7
Pogromca S³oñc pogr¹¿y³ siê w systemie s³onecznym Caridy jak
nó¿ mordercy w sercu, które nie podejrzewa niczego z³ego.
Za sterami siedzia³ Kyp Durron, wygl¹daj¹cy zbyt staro jak na
swoje lata. Skulony, wpatrywa³ siê ciemnymi oczyma w nowy cel.
Mia³ do dyspozycji ca³¹ moc potê¿nej superbroni, a tak¿e si³ê ta-
jemnych nauk, z którymi zapozna³ go widmowy mentor, Exar Kun.
Zamierza³ wyeliminowaæ wszystkie si³y, które mog³y zagroziæ No-
wej Republice.
Zaledwie przed kilkoma dniami w Mg³awicy Kocio³ doprowa-
dzi³ do anihilacji dwóch ostatnich gwiezdnych niszczycieli admira³
Daali. Póniej, uciekaj¹c przed fal¹ czo³ow¹ eksplozji, wystrzeli³
jeden z cylindrów rejestruj¹cych o rozmiarach trumny, tak ¿eby ca³a
galaktyka wiedzia³a, komu zawdziêcza to zwyciêstwo.
Jako nastêpny cel zamierza³ obraæ imperialn¹ akademiê wojsko-
w¹ na Caridzie.
Planeta, przekszta³cona w orodek szkoleniowy imperialnych ¿o³-
nierzy, by³a doæ du¿ym wiatem o znacznej grawitacji maj¹cej
zwiêkszyæ si³ê miêni przysz³ych szturmowców. Dziewicze, czêsto
niedostêpne tereny, doskonale nadawa³y siê na poligony. By³y tam
wiêc arktyczne pustkowia i tropikalne lasy nie przeciête ¿adn¹ cie¿k¹
ani szlakiem. By³y skaliste, niebotyczne góry, a tak¿e spieczone s³oñ-
cem pustynie pe³ne wielonogich jadowitych gadów.
Carida prawdopodobnie by³a przeciwieñstwem cichego rodzin-
nego wiata Kypa, Deyer, na którym spokojnie ¿y³ z rodzicami i bra-
tem. Wszyscy kolonici mieszkali w malowniczych miastach, wznie-
R O Z D Z I A £
8
sionych na tratwach, które unosi³y siê na powierzchniach jezior. Spo-
kój ten prysn¹³ jednak jak mydlana bañka, kiedy rodzice Kypa po-
stanowili zaprotestowaæ przeciwko zniszczeniu Alderaanu. Sztur-
mowcy, którzy przybyli na Deyer, rozprawili siê z kolonistami. Kyp
i jego rodzice zostali zes³ani na Kessel i zmuszeni do niewolniczej
pracy w kopalni przyprawy. Brat Kypa, Zeth, trafi³ do caridañskiej
imperialnej akademii, w której szkolono przysz³ych szturmowców.
Teraz, kiedy Kyp okr¹¿a³ planetê, przekszta³con¹ w wojskow¹
bazê, czu³, ¿e na jego twarzy maluj¹ siê zawziêtoæ i upór, jakby
stoczy³ z w³asnym sumieniem przera¿aj¹c¹ walkê. W k¹cikach jego
oczu kry³y siê mroczne cienie. Nie spodziewa³ siê, ¿e jego brat po
tylu latach wci¹¿ ¿yje, ale za wszelk¹ cenê chcia³ poznaæ prawdê
o jego losie.
A je¿eli Zeth nie ¿y³, Kyp dysponowa³ dostateczn¹ moc¹, ¿eby
zniszczyæ ca³y system gwiezdny Caridy.
Przed tygodniem zostawi³ Lukea Skywalkera na wierzcho³ku
wielkiej wi¹tyni na Yavinie Cztery, przypuszczaj¹c, ¿e mistrz Jedi
nie ¿yje. Wykrad³ plany dokumentacji technicznej Pogromcy S³oñc
z pamiêci jego naiwnej projektantki i konstruktorki, doktor Qwi Xux,
a potem doprowadzi³ do wybuchu siedmiu s³oñc, by spopieliæ admi-
ra³ Daalê i jej dwa gwiezdne niszczyciele. W ostatniej chwili Daala
stara³a siê uciec z rejonu, w którym eksplodowa³y gwiazdy super-
nowe, ale na pró¿no. Fale wietlne by³y tak intensywne, ¿e ilumina-
tory Pogromcy S³oñc automatycznie uleg³y zaciemnieniu w chwili,
w której rozprzestrzeniaj¹ca siê kula ognia dosiêga³a Gorgonê, fla-
gowy statek Daali.
Od czasu tamtego zdumiewaj¹cego zwyciêstwa opêtanie Kypa
zaczê³o ¿yæ w³asnym ¿yciem. M³odzieniec zamierza³ unicestwiæ
wszystkie pozosta³oci po Imperium...
Sieæ obrony Caridy dostrzeg³a Pogromcê S³oñc, kiedy zbli¿a³ siê
do planety. Kyp postanowi³ og³osiæ swoje ultimatum, zanim si³y im-
perialne spróbuj¹ czego niem¹drego. Wysy³aj¹c wiadomoæ, zde-
cydowa³ siê wykorzystaæ jak najszersze pasmo czêstotliwoci.
Wzywam akademiê wojskow¹ na Caridzie powiedzia³, stara-
j¹c siê nadaæ g³osowi niskie brzmienie. Tu mówi pilot Pogromcy
S³oñc. Rozpaczliwie usi³owa³ przypomnieæ sobie nazwisko b³a-
zeñskiego ambasadora, który niedawno wywo³a³ dyplomatyczny
incydent na Coruscant, kiedy chlusn¹³ p³ynem ze szklanki prosto
w twarz Mon Mothmy. Chcê mówiæ z... ambasadorem Furganem
na temat waszej kapitulacji.
9
Widoczna w dole planeta nie odpowiedzia³a. Kyp wpatrywa³ siê
w komunikator, daremnie czekaj¹c na g³os, który odezwa³by siê
w odbiorniku.
Kiedy Caridanie usi³owali pochwyciæ Pogromcê S³oñc promie-
niem ci¹gaj¹cym, na konsolecie sterowniczej statku Kypa zapali³y
siê alarmowe lampki, ale m³odzieniec zacz¹³ poruszaæ dwigniami
z prêdkoci¹ wspomagan¹ przez zmys³y Jedi. Dokonywa³ tak szyb-
kich i nieprzewidywalnych zmian orbity, ¿eby promieñ nie zdo³a³
go przyci¹gn¹æ.
Nie przylecia³em tu po to, by siê bawiæ! Kyp zacisn¹³ d³oñ
w piêæ i uderzy³ z ca³ej si³y w obudowê komunikatora. Carida,
je¿eli nie odpowiecie w ci¹gu najbli¿szych piêtnastu sekund, wy-
strzelê torpedê w samo j¹dro waszego s³oñca. Przypuszczam, ¿e zna-
cie mo¿liwoci mojej broni. Czy mnie zrozumielicie? Zacz¹³ g³o-
no liczyæ.
Jeden... dwa... trzy... cztery...
Doliczy³ do jedenastu, zanim w odbiorniku komunikatora ode-
zwa³ siê czyj szorstki g³os.
Przybyszu, przekazujemy ci zestaw wspó³rzêdnych trajektorii
l¹dowania. Leæ dok³adnie wyznaczon¹ tras¹, gdy¿ w przeciwnym
wypadku zostaniesz zestrzelony. Natychmiast po l¹dowaniu poddaj
siê i przeka¿ swój statek dowódcy szturmowców.
Chyba nie zdajecie sobie sprawy z tego, co siê zaraz stanie
odpar³ Kyp, nawet nie trac¹c chwili, ¿eby siê rozemiaæ. Chcê
mówiæ z ambasadorem Furganem n a t y c h m i a s t, gdy¿ inaczej
ca³y wasz system gwiezdny zamieni siê w kolejny jaskrawy punkt
w galaktyce. Dokona³em eksplozji Mg³awicy Kocio³ tylko po to, ¿eby
unicestwiæ parê imperialnych szturmowych niszczycieli... Czy nie
wierzycie, ¿e równie ³atwo mogê zniszczyæ jedn¹ niewielk¹ gwiaz-
dê, ¿eby pozbyæ siê planety ze szturmowcami? Dawajcie Furgana,
i to na wizji!
Nadajnik obrazów holoprojektora w³¹czy³ siê i po chwili pojawi-
³a siê szeroka, p³aska twarz ambasadora Caridy, który niecierpli-
wym gestem odsun¹³ na bok oficera ³¹cznociowca. Kyp rozpozna³
Furgana po krzaczastych brwiach i grubych, fioletowo-purpurowych
wargach.
Z jakiego powodu przylecia³e do nas, Rebeliancie? odezwa³
siê Caridanin. Nie masz prawa stawiaæ nam ¿adnych ¿¹dañ.
Kyp przewróci³ oczami, czuj¹c, ¿e jego cierpliwoæ mo¿e w ka¿-
dej chwili siê wyczerpaæ.
10
Pos³uchaj mnie, Furgan zacz¹³. Chcê, ¿eby mi powiedzia³,
jaki los spotka³ mojego brata, Zetha, który mniej wiêcej przed dzie-
siêciu laty zosta³ porwany na planecie Deyer, wcielony do imperial-
nego wojska i sprowadzony tutaj, na Caridê. Kiedy przeka¿esz mi tê
informacjê, porozmawiamy na temat warunków waszej kapitulacji.
Furgan spogl¹da³ na niego, marszcz¹c grube brwi, podobne do
kolczastych krzewów.
Imperium nie wdaje siê w negocjacje z terrorystami odezwa³
siê w koñcu.
Je¿eli o to chodzi, nie masz ¿adnego wyboru owiadczy³ Kyp.
Furgan zamruga³ nerwowo i po chwili postanowi³ spuciæ nieco
z tonu.
Zdobycie informacji sprzed tylu lat z pewnoci¹ zajmie nam
trochê czasu. Pozostañ na orbicie, a my postaramy siê to sprawdziæ.
Macie na to godzinê odpar³ Kyp, a potem przerwa³ po³¹cze-
nie.
Tymczasem ambasador Furgan, przebywaj¹cy w g³ównej cyta-
deli imperialnej akademii wojskowej na Caridzie, spogl¹da³ na ofi-
cera ³¹cznociowca, mocno zaciskaj¹c wargi barwy wie¿ych siñ-
ców.
Poruczniku Dauren, proszê sprawdziæ, czy ch³opak mówi prawdê
rozkaza³. Chcê wiedzieæ wszystko na temat mo¿liwoci jego broni.
Do Furgana podszed³ kapitan szturmowców, stawiaj¹c sprê¿yste
kroki, które sprawi³y, ¿e po plecach ambasadora przeszed³ dreszcz
podziwu.
Proszê o raport odezwa³ siê ambasador do oficera.
G³onik umieszczony w he³mie szturmowca wzmocni³ s³owa ka-
pitana.
Pu³kownik Ardax melduje, ¿e jego grupa szturmowa jest goto-
wa do odlotu na Anoth powiedzia³. Na pok³adzie pancernika
Vendetta znajduje siê osiem transporterów typu MT-AT, a poza
tym jest miejsce dla oddzia³u ¿o³nierzy z niezbêdnym sprzêtem
i uzbrojeniem.
Furgan zacz¹³ bêbniæ palcami po g³adkiej powierzchni konsolety
stoj¹cej obok niego.
Mo¿e panu wydaæ siê przesad¹, ¿e mobilizujê takie si³y, ¿eby
porwaæ niemowlê i obezw³adniæ jedn¹ kobietê, która je strze¿e, ale
to jest dziecko J e d i , a ja nie zamierzam lekcewa¿yæ rodków obro-
11
ny, jakie mogli przedsiêwzi¹æ Rebelianci. Proszê powiedzieæ pu³-
kownikowi Ardaxowi, ¿eby on i jego ludzie byli gotowi do natych-
miastowego startu. Mam co prawda niewielki problem, z którym
muszê siê najpierw uporaæ... ale zaraz potem bêdziemy mogli lecieæ
po malca, który kiedy zostanie nastêpc¹ Imperatora, pos³usznym
mi we wszystkich sprawach.
Szturmowiec zasalutowa³, odwróci³ siê sprê¿ycie na obcasie wy-
polerowanego buta, a potem otworzy³ drzwi i wyszed³ z pomiesz-
czenia.
Panie ambasadorze odezwa³ siê oficer ³¹cznociowiec, przy-
gl¹daj¹c siê informacjom na monitorze. Nasi szpiedzy donieli kie-
dy, ¿e Rebelianci dysponuj¹ skradzion¹ imperialn¹ broni¹ zwan¹
Pogromc¹ S³oñc, która podobno mo¿e dokonywaæ eksplozji gwiazd.
Oprócz tego otrzymalimy meldunek, ¿e przed niespe³na tygodniem
w Mg³awicy Kocio³ pojawi³o siê kilka tajemniczych supernowych...
dok³adnie tak, jak twierdzi ten intruz.
Furgan poczu³ dreszcz radoci na myl o tym, ¿e jego podej-
rzenia by³y s³uszne. Gdyby móg³ dostaæ w swoje rêce i Pogrom-
cê S³oñc, i dziecko Jedi, dysponowa³by o wiele wiêksz¹ w³adz¹
ni¿ wszyscy sk³óceni ze sob¹ lordowie w systemach gwiezdnych
j¹dra galaktyki! Mo¿liwe, ¿e Carida sta³aby siê orodkiem odro-
dzonego Imperium, którym on, Furgan, rz¹dzi³by niepodzielnie
jako regent.
Trzeba odwróciæ uwagê pilota Pogromcy S³oñc rozkaza³.
A kiedy bêdzie czeka³ na wiadomoæ o losie brata, my opracujemy
szczegó³owy plan ataku, by unieszkodliwiæ i pochwyciæ jego statek.
Nie mo¿emy dopuciæ, ¿eby taka okazja przemknê³a nam ko³o nosa.
Kyp wpatrywa³ siê w tarczê pok³adowego chronometru Pogrom-
cy S³oñc i z ka¿d¹ chwil¹ niecierpliwi³ siê coraz bardziej. Gdyby nie
nadzieja, ¿e dowie siê czego o losie Zetha, wystrzeli³by jedn¹ z czte-
rech pozosta³ych rezonansowych torped w samo j¹dro s³oñca Cari-
dy i wycofa³ siê, by spogl¹daæ, jak ca³y system gwiezdny zamienia
siê w gwiazdê supernow¹, roz¿arzon¹ do bia³oci.
Po chwili szumów i zak³óceñ w holoprojektorze ukaza³ siê wize-
runek caridañskiego oficera ³¹cznociowca. Na jego twarzy malo-
wa³a siê powaga, niemal smutek.
Wzywam pilota Pogromcy S³oñc... Czy ty jeste Kyp Durron,
brat Zetha, którego zwerbowalimy na wiecie Deyer, zamieszka-
12
nym przez kolonistów? Oficer mówi³ tak, jakby sprawia³o mu to
wielk¹ trudnoæ. Ka¿de s³owo akcentowa³ ze zbyteczn¹ precyzj¹.
Ju¿ powiedzia³em wam, kim jestem odpar³ Kyp. Czego siê
dowiedzielicie?
Wizerunek oficera ³¹cznociowca sta³ siê trochê niewyrany.
Przykro nam, ale twój brat nie prze¿y³ wstêpnego wojskowego
przeszkolenia. Nasze æwiczenia s¹ bardzo trudne, pomylane w ten
sposób, ¿eby zniechêciæ wszystkich oprócz najbardziej wytrzyma-
³ych kandydatów.
Kyp poczu³, ¿e jego uszy wype³niaj¹ siê dwiêkiem podobnym
do huku wodospadu. Spodziewa³ siê us³yszeæ co w tym rodzaju,
ale potwierdzenie tych oczekiwañ nape³ni³o go rozpacz¹.
Jakie... jakie by³y okolicznoci jego mierci?
Sprawdzam odezwa³ siê oficer ³¹cznociowiec.
Kyp z wielkim trudem postanowi³ uzbroiæ siê w cierpliwoæ.
Podczas wyprawy w góry, kiedy musia³ zrobiæ wszystko, ¿eby
prze¿yæ, on i jego koledzy zostali zasypani przez nieoczekiwan¹
nie¿ycê. Prawdopodobnie zamarz³ na mieræ. S¹ podstawy, by s¹-
dziæ, ¿e czyni³ bohaterskie wysi³ki, chc¹c ocaliæ ¿ycie chocia¿ nie-
którym cz³onkom grupy. Dysponujê zbiorem danych ze wszystkimi
szczegó³ami. Je¿eli chcesz, mogê przekazaæ je twojemu pok³adowe-
mu komputerowi.
Chcê odpar³ Kyp, czuj¹c suchoæ w gardle. Chcê dowie-
dzieæ siê o wszystkim.
Przypomnia³ sobie, jak obaj puszczali po wodzie ³ódeczki z trzci-
ny i patrzyli, jak popychane wiatrem, dryfuj¹ w stronê pobliskich
bagien. Pamiêta³ tak¿e wyraz twarzy Zetha, kiedy szturmowcy w³a-
mali siê do ich domu i wyci¹gnêli go na dwór.
To potrwa d³u¿sz¹ chwilê oznajmi³ oficer ³¹cznociowiec.
Kyp spogl¹da³, jak przesy³ane dane pojawiaj¹ siê na ekranie jego
monitora. Pomyla³ o Exarze Kunie, starodawnym Lordzie Sithów,
który objawi³ mu wiele prawd, jakich nie chcia³ nauczyæ go mistrz
Skywalker. Potwierdzenie spodziewanej wiadomoci o mierci Ze-
tha przerwa³o ostatni¹ cienk¹ niæ, która utrzymywa³a na wodzy gniew
Kypa. Teraz nic nie by³o w stanie go powstrzymaæ.
Nie oka¿e zdradzieckiej Caridzie cienia ³aski. Usunie w ten spo-
sób jeszcze jeden imperialny cierñ z boku Nowej Republiki, a po-
tem wyruszy, aby rozprawiæ siê z pozosta³ymi wielkimi impe-
rialnymi lordami, którzy gromadzili si³y w okolicach j¹dra ga-
laktyki.
13
Zaczeka³, a¿ ostatnie dane o losach Zetha zostan¹ przepisane do
pamiêci komputera Pogromcy S³oñc. Wiele czasu zajmie mu zapo-
znanie siê z nimi, wyobra¿anie sobie ka¿dego szczegó³u ¿ycia brata,
d³ugich chwil, które powinni byli spêdziæ razem...
Nagle spostrzeg³ grupê czterdziestu myliwców typu TIE. Wy³o-
ni³y siê spoza krêgu wietlnego planety z cienkiej, mglistej warstwy
atmosfery i zaczê³y kierowaæ siê w stronê jego statku. Gromada ko-
lejnych dwudziestu ukaza³a siê spoza przeciwleg³ego horyzontu
i skrêci³a z wyranym zamiarem wziêcia Pogromcy w kleszcze.
A wiêc zabieg przekazania mu wszystkich danych o losach Zetha
mia³ na celu jedynie zyskanie na czasie, odwrócenie uwagi od ataku,
jaki zaplanowali Caridanie!
