~~~~
LOUIS BOUYER
oratorianin
WPROWADZENIE
DO
; ŻYCIA
DUCHOWEGO
ZARYS TEOLOGII ASCETYCZNEJ
I MISTYCZNEJ
PRZELO:tYLA
LUCYNA RUTOWSK.A
OD WYDAWCY
Ksiądz Louis Bouyer, wykladowca teologii w Instytucie Katolickim w Pa-
ryzu, wybitny przedstawiciel myśli religijnt>j na Zachodzie, urodził się
w roku 1913. ;\'lając 26 lat, jako pastor luterański przeszedł na łono Kościoła
katolickiego, by z kolei zostać w roku 1944 ksit:dzem w zgromadzeniu orato-
rianów. Należy do pokolenia tych, co przygotowywali Sobór Watykański II.
Jego dztelo z zakresu eklezjologii Kościół Boilł· Mistyczne Ciało Chry:rusa
wydaliśmy w 1977 roku.
Książka, którą obecnie oddajemy do rąk Czytelników, jest w zamiarze
Autora praktycznym podręcznikiem teologi• zycia wewnętrznego. Nie jest to
jednak bynajmniej podręcznik s~kolarski, suchy, ale pi~knie n:'lpis3ne, żywe
i jasne, informujące i formujące wprowadzenie w zagadnienia ascetyki i mi-
styki, w sposób dojrzały i mądry ukazujące duchowość Kościoła i Ewangelii
taką, jaka ukształtowała się w ciągu wieków. Autor wiele miejsca poświ~c!l
Bożemu Słowu, życiu sakramentalnemu, modlitwie, jej metodom i rodzajom,
zagadnieniu szeroko pojętej ascezy w jej aspektach antropologiemych i hu-
manistycznych, w powiązaniu z rozmaitymi rodzajami powołań w Kościele.
Nie wchodząc zbytnio w szczegóły pozwala Czytelnikowi uchwycić istotę,
sens i wartość ascezy i duchowości świeckich zaangażowanych w życie
rodzinne i pracę zawodową, ascezy i duchowości kapłańskiej oraz różnych
' form powolań apostolskich, od czynnych zgromadzeń zakonnych aż po insty-
tuty świeckie. Po tę dojrzałą i głęboką książkę - aczkolwiek pisaną jeszcze
przed Soborem i, co zrozumiałe, nie uwzgl~dniającą jeszcze zmian w liturgii
Mszy świętej i sakramentów oraz w liturgii godzin - sięgnie zapewne z po-
żytkiem zarówno profesor seminarium jak i zakonnik, kleryk, a także świec
ki zainteresowany problematyką rozwoju i postępu w życiu duchowym.
Sł.OWO OD AUTORA
Ksiąikn, kt6rq oddajemy do rąk Czytelnika, jest podrc;cznikiem, i to pod-
r~cznil:km prnktycznym. Z tego wzgl~du bibliografia została ograniczona do
na;'''DŻI1iCj5zych pozycji, które moznn by uznać obecnie za autorytatywne
w zakrt•sie omnwmnych zagadnieri. Bardziej wyczerpującą bibliografię, a tak-
7.C dj .kUSJe interesujące Jedynie >pecjnlistów, znajdziemy bądź w wymie-
niC>nych tutaj k>ią7.knch, bąd} w pracach z dziedziny historii duchowości -
m11:rC' obecnie straciły wszelką aktualność, jak na przykład za-
gadnit niP. kwirty1.mu (czy istniC'je milość Boga całkowicie wolna od wszel-
1:11go ?.Wrolu ku sobie?), czy tez problemów, interesujących wyłącznie histo-
ryk:•. jnk nn przykład szczegółowe podziały, ogromnie zróżnicowane - znleż
nir od 2utorow - trzech dróg (czy trzech etapów) życia duchowego. Unika-
my też na ogól wszelkich drobiazgowych klasyfikacji, które zajmują nieraz
wic!c miljsca w ksiqżkach tego typu, nic przynosząc właściwie ż.adnego po-
żvtku.
• 0!11 uminnrzystów i kapłanów, db nowicjuszy, zakonników i zakonnic oraz
dla wszy tkich wiernych, którzy pragną pogłębienia życia duchowego i zwra- '
cają ~ię w tym celu do wi~lkich źródeł biblijnych oraz do katolickiej trady-
cji, książka ta mou• być po prostu "'Prowadzeniem do podstawowych zagad-
nień życia duchowego i zapoznaniem z ogólnie przyjmowanymi sposobami
Ich raZ'I\·iązywnnia. Unikaliśmy systematycznie jakiegokołwiek faworyzowa-
nia określonej sz~:oły duchowości, w przekonaniu, że jedna jest tylko ducho-
wo~ć katolicka, godna tego imienia. a mianowicie gloszona przez Kościół
duchowość Ewangelii, to znaczy duchowość pochodząca przez Apostołów od
Chrystusa, który jest "ten sam wczoraj, dziś i jutro".
Czy trzeba powiedzieć jeszcze słowo o pewnych zarzutach wysuwanych
pod adresem naszej książ.ki - obok ·wielu pochwał, z których chcemy za-
czerpnąć przede wszystkim zachętę do podjęcia niełatwego zadania? Nie-
którym zakonnikom wydawało się, że oceniając krytycznie opanowanie du-
chowości przez psychologię w XVI \1\;eku, oskarż.aliśmy ich własnłł tradycję
ducho\1\'ą, Czujemy się więc w obowiązku wyjaśnić, chociaż. - jak się nam
wydawało - powiedzieliśmy to już dość wyraźnie, że jeśli Kościół uznał
duchowość ich zakonu, to tym samym stwierdził, iż udało się w niej unilUlllĆ
bł4d6w, jakie mogłyby zawierać się w nowych metodach, a takie uwypuklić
IDOIDelity najbardziej pozytywne. Inne zarzuty, jakie nam czyniono, suaero-
WIIJ, łil propozJejs oparcia modlitwy ebrzekijailsk:iej na medytacyjnej lek·
... Pllma Awlętego jest prop11owaDiem pobożno6cl intelektualnej l oclej-
oł CIQitiala. Dla 1ll1llllcda tqo nieporozumlenia wystarcą qba
eo ~na temat ledto clł-.. ~c ... na ,.".....
OJo6lr Jto6IUia 1 lldltn6w *Id& duma,.. wlllr6w ....,
,.... teB'slll'łl,wlwlll n· ..,....
Słowo od QUIOTO
gii - to zasadniczo najprostsza droga, aby dojść do Chrystusa Ewaliielli
i przyjąć wszystkie Jego wymagania, dotyczące naszego życia.
Co do niebezpieczeństwa ewentualnych deformaCJi Z\\;ązanych z poszcze-
gólnymi kierunkami duchowości, właściwie nie ma potrzeby precyzować, te
formułowane przez nas ostrzeżenia nie dotyczą absolutnie ani wielkich mi-
strzów życia duchowego, od których się te kierunki wywodzą, ani inspirato-
rów AkCJi Katolickiej, ponieważ właśnie oni mogą zabezpieczyć ~wolch
uczniów przed zawsze groźnym zwężaniem i ograniczaniem duchowych ho-
ryzontów.
Rozdział l
ZYCIE DUCHOWE
W UJfCIU TRADYCJI KATOLICKIEJ
ZYCIE RELIGIJ~l!. ZYCIE UUCHOWE, lYClE WE~ĘTRZ:-.IE
\\'prowadzenie do tyc1a duchowrgo należy ~oz~cząć od do~ad?ego spre-
cyzowania, o czym właśch,ic mówimy posługując su: ~1Xl ~~-:~emem._ Mu~t
my więc wyJść od definicji iycta duchowego•.\Je. taka de._mlCJa ~c:~e. m~
uchronnle płynna i abstrakcYJna, jeśli od razu me zesta~1my poJ_ęc~a zycae
duchoU'c z dw~·ma innymi okre~leniami o waczemu praw1e synomm1cznym:
o:ycac religijne ł Ż!Jcic u•ewn.;:tr:nc.
Zwrótmy przede wszystkim uwag.;:, ic potocznie używamy tych trzech wy-
raźcJ) w znaczc-mu dosyć nic sprccyzownnym i nil:mal zamiennie TymCUt-
scm chociaż częściowo sit: one pokrywają, to jednak nie są całkowicie zbież
ne. \\'Jelc ~wiatł.1 przynicsic nam tutaj próba możli\,·ie dokładnego uchwyce-
nia, czym si1: te puj.;cia mil;dz~· ~obą roznią i co maj:j wspólnego.
Musimy slwicrdzic, że istm;~ły i nndal i~tnic)ą formy %1/CtQ rclig~;nego.
Uórc nill znwil'rllJil żadnego ;ycra duchowego, :mi ż:tdnego życia wewnętr::
:tcgo w scisłym sensie. Dawna religia l:ltynska, religia w1eśniaków w Lacjum
n!e zawierała nic innego prócz. poprawnego wypełniania pewnych obrzędów,
którym townrzy!>zylo dokładne powtarzanie pewnych formuł Później, jak
widz.my u Cyc•·ronn, kapłan Cotta mugl być uwazany za nienagannego, cho-
ciaz otwarcie podawal w wątpliwość istn:cnie bogów. Wiara w bogów była
jego ~prawą osobistą, a wymagano od niego jedynie dobrego sprawowania
obrzędów i właściwego wypowindania formuł.
To są oczywiścJC przypadki krańcowe. Ale nawet w samym chrześcijań
stwie, wśród katolików, a także protestantów, chociaż ci ostatni raczej są
skłonni pomniejszać wartość religiJności zewnętrznej jako takiej, znajdują się
ludzie, których religia f3ktycznic polega przede wszystkim - jeżeli nie ·wy-
łącznie, na .,praktykach'' cz~· .,dobrych uczynkach". Chodzenie w oznaczonym
czasie na nabozcństwa i regularne wywiązywanie się z obowiązków rytual-
nych (przyjmowanie sakramcnt6Y/ czy lektura Biblii) - to najważniejsze,
jeteli nie jedyne przejawy pobożności wielu chrześcijan, szczerze religijnych
i po awojemu oddanych Bogu. Dla innych religijność będzie polegala zasad-
niczo na działalności charytatywnej, której będą się oddawać bez reszty
w różnqo rodzaju instytucjach l ugrupowaniach społecznych. Niewątpliwie,
aal jeden ani dru&i typ reli&ijności (bywaj- jeszcze często rótne ich pollacze-
lde atanowi dla człowieka myilące&o ideału chrześcijaństwa. Ale dla
ladll ~ch Mit najlepsze intencje i bynajmniej nie "obłudD:ych
-.we to atanowi Istot.: chnełcijaD&twa, a nJeru w cc6le cale
w JedDej a fora łNillllł-. ....._..-..l...rw~~IIIML
_.,_.. ..,..., urtta,•.._
1.vc:le rellgHne, żvde cluc:llowe, żvcie 1Ce1Dilfłrzne
jako ,.religię bez Boga". Prawdę mówiąc, wyrat.enie to nie wydaje alę 1~
liwc, ponieważ jest b~z scn~u: nie mo~e pm·c1rz i~tnicć religia bez jakleaoł
bó11twn, które stanow1loby jej przedm1ot, nnwct JC7.cli rzeczywiste istnienie
lego przedmiotu może być kwestionowane, jak na przykład w okre-;ie schył
kowym u Rzymian. Powiemy raczej, że wspomni~n., wyżej forma buddyzmu
jest jakqs formą duchowosci, życi4 duchowego, oderwanego od wszelkiej
religii. Nie znaczy to, ze Buddn przeczył istnieniu bogów; on sic: po prostu
nimi nie interesował, jak nie intere~ował sic: bdną formą odrc:bnc:-go istnie-
nia. Zvc:ie duchowe, które głosił, w zasadzie polc:-gało całkowicie na oderwa-
niu · •ic: i absolutnej obojc:tności wobec wszelkiego bytu, kosmicznego, ludt-
kiego cty boskiego. Ktoś może słusznie powied7ieć, ze taka forma życia du-
chowrgo jest doś.ć paradoksalna. Ale istnienic jej jest jednak faktem i przy-
nnjmnlej dla pewnej liczby dusz była ona i nad:~l pozostnje jakimś doświad
czeniem. Można ubolewać, że ostatecznie prowadzi ono d(lnikąd, alt' nie
moina kwestionować 3ni ]ego psychologicznej ncczywlsto~i ani wiclkośd.
Nie mniej znamienne ~dzie może Sl\\icrdzenlc, te istnieje wielu ludzi,
których bog te życic wewnętrzne nic ma nic \\'Sp6lnego z tyciem religijnym,
ani nawet nie może byl: traktowane jako życie duchowe w najszerszym tego
słowa znnczeniu. Poeci i artyści, nieraz całkowicie niewierząq•, a nawet zdl'-
cydowani materialiści, mogą jednak wyratal: l przekazywać innym '1\·łasne
ogromne bogactwo wyobraZili, myśli i uczul:. Mogą oni nie znal: tadncgo
iycia religijnego, a nawet nic miel: żadnego żul'ia duchowego, jeżeli rozumie-
my je co najmniej jnko otwarcie na r1cczywistość inną niż Ś\\int uchwytny
1.mysłowo i przera~ta '\cą jednostkę. Xie można jednak mówić, te nlc m:~ją
oni życia wewnętrznego, bo niejednokrotnic jest ono u nich wyjątk0\1.'"0 bo-
gate. '
Pomyślmy na przykład o ukazanym pr7e7. Prousta świecie ,.odnnle:donego
cznsu", o tym niezwykłym zmartwychwstaniu pami~ci w ogromnej :iywcj
świndomości człowieka. Albo rozważmy choćby dosłownie zdumiewaji!C:Y roz-
wój świadomości· w takiej powieści jak Ulirses Joyce'a, bc:dącej prawdziwą
epopeją wewnętrzną. Z tych dwóch autorów jeden był nic tylko całkowicie
obojc:tny wobec religii, a drugi stal sic: jej Utartym wrogiem; trzeba ponad-
to uznać, ze obydwaj 7.arnkn<:li się dobrowolnic w absolutnej negacji wszyst-
kiego, co wykracza pon:~d świat zmysłowy. ~fimo to tycie wcwn(tr.ne,
wprawdzie dziwne, a nawet monstrualne, jakie u~nrują w swoich dziełach,
jest rzeczywistością nie tylko niewątpliwą, ale wrc:cz zdumiewającą.
Może jeszcze bardziej wymowny jest przypadek niektórych poetów. Do-
Awladczenie nie tylko opisane, ale wydobyte w dosłownym znaczeniu s pe-
mh:ci przez takiego Wordswortha w wier~z:1ch o Tlnrem Abbey l w Wielu
fragmentach jego poematów autobiograficznych, nieraz do złudzenia prą•
pominają pewne formy doś..·iadc:zenia mistyczneto. Mimo refleksji o cbulk-
terzc religiJnym, które towarzyszyły ~wiedziom poety, jelt jeciD8Il ,...
czą bardzo wątpliwą, czy jego poetyckie dośwladczeaie ~ fDDej
wistoJeJ niż najgłębszych warstw duszy człowieka.
Mote jednak nie trzeba ltonlecmie zwraca4 -. clo art:llllflrl
aby dotknąć w pewnym ~eułe palcem ...0. GO
1Mtunętnnego, które na pewno ale je.t reJfCijDe w
nawet nle może by6 auwane w łdiiJ8I .....
hulał - a moie nawet way~CJ", a....,_ w
cą wlelna młod+ł .... .......,.. .....
nuowił lcb .,.._. al tM'
Dloa7la ki t t i - - -
•lulrW. rae&a *
JJ ?.l/Cle duchowe w ujęciu tTad11cJł lcatołłckfeJ
ży~ oni zyclcm wewnętnnym? Cz11~em moic ono być tak bogate, te cale
~c1e rcwn(tr:ne w porównaniu z nim st'lje .si~ bezbarwne i niepocląsające.
Ku:•dy rozwllł.llmy wszystkie te (akty, do których łatwo mozna by dodać
wiele mnych, poJt;Cia - początkowo doilć płynne - zaczynają si~ nicJako
s;~mc prt ·cywwać 1 wcale nic mu'limy tego robić jakby na silę.
Zyc1c rc llgl}lll' w nnjszcrszym tl'go słowa znaczemu pojawia się lub utrzy-
muje, kitody C71owi(•k przC'iywn w JlC'Wicn sposób Jakąkolwiek relacJę do
trans<'cndentrll'go ho~twn, I 7.C'C'zyWJ ~tego lub wymyślonego, nnwct JCŚ!i
w krancowych przyp 1d ach trwl.l jt•,zczc w naszym postępownniu to, w co
)U! wątpi umysł.
i\atom1ast zycre u cu:nętrznc mamy wowcza", gdy życie ludzkiej istoty ruz.-
'1\iJI sl~ w spos6b śwradomy, mniej czy bnrdziej autonomiczny.
Do Z!ICia duchowego d
Zvcle duchowe w chrzelcljamtwle
w pełni osobowego w swojej transcendentnej rzeczyv.istoścl, jest w całej
pełni uznawana i formalnie kultywowana.
Pod tym względem trudno znaleźć coś bardziej przeciwstawnego w sto·
sunku ~o dązeni<~, .kt~re wy~~je Sit: nierozerwalnie związane z wszystkimi
drognm1 duchowości hmduskleJ, nawet tymi, kture będąc przez pewien czas
pod wpływem buddyl.Illu, odrzuciły go w takii'J czy innej formie. W hin-
duizmie i wielu innych systemach filozofic?.no-religijnych Dalekiego \\'scho-
du, które są do niego mniej czy bardziej zbli:.:onc, jnk na przykład chiński
taoi1.m, człowiek duchowy dąży do zatracenia własnej osobowosci w bezoso-
bowym bóstwie. Chrześcijanin - przeciwnie - cl;p~y do cnłkow•lcgo rozwoju
zycin w pełni ludzkiego i w pełni osobowego w spotkaniu 7. Uogicm, ktory
n1e tylko również jest osobą, ale jest bytem osobowym pnr ex<'ellencc.
Może nikt nie ukazał jaśniej tej różnicy, n nawet zasadnitleJ sprzt•('zno~ci,
niż uczynil to historyk i psycholog religii, Rudolf Otto. Jego t>mca poświ~co·
na temu zagadnieniu jest tym bardziej rewelacyjna, że wszystkie dążenia
liberalnego protestantyzmu, którymi był przcsi•1knięty, skłaniały go raczej
do pomniejszania wagi sformułowań dogmatycznych cechujących wszelkie
rcligJC, a szczególnie chrześcijaństwo. Tym bardziej godne uwagi jest więc
to uwypuklenie sui generis \ltyróżnika chncścijańskiego życia duchowego
w jl!dnej z jego najwybitniejszych prac poriiWII:IWCI.ych.
Ponadto, dla przeprowadzenia pOPJWnania wybrał on specjalnie dwa przy-
kłady wybitnych mistrzów qcia duchow~:g\J, o klvrych mozn.1 bytu myślcc
a priori, że różnice między nimi sprowadlajq sic; do zera. Jaku przykład
chrześcijanina wybrał on Mistrza Eckharta, w którego pismach znajdujemy
w wielkiej obfitości zwroty wyriiŻiljołCC pragnil.'uie z"JiJOlcnia J;io:, uto/.S:Jnlte-
nia, a nawet błogiego zatr:tccnia w Bogu własnej osobowości. Równocześnie
dla hinduizmu wybrał postać Siankary, który może jak z.1den inny mistyk
Wschodu zachowuje niemal w samym rdzeniu '' ''J' g., }•to·n.u Cor.nuly
personalistyczne, kiedy mówi o zjednoczeniu Boga i duszy.
