„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
1
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
2
"Stop!" Alison G. Bailey
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji
twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści
materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu
innym niż marketingowym,łamie prawo.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
3
Rozdział 1
MOJE GARDŁO ŚCISNĘŁO SIĘ, gdy trzymałam powietrze w płucach.Kiedy
byłam u progu zawrotów głowy, pozwoliłam powietrzu powoli się sączyć i
modliłam się o odwagę. Moje oczy pozostały zamknięte, kiedy czekając,liczyłam
uderzenia między każdym numerem, zanim je otworzyłam.
Jeden.
Uderzenie.
Dwa.
Uderzenie.
Trzy.
Uderzenie.
Otwórz.
Przez trzydzieści sekund mój mózg rejestrował szok na obraz w lustrze.
Każdego ranka przez ostatni rok zaczynałam dzień w dokładnie ten sam sposób.
To było jak życie w filmie Dzień Świstaka. Każdej nocy mój mózg restartował się
do czasów, kiedy byłam Hollis Murphy, normalnym, matematycznym dziwakiem
w ostatniej klasie szkoły średniej. Kiedy sny dryfowały, rozpoznawałam siebie.
Czułam się jak ja. Mój umysł rozgrywał sztuczki w rodzaju ogłupiania mnie,
żebym wierzyła, że byłam tą samą osobą, co na rodzinnych zdjęciach
porozrzucanych po całym domu.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
4
Każdy dzień zaczynałam będąc przekonaną, że to co widziałam w lustrze
poprzedniego poranka było wytworem mojej wyobraźni. Ale wspomnienie było
tak żywe, że zawsze istniał przebłysk wątpliwości. Aby żyć marzeniem nieco
dłużej, nie patrzyłam na siebie, dopóki to nie było absolutnie konieczne. A kiedy
czas się kończył, to, co widziałam powodowało, że mój żołądek skręcał się w
supeł, a oddech stawał się płytki, podobnie jak to miało miejsce wczoraj. I dzień
wcześniej. I dzień wcześniej, aż mogłam zebrać cały rok dni.
Gdy moje palce lękliwie pocierały lewy policzek, zastanawiałam się, czy
osoba, która patrzyła na mnie w odbiciu , kiedykolwiek dopasuje się w jeden z
moich snów. Szybko odepchnęłam tę myśl i zmusiłam się do skupienia na tym,
co działo się dzisiaj. Jeśli zbyt długo rozwlekałabym się nad wydarzeniami
minionego roku, zablokowałabym drzwi do mojego pokoju, zarzuciła kołdrę na
głowę i ukryła przed światem.
Byłam tam, robiłam to.
Moi rodzice zrozumieliby, gdybym ich dzisiaj zostawiła. Moja najlepsza
przyjaciółka, Maggie, podjęłaby dobrą próbę przekonania mnie do wyjścia ze
strefy komfortu. Kiedy nie drgnęłabym, ewentualnie zrozumiałaby i wspierała
mnie. Nikt mnie nie popychał w przód czy cofał w tył, poza mną samą.
Trzy szybkie stuknięcia do drzwi wyrwały mnie z myśli.
– Hollis, szykujesz się? – Stłumiony głos mamy przenikał przezdrzwi.
– Taa.
– Jak długo ci to zajmie? Twój tata chce być w drodze, zanim zwiększy
się ruch.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
5
– Przynajmniej półtorej godziny. Nie wzięłam jeszcze prysznica.
– Okej, ale spróbuj szybciej.
– Zrobię co w mojej mocy, mamo.
Przynajmniej tyle jestem jej winna.
Ona i tato byli przy moim boku na każdym kroku od wypadku. Moja
szyja i mięśnie ramienia zesztywniały na samą myśl o słowie wypadek.
Nienawidzę tego pojęcia. Czuję to jak łatwą wymówkę, uproszczony sposób do
zrozumienia, co mi się stało. Sarah, terapeutka, która została przypisana do
mojej sprawy, kiedy byłam w szpitalu, powiedziała, że w jakiejkolwiek traumie
osoba musi przejść przez pięć etapów żałoby, zanim może ruszyć dalej.
1. Zaprzeczenie i Izolacja. Odhaczone.
2. Gniew. Odhaczone.
3. Negacja. Odhaczone.
4. Depresja. Odhaczone.
5. Akceptacja…
Miałam problem z akceptacją. Nie byłam w zaprzeczeniu. Wiedziałam,
co się stało. To było jasne jak ohydne odbicie w lustrze. Nie mogłam
zaakceptować teorii, że to był generalnie szczęśliwy zbieg okoliczności, iż to po
prostu postanowiło wysadzić moją twarz. Może byłam naiwna. Mimo to bardzo
dojrzałam przez ostatni rok, oszpecenie tak działa. Byłam świadoma, że jako
osiemnastolatka mój pogląd na sprawy nadal posiadał pewną dozę naiwności.
Tak bardzo jak próbowałam, nie mogłam umysłem ogarnąć idei, że cały ten ból,
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
6
który przeszłam, był spowodowany przypadkowym, kosmicznym pierdol się. To
musiało być celem. Ludzie nie cierpią bez powodu.
Gdy czekałam, aż prysznic się nagrzeje, moją uwagę przykuł widok
święcącego od smsa telefonu.
Maggie: Dobry, studentko!!
Ja: Dobry, głupolowata najlepsza przyjaciółko.
Maggie: Kiedy wyruszacie?
Ja: Jak tylko wezmę swoją żałosną dupę w troki.
Maggie: To może zająć lata.
Ja: Zamknij się.
Maggie: Wiem, że ostatniej nocy się pożegnałyśmy. Ale chciałam ci
przypomnieć, żebyś zadzwoniła do mnie ze wszystkimi detalami o twojej
współlokatorce i sytuacji z chłopcem.
Ja: Tak, psze pani.
Maggie: Poradzisz sobie niesamowicie. Kocham cię, kobieto.
Ja: Dzięki. Mam nadzieję. Też cię kocham.
Maggie była najbardziej niesamowitą przyjaciółką. Była naturalną
pięknością. Nie ładowała na twarz wiele makijażu, czy spędzała godzin nad
blond lokami. Prawdziwe emocje, życie rozświetlały jej czekoladowo – brązowe
oczy. Czuła się komfortowo w swojej skórze. Była pewna siebie i nie bała się
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
7
tego, co świat miał do zaoferowania. A obok moich rodziców, była najmilszą
osobą, jaką znałam.
Powiedziano mi, że przez kilka pierwszych dni w szpitalu odwiedzało
mnie wiele osób. Ale byłam tak naćpana, że wszyscy i wszystko zlewało się ze
sobą. Po oczyszczeniu z morfinowej mgły zostałam wysłana do domu i wszyscy
odwiedzający zniknęli. Maggie była jedyną, która tkwiła ze mną. Pierwsze sześć
miesięcy po incydencie, przebywanie obok mnie było niekomfortowe. Moja
twarz znajdowała się w procesie gojenia, a oni nie wiedzieli, gdzie patrzeć, czy
co powiedzieć. Więc po prostu trzymali się z daleka. Chociaż nie Maggie. Była
tam każdego dnia, szczera ze mną. Instynktownie wiedziała, kiedy
potrzebowałam przestrzeni, aby ponownie przystosować się do sytuacji, a kiedy
musiała wykopać mnie z własnej, użalającej się imprezy. Gdyby to nie było dla
niej, nie zrobiłabym pierwszego kroku w nowe życie.
Zanim mama dała mi drugie ostrzeżenie, weszłam pod prysznic i szybko
się umyłam. Usiadłam przy toaletce i wycierałam ręcznikiem ciemne,
kasztanowe włosy, obracając je w wysoki, niechlujny kok. Odchylając głowę w
prawo, przechyliłam podbródek pozwalając ostremu światłu z góry rozświetlić
moją twarz. Płomienie spaliły prawie całą lewą stronę. Na szczęście oko i nos
nie zostały objęte. Kiedy po raz pierwszy dostałam się na pogotowie, zostały
zrobione zdjęcia. To była rutyna. Ale nigdy nie patrzyłam na nie jak i na siebie,
aż do miesiąca po tym, gdy dokonali przeszczepu skóry.
Mam mgliste wspomnienie zespołu lekarzy w moim pokoju,
omawiających najlepszy kierunek działania między sobą i z moimi rodzicami.
Oparzenia na mojej twarzy były zbyty ciężkie, a ryzyko infekcji zbyt wysokie,
żeby pozwolić im leczyć się na własną rękę. Wycięli dużą część skóry z mojego
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
8
uda i wszyli ją w policzek. Kiedy obudziłam się po operacji, miałam krótki
moment świadomości. Wybuchł we mnie szloch, gdy zdałam sobie sprawę, że
pół mojej twarzy się stopiło. Mama jak najlepiej starała się, abym uwierzyła, że
kiedy przeszczepiona skóra się zagoi, będę wyglądać jak nowa. Przecież użyta
skóra była moją. Będzie pasować. Ale kiedy bandaże zniknęły, nie wyglądałam
jak człowiek.
Różne odcienie czerwonego ciała, w różnych stopniach marszczenia
zastąpiło coś, co kiedyś było gładką, jasną skórą. Blizna przebiegała od mojej
skroni w dół kończąc się tuż powyżej podbródka. Krawędzie były poszarpane
na niektórych obszarach i zakrzywione na innych. Nic nie było spójne, ani kolor
czy faktura. Wyglądało to tak, jakbym miała plamę atramentu Rorschach1
wytatuowaną na całym policzku. Rodzice i Maggie wkładali cały wysiłek, gdy
przez mijające miesiące mówili mi, jak gładziej i jaśniej wyglądała moja skóra.
Byłam pewna, że zobaczyłabym dużą różnicę, jeśli porównałabym zdjęcia z
pierwszego miesiąca, ale to nie przekładało się na to, że czułam się mniejszym
dziwakiem. Miałam nadzieję, że wkrótce nadejdzie dzień, kiedy zamiast
gigantycznej plamy będę mogła spojrzeć w lustro i zauważyć usta w kształcie
serca, długie rzęsy i jasnoniebieskie oczy.
