JulitaS

  • Dokumenty308
  • Odsłony99 786
  • Obserwuję110
  • Rozmiar dokumentów603.9 MB
  • Ilość pobrań63 573

Alexa Riley - Lassoing PL

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :1.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Alexa Riley - Lassoing PL.pdf

JulitaS Przekłady
Użytkownik JulitaS wgrał ten materiał 5 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 101 stron)

2 Tłumaczenie nieoficjalne : TequilaTeam Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

3 Kiedy Clare Stevens wkroczyła na ranczo McCallister'a, spodziewała się, że jej życie potoczy się w określony sposób. Była w końcu żoną z ogłoszenia, i miała za zadanie spełniać swoje obowiązki. Sprzątać dom, gotować dla swojego mężczyzny i ogrzać mu łóżko w nocy. To czego się nie spodziewała, to mocno przypakowany kowboj, który wszedł w jej życie i dosłownie usunął jej grunt spod stóp. Cash McCallister nie miał czasu na randkowanie czy szukanie żony. Więc żona na zamówienie wydawała się najlepszym wyjściem. Już myślał, że popełnił pomyłkę, gdy nagle ujrzał mały promień słońca, który rozświetli jego życie. Nigdy nie wyobrażał sobie, że może istnieć miłość taka jak ta. Nigdy nie spodziewał się, że tak głęboko może zawędrować w swojej obsesji. Gdy fala dramatów uderza w farmę, zagrażając ich miłości, czy Clare i Cash uda się to przetrzymać? Ostrzeżenie: Ta książka jest dokładnie tak cliché, na jaką brzmi... i dokładnie tak samo niesamowita! Nic tylko życie w stylu country z mega kalorycznymi potrawami i wspaniałymi zachodami słońca. Więc chodź, usiądź z nami na werandzie i zostań na chwilę. Spodoba ci się to, co zobaczysz. Ta książka jest dla tych nielicznych szczęśliwców, którzy wiedzą, jak to jest rozkoszować się nocą pod gwiazdami, popijając ulubionego drinka na werandzie swojego domu. Wypijmy więc za pick-up’y, kowbojskie kapelusze i poprzecierane dżinsy. Yeehaw!!! 

4 ROZDZIAŁ 1 CLARE – Panna Clare Stevens? – Obróciłam głowę, zauważając mężczyznę, który wypowiedział moje imię. Słońce zasłaniało mi widok, dopóki nie zrobił kroku do przodu. Jego kowbojki stukały po betonie przed wejściem na stację kolejową. Jego ruch sprawił, że teraz mogłam go zobaczyć całości i zaskoczył mnie jego widok. Wygląda, jakby był w wieku mojego ojca. Chociaż nie wiem, ile lat ma mój ojciec, ale gdybym miała zgadywać, byłby mniej więcej w jego wieku. Nagle poczułam, że moje zdenerwowanie się zmniejsza. Mężczyzna wygląda na miłego. Wśród innych zmarszczek widać te, które powstały od częstego uśmiechania się. Jego siwe włosy są przycięte, skóra mocno opalona przez słońce. Prawdopodobnie od lat pracuje na polu. – Tak, to ja. – Wstaję z ławki, na której siedziałam już ponad godzinę. Zaczęłam się już zastanawiać, czy mój przyszły mąż przyjdzie, czy może się rozmyślił. Obawa z każdą mijającą sekundą była coraz mocniejsza. Nawet nie miałam wystarczająco dużo pieniędzy, by złapać pociąg powrotny z Lobo w Teksasie. Mogłam więc utknąć w tym mieście w samym środku niczego. – Przepraszam, psze’ pani. Rano zepsuło się jedno z ogrodzeń i pouciekały nam świnie. Musieliśmy te pierony z powrotem zagonić. – Wzdrygnął się na swoje małe przekleństwo. – Przepraszam, za swój język, psze’ pani. Uśmiechnęłam się, dając mu znać, że mi to nie przeszkadzało. – Nie przejmuj się mną. Wychowałam się na farmie z dziesięcioma pracownikami. Słyszałam wszystko. – Czyżby? Przytakuję.

5 – Taa, dopóki moja mama nie zachorowała, i nie musieliśmy się przenieść do miasta. – Nadal mogę usłyszeć ból w swoim głosie. To wciąż jest zbyt świeże. Nie mogę ukryć swojego żalu, nawet gdybym chciała. Zostawiła mnie samą ponad miesiąc temu i teraz nie mam nikogo. Chciałam wrócić i rozbudować farmę, ale niestety byłyśmy zadłużone. To już nie było nasze ranczo, choć przez te wszystkie lata włożyliśmy w nie dużo pracy. Pracownicy rancza byli jedyną rodziną, jaką kiedykolwiek miałam, ale Blackwell podniósł ofertę i ranczo ostatecznie sprzedano w ubiegłym roku, więc teraz nie było możliwości, by wrócić tam do pracy. Jak to mówią, znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. – Przykro mi z powodu twojej straty. W odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami, bo tak naprawdę nie chciałam o tym rozmawiać. – To wszystko, co masz? – Wskazuje głową na jedyny bagaż, który stoi obok ławki. To wszystko, co masz? Te słowa zabolały. – Taa, to wszystko, co mam. – Nawet nie zauważy, co go uderzyło. – Śmieje się, a zmarszczki wokół jego ust są teraz bardziej widoczne. Wiem, że mówi o moim przyszłym mężu – Cashu McCalisterze. – Nie do końca rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć. Powinien przecież wiedzieć, że jestem już w drodze. – Idę zabrać swoją torbę, ale mężczyzna zabiera ją ode mnie. – Nazywam się Earl – powiedział, podnosząc torbę i mrugając do mnie. – I nie, nie jestem pewny, czy on wie, że ty nadchodzisz. Po tych słowach, obraca się z torbą w ręku i wychodzi ze stacji kolejowej. Idę za nim w kierunku czarnej ciężarówki. Zanim otworzył dla mnie drzwi pasażera, rzucił torbę na tył. Tak naprawdę to musiał mnie trochę podsadzić, żebym mogła dostać się do środka. Ten pojazd powinien być wyposażony w jakąś drabinkę albo coś…

