Kiedy kuzynka Cory prosi ją by zaplanowała ślub dla nieumarłych, nie oczekuje, że zakocha się w
wampirzym królu.
COLOUR ME UNDEAD
by
Kell Amber as
Mikela Q Chase
Rozdział pierwszy
Cora zabije swoją kuzynkę. To nie był duży kłopot - tylko kilku ludzi będzie za nią tęsknić, a jako
jedna z nieumarłych, szanse, że znowu powstanie były duże. Cora nadal zrzędziła do siebie, gdy
zaparkowała przed strasznym zamkiem. Biorąc głęboki wdech, starała się zignorować chłód
tańczący po jej kręgosłupie i gęsią skórkę na skórze.
Nie mogła uwierzyć, że dała się na to namówić, zorganizowanie ślubu dla nieumarłej panny młodej
i pana młodego. Gdyby myślała, że samobójstwo wyciągnie ją z tego, z chęcią skoczy z mostu.
Niestety jej ciocia - królowa voodoo - spokojnie przywróci ją do życia i odda jej notatnik z planami
ślubu.
W niektóre dni nienawidziła swojej rodziny. Dzisiaj był jeden z tych dni.
Siedząc w samochodzie, wpatrywała się w złowrogi zamek. Ciemnoszare cegły - są. Gargulce
szczerzące się w dół w makabryczny sposób - są. Początek burzy z piorunami...
Tak, to było tak jakby była na planie filmowym. Mogła usłyszeć dyrektora "ujęcie pierwsze
'Przestraszenia Cory na śmierć'".
Potrząsając głową na taką głupotę, Cora wzięła swój różowy laptop i otworzyła drzwi żółtego
Volkswagen Beetle. Wyszła i zatrzasnęła drzwi. Jeśli nie użyje wystarczającej siły, drzwi nie
zamykały się dokładnie. To był stary samochód, a nawet z pełną renowacją, miało swoje
dziwactwa. Dźwięk rozbrzmiał echem w nienaturalnie cichym podwórku, roztrząsając jej już drżące
nerwy.
Cora nie wiedziała dlaczego jest tak nerwowa. Nikt nie mógł zrobić jej krzywdy. Jej kuzynka
wychodziła za mąż za drugiego w linii do wampirzego tonu. Jeśli ktoś tknie Corę, Melinda oderwie
ich głowy i pokaże im.
Jednak to nie oznaczało, że ktoś nie spróbuje. Prawie pragnęła zabrać kołek, który jej asystentka,
Becka, zaoferowała wcześniej. Radosna blondynka wpadła do gabinetu Cory chwilę zanim miała
wyjść i rzuciła na podłogę walizkę pełną antywampirzych akcesoriów. Jej przyjaciółka chciała
dobrze, a właśnie teraz Cora pragnęła te gogle z noktowizorem, ale nie sądziła by pokazanie się na
spotkaniu z klientami wyposażona w zestaw do ich zabicia było dobrym pomysłem... nawet jeśli
oni byli rodziną. Nie żeby planowała stać się znaną organizatorką ślubów wśród nieumarłych, ale
pieniądze to pieniądze, a sumę jaką obiecała jej kuzynka wystarczy na spłacenie hipoteki i nawet
zostanie coś.
- Planujesz stać tu całą noc czy może wejdziesz do środka?
Cora krzyknęła.
Okręciła się i stanęła twarzą w twarz z najbardziej zachwycającą istotą jaką kiedykolwiek widziała.
Zdecydowanie istotą ponieważ mogła stwierdzić, że to wampir po jego bladej skórze i jarzących
się oczach. Może jest nieumarłym, ale jej libido pracowało idealnie. Pomimo walenia jej serca, nie
miała problemu z wyobrażeniem sobie wysokiego, ciemnego i nieumarłego przystojniaka
zwiniętego wokół niej w nocy, albo w tym wypadku, w dzień.
Pod jego jarzącym spojrzeniem, Cora wyprostowała kręgosłup.
- Oczywiście, że wchodzę. Zastanawiałam się nad najlepszym sposobem wejścia.
- Podejrzewam, że schody będą najlepsze. - prawy kącik jego ust drgnął jakby ledwie
powstrzymywał rozbarwienie.
Cora oparła się pragnieniu kopnięcia go. Była blisko, ale nie sądziła by jej kuzynka doceniałaby
napaść na członka jej klanu.
- Dobrze myślisz. Melinda nie doceniłaby tego.
- Czytanie w umysłach ludzi jest niezwykle niegrzeczne. - spiorunowała wzrokiem wysokiego
wampira. Naprawdę, czy nic w okolicy nie było święte?
- Bardzo mało. - odpowiedział wampir. - Jednakże, przepraszam jeśli przeze mnie poczułaś się
niekomfortowo. - jego spojrzenie przeniosło się na jej auto, usta ponownie mu drgnęły. - Masz
wszystko co potrzebujesz?
Cora spojrzała na straszny zamek i pomyślała o wskoczeniu do Volkswagena i ucieczce. Na pewno
nie będzie trudno ukryć się przed jej kuzynką na resztę życia? każdy dobry instynkt jaki miała
sprzeciwiał się wejściu do monstrualnego kamiennego budynku.
Radosny dzwonek jej telefonu powiedział Corze, że dostała wiadomość. Sygnał wiadomości
brzmiał irracjonalnie radośnie w przytłumionym świetle nocy.
Zerkając na narzucającego się wampira, Cora przeszukiwała kieszenie płaszcza. Dlaczego nigdy nie
pamiętała by włożyć komórkę w to samo miejsce?
- Hah. - ostatnia przeszukiwana kieszeń zawierała małe urządzenie. Roześmiała się czytając
wiadomość.
Zabieraj swoją dupę do zamku.
Mała uśmiechnięta buźka na końcu nie zmniejszała polecenia zdaniu.
- Jej wysokość dzwoni. - Cora machnęła telefonem wampowi.
Wampir zmarszczył brwi.
- Twoja kuzynka nie jest monarchinią.
Cora roześmiała się.
- Ty tak myślisz. Moja kuzynka była małą księżniczką odkąd się urodziła.
Czując się lepiej, wiedząc, że jej kuzynka patrzy z góry, Cora uchwyciła mocniej laptop i
skierowała się na schody.
- Proszę, weź mnie za ramię. Kamienie są nierówne.
Cora posłała wampirowi podejrzliwe spojrzenie, ale uchwyciła się jego ramienia. Jej obcasy nie
były przeznaczone na kamienne stopnie nawet jeśli wyglądały zachwycająco na jej stopach.
Pomimo jego szczupłej postaci, zaskakująca liczba mięśni napięła się pod jej dłonią. Nowy chłód
rozszedł się po jej ramieniu, ale to nie miało nic wspólnego z zimnem i straszną atmosferą, a
wszystko z seksownym mężczyzna u jej boku.
- Miło mi, że uważasz mnie za seksownego.
- Bezczelność. - oświadczyła Cora piorunując go wzrokiem.
- A ja myślałem, że twoja kuzynka jest trudna. - seksowny mężczyzna uniósł brwi.
- Jeszcze nic nie widziałeś słodziutki.
- Słodziutki?
Cora przygryzła wargę, pragnąc cofnąć czułe słowo. Pomimo, że był dużym strasznym wampem,
czuła się komfortowo po ich przekomarzaniu i stał się zbyt znajomy. Wampiry lubiły swoją
formalność. Pławiły się w niej.
- To figura stylistyczna.
Nastała chwila ciszy gdy szli w górę, ich kroki były dziwnie zsynchronizowane.
- Podoba mi się. - powiedział gdy pokonali kilka stopni. - Możesz nazywać mnie słodziutkim
kiedykolwiek chcesz.
- Um, dzięki. - przysięgła sobie w duchu by unikać mówienia do niego gdy tylko może.
- Nie sądzę byś dała radę mnie ignorować. - powiedział irytujący wampir.
- Dlaczego?
- Ponieważ jestem bratem pana młodego.
Z tym obwieszczeniem dotarli do drzwi gdzie strażnicy stali na baczność po obu stronach.
- Dobry wieczór, wasza wysokość. przywitał go strażnik po prawej.
- Cholera. - Cora spiorunowała wzrokiem mężczyznę stojącego obok niej. - Zdecydowanie nie
będziesz nazywany słodziutkim w najbliższym czasie.
* * * *
Na szczęście wnętrze zamku nie było tak ponure jak na zewnątrz, chociaż kolor wydawał się być
zakazany. Cora profesjonalnym okiem przyjrzała się przestrzeni, szybko przekalkulowała możliwe
sposoby na sprawienie by miejsce stało się bardziej przyjazne. Melinda wspomniała, że chciała ślub
i przyjęcie w zamku, skoro kościoły były tabu. Gdy szli przez główny hol, umysł Cory wypełniał
się pomysłami na dekoracje, kombinacje kolorów i wzorów pasujących stylowi kuzynki. Jeśli to nie
będzie najlepszy wampirzy ślub, nie będzie spowodowane to brakiem przygotowania ze strony
Cory.
- Cora! - Melinda pośpieszyła przez pokój by ją przywitać. Jej kuzynka wyglądała olśniewająco z
czarnymi włosami, białą skórą i czerwonymi ustami. Jej strój składał się z klasycznego czarno-
białego kostiumu, przez który Cora czuła się jakby ubrana była w szmaty.
Przyjęła powietrzne pocałunki zanim spojrzała kuzynce w oczy.
- Nie ważne co przygotowałaś, odwołaj to. Nie chcę umawiać się z wampirami, czarodziejami czy
łakami. Jestem tu tylko po to żeby pomóc ci w organizacji przyjęcia, a nie zajmować się twoją
randkową błazenadą.
Melinda wydęła rubinowe wargi gdy przyglądała się jej złotymi oczami jak u kota.
- Nie mogę uwierzyć, że podejrzewasz mnie o coś takiego. - poskarżyła się.
Cora wyciągnęła dłoń by przerwać protesty.
- Czy musimy wspominać incydent z krasnalem?
- On był tylko w połowie krasnalem.
- Chciał zakopać mnie w ogrodzie.
- Zalecał się do ciebie.
- Melinda!
- Dobra, dobra. Odwołam plany.
- Dziękuję. - zadowolona z wygrania pierwszej rundy argumentów, Cora rozejrzała się po pokoju.
Każde stojące krzesło miało udrapowanego na sobie wampira. Niektórzy z krwiopijców mieli przy
sobie ludzkich pomagierów, którzy wyglądali jakby odrzucono ich z gotyckiej sali sław, a niektórzy
nieludzcy przewieszali się na meblach jakby byli zbyt luzaccy by mieć kręgosłupy. Wyglądało to
prawie jakby ich kości wyparowały, a pozostałością były obwisłe wampirze skóry.
Wampir obok niej wybuchnął śmiechem.
- Och, zamknij się. - wymamrotała Cora. Wiedziała, ze właśnie czytał jej w myślach.
- Nie mogę się powstrzymać, moja droga. Tak dobrze nie śmiałem się od dłuższego czasu. -
odwrócił pociągające spojrzenie na Melindę. - Zamierzasz mnie przedstawić?
Cora spiorunowała wzrokiem seksownego wampira.
Melinda wyprostowała się jakby była żołnierzem w wojsku, którego przyłapano na obijaniu się.
- Oczywiście. Cora, to Król Basli Bloodthorn.
Bloodthorn? (*krwawy cierń)
Melinda zmarszczyła na nią brwi. Kuzynka prawdopodobnie przeczytała jej myśli, ale nigdy ich nie
kryła i nie zamierzała zaczynać teraz.
Cora wzruszyła ramionami. To nie jej miejsce by wzburzać wodę z powodu dziwnego nazwiska
króla. prawdopodobnie wszystkie wampiry miały nazwiska zawierające słowo "krew". Nie byli
znani z bycia pomysłowymi. Zamiast coś jeszcze powiedzieć, odwróciła się do króla.
- Miło cię poznać, wasza wysokość. - oczywiście tak nie było, i upewniła się by odzwierciedlało się
to w jej myślach, ale za swoje trudy dostała tylko rozbawione spojrzenie.
- Proszę nazywaj mnie Basil, a mój nie taki dobry brat powinien zaraz się pojawić. - nadal miał ten
sam rozbawiony wyraz twarzy jaki miał gdy przyjechała. Cora doszła do wniosku, że nie gniewał
się za bardzo z jej powodu.
- Tu jestem.
Cora odwróciła się do przystojnego wampira z brązowymi oczami i przyjemnymi rysami twarzy,
który patrzył na Melindę jakby była wszystkim co najlepsze na tej planecie, wszystko to
zmieszczone w jednej idealnej formie. Przynajmniej jedno było właściwe na tym przeklętym ślubie,
pan młody naprawdę był oczarowany panną młodą.
- Jestem Alexis. Miło cię poznać.
- Ciebie również miło poznać. - Cora wiedziała lepiej by nie oferować ręki wampirowi. Inicjowanie
fizycznego kontaktu było to uznawane za złe maniery. Oni dotykali tylko tych, z którymi
utrzymywali intymne stosunki, albo których pragnęli. Posłała mu uprzejme kiwnięcie głową i
dostała w zamian takie samo zanim Alexis wrócił uwagą do jej kuzynki.
Melinda uśmiechnęła się do niego słodko, coś czego nigdy u niej nie widziała, trochę ją to
przestraszyło.
- Usiądę z moją kuzynką i omówię ślub. Wątpię być chciał brać udział w tej rozmowie. - Większość
panów młodych chciała trzymać się tak daleko od rozmów o ślubie jak mogli. Doszła do wniosku,
że nieumarli tak bardzo się nie różnili.
Mars wykrzywił twarz wampira.
- Nadal nie rozumiem dlaczego nalegasz na tą farsę. Wampiry nie potrzebują kawałka papieru by
się wiązać.
Melinda zwęziła oczy.
- Ponieważ moja matka jest tradycjonalistką i nie uzna naszego zjednoczenia dopóki się nie
pobierzemy.
Cora trąciła Basila, całkowicie łamiąc protokół wampirów, ale nie przejmowała się tym. Tu
chodziło o szczęście jej kuzynki.
- Co.
- Zrób coś. - syknęła. Cora nie potrzebowała waśni pomiędzy państwem młodym tuż przed
planowaniem ślubu. Jeśli jej kuzynka będzie w złym nastroju, spotkanie nie pójdzie dobrze i,
szczerze, miała inne rzeczy na których mogła się skoncentrować.
- Co mi dasz jeśli pomogę?
Cora na poważnie rozważyła kopnięcie kretyna.
- Rozważę to.
Cora przewróciła oczami.
- Dobra. Co chcesz?
Kłótnia pary sięgała nowych wyżyn, zawierała krewnych, których była prawie pewna, że Melinda
musiała by dosłownie wyciągać z grobu by uczestniczyli w ślubie.
- Pocałunek.
Cora przenosiła spojrzenie od pary na króla i z powrotem.
- Dobra, ale ciągle wolałabym cię kopnąć. Jesteś najbardziej wkurzającym mężczyzną jakiego
znam.
- Wampirem. Jestem najbardziej wkurzającym wampirem jakiego znasz.
- Dziękuję, że się do tego przyznajesz. - Cora uniosła się na palce i pocałowała go w policzek.
- Co to do diabła było? - warknął Basil.
- Pocałunek. - posłała mu zadowolony z siebie uśmieszek. - Nie sprecyzowałeś gdzie.
Basil zmarszczył brwi.
- Jesteś przebiegła jak na człowieka.
- Tak, pamiętaj o tym gdy następnym razem będziesz negocjował.
Zamiast sprzeczać się z parą albo powiedzieć coś, Basil podszedł do nich, złapał brata za ramię i
fizycznie odciągnął go, ignorując protesty brata.
- Huh. - cholera, Cora mogła to samo zrobić z Melindą. Otoczenie wampirów niszczyło jej szare
komórki.
- Chodź, Cora, porozmawiamy w moim biurze. - Melinda chwyciła jej ramię tak jak Basil chwilę
wcześniej swojego brata.
W minutę była usadowiona przy dużym stole obok kuzynki i włączała laptop.
- Nie mogę uwierzyć, że nadal kłócimy się o ten ślub. - złościła się Melinda. - spędziłam trzy dni
namawiając go do tego, a teraz wracamy do punktu wyjścia.
Cora wzruszyła ramionami.
- Może tchórzy. Mogę stwierdzić, że cię uwielbia.
- Naprawdę?
Niepokój przebiegł po twarzy Melindy, zaskakując Corę. Jej kuzynka zawsze wydawała się tak
pewna siebie. Cora poklepała ją w ramię.
- Kiedy zobaczyłam was razem, wiedziałam, że dobrze się dobraliście. - powinna wiedzieć, to był
jeden z jej nielicznych magicznych talentów. Mogła zobaczyć czy dwoje ludzi należało do siebie.
Nie mogła połączyć ich jak prawdziwy swat - połączyć ludzi z dwóch końców świata czy coś - ale
mogła zobaczyć czy ludzie są dla siebie odpowiedni. Teraz gdyby dla siebie mogła znaleźć kogoś
odpowiedniego. Przy odrobinie szczęścia jej randka dzisiaj wieczorem wypali.
Melinda westchnęła.
- Ciągle mam nadzieję, że Alexis zechce zaangażować się w ten ślub, ale on widzi w tym
obowiązek a nie świętowanie.
- Chcesz bym z nim porozmawiała, wyjaśniła ludzki punkt widzenia? - nie wiedziała czy tak
naprawdę może pomóc, ale nie chciała widzieć nieszczęśliwej kuzynki. Ich ślub powinien być
szczęśliwy, nie stresujący.
Melinda potrząsnęła głową.
- Wątpię czy to coś da. Jeśli ja nie mogę go przekonać, nie sądzę by posłuchał kogoś innego. Jednak
dziękuję za ofertę. - posłała Corze gorzko-słodki uśmiech.
- Jesteś pewna, że chcesz iść dalej z tą ceremonią? - jeśli pan młody był przeciwny ceremonii, Cora
nie wiedziała czy to dobry pomysł. Ale kuzynka nie pozwalała by coś wchodziło jej w drogę.
Melinda kiwnęła głową, potwierdzając podejrzenie Cory.
- Zawsze marzyłam o ślubie. Tylko dlatego, że jestem nieumarła teraz, nie znaczy, że zrezygnuje z
marzeń.
- Czy rozmawiałaś już matką?
Potrząsnęła głową.
- Ciągle jestem na nią zła.
- Nie rozumiem dlaczego. Gdyby nie przywróciła ci życia, nie spotkałabyś Alexisa. Naprawdę,
powinnaś jej za to dziękować.
Melinda postukała panel dotykowy komputera.
- To nie musi mieć sensu. Więc, gorąca randka dzisiaj wieczorem, co?
- Przestań czytać mi w myślach. - narzekała Cora. - Wystarczy mi tego od twojego króla.
- Basil czyta ci w myślach?
- Tak. Wy wampiry jesteście bardzo wścibskie.
- Huh. Basil zawsze powtarza, że woli przetoczyć się po kanale ściekowym niż czytać ludzki umysł.
On myśli, że twój gatunek jest malutki kroczek nad karaluchami.
Fuj, dzięki za ten obraz.
- Cóż, to prawda. Dziwne jednak, że czytał twój umysł. - dumała Melinda.
- Może chce się upewnić, że nie będę sprawiać kłopotów.
- Może. - Melinda nie brzmiała na przekonaną.
Cora otworzyła plik zawierającą tonacje kolorów i projektów, które wymyśliła.
- Porozmawiajmy o kolorach.
Rozdział drugi
Po spędzeniu godzina na przekonywaniu brata, że w jego najlepszym interesie było pokazanie
większego entuzjazmu przy planowaniu ślubu jego przyszłej żonie, albo przynajmniej udawanie
zainteresowania, Basil poszedł szukać kobiety. Znalazł Melindę siedzącą samotnie w jej biurze.
- Gdzie jest twoja kuzynka? wydruków.
- Hmm. Och, Cora ma gorącą randkę.
Furia zapłonęła w Basilu. Jego kły wysunęły się z dziąseł podczas gdy sam zwalczał pragnienie
zaatakowania partnerki jego brata. Jak mogła taką słodką organizatorkę ślubów spuścić z oka?
- Co masz na myśli mówiąc, że ma randkę? - proszę, nie brzmiał aż tak maniakalnie.
Wyraz twarzy Melindy powiedział mu, że nie wyszło mu tak dobrze jak myślał.
- Ma randkę. Ja nie zadałam wielu pytań. Ona nie lubi dzielić się wiadomościami po ostatnim razie.
- Co się stało ostatnim razem? - pytanie wyszło z jego ust zanim zdążył je przemyśleć.
- Wyszła z wilkołakiem, a on zmienił się gdy się podekscytował. Musiała użyć na niego wilczych
jagód. Ona naprawdę wybiera najgorszych mężczyzn.
