- Dokumenty134
- Odsłony25 538
- Obserwuję23
- Rozmiar dokumentów449.7 MB
- Ilość pobrań13 081
//= numbers_format(display_get('profile_user', 'followed')) ?>
Matchias Malzieu - Mechanizm Serca
Rozmiar : | 6.2 MB |
//= display_get('profile_file_data', 'fileExtension'); ?>Rozszerzenie: | pdf |
//= display_get('profile_file_data', 'fileID'); ?>//= lang('file_download_file') ?>//= lang('file_comments_count') ?>//= display_get('profile_file_data', 'comments_format'); ?>//= lang('file_size') ?>//= display_get('profile_file_data', 'size_format'); ?>//= lang('file_views_count') ?>//= display_get('profile_file_data', 'views_format'); ?>//= lang('file_downloads_count') ?>//= display_get('profile_file_data', 'downloads_format'); ?>
Matchias Malzieu - Mechanizm Serca.pdf
//= display_get('profile_file_interface_content_data', 'content_link'); ?>Użytkownik PiotrW91 wgrał ten materiał 6 lata temu. //= display_get('profile_file_interface_content_data', 'content_link'); ?>
ft*ehsei zW 8etes Z francuski ego Pr zelozYla Magdalena KrzY2osiak tvlATtl tfis MALZIFU n,A+-. Swiat Ksia2ki
CoPYright @ Flammarion' 2007 All rights reserved Copyright O for the Polish translation by Swiat Ksi4zki Sp' z o'o' Warszawa 2010 Tytul oryginalu LAMECANIQUEDU COEUR Redaktor Prowadz4cY El2bieta Kobusiriska Redakcja merytoryczna Halina Ruszkiewicz Redakcja techniczna Malgorzata Juiwik Korekta Marianna FiliPkowska Jolanta Rososifiska Swiat Ksi4Tki Warszawa 2010 Swiat Ksiq2ki SP. z o.o. ul. Rosola 10,02-786 Warszawa Sklad i lamanie Joanna Duchnowska Druk i oPrawa Rzcszowskic ZakladY Grafi cznc lsBN 978-83-2 4'l -1 413-l Nr 6697
Dla Ciebie, Acacito, to Ty sprawilai, 2e ta l
9o pi,eotuszp', ruu, dah//ra| *"A""n^*/"' ?a d"ogin'' "*r*, znn9b. gatzze-ci'er, lilg^dV, pnnn4lry ni'o za- /*"1"; tiq. twttdrl A"",,"'* d"'* *"Ao^a"A* '* * "; p*"/rlt Q) s/
16 kwietnia 1874 roku w Edynburgu pada Snieg' Nienor- malny, potworny zi4b rygluje w miescie drzwi' Starzy po- wiadaj4 2ebybmo2e jest to najzimniej szy dz\eh 6wiata' Od- nosi siq wra2enie, 2e slot'rce zniknqlo na zawsze' Wieje ostry wiatr, platki Sniegu s4lileisze od powietrza' BIEL' BIEL' BIEL! WszEdzie dookola nie wida6 nic innego' Domy przy- pominaj4lokomotywy parowe, a szarawy dym wydobywa- jqcy siE z ich komin6w sprawia, 2e niebo skrzy siq stalowym blaskiem. Edynburg i jego strome ulice ulegaj4 metamorfozie' Fon- tanny jedna po drugiej przeksztalcai4 siq w bukiety lodu' Stara rzeka, zwykle dostojna w swej roli, udaje jezioro zlo- dowego cukru, rozciryajqce siE a2 do morza' Huk fal brzmi jak odglos tluczonego sz*a, a koty s4 ozdobione cekinami ze szronu. GaNqqie dtzew przypominaj4 ubrane w nocne ko- szule wr62ki, kt6re ptzeciryai4 siq, ziewajq do ksiqZyca i patrzqna doroZki, Shzgajqce siq po oblodzonych j ezdniach'
Chl6d jest tak wielki, 2e ptaki zamarzajqw locie i rozbijajq siq o ziemiq. Odglos, kt6ry wydaj Eprzy upadku, brzmi nie- wiarygodnie delikatnie jak na odglos Smierci. To najzimniejszy dzief Swiata. I to wlaSnie dzis zamie- rzam siE urodzi6. Wszystko dzieje siE w starym domu na szczycie najwyL- szego wzg6rza Edynburga - Arthur,s Seat - wulkanu ukoro_ nowanego niebieskim kwarcem. podobno tam spoczywaj4 zwloki kr6la Artura. Ostro zakohczony dach domu jest nie- zwykle wysoki. Komin w ksztalcie rzehnickiego noilaceluje prosto w gwiazdy, przy kt6rych ksiqzyc wygl4da jak rogalik. Nie ma tu nikogo, s4 tylko drzewa. W Srodku wszystko jest z drewna, jak gdyby dom zostal wyrze2biony w ogromnej soSnie. Mo2na odnie66 wrailenie, 2e wchodzi siq do prowizorycznej chatki: surowe belki, okna znalezione na zlomowisku poci4g6w, st6l zmajstrowany z pniaka. Niezliczone welniane poduszki wypelnione zwiEd- lymi li6imi tworz4atmosferq gniazda. W tym domu odbywa siE wiele potajemnych porod6w. To wlaSnie tutaj mieszka akuszerka Doktor Madeleine, kt6r4 wszyscy mieszkaricy miasteczka twaLajqza wariatkE Jak na starszepaniqjest calkiem ladna. W jej spojrzeniu do- strzega siq iskrE szczeroilci, ale w uSmiechu wyczuwa siE falsz. Doktor Madeleine odbiera porody prostytutek, kobiet po- rzuconych, zbyt mlodych lub niewiernych, aby mogty urodzid w normalnych warunkach. Poza tym uwielbia naprawiai lu- dzi. Jest specjalistk4 od protez mechanicznych, szklanych l0