6 Zamknął za mną drzwi. Szybko zapięłam pas bezpieczeństwa, podczas gdy on wspiął się po stronie kierowcy. Zapiął swój pas i odpalił samochód. – Na ranczo jedzie się około godziny. Jak tylko wyjedziemy z miasta, nie będzie nic innego jak same pola. Potrzebujesz czegoś, zanim ruszymy? – Chciałabym tylko wiedzieć, gdzie on jest. – Nie wiem, dlaczego właśnie to powiedziałam, ale najwyraźniej boli mnie to, że człowiek, za którego mam wyjść za mąż, po mnie nie przyjechał. Myślałam, że od razu hajtniemy się w urzędzie. Tak przynajmniej było to opisane w mailu… I jeszcze przed dotarciem na jego ranczo moglibyśmy się poznawać. Wszystko jest nie tak. – Coś go zatrzymało. – Tylko tyle odpowiada, gdy wyjeżdżamy z dworca i kierujemy się drogą za miasto. Przygryzam wargę, gdy patrzę na Earla, który znowu puszcza mi oczko. Zastanawiam się, czy powinnam go zasypać pytaniami o Cash'a czy chwilowo odpuścić. Podejrzewam, że powtórzyłby mu wszystko, co powiedziała, a nie chcę wyjść na wścibską. Poza tym, Cash i tak wyjaśnił mi, jak to małżeństwo ma wyglądać i dlaczego potrzebuje żony. Małżeństwo z rozsądku. Ktoś do ogrzania jego łóżka i gotowania posiłków. Nie powiedział tego wprost, ale umiałam czytać między wierszami. Chociaż nie wiem, dlaczego ktoś tak przystojny jak Cash potrzebuje żony z ogłoszenia. Przystojny to było mało powiedziane. Wysłał mi jedno swoje zdjęcie i powiedział, że to jedyne, jakie ma. Wyglądało na to, że zostało zrobione bez jego wiedzy. Siedział na koniu z surowym wyrazem twarzy. Nie mogłam tego zrozumieć: z jego włosami, z kapeluszem na głowie, z jego oczami, nie można było ukryć, że jest atrakcyjny i masywny. Onieśmielający to najlepsze słowo, aby opisać to, jak wyglądał na tym zdjęciu. Nie mogłam wyobrazić sobie, by człowiek taki jak on potrzebował żony z ogłoszenia, ale o to tutaj jestem. Niektórzy potrafią się obyć bez miłości. Tu nie było miejsca na serduszka i kwiaty. Jego słowa były zimne, jak mogłam pomyśleć, że znalazłam swojego księcia z bajki. Kiedy dowiedziałam się o programie „Kowboj szuka żony”, w

7 głowie zaczęły pojawiać się romantyczne wymysły, ale z maila oraz faktu, że nie mógł zmusić się, aby mnie odebrać, wynika co innego. To wszystko z wygody. Nawet nie zapytał o moje zdjęcie, chciał tylko wiedzieć, czy umiem sprzątać, gotować i obsługiwać komputer. To musiało być dla niego bardzo istotne. Agencja robiła badania środowiskowe, ale nie mam pojęcia, czy cokolwiek z tego co znaleźli, przekazali Cash'owi. Zamknęłam oczy i wkrótce dźwięk samochodu mnie uśpił. Nie wiem, jak długo drzemałam, ale dotyk ręki obudził mnie ze snu. – Jesteśmy na miejscu – powiedział Earl. Wyjrzałam na zewnątrz i zobaczyłam duży dom w stylu ranczerskim cały wykonany z drewna. Dookoła znajdował się taras, a na ganku biała huśtawka. Podwójne drzwi wejściowe były ciemno niebieskie, nadając budynkowi wyraz ciepła. Otworzyłam drzwi ciężarówki, chcąc zobaczyć więcej, ale Earl chwycił mnie za nadgarstek. – Zaczekaj na mnie. – Wyszedł z wozu, podszedł do mnie, by pomóc mi wysiąść z auta. Tak daleko, jak sięgam wzrokiem, widzę pola z rozsianymi to tu, to tam stodołami. – Ale tutaj pięknie. Earl tylko przytaknął, zanim wyjął moją torbę z samochodu. Kilku mężczyzn wyszło z białej szopy, stojącej najbliżej domu. Zaczęli równocześnie podnosić kapelusze i się witać. Skinęłam im głową w odpowiedzi. Jedną rzeczą, jaką kochałam, dorastając na ranczu, było to, że zawsze dokoła byli ludzie. To i fakt, że uwielbiam gotować. Mama i ja mogłyśmy gotować godzinami dla mężczyzn, a warto było, bo mogłyśmy obserwować ich twarze, jak się rozpromieniały po całym dniu ciężkiej pracy. To sprawiało, że czułam się potrzebna, byłam częścią czegoś. Chciałam poczuć to ponownie. – Pokażę ci wnętrze. – Poszłam za Earlem po schodach na ganku. Otworzył drzwi do domu i prowadził mnie na prawo do salonu. Wszystko było skromne.

8 Wygląda to tak, jakby żadna kobieta nigdy tutaj nie zaglądała. Ściany były gładkie, a trzy sofy i wiszący gigantyczny telewizor składały się na jedyne umeblowanie. Otwarty salon połączony był z kuchnia i jadalnią. W jadalni znajdował się gigantyczny stół, który może pomieścić piętnaście osób. Ale to kuchnia przyciągała całą uwagę. Znalazłam się w niej, nawet nie zdając sobie sprawy, że się przemieszczam. Blaty były granitowe. Wyspa ze zlewem. Na jednej ścianie znajdowały się cztery wbudowane w nią piekarniki. Urządzenia ze stali nierdzewnej dosłownie błyszczały. Teraz myślę sobie, że wyjdę za Casha ze względu na samą kuchnię. – Całkiem nowa – powiedział Earl, przerywając mój kuchenny haj. Odwróciłam się do niego, by na niego spojrzeć, a on dalej stał w salonie, obserwując mnie. – Ilu ludzi tutaj pracuje? – Wszystkich jest osiemnastu, wliczając w to mnie, psze’ pani. Zdecydowanie mogę poradzić sobie z osiemnastoma osobami w kuchni takiej jak ta. – O której zazwyczaj jecie obiad? – zapytałam, otwierając szuflady i sprawdzając gdzie, co jest. – O osiemnastej. – Usłyszałam w odpowiedzi. Znalazłam i założyłam fartuch, zawiązując go na szyi i uważając, by nie przywiązać żadnego z moich blond loków, które uciekły z mojego kucyka. – W takim razie zabiorę się za robotę, jeśli chcę zdążyć z obiadem. Zgaduję, że mój przyszły mąż nie ma zamiaru mnie dzisiaj poślubić, skoro nie mógł zrobić tej jednej rzeczy i po mnie przyjechać. – Odwróciłam się, kładąc dłonie na biodrach. Earl tylko się uśmiechnął. Znowu. – Nie, nie sądzę, żeby miał zamiar się dzisiaj żenić. Tylko szybko przytaknęłam na to głową i wróciłam do pracy. Nawet nie byliśmy jeszcze małżeństwem, a już byłam zła na tego człowieka. Ale chyba