Pomimo tak dobranego materialu porównawc..:cgo, .-tory powinien maksy-
malnic zmniejszyć różnice między dwom;! typami duchowosct, ~c:islc nauko-
we badania, jakie przeprowadził Otto, pos ługując si<; metodą feno-
menologiczną, doprowadziły do jednoznacznych, Jotkkolwiek nieoczekiwanych
rezultatów. Kiedy Siankara wydaje sic; bnrdzo bliski chrześcija•1skiemu do·
świadczeniu osobistego spotkania z Bogiem - pojmowanym również osobo-
wo --- dokładniejsza analiza jego formuł wykazuje, że nie tutaj znajdUJe 5ię
punkt ciężkości jego twierdzeń. Wyrażenie tego rodzaju w zestawieniu z do-
świadczeniem, które pragnie schar:.kteryzow1ć, nie mają bynajmniCj takiego
znaczenia, jakie bylibyśmy skłonni im przypisywać. Nie ma najmnlejsz~j
wątpliwości co do tego, że u Siankr~ry nie istnieje ostatecznie ~ozróinferue
mi<:dzy Bogiem a człowiekiem, ie nic widział on nigdy w Bogu 1 czlowl~u
dwóch odrębnych bytów, a jedynie dwie formy tego samego bytu. PrzeciW•
nie, pozory panteizmu Eckhart.1 są istotnie tylko pozorami. które nie WJ•
trzymują próby dokładniejszych badań. Nawet wtedy, fld'Y wydaje lię buo
dzo bliski całkowitego zatracenia własnej osobowoki w badeaaej JN'I......
86$twa, Eckhart, jak wykazuje obiektywna analiaa,a.aaie.lkiiMeja;rm
wątpliwości co do tego, ie Bós i dusza, aawet w
niu, pozostają dla niego w tym zjednoczeniu dwoma ae•edztłcm
tami.
Ale to stwierdzenie jeszcze nie wystarcza. CłiJ'Ijtło:lllllMii:lll!
wym nie tylko rządzi niepodwałalna,
Samo to eycfe wypływa z falc&u. ie B6e
duchowoki cbrzejcija6akfeJ, JOduJ teso - -.....
14
me. te w Chrystusje Bóg SAm SIC: dal poznać czJa\\iekowi jako Ktoś - przea
s~ OJe słowa 1 n~-ny. Całe zyc1e duchowe chrześcijan rozwija &ię i kataltuJe
02 pod~\\ie faktu, ze Bóg - jak \dcrz~ - przemówił do człowieka i te
Jrs;o lywc !'!owo .stało Ei Cialem t zamjeszkało między nami. Inaczej m6-
Wl.qr. punktem WYJŚCia chrześi.'IJ:l ńSkiCJ duchowo.Sci rue jest pe"-'ll3 koncepcja
Boga, a nawet me !dca, ; c jest On Bog1cm o~obowym, ale typowo chneści
J3r."ka WUi r a tx;dąca zgodą na Słowo Bozc. n.1 to Słowo, które dało się narn
po:.n9ć, które oddało sil! nam w Jczus1e Chrystusie. •
Dla zilust.rowania tej nb.olutnie podstawowej prawdy może wystarczy
bardzo pro~tc porównanie. \\'s1yscy zn1my hi ~ tońę Robinsona Kruzoe.
W pu rw~7ym ~~- resie 5WCJ pozo1 nil' same tnej ~:gzystencji na wyspie, na
któln UJrzy na p1 a~ku ślad stopy,
nic b~llt'Cj Jrgo własnym śladc•m.
W tym mo:nencic sWOJeJ historii llobin~on jest jakby obrazem człowieka,
który !UstanawiaJqc :;i~ nad otarlaJ:JC)'m g, Ś\\;a tem (a także nad samym
5obą) odkrywa, ze Rug iqnieJe 1 n• - podobnie jak on sam - nie jest On
czyrns lrcz Km1 To Je~t najwyŻ!;zy punkt, do którego może doprowadzić
C7ło'' lf'l·n Jl'dylllc religi.. naturalna: z;u l we przekonanie, że istnieje Bóg, i że
IStnwJc Jako rzcc;r.ywistosc nw t~·Jko du~·how•. ale i osobowa.
\\'s7vdnuk zmienia ''li colkowicic w dniu, kiedy Robinson zobaczył
na phzy idrtcl•go ku nit•mu Pu;taszka, kiedy ten do niego przemówił, chociaż
(>OC'7;Jt ••wo Rnhinson nie rozumiał jc~zcze jego j~zyk:~. Teraz już nie tylko
m1ol przekonam(• zasadnicw dość mocno uzasadnione, że Inny istnieje
i żt• jest K1mś podobnie jak on .sam. \\'laściwic przekonanie to przestało być
jLdynic ło~1C: nnl w1 kicm ab trakcyjn<'go rozumowania, paniewaz stało
si~: fakt(m, h l.:tcm angazu]ącym jlgo zyclowe doś\\;adczerue.
Podobnic J t z chrz.:ścijanstwem, czy wczesniej z Judaizmem, w zesta\\.;e-
IIIU z najbardr.ieJ wzniosłą religią natu:alną. BÓil. Jego Osoba nie jest już
t)·lko pr7t~miotem racJOnalnegn przc;..onania. z ,taje On poznany w akcie
obja\\iema - na1bardzicj osobowym, a właściwic międzyosobowym. ZostaJe
poznan)', mówią d'•kł:tdniej, w rl'lacji osoboweJ, która zaistniała tylko i wy-
!.,c7.nit z Jl·g•> własneJ micjatywy, z J ego woli wyJścia nam na spotkanie.
Zwr<>Ćmr uwaec:. 7e to nie przckr~la ani nie pommeisza żadnego przeko-
nama rdigijncgo, do ktgo, Jest on:~ !aktem a nie ideą, chociaż nawet
zwykła idea może mieć bardzo powazne konsekwencje w życiu człowieka.
Jea\ ona faktem wkn1Czcnia Boga w ludzkie życie - 8Qga nie jako idei, U.
jlko zywej Osoby. Wiara chrzcścijnńska jest przyjęciem tego faktu; gdyb)'
p UIQJlłĆ, po prostu przestalaby istnieć.
l najważniejszym wydaneniem jest więc fakt. te Bill do MI
o! łydowaki Martin Buber mot.e IWD ._....
prawy. M1il Jep brmUa a. palde _._.,.
2ucae duchowe 1D chTześcijaństwie
duchową tradycją chasydów, którzy uchowali żywą pamięć o v.ielkim do-
świadczeniu Proroków.
Bube~ zwraca uwagę na to,.że kto§ drugi staje się dla nas rzeczywiście oso-
b_q d?pu~ro prz~~ wypo\\,f'dztanc słowo, przez dialog. Ktoś, do kogo nigdy
~•.e me ~zywalismy, a zwłas:rczn ktoś, kto nigdy nie przemówił do nas, nigdy
n~e bę?z•e _dla nas napraw?~.; o'obn. Ktoś, o kim mówimy, ale kto sam do nas
me mow1 1 do kogo my su~ me odzywamy, nie jest właściwie dla nas kimś
ale raczej czym~. n!\Wet jeśli staramy się myśleć inaczej, nawet jeśli teore:
tycznic wiemy, że posiada on - jak my - byt osobowy. Jedynie ty"
z którym rozmawiam, jest dla mnie kimś, a zwłaszcza "ty", które sam~ d~
mnie przemówiło.
Bóg, Bóg Izraela, Bóg Biblii, Bóg Jezusa Chrystusa jt'st właśnie tym jedv-
nym Bogiem, o którym możemy mówić nic tylko "on" w sposób wlaści....;ie
niemal bezosobowy, ale po prostu "Ty", C<> oznnc1a, że Je~t On dla nas na-
prawd<: Kimś. Możemy mówić do Niego "Ty" przede '''57.ystkim dlatego, że
objawił sic: nam jako "Ja" par excellence; .inko Ten, który nie czek:~! na
naszą inicjatywę, żeby się spotkać z człowiekiem, ale sam podjął z nami dia-
log. Okazał się nam jako najpełniej~za Osobowość, a równocześnie sprawił,
że my też staliśmy się osobami, nic tylko mającymi w sobie jakby zaczątek
osobowości, ale osobami w pełni świadomymi i władającym• sobą. Nie jesteś
my i nie możemy być takimi osobnmi wówczas, gdy zazdro~nic zamykamy
się w sobie. Stajemy się nimi jedynie w tym dialogu, do którego powołuje
nas Boże "Ja". J ako Jego rozmówcy moiemy z kolei poczuć sit: naprawdę
"ja", jeżeli tylko uświadomimy sobi~ Boże wezwanie i b<:em w ~owstfm
i chrześciJańskim pojmowaniu Słowa B?żego is~otne jest to•. że me staDoWI
ono jedynie odpowiedzi Boga na wołame szukaJIIct!IO człOWieka, ale ie Jlll
dobrowolną, bezinteresowną i niezaleźnil inicjatywą Sofa szukaMcelO ~
'"'~eka, ktory sam jeszcze Go nic szukał ani o Nlm nie myłlał. .Jak
Ewangelia: "Nie wyście pierwsi Mnie umiłowali, aJe Ja was
To nie Izrael wybrał Boga, ale Bóg wybrał Iuaela; OD ~,_llkllł.
a nawet stworzył przez swoje wezwanJe. 1161 Jał
w dialogu; nie tylko On sam wychodzi na spotkanie C!llłowleła
jąc go 11 nicości, stwarza tego człowieka ł nf•gtanme
Ta rzeczywistość Słowa, które nłe :•==~:,mocą, które zbawia - ciqle na nowo
z proroclłl formułą tym, "caeso aerce
nak ..~ .aam obJawił-"
li
Z11cle duchowe w ujfdu tTad11cił Jcatołłcfcłej
ZYCIE DUCHOWE W KOSCIELE KATOUCKIM
To co zostało powiedziane, mogłoby odnos1ć się do każdej formy iyda
duch' wcg~. maJąCCJ w sobie coś z autentycznego chrześcijaństwa, czy to
~ZJe 1-;atnhcy;;::m czy protestantyzm. \\'szystko to jest prawdziwe nawet już
w odnic~cmu do zycia duchowego judaizmu, poniewaz ono równicz zalezy<'.tli.o\\iCJC me tylko od w1ary w Boga, który mówi, lecz lak~e od wiary,
ktora JUL koncentruJe się na nnJWJt:kszym darze o!Jarowanym n.1m przez
Bog.1 w ;\lc>Jaszu, w Pomazancu, w Chrystusie - choci:J.ż na tym etapie
Chry,tus jest dopiero przedmiotem nadziei. Specyfiką katolickiego zycla
du1howL·gn Jest P'-wicn dodatkowy i bardzo wazny rys, a mianowicie pt•zc-
kon:tntc, ze Bug nic tylko mówi do nas aktunlnic (J,Ik wierzyli Zydzi w Sta-
rym 'l'c:.tamencie), ze nie tylko przemówił do nas rzeczywiście i w sposób
ostateczny t: rzez Chrystusa (J.tk wierzą rówmez protestanci), ale ze me prze-
iUJC wclqż do nas przemawiać przez Chrystusa w Kościele.
Tu własnie o~>aZUJC su:, ze Katolicyzm nie JCSt tylko Jedną z wielu !orm
chrystianizmu, ole ze 1est Jedynq Jego formą, w ktorej trwa to, co było JUZ
w Judnl7mlc, choc1az J• .zcze w sposob nh:doskonały. Katolicyzm nie Jest bo-
WJem }Cdyruc rehgt Słowa, które przcmowilo w przeszłości, a teraz Jest
tylr:o przechowywaJ (; t..k, ,,by ntc z jego tn:sci me uronić, bo aktualnie juz
s ono me ~bywa. PrzeCI\\'DIC - kntohcyzm JCSl religią Słowa ostatecznego
1 pełnego, Ul\\ ze Jednak zywego, za\\SZ\! obecnego, zawsze aktualnego.
Xic\qtplh~1e duchowośc pr.>ti.'Stnncka w pewien sposób będzie również
utrzymywać, lC Słowo Boże oglo:.7.onc światu najdoskonalej, a więc osta-
tcnme w Chrystu 1e przed dwom1 tysl!lcami lat, może pozostać dla nas
la 1aczeJ st.tć 1>1~ na nowo) zaw~ze aktualm.:. Ale protestantyzm w przeciwień
stwie do katolicyzmu wtdzi tt.; :~ktunlnosć Słowa Jedymc w sensic indywiaual-
n~J mtcnoryzacJt. \\"edlug Kalwma prvtcstant, który czyta Słowo Boze, nie-
Gdys nntchnwne prze.. Ducha Swu;tcgo, mozc JC odcbrac jako aktualnie skie-
rowane uo siebie i rozi.wictlont tym, co nazywa wewnętrznym świadectwem
tego samego l.iucha. T<~-. \\ic;c protestantyzm dązy do realizowania ducho-
wo~ci, kt r.• rodzi sic: całkowicie i wylączme ze współobecności i wzajemnej
n·. ICJ l cz,ICCJ Usubc: Boga, objawion;l w Chrystusie Ewangelu, z indy-
widualną o:.obą wierzącego.
Ale UJtnUJliC rzecz z punktu widzenia katolicyzmu, nie mn w pełni auten-
lycznL•j duchowości chrzesCtJnńskiej bez wspołobecności z Chrystusem i z na-
mi, w ho: tl'lt• tak~c innych wierzących Tncba mocno podkreślić, że w kon-
cepCJI k•.tolicku:j Jest to komccznc nie Jedynie w kategorii środków, ale
łączy si~ '' :.posób istotny z samym celem życ1a duchowego.
:\toiM powiedziec, że w protcst:lntyzmie wszystko dzieje si~ tak, jak gdy-
by \\'cll'lcnic skonczyło się wraz z odejściem Zbawiciela do nieba. Zacho-
~ane w Ewangeliach wsporonieme Wcielenia dokonanego w przeszłości staje
Stę okazJi! do nawiązania bezpośredniego kontaktu każdej pojedynczej duszy
ze ~łowem, które raz na zawsze z..1warło w tych księgach - i nigdzie
indzleJ - to wszy:.tko, co wypow~edziało ludzkimi słowami.
Katolickac widzeme tych spraw, które - zdaniem coraz większej liczby
nawet protestanckich egzegetów - stanowi po prostu kontynuacj~ wizji Ko-
kloła apostolskiego, Jest zupełnie inne. Słowo Chrystusa, które stanowi z Nim
jldao, zalllm zostało utrwalone ostatecznie w tekście pisanym, razem z żywą
~~~~~*l~ Pana pozostaje zawaze w Kościele, jezeli tylko buduje sit: on na
• • • Apoat
Zvcle duchowe w Kolciele katolickim
słucha... Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje... Idtcle i nauczajcie w1zystltie
narody udzielając im chrztu... Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przy-
knzalem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia
świata..."
Inaczej rnpwiąc, nie tylko treść Bożego Słowa trwa w Kościele, dzięki
natchnionym tekstom, których jest on strażnikiem, ale trwa w nim samo to
Słowo, inko żywy akt i obecność. W Chrystusie bowiem okazało się, ze jedno
musi się w sposób konieczny łączyć z drugim. Treścią definityv.rnego Słowa
Ewangelii jest przecież sam Chrystus. Ale Chrystus - to tajemnica żywej
O•oby, któ1.1 nawet jeżeli wypowiada się zawsze w tych samych słowach,
udziela siebie naprawdę tylko przez osobistą obecność ukrytą za tymi slo-
wami. Toki jest właśnie sens apostolstwa, o którym powiedzieliśmy wy:i.ej.
Nicwątpliwie bardzo ważnym aktem tej specjalnej asystencji Chrystusa,
jaką otrzymali Apostołowie, było uzdo1nienie""ich dzięki natchnieniu Ducha
Chrystusowego - do zebrania, utrwalenia i wyjaśnienia zarówno w listach,
jak i w Ewangeliach pisanych tego, co Chrystus pO\\iedzial i uczynił. I to
nie musi być ponawiane.
Ale co naJm:Uej równie waznym zadaniem ich posługiwania było wprowa-
dzenie tworzonego Kościoła do prawdziwej wspólnoty życia z Chrystusem,
wspólnoty tak realnej, ze - powtórzmy raz Jeszcze - nie była ona jedynie
wspomnieniem Jego słuw i czynów, lecz trwałą obecnością, która utrzymy-
wała zywotność tego wszystkiego w Kościele i dla Kościoła.
Zadaniem biskupów, następców Apostołów w ich apostolacie, nic jest rów-
nież dorzucanie czegokolwiek do tekstu Nowego Testamentu, ale po prostu
zachowywanie go w stanie nienaruszonym. Natomiast - nie tylko dla utrzy-
mania autentycznej interpretacji Ewangelii, ale bardziej jeszcze dla zacho-
wania ciąglej i żywej aktualności tej Ewangelii w Kościele, tak bardzo dla
niej istotnej biskupi podobnie jak Apostołowie i w ich następstwie mają
na zawsze zapewnioną obecność Chrystusa, który obiecał, że pozostanie
z nimi "aż do skończenia świata". Wierność interpretacji słów Chrystusa
i wypowiedzi Apostołów zgodnie z Duchem Chrystusa zagwarantowana jest
w Kościele właśnie przez tę pewność, że żywy Chrystus obecny jest z bisku-
parni tak, jak był z Apostołami, dla całego ciała Kościoła, aż do koóca ~zasów:
Tak więc w zgromadzeniu swoich bliskich Chrystus zawsze aktualme głos•
Ewangelię, jedyne Słowo Boże, którym jest On sam; i głosi ją w sposób ~eal
nie osobisty, żywy, twórczy i życiodajny. Zgromadzenie to pozostaje Clqgle
tym samym zgromadzeniem Kościoła apostolskieg~,. po~i~waż gro~adzq je
następcy Apostołów i kontynuatorzy ich apostołskleJ m.JSJ•; pozostaJe praw-
dziwym Ludem Bożym.
Toteż trzeba wrosnąć w Kościół, prawdziwe Ciało Chrystusa, aby ucaeat-
niczyć w Duchu Chrystusa i przyjmować Jego słowa, nie jako martw~ lłterę,
ale jako słowa zawsze żywe i życiodajne. W Kościele właśnie słowa te polo-
stają zawsze żywe, bo zawsze wypowiada je samo osobowe Słowo Boil.
Łatwiej nam będzie zrozumieć tę prawdę, że Słowo Bote, w pełDJ obJawłoo
ne i dane człowiekowi w Chrystusie, chciało na1 dosi41D46 t
w taki właśnie sposób, jeżeli uświadomimy sobie, Jald był eel
ścia. Celem tym, jak mówi święty Paweł w IJłcłe do Kol-.
nanie wszystkich ludzi między sobą 1 1 Ojcem Jliltl*aUA,
Bożego, czy tez zjednoczenie wszystkiego w CIIII'YIIłlllde.
tekst Listu do Efezjan. A więc Wcielenie
cym etapem w historycznym ~luu~==·ma trwać zawsze l opieraHc o Ql
słopniowo w pewiea IIJIOŃb «*a~_..~
•-uutanie Chrystusa w nas, które ma postępować, ,.aż dojdziemy WftYBC7
razem (-) do człowieka doskonałeao, do miary wielkości wedłuc Pełnl
Chn'st\ISI" • (Ef 4,13). Dlatego Apostoł określa w tym kontekście Kościół jako
,Pclni~ Tego, który napełnia wsrystko wszelkimi .sposobami" (Ef l, 23).
' w •~J per.
1.1/CW duchowe w Kolefele kotolickim
Można powiedzieć, że wiara, która stanowi podstawę duchowoki chrześd
janskiej, ponieważ przez nią przyjmujemy Słowo Boże, jest przede wszyst-
kim wiarą w milość Bożą objawioną i okazaną w tym Słowie. Ze strony prze-
maw iającego Boga osobowa relacja, jaką chce z nami nawiązać, rodzi się
z miłości. Z naszej strony rodzi si~ ona z wiary, będącej odpowiedzią na obja~
wicnie miłości Boga.
Ale w1ara chrześcijańska nie jest wiarą w jakąkolwiek możliwą do po-
myślenia postać milości Bożej. Ona jest właśnie wiarą w tę jedyną miłość,
którą objawia nam Słowo, którą jedynie Ono mogło nam obJaWić i rzeczy-
wiście obJawiło.
Podkreślenie od początku tego punktu jest ogromnie ważne, ponieważ po-
jęcie mtlości Bożej jest zasadniczo polimorficzne. Odnos1 się to szczególnie
do naszego zachodniego świata, w którym JUŻ przed chrześcijaństwem i nie-
zależnie od Objawienia judeo-chrześcijańskiego - istniało jakieś pojęcie ml-
lości Bożej, niejednokrotnie nawet bardzo wzniosłe. Dlatego grozi nam usta-
wiczne niebezpieczeństwo pomieszania tego pojęcia z pojęciem, a raczej
rzeczywistością, objawioną nam przez Słowo Boże. Latwo mozemy się wów-
czas sprzeniewierzyć temu Słowu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy i fak-
tycznie stracić z oczu - nawet powtarzając te same słowa - istotę tego,
co Ono·chce nam powiedzieć - i co - powtarzamy raz jeszcze - jedynie
Ono może nam powiedzieć.