oczu, drewnianych n6g... W jej pracowni moLna znale26 wszystko. Pod koniec XIX wieku niewiele trzeba, aby byd pos4dzo- nym o czary.W mieScie m6wi siq, 2e zabija noworodki, kt6- rych widma staj4 siE jej niewolnikami, i 2e sypia z r62nymi ptakami, Zeby poczql potwory. Moja bardzo mloda matka z roztargnieniem obserwuje opadajqce za oknem platki 6niegu. Patrzy,jak ptaki cichutko nrzbijaj4 sobie dzioby o szyby, kiedy nagle pojawiajq siE skurcze. Przypomina dziecko, kt6re udaje, 2e jest w ciqzy. Itrtepelnia j4 melancholia, bo wie, 2e mnie przy sobie nie ztrlrzyma. Ma jedynie odwagq spojrze6 na sw6j brzuch, kt6- ry niemalze pEka. Kiedy moje przybycie staje siq coraz bar- tlziej naglqc e, przymyka powieki. Jej sk6ra zlewa sie, z prze- *cieradlem, jak gdyby l62ko jq pochlanialo, jak gdyby siq w nim rozplywala. Kiedy wspinala siq po zboczachwzg6rza, aby tu dotrze6, plnkala. Jej zamarzajqce lzy odbijaly siq od ziemi niczym pcrly z pEkniqtego naszyjnika. W miarE jak szla, pod jej sto- ltittni tworzyl siq potyskujqcy dywan z kuleczek. Bylo Sli- sko, ale starala siq posuwa6 naprz6d. Rytm jej krok6w sta- wirl siq coraz srybszy. Nagle potknqla siq, zachwiala i upadla rrrr brzuch. Rozlegl siq dZwiqk przypominajqcy trzaskrozbi- junc.j skarbonki. l)icrwszq osob4 kt6r4 zauwaLam, jest Doktor Madeleine. .le'j tlkrnie ujmuj4 moj4 glowq w ksztalcie oliwki - miniatu- trrwc.j pilki do rugby - potem mnie przytula. ll
Moja matka woli odwr6cii wzrok. Jej powieki wyra1nie nie chc4 siq otworzy1. ,,Otw6rz oczy! Sp6jrz na ten malet'rki platek, kt6ry powilaS!" - slyszy. Madeleine m6wi, 2e przypominam bialego ptaszka o wiel- kich stopach. Moja matka odpowiada, 2e skoro na mnie nie patrzy, to znaczy, 2e nie chce, by Madeleine mnie opisywala. - Nie chcq nic widzied ani wiedziei! Nagle lekarka dostrzega coS niepokojecego. Nie przestaje dotykad mojego miniaturowego torsu. USmiech znika z jej twarzy. - Jego serce jest bardzo twarde, mySlq, Le zamarzlo. - ProszE sobie wyobrazi(,,2e moje tez. To chyba jasne. - Ale jego serce naprawdgzamarzlot Potrz4sa mnq z g6ry na d6l, a dZwiEk podobny jest do tego, kiedy grzebie siq w skrzynce nanarzqdzia. Doktor Madeleine zastanawia siE nad planem dzialania. Moja matka siedzi na l62ku i czeka. DrLy, ale tym razem nie zzimnu Wygl4da jak lalka, ktora uciekla ze sklepu zzabaw- kami. Na zewn4trz Snieg sypie coraz mocniej. posrebrzany bluszcz pnie siE po dachach. P6lprzezroczyste r62e pochy- laj4 siq w stronQ okien, ozdabiajqc przepysznie aleje. Koty zamieniajqsiq w gargulce z wtopionymi w rynny pazurami. W rzece pyszczki zamro2onych znienacka ryb wykzry- wiajq siq w grymasie. Cale miasteczko znajduje siq we wla- daniu podmuchu mrozu, kt6ry zieje gryz4cym w oczy chlo- l2
rlcrn. Odwa2ni, kt6rzy z rzadka wychodzq na zewnqtrz, zntrzymujq siq sparaliZowani, jak gdyby jakiS b6g chcial wlrrsnie zrobil im zdjqcie. Niekt6rzy z nich, porwani w pQ- tlzic, Slizgajq siq i zastygajq ostatecznie w pozie przypomi- rrrrjrlcej figurq baletow4. S4 prawie piEkni, kaLdy w swoim slylu, niczym koSlawe anioly z szarfami zatkniqtymi w nie- bic. baletnice z pozyty.wki zastygajqce w rytmie ostatniego rxldcchu. Wszqdzie zarnarzniEci lub dopiero zamarzaiqcy prze- clrodnie nadziewajqsiE na rosaria fontann. Tylko zegary jak gtlyby nigdy nic nie przestajq bi6 i napEdzajq serce miasta. ,,Przecie| ostrzegano mnie, 2ebym nie wchodzila na x'r,c't,yt Arthur's Seat. M6wiono mi przecie2,2e ta kobieta to wnriatka" - mySli moja matka. Biedaczka wygl4da, jakby tln'rrarzla na Smier6. Nawet jeSli lekarce uda siq naprawii lrru.ic serce, to ona ze.swoim bEdzie miala nie mniej roboty... 'lynrczasem ja, calkiem nagi,leLEna stole z klatkqpiersiow4 w rnetalowym imadle i naprawdq zaczynam stygn4i. llardzo stary kot, czarny niczymposlaniec hotelowy, usa- thrwil siq na stole kuchennym. Doktor Madeleine zrobila mu okulary z szykownymi, zielonymi, dobranymi pod kolor oczu oprawkami. Zblazowany, przygl1da siq calej scenie. llrrrkuje mu tylko gazety ekonomicznej i cygara. l)oktor Madeleine zaczyna przeglqdat p6lkq z zegaram| Ztlc jrnuje z niej r62ne modele: powazne kanciaste, zaol
