Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 129 805
  • Obserwuję517
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań691 309

Mackenzie Myrna - Rozterki milionera

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :608.0 KB
Rozszerzenie:pdf

Mackenzie Myrna - Rozterki milionera.pdf

Beatrycze99 EBooki Romanse M
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 151 stron)

Myrna Mackenzie Rozterki milionera Pona & Irena scandalous

ROZDZIAŁ PIERWSZY Tak właśnie musi wyglądać niebo, pomyślała Abigail Chesney, uśmiechając się błogo i popijając bezkofeinową kawę. Spędzała miłe popołudnie w kawiarni i gawędziła wesoło z innymi kobietami. Na chwilę zapomniała o swo­ ich problemach, poczuła się beztrosko i bezpiecznie. - Problem w tym - ciągnęła siwowłosa właścicielka lo­ kalu - że chociaż ostatnio sprowadziło się tu kilku męż­ czyzn, nadal mamy znaczne więcej kobiet. To miasto dra­ matycznie potrzebuje mężczyzn! Delia Sabie, subtelna niebieskooka blondynka, która pracowała z Abby, spojrzała znacząco na szefową, po czym szybko odwróciła wzrok. Poprzedni nastrój prysł jak bań­ ka mydlana. Naprawdę łudziła się, że jest tu bezpieczna? Wiedziała przecież doskonale, że w tym mieście nic się przed nikim nie ukryje. A czwarty miesiąc ciąży to nie jest coś, co uszłoby uwa­ gi sąsiadów i znajomych. Miała wrażenie, że wszyscy już o tym wiedzą, a na pewno wkrótce się dowiedzą. I z pew­ nością wszyscy byli przekonani, że to właśnie ona jest jed­ ną z tych kobiet, które rozpaczliwie szukają męża. Bezpieczna? Uśmiechnęła się w duchu z goryczą. Nigdy Pona & Irena scandalous

nie wiedziała, co znaczy to słowo, dlaczego teraz miałoby się to zmienić? - Z drugiej strony, nie zależy nam przecież na byle ja­ kich egzemplarzach - rzuciła przekornie, odstawiając ku­ bek na stół. - Oczywiście, że nie! - podchwyciła Joyce Hives. - Li­ czy się tylko towar pierwszej jakości, szukamy takich, któ­ rzy będą doskonałymi ojcami, mężami i kochankami. Byle nie za dobrymi, pomyślała kwaśno Abby. Ona w każdym razie nie była zainteresowana znalezieniem ta­ kiego ideału. Nie potrzebowała atrakcyjnego przystojniaka ani romantycznego poszukiwacza drugiej połówki, marzą­ cego o szczęściu i miłości do grobowej deski. Jej wystarczy­ łoby, żeby okazał się dobrym materiałem na ojca. Pozostałe cechy były wręcz niepożądane. - No cóż, może los właśnie się do nas uśmiecha - ode­ zwała się z entuzjazmem Sunny Delavan, dość potężna, energiczna kobieta, właścicielka sklepu spożywczego. - El- lie przekabaciła Parkera Monroego, a on przyciągnął kil­ ku kolejnych facetów. Większość z nich wygląda całkiem przyzwoicie. Może z czasem każda z nas znajdzie to, cze­ go szuka. - I miejmy nadzieję, że nastąpi to szybciej, niż myślimy, czas ucieka - rzuciła Rosellen January, poprawiając się na wysokim stołku. Abby była pewna, że ta uwaga była skierowana do niej. Widziała, że wszyscy byli zwykle bardzo skrępowani ros­ nącą wypukłością jej brzucha i starali się udawać, że ni­ czego nie zauważają. Hm, za chwilę sytuacja stanie się nie- Pona & Irena scandalous

zręczna, chyba najlepiej będzie dopić kawę, pożegnać się i wrócić do pracy. - Nie możemy przecież działać pochopnie - odezwa­ ła się. - A jeśli dokonamy niewłaściwego wyboru? Dziec­ ko urodzi się bez względu na to, czy będzie miało ojca, czy nie. Szczerze mówiąc, ta druga możliwość była o wiele bardziej prawdopodobna. Dennis spakował torby i uciekł na Alaskę, kiedy tylko dowiedział się, jakie skutki miała pewna chwi­ la zapomnienia. W zasadzie nie powinna się temu dziwić, to przecież niemal ich tradycja rodzinna, nie pierwszy raz ko­ bieta Chesneyów została porzucona przez mężczyznę. Nie była zaskoczona jego zachowaniem. Zawsze mia­ ła wrażenie, że tak naprawdę chodziło mu tylko o to, że­ by ją zdobyć. Nie umiał sobie poradzić z jej niezależnością i potrzebą stawiania na swoim. Po tygodniach jego starań przez chwilę uwierzyła, że rzeczywiście mu na niej zależy. Dennis zorganizował romantyczny wieczór, a ona poddała się nastrojowi. I stało się. Kto by pomyślał, że można zajść w ciążę za pierwszym razem? Dennis zwiał, kiedy tylko dowiedział się o tym. I dobrze. Przynajmniej stało się jas­ ne, na czym stoi. Dziecko będzie mogło liczyć tylko na nią, więc musi być silna za dwoje. - Takie są fakty - dodała, widząc ich spłoszone spojrze­ nia. - Jestem sama, w ciąży, i nie mam pod ręką żadnego kandydata na tatusia. - Ależ Abby, to nie tak! - zapewniła ją pospiesznie Sunny. - Wiesz, że możesz na nas liczyć, będziemy z tobą i z maleństwem, kiedy tylko będziecie nas potrzebować. Pona & Irena scandalous

