Jaenelle

  • Dokumenty19
  • Odsłony1 400
  • Obserwuję3
  • Rozmiar dokumentów40.9 MB
  • Ilość pobrań872

Frost Jeanienie - Nocna Łowczyni 05 - Po tej stronie grobu CAŁOŚĆ!

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :9.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Frost Jeanienie - Nocna Łowczyni 05 - Po tej stronie grobu CAŁOŚĆ!.pdf

Jaenelle EBooki Frost Jeaniene Nocna Łowczyni
Użytkownik Jaenelle wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 290 stron)

Po tej stronie śmierci Nocna Łowczyni 5 Jeaniene Frost Tłumaczenie rainee (www.chomikuj.pl/rainee)

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Dla Matthew, Melissy i Ilony, Z powodów zbyt licznych, aby je wymienić. 2

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee ROZDZIAŁ PIERWSZY Wampir pociągnął za łańcuchy przykuwające go do skalnej ściany. Jego oczy miały jaskrawą, zieloną barwę, a ich blask rozjaśniał otacza- jącą nas ciemność. - Naprawdę myślisz, że mnie powstrzymają? – spytał, a jego angielski akcent swoją pieszczotą złagodził wyzwanie. - Pewnie. - Te kajdany zakładał i testował wampir wysokiej klasy, więc były wystarczająco mocne. Coś o tym wiedziałam. Kiedyś sama byłam nimi skuta. Uśmiech wampira odsłonił kły w górnym rzędzie zębów. Kilka minut temu nie było ich tam, a dla niewyszkolonego oka wyglądał całkiem ludzko. - No dobra. Czego chcesz, skoro już mnie masz bezbronnego? Brzmiał, jakby w najmniejszym stopniu nie czuł się bezbronny. Zaci- snęłam usta i zastanowiłam się nad pytaniem, pozwalając spojrzeniu błądzić po jego ciele. Ponieważ był nagi, nic nie zasłaniało mi widoku. Dawno temu przekonałam się, że broń można było ukryć w najróżniej- szych częściach garderoby, lecz naga skóra nie ukrywała nic. Jednak teraz bardzo mnie to rozpraszało. Ciało wampira stanowiły wspaniałe, blade mięśnie, kości i eleganckie linie, a jego piękna twarz miała tak doskonale wyrzeźbione kości policzkowe, że można by nimi kroić masło. Ubrany czy nie, wampir był oszałamiający i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jego lśniące zielone oczy wbiły we mnie swój domyślny wzrok. - Chcesz, żebym powtórzył pytanie? – zapytał z cieniem złośliwości. Starałam się zachować nonszalancję. - Dla kogo pracujesz? Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, co powiedziało mi, że mój po- wściągliwy styl nie był tak przekonujący jak sądziłam. Rozciągnął się na tyle, na ile pozwalały mu na to łańcuchy, a jego mięśnie napięły się jak postronki. - Dla nikogo. 3

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Kłamca. – Wyciągnęłam srebrny nóż i przeciągnęłam jego czubkiem po jego piersi. Nie przecięłam jego skóry, tylko pozostawiłam delikatny różowy ślad, który natychmiast zbladł. Wampiry może i potrafią leczyć się z prędkością światła, lecz srebro wbite w serce było dla nich śmier- telne. Zaledwie kilka centymetrów kości i mięśni dzieliło jego serce od ostrza. Zerknął na ścieżkę, jaką zostawił mój nóż. - To ma mnie przestraszyć? Udawałam, że zastanawiam się nad odpowiedzią. - Cóż, odkąd skończyłam szesnaście lat torowałam sobie krwawą drogę przez nieumarły świat. Zasłużyłam sobie też na ksywę Czerwony Żni- wiarz. Jeśli więc trzymam nóż bezpośrednio przy twoim sercu, to tak, powinieneś się bać. Z jego twarzy nie znikało rozbawienie. - Brzmisz jak wredna dziewucha, ale założę się, że zdołam się uwolnić i powalić cię na ziemię, zanim zdołasz mnie powstrzymać. Zarozumiały łajdak. - Tanie gadanie. Udowodnij to. W mgnieniu oka wyrzucił przed siebie nogi, pozbawiając mnie rów- nowagi. Natychmiast rzuciłam się naprzód, lecz w następnej sekundzie twarde, chłodne ciało rozpłaszczyło mnie na podłodze jaskini. Moje nadgarstki uwięzły w żelaznym uchwycie, uniemożliwiając mi podnie- sienie noża. - Duma doprowadza do upadku – mruknął z satysfakcją. Starałam się go z siebie zrzucić, jednak łatwiej było by ruszyć tonę cegieł. Powinnam była skuć jego ręce i nogi, zanim rzuciłam mu takie wyzwanie, wyrzuciłam sobie w myśli. Wampir spojrzał na mnie i na jego wargi ponownie wypłynął ten pe- łen zadowolenia uśmiech. - Wierć się dalej, słonko. Mówię ci, pocierasz mnie we wszystkich wła- ściwych miejscach. - Jak się wydostałeś? – Nad jego ramieniem zobaczyłam dziurę w ścia- nie, gdzie jeszcze niedawno wisiały tytanowe kajdany. Niewiarygodne. Wyrwał je wprost ze skały. Uniósł ciemną brew. 4

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Wiedziałem pod jakim kątem pociągnąć. Nie zakładasz więzów bez sprawdzenia jak się z nich wydostać. To trwało moment, a potem po- waliłem cię na ziemię. Dokładnie tak, jak mówiłem. Gdybym wciąż miała tętno, moje serce prawdopodobnie waliło by jak oszalałe. Jednak straciłam je – w większości – kiedy kilka miesięcy te- mu przeszłam przemianę w pełnego wampira. Moje oczy rozbłysły zielenią, a kły wysunęły się spod warg. - Popisówa. Pochylił się, aż nasze twarze dzielił zaledwie centymetr. - A teraz, moja śliczna pojmana, skoro jesteś pode mną uwięziona, to co powstrzyma mnie przed postąpieniem z tobą w naprawdę okropny sposób? Gdy zarzuciłam mu ramiona na szyję nóż, który wciąż trzymałam, wypadł mi z ręki i uderzył o ziemię. - Mam nadzieję, że nic. Bones, mój wampirzy mąż, roześmiał się niskim i grzesznym głosem. - To odpowiedź, którą chciałem usłyszeć, Kotek. Przebywanie w podziemnej jaskini nie należy do ulubionych miejsc pobytu dla większości ludzi, lecz dla mnie to było niebo. Jedyny dźwięk, który dochodził moich uszu to szum podziemnej rzeki. Czułam ulgę, że nie muszę już wygłuszać szumów rozmaitych rozmów, które były zbyt głośne dla słuchu wampira. Gdyby to zależało ode mnie, Bones i ja przez parę tygodni nie opuszczalibyśmy tego miejsca. Jednak w naszym wypadku wzięcie urlopu, by się trochę zrelaksować, nie było możliwe. Przekonałam się o tym w naprawdę bolesny sposób. Dlatego nauczyłam się chwytać każdą wolną chwilę, jaka tylko nam się trafiła. Stąd przystanek, by poczekać na nadejście świtu w tej samej jaskini, gdzie siedem lat temu zaczął się mój związek z Bonesem. Wte- dy to ja byłam skuta kajdanami, święcie przekonana, że zje mnie prze- pełniony złem krwiopijca. Zamiast tego jednak w końcu poślubiłam go. Helsing, mój kot, zamiauczał żałośnie z niewielkiego występu, po czym podrapał głaz, który służył za drzwi. - Nigdzie nie pójdziesz – powiedziałam do niego. – Zgubisz się. Ponownie miauknął i zaczął lizać swoją łapę, przez cały czas rzucając mi złowrogie spojrzenia. Wciąż nie wybaczył mi, że na kilka miesięcy zostawiłam go w domu z nowymi lokatorami. Nie winiłam go za tę ura- 5