Zasadniczy punkt wyróżniający tę miłość Bożq znaną nam jedynie dzięki
Słowu Boga - polega na tym, że sam B6g jest najpierw podmiotem tej
miłości, zanim stanic siQ jej przedmiotem. Inaczej mówiąc, chodzi tu przede
wszystkim nie o tę miłość, którą Bóg jest miłowany, ale o miłość, którą On
sam miłuje. To jest właśnie podstawowa cecha mitości Bożej w UJ•.ociu chrześ
cijańskim, miłości, którą teksty Nowego Testamentu określają zawsze grec-
kim słowem agape. Przeciwnie zaś, m1lo::c Boża, którą duchowość grecka,
obca chrze.śc1jaństwu, od Platona aż do Plotyna oznaczała słowem eros, była
jedynie miłością skierowaną ku Bogu. W żadnym razie podmiotem jej nie był
Bóg. Była ona jedynie i wyłącznie miłością, którą Bóg może być miłowany.
Milość właściwa Bogu, agape, o której mówi Nowy Testament, jako mi-
!ość, którq Bóg miluje, nie jest milością pragnienia - jak nasza ludzka
miłość. Nie jest ona wyrazem potrzeby domagającej się za5pokojenia, ale
przeciwnie, jest darem, darem par excellence, czystym darem stwórczym.
Bóg nie dlatego miłuje, że odkrywa w miłowanych istotach jakąś wartość
uprzedzającą i wywołującą Jego miłość. Przeciwnie, Bóg miłd'!ąc czyni mi-
łowane istoty godnymi milości. Jego milość daje im nie tylko to wszystko,
co może być w nich godne miłości, ale daje im po prostu samo istnienie!
Tym samym miłość Boża jest nie tylko milością duchową, która przedw-
stawia się wszelkiej milości cielesnej. Taka właśnie była platoAlka n01. Ale
eros była całkowicie milością pragnienia. Było to prafllienie d6br tlr.u:h~
w przeciwieństwie do dóbr zmysłowych, mater~nych. Z tej racji w pnelceoo
naniu nawet najbardziej religijnych Greków - boJowie nie motU 'tllllło'l•
Sko1·o byli bogami, to z natury rzeczy nle mieli ładnych braków,
mogli jeszcze pragnąć? Wprawdzie Grecy takie mówili, ie
wszystko porusza, ale w ich ujęciu była to Jed-.)'Diep;iitmdQiM:-iiii]
miłowany jako Dobro w najwyższym atopniu u
Dant~.> bQdzie mówił o .,miłości, która poruua
rozumiał w znaczeniu agape, jako DliłoM, łddlr4 awJeso dziełem•
.Jedynie Ból mo6e tak mlłowa6
DieoJem. poaiewU Jedlale ...
• moie tvl _ da,Mc, udzielaj4e si~bie. Ale Bóg ehrzdcljan nie tylko aal-
~ tat.4 ~łoścf4, .która należy jedynie do Niego; On jest tak4 włał~e aa1Jo-
ści4. l to Jest jakby Olilatnie słowo_ ~żego Słowa; naJgłt:bczy sens 1 rzec:zy-
• 1.stosc Słowa Boiego, które stało s1ę c1ałem. . . . .
z drugiej strony, naJwiC:kszy dar, jaki nam daJe m1łość Boza, to me tylko
dar tycia w ogóle, ale to dar Jego własnego życia, dar _możliwołe~, .zdolno.
ści milawania tak, jak miluje tylko On. Na tym polega 1stota laski, to zna-
CZ\' darmo udzielonego daru, który Słowo obiecuje nam i daJe. Takie jest
r6~'Ilież \\"\"maganie, z którym Słowo zwraca się do nas.
z kolei ~·iara, rozpoznając milość Bożą w Chr~stusie: przyJmUje wezwanie
a~,a si..'ierowane do człowieka; wezwame do ~owama tak, ja~ zostaliśmy
ull'.!łowani. Realizuje się to ostatecznie w Kośc1ele bc:d4cym C1alem Chry-
~~u~: tworzą je ci wszyscy, którzy mag w sercu milość Ojca wlaną przez
Ducha Chrystusowego. Tak więc Kościół wokół Chrystusa ukazuje się jako
rozszerzenie, otwarcie na całą ludzkość daru milości Osób Boskich - Agape
Trójcy Swiętej.
\\ SPOŁCZESI'E WYPACZE!'\IA ZYCIA DUCHOWEGO
Sformułowane wyżej zasady zostaną rozwinięte i dokladniej wyjaśnione
w dalszym ciągu naszej pracy. Jednakże juz teraz pozwalają nam one do-
strzec i skorygować pewne współczesne wypaczenia życia duchowego.
P1en\·sze z mch można by nazwać psychologizmem. Termin•·m tym chce-
my określić bardzo wyraźne w naszych czasach dążenie, aby zycie duchowe
lipro\\lldzic do pewnych stanów świadomosci Nie zamierzamy tu oczywiście
pomnieJszać ogromnego 1.naczenia tego, co wniosła i jeszcze powinna wnieść
;,sychologia religii nie tylko do teorii, lecz również do praktyki życia du-
t.towt•go.
Ogólnie biorąc, pewna świadomość refleksyjna stała się tak charaktery-
styczna dla współczesnego człowieka, że nieliczenie się z nią w życiu ducho-
wym byłoby zupełnie niemożliwe. Od schyłku średniowiecza człowiek przy-
zwyczaił się do takiej samoświadomości, stal się zdolny do obserwowania
~tanów własnej duszy, toteż życie duchowe bardziej niż jakakolwiek inna
dziedzina jego eg1ystcncji nie może byc z tego wyłączone. Doprawdy wielką
zasługą szkoły zarówno karmelitanskiej (święta Teresa i święty Jan od
Krzyza) jak i jezuickiej (święty Ignacy Loyola i jego Ćwiczenia duchowne)
było włączenie tego nowego czynnika do duchowości chrze~cijańsk.iej. Wszy-
scy CI mistrzowie zycia duchowego umieli poświęcić tyle uwagi normalnej
cwolucJi stanów naszej świadomości poprzez wszystkie etapy rozwoju życia
duchowego, ile wymagał osiągnięty w czasach nowozytnych postęp w zakresie
samoświadomości. Więcej nawet: święty Ignacy w szczególniejszy sposób
urnlal wykryć i systematycznie wygrywać rozmaite czynniki naszego życia
Madomego dla osiągnięcia postępu duszy w jej stosunku do Boga.
WIZ)'I~o to atanowi. o~r~mnie cenną zdobycz i nie może być mowy o jej
odnuceniu, tym bardZieJ, ze wymagają tego nieodwracalne chyba procesy,
Jakle DUtęiły w dziedzinie osiągania coraz większej świadomości siebie
Cliowieka współuesnego. Ale donioałołć tych nowych czynnik6w, jakie
Dieclawao wzbolaclły życie duebowe, Dle poWiDDa jednak
r ::~-: maczenia elemeatów bardzlej ~
11 lfle wa1ao zwbaaa z tej DieucbraluaeJ .-Pc:ll
........_ ie .,_ *'+awe ax ,..
11
nych stanów świadomoSc:i orn. ich wywoływania za pomocą odpowiedoicb
środków psychologicmych. Wnlkając gh:blej w to zagadnienie powiemy, ze
tych koleJnych stanów Ś\viadomości, które "''Y%118tują pewne etapy rozwoju
iycia duchowego, a zwłaszc1a tycia duchowego chrześcijanina, nie motemy
'\~ pełni zrozumieć jedynie 1-n pomocą anahzy Immanentne). Innymi słowy,
me wolno nam przypuszczać, że znajdują one same w sobie pełne i całko·
wite wyjaśnienie.
Zwróćmy uwagę, że wszystkie niemal rozprawy psychologiczne w XIX wie-
ku ulegały tendencji i pokusie traktowania stanów świadomosci tak, jak
gdyby poza nimi już nic nic istniało. Najwidoczniej traciło s1~ z oczu (akt,
ze normalnie stany świadomości polaryzują się pod wpływem przedmiotu,
który Jest od nich niezalezny lub też nie dostnrgało się znaczenia tego
faktu. Przeciwnie, szkoła fenomenologiczna ukazała w pełnym "-'ietle, te
powazne studium stanów Ś\viadomości, nie biorące pod uwagę transccndent-
n)ch w stosunku do świadomości przedmiotów, od których ona całkowicle
zakzy, jest w ogóle niemozliwe i pozbawione realizmu, Intencjonalno i\\il·
domości, to znaczy jej spontaniczne odniesienie do czegoś, co ją przerasta,
jest lu bowiem czynnikiem centralnym, a nie drugorz.;dnym.
Ta prawda oczywiście nabiera specJalnej wyrazistości i szczególnego zna-
czenia, kiedy idzie o świadomość religiJną i wszystkie specyficzne dla nieJ
zjawJska. Nie można wyłącznie za pomocą anulizy psychologiczneJ badać
w ogóle zycia duchowego, a tym bardzlej duchowego życia chrześcijańskiego,
skoro wiadomo, jakie znaczenie ma dla nit'go osobisty stosunek ctłowieka
do Boga. Kapitalną sprawą jest lu zainleresowamc i•: przedmiotem, do kló·
rcgo si~ zwraca i na którym się koncentruje psychio 1 człowieka religijne·
go. Porni)an1e go byłoby pominięciem czynnika istotnego dla katdej ducho-
wości. Szczególnie nie może być mowy nie tylko o interpretov.·anlu, ale
nawet o opisywaniu chrześcijańskiego z.yc1a duchowego, jeśli pominie sl~
Boga, który odgrywa w nim dominującą rolę, Boga, który mówi do nas
przez Chrystusa w Kościele. Jego dą:ienia • aspiracje, a nawet ~la tre~
stają się niezrozumiale, jeśli usuniemy to, co jest jego motorem.
Z niewłaściwej oceny tego pierwszego punktu wynika drugie \\·ypaczcnle
nowozytnej duchowości. Jest nim skłonność do synkretyzmu. Jeżcli bowiem
życie duchowe sprowadzi się całkowicie do poziomu Immanentnej psycholo-
gii, dochodzi się nieuchronnie do przekonania, ze tz.w. doświadc~cnit• Trll·
gijne jest lub może być wszędzie takie samo. Z chwilą kiedy to, co stanowi
o jego treści, zostanie potraktowane jako nieistnieJlice l~b. niewa~e, po~o
staje oczywiście tylko podstawowa struktura duszy ludzkieJ, zasadruczo me-
zmienna. . .. · ... Rud lf Otto
Niewątpliwie takiej klasy historyk i psycholog rehgu Ja.. o po-
sługując się jedynie wnikliwą analizą potrafi uniltn'ć złudzenia sofłlłJid.
Ale przeciętny student tych dyscyplin skłonny ~Ie ~emać, te w Cllłlt
tccznej analizie, jeśli uda się dosięgt14ć glębl d.~· ~ ,......,.
ne protestanta, katolika czy nawet buddysty ok"' aę włakiwle .....
z tego wyprowadzi się łatwo wniosek, źe życie duchowe pazwala
kroczyć gr,anice Kościołów i dogmor6w. Bardziej amiartow8DI
bez wątplcnia, że nie należy :1 teto powodu odnuca6 al
ani dogmatów. Mogą być pnydatDe dla
wyJałniajq niektórzy. Ostatecznie •oc~zt
trwałą war~ nawet dla lł&llWilllllnrl••
to ZUC:I)' I)'IDbole ~
aJe ...... po....,....,~
Z11c~ duchowe w u;ęciu tTadvcJł lcatolłdcfeJ
ły 1 dogmary dążą do tej sameJ wytszej rzeczywistości, która je równiei
\\"S7nlkiE' raum przerasta.
T;go rodZ.1JU stanonisko popularyzują takie pis~, jak Filozo(ia. wieczysta
Aldou~a Huxlcy'a. Znajduje ono swoJe uzasadmeme - rzeczyw1śc1e lub po-
zarnie - w rodzaju gnozy, którą C. G. Jung stara się coraz bardziej na-
r7ucic swoim analizom psychologicznym, często zresztą genialnym, a nawet
z nimi utożsamić.
Stu nowisko takie niezaprzeczalnic fascynuje w pewien sposób także nie-
ktorych katolików, zwłaszcza tych, których zainteresowanie życiem ducho-
wym ogranicza sic:: do ściśle psychologicznego punktu wid.zenia. ?czywiścic
uznaj<:'my za całkowicie zrozumin le, że Bóg jest Fanem swo1ch darow, a więc
mnzc, JCśli 1.cchce, dać wspania łe doświadczenia wewnętrzne ludziom dale-
kim od wiary katolickiej a nawet od chrześcijaństwa. Prawda ta powinna
nnharywać nam szacunek i sympatie:: nawet w stosunku do tego, co jest dla
nas naJbardziej obce w kierunkach duchowości, które rozwinęły się poza
Kościołem. 1:'\k' moze ona jednak absolutme uspra wiedliwiać naszej skłonno
ści do pomniejszania wagi katolickiego dogmatu dla normalnego rozwoju ży
cia duchowego w pdni chrześcijanskiego. To. co powiedzieliśmy wyżej, po- •
winno nas przekonać. że właśnie przyJęcie dogmatu i ży we jego zrozumie-
nit' w lonie Kościola - jest w:~runkicm sine qua non duchowości prawdziwie
1 w pełni chtZdciJanskicj.
C.tłkowicir przeciwstawna - prZ)'O'IJrnniej z pozons - w stosunku do ten-
denCJi synkretycznych jest tendencja, która również okazuje się wśród nas
ogromnie 7ywa, t.cndencja do popierania, a nawet tworzenia caŁkowicie no-
wych, przcsaclnir wyspeCJali?.owanych duc howości. Je że li poprzednia była
n r • nic tyte produktem Mwożytncj p,.ychołogii jako takiej, co raczej błęd
nym J''J 7wo;it:nicm, tendencJa. ktorą chcemy obecnie omÓWIĆ w kilku sło
\\ach, op1cra ~ię bardziej na p• dl >l.U historycznym, chociaz jest to historia
pozostaJąCa rat'Zl'J na powierzchni zJawisk.
P1zywroc~nie w XIX wieku zgromadzen zakonnych, które rozbiła Rewo-
lucJa, pociągn~;:lo za s bą ogr ~mną pr tcę zmierzającą do ich odbudo\vy, a tu
nicmaJ meunikmt,na okgz •la sit; pcwn ,ztuczno ć. Według historycznej wizji,
czo;~to zaprawioneJ nieco romantyzmem, odbudowano te zgromadzenia tak,
jak 'i~ kil•dyś ukształtowały w epoc'c' nicraz wyraźnie idealizowanej. Trzeba
p1 ·yzna(\ zt w tym odtwarzaniu nie zawsze umiało się trafnie rozróżnić
mi(~z:; l~ m. co wynikało z chwilowych okoliczności, a tym, co miało być
tr wa ł e l za~.1dnicze. Zwializeza w dziedzinie duchowości nie tylko każdy za-
kon. Ie }'\ide poszczególne zgromadzenie dążyło do ukształtowania własnej
fizjor.omn \\~.odlug dzieła takiego czy innego świętego założyciela. W ten spo-
~ob doszło nit! tylko do historycznego ruzrózniania szkół duchowości, takich
j~k. tlamanclzkll cz~· hiszpańsk:J, co byłoby całkowicie uzasadnione, pod wa-
runkiem, ze naw"t na phszc7.y:i:nl~· h1~toryczneJ uznawaloby się pewną
wzglt;dMść t:1k:ch rozrużnici1. Tymczasem nie tylko sic;: rozróznia, ale syste-
mat)'cz:uc kultywuJe duchowość bcnedyktynsiq, Jezuicką, k:~rmelitanską itd.,
ltd. Dalo\1y ~i1; to Jeszcze w JtlkieJś mierze uzasadnić, gdyby każdy zakon czy
zgromadz<'nie ograniczyło sic:: do zebrania nauki swoich Ojców-załozy
c:ieli, odnoszącej się do własnych SIJ·~c~ (icznych zadan. Czy JCSt jednak rzeczą
aluszną, io za każdym razem usiluje się ~>tworzyć calościową wizję świata
uboweao. usystematyzow~ną i zamkniętą, a równocześnic obcą - jeśll
IIII wro&' w stosunku do mnych paralelnych wizji? Oczywiście nie. Takie
o\War\e czy zawierają w aobie nieuchronnie jaJutł sprzecmo66.
na duchowość tere%jańską i duchowołć
~ych blok4w, skoro wUidomo, .. łwt4ta
Współczesne WI/PQC:enio i11cło duchowego
~a dobierała sobie 'kierowników zarówno spośród jezuitów, dominlicanów
czy franciszkanów, jak i spośród karmelitów, jeśli tylko byli to ludzie pełni
ducha Bożego i dobrzy teologowie? Sam świ~ty Ignacy, mimo bardzo wy-
raźnej struktury swojego dzieła duchowego, nic pomijał żadnego tródła z do-
st<:pnej mu tradycji katolickiej, począwszy od ~ródeł monastycznych, którym
nieraz chciano radykalnie przeciwstawić jego wiusny ideał.
Trzeba wyrażnie powiedzieć, że żadna wielka duchowość chrzcścijan~ka
w czystej formie nie m1al:i się rozwijać jako coś odrt,;bnego. Jeśli stało się
inaczej, to tylko na skutek głębokiego wypaczema przez uczniów, maJ~cych
być moze najlepsze zam1ary, ale nie ror.umiejących właśc1w1e swoich mi-
strzów, którym chcieli służyć. I na odwrót - należałoby powiedzieć, że
każqa specjalna duchowość, która dqiyłaby do t:1klego wyodn:bnicnia, po-
kazałaby przez to samo, że nie jest autentycznie katolicku i chr1.cścijnńska,
ale stanowi jakąś sekciarską deformację. $wit,;Ci Benedykt, Franciszek czy
Ignacy nigdy właściwie nic chcieli nic innego, jak tylko ubzywać swoim
współczesnym po prostu duchowosć chrześCIJ:tnską, duchowoi;ć katolicką,
dostosowaną jedynie - 1 to raczej w sposobie przedstawiania 01z w istocie-
do aktualnych potrzeb epoki
Co sądzić wobec tego o tych współczesnych duchowościach, kturt> preten-
dują do całościowych uj«:ć ze względu n:1 ścisłą specjalizacj~; w nicktórych
środowiskach czy stanach życia? Pojawianic się ich często s1.ło w parze
z rozwojem specjalistycznej Akcji Katolickh~j w ostatmch dziesiątkach lat.
Odpowiadają one jednak tendencji ogólniejszej i są jednym z przejawów
szerszego ~jawiska.
Najpierw starano si ę dać jakąś specjalną duchowość klerowi diecezjalne-
mu, aby nie pozostawał w tyle za rozmaitymi zgromadzeniaro Zll;onnymi.
Obok tego chciano również określić duchowosć świeckich, która - Jako
taka - miała być przeciwstawiona duchowości zakonnej, 1.wlnszcza mona-
stycznej, a także duchowości kapłańskiej. Trzeba przyznać, że przy tego
rodzaju zabiegach to, co najlepsze, bardzo blisko sąsiaduje z nuJgorszym.
Można wytworzyć sobie pewien obraz trudnych do rozwikłania nieporozu-
mień, w związku z tym dążeniem do przeciwstawienia duchowości świeckiej
i monastycznej, Jeśli zwrócimy uwagę, że pierwotni mnisi, twórcy ducho-
wości monastycznej p<>r t:xcellence. byli właściwie i nie chcieli •być nik1m
innym, jak tylko poboznymi ludżm1 świeckimi. Co do duchowości kll•ru die-
cezjalnego, która miała zostnć skonstruow:mn jako dodatkowa kapliczka obok
duchowości różnych zakonów, należy zwrócić uwagę, w jakiej to poeostaje
sprzeczności w stosunku do ideału wielkiej duchowości kaplai1skicj rozwija-
jącej się w XVII wieku we Francji i czerpiącej natchnienic wprost od Ojców
Kościoła, a zwłaszcza świ<;tcgo Jaon Chryzostoma i świętego Grzegorza Wiel-
kiego. Czyż tym ideałem, według niezapomnianych sformułowań ~ossueta
w mowie pogrzebowej po śmierci ojca Bourgoinga, nie było właśme ,.nie-
posiadanie innych reguł oprócz praw, które (Chrystus) dal swemu Kołcioło
\\'1, ani innych przełożonych prócz biskupów"?