Moja dłoń się trzęsła, gdy ustawiałam w linię wszystkie rzeczy, których
potrzebowałam do przemiany – podkład, puder, kredkę do oczu, róż, błyszczyk
i tusz do rzęs. Od miesięcy czekałam na ten dzień, ale kiedy nadszedł, miałam
wątpliwości.
Odkąd pamiętam, chciałam chodzić na Uniwersytet Chambers, który
znajdował się trzy i pół godziny jazdy od domu. Byłam maniakiem
1 Test Rorschacha – jak w filmach, psycholog pokazuje kleksa i pyta, co widzisz ;)
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
9
matematycznym z marzeniami o zostaniu profesorem na uczelni. Kiedy byłam
dzieckiem, moi rodzice kupili mi dwustronną tablicę z kredą z jednej, a na pisaki
z drugiej. Ustawiałam lalki i pluszaki w linii na całym łóżku i uczyłam je tabliczki
mnożenia. Kochałam pewność liczb. Zawsze była dobra albo zła odpowiedź.
Białe lub czarne, żadnego szarego obszaru. Odnajdywałam w tym komfort,
zwłaszcza po incydencie, kiedy moje życie było niczym innym niż szarą chmurą.
Byłam na dobrej drodze osiągnięcia mojego celu, kiedy zostałam wykolejona.
Wypadek zdarzył się na początku lata przed ostatnim rokiem w szkole.
Do czasu aż rok szkolny się zaczął, lekarze poczuli, że moja twarz wygoiła się
wystarczająco i mogłam wrócić, nie przegapiając mojego ostatniego roku w
szkole średniej. Byłam co najmniej zdenerwowana, ale wszyscy wiedzieli, co mi
się stało, a chodziłam do szkoły z tymi ludźmi od lat. Więc kiedy przebrnęłam
przez początkową tremę, pomyślałam, że wszystko wróci do normy. Tydzień
trwało, aż błagałam o domowe nauczanie dla mnie albo pozwolenie mi na
zdawanie GED2
.
Spojrzenia były bezwzględne. Nie były dobrego rodzaju, jak kiedy
chłopak zobaczył gorącą dziewczynę. Niektórzy ludzie patrzyli na mnie, jakby
spotkali nieuchwytną Wielką Stopę. Ich twarz się opuszczała, oczy otwierały
szeroko, a usta opadały. Stałam się dość odporna na bycie ich Wielką Stopą.
Zazwyczaj kiedy odwracałam się, żeby spojrzeć dokładnie na tę osobę, ona
szybko uciekała wzrokiem i szła dalej. Potem byli inni, o których po jednym
spojrzeniu w ich zmrużone oczy, mogłam powiedzieć, że słowo ble było
odtwarzane jak na pętli w ich głowach. Nie ustępowali i pozwalali mi wiedzieć w
sposób niebudzący wątpliwości, że tam nie należałam. Byłam zszokowana i
zraniona, że ci ludzie, których tylko kilka miesięcy temu uważałam za przyjaciół,
2 Egzamin na koniec szkoły średniej.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
10
zachowywali się, jakbym była dotknięta plagą. Myślałam, że gapienie będzie
najgorsze. Że zniknie po tym, jak nowy dziwak zejdzie z drogi. Więc zeszłam.
Spojrzenia trwały i zostały zwiększone przez parsknięcia w klasie oraz złośliwe
odzywki na korytarzu.
Potem były plotki. Jedna twierdziła, że lekarze wzięli skórę do
przeszczepu z mojego tyłka, co dało mi przezwisko, dupowata – twarz. Było też
maszynka do mielenia mięsa, poplamiona i ponadczasowy dziwak. Nosiłam
długie rękawy, żeby ukryć blizny na ramionach. Psychiczne długie rękawy
sprawiały, że czułam się bardziej bezpiecznie oraz komfortowo. Mieszkałam na
południu, gdzie przez większość roku było ciepło, a krótkie rękawy to norma. Ze
względu na mój wybór mody, zaczęła się plotka, że byłam pocięta. Maggie
próbowała to naprostować, ale to było bezcelowe. Nie rozumiałam, jaki wszyscy
mieli ze mną problem. Nie zrobiłam nic, żeby uzasadnić ich okrutne uwagi.
Chciałam tylko odzyskać swoje życie. Gdy do gry weszło wołanie mojego
nazwiska, nie za dużo przekonywania zajęło moim rodzicom zgodzenie się na
pomysł nauczania domowego.
Przez resztę roku całkowicie się izolowałam. Wychodziłam na zakupy z
mamą i Maggie, na film lub coś przekąsić. Maggie wpadała prawie codziennie
albo rozmawiałyśmy przez telefon. Była moim połączeniem ze światemmłodych
dorosłych. Dzięki niej żyłam, chodziłam na wszystkie mecze footballowe, tańce
szkolne, bal seniora. Stałam się dość utalentowana w używaniu wyobraźni do
przeżycia mojego życia, aż do kilku miesięcy temu.
Maggie i ja spędzałyśmy czas w moim pokoju. Mówiła mi o wizycie na
kampusie, którą miała w weekend. Maggie już aplikowała i została przyjęta na
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
11
lokalny uniwersytet, więc dlaczego wciąż odwiedzała miejskie kampusy beze
mnie.
Opierając się o wezgłowie łóżka z nogami wyciągniętymi przed siebie
powiedziałam:
– Nie rozumiem, dlaczego wciąż chodzisz na inne kampusy. Wiesz, że
idziesz na Uniwersytet Southern.
Maggie leżała na brzuchu w poprzek mojego łóżka, przeglądając
najnowszy numer Vouge.
– Lubię mieć otwarte opcje.
– Lubisz chodzić na zwiady chłopaków i to, jak rekrutujący na uczelni
całują twój tyłek.
– To też.
Maggie biegała i była w tym cholernie dobra, wygrywając wszystkie
lokalne i stanowe mistrzostwa. Miała do wyboru każdy college w kraju. Wszyscy
chcieli, żeby przyszła uratować ich kobiecą bieżnię i programy torowe. Ale lubiła
Uniwersytet Southern i nie chciała jeszcze zostawiać swojej rodziny.
– US ma nie tylko świetny zespół bieżniowy, ale imprezy bractw są
legendarne. Chłopcy są super gorący. Jestem pewna, że mój mąż jest wśród
nich. A kontakty, jakie zdobędę do ukończenia studiów, będą nieograniczone.
Nagle poczułam się zazdrosna o moją przyjaciółkę. Nie tylko miała plany
na następną randkę, spotkanie na bieżni czy imprezę. Robiła plany na
przyszłość. Mój umysł pędził do tego, jak będzie wyglądała moja przyszłość.
Aplikowałam i zostałam przyjęta na Chambers pod koniec mojej przedostatniej
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
12
klasy. Potem wydarzył się wypadek i z prześladowaniem w szkole, pomyślałam,
że zostanę w domu i wezmę zajęcia online. Lepiej być bezpieczną, niż żałować.
Ale po wzięciu wszystkich zajęć, potem co? Nie mogłam zobaczyć przyszłości
poza ścianami mojego domu. Wszystko, czego chciałam to żyć życiem, które
planowałam, zanim mój świat odwrócił się do góry nogami. Podjęłam decyzję,
że ten dzień był czasem, żeby zacząć żyć ponownie.
Rodzice byli zachwyceni i przerażeni moją decyzją. Mama wiedziała, że
potrzebowałam niewielkiego impulsu do obrania właściwego kierunku. Z
drugiej strony tata chciał zamknąć mnie w bezpiecznym kokonie. Wiedziałam,
że jeśli sprawy z uczelnią z jakiegokolwiek powodu nie wyjdą, będę mogła
wrócić do domu, a oni nie sprawią, że poczuję się jak nieudacznik. Do dzisiaj
byłam pewna mojej decyzji. Jak większość rzeczy, pomysł był atrakcyjniejszy niż
rzeczywistość.
Zanurzając palce w pasto–podobnym kremie, nabrałam wystarczająco,
żeby pokryć obszar pełen blizn. Podkład był cięższej konsystencji, niż ten
normalnie kupiony w domu towarowym. Musiałam go zamówić online z firmy,
która specjalizowała się w teatralnych makijażach na scenę. Uzyskanie gładszej
warstwy było żmudne i zajmowało czas. Umieściłam podkład na dłoni drugiej
ręki, naciskając i mieszając kciukiem, żeby go zmiękczyć. Kiedy był giętki,
nałożyłam go na twarz.
Zaczynając od środka przeszczepionego obszaru, moje palce poruszały
się na zewnątrz, szybko wcierając makijaż do krawędzi, gdzie spotkał się z moją
normalnie nienaruszoną skórą. Kiedy obszar był skończony, przeniosłam się do
reszty twarzy i na szyję. Potem wzięłam patyczek kosmetyczny, a koniec
pokryłam podkładem i wklepałam go wokół kolczyka w nosie upewniając się, że
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
13
nawet najmniejszy obszar został zakryty. Przebiłam nos tuż przed rozpoczęciem
szkoły myśląc, że ludzie skupią się bardziej na kolczyku niż na mojej twarzy.
#odwrotny skutek
Podkład był bliski normalnego odcienia mojej skóry, ale niedokładnie.
Różnica była zauważalna, jeśli przegapiłam miejsce, więc pracowałam mocno,
żeby przykryć każdy centymetr odsłoniętej skóry. Czułam się bardziej
komfortowo, pokazując się publicznie w pełnym makijażu, ale w głębi duszy
wiedziałam, że to nie wyglądało naturalnie. Szybko przeszłam przez resztę mojej
rutyny. Zanurzyłam duży, miękki pędzel do makijażu w pudrze i umieściłam go
na mojej twarzy i w dół szyi. Skończyłam z różem, błyszczykiem i tuszem do rzęs.
Uwolniłam włosy, stylizując je tak, że opadały na mój lewy policzek. Lubiłam
dodatkową ochronę, którą czułam dzięki zasłonie z włosów. Narzuciłam parę
jeansowych spodenek, granatową koszulkę z długim rękawem z logo
Uniwersytetu Chambers, którą tata kupił mi, żeby pokazać swoją dumę i moje
wielokolorowe trampki TOMS.
