Filbana

  • Dokumenty2 833
  • Odsłony781 635
  • Obserwuję571
  • Rozmiar dokumentów5.6 GB
  • Ilość pobrań526 676

Christine Feehan - Mroczna Seria 14 - Mroczny Głód

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :538.6 KB
Rozszerzenie:pdf

Christine Feehan - Mroczna Seria 14 - Mroczny Głód.pdf

Filbana EBooki Książki -C- Christine Feehan
Użytkownik Filbana wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 85 stron)

Tłumaczenie: franekM „DARK HUNGRY” Ch. Feehan Tłumaczenie franekM

Tłumaczenie: franekM ROZDZIAŁ1 "Musiałaś wybrać najbardziej wilgotną noc w roku," Juliette Sangria szepnęła do siostry. Otarła pot z czoła i przykucnęła niżej w krzakach, żeby być mniej widoczną. Reflektor przeszukiwał powierzchni gęstej roślinności, gdzie ukryte były obydwie dziewczyny, ale nie mógł przebić się przez bujne krzewy i wiele winorośl oraz zwisające z drzew pnącza. Jasmine czekała aż światło przejdzie przed wzruszeniem ramionami. "Widziałam ich dziś wieczorem wprowadzających trzy zwierząt. Musimy je wydostać zanim je skrzywdzą lub wykonują na nich eksperymenty. Wiesz, że o co, w tym miejscu chodzi". Juliette zaklęła pod nosem i wtopiła się w cień, gdy światło reflektora przesunęło się po nich w długim poszukiwaniu. Była pewna, że świateł było więcej dla przesądnych strażników, zawsze bojących się wdzierającej się dżungli. Wiedziała z doświadczenia, że dżungla nigdy nie śpi i zawsze stara się odzyskać to, co zabrał człowiek. Budynek został zbudowany z betonu i zaprawy, był dość nowy, ale już porastał mchem i grzybami, ciemną, zgniłą zielenią gdy dżungla wkradła się z powrotem. Winorośli Creeper wspinała się po murach i w górnej części budynku jakby szukając sposób na wejście do środka, i Juliette mogła sobie wyobrazić, jak w środku było gorąco zwierzętom, nawet przy grubych murach. Wilgotność zawsze tu była wysoka, a ośrodek badawczy został zbudowany w najbardziej nieprawdopodobnym miejscu. Wiedziała, że został zbudowana w tym odległym miejscu po prostu, aby ukryć fakt, że zwierzęta z liście zagrożonych gatunków były wykorzystywane do nielegalnych badań. "Jazz, mamy tylko sześć minut, aby dostać się do jak największej ilości zwierząt, jak to możliwe. Niektóre z nich będą bardzo agresywne. Jeśli którymś nie będziemy mogły pomóc, trzeba je zostawić. Zrozumiano? Wiedziała, że jej siostry jest powiązana z przyrodą. "Ci ludzie zrobią wszystko. Myślę, że nas zabiją, Jazz. Obiecaj mi, że bez względu na wszystko, wydostaniesz się w ciągu sześciu minut i udasz się do domu i tam pozostaniesz. Będę zwlekać i upewnię się, że nie odzyskają danych zwierząt. " " Zostawisz fałszywy trop w dżungli, by utrzymać ich z dala ode mnie, " powiedziała Jasmine." " To też. Obie wiemy, że mogę ich zgubić. Tak czy nie, Jazz, dasz mi swoje słowo? Inaczej nie pójdziemy. " Juliette zabrałaby młodszą siostrę do domu i wrócić kolejnej nocy, jeśli by nie obiecała. Ona nienawidziła, tego że ci ludzi mogą wejść w jej dżunglę oraz wychwytywać i torturować zwierzęta i uciec z nim, ale nie straci przez nich siostry.

Tłumaczenie: franekM "Sześć minut," potwierdziła Jasmine i ustawiła alarm na swoim zegarku. "Więc zróbmy to. Wyciągnę straż przy głównym wejściu, a ty przetniesz system alarmowy. " Jasmine zmarszczyła brwi, gdy skinęła przyjmując plan. Juliette zawsze przerabiała to tak łatwo. Rozproszenie i wyciągnięcie straży zawsze było niebezpieczne. Przemieszczała się na lepszą pozycje, osłaniając siostrę, i podchodząc coraz bliżej do głównego okna, gdzie przechowywane były przewody. Mało kto zwracał uwagę, na małe pudełko, ale Juliette i Jasmine wiedziały, że to zawarte powstrzymywało główny alarm. W nocy strażnicy byli zawsze bardzo nerwowi i przesądni. Wydawali się bać tego, co było w ciemnej dżungli, tak jak obawiali się tego, co był wewnątrz budynku który strzegli. Juliette rozpięła bluzkę tuż poniżej piersi tak, że cienki materiał odsłaniając zapraszająco, hojne, obfite miękkości skóry. Wyciągnęła gruby banan ze swojej torby i zsunęła się wokół budynku, powoli obierając owoc ze skórki, gdy szła. Gdy wyszła z gęstych krzewów, celowo się zatrzymała w świetle księżyca, przenosząc banana do ust i prowadząc język po jego końcówce. Światło świeciło przez cienką tkaninę bluzkę, pieszcząc jej zaokrąglone piersi, tak że jej ciemne sutki sterczały zachęcająco przed tkaninę. Strażnik natychmiast zwrócił uwagę na szczyty jej piersi. Oblizał wargi i patrzył. Juliette uśmiechnęła się do niego oblizując banana. "Nie miałam pojęcia że ten budynek tu stoi. Jestem na campingu z małą grupą przyjaciół tuż obok strumienia." Posługiwała się podstawami hiszpańskiego, jakby nie znała, lokalnego dialektu. Juliette obróciła się lekko, dając mu bardziej intrygujący widok na jej ciało, i zawróciła z powrotem w ciemnozieloną roślinności. Odwróciła się tyłem do niego, pozwalając jego oczom zamierzyć ją z góry na dół, by na chwilę w pełni się zrelaksował co pozwoliło na nagły wzrost wypukłości w jego spodniach. "Oh, na pewno nie spodziewałam się tak dużego, silnego mężczyzny jak ty." Nie mógł mówić, wpatrując się w jej usta gdy ssała owoc, jej usta przesuwały się sugestywnie w górę i w dół. Juliette wyciągnęła banana z ust, zyskując na jego uwadze, kołysząc biodrami, i uśmiechając się zalotnie. "Jesteś głodny? Podzielę się". Wyciągnęła banana i wydawała się po raz pierwszy spostrzec oszałamiająco rozchyloną bluzkę. "Och, przykro mi, to było tak ekscytujące znaleźć się w dżungli, że trudem mi utrzymać ubranie na miejscu. Czy nie przeszkadza ci ciepło? To sprawia, że czuję się ... tak rozpalona". Jedna ręka uniosła się do jej bluzki, jak gdyby chciała ją zapiąć, ale jej palce przejechały przez dojrzałe wypukłości piersi.

Tłumaczenie: franekM Strażnik przełknął ślinę, patrząc na nią. Trzymała banana w ustach. "Czy wszyscy ludzie w dżungli są tak przystojny jak ty?" Wziął kęs oferowanego owocu, nie mógł się oprzeć. Uśmiechał się do niej, wciąż patrząc na jej piersi, kiedy użyła na niego strzykawki ze środkiem uspokajającym. Był ciężki, ale Juliette była silna, i zaciągając go w krzaki, modląc się, aby drapieżne zwierzę go nie odnalazło bezbronnego, opartego o szeroki pień drzewa. Przygotowywała w pośpiechu scenę podczas, gdy Jasmine obchodziła system alarmowy. Ze swojej torby, Juliette rozlała niewielką ilość cieczy na ubranie strażnika, umieszczając kolbę broni w jego dłoni i usuwając kule z jego, odrzucając je w gęste zarośla. Juliette i Jasmine pozostały w cieniu, unikając odkrycia, przez kamerę, która mogła je zarejestrować, gdy będą spieszyć się do dużego budynku. Pierwsze kilka pokoi okazały się pustymi biurami, ale tuż za nimi, słychać było odgłosy niepokoju zwierząt znajdujących się w niebezpieczeństwie. Laboratoria okazał się dość duże, w każdym z nich znajdowało się kilka klatek. Rozdzieliły się, zerkając szybko na zegarki i przesyłając sobie wielkie całusy na szczęście, gdy się rozdzielały biorąc oddzielne strony ogromnego budynku, w nadziei na uwolnienie, tak wielu zwierząt, jak to możliwe. Obie umiały uspokoić i kontrolować nawet największe koty. To było trudniejsze, gdy zwierzęta były drażnione, maltretowane i torturowane, ale obie kobiety były pewne ich talentów i poruszały się szybko i sprawnie, pracując zespołowo i praktycznie. Juliette pilnowała czasu kiedy otwierała klatki i kierowała zwierzętami. W ostatnim laboratorium trzymano największe zwierzęta. Niedźwiedzia malajskiego, jaguara i leniwca. Zaklęła pod nosem, gdy zobaczyła, że leniwcowi nie zdoła już pomóc. Niedźwiedź malajski miał kilka urazów od uderzeń ostrym narzędziem, ale jaguar był jeszcze w dobrej kondycji, był jednym z najnowszych zwierząt, które nabyło laboratorium. Mówiła cicho, stymulując kojąco zwierzę, z jego gardła wydobył się niski warkot, gdy skoczył na ściany klatki w proteście. To trwało nieco dłużej, aby otworzyć zamek i wydostać go z pokoju, w kierunku wejścia, używając jej telepatycznego połączenie by nim kierować. Zrobiła trzy kroki do kota, gdy poczuła ogromną potrzebę zwrócenia się w lewo. Ku jej przerażeniu nie było innych drzwi. Drzwi były ciężkie, grube, dźwiękoszczelne z kilkoma zasuwami i zamkami. Juliette spojrzała na zegarek po raz drugi. Ona powinna już uciekać by się wydostać, ale coś poza nią domagało się zbadania. Modląc się, aby Jasmine dotrzymała obietnicy odejścia, bezpośredniego i natychmiastowego, pójścia do domu, Juliette przystąpiła do pracy nad drzwiami.

