IXENA

  • Dokumenty1 316
  • Odsłony246 775
  • Obserwuję196
  • Rozmiar dokumentów2.2 GB
  • Ilość pobrań143 153

Atwater-Rhodes Amelia - Nocny drapieżca

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :609.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

IXENA
EBooki
FANTASTYKA

Atwater-Rhodes Amelia - Nocny drapieżca.pdf

IXENA EBooki FANTASTYKA Atwater-Rhodes Amelia
Użytkownik IXENA wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 137 osób, 76 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 89 stron)

UmarłaWiaraFannieHeaslipLea Gdy wykopała w cieniu płytki grób umarłej Wierze, Z uśmiechem wątłym, przy łoskocie grud 0 twarde leże Przez łzy zakpiła: „Muszę prosić mniej -mniej los odbierze". We włosy wpięła różę; na cóż kir po zmariej Wierze? „Jak dobrze - rzekła. - Wolna będę żyć 1 świat przemierzę". Lecz to - gdy ciągle stała, patrząc w mrok -nie brzmiało szczerze. tł. Wojciech Usakiewicz

rozdział I „Niektórzy ludzie używają rzeczy, by niszczyć. A ty tworzysz. Budujesz". Te słowa przypomniały jejsięcałkiemnieoczekiwanieiwabsolutnieniewłaściwymmomencie. Turquoiseniezdążyłasięzasłonićprzedciosem,bojejuwagęrozproszyłowspomnienie.Syknęła z bólu, gdy ostrze sztyletu zagłębiło się w jej silnej ręce. Chwyciła atakującą ją młodą kobietę za nadgarstek i wykręciła jej rękę. Napastniczka upadła. W tym momencie przypomniane słowa ojca uleciałyTurquoisezpamięci.Kiedyśmogłybyćsłuszne,aleterazwydawałysiędalekieodprawdy. Ravyn Aniketos błyskawicznie podniosła się z posadzki. Turquoise mignęły przed oczami jej szkarłatne włosyi czarneskórzane ubranie. Poruszyłaramionami, starając się rozluźnić zesztywniałe mięśnie i stawy, i zmrużyłazmęczone oczy, chcąclepiejskupićwzrok. Ten pojedynek trwał jużzbyt długo. Skaleczona sztyletem ręka krwawiła. Czuła, że również z rany na lewym barku spływa po jej plecachstrużkakrwi.ZkoleiczarneskórzanespodnieRavynbyłyprzeciętenaudzie,anajejszczęce widniałakrwawaszrama,prawdopodobniewrodzajutych,poktórychniepozostająblizny. Wcześniej walczyli tu również inni, ale pokonani, w większości wymknęli się chyłkiem tylnymi drzwiamiwciągupierwszychkilkuminutpojedynkuTurquoiseiRavyn. Wszyscywspółzawodniczyli ze sobą o to, abyzdobyć większąumiejętność przebiegłych działań wutajeniu,aprzeztoskuteczniejszegościganiaizabijaniaswychpotencjalnychofiar.Walczącwpół- mroku, zadawali sobie rany sztyletami. Ale liczyło się tylko to, by jak najszybciej przeciąć skórę przeciwnikaiujrzećkrew.Ranionychtrzykrotnieuznawanozapokonanych. Turquoise cieszyła się, że zdołała wytrwać w walce tak długo, lecz satysfakcjonowało ją tylko zwycięstwo. Ravyn zapewneczułato samo. Zwyciężyta,którazada przeciwniczce następnykrwawy cios i dzięki temu zostanie przywódczynią Krwawych, najbardziej elitarnej jednostki spośród tych skupionychwtajnejorganizacjionazwieBruja. Gdzieśwbudynkuzegarzacząłwybijaćgodzinę:raz,dwa... Wymierzając cios, Turquoise przestała śledzić dźwięki zegara. Ravyn zaklęta, gdy ostrze prześliznęło się tuż koło jej brzucha, i błyskawicznie odpowiedziała na atak. Turquoise w ostatniej chwilizdołałasięuchylićprzedciosemKavynwymierzonymwtwarz. Obiebyłyjużbardzozmęczone,aprzeztostawałysięcorazmniejsprawne.Terazdorównywały sobiewwalcetylkodlatego,żewalczyłytakodwielugodzin. Gdy zegar umilkł, w sali zapadła grobowa cisza, w której słychać było tylko ciężkie, nierówne oddechywalczących. —Ravyn...Turquoise... Turquoisenastawiłauszu,alenieodrywaławzrokuodrywalki. —Schowajcie broń - rozkazała im Sarta, przywódczyni organizacji. Ktoś pstryknął przełącznik i salęzalałoświatło.—Czuję,żegdybymdotegodopuściła, walczyłybyściejeszczewiele dni, anasze prawowyznaczajakieśgranice.

Ravyn zlizała krew z ostrza, nie spuszczając z Tur-quoise oczu o niezwykłym żurawinowym odcieniu,jakbywzywałajądozrobieniategosamego. Wprawdzieniefetyszyzowalakrwi itwierdziła, żenienawidziwampirów,aleuwielbiaładawaćprzedstawienie. —Skoro, Sarto, zamierzaszpozbawićnastejfrajdy,tozapewne zechceszrównieżogłosić,która znaszwyciężyła?-spytała,przeciągającsylaby,prawiejużpozbywszysięzadyszkk Turquoise wytarła ostrze sztyletu w dżinsy, które były w opłakanym stanie. Milczała, starając się złapaćoddech,Jeśliterazbytadziesiąta,znaczyłoto,żewalczyłazRavynniemalpięćgodzin.Zaczęty owschodziesłońca.Ipotakdługimczasieosiągnęływynikremisowy.Turquoisebolałyzezmęczenia mięśnie, ale wolałaby teraz zakończyć pojedynek, niż go przerywać. Chciała zdobyć przywództwo Krwawych. Byłatonajbardziejelitarnaspośródtrzechjednostek,zktórychskładałasięBruja.CzłonkowieBrui mieliopinięnajgroźniejszychdrapieżników,przebiegłychjakwężeinieustępliwychjakhieny.Zostając przywódczynią Krwawych, Turquoise spełniłaby przyrzeczenie, które sobie kiedyś złożyła, że nie dopuści, by jeszcze kiedykolwiek ktoś uznał ją za swoją zdobycz. Gdyby musiała w związku z tym zrezygnować z paru norm moralnych, obowiązujących w świecie dziennym, to oczywiście wyrzekłabysięich,jakczęstoczyniliczłonkowieBrui. WhierarchiiBruiprzywódczyniKrwawychzajmowaładrugiemiejscepoSartrze,którasprawowała władzę nad wszystkimi trzema jednostkami. Turquoise trenowała i walczyła, rywalizując, o funkcję przywódczyni Krwawych z innymi członkami tej jednostki. Miała świadomość, że jest spośród nich najlepsza. Potrafiła przechytrzyć i pokonać każdego wampira i robita to już wiele razy. Postanowiła zdobyćtęfunkcjębezwzględunato,ilebędziejątokosztowało. —Stoczycienastępnypojedynekwinnymterminie-postanowiłaSarta.-Dzisiajmusząjeszcze powalczyćczłonkowiedwupozostałychjednostek.Wszystkowskazujenato,żeobiewładacie sztyletemtaksamodobrze,Osobanależącadonaszejorganizacjipowinnaumiećposługiwaćsię każdąbronią,jakąprzyjdziejejwalczyć...-Zawiesiłagłos,chcącspotęgowaćnapięcie.—Następny waszpojedynekwyznaczamzamiesiąc.Jegoświadkamibędątylkoprzywódcy.Brońwybierzeosoba onajdłuższymstażuczłonkowskimwjednostce,czyliRavyn,ioczywiściebędzieciewalczyćdo trzeciejkrwi. RavynwestchnęłaispojrzałanaTurquoisespodrzęsrównieszkarłatnychjakwłosy. - Zatem walczymy za miesiąc i ja wybieram broń. W takim razie... - Zaczęła okrążać salę, rozglądającsiępościanach,naktórychwisiałwszelkiegorodzajuoręż. Zatrzymała się przy pałaszu i przesunęła palcem po jego ostrzu, ale potrząsnęła głową i ruszyła dalej. Następnie przystanęła przy kuszach, lecz była to tradycyjna broń innej jednostki Brui, a więc nieodpowiednia na pojedynek członkiń Krwawych. Przeszła obok floretów i szpad, nie spoglądając nawetnagrubedrewnianepałki. Wkońcuzdjęłaześcianydwaskórzanebiczeistrzeliłanimizeznawstwem. - Wybieramto-oznajmiła. Uśmiechającsięprzebiegle,rzuciłajedenznich Turquoise, która, wstrząśnięta tym wyborem, zdołała go złapać dopiero w ostatniej chwili. Bicz był jedynąbroniąspośródnajrozmaitszychjejrodzajówwiszącychnaścianach,którąnieznosiławalczyć. Ravynniemogładokonaćlepszegowyboru.