9 właśnie tak będzie wyglądać nasze małżeństwo. Będziemy się widywać podczas posiłków i w łóżku. Łóżko… jestem pewna, że mam w nim być i czekać na niego. To nigdy nie zostało powiedziane wprost, ale to jest to, co robią ludzie w związku małżeńskim. Dobrze że przygotowałam się na każdą ewentualność. Zanim się tutaj zjawiłam, upewniłam się, że będę dobrze zabezpieczona. Po krótkiej rozmowie z panią ginekolog wylądowałam na pigułkach. Może i znalazłam się w takiej a nie innej sytuacji, ale przynajmniej wiem, że nie będzie z tego dziecka. Zależało mi głównie na przetrwaniu, a Cash nie wspomniał nic na temat dzieci. Poszłam do spiżarni sprawdzić, co mam, i czy uda mi się z tego przygotować coś dla prawie dwudziestu osób. Patrząc na półki tutaj i w kuchni, zdecydowałam się na burgery z frytkami i sałatkę z makaronem. Będę musiała iść do sklepu, ale miałam wystarczająco na dzisiaj i jutro na śniadanie. Najpierw jednak zacznę od szarlotek na deser, aby jak najwcześniej włożyć je do pieca i mieć to już z głowy. Kiedy wyszłam ze spiżarni, krzyknęłam. Zaskoczył mnie jakiś młody człowiek, który wydaje się być w moim wieku. W każdym razie ma co najwyżej dwadzieścia kilka lat. Mi do dwudziestki zostało jeszcze kilka dni. Podniósł ręce do góry z powodu mojego krzyku. – Przepraszam, proszę pani! Szedłem tylko do apteczki. – Potrząsnął zestawem w swoim ręku. – Przebiłem sobie łydkę na drucie kolczastym. – Przepraszam, przestraszyłeś mnie. Nie spodziewałam się tu nikogo. Uśmiechnął się do mnie krzywo. – My też. Ale jednak stało się, szef naprawdę się na to zdecydował. Sprawił sobie żonę… – mamrotał pod nosem, jakby sam nadal w to nie wierzył. – Tak. I oto ja, we własnej osobie – potwierdziłam, choć technicznie rzecz biorąc, Cash i ja nie byliśmy jeszcze małżeństwem. Podeszłam do zlewu, wyciągnęłam ścierkę z szuflady, gdzie ją widziałam i zwilżyłam ją ciepłą wodą. – Trzymaj, przyda ci się. – Podałam mu ją.

10 – Jesteś pieruńsko mała… – Jego oczy przejeżdżają po mnie z góry nadół, jakbym gdzieś jeszcze ukrywała dodatkowe centymetry. Ale tak nie było. Jestem niska i drobna, to fakt. Mam ledwo 155 cm. Kiedyś zwykłam jeść trochę więceji byłam bardziej przy kości, ale już od dawna tak nie było. Co poradzić? Gdy zabraknie gotówki gubią się też kilogramy. – Myślę, że dam poradzę sobie dobrze ze swoją pracą, pomimo iż jestem niewielkiego wzrostu – odpowiedziałam, nie wiedząc, co moja sylwetka miała do tego wszystkiego. – Och, jestem pewny, że dasz, chodziło mi tylko o to… – Spogląda na drzwi, jakby nagle chciał uciec, nie dokończywszy tego, co chciał powiedzieć. – Więc? – nacisnęłam, chcąc wiedzieć. – Lepiej jak już pójdę. Naprawdę powinienem już iść. – Wycofał się z kuchni z ręcznikiem w jednej ręce i apteczką w drugiej, po czym dosłownie rzucił się w stronę drzwi. A ja nadal stałam jak kołek, zastanawiając się, co miał na myśli.

11 ROZDZIAŁ 2 CASH Siadając, zdejmuję kapelusz i wyjmuję chustkę z tylnej kieszeni. Wycieram pot z czoła i szyi, czując jednocześnie ciepło dnia na plecach. Uwielbiam być na zewnątrz i pracować przy użyciu własnych rąk. Nie ma dla mnie w życiu większej przyjemności jak praca na swojej ziemi i prowadzenie rancza. Ten rodzaj życia nie jest dla wszystkich, trzeba mieć to we krwi. Nie potrafię znieść jeżdżenia do miasta i bycia wśród tych wszystkich ludzi wśród tego hałasu. Zwierzęta i ludzie pracujący dla mnie produkują go już wystarczająco. Ale oni są jak rodzina, wiec przebywanie wśród nich nie jest problemem. Dorastałem na tej ziemi i choć byłem w wielu miejscach na świecie, to wciąż jest najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek widziałem. Ale choć nienawidzę miasta, a życie tutaj jest świetnie, to potrafię czuć się samotnym. Ci faceci, którzy pracują ze mną na co dzień, stanowią kręgosłup tej farmy, ale to nie jest to samo, co posiadanie własnej rodziny. Dlatego właśnie zdecydowałem się na ten dziwny twór z żoną na zamówienie. Pomyślałem, że przydałby się ktoś, kto zrobiłby coś więcej dla tego domu. Moglibyśmy prowadzić razem ranczo i stworzyć z niego coś, czego sam nie byłbym w stanie. Jasne, mogę utrzymywać to ranczo i dbać o nie z zawiązanymi oczami i rękami za plecami. Ale to nie daje mu duszy, poczucia prawdziwego domu. To jest coś, co może uczynić jedynie kobieta. Pomyślałem, że byłoby łatwiej, gdybym poślubił kogoś, kto byłby ze mną na tym ranczu z tych samych powodów. Moglibyśmy przejść od razu do sedna. Nie byłoby granic do zacierania, wszystko byłoby czarno na białym. Cholera, nawet przerobiłem kuchnię tak, żeby była idealnym miejscem dla mojej nowej żony. Ale ostatniej nocy nie mogłem zasnąć i myślałem o tym, co miałbym zrobić z żoną i po prostu postanowiłem, że zrezygnuję z tego całego cholerstwa.

