzenica. Byli trochę u dziadków w Wellington, a resztę wakacji spędzą u mnie. Simon ma czternaście lat, to świetny chłopak. Sarah prawie siedem. - To miło - rzekła bez przekonania. - O, tak - potwierdził, po czym dodał z nutą goryczy. - Niestety, Sarah bardzo ciężko przeżywa śmierć rodziców. Minęło dopiero kilka miesięcy... Wrażliwe serce Oriel ścisnął żal. Wiedziała, co to znaczy utracić w dzieciństwie ukochaną osobę. Pamię­ tała, ile czasu musiało minąć, by przestała nasłuchiwać kroków nieżyjącego już ojca. - Tostraszne,chybanicgorszegoniemożeprzytrarlć się dziecku-rzekła ze wzruszeniem i zadumą.-I niestety tylko czas jest tu lekarstwem, wiem coś o tym. - Pani ojciec? - spytał Blaize. - Tak. - Co się stało? - Uwielbiał nurkowanie. Któregoś dnia wypłynął w morze i nie wrócił. - Ile miała pani lat? wykonanie - Irena scandalous

25 - Osiem. - A ile trzeba było czasu, by odzyskała pani równowagę? - Czasamimamwrażeme,żedotądjejmeodzyskałam - odparła cicho. - Chyba dopiero dwa czy trzy lata temu zdołałam wypowiedzieć bez łez jego imię, od roku udaje mi się myśleć o nim z uśmiechem. Moja matka twierdzi, że... - Oriel zamilkła na moment, lecz w końcu wzruszyła ramionami i z determinacją dokończyła -... że niepotrzebnie wyolbrzymiam swój żal. I pewnie ma rację! - A może po prostu jest pani bardziej wrażliwa? Oriel ponownie ogarnęło rozdrażnienie. Przed nikim nie miała w zwyczaju odsłaniać swej duszy, a cóż dopiero otwierać się przed tym obcym, niedawno poznanym mężczyzną. - Czyżbym się mylił? - Blaize nie dawał za wygraną. - No dobrze, zobaczymy, jak oceni pani stan Sary. Byłbym wdzięczny za profesjonalną opinię. - Jestem tylko nauczycielką, nie psychologiem. - Mhm... Myślę, że nie docenia pani samej siebie. Odniosła wrażenie, że ostatnie zdanie wypowiedział z tak sztuczną grzecznością i słodyczą, że nabrała ochoty, by wrzasnąć, tupnąć, zakląć i zerwać z niego tę maskę uprzejmości. Zdumiona nietypowym dla siebie przypływem pasji, z trudem powściągnęła rozszalałe emocje, tym bardziej, że oto spojrzał na nią z wyraźnym rozbawieniem, które zdradzały lekko uniesione kąciki jego ust. W rezultacie, onieśmielona, nie powiedziała już ani słowa. wykonanie - Irena scandalous

ROZDZIAŁ DRUGI Przez pozostałą część dnia Blaize był wobec Oriel bardzo uprzejmy. Traktował ją jak miłego, choć raczej oficjalnego gościa. Bawił rozmową, gdy miała na to ochotę, zostawiał samą, jeśli czuła się zmęczona. Kiedy zaś po kolacji niósł ją na górę, do sypialni, robił to z miną dobrego, poczciwego wujaszka. Choć zaledwie minęła dziewiąta i słońce dopiero co skryło się za horyzontem, pozostawiając złocistopur- purową zorzę, zapowiedź ładnej pogody na następny dzień, Oriel czuła się kompletnie wyczerpana. Zamierzała jeszcze poczytać, lecz wypuściła z ręki książkę i prawie natychmiast zasnęła. Sen jednak okazał się koszmarem. Mimo że koszmar ten nawiedzał ją od dawna, zawsze przerażał Oriel w tym samym stopniu. Śniła, że tajemnicza, straszliwa istota ścigają i usiłuje schwytać. Ona zaś ucieka, biegnie przez zimną, czarną, lepką, mulistą wodę, w której grzęzną jej stopy. Wreszcie, kiedy tuż, tuż przed sobą widzi płaski, zalany słońcem brzeg, gdzie byłaby bezpieczna, nie może się już ruszyć. Z trudem chwyta powietrze, czuje bolesne bicie własnego serca. A zmora jest tak blisko, coraz bliżej i bliżej... - Obudź się, Oriel, to tylko sen! Obudź się! Owe wypowiedziane z gwałtownością słowa i po- trząśnięcie za ramię przegnały senne mary, pozwoliły powrócić do realnego świata. Kiedy otworzyła oczy i ujrzała przy sobie Blaize'a, z zawstydzeniem spostrzegła, że trzyma go kurczowo za rękę, jakby tylko on dawał jej nadzieję ratunku. Gwałtownie cofnęła dłoń, roz­ paczliwie starając się stłumić niepokój i opanować wykonanie - Irena scandalous

