Beatrycze99

  • Dokumenty5 148
  • Odsłony1 036 027
  • Obserwuję486
  • Rozmiar dokumentów6.0 GB
  • Ilość pobrań640 006

Maria V. S. - 02 - Sea G. (tłum. nieoficjalne)

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Maria V. S. - 02 - Sea G. (tłum. nieoficjalne).pdf

Beatrycze99 EBooki S
Użytkownik Beatrycze99 wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 74 osób, 55 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 406 stron)

1 Sea GlassSea GlassSea GlassSea Glass ~~~~ Maria V. SnyderMaria V. SnyderMaria V. SnyderMaria V. Snyder ~~~~ Tłumaczenie:Tłumaczenie:Tłumaczenie:Tłumaczenie: NiSiAm,NiSiAm,NiSiAm,NiSiAm, bacha383bacha383bacha383bacha383 dla MoreThanBooksdla MoreThanBooksdla MoreThanBooksdla MoreThanBooks

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 2 Ta książka jest dla Chrisa Phillipsa, za jego wyjątkowy sposób patrzenia na życie. Brata w każdy możliwy sposób i prawdziwego czarodzieja. Ku pamięci Robertowi Phillipsowi, świetnemu facetowi i wspaniałemu ojcu.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 3 Obawa i strach wbiły pazury w mój brzuch. Przeczytałam wiadomość ponownie. Rozkaz był jasny i zwięzły. Natychmiast powrócić do Cytadeli i zameldować się bezpośrednio w Sali Rady. Podpisy całej Rady Sycji i wszystkich trzech Mistrzów Magii znajdowały się pod pismem. Trochę autorytarne, ale nie mogłam przegapić znaczenia bez wątpienia poważnej sytuacji. – Co tam pisze? – zapytał Janco. Wyrwał papier z moich rąk, przeczytał krótkie pismo i gwizdnął. - Poważna sprawa. – Drapiąc bliznę, gdzie powinna być dolna część jego prawego ucha, Janco zerknął na mnie z troską. – Nie zamierzasz się podporządkować, nieprawdaż? Ponieważ jeśli… – Wiem. – Nie ma potrzeby mówić o rzeczach oczywistych. – Rada odeskortuje cię prosto do lochu w Twierdzy, gdzie zostaniesz na bardzo, bardzo długi czas – powiedział Devlen rzeczowym tonem. Spojrzałam na niego. – Powiedziałem, że możesz mówić? – zapytał go Janco. – Próbuję pomóc – odpowiedział, wzruszając ramionami. Płaszcz okrywał mu ręce, które były skute za jego plecami. – Nie chcę twojej pomocy – powiedziałam. Devlen otworzył usta i Janco dźgnął go w splot słoneczny. Kiedy Devlen starał się złapać oddech, Janco zagroził, że wyrwie mu język, jeśli powie jeszcze jedno słowo. Wszyscy wiedzieliśmy, że to była pusta groźba. Podróżowanie z Janco, Devlenem i dwoma iksjańskimi strażnikami przez ostatnie dwadzieścia dni

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 4 stało się dla mnie ćwiczeniem cierpliwości. Odkąd dusza Devlena znajdowała się obecnie wewnątrz ciała Ulricka w związku z użyciem magii krwi, Devlen wiedział, że Janco nie mógł go zranić, więc irytował Janco kiedykolwiek miał taką możliwość. Planowaliśmy eskortować Devlena na ziemie klanu Moon, aby znaleźć jego ciało z duszą Ulricka, a potem dzięki Poszukiwaczce Dusz, Yelenie, zamienić je z powrotem. Wysłałam wiadomość do Drugiej Magini Zitory Cowan, przedstawiając jej ten plan, jak tylko dotarliśmy do granicy z Sycją. – Opal – powiedział Janco. – Trzeba podjąć decyzję. Robi się ciemno. – Daj mi minutę. – Wzięłam głęboki oddech. Rada chciała, abym wróciła. Moje nowe moce przerażały ich, i mnie też, jeśli myślałam o tym za długo. Rada miała doskonały powód do zdenerwowania i chciała mnie w bezpiecznym miejscu. Mogłabym odsączyć maga lub maginię z ich mocy. Wszystko czego potrzebowałam, to szklana kula w moich rękach i mogłam wyciągnąć ich magię, zmieniając ją w fizyczną substancję – diamenty. Magowie nie musieli nawet mnie atakować, jak na początku zakładałam. Och nie, mogłam wysuszyć maga, kiedy nie używał magii. Posłaniec Rady nie czekał w pobliżu na odpowiedź. Nikt nie buntował się przeciwko bezpośrednim rozkazom Rady. Zwłaszcza student magii szkła, który nawet nie ukończył jeszcze Twierdzy. – Więc? – zapytał Janco z niecierpliwością. Znalezienie Ulricka było ważniejsze, powstrzymanie krwawej magii było istotne. – Zrobimy najpierw objazd do Fulgor. Wyślę Zitorze wiadomość. Zrozumie. – Miałam nadzieję. Jakkolwiek moje plany nie poszły jak przewidywałam. Wcale. Żadnych ostrzegawczych dzwonów, czy dziwnych zwiastunów, alarmujących mnie, że następnego dnia ja i Devlen będziemy dokładnie na przeciwnych pozycjach. Nieświadoma nadchodzącej burzy, zignorowałam wiadomość Rady.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 5 Powędrowaliśmy na wschód przez mały las. Opadłe liście skrzypiały pod naszymi stopami. Zimny sezon obnażył drzewa i krzewy, pozostawiając za sobą nagie gałęzie. Ciepły sezon zaczął się kilka dni temu i zmrożona ziemia zamieniła się w błotnisty bałagan, kiedy podróżowaliśmy dalej na południe. Spoglądając przez ramię, zauważyłam piękno surowych i prostych lasów obok szerokiego pasma kolorów na niebie. Chłodne powietrze pachniało wilgocią i świeżością. – Powinniśmy założyć obóz zanim napadnie zmrok? – zapytał Janco. Ta część Sycji wydawała mi się znajoma i mój żołądek zwinął się, kiedy przypomniałam sobie, kiedy byłam tu wcześniej. – Twoja chata jest w pobliżu? – zapytałam Devlena. – Byłem ciekaw, czy rozpoznasz ten teren – powiedział z nikłym uśmiechem. – Dobre stare czasy. Zagryzłam wargi by powstrzymać się przed zaprzeczeniem mu. Kiedy nie próbował bawić się moim umysłem i emocjami, cieszył się również z irytowania mnie. Na przykład powrócił do daviiańskiego wzoru mowy, zamiast próbować naśladować Ulricka. – Jak blisko? Devlen popatrzył na lasy i spotkał moje spojrzenie. Dziwne uczucie przebiegło przeze mnie. Widok chłodnej kalkulacji w żywej zieleni oczu Ulricka wzburzył mnie. Długie rzęsy Ulricka, czarne włosy i ostre rysy, wszystko pozostało, ale tęskniłam za czułym uśmiechem Ulricka. – Całkiem blisko. Jesteś pewna, że chcesz tam iść? – zapytał Devlen. Przemyślałam to. – To lepsze niż spędzenie kolejnej nocy na dworze. Prowadź. Doprowadził nas do małej jednopiętrowej chatki, kiedy zapadał zmrok. Janco zapalił ogień w palenisku, potem odpakował nasze racje żywnościowe. Na początku doraźnie sporządzona przez Janco mieszanina smakowała wspaniale, ale po dwudziestu dniach tęskniłam do mamy placka jabłkowego i