Jadąc na kampus wciąż sobie powtarzałam, że to była dobra rzecz. Moje
marzenie. Nowy start, którego potrzebowałam. Niestety mój brzuch się nie
zgadzał. Studenci i rodzice zalewali kampus, niosąc pudła i torby pękające w
szwach od wszystkich potrzebnych rzeczy studenckiego życia. Zatrzymałam się
na miejscu parkingowym obok akademika podążając za SUVem rodziców. Gdy
wysiadłam z auta, tata opuścił swoje okno.
– Pójdę się zameldować i możemy się rozładować. – Mój wzrok
koncentruje się w dole.
– Wszystko w porządku, skarbie? Chcesz, żebym poszedł cię
zameldować? – zaoferował tata.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
14
Bałam się spojrzeć w górę. Nie mogłam pozwolić zobaczyć mu mojego
zdenerwowania. Wszystko czego potrzebował był mały znak lęku i nasza trójka
kierowałaby się z powrotem do domu. W rzeczywistości jeśli tata postawiłby na
swoim, zostałabym w swoim pokoju, tylko wypuszczając się na posiłki i święta.
Był typowym chroniącym ojcem, ale przez ten ostatni rok wszedł na najwyższy
bieg.
Spojrzałam za niego, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
– Ze mną w porządku. Zaraz wracam.
Wzięłam głęboki, uspokajający wdech, zanim przeszłam przez parking.
Rzędy białych okien biegły po przedniej stronie brązowego budynku, ukazując
cztery historie żeńskich akademików. Dwustronne schody prowadziły na
kolumnowy ganek. Uniwersytet Chambers miał 130–letnią tradycję. Kampus
miał bogatą historię od budynków do olbrzymich dębów stojących w linii przed
wejściem. Jedną z rzeczy, które przyciągnęły mnie do niego, inną niż wydział
matematyczny, była atmosfera. To była dość duża szkoła z klimatem małej
uczelni.
Mój wzrok pozostał przyklejony do trampków, gdy powoli poruszałam
się koncentrując kroki ku wejściu do akademika. Czułam pęd powietrza, gdy
ludzie śmigali obok, podekscytowani, żeby zobaczyć swój nowy dom i poznać
nowych przyjaciół. Byłam tak mocno skoncentrowana, że prawie wbiegłam
głową w jedną z dużych, białych kolumn. Bez szwanku weszłam przez drzwi,
znalazłam biuro i czekałam w kolejce do meldunku.
Powietrze było wypełnione energią nowego roku szkolnego. Powitania,
pożegnania, śmiech i pytania wirowały wkoło. Nowe przyjaźnie już się
formowały, a stare spotykały. Para klapek przede mną przesunęła się, więc
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
15
podążyłam. Po piętnastu minutach szurania nogami do stop, dotarłam dobiurka
meldunku. Starsza pani z krótkimi siwymi włosami siedziała lekko zgarbiona,
częściowo zablokowana przez stos grubych kopert. Nie podnosząc wzroku
recytowała ogólną regułkę Witam w Chambers. Wszystkie hałaśliwe aktywności
sprawiały, że ciężko było usłyszeć drobiazgi, które mówiła kobieta. Jej wzrok i
brwi podniosły się, gdy popatrzyła na mnie.
Wspaniale, już się zaczęło.
Niepewna co robić, posłałam jej słaby uśmiech i czekałam na instrukcje.
– Nazwisko? – powiedziała niecierpliwie.
Byłam tak zdenerwowana, że przez sekundę zapomniałam, kim byłam.
– Hollis Murphy.
Nabazgrała coś na arkuszu i wręczyła mi paczkę z moim imieniem i
numerem 210 napisanym z przodu naklejki, który jak zakładałam, był moim
numerem pokoju.
Płytkim, znudzonym głosem powiedziała:
– Wszystko, co musisz wiedzieć jest w paczce. Jeśli masz jakieś
dodatkowe pytania czy potrzeby po przeczytaniu informacji, proszę zapytać
swojego RA3
. Produktywnego semestru. Następny!
Przycisnęłam kopertę do piersi, a mój wzrok z powrotem przesunął się w
dół i szybko wyszłam z biura.
3 Resident Assistant, też student, który nadzoruje mieszkańców akademika i im pomaga, taki opiekun.
Pamiętacie Ruin?
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
16
Gdy skręciłam za róg, głośne, głębokie coooo! zwróciło moją uwagę w
dalszej części korytarza. Zrobiłam jeden krok, zanim wpadłam z pełną siłą w coś
solidnego i ciepłego. Potykając się w tył rzuciłam kopertę. Gdy odzyskałam
równowagę, moje oczy skupiły się na szarej koszulce z odciętymi rękawkami,
rozciągającej się na szerokich ramionach. Kiedy spojrzałam w dół, żeby odnaleźć
moją kopertę, nie mogłam nic na to poradzić, ale zauważyłam wąskie biodra i
okrągły tyłek przykryty czarnymi, koszykarskimi szortami. Gdy przykucnęłam,
żeby podnieść kopertę, opalone przedramię weszło w moje pole widzenia. Mój
wzrok wędrował w górę, żeby znaleźć ramię, które pokrywały wypukłe mięśnie.
– O boże, tak bardzo prze…praszam – wyjąkałam, a moje policzki paliły
z zakłopotania.
– Proszę – powiedział głęboki głos.
Sięgałam po kopertę, a mój wzrok przypadkowo wystrzelił do
najcieplejszych zielonych oczu, jakie kiedykolwiek stworzono. Jego
ciemnobrązowe włosy były krótko obcięte po bokach, dłuższe na górze i
potargane. Idealny zarost obsypywał szczękę z głębokimi dołeczkami
formującymi się w seksownie koślawym uśmiechu. Powietrze natychmiast
zostało wyssane z moich płuc. Nie był tylko gorący, był boysbandowo gorący.
Głęboki chichot podryfował w dół, zanim zdałam sobie sprawę, że wstał
i wyciągnął do mnie rękę.
O boju! Dotknę go.
Wsunęłam dłoń w jego i poczułam natychmiastowy wstrząs
elektryczności. Mięśnie w jego ramieniu drgnęły. On też to poczuł.
– Dziękuję – powiedziałam, gdy pomógł mi wstać.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
17
– Jestem Risher Stevenson.
Właśnie mi się przedstawił.
Nawykiem stało się niepatrzenie bezpośrednio na nikogo, zwłaszcza
nieznajomego.
Automatycznie pochyliłam głowę w dół i w lewo, żeby ukryć rozwaloną
część mojej twarzy. Ale te zielone oczy zamknęły mnie w miejscu.
– Hollis Murphy.
– Miło cię poznać, Hollis Murphy.
– Jeszcze raz przepraszam za wbiegnięcie w ciebie. Muszę się lepiej
postarać, żeby patrzeć, gdzie idę.
Czubek jego języka wślizgnął się między wargi, zanim uformowały się w
lekki uśmieszek. Już miał zamiar się odezwać, ale jego imię nadeszło z korytarza.
– Rish! Rusz tutaj dupę. Mamy tonę pudeł do przytargania. –
Jasnowłosy koleś stał na końcu korytarza.
– Muszę skończyć pomaganie przyjaciołom w przeprowadzce.
Pokiwałam głową.
Risher zrobił trzy kroki, zanim odwrócił się do mnie.
– Nie staraj się za bardzo.
Moje brwi ściągnęły się razem w zmieszaniu.
– Patrzeć, gdzie idziesz. Nienawidzę myśli, że nie wpadniemy na siebie
ponownie.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
18
Mrugnął przed odbiegnięciem.
Obserwowałam te ramiona, te biodra i ten tyłeczek przez całą drogę
biegu przez korytarz.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
19
Rozdział 2
MRUGAJĄCE JASNOZIELONE oczy tańczyły w mojej głowie, gdy
zastygłam w miejscu, gdy Risher zniknął za rogiem. Minęło sporo czasu, odkąd
chłopak ze mną flirtował.
Czy on flirtował?
Oczywiście, brak omdleń w życiu spowodował, że zbyt wiele
wyczytywałam z jego prostego, uprzejmego gestu. W ostatnim czasie jedynymi
chłopakami, z jakimi miałam jakikolwiek kontakt byli ci, których oglądałam na
ekranie. Wszyscy byli słodcy, mili, gorący i śmieszni dla mnie. W fantazjach
randkowałam z Channingiem, Zacem, Mattem, Charliem i innymi. Trzeba
przyznać, że to czyniło mnie fantadziwką, ale byłabym szalona, gdybym uciszała
którąś z nich. Nie zaakceptowałam tego, co mi się przytrafiło, ale tak jakby
pogodziłam się z faktem, że żaden prawdziwy chłopak nigdy nie będzie chciał ze
mną być.
Gdy dorastałam mama zawsze mówiła, że prawdziwe piękno świeciło od
wewnątrz.
– Hollis, twoim zadaniem jest rozwijać serce i intelekt. Twoja zewnętrzna
strona rozwinie się na swój własny sposób.
Miałam to przekonanie, aż do zeszłego roku. Po wypadku utrudniła to
połowa zniszczonej twarzy. Trzymanie się tego przekonania było łatwe, kiedy nic
go nie podważało. Najtrudniejsze przychodzi, kiedy zostajesz zmuszona do
pozytywnego wykorzystania tego przekonania i zdajesz sobie sprawę, że nie
było tak silne, jak myślałaś.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
20
Zielonoocy chłopcy z głębokimi dołeczkami i umięśnionymi ramionami
mieli gdzieś, jak błyszcząca byłam od środka. Chcieli tylko gładkiej, miękkiej
skóry, żeby przebiegać po niej dłońmi i ustami.
Kiedy wszystkie moje rzeczy znalazły się w pokoju, z mamą wzięłyśmy się
do pracy, żeby moją połowę zrobić słodką. Tata widząc, że będzie tylko
zawadzał, rozpakowywał zakupy do mini lodówki, mikrofalówkę i telewizor do
mojego nowego domu. Mógł nie czuć się stuprocentowo komfortowo ze mną
tak daleko od jego ochronnego oka, ale starał się być wspierający.