dowolona. Jest trochq jak niezno6na staruszka, kt6rej potrze- ba kwadransa na wybranie pomidora na targu. Po chwili nagle jej spojrzenie rozjaSnia siq. ,,Ten!" - wykrzykuje, do- tykajqc koniuszkiem palc6w zgbatych k6l starego zegara z kukulk4. Zegar ma jakieS cztery na osiem centymetr6w, opr6cz mechanizmt, tarczy i wskaz6wek zrobiony zostal z drewna. Wykoriczony w wiejskim stylu, ,,solidny" * mySli na glos le- karka. Kukulka wielko6ci paliczka mojego malego palca jest czerwona i ma czame oczy. Stale otwarty dzi6b sprawia, ze wyglqda jak martwa. - Dziqki temu zegarowi bEdziesz mial dobre serce! Bq- dzie pasowal do twojej ptasiej gl6wki - zwraca siq do mnie Doktor Madeleine. Niezbyt podoba mi siE pomysl z tq kukulk{ ale nie bEdq siq sprzeczal - w koricu pr6buje uratowad mi tycie. Doktor Madeleine wklada bialy fartuch, teraz pewnie za- bierze siq do gotowania. Czujg siq jak grillowany kurczak, kt6rego zapomniano wczeSniej zabi(,. Grzebie w naczyniu przypominajqcym salaterkq, wyci4ga okulary spawacza, a twarz zakrywa chustk4. JuZ siq nie u6miecha. Pochyla siE nade mn4 i kahe mi wdychai eter. Moje powieki zamykajq siE lekko jak Zaluzje w letni wiecz6r gdzieS daleko st4d. JuZ nie chce mi siq l
iych z4bkowanych nohyc.Ich zqbki trochQ mnie laskocz4' Wsuwa mi maly zegar pod sk6rE i zaczyna lqczyt mecha- ni'tm ztEtnicami serca. Musi robi6 to delikatnie, aby niczego nic popsu6. lJLywa stalowej, batdzo cienkiej nici,kt6tqza- wirlzuje w tuzin malerikich supelk6w. Moje serce bije od czasu do czasu, ale iloS6 pompowanej do tqtnic krwi jest nie- wiclka. ,,Ale2 on blady!" - m6wi przyciszonym glosem. Nadchodzi chwila prawdy. Doktor Madeleine ustawia ze- gur dokladnie na dwunastq w nocy....Nic siq nie dzieje. Me- chunizm wydaje siq nie do56 mocny, aby napqdzi6 serce, kt(rre ju2 od dlu2szej chwili niebezpiecznie przestalo bi6. Krgci mi siq w glowie, cntjersiq jak w wyczerpuj4cym 6nie. l,ekarka lekko naciska zEbatki,2eby wprawid je w tuch. Ze- gtrr robi ,,tik-tak". ,,Bum, bum" - odpowiada serce i tqtnice eubarwiaj4 siE na czerwono. Pomalu rytm uderzeri przyspie- nzn. Tik-tak. Bum, bum. Tiktak. Bum, bum' Moje serce bije jui z prawie normaln4 prEdko6ci4. Doktor Madeleine odsu- wu spokojnie palce od zEbatek. Zegar zwalnia. Ponownie wpruwia maszyneriq w ruch, ale kiedy odsuwa palce, bicie :crca zanika. Wyglqda to tak, jakby gtaskala bombq, zasta- ttnwiaj4c siq, kiedy wybuchnie. 'l'ik-tak. Bum, bum. Tik-tak. Bum, bum' l'icrwsze wi4zki Swiatla odbrjaja siE od Sniegu i wciskaj4 lrlzcz okiennice. Doktor Madeleine jest wyczerpana, a ja rnrrlllcm. A moze umarlem...? Moje serce nie pracuje ju2 rhyl tllugo. Nrrglc niespodziewanie w mojej klatce piersiowej tozlega riq gloSny Spiew kukulki. Zaskoczony) zaczynam kaszle6. 15
Szeroko otwartymi oczami zauwaLam Doktor Madeleine z podniesionymi w g6rE rEkoma, zupelnie jakby strzelila karniaka w finale mistrzostw 6wiata. Po chwili, niczym dobry krawiec, zaczyna zszywa| mi klatkq piersiow4. Nie mozna powiedziei, 2e jestem popsuty, ale moja sk6ra *ygl4da, jakby byla stara, pomarsznzona sty- lowo jak u Charlesa Bronsona. Na tarczy mam ogromny opatrunek. Ka2dego ranka trzeba mnie bqdzie od nowa nakrgcal za pomoc4 klu cza. B ez tego m6 glby m zasnq(, ra zaw sze. Moja matka m6wi, Le przypominam platek z wystajq- cymi wskaz6wkami, a Madeleine odpowiada, Le to dobry spos6b na odnalezienie mnie w czasie burzy Snie2nej. Jest pofudnie. Doktor Madeleine z tym swoim cieplym uSmiechem, kt6ry pojawia siE w samym Srodku katastrofr, odprowadza mojq matkE do drzwi. Dziewczyna posuwa siq naprz6dpowoli. Kaciki jej ust dr2q. Oddala siq niczym melancholijna starsza pani w ciele na- stolatki. Stapia siq z mgl4 staje siq porcelanowym duchem. Od tego dziwnego i pelnego cud6w dnia nie zobaczylem jej jvZ nigdy.