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 6 puddingu chlebowego. Jej sama pieczeń wieprzowa byłaby warta pięciodniowej podróży do Booruby. Tęsknota za domem i samotność dźgnęły mnie w pierś. Moi rodzice musieli zmartwić się, kiedy dowiedzieli się o moim zniknięciu. Mimo wiedzy, że moja mama będzie na mnie krzyczeć i będzie mnie upominać przez godziny, tęskniłam za domem. Kiedy Janco mieszał gulasz, dwóch strażników na zmianę nosiło opał. Wzięłam gałąź i zrobiłam pochodnię. Devlen obserwował mnie. Był przykuty do belki podporowej w salonie. Ostatnim razem, kiedy tutaj byliśmy, byłam jego więźniem. Weszłam do kuchni by poszukać jedzenia, ale kilka skrawków chleba i sera zepsuło się. Przemierzając salon, by sprawdzić sypialnię, nastąpiłam na odłamki szkła, trzaski pod moimi stopami były nie do pomylenia. – Nie miałem szansy posprzątać – zawołał Devlen. Kucnęłam. Odłamki błyszczały w świetle pochodni. To była jedna ze szklanych kul używanych przez Stormdancerów do zbierania energii burzy. Kolejny ból samotności przeszył mnie. Kade pozostał za nami w Iksji, by uspokoić śmiercionośne śnieżyce, wiejące na północnej pokrywie lodowej. Napełni wiele kul zabójczą energią wiatru i ocali wiele żyć. Zamknęłam oczy, przypominając sobie jego pocałunek na pożegnanie. Mogłabym zrzec się potraw mojej mamy dla chwili objęć w jego długich, szczupłych ramionach. Janco zawołał, że gulasz jest gotowy. Otwarłam oczy i wyprostowałam się. Moje torby pozostały tam, gdzie rzucił je Devlen, w rogu, z moimi sai nadal do nich przypiętymi. Chwytając je, powróciłam do ognia, siadając obok Janco. Devlen jęknął. – Powinienem był to ukryć. Janco ożywił się, spoglądając znad miski. – Co tam masz? – Moje sai. – Podniosłam broń. Jedna w każdej ręce. Wyglądały jak