Nic z tego nie uspokoiło Basila.
- Dlaczego jej nie powstrzymałaś?
- Dlaczego? Ona potrzebuje przelecenia. Ona jest za bardzo nerwowa.
Kły Basila wysunęły się z jego dziąseł gdy czerwona mgła wypełniła jego wizję.
- Gdzie ona jest?
Wyraz twarzy Melindy stał pokazywał przerażenie gdy w końcu zdała sobie sprawę, że popełniła
błąd.
- Basil? Och, do diabła. Ona jest twoją partnerką, prawda?
Partnerka!
Wszystko teraz nabrało sensu. Ten niesamowity zapach, urok zanurzania się w jej myśli i to
przemożone pragnienie by stać tak blisko niej jak to możliwe. Tak, człowiek był jego partnerem.
- Gdzie ona jest? - jego głos tylko trochę różnił się od pomruku. Jego bestialska strona żądała by
uczynił ją swoją.
- Pojechała do Harper’s Warren, restauracji ze stekami przy I-10.
Zanim słowa całkowicie wyszły z jej ust, Basil pobiegł do drzwi zdeterminowany Zabrać swoją
kobietę.
Jazda samochodem potrwa zbyt długo. Dwa kroki od drzwi Basil przemienił się w orła i poleciał.
Rzadko przybierał jakąś postać. Latanie zabierało zbyt wiele energii i było jak popisywanie się
przed innymi wampirami. Tylko król mógł się przemieniać i nie lubił rzucać tego innym wampom
w twarze, chyba że było to konieczne by pokazać kto jest silniejszy.
* * * *
Cora spojrzała poprzez stół.
Co czym ona do diabła myślała?
Kiedy ją zapraszał, zgodziła się ponieważ wydawał się normalny. Nie był czarownikiem, czy
wróżką, albo cośtam-łakiem. Był człowiekiem.
Patrzyła na niego gdy mówił i mówił o swojej pracy w firmie adwokackiej i zastanawiała się czy
zauważy gdyby utopiła się we własnej zupie. Patrząc w dół na idealnie czysty bulion, zdecydowała,
że to będzie zbyt obraźliwe dla kucharza.
- Możesz w to uwierzyć? - Howard odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. Tak, śmiał się z własnych
żartów.
- Nie, nie mogę uwierzyć. - a głównie nie mogła uwierzyć, że się zgodziła gdy ją zapraszał.
Patrząc na swoją randkę, przyjrzała się Howardowi krytycznie. W tym mężczyźnie nie było nic
złego. Jego brązowe włosy kręciły się atrakcyjnie, rzęsy miał długie i ozdabiały roztapiające
brązowe oczy. Jego jedyną wadą wydawało się być to, że jest niezwykle, druzgocąco nudny.
Pytanie brzmiało czy byłby dla niej tak nudny gdyby był wysokim, ciemnym nieumarłym.
- Wystarczy o mnie. Jakie ostatnio przyjęcie organizujesz? Ktoś sławny?
Nowy błysk w jego oczach powiedział jej wyraźniej niż wszystko do tej pory, że wybrała źle. Już
przez to przechodziła, mężczyźni podekscytowani randką z kimś, kto otarł się o sławę. Chociaż
Cora okazjonalnie urządzała wielkie przyjęcia dla znanych aktorów czy miliarderów, większość jej
przyjęć była dla przeciętnych osób mających coś do świętowania.
- Nie, nikt specjalny.
Olbrzymi ptak wylądował na patio.
- Jasna cholera, co to jest? - Howard gapił się na ptaka.
Cora patrzyła z poczuciem nieuchronnej zagłady jak orzeł przemieniał się w dużego wampira,
którego poznała niecałą godzinę temu. W jakiś sposób nadal miał na sobie ubranie, niezła sztuczka,
którą prawie przykro było widzieć.
- Och, do diabła.
Cora zgrzytnęła zębami kiedy Basil pomachał do niej radośnie przez okno.
- Znasz króla wampirów? - podekscytowany głos Howarda powiedział jej, że od niego nie uzyska
pomocy.
Świetnie. Jej randka jest łasa na gwiazdy. Najwyraźniej nawet prawnicy nie byli odporni na
atrakcyjność wampira.
- Jego brat żeni się z moją kuzynką. Urządzam im wesele.
- Wow. To wspaniale.
Howard wstał gdy Basil podszedł. Cora skrzyżowała ramiona, nie wstała i zabijała wzrokiem.
- Cora, moja słodka, szukałem cię.
Zanim mogła zaprotestować przeciw nazywaniem jej słodkim czymkolwiek, wampir owinął ramię
wokół jej talii i bezceremonialnie podniósł z krzesła, zgarnął jej rzeczy i wcisnął w jej ręce.
Posłał Howardowi sztuczne przepraszające spojrzenie.
- Przepraszam za twoją randkę, ale muszę w tej chwili porozmawiać z Corą. Organizacja ślubu, no
wiesz. Życzę dobrego wieczoru.
Nie dając Corze szans na sprzeciw, wyprowadził ją z restauracji.
- Gdzie twój mały samochodzik?
- Dlaczego sądzisz, że nie przyjechałam tu z Howardem?
- Poznałem Howarda... to twoja pierwsza randka... Upewniłaś się, że masz wyjście ewakuacyjne.
- Możesz polecieć tam skąd przyleciałeś. - zaoferowała słodko.
- Samochód.
Cora westchnęła.
- Tam. - wskazała na dobrze oświetlone miejsce parkingowe.
- Dobra dziewczynka. - jego ręka nadal była owinięta wokół jej pasa gdy szli do pojazdu.
- Jeszcze raz dlaczego tu jesteś?
- Ponieważ wyszłaś bez pożegnania.
Cora roześmiała się.
- Poważnie. Czy twoje uczucia dużego złego wampira zostały zranione? - co tu się tak naprawdę
działo? - Czy moja kuzynka przysłała cię byś sprawdził co u mnie?
- Nie. Sam przyszedłem sprawdzić co u ciebie. Zabierzmy cię do domu. Jestem pewien, że jutro
masz sporo pracy.
Zatrzymała się przed autem z kluczykami w dłoni.
- Jestem prawie pewna, że mogę dotrzeć do domu bez osobistej eskorty. Robię to od lat.
- Kiepsko z tego co mówiła Melinda. - odpowiedział Basil, nieporuszony jej gniewem.
- Możesz już iść! Odlatuj do domu, mały ptaszku. - zrobiła odganiający gest rękoma w razie gdyby
nie zrozumiał.
- Myślę, jako przyszli powinowaci, powinniśmy się lepiej poznać.
- Twój brat żeni się z moją kuzynką. Nie będziemy za bardzo bliską rodziną
- Och, myślę, że będziemy bardzo bliską. - Basil przycisnął ją do auta. - W zasadzie, myślę, że
będziemy tak bliscy jak tylko dwoje ludzi może być.
Cora wessała powietrze gdy wysokie, szczupłe ciało Basila przycisnęło jej mniejszą postać do auta.
Mile mięśni przesunęło się po jej miękkich kształtów. Jego twarda, mocna pierś otarła się o jej
piersi sprawiając, że jej ciało zagotowało się z pożądania. Ledwie oparła się pokusie by otrzeć się o
niego. W małej czarnej sukience, którą nosiła, ten ruch sprawiłby, że jej piersi wyskoczyłyby żeby
go powitać. Miała mało zaufania by stanik trzymał wszystko na właściwym miejscu.
- Nie miał bym nic przeciwko gdyby mnie powitały. - powiedział Basil, jego oczy jarzyły się
zielonym supernaturalnym światłem. Wsunął palce we włosy Cory, przechylił jej głowę i umieścił
najdelikatniejszy pocałunek, jaki kiedykolwiek otrzymała, na jej ustach. Wypełniły ją dziwne
emocje. Potrzeba by skoczyć i owinąć nogi wokół niego płonęła w niej jak szalejący pożar.
Pragnę go.
Myśl sprowadziła ją na ziemię, wydobywając ją z kokonu pożądania jaki Basil owinął wokół niej.
Cora nigdy nie była jedną z tych, co uważali, że wampirzy kochanek jest czymś atrakcyjnym.
Mocnym pchnięciem odsunęła go od siebie.
Nieprzygotowany na odrzucenie wampir cofnął się.
- Trzymaj swoje wampirze sztuczki dla siebie. - warknęła Cora. Szybko odbezpieczyła auto,
otworzyła drzwi, weszła, wsadziła kluczyk do stacyjki i uruchomiła je. Nie posyłając kolejnego
spojrzenia wampirzemu królowi wyjechała z parkingu.
- Cholera, podstępny wampir.
Wiedziała, że mógł szybko dojść do siebie i dogonić ją, ale z jakiegoś powodu Basil pozwolił jej
uciec. Jutro zadzwoni do Melindy i powie jej, że nie zorganizuje ślubu. Jej ciocia może zrobić
Corze co chce, ale nie było mowy by wróciła do tego mrocznego zamku z jego wampirzym królem.
* * * *
- Jest odporna. - powiedziała bez ogródek Melinda, wpatrując się w Basila jakby stracił ostatnie
dwie szare komórki.
- Co masz na myśli mówiąc odporna?
- Mam na myśli, że jest członkiem mojej rodziny. My wszyscy jesteśmy odporni na magię. W ogóle
nie może być na nas rzucona.
Powracając myślami do spotkania, musiał się nie zgodzić.
- Ale poddawała się mojej mistyce.
Melinda potrząsnęła głową, ale mógł zobaczyć, że ledwie powstrzymywała się od śmiechu.
- To nie twoją mistyką była zainteresowana, to prawdopodobnie twoim seksownym ciałem.
Basil gapił się na nią oniemiały.
- To znaczy, że uważa mnie za atrakcyjnego nawet bez zaklęcia?
- Tak. - Melinda posłała mu uśmiech. - Tak jak twój brat jest atrakcyjny dla mnie bez jego czarów.
Czasem bardziej chodzi o chemię niż magię. - Odłożyła książkę, którą czytała zanim tu wtargnął. -
Znam moją kuzynkę bardzo dobrze i ma okropny gust w mężczyznach. prawdopodobnie odepchnie
cię ponieważ nie chce zakochać się w kolejnym seksownym nierobie.
Basil wyprostował się w spojrzał zza swojego nosa na jego przyszłą bratową.
- Jestem królem i byłem przez czterysta lat. Jestem jednym z najsilniejszych z mojego rodzaju i
mogę zasypać ją wszystkimi futrami i biżuterią jaką zapragnie. Jeśli to nie wystarczy, to jej
standardy są zbyt wysokie.
- Moją kuzynkę nie interesują twoje klejnoty, a jeśli dasz jej futro, bądź przygotowany na długą
lekcję na temat praw zwierząt. Cora nie jest jak kobiety, z którymi zazwyczaj uprawiasz seks. Ona
jest niezależna. Chce kogoś, kto będzie jej partnerem, nie opiekunem.
Basil wpatrywał się w Melindę. Wiedział, że rozumie jakiejś dziwnej ukrytej wiadomości, jaką
kobieta chce mu przekazać, ale nie mógł jej uchwycić.
- Ona nie chce moich pieniędzy?
- Nie.
- A moja magia na nią nie działa?
- Nie. - Melinda uśmiechnęła się. Ona naprawdę jest ładną dziewczyną. Nie tak ładną jak jej
kuzynka, ale jego brat mógł trafić gorzej.
- Czego ona ode mnie chce?
Melinda westchnęła.
- W tym momencie podejrzewam, że chce twojego ciała. Minęło tak dużo czasu, że
prawdopodobnie ma pajęczyny w pochwie. Dałabym jej kilka dni na uspokojenie, a później
zadzwoń do niej.
- Czy możesz zażądać by przyjechała i pomogła ci z twoim ślubem?
Melinda potrząsnęła głową.
- Mogę się założyć, że już teraz próbuje znaleźć ludzi, którzy mogą ją zastąpić. Cora może jest
sprytna, ale jest przewidywalna na swój własny sposób. Zawsze ucieka od konfrontacji.
Basil próbował wymyślić lepszy sposób na uchwycenie kobiety, do której jego dusza ciągnęła.
- Gdybyś chciała schwytać naszą nieuchwytną Corę, co być zrobiła?
- Wysłałabym jej kwiaty. - Melinda wyciągnęła dłoń, wnętrzem w jego kierunku oznaczającą by nie
przerywał. - Nie wypróżniaj szklarni albo kupuj kwiatów w kwiaciarni, po prostu wyślij jej tuzin
stokrotek.
- Stokrotek? Ale one są tak...
- Proste? Eleganckie?
- Tanie. - powiedział Basil ze wstrętem. - Czy mogę dorzucić kilka róż?
Melinda wzruszyła ramionami.
- Możesz, ale ona uwielbia stokrotki - im jaśniejsze tym lepiej.
- Ta cała romantyczność jest trudna - przyznał Basil. Powinien był wiedzieć, że jego partnerka nie
będzie łatwa. W końcu zabrało mu setki lat na znalezienie jej - dlaczego zdobycie jej miałoby być
łatwiejsze?
Drzwi do gabinetu otwarły się i walnęły w ścianę.
- Jak mogłeś? - wrzasnęła Deva.
- Jak mogłem co?
Opięte skórzane spodnie i czerwona jedwabna bluzka, która opadała nisko pomiędzy jej piersiami,
podkreślały idealne kształty Devy. Jej biała skóra świeciła przy żywych kolorach. Basil kładł się z
nią raz, ale była zbyt rządna władzy jak na jego gust.
- Po całym zamku krąży o tym jak poszedłeś uganiać się za tą małą dziewczynką. Nie będę stała z
boku i pozwalała ci zrobić królowej z tego pospolitego człowieka.
Melinda skoczyła na nogi, jej książka spadła na ziemię.
- Ja byłam kiedyś jedną z tych 'pospolitych' ludzi i ty również. - syknęła.
Deva poczerwieniała.
- Nie miałam na myśli ciebie, moja pani.
- Nie, miałaś na myśli moją kuzynkę. Mogę powiedzieć ci, że moja kuzynka będzie wspaniałą
królową jeśli wybierze Basila.
Deva spoglądała pomiędzy nich.
- Myślałam, że już wybrała.
- I co miałaś zamiar zrobić gdyby wybrała? Hmmm. Jako twój król mam prawo wybrać kogo chcę
na moją partnerkę. Jeśli ci się nie podoba, możesz dołączyć do innego klanu.
- A-ale byłam częścią tego od dwustu lat.
Basil czuł trochę przyjemności gdy widział jak nawet bardziej zbladła. Oznaką szacunku było
należenie do osobistej rodziny króla.
- Pamiętaj, że jesteś tu tylko z powodu mojej przysługi. Cofnę ją jeśli będziesz chociaż trochę
niegrzeczna dla mojej przyszłej królowej, albo jej kuzynki. - kiwnął głową wskazując Melindę,
stojącą obok niego.
Zobaczył przebłysk urazy w oczach Devy zanim przymknęła powieki.
- Tak, mój królu. - zrobiła niechętne dygnięcie, sprawiając, że ruch ten był zadziwiająco wdzięczny
przy tak ciasnych spodniach.
- Odejść. - Basil nie pozostawiał miejsca w swoim tonie na niezrozumienie. Chciał by znikła z jego
oczu zanim zrobić coś przez co zamek naprawdę będzie wrzał od plotek.
Ledwie drzwi się zamknęły gdy Melinda się odezwała.
- Będziesz miał z nią problemy.
- Tak. Będę musiał mieć ją na oku. W jednej chwili myślałem, że tworzy możliwą królową, ale
zmieniłem zdanie.
- Dlaczego? Myślałam, że skórzane spodnie aż krzyczą królewskim potencjałem.
Basil potrząsnął głową na sarkazm Melindy.
- To nie spodnie. To fakt, że lubi straszyć i gonić swoje ofiary zanim się pożywi.
- Dlaczego? Myślałam, że większość z nich wchodzi do zamku by stać się pokarmem. Wiem, że
moi tak robią.
- Ona lubi podniecenie powodowane straszeniem ofiar i wysysaniem z nich większości ich krwi.
- Myślałam, że to nielegalne? - spytała przerażona Melinda.
- Nie. Tylko jeśli całkowicie wysuszysz osobę. Oni mogą wyzdrowieć gdy z nimi skończy. - Basil
ponuro przypomniał sobie jej ostatnią ofiarę.
- Powinieneś zatrudnić ochronę dla Cory. Nie chcę by jakaś psychiczna kobieta malowała oczy
byka na plecach mojej kuzynki.
Basil kiwnął głową.
- Dobry pomysł. - nie lekceważyłby tego, że Deva może próbować zranić Corę albo kazać komuś
robić brudną robotę za nią. Jej sposób odżywiania nie był jedynym powodem tego, że skreślił ją z
list potencjalnych partnerek. Była nikczemną, manipulacyjną suką, a to tylko w te dobre dni.
Rozdział trzeci
- Myślę, że zdobywasz nieumarłą reputację, szefowo. - powiedziała Becka, wchodząc do biura
Cory.
Cora spojrzała znad komputera. Obie zostały do późna w biurze by spróbować sfinalizować
projekty z ostatniej chwili na następny dzień.
- O czym ty mówisz? - zerkając na wazon żółtych stokrotek, zastanawiała się czy Basil pojawił się
u jej progu.
- Jest tu kobieta, która chce zarezerwować wydarzenie. - Becka zniżyła głos. - Zdecydowanie jest
wampirem.
- Cholera.
- Masz. - Becka wręczyła jej puszkę sprayu.
- Co to?
- Czosnek w sprayu.
Cora próbowała go oddać, ale asystentka potrząsnęła głową.
- Zaufaj mi, będziesz chciała mieć to blisko siebie. Ona naprawdę przyprawia mnie o gęsią skórkę.
- Wychodzisz? - było po siódmej, a wiedziała, że Becka ma małą córkę w domu pod opieką starszej
matki aż do czasu gdy nie wróci do domu.
Wyraz twarzy Becky pokazał, że była rozdarta.
- Mogę zostać.
Cora potrząsnęła głową.
- Jestem pewna, że twoja matka jest już wykończona. - sześciolatka ma dużo energii, a matka
Becky dobiegała siedemdziesiątki.
- W porządku, ale trzymaj komórkę koło siebie i trzymaj się spraya. Nie ufam jej.
- Odeślę ją w swoją drogę. - teraz Cora robiła się nerwowa. Nie słyszała ani nie widziała Basila od
czasu gdy go porzuciła dwa dni temu. Wysłał jej kwiaty, ale nie wróciła jeszcze do zamku i nie
bardzo jej się śpieszyło.
- Witam. - kobieta była uosobieniem seksu i wiedziała o tym. Dekolt opadał jej prawie do brzucha,
a kilka sznurków trzymało go na miejscu, jej skórzana spódniczka mogła tylko uprzejmie zostać
nazwaną mini jeśli dodano by dwa cale do jej długości. Dodaj jeszcze botki na wysokich obcasach i
wyglądała jakby w sam raz pasowała co tłumu S&M.
- Witam, czy mogę w czymś pomóc?
Po raz pierwszy w życiu Cora wiedziała, że patrzy w twarz czystemu złu. Wykalkulowany uśmiech
kobiety wysłał dreszcze w dół kręgosłupa Cory zwłaszcza gdy spojrzała w zimne oczy wampirzycy.
- Chciałabym wydać zaręczynowe przyjęcie.
- Och? - z tego co Cora wiedziała, pierwszym wampem biorącym ślub jest jej kuzynka, a ta kobieta
nie wyglądała na taką, z którą Melinda by się przyjaźniła.
- Cóż, to bardziej jak przyjęcie uświetniające połączenie w parę niż prawdziwe zaręczyny. Wampiry
nie biorą ślubu. - skończyła kpiącym głosem. Cora oparła się pokusie uderzenia jej. Po pierwsze
ponieważ wampirzyca była potencjalnym klientem, a po drugie ponieważ prawdopodobnie mogła
podnieść Corę nad głowę zanim wyrzuci ją przez okno.
- To bardzo miło z twojej strony, że chcesz urządzić przyjęcie dla szczęśliwej pary. - jeśli ta kobieta
ma jedną dobrą kość w swoim ciele, Cora zje swój laptop, z pokrowcem i wszystkimi dodatkami.
- To. Uwielbiam robić coś dla innych. - roześmiała się śmiechem, który mroził krew w żyłach Cory.
- Kiedy chcesz żeby przyjęcie się odbyło? - dokładnie oczyszczając umysł, wyciągnęła kalendarz.
- Och, myślę, że jego wysokość szybko wykona swój ruch. Może nawet dzisiejszej nocy. - w
ułamku sekundy, w którym Cora zerknęła na klawiaturę, wampirzyca przeszła przez pokój i stanęła
tuż za nią.
Ostre paznokcie wbiły się w ciało Cory gdy wampirzyca złapała ją za szyję.