Byłam zaskoczona zastając pokój pusty. Sądziłam, że moja
współlokatorka już będzie. Nie wiedziałam o niej nic poza tym, że nazywała się
Abigail Daniels, pochodziła z Georgii i miałam jej adres mailowy. Szukałam na
Facebooku, Twitterze, Instagramie i Tumblrze, bez powodzenia. Napisałam do
niej kilka razy mając nadzieję, że nawiążemy małą więź przed rzeczywistym
spotkaniem, ale nigdy nie odpowiedziała. Byłam zdenerwowana dzieleniem tak
bliskiej intymności z zupełnie nieznajomą osobą. Przez ostatni rok jedynymi
ludźmi, którym pozwalałam widzieć siebie bez makijażu byli rodzice i Maggie.W
głowie rozpracowałam już sposoby na ukrycie twarzy, aż będę czuła się
komfortowo eksponując ją Abigail bez makijażu.
Po kilku godzinach pracy cofnęłam się podziwiając transformację
nudnego pokoju w akademiku w arcydzieło Uniwersytetu Chambers. Mama
przeszła sama siebie z wystrojem tematycznym. Wszystko było w szkolnych
kolorach granatowym i szarym. Zasłony panelowe mamy oprawiały jedno
wielkie okno w pokoju. Ponieważ nie wiedziałam nic o współlokatorce, a okno
znajdowało się po mojej stronie, wybrałam granatowy materiał z grubymi
szarymi paskami. Pościel miała szare prześcieradło, granatową kołdrę i różnej
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
21
wielkości poduszki w takim samym kolorze. Trzy plakaty w linii ozdabiały moją
ścianę. Na długiej ścianie wisiała Emmy Noether, geniusza algebry abstrakcyjnej
i fizyki teoretycznej. Rozwinęła podstawy, które Einstein budował na temat
swojej teorii względności. Była zajebista. Obok niej była Maryam Mirzakhani,
pierwsza kobieta, która wygrała Medal Fieldsa, jedną z najbardziej prestiżowych
nagród, jakie matematyk mógł zdobyć. A nad głową mojego łóżka znajdował się
plakat z napisem: „Nigdy Nie Dyskutuj z Matematykiem o Nieskończoności.
Nigdy Nie Usłyszysz Końca.”
Boże, naprawdę byłam maniakiem.
Wykończenia obejmowały szafkę nocną, którą mama znalazła w sklepie
z używanymi rzeczami. Pomalowała ją na kremowo i połączyła z małą lampką
oraz granatowym abażurem. Tata kupił idealnego rozmiaru płaski telewizor,
który pasował na górę akademikowej komody, wraz z mini lodówką, która stała
przy ścianie między łóżkiem moim i Abigail z mikrofalówką na szczycie. Poszedł
też na zakupy spożywcze, zapełniając lodówkę galimatiasem rzeczy w tym
napojami gazowanymi, wędlinami i kubkami z owocami. W szafie umieścił dla
mnie pudełko wypełnione chipsami, chlebem, ciastkami, proteinowymi
batonikami i masłem orzechowym. Rodzice byli niesamowici. Gdy
przechodziliśmy w dół listy zadań, upewniając się, że miałam wszystko, czego
potrzebowałam, olśniło mnie, że nadszedł czas ich powrotu do domu.
Gdy szliśmy do auta z każdym krokiem ściskało mi się gardło. Nikt nie
powiedział słowa podczas tej krótkiej trasy. Wiedziałam, że będę tęsknić za
rodzicami, ale nie wyobrażałam sobie, że pożegnanie zrobi się takie
emocjonujące. To była mieszanina smutku i ulgi. Smutku, że przechodziliśmy na
inny etap życia i ulgi, że ruszamy do przodu po najgorszym roku w naszych
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
22
życiach. Mama szła przy moim boku, a tata pozostał kilka kroków w tyle. Kiedy
dotarliśmy do samochodu, mama odwróciła się do mnie ze łzami w oczach
błagającymi o wypłynięcie. Przyciągnęła mnie w uścisk.
– Świetnie sobie poradzisz. – Jej drżący głos spowodował wypłynięcie
łez, które powstrzymywałam.
Odchylając się w tył, wytarła moje policzki i powiedziała:
– Jeśli czegokolwiek będziesz potrzebować, zadzwoń. Czegokolwiek.
– Zrobię to – wykrztusiłam.
Spojrzała na mnie po raz ostatni, zanim wsiadła do samochodu.
Wtedy mój wzrok przeniósł się do taty. Stał obok drzwi od strony
kierowcy plecami do mnie. Na dźwięk zatrzaskiwania drzwi mamy, głowa mu
opadła. Jego ramiona wznosiły się i obniżały, gdy brał głębokie wdechy.
Wiedziałam, że to dla niego trudne, ale nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo,
aż do tej chwili. Rok temu był bliski utraty swojego jedynego dziecka, a teraz
musiał mnie puścić.
Odwrócił się do mnie z twarzą ze smugami łez. Tata rzadko pokazywał
emocje. Jedyny raz, kiedy widziałam go płaczącego był nocą w szpitalu, kiedy
po raz pierwszy zobaczył mnie po wypadku. Próbował się uspokoić, gdy
podchodził. Nasze ramiona owinęły się wokół siebie. Policzek, który
przycisnęłam do klatki, drgał od jego słabych szlochów. Staliśmy tam przez kilka
sekund. Normalnie cofnęłabym się, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Ale
parking pełen był podobnych momentów jak ten, który tata i ja dzieliliśmy.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
23
Zdając sobie sprawę, że pierwszy nie przerwie uścisku czy nastroju
powiedziałam:
– Tatusiu?
– Tak, skarbie?
– Nie mogę oddychać.
Pomruk chichotu połaskotał mnie w policzek.
Odsunął się.
– Masz swoją kartę do bankomatu?
– Tak, proszę pana.
– I jakąś gotówkę? Ważne, żeby zawsze mieć trochę pieniędzy nawet
jeśli w większości miejsc są terminale płatnicze.
– Tak, proszę pana.
– Co każde pięć tysięcy kilometrów zmieniaj olej w samochodzie i nie
dopuść, żebyś miała za mało gazu.
– Wiem.
– Pamiętaj, żeby nie schodzić poniżej jednej czwartej baku. Potrzebujesz,
żebym dotankował, zanim wyjedziemy? Tozajmie tylko kilka minut.
– Tato, wszystko będzie okej.
– Wiem, że tak. To o twoją matkę się martwię. Jest kłębkiem nerwów. –
Mrugnął. – Kocham cię, Hollis. – Przerwał i przełknął szloch. – I nie mógłbym być
z ciebie bardziej dumny.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
24
– Ja też cię kocham, tatusiu. Dziękuję za wszystko i nie mam na myśli
tylko dzisiaj.
Oglądanie znikającego samochodu było surrealistyczne. Wróciłam do
pokoju wycierając łzy końcem rękawa i myślałam o tym, jak pobłogosławiona
zostałam, mając za rodziców Toma i Susan Murphy.
Pierwszą samotną godzinę w pokoju spędziłam na wierceniu się.
Chodziłam w koło, chłonąc atmosferę, przez chwilę surfowałam po kanałach i
rzuciłam się na przekąski, które kupił tata. Byłam na krawędzi myśląc o chwili, w
której pokaże się moja współlokatorka. Wyglądając przez okno, obserwowałam,
jak studenci zwiedzali kampus. Pomyślałam o zrobieniu tego samego. Ale jak
tylko docierałam do drzwi, tchórzyłam. Izolowanie się przez ostatni rok
spowodowało, że rozwinął się u mnie lekki przypadek agorafobii. Nie miałam
ataków lęków w tłumie, tylko czułam się ekstremalnie niekomfortowo. To była
jedna z rzeczy, z którą miałam nadzieję, że bycie tutaj pomoże mi się uporać.
Mam na myśli, że nie było mowy, abym została profesorem, jeśli świrowałabym
przed moją klasą.
Gdy popołudnie przechodziło w wieczór, zrelaksowałam się. W tym
momencie malały szanse, że moja współlokatorka dzisiaj się pokażę. Skopałam
buty, złapałam kolejną torebkę chipsów i usadowiłam się wygodnie na łóżku
gotowa, żeby spędzić resztę nocy z Channingiem Tatumem. Właśnie miałam
wciskać Play na pilocie, gdy drzwi otworzyły się zamaszyście i weszło różowe
tornado, ciągnące za sobą jasnoróżową walizkę.
Zauważyła mnie w połowie pokoju.
– Och… hej. – Wyglądała na zaskoczoną i zdezorientowaną, że
urządziłam sobie dom.
„Stop!”
Alison G. Bailey
Tłumaczenie: Schilbergus
Beta: szpiletti
25
Nie byłam pewna, jak przyjąć jej reakcję. Musiała mieć takie same
informacje o mnie, jak ja dostałam na jej temat. Plus, wysłałam jej kilka emaili.
Nie chciałam oceniać książki po okładce, ale wyglądała na dość trudną w
pożyciu. Była od stóp do głów różowa – różowa koszulka, różowa spódniczka w
kwiatki i różowe klapki. Jej idealnie wystylizowane, lśniące włosy były mieszanką
jasnobrązowego i blond, a sięgały dokładnie do ramion. Makijaż miała lekki,
prawie nieistniejący. Wyglądałyśmy na ten sam wzrost. Gdzie ja miałam
krzywizny, a ona była chuda i wymodelowana jak sportowiec.
Przesunęłam się na krawędź łóżka i wstałam.
– Hej, jestem Hollis.
Jej wzrok biegał po pokoju, zanim wylądował na mojej wyciągniętej
dłoni. Niechętnie nią potrząsnęła, podczas gdy lakoniczny uśmieszek przemknął
po jej nabłyszczykowanych ustach.