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 7 krótkie miecze, poza tym, że główne ostrze było o pół cala grubsze i ośmioboczne. Obciążona ośmioboczna głowica na szczycie równoważyła sai. Przypominała trójzębne widły z długim, środkowym ostrzem. Trzymałam je w obronnej pozycji. Metalowe ostrze spoczywało wzdłuż mojego przedramienia. Z tej pozycji mogłam zablokować uderzenie, dźgnąć mojego przeciwnika głownią albo zmienić uchwyt i wykonać uderzenie w skroń ostrzem. – Fajne – powiedział Janco. – Mogę spróbować? Pokazałam mu kilka ruchów i od razu był w tym świetny. – Nie mają one zasięgu kija ani miecza, to bardziej broń defensywna. Ale w zwarciu… – Dźgnął oboma sai jakby celował w żebra niewidzialnego przeciwnika. Broń zamazała się w ruchu. – W walce na niewielkie odległości jest świetna. Zamierzam zdobyć parę. Pamiątka z Sycji. – Ona nie potrzebuje podejść blisko, czy nawet w ogóle ich użyć – powiedział Devlen. – Nie z innymi rzeczami z jej bagaży. Janco zatrzymał swój atak i popatrzył na mnie jakby czekał na ucztę. – Więc? Dawaj. Rozpięłam poły i rozrzuciłam zawartość na drewnianej podłodze. Szklane pająki i pszczoły upadły z głośnym łoskotem. Janco zamienił sai na jednego z brązowych pająków. Zbadał go w świetle ognia. – Łapanie Warperów ci nie wystarcza? Teraz łapiesz pająki? – zapytał Janco. – Nie. Tricky zaatakował mnie magiczną iluzją wielkich pająków. Kiedy skanalizowałam jego magię do kuli, zamieniła się w szkło. – Stłumiłam dreszcz. Te kreatury były długie na stopę. – Dlaczego nie zmieniły się w diamenty? – Skierował swoją magię na nią w formie pająków – powiedział Devlen. – Magia zmienia się w diamenty tylko kiedy ona ją kradnie. – Gniew wypełnił jego słowa.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 8 – Z tym, co robiłeś ze swoją magią, nie winię jej. – Janco wymienił pająka na szklaną pszczołę. – Tak naprawdę, wolałbym aby ukradła wszystkim magię. Żadnej władzy nad myślami kogoś innego. Żadnych kradzieży dusz. Żadnych zwariowanych ani dziwnych rzeczy. Diamenty są o wiele lepsze. – Podniósł pszczołę do światła. Zielone i czarne paski zalśniły. – Piękna. Zadrżałam. – Piękna, ale przerażająca. To pszczoły Greenblade. Ich ciała długie na sześć cali wypełnione są śmiertelną trucizną. Tylko ja mogę roztrzaskać szkło i uwolnić pszczoły. Jedno użądlenie i jesteś martwy. – Super. – Oczy Janco lśniły z podziwu. Interesujące, jak mógł doceniać zabójczą moc pszczół, pogardzając mocami magii. Zastanawiałam się czy powinnam wspomnieć o tej niekonsekwencji, dopóki nie przypomniałam sobie, że Janco mógł kłócić się o wszystko, logiczne czy nie. Dostałabym godzinny wykład o tym, że wszyscy wiedzą, że pszczoły żądlą, ale magowie mogą ukryć ich śmiercionośność dopóki nie będzie za późno. Następnego ranka kontynuowaliśmy naszą podróż. Planowałam znaleźć miasto by wypożyczyć lub kupić konie, ale nie znałam dobrze otaczających nas terenów. Niestety, Devlen był z nimi dobrze zaznajomiony. Nienawidziłam prosić go o pomoc, ale Rada nie zawahałaby się wysłać ekipę poszukiwawczą kiedy zorientowali się, że nie posłuchałam ich rozkazu. – Wiesz, gdzie jest najbliższe miasto? – zapytałam Devlena. – Dlaczego powinienem ci pomóc? – Chcesz iść na piechotę całą drogę do Fulgor? – Nie mam nic przeciwko. Cieszę się twoim towarzystwem. Im więcej czasu zabierze nam dotarcie tam, tym więcej czasu mogę spędzić z tobą. – Uważaj – ostrzegł go Janco. – A jeśli zawrę z tobą umowę? – Devlen podszedł bliżej. Moje nogi chciały się cofnąć, ale utrzymałam pozycję.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 9 – Nie masz nic, by zawrzeć ze mną umowę. Możemy po prostu udać się na wschód, aż znajdziemy jakieś miasto. W innym przypadku dobre stajnie są w Owl’s Hill. – Nie chcesz zbliżyć się za bardzo do Cytadeli bądź Twierdzy Magów. – Potrząsnął głową. – Mam coś, by zawrzeć z tobą umowę. Niechętnie, ale wskazałam mu, by mówił dalej. – Quartz i Moonlight. – Obserwował moją reakcję i uśmiechnął się. – Kim oni są? – zapytał Janco. – To moje i Ulricka konie. – A ja tęskniłam za Quartz prawie tak jak tęskniłam za Kadem. – Zaprowadzę was do nich, a w zamian… – Nie ma mowy – powiedział Janco. – Pozwól mu skończyć – powiedziałam. A kiedy Iksjanin skrzywił się na mnie, dodałam – Proszę. To konie Sandseed. – Skinął, ale jego postawa czyniła jasnym, że nie był z tego powodu szczęśliwy. – W zamian chcę, byście usunęli mi kajdanki. – Nie ma mowy – Janco i ja powiedzieliśmy wspólnie. – Obiecuję, że nie ucieknę. Współpracowałem z wami całą podróż. – Byłeś zadrą w tyłku przez całą drogę – powiedział Janco. – I na pewno nie dam ci pierwszej sposobności, byś uciekł. – I ja nie mogę ci w żadnej mierze ufać – powiedziałam. – Nie ma powodu, byś dotrzymał obietnicy. Devlen westchnął. – Wiesz, dlaczego bym tego nie zrobił, Opal. Po prostu popatrz w przeszłość, przed tym całym porwaniem i przypomnij sobie, jak się czułaś kiedy byliśmy razem. – To całe porwanie? Możesz być w stanie nie myśleć o tym, ale dla mnie, patrzenie w przeszłość to za dużo. – Po prostu chcesz zaprzeczyć, że mnie kochałaś.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 10 – Zależało mi na Ulricku, którego ciało ukradłeś. Nie na tobie! – Daj spokój. Musiałaś wiedzieć, że nie jestem Ulrickiem. Nikt nie zmienia się tak bardzo. Prawie się zaśmiałam. Robił to znowu. Grał na moich uczuciach. To było jak kłócenie się z Janco – gra bez zwycięzców. Devlen próbował zwieść mnie, mówiąc, że się w nim zakochałam świadoma, na jakimś poziomie, kim był. Prawdziwym powodem, dla którego chciał się do mnie zbliżyć była szansa na odzyskanie jego magicznych zdolności dzięki magii krwi. Tej samej nielegalnej mocy, jakiej użył Devlen, by zamienić dusze z Ulrickiem. – W porządku. Dobrze. Nadal się okłamuj. I tak zabiorę cię do koni. – Devlen poprowadził nas do dużego hodowcy koni kilka mil na północ od Robin’s Nest na ziemiach Featherstone. Peter Featherstone, właściciel stajni, pokazał nam pastwisko. W większości czarne umaszczenie Moonlight wyróżniało się na tle innych koni. Zarżał i podbiegł do ogrodzenia z Quartz u boku. Szczęśliwa, że ją widzę, zarzuciłam ręce wokół szyi Quartz i uścisnęłam ją. Kiedy odsunęła się niecierpliwie, sprawdziłam ją od nosa po ogon. Jej czerwono-brązowa i biała sierść lśniła. Na jej nogach nie było błota ani rozcięć, a grzywa i ogon były wyczesanie i wolne od zabrudzeń. Jej kopyta zostały przycięte i zadbane. Nie miała podków. Konie Sandseed nie pozwolą kowalowi zbliżyć się do siebie. Potarła mnie nosem, szukając poczęstunku. Jedynym białym punktem na jej brązowej twarzy, była plama między jej oczami. Prawdopodobnie wyobraziłam sobie pełne sympatii spojrzenie, jakie mi posłała, hamując moją nagłą potrzebę otworzenia przed nią swojego serca. Sprawdziłam Moonlight. Jego smukłe mięśnie podkreślały jego mocną budowę i także wydawał się zdrowy. Jedyny biały punkt na nim – okrąg na jego czole i powód jego imienia – lśnił jakby ostatnio umyty. – Nie ma wątpliwości, że to wasze konie – powiedział Peter. – Ile jesteśmy ci winni za opiekę nad nimi? – zapytałam.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 11 Popatrzył zaskoczony na Devlena. – Nic. On zapłacił za dwa pełne sezony. Tak naprawdę, to ja jestem wam winny. – Może możemy wypracować umowę. Potrzebuję trzech dodatkowych koni. – To nie będą konie Sandseed. Są zbyt drogie. Było dla mnie przyjemnością troszczyć się o te dwa. Nigdy nie widziałem tak inteligentnych. – Peter poprowadził nas do głównej stajni. Ogromny drewniany budynek pachniał ziemią i końmi. Trociny pokrywały podłogę i pyłki kurzu unosiły się w świetle słońca wpadającym przez duże otwarte drzwi. Rzędy boksów ustawione tyłem do siebie ciągnęły się w każdą stronę, tworząc trzy korytarze. Główne przejście było szersze niż pozostałe. Liny wisiały wzdłuż stajni by zabezpieczyć konie przy pielęgnacji i siodłaniu. – Twoje siodło jest w pokoju na tyłach. – Wskazał. – Każę moim ludziom przyprowadzić wam konie i te do wynajęcia. Zobaczymy, co o nich myślicie. – Pogonił z powrotem na pastwisko. Weszłam do siodlarni. Moje siodło wisiało na dalekiej ścianie i zdjęłam je. Skóra została wyczyszczona. Nawet uzdy, wodze i reszta naszego sprzętu wydawała się w dobrym stanie. Schludny i zorganizowany pokój pokazywał dbałość Petera i jego profesjonalne nastawienie. Dlatego trzask bicza zaskoczył mnie tak bardzo. Obciążona ekwipunkiem, pośpiesznie wyszłam z pokoju. Janco trzymał się za prawą rękę. Dwóch Sycjańskich strażników walczyło z czterema mężczyznami z widłami. Devlen stał obok, uśmiechając się. Byliśmy atakowani. Tłumaczenie: bacha383 Korekta: NiSiAm