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee zę, lecz gdyby pozostał ze mną, ktoś mógł go zabić. Kilkoro ludzi to spotkało. - Wystarczająco odpoczęłaś, słonko? - spytał Bones. - Taak – mruknęłam rozciągając się. Zasnęłam krótko po nadejściu świ- tu, lecz nie była to natychmiastowa utrata przytomności, która męczyła mnie przez pierwszych kilka tygodni po przemianie. Ku mojej uldze minęło mi to. - To lepiej, byśmy się zbierali – powiedział. Racja. Jak zwykle, musieliśmy być w kilku miejscach. - Jedyne czego żałuję, jeśli chodzi o zatrzymanie się tutaj, to brak prysznica. Bones prychnął rozbawiony. - Nie narzekaj. Rzeka jest bardzo orzeźwiająca. Przy czterech stopniach Celsjusza „orzeźwiające” było jednym ze spo- sobów opisania jaskiniowej wersji sieci kanalizacyjnej. Bones przesu- nął głaz na bok, byśmy mogli wyjść z sypialni, po czym – zanim mój kot również zdążył wybiec – szybko postawił go z powrotem. - Sztuczka polega na tym, żeby wskoczyć – ciągnął. – Zwlekanie z wej- ściem niczego nie ułatwia. Zdusiłam śmiech. Ta rada równie dobrze mogła odnosić się do świata nieumarłych. W porządku. Jeden skok do lodowatej rzeki, załatwione. Później nadszedł czas, by zająć się prawdziwym powodem, dla które- go przybyliśmy do Ohio. Przy odrobinie szczęścia, w moim rodzinnym stanie nie działo się nic poza rzadkimi przypadkami przemocy wśród wampirów. Wątpiłam w to, lecz wciąż miałam nadzieję. Popołudniowe słońce było wciąż wysoko na niebie, gdy wraz z Bone- sem dotarliśmy do fontanny w centrum handlowym Easton. No, jakąś jedną ulicę od niego. Musieliśmy się upewnić, że to nie była żadna pu- łapka. Bones i ja mieliśmy wielu wrogów. Wystarczy wspomnieć dwie wampirze wojny, nie mówiąc o naszych wcześniejszych profesjach. Nie wyczułam żadnej wyjątkowej mocy, poza nieznacznym łaskota- niem, które by na taką wskazywało. Może to tylko dwa wampiry, któ- rych połączoną energię czułam. Wciąż jednak ani Bones, ani ja nie po- ruszyliśmy się, dopóki niewyraźna sylwetka nie mignęła przez parking i wśliznęła się do wypożyczonego przez nas samochodu. 6

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Przy fontannie są dwa wampiry – stwierdził Fabian, którego tak jakby adoptowałam. Jego postać stawała się coraz bardziej konkretna, aż wyglądał jak normalna osoba, a nie półprzejrzysty opar. – Nie zauwa- żyli mnie. Mimo, że taki był cel, w ostatnich jego słowach zabrzmiał smutek. W przeciwieństwie do ludzi wampiry widziały duchy, lecz w większo- ści je ignorowały. Śmierć niekoniecznie ze sobą jednoczyła. - Dzięki, chłopie - powiedział Bones. – Pilnuj ich i upewnij się, że nie mają dla nas żadnych nieprzyjemnych niespodzianek. Fabian zaczął blednąć, aż w końcu całkiem znikł. - Mieliśmy się spotkać z jednym wampirem – powiedziałam w zadu- mie. – Co myślisz o tym, że nasz kontakt przyszedł z obstawą? Bones wzruszył ramionami. - Myślę, że lepiej, żeby miał cholernie dobry powód, by to zrobić. Wysiadł z samochodu. Podążyłam za nim, poklepując lekko ukryte w rękawach sztylety. Moim mottem było Nigdy nie ruszaj się bez nich z domu. Prawda, wampiry chętnie broniły sekretu istnienia ich rasy, a to było zatłoczone miejsce publiczne, lecz to nie gwarantowało bez- pieczeństwa. Noże również nie, lecz z pewnością przechylały szale na naszą stronę. Podobnie jak dwa inne wampiry, które były gotowe wkroczyć do akcji, gdyby okazało się, że to nie jest zwykła rozmowa. Gdy zbliżyłam się do fontanny, otoczyła mnie feeria aromatów. Wonie perfum, smrodu niemytego ciała i różnych chemikaliów były najsilniej- sze, lecz pod nimi kryła się warstwa, którą lepiej rozróżniałam: emocje. Strach, chciwość, pożądanie, gniew, miłość, smutek... wszystkie obja- wiały się pod postacią zapachów, które sięgały od słodkich i wonnych do gorzkich i zgniłych. Nie było zaskoczeniem, że złe emocje miały gor- szą woń. Dobry przykład: od obu wampirów, które siedziały na beto- nowej ławce, bił zgniły fetor strachu, zanim jeszcze Bones rzucił im uspokajające spojrzenie. - Który z was to Scratch? – zapytał sucho. Wstał mężczyzna z siwymi pasmami we włosach. - To ja. - W takim razie możesz zostać. Ale on… - Bones zamilkł na moment i głową wskazał na drugiego, chudego wampira - …może odejść. 7