- Nie musisz sprawdzać w kalendarzu, ładna Coro, ponieważ gwarantuję, że nie będziesz dostępna.
Cora jęknęła gdy wampirzyca podniosła ją jedną ręką, stopy dyndały jej nad podłogą.
Umrę.
Myśl o jej bliskiej śmierci pojawiła się w umyśle Cory. Uczepiła się pazurami dłoni, która przymała
ją wysoko, mała puszka wbiła się w jej dłoń. Błogosławiona Becka.
Ledwie trzymając się przytomności, na oślep prysnęła czosnkiem na wampirzycę.
Wampir krzyknął, rzucając Corę na podłogę.
- Suka!
Cora cofała się na półleżąc, podczas gdy wampirzyca wycierała płyn z oczu.
- Zginiesz za to.
Była całkiem pewna, że wcześniej i tak by zginęła. A dlaczego, tego nie wiedziała.
- Nigdy nie będziesz królową. Wcześniej cię zabiję.
- Królowa? - wychrypiała Cora. Tylko tyle mogła wydobyć z potłuczonego gardła.
- Ostrzegałem byś ją zostawiła. - męski głos odezwał się za nią. okręcając się w mocno trzymanym
sprayem, Cora zobaczyła Basila stojącego w drzwiach.
- Chciała mnie udusić - wyszeptała, wciąż nerwowa z powodu wydarzeń tego wieczora. Drżąc,
owinęła ramiona wokół siebie.
- Ty suko, zraniłaś moją kuzynkę.
Cora spojrzała w górę i zobaczyła jak Melinda wpada do pokoju i nadziewa kobietę na miecz.
- Melinda!
- Ciii, kuzynko. Pogadamy później. Suka najpierw musi umrzeć
Krzycząc, napastniczka Cory upadła na ziemię.
Gdy Melinda ruszyła się by zabić, dziwny wampir złapał ją za kostkę i wytrącił z równowagi.
Cora krzyknęła gdy zobaczyła jak kuzynka upada. Wampirzyca wyskoczyła przez okno i, zanim
ktoś mógł się ruszyć, zniknęła z zasięgu wzroku.
- Melinda! - pośpieszyła do boku kuzynki tylko po to by zobaczyć jak siada i potrząsa głową.
- Nic mi nie jest, tylko trochę ogłuszona. Przepraszam, że jej nie zabiłam. - Melinda posłała jej
krzywy uśmiech. - Nigdy nie lubiłam Devy.
- Tak się nazywa?
- Nie wiedziałaś?
Cora wzruszyła ramionami.
- Nie przedstawiła się zanim próbowała mnie zabić.
Znowu zaczęła się trząść.
Melinda owinęła ramię wokół niej, przynoszący ulgę kontakt, którego potrzebowała po
wstrząsającej nocy.
- Chodź, kuzynko. Zostaniesz ze mną Pomogę ci z koszmarami i ochronię jeśli jeszcze ktoś
spróbuje cię wyeliminować.
- To dobry pomysł, Melindo, oficjalnie nadaję ci tytuł obrońcy korony. - powiedział Basil
poważnym, dźwięcznym głosem.
Cora roześmiała się ochrypłym śmiechem kiedy kuzynka spojrzała pogardliwie na króla.
- Nie musisz nadawać mi oficjalnego tytułu żebym uważała na moją kuzynkę. Troszczę się o nią
odkąd była małą dziewczynką.
- Niemniej, masz go. Powinno to również uciszyć wszystkie pogłoski na temat twojego braku
oficjalnego charakteru względem korony.
Melinda westchnęła.
- Jak chcesz.
Nadal drżąca od spotkania z wampirem, Cora pozwoliła kuzynce się wyprowadzić.
- Jak zdołałaś uciec tej psychicznej pani? - spytała Melinda.
Cora pokazała puszkę.
- Becka mi to dała.
- Czosnek w sprayu?
Cora przytaknęła.
- Huh. Powinnaś podwoić jej pensję. Takie coś jest drogie.
- Prawdopodobnie powinnam tak zrobić. - gdyby nie spray Becky, Cora nie miała wątpliwości jak
to by się skończyło. Melinda nie przyjechałaby na czas by powstrzymać psychopatyczną
wampirzycę od zabicia Cory. - Dlaczego ona chciała mnie zabić?
- Ponieważ Basi chce żebyś była jego partnerką.
Cora roześmiała się.
- Świetnie. W końcu interesuje się mną seksowny facet, a przychodzi z dużym bagażem.
Pozwoliła Melindzie pomóc sobie wsiąść do limuzyny. Najwyraźniej kiedy jedziesz ratować swoich
krewnych przez psychopatycznymi wampirami, bierzesz luksusowy pojazd. Kto by przypuszczał?
Jazda powrotna do zamku odbyła się w ciszy. Cora wiedziała, że Basil ją obserwuje, ale nie miała
energii by się tym troszczyć. Nie miała pojęcia jak sobie wyobrażał, że to wszystko będzie działać,
ale nie chciała zostać nieumarłą wampirzą królową nawet jeśli ta pozycja miała bardzo seksowny
dodatek.
Kiedy przyjechali do zamku, Melinda poprowadziła Corę do gościnnej sypialni i otuliła ją.
- Wyślę kogoś do twojego mieszkania by przyniósł jakieś ubrania.
- 'kay. - mogła wyczuć, że Melinda wisiała nad jej łóżkiem, ale była zbyt wytrzęsiona i wyczerpana
by wyczerpywać energię na uspokajanie kuzynki.
- Cóż, jeśli czegoś potrzebujesz...
- Nic mi nie będzie.
- Tak, to prawda. - matczyny pocałunek wylądował na jej głowie. Słyszała jak kuzynka odchodzi,
później dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi.
Wzdychając, Cora zamknęła oczy i spróbowała odepchnąć dręczące ją myśli.
Rozdział czwarty
Cora obudziła się gdy ktoś głaskał jej czoło. Instynktownie odwróciła się do kojącego dotyku.
- Tak jest, moja słodka, zapewnię ci bezpieczeństwo.
Mrugając, spojrzała w górę do roześmianych zielonych oczy wampirzego króla. Ze stłumionym
krzykiem usiadła na łóżku.
- Co ty tu robisz?
- Czuwam nad tobą.
- Um. Dzięki. - to nie było przerażające, nie. Wtedy przypomniała sobie, że ściągnęła ubrania zanim
poszła spać wczorajszej nocy. Odsunęła się trochę bardziej od wampira.
Basil zmarszczył brwi.
- Nie musisz się mnie bać.
- Nie boję się ciebie. Ja... Ja nie mam na sobie ubrań.
Wampir posłał jej szelmowski uśmiech.
- Nie widzę w tym problemu.
- Sio. Odejdź żebym mogła się ubrać.
- Zawsze mówisz mi żebym odszedł. Chociaż raz chciałbym żebyś poprosiła żebym został. - jego
zielone oczy świeciły gdy na nią patrzył. Przez chwilę zastanawiała się czy może patrzeć przez
koce.
Cora westchnęła.
- Nie jesteś zbyt dobry w słuchaniu, prawda?
- Jestem bardzo dobry w słuchaniu tego co ważne. Ale wierzę, że mylisz się chcąc żebym odszedł.
Myślę, że bardzo chcesz żebym został i dołączył do ciebie w tym samotnym łóżku.
- Naprawdę masz urojenia. - miała nadzieję, że nie przeglądał jej umysłu. Cora nie potrzebowała by
zbyt pewny siebie wampir wiedział, że dla niej jest najseksowniejszą istotą z kłami jaką
kiedykolwiek widziała.
- Czy chodzi o wampiry? Masz coś przeciwko wampom? Mogę to zrozumieć, po tym jak
zaatakowała cię Deva, ale ja nic ci nie zrobiłem.
Poza tym, że jest mokra między nogami, a jej sutki stają na baczność jak Rover chcący smakołyka.
Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy króla.
- Och, widzę. Pragniesz mnie.
Zanim mogła sformułować myśl, rozebrał się z koszuli, odsłaniając mile bladej nieskazitelnej skóry.
Normalnie lubiła gdy mężczyźni mają trochę opalenizny, ale w tym momencie nie mogła się o to
troszczyć. Wszystkich jej sił wymagało nie wyprodukowanie mokrej kałuży śliny na pościeli.
- J-ja nie sądzę żeby to był dobry pomysł. - proszę, symbolicznie zaprotestowała. Na pewno mogła
zyskać za to kilka punktów oporu.
- Dam ci wszystkie punkty jakie chcesz, kochanie, tak długo jak nie będziesz miała nic przeciwko,
że wślizgnę się w twoją gorącą dziurę.
Cora wybuchnęła śmiechem. Śmiała się tak mocno, że z oczu spływały jej łzy.
- To musi być najgorsza kwestia jaką ktokolwiek na mnie użył i to wliczając driadę, która bez
przerwy mówiła o swoim drewnie.
Ocierając łzy z twarzy zobaczyła rozgoryczony wyraz twarzy Basila. Cholera, był zachwycający,
kiepskie kwestie i cała reszta. Oczywiście brak koszuli też pomagał jego sprawie.
Nie mogła wymyślić jednego dobrego powodu żeby nie wpuścić go do jej łóżka. To nie tak, że była
przeciw związkom z paranormalnymi - jej przeszłe randki były tego dowodem. Tylko dlatego, że
nie czuła względem nich pociągu, nie znaczyło, że nie chce umawiać się z paranormalnymi.
Gdy dalej zastanawiała się nad umawianiem z wampirzym królem, on wślizgnął się do jej łóżka i
przykrył jej ciało swoim. Jego duża postać wepchnęła ją w materac.
Na uczucie jego gładkiej, nagiej skóry, Cora musiała się skoncentrować by od razu nie dojść.
- Miałem sny w których czułem twoją skórę przy mojej.
- Naprawdę? - jej umysł pędził gdy przypomniała sobie jak kilka godzin temu zmienił się w orła. -
W jaki sposób stajesz się orłem?
Spojrzał na nią gorącym, szczerym wzrokiem. Podpierając ciężar na ramionach, nakrył jej całe ciało
od piersi do palców u stóp swoją ciepłą, męską obecnością. Zapach kwiatów i prochu wypełnił jej
nozdrza. Dziwne, ale nie nieprzyjemne, bardziej jak wieczorne ognisko niż kostnica.
- Urodziłem się jako wampir, nie zostałem stworzony. Dlatego właśnie mam zdolności, które inni
nie mają.
- Alexis nie... przynajmniej nie sądzę by miał. - nie miała ostatnio szansy porozmawiać dużo z
kuzynką, ale była prawie pewna, że Melinda wspomniałaby gdyby jej przyszły mąż mógł zmieniać
się w ptaka.
Basil pochylił się i umieścił seksowny pocałunek na jej policzek. Był bardziej słodki niż namiętny,
ale jej ciało ogrzało się szybciej niż silnik wyścigowego auta.
- Nie jesteśmy prawdziwymi braćmi. Jest pierwszym, którego stworzyłem i jest ze mną najdłużej.
Nie ma pomiędzy nami połączenia krwi. Jestem ostatnim z mojego rodzaju dopóki się połączę i
stworzę dzieci.
- Dzieci? - oczywiste było że to coś więcej niż przelotny romans ze szczerym mężczyzną wiszącym
nad nią. - Nie wiedziałam, że wampiry mogą mieć dzieci. - głupia rzecz do powiedzenia po tym jak
dopiero powiedział jej, że urodził się wampirem, ale do tej chwili myślała, że wszystkie wampiry są
tworzone.
- Tylko pomiędzy wampirem a śmiertelną kobietą.
- Och. - dobrze, że była na pigułce.
Basil posłał jej szelmowski uśmiech.
- Porozmawiamy o tym później. Teraz chcę się z tobą kochać.
Nie wiedziała czy to seksowny akcent czy gorące oczy, albo może było to stanowczo zbyt długo od
kiedy czuła w sobie mężczyznę, ale Cora sięgnęła pomiędzy nich i odsunęła przykrycie.
Basil zsunął się z łóżka i całkowicie ściągnął narzutę.
- Anioły musiały zapłakać w dniu, w którym opuściłaś niebo. - zadumał się. Cora zarumieniła się
gdy odpiął spodnie i otworzył rozporek. Mężczyzna nie kłopotał się bielizną - jego ciężki penis
wyleciał z otwarcia i wskazał na Corę.
Jej usta zwilgotniały na potrzebę skosztowania. Nie miała wiele doświadczenia w obciąganiu
mężczyzn, tylko kilka z jej randek dotarło do tego momentu, ale w tym momencie desperacko
chciała poczuć Basila w ustach.
- Mogę?
Wampir wybuchnął urywanym śmiechem, szybko pozbywając się reszty ubrań.
- Jakbym mógł powiedzieć nie czemuś takiemu, zwłaszcza z tymi obrazami w twojej głowie.
Zaczął wspinać się na łóżko.
- Nie. Stań tam. - usiadła na łóżku i rozłożyła nogi by mógł stanąć pomiędzy nimi. Przyciskając od
tyłu dłonie do jego kolan, nakłoniła go by się zbliżył. Szybko zrobił krok do przodu. Zachwycała
się ciepłem jego skóry. Zawsze myślała, że wampiry są zimne w dotyku. Skóra Basila ogrzewała jej
dłonie, a drobne włoski na jego nogach łaskotały jej palce. Żaden z tych faktów nie był czymś
więcej niż tylko pobieżną uwagą, jednakże miała inne, ważniejsze rzeczy na głowie.
Jego długi członek był na linii jej ust gdy usiadła nisko na łóżku. Idealna wysokość.
Przesunęła dłonie w górę jego nóg, ścisnęła tyłek zanim usadowiła dłonie na jego biodrach.
Wstępnie pochyliła się i polizała czubek, chwytając czysty, wyciekający płyn na język.
- Och kurwa. - wyszeptał Basil.
Potężna fala rozgrzała jej sedno gdy cieszyła się kontrolą jaką ma nad górującym nad nią
mężczyzną. Cora może nie ma wiele praktyki, ale ma trochę doświadczenia. Niski pomruk kazał jej
spojrzeć w górę.
- Jeśli chcesz to dalej ciągnąć nie będziesz myśleć o innych mężczyznach, na których mogłaś
zdobywać doświadczenie.
- A ty możesz przestać czytać mi w myślach! - nawet w czasie obciągania facet nie może przestać
kontrolować. Zastanawiała się co by zrobił gdyby go związała.
- Ale wtedy nie wiedziałbym o księciu wróżek, z którym umawiałaś się przez dwa miesiące... i nie
radzę sobie dobrze podczas uwięzienia.
Cora zignorowała jego komentarz na temat wiązania. Jeśli zmierzają do związku, będzie miała cały
czas świata by zmienić jego zdanie. Zamiast tego zajęła się innym problemem.
- Spójrz trochę głębiej i dowiesz się dlaczego jest historią. - wyzwała Cora.
Basil przeczesał włosy palcami. Mogła zobaczyć jak bardzo chciał je wszystkie wyrwać; miała taki
wpływ na mężczyzn.
- Nie mogę uwierzyć, że kłócimy się kiedy mogę cieszyć się twoimi ustami na mnie.
Cora wzruszyła ramionami.
- Twój wybór.
Warknięcie opuściło jego usta. To było słodkie w 'stracę cierpliwość i ugryzę cię' sposób.
Jej plecy uderzyły w materac gdy duży, rozdrażniony wampir stracił cierpliwość i przyszpilił ją do
łóżka. Zsunął się z niej wystarczająco by mógł jedną ręką chwycić jej nadgarstki i wciągnąć ją
resztę drogi na łóżko. Hmm, mogła zobaczyć, że nie miał nic przeciwko wiązaniu jeśli to ona była
uwięziona.
- Musimy sobie jedno wyjaśnić, moja słodziutka. Możesz pchać, szturchać i denerwować mnie ile
chcesz, ale kiedy jest czas do łóżka, tylko ja będę dotrzymywał ci towarzystwa.
- Może. - Cora nie miała zamiaru dawać mu nawet cala. Jej ciocia nauczyła ją, że jeśli zacznie jakiś
związek powinna chcieć go kontynuować. Miała przeczucie, że jeśli teraz nie zawalczy o swoje
prawa z Basilem, zawsze będzie poddawać się jego żądaniom.
Wampirzy król uśmiechnął się. Nie takiej reakcji oczekiwała.
- Myślisz, że jeśli wystarczająco mnie zdenerwujesz, zdecyduję, że nie warta jesteś kłopotów,
prawda?
- Zazwyczaj działa. - cholera, nigdy żaden facet tego nie odgadł wcześniej. Jej mechanizmem
obronnym było zerwanie z nim zanim on zerwie z nią. Psychologowie powiedzieli jej kiedyś,że ma
problem z porzuceniem. Jej ojciec zmarł gdy była mała, a matka szybko podążyła za nim.
Zasadniczo to jej ciocia ją wychowała, razem z kuzynką Melindą. Kiedy Melinda umarła w
wypadku, wystarczyła mała myśl i tylko drobne błaganie by ciocia przywróciła ją do życia.
Problemem było to, że kuzynka nie doceniała przysługi.
Przy odrobinie szczęścia teraz gdy Melinda była w stałym związku, jej ciocia i kuzynka mogą
skończyć ze sprzeczką.
- To na mnie nie podziała.
Gorący język Basila przejechał po jej sutku i przywrócił ją do przytomności. Wspomnienia
walczących kuzynki i cioci odeszły gdy zanurzyła się w zaklęcie podejrzanie gorących ust
seksownego wampira. Ze szczodrością twardych mięśni i jedwabnej skóry, nie wiedziała gdzie
położyć ręce. Jej palce wślizgnęły się w grube czarne włosy i szarpnęła go gdy jego dotyk zaczął
boleć. Jej piersi zawsze były bardzo wrażliwe i łatwo było przejść ze złym dotykiem od
ekscytującego do bolesnego.
Kieł zadrapał jej sutek. Cora sapnęła gdy jej plecy uniosły się z łóżka, a płyn wytrysnął spomiędzy
jej ud.
Wampir spojrzał w górę z szelmowskim uśmiechem.
- Chyba znalazłem punkt.
Chwycił jej uda, rozdzielił je tak by mógł wślizgnąć się pomiędzy nie. Corze brakowało jego
dotyku na jej piersiach tylko przez sekundę zanim jego wspaniałe usta znalazły się przy
wierzchołku jej kobiecości.
- O cholera. - jęknęła Cora gdy on ssał i przygryzał. Nie wiedziała co jeszcze robił, ale da mu
wszystko byle nie przerywał tego przez następne sto lat. Fala za falą, orgazmy przychodziły szybkie
i wściekłe aż była wyczerpana, a mięśnie, których nie wiedziała, że ma, zaczęły boleć od
zaciskania.
- Cii, trzymam cię. - ulga przeszła przez nią gdy w końcu uniósł usta. Ledwie zauważyła,że jego
ciało przeniosło się nad nią zanim uniósł jej nogi i wszedł do środka.
Jej ciało, wrażliwe ponad miarę przez jego wcześniejsze czyny, zacisnęło się na nim gdy kolejny
orgazm przez nią przeszedł.
- Tak. - jęknął. Poruszał się w niej mocnymi, potrzebującymi ruchami jakby już został zawiedziony
na krawędź przez jej smak i uczucie. - Jestem tak blisko.
- Achhhh. - krzyknęła. Czy było możliwe dla kobiety by miała tak wiele orgazmów i nie umarła z
odwodnienia?
Basil zaśmiał się przy jej gardle.
- Jesteś najbardziej irytującą kobietą.
Cora nie miała szansy odpowiedzieć ponieważ w tym momencie jego kły zagłębiły się w jej gardle.
Szarpnęła się od potężnego orgazmu gdy pił z jej żyły. Całkowicie wyczerpane jej ciało odcięło się i
powitała ciemność.
Basil polizał ranę, zadowolony gdy natychmiast się zagoiła. Transfer zadziałał. Pomimo, że bardzo
podobało mu się robienie dla niej minetki, w jego kochaniu była metoda. W momencie penetracji
była zbyt daleko by nalegać na prezerwatywę. Gdy jego sperma weszła do jej systemu zaczęła
transformację w kierunku stworzenia realnego środowiska dla jego nasienia. Nie zajdzie w ciążę,
nie tym razem - nie był aż takim łajdakiem. Tylko przygotował ją do rodzenia następnego pokolenia
rodziny królewskiej. Dzieci prawdziwego wampira będą prowadziły nową generację wampirzego
gatunku do odbudowania dynastii jego rodziny.
Uśmiechając się, zszedł z łóżka by się umyć i wytrzeć ją by nie czuła się jutro lepka. Jutro
przeniesie ją do jego apartamentu. Teraz gdy są połączeni, nigdy nie będzie musiała żyć bez niego.
Czując pobłażliwość, odgarnął włosy z jej twarzy.