Tłumaczenie: franekM RIORDAN leżał na betonowej podłodze w kałuży krwi, beznamiętnie obserwując jak sączyła się w błoto. Jego krew wyglądała jak chudy, blado- szary ślad płynnie łączący się w kałużę stale się poszerzającą. To było nie do pomyślenia, że został uwięziony w ten sposób, że jeden z jego rodzaju mógł czuć wstyd i umierać z rąk wrogów. Był nieśmiertelnym, Karpackim mężczyzną, nie młodym, ale człowiekiem honoru i umiejętności. Leżał w opłakanym stanie, nie mogąc zebrać siły potrzebnych do poruszania się. Nie mogąc wezwać pomoc na sposób swoich ludzi. Jego bracia teraz szukaliby go, zastanawiając się, dlaczego jego umysł był dla nich zamknięty. Nie odważył się wyciągnąć innych w pułapkę, tak jak jego wyciągnięto. Nie byłby przynętą do usidlenia więcej ze swojego rodzaju. Wróg znalazł sposób na zatrucie krwi jego ludzi, by unieruchomić ich wystarczająco długo, aby upuścić krew i pozostawić ich słabych. Myślał, że był zdolny, by wyciśnięcia trucizny ze swojego ciała. W przeszłości robił tak wielokrotnie, ale nowe trucizny trzymał go bezradnym, słabym i sparaliżowanym do ciągłego stosowania tortur. Nie miał sposobu przekazania wiadomości dla swojego księcia, nie miał możliwości, by ostrzec o tej nowej, bardziej śmiertelnej truciźnie, którą wymyślił wróg. Riordan walczył w pozycji siedzącej w której spał, wsparty o ścianę do której był przykuty badając związki pędzące przez jego organizm. Musieli stosować pewnego rodzaju ładunki elektryczne w celu stymulowania pogorszonych komórek krwi. Wypuścił swój oddech w długim, powolnym syku śmiertelnej obietnicy. Śmiertelnej rozpaczy. On nie umrze łatwo, jego ciało ciągle się regenerowało, ale bez niezbędnej krwi, bez leczącej ziemi, tak się stanie, powoli i boleśnie. To była ostateczna śmierci, jaką kiedykolwiek widział dla siebie. Narkotyk krążył przez jego ciało, niemal jak chemicznych śmiertelny potwór jak demon ciemności, który czaił się w głęboko w nim. Zanim umrze, postanowił przekazać jak najwięcej informacji na temat trujących związków, jak to było możliwe, swoim braciom. Chciał przekazać ostrzeżenie, ale tak się nie stanie, gdy jego śmierć była blisko. Nie zdradzi swoich krewnych. Nie chciał być wykorzystany jako przynęta, aby przyciągnąć innych. Jego książę musiał wiedzieć, że mistrz wampirem posługuje się ludźmi, tworząc marionetki. Riordan musiał znaleźć sposób aby uciec, nie było innego wyjścia. Nie mógł pozwolić żeby jego życie się skończyło, dopóki nie przekaże istotnych informacji z tej zdrady swojemu ludowi. Nie mógł pozwolić aby rozpacz i ból, które stale mu towarzyszyły, osłabiły jego zdecydowanie.

Tłumaczenie: franekM Riordan zamknął oczy i zagłębił się głęboko w swój umysł. Niemal od razu usłyszał miękkie kliknięcie blokady na ciężkich metalowych drzwiach. Obawiając się jego ogromną moc, jego porywacze nigdy nie przychodzili do niego w nocy. Zrobił pobieżne skanowanie dotykając umysłu człowieka wchodzącego do laboratorium, jego więzienia, lecz przeżył szok, nie mógł czytać jego myśli. Miał wrażenie, że to ludzka kobieta. Siedział nieruchomo, jego umysł pracował w zawrotnym tempie. Czy porywaczom udało się znaleźć sposób, aby chronić swoje myśli? Były zabezpieczone przez większość czasu przez jego własną słabość. W ciągu dnia był bezbronny, ale w nocy byli na tyle sprytni, aby trzymać się z daleka. Mimo tego że był osuszony ze swojej krew i swojej siły, był na tyle silny psychicznie, aby polecić jednemu z nich, że powinien zdecydować się na pozostanie w pobliżu w nocy. To była jego szansa na ucieczkę albo szukać drogi do zakończenia jego życia, zanim będą mogli użyć go przeciw jego własnemu gatunkowi. Studiował w myślach osobę wchodzącą na teren więzienia. Była to młoda kobieta. Ciągle z zamkniętymi oczami, zbierając swoje siły, czekając na ten jeden moment, który wiedział że nadejdzie. Chciałby dotrzeć do ostatnich mocnych barier w jej umyśle, włamać się po kolei do dziwnych komór, aż przejmie całkowitą kontrolę. Mógł pokonać ludzką kobietę i zmusić by wykonywała jego rozkazy. Ucieczka lub śmierci, bez względu na to co wybierze wygra tę bitwę. Mógł teraz wyczuć jej zapach, czysty, świeży zapach sugerujący dżungle, tropikalne lasy po oczyszczającej ulewie. Nutą egzotycznych kwiatów, i coś innego, coś naturalnego. Coś co nie bardzo ludzkie. Riordan poczuł napięcie mięśni na nieznany zapach, dziwne przyspieszenie ciepła rozprzestrzeniające się po całym jego ciało, ale trzymał się pod kontrolą. Nic nie mogło zapobiec jego atakowi. To był pierwszy błąd, który każdy z nich zrobił, i on z niego skorzysta, wykorzysta go. Demon w nim walczył, aby uwolnić się, wsłuchując się w stałe bicie serca, przypływ i odpływ krwi w żyłach. Głód gryzł go w nieskończoność, bezmyślnie, brutalnie. Czekał nieruchomo, wsłuchując się w miękki odgłos jej kroków. Były tylko szeptem dźwięku, ale czuł jej emocje, na krawędzi strachu i adrenaliny. Ona była coraz bliżej. Nagle miękki odgłos kroków zatrzymał się, jej oddech wybuchnął z niej w miękkim syku szoku. "O nie!" Wyczuł pośpiech, ruchu ku niemu, szelest ubrań. Riordan słyszał wstrząsający horror w jej głosie. Ona się go nie spodziewała. Juliette nie mogła uwierzyć, strasznemu widokowi, niewyobrażalnie blady człowiek, jego krew spływała stróżką na podłogę. Ciężkie łańcuchy owinięte wokół jego klatki piersiowej wydawały się bardzo oparzać jego ciało. Jego ręce

Tłumaczenie: franekM były zakute w kajdany, a krew sączyła się z wielu ran. Nie mogła uwierzyć, że cierpi tak bardzo, i nadal żyje. Ona uklękła przy nim i zbadała jego puls. Riordan otworzył oczy, by popatrzeć na jej twarzy, kiedy przysiadła obok niego, nie zważając na krew marzącą jej ubrania, gdy pochyliła się w jego stronę. Jej palce delikatnie ujęły jego szyję. Jej duże, dziwnie turkusowe oczy spojrzały pełen współczucia. "Kto ci to zrobił?" Nawet gdy szepnęła pytanie, wyciągała małe narzędzia z pasa z narzędziami założonego wokół jej talii by otworzyć zamek przy ciężkich kajdanach. Starannie unikać patrzenia w kamery, wiedziała że była ustawiona na niego. "Nie możemy zostać tu zbyt długo. Czy możesz chodzić? Oni wysłali po nas ochronę, a my musimy uciekać." Był wielkim mężczyzną i Juliette nie sądziła że zdoła go wyprowadzić. Jednak spróbuje. Przyjechała do tego miejsca, myśląc że to laboratorium badawcze egzotycznych dzikich kotów. Ona nigdy nie spodziewała się znajdzie na pół martwego, oczywiście torturowanego człowieka przykutego do ściany. Nigdy wcześniej nie widziała tyle krwi, takich zniszczonej twarzy, tak intensywnych oczu. Kajdany z lewej ręki odpadły, a ona wyciągnęła się wokół niego do pracy na drugą ręką. Jej włosy opadały na twarz jedwabnymi niebiesko-czarnymi pasmami. W lekkim szoku, że mógł zobaczyć poszczególne kolory, Riordan mógł tylko patrzeć na jej włosy. Przez moment nie mógł myśleć, nie mógł nawet oddychać, wciągając powietrze do płuc. To było niemożliwe, ale podniósł rękę do opadających czarnych włosów, które były umazane czerwoną krwią. Czerwoną, a nie błotnistą szarością. Jego palce ułożyły włosy z powrotem na ramieniu, z ogromną łagodnością, odezwał się w nim instynkt krwi, eksponując linię jej szyi dla niego. Nie dostrzegła tego, starannie pracując na zamkiem ze stali, grubych kajdan. Jej skóra była miękka i przyjemna. Jak satyna. Pochylił głowę do przodu, powoli, stopniowo, wydłużając kły, demon ryczał, jego ciało było zaciśnięte. Jego oddech ogrzewał jej skórę. Jego zęby niemal dotknął jej pulsu, tak wrażliwy, zwodniczo uwodzicielski. Jej bluzka zwracała uwagę, odsłaniając wspaniałe piersi, bujne i pełne i miękkie jak poduszki dla jego głowy. Chciał wsunąć rękę w niej koszulę i trzymać ciepłe ciało, gdy pochylił się do jej szyi. Wydała dźwięk, marszcząc brwi, nadal pochłonięta swoją pracą. Riordan wziął wdech, biorąc jej zapach głęboko w swoje ciało. Nie miał kontrolę nad jej umysłem, i był zbyt słaby, by marnować, resztki jego siły na opracowanie skomplikowanych układanki. W momencie gdy ciężka stal spadła z jego nadgarstka, uniósł ramiona, zamykając jej ciało, gdy jego zęby zatopiły się głęboko w jej szyi.