Za drzwiami roznosiły się dźwięki kłótni mężczyzny i kobiety. Abigail
prychnęła i przewróciła oczami, gdy do pokoju weszła para. Mężczyzna dźwigał
pudła, a kobieta pchała do pokoju jeszcze dwie różowe walizki.
– Abigail, gdzie chcesz te pudła? – Głos mężczyzny był napięty od
wysiłku.
– Postaw gdziekolwiek – rzuciła komentarz przez ramię. Odwróciła się do
mnie. – Jestem Abigail, a to są moi rodzice, pastor Frank i pani Daniels.
– Hej. Jestem Hollis.
Chwytając obie moje dłonie pani Daniels trzymała je wyciągnięte i lekko
uścisnęła.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 1
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 2 "Stop!" Alison G. Bailey Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym,łamie prawo.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 3 Rozdział 1 MOJE GARDŁO ŚCISNĘŁO SIĘ, gdy trzymałam powietrze w płucach.Kiedy byłam u progu zawrotów głowy, pozwoliłam powietrzu powoli się sączyć i modliłam się o odwagę. Moje oczy pozostały zamknięte, kiedy czekając,liczyłam uderzenia między każdym numerem, zanim je otworzyłam. Jeden. Uderzenie. Dwa. Uderzenie. Trzy. Uderzenie. Otwórz. Przez trzydzieści sekund mój mózg rejestrował szok na obraz w lustrze. Każdego ranka przez ostatni rok zaczynałam dzień w dokładnie ten sam sposób. To było jak życie w filmie Dzień Świstaka. Każdej nocy mój mózg restartował się do czasów, kiedy byłam Hollis Murphy, normalnym, matematycznym dziwakiem w ostatniej klasie szkoły średniej. Kiedy sny dryfowały, rozpoznawałam siebie. Czułam się jak ja. Mój umysł rozgrywał sztuczki w rodzaju ogłupiania mnie, żebym wierzyła, że byłam tą samą osobą, co na rodzinnych zdjęciach porozrzucanych po całym domu.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 4 Każdy dzień zaczynałam będąc przekonaną, że to co widziałam w lustrze poprzedniego poranka było wytworem mojej wyobraźni. Ale wspomnienie było tak żywe, że zawsze istniał przebłysk wątpliwości. Aby żyć marzeniem nieco dłużej, nie patrzyłam na siebie, dopóki to nie było absolutnie konieczne. A kiedy czas się kończył, to, co widziałam powodowało, że mój żołądek skręcał się w supeł, a oddech stawał się płytki, podobnie jak to miało miejsce wczoraj. I dzień wcześniej. I dzień wcześniej, aż mogłam zebrać cały rok dni. Gdy moje palce lękliwie pocierały lewy policzek, zastanawiałam się, czy osoba, która patrzyła na mnie w odbiciu , kiedykolwiek dopasuje się w jeden z moich snów. Szybko odepchnęłam tę myśl i zmusiłam się do skupienia na tym, co działo się dzisiaj. Jeśli zbyt długo rozwlekałabym się nad wydarzeniami minionego roku, zablokowałabym drzwi do mojego pokoju, zarzuciła kołdrę na głowę i ukryła przed światem. Byłam tam, robiłam to. Moi rodzice zrozumieliby, gdybym ich dzisiaj zostawiła. Moja najlepsza przyjaciółka, Maggie, podjęłaby dobrą próbę przekonania mnie do wyjścia ze strefy komfortu. Kiedy nie drgnęłabym, ewentualnie zrozumiałaby i wspierała mnie. Nikt mnie nie popychał w przód czy cofał w tył, poza mną samą. Trzy szybkie stuknięcia do drzwi wyrwały mnie z myśli. – Hollis, szykujesz się? – Stłumiony głos mamy przenikał przezdrzwi. – Taa. – Jak długo ci to zajmie? Twój tata chce być w drodze, zanim zwiększy się ruch.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 5 – Przynajmniej półtorej godziny. Nie wzięłam jeszcze prysznica. – Okej, ale spróbuj szybciej. – Zrobię co w mojej mocy, mamo. Przynajmniej tyle jestem jej winna. Ona i tato byli przy moim boku na każdym kroku od wypadku. Moja szyja i mięśnie ramienia zesztywniały na samą myśl o słowie wypadek. Nienawidzę tego pojęcia. Czuję to jak łatwą wymówkę, uproszczony sposób do zrozumienia, co mi się stało. Sarah, terapeutka, która została przypisana do mojej sprawy, kiedy byłam w szpitalu, powiedziała, że w jakiejkolwiek traumie osoba musi przejść przez pięć etapów żałoby, zanim może ruszyć dalej. 1. Zaprzeczenie i Izolacja. Odhaczone. 2. Gniew. Odhaczone. 3. Negacja. Odhaczone. 4. Depresja. Odhaczone. 5. Akceptacja… Miałam problem z akceptacją. Nie byłam w zaprzeczeniu. Wiedziałam, co się stało. To było jasne jak ohydne odbicie w lustrze. Nie mogłam zaakceptować teorii, że to był generalnie szczęśliwy zbieg okoliczności, iż to po prostu postanowiło wysadzić moją twarz. Może byłam naiwna. Mimo to bardzo dojrzałam przez ostatni rok, oszpecenie tak działa. Byłam świadoma, że jako osiemnastolatka mój pogląd na sprawy nadal posiadał pewną dozę naiwności. Tak bardzo jak próbowałam, nie mogłam umysłem ogarnąć idei, że cały ten ból,
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 6 który przeszłam, był spowodowany przypadkowym, kosmicznym pierdol się. To musiało być celem. Ludzie nie cierpią bez powodu. Gdy czekałam, aż prysznic się nagrzeje, moją uwagę przykuł widok święcącego od smsa telefonu. Maggie: Dobry, studentko!! Ja: Dobry, głupolowata najlepsza przyjaciółko. Maggie: Kiedy wyruszacie? Ja: Jak tylko wezmę swoją żałosną dupę w troki. Maggie: To może zająć lata. Ja: Zamknij się. Maggie: Wiem, że ostatniej nocy się pożegnałyśmy. Ale chciałam ci przypomnieć, żebyś zadzwoniła do mnie ze wszystkimi detalami o twojej współlokatorce i sytuacji z chłopcem. Ja: Tak, psze pani. Maggie: Poradzisz sobie niesamowicie. Kocham cię, kobieto. Ja: Dzięki. Mam nadzieję. Też cię kocham. Maggie była najbardziej niesamowitą przyjaciółką. Była naturalną pięknością. Nie ładowała na twarz wiele makijażu, czy spędzała godzin nad blond lokami. Prawdziwe emocje, życie rozświetlały jej czekoladowo – brązowe oczy. Czuła się komfortowo w swojej skórze. Była pewna siebie i nie bała się
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 7 tego, co świat miał do zaoferowania. A obok moich rodziców, była najmilszą osobą, jaką znałam. Powiedziano mi, że przez kilka pierwszych dni w szpitalu odwiedzało mnie wiele osób. Ale byłam tak naćpana, że wszyscy i wszystko zlewało się ze sobą. Po oczyszczeniu z morfinowej mgły zostałam wysłana do domu i wszyscy odwiedzający zniknęli. Maggie była jedyną, która tkwiła ze mną. Pierwsze sześć miesięcy po incydencie, przebywanie obok mnie było niekomfortowe. Moja twarz znajdowała się w procesie gojenia, a oni nie wiedzieli, gdzie patrzeć, czy co powiedzieć. Więc po prostu trzymali się z daleka. Chociaż nie Maggie. Była tam każdego dnia, szczera ze mną. Instynktownie wiedziała, kiedy potrzebowałam przestrzeni, aby ponownie przystosować się do sytuacji, a kiedy musiała wykopać mnie z własnej, użalającej się imprezy. Gdyby to nie było dla niej, nie zrobiłabym pierwszego kroku w nowe życie. Zanim mama dała mi drugie ostrzeżenie, weszłam pod prysznic i szybko się umyłam. Usiadłam przy toaletce i wycierałam ręcznikiem ciemne, kasztanowe włosy, obracając je w wysoki, niechlujny kok. Odchylając głowę w prawo, przechyliłam podbródek pozwalając ostremu światłu z góry rozświetlić moją twarz. Płomienie spaliły prawie całą lewą stronę. Na szczęście oko i nos nie zostały objęte. Kiedy po raz pierwszy dostałam się na pogotowie, zostały zrobione zdjęcia. To była rutyna. Ale nigdy nie patrzyłam na nie jak i na siebie, aż do miesiąca po tym, gdy dokonali przeszczepu skóry. Mam mgliste wspomnienie zespołu lekarzy w moim pokoju, omawiających najlepszy kierunek działania między sobą i z moimi rodzicami. Oparzenia na mojej twarzy były zbyty ciężkie, a ryzyko infekcji zbyt wysokie, żeby pozwolić im leczyć się na własną rękę. Wycięli dużą część skóry z mojego
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 8 uda i wszyli ją w policzek. Kiedy obudziłam się po operacji, miałam krótki moment świadomości. Wybuchł we mnie szloch, gdy zdałam sobie sprawę, że pół mojej twarzy się stopiło. Mama jak najlepiej starała się, abym uwierzyła, że kiedy przeszczepiona skóra się zagoi, będę wyglądać jak nowa. Przecież użyta skóra była moją. Będzie pasować. Ale kiedy bandaże zniknęły, nie wyglądałam jak człowiek. Różne odcienie czerwonego ciała, w różnych stopniach marszczenia zastąpiło coś, co kiedyś było gładką, jasną skórą. Blizna przebiegała od mojej skroni w dół kończąc się tuż powyżej podbródka. Krawędzie były poszarpane na niektórych obszarach i zakrzywione na innych. Nic nie było spójne, ani kolor czy faktura. Wyglądało to tak, jakbym miała plamę atramentu Rorschach1 wytatuowaną na całym policzku. Rodzice i Maggie wkładali cały wysiłek, gdy przez mijające miesiące mówili mi, jak gładziej i jaśniej wyglądała moja skóra. Byłam pewna, że zobaczyłabym dużą różnicę, jeśli porównałabym zdjęcia z pierwszego miesiąca, ale to nie przekładało się na to, że czułam się mniejszym dziwakiem. Miałam nadzieję, że wkrótce nadejdzie dzień, kiedy zamiast gigantycznej plamy będę mogła spojrzeć w lustro i zauważyć usta w kształcie serca, długie rzęsy i jasnoniebieskie oczy. Moja dłoń się trzęsła, gdy ustawiałam w linię wszystkie rzeczy, których potrzebowałam do przemiany – podkład, puder, kredkę do oczu, róż, błyszczyk i tusz do rzęs. Od miesięcy czekałam na ten dzień, ale kiedy nadszedł, miałam wątpliwości. Odkąd pamiętam, chciałam chodzić na Uniwersytet Chambers, który znajdował się trzy i pół godziny jazdy od domu. Byłam maniakiem 1 Test Rorschacha – jak w filmach, psycholog pokazuje kleksa i pyta, co widzisz ;)