Kyp nie wiedzia³, czy powinien byæ rozwcieczony, czy mo¿e
rozbawiony. Jego twarz przybra³a ponury wyraz, który jednak po
bardzo krótkiej chwili znikn¹³.
Tymczasem myliwce typu TIE zbli¿a³y siê coraz szybciej. Piloci
niektórych maszyn posy³ali w jego stronê nitki laserowych strza-
³ów, zapewne przypuszczaj¹c, ¿e w ten sposób go powstrzymaj¹.
Kyp czu³ g³uche dudnienia trafieñ w burty Pogromcy S³oñc, ale spe-
cjalny kwantowo-krystaliczny pancerz, którym by³y pokryte, móg³
wytrzymaæ nawet ogieñ turbolaserowych dzia³ gwiezdnego niszczy-
ciela.
Jeden z pilotów uruchomi³ komunikator i postanowi³ porozumieæ
siê z Kypem.
Jeste otoczony. Nie uda ci siê uciec.
Przykro mi odpar³ Kyp. Nie mam na pok³adzie ani jednej
bia³ej flagi.
Pos³u¿y³ siê czujnikami, by odnaleæ dowódcê eskadry myliw-
ców typu TIE, którego g³os us³ysza³ w g³oniku komunikatora.
Wymierzy³ w niego jeden z obronnych laserów i wypuci³ wietli-
st¹ wi¹zkê, która trafi³a imperialn¹ maszynê w jeden z p³askich pa-
neli z bateriami s³onecznymi. Myliwiec rozlecia³ siê na kawa³ki i za-
mieni³ w ognist¹, ¿ó³topomarañczow¹ kulê.
Pozosta³e maszyny ze wszystkich stron jednoczenie zasypa³y Po-
gromcê S³oñc lawin¹ b³yskawic. Kyp wymierzy³ lasery, celuj¹c
w piêæ myliwców wybranych na chybi³ trafi³. Uda³o mu siê znisz-
czyæ trzy.
Korzystaj¹c z wyj¹tkowej ruchliwoci, jak¹ dysponowa³ Pogrom-
ca, wystrzeli³ wiec¹ w górê, a w tym czasie inne myliwce typu
TIE kontynuowa³y ogieñ poprzez chmury dymów i szcz¹tki pozo-
14
sta³e po wybuchach zniszczonych wczeniej maszyn. Kyp rozemia³
siê na ca³e gard³o, widz¹c, jak dwaj imperialni piloci trafili siê na-
wzajem.
Poczu³, jak narasta w nim fala gniewu, jak wzmacnia zasoby jego
mocy. Pomyla³, ¿e ostrzeg³ Caridan bardziej ni¿ na to zas³ugiwali.
Powiedzia³, czego od nich ¿¹da, a tymczasem podstêpny Furgan wy-
s³a³ przeciwko niemu swoje eskadry.
To ostatni b³¹d, jaki kiedykolwiek pope³nilicie owiadczy³.
Piloci myliwców typu TIE nie przerywali ognia, czêciej jednak
chybiali ni¿ trafiali. B³yskawice laserowych strza³ów odbija³y siê od
kwantowo-krystalicznego pancerza, nie wyrz¹dzaj¹c Pogromcy
S³oñc najmniejszej krzywdy. Wygl¹da³o na to, ¿e piloci nie wiedz¹,
jak powinni prawid³owo mierzyæ i strzelaæ. Najprawdopodobniej
spêdzali ca³y czas, wprawiaj¹c siê w strzelaniu w komorach symu-
lacyjnych, i nigdy nie brali udzia³u w prawdziwej bitwie w przestwo-
rzach. Kyp tymczasem pos³ugiwa³ siê Moc¹.
Trafia³ kolejne maszyny, ale po chwili uzna³, ¿e dalsza walka jest
tylko strat¹ czasu. Kiedy opuci³ oko³oplanetarn¹ orbitê i po³o¿y³
statek na kurs wiod¹cy ku gwiedzie, w sam rodek systemu, dwa
najszybsze myliwce typu TIE puci³y siê w pocig za nim.
Jedyn¹ krzywd¹, jak¹ imperialni piloci mogli wyrz¹dziæ Pogrom-
cy S³oñc, by³o zniszczenie jego ma³ych wie¿yczek z laserami. Po-
wiod³o siê to kiedy si³om admira³ Daali, które unieruchomi³y ca³e
zewnêtrzne uzbrojenie ma³ego statku. Zosta³o ono póniej napra-
wione przez in¿ynierów Nowej Republiki.
Kolejny uszkodzony myliwiec typu TIE przeci¹³ przestworza
przed dziobem Pogromcy S³oñc, a potem z olepiaj¹cym b³yskiem
zakoñczy³ ¿ywot. Kyp przelecia³ przez chmurê szcz¹tków, wci¹¿
kieruj¹c siê ku s³oñcu. Pozosta³e imperialne maszyny nie przerywa-
³y pocigu i wci¹¿ strzela³y. Kyp nie zwraca³ na nie uwagi.
Nie móg³ przestaæ myleæ o bracie. Wyobra¿a³ sobie, jak Zeth,
uczestnicz¹c w æwiczeniach wojska, do którego nigdy nie zamierza³
wstêpowaæ, zamarza pod grub¹ warstw¹ niegu. M³odzieniec wie-
dzia³, ¿e jedynym sposobem pozbycia siê tej myli jest oczyszczenie
ca³ej planety w nieziemskim ogniu, jaki mo¿e rozpêtaæ tylko Po-
gromca.
Uruchomi³ systemy umo¿liwiaj¹ce wystrzelenie rezonansowych
torped. Toroidalny transmiter, umieszczony w dolnej czêci kad³u-
ba, zacz¹³ przekazywaæ energiê plazmy do pocisku, nadaj¹c mu
kszta³t owalny.
15
Kiedy Kyp ostatnio odpala³ torpedy, kierowa³ je ku supergigan-
tycznym gwiazdom w Mg³awicy. W porównaniu z nimi s³oñce Ca-
ridy by³o niewielk¹ ¿ó³t¹ gwiazd¹, nie wyró¿niaj¹c¹ siê niczym szcze-
gólnym, ale mimo to Pogromca S³oñc powinien wzbudziæ reakcjê
³añcuchow¹ w jej j¹drze...
Kyp zbli¿y³ siê do p³on¹cej kuli ¿ó³tego ognia i dostrzeg³ migotli-
we wypustki, wystaj¹ce ponad warstwê chromosfery gwiazdy. Na
powierzchniê wydostawa³y siê b¹ble gor¹cych gazów, które po chwili
opada³y, by ponownie pogr¹¿yæ siê w piekielnej g³êbi. Ciemne smugi,
widoczne na tarczy s³oñca, szpeci³y j¹ niczym nie zagojone blizny.
Kyp wymierzy³ w sam rodek jednej plamy, jakby by³a centralnym
punktem tarczy strzelniczej.
Uzbroi³ rezonansow¹ torpedê, a potem odwróci³ g³owê i powiê-
ci³ chwilê, aby sprawdziæ, co dzieje siê za jego plecami. cigaj¹ce
go myliwce typu TIE zawróci³y, nie chc¹c znaleæ siê tak blisko
p³on¹cej kuli.
Spojrza³ ponownie przed siebie i zobaczy³ czerwone lampki alar-
mowe, mrugaj¹ce na pulpicie konsolety, ale postanowi³ je zignoro-
waæ.
Kiedy lampka kontrolna systemu celowniczego rozjarzy³a siê zie-
lonym blaskiem, przycisn¹³ guzik, posy³aj¹c prosto w rodek tarczy
caridañskiego s³oñca skwiercz¹c¹, zielono-niebiesk¹ elipsoidê. Jej
urz¹dzenia naprowadzaj¹ce powinny sprawiæ, ¿e dotrze do j¹dra i do-
kona w nim nieodwracalnej destabilizacji.
Wyda³ ciche westchnienie ulgi i usiad³ wygodniej na fotelu pilo-
ta. W³anie podj¹³ decyzjê, której nie mo¿na ju¿ zmieniæ.
Powinien czuæ uniesienie, wiedz¹c, ¿e ostateczne zniszczenie
wojskowej akademii by³o jedynie kwesti¹ czasu. wiadomoæ ta nie
mog³a jednak zatrzeæ bólu, jaki czu³ po stracie jedynego brata.
W pomieszczeniach cytadeli wojskowego orodka szkoleniowe-
go rozjêcza³y siê syreny alarmowe. Korytarzami o kamiennych po-
sadzkach bieg³y grupy szturmowców, chc¹c zaj¹æ miejsca w strate-
gicznych punktach wyznaczonych podczas wielu æwiczeñ. ¯o³nie-
rze nie wiedzieli jednak, co robiæ.
Na twarzy ambasadora Furgana malowa³ siê doæ komiczny wy-
raz przera¿enia. Jego wy³upiaste oczy wygl¹da³y, jakby mia³y za
chwilê wyjæ z orbit, a usta zamyka³y siê i otwiera³y, gdy mê¿czy-
zna usi³owa³ wykrztusiæ chocia¿ s³owo.
16
Ale jakim cudem wszyscy nasi piloci myliwców typu TIE mo-
gli chybiæ?
Oni nie chybili, ekscelencjo odpar³ porucznik Dauren. To
Pogromca S³oñc musi byæ wyposa¿ony w jaki niewra¿liwy pan-
cerz, przewy¿szaj¹cy wszystkie, z jakimi kiedykolwiek mielimy do
czynienia. Kyp Durron dociera w³anie w pobli¿e caridañskiego s³oñ-
ca i chocia¿ wskazania naszych czujników s¹ zniekszta³cone z po-
wodu wy³adowañ koronowych, wygl¹da na to, ¿e wystrzeli³ ku tar-
czy jaki pocisk o ogromnej energii. Oficer ³¹cznociowiec prze³-
kn¹³ linê. Przypuszczam, ¿e obaj dobrze wiemy, co to znaczy,
ekscelencjo.
O ile to niebezpieczeñstwo jest realne stwierdzi³ Furgan.
Ekscelencjo... Dauren walczy³ z ogarniaj¹cym go przera-
¿eniem. Musimy za³o¿yæ, ¿e jest realne. Nowa Republika nie
bez powodu by³a niespokojna, kiedy dysponowa³a tak¹ straszli-
w¹ broni¹. Gwiazdy w Mg³awicy Kocio³ naprawdê eksplodo-
wa³y.
W g³oniku interkomu rozleg³ siê g³os Kypa Durrona.
Carida, ostrzega³em was, ale mimo to próbowalicie mnie oszu-
kaæ. Teraz bêdziecie musieli pogodziæ siê z tym, co sami na siebie
ci¹gnêlicie. Je¿eli nie pomyli³em siê w obliczeniach, j¹dro wasze-
go s³oñca powinno staæ siê niestabilne za mniej wiêcej dwie godzi-
ny. Zrobi³ krótk¹ przerwê. Macie tylko tyle czasu, by zarz¹dziæ
ewakuacjê planety.
Furgan z wciek³oci¹ uderzy³ piêci¹ w blat sto³u.
Ekscelencjo odezwa³ siê znów Dauren. Co zamierza pan
teraz zrobiæ? Czy powinienem zaj¹æ siê przygotowaniami do ewa-
kuacji?
Furgan pochyli³ siê nad sto³em i przycisn¹³ guzik, chc¹c po³¹czyæ
siê z hangarami znajduj¹cymi siê na ni¿szych poziomach cytadeli.
Pu³kowniku Ardax, proszê natychmiast zaokrêtowaæ swoich
¿o³nierzy. Proszê umieciæ ich na pok³adach pancernika Vendet-
ta. Grupa szturmowa maj¹ca opanowaæ Anoth wystartuje za godzi-
nê. Mam zamiar tak¿e uczestniczyæ w tej wyprawie.
Rozkaz, panie ambasadorze nadesz³a zwiêz³a odpowied pu³-
kownika.
Furgan zwróci³ siê do swojego oficera ³¹cznociowca:
Czy jest pan pewien, ¿e jego brat nie ¿yje? Nie dysponujemy
niczym, czego moglibymy u¿yæ jako rodka perswazji?
Dauren zamruga³.
17
Nie wiem, ekscelencjo odpar³. Rozkaza³ pan, ¿eby graæ na
zw³okê, wiêc wymyli³em ca³¹ historiê i wys³a³em mu fa³szywe in-
formacje. Czy pan chce, ¿ebym teraz to sprawdzi³?
Oczywicie, ¿e chcê, by to sprawdzi³! rykn¹³ Furgan. Je¿eli
bêdziemy mieli jego brata jako zak³adnika, mo¿e uda siê nam zmu-
siæ ch³opaka, by zneutralizowa³ dzia³anie broni Pogromcy.
Zajmê siê tym natychmiast, ekscelencjo odpar³ Dauren i za-
cz¹³ przebieraæ palcami po klawiaturze.
Do pokoju dowodzenia wpad³o szeciu dowódców grup szkole-
niowych akademii. Zwabieni jêkiem alarmowych syren, zatrzymali
siê przed Furganem i dziarsko zasalutowali. Furgan, obdarzony ni¿-
szym wzrostem ni¿ jego dowódcy, za³o¿y³ rêce za plecami, wypi¹³
pier i zwróci³ siê do genera³ów:
Sporz¹dcie spis wszystkich statków na Caridzie, nadaj¹cych
siê do lotu. Absolutnie ¿adnego nie pomiñcie. Trzeba przekazaæ
do pamiêci ich komputerów kompletne dane, a potem zabraæ na
pok³ady tyle osób, ile bêdzie mo¿liwe. Nie s¹dzê, by uda³o siê za-
okrêtowaæ wszystkich, wiêc wybierajcie tylko najstarszych stop-
niem.
Czy chce pan, ¿ebymy opucili Caridê bez walki? odezwa³
siê jeden z oficerów.
Generale, nasze s³oñce wkrótce zamieni siê w supernow¹!
wrzasn¹³ w odpowiedzi Furgan. Jak pan chce, ¿ebymy z tym wal-
czyli?
Ewakuacja ma obj¹æ tylko najstarszych stopniem? zapyta³ nie-
mia³o Dauren, unosz¹c g³owê znad konsolety. Ekscelencjo, je-
stem tylko porucznikiem.
Furgan rzuci³ grone spojrzenie na mê¿czyznê pochylonego nad
pulpitami kontrolnymi.
A zatem masz jeszcze jeden powód wiêcej, by odnaleæ brata
tego dzieciaka i zmusiæ go, ¿eby powstrzyma³ tê torpedê!
Przez iluminatory, spolaryzowane do po³owy jasnoci, Kyp ob-
serwowa³, jak pozosta³e myliwce typu TIE zawracaj¹ i kieruj¹ siê
ku Caridzie. Umiechn¹³ siê z satysfakcj¹. Pomyla³, ¿e przyjemnie
bêdzie patrzeæ, jak ogarniêci panik¹ Caridanie opuszczaj¹ planetê,
staraj¹c siê zabraæ wszystko, co ma jak¹ wartoæ.
Przez kolejne dwadziecia minut przygl¹da³ siê, jak z hangarów
g³ównej cytadeli akademii startuj¹ chmary ró¿nych statków. Widzia³
2 W³adcy mocy
18
ma³e myliwce, du¿e pasa¿erskie transportowce i kosmiczne barki
klasy Gwiezdny Robotnik, a nawet jeden gronie wygl¹daj¹cy sztur-
mowy pancernik.
Dziwi³ siê sam sobie, ¿e pozwala imperialnym wojskom na za-
branie tej gronej broni. Nie w¹tpi³, ¿e w przysz³oci zostanie u¿yta
do walki z Now¹ Republik¹, ale na razie cieszy³ siê tym, ¿e ju¿ wkrót-
ce unicestwi ca³y imperialny system gwiezdny.
Nie uda siê wam wszystkim uciec szepn¹³ do siebie. Mo¿li-
we, ¿e niektórzy ocal¹ ¿ycie, ale nie ka¿demu uda siê ta sztuka!
Rzuci³ okiem na tarczê chronometru. Teraz, kiedy we wnêtrzu gwiaz-
dy zaczyna³y pojawiaæ siê pierwsze pulsacje, móg³ oceniæ dok³ad-
niej, ile czasu zajmie s³oñcu osi¹gniêcie stanu, w którym eksplodu-
je. Caridanie mieli ju¿ tylko dwadziecia siedem minut do chwili,
w której dotrze do nich czo³o fali uderzeniowej.
Strumieñ odlatuj¹cych maszyn os³ab³ i tylko kilka starych stat-
ków, wyci¹gniêtych zapewne ze sk³adnic z³omu, z wielkim trudem
usi³owa³o pokonaæ si³ê przyci¹gania. Carida nie sprawia³a wra¿enia
orodka wyposa¿onego w wiele nowoczesnych jednostek. Mo¿liwe,
¿e wiêkszoæ najlepszych statków zosta³a zarekwirowana przez wiel-
kiego admira³a Thrawna lub którego innego imperialnego lorda.
Sygna³ nadajnika holoprojektora zamigota³ i po chwili pojawi³ siê
znów wizerunek oficera ³¹cznociowca Caridy.
Wzywam pilota Pogromcy S³oñc! Tu mówi porucznik Dauren!
Wzywam Kypa Durrona! Sprawa pilna! Mam dla ciebie nie cierpi¹-
c¹ zw³oki informacjê!
Kyp móg³ sobie wyobraziæ, ¿e kto, kto pozosta³ jeszcze na Cari-
dzie, mia³ dla niego piln¹ informacjê. Nie spieszy³ siê z odpowie-
dzi¹, pozwalaj¹c, by oficer ³¹cznociowiec cierpia³ katusze...
Tak, o co chodzi? odezwa³ siê po d³u¿szej chwili.
Kypie Durronie, w koñcu uda³o siê nam odnaleæ twojego brata
Zetha.
Kyp poczu³ siê tak, jakby kto przeszy³ jego serce ostrzem wietl-
nego miecza.
Co takiego? Twierdzi³e, ¿e nie ¿yje.
Sprawdzilimy jeszcze raz dok³adnie i mimo wszystko go
odnalelimy. Przebywa w tej chwili tu, w tej cytadeli, ale nie
uda³o mu siê dostaæ na pok³ad gwiezdnego transportowca
i w zwi¹zku z tym nie mo¿e odlecieæ z Caridy! Wezwa³em go,
by stawi³ siê obok nadajnika komunikatora. Powinien przyjæ za
chwilê.
19
Jak to mo¿liwe? zdziwi³ siê Kyp. Powiedzia³e przecie¿, ¿e
zgin¹³ podczas æwiczeñ. Przes³a³e mi nawet wszystkie informacje
na ten temat!
Informacje zosta³y sfa³szowane owiadczy³ bez ogródek Dauren.
Kyp zacisn¹³ powieki, gdy¿ gor¹ce ³zy przes³oni³y mu wzrok. Na
wieæ o tym, ¿e Zeth nadal ¿yje, ogarnê³a go wielka radoæ. Czu³
jednak gniew na samego siebie za to, ¿e pope³ni³ najbardziej ele-
mentarny b³¹d u w i e r z y ³ w to, co powiedzieli mu imperialni
funkcjonariusze.