Tłumaczenie: franekM Biały gorący ból przeszedł przez ciało Juliette's, tańczył jak bicz błyskawicy przez jej krwiobieg, ogrzewając jej ciało, tak że każde zakończenie nerwowe żyło i pulsowało ogniem. Ból ustąpił ciemnej, erotycznej, śpiącej ekstazie i była bezradna by się jej oprzeć. Juliette była pewna, podjąć walkę, ale był jak z żelaza, jej miękkie ciało uginało się przed jego twardym, ale tego nie dostrzegał. Czuła rosnącą w nim siłę, rozprzestrzeniającą się w nim, tak jak jej własne siły zdawały się ją opuszczać. To było częścią jej, że wydawała się być oddzielona, wyróżniająca się, obserwując i czując pewnego rodzaju horroru. Nie było ognia w jej krwi, przepływającego przez jej ciało, zaciskając mięśnie, pozbawiając kości, stając się giętką w jego stalowym uścisku. Riordan spojrzał na kamerę skierowaną na niego, jego usta uniosły się w uśmiech w poczuciu humoru, błyskając białymi zębami. Z oczami patrzącymi prosto w obiektyw, spuścił głowę i pogładził w pieszczocie ślady ukłucia na jej szyi za pomocą jego języka. To spojrzenie powiedział im wszystko. Wiedział, że każdy z nich wiedział, że znał ich zapach, znał swoich wrogów. Ich smród był w jego płucach bardzo głęboko, a on był myśliwym. Stał się z ofiary drapieżnikiem za sprawą jednej małej infuzji krwi. Nie dość, aby całkowicie go uleczyć, ale to wystarczyło, aby umożliwić mu ucieczkę. Łatwo podniósł bezwładne ciało kobiety w ramienia, poruszając się z wdziękiem pokazując siłę. Miał zamiar przyciągnąć wrogów do niego i odciągnąć ich od jego rodziny. Ale najpierw chciał zniszczyć wszystko, co mieli zbudowane w dżungli. Ukrywali swoje laboratorium z dala od wścibskich oczu. Ukrywali ich ohydne tortur w głębi dżungli, myśląc, że sprawiedliwości jest bardzo daleko, że są z dala do prawa, ale chciał im pokazać, kto jest właścicielem tej części świata, kto posiadał go przez długi, długi czas. Kobieta wybuchła w dzikiej walce, próbując wykręcać się od niego. Riordan zacisnął mięśnie trzymając ją. "Przestań", rozkazał. "Nie masz możliwości ucieczki. To jest niemożliwe. Nie ruszaj się." Jego głos był miękkim, groźnym poleceniem. Juliette leżała cicho, czując ogromną siłę jego rąk. Walczyła by obniżyć jej panikę, desperacko próbuje myśleć. Jej ciało stało się powolne. To był wysiłek podnieść rękę, i zwinąć ją w pięść, i uderzyć go w plecy. Miała zawroty głowy i była chora.. Jego emocje przytłaczały ją, dzikość mieszająca się z mrocznym niebezpieczeństwem grając o nią. Ona nigdy nie zbliżyła się do odczuwania tak wielkiego uczucia. Oni napełniali się jak wulkan, wybuchając gwałtowne, bardzo intensywne. Czuła coś dzikiego i nieokiełznanego, drapieżnika bez równowagi. Jej szyja pulsowała i paliła i zastanawiała się, co za demona uwolniła.

Tłumaczenie: franekM Ona rzeczywiście poczuła siłę gromadzącą się w nim. Czuła to. Kipiący kocioł o przeogromnej mocy. Wzrastał w nim i zdawał się wylewać z niego, z jego por, pęknięć z jego męskiego ciała, tak, że ramy budynku zatrzęsły się i trzeszczały złowrogo, aż całe powietrze było tak wypełnione, aż ściany rzeczywiście wyszły na zewnątrz, starając się zatrzymać taką moc. Juliette chwyciła poszarpane szczątki jego koszuli, ściskając w pięści materiał, potrzebuję czegoś, by móc się czegoś trzymać. "Moja siostra może tutaj być ." Udało jej się wyszeptać słowa, przerażona Jasmine zostanie złapana w ogromne zniszczenia cementu i zaprawy. " W budynku nikogo nie ma, oprócz nas," zapewnił. Następnie się przeniósł, jego prędkość była tak niewiarygodna, że wszystko wokół jej było niewyraźne. Juliette zacisnęła oczy zamykając je szczelnie aby zapobiec zawrotom głowy starając się je przezwyciężyć. Jej brzuch szarpnął się, a ona przylgnęła do niego ponuro. Czuła potężne mięśnie pod sobą, pęd powietrza na całym ciele. Mogła przysiąc, że w pewnym momencie opuścili ziemię, poruszając się w przestrzeni tak szybko, że niemal lecieli.

Tłumaczenie: franekM ROZDZIAŁ 2 Paniczny lęk wysokości rozdzierał Juliette. Nie miała pojęcia, z czy miała do czynienia, ale on był potężnym drapieżnikiem i w stanie w jakim go znalazła, jego gniew był uzasadniony. Czuła kontrolowaną wściekłości gotującą się głęboko w nim. Szokujące był to, że wydawali się ze sobą związani, że czuła jego emocje, jego uczucie do niej. Ona wezwała swoją odwagę, a jej oczy wciąż były mocno zamknięte, aby utrzymać zawroty głowy z daleka, zatrzymując onieśmielenie i pęd wiatru na twarzy, gdy pędzili przez komory okropności. Musiała mieć wszystkie zmysły uruchomione, jeśli miała zamiar uciec. Musiała być wyczulona na tamtym momencie, gdy będzie miała jedną szansę, kiedy na chwilę będzie rozproszony. Próbowała zebrać swoje siły. Wydawało się to ogromnym zadaniem w obliczu tego, że była na górze, jej brzuch uderzał ciężko o jego ramię. On trzymał ją jedną ręką mocno za pośladki, łatwo, od niechcenia, jakby z trudem przypominał sobie, że tam była. Jej żołądek zbuntował się, była słaba i miała zawroty głowy. Ale jego dotyk wydawał się znajomy, nawet intymny. Jego palce rozdzielały jej dolną część, z roztargnieniem pieszcząc jej zaokrąglone mięśnie, nawet gdy kroczył szybko przez budynek. Prawie tak, jakby jego dotyk pamiętało jej ciało, w jakiś sposób znał ją dokładnie. Juliette nie mogła się skupić i właściwie nie miało znaczenia jak bardzo się starała, świadoma jego palców bardziej niż jej się to podobało. Fundament budynku trzęsły się w gwałtownym szarpnięciu, ziemia pod nimi ugięła się i gwałtownie pofałdowała. Iskry zaczęły strzelać i trzeszczeć wokół nich, gdy okablowanie zaczęło spadać z belek, pękać i odpryskiwać nad ich głowami. Lampy kołysały się niepewnie. Szczeliny pojawiały się w podłodze, wzdłuż ściany, wielkie, złowieszcze pęknięcia. Mieli w uszach szum, głośny i natarczywy. Człowiek trzymający ją przy sobie przenosił się gładko, płynnie, pełen poezji swoich ruchów, nie narażając jej wrażliwego żołądka. Oddychaj. Słyszała słowa, jak miękki szept w jej umyśle. Prawie pieszczotliwie, intymnie. Oddychaj. Jakby ciepłe powietrze z jego ust tchnięte do jej ucha. Tak jakby jego płuca przeniosły się do jej płuc. Jej ciało wciąż zdawało się być ołowiane, ramiona zawieszone mocno na jego plecach. Starała się skupić, starała się zebrać siłę, by czekać na odpowiednią chwilę, ale to jedno słowo przeszkadzało jej. Zmieniono ją. Oddychaj. To szeptało przez jej ciało, pływało w jej krwi, rozłożone na całym ciele tak bardzo podstępnie, że jej serce biło w rytm jego serca. A Słowo było w jej głowie, nie wypowiedziane na głos.