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 12 Upuściłam sprzęt. Moje sai i szklane pająki zostały w torbie. Tam, gdzie zostawiłam je z Janco. Jeden z mężczyzn zaatakował go biczem. Janco uchylił się i rzucił, by dotrzeć do swojego miecza. Był szybki, ale z każdym trzaskiem bicz rozrywał jego koszulę na strzępy. Krew wypełniła potargany materiał. Brak broni. Brak czasu. Skierowałam się w stronę mężczyzny dzierżącego bicz, chcąc go przewrócić lub zdekoncentrować na wystarczająco długo, by Janco odzyskał broń. Zapomniałam jednak o Devlenie. Wpadł na mnie zanim dotarłam do celu. Uderzyliśmy o ścianę stajni. Gwałtownie wypuściłam powietrze, kiedy jego ciało przycisnęło mnie do ziemi. Dysząc i krztusząc się ziemią, usiłowałam zepchnąć Devlena, ale bez skutku. - Mam cię! – krzyknął męski głos. Bicz zatrzymał się, ale dźwięk uderzania metalu brzmiał jeszcze przez minutę, dopóki wściekła tura brzęczenia i przekleństw nie zakończyła się ciszą. - Co się dzieje do diabła? – zażądał Peter. Dobre pytanie. - Plan awaryjny – powiedział Devlen. Podniósł się na nogi z wciąż zakutymi dłońmi. Usiłowałam go złapać, ale inny mężczyzna uniósł swoje widły nad moją klatkę piersiową. Nasi Sycjańscy strażnicy klęczeli z rękami uniesionymi za głową. Nad nimi dwóch mężczyzn przyciskało widły do ich pleców. Mężczyzna z biczem trzymał Janco. Skórzany rzemień bicza był owinięty kilka razy wokół tułowia Janco, przytrzymując jego ramiona.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 13 Koń, którego przyprowadził Peter, odsunął się z powodu zapachu krwi, jednak mężczyzna uspokoił zwierzę kojącym dotykiem. - Wyjaśnij to – rozkazał. Naliczyłam sześciu mężczyzn – siedmiu, jeśli wliczyć Devlena – przeciwko trzem. Czwarty człowiek z widłami przeszukał kieszenie Janco i znalazł klucz do kajdan Devlena. Kiedy już uwolnił się z kajdanek, Devlen potarł nadgarstki. - Dziękuję. – Odwrócił się do Petera. – Jak już sam powiedziałeś, konie Sandseed są drogie. Obawiam się, że ci ludzie tutaj… - wyciągnął dłoń wskazując na mnie i Janco – chcieli cię oszukać. - On kłamie… ał! – Ostre końce wideł dźgnęły mnie. - Nie bądź niegrzeczna, Opal. Opowiedziałaś swoją wersję. Teraz moja kolej. – Devlen odgarnął włosy ze swojej twarzy. – Powodem, dlaczego zapłaciłem za dwa sezony jest to, że planowałem wyjechać na dwa sezony. Jednak miałem przeczucie, że coś takiego może się zdarzyć i zwierzyłem się zarządcy stajennemu. – Pochylił głowę do wielkiego mężczyzny trzymającego Janco. – Widzisz, konie Sandseed są cenne w Iksji. Ta trójka, to tak naprawdę Iksjańscy strażnicy. Dwaj Sycjańscy strażnicy próbowali zaprzeczyć oskarżeniu, ale zostali uciszeni ukłuciem. - Jestem hodowcą koni i robiłem interesy niedaleko granicy Iksji – kontynuował Devlen. – Oni przebrali się za Sycjan, porwali mnie i zmusili abym zabrał ich tutaj, by mogli ukraść moje konie. Rozpoczęły się protesty i widły poszły w ruch. Moje ciało było jak stek zbijany tłuczkiem. Janco pozostawał wyjątkowo cicho. Dobry czy zły znak? Nie potrafiłam stwierdzić. Wyraz twarzy Petera zmienił się z oburzenia na zmieszanie. - Ale co z nią? Nakrapiana klacz nie pozwoliłaby obcej osobie się dotknąć. Trzy tygodnie zajęło mi nakłonienie jej, aby mi zaufała.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 14 - Moja siostra. Niestety jest nim zauroczona. – Wskazał na Janco. – Jest młoda i niedoświadczona. A on ją wykorzystał. – Cmoknął językiem. Oburzona odsunęłam się od wideł. - Nie jesteśmy spokrewnieni. On cię okłamuje. Mój strażnik popatrzył na Devlena i przygotowałam się na ukłucie. Devlen dał mu lekceważące machnięcie ręką. Żadnych dziur póki co. Hura dla mnie. - Przepraszam – powiedział Peter, spoglądając z Devlena na mnie. – Nie wiem komu wierzyć. - Chcesz dowodu, oczywiście – powiedział Devlen. – Proszę bardzo. Opal, udowodnij swoją niedorzeczną historię Peterowi. Otworzyłam usta i od razu je zamknęłam. Jedynym co miałam pod ręką, była wiadomość od Rady, a to przyniosłoby więcej szkody niż pożytku. Dokumenty pozwalające podróżować przez Iksję i opuszczenie jej, zostały zabrane przez straż graniczną. Jedynym sposobem na przekonanie Petera, byłaby możliwość weryfikacji mojej historii z jednym z magów w Twierdzy lub z Zitorą, którzy mogliby zaalarmować Radę o mojej lokalizacji. Jednak lepiej być zmuszoną do stawienia się przed Radą i zamkniętą w celi Twierdzy, niż być znowu więźniem Devlena. Devlen uśmiechnął się ironicznie, kiedy cisza przedłużała się. - Ona nic nie ma. - Peter może skontaktować się z Drugą Magini Zitorą Cowan by zweryfikować moją wersję – powiedziałam. Właściciel stajni wyglądał na odpowiednio onieśmielonego. - Powoływanie się na nazwiska. Bardzo imponujące – powiedział Devlen. – A także zajmujące wiele czasu. Dodatkowe punkty za kreatywność. - Masz jakiś dowód? – zapytał Peter.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 15 - Oczywiście. – Devlen podszedł się do torby Janco i otworzył ją. Odwrócił ją do góry nogami i wytrzepał zawartość. – Iksjański mundur. Iksjańskie monety. Iksjańska broń. - To nóż – powiedziałam. – Wszyscy używają noży. Wyciągnął ostrze z pochwy. - Nie takich z symbolami bitewnymi Iksji wyrytymi w metalu. Prawdziwy strach przeszył mój kręgosłup. Przedtem cała sytuacja była absurdalna, ale teraz bałam się, że Peter może mu uwierzyć. - Jeśli potrzebujesz więcej, mogę dosiąść Moonlight. Wiesz, że konie Sandseed bardzo zwracają uwagę na to, kto je dosiada. Peter przytaknął. - Przynajmniej potwierdź moją wersję z Mistrzynią Cowan, zanim cokolwiek zrobisz – błagałam. Devlen zadrwił. - Bo akurat ma na to czas. Jak wiele klaczy jest gotowych się oźrebić? – zapytał Petera. - Zbyt dużo. – Właściciel stajni westchnął. – Na to też nie mam czasu. Wyślę wiadomość do Robin’s Nest, niech władze sobie z tym radzą. - Świetny pomysł. – Jednak Devlen zmarszczył brwi i potarł nadgarstki. Peter złapał przynętę. - Ale? - Och, to nic takiego. Skoro Opal nie jest jeszcze pełnoletnia, mój ojciec zostanie wezwany. A teraz jest ciepły sezon – pracowity czas dla farmerów. Zdenerwuje się na nas oboje. - Mam dwadzieścia lat – powiedziałam, ale Devlen i Peter wymienili ze sobą spojrzenie w rodzaju „tak, akurat”. Odwracając się do właściciela stajni, odwołałam się do jego inteligencji. – Nawet nie wyglądamy jakbyśmy byli spokrewnieni. Proszę, poczekaj. Peter przygryzł wargę.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 16 - Konie mają lepsze wyczucie niż ludzie. Jeśli on może dosiąść czarnego konia Sandseed, mówi prawdę. Później będzie mógł wziąć cię do domu, by pomóc ojcu. – Odwrócił się do swojego zarządcy. – Ox, unieruchom tych mężczyzn. Użyj ich kajdan i zamknij ich w siodlarni. Bret, idź przyprowadzić władze. Wasza dwójka – wskazał palcem na mnie i Devlena – weźcie swoje siodła i chodźcie ze mną. Ruch dłoni stajennego kazał mi się podporządkować. Ox trzymał Janco ciasno związanego biczem. Spotkałam opanowany wzrok Janco. - Nie martw się, dogonię cię – powiedział, zanim Ox go odciągnął. Nie mając innego wyboru, chwyciłam siodło i podążyłam za Peterem na pastwisko. Moja sytuacja zmieniła się ze złej na gorszą. Moonlight powąchała włosy Devlena, szturchnęła go w poszukiwaniu smakołyków i dała się osiodłać nie będąc przywiązaną do bramki. Yelena powiedziała mi, że konie Sandseed potrafią wyczuć magię. Miałam nadzieję, że Moonlight będzie niechętna wobec duszy Devlena w ciele Ulricka, dopóki nie przypomniałam sobie jego wyjaśnienia, że nie ma tutaj żadnej magii do wykrycia, i tylko Poszukiwaczka Dusz wiedziałaby o jego oszustwie. Peter osiodłał Quartz, a Devlen umieścił moje torby na Moonlight, razem z mieczem Janco. Świetnie. Podziękował stajennemu. - Teraz możemy udać się do domu i pomóc ojcu orać. Moja panika musiała dotrzeć do mojej twarzy. Peter dotknął mojego ramienia. - Nie martw się za bardzo. Twój ojciec będzie zły, ale jestem pewien, że ci wybaczy w swoim czasie. Córki zajmują specjalne miejsce w ich sercach. Wiem o tym. Próbowałam przekonać go o mojej uczciwości, ale jego surowe spojrzenie ostrzegło mnie, że miał już dość. Quartz poczuła mój strach, ale trąciła mnie