2 Madeleine ka2dego dnia kogo6 przyjmuje. Pacjenci, kt6- wy nie maj4 Srodk6w,2eby zwrocil siq do dyplomowanego lckirrza, kiedy co6 sobie zlami4 zawsze lqduj4tutaj - nieza- lcinic od tego, czy trzeba wyregulowa( mechanizm, czy po- rlwigcii chwilq na rozmowQ, bo lekarka lubi naprawial te2 Itrrlzkic serca. Czujq siE calkiem normalnie z moim zegarem' gtly w pewnej chwili styszE pacjenta skar2qcego siq na rdze- wic.jqcy krqgosfup. 'fo przecie| metal! To normalne! 'l'ak, ale skrzypi, kiedy ruszam ramieniem! Juz panu przepisalam parasol. Wiem, 2e trudno go do- rlrr(' w aptece, wiEc tym razempo|yczEpanu m6j, ale do na- lzcg,o nastqpnego spotkania proszq spr6bowa6 znale26 sobie 1nk ii. llywatn te2 Swiadkiem odwiedzin mlodych, dobrze ubra- rrvt'lr pirr, kt6re wspinaj4 siq ttawzg6tze,2eby zaadoptowai rlrtcci. ktr'rrych sami nie mog4 mie6. Wyglqda to trochq jak rviryln w sklepie. Madeleine wybiera dziecko, kt6re nigdy l1
nie placze, nie za du2o je i jest czyste. Na kanapie czekam na swojq kolej. Jestem najmniejszym dostqpnym modelem. Mozna by mnie niemalhe schowa6 w pudelku po butach. Kiedy uwaga koncentruje siq na mnie, zawsze zaczyna siq od falszywych uSmieszk6w wzruszenia. Wszystko kot'rczy siE w momencie, gdy jedno z przyszlych rodzic6w pyta: ,,Skqd dochodzi to tykanie?". W6wczas lekarka sadza mnie na kolanach i pokazuje m6j opatrunek. Niekt6rzy krzyczqu tnnt z grymasem na twarzy m6wi4: - O m6j Bo2e! A co to jest to coS? - Gdyby nie interwencja boska, nie rozmawialibySmy tu o tym teraz. To ,,coS", jak to paristwo nazwali, to zegar, kt6- ry pozwala sercu tego dziecka bi6 normalnie - odpowiada sucho, Lekko skonsternowane mlode pary odchodzq,2eby na- radziI siE w pokoju obok, ale decyzja jest zawsze taka sama: - Nie, dziqkujemy. Czy moiemy zobaczyt inne dzieci? - Tak, proszQ za mnqL. Mam dwie dziewczynki, kt6re urodzlly siq w okolicy Bozego Narodzenia - m6wi Made- leine z falszyw qwesoloSci4 w glosie. Na pocz4tku nie zdawalem sobie zabardzo sprawy z te- go, co siq dzieje. Bylem za maly;jednak w miarq dorastania bycie swego rodzaju nikomu niepotrzebnym bqkartem stalo siq denerwuj1ce. Zastanawiam siq, dlaczego zwykly zegar mo2e do tego stopnia zniechqca| ludzi. Przecie| to tylko drewno! DziS, kiedy po raz enty oblatrem test na adopcjq, pozna- l8
lcrrr lcpicj pacjenta, kt6ry regulamie odwiedza Doktor Made- [.inc. Arthur to byly funkcjonariusz policji, kt6ry skofrczytr lnko kloszard i alkoholik. Caly pomiqty, poczynajac od ubra- ttirt. it koricz4c na powiekach, doS6 wysoki, a bytby jeszcze wy)sty. gdyby trzyma| siq prosto. Zazwyczaj nigdy siq do ttttric rtie odzywa. Co dziwne, nawet lubiq to, w jaki spos6b riq tlo siebie nie odzywamy. Jest coS uspokajajqcego w spo- rrrhic, w jaki przecho dzi przez kuchniq, utykaj4c, z p6tuSmie- lltettt i charakterystycznym gestem dloni. Kicdy w przyleglym pokoju Madeleine poSwiqca czas rlrrlrtzc ubranym parom, Arthur siq zatacza. Jego krqgo- rltrlt skrzypi jak brama wiqzienna. W koricu wyrzrtca z sie' hic slowa: Nic b6j siq, maly! Wiesz, wszystko w 2yciu kiedy6 tltiitt, T.awsze siq zdrowieje, nawet je3li potrzeba na to duzo t'lnu. Kilka tygodni przed najzimniejszym dniem Swiata rlrncilcrrr pracq i Zonawyrzucila mnie za drzwi. A ja dla niej lgrrrlzilcm siq wr6ci6 do policji! Matzylem,2eby zostab mtl- lyhign, ale okrutnie brakowalo nam pieniqdzy. ('o siq stalo,2e policja juZ ciq nie chciala? 'l'rudno pozbyt siq navyk6w! WySpiewywalem zezna- nln, i cl)y rn6c je w og61e przeczytal. Spqdzalem wiqcej cza' lr ttrtrl klawiatur4 mojej harmonii ni2 maszyny do pisania w hotttisariacie. Potem pilem trochq whisky, ale tylko tyle, ilt, lrrrlt'zcba. 2eby ustawi6 glos... Ale oni... Oni kompletnie tttc rttirli siq na muzyce, rozumiesz? Skoriczylo siq tym, ze rrtirqrlrrli rttojego odejScia. A ja nie umialem wytlumaczy6 trlrr, (llilczcgo tak siq stato. Resztq znasz... To, co mi zo- rlrthr, tvytlltlcm na skrzynkq whisky i, no wiesz, to uratowalo nrl rvt'ie. t9