Tłumaczenie: franekM Gdy budynek drgał, brał po trzy i cztery schodów na raz. Rozerwał rozpadające się ściany cementu, dobre dwadzieścia metrów w powietrzu, lądując łatwo na skulonych nogach, nadal uważając, aby nie drażnić jej. Ogień lizał bloki betonu, starając się znaleźć paliwo, zachłannie szukając czegoś co mógłby pożreć, gdy zabierał ją aby schronić się w dżungli. Od razu liście ciemnej zieleni zamknęły się za nimi, pożerając ich, raj bogatej, bujnej roślinności. Ciemność była prawie nie do przejrzenia pod ciężkim baldachimem liści nad ich głowami. Zwalone drzewa i krzewy zagajnika nie spowolniły go. Przeniósł się jako jeden z urodzonych i wychowanych w dżungli, cichy i śmiertelny, chroniąc ją swoim ciałem, kiedy ścigał się przez ciemne wnętrze, stawiając między nimi a rozpadającym się laboratorium odległość. On zdawał się wiedzieć dokładnie gdzie się znajduje, gdy większość byłaby zdezorientowana w głębi lasu. Przedtem uciekał szybki i mocny, teraz zaczął się chwiać, jego nogi zaczęły drżeć, jakby nagle słabły. Krew nadal wyciekała z jego ran i spływała po jego ciele z wielu szarpanych rany. Juliette zgięła palce, chwytając jego poszarpaną koszulką. Nie miała siły, by krzyknąć w proteście, wiotka i martwa, wisiała jak worek na jego ramieniu, ale była pewna, że był na wpół oszalały z bólu. W jednym momencie byli z powrotem na brzegu drzew, gdzie cywilizacja wcinała się w dżunglę na powrót budując małe miasteczka i wsie. Dżungla, jak zawsze, pełzała do przodu, aby odzyskać to, co zostało jej zabrane, zapewniający ukrycie aż do skraju wsi. Zatrzymał się przy grubym pniu drzewa, w cień, w ciemności. Poczuła jego spokój, jego gromadzenie informacji, wyczuwając wiatr. Jej serce zaczęło tłuc się w oczekiwaniu, głośno, bijąc w przerażeniu. Był polującym drapieżnikiem. Głęboko w swojej duszy, wiedziała, że polował na ludzką ofiarę z jej ołowianym ciałem noszonym niedbale przez ramię. Chciała walczyć, krzyczeć, aby ostrzec jego ofiarę. Żaden dźwięk się nie pojawiły, a jej ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Jej serce prawie eksplodowało w piersiach, dzikie i przestraszone. Oddychaj. To znowu przyszło. Delikatne polecenia w jej umyśle, delikatne, intymne. Pieszczota, którą poczuła na swojej skórze, we włosach poczuła dotyk. Na jej nogach i piersiach. Powietrze przemieszczało się przez jej płuca, przez jego, a jej serce znalazło stały, naturalny rytm jego serca. Usłyszała szelest kroków, szmer głosów niesionych przez noc. Coraz bliżej. Jeszcze bliżej. Kto jest tak głupi, aby wędrować w pobliżu dżungli, tak późno w nocy? W lesie Było wiele drapieżników. Następnie się przeniósł przenosząc ją w ramionach, przyciągając ją bliżej do swojej piersi, jego czarne oczy płonęły w głębi jej przez dłuższą chwilę. Mogła tylko patrzeć bezradnie, na wpół

Tłumaczenie: franekM zahipnotyzowana, w połowie sparaliżowana. Powoli spuścił jej nogi na ziemię, trzymając ją w ramionach blisko siebie. Aby ją przytrzymać. Miała zawroty głowy i była słaba. Jego mroczna kontrola była najbardziej intymną rzeczą, jaką kiedykolwiek doświadczyła. Połączenie między nimi rosło. Jego wzrok płynął przez jej ciało, dotykając jej piersi narażając je na płomienie ciepła. Juliette nie mogła zebrać siły aby zapiąć guziki bluzki więc stała przed nim chwiejąc się, narażona. Jak gdyby czytając jej myśli, jej porywacz zwarł krawędzie materiału razem i odsłonił ją. Jego kostki ocierały jej skóry, wysyłając dreszcz emocji w dół jej kręgosłupa. Pochylił swoją ciemną głowę w jej kierunku, w powolnym, prawie uwodzicielskim ruchu. Jej serce załomotało w jej uszach gdy jego wyrzeźbione usta zbliżyły się do niej. Szept, nie więcej. Hipnotyzujący, mogła tylko patrzeć na niego, czekając, zapominając o oddychaniu. Nagle odwrócił głowę w stronę małej grupy domów. Juliette zobaczyła dwóch mężczyzn idących do nich, krocząc prosto, jak gdyby szli drogą, ale szli przez gęste krzewy. Nie mówił, nie spojrzeli w prawo lub w lewo. Nie wydawali się być świadomi, że zbliżali się do dżungli, gdzie czaiły się drapieżniki. Juliette przechyliła głowę do tyłu. Ponownie opadając do jego klatki piersiową, zbyt ciężka by stać o własnych siłach. Jego ramię zacisnęło się, zamykając ją jeszcze bliżej siebie, tak aby ciepło jego ciała sączyło się w jej zimno. Ona mogła tylko stać tam bezradnie, gdy dwie ofiary podchodziły bliżej i bliżej. W jej porywaczu było spokój, zwijał się jak wąż. Czuła że gromadzi sił, trzymając się w miejscu, podczas gdy jego ofiary podeszły bliżej. Dwóch mężczyzn podeszło prosto do niego, tak jakby byli przyciągani, zaprogramowani. Przebiegł ją dreszcz, gdy jeden przechylił głowę do tyłu, odsłaniając gardło. Jej porywacz pochylił swoją ciemną głowę w ten sam sposób, bez pośpiechu, niemal przypadkiem i zatopił kły głęboko i pił. Serce Juliette waliło gorączkowo, gdy adrenalina pędziła przez jej krwiobiegu. Oni nic nie czuli. Nie boją się, dlaczego ty masz bać się za nich? Nie robię im krzywdy. Zawsze zapominasz oddychać. W jego melodyjnym głosie był cień zwyczajnego rozbawienia, intymność, która zapierała jej oddech. Jej całe ciało, zesztywniało, piekące ciepło dotykało ją miejscami jak uderzenia ręką. Jej oddech zatrzymał się w gardle. Był niebezpieczny, o wiele bardziej niż myślała za pierwszym razem. Jego głos był bronią, narzędziem uwodzenia. I była podatna na jego zmysłowe usta, jego płonące oczy, i jego aksamitnym głosem.

Tłumaczenie: franekM Juliette zmusiła energię w swoim ciele, by użyć jej strachu, jej adrenaliny i jego chwilową nieuwagę przy karmieniu. Próbowała wyszarpać się z jego ramion, wykorzystując nagły wzrost terroru. Jego ramię pozostało zaciśnięte wokół niej jak stalowa pułapka, nieruchome, jakby nie czuł jej oporu. Riordan pozwolił pierwszemu mężczyźnie usiąść na ziemi, chwiejąc się lekko i sięgnął po drugiego. Potrzebował świeżej krwi, aby zastąpić ogromne straty, które poniósł przez jego zamknięcie i tortur w ścianach laboratorium. Z infuzji krwi, miał nadzieję, uleczyć się na tyle, aby rozpocząć przywracanie jego ciało do pełnej mocy. Z odnowionymi mocami i bez stałych impulsów elektrycznych pobudzających sztuczną truciznę, którą będzie w stanie usunąć ze swojego organizmu. Ostrożnie, pomógł drugiemu człowiekowi usiąść na ziemi, stale przytrzymując kobieta, trzymając jej ciało blisko siebie. Poczuł ją. Każdy cal, każdy łuk. Jej skóra była niewiarygodnie miękka. Pochylił głowę do jej gęstej grzywy włosów, wdychając jej zapach. Musiał użyć ogromnej ilość samokontroli, aby nie schować twarzy w jedwabnych pasmach. Była bardzo przerażona, strach nadmierne ją obciążał, mimo że starał się ją uspokoić. Jej wzorzec mózgu były inne, najtrudniejszy, jaki kiedykolwiek spotkał. Złapał jej podbródek mocno w ręku i przechylić głowę do tyłu, tak że jej dziwne oczy były zmuszone spotkanie jego wzrok. Jej oczy były kociego kształtu, głęboki turkusowy kolor i mógł powiedzieć jej podopiecznym, że doskonale widziała w nocy. Jej rzęsy były długie i w tym samym atramentowo czarny kolorze, co jej włosy. Spojrzał w dół w jej oczy, w prostej technice hipnotycznej, która powinna natychmiast ją uspokoił, ale zamiast tego usłyszał podniesiony szalony rytm jej serca. "Uratowałeś mnie. Dziękuję", powiedziała cicho, delikatnie, przymus schowany był w srebrzystym ton jej głosu. Juliette rozpaczliwie próbowała odzyskać swoją energię. Jej nogi były bardzo ciężkie, ramiona nadal ołowiane. On był jedyną rzeczą, trzymając ją pionowo. Miała zawroty głowy, a za każdym razem gdy patrzyła w jego czarne oczy, czuła jakby zapadała się głębiej. Zamrugała szybko, starając się znaleźć sposób, by odzyskać zdolność jasnego myślenia. "Co się ze mną stało?" Jej usta były suche, a jej głos brzmiał obco dla jej własnych uszu. "Wziąłem za dużo twojej krwi, odparł cicho, szczerze. "To był jedyny sposób bym mógł uciec z tego piekle. Nie ma potrzeby bać się mnie, mogę dopełnić to, co zostało zabrane". Jego ramiona zamknęły się zaborczo. Juliette bezskutecznie odpychała się na niego. "Po prostu odejdź. Nie chcę, abyś zastępował cokolwiek we mnie." "Jestem Riordan, twój życiowy partner. Przez długie lata wyczekiwałem aby cię odnaleźć." "Jesteś pewien rodzaj krwiopijcą, albo kimś innym i po prostu chcę, abyś odszedł." Juliette prawie zatonęła w krzakach, ale on podniósł ją,

