RAVIK80

  • Dokumenty329
  • Odsłony187 740
  • Obserwuję163
  • Rozmiar dokumentów397.0 MB
  • Ilość pobrań113 353

3.Walker Natasha - Tajemnice Emmy - Powroty(+18)

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.2 MB
Rozszerzenie:pdf

3.Walker Natasha - Tajemnice Emmy - Powroty(+18).pdf

RAVIK80
Użytkownik RAVIK80 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 172 stron)

NATASHA WALKER TAJEMNICE EMMY: POWROTY 2

Tytuł oryginału: The Secret Lives of Emma: Unmasked Projekt okładki: Elżbieta Gołowko Redakcja: Monika Kiersnowska Redakcja techniczna: Zbigniew Katafiasz Konwersja do formatu elektronicznego: Robert Fritzkowski Korekta: Elżbieta Górnaś, Janina Zgrzembska Copyright © Natasha Walker, 2013 First published by Random House Australia Pty Ltd, Sydney, Australia. This translation published by arrangement with Random House Australia Pty Ltd. For the cover illustration © lekcej/Shutterstock © for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2013 © for the Polish translation by Ksenia Sadowska ISBN 978-83-7758-522-1 Wydawnictwo Akurat Warszawa 2013 Wydanie I 3

Dedykowane wszystkim libertynom 4

Jeden Emma krzątała się po kuchni położonej z tyłu domu, przygotowując kolację dla przyjaciół, gdy dobiegły ją śmiechy i odgłosy rozmów. Otarła wilgotne oczy i wyszła na korytarz. Za przydymionymi szybami zamkniętych drzwi wejściowych majaczyły cienie sylwetek. Rozpoznała głęboki głos Davida, swojego męża. W pierwszej chwili chciała wymknąć się niepostrzeżenie tylnym wyjściem – nawet wróciła do kuchni z kiełkującym planem ucieczki – ale w końcu wzięła się w garść. Cały czas powtarzała sobie w myślach, że wszystko będzie okej, chociaż ciężko było jej tak naprawdę w to uwierzyć. Zlokalizowała kieliszek wina i szybko go chwyciła. Gdy klucze Davida zazgrzytały w zamku, napięła się w pełnej gotowości. – Emma? – zawołał od drzwi. – Jestem tutaj. – Wystarczy nam jedzenia dla jeszcze jednego gościa? Nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Wiedziała aż za dobrze, kim był ten nadprogramowy gość. Siedział w swoim samochodzie naprzeciwko ich domu już od godziny. Czyhał tylko na okazję, by zniszczyć jej życie. Gdy David wprowadzał mężczyznę do salonu, hałasy rozmów nasiliły się jeszcze bardziej. Wtórowały im coraz częstsze salwy śmiechu. W mętnym gwarze zmieszanych wątków wyłowiła wyraźnie jedno słowo – „szampan”. Rozpoznała głos przyjaciółki, Sally, oraz niższy, jej męża Marka. Emma upiła łyk wina i wróciła do krojenia cebuli. Na wszelki wypadek stanęła plecami do korytarza. Oczy ją szczypały i napełniały się łzami. Szampan chłodził się w lodówce tuż obok niej. Wiedziała, że David zaraz po niego przyjdzie. Miała minutę, może mniej. Konflikt wisiał w powietrzu, ale nie przerywała przygotowań do kolacji, jak gdyby wszystko miało się odbyć zgodnie z planem. Dolała więcej wina do kieliszka. Dzisiejszego popołudnia dowiedziała się, że jej mąż wdał się w romans z jej najlepszą przyjaciółką, kobietą, która była teraz w jej salonie. Emma postanowiła, że nie wykona żadnego ruchu. Nie tego wieczoru. Potrzebowała czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Istniało jednak prawdopodobieństwo, że nie będzie jej to dane. Nie umiała powstrzymać łez. Wytarła oczy kuchennym ręcznikiem. 5

To kochanek Emmy, Paul, wyjawił prawdę o romansie Davida, a gdy oznajmiła, że nie zamierza opuścić męża, mężczyzna zagroził wtargnięciem na przyjęcie. Usłyszała ciężkie stąpanie Davida przemierzającego korytarz. Nagle dotarło do niej, że towarzyszą mu kroki drugiej osoby. Odwrócona tyłem do drzwi czekała w napięciu na męża i kochanka. Zacisnęła kurczowo dłoń na rękojeści noża i zawzięcie siekała cebulę. Łzy spływały jej strumieniami po policzkach. Jeszcze rano trwała w błogiej nieświadomości, nie wiedząc, co działo się za jej plecami. Atmosfera panująca w jej związku nie wskazywała na żadne kłopoty. Relacje z Davidem były poprawne, ale nie na tyle, żeby planowali powiększenie rodziny. Przecież romans Davida i Sally nie miał z nią nic wspólnego. Zresztą Paul niejednokrotnie usprawiedliwiał zdrady Emmy – w których sam czynnie brał udział – tłumacząc: „W gruncie rzeczy nasze relacje mają niewielki wpływ na życie innych. Czy David uskarża się, że nie poświęcasz mu należytej uwagi? Czy czuje się niekochany? Nie! A więc nie ma prawa mieszać się w nasze sprawy”. Tylko że teraz Paul zaczął nalegać, by Emma podjęła drastyczne kroki, chociaż w analogicznej sytuacji uporczywie odmawiał Davidowi prawa do takiej reakcji. Chciał, żeby Emma zakończyła swoje małżeństwo, ale ona nie była gotowa na ucieczkę od życia, które ułożyła sobie przy mężu. Czuła jednak, że jeśli Paul zdecyduje się ich zdemaskować, nie będzie miała dużego wyboru. David dotarł do kuchni. Serce Emmy waliło jak oszalałe. – Zobacz, kogo spotkałem na ulicy. Emma była tak pewna, że u boku Davida pojawi się Paul, iż przez ułamek sekundy wierzyła, że to rzeczywiście on. Ale to nie był Paul, lecz mężczyzna, którego nie potrafiła na początku zidentyfikować. Wytarła łzy, a na jej twarzy zagościł wymuszony uśmiech. – Co się dzieje, Em? – zapytał zaniepokojony David, zbliżając się do niej. Uniosła dłoń, by go zatrzymać. – Wszystko w porządku. To przez cebulę – wytłumaczyła i ponownie otarła oczy. David zatrzymał się i zwrócił w stronę gościa. – Pamiętasz Seba, prawda? Emma wpatrywała się półprzytomnie w nieznajomego, ale nie mogła sobie przypomnieć jego nazwiska. – Sebastian Jones – przedstawił się przyjaciel Davida. – Spotkaliśmy 6