12 Wstałem tuż przed świtem, aby porozmawiać o tym z Earlem, ale jedno z ogrodzeń uszkodziło się i od razu musieliśmy zabrać się do pracy. I zanim mogłem przemyśleć wszystko jeszcze raz, zrobiło się późno i w końcu powiedziałem mu jedynie, żeby jej przekazał, że ma wsiąść do pociągu i wrócić do domu. Żeby powiedział jej, że zmieniłem zdanie. A tak naprawdę… Nie chciałem pokazać ani Earlowi ani sobie, że w głębi duszy się bałem. Zaczęło mnie przerażać to, co to oznacza mieć żonę. Co zrobiłbym, gdyby mnie nie polubiła? Co jeśli żywiłabydo mnie urazę za to, że za dużo pracuję na ranczu i że nie mam już czasu dla niej? Nie chcę nikogo rozczarowywać, a mam wrażenie, że robiłbym to często. Nie mam zielonego pojęcia, jak traktować żonę. Zakładam kapelusz z powrotem na głowę, odchodzę od ogrodzenia i widzę, jak Earl jedzie na koniu. Kiedy zbliża się, schodzi z niego i podchodzi do mnie. – Zająłeś się nią? – zapytałem, by wiedzieć, czy odesłał przyszłą żonę. – Tak, zająłem się nią – powiedział, przechodząc obok mnie do miejsca, gdzie mężczyźni nadal pracują nad ostatnim z ogrodzeń. Na myśl o tym, że rzeczywiście wróciła do domu, czuję ukłucie rozczarowania. Wcześniej nie rozmawialiśmy za dużo, tylko kilka krótkich maili, ale Clare sprawiała wrażenie miłej, sympatycznej dziewczyny. Jestem zaskoczony tym, jakie silne czuję rozczarowanie tym, że nie będę mógł jej poznać. Byłaby tutaj dla wygody, traktowałbym ją jak każdego innego pracownika na farmie, ale mimo to, głęboko w środku, czuję żal z powodu swojej decyzji. Otrząsam się z tych refleksji i próbuję już o tym nie myśleć. To była słuszna decyzja i jestem przekonany, że szybko się z tym uporam. Jest zbyt wiele pracy dokoła mnie, żebym mógł spokojnie usiąść i pomyśleć o swojej decyzji, nie mówiąc już o tym, czy była dobra czy zła. Popołudniowy żar uderza ze zdwojoną mocą. To pora, w której mamy sporo pracy w oborze i staramy się unikać w ten sposób słońca na ile jest to możliwe. Ranczo w mojej rodzinie było przekazywane z pokolenia na pokolenie,

13 a po moich rodzicach przyszła kolej na mnie. Pomagałem odkąd byłem na tyle duży, by biegać samodzielnie tam i z powrotem, więc znam każdy skrawek tego rancza. Moi rodzice byli młodzi, gdy przejęli je od dziadków. Myślę, że chcieli mieć mnóstwo dzieci jako dodatkowe pary rąk do pomocy, ale niestety, gdy mama mnie urodziła, to nie mogła mieć już więcej dzieci. Miewałem sny o dużej rodzinie, ale nigdy nie miałem wystarczająco czasu, aby poszukać żony. Gdzieś wewnątrz mnie chciałem tego, co mieli moi rodzice, ale wiedziałem też, że to, co mieli, było rzadkością. Ludzie nie doświadczają tego rodzaju miłości na co dzień, ale ja marzyłem, że jeśli kiedykolwiek miałbym coś takiego poczuć, to chciałbym jak najwięcej dzieci, tyle ile to tylko możliwe, aby móc je kochać, bawić się z nimi i uczyć je wszystkiego o naszej ziemi. Wchodzimy do jednej z stodół, i podczas gdy chłopaki dają kurom zboże i zbierają jajka, ja nadzoruję ich pracę. W kolejnej stodole trzymamy krowy i świnie, a w następnej konie i bydło. Nie ma zbyt wiele rzeczy, których tu nie uprawiamy lub nie hodujemy, i nie chciałbym tego w żaden sposób zmieniać. Zarabiamy na dużym bydle. Hoduję je, a następnie sprzedaję na wołowinę. To dobre pieniądze, i mimo że kosztuje to dużo pracy, to opłaca się. Mamy też sekcje farmy pod uprawę roślin, ale tylko dla naszego użytku. Nie dla zysku. Po prostu lubię wiedzieć, że jesteśmy w dużej mierze samowystarczalni i nie musimy jeździć do miasta po każdy drobiazg. Na ranczu przebywa piętnastu mężczyzn pracujących dla mnie w pełnym wymiarze czasu i wszyscy mieszkają ze mną na farmie. Największy dom służy do spożywania posiłków i organizowania spotkań, ale mieszkam w nim sam. Są jeszcze dwa inne budynki na farmie i to w nich mieszkają mężczyźni. Są dobrze urządzone i nie są przykre dla oka. Każdy ma swoją własną przestrzeń, ale i tak trzymają się razem, gdy nie pracujemy. Jeden z brygadzistów w gospodarstwie ma nawet kilka kóz, które trzyma jako zwierzęta domowe, a drugi ma kilka owiec. Owce powinny za niedługo mieć młode; będzie miło mieć jakieś nowe dzieci w gospodarstwie.