Tu chodzi o to, że chociaż Dennis zachował się jak ostatni dureń, nie możesz rozciągać jego winy na wszystkich fa­ cetów. Wiemy przecież, że bardzo byś chciała, by dziecko miało ojca... Pewnie, wszyscy o tym wiedzieli, bo wszyscy znali jej przeszłość i pamiętali, że jej ojciec odszedł, zanim przy­ szła na świat. - Oczywiście - powiedziała z ciężkim westchnieniem. - Ale nie zawsze jest tak, jak chcemy. I czasami okazuje się to nawet błogosławieństwem. Zwłaszcza jeśli w grę wcho­ dzi Dennis - dodała z niewyraźnym uśmiechem. - Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie. - Abby - zaczęła Lydia po chwili ciszy. — Marzy nam się, abyś znalazła dobrego, uczciwego mężczyznę, który byłby dla ciebie oparciem. - Dla dziecka - zaprotestowała Abby gwałtownie. - Nie dla mnie. Szukam zwykłego faceta, bez nadmiernych ambi­ cji, niezbyt urodziwego, o łatwym charakterze. Nie chodzi przecież o to, żebyśmy się pozabijali - zaśmiała się z przy­ musem. - Po prostu normalny, prosty, serdeczny mężczy­ zna, który pragnie dziecka i nie ma nic przeciwko żonie. Ale nie martwcie się już tym. Rozmawiałam z Thomasiną i wkrótce się tym zajmiemy. Po jej słowach zapadła dziwna cisza. Tak jakby imię miej­ scowej swatki wprawiło wszystkich w zakłopotanie. Każdy w tym mieście słyszał o Thomasinie, ale nikt nie wierzył do końca w jej możliwości. Była starą panną pod czterdziestkę i miała bardzo krytyczny stosunek do mężczyzn, toteż nie znalazł się nikt odważny, kto chciałby dzielić z nią życie. Pona & Irena scandalous

- Och, Thomasina... To dobrze - odezwała się w koń­ cu Delia. - Ale gdyby wam się nie udało, to pamiętaj, chęt­ nie ci pomożemy. Wiesz, że cię kochamy, Abby - zapewni­ ła gorąco. - Tak bardzo bym chciała, żebyś znalazła kogoś przystojnego, czarującego, interesującego... no, po prostu idealnego. Abby z trudem powstrzymała się, żeby nie przerwać tych mrzonek. Znała Delię od lat i wiedziała o niej, że jest nie­ poprawną marzycielką. Miała bardzo romantyczną naturę, tworzyła cudowne kompozycje kwiatowe, klienci ją uwielbia­ li, jednak nie potrafiła wyzbyć się młodzieńczej naiwności. Pewnie nawet nie miała pojęcia, jak poczuła się jej szefowa, słuchając tych życzeń. Nie miała ochoty tłumaczyć Delii, dla­ czego żadne z tych życzeń się nie spełni. W jej rodzinie takie rzeczy po prostu się nie zdarzały. Ona i jej matka miały rękę do roślin, ale jeśli chodzi o mężczyzn, wszystko, czego tknęły, zamieniało się w suchy badyl i rozpadało w pył. Nagle poczuła, że brakuje jej powietrza. Musiała stąd wyjść i odetchnąć głęboko. Pospiesznie odstawiła kubek i zmusiła się do uśmiechu. - Powinnam lecieć, mam jeszcze sporo pracy - powie­ działa, podnosząc się. - Miłego dnia! Pomachała przyjaciółkom i odwróciła się do drzwi, ale zanim zdążyła zrobić krok w ich stronę, w progu stanął wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Jego szerokie ramiona wypełniały całą przestrzeń i zasłaniały światło. Przesunął po wnętrzu leniwym, seksownym wzrokiem. Abby miała wrażenie, że słyszy, jak kobiety za jej plecami wstrzymu­ ją oddech. Pona & Irena scandalous

- Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłem - ode­ zwał się głębokim głosem. - Szukam Abigail Chesney... Przyjaciółki jak na komendę odwróciły głowy w jej stro­ nę, i przybysz odruchowo zrobił to samo. Poczuła na sobie jego mroczne, intrygujące spojrze­ nie i nagle oblała ją fala gorąca. Miała ochotę zrobić krok w tył i wtopić się w bezpieczne grono kobiet za plecami. W porę jednak zdołała się opanować. Nie zrobi z sie­ bie idiotki. Nie pokaże temu facetowi, jak duże wrażenie na niej wywarł. Może i miała genetycznie zakodowaną skłonność do wybierania niewłaściwych mężczyzn, ale szybko się uczyła i nie popełniała tych samych błędów dwa razy. Zadarła głowę i odezwała się chłodnym tonem: - To ja. W czym mogę panu pomóc? - Mam dla pani pewne zlecenie. Słyszałem, że jest pani najlepsza w tej okolicy. - Jestem jedyna - odpowiedziała spokojnie. - W takim razie jest pani zdecydowanie najlepsza - stwierdził z uśmiechem. - Nazywam się Griffin O'Dell i niedawno kupiłem... - Starą posiadłość Mannisonów - dokończyła za nie­ go. Zatem to on był kolegą Parkera ze studiów, z którym tyle kobiet wiązało nadzieje. Już od kilku dni mówiono o przystojnym, bajecznie bogatym przyjacielu Parkera, który sprowadzi się do miasteczka i przyciągnie licznych inwestorów. Ciekawe, dlaczego kupił dom Mannisonów? Doskonale znała to miejsce. Uwielbiała się tam bawić jako dziecko, a jeszcze niedawno chodziła na długie spacery po Pona & Irena scandalous

