Filbana

  • Dokumenty2 833
  • Odsłony752 419
  • Obserwuję555
  • Rozmiar dokumentów5.6 GB
  • Ilość pobrań513 395

Robert E. Howard - Solomon Kane. Okrutne przygody

Dodano: 4 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 4 lata temu
Rozmiar :10.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Robert E. Howard - Solomon Kane. Okrutne przygody.pdf

Filbana EBooki Książki -R- Robert E. Howard
Użytkownik Filbana wgrał ten materiał 4 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 132 osób, 65 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 500 stron)

Tytuł oryginału: The Savage Tales of Solomon Kane Copyright © 1998 by Solomon Kane Inc. SOLOMON KANE and related names, logos, characters and distinctive likenesses thereof are trademarks or registered trademarks of Solomon Kane Inc. All rights reserved ROBERT E. HOWARD and related names, logos, characters and distinctive likenesses thereof are trademarks or registered trademarks of Robert E. Howard Properties Inc. Used with permission. All rights reserved. Illustrations copyright © 1998 by Gary Gianni Design copyright © 1998 by Wandering Star Books Ltd. This translation published by arrangement with Del Rey, an imprint of Random House Publishing Group, a division of Random House, Inc. Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2014 Informacja o zabezpieczeniach W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa. Redaktor: Bogusław Jusiak Opracowanie graficzne okładki: Jacek Pietrzyński Ilustracja na okładce: Gary Gianni Wydanie I e-book

(opracowane na podstawie wydania książkowego: Solomon Kane. Okrutne przygody, wyd. I, Poznań 2014) ISBN 978-83-7818-310-5 Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40; fax 61-867-37-74 e-mail: rebis@rebis.com.pl www.rebis.com.pl Plik opracował i przygotował Woblink woblink.com

Spis treści Okładka Karta tytułowa Karta redakcyjna Od tłumacza i redaktora wydania polskiego Przedmowa Ku pamięci Roberta Ervina Howarda Czaszki wśród gwiazd Prawa ręka zatracenia Czerwone cienie Grzechot kości Zamek Diabła Czarni Jeźdźcy Śmierci Księżyc Czaszek Pewna czarna plama Błękitny płomień zemsty Wzgórza Umarłych Hawk z Basti Powrót sir Richarda Grenville’a Skrzydła w nocy Odgłosy kroków wewnątrz Dzieci Asshura Solomon Kane przybywa do domu

Solomon Kane przybywa do domu (wersja alternatywna) Dodatki Krótka biografia Roberta E. Howarda Gary Gianni Noty do oryginalnych tekstów Howarda Strony z ilustracjami

Pamięci ojca Josepha A. Kelly’ego Nulla dies sine linea Gary Gianni

W HOŁDZIE ROBERTOWI E. HOWARDOWI U szczytu możliwości Howard stał się Thomasem Wolfe’em literatury fantasy. Stephen King Howard był prawdziwym gawędziarzem – jednym z pierwszych i z całą pewnością jednym z najlepszych, jakich można spotkać na gruncie fantasy bohaterskiej. Jeśli nigdy wcześniej nie czytałeś jego utworów, to prawdopodobnie za chwilę spotka cię prawdziwa niespodzianka. Charles de Lint, wielokrotnie nagradzany autor m.in. powieści Forests of the Heart i The Onion Girl Utwory te mają w sobie żywotność niemożliwą do podrobienia (…). Żaden z nich nie jest nudny – każdy ma to wyjątkowe „coś” – a większość, oczywiście, to dopalacze. Gahan Wilson, recenzent i autor zbioru I Paint What I See Wyraziste brzmienie narracji Roberta E. Howarda nadal, po tylu dekadach, oddziałuje na czytelników w równej mierze, jeśli chodzi o dźwięczącą stal, grzmiący tętent końskich kopyt czy bryzgającą krew. Wykreowany przez niego Conan to prawdziwie wielka postać poszukiwacza przygód, daleka od stereotypów. Jego niesamowita muskulatura i budowa, gorący temperament oraz lubieżny śmiech