14 Po drodze do swojego konia zatrzymuję się, żeby na chwilę pomyśleć o dzieciach. Co by się stało, gdybym nie miał komu przekazać farmy, a mnie miałoby zabraknąć? I jakie to uczucie nigdy nie mieć własnej rodziny? Odrzucam te myśli, gdy wsiadam na konia i jadę do zachodniej części pola. Jadę wzdłuż ogrodzenia i sprawdzam, czy wszystko w porządku po tym fiasku, które mieliśmy rano. Ilość ziemi, jaką posiadam sprawia, że często muszę się gdzieś udawać sam, a nie jestem pewien, czy myśli o samotności i sensie istnienia powinny mi towarzyszyć w tej podróży. Mam już i tak dość rozmyślania na dzisiaj o tym, że odesłałem Clare z powrotem, z dala ode mnie i co to oznacza. Cholera, powinienem teraz skopać własną dupę, ale robi się późno, a muszę się jeszcze zastanowić, czym dzisiaj wszystkich nakarmię. Jeśli chodzi o gotowanie to zdecydowaliśmy się na system zmianowy – jeden dzień gotuję ja, w drugi Earl. No i dzisiaj była kolej Earla. To najlepszy majster, jakiego mam, ale cholera, mógłby nauczyć się gotować. Dzisiaj chyba lepiej będzie, jeśli go wyręczę. Jadąc w kierunku stajni, widzę, że kilku mężczyzn oporządza konie na noc, postanawiam więc im w tym pomóc. Przygotowaliśmy dla nich nową słomę, pasze i zamknęliśmy na noc. Jest prawie osiemnasta, a na nogach jesteśmy od czwartej rano. Innymi słowy, był to długi dzień. Każdy dzień pracy na farmie jest męczący, ale dziś o świcie musieliśmy dodatkowo naprawić ogrodzenie i teraz mam dużą grupę jeszcze bardziej wygłodniałych i zmęczonych pracowników. Wszystko, co mogę zrobić, to modlić się, aby Earl zrobił coś jadalnego do jedzenia. – Cholera, chyba coś ładnie pachnie… – zagaił do mnie Travis, jeden z pracowników, przechodząc obok mnie, gdy jestem przy głównym domostwie. Wciągam powietrze przez nos. Mój żołądek zaczyna burczeć. – Mmm, i to jak. Może Earl zrobił w końcu coś, czego nie trzeba połykać bez przegryzania. Mężczyźni śmieją się, gdy przemierzamy drogę do dużej fontanny obok domu w celu umycia się do kolacji. Fontanna to może zbyt wiele powiedziane.

15 To po prostu ujęcie wody na ranczu z wielgaśnym uchwytem do pompowania. Kilku z nas stoi i przemywa chustką twarz i szyję. Gdy jestem już dostatecznie czysty, strzepuję brud ze swoich butów i dopiero wtedy idę do domu. To mój rytuał, odkąd byłem dzieckiem i robię to, bo żaden człowiek nie zrobiłby tego za mnie. Moja mama zawsze nam kazała umyć się i wyczyścić buty, zanim przyszliśmy jeść, a to przerodziło się w nawyk, którego nie mogę złamać. Nawet jeśli to nic takiego, to my mężczyźni staramy zachować się jak cywilizowani ludzie, gdy siadamy do posiłku. Przechodzę przez drzwi, po czym pokonuję drogę do jadalni i zatrzymuję się w połowie kroku, niedowierzając. Stół jest zastawiony, a większość mężczyzn już się przy nim rozsiadła. Paru z nich dołącza właśnie teraz, mijając mnie szybkim krokiem i równie szybko zajmując wolne miejsca. Earl chyba naprawdę przeszedł samego siebie dziś wieczorem. Zazwyczaj wygląda to tak, że idziemy po swoje porcje w szeregu jak skazańcy, zabieramy talerze, gdy są już pełne i siadamy przy stole ciężko i bez entuzjazmu. Tym razem wszystkie dania wystawione są na stole i uśmiecham się do siebie, myśląc, jak wiele zmienia tak mały drobiazg. Mój żołądek burczy, gdy spoglądam w dół stołu i widzę hamburgery z wszystkimi dodatkami i domowe frytki w dużych miskach pomiędzy nimi. To prosty posiłek, ale jest konkretny i pachnie niesamowicie. Gdy wszyscy mężczyźni już zasiedli, idę do kuchni podziękować Earlowi za wspaniałą kolację. Kiedy wchodzę do kuchni, widzę go stojącego na środku i uśmiecham się do niego. – Dobra robota. Pachnie smakowicie, a faceci są gotowi pobić się za to, kto pierwszy będzie mógł sobie nałożyć – powiedziałem, po czym patrzę na ladę, a tam stoi dodatkowo pięć stygnących placków. Jestem w szoku, bo po pierwsze nie pamiętam, kiedy jadłem domowej roboty ciasto, a po drugie jestem bardziej niż pewien, że Earl nie potrafi piec. – Skąd się wzięły te ciasta? – zapytałem, przemierzając kuchnię. – Ja je zrobiłam...

16 Słyszę miękki kobiecy głos z boku i patrzę w tamtą stronę, by zobaczyć piękną kobietę z złotymi lokami dookoła głowy, stojącą w drzwiach spiżarni. Jest malutka, ma może 150 centymetrów wzrostu, zarumienione policzki i duże niebieskie oczy. Jest absolutnie wspaniała. Gdy moje oczy wędrują po niej od góry do dołu, widzę, że ma na sobie jeden ze starych fartuchów mojej mamy. Wygląda wspaniale i od razu mam ochotę podejść do niej i porwać ją w ramiona. Ale zanim mogę cokolwiek powiedzieć lub zrobić, odzywa się Earl: – To jest panna Clare Stevens. Wiesz, twoja żona na zamówienie. Po tym jak Earl rzuca tę bombę w moją stronę, przechodzi obok mnie i wchodzi do spiżarni. Zatrzymuje się jednak jeszcze na chwilę i patrzy na Clare. – Kolacja wygląda wspaniale, panno Clare. Wyjdź z tej spiżarni i niech chłopcy ci podziękują. Zauważam, jak jej policzki zabarwia rumieniec i przygryza wargę, ale robi krok w stronę drzwi. Co ona myśli, że robi? Nie może tam przecież iść, ci ludzie nie mogą jej zobaczyć! Zwariowała? Jest najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem! Nie ma mowy, aby te psy położyły swoje oczy na tak pięknej, niewinnej istocie jak ona. W trzech długich susach jestem przed nią. Łapię ją za rękę i zatrzymuję w połowie kroku. – Nie. – Jest jedynym słowem, jakie jestem w stanie wypowiedzieć. Mój mózg i język nie wydają się z sobą współpracować i w tym momencie to wszystko, co mogę powiedzieć i zrobić, by ja zatrzymać, by ze mną została.