Uwielbiam spos6b, w jaki m6wi ,,no wiesz,,. przybral uroczysty ton, zeby mi wyttrumaczy(, Le whisky ,stratowala muLycie". - Tego slynnego szesnastego kwietnia tysiqc osiemset siedemdziesi4tego czwartego roku z zimna pqkl mi krqgo- sfup i tylko cieplo alkoholu, kt6rego niekiedy lyknq od czasu tych smutnych wydarzefi, nie pozwolilo mi calkowicie za- marzn46. Jestem jedynym kloszardem, kt6ry siE ostal. Wszys- cy moi kumple umarli zzimna. Odchyla plaszcz i prosi, Lebym spojrzal na jego plecy. CzujE siq trochE niezrqcznie, ale nie mam odwagi mu od- m6wi6. - Zeby zreperowa6 pqkniEtq czE!;(, Doktor Madeleine wszczepila mi kawalek graj4cego krqgoslupa i przyczepila do niego koSci. Kiedy uderzam w niego mlotkiem, mogQ za- grad melodiq. Brzmi Swietnie, ale chodzq lekko pochylony na bok. Dawaj, spr6buj co(i zagral - m6wi do mnie, podaj4c maly mlotek. - Nie umiem niczego grac! * Czekaj, czekaj, po6piewamy, uda siE, zobaczysz. Zaczyna Spiewai Oh When the Saints, akompaniujec so- bie na swoim krqgoslupofonie._Jego glos jest taki kojqcy. Jak stary dobry ogieri w kominku w zimowy wiecz6l Wychodz4c, otwiera swoj4 Lebraczq torbq wypelnion4 kurzymi jajkami. - Po co wleczesz ze sob4 te wszystkie jajka? - Bo sq pelne wspomnieri... Moja 2ona gotowala je cu- downie. Kiedy sam je sobie gotujq, mam wraLenie, Le zno- wu jestem z ni4. - Udaje ci siE ugotowai je tak dobrze jak jej? 20
Nic, wychodzqmi zawsze Smierdz4ce, ale to budzi ferrczc 'i.ywsze wspomnienia.WeL sobie jedno, jeSli chcesz' Nic chcq, 2eby zabraklo ci chodby jednego wspo- nrtricttia. Nic martw sie o mnie. Mam ich chyba nawet za du2o' Jerrczc tcgo nie wiesz, ale kt6regoS dnia bqdziesz szczqSli- wy, nrogilc otworzyd swoj4 torbq i znale26 tam wspomnienie I rlrieciirstwa. Nrt razic wiem, 2e kiedy tozlegn4 siq chodby najcichsze tllwiqki Oh When the Saints, mgly moich zmartwieh toz- ptorrzrl siq na kilka godzin. ( kl czasu moich piqtych urodzin lekarka przestaje poka- lywn0 nrnie swoim klientom. Stawiam sobie coraz wiqcej py t n r1. it potrzeba znalezienia odpowiedzi w zrasta z kaLdym tllllt'ttt. l{drwrric2 pragnienie ,,odkrycia parteru g6ry" staje siq ob- re:vitrc, Kicdy wspinam siq na dach domu, sam poSr6d no- ey, tltrclto
- Trochq... trochE. Chcialabym,Zeby fwoje serce jeszcze siq wzmocnilo, zanimwyptszcze(ciq z domu. Muszq przyznaI, moj zegar sprawia mi trochq proble_ m6w. To najwra2liwsza czgs(, mojego ciala. Nie pozwalam go dotykai nikomu pr6cz Madeleine. To wlaSnie ona za po_ mocq malego klucza nakrqca mnie ka2dego ranka. Kiedy zmarzne, napady kaszlu sprawiaj4 Le bolq mnie zqbatki. CtuJq to tak, jakby chcialy przebi(, mi sk6rq. Nie cierpiq dZwiqku tluczonych naczyh, kt6ry siq wtedy z nich wydo- bywa. Najwiqkszym zmartwieniem jest jednak uplyw czasu. Kiedy nadchodzi wieczor, tykanie rozlegaj4ce siq w calym moim ciele przeszkadza mi w zaSniEciu. Niekiedy wczes_ nym popoludniem padam ze zmeczenia, po czym w Srodku nocy jestem w Swietnej