W przypadku wreszcie duchowości ,.robotniczej", ,.rolniczej", .~
kiej" itd., jaką zaproponowano pewnym środowiskom specjalnym Akcji
tolickicj, wydaje si~. że nieco pomieszano tu słunn• troaq o
duchowości ewangelicznej problemami wldclwymł dla rótDJoJa
z nic sprecyzowanym l dziwnym dążeniem, które - ldybJ cfelo
nic określić, byłoby przykrawaniem EwqeW do r62DI411
formacji zawodowych, przesądów i kapl')'lbw W!'lłli~MI
tych środowiskach. Na to kOJJto mama b7
łdjat\st.·o - c:zy wiele je&o odDIIu - •
do których należałoby raczej odnieść wprost wołanie Apostoła: .,A tu jut nie
ma Greka ani Zyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, nie-
wolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3,11).
Bowiem, jak mówi ten sam Apostoł, duchowość chrześcijańskll określa nie
to, co wyróżnia - w sposób naturalny czy inny - jakiegoś chrze-
scijanina ny grupę chrześcijan, ale ,.jedna wiara, jeden chrzest, jeden Pan,
jed<'n Duch. jl' na francuski \\' 1959. \\"spomniane w tym rozdziale dzieło
Rudolfa Otto ?llstało wydane \\' tłumaczeniu francuskim pod tytułem: My-
~ttq r ~·onf nt 1'1 mymqu< d'Occtrlcnt, Paris, 1951. Zob. również na ten
l<'mat prac•, katolicką Jacques-Albert Cuttal: La. Rencontre des rc!igions,
Parl~ 1958.
HozdzlaJ 11
ZYCIE DUCHOWE A SŁOWO BOZE
Nasze życic duchowe będzie chrześcijańskie w tej mierze, w jakiej b~dzie
się w nim realizowała osobista relacja do Boga. Twierd7.Pnie to zakłada już
w punkcie wyjścia, że życie duchowe powinn" się budować na fundamencie
Słowa Bożego i wiary: Słowa, pr%<.7. kt6r<. Bug wzyv..·a człowieka, i wiary,
która ze strony człowieka jest rozpoznaniem i przyjęciem tego wezwania.
Do tej podstawowej zasady dołączyliśmy jeszcz<. drugą, kt6rn jest raczej
wyjaśnieniem niż dodatkiem, a któn mówi, i:e nasze życic duchowe bt:dzie
katolickie w takiej mierze, w Jakiej o:sobista relacja do Boga będzie się roz-
wijała w Kościele. Słowo Boże jest bowiem skierowane do n~s w Koliciele
i do tego stopnia nie da się go odlączyć od Kościoła, że mozcmy prtyjąć
je naprawdę jedynie w takiej postaci, w jakiej przynosi je nnm Kościół.
Jeżeli Słowo Boże nie ma być dla nas martwą literą, ale Duchem ozywiają
cym, musi ono dochodzić do naszej świadomości w żywym świetle Mngi-
sterium Kościoła. Ale - jak powiedział bardzo trafnie papież Pius X[ -
podstawowym organem zwyczajnego :\fagi .tcrium Kościola Je .t liturgia. To-
też pierwszym zadaniem, jakie staJe przed nami, będ wyjaśnienie, w jaki
sposób życie duchowe powinno i może karmić się Słowem Bożym poprzez
liturgię.
SŁOWO B02E JAKO 2R0m.o 2YCIA DUCHOWEGO
To, co zostało dotychczas powiedziane, powinno chyba wystarczająco na-
świetlić, jak istotne dla duchowego życia chrześcijanlon jl'st knrmienie się
chrześcijańską prawdą. Ten punkt na ogól przyjmowany jest bez trudności.
Nie zawsze może jednak dostatecznie zwraca się uwagę na to, że prawda
chrześcijańska wtedy tylko karmi życic duchowe, kiedy otrzymujemy Jlł
w przyswajalnej formie. Nie można bowiem przyswajać sobie prawdy chne·
ścijańskiej w dowolny sposób.
Przyswajanie chrześcijańskiej prawdy dokonuje się przes medytacJe, kUl-
rej będziemy musieli poświęcić wiele miejsca w tej ksiąice. W CIIU&cb 110'"
wożytnych, od schyłku średniowiecza,· badania w zakresie duahow-.&
centrowały się szczególnie rm subiektywnych metodacb medytacji. W
wicństwie jednak do tradycji dawnlejuej, bardzo CICiło Dle
one wagi - b~dź czyniły to w niedosłałec11J7D1 lłopoia -
czerpania, przlk!: medytację, przede w~ąlłldm J!e
prawdy, deby przyswajać ję sobie w owocą •.,..,._,w•.•...,.:III'!
nie w czasach nowożytnych med)'łaoJa
Jakby z dwóch stron. czqo Ale biło w
albo W)'IUI&eD.le w chloclaJm I'OtiiiN. .,."
tala70b W)'~
• 2ucte duchowe a Słcnoo Bot.
Kiedy dla rozwoju życia duchowego pragniemy rozważyć jak-ł prawd,
chrześcijańską, zbyt często de facto roztrząsamy ją tylko w sposób rozumo-
v.·y (żeby nic powiedzieć racjonalistyczny), a duchowo pozostajemy bardzlej
Jestcre niedożywieni i biedni, niż byliśmy. Czasem przeciwnie - razem z po-
zornie rozwazaną prawdą pogrążamy się jak gdyby w sennych marzeniach,
dl.1 ktorych ta prawda jest raczej pretekstem niż źródłem. Duchowa jałowość
tyrh dumań mówi wyraźnie o ich zwodniczym charakterze.
Pcwied1my jasno, że jeśli tylu ludzi po lojalnych, nieraz długotrwałych
próbach szczerze wyznaje, ie nic umie medytować, to zazwyczaj dzieje się
tnk dlatego, ie nuż~t jednak ani jednym, ani drugim.
J dyna droga, która może nas przeprowadzić między tą Scyllą i Charybdą,
to z\• rOLt·mc. sic do prawdy chrześcijaJ1skiej, takiej, jaką dal nam Bóg i jaką
gło,ui Jego wybrani wy5!1onicy. Bo Bóg dal nam swoją prawdę w takiej
po!>laci. w jakieJ moic być b· :~:pośrednio przyswajalna w życiu duszy.
PncmawiaJąc do nas chce On dac n'łm życie, a nie f\Okarm dla myśli czy
z~h~\dtc dla wvobrażni. Toteż mozcmy być pewni, że wiedział Bóg, jak ulo-
?:Y~ ObJawienie, aby było najlepieJ dostosowane do celu, któremu ma służyć.
\\!aściwic rozumowe usystematyzowanie treści Objawienia jest procesem
wtó1 nym, a reakcją na lo najzupełniej zrozumiałą, chociaż niewystarczającą,
było nast~pnic jego ujęcie uczuciowe i wyobrażeniowe. Nie znaczy to, że
jc~l r7ecz~l złą lub niewłaściwą przemyślenic w taki sposób prawd, które
Di•g clnl nam poznać, aby można było stworzyć z nich pewną spoistą całość.
:'\1o7t• być równil•i rzeczą dobn1 wprz~;gnięcie do pracy wyobraźni, aby obja-
\\ionc pr1wdy ogarnęły t;łkże na!'zą uczuciowość. ~a pewno powinniśmy po-
gh biać na drodze rozumowej wszystkie implikacje Bożej prawdy, chociazby
w tym celu, aby zapobiec pow>otawaniu ,,. naszym umyśle ró~nego rodzaju
bł!"'luzyć naszemu pozn:miu spekulatywnemu. Kiedy więc za-
czyn·•m) mozc Jeszcze mezupelnie jasno uświadamiać sobie, że zwykle pod-
rhadzenic do prawdy Bozcj za pomocą systematycznego jej poznawania nie
icl>t najbordziej normalną i skuteczną drogą do jej życiodajnego poznania,
to z P•·wn• ·scią nic najlepszym lekar,twem będzie przesunięcie akcentu na
W)'Siłlk w~·obraini ani na u~zucia, do których trochę sztucznie możemy się
pobudzać. Byłoby to dodawaniem nowego bł<;du do pierwszego, a skutki tego
mog1y~,.,. zn,echęcic nas Jeszcze bardziej Jedynym prawdziwym lekarstwem
i po prostu normalną drogą, na ktorej nie grozi naszej medytacji zabrnięaie
w Jakiś i;l(·py zaułek, jest powrót do prawdy Bożej takiej, jaką nam przy-
nosi Słowo snmego Boga.
Bóg, w swoim Słowie, daje nam bowiem prawdę jako rzeczywistość żyWą
l przynoszącą życic. Powiedziellamy już poprzednio, że charakterystyczną
~ kaidego alowa jest umożliwianie zaistnienia osobistego kontaktu. Sło
wo w sensie jest objawieniem komuś własnej osoby, objawieniem
jakiemuś ,.ty". Jest ono pierwszym wkroczeniem koaoi w ą
':I:;.A: więc Słowo Boże jest wlaiDie objawieniem nam Bota,
li objaWieniem. Prze& Słowo swoje B6& praple wejl6 w
Słowo Bote, Błblło ł lłtllfllła rr
Sł.OWO BOZE, BIBUA I LITURGIA
Słowo Bozc wypowiedziane w formie, jaką Bóg wybrał sobie bcz.pośrcd
nio, zostało zachowane w Biblii b<:dl\cej zbiorem wszystkich słbw natchnio-
nych przez. Boga i utrwalonych na piśmie.
Zbyt długo katolicy skłonni byli my~l~. że Biblie: należy z.ostawi~ pro·
tcstantom. Tncba zdecydowAnie wykorz.cni~ te: myśl czy raczej ten pncs:td
Błąd protestantów bynajmniej nic polegał na przekonaniu, że Biblia jest
Słowem Bożym i jako takle powinna być przyjmowana. To nic Jest abso-
lutnie bl<:dcm - przeciwnie, taka jest czysta prawda katolicka, poświadczo
na prtez cal:1 tradycJe: Kościoła. Błąd protestant6w polegal na tym, że cheleli
zachować Bibhr, odrzucając lo wszystko, co było konieczne do z.ochowania
jCJ jako żyw{'go Słowa Bożego, co było konieczne, aby nie stała $iq dla nns
martwą litcrq, której jui nie ozywin Duch ~wiqty.
Musimy wl~;c sz.ukać w B1blii podstawowego pokarmu dla naszego życia
duchowego, co tak akcnntUJII Jlrotestanci. ~Ie moiemy jednak posługiwa~
sic: Bibliq tnk jak oni, to znaczy nic moicmy poslugiwac ~ię niq jak martwi\
literą, w kt6rq nasza mdywidualna inl!'rpretacja mialaby dopiero tchnąć
nowe życic Musimy korzystać z niej tam, gdzie ozywia ją nieustannie obi!c:·
ność Tego który ją wypowiedział, gdzie działa Duch Swh:ty, który ją
natchnął.
Jedynie w Kościele, który Jt t Cialem Chrystusa, żywe Słowo Doic
w Chrystu~i<' nie przestaje być pośród nas ob<'cne, nie przestaje tJktu,,lnic do
nas przemawiać. Jedynie w Ciele Chrystusa nic przestaje mieszkać Dtt<'h
Chrystusowy, jako Duch zawsze ożywiujqcy.
Doświadczamy tego w szczególny sposób podczns sprawowania liturgii. Bo
zgromadzenie liturgiczne Kościola Jest zgromadzeniem Ludu Bożego, zwołP·
nym przez samego Boga przede wszys.tkim dla słuchania Jego Słowa.
Zwróćmy uwag~. że to zwoływanie Ludu Bożego dla słuchan!a Bougo
Słowa nie jest czymś sztucznym, co realizowałoby się jakby jui po fakcie, by
przywracać młodość dokumentowi, który sl~ zestarzał. Przeciwnic - j<'st to
normalna droga, na której powstawały, a następnie zostały zcbrantt teksty
biblijne; droga, na której powinny one zawsze być przyjmowane tak, jak
zostały dane. Dla przekonania sie o tym wystarcz.y rozwazyć decydujące mo-
menty w dziejach Ludu Bożego, b<:
szłoki. Objawienie Prawa wypływa z objawienia Imienia: celem Prawa
b(dzie nic tylko naznaczenie Ludu pieczęcią przynależności do Boga, który
l'ię Jemu objawił, lecz również znamieniem podobieństwa do Boga, który
uC"Zyni go ~woim przybranym dzieckiem ~oszącym znak J ego Imienia, to
l.llaezy tc>go. kim jest On sam. Przecież motywem przewodnim prawa Mojże
uowc>go Je;.l formuła: .,świętymi bądicie, jak Ja jestem święty".
Pierwszym aktem Kahału, pierwszego zgromadzenia Ludu u stóp Synaju
byłn wic;c słuchanie Słowa Bazego 1 przyjęcie go w modlitwie wiary pełnej
u''wlbienia.
,\Ie to przyjęcie Bożego Słowa nie mogło pozostać ani tylko w sferze inte-
lektu, ani po prostu być postawą b1ernq. Zakładało ono ze strony ludu
ofiarę z siebie, zasto:;owanic się do }\')'mngan usłyszanego słowa, na gruncie
ob:ctnic zawartych w objawtemu Bazego imienia. Zaufanie obietnicom,
w~eli>iej obietnicy bliskości z Bogiem, ofiarowanej człowiekowi, i posłuszeń
stwo obJawionej woli BozcJ wynza się rówooczesnie w drugim akcie Kahału,
do którego pierwszy w naturalny sposób prowadzi. Jest to dar ofiarny, ofiara,
ktorą B•'g wyznaczył sw"lim słowem \\ t. ·n sposób bezpośrednią konsekwen-
CFl ,;lużby Słowa Jest służba ofiary. W tej ostatniej Lud zobowiązuje się do
pflsilNcństwa Bożemu Prawu, wierząc obietnicom, które Bóg potwierdza
równocześnie, przyjmując ofiarę Ludu, to znaczy potwierdzając, że jest on
Jl•go Ludem. Tak zostaje zawartc przymierze mi~dzy Bogiem a Ludem
(zoo. zwla,zcza Wj 3,19, 20 i 24).
z. W'lrte w ten sposób pnymicrze miało być później odnowione w analo-
cicmych warunkach. Po osiedleniu się w Palcstynie, Izrael doświadczał na
przc•mian własnej niewierności wobec wymagat'l Boga i Bożej wierności da-
nym obietnicom. \\'łaśnie na podsl:lwie tego doświadczenia otrzyma naukę
naJdawniejszych Proroków, klora z kolei rzuci na nie światło. Sens pierwot-
nego Prawa zostanie w niej jakby odnowiony przez uwewnętrznienie. Wtedy
kroi Jozjasz zwoła powtórnie Kahał, w ktorym odnajdujemy strukturę i dy-
_namiltę pierwszego.
Znowu będzie miało miejsce proklamowanie Bożego Słowa. Tym nzem
chodzi o Ksi~;g<' Powtórzonego Prawa - jak gdyby powtórne wydanie Prawa
p11 rw tnego ktorc ukazuje się w podWóJnym świetle dotychczasowego do-
swiadczeni'l i nauczania Proroków, wywołanego tym doświadczeniem. Lurl
z.w 11:raJąc ponownie przymierze i zoboWHIZUJąC się do posłuszeństwa wiary
wobec odnowionego Prawa, znowu zwiąże się z Bogiem przez o!ian~. Będzie
to tym razem ~zczególnie uroczyste złożenie ofiary paschalnej, nawiązujące
do picrw~zeJ Paschy i bc;dące JCj zaktualizowaniem (2 Krl 23).
Po raz trv ci Kahał zostanie zwalany - zawsze według tego samego po-
rządku - po najtrudniejszym doświadczeniu Starego Testamentu - próbie
Wygnania i pozornego poniechania przez Boga przymierza. Co uc~yni pisarz
Ezdra~z, kiedy na mury świ~tego miasta przyprowadzi na powrót z Babilonu
ma\ą v.·&pólootę, małq "Reszt~:;" oczyszczoną w tyglu tajemniczeJ próby? Oto
zgromadzi wygnańców i rozproszonych na uroczyste czytanie praktycznie
calcj Bibhi - takiej, jaka doszła do nas. Na podstawie tego objawienia
przygotowawcugo, które dopełililo się w próbie wiernej "Reszty", ł)~ącej
zapowiedzią zbawczej próby "Sługi", Lud po raz ostatni zobowi4że ale ałużyl:
Bop.
Zwr6~ iednak uwagę, że tym razem, chociaż Kahał zobowi~tzuje 11' do
mulnych ofiar, kiedy zoatanie odbudowane iwlęte miaa&o l nq..
te aie ZOlitaty złatane. Na ich miejsce pojawia ._
81Ddłltwa 'błotaeławle6mra CZ7 ~ ~lllal:h..
eucl&c&ruldA. Lu6 .... w - • ....,....., ł011--~ll
dla niego zdziałało, poświęca się Bogu w odpowiedzi na Jego dary, a zwluz-
cza na ten największy dar tajemniczej jeszcze próby, z której wyrosła jego
odpowiedź". Modlitwa eucharystyczna zwrócona najpierw ku przeszłości przez
wspomnienie, anamnezę, obejmującą całość, objawioną wreszcie w swej jed-
ności, zwraca się następnic w naturalny sposób ku temu, co przyjdzie: aby
Bóg sam odnowił, dokończył, wypełnił ostatecznie w eschatologicznej przy-
szłości - to znaczy w czasach ostatecznych - to, co przygotował, zapowie-
dział, zarysował w dawnych czasach, których pamięć stanowi oparcie dla
teraźniejszości (Neh 8 do 10).
Widzimy w sposób oczywisty, że .to wszystko jest jakby prehistońą, zary-
~em chrzcścajańskiej Mszy świętej, odsłaniającym jej głęboki sens przez te
wszystkie opatrznościowe etapy przygotowawcze. Rozumiemy teraz przede
wszystkim, jak Msza św1ęta dopelrua ostatecznie utworzenie Ludu Boz,eg~'~.
Równocześnic pojmujemy, dlaczego M~za jest tak istotna dla zycia Kosdola
i dla każdego chrześcijanina: z niej bicnc ono swój l
wiedzjał: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, kt6reście słyszeli" (por.
U: 4,14-21}.
Pótnlej ustne nauczanie Apostołów ustąpi miejsca czytaniu ich Listów,
ktore z kolei będzie wprowadzeniem do czytania E\\langelii, gdzie zostały
utrwalone słowa i czyny Jezusa tak, jak je zachowała i interpretowała ka-
tl!chezJ apostolska.
\\' m1arę rozwoju badań nnukowych nad czterema E\vangeliami widzimy
coraz wyraźniej, że trzej synoptycy - a szczególnie Mateusz - pomyśleli
swojj pełni i rzeczywiście sobie przyswoić.
Dlatego wlo~"uc poczatkowL doś\\'ladczenia, przez które przeprowadzał
SWÓJ Lud, zawierały już, w pewien sposób, ostateczne prawdy ewangeliczne.
Podc: •s pll·rwszej Paschy, kiedy Lud mial być uwolniony z Egiptu, przy
przcchodzemu Morza Czerwonego i osiedlaniu się w kraju obietnicy, Bóg
lUZ obJawiał, że chce być Odkupicielem swego ludu, tym, który wyzwala
wyprowadzając 1. ziemi niewoli do ziemi obiecanej i przybierając za synów,
c1.yniąc jakby d1.iedzicami własnych dóbr.
Ale dogłębne zro1.umienie tej prawdy wymagało nowego doświadczenia:
trudniejszej próby, przez którą Lud by zrozumiał, że nie wystarcza wy-
zwoh:nie od nicprzyjaciół zewn<;trznych, Jak Egipcjanie, ale potrzebne jest
wyzwolenie od wrogów wewnętrznych - własnego egoizmu i balwochwal-
5\wa. Toteż po przeżyciu pierwszej Paschy potrzebna była druga, do której
przygotowywało nauczanie największych Proroków; bolesna próba Wygna-
nia, zapowiedz prawdziwego powstania z martwych, jakim będzie nowe wy-
zwolenie. W tym drugim doświadczeniu Lud miał odkry'ć, że nie ma dla
człowieka radykalnego wyzwolenia, które nie byłoby owocem wewnętrznej
walki, w której cierpienie i rozdarcie przyjęte w "';erze jest warunkiem
prawdziwie nowego życia.