17 ROZDZIAŁ 3 CLARE Podnoszę wzrok i spoglądam w najbardziej szare tęczówki, jakie kiedykolwiek widziałam. Nie wiedziałam nawet, że mogą one występować w tak ciemnym odcieniu szarości. Jego opalona ręka zaciska się trochę mocnej na moim ramieniu. Mocno, ale nie boleśnie. Moje oczy patrzą na rękę coraz bardziej zakrywającą moje ramię. Myślałam, że na zdjęciu, które mi przesłał, jest duży. To było nic w porównaniu z tym, jak wygląda w rzeczywistości. Ten mężczyzna jest o dobre czterdzieści centymetrów wyższy ode mnie. Czuję, jak jego kciuk podważa rękaw mojej koszuli i zaczyna zataczać małe kółeczka na mojej skórze. To przyjemne uczucie, czuć szorstkość jego skóry na mojej. Zdecydowanie za przyjemne, biorąc pod uwagę, że zawdzięczam je mężczyźnie, którego mam teraz ochotę trzepnąć po głowie za bycie palantem. Bardzo seksowanym palantem. Oblizuję wargi, które nagłe zdają się bardzo suche. Patrzy na moje usta, a jego oczy zwężają się przy tym. Szczękę zaciska tak mocno, że uwydatnia się jego zarost, a ja zastanawiam się, czy nie golił się od rana, czy może od paru dni. Gdybym miała zgadywać, zapewne golił się rano, ale jego zarost szybko rośnie. – Nie? I co teraz? Masz zamiar zamknąć ją w spiżarni? – Earl śmieje się z własnego żartu. – Wiem, szefie, że trzymasz wszystko twardą ręką, ale to… – Jego słowa urywają się, ponieważ Cash pociąga mnie za ramię, przez co moje ciało zderza się z jego. Jestem teraz całkowicie usidlona przez niego, prawie, jakby rzeczywiście nie miał zamiaru wypuścić mnie ze spiżarni. Pachnie jak ktoś, kto przebywa całe dnie na słońcu i zaskakuje mnie odkrycie, że to, plus jego brutalne zachowanie, bardzo mi się podoba.

18 Używam drugiej ręki, by schować za ucho swój blond kosmyk. To coś, co robię, gdy jestem zdenerwowana. Tymczasem powietrze w spiżarni zaczyna się zagęszczać od naszego milczenia. – Powinnam wyjąć ostatnie ciasto z piekarnika. – Szarpię ramieniem, a Cash niechętnie mnie uwalnia. Korzystam z okazji, by uciec, prześlizgując się między Cashem a Earlem, jakby się za mną paliło. Nie mam zielonego pojęcia, co tu się właśnie stało, ale nie tak wyobrażałam sobie moje pierwsze spotkanie z przyszłym mężem. Idę prosto do piekarnika, ale nagle piskliwy krzyk wypełnia moje usta, ponieważ jestem podniesiona i posadzona na blacie. Wiem, że ostatnio nawet porządny wiatr byłby w stanie mnie przesunąć, ale on podnosi mnie, jakbym dosłownie nic nie ważyła. – Oparzysz się – mówi głębokim władczym głosem, który z pewnością nie tylko mnie jest w stanie przerazić. To głos urodzonego lidera, stawiający ludzi do pionu. Siedzę przez chwilę sparaliżowana, gdyż przyglądam się, jak Cash łapie za rękawiczki, otwiera piekarnik i wyjmuje placek brzoskwiniowy, a następnie kładzie go obok reszty. – A jak myślisz, w jaki sposób pozostałe znalazły się na ladzie? – pytam cierpko. Nie jestem pewna, co o tym wszystkim myśleć. Znamy się zaledwie dwie minuty a on już mną komenderuje. Teraz wiem, dlaczego Earl nazywa go szefem. Ten tytuł pasuje do niego idealnie. Ściąga rękawice i rzuca je na blat. Jego ręce kierują się w stronę twarzy, po czym ściska nasadę swojego nieco zakrzywionego nosa. Prawdopodobnie był złamany raz czy dwa w jego życiu. Z mowy ciała wnioskuję, że jest wyraźnie poirytowany moją osobą. Może będzie lepiej, jak się zamknę. Potrzebuję tego miejsca. Nie mam gdzie iść, ale z drugiej strony... Jeśli nie mogę nawet dotknąć piekarnika, to co niby mam tutaj robić? Moje policzki zaczynają płonąć, gdy nachodzą mnie brudne myśli w odpowiedzi na swoje nieme pytanie. Spuszczam głowę i patrzę na swoje znoszone

19 buty, nie chcąc, by Cash spostrzegł moje rumieńce. Może mogłabym spuścić to na karb całego dnia spędzonego na gotowaniu. Że ciepło wreszcie do mnie dotarło. Ale nie chcę kłamać. – Co mam z nią zrobić? – Słyszę, jak bełkocze pod nosem. Nie jest to dobry początek. Czy wspominałam już, jaki z niego palant? Nawet nie pofatygował się, by się przywitać. Co w tym trudnego wyrzucić z siebie kilka sztampowych zdań? Cześć, jestem Cash, gość, z którym jutro bierzesz ślub. Miło cię poznać. To nie jest chyba tak cholernie trudne, prawda? Ten człowiek jest albo pozbawiony manier albo jest niezadowolony z wyboru swojej przyszłej żony. Myślę, że w tym momencie obydwa przypuszczenia są prawdziwe. – Dlaczego do nas nie dołączysz, Clare? Poznasz wszystkich… – Słyszę jak Earl mówi, a to sprawia, że spoglądam w górę. I nagle przypominam sobie, że każdy, kto siedzi w jadalni, może nas łatwo zobaczyć. Wszyscy obecnie patrzą na nas. Ich oczy spoglądają tam i z powrotem, przeskakując między mną i Cashem, w oczekiwaniu na to, co będzie dalej. Musimy stanowić dla nich niezłą rozrywkę. – Earl, może zostawisz nas w spokoju i zajmiesz się swoim pieprzonym interesem? – odszczekuje Cash, nawet nie patrząc na tego biednego człowieka, który tylko ponownie się uśmiecha. Nigdy wcześniej nie widziałam, by uśmiech przychodził komuś tak łatwo. To miłe. To sprawia, że czuję się, jakbym już miała kogoś po swojej stronie. Puszcza mi oko, tak jakbyśmy byli wspólnikami w jakimś spisku, o którym nie mam jeszcze pojęcia, ale wiem, że wymierzony jest w Cash’a. – Z przyjemnością – odpowiadam i zeskakuję z blatu, ignorując jednocześnie Casha, który bełkocze coś o zrobieniu sobie krzywdy. Chwytam talerz i udaję się do jadalni. Earl trąca mężczyznę obok niego, który od razu wstaje i zwalnia dla mnie miejsce zaraz po tym jak napełnia mój talerz. Gdy siadam przy stole, cały czas czuję na sobie wzrok Casha. Ledwo usadzam tyłek na krześle obok Earla, gdy Cash nagle wparowuje do jadalni i siada obok mnie na szczycie stołu.