stały się standardami, z którymi muszą mierzyć się wszyscy współcześni bohaterowie. Eric Nylund, autor powieści Halo. Upadek Reach i Signal to Noise Howard szczerze wierzył w podstawowe prawdy, na których zasadzają się jego opowieści. To tak, jakby mówił: „Tak właśnie wyglądało normalne życie w tych minionych, dzikich czasach”. David Drake, autor zbioru opowiadań Grimmer Than Hell, redaktor antologii Dogs of War Cudowny gawędziarz Robert Howard stworzył po prostu giganta [Conana], w którego cieniu muszą znaleźć się wszystkie inne opowieści o bohaterach. John Jakes, autor bestsellera z listy „New York Timesa” – trylogii „Północ i Południe” Większość literatury fantasy minionych trzydziestu pięciu lat ma dwa główne źródła: J.R.R. Tolkiena oraz Roberta E. Howarda. Sam Tolkien, który niewielkim szacunkiem darzył współczesnych sobie fantastów, lubił opowieści o Conanie. W materii nieustannych, toczących się w szalonym tempie przygód oraz soczystych, wręcz kwiecistych scenerii nikt nawet nie zbliżył się do Howarda. Jeśli pragniecie szaleńczo dobrej zabawy, to jest miejsce, gdzie należy zacząć. Harry Turtledove, autor powieści Guns of the South Za sprawą żywej, gwałtownej, przykuwającej uwagę i pędzącej szaleńczo akcji utwory Roberta E. Howarda (…) bezwzględnie

zwyciężają na gruncie fantastyki bohaterskiej. L. Sprague de Camp, autor powieści Jankes w Rzymie [Za opowieściami Howarda] czają się mroczna poezja i ponadczasowa prawda zrodzona z marzeń. To właśnie dlatego te historie przetrwały. Pozostają one stosownym dziedzictwem poety i marzyciela, jakim był Robert E. Howard. Robert Bloch, autor powieści Psychoza Co do absolutnego, żywego strachu… Jakiż inny pisarz może równać się w swych dokonaniach z Robertem E. Howardem? H.P. Lovecraft Uwielbiam te książki. Howard ma styl szorstki, tętniący życiem – to pisarstwo, które mieczem wycina sobie drogę wprost do serca, zaludnione naprawdę ponadczasowymi bohaterami. Z wielkim zapałem polecam je każdemu miłośnikowi fantasy. David Gemmell, autor powieści Legenda i White Wolf Howard (…) wniósł tyle fermentu, nowych, stałych odtąd elementów do fantasy, że zmienił kierunek jej rozwoju w Ameryce. Jego odejście od literatury szlachetnej i statycznego ukazywania rzeczywistości ma tę samą wagę co zmiany, jakie do nurtu amerykańskiej powieści detektywistycznej wnieśli Hammett, Chandler czy inni autorzy z kręgu czasopisma „Black Mask”. Michael Moorcock, uhonorowany wieloma nagrodami autor sagi o Elryku Wigor, szybkość, żywotność – to elementy, w których sztukę Roberta E. Howarda trudno prześcignąć. No i zawsze pozostaje jeszcze to

wściekle galopujące tempo narracji. Poul Anderson, uhonorowany wieloma nagrodami autor powieści Genesis i World Without Stars Robert E. Howard był najlepszym pulpowym pisarzem [fantasy] (…). Malował najbardziej zamaszystymi pociągnięciami, jakie można sobie wyobrazić. Masa mieniącej się czerni niosącej zagrożenie, lodowato błękitna energia tryskająca od głównego bohatera, a pomiędzy nimi pasmo szkarłatu stworzone przez walkę, furię i krew – i tak powstawał obraz, a raczej opowieść, wyjąwszy miejsca, gdzie jakiś obrazowy szczegół ma naprawdę sposobność ożyć albo gdzie pojawia się jakiś bystry, skłaniający do namysłu ozdobnik. Fritz Leiber, autor zbioru opowiadań Farewell to Lankhmar

