Filbana

  • Dokumenty2 833
  • Odsłony752 419
  • Obserwuję555
  • Rozmiar dokumentów5.6 GB
  • Ilość pobrań513 395

Rhona Mercer - Angelina Jolie. Portret supergwiazdy

Dodano: 4 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 4 lata temu
Rozmiar :3.5 MB
Rozszerzenie:pdf

Rhona Mercer - Angelina Jolie. Portret supergwiazdy.pdf

Filbana EBooki Książki -R- Rhona Mercer
Użytkownik Filbana wgrał ten materiał 4 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 40 osób, 37 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 266 stron)

Spis treści Karta tytułowa Tak to się zaczęło… Angelina Jolie Królowa sceny Oto jonny Pozyskanie sympatii krytyków Praca, praca, praca Przerwana lekcja muzyki Szalony świat billy’ego boba Spotkanie z larą croft Angelina ratuje świat Rozstanie Ten dzieciak zawrócił jej w głowie Wojna w rodzinie Powrót lary croft Aleksander Romans nad romanse Narodziny dziecka Brad, dzieciaki i reszta Gra o życie Filmografia Bibliografia Foto

(Angelina Jolie. Portrait of a superstar) Przekład: Hanna Turczyn-Zalewska 2013

Tak to się zaczęło… Zawsze żyję chwilą. Nie lubię robić planów na przyszłość. Jutro wieczorem wszystko może się zmienić - moje życie, mój wizerunek, ludzie wokół mnie, moja praca… Inaczej byłoby nudno żyć.

Angelina Jolie Angelina Jolie zawładnęła nagłówkami gazet od pierwszej chwili, gdy kilkanaście lat temu przebojem zdobyła Hollywood. Ta zachwycająco piękna aktorka stanowi nieustanne źródło fascynacji dla milionów fanów na całym globie. W ciągu minionych lat widzieliśmy, jak na naszych oczach zbuntowana, skłonna do depresji i autodestrukcji nastolatka spokojnieje, dojrzewa i stopniowo zmienia się w zadowoloną z życia, zrównoważoną i subtelną matkę trójki dzieci. Nic więc dziwnego, że kontrowersyjne prywatne życie jednej z najbardziej otwartych i szczerych gwiazd swojego pokolenia wzbudza o wiele większe zainteresowanie niż którykolwiek z jej filmów. Nieważne, czy się ją kocha, czy nienawidzi, z pewnością nie można powiedzieć, że jest pozbawiona wyrazu. Urodziła się 4 czerwca 1975 w Los Angeles, w rodzinie aktorów jako Angelina Jolie Voight i jej życie od samego początku było niekonwencjonalne. W 1971 roku Jon Voight ożenił się z mało znaną francusko-kanadyjską aktorką Marcheline Bertrand, a w 1973 roku przyszło na świat ich pierwsze dziecko, syn James Haven. Jednakże gdy Marcheline była w ciąży z drugim dzieckiem, Angeliną, małżeństwo pary przechodziło już kryzys. Bertrand prawdopodobnie szybko miała dość kobieciarstwa Voighta, a on, jakżeby inaczej, w końcu zakochał się w Stacey Pickern, aktorce poznanej na planie filmu Powrót do domu (za który dostał Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego), i porzucił dla niej rodzinę. W każdym razie Angelina nie miała jeszcze roku, gdy jej rodzice się rozstali. Przez pierwszych pięć lat po rozstaniu Marcheline mieszkała z dziećmi w Los Angeles i Voight regularnie je widywał, jednakże w 1982 roku przeprowadziła się do Sneden’s Landing, odległego o godzinę jazdy od Manhattanu, ponieważ miejski smog nadwerężał jej zdrowie. Choć Angelina powiedziała kiedyś: „Nie pamiętam momentu, w którym potrzebowałabym ojca, a jego by nie było” oraz że „nigdy nie gniewała się”

na niego za to, że odszedł, to jednak relacje ojca i córki były skomplikowane, pełne napięć i niestabilne. - Była małym dzieckiem, gdy się rozwiedliśmy, więc zdziwiło mnie, kiedy powiedziała, że tak bardzo to na nią wpłynęło -stwierdził Voight w którymś z wywiadów. Jak wspomina jedna z przedszkolnych wychowawczyń Angeliny, pragnąca zachować anonimowość, Voight był na każde zawołanie dzieci. - Zawsze przyjeżdżał po nią i jej brata. Zawsze był pod ręką. Nie wiem, czy mieli dobry kontakt, ale robił wszystko, co ojciec powinien - mówi. Przy czym ojcowska troska Voighta nie ograniczała się tylko do pilnowania zajęć szkolnych. - Przychodził na zawody sportowe. Pojawiał się w szkole. Mieszkali w Palisades, tam gdzie wszystkie wielkie gwiazdy, jak choćby Al Pacino. Angelina była małą uroczą dziewczynką. Zawsze była śliczna - stwierdza dalej wspomniana wychowawczyni. Choć ojciec i córka nie rozmawiają ze sobą od czasu publicznego zerwania kontaktów w 2003 roku[1] - Voight powiedział wówczas prasie, że jego córka ma „poważne problemy emocjonalne” - wszystkim wiadomo, że jako dziecko Angelina była prawdziwą córeczką tatusia. Jak mówi sam Voight: - Gdy ja i Marcheline rozstaliśmy się, usiadłem z Angie i spytałem, jak myśli, z jaką dziewczyną jej tata powinien być. Zastanowiła się chwilę i odpowiedziała: „Wiesz, tatusiu, chyba ze mną, bo ja kocham ciebie bardziej niż wszystko na świecie”. Voight był nie mniej zakochany w córce i w wywiadzie, jakiego udzielili wspólnie w 2002 roku, opowiedział Angelinie o chwili, w której się urodziła: - Ty tego nie pamiętasz, ale gdy wyszłaś z brzucha mamy, podniosłem cię i trzymałem w ramionach. Patrzyłem na twoją twarzyczkę. Miałaś paluszek przy policzku i wyglądałaś bardzo, bardzo mądrze, jak mój najlepszy, stary przyjaciel. Zacząłem ci opowiadać, jak bardzo jesteśmy z mamą szczęśliwi,