20 – Panowie, to jest panna Clare Stevens. – Przedstawia mnie wszystkim Earl, a ja staram się, jak najlepiej potrafię ignorować Casha. Nie jest to /proste z powodu jego rozmiarów i intensywności. W międzyczasie jednak wszyscy witają mnie radośnie z ustami pełnymi jedzenia. Pożerają swój obiad, jakby nie jedli od tygodni. – Od dłuższego czasu nie jedliśmy tak dobrego posiłku – tłumaczy ich Earl, sam pożerając własnego burgera. Sapię, ponieważ po raz kolejny jestem podniesiona do góry. Tym razem zostaję posadzona na twardych kolanach olbrzyma. – Pani Clare McCallister. – Słyszę zaborczość w tonie głosu, gdy Cash poprawia moje nazwisko. Nie jestem panią McCallister, przynajmniej jeszcze nie, a poza tym odniosłam wrażenie, że on i tak jeszcze kilka chwil temu nie chciał, abym nią była. Jestem zastygła jak jeleń w światłach reflektorów, gdy wszyscy przestają jeść i patrzą pytająco na koniec stołu, gdzie oboje siedzimy. Ich oczy są skierowane na Casha, tak przypuszczam, bo ich wzrok wycelowany jest gdzieś ponad moją głową. Obejmując mnie, przesuwa mój talerz z miejsca, gdzie siedziałam, tak aby znajdował się obok jego. Przykłada usta do mojego ucha i wydaje kolejną komendę: – Jedz. - Jego ciepły oddech sprawia, że czuję lekki dreszcz na skórze. Wycofuje się, jednak czuję, że jego nos lekko otarł się o moją skórę. Słyszę, jak bierze głęboki wdech, tak jakby próbował wciągnąć w płuca mój zapach. Zaciskam uda razem i w tym momencie zaczynam żałować, że nie mam na sobie dżinsów zamiast krótkich szortów. Przebrałam się w nie, gdy uświadomiłam sobie, że nie biorę dziś ślubu i odłożyłam jedyną ładną sukienkę, jaką mam, na wieszak. Gdy Cash w końcu zauważa, że wszyscy się w nas wpatrują, warczy na nich, że mają zabrać się za jedzenie. Jego ton nie jest tak miły jak przed chwilą, kiedy szeptał mi do ucha. Na jego polecenie wszyscy zabierają się w popłochu i zaczynają znów pakować w siebie jedzenie.

21 Nie wiem, co zrobić, więc po prostu jem. Może im szybciej skończę, to szybciej będę mogła zejść z jego kolan. Zabieram swojego burgera i biorę duży kęs. Smak rozchodzi się na moim języku. Po posmakowaniu wydaję jęk, nie pamiętając, kiedy ostatnio jadłam tak pożywny posiłek. Oszczędzałam te małe zapasy gotówki, które jeszcze miałam, więc pożywny posiłek jest czymś, czego nie doświadczyłam od bardzo dawna. Czuję, jak w reakcji na mój jęk ręka Casha zaciska się na moim biodrze. A potem zaczynam czuć jeszcze to. Twardniejącego fiuta tuż pod swoim tyłkiem. Będąc w szoku, zatrzymuję swojego burgera w połowie drogi do ust. Tak, gdy razem z mamą pracowałyśmy na farmie Blackwellów, to dorastałam głownie wśród mężczyzn. Nie raz się natknęłam, jak mówili o swoich nocnych przygodach i tym podobnych, kiedy nie zdawali sobie sprawy, że jestem w zasięgu słuchu, ale nigdy wcześniej nie byłam obiektem pragnień. Kiedy tam mieszkaliśmy, byłam za młoda, i wszyscy traktowali moją mamę i mnie z szacunkiem. Właściciel, pan Blackwell, wymagał tego, ale tak naprawdę nie musiał nic mówić, bo wszyscy się z tym zgadzali. Wszyscy, co do jednego, byli dla mnie jak rodzina, najbliższa, jaką kiedykolwiek miałam. Nigdy nie poznałam swojego ojca i byłam jedynaczką. Kiedy już z musu opuściłyśmy ranczo, to ciągle krążyłyśmy z mamą po szpitalach. Nikogo poza nią nie miałam, dlatego bardzo to przeżyłam, kiedy umarła. Przez cały ten czas w ogóle nie myślałam o mężczyznach. Wiedziałam, że w końcu przyjdzie na to pora. Myślałam o tym od chwili, gdy podpisałam zgłoszenie żony na zamówienie, ale teraz, gdy jego fiut przyciskał się do mojego tyłka, to wszystko stało się zbyt realne. Pragnie mnie, a ja nie wiem, co z tym zrobić. Jestem jednocześnie podniecona, szczęśliwa, przestraszona i zdenerwowana. – Skończyłam! – ćwierkam i próbuję zeskoczyć z kolan Casha, ale chwyta mnie swoim ramieniem wokół pasa i zatrzymuje na swoich kolanach.

22 Oczy wszystkich ponownie zwrócone są na nas. To jest dla nich obiad i rozrywka w jednym. – Zjedz coś jeszcze, jesteś za drobna. – Mój żołądek zaciska się na jego słowa. To pierwsza rzecz, jaką mówi o mnie i musi to być akurat jakiś przytyk. Przeszła mi ochota na jedzenie, zamiast tego żołądek zawija mi się w supeł. Zaczynam myśleć, że chyba źle zrobił, nie prosząc mnie o zdjęcie, podczas dogadywania szczegółów umowy. Wtedy przynajmniej wiedziałby, co dostaje. Jeśli chodzi o mnie to myślałam, że trafiłam w dziesiątkę, gdy zobaczyłam jego zdjęcie. Ale to by było zdecydowanie zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Próbuję wyszarpać się z jego kolan, tym razem mocniej, na co on w końcu wypuszcza mnie z pomrukiem. – Earl, czy zdarza ci się kupić konia nie zaglądając mu w zęby?? – pytam, oddalając się od Casha i nie patrząc w jego kierunku. Wiem, że jego oczy są skierowane na mnie, podobnie jak wszystkich pozostałych w pokoju. – Nie, proszę pani. – Tak też myślałam. Pomyślałbyś, że skoro pan McCalister jest właścicielem rancza, to będzie wiedział takie rzeczy. – Moje oczy w końcu odnajdują jego. Patrzy na mnie i widać na jego twarzy oczywisty szok. – Może powinieneś najpierw mnie poznać i zobaczyć, zanim się na mnie zdecydowałeś. Wtedy mógłbyś zawczasu odrzucić moje podanie i może dopasowaliby ci kogoś bardziej odpowiedniego do twoich potrzeb. Po tym przemówieniu, wychodzę i kieruję się do kuchni, ale po chwili zatrzymuję się, bo nie wiem, gdzie mam iść. Nie jestem nawet pewna, w którym pokoju mam się zatrzymać. Odwracam się, ale widzę, że wszyscy nadal wpatrują się we mnie. Skupiam więc wzrok na drzwiach wejściowych, zastanawiając się nad opcjami ucieczki. Muszę udać się gdzieś, gdzie nikt nie będzie na mnie patrzeć i wtedy

23 skopać swój własny tyłek za to, co przed chwilą zrobiłam. Właśnie powiedziałam Cashowi, że może się mnie pozbyć. Co będzie, jeśli tak właśnie zrobi? – Tylko nie próbuj uciekać! – mówi Cash, wstając z krzesła jakby na potwierdzenie, że będzie mnie próbował powstrzymać. Wygląda na to, że jedyne co potrafi, to mi ubliżać albo mną dyrygować. – Niech będzie. W takim razie możesz mieć dziś kanapę. – Wzdycham, obracając się i kierując się w stronę korytarza, który musi prowadzić do jakiejś sypialni. Zatrzymuję się przy łazience, w której wcześniej się przebierałam i zaczynam otwierać wszystkie drzwi po kolei. Pierwsze prowadzą do gabinetu, który wygląda, jakby wybuchła w nim bomba z papierami. Szybko zamykam drzwi, bo jeśli będę patrzeć chwile dłużej, to wiem, że zaraz włączy się mój odruch sprzątania, a do którego mam skłonność, gdy jestem zła. Kolejne drzwi prowadzą do sypialni, która jest urządzona tak samo minimalistycznie jak reszta domu. Na środku znajduje się gigantyczne łóżko. Rzucam torbę na podłogę przed sobą i przymykam drzwi. Mój palec zatrzymuje się w powietrzu nad kluczem, ale porzucam tę myśl. W końcu to nie mój dom. Podchodzę do łóżka i rzucam się na białą narzutę, modląc się, by pierwszą rzeczą, jaką Cash zrobi rano, nie będzie kazanie mi, bym się spakowała.

24 ROZDZIAŁ 4 CASH Stoję tam jak wryty i patrzę, jak wychodzi. Prawdopodobnie powinienem za nią pójść, ale sądzę, że teraz potrzebuje przestrzeni. Byłem mniej niż gościnny, i zdaje sobie z tego sprawę. – Levi, Brandon, dzisiaj wasza kolej na sprzątanie. Gdy skończycie, macie się upewnić, że kuchnia błyszczy. Nie chcemy, żeby pani Clare zastała rano bałagan, gdy będzie przygotowywać śniadanie – mówi Earl do wszystkich, a ja jestem wdzięczny, że się odezwał. Nie mogę sklecić spójnej myśli i dobrze wiedzieć, że on czuwa. Odwracam się i wychodzę frontowymi drzwiami, siadam na huśtawce i patrzę w kierunku zachodzącego słońca. Potem chowam twarz w dłoniach i zastanawiam się, w co ja się, kurwa, wpakowałem. Jest piękna. Jest najdoskonalszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem w swoim życiu i chcę ją zatrzymać. Nie byłem gotów, aby mieć żonę, i chyba wciąż nie jestem. Ale patrząc na to, co dla mnie zrobiła, nie wiem, czy potrafię się wycofać. Nie podobało mi się, jak inni mężczyźni na nią patrzyli, ale nie wiem, jak temu zapobiec. Słysząc dobiegające kroki, podnoszę głowę i widzę stojącego nade mną Earla z dużym talerzem ciasta dla mnie. Biorę go od niego, a on siada na huśtawce obok mnie i bierze kęs deseru. – Cholera. Zdaje się, że to maleństwo potrafi gotować! – mówi, z ustami pełnymi ciasta. Próbuję szarlotki, zamykam oczy i jęczę, czując jej smak. Nigdy nie jadłem czegoś tak słodkiego i zaczynam się mocno zastanawiać, czy ona również smakuje jak domowej roboty szarlotka. Czego bym nie dał, by rozetrzeć ją na niej i wylizać później do czysta. Jej drobne ciało nie jest stworzone dla kogoś tak

25 dużego jak ja, więc nawet nie jestem pewien, co bym zrobił, jak już skończyłbym się nią delektować. – Wiesz, podejrzewam, że nie powinienem pytać, o czym w tej chwili myślisz, siedząc tu całkiem sam, a tym bardziej sądząc po dźwiękach, jakie z siebie wydajesz. Zerkam na Earla i chrząkam. Prawdopodobnie jęknąłem, podobnie jak wcześniej Clare, gdy siedziała na moich kolanach. Wydając te dźwięki, z krągłym tyłeczkiem umieszczonym na moich kolanach sprawiała, że byłem twardszy niż cholerny ogrodzeniowy słupek. – Nie powinna tutaj przebywać, z bandą takich facetów… – mówię, nie patrząc na Earla, kiedy kończę placek. - Nie ufasz chłopakom? - Nie. – rzucam pospiesznie. Ufam im wszystkim tak, że mógłbym im powierzyć własne życie. To dobre chłopaki i wiem, że jej nie skrzywdzą. Po prostu szukam wymówek. – Dlaczego takie śliczne maleństwo jak ona, zechciało zostać wysyłkową panną młodą? – Myślę, że wszyscy mamy swoje własne powody, dlaczego wybieramy sobie takie a nie inne życie. I jestem pewien, że ona ma własne. – Earl kładzie swój czysty już talerz na stole obok. – Wiem, że kazałeś mi ją odesłać. Czy wciąż chcesz, abym to zrobił? – Nie. – To krótkie słowo naznaczone jest nutą paniki i odstawiając pusty talerz, czuję wstręt, że nie potrafię ukryć swoich emocji. – Tak też myślałem. Kołyszemy się powoli w milczeniu, obserwując, jak robotnicy opuszczają główny dom i udają się do baraków. Jak tylko ostatni z mężczyzn znika, a Levi i Brandon dają nam znać, że kuchnia jest nieskazitelnie czysta, Earl patrzy na mnie i odzywa się ponownie: