MERRY32

  • Dokumenty989
  • Odsłony204 235
  • Obserwuję138
  • Rozmiar dokumentów1.7 GB
  • Ilość pobrań125 638

Sherrilyn Kenyon - Mroczny Łowca - 17 Until Death We Do Part - PL całość

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :516.3 KB
Rozszerzenie:pdf

Sherrilyn Kenyon - Mroczny Łowca - 17 Until Death We Do Part - PL całość.pdf

MERRY32 EBooki pdf
Użytkownik MERRY32 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 69 stron)

Sherrilyn Kenyon DARK HUNTER Until Death We Do Part Opowiadanie z antologii: LOVE AT FIRST BITE Tłumaczenie: agnes_ka1

2 PROLOG Rumunia, 1476 Przyszedł po nią. Znała go. EspeRetta z domu Dracul nie mogła go usłyszeć w zimnej ciemności. Był niewidzialny. Przerażający. Groźny. I był coraz bliżej. I bliżej. Tak, blisko, że czuła jego oddech na swojej skórze. Zobaczyła jego diabelskie oczy, poprzez noc, gdy on nieustannie ją nękał. Podczas odwrotu od niego, nadal miała nadzieję na znalezienie sposobu na ucieczkę. Chciał ją zabić. - EspeRetta… Była magia w tym głębokim, namiętnym głosie. To, że zawsze znalazł sposób, żeby zostawić ją słabą. Ukołysać ją, aż do utraty przytomności. Ale nie mogła sobie teraz na to pozwolić. Nie po tym, jak poznała go jako potwora, którym z resztą był. Przez ciemność potknęła się, kiedy wydawało się, że mgła owinęła się wokół niej spowalniając ją; ciągnąc ją z powrotem w kierunku, gdzie czekał, aby ją pożreć. Zawodzenie wilków niosło się echem na wietrze, który przewiał przez jej brudną i poplamioną suknię i płaszcz i zmroził jakby była naga w lesie. Jej oddech był ciężki i bolesny, potknęła się i upadła przed murem z litej czarnej stali. Nie, to nie była stal. To był on. Jej ręka zatrzymała się na przerażającym złotym herbie na jego zbroi, który przedstawiał wijącego się węża, wyśmiewającego się z niej swoim jadem. Przerażona, z westchnieniem spojrzała w górę na te głębokie, ciemne oczy, które zdawały się ją przenikać na wskroś. Ale to nie było to, czego się przestraszyła. Przerażał ją fakt, że miała na sobie białą, grobową szatę. Fakt, że pod ciężarem księżyca w pełni odnalazła wyjście z jej własnego grobu, by znaleźć się na przykościelnym cmentarzu. Wtedy popatrzyła w dół na nagrobek, na którym wyryte było jej imię i data jej śmierci, na prawie godzinę przed tym, zanim znalazła odwagę, aby opuścić to miejsce.

3 Nie była już dłużej w Mołdawii. Kiedy poszła spać była w małej miejscowości pod Bukaresztem. W parafii zamku jej ojca, w której się urodziła. Konieczność zrozumienia, co się z nią stało, zmusiła ją do wyruszenia w drogę powrotną do domu jej ojca, by znaleźć nawet gorszy horror niż obudzenie się we własnym grobie. Widziała swojego męża, który zabił jej ojca na jej oczach. Widziała jego radosną rękę ścinającą głowę jej ojca dla jego Tureckich wrogów. Krzycząc uciekła od tego w noc. I uciekała bez zatrzymywania aż do teraz. Teraz była w ramionach mężczyzny, którego czarna zbroja była pokryta krwią jej ojca. Człowieka, którego przysięgała kochać na wieki. Ale to nie był ten człowiek, którego kochała. To był potwór o zimnym sercu. Kłamca. On mógł mieć ten sam imponujący wzrost. Te same długie, czarne, falujące włosy i ostre, arystokratyczne rysy twarzy, ale nie trzymał jej teraz Velkan Danesti. To był diabeł wcielony. - Puść mnie. - Warknęła wyrywając się od niego. - EspeRetta posłuchaj mnie. - Nie! - Krzyknęła odchodząc, kiedy próbował jej ponownie dotknąć. - Zabiłeś mnie. Zabiłeś mojego ojca. Wykrzywił się do niej i gdyby nie znała jego ciemnej strony, może nawet uwierzyłaby w jego szczerość. On udawał. - To nie tak jak myślisz. - Widziałam. Jak. Go. Zabijasz. - Ponieważ on zabił ciebie. Pokiwała głową. - Kłamiesz! Jesteś jedynym, który dał mi truciznę. Ty! Nie mój ojciec. On mnie kochał. Nigdy by mnie nie skrzywdził. - Twój ojciec przebił ci serce, kiedy zobaczył cię martwą, aby upewnić się, że nie udajesz. Ciągle mu nie wierzyła. Kłamał, a ona o tym wiedziała. Jej ojciec nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Kiedy Velkan dał jej środek nasenny, powiedział, że sprawi on, iż zaśnie tak mocno, aby nikt nie poznał, że ona nadal żyje. Obiecał jej, że nikt jej nie pochowa, ponieważ to od zawsze był jej największy strach. Razem mieli obudzić się ze snu i być wolni, pozostając razem na zawsze.

4 Ale ona nie obudziła się w swoim łóżku. Obudziła się w swoim grobie. Teraz już wiedziała, co on planował przez cały ten czas. Chciał zabić ją i jej ojca, aby pomścić swojego własnego ojca i przejąć ich ziemię dla swojej rodziny. Velkan jej nie kochał. On ją wykorzystał, a ona jak idiotka pozwoliła, aby pogrywał nią za cenę życia jej ojca. Znowu pobiegła do lasu, starała się od niego uciec, ale Velkan znów ją wyprzedził. Próbowała go odepchnąć, ale trzymał ją z zaciekłością. - Posłuchaj mnie, EspeRetta. Ty i ja jesteśmy martwi. Skrzywiła się do niego. - Jesteś szalony? Nie jestem martwa. Ja tylko spałam, tak jak mi powiedziałeś. Do jakiego szaleństwa próbujesz mnie przekonać? - Nie szaleństwa. - Powiedział, a jego oczy wypalały się w niej. - Kiedy się pobraliśmy związałem nasze dusze przy pomocy czarów mojej matki. Powiedziałem ci tamtej nocy, że nie chcę żyć bez ciebie i rzeczywiście to miałem na myśli. Kiedy twój ojciec cię zabił, poprzysięgłem zemstę przeciwko niemu i po tym jak mnie również zabił pojawiła się bogini i zaproponowała mi układ. Sprzedałem jej swoją duszę, tak abym mógł pomścić cię, zabijając jego. Dla ciebie. Tylko nie rozumiałem, że ubiłem interes z Artemidą, dotyczący również ciebie. Ponieważ ja żyję, ty też żyjesz. Jesteśmy ze sobą związani. Na zawsze. A potem zrobił najbardziej niewiarygodną rzecz ze wszystkich. Otworzył usta, aby pokazać jej zestaw długich ostrych kłów. Był upyri.1 Jej serce waliło ze strachu. To nie mogło być prawdziwe. To nie był jej ukochany mąż, on był przeklętym demonem. - Jesteś w drużynie Lucyfera. Mój ojciec miał rację. Wszyscy z rodu Danesti są złem, które musi być usunięte z tej ziemi. - Nie złem, EspeRetta. Moja miłość do ciebie jest czysta i dobra. Przysięgam. Zacisnęła wargi na jego słowa, kiedy próbowała się wyrwać z uścisku jego ramienia. - A moja miłość do ciebie jest martwa jak mój ojciec. - Splunęła na niego zanim ruszyła, aby ponownie biec przez mgłę. Velkan zmusił się, by stać w miejscu i nie biec za nią ponownie. Jego oblubienica była młoda i przeżyła szok dzisiejszej nocy. Ona wróci do niego. Był tego pewien. Z całej przemocy i 1 We wschodniosłowiańskim folklorze to wampir.

5 grozy w jego życiu ona jedyna była łagodna i dobra. Sama dotknęła jego długo martwego serca i spowodowała, że znowu zaczął żyć. Zapewne nie chciała pozostać na niego zła. Nie, kiedy robił wszystko, żeby ją chronić. Ona zobaczy prawdę i do niego wróci. - Wróć do mnie szybko, moja EspeRetto. - A potem powiedział jedno słowo, które nigdy wcześniej nie przeszło przez jego wargi. - Proszę.

6 ROZDZIAŁ 1 Chicago, 2006 - Tak z czystej ciekawości - może nieśmiertelnego udławić na śmierć obwarzanek? Retta Danesti posłała bezwzględne spojrzenie swojej najlepszej przyjaciółce, kiedy próbowała przełknąć kawałek, który utknął boleśnie w jej gardle. Jako zmiennokształtna, która zaprzyjaźniła się z nią prawie czterysta lat temu, Franceska była w pełni świadoma faktu, że mąż Retty sprzedał ich dusze bogini Artemidzie i nieumyślnie zrobił z Retty nieśmiertelną. A ostatnie informacje od Franceski oszołomiły Rettę tak bardzo, że zassała kawałek precla w dół tchawicy, gdzie teraz palił jak ogień. Franceska uderzała ją delikatnie między łopatki. - No dalej, dziecinko, wiedziałam, że to cię wkurzy, ale nie chciałam cię zabić. Retta sięgnęła po butelkę wody mineralnej i wreszcie odchrząknęła, choć jej oczy łzawiły niemiłosierne. - Zaraz, co właściwie mi powiedziałaś? Franceska umieściła jej dłonie na kolanach i zrównała się z nią twarzą. - Twój mąż, latem przyszłego roku otwiera park rozrywki „Drakula” w Transylwanii i kluczową atrakcją będzie zmumifikowane ciało Vlada Tepesa - Drakuli we własnej osobie. Podobno Velkan doszedł do tego, aby powierzyć ciało naukowcom, którzy mogą zweryfikować poprzednie badania i udowodnią, że to naprawdę jest Palownik ze średniowiecznej legendy. Każda cząstka Retty zawrzała. - Ten pieprzony drań! Skuliła się, gdy zdała sobie sprawę, że kilka głów w restauracji sklepowej galerii, w której siedziały, odwróciło się do niej. Francesca zniżyła głos i mówiła do niej osłaniając się ręką. - On naprawdę nie ma zwłok twojego ojca, prawda? Retta wzięła łyk wody w międzyczasie, życząc Velkanowi samych złych rzeczy. Łącznie z zarazami i plagami, które doprowadziłyby do wyschnięcia i zgnicia pewnej części jego ciała.

7 - To możliwe. Właściwie Velkan jest tym, który go zabił i prawdopodobnie go pochował. Chociaż wątpię, żeby miał głowę, ponieważ oddał ją wrogom ojca. - Ścisnęła swoją butelkę z wodą nawet jeszcze bardziej. - W cholerę z nim. Najpierw dał Stokerowi2 tę absurdalną książkę, potem zaczyna oprowadzać wycieczki, a następnie otwiera hotel i restaurację „Dracula” i teraz jeszcze to. Przysięgam, jak Bóg mi świadkiem, będę musiała wziąć siekierę i zabić go raz na zawsze. Jasnoniebieskie oczy Franceski popatrzyły na nią z niepokojem. Mimo, że była wilkiem w swej zwierzęcej formie, teraz, kiedy była w ludzkiej postaci, te oczy były bardzo kocie. Jedynymi ludzkimi rzeczami, które Franceska dzieliła ze swoją wilczą postacią, były jej gęste ciemno kasztanowe włosy i szybki refleks. - Uspokój się, Retta. Wiesz, że robi to tylko po to, żeby ci zaleźć za skórę. - I to działa. - No dalej, przecież wiesz, że nie chciał naprawdę tego zrobić. - Żeby się do mnie dobrać? Tak, mógłby zrobić coś takiego. - Zazgrzytała zębami we frustracji i kontynuowała sprowadzanie gniewu piekielnego na jego głowę. Przez wieki Velkan nic nie zrobił tylko uderzał w nią i jej rodzinę. - Nienawidzę tego człowieka z każdym włóknem mojej istoty. - Więc dlaczego za niego wtedy wyszłaś? To było coś, o czym nie chciała nawet myśleć. Nawet pięćset lat później nadal wyraźnie w umyśle, mogła zobaczyć noc, w którą się spotkali. Ona była w drodze z klasztoru do domu na wizytę u ojca, kiedy ich ludzie zostali zaatakowani przez Turków. Zabili wszystkich oprócz niej i byli na dobrej drodze do zgwałcenia jej, ale nagle napastnicy zostali pozbawieni głów. Zbyt przestraszona, żeby krzyczeć, leżała na ziemi skąpana w ich krwi, czekając na swoją własną śmierć i wtedy spojrzała w górę na mężczyznę w zbroi, który rozgramiał kilku niedobitków, którzy próbowali uciec. Ubrany w czarną matową zbroję, którą zdobił herb ze złotym wężem, rycerz, który zabił jej niedoszłych gwałcicieli szybko owinął ją w swój pokryty futrem płaszcz i podniósł z ziemi. Bez słowa, Vekan zawiózł ją na grzbiecie swojego rumaka do jego domu, gdzie upewnił się, że była dobrze traktowana i karmiona. 2 Bram Stoker – autor książki „Dracula”, napisanej w 1897 roku, pierwszej książki o wampirach, w której główny bohater jest przystojnym hrabią, zmieniającym się w przerażającego Nosferatu.

8 Cięgle mogła przypomnieć sobie widok jego zaciętości, surowej mocy, która jakby krwawiła z każdej jego części. Nosił czarny, metalowy hełm, który był ukształtowany, tak, żeby przypominał drapieżnego ptaka, aby podsycać strach u jego wrogów. I to właśnie przestraszyło ją do samego rdzenia jej duszy. Nie miała pojęcia o zamiarach Velkana, dopóki później, tej samej nocy przyszedł, aby jej doglądnąć. Ale to nie jego męskość czy siła ją urzekła, to była jego niepewność, roztaczająca się wokół niej. Fakt, że ten człowiek był tak silny i nieustraszony przed Turkami, faktycznie drżał, gdy próbował jej dotknąć. To byłą miłość od pierwszego wejrzenia. A przynajmniej tak myślała. Jej serce zabolało na to wspomnienie, Retta zacisnęła wargi, kiedy próbowała odegnać od siebie to wspomnienie i przypomnieć sobie, że w końcu Velkan ją zdradził i zabił jej ojca. - Byłam młoda i głupia i nie miałam pojęcia, co mnie z nim czeka. Myślałam, że był szlachetnym księciem. I nie zdawałam sobie sprawy, że niewiele się różnił od małpy. - Złapała wydrukowaną stronę z wiadomości ze strony Yahoo, którą Franceska przyniosła podczas lunchu. - Cofam to i głęboko przepraszam wszystkie naczelne na ziemi za znieważenie ich tym porównaniem. On nie jest godny bycia nazywanym małpą. On jest oślizgłym, zimnym ślimakiem. Francesca zanurzyła swoją frytkę w ketchupie. - Nie wiem, myślę, że to trochę słodkie, że on wciąż robi te sztuczki, żeby zmusić cię, byś się z nim zobaczyła. Tia, właśnie. - To wcale nie dlatego on to robi. Próbuje się nade mną znęcać i wyżyć się na moim ojcu. Tu nie chodzi o czułe uczucia. Chodzi o człowieka, który jest bezwzględny. Człowieka, który nawet po pięćset latach nie może zostawić mojej rodziny spoczywającej w spokoju. On jest zwierzęciem. - Wzdychając Retta rzuciła kartkę na stolik i sięgnęła do torebki po swój telefon treo3 . - Co robisz? - Rezerwuję bilet do Transylwanii, żebym mogła go zabić osobiście. Tylko tym zatrzymam te wybryki raz na zawsze. 3 Firma produkująca telefony i palm topy.

9 Francesca parsknęła. - Nie, nie lecisz. - A właśnie, że tak. - No to zarezerwuj dwa. Retta miała, co do tego wątpliwości, ponieważ zmiennokształtni Zwierzo-Łowcy mogli teleportować się z jednego miejsca do drugiego, ale z jakiegoś powodu Franceska zawsze wolała podróżować z nią. Oczywiście gdyby Retta była mądra, poprosiłaby żeby Franceska teleportowała też ją, ale nienawidziła podróżować w ten sposób, nawet jeśli był to sposób niemalże natychmiastowy. Ona mogła być nieśmiertelna, ale Retta lubiła udawać, że jest normalna, tak, jak to tylko możliwe. Poza tym, jeśli Zwierzo-Łowca nie znał obszaru i przemieszczał się na niego, mógł uderzyć w drzewo lub pojawić się tuż przed czyimś nosem. Oba doświadczenia miałyby paskudne skutki. Przerwała wybieranie połączenia, by popatrzyć jak Francesca dolewa więcej ketchupu do frytek. - Dlaczego chcesz jechać? - Po tych wszystkich latach słuchania twoich tyrad na temat Księcia Palanta chciałabym go poznać osobiście. - Dobra, ale pamiętaj, aby unikać jego wzroku. On wyssie z ciebie dobroć aż do szpiku kości i zostawi cię moralnie upadłą, taką jak on jest. Franceska gwizdnęła przeciągle. - Cholera, przypomnij mi żebym cię nie wkurzała. Mam na myśli, naprawdę. Jak zły on może być? - Zaufaj mi. Ja nie stanę się gorsza pod jego wpływem. Ale ty musisz uważać, bo zamierzasz zobaczyć piekło.

10 ROZDZIAŁ 2 Retta zapomniała o pięknie swojej ojczyzny. Ale kiedy podróżowały wąską ścieżką poprzez przełęcz w kierunku hotelu, gdzie ona i Francesca miały się zatrzymać, stare wspomnienia uderzyły w nią. Nawet z szeroko otwartymi oczyma, Retta ciągle mogła zobaczyć tę ziemię, jak wyglądała, kiedy nie było tu linii energetycznych i wysokich nowoczesnych budynków szpecących ją. Nie było tu dróg z wyjątkiem tych polnych z kurzem unoszonym przez konie, kiedy podróżnicy przemierzali krajobrazy Wołoszczyzny w drodze do wsi i Bukaresztu. Boże, jak ona tęskniła za górami z jej dzieciństwa. Jako młoda kobieta spędzała wiele godzin, patrząc na nie z okien jej klasztornego pokoju. Bez względu na porę roku widok zawsze zapierał dech w piersiach - jakby kawałek nieba spadł na ziemię. Nigdy nie udawało się jej uchwycić tego w wyobraźni i wizualizować jakby to było latać na górami i zwiedzać odległe kraje. Oczywiście w jej ludzkim życiu, które było nierealne jak sen. Od jej śmierci przemierzyła cały glob, starając się uciec przed okrucieństwem Velkana. Kiedy jechali taksówką, mijali wiele chat krytych strzechą, które wydawały się zagubione w czasie. Mogłaby przysiąc, że niektóre były tu już pięćset lat temu, kiedy opuściła tę ziemię, aby uciec od męża. Przysięgła tej nocy, że nigdy tu nie wróci. Ale tu była. I była tak samo niepewna teraz jak była wtedy. Jej przyszłość w każdym calu była podejrzana. Jedyną rzeczą, która trzymała ją przed zawróceniem była przyjaźń Franceski. Francesca dołączyła do niej w Niemczech, kiedy Retta była w podróży z Wołoszczyzny do Paryża. Spotkały się w małym zajeździe, gdzie Retta zatrzymała się na posiłek. Rozpętała się wtedy straszna ulewa, która nadeszła nagle, kiedy jedli obiad. Na zewnątrz było tak źle, że woźnica nie chciał jechać dalej aż nawałnica nie minie. Przez tą ulewę nie było wolnych pokoi w hotelu nad restauracją. Francesca była na tyle uprzejma, żeby podzielić się pokojem z Rettą. Od tamtej pamiętnej nocy były nierozłączne. Nie było nic, co ceniłaby bardziej przez wieki niż inteligencja i lojalność Franceski. - Wszystko w porządku? - Zapytała Francesca. - Po prostu się zamyśliłam. Francesca skinęła głową, gdy spojrzała przez okno.

11 - Czy to jest droga, którą pamiętasz? Ona tego nie skomentowała, kiedy zdała sobie sprawę, że kierowca przyglądał im się w lusterku wstecznym. - Koza! - Retta krzyknęła po rumuńsku, kiedy zwierze wtargnęło na drogę wprost pod koła. Kierowca gwałtownie przycisnął na hamulec, powodując ich upadek na przednie siedzenia. Obydwie równo westchnęły „ała”, kiedy uderzyły w tył przednich siedzeń i straciły oddech. Wymieniły głębokie spojrzenia, po czym poprawiły się na swoich miejscach. Francesca zaczęła zapinać swój pas bezpieczeństwa. Kierowca uśmiechnął się do nich we wstecznym lusterku. - Jesteś jedną z nas, co? - Powiedział po rumuńsku. - Pomyślałem, że wyglądasz jak córka tej ziemi. Retta nie odpowiedziała. Jak mogła? Musiała umrzeć, żeby dowiedzieć się, jaką matką była ta ziemia. Właściwie to był jej niesławny ojciec, dzięki któremu ten mały zakątek świata stał się regionem turystycznym. Ta myśl sprawiła jej ból. Gdy przypomniała sobie burzliwy czas jej śmiertelnych lat. Ta ziemia była pokryta krwią jak po, bitwie, kiedy walka toczyła się między narodem rumuńskim a Turkami. Między jej rodziną, a jej męża, gdyż rywalizowali o władzę polityczną. Głupio myślała, że poprzez małżeństwo z Velkanem mogłaby załagodzić wojny i wrogość między ich rodzinami, tak, żeby wspólnie mogli skupić się na najeźdźcach ich ziem. To błąd i dobrze znana tragedia z ich życia, zainspirowała niejakiego Wiliama Shakespeare’a, na przełomie XV wieku do napisania Romeo i Julii około sto lat później. I podobnie jak jego para, ich małżeńskie sekrety doprowadziły do śmierci ich obojga. Ale ponieważ jej mąż uprawiał czarną magię, to doprowadziła do ich zmartwychwstania i nieśmiertelności. Niech go diabli wezmą. Nawet po tych wszystkich minionych wiekach nadal nie mogła mu wybaczyć. Poza tym parę razy, kiedy ona miękła, on zawsze robił coś, co odnawiało jej gniew. Odepchnęła od siebie złe myśli, kiedy podjechali do hotelu. Wysiadła pierwsza, podczas gdy kierowca podszedł wyciągnąć z bagażnika ich walizki. Retta spojrzała na wyjątkowy hotel z łukowatym dachem jak i stylizowanym wykończeniem. Zaczynało się zmierzchać, kiedy wzięła walizkę od starszego mężczyzny i zapłaciła mu za kurs. - Dziękuję. - Powiedział.

12 Retta skinęła głową, podczas gdy ona i Franceska udały się ku hotelowym schodom z czarnego drewna. Franceska zmarszczyła brwi, kiedy spojrzała na ulotkę, która wisiała na tablicy ogłoszeń przed nimi. Była identyczna jak kilka innych, oprócz tego, że ta była napisana po angielsku. - Widzisz to? Wycieczka śladami Drakuli, zaczyna się za godzinę zaraz przy starym kościele. Retta zawrzała. - Oby ospa obsypała jego oba jądra. Franceska zaczęła się śmiać. - To było okrutne. - To prawda. Ale on zasługuje na dużo gorszy los. Łajdak. - Czy mogę pomóc z bagażami? Retta podskoczyła, kiedy głęboki, gruby, męski głos pojawił się nagle. Do diabła skąd on pochodził? Obracając się napotkała wzrok przystojnego mężczyzny tuż przed trzydziestką, który stał przed nią. Facet, który był podobny do Franceski jakby był jej bratem - miał ciemne kasztanowe włosy i porażające niebieskie oczy. - Jesteś w z obsługi hotelu? - Tak, moja Pani. Nazywam się Andrei i będę służył ci, w jaki tylko sposób zapragniesz. Franceska roześmiała się, ale Retta miała podejrzenie, że podwójne znaczenie jego słów nie wynikało z nieudolnej próby porozumiewania się w innym języku. Wiedział doskonale, co jej oferował. - Dziękuję, Andrei. - Powiedziała szorstko, gdy podawała mu torbę. - My tylko musimy się zameldować. - Ja sobie życzysz... Pani? - Ona jest Panią, a ja jestem Panienką. - Powiedziała Franceska, również podając mu walizkę. - Wiedziałam, że powinnam zostawić cię w Chicago. - Wymamrotała Retta, kiedy Franceska mrugała zalotnie przed przystojnym Rumunem. Ona jeszcze nie zaczęła z nim flirtować, za to Franceska zrobiła to jako rzecz priorytetową. - Jestem pewien, że obie będziecie zadowolone z pobytu tutaj w Hotelu... - Przerwał dla lepszego efektu, kiedy wypowiedział następne słowo z prawdziwym rumuńskim akcentem. -

13 Drakula. Mamy na dziś wieczór zaplanowane atrakcje. Krwisty stek, tarta z sosem z malin i puree ziemniaczane z sosem ze zmielonego czosnku, który trzyma z daleka złe wampiry. - Był diabelski błysk w jego oczach, ale Retta nie znalazła w nim nic czarującego czy zabawnego. Raczej bardziej zaczynał ją wkurzać. - Wyobrażam sobie, że czosnek trzyma o wiele więcej z dala, niż tylko wampiry, co, Andrei? - Powiedziała sarkastycznie. Nic nie mówił, gdy prowadził je w górę schodów do drzwi hotelu. Był tam rysunek, przedstawiający szablonową, uskrzydloną, wampirzą głowę na każdych z podwójnych drzwi, które otwierały się na krwisto-czerwony hol. Były tam wszędzie zdjęcia z różnych Hollywoodzkich produkcji przedstawiające Drakulę, wiszące obok szkiców i obrazów ojca Retty. A jej „ulubionym” przedmiotem był złoty puchar w gablocie, pod którą napis głosił, że jej ojciec umieścił ten puchar na środku rynku w Tirgoviste. On wtedy ogłosił swoje ziemie wolnymi od przestępczości, tak, że umieścił tam ten puchar, żeby kusić złodziei. Ludzie byli tak przerażeni, że nigdy nikt nie miał śmiałości, aby go dotknąć. Puchar stał na rynku przez cały okres jego panowania. Zaraz obok niego było coś, co wydawało się być kołkiem z zaschniętą na nim krwią i tabliczka, która mówiła, że tej rzeczy użył jej ojciec na powitanie mnicha, który go okłamał. Wściekłość wzrosła w jej gardle. - Czułaś kiedykolwiek w życiu, jakbyś przechodziła przez koszmar? - Retta zapytała Franceski. - Och, daj spokój. Zacznij się dobrze bawić. Tia, racja. Jedyną rzeczą, jaka by ją ucieszyła, to kopnięcie Velkana w jaja, tak mocno, żeby mu wyszły przez nos. Hmmm... Może jednak była córką swego ojca. Po raz pierwszy zrozumiała głęboką potrzebę do torturowania swoich wrogów, jaką żywił jej ojciec. Andrei przeprowadził je wzdłuż holu. - Czy potrzebujecie bilety na dzisiejszą wycieczkę? Retta przemówiła bez zastanowienia. - Jak kolejnego otworu w głowie. Skrzywił się na jej słowa. - To amerykańskie określenie na „nie, dziękuję” - Franceska powiedziała szybko. - Dziwne. Kiedy byłem w Nowym Jorku tym określeniem było „odwal się kurwa”.

14 - Byłeś w Nowym Jorku? Kiedy? - Zapytała Franceska zaskoczonym głosem. - Jakiś rok temu. To było... Ciekawe. Coś dziwnego przeszło między nimi. Retta potrząsnęła głową. - To musiał być dość spory szok kulturowy dla ciebie. - Minęło trochę czasu nim się przyzwyczaiłem, ale podobało mi się tam. - Co sprawiło, że wróciłeś? - Spytała Retta. Jego wzrok błądził po niej, jakby dokładnie wiedział, kim i czym była. - Kiedy raz Transylwania wejdzie ci w krew, na zawsze tam pozostanie. Retta zaprzeczyła. - Powiedz mi Andrei czy znasz Viktora Petcu? Zmarszczył przystojne brwi. - A dlaczego chciałabyś z nim rozmawiać? - Jestem starą znajomą. - Jakoś w to wątpię, ponieważ znam wszystkich jego starych znajomych i zapamiętałbym tak piękną kobietę z jego przeszłości. Ktoś chrząknął. Retta odwróciła się od kontuaru, by zobaczyć kobietę, która stanęła przy półce ze starymi księgami. Była koło czterdziestki i była ubrana w tradycyjną ludową rumuńską bluzkę i luźne spodnie. Wysoka i dość charakterystyczna, była kimś, kogo Retta nie widziała przez ponad pięćset lat. Z pewnością nie mogła być... - To nie o Viktora jej chodzi, Andrei. - Powiedziała kobieta wskazując Rettę brodą. - Jest tutaj dla Księcia Velkana. - Raluca? - Retta westchnęła, gdy patrzyła z przerażeniem na kobietę. Kobieta pochyliła się do niej. - To dobrze, że znów jesteś w domu, Księżniczko. Witamy. Szczęka jej opadła, Retta podeszła do kobiety powoli, tak, aby mogła przyjrzeć się jej lepiej. Ona wyglądała tylko nieco starzej, niż kiedy Retta widziała ją po raz ostatni. Tylko że wtedy Raluca była służką w domu jej ojca. - Jak to możliwe? Kobieta spojrzała na Andrei zanim odpowiedziała. - Jestem Zwierzo-Łowcą, Księżniczko.

15 Zwierzo-Łowcy. Byli oni rodzajem, zbliżonym do wampirów lub Daimonów, takich, do jakich zabijania został stworzony jej mąż. Daimoni byli kiedyś śmiertelnikami, Appolitami, którzy zostali przeklęci przez gniew Greckiego boga Apolla. Grupa z nich zamordowała kochankę boga i ich dziecko. W rezultacie Apollo ich przeklął i od tego czasu muszą pić krew, aby żyć i wszystkich czeka śmierć w wieku dwudziestu siedmiu lat. Jedynym sposobem na to, by żyć dłużej, było kraść ludzkie dusze. Mroczni Łowcy zostali stworzeni przez siostrę Apolla, Artemidę, żeby zabijali Daimony i uwalniali ludzkie dusze. Kilka tysięcy lat później starożytny król nieświadomie poślubił jedną z Appolickiej, wyklętej rasy. Kiedy jego żona umarła w strasznych męczarniach w swoje dwudzieste siódme urodziny, zrozumiał, że jego ukochanych synów czeka taki sam los, jak ich matkę. Żeby ich ocalić, w magiczny sposób zaczął wiązać dusze Appolitów ze zwierzętami, aż w końcu znalazł drogę, aby ich uratować. W ten sposób powstali Zwierzo-Łowcy. Zdolni, by naginać prawa fizyki i posiadający wysoko rozwinięte zdolności psychiczne, zmiennokształtni mogli żyć przez wieki. Ale do rzadkości należało, aby Zwierzo-Łowca przebywał blisko Mrocznego Łowcy, oni nigdy im nie służyli. Mroczni Łowcy byli stworzeni, by zabijać Daimony ich kuzynów, więc przeważnie Zwierzo-Łowcy unikali ich jak mogli. Przeważnie. Retta spojrzała przez ramię na Franceskę, która teraz nieprzyjemnie dreptała w miejscu. Złe przeczucie przeszło przez Rettę, kiedy zdała sobie sprawę, że zaprzyjaźniła się z Franceską kilka tygodni po tym, jak uciekła z Rumunii. Znały się od przeszło piętnastu lat, zanim Retta zdecydowała się wyjawić Francesce prawdę swojego istnienia. Teraz miała podejrzenia, że się od tego rozchoruje. - Lycos? - Retta zapytała Ralucę. To był termin, którym Zwierzo-Łowcy nazywali ich wilczą gałąź rodzinną. - Raluca jest moją matką. - Franceska powiedziała cicho. - Andrei i Victor są moimi braćmi - to dlatego nigdy nie używam nazwiska. Nie chciałam, byś zadała sobie sprawę, że jestem jedną z tej rodziny. Retta nie mogła oddychać, kiedy stała tam z emocjami w rozsypce. Gniew, ból, zdrada. Wszyscy tam byli i wszyscy chcieli powrotu Retty i Franceski do domu, ale najbardziej chcieli, żeby Retta wróciła do męża. - Rozumiem.

16 - Proszę, Księżniczko. - Raluca powiedziała, kiedy patrzyła jej jasno-niebieskimi oczami, które paliły z intensywnością. - Jesteśmy tutaj tylko, żeby pomóc. - Więc zadzwońcie mi po jakąś taksówkę i zawieźcie z powrotem na lotnisko, natychmiast! Franceska pokręciła głową. - Nie możemy tego zrobić. Retta spojrzała na nią. - Dobra, więc sama to zrobię. - Kiedy podeszła do telefonu na biurku, Raluca odebrała jej go. Retta widziała sympatię w oczach Raluki, kiedy trzymała telefon przy piersi. - Naprawdę mi przykro, ale nie możesz opuścić tego miejsca, Księżniczko. - Och tak? Do diabła mogę i zamierzam. - Jak tylko Retta ruszyła do drzwi, Andrei zablokował jej drogę. - Jesteś w niebezpieczeństwie, Księżniczko. Zmrużyła oczy patrząc na niego. - Nie ja, stary. Ale ty jesteś, jeśli nie zejdziesz mi z drogi. Franceska zrobiła krok w jej kierunku. - Posłuchaj go, Retta, proszę. Odwróciła się do Franceski z sykiem. - Nie waż się nawet patrzeć na mnie. Myślałam, że byłaś moja przyjaciółką. - Jestem twoja przyjaciółką. - Gówno prawda! Okłamywałaś mnie. Oszukiwałaś mnie. Wiedziałaś jak się czuję w sprawie Velkana i nigdy, nawet raz nie wspomniałaś mi, że mu służysz. Franceska spojrzała na nią. - Tak, Retta. Książę Velkan posłał mnie, bym czuwała nad tobą, ponieważ obawiał się, że będziesz sama. Jak już wielokrotnie powtarzałaś na przestrzeni wieków byłaś młoda i naiwna. Spędziłaś całe swoje śmiertelne życie za murami klasztoru. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał, to byś ponownie cierpiała, więc ja została posłana jako opiekunka. Czy to naprawdę zbrodnia po tym wszystkim, co razem przeszłyśmy? - Nie potrzebuję niańki. Jak mogłaś grać po dwóch stronach barykady, kiedy wiedziałaś jak bardzo go nienawidzę. Te niebieskie oczy odpowiedziały jej ze szczerością.

17 - Nigdy z nikim nie pogrywałam. Ok., więc nie wspomniałam, że on mnie pierwotnie posłał, żebym z tobą została. Więc tak, jesteśmy przyjaciółkami. - Aha. Przyjaciele się nie okłamują. - A jak ja kłamałam? - Powiedziałaś, że nigdy go nie spotkałaś. - Ona naprawdę nigdy go nie spotkała. - Raluca wtrąciła się cicho. - Ja jestem tą, która wysłała własną córkę za tobą, na żądanie Księcia. Ona była najbliżej ciebie, kiedy stąd wyjechałaś. Ale Franceska nigdy nie spotkała Jego Wysokości. Ani raz. To sprawiło, że Retta poczuła się lepiej niż chciała przyznać, ale to dalej nic nie wnosiło. Oni wszyscy oszukali ją, a ona była zbyt zmęczona, by grać w tę grę. - To nie ma znaczenia. Jadę do domu. Andrei znów zablokował jej przejście. - Jesteś w domu, Księżniczko. - Jak cholera. - Udała, że idzie w prawo, by wyminąć go z lewej. Złapał ją w ramiona, nim dotarła do drzwi. Nie chcę cię skrzywdzić, Andrei, ale jak mi będziesz przeszkadzał to zrobię to... Zanim mogła dokończyć, Franceska podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. - Nigdzie nie idziesz. - Niech cię szlag trafi. - Dobra, wściekaj się na mnie ile chcesz, ale musisz wiedzieć, dlaczego cię tu sprowadziłam. Retta skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Niech zgadnę, Velkan chce mnie widzieć? - Nie. - Powiedziała Raluca dołączając do nich. - Jedyną rzeczą, jaką Jego Wysokość chciałby w odniesieniu do ciebie zobaczyć, Księżniczko, to twoje wypatroszenie. Teraz to ją zaskoczyło. - A od kiedy to? Andrei zabrał głos, by odpowiedzieć. - Od około połowy XVI wieku, kiedy stało się oczywiste, że nie masz zamiaru wrócić. Wtedy zaczął przeklinać twoje imię po wsze czasy. - Zamierzam dodać, że stosunkowo głośno to robił. - Raluca przytaknęła skwapliwie.

18 Z jakiegoś powodu Retta nie chciała o tym myśleć, ale to zraniło jej uczucia. Zakładała, że wszystkie próby oczernienia imienia jej ojca i jego reputacji, to był sposób na zmuszenie jej do kontaktu z nim. Oczywiście nie miała w tym żadnego interesu kiedykolwiek to zrobić, kiedy jeszcze była przekonana, że miał zamiar zabić ją tej nocy, kiedy dał jej swój eliksir snu. - Dlaczego tu jestem? Andrei wziął głęboki oddech zanim odpowiedział. - Ze względu na Stephena Corwina. Była zbita z tropu przez to imię. Jak u diabła mógłby on pasować do tego szaleństwa? - Pośrednik inwestycyjny? - Między innymi. - Powiedziała Franceska. - Pamiętasz jak mówiłam ci o dziwnym przeczuciu, co do niego? - Cały czas masz dziwne uczucia. Dziewięć na dziesięć jest zasługą zbyt dużej ilości pizzy czy zepsutego piwa. Franceska posłała jej rozbawione spojrzenie. - Tia, racja. Pamiętasz jak powiedziałam ci, że niepokoi mnie jego zapach? Że nie mogę go sklasyfikować? Przeprowadziłam małe dochodzenie i okazało się, że jest członkiem Zakonu Smoka. Brzmi znajomo? Retta przewróciła oczami. Zarówno jej ojciec jak i dziadek należeli do tej organizacji. Ich epitafia na temat Drakuli wynikały z członkostwa. - Zakon przestał istnieć niedługo po tym, jak Velkan zabił mojego ojca. Raluca pokręciła głową. - Nie, Księżniczko. Nie przestał. Oni po prostu zeszli do podziemia i chcieliby, żeby reszta świata myślała, że nie istnieją. Był kuzynem Mathhiasa Corvinusa, który stracił żonę przez Daimona. Przerażony przez demona, który twierdził, że zabrał jej życie i duszę, postanowił oczyścić świat z nieumarłych. Poszedł na krucjatę przeciwko Daimonom i posłał po swoich braci, by mu pomogli. Ale nie poprzestali na Daimonach. Równie łatwo zabijali naszych jak i Mrocznych Łowców. Nie uwzględniając różnicy między nimi. Dla nich jeden nadprzyrodzony był równy drugiemu i każdy powinien być tępiony. Nawet teraz wieki później, polują na nas bez rozróżniania rodzaju, brutalnie zabijając wszystkich, którzy staną na ich drodze. Retta poczuła się okropnie, ale to wciąż nie wyjaśniało, dlaczego chcieli, aby tu została. - A co to ma ze mną wspólnego?

19 Tym razem Franceska wzięła głęboki oddech zanim odpowiedziała. - Myślę, że Stephen został wysłany, żeby cię zabić. Retta skrzywiła się na koleżankę. - Jesteś szalona? Nie ma takiej opcji. - Pamiętasz ten tatuaż na jego ramieniu, o którym mi mówiłaś? Ten z owiniętym smokiem wkoło krzyża? To ich godło. On jest jednym z nich, Ret, zaufaj mi. - Zaufać tobie? Po tych wszystkich wiekach, kiedy mnie okłamywałaś? Pomyśl raz jeszcze. Stephen by mnie nie skrzywdził. Miał wystarczająco dużo czasu, aby próbować. Franceska obdarowała ją głębokim, znaczącym spojrzeniem. - Na pewno? Retta zawahała się, a następnie znienawidziła się za to. Stephen nigdy nie dał jej powodu, by myślała, że jest kimś innym niż tylko znajomym, który chciałby czegoś więcej od jej życia. Ale ponieważ technicznie była mężatką i była nieśmiertelna trzymała go na dystans. - Oczywiście, że jestem pewna. - Więc dlaczego on węszył wkoło ciebie? - Franceska zapytała chłodno. - Bo może mnie lubi? - Albo próbował cię wykorzystać, żeby dobrać się do Księcia Velkana. - Powiedziała Raluca. - To była moja teoria. To, dlatego Książę upewnił się, że wszystkie wzmianki o tobie i twojej matce zniknęły z historycznych pism. Nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się, że Vlad Drakula miał córkę, a najbardziej Książę nie chciał, aby się dowiedzieli, że go poślubiłaś. Wiedział, że Zakon ścigałby cię aż na kraniec świata, gdyby kiedykolwiek dowiedzieli się o twoim istnieniu. - To ma sens. - Dodał Andrei. - Corvinuses i Danesti mają długą historię złej krwi między nimi. Cięgle jeszcze Retta mogła podważyć ich argumenty. - To nie jest średniowiecze, ludzie. W przypadku jakbyście nie zauważyli, wojny się skończyły. - Nie. - Powiedział Andrei, patrząc za nią w kierunku drzwi. - Myślę, że wojna dopiero się zaczyna.

20 Marszcząc brwi na jego dziwny ton głosu, odwróciła głowę, aby zobaczyć, co przykuło jego uwagę. Jej serce przestało bić, gdy zobaczyła wysoką postać, ubraną w czarną zbroję wraz z hełmem i herbem. I to był herb Velkana. I rycerz szedł prosto na nią.

21 ROZDZIAŁ 3 Retta nie mogła oddychać, kiedy Raluca otworzyła drzwi, a Velkan zuchwale wszedł. Wysoki na sześć stóp i cztery cale wydawał się gigantem, wtedy, kiedy była człowiekiem. I znowu przypomniała sobie, jak go zobaczyła po raz pierwszy. Wtedy krew pokrywała tą czarną zbroję. Krew tych, którzy chcieli ją zgwałcić i zabić. Wciąż mogła sobie przypomnieć dźwięk skrzypiącej stali, kiedy się poruszał. I widok jego zręczności nawet, kiedy każdy centymetr jego ciała był okryty zbroją. Co więcej, przypomniała sobie piękno jego twarzy… Czułość dotyku jego rąk, gdy pieścił jej nagą skórę. Sposób, w jaki ją trzymał, jakby była niewymownie cenna, jakby obawiał się, że rozbije się w jego ramionach i ponownie zostawi go samego. Te wspomnienia kotłowały się i zostały pogrzebane pod gniewem i nienawiścią, którą pałała do niego. Teraz przez moment chciała wrócić do początku ich małżeństwa. Powrócić do dni, kiedy żyła i umarła dla tego mężczyzny. Kiedy ufała mu bez pytania. On był wtedy całym jej światem. Ale każdy z tych momentów uciekł z jej pamięci, kiedy podszedł do niej. I jakaś zapomniana jej część chciała go objąć, po tych wszystkich stuleciach. Chciała rzucić mu się w ramiona i po prostu czuć go ponownie. Oczekiwała, że ją przeklnie albo ją pocałuje. Że będzie się na nią gapił, jakby nie mógł uwierzyć, że tu była. Albo spróbuje ją udusić. Coś. Cokolwiek. Ale we wszystkich scenariuszach, jakie sobie wyobrażała, nie było nic nawet zbliżonego do tego niż to, co on zrobił. Przeszedł obok niej, jak gdyby w ogóle jej nie znał, chwycił Franceskę i gwałtownie przytulił, zanim zaczął z nią tańczyć po pokoju. Zmieszana Retta położyła ręce po bokach, gdy fala wściekłości przeszła przez jej ciało. Jak śmiał chwycić inną kobietę, a jej nawet nie poznać!? Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale została uciszona, gdy rycerz zaczął śmiać się głosem, którego nigdy nie słyszała u Velkana. Był lekki i niemal chłopięcy. - Och, moja mała siostrzyczka. Minęło tyle czasu odkąd cię widziałem. Jak się miewasz? - Victor. - Raluca powiedział śmiejąc się. - Postaw Franceskę zanim ją zmiażdżysz. Franceska ściągnęła ptasi hełm z jego głowy odsłaniając jego roześmiane oblicze w przeciwieństwie do wiecznie poważnego oblicza Velkana. Z brązowymi włosami i przenikliwie

22 niebieskimi oczami Victor szybko wypełnił polecenie matki i postawił Franceskę na ziemi. Śmiejąc się przytuliła go mocno, podczas gdy Retta wypuściła długi oddech. To było blisko. Zbyt blisko rzeczywistości i właśnie zdała sobie sprawę, że nie chce spotkać Velkana na jego warunkach. Musiała upewnić się, że ma kontrolę nad ich pierwszym spotkaniem. Że jej ciało i emocje nie zdradzą jej ponownie. - Tak dobrze cię widzieć. - Franceska śmiała się do brata. - Tęskniłam tak bardzo. Te słowa szarpnęły sercem Retty, kiedy widziała uczucia swojej najlepszej przyjaciółki dzielącej je z rodziną. Bracia Retty zmarli setki lat temu, tak jak ich cała linia rodzinna. To nie był radosny powrót do domu dla niej. Bez rodziców. Bez męża. Nic. To bolało najbardziej. Viktor przerwał gdy zdał sobie sprawę, że nie byli sami. - Księżniczka EspeRetta? - Tak. - Raluca odpowiedziała za nią. Panika zamigotała w jego niebieskich oczach. - Musimy ją stąd zabrać, zanim Książe ją zobaczy. Wreszcie ktoś, kto zobaczył powód. Raluca machnęła ręką na jego słowa. - Nie przybędzie tu tak wcześnie. Victor pokiwał głową zaprzeczając. - Ona może zostać na noc, ale kiedy nadejdzie jutro, ona musi odejść, zanim on dowie się, że ona tu jest. Franceska zaczęła się z nim spierać. - Przywiozłam ją tutaj dla ochrony. Ona musi tu zostać. - Nie. - Powiedziała Retta coraz bardziej zmęczona sposobem, w jaki o niej rozmawiali, jakby była zagubionym szczeniakiem, którego zostawiono w garażu. - Przybyłam tutaj, bo Velkan planuje wystawienie mojego ojca na widok publiczny. Kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsce, kiedy Franceska z lekkim zakłopotaniem odwróciła się. Absolutna wściekłość przeszła przez całą osobę Retty. - Nawet mi nie mów, że skłamałaś. Franceska skuliła się. - Tylko troszeczkę. Wiedziałam, że jeśli ci tak powiem, to jest to jedyna rzecz, która spowoduje, że opuścisz Chicago.

23 W całym swoim życiu Retta nie była bardziej wściekła. - Niewiarygodne! Niewiary-kurwa-godne. Jak można zrobić coś takiego? Franceska była kompletnie skruszona. - Zrobiłam to, by cię chronić. Retta chwyciła jej rękę, kiedy uczucie czystego wstrętu wypełniło ją. - Dzięki, Frankie. To nie tak, że mam jakieś swoje życie, jak również klientów, którzy mnie potrzebują. - Nie można mieć klientów, kiedy jest się martwym. Poza tym Trish świetnie sobie poradzi. Nawet nie będą za tobą tęsknić. - Oszczędź mi tych bzdur. - Spojrzała na Victora. - Sprowadź mi taksówkę i spadam stąd. Teraz. Spojrzał na telefon. - Victor. - Raluca powiedziała szorstko z akcentem na końcu. - Dotknij tego telefonu, a będziesz tego żałować do końca swojego istnienia. Uniósł w zdziwieniu brwi i zastygł w bezruchu. - Ale mamo… Książę chciałby… - Zajmę się Księciem. Musisz przygotować się do podróży. A teraz idź. Retta mogłaby powiedzieć, że chciał się zacząć kłócić, ale nie miał odwagi. Zamiast tego rzucił jej ponure spojrzenie, zanim postąpił zgodnie z nakazem matki. - Gdzie jest Velkan? - Retta zapytała Ralucę. - Nie bądź niepoważna, Księżniczko, on jest dokładnie tam, gdzie chce być. - Nie powiesz mi? Raluca zawahała się przed odpowiedzią. - Nie pozwolę ci, żebyś go dopadła w jego domu, po tym ile wycierpiał przez ciebie, Księżniczko. Wiem od mojej córki, co do niego czujesz. - I wciąż jesteś po jego stronie? Wzrok Raluki powędrował na ścianę, na której wisiały dwa ostrza. - Będę chronić Jego Wysokość do ostatniego mojego tchnienia. I dla niego też dałabym się wbić na pal. I kiedy wypowiedziała te słowa odwróciła się i zostawiła Rettę samą z Franceską i Andrei. Retta popatrzyła wyczekująco na chłopaka.

24 - On będzie później w Bloody Dungeon. - W czym? - To jest klub. - Wyjaśniła Franceska. - Jeden w tych, gdzie Daimony częściej wybierają się po turystów, którzy chcą zobaczyć prawdziwe wampiry. Cóż, czy to nie sprawiało, że było to sensowne? - O której on tam będzie? Andrei wzruszył ramionami. - W każdym czasie od teraz aż do świtu. - Jesteś taki pomocny, Andrei. - Staram się, Księżniczko. - I zawodzisz mnie z tak wielkim rozmachem. Zignorował jej sarkazm. Wzdychając Retta spojrzała na Franceskę. - Przypuszczam, że nie mogę cię namówić, byś mnie teleportowała do domu, prawda? - Nie lubisz teleportu. To sprawia, że jesteś przewrażliwiona. Poza tym myślałam, że już mnie nie lubisz. - Jestem na granicy. Ale jesteś moją jedyną rodziną. Dobra czy zła, a teraz z pewnością zła. Zabierz mnie do domu i ci wybaczę. - Nie mogę tego zrobić, Retta. Przykro mi. Ale zaufaj mi, robię to dla twojego dobra. W porządku. Kiedy nadejdzie ranek, wymknie im się tak czy inaczej. Spojrzała na Andrei. - Jesteśmy w stu procentach pewni, że Velkan nie przyjdzie dziś w nocy do tego hotelu, prawda? - Och, nie mogę tego absolutnie zagwarantować. On nie chce mieć nic do czynienia z twoją rodziną. I odwiedza to miejsce od wielkiego dzwonu. Te słowa coś w niej rozgrzały i poruszyły. - Więc dlaczego prowadzicie to miejsce? Uśmiechnął się do niej. - Pieniądze. Potrzebujemy ich do zabijania Daimonów. Świetnie, po prostu świetnie. - Nieważne. Idę do łóżka. Daj mi klucz i pozwól zostawić cały ten bałagan za sobą. Franceska zmarszczyła brwi. - A nie jesteś głodna?

25 - Nie. Po prostu muszę iść spać i zapomnieć o tym wszystkim, co się dzisiaj stało. Andrei wszedł za kontuar, by ją zameldować. - Czy chcesz apartament Drakuli? Retta zmrużyła oczy patrząc na niego. - Przeginaj dalej, Andrei, a ty i ja będziemy musieli zagrać w grę. - A co to za gra, Księżniczko? - Znajdź piłeczki w mojej ręce. - Nie widzę tam żadnych piłeczek, Księżniczko. - Och zobaczysz, jak tylko ścisnę twoje ciało. Wzdrygnął się, a Franceska się roześmiała. - Sprawdza cię, Andrei. Jej gadka jest zawsze ostrzejsza, niż jej ugryzienia. Żałując, że nie zostawiła koleżanki w domu, Retta wzięła swoją kartę-klucz. - Gdzie jest mój pokój? - Na poddaszu. Bez słowa Retta chwyciła swoją walizkę i udała się do windy. Weszła do niej i obróciła się, by zobaczyć Franceskę i Andrei jak drażnili się nawzajem, podczas gdy drzwi się za nią zamknęły. Ból przeciął jej serce. Jak bardzo chciała mieć swoją rodzinę z powrotem. Uwielbiała swoich dwóch młodszych braci. Byli jedną z największych radości jej ludzkiego życia. I przeszyło ją ukłucie winy, że przez nią Franceska została tego pozbawiona. Nienawidziła tego, że zostali rozdzieleni na wieki. Ale to była decyzja Franceski, a nie jej. Z westchnieniem wjechała windą na górę i poszła do pokoju. Ale jak tylko pchnęła drzwi, poczuła nagłą potrzebę, by wrócić na dół i skrzywdzić Andrei i Ralucę. Żeby powiedzieć, że miejsce jest lepkie, byłoby obrazą dla kleistości. Apartament był duży i przestronny z krwawymi ścianami, które były ozdobione wszelkimi rodzajami rzeczy wykonanych w drewnie, mającymi związek z palowaniem. Przewróciła oczami i udała się do sypialni w połowie drogi zamarła. W odróżnieniu od salonu ten pokój był urządzony na czarno, biało i szaro i był identyczny z pokojem w Bela Lugosi's Dracula, gdzie kiedyś przyjeżdżała. - Wy, ludzie jesteście chorzy. - Powiedziała Retta wdzięczna, że przynajmniej tutaj nie było żadnych pamiątek po jej ojcu. Stawiając swoją walizkę, ściągnęła płaszcz, skopała buty z nóg i podeszła do łóżka. Chciała się troszkę zdrzemnąć, bo była na skraju wyczerpania i chciała trochę pomyśleć o