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 17 jakby chciała powiedzieć „Weź się w garść”. Parskała niecierpliwie. Jej pragnienie działania było oczywiste, ale pozostałam na ziemi, deklarując, że poczekam na przybycie władz. Peter zerknął na Devlena. - Mam linę i skórzany pas. - Nie. – Już sama myśl bycia przywiązaną do siodła przerażała mnie. Wolałam być wolna, tak abym mogła uciec jak tylko zniknęlibyśmy z oczu. Dosiadłam Quartz, czując się oszołomiona tym, z jaką szybkością zmieniła się moja sytuacja. Peter podał cugle Quartz Devlenowi siedzącemu na Moonlight. Machając po raz ostatni, pospieszył konie do kłusa. Poczekałam aż drzewa przysłonią stajnię i sięgnęłam by odpiąć uzdę Quartz. Wstrząsający do szpiku kości chłód sprawił, że trudno było utrzymać równowagę. Prawie upadłam. Nie żeby mnie to martwiło, upadek i bieg były planem B. - Co robisz? – zapytał Devlen. Zatrzymał konie. - Podziwiam otoczenie. - Spędziłaś zbyt dużo czasu z tym irytującym Iksjaninem. Sarkazm ci nie pasuje. – Zsiadł z konia. - A bycie popychadłem tak? – Przerzuciłam nogę, przygotowując się żeby zeskoczyć i rzucić się do ucieczki. Wyciągnął pochwę z sai z mojej torby. - Nie. Już udowodniłaś, że nie jesteś popychadłem, kiedy osuszyłaś mnie, Tricka i Craftiego z mocy. Kiedy już otrząsnąłem się z zaskoczenia, byłem całkiem dumny z ciebie. - Dumny? – Nie takiego uczucia oczekiwałam. - Tak. To było bezlitosne i sprytne. Nie zawahałaś się. Znacznie lepiej niż płaczliwa mała dziewczynka podczas naszego pierwszego spotkania. Przełknęłam kolejną sarkastyczną uwagę. Miałam czternaście lat i byłam więźniem. Torturował mnie – uzasadniona płaczliwość.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 18 Devlen podszedł do mnie z mieczem schowanym w pochwie. Planowałam mój kolejny ruch. Jednak zamiast wyciągnąć broń i grozić mi, wyciągnął pochwę i cugle Quartz w moją stronę. - Masz. Idź. Zrób, to co chcesz zrobić. – Wrócił do Moonlight i dosiadł konia. Przycisnęłam broń do klatki piersiowej. Obrócił konia i zaśmiał się z mojego zmieszania. - Myślałaś, że mam zamiar zaciągnąć cię do odległej chaty, bym mógł odebrać moją magię z twojej krwi? - Tak. – Zanim odsączyłam z Devlena jego moce Warpera, użył krwawej magii, by pomóc Trickowi odzyskać choć trochę swojej magii przez wstrzyknięcie mojej krwi w jego skórę. Na szczęście Tricky był uwięziony w Iksjańskim więzieniu. A nawet lepiej, Devlen nie wiedział, że był chroniony przez moją krew. Był jedynym magiem odpornym na moją szklaną magię. - Dziesięć dni temu tak bym zrobił. Ale zaczynam przyzwyczajać się do życia bez magii, i nie tęsknię za głodem posiadania większej mocy, który mnie pochłaniał. Teraz czuję się bardziej zaintrygowany. Ponownie nie to czego oczekiwałam. - Dobra, zapytam. Zaintrygowany czym? - Twoją reakcją, kiedy znajdziesz Ulricka. - To nie tajemnica. Będę szczęśliwa. - Nawet jeśli powie ci, że nie chce zostać uratowanym? – Rozważał. – I jego reakcja, po tym jak poinformuję go o naszej poufałości, powinna być interesująca. On się o ciebie troszczy i będzie zmartwiony, że nie zauważyłaś zmiany. Powstrzymałam pragnienie, by go poprawić. Zachowanie i nastawienie Ulricka zmieniło się, ale myślałam, że było to związane ze spotkaniem jego siostry, Gressy. Jej egocentryzm i przesadzone ego sprawiły, że zdał sobie