formie. Nie jestem ani chomikiem, ani wampirem - po prostu nie mogq spa6. lednak2e, jak wielu ludziom cierpi4cym na jak4S choro_ bg, zdarzajq mi siq te2 przyjemne momenfy. Lubiq te cenne chwile, kiedy Madeleine w koszuli nocnej niczym duch wSlizguje siE do mojego pokoju, Leby utuli( mnie do snu, ukolysai albo przyniesi filiZankq gor4cej czekolady. Zdarza siq, ze Spiewa mi cichutko az do Switu, glaszczqc zqbatki ko- niuszkiem palc6w. To takie przyjemne. Love is dangerous .for your tiny heart - powtarzajakby w transie. Mozna od_ nieS6 wrazenie, 2e wymawia zaklgcia ze starej ksiEgi ma_ gicznej, 2ebym mogl zasnqc. Lubiq sluchai jej glosu roz_ brzmiewaj4cego pod niebem usianym gwiazdami, mimo ze spos6b, w jaki mnie zapewnia, Le love is dangerous Jbr your tiny heart, wydaje mi siq trochq dziwny. 22
W tlniu moich dziesi4tych urodzin Doktor Madeleine w krrticu zgadza siq zabrai mnie do miasta. Prosilem j4o to Itt) otl litk dawna... Tymczasem ona robi wszystko, Zeby od- rlnli(' tcn rnoment. Przestawia przedmioty, chodzi z pokoju rhr 1xrko.iu. Kictly dr24c z niecierpliwoSci, podqZamzaniqdo piwni- 1ry, rrtlkrywam p6lkq calqzastawion4 slojami. Niekt6re ma- J4 elvkicty ,,lzy 1850-1857", inne s4 wlpelnione ,jablkami I rtgl'rttltt". ('zyic s4 te wszystkie lzY? - PYtam. Mo.ic. Gdy placzE, zbieramje do naczynia i przecho- wli\,w lc.j piwnicy, Zeby robi6 znich mikstury. .lnk to moZliwe,Zejest ich a2tYle? W mlodoSci embrion pomylil drogq do mojej maci- sy i ztrgnie2dzll siq w jajowodzie, powoduj4c krwotok wewnQlrzny. OdtQd nie mogq mie6 dzieci. Cho6 jestem rlr'rq$liwa, ze mogQ pom6c utodzil siE dzieciom innych lrrhiet, duho przeplakalam' Ale od kiedy pojawileS siE ty, ferl lepic.l... Wslydzq siq, ze j4 o to zaPYtalem. I'cwttcgo dnia wypelnionego nieprzerwanym szlochem tnttwrriylarn, 2e picie lez przynosi ulgq' szczeg6lnie gdy lnl('ri/n siq je z odrobin4 alkoholu z jablek. Jednak nie wol- nu lcgo lobic, gdy jest siq w normalnym stanie. W przeciw- nvttt tttzic nigdy juZ nie bqdzie siq bez tego szczqSliwym' To lrlqrlrre kolo - nie przestaje siq plaka6, Zeby m6c pii swo- le lrv Sltqtlzasz czas na naprawianiu \tdzi, a sama topisz rirrrrlh t w tt'ttnku z wlasnych lez, dlaczego? Nic tttartw siq tym wszystkim' MySlq, 2e dzi| powin- 23
niSmy zejil( do miasta. Mamy do uczczenia pewne rocznicE, czy2nie? - m6wi z wymuszonym uSmiechem. Historia zlzami Doktor Madeleine wprawila mnie w za- klopotanie i nawet zejScie do miasta nie budzito zachwytu. Jednak kiedy ujrzalem Edynburg, rcaliz:uj1ce siq marzenia wziqly g6rq. Czujq siE jak Krzysztof Kolumb odkrywajqcy Amerykq! Labirynt krqtych uliczek przycirya mnie jak magnes. Domy, kt6re jakby pochylaj4 siq ku sobie, zawq2aj4 niebo. Biegnq! Mam wrazenie, 2e najmniejszy podmuch moze sprawii, i2 miasto zawali siq jak domek zkart. BiegnE! Drzewa zostaly na szczycie wzg6rza, ale za to zewszqd wyrastaj4 ludzie. Kobiety w kapeluszach i sukniach jak maki wygl4daja jak bukiety! Balkony rozciryajq siq wzdluZ okien a2 do targu, kt6ry ubarwia plac Sr Salisbury. Wpadam tam, slychad stukot drewniak6w po chodniku, mieszaj4ce siq glosy porywaj4 mnie. One i ogromny zegar) kt6ry bije, wyposazony w serce dziesiqd razy wiqksze od mojego. - To m6j ojciec? - Nie, nie, to nie tw6j ojciec... To znak, Le ju|pierwsza po poludniu. Ten zegar bije tylko raz na dzieh - odpowiada Madeleine, z trudem lapi4c oddech. Przechodzimy przezplac. Zza zakrqtu dobiega jakaS mu- zyka, tak samo przeSmiewcza i melancholijna jak towa- rzyszqce jej iskierki. Melodia przejmuje mnie do glEbi, czujq,jakby we mnie padal deszcz i jednoczeSnie Swiecilo slorice. 24