27 drżenie całego ciała. Lecz trzeba było dłuższej chwili, aby emocje opadły, a oczy Oriel nabrały przytomniej- szego wyrazu. Nie zważając na jej milczący protest, Blaize przysiadł na łóżku i lekko objął Oriel ramieniem. Oparła policzek o jego muskularny tors. Poczuła się odprężona i tak bezpieczna, jak chyba nigdy w życiu. Blaize zaczął delikatnie gładzić dłonią jej plecy. Nie przestał, nawet gdy w obronie przed tą czułością na moment zesztywniała. Okazało się jednak, że łagodny ruch jego dłoni działał kojąco. - Już lepiej? - zapytał po chwili. - Tak. - Nieśmiało skinęła głową, próbując znowu się odsunąć. - Nie uciekaj, pomyśl, że jestem troskliwym wujasz- kiem -rzekł Blaize. - Często miewasz takie koszmary? - Właściwie już od wieków nic takiego mi się nie śniło. Krzyczałam przez sen? - Wołałaś ojca - odparł po chwili milczenia. Oriel przygryzła wargi i głęboko westchnęła. Zanim jednak zdążyła otworzyć usta, Blaize dodał: - Przepraszam, jeśli powiedziałem dziś coś, co obudziło takie przykre wspomnienia. - Nie, to nie to - szepnęła. - Nie wiem, skąd wziął się ten koszmar. Przecież już wiele lat temu pogodziłam się ze śmiercią ojca. - Może to wpływ mojej opowieści o Sarze i Simonie? - Może... - Nadmiar emocji i delikatny masaż sprawił, że powieki Oriel ciężko opadły. Nie bacząc na cichy opór z jej strony, Blaize usiadł na łóżku i położył jej głowę na swoim ramieniu. Słyszała spokojne bicie jego serca, czuła delikatny aromat męskiego ciała. Wszystko to podziałało na nią kojąco. Zapadła w łagodny półsen. - Już dobrze? - spytał. - Mhm... -Tylko tyle zdołało przejść jej przez usta. wykonanie - Irena scandalous

28 Blaize delikatnie cofnął rękę spod jej pleców, poprawił Oriel poduszkę i wstał. Uśmiechała się przez sen. - Wiesz, wyglądasz teraz jak mała wiewióreczka - szepnął, również z uśmiechem. Pochylił się i nagle ją pocałował. Serce Oriel niemal zamarło. Pocałunek wstrząsnął nią, zniszczył dotych­ czasowy spokój. Blaize dostrzegł rozszerzone lękiem oczy Oriel, gwałtownie się od niej odsunął, a jego twarz nabrała wyrazu bezwzględnego opanowania. Patrzył na Oriel obojętnie i zimno, jakby jej nie widział. Mocno zacisnął wargi. - Czy zdoła pani już usnąć? - spytał po chwili nienaturalnie spokojnym głosem. - Tak, dziękuję za wszystko - odparła, starając się zwalczyć podniecenie, jakie wywołał w niej jego pocałunek. -I przepraszam, że tak zareagowałam. - To -ja przepraszam - szepnął, nie poruszając prawie wargami.-Dobranoc... Jeszcze długo po zgaszeniu światła leżała w łóżku nie śpiąc. Powietrze było gorące, wilgotne, przesycone ciężkimi zapachami letmej nocy. Usnęła dopiero, gdy do pokoju zaczęło się wsączać blade światło świtu. Rankiem nocna scena wydała się Oriel równie nierzeczywista, jak wcześniejszy koszmar. I chyba równic niepokojąca. Dlatego jedząc w swoim pokoju Ńniiulanie doszła do wniosku, że im wcześniej opuści iłom DlHize'a Stephensona, tym lepiej. Omal nie popełniła wirlkicgo głupstwa. Nie ma zamiaru cierpieć upokorzeń, IM |nkie naraziłaby się, zakochując w tym mężczyźnie. Skoro mnikna, powinna tego uniknąć. 1'ngtidny zachód rfońca rzeczywiście wywróżył piękny il«l«n. Kiedy Oriel, ostrożnie kuśtykając, zbliżyła się