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 9 matematycznym z marzeniami o zostaniu profesorem na uczelni. Kiedy byłam dzieckiem, moi rodzice kupili mi dwustronną tablicę z kredą z jednej, a na pisaki z drugiej. Ustawiałam lalki i pluszaki w linii na całym łóżku i uczyłam je tabliczki mnożenia. Kochałam pewność liczb. Zawsze była dobra albo zła odpowiedź. Białe lub czarne, żadnego szarego obszaru. Odnajdywałam w tym komfort, zwłaszcza po incydencie, kiedy moje życie było niczym innym niż szarą chmurą. Byłam na dobrej drodze osiągnięcia mojego celu, kiedy zostałam wykolejona. Wypadek zdarzył się na początku lata przed ostatnim rokiem w szkole. Do czasu aż rok szkolny się zaczął, lekarze poczuli, że moja twarz wygoiła się wystarczająco i mogłam wrócić, nie przegapiając mojego ostatniego roku w szkole średniej. Byłam co najmniej zdenerwowana, ale wszyscy wiedzieli, co mi się stało, a chodziłam do szkoły z tymi ludźmi od lat. Więc kiedy przebrnęłam przez początkową tremę, pomyślałam, że wszystko wróci do normy. Tydzień trwało, aż błagałam o domowe nauczanie dla mnie albo pozwolenie mi na zdawanie GED2 . Spojrzenia były bezwzględne. Nie były dobrego rodzaju, jak kiedy chłopak zobaczył gorącą dziewczynę. Niektórzy ludzie patrzyli na mnie, jakby spotkali nieuchwytną Wielką Stopę. Ich twarz się opuszczała, oczy otwierały szeroko, a usta opadały. Stałam się dość odporna na bycie ich Wielką Stopą. Zazwyczaj kiedy odwracałam się, żeby spojrzeć dokładnie na tę osobę, ona szybko uciekała wzrokiem i szła dalej. Potem byli inni, o których po jednym spojrzeniu w ich zmrużone oczy, mogłam powiedzieć, że słowo ble było odtwarzane jak na pętli w ich głowach. Nie ustępowali i pozwalali mi wiedzieć w sposób niebudzący wątpliwości, że tam nie należałam. Byłam zszokowana i zraniona, że ci ludzie, których tylko kilka miesięcy temu uważałam za przyjaciół, 2 Egzamin na koniec szkoły średniej.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 10 zachowywali się, jakbym była dotknięta plagą. Myślałam, że gapienie będzie najgorsze. Że zniknie po tym, jak nowy dziwak zejdzie z drogi. Więc zeszłam. Spojrzenia trwały i zostały zwiększone przez parsknięcia w klasie oraz złośliwe odzywki na korytarzu. Potem były plotki. Jedna twierdziła, że lekarze wzięli skórę do przeszczepu z mojego tyłka, co dało mi przezwisko, dupowata – twarz. Było też maszynka do mielenia mięsa, poplamiona i ponadczasowy dziwak. Nosiłam długie rękawy, żeby ukryć blizny na ramionach. Psychiczne długie rękawy sprawiały, że czułam się bardziej bezpiecznie oraz komfortowo. Mieszkałam na południu, gdzie przez większość roku było ciepło, a krótkie rękawy to norma. Ze względu na mój wybór mody, zaczęła się plotka, że byłam pocięta. Maggie próbowała to naprostować, ale to było bezcelowe. Nie rozumiałam, jaki wszyscy mieli ze mną problem. Nie zrobiłam nic, żeby uzasadnić ich okrutne uwagi. Chciałam tylko odzyskać swoje życie. Gdy do gry weszło wołanie mojego nazwiska, nie za dużo przekonywania zajęło moim rodzicom zgodzenie się na pomysł nauczania domowego. Przez resztę roku całkowicie się izolowałam. Wychodziłam na zakupy z mamą i Maggie, na film lub coś przekąsić. Maggie wpadała prawie codziennie albo rozmawiałyśmy przez telefon. Była moim połączeniem ze światemmłodych dorosłych. Dzięki niej żyłam, chodziłam na wszystkie mecze footballowe, tańce szkolne, bal seniora. Stałam się dość utalentowana w używaniu wyobraźni do przeżycia mojego życia, aż do kilku miesięcy temu. Maggie i ja spędzałyśmy czas w moim pokoju. Mówiła mi o wizycie na kampusie, którą miała w weekend. Maggie już aplikowała i została przyjęta na
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 11 lokalny uniwersytet, więc dlaczego wciąż odwiedzała miejskie kampusy beze mnie. Opierając się o wezgłowie łóżka z nogami wyciągniętymi przed siebie powiedziałam: – Nie rozumiem, dlaczego wciąż chodzisz na inne kampusy. Wiesz, że idziesz na Uniwersytet Southern. Maggie leżała na brzuchu w poprzek mojego łóżka, przeglądając najnowszy numer Vouge. – Lubię mieć otwarte opcje. – Lubisz chodzić na zwiady chłopaków i to, jak rekrutujący na uczelni całują twój tyłek. – To też. Maggie biegała i była w tym cholernie dobra, wygrywając wszystkie lokalne i stanowe mistrzostwa. Miała do wyboru każdy college w kraju. Wszyscy chcieli, żeby przyszła uratować ich kobiecą bieżnię i programy torowe. Ale lubiła Uniwersytet Southern i nie chciała jeszcze zostawiać swojej rodziny. – US ma nie tylko świetny zespół bieżniowy, ale imprezy bractw są legendarne. Chłopcy są super gorący. Jestem pewna, że mój mąż jest wśród nich. A kontakty, jakie zdobędę do ukończenia studiów, będą nieograniczone. Nagle poczułam się zazdrosna o moją przyjaciółkę. Nie tylko miała plany na następną randkę, spotkanie na bieżni czy imprezę. Robiła plany na przyszłość. Mój umysł pędził do tego, jak będzie wyglądała moja przyszłość. Aplikowałam i zostałam przyjęta na Chambers pod koniec mojej przedostatniej
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 12 klasy. Potem wydarzył się wypadek i z prześladowaniem w szkole, pomyślałam, że zostanę w domu i wezmę zajęcia online. Lepiej być bezpieczną, niż żałować. Ale po wzięciu wszystkich zajęć, potem co? Nie mogłam zobaczyć przyszłości poza ścianami mojego domu. Wszystko, czego chciałam to żyć życiem, które planowałam, zanim mój świat odwrócił się do góry nogami. Podjęłam decyzję, że ten dzień był czasem, żeby zacząć żyć ponownie. Rodzice byli zachwyceni i przerażeni moją decyzją. Mama wiedziała, że potrzebowałam niewielkiego impulsu do obrania właściwego kierunku. Z drugiej strony tata chciał zamknąć mnie w bezpiecznym kokonie. Wiedziałam, że jeśli sprawy z uczelnią z jakiegokolwiek powodu nie wyjdą, będę mogła wrócić do domu, a oni nie sprawią, że poczuję się jak nieudacznik. Do dzisiaj byłam pewna mojej decyzji. Jak większość rzeczy, pomysł był atrakcyjniejszy niż rzeczywistość. Zanurzając palce w pasto–podobnym kremie, nabrałam wystarczająco, żeby pokryć obszar pełen blizn. Podkład był cięższej konsystencji, niż ten normalnie kupiony w domu towarowym. Musiałam go zamówić online z firmy, która specjalizowała się w teatralnych makijażach na scenę. Uzyskanie gładszej warstwy było żmudne i zajmowało czas. Umieściłam podkład na dłoni drugiej ręki, naciskając i mieszając kciukiem, żeby go zmiękczyć. Kiedy był giętki, nałożyłam go na twarz. Zaczynając od środka przeszczepionego obszaru, moje palce poruszały się na zewnątrz, szybko wcierając makijaż do krawędzi, gdzie spotkał się z moją normalnie nienaruszoną skórą. Kiedy obszar był skończony, przeniosłam się do reszty twarzy i na szyję. Potem wzięłam patyczek kosmetyczny, a koniec pokryłam podkładem i wklepałam go wokół kolczyka w nosie upewniając się, że