—Turquoise?Przyjmujeszwyzwanie?—usłyszałagłosSarty. —Tak — potwierdziła zadowolona, że jej glos brzmi spokojnie. Oczywiście potrafiła posługiwać siębiczem,jeślimusiała,aleniewładałanimtakdobrzejakinnymirodzajamibroni. —Zatem idźcie już - poleciła im Sarta. — Zjawcie się pierwszego dnia następnej pełni księżyca. Rozpocznieciewalkęowschodziesłońca, Turquoiseskinęłagłową,odwróciłasięodSartyiRavyn,izgracjąruszyładodrzwi.Zatrzymałasię przykorkowejtablicy,naktórejwidniałyzadaniadowykonania.Starałasięopanować. Za nią podeszła do tablicy ,Ravyn, więc instynkt nakazywał Turquoise wyjść z sali. Nie ufała bowiem ani Ravyn, ani nikomu innemu z Brui, zwłaszcza gdy stał za jej plecami. Ale oczywiście zmusiłasiędopozostaniaiprzeczytaniawidniejącychnatablicyogłoszeń. Zignorowała większość ofert. Była najemnikiem, lecz przestrzegała pewnych standardów. Preferowała wampiry jako swą potencjalną zdobycz. Było wiele zleceń na zabicie istot wielokształtnych,ależadneniebrzmiałointeresująco.PozatymTurquoisenadalzrezerwątraktowała możliwość zagłębienia sztyletu w ciało stworzenia, które oddycha i krwawi jak człowiek, nawet jeśli razpokrywajesierść,akiedyindziejpióraczyłuski. Nie chciało jej się czytać pozostałych ofert. Uwa-żaia, że zabijanie ludzi nie jest warte żadnych pieniędzy, choć większość członków Brui nie zgodziłaby się z nią. Niejktórzy nawet twierdzili, że powstrzymujejąprzedtymzwykłetchórzostwo.Gdywstąpiładotejorganizacji,starsiodniejstażem robilizakłady,kiedyporazpierwszyzabijeczłowieka.Nadalnatoczekali. Wyszłazsali.Pchnęłaramieniemdrzwiiwyprostowałasię. Przy drzwiach stała nieznajoma kobieta. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia pięć lat. Podniosła ręce,chcącpokazać,żeniemaprzysobiebroni. -CzytoTurquoiseDraka?-spytałazobcymakcentemtonemdamy. Turcjuoisezrezerwąskinęłagłową.Jejoczyjużprzyzwyczaiłysię dodziennegoświatłaiuważnie przyglądała się nieznajomej. Kobieta nie wyglądałagroźnie z brązowymi włosami upiętymina karku w elegancki zwój i w surowym kremowym kostiumie oraz w bluzce czekoladowego koloru. Obok niejstałaopartaościanęskórzanateczkanadokumenty. Gdy jednak podeszła do Turquoise, jej buty nie wydały żadnego dźwięku na kamiennym chodniku, a na twarzy nie miała kropli potu, pomimo letniego gorąca. Była połowa czerwca. Turquoiseuważał3$-33§;potrafirozpoznaćwampira.Jednakzfaktu,że,jaksądziła,nieznajomanie należydoświatawampififSyft}wcaleniewynikało,żenależydoświataludzi. - AotoiRavynAniketos-odezwałasięmłodakobietanawidokwychodzącejzsalizmęczonej przeciwniczkiTurquoise. Usłyszawszy swe imię i nazwisko, Ravyn odruchowo wyciągnęła z pochwy sztylet. Wymieniła z Tur-quoise porozumiewawcze spojrzenie. Choć czasami były do siebie wrogo nastawione i ciągle rywalizowały o władzę, to miały wystarczająco dużo rozsądku, by w obliczu niebezpieczeństwa odłożyć na bok wzajemne urazy. Nieznajoma nie miała szans na przeżycie, jeśli nie przybyła tu w przyjacielskichzamiarach,bezwzględunato,czybyławampirzycą, czarownicą,istotąwielokształtną czyteżczłowiekiem. - Mogęwczymśpomóc?-spytałazrezerwąTurquoise. - Owszem, jest taka sprawa. Nazywam się Jillian Red - przedstawiła się kobieta imieniem i nazwiskiem, które brzmiały jak pseudonim. Wyciągnęła rękę do Turquoise, ale nie wydawała się

zdziwiona, gdy ani ona, ani Ravyn nie odpowiedziały na ten gest. — Od około roku śledzę wasze postępy. Zdobyłyście umiejętności, które robią wrażenie. I przejawiacie widoczną nienawiść do rasy, zaktórąjateżnieprzepadam. Znudzonatymprzydługimwstępem Turquoiseuznała, żekobietazagaduje, chcącjezwabićdo innejpracy. Ravyn odwróciła się, by odejść, Turquoise zamierzała pójść w jej ślady, ale zatrzymały ją słowa nieznajomej. - Obie macie w życiorysach coś obiecującego, to znaczy niemiłe doświadczenia związane z handlem. Oczywiście Turquoise nie musiała pytać, o jaki handel chodzi. Ponieważ Ravyn przystanęła w napięciu i odwróciła się w stronę Jillian Red, Turquoise wiedziała, że również rywalka właściwie zrozumiałasłowanieznajomej. - Cowieszonaszejprzeszłości?—spytałafałszywieprzymilnymtonemRavyn. JillianRedwestchnęła. - Ty, Ravyn, przyciągnęłaś uwagę wampirów, gdy miałaś piętnaście lat. Przedmiotem handlu uczynił cię Jared, wampir niskiej rangi, najemnik. Miałaś dość szczęścia, że nie wpadłaś w ręce zawodowychhandlarzyniewolników,nienatylejednak,by... Ravyn pokręciła głową, potrząsając jedwabistymi szkarłatnymi włosami, które opadały na ramiona. - Możeszsobiedarowaćdalszyciągtejopowieści. - Nie na tyle jednak- ciągnęła niewzruszona Jillian - by nie trafić do wampirów, które respektowały prawowłasnościJaredaidlategonigdyniepospieszyłybycizpomocą,niezależnieodtego,żenie podobałoimsięto,jakonciętraktuje.Ravynzesztywniałazezłości. - Wkrótce potem, jak Jared cię kupił, znaleziono go martwego, a tydzień później wstąpiłaś do szeregówKrwawych-dokończyłaJillian. - Jakąmaszdlanasrobotę?-warknęłaRavyn. - Możnebyśmygdzieśusiadły,żebyomówićszczegóły?Jeślinawetnieprzyjmieciemojejoferty, wcowątpię,todobrzewamzapłacęzapoświęconymiczas. - Prowadź - odezwała się Turquoise, widząc niezdecydowanie rywalki. Jeśli nieznajoma wiedziała o niej tyle samo co o Ravyn, to ujawnienie szczegółów z jej dawnego życia mogło być niepokojące lub wręcz niebezpieczne. Natomiast samo dowiedzenie się o tym, czego Jillian od nich chce,niemogłoimzaszkodzić.

6 rozdział II PiętnaścieminutpóźniejsiedziałyprzystolewpokojuhotelowymJillian,którawyjęłazeskórzanej teczkirycinybędącekopiamistarychobrazówipodsunęłaimdoobejrzenia. - Ten obraz pochodzi z 1690 roku - poinformowała, kładąc na stole pierwszą rycinę. - Nie sądzę,abyściegorozpoznały. Przedstawiałbudzącylękbudynekoczarnychścianachozdobionychczerwonymabstrakcyjnym wzorem. Motyw szkarłatnych liści otaczających czarny kamień występował na zewnątrz. Kręta aleja ułożonazbiałychpłytprowadziładodrzwi,przyktórychbujnierosłyczarneróże,namalowaneprzez artystęzeszczególnąpieczołowitością. ObrazwyglądałdlaTurquoi.seznajomo,aleniepotrafiłasobieprzypomnieć,gdziegowidziała. - NapoczątkuXVIwieku-przerwałaciszęJillianRed,rozpoczynająclekcjęhistorii-dwiesiostry wampirzyce stworzyłykrólestwo, które nazwałyKrólestwem Północy. Ten budynekbył ośrodkiem, a raczejsymbolemichwładzy.Wówczasniemiałyjeszczepięciusetlat,czylijaknawampirybyłymłode, ale bezwzględnością i zmysłem organizacyjnym górowały nad starszymi od nich. Dzięki swej determinacji szybko przejęły nad wszystkim kontrolę. - Jillian zerknęła na sufit i ciągnęła dalej: - Młodsza z nich, Jeshickah, sprawowała w Królestwie Północy władzę absolutną. Przez długi czas panowała nad wampirami, czarownicami i istotami wielokształtnymi. Co do ludzi, to znaczyli tam niewielewięcejniżbydło.GdyczłowiekzostałsprzedanydoKrólestwaPółnocy,byłtojegokoniec. - Mówisz o królestwie, które istniało kiedyś -pomyślała głośno Turquoise, pełna obaw o teraźniejszość i o pracę, którą może jej zaproponować Jillian. Poza tym nie przepadała za historią i wiedziała więcej, niżby sobie tego życzyła, na temat handlu niewolnikami, który kwitł wśród wampirów.-Aojakiechodziteraz? - Zarazdotegodojdę-powiedziałachłodnoJillian. -Napoczątku XVIIIwieku grupastarszych, silniejszych od pozostałych, wampirów zniszczyła Królestwo Północy. Budynek, o którym mówiłam, zrównali z ziemią, a wszystkie przebywające w nim istoty zabili. Oczywiście wampiry przeżyły, ale rozgrabione i pozbawione niewolników Królestwo utraciło ośrodek władzy i nowi pretendenci do rządzeniałatwomogliterazprzejąćnadnimpanowanie. Nowiprzywódcywprowadzilizakazhandluniewolnikami,ale,jaksametegodoświadczyłyście,z czasem przestrzeganie prawa w nowym Królestwie Północy osłabło. Wampiry z dawnego królestwa potrafiły dźwignąćpodupadłyhandel.-Jillianwestchnęła.-Mogłobyćcałkiemźle,lecz...-Sięgnęładoteczkii wyjęła z niej małe błyszczące zdjęcie. - Przysłano mi je przed kilkoma dniami. - Nie wymagało objaśniania. Wynikało z niego, że istotnie Królestwo Północy zostało odbudowane, więc Jillian kontynuowała opowieść: - Nowy pan, który był jednym z treserów w dawnym Królestwie P6\nocy, wziął handel pod swoją kontrolę. Mój zleceniodawca, pragnący zachować anonimowość, zaczął się

7 martwić losem odrodzonego Królestwa, gdy powróciła tam założycielka dawnego, Jeshickah. Postanowiłabowiemprzejąćwładzęimójzleceniodawcazdecydowałsiędotegoniedopuścić. Za zabicie tej wampirzycy dostaniecie po pół miliona, a jeśli zrobicie to w ciągu następnego tygodnia, dodatkowo po 250 tysięcy. Jestem tylko agentką i kontaktowano się ze mną wyłącznie pisemnie,więcniepotrafięwampowiedziećnicwięcej.Czyjesteściezainteresowaneofertą? - Po co zatrudniać dwie członkinie Brui do unicestwienia jednej pijawki? To zwykła strata pieniędzy -stwierdziła praktycznie, a zarazem podejrzliwie Ravyn. Anonimowemu pracodawcy mogło chodzić o wiele rzeczy. Być może wcale nie miał zamiaru zapłacić lub, co było bardziej prawdopodobne,ba!sięswejpotencjalnejofiary. - Mój zleceniodawca życzy sobie, by zlecenie zostato.wykonane szybko. Zatrudnienie dwóch osóbjestrodzajemzabezpieczenia.Jeślijednejsięnieuda,topozostajedruga-wyjaśniłaJillian.■ Czyli, innymi stówy, potraktowano je jak rzeczy do jednorazowego użytku. Pracodawca Jillian chciał mieć drugą z nich „w zapasie", na wypadek gdyby pierwsza zginęła. Poza tym niespecjalnie wierzył w talenty członków Brui lub też dysponował informacjami, których Turquoise i Ravyn nie przedstawiono. - Ale heca — skomentowała Ravyn, zeskrobując zakrzepłą krew z paznokcia pomalowanego szkarłatnym lakierem. Spojrzała na Turquoise i dodała: — Przy odrobinie szczęścia nie musimy się martwićorewanżowypojedynek. Turąuoise wzruszyła ramionami. Ta praca była zbyt opłacalna, by tak po prostu z niej zrezygnować.Pozatymdotychczasniespotkaławampira,któregoniepotrafiłabypokonać. - Ztego,copowiedziałaś,wynika,żemusimysiędostaćdoKrólestwaPółnocy?-zwróciłasiędo Jillian,milczącoprzyjmującjejwarunki.-Jak? - Między innymi z tego powodu to zadanie jest tak dobrze płatne - odparta agentka z uśmieszkiem. -Musicie się same dostać do Królestwa Północy, przy użyciu wszelkich możliwych środków. - Muszęzadzwonić-powiedziałaTurquoise,doskonalerozumiejąc,coJillianmanamyśli. Godzinę później siedziała w tym samym hotelu, lecz w innym pokoju, w towarzystwie przystojnego dżentelmena ociemnej karnacji, który mógł mieć trzysta lub czterystalat. Trudno było siędomyślićjegowieku,bowyglądałnajwyżejnadwadzieściapięć. Turquoisenigdyniespytałagoo to, ponieważ poruszanie tematu wieku, a tym samym przeszłości wampira, mogło w najlepszym wypadkubyćniebezpieczne. - MiladyTurquoise-odezwałsięnapowitanie. - Nathanielu, zawsze miło cię widzieć - powiedziała szczerze. Był nie tylko wampirem, lecz także najemnikiem i zamachowcem — zależnie od tego, co dyktowały okoliczności. Miał takie trzy cechy,zktórychdwiemiałarównieżona,więcnieobracałaprzeciwkoniemutego,czymsiętrudnił! Szczęśliwie linia, z której wywodził się Nathaniel, była bardziej żądna pieniędzy niż krwi. Jeśli nawet ktoś się dziwił, że człowiek i wampir robią ze sobą interesy, to o tym nie mówił. To Nathaniel nauczył Turquoise najwięcej, zwłaszcza wynajmowania się do wykonywania różnych zadań dla pieniędzy. Nauczył ją także umiejętności oceny swoich talentów, w tym sztuki tropienia i zabijania

