02-386 Warszawa, ul. Usypiskowa 5
tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11
wab@wab.com.pl
www.wab.com.pl
ISBN 978-83-7747-256-9
Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o.
virtualo.eu
MARK ROWLANDS
urodził się w 1962 roku w Walii. Początkowo studiował na
wydziale inżynieryjnym, ale porzucił go dla filozofii. Obronił
doktorat w Oksfordzie. Wykładał na uczelniach w Irlandii,
Anglii i Francji, obecnie związany jest z uniwersytetem
w Miami. Napisał kilkanaście książek, m.in. Supervenience
and Materialism (1995), Animal Rights: A Philosophical
Defence (1998), The Environmental Crisis. Understanding
the Value of Nature (2000), Animals Like Us (2002), The
Philosopher at the End of the Universe (2003), Everytning
I Know I Learned from TV (2005), Body Language:
Representation in Action (2006) i Fame (2008). Przekłady
Filozofa i wilka przygotowują wydawnictwa z Brazylii, Chin,
Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Japonii, Korei, Niemiec,
Portugalii, Szwecji i Wioch.
www.markrowlandsauthor.com
Czego mogą się od siebie nauczyć filozof mizantrop,
czerpiący inspiracje tyleż z Heideggera i Nietzschego, ile
z Jacka Danielsa, oraz wilk, który zamiast polować na łosie,
kradnie kanapki z plecaków studentów i wyje na przydługich
wykładach?
Kiedy młody wykładowca Mark Rowlands postanowił kupić
puchatego wilczka, nie zdawał sobie sprawy, jak wiele się
przez to zmieni. I nie chodzi tylko o rozszarpaną klimatyzację
i zryty ogród.
Relacja z Breninem nadała nowy kształt życiu i myśleniu
Marka Rowlandsa, przewartościowując jego rozumienie
miłości, szczęścia, natury i śmierci. Książka, która zaczyna
się od żywiołowego i niszczycielskiego szczenięctwa wilka,
a kończy się bolesnym rozstaniem jedenaście lat później, to
poruszający i zabawny opis przyjaźni przekraczającej granice
gatunków.
Filozof i wilk to wspaniała książka. Rzadko się zdarza, by
profesor szedł na całość i między obiektywne i naukowe
kwestie wplatał uczucie, serce, miłość. Mark Rowlands
właśnie to robi. Będę polecał wszystkim jego książkę.
Marc Bekoff,
autor książki 0 ukochanych psach i zazdrosnych małpach.
Emocjonalne życie zwierząt
To wyjątkowe, by jedno zwierzę stało się inspiracją do tak
głębokich refleksji na temat moralności, śmiertelności
i mizantropii… Te wspomnienia czyta się jak opis burzliwego
romansu z czworonożną gwiazdą.
Frans de Waal,
Rozdział 6 W pogoni za szczęściem i królikami
1
2
3
4
5
6
7
8
ROZDZIAŁ 7 Sezon w piekle
1
2
3
4
5
ROZDZIAŁ 8 Strzała czasu
1
2
3
4
5
6
ROZDZIAŁ 9 Religia wilka
1
2
3
4
5
6
7
DEDYKACJA
Dla Emmy
PODZIĘKOWANIA
George Miller jako pierwszy zamówił tę książkę dla
wydawnictwa Granta. Był to z całą pewnością dowód
wielkiego zaufania z jego strony, ponieważ, jak wszyscy
zgodnie twierdzą, nikt nie wiedział, o co właściwie chodzi
w przedstawianych przeze mnie pierwszych wersjach tekstu.
Kiedy George odszedł, proces wydawniczy koordynowała
dalej Sara Holloway, która jest cudowną redaktorką. Dzięki
jej wnikliwym, inteligentnym i przede wszystkim cierpliwym
pytaniom, jej trosce o to, żebym nie zagubił tego, co ważne,
całość jest dużo lepsza, niż mogłaby być. Redakcją językową
zajęła się Lesley Levene. Nigdy jeszcze, mimo mojego
całkiem sporego doświadczenia, redakcja nie była tak
bezbolesnym, a nawet zabawnym procesem, i nigdy
wcześniej nie nauczyłem się tyle o sztuce pisania. Jestem
głęboko wdzięczny wszystkim trojgu. Dziękuję także Vicki
Harris za nieodmiennie doskonałą korektę. Jestem też
ogromnie wdzięczny Lizie Puttick za to, że dzięki niej udało
się zrealizować mój kolejny szalony projekt.
Ta książka nie istniałaby bez swojego bohatera. Dziękuję ci
więc Breninie, mój wilczy bracie, za to, że dzieliłeś ze mną
życie. Dziękuję również twoim przyjaciółkom Ninie i Tess.