się przelotnie w zeszłym roku. Niedługo po tym, jak zaczęliście się spotykać. Prawdopodobnie miałaś wtedy okazję poznać wielu drętwych znajomych Davida. Mówił z delikatnym brytyjskim akcentem. – Nie wyglądasz mi na sztywniaka – odpowiedziała, mierząc go przelotnym spojrzeniem od stóp po czubek głowy. Ubrany był w wytarte jeansy, granatowy T-shirt z dekoltem w karo, a na nogach miał sandały. Jego włosy były rozczochrane, a opaloną twarz miał pokrytą kilkudniowym zarostem. Chociaż jego imię i nazwisko wydawały jej się znajome, była pewna, że widzi go po raz pierwszy w życiu. – Od tego czasu wybito mi z głowy bycie sztywniakiem. – Intrygujesz mnie, a to nie zdarza się często przyjaciołom Davida. – No cóż, gdyby to ode mnie zależało, wolałbym pozostać nudziarzem. Do rozmowy włączył się David: – Zaczepiłem Seba przed naszym domem. Właśnie wybierał się do tajskiej knajpy po coś na wynos. Nie miałem pojęcia, że wrócił do miasta. – Jestem od niedawna. Opiekuję się domem przyjaciela do czasu, aż wykombinuję, co dalej. – Wystarczy jedzenia dla dodatkowej osoby? – zapytał David. – Oczywiście, serdecznie zapraszamy. A teraz uciekajcie już z kuchni, zanim zaprzęgnę was do roboty. – Proszę, pozwól mi zostać i pomóc. Uwielbiam gotować. – Seb podszedł do blatu kuchennego. – Co mamy na kolację? Emma ogarnęła wzrokiem pokrojoną cebulę, piersi kurczaka tkwiące wciąż w plastikowych opakowaniach i zegar kuchenny, który wskazywał za pięć ósma, po czym zawyrokowała: – Coś na wynos. 7

Dwa Emma siedziała na oparciu jednej z kanap w dalszej części salonu. Nie chciała zwracać na siebie uwagi i ściągać zaciekawionych spojrzeń. Nie ośmieliła się jednak zostawić gości samych. Jej serce ciągle biło jak szalone i nie mogła się uspokoić. Ulżyło jej trochę, gdy uświadomiła sobie, że nikt niczego nie zauważył. Mark, Sally i David otoczyli przybysza, zabawiając go ich standardowymi żartami, a on wyglądał na całkiem zadowolonego z faktu, że znalazł się w centrum uwagi. Okazało się, że właśnie przypłynął jachtem z San Diego. Podczas gdy inni zajęci byli rozmową, Emma wpatrywała się nieprzerwanie w swojego męża, starając się dostrzec w nim jakąś zmianę, coś, co pasowałoby do wizerunku mężczyzny, jakim właśnie się okazał. Nie przebrał się po powrocie do domu. Wciąż miał na sobie spodnie od garnituru i koszulę, teraz z podwiniętymi rękawami i odpiętym górnym guzikiem. Nie zdjął również eleganckich butów, które raniły jego stopy, gdy nosił je za długo. Emma z kolei wystroiła się odpowiednio do okazji. Włożyła rozkloszowaną czarną koktajlową sukienkę, która kończyła się powyżej kolan. Tę samą, którą kiedyś David zerwał z niej w chwili miłosnego uniesienia. Oczywiście oddała ją do krawca, żeby naprawił szkody. Uniosła kieliszek szampana do ust, śledząc każdy ruch męża. Usiadł przy Sally z taką naturalnością, jakby była tylko żoną jednego z jego przyjaciół. Emma nie potrafiła dopatrzyć się niczego, co wskazywałoby na zażyłość między nimi. Dostrzegła wprawdzie ukradkowe muśnięcia dłoni i porozumiewawcze spojrzenia, ale nie takiego zachowania spodziewałaby się po parze, która ma coś do ukrycia. Na pewno czuli się w swoim towarzystwie swobodnie, nic ponad to. A wziąwszy pod uwagę okoliczności i obecność ich małżonków, ta dwójka niczym się nie wyróżniała. Przez chwilę nawet Emma zaczęła wątpić w prawdziwość słów Paula. Ale tylko przez krótką chwilę. Uwierzyła, że to prawda, gdy tylko skończył mówić. To wszystko było tak banalne, westchnęła w myślach. Zrzuciła szpilki i przesunęła stopami po dywanie. Tak drobnomieszczańskie. Ich przygoda pozamałżeńska wydawała się równie nużąca co niezliczone kolacje biznesowe