8 wampirów, a co najważniejsze, znajdowania nabywców na świadczone przez nią usługi. Poza tym uratowałjejżycieiuchroniłprzedpostradaniemzmysfów. - Chybanieprzyszłaśnatowarzyskąpogawędkę?Maszdowykonaniajakieśzadanie?-zapytał bezwstępu. Skinęłagłową,zastanawiającsię,ilemusimuwyjawić.Mógłjejoferowaćmożliwośćkupieniajego dyskrecji,aletakżemógłchciećsprzedaćotrzymaneodniejinformacje;byłdotegozdolny. - Muszęwrazz drugąkobietą dostać siędoKrólestwa Północy—wyjaśniła. Dostrzegła wjego oczachledwiewidocznezdziwienie.-Ichcę,bystałosiętobezkoniecznościkrępowanianasibicia. Nathanielzwestchnieniemoparłsięościanę. - Turquoise,czynieprosiszozbytwiele?-spytałznieukrywanymsarkazmem.-Chcesz,żeby cięktośzabił? Nachmurzyła się, słysząc ton jego głosu. Było niepodobne do Nathaniela, by sprzeciwiał się czemuś,corobiłktośinny,zwłaszczajeślisięspodziewał,żenatymzarobi. - Dostaniemysiętamztwojąpomocą?-nalegała. - Mógłbymwassprzedaćtamkomuś-zaproponowałbezogródekioszacowałjąwzrokiem.- Jestempewny,żedałobysięnatymzarobićniezłąkasę.Jesteśatrakcyjna,silna,zdrowa,inteligentna... a może tak tylko mi się zdawało. Naprawdę tak bardzo się boisz ponownie dać się sprzedać do niewoli? Nie bała się, ale nie chciała już powracać do stanu niewolnictwa. Teraz jednak miała doświadczenie w polowaniu na wampiry i doskonale władała sztyletem. Nie była już, jak kiedyś, bezbronnainiewinna. - Aczyjestjakiśinnysposóbdostaniasiętam?Nathanielpokręciłgłową. - Niestety, z powodu blizn na rękach twoja cenaspadnie — chłodno oszacował jej wartość, aż ciarki przeszły jej po plecach. - Chyba że chcesz, bym sprzedał cię Darylowi? Nieźle by za ciebie zapłacił. Wzdrygnęłasię,słyszącimięswegobyłegowłaściciela. - JeśliprzebywawKrólestwiePółnocy,tobezwzględniesiętamudaję.Oddawnazasłużył sobie napchnięciesztyletem-odpowiedziaładumnie. - Nie zawsze byłaś taka twarda - stwierdził Nathaniel łagodnym tonem. To on nazwał ją Turquoise Draka, zastępując tym imieniem i nazwiskiem jej dawną tożsamość, którą zniszczył lord Daryl.Toonzapewniłjejkontakty,dziękiktórymtrafiładoBrui,inauczyłjąodpowiadaćnawyzwania walkązamiastuległością.Nigdyjejniepowiedział,dlaczegotozrobił,aonaniepytała.-Widząctwoje wyczyny, zastanawiałem się, czy przypadkiem nie pragniesz śmierci. Zdecydujesz się na wszystko- zabić i przyjąć samobójczą misję -byle tylko pokazać, że potrafisz sobie z tym poradzić. Wzruszyła ramionamiipoczułaichsztywność. - Nigdyjeszczenieprzegrałam-przypomniałamu.-Inigdydotychczasniesprzeczałeśsięze mną. Nathanielwestchnął. - Tojesttwojeżycie—zauważyłzrezygnacją.-Wiesznatemathandluniewolnikamiwięcejniż większośćwolnychludzi.-Umilkłipochwilidodał:-ZadostarczeniewasdoKrólestwaPółnocychcę 40tysięcyzgóry.Iwyciągnętyle,ilesiędazasprzedaniewasobu.Niehandlowałemżywymtowarem

9 odczasu zniszczeniapoprzedniegoKrólestwaPółnocy,ale jestempodwystarczającosilnąpresją, by do tego wrócić. Dlatego nikogo nie zdziwi, że sprzedaję dla zarobku dwie ludzkie istoty. Dobiliśmy targu, milady? - Nathaniel przybrał swój zwykły opanowany wyraz twarzy i ton głosu, co pomogło Turquoiseuspokoićnerwy. - Dobiliśmy-potwierdziła,skinąwszygłową. - Idziemyterazpotwojątowarzyszkę?Znowuskinęłagłową. Przeszliprzezholdopokoju,wktórymczekałynanichRavyniJillian. - Dlaczego Królestwo Północy tak cię przeraża? -spytała bez ogródek, gdy już dochodzili do drzwi.Pytaniewampiraopowódjegostrachubyłoszczególniedrażliwe.Dlategoprzygotowałasięna to,żeNathaniel zamkniesięwsobie.Spojrzałnanią.Zarazjednakodwróciłtwarziuśmiechnąłsiędojakiegośwspo- mnienia. - Bokiedyśdoniego należałem. Znamjelepiej, niżpotrafisz to sobiewyobrazić, i kobietę, która nim rządziła. Wiem, co się tam działo. Nie jestem tak szalony jak wszyscy, którymi się otaczam, ale chybamamcałkowicieniezawodowepragnienie,żebyśniezostałatamzabita. Turquoise zastanawiała się, czy to komplement, czy obelga, gdy Nathaniel zapukał do drzwi pokojuJillianRed. rozdział III Ravyn wydawała się rozbawiona wiadomością, że chcąc zarobićobiecane przez Jillian pieniądze, musi wziąć udział w niezłej maskaradzie. Jednak gdy siedząc w chińskiej restauracji, przeszli do bardziej szczegółowych kwestii związanych z niewolnictwem, coraz bardziej traciła dobre samopoczucie. Nathaniel mówił, zajadając się kurczakiem przyprawionym sezamem i popijając herbatę. Turquoisezastanawiałasię,czymunaprawdęsmakuje,czyteżraczejuznał,żelepiejcośzjeść,bynie budzićniczyichpodejrzeń,boprzecieżwampirniepotrzebujetakiegopokarmujakczłowiek. - Jeśli w Królestwie Północy nie chcecie zostać związane i wrzucone do celi, to musicie stwarzać pozory ujarzmionych niewolnic - tłumaczył im spokojnie. - Żaden wampir będący treserem niewolników nie uwierzy w to, że zostałyście złamane. Jeśli jednak ■będziecie wystarczająco bystre, byokazywaćposłuszeństwo,tomożebyćzwaszadowolony.Słyszałem,żeteraznietraktujesiętam niewolników tak brutalnie jak kiedyś, toteż trochę służalczości pozwoli wam zdobyć czas na wykonaniewaszegozadania.-DladobraRavyndorzuciłparęszczegółowychuwag:-Waszpanmusi być dlawas kimświęcejniż tylkowłaścicielem, boodniego zależy wasze życie, a tylko ono się liczy. Najważniejsze powinny być dla was jego życzenia. Wykonujecie jego polecenia natychmiast, nie ociągającsię.Dopóty,dopókiwasniesprzedam,jestemnimja.GdydotrzemydoKrólestwaPółnocy, ani na chwilę nie traćcie mnie z oczu. Gdy ktoś każe wam coś zrobić czy zada jakieś pytanie, to