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 19 sprawę, iż jego ckliwa postawa była postrzegana przez ludzi wokół niego jako użalanie się nad sobą. To miało sens i podobała mi się ta jego nowa pewność siebie i śmiałość. Może dlatego nie kwestionowałam tej zmiany. I dlatego Devlen wracał do tego tematu. Skupiając się na jednej sytuacji, wyciągnęłam moje sai. Devlen uśmiechnął się. - Co zamierzasz? - Zabrać cię z powrotem do stajni i uratować moich przyjaciół. - To nie wyszłoby dobrze z twoją ja-jestem-tą-dobrą linią obrony dla Petera. Poza tym, już udowodniliśmy, że twoje sai są niczym w porównaniu do mojego miecza. Miał rację. Ostatnim razem gdy walczyliśmy, przedarł się przez moją obronę z łatwością, tnąc moje ramiona i nogi, dopóki nie omdlałam ze zmęczenia. Jeśli wróciłabym do stajni, Peter pewnie zamknąłby mnie, czekając aż przybędą strażnicy. Ale nie mogłam pozwolić Devlenowi uciec. Obserwował moją twarz. - Przypuszczam, że ze mną utknęłaś. Dopóki nie będę mogła go ponownie złapać. - Dokąd się wybierasz? - Do Fulgor, by znaleźć Ulricka. Zaskoczona zatrzymałam się, pozwalając jego słowom dotrzeć do mnie. - A czy już przypadkiem nie wiesz gdzie on jest? Powiedziałeś… - Skłamałem. Wtedy chciałem byś myślała, że go mam. Większa zachęta, abyś była posłuszna. Po tym jak zamieniliśmy ciała, on poszedł swoją drogą, a ja swoją. Cały czas ci powtarzam, że on zgodził się na zamianę, ale ty nie chcesz mi wierzyć. - Właśnie przyznałeś się do kłamstwa i zastanawiasz się, dlaczego ci nie ufam. Wyrzucił ręce w powietrze.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 20 - Przypuszczam, że znalezienie go zakończy spór. Musimy się jednakże pospieszyć. Myślę, że mamy dzień przewagi, zanim ten twój irytujący Iksjanin wytropi nas. – Devlen pospieszył Moonlight do galopu. Nie mając innego wyjścia, popędziłam Quartz. Dobrze po północy zatrzymaliśmy się na kilkugodzinny odpoczynek. Devlen kierował się na północne lasy Featherstone, unikając zamieszkałych terenów. Co dla mnie było jednocześnie dobre i złe. Nasza podróż przez las zostawiała czysty trop do śledzenia dla Janco, jednak to odosobnienie stawiało moje nerwy na krawędzi. On był uzbrojony. Po prawdzie, moje szklane pająki i pszczoły były w moich torbach na Moonlight, ale nie użyłabym pszczół, a pająki stawały się bardziej skuteczne, gdy mój przeciwnik był zaskoczony. Zebraliśmy drewno na opał i Devlen ugotował prosty gulasz. - Będziemy potrzebowali więcej zapasów. – Podał mi miskę z gorącą cieczą. Powąchałam zawartość. Zaśmiał się. - Myślisz, że to zatrułem. - Mogłeś dolać tam miksturę nasenną albo sok goo-goo. Devlen potrząsnął głową, jakby nie mógł uwierzyć w moją głupotę. Zdałam sobie sprawę, że miał mnóstwo okazji by uciec lub… co? Porwać mnie? Po co się przejmować, skoro podążam za nim jak zagubiony szczeniak? Jednak wzdrygałam się za każdym razem, gdy się poruszył, łapałam za rękojeść sai, kiedy podchodził zbyt blisko i kuliłam się, gdy wymawiał moje imię. Prawie chciałam, żeby zaatakował, bym nie musiała czekać i się zamartwiać już więcej. Sen byłby niemożliwy. - Wyjedziemy o świcie i zatrzymamy się na przygranicznym targu. – Devlen rozwinął swoją matę do spania i zwinął się do wygodnej pozycji.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 21 Mały rynek znajdował się na linii granicznej między klanami Moon i Featherstone. Z naszym obecny tempem podróży szacowałam, że dotrzemy do Fulgor w ciągu dwóch dni. Oddech Devlena zwolnił. Rozważyłam ponowne aresztowanie go. Powiedział, że chce jechać do Fulgor, ale mógł kłamać. Może mogłabym chwycić jego miecz. Broń leżała w pochwie obok niego. Jego dłonie spoczywały na rękojeści. Zdecydowałam się podjąć próbę. Poczekałam godzinę, mając nadzieję, że zapadnie w głębszą drzemkę. Chwytając czubek pochwy, odsunęłam powoli miecz z dala od niego. Poruszył się w mgnieniu oka, łapiąc mój nadgarstek i pociągając mnie bliżej. Rozłożyłam się niezdarnie koło niego. - Opal, powinnaś być mądrzejsza po tych wszystkich nocach, które spędziliśmy śpiąc obok siebie. – Uwolnił mój nadgarstek i owinął swoją rękę wokół mojej talii, przyciągając mnie bliżej. – Tęskniłem za tym. Zesztywniałam. - Chciałbyś. Puść mnie. - Nie tęsknię za czasami, po tym jak dowiedziałaś się kim jestem, tylko zanim to się stało. Dobrze się bawiłaś. Te wspomnienia były zbrukane przez jego oszustwo. Ciężko było mi je wspominać, nie czując się przy tym jak głupek, nie czując zażenowania i upokorzenia. Jeśli usunęłabym jego i skoncentrowała się na czasie spędzonym z Ulrickiem, wtedy mogłabym się zgodzić. Ale była też wątpliwość. Czy wiedziałam, w jakiś instynktowny sposób, że to naprawdę nie był Ulrick? - Tak, był – powiedziałam. – Jednak to co stało się później zrujnowało całą radość. Jego mięśnie napięły się na chwilę. - Przykro mi, że spowodowałem ci ból. Ciężko było mi być dla ciebie okrutnym, ale miałem obsesję i potrzebowałem twojej pomocy. Tak się zdarzyło, że jestem bardzo dobry w znajdowaniu tych punktów uciskowych i