Od tłumacza i redaktora wydania polskiego Solomon Kane to już piąty tom serii dzieł Roberta E. Howarda ukazujący się w niniejszej edycji, której celem jest możliwie jak najwierniejsze przedstawienie polskiemu czytelnikowi charakterystycznego stylu amerykańskiego autora. Wcześniejsze pozycje to trzy tomy cyklu opowieści o Conanie z Cimmerii oraz jeden z historiami o Kullu, banicie z Atlantydy. Podobnie jak we wszystkich wcześniejszych tomach, również tutaj zachowane zostały zasady redakcji oparte na wydaniu oryginalnym. Kierowaliśmy się pragnieniem, aby ukazać twórczość Howarda w takiej postaci, jaką stworzył sam autor. Postaci surowej, ale niepozbawionej uroku. A przede wszystkim wolnej od późniejszych szlifów i naleciałości. Miłośnicy twórczości Roberta E. Howarda po raz pierwszy mają okazję poznać Solomona Kane’a – bohatera, który poprzedził Kulla i Conana – w takiej wersji, która jest najbliższa woli autora. Język, jakim opisane zostały jego przygody, jest bardzo ekspresyjny, usiłuje bowiem nie tylko oddać charakter i ducha

czasów, które przedstawia, ale także rozbudzić wyobraźnię czytelnika, by umiała odnaleźć się w epoce, do jakiej trafiła. Jest też bardziej szorstki i gwałtowny niż w późniejszych utworach. Można byłoby nawet pomyśleć, że jest taki sam jak świat przez niego przedstawiony: barbarzyński. Miejsca, gdzie można byłoby się dopatrywać oczywistych błędów, zostały oznaczone [sic!]. Stosowanie kursywy i dużych liter – nawet niekonsekwentne – jest zgodne z wolą autora, który chciał zwrócić uwagę albo położyć nacisk na określone słowo lub zwrot. Do tej kategorii należą również charakterystyczne dla jego stylu zwroty, konstrukcje i powtórzenia, a także zamiłowanie do niektórych określeń – jako element minionego świata odtwarzanego przez wyobraźnię autora. Świata sprzed znanej nam cywilizacji.

Przedmowa Muszę wyznać coś. Dopóki nie poproszono mnie o zilustrowanie opowieści o Solomonie Kanie, nie przeczytałem ani jednej z nich. Mówię o tym z pewną niechęcią, jako że powszechnie się przyjmuje, iż artyści pragną ilustrować książki, które wywarły na nich trwały wpływ. Mam zatem obawy, że zagorzali zwolennicy mogą zaniepokoić się moimi zdolnościami do tego, aby oddać tekstom Howarda sprawiedliwość. Nie znałem dotąd Kane’a, zgoda, ale duch, którego on ucieleśnia – bohatera romantycznego – och! Teraz znalazłem się na literackiej terra firma. Robin Hood, Long John Silver, kapitan Nemo, Tarzan, o Conanie nie wspominając – to postaci, na których wyrosłem. Znam je dobrze i wraz z milionami innych czytelników emocjonowałem się ich wyczynami. Solomon Kane stanowi niewątpliwie część tej tradycji. Pewien jestem, że Howard by się ze mną zgodził. Udziałem Kane’a stały się te same elementy, które zdołały tchnąć życie w wielkich literackich bohaterów: akcja, poezja, dramat, bogactwo szczegółów

i najważniejsze – niesamowita przygoda. A któż zdołałby połączyć je lepiej od Roberta E. Howarda? Kiedy skończyłem lekturę opowieści o Solomonie Kanie, przypomniało mi się, jak to bywało, gdy po przeczytaniu o jakiejś zagadkowej postaci sam chciałem się nią stać. Zatem jeśli wciąż istnieją tacy, którzy nie czytali tych cudownych historii – zazdroszczę wam, czeka was wielka gratka. Co do reszty z was, odświeżających sobie postać posępnego Howardowego bohatera – to będzie dobre dla waszej duszy. Solomon Kane by to docenił. Gary Gianni