Tłumaczenie: franekM zapobiegając jej upadkowi. Przeszkadzało jej to, że miał taką siłę, kiedy był tak brutalnie torturowany. Krew czy nie krwi, powinien być tak słaby jak kot. Jego pierś pokrywały długie, świeże blizny, jakby łańcuchy które go przytrzymywały zostały wykonane z kwasu. "Musisz dbać o te rany. One ulegną zakażeniu w dżungli. Nie możesz mieć żadnych otwartych ran". Dlaczego o nie dbała, nie ma pojęcia. Ona po prostu chciała aby odszedł. On tuli ją tak, jakby była dzieckiem wiszącym bezwładnie w jego ramionach, z głową odchyloną do tyłu. Była bardzo świadoma swojego gardła, tak narażonego na jego ostre zęby. Riordan patrzył w jej osobliwe oczy, szukając w jej umyśle sposobu, aby uspokoić jej obawy. Usłyszał miękki kaszel, pochrząkiwanie pochodzący z głębi ciemności nie daleko od nich. Zareagowała. Próbowała nie, ale czuła podniecenie, które szybko stłumiła w swoim umyśle, a jej ciało napięło się w jednej chwil. Czuł jej odpowiedź rozpoczynającą się w jej głowie, co wskazywało, że był już dostrojony do niej, a jeszcze nie podzielił się z nią krwią. Wzięła głęboki oddech. Zanim mogła wydobyć dźwięk jego dłoni zacisnęła się wokół jej gardła. Jej przestraszony wzrok skoczył w jego stronę. Riordan potrząsnął głową. Będziesz milczeć. Zabiję wszystko, co przyjdzie ci z pomocą. Zrozumiano? Juliette skinęła głową. Ona nie rozumiała ogromnego związku między nimi. Czuła, to, co on czuł. Mogła prawie zobaczyć czarne, wybuchowe przemyślenia prześlizgujące się w jego głowie, aby dopasować ciemną przemocy bijącą w jego wnętrzu. On przerażał ją w sposób, który nie miał nic wspólnego z zębami i oczywistymi umiejętnościami. Dawno temu słyszała szept o istotach innej rasy i podejrzewała, że pochodził z tego gatunku. Karpatianie. Prawie nieśmiertelni. Łowcy wampirów, opiekunowie wielu gatunków, ale zawsze sami, zawsze odosobnieni. Wiedziała, niewiele o nich, tylko tyle, że byli bardzo niebezpieczni dla jej rodzaju. On nie zabił ludzi, którymi się karmił, nawet z czarnym gniew mieszającym się w jego wnętrzu i straszną potrzebą zemsty, która mocno go przepełniała. Ona powinna się obawiać o swoje życie, ale to było coś zupełnie innego, że przestraszył ją. Sposób w jaki spojrzał na nią był całkowicie drapieżny. Całkowicie seksualny. Całkowicie zaborczy. I cała jej istota odpowiedziała ciepłem i ogniem oraz potajemnej tęsknotą i bulwersującym przerażeniem. Riordan pozwoliły swojej dłoni ześliznąć się z jej gardła. Pochylił się tak, że jego ust znalazły się obok jej ucha, ale kiedy mówił użył ścieżki telepatycznej komunikacji, a nie mówi na głos. Zabieram cię daleko od tego miejsca. Myśliwi będą wiedzieć, że jestem słaby. Muszę uzdrowić moje ciało z ich toksyn zanim będę mógł uważać na Ciebie. Zamknij oczy, jeśli podróż w powietrzu przeraża cię. Ty mnie przerażasz. Zostaw mnie tutaj.

Tłumaczenie: franekM Wydał dźwięk. Nie na głos, ale w głębi umysłu szyderczo prychając. Jego twarz była nieubłaganą maską, z liniami zmęczenia i bólu wyrytymi głęboko. Jeśli mogła, dotknęłaby by tych małych linii delikatnie palcami. Chciała, zabrać na zawsze to ponure, samotne spojrzenie z jego twarzy. Tylko obawiała się, że straci wolność. Nie obawiaj się, że cię skrzywdzę. Czujesz moja potrzebuję ciebie, nie udawaj, że nie może. Juliette odwróciła się na te słowa w jej umyśle. Nie mógł czytać jej tak wyraźnie, jak udawał, co było bardzo dobre. Poderwał się, obcy, demon dla wszystkiego co wiedziała, ale coś głębokiego w niej, kobiecego i zwierzęcego odpowiadało na niego każdym tchnieniem jej istnienia. Patrzyła na oddalającą się ziemię, białe chmury i mgłę wokół ich postaci. Poniżej jej głowy spojrzał nieprzerwanym i nieprzeniknionym wzrokiem. Wiedział, że w dżungli prawie tak dobrze jak ona. Miał na uwadze konkretny cel. Ona rzadko opuszczała swoją części lasu by odkrywać głębiej więcej obszarów górskich, ale wiedziała, że tam ją zabierał. Będzie o sto mil od domu, może więcej. Juliette złapała się swojej tajemnicy. Ona po prostu potrzebowała znaleźć swoja siłę, iść z nim dobrowolnie, dopóki nie była w stanie podjąć ucieczki. Jego śmiech był niski i bez humoru. Nie jestem w nastroju gonić cię po lesie. Dobrze wiedzieć. Spojrzała na męską twarz. Wyglądał jak człowiek, nie chłopiec, który mógł być przerażający, a nawet trochę okrutny, co powinien wybrać. Dlaczego miałaby być zdalnie przyciągana do takiego człowieka? To było nie do pomyślenia, jednak nie mogła patrzeć na niego bez odczuwają skutków. Może powinnaś się mnie bać. Brzmiał bardziej na zmęczonego niż sarkastycznego. Czy powiesz mi jak masz na imię? Starała się jasno myśleć, usiłowała sobie przypomnieć stare legendy opowiadane wokół ogniska, opowiadane przez ludzi jej matki o takiej rasie. Czy podając mu swoje imię da mu więcej władzy nad sobą? Przez mgłę nie mogła przeszukiwać swoich umyśli wystarczająco szybko. Myślę, że to istotne znać twoje imię. Czy podasz mi jak mam się do ciebie zwracać, czy mam to z ciebie wyciągnąć? Juliette. Nazywam się Julia. Nie chciała aby nazywał ją z czułością w głosie, hipnotyzującym głosem, któremu mogłaby uwierzyć. W każdym razie, nie mogła sobie wyobrazić, że mógł mieć nad nią więcej władzy niż już miał.

Tłumaczenie: franekM Grzmot nad ich głowami, dynamicznie rozwijał chmury, tak że gałęzie drzew pod nimi zatrzęsły się i przestrzeń w której podróżowali wibrowała alarmująco. Juliette odczuła szarpnięcie ciała Riordana. Chwyciła się jego ramion. Nie upuszczę cię, jesteśmy ścigani przez nieumarłych. Nie lubię tego dźwięku. Gdyby tylko nie była tak słaba. Nie miała broń, w ogóle nic, co mogło pomóc. Czy nieumarli, są tym o czym myślę że są? Nie będę ponownie uwięziony. W jego głosie była taka ostateczności, że zadrżała. I tak, to wampir nas śledzi. Jak nas wyśledził? Nie zostawiasz za nami śladów. Ślerdzi moją krew. Jego głos był ponury. Juliette milczała, wyczuwając że Riordan stawał się bardziej zmęczony z wysiłku. Jej żołądek wywrócił się, kiedy nieoczekiwanie spadł na ziemię poniżej. Baldachim liści był gruby i uderzył w nich, gdy spadali poprzez szumiące gałęzie i pędzili ku ziemi z prędkością tak wielką, że myślała że się rozbiją. Trzymała oczy mocno zamknięte i tylko myśli o słuchającym wampirze trzymał ją z dala od krzyku. Nagle płynęli, opadając. Riordan postawił Juliette na ziemi, opierając plecami o drzewo. Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia, gdy patrzył na swoje ręce, jego paznokieć urosły do śmiertelnej długości szponów. Juliette zwróciła się w stroną swoich nóg, tłumiąc westchnienie, gdy wykonał długie cięcie na swoim własnym nadgarstku. Krew kapała, rzucając krople we wszystkich kierunkach i szybko rozpoczęła tworzyć ślady, z dala od niej, wijąc się przez drzewa, rozprzestrzeniając się wzdłuż zapachu liści i krzewów na dużej odległości. Juliette wstrzymała oddech przez dłuższą chwilę, czekając aby się upewniła że jest sama. Z jakiegoś powodu, Riordan wstrząsnął nią pozostawiając ją wampirowi. Wyraźnie użył jej jako przynęty. Skuliła się do swoich stóp. To tyle z seksownego, groźnego bohatera. Oczywiście bardzo torturowany, stawał się mniej heroiczny. "Może po wszystkim rzeczywiście nie jesteś tak naprawdę sexy," wymamrotała głośno, wściekła, że ją opuścił. Jej nogi były chwiejne i miała zawroty głowy, grunt pod jej nogami przechylał się i toczył. To nie miało znaczenia. Ona nie będzie czekać, aż wampir zejdzie z chmur i znajdzie bezbronną ofiarę. Jeśli nawet miałaby się czołgać, znajdzie sposób aby uciec. Puściła drzewo i zrobiła dwa wstępne kroki. Ziemi poruszyła się na jej spotkanie. Zanim uderzyła o ziemię, silne ramię okrążyły jej talię, a ona przylgnęła do twardego ciała Riordana.