zawsze spójrzcie na mnie. Gdy was sprzedam, zachowujcie się tak samo wobec swego nowego pana.Odniewolnicyoczekujesięniemyślenia,leczposłuszeństwa. Nigdy nie zwracajcie się do wampira po imieniu, jeśli nie macie na to jego pozwolenia. Prawie każdy zbije niewolnika, jeśli ten nie użyje jego tytułu. Generalnie zwracajcie się per „milady" i „milordzie",chybażektośzażyczysobieinaczej.-Zawahałsię.-WładcaobecnegoKrólestwaPółnocy ma na imię Jaguar. W poprzednim był treserem niewolników; jednym z najlepszych. Starajcie się go unikać,boszybkoprzejrzywasnawylot. - OpowiedznamonowymKrólestwie—poprosiłaTurquoise,gdyumilkł. - Staram się tam nie bywać, za to poprzednie znałem aż nazbyt dobrze - odpowiedział niechętnie. — Widziałem tam ludzi rozmnażanych jak bydło, katowanych z powodu błahostek. Co gorsza, widziałem też ludzi, którzy uroćzWi się wolni i mieli równie silną wolę jak wy, a zostali sprowadzeni do pełnienia roli usłużnych, dobrze wytresowanych zwierząt domowych. - Spojrzał im badawczow oczy. -Mówionomi, że Jaguar zmienianiektóre zobowiązujących praw. Inni mająmu za złe, że stał się dla ludzi zbyt łagodny. Ale nikt dysponujący siłą, która pozwoliłaby go obalić, nie zadał sobietrudu, by touczynić. Jednakniech jego pozorna życzliwość nie uśpi waszej czujności. W dawnym Królestwie byt po Jeshickah najbardziej złośliwym treserem. Każdemu trudno pozbyć się starychnawyków,jeślinawetzaczynawyznawaćjakąśmoralność. Gdywassprzedam,będziecieskazanewyłącznienasiebie.NiktwKrólestwiePółnocynienaruszy prawawłasności,takiżnawetgdybyściechciałyzapłacićjakiemuśnajemnikowizapomocwucieczce, niebędziewstaniewydostaćwasstamtąd. Nathanielznowujeostrzegał.UwolniłTurquoisezniewoliujejpierwszegopana.Jednakzrobiłto dopierowówczas,gdylordDarylwgniewiewyrzuciłTurquoisezdomu.KazałNathanielowizabraćją stamtąd. -Poradzimysobie-zapewniłagoRavyn,aleTurquoisewyczuławjejgłosienapięcie.Zopowieści Jillian wynikało, że Ravyn była już kiedyś w sytuacji, o której opowiadał im teraz Nathaniel. Ravyn jednak od razu przyjęła odważną linię postępowania. Spojrzała na wampira i dodała: - Opowiedz namwięcejnatematwampirzycyimieniemJeshickah,októrejwspomniałeś. - Jeshickah... - Pokręcił głową. - Gromadziła treserów i uczyła ich tresury niewolników. Selekcjonowała niewolników najbardziej odpowiednich do rozmnożenia i tych przeznaczonych na ubój. GdyKrólestwoPółnocyzostało zniszczone, wycofała się zespołeczeństwawampirów. Obecnie chyba nie zaangażowała się w program zmian realizowany w odbudowanym Królestwie przez Jaguara,swegodawnegofaworyta,brutalnegoibezwzględniejejposłusznego.Trudnosiędziwić,że postarał się odtworzyć otoczenie, w którym miał władzę. - Nathaniel zaczął go opisywać. Turquoise nie mogła naciskać, by opowiedział im o Jeshickah, bo zdradziłaby się, że celem ich wyprawy jest dawnawładczyni Królestwa. Ostrzegł je po razkolejny: -Nie ufajcie Jaguarowi i nie drażnijcie go, bo drogozatozapłacicie.Niełatwowyprowadzićgozrównowagi,alegdyjużsiętozrobi,masiękłopoty. Niedawajciemupowodów,bywasuderzył,zwłaszczawgniewie,leczjeślijużtozrobi,niebuntujcie się.Nigdyniepodnościerękinatresera,jeśliniejesteściepewne,żezdołaciegozabić. —Czy zwykle jest uzbrojony? — dociekała zgodnie ze swoim zwyczajem Turquoise. Nie zabierały ze sobą broni, ponieważ w Królestwie Północy nie potrafiłyby się wytłumaczyć z jej

11 posiadania. Z drugiej strony zawsze istniał jakiś sposób zdobycia broni, zwłaszcza gdy miała ją potencjalnaofiara. - Jaguar rzadko posługuje się sztyletem. Woli skórzany bicz, prawie trzymetrowej długości, którym włada po mistrzowsku - wyjaśnił Nathaniel. - Widziałem, jak skaleczył nim rękę innemu wampirowiijednymruchemzłowiłwlocieptaka,okręcającgobiczem,alenieczyniącmukrzywdy. Ravynpokręciłagłową,wzamyśleniupociągnęłałykwodymineralnejispojrzałanaTurcjuoise. - Czycośjestniewporządku?-spytałaprzeciągle.-Dziwniepobladłaś. - Jestem tylko poirytowana - odpowiedziała żywo Turquoise, starając się szybko odzyskać spokój.DlaczegoJaguarwybrałdlasiebiewłaśniebicz,zważywszynato,żebyłotyleinnychrodzajów broni? „Bobiczjestpraktyczny"-przywołaławpamięcisłowalordaDarylasprzedtrzechlat,gdyodpo- wiedziałjejnatopytanie. „Wprzypadku sztyletu istnieje większeprawdopodobieństwo, żesiękogoś zrani i wyrządzi mu większą krzywdę, niż sięzamierzało. Poza tym łatwiej jest utrzymać dyscyplinę, dysponującbroniąbardziejuniwersalną,takąjakbicz". WzależnościodnastrojulordDarylpotrafiłuderzyćbiczemtaklekko,żeskóratylkozapiekła,lubtak mocno,żezostawiałkrwawiącerany. Nathanielspojrzałnanią.Bezwątpieniawiedział,oczymmyśli.Alezarazprzeniósłwzrokna kelnerkę,któraprzyszła,żebydolaćimdoszklanekwodymineralnej.Najwyraźniejpróbowałznią flirtować. - Turquoise, może byś powróciła do swojego prawdziwego imienia i nazwiska? Dzięki temu byłoby ci łatwiej przekonać wszystkich, że w ostatnich kilku latach byłaś niewolnicą. Tak czy inaczej nie przedstawiaj się jako Turquoise Draka, ponieważ pod tym pseudonimem łatwiej byłoby prześledzić twoje losy. A w twoim wypadku, Ravyn, jakie istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś cię rozpozna? Ravynpotrząsnęłagłową. - Wszystkiewampiry,którekiedyśznałam,nieżyją-Nathanieldałjejdozrozumienia spojrzeniem,żejestbuńczucznaikłamliwa,aleonaniechciałajużnicwięcejpowiedzieć.W zamyśleniupociągnąłłykherbaty. - Zwykle staram sięnie dyskutować z kimś, kto mi płaci, na tematjego planów, ale chyba obie macieświadomość,żewaszesąniedorzeczne,nieprawdaż? - Zpowodujakiejśniedorzecznościpłynąrzeki—odparowałanonsensownieRavyn. - Czy chcesz jeszcze udzielić nam jakichś rad? -zwróciła się do niego rzeczowo Turquoise, ignorując Ravyn. Stłumiłachęćziewnięciai zmarszczyłabrwi, zerknąwszynazegarek. Byłodopieropołudnie, Z niechęciąprzyznała,żenawetonamaograniczonyzapassił.Wstałaotrzeciejwnocyidospotkaniaz jillianspędziłaczasgłównienawalcezRavyn. - W zasadzie nie — odparł po zastanowieniu Nathaniel. — Przy odrobinie szczęścia jakoś ułożycie sobie stosunki z jaguarem. Prawdopodobnie jest silniejszy od wampirów, z którymi wcześniejmiałyściedoczynienia,ale słabszyodJeshickah.JeślionalubGabrieltamsą,tostarajcie się niewpaśćwichręce,

Usłyszawszydrugieimię,Ravynbłyskawiczniepodniosławzrokiwyraźniesięożywiła. - Coś nie w porządku? - zaniepokoił się Nathaniel. Potrząsnęła głową, ale zmarszczyła czoło. Szybko jednakzapanowałanadmimikąistłumiłaziewnięcie. Podeszła do nich kelnerka z rachunkiem. Nathaniel sięgnął do portfela. Turquoise odetchnęła kilkarazygłęboko,walczączsennością. Ociężałym krokiem ruszyła za wampirem do jego samochodu. Gdy otworzył jej i Ravyn drzwi, bezwładnie opadła na miękki fotel. Była na wpół przytomna. Spojrzałana Nathaniela i stwierdziła, że widzipodwójnie. „Podałeś nam narkotyk?" — spytała bezgłośnie, z trudem zbierając myśli. Nie potrafiła wypowiedziećtegopytanianagłos. „Śpij, Turquoise" - odpowiedział jej również bezgłośnie Nathaniel, siadając za kierownicą i włączając silnik. - „Mamy przed sobą długą drogę do Królestwa Północy i nie ma powodu, żebyś się dowiedziała, jak się tam jedzie". „Ale..." „Śpij". rozdział IV były trzy postacie z kreskówek do w/boru. Oczywiście te najlepsze widniały na kwadratowych bandażach i na ich maleńkich kawałkach, z których nie dato się zrobić żadnego użytku. - Poprawione - odezwata sięCathy i poledta mu: -Opiekuj się w moim imieniu Bertem. Ośmioietni chłopiec uśmiechnął się do niej szeroko i zapomniał o bolącym miejscu, spoglądając na bandaże z rysunkami bohaterów „Ulicy Sezamkowej". Cmoknął siostrę w policzek. Zanim ojciec zdążył zejść po schodach, Tommy czmychnął. - Któregoś popołudnia ten chłopiec wpakuje się w większe kiopoty... — Uśmiechając się, potrząsnął g/o-wą. - Szczęściarz z niego, że ma ciebie. Większość piętnastoletnich dziewcząt zajmuje się o wiele według nich ciekawszymi sprawami niż opieka nad braćmi. Cathy wzruszyła ramionami. Brzmiało to tak, jakby pan Minate byt bliski wygłoszenia swej kolejnej inspirującej przemowy. - Mówiąc uczciwie... - zaczął. Cathy pomyślała, że według niego nadeszła stosowna chwila, by udzielić jej jakiegoś pouczenia. - Niektórzy ludzie troszczą się tylko o siebie. Używają rzeczy po to, żeby niszczyć. A ty... tworzysz, budujesz. Leczysz, a nie używasz. Cathy skinęła głową i uśmiechnęło się, odsuwając od siebie tesiowa. Ojciec chyba zdał sobie sprawę, że znowu niepotrzebnie zapędził się w tego rodzaju oceny, i spontanicznie ją uścisnął. - Cathy, nie dopuść do tego, by ktoś cię zmienił.