Ku pamięci Roberta Ervina Howarda 11 czerwca (1936) nagła i niespodziewana śmierć Roberta Ervina Howarda, autora wspaniałych historii o niezrównanej żywotności, przyniosła gatunkowi opowieści niesamowitych największą stratę od odejścia przed czterema laty Henry’ego S. Whiteheada. Pan Howard urodził się w Peaster w stanie Teksas 22 stycznia 1906 roku i był w na tyle zaawansowanym wieku, aby oglądać ostatnią fazę pionierskich migracji na Południowym Zachodzie – osadnictwo na wielkich równinach i w dolnej części doliny Rio Grande, a także widowiskowe narodziny przemysłu naftowego wraz z jego hałaśliwymi, błyskawicznie rosnącymi miastami. Ojciec, który go przeżył, był jednym z pionierskich medyków tego obszaru. Rodzina mieszkała na południu, wschodzie i zachodzie Teksasu oraz w zachodniej Oklahomie; przez ostatnie kilka lat w Cross Plains, blisko Brownwood w stanie Teksas. Przesiąknięty atmosferą pogranicza, pan Howard szybko stał się entuzjastą męskich tradycji homeryckich. Jego wiedza o regionalnej historii i zwyczajach była głęboka, a opisy i reminiscencje zawarte w listach prywatnych

obrazowały elokwencję i moc, z jaką wychwalałby je w literaturze, gdyby żył dłużej. Rodzina pana Howarda wywodzi się ze znamienitych rodów plantatorskich o szkocko-irlandzkim rodowodzie; większość przodków osiedliła się w Georgii i Karolinie Północnej w osiemnastym wieku. Zaczynając pisać w wieku lat piętnastu, pan Howard zamieścił drukiem swe pierwsze opowiadanie trzy lata później, kiedy był studentem Howard Payne College w Brownwood. Tekst ten, Spear and Fang, opublikowany został w czasopiśmie „Weird Tales” z lipca 1925 roku. Szersza sława nadeszła wraz z pojawieniem się w tym samym magazynie, w kwietniu 1926 roku, noweli Wolfshead. W sierpniu 1928 roku zaczął drukować opowieści traktujące o Solomonie Kanie – angielskim purytaninie skorym do pojedynkowania się i błędnie skierowanego zadośćuczynienia – którego przygody wiodły w dziwne części świata, włączając w to nawiedzane przez zjawy ruiny nieznanych, prastarych miast w afrykańskiej dżungli. W tych opowieściach pan Howard dotykał tego, co okazało się jednym z jego najważniejszych osiągnięć – opisu ogromnych megalitycznych miast ze starszego świata. Wokół ich mrocznych wież i gmatwaniny tkwiących pod nimi podziemi zalega aura przedludzkiego strachu oraz nekromancji, której żaden inny pisarz nie umiałby skopiować. Opowieści te znaczą także postęp w umiejętnościach i swadzie, z jaką pan Howard opisywał krwawe starcia, które stały się tak charakterystyczne dla jego utworów. Solomona Kane’a, podobnie jak kilku innych bohaterów tego autora, zrodziła wyobraźnia czasów chłopięctwa, na długo zanim włączony został on do jakiejś historii.

Będąc gorliwym badaczem starożytności Celtów oraz innych okresów odległej historii, w 1929 roku, opowiadaniem Królestwo cieni w sierpniowym „Weird Tales”, pan Howard rozpoczął ów szereg opowieści o świecie prehistorycznym, z których wkrótce stał się tak sławny. Wczesne wprawki opisywały bardzo odległe epoki w dziejach człowieka, kiedy Atlantyda, Lemuria oraz Mu znajdowały się ponad falami i kiedy cienie przedludzkich, gadzich ludzi wciąż jeszcze padały na ten pierwotny obraz. Ich centralną postacią był król Kull z Valusii. W „Weird Tales” z grudnia 1932 roku pojawił się Feniks na mieczu – pierwsza z owych opowieści o królu Conanie Cimmeryjczyku, które wprowadziły nas do późniejszego świata prehistorycznego; świata sprzed bodajże piętnastu tysięcy lat, tuż przed pierwszymi, nikłymi przebłyskami historii udokumentowanej. Starannie wypracowany obszar, a także ścisła wewnętrzna spójność, z jaką pan Howard rozwijał świat Conana w tekstach późniejszych, są dobrze znane wszystkim czytelnikom fantasy. Jako pomoc sporządził sobie szczegółowy, zrodzony z bezgranicznej pomysłowości i płodnej wyobraźni quasi-historyczny szkic, drukowany obecnie w magazynie „The Phantagraph” jako serial pod tytułem Epoka hyboryjska. Tymczasem pan Howard spisał już wcześniej wiele opowieści o dawnych Piktach i Celtach, w tym godne uwagi serie obracające się wokół wodza Brana Mak Morna. Niewielu czytelników kiedykolwiek zapomni odrażającą, nieodpartą moc Robaków Ziemi – owego makabrycznego arcydzieła z „Weird Tales” z listopada 1932 roku. Inne wielkie teksty fantasy znalazły się poza tymi powiązanymi ze sobą cyklami, włączając w to pamiętny serial Skull-Face, a także

kilka wyróżniających się opowieści ulokowanych współcześnie, takich jak niedawny Black Canaan z jego autentycznym lokalnym tłem i porywającym, przemożnym obrazem grozy, jaka skrada się przez ociężałe mchem, przepełnione zjawami, owładnięte przez węże bagna dalekiego amerykańskiego Południa. Poza obszarem literatury fantasy pan Howard był zaskakująco płodny i wszechstronny. Silne zainteresowanie sportem – kwestia związana może z jego umiłowaniem pierwotnych konfliktów i siły – doprowadziło do stworzenia postaci walczącego za pieniądze boksera, „marynarza Steve’a Costigana”, którego przygody w odległych i niezwykłych stronach świata zachwycały czytelników wielu czasopism. Nowele o wojennych zmaganiach w Oriencie ukazały najwyższą maestrię w zakresie romantycznego awanturnictwa, podczas gdy wzrastająca liczba opowieści o życiu na Zachodzie, takich jak seria o Breckenridge’u Elkinsie, uwidaczniała rosnące umiejętności oraz skłonności do odzwierciedlania kontekstów, z którymi był obeznany bezpośrednio. Poezja pana Howarda – niesamowita, wojownicza i awanturnicza – była nie mniej znakomita niż jego proza. Zawierała prawdziwego ducha ballad i eposów. Naznaczona była tętniącym rytmem oraz potężną wyobraźnią wyjątkowo charakterystycznego typu. Wiele jej, w postaci domniemanych cytatów ze starożytnych pism, posłużyło jako nagłówki rozdziałów jego powieści. Godne ubolewania jest, iż nigdy drukiem nie ukazał się jej zbiór. Można mieć nadzieję, że taka publikacja opracowana zostanie i wydana pośmiertnie. Charakter i dorobek pana Howarda okazały się całkowicie wyjątkowe. Był on nade wszystko miłośnikiem prostszego, starszego świata z czasów

barbarzyństwa i pionierów, kiedy subtelność i fortel ustępowały miejsca odwadze i sile oraz kiedy twarde, nieustraszone rasy walczyły, przelewały krew i nie prosiły się o łaskę wrogiej im Natury. Tę filozofię odzwierciedlają wszystkie jego utwory i z niej czerpią żywotność, jaką znaleźć można u niewielu jemu współczesnych. Nikt nie potrafił pisać o przemocy i rozlewie krwi bardziej przekonująco, a jego passusy bitewne ujawniają instynktowne uzdolnienia w zakresie taktyki wojskowej, które w czasach wojny przywiodłyby go do wysokich dystynkcji. Dar, który posiadał, był większy nawet od tego, jakiego mogliby oczekiwać czytelnicy opublikowanych prac, i gdyby żył, pomógłby mu on wycisnąć piętno na literaturze poważnej cząstką epiki o ludowych korzeniach rodem z jego ukochanego Południowego Zachodu. Trudno dokładnie opisać, co sprawiało, że utwory pana Howarda wyróżniały się tak wyraźnie, lecz ich prawdziwy sekret tkwi w tym, że on sam jest obecny w każdym z nich, obojętnie, czy są one ostentacyjnie komercyjne czy też nie. Był większy niż założenia finansowe planu, którego realizacji się podejmował, gdyż nawet kiedy z pozoru czynił ustępstwa wobec wiedzionych przez mamonę wydawców i nastawionych na sprzedaż recenzentów, posiadał wewnętrzną moc i szczerość, które przebijały się na powierzchnię i odciskały piętno jego osobowości na wszystkim, co napisał. Rzadko, o ile kiedykolwiek, wprowadzał drętwe, sztampowe postaci czy sytuacje i niczego z nimi nie robił. Zanim skończył, zawsze nabierały one posmaku żywotności i prawdziwości. Wbrew powszechnej polityce wydawniczej zawsze zaczerpnął coś ze swego

doświadczenia i wiedzy o życiu, zamiast korzystać z wyjałowionego zielnika wysuszonych pulpowych gotowców. Świetny nie tylko w opisach walk i rzezi, był niemal jedynym zdolnym wykreować prawdziwe odczucie upiornego strachu i pełnego lęku napięcia. Żaden autor, nawet na najskromniejszym poletku, nie może się doskonalić, jeśli nie potraktuje swej pracy bardzo poważnie. A pan Howard tak właśnie czynił, nawet kiedy świadomie uważał, że robi inaczej. To, iż ten prawdziwy artysta musiał opuścić świat, podczas gdy setki obłudnych twórców najemnych nadal wytwarzają wtórne zjawy, wampiry i statki kosmiczne oraz okultystyczne kryminały, jest doprawdy żałosnym przykładem kosmicznej ironii. Pan Howard, zaznajomiony z wieloma etapami życia na Południowym Zachodzie, mieszkał z rodzicami w na wpół wiejskim otoczeniu miasteczka Cross Plains w Teksasie. Pisarstwo stanowiło jego jedyny zawód. Gusta czytelnicze miał rozległe, włączając w to pogłębione badania historyczne na obszarach tak odmiennych, jak amerykański Południowy Zachód, prehistoryczna Wielka Brytania i Irlandia oraz prehistoryczny świat Afryki i Orientu. W literaturze od subtelności wolał wigor i z pełną bezwzględnością odrzucał modernizm. Jednym z jego idoli był Jack London w późnym okresie swojej twórczości. Był politycznym liberałem i zaciekłym wrogiem niesprawiedliwości społecznej w każdej postaci. Główną rozrywkę stanowiły dla niego sport i podróże. Te ostatnie owocowały zawsze czarującymi opisowymi listami przepełnionymi refleksją historyczną. Humor nie był jego specjalnością, choć z jednej strony miał ostre poczucie ironii, a z drugiej posiadał obfite zasoby serdeczności, ciepła i uczuciowości. Mając licznych przyjaciół, pan Howard nie

należał do jakiejś literackiej koterii i brzydził się wszelkim kultem „artystowskiej” sztuczności. Jego podziw wybiegał raczej w stronę siły ciała i charakteru niż zdolności naukowych. Z kolegami autorami na polu fantasy korespondował interesująco i obficie, lecz nigdy nie spotkał się z żadnym z nich osobiście – poza jednym, utalentowanym E. Hoffmannem Price’em, którego rozmaite osiągnięcia wywarły na nim głębokie wrażenie. Pan Howard miał blisko sześć stóp wzrostu1 i masywną budowę urodzonego wojownika. Jego skóra, poza celtyckimi niebieskimi oczami, była bardzo ciemna, a waga w latach późniejszych wynosiła około stu dziewięćdziesięciu pięciu funtów2 . Zawsze był zwolennikiem intensywnego życia w pełni, więcej niż przypadkiem przywodził na myśl swego najsłynniejszego bohatera – nieustraszonego wojownika, awanturnika i grabieżcę tronów Conana Cimmeryjczyka. Jego utrata w wieku lat trzydziestu to tragedia pierwszej wielkości oraz cios, po którym literatura fantasy nieprędko się podniesie. Biblioteka pana Howarda przekazana została do Howard Payne College3 , gdzie stanowić będzie trzon zbioru książek, rękopisów oraz listów Robert E. Howard Memorial Collection. H.P. Lovecraft 1 Prawdopodobnie dokładnie 5 stóp i 11 cali, a więc 180 cm [przyp. tłum.]. 2 Nieco ponad 88 kilogramów [przyp. tłum.]. 3 W Brownwood w Teksasie. Robert E. Howard był jego absolwentem [przyp. tłum.].

Czaszki wśród gwiazd