'Io katarynka, ladna, prawda? - m6wi Madeleine. - 'l'ctt instrument dzialatrochq jak twoje serce, dlatego pewnie lnk bardzo ci siq podoba. To mechanizm, kt6ry w Srodku rkrywa emocje. '/.dawalo mi siE, 2e wlaSnie uslyszalem najcudowniejszy rl2wiqk w 2ycirt, ale to nie byl jeszcze koniec zadziwia- 1 11 c y c h n i e spodzianek. Malutefrk a dziew czynka' wygl4daj 4ca Irtk tlrzewo obsypane kwiatami, wychodzi przed instrument I trcz.yna Spiewa6. Jej glos przypomina Spiew slowika, tyle lc piosenka ma slowa. Okulary zapodzialam, tak naprawdq to nosi6 ich nie t'lu'ittlam, przez nie dziwnie wyglqdalam, rozpalonq glowq mhtlum... Sdy ie na nos zakladalam. ,lc.j ramiona przypominaj q galqzki, czatne krqcone wlosy rre icniaj4 twarz. Nos ma tak ksztaltny, a zarazem tak malut- hi. ic zastanawiam siq, jak w og6le mo2e oddycha6' Moim Irlrrtticm sluZy on tylko do ozdoby. Dziewczyrtka rahczy jak lllnszck, lapiqc r6wnowagE na wysokich obcasach. Oczy ma ogr'onrne. Mo2na spqdzi6 duzo czasu na pr6bach zairzenia w ich gl4b. N-atwo z nich wyczyta( wielk4 stanowczoSd' ( ilrrwg trzyma wysoko niczym miniaturowa tancerka flamen- urr, l'icrsi wygladaja jak malutkie bezy, upieczone tak wy- itrricrticic, 2ebyloby nietaktem nie schrupa6 ich natychmiast' Nic clbam o to, 2e widzq niewyrainie, kiedy calujq i tait' t :\', t)t'z.V mam zamkniqte wla1nie. ( )girrnia mnie cieplo. Karuzela, na kt6rej znajduje siq t r rrr I rr *p icwa czka, przeraLa mnie, ale umieram z pragnienia, Ir'lry tta niq wsi4S6. Zapach kurzu i brody jej ojca sprawia, Ir, rrrsycha mi w gardle. Nie wiem, jak dziala ra t62owa ra- l tclu, irlc lnuszQ dostai siq do Srodka. 25
Nagle sam zaazynam Spiewai, zupelnie jak w musicalu. Madeleine patrzy na mnie, jakby chciala powiedzied: nie do- tykaj kuchenki! * Och, mdj maleriki pozarze, by podrzet twe ubranie, marze, rozszarpat je zqbami, ai z niego deszcz konfetti po- wstanie na wieczne ciebie calowanie. Czy dobrze uslysza- lem,,konfetti"? Madeleine omal nie zabija mnie spojrzeniem. - Wdzq tylko ogieri, robiqc kilka krokow mogq zagubid sig w mroku, nie mam ju2 odwagi spojrzet niebu w oczy, wi- dzq tylko ogieri, kt6ry mnie zamroczy. - Zaprowadzq ciq wszqdzie, ja twoimi okularami, a ty moim Swiatelkiem bqdziesz. - Coi ci powiem miqdzy nami, chot ciq slyszq, nie po- znam nawet miqdzy staruszkami. - Otrzemy sig o swoje dusze, ai z ognia popiol nasze szkielety przyproszy, gdy zegar mego serca dwunastq poka- ze, zatracimy siq ilepo w cudownym poiarze. - 2e po2ar mam w glowie, sprawe sobie zdajq, lecz kiedy moja muzyka ustaje, rozpalona jak zapalka, z plonqcymi po- wiekami, nie chcq patrzec na iwiat skryta za okularami. Podczas gdy nasze glosy rozbrzmiewajq harmonijnie, nagle jej lewy obcas trafia w szczeling chodnika, dziew- czynka chwieje siq jak dzieciqcy b4czek pod koniec swoje- go popisu i pada na pokrytq lodem ulicq. Wypadek zabaw- ny, ale powa|ny. Krew splywa na jej sukniE z ptasich pi6r, ptzez co wygl4da jak rozjechana mewa. Ale nawet taka rozcirynigtana ziemi wydaje mi siq piqkna. Z trudem wkla- da okulary zpotamanymi zausznikam|Idzie niezdarnie jak 26
