Natalijka

  • Dokumenty1 032
  • Odsłony122 102
  • Obserwuję127
  • Rozmiar dokumentów1.4 GB
  • Ilość pobrań85 059

P.C Cast i Kristin Cast - 05 - Osaczona

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :2.0 MB
Rozszerzenie:pdf

P.C Cast i Kristin Cast - 05 - Osaczona.pdf

Natalijka EBooki p c cast
Użytkownik Natalijka wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 307 stron)

Osaczona 1

Osaczona 2 P.C. CAST + KRISTINA CAST OO ssaacczzoonnaa TOM V CYKLU DDOOMM NNOO YY Tłumaczenie nieoficjalne Wydawnictwo - Książnica

Osaczona 3 SSPPIISS TTRREEŚŚCCII Streszczenie...................................................................................................5 Rozdział Pierwszy.........................................................................................6 Rozdział Drugi ............................................................................................10 Rozdział Trzeci ...........................................................................................19 Rozdział Czwarty........................................................................................29 Rozdział Piąty .............................................................................................39 Rozdział Szósty...........................................................................................48 Rozdział Siódmy .........................................................................................57 Rozdział Ósmy............................................................................................69 Rozdział Dziewiąty .....................................................................................77 Rozdział Dziesiąty.......................................................................................91 Rozdział Jedenasty....................................................................................100 Rozdział Dwunasty ...................................................................................109 Rozdział Trzynasty....................................................................................117 Rozdział Czternasty...................................................................................126 Rozdział Piętnasty.....................................................................................135 Rozdział Szesnasty....................................................................................146 Rozdział Siedemnasty ...............................................................................156 Rozdział Osiemnasty.................................................................................165 Rozdział Dziewiętnasty.............................................................................173 Rozdział Dwudziesty.................................................................................185 Rozdział Dwudziesty Pierwszy.................................................................193 Rozdział Dwudziesty Drugi ......................................................................202 Rozdział Dwudziesty Trzeci .....................................................................211 Rozdział Dwudziesty Czwarty..................................................................217 Rozdział Dwudziesty Piąty .......................................................................229 Rozdział Dwudziesty Szósty.....................................................................239

Osaczona 4 Rozdział Dwudziesty Siódmy...................................................................249 Rozdział Dwudziesty Ósmy......................................................................258 Rozdział Dwudziesty Dziewiąty...............................................................265 Rozdział Trzydziesty.................................................................................273 Rozdział Trzydziesty Pierwszy.................................................................280 Rozdział Trzydziesty Drugi ......................................................................288 Rozdział Trzydziesty Trzeci .....................................................................294 Później...................................................................................................304

Osaczona 5 SSTTRREESSZZCCZZEENNIIEE Dobre wiadomości: przyjaciele Zoey wrócili, Stevie Rae i czerwoni adepci nie są już sekretem Neferet. Złe wiadomości: pradawne zło o twarzy anioła zostało uwolnione - zło i rozmaite inne paskudztwa (których twarze nie są tak anielskie). Babcia Redbird jest w tarapatach. Heath jest w tarapatach. Dom nocy jest w tarapatach. Ok, spojrzyjmy prawdzie w oczy - cały świat Zoey jest w tarapatach. Ale kiedy problemy pochodzą od istoty, która wygląda jak uosobienie piękna, czy świat w to uwierzy? Zwłaszcza kiedy tylko nastolatka i grupa odmieńców są jedynymi, którzy naprawdę rozumieją niebezpieczeństwo jakie ze sobą niesie. Czy Zoey jest wystarczająco silna i mądra by odkryć prawdę?

Osaczona 6 RROOZZDDZZIIAAŁŁ PPIIEERRWWSSZZYY Sen zaczął się wraz z dźwiękiem skrzydeł. Z perspektywy czasu powinnam zorientować się, że jest to zły znak, wszystkie Kruki Prześmiewcy są gotowe do uwolnienia, ale w moim śnie to już przeszłość jak szum wentylatora czy telewizja blokowana przez QVC1 . W moim śnie stałam po środku pięknej łąki. Była noc, ale widać było ogromny księżyc w pełni, który wznosił się nad drzewami otaczającymi łąkę. Księżyc rzucał srebrno błękitne światło dostatecznie mocno, by rzucało cień i sprawiało wrażenie, że jest się pod wodą, dodatkowo to wrażenie zostało wzmocnione przez podmuch bryzy o trawę, która omiatała moje nogi, i wirowała wkoło nich, tak jak fale słodko chlupoczą o brzeg. Gołe nogi? Nagie ramiona? Spojrzałam w dół i krzyknęłam w zaskoczeniu. Naprawdę miałam na sobie krótką mini sukienkę ze skóry buckskin2 . Top był z szerokim wycięciem w kształcie litery V, z tyłu i przodu, więc wisiał na moich ramionach pozostawiając sporo widocznej skóry. Sukienka była zdumiewająca. Była biała, ozdobiona frędzlami, piórami i muszlami. Wydawała się świecić w świetle księżyca. Cała była perlista, jak skomplikowany projekt, który wyszedł niemożliwie cudownie. Moja wyobraźnia jest cholernie odjazdowa! Sukienka pobudziła moje wspomnienia, ale zignorowałam to. Nie chciałam o niczym myśleć, chciałam marzyć! Zamiast rozważyć moment déja vu tańczyłam z gracją po łące, zastanawiając się czy Zac Efron lub Johnny Depp nie zamierzają nagle się pojawić i zacząć niepohamowanie ze mną flirtować. Rozejrzałam się po okolicy, kiedy kołysałam się na wietrze i pomyślałam, że widziałam cienie, które migotały i dziwnie się poruszały wśród masywnych 1 QVC - korporacja specjalizująca się w telewizyjnych zakupach od 1986r. 2 Buckskin - jest to delikatna, podatna na zgięcia, porowata skóra ze zwierzęcia najczęściej z łosia lub jelenia

Osaczona 7 drzew. Zatrzymałam się i próbowałam zmrużyć oczy, by móc bliżej przyjrzeć się temu, co dzieje się w ciemności. Znając mnie i moje dziwne sny, stworzyłam butelki coca-coli zawieszone na gałęziach tak jakby były owocami czekającymi na to, aby je zerwać. Wtedy pojawił się. Na skraju łąki, dokładnie w cieniu drzew kształt zmaterializował się. Mogłam zobaczyć jego ciało, ponieważ światło księżyca złapało wyprostowane, nagie kontury jego skóry. Nagi? Zatrzymałam się. Moja wyobraźnia straciła rozum? Niespecjalnie chciałam paradować wokół łąki z gołym facetem nawet, jeśli był zdumiewająco tajemniczym Mr. Johnny Depp. - Wahasz się, moja miłości? Jego pytający dźwięk w głosie przeszedł dreszczem przez moje ciało i straszny, szyderczy śmiech szeleścił poprzez liście drzew. - Kim jesteś? - Byłam zadowolona, że mój głos we śnie nie zdradził strachu, który odczuwałam. Jego śmiech był głęboki i piękny, a jego głos przerażający. Roznosił się echem między konarami drzew, aż prawie widoczny w powietrzu dotarł do mnie. - Udajesz, że mnie nie znasz? Jego głos otarł się o moje ciało sprawiając, że włosy na moich ramionach zjeżyły się. - Tak, znam cię. Stworzyłam cię. To jest mój sen. Jesteś mieszanką Zaca i Johnny’ego. - Zawahałam się, zerkając na niego. Choć mówiłam nonszalancko moje serce biło jak szalone, ponieważ było już oczywiste, że ten facet nie jest połączeniem tych dwóch aktorów. - No cóż, może nie jesteś Supermanem czy Księciem na białym koniu - powiedziałam, nic nie osiągając, ale była to prawda. - Nie jestem wytworem wyobraźni. Znasz mnie. Twoja dusza mnie zna. Nie poruszyłam stopami, ale moje ciało powoli wyciągało się do niego, jakby jego głos ciągnął mnie. Podeszłam do niego i spojrzałam w górę i… To był Kalona. Rozpoznałam go po pierwszym słowie, które wypowiedział. Po prostu nie chciałam się przyznać sama sobie. Jak mogłam go sobie wymarzyć? Koszmar... to musi być koszmar, a nie sen. Jego ciało było nagie, ale niecałkowicie rzeczywiste. Jego postać zachwiała się i przesunął się podczas pieszczotliwego wiatru. Za nim w ciemnej zieleni