13 Marzenie senne się rozpłynęło. Turquoise obudziła sięi usiłowała otrząsnąć ze snu. Nie była już tamtą niewinną dziewczyną. Nazywała się teraz Turquoise Draka i należała do jednostki Krwawych, zajmując w niej wysoką pozycję. Była łowczynią wampirów, i to w tym fachu jedną z najlepszych. Odsunęłaodsiebiewspomnienia. Miaładowykonaniamisję.Wjejobecnymżyciuniebyłomiejscanawspominanieprzeszłości. Na wpół leżała na siedzeniu w samochodzie Na-thaniela. Z powodu długiego przebywania w jednejpozycjizesztywniałyjejplecy,Poruszyłaramionamiiostrożniewyjrzałaprzezokno. Stalinastacjibenzynowej.Nathanielrozmawiałzkasjerką,atrakcyjnąmłodąkobietą.Wydającmu resztę, pochyliła się do przodu, spojrzała na niego zalotnie i położyła dłoń na jego dłoni. Turquoise bezgoryczypomyślała,żeflirtują. Usłyszała, że na siedzeniu obok budzi się Ravyn. Czekała, by Nathaniel wrócił do samochodu. Chciałagoprzycisnąćidowiedziećsię,kiedydotrądoKrólestwaPółnocy.Nadworzejużzmierzchało. . Postanowiławysiąśćz samochodu, byjaknajszybciejspytaćgo oto. Położyłarękę naklamce, ale nagle zorientowała się, jak bardzo Nathanielowi opłaca się ten flirt. Wampir jedną ręką obejmował kasjerkęwtalii,adrugątrzymałztyłujejodchylonejszyi.Byłojasne,żepożywiasiękrwiązjejtętnicy szyjnej. Turcjuoise odwróciła wzrok od tej sceny i zaczęła przesuwać wskazówkę w radiu. Kręciła gałką, alesłyszałatylkotrzaski.Nathanieldziałałzbytostrożnie,byuśmiercaćkasjerkęnastacjibenzynowej, aleodczasudoczasumusiałsięposilić. - Cotowszystkoznaczy-warknęłaRavyn,klnącpodnosem.-To,że... - Niezapłaciłyśmymuzainformację,gdzieznajdujesięKrólestwoPółnocy-weszłajejwsłowo Turquoise, domyślając się, co chce powiedzieć. Współdziałała z Nathanielem wiele razy. Znała jego sposób myślenia. - Najprawdopodobniej ktoś płaci mu za to, żeby nikomu nie zdradził, gdzie ono leży. Ravynrzuciłaobelgę,aTurcjuoiseudała,żejej„nieusłyszała". - Pocoonrobitencałycyrkwzwiązkuznasząmisją?ZabijamstarszewampiryniżtaJeshickah. Oskarżasięjąoróżnerzeczy,alewszystkosięzmieni,gdypoczujewcielesztylet. Turquoise potrząsnęła głową. Nathaniel najwyraźniej nie wiedział, że Jeshickah powróciła do Królestwa Północy. Jillian powiedziała im, że stało się to niedawno. A skoro Nathaniel trzymał się od królestwa z daleka, to trudno się dziwić, że nie miał aktualnych wiadomości. Niemniej trochę było niepokojące,żetakiepierwszorzędneźródłoinformacji,zajakieuchodził,okazywałosięzawodne. Turguoise oparła się na siedzeniu, usiłując się odprężyć. Mogła planować, jeśli znała fakty. W przeciwnymraziemartwieniesięoszczegółyniemiałosensu. Ravyn nadal zrzędziła, gdy Nathaniel żegnał się z kasjerką, która woszołomieniu osunęłasię na ziemię.Wróciłdosamochoduniemalwpodskokach. Otworzywszydrzwi,podałTurquoisekartonzpączkamiiwodęmineralną,którązwdzięcznością odrazuzaczęłapić,bozaschłojejwgardle.DrugąbutelkępodałRavyn,aletatylkospojrzałananiąz wściekłością. - Makapsel-uspokajałjejobawy. - Nie,dziękuję. - Rób,jakuważasz.-Włożyłbutelkędouchwytunakubki.-Zajakieśdziesięćminutbędziemy wKrólestwiePółnocy.Jeślichceszcośzjeść...

- Nie-ponownieodmówiłaRavyn.Nathanielzachichotałipotrząsnąłgłową. - Aty,Turquoise? Jużotworzyłakarton zpączkami.Narkotyki sprawiły,żebyłagłodna.Pozatymniemiałapojęcia, jakczęstowKrólestwiePółnocykarmisięludzi. Była pogrążona w myślach, ale oczywiście nie przeoczyła wjazdu na terytorium Królestwa. Gdy przekraczali magiczny mur, włosy stanęły jej na głowie i ścierpła skóra. Zauważyła, że Ravyn się wzdrygnęła. - Zawsze mają tam na liście płac czarownice, które pilnują, by za mur nie przedostały się niepożądaneszkodniki-odezwałsięNathaniel. Z miasteczka jechali jednopasmową drogą, wzdłuż gęstego szpaleru dębów i sosen, do innego świata, jakby przedzierając się przez stworzoną przez czarownice magiczną zasłonę. Był już mrok, któregonierozjaśniałnawetksiężycwpełni,bojegoświatłoniemogłosięprzedrzećprzezgęstwinę liści. - Jesteśmynamiejscu—poinformowałNathaniel. Turquoisespoglądałanagroźnybudynek,w którym mogło być tylko Królestwo Północy. Aleja wyłożona płytami z białego marmuru prowadziła od imponującej żelaznej bramy, której pilnowały kruki, a stąd do bogato rzeźbionych drzwi z czarnymi różami po bokach. Roślinność pieniąca się wokół alei nie była tak bujna jak nakopii staregoobrazu, którąpokazywała Jillian,leczbezwątpieniabudynekstanowiłreplikętegozkopii. Nathaniel zaklął podnosem, zjeżdżającz drogi, byuniknąćzderzeniazjadącymznaprzeciwka samochodem.Byłotoeleganckiebordoweauto,któreświadczyłootym,żewłaścicieljestmajętny. Ravynzagwizdałaiwychyliłasiędoprzodu. - Ktotujeździlamborghinim?-spytałazaciekawiona. - Cicho - ostrzegł je Nathaniel i w napięciu wysiadł z samochodu. Zdradzał nie tyle strach, co czujnośćiniezadowolenie.-Zostańcietu. Turquoise spojrzała mu pytająco w oczy, ale odwrócił się od niej. Podszedł do kobiety, która wysiadła z lamborghini. Zwracały uwagę czarne wysokie buty z zamszu na jej długich nogach, sznurowane od kostki do połowy uda, i czarne szorty. Buty były staroświeckie i stanowiły kontrast z modnieskrojonąciemnoszkarłatnąbluzką. - Witaj, Nathanielu - pozdrowiła go tonem, który nie brzmiał przyjacielsko, ale też nie był otwarciewrogi. - Słyszałem,żepostanowiłaśsięnieangażowaćwrealizowanytuprzezJaguaraprogramzmian -oświadczyłrzeczowoiwskazałgłowąwstronębudynku. - Zamierzałam to zrobić, ale gra, jaką on tu prowadzi, przestała mnie bawić - odpowiedziała sucho. - Cosięstało? - To miejsce to jakaś kpina z dawnego Królestwa Północy. - Z niesmakiem pokręciła głową. Jej wzrokpadłnasiedzącewsamochodzieTurquoiseiRavyn.-Tawyglądaznajomo... Turquoise omal nie stanęło serce, bo słowa dotyczyły jej osoby. Już gdzieś spotkała tę kobietę, choć wtedy nie znała jej imienia. Jeshickah była częstym gościem w domu jej dręczyciela, jedynym

15 stworzeniem na świecie, którego lord Daryl jawnie się bał. Dopiero teraz Turquoise przypomniała sobie, gdzie widziała obraz Królestwa Północy, którego kopię miała Jillian. Oczywiście wisiał w rezydencjilordaDaryla,wjegogabinecie,jeshickahzatrzymaławzroknaRavyn. - TabyłazwierzęciemdomowymJareda,nieprawdaż?-zwróciłasiędoNathaniela. - Może. - Wampir zerknął na Ravyn niewidzącym wzrokiem. - W każdym razie ja nie przypominamsobienikogotakiegojakona. PodczastejwymianyzdańRavynuparciewpatrywałasięwdrzwisamochodu.Niepotrafiłajednak zapanowaćnadmimiką. - Niezostałaujarzmiona. - Rzeczywiście, nie dokońca- przyznał Nathaniel. -Pomyślałemsobie, że Jaguar mógłby się z tegoucieszyć.Postanowiłemmupokazaćobiedziewczyny. - Byłczas,kiedysambyśsięztegoucieszył-przypomniałamujeshickah. Turcjuoise zwróciła uwagę, że wampir przybrał obojętny i nieprzenikniony wyraz twarzy, choć słowatemusiałygozranić. —Jaguar ma znacznie wyższe kwalifikacje, niż ja miałem kiedykolwiek - odpowiedział wymijająco. Jeshickahwymamrotałapodnosembluźnierstwo. —Kiedyśzdradzałtalent,aleobawiamsię,żezczasemjegomózgcałkiemsięrozpuścił.Chętnie wrócęztobądoniego,bysię przekonać,jakpostąpiztąwspaniałądwójką.Zpewnościąjakośmusi sobieporadzićzichpoczuciemgodności.—Westchnęłaidodałapraktycznie,jakbyczegośżałowała: -Amożeisobienieporadzi.Wyrwę Jaguarowitojegokrwawiąceserce,któreterazma,ikażęmuje pożreć.-Tonjejgłosubyłpogodny,anaIwarzypojawiłsięuśmiech.Ruszyładobudynku,nawetnie oglądającsięzasiebie,bysięupewnić,czyNathanielidziezanią. - Idźcie za mną- polecił Nathaniel Turcjuoise i Ravyn tonem zaskakująco podobnym do tego, jakimprzemawiaładoniegoJeshickah.Skorojejposłuchał,tooneposłuchałyjego. rozdział V Jeshickah stukała obcasami po marmurowym chodniku. Turquoise starała się nje skrzywić, nie chcąc dać po sobie poznać, jaką sprawia jej to przykrość. Byt to ten rodzaj dźwięku, który przyprawiłbyotiknerwowykażdego,ktomusiałbysłuchaćgozbytdługo. Gdyweszlidośrodka,natknęlisięnaczternastoletniegomożechłopca,któryzmierzałdowyjścia, alenawidokwampirzycyzatrzymał się takgwałtownie,żepotknąłsięiupadł.Turquoisewzdrygnęła się, słysząc, jakuderzyłkolanami omarmurowąposadzkę. Poruszył się, jakby chciał wstać, ale zaraz znieruchomiał. Jeshickahspojrzałananiegotak,jakbybyłłaszącymsiępsem. —Czymmogęsłużyć,milady?—spytałcicho,spuszczającoczy. —Wstańizejdźnamzdrogi-poleciłamu.