wielkim, zaniedbanym parku na terenie posiadłości. - Co zamierza pan z nią zrobić? - spytała z ciekawością. - Urządzę tereny sportowe - rzucił, jakby to była najbar­ dziej naturalna rzecz pod słońcem, ale widząc jej zaskoczo­ ne spojrzenie, wyjaśnił: - Moja firma zajmuje się produkcją sprzętu sportowego. Nie mogę sobie pozwolić na długie wa­ kacje, ale chciałbym spędzać jak najwięcej czasu z synem. Dlatego kupiłem tę nieruchomość. Dzięki temu mój syn bę­ dzie miał doskonałe miejsce do zabawy. Jeśli zgodzi się pani mi pomóc, powstanie obiekt, który oczaruje najbardziej wy­ magających klientów. Niestety, nie mamy zbyt wiele czasu, pierwszych gości spodziewam się już za miesiąc. Ach, więc spędzi tu tylko kilka tygodni wakacji? Poczuła mimowolne rozczarowanie i zirytowała się. Doskonale znała ten typ. Akurat ten konkretny mężczyzna był może trochę le­ piej sytuowany niż inni, ale to tylko pogarszało sytuację. Do diaska, co ona właściwie robi? Zastanawia się nad facetem, którego poznała zaledwie dwie minuty temu! Nie ma ochoty poświęcać mu ani chwili dłużej. Ani jego wyszukanym sportowym obiektom. - Przykro mi - odezwała się zdecydowanym tonem. - Obawiam się jednak, że nie potrafię panu pomóc. Nie mam najmniejszego pojęcia o tworzeniu obiektów spor­ towych. Pokręcił głową i uśmiechnął się czarująco. Zdawało jej się, że słyszała, jak dziewczyny w kawiarni wzdychają za­ chwycone. Chrząknęła lekko, chcąc je uciszyć. Ten facet nie sprawiał wrażenia, że potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia. - Nie musi pani się znać - zapewnił łagodnie. - Chętnie Pona & Irena scandalous

we wszystkim pomogę. Działka leżała odłogiem od wielu lat, wszystko zarosło i zdziczało. Chodzi mi tylko o to, żeby stworzyć miły ogród, w którym mój syn mógłby się bawić, a goście spacerować. To naprawdę wspaniały teren, wierzę, że potrafiłaby pani wydobyć jego piękno. Chciała ponownie odmówić, ale słowa uwięzły jej w gardle. Nie miała pojęcia, jakie argumenty podać, aby zabrzmiało to wiarygodnie. Wszyscy wiedzieli, że takie zlecenia nie zdarzały się w tym miasteczku zbyt często. Nie mogła przecież powiedzieć przyjaciółkom, że odrzu­ ciła doskonałą ofertę, bo nie chce pracować z mężczyzną, który rozpala jej zmysły. To byłoby jak przyznanie się do słabości, a ona obiecała sobie, że będzie silna. Zwłaszcza w sprawach damsko-męskich. - Zbadam sytuację - odparła wymijająco. - Zawiozę panią - zaproponował Griffin i wyciągnął rę­ kę. - Możemy pojechać teraz? Odruchowo splotła ramiona i pokiwała głową. - Dobrze. Nie mogła uwierzyć, że do tej pory czuła się bezpieczna. Teraz miasteczko Red Rosę wydało jej się najbardziej nie­ pokojącym miejscem na ziemi. Griffin otworzył drzwi i pomógł Abigail wsiąść do czar­ nego jaguara, choć sprawiała wrażenie, że nie życzy sobie jego troski. Miał wrażenie, że ta kobieta już go nie lubi. - Czy pani zna tę posiadłość? - spytał, przerywając ciszę. - O, tak. To jedno z moich ulubionych miejsc - odpo- Pona & Irena scandalous

wiedziała. - Uwielbiam te stare domy otoczone wielkimi ogrodami. Wyczuł jej dyskretne spojrzenie i uśmiechnął się lekko. - Proszę się nie martwić, panno Chesney. Nie wprowa­ dzę szokujących zmian. - To pańska posiadłość, panie O'Dell - odparła chłod­ no. - Zrobi pan z tym miejscem to, co uzna pan za sto­ sowne. Zrozumiał, co chciała powiedzieć. Najwyraźniej nie by­ ła zachwycona faktem, że właśnie on został właścicielem. Szkoda. Potrzebował stabilizacji i wygodnego domu, do którego mógłby przywieźć Caseya. To musiało być wyjątko­ we miejsce. Zamierzał udowodnić byłej żonie, że potrafi zająć się dzieckiem i zapewnić mu normalne, spokojne życie. Ina­ czej gotowa ograniczyć jego kontakty z synem. Musiał zrobić wszystko, żeby temu zapobiec. Wiedział, że dobrze wybrał. Red Rose to małe, spokojne miastecz­ ko. Tu mieszkał jego stary przyjaciel Parker, którego ma­ ły uwielbiał. A kiedy tylko zobaczył posiadłość Manni- ston, uznał, że to najlepsze miejsce na wakacje dla małego chłopca. I nawet jeśli Abigail Chesney ze swoimi zwiewny­ mi rudymi lokami uważała jego obecność za niepożądaną, nic nie mógł na to poradzić. - Tak, to prawda - zgodził się spokojnie. - Mój syn przyjedzie niebawem i chciałbym, żeby dobrze się tu czuł! Jak w domu... Ach, więc jednak miała jakieś ludzkie uczucia. Ciem­ ne rzęsy opadły na chwilę, zauważył, że splotła nerwowo palce. Pona & Irena scandalous