Ale wartołć tego dru&iego doświadczenia polegala głównie na tym, :te sta-
DOWUo ouo znowu pewien etap na drodze do jeszcze glębsz.eao odkrycia.
~ perspektywę innej śmierci i innego zmartwycbwataoia, ktbre byq-
liaur\. ale neczywiatołci~a: łmlercl i zmartwycbwatama jui Dle
pnJU o&ie6 pr6by, Dle ,,Reuą" 1au1a. •
dopiero IIIiaia ~ .......,.
~~~~ LOUIS BOUYER oratorianin WPROWADZENIE DO ; ŻYCIA DUCHOWEGO ZARYS TEOLOGII ASCETYCZNEJ I MISTYCZNEJ PRZELO:tYLA LUCYNA RUTOWSK.A
OD WYDAWCY Ksiądz Louis Bouyer, wykladowca teologii w Instytucie Katolickim w Pa- ryzu, wybitny przedstawiciel myśli religijnt>j na Zachodzie, urodził się w roku 1913. ;\'lając 26 lat, jako pastor luterański przeszedł na łono Kościoła katolickiego, by z kolei zostać w roku 1944 ksit:dzem w zgromadzeniu orato- rianów. Należy do pokolenia tych, co przygotowywali Sobór Watykański II. Jego dztelo z zakresu eklezjologii Kościół Boilł· Mistyczne Ciało Chry:rusa wydaliśmy w 1977 roku. Książka, którą obecnie oddajemy do rąk Czytelników, jest w zamiarze Autora praktycznym podręcznikiem teologi• zycia wewnętrznego. Nie jest to jednak bynajmniej podręcznik s~kolarski, suchy, ale pi~knie n:'lpis3ne, żywe i jasne, informujące i formujące wprowadzenie w zagadnienia ascetyki i mi- styki, w sposób dojrzały i mądry ukazujące duchowość Kościoła i Ewangelii taką, jaka ukształtowała się w ciągu wieków. Autor wiele miejsca poświ~c!l Bożemu Słowu, życiu sakramentalnemu, modlitwie, jej metodom i rodzajom, zagadnieniu szeroko pojętej ascezy w jej aspektach antropologiemych i hu- manistycznych, w powiązaniu z rozmaitymi rodzajami powołań w Kościele. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły pozwala Czytelnikowi uchwycić istotę, sens i wartość ascezy i duchowości świeckich zaangażowanych w życie rodzinne i pracę zawodową, ascezy i duchowości kapłańskiej oraz różnych ' form powolań apostolskich, od czynnych zgromadzeń zakonnych aż po insty- tuty świeckie. Po tę dojrzałą i głęboką książkę - aczkolwiek pisaną jeszcze przed Soborem i, co zrozumiałe, nie uwzgl~dniającą jeszcze zmian w liturgii Mszy świętej i sakramentów oraz w liturgii godzin - sięgnie zapewne z po- żytkiem zarówno profesor seminarium jak i zakonnik, kleryk, a także świec ki zainteresowany problematyką rozwoju i postępu w życiu duchowym.
Sł.OWO OD AUTORA Ksiąikn, kt6rq oddajemy do rąk Czytelnika, jest podrc;cznikiem, i to pod- r~cznil:km prnktycznym. Z tego wzgl~du bibliografia została ograniczona do na;'''DŻI1iCj5zych pozycji, które moznn by uznać obecnie za autorytatywne w zakrt•sie omnwmnych zagadnieri. Bardziej wyczerpującą bibliografię, a tak- 7.C dj .kUSJe interesujące Jedynie >pecjnlistów, znajdziemy bądź w wymie- niC>nych tutaj k>ią7.knch, bąd} w pracach z dziedziny historii duchowości - m11:rC' obecnie straciły wszelką aktualność, jak na przykład za-
gadnit niP. kwirty1.mu (czy istniC'je milość Boga całkowicie wolna od wszel-
1:11go ?.Wrolu ku sobie?), czy tez problemów, interesujących wyłącznie histo-
ryk:•. jnk nn przykład szczegółowe podziały, ogromnie zróżnicowane - znleż
nir od 2utorow - trzech dróg (czy trzech etapów) życia duchowego. Unika-
my też na ogól wszelkich drobiazgowych klasyfikacji, które zajmują nieraz
wic!c miljsca w ksiqżkach tego typu, nic przynosząc właściwie ż.adnego po-
żvtku.
• 0!11 uminnrzystów i kapłanów, db nowicjuszy, zakonników i zakonnic oraz
dla wszy tkich wiernych, którzy pragną pogłębienia życia duchowego i zwra- '
cają ~ię w tym celu do wi~lkich źródeł biblijnych oraz do katolickiej trady-
cji, książka ta mou• być po prostu "'Prowadzeniem do podstawowych zagad-
nień życia duchowego i zapoznaniem z ogólnie przyjmowanymi sposobami
Ich raZ'I\·iązywnnia. Unikaliśmy systematycznie jakiegokołwiek faworyzowa-
nia określonej sz~:oły duchowości, w przekonaniu, że jedna jest tylko ducho-
wo~ć katolicka, godna tego imienia. a mianowicie gloszona przez Kościół
duchowość Ewangelii, to znaczy duchowość pochodząca przez Apostołów od
Chrystusa, który jest "ten sam wczoraj, dziś i jutro".
Czy trzeba powiedzieć jeszcze słowo o pewnych zarzutach wysuwanych
pod adresem naszej książ.ki - obok ·wielu pochwał, z których chcemy za-
czerpnąć przede wszystkim zachętę do podjęcia niełatwego zadania? Nie-
którym zakonnikom wydawało się, że oceniając krytycznie opanowanie du-
chowości przez psychologię w XVI \1\;eku, oskarż.aliśmy ich własnłł tradycję
ducho\1\'ą, Czujemy się więc w obowiązku wyjaśnić, chociaż. - jak się nam
wydawało - powiedzieliśmy to już dość wyraźnie, że jeśli Kościół uznał
duchowość ich zakonu, to tym samym stwierdził, iż udało się w niej unilUlllĆ
bł4d6w, jakie mogłyby zawierać się w nowych metodach, a takie uwypuklić
IDOIDelity najbardziej pozytywne. Inne zarzuty, jakie nam czyniono, suaero-
WIIJ, łil propozJejs oparcia modlitwy ebrzekijailsk:iej na medytacyjnej lek·
... Pllma Awlętego jest prop11owaDiem pobożno6cl intelektualnej l oclej-
oł CIQitiala. Dla 1ll1llllcda tqo nieporozumlenia wystarcą qba
eo ~na temat ledto clł-.. ~c ... na ,.".....
OJo6lr Jto6IUia 1 lldltn6w *Id& duma,.. wlllr6w ....,
,.... teB'slll'łl,wlwlll n· ..,....
Słowo od QUIOTO gii - to zasadniczo najprostsza droga, aby dojść do Chrystusa Ewaliielli i przyjąć wszystkie Jego wymagania, dotyczące naszego życia. Co do niebezpieczeństwa ewentualnych deformaCJi Z\\;ązanych z poszcze- gólnymi kierunkami duchowości, właściwie nie ma potrzeby precyzować, te formułowane przez nas ostrzeżenia nie dotyczą absolutnie ani wielkich mi- strzów życia duchowego, od których się te kierunki wywodzą, ani inspirato- rów AkCJi Katolickiej, ponieważ właśnie oni mogą zabezpieczyć ~wolch uczniów przed zawsze groźnym zwężaniem i ograniczaniem duchowych ho- ryzontów.
Rozdział l ZYCIE DUCHOWE W UJfCIU TRADYCJI KATOLICKIEJ ZYCIE RELIGIJ~l!. ZYCIE UUCHOWE, lYClE WE~ĘTRZ:-.IE \\'prowadzenie do tyc1a duchowrgo należy ~oz~cząć od do~ad?ego spre- cyzowania, o czym właśch,ic mówimy posługując su: ~1Xl ~~-:~emem._ Mu~t my więc wyJść od definicji iycta duchowego•.\Je. taka de._mlCJa ~c:~e. m~ uchronnle płynna i abstrakcYJna, jeśli od razu me zesta~1my poJ_ęc~a zycae duchoU'c z dw~·ma innymi okre~leniami o waczemu praw1e synomm1cznym: o:ycac religijne ł Ż!Jcic u•ewn.;:tr:nc. Zwrótmy przede wszystkim uwag.;:, ic potocznie używamy tych trzech wy- raźcJ) w znaczc-mu dosyć nic sprccyzownnym i nil:mal zamiennie TymCUt- scm chociaż częściowo sit: one pokrywają, to jednak nie są całkowicie zbież ne. \\'Jelc ~wiatł.1 przynicsic nam tutaj próba możli\,·ie dokładnego uchwyce- nia, czym si1: te puj.;cia mil;dz~· ~obą roznią i co maj:j wspólnego. Musimy slwicrdzic, że istm;~ły i nndal i~tnic)ą formy %1/CtQ rclig~;nego. Uórc nill znwil'rllJil żadnego ;ycra duchowego, :mi ż:tdnego życia wewnętr:: :tcgo w scisłym sensie. Dawna religia l:ltynska, religia w1eśniaków w Lacjum n!e zawierała nic innego prócz. poprawnego wypełniania pewnych obrzędów, którym townrzy!>zylo dokładne powtarzanie pewnych formuł Później, jak widz.my u Cyc•·ronn, kapłan Cotta mugl być uwazany za nienagannego, cho- ciaz otwarcie podawal w wątpliwość istn:cnie bogów. Wiara w bogów była jego ~prawą osobistą, a wymagano od niego jedynie dobrego sprawowania obrzędów i właściwego wypowindania formuł. To są oczywiścJC przypadki krańcowe. Ale nawet w samym chrześcijań stwie, wśród katolików, a także protestantów, chociaż ci ostatni raczej są skłonni pomniejszać wartość religiJności zewnętrznej jako takiej, znajdują się ludzie, których religia f3ktycznic polega przede wszystkim - jeżeli nie ·wy- łącznie, na .,praktykach'' cz~· .,dobrych uczynkach". Chodzenie w oznaczonym czasie na nabozcństwa i regularne wywiązywanie się z obowiązków rytual- nych (przyjmowanie sakramcnt6Y/ czy lektura Biblii) - to najważniejsze, jeteli nie jedyne przejawy pobożności wielu chrześcijan, szczerze religijnych i po awojemu oddanych Bogu. Dla innych religijność będzie polegala zasad- niczo na działalności charytatywnej, której będą się oddawać bez reszty w różnqo rodzaju instytucjach l ugrupowaniach społecznych. Niewątpliwie, aal jeden ani dru&i typ reli&ijności (bywaj- jeszcze często rótne ich pollacze- lde atanowi dla człowieka myilące&o ideału chrześcijaństwa. Ale dla ladll ~ch Mit najlepsze intencje i bynajmniej nie "obłudD:ych -.we to atanowi Istot.: chnełcijaD&twa, a nJeru w cc6le cale w JedDej a fora łNillllł-. ....._..-..l...rw~~IIIML _.,_.. ..,..., urtta,•.._
1.vc:le rellgHne, żvde cluc:llowe, żvcie 1Ce1Dilfłrzne jako ,.religię bez Boga". Prawdę mówiąc, wyrat.enie to nie wydaje alę 1~ liwc, ponieważ jest b~z scn~u: nie mo~e pm·c1rz i~tnicć religia bez jakleaoł bó11twn, które stanow1loby jej przedm1ot, nnwct JC7.cli rzeczywiste istnienie lego przedmiotu może być kwestionowane, jak na przykład w okre-;ie schył kowym u Rzymian. Powiemy raczej, że wspomni~n., wyżej forma buddyzmu jest jakqs formą duchowosci, życi4 duchowego, oderwanego od wszelkiej religii. Nie znaczy to, ze Buddn przeczył istnieniu bogów; on sic: po prostu nimi nie interesował, jak nie intere~ował sic: bdną formą odrc:bnc:-go istnie- nia. Zvc:ie duchowe, które głosił, w zasadzie polc:-gało całkowicie na oderwa- niu · •ic: i absolutnej obojc:tności wobec wszelkiego bytu, kosmicznego, ludt- kiego cty boskiego. Ktoś może słusznie powied7ieć, ze taka forma życia du- chowrgo jest doś.ć paradoksalna. Ale istnienic jej jest jednak faktem i przy- nnjmnlej dla pewnej liczby dusz była ona i nad:~l pozostnje jakimś doświad czeniem. Można ubolewać, że ostatecznie prowadzi ono d(lnikąd, alt' nie moina kwestionować 3ni ]ego psychologicznej ncczywlsto~i ani wiclkośd. Nie mniej znamienne ~dzie może Sl\\icrdzenlc, te istnieje wielu ludzi, których bog te życic wewnętrzne nic ma nic \\'Sp6lnego z tyciem religijnym, ani nawet nie może byl: traktowane jako życie duchowe w najszerszym tego słowa znnczeniu. Poeci i artyści, nieraz całkowicie niewierząq•, a nawet zdl'- cydowani materialiści, mogą jednak wyratal: l przekazywać innym '1\·łasne ogromne bogactwo wyobraZili, myśli i uczul:. Mogą oni nie znal: tadncgo iycia religijnego, a nawet nic miel: żadnego żul'ia duchowego, jeżeli rozumie- my je co najmniej jnko otwarcie na r1cczywistość inną niż Ś\\int uchwytny 1.mysłowo i przera~ta '\cą jednostkę. Xie można jednak mówić, te nlc m:~ją oni życia wewnętrznego, bo niejednokrotnic jest ono u nich wyjątk0\1.'"0 bo- gate. ' Pomyślmy na przykład o ukazanym pr7e7. Prousta świecie ,.odnnle:donego cznsu", o tym niezwykłym zmartwychwstaniu pami~ci w ogromnej :iywcj świndomości człowieka. Albo rozważmy choćby dosłownie zdumiewaji!C:Y roz- wój świadomości· w takiej powieści jak Ulirses Joyce'a, bc:dącej prawdziwą epopeją wewnętrzną. Z tych dwóch autorów jeden był nic tylko całkowicie obojc:tny wobec religii, a drugi stal sic: jej Utartym wrogiem; trzeba ponad- to uznać, ze obydwaj 7.arnkn<:li się dobrowolnic w absolutnej negacji wszyst- kiego, co wykracza pon:~d świat zmysłowy. ~fimo to tycie wcwn(tr.ne, wprawdzie dziwne, a nawet monstrualne, jakie u~nrują w swoich dziełach, jest rzeczywistością nie tylko niewątpliwą, ale wrc:cz zdumiewającą. Może jeszcze bardziej wymowny jest przypadek niektórych poetów. Do- Awladczenie nie tylko opisane, ale wydobyte w dosłownym znaczeniu s pe- mh:ci przez takiego Wordswortha w wier~z:1ch o Tlnrem Abbey l w Wielu fragmentach jego poematów autobiograficznych, nieraz do złudzenia prą• pominają pewne formy doś..·iadc:zenia mistyczneto. Mimo refleksji o cbulk- terzc religiJnym, które towarzyszyły ~wiedziom poety, jelt jeciD8Il ,... czą bardzo wątpliwą, czy jego poetyckie dośwladczeaie ~ fDDej wistoJeJ niż najgłębszych warstw duszy człowieka. Mote jednak nie trzeba ltonlecmie zwraca4 -. clo art:llllflrl aby dotknąć w pewnym ~eułe palcem ...0. GO 1Mtunętnnego, które na pewno ale je.t reJfCijDe w nawet nle może by6 auwane w łdiiJ8I ..... hulał - a moie nawet way~CJ", a....,_ w cą wlelna młod+ł .... .......,.. ..... nuowił lcb .,.._. al tM' Dloa7la ki t t i - - - •lulrW. rae&a *
JJ ?.l/Cle duchowe w ujęciu tTad11cJł lcatołłckfeJ ży~ oni zyclcm wewnętnnym? Cz11~em moic ono być tak bogate, te cale ~c1e rcwn(tr:ne w porównaniu z nim st'lje .si~ bezbarwne i niepocląsające. Ku:•dy rozwllł.llmy wszystkie te (akty, do których łatwo mozna by dodać wiele mnych, poJt;Cia - początkowo doilć płynne - zaczynają si~ nicJako s;~mc prt ·cywwać 1 wcale nic mu'limy tego robić jakby na silę. Zyc1c rc llgl}lll' w nnjszcrszym tl'go słowa znaczemu pojawia się lub utrzy- muje, kitody C71owi(•k przC'iywn w JlC'Wicn sposób Jakąkolwiek relacJę do trans<'cndentrll'go ho~twn, I 7.C'C'zyWJ ~tego lub wymyślonego, nnwct JCŚ!i w krancowych przyp 1d ach trwl.l jt•,zczc w naszym postępownniu to, w co )U! wątpi umysł. i\atom1ast zycre u cu:nętrznc mamy wowcza", gdy życie ludzkiej istoty ruz.- '1\iJI sl~ w spos6b śwradomy, mniej czy bnrdziej autonomiczny. Do Z!ICia duchowego d
Zvcle duchowe w chrzelcljamtwle w pełni osobowego w swojej transcendentnej rzeczyv.istoścl, jest w całej pełni uznawana i formalnie kultywowana. Pod tym względem trudno znaleźć coś bardziej przeciwstawnego w sto· sunku ~o dązeni<~, .kt~re wy~~je Sit: nierozerwalnie związane z wszystkimi drognm1 duchowości hmduskleJ, nawet tymi, kture będąc przez pewien czas pod wpływem buddyl.Illu, odrzuciły go w takii'J czy innej formie. W hin- duizmie i wielu innych systemach filozofic?.no-religijnych Dalekiego \\'scho- du, które są do niego mniej czy bardziej zbli:.:onc, jnk na przykład chiński taoi1.m, człowiek duchowy dąży do zatracenia własnej osobowosci w bezoso- bowym bóstwie. Chrześcijanin - przeciwnie - cl;p~y do cnłkow•lcgo rozwoju zycin w pełni ludzkiego i w pełni osobowego w spotkaniu 7. Uogicm, ktory n1e tylko również jest osobą, ale jest bytem osobowym pnr ex<'ellencc. Może nikt nie ukazał jaśniej tej różnicy, n nawet zasadnitleJ sprzt•('zno~ci, niż uczynil to historyk i psycholog religii, Rudolf Otto. Jego t>mca poświ~co· na temu zagadnieniu jest tym bardziej rewelacyjna, że wszystkie dążenia liberalnego protestantyzmu, którymi był przcsi•1knięty, skłaniały go raczej do pomniejszania wagi sformułowań dogmatycznych cechujących wszelkie rcligJC, a szczególnie chrześcijaństwo. Tym bardziej godne uwagi jest więc to uwypuklenie sui generis \ltyróżnika chncścijańskiego życia duchowego w jl!dnej z jego najwybitniejszych prac poriiWII:IWCI.ych. Ponadto, dla przeprowadzenia pOPJWnania wybrał on specjalnie dwa przy- kłady wybitnych mistrzów qcia duchow~:g\J, o klvrych mozn.1 bytu myślcc a priori, że różnice między nimi sprowadlajq sic; do zera. Jaku przykład chrześcijanina wybrał on Mistrza Eckharta, w którego pismach znajdujemy w wielkiej obfitości zwroty wyriiŻiljołCC pragnil.'uie z"JiJOlcnia J;io:, uto/.S:Jnlte- nia, a nawet błogiego zatr:tccnia w Bogu własnej osobowości. Równocześnie dla hinduizmu wybrał postać Siankary, który może jak z.1den inny mistyk Wschodu zachowuje niemal w samym rdzeniu '' ''J' g., }•to·n.u Cor.nuly personalistyczne, kiedy mówi o zjednoczeniu Boga i duszy. Pomimo tak dobranego materialu porównawc..:cgo, .-tory powinien maksy- malnic zmniejszyć różnice między dwom;! typami duchowosct, ~c:islc nauko- we badania, jakie przeprowadził Otto, pos ługując si<; metodą feno- menologiczną, doprowadziły do jednoznacznych, Jotkkolwiek nieoczekiwanych rezultatów. Kiedy Siankara wydaje sic; bnrdzo bliski chrześcija•1skiemu do· świadczeniu osobistego spotkania z Bogiem - pojmowanym również osobo- wo --- dokładniejsza analiza jego formuł wykazuje, że nie tutaj znajdUJe 5ię punkt ciężkości jego twierdzeń. Wyrażenie tego rodzaju w zestawieniu z do- świadczeniem, które pragnie schar:.kteryzow1ć, nie mają bynajmniCj takiego znaczenia, jakie bylibyśmy skłonni im przypisywać. Nie ma najmnlejsz~j wątpliwości co do tego, że u Siankr~ry nie istnieje ostatecznie ~ozróinferue mi<:dzy Bogiem a człowiekiem, ie nic widział on nigdy w Bogu 1 czlowl~u dwóch odrębnych bytów, a jedynie dwie formy tego samego bytu. PrzeciW• nie, pozory panteizmu Eckhart.1 są istotnie tylko pozorami. które nie WJ• trzymują próby dokładniejszych badań. Nawet wtedy, fld'Y wydaje lię buo dzo bliski całkowitego zatracenia własnej osobowoki w badeaaej JN'I...... 86$twa, Eckhart, jak wykazuje obiektywna analiaa,a.aaie.lkiiMeja;rm wątpliwości co do tego, ie Bós i dusza, aawet w niu, pozostają dla niego w tym zjednoczeniu dwoma ae•edztłcm tami. Ale to stwierdzenie jeszcze nie wystarcza. CłiJ'Ijtło:lllllMii:lll! wym nie tylko rządzi niepodwałalna, Samo to eycfe wypływa z falc&u. ie B6e duchowoki cbrzejcija6akfeJ, JOduJ teso - -.....
