MERRY32

  • Dokumenty989
  • Odsłony205 031
  • Obserwuję138
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań126 167

Sherrilyn Kenyon -29.2 - No Mercy

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.6 MB
Rozszerzenie:pdf

Sherrilyn Kenyon -29.2 - No Mercy.pdf

MERRY32 EBooki pdf
Użytkownik MERRY32 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 242 stron)

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 1 Sherrilyn Kennyon - No Mercy Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind Rozdziały : VIII - XX, EPILOG

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 2 Rozdział VIII Stryker stał nad wciąż tlącymi się szczątkami Daimonów. Nad resztkami pieprzonych sukinsynów, którzy go zawiedli. Co jak co, ale niekompetencji nie znosił. Wręcz nienawidził. Rozbawiona Zephyra przyglądała się mężowi, wystukując przerywany rytm na poręczy fotela swoimi długimi czerwonymi paznokciami. - Czujesz się lepiej, ukochany? - Nie bardzo. Myślę, że powinienem ożywić ich tylko po to, żeby zabić raz jeszcze. Słysząc jego słowa, zmarszczyła nos, uśmiechając się. - I tak cię kocham, mój ty króliczku. Tylko ona mogła ujść z życiem, nazywając go w ten sposób. Ktokolwiek inny byłby... Kolejną plamą na podłodze. Stryker wypuścił z siebie długi, pełen frustracji oddech. - Nasza maleńka Łowczyni już wie, że polujemy na nią i że mamy sieć ciotki Arti... Wiesz, jaki jest odwieczny problem z wysłaniem kretynów, którzy nie widzą żadnego interesu przy realizacji twoich celów? - Wszystko im jedno - odparła. - Sądzę jednak, że złamanie ich wiecznej klątwy powinno sprawić, że każdy Daimon widzi swój interes w osiągnięciu tego akurat celu. - Sądzisz... - Wskazał na parujące resztki na podłodze. - Ale

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 3 oczywiście, jesteś w błędzie i to w cholernie dużym błędzie. Oni byli bardziej zainteresowani tym, kto kogo posuwa na boku, niż ratowaniem naszej rasy. Żałośni debile. Zephyra nie skomentowała tego. - Chcesz żebym zapolowała na nią? Chciałby powiedzieć tak. Przytaknąć i mieć problem z głowy. Ale ściganie teraz Sami, wymagało pójścia do Sanctuary i wyciągnięcia suki na zewnątrz, najlepiej za kudły. Co nie byłoby wcale takie łatwe. Tam aż roiło się od paranormalnych drapieżników, żądnych rozlewu krwi tak samo mocno jak on. A on dopiero niedawno odzyskał swoją żonę i nie chciał narażać jej na żadne ryzyko. Poszedłby sam, ale pogwałciłby tym obowiązujące go traktaty... Pieprzone sojusze i zasrani sprzymierzeńcy. Pewnego dnia pokaże im wszystkim. Pewnego pięknego dnia, kiedy nie będzie już nikogo potrzebować. - Nie - odparł złowieszczo. - Myślę, że mam dużo lepszy pomysł. - Jaki? - Zaintrygowana Zephra przestała stukać paznokciami o poręcz. - Jest ktoś, kto pragnie naszej maleńkiej Łowczyni dużo bardziej niż ja. I właśnie ten ktoś sprowadzi ją do nas. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Tak. Stryker, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Miał tylko nadzieję, że jego wysłannik, zanim to zrobi, wcześniej nie rozerwie jej na strzępy. ******* Sam, wciskając się w dżinsy, zamarła. Do jej uszu dobiegł osobliwy dźwięk, którego nie słyszała już od bardzo dawna. Chichot małej dziewczynki.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 4 Odwróciła się szybko. Zdążyła dostrzec, jak uchylone na ćwierć cala drzwi, zatrzaskują się. Chichotanie przybrało na sile. Co do diabła? Korzystając ze swojej mocy, delikatnie otworzyła drzwi, nie chcąc skrzywdzić niespodziewanego podglądacza. Do pokoju, tracąc równowagę, wpadła dziewczynka, w lawinie podskakujących blond loków, z jasnoniebieskimi oczami i z prześlicznymi dołeczkami w policzkach. Mogła mieć około czterech ludzkich lat. Ubrana była w słodką różową sukieneczkę z nadrukowanymi na niej jakimiś postaciami rysunkowymi, których Sam niestety nie znała. Dziewczynka była prześliczna. - Nie powinnaś była mnie zobaczyć - odezwała się szepczącym krzykiem mała intruzka. - Wujek Dev powiedział, że dostanie mi się w moją integralną, nienaruszoną do tej pory, tylną część ciała, jeżeli będę ci przeszkadzała. Ale nie przeszkadzam ci, prawda? Tak, przeszkadzasz mi! Chciała wykrzyczeć Sam. Widok tej małej istotki brutalnie rozdzierał jej ciało. Ten potworny ból dotyczył jej własnej córki i był wystarczająco silny, by utworzyć bryłę w jej gardle i sprawić, żeby jej oczy lekko zwilgotniały. Było jej naprawdę źle, kiedy po tych wszystkich wiekach w swoich ramionach wciąż czuła pustkę i ogromne pragnienie, żeby podnieść i przytulić mocno do piersi dziecko. Żeby przeżyć ponownie jeden z tych bezcennych i wyjątkowych momentów w życiu, kiedy mogła zanurzyć twarz w lokach córki i wdychać jej słodki dziecięcy zapach... Sprzedałam moją duszę za coś cholernie złego. I to bolało najbardziej. Sam uśmiechnęła się do dziewczynki. - Nie, cukiereczku, nie przeszkadzasz mi. Podekscytowana blondyneczka, zatrzasnęła za sobą drzwi i

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 5 wbiegła do pokoju, bliżej Sam. Chowając ręce za plecami, uśmiechnęła się szeroko. - Wujek Dev powiedział, że kiedy ludzie cię dotykają, możesz się dowiedzieć o nich wszystkiego. Możesz? - Mogę. Rozemocjonowana, podskoczyła do góry i klasnęła w maleńkie rączki. - Rany! To jest bardzo super. Wiesz, ja nie mam jeszcze swoich mocy. Wciąż mam nadzieję, że nadejdą... razem z moimi piersiami, ale jak do tej pory nic. Jak długo musiałaś czekać, żeby urosły ci tak duże piersi? Sam zawahała się, zanim odpowiedziała na pytanie, które ją dziwnie rozśmieszyło. - To było miej więcej, gdy miałam dwanaście lat. - Dwanaście lat? Hmmm, zastanawiam się, w jakim wieku dzieje się to u Zwierzo-Łowców. Tak szczerze, to nie mogę się już tego doczekać. No bo przecież nie mogę być wiecznie tam taka równa. - Spojrzała wymownie w dół na swoją płaską klatkę piersiową. - Jak widać na razie nie jestem tam jeszcze zaokrąglona. Przynajmniej mam taką nadzieję, że to jest tylko chwilowe. - Zachichotała. - W przeciwnym wypadku będę musiała wypychać sobie stanik, tak samo jak to robi moja kuzynka. Jej piersi naprawdę, ale to naprawdę, całe są pokryte grudkami. I wyglądają tak samo jak grudkowata owsianka. Ale ja tam myślę, że to jest przez to, czego ona używa do ich wypychania. Kara mówi, że papier toaletowy nie jest tak dobry jak skarpetki. To, co robi jest naprawdę wstrętne i bardzo gniewa jej tatę. - Yessy! Co ty tutaj robisz? Dziewczynka podskoczyła, kiedy nagle drzwi otworzyły się, ukazując jej starszą wersję. To było tak, jakby korzystając z zakrzywienia czasoprzestrzeni

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 6 zobaczyć Yessy w wieku dwudziestu lat. Wysoka, szczupła, i o tak, z dużymi cycuszkami. Ubrana w workowate dżinsy i zielony sweter, starsza z dziewczyn była skończoną pięknością. Yessy cofnęła się i oparła plecami o ścianę. - Nie robię nic złego, Josie. Jesteś po prostu wredna, podejrzewając mnie o coś takiego. Widząc zdezorientowaną minę Sam, Josie wypuściła cierpiętniczy oddech. - Pierwszą rzeczą, jaką próbowała zrobić dzisiejszego ranka było upieczenie w piekarniku Baskin-Roobins, lodowego ciasta Remiego. Bo myślała, że to to samo, co Baked Alaska1 . A teraz ignoruje polecenia i przeszkadza ci. Bardzo przepraszam za nią. - Spojrzała ponownie na młodszą siostrę. - Przysięgam, Yesse, jesteś beznadziejnym, nie nadającym się do życia przypadkiem. Ciągle ci powtarzam, że tata zjada takie małe nieznośne kretynki jak ty. Dev parsknął śmiechem, pojawiając się nagle tuż za nią. - Cóż, to nie może być prawda, Jo-Jo, przecież ty wciąż tutaj jesteś. Dziewczyna spojrzała na niego w taki sposób, że tylko ktoś bliski Devowi mógł to zrobić i przeżyć. - Nie masz nawet pojęcia, jaka ona jest okropna. Dev zadrwił. - Oczywiście, że mam. Byłem przecież tutaj, kiedy ty byłaś w jej wieku. Josie zesztywniała, oburzona jego słowami. - Ja... nigdy nie zachowywałam się w taki sposób - odparła 1 Baked Alaska – także z franc.: glace au four lub omelette a la norvégienne, czyli omlet norweski, tudzież omlet-niespodzianka – deser przyrządzany z zapieczonych lodów ułożonych na spodzie ciasta biszkoptowego lub puddingu i dodatkowo przykrytych pianą jajeczną ubitą z cukrem. Ułożone na lodach produkty tworzą warstwę izolacyjną, chroniącą lody przed roztopieniem, a zapiekanie powinno być trwać bardzo krótko – jedynie tyle, ile czasu potrzeba na ścięcie się piany w bezę.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 7 wyniośle. - Nie - powiedział ironicznym, niskim tonem. - Ależ oczywiście, że ty nigdy nie zachowywałaś się w ten sposób. Nigdy przenigdy. Byłaś doskonałym, grzeczniutkim aniołeczkiem. Zawsze. Tylko, dlaczego wciąż w północnym kominie jest dziura, dodajmy, że niedawno pojawiła się tam ponownie. Gdyby spojrzenie mogło zabić, Dev byłby co najmniej ciężko ranny. - To całkiem coś innego. Alex dręczy mnie i do twojej wiadomości, to on był tym, który kupił te petardy. - Aha. To faktycznie wszystko wyjaśnia... Boże, dopomóż mam i naszym klientom, kiedy twój ojciec zdecyduje, że jesteś wystarczająco dorosła, żeby pracować w restauracji. A teraz zmykać mi stąd, i to obie, zanim nakarmię wami Remiego. Josie chwyciła rękę Yessi. - Widzisz - mruknęła do siostry. - Mówiłam ci przecież, że oni zjadają takie małe kretynki jak ty. Dev ruszył, chcąc zamknąć za nimi drzwi. Yessie jednak, jakimś cudem, wyrwała się siostrze i wbiegła z powrotem do pokoju. Mocno przywarła do nogi Deva. - Kocham cię, wujku. Podniósł ją i przytulił do siebie. - Ja ciebie też kocham - mówiąc to, pocałował ją w policzek i postawił na ziemi. - A teraz zmykaj stąd, mufko, zanim Josie wróci po ciebie, ale już jako grizzly. Yessie przesunęła lekko biodro i podniosła dwie małe piąstki, przyjmując odpowiednią pozycję do walki. - Mogę jej dokopać. Naprawdę, potrafię spuścić jej niezłe lanie. - Yessie!- Z holu dobiegł ich gniewny krzyk Josie. Opuszczając ramiona wzdłuż ciała, Yossie ułożyła usteczka w kształcie literki o i wybiegła jak strzała z pokoju.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 8 Zamykając za nią drzwi, Dev śmiał się. Widząc na sobie wzrok Sam, uśmiechnął się też do niej. - Przepraszam za to. Ale człowiek nigdy nie wie, kiedy Yessie zerwie się ze smyczy. Trzeba być czujnym i obserwować ją jak jastrząb. Przysięgam, że przez większość czasu, porusza się szybko jak mały odrzutowiec, pozostawiając za sobą smugę kondensacyjną2 . Sam, kiedyś też czuła się w podobny sposób. Boże, mieć chociaż jeden taki dzień z powrotem, kiedy musiała gonić za Agarią... Zmusiła się, żeby nie myśleć o tym. - Ona jest rozkoszna. Czyja ona jest? - Mojego brata Zara. - A kim jest Alex? - Starszym bratem Josie. Zar jest istną maszyną do rozmnażania. I nie pytaj dokładnie co i jak. Produkuje młode w takim tempie, że od tego aż kręci się nam już w głowach. Na szczęście jego maluchy, są wystarczająco słodkie, by tolerować większość z ich gównianych pomysłów. Sam skinęła głową, słysząc jego żart. - Gdzie je trzymacie? Ilekroć tutaj byłam, nie widziałam żadnych dzieci. - Kiedy restauracja jest czynna, nie mają tam wstępu. Młode niedźwiadki, dopóki nie osiągną dojrzałości płciowej i nie będą mogły przemienić się w człowieka, trzymane i chronione są tutaj w domu. Ludzkie dzieci, które widziałaś, też są pilnowane. Niektóre z nich, kiedy osiągną odpowiedni wiek, posyłane są do szkoły,... o ile chcą tam iść. Pozostałe uczymy w domu. To wyjaśniało wszystko. Doskonale też rozumiała ich ogromną potrzebę chronienia potomstwa.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 9 - Dlaczego nie pozwalacie Josie, pracować jako kelnerka? Jak dla mnie wydaje się już na tyle dorosła, że mogłaby to robić. Jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Stał się okrutny... - Każdy myśli, że wszyscy jesteśmy Katagarami. Jeżeli jakikolwiek Zwierzo-Łowca zobaczyłby Josie lub któreś z ludzkich dzieci, z miejsca wiedziałby, że nie jesteśmy... przynajmniej nie wszyscy. Sam nie widziała w tym żadnego problemu. - A czy to byłoby coś złego? Widząc dziki wyraz jego oczu, pojęła, że nie tylko byłoby to coś złego, ale wręcz cholernie złego. - Kiedy żyła moja matka, mogłoby ją to kosztować miejsce w Omegrion. Była tam katagarską przedstawicielką niedźwiedzi. Nie możesz zasiadać w radzie, jeżeli nie jesteś całkowicie lojalny względem swojego rodzaju. Inne katagarskie klany niedźwiedzi mogłyby uznać jej sparowanie z Arkadyjczykiem jako konflikt interesów, którego, uwierz mi, nie było. Moja matka była wierna i oddana swojemu gatunkowi do samego końca. - Na chwilę przerwał, a jego oczy rozbłysły jeszcze większym gniewem. - No i jest jeszcze przecholernie miły fakt, że wielu z naszych nie cierpi mieszańców. Uważają nas za zwykłe kundle. Stawiając ledwie jeden stopień wyżej w ewolucji od karaluchów. A niektórzy nawet i nie za to. Mają nas za zwykłe gówno. Musiałbym zabić każdego, kto sprawiłby, że którekolwiek z moich bratanic, czy bratanków zwiesiłoby głowę ze wstydu. A zapewniam cię, że nie chcesz wiedzieć, co zrobiłby z nimi Remi. To była jedna z rzeczy, która naprawdę podobała jej się w Devie. Przypominał jej bardzo ją samą. Na pierwszym miejscu zawsze rodzina i śmierć dla każdego na tyle głupiego, żeby ledwie stąpnąć 2 Smuga kondensacyjna - smuga widoczna po przelocie samolotu.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 10 na nią. Pochylił się nad nią, przybliżając głowę bliżej do jej piersi. - Jak się czujesz? Rany wciąż ci dokuczają? - Spałam i uzdrowiłam się. Zwykła maleńka ranka. Poza tym wszystko praktycznie jest już w idealnym stanie. Jestem jak nowa. - Nie do końca była to prawda. Rana wciąż ją paliła jak jasny gwint. I gdyby nie była Amazonką, lecz kimś innym, prawdopodobnie narzekałaby i psioczyła. Jednak czegoś takiego nie było w ich kodeksie postępowania. Amazonki szły dalej, bez względu na wszystko. Parły do przodu, choćby walił się świat. - To dobrze. - Wsunął ręce do tylnych kieszeni, przyjmując tak cholernie seksowną pozę, że jej głupie serce momentalnie przyśpieszyło, mocno tłukąc się w piersi. - Czyli jesteś gotowa na złe nowiny? Jej żołądek skurczył się. Jego słowa sprowadziły ją z obłoków na ziemię. Jakby dostała obuchem w łeb i to jeszcze w czasie zimnego prysznica. Co ostatecznie zabiło jej szalejące hormony i bzdurne rojenia. Jej umysł oczyścił się z wszelkiego rodzaju głupot i zaczął wyrzucać z siebie wszelkiego rodzaju przypuszczenia, co mogło pójść nie tak w czasie jej krótkiej drzemki. - Masz wściekliznę, prawda? I jakimś dziwnym trafem jest to zaraźliwe dla Mrocznych Łowców. Teraz poszczególne części ciała zaczną mi odpadać, a na pierwszy ogień pójdą moje włosy? Zgadza się? - Cha, cha, cha. Bardzo, ale to bardzo śmieszne - mruknął. - Nie. Niestety, nie masz aż tyle szczęścia. No to świetnie. Po prostu wspaniale. Dlaczego w ogóle siliła się i wstawała z łóżka. Trzeba jej było spać dalej. - Czy powinnam usiąść? - Prawdopodobnie to ja powinienem. Ale niestety jestem na to zbyt leniwy.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 11 Wzdychając, Sam oparła się plecami o komodę i skrzyżowała ramiona na piersi. - Co się stało? - Ash, w swojej bezgranicznej trosce o ciebie, wysłał tutaj parkę Psów. Mają nam pomóc strzec twojej przeszlachetnej osoby, dopóki nie dowiemy się dlaczego Stryker aż tak desperacko pragnie cię dorwać. O, to faktycznie była kompletna beznadzieja. Może rzeczywiście powinna usiąść, zanim zada retoryczne pytanie, na które naprawdę nie chciała znać odpowiedzi. - Kogo tutaj przysłał? - Ethona Starka i... - Nie! Cholera, nie chcę go tutaj! - Rany, nie chciała go mieć przy sobie. To bolało ją na tylu poziomach, że w tym momencie, okrutną i wyrafinowaną karą dla niej było już to, że był w tym samym mieście. - O tym, to już musisz ponegocjować sama z takim jednym wielkim facetem. Bo jakoś ja nie mam żadnej kontroli nad jego personelem do zadań specjalnych. Mi osobiście do szczęścia, wystarczy to gówno, z którym mam do czynienia na dole w barze. Nie skomentowała jego wypowiedzi, wracając z powrotem do głównego tematu ich rozmowy. - Ośmielę się i zapytam, kto jest drugi? - Twoja kumpela, Chi. Cóż, to już było coś. Gdyby tylko mogła pozbyć się Ethona... na więcej niż na jeden sposob. - Nie wierzę, że Ash wysłał Ethona, żeby mnie chronił - mruknęła. Atlanta nie znał stopnia ich zażyłości, przynajmniej taką miała nadzieję, ale wiedział w jak głębokim poszanowaniu go miała. Doskonale się przecież orientował, że wcale nie dbała o swojego współtowarzysza, greckiego żołnierza.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 12 - Jestem w piekle. - Zgrzytając zębami ciągnęła dalej. - Ba, w cholernym, bezdennym piekle. Z trudem powstrzymując się od dalszych przekleństw, zacisnęła mocno zęby. Westchnęła, zdając sobie sprawę, że mimo wszystko ma jeszcze trochę czasu. - Przynajmniej nie muszę go tolerować dopóki słońce... - Prawdę mówiąc, jest na dole i czeka na ciebie. Ależ oczywiście, że musiał tam być. Już takie było jej pieprzone szczęście i Asha chore poczucie humoru. - W jaki sposób dostał się tutaj? Przecież wciąż jest dzień. - Tate. Koroner, nie wspominałem ci o nim? Ma worki na zwłoki, w których może przetransportować Mrocznych Łowców. Słysząc jego wyjaśnienia, skrzywiła się. - Dlaczego nic o tym nie wiedziałam? - Prawdopodobnie dlatego, że z twoimi specyficznymi mocami, wsadzenie cię do takiego worka byłoby cholernie złym pomysłem. Odebrałabyś wszystkie przyjemne pozostałości po jego wcześniejszych lokatorach. Z jej gardła wydobyło się ciche warknięcie. - Czy mogłabym w takim jednym woreczku umieścić Ethona, na stałe? - Nie wnikam w to, ale znowu musiałabyś obgadać to z tym wielkim facetem, który może wszystko. Nie cierpiała, kiedy Dev miał rację. - Czy Chi też jest tutaj? - Tak. Jest na dole w barze. Gra na zapleczu w tą złośliwą grę Ms. Pac-Man. Zbliżył się do niej. Odruchowo napięła swoje ciało. Dev delikatnie objął dłońmi jej twarz. A ona, poczuła się... jak w raju. Przez całe jej ciało przepłynęło przyjemne uczucie gorąca.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 13 Jego oczy pociemniały, kiedy uważnie studiował jej twarz. Zadrżała, czując jak jego delikatny oddech owiewa jej skórę. - Naprawdę wszystko w porządku? - zapytał cicho. Nie. Nic nie było w porządku. Nie, kiedy stał tak blisko i sprawiał, że czuła się jak normalna kobieta. Jednocześnie kochała i nienawidziła to uczucie. Zapach jego skóry drażnił ją i wabił. Poczuła przemożną potrzebę przygryzienia zębami jego brody, posmakowania językiem jego skóry. Rany! Jak jakikolwiek facet mógł być aż tak cholernie przystojny? Tak piekielnie słodki i ostry zarazem! To była niewiarygodna i seksowna kombinacja. Bardzo erotyczna. Przypominał jej wszystkie te rzeczy, z których w obecnym życiu zrezygnowała. Wszystkie te rzeczy, które kiedyś znaczyły dla niej więcej niż cokolwiek innego. Wizja Deva, trzymającego jego własne dziecko, przeszyła ją. Cholera, nigdy nie powinnam zobaczyć go z bratanicą. Teraz to wspomnienie będzie prześladowało ją przez wieki. Od zawsze uwielbiała patrzeć na mężczyznę, trzymającego niemowlę czy starsze dziecko w ramionach. To właśnie dlatego zakochała się w Ioelu. Szli kiedyś przez miasto, gdy małe chłopskie dziecko, potknęło się i upadło w błoto. Nie zważając na swoją wysoką pozycję społeczną ani na kosztowny strój, podniósł chłopca, uspokoił i zaniósł do domu, do matki. Chiton3 Ioela nosił ślady błota. Praktycznie cały był pokryty odciskami małych rączek. Wzruszył tylko ramionami i zaśmiał się z tego. - Przecież da się to oczyścić. I lepiej, żebym to ja był brudny, niż żeby miało cierpieć dziecko. Ubranie można zmienić. Dzieci zaś zawsze powinny być otoczone troską.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 14 To wspomnienie dźgnęło ją prosto w serce. Dlaczego musiałeś umrzeć? Nawet po tych wszystkich wiekach, wciąż miała mu za złe, że zginął i zostawił ją samą na świecie. Ale wiedziała, gdzie teraz był. Czuwał, dla niej, nad ich przepiękną córeczką. Tak jak jej obiecał. Otrząśnij się i skup Sam. Miała znacznie ważniejsze rzeczy do przemyślenia niż przeszłość, której nie mogła zmienić. Jak chociażby to, dlaczego nagle stała się istnym magnesem na Daimony. Czy planowali w taki szczególny sposób zająć się każdym z osobna Mrocznym Łowcą? Uprowadzić do Kalosis, torturować, a później zabić? A może chodziło o coś znacznie gorszego? Dev przechylił głowę, tak jakby czegoś nasłuchiwał, czegoś, co było słyszalne tylko dla niego. Spojrzał na nią, marszcząc brwi. - Nick Gautier też jest na dole. - Nick? - zdziwiła się. Nick był tym, dla którego została przeniesiona do Nowego Orleanu. Miała go chronić nawet za cenę własnego życia. Pomimo że był Mrocznym Łowcą, był w okresie przemiany w coś, ale w co, to już Acheron im nie powiedział. Wszyscy mieli strzec Nicka dopóki nie nauczy się panować nad swoimi mocami. I jeśli w tym czasie pozwoliliby jakimś ciemniejszym elementom, dostać się do niego, to zdemoralizowałoby go i mieliby do czynienia z czymś dużo gorszym niż pieprzone Daimonki. I nie dałoby się już tego zatrzymać. Sam potrząsnęła głową. - Co on tutaj robi? - Nie wiem. Właśnie przeleciał moją głową. Telepatycznie 3 Chiton – rodzaj greckiej tuniki z okresu klasycznego.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 15 przeleciał - dodał z uśmiechem. - Powiedział, że musi koniecznie się z tobą zobaczyć. Chcesz, żeby przyszedł tutaj, czy zejdziesz do niego? Słysząc o telepatycznych mocach Nicka, uniosła brew. Kiedy Acheron informował ją o jego zdolnościach, nie wspomniał o tym słowem. Nie zdziwiłaby się, gdyby Ash nie wiedział wszystkiego o Nicku. Nie zdziwiłaby się też, gdyby moce Nicka rozwijały się znacznie szybciej, niż ich nieustraszony przywódca przypuszczał. Albo, był to kolejny przypadek zatajania istotnych informacji przez Acherona. W sumie to też by ją nie zdziwiło. - Gautier posiada telepatię? - Albo to, albo mam halucynacje. A nie zniósłbym myśli, że marnuję całkiem dobrą halucynację na Nicka Gautiera, szczególnie gdy ty w niej uczestniczysz. Sam zaśmiała się z tego jego niemożliwego braku brania czegokolwiek na poważnie. - Przyślij go tutaj... Ledwie te słowa wyszły z jej ust, a Nick pojawił się tuż przed nią. Sam nie wiedziała dlaczego, ale coś w tym Cajunie, sprawiało że jej nerwy napinały się jak postronki. Mimo że zawsze był względem niej serdeczny. Było w nim jednak coś diabelskiego. Tak jakby nosił w sobie nasienie samego zła. Coś w nim niepokoiło ją. I to coś sprawiało, że nie ufała mu. Nie bała się go jednak, tylko dziwnie spinała w jego towarzystwie. On nie jest dobry... Wysoki i grzesznie wspaniały, Nick ubrany był na czarno. Jedyną rzeczą, która wyróżniała go od reszty załogi Mrocznych Łowców, było to, że kiedy pozostali zazwyczaj mieli ukryte piętno podwójnej strzały i łuku, on miał je widoczne na policzku i szyi. Wyglądało to tak, jakby suka Artemida, przeprowadzając go na

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 16 drugą stronę, uderzyła go w twarz. Patrząc na niego, Sam mogłaby przysiąc, że na jedną nanosekundę, jego oczy zalały się czerwienią. Nick wydał z siebie niski, złowieszczy śmiech. - Jesteś cholernie popieprzona. Sam zerknęła na Deva, zanim ponownie zwróciła swój beznamiętny wzrok na Nicka. - Dlaczego? - Nie możesz tutaj zostać - odpowiedział ponurym tonem. - Daimony wiedzą, gdzie jesteś i właśnie przygotowują się do totalnej wojny. - Powiedz nam coś, czego sami nie wiemy - zakpił Dev. Nick rzucił w jego stronę spojrzenie mówiące, że niedźwiedź jest idiotą. - Naprawdę nie pojmujesz, co się szykuje. Nie jesteś nawet w stanie wyobrazić sobie, co was czeka. Macie tutaj dzieci, a Savitar w tej chwili raczej nie jest po waszej stronie. Stryker wie o tym i zamierza to wykorzystać. Dev nie był wcale przekonany do tego, co usłyszał. - A ty skąd wiesz, co planuje Stryker? Nick nie odpowiedział. - Słuchaj, masz dwa wyjścia. Możesz zostać tutaj i kłócić się ze mną albo możesz mi zaufać. Dev zawahał się. Część niego wciąż myślała o Nicku jako o małym upierdliwym dziecku, które wychowywało się na dole, grając w bilard na zapleczu i czuwało nad swoją matką, kiedy pracowała u nich jako kelnerka. Ale ten Nick przepadł. Zniknął tej samej nocy, kiedy jego matka została zamordowana przez Daimony, i kiedy zabił się, żeby wrócić jako Mroczny Łowca, chcący zemścić się na jej zabójcach. Od tamtej pory chłopak nie był już taki sam jak kiedyś.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 17 Co więcej, Nick miał moce, jakich przeciętny Mroczny nie posiadał. Nienaturalne moce, które Dev mógł wyczuć całym swoim zwierzęcym instynktem. Od Nicka biły potworne wibracje. Te moce były ekstremalne i ogromne. Ale co ważniejsze, wrogie i zimne. Niszczycielskie. Pochodziły od kogoś dużo ciemniejszego i ohydniejszego niż bogini Artemida. A dzisiaj... Dev wychwycił w nim coś innego. Coś w Nicku było jeszcze bardziej złe i niebezpieczne niż wcześniej... Zimny dreszcz przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa. Z tego powodu Dev nie miał dla niego litości. Dopóki nie upewni się, po której stronie jest Nick, dla niego był wrogiem. Bez względu na to, co było dawniej, kiedy to stali razem, ramię w ramię. Jednego zdołał się nauczyć na własnej skórze, na twardej drodze życia. Ludzie zmieniali się, odwracali jeden od drugiego, nienawidząc się nawzajem. - Pokazaliśmy już, że potrafimy poradzić sobie z wszelkiego rodzaju gównem, które rzuca się na nas. Dlatego myślę, że Sam będzie tutaj bezpieczna. Nick roześmiał się szyderczo. - Ostatnim razem ewakuowaliście stąd dzieciaki. Teraz też usuńcie je z linii ognia. Oni przyjdą tutaj. Jesteście gotowi umieścić je na drodze zła? Zostawić na pewną zagładę? O, teraz to przeleciało przez Deva jak żrące pomyje. - Grozisz naszym młodym? - warknął groźnie. Nick nawet nie drgnął, zachowując kamienny wyraz twarzy. Z całej jego postawy nie dało się nic odczytać. - Staram się jedynie uratować was wszystkich - odparł beznamiętnym tonem.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 18 Dev chciał mu wierzyć. I uwierzył. Ale coś było nie tak i dopóki nie odkryje co, nie mógł przyłożyć do tego ręki. - Słuchaj... Spojrzenie Nicka stało się piorunujące i mroczne. - Dlaczego nie pojmiesz aluzji, Niedźwiedziu, i nie wyjdziesz? Dev zesztywniał, napinając całe swoje ciało. - Nie mów tak do mnie chłopcze. Nigdy więcej. Sam odciągnęła Deva od Nicka. Coś dziwnego błysnęło jej w umyśle. Widziała Nicka w otoczeniu Daimonów. Widziała... Jednak zanim zdążyła dokładniej przyjrzeć się wszystkiemu, wizja zniknęła. Cholera by to wzięła. Nienawidziła, ilekroć jej moce to robiły. Nick zmrużył oczy, wpatrując się w nią intensywnie. - Powinniśmy odejść, zanim komukolwiek tutaj stanie się krzywda. Nagle Sam olśniło, co było nie tak. Nick był tutaj sam. Bez obstawy. - Kto czuwa teraz nad tobą? - Słucham? - Słyszałeś, Nick. Kto ma pieprzony obowiązek czuwania nad tobą? Roześmiał się drwiąco. - Nikt nie ma pieprzonego obowiązku czuwania nade mną. Powiedziałem to Acheronowi. Wszyscy tracicie tylko swój czas. Zresztą jak zawsze. - Spojrzał na Deva, stojącego za Sam i obserwującego ich ze srogim grymasem na twarzy. - Jeśli nie chcesz stąd odejść. W porządku. Niech i tak będzie - odezwał się zimno z przerażającym wyrazem twarzy. - Zostań i giń. Nie ma sprawy, moje jaja nie zapocą się ze strachu z tego powodu. Zresztą, chcąc cię oszczędzić, robiłem to tylko ze względu na

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 19 Acherona. Taki maleńki ukłon w jego stronę. Sam popatrzyła na niego ze wstrętem. Chociaż zachowanie było w stylu Gutiera, zwykle nie był aż tak chamski. Śmiejąc się szyderczo, uniósł dłoń na wysokość twarzy i przekręcił kciuk w dół. - Oni wszyscy są dla was. Τρώω Το Περοίσρομο! Skrzywiła się, słysząc jak wymawia zimne słowa po grecku. Znaczyły one... „Jedzcie, dopóki nie będziecie nażarci”. Ledwie skończył je wymawiać, spiralna dziura pojawiła się na środku pokoju i wybiegło z niej tuzin Daimonów. Rozdział IX Sam, przeklinając, otworzyła drzwi do sypialni za pomocą telekinezy i wypchnęła Deva na zewnątrz. Sama stawiając czoła przybyłym Daimonom. Z rykiem wściekłości, Dev wyważył kopniakiem drzwi i cholernie wnerwiony wrócił, by walczyć. Wyrzucając rękę w górę, Sam pobrała więcej mocy ze swoich psychicznych zdolności i wyrzuciła go ponownie za drzwi. Jednakże tym razem, chcąc mieć pewność, że tam zostanie, zabarykadowała wejście łóżkiem. Dev ponownie znalazł się na pustym korytarzu, rozdziawiając usta z niedowierzania. Co do diabła? Spróbował wrócić do pokoju, ale nie mógł. Oszołomiony wpatrywał się w zamknięte drzwi. Słyszał trzaski łamanych mebli oraz ludzkie przekleństwa, ale sam

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 20 został skutecznie zablokowany na zewnątrz. I to go nieźle wkurwiło. Potworny gniew wręcz go rozrywał. - O nie! Niedoczekanie twoje, Samio, nie dopniesz swego! Jego moce wezbrały gwałtownie, użył ich i teleportował się z powrotem do sypialni, gdzie Sam otoczona była przez Daimony. Dev, nie namyślając się ani sekundy dłużej, uwidocznił dwa Ka-BARY4 i tak jak stał, ruszył na Daimony. Wyczuwając nową osobę w pokoju, Sam odwróciła się. Spodziewając się kolejnych napastników, znieruchomiała na widok Deva, zdejmującego jednocześnie dwa Daimony jednym potężnym ciosem. Jej serce przyśpieszyło. I momentalnie poczuła, jak jej moce Mrocznego Łowcy słabną, kiedy dawne wspomnienia zaczęły rozrywać ją na strzępy, powodując u niej poczucie brutalnego wyczerpania. To nie Deva miała teraz przed oczyma, lecz Ioela... Blask ognia z kominka migotał na jego ciemnej skórze i we włosach, kiedy delikatnie popchnął ją w stronę pokoju ich córki. - Zabierz Ree i ukryjcie się w bezpiecznym miejscu. - Nie bez ciebie - uparcie odmawiała odejścia. Położył dłoń na jej wydatnym brzuchu, gdzie biło serce ich nienarodzonego dziecka i pocałował ją mocno w usta. Właśnie wtedy atakujące Daimony wdarły się do ich domostwa. - Uciekaj, Samio. Teraz. Myśl o naszych dzieciach, nie o walce. Wciąż jednak stała, nieruchomo, naprzeciw niego. Amazonki nigdy się nie wycofują. Nigdy nie uciekają. Amazonki walczą. Dźwięk roztrzaskanego drewna roznosił się echem po całym domu, Daimony niszczyły wszystko na swojej drodze, wrzeszcząc 4 Ka- BAR - nóż szturmowy – to broń biała, rodzaj noża zbliżonego do sztyletu lub bagnetu w zależności od wykonania. Cechą charakterystyczną tego typu broni jest przeznaczenie do walki wręcz, choć można tymi nożami

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 21 gromkim głosem i skandując zwycięstwo. - Mamusiu! Krzyk przerażenia jej dziecka odciągnął ją w końcu od męża. Rzuciła się ile sił do pokoju córki. Jednakże przez wzgląd na zaawansowaną ciążę, trwało to dłużej niż by tego chciała. Z trudem łapiąc oddech i stawiając niestabilne nogi, z ręką położoną na brzuchu w ochronnym geście, starała się czym prędzej dotrzeć do bezbronnej córeczki. W końcu, roztrzęsiona, ciężko dysząc wpadła do jej sypialni. Cała drżąc, wzięła przerażoną Agarię w ramiona i zamknęła w ochronnym uścisku. Gniew syczał w jej wnętrzu. Chciała za to krwi. Dźwięk niszczonych mebli i szczęk uderzającej o siebie stali, cały czas dzwonił jej w uszach, gdy gorączkowo rozglądała się za jakąkolwiek drogą ucieczki. Nie było żadnej. A musiała przecież zabrać stąd swoje maleństwo w bezpieczne miejsce... Ruszyła szybko w stronę korytarza. Lecz kiedy mijała komnatę wiecznego ognia, zatrzymała się i rzuciła okiem przez uchylone drzwi... I wtedy to zobaczyła... To jedno pchnięcie mieczem. Pchnięcie, które przebiło pierś Ioela, pozostawiając go w szoku z niedowierzania. Chwiał się na nogach, a krew wypływała z jego śmiertelnej rany, natomiast pieprzony Daimon wysysał z niego duszę. Krzyk rozpaczy utkwił głęboko w jej gardle. Kurczowo uchwyciła się córki, jakby szukając u niej wsparcia. W brzuchu poczuła ruchy życia jej nienarodzonego dziecka. W swoim stanie nie była wystarczająco silna, by przedrzeć się z córką przez korytarz. Nie, jeśli miała prześcignąć Daimony. Rzuciła się z powrotem do pokoju córki. też rzucać.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 22 - Pod łóżko, Ree. Szybko. - Postawiła dziecko na podłodze i leciutko popchnęła. Z bólem serca obserwowała jak jej ukochana córeczka, szybko przebierając swoimi drobniutkimi nóżkami, biegnie do kryjówki. - I ani mru-mru, kochanie. Musisz być cichutko. Choćby nie wiem, co się działo. Ledwie sama zdążyła schwycić lampę ze stołu, a już pierwsze Daimony szturmowały komnatę. Cisnęła płonącym olejem w pierwszego, który się do niej zbliżył. Rzucając się przez niego, złapała jego miecz i okręciła się w powietrzu, przeszywając następnego, biegnącego tuż za nim. Jednakże z powodu jej wydatnego brzucha czynność, którą wykonywała tysiące razy wcześniej w czasie bitwy, teraz sprawiła, że zachwiała się. Upadła... a one dopadły ją w takiej liczbie, że nie była w stanie z nimi walczyć. A już na pewno nie była w stanie ich pokonać... Ostatnią rzeczą, jaką ujrzała w chwili śmierci, była twarz jej rodzonej siostry, która stała z tyłu za Daimonami. A ostatnie, co usłyszała, to jej słowa... - Jest jeszcze jeden bachor, którego trzeba zabić... Zróbcie wszystko, tylko nie pozwólcie jej żyć. Ona musi być gdzieś tutaj. Znajdźcie ją i zabijcie jak psa. I upewnijcie się, że nie odziedziczy niczego więcej niż nędznego pochówku. Brutalna, bezsilna wściekłość i zdrada rozrywały serce Sam na strzępy. Nawet teraz, mogła usłyszeć swój własny krzyk, narastający w jej wnętrzu. Tak gwałtowny i tak przerażający, że aż wezwał do niej boginię Artemidę. I zanim Daimony miały szansę zabrać jej duszę. Sprzedała ją. Ale było już za późno, żeby uratować jej maleńką córeczkę... A teraz, ta cholerna agonia, znowu rozdzierała ją na pół. Obserwując walczącego Deva w jej obronie, czuła się chora... Czuła się bezsilna... Nie! Nigdy więcej!

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 23 Odrzucając do tyłu głowę, spuściła ze smyczy swoją furię i z dzikim okrzykiem ruszyła na Daimony. Dev zatrzymał się, słysząc przeraźliwy dźwięk, jaki mogła wydać z siebie jedynie zjawa, zwiastująca śmierć tym, przez których pochowała wszystkich, których kochała. Nienawistny i przeszywający. Złowrogi wrzask, który przeszedł wzdłuż jego kręgosłupa niczym niszczarka. W mgnieniu oka Sam skoczyła naprzód, tnąc i rozszarpując Daimony na kawałki. Z siłą i zręcznością, które nie miały sobie równych. Dev w całym swoim życiu nie widział czegoś podobnego. Nigdy! Cholera, co za kobieta... I on ośmielił się ją wkurwiać? Co on sobie, do diabła, myślał? Więcej Daimonów wbiegło przez wirującą dziurę. Atakując ich. Dev dorwał jednego, który właśnie zamierzał się na Sam od tyłu i wykończył go na miejscu. Jednak wciąż napływali kolejni. I kiedy był już pewien, że oboje tutaj zginą, łóżko barykadujące drzwi przeleciało na bok. Chwycił Sam i skoczył w tamtą stronę. W tej samej chwili drzwi zostały roztrzaskane. Ethon, Chi i Fang wbiegli do środka. I rzucili się do walki. Z ramieniem wokół Sam, Dev zaczął wyciągać ją na zewnątrz. Z daleka od tego gówna. Lecz ona wcale nie była zadowolona z tego. Przez cały czas wyrywała się mu i chciała walczyć dalej. Zacisnął na niej mocniej palce i prawie wywlókł ją na korytarz. - Co ty, do cholery, robisz? - Popatrzyła na niego z wściekłością. Dev zamarł. Przerażony wpatrywał się w jej zielone oczy. Cholera! Sam utraciła moce Mrocznego Łowcy. Daimony mogły ją tam zabić! - Ratuję twój pieprzony tyłek i zabieram w bezpieczne miejsce. - Puszczaj mnie natychmiast - wysyczała, wyszarpując się z jego uścisku. - Nie mam zamiaru nigdzie stąd uciekać.

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 24 - Nigdzie nie uciekamy - odpowiedział. W tym samym momencie jeden z Daimonów rozbił okno, zalewając światłem słonecznym cały pokój. - Musimy się przegrupować i walczyć z nimi innego dnia - mówiąc to, przerzucił ją sobie przez ramię i ruszył w stronę schodów. Sam chciała go za to ukatrupić. Udusić gołymi rękoma. I gdyby wciąż miała swoje moce, zrobiłaby to. Ale bez nich została zdegradowana do pozycji jakiejś żałosnej małej dziewczynki. A coś takiego ustawiało jej temperament w jeszcze większym ogniu. W jednej sekundzie byli w domu Poltierów, a w następnej wewnątrz jakiegoś dziwnego magazynu. Sam nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego. Niezapalone neony tworzyły skomplikowany wzór na wszystkich ścianach. Z jej lewej strony stał, dobrze zaopatrzony w alkohol, przemysłowy bar. Za nim znajdowało się duże lustro, również otoczone neonami. To wszystko wyglądało jak kolejny klub, tylko że ten był zamknięty. I nikogo tutaj nie było. Nie słychać też było nawet najcichszego szmeru. Dev postawił ją na nogi. Z miejsca przywaliła mu w ramię. - Weź się odwal! - warknęła. - Jestem na ciebie tak cholernie wściekła, że mogłabym ci wydrapać oczy. Cofnął się, rzucając jej gniewne spojrzenie. - Proszę bardzo. I nie musisz mi dziękować. - Za co? Za to, że mnie wkurwiłeś? - Ha, raczej za to, że uratowałem ci życie. Słysząc to, zaśmiała się drwiąco. - Nie. Nie zrobiłeś tego. Wywlokłeś mnie na zewnątrz z daleka od walki, którą cholernie mocno chciałam wygrać, palancie! -

SHERRILYN KENYON - NO MERCY Tłumaczenie: koralgol Beta: Rosalind strona nr 25 wyrzuciła z siebie z furią. - Nie mogę uwierzyć, że zostawiłeś tam Chi i Ethona, wynosząc mnie stamtąd jak jakieś małe, bezradne dziecko. Jak mogłeś? Dev wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić, wcześniej sam podkręcił tę ich walkę nieomal do wybuchu atomowego. Ale jedno z nich musiało zachować spokojną głowę, przynajmniej dopóki nie zrozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Coś w czasie walki wywołało głębokie i nieoczekiwane konsekwencje dla Sam. Z tego, co wiedział o Mrocznych Łowcach, to tracili swoje moce tylko w jednym przypadku. W chwili, kiedy rozpamiętywali wydarzenie, które doprowadziło ich do zaprzedania duszy. Sam cierpiała i wszystko czego pragnął, to pomóc jej. O tym, że cierpiała powiedział mu jej nietypowy jak na nią wrzask. Nikt nie wydałby z siebie takiego dźwięku, chyba że byłby rozrywany wzdłuż i cięty przy tym na kawałeczki. - Zobaczyłem, jak zamierzają się na okno i wiedziałem, że muszę zabrać cię stamtąd, zanim rozbiją szybę. Co też zrobili. Gdybym nie złapał cię wtedy, zostałabyś zabita, albo co najmniej ciężko poparzona. Nawet bez jej mocy Mrocznego Łowcy wciąż nie mogła stanąć w świetle dziennym. Rozejrzała się dookoła. Na widok betonowej podłogi i jasnoniebieskiej, wzmocnionej stalą ściany, wydała z siebie dźwięk najwyższej irytacji. - Gdzie my jesteśmy? W piekle? - Tutaj jest zdecydowanie chłodniej niż tam - mówiąc to, błysnął do niej czarującym uśmiechem. - To Klub Charonte. - A co to takiego? Nie odpowiedział, zamiast tego wyciągnął telefon i zaczął dzwonić. Sam, piorunując go wzrokiem, skrzyżowała ręce na piersi.