że cię mamy, i jak troskliwie będę się tobą opiekował i obserwował wszystkie, nawet najmniejsze wskazówki, jaka jesteś, żeby ci pomóc wykorzystać cały ten wspaniały potencjał, którym Bóg cię obdarzył. Złożyłem ci tę obietnicę, a wszyscy obecni w pokoju mieli łzy w oczach. Ale my nie płakaliśmy. Jak urzeczeni patrzyliśmy sobie w oczy. Po przeprowadzce byłej żony i dzieci do Nowego Jorku Voight bardzo tęsknił: - Angie jest niezwykle zabawna, prawdziwy komik, a Jamie jest już taki dorosły - zwierzał się w tamtym czasie. Pragnąc, by dzieci uczestniczyły w jego życiu, mimo że już z nim nie mieszkają, w 1982 roku dał swojej córce pierwszą rolę filmową. Wcieliła się w postać Tosh w Szukając wyjścia, filmie o dwóch nowojorskich hazardzistach, którego Voight był współscenarzystą i w którym zagrał jedną z głównych ról. Nie zapominając o pozostałych bliskich, Jon zaoferował byłej żonie rolę dziewczyny w dżipie, postać Rusty przypadła zaś w udziale jego ówczesnej partnerce życiowej Stacey Pickern. Chcąc pokazać dzieciom, dlaczego tata jest tak bardzo zajęty, zabierał je na swoje najnowsze filmy. Wybrali się między innymi na Mistrza. Voight wcielił się w nim w postać byłego boksera, który próbuje samotnie wychowywać syna. - Było to dla nich trochę za trudne - przyznał krótko po tym. - Oboje zaczęli szlochać. Ostatnią sceną bardzo się przejęli. Musiałem ich przytulić i wytłumaczyć, że tatuś tylko odgrywał pewną rolę, że nie umarł i nadal jest przy nich. Widzicie więc, że nie zamierzam uchylać się od swoich obowiązków. Ale jestem też realistą. Wiem, że Marcheline może znowu wyjść za mąż, a wtedy w ich życiu pojawi się inny mężczyzna. Podobna sytuacja miała miejsce w 1983 roku, gdy zabrał dzieci na Table for Five. Jamesowi i Angelinie trudno było oddzielić fikcję od rzeczywistości. Film opowiadał o dzieciach, które przeszły przez rozwód rodziców. - Bardzo ich to poruszyło. Wiedzieli, że film w pewnym sensie mówi o

mnie i moim głębokim pragnieniu bycia blisko nich -przyznał później Voight. Sam wychowywał się w rodzinie, w której wzajemne więzi były bardzo mocne. Wraz z rodzicami - Elmerem i Barbarą - oraz braćmi Barrym i Jamesem Wesleyem mieszkał w Yonkers w stanie Nowy Jork. (James przybrał później pseudonim Chip Taylor i został znakomitym autorem tekstów - jego dziełem są takie legendarne już utwory jak Wild Thing i Angel of the Morning). Jon również starał się być przykładnym mężem i ojcem, ale coś mu w tym przeszkadzało. W wywiadzie udzielonym w rok po rozwodzie z Marcheline przyznał: - Uwielbiałem myśleć o takich chwilach, gdy dzieci wbiegają do sypialni rodziców i wskakują im do łóżka. Nigdy jednak tak do końca nie czułem, że pasuje do mnie słowo „mąż”. Chip Taylor w wywiadzie, którego udzielił w 2004 roku, wspomniał, że Jon tak naprawdę nigdy nie otrząsnął się z traumy, jaką było opuszczenie rodziny. - Jon ożenił się z uroczą kobietą. Nie wiem, dlaczego to nie wyszło, ale zakochał się w innej dziewczynie i odszedł do niej. Tym razem też mu się nie udało i teraz pewnie spogląda wstecz, i czuje się winny, że postąpił tak, jak postąpił. Ze wszystkich sił próbuje być dobrym ojcem, ale nie sądzę, żeby dobrze się czuł w tej roli -stwierdził. Angelina w przeszłości broniła Jona. - Ojciec jest doskonałym przykładem artysty, który nie potrafi być żonaty. Ma wspaniałą rodzinę, ale jest w tym coś, co go przeraża - przekonywała. Jej własne związki także się rozpadały, dowodząc dobitnie, że rzeczywiście niedaleko pada jabłko od jabłoni. Gdy Jon zostawił żonę, był u szczytu kariery. Jego sława rozbłysła w 1969 roku dzięki roli Joego Bucka - męskiej prostytutki w Nocnym kowboju, a w 1978 roku otrzymał Oscara za postać Luke’a Martina, przykutego do wózka weterana wojny wietnamskiej, jaką zagrał w Powrocie do domu. Choć później Angelina skorzystała zarówno z hollywoodzkich koneksji ojca, jak i

jego wiedzy aktorskiej, nie lubiła całej tej wrzawy i fanów wokół niego. Voight powiedział kiedyś w wywiadzie, że jego dzieci dorastały w cieniu otaczającej go mitologii, potrzebowały więc w związku z tym szczególnej troski. - Niedawno jadłem z nimi kolację, gdy w pewnej chwili zauważył nas jakiś mężczyzna. Już z piętnastu metrów się usprawiedliwiał: „Och, przepraszam, że zawracam głowę… ale wyglądasz jak… Czy jesteś…?”. Moja córka Angie, która nie czuła się wtedy dobrze, podniosła oczy i jęknęła: „O Boże, tylko nie znowu to”. W tego mężczyznę jakby piorun strzelił - opowiadał o pewnym epizodzie Jon. Mimo niespokojnego dzieciństwa Angelina była radosnym dzieckiem. Uwielbiała film Disneya Dumbo (przyznała kiedyś, że płakała, gdy okazało się, że on potrafi latać), durzyła się w Mr. Spocku ze Star Treka i bardzo lubiła bawić się w przebieranki ze starszym bratem Jamesem. - Cały czas nosiłam jakieś kostiumy - wspominała w 2001 roku. - Wprost uwielbiałam wysokie plastikowe obcasy. Ponieważ jako dzieci tak często gdzieś z bratem wyjeżdżali, Angelina nabrała poczucia, że nigdy nie miała stałej bazy. - Zawsze marzyłam, żeby mieć strych pełen różnych rzeczy, mogłabym tam chodzić i je przeglądać - mówi o tamtych czasach. Oboje z bratem od najmłodszych lat bardzo się wzajemnie wspierali i nigdy nie brakowało im pomysłów, jak tu się zabawić. Już jako pięciolatka Angelina przebierała się w ubrania mamy, nakładała makijaż i dawała rozmaite przedstawienia, a brat ją filmował. Bawili się w ten sposób nawet jako nastolatki. Angelina grała też we wszystkich pięciu studenckich filmach nakręconych przez Jamesa podczas nauki w USC School of Cinema. Jeden z nich przyniósł mu nawet nagrodę George’a Lucasa za reżyserię. Odkąd tylko stała się sławna, Angelina jest uosobieniem seksu. Nic w tym dziwnego, skoro już w przedszkolu należała do grupy Całuśnych Dziewczynek.

- Nawet jako dziecko byłam bardzo świadoma swoich emocji i już w przedszkolu ujawniła się moja seksualność. Stworzyłam tam grupkę Całuśnych Dziewczynek. Goniłyśmy chłopaków i obcałowywałyśmy ich na potęgę - nie obeszło się też bez miłosnych ugryzień - a oni wrzeszczeli. W końcu kilku z nich wzięło się na sposób i zaczęło się rozbierać. Wpadłam w straszne tarapaty - tak wspomina pierwszy raz, gdy uwiodła płeć przeciwną. Tarapaty były rzeczywiście poważne, bo wezwano rodziców na rozmowę w sprawie zachowania córki. Nie trzeba dodawać, że po rym wydarzeniu Całuśne Dziewczynki przestały istnieć. Mimo takich sytuacji trudno uznać, że Angelina była słodkim dziewcząkiem. Kiedy większość dzieci błagała rodziców o szczeniaka, ona uwielbiała swoją jaszczurkę Vladimira i węża o imieniu Harry Dean Stanton, nazwanego tak na cześć znanego aktora. - Podczas gdy inne dziewczynki pragnęły być baletnicami, ja chciałam zostać wampirem - powiedziała kiedyś w jednym z wywiadów. Pozostałe dziewczynki wypisywały na piórnikach imiona ukochanych, tymczasem Angelina z zapałem rysowała twarze starych ludzi, nagie kobiety, rozwarte do krzyku usta i drut kolczasty w poprzek ludzkich oczu. Wkrótce jednak jej ambicje zostania wampirem ustąpiły miejsca jeszcze silniejszemu pragnieniu - powzięła zamiar być przedsiębiorcą pogrzebowym. Gdy miała dziewięć lat, zmarł jej dziadek ze strony matki, a jego pogrzeb okazał się dla wrażliwej dziewczynki niezwykle fascynującym wydarzeniem. Większość dziewcząt w tym wieku byłaby przejęta ceremonią i przerażona śmiercią, ale nie Jolie. Tak bardzo zajmowało ją obmyślanie, jak powinien wyglądać ten pogrzeb, że na strach nie było już miejsca. - Ojciec mojej mamy zmarł, gdy miałam dziewięć łat. Był wspaniałym, pełnym życia człowiekiem, ale jego pogrzeb okazał się istną makabrą. Wszyscy histeryzowali. Uważam, że pogrzeby powinny być celebracją życia, a nie obrzędem, który wszystkich rozstraja. Nie boję się śmierci, przez co ludzie myślą, że mam mroczną naturę, choć w rzeczywistości jestem

optymistką - stwierdziła kiedyś. Powiedziała też, że pociągają ją „rzeczy związane z tradycją, z zakorzenieniem” i że pewnie dlatego „skupia się na pogrzebach”. To właśnie po śmierci dziadka zaczęła ubierać się na czarno. Spacerowała także po cmentarzach i czytała książki o balsamowaniu zwłok oraz o sztuce organizowania pogrzebów. - W śmierci jest coś kojącego - powiedziała w którymś z wywiadów. - Myśl, że jutro możesz nie żyć, jest wyzwalająca i pozwala docenić życie. Gdy miała dziesięć lat, jak sama mówi, życie „przestało być zabawne”. Po wyprowadzce z matką i z bratem z Los Angeles jej buntownicza natura jeszcze się umocniła. Całowanie chłopców w przedszkolu wydawało się uroczym wyskokiem w porównaniu z tym, co miało nadejść. - Zawsze myślałam, że jestem rozsądna, ale nie wiedziałam, czy rzeczywiście chcę żyć na tym świecie. Jako dziecko rozmyślałam o samobójstwie - nie dlatego, że byłam nieszczęśliwa, ale ponieważ nie czułam się potrzebna. Cierpiałam na bezsenność i potrafiłam nie spać całą noc, w głowie zaś bez ustanku kłębiły mi się myśli - tak opowiada o tamtych czasach sama Angelina. Przyznała również, że dużą część dzieciństwa spędziła, wyglądając przez okno i myśląc, że gdzieś tam jest miejsce, w którym w końcu znajdzie oparcie i będzie szczęśliwa. - Przynależałam gdzie indziej - podsumowała. To poczucie pewnie nigdy nie było równie silne jak wówczas, gdy zaczęła uczęszczać do Beverly Hills High, ekskluzywnego liceum dla dzieci zamożnej elity w Los Angeles. Jej szkolni koledzy i koleżanki byli bogaci, piękni i zepsuci. Jolie już bardziej nie mogła się od nich różnić. Po pierwsze mimo wysokiej pozycji jej taty w Hollywood w domu nie było za dużo pieniędzy. Voight zawsze bardzo wybrzydzał przy wyborze roli i odrzucił kilka naprawdę znaczących propozycji, ponieważ uznał, że są dla niego nieodpowiednie. Słynna jest na przykład jego odmowa przyjęcia głównej roli w Love Story, mimo że zaproponowano mu dziesięć procent udziału w

zyskach. Był też dumny z siebie, że nie psuje własnych dzieci. - Starałem się wychować dzieci tak, żeby znały wartość pieniądza. Nie mam basenu, więc gdy chcieliśmy popływać, musieliśmy prosić o pozwolenie skorzystania z czyjegoś. Znam wartość rzeczy i chcę, żeby moje dzieci też ją znały - opowiadał w 1979 roku. Rodzina Angeliny żyła więc stosunkowo skromnie w porównaniu z rodzinami jej rówieśników i zamiast płacić kartą kredytową ojca na Rodeo Drive, aktorka kupowała większość strojów w sklepach z używaną odzieżą - jednym z jej ulubionych był Aaardvark’s w Pasadenie. Jak większość nastolatek miała też trochę kompleksów dotyczących wyglądu - często żartowano z niej z powodu aparatu na zębach, okularów i chudej sylwetki. Choć charakterystyczne wydatne usta są jednym z jej atutów, jako nastolatka boleśnie przekonała się, że wszystko, co wyróżnia spośród rówieśników, może działać tylko na niekorzyść. Starając się zachować reputację outsiderki, Jolie chętnie farbowała włosy, no i zawsze ubierała się na czarno. Był to jej ulubiony kolor. Wiele olśniewająco pięknych koleżanek Angeliny pracowało jako modelki, aby zarobić dodatkowe pieniądze. Jolie również próbowała swoich sił w tej branży, mimo że uważała, iż wygląda jak muppet. Choć dziś trudno w to uwierzyć, zważywszy na fakt, iż uznawana jest za jedną z najpiękniejszych kobiet świata, początkowo zupełnie nie radziła sobie w tym konkurencyjnym zawodzie. Agenci wręcz powiedzieli jej, że jest „za niska, za gruba, za bardzo wystraszona i w ogóle za bardzo”. Argumenty, jakimi uzasadniali swoją odmowę, tylko pogłębiły jej autodestrukcyjne nastawienie. Jego początki sięgają czasów, gdy Jolie miała lat czternaście i chciała uwolnić się od frustracji czasu dojrzewania. - Trzynaście, czternaście lat - to był niedobry okres. O tak, bardzo niedobry - przyznaje sama aktorka. Zły do tego stopnia, że jej pragnieniem było „już nie żyć”. Choć nie pochwala dziś takiego zachowania, zawsze otwarcie mówi o tym etapie życia.

- Był taki okres, kiedy czułam się jak w niewoli, cięłam się, ponieważ wydawało mi się, że w jakiś sposób to mnie wyzwala. To było szczere - wyznaje. Owa konieczność „odczuwania” zawsze była dla Jolie czymś ważnym. Pamięta, że od wczesnego dzieciństwa lubiła tylko pewien określony rodzaj dotyku. - Nie lubię lekkiego dotyku - zwierza się w jednym z wywiadów. - No wiesz, lubię być obejmowana i trzymana mocno. Nienawidzę, kiedy ktoś próbuje mnie zatrzymać, ale nie robi tego, jak trzeba. Podobnie z uściskiem dłoni - nie lubię, jak jest słaby. Jeśli chcesz uścisnąć mi dłoń, zrób to porządnie. Jolie z pewnością wiedziała, czego chce, jeśli chodzi o fizyczną bliskość z partnerem - i jak się przekonamy, konsekwencje tego często mogły zagrażać jej życiu. Jak wiele dzieci z rozbitych rodzin była ekspertem w manipulowaniu rodzicami, którzy konkurowali ze sobą o to, aby stać się tą ważniejszą osobą w jej życiu. Gdy rodzina przeprowadziła się na powrót do Los Angeles, Voight mógł częściej widywać dzieci - wybrał wtorki, czwartki i weekendy. W wywiadzie z 1987 roku przyznał, że jego córka, choć ma dopiero dwanaście lat, już dobrze wie, jak owinąć go sobie wokół małego palca. - Czterdzieści pięć minut prac domowych potrafi rozciągnąć nawet do półtorej godziny, gdyż snuje wspomnienia i żartuje, a w końcu urządza zabawę. Uwielbiam spędzać z nią czas. Śmiejemy się i krzyczymy, trochę przy tym irytujemy Jamiego, który ma całkiem inne usposobienie - opowiadał. Voight mógł się wydawać zauroczony córką, ale aktor był również świadom, jaka siła buntu w niej drzemie. - Jest bardzo dziwna i chyba trochę do mnie podobna, co dla niej może być nieco niewygodne, jest sprytna, ma ogromną wyobraźnię i jest bardzo żywa, ciągle musi coś robić. Uwielbiam ją. Przy tym jest trochę mądralą, z całą pewnością jest! Już jako niemowlę nie pozwalała sobie pomagać, nawet