Ponownie spojrza³ na tarczê chronometru. Do wybuchu pozosta-
wa³o dwadziecia jeden minut. Szarpn¹³ dwignie sterownicze Po-
gromcy S³oñc i jak laserowy b³ysk skierowa³ statek z powrotem ku
planecie. Nie spodziewa³ siê, ¿e zd¹¿y ocaliæ ¿ycie brata, ale musia³
spróbowaæ.
Wpatrywa³ siê w tarczê przyrz¹du ukazuj¹c¹ minuty i sekundy.
Mimo i¿ nie odzyska³ ostroci wzroku, czu³ uk³ucie w sercu za ka¿-
dym razem, gdy na tarczy pojawia³y siê coraz ni¿sze liczby.
Powrót w okolice Caridy zaj¹³ mu piêæ minut. Przelecia³ przez
granicê dnia i nocy, obra³ orbitê przebiegaj¹c¹ nad powierzchni¹ na
niewielkiej wysokoci, a póniej zaprogramowa³ wspó³rzêdne for-
tecy i budynków wchodz¹cych w sk³ad imperialnej placówki szko-
leniowej.
W polu wywietlacza holoprojektora ponownie znalaz³ siê nie-
wielki wizerunek porucznika Daurena. Oficer ³¹cznociowiec ci¹-
gn¹³ za rêkê szturmowca odzianego w bia³y pancerz.
Kypie Durronie! Czy jeszcze mnie s³yszysz?
S³yszê odpar³ m³odzieniec. Obni¿am lot, ¿eby was zabraæ.
Oficer ³¹cznociowiec odwróci³ siê w stronê szturmowca.
Dwadziecia jeden dwanacie, natychmiast zdejmijcie he³m
rozkaza³.
Z wahaniem, jakby nie robi³ tego od bardzo dawna, ¿o³nierz ci¹-
gn¹³ nakrycie g³owy. Sta³, mrugaj¹c w wietle nie poddanym dzia-
³aniu filtrów. Zapewne tylko bardzo rzadko mia³ okazjê patrzenia na
wiat w³asnymi oczami. Kiedy Kyp spojrza³ na holograficzny wize-
runek oblicza, które przypomina³o trochê twarz brata, poczu³, jak
jego serce przenika fala bólu.
Podaj swoje nazwisko odezwa³ siê Dauren.
Szturmowiec zamruga³, jakby nie wiedzia³, co powiedzieæ. Kyp
by³ ciekaw, czy ¿o³nierza nie poddano dzia³aniu jakich narkoty-
ków.
20
Dwadziecia jeden dwanacie odpar³.
Nie swój numer s³u¿bowy, swoje nazwisko!
M³ody mê¿czyzna przez d³u¿sz¹ chwilê nic nie mówi³, jakby szpe-
ra³ w pamiêci, szukaj¹c w niej czego, czego od bardzo dawna nie
u¿ywa³. Kiedy w koñcu odnalaz³ w³aciwe s³owo, wypowiedzia³ je
tak, ¿e zabrzmia³o jak pytanie.
Zeth? Zeth Dur... Durron?
Kyp nie musia³ s³uchaæ, jak szturmowiec wymawia to nazwisko.
Pamiêta³ opalonego, szczup³ego ch³opaka, z którym kiedy p³ywa³
na Deyer i ma³¹ rêczn¹ sieci¹ ³owi³ ryby.
Zeth szepn¹³. Nadlatujê.
Oficer ³¹cznociowiec zacz¹³ wymachiwaæ rêkami.
Nie uda ci siê wyl¹dowaæ w ci¹gu czasu, jaki pozosta³ owiad-
czy³. Musisz powstrzymaæ tê katastrofê. Musisz zapobiec powsta-
niu reakcji ³añcuchowej w j¹drze s³oñca. To nasza jedyna nadzieja.
Nie mogê jej powstrzymaæ odpar³ Kyp. Nikt i nic nie mo¿e
jej powstrzymaæ.
Je¿eli tego nie zrobisz, wszyscy zginiemy! zawo³a³ przera¿o-
ny Dauren.
A zatem zginiecie odpar³ Kyp. Wszyscy na to zas³u¿ylicie.
Z wyj¹tkiem Zetha. Lecê po niego.
Jak b³yskawica przeci¹³ warstwy atmosfery planety. Rozgrzane
powietrze perli³o siê po bokach superbroni, a czo³o fali udarowej
piêtrzy³o siê przed jej dziobem jak tarcza. Za ruf¹ grzmia³ huk po-
wsta³y wskutek przekroczenia bariery dwiêku.
Powierzchnia planety zbli¿a³a siê z prêdkoci¹ przyprawiaj¹c¹
o md³oci. Kyp szybowa³ nad spêkanym pustkowiem pooranym wy-
buchami pocisków, pe³nym niedostêpnych czerwonych ska³ i stro-
mych w¹wozów. Na pustyni zobaczy³ geometryczne kszta³ty bêd¹-
ce drogami, pieczo³owicie zaplanowanymi i zbudowanymi przez
oddzia³ imperialnych in¿ynierów.
Pogromca S³oñc przelecia³ jak meteor nad grup¹ bunkrów i bara-
ków o metalowych cianach. Tu i ówdzie Kyp widzia³ pojedyncze
grupki szturmowców, odbywaj¹cych æwiczenia albo maszeruj¹cych
w zwartym szyku, niewiadomych, ¿e nied³ugo ich s³oñce eksplo-
duje.
Chronometr pokazywa³, ¿e do chwili wybuchu pozosta³o zaled-
wie siedem minut.
Kyp przywo³a³ ekran celowniczy i namierzy³ g³ówn¹ cytadelê. Pêd
powietrza szarpn¹³ jego statkiem, zako³ysa³ nim w locie, ale m³odzie-
21
niec siê tym nie przejmowa³. Na powierzchni molekularnego pance-
rza migota³y p³omyki gazów wchodz¹cych w sk³ad atmosfery.
Podaj mi swoje dok³adne wspó³rzêdne za¿¹da³ Kyp.
Oficer ³¹cznociowiec zacz¹³ szlochaæ.
Wiem, ¿e przebywacie w budynku g³ównej cytadeli! krzy-
kn¹³ Kyp. W którym miejscu?
Na jednym z najwy¿szych poziomów po³udniowej wie¿y od-
par³ zwiêle Zeth, po wojskowemu, jak dobrze wyszkolony sztur-
mowiec.
Kyp dostrzeg³ poszarpane blanki budynków wojskowej akade-
mii, wyrastaj¹ce porodku p³askowy¿u, na którym roi³o siê jak w ulu.
Monitory Pogromcy S³oñc ukaza³y powiêkszony obraz cytadeli, a po-
tem skupi³y siê na po³udniowej wie¿y, o której wspomina³ Zeth.
Do wybuchu pozostawa³o ju¿ tylko piêæ minut.
Zeth, przygotuj siê, nadlatujê.
Ale zabierzesz i mnie! odezwa³ siê Dauren.
Kyp poczu³ w sercu uk³ucie. Zamierza³ pozostawiæ na ³asce losu
oficera ³¹cznociowca, który powiedzia³ mu nieprawdê, doprowa-
dzi³ do rozpaczy i zmusi³ do podjêcia decyzji o zniszczeniu Caridy.
Chcia³, ¿eby porucznik zgin¹³ w wybuchu s³onecznego ognia, spo-
pielaj¹cego wszystkich i wszystko, ale mê¿czyzna móg³ mu siê przy-
daæ, przynajmniej na razie.
Znajdcie jaki taras albo balkon poleci³. Pojawiê siê tam
mniej wiêcej za minutê. Na dach nie zd¹¿ycie, wiêc bêdê musia³ go
odstrzeliæ.
Dauren kiwn¹³ g³ow¹. Zeth otrz¹sn¹³ siê w koñcu z otêpienia i za-
pyta³:
Kyp? Mój brat? Kypie, czy to ty?
Pogromca S³oñc przelecia³ nad minaretami i wie¿ami caridañskiej
cytadeli, ostrymi jak ig³y. Ca³¹ fortecê otacza³y mury niesamowitej
gruboci. Po wewnêtrznym dziedziñcu biega³o kilkuset ni¿szych stop-
niem uchodców, staraj¹c siê dostaæ na pok³ady niewielkich atmos-
ferycznych migaczy i patrolowców. Niektóre startowa³y, unosz¹c
siê w powietrze, chocia¿, nie maj¹c generatorów napêdu nadprze-
strzennego, nie by³y w stanie umkn¹æ przed ognistym piek³em wy-
buchu supernowej.
Kyp gwa³townie zmniejszy³ prêdkoæ lotu, a¿ w koñcu znieru-
chomia³ nad fortec¹. Nagle Pogromca S³oñc zako³ysa³ siê z boku na
bok, kiedy automatycznie kierowane lasery rozmieszczone wokó³
akademii wymierzy³y do niego i strzeli³y.
22
Wy³¹czcie swoje obronne dzia³a! wrzasn¹³ Kyp do oficera
³¹cznociowca.
Powiêci³ cenn¹ chwilê, by wycelowaæ, i ogniem obronnych la-
serów odpowiedzia³ dzia³om cytadeli, zasypuj¹cym go b³yskawica-
mi. Dwie wie¿yczki wybuch³y, zamieniaj¹c siê w stosy dymi¹cych
szcz¹tków, ale nieco wiêksze laserowe dzia³o, ukryte w trzeciej, po
raz kolejny trafi³o w pancerz Pogromcy.
Wymkn¹wszy siê na chwilê spod kontroli, superbroñ zaczê³a ko-
zio³kowaæ, a¿ uderzy³a o mur jednej z wysokich wie¿yczek. Kyp
zdo³a³ jednak odzyskaæ panowanie nad sterami i uniós³ swój ma³y
statek na nieco wiêksz¹ wysokoæ. Nie by³o czasu, by nadal odpo-
wiadaæ ogniem. Nie by³o czasu na nic poza dostaniem siê do po-
mieszczeñ wie¿y.
Kyp rzuci³ okiem na tarczê chronometru i stwierdzi³, ¿e zosta³y
ju¿ tylko trzy minuty!
Kryjcie siê! krzykn¹³. Za chwilê odstrzelê dach cytadeli!
Wymierzy³ jeden z laserów i przycisn¹³ guzik, ale na ekranie celow-
niczym pojawi³ siê napis: AWARIA. Wie¿yczka lasera musia³a ulec
uszkodzeniu podczas zderzenia z murami wie¿y. Kyp zakl¹³ i obró-
ci³ statek wokó³ pionowej osi, tak by móc wymierzyæ w dach z inne-
go lasera.
Pos³a³ krótk¹ seriê, kontroluj¹c iloæ emitowanej energii, a potem
przygl¹da³ siê, jak p³on¹ce szcz¹tki dachu wpadaj¹ do wnêtrza wie-
¿y. W powietrze poszybowa³y kawa³ki syntetycznych ska³ i poszar-
panych metalowych dwigarów. Kyp pstrykn¹³ prze³¹cznikiem, uru-
chamiaj¹c generator promienia ci¹gaj¹cego. Chcia³ pochwyciæ la-
taj¹ce szcz¹tki, zanim spadn¹ na ni¿sze poziomy cytadeli.
Zawisn¹³ Pogromc¹ S³oñc nad dymi¹cym kraterem, który jeszcze
przed chwil¹ by³ dachem budowli. Skierowa³ czujniki skanerów pio-
nowo w dó³ i ujrza³ dwójkê mê¿czyzn. Wygrzebywali siê spod biu-
rek, gdzie siê ukryli. Gdyby obni¿y³ wysokoæ lotu, obaj mogliby
siê wspi¹æ po drabince wiod¹cej do w³azu, a stamt¹d przedostaæ siê
do opancerzonego wnêtrza Pogromcy. Kyp ju¿ wczeniej wprowa-
dzi³ do pamiêci komputera parametry trasy, która umo¿liwi³aby
ucieczkê.
Obni¿aj¹c wysokoæ lotu, Kyp dostrzeg³, ¿e porucznik Dauren
wsta³, uj¹³ od³amany kawa³ek plastali i z ca³ej si³y uderzy³ nim Ze-
tha w ty³ g³owy. Brat Kypa upad³ na kolana, ale potrz¹sn¹³ g³ow¹
i w odruchu samoobrony wyci¹gn¹³ blaster. Oficer ³¹cznociowiec
podbieg³, by pochwyciæ koniec drabinki Pogromcy S³oñc, ale Kyp,
23
rozwcieczony widokiem tego, co siê sta³o, szarpn¹³ dwigniê i uniós³
statek tak, by mê¿czyzna nie móg³ z³apaæ najni¿szego szczebla.
Podskakuj¹c i wymachuj¹c rêkami, oficer ³¹cznociowiec usi³o-
wa³ dosiêgn¹æ koñca drabinki, ale chybi³ i zamiast szczebla dotkn¹³
kad³uba statku; oparzony wrzasn¹³ z bólu, gdy¿ molekularny pan-
cerz wci¹¿ jeszcze by³ rozgrzany od tarcia o cz¹steczki atmosfery.
Opad³ na pod³ogê i odwróci³ siê w sam¹ porê, by zobaczyæ, jak
Zeth kieruje ku niemu lufê blastera. Pamiêtaj¹c lata szkolenia, które
przeszed³ jako szturmowiec, brat Kypa precyzyjnie wymierzy³ i przy-
cisn¹³ spust karabinu. Oficer ³¹cznociowiec, odrzucony si³¹ strza³u,
przelecia³ pod przeciwleg³¹ cianê pomieszczenia. W jego torsie zia³a
czarna, dymi¹ca dziura. Opad³ na pod³ogê i znieruchomia³ poród
le¿¹cych tam szcz¹tków.
Jedna minuta.
Kyp powróci³ Pogromc¹ S³oñc na poprzedni¹ wysokoæ i opuci³
drabinkê, ale Zeth opad³ na kolana. Z ciê¿kiej rany w tylnej czêci
jego g³owy ciek³a krew, plami¹c bia³y pancerz. Nie mia³ si³, ¿eby
wstaæ i uchwyciæ siê szczebla drabinki. Cios zadany przez oficera
³¹cznociowca okaza³ siê zbyt silny.
Dzia³aj¹c w popiechu, Kyp wymierzy³ promieñ ci¹gaj¹cy w nie-
ruchome cia³o brata, oderwa³ je od pod³ogi i zacz¹³ przyci¹gaæ ku
Pogromcy. Nie móg³ zrobiæ nic wiêcej. Zablokowa³ dwignie ste-
rownicze, a potem rzuci³ siê do w³azu. Musia³ otworzyæ klapê i zejæ
po drabince, a potem wci¹gn¹æ cia³o brata do wnêtrza statku. Siê-
gn¹³ do dwigni otwieraj¹cej w³az Pogromcy...
I wówczas s³oñce Caridy eksplodowa³o.
Fala wietlna przemknê³a przez atmosferê, nios¹c ze sob¹ piek³o
s³onecznego ¿aru. Ca³a cytadela przemieni³a siê w morze p³omieni.
Pogromca S³oñc zacz¹³ kozio³owaæ, a Kyp, odrzucony pod prze-
ciwn¹ cianê sterowni, znieruchomia³, przyciniêty twarz¹ do szyby
jednego z iluminatorów. Zobaczy³, jak pod wp³ywem s³onecznego
piek³a, jakie rozszala³o siê na Caridzie, cia³o Zetha rozsypuje siê
w popió³, po którym nie zostaje wkrótce najmniejszego ladu.
Kyp z wysi³kiem wci¹gn¹³ siê na fotel pilota. Niemal pora¿ony
prze¿ytym wstrz¹sem, pos³u¿y³ siê technik¹ Jedi, ¿eby zmusiæ siê
do w³¹czenia silników napêdu podwietlnego. Pierwsza fala, wys³a-
na przez wybuchaj¹c¹ supernow¹, zawiera³a szybkie, obdarzone du¿¹
energi¹ cz¹stki, wystrzelone w przestworza dziêki eksplozji gwiaz-
dy. Kyp wiedzia³, ¿e mniej wiêcej po minucie pojawi siê znacznie
groniejsze promieniowanie.
24
Po chwili drugi huragan energii uderzy³ w Caridê, która rozpad³a
siê na kawa³ki. Pogromca S³oñc przyspieszy³ tak bardzo, ¿e zosta³y
przekroczone niemal wszystkie czerwone kreski na tarczach wska-
ników, a potem po³o¿y³ siê na kurs ucieczki, zaprogramowany wcze-
niej przez Kypa.
M³odzieniec czu³, ¿e ogromna si³a rozci¹ga jego twarz w dziw-
nym grymasie. Z wysi³kiem zamkn¹³ powieki i pozwoli³, by przy-
spieszenie zakrzywia³o tory ³ez, jakie zaczê³y p³yn¹æ z jego oczu.
Pogromca S³oñc wystrzeli³ z górnych warstw atmosfery i po chwili
dokona³ skoku w nadprzestrzeñ. Gdy ogniki gwiazd w iluminato-
rach zamienia³y siê w d³ugie linie, a p³omienie supernowej wyci¹-
ga³y po raz ostatni ogniste szpony, Kyp wyda³ zduszony jêk rozpa-
czy na myl o tym, co w³anie uczyni³.
Jego jêk znikn¹³ jednak razem z nim w nadprzestrzeni.
25
Leia Organa Solo wyl¹dowa³a na powierzchni czwartego ksiê-
¿yca planety Yavin. Pochyli³a g³owê, przesz³a przez w³az Tysi¹c-
letniego Soko³a, a potem zaczê³a iæ po opuszczonej rampie. Spoj-
rza³a w kierunku wielkiej wi¹tyni Massassów piêtrz¹cej siê obok
statku.
Poranek na ksiê¿ycu poroniêtym d¿ungl¹ by³ doæ ch³odny. Nad
ziemi¹ unosi³y siê opary, wisia³y nisko nad koronami drzew i ocie-
ra³y siê o wierzcho³ki kamiennych zigguratów niczym bia³y ca³un.
Pogrzebowy ca³un pomyla³a Leia. Dla Lukea.
Min¹³ tydzieñ od chwili, kiedy uczniowie akademii Jedi znaleli
nieruchome cia³o Lukea Skywalkera na wierzcho³ku wielkiej wi¹-
tyni. Wnieli swojego mistrza do rodka i zatroszczyli siê o niego,
jak najlepiej umieli, ale nie wiedzieli, co robiæ. Najlepsi lekarze Nowej
Republiki nie stwierdzili, ¿eby Luke odniós³ jak¹kolwiek kontuzjê
albo ranê. Wszyscy byli zgodni co do tego, ¿e ¿yje, ale jego cia³o
ogarn¹³ ca³kowity zastój. Badania czy testy, jakie wielokrotnie prze-
prowadzali, nie przynosi³y rezultatów.
Leia nie mia³a wielkiej nadziei, ¿e cokolwiek zdzia³a, ale chcia³a
przynajmniej byæ razem z bratem.
Bliniêta, g³ono ha³asuj¹c, stanê³y na górze rampy Soko³a. I Ja-
cen, i Jaina starali siê nawzajem przekonaæ, które z nich podczas
schodzenia narobi ma³ymi bucikami wiêcej ha³asu. Po chwili Han
pojawi³ siê miêdzy dzieæmi i uj¹³ je za rêce.