A na koniec dziękuję Breninowi — mojemu synowi, nie
bratu. Nie mogę powiedzieć, że napisałem tę książkę dla
ciebie, ponieważ zacząłem ją pisać, zanim pojawiłeś się na
świecie. Ale skończyłem ją, ponieważ chciałem, żebyś
zrozumiał, dlaczego nosisz takie właśnie imię. Poza tym
zdążyłem już wydać zaliczkę. Pamiętaj też — aż wzdrygam
się na myśl, ile razy będę żałował tych słów: zbawi nas tylko
nasze nieposłuszeństwo.
Mark Rowlands
Miami
ROZDZIAŁ 1 Polana
1
Książka ta opowiada o wilku imieniem Brenin. Przez ponad
dziesięć lat (większość dziewięćdziesiątych i początek
kolejnej dekady) mieszkaliśmy razem. A ponieważ dzielił
życie z pozbawionym korzeni i niemogącym usiedzieć na
miejscu intelektualistą, stał się wilkiem niezwykle bywałym
w świecie: mieszkał kolejno w Stanach, Irlandii, Anglii i na
koniec we Francji. Poza tym, choć raczej wbrew swojej woli,
jak żaden inny wilk korzystał także z darmowej edukacji na
poziomie uniwersyteckim. Jak się przekonacie, pozostawianie
go bez opieki miało fatalne skutki dla mojego domu
i dobytku. Musiałem więc zabierać go ze sobą do pracy,
a jako że byłem wykładowcą filozofii, towarzyszył mi na
zajęciach. Leżał w kącie sali i drzemał, mniej więcej tak jak
moi studenci, podczas gdy ja ględziłem na temat jakiegoś
tam filozofa czy nurtu filozoficznego. Czasami, kiedy wykłady
były szczególnie trudne do wytrzymania, Brenin siadał i wył,
czym zaskarbił sobie sympatię studentów, którzy zapewne
mieli wielką ochotę zrobić to samo.
W książce tej próbuję również odpowiedzieć na pytanie, co
to znaczy być człowiekiem: nie w sensie jednostki
biologicznej, ale istoty, która może robić takie rzeczy, jakich
nie potrafi żadne inne stworzenie. W historiach, które
opowiadamy o sobie samych ludzka wyjątkowość to częsty
refren. Niektórzy twierdzą, że polega ona na zdolności do
tworzenia cywilizacji i chronienia się przed „kłami
i pazurami” Natury1. Inni zwracają uwagę na fakt, że jako
jedyni potrafimy pojąć różnicę między dobrem a złem,
a zatem jako jedyni jesteśmy naprawdę zdolni być dobrzy lub
źli. Niektórzy twierdzą, że jesteśmy wyjątkowi, ponieważ
posiadamy rozum: jesteśmy rozumnymi zwierzętami,
samotnymi w świecie bezrozumnych bestii. Inni sądzą, że to
język ostatecznie odróżnia nas od niemych zwierząt.
A jeszcze inni, że tylko my posiadamy wolną wolę albo że
tylko my potrafimy kochać. Zdaniem niektórych jako jedyni
potrafimy pojąć naturę i źródła prawdziwego szczęścia. Inni
zaś dowodzą, że jesteśmy wyjątkowi, bo tylko człowiek wie,
że musi umrzeć.
Nie sądzę, aby którakolwiek z tych teorii naprawdę
opisywała zasadniczą różnicę między nami a innymi
stworzeniami. Czasem odmawiamy im jakichś zdolności,
które w istocie posiadają.
A czasem sami nie posiadamy zdolności, które sobie
przypisujemy. Jeśli chodzi o resztę, jest to raczej kwestia
ilości niż jakości. Nasza wyjątkowość polega natomiast na
tym, że to my opowiadamy te historie, a co więcej — sami
w nie wierzymy. Gdybym chciał pokusić się o jednozdaniową
definicję człowieka, mogłaby ona brzmieć tak: ludzie to
zwierzęta, które wierzą w opowieści o samych sobie. Ludzie
to łatwowierne zwierzęta.
W naszych mrocznych czasach oczywisty jest fakt, że to
właśnie historie o nas samych mogą być największym
źródłem podziałów między nami. Łatwowierność i wrogość
dzieli często tylko jeden krok. Mnie jednak interesują
historie, które opowiadamy nie po to, by znaleźć różnice
między sobą, ale by odróżnić się od innych istot: historie
o tym, co czyni człowieka człowiekiem. W każdej opowieści
jest coś, co można by nazwać jej ciemną stroną, każda rzuca
cień. Cień ten skrywa się za jawnym przesłaniem: tu właśnie
można znaleźć to, co w istocie opowieść przedstawia. A to
prawdopodobnie będzie mroczne z co najmniej dwóch
względów. Po pierwsze, opowieść pokazuje często bardzo
niepochlebny, a nawet trudny do zaakceptowania aspekt
ludzkiej natury. Po drugie, zwykle trudno dostrzec to, co
pokazuje. Jedno ma związek z drugim. My, ludzie,
z niezwykłą łatwością omijamy te aspekty naszej natury,
które budzą w nas niesmak. Dotyczy to także historii, które
opowiadamy, by wyjaśnić sobie własną istotę.
Wilk to tradycyjny, choć może niesprawiedliwie wybrany,
przedstawiciel ciemnej strony ludzkości. Jest to paradoksalne
pod wieloma względami, w tym także jeśli chodzi o aspekt
etymologiczny. Greckie słowo oznaczające wilka, lykos, jest
tak bliskie słowa „światło”, leuko s2, że często kojarzono je
ze sobą. Być może ten związek to tylko efekt błędów
przekładu, ale nie można wykluczyć, że te dwa słowa łączy
jakieś głębsze pokrewieństwo etymologiczne. Jednak
z jakiejś przyczyny Apolla uważano jednocześnie za boga
słońca i boga wilków. W mojej książce zaś związek wilka
i światła jest istotny. Pomyślcie o wilku jako o polanie
w lesie. W głębi lasu bywa tak ciemno, że nie widać drzew.
Właśnie na polanie to, co ukryte, wychodzi na światło
dzienne. Wilk, co spróbuję pokazać, jest taką polaną
w ludzkiej duszy. Ujawnia to, co skrywa się w opowieściach
o nas samych — to, co te historie pokazują, ale czego nie
mówią wprost.
Stoimy w cieniu wilka. Coś może rzucać cień na dwa
sposoby: przesłaniając światło albo stanowiąc źródło światła,
być przesłanianym przez inne przedmioty. Przez cień wilka
rozumiem nie cień rzucany przez niego samego, ale te
rzucane przez nas w świetle wilka. A z tych cieni spogląda na
nas właśnie to, czego nie chcemy wiedzieć o sobie samych.
2
Brenin zmarł kilka lat temu. Wciąż przyłapuję się na tym,
że co dzień o nim myślę. Wiele osób mogłoby to uznać za
przesadę, ostatecznie to tylko zwierzę. Niemniej, choć wiodę
teraz życie lepsze niż kiedykolwiek, czuję, że zostało ono
w jakiś sposób umniejszone. Naprawdę trudno wyjaśnić
dlaczego, i przez długi czas tego nie rozumiałem. Teraz już
chyba wiem: Brenin nauczył mnie czegoś, czego moja
przedłużona oficjalna edukacja nie mogła mnie nauczyć i nie
nauczyła. A jest to wiedza, którą trudno zachować, tak jasną
i żywą jak trzeba, teraz gdy go już nie ma. Czas leczy rany,
ale również dzięki temu, że wymazuje wiele rzeczy. Ta
książka to próba zapisania wszystkiego, czego się nauczyłem,
zanim uleci.
Irokezi opowiadają sobie mit o wyborze, jakiego musiał
dokonać pewnego razu ich lud. Ma on wiele wersji, ta jest
najprostsza. Zwołano radę plemion, by postanowić, dokąd
wyruszyć na kolejny sezon łowiecki. Rada nie wiedziała
jednak, że miejsce, które wybrano, zamieszkują wilki.
Drapieżniki regularnie napadały na Indian, stopniowo ich
dziesiątkując. Stanęli przed wyborem: albo się stamtąd
wynieść, albo zabić wilki. Zdali sobie jednak sprawę, że to
drugie wyjście umniejszyłoby ich. Staliby się wtedy takimi
ludźmi, jakimi nie chcieli być. Przenieśli się więc w inne
miejsce. Żeby nie powtórzyć tego błędu, postanowili na
przyszłość, że na każdej radzie ktoś będzie pełnił funkcję
przedstawiciela wilków. Będzie się go pytać o zdanie
słowami: „Kto przemawia w imieniu wilka?”.
To jest oczywiście irokeska wersja mitu. Gdyby istniała
wilcza wersja, z pewnością byłaby zupełnie inna. Niemniej,
zawiera pewną prawdę. Mam zamiar spróbować wykazać, że
każdy z nas ma w dużej części duszę małpy. Nie przypisuję
zbyt wielkiego znaczenia słowu „dusza”. Niekoniecznie musi
ono oznaczać jakąś nieśmiertelną i niezniszczalną cząstkę
nas samych, która trwa po śmierci ciała. Być może jest
czymś takim, ale wątpię w to.
Równie dobrze dusza to po prostu umysł, a umysł to po
prostu mózg. Ale znów nie mam pewności. W moim
rozumieniu tego słowa dusza ludzka przejawia się
w historiach, które o sobie opowiadamy: o tym, dlaczego
jesteśmy wyjątkowi; opowieściach, do których sami siebie
potrafimy przekonać, mimo wszelkich dowodów
świadczących przeciwko nim. Będę próbował dowieść, że są
to historie opowiadane przez małpy: mają wyraźnie małpią
strukturę, temat i treść.
Małpa jest dla mnie metaforą skłonności, która
w mniejszym lub większym stopniu istnieje w każdym z nas.
W tym sensie niektórzy ludzie są bardziej małpami niż inni.
W istocie niektóre małpy są bardziej małpami niż inne.
Małpa to skłonność do pojmowania świata w kategoriach
instrumentalnych: wartością wszystkiego jest funkcja, jaką
może spełniać dla małpy. Małpa to tendencja do
postrzegania życia jako procesu szacowania
prawdopodobieństwa i kalkulowania możliwości,
i posługiwania się tymi wynikami dla własnej korzyści. Jest to
skłonność do widzenia świata jako zbioru zasobów, rzeczy,
których można użyć do własnych celów. Małpa stosuje tę
zasadę w równym, a może nawet większym stopniu
w stosunku do innych małp niż do reszty świata naturalnego.
Małpa woli mieć nie przyjaciół, lecz sojuszników. Nie patrzy
na swych małpich pobratymców, lecz ich obserwuje. I cały
czas czeka na sprzyjającą sposobność. Żyć to dla małpy
czekać na okazję do zadania ciosu. Małpa to skłonność do
opierania relacji z innymi na jednej tylko, niezmiennej
i sztywnej zasadzie: co możesz dla mnie zrobić i ile będziesz
za to chciał? Nieuchronnie takie podejście małpy do innych
małp będzie miało wpływ na nią samą, skazi i zniekształci jej
obraz we
Brenin i ja przed wielu laty.
własnych oczach. Myśli więc ona o szczęściu jako o czymś,
co da się zmierzyć, zważyć, policzyć i oszacować. Podobnie
myśli o miłości. Małpa jest przekonana o tym, że wszystkie
najważniejsze rzeczy w życiu są kwestią analizy zysków
i strat.
Powtórzę więc raz jeszcze, że jest to metafora, poprzez
którą chcę opisać pewną ludzką skłonność. Wszyscy znamy
takich ludzi. Spotykamy ich w pracy i po pracy, siedzą
kawałek dalej przy stole konferencyjnym i przy stoliku obok
w restauracji. Ale ci ludzie to tylko przerysowane przykłady
podstawowego ludzkiego typu. Podejrzewam, że większość
z nas ma w sobie więcej takich skłonności, z których nie
zdaje sobie sprawy albo byłaby gotowa się do nich przyznać.
Ale dlaczego określam tę skłonność jako małpią? Ludzie to
nie tylko rodzaj małp, które potrafią cierpieć i doświadczać
całej skali ludzkich emocji. Jak się przekonamy, inne małpy
mogą odczuwać miłość, mogą też czuć rozpacz tak wielką, że
przez nią umierają. Mogą mieć przyjaciół, nie tylko
sojuszników. Niemniej, ta skłonność jest małpia w tym
sensie, że może istnieć dzięki małpom. Mówiąc ściślej, dzięki
pewnej zdolności poznawczej, która nie wykształciła się, o ile
wiemy, w żadnym innym stworzeniu. Skłonność do
postrzegania świata i jego mieszkańców w kategoriach
zysków i strat; postrzegania swego życia i tego, co się w nim
zdarza jako rzeczy policzalnych i mierzalnych: jest to
możliwe tylko dlatego, że jesteśmy małpami. A spośród
wszystkich małp ta skłonność najpełniej przejawia się
właśnie w nas. Ale jest także taka część naszej duszy, która
istniała dużo wcześniej, nim staliśmy się małpami, zanim
dopadła nas ta skłonność, a skrywa się ona w historiach,
które opowiadamy o sobie samych. Jest ukryta, ale można ją
ujawnić.
Ewolucja postępuje poprzez stopniowy przyrost.
W ewolucji nie ma tabula rasa, czystej karty: pracuje tylko
na tym, co jest jej dane, i nigdy nie wraca do poprzedniego
stadium. W ten sposób, by użyć oklepanego przykładu,
groteskowo wykrzywiony pyszczek flądry, której oczy zostały
właściwie przeciągnięte na drugą stronę, jest dowodem na
to, że siły ewolucji, które sprawiły, że ta ryba
wyspecjalizowała się w leżeniu na morskim dnie,
oddziaływały na jej kształt, wytworzony wcześniej do innych
Tytuł oryginału: The Philosopher and the Wolf. Lessons from the Wild on Love, Death and Happiness Copyright © by Mark Rowlands, 2008 Mark Rowlands asserts the moral right to be identified as the author of this work Originally published in English by Granta Publications under the title The Philosopher and the Wolf: Lessons from the Wild on Love, Death and Happiness Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2011 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2011 Wydanie I Warszawa 2011 Przekład: Dominika Cieśla-Szymańska Redaktor serii: Adam Pluszka Redakcja: Justyna Włostowska Korekta: Małgorzata Kuśnierz, Mariola Hajnus Redakcja techniczna: Anna Hegman Projekt graficzny serii, logo i stron tytułowych: Anna Pol Fotografie wykorzystane na I stronie okładki oraz wewnątrz książki © Mark Rowlands Wydawnictwo W.A.B.
02-386 Warszawa, ul. Usypiskowa 5 tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11 wab@wab.com.pl www.wab.com.pl ISBN 978-83-7747-256-9 Konwersja do formatu EPUB: Virtualo Sp. z o.o. virtualo.eu
MARK ROWLANDS urodził się w 1962 roku w Walii. Początkowo studiował na wydziale inżynieryjnym, ale porzucił go dla filozofii. Obronił doktorat w Oksfordzie. Wykładał na uczelniach w Irlandii, Anglii i Francji, obecnie związany jest z uniwersytetem w Miami. Napisał kilkanaście książek, m.in. Supervenience and Materialism (1995), Animal Rights: A Philosophical Defence (1998), The Environmental Crisis. Understanding the Value of Nature (2000), Animals Like Us (2002), The Philosopher at the End of the Universe (2003), Everytning I Know I Learned from TV (2005), Body Language: Representation in Action (2006) i Fame (2008). Przekłady Filozofa i wilka przygotowują wydawnictwa z Brazylii, Chin, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Japonii, Korei, Niemiec, Portugalii, Szwecji i Wioch. www.markrowlandsauthor.com Czego mogą się od siebie nauczyć filozof mizantrop, czerpiący inspiracje tyleż z Heideggera i Nietzschego, ile z Jacka Danielsa, oraz wilk, który zamiast polować na łosie, kradnie kanapki z plecaków studentów i wyje na przydługich wykładach? Kiedy młody wykładowca Mark Rowlands postanowił kupić puchatego wilczka, nie zdawał sobie sprawy, jak wiele się przez to zmieni. I nie chodzi tylko o rozszarpaną klimatyzację i zryty ogród. Relacja z Breninem nadała nowy kształt życiu i myśleniu
Marka Rowlandsa, przewartościowując jego rozumienie miłości, szczęścia, natury i śmierci. Książka, która zaczyna się od żywiołowego i niszczycielskiego szczenięctwa wilka, a kończy się bolesnym rozstaniem jedenaście lat później, to poruszający i zabawny opis przyjaźni przekraczającej granice gatunków.
Filozof i wilk to wspaniała książka. Rzadko się zdarza, by profesor szedł na całość i między obiektywne i naukowe kwestie wplatał uczucie, serce, miłość. Mark Rowlands właśnie to robi. Będę polecał wszystkim jego książkę. Marc Bekoff, autor książki 0 ukochanych psach i zazdrosnych małpach. Emocjonalne życie zwierząt To wyjątkowe, by jedno zwierzę stało się inspiracją do tak głębokich refleksji na temat moralności, śmiertelności i mizantropii… Te wspomnienia czyta się jak opis burzliwego romansu z czworonożną gwiazdą. Frans de Waal,
wybitny etolog, badacz życia społecznego małp
Spis treści DEDYKACJA PODZIĘKOWANIA ROZDZIAŁ 1 Polana 1 2 ROZDZIAŁ 2 Wilczy brat 1 2 3 4 5 6 7 ROZDZIAŁ 3 Wyjątkowo niecywilizowany 1 2
3 4 5 6 7 8 9 ROZDZIAŁ 4 Piękna i bestia 1 2 3 4 5 6 7 ROZDZIAŁ 5 Oszust 1 2 3 4 5 6 7
Rozdział 6 W pogoni za szczęściem i królikami 1 2 3 4 5 6 7 8 ROZDZIAŁ 7 Sezon w piekle 1 2 3 4 5 ROZDZIAŁ 8 Strzała czasu 1 2 3 4 5 6 ROZDZIAŁ 9 Religia wilka
1 2 3 4 5 6 7
DEDYKACJA Dla Emmy
PODZIĘKOWANIA George Miller jako pierwszy zamówił tę książkę dla wydawnictwa Granta. Był to z całą pewnością dowód wielkiego zaufania z jego strony, ponieważ, jak wszyscy zgodnie twierdzą, nikt nie wiedział, o co właściwie chodzi w przedstawianych przeze mnie pierwszych wersjach tekstu. Kiedy George odszedł, proces wydawniczy koordynowała dalej Sara Holloway, która jest cudowną redaktorką. Dzięki jej wnikliwym, inteligentnym i przede wszystkim cierpliwym pytaniom, jej trosce o to, żebym nie zagubił tego, co ważne, całość jest dużo lepsza, niż mogłaby być. Redakcją językową zajęła się Lesley Levene. Nigdy jeszcze, mimo mojego całkiem sporego doświadczenia, redakcja nie była tak bezbolesnym, a nawet zabawnym procesem, i nigdy wcześniej nie nauczyłem się tyle o sztuce pisania. Jestem głęboko wdzięczny wszystkim trojgu. Dziękuję także Vicki Harris za nieodmiennie doskonałą korektę. Jestem też ogromnie wdzięczny Lizie Puttick za to, że dzięki niej udało się zrealizować mój kolejny szalony projekt. Ta książka nie istniałaby bez swojego bohatera. Dziękuję ci więc Breninie, mój wilczy bracie, za to, że dzieliłeś ze mną
życie. Dziękuję również twoim przyjaciółkom Ninie i Tess. A na koniec dziękuję Breninowi — mojemu synowi, nie bratu. Nie mogę powiedzieć, że napisałem tę książkę dla ciebie, ponieważ zacząłem ją pisać, zanim pojawiłeś się na świecie. Ale skończyłem ją, ponieważ chciałem, żebyś zrozumiał, dlaczego nosisz takie właśnie imię. Poza tym zdążyłem już wydać zaliczkę. Pamiętaj też — aż wzdrygam się na myśl, ile razy będę żałował tych słów: zbawi nas tylko nasze nieposłuszeństwo. Mark Rowlands Miami
ROZDZIAŁ 1 Polana
1 Książka ta opowiada o wilku imieniem Brenin. Przez ponad dziesięć lat (większość dziewięćdziesiątych i początek kolejnej dekady) mieszkaliśmy razem. A ponieważ dzielił życie z pozbawionym korzeni i niemogącym usiedzieć na miejscu intelektualistą, stał się wilkiem niezwykle bywałym w świecie: mieszkał kolejno w Stanach, Irlandii, Anglii i na koniec we Francji. Poza tym, choć raczej wbrew swojej woli, jak żaden inny wilk korzystał także z darmowej edukacji na poziomie uniwersyteckim. Jak się przekonacie, pozostawianie go bez opieki miało fatalne skutki dla mojego domu i dobytku. Musiałem więc zabierać go ze sobą do pracy, a jako że byłem wykładowcą filozofii, towarzyszył mi na zajęciach. Leżał w kącie sali i drzemał, mniej więcej tak jak moi studenci, podczas gdy ja ględziłem na temat jakiegoś tam filozofa czy nurtu filozoficznego. Czasami, kiedy wykłady były szczególnie trudne do wytrzymania, Brenin siadał i wył, czym zaskarbił sobie sympatię studentów, którzy zapewne mieli wielką ochotę zrobić to samo. W książce tej próbuję również odpowiedzieć na pytanie, co to znaczy być człowiekiem: nie w sensie jednostki biologicznej, ale istoty, która może robić takie rzeczy, jakich
nie potrafi żadne inne stworzenie. W historiach, które opowiadamy o sobie samych ludzka wyjątkowość to częsty refren. Niektórzy twierdzą, że polega ona na zdolności do tworzenia cywilizacji i chronienia się przed „kłami i pazurami” Natury1. Inni zwracają uwagę na fakt, że jako jedyni potrafimy pojąć różnicę między dobrem a złem, a zatem jako jedyni jesteśmy naprawdę zdolni być dobrzy lub źli. Niektórzy twierdzą, że jesteśmy wyjątkowi, ponieważ posiadamy rozum: jesteśmy rozumnymi zwierzętami, samotnymi w świecie bezrozumnych bestii. Inni sądzą, że to język ostatecznie odróżnia nas od niemych zwierząt. A jeszcze inni, że tylko my posiadamy wolną wolę albo że tylko my potrafimy kochać. Zdaniem niektórych jako jedyni potrafimy pojąć naturę i źródła prawdziwego szczęścia. Inni zaś dowodzą, że jesteśmy wyjątkowi, bo tylko człowiek wie, że musi umrzeć. Nie sądzę, aby którakolwiek z tych teorii naprawdę opisywała zasadniczą różnicę między nami a innymi stworzeniami. Czasem odmawiamy im jakichś zdolności, które w istocie posiadają. A czasem sami nie posiadamy zdolności, które sobie przypisujemy. Jeśli chodzi o resztę, jest to raczej kwestia ilości niż jakości. Nasza wyjątkowość polega natomiast na tym, że to my opowiadamy te historie, a co więcej — sami w nie wierzymy. Gdybym chciał pokusić się o jednozdaniową definicję człowieka, mogłaby ona brzmieć tak: ludzie to zwierzęta, które wierzą w opowieści o samych sobie. Ludzie to łatwowierne zwierzęta.
W naszych mrocznych czasach oczywisty jest fakt, że to właśnie historie o nas samych mogą być największym źródłem podziałów między nami. Łatwowierność i wrogość dzieli często tylko jeden krok. Mnie jednak interesują historie, które opowiadamy nie po to, by znaleźć różnice między sobą, ale by odróżnić się od innych istot: historie o tym, co czyni człowieka człowiekiem. W każdej opowieści jest coś, co można by nazwać jej ciemną stroną, każda rzuca cień. Cień ten skrywa się za jawnym przesłaniem: tu właśnie można znaleźć to, co w istocie opowieść przedstawia. A to prawdopodobnie będzie mroczne z co najmniej dwóch względów. Po pierwsze, opowieść pokazuje często bardzo niepochlebny, a nawet trudny do zaakceptowania aspekt ludzkiej natury. Po drugie, zwykle trudno dostrzec to, co pokazuje. Jedno ma związek z drugim. My, ludzie, z niezwykłą łatwością omijamy te aspekty naszej natury, które budzą w nas niesmak. Dotyczy to także historii, które opowiadamy, by wyjaśnić sobie własną istotę. Wilk to tradycyjny, choć może niesprawiedliwie wybrany, przedstawiciel ciemnej strony ludzkości. Jest to paradoksalne pod wieloma względami, w tym także jeśli chodzi o aspekt etymologiczny. Greckie słowo oznaczające wilka, lykos, jest tak bliskie słowa „światło”, leuko s2, że często kojarzono je ze sobą. Być może ten związek to tylko efekt błędów przekładu, ale nie można wykluczyć, że te dwa słowa łączy jakieś głębsze pokrewieństwo etymologiczne. Jednak z jakiejś przyczyny Apolla uważano jednocześnie za boga słońca i boga wilków. W mojej książce zaś związek wilka
i światła jest istotny. Pomyślcie o wilku jako o polanie w lesie. W głębi lasu bywa tak ciemno, że nie widać drzew. Właśnie na polanie to, co ukryte, wychodzi na światło dzienne. Wilk, co spróbuję pokazać, jest taką polaną w ludzkiej duszy. Ujawnia to, co skrywa się w opowieściach o nas samych — to, co te historie pokazują, ale czego nie mówią wprost. Stoimy w cieniu wilka. Coś może rzucać cień na dwa sposoby: przesłaniając światło albo stanowiąc źródło światła, być przesłanianym przez inne przedmioty. Przez cień wilka rozumiem nie cień rzucany przez niego samego, ale te rzucane przez nas w świetle wilka. A z tych cieni spogląda na nas właśnie to, czego nie chcemy wiedzieć o sobie samych.
2 Brenin zmarł kilka lat temu. Wciąż przyłapuję się na tym, że co dzień o nim myślę. Wiele osób mogłoby to uznać za przesadę, ostatecznie to tylko zwierzę. Niemniej, choć wiodę teraz życie lepsze niż kiedykolwiek, czuję, że zostało ono w jakiś sposób umniejszone. Naprawdę trudno wyjaśnić dlaczego, i przez długi czas tego nie rozumiałem. Teraz już chyba wiem: Brenin nauczył mnie czegoś, czego moja przedłużona oficjalna edukacja nie mogła mnie nauczyć i nie nauczyła. A jest to wiedza, którą trudno zachować, tak jasną i żywą jak trzeba, teraz gdy go już nie ma. Czas leczy rany, ale również dzięki temu, że wymazuje wiele rzeczy. Ta książka to próba zapisania wszystkiego, czego się nauczyłem, zanim uleci. Irokezi opowiadają sobie mit o wyborze, jakiego musiał dokonać pewnego razu ich lud. Ma on wiele wersji, ta jest najprostsza. Zwołano radę plemion, by postanowić, dokąd wyruszyć na kolejny sezon łowiecki. Rada nie wiedziała jednak, że miejsce, które wybrano, zamieszkują wilki. Drapieżniki regularnie napadały na Indian, stopniowo ich dziesiątkując. Stanęli przed wyborem: albo się stamtąd wynieść, albo zabić wilki. Zdali sobie jednak sprawę, że to
drugie wyjście umniejszyłoby ich. Staliby się wtedy takimi ludźmi, jakimi nie chcieli być. Przenieśli się więc w inne miejsce. Żeby nie powtórzyć tego błędu, postanowili na przyszłość, że na każdej radzie ktoś będzie pełnił funkcję przedstawiciela wilków. Będzie się go pytać o zdanie słowami: „Kto przemawia w imieniu wilka?”. To jest oczywiście irokeska wersja mitu. Gdyby istniała wilcza wersja, z pewnością byłaby zupełnie inna. Niemniej, zawiera pewną prawdę. Mam zamiar spróbować wykazać, że każdy z nas ma w dużej części duszę małpy. Nie przypisuję zbyt wielkiego znaczenia słowu „dusza”. Niekoniecznie musi ono oznaczać jakąś nieśmiertelną i niezniszczalną cząstkę nas samych, która trwa po śmierci ciała. Być może jest czymś takim, ale wątpię w to. Równie dobrze dusza to po prostu umysł, a umysł to po prostu mózg. Ale znów nie mam pewności. W moim rozumieniu tego słowa dusza ludzka przejawia się w historiach, które o sobie opowiadamy: o tym, dlaczego jesteśmy wyjątkowi; opowieściach, do których sami siebie potrafimy przekonać, mimo wszelkich dowodów świadczących przeciwko nim. Będę próbował dowieść, że są to historie opowiadane przez małpy: mają wyraźnie małpią strukturę, temat i treść. Małpa jest dla mnie metaforą skłonności, która w mniejszym lub większym stopniu istnieje w każdym z nas. W tym sensie niektórzy ludzie są bardziej małpami niż inni. W istocie niektóre małpy są bardziej małpami niż inne. Małpa to skłonność do pojmowania świata w kategoriach
instrumentalnych: wartością wszystkiego jest funkcja, jaką może spełniać dla małpy. Małpa to tendencja do postrzegania życia jako procesu szacowania prawdopodobieństwa i kalkulowania możliwości, i posługiwania się tymi wynikami dla własnej korzyści. Jest to skłonność do widzenia świata jako zbioru zasobów, rzeczy, których można użyć do własnych celów. Małpa stosuje tę zasadę w równym, a może nawet większym stopniu w stosunku do innych małp niż do reszty świata naturalnego. Małpa woli mieć nie przyjaciół, lecz sojuszników. Nie patrzy na swych małpich pobratymców, lecz ich obserwuje. I cały czas czeka na sprzyjającą sposobność. Żyć to dla małpy czekać na okazję do zadania ciosu. Małpa to skłonność do opierania relacji z innymi na jednej tylko, niezmiennej i sztywnej zasadzie: co możesz dla mnie zrobić i ile będziesz za to chciał? Nieuchronnie takie podejście małpy do innych małp będzie miało wpływ na nią samą, skazi i zniekształci jej obraz we
Brenin i ja przed wielu laty. własnych oczach. Myśli więc ona o szczęściu jako o czymś, co da się zmierzyć, zważyć, policzyć i oszacować. Podobnie myśli o miłości. Małpa jest przekonana o tym, że wszystkie najważniejsze rzeczy w życiu są kwestią analizy zysków i strat. Powtórzę więc raz jeszcze, że jest to metafora, poprzez którą chcę opisać pewną ludzką skłonność. Wszyscy znamy takich ludzi. Spotykamy ich w pracy i po pracy, siedzą kawałek dalej przy stole konferencyjnym i przy stoliku obok w restauracji. Ale ci ludzie to tylko przerysowane przykłady podstawowego ludzkiego typu. Podejrzewam, że większość z nas ma w sobie więcej takich skłonności, z których nie zdaje sobie sprawy albo byłaby gotowa się do nich przyznać.
Ale dlaczego określam tę skłonność jako małpią? Ludzie to nie tylko rodzaj małp, które potrafią cierpieć i doświadczać całej skali ludzkich emocji. Jak się przekonamy, inne małpy mogą odczuwać miłość, mogą też czuć rozpacz tak wielką, że przez nią umierają. Mogą mieć przyjaciół, nie tylko sojuszników. Niemniej, ta skłonność jest małpia w tym sensie, że może istnieć dzięki małpom. Mówiąc ściślej, dzięki pewnej zdolności poznawczej, która nie wykształciła się, o ile wiemy, w żadnym innym stworzeniu. Skłonność do postrzegania świata i jego mieszkańców w kategoriach zysków i strat; postrzegania swego życia i tego, co się w nim zdarza jako rzeczy policzalnych i mierzalnych: jest to możliwe tylko dlatego, że jesteśmy małpami. A spośród wszystkich małp ta skłonność najpełniej przejawia się właśnie w nas. Ale jest także taka część naszej duszy, która istniała dużo wcześniej, nim staliśmy się małpami, zanim dopadła nas ta skłonność, a skrywa się ona w historiach, które opowiadamy o sobie samych. Jest ukryta, ale można ją ujawnić. Ewolucja postępuje poprzez stopniowy przyrost. W ewolucji nie ma tabula rasa, czystej karty: pracuje tylko na tym, co jest jej dane, i nigdy nie wraca do poprzedniego stadium. W ten sposób, by użyć oklepanego przykładu, groteskowo wykrzywiony pyszczek flądry, której oczy zostały właściwie przeciągnięte na drugą stronę, jest dowodem na to, że siły ewolucji, które sprawiły, że ta ryba wyspecjalizowała się w leżeniu na morskim dnie, oddziaływały na jej kształt, wytworzony wcześniej do innych