Tłumaczenie: franekM ROZDZIAŁ 3 "Co robisz?" Riordan wysyczał do niej, wyraźnie zirytowany. Juliette spojrzała na niego. "Myślałam, że mnie opuściłeś." "Jestem twoim życiowym partnerem. Twoje bezpieczeństwo i ochrona twojego zdrowia znajduje się ponad wszystkim. I nigdy cię nie opuszczę." Gdyby nie była tak zmęczona, mogłaby przewróciła oczami ze złością. W odpowiedzi przekazała mu mentalnie, tylko po to by mu powiedzieć, że był idiotą, nie wyjaśniając jej, czego nie miała nadziei zrozumieć na własną rękę. Spojrzała w dół na jego nadgarstki. Poszarpane rozdarcie zostało zamknięte, ale wyglądało świeżo i źle. "Zostawiłeś fałszywe ślady krwi dla wampira, silniejsze i świeże, prawda?" "Oczywiście. Mam nadzieję, że jego opóźnienie będzie wystarczająco długo dla mnie, aby odzyskać więcej siły i usunąć truciznę z mojego ciała." Zabrał ją w ramiona. "On będzie atakował na niebie na oślep w nadziei na znalezienie nas. Dlatego musisz milczeć." Juliette stawała się zła, będąc ciągana jak worek kartofli. "Nie jestem jak zastraszone dziecko. Wydostałam cię z tamtego miejsca, prawda?" Po raz pierwszy lekki uśmiechem przemknął przez jego twarz. Co prawie wstrzymało jej serce. "To było zanim pokazałem ci swoje zęby." "Czy to trochę wampirzego humoru?" spytała, ale jej brzuch robi mało ciekawe fikołki. Wyglądał na tak zmęczonego. Mogłaby otoczyć go rękami, aby go pocieszyć, gdyby nie była tak pewna, że dotykanie go było niebezpieczne. Pochylił się w stronę jej głowy, jego oddech ogrzewał jej skórę. Kiedy się uśmiechał, nie widziała żadnych oznak jego kłów, ale nie powstrzymało to małego dreszczu, który przebiegł jej w dół kręgosłupa. Nieoczekiwanie jej łono zacisnęło się. Nie uważała, że to był dobry znak. Definitywnie była między nimi chemia i wydawało się, że rośnie. To nie było logiczne, i ona po prostu chciała uciec od niego. "Wampir będzie próbował zaatakować nas w powietrzu. On nie wie na pewno, gdzie jesteśmy, ale ma nadzieję trafić. Bardzo ważne jest abyś była cicho. To będzie bardzo przerażające." Parsknęła kpiąco. "A ty nie jesteś? Chodźmy stąd." Wziął ją ponownie do nieba z zawrotną prędkością. Czuła go jak miesza w jej głowie, próbując ją uspokoić, ale chciała trzymać go z dala od siebie. Umysł

Tłumaczenie: franekM przy umyśle, ten kontakt był zbyt intymny. mógł czytać jej myśli, a nawet, w miarę możliwości, jej dziwny pociąg do niego. To jej przeszkadzało, że była podatna na niego. Nie sposób powiedzieć, czy to pociąg fizyczny, czy też w jakiś sposób była manipulowania. Ona na pewno nie ma zamiaru trzymać się go na tyle długo, aby dowiedzieć się co to było. Bez ostrzeżenia chmury deszczu iskier, rozpalonych jek węgle, skrawki stopionego ognia, zaczęły spadać jak krople deszczu jednolitą strugą. Riordan wygiął ochronnie ciało nad Juliette, klnąc, że nie był w pełni sił i nie mógł dostarczyć potrzebnego im schronienie, gdy płynęli po niebie. Pomimo jego starań, kilka smug otarło się o jej ramię i przepaliło jej skórę niemal do kości. Usłyszał jej tchnienia, ale ona odwróciła twarz do jego klatki piersiowej, od strasznych wypalonych znaków, i zachowała milczenie. Żar spalił jego plecy i ramiona, a zbierające się kłębowisko agresywnych pszczół kąsały jego ramiona. Był zmęczony i chciał nieskończenie rozpaczliwie zejść w uzdrawiająca ziemię sposobem swego ludu, ale Juliette nie mogła tego zrobić, i nie chciał zostawić jej bez ochrony, gdy wrodzy ludzie i wampiry, szukali ich. Była nieoczekiwanym prezentem, przyciągnięta do niego przez ich połączenie, dwie połówki tej samej duszy. Nie chciała połączenia, ale tak właśnie było i to było wybuchowe. Mimo nieustannego bólu, był zbyt świadomy jej miękkości, hojnych krzywizn i ciepła i zapachu jej ciała. To tylko zwiększyło jego dolegliwości fizyczne i zwiększyło poziom jej ostrożność. Z twarzą przytulają do swojej gołej piersi, jego wnętrzności zostały zamienione w papkę. Nie miała pojęcia, ile okazała mu wiary i zaufania, tym prostym gestem. Chowam się przed żarem. Ona zaprzeczyła, jego myślą. Ukrywasz się przed samą sobą, przed prawdą. Możesz być najbardziej irytującą, denerwującą istotą na ziemi. Być może, ale jednak znalazłaś się w niewytłumaczalny sposób i przyciągnęłaś mnie. W jego głosie było słychać mruczenie z zadowolenia. Riordan zabrał ich niżej pod względne schronienie baldachimu dżungli i ruszył w kierunku małego strumienia do lasu, w którym obficie rosły potrzebne mu rośliny. Błyskawica przecięła nocne niebo, oświetlając las we mgle, posyłając zwierzęta do biegu szukając schronienia. Przeniósł się między drzewami, aż znalazł ciemniejsze, porośnięte miejscu potrzebne mu dla zapewnienia im bezpieczeństwa. "Jeśli mamy szczęście, wampir przeszukuje drogę przez las mil stąd. Pozwól mi popatrzeć na te oparzenia." Riordan posadził ją i przykucnął przy niej, wyciągając jej rękę prosto, aby ją zbadać.

Tłumaczenie: franekM "Masz gorsze rany niż ja," sprzeciwiła się Juliette, jej serce waliło. To sposób w jaki patrzył na jej rany, jego czarne oczy poruszały się po jej skórze, jak gdyby uznał to za osobistą zniewagę, że ona została poraniona przez smugi ognia. "Mogę z tym żyć." "Ja nie mogę", powiedział po prostu i pochylił głowę tak, że jego ciemne włosy, dzikie i splątane po podróży po niebie, skakały wokół niego, ukrywając twarz. Najpierw poczuła ciepło jego oddechu. Jego usta, lekko jak piórko, zaledwie muśnięcie pędzla, tak że jej serce przyspieszyło, a jej ciało napięło się. Jego język wirował po oczerniałych obrzeżach. Energia zaskwierczała przechodząc przez jej całego ciało. Oddech wyszedł z jej płuca a jej usta wyschły. W reakcji na to szarpnęła rękę, ale trzymał ją mocno. "Przykro mi, jeśli to boli, ale mam uzdrawiający środek w ślinie. Powinien usunąć cały bólu. Po prostu odpocznij." On nie powiedział po prostu słów, tchnął je przed jej skórę. Poczuła jego głos wchłonięty przez jej pory, zawijając się wokół serca i płuc i innych istotnych narządów. Juliette zamknęła oczy przed falami płynącego ciepła przez jej krwiobieg. Zakrwawiony i poszarpany, kołysząc się ze zmęczenia, Riordan ciągle był najseksowniejszym człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkała. To były jego głos, jego oczy, sposób w jaki spojrzał na nią, sposób w jaki odwrócił głowę, jego twarde, męskie ciało, ale przede wszystkim zagrożenie pochodzące od niego. Był potężnym drapieżnikiem i to pokazał, jednak jego kontakt z nią był niezwykle delikatny, prawie czuły. Ona przełknęła ślinę. "To nie jest w porządku, że próbujesz mnie uzdrowi, gdy twoje ciało jest tak poranione. Mogę poczekać." "Czuję twój ból bijący we mnie." Ona podjęła próbę znalezienia humoru, w sytuacji kiedy jej ciało było pobudzone do życia a jej myśli kręciły się wokół rzeczy, które lepiej zostawić w spokoju. "Widzisz dlaczego nie powinniśmy dzielić umysłów? Byłoby o wiele łatwiej, jeśli nie musiał byś czuć mojego ból w myślach." Ona zmarszczyła brwi. "Jestem w twoim umyśle, dlaczego ja nie czuję twojego bólu? Czuła jak był zmęczony, ale ukrywał odczuwanie bólu ze wszystkich skaleczeń i oparzeń. Jego język przesunął się po jego ustach po raz drugi. Następnie trzeci raz. "Osłaniam ciebie". Mógł pozbawić kobietę rozsądku. Juliette nie mogła spojrzeć na jego twarz bez chcąc zatarcia tych strasznych bruzd. Jego dotyk był niewiarygodnie łagodny, były przyczyną, dla której jej żołądek wywijał koziołki i salta. Krople potu spływały w dolinie między jej piersiami, a ona była pewna, że nie miało to nic wspólnego z wilgotnością powietrza. Małe oparzenia cudem

Tłumaczenie: franekM zatrzymały kłucie pod jego opieką. Kiedy w końcu podniósł głowę i spojrzał na nią w jego ciemnych oczach, ujrzała bezgraniczny głód tlącego się w nich. Riordan pozwolił jej ramieniu wysunąć się z jego palców, zanim odeszła na niewielką odległości w stronę strumienia. Juliette na wpół opierając się plecami o pień drzewa ostrożnie przyglądała się Riordanowi. "Dziękuję. Naprawdę czuje się znacznie lepiej." Studiowała linii jego twarz. "Czy naprawdę masz truciznę w swoim organizmie?" Spojrzał na nią, jego mroczne, czarne oczy wypalały ślad w jej sercu ... jej ciele. Zaczął ostrożnie poluzowywać zakrwawioną i poszarpane koszulę. Cały czas jego wzrok pozostał na niej, co utrudnia jej oddychanie. "Niestety, tak." "Dlaczego? Dlaczego oni ci to robili?" "Bo jestem inny. Jestem stworzeniem wzbudzającym wstręt i nienawiści. I ponieważ obawiam się, że chcą zabić naszego księcia. Oparzenia na skórze były straszne do zobaczenia. "Czy oni rozgrzewali łańcuchy? Czy to w ten sposób doznałeś oparzenia które masz?" Juliette chciała biec do niego, przycisnąć usta do tych strasznych znaków. Musiał odczuwać taki ból, ale uważał że ona pierwsza potrzebuje pomocy. "Mieli krew wampira i regularnie malowali nią łańcuchy. Wiedzieli, że krew jest toksyczna i będzie paliła jak kwas. I mieli nadzieję, że zapach krwi, kiedy zostałem osuszony z własnej krwi i głodny, pozbawią mnie zdrowego rozsądku. " Posłał jej lekki uśmiech. "Być może im się to udało." Juliette potrząsnęła głową. "Jesteś zdrowszego niż oni kiedykolwiek będą. Oboje jesteśmy trochę słabi, ale udało nam się wydostać." "Dzięki tobie. Przykro mi, że poznałaś mnie w ten sposób. Tak szybko jak tylko usunę truciznę, przywrócą ci siłę ". "Nie mam już zawrotów głowy. Myślę, że moje ciało już się odbudowuje. Po prostu martw się o siebie." Nie chciała patrzeć, gdy jego twarz robiła się bledsza, gdy czynił ogromny wysiłek, wykorzystując każdą uncję rezerw siły próbą analizować trujący związek użyty do jego sparaliżowania. Część jej umysłu została połączona z nim, a może było na odwrót, ale widziała dane przepływające przez jego umysł i było zaskakujące, że zapoznał się z każdym z kompozytów z osobna. "Kim jesteś? Skąd wiesz to wszystko?" Oparł się plecami o głaz porośnięty mchem. "Przeżyłem długie życie i wiele się nauczyłem przez te lata. Niewiele jest jeszcze do zrobienia, gdy masz po co żyć. Wiedza to potęga i trzyma przy życiu, nawet gdy nikt już nie chce pozostać w jałowym świecie. " Jego ciemne oczy prześliznęły się po niej. Wyciągnął dłoń. Juliette nie miała pojęcia, dlaczego położyła rękę na jego dłoni. W chwili, gdy jego palce zamknięte się wokół niej, jej ciała ożyło, i poczuła się dobrze.

Tłumaczenie: franekM Juliette chciała wyciągnąć rękę z dala od jego ciepła, lecz wyglądał na skrajnie zmęczonego i udręczonego, a ona nie ma serca by od niego odejść ". Zmieniłaś to dla mnie. Przywróciłaś mi z powrotem kolory i emocje. Mam czterech braci. I mieszka z nimi od lat tylko z pamięci mojej miłości do nich, lecz w tym jednym momencie, kiedy przemówiłaś do mnie, czułem, że głęboka miłość do nich powraca. Jak mógłbym kiedykolwiek spłacić taki podarunek? Jego głos był delikatny, prawie tak, jakby mówili do siebie. " Tak bardzo kocham moją siostrę i kuzyna. Nie wyobrażam sobie, nie być w stanie poczuć mojej miłość do nich. Cieszę, że mogłam w jakiś sposób przywrócić ci te uczucia." Zacisnęła palce wokół jego. "Czy zawsze mieszkaliście w Ameryce Południowej? Jesteś oczywiście zapoznany z dżunglą." Wiedziała, że odpoczywa, zbiera siły by rozpuścić truciznę i usunąć ją ze swojego organizmu. Czuła go nieustannie skanującego niebo, martwi się o to że wampir mógł śledzić ich pomimo tego, że ofiarował swoją drogocenną krew tworząc fałszywy trop. Walczył wielokrotnie z wampirami, a ona tylko krótko poruszyła te ohydne bitew poprzez ich połączenie. Stworzenia te były groteskowe i złe, i gorsze niż ludzkie potwory które spotkała. "Wiele lat temu, kiedy nasz obecne książę był jeszcze młody, jego ojciec wysłał wielu z nas w nadziei, że możemy zatrzymać rozprzestrzeniające się zło. Miałem szczęście, że moja rodzina została wysłana razem. To ułatwiło przetrwanie tak daleko od naszego gatunku, tak daleko od ojczyzny. Zrobiliśmy tu sobie nasz dom. " On ścisnął jej palce, jakby dla odwagi i bał się je puścić. Juliette zacisnęła swój uchwyt, szarpie, dopóki na nią nie spojrzał. "Jestem wystarczająco silna, aby Ci pomóc. I trzymam cię z dala od moich myśli, ale mogę pozwolić ci użyć swojej siły. " "Nie musisz, Juliette". Lubił wymawiać jej imię, był zadowolony, że chce mu pomóc, ale nie był łagodnym człowiekiem, w co wierzyła w swoich w myślach. Był o wiele bardziej bezwzględny niż myślała, i nie miał zamiaru pozwolić jej uciec od siebie. "Nie chciałbym, abyś zużyła energię na co nie możesz sobie pozwolić." Ostrzegał ją. Juliette poczuła chłód przechodzący przez jej ciało, ale postanowiła go zignorować. Opadał z bólu. Jego rany sączyły się i ciekły i co jakiś czas, mimo jego starań, aby chronić ją, dostrzegała mękę jaką odczuwał. "Nie mam nic przeciwko. Po prostu posiedzę tutaj." Posłała mu niepewny uśmiech. "Jak udało im się ciebie złapać?" Jego twarz poszarzała. "Usłyszałem wołanie o pomoc na telepatycznej ścieżce użytkowanej przez wszystkich Karpatian. Kiedy podążyłem za krzykiem do jego

Tłumaczenie: franekM źródła, znalazłem wampira, a nie Karpatiana. Niestety nie mogłem poznać, że był wampirem, aż było za późno. I zostałem sparaliżowany i pozbawiony krwi, co sprawiło że stałem się słaby." Jego wzrok osiadł na niej, i tam pozostał, hipnotyczny, stare fascynujący. "Nie jesteś w szoku, słuchając o moim gatunku. Byłaś przerażona mną, ponieważ wziąłem twoją krew w taki sposób, i za to przepraszałem, ale fakt, że jej potrzebowałem nie w pełni cię zaskoczył. Jak to możliwe?. " Milczała przez chwilę, dokładnie ważąc swoje słowa. Czuła go w swoim umyśle, szukającego odpowiedzi, ale nie był w pełni sił i trucizna sprawiała mu potworny ból. Jej mózgu, z tak różnymi wzorami i siłą ochronnych barier, powodował że po prostu czekał na jej odpowiedź. "Kiedy byłam dzieckiem, często spędzaliśmy długie okresy czasu w dżungli. W nocy mama rozpalała ognisko i opowiadała nam rożne historie. Opowiadała nam o wspaniałych ludziach, Karpatianach z gór w Europie o niezwykłych umiejętnościach i darach. Były to osoby pijące krew. " "Skąd o nich wiedziała?" Nasza rodzina sięga setek lat. Widocznie mój przodek spotkał małą grupę Karpatian tutaj w dżungli. " Stale na niego spoglądała. "Pięciu braci. Mówiono, że mają ogromne stado bydła a ludzkie rodziny obrabiają ich ziemie, gdy oni spali pod ziemią w czasie godzin gdy światło słoneczne świeciło wysoko." Juliette czekała na odpowiedź na swoje opowiadanie, ale Riordan tylko patrzył na nią przez kilka chwil w milczeniu, po prostu wycofał się w siebie. Przeniósł się poza własne ciało, zbierając się w kłębek czystej energii. To było fascynujące obserwować jego zdolności uzdrawiania. Została połączona z jego umysłu, oglądając go nie tylko jak rozbija związki chemiczne, aby móc zobaczyć każdy element oddzielnie i go określić, ale także wysyłającego informacje do kogoś innego z ostrzeżeniem, aby przekazać je ich księciu, jak i jego ludziom i tak wielu jak to możliwe ich myśliwym. Przesyłanie informacji na odległość było wyczerpujące i Riordan zachwiał się. Gdzie jesteś? żądanie w jej umyśle było silne. Złowrogie i przerażające, zmuszające do wykonania polecenia, hipnotyzujące i przyciągające uwagę, tak bardzo silne, że dreszcze strachu przebiegł w dół kręgosłupa Juliette. Riordan. Czuję twój ból. Riordan zawahał się. Nie przychodź do mnie. Będę w stanie wyrzucić z mojego ciała truciznę i uzupełniać się. Juliette zmusiła się by wstrzymując swój oddech. Nie chciała poznać człowieka, kryjącego się za tym głosem. Jego głos cechowało bezlitosność, bezwzględność