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 22 jeśli o tym pomyślisz, nie ma żadnego trwałego uszczerbku. Kiedy tylko ucisk się zwolni, ból ustaje. Żadnych stłuczeń, żadnych złamanych kości i żadnych mogących się zainfekować ran. - Powinnam być wdzięczna, że torturowałeś mnie w ten sposób? – Sarkazm wypełniał moje słowa. Odsunęłam się. Westchnął. - Nie. Próbuję tylko wyjaśnić. - Nie kłopocz się. Jest już wystarczająco źle, że mnie oszukałeś i chciałeś wykorzystać do znalezienia swojego mentora, ale ty jeszcze planowałeś oddać mnie ludziom Sira i Namira. Nie wydaje mi się, aby mieli zamiar być tak uprzejmi jak ty i trzymać się nie-wyrządzających-trwałego-uszczerbku tortur. – Zadrżałam, przypominając sobie głodny wzrok i zaborczy dotyk Shena. - Próżna groźba. Miałem nadzieję, że zdecydujesz się zostać ze mną i uczyć o krwawej magii, gdy tylko uwolnilibyśmy mojego mentora. Zaśmiałam się. - Nie byłoby mowy. - Dlaczego nie? Przyznaję, krwawa magia ma okropną historię i reputację. Ale nie musi być źle używana. Krew, którą zdobyłem, była dobrowolnie oddana. Nie zabiłem nikogo by ją uzyskać, ani nikt nie umarł przez to. Twórcze kłamstwa. Nie myślałam, że ma to w sobie. - A rytuał Kirakawa…? - Byłby moim pierwszym wymuszonym poświęceniem. - Aha. Więc mam uwierzyć, że nigdy nikogo nie zabiłeś. Podciągnął się na łokcie. - Nie. Brałem udział w bitwach i broniłem się. Nawet ty nie możesz tego powiedzieć. Prawda. Na mój rozkaz jedna z pszczół zabiła przywódcę bandy złodziei, a dwóch ludzi Namira umarło na stacji Icefaren, kiedy ratowałam Kade’a i ukradłam moce Devlena i Craftiego.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 23 - Ale wciąż chcesz ukończyć Kirakawę, co jest nielegalne i niemoralne. I wymaga uwolnienia twojego mentora, który został uwięziony z bardzo dobrego powodu. – Grupa Daviiańskich Warperów użyła rytuału Kirakawy by powiększyć swoje moce, aby pokonać Mistrzów Magii. Prawie przejęli władzę w Sycji. Pragnienie by pozbawić Sycję wiedzy o krwawej magii pulsowało w moim ciele. Znów się położył, rozciągając się na swojej macie. - Moje priorytety się zmieniły. – Popatrzył się na mnie. – Wolałbym raczej skupić się teraz na innych rzeczach. - Jak co? - Ty. Tłumaczenie: NiSiAm Korekta:bacha383