- Pozwolę ci nawet zorganizować ślub jeśli chcesz. - wyszeptał do nieruchomej postaci.
Wślizgnął się na łóżko i przytulił do swojej partnerki. Wszystko teraz będzie dobrze. Cora była
jego.
* * * *
- Ał. - Basil usiadł trzymając się za brzuch. - Uderzyłaś mnie. - spojrzał na diabła, który zawładnął
ciałem jego partnerki. Widocznie doppelganger pojawił się w nocy i zastąpił jego słodką Corę z tą
wściekłą istotą.
- Pieprzyłeś mnie bez zabezpieczenia. - znowu go uderzyła.
- Przestań. Nie jesteś w ciąży. - z łatwością przeczytał jej niepokoje skoro praktycznie wygłosiła je
światu. Do diabła, cały teren zamku prawdopodobnie wiedział, że się na niego złościła.
- I to zapewnić!
- Tak, mogę. - jego spokojne zapewnienie złagodziło jej gniew.
- A co z chorobami?
- Wampiry nie łapią chorób ani ich przenoszą.
- No to okay. Nie zadźgam cię.
- Dziękuję. - Basil miał nadzieję, że brzmiał na wdzięcznego, ale podejrzliwe spojrzenie, które mu
posłała, powiedziało mu, że brakuje mu odpowiedniego stopnia pokory. Jej brzuch zaburczał,
przypominając wampirowi, że chociaż on może przetrwać na krwi, jego ludzka partnerka nie była
taką szczęściarą.
- Chodź, weź prysznic i ubierz się a ja przyniosę jedzenie.
Posłała mu uśmiech pełen ulgi, czy był spowodowany tym, że chciała prysznic, czy tylko jego
nieobecnością, nie był pewien. Przeglądając jej umysł był zaskoczony tym, że nauczyła się
blokować przed nim myśli. Transformacja się zaczęła.
- Brzmi świetnie.
Przed jego pełnym uznania spojrzeniem, wyślizgnęła się z łóżka i skierowała do sąsiadującej
łazienki.
Uśmiechając się szybko się ubrał i poszedł zdobyć trochę jedzenia dla swojej partnerki.
Rozdział piąty
Potrzebowała jakiejś strategii wyjścia.
Cora prawie zdarła całą swoją skórę w czasie mycia gdy rozmyślała nad sposobem wyjścia z tego
bałaganu. Nie potrzeba geniusza żeby rozgryźć, że Basil chce ją zatrzymać. Nie wiedziała czy była
gotowa na bycie trzymaną.
Nadal ociekając z prysznica, owinęła ręcznik wokół ciała i chwyciła torebkę. Wyciągnęła komórkę i
zadzwoniła do kobiety, do której zawsze zwracała się gdy miała kryzys. Jej Ciocia Karen zawsze
wiedziała co robić w złych sytuacjach.
- Witaj, Coro, kochanie. - głos jej cioci złagodził wzrastającą panikę w piersi Cory, która pojawiła
się gdy ona obudziła się obok wampirzego króla.
- Ciociu, mam problem.
- Wyduś to i zobaczymy co mogę zobaczyć. - drugim powodem dlaczego dzwoni do niej jest to, że
ciocia miała niewielką zdolność do przeczuwania i może mieć wizję przyszłości Cory.
Na jednym wdechu wyznała cioci wszystko. Jej ciocia wydobywała z siebie zachęcające dźwięki
dopóki nie dobrnęła do końca, wtedy nastała cisza.
Więcej ciszy.
Cora wytężyła słuch by usłyszeć jakiekolwiek możliwe dźwięki z drugiej strony. Sprawdziła
wyświetlacz telefonu - tak, nadal połączona. Nie chciała przeszkadzać cioci gdyby ta miała wizje,
ale...
- Cora, wynoś się stamtąd! - krzyknęła Ciocia Karen.
- Jestem tylko w ręczniku.
- Wynoś się!
Cholera!
Pomimo noszenia tylko ręcznika Cora chwyciła torebkę i skierowała się do drzwi. Mogła zdobyć co
potrzebowała później. Nigdy w swoim życiu nie ignorowała ostrzeżeń cioci.
Właśnie kiedy miała sięgnąć po nie, drzwi otworzyły się gwałtownie.
Deva stała w drzwiach, oczy miała dzikie.
- Zabiję cię, mała dziwko.
Cora upuściła torebkę i pobiegła do balkonu, mając nadzieję, że stamtąd mogła sięgnąć do innego
pokoju, albo piętra, albo coś. Ręka chwyciła ją za włosy i szarpnęła w tył. Z krzykiem wściekłości,
Deva powaliła Corę na ziemię Powietrze uciekło z płuc Cory, a czarne punkciki pojawiły się przed
oczami.
- Rozetnę cię i będę tarzać się w twojej krwi. - powiedziała Deva, jej głos pełen był satysfakcji.
- Basil przyjdzie i zabije cię.
- Może, ale mogę wrócić. To samo nie można powiedzieć o tobie, głupi człowieku.
Cora pragnęła być wystarczająco silna by uderzyć sukę z twarz, ale głowa ją bolała, a ramiona były
jak makaron od zbyt mocnego trzymania Basila. Jakoś znalazła siłę by odepchnąć z siebie Devę.
Zaskoczony wyraz twarzy wampirzycy wart był wysiłku.
- Nie! Zmienił cię!
Co?
- Nie pozwolę ci zostać następną królową wampirów. On jest mój!
Cora wstała niezdarnie. Wiedziała, że nie był to dostojny ruch przy zsuwającym się ręczniku, ale
jeśli pozostanie na ziemi wiedziała, że jej sekundy będą policzone.
Ledwie uniknęła uderzenia w twarz, ale dłoń Devy wylądowała na jej ramieniu gdzie głośny
chrzęszczący hałas towarzyszył wielkiej ilości bólu.
- Cholera. - coś zdecydowanie zostało złamane. Jej ramię straciło prawie całkowicie czucie, a te
trochę co czuła, powiedziało jej, że nie jest dobrze.
- Suka! - Krzyk Melindy rozszedł się po powietrzu. Cora odwróciła głowę i zobaczyła jak kuzynka
wpada do pokoju z tym samym mieczem, którym wcześniej przebiła Devę.
Instynkt kazał Corze paść na podłogę gdy Melinda zamachnęła się mieczem. Głowa Devy
wylądowała na podłodze koło niej. Żółć wzrosła w gardle Cory - przełknęła ją, ale brzuch groził
zwróceniem.
- Teraz jest martwa. Nic ci nie będzie. - Melinda owinęła ramię wokół Cory, dając jej niezgrabny
jednoręki uścisk. - Ubierzmy cię. Możesz odpoczywać w moim pokoju.
Minuty później siedziała na łóżku kuzynki i piła ciepłą herbatę.
- Skąd wiedziałaś, że ona tu była?
- Matka do mnie napisała.
Cora roześmiała się.
- Jestem zaskoczona, że przeczytałaś.
Melinda wzruszyła ramionami.
- Przeczytałam zanim zdałam sobie sprawę od kogo jest.
- Będziesz musiała teraz zaprosić ją na ślub. Pomogła uratować życie twojej organizatorki ślubu.
- I tak miałam zamiar ją zaprosić. Chciałam tylko by jeszcze trochę się napociła. Poza tym, przecież
nie mam dużej rodziny.
- Dlaczego urządzamy taki duży ślub jeśli nie masz ludzi, których chcesz zaprosić?
Melinda uśmiechnęła się.
- Ślub nie jest dla nie, tylko dla ciebie.
- Dla mnie! - pisnęła Cora.
- Nie tylko mama ma wzrok. Miałam sen, w którym wychodzisz za mąż za wampirzego króla, a
jedynym sposobem na zaciągnięcie cię do zamku było zaplanowanie ślubu. Jednak nie sądziłam, że
prawie dasz się zabić.
- Nie wiem czy jestem gotowa na ślub. - zaprotestowała Cora. - Znam tego mężczyznę tylko od
kilku dni.
- Zaufaj mi, wyjdziesz za niego.
- Tak. - Cora trąciła kuzynkę. - Ile dzieci zamierzacie mieć?
- Sześcioro.
- Sześcioro! - ręka Cory trzęsła się tak bardzo, że prawie wylała herbatę. Szybko postawiła ją na
stoliku koło łóżka.
Melinda posłała jej szelmowski uśmiech.
- Mam cię!
- Suka.
Śmiejąc się, jej kuzynka wstała.
- Muszę posprzątać ten bałagan. Spróbuj trochę wypocząć. Ze stanu twojego rozbioru wnioskuję, że
już przed Devą miałaś bogaty w wydarzenia poranek.
Wspomnienia jej ataku gry miłosnej z królem sprawiły, że zapłonęły jej policzki.
Gdy usiadła na łóżku, bóle i dolegliwości z walki z Devą dały o sobie znać. Zwłaszcza jej ramię
bolało. Jeśli zrobi się gorzej będzie musiała iść do lekarza.
Właśnie gdy jej oczy zaczęły się zamykać, drzwi zostały gwałtownie otworzone. Cora usiadła
prosto na łóżku, mrugając.
- Właśnie usłyszałem co się stało. Zostałem zatrzymany przez moich ludzi w kuchni pytających o
ciebie. Melinda powiedziała mi wszystko. Nie chroniłem cię wystarczająco. W przyszłości strażnik
będzie stał przed twymi drzwiami.
- Umm, co do przyszłości.
Oczy Basila otworzyły się szeroko gdy patrzył na jej stanowczy wyraz twarzy.
- Co?
- Myślę, że powinniśmy zwolnić. Stopniowo zorganizować ślub i sześcioro dzieci.
- Sześcioro dzieci? - zamiast panicznego przerażenia, którego się spodziewała, na jego twarz
wyglądała na niepokojąco zachwyconą. - Miałem tylko nadzieję na jedno czy dwoje.
- Utrzymuj nadzieję żywą. - wtrąciła brutalnie Cora. - Żartowałam.
Cholera, przez rozczarowanie na jego twarzy czuła się źle.
- Nie sądzę by sześcioro dzieci było poza naszymi możliwościami, - powiedział przymilnie. - ale
możemy zacząć od jednego i zobaczyć co dalej.
Cora wyciągnęła przed siebie dłoń, wnętrzem na zewnątrz. - Nie zgodziłam się nawet na jedno. Czy
nie obiecałeś mi jedzenia?
- Cholera, zapomniałem o tym w kuchni kiedy usłyszałem co się stało.
Alexis pojawił się w drzwiach, niosąc tacę.
- Szukasz tego?
- Dziękuję. - Basil podszedł i wziął jedzenie. - Miałem kłopoty przez to, że tego zapomniałem.
- Doszedłem do tego. Słyszałem, że ludzkie kobiety robią się zrzędliwe gdy nie jedzą. - zaoferował
Alexis trochę mądrości.
- Słyszałam również, że robią się zrzędliwe gdy mówi się o nich jakby ich nie było, a siedzą tuż
obok.
Alexis posłał jej szeroki uśmiech.
- Przepraszam, siostro.
Cora przewróciła oczami.
- Nie jestem twoją siostrą. Jestem bardziej jakby kuzynką, co ledwie oznacza krewnego.
- Nie chciałbym kłócić się z damą, ale Melinda uważa cię za siostrę, a brak duszy uważa cię za jego
żonę, a skoro organizujesz nasz ślub, możesz równie dobrze się poddać.
Z tą mądrą radą, Alexis wyszedł.
- Naprawdę mogłabym go znienawidzić. - powiedziała Cora w kierunku oddalających się pleców.
Basil zamknął drzwi za bratem i odwrócił się do niej. Podszedł i postawił tacę.
- Czy naprawdę jestem takim złym facetem?
Po raz pierwszy od kiedy go poznała, Cora spojrzała na wampirzego króla jako potencjalnego męża.
Jako mężczyzna jak wymagano wysoki ciemny i przystojny z dorzuconą dużą dozą seksowności.
Wydawał się również przejmować jej uczuciami, nie wspominając, że był królem całej wampirzej
rasy. Może Melinda miała rację. Jej standardy były trochę zbyt wysokie.
- Ja jestem złym wyborem. - wyznała zdezorientowanemu wampirowi. - Jestem zrzędliwa, szybko
się denerwuję i lubię postawić na swoim.
Basil usiadł na łóżku obok niej.
- Jesteś uparta, zdecydowana i wiesz czego chcesz. Nie najgorsze cechy dla królowej wampirów.
- Czy będę musiała przejść na wampiryzm?
Basil roześmiał się.
- Nie jesteśmy kościołem,i dopiero po naszych sześciu dzieciach. Wampiry nie mogą mieć dzieci,
dlatego biorą za partnerki ludzkie kobiety, a przemieniają je później.
- A co jeśli zdecydujesz, że nie jestem warta wysiłku gdy już będziesz miał nasze sześć dzieci? -
spytała, wyrażając największą obawę. Co jeśli ona da mu wszystko, a później on wyrzuci ją na bok
jak wczorajsza gazeta.
Wampir wziął jej twarz pomiędzy jego duże dłonie.
- Wampiry łączą się na całe życie. Znalazłem cię, wziąłem w posiadanie i mam zamiar cię
zatrzymać. Nie istnieje nic co powiedz czy zrobisz, co mogłoby to zmienić.
Węzeł niepokoju, który nawet nie wiedziała, że zaplątywał się w jej piersi, rozwinął się.
- Okay?
- Okay? Okay co?
- Będę twoją partnerką.
Basil krzyknął, podniósł ją z łóżka i okręcił się z nią. Ze szczęśliwym uśmiechem upuścił ją plecami
na łóżko. Zaskakująco jej zranione ramię już nie bolało. Może tylko naciągnęła mięsień.
- Jak na ponurego króla dużo się uśmiechasz.
- Hmm, może ty pomożesz mi nad tym popracować.
Cora kiwnęła głową.
- Możemy nazywać to Ponurość dla Samotnych i mogę dać ci kilka wskazówek.
- Bardzo chętnie, moja miłości.
Nastąpiła chwila ciszy zanim Cora poddała się i spytała.
- Czy naprawdę jestem twoją miłością?
Basil przytaknął.
- Wampiry poznają swoich partnerów w ciągu kilku minut. Ja poznałem, połączyłem i zakochałem
się w tobie w ciągu tygodnia, Coro. Nikt nigdy nas nie rozdzieli.
Spojrzała na niego niepewnie.
- Nie wiem czy jestem już gotowa na wyznanie wiecznej miłości.
Basil uśmiechnął się.
- To nic. Wiem, że mnie kochasz. Muszę tylko popracować nad tym byś się do tego przyznała przed
samą sobą.
- Brzmi jak projekt.
Długi, gorący pocałunek przerwał jej słowa. Gdy w końcu odsunął ust, Basil powiedział
- Nie mogę się doczekać wielu naszych projektów.
Uśmiechając się, Cora chwyciła Basila za koszulę i pociągnęła go w dół na łóżko obok siebie.
- Myślałem, że jesteś głodna. - drażnił się.
- Myślę że muszę jeszcze trochę popracować nad apetytem.
- Brzmi jak wyśmienity plan.
Zadowolona z przyszłego męża, Cora nawet pozwoliła mu przejąć kontrolę nad zdejmowaniem ich
ubrań.
- Teraz, myślę że wspominałaś coś o więzach. - Basil posłał jej seksowny uśmiech zanim sięgnął do
szuflady obok łóżka i wyciągnął kajdanki zrobione z miękkiej skóry.
Cora wyrwała je z jego dłoni.
- Naprawdę pozwolisz mi cię związać?
Błysk w oczach Basila powiedział jej jego odpowiedź zanim się odezwał.
- Pozwolę ci na wszystko co chcesz ze mną zrobić.
- Połóż się. - Cora wysunęła się spod jej męża.
Usta wampira uniosły się po jednej stronie.
- Czy przez to, że dałem ci kajdanki myślisz, że dowodzisz w tym związku?
Cora roześmiała się.
- Słodziutki, zawsze rządziłam. Kobiety zawsze to robią - po prostu nie zawsze mówimy o tym
mężczyznom. Ale skoro czytasz mi w myślach, nie ma sensu ukrywać prawdy.
Basil roześmiał się i pojętnie pozwolił Corze zakuć się do wezgłowia.
- Wiesz, że mogę zmienić się w ptaka i uwolnić się z kajdanek.
- Tak, ale jeśli to zrobisz, wypaplam Melindzie... a ona wszystkim rozpowie, że duży zły król
wampirów nie daje sobie rady z żoną.
Wampir nie wyglądał na zbyt przejętego gdy patrzył na nią śmiejącymi się zielonymi oczami.
- To chyba będę tu leżał i zniosę wszystko jak mężczyzna.
Cora kiwnęła głową.
- Jesteś bardzo odważnym mężczyzną.
- Teraz gdy jestem na twojej łasce, co ze mną zrobisz?
Cora prześledziła ciało Basila oczami zanim zrobiła to samo dłońmi. Jej palce ledwie muskały jego
skórę gdy kreśliła przypadkowe wzory na jego ciele.
- Dotknij mnie! - zażądał.
- Cicho, ja rządzę, pamiętasz? - upomniała go Cora.
Basil warknął i pojawiły się czubki jego kłów.
Cholera, to było seksowne.
Cora potrząsnęła głową, starając się nie rozpraszać. Jej celem było doprowadzenie go do
szaleństwa. Jeśli pozwoli mu drażnić ją jego seksownością, nigdy więcej nie będzie rządzić.
- Pozwolę ci rządzić kiedy tylko chcesz, żono. Teraz wejdź na mnie i pokaż mi kto tu rządzi.
Cora roześmiała się.
- Tak, to cię nauczy.
Pochylając się pochwyciła jego usta w pocałunku.
- Mmm. - gorąco z ich połączonych ust przepłynęło w dół jej ciała i usadowiło się pomiędzy jej
udami. Cholera, chciała to przeciągnąć, ale potrzebowała go. Jej sutki stwardniały gdy
nieświadomie otarła się o jego ciało.
Jego twarda długość stała się nawet twardsza gdy poczuła trzon pod sobą. Wydając z siebie cichy
dźwięk, rozłożyła uda i poruszała się aż pokryła jego penisa swoją wilgocią.
Z rykiem, Basil wyłamał kajdanki, obrócił ją i wszedł w jej morką dziurę. Cora sapnęła gdy chwycił
jej tyłek i uniósł ją pod idealny kąt.
- T-ty oszukiwałeś. - sapnęła. Ciężko było znaleźć odpowiedni poziom oburzenia podczas jęczenia,
ale myślała, że całkiem nieźle jej wyszło. - Och, właśnie tam.
Basil zachichotał ciepło.
- Wiem gdzie iść, moja słodka. Mogę wyczuć twoja rozkosz.
Cora zahaczyła kostki za jego plecami i zacisnęła wewnętrzne mięśnie.
- Ty lisico. - jęknął Basil. - Będziemy mieli razem tyle zabawy.
Cora wygięła szyję, dając wampirowi dostęp.
- Ugryź mnie. - to była jej szansa na przeżycie jej ulubionej fantazji - tą, o której czytała w
książkach.
- Oczywiście. W końcu to ty rządzisz.
Basil nacisnął na jej punkt G, używając nieuczciwego sposobu na to by zapomniała o byciu
apodyktyczną. Do Diabła, nie była nawet pewna czy zna jeszcze własne imię.
- N-nie zapominaj o tym.
- Nigdy, moja kochana, nigdy. - Basil zagłębił kły w jej szyję w tym samym momencie co
wchodząc w jej ciało, sięgając części, których była prawie pewna nigdy nie dosięgano.
- Och! - wiedziała, że pośpieszny powrót zaczął zachodzić, ale całkowicie jej ciekł w tej chwili.
Gdy Basil ssał jej krew, jego emocje przechodziły przez nią jak szalejący pożar. Jej całe ciało
uchwyciło go gdy przeżywała konwulsje z rozkoszy.
Cora straciła całe poczucie czasu i przestrzeni... jak również palców trzymających go bardzo
mocno. Z jej ciała zniknęły kości i ledwie zarejestrowała kiedy Basil wysunął kły i penisa z jej
ciała.
Basil owinął długie ramię wokół niej.
- Czy cię złamałem?
- Uh, huh. Ale ciągle powiem kuzynce, że nie zniosłeś mojego drażnienia się.
- Proszę bardzo. Ja po prostu sprawię, że inni będą jeszcze bardziej zazdrościć mi partnerki. W
końcu jeśli pozbawiasz króla wampirów kontroli, gdy nikt inny nie miał szans.
Cora zachichotała zmęczona.
- Mmm, no proszę.
- Idź spać, moja kochana. Jutro zdecydujemy jak nazwiemy dziecko.
- Przypomnij mi jutro, że mam cię zabić. Dzisiaj jestem zbyt zmęczona by poszukać kołka. Nie
jestem gotowa na dzieci.
Basil pocałował ją w policzek.