Podniósł się z posadzki i odsunął, wciąż ze spuszczonym wzrokiem. Poczekał, aż wszyscy przejdąobokniego,iruszyłzanimi, —Wyliniały kundel — burknęła pod nosem wampirzyca. Nie zważając na chłopca, odezwała się do Nathaniela: - Ma na imię Erie. Jaguar traktuje go jak syna, pozwala mu poruszać się swobodnie po budynkuiterenie,anawetbywaćwmieście.Stworzeniejestposłuszne,leczrozpieszczone. Wnętrze nie było tak onieśmielające jak fasada, ale podobnie eleganckie. Do połowy ścian holu sięgaładębowaboazeria. Odtegomiejscaichkolormiał barwę nasyconejzieleni, oodcieniu nefrytu. Na posadzce leżał dywan o orientalnym wzorze, tak miękki i puszysty, że Turquoise czuła to pod podeszwamitenisówek. NakońcuholuJeshickahotworzyładrzwiiwprowadziłaichdosłabooświetlonegopokoju. DawnotemuTurquoiseodkryła,żeczęstonajgorszeistotynaświeciesązarazemnajpiękniejsze. PanKrólestwaPółnocyniestanowiłpodtymwzględemwyjątku. Jaguar-bomógłtobyćtylkoon-leżałzzamkniętymioczaminaczarnejskórzanejkanapie.Pod głowę podłożył rękę. Miał skórę o złotawym opalonym odcieniu i długie czarne włosy. Gdyby stał, prawdopodobnie sięgałyby mu do bioder. Był ubrany w obcisłe czarne spodnie z miękkiego materiału.Wyglądałtaknieziemsko,żeTurquoisewielekosztowało,bysięwniegoniewpatrywać. Poza spodniami nie miał na sobie nic - ani koszuli, ani butów, ani biżuterii. Na jego torsie leżał bicz, 0 którym mówił Nathaniel, zwinięty jak czarna żmija. Jaguar trzymał dłoń na uchwycie bicza jak dzieckonaswejulubionejpluszowejzabawce. GdyJeshickahzatrzymałasięwdrzwiach,otworzyłoczyczarnejakzobsydianu.Wydawałosię,że odbijasięwnichświatłolampystojącejwrogupokoju.Nawidokwampirzycymomentalniezapłonęły gniewem,agdywstał,błogisennywyrazjegotwarzyustąpiłmiejscaczujnościiwrogości. Turquoisebyłapewna,żeJaguariJeshickahrzucąsięnasiebie. - Nitocisięspało,pieszczochu?-zamruczałakujejzaskoczeniuwampirzyca. - To są te dziewczyny, w sprawie których do mnie dzwoniłeś? - zwrócił się do Nathaniela, z widocznymwysiłkiemignorującwampirzycę. Nathaniel wreszcie pozbył się napięcia, które Tur-quoise dostrzegła u niego, gdy na drodze pojawiłasięwsamochodzieJeshickah,lubjepomistrzowskuukrył.Skinąłgłową. - Niesądoskonalewytresowane,aledostateczniebystre,byniesprawiaćcikłopotów,pozatym zdrowe 1 raczejatrakcyjne.Tamanacieletrochęblizn-wskazałTurquoise-głównienarękach,alenicwiel- kiego. - Sprawdźmy-zarządziłaJeshickah.NathanieluprzedziłTurquoiseooględzinach.Dlatego włożyłatylkokrótkitop,naktórypomimoczerwcowegoupałunarzuciłabawełnianąbluzkę. Terazzdjęłajązwahaniem. Blizny miała od prawie trzech lat i przez cały ten czas je ukrywała. W krótkim topie czuła się na wpółnaga. - Od bicza? - spytał Jaguar, marszcząc brwi na widok półokrągłej blizny na lewym nadgarstku Tur-quoise.Bliznawyglądałajakgładkaperłowabransoletka.

17 Turquoise czuta straszne napięcie, Patrzyła w podłogę. Wymyśliła historyjkę na temat tej blizny, nawypadekgdyktośspytająodawneczasy,historyjkę,którejprawdziwośćmógłbypodważyćtylko lordDaryt.Liczyłanato,żedumaniepozwolimutegozrobić,nawetgdybypojawiłasięokazja. - Jejpierwszytreserniebyttakuważnyjakwiększość—oświadczyłogólnikowoNathaniel. Wydawałosię,żeJaguarazadowoliłataodpowiedź. - Ilechceszzanieobie? Nathanielbytterazwswoimżywiole.Miałdobrąrękędointeresów.Gdytylkopojawiłasiękwestia pieniędzy, zapomniał o swojej sympatii do Turquoise i o odrazie, jaką żywił do Jeshickah oraz do Jaguara. - Pozwól, kotku... - odezwała się Jeshickah do Jaguara, który spojrzał na nią z wściekłością. — Potrzebujesztujeszczeinnychzabawek,-Nimzdołałpowiedziećsłowo,zwróciłasiędoNathanielaz propozycją: - Potargujemy się na osobności, kiedy Jaguar będzie się zapoznawał ze swymi nowymi nabytkami? ObjętaNathanielawpasieiwyszli,alewcaleniewyglądalinaparęprzyjaciół. Po ich zniknięciu napięcie powoli ustąpiło. Jaguar odetchnąt. Wampiry nie muszą oddychać, ale nieodrazupozbywająsięswychludzkichnawyków. W milczeniu oglądał swoje nowe niewolnice. Tur-quoise uznała, że ona i Ravyn miały szczęście, dostając do wykonania zadanie tak szybko po pojedynku. Miały mnóstwo siniaków i skaleczeń, których brak byłby podejrzany, gdyż świadczyłby o tym, że rzadko walczą. Turquoise nie odrywała wzroku od swegonowegopana. Poruszał się jakprawdziwy jaguar, zgracją, sprężyście. Jego długie czarnewłosywyglądałyjakgładkiefutro. - Jakiesąwaszeimiona?-spytałwkońcu. - Jestem Audra - skłamała Turquoise zgodnie z sugestią Nathaniela, gdyż pod tym drugim imieniem i nazwiskiem Draka była dobrze znana jako łowczyni wampirów. Zarazem żadna sita nie zmusitaby jej do powrotu do swego prawdziwego imienia Catherine, bo nosiła je jako niewinna, bezbronna dziewczyna, która nagle stała się czyjąś zdobyczą. Wspomnienia z życia tamtej dziewczyny,pamięćjejojca,matkiibrataorazprzyjaciółbyłydlaTurquoisezaprawionegoryczą. - Ravyn-oświadczyłabuntowniczodrugatowczyniwampirów,niemądrzelekceważącradęNatha- niela. Jaguarniezdradziłsię,czyjąrozpoznaje. - Jeślimaciejakieśpytania,pytajcieteraz-zaproponował. - Czypowinnyśmypoznaćjakieśobowiązującetuprawa,sir?—odezwałasięTurquoise.Słowo „milord"czy„pan"nieprzeszłobyjejprzezgardło. Znała jedno podstawowe prawo niewolnictwa: robić wszystko, co każą. Zarazem w różnych domach obowiązywały prawa szczegółowe. Na przykład w rezydencji lorda Daryla było ich wiele. NaukawiększościznichokazałasiędlaTurquoisebolesna. - Erie znajdzie dla każdej z was zajęcie. Wykonując je, możecie bywać w budynku niemal wszęozie. Ale jeśli nie chcecie tracić krwi, to omijajcie zachodnie skrzydło. Poza tym gdy drzwi do któregoś pomieszczenia są zamknięte na klucz, znaczy to, że nie wolno wam tam wchodzić. - Umilkł, zastanawiając się nad czymś, i po chwili dodał: - Nie mam nic przeciwko inteligentnej konwersacji, więc gdy będziecie chciały o czymś ze mną porozmawiać, nie krępujcie się. Gdy mnie

znudzicie, każę wam umilknąć. Nie czuję potrzeby bicia ludzi za to, że mówią. Ale w obecności innychprzedstawicielimojejrasytrzymajciejęzykzazębami.Większośćniejesttakpobłażliwajakja. -Zerknąłnadrzwi,zaktórymiznikłaJeshickah,ispytałnakoniec:-Wszystkojasne? -Tak,sir-potwierdziłaTurquoise.Ravynpowiedziałatosamo,alewjejustachsłowo„sir"brzmiało tak,jakbyjewypluła.Jaguarspojrzałnaobieprzenikliwie. - Musicie nauczyć się używać tytułu, zwracając się do Jeshickah. Ja za tytułami nie przepadam. Możeciemówićdomniepoimieniu. Ravynskinęłagłowąiuśmiechnęłasiępowściągliwie. - Same się zorientujecie, że wydałem różne zarządzenia, które muszą tu być przestrzegane, zwłaszcza gdy poznacie organizację życia w domu. Jeśli będziecie robić wszystko, co wam każę, to niestaniesięwamniczłego-zapewniłje. - Jeśli? — zdziwiła się Turquoise. Chyba nie chciał przez to powiedzieć, że mogą być nieposłuszne?Postanowiłasięupewnić.Spytała:-Aodkiedytoniewolnicamajakiśwybór? Jaguarroześmiałsięserdecznie,czymznowujązdziwił. - Jeśliwybierzesznieposłuszeństwo,wtedyporozmawiamy. Niepotrafiłanicpowiedzieć,zaszokowana,żeonniczymimniegrozi. Uznałrozmowęzaskończoną, - Ericu...Przyjdźtu!-zawołał. Chłopiec,któryjakmógł,unikałJeshickah,zjawił sięnatychmiast.Niesprawiałwrażenia,żeboisięJaguara. - Znajdź im pokój i pracę. Będę teraz zajęty -oznajmił, z łatwością przemieniając się z niemal skłonnegodożartówtowarzyszawaroganckiegowładcęKrólestwaPółnocy.-Możecieodejść. rozdział VI Ericowiniezamykałysięusta,gdyprowadziłjeprzezhol. - Ten budynekwznosi się wokół kwadratowego centralnego dziedzińca. Terazjesteśmy wpół- nocnym skrzydle. Mieszczą się tu głównie salony, choć także pokoje paru istot wielokształtnych. Na końcu holu jest warsztat szwaczki, o tam. - Wskazał dłonią i otworzył ciemne dębowe drzwi, wprowadzając je do holu. — Tu mieszka większość ludzi. -Wystrzegał się określenia „niewolnicy", choćoczywiścieichmiałnamyśli,conieumknęłouwagiTur-quoise. W północnym skrzydle uderzała ta sama elegancja co w salonie Jaguara, choć wnętrza były utrzymane w jaśniejszej tonacji. Również i tu w holu ściany były częściowo wyłożone dębową boazerią, ale błyszczące podłogi zostały wykonane z drewna, a nie z marmuru. Poza tym ściany ponad boazerią miały jasną miodo-wobeżową barwę i fakturę, jakby pomalowano je wałkiem z gąbki.Turquoiserozbawiłamyślotym,żewampiryzajmująsiętakimirzeczamijakmalowanie,choć oczywiście całą pracę wykonywali za nich ludzie. Lampy na suficie spowijały wnętrze łagodnym blaskiem.