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 24 Cienka smuga światła rozbłysła, odpychając głęboką czerń nocy. Kiedy Devlen spał, ja przeniosłam swoje torby na moje siodło, upychając kilka pająków i pszczół w kieszeniach płaszcza i spodni. Nie mogłam użyć ich przeciwko Devlenowi, ale mogły być użyteczne w innych sytuacjach. Devlen obudził się rześki. Chciałabym móc powiedzieć to samo. Moja jedna niespokojna godzina snu była pełna niepokojących snów o byciu ściganą. Spakowaliśmy swoje ubogie zapasy i skierowaliśmy się na wschód. Jeśli Devlen zauważył moje późno nocne wysiłki, nie dał nic po sobie poznać. Poranne powietrze przyniosło rześki zapach sosen. Żadne chmury nie naznaczały jasnego nieba. Pomimo mojego towarzystwa, dzień zapowiadał się odpowiedni na podróż. Gdybym była sama, przejechałabym bezpośrednio przez graniczny targ. Rozproszone stragany i stoły pasowały do brązowo-szarego koloru lasu. Klienci, ubrani w proste tuniki i spodnie pofarbowane na różne odcienie ziemi, robili zakupy. To było tak, jakby ludzie nie czuli potrzeby ścierania się z ich otoczeniem. Dotknęłam swojego nowego grafitowo-szarego płaszcza. Wymieniłam Iksjański płaszcz na ten nowy, zamieniłam też uniform, który dał mi Devlen do chodzenia gdy byliśmy w Iksji. Moja kremowa tunika i ciemnobrązowe lniane spodnie były odpowiednio nijakie. Właściwie, z moimi brązowymi skórzanymi butami, brązowymi oczami i włosami, w sam raz tu pasowałam. Głos mojej siostry, Mary, rozbrzmiał w mojej głowie, poprawiając mnie: Złoto-brązowe włosy, Opal. Spójrz na te złote pasma. Oraz: Matka nadała ci imię z powodu twoich oczu. Czarny opal jest taki elegancki i odbija promienie słoneczne.

MoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooksMoreThanBooks 25 Uśmiechnęłam się, myśląc o uwagach mojego młodszego brata: Błotnisty brąz i sraczkowaty brąz. Biedna Opal, odkąd mama wydała na świat Marę i Tulę, nic ładnego już nie zostało. Moją odpowiedzią było wspomnienie o niedostatkach w jego inteligencji, co doprowadzało nas do kłótni bez zwycięzcy. Tęsknota za nimi zmazała mój uśmiech. - Jak dużo masz pieniędzy? – zapytał Devlen. Zsiadł z konia i przywiązał Moonlight do pobliskiego drzewa. - Niewiele. – Przeszukałam swoją torbę i znalazłam kilka monet. Janco miał przy sobie większość pieniędzy. - Kupię suszone mięso i ser, a ty możesz zdobyć chleb. Rozdzieliliśmy się, by zdobyć jedzenie. Świadomość dziwaczności tej sytuacji osiadła na moich ramionach. Czułam, że powinnam szukać pomocy wśród mieszkańców. Wiedziałam jednak, że wszelkie zapewnienia o mojej dziwnej sytuacji spotkają się z niedowierzaniem. Zdolność Devlena do prawienia słodkiej gadki zanegowałyby jakąkolwiek sympatię. W Fulgor byłoby tak samo. By udowodnić moją historię, władze musiałyby skontaktować się z Zitorą dla potwierdzenia. Ona ostrzegłaby ich o moim statusie. Prawie zaśmiałam się na myśl o próbie doprowadzenia do aresztowania Devlena, by zamiast tego jak na ironię samej zostać zamkniętą. Najlepszym planem było znalezienie Ulricka, a następnie zabranie go i Devlena do Yeleny. Ona zamieniłaby ich dusze z powrotem do odpowiednich ciał. Devlen mógłby wtedy zostać osadzony w więzieniu, ja zgłosiłabym się do Cytadeli zgodnie z rozkazem, a Ulrick…? Zrobiłby cokolwiek by chciał. Poczucie winy ścisnęło mój żołądek. Ulrick i ja byliśmy w związku zanim wtrącił się Devlen. Ale teraz miałam Kade’a, i sama myśl o Stormdancerze wywoływała huragan w moim wnętrzu. Będę musiała powiedzieć Ulrickowi o Kade’ie.