B¹dcie cicho, oboje powiedzia³.
Czy teraz zobaczymy wujka Lukea? zapyta³a Jaina.
R O Z D Z I A £
26
Tak odpar³ Han. Ale wujek jest chory. Nie bêdzie móg³ wam
nic powiedzieæ.
Nie ¿yje? zainteresowa³ siê Jacen.
Sk¹d¿e znowu! wtr¹ci³a siê Leia. Chodcie. Wejdziemy do
tej wi¹tyni.
Przepychaj¹c siê, bliniêta zbieg³y po rampie.
Kiedy Leia kroczy³a cie¿k¹ ku wi¹tyni, dwiêki dobiegaj¹ce od
strony d¿ungli wzbudzi³y w niej wiele wie¿ych, mi³ych wspomnieñ.
Równie¿ dolatuj¹ce stamt¹d wonie kory powalonych drzew, gnij¹-
cych lici i kwitn¹cych kwiatów tworzy³y bardzo siln¹ mieszankê.
To w³anie Leia zaproponowa³a, ¿eby akademiê Lukea, w której
kszta³ciliby siê przyszli rycerze Jedi, usytuowaæ w opuszczonych
ruinach na Yavinie Cztery. Od tamtego czasu nie znalaz³a jednak
ani chwili, ¿eby j¹ odwiedziæ. Teraz przylecia³a, ¿eby zobaczyæ cia-
³o brata, wystawione na widok publiczny.
Wcale mnie ta wizyta nie cieszy mrukn¹³ Han. Wcale a wcale.
Leia wyci¹gnê³a rêkê, ¿eby ucisn¹æ d³oñ mê¿a, a on przytrzyma³
jej palce d³u¿ej i silniej ni¿ siê spodziewa³a.
Z mroków wielkiej wi¹tyni wy³oni³a siê grupa ludzi odzianych
w p³aszcze z kapturami. Leia szybko policzy³a, ¿e by³o ich dwana-
cioro. Rozpozna³a id¹c¹ na czele kalamariañsk¹ istotê p³ci ¿eñskiej,
Cilghal, której twarz mia³a barwê rdzawopomarañczow¹. Leia sama
stwierdzi³a, ¿e Kalamarianka, przypominaj¹ca trochê rybê, dyspo-
nuje potencja³em Jedi, i namówi³a j¹, aby do³¹czy³a do grona uczniów
w akademii Lukea. W strasznych dniach, jakie nasta³y po upadku
ich mistrza, Cilghal potwierdzi³a ambasadorski kunszt, dziêki które-
mu uda³o siê jej utrzymaæ ca³¹ grupê razem.
Leia rozpozna³a równie¿ innych kandydatów na rycerzy Jedi,
krocz¹cych z godnoci¹ po trawie pokrytej porann¹ ros¹. Za Cil-
ghal szed³ Streen, starszawy mê¿czyzna, którego rozwichrzone
w³osy zosta³y wciniête byle jak pod kaptur p³aszcza Jedi. Streen
by³ kiedy poszukiwaczem cennych gazów na Bespinie, pustelni-
kiem, który uciek³ od ¿ycia w cywilizowanym wiecie, by nie
musieæ s³yszeæ g³osów innych ludzi w swojej g³owie. Leia zoba-
czy³a tak¿e jedn¹ z czarodziejek z Dathomiry, smuk³¹ Kiranê Ti,
któr¹ pozna³a, kiedy Han stara³ siê o jej rêkê. Kirana Ti przyspie-
szy³a, a potem obdarzy³a bliniêta promiennym umiechem. Sama
mia³a córeczkê mniej wiêcej o rok starsz¹ od blini¹t Leii. Dziec-
kiem czarodziejki opiekowa³y siê teraz inne kobiety przebywaj¹ce
na jej rodzinnej planecie.
27
Leia rozpozna³a tak¿e Tionnê po d³ugich srebrzystych w³osach
sp³ywaj¹cych z ty³u jej p³aszcza. Kobieta studiowa³a historiê ryce-
rzy Jedi i bardzo pragnê³a staæ siê kiedy jedn¹ z ich grona.
Za Tionn¹ kroczy³ dowiadczony przez ¿ycie Kam Solusar. Kam
by³ kiedy upad³ym Jedi, ale Luke namówi³ go do przejcia na jasn¹
stronê Mocy. Obok niego Leia zobaczy³a Dorska Osiemdziesi¹tego
Pierwszego, inteligentn¹ istotê o op³ywowych kszta³tach i g³adkiej
skórze. Dorsk by³ przedstawicielem osiemdziesi¹tego pierwszego
pokolenia pewnej rodziny, w której wszystkie istoty by³y dok³adny-
mi kopiami poprzedniego pokolenia. Czyniono tak, poniewa¿ spo-
³ecznoæ, do której siê zalicza³, uwierzy³a, ¿e jej cywilizacja osi¹-
gnê³a stan najlepszy z mo¿liwych.
Leia nie rozpozna³a pozosta³ych kandydatów na rycerzy Jedi,
ale wiedzia³a, ¿e Luke powiêci³ mnóstwo czasu, aby ich znaleæ.
Jego wezwanie wci¹¿ jeszcze rozbrzmiewa³o po ca³ej galaktyce.
Zachêca³o tych, którzy mieli potencja³ Jedi, by zostali nowymi ry-
cerzami.
Mimo i¿ w³anie w tej chwili ich nauczyciel le¿a³ bez ruchu, ogar-
niêty dziwn¹ pi¹czk¹.
Cilghal unios³a rêkê podobn¹ do p³etwy.
Cieszymy siê, ¿e mog³a przylecieæ do nas, Leio powiedzia³a.
Pani ambasador Cilghal odezwa³a siê Leia. Mój brat... Czy
w stanie jego zdrowia nast¹pi³a jaka zmiana?
Uczniowie Jedi zawrócili i ponuro skierowali siê z powrotem ku
mrocznemu otworowi wielkiej wi¹tyni. Leia dosz³a do wniosku, ¿e
w³aciwie zna odpowied na swoje pytanie.
Nie. Cilghal pokrêci³a kanciast¹ g³ow¹. Ale mo¿e twoja
obecnoæ sprawi co, czego my nie moglimy.
Bliniêta, wyczuwaj¹c nastrój powagi, powstrzyma³y siê od chi-
chotania i biegania po wilgotnych pomieszczeniach, wzniesionych
z ociosanych kamieni. Kiedy wszyscy dotarli do ponurego hangaru
znajduj¹cego siê na najni¿szym poziomie, kalamariañska pani am-
basador poprowadzi³a Leiê, Hana i bliniêta do turbowindy.
Idziemy, Jacenie i Jaino odezwa³ siê Han, ponownie ujmuj¹c
dzieci za r¹czki. Mo¿e wy bêdziecie mogli pomóc wyzdrowieæ
wujkowi Lukeowi.
A co mo¿emy dla niego zrobiæ? zapyta³a Jaina, kieruj¹c na
ojca ciemne oczy, szeroko otwarte i pe³ne nadziei.
Jeszcze tego nie wiem, kochanie odrzek³ Han. Daj mi znaæ,
je¿eli przyjdzie ci do g³ówki jaki pomys³.
28
Drzwi klatki turbowindy siê zasunê³y i kabina pomknê³a ku gór-
nym piêtrom wi¹tyni. Bliniêta, ogarniête nag³ym niepokojem, przy-
tuli³y siê do siebie. Jeszcze nie pozby³y siê strachu przed turbowind¹
po ostatnim razie, kiedy z niej korzysta³y. Zjecha³y wówczas na naj-
ni¿szy poziom Imperial City, pe³en cuchn¹cych, gnij¹cych szcz¹t-
ków i odpadków. Tym razem jednak jazda turbowind¹ trwa³a tylko
krótk¹ chwilê, po czym wszyscy znaleli siê w okaza³ej komnacie
audiencyjnej wielkiej wi¹tyni. Przez wietliki wpada³y smugi s³o-
necznego blasku, owietlaj¹c szerok¹ promenadê wykonan¹ z wy-
polerowanych kamieni i wiod¹c¹ w stronê czego na kszta³t sceny
czy podwy¿szenia.
Leia przypomnia³a sobie, jak przed laty sta³a na tym samym pod-
wy¿szeniu. Po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy mierci dekorowa³a
medalami Hana, Chewbaccê i innych bohaterów bitwy o Yavin.
Teraz czu³a, ¿e oddycha z wielkim trudem. Han, stoj¹cy u jej boku,
nagle jêkn¹³, wyda³ gard³owy, niski dwiêk, jakiego jeszcze nigdy
nie s³ysza³a.
Na marach w przeciwleg³ym krañcu komnaty audiencyjnej le¿a³
Luke. Jego nieruchome cia³o, spoczywaj¹ce w wielkiej sali, pustej
i rozbrzmiewaj¹cej echem ich kroków, wygl¹da³o jak przygotowa-
ne do pogrzebu.
Leia czu³a, ¿e jej serce wali z przera¿enia jak m³otem. Bardzo
chcia³a zawróciæ, by nie musieæ patrzeæ na cia³o brata, ale co spra-
wi³o, ¿e ruszy³a w jego stronê. Sz³a szybko, a potem zaczê³a nawet
biec. Han pod¹¿a³ jej ladami, nios¹c bliniêta, przytrzymuj¹c ka¿-
de jedn¹ rêk¹. Si³¹ powstrzymywa³ ³zy, jakie nap³ywa³y do jego za-
czerwienionych oczu. Leia tak¿e czu³a wilgoæ na policzkach.
Luke spoczywa³ nieruchomo, odziany w p³aszcz Jedi. Jego w³osy
zosta³y uczesane, a rêce z³o¿one na piersi. Jego skóra by³a szara
i przypomina³a plastik.
Och, Luke szepnê³a Leia.
Jaka szkoda, ¿e nie mo¿emy go po prostu odmroziæ odezwa³
siê Han. Dok³adnie tak samo, jak kiedy odmrozilicie mnie w pa-
³acu Hutta Jabby.
Leia wyci¹gnê³a rêkê i dotknê³a cia³a brata. Korzystaj¹c z w³asnych
zdolnoci Jedi, stara³a siê siêgn¹æ mylami g³êbiej, chc¹c dotrzeæ do
jego ducha, ale wyczuwa³a jedynie zimn¹ nicoæ, pustkê, jakby sam
Luke zosta³ zabrany gdzie daleko. Nie by³ martwy. Leia zawsze my-
la³a, ¿e w jaki sposób bêdzie wiedzia³a o mierci brata.
Czy on pi? zapyta³ Jacen.
29
Tak... W pewnym sensie odrzek³a, nie wiedz¹c, co innego
odpowiedzieæ.
A kiedy siê obudzi? zainteresowa³a siê Jaina.
Nie wiemy odpowiedzia³a Leia. Nie potrafimy go obudziæ.
Mo¿e powinnam go poca³owaæ.
Jaina wspiê³a siê i wycisnê³a poca³unek na nieruchomych war-
gach wuja. Na krótk¹, absurdalnie krótk¹ chwilê Leia wstrzyma³a
oddech, spodziewaj¹c siê, ¿e czar jej dziecka mo¿e zdzia³aæ cud.
Luke jednak nawet siê nie poruszy³.
Jest zimny mruknê³a Jaina. Ramiona ma³ej dziewczynki ob-
wis³y z rozczarowania, kiedy ujrza³a, ¿e wuj siê nie obudzi³.
Han obj¹³ ¿onê w pasie tak mocno, ¿e poczu³a ból, ale Leia nie
chcia³a, ¿eby j¹ puci³.
Le¿y tak bez ¿adnej zmiany od wielu dni odezwa³a siê stoj¹ca
za nimi Cilghal. Po³o¿ylimy przy nim jego wietlny miecz. Zna-
lelimy go obok cia³a na wierzcho³ku wi¹tyni.
Cilghal zawaha³a siê, a póniej podesz³a trochê bli¿ej i spojrza³a
na Lukea.
Mistrz Skywalker powiedzia³ mi, ¿e mam wrodzony talent do
leczenia Moc¹. Zacz¹³ nawet pokazywaæ mi æwiczenia, ¿ebym mo-
g³a te zdolnoci rozwijaæ, ale próbowa³am ju¿ wszystkiego, co umiem.
On nie jest chory. Pod wzglêdem fizycznym nic mu nie dolega. Wy-
gl¹da, jakby tylko w jakiej chwili zamarz³. Zapewne jego dusza opu-
ci³a cia³o, które teraz czeka, by do niego wróci³a.
Albo czeka na nas, ¿ebymy znaleli jaki sposób, aby mog³a
powróciæ stwierdzi³a Leia.
Nie wiem, jak mamy to zrobiæ odpar³a Cilghal, a w jej mato-
wym g³osie zabrzmia³ smutek. Nikt sporód jego uczniów tego nie
wie. Jeszcze nie. Ale mo¿liwe, ¿e dowiemy siê tego, kiedy po³¹czy-
my nasze si³y.
Czy masz jakiekolwiek podejrzenia, co naprawdê siê wydarzy-
³o? zapyta³a Leia. Czy znalaz³a jakie lady? Wyczu³a nag³¹
falê emocji promieniuj¹cych od strony Hana. Cilghal skierowa³a
wielkie kalamariañskie oczy w inn¹ stronê, ale Han odpowiedzia³
z przera¿aj¹c¹ pewnoci¹ siebie:
To by³ Kyp. To jego sprawka.
Co takiego? obruszy³a siê Leia, odwracaj¹c siê i spogl¹daj¹c
na mê¿a.
Han odezwa³ siê po raz drugi, chocia¿ znalezienie w³aciwych
s³ów sprawia³o mu du¿¹ trudnoæ.
30
Ostatni raz, kiedy widzia³em Lukea, powiedzia³ mi, ¿e boi siê
o Kypa. Z wysi³kiem prze³kn¹³ linê. Powiedzia³, ¿e Kyp zacz¹³
igraæ z si³ami ciemnej strony. Ten dzieciak porwa³ póniej statek
Mary Jade i odlecia³ nim, nie wiadomo dok¹d. Przypuszczam, ¿e
Kyp wróci³ tylko po to, ¿eby wyzwaæ Lukea na pojedynek.
Ale dlaczego? zdziwi³a siê Leia. W jakim celu?
Cilghal kiwnê³a g³ow¹, która sprawia³a wra¿enie zbyt ciê¿kiej.
Rzeczywicie, odnalelimy porwany statek na l¹dowisku przed
wi¹tyni¹ przyzna³a. Wci¹¿ tam stoi, wiêc nie wiemy, jakim cu-
dem Kyp znów odlecia³... chyba ¿e zaszy³ siê gdzie w d¿ungli.
Czy to mo¿liwe? zainteresowa³a siê Leia.
Cilghal pokrêci³a g³ow¹.
My, uczniowie Jedi, po³¹czylimy nasze umiejêtnoci i si³y i stara-
limy siê go odnaleæ. Nie uda³o siê nam jednak wykryæ jego obecnoci
na Yavinie Cztery. Kyp musia³ odlecieæ na pok³adzie innego statku.
Ale gdzie móg³ znaleæ ten inny statek? zapyta³a Leia. Nagle
przypomnia³a sobie, jak zdumieni astronomowie Nowej Republiki
donieli o niezwyk³ej równoczesnej eksplozji ca³ej grupy gwiazd
supernowych w Mg³awicy Kocio³.
Czy mo¿liwe, ¿e Kyp wydar³ Pogromcê S³oñc z j¹dra Yavina?
szepnê³a.
Han zamruga³.
Jakim cudem móg³by zrobiæ co takiego?
Cilghal ponuro zwiesi³a wielk¹ g³owê.
Je¿eli Kypowi Durronowi uda³a siê taka sztuka, jego moc jest
o wiele wiêksza ni¿ siê obawialimy. Nic dziwnego, ¿e zdo³a³ poko-
naæ mistrza Skywalkera.
Han wzdrygn¹³ siê, jakby nie chcia³ przyj¹æ do wiadomoci tego,
co by³o niew¹tpliwie prawd¹. Leia czu³a, ¿e ró¿ne uczucia wiruj¹
w jego g³owie jak w upiornym tañcu.
Je¿eli Kyp szaleje po galaktyce Pogromc¹ S³oñc owiadczy³
muszê lecieæ i staraæ siê go powstrzymaæ.
Leia odwróci³a siê i spojrza³a na Hana. Myla³a tylko o tym, dla-
czego jej m¹¿ zawsze musi pakowaæ siê w tarapaty.
Dlaczego w³anie ty? zapyta³a. Czy ponownie marzy ci siê
wielkoæ i s³awa?
Jestem jedyn¹ osob¹ w ca³ej galaktyce, której mo¿e us³uchaæ
odpar³ Han.
Odwróci³ g³owê i popatrzy³ na trupio blad¹ twarz Lukea. Leia
zauwa¿y³a, ¿e wargi mê¿a dziwnie zadr¿a³y.
31
Widzisz, je¿eli Kyp nie zechce mnie us³uchaæ, nie us³ucha ni-
kogo innego i na zawsze bêdzie zgubiony ci¹gn¹³. Je¿eli jego
moc jest taka du¿a, jak s¹dzi Cilghal, Nowa Republika nie mo¿e
pozwoliæ sobie na to, by ten ch³opak by³ jej wrogiem. Obdarzy³
Leiê jednym ze swoich wymuszonych umiechów. A poza tym to
ja nauczy³em go wszystkiego, co ma jaki zwi¹zek z pilotowaniem
tego statku. Nie wierzê, ¿eby chcia³ zrobiæ mi co z³ego.
W ponurych nastrojach zjedli obiad w towarzystwie uczniów Jedi.
Han pos³u¿y³ siê pok³adowym syntetyzatorem ¿ywnoci So-
ko³a, by przyrz¹dziæ posi³ek, w którego sk³ad wchodzi³o kilka
ciê¿kostrawnych koreliañskich potraw. Leia poczêstowa³a siê ka-
wa³kiem pieczonego i przyprawionego miêsa we³nolamandra,
którego Kirana Ti upolowa³a w d¿ungli. Bliniêta opycha³y siê
papk¹ sporz¹dzon¹ z mieszaniny miejscowych owoców i jagód.
Dorsk Osiemdziesi¹ty Pierwszy poch³on¹³ s³odki i nieapetycznie
wygl¹daj¹cy posi³ek sk³adaj¹cy siê z potraw prawdopodobnie syn-
tetycznych.
Prawie wcale nie rozmawiano, wymieniaj¹c co najwy¿ej zdaw-
kowe, grzecznociowe uwagi. Wszyscy obawiali siê zacz¹æ rozmo-
wê na temat, który naprawdê zaprz¹ta³ ich myli. Dzia³o siê tak do
chwili, kiedy Kam Solusar odezwa³ siê, nie kryj¹c urazy w g³osie.
Spodziewalimy siê us³yszeæ od pani jakie wieci, pani mini-
ster Organa Solo. Proszê chocia¿ powiedzieæ nam, co powinnimy
dalej robiæ. Jestemy grup¹ uczniów Jedi, którzy nie maj¹ swojego
mistrza. Nauczylimy siê niewiele, zbyt ma³o, ¿eby wystarczy³o nam
do podjêcia samodzielnej nauki.