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Zaczekaj! – Scratch zniżył głos i podszedł do Bonesa. – Ta rzecz, o której przyjechałeś tu ze mną porozmawiać? On może mieć pewne informacje. Bones zerknął w moim kierunku. W odpowiedzi niedbale wzruszy- łam ramionami. - Równie dobrze możemy posłuchać co ma do powiedzenia. - Mam na imię Ed – odezwał się wampir, rzucając mi nerwowe spojrze- nie. - Scratch nie powiedział mi, ze mamy się tu spotkać z wami. Sądząc po jego twarzy zgadłam, że po moich szkarłatnych włosach, ogromnym diamencie na moim palcu, angielskim akcencie Bonesa i łaskoczącej aurze mocy, jaką emanował, Ed domyślił się kim jesteśmy. - To dlatego, że sam nie wiedział - odparł Bones chłodno. Jego emocje, dostępne dla mnie od chwili, gdy Bones mnie przemienił, teraz były schowane za szczelnym murem, którego używał publicznie. Wciąż jed- nak, gdy mówił, można było uchwycić napięcie w jego głosie. - Rozu- miem, że prezentacja nie jest konieczna? Wzrok Scratcha przesunął się na mnie, po czym natychmiast umknął. - Nie – mruknął. – Ty jesteś Bones, a to Żniwiarz. Wyraz twarzy Bonesa nie złagodniał, lecz ja uśmiechnęłam się w sty- lu „nie mam zamiaru cię zabić”. - Mów mi Cat. Może znajdziemy jakieś ocienione miejsce, w którym moglibyśmy porozmawiać? Wbrew twierdzeniom mitologii, światło słoneczne nie było zabójcze dla wampirów, lecz naprawdę łatwo ulegaliśmy poparzeniom. Tracenie naszej nadnaturalnej energii, by uleczyć się z efektów ostrych promieni słonecznych było pozbawione jakiegokolwiek sensu. Niedaleko znaj- dowała się francuska restauracja z ogródkiem. Cała nasza czwórka usiadła przy wolnym stoliku pod parasolem, niczym starzy przyjaciele, którzy widzą się po raz pierwszy od lat. - Powiedziałeś, że kilka lat temu zabito twoją Panią, która nie pozosta- wiła nikogo, kto opiekowałby się członkami jej linii – odezwał się Bo- nes do Scratcha, gdy kelnerka przyjęła nasze zamówienie. – Zawiązali- ście grupę, żeby pilnować siebie nawzajem. Kiedy zauważyliście, że dzieje się coś dziwnego? - Kilka miesięcy temu, coś około zeszłej jesieni – odparł Scratch. – Na początku myśleliśmy, że kilku chłopaków wyjechało z miasta i nikomu 8

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee o tym nie powiedzieli. Pilnowaliśmy siebie nawzajem, ale nie jesteśmy niańkami, nie? Potem, kiedy zniknęło więcej z naszych - ludzi, którzy daliby znać przed wyjazdem... cóż. Zaczęliśmy się martwić. Nie wątpiłam w to. Jako młode, bezpańskie wampiry, Scratch i inni jemu podobni byli na samym dole hierarchii w nieumarłym świecie. Może i miałam pewne problemy z zaakceptowaniem feudalnego sys- temu, jakim rządziły się wampiry, lecz kiedy przyszło do ochrony członków ich linii, większość wampirów wysokiej klasy było cholernie troskliwych. Nawet tych złych. - Wtedy w okolicy zaczęło pojawiać się coraz więcej ghuli – ciągnął Scratch. Zamarłam. Właśnie dlatego przyjechaliśmy z Bonesem do Ohio. Rów- nież słyszeliśmy o nagłym napływie ghuli do mojego rodzinnego stanu i doniesieniach o zniknięciach wampirów. - Hej, to nieumarły plac zabaw – kontynuował Scratch, nie zdając sobie sprawy z mojego niepokoju. – Jest tu mnóstwo linii ley i dziwnych wi- bracji, nie zastanawialiśmy się zbytnio nad ghulami, których ciągle przybywało w okolicy. Jednak niektóre z nich są naprawdę wredne dla wampirów. Dręczą bezpańskie wampiry, śledzą ich do domów, wszczynają bójki… Wszystko to sprawiło, że zaczęliśmy myśleć czy to nie oni stoją za tymi zniknięciami. Problem w tym, że wszyscy mają to w dupie, bo do nikogo nie należymy. Szczerze mówiąc to dziwię się, że ciebie to zainteresowało. - Mam swoje powody – powiedział Bones tym samym, spokojnym to- nem. Nawet na ułamek sekundy na mnie nie spojrzał. Setki lat udawa- nia obojętności zrobiły z niego eksperta w tej dziedzinie. Ed i Scratch nie mieli pojęcia, że dlatego wyciągaliśmy od nich informacje, że chcie- liśmy przekonać się czy mój Najdziwniejszy na Świecie Wampirzy Stan mógł być powodem, dla którego niektóre ghule zaczęły się wrogo za- chowywać, a niektóre wampiry znikać. - Jeśli szukacie pieniędzy, nie mamy ich dużo - wtrącił Ed. – Poza tym sądziłem, że rzuciłeś zabijanie na zlecenie, gdy połączyłeś swoją linię z tym mega Mencheresem. Bones uniósł brew. - Staraj się nie myśleć zbyt często. Jeszcze zrobisz sobie krzywdę - od- parł uprzejmym głosem. 9

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Twarz Eda ściągnęła się, lecz nic nie powiedział. Ukryłam uśmiech. Nie zagląda się darowanemu koniowi w zęby. Szczególnie takiemu, który gryzie. - Macie jakiekolwiek dowody, że ghule mogą być zamieszane w znik- nięcia waszych przyjaciół? – spytałam Scratcha, wracając do tematu. - Nie. Wydaje mi się, że to coś więcej niż zbieg okoliczności. Kiedy któ- rykolwiek z nich zaginął, po raz ostatni widziano go tam, gdzie był któ- ryś z tych dupków, ghuli. - To znaczy gdzie? – spytałam. - W jakichś barach, klubach… - Nazwy - naciskał Bones. Scratch zaczął wyrzucać z siebie całą listę lokali, gdy nagle jego głos utonął w potoku innych. …jeszcze cztery godziny do przerwy… …pamiętałam, żeby zabrać paragon? Jeśli nie będzie pasować, oddam to z powrotem… …jeśli ona jeszcze raz spojrzy na jakieś buty, zacznę wrzeszczeć… Nagły napływ obcych rozmów nie pochodził od ludzi wokół - wyci- szyłam ich, zanim jeszcze usiedliśmy. Dochodził z mojej głowy. Wypro- stowałam się gwałtownie, jakby dźgnięta nożem, jednocześnie podno- sząc dłoń do skroni. O żesz. Nie znów. 10

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee ROZDZIAŁ DRUGI - Co jest, Kotek? – spytał natychmiast Bones. Ed i Scratch również spojrzeli na mnie ze zmartwieniem. Uśmiechnę- łam się wymuszenie, starając skoncentrować na nich, zamiast na nad- miarze rozmów, które nagle wypełniły mój umysł. - Eee, po prostu trochę tu gorąco - mruknęłam. Niech mnie diabli, jeśli powiem dwóm obcym wampirom, jaki naprawdę miałam problem. Bones nie spuszczał wzroku z mojej twarzy. Jego badawczym oczom nie umknął żaden szczegół, gdy w moim umyśle wciąż bezlitośnie roz- brzmiewały różne głosy. …nikt mnie nie widział. Mam nadzieję, że jakoś umknę ochronie… …wkrótce dam mu powód do rozpaczy… …jeśli za pięć minut się nie zjawi, zaczynam jeść bez niej… - Ja… eee… potrzebuję trochę powietrza – wykrztusiłam, nim dotarła do mnie głupota tego stwierdzenia. Po pierwsze, znajdowaliśmy się już na zewnątrz, a po drugie byłam wampirem. Już nie oddychałam, nie mówiąc już o tym, bym miała jakiekolwiek problemy ze zdrowiem, które mogłabym obwinić za moje dziwne zachowanie. Bones wstał, złapał mnie za łokieć i rzucił przez ramię krótkie: „Zo- stańcie tu” do Eda i Scratcha. Szłam szybkim krokiem, bardziej koncentrując się na chłodzie jego ręki niż na tym, dokąd szliśmy. Spuściłam głowę, gdyż podejrzewałam, że moje oczy rozjarzyły się wściekłą zielenią. Zamknijcie się, zamknijcie, zamknijcie, powtarzałam do tłumu w mojej głowie. Gwar w moich myślach zdawał się jeszcze zwiększać hałas mijających nas ludzi, aż w końcu wszystko zmieszało się w jeden wielki szum. Na- gle szum ten zaczął narastać, zagłuszając moje pozostałe zmysły i uniemożliwiając mi skupienie się na czymkolwiek innym niż bezlitos- ne głosy atakujące mnie ze wszystkich stron. Starałam się wypchnąć je z mojej głowy i skoncentrować na czymkolwiek, byle nie na dźwiękach, które z każdą sekundą stawały się głośniejsze. Poczułam, jak przylgnęło do mnie coś twardego, a inna, jeszcze bar- dziej solidna bariera pojawiła się pod moimi plecami. Pod istnym 11

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee grzmotem paplania w mojej głowie, usłyszałam głos ze znajomym, an- gielskim akcentem. - …w porządku, słonko. Odepchnij je. Słuchaj mnie, nie ich… Starałam sobie wyobrazić, że niezliczone głosy są niczym kanał tele- wizyjny, który muszę wyłączyć pilotem, którym była moja siła woli. Jego palce gładziły mnie po twarzy, dając mi opokę, z której czerpałam siłę. Z wysiłkiem oddzieliłam swój umysł od zgiełku, dystansując się od hałasu, który chciał zawładnąć moimi pozostałymi zmysłami. Po kilku minutach zawziętej koncentracji ten niemy ryk zmienił się w mamro- tanie - irytujące, acz do zniesienia. Przypominało głosy otaczających nas ludzi, nieświadomych faktu, że znajdowali się na wyciągnięcie zę- bów od istot, które nie powinny były istnieć. - Muszę przestać pić twoją krew – powiedziałam do Bonesa, kiedy opa- nowałam się na tyle, by znów otworzyć oczy. Rozejrzałam się. Bones przyparł mnie do filara w czymś, co – sądząc po ukradkowych spojrze- niach rzucanych w naszą stronę – przypominało żarliwy uścisk. Bones westchnął. - Będziesz słabsza. - Ale przy zdrowych zmysłach - dodałam. I bezpieczniejsza, gdyż jeśli setki głosów wtargnęłyby do mojej głowy podczas walki, rozproszyły- by mnie na tyle, że mogłabym zginąć. Zatopiłam palce w ciemnych, kręconych włosach Bonesa. W końcu odsunął się i spojrzał na mnie. - Wiesz, że to nie są pozostałości po czasie, kiedy piłam z Mencheresa. To dzieje się coraz częściej, nie odwrotnie – powiedziałam miękko. – Muszę łapać to od ciebie. I nie radzę sobie z tym. Myślałam, że przemiana w pełnego wampira położy kres mojej wy- jątkowości, lecz przeznaczenie miało inne plany. Obudziłam się po drugiej stronie śmierci posiadając dwie niespotykane w świecie wam- pirów rzeczy – okazjonalne bicie serca i pragnienie krwi nieśmiertel- nych. Efektem ubocznym tej ostatniej cechy było to, że na pewien czas absorbowałam moc z krwi, którą wypiłam, tak jak wampiry pochłania- ły życie z krwi ludzi. Wszystko było w porządku, lecz jeśli napiłam się z wampira wysokiej klasy, absorbowałam również wszelkie specjalne zdolności, jakie ten wampir miał. Świetnie się składało, kiedy była to niezwykła siła, ale kiedy była to zdolność, która była ponad moje zdol- 12

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee ności kontroli, nie było już tak fajnie. Właśnie do takich zaliczała się umiejętność Bonesa do czytania ludzkich myśli. - Nie doceniasz się, Kotek – powiedział cicho. Potrząsnęłam głową. - Istnieje powód, dla którego wampiry nabywają tych zdolności przez setki lat, a do tego jedynie wtedy, gdy są wysokiej klasy. W innym przypadku jest to zbyt duży ciężar. Jeśli wciąż będę z ciebie piła, takie sytuacje jak dzisiaj jedynie się pogorszą. Najwyraźniej sam dorosłeś do zdolności, którą przejąłeś od Mencheresa, i to do tego stopnia, że ja zaczynam przyswajać ją od ciebie. A gdyby Bones zaczął manifestować inne zdolności, które wynikały z wymiany mocy z jego współwładcą, naprawdę nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego. Piłam z Mencheresa tylko raz, z konieczności, i powaliło mnie to na ponad tydzień. Zadrżałam na samo wspomnienie o tym. Nigdy więcej, jeśli to ode mnie zależy. Głosy mruczące gdzieś z tyłu mojej głowy zdawały się ze mną zgadzać. - Zajmiemy się tym później. Teraz musimy wracać, jeśli jesteś gotowa - powiedział Bones, po raz ostatni muskając dłonią moją twarz. - Nic mi nie jest. Wracajmy, zanim się wystraszą i zwieją. Bones powoli odsunął się ode mnie. Szum w mojej głowie był na tyle cichy, że zauważyłam kilka kobiet, które z zainteresowaniem mu się przyglądały. Jeszcze bardziej stłumiłam ten wewnętrzny szum. Ostat- nią rzeczą, jakiej pragnęłam, to słyszeć potok sprośnych myśli na temat mojego męża i innych kobiet, które naprawdę zwarzyłyby mi humor. Tak szczerze, nie mogłam ich winić. Nawet w swoich markowych ciemnych spodniach i białym swetrze Bones, z pięknymi rysami i wy- soką, wyrzeźbioną sylwetką, wyróżniał się jak klejnot wśród skał. Każ- dy jego ruch sprawiał, że jego mięśnie falowały, a nieskazitelna, krysz- tałowa skóra wręcz rzucała ludziom wyzwanie, by sprawdzili czy w dotyku jest tak doskonała, jak wygląda – a tak rzeczywiście było. Nawet, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy i spiskowałam, by go zabić, wygląd Bonesa zawrócił mi w głowie. W ten sposób był doskonałym drapieżcą, wabiącym ofiarę, by podeszła na tyle blisko, żeby móc ją ugryźć. - W tej chwili jakiś tuzin kobiet pożera cię wzrokiem. Jestem jednak pewna, że o tym wiesz – powiedziałam kwaśno. 13

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Musnął ustami moją szyję w najlżejszym z pocałunków i natychmiast poczułam, jak przeszył mnie dreszcz. - Obchodzą mnie pragnienia tylko jednej kobiety - mruknął, a jego od- dech owiał moje ucho. Stał na tyle blisko, by delikatnie się o mnie ocierać. Jeden jego ruch przypomniał mi, jak skrupulatnie spełniał każdą moją erotyczną fanta- zję, jak i kilka innych, które jeszcze nawet nie przyszły mi do głowy. Wciąż jednak, chociaż zaczynał mnie podniecać, były zniknięcia, któ- rymi musieliśmy się zająć. Wszelkie intymne dochodzenia między nami dwojgiem musiały poczekać. Jak gdyby zgadzając się ze mną, chór głosów w mojej głowie ponow- nie rozbrzmiał, odcinając mnie od ciepłej zmysłowości, którą sprowa- dził na mnie jego dotyk. - Nie mam pojęcia, jak znosisz słuchanie tego łoskotu dzień w dzień – mruknęłam i potrząsnęłam głową, jakbym miała ją w ten sposób oczy- ścić. Rzucił mi niezgłębione spojrzenie i odsunął się. - Gdy wciąż jest obecny, łatwiej go ignorować. Może to była prawda. Może gdybym przez większość czasu nie miała w głowie jedynie swoich myśli, wychwytywanie częstotliwości innych ludzi nie było by takie przytłaczające. Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Wciąż jednak nie chciałam pić krwi Bonesa, by się o tym przekonać. Kiedy razem z Bonesem z powrotem usiedliśmy, Ed i Scratch nie skomentowali naszego nagłego odejścia. Ich twarze były również od- powiednio bez wyrazu, lecz ukradkowe spojrzenia, jakie rzucali w mo- ją stronę, mówiły naprawdę wiele. Zastanawiali się, co się do diabła stało. - Myślałam, że poczułam zapach kogoś znajomego – powiedziałam i wychyliłam gin z tonikiem, który wraz z innymi drinkami przyniesio- no podczas naszej nieobecności. Było to jawne kłamstwo, ale Ed i Scratch mruknęli coś i udawali, że w to wierzą. Spojrzenie, jakie rzucił im Bones nie zachęcało do zada- wania jakichkolwiek pytań na ten temat. - W porządku. Jakieś jeszcze nazwy miejsc, w których bywają wredni mięsożercy? - spytał Bones, jakbyśmy nie przerwali rozmowy. Scratch trącił łokciem drugiego wampira. 14

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Nie, ale Ed chce wam coś powiedzieć. Ed nie wyglądał na zbyt chętnego, ale wyprostował ramiona. - Mój koleś, Shayne, zadzwonił do mnie wczoraj i powiedział, że nasz przyjaciel Harris dostał kilka ładnych kopów od ghuli w pewnym klu- bie. Shayne miał jechać z Harrisem do domu, by zniechęcić napastni- ków do dalszego bicia. Problem w tym, że cały dzień wydzwaniałem do Shayne’a na komórkę, ale nie odpowiada. To do niego niepodobne. Kiedy powiedziałem o tym Scratchowi, poradził mi, żebym przyszedł tutaj z nim. Powiedział, że ma się spotkać z ludźmi, którzy mogą nam pomóc. - Wiesz, gdzie mieszka Harris? – spytałam natychmiast. - Tak. W gruncie rzeczy to niedaleko stąd. - Ale nie poszedłeś tam sam, żeby sprawdzić co z nim? - spytał Bones z wyraźnym sceptycyzmem. Ed spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. - Nie. I nie zrobię tego, dopóki kilka osób nie pójdzie ze mną. Nie chcę być kolejnym wampirem, o którym słuch zaginie. Oceniaj mnie ile tylko chcesz. Ja nie posiadam żadnych bajeranckich zdolności, by się bronić, gdyby coś rzeczywiście stało się Shaynowi i Harrisowi, a ghule, które to zrobiły wciąż tam były. Zalała mnie fala współczucia, wygłuszając głosy, które jazgotały w mojej głowie. Ed i Scratch robili co w ich mocy, by opiekować się swoimi przyjaciółmi w bardzo surowych okolicznościach życia w świe- cie, gdzie byli bardzo blisko obywateli drugiej kategorii. Z doświadcze- nia wiedziałam jak bardzo do bani było wiedzieć, że nikt cię nie ubez- piecza, gdy potwory zaczynają węszyć dookoła. Oczywiście, z technicz- nego punktu widzenia, Ed i Scratch również zaliczali się do potworów. Z drugiej strony – ja również. W tym wypadku to był prawdziwy plus. Bones spojrzał na mnie i uniósł brew. - Zróbmy to – odpowiedziałam na niezadane pytanie. Wtedy wstał, szybko strzelił kłykciami, po czym rzucił na stół kilka banknotów. - W porządku, koledzy. Sprawdźmy czy komórka Shayna po prostu nie padła. 15

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Zgodnie z tym, co mówił Ed, mieszkanie Harrisa było odległe zaled- wie o dwadzieścia minut drogi. Ironią losu było dla mnie to, że znajdo- wało się również niecałe półtora kilometra od osiedla, na którym mieszkałam, gdy byłam studentką uniwersytetu stanowego. Miałam wrażenie, że było to całe wieki temu. Jeśli nawet Bones zauważył ten niewielki dystans od mojego dawnego mieszkania, nie wspomniał o tym ani słowa. Bardziej skupiał się na fasadzie budynku, starając się wyłapać wszelkie wibracje świadczące o niebezpieczeństwie. Nie mo- gliśmy ryzykować wysłania najpierw Fabiana. Gdy odjeżdżaliśmy, duch zakradł się do naszego vana. Ani Ed, ani Scratch go nie zauważyli, ale jeśli wysłalibyśmy Fabiana przed sobą, to z pewnością zwróciło by ich uwagę na naszego widmowego przyjaciela. W powietrzu za nami na wąskim parkingu pojawiły się fale mocy. Ed i Scratch odwrócili się gwałtownie, lecz Bones nawet nie drgnął. Ja również nie. To byli Tiny i Band-Aid, czyli nasza obstawa, którzy jechali za nami od centrum handlowego. - Tiny, Band-Aid, popilnujcie tych dwóch przez chwilę dobra? - powie- dział do nich Bones, po czym ruszył w stronę budynku. Poszłam z nim, zarzucając na siebie długi, skórzany płaszcz. Nie było mi zimno – dni pod koniec lata były ciepłe, lecz w płaszczu miałam ukryte kilka ład- nych kilogramów srebra. Pewnie, pod bluzką też miałam upchane noże, lecz te były krótsze, przeznaczone do rzucania w wampiry. Ghula uśmiercała jedynie dekapitacja, a to oznaczało, że potrzebowałam dłuższych ostrzy na wypadek, gdyby niektórzy z tego mrocznego ga- tunku czekali na nas w środku. Bones głęboko wciągnął powietrze do płuc, po czym ruszył na drugie piętro. Ja również. Wszystkie drzwi wejściowe wychodziły na parking, gdzie świeże powietrze rozwiewało większość z różnorodnych zapa- chów mieszkańców, lecz wyłapałam nutkę nieludzkiej woni dochodzą- cej z przedostatniego wejścia. Bones musiał również ją wyczuć, gdyż zaczął iść szybciej. Ponownie wciągnęłam powietrze, a gdy dotarliśmy do drzwi zmarszczyłam nos. Bones zatrzymał się i rzucił mi ponure spojrzenie. Rolety były opuszczone i uniemożliwiały nam zerknięcie do środka, ale i tak wiedziałam, co znajdziemy. Zapach śmierci był wyraźny. 16

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Jesteśmy za późno – wyszeptałam. Patrzenie na zepsuty zamek było zbyteczne. Bones pchnął drzwi i natychmiast usunął się z drogi na wypadek, gdyby jego wejściu towarzyszył błysk lecącego w jego kierunku srebra. Jednak nic się nie poruszyło. Wnętrze mieszkania było ciche jak gro- bowiec. I tak jak w grobowcu, były w nim ciała. - Nie wyczuwam nikogo, ale bądź w pogotowiu – powiedział Bones wchodząc do środka. Sprawdziłam narożniki domu i poszłam za nim, tak jak on z uwagą rozglądając się po wnętrzu, jakbyśmy wiedzieli, że w środku czają się wrogie siły. Jednak tak jak podejrzewaliśmy, w mieszkaniu byliśmy tylko my… i dwa martwe wampiry na podłodze maleńkiego salonu. Cholerne głosy w mojej głowie ponownie rozbrzmiały głośniej. W budynku nie było tylu ludzi co w centrum handlowym, nie zadziała- ły więc na mnie jak taka sama mentalna bomba, lecz miałam wrażenie, jakby mój umysł wypełnił rój wściekłych pszczół. Potarłam skronie, jak gdybym mogła je tym sposobem wyciszyć, ale oczywiście to nic nie dało. Bones nie dostrzegł mojego gestu. Jego uwagę wciąż pochłaniały wy- suszone zwłoki u naszych stóp. - Wygląda to na pułapkę o świcie – powiedział wskazując na ich bose stopy i to, że żadne z ciał nie było do końca ubrane. – Biedne dranie, nie mieli nawet możliwości podjąć walki. Brak nieładu w mieszkaniu był tego dowodem. Kiedy nieumarli wal- czyli ze sobą na śmierć i życie, kończyło się na czymś więcej niż tylko na poprzewracanych stolikach i kroplach krwi na dywanie. Jednak do- chodzenie w sprawie śmierci wampirów było dla mnie jeszcze nowo- ścią. Pewnie, przez kilka lat pracowałam w tajnym departamencie Agencji Bezpieczeństwa Narodowego i tropiłam paranormalnych za- bójców, lecz w tamtych okolicznościach to wampiry były sprawcami. Nie ofiarami. …jeśli nie zapłacę raty za samochód, wystarczy mi na hipotekę… …powiedziałam temu gnojkowi, że nie będę tolerować kolejnego znika- nia na całą noc… …tak z niej dumna. Ukończy szkołę wraz z klasą… 17

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Ponownie przycisnęłam dłoń do skroni, gdy głosy stały się jeszcze głośniejsze. Tym razem Bones to zobaczył. - Znowu? - Nic mi nie jest – powiedziałam siląc się na swobodny ton. Jego spojrzenie stało się uszczypliwe. - Brednie. - Panuję nad tym, nie masz co się martwić – zapewniłam go. To była prawda. Martwe ciała były o wiele ważniejsze od mamrotania w mojej głowie. Sądząc po jego twarzy, Bones nie kupował mojej gry, ale na tym miej- scu zbrodni czas uciekał. Musieliśmy usunąć zwłoki, zniszczyć wszyst- kie dowody i znaleźć zabójców. Bones podniósł głos. - Ed, chodź tutaj. Twarz chudego wampira ściągnęła się, gdy wszedł i zobaczył zwłoki. - O żesz, kurwa – jęknął. - Czy to Shayne i Harris? - spytał Bones łagodniej niż poprzednio. Ed ukląkł i obwąchał oba ciała. Wampiry może i od czasu przemiany nie wyglądały na starsze nawet o dzień, ale to kończyło się po śmierci. Wtedy ciało wampira starzało się do swojego prawdziwego wieku. Znaczyło to, że po większości z nich zostawały zaledwie zmumifikowa- ne szczątki w ubraniu, jakie akurat mieli na sobie. Te dwa ciała nie były wyjątkiem. Ed przysiadł na piętach przy odzianych w jeans zwłokach. - To oni – powiedział grubym głosem. Po chwili jednak dodał z pasją: - Pieprzone ghule! - Może wyjdziesz już na zewnątrz? – spytałam i poklepałam go po ra- mieniu. Nie mógł zrobić nic więcej, a ja i Bones musieliśmy zająć się pewnymi sprawami. Ed jeszcze przez chwilę przyglądał się martwym ciałom Shayna i Har- risa, po czym wstał i wyszedł. Westchnęłam. Sytuacja była przykra z wielu powodów, a rozpacz Eda stanowiła zaledwie jej część. - Jak myślisz, dlaczego zostawili ciała? – spytałam cicho Bonesa. – Ed i Scratch nie słyszeli, by w przypadku wcześniejszych zaginięć znale- ziono jakieś zwłoki. Myślisz, że ktoś przerwał zabójcom? 18

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Bones rozejrzał się po pokoju. Nie trwało to długo – pomieszczenie składało się z maleńkiej kuchni i pokoju na tyle dużego, by zmieściła się w nim tylko jedna duża sofa. - Nie, słonko – powiedział w końcu. – Sądzę, że ktokolwiek to zrobił, miał czas, żeby zabrać stąd ciała… lecz postanowił tego nie robić. Przełknęłam. To mogło być wynikiem tej samej arogancji, którą wi- działam w przeszłości. Mordercy zostawiali ciała, bo myśleli, że są zbyt sprytni, żeby ich złapano. Niestety, nie sądziłam, by teraz też tak było. Zamiast tego wyglądało to na potwierdzenie znacznie większego pro- blemu: że mieliśmy do czynienia z zabójcą, który chciał, byśmy wie- dzieli kim jest. Tylko idiota rzuciłby podejrzenia na ghule, które pobiły Harrisa zaledwie na dzień przed tym, jak on i Shayne zostali zamordo- wani. Te ghule wiedziały, że pozostawiając tutaj ciała praktycznie napi- szą na zwłokach ich imiona. Przychodził mi na myśl tylko jeden powód – ktokolwiek to był, czuł się na tyle silny, by wyjść z ukrycia. Równie dobrze mogło by to być ogłoszenie publiczne, że ghule wzmogą ataki. Nie sądziłam, by był to zbieg okoliczności, że postanowili zostawiać ciała wampirów akurat w okolicy, w której kiedyś mieszkałam. Nie, odbierałam to jako oświadczenie: „Nie powstrzymasz nas, Żniwiarzu”, ale niech mnie dia- bli, jeśli tak to zostawię. W innych miejscach wampiry również mogły znikać, ale zostawiając ciała sprawcy sprowadzili nas właśnie tutaj. Gdybyśmy teraz kategorycznie się nie sprzeciwili, to wręcz zachęcali- byśmy do popełniania jeszcze gorszych rzeczy w innych miejscach. - Ale nikt inny nie zrobi zbyt wiele w tej sprawie, prawda? – spytałam w nagłym przypływie frustracji. – Mój dawny oddział nie zaangażuje się w to, gdyż robią to dopiero wtedy, gdy nieumarli atakują ludzi. Spo- łeczność wampirów jedynie wzruszy ramionami, ponieważ Shayne i Harris nie mieli Pana. Ed i Scratch sami nie dadzą rady grupie ghuli. A jeśli my zaczniemy ścigać ghuli, których przywódcą jest ten, o którym myślę… będziemy działać na korzyść tego łajdaka. Bones patrzył na mnie bez jednego mrugnięcia. - Masz rację co do twojej dawnej jednostki, społeczności wampirów i tego, że nie możemy jawnie zacząć szukać ghuli, gdy zamieszany jest w to Apollyon. 19

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Apollyon. Przez głowę przemknął mi obraz kilkusetletniego ghula, z jego obstawą i śmiesznie zaczesanymi na łysinie włosami. Sądząc po wyglądzie, mógł mieć prezencję z szarego końca przeciętności, lecz w zeszłym roku wywołał piekielnie dużo problemów. Bones niemal zginął, gdy kilka miesięcy temu ghule zaatakowały nas w Paryżu, i to one udzieliły wsparcia innemu wysokiej rangi wampirowi, gdy ten chciał zmusić mnie, bym do niego wróciła. A wszystko to dzięki ogni- stej retoryce Apollyona. Mimo, że miałam nadzieję, iż się mylę, wiedzia- łam, że on również stał za tymi atakami. Oczywiście to oznaczało, iż wszystko dzieje się przeze mnie. - Nie możemy pozwolić, żeby jemu i innym się powiodło - warknęłam. Bones wygiął usta w drapieżnym uśmiechu. - Kotek... Powiedziałem, że nie możemy ich jawnie szukać. 20

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee ROZDZIAŁ TRZECI Gdy Tiny wszedł do mieszkania, drzwi przesłonił olbrzymi cień, blo- kując światło. Ksywka wampira była ironiczna, gdyż był tak masywny, że nawet mityczny Conan poczułby się niepewnie1. - Jadą gliny – powiedział. Słyszałam wycie syren, które przez ostatnie kilka minut stawało się coraz głośniejsze. Zdaje się, że na widok kilku złowieszczo wyglądają- cych ludzi kręcących się po parkingu któryś z sąsiadów stał się nieco nerwowy. Najwyraźniej nie słyszeli śmiertelnej walki, jaka miała miej- sce w mieszkaniu kilka godzin wcześniej. W przeciwnym razie nie byli- byśmy tu pierwsi. - Powęsz tu jeszcze trochę, ja się nimi zajmę – powiedziałam do Bone- sa. Przy odrobinie szczęścia Bones może rozpozna zapach któregoś z morderców. W ciągu swoich ponad dwustu dwudziestu wampirzych lat spotkał mnóstwo nieumarłych, a zapach był tak samo unikalny, jak odciski palców. Nie miałam jednak nadziei, że tak łatwo rozwiążemy sprawę tych morderstw. Bones mógł znać naprawdę wielu nieumarłych, lecz wam- piry i ghule stanowią zaledwie pięć procent światowego społeczeń- stwa. Nawet biorąc pod uwagę obszerną historię Bonesa, było ich zbyt wielu, żeby znał ich wszystkich osobiście. Bones spojrzał na Tiny’ego, który wyszedł wraz ze mną. Nie sięgnę- łam po telefon, choć miałam taki odruch. Po latach w starej pracy mia- łam zwyczaj korzystać z moich rządowych koneksji, by przeganiać gli- niarzy z miejsca zbrodni. Jednakże ta następna część była dla mnie relatywnie nowa. - Hej – zawołałam, gdy policjanci zatrzymali się i wysiedli z radiowozu. – Cieszę się, że jesteście, właśnie miałam po was dzwonić. - Mieszka pani tutaj? Otrzymaliśmy doniesienie o podejrzanych oso- bach kręcących się w tym miejscu – powiedział blondwłosy gliniarz, nieufnie przyglądając się Tiny’emu. Jego partner położył dłoń na broni. 1 Tiny /ang./ - maleńki, tyci 21

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Jeszcze raz dotknij klamki, a zapomnę, że nie jestem głodny – mruknął Tiny tak cicho, że gliny go nie usłyszały. Zdusiłam śmiech i ponownie zwróciłam się do policjantów. - Nie, nie mieszkam, ale włamano się do mieszkania mojego przyjaciela. Mogą panowie to sprawdzić? Gliniarze przyjrzeli mi się uważnie, po czym weszli na drugie piętro. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i upewniłam się, by moje puste ręce były doskonale widoczne. Oczywiście czujny policjant zastanowiłby się, dlaczego w ciepłe, letnie popołudnie mam na sobie długą kurtkę. Kiedy byli kilka kroków ode mnie, moje szare oczy rozbłysły zielo- nym blaskiem. Wbiłam w nich wzrok, pozwalając, by hipnotyczna moc nosferatu otuliła ich umysły. - Nic się tu nie dzieje – powiedziałam pewnym, choć przyjemnym gło- sem. – Odwróćcie się i odjedźcie. Okazało się, że to fałszywy alarm. - Nic się nie dzieje – wyrecytował sennie blondyn. - Fałszywy alarm – powtórzył jego kumpel, zdejmując dłoń z broni. - Właśnie. Idźcie. Służcie i chrońcie gdzieś indziej2. Obaj odwrócili się, w milczeniu wrócili do samochodu i odjechali. Zanim zostałam wampirem, osiągnięcie tego samego efektu zajęło by mi dwadzieścia minut i ze dwa telefony. No, chyba że Bones hipnozą skłoniłby ich do odejścia. Jeśli chodziło o miejsca zbrodni, to wampirza kontrola umysłu z pewnością ułatwiała przedarcie się przez tę całą biurokrację. Bones pojawił się w drzwiach mieszkania, trzymając dwa podłużne, owinięte w prześcieradło pakunki. Dla każdego wścibskiego sąsiada mógł nieść długie, opakowane rolety, a nie to, czym rzeczywiście były - szczątkami Shayna i Harrisa. - Tiny, włóż to do swojego butka - powiedział Bones. Tiny zdezorientowany spojrzał na swoje stopy3. Prychnęłam. - Ma na myśli bagażnik. Brytyjski angielski jest czasami taki mylący. - Tylko dlatego, że wy, Jankesi, wciąż zmieniacie rzeczom nazwy – od- parł Bones unosząc brwi, po czym wręczył zwłoki Tiny’emu. Potem przeskoczył przez balkon i bez jednego wahnięcia wylądował na par- 2 Serve and Protect /Służyć i chronić/ - motto amerykańskiej policji 3 Gra słów – słowo ‘boot’ w brytyjskim angielskim znaczy ‘bagażnik’, natomiast w amerykańskim ‘but’ 22

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee kingu, gdzie podszedł do Eda i Scratcha. Oba wampiry przygnębione odwróciły się do niego. - Co zrobisz z ich ciałami? - spytał Ed. - Zakopiemy w innym miejscu - odpowiedział Bones. Scratch przeczesał dłonią naznaczone siwizną włosy. - Przypuszczam, że teraz, kiedy już dowiedzieliście się tego, czego chcieliście, odjedziecie? W głosie Scratcha brzmiała rezygnacja. Schodząc na dół klasycznie, po schodach, dostrzegłam nieznaczny uśmiech Bonesa. - Wsiadajcie do wozu, panowie. Musimy omówić pewne sprawy. Usiadłam za kółkiem. Bones zajął miejsce obok mnie, a Ed i Scratch niechętnie wsiedli do tyłu. We wstecznym lusterku zobaczyłam, jak Tiny upycha ciała w swoim bagażniku. Kiedy skończył, razem z Band- Aidem byli gotowi do drogi. - Z powrotem do centrum handlowego? – spytałam wyjeżdżając z par- kingu. - Tu jest dobrze, Kotek - odparł. Rozparł się na swoim fotelu, z ramie- niem wygodnie wyciągniętym na oparciu, i wbił wzrok w dwa wampi- ry. - Czy próbowalibyście wymierzyć sprawiedliwość mordercom swoich przyjaciół, gdybyście mieli pomoc? – zapytał. Ed prychnął szyderczo. - Oczywiście. Shayne nie zasłużył na to, by tak skończyć. Harrisa nie znałem zbyt dobrze, ale on pewnie też nie. - Cholerna racja – mruknął Scratch. Kątem oka spojrzałam na Bonesa, zastanawiając się do czego zmie- rzał i wciąż niezdolna wyczuć jego emocji, by się tego domyśleć. W za- myśleniu stukał palcem w brodę. - To będzie trudne, nawet z pomocą. Tym razem to Scratch prychnął. - Kiedy nie masz Pana, życie jest niebezpieczne. No, chyba że jest się jednym z tych szczęśliwców, którzy są silni. Ale nie sądzę, byś cokol- wiek o tym wiedział. Przez twarz Bonesa przemknął uśmiech. 23

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee - Tak naprawdę to wiem co nieco na temat niebezpiecznego życia. Ale ponieważ nie wydajecie się zadowoleni z braku Pana, co powiecie o przystąpieniu do mojej linii? Zerknęłam na Bonesa, a potem spojrzałam w lusterko. Zarówno Ed jak i Scratch wyglądali na zdumionych. Ja również. To, co proponował im Bones, było odpowiednikiem adopcji. - Zastanówcie się, zanim odpowiecie – ciągnął Bones. – Gdy raz złożycie przysięgę, nie możecie zmienić zdania i odzyskać wolności. Chyba, że formalnie o to poprosicie, a ja zdecyduję się przychylić do tej prośby. Ed gwizdnął cicho. - Ty mówisz poważnie, tak? - Na śmierć – odparł lekko Bones. - Słyszałem, że z ciebie podły łajdak - powiedział Scratch po długiej chwili. – Ale słyszałem również, że sprawiedliwy. Poradzę sobie i z jednym, i z drugim. Biją na głowę moje własne staranie, by złoić każdego dupka, który sądzi, że bezpańskie wampiry to łatwy sposób na wyrobienie sobie nazwiska. Uniosłam brwi słysząc tę bezceremonialną analizę, lecz Bones nie wyglądał na obrażonego. - A co z tobą, Ed? - Dlaczego nam to oferujesz? – zapytał z namysłem Ed, zmrużonymi oczami wpatrując się w Bonesa. – Po poziomie naszych mocy wiesz, że nigdy nie będziemy wampirami wysokiej klasy. Nie potrzebujesz też naszej nędznej dziesięciny. W takim razie co będziesz z tego miał? Bones spojrzał Edowi w oczy. - Na początek chcę złapać te ghule, w czym mi pomożecie. Musieliście też słyszeć, że w ostatnich wojnach zginęło kilkoro członków mojej linii. Byliście lojalni swoim przyjaciołom, nawet po śmierci waszego Pana, gdy nie mieliście względem nich żadnych obowiązków. Nie byli- ście też na tyle głupi, by bez wsparcia wpakować się w pułapkę. Przy- daliby mi się mądrzy ludzie, których lojalność wobec mnie, mojej żony i współwładcy byłaby absolutna. Ed na krótko napotkał moje spojrzenie w lusterku, po czym ponow- nie spojrzał na Bonesa. - Zgoda – powiedział jakby zważając na każde słowo. – Wchodzę w to. 22\4

Nocna Łowczyni 5 – tłumaczenie: rainee Bones wyciągnął srebrny nóż. Postanowiłam skoncentrować się na drodze, zanim rozwalę samochód przez ciągłe zerkanie w lusterko. Poza tym wiedziałam, że nie ma zamiaru zadźgać Eda i Scratcha. Po prostu dopełniał formalności. - Moja krew jest dowodem mojego słowa – powiedział, przeciągając ostrzem po wnętrzu dłoni. – Uznaję ciebie, Ed, oraz ciebie, Scratch, za członków mojej linii. Jeśli zdradzę nasz sojusz, poniosę za to karę. Po tych słowach Bones podał sztylet Edowi. Jego rana zasklepiła się tak szybko, że krople krwi nie zdążyły nawet spaść mu na spodnie. Nie musiałam patrzeć do tyłu, by wiedzieć, że Ed również naciął dłoń – powiedział mi to kuszący zapach krwi, który rozszedł się w samocho- dzie. - Moja krew jest dowodem mego słowa. Uznaję ciebie, Bonesa, jako mego Pana – wychrypiał Ed. – Jeśli zdradzę mą przysięgę, poniosę za to karę. Scratch powtórzył jego słowa, czemu towarzyszyła kolejna niezmier- nie apetyczna woń. Poza moim dyskomfortem, który wywoływał we mnie cały ten aspekt |panowania” w wampirzych rodach, musiałam teraz pomyśleć o ssaniu w żołądku. Nie jadłam od zeszłego wieczora. Jednak mój następny posiłek stanowił pewien problem, gdyż musiałam znaleźć innego wampira, z którego mogłabym się żywić. Normalne wampiry miały mnóstwo możliwości, jeśli chodziło o żywienie. Moc ich spojrzenia gwarantowała, że mogli się pożywić z człowieka, a ich ofiara nie będzie nawet pamiętała, co się stało. Zdarzało się też, że w zamian za krew zapewniali ludziom mieszkanie i utrzymanie. Ja nie miałam takich dogodności. Kontrola umysłu nie działała na inne wampiry, a żaden ze znanych mi nieumarłych nie trzymał w domu wampirów, z których można by się pożywić. Plus, wciąż staraliśmy się, by moja dieta – i jej skutki uboczne – nie stały się powszechną wiedzą. Nie mogłam więc poprosić jakiegokolwiek wampira, by móc go ugryźć. Po tym, jak już złożył przysięgę wierności, Scratch oddał umazany krwią nóż Bonesowi. Oparłam się nagłemu pragnieniu, by oblizać ostrze i skoncentrowałam się na drodze. W myślach jednak zastana- wiałam się, skąd wziąć krew. Juan, członek mojej dawnej jednostki, był nieumarłym zaledwie od roku, stanowił więc jakąś opcję. Może mogła- bym go skłonić, by przysłał mi trochę swojej krwi, chociaż pewnie za- 25