14 me. te w Chrystusje Bóg SAm SIC: dal poznać czJa\\iekowi jako Ktoś - przea s~ OJe słowa 1 n~-ny. Całe zyc1e duchowe chrześcijan rozwija &ię i kataltuJe 02 pod~\\ie faktu, ze Bóg - jak \dcrz~ - przemówił do człowieka i te Jrs;o lywc !'!owo .stało Ei Cialem t zamjeszkało między nami. Inaczej m6- Wl.qr. punktem WYJŚCia chrześi.'IJ:l ńSkiCJ duchowo.Sci rue jest pe"-'ll3 koncepcja Boga, a nawet me !dca, ; c jest On Bog1cm o~obowym, ale typowo chneści J3r."ka WUi r a tx;dąca zgodą na Słowo Bozc. n.1 to Słowo, które dało się narn po:.n9ć, które oddało sil! nam w Jczus1e Chrystusie. • Dla zilust.rowania tej nb.olutnie podstawowej prawdy może wystarczy bardzo pro~tc porównanie. \\'s1yscy zn1my hi ~ tońę Robinsona Kruzoe. W pu rw~7ym ~~- resie 5WCJ pozo1 nil' same tnej ~:gzystencji na wyspie, na któln UJrzy na p1 a~ku ślad stopy,
nic b~llt'Cj Jrgo własnym śladc•m.
W tym mo:nencic sWOJeJ historii llobin~on jest jakby obrazem człowieka,
który !UstanawiaJqc :;i~ nad otarlaJ:JC)'m g, Ś\\;a tem (a także nad samym
5obą) odkrywa, ze Rug iqnieJe 1 n• - podobnie jak on sam - nie jest On
czyrns lrcz Km1 To Je~t najwyŻ!;zy punkt, do którego może doprowadzić
C7ło'' lf'l·n Jl'dylllc religi.. naturalna: z;u l we przekonanie, że istnieje Bóg, i że
IStnwJc Jako rzcc;r.ywistosc nw t~·Jko du~·how•. ale i osobowa.
\\'s7vdnuk zmienia ''li colkowicic w dniu, kiedy Robinson zobaczył
na phzy idrtcl•go ku nit•mu Pu;taszka, kiedy ten do niego przemówił, chociaż
(>OC'7;Jt ••wo Rnhinson nie rozumiał jc~zcze jego j~zyk:~. Teraz już nie tylko
m1ol przekonam(• zasadnicw dość mocno uzasadnione, że Inny istnieje
i żt• jest K1mś podobnie jak on .sam. \\'laściwic przekonanie to przestało być
jLdynic ło~1C: nnl w1 kicm ab trakcyjn<'go rozumowania, paniewaz stało
si~: fakt(m, h l.:tcm angazu]ącym jlgo zyclowe doś\\;adczerue.
Podobnic J t z chrz.:ścijanstwem, czy wczesniej z Judaizmem, w zesta\\.;e-
IIIU z najbardr.ieJ wzniosłą religią natu:alną. BÓil. Jego Osoba nie jest już
t)·lko pr7t~miotem racJOnalnegn przc;..onania. z ,taje On poznany w akcie
obja\\iema - na1bardzicj osobowym, a właściwic międzyosobowym. ZostaJe
poznan)', mówią d'•kł:tdniej, w rl'lacji osoboweJ, która zaistniała tylko i wy-
!.,c7.nit z Jl·g•> własneJ micjatywy, z J ego woli wyJścia nam na spotkanie.
Zwr<>Ćmr uwaec:. 7e to nie przckr~la ani nie pommeisza żadnego przeko-
nama rdigijncgo, do ktgo, Jest on:~ !aktem a nie ideą, chociaż nawet
zwykła idea może mieć bardzo powazne konsekwencje w życiu człowieka.
Jea\ ona faktem wkn1Czcnia Boga w ludzkie życie - 8Qga nie jako idei, U.
jlko zywej Osoby. Wiara chrzcścijnńska jest przyjęciem tego faktu; gdyb)'
p UIQJlłĆ, po prostu przestalaby istnieć.
l najważniejszym wydaneniem jest więc fakt. te Bill do MI
o! łydowaki Martin Buber mot.e IWD ._....
prawy. M1il Jep brmUa a. palde _._.,.
2ucae duchowe 1D chTześcijaństwie duchową tradycją chasydów, którzy uchowali żywą pamięć o v.ielkim do- świadczeniu Proroków. Bube~ zwraca uwagę na to,.że kto§ drugi staje się dla nas rzeczywiście oso- b_q d?pu~ro prz~~ wypo\\,f'dztanc słowo, przez dialog. Ktoś, do kogo nigdy ~•.e me ~zywalismy, a zwłas:rczn ktoś, kto nigdy nie przemówił do nas, nigdy n~e bę?z•e _dla nas napraw?~.; o'obn. Ktoś, o kim mówimy, ale kto sam do nas me mow1 1 do kogo my su~ me odzywamy, nie jest właściwie dla nas kimś ale raczej czym~. n!\Wet jeśli staramy się myśleć inaczej, nawet jeśli teore: tycznic wiemy, że posiada on - jak my - byt osobowy. Jedynie ty" z którym rozmawiam, jest dla mnie kimś, a zwłaszcza "ty", które sam~ d~ mnie przemówiło. Bóg, Bóg Izraela, Bóg Biblii, Bóg Jezusa Chrystusa jt'st właśnie tym jedv- nym Bogiem, o którym możemy mówić nic tylko "on" w sposób wlaści....;ie niemal bezosobowy, ale po prostu "Ty", C<> oznnc1a, że Je~t On dla nas na- prawd<: Kimś. Możemy mówić do Niego "Ty" przede '''57.ystkim dlatego, że objawił sic: nam jako "Ja" par excellence; .inko Ten, który nie czek:~! na naszą inicjatywę, żeby się spotkać z człowiekiem, ale sam podjął z nami dia- log. Okazał się nam jako najpełniej~za Osobowość, a równocześnie sprawił, że my też staliśmy się osobami, nic tylko mającymi w sobie jakby zaczątek osobowości, ale osobami w pełni świadomymi i władającym• sobą. Nie jesteś my i nie możemy być takimi osobnmi wówczas, gdy zazdro~nic zamykamy się w sobie. Stajemy się nimi jedynie w tym dialogu, do którego powołuje nas Boże "Ja". J ako Jego rozmówcy moiemy z kolei poczuć sit: naprawdę "ja", jeżeli tylko uświadomimy sobi~ Boże wezwanie i b<:em w ~owstfm
i chrześciJańskim pojmowaniu Słowa B?żego is~otne jest to•. że me staDoWI
ono jedynie odpowiedzi Boga na wołame szukaJIIct!IO człOWieka, ale ie Jlll
dobrowolną, bezinteresowną i niezaleźnil inicjatywą Sofa szukaMcelO ~
'"'~eka, ktory sam jeszcze Go nic szukał ani o Nlm nie myłlał. .Jak
Ewangelia: "Nie wyście pierwsi Mnie umiłowali, aJe Ja was
To nie Izrael wybrał Boga, ale Bóg wybrał Iuaela; OD ~,_llkllł.
a nawet stworzył przez swoje wezwanJe. 1161 Jał
w dialogu; nie tylko On sam wychodzi na spotkanie C!llłowleła
jąc go 11 nicości, stwarza tego człowieka ł nf•gtanme
Ta rzeczywistość Słowa, które nłe :•==~:,mocą, które zbawia - ciqle na nowo
z proroclłl formułą tym, "caeso aerce
nak ..~ .aam obJawił-"
li Z11cle duchowe w ujfdu tTad11cił Jcatołłcfcłej ZYCIE DUCHOWE W KOSCIELE KATOUCKIM To co zostało powiedziane, mogłoby odnos1ć się do każdej formy iyda duch' wcg~. maJąCCJ w sobie coś z autentycznego chrześcijaństwa, czy to ~ZJe 1-;atnhcy;;::m czy protestantyzm. \\'szystko to jest prawdziwe nawet już w odnic~cmu do zycia duchowego judaizmu, poniewaz ono równicz zalezy<'.tli.o\\iCJC me tylko od w1ary w Boga, który mówi, lecz lak~e od wiary, ktora JUL koncentruJe się na nnJWJt:kszym darze o!Jarowanym n.1m przez Bog.1 w ;\lc>Jaszu, w Pomazancu, w Chrystusie - choci:J.ż na tym etapie Chry,tus jest dopiero przedmiotem nadziei. Specyfiką katolickiego zycla du1howL·gn Jest P'-wicn dodatkowy i bardzo wazny rys, a mianowicie pt•zc- kon:tntc, ze Bug nic tylko mówi do nas aktunlnic (J,Ik wierzyli Zydzi w Sta- rym 'l'c:.tamencie), ze nie tylko przemówił do nas rzeczywiście i w sposób ostateczny t: rzez Chrystusa (J.tk wierzą rówmez protestanci), ale ze me prze- iUJC wclqż do nas przemawiać przez Chrystusa w Kościele. Tu własnie o~>aZUJC su:, ze Katolicyzm nie JCSt tylko Jedną z wielu !orm chrystianizmu, ole ze 1est Jedynq Jego formą, w ktorej trwa to, co było JUZ w Judnl7mlc, choc1az J• .zcze w sposob nh:doskonały. Katolicyzm nie Jest bo- WJem }Cdyruc rehgt Słowa, które przcmowilo w przeszłości, a teraz Jest tylr:o przechowywaJ (; t..k, ,,by ntc z jego tn:sci me uronić, bo aktualnie juz s ono me ~bywa. PrzeCI\\'DIC - kntohcyzm JCSl religią Słowa ostatecznego 1 pełnego, Ul\\ ze Jednak zywego, za\\SZ\! obecnego, zawsze aktualnego. Xic\qtplh~1e duchowośc pr.>ti.'Stnncka w pewien sposób będzie również utrzymywać, lC Słowo Boże oglo:.7.onc światu najdoskonalej, a więc osta- tcnme w Chrystu 1e przed dwom1 tysl!lcami lat, może pozostać dla nas la 1aczeJ st.tć 1>1~ na nowo) zaw~ze aktualm.:. Ale protestantyzm w przeciwień stwie do katolicyzmu wtdzi tt.; :~ktunlnosć Słowa Jedymc w sensic indywiaual- n~J mtcnoryzacJt. \\"edlug Kalwma prvtcstant, który czyta Słowo Boze, nie- Gdys nntchnwne prze.. Ducha Swu;tcgo, mozc JC odcbrac jako aktualnie skie- rowane uo siebie i rozi.wictlont tym, co nazywa wewnętrznym świadectwem tego samego l.iucha. T<~-. \\ic;c protestantyzm dązy do realizowania ducho- wo~ci, kt r.• rodzi sic: całkowicie i wylączme ze współobecności i wzajemnej n·. ICJ l cz,ICCJ Usubc: Boga, objawion;l w Chrystusie Ewangelu, z indy- widualną o:.obą wierzącego. Ale UJtnUJliC rzecz z punktu widzenia katolicyzmu, nie mn w pełni auten- lycznL•j duchowości chrzesCtJnńskiej bez wspołobecności z Chrystusem i z na- mi, w ho: tl'lt• tak~c innych wierzących Tncba mocno podkreślić, że w kon- cepCJI k•.tolicku:j Jest to komccznc nie Jedynie w kategorii środków, ale łączy si~ '' :.posób istotny z samym celem życ1a duchowego. :\toiM powiedziec, że w protcst:lntyzmie wszystko dzieje si~ tak, jak gdy- by \\'cll'lcnic skonczyło się wraz z odejściem Zbawiciela do nieba. Zacho- ~ane w Ewangeliach wsporonieme Wcielenia dokonanego w przeszłości staje Stę okazJi! do nawiązania bezpośredniego kontaktu każdej pojedynczej duszy ze ~łowem, które raz na zawsze z..1warło w tych księgach - i nigdzie indzleJ - to wszy:.tko, co wypow~edziało ludzkimi słowami. Katolickac widzeme tych spraw, które - zdaniem coraz większej liczby nawet protestanckich egzegetów - stanowi po prostu kontynuacj~ wizji Ko- kloła apostolskiego, Jest zupełnie inne. Słowo Chrystusa, które stanowi z Nim jldao, zalllm zostało utrwalone ostatecznie w tekście pisanym, razem z żywą ~~~~~*l~ Pana pozostaje zawaze w Kościele, jezeli tylko buduje sit: on na • • • Apoat
Zvcle duchowe w Kolciele katolickim słucha... Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje... Idtcle i nauczajcie w1zystltie narody udzielając im chrztu... Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przy- knzalem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata..." Inaczej rnpwiąc, nie tylko treść Bożego Słowa trwa w Kościele, dzięki natchnionym tekstom, których jest on strażnikiem, ale trwa w nim samo to Słowo, inko żywy akt i obecność. W Chrystusie bowiem okazało się, ze jedno musi się w sposób konieczny łączyć z drugim. Treścią definityv.rnego Słowa Ewangelii jest przecież sam Chrystus. Ale Chrystus - to tajemnica żywej O•oby, któ1.1 nawet jeżeli wypowiada się zawsze w tych samych słowach, udziela siebie naprawdę tylko przez osobistą obecność ukrytą za tymi slo- wami. Toki jest właśnie sens apostolstwa, o którym powiedzieliśmy wy:i.ej. Nicwątpliwie bardzo ważnym aktem tej specjalnej asystencji Chrystusa, jaką otrzymali Apostołowie, było uzdo1nienie""ich dzięki natchnieniu Ducha Chrystusowego - do zebrania, utrwalenia i wyjaśnienia zarówno w listach, jak i w Ewangeliach pisanych tego, co Chrystus pO\\iedzial i uczynił. I to nie musi być ponawiane. Ale co naJm:Uej równie waznym zadaniem ich posługiwania było wprowa- dzenie tworzonego Kościoła do prawdziwej wspólnoty życia z Chrystusem, wspólnoty tak realnej, ze - powtórzmy raz Jeszcze - nie była ona jedynie wspomnieniem Jego słuw i czynów, lecz trwałą obecnością, która utrzymy- wała zywotność tego wszystkiego w Kościele i dla Kościoła. Zadaniem biskupów, następców Apostołów w ich apostolacie, nic jest rów- nież dorzucanie czegokolwiek do tekstu Nowego Testamentu, ale po prostu zachowywanie go w stanie nienaruszonym. Natomiast - nie tylko dla utrzy- mania autentycznej interpretacji Ewangelii, ale bardziej jeszcze dla zacho- wania ciąglej i żywej aktualności tej Ewangelii w Kościele, tak bardzo dla niej istotnej biskupi podobnie jak Apostołowie i w ich następstwie mają na zawsze zapewnioną obecność Chrystusa, który obiecał, że pozostanie z nimi "aż do skończenia świata". Wierność interpretacji słów Chrystusa i wypowiedzi Apostołów zgodnie z Duchem Chrystusa zagwarantowana jest w Kościele właśnie przez tę pewność, że żywy Chrystus obecny jest z bisku- parni tak, jak był z Apostołami, dla całego ciała Kościoła, aż do koóca ~zasów: Tak więc w zgromadzeniu swoich bliskich Chrystus zawsze aktualme głos• Ewangelię, jedyne Słowo Boże, którym jest On sam; i głosi ją w sposób ~eal nie osobisty, żywy, twórczy i życiodajny. Zgromadzenie to pozostaje Clqgle tym samym zgromadzeniem Kościoła apostolskieg~,. po~i~waż gro~adzq je następcy Apostołów i kontynuatorzy ich apostołskleJ m.JSJ•; pozostaJe praw- dziwym Ludem Bożym. Toteż trzeba wrosnąć w Kościół, prawdziwe Ciało Chrystusa, aby ucaeat- niczyć w Duchu Chrystusa i przyjmować Jego słowa, nie jako martw~ lłterę, ale jako słowa zawsze żywe i życiodajne. W Kościele właśnie słowa te polo- stają zawsze żywe, bo zawsze wypowiada je samo osobowe Słowo Boil. Łatwiej nam będzie zrozumieć tę prawdę, że Słowo Bote, w pełDJ obJawłoo ne i dane człowiekowi w Chrystusie, chciało na1 dosi41D46 t w taki właśnie sposób, jeżeli uświadomimy sobie, Jald był eel ścia. Celem tym, jak mówi święty Paweł w IJłcłe do Kol-. nanie wszystkich ludzi między sobą 1 1 Ojcem Jliltl*aUA, Bożego, czy tez zjednoczenie wszystkiego w CIIII'YIIłlllde. tekst Listu do Efezjan. A więc Wcielenie cym etapem w historycznym ~luu~==·ma trwać zawsze l opieraHc o Ql słopniowo w pewiea IIJIOŃb «*a~_..~
•-uutanie Chrystusa w nas, które ma postępować, ,.aż dojdziemy WftYBC7 razem (-) do człowieka doskonałeao, do miary wielkości wedłuc Pełnl Chn'st\ISI" • (Ef 4,13). Dlatego Apostoł określa w tym kontekście Kościół jako ,Pclni~ Tego, który napełnia wsrystko wszelkimi .sposobami" (Ef l, 23). ' w •~J per.