- Nikt nigdy nie jest gotowy na dziecko, moja miłości. Niektórzy tylko okłamują się, myśląc, że są.
- Ach. Będę miała chłopca czy dziewczynkę? - powinna być zła - albo zrozpaczona, albo... coś - ale
w jej ciele nadal brakowało kości, a libido było usatysfakcjonowane, nie miała energii by zepchnąć
męża z łóżka. To nie powstrzymało jej od wysłania mentalnie myśli z tym pomysłem w jego stronę.
- Nie ładnie. Nie wiem co będziemy mieli, ale będzie zachwycające ponieważ jest częścią ciebie.
- Hmmmm. Nadal zamierzam cię zakołkować rano, ty słodki mówco. Nie zapomnij mi
przypomnieć.
Basil przytulił ją mocniej.
- Oczywiście, moja kochana. Umieszczę to w liście do zrobienia.
- Dobry plan.
Cichy śmiech męża przywołał uśmiech na jej twarz. Cora zdecydowała, że jednak może być w nim
zakochana.
- Oczywiście, że jesteś, kochanie. Jestem królem.
- Ciągle mi to powtarzasz.
Nigdy nie usłyszała jego odpowiedzi ponieważ uwolniła się od zmartwień co do przyszłości i
zapadła w sen.
Kiedy kuzynka Cory prosi ją by zaplanowała ślub dla nieumarłych, nie oczekuje, że zakocha się w wampirzym królu. COLOUR ME UNDEAD by Kell Amber as Mikela Q Chase
Rozdział pierwszy Cora zabije swoją kuzynkę. To nie był duży kłopot - tylko kilku ludzi będzie za nią tęsknić, a jako jedna z nieumarłych, szanse, że znowu powstanie były duże. Cora nadal zrzędziła do siebie, gdy zaparkowała przed strasznym zamkiem. Biorąc głęboki wdech, starała się zignorować chłód tańczący po jej kręgosłupie i gęsią skórkę na skórze. Nie mogła uwierzyć, że dała się na to namówić, zorganizowanie ślubu dla nieumarłej panny młodej i pana młodego. Gdyby myślała, że samobójstwo wyciągnie ją z tego, z chęcią skoczy z mostu. Niestety jej ciocia - królowa voodoo - spokojnie przywróci ją do życia i odda jej notatnik z planami ślubu. W niektóre dni nienawidziła swojej rodziny. Dzisiaj był jeden z tych dni. Siedząc w samochodzie, wpatrywała się w złowrogi zamek. Ciemnoszare cegły - są. Gargulce szczerzące się w dół w makabryczny sposób - są. Początek burzy z piorunami... Tak, to było tak jakby była na planie filmowym. Mogła usłyszeć dyrektora "ujęcie pierwsze 'Przestraszenia Cory na śmierć'". Potrząsając głową na taką głupotę, Cora wzięła swój różowy laptop i otworzyła drzwi żółtego Volkswagen Beetle. Wyszła i zatrzasnęła drzwi. Jeśli nie użyje wystarczającej siły, drzwi nie zamykały się dokładnie. To był stary samochód, a nawet z pełną renowacją, miało swoje dziwactwa. Dźwięk rozbrzmiał echem w nienaturalnie cichym podwórku, roztrząsając jej już drżące nerwy. Cora nie wiedziała dlaczego jest tak nerwowa. Nikt nie mógł zrobić jej krzywdy. Jej kuzynka wychodziła za mąż za drugiego w linii do wampirzego tonu. Jeśli ktoś tknie Corę, Melinda oderwie ich głowy i pokaże im. Jednak to nie oznaczało, że ktoś nie spróbuje. Prawie pragnęła zabrać kołek, który jej asystentka, Becka, zaoferowała wcześniej. Radosna blondynka wpadła do gabinetu Cory chwilę zanim miała wyjść i rzuciła na podłogę walizkę pełną antywampirzych akcesoriów. Jej przyjaciółka chciała dobrze, a właśnie teraz Cora pragnęła te gogle z noktowizorem, ale nie sądziła by pokazanie się na spotkaniu z klientami wyposażona w zestaw do ich zabicia było dobrym pomysłem... nawet jeśli oni byli rodziną. Nie żeby planowała stać się znaną organizatorką ślubów wśród nieumarłych, ale pieniądze to pieniądze, a sumę jaką obiecała jej kuzynka wystarczy na spłacenie hipoteki i nawet zostanie coś. - Planujesz stać tu całą noc czy może wejdziesz do środka? Cora krzyknęła. Okręciła się i stanęła twarzą w twarz z najbardziej zachwycającą istotą jaką kiedykolwiek widziała. Zdecydowanie istotą ponieważ mogła stwierdzić, że to wampir po jego bladej skórze i jarzących się oczach. Może jest nieumarłym, ale jej libido pracowało idealnie. Pomimo walenia jej serca, nie miała problemu z wyobrażeniem sobie wysokiego, ciemnego i nieumarłego przystojniaka zwiniętego wokół niej w nocy, albo w tym wypadku, w dzień. Pod jego jarzącym spojrzeniem, Cora wyprostowała kręgosłup.
- Oczywiście, że wchodzę. Zastanawiałam się nad najlepszym sposobem wejścia. - Podejrzewam, że schody będą najlepsze. - prawy kącik jego ust drgnął jakby ledwie powstrzymywał rozbarwienie. Cora oparła się pragnieniu kopnięcia go. Była blisko, ale nie sądziła by jej kuzynka doceniałaby napaść na członka jej klanu. - Dobrze myślisz. Melinda nie doceniłaby tego. - Czytanie w umysłach ludzi jest niezwykle niegrzeczne. - spiorunowała wzrokiem wysokiego wampira. Naprawdę, czy nic w okolicy nie było święte? - Bardzo mało. - odpowiedział wampir. - Jednakże, przepraszam jeśli przeze mnie poczułaś się niekomfortowo. - jego spojrzenie przeniosło się na jej auto, usta ponownie mu drgnęły. - Masz wszystko co potrzebujesz? Cora spojrzała na straszny zamek i pomyślała o wskoczeniu do Volkswagena i ucieczce. Na pewno nie będzie trudno ukryć się przed jej kuzynką na resztę życia? każdy dobry instynkt jaki miała sprzeciwiał się wejściu do monstrualnego kamiennego budynku. Radosny dzwonek jej telefonu powiedział Corze, że dostała wiadomość. Sygnał wiadomości brzmiał irracjonalnie radośnie w przytłumionym świetle nocy. Zerkając na narzucającego się wampira, Cora przeszukiwała kieszenie płaszcza. Dlaczego nigdy nie pamiętała by włożyć komórkę w to samo miejsce? - Hah. - ostatnia przeszukiwana kieszeń zawierała małe urządzenie. Roześmiała się czytając wiadomość. Zabieraj swoją dupę do zamku. Mała uśmiechnięta buźka na końcu nie zmniejszała polecenia zdaniu. - Jej wysokość dzwoni. - Cora machnęła telefonem wampowi. Wampir zmarszczył brwi. - Twoja kuzynka nie jest monarchinią. Cora roześmiała się. - Ty tak myślisz. Moja kuzynka była małą księżniczką odkąd się urodziła. Czując się lepiej, wiedząc, że jej kuzynka patrzy z góry, Cora uchwyciła mocniej laptop i skierowała się na schody. - Proszę, weź mnie za ramię. Kamienie są nierówne. Cora posłała wampirowi podejrzliwe spojrzenie, ale uchwyciła się jego ramienia. Jej obcasy nie były przeznaczone na kamienne stopnie nawet jeśli wyglądały zachwycająco na jej stopach. Pomimo jego szczupłej postaci, zaskakująca liczba mięśni napięła się pod jej dłonią. Nowy chłód rozszedł się po jej ramieniu, ale to nie miało nic wspólnego z zimnem i straszną atmosferą, a wszystko z seksownym mężczyzna u jej boku. - Miło mi, że uważasz mnie za seksownego. - Bezczelność. - oświadczyła Cora piorunując go wzrokiem. - A ja myślałem, że twoja kuzynka jest trudna. - seksowny mężczyzna uniósł brwi. - Jeszcze nic nie widziałeś słodziutki. - Słodziutki? Cora przygryzła wargę, pragnąc cofnąć czułe słowo. Pomimo, że był dużym strasznym wampem, czuła się komfortowo po ich przekomarzaniu i stał się zbyt znajomy. Wampiry lubiły swoją formalność. Pławiły się w niej. - To figura stylistyczna. Nastała chwila ciszy gdy szli w górę, ich kroki były dziwnie zsynchronizowane. - Podoba mi się. - powiedział gdy pokonali kilka stopni. - Możesz nazywać mnie słodziutkim kiedykolwiek chcesz. - Um, dzięki. - przysięgła sobie w duchu by unikać mówienia do niego gdy tylko może. - Nie sądzę byś dała radę mnie ignorować. - powiedział irytujący wampir. - Dlaczego? - Ponieważ jestem bratem pana młodego. Z tym obwieszczeniem dotarli do drzwi gdzie strażnicy stali na baczność po obu stronach.
- Dobry wieczór, wasza wysokość. przywitał go strażnik po prawej. - Cholera. - Cora spiorunowała wzrokiem mężczyznę stojącego obok niej. - Zdecydowanie nie będziesz nazywany słodziutkim w najbliższym czasie. * * * * Na szczęście wnętrze zamku nie było tak ponure jak na zewnątrz, chociaż kolor wydawał się być zakazany. Cora profesjonalnym okiem przyjrzała się przestrzeni, szybko przekalkulowała możliwe sposoby na sprawienie by miejsce stało się bardziej przyjazne. Melinda wspomniała, że chciała ślub i przyjęcie w zamku, skoro kościoły były tabu. Gdy szli przez główny hol, umysł Cory wypełniał się pomysłami na dekoracje, kombinacje kolorów i wzorów pasujących stylowi kuzynki. Jeśli to nie będzie najlepszy wampirzy ślub, nie będzie spowodowane to brakiem przygotowania ze strony Cory. - Cora! - Melinda pośpieszyła przez pokój by ją przywitać. Jej kuzynka wyglądała olśniewająco z czarnymi włosami, białą skórą i czerwonymi ustami. Jej strój składał się z klasycznego czarno- białego kostiumu, przez który Cora czuła się jakby ubrana była w szmaty. Przyjęła powietrzne pocałunki zanim spojrzała kuzynce w oczy. - Nie ważne co przygotowałaś, odwołaj to. Nie chcę umawiać się z wampirami, czarodziejami czy łakami. Jestem tu tylko po to żeby pomóc ci w organizacji przyjęcia, a nie zajmować się twoją randkową błazenadą. Melinda wydęła rubinowe wargi gdy przyglądała się jej złotymi oczami jak u kota. - Nie mogę uwierzyć, że podejrzewasz mnie o coś takiego. - poskarżyła się. Cora wyciągnęła dłoń by przerwać protesty. - Czy musimy wspominać incydent z krasnalem? - On był tylko w połowie krasnalem. - Chciał zakopać mnie w ogrodzie. - Zalecał się do ciebie. - Melinda! - Dobra, dobra. Odwołam plany. - Dziękuję. - zadowolona z wygrania pierwszej rundy argumentów, Cora rozejrzała się po pokoju. Każde stojące krzesło miało udrapowanego na sobie wampira. Niektórzy z krwiopijców mieli przy sobie ludzkich pomagierów, którzy wyglądali jakby odrzucono ich z gotyckiej sali sław, a niektórzy nieludzcy przewieszali się na meblach jakby byli zbyt luzaccy by mieć kręgosłupy. Wyglądało to prawie jakby ich kości wyparowały, a pozostałością były obwisłe wampirze skóry. Wampir obok niej wybuchnął śmiechem. - Och, zamknij się. - wymamrotała Cora. Wiedziała, ze właśnie czytał jej w myślach. - Nie mogę się powstrzymać, moja droga. Tak dobrze nie śmiałem się od dłuższego czasu. - odwrócił pociągające spojrzenie na Melindę. - Zamierzasz mnie przedstawić? Cora spiorunowała wzrokiem seksownego wampira. Melinda wyprostowała się jakby była żołnierzem w wojsku, którego przyłapano na obijaniu się. - Oczywiście. Cora, to Król Basli Bloodthorn. Bloodthorn? (*krwawy cierń) Melinda zmarszczyła na nią brwi. Kuzynka prawdopodobnie przeczytała jej myśli, ale nigdy ich nie kryła i nie zamierzała zaczynać teraz. Cora wzruszyła ramionami. To nie jej miejsce by wzburzać wodę z powodu dziwnego nazwiska króla. prawdopodobnie wszystkie wampiry miały nazwiska zawierające słowo "krew". Nie byli znani z bycia pomysłowymi. Zamiast coś jeszcze powiedzieć, odwróciła się do króla. - Miło cię poznać, wasza wysokość. - oczywiście tak nie było, i upewniła się by odzwierciedlało się to w jej myślach, ale za swoje trudy dostała tylko rozbawione spojrzenie. - Proszę nazywaj mnie Basil, a mój nie taki dobry brat powinien zaraz się pojawić. - nadal miał ten sam rozbawiony wyraz twarzy jaki miał gdy przyjechała. Cora doszła do wniosku, że nie gniewał
się za bardzo z jej powodu. - Tu jestem. Cora odwróciła się do przystojnego wampira z brązowymi oczami i przyjemnymi rysami twarzy, który patrzył na Melindę jakby była wszystkim co najlepsze na tej planecie, wszystko to zmieszczone w jednej idealnej formie. Przynajmniej jedno było właściwe na tym przeklętym ślubie, pan młody naprawdę był oczarowany panną młodą. - Jestem Alexis. Miło cię poznać. - Ciebie również miło poznać. - Cora wiedziała lepiej by nie oferować ręki wampirowi. Inicjowanie fizycznego kontaktu było to uznawane za złe maniery. Oni dotykali tylko tych, z którymi utrzymywali intymne stosunki, albo których pragnęli. Posłała mu uprzejme kiwnięcie głową i dostała w zamian takie samo zanim Alexis wrócił uwagą do jej kuzynki. Melinda uśmiechnęła się do niego słodko, coś czego nigdy u niej nie widziała, trochę ją to przestraszyło. - Usiądę z moją kuzynką i omówię ślub. Wątpię być chciał brać udział w tej rozmowie. - Większość panów młodych chciała trzymać się tak daleko od rozmów o ślubie jak mogli. Doszła do wniosku, że nieumarli tak bardzo się nie różnili. Mars wykrzywił twarz wampira. - Nadal nie rozumiem dlaczego nalegasz na tą farsę. Wampiry nie potrzebują kawałka papieru by się wiązać. Melinda zwęziła oczy. - Ponieważ moja matka jest tradycjonalistką i nie uzna naszego zjednoczenia dopóki się nie pobierzemy. Cora trąciła Basila, całkowicie łamiąc protokół wampirów, ale nie przejmowała się tym. Tu chodziło o szczęście jej kuzynki. - Co. - Zrób coś. - syknęła. Cora nie potrzebowała waśni pomiędzy państwem młodym tuż przed planowaniem ślubu. Jeśli jej kuzynka będzie w złym nastroju, spotkanie nie pójdzie dobrze i, szczerze, miała inne rzeczy na których mogła się skoncentrować. - Co mi dasz jeśli pomogę? Cora na poważnie rozważyła kopnięcie kretyna. - Rozważę to. Cora przewróciła oczami. - Dobra. Co chcesz? Kłótnia pary sięgała nowych wyżyn, zawierała krewnych, których była prawie pewna, że Melinda musiała by dosłownie wyciągać z grobu by uczestniczyli w ślubie. - Pocałunek. Cora przenosiła spojrzenie od pary na króla i z powrotem. - Dobra, ale ciągle wolałabym cię kopnąć. Jesteś najbardziej wkurzającym mężczyzną jakiego znam. - Wampirem. Jestem najbardziej wkurzającym wampirem jakiego znasz. - Dziękuję, że się do tego przyznajesz. - Cora uniosła się na palce i pocałowała go w policzek. - Co to do diabła było? - warknął Basil. - Pocałunek. - posłała mu zadowolony z siebie uśmieszek. - Nie sprecyzowałeś gdzie. Basil zmarszczył brwi. - Jesteś przebiegła jak na człowieka. - Tak, pamiętaj o tym gdy następnym razem będziesz negocjował. Zamiast sprzeczać się z parą albo powiedzieć coś, Basil podszedł do nich, złapał brata za ramię i fizycznie odciągnął go, ignorując protesty brata. - Huh. - cholera, Cora mogła to samo zrobić z Melindą. Otoczenie wampirów niszczyło jej szare komórki. - Chodź, Cora, porozmawiamy w moim biurze. - Melinda chwyciła jej ramię tak jak Basil chwilę wcześniej swojego brata.
W minutę była usadowiona przy dużym stole obok kuzynki i włączała laptop. - Nie mogę uwierzyć, że nadal kłócimy się o ten ślub. - złościła się Melinda. - spędziłam trzy dni namawiając go do tego, a teraz wracamy do punktu wyjścia. Cora wzruszyła ramionami. - Może tchórzy. Mogę stwierdzić, że cię uwielbia. - Naprawdę? Niepokój przebiegł po twarzy Melindy, zaskakując Corę. Jej kuzynka zawsze wydawała się tak pewna siebie. Cora poklepała ją w ramię. - Kiedy zobaczyłam was razem, wiedziałam, że dobrze się dobraliście. - powinna wiedzieć, to był jeden z jej nielicznych magicznych talentów. Mogła zobaczyć czy dwoje ludzi należało do siebie. Nie mogła połączyć ich jak prawdziwy swat - połączyć ludzi z dwóch końców świata czy coś - ale mogła zobaczyć czy ludzie są dla siebie odpowiedni. Teraz gdyby dla siebie mogła znaleźć kogoś odpowiedniego. Przy odrobinie szczęścia jej randka dzisiaj wieczorem wypali. Melinda westchnęła. - Ciągle mam nadzieję, że Alexis zechce zaangażować się w ten ślub, ale on widzi w tym obowiązek a nie świętowanie. - Chcesz bym z nim porozmawiała, wyjaśniła ludzki punkt widzenia? - nie wiedziała czy tak naprawdę może pomóc, ale nie chciała widzieć nieszczęśliwej kuzynki. Ich ślub powinien być szczęśliwy, nie stresujący. Melinda potrząsnęła głową. - Wątpię czy to coś da. Jeśli ja nie mogę go przekonać, nie sądzę by posłuchał kogoś innego. Jednak dziękuję za ofertę. - posłała Corze gorzko-słodki uśmiech. - Jesteś pewna, że chcesz iść dalej z tą ceremonią? - jeśli pan młody był przeciwny ceremonii, Cora nie wiedziała czy to dobry pomysł. Ale kuzynka nie pozwalała by coś wchodziło jej w drogę. Melinda kiwnęła głową, potwierdzając podejrzenie Cory. - Zawsze marzyłam o ślubie. Tylko dlatego, że jestem nieumarła teraz, nie znaczy, że zrezygnuje z marzeń. - Czy rozmawiałaś już matką? Potrząsnęła głową. - Ciągle jestem na nią zła. - Nie rozumiem dlaczego. Gdyby nie przywróciła ci życia, nie spotkałabyś Alexisa. Naprawdę, powinnaś jej za to dziękować. Melinda postukała panel dotykowy komputera. - To nie musi mieć sensu. Więc, gorąca randka dzisiaj wieczorem, co? - Przestań czytać mi w myślach. - narzekała Cora. - Wystarczy mi tego od twojego króla. - Basil czyta ci w myślach? - Tak. Wy wampiry jesteście bardzo wścibskie. - Huh. Basil zawsze powtarza, że woli przetoczyć się po kanale ściekowym niż czytać ludzki umysł. On myśli, że twój gatunek jest malutki kroczek nad karaluchami. Fuj, dzięki za ten obraz. - Cóż, to prawda. Dziwne jednak, że czytał twój umysł. - dumała Melinda. - Może chce się upewnić, że nie będę sprawiać kłopotów. - Może. - Melinda nie brzmiała na przekonaną. Cora otworzyła plik zawierającą tonacje kolorów i projektów, które wymyśliła. - Porozmawiajmy o kolorach.