19 - Kto tu pomalował ściany? -spytała Ravyn, najwyraźniej zaciekawiona tak samo jakTurquoise ichwyglądem. - Ja — wyznał z dumą Erie. - Przedtem były białe. W Królestwie Północy nie ma okien, więc pomyślałem sobie, że dla naszego, to znaczy ludzi, zdrowia psychicznego lepszy będzie jakiś cieplejszykolor.Tujestmójpokój.-Wskazałpierwszedrzwiwholu.-Aotowaszpokój. Znajdowało się tam tylko piętrowe łóżko, jeszcze bez pościeli, rozsuwane drzwi, zapewne od szafywścianie,istół.Wjednejzbocznychścianbyłydrugiedrzwi. - Nagórzewszafieznajdujesiępościel.Tedrugiedrzwiprowadzą dołazienki.Będzieciezniej korzystać wraz z Lexi i Katie, które są waszymi sąsiadkami. Katie zajmuje się zaopatrzeniem w garderobę, przybory toaletowe itp. Małomówna Lexi jest jej pomocnicą. Zwykle śpią do północy. Głównie przebywają w swoim pokoju albo w magazynie z ubraniami i przyborami toaletowymi w północnymskrzydle-poinformowałjeErie.-Czycośjeszcze? Turquoiseniedawałospokojujednopytanie. - Ilemaszlat?-spytałagowkońcu.Wydawałosię,żeJaguarufatemuchłopcuiżetoErie,anie jegopan,jesttuodpowiedzialnyzaludzi. Eriesprawiałwrażeniezaskoczonego, - Czternaście.Taksądzę.Tak,no,czternaście-powtórzyłniepewnie.Gdypochwilizrozumiał,o conaprawdęgopytała,dodał:-Jestemtuodjedenastegorokużycia. Turquoiseścisnęłosięserce. - Niejesttutakźle,jakmogłobysięwydawać-wyznałcicho.-Prawdęmówiąc,niemamgdzie pójść. Nie chciała usłyszeć tego, co powiedział. Był wwieku jej brata, który teraz też miałby czternaście lat.GdybyTommyżył,mógłbyćtakijaktenchłopiec. - Jaguar znalazł mnie w towarzystwie wampirów, które zabiły moich rodziców- wyjaśnił, jakby malujący się na jej twarzy ból brał za wyraz zwątpienia w jego szczerość.- Kupił mnie. Uratował mi życie. - Wzruszył ramionami. - Ula mi. Zarządzam tym zimnym miejscem. - Uśmiechnął się z przymusem i dodał: — Faktycznie jestem szczęśliwcem. Niektórzy z tutejszych ludzi, którzy mają innychwłaścicieli,nawetniepamiętająjużswoichprawdziwychimioninazwisk. Turquoise doskonale to rozumiała i nie chciała już nic więcej wiedzieć. Widziała ludzi traktowanych jak psy, bo takimi otaczał się lord Daryl. Tylko dzięki szczęściu i uporowi nie stała się jednymznich. Ravynopadłanałóżko. - Ilujesttuludzi? - W budynku osiemnaście osób - odpowiedział Erie. - To znaczy razem ze mną i z wami. Są dwiekucharki,aleprzydałabysięjeszczejedna.Czyktóraśzwasgotuje? Ravynskinęłagłową. —Mogęgotować. - Znakomicie -odparł zuśmiechemErie. - Wymieniłem już Katie i Lexi. Dwie osoby pracująw szpitalu,wpołudniowymskrzydle.Zaprowadzęwastampóźniej.Towszystko. —Todopierodziewięćosób—przypomniałamuTurquoise.

Eriespojrzałnaniąwymownieispuściłwzrok. - Wampiry muszą się przecież pożywiać - wyjaśnił. - Kilku mieszka tu na stałe, a pozostałe bywają. Większość z nich nie jest groźna, ale trzeba uważać. Zaczęły wyrażać niezadowolenie, że Jaguar nie pozwala im traktować nas tak, jak chcą. Przed tygodniem zjawiła się tu Jeshickah, z parą własnych... zwierząt domowych. - Dwa ostatnie słowa wypowiedział przepraszającym tonem, bo mówiłprzecieżoludziach.—Zamieszkaławpierwszympokojuwzachodnimskrzydle.Nicsobienie robi znakazówi zakazówJaguara. Uważajcienanią. Jeśli wasuderzyi upadniecie, tonie wstawajcie. Wówczas jest mniej prawdopodobne, że uderzy ponownie. — Udzieliwszy im tej przygnębiającej rady, rozejrzał się po pokoju, ponownie sprawdzając, czy o niczym nie zapomniał. — Chyba powiedziałem wam wszystko. Odpocznijcie. Muszę coś zrobić, ale kolo północy przyjdę po was, by pokazaćwampołudnioweskrzydło,Aha...Posiłkipodajesięowschodzieiozachodziesłońcaorazo północy. Wpołudnienieśpiątylkonieliczni, więcwłaściwieniemadlakogogotować. Nieje się tunic nadzwyczajnego,alegdybyściemiałyjakieśżyczenie,tośmiałomożeciejeprzedstawić.Zasadniczoo zachodziesłońcapodajesięśniadanie,aopółnocyiowschodziesłońcaobiad. - Dzięki, Wyszedłzpokoju. - Możepowinnyśmysięrzucićdooglądaniawszystkiego?-zasugerowałarozleniwionaRavyn, - Najpierwmusimyporozmawiać-uznataTur-quoise. - Jasne. - Ravyn ziewnęła. - Zadanie wygląda na łatwe do wykonania. Zdobędziemy sztylety i zabijemywampiry:tyJeshickah,ajaJaguaraalboodwrotnie,jeśliwolisz. - OtrzymałyśmyzadaniezabiciaJeshickah,anieJaguara-przypomniałajejTurquoise. - Teraz on tu rządzi — powiedziała z naciskiem Ravyn. - Chybanie będzie miał nic przeciwko temu,żebyśmyjąrozszarpałynastrzępy? Turquoisepokręciłagłową. - Może pochopnie nie obierajmy sobie celów? Lepiej najpierw dowiedzmy się, co jest grane - ostudziłajejzapały. Ravynwzruszyłaramionami,jakbyniechciałajużzaprzątaćsobietymgłowy. - Chyba będę mogła gwizdnąć jej samochód, gdy wykonamy naszą misję? Lamborghini diablo...wartjestconajmniejtrzystatysięcy,amożenawetpięćset. - Czymożemytrzymaćsiętematu? RavynspojrzałanaTurquoisetak,jakbytabyłaniespełnarozumu. - To wóz super. Zabawnie byłoby wykombinować, jak go zwinąć. Podobno w praktyce nie da siępodprowadzićtakiejbryki.Wolałabymczarną,alezważywszynawszystko... - Ravyn!-próbowałająprzywołaćdoporządkuzniecierpliwionaTurquoise. Ravynspiorunowałająspojrzeniem. - Strasznazciebiesztywniaczka. Turquoisemiałaochotęjąudusić.Wyjęłazszafypościeliposłałasobiegórnełóżko. PopewnymczasieRavynposzławjejśladyiposłaładolne,choćnierobiłajużwrażeniasennej. - Sprawdźmy,czyJeshickahrzeczywiściezamierzarozprućJaguarasztyletem-zaproponowała. - Bo jeśli nie... Nawet bez zapłaty nie miałabym nic przeciwko rozpłataniu brzucha komuś, kto ma jakiś związek z handlem niewolnikami. - Po raz pierwszy zdawała się nie panować nad swoim głosem.

21 - Jakstałaśsięniewolnicą? Ravynwzruszyłaramionami. - To był zły czas, złe miejsce i złe życie. Natknęłam się na wampira, który miał upodobanie do egzotyki-wyznałabezcieniaemocji,jakbydotyczyłotokogośinnego.Skrzywiłaustawuśmiechu. Egzotyka... Brzmiało to tak, jakby chodziło o slogan reklamowy widniejący w sklepie ze zwierzętami domowymi, reklamujący papugi czy rzadkie gatunki węży. Tunąuoise poczuła obrzydzenie, gdy Ravyn użyta go w stosunku do siebie. Było ono tym większe, że stówo egzotyka dobrzepasowałodoszkarłatnychwłosówRavynitypujejurody. Ale okazywanie rywalce współczucia nie wchodziło w grę, Nie byty przyjaciółkami i prawdopodobnienigdyniemiałynimizostać. - Ajaksięztegowyplątałaś? Ravynznowuskrzywiłaustawuśmiechu. - Dziękiprzyjaciołom-odpowiedziałarzeczowo.—Wpodejrzanychmiejscachrobiłaminteresy zwampirami,którenienawidziłyJareda.Nie powstrzymywałygowprawdzieprzedsmaganiemmnie biczem,aleteżnieprzeszkodziłymiroztrzaskaćmuczaszkiipchnąćgosztyletem. Po tym zwierzeniu Ravyn straciła chęć do rozmowy. Spytała tylko, czy może spać na górnym łóżku,nacoTurquoisesięzgodziła.Wiedziała,żeniebędziespaładobrzeaninagórze,aninadole. rozdział VII - N/e mogę. w to uwierzyć. Jestem taka... taka głupia. - Napita się mleka, próbując się uspokoić. - Nie jesteś — zaprotestował ojciec. Wciąż byt oszołomiony i wstrząśnięty po tym, jak policja obudziła go przed ośmioma godzinami w jego pokoju hotelowym. -Cathy, posłuchaj. Spojrzała na niego zapuchniętymi od płaczu oczami. - Nazywasz się Catheńne Miriam Minate - przypomniał jej, jakby to wszystko tłumaczyło. - Jesteś dumną dziewczyną i masz do tego wszelkie prawo. I nikt nie może ci go odebrać, jeśli sama do tego nie dopuścisz. Jesteś teraz bezpieczna. Nie możesz dać temu indywiduum satysfakcji, że potrafił cię zranić. Nie będziesz niczyją ofiarą, jeśli na to nie pozwolisz. Pokręciła głową na myśl, jak była głupia. Nieznajome miasto, nieznajomy hotel, nieznajomy facet... Dlaczego mu zaufała? Nawet w domu nie pozwoliłaby nieznajomemu na taką bliskość, bez względu na to, jak wydawał się miły i atrakcyjny. Pan Minate objął córkę mocno. Poczuta, jak jest zmęczony i przestraszony. Wiedział, że niebezpieczeństwo minęło, ale nadal byt bliski paniki.