Tłumaczenie: franekM i przerażenie. Czuła że Riordan dotyka jej swoim umysłem, uspokajając, pieszczotliwie głaszcząc. Nie pozwolę ci być zdobyczą. Zostałeś wysłany do sprawdzenia laboratorium badawczego, aby zobaczyć, co oni tam robią. Laboratorium badawcze Morrison był przykrywką dla wampira kontrolującego grupę ludzi, która poluje na naszych ludzi. Zniszczyłem budynek. Zwierzęta które złapali by przeprowadzać na nich doświadczenia zostały uwolnione. Przyjdę do domu, kiedy wyzdrowieje. Gdzie jest wampir? Poluje na nas. Riordan przerwał połączenie i spojrzał na Juliette. "Mój najstarszy brat jest bardzo wymagający odnośnie naszego przeżycia." "Rodzina taka jest. Moja siostra prawdopodobnie będzie się o mnie martwi. Muszę wracać do domu. " Patrzyła na jego twarz, mając nadzieję wyczytać w niej odpowiedź, ale jego rysy twarzy pozostały całkowicie niezmienione. Riordan patrzył na ręce. Czuła że zbiera siły. Bardzo powoli trucizny zaczęła reagować, poruszając się z niechęcią, kiedy przeprowadzał szkodliwe związki w kierunku jego porów. Niektóre krople sączyły się przez jego skórę, złoty, gęsty płyn zdolny do sparaliżowania jego rasy. Juliette wyciągnęła mały plastikowy pojemnik z torebki wiszącej wokół jej talii. Pochyliła się i przycisnęła krawędź pojemniczka do jego ramienia, zdobywając jak największą ilość płynu, jak to było możliwe, zanim mocno zakręciła pokrywkę. "Może się przydać, jeśli twoi ludzie potrzebują to zbadać." Oparł się o głaz, odchylając do tyłu głowę, walcząc o powietrze, jego siła odeszła. Juliette natychmiast otworzyła swój umysł dla niego, wysyłając mu tyle pozostałej siły ile mogła mu dać. Znała dżunglę, lepiej niż większość, każdy szelest w krzakach, każdy dźwięk ptaków. Coś złego podchodziło do nich i dżungla żyła tą wiadomością. W swoim obecnym stanie nie mogła uciec, ale nie miała wątpliwości, Riordan mógł walczyć, jeśli dostanie siłę. On nie marnował czasu usuwając każdą kroplę toksyny, tak szybko jak to możliwe. W momencie, gdy było pewne, że mógł pozbyć się jej w całości, zanurzył głowę w strumieniu, przetarł zimną wodą ręce, szorując dokładnie, lepkie pozostałości. Riordan odwrócił się i sięgnął po Juliette, przeciągając ją na swoje kolana, przyciągając ją do swojej klatki piersiowej. Czuła wstrząs przechodzący przez jej ciało, porażona gdy ich ciała weszły z sobą w kontakt. Jej usta wyschły. "Co zamierzasz zrobić?"

Tłumaczenie: franekM "Wymienić naszą krew. Twoja krew pozwoli mi zabrać nas w bezpieczne miejsce, gdzie mogę się uzdrowić, a moja krew jest starożytna i przywróci ci siłę, którą tak hojnie mi ofiarowałaś." "Czy to nas zwiąże ze sobą?" Jej głos mógł być zaproszeniem, ale jej dłoń uniosła się w obronnym geście, szeroko rozstawiając palce na jego klatce piersiowej. "Tak". Jego silne palce ślizgały się po jej brodzie, odpychając luźne kosmyki włosów z jej ramienia. "Ale my jesteśmy już ze sobą powiązane". Pochylił głowę, chowając twarz w cieple jej miękkiej, wrażliwej szyi. Zimna woda małymi strumieniami kapała z niego, na jej skórę, chłodząc ciepło w wilgotnym ucisku. Delikatny jęk przyjemności wydobył się, gdy jego zęby zatonęły głęboko. Osunęła się głęboko w jego twardych ramionach, poruszając się niespokojnie, gdy jej krew płynęła gęsta i ciepła. Jej rzęsy dryfowały w dół, przesuwając ręce bezwładnie na kolana. "Biorę sobie ciebie za życiową partnerkę. Należę do Ciebie. Ofiaruję Ci swoje życie. Przysięgam ci moją lojalność, oddaje ci moje serce, moją duszę i moje ciało. Przyjmuję od ciebie to samo. Twoje życie, szczęście i dobro będę zawsze szanować i przedkładać nad własne przez cały czas. Jesteś moją życiową partnerką, związaną ze mną na całą wieczność i zawsze będziesz pod moją opieką. " Riordan wypowiedział słowa, czarnym aksamitnym głosem. Juliette poczuła, jego głos wibrujący przez jej ciało, dotykać jej głęboko w środku. W jakoś sposób jego słowa związały ich razem, skórę do skóry, narządy do narządów, tak że oddychali tym samymi płucami, mieli to samo serce, posiadali tę samą duszę. On płynął przez nią, mroczna pokusa, ucząc jej tajemnicy, dzieląc się. Całując ją do póki jej ciało nie zapłonęło i tęskniło za jego ciałem. Gorąca krew i płomienie lizały jej ciało. Potrząsnęła głową, nagle rozumiejąc rytuał całej rzeczy. Ceremonii starej jak świat. ROZDZIAŁ 4 JULIETTE ostrożnie otworzyła oczy w nadziei, że żadne z jej ostatnich doświadczeń nie były prawdziwe, że właśnie przeżywała koszmary. Zbyt chętnie uczestniczyła w wymianie krwi, w ramach wymiany pocałunków. "Cholera, cholera, cholera, wymamrotała i zerwała się z łóżka liści na którym leżała. Słyszała stały szum wody. Ona była w jaskini, a liści i gałęzi, które stanowiły jej łóżko było zrobione przez człowieka, a nie powstało naturalnie. Riordan, obiecał

Tłumaczenie: franekM że zabierze ją w bezpieczne schronienie i do miękkiego łóżka, podczas gdy on "uda się do ziemi." Ona starannie unikała chodzenia po miejscu, gdzie była pewna, że leżał w łóżku z urodzajnej gleby. Czuła, go tam pod warstwą brudu i liści, głęboko. Nadal nie oddychał. Juliette wciągnęła powietrze do płonących płuc i wycofała się z miejsca. Była wściekła i miała chęć rzucić się na ziemię i ryć pazurami aby dostać się do niego. Szloch zbierał w jej gardle. Zrobiła kolejny krok w tył. "To była swego rodzaju uroczystości, prawda? " Szepnęła. "Moi ludzie nie żenią się. " Zrobiła kolejny krok, choć tym razem jej stopy przeciągały. "Jesteś niezwykłym człowiekiem, ale ja nie jestem tym kim myślisz, że jestem i nigdy nie będę." Nie miała wyboru, musiała wracać do domu do swojej siostry. Juliette szarpnęła swoje buty i próbowała związać razem sznurówki. Zrzuciła z ramion bluzkę, a następnie dżinsy, związała te dwa ciuchy ciasno razem z butami. Stała tam zupełnie naga, trzymając jedną rękę na jej pulsującej szyi. Jej ciało przyzywało go. Jej umysł takze. Jej sercu starało się znaleźć jego rytm. Pospiesznie, zanim poddała się smutkowi i szaleństwu, zalewając ją, Juliette związała ubranie bezpiecznie wokół szyi. Zamknęła oczy, aby zablokować wszystkie wizualne zakłócenia i uspokoić umysł. Potrzebowała każdej uncji siły, aby go opuścić. Gdy recytował słowa rytuału, Riordan dokładnie wyjaśnił, że będą ze sobą powiązani i jeśli obudzi się bez niego, będzie odczuwać separację, intensywny smutek. "I nie żartowałeś", powiedziała na głos. "Czuję się jakby moje serce zostało wyrwane. Cokolwiek jest w tobie, cokolwiek zrobiłeś, to na pewno działa na mnie". Co robisz? W jego głosie było słychać alarm. Mogła poczuć jego palce muskające jej twarz, sunące w dół jej gardła, prześlizgujące się przez jej piersi. Jej całe ciało zareagowało, rozpoznając jego dotyku, ciepło i potrzeby. Jej oczy otworzyły się szeroko i spojrzała wściekle wokół. Gdzie jesteś? Dlaczego nie mogę cię zobaczyć? Jak możesz mnie dotknąć, jeśli cię tu nie ma? Jestem zablokowany pod ziemią aż do zachód słońca. Nie możesz mnie zostawić, Juliette. Wiesz, że nie możesz. Kolejny dar? Możesz mnie dotykać, ale ja nie mogę ciebie dosięgnąć? To było szokujące, że jego dotyk wydawał się prawdziwy, może budzić jej ciało i wpływać na jej serce, kiedy nawet nie było jego znaczącej obecności. Powiedz mi, co robisz. Dlaczego chcesz wyjść, kiedy czujesz, że należymy do siebie? Nie znasz mnie. Miał swoje tajemnice, ale ona także. Odmówiłaś mi dostępu do swojego serca i umysłu.