Rozdział drugi Po spędzeniu godzina na przekonywaniu brata, że w jego najlepszym interesie było pokazanie większego entuzjazmu przy planowaniu ślubu jego przyszłej żonie, albo przynajmniej udawanie zainteresowania, Basil poszedł szukać kobiety. Znalazł Melindę siedzącą samotnie w jej biurze. - Gdzie jest twoja kuzynka? wydruków. - Hmm. Och, Cora ma gorącą randkę. Furia zapłonęła w Basilu. Jego kły wysunęły się z dziąseł podczas gdy sam zwalczał pragnienie zaatakowania partnerki jego brata. Jak mogła taką słodką organizatorkę ślubów spuścić z oka? - Co masz na myśli mówiąc, że ma randkę? - proszę, nie brzmiał aż tak maniakalnie. Wyraz twarzy Melindy powiedział mu, że nie wyszło mu tak dobrze jak myślał. - Ma randkę. Ja nie zadałam wielu pytań. Ona nie lubi dzielić się wiadomościami po ostatnim razie. - Co się stało ostatnim razem? - pytanie wyszło z jego ust zanim zdążył je przemyśleć. - Wyszła z wilkołakiem, a on zmienił się gdy się podekscytował. Musiała użyć na niego wilczych jagód. Ona naprawdę wybiera najgorszych mężczyzn. Nic z tego nie uspokoiło Basila. - Dlaczego jej nie powstrzymałaś? - Dlaczego? Ona potrzebuje przelecenia. Ona jest za bardzo nerwowa. Kły Basila wysunęły się z jego dziąseł gdy czerwona mgła wypełniła jego wizję. - Gdzie ona jest? Wyraz twarzy Melindy stał pokazywał przerażenie gdy w końcu zdała sobie sprawę, że popełniła błąd. - Basil? Och, do diabła. Ona jest twoją partnerką, prawda? Partnerka! Wszystko teraz nabrało sensu. Ten niesamowity zapach, urok zanurzania się w jej myśli i to przemożone pragnienie by stać tak blisko niej jak to możliwe. Tak, człowiek był jego partnerem. - Gdzie ona jest? - jego głos tylko trochę różnił się od pomruku. Jego bestialska strona żądała by uczynił ją swoją. - Pojechała do Harper’s Warren, restauracji ze stekami przy I-10. Zanim słowa całkowicie wyszły z jej ust, Basil pobiegł do drzwi zdeterminowany Zabrać swoją kobietę. Jazda samochodem potrwa zbyt długo. Dwa kroki od drzwi Basil przemienił się w orła i poleciał. Rzadko przybierał jakąś postać. Latanie zabierało zbyt wiele energii i było jak popisywanie się przed innymi wampirami. Tylko król mógł się przemieniać i nie lubił rzucać tego innym wampom w twarze, chyba że było to konieczne by pokazać kto jest silniejszy. * * * * Cora spojrzała poprzez stół.
Co czym ona do diabła myślała? Kiedy ją zapraszał, zgodziła się ponieważ wydawał się normalny. Nie był czarownikiem, czy wróżką, albo cośtam-łakiem. Był człowiekiem. Patrzyła na niego gdy mówił i mówił o swojej pracy w firmie adwokackiej i zastanawiała się czy zauważy gdyby utopiła się we własnej zupie. Patrząc w dół na idealnie czysty bulion, zdecydowała, że to będzie zbyt obraźliwe dla kucharza. - Możesz w to uwierzyć? - Howard odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. Tak, śmiał się z własnych żartów. - Nie, nie mogę uwierzyć. - a głównie nie mogła uwierzyć, że się zgodziła gdy ją zapraszał. Patrząc na swoją randkę, przyjrzała się Howardowi krytycznie. W tym mężczyźnie nie było nic złego. Jego brązowe włosy kręciły się atrakcyjnie, rzęsy miał długie i ozdabiały roztapiające brązowe oczy. Jego jedyną wadą wydawało się być to, że jest niezwykle, druzgocąco nudny. Pytanie brzmiało czy byłby dla niej tak nudny gdyby był wysokim, ciemnym nieumarłym. - Wystarczy o mnie. Jakie ostatnio przyjęcie organizujesz? Ktoś sławny? Nowy błysk w jego oczach powiedział jej wyraźniej niż wszystko do tej pory, że wybrała źle. Już przez to przechodziła, mężczyźni podekscytowani randką z kimś, kto otarł się o sławę. Chociaż Cora okazjonalnie urządzała wielkie przyjęcia dla znanych aktorów czy miliarderów, większość jej przyjęć była dla przeciętnych osób mających coś do świętowania. - Nie, nikt specjalny. Olbrzymi ptak wylądował na patio. - Jasna cholera, co to jest? - Howard gapił się na ptaka. Cora patrzyła z poczuciem nieuchronnej zagłady jak orzeł przemieniał się w dużego wampira, którego poznała niecałą godzinę temu. W jakiś sposób nadal miał na sobie ubranie, niezła sztuczka, którą prawie przykro było widzieć. - Och, do diabła. Cora zgrzytnęła zębami kiedy Basil pomachał do niej radośnie przez okno. - Znasz króla wampirów? - podekscytowany głos Howarda powiedział jej, że od niego nie uzyska pomocy. Świetnie. Jej randka jest łasa na gwiazdy. Najwyraźniej nawet prawnicy nie byli odporni na atrakcyjność wampira. - Jego brat żeni się z moją kuzynką. Urządzam im wesele. - Wow. To wspaniale. Howard wstał gdy Basil podszedł. Cora skrzyżowała ramiona, nie wstała i zabijała wzrokiem. - Cora, moja słodka, szukałem cię. Zanim mogła zaprotestować przeciw nazywaniem jej słodkim czymkolwiek, wampir owinął ramię wokół jej talii i bezceremonialnie podniósł z krzesła, zgarnął jej rzeczy i wcisnął w jej ręce. Posłał Howardowi sztuczne przepraszające spojrzenie. - Przepraszam za twoją randkę, ale muszę w tej chwili porozmawiać z Corą. Organizacja ślubu, no wiesz. Życzę dobrego wieczoru. Nie dając Corze szans na sprzeciw, wyprowadził ją z restauracji. - Gdzie twój mały samochodzik? - Dlaczego sądzisz, że nie przyjechałam tu z Howardem? - Poznałem Howarda... to twoja pierwsza randka... Upewniłaś się, że masz wyjście ewakuacyjne. - Możesz polecieć tam skąd przyleciałeś. - zaoferowała słodko. - Samochód. Cora westchnęła. - Tam. - wskazała na dobrze oświetlone miejsce parkingowe. - Dobra dziewczynka. - jego ręka nadal była owinięta wokół jej pasa gdy szli do pojazdu. - Jeszcze raz dlaczego tu jesteś? - Ponieważ wyszłaś bez pożegnania. Cora roześmiała się. - Poważnie. Czy twoje uczucia dużego złego wampira zostały zranione? - co tu się tak naprawdę
działo? - Czy moja kuzynka przysłała cię byś sprawdził co u mnie? - Nie. Sam przyszedłem sprawdzić co u ciebie. Zabierzmy cię do domu. Jestem pewien, że jutro masz sporo pracy. Zatrzymała się przed autem z kluczykami w dłoni. - Jestem prawie pewna, że mogę dotrzeć do domu bez osobistej eskorty. Robię to od lat. - Kiepsko z tego co mówiła Melinda. - odpowiedział Basil, nieporuszony jej gniewem. - Możesz już iść! Odlatuj do domu, mały ptaszku. - zrobiła odganiający gest rękoma w razie gdyby nie zrozumiał. - Myślę, jako przyszli powinowaci, powinniśmy się lepiej poznać. - Twój brat żeni się z moją kuzynką. Nie będziemy za bardzo bliską rodziną - Och, myślę, że będziemy bardzo bliską. - Basil przycisnął ją do auta. - W zasadzie, myślę, że będziemy tak bliscy jak tylko dwoje ludzi może być. Cora wessała powietrze gdy wysokie, szczupłe ciało Basila przycisnęło jej mniejszą postać do auta. Mile mięśni przesunęło się po jej miękkich kształtów. Jego twarda, mocna pierś otarła się o jej piersi sprawiając, że jej ciało zagotowało się z pożądania. Ledwie oparła się pokusie by otrzeć się o niego. W małej czarnej sukience, którą nosiła, ten ruch sprawiłby, że jej piersi wyskoczyłyby żeby go powitać. Miała mało zaufania by stanik trzymał wszystko na właściwym miejscu. - Nie miał bym nic przeciwko gdyby mnie powitały. - powiedział Basil, jego oczy jarzyły się zielonym supernaturalnym światłem. Wsunął palce we włosy Cory, przechylił jej głowę i umieścił najdelikatniejszy pocałunek, jaki kiedykolwiek otrzymała, na jej ustach. Wypełniły ją dziwne emocje. Potrzeba by skoczyć i owinąć nogi wokół niego płonęła w niej jak szalejący pożar. Pragnę go. Myśl sprowadziła ją na ziemię, wydobywając ją z kokonu pożądania jaki Basil owinął wokół niej. Cora nigdy nie była jedną z tych, co uważali, że wampirzy kochanek jest czymś atrakcyjnym. Mocnym pchnięciem odsunęła go od siebie. Nieprzygotowany na odrzucenie wampir cofnął się. - Trzymaj swoje wampirze sztuczki dla siebie. - warknęła Cora. Szybko odbezpieczyła auto, otworzyła drzwi, weszła, wsadziła kluczyk do stacyjki i uruchomiła je. Nie posyłając kolejnego spojrzenia wampirzemu królowi wyjechała z parkingu. - Cholera, podstępny wampir. Wiedziała, że mógł szybko dojść do siebie i dogonić ją, ale z jakiegoś powodu Basil pozwolił jej uciec. Jutro zadzwoni do Melindy i powie jej, że nie zorganizuje ślubu. Jej ciocia może zrobić Corze co chce, ale nie było mowy by wróciła do tego mrocznego zamku z jego wampirzym królem. * * * * - Jest odporna. - powiedziała bez ogródek Melinda, wpatrując się w Basila jakby stracił ostatnie dwie szare komórki. - Co masz na myśli mówiąc odporna? - Mam na myśli, że jest członkiem mojej rodziny. My wszyscy jesteśmy odporni na magię. W ogóle nie może być na nas rzucona. Powracając myślami do spotkania, musiał się nie zgodzić. - Ale poddawała się mojej mistyce. Melinda potrząsnęła głową, ale mógł zobaczyć, że ledwie powstrzymywała się od śmiechu. - To nie twoją mistyką była zainteresowana, to prawdopodobnie twoim seksownym ciałem. Basil gapił się na nią oniemiały. - To znaczy, że uważa mnie za atrakcyjnego nawet bez zaklęcia? - Tak. - Melinda posłała mu uśmiech. - Tak jak twój brat jest atrakcyjny dla mnie bez jego czarów. Czasem bardziej chodzi o chemię niż magię. - Odłożyła książkę, którą czytała zanim tu wtargnął. - Znam moją kuzynkę bardzo dobrze i ma okropny gust w mężczyznach. prawdopodobnie odepchnie cię ponieważ nie chce zakochać się w kolejnym seksownym nierobie. Basil wyprostował się w spojrzał zza swojego nosa na jego przyszłą bratową.
- Jestem królem i byłem przez czterysta lat. Jestem jednym z najsilniejszych z mojego rodzaju i mogę zasypać ją wszystkimi futrami i biżuterią jaką zapragnie. Jeśli to nie wystarczy, to jej standardy są zbyt wysokie. - Moją kuzynkę nie interesują twoje klejnoty, a jeśli dasz jej futro, bądź przygotowany na długą lekcję na temat praw zwierząt. Cora nie jest jak kobiety, z którymi zazwyczaj uprawiasz seks. Ona jest niezależna. Chce kogoś, kto będzie jej partnerem, nie opiekunem. Basil wpatrywał się w Melindę. Wiedział, że rozumie jakiejś dziwnej ukrytej wiadomości, jaką kobieta chce mu przekazać, ale nie mógł jej uchwycić. - Ona nie chce moich pieniędzy? - Nie. - A moja magia na nią nie działa? - Nie. - Melinda uśmiechnęła się. Ona naprawdę jest ładną dziewczyną. Nie tak ładną jak jej kuzynka, ale jego brat mógł trafić gorzej. - Czego ona ode mnie chce? Melinda westchnęła. - W tym momencie podejrzewam, że chce twojego ciała. Minęło tak dużo czasu, że prawdopodobnie ma pajęczyny w pochwie. Dałabym jej kilka dni na uspokojenie, a później zadzwoń do niej. - Czy możesz zażądać by przyjechała i pomogła ci z twoim ślubem? Melinda potrząsnęła głową. - Mogę się założyć, że już teraz próbuje znaleźć ludzi, którzy mogą ją zastąpić. Cora może jest sprytna, ale jest przewidywalna na swój własny sposób. Zawsze ucieka od konfrontacji. Basil próbował wymyślić lepszy sposób na uchwycenie kobiety, do której jego dusza ciągnęła. - Gdybyś chciała schwytać naszą nieuchwytną Corę, co być zrobiła? - Wysłałabym jej kwiaty. - Melinda wyciągnęła dłoń, wnętrzem w jego kierunku oznaczającą by nie przerywał. - Nie wypróżniaj szklarni albo kupuj kwiatów w kwiaciarni, po prostu wyślij jej tuzin stokrotek. - Stokrotek? Ale one są tak... - Proste? Eleganckie? - Tanie. - powiedział Basil ze wstrętem. - Czy mogę dorzucić kilka róż? Melinda wzruszyła ramionami. - Możesz, ale ona uwielbia stokrotki - im jaśniejsze tym lepiej. - Ta cała romantyczność jest trudna - przyznał Basil. Powinien był wiedzieć, że jego partnerka nie będzie łatwa. W końcu zabrało mu setki lat na znalezienie jej - dlaczego zdobycie jej miałoby być łatwiejsze? Drzwi do gabinetu otwarły się i walnęły w ścianę. - Jak mogłeś? - wrzasnęła Deva. - Jak mogłem co? Opięte skórzane spodnie i czerwona jedwabna bluzka, która opadała nisko pomiędzy jej piersiami, podkreślały idealne kształty Devy. Jej biała skóra świeciła przy żywych kolorach. Basil kładł się z nią raz, ale była zbyt rządna władzy jak na jego gust. - Po całym zamku krąży o tym jak poszedłeś uganiać się za tą małą dziewczynką. Nie będę stała z boku i pozwalała ci zrobić królowej z tego pospolitego człowieka. Melinda skoczyła na nogi, jej książka spadła na ziemię. - Ja byłam kiedyś jedną z tych 'pospolitych' ludzi i ty również. - syknęła. Deva poczerwieniała. - Nie miałam na myśli ciebie, moja pani. - Nie, miałaś na myśli moją kuzynkę. Mogę powiedzieć ci, że moja kuzynka będzie wspaniałą królową jeśli wybierze Basila. Deva spoglądała pomiędzy nich. - Myślałam, że już wybrała. - I co miałaś zamiar zrobić gdyby wybrała? Hmmm. Jako twój król mam prawo wybrać kogo chcę
na moją partnerkę. Jeśli ci się nie podoba, możesz dołączyć do innego klanu. - A-ale byłam częścią tego od dwustu lat. Basil czuł trochę przyjemności gdy widział jak nawet bardziej zbladła. Oznaką szacunku było należenie do osobistej rodziny króla. - Pamiętaj, że jesteś tu tylko z powodu mojej przysługi. Cofnę ją jeśli będziesz chociaż trochę niegrzeczna dla mojej przyszłej królowej, albo jej kuzynki. - kiwnął głową wskazując Melindę, stojącą obok niego. Zobaczył przebłysk urazy w oczach Devy zanim przymknęła powieki. - Tak, mój królu. - zrobiła niechętne dygnięcie, sprawiając, że ruch ten był zadziwiająco wdzięczny przy tak ciasnych spodniach. - Odejść. - Basil nie pozostawiał miejsca w swoim tonie na niezrozumienie. Chciał by znikła z jego oczu zanim zrobić coś przez co zamek naprawdę będzie wrzał od plotek. Ledwie drzwi się zamknęły gdy Melinda się odezwała. - Będziesz miał z nią problemy. - Tak. Będę musiał mieć ją na oku. W jednej chwili myślałem, że tworzy możliwą królową, ale zmieniłem zdanie. - Dlaczego? Myślałam, że skórzane spodnie aż krzyczą królewskim potencjałem. Basil potrząsnął głową na sarkazm Melindy. - To nie spodnie. To fakt, że lubi straszyć i gonić swoje ofiary zanim się pożywi. - Dlaczego? Myślałam, że większość z nich wchodzi do zamku by stać się pokarmem. Wiem, że moi tak robią. - Ona lubi podniecenie powodowane straszeniem ofiar i wysysaniem z nich większości ich krwi. - Myślałam, że to nielegalne? - spytała przerażona Melinda. - Nie. Tylko jeśli całkowicie wysuszysz osobę. Oni mogą wyzdrowieć gdy z nimi skończy. - Basil ponuro przypomniał sobie jej ostatnią ofiarę. - Powinieneś zatrudnić ochronę dla Cory. Nie chcę by jakaś psychiczna kobieta malowała oczy byka na plecach mojej kuzynki. Basil kiwnął głową. - Dobry pomysł. - nie lekceważyłby tego, że Deva może próbować zranić Corę albo kazać komuś robić brudną robotę za nią. Jej sposób odżywiania nie był jedynym powodem tego, że skreślił ją z list potencjalnych partnerek. Była nikczemną, manipulacyjną suką, a to tylko w te dobre dni.
Rozdział trzeci - Myślę, że zdobywasz nieumarłą reputację, szefowo. - powiedziała Becka, wchodząc do biura Cory. Cora spojrzała znad komputera. Obie zostały do późna w biurze by spróbować sfinalizować projekty z ostatniej chwili na następny dzień. - O czym ty mówisz? - zerkając na wazon żółtych stokrotek, zastanawiała się czy Basil pojawił się u jej progu. - Jest tu kobieta, która chce zarezerwować wydarzenie. - Becka zniżyła głos. - Zdecydowanie jest wampirem. - Cholera. - Masz. - Becka wręczyła jej puszkę sprayu. - Co to? - Czosnek w sprayu. Cora próbowała go oddać, ale asystentka potrząsnęła głową. - Zaufaj mi, będziesz chciała mieć to blisko siebie. Ona naprawdę przyprawia mnie o gęsią skórkę. - Wychodzisz? - było po siódmej, a wiedziała, że Becka ma małą córkę w domu pod opieką starszej matki aż do czasu gdy nie wróci do domu. Wyraz twarzy Becky pokazał, że była rozdarta. - Mogę zostać. Cora potrząsnęła głową. - Jestem pewna, że twoja matka jest już wykończona. - sześciolatka ma dużo energii, a matka Becky dobiegała siedemdziesiątki. - W porządku, ale trzymaj komórkę koło siebie i trzymaj się spraya. Nie ufam jej. - Odeślę ją w swoją drogę. - teraz Cora robiła się nerwowa. Nie słyszała ani nie widziała Basila od czasu gdy go porzuciła dwa dni temu. Wysłał jej kwiaty, ale nie wróciła jeszcze do zamku i nie bardzo jej się śpieszyło. - Witam. - kobieta była uosobieniem seksu i wiedziała o tym. Dekolt opadał jej prawie do brzucha, a kilka sznurków trzymało go na miejscu, jej skórzana spódniczka mogła tylko uprzejmie zostać nazwaną mini jeśli dodano by dwa cale do jej długości. Dodaj jeszcze botki na wysokich obcasach i wyglądała jakby w sam raz pasowała co tłumu S&M. - Witam, czy mogę w czymś pomóc? Po raz pierwszy w życiu Cora wiedziała, że patrzy w twarz czystemu złu. Wykalkulowany uśmiech kobiety wysłał dreszcze w dół kręgosłupa Cory zwłaszcza gdy spojrzała w zimne oczy wampirzycy. - Chciałabym wydać zaręczynowe przyjęcie. - Och? - z tego co Cora wiedziała, pierwszym wampem biorącym ślub jest jej kuzynka, a ta kobieta nie wyglądała na taką, z którą Melinda by się przyjaźniła. - Cóż, to bardziej jak przyjęcie uświetniające połączenie w parę niż prawdziwe zaręczyny. Wampiry nie biorą ślubu. - skończyła kpiącym głosem. Cora oparła się pokusie uderzenia jej. Po pierwsze
ponieważ wampirzyca była potencjalnym klientem, a po drugie ponieważ prawdopodobnie mogła podnieść Corę nad głowę zanim wyrzuci ją przez okno. - To bardzo miło z twojej strony, że chcesz urządzić przyjęcie dla szczęśliwej pary. - jeśli ta kobieta ma jedną dobrą kość w swoim ciele, Cora zje swój laptop, z pokrowcem i wszystkimi dodatkami. - To. Uwielbiam robić coś dla innych. - roześmiała się śmiechem, który mroził krew w żyłach Cory. - Kiedy chcesz żeby przyjęcie się odbyło? - dokładnie oczyszczając umysł, wyciągnęła kalendarz. - Och, myślę, że jego wysokość szybko wykona swój ruch. Może nawet dzisiejszej nocy. - w ułamku sekundy, w którym Cora zerknęła na klawiaturę, wampirzyca przeszła przez pokój i stanęła tuż za nią. Ostre paznokcie wbiły się w ciało Cory gdy wampirzyca złapała ją za szyję. - Nie musisz sprawdzać w kalendarzu, ładna Coro, ponieważ gwarantuję, że nie będziesz dostępna. Cora jęknęła gdy wampirzyca podniosła ją jedną ręką, stopy dyndały jej nad podłogą. Umrę. Myśl o jej bliskiej śmierci pojawiła się w umyśle Cory. Uczepiła się pazurami dłoni, która przymała ją wysoko, mała puszka wbiła się w jej dłoń. Błogosławiona Becka. Ledwie trzymając się przytomności, na oślep prysnęła czosnkiem na wampirzycę. Wampir krzyknął, rzucając Corę na podłogę. - Suka! Cora cofała się na półleżąc, podczas gdy wampirzyca wycierała płyn z oczu. - Zginiesz za to. Była całkiem pewna, że wcześniej i tak by zginęła. A dlaczego, tego nie wiedziała. - Nigdy nie będziesz królową. Wcześniej cię zabiję. - Królowa? - wychrypiała Cora. Tylko tyle mogła wydobyć z potłuczonego gardła. - Ostrzegałem byś ją zostawiła. - męski głos odezwał się za nią. okręcając się w mocno trzymanym sprayem, Cora zobaczyła Basila stojącego w drzwiach. - Chciała mnie udusić - wyszeptała, wciąż nerwowa z powodu wydarzeń tego wieczora. Drżąc, owinęła ramiona wokół siebie. - Ty suko, zraniłaś moją kuzynkę. Cora spojrzała w górę i zobaczyła jak Melinda wpada do pokoju i nadziewa kobietę na miecz. - Melinda! - Ciii, kuzynko. Pogadamy później. Suka najpierw musi umrzeć Krzycząc, napastniczka Cory upadła na ziemię. Gdy Melinda ruszyła się by zabić, dziwny wampir złapał ją za kostkę i wytrącił z równowagi. Cora krzyknęła gdy zobaczyła jak kuzynka upada. Wampirzyca wyskoczyła przez okno i, zanim ktoś mógł się ruszyć, zniknęła z zasięgu wzroku. - Melinda! - pośpieszyła do boku kuzynki tylko po to by zobaczyć jak siada i potrząsa głową. - Nic mi nie jest, tylko trochę ogłuszona. Przepraszam, że jej nie zabiłam. - Melinda posłała jej krzywy uśmiech. - Nigdy nie lubiłam Devy. - Tak się nazywa? - Nie wiedziałaś? Cora wzruszyła ramionami. - Nie przedstawiła się zanim próbowała mnie zabić. Znowu zaczęła się trząść. Melinda owinęła ramię wokół niej, przynoszący ulgę kontakt, którego potrzebowała po wstrząsającej nocy. - Chodź, kuzynko. Zostaniesz ze mną Pomogę ci z koszmarami i ochronię jeśli jeszcze ktoś spróbuje cię wyeliminować. - To dobry pomysł, Melindo, oficjalnie nadaję ci tytuł obrońcy korony. - powiedział Basil poważnym, dźwięcznym głosem. Cora roześmiała się ochrypłym śmiechem kiedy kuzynka spojrzała pogardliwie na króla. - Nie musisz nadawać mi oficjalnego tytułu żebym uważała na moją kuzynkę. Troszczę się o nią odkąd była małą dziewczynką.