Osaczona 8 drzew, mogłam zobaczyć upiorne kształty jego dzieci, Kruków Prześmiewców, ponieważ przylegały rękami i stopami do mężczyzny i wpatrywały się we mnie ludzkimi oczami ze zmutowanych twarzy ptaków. - Wciąż twierdzisz, że mnie nie znasz? Jego oczy były ciemne jak bezgwiezdne niebo. Wydawały się najbardziej cielesną rzeczą w nim. Wraz z jego czystym głosem. Chociaż to był koszmar to nadal był mój. Mogę się obudzić! Chce się obudzić! Ale nie. Nie mogłam się obudzić. Nie panowałam nad tym. Kalona nad tym panował. Stworzył ten sen, tę ciemną, koszmarną łąkę i jakoś mnie tu przywiódł, zamykając drzwi do rzeczywistości za nami. - Czego chcesz? - Powiedziałam bardzo szybko, więc nie mógł usłyszeć jak mój głos drży. - Wiesz czego chce, moja miłości. Pragnę cię. - Nie jestem twoją miłością - Oczywiście, że jesteś. - Poruszył się tym razem, podchodząc tak blisko mnie, że mogłam poczuć chłód, który pochodził z jego zmyślonego ciała. - Moja A-ya! A-ya było imieniem dziewczyny, którą Mądre Kobiety Cherokee stworzyły, aby uwięzić go wieki temu. Panika narastała we mnie. - Nie jestem A-ya! - Panujesz nad żywiołami - jego głos był pieszczotliwy, okropny i cudowny, zniewalający i przerażający. - To prezent od mojej Bogini - powiedziałam - Jeden raz, kiedyś użyłaś swoich żywiołów. Jesteś stworzona z nich. Stworzona, by mnie kochać. - Jego masywne czarne skrzydła poruszyły się i wzniosły. Uderzając do przodu łagodnie, zawinęły mnie w widmowym uścisku, który był zimny jak lód. - Nie! Musiałeś mnie pomylić z kimś innym. Nie jestem A-ya. - Mylisz się moja miłości. Czuję ją w tobie. Skrzydła naciskały na moje ciało, przyciągając mnie bliżej niego. Choć jego postać fizyczna była tylko częściowo cielesna mogłam go czuć. Jego skrzydła były miękkie. Zimowy mróz przeciwko mojemu ciepłemu ja w śnie. Zarys jego ciała był lodowatą mgłą. To poparzyło moją skórę, wysyłając do mnie prądy elektryczne, uderzając mnie pożądaniem, nie chciałam tego czuć, ale byłam bezsilna, by stawić opór. Jego śmiech był uwodzicielski. Chciałam się w nim zatopić. Pochyliłam się do przodu zamykając oczy i łapiąc z trudem głośno powietrze. Kiedy chłód jego

Osaczona 9 ducha musnął moje piersi, przeszyło mnie kłujące uczucie, bolesne, ale rozkosznie erotyczne dla miejsc na moim ciele, które sprawiały, że byłam pozbawiona kontroli. - Lubisz ból. To daje Ci przyjemność. - Jego skrzydła stały się bardziej natarczywe, jego ciało twardsze i chłodniejsze oraz bardzo namiętnie, bolesne, kiedy napierał na mnie. - Poddaj się mi. - Jego ciągle piękny głos był niewyobrażalnie uwodzicielski, kiedy był pobudzony. - Spędziłem wieki w twoich ramionach. Tym razem nasze połączenie będzie kontrolowane przeze mnie i zatracisz się w przyjemności, którą Ci dam. Zrzuć kajdany swojej odległej bogini i przybądź do mnie. Bądź moją miłością, lojalną, ciałem jak i w duszą, a ja dam ci świat! Znaczenie jego słów przenikło przez mgłę bólu i przyjemności, jakby światło słoneczne spaliło rosę. Odpierając jego nacisk ponownie, spróbowałam wydostać się z uścisku jego skrzydeł. Lodowaty, czarny dym wił się wokół mojego ciała uparcie przylegając… dotykając… pieszcząc... Trzęsłam się jak wkurzony kot pozbywający się deszczu, a ciemne kosmyki zjechały z mojego ciała. - Nie! Nie jestem twoją miłością. Nie jestem A-ya. I nigdy nie odwrócę się od Nyks! Kiedy wypowiedziała nazwę Nyks, koszmar się rozmył. Usiadłam prosto na łóżku, trzęsąc się i sapiąc. Stevie Rae mocno spała obok mnie, ale Nala była zupełności przytomna. Warczała cicho. Cała była najeżona, a jej ciało jakby się nastroszyło i wpatrywała się zmrużonymi oczami w powietrze nade mną. - Ach do diabła - krzyknęłam i zeskoczyłam z łóżka, obróciłam się i spojrzałam w górę, spodziewając się zobaczyć Kalonę wiszącego w powietrzu tak, jak olbrzymie ptaki nad nami. Nic. Nic tam nie było. Chwyciłam Nalę i usiadłam na łóżku. Drżącymi rękami pogłaskałam ją. - To był tylko zły sen... to był tylko zły sen... to był tylko zły sen - powiedziałam jej, ale wiedziałam, że to kłamstwo. Kalona był prawdziwy i jakoś udało mu się dostać do mnie przez sen.