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 13 nawet najmniejszy obszar został zakryty. Przebiłam nos tuż przed rozpoczęciem szkoły myśląc, że ludzie skupią się bardziej na kolczyku niż na mojej twarzy. #odwrotny skutek Podkład był bliski normalnego odcienia mojej skóry, ale niedokładnie. Różnica była zauważalna, jeśli przegapiłam miejsce, więc pracowałam mocno, żeby przykryć każdy centymetr odsłoniętej skóry. Czułam się bardziej komfortowo, pokazując się publicznie w pełnym makijażu, ale w głębi duszy wiedziałam, że to nie wyglądało naturalnie. Szybko przeszłam przez resztę mojej rutyny. Zanurzyłam duży, miękki pędzel do makijażu w pudrze i umieściłam go na mojej twarzy i w dół szyi. Skończyłam z różem, błyszczykiem i tuszem do rzęs. Uwolniłam włosy, stylizując je tak, że opadały na mój lewy policzek. Lubiłam dodatkową ochronę, którą czułam dzięki zasłonie z włosów. Narzuciłam parę jeansowych spodenek, granatową koszulkę z długim rękawem z logo Uniwersytetu Chambers, którą tata kupił mi, żeby pokazać swoją dumę i moje wielokolorowe trampki TOMS. Jadąc na kampus wciąż sobie powtarzałam, że to była dobra rzecz. Moje marzenie. Nowy start, którego potrzebowałam. Niestety mój brzuch się nie zgadzał. Studenci i rodzice zalewali kampus, niosąc pudła i torby pękające w szwach od wszystkich potrzebnych rzeczy studenckiego życia. Zatrzymałam się na miejscu parkingowym obok akademika podążając za SUVem rodziców. Gdy wysiadłam z auta, tata opuścił swoje okno. – Pójdę się zameldować i możemy się rozładować. – Mój wzrok koncentruje się w dole. – Wszystko w porządku, skarbie? Chcesz, żebym poszedł cię zameldować? – zaoferował tata.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 14 Bałam się spojrzeć w górę. Nie mogłam pozwolić zobaczyć mu mojego zdenerwowania. Wszystko czego potrzebował był mały znak lęku i nasza trójka kierowałaby się z powrotem do domu. W rzeczywistości jeśli tata postawiłby na swoim, zostałabym w swoim pokoju, tylko wypuszczając się na posiłki i święta. Był typowym chroniącym ojcem, ale przez ten ostatni rok wszedł na najwyższy bieg. Spojrzałam za niego, nie nawiązując kontaktu wzrokowego. – Ze mną w porządku. Zaraz wracam. Wzięłam głęboki, uspokajający wdech, zanim przeszłam przez parking. Rzędy białych okien biegły po przedniej stronie brązowego budynku, ukazując cztery historie żeńskich akademików. Dwustronne schody prowadziły na kolumnowy ganek. Uniwersytet Chambers miał 130–letnią tradycję. Kampus miał bogatą historię od budynków do olbrzymich dębów stojących w linii przed wejściem. Jedną z rzeczy, które przyciągnęły mnie do niego, inną niż wydział matematyczny, była atmosfera. To była dość duża szkoła z klimatem małej uczelni. Mój wzrok pozostał przyklejony do trampków, gdy powoli poruszałam się koncentrując kroki ku wejściu do akademika. Czułam pęd powietrza, gdy ludzie śmigali obok, podekscytowani, żeby zobaczyć swój nowy dom i poznać nowych przyjaciół. Byłam tak mocno skoncentrowana, że prawie wbiegłam głową w jedną z dużych, białych kolumn. Bez szwanku weszłam przez drzwi, znalazłam biuro i czekałam w kolejce do meldunku. Powietrze było wypełnione energią nowego roku szkolnego. Powitania, pożegnania, śmiech i pytania wirowały wkoło. Nowe przyjaźnie już się formowały, a stare spotykały. Para klapek przede mną przesunęła się, więc
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 15 podążyłam. Po piętnastu minutach szurania nogami do stop, dotarłam dobiurka meldunku. Starsza pani z krótkimi siwymi włosami siedziała lekko zgarbiona, częściowo zablokowana przez stos grubych kopert. Nie podnosząc wzroku recytowała ogólną regułkę Witam w Chambers. Wszystkie hałaśliwe aktywności sprawiały, że ciężko było usłyszeć drobiazgi, które mówiła kobieta. Jej wzrok i brwi podniosły się, gdy popatrzyła na mnie. Wspaniale, już się zaczęło. Niepewna co robić, posłałam jej słaby uśmiech i czekałam na instrukcje. – Nazwisko? – powiedziała niecierpliwie. Byłam tak zdenerwowana, że przez sekundę zapomniałam, kim byłam. – Hollis Murphy. Nabazgrała coś na arkuszu i wręczyła mi paczkę z moim imieniem i numerem 210 napisanym z przodu naklejki, który jak zakładałam, był moim numerem pokoju. Płytkim, znudzonym głosem powiedziała: – Wszystko, co musisz wiedzieć jest w paczce. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania czy potrzeby po przeczytaniu informacji, proszę zapytać swojego RA3 . Produktywnego semestru. Następny! Przycisnęłam kopertę do piersi, a mój wzrok z powrotem przesunął się w dół i szybko wyszłam z biura. 3 Resident Assistant, też student, który nadzoruje mieszkańców akademika i im pomaga, taki opiekun. Pamiętacie Ruin?
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 16 Gdy skręciłam za róg, głośne, głębokie coooo! zwróciło moją uwagę w dalszej części korytarza. Zrobiłam jeden krok, zanim wpadłam z pełną siłą w coś solidnego i ciepłego. Potykając się w tył rzuciłam kopertę. Gdy odzyskałam równowagę, moje oczy skupiły się na szarej koszulce z odciętymi rękawkami, rozciągającej się na szerokich ramionach. Kiedy spojrzałam w dół, żeby odnaleźć moją kopertę, nie mogłam nic na to poradzić, ale zauważyłam wąskie biodra i okrągły tyłek przykryty czarnymi, koszykarskimi szortami. Gdy przykucnęłam, żeby podnieść kopertę, opalone przedramię weszło w moje pole widzenia. Mój wzrok wędrował w górę, żeby znaleźć ramię, które pokrywały wypukłe mięśnie. – O boże, tak bardzo prze…praszam – wyjąkałam, a moje policzki paliły z zakłopotania. – Proszę – powiedział głęboki głos. Sięgałam po kopertę, a mój wzrok przypadkowo wystrzelił do najcieplejszych zielonych oczu, jakie kiedykolwiek stworzono. Jego ciemnobrązowe włosy były krótko obcięte po bokach, dłuższe na górze i potargane. Idealny zarost obsypywał szczękę z głębokimi dołeczkami formującymi się w seksownie koślawym uśmiechu. Powietrze natychmiast zostało wyssane z moich płuc. Nie był tylko gorący, był boysbandowo gorący. Głęboki chichot podryfował w dół, zanim zdałam sobie sprawę, że wstał i wyciągnął do mnie rękę. O boju! Dotknę go. Wsunęłam dłoń w jego i poczułam natychmiastowy wstrząs elektryczności. Mięśnie w jego ramieniu drgnęły. On też to poczuł. – Dziękuję – powiedziałam, gdy pomógł mi wstać.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 17 – Jestem Risher Stevenson. Właśnie mi się przedstawił. Nawykiem stało się niepatrzenie bezpośrednio na nikogo, zwłaszcza nieznajomego. Automatycznie pochyliłam głowę w dół i w lewo, żeby ukryć rozwaloną część mojej twarzy. Ale te zielone oczy zamknęły mnie w miejscu. – Hollis Murphy. – Miło cię poznać, Hollis Murphy. – Jeszcze raz przepraszam za wbiegnięcie w ciebie. Muszę się lepiej postarać, żeby patrzeć, gdzie idę. Czubek jego języka wślizgnął się między wargi, zanim uformowały się w lekki uśmieszek. Już miał zamiar się odezwać, ale jego imię nadeszło z korytarza. – Rish! Rusz tutaj dupę. Mamy tonę pudeł do przytargania. – Jasnowłosy koleś stał na końcu korytarza. – Muszę skończyć pomaganie przyjaciołom w przeprowadzce. Pokiwałam głową. Risher zrobił trzy kroki, zanim odwrócił się do mnie. – Nie staraj się za bardzo. Moje brwi ściągnęły się razem w zmieszaniu. – Patrzeć, gdzie idziesz. Nienawidzę myśli, że nie wpadniemy na siebie ponownie.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 18 Mrugnął przed odbiegnięciem. Obserwowałam te ramiona, te biodra i ten tyłeczek przez całą drogę biegu przez korytarz.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 19 Rozdział 2 MRUGAJĄCE JASNOZIELONE oczy tańczyły w mojej głowie, gdy zastygłam w miejscu, gdy Risher zniknął za rogiem. Minęło sporo czasu, odkąd chłopak ze mną flirtował. Czy on flirtował? Oczywiście, brak omdleń w życiu spowodował, że zbyt wiele wyczytywałam z jego prostego, uprzejmego gestu. W ostatnim czasie jedynymi chłopakami, z jakimi miałam jakikolwiek kontakt byli ci, których oglądałam na ekranie. Wszyscy byli słodcy, mili, gorący i śmieszni dla mnie. W fantazjach randkowałam z Channingiem, Zacem, Mattem, Charliem i innymi. Trzeba przyznać, że to czyniło mnie fantadziwką, ale byłabym szalona, gdybym uciszała którąś z nich. Nie zaakceptowałam tego, co mi się przytrafiło, ale tak jakby pogodziłam się z faktem, że żaden prawdziwy chłopak nigdy nie będzie chciał ze mną być. Gdy dorastałam mama zawsze mówiła, że prawdziwe piękno świeciło od wewnątrz. – Hollis, twoim zadaniem jest rozwijać serce i intelekt. Twoja zewnętrzna strona rozwinie się na swój własny sposób. Miałam to przekonanie, aż do zeszłego roku. Po wypadku utrudniła to połowa zniszczonej twarzy. Trzymanie się tego przekonania było łatwe, kiedy nic go nie podważało. Najtrudniejsze przychodzi, kiedy zostajesz zmuszona do pozytywnego wykorzystania tego przekonania i zdajesz sobie sprawę, że nie było tak silne, jak myślałaś.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 20 Zielonoocy chłopcy z głębokimi dołeczkami i umięśnionymi ramionami mieli gdzieś, jak błyszcząca byłam od środka. Chcieli tylko gładkiej, miękkiej skóry, żeby przebiegać po niej dłońmi i ustami. Kiedy wszystkie moje rzeczy znalazły się w pokoju, z mamą wzięłyśmy się do pracy, żeby moją połowę zrobić słodką. Tata widząc, że będzie tylko zawadzał, rozpakowywał zakupy do mini lodówki, mikrofalówkę i telewizor do mojego nowego domu. Mógł nie czuć się stuprocentowo komfortowo ze mną tak daleko od jego ochronnego oka, ale starał się być wspierający. Byłam zaskoczona zastając pokój pusty. Sądziłam, że moja współlokatorka już będzie. Nie wiedziałam o niej nic poza tym, że nazywała się Abigail Daniels, pochodziła z Georgii i miałam jej adres mailowy. Szukałam na Facebooku, Twitterze, Instagramie i Tumblrze, bez powodzenia. Napisałam do niej kilka razy mając nadzieję, że nawiążemy małą więź przed rzeczywistym spotkaniem, ale nigdy nie odpowiedziała. Byłam zdenerwowana dzieleniem tak bliskiej intymności z zupełnie nieznajomą osobą. Przez ostatni rok jedynymi ludźmi, którym pozwalałam widzieć siebie bez makijażu byli rodzice i Maggie.W głowie rozpracowałam już sposoby na ukrycie twarzy, aż będę czuła się komfortowo eksponując ją Abigail bez makijażu. Po kilku godzinach pracy cofnęłam się podziwiając transformację nudnego pokoju w akademiku w arcydzieło Uniwersytetu Chambers. Mama przeszła sama siebie z wystrojem tematycznym. Wszystko było w szkolnych kolorach granatowym i szarym. Zasłony panelowe mamy oprawiały jedno wielkie okno w pokoju. Ponieważ nie wiedziałam nic o współlokatorce, a okno znajdowało się po mojej stronie, wybrałam granatowy materiał z grubymi szarymi paskami. Pościel miała szare prześcieradło, granatową kołdrę i różnej