- Przepraszam - odezwała się po chwili. - Źle się za­ chowałam. - Rozumiem, jestem tu nowy i pewnie wszyscy obawia­ ją się, że wprowadzę wiele zmian. - Nie o to chodzi. Zmiany są jak najbardziej pożąda­ ne. Po prostu mam duży sentyment do tego domu. Często tam chodziłam, kiedy wyprowadzili się ostatni właściciele, zwiedzałam opuszczone wnętrza i wyobrażałam sobie róż­ ne rzeczy. Teraz już nie będę mogła tego robić, ale zostaną mi wspomnienia. Może pan przemalować całą fasadę na różowo, nie będę marudzić - zaśmiała się. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i bezkonfliktowa - dodał, podchwytując jej ton. - Jeszcze się nie zgodziłam. Najpierw muszę obejrzeć te­ ren i dopiero wtedy podejmę decyzję. Ale ostrzegam, trak­ tuję to, co robię, nad wyraz poważnie i nie umiem pójść na kompromis nawet w sprawach, które innym wydają się śmieszne. - Takich jak budowanie boisk sportowych na terenie starych parków? Zarumieniła się lekko i szybko odwróciła głowę w stro­ nę okna. Abigail Chesney była najwyraźniej bardzo dum­ ną kobietą. - Zobaczymy - mruknęła wymijająco. Zbliżali się do wjazdu na teren posiadłości, zatrzymał więc samochód przed bramą i odwrócił się do współpa- sażerki. - Ta kwestia nie podlega negocjacji, pani Chesney. Nie mogę poświęcić całego lata wyłącznie synowi, choć bardzo Pona & Irena scandalous

bym tego pragnął. Jeśli nie da się pracować tam gdzie zwy­ kle, muszę przenieść miejsce pracy tutaj. To nie był mój pomysł. Podsunęła mi go Ellie Donahue, a mnie od razu przypadł do gustu. Chcę tu stworzyć miejsca pokazowe dla wielu dyscyplin sportowych, zapraszać najbardziej obiecu­ jących klientów. Jestem pewien, że takie prezentacje sprzę­ tu w otoczeniu pięknej przyrody okażą się bardzo efektyw­ ne. Miasto też na tym skorzysta. Jak pani widzi, ja również traktuję moją pracę z należytą powagą. Liczę więc, że dzię­ ki pani ten teren będzie wyglądał jak z bajki. Słyszałem, że jest pani czarodziejką, jeśli chodzi o rośliny. Odwróciła się na te słowa i zamrugała nerwowo. Nie­ bieskie oczy patrzyły na niego dziwnie. - Co jeszcze panu o mnie mówiono? - spytała, delikat­ nie masując ręką brzuch. Pamiętał ten ruch. Cheryl często tak robiła, kiedy była w ciąży z Caseyem. Odruchowo zerknął na jej rękę i zauważył brak obrącz­ ki na palcu. Zastanawiał się, czy dobrze zgadywał. Była młoda, niezamężna, urocza... Ciekawe, dlaczego w ogó­ le się nad tym zastanawiał? Miał przecież dość kobiet. To przez nie jego życie potoczyło się zupełnie inaczej, niżby tego chciał. Abby najwyraźniej zauważyła jego spojrzenie, bo zmie­ szana cofnęła rękę. Interesujące. Ta kobieta była bardziej skomplikowana, niż mu się początkowo wydawało. Ale przecież nie potrzebował komplikacji, ale kogoś, kto zajmie się jego ogrodem. Jeśli ona nie przyjmie zlece- Pona & Irena scandalous

nia, poszuka kogoś innego, aż do skutku. Życie nauczy­ ło go, że pieniądze są argumentem, który najtrudniej odrzucić, a on miał ich dużo. To był pewnie jego naj­ większy talent - umiał je zarabiać. Za to nigdy nie potra­ fił zrozumieć kobiet. - Co jeszcze mi mówiono? - powtórzył, nie spuszczając z niej wzroku. - Niewiele, ale to dobrze. Lubię sam wyra­ biać sobie opinię. Zgasił silnik i pomógł jej wysiąść. Przeszli przez bra­ mę i zobaczyli imponujący widok. Hektary starego parku, obecnie mocno zaniedbanego i na poły zdziczałego. - Pani poligon - powiedział, szerokim gestem wskazu­ jąc teren przed sobą. Uśmiechnęła się i otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale uniósł rękę i odezwał się szybko: - Wiem, wiem. Jeszcze się pani nie zgodziła. Co mam zrobić, żeby panią przekonać? Odwróciła się i długo patrzyła na krajobraz przed sobą. Zauważył, że choć była o całą głowę niższa od niego, za­ chowywała się, jakby nie miało to dla niej żadnego znacze­ nia. Ciekawe, czyżby spotkał kobietę, która nie uległa jego słynnemu urokowi? - Proszę mi dać wolną rękę - odezwała się w końcu pewnym, jasnym głosem. - Nie mogę. - Pokręcił głową. - Muszę wszystko za­ twierdzać. - Cóż... Więc proszę mi obiecać, że będzie pan dbał o to, co tu stworzę. Uśmiechnął się. Pona & Irena scandalous

- W porządku. Proszę mi wierzyć, panno Chesney, nikt tak nie docenia cudzej pracy, jak ja. Pani dzieło będzie wręcz uwielbiane. - Tego nie wymagam. Wystarczy mi, jeśli nie pozwoli pan żadnemu tępemu, wielkiemu koszykarzowi niszczyć moich sadzonek. Wyczuł w jej głosie dziwny chłód, i to go zastanowiło. - Skąd tyle goryczy? Jakieś złe doświadczenia? Zamarła. Jej ręka znów odruchowo powędrowała do brzucha. - Przepraszam, nie powinienem był pytać. Wiem, jak prowadzić interesy, ale w innych kwestiach zupełnie sobie nie radzę. Odpadam w przedbiegach, jeśli chodzi o sprawy bardziej skomplikowane niż kontrakty i pieniądze. Ku jego zaskoczeniu, to tłumaczenie wyraźnie ją uspo­ koiło. - Panie O'Dell, to była najwłaściwsza rzecz, jaką mógł pan powiedzieć. Ja też nie radzę sobie najlepiej z różnymi subtelnościami. Szczerze mówiąc, całkiem beznadziejnie. Ale jestem w stanie dogadać się co do kontraktu i zapła­ ty. Myślę, że będziemy robić razem interesy. Stworzę panu odpowiednie miejsce dla syna. A to przy okazji pozwoli mi sfinansować kilka spraw, którymi muszę się zająć. Przyglądał jej się uważnie. - Cieszę się, choć wcześniej odniosłem wrażenie, że pa­ ni nie przyjmie tego zlecenia. - Bo nie chciałam go przyjąć. Z wielu powodów, o któ­ rych wolałabym nie rozmawiać. Ale bez względu na to, jak bardzo miałabym ochotę odrzucić pańską ofertę, moja gło- Pona & Irena scandalous

wa wciąż dobrze funkcjonuje i podpowiada mi, żebym nie zachowywała się głupio. - Często z sobą rozmawiacie? - spytał żartobliwie. - Każdy ma jakieś wady. - Wzruszyła ramionami - Wady bywają interesujące... Nie odpowiedziała. Domyślił się, że znowu wkroczył na zakazany teren. Cóż, jak mówił, najlepiej radził sobie w in­ teresach. - Uda się pani zamienić tę przestrzeń w coś interesują­ cego? - zapytał, zmieniając temat. - Stworzę tu raj - zapewniła go z przekonaniem. Kusząca obietnica. Zwłaszcza od kobiety, której sam głos sprawiał, że w głowie powstawały niebezpieczne wi­ zje. A przecież postanowił, że ten rozdział jest już raz na zawsze zamknięty. Żadnych kobiet, związków, zaangażo­ wania i niespełnionych pragnień. To wszystko było zbyt bolesne. Miał Caseya, którego kochał, i pracę, która dawała mu satysfakcję. I to musiało mu wystarczyć. Ale kiedy wziął rękę Abby i poczuł pod palcami jej gładką, delikatną skórę, na moment ogarnęło go dziwne, niepokoją­ ce uczucie. Spojrzał na jej błyszczące, pełne usta i musiał się powstrzymać, żeby nie sprawdzić, jak smakują. - Wracając do interesów. Skoro mamy się często widy­ wać, mów mi Griff. - Abby - odparła z uśmiechem. - Pokaż mi wszystko. Pona & Irena scandalous

ROZDZIAŁ DRUGI Przez cały ranek Abby krążyła wokół telefonu i spoglą­ dała na niego z niechęcią. Mimo wysiłków nie potrafiła się zmusić, aby podnieść słuchawkę. Szczerze mówiąc, nie by­ ła wczoraj całkiem szczera. Rozmawiała wprawdzie z Tho- masiną, ale nie powiedziała jej wyraźnie, że chce, aby szu­ kała jej męża. Pragnęła, aby jej dziecko miało ojca. Naprawdę. Ale nie wyobrażała sobie, że będzie musiała mieszkać z nim i dostosować się do jego przyzwyczajeń. Niezależność była jedną z dominujących cech jej charakteru i nie zamierzała z niej rezygnować. Zerknęła z odrazą na telefon i odwróciła się do niego ple­ cami. Co innego zapewnienie dziecku szczęśliwego dzieciń­ stwa, a co innego konkretny facet, który zostawia wszędzie puszki po piwie, nie dokręca pasty do zębów i ogląda do póź­ na transmisje z meczów. Poza tym nie wiedziała, jak właści­ wie miałyby wyglądać jej relacje z tym osobnikiem. Nie po­ trzebowała męża, zupełnie nie widziała dla niego miejsca w swoim życiu. Ale czy może liczyć na to, że spotka człowie­ ka, który zgodzi się być ojcem dla jej dziecka, dla niej jednak nie będzie niczym więcej niż przyjacielem? Pona & Irena scandalous

Poza tym było coś niezręcznego, a nawet wręcz poniża­ jącego w proszeniu kogokolwiek, aby znalazł jej męża. Po prostu nie mogła tego zrobić. Jeszcze nie. Własna bezradność zaczęła ją powoli irytować. Abigail Chesney nie była osobą, która lubiła tracić panowanie nad sytuacją. Musi coś zrobić, inaczej zwariuje. Złapała wstępny projekt, który przygotowała dla Griffi- na i zeszła do samochodu. Po wnętrzu błękitnej furgonetki walały się wycinki z prasy, książki, albumy i liczne projekty. Odgarnęła rulo­ ny zasiedzenia, wrzuciła plecak i ostro nacisnęła pedał ga­ zu. Samochód ruszył z piskiem opon, słyszała, jak drobne żwirowe kamyki odbijają się od podwozia i mocniej ścis­ nęła kierownicę. - Cholerny Dennis - mruknęła do siebie, ale zaraz po­ trząsnęła głową. - Nie, Dennis był kompletnym łajdakiem, ale niczego nie żałuję. Dziecko jest moje i zapewnię mu najlepsze życie, jakie potrafię. Nie ma znaczenia, czy zde­ cyduję się poprosić o pomoc Thomasinę. Ja jestem za nie odpowiedzialna i zrobię wszystko, aby było szczęśliwe. Powtarzała te słowa w myślach wiele razy, jakby to mia­ ło jej pomóc zaczarować rzeczywistość. Chciała, żeby jej maleństwo było spokojne, kochane i szczęśliwe. Ale nie miała pojęcia, jak mu to zapewnić. Niewątpliwie pieniądze mogły jej bardzo ułatwić ten plan i dlatego jechała teraz do Griffina, chociaż ten mężczyzna wprowadzał dziwne na­ pięcie w jej życie. Nie podobało jej się to. Sprawiał, że czuła się niepewna i zakłopotana. Nawet gorzej - znów czuła się kobietą. A to była ostatnia rzecz, jakiej teraz chciała. Pona & Irena scandalous

Wykonała ostry skręt i zaparkowała gwałtownie przed domem. Tylko spokojnie, powtarzała sobie w myślach, to przecież zwykłe zlecenie. To dla ciebie nie pierwszyzna. Im szybciej je zrealizujesz, tym szybciej ten facet zniknie z twojego życia. Zgasiła silnik i zobaczyła, że obiekt jej rozmyślań właś­ nie się zbliża. Griffin podchodził sprężystym krokiem, dżinsy ciasno opinały jego umięśnione uda, a twarz rozjaś­ niał mu szeroki uśmiech. Otworzył drzwi furgonetki i wyciągnął rękę, żeby po­ móc jej wysiąść. Dotyk jego dłoni na nagim ramieniu Spra­ wił, że przez ciało przebiegły jej dziwne dreszcze, a żołądek ścisnął się boleśnie. Och, nie, tylko nie to, jęknęła w duchu. To na pewno tylko szalejące hormony, typowe dla drugiego trymestru ciąży, pomyślała, starając się ukryć zmieszanie. Wszystkie książki zapewniają, że w tym okresie kobieta ma najwięk­ szy apetyt na seks. To wyłącznie chemia, nic więcej. Nie ma w tym niczyjej winy. Odetchnęła głęboko, co miało pomóc jej się uspokoić, ale jej nozdrza wypełnił intrygujący zapach jego wody po goleniu. - Wszystko w porządku, Abby? - spytał. Skinęła głową, niezdolna wykrztusić słowa. Chwyciła wy­ ciągniętą dłoń i pospiesznie wysunęła się zza kierownicy. Kie­ dy tylko poczuła ziemię pod stopami, uwolniła rękę. - Tak, wszystko dobrze - zapewniła, mając nadzieję, że jej głos brzmi w miarę spokojnie. - Jesteś gotowy, żeby przemierzać te hektary? Pona & Irena scandalous

- Zarezerwowałem mnóstwo czasu. Jestem do twojej dyspozycji. Dlaczego wszystko, co mówił, brzmiało tak dwuznacz­ nie i sprawiało, że cała drżała? Szybko sięgnęła po projekt i ruszyła w stronę parku. Kiedy przeszli na dużą polanę za domem, rozejrzała się wokół i powiedziała: - Gdybym miała wolną rękę, zrobiłabym tu staw. - Ale to w samym środku boiska do basebałla! - Tego właśnie się obawiałam - rzuciła z ciężkim wes­ tchnieniem. -I tak łatwo się poddajesz? - zdziwił się. Wzruszyła ramionami. - Ustaliliśmy przecież, że to twoja posiadłość i do ciebie należą ostateczne decyzje. Zatrzymał się i spojrzał na nią z krzywym uśmiechem. - Abby, jesteś bardzo podstępną kobietą. Na pozór za­ akceptowałaś wszystkie warunki, ale widzę, że moja kon­ cepcja zagospodarowania terenu nie przypadła ci do gustu. Masz coś przeciwko sportowi? Zamiast odpowiedzi podniosła z ziemi niewielki kamyk i rzuciła nim w najbliższą sztachetę. Trafiła w sam środek i zanim zdążył coś powiedzieć, zwinnie schyliła się po na­ stępny kamień i rzuciła znowu. I jeszcze raz. Kamienie miarowo uderzały niemal w to samo miejsce na sztachecie i Griffin zagwizdał z podziwem. - Przez cztery łata byłam miotaczem w żeńskiej druży­ nie basebałla - powiedziała, otrzepując ręce. - Lubię sport. Ale jeszcze bardziej lubię drzewa. - Zamierzam posadzić tu mnóstwo drzew. Pona & Irena scandalous

- Ale większość z nich rośnie na obrzeżach posiadło­ ści, a ja potrzebuję drzew właśnie tutaj, jeżeli rzeczywiście mam stworzyć krajobraz, który powali twoich klientów na kolana. To był argument, który do niego przemówił. Zastana­ wiał się przez chwilę, po czym powiedział: - Chcę, żeby to miejsce robiło wrażenie. Dlatego cię za­ trudniłem. - Wiem, że współpraca ze mną może być trudna - przy­ znała. - Czasami nie potrafię pójść na kompromis. A mo­ że po prostu boję się zmian? Wprowadzają tyle niepew­ ności. .. - I sama nie wiedziała, czy mówi o planowaniu krajobrazu, czy o swoim życiu. - Większość rzeczy w życiu jest niepewna - stwierdził, patrząc przed siebie. - Ale czasami zmiany są nie tylko ko­ nieczne, ale i pożądane. O tak, na pewno jedną z niepewnych spraw był ten fa­ cet ze swoim seksownym uśmiechem i oczami rozpalają­ cymi jej duszę. - Chcę, żeby wszystko było idealnie zgrane - powiedział po chwili. - Tu nie chodzi tylko o twoją czy moją wizję, ale o to, że obiekt musi spełniać określone zadanie. Wiedziała, do czego zmierzał. Chciał tu prowadzić inte­ resy, ale nie mogła nic poradzić na tp, że ten dom i ogród były częścią jej dzieciństwa. I teraz miała to wszystko po­ święcić na rzecz kilku boisk? Cóż, to głupie i dziecinne odczucia, a ona przecież była profesjonalistką. I obiecała Griffinowi, że zrobi wszystko, co w jej mocy, żeby stworzyć tu prawdziwe dzieło sztuki. Pona & Irena scandalous

- Dobrze. Pozwól, że się zastanowię. Usiadła na trawie i sięgnęła po ołówek. Po chwili już prezentowała mu swój plan. - To znacznie przekracza moje zamierzenia - stwier­ dził, wpatrując się w rysunek. - Być może, ale pomyśl o efekcie. Będzie zachwycają­ cy. - Szybkimi ruchami uzupełniała szkic, dodając kolejne szczegóły. Owiewał go zapach jej perfum, a wiatr sprawiał, że długie pasma miękkich włosów muskały jego twarz. - Jeśli założymy tu cały system stawów między boiskami, a wszystko to przepleciemy alejkami spacerowymi, wydo­ będziemy to, co najlepsze. To ogromny teren, możesz so­ bie na to pozwolić. - Ale ja chciałem tylko zbudować kilka boisk otoczo­ nych jakimiś krzakami, żeby piłki nie uciekały zbyt daleko. Nie zamierzałem tworzyć rajskich ogrodów. Odchyliła się do tyłu, oparła na rękach i patrzyła na nie­ go w milczeniu. - Sam powiedziałeś, że chcesz zapraszać tu najważniej­ szych klientów - odezwała się po chwili. - Niektórzy z nich na pewno przyjadą z żonami. - Możliwe - przyznał z lekkim grymasem. - Nie sądzisz, że taki teren zrobi na kobietach wstrzą­ sające wrażenie? - Być może, ale to nie ma żadnego wpływu na moje kontrakty. Biznesmeni nie podejmują decyzji wartych miliony tylko dlatego, że żonie spodobały się kwiatki w ogrodzie. - A wśród twoich klientów nie ma kobiet? Pona & Irena scandalous

- Są, ale zwykle chcą uchodzić za jeszcze twardsze niż mężczyźni i nie przyznają się do słabości do roślin. - Mogą się nie przyznawać, ale prawda wygląda całkiem inaczej. Nie odpowiadał przez kilka chwil i Abby zaniepokoiła się, że zbyt mocno naciskała. - Nie zgadzasz się ze mną? - Hm, ktokolwiek cię polecał, wiedział, co robi. -Jeszcze nic nie zasadziłam - odezwała się z szerokim uśmiechem. - Nie byłbym tego taki pewien - mruknął do siebie. - Dobrze, zgadzam się na twoją koncepcję - powiedział, po­ magając jej wstać. - Cieszę się! W takim razie tu powinniśmy wykopać mały staw - wskazała na prawo. - A tam będzie niewielki plac zabaw dla dzieci. - Nie sprzedaję huśtawek ani zjeżdżalni - zaprotesto­ wał gwałtownie. - Ale masz syna - przypomniała mu. - Część tych zmian robisz z myślą o nim, prawda? Uśmiech znikł z jego twarzy. - Wszystko robię z myślą o nim. Gdyby nie Casey, nie byłoby mnie tutaj. - Tylko przez kilka tygodni... -Tak. Słyszała, ile bólu było w jego głosie, ale nie rozumiała, dla­ czego. Mogła się tylko domyślać. - Chodźmy do domu - zaproponował nagle. - Powin­ naś coś zjeść. Pona & Irena scandalous