Osaczona 10 RROOZZDDZZIIAAŁŁ DDRRUUGGII Okay, więc Kalona może dostać się do Twojego snu, ale teraz się obudziłaś, więc zbierz się do kupy! Powiedziałam sobie twardo, kiedy rozpieszczałam Nalę i pozwoliłam, by kocie mruczenie uspokoiło mnie. Stevie Rae poruszyła się we śnie i bełkotała coś, czego nie słyszałam. Potem wciąż śpiąc, uśmiechnęła się i westchnęła. Spojrzałam na nią zadowolona, że chociaż ona miała więcej szczęścia ze swoim snem. Delikatnie odsłoniłam koc, pod którym się skuliła i odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że nie było krwi sączącej się przez bandaż, który przykrywał jej przerażającą ranę od strzały, która ją przebiła. Znowu się poruszyła. Tym razem oczy Stevie Rae zatrzepotały i otworzyły się. Spojrzała się trochę zmieszana, a potem uśmiechnęła się do mnie. - Jak się czujesz? - Zapytałam. - Jest w porządku - powiedziała zamroczona. - Nie martw się o mnie tak bardzo. - To trochę trudne nie martwić się, kiedy twoja najlepsza przyjaciółka jest umierająca - powiedziałam, uśmiechając się do niej. - Nie umarłam tym razem. Tylko prawie umarłam. - Moje zmysły mówią mi, by Ci powiedzieć, że nie ma zbyt dużej różnicy w tym „prawie”. - Powiedz swoim zmysłom, by były cicho i poszły spać - powiedziała Stevie Rae, zamknęła oczy i pociągnęła kocyk z powrotem, by się przykryć. - Jest w porządku - powtórzyła. - Wszyscy wyjdziemy z tego. - Potem jej oddech stał się głębszy i przysięgam, że w krótszym czasie niż mrugnięcie oka już spała. Zdławiłam moje westchnienie i popędziłam z powrotem do łóżka, próbując ułożyć się w wygodnej pozycji. Nala zwinęła się między mną a Stevie Rae i obdarzyła mnie niezadowolonym „miau” które znaczyło, że chciała żebym się zrelaksowała i poszła spać. Spać? I prawdopodobnie śnić znowu? O, nie. Nie może być.

Osaczona 11 Zamiast tego nie spuszczałam z oka oddechu Stevie Rae i głaskałam Nalę w roztargnieniu. To było takie cholernie dziwne, jak normalnie tutaj wszystko wyglądało w małej bańce spokoju, którą stworzyliśmy. Patrząc na śpiąca Stevie Rae odkryłam, że to prawie niemożliwe do uwierzenia, że parę godzin temu strzała wbita jej się w pierś i musieliśmy uciekać z Domu Nocy, kiedy chaos rozdarł świat. Niechętnie pozwoliłam sobie zasnąć, moje wykończone myśli powróciły, powtarzając wydarzenia nocy. I kiedy przeczesałam je, byłam zdumiona, że każdy z nas przetrwał… Pamiętam, że Stevie Rae niespodziewanie, poprosiła mnie o coś do pisania i trochę papieru, bo myślała, że to będzie dobry pomysł, by zrobić listę rzeczy, których potrzebujemy w tunelach, więc dlatego powinniśmy mieć zaopatrzenie, a co jeśli będziemy musieli ukrywać się jakiś czas. Zapytała mnie o to całkowicie spokojnym głosem, podczas gdy siedziała naprzeciwko mnie ze strzałą w piersi. Pamiętam, że patrzyłam na nią i powodowało to, że mój żołądek podchodził mi do gardła, a potem spojrzałam gdzieś indziej i powiedziałam: - Stevie Rae, nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, by robić listę. - Ouch! Dzyń, to bolało bardziej niż zahaczenie bosą stopą o oset. - Stevie Rae wciągnęła powietrze i wzdrygnęła się, ale wciąż starała się uśmiechać do Dariusa, który drżąco odchylał tył jej koszuli, by odsłonić strzałę, która utkwiła po środku klatki. - Przepraszam, nie miałam na myśli, że to twoja wina, że boli. Co powiedziałeś, jak masz na imię, powtórz? - Jestem Darius, Kapłanko. - On jest wojownikiem Synów Erebusa - dodała Afrodyta, obdarzając go zadziwiająco słodkim uśmiechem. Opisuję go, jako zadziwiająco słodki, bo Afrodyta jest zazwyczaj samolubna, rozpieszczona, pełna nienawiści i coś w rodzaju trudnej generalnie do tolerowania, ale mimo to, zaczynam ją lubić. Innymi słowami, ona definitywnie nie jest słodka, ale to stawało się coraz wyraźniejsze, że naprawdę ma coś do Dariusa, stąd ta niezwyczajna słodycz. - Proszę. To, że jest wojownikiem jest oczywiste. Jest zbudowany jak góra - powiedziała Shaunee, obdarzając Dariusa wdzięcznym i pożądliwym spojrzeniem. - Całkowicie gorąca góra - zawtórowała jej Erin, robiąc dźwięczne buziaczki do Dariusa. - On jest zajęty, Bliźniacze wariatki, więc idźcie bawić się ze sobą - chlapnęła automatycznie na nie Afrodyta, ale wyglądało na to, że nie chowa urazy w sercu. Oczywiście, teraz myślałam o tym znowu, brzmiała prawie miło.

Osaczona 12 Oh, przy okazji, Erin i Shaunee są bliźniaczkami z wyboru, nie biologicznymi bliźniaczkami, Erin blond dziewczyną o niebieskich oczach z Oklahomy, a Shaunee ma cerę karmelową i korzenie z Jamajki. Ale genetycznie to nie ma dla nich znaczenia, one myślą, że zostały rozdzielone przy narodzinach i potem połączone przez radar bliźniaczek. - Oh, taaaak. Dzięki za przypomnienie nam, że naszych chłopaków nie ma tutaj - powiedziała Shaunee. - Bo oni prawdopodobnie zostali zjedzeni przez człowieczo-ptasich dziwaków - powiedziała Erin. - Hey, rozchmurzcie się. Babcia Zoey nie powiedziała, że Kruki Prześmiewcy rzeczywiście „zjadają” ludzi. Powiedziała, że tylko podnoszą ich w swój kolosalny dziób i rzucają o ścianę, czy o coś w kółko i w kółko dopóki każda kość w ich ciele się nie złamie - Afrodyta powiedziała Bliźniaczkom z ostrożnym, ale szczęśliwym uśmiechem. - Uh, Afrodyto, myślę, że nie pomagasz - powiedziałam, mimo, że miała rację. Rzeczywiście, jak bardzo przerażająco to brzmiało, ona i Bliźniaczki mogły mieć rację. Nie chciałam o tym myśleć zbyt długo, więc odwróciłam swoją uwagę na moją ranną przyjaciółkę. Wyglądała absolutnie strasznie… blada, spocona i pokryta krwią. - Stevie Rae, nie myślisz, że powinniśmy zabrać Cię do… - Mam, mam! - Właśnie wtedy Jack wyleciał z małej przestrzeni bocznego tunelu, który prowadził do „pokoju” Stevie Rae, podążając blisko za żółtą lampą, która nie pozwalała na znikanie dzieciakowi. Był uszczęśliwiony i wymachiwał białą walizeczką poszukiwanej rzeczy, która miała czerwony krzyż. - Była dokładnie tam, gdzie powiedziałaś, że będzie, Stevie Rae. W tym miejscu w rodzaju kuchni w tunelu. - I kiedy tylko odzyskam oddech, powiem Ci jak byłem przyjemnie zaskoczony, kiedy odkryłem działającą lodówkę i mikrofalówkę - powiedział Damien podążając za Jackiem do pomieszczenia, oddychając ciężko i dramatycznie trzymając się za gardło. - Musisz wytłumaczyć mi jak Ci się udało zdobyć te wszystkie rzeczy, które są tutaj na dole, włączając w to elektryczność. - Damien spauzował, wyłapując krew Stevie Rae, rozprutą koszulkę i strzałę wciąż wystającą z jej pleców, i jego policzki zostały pozbawione koloru. - Wytłumaczysz mi po tym jak się Tobą zajmiemy i nie będziesz już szaszłykiem. - Szasz…? - Powiedziała Shaunee. -…łykiem? - Powiedziała Erin. - To francuskie coś, taki szpikulec z jedzeniem, kretynki.