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 21 wielkości poduszki w takim samym kolorze. Trzy plakaty w linii ozdabiały moją ścianę. Na długiej ścianie wisiała Emmy Noether, geniusza algebry abstrakcyjnej i fizyki teoretycznej. Rozwinęła podstawy, które Einstein budował na temat swojej teorii względności. Była zajebista. Obok niej była Maryam Mirzakhani, pierwsza kobieta, która wygrała Medal Fieldsa, jedną z najbardziej prestiżowych nagród, jakie matematyk mógł zdobyć. A nad głową mojego łóżka znajdował się plakat z napisem: „Nigdy Nie Dyskutuj z Matematykiem o Nieskończoności. Nigdy Nie Usłyszysz Końca.” Boże, naprawdę byłam maniakiem. Wykończenia obejmowały szafkę nocną, którą mama znalazła w sklepie z używanymi rzeczami. Pomalowała ją na kremowo i połączyła z małą lampką oraz granatowym abażurem. Tata kupił idealnego rozmiaru płaski telewizor, który pasował na górę akademikowej komody, wraz z mini lodówką, która stała przy ścianie między łóżkiem moim i Abigail z mikrofalówką na szczycie. Poszedł też na zakupy spożywcze, zapełniając lodówkę galimatiasem rzeczy w tym napojami gazowanymi, wędlinami i kubkami z owocami. W szafie umieścił dla mnie pudełko wypełnione chipsami, chlebem, ciastkami, proteinowymi batonikami i masłem orzechowym. Rodzice byli niesamowici. Gdy przechodziliśmy w dół listy zadań, upewniając się, że miałam wszystko, czego potrzebowałam, olśniło mnie, że nadszedł czas ich powrotu do domu. Gdy szliśmy do auta z każdym krokiem ściskało mi się gardło. Nikt nie powiedział słowa podczas tej krótkiej trasy. Wiedziałam, że będę tęsknić za rodzicami, ale nie wyobrażałam sobie, że pożegnanie zrobi się takie emocjonujące. To była mieszanina smutku i ulgi. Smutku, że przechodziliśmy na inny etap życia i ulgi, że ruszamy do przodu po najgorszym roku w naszych
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 22 życiach. Mama szła przy moim boku, a tata pozostał kilka kroków w tyle. Kiedy dotarliśmy do samochodu, mama odwróciła się do mnie ze łzami w oczach błagającymi o wypłynięcie. Przyciągnęła mnie w uścisk. – Świetnie sobie poradzisz. – Jej drżący głos spowodował wypłynięcie łez, które powstrzymywałam. Odchylając się w tył, wytarła moje policzki i powiedziała: – Jeśli czegokolwiek będziesz potrzebować, zadzwoń. Czegokolwiek. – Zrobię to – wykrztusiłam. Spojrzała na mnie po raz ostatni, zanim wsiadła do samochodu. Wtedy mój wzrok przeniósł się do taty. Stał obok drzwi od strony kierowcy plecami do mnie. Na dźwięk zatrzaskiwania drzwi mamy, głowa mu opadła. Jego ramiona wznosiły się i obniżały, gdy brał głębokie wdechy. Wiedziałam, że to dla niego trudne, ale nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo, aż do tej chwili. Rok temu był bliski utraty swojego jedynego dziecka, a teraz musiał mnie puścić. Odwrócił się do mnie z twarzą ze smugami łez. Tata rzadko pokazywał emocje. Jedyny raz, kiedy widziałam go płaczącego był nocą w szpitalu, kiedy po raz pierwszy zobaczył mnie po wypadku. Próbował się uspokoić, gdy podchodził. Nasze ramiona owinęły się wokół siebie. Policzek, który przycisnęłam do klatki, drgał od jego słabych szlochów. Staliśmy tam przez kilka sekund. Normalnie cofnęłabym się, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Ale parking pełen był podobnych momentów jak ten, który tata i ja dzieliliśmy.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 23 Zdając sobie sprawę, że pierwszy nie przerwie uścisku czy nastroju powiedziałam: – Tatusiu? – Tak, skarbie? – Nie mogę oddychać. Pomruk chichotu połaskotał mnie w policzek. Odsunął się. – Masz swoją kartę do bankomatu? – Tak, proszę pana. – I jakąś gotówkę? Ważne, żeby zawsze mieć trochę pieniędzy nawet jeśli w większości miejsc są terminale płatnicze. – Tak, proszę pana. – Co każde pięć tysięcy kilometrów zmieniaj olej w samochodzie i nie dopuść, żebyś miała za mało gazu. – Wiem. – Pamiętaj, żeby nie schodzić poniżej jednej czwartej baku. Potrzebujesz, żebym dotankował, zanim wyjedziemy? Tozajmie tylko kilka minut. – Tato, wszystko będzie okej. – Wiem, że tak. To o twoją matkę się martwię. Jest kłębkiem nerwów. – Mrugnął. – Kocham cię, Hollis. – Przerwał i przełknął szloch. – I nie mógłbym być z ciebie bardziej dumny.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 24 – Ja też cię kocham, tatusiu. Dziękuję za wszystko i nie mam na myśli tylko dzisiaj. Oglądanie znikającego samochodu było surrealistyczne. Wróciłam do pokoju wycierając łzy końcem rękawa i myślałam o tym, jak pobłogosławiona zostałam, mając za rodziców Toma i Susan Murphy. Pierwszą samotną godzinę w pokoju spędziłam na wierceniu się. Chodziłam w koło, chłonąc atmosferę, przez chwilę surfowałam po kanałach i rzuciłam się na przekąski, które kupił tata. Byłam na krawędzi myśląc o chwili, w której pokaże się moja współlokatorka. Wyglądając przez okno, obserwowałam, jak studenci zwiedzali kampus. Pomyślałam o zrobieniu tego samego. Ale jak tylko docierałam do drzwi, tchórzyłam. Izolowanie się przez ostatni rok spowodowało, że rozwinął się u mnie lekki przypadek agorafobii. Nie miałam ataków lęków w tłumie, tylko czułam się ekstremalnie niekomfortowo. To była jedna z rzeczy, z którą miałam nadzieję, że bycie tutaj pomoże mi się uporać. Mam na myśli, że nie było mowy, abym została profesorem, jeśli świrowałabym przed moją klasą. Gdy popołudnie przechodziło w wieczór, zrelaksowałam się. W tym momencie malały szanse, że moja współlokatorka dzisiaj się pokażę. Skopałam buty, złapałam kolejną torebkę chipsów i usadowiłam się wygodnie na łóżku gotowa, żeby spędzić resztę nocy z Channingiem Tatumem. Właśnie miałam wciskać Play na pilocie, gdy drzwi otworzyły się zamaszyście i weszło różowe tornado, ciągnące za sobą jasnoróżową walizkę. Zauważyła mnie w połowie pokoju. – Och… hej. – Wyglądała na zaskoczoną i zdezorientowaną, że urządziłam sobie dom.
„Stop!” Alison G. Bailey Tłumaczenie: Schilbergus Beta: szpiletti 25 Nie byłam pewna, jak przyjąć jej reakcję. Musiała mieć takie same informacje o mnie, jak ja dostałam na jej temat. Plus, wysłałam jej kilka emaili. Nie chciałam oceniać książki po okładce, ale wyglądała na dość trudną w pożyciu. Była od stóp do głów różowa – różowa koszulka, różowa spódniczka w kwiatki i różowe klapki. Jej idealnie wystylizowane, lśniące włosy były mieszanką jasnobrązowego i blond, a sięgały dokładnie do ramion. Makijaż miała lekki, prawie nieistniejący. Wyglądałyśmy na ten sam wzrost. Gdzie ja miałam krzywizny, a ona była chuda i wymodelowana jak sportowiec. Przesunęłam się na krawędź łóżka i wstałam. – Hej, jestem Hollis. Jej wzrok biegał po pokoju, zanim wylądował na mojej wyciągniętej dłoni. Niechętnie nią potrząsnęła, podczas gdy lakoniczny uśmieszek przemknął po jej nabłyszczykowanych ustach. Za drzwiami roznosiły się dźwięki kłótni mężczyzny i kobiety. Abigail prychnęła i przewróciła oczami, gdy do pokoju weszła para. Mężczyzna dźwigał pudła, a kobieta pchała do pokoju jeszcze dwie różowe walizki. – Abigail, gdzie chcesz te pudła? – Głos mężczyzny był napięty od wysiłku. – Postaw gdziekolwiek – rzuciła komentarz przez ramię. Odwróciła się do mnie. – Jestem Abigail, a to są moi rodzice, pastor Frank i pani Daniels. – Hej. Jestem Hollis. Chwytając obie moje dłonie pani Daniels trzymała je wyciągnięte i lekko uścisnęła.