- Niemniej, masz go. Powinno to również uciszyć wszystkie pogłoski na temat twojego braku oficjalnego charakteru względem korony. Melinda westchnęła. - Jak chcesz. Nadal drżąca od spotkania z wampirem, Cora pozwoliła kuzynce się wyprowadzić. - Jak zdołałaś uciec tej psychicznej pani? - spytała Melinda. Cora pokazała puszkę. - Becka mi to dała. - Czosnek w sprayu? Cora przytaknęła. - Huh. Powinnaś podwoić jej pensję. Takie coś jest drogie. - Prawdopodobnie powinnam tak zrobić. - gdyby nie spray Becky, Cora nie miała wątpliwości jak to by się skończyło. Melinda nie przyjechałaby na czas by powstrzymać psychopatyczną wampirzycę od zabicia Cory. - Dlaczego ona chciała mnie zabić? - Ponieważ Basi chce żebyś była jego partnerką. Cora roześmiała się. - Świetnie. W końcu interesuje się mną seksowny facet, a przychodzi z dużym bagażem. Pozwoliła Melindzie pomóc sobie wsiąść do limuzyny. Najwyraźniej kiedy jedziesz ratować swoich krewnych przez psychopatycznymi wampirami, bierzesz luksusowy pojazd. Kto by przypuszczał? Jazda powrotna do zamku odbyła się w ciszy. Cora wiedziała, że Basil ją obserwuje, ale nie miała energii by się tym troszczyć. Nie miała pojęcia jak sobie wyobrażał, że to wszystko będzie działać, ale nie chciała zostać nieumarłą wampirzą królową nawet jeśli ta pozycja miała bardzo seksowny dodatek. Kiedy przyjechali do zamku, Melinda poprowadziła Corę do gościnnej sypialni i otuliła ją. - Wyślę kogoś do twojego mieszkania by przyniósł jakieś ubrania. - 'kay. - mogła wyczuć, że Melinda wisiała nad jej łóżkiem, ale była zbyt wytrzęsiona i wyczerpana by wyczerpywać energię na uspokajanie kuzynki. - Cóż, jeśli czegoś potrzebujesz... - Nic mi nie będzie. - Tak, to prawda. - matczyny pocałunek wylądował na jej głowie. Słyszała jak kuzynka odchodzi, później dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Wzdychając, Cora zamknęła oczy i spróbowała odepchnąć dręczące ją myśli.
Rozdział czwarty Cora obudziła się gdy ktoś głaskał jej czoło. Instynktownie odwróciła się do kojącego dotyku. - Tak jest, moja słodka, zapewnię ci bezpieczeństwo. Mrugając, spojrzała w górę do roześmianych zielonych oczy wampirzego króla. Ze stłumionym krzykiem usiadła na łóżku. - Co ty tu robisz? - Czuwam nad tobą. - Um. Dzięki. - to nie było przerażające, nie. Wtedy przypomniała sobie, że ściągnęła ubrania zanim poszła spać wczorajszej nocy. Odsunęła się trochę bardziej od wampira. Basil zmarszczył brwi. - Nie musisz się mnie bać. - Nie boję się ciebie. Ja... Ja nie mam na sobie ubrań. Wampir posłał jej szelmowski uśmiech. - Nie widzę w tym problemu. - Sio. Odejdź żebym mogła się ubrać. - Zawsze mówisz mi żebym odszedł. Chociaż raz chciałbym żebyś poprosiła żebym został. - jego zielone oczy świeciły gdy na nią patrzył. Przez chwilę zastanawiała się czy może patrzeć przez koce. Cora westchnęła. - Nie jesteś zbyt dobry w słuchaniu, prawda? - Jestem bardzo dobry w słuchaniu tego co ważne. Ale wierzę, że mylisz się chcąc żebym odszedł. Myślę, że bardzo chcesz żebym został i dołączył do ciebie w tym samotnym łóżku. - Naprawdę masz urojenia. - miała nadzieję, że nie przeglądał jej umysłu. Cora nie potrzebowała by zbyt pewny siebie wampir wiedział, że dla niej jest najseksowniejszą istotą z kłami jaką kiedykolwiek widziała. - Czy chodzi o wampiry? Masz coś przeciwko wampom? Mogę to zrozumieć, po tym jak zaatakowała cię Deva, ale ja nic ci nie zrobiłem. Poza tym, że jest mokra między nogami, a jej sutki stają na baczność jak Rover chcący smakołyka. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy króla. - Och, widzę. Pragniesz mnie. Zanim mogła sformułować myśl, rozebrał się z koszuli, odsłaniając mile bladej nieskazitelnej skóry. Normalnie lubiła gdy mężczyźni mają trochę opalenizny, ale w tym momencie nie mogła się o to troszczyć. Wszystkich jej sił wymagało nie wyprodukowanie mokrej kałuży śliny na pościeli. - J-ja nie sądzę żeby to był dobry pomysł. - proszę, symbolicznie zaprotestowała. Na pewno mogła zyskać za to kilka punktów oporu. - Dam ci wszystkie punkty jakie chcesz, kochanie, tak długo jak nie będziesz miała nic przeciwko, że wślizgnę się w twoją gorącą dziurę. Cora wybuchnęła śmiechem. Śmiała się tak mocno, że z oczu spływały jej łzy.
- To musi być najgorsza kwestia jaką ktokolwiek na mnie użył i to wliczając driadę, która bez przerwy mówiła o swoim drewnie. Ocierając łzy z twarzy zobaczyła rozgoryczony wyraz twarzy Basila. Cholera, był zachwycający, kiepskie kwestie i cała reszta. Oczywiście brak koszuli też pomagał jego sprawie. Nie mogła wymyślić jednego dobrego powodu żeby nie wpuścić go do jej łóżka. To nie tak, że była przeciw związkom z paranormalnymi - jej przeszłe randki były tego dowodem. Tylko dlatego, że nie czuła względem nich pociągu, nie znaczyło, że nie chce umawiać się z paranormalnymi. Gdy dalej zastanawiała się nad umawianiem z wampirzym królem, on wślizgnął się do jej łóżka i przykrył jej ciało swoim. Jego duża postać wepchnęła ją w materac. Na uczucie jego gładkiej, nagiej skóry, Cora musiała się skoncentrować by od razu nie dojść. - Miałem sny w których czułem twoją skórę przy mojej. - Naprawdę? - jej umysł pędził gdy przypomniała sobie jak kilka godzin temu zmienił się w orła. - W jaki sposób stajesz się orłem? Spojrzał na nią gorącym, szczerym wzrokiem. Podpierając ciężar na ramionach, nakrył jej całe ciało od piersi do palców u stóp swoją ciepłą, męską obecnością. Zapach kwiatów i prochu wypełnił jej nozdrza. Dziwne, ale nie nieprzyjemne, bardziej jak wieczorne ognisko niż kostnica. - Urodziłem się jako wampir, nie zostałem stworzony. Dlatego właśnie mam zdolności, które inni nie mają. - Alexis nie... przynajmniej nie sądzę by miał. - nie miała ostatnio szansy porozmawiać dużo z kuzynką, ale była prawie pewna, że Melinda wspomniałaby gdyby jej przyszły mąż mógł zmieniać się w ptaka. Basil pochylił się i umieścił seksowny pocałunek na jej policzek. Był bardziej słodki niż namiętny, ale jej ciało ogrzało się szybciej niż silnik wyścigowego auta. - Nie jesteśmy prawdziwymi braćmi. Jest pierwszym, którego stworzyłem i jest ze mną najdłużej. Nie ma pomiędzy nami połączenia krwi. Jestem ostatnim z mojego rodzaju dopóki się połączę i stworzę dzieci. - Dzieci? - oczywiste było że to coś więcej niż przelotny romans ze szczerym mężczyzną wiszącym nad nią. - Nie wiedziałam, że wampiry mogą mieć dzieci. - głupia rzecz do powiedzenia po tym jak dopiero powiedział jej, że urodził się wampirem, ale do tej chwili myślała, że wszystkie wampiry są tworzone. - Tylko pomiędzy wampirem a śmiertelną kobietą. - Och. - dobrze, że była na pigułce. Basil posłał jej szelmowski uśmiech. - Porozmawiamy o tym później. Teraz chcę się z tobą kochać. Nie wiedziała czy to seksowny akcent czy gorące oczy, albo może było to stanowczo zbyt długo od kiedy czuła w sobie mężczyznę, ale Cora sięgnęła pomiędzy nich i odsunęła przykrycie. Basil zsunął się z łóżka i całkowicie ściągnął narzutę. - Anioły musiały zapłakać w dniu, w którym opuściłaś niebo. - zadumał się. Cora zarumieniła się gdy odpiął spodnie i otworzył rozporek. Mężczyzna nie kłopotał się bielizną - jego ciężki penis wyleciał z otwarcia i wskazał na Corę. Jej usta zwilgotniały na potrzebę skosztowania. Nie miała wiele doświadczenia w obciąganiu mężczyzn, tylko kilka z jej randek dotarło do tego momentu, ale w tym momencie desperacko chciała poczuć Basila w ustach. - Mogę? Wampir wybuchnął urywanym śmiechem, szybko pozbywając się reszty ubrań. - Jakbym mógł powiedzieć nie czemuś takiemu, zwłaszcza z tymi obrazami w twojej głowie. Zaczął wspinać się na łóżko. - Nie. Stań tam. - usiadła na łóżku i rozłożyła nogi by mógł stanąć pomiędzy nimi. Przyciskając od tyłu dłonie do jego kolan, nakłoniła go by się zbliżył. Szybko zrobił krok do przodu. Zachwycała się ciepłem jego skóry. Zawsze myślała, że wampiry są zimne w dotyku. Skóra Basila ogrzewała jej dłonie, a drobne włoski na jego nogach łaskotały jej palce. Żaden z tych faktów nie był czymś więcej niż tylko pobieżną uwagą, jednakże miała inne, ważniejsze rzeczy na głowie.
Jego długi członek był na linii jej ust gdy usiadła nisko na łóżku. Idealna wysokość. Przesunęła dłonie w górę jego nóg, ścisnęła tyłek zanim usadowiła dłonie na jego biodrach. Wstępnie pochyliła się i polizała czubek, chwytając czysty, wyciekający płyn na język. - Och kurwa. - wyszeptał Basil. Potężna fala rozgrzała jej sedno gdy cieszyła się kontrolą jaką ma nad górującym nad nią mężczyzną. Cora może nie ma wiele praktyki, ale ma trochę doświadczenia. Niski pomruk kazał jej spojrzeć w górę. - Jeśli chcesz to dalej ciągnąć nie będziesz myśleć o innych mężczyznach, na których mogłaś zdobywać doświadczenie. - A ty możesz przestać czytać mi w myślach! - nawet w czasie obciągania facet nie może przestać kontrolować. Zastanawiała się co by zrobił gdyby go związała. - Ale wtedy nie wiedziałbym o księciu wróżek, z którym umawiałaś się przez dwa miesiące... i nie radzę sobie dobrze podczas uwięzienia. Cora zignorowała jego komentarz na temat wiązania. Jeśli zmierzają do związku, będzie miała cały czas świata by zmienić jego zdanie. Zamiast tego zajęła się innym problemem. - Spójrz trochę głębiej i dowiesz się dlaczego jest historią. - wyzwała Cora. Basil przeczesał włosy palcami. Mogła zobaczyć jak bardzo chciał je wszystkie wyrwać; miała taki wpływ na mężczyzn. - Nie mogę uwierzyć, że kłócimy się kiedy mogę cieszyć się twoimi ustami na mnie. Cora wzruszyła ramionami. - Twój wybór. Warknięcie opuściło jego usta. To było słodkie w 'stracę cierpliwość i ugryzę cię' sposób. Jej plecy uderzyły w materac gdy duży, rozdrażniony wampir stracił cierpliwość i przyszpilił ją do łóżka. Zsunął się z niej wystarczająco by mógł jedną ręką chwycić jej nadgarstki i wciągnąć ją resztę drogi na łóżko. Hmm, mogła zobaczyć, że nie miał nic przeciwko wiązaniu jeśli to ona była uwięziona. - Musimy sobie jedno wyjaśnić, moja słodziutka. Możesz pchać, szturchać i denerwować mnie ile chcesz, ale kiedy jest czas do łóżka, tylko ja będę dotrzymywał ci towarzystwa. - Może. - Cora nie miała zamiaru dawać mu nawet cala. Jej ciocia nauczyła ją, że jeśli zacznie jakiś związek powinna chcieć go kontynuować. Miała przeczucie, że jeśli teraz nie zawalczy o swoje prawa z Basilem, zawsze będzie poddawać się jego żądaniom. Wampirzy król uśmiechnął się. Nie takiej reakcji oczekiwała. - Myślisz, że jeśli wystarczająco mnie zdenerwujesz, zdecyduję, że nie warta jesteś kłopotów, prawda? - Zazwyczaj działa. - cholera, nigdy żaden facet tego nie odgadł wcześniej. Jej mechanizmem obronnym było zerwanie z nim zanim on zerwie z nią. Psychologowie powiedzieli jej kiedyś,że ma problem z porzuceniem. Jej ojciec zmarł gdy była mała, a matka szybko podążyła za nim. Zasadniczo to jej ciocia ją wychowała, razem z kuzynką Melindą. Kiedy Melinda umarła w wypadku, wystarczyła mała myśl i tylko drobne błaganie by ciocia przywróciła ją do życia. Problemem było to, że kuzynka nie doceniała przysługi. Przy odrobinie szczęścia teraz gdy Melinda była w stałym związku, jej ciocia i kuzynka mogą skończyć ze sprzeczką. - To na mnie nie podziała. Gorący język Basila przejechał po jej sutku i przywrócił ją do przytomności. Wspomnienia walczących kuzynki i cioci odeszły gdy zanurzyła się w zaklęcie podejrzanie gorących ust seksownego wampira. Ze szczodrością twardych mięśni i jedwabnej skóry, nie wiedziała gdzie położyć ręce. Jej palce wślizgnęły się w grube czarne włosy i szarpnęła go gdy jego dotyk zaczął boleć. Jej piersi zawsze były bardzo wrażliwe i łatwo było przejść ze złym dotykiem od ekscytującego do bolesnego. Kieł zadrapał jej sutek. Cora sapnęła gdy jej plecy uniosły się z łóżka, a płyn wytrysnął spomiędzy jej ud. Wampir spojrzał w górę z szelmowskim uśmiechem.
- Chyba znalazłem punkt. Chwycił jej uda, rozdzielił je tak by mógł wślizgnąć się pomiędzy nie. Corze brakowało jego dotyku na jej piersiach tylko przez sekundę zanim jego wspaniałe usta znalazły się przy wierzchołku jej kobiecości. - O cholera. - jęknęła Cora gdy on ssał i przygryzał. Nie wiedziała co jeszcze robił, ale da mu wszystko byle nie przerywał tego przez następne sto lat. Fala za falą, orgazmy przychodziły szybkie i wściekłe aż była wyczerpana, a mięśnie, których nie wiedziała, że ma, zaczęły boleć od zaciskania. - Cii, trzymam cię. - ulga przeszła przez nią gdy w końcu uniósł usta. Ledwie zauważyła,że jego ciało przeniosło się nad nią zanim uniósł jej nogi i wszedł do środka. Jej ciało, wrażliwe ponad miarę przez jego wcześniejsze czyny, zacisnęło się na nim gdy kolejny orgazm przez nią przeszedł. - Tak. - jęknął. Poruszał się w niej mocnymi, potrzebującymi ruchami jakby już został zawiedziony na krawędź przez jej smak i uczucie. - Jestem tak blisko. - Achhhh. - krzyknęła. Czy było możliwe dla kobiety by miała tak wiele orgazmów i nie umarła z odwodnienia? Basil zaśmiał się przy jej gardle. - Jesteś najbardziej irytującą kobietą. Cora nie miała szansy odpowiedzieć ponieważ w tym momencie jego kły zagłębiły się w jej gardle. Szarpnęła się od potężnego orgazmu gdy pił z jej żyły. Całkowicie wyczerpane jej ciało odcięło się i powitała ciemność. Basil polizał ranę, zadowolony gdy natychmiast się zagoiła. Transfer zadziałał. Pomimo, że bardzo podobało mu się robienie dla niej minetki, w jego kochaniu była metoda. W momencie penetracji była zbyt daleko by nalegać na prezerwatywę. Gdy jego sperma weszła do jej systemu zaczęła transformację w kierunku stworzenia realnego środowiska dla jego nasienia. Nie zajdzie w ciążę, nie tym razem - nie był aż takim łajdakiem. Tylko przygotował ją do rodzenia następnego pokolenia rodziny królewskiej. Dzieci prawdziwego wampira będą prowadziły nową generację wampirzego gatunku do odbudowania dynastii jego rodziny. Uśmiechając się, zszedł z łóżka by się umyć i wytrzeć ją by nie czuła się jutro lepka. Jutro przeniesie ją do jego apartamentu. Teraz gdy są połączeni, nigdy nie będzie musiała żyć bez niego. Czując pobłażliwość, odgarnął włosy z jej twarzy. - Pozwolę ci nawet zorganizować ślub jeśli chcesz. - wyszeptał do nieruchomej postaci. Wślizgnął się na łóżko i przytulił do swojej partnerki. Wszystko teraz będzie dobrze. Cora była jego. * * * * - Ał. - Basil usiadł trzymając się za brzuch. - Uderzyłaś mnie. - spojrzał na diabła, który zawładnął ciałem jego partnerki. Widocznie doppelganger pojawił się w nocy i zastąpił jego słodką Corę z tą wściekłą istotą. - Pieprzyłeś mnie bez zabezpieczenia. - znowu go uderzyła. - Przestań. Nie jesteś w ciąży. - z łatwością przeczytał jej niepokoje skoro praktycznie wygłosiła je światu. Do diabła, cały teren zamku prawdopodobnie wiedział, że się na niego złościła. - I to zapewnić! - Tak, mogę. - jego spokojne zapewnienie złagodziło jej gniew. - A co z chorobami? - Wampiry nie łapią chorób ani ich przenoszą. - No to okay. Nie zadźgam cię. - Dziękuję. - Basil miał nadzieję, że brzmiał na wdzięcznego, ale podejrzliwe spojrzenie, które mu posłała, powiedziało mu, że brakuje mu odpowiedniego stopnia pokory. Jej brzuch zaburczał, przypominając wampirowi, że chociaż on może przetrwać na krwi, jego ludzka partnerka nie była
taką szczęściarą. - Chodź, weź prysznic i ubierz się a ja przyniosę jedzenie. Posłała mu uśmiech pełen ulgi, czy był spowodowany tym, że chciała prysznic, czy tylko jego nieobecnością, nie był pewien. Przeglądając jej umysł był zaskoczony tym, że nauczyła się blokować przed nim myśli. Transformacja się zaczęła. - Brzmi świetnie. Przed jego pełnym uznania spojrzeniem, wyślizgnęła się z łóżka i skierowała do sąsiadującej łazienki. Uśmiechając się szybko się ubrał i poszedł zdobyć trochę jedzenia dla swojej partnerki.
Rozdział piąty Potrzebowała jakiejś strategii wyjścia. Cora prawie zdarła całą swoją skórę w czasie mycia gdy rozmyślała nad sposobem wyjścia z tego bałaganu. Nie potrzeba geniusza żeby rozgryźć, że Basil chce ją zatrzymać. Nie wiedziała czy była gotowa na bycie trzymaną. Nadal ociekając z prysznica, owinęła ręcznik wokół ciała i chwyciła torebkę. Wyciągnęła komórkę i zadzwoniła do kobiety, do której zawsze zwracała się gdy miała kryzys. Jej Ciocia Karen zawsze wiedziała co robić w złych sytuacjach. - Witaj, Coro, kochanie. - głos jej cioci złagodził wzrastającą panikę w piersi Cory, która pojawiła się gdy ona obudziła się obok wampirzego króla. - Ciociu, mam problem. - Wyduś to i zobaczymy co mogę zobaczyć. - drugim powodem dlaczego dzwoni do niej jest to, że ciocia miała niewielką zdolność do przeczuwania i może mieć wizję przyszłości Cory. Na jednym wdechu wyznała cioci wszystko. Jej ciocia wydobywała z siebie zachęcające dźwięki dopóki nie dobrnęła do końca, wtedy nastała cisza. Więcej ciszy. Cora wytężyła słuch by usłyszeć jakiekolwiek możliwe dźwięki z drugiej strony. Sprawdziła wyświetlacz telefonu - tak, nadal połączona. Nie chciała przeszkadzać cioci gdyby ta miała wizje, ale... - Cora, wynoś się stamtąd! - krzyknęła Ciocia Karen. - Jestem tylko w ręczniku. - Wynoś się! Cholera! Pomimo noszenia tylko ręcznika Cora chwyciła torebkę i skierowała się do drzwi. Mogła zdobyć co potrzebowała później. Nigdy w swoim życiu nie ignorowała ostrzeżeń cioci. Właśnie kiedy miała sięgnąć po nie, drzwi otworzyły się gwałtownie. Deva stała w drzwiach, oczy miała dzikie. - Zabiję cię, mała dziwko. Cora upuściła torebkę i pobiegła do balkonu, mając nadzieję, że stamtąd mogła sięgnąć do innego pokoju, albo piętra, albo coś. Ręka chwyciła ją za włosy i szarpnęła w tył. Z krzykiem wściekłości, Deva powaliła Corę na ziemię Powietrze uciekło z płuc Cory, a czarne punkciki pojawiły się przed oczami. - Rozetnę cię i będę tarzać się w twojej krwi. - powiedziała Deva, jej głos pełen był satysfakcji. - Basil przyjdzie i zabije cię. - Może, ale mogę wrócić. To samo nie można powiedzieć o tobie, głupi człowieku. Cora pragnęła być wystarczająco silna by uderzyć sukę z twarz, ale głowa ją bolała, a ramiona były jak makaron od zbyt mocnego trzymania Basila. Jakoś znalazła siłę by odepchnąć z siebie Devę. Zaskoczony wyraz twarzy wampirzycy wart był wysiłku.
- Nie! Zmienił cię! Co? - Nie pozwolę ci zostać następną królową wampirów. On jest mój! Cora wstała niezdarnie. Wiedziała, że nie był to dostojny ruch przy zsuwającym się ręczniku, ale jeśli pozostanie na ziemi wiedziała, że jej sekundy będą policzone. Ledwie uniknęła uderzenia w twarz, ale dłoń Devy wylądowała na jej ramieniu gdzie głośny chrzęszczący hałas towarzyszył wielkiej ilości bólu. - Cholera. - coś zdecydowanie zostało złamane. Jej ramię straciło prawie całkowicie czucie, a te trochę co czuła, powiedziało jej, że nie jest dobrze. - Suka! - Krzyk Melindy rozszedł się po powietrzu. Cora odwróciła głowę i zobaczyła jak kuzynka wpada do pokoju z tym samym mieczem, którym wcześniej przebiła Devę. Instynkt kazał Corze paść na podłogę gdy Melinda zamachnęła się mieczem. Głowa Devy wylądowała na podłodze koło niej. Żółć wzrosła w gardle Cory - przełknęła ją, ale brzuch groził zwróceniem. - Teraz jest martwa. Nic ci nie będzie. - Melinda owinęła ramię wokół Cory, dając jej niezgrabny jednoręki uścisk. - Ubierzmy cię. Możesz odpoczywać w moim pokoju. Minuty później siedziała na łóżku kuzynki i piła ciepłą herbatę. - Skąd wiedziałaś, że ona tu była? - Matka do mnie napisała. Cora roześmiała się. - Jestem zaskoczona, że przeczytałaś. Melinda wzruszyła ramionami. - Przeczytałam zanim zdałam sobie sprawę od kogo jest. - Będziesz musiała teraz zaprosić ją na ślub. Pomogła uratować życie twojej organizatorki ślubu. - I tak miałam zamiar ją zaprosić. Chciałam tylko by jeszcze trochę się napociła. Poza tym, przecież nie mam dużej rodziny. - Dlaczego urządzamy taki duży ślub jeśli nie masz ludzi, których chcesz zaprosić? Melinda uśmiechnęła się. - Ślub nie jest dla nie, tylko dla ciebie. - Dla mnie! - pisnęła Cora. - Nie tylko mama ma wzrok. Miałam sen, w którym wychodzisz za mąż za wampirzego króla, a jedynym sposobem na zaciągnięcie cię do zamku było zaplanowanie ślubu. Jednak nie sądziłam, że prawie dasz się zabić. - Nie wiem czy jestem gotowa na ślub. - zaprotestowała Cora. - Znam tego mężczyznę tylko od kilku dni. - Zaufaj mi, wyjdziesz za niego. - Tak. - Cora trąciła kuzynkę. - Ile dzieci zamierzacie mieć? - Sześcioro. - Sześcioro! - ręka Cory trzęsła się tak bardzo, że prawie wylała herbatę. Szybko postawiła ją na stoliku koło łóżka. Melinda posłała jej szelmowski uśmiech. - Mam cię! - Suka. Śmiejąc się, jej kuzynka wstała. - Muszę posprzątać ten bałagan. Spróbuj trochę wypocząć. Ze stanu twojego rozbioru wnioskuję, że już przed Devą miałaś bogaty w wydarzenia poranek. Wspomnienia jej ataku gry miłosnej z królem sprawiły, że zapłonęły jej policzki. Gdy usiadła na łóżku, bóle i dolegliwości z walki z Devą dały o sobie znać. Zwłaszcza jej ramię bolało. Jeśli zrobi się gorzej będzie musiała iść do lekarza. Właśnie gdy jej oczy zaczęły się zamykać, drzwi zostały gwałtownie otworzone. Cora usiadła prosto na łóżku, mrugając. - Właśnie usłyszałem co się stało. Zostałem zatrzymany przez moich ludzi w kuchni pytających o
ciebie. Melinda powiedziała mi wszystko. Nie chroniłem cię wystarczająco. W przyszłości strażnik będzie stał przed twymi drzwiami. - Umm, co do przyszłości. Oczy Basila otworzyły się szeroko gdy patrzył na jej stanowczy wyraz twarzy. - Co? - Myślę, że powinniśmy zwolnić. Stopniowo zorganizować ślub i sześcioro dzieci. - Sześcioro dzieci? - zamiast panicznego przerażenia, którego się spodziewała, na jego twarz wyglądała na niepokojąco zachwyconą. - Miałem tylko nadzieję na jedno czy dwoje. - Utrzymuj nadzieję żywą. - wtrąciła brutalnie Cora. - Żartowałam. Cholera, przez rozczarowanie na jego twarzy czuła się źle. - Nie sądzę by sześcioro dzieci było poza naszymi możliwościami, - powiedział przymilnie. - ale możemy zacząć od jednego i zobaczyć co dalej. Cora wyciągnęła przed siebie dłoń, wnętrzem na zewnątrz. - Nie zgodziłam się nawet na jedno. Czy nie obiecałeś mi jedzenia? - Cholera, zapomniałem o tym w kuchni kiedy usłyszałem co się stało. Alexis pojawił się w drzwiach, niosąc tacę. - Szukasz tego? - Dziękuję. - Basil podszedł i wziął jedzenie. - Miałem kłopoty przez to, że tego zapomniałem. - Doszedłem do tego. Słyszałem, że ludzkie kobiety robią się zrzędliwe gdy nie jedzą. - zaoferował Alexis trochę mądrości. - Słyszałam również, że robią się zrzędliwe gdy mówi się o nich jakby ich nie było, a siedzą tuż obok. Alexis posłał jej szeroki uśmiech. - Przepraszam, siostro. Cora przewróciła oczami. - Nie jestem twoją siostrą. Jestem bardziej jakby kuzynką, co ledwie oznacza krewnego. - Nie chciałbym kłócić się z damą, ale Melinda uważa cię za siostrę, a brak duszy uważa cię za jego żonę, a skoro organizujesz nasz ślub, możesz równie dobrze się poddać. Z tą mądrą radą, Alexis wyszedł. - Naprawdę mogłabym go znienawidzić. - powiedziała Cora w kierunku oddalających się pleców. Basil zamknął drzwi za bratem i odwrócił się do niej. Podszedł i postawił tacę. - Czy naprawdę jestem takim złym facetem? Po raz pierwszy od kiedy go poznała, Cora spojrzała na wampirzego króla jako potencjalnego męża. Jako mężczyzna jak wymagano wysoki ciemny i przystojny z dorzuconą dużą dozą seksowności. Wydawał się również przejmować jej uczuciami, nie wspominając, że był królem całej wampirzej rasy. Może Melinda miała rację. Jej standardy były trochę zbyt wysokie. - Ja jestem złym wyborem. - wyznała zdezorientowanemu wampirowi. - Jestem zrzędliwa, szybko się denerwuję i lubię postawić na swoim. Basil usiadł na łóżku obok niej. - Jesteś uparta, zdecydowana i wiesz czego chcesz. Nie najgorsze cechy dla królowej wampirów. - Czy będę musiała przejść na wampiryzm? Basil roześmiał się. - Nie jesteśmy kościołem,i dopiero po naszych sześciu dzieciach. Wampiry nie mogą mieć dzieci, dlatego biorą za partnerki ludzkie kobiety, a przemieniają je później. - A co jeśli zdecydujesz, że nie jestem warta wysiłku gdy już będziesz miał nasze sześć dzieci? - spytała, wyrażając największą obawę. Co jeśli ona da mu wszystko, a później on wyrzuci ją na bok jak wczorajsza gazeta. Wampir wziął jej twarz pomiędzy jego duże dłonie. - Wampiry łączą się na całe życie. Znalazłem cię, wziąłem w posiadanie i mam zamiar cię zatrzymać. Nie istnieje nic co powiedz czy zrobisz, co mogłoby to zmienić. Węzeł niepokoju, który nawet nie wiedziała, że zaplątywał się w jej piersi, rozwinął się. - Okay?
- Okay? Okay co? - Będę twoją partnerką. Basil krzyknął, podniósł ją z łóżka i okręcił się z nią. Ze szczęśliwym uśmiechem upuścił ją plecami na łóżko. Zaskakująco jej zranione ramię już nie bolało. Może tylko naciągnęła mięsień. - Jak na ponurego króla dużo się uśmiechasz. - Hmm, może ty pomożesz mi nad tym popracować. Cora kiwnęła głową. - Możemy nazywać to Ponurość dla Samotnych i mogę dać ci kilka wskazówek. - Bardzo chętnie, moja miłości. Nastąpiła chwila ciszy zanim Cora poddała się i spytała. - Czy naprawdę jestem twoją miłością? Basil przytaknął. - Wampiry poznają swoich partnerów w ciągu kilku minut. Ja poznałem, połączyłem i zakochałem się w tobie w ciągu tygodnia, Coro. Nikt nigdy nas nie rozdzieli. Spojrzała na niego niepewnie. - Nie wiem czy jestem już gotowa na wyznanie wiecznej miłości. Basil uśmiechnął się. - To nic. Wiem, że mnie kochasz. Muszę tylko popracować nad tym byś się do tego przyznała przed samą sobą. - Brzmi jak projekt. Długi, gorący pocałunek przerwał jej słowa. Gdy w końcu odsunął ust, Basil powiedział - Nie mogę się doczekać wielu naszych projektów. Uśmiechając się, Cora chwyciła Basila za koszulę i pociągnęła go w dół na łóżko obok siebie. - Myślałem, że jesteś głodna. - drażnił się. - Myślę że muszę jeszcze trochę popracować nad apetytem. - Brzmi jak wyśmienity plan. Zadowolona z przyszłego męża, Cora nawet pozwoliła mu przejąć kontrolę nad zdejmowaniem ich ubrań. - Teraz, myślę że wspominałaś coś o więzach. - Basil posłał jej seksowny uśmiech zanim sięgnął do szuflady obok łóżka i wyciągnął kajdanki zrobione z miękkiej skóry. Cora wyrwała je z jego dłoni. - Naprawdę pozwolisz mi cię związać? Błysk w oczach Basila powiedział jej jego odpowiedź zanim się odezwał. - Pozwolę ci na wszystko co chcesz ze mną zrobić. - Połóż się. - Cora wysunęła się spod jej męża. Usta wampira uniosły się po jednej stronie. - Czy przez to, że dałem ci kajdanki myślisz, że dowodzisz w tym związku? Cora roześmiała się. - Słodziutki, zawsze rządziłam. Kobiety zawsze to robią - po prostu nie zawsze mówimy o tym mężczyznom. Ale skoro czytasz mi w myślach, nie ma sensu ukrywać prawdy. Basil roześmiał się i pojętnie pozwolił Corze zakuć się do wezgłowia. - Wiesz, że mogę zmienić się w ptaka i uwolnić się z kajdanek. - Tak, ale jeśli to zrobisz, wypaplam Melindzie... a ona wszystkim rozpowie, że duży zły król wampirów nie daje sobie rady z żoną. Wampir nie wyglądał na zbyt przejętego gdy patrzył na nią śmiejącymi się zielonymi oczami. - To chyba będę tu leżał i zniosę wszystko jak mężczyzna. Cora kiwnęła głową. - Jesteś bardzo odważnym mężczyzną. - Teraz gdy jestem na twojej łasce, co ze mną zrobisz? Cora prześledziła ciało Basila oczami zanim zrobiła to samo dłońmi. Jej palce ledwie muskały jego skórę gdy kreśliła przypadkowe wzory na jego ciele. - Dotknij mnie! - zażądał.
- Cicho, ja rządzę, pamiętasz? - upomniała go Cora. Basil warknął i pojawiły się czubki jego kłów. Cholera, to było seksowne. Cora potrząsnęła głową, starając się nie rozpraszać. Jej celem było doprowadzenie go do szaleństwa. Jeśli pozwoli mu drażnić ją jego seksownością, nigdy więcej nie będzie rządzić. - Pozwolę ci rządzić kiedy tylko chcesz, żono. Teraz wejdź na mnie i pokaż mi kto tu rządzi. Cora roześmiała się. - Tak, to cię nauczy. Pochylając się pochwyciła jego usta w pocałunku. - Mmm. - gorąco z ich połączonych ust przepłynęło w dół jej ciała i usadowiło się pomiędzy jej udami. Cholera, chciała to przeciągnąć, ale potrzebowała go. Jej sutki stwardniały gdy nieświadomie otarła się o jego ciało. Jego twarda długość stała się nawet twardsza gdy poczuła trzon pod sobą. Wydając z siebie cichy dźwięk, rozłożyła uda i poruszała się aż pokryła jego penisa swoją wilgocią. Z rykiem, Basil wyłamał kajdanki, obrócił ją i wszedł w jej morką dziurę. Cora sapnęła gdy chwycił jej tyłek i uniósł ją pod idealny kąt. - T-ty oszukiwałeś. - sapnęła. Ciężko było znaleźć odpowiedni poziom oburzenia podczas jęczenia, ale myślała, że całkiem nieźle jej wyszło. - Och, właśnie tam. Basil zachichotał ciepło. - Wiem gdzie iść, moja słodka. Mogę wyczuć twoja rozkosz. Cora zahaczyła kostki za jego plecami i zacisnęła wewnętrzne mięśnie. - Ty lisico. - jęknął Basil. - Będziemy mieli razem tyle zabawy. Cora wygięła szyję, dając wampirowi dostęp. - Ugryź mnie. - to była jej szansa na przeżycie jej ulubionej fantazji - tą, o której czytała w książkach. - Oczywiście. W końcu to ty rządzisz. Basil nacisnął na jej punkt G, używając nieuczciwego sposobu na to by zapomniała o byciu apodyktyczną. Do Diabła, nie była nawet pewna czy zna jeszcze własne imię. - N-nie zapominaj o tym. - Nigdy, moja kochana, nigdy. - Basil zagłębił kły w jej szyję w tym samym momencie co wchodząc w jej ciało, sięgając części, których była prawie pewna nigdy nie dosięgano. - Och! - wiedziała, że pośpieszny powrót zaczął zachodzić, ale całkowicie jej ciekł w tej chwili. Gdy Basil ssał jej krew, jego emocje przechodziły przez nią jak szalejący pożar. Jej całe ciało uchwyciło go gdy przeżywała konwulsje z rozkoszy. Cora straciła całe poczucie czasu i przestrzeni... jak również palców trzymających go bardzo mocno. Z jej ciała zniknęły kości i ledwie zarejestrowała kiedy Basil wysunął kły i penisa z jej ciała. Basil owinął długie ramię wokół niej. - Czy cię złamałem? - Uh, huh. Ale ciągle powiem kuzynce, że nie zniosłeś mojego drażnienia się. - Proszę bardzo. Ja po prostu sprawię, że inni będą jeszcze bardziej zazdrościć mi partnerki. W końcu jeśli pozbawiasz króla wampirów kontroli, gdy nikt inny nie miał szans. Cora zachichotała zmęczona. - Mmm, no proszę. - Idź spać, moja kochana. Jutro zdecydujemy jak nazwiemy dziecko. - Przypomnij mi jutro, że mam cię zabić. Dzisiaj jestem zbyt zmęczona by poszukać kołka. Nie jestem gotowa na dzieci. Basil pocałował ją w policzek. - Nikt nigdy nie jest gotowy na dziecko, moja miłości. Niektórzy tylko okłamują się, myśląc, że są. - Ach. Będę miała chłopca czy dziewczynkę? - powinna być zła - albo zrozpaczona, albo... coś - ale w jej ciele nadal brakowało kości, a libido było usatysfakcjonowane, nie miała energii by zepchnąć męża z łóżka. To nie powstrzymało jej od wysłania mentalnie myśli z tym pomysłem w jego stronę.
- Nie ładnie. Nie wiem co będziemy mieli, ale będzie zachwycające ponieważ jest częścią ciebie. - Hmmmm. Nadal zamierzam cię zakołkować rano, ty słodki mówco. Nie zapomnij mi przypomnieć. Basil przytulił ją mocniej. - Oczywiście, moja kochana. Umieszczę to w liście do zrobienia. - Dobry plan. Cichy śmiech męża przywołał uśmiech na jej twarz. Cora zdecydowała, że jednak może być w nim zakochana. - Oczywiście, że jesteś, kochanie. Jestem królem. - Ciągle mi to powtarzasz. Nigdy nie usłyszała jego odpowiedzi ponieważ uwolniła się od zmartwień co do przyszłości i zapadła w sen.