Osaczona 13 - Świat stał się szalony i zły pozwalając wślizgnąć się ptakom w wojnę -… podniósł brwi na Bliźniaczki, kiedy z wyrachowaniem błędnie cytował Shakespeare, oczywiście oczekując, że rozpoznają, ale oczywiście to nie nastąpiło... - to nie tłumaczy byle jakiego słownictwa. - Potem odwrócił się do Dariusa. - Oh nie znalazłem tych higienicznych narzędzi. - I uniósł coś, co wyglądało jak wielkie nożyczki. - Przynieście tutaj szczypce do cięcia drutu i apteczkę pierwszej pomocy - powiedział Darius bardzo formalnym głosem. - Co masz zamiar zrobić ze szczypcami do cięcia drutu? - Zapytał Jack. - Mam zamiar odciąć końcówkę z piórami, żebym mógł wyciągnąć resztę strzały z ciała Kapłanki. Potem będzie mogła zacząć się leczyć - powiedział tak po prostu Darius. Jacka zatkało ze zdziwienia i ścięło z nóg w kierunku Damiena, który objął go ramieniem. Cesarzowa, żółty pies, skamlała i podskakiwała przy jego nogach. Stała się całkowicie przywiązana do Jacka odkąd jej prawowity właściciel, adept nazywany James Stark, umarł, potem ożył i ugodził strzałą Stevie Rae, w części złego wątku o uwolnieniu Kalony i paskudnych upadłych aniołów (patrząc wstecz na to wszystko, widzę, że jest to skomplikowane i zagmatwane, ale typowe dla złego wątku). Oh, Jack i Damien są parą. Co znaczy, że są nastoletnimi gejami. Hello. To się zdarza. Częściej niż tego oczekujemy. Poczekajcie, wykreślcie to. To się zdarza częściej niż oczekują tego rodzice. - Damien, może Ty i Jack moglibyście, uh, wrócić do tej kuchni, znaleźć i zobaczyć, czy coś możecie zrobić dla nas do jedzenia - powiedziałam, próbując wymyślić jakąś czynność dla nich, która nie wiązałaby się z gapieniem się na Stevie Rae. - Mogę się założyć, że wszyscy poczujemy się lepiej, gdy coś zjemy. - Zaraz prawdopodobnie to zwymiotuję - powiedziała Stevie Rae. - Tak będzie, jeżeli to nie będzie krew. - Spróbowała wzruszyć ramionami przepraszająco, ale przełamała poruszenie spojrzeń i zmieniła się w bledszą niż była, miała teraz całkowicie jasną cerę. - Nie jestem głodna - powiedziała Shaunee, patrząc na strzałę, która wystawała z pleców Stevie Rae z taką samą fascynacją, która powodowała, że ludzie gapili się na wrak samochodu. - Ja też, Bliźniaczko - powiedziała Erin. Patrzyła wszędzie, ale nie na Stevie Rae.

Osaczona 14 Właśnie otwierałam oczy, by powiedzieć im, że naprawdę nie dbam o to, czy są głodni czy nie, po prostu chciałam ich czymś zająć, by byli z dala od Stevie Rae przez chwilę, kiedy Erik Night wpadł do pomieszczenia. - Mam! - Powiedział. Trzymał naprawdę stare radio, które było olbrzymie. To była jedna z tych rzeczy, której używało się w zamierzchłych czasach. Jak lata osiemdziesiąte. Bez patrzenia na Stevie Rae, położył je na stole, które był blisko niej i Darius zaczął manipulować wielkimi, rażąco srebrnymi opcjami, mrucząc coś o tym, że ma nadzieję, że coś złapie tu na dole. - Gdzie jest Venus? - Stevie Rae zapytała Erika. Oczywiste było to, że bolało ją, gdy mówiła, a jej głos był cały roztrzęsiony. Erik spojrzał w kierunku rogu i zwiniętego koca w wejściu do pomieszczenia, służącego za drzwi, które były puste. - Była zaraz za mną. Myślę, że zaraz przyjdzie i... - Potem spojrzał na Stevie Rae i jego słowa uciekły. - O nie, to musi naprawdę boleć - powiedział miękko. - Wyglądasz źle Stevie Rae. Próbowała bez skutku uśmiechnąć się do niego. - No bywało, że czułam się lepiej. Jestem zadowolona, że Venus pomogła Ci z tym radiem. Czasami naprawdę łapaliśmy sygnał rozgłośni radiowych tu w dole. - Taa, dokładnie to samo powiedziała Venus - Erik powiedział ogólnikowo. Gapił się na strzałę wystającą z pleców Stevie Rae. Nawet martwiąc się o Stevie Rae, zaczynałam zastanawiać się nad nieobecnością Venus i próbowałam jak cholera przypomnieć sobie jak wygląda. Ostatnim razem miałam dobry widok na czerwonych adeptów, kiedy nie byli jeszcze - czerwoni - co znaczyło, że zarys półksiężyca na ich czołach był wciąż koloru szafirowego jak wszystkie tatuaże adeptów, kiedy zostali Naznaczeni. Ale Ci adepci umarli. Potem byli nieumarli. I wszyscy byli wysysającymi krew szalonymi potworami, dopóki Stevie Rae nie przeszła swojego typu Przemiany. W jakiś sposób człowieczeństwo Afrodyty (kto wie czy miała takie) zmieszało się z potęgą pięciu elementów - wszystkich, które kontroluję - i voila! Stevie Rae odzyskała jej człowieczeństwo, razem z paroma pięknymi, dorosłymi, wampirzymi tatuażami, które wyglądały jak winorośl i kwiaty w kompozycji na jej twarzy. Ale chociaż tatuaże są ciemno niebieskie, te były czerwone. Jak kolor świeżej krwi. Kiedy to się stało Stevie Rae, wszystkie tatuaże umarłych nieumarłych adeptów dzieciaków zmieniły się też na czerwone. I odzyskali też swoje człowieczeństwo. W teorii. Nie byłam blisko nich odkąd Stevie Rae przeszła Przemianę, by być pewna na sto procent, że wszystko z nimi w

Osaczona 15 porządku. Oh, i Afrodyta straciła swój Znak, całkowicie. Więc przypuszczalnie jest znów człowiekiem nawet, mimo, że ma wizje. Po tych wszystkich wyjaśnieniach, kiedy ostatni raz spędzałam z Venus wyglądała bardziej odrażająco, stając się bardzo złośliwą nieumarłą. Ale teraz została - naprawiona - albo chociaż w części - i wiedziałam, że trzymała się z Afrodytą zanim umarła (i stała się nieumarłą), co znaczyło, że powinna być całkowicie cudowna, bo Afrodyta nie wierzyła w brzydkich przyjaciół. Okay, zanim zacznę brzmieć jak totalnie zazdrosna wariatka pozwólcie, że wyjaśnię: Erik Night jest też umarły i seksowny w sposób jak na Supermana - Clarka Kenta przystało i jest podobny do super bohatera, oczywiście jest też utalentowanym, szczerym i dobrym facetem. Eee... Wampirem. Niedawno przeszedł Przemianę w Wampira. Jest też moim chłopakiem. Eee, byłym chłopakiem. Niedawnym, byłym chłopakiem. Niestety, to znaczy, że będę śmiesznie zazdrosna o każdą, nawet jedną z tych szalonych czerwonych adeptek, która mogłaby złapać zbyt dużo jego uwagi (zbyt dużo = trochę). Formalny głos Dariusa, na szczęście, przerwał moje wewnętrzne paplanie. - Radio może poczekać. Teraz, trzeba zająć się Stevie Rae. Będzie potrzebowała czystej koszulki i krwi, kiedy się z tym uporam. - Powiedział Darius, kiedy położył apteczkę pierwszej pomocy na łóżku Stevie Rae, otwierając ją i pracowicie wyciągając gazę, alkohol i trochę innych przerażających rzeczy. To definitywnie spowodowało, że wszyscy się zamknęli. - Wiecie, że Was wszystkich kocham jak świeży biały chleb? - Powiedziała Stevie Rae, obdarzając nas odważnym uśmiechem. Moi przyjaciele i ja przytaknęliśmy sztywno. - Ok, więc nie odbierzecie tego w zły sposób, jeśli powiem Wam, żebyście wszyscy oprócz Zoey znaleźli sobie coś, co by was zajęło, podczas, gdy Darius wyszarpnie strzałę z mojej piersi? - Wszyscy oprócz mnie? Nie, nie, nie, nie. Dlaczego chcesz, żebym została? Zobaczyłam błysk radości w przepełnionych bólem oczach Stevie Rae. - Bo jesteś naszą Wyższą Kapłanką Z. Zostaniesz i pomożesz Dariusowi. Plus, już widziałaś moją śmierć, więc czy to będzie gorsze niż tamto? - Potem spauzowała, a jej oczy się rozszerzyły, kiedy spojrzała na moje dłonie i wypaliła - O cholera, Z. Spójrz na swoje dłonie! Odwróciłam dłonie, bym mogła zobaczyć, na co do diabła tak się patrzyła i poczułam, że moje oczy też się rozszerzają. Tatuaże poszerzyły się na moje dłonie, to był ten sam piękny, intrygujący wzór ukośnego splotu zawirowań,

Osaczona 16 który dekorował moją twarz i szyję i rozciągał się w dół po stronie kręgosłupa i wokół mojej talii. Jak mogłam zapomnieć? Czułam to znajome, nagłe palenie w dłoniach, kiedy wszyscy uciekliśmy bezpiecznie do tuneli. Zrozumiałam wtedy, co znaczyło to palenie. Moja bogini, Nyks uosobienie Nocy, Naznaczyła mnie znowu. Naznaczyła mnie znowu mimo obecności wielu innych adeptów i wampirów na tym świecie. Żaden inny adept nie miał wypełnionego, czy rozszerzonego Znaku. To się dzieje po tym jak dzieciak przejdzie Przemianę, a potem Znak półksiężyca zaznaczony linią na czole wypełnia się i tworzą się unikatowe, jedyne w swoim rodzaju tatuaże na twarzy i głoszą światu, że on lub ona jest wampirem. Więc moja twarz głosiła, że jestem wampirem, ale moje ciało mówiło, że jestem wciąż adeptem. A reszta moich tatuaży? No cóż, coś takiego jeszcze się nie zdarzyło - ani adeptowi, ani wampirowi, ale nawet teraz nie byłam w stu procentach pewna, co to znaczy. - Łau, Z. Są oszałamiające - głos Damiena doszedł przy mnie. Bez wahania dotknął mojej dłoni. Spojrzałam w przyjazne, brązowe oczy, szukając jakiegoś śladu zmiany w sposobie, w jaki na mnie patrzył. Szukałam znaku kultu bohatera, zdenerwowania, czy czegoś gorszego, strachu. I to, co zobaczyłam, to był po prostu Damien - mój przyjaciel - i ciepło w jego uśmiechu. - Czułam, że to się dzieje... kiedy trafiliśmy tutaj. I... zgaduję, że po prostu zapomniałam o tym - powiedziałam. - To cała Z. - Powiedział Jack. - Tylko ona mogłaby zapomnieć o czymś, co jest praktycznie cudem. - Bardziej niż praktycznie - powiedziała Shaunee. - Ale to cud Zoey. To przytrafia się jej prawie cały czas - powiedziała Erin. - Ja nie mogę mieć tatuażu, a ona je chowa - powiedziała Afrodyta. - Spodziewałam się tego, ale jej uśmiech był krzywy od słów. - One są Znakiem naszej ukochanej Bogini, pokazują, że jesteś jej potrzebna na ścieżce, którą dla Ciebie wybrała. Jesteś naszą Wyższą Kapłanką - powiedział uroczyście Darius. - Tą Jedyną, którą Wybrała Nyks. I Kapłanko, potrzebuję Twojej pomocy przy Stevie Rae. - Ah, do diabła - wymruczałam, przygryzając usta nerwowo i zwijając dłonie w pięści, chowając moje egzotyczne tatuaże.

Osaczona 17 - Oh, do jasnej cholery! Ja zostanę i pomogę - Afrodyta przemaszerowała do łóżka, gdzie siedziała Stevie Rae. - Krew i ból mnie nie ruszają w ogóle, dopóki nie są moje. - Powinienem iść z tym bliżej wejścia do tuneli. Będę prawdopodobnie miał więcej szczęścia tam z zasięgiem - powiedział Erik, patrząc na mnie i w mgnieniu oka bez słowa o moich nowych tatuażach, zniknął za kocem w drzwiach. - Wiesz, że myślę, że jedzenie jest dobrym pomysłem - powiedział Damien, biorąc za rękę Jacka i podążając za wychodzącym Erikiem. - Taa, Damien i ja jesteśmy gejami. To znaczy, że to gwarantuje, że jesteśmy dobrymi kucharzami - powiedział Jack. - Pójdziemy z nimi - powiedziała Shaunee. - Nie jesteśmy pewne, czy geje dobrze gotują. Lepiej się upewnić - powiedziała Erin. - Krew. Nie zapomnijcie o krwi. Zmieszanej z winem, jeśli taką macie. Będzie jej potrzebowała, by się wyleczyć. - Jedna z lodówek jest pełna krwi. Potem znajdźcie Venus - powiedziała Stevie Rae, wykrzywiając się znowu, kiedy Darius wziął gazę nasączoną alkoholem i zaczął wycierać zaschnięta krew na jej plecach na skórze wokół sterczącej strzały. - Venus lubi wino. Powiedzcie jej, czego potrzebujecie i zdobędzie to dla Was. Bliźniaczki zawahały się, popatrzyły na siebie. Erin przemówiła w imieniu ich obu. - Stevie Rae, czy czerwoni adepci są naprawdę ok? Mam na myśli to, że to są dzieciaki, które zabiły graczy footballowych i porwały ludzkiego chłopaka Zoey, czyż nie? - Byłego chłopaka - powiedziałam, ale zignorowały mnie. - Venus po prostu pomogła Erikowi - powiedziała Stevie Rae. - A Afrodyta jest tu od dwóch dni i jest wciąż w jednym kawałku - powiedziała Stevie Rae. - Taa, ale Erik jest wielkim, zdrowym mężczyzną wampirem. Trudno byłoby go ugryźć - powiedziała Shaunee. - Nawet, jeśli jest definitywnie pyszny - powiedziała Erin. - Prawda, Bliźniaczki. - Obie obdarzyły mnie przepraszającym wzruszeniem ramion, zanim Shaunee kontynuowała. - I Afrodyta jest tak cholernie wstrętna, że nikt nie chciałby jej ugryźć. - Ale my jesteśmy jak wanilia i czekolada. Kusimy nawet najmilsze, wysysające potwory - powiedziała Erin.

Osaczona 18 - Twoja matka jest wysysającym potworem - powiedziała Afrodyta, uśmiechając się słodko. - Jeśli wszyscy nie przestaniecie się sprzeczać, ja Was ugryzę! - Krzyknęła Stevie Rae, potem wzdrygnęła się i jęknęła z bólu, kiedy próbowała wziąć oddech. - Słuchajcie krzywdzicie ją i ranicie mnie - powiedziałam szybko, bo byłam coraz bardziej zaniepokojona o Stevie Rae, która wyglądała coraz gorzej z każdą sekundą. - Stevie Rae powiedziała, że czerwoni adepci są ok. Dopiero, co uciekliśmy z tego całego piekła, uwolnionego w Domu Nocy, a oni nie próbowali nas zjeść w drodze tutaj, więc bądźcie miłe i znajdźcie Venus, jak powiedziała Stevie Rae. - Z. To nie jest duża uprzejmość z ich strony - powiedział Damien. - Chroniliśmy swoje życie. Nikt nie miał czasu, by kogoś zjadać. - Stevie Rae, raz i na zawsze. Czy czerwoni adepci są groźni? - Zapytałam. - Naprawdę chciałabym, żebyście postarali się być milsi i zaakceptowali ich. Wiecie, że to nie jest ich wina, że umarli i potem stali się nieumarli. - Widzicie, są w porządku - powiedziałam. Tylko potem uświadomiłam sobie, że Stevie Rae nie odpowiedziała na moje pytanie, czy naprawdę czerwoni adepci są groźni. - No dobrze, ale Stevie Rae bierze za to odpowiedzialność - powiedziała Shaunee. - Taa, jeśli któryś z nich spróbuje ugryźć Nas, zamienimy słowo, kiedy będzie jej lepiej - powiedziała Erin. - Krew i wino. Teraz! Mówcie mniej. Róbcie więcej - powiedział bez ogródek Darius. Wszyscy wybiegli z pokoju, zostawiając mnie, Dariusa, Afrodytę i moją najlepszą przyjaciółkę, obecnie szaszłyka.

Osaczona 19 RROOZZDDZZIIAAŁŁ TTRRZZEECCII - Poważnie Darius. Nie możemy tego zrobić w inny sposób? W jakiś bardziej szpitalny sposób. W szpitalu. Z lekarzami, poczekalniami dla przyjaciół czekających, kiedy... - Zrobiłam rozhisteryzowany gest nad strzałą tkwiącą w ciele Stevie Rae. - Kiedy ta rzecz jest usuwana. - Może są lepsze sposoby, ale nie w tych warunkach. Mam ograniczone zaopatrzenie z tym związane, jeśli chwilę nad tym pomyślisz, Kapłanko. Nie wierzę, byś chciała, żeby ktokolwiek z nas wyszedł na powierzchnię do jednego z miejskich szpitali w nocy - powiedział Darius. Przygryzłam usta, cicho myśląc o tym, że miał rację, ale wciąż próbowałam poradzić sobie z mniej straszną alternatywą. - Nie. Nie wrócę tam. Nie tylko, dlatego że Kalona został uwolniony, razem z jego ogromną ilością ptasich dzieci, ale również, dlatego że nie mogę przebywać na powierzchni, kiedy świeci słońce, a czuję, że wschód słońca nie jest już tak odległy. Myślę, że nie przetrwałabym tego bólu w tym stanie. Z. Będziesz musiała to zrobić - powiedziała Stevie Rae. - Mam wypchnąć strzałę, kiedy Ty będziesz ją trzymać? - Zapytała Afrodyta. - Nie, patrzenie na to będzie prawdopodobnie gorsze niż pomaganie - powiedziałam. - Zrobię wszystko, by nie krzyczeć zbyt głośno - powiedziała Stevie Rae. Była poważna, co ścisnęło moje serce, tak jakby już to zrobiła. - Oh, Skarbie! Krzycz ile chcesz. Do diabła, będę krzyczeć razem z Tobą. - Spojrzałam na Dariusa. - Jestem gotowa, kiedy tylko Ty będziesz. - Odetnę koniec z piórami od strzały, który wciąż wystaje z jej piersi. Kiedy to zrobię, weźmiesz to - podał mi kłębek gazy, który był mokry od alkoholu - przyciśnij to do odciętej końcówki. Kiedy dobrze chwycę drugi koniec strzały, powiem Ci byś pchała. Pchaj mocno, kiedy ja będę ciągnął. Powinniśmy powiedzieć, że wyjdzie bajecznie łatwo. - Ale może trochę boleć? - Powiedziała Stevie Rae, brzmiąc słabo.

Osaczona 20 - Kapłanko - Darius położył jego rękę na jej ramieniu. - To będzie bolało dużo więcej niż trochę. - Dlatego tutaj jestem - powiedziała Afrodyta. - Będę Cię trzymać, byś nie wymachiwała nam, kiedy będziesz wiła się z bólu, psując plan Dariusa. - Zawahała się, a potem dodała - Ale powinnaś wiedzieć, że jeśli w szaleństwie agonii, ugryziesz mnie jeszcze raz wbiję Ci to gówno dokładnie w serce. - Afrodyto, nie zamierzam Cię ugryźć. Znowu - powiedziała Stevie Rae. - Zakończmy to już - powiedziałam. Zanim Darius rozciął to, co przypominało koszulkę Stevie Rae, powiedział: - Kapłanko muszę Cię rozebrać. - No cóż myślałam o tym, kiedy „pracowałeś: nad moimi plecami. Jesteś czymś w rodzaju lekarza, czyż nie? - Wszyscy Synowie Erebusa są przeszkoleni w zakresie medycznym, więc możemy zająć się naszymi zranionymi braćmi. - Rozluźnił jego surową minę na chwilę, uśmiechając się do Stevie Rae. - Więc, tak możesz myśleć o mnie jak o lekarzu. - Więc w porządku, że zobaczysz moje piersi. Lekarze są przeszkoleni, by nie dbać o takiego rodzaju rzeczy. - Miejmy nadzieję, że jego przeszkolenie nie było takie całkowite - wymruczała Afrodyta. Darius mrugnął do niej. Wydałam krztuszący się dźwięk, który sprawił, że Stevie Rae zachichotała, nabierając krótki wdech, kiedy ruch spowodował ból. Spróbowała się uśmiechnąć uspokajająco do mnie, ale była zbyt blada i roztrzęsiona, by to osiągnąć. Wtedy zaczęłam się naprawdę martwić. Powrót do Domu Nocy nieumartego-umarłego Starka, po którym nastąpił rozkaz Neferet i strzał do Stevie Rae, a potem krew trysnęła z jej ciała w alarmującym stopniu i było jej tak dużo, że ziemia wokół niej wyglądała, jakby krwawiła, co wypełniło tą głupia przepowiednię o uwolnieniu głupiego, upadłego anioła, Kalony, po setkach lat zamknięcia w ziemi. Stevie Rae wyglądała jakby jej cała krew z ciała wypłynęła na ziemię nawet, jeśli wtedy sprawiała wrażenie, że czuje się całkiem dobrze, szła, mówiła i była przytomna, to teraz szybko bladła, stając się biała jak duch na naszych oczach. - Gotowa Zoey? - Zapytał Darius, sprawiając, że podskoczyłam. Strach spowodował, że zaczęłam szczękać zębami tak mocno, że zaledwie zdołałam wyjąkać: - Taa.

Osaczona 21 - Stevie Rae? - Powiedział delikatnie. - Jesteś gotowa? - Tak jak nigdy nie byłam, przynajmniej tak zgaduję. Ale mogę Ci powiedzieć, że naprawdę życzę sobie, by to stało się szybko. - Afrodyto? - Spojrzał następnie na nią. Afrodyta przesunęła się tak, że klęczała na podłodze naprzeciwko łóżka i trzymała oba przedramiona Stevie Rae w mocnym uchwycie. - Spróbuj nie wymachiwać tak bardzo - powiedziała do Stevie Rae. - Postaram się. - Na trzy - powiedział Darius, z nożycami przygotowanymi do odcięcia końcówki z piórami strzały. - Raz… Dwa… Trzy! Potem wszystko stało się szybko. Odciął końcówkę strzały jakby była tylko cieniutką gałązką. - Przykryj to! - Warknął w rozkazie na mnie, i przyłożyłam gazę do pozostałej końcówki strzały, tkwiącej bezpośrednio między jej piersiami, kiedy on przeszedł z tyłu do jej pleców. Oczy Stevie Rae zacisnęły się. Oddychała znowu krótko i płytko, a pot oblał jej twarz. - Jeszcze raz na trzy, tylko teraz pchaj koniec strzały - powiedział Darius. Chciałam przestać i krzyczeć: „Nie, okryjmy ją i wykorzystajmy szansę, by zabrać ją do szpitala!”, ale Darius zaczął liczyć. - Raz… Dwa… Trzy! Pchałam twardy, świeżo odcięty koniec strzały, kiedy Darius oparł się jedną ręką o ramię Stevie Rae, wyciągając strzałę z jej ciała jednym, szybkim, strasznie brzmiącym szarpnięciem. Stevie Rae krzyczała. Ja też. I Afrodyta. A potem Stevie Rae osunęła się w kierunku moich ramion. - Przytrzymuj gazę przyciśniętą do rany. - Darius szybko i skutecznie oczyścił nowo ujawnioną dziurę w plecach Stevie Rae. Pamiętam, że powtarzałam ciągle i ciągle: - Już dobrze. Już dobrze. Już wyszła. Już koniec… Patrząc wstecz, pamiętam jak Afrodyta i ja obie szlochałyśmy. Głowa Stevie Rae była oparta o moje ramię, więc nie mogłam widzieć jej twarzy, ale mogłam czuć wilgoć oblepiającą moją koszulkę. Kiedy Darius podniósł ją delikatnie i położył na plecach na łóżku, by móc oczyścić wejście rany z przodu, poczułam przeszywające mnie uderzenie czystego strachu. Nigdy nie widziałam nikogo tak bladego jak Stevie Rae - nikogo, kto by wciąż żył. Jej oczy były mocno zmrużone, a zabarwione na czerwono łzy

Osaczona 22 zostawiły straszne ślady na jej policzkach, lekko różowe z jaskrawym kontrastem jej prawie przeźroczystej skóry. - Stevie Rae? Wszystko w porządku? - Widziałam jak jej pierś unosi się i opada, ale nie otworzyła oczu, ani nie wydała żadnego dźwięku. - Jestem... wciąż... tutaj. - Wyszeptała słowa z długą pauzą między nimi. - Ale... unoszę... się... nad Wami. - Ona nie krwawi - powiedziała cicho Afrodyta. - Nie zostało nic, by mogła krwawić - powiedział Darius, kiedy przyklejał gazę do jej piersi. - Strzała minęła jej serce - powiedział. - Jej celem nie było zabicie jej. Tylko miała się wykrwawić. - Mamy szczęście, że adept nie trafił w jego cel - powiedział Darius. Jego słowa wciąż i wciąż krążyły w mojej głowie, bo wiedziałam coś, czego żadne z nich nie wiedziało, to było niemożliwe, by Stark nie trafił w jego cel. Jego dar od Nyks był nieomylny, zawsze trafiał w to, co było jego celem nawet, jeśli czasami powodowało to straszne konsekwencje. Nasza Bogini powiedziała mi, że raz dany dar, nie jest zabierany, więc nawet, kiedy Stark umarł i potem powrócił, jako pokręcona wersja jego samego, wciąż mógł trafić w jej serce i zabić Stevie Rae, jeśli takie byłby jego intencje. Wygląda, więc na to, że zostało w Starku więcej człowieczeństwa niż, by się wydawało. Zawołał moje imię, rozpoznał mnie. Zadrżałam, czując chemię, która zaiskrzyła między nami zanim umarł. - Kapłanko? Czy Ty mnie słyszysz? - Darius z Afrodytą patrzeli się na mnie. - Oh, przepraszam. Rozproszyło mnie… - Nie chciałam tłumaczyć, że myślałam o chłopaku, który prawie zabił moją najbliższą przyjaciółkę. Wciąż nie chciałam tego tłumaczyć. - Kapłanko, mówiłem, że jeśli Stevie Rae nie dostanie krwi, ta rana, która minęła jej serce spowoduje, że ona umrze. - Wojownik potrząsnął głową, podczas, gdy badał Stevie Rae. - Dlatego nie mogę powiedzieć Wam na sto procent, że się uleczy. Jest nowym rodzajem wampira i nie wiem jak jej ciało zareaguje, ale jeśli jest taka jak wojownicy, będę zaniepokojony. Wzięłam głęboki wdech, przygotowując się na to, co miałam powiedzieć. - Ok. No cóż. Zapomnij o czekaniu na Bliźniaczki i ich zaopatrzenie w krew. Ugryź mnie - powiedziałam do Stevie Rae. Jej oczy zatrzepotały, otwierając się, ale jakoś była w stanie delikatnie się uśmiechnąć. - Ludzka krew Z. - Powiedziała zanim zamknęła oczy znowu.

Osaczona 23 - Ona prawdopodobnie ma rację. Ludzka krew zawsze ma potężniejszy efekt na nas, niż krew adepta, czy wampira - powiedział Darius. - No cóż, więc pobiegnę i przyprowadzę Bliźniaczki - powiedziałam, nawet nie mając najmniejszego pojęcia, gdzie miałabym biec. - Świeża krew byłaby lepsza niż ta mdła, lodówkowa - powiedział Darius. Spojrzał wymownie na Afrodytę, ale definitywnie otrzymała wiadomość. - Oh, do cholery jasnej! Mam pozwolić jej, by mnie ugryzła? Znowu! Zamrugałam, nie będąc pewna, co powiedzieć. Na szczęście Darius przyszedł z pomocą. - Zapytaj siebie, co Twoja Bogini, by zrobiła - powiedział. - No cóż, cholera! To bycie dobrym człowiekiem jest naprawdę do bani. Dosłownie. - Westchnęła, wstała, podciągnęła rękaw swej czarnej aksamitnej sukienki. Zatrzymała swój nadgarstek na wprost twarzy Stevie Rae, mówiąc. - Dobra, dalej. Ugryź mnie. Ale będziesz mi coś winna. Znowu. I nie wiem, dlaczego jestem tą, która ratuje Twoje życie. Mam na myśli, nawet… - Jej słowa zdławiły się w małym warknięciu „jejku”! To wciąż kłopotliwe myśleć o tym, co się stało potem. Kiedy Stevie Rae chwyciła ramię Afrodyty, widziałam jak jej mina się zmienia. W mgnieniu oka zmieniła się z mojej przyjaciółki na zawsze w dziką obcą. Jej oczy lśniły brzydką, ciemną czerwienią, z przerażającym sykiem ugryzła nadgarstek Afrodyty. Potem „jejku” Afrodyty zamieniło się w niepokojąco zmysłowe jęczenie, a jej oczy zamknęły się, kiedy usta Stevie Rae przyczepiły się do niej, przecinając skórę łatwo, powodując przepływ gorącej, pulsującej krwi, kiedy moja najlepsza przyjaciółka ssała i przełykała ją jak drapieżnik. Ok, tak. To było denerwujące i wstrętne, ale było również dziwnie erotyczne. Wiedziałam, że czuło się przy tym świetnie - musiało tak być. Tak były zbudowane wampiry. Nawet bycie ugryzionym przez adepta powodowało, że gryziony (człowiek) i gryzący (adept) odczuwali bardzo realny wstrząs intensywnej przyjemności seksualnej. Tak przetrwaliśmy. Stare mity opowiadają o wampirach, które świetnie wdzierają się w gardła, biorąc siłą ofiary, no cóż chyba, jeśli ktoś naprawdę wkurzy wampira. A potem, nawet, mimo, że jego lub jej gardło jest rozdzierane, gryziony prawdopodobnie to lubi. W każdym bądź razie jesteśmy, czym jesteśmy. I z obserwowania tego, co się działo ze Stevie Rae i Afrodytą, było jasne, że czerwone wampiry definitywnie posiadają ten sam fenomen dawania „swojemu człowiekowi” przyjemności. Mam na myśli, że Afrodyta pochylała się w wymowny sposób do

Osaczona 24 Dariusa, który owinął ramiona wokół niej, pochylając się, by ją pocałować, kiedy Stevie Rae kontynuowała ssanie z jej nadgarstka. Pocałunek między wojownikiem i Afrodytą był tak bardzo iskrzący, że przysięgam, że mogłam prawie zobaczyć latające iskry. Darius trzymał ją delikatnie, by Stevie Rae nie spowodowała szarpnięcia jej nadgarstkiem. Afrodyta objęła go wolną ręką i oddała się mu z otwartością, która pokazywała jak bardzo mu ufa. Czułam się winna oglądając to, nawet, jeśli to, co się między nimi działo było niezaprzeczalnie, seksowne i piękne. Ok. Jestem zażenowana. Naprawdę. Moje życie mogło przebiec bez oglądania tego. Przebiegłam wzrokiem od Stevie Rae i reszty, by zobaczyć Bliźniaczki stojące wprost w drzwiach z koca. Erin trzymała kilka paczek czegoś, co oczywiście było torebkami z krwią. Shaunee trzymała butelkę jakiegoś rodzaju czerwonego wina i szklanki, z typowego wyposażenia kuchni, w którą Mama wlewała zimną herbatę. Cesarzowa przecisnęła się miedzy nimi i weszła kiwając się po psiemu z Jackiem blisko za sobą. - O mój Boże, akcja dziewczyny z dziewczyną, podczas gdy faceci robią pożyteczne rzeczy - powiedział Jack. - Interesująco… pomyśleć, że jakiś facet naprawdę znajduje w tym, coś podniecającego. - Damien wszedł do pomieszczenia za Jackiem, trzymając papierową torbę, przyglądając się badawczo Stevie Rae, Afrodycie i Dariusowi, jakby oglądał naukowy eksperyment. Darius poradził sobie z przerwaniem pocałunku, przyciągając Afrodytę bliżej do siebie i trzymając ją ciasno przy klatce. - Kapłanko, to ją upokarza - powiedział niskim, nagłym głosem. Nie zawracałam sobie głowy, by zastanawiać się, do której z nich odnosiło się określenie ją, do Stevie Rae, czy do Afrodyty. Zanim dokończył zdanie, już szłam w kierunku Bliźniaczek. - Zajmę się tym - powiedziałam, chwytając torbę krwi od Erin. Całkowicie odwracając ich uwagę od sceny na łóżku, używając swoich zębów, rozdzierając paczkę jakby była torebką skittles, będąc pewna, że pewna ilość krwi trafiła do moich ust. - Przytrzymaj dla mnie szklankę - powiedziałam do Shaunee. Zrobiła jak rozkazałam, nawet, jeśli obdarzyła mnie spojrzeniem „eww” (to jest obrzydliwe). Śmiejąc się, wlałam większość krwi do szklanki, oblizując usta, bryzgając czerwoną cieczą, na którą pilnie uważali. Z premedytacją odwróciłam torebkę, siorbiąc pozostałość krwi zanim rzuciłam spłaszczonym woreczkiem na

Osaczona 25 bok. Potem wzięłam szklankę krwi od niej. - Teraz wino - powiedziałam. Butelka była już otwarta, więc wszystko, co musiała zrobić Shaunee, to pociągnąć za korek. Przytrzymałam szklankę. Wypełniłam ją w 3 krwią, a potem dopełniłam do końca winem. - Dzięki - Powiedziałam żwawo i obróciłam się, maszerując do łóżka. W formalnie wyglądającym ruchu wzięłam Afrodytę za ramię, pociągając ją i uwalniając z zaskakująco delikatnego uścisku Stevie Rae. Dyskretnie stanęłam na wprost niej, zasłaniając widok mojej przyjaciółki, która była w większości naga od spojrzenia masy inaczej zwanej Bliźniaczkami, Damienem i Jackiem. Stevie Rae spiorunowała mnie spojrzeniem, jej oczy lśniły, a usta wykręcały się, eksponując ostre, pokryte krwią zęby. Nawet będąc zaszokowana tym, jak potwornie wyglądała, zachowałam spokojny głos, tylko dodając z irytacją. - Ok. Wystarczy, spróbuj teraz tego. Stevie warknęła na mnie, wystarczająco strasznie, by Afrodyta wydała dźwięk przypominający warknięcie Stevie Rae. Co do jasnej cholery? Chciałam odwrócić Afrodytę, by zobaczyć, o co jej chodzi, ale wiedziałam, że muszę się skupić na mojej najlepsze przyjaciółce - warczącej na mnie. - Powiedziałam dość! - Warknęłam cichym głosem, mając nadzieję, że moje słowa nie zostaną podsłuchane przez wszystkich innych. - Stevie Rae pozbieraj się. Dostałaś już od Afrodyty wystarczająco krwi. Pij. To. Teraz. - Dobitnie oddzieliłam słowa, a potem wepchnęłam jej mieszankę krwi i wina do rąk. Zaszła nagła zmiana w jej twarzy, zamrugała, patrząc zdezorientowana. Poprowadziłam szklankę do jej ust, a kiedy zapach uderzył ją, wypiła wszystko do dna. Piła zachłannie, więc pozwoliłam sobie spojrzeć na Afrodytę. Wciąż w ramionach Dariusa, wyglądała ok, trochę na oszołomioną, patrząc dzikimi oczami na Stevie Rae. Czułam ciarki zaniepokojenia przemieszczające się w dół mojego kręgosłupa z powodu szokującego wyrazu twarzy Afrodyty, który zmienił się w prawidłowe dziwaczne ostrzeżenie. Ale potem zwróciłam uwagę na moich gapiących się przyjaciół. - Damien - mój głos stał się ostry. - Stevie Rae potrzebuje koszulki. Możesz jej jakąś znaleźć?