Nie jestem pewna, czy powinnimy staraæ siê poznaæ rzeczy,
których jeszcze nie rozumiemy przerwa³a mu Tionna. Przypo-
mnijcie sobie, co sta³o siê z Gantorisem! Zosta³ poch³oniêty przez
jak¹ mroczn¹ rzecz, o której dowiedzia³ siê przez przypadek. A co
z Kypem Durronem? Co siê stanie, je¿eli zostaniemy przeci¹gniêci
na ciemn¹ stronê, a nawet nie bêdziemy o tym wiedzieli?
Stary Streen wsta³ i pokrêci³ g³ow¹.
Nie, nie! On jest tutaj! Czy naprawdê nie s³yszycie tych g³o-
sów? Kiedy wszyscy obrócili g³owy i spojrzeli na niego, Streen
usiad³ i skuli³ siê w sobie, jakby chcia³ ukryæ siê we wnêtrzu w³a-
snego p³aszcza Jedi. Poci¹gn¹³ nosem i chrz¹kn¹³, pragn¹c przeczy-
ciæ gard³o, a potem mówi³ dalej: S³yszê go w swojej g³owie. W³a-
7 Pogromca S³oñc pogr¹¿y³ siê w systemie s³onecznym Caridy jak nó¿ mordercy w sercu, które nie podejrzewa niczego z³ego. Za sterami siedzia³ Kyp Durron, wygl¹daj¹cy zbyt staro jak na swoje lata. Skulony, wpatrywa³ siê ciemnymi oczyma w nowy cel. Mia³ do dyspozycji ca³¹ moc potê¿nej superbroni, a tak¿e si³ê ta- jemnych nauk, z którymi zapozna³ go widmowy mentor, Exar Kun. Zamierza³ wyeliminowaæ wszystkie si³y, które mog³y zagroziæ No- wej Republice. Zaledwie przed kilkoma dniami w Mg³awicy Kocio³ doprowa- dzi³ do anihilacji dwóch ostatnich gwiezdnych niszczycieli admira³ Daali. Póniej, uciekaj¹c przed fal¹ czo³ow¹ eksplozji, wystrzeli³ jeden z cylindrów rejestruj¹cych o rozmiarach trumny, tak ¿eby ca³a galaktyka wiedzia³a, komu zawdziêcza to zwyciêstwo. Jako nastêpny cel zamierza³ obraæ imperialn¹ akademiê wojsko- w¹ na Caridzie. Planeta, przekszta³cona w orodek szkoleniowy imperialnych ¿o³- nierzy, by³a doæ du¿ym wiatem o znacznej grawitacji maj¹cej zwiêkszyæ si³ê miêni przysz³ych szturmowców. Dziewicze, czêsto niedostêpne tereny, doskonale nadawa³y siê na poligony. By³y tam wiêc arktyczne pustkowia i tropikalne lasy nie przeciête ¿adn¹ cie¿k¹ ani szlakiem. By³y skaliste, niebotyczne góry, a tak¿e spieczone s³oñ- cem pustynie pe³ne wielonogich jadowitych gadów. Carida prawdopodobnie by³a przeciwieñstwem cichego rodzin- nego wiata Kypa, Deyer, na którym spokojnie ¿y³ z rodzicami i bra- tem. Wszyscy kolonici mieszkali w malowniczych miastach, wznie- R O Z D Z I A £
8 sionych na tratwach, które unosi³y siê na powierzchniach jezior. Spo- kój ten prysn¹³ jednak jak mydlana bañka, kiedy rodzice Kypa po- stanowili zaprotestowaæ przeciwko zniszczeniu Alderaanu. Sztur- mowcy, którzy przybyli na Deyer, rozprawili siê z kolonistami. Kyp i jego rodzice zostali zes³ani na Kessel i zmuszeni do niewolniczej pracy w kopalni przyprawy. Brat Kypa, Zeth, trafi³ do caridañskiej imperialnej akademii, w której szkolono przysz³ych szturmowców. Teraz, kiedy Kyp okr¹¿a³ planetê, przekszta³con¹ w wojskow¹ bazê, czu³, ¿e na jego twarzy maluj¹ siê zawziêtoæ i upór, jakby stoczy³ z w³asnym sumieniem przera¿aj¹c¹ walkê. W k¹cikach jego oczu kry³y siê mroczne cienie. Nie spodziewa³ siê, ¿e jego brat po tylu latach wci¹¿ ¿yje, ale za wszelk¹ cenê chcia³ poznaæ prawdê o jego losie. A je¿eli Zeth nie ¿y³, Kyp dysponowa³ dostateczn¹ moc¹, ¿eby zniszczyæ ca³y system gwiezdny Caridy. Przed tygodniem zostawi³ Lukea Skywalkera na wierzcho³ku wielkiej wi¹tyni na Yavinie Cztery, przypuszczaj¹c, ¿e mistrz Jedi nie ¿yje. Wykrad³ plany dokumentacji technicznej Pogromcy S³oñc z pamiêci jego naiwnej projektantki i konstruktorki, doktor Qwi Xux, a potem doprowadzi³ do wybuchu siedmiu s³oñc, by spopieliæ admi- ra³ Daalê i jej dwa gwiezdne niszczyciele. W ostatniej chwili Daala stara³a siê uciec z rejonu, w którym eksplodowa³y gwiazdy super- nowe, ale na pró¿no. Fale wietlne by³y tak intensywne, ¿e ilumina- tory Pogromcy S³oñc automatycznie uleg³y zaciemnieniu w chwili, w której rozprzestrzeniaj¹ca siê kula ognia dosiêga³a Gorgonê, fla- gowy statek Daali. Od czasu tamtego zdumiewaj¹cego zwyciêstwa opêtanie Kypa zaczê³o ¿yæ w³asnym ¿yciem. M³odzieniec zamierza³ unicestwiæ wszystkie pozosta³oci po Imperium... Sieæ obrony Caridy dostrzeg³a Pogromcê S³oñc, kiedy zbli¿a³ siê do planety. Kyp postanowi³ og³osiæ swoje ultimatum, zanim si³y im- perialne spróbuj¹ czego niem¹drego. Wysy³aj¹c wiadomoæ, zde- cydowa³ siê wykorzystaæ jak najszersze pasmo czêstotliwoci. Wzywam akademiê wojskow¹ na Caridzie powiedzia³, stara- j¹c siê nadaæ g³osowi niskie brzmienie. Tu mówi pilot Pogromcy S³oñc. Rozpaczliwie usi³owa³ przypomnieæ sobie nazwisko b³a- zeñskiego ambasadora, który niedawno wywo³a³ dyplomatyczny incydent na Coruscant, kiedy chlusn¹³ p³ynem ze szklanki prosto w twarz Mon Mothmy. Chcê mówiæ z... ambasadorem Furganem na temat waszej kapitulacji.
9 Widoczna w dole planeta nie odpowiedzia³a. Kyp wpatrywa³ siê w komunikator, daremnie czekaj¹c na g³os, który odezwa³by siê w odbiorniku. Kiedy Caridanie usi³owali pochwyciæ Pogromcê S³oñc promie- niem ci¹gaj¹cym, na konsolecie sterowniczej statku Kypa zapali³y siê alarmowe lampki, ale m³odzieniec zacz¹³ poruszaæ dwigniami z prêdkoci¹ wspomagan¹ przez zmys³y Jedi. Dokonywa³ tak szyb- kich i nieprzewidywalnych zmian orbity, ¿eby promieñ nie zdo³a³ go przyci¹gn¹æ. Nie przylecia³em tu po to, by siê bawiæ! Kyp zacisn¹³ d³oñ w piêæ i uderzy³ z ca³ej si³y w obudowê komunikatora. Carida, je¿eli nie odpowiecie w ci¹gu najbli¿szych piêtnastu sekund, wy- strzelê torpedê w samo j¹dro waszego s³oñca. Przypuszczam, ¿e zna- cie mo¿liwoci mojej broni. Czy mnie zrozumielicie? Zacz¹³ g³o- no liczyæ. Jeden... dwa... trzy... cztery... Doliczy³ do jedenastu, zanim w odbiorniku komunikatora ode- zwa³ siê czyj szorstki g³os. Przybyszu, przekazujemy ci zestaw wspó³rzêdnych trajektorii l¹dowania. Leæ dok³adnie wyznaczon¹ tras¹, gdy¿ w przeciwnym wypadku zostaniesz zestrzelony. Natychmiast po l¹dowaniu poddaj siê i przeka¿ swój statek dowódcy szturmowców. Chyba nie zdajecie sobie sprawy z tego, co siê zaraz stanie odpar³ Kyp, nawet nie trac¹c chwili, ¿eby siê rozemiaæ. Chcê mówiæ z ambasadorem Furganem n a t y c h m i a s t, gdy¿ inaczej ca³y wasz system gwiezdny zamieni siê w kolejny jaskrawy punkt w galaktyce. Dokona³em eksplozji Mg³awicy Kocio³ tylko po to, ¿eby unicestwiæ parê imperialnych szturmowych niszczycieli... Czy nie wierzycie, ¿e równie ³atwo mogê zniszczyæ jedn¹ niewielk¹ gwiaz- dê, ¿eby pozbyæ siê planety ze szturmowcami? Dawajcie Furgana, i to na wizji! Nadajnik obrazów holoprojektora w³¹czy³ siê i po chwili pojawi- ³a siê szeroka, p³aska twarz ambasadora Caridy, który niecierpli- wym gestem odsun¹³ na bok oficera ³¹cznociowca. Kyp rozpozna³ Furgana po krzaczastych brwiach i grubych, fioletowo-purpurowych wargach. Z jakiego powodu przylecia³e do nas, Rebeliancie? odezwa³ siê Caridanin. Nie masz prawa stawiaæ nam ¿adnych ¿¹dañ. Kyp przewróci³ oczami, czuj¹c, ¿e jego cierpliwoæ mo¿e w ka¿- dej chwili siê wyczerpaæ.
10 Pos³uchaj mnie, Furgan zacz¹³. Chcê, ¿eby mi powiedzia³, jaki los spotka³ mojego brata, Zetha, który mniej wiêcej przed dzie- siêciu laty zosta³ porwany na planecie Deyer, wcielony do imperial- nego wojska i sprowadzony tutaj, na Caridê. Kiedy przeka¿esz mi tê informacjê, porozmawiamy na temat warunków waszej kapitulacji. Furgan spogl¹da³ na niego, marszcz¹c grube brwi, podobne do kolczastych krzewów. Imperium nie wdaje siê w negocjacje z terrorystami odezwa³ siê w koñcu. Je¿eli o to chodzi, nie masz ¿adnego wyboru owiadczy³ Kyp. Furgan zamruga³ nerwowo i po chwili postanowi³ spuciæ nieco z tonu. Zdobycie informacji sprzed tylu lat z pewnoci¹ zajmie nam trochê czasu. Pozostañ na orbicie, a my postaramy siê to sprawdziæ. Macie na to godzinê odpar³ Kyp, a potem przerwa³ po³¹cze- nie. Tymczasem ambasador Furgan, przebywaj¹cy w g³ównej cyta- deli imperialnej akademii wojskowej na Caridzie, spogl¹da³ na ofi- cera ³¹cznociowca, mocno zaciskaj¹c wargi barwy wie¿ych siñ- ców. Poruczniku Dauren, proszê sprawdziæ, czy ch³opak mówi prawdê rozkaza³. Chcê wiedzieæ wszystko na temat mo¿liwoci jego broni. Do Furgana podszed³ kapitan szturmowców, stawiaj¹c sprê¿yste kroki, które sprawi³y, ¿e po plecach ambasadora przeszed³ dreszcz podziwu. Proszê o raport odezwa³ siê ambasador do oficera. G³onik umieszczony w he³mie szturmowca wzmocni³ s³owa ka- pitana. Pu³kownik Ardax melduje, ¿e jego grupa szturmowa jest goto- wa do odlotu na Anoth powiedzia³. Na pok³adzie pancernika Vendetta znajduje siê osiem transporterów typu MT-AT, a poza tym jest miejsce dla oddzia³u ¿o³nierzy z niezbêdnym sprzêtem i uzbrojeniem. Furgan zacz¹³ bêbniæ palcami po g³adkiej powierzchni konsolety stoj¹cej obok niego. Mo¿e panu wydaæ siê przesad¹, ¿e mobilizujê takie si³y, ¿eby porwaæ niemowlê i obezw³adniæ jedn¹ kobietê, która je strze¿e, ale to jest dziecko J e d i , a ja nie zamierzam lekcewa¿yæ rodków obro-
11 ny, jakie mogli przedsiêwzi¹æ Rebelianci. Proszê powiedzieæ pu³- kownikowi Ardaxowi, ¿eby on i jego ludzie byli gotowi do natych- miastowego startu. Mam co prawda niewielki problem, z którym muszê siê najpierw uporaæ... ale zaraz potem bêdziemy mogli lecieæ po malca, który kiedy zostanie nastêpc¹ Imperatora, pos³usznym mi we wszystkich sprawach. Szturmowiec zasalutowa³, odwróci³ siê sprê¿ycie na obcasie wy- polerowanego buta, a potem otworzy³ drzwi i wyszed³ z pomiesz- czenia. Panie ambasadorze odezwa³ siê oficer ³¹cznociowiec, przy- gl¹daj¹c siê informacjom na monitorze. Nasi szpiedzy donieli kie- dy, ¿e Rebelianci dysponuj¹ skradzion¹ imperialn¹ broni¹ zwan¹ Pogromc¹ S³oñc, która podobno mo¿e dokonywaæ eksplozji gwiazd. Oprócz tego otrzymalimy meldunek, ¿e przed niespe³na tygodniem w Mg³awicy Kocio³ pojawi³o siê kilka tajemniczych supernowych... dok³adnie tak, jak twierdzi ten intruz. Furgan poczu³ dreszcz radoci na myl o tym, ¿e jego podej- rzenia by³y s³uszne. Gdyby móg³ dostaæ w swoje rêce i Pogrom- cê S³oñc, i dziecko Jedi, dysponowa³by o wiele wiêksz¹ w³adz¹ ni¿ wszyscy sk³óceni ze sob¹ lordowie w systemach gwiezdnych j¹dra galaktyki! Mo¿liwe, ¿e Carida sta³aby siê orodkiem odro- dzonego Imperium, którym on, Furgan, rz¹dzi³by niepodzielnie jako regent. Trzeba odwróciæ uwagê pilota Pogromcy S³oñc rozkaza³. A kiedy bêdzie czeka³ na wiadomoæ o losie brata, my opracujemy szczegó³owy plan ataku, by unieszkodliwiæ i pochwyciæ jego statek. Nie mo¿emy dopuciæ, ¿eby taka okazja przemknê³a nam ko³o nosa. Kyp wpatrywa³ siê w tarczê pok³adowego chronometru Pogrom- cy S³oñc i z ka¿d¹ chwil¹ niecierpliwi³ siê coraz bardziej. Gdyby nie nadzieja, ¿e dowie siê czego o losie Zetha, wystrzeli³by jedn¹ z czte- rech pozosta³ych rezonansowych torped w samo j¹dro s³oñca Cari- dy i wycofa³ siê, by spogl¹daæ, jak ca³y system gwiezdny zamienia siê w gwiazdê supernow¹, roz¿arzon¹ do bia³oci. Po chwili szumów i zak³óceñ w holoprojektorze ukaza³ siê wize- runek caridañskiego oficera ³¹cznociowca. Na jego twarzy malo- wa³a siê powaga, niemal smutek. Wzywam pilota Pogromcy S³oñc... Czy ty jeste Kyp Durron, brat Zetha, którego zwerbowalimy na wiecie Deyer, zamieszka-
12 nym przez kolonistów? Oficer mówi³ tak, jakby sprawia³o mu to wielk¹ trudnoæ. Ka¿de s³owo akcentowa³ ze zbyteczn¹ precyzj¹. Ju¿ powiedzia³em wam, kim jestem odpar³ Kyp. Czego siê dowiedzielicie? Wizerunek oficera ³¹cznociowca sta³ siê trochê niewyrany. Przykro nam, ale twój brat nie prze¿y³ wstêpnego wojskowego przeszkolenia. Nasze æwiczenia s¹ bardzo trudne, pomylane w ten sposób, ¿eby zniechêciæ wszystkich oprócz najbardziej wytrzyma- ³ych kandydatów. Kyp poczu³, ¿e jego uszy wype³niaj¹ siê dwiêkiem podobnym do huku wodospadu. Spodziewa³ siê us³yszeæ co w tym rodzaju, ale potwierdzenie tych oczekiwañ nape³ni³o go rozpacz¹. Jakie... jakie by³y okolicznoci jego mierci? Sprawdzam odezwa³ siê oficer ³¹cznociowiec. Kyp z wielkim trudem postanowi³ uzbroiæ siê w cierpliwoæ. Podczas wyprawy w góry, kiedy musia³ zrobiæ wszystko, ¿eby prze¿yæ, on i jego koledzy zostali zasypani przez nieoczekiwan¹ nie¿ycê. Prawdopodobnie zamarz³ na mieræ. S¹ podstawy, by s¹- dziæ, ¿e czyni³ bohaterskie wysi³ki, chc¹c ocaliæ ¿ycie chocia¿ nie- którym cz³onkom grupy. Dysponujê zbiorem danych ze wszystkimi szczegó³ami. Je¿eli chcesz, mogê przekazaæ je twojemu pok³adowe- mu komputerowi. Chcê odpar³ Kyp, czuj¹c suchoæ w gardle. Chcê dowie- dzieæ siê o wszystkim. Przypomnia³ sobie, jak obaj puszczali po wodzie ³ódeczki z trzci- ny i patrzyli, jak popychane wiatrem, dryfuj¹ w stronê pobliskich bagien. Pamiêta³ tak¿e wyraz twarzy Zetha, kiedy szturmowcy w³a- mali siê do ich domu i wyci¹gnêli go na dwór. To potrwa d³u¿sz¹ chwilê oznajmi³ oficer ³¹cznociowiec. Kyp spogl¹da³, jak przesy³ane dane pojawiaj¹ siê na ekranie jego monitora. Pomyla³ o Exarze Kunie, starodawnym Lordzie Sithów, który objawi³ mu wiele prawd, jakich nie chcia³ nauczyæ go mistrz Skywalker. Potwierdzenie spodziewanej wiadomoci o mierci Ze- tha przerwa³o ostatni¹ cienk¹ niæ, która utrzymywa³a na wodzy gniew Kypa. Teraz nic nie by³o w stanie go powstrzymaæ. Nie oka¿e zdradzieckiej Caridzie cienia ³aski. Usunie w ten spo- sób jeszcze jeden imperialny cierñ z boku Nowej Republiki, a po- tem wyruszy, aby rozprawiæ siê z pozosta³ymi wielkimi impe- rialnymi lordami, którzy gromadzili si³y w okolicach j¹dra ga- laktyki.