Zerknęła zaskoczona i była niemal pewna, że wpatry­ wał się w jej brzuch. Ciekawe, czyżby ktoś zdążył już mu powiedzieć? - Sama się o siebie zatroszczę - powiedziała zdecydo­ wanie. - Dobrze, ale ja muszę coś zjeść. W tej sytuacji jedyne, co mogła zrobić, to ruszyć za nim w stronę domu. Milczał przez całą drogę i to dało jej czas, żeby spokojnie się nad wszystkim zastanowić. Prawdopo­ dobnie słyszał już, że była w ciąży, w dodatku nie miała męża. I musiał też wiedzieć o wielkiej akcji ściągania face­ tów do miasteczka. Więc jeśli połączy oba fakty... - Griffin, musimy sobie jeszcze coś wyjaśnić - powie­ działa otwarcie. - Podobno potrafię być szczera do bólu. Powinieneś więc wiedzieć, że to dla mnie tylko interesy. Nie szukam... to znaczy, nie chcę, żebyś myślał, że sko­ ro miasto szuka... Och! - jęknęła zirytowana. - Chodzi o to, że nie wierzę w te romantyczne bajeczki i nie jestem kandydatką na zakochaną pannę młodą. Nie powiedziałeś wprawdzie nic, co wskazywałoby, że jesteś mną zaintereso­ wany, ale lepiej postawić sprawę jasno, bez owijania w ba­ wełnę. Tak na wszelki wypadek. Czuła, że policzki jej płoną, ale po prostu musiała to powiedzieć. Nie wiedziała, jak Griffin zareaguje. Bała się, że zacznie się śmiać albo droczyć z nią, ale na szczęście nie zrobił żad­ nej z tych rzeczy. Podniósł niewielki kamyk i rzucił nim w słupek ogro­ dzeniowy. Pona & Irena scandalous

- Nie podejrzewałem cię o to, choć przeszło mi przez myśl, że skoro jesteś w ciąży, wolałabyś mieć partnera. Jak długo jeszcze? - To czwarty miesiąc. Westchnął głęboko. - Jak sobie z tym radzisz? - Pragnę tego dziecka. Nie chcę znać jego ojca, co nie ma znaczenia, bo on nie chce znać żadnego z nas. - Drań - stwierdził krótko. Wzruszyła ramionami. - Nie ma sensu obarczać go całą winą. Do spłodzenia dziecka potrzeba dwojga. Pokiwał głową i wsunął ręce do kieszeni. - Masz rację. Nie zastanawiałem się, czy jesteś mną zainteresowana, bo było aż nadto jasne, że nie jesteś. Nie chciałbym się przechwalać, ale wiem, jak zachowują się kobiety, które na mnie lecą, a ty nie wysyłasz takich syg­ nałów. To bardzo dobrze, ponieważ... No cóż, szczerze mówiąc, nie jestem w tym dobry. Potrafię zrobić wra­ żenie na początku, ale zupełnie się nie sprawdzam, jeśli chodzi o związki długodystansowe. - Milczał przez chwi­ lę i dodał: - Ostatni okres nie był dla mnie łatwy. Rok temu się rozwiodłem, zresztą moje małżeństwo nigdy nie było udane. Od tego czasu bardzo rzadko widuję syna i nie masz nawet pojęcia, jak bardzo za nim tęsknię. Nie mógłbym kiedykolwiek ryzykować, że znowu stra­ cę dziecko w ten sposób. Casey jest teraz wszystkim, co mam. Nigdy więcej żon, dzieci i żadnego ryzyka, oczywi­ ście poza biznesem. To postanowienie trzyma mnie przy Pona & Irena scandalous

życiu i dzięki temu wierzę, że ja i Casey damy sobie jakoś radę. I myślę, że ty i ja też sobie poradzimy. Posłał jej słaby uśmiech, i poczuła się w obowiązku wes­ przeć go. - Na pewno - stwierdziła bez cienia wahania. Powinna czuć ulgę, że wszystko tak łatwo poszło, ale nie mogła nic poradzić na to, że pojawiła się też gdzieś nutka żalu. Griffin O'Dell był wyjątkowo atrakcyjnym mężczy­ zną. Nie mogła uwierzyć, że postanowił z nikim nie wią­ zać się na dłużej. - Damy sobie radę - zapewniła go raz jeszcze. - Kiedy przyjeżdża twój syn? Oczy mu zalśniły i odpowiedział szybko: - Za dwa dni. Chciałbym, żeby przeżył tu wspaniałe wa­ kacje. Cheryl, jego matka, zabrała go do babci i chociaż nie podobało mi się to, zgodziłem się. Nie chciałem, żeby ma­ ły oglądał kolejną kłótnię. Zbyt wiele ich widział w swoim krótkim życiu. Słyszała cierpienie w jego głosie, wyciągnęła więc rękę i delikatnie dotknęła jego ramienia. - Pokocha to miejsce, zobaczysz. Jest wyjątkowe. Mówiła prawie szeptem, tak że musiał przysunąć się bliżej, żeby słyszeć. Nie myśląc, co robi, założył jej za ucho luźne pasemko włosów i przy okazji pogłaskał smukłą szyję. Ten dotyk sprawił, że przebiegł ją dziwny dreszcz. Zoba­ czyła, że wpatruje się w jej usta i zapragnęła poczuć smak jego warg. Szybko odwróciła głowę, ale zdążył zauważyć jej pałające spojrzenie. Pona & Irena scandalous