Irrrrrrtyczka. Matka trzyma jqmocno zarEkq, wla5ciwie pro- wntlzi.j4. f'robujq coS do niej powiedziel, ale slowa wiqzn4 mi w girrdlc. Zastanawiam siq, jak oczy tak cudowne i nie- rwyklc mog4 dziala6 do tego stopnia 2le, 2e dziewczynka o wszystko siq obija. .lc.j rnatka i Doktor Madeleine zamieniajqkilka sl6w, jak wlrricioiclki ps6w, kt6re wlaSnie siq pogryzly' Mojc serce przyspiesza jeszcze bardzie| trudno mi odzys- krre trcldech. Mam wrazenie, 2e zegar puchnie i podchodzi ttri tltr gardla. Czy ona wyszla z jaika? Czy molna jqzje\6? ['zy trna jest z czekolady? O co, do diabla, w tym wszystkim cltotlzi'/ f 'rirbujq zqrzet jej w oczy, ale moje oczy zostaly calko- wie ic pochloniqte przez jej niezwykle usta. Nie mySlalem, )e rrozna tyle czasu obserwowad usta. Nrrgle kukulka w moim sercv zaczyna gloSno 5piewa6. /,nrrczttic gtroSniej niz wtedy, kiedy ptzeLywam zalamanie. ('rrr.j!', jak zqbatki krqcA siq z maksymaln4 prqdko6ci4 jak- Ityrrr polknal helikopter. Od tych kurant6w pekaja mi bqben- It, zrrtykam uszy, ale oczywiScie jest tylko gotzej. Wska- rr'rrvki lozrywaj4 mi gardlo. Doktor Madeleine pr6buje mnie rhf rokoic delikatnymi gestami, jakby chciala zLapa( przeta- lrrrrego kanarka. Jest mi przeta2liwie gorAco. Wolalbym wygl4da6 jak orzel kr6lewski albo dostojna epuhojnir mewa, a tymczasem wyglqdam jak zestresowany' rl\lnny w podskokach kanarek' Mam nadziejq, ze mala Spie- wrrlzkit tnnie nie zauwaLyla. Slychad gluche tykanie, oczy rrlrvrcliri4 mi siq szeroko, stajq twarzq w twarz z blqkitem 21
nieba. Zelazny uScisk Doktor Madeleine chwyta mnie za ra- miq ipodnosizziemi. - Wracamy natychmiast! Napqdzile6 wszystkim stracha! Wszystkim! Wydaje siq w6ciekla i zaniepokojona zarazem. Jest mi wstyd. R6wnocze6nie przywoluj Eobraz tej malerikiej dziew- czynki, kt6ra Spiewa bez okular6w i patrzy prosto w slofice. Niepostrzezenie zakochujq siq. Czujg to w Srodku - to naj- gorqtszy dziehw dziejach Swiata. Po kwadransie naprawiania i po Swietnym makaronie na mleku wracam do swojego normalnego stanu. Twarz Madeleine jest Sci4gniqta, jak wtedy, gdy dlugo Spiewa, 2eby mnie uSpi6, ale tym tazem maluje siE na niej zmartwienie. - Twoje serce to tylko proteza, jest o wiele bardziej wra|- liwe ni2 normalne i zawsze tak bqdzie. Mechanizm nie la- godzi tak emocji jak tkanki. Naprawdq musisz by(, bardzo ostrozny. To, co wydarzylo siq w mieScie, gdy zobaczytel tE mal4 Spiewaczkg, potwierdza moje obawy - milo3i jest dla ciebie zbyt nieb ezpieczna. - Z zachwytem przygl4dalem siE jej wargom. - Nie m6w tak! - Jej doleczki tak rolnie siq ukladaj4 a uSmiech jeszcze mnozy kombinacje, i to sprawia, 2e mam ochotq dlugo, dlugo na niqpatrze(. - Z niczego nie zdajesz sobie sprawy, dla ciebie to jak zabawa. Ale to igranie z ogniem, niebezpieczna zabawa, szczeg6lnie gdy ma siq serce z drewna. Bol4 ciq zqbatki, kiedy kaszle sz, czyL nie? 28
- Tak. - Widzisz, a to nic nieznaczqcy b6l w por6wnaniu z tym, kt6ry moze sprawi6 milo66. Calaptzyjemno66 i rado56, kt6- re daje mito56, musz4 kt6rego6 dnia odbii siq cierpieniem' A im mocniej siq kocha, tym b6l bqdzie silniejszy. DoSwiad- czysz pustki, potem udrqki zazdroilci, niezrozumienia, po- cztcia odrzucenia i niesprawiedliwoSci. Doznasz chlodu a2 w ko6ciach, a krew zamieni siq w kostki lodu' kt6re poczu- jesz pod sk6r4. Zegar'twojego serca rozpadnie siq. Sama zrobrlam go dla ciebie i doskonale znam granice jego wy- ffzymaloSci. Byd mohe wytrzyma obciqienie, jakim jest przyjemnoS6, a nawet wiqcej. Ale nie jest doS6 solidny, aby znie36 zaw6d milosny. Madeleine uSmiecha siq smutno - 1ak zwykle ta sama falszywa mina, ale tym razem pozbawiona zloSci.