13 Zaczeka³, a¿ ostatnie dane o losach Zetha zostan¹ przepisane do pamiêci komputera Pogromcy S³oñc. Wiele czasu zajmie mu zapo- znanie siê z nimi, wyobra¿anie sobie ka¿dego szczegó³u ¿ycia brata, d³ugich chwil, które powinni byli spêdziæ razem... Nagle spostrzeg³ grupê czterdziestu myliwców typu TIE. Wy³o- ni³y siê spoza krêgu wietlnego planety z cienkiej, mglistej warstwy atmosfery i zaczê³y kierowaæ siê w stronê jego statku. Gromada ko- lejnych dwudziestu ukaza³a siê spoza przeciwleg³ego horyzontu i skrêci³a z wyranym zamiarem wziêcia Pogromcy w kleszcze. A wiêc zabieg przekazania mu wszystkich danych o losach Zetha mia³ na celu jedynie zyskanie na czasie, odwrócenie uwagi od ataku, jaki zaplanowali Caridanie! Kyp nie wiedzia³, czy powinien byæ rozwcieczony, czy mo¿e rozbawiony. Jego twarz przybra³a ponury wyraz, który jednak po bardzo krótkiej chwili znikn¹³. Tymczasem myliwce typu TIE zbli¿a³y siê coraz szybciej. Piloci niektórych maszyn posy³ali w jego stronê nitki laserowych strza- ³ów, zapewne przypuszczaj¹c, ¿e w ten sposób go powstrzymaj¹. Kyp czu³ g³uche dudnienia trafieñ w burty Pogromcy S³oñc, ale spe- cjalny kwantowo-krystaliczny pancerz, którym by³y pokryte, móg³ wytrzymaæ nawet ogieñ turbolaserowych dzia³ gwiezdnego niszczy- ciela. Jeden z pilotów uruchomi³ komunikator i postanowi³ porozumieæ siê z Kypem. Jeste otoczony. Nie uda ci siê uciec. Przykro mi odpar³ Kyp. Nie mam na pok³adzie ani jednej bia³ej flagi. Pos³u¿y³ siê czujnikami, by odnaleæ dowódcê eskadry myliw- ców typu TIE, którego g³os us³ysza³ w g³oniku komunikatora. Wymierzy³ w niego jeden z obronnych laserów i wypuci³ wietli- st¹ wi¹zkê, która trafi³a imperialn¹ maszynê w jeden z p³askich pa- neli z bateriami s³onecznymi. Myliwiec rozlecia³ siê na kawa³ki i za- mieni³ w ognist¹, ¿ó³topomarañczow¹ kulê. Pozosta³e maszyny ze wszystkich stron jednoczenie zasypa³y Po- gromcê S³oñc lawin¹ b³yskawic. Kyp wymierzy³ lasery, celuj¹c w piêæ myliwców wybranych na chybi³ trafi³. Uda³o mu siê znisz- czyæ trzy. Korzystaj¹c z wyj¹tkowej ruchliwoci, jak¹ dysponowa³ Pogrom- ca, wystrzeli³ wiec¹ w górê, a w tym czasie inne myliwce typu TIE kontynuowa³y ogieñ poprzez chmury dymów i szcz¹tki pozo-
14 sta³e po wybuchach zniszczonych wczeniej maszyn. Kyp rozemia³ siê na ca³e gard³o, widz¹c, jak dwaj imperialni piloci trafili siê na- wzajem. Poczu³, jak narasta w nim fala gniewu, jak wzmacnia zasoby jego mocy. Pomyla³, ¿e ostrzeg³ Caridan bardziej ni¿ na to zas³ugiwali. Powiedzia³, czego od nich ¿¹da, a tymczasem podstêpny Furgan wy- s³a³ przeciwko niemu swoje eskadry. To ostatni b³¹d, jaki kiedykolwiek pope³nilicie owiadczy³. Piloci myliwców typu TIE nie przerywali ognia, czêciej jednak chybiali ni¿ trafiali. B³yskawice laserowych strza³ów odbija³y siê od kwantowo-krystalicznego pancerza, nie wyrz¹dzaj¹c Pogromcy S³oñc najmniejszej krzywdy. Wygl¹da³o na to, ¿e piloci nie wiedz¹, jak powinni prawid³owo mierzyæ i strzelaæ. Najprawdopodobniej spêdzali ca³y czas, wprawiaj¹c siê w strzelaniu w komorach symu- lacyjnych, i nigdy nie brali udzia³u w prawdziwej bitwie w przestwo- rzach. Kyp tymczasem pos³ugiwa³ siê Moc¹. Trafia³ kolejne maszyny, ale po chwili uzna³, ¿e dalsza walka jest tylko strat¹ czasu. Kiedy opuci³ oko³oplanetarn¹ orbitê i po³o¿y³ statek na kurs wiod¹cy ku gwiedzie, w sam rodek systemu, dwa najszybsze myliwce typu TIE puci³y siê w pocig za nim. Jedyn¹ krzywd¹, jak¹ imperialni piloci mogli wyrz¹dziæ Pogrom- cy S³oñc, by³o zniszczenie jego ma³ych wie¿yczek z laserami. Po- wiod³o siê to kiedy si³om admira³ Daali, które unieruchomi³y ca³e zewnêtrzne uzbrojenie ma³ego statku. Zosta³o ono póniej napra- wione przez in¿ynierów Nowej Republiki. Kolejny uszkodzony myliwiec typu TIE przeci¹³ przestworza przed dziobem Pogromcy S³oñc, a potem z olepiaj¹cym b³yskiem zakoñczy³ ¿ywot. Kyp przelecia³ przez chmurê szcz¹tków, wci¹¿ kieruj¹c siê ku s³oñcu. Pozosta³e imperialne maszyny nie przerywa- ³y pocigu i wci¹¿ strzela³y. Kyp nie zwraca³ na nie uwagi. Nie móg³ przestaæ myleæ o bracie. Wyobra¿a³ sobie, jak Zeth, uczestnicz¹c w æwiczeniach wojska, do którego nigdy nie zamierza³ wstêpowaæ, zamarza pod grub¹ warstw¹ niegu. M³odzieniec wie- dzia³, ¿e jedynym sposobem pozbycia siê tej myli jest oczyszczenie ca³ej planety w nieziemskim ogniu, jaki mo¿e rozpêtaæ tylko Po- gromca. Uruchomi³ systemy umo¿liwiaj¹ce wystrzelenie rezonansowych torped. Toroidalny transmiter, umieszczony w dolnej czêci kad³u- ba, zacz¹³ przekazywaæ energiê plazmy do pocisku, nadaj¹c mu kszta³t owalny.
15 Kiedy Kyp ostatnio odpala³ torpedy, kierowa³ je ku supergigan- tycznym gwiazdom w Mg³awicy. W porównaniu z nimi s³oñce Ca- ridy by³o niewielk¹ ¿ó³t¹ gwiazd¹, nie wyró¿niaj¹c¹ siê niczym szcze- gólnym, ale mimo to Pogromca S³oñc powinien wzbudziæ reakcjê ³añcuchow¹ w jej j¹drze... Kyp zbli¿y³ siê do p³on¹cej kuli ¿ó³tego ognia i dostrzeg³ migotli- we wypustki, wystaj¹ce ponad warstwê chromosfery gwiazdy. Na powierzchniê wydostawa³y siê b¹ble gor¹cych gazów, które po chwili opada³y, by ponownie pogr¹¿yæ siê w piekielnej g³êbi. Ciemne smugi, widoczne na tarczy s³oñca, szpeci³y j¹ niczym nie zagojone blizny. Kyp wymierzy³ w sam rodek jednej plamy, jakby by³a centralnym punktem tarczy strzelniczej. Uzbroi³ rezonansow¹ torpedê, a potem odwróci³ g³owê i powiê- ci³ chwilê, aby sprawdziæ, co dzieje siê za jego plecami. cigaj¹ce go myliwce typu TIE zawróci³y, nie chc¹c znaleæ siê tak blisko p³on¹cej kuli. Spojrza³ ponownie przed siebie i zobaczy³ czerwone lampki alar- mowe, mrugaj¹ce na pulpicie konsolety, ale postanowi³ je zignoro- waæ. Kiedy lampka kontrolna systemu celowniczego rozjarzy³a siê zie- lonym blaskiem, przycisn¹³ guzik, posy³aj¹c prosto w rodek tarczy caridañskiego s³oñca skwiercz¹c¹, zielono-niebiesk¹ elipsoidê. Jej urz¹dzenia naprowadzaj¹ce powinny sprawiæ, ¿e dotrze do j¹dra i do- kona w nim nieodwracalnej destabilizacji. Wyda³ ciche westchnienie ulgi i usiad³ wygodniej na fotelu pilo- ta. W³anie podj¹³ decyzjê, której nie mo¿na ju¿ zmieniæ. Powinien czuæ uniesienie, wiedz¹c, ¿e ostateczne zniszczenie wojskowej akademii by³o jedynie kwesti¹ czasu. wiadomoæ ta nie mog³a jednak zatrzeæ bólu, jaki czu³ po stracie jedynego brata. W pomieszczeniach cytadeli wojskowego orodka szkoleniowe- go rozjêcza³y siê syreny alarmowe. Korytarzami o kamiennych po- sadzkach bieg³y grupy szturmowców, chc¹c zaj¹æ miejsca w strate- gicznych punktach wyznaczonych podczas wielu æwiczeñ. ¯o³nie- rze nie wiedzieli jednak, co robiæ. Na twarzy ambasadora Furgana malowa³ siê doæ komiczny wy- raz przera¿enia. Jego wy³upiaste oczy wygl¹da³y, jakby mia³y za chwilê wyjæ z orbit, a usta zamyka³y siê i otwiera³y, gdy mê¿czy- zna usi³owa³ wykrztusiæ chocia¿ s³owo.
16 Ale jakim cudem wszyscy nasi piloci myliwców typu TIE mo- gli chybiæ? Oni nie chybili, ekscelencjo odpar³ porucznik Dauren. To Pogromca S³oñc musi byæ wyposa¿ony w jaki niewra¿liwy pan- cerz, przewy¿szaj¹cy wszystkie, z jakimi kiedykolwiek mielimy do czynienia. Kyp Durron dociera w³anie w pobli¿e caridañskiego s³oñ- ca i chocia¿ wskazania naszych czujników s¹ zniekszta³cone z po- wodu wy³adowañ koronowych, wygl¹da na to, ¿e wystrzeli³ ku tar- czy jaki pocisk o ogromnej energii. Oficer ³¹cznociowiec prze³- kn¹³ linê. Przypuszczam, ¿e obaj dobrze wiemy, co to znaczy, ekscelencjo. O ile to niebezpieczeñstwo jest realne stwierdzi³ Furgan. Ekscelencjo... Dauren walczy³ z ogarniaj¹cym go przera- ¿eniem. Musimy za³o¿yæ, ¿e jest realne. Nowa Republika nie bez powodu by³a niespokojna, kiedy dysponowa³a tak¹ straszli- w¹ broni¹. Gwiazdy w Mg³awicy Kocio³ naprawdê eksplodo- wa³y. W g³oniku interkomu rozleg³ siê g³os Kypa Durrona. Carida, ostrzega³em was, ale mimo to próbowalicie mnie oszu- kaæ. Teraz bêdziecie musieli pogodziæ siê z tym, co sami na siebie ci¹gnêlicie. Je¿eli nie pomyli³em siê w obliczeniach, j¹dro wasze- go s³oñca powinno staæ siê niestabilne za mniej wiêcej dwie godzi- ny. Zrobi³ krótk¹ przerwê. Macie tylko tyle czasu, by zarz¹dziæ ewakuacjê planety. Furgan z wciek³oci¹ uderzy³ piêci¹ w blat sto³u. Ekscelencjo odezwa³ siê znów Dauren. Co zamierza pan teraz zrobiæ? Czy powinienem zaj¹æ siê przygotowaniami do ewa- kuacji? Furgan pochyli³ siê nad sto³em i przycisn¹³ guzik, chc¹c po³¹czyæ siê z hangarami znajduj¹cymi siê na ni¿szych poziomach cytadeli. Pu³kowniku Ardax, proszê natychmiast zaokrêtowaæ swoich ¿o³nierzy. Proszê umieciæ ich na pok³adach pancernika Vendet- ta. Grupa szturmowa maj¹ca opanowaæ Anoth wystartuje za godzi- nê. Mam zamiar tak¿e uczestniczyæ w tej wyprawie. Rozkaz, panie ambasadorze nadesz³a zwiêz³a odpowied pu³- kownika. Furgan zwróci³ siê do swojego oficera ³¹cznociowca: Czy jest pan pewien, ¿e jego brat nie ¿yje? Nie dysponujemy niczym, czego moglibymy u¿yæ jako rodka perswazji? Dauren zamruga³.
17 Nie wiem, ekscelencjo odpar³. Rozkaza³ pan, ¿eby graæ na zw³okê, wiêc wymyli³em ca³¹ historiê i wys³a³em mu fa³szywe in- formacje. Czy pan chce, ¿ebym teraz to sprawdzi³? Oczywicie, ¿e chcê, by to sprawdzi³! rykn¹³ Furgan. Je¿eli bêdziemy mieli jego brata jako zak³adnika, mo¿e uda siê nam zmu- siæ ch³opaka, by zneutralizowa³ dzia³anie broni Pogromcy. Zajmê siê tym natychmiast, ekscelencjo odpar³ Dauren i za- cz¹³ przebieraæ palcami po klawiaturze. Do pokoju dowodzenia wpad³o szeciu dowódców grup szkole- niowych akademii. Zwabieni jêkiem alarmowych syren, zatrzymali siê przed Furganem i dziarsko zasalutowali. Furgan, obdarzony ni¿- szym wzrostem ni¿ jego dowódcy, za³o¿y³ rêce za plecami, wypi¹³ pier i zwróci³ siê do genera³ów: Sporz¹dcie spis wszystkich statków na Caridzie, nadaj¹cych siê do lotu. Absolutnie ¿adnego nie pomiñcie. Trzeba przekazaæ do pamiêci ich komputerów kompletne dane, a potem zabraæ na pok³ady tyle osób, ile bêdzie mo¿liwe. Nie s¹dzê, by uda³o siê za- okrêtowaæ wszystkich, wiêc wybierajcie tylko najstarszych stop- niem. Czy chce pan, ¿ebymy opucili Caridê bez walki? odezwa³ siê jeden z oficerów. Generale, nasze s³oñce wkrótce zamieni siê w supernow¹! wrzasn¹³ w odpowiedzi Furgan. Jak pan chce, ¿ebymy z tym wal- czyli? Ewakuacja ma obj¹æ tylko najstarszych stopniem? zapyta³ nie- mia³o Dauren, unosz¹c g³owê znad konsolety. Ekscelencjo, je- stem tylko porucznikiem. Furgan rzuci³ grone spojrzenie na mê¿czyznê pochylonego nad pulpitami kontrolnymi. A zatem masz jeszcze jeden powód wiêcej, by odnaleæ brata tego dzieciaka i zmusiæ go, ¿eby powstrzyma³ tê torpedê! Przez iluminatory, spolaryzowane do po³owy jasnoci, Kyp ob- serwowa³, jak pozosta³e myliwce typu TIE zawracaj¹ i kieruj¹ siê ku Caridzie. Umiechn¹³ siê z satysfakcj¹. Pomyla³, ¿e przyjemnie bêdzie patrzeæ, jak ogarniêci panik¹ Caridanie opuszczaj¹ planetê, staraj¹c siê zabraæ wszystko, co ma jak¹ wartoæ. Przez kolejne dwadziecia minut przygl¹da³ siê, jak z hangarów g³ównej cytadeli akademii startuj¹ chmary ró¿nych statków. Widzia³ 2 W³adcy mocy
18 ma³e myliwce, du¿e pasa¿erskie transportowce i kosmiczne barki klasy Gwiezdny Robotnik, a nawet jeden gronie wygl¹daj¹cy sztur- mowy pancernik. Dziwi³ siê sam sobie, ¿e pozwala imperialnym wojskom na za- branie tej gronej broni. Nie w¹tpi³, ¿e w przysz³oci zostanie u¿yta do walki z Now¹ Republik¹, ale na razie cieszy³ siê tym, ¿e ju¿ wkrót- ce unicestwi ca³y imperialny system gwiezdny. Nie uda siê wam wszystkim uciec szepn¹³ do siebie. Mo¿li- we, ¿e niektórzy ocal¹ ¿ycie, ale nie ka¿demu uda siê ta sztuka! Rzuci³ okiem na tarczê chronometru. Teraz, kiedy we wnêtrzu gwiaz- dy zaczyna³y pojawiaæ siê pierwsze pulsacje, móg³ oceniæ dok³ad- niej, ile czasu zajmie s³oñcu osi¹gniêcie stanu, w którym eksplodu- je. Caridanie mieli ju¿ tylko dwadziecia siedem minut do chwili, w której dotrze do nich czo³o fali uderzeniowej. Strumieñ odlatuj¹cych maszyn os³ab³ i tylko kilka starych stat- ków, wyci¹gniêtych zapewne ze sk³adnic z³omu, z wielkim trudem usi³owa³o pokonaæ si³ê przyci¹gania. Carida nie sprawia³a wra¿enia orodka wyposa¿onego w wiele nowoczesnych jednostek. Mo¿liwe, ¿e wiêkszoæ najlepszych statków zosta³a zarekwirowana przez wiel- kiego admira³a Thrawna lub którego innego imperialnego lorda. Sygna³ nadajnika holoprojektora zamigota³ i po chwili pojawi³ siê znów wizerunek oficera ³¹cznociowca Caridy. Wzywam pilota Pogromcy S³oñc! Tu mówi porucznik Dauren! Wzywam Kypa Durrona! Sprawa pilna! Mam dla ciebie nie cierpi¹- c¹ zw³oki informacjê! Kyp móg³ sobie wyobraziæ, ¿e kto, kto pozosta³ jeszcze na Cari- dzie, mia³ dla niego piln¹ informacjê. Nie spieszy³ siê z odpowie- dzi¹, pozwalaj¹c, by oficer ³¹cznociowiec cierpia³ katusze... Tak, o co chodzi? odezwa³ siê po d³u¿szej chwili. Kypie Durronie, w koñcu uda³o siê nam odnaleæ twojego brata Zetha. Kyp poczu³ siê tak, jakby kto przeszy³ jego serce ostrzem wietl- nego miecza. Co takiego? Twierdzi³e, ¿e nie ¿yje. Sprawdzilimy jeszcze raz dok³adnie i mimo wszystko go odnalelimy. Przebywa w tej chwili tu, w tej cytadeli, ale nie uda³o mu siê dostaæ na pok³ad gwiezdnego transportowca i w zwi¹zku z tym nie mo¿e odlecieæ z Caridy! Wezwa³em go, by stawi³ siê obok nadajnika komunikatora. Powinien przyjæ za chwilê.