1.1/CW duchowe w Kolefele kotolickim Można powiedzieć, że wiara, która stanowi podstawę duchowoki chrześd janskiej, ponieważ przez nią przyjmujemy Słowo Boże, jest przede wszyst- kim wiarą w milość Bożą objawioną i okazaną w tym Słowie. Ze strony prze- maw iającego Boga osobowa relacja, jaką chce z nami nawiązać, rodzi się z miłości. Z naszej strony rodzi si~ ona z wiary, będącej odpowiedzią na obja~ wicnie miłości Boga. Ale w1ara chrześcijańska nie jest wiarą w jakąkolwiek możliwą do po- myślenia postać milości Bożej. Ona jest właśnie wiarą w tę jedyną miłość, którą objawia nam Słowo, którą jedynie Ono mogło nam obJaWić i rzeczy- wiście obJawiło. Podkreślenie od początku tego punktu jest ogromnie ważne, ponieważ po- jęcie mtlości Bożej jest zasadniczo polimorficzne. Odnos1 się to szczególnie do naszego zachodniego świata, w którym JUŻ przed chrześcijaństwem i nie- zależnie od Objawienia judeo-chrześcijańskiego - istniało jakieś pojęcie ml- lości Bożej, niejednokrotnie nawet bardzo wzniosłe. Dlatego grozi nam usta- wiczne niebezpieczeństwo pomieszania tego pojęcia z pojęciem, a raczej rzeczywistością, objawioną nam przez Słowo Boże. Latwo mozemy się wów- czas sprzeniewierzyć temu Słowu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy i fak- tycznie stracić z oczu - nawet powtarzając te same słowa - istotę tego, co Ono·chce nam powiedzieć - i co - powtarzamy raz jeszcze - jedynie Ono może nam powiedzieć. Zasadniczy punkt wyróżniający tę miłość Bożq znaną nam jedynie dzięki Słowu Boga - polega na tym, że sam B6g jest najpierw podmiotem tej miłości, zanim stanic siQ jej przedmiotem. Inaczej mówiąc, chodzi tu przede wszystkim nie o tę miłość, którą Bóg jest miłowany, ale o miłość, którą On sam miłuje. To jest właśnie podstawowa cecha mitości Bożej w UJ•.ociu chrześ cijańskim, miłości, którą teksty Nowego Testamentu określają zawsze grec- kim słowem agape. Przeciwnie zaś, m1lo::c Boża, którą duchowość grecka, obca chrze.śc1jaństwu, od Platona aż do Plotyna oznaczała słowem eros, była jedynie miłością skierowaną ku Bogu. W żadnym razie podmiotem jej nie był Bóg. Była ona jedynie i wyłącznie miłością, którą Bóg może być miłowany. Milość właściwa Bogu, agape, o której mówi Nowy Testament, jako mi- !ość, którq Bóg miluje, nie jest milością pragnienia - jak nasza ludzka miłość. Nie jest ona wyrazem potrzeby domagającej się za5pokojenia, ale przeciwnie, jest darem, darem par excellence, czystym darem stwórczym. Bóg nie dlatego miłuje, że odkrywa w miłowanych istotach jakąś wartość uprzedzającą i wywołującą Jego miłość. Przeciwnie, Bóg miłd'!ąc czyni mi- łowane istoty godnymi milości. Jego milość daje im nie tylko to wszystko, co może być w nich godne miłości, ale daje im po prostu samo istnienie! Tym samym miłość Boża jest nie tylko milością duchową, która przedw- stawia się wszelkiej milości cielesnej. Taka właśnie była platoAlka n01. Ale eros była całkowicie milością pragnienia. Było to prafllienie d6br tlr.u:h~ w przeciwieństwie do dóbr zmysłowych, mater~nych. Z tej racji w pnelceoo naniu nawet najbardziej religijnych Greków - boJowie nie motU 'tllllło'l• Sko1·o byli bogami, to z natury rzeczy nle mieli ładnych braków, mogli jeszcze pragnąć? Wprawdzie Grecy takie mówili, ie wszystko porusza, ale w ich ujęciu była to Jed-.)'Diep;iitmdQiM:-iiii] miłowany jako Dobro w najwyższym atopniu u Dant~.> bQdzie mówił o .,miłości, która poruua rozumiał w znaczeniu agape, jako DliłoM, łddlr4 awJeso dziełem• .Jedynie Ból mo6e tak mlłowa6 DieoJem. poaiewU Jedlale ...
• moie tvl _ da,Mc, udzielaj4e si~bie. Ale Bóg ehrzdcljan nie tylko aal- ~ tat.4 ~łoścf4, .która należy jedynie do Niego; On jest tak4 włał~e aa1Jo- ści4. l to Jest jakby Olilatnie słowo_ ~żego Słowa; naJgłt:bczy sens 1 rzec:zy- • 1.stosc Słowa Boiego, które stało s1ę c1ałem. . . . . z drugiej strony, naJwiC:kszy dar, jaki nam daJe m1łość Boza, to me tylko dar tycia w ogóle, ale to dar Jego własnego życia, dar _możliwołe~, .zdolno. ści milawania tak, jak miluje tylko On. Na tym polega 1stota laski, to zna- CZ\' darmo udzielonego daru, który Słowo obiecuje nam i daJe. Takie jest r6~'Ilież \\"\"maganie, z którym Słowo zwraca się do nas. z kolei ~·iara, rozpoznając milość Bożą w Chr~stusie: przyJmUje wezwanie a~,a si..'ierowane do człowieka; wezwame do ~owama tak, ja~ zostaliśmy ull'.!łowani. Realizuje się to ostatecznie w Kośc1ele bc:d4cym C1alem Chry- ~~u~: tworzą je ci wszyscy, którzy mag w sercu milość Ojca wlaną przez Ducha Chrystusowego. Tak więc Kościół wokół Chrystusa ukazuje się jako rozszerzenie, otwarcie na całą ludzkość daru milości Osób Boskich - Agape Trójcy Swiętej. \\ SPOŁCZESI'E WYPACZE!'\IA ZYCIA DUCHOWEGO Sformułowane wyżej zasady zostaną rozwinięte i dokladniej wyjaśnione w dalszym ciągu naszej pracy. Jednakże juz teraz pozwalają nam one do- strzec i skorygować pewne współczesne wypaczenia życia duchowego. P1en\·sze z mch można by nazwać psychologizmem. Termin•·m tym chce- my określić bardzo wyraźne w naszych czasach dążenie, aby zycie duchowe lipro\\lldzic do pewnych stanów świadomosci Nie zamierzamy tu oczywiście pomnieJszać ogromnego 1.naczenia tego, co wniosła i jeszcze powinna wnieść ;,sychologia religii nie tylko do teorii, lecz również do praktyki życia du- t.towt•go. Ogólnie biorąc, pewna świadomość refleksyjna stała się tak charaktery- styczna dla współczesnego człowieka, że nieliczenie się z nią w życiu ducho- wym byłoby zupełnie niemożliwe. Od schyłku średniowiecza człowiek przy- zwyczaił się do takiej samoświadomości, stal się zdolny do obserwowania ~tanów własnej duszy, toteż życie duchowe bardziej niż jakakolwiek inna dziedzina jego eg1ystcncji nie może byc z tego wyłączone. Doprawdy wielką zasługą szkoły zarówno karmelitanskiej (święta Teresa i święty Jan od Krzyza) jak i jezuickiej (święty Ignacy Loyola i jego Ćwiczenia duchowne) było włączenie tego nowego czynnika do duchowości chrze~cijańsk.iej. Wszy- scy CI mistrzowie zycia duchowego umieli poświęcić tyle uwagi normalnej cwolucJi stanów naszej świadomości poprzez wszystkie etapy rozwoju życia duchowego, ile wymagał osiągnięty w czasach nowozytnych postęp w zakresie samoświadomości. Więcej nawet: święty Ignacy w szczególniejszy sposób urnlal wykryć i systematycznie wygrywać rozmaite czynniki naszego życia Madomego dla osiągnięcia postępu duszy w jej stosunku do Boga. WIZ)'I~o to atanowi. o~r~mnie cenną zdobycz i nie może być mowy o jej odnuceniu, tym bardZieJ, ze wymagają tego nieodwracalne chyba procesy, Jakle DUtęiły w dziedzinie osiągania coraz większej świadomości siebie Cliowieka współuesnego. Ale donioałołć tych nowych czynnik6w, jakie Dieclawao wzbolaclły życie duebowe, Dle poWiDDa jednak r ::~-: maczenia elemeatów bardzlej ~ 11 lfle wa1ao zwbaaa z tej DieucbraluaeJ .-Pc:ll ........_ ie .,_ *'+awe ax ,..
11 nych stanów świadomoSc:i orn. ich wywoływania za pomocą odpowiedoicb środków psychologicmych. Wnlkając gh:blej w to zagadnienie powiemy, ze tych koleJnych stanów Ś\viadomości, które "''Y%118tują pewne etapy rozwoju iycia duchowego, a zwłaszc1a tycia duchowego chrześcijanina, nie motemy '\~ pełni zrozumieć jedynie 1-n pomocą anahzy Immanentne). Innymi słowy, me wolno nam przypuszczać, że znajdują one same w sobie pełne i całko· wite wyjaśnienie. Zwróćmy uwagę, że wszystkie niemal rozprawy psychologiczne w XIX wie- ku ulegały tendencji i pokusie traktowania stanów świadomosci tak, jak gdyby poza nimi już nic nic istniało. Najwidoczniej traciło s1~ z oczu (akt, ze normalnie stany świadomości polaryzują się pod wpływem przedmiotu, który Jest od nich niezalezny lub też nie dostnrgało się znaczenia tego faktu. Przeciwnie, szkoła fenomenologiczna ukazała w pełnym "-'ietle, te powazne studium stanów Ś\viadomości, nie biorące pod uwagę transccndent- n)ch w stosunku do świadomości przedmiotów, od których ona całkowicle zakzy, jest w ogóle niemozliwe i pozbawione realizmu, Intencjonalno i\\il· domości, to znaczy jej spontaniczne odniesienie do czegoś, co ją przerasta, jest lu bowiem czynnikiem centralnym, a nie drugorz.;dnym. Ta prawda oczywiście nabiera specJalnej wyrazistości i szczególnego zna- czenia, kiedy idzie o świadomość religiJną i wszystkie specyficzne dla nieJ zjawJska. Nie można wyłącznie za pomocą anulizy psychologiczneJ badać w ogóle zycia duchowego, a tym bardzlej duchowego życia chrześcijańskiego, skoro wiadomo, jakie znaczenie ma dla nit'go osobisty stosunek ctłowieka do Boga. Kapitalną sprawą jest lu zainleresowamc i•: przedmiotem, do kló· rcgo si~ zwraca i na którym się koncentruje psychio 1 człowieka religijne· go. Porni)an1e go byłoby pominięciem czynnika istotnego dla katdej ducho- wości. Szczególnie nie może być mowy nie tylko o interpretov.·anlu, ale nawet o opisywaniu chrześcijańskiego z.yc1a duchowego, jeśli pominie sl~ Boga, który odgrywa w nim dominującą rolę, Boga, który mówi do nas przez Chrystusa w Kościele. Jego dą:ienia • aspiracje, a nawet ~la tre~ stają się niezrozumiale, jeśli usuniemy to, co jest jego motorem. Z niewłaściwej oceny tego pierwszego punktu wynika drugie \\·ypaczcnle nowozytnej duchowości. Jest nim skłonność do synkretyzmu. Jeżcli bowiem życie duchowe sprowadzi się całkowicie do poziomu Immanentnej psycholo- gii, dochodzi się nieuchronnie do przekonania, ze tz.w. doświadc~cnit• Trll· gijne jest lub może być wszędzie takie samo. Z chwilą kiedy to, co stanowi o jego treści, zostanie potraktowane jako nieistnieJlice l~b. niewa~e, po~o staje oczywiście tylko podstawowa struktura duszy ludzkieJ, zasadruczo me- zmienna. . .. · ... Rud lf Otto Niewątpliwie takiej klasy historyk i psycholog rehgu Ja.. o po- sługując się jedynie wnikliwą analizą potrafi uniltn'ć złudzenia sofłlłJid. Ale przeciętny student tych dyscyplin skłonny ~Ie ~emać, te w Cllłlt tccznej analizie, jeśli uda się dosięgt14ć glębl d.~· ~ ,......,. ne protestanta, katolika czy nawet buddysty ok"' aę włakiwle ..... z tego wyprowadzi się łatwo wniosek, źe życie duchowe pazwala kroczyć gr,anice Kościołów i dogmor6w. Bardziej amiartow8DI bez wątplcnia, że nie należy :1 teto powodu odnuca6 al ani dogmatów. Mogą być pnydatDe dla wyJałniajq niektórzy. Ostatecznie •oc~zt trwałą war~ nawet dla lł&llWilllllnrl•• to ZUC:I)' I)'IDbole ~ aJe ...... po....,....,~
Z11c~ duchowe w u;ęciu tTadvcJł lcatolłdcfeJ ły 1 dogmary dążą do tej sameJ wytszej rzeczywistości, która je równiei \\"S7nlkiE' raum przerasta. T;go rodZ.1JU stanonisko popularyzują takie pis~, jak Filozo(ia. wieczysta Aldou~a Huxlcy'a. Znajduje ono swoJe uzasadmeme - rzeczyw1śc1e lub po- zarnie - w rodzaju gnozy, którą C. G. Jung stara się coraz bardziej na- r7ucic swoim analizom psychologicznym, często zresztą genialnym, a nawet z nimi utożsamić. Stu nowisko takie niezaprzeczalnic fascynuje w pewien sposób także nie- ktorych katolików, zwłaszcza tych, których zainteresowanie życiem ducho- wym ogranicza sic:: do ściśle psychologicznego punktu wid.zenia. ?czywiścic uznaj<:'my za całkowicie zrozumin le, że Bóg jest Fanem swo1ch darow, a więc mnzc, JCśli 1.cchce, dać wspania łe doświadczenia wewnętrzne ludziom dale- kim od wiary katolickiej a nawet od chrześcijaństwa. Prawda ta powinna nnharywać nam szacunek i sympatie:: nawet w stosunku do tego, co jest dla nas naJbardziej obce w kierunkach duchowości, które rozwinęły się poza Kościołem. 1:'\k' moze ona jednak absolutme uspra wiedliwiać naszej skłonno ści do pomniejszania wagi katolickiego dogmatu dla normalnego rozwoju ży cia duchowego w pdni chrześcijanskiego. To. co powiedzieliśmy wyżej, po- • winno nas przekonać. że właśnie przyJęcie dogmatu i ży we jego zrozumie- nit' w lonie Kościola - jest w:~runkicm sine qua non duchowości prawdziwie 1 w pełni chtZdciJanskicj. C.tłkowicir przeciwstawna - prZ)'O'IJrnniej z pozons - w stosunku do ten- denCJi synkretycznych jest tendencja, która również okazuje się wśród nas ogromnie 7ywa, t.cndencja do popierania, a nawet tworzenia caŁkowicie no- wych, przcsaclnir wyspeCJali?.owanych duc howości. Je że li poprzednia była n r • nic tyte produktem Mwożytncj p,.ychołogii jako takiej, co raczej błęd nym J''J 7wo;it:nicm, tendencJa. ktorą chcemy obecnie omÓWIĆ w kilku sło \\ach, op1cra ~ię bardziej na p• dl >l.U historycznym, chociaz jest to historia pozostaJąCa rat'Zl'J na powierzchni zJawisk. P1zywroc~nie w XIX wieku zgromadzen zakonnych, które rozbiła Rewo- lucJa, pociągn~;:lo za s bą ogr ~mną pr tcę zmierzającą do ich odbudo\vy, a tu nicmaJ meunikmt,na okgz •la sit; pcwn ,ztuczno ć. Według historycznej wizji, czo;~to zaprawioneJ nieco romantyzmem, odbudowano te zgromadzenia tak, jak 'i~ kil•dyś ukształtowały w epoc'c' nicraz wyraźnie idealizowanej. Trzeba p1 ·yzna(\ zt w tym odtwarzaniu nie zawsze umiało się trafnie rozróżnić mi(~z:; l~ m. co wynikało z chwilowych okoliczności, a tym, co miało być tr wa ł e l za~.1dnicze. Zwializeza w dziedzinie duchowości nie tylko każdy za- kon. Ie }'\ide poszczególne zgromadzenie dążyło do ukształtowania własnej fizjor.omn \\~.odlug dzieła takiego czy innego świętego założyciela. W ten spo- ~ob doszło nit! tylko do historycznego ruzrózniania szkół duchowości, takich j~k. tlamanclzkll cz~· hiszpańsk:J, co byłoby całkowicie uzasadnione, pod wa- runkiem, ze naw"t na phszc7.y:i:nl~· h1~toryczneJ uznawaloby się pewną wzglt;dMść t:1k:ch rozrużnici1. Tymczasem nie tylko sic;: rozróznia, ale syste- mat)'cz:uc kultywuJe duchowość bcnedyktynsiq, Jezuicką, k:~rmelitanską itd., ltd. Dalo\1y ~i1; to Jeszcze w JtlkieJś mierze uzasadnić, gdyby każdy zakon czy zgromadz<'nie ograniczyło sic:: do zebrania nauki swoich Ojców-załozy c:ieli, odnoszącej się do własnych SIJ·~c~ (icznych zadan. Czy JCSt jednak rzeczą aluszną, io za każdym razem usiluje się ~>tworzyć calościową wizję świata uboweao. usystematyzow~ną i zamkniętą, a równocześnic obcą - jeśll IIII wro&' w stosunku do mnych paralelnych wizji? Oczywiście nie. Takie o\War\e czy zawierają w aobie nieuchronnie jaJutł sprzecmo66. na duchowość tere%jańską i duchowołć ~ych blok4w, skoro wUidomo, .. łwt4ta
Współczesne WI/PQC:enio i11cło duchowego ~a dobierała sobie 'kierowników zarówno spośród jezuitów, dominlicanów czy franciszkanów, jak i spośród karmelitów, jeśli tylko byli to ludzie pełni ducha Bożego i dobrzy teologowie? Sam świ~ty Ignacy, mimo bardzo wy- raźnej struktury swojego dzieła duchowego, nic pomijał żadnego tródła z do- st<:pnej mu tradycji katolickiej, począwszy od ~ródeł monastycznych, którym nieraz chciano radykalnie przeciwstawić jego wiusny ideał. Trzeba wyrażnie powiedzieć, że żadna wielka duchowość chrzcścijan~ka w czystej formie nie m1al:i się rozwijać jako coś odrt,;bnego. Jeśli stało się inaczej, to tylko na skutek głębokiego wypaczema przez uczniów, maJ~cych być moze najlepsze zam1ary, ale nie ror.umiejących właśc1w1e swoich mi- strzów, którym chcieli służyć. I na odwrót - należałoby powiedzieć, że każqa specjalna duchowość, która dqiyłaby do t:1klego wyodn:bnicnia, po- kazałaby przez to samo, że nie jest autentycznie katolicku i chr1.cścijnńska, ale stanowi jakąś sekciarską deformację. $wit,;Ci Benedykt, Franciszek czy Ignacy nigdy właściwie nic chcieli nic innego, jak tylko ubzywać swoim współczesnym po prostu duchowosć chrześCIJ:tnską, duchowoi;ć katolicką, dostosowaną jedynie - 1 to raczej w sposobie przedstawiania 01z w istocie- do aktualnych potrzeb epoki Co sądzić wobec tego o tych współczesnych duchowościach, kturt> preten- dują do całościowych uj«:ć ze względu n:1 ścisłą specjalizacj~; w nicktórych środowiskach czy stanach życia? Pojawianic się ich często s1.ło w parze z rozwojem specjalistycznej Akcji Katolickh~j w ostatmch dziesiątkach lat. Odpowiadają one jednak tendencji ogólniejszej i są jednym z przejawów szerszego ~jawiska. Najpierw starano si ę dać jakąś specjalną duchowość klerowi diecezjalne- mu, aby nie pozostawał w tyle za rozmaitymi zgromadzeniaro Zll;onnymi. Obok tego chciano również określić duchowosć świeckich, która - Jako taka - miała być przeciwstawiona duchowości zakonnej, 1.wlnszcza mona- stycznej, a także duchowości kapłańskiej. Trzeba przyznać, że przy tego rodzaju zabiegach to, co najlepsze, bardzo blisko sąsiaduje z nuJgorszym. Można wytworzyć sobie pewien obraz trudnych do rozwikłania nieporozu- mień, w związku z tym dążeniem do przeciwstawienia duchowości świeckiej i monastycznej, Jeśli zwrócimy uwagę, że pierwotni mnisi, twórcy ducho- wości monastycznej p<>r t:xcellence. byli właściwie i nie chcieli •być nik1m innym, jak tylko poboznymi ludżm1 świeckimi. Co do duchowości kll•ru die- cezjalnego, która miała zostnć skonstruow:mn jako dodatkowa kapliczka obok duchowości różnych zakonów, należy zwrócić uwagę, w jakiej to poeostaje sprzeczności w stosunku do ideału wielkiej duchowości kaplai1skicj rozwija- jącej się w XVII wieku we Francji i czerpiącej natchnienic wprost od Ojców Kościoła, a zwłaszcza świ<;tcgo Jaon Chryzostoma i świętego Grzegorza Wiel- kiego. Czyż tym ideałem, według niezapomnianych sformułowań ~ossueta w mowie pogrzebowej po śmierci ojca Bourgoinga, nie było właśme ,.nie- posiadanie innych reguł oprócz praw, które (Chrystus) dal swemu Kołcioło \\'1, ani innych przełożonych prócz biskupów"? W przypadku wreszcie duchowości ,.robotniczej", ,.rolniczej", .~ kiej" itd., jaką zaproponowano pewnym środowiskom specjalnym Akcji tolickicj, wydaje si~. że nieco pomieszano tu słunn• troaq o duchowości ewangelicznej problemami wldclwymł dla rótDJoJa z nic sprecyzowanym l dziwnym dążeniem, które - ldybJ cfelo nic określić, byłoby przykrawaniem EwqeW do r62DI411 formacji zawodowych, przesądów i kapl')'lbw W!'lłli~MI tych środowiskach. Na to kOJJto mama b7 łdjat\st.·o - c:zy wiele je&o odDIIu - •
do których należałoby raczej odnieść wprost wołanie Apostoła: .,A tu jut nie ma Greka ani Zyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, nie- wolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3,11). Bowiem, jak mówi ten sam Apostoł, duchowość chrześcijańskll określa nie to, co wyróżnia - w sposób naturalny czy inny - jakiegoś chrze- scijanina ny grupę chrześcijan, ale ,.jedna wiara, jeden chrzest, jeden Pan, jed<'n Duch. jl' na francuski \\' 1959. \\"spomniane w tym rozdziale dzieło
Rudolfa Otto ?llstało wydane \\' tłumaczeniu francuskim pod tytułem: My-
~ttq r ~·onf nt 1'1 mymqu< d'Occtrlcnt, Paris, 1951. Zob. również na ten
l<'mat prac•, katolicką Jacques-Albert Cuttal: La. Rencontre des rc!igions,
Parl~ 1958.
HozdzlaJ 11 ZYCIE DUCHOWE A SŁOWO BOZE Nasze życic duchowe będzie chrześcijańskie w tej mierze, w jakiej b~dzie się w nim realizowała osobista relacja do Boga. Twierd7.Pnie to zakłada już w punkcie wyjścia, że życie duchowe powinn" się budować na fundamencie Słowa Bożego i wiary: Słowa, pr%<.7. kt6r<. Bug wzyv..·a człowieka, i wiary, która ze strony człowieka jest rozpoznaniem i przyjęciem tego wezwania. Do tej podstawowej zasady dołączyliśmy jeszcz<. drugą, kt6rn jest raczej wyjaśnieniem niż dodatkiem, a któn mówi, i:e nasze życic duchowe bt:dzie katolickie w takiej mierze, w Jakiej o:sobista relacja do Boga będzie się roz- wijała w Kościele. Słowo Boże jest bowiem skierowane do n~s w Koliciele i do tego stopnia nie da się go odlączyć od Kościoła, że mozcmy prtyjąć je naprawdę jedynie w takiej postaci, w jakiej przynosi je nnm Kościół. Jeżeli Słowo Boże nie ma być dla nas martwą literą, ale Duchem ozywiają cym, musi ono dochodzić do naszej świadomości w żywym świetle Mngi- sterium Kościoła. Ale - jak powiedział bardzo trafnie papież Pius X[ - podstawowym organem zwyczajnego :\fagi .tcrium Kościola Je .t liturgia. To- też pierwszym zadaniem, jakie staJe przed nami, będ wyjaśnienie, w jaki sposób życie duchowe powinno i może karmić się Słowem Bożym poprzez liturgię. SŁOWO B02E JAKO 2R0m.o 2YCIA DUCHOWEGO To, co zostało dotychczas powiedziane, powinno chyba wystarczająco na- świetlić, jak istotne dla duchowego życia chrześcijanlon jl'st knrmienie się chrześcijańską prawdą. Ten punkt na ogól przyjmowany jest bez trudności. Nie zawsze może jednak dostatecznie zwraca się uwagę na to, że prawda chrześcijańska wtedy tylko karmi życic duchowe, kiedy otrzymujemy Jlł w przyswajalnej formie. Nie można bowiem przyswajać sobie prawdy chne· ścijańskiej w dowolny sposób. Przyswajanie chrześcijańskiej prawdy dokonuje się przes medytacJe, kUl- rej będziemy musieli poświęcić wiele miejsca w tej ksiąice. W CIIU&cb 110'" wożytnych, od schyłku średniowiecza,· badania w zakresie duahow-.& centrowały się szczególnie rm subiektywnych metodacb medytacji. W wicństwie jednak do tradycji dawnlejuej, bardzo CICiło Dle one wagi - b~dź czyniły to w niedosłałec11J7D1 lłopoia - czerpania, przlk!: medytację, przede w~ąlłldm J!e prawdy, deby przyswajać ję sobie w owocą •.,..,._,w•.•...,.:III'! nie w czasach nowożytnych med)'łaoJa Jakby z dwóch stron. czqo Ale biło w albo W)'IUI&eD.le w chloclaJm I'OtiiiN. .,." tala70b W)'~
• 2ucte duchowe a Słcnoo Bot. Kiedy dla rozwoju życia duchowego pragniemy rozważyć jak-ł prawd, chrześcijańską, zbyt często de facto roztrząsamy ją tylko w sposób rozumo- v.·y (żeby nic powiedzieć racjonalistyczny), a duchowo pozostajemy bardzlej Jestcre niedożywieni i biedni, niż byliśmy. Czasem przeciwnie - razem z po- zornie rozwazaną prawdą pogrążamy się jak gdyby w sennych marzeniach, dl.1 ktorych ta prawda jest raczej pretekstem niż źródłem. Duchowa jałowość tyrh dumań mówi wyraźnie o ich zwodniczym charakterze. Pcwied1my jasno, że jeśli tylu ludzi po lojalnych, nieraz długotrwałych próbach szczerze wyznaje, ie nic umie medytować, to zazwyczaj dzieje się tnk dlatego, ie nuż~t jednak ani jednym, ani drugim. J dyna droga, która może nas przeprowadzić między tą Scyllą i Charybdą, to z\• rOLt·mc. sic do prawdy chrześcijaJ1skiej, takiej, jaką dal nam Bóg i jaką gło,ui Jego wybrani wy5!1onicy. Bo Bóg dal nam swoją prawdę w takiej po!>laci. w jakieJ moic być b· :~:pośrednio przyswajalna w życiu duszy. PncmawiaJąc do nas chce On dac n'łm życie, a nie f\Okarm dla myśli czy z~h~\dtc dla wvobrażni. Toteż mozcmy być pewni, że wiedział Bóg, jak ulo- ?:Y~ ObJawienie, aby było najlepieJ dostosowane do celu, któremu ma służyć. \\!aściwic rozumowe usystematyzowanie treści Objawienia jest procesem wtó1 nym, a reakcją na lo najzupełniej zrozumiałą, chociaż niewystarczającą, było nast~pnic jego ujęcie uczuciowe i wyobrażeniowe. Nie znaczy to, że jc~l r7ecz~l złą lub niewłaściwą przemyślenic w taki sposób prawd, które Di•g clnl nam poznać, aby można było stworzyć z nich pewną spoistą całość. :'\1o7t• być równil•i rzeczą dobn1 wprz~;gnięcie do pracy wyobraźni, aby obja- \\ionc pr1wdy ogarnęły t;łkże na!'zą uczuciowość. ~a pewno powinniśmy po- gh biać na drodze rozumowej wszystkie implikacje Bożej prawdy, chociazby w tym celu, aby zapobiec pow>otawaniu ,,. naszym umyśle ró~nego rodzaju bł!"'luzyć naszemu pozn:miu spekulatywnemu. Kiedy więc za-
czyn·•m) mozc Jeszcze mezupelnie jasno uświadamiać sobie, że zwykle pod-
rhadzenic do prawdy Bozcj za pomocą systematycznego jej poznawania nie
icl>t najbordziej normalną i skuteczną drogą do jej życiodajnego poznania,
to z P•·wn• ·scią nic najlepszym lekar,twem będzie przesunięcie akcentu na
W)'Siłlk w~·obraini ani na u~zucia, do których trochę sztucznie możemy się
pobudzać. Byłoby to dodawaniem nowego bł<;du do pierwszego, a skutki tego
mog1y~,.,. zn,echęcic nas Jeszcze bardziej Jedynym prawdziwym lekarstwem
i po prostu normalną drogą, na ktorej nie grozi naszej medytacji zabrnięaie
w Jakiś i;l(·py zaułek, jest powrót do prawdy Bożej takiej, jaką nam przy-
nosi Słowo snmego Boga.
Bóg, w swoim Słowie, daje nam bowiem prawdę jako rzeczywistość żyWą
l przynoszącą życic. Powiedziellamy już poprzednio, że charakterystyczną
~ kaidego alowa jest umożliwianie zaistnienia osobistego kontaktu. Sło
wo w sensie jest objawieniem komuś własnej osoby, objawieniem
jakiemuś ,.ty". Jest ono pierwszym wkroczeniem koaoi w ą
':I:;.A: więc Słowo Boże jest wlaiDie objawieniem nam Bota,
li objaWieniem. Prze& Słowo swoje B6& praple wejl6 w
Słowo Bote, Błblło ł lłtllfllła rr Sł.OWO BOZE, BIBUA I LITURGIA Słowo Bozc wypowiedziane w formie, jaką Bóg wybrał sobie bcz.pośrcd nio, zostało zachowane w Biblii b<:dl\cej zbiorem wszystkich słbw natchnio- nych przez. Boga i utrwalonych na piśmie. Zbyt długo katolicy skłonni byli my~l~. że Biblie: należy z.ostawi~ pro· tcstantom. Tncba zdecydowAnie wykorz.cni~ te: myśl czy raczej ten pncs:td Błąd protestantów bynajmniej nic polegał na przekonaniu, że Biblia jest Słowem Bożym i jako takle powinna być przyjmowana. To nic Jest abso- lutnie bl<:dcm - przeciwnie, taka jest czysta prawda katolicka, poświadczo na prtez cal:1 tradycJe: Kościoła. Błąd protestant6w polegal na tym, że cheleli zachować Bibhr, odrzucając lo wszystko, co było konieczne do z.ochowania jCJ jako żyw{'go Słowa Bożego, co było konieczne, aby nie stała $iq dla nns martwą litcrq, której jui nie ozywin Duch ~wiqty. Musimy wl~;c sz.ukać w B1blii podstawowego pokarmu dla naszego życia duchowego, co tak akcnntUJII Jlrotestanci. ~Ie moiemy jednak posługiwa~ sic: Bibliq tnk jak oni, to znaczy nic moicmy poslugiwac ~ię niq jak martwi\ literą, w kt6rq nasza mdywidualna inl!'rpretacja mialaby dopiero tchnąć nowe życic Musimy korzystać z niej tam, gdzie ozywia ją nieustannie obi!c:· ność Tego który ją wypowiedział, gdzie działa Duch Swh:ty, który ją natchnął. Jedynie w Kościele, który Jt t Cialem Chrystusa, żywe Słowo Doic w Chrystu~i<' nie przestaje być pośród nas ob<'cne, nie przestaje tJktu,,lnic do nas przemawiać. Jedynie w Ciele Chrystusa nic przestaje mieszkać Dtt<'h Chrystusowy, jako Duch zawsze ożywiujqcy. Doświadczamy tego w szczególny sposób podczns sprawowania liturgii. Bo zgromadzenie liturgiczne Kościola Jest zgromadzeniem Ludu Bożego, zwołP· nym przez samego Boga przede wszys.tkim dla słuchania Jego Słowa. Zwróćmy uwag~. że to zwoływanie Ludu Bożego dla słuchan!a Bougo Słowa nie jest czymś sztucznym, co realizowałoby się jakby jui po fakcie, by przywracać młodość dokumentowi, który sl~ zestarzał. Przeciwnic - j<'st to normalna droga, na której powstawały, a następnie zostały zcbrantt teksty biblijne; droga, na której powinny one zawsze być przyjmowane tak, jak zostały dane. Dla przekonania sie o tym wystarcz.y rozwazyć decydujące mo- menty w dziejach Ludu Bożego, b<:
szłoki. Objawienie Prawa wypływa z objawienia Imienia: celem Prawa b(dzie nic tylko naznaczenie Ludu pieczęcią przynależności do Boga, który l'ię Jemu objawił, lecz również znamieniem podobieństwa do Boga, który uC"Zyni go ~woim przybranym dzieckiem ~oszącym znak J ego Imienia, to l.llaezy tc>go. kim jest On sam. Przecież motywem przewodnim prawa Mojże uowc>go Je;.l formuła: .,świętymi bądicie, jak Ja jestem święty". Pierwszym aktem Kahału, pierwszego zgromadzenia Ludu u stóp Synaju byłn wic;c słuchanie Słowa Bazego 1 przyjęcie go w modlitwie wiary pełnej u''wlbienia. ,\Ie to przyjęcie Bożego Słowa nie mogło pozostać ani tylko w sferze inte- lektu, ani po prostu być postawą b1ernq. Zakładało ono ze strony ludu ofiarę z siebie, zasto:;owanic się do }\')'mngan usłyszanego słowa, na gruncie ob:ctnic zawartych w objawtemu Bazego imienia. Zaufanie obietnicom, w~eli>iej obietnicy bliskości z Bogiem, ofiarowanej człowiekowi, i posłuszeń stwo obJawionej woli BozcJ wynza się rówooczesnie w drugim akcie Kahału, do którego pierwszy w naturalny sposób prowadzi. Jest to dar ofiarny, ofiara, ktorą B•'g wyznaczył sw"lim słowem \\ t. ·n sposób bezpośrednią konsekwen- CFl ,;lużby Słowa Jest służba ofiary. W tej ostatniej Lud zobowiązuje się do pflsilNcństwa Bożemu Prawu, wierząc obietnicom, które Bóg potwierdza równocześnie, przyjmując ofiarę Ludu, to znaczy potwierdzając, że jest on Jl•go Ludem. Tak zostaje zawartc przymierze mi~dzy Bogiem a Ludem (zoo. zwla,zcza Wj 3,19, 20 i 24). z. W'lrte w ten sposób pnymicrze miało być później odnowione w analo- cicmych warunkach. Po osiedleniu się w Palcstynie, Izrael doświadczał na przc•mian własnej niewierności wobec wymagat'l Boga i Bożej wierności da- nym obietnicom. \\'łaśnie na podsl:lwie tego doświadczenia otrzyma naukę naJdawniejszych Proroków, klora z kolei rzuci na nie światło. Sens pierwot- nego Prawa zostanie w niej jakby odnowiony przez uwewnętrznienie. Wtedy kroi Jozjasz zwoła powtórnie Kahał, w ktorym odnajdujemy strukturę i dy- _namiltę pierwszego. Znowu będzie miało miejsce proklamowanie Bożego Słowa. Tym nzem chodzi o Ksi~;g<' Powtórzonego Prawa - jak gdyby powtórne wydanie Prawa p11 rw tnego ktorc ukazuje się w podWóJnym świetle dotychczasowego do- swiadczeni'l i nauczania Proroków, wywołanego tym doświadczeniem. Lurl z.w 11:raJąc ponownie przymierze i zoboWHIZUJąC się do posłuszeństwa wiary wobec odnowionego Prawa, znowu zwiąże się z Bogiem przez o!ian~. Będzie to tym razem ~zczególnie uroczyste złożenie ofiary paschalnej, nawiązujące do picrw~zeJ Paschy i bc;dące JCj zaktualizowaniem (2 Krl 23). Po raz trv ci Kahał zostanie zwalany - zawsze według tego samego po- rządku - po najtrudniejszym doświadczeniu Starego Testamentu - próbie Wygnania i pozornego poniechania przez Boga przymierza. Co uc~yni pisarz Ezdra~z, kiedy na mury świ~tego miasta przyprowadzi na powrót z Babilonu ma\ą v.·&pólootę, małq "Reszt~:;" oczyszczoną w tyglu tajemniczeJ próby? Oto zgromadzi wygnańców i rozproszonych na uroczyste czytanie praktycznie calcj Bibhi - takiej, jaka doszła do nas. Na podstawie tego objawienia przygotowawcugo, które dopełililo się w próbie wiernej "Reszty", ł)~ącej zapowiedzią zbawczej próby "Sługi", Lud po raz ostatni zobowi4że ale ałużyl: Bop. Zwr6~ iednak uwagę, że tym razem, chociaż Kahał zobowi~tzuje 11' do mulnych ofiar, kiedy zoatanie odbudowane iwlęte miaa&o l nq.. te aie ZOlitaty złatane. Na ich miejsce pojawia ._ 81Ddłltwa 'błotaeławle6mra CZ7 ~ ~lllal:h.. eucl&c&ruldA. Lu6 .... w - • ....,....., ł011--~ll
dla niego zdziałało, poświęca się Bogu w odpowiedzi na Jego dary, a zwluz- cza na ten największy dar tajemniczej jeszcze próby, z której wyrosła jego odpowiedź". Modlitwa eucharystyczna zwrócona najpierw ku przeszłości przez wspomnienie, anamnezę, obejmującą całość, objawioną wreszcie w swej jed- ności, zwraca się następnic w naturalny sposób ku temu, co przyjdzie: aby Bóg sam odnowił, dokończył, wypełnił ostatecznie w eschatologicznej przy- szłości - to znaczy w czasach ostatecznych - to, co przygotował, zapowie- dział, zarysował w dawnych czasach, których pamięć stanowi oparcie dla teraźniejszości (Neh 8 do 10). Widzimy w sposób oczywisty, że .to wszystko jest jakby prehistońą, zary- ~em chrzcścajańskiej Mszy świętej, odsłaniającym jej głęboki sens przez te wszystkie opatrznościowe etapy przygotowawcze. Rozumiemy teraz przede wszystkim, jak Msza św1ęta dopelrua ostatecznie utworzenie Ludu Boz,eg~'~. Równocześnic pojmujemy, dlaczego M~za jest tak istotna dla zycia Kosdola i dla każdego chrześcijanina: z niej bicnc ono swój l
wiedzjał: "Dziś spełniły się te słowa Pisma, kt6reście słyszeli" (por. U: 4,14-21}. Pótnlej ustne nauczanie Apostołów ustąpi miejsca czytaniu ich Listów, ktore z kolei będzie wprowadzeniem do czytania E\\langelii, gdzie zostały utrwalone słowa i czyny Jezusa tak, jak je zachowała i interpretowała ka- tl!chezJ apostolska. \\' m1arę rozwoju badań nnukowych nad czterema E\vangeliami widzimy coraz wyraźniej, że trzej synoptycy - a szczególnie Mateusz - pomyśleli swojj pełni i rzeczywiście sobie przyswoić.
Dlatego wlo~"uc poczatkowL doś\\'ladczenia, przez które przeprowadzał
SWÓJ Lud, zawierały już, w pewien sposób, ostateczne prawdy ewangeliczne.
Podc: •s pll·rwszej Paschy, kiedy Lud mial być uwolniony z Egiptu, przy
przcchodzemu Morza Czerwonego i osiedlaniu się w kraju obietnicy, Bóg
lUZ obJawiał, że chce być Odkupicielem swego ludu, tym, który wyzwala
wyprowadzając 1. ziemi niewoli do ziemi obiecanej i przybierając za synów,
c1.yniąc jakby d1.iedzicami własnych dóbr.
Ale dogłębne zro1.umienie tej prawdy wymagało nowego doświadczenia:
trudniejszej próby, przez którą Lud by zrozumiał, że nie wystarcza wy-
zwoh:nie od nicprzyjaciół zewn<;trznych, Jak Egipcjanie, ale potrzebne jest
wyzwolenie od wrogów wewnętrznych - własnego egoizmu i balwochwal-
5\wa. Toteż po przeżyciu pierwszej Paschy potrzebna była druga, do której
przygotowywało nauczanie największych Proroków; bolesna próba Wygna-
nia, zapowiedz prawdziwego powstania z martwych, jakim będzie nowe wy-
zwolenie. W tym drugim doświadczeniu Lud miał odkry'ć, że nie ma dla
człowieka radykalnego wyzwolenia, które nie byłoby owocem wewnętrznej
walki, w której cierpienie i rozdarcie przyjęte w "';erze jest warunkiem
prawdziwie nowego życia.
Ale wartołć tego dru&iego doświadczenia polegala głównie na tym, :te sta-
DOWUo ouo znowu pewien etap na drodze do jeszcze glębsz.eao odkrycia.
~ perspektywę innej śmierci i innego zmartwycbwataoia, ktbre byq-
liaur\. ale neczywiatołci~a: łmlercl i zmartwycbwatama jui Dle
pnJU o&ie6 pr6by, Dle ,,Reuą" 1au1a. •
dopiero IIIiaia ~ .......,.