Magda-_m10

  • Dokumenty159
  • Odsłony29 668
  • Obserwuję49
  • Rozmiar dokumentów289.3 MB
  • Ilość pobrań17 124

Barnholdt Lauren - Through to You

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Barnholdt Lauren - Through to You.pdf

Magda-_m10 EBooki Barnholdt Lauren
Użytkownik Magda-_m10 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 228 stron)

2 THROUGH TO YOU LAUREN BARNHOLDT Tłumaczenie i korekta : G_r_e_e_n Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.

3 Rozdział 1…… . ...................................................................................... 4 Rozdział 2 ................................................................................................ 6 Rozdział 3 ................................................................................................ 7 Rozdział 4 .............................................................................................. 12 Rozdział 5 .............................................................................................. 18 Rozdział 6 .............................................................................................. 23 Rozdział 7 .............................................................................................. 26 Rozdział 8 .............................................................................................. 30 Rozdział 9 .............................................................................................. 32 Rozdział 10 ............................................................................................ 43 Rozdział 11 ............................................................................................ 48 Rozdział 12 ............................................................................................ 59 Rozdział 13 ............................................................................................ 64 Rozdział 14 ............................................................................................ 72 Rozdział 15 ............................................................................................ 77 Rozdział 16 ............................................................................................ 82 Rozdział 17 ............................................................................................ 89 Rozdział 18 ............................................................................................ 98 Rozdział 19 .......................................................................................... 108 Rozdział 20 .......................................................................................... 117 Rozdział 21 .......................................................................................... 126 Rozdział 22 .......................................................................................... 136 Rozdział 23 .......................................................................................... 146 Rozdział 24 .......................................................................................... 153 Rozdział 25 .......................................................................................... 157 Rozdział 26 .......................................................................................... 161 Rozdział 27 .......................................................................................... 165 Rozdział 28 .......................................................................................... 172

4 Rozdział 29 .......................................................................................... 176 Rozdział 30 .......................................................................................... 184 Rozdział 31 .......................................................................................... 191 Rozdział 32 .......................................................................................... 196 Rozdział 33 .......................................................................................... 198 Rozdział 34 .......................................................................................... 202 Rozdział 35 .......................................................................................... 207 Rozdział 36 .......................................................................................... 208 Rozdział 37 .......................................................................................... 211 Rozdział 38 .......................................................................................... 214 Rozdział 39 .......................................................................................... 217 Rozdział 40 .......................................................................................... 220 Rozdział 41 .......................................................................................... 223

5 KONIEC Rozdział 1 Harper Tak to się skończyło - ze mną płaczącą w łazience hotelu Crowne Plaza, przeklinającą siebie za bycie głupią. Wiedziałam, że to było złe. Wiedziałam, że nie zakończy się dobrze. Znalazłam się w sytuacji, która ostatecznie miała doprowadzić do złamania mojego serca. Dosięgam dozownika i wyrywam trochę papieru toaletowego. Używam go do wydmuchania nosa. Stopy mnie dobijają, ponieważ mam na sobie te głupie szpilki. Chcę usiąść, ale nie mam gdzie. Na miłość boską! Jestem w kabinie łazienkowej. Aktualnie, jedynym miejscem do siedzenia jest toaleta, ale nie ma pokrywy. Dlaczego toalety w hotelowych łazienkach nie mają pokryw? Jestem pewna, że nie jestem pierwszą osobą, kończącą tu z zapłakanymi oczyma i szukającą trochę prywatności. Czy to nie w hotelach dzieją się zawsze skandaliczne rzeczy? Takie które są powodem rozpaczania w łazience? Dobra - myślę sobie. Uspokój się. Nie jest tak źle jak myślisz. Problemem jest fakt, że naprawdę jest tak źle jak myślę. Nigdy wcześniej nie miałam złamanego serca. Nie spodziewałam się, że będę w takim stanie. Nie spodziewałam się, że będę czuć się tak, jakbym chciała umrzeć. Nie spodziewałam się, że będę tak mocno płakać, moje ramiona będą drżeć i nie będę mogła oddychać. Drzwi do łazienki otwierają się i słyszę sunące po podłodze kroki. Grupa dziewczyn śmieje się podczas nakładania szminki. Są szczęśliwe i podekscytowane. Tak jak ja powinnam być. Ale nie jestem. Zamiast tego jestem tutaj.

6 Płacząc w kabinie łazienkowej. Tak to się kończy. Nie mam kogo obwiniać. Nikogo oprócz siebie. Wiedziałam, że to nadchodzi. Po prostu nie mogłam tego zatrzymać.

7 Rozdział 2 Penn Harper nie jest w porządku. Nigdy nie chciałem złamać jej serca. Ona podjęła decyzję o tym, żeby to zrobić.

8 POCZĄTEK Rozdział 3 Harper Tak to się zaczęło. Na historii świata. Od liściku. W przypadkowe środowe popołudnie. Penn Mattingly, idąc na swoje miejsce znajdujące się z tyłu sali, położył na moim biurku liścik. Natychmiast stałam się podejrzliwa. Jesteśmy w college’u. Licealni chłopcy notorycznie zostawiają dziwaczne liściki i inne rzeczy. Zwykle, cokolwiek zostawią, nie brzmi ani nie reprezentuje sobą niczego miłego czy stosownego. - Co to? – Pyta moja najlepsza przyjaciółka Anna. Sięga przez przejście i wyrywa mi liścik. - Hej! – Nie wiem dlaczego, ale nagle czuję się w stosunku do niego bardzo opiekuńczo. Jestem pewna, że czasami brzmi to całkowicie absurdalnie, na granicy molestowania seksualnego. Kiedyś student drugiego roku zostawił w szafce Anny liścik, w którym było napisane lubię twoje cycki w tej koszuli. Jeśli dostałabym taką wiadomość, to bym umarła. Ale Anna uśmiechnęła się i przyjęła to jako komplement. Potem zaczęła umawiać się z tym chłopakiem, co było oryginalnym sposobem na rozpoczęcie związku. Ale co tam. - Co? – Pyta podczas rozwijania kawałka papieru. – Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Powinnyśmy się wszystkim dzielić. Sięgam i chwytam go z powrotem. – Pozwolę ci przeczytać liścik – mówię – ale muszę zrobić to pierwsza. Jednak nie rozwijam papierka. Przynajmniej nie od razu. Zamiast tego trzymam go w dłoni. Wraz z kolejnym dreszczem przechodzącym przez mój

9 kręgosłup, pojawia się coś w rodzaju przeczucia. Czuję, że jeśli przeczytam to, co jest w nim napisane wejdę na drogę, z której nie ma powrotu. - Otwórz to! – Szepcze Anna teatralnie. - Dobrze już, dobrze – ale ciągle tego nie robię. Obracam się i spoglądam na Penna. Wygląda tak jak zawsze. Kudłate ciemne włosy są trochę zbyt długie i opadają na czoło. Szerokie ramiona, ciemne oczy. Na policzkach i brodzie widnieje odrobina kilkudniowego zarostu. Ma na sobie luźne dżinsy i czerwoną bluzę. Żartuje z Emmettem Wilsonem i zachowuje się zupełnie normalnie. Jestem zdumiona tym jak chłopcy różnią się od dziewcząt. Jak Penn mógł pięć minut temu zostawić na moim biurku liścik, a teraz udawać, że nic się nie wydarzyło? Tymczasem Anna i ja siedzimy tu, poruszając ogromny problem, zanim nawet przeczytałyśmy co jest w środku. - To jest niedorzeczne. – Mówi Anna z politowaniem w oczach. Wychyla się i ponownie łapie liścik. Zabieram go z powrotem. Dzwoni dzwonek i wchodzi pan Marks. Wszyscy się wyciszają. Rozkładam liścik na kolanach. Jest w nim nabazgrana męskim pismem jedna linijka. Lubię Twój blask. Moje ręce podnoszą się i instynktownie dotykają włosów, kitki poprzeplatanej kawałkami świecących wstążek. Nawet nie chciałam założyć tych głupich wstążek, ale to był tydzień seniorów i Anna nalegała żebyśmy coś zrobiły. Więc spotkałyśmy się rano w łazience i wplotłyśmy świecące włókno we włosy. Zielone i niebieskie – nasze szkolne barwy. Wtedy nie czułam się zbytnio świecąca, ale teraz wiedząc co Penn napisał, robię się cała czerwona. Obracam się i spoglądam na niego ponownie, ale jest skupiony na zeszycie.

10 Zerkam na Annę i wzruszam niezainteresowana ramionami. Nawet jeśli moje serce bije bardzo szybko. Mam dziwne uczucie, że przy Annie nie powinnam robić z tego wielkiej sprawy. Mówię z przesadą – Co za idiota! – i podaję jej kartkę. Wiem, że to głupie, ale tak szybko jak liścik znika z moich rąk, chcę go mieć z powrotem. Nie jestem rodzajem dziewczyny, która dostaje karteczki od chłopców. Nigdy wcześniej nikt nie nazwał mnie świecącą. Anna czyta notkę. Jej brwi się unoszą, a potem wzrusza ramionami. – Urocze. – Mówi bezgłośnie. Oddaje mi kartkę, a wtedy pan Marks kieruje na nas swoją uwagę – Coś ważnego panie? - Co pan ma na myśli? – Pyta Anna zadzierającym i fałszywie niewinnym głosem. Nie boi się nauczycieli. Natomiast ja boję się wszystkiego. Włączając w to brak ograniczeń, pająki, ciemność, latanie i krew. - Mam na myśli to, że na mojej lekcji podajecie sobie liściki. – Odpowiada pan Marks. Wyciąga rękę. – Chciałybyście podzielić się tym? Moja twarz płonie. Nie przekazujemy sobie liścików. – Kłamie Anna. Nauczyciel marszczy brwi i rzuca jej piorunujące spojrzenie. Sądzę, że to co Anna powiedziała technicznie nie jest kłamstwem. Technicznie nie przekazywałyśmy sobie liścików. Przynajmniej żadna z nas nie pisała do siebie. Czy Penn też będzie miał kłopoty? Walczę z chęcią obrócenia się do niego, żeby zobaczyć jak reaguje na tą całą sytuację. Prawie wiem – typ osoby kładącej liścik na czyimś biurku, mówiący lubię Twój blask, nie jest typem osoby, która wariuje kiedy znajdzie się w tarapatach. Na ścianie brzęczy klasowy telefon. Pan Marks wzdycha i podchodzi do niego.

11 - Tak. – Mówi do słuchawki. – Jest tutaj. – Jego wzrok wędruje do mnie. Momentalnie prostuję się na krześle. Odkłada telefon i posyła mi rozdrażnione spojrzenie. – Wydaje się, że na razie uchronisz się przed moim gniewem, panno Fairbanks. Jesteś potrzebna w gabinecie pielęgniarki. Bzdury, bzdury, bzdury. Kiedy zbieram książki i wychodzę z klasy Anna rzuca mi współczujące spojrzenie. Jestem na korytarzu. Stoję tam, nie wiedząc co zrobić. Lekcja dopiero się zaczęła. Oznacza to, że przez następne czterdzieści pięć minut będę wędrować po korytarzach. Mam nadzieję, że nie dam się złapać. To jest taki układ pomiędzy mną a pielęgniarką. Ona mnie prześladuje. Wiem, że to brzmi szalenie, ale to całkowita prawda. Można by pomyśleć, że ktoś kto ukończył kilka kursów medycznych, nie ma zdolności do bycia prześladowcą. Ale to pokazuje, że nigdy nie można być pewnym, co czai się w głębi czyjegoś umysłu. W porządku, może jestem trochę dramatyczna. Pielęgniarka nie jest prześladowcą posiadającym zakaz zbliżania się do mnie. To po prostu trochę absurdalnych zasad obowiązujących wszystkich uczniów, którzy muszą mieć przed zakończeniem szkoły zrobione badania kontrolne. To jest rodzaj statystyk państwowych czy coś w tym rodzaju, co trzeba zrobić, żeby się upewnić, że każdy jest zdrowy. Większość dzieciaków dostaje skierowanie od lekarzy rodzinnych, albo kiedy zapisuje się na zajęcia sportowe. Jednym z moich największych lęków są lekarze i igły. Więc nie poszłam. Niestety, jeśli nie pokażesz szkole dowodu, to dostaniesz go kiedy wezwą cię do gabinetu pielęgniarki. Pojawi się w nim szkolny lekarz i będzie próbował ci go dać. Hmm, nie dzięki. Widziałam szkolnego lekarza. Ma mięsiste palce. Pachnie jak pepperoni i szwajcarski ser. W każdym razie, to te śmieszne zasady. Dlaczego szkoła powinna decydować o twoim zdrowiu?

12 Wyciągam z zeszytu liścik od Penna i znowu go czytam. Lubię Twój blask. Chciał być miły? Czy to jest jedna z tych głupawych, chłopięcych rzeczy, które robią ponieważ mogą? Nabijał się ze mnie? Nie mam żadnego doświadczenia z tego typu rzeczami. Swój pierwszy liścik otrzymałam od chłopca z drugiej klasy, kiedy Charles Dawcett położył na moim biurku notkę z zapytaniem czy zostanę jego dziewczyną. Powiedziałam tak, ale do czasu nadchodzącej przerwy on wyprowadził się do Addison Roach. Cokolwiek – myślę sobie – To tylko głupi liścik. Nic nie znaczy. Ale część mnie nie może poradzić sobie z życzeniem, by to było coś więcej. Dokładnie w tym momencie Penn Mattingly pojawia się za mną i ciągnie mnie za kosmyk włosów.

13 Rozdział 4 Penn To był tylko głupi liścik. Napisałem w nim to, ponieważ zobaczyłem Harper idącą na historię świata razem z przyjaciółką, która miała nastroszone włosy. We włosach Harper błyszczały świecidełka. Dosięgnęła kucyka i wygładziła go. Coś w sposobie w jaki to zrobiła sprawiło, że wyglądała jakby nosiła te błyskotki z dystansem. Nie wiem dlaczego, ale było tak, jakby zrobiła to z namysłem. Jakby ktoś przekonał ją do ich noszenia. Jakby nawet nie była skrępowana paradowaniem w niebieskiej albo zielonej koszulce z okazji tygodnia seniorów. Jak ktoś kto musiał być lubiany. Hej Harper. Może powinnaś nosić te świecidełka. To by mnie zabiło. Wszyscy ci ludzie chodzący w swoich głupich szkolnych koszulkach, myślący że to nic nie znaczy, a pośród nich ona, nosząca swoje świecidełka w całkowicie ironiczny sposób. Więc wyrwałem ze swojego zeszytu kawałek papieru i napisałem, że lubię jej blask. To był tylko głupi liścik, który podrzuciłem na jej biurko. To nie miało nic znaczyć. Ale kiedy zobaczyłem jak odwraca się, żeby na mnie spojrzeć, trochę się zdenerwowałem, że być może myśli, że to znaczy coś więcej niż w rzeczywistości. Więc udawałem, że rozmawiam z dzieciakiem obok. A potem zobaczyłem jak pan Mark łapie ją z karteczką, a ona kręci się w ten kłopotliwy sposób. W tym momencie, z jakiegoś powodu chciałem, żeby nauczyciel ją przeczytał. Dla śmiechu. Na forum. Nie podpisałem się, więc nikt by nie wiedział, że należy do mnie.

14 To się spierdoliło. Wiem. Ale chciałem, żeby Harper była zażenowana. Faktycznie, to nie. To nie jest cała prawda. Nie chciałem, żeby była zażenowana. Chciałem mieć na nią jakiś wpływ. Podobało mi się, że miałbym nad nią władzę. Więc kiedy została wezwana do gabinetu pielęgniarki, natychmiast podskoczyłem i zapytałem o pozwolenie na wyjście do łazienki. Myślałem, że będę biegał wokół szukając jej, ale ona stała na korytarzu patrząc na coś w dół. Kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem że czyta mój liścik. Czułem przechodzący przeze mnie strach. Dlaczego ponownie go czyta? Może jest prześladowcą. Objąłem ją wzrokiem. Długie ciemne włosy, średni wzrost, ubrana w dżinsy i różowy podkoszulek ze zwykłą białą koszulą na wierzchu. Nie wygląda jak stalker. Poza tym, ja byłem osobą, która zostawiła na jej biurku liścik. Jeśli już, to ja mógłbym być tak nazywany. Ale nadal... Nigdy nie powiesz… Jak naprawdę powinien wyglądać prześladowca? Oczekujesz dziewczyny, która nie jest urocza. Dziewczyny która jest zdesperowana zdobyciem męskiej uwagi. Uczciwie - z moich doświadczeń wynika, nie brzmiąc jak dupek, że mam coś trochę z ludzi, którzy zajmują się ładnymi osobami. Czy Harper jest ładna? Nie byłem pewny. - Co robisz? - Pytam i lekko ciągnę za kosmyk jej włosów. Obraca się zaskoczona i upuszcza notkę, którą jej dałem. Oboje schylamy się, żeby ją podnieść, a potem zatrzymujemy się, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego co robimy. W końcu przykucamy na podłodze. Zostaję tak chwilę dłużej niż to konieczne, ponieważ mogę powiedzieć, że jest speszona. Wiem, że to popieprzone, ale jak mówiłem lubię wywierać na niej jakieś wrażenie. W końcu chwyta liścik i oboje wstajemy. - Nic nie robię. – Wygładza kucyk i świecące błyskotki. – A ty?

15 Wzruszam ramionami. – Dlaczego musisz iść do pielęgniarki? – Pytam. – Jesteś chora? – Nie wygląda na chorą. - Nie idę do pielęgniarki. – Zauważam przechodzącą przez jej twarz panikę. - Ale zostałaś wezwana. - Więc? - Więc dlaczego nie idziesz? – To prawie zabawne. Ja pytający kogoś, dlaczego czegoś nie robi. Nigdy nie robiłem tego co powinienem. Wzrusza ramionami i przestępuje z nogi na nogę. – Nie wiem. - Kłamczucha. - Cokolwiek. – Odgarnia włosy z twarzy i patrzy na mnie wyzywająco, jakby czekała, aż coś powiem. Ale nie wiem co. - Dobra, więc… Przypuszczam, że trochę pokręcę się tutaj. – Mówi w końcu. - Po szkole? - Tak. - Dlaczego? - Bo tak powiedziałam. Nie idę do pielęgniarki. Nie mam pojęcia o czym mówi. Zdecydowanie może być szalona. Ale nie jak jakaś niebezpieczna, szalona osoba. Chociaż jeśli ludzie są dziwni w ten sposób, mogą być dziwni w każdy inny. Lubię kiedy na każdej lekcji historii świata jest cicho. Tylko, że teraz jest tutaj i mówi bez sensu. - Co masz przeciwko pielęgniarce? – Dokuczam. Zaczynam iść korytarzem w przypadku, gdyby pan Mark zdecydował się wyjść i sprawdzić, czy rzeczywiście jestem w łazience. Harper podąża za mną. - Nic, naprawdę. - Taa, musisz mieć coś przeciwko niej – czy to możliwe, żeby nie wiedziała jak przesadzony jest gabinet pielęgniarki?

16 - Wiesz, jeśli tam zejdziesz i powiesz, że wymiotowałaś w łazience to pozwolą ci iść do domu. To taka reguła. - Ona potrzebuje mnie na badania. – Mówi Harper. – A ja mam fobię. - Na badania? - Na te wszystkie medyczne sprawy. – Spogląda na mnie i unosi podbródek, prowokując mnie do nazwania jej szaloną. Ale tego nie robię. Dziewczyna, która potrafi przyznać się do swoich lęków jest odświeżająca. - To przecież tylko szkolne badania. Wiesz to, racja? Nie pobierają krwi ani nic z tych rzeczy. Naprawdę. Miałem robionych z milion sportowych badań do baseballu i jeśli nie jesteś jakieś pięć minut od śmierci, albo nie masz skoliozy, to badania są całkowicie bezużyteczne. Wzrusza ramionami. – Dla mnie wszystko to jedno i to samo. Ciągle idę korytarzem, a ona podąża za mną – więc będziesz wędrowała po szkole? Przytakuje. – Do czasu aż skończą się zajęcia. Mam nadzieję, że pielęgniarka zapomni potem, że chciała mnie widzieć. Co za okropny plan. Każdy wie, że jeśli chcesz ominąć lekcje, to nie możesz wałęsać się po szkole. – To nie najlepszy pomysł – mówię jej. – Ktoś może cię złapać. - Nie, nikt mnie nie złapie. – Odpowiada. – Zamierzam ukryć się w łazience. - O Boże! – Przewracam oczami. To jest pierwsze miejsce, gdzie zaglądają. To jest tak niewinnie, niedorzeczny plan, że nie mogę przestać myśleć, iż Harper żartuje. Ale na jej twarzy nie ma uśmiechu. Potrząsam głową i lustruję ją wzrokiem. Przygryza wargę i wygląda tak cholernie słodko. Jak jakiś zagubiony szczeniak, któremu nie mogę się oprzeć – chcesz się stąd wydostać? Wygląda na zszokowaną. – Opuścić szkołę? - Tak.

17 - Z tobą? - Tak. - I co będziemy robić? - Nie wiem. Jeść. Spacerować. Przeżyjemy przygodę – obdarzam ją swoim przećwiczonym uśmiechem, tym którego używam jeśli chcę, aby ktoś postąpił zgodnie z moją wolą. Harper tupie nogą o podłogę. – Nawet cię nie znam. - Penn Mattingly – wyciągam rękę, a ona podaje mi swoją, wyglądając tak jakby nie mogła uwierzyć, że staram się ciągnąć tę gównianą rozmowę. - Znam twoje imię. - Więc czego jeszcze potrzebujesz? – Wyciągam portfel i podaję jej prawo jazdy. – Nazwisko, datę urodzenia, adres… Spogląda na nie niepewnie. – Twoje zdjęcie jest okropne. - Naprawdę? – Podnoszę głowę. – Jestem jedyny w swoim rodzaju. To było po imprezie i ta dziewczyna miała… - zamykam się na chwilę. Wychylam się i zabieram prawko z powrotem. – Więc... To była ostra noc. W tych okolicznościach wyglądałem całkiem dobrze. - Zawsze jesteś taki zarozumiały? Potrząsam głową i udaję, jakby tego o mnie nie powiedziała. – To naprawdę szkoda – mówię jej – że myślisz tak o mnie. - To ty powiedziałeś mi, że uważasz, iż wyglądasz dobrze na tym zdjęciu i że miałeś przypadkową przygodę z dziewczyną. Co jeszcze mam myśleć? Nigdy z tobą nie rozmawiałam. Do dzisiaj. Właściwie nie robisz najlepszego pierwszego wrażenia. – Odwraca się i zaczyna oddalać. Udaję się za nią w pościg. Cudownie jak nagle stałem się prześladowcą zamiast bycia prześladowanym. – To okropne – mówię. – Przez cały czas chodzimy do tej samej szkoły i nawet ze sobą nie gadaliśmy. Co jeśli jesteś moją bratnią duszą?

18 Obraca się i patrzy na mnie. - Ty i ja? - Co? Jesteś zbyt dobra dla mnie? Wzrusza ramionami. Może myśli, że jest. Przez sekundę jestem zirytowany, a potem uświadamiam sobie, że prawdopodobnie ma rację. Nigdy nie musiałem z nią rozmawiać. Aż do dzisiaj. Ale wiem, że jest mądra. Wiem, że jest cicha. Wiem, że zawsze kiedy jest ładna pogoda je lunch na zewnątrz. Te wszystkie rzeczy czynią ją zbyt dobrą dla mnie. Odsuwam te myśli z głowy najlepiej jak potrafię. Bo jeśli pozwolę sobie tak myśleć, nie będę zdolny do przekonania jej, żeby ze mną wyszła. I nie wiem dlaczego, ale naprawdę, naprawdę jej chcę. - Tak czy owak – mówię – teraz, jeśli chcemy zbadać tę możliwość nie powinniśmy marnować ani chwili. Wynośmy się stąd. Znowu odgarnia włosy z twarzy i mogę zobaczyć jak jej umysł pracuje. Chce pójść ze mną, ale jest dobrą dziewczynką. Jej instynkt prawdopodobnie obawia się i jest ostrożny. Mój instynkt mówi, że powinienem dać jej kolejny uśmiech. Powiedzieć jakiś dowcipny komentarz. Ale jakaś część mnie czuje, że to nie zadziała. Więc po prostu czekam. I rzeczywiście. Po chwili Harper wzrusza ramionami. – Dobrze. – Mówi – Chodźmy.

19 Rozdział 5 Harper O mój Boże! To szaleństwo! To może być najbardziej szalona rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam. Szczerze mówiąc nie było ich zbyt wiele. Nie robię szalonych rzeczy. Nigdy. Choć czasami, kiedy mam coś zrobić i ktoś sprawia, że czuję się jak tchórz dosięga mnie jakiś rodzaj szaleństwa i potem to robię. Tak jak podczas ostatnich wakacji, kiedy każdy z mojego obozu tanecznego skakał ze znajdującej się nad jeziorem rozbujanej huśtawki na linie. A ja byłam całkowicie przerażona, żeby to zrobić, ponieważ za każdym razem kiedy ktoś używał liny, wszystko o czym mogłam myśleć, to on upadający i rozbijający swoją głowę. Ludzie w książkach i filmach zawsze giną, kiedy skaczą z rozhuśtanej liny. Zawsze. To jest właśnie to. Za każdym razem kiedy oglądałam film albo czytałam książkę tego typu, zastanawiałam się kto mógłby być na tyle głupi, żeby skoczyć z rozbujanej huśtawki. Ale potem sama tam byłam, a każdy to robił. Więc też musiałam. Zrobiłam to nie dlatego, że każdy się ze mnie wyśmiewał, ale dlatego że nikt tego nie robił. Dlatego, że nikt nie oczekiwał ode mnie, że to zrobię do tego

20 stopnia, że nawet nie pofatygował się, żeby spróbować sprawić, abym poczuła się słaba, jeśli tego nie zrobię. To mnie wkurzyło. Więc skoczyłam. Nie rozbiłam głowy, ale prawie zgubiłam górę od mojego stroju kąpielowego. Ale to… Opuszczanie szkoły w środku dnia? Nigdy tego nie robiłam. Opuszczanie szkoły w środku dnia z chłopakiem? Zdecydowanie nigdy tego nie robiłam. Opuszczanie szkoły w środku dnia z chłopakiem, który wygląda dobrze na swoim prawku i wie o tym? Kompletnie nowa definicja poza sferą możliwości. Nie wspominając, że jest dziwnym chłopakiem. Nie dziwny w sensie dziwaczny. Dziwny jako nieznajomy. Spoglądam na niego kątem oka i zastanawiam się czy jest psychiczny. Przebiegam w mojej głowie przez listę rzeczy, które wiem o Pennie Mattingly’u. 1. Nic go nie obchodzi. 2. Kiedyś, zanim w ostatnim roku zranił się w ramię czy coś w tym stylu był wielką gwiazdą baseballu. 3. Unika konsekwencji. Myślę, że głównie dzięki swojej obojętności. Na przykład, kiedy spóźnia się do klasy nauczycielowi bardzo to przeszkadza, ale nic nie mówi, bo Penn ma to w dupie. Naprawdę nie ma nic co można by było z nim zrobić. Nie martwi się tym, że może skończyć u dyrektora. 4. Jest gorący. To nowy punkt na mojej liście. To znaczy, zawsze wiedziałam, że Penn dobrze wygląda, ale to było coś więcej. Coś co zauważyłam. Nie coś czego byłam koniecznie super świadoma. Ale teraz jestem. Jestem super świadoma sposobu w jaki jego włosy opadają na czoło. Jak jego skóra jest gładka. Jak jego ramiona są szerokie i jak góruje nade mną, chociaż mam blisko 173 cm wzrostu.

21 - Gdzie idziemy? – Pytam przechodząc przez frontowe drzwi. Chwilę później jesteśmy na zewnątrz. Muszę oprzeć się chęci spojrzenia przez ramię w celu upewnienia się, że nikt nas nie widział. Z drugiej strony, Penn spaceruje sobie jakby był wolny od wszelkich trosk. Spogląda na mnie i obdarza mnie ogromnym uśmiechem. – Przestań mnie o to pytać. Powiedziałem, że nie wiem. - Taa, ale jak możesz teraz tego nie wiedzieć. Nie powinniśmy mieć jakiegoś planu czy coś? - Plany są dla mięczaków. Nie chcę być ofermą, więc podążam za nim. Idzie z szaloną pewnością, jakby to, że w środku poranka opuszczamy szkołę, było całkowicie uzasadnione, a nie jak dwaj przestępcy, którzy zrywają się z zajęć. Zastanawiam się jak wiele razy to robił i czy jakoś dopracował swoją luzacką postawę. Próbuję ją naśladować i prawie potykam się o stopy. Nadal nie jestem pewna czy z nim pójdę. Opuszczać szkołę to jedna rzecz, ale opuszczać teren szkoły to inna sprawa. Tak szybko jak widzę samochód mój umysł szaleje. - To twoje auto? – Pytam kiedy otwiera dla mnie drzwi pasażera. - Taa. – Otwiera drzwi, a do mnie szybko napływają wnioski. Kręcę głową – Nie ma mowy. Nie wsiądę tam. - Dlaczego nie? - Ponieważ to jest… - próbuję wymyśleć jak mu to delikatnie powiedzieć. Wiem jak chłopcy są przywiązani do swoich aut. Nie sądzę, że jeśli powiem, że samochód wygląda jak śmiertelna pułapka, to będzie mnie lubił. Ale naprawdę tak jest. Nie jest jakiś zaniedbany czy coś w tym stylu. Przeciwnie. Jest błyszczący, czarny i wygląda na nowy. Ale to jest ciężarówka. I to jedna z tych, które mają podwójne koła.

22 Podwójne koła wyglądają niebezpiecznie. Jak te wykorzystywane na ulicznych wyścigach albo jak rzeczy, którą nastoletni chłopcy się zajmują, gdy szaleją im hormony i są znudzeni. Taka ciężarówka nie jest godna zaufania. Chłopcy, którzy mają takie ciężarówki nie są godni zaufania. - Co jest? – Pyta Penn niecierpliwie. Słońce zaczyna być wyżej na niebie. Jest o wiele cieplej niż było w środku. Penn rozpina swoją bluzę, ściąga ją i rzuca na tylne siedzenie. Jego ramiona są silne i szczupłe. Kiedy otwiera dla mnie szerzej drzwi, zapraszając do środka, bicepsy napinają się pod cienkim materiałem białej koszulki. Szybko odwracam wzrok i zmuszam się do zignorowania dreszczyku, który zaczyna przechodzić przez moje ciało. - On nie wygląda… To znaczy, on wygląda… Przewraca oczami. – Jestem bardzo dobrym kierowcą. - Jesteś? Przytakuje uroczyście. – Oczywiście. Myślisz, że rodzice daliby mi prowadzić auto takie jak to, gdybym był lekkomyślny? – Rozpływa się z dumy. – Miałem tylko trzy wypadki. Och na miłość… Odwracam się i zaczynam iść w kierunku szkoły, ale dosięga mnie i chwyta za ramię. – Żartuję, żartuję. Nigdy nie miałem wypadku. - Nigdy? - Nigdy. Zdałem prawo jazdy za pierwszym razem. Przysięgam. Wierzę w to. Nie jestem pewna czy mówi prawdę. Jak na faceta, który może kłamać wydaje się całkowicie prawdomówny. Wygląda na to, że jest przyzwyczajony do dostawania tego, czego chce. Obie te rzeczy mają na mnie sprzeczny wpływ. Z jednej strony to sprawia, że nie chcę z nim iść, a z drugiej że chcę. To wszystko jest bardzo dziwne. - Chodź. – Mówi. – Jeśli się nie pospieszysz ktoś nas tu znajdzie i będziemy mieć większe zmartwienie niż to, czy wsiąść do ciężarówki.

23 Ma rację. Poza tym chcę iść. Więc wspinam się na przednie siedzenie.

24 Rozdział 6 Penn Zwykle kiedy mam w swojej ciężarówce dziewczynę, jeździmy po okolicy, dopóki znajdę dla nas przypadkowe miejsce, żeby zaparkować i wtedy się pieścimy. Albo to, albo kończymy na jakieś imprezie, gdzie pijemy a potem się obściskujemy. Wow! Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak często kończę obściskując się z dziewczynami. Prawie za każdym razem przesiaduję z jedną z nich. Nie jestem pewny czy powinienem być z tego dumny. Prawdopodobnie nie. W każdym razie, nie mogę tego zrobić z Harper. Zerkam na nią kątem oka. Nawet jeśli bym chciał. - Więc, żadnych pomysłów gdzie mnie zabierasz? – Pyta. Próbuje brzmieć nonszalancko, ale jest podejrzliwa. Nawet jej nie znam, a ona zachowuje się jakbym był irytującą osobą. To znaczy jestem nią. Jednak nie ma mowy, żeby już o tym wiedziała. - Dlaczego zachowujesz się w stosunku do mnie tak podejrzliwie? – Pytam. - Ponieważ zostawiłeś na moim biurku liścik, a teraz nabijasz się ze mnie. – Dosięga schowka i otwiera go. - Nabijam się z ciebie? Myślisz, że to właśnie robię? – Coś we mnie nabijającym się z niej sprawia, że jestemszczęśliwy. To brzmi prawie dziwacznie. - Tak. Zmusiłeś mnie, żebym wsiadła do tej ciężarówki a teraz nabijaszsię ze mnie. – Wyciąga kilka rzeczy ze schowka. Dokumenty, okulary przeciwsłoneczne, trochę serwetek. Nie jestem pewny czy powinienem być zły czy też być pod wrażeniem. - Nie zmusiłem cię do niczego – mówię. – Przyszłaś tu z własnej woli. I przestań przeglądać moje manele. Ignoruje moją prośbę i unosi brwi.

25 - Wow. – Mówi. – Wola. Wielkie słowo. - Myślisz, że nie wiem co znaczy wyraz wola? - Nie wiem czy wiesz. – Mówi. – Nic o tobie nie wiem. - Trzyma rachunek, który był głęboko zakopany w schowku – Wow, oprócz tego że wydałeś dwieście trzydzieści dwa dolary w restauracji Hooters. - Co? Pokaż mi – wychylam się i wyrywam rachunek z jej ręki. – Tak i tylko dwadzieścia dolarów napiwku. Mlaska językiem. – Mniej niż dziesięć procent. To okropne Penn. Te dziewczyny tak ciężko pracują na napiwki. - To nie moje – mówię. Unosi brwi i obdarza mnie odrobiną sceptycznego śmiechu. - To nie jest moje. Mój przyjaciel Jackson pożyczał ode mnie auto, jeśli czegoś potrzebował. Był na randce z dziewczyną, która była dziewczyną od… Hmm, nie polubiłabyś tego. Pożyczał ode mnie auto kiedy chciał pośmigać. - Mmm. – Mówi obojętnie. – To brzmi jak kłamstwo. - Właściwie to nie – liczby świadczą, że to jeden z niewielu razy, kiedy mówię prawdę, a nawet nie dostałem za to punktów. Włączyłem kierunkowskaz i udałem się na wschód. Nie mam pojęcia co będziemy robić i gdzie, więc po prostu jadę. Harper nic nie mówi. Odkłada moje rzeczy do schowka (wsadza moje rzeczy do schowka – to słowo bardziej mi się podoba), a potem nonszalancko sięga do torby i wyciąga telefon. Zaczyna do kogoś pisać. - Z kim piszesz? – Pytam chcąc utrzymać rozmowę. - Nie twoja sprawa. – Odsuwa telefon z dala ode mnie. Wzdycham – Poważnie? Tak to będzie wyglądać? - Jak? - Tak, że za każdym razem kiedy cię o coś zapytam, będziesz zdobywała punkt przez pokazywanie jak bardzo mi nie ufasz.