19 Jak to mo¿liwe? zdziwi³ siê Kyp. Powiedzia³e przecie¿, ¿e zgin¹³ podczas æwiczeñ. Przes³a³e mi nawet wszystkie informacje na ten temat! Informacje zosta³y sfa³szowane owiadczy³ bez ogródek Dauren. Kyp zacisn¹³ powieki, gdy¿ gor¹ce ³zy przes³oni³y mu wzrok. Na wieæ o tym, ¿e Zeth nadal ¿yje, ogarnê³a go wielka radoæ. Czu³ jednak gniew na samego siebie za to, ¿e pope³ni³ najbardziej ele- mentarny b³¹d u w i e r z y ³ w to, co powiedzieli mu imperialni funkcjonariusze. Ponownie spojrza³ na tarczê chronometru. Do wybuchu pozosta- wa³o dwadziecia jeden minut. Szarpn¹³ dwignie sterownicze Po- gromcy S³oñc i jak laserowy b³ysk skierowa³ statek z powrotem ku planecie. Nie spodziewa³ siê, ¿e zd¹¿y ocaliæ ¿ycie brata, ale musia³ spróbowaæ. Wpatrywa³ siê w tarczê przyrz¹du ukazuj¹c¹ minuty i sekundy. Mimo i¿ nie odzyska³ ostroci wzroku, czu³ uk³ucie w sercu za ka¿- dym razem, gdy na tarczy pojawia³y siê coraz ni¿sze liczby. Powrót w okolice Caridy zaj¹³ mu piêæ minut. Przelecia³ przez granicê dnia i nocy, obra³ orbitê przebiegaj¹c¹ nad powierzchni¹ na niewielkiej wysokoci, a póniej zaprogramowa³ wspó³rzêdne for- tecy i budynków wchodz¹cych w sk³ad imperialnej placówki szko- leniowej. W polu wywietlacza holoprojektora ponownie znalaz³ siê nie- wielki wizerunek porucznika Daurena. Oficer ³¹cznociowiec ci¹- gn¹³ za rêkê szturmowca odzianego w bia³y pancerz. Kypie Durronie! Czy jeszcze mnie s³yszysz? S³yszê odpar³ m³odzieniec. Obni¿am lot, ¿eby was zabraæ. Oficer ³¹cznociowiec odwróci³ siê w stronê szturmowca. Dwadziecia jeden dwanacie, natychmiast zdejmijcie he³m rozkaza³. Z wahaniem, jakby nie robi³ tego od bardzo dawna, ¿o³nierz ci¹- gn¹³ nakrycie g³owy. Sta³, mrugaj¹c w wietle nie poddanym dzia- ³aniu filtrów. Zapewne tylko bardzo rzadko mia³ okazjê patrzenia na wiat w³asnymi oczami. Kiedy Kyp spojrza³ na holograficzny wize- runek oblicza, które przypomina³o trochê twarz brata, poczu³, jak jego serce przenika fala bólu. Podaj swoje nazwisko odezwa³ siê Dauren. Szturmowiec zamruga³, jakby nie wiedzia³, co powiedzieæ. Kyp by³ ciekaw, czy ¿o³nierza nie poddano dzia³aniu jakich narkoty- ków.
20 Dwadziecia jeden dwanacie odpar³. Nie swój numer s³u¿bowy, swoje nazwisko! M³ody mê¿czyzna przez d³u¿sz¹ chwilê nic nie mówi³, jakby szpe- ra³ w pamiêci, szukaj¹c w niej czego, czego od bardzo dawna nie u¿ywa³. Kiedy w koñcu odnalaz³ w³aciwe s³owo, wypowiedzia³ je tak, ¿e zabrzmia³o jak pytanie. Zeth? Zeth Dur... Durron? Kyp nie musia³ s³uchaæ, jak szturmowiec wymawia to nazwisko. Pamiêta³ opalonego, szczup³ego ch³opaka, z którym kiedy p³ywa³ na Deyer i ma³¹ rêczn¹ sieci¹ ³owi³ ryby. Zeth szepn¹³. Nadlatujê. Oficer ³¹cznociowiec zacz¹³ wymachiwaæ rêkami. Nie uda ci siê wyl¹dowaæ w ci¹gu czasu, jaki pozosta³ owiad- czy³. Musisz powstrzymaæ tê katastrofê. Musisz zapobiec powsta- niu reakcji ³añcuchowej w j¹drze s³oñca. To nasza jedyna nadzieja. Nie mogê jej powstrzymaæ odpar³ Kyp. Nikt i nic nie mo¿e jej powstrzymaæ. Je¿eli tego nie zrobisz, wszyscy zginiemy! zawo³a³ przera¿o- ny Dauren. A zatem zginiecie odpar³ Kyp. Wszyscy na to zas³u¿ylicie. Z wyj¹tkiem Zetha. Lecê po niego. Jak b³yskawica przeci¹³ warstwy atmosfery planety. Rozgrzane powietrze perli³o siê po bokach superbroni, a czo³o fali udarowej piêtrzy³o siê przed jej dziobem jak tarcza. Za ruf¹ grzmia³ huk po- wsta³y wskutek przekroczenia bariery dwiêku. Powierzchnia planety zbli¿a³a siê z prêdkoci¹ przyprawiaj¹c¹ o md³oci. Kyp szybowa³ nad spêkanym pustkowiem pooranym wy- buchami pocisków, pe³nym niedostêpnych czerwonych ska³ i stro- mych w¹wozów. Na pustyni zobaczy³ geometryczne kszta³ty bêd¹- ce drogami, pieczo³owicie zaplanowanymi i zbudowanymi przez oddzia³ imperialnych in¿ynierów. Pogromca S³oñc przelecia³ jak meteor nad grup¹ bunkrów i bara- ków o metalowych cianach. Tu i ówdzie Kyp widzia³ pojedyncze grupki szturmowców, odbywaj¹cych æwiczenia albo maszeruj¹cych w zwartym szyku, niewiadomych, ¿e nied³ugo ich s³oñce eksplo- duje. Chronometr pokazywa³, ¿e do chwili wybuchu pozosta³o zaled- wie siedem minut. Kyp przywo³a³ ekran celowniczy i namierzy³ g³ówn¹ cytadelê. Pêd powietrza szarpn¹³ jego statkiem, zako³ysa³ nim w locie, ale m³odzie-
21 niec siê tym nie przejmowa³. Na powierzchni molekularnego pance- rza migota³y p³omyki gazów wchodz¹cych w sk³ad atmosfery. Podaj mi swoje dok³adne wspó³rzêdne za¿¹da³ Kyp. Oficer ³¹cznociowiec zacz¹³ szlochaæ. Wiem, ¿e przebywacie w budynku g³ównej cytadeli! krzy- kn¹³ Kyp. W którym miejscu? Na jednym z najwy¿szych poziomów po³udniowej wie¿y od- par³ zwiêle Zeth, po wojskowemu, jak dobrze wyszkolony sztur- mowiec. Kyp dostrzeg³ poszarpane blanki budynków wojskowej akade- mii, wyrastaj¹ce porodku p³askowy¿u, na którym roi³o siê jak w ulu. Monitory Pogromcy S³oñc ukaza³y powiêkszony obraz cytadeli, a po- tem skupi³y siê na po³udniowej wie¿y, o której wspomina³ Zeth. Do wybuchu pozostawa³o ju¿ tylko piêæ minut. Zeth, przygotuj siê, nadlatujê. Ale zabierzesz i mnie! odezwa³ siê Dauren. Kyp poczu³ w sercu uk³ucie. Zamierza³ pozostawiæ na ³asce losu oficera ³¹cznociowca, który powiedzia³ mu nieprawdê, doprowa- dzi³ do rozpaczy i zmusi³ do podjêcia decyzji o zniszczeniu Caridy. Chcia³, ¿eby porucznik zgin¹³ w wybuchu s³onecznego ognia, spo- pielaj¹cego wszystkich i wszystko, ale mê¿czyzna móg³ mu siê przy- daæ, przynajmniej na razie. Znajdcie jaki taras albo balkon poleci³. Pojawiê siê tam mniej wiêcej za minutê. Na dach nie zd¹¿ycie, wiêc bêdê musia³ go odstrzeliæ. Dauren kiwn¹³ g³ow¹. Zeth otrz¹sn¹³ siê w koñcu z otêpienia i za- pyta³: Kyp? Mój brat? Kypie, czy to ty? Pogromca S³oñc przelecia³ nad minaretami i wie¿ami caridañskiej cytadeli, ostrymi jak ig³y. Ca³¹ fortecê otacza³y mury niesamowitej gruboci. Po wewnêtrznym dziedziñcu biega³o kilkuset ni¿szych stop- niem uchodców, staraj¹c siê dostaæ na pok³ady niewielkich atmos- ferycznych migaczy i patrolowców. Niektóre startowa³y, unosz¹c siê w powietrze, chocia¿, nie maj¹c generatorów napêdu nadprze- strzennego, nie by³y w stanie umkn¹æ przed ognistym piek³em wy- buchu supernowej. Kyp gwa³townie zmniejszy³ prêdkoæ lotu, a¿ w koñcu znieru- chomia³ nad fortec¹. Nagle Pogromca S³oñc zako³ysa³ siê z boku na bok, kiedy automatycznie kierowane lasery rozmieszczone wokó³ akademii wymierzy³y do niego i strzeli³y.
22 Wy³¹czcie swoje obronne dzia³a! wrzasn¹³ Kyp do oficera ³¹cznociowca. Powiêci³ cenn¹ chwilê, by wycelowaæ, i ogniem obronnych la- serów odpowiedzia³ dzia³om cytadeli, zasypuj¹cym go b³yskawica- mi. Dwie wie¿yczki wybuch³y, zamieniaj¹c siê w stosy dymi¹cych szcz¹tków, ale nieco wiêksze laserowe dzia³o, ukryte w trzeciej, po raz kolejny trafi³o w pancerz Pogromcy. Wymkn¹wszy siê na chwilê spod kontroli, superbroñ zaczê³a ko- zio³kowaæ, a¿ uderzy³a o mur jednej z wysokich wie¿yczek. Kyp zdo³a³ jednak odzyskaæ panowanie nad sterami i uniós³ swój ma³y statek na nieco wiêksz¹ wysokoæ. Nie by³o czasu, by nadal odpo- wiadaæ ogniem. Nie by³o czasu na nic poza dostaniem siê do po- mieszczeñ wie¿y. Kyp rzuci³ okiem na tarczê chronometru i stwierdzi³, ¿e zosta³y ju¿ tylko trzy minuty! Kryjcie siê! krzykn¹³. Za chwilê odstrzelê dach cytadeli! Wymierzy³ jeden z laserów i przycisn¹³ guzik, ale na ekranie celow- niczym pojawi³ siê napis: AWARIA. Wie¿yczka lasera musia³a ulec uszkodzeniu podczas zderzenia z murami wie¿y. Kyp zakl¹³ i obró- ci³ statek wokó³ pionowej osi, tak by móc wymierzyæ w dach z inne- go lasera. Pos³a³ krótk¹ seriê, kontroluj¹c iloæ emitowanej energii, a potem przygl¹da³ siê, jak p³on¹ce szcz¹tki dachu wpadaj¹ do wnêtrza wie- ¿y. W powietrze poszybowa³y kawa³ki syntetycznych ska³ i poszar- panych metalowych dwigarów. Kyp pstrykn¹³ prze³¹cznikiem, uru- chamiaj¹c generator promienia ci¹gaj¹cego. Chcia³ pochwyciæ la- taj¹ce szcz¹tki, zanim spadn¹ na ni¿sze poziomy cytadeli. Zawisn¹³ Pogromc¹ S³oñc nad dymi¹cym kraterem, który jeszcze przed chwil¹ by³ dachem budowli. Skierowa³ czujniki skanerów pio- nowo w dó³ i ujrza³ dwójkê mê¿czyzn. Wygrzebywali siê spod biu- rek, gdzie siê ukryli. Gdyby obni¿y³ wysokoæ lotu, obaj mogliby siê wspi¹æ po drabince wiod¹cej do w³azu, a stamt¹d przedostaæ siê do opancerzonego wnêtrza Pogromcy. Kyp ju¿ wczeniej wprowa- dzi³ do pamiêci komputera parametry trasy, która umo¿liwi³aby ucieczkê. Obni¿aj¹c wysokoæ lotu, Kyp dostrzeg³, ¿e porucznik Dauren wsta³, uj¹³ od³amany kawa³ek plastali i z ca³ej si³y uderzy³ nim Ze- tha w ty³ g³owy. Brat Kypa upad³ na kolana, ale potrz¹sn¹³ g³ow¹ i w odruchu samoobrony wyci¹gn¹³ blaster. Oficer ³¹cznociowiec podbieg³, by pochwyciæ koniec drabinki Pogromcy S³oñc, ale Kyp,
23 rozwcieczony widokiem tego, co siê sta³o, szarpn¹³ dwigniê i uniós³ statek tak, by mê¿czyzna nie móg³ z³apaæ najni¿szego szczebla. Podskakuj¹c i wymachuj¹c rêkami, oficer ³¹cznociowiec usi³o- wa³ dosiêgn¹æ koñca drabinki, ale chybi³ i zamiast szczebla dotkn¹³ kad³uba statku; oparzony wrzasn¹³ z bólu, gdy¿ molekularny pan- cerz wci¹¿ jeszcze by³ rozgrzany od tarcia o cz¹steczki atmosfery. Opad³ na pod³ogê i odwróci³ siê w sam¹ porê, by zobaczyæ, jak Zeth kieruje ku niemu lufê blastera. Pamiêtaj¹c lata szkolenia, które przeszed³ jako szturmowiec, brat Kypa precyzyjnie wymierzy³ i przy- cisn¹³ spust karabinu. Oficer ³¹cznociowiec, odrzucony si³¹ strza³u, przelecia³ pod przeciwleg³¹ cianê pomieszczenia. W jego torsie zia³a czarna, dymi¹ca dziura. Opad³ na pod³ogê i znieruchomia³ poród le¿¹cych tam szcz¹tków. Jedna minuta. Kyp powróci³ Pogromc¹ S³oñc na poprzedni¹ wysokoæ i opuci³ drabinkê, ale Zeth opad³ na kolana. Z ciê¿kiej rany w tylnej czêci jego g³owy ciek³a krew, plami¹c bia³y pancerz. Nie mia³ si³, ¿eby wstaæ i uchwyciæ siê szczebla drabinki. Cios zadany przez oficera ³¹cznociowca okaza³ siê zbyt silny. Dzia³aj¹c w popiechu, Kyp wymierzy³ promieñ ci¹gaj¹cy w nie- ruchome cia³o brata, oderwa³ je od pod³ogi i zacz¹³ przyci¹gaæ ku Pogromcy. Nie móg³ zrobiæ nic wiêcej. Zablokowa³ dwignie ste- rownicze, a potem rzuci³ siê do w³azu. Musia³ otworzyæ klapê i zejæ po drabince, a potem wci¹gn¹æ cia³o brata do wnêtrza statku. Siê- gn¹³ do dwigni otwieraj¹cej w³az Pogromcy... I wówczas s³oñce Caridy eksplodowa³o. Fala wietlna przemknê³a przez atmosferê, nios¹c ze sob¹ piek³o s³onecznego ¿aru. Ca³a cytadela przemieni³a siê w morze p³omieni. Pogromca S³oñc zacz¹³ kozio³owaæ, a Kyp, odrzucony pod prze- ciwn¹ cianê sterowni, znieruchomia³, przyciniêty twarz¹ do szyby jednego z iluminatorów. Zobaczy³, jak pod wp³ywem s³onecznego piek³a, jakie rozszala³o siê na Caridzie, cia³o Zetha rozsypuje siê w popió³, po którym nie zostaje wkrótce najmniejszego ladu. Kyp z wysi³kiem wci¹gn¹³ siê na fotel pilota. Niemal pora¿ony prze¿ytym wstrz¹sem, pos³u¿y³ siê technik¹ Jedi, ¿eby zmusiæ siê do w³¹czenia silników napêdu podwietlnego. Pierwsza fala, wys³a- na przez wybuchaj¹c¹ supernow¹, zawiera³a szybkie, obdarzone du¿¹ energi¹ cz¹stki, wystrzelone w przestworza dziêki eksplozji gwiaz- dy. Kyp wiedzia³, ¿e mniej wiêcej po minucie pojawi siê znacznie groniejsze promieniowanie.
24 Po chwili drugi huragan energii uderzy³ w Caridê, która rozpad³a siê na kawa³ki. Pogromca S³oñc przyspieszy³ tak bardzo, ¿e zosta³y przekroczone niemal wszystkie czerwone kreski na tarczach wska- ników, a potem po³o¿y³ siê na kurs ucieczki, zaprogramowany wcze- niej przez Kypa. M³odzieniec czu³, ¿e ogromna si³a rozci¹ga jego twarz w dziw- nym grymasie. Z wysi³kiem zamkn¹³ powieki i pozwoli³, by przy- spieszenie zakrzywia³o tory ³ez, jakie zaczê³y p³yn¹æ z jego oczu. Pogromca S³oñc wystrzeli³ z górnych warstw atmosfery i po chwili dokona³ skoku w nadprzestrzeñ. Gdy ogniki gwiazd w iluminato- rach zamienia³y siê w d³ugie linie, a p³omienie supernowej wyci¹- ga³y po raz ostatni ogniste szpony, Kyp wyda³ zduszony jêk rozpa- czy na myl o tym, co w³anie uczyni³. Jego jêk znikn¹³ jednak razem z nim w nadprzestrzeni.