przy zabawach edukacyjnych. Mówiła: „Nie! Ja to zrobię. Ja”. To cała ona - mówił wtedy o córce. Niestety Angelina, zanim jeszcze stała się nastolatką, za bardzo wzięła sobie do serca rolę mądrali i zupełnie zeszła na manowce. Angelinie nie udało się dogadać nie tylko z koleżankami i kolegami z Beverly Hills High, równie obcy byli jej nauczyciele. Zapewne dlatego że nie potrafili sobie z nią poradzić, przywołali na pomoc psychoterapeutę. - Skierowali tam {…} wszystkich z rozbitych rodzin - opowiada Jolie o tym okresie swojego życia. - Jedna psychoterapeutka twierdziła, że wszystkiemu są winni nasi „rodziciele . Wydawało się jej, że te biedne dzieciaki nigdy nie będą w stanie przystosować się do życia. Zapewniałam ją, że ja doskonale się przystosowałam, ale z jakiegoś powodu chciała, żeby było inaczej. W końcu wymyśliłam na jej użytek świetną bajeczkę - jakaż była zadowolona! Od tego czasu nie uznaję psychoterapii. Voight podzielał poglądy córki na temat wpływu, jaki rozwód rodziców miał na jego dzieci, i przyznał kiedyś: „Łatwo tłumaczyć problemy dzieci rozwodem rodziców. Trzeba jednak spytać siebie, czy i bez tego trudności by się nie pojawiły”. Nie tylko Angelina wyrobiła sobie zdanie na temat sesji z psychoterapeutą, swoje opinie na ten temat wygłaszali także nauczyciele i po jednym z takich terapeutycznych spotkań określili oni Jolie mianem „gwałtownej”, „ze skłonnością do antyspołecznej psychopatii”. Ona jednak nic sobie nie robiła z tej oceny. - Od dziecka nazywano mnie socjopatką - wyznała szczerze. (Co ciekawe, przyszło jej zagrać taką postać w Przerwanej lekcji muzyki - i rola ta przyniosła jej Oscara). Od jej dawnej szkolnej koleżanki Jean Robinson wiemy, że niezależnie z kim się zadawała, nigdy nie była zbyt popularna wśród dziewcząt ze swojej klasy. Rzecz w tym, że reputacja pożeraczki męskich serc przylgnęła do niej

na długo przed tym, nim stała się sławna. - Gdy miała czternaście łat i chodziła do Beverly Hills High, kradła chłopaków, którzy mieli lat siedemnaście - wspominała Jean. - Ale gdy zaczynali się za nią uganiać, po prostu odchodziła. Chodziło jej tylko o zdobycz - dodała. Zdaniem Jean Angelina polowała zresztą nie tylko na chłopców. - Tak samo było z dziewczętami. Angie potrafiła człowieka tak omotać, że miało się wrażenie, iż jest najlepszą przyjaciółką, a potem już się więcej nie odezwać. Takie okrucieństwo w kontaktach jest dosyć powszechne, ale Angelina była w tym druzgocąco dobra - opowiadała Jean. Przypomniała również, że Angelina nie była bogata. - Mieszkała w apartamencie po złej stronie Beverly Hills, nie tam, gdzie mają domy prawdziwi bogacze. Nie chciała mieć nic wspólnego z bogatymi dzieciakami i celowo się od nich odróżniała. Lubiła noże. Rozmaite - scyzoryki, noże kuchenne. Bywało, że wyciągała jakiś i zaczynała się nim bawić. - Na początku lat 90. Beverly Hills było bardzo porządne, każdy przykładnie się zachowywał i miał dobre stopnie - opowiada dalej. - Wszyscy mieli porządne ciuchy, bardzo drogie i modne. Robili zakupy i spędzali czas w Beverly Center, ogromnym centrum handlowym w West Hollywood, lub na Rodeo Drive, ulubionej ulicy dziewczyn z kartami kredytowymi swoich tatusiów. Angie nie chciała w tym uczestniczyć. Wolała punkrockowe kluby na Sunset Strip, a zakupy robiła w punkowych sklepach na Melrose. - W szkole zawsze byłam punkiem - przyznaje sama Jolie. -Nie czułam się ani czysta, ani śliczna. Zawsze interesowałam się tym, co dziwaczne i mroczne {…}. W czarnych botach, podartych dżinsach i starej marynarce czułam się doskonale. Nie zamierzałam udawać bystrej, czystej i grzecznej dziewczynki. Wolałam ciemniejszą stronę życia, tę bardziej mroczną, bardziej emocjonalną. - Chodziła w skórach, porwanych dżinsach, okropnych botkach na ostrych

szpilkach. Dzieciaki się jej bały, nauczyciele też. Nie sądzę, żeby kiedykolwiek jeszcze ktoś taki jak ona chodził do Beverly Hills High - tak Jean komentuje skłonność Jolie do gotyckiego wyglądu. Choć rówieśnicy patrzyli na nią z góry, bo ośmielała się być inna, zbuntowanej Angelinie sprawiało to chyba większą przyjemność niż ich ewentualna akceptacja. Patrząc wstecz, należy przyznać, że jej niechęć do podporządkowania się modzie panującej w Beverly Hills zasługiwała raczej na podziw niż na pogardę, jednak łatwo zrozumieć, że rówieśnicy ba li się dziewczyny, która nie brała poważnie społecznych podziałów. Jean tak mówi o psychoterapeutycznych sesjach Jołie: - Chodziła na nie chyba trzy razy w tygodniu, aż wreszcie stwierdziła: „Skończyłam terapię”. Jakby to była matematyka albo coś takiego. Ani trochę jej to nie zmieniło. Myślę, że terapeutka sama potem potrzebowała terapii. Nie wszystkie koleżanki Angeliny oceniały ją tak surowo. Zwłaszcza jedna z nich pamięta także inną, delikatniejszą stronę jej osobowości. - Nie powiem, że nie była szalona, bo była - przyznaje. - Ale też na swój sposób delikatna, podatna na zranienie, a także przepełniona bólem. Myślę, że głęboko dotknął ją rozwód rodziców, a także to, że ojciec żył własnym życiem, a ją właściwie zostawił. Pojawiał się od czasu do czasu i gdzieś zabierał. Jednego roku była na wręczeniu Oscarów. Ale ona chciała ojca z prawdziwego zdarzenia, a nie Oscarowych randek. To ją raniło i kazało stać się tak twardą, jak tylko się dało, żeby nie pokazać bólu. - Była bardzo bystra i w pewnym sensie zdyscyplinowana. Bardzo szybko zaczęła grać w filmach i odnosić sukcesy już jako piętnasto-, szesnastolatka. Zawsze powtarzała, że nie chce iść w ślady ojca, tylko go przewyższyć. Co jej się w pełni udało - ta sama osoba opowiada o głęboko zakorzenionych ambicjach Jołie. Wuj Angeliny, Chip Taylor, także potrafił przejrzeć bratanicę na wylot.

- Angie zawsze lubiła myśleć o sobie, że jest twarda - opowiadał. - Nigdy tak jej nie postrzegałem, bo obracałem się wśród prawdziwych punków i wiedziałem, że ona to tylko dzieciak z Hollywood, który przebrany w motocyklowe ciuchy robi mały show. Dostosowywanie się do innych plasowało się bardzo daleko na liście priorytetów Angeliny, nic więc dziwnego, że pierwszy chłopak, z którym związała się na poważnie, nie do końca pasował do szkolnego modelu. - Jako nastolatka mogła robić, co tylko chciała - opowiada Jean. - W wieku czternastu lat zakochała się w punku, który miał lat mniej więcej szesnaście. Był równie szalony jak ona. Bertrand - ryzykując odtrącenie - zamiast zabronić córce spotykania się z tym chłopakiem, uznała, że woli mieć oko na całą sytuację, i pozwoliła Angelinie zamieszkać w domu razem z nim. - Straciłam dziewictwo jako czternastolatka - przyznaje sama Angelina. - Byliśmy w mojej sypialni, w znanym mi otoczeniu, gdzie czułam się najlepiej i najbezpieczniej. Byłam bardzo młoda, ale dzieciaki robią teraz mnóstwo dziwnych rzeczy i są rozwiązłe. Mieszkaliśmy razem dwa lata z moją mamą. Nie musiałam się zakradać. W przeciwieństwie do innych dziewcząt nie chodziłam na imprezy i nie włóczyłam się po ulicach. Być może nie musiała cichaczem wślizgiwać się do domu, ale - jak mówi Jean - jej zachowanie i tak pozostawiało wiele do życzenia. - Sytuacja była przedziwna, ale jej mama robiła, co mogła. Angelina farbowała włosy na fioletowo i eksperymentowała z piercingiem. To była zgroza. Razem ze swoim chłopakiem chodziła po najgorszych punkowych klubach i przesiadywała tam godzinami. Wtedy też zaczęła całkowicie tracić zainteresowanie szkołą. - Czy kiedykolwiek jest się wystarczająco dojrzałym emocjonalnie, żeby związać się z kimś na takich zasadach? - Angelina broniła swojej decyzji wejścia w poważny związek w tak młodym wieku. - On mieszkał w naszym domu z moją mamą i moim bratem, więc nie byliśmy na swoim. A ja zawsze

mogłam porozmawiać z mamą, gdy pojawiał się jakiś problem. Lepiej niż inne mamy wiedziała więc, co się dzieje. Zdawała sobie sprawę, że jestem w wieku, kiedy człowiek się za kimś rozgląda. Albo stałoby się to w jakimś dziwacznym miejscu i jeszcze dziwaczniejszej sytuacji, albo w moim domu, w moim pokoju - przekonuje. Jolie zawsze twierdziła, że to matka, a nie ojciec, zaszczepiła w niej miłość do aktorstwa, w co nietrudno uwierzyć, biorąc pod uwagę, że to właśnie ona regularnie zabierała dzieci do kina i teatru. Jednej rzeczy jednak nie przewidziała - że te wspólne wyjścia rozbudzą w córce fascynację nożami. - Gdy byłam mała, poszłam na Jarmark Renesansowy i tam zobaczyłam noże. Jest w nich jakieś piękno, tradycja. Poszczególne kraje miały własną broń, stosowano różne ostrza, dla mnie jest w tym coś naprawdę pięknego. Zaczęłam więc kolekcjonować noże. Od dziecka zbieram białą broń - opowiadała później Jolie. Ziarno zostało zasiane. A miłosny związek jeszcze wzmocnił fascynację Angeliny nożami. - Niektórzy chodzą na zakupy, a ja się cięłam - wspomina tamten czas. - Rozpoczęłam życie seksualne, ale okazało się, że seks nie wystarcza i emocje też nie wystarczają. Zatem w chwili, gdy pragnęłam czegoś naprawdę szczerego, sięgałam po nóż i cięłam swojego chłopaka, a on ciął mnie. Był naprawdę dobrym człowiekiem, miłym chłopcem - nie zagrażał mi ani mnie nie przerażał. Był to pewien rodzaj wymiany, cali byliśmy we krwi, a moje serce biło jak szalone i czułam, że to coś niebezpiecznego. Zycie nagle robiło się o wiele bardziej szczere, niż „seks” kiedykolwiek był. Czułam się prymitywna i niesamowicie uczciwa, ale potem musiałam to ukrywać przed matką, nie mówiłam jej, do szkoły chodziłam w bandażach. - Desperacko pragnęłam coś czuć - mówiła także. - Gdy byłam mała, nie miałam własnego „ja”. A kiedy podrosłam, żyłam poprzez role, które grałam, i zagubiłam się w różnych elementach swojej osobowości.

Podczas jednej z takich sesji sadomasochistycznych Jolie poprosiła chłopaka, żeby przeciągnął ostrzem po jej brodzie, i do dziś ma w tym miejscu delikatną bliznę. - Patrząc wstecz, widzę, że chciał mi pomóc się wyzwolić, a ja byłam sfrustrowana, gdy mu się to nie udawało - mówi. Zadawanie sobie ran także nie mogło jej pomóc - właściwie prawie ją zabiło. Po jednej z takich sesji, gdy rozcięła sobie szyję i brzuch oraz wycięła X na ramieniu, trzeba ją było zawieźć do szpitala. - Nieomal przecięłam żyłę szyjną - przyznała w 2000 roku. -Zanim skończyłam szesnaście lat, miałam to {samookaleczenia} już za sobą. Być może właśnie dlatego lub też w wyniku doświadczenia z pogranicza śmierci zakończyła związek z punkiem. Tak czy siak, Angelina czuła, że już czas ruszyć dalej. - Gdy skończyła szesnaście lat, uznała, że dość już mieszkania z mamą i chłopakiem - mówi Jean. - Wynajęła mieszkanie po drugiej stronie ulicy i przeprowadziła się. Chłopak myślał, że przenosi się razem z nią, ale ona go wykopała i to był koniec związku. Sama Angelina opisuje to jako „trudne rozstanie”. - Ten związek był jak małżeństwo - mówi. - On bardzo płakał i robił wielki dramat, że potrafię być sama. Nie wiadomo, czy Bertrand była rada, że pozbyła się z domu niesfornej córki, ale sąsiedzi jak najbardziej. - Mój Boże, umarłego by obudzili, tańczyli i krzyczeli, i puszczali tę muzykę. Byłem szczęśliwy, kiedy się wyprowadziła - tak jeden z nich wspomina sytuację, kiedy trzeba było wezwać policję z powodu głośnej muzyki wcześnie rano. Z perspektywy czasu Jolie zdaje sobie sprawę, że była rozpuszczoną nastolatką i przejmowała się rzeczami, które w szerszej perspektywie nie miały tak naprawdę znaczenia. - Lekarz na pewno prawił mamie i tacie kazania, kiedy brałam kwas i

krwawiłam pod ubraniem - powiedziała później, wspominając te lata. - Teraz myślę, że gdyby ktoś wziął tamtą czternastolatkę i wywiózł w sam środek Azji lub Afryki, to od razu dotarłoby do mnie, jaka jestem zapatrzona w siebie i że istnieje prawdziwy ból i prawdziwa śmierć, prawdziwe rzeczy, o które trzeba walczyć. Wtedy nie stawiałabym się tak bardzo. [1] Obecnie są już pogodzeni. W lutym 2010 roku Voight był z Angeliną i jej dziećmi w Wenecji, gdzie Jolie kręciła sceny do filmu Turysta, a w grudniu 2011 roku pokazali się publicznie na premierze filmu In the Land of Blood and Honey, debiutu reżyserskiego Angeliny. Jednakże do ich pierwszego spotkania po sześciu latach nieutrzymywania kontaktów doszło już w 2007 roku, po śmierci matki Angeliny (przyp. tłum.).

Królowa sceny Mimo dziecięcych marzeń Angeliny o zostaniu przedsiębiorcą pogrzebowym od pierwszych chwil, gdy jako ledwie odrosła od ziemi dziewczynka urządzała przedstawienia dla brata, widać było, że aktorstwo ma we krwi. Choć sama jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. - W dzieciństwie nie mogłam już mniej interesować się filmami. On {jej brat James} mnie na nie wyciągął. Jamie zawsze kochał film. To on powinien pierwszy zacząć pracę {na planie} - przyznała w wywiadzie dla „People Weekly” w 2004 roku. Jednakże w tym samym wywiadzie James mówił co innego, przekonywał, że z nich dwojga to właśnie jego młodsza siostrzyczka miała większe zdolności aktorskie, co było wyraźnie widać, gdy kierował kamerę na jej twarz. - Prosiłem ją, żeby dla mnie grała. Zrobiliśmy wersję reklamy Subwaya. Mówiła w niej: „Walnę cię w nos, jak nie kupisz kanapki”. Były to mocne słowa, jak na tak małą dziewczynkę, ale Angelina nie kryje, że była o wiele twardsza i ostrzejsza od brata. - Jesteśmy niemal swoim dokładnym przeciwieństwem. On nigdy nie przeklina, a ja, jak się wścieknę, klnę jak szewc. Jeśli ktoś jest hałaśliwy, ordynarny i ostry, to ja. Rodzice Jolie bez zastrzeżeń wspierali jej aktorskie aspiracje. - Pamiętam, jak Jamie kierował na mnie obiektyw wideokamery i mówił: „No, dawaj Angie, zrób nam przedstawienie”. {Ani tata}, ani mama nigdy nie powiedzieli: „Spokój! Bądźcie cicho!”. Pamiętam, jak tata patrzył mi w oczy i pytał: „O czym myślisz? Co czujesz?” - opowiada aktorka. W charakterystyczny, zawoalowany sposób wyjaśnia swoje aktorskie zainteresowania. - Nie wiedziałam dokładnie, czego chcę, ale wiedziałam, że mogłabym się dowiedzieć. Uwielbiałam ekspresję. Bardzo chciałam spróbować wyjaśniać

ludziom różne rzeczy {…}. Jestem bardzo dobra w poznawaniu różnych emocji i słuchaniu ludzi, i w odczuwaniu. Taki jest aktor, jak sądzę. Może nie wiedziała, czego chce, ale - jak twierdzi jej tata - z góry było przesądzone, że w końcu i tak znajdzie się przed kamerą. - Z dystansu widzę, że już bardzo wcześnie wiadomo było, iż zostanie aktorką - powiedział. - Potrafiła z byle czego zrobić wydarzenie. Zawsze była bardzo czymś zajęta, kreatywna i teatralna. Gdy Marcheline przeprowadziła się z dziećmi z powrotem do Los Angeles, dla jedenastoletniej Angeliny czymś naturalnym wydawało się wstąpienie do Lee Strasberg Theatre Institute - zwłaszcza że kiedyś chodziła tam jej matka. Lee Strasberg był aktorem, reżyserem, producentem i nauczycielem aktorstwa. Swoją szkołę założył w 1969 roku, a wśród hollywoodzkich sław, które skorzystały z jego nauk, byli: James Dean, Robert De Niro, Steve McQueen, Jane Fonda, Al Pacino i Paul Newman. A także Marilyn Monroe - ona i Strasberg byli tak blisko, że w ostatniej woli przekazała mu pod kontrolę siedemdziesiąt pięć procent swojego majątku, poza tym jako jego ulubiona uczennica w pewnym momencie właściwie zamieszkała z nim i jego rodziną. Strasberg był wielkim zwolennikiem tak zwanego aktorstwa metodycznego (polegającego na tym, że aktor, opierając grę na własnych wspomnieniach, doświadczeniach i emocjach, tworzy realistyczną postać) i przypuszczalnie dlatego Angelina po dwóch latach, i po zagraniu w kilku przedstawieniach zrezygnowała ze szkoły, twierdząc, że nie ma „tylu wspomnień”, żeby odtwarzać postacie tak, jak powinna. Jednakże teorie Strasberga z pewnością zostawiły swój ślad. - Gra aktorska to nie jest udawanie ani kłamstwo. To znajdowanie takiej strony własnej osobowości, która odzwierciedla graną postać, i ignorowanie wszystkich innych aspektów własnej osoby. Jednak jakaś cząstka we mnie zastanawia się, co jest złego w całkowitej szczerości - powiedziała później Jołie o swojej sztuce. Porzuciwszy Instytut Strasberga, Angelina kontynuowała naukę w szkole

Beverly Hills High, którą ukończyła w wieku szesnastu łat. W tym samym czasie rozstała się ze wspomnianym już punkiem i przeprowadziła do własnego mieszkania. Mniej więcej wówczas zaczęła także pobierać lekcje aktorstwa u swojego słynnego ojca. - Przychodziła do mnie do domu i razem próbowaliśmy jakąś sztukę, grając w niej różne role. Zobaczyłem, że naprawdę ma talent. Kochała grać. Zrobiłem więc, co w mojej mocy, żeby ją zachęcić, poprowadzić i udzielić jej jak najlepszych rad. Przez jakiś czas co niedzielę przerabialiśmy nową sztukę - mówi Voight o tym okresie. Nigdy jednak nie przypisywał sobie zasług, jeśli chodzi o sukces córki. - Dałem jej wszelką pomoc, jakiej potrzebowała w zakresie aktorstwa, ale karierę zrobiła samodzielnie. Wszystko zawdzięcza sobie, a do mnie należy wspieranie jej, na ile tylko mogę, i udzielanie rad, kiedy o nie prosi - stwierdza. Choć większość aktorów aktywnie zniechęca swoje dzieci do wejścia w świat show-biznesu, Voight nie przejmował się problemami, jakie przemysł filmowy mógł ściągnąć na młodych łudzi. - Pytają mnie czasem, czy jestem zadowolony, że moje dzieci weszły w ten biznes. Ja jednak myślę, że jeśli młodzi ludzie mają w sobie to coś, jakiś motyw, marzenie czy powołanie, to należy to wydobyć i wzmocnić. Zawsze chciałem odkryć, czego pragną moje dzieci, i pomagać im. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek się martwili tym, że życie niesie ze sobą pułapki - powiedział w jednym z wywiadów w 2003 roku. On i Marcheline, nadając dzieciom imiona, musieli przeczuwać, że jedno i drugie zostanie gwiazdą. Dlatego Angelina ma na drugie Jolie, a James - Haven. Gdyby któreś z nich potrzebowało scenicznego pseudonimu, te egzotyczne imiona mogły im posłużyć za nazwiska. Voight z radością rozwijał również wyobraźnię córki: gdy dorastała, podkreślał, że jest częściowo Irokezką ze strony matki, która uważała, że ma indiańskich przodków.

- Podobał nam się pomysł, że {Marcheline} jest Irokezką, i cieszyłem się, że dzieci go podchwyciły - opowiadał. Angelina zaś, już jako dorosła osoba, nadal uważa, że płynie w niej krew Irokezów, i w pewnym okresie starała się nawet o pozwolenie na uczestnictwo w plemiennej ceremonii sweat lodge[1]! Angelina wspomina również, jak zachował się ojciec, gdy stało się jasne, że ona także chce zostać aktorką. - Gdy postanowiłam poświęcić się aktorstwu, nie wywierał nacisku. Wiedział, że chcę to zrobić sama. Odrzuciłam nazwisko {Voight}, ponieważ dla mnie ważne było to, że jestem odrębną osobą. Jednakże teraz jest wspaniale, bo możemy rozmawiać na takim poziomie, na jakim z rodzicami rozmawia niewielu ludzi. Dyskutujemy nie tylko o pracy, ale także o emocjach, z jakimi się ona wiąże, o naszym życiu, o grze, którą podejmujemy, o tym, co dzieje się w naszych głowach. W wieku szesnastu lat Jolie wyrosła z dziwacznych strojów i zaczęła inaczej wyglądać, więc mogła podjąć pracę modelki. Podpisała kontrakt z agencją Finesse Model Management i rozpoczęła sesje zarówno w Ameryce, jak i w Europie. Pracowała głównie w Nowym Jorku, Los Angeles i Londynie. Ponadto pojawiała się w rozmaitych wideoklipach, w tym do utworów takich grup i muzyków, jak: Meat Loaf (Rock’n’Roll Dreams Come Through), The Rolling Stones (Anybody Seen My Baby) Lenny Kravitz (Stand by My Woman), Kom (Did My Time) i The Lemonheads (It’s About Time). Nadal też miała bliski kontakt z bratem, więc z radością pomagała mu przy kręceniu studenckich filmów (James uczęszczał do USC School of Cinema) i zagrała w pięciu reżyserowanych przez niego etiudach. Po ukończeniu liceum wróciła do szkoły Lee Strasberga i tu właśnie zagrała pierwszą rolę teatralną, o której zrobiło się głośno. Angelina, idąc na przesłuchanie do roli w sztuce Room Service, komedii Johna Murraya i Allena Boretza, postawiła sobie wyzwanie, że zamiast o konwencjonalną rolę kobiecą, będzie ubiegać się o rolę męskiej dominy. - Zastanawiałam się, no wiesz, którą postać chcę zagrać. Potężny, gruby