22 Decydując sięnawyjazd doKrólestwa Północy, Turquoise niewzięta po'd uwagęfaktu, że cierpi naklaustrofobię. Naszczęścielęknie przeradzał się wpanikę, cooszczędziłojejkuleniasięwkąciei histerycznegokrzyku.Nieznosiłajednakprzebywaniawmałychpomieszczeniach. Naprzemianzapadaławdrzemkęispacerowałapopokoju.Bezprzerwymiałasny,którerzadko byłyprzyjemne. We śnie czy na jawie prześladowały ją wspomnienia wyniesione z pobytu w trzypiętrowej rezydencji lorda Daryla. Na trzecim piętrze mieściły się tam kuchnie, pralnie i pokoje dla licznych pospolitych niewolników. Turquoise nie miała tam wstępu, ale kiedyś, podczas nieobecności swego pana,obejrzaławszystkodokładnie.Gdywrócił,pobiłjązatodonieprzytomności, Nadrugimpiętrzeznajdowałysięprzedewszystkimsypialnie-jej,lordaDarylaigościnne.Byttu również gabinet pana domu - duży pokój położony od strony północnej, jedyny wrezydencji, który miał okno. Kilka razy w miesiącu Catherine zakradała się tu, nie zważając na zakaz lorda Daryla. Robiła to wtedy, gdy już nie wytrzymywała bez światła dziennego. Widok toczącego się za oknem życiawartbytdlaniejnarażaniasięnakarę. Na pierwszym piętrze znajdowało się biuro, z sek-retarzykiem, którego szuflady zawsze byty zamknięte na klucz, jadalnia i biblioteka. W tej ostatniej Catherine spędzała mnóstwo czasu na lekturze książekhistorycznych, których pan domu miał dużo. Jadaławsamotności. Niewolnicylorda Darylamilczelinawetpodczaspodawaniajejposiłków.Niesłyszałażadnegogłosu,jeśliondoniejnie przemówił. Naparterzeznajdowałasięogromnawytwornasalabalowaowypolerowanymparkiecie.Stałtam wielki fortepian. Z sufitu zwisał żyrandol, ale Catherine nigdy nie widziała, żeby był zapalony. Lord Daryl reprezentował typ paranoidalny i zaborczy. Trzymał Catherine w izolacji od innych wampirów. Gdy wydawał przyjęcie, niezmiennie zamykał swe „zwierzę domowe" w sąsiednim pokoju, gdzie ledwiedochodziłydźwiękimuzykiisłowa. Ten salonik obok sali balowej był dla Catherine rodzajem schronienia. Na podłodze leżał tam miękki czarny dywan, a ściany miały najciemniejszy odcień szkarłatu. Pod ścianą znajdowały się kanapa i ława pokryte czarnym zamszem. W rogu, na małej półce na książki, stały fotografie osób, którychCatherinenieznała,iksiążkiwobcychjęzykach. Turquoisewróciładoteraźniejszości. ZerknęłanaRavyn, którależałanałóżkui wpatrywałasię w sufit.Uznała,żeinteligentnarozmowazniąjestniemożliwa. Wstataztóżkaizaczęłarobićpompki.Zwyklebiegałasiedemkilometrówipodnosiłaciężary. Zrobiła pięćdziesiąt pompek na prawej ręce i wykonywała trzydziestą siódmą na lewej, gdy rozległosiępukaniedodrzwi. - TuErie.Mogęwejść? - Jasne - zaprosiła go Ravyn. Zeskoczyła z łóżka i powiedziała do Turquoise: - Męczy mnie samopatrzenienaciebie. - Obiecałem wam, że oprowadzę was po południowym skrzydle - przypomniał im Erie. - Ale pewnienajpierwwolałybyściecośzjeść,Czytak? - Pierwszorzędnapropozycja-podchwyciłaRavyn. Eriezdawałsięzbityztroputąbłyskawicznąodpowiedzią,alepowstrzymałsięodkomentarza. Zaprowadziłjedokuchni,gdziewydawanonocnyposiłek.Gdyzjedli,przedstawiłRavynosobom, zktórymimiałatupracować,

23 Późniejpokazałimszpitalipokójdoćwiczeńwpodnoszeniuciężarów. - Chorzymajązajęcie.Robiącoś,copomagaimczućsiędobrze-wyjaśnił. - Cotamjest?-spytałaTurquoise,wskazującciężkiedębowedrzwi. - Dziedziniec.Niewolnotamwychodzić.Drzwisązamkniętenaklucz. Turquoise przypomniałasobiesłowaJaguara,żejeśli drzwisązamkniętenaklucz,toznaczy,że nienależytamwchodzić.Inatychmiastzainteresowałasiędziedzińcem. - Cojestnatymdziedzińcu?-spytała.Eriewzruszyłramionami. - MusiszspytaćotoJaguara.Gdybyśgospotkała,zanimpójdzieszspać,dowiedzsię,czywolno mizabieraćwasnadwór.Prawdopodobnienie,alewłaśnietamnajbardziejjestmipotrzebnapomoc. Raczej będziecie sprzątać lub oddawać krew. Możecie wybierać. - Ostatnie zdanie wypowiedział tonem, który nie pozostawiał wątpliwości, że nie będzie miał do nich szacunku, jeśli wybiorą to drugie, Rozdzielili się. Ravyn wróciła do kuchni, Erie udał się do swojego pokoju, a Turquoise poszukała Katie, której podała swoje wymiary i poprosiła ją o różne niezbędne rzeczy; dostała trzy zmiany ubrań,szczoteczkędozębów,mydło,myjkęidwaręczniki. Późniejposzła poszukaćJaguara. Jeśli wszystko poszłobydobrze, topowinnazarazgoznaleźći spytać o możliwość wychodzenia na dwór. Dzięki szybkiemu załatwieniu tej sprawy zdobyłaby wystarczająco dużo czasu na poznanie budynku. Chciała zobaczyć zachodnie skrzydło, a potem wyjśćnadziedziniec. Wpółnocnymskrzydledwojedrzwibyłozamkniętychnaklucz.Eriepowiedziałjejwcześniej,żesąto drzwidopokojówistotwielokształtnych.Jaguaraniebyłowżadnymzsalonów.Musiałaminąćten,w którymJeshickahwiodłaspórzjakimśnieznajomymwampirem.Gdyprzechodziłaobokuchylonych drzwi,mignąłjejprzedoczamiatrakcyjny,możedwudziestoletnimężczyzna,dobrzezbudowanyio szlachetnychrysachtwarzy. - Zabijeszgo?-zwróciłsiędoJeshickah.Słysząctesłowa,Turquoiseprzystanęła. - Jaguarwystawiamojącierpliwośćnapróbę-odpowiedziałapochwiliJeshickah,jakbypo zastanowieniu.-Alejestzbytcenny,bypozbyćsięgotakszybko.-Westchnęła.-Dammujeszcze kilkadni.Możetylkotrzebamuprzypomnieć,gdziejestjegomiejsce.Alejeślinadalnieudamisię wymusićnanimposłuszeństwa,toodbioręmuKrólestwoPółnocy. - Może onieztobąwalczyć-ostrzegłjąmężczyzna. -Bezwzględunato,jakdotegodoszło, odczasuspłonięciapoprzedniegoKrólestwaPółnocyJaguarzdobyłdużąniezależność. - Kogo więc z nas będziesz popierać? - spytała wampirzyca. Wydawało się, że ani trochę nie przejęłasiętym,copowiedział. - Jedyną osobą, oprócz Jaguara, którą chętnie bym zasztyletował, jesteś ty- oznajmił to takim tonem,jakbysprawabyłaznanainieistotna.-Alewuczciwejwalcetyzwyciężysz.Kimjesttakobieta? Turquoise zaskoczyła ta nagła zmiana tematu. Ciarki przeszły jej po plecach, gdy uświadomiła sobie,żemówiąoniej. - TonowazabawkaJaguara.Dziewczyno,chodźtu. Turquoise bezzwłocznie wykonała jej polecenie, bo wiedziała, że ociąganie się może się dla niej boleśnieskończyć.ZmusiłasiędoprzypomnieniasobiewszystkichsugestiiNathaniela.

- Słucham,milady?-odezwałasię,gdyżErietakwłaśniezwróciłsiędoJeshickah,itowcaleniez powoduwymierzonegociosu. Och... Uderzyła prawym kolanem o podłogę, bo towarzysz wampirzycy kopnął ją w staw kolanowy,zmuszającdoklęknięcia. - Jakcisięonapodoba,Gabrielu?-spytałaJeshickah. Dopiero teraz Turquoise uświadomiła sobie, że przebywa sam na sam i bez broni w jednym pokoju z dwomawampirami, przed którymi Nathaniel ją ostrzegał. To był zbieg okoliczności nie do pozazdroszczenia. - Jest bardziej w guście Jaguara niż w moim -orzekł Gabriel. To nie była miła rozmowa. Turquoiseklęczała,żałując,żenietrzymawdłonisztyletu.Miejscepodkolanemzaczęłojejdrętwieć. -Cotykombinujesz? Oczywiścietopytaniekierowałdoniej. - Przepraszam, sir, że przeszkodziłam. Ale kazano mi spytać o coś Jaguara. Niestety, nie wiem, gdzie on jest. - Budynek nie byt taki duży. W końcu jakoś by znalazła swego nowego pana. Ale dopókigrałarolęgłupiejniewolnicy,mogłauciecsiędotegorodzajuwymówek. GabrielspojrzałnaJeshickah. - Odjakdawnaonjąma? - Odkilkugodzin. Gabriel brutalnie postawił Turquoise na nogach, Z trudem powstrzymała się przed uderzeniem gołokciemwbrzuchiwyrwałarękęzjegożelaznegouścisku. - Wzachodnimskrzydlestrażnikskierujeciędotwojegopana.Radziłbymcipamiętać,bymówić onim„mójpan". Puścił ją. Chciała rozmasować nowy siniak na ręce i zdzielić Gabriela w szczękę. By nie ulec pokusie, wyszła szybko z pokoju. Nie opuszczało jej dziwne poczucie, że powinna się uważać za szczęśliwą,żenadalchodzi. Drzwidozachodniegoskrzydłapilnowałaistotawielokształtna.NawidokTurquoisezamieniłasię zkrukawdziewczynę. - Masztujakąśsprawę?-spytała. - Szukammojegopana,Jaguara-oznajmiłaTurquoise,czującgorycznamyśloradzieGabriela. -Powinnam... Przerwała,bodziewczynaotworzyłajejdrzwi. - Jaguar jest w swoim gabinecie. Trzecie drzwi po prawej... Jeśli go tam nie zastaniesz, to poczekaj. Turcjuoise ucieszyła się. Najwyraźniej również strażników Jaguara obowiązywała mniejsza dyscyplina, skoro wolno im było wpuszczać ludzi do zajmowanych przez niego pomieszczeń. Możliwośćzorientowaniasięwsytuacji,jakątodawało,byłaTurquoisebardzonarękę. Zapukaładelikatnie. - Proszęwejść-usłyszałałagodnygłosJaguara.Byłarozczarowanatym,żeonjestwśrodku,bo liczyłanato,żespędzitrochęczasusamawjegogabinecie. Gdyweszła,wstałodbiurka,przyktórymwłaśniepracował. - Miłocięwidzieć,Audro.Czegosobieżyczysz?

25 - Niechciałamprzeszkadzać-odezwałasięprzepraszającoi spuściławzrok. Tonoweimięnie brzmiało dla niej obco. Gdy znajdowała się poza tajną organizacją Bruja, za każdym razem, gdy realizowałanowezlecenie, zmieniała imię. Nie miałaszczególnegoupodobania dojakiegoś jednego zbiorusylab.ImięAudrauważałazarówniedobrejakTurquoiseikażdeinftę. Jaguarpokręciłgłową,najwidoczniejrozbawionyjejzachowaniem.