25 Leia Organa Solo wyl¹dowa³a na powierzchni czwartego ksiê- ¿yca planety Yavin. Pochyli³a g³owê, przesz³a przez w³az Tysi¹c- letniego Soko³a, a potem zaczê³a iæ po opuszczonej rampie. Spoj- rza³a w kierunku wielkiej wi¹tyni Massassów piêtrz¹cej siê obok statku. Poranek na ksiê¿ycu poroniêtym d¿ungl¹ by³ doæ ch³odny. Nad ziemi¹ unosi³y siê opary, wisia³y nisko nad koronami drzew i ocie- ra³y siê o wierzcho³ki kamiennych zigguratów niczym bia³y ca³un. Pogrzebowy ca³un pomyla³a Leia. Dla Lukea. Min¹³ tydzieñ od chwili, kiedy uczniowie akademii Jedi znaleli nieruchome cia³o Lukea Skywalkera na wierzcho³ku wielkiej wi¹- tyni. Wnieli swojego mistrza do rodka i zatroszczyli siê o niego, jak najlepiej umieli, ale nie wiedzieli, co robiæ. Najlepsi lekarze Nowej Republiki nie stwierdzili, ¿eby Luke odniós³ jak¹kolwiek kontuzjê albo ranê. Wszyscy byli zgodni co do tego, ¿e ¿yje, ale jego cia³o ogarn¹³ ca³kowity zastój. Badania czy testy, jakie wielokrotnie prze- prowadzali, nie przynosi³y rezultatów. Leia nie mia³a wielkiej nadziei, ¿e cokolwiek zdzia³a, ale chcia³a przynajmniej byæ razem z bratem. Bliniêta, g³ono ha³asuj¹c, stanê³y na górze rampy Soko³a. I Ja- cen, i Jaina starali siê nawzajem przekonaæ, które z nich podczas schodzenia narobi ma³ymi bucikami wiêcej ha³asu. Po chwili Han pojawi³ siê miêdzy dzieæmi i uj¹³ je za rêce. B¹dcie cicho, oboje powiedzia³. Czy teraz zobaczymy wujka Lukea? zapyta³a Jaina. R O Z D Z I A £
26 Tak odpar³ Han. Ale wujek jest chory. Nie bêdzie móg³ wam nic powiedzieæ. Nie ¿yje? zainteresowa³ siê Jacen. Sk¹d¿e znowu! wtr¹ci³a siê Leia. Chodcie. Wejdziemy do tej wi¹tyni. Przepychaj¹c siê, bliniêta zbieg³y po rampie. Kiedy Leia kroczy³a cie¿k¹ ku wi¹tyni, dwiêki dobiegaj¹ce od strony d¿ungli wzbudzi³y w niej wiele wie¿ych, mi³ych wspomnieñ. Równie¿ dolatuj¹ce stamt¹d wonie kory powalonych drzew, gnij¹- cych lici i kwitn¹cych kwiatów tworzy³y bardzo siln¹ mieszankê. To w³anie Leia zaproponowa³a, ¿eby akademiê Lukea, w której kszta³ciliby siê przyszli rycerze Jedi, usytuowaæ w opuszczonych ruinach na Yavinie Cztery. Od tamtego czasu nie znalaz³a jednak ani chwili, ¿eby j¹ odwiedziæ. Teraz przylecia³a, ¿eby zobaczyæ cia- ³o brata, wystawione na widok publiczny. Wcale mnie ta wizyta nie cieszy mrukn¹³ Han. Wcale a wcale. Leia wyci¹gnê³a rêkê, ¿eby ucisn¹æ d³oñ mê¿a, a on przytrzyma³ jej palce d³u¿ej i silniej ni¿ siê spodziewa³a. Z mroków wielkiej wi¹tyni wy³oni³a siê grupa ludzi odzianych w p³aszcze z kapturami. Leia szybko policzy³a, ¿e by³o ich dwana- cioro. Rozpozna³a id¹c¹ na czele kalamariañsk¹ istotê p³ci ¿eñskiej, Cilghal, której twarz mia³a barwê rdzawopomarañczow¹. Leia sama stwierdzi³a, ¿e Kalamarianka, przypominaj¹ca trochê rybê, dyspo- nuje potencja³em Jedi, i namówi³a j¹, aby do³¹czy³a do grona uczniów w akademii Lukea. W strasznych dniach, jakie nasta³y po upadku ich mistrza, Cilghal potwierdzi³a ambasadorski kunszt, dziêki które- mu uda³o siê jej utrzymaæ ca³¹ grupê razem. Leia rozpozna³a równie¿ innych kandydatów na rycerzy Jedi, krocz¹cych z godnoci¹ po trawie pokrytej porann¹ ros¹. Za Cil- ghal szed³ Streen, starszawy mê¿czyzna, którego rozwichrzone w³osy zosta³y wciniête byle jak pod kaptur p³aszcza Jedi. Streen by³ kiedy poszukiwaczem cennych gazów na Bespinie, pustelni- kiem, który uciek³ od ¿ycia w cywilizowanym wiecie, by nie musieæ s³yszeæ g³osów innych ludzi w swojej g³owie. Leia zoba- czy³a tak¿e jedn¹ z czarodziejek z Dathomiry, smuk³¹ Kiranê Ti, któr¹ pozna³a, kiedy Han stara³ siê o jej rêkê. Kirana Ti przyspie- szy³a, a potem obdarzy³a bliniêta promiennym umiechem. Sama mia³a córeczkê mniej wiêcej o rok starsz¹ od blini¹t Leii. Dziec- kiem czarodziejki opiekowa³y siê teraz inne kobiety przebywaj¹ce na jej rodzinnej planecie.
27 Leia rozpozna³a tak¿e Tionnê po d³ugich srebrzystych w³osach sp³ywaj¹cych z ty³u jej p³aszcza. Kobieta studiowa³a historiê ryce- rzy Jedi i bardzo pragnê³a staæ siê kiedy jedn¹ z ich grona. Za Tionn¹ kroczy³ dowiadczony przez ¿ycie Kam Solusar. Kam by³ kiedy upad³ym Jedi, ale Luke namówi³ go do przejcia na jasn¹ stronê Mocy. Obok niego Leia zobaczy³a Dorska Osiemdziesi¹tego Pierwszego, inteligentn¹ istotê o op³ywowych kszta³tach i g³adkiej skórze. Dorsk by³ przedstawicielem osiemdziesi¹tego pierwszego pokolenia pewnej rodziny, w której wszystkie istoty by³y dok³adny- mi kopiami poprzedniego pokolenia. Czyniono tak, poniewa¿ spo- ³ecznoæ, do której siê zalicza³, uwierzy³a, ¿e jej cywilizacja osi¹- gnê³a stan najlepszy z mo¿liwych. Leia nie rozpozna³a pozosta³ych kandydatów na rycerzy Jedi, ale wiedzia³a, ¿e Luke powiêci³ mnóstwo czasu, aby ich znaleæ. Jego wezwanie wci¹¿ jeszcze rozbrzmiewa³o po ca³ej galaktyce. Zachêca³o tych, którzy mieli potencja³ Jedi, by zostali nowymi ry- cerzami. Mimo i¿ w³anie w tej chwili ich nauczyciel le¿a³ bez ruchu, ogar- niêty dziwn¹ pi¹czk¹. Cilghal unios³a rêkê podobn¹ do p³etwy. Cieszymy siê, ¿e mog³a przylecieæ do nas, Leio powiedzia³a. Pani ambasador Cilghal odezwa³a siê Leia. Mój brat... Czy w stanie jego zdrowia nast¹pi³a jaka zmiana? Uczniowie Jedi zawrócili i ponuro skierowali siê z powrotem ku mrocznemu otworowi wielkiej wi¹tyni. Leia dosz³a do wniosku, ¿e w³aciwie zna odpowied na swoje pytanie. Nie. Cilghal pokrêci³a kanciast¹ g³ow¹. Ale mo¿e twoja obecnoæ sprawi co, czego my nie moglimy. Bliniêta, wyczuwaj¹c nastrój powagi, powstrzyma³y siê od chi- chotania i biegania po wilgotnych pomieszczeniach, wzniesionych z ociosanych kamieni. Kiedy wszyscy dotarli do ponurego hangaru znajduj¹cego siê na najni¿szym poziomie, kalamariañska pani am- basador poprowadzi³a Leiê, Hana i bliniêta do turbowindy. Idziemy, Jacenie i Jaino odezwa³ siê Han, ponownie ujmuj¹c dzieci za r¹czki. Mo¿e wy bêdziecie mogli pomóc wyzdrowieæ wujkowi Lukeowi. A co mo¿emy dla niego zrobiæ? zapyta³a Jaina, kieruj¹c na ojca ciemne oczy, szeroko otwarte i pe³ne nadziei. Jeszcze tego nie wiem, kochanie odrzek³ Han. Daj mi znaæ, je¿eli przyjdzie ci do g³ówki jaki pomys³.
28 Drzwi klatki turbowindy siê zasunê³y i kabina pomknê³a ku gór- nym piêtrom wi¹tyni. Bliniêta, ogarniête nag³ym niepokojem, przy- tuli³y siê do siebie. Jeszcze nie pozby³y siê strachu przed turbowind¹ po ostatnim razie, kiedy z niej korzysta³y. Zjecha³y wówczas na naj- ni¿szy poziom Imperial City, pe³en cuchn¹cych, gnij¹cych szcz¹t- ków i odpadków. Tym razem jednak jazda turbowind¹ trwa³a tylko krótk¹ chwilê, po czym wszyscy znaleli siê w okaza³ej komnacie audiencyjnej wielkiej wi¹tyni. Przez wietliki wpada³y smugi s³o- necznego blasku, owietlaj¹c szerok¹ promenadê wykonan¹ z wy- polerowanych kamieni i wiod¹c¹ w stronê czego na kszta³t sceny czy podwy¿szenia. Leia przypomnia³a sobie, jak przed laty sta³a na tym samym pod- wy¿szeniu. Po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy mierci dekorowa³a medalami Hana, Chewbaccê i innych bohaterów bitwy o Yavin. Teraz czu³a, ¿e oddycha z wielkim trudem. Han, stoj¹cy u jej boku, nagle jêkn¹³, wyda³ gard³owy, niski dwiêk, jakiego jeszcze nigdy nie s³ysza³a. Na marach w przeciwleg³ym krañcu komnaty audiencyjnej le¿a³ Luke. Jego nieruchome cia³o, spoczywaj¹ce w wielkiej sali, pustej i rozbrzmiewaj¹cej echem ich kroków, wygl¹da³o jak przygotowa- ne do pogrzebu. Leia czu³a, ¿e jej serce wali z przera¿enia jak m³otem. Bardzo chcia³a zawróciæ, by nie musieæ patrzeæ na cia³o brata, ale co spra- wi³o, ¿e ruszy³a w jego stronê. Sz³a szybko, a potem zaczê³a nawet biec. Han pod¹¿a³ jej ladami, nios¹c bliniêta, przytrzymuj¹c ka¿- de jedn¹ rêk¹. Si³¹ powstrzymywa³ ³zy, jakie nap³ywa³y do jego za- czerwienionych oczu. Leia tak¿e czu³a wilgoæ na policzkach. Luke spoczywa³ nieruchomo, odziany w p³aszcz Jedi. Jego w³osy zosta³y uczesane, a rêce z³o¿one na piersi. Jego skóra by³a szara i przypomina³a plastik. Och, Luke szepnê³a Leia. Jaka szkoda, ¿e nie mo¿emy go po prostu odmroziæ odezwa³ siê Han. Dok³adnie tak samo, jak kiedy odmrozilicie mnie w pa- ³acu Hutta Jabby. Leia wyci¹gnê³a rêkê i dotknê³a cia³a brata. Korzystaj¹c z w³asnych zdolnoci Jedi, stara³a siê siêgn¹æ mylami g³êbiej, chc¹c dotrzeæ do jego ducha, ale wyczuwa³a jedynie zimn¹ nicoæ, pustkê, jakby sam Luke zosta³ zabrany gdzie daleko. Nie by³ martwy. Leia zawsze my- la³a, ¿e w jaki sposób bêdzie wiedzia³a o mierci brata. Czy on pi? zapyta³ Jacen.
29 Tak... W pewnym sensie odrzek³a, nie wiedz¹c, co innego odpowiedzieæ. A kiedy siê obudzi? zainteresowa³a siê Jaina. Nie wiemy odpowiedzia³a Leia. Nie potrafimy go obudziæ. Mo¿e powinnam go poca³owaæ. Jaina wspiê³a siê i wycisnê³a poca³unek na nieruchomych war- gach wuja. Na krótk¹, absurdalnie krótk¹ chwilê Leia wstrzyma³a oddech, spodziewaj¹c siê, ¿e czar jej dziecka mo¿e zdzia³aæ cud. Luke jednak nawet siê nie poruszy³. Jest zimny mruknê³a Jaina. Ramiona ma³ej dziewczynki ob- wis³y z rozczarowania, kiedy ujrza³a, ¿e wuj siê nie obudzi³. Han obj¹³ ¿onê w pasie tak mocno, ¿e poczu³a ból, ale Leia nie chcia³a, ¿eby j¹ puci³. Le¿y tak bez ¿adnej zmiany od wielu dni odezwa³a siê stoj¹ca za nimi Cilghal. Po³o¿ylimy przy nim jego wietlny miecz. Zna- lelimy go obok cia³a na wierzcho³ku wi¹tyni. Cilghal zawaha³a siê, a póniej podesz³a trochê bli¿ej i spojrza³a na Lukea. Mistrz Skywalker powiedzia³ mi, ¿e mam wrodzony talent do leczenia Moc¹. Zacz¹³ nawet pokazywaæ mi æwiczenia, ¿ebym mo- g³a te zdolnoci rozwijaæ, ale próbowa³am ju¿ wszystkiego, co umiem. On nie jest chory. Pod wzglêdem fizycznym nic mu nie dolega. Wy- gl¹da, jakby tylko w jakiej chwili zamarz³. Zapewne jego dusza opu- ci³a cia³o, które teraz czeka, by do niego wróci³a. Albo czeka na nas, ¿ebymy znaleli jaki sposób, aby mog³a powróciæ stwierdzi³a Leia. Nie wiem, jak mamy to zrobiæ odpar³a Cilghal, a w jej mato- wym g³osie zabrzmia³ smutek. Nikt sporód jego uczniów tego nie wie. Jeszcze nie. Ale mo¿liwe, ¿e dowiemy siê tego, kiedy po³¹czy- my nasze si³y. Czy masz jakiekolwiek podejrzenia, co naprawdê siê wydarzy- ³o? zapyta³a Leia. Czy znalaz³a jakie lady? Wyczu³a nag³¹ falê emocji promieniuj¹cych od strony Hana. Cilghal skierowa³a wielkie kalamariañskie oczy w inn¹ stronê, ale Han odpowiedzia³ z przera¿aj¹c¹ pewnoci¹ siebie: To by³ Kyp. To jego sprawka. Co takiego? obruszy³a siê Leia, odwracaj¹c siê i spogl¹daj¹c na mê¿a. Han odezwa³ siê po raz drugi, chocia¿ znalezienie w³aciwych s³ów sprawia³o mu du¿¹ trudnoæ.
30 Ostatni raz, kiedy widzia³em Lukea, powiedzia³ mi, ¿e boi siê o Kypa. Z wysi³kiem prze³kn¹³ linê. Powiedzia³, ¿e Kyp zacz¹³ igraæ z si³ami ciemnej strony. Ten dzieciak porwa³ póniej statek Mary Jade i odlecia³ nim, nie wiadomo dok¹d. Przypuszczam, ¿e Kyp wróci³ tylko po to, ¿eby wyzwaæ Lukea na pojedynek. Ale dlaczego? zdziwi³a siê Leia. W jakim celu? Cilghal kiwnê³a g³ow¹, która sprawia³a wra¿enie zbyt ciê¿kiej. Rzeczywicie, odnalelimy porwany statek na l¹dowisku przed wi¹tyni¹ przyzna³a. Wci¹¿ tam stoi, wiêc nie wiemy, jakim cu- dem Kyp znów odlecia³... chyba ¿e zaszy³ siê gdzie w d¿ungli. Czy to mo¿liwe? zainteresowa³a siê Leia. Cilghal pokrêci³a g³ow¹. My, uczniowie Jedi, po³¹czylimy nasze umiejêtnoci i si³y i stara- limy siê go odnaleæ. Nie uda³o siê nam jednak wykryæ jego obecnoci na Yavinie Cztery. Kyp musia³ odlecieæ na pok³adzie innego statku. Ale gdzie móg³ znaleæ ten inny statek? zapyta³a Leia. Nagle przypomnia³a sobie, jak zdumieni astronomowie Nowej Republiki donieli o niezwyk³ej równoczesnej eksplozji ca³ej grupy gwiazd supernowych w Mg³awicy Kocio³. Czy mo¿liwe, ¿e Kyp wydar³ Pogromcê S³oñc z j¹dra Yavina? szepnê³a. Han zamruga³. Jakim cudem móg³by zrobiæ co takiego? Cilghal ponuro zwiesi³a wielk¹ g³owê. Je¿eli Kypowi Durronowi uda³a siê taka sztuka, jego moc jest o wiele wiêksza ni¿ siê obawialimy. Nic dziwnego, ¿e zdo³a³ poko- naæ mistrza Skywalkera. Han wzdrygn¹³ siê, jakby nie chcia³ przyj¹æ do wiadomoci tego, co by³o niew¹tpliwie prawd¹. Leia czu³a, ¿e ró¿ne uczucia wiruj¹ w jego g³owie jak w upiornym tañcu. Je¿eli Kyp szaleje po galaktyce Pogromc¹ S³oñc owiadczy³ muszê lecieæ i staraæ siê go powstrzymaæ. Leia odwróci³a siê i spojrza³a na Hana. Myla³a tylko o tym, dla- czego jej m¹¿ zawsze musi pakowaæ siê w tarapaty. Dlaczego w³anie ty? zapyta³a. Czy ponownie marzy ci siê wielkoæ i s³awa? Jestem jedyn¹ osob¹ w ca³ej galaktyce, której mo¿e us³uchaæ odpar³ Han. Odwróci³ g³owê i popatrzy³ na trupio blad¹ twarz Lukea. Leia zauwa¿y³a, ¿e wargi mê¿a dziwnie zadr¿a³y.
31 Widzisz, je¿eli Kyp nie zechce mnie us³uchaæ, nie us³ucha ni- kogo innego i na zawsze bêdzie zgubiony ci¹gn¹³. Je¿eli jego moc jest taka du¿a, jak s¹dzi Cilghal, Nowa Republika nie mo¿e pozwoliæ sobie na to, by ten ch³opak by³ jej wrogiem. Obdarzy³ Leiê jednym ze swoich wymuszonych umiechów. A poza tym to ja nauczy³em go wszystkiego, co ma jaki zwi¹zek z pilotowaniem tego statku. Nie wierzê, ¿eby chcia³ zrobiæ mi co z³ego. W ponurych nastrojach zjedli obiad w towarzystwie uczniów Jedi. Han pos³u¿y³ siê pok³adowym syntetyzatorem ¿ywnoci So- ko³a, by przyrz¹dziæ posi³ek, w którego sk³ad wchodzi³o kilka ciê¿kostrawnych koreliañskich potraw. Leia poczêstowa³a siê ka- wa³kiem pieczonego i przyprawionego miêsa we³nolamandra, którego Kirana Ti upolowa³a w d¿ungli. Bliniêta opycha³y siê papk¹ sporz¹dzon¹ z mieszaniny miejscowych owoców i jagód. Dorsk Osiemdziesi¹ty Pierwszy poch³on¹³ s³odki i nieapetycznie wygl¹daj¹cy posi³ek sk³adaj¹cy siê z potraw prawdopodobnie syn- tetycznych. Prawie wcale nie rozmawiano, wymieniaj¹c co najwy¿ej zdaw- kowe, grzecznociowe uwagi. Wszyscy obawiali siê zacz¹æ rozmo- wê na temat, który naprawdê zaprz¹ta³ ich myli. Dzia³o siê tak do chwili, kiedy Kam Solusar odezwa³ siê, nie kryj¹c urazy w g³osie. Spodziewalimy siê us³yszeæ od pani jakie wieci, pani mini- ster Organa Solo. Proszê chocia¿ powiedzieæ nam, co powinnimy dalej robiæ. Jestemy grup¹ uczniów Jedi, którzy nie maj¹ swojego mistrza. Nauczylimy siê niewiele, zbyt ma³o, ¿eby wystarczy³o nam do podjêcia samodzielnej nauki. Nie jestem pewna, czy powinnimy staraæ siê poznaæ rzeczy, których jeszcze nie rozumiemy przerwa³a mu Tionna. Przypo- mnijcie sobie, co sta³o siê z Gantorisem! Zosta³ poch³oniêty przez jak¹ mroczn¹ rzecz, o której dowiedzia³ siê przez przypadek. A co z Kypem Durronem? Co siê stanie, je¿eli zostaniemy przeci¹gniêci na ciemn¹ stronê, a nawet nie bêdziemy o tym wiedzieli? Stary Streen wsta³ i pokrêci³ g³ow¹. Nie, nie! On jest tutaj! Czy naprawdê nie s³yszycie tych g³o- sów? Kiedy wszyscy obrócili g³owy i spojrzeli na niego, Streen usiad³ i skuli³ siê w sobie, jakby chcia³ ukryæ siê we wnêtrzu w³a- snego p³aszcza Jedi. Poci¹gn¹³ nosem i chrz¹kn¹³, pragn¹c przeczy- ciæ gard³o, a potem mówi³ dalej: S³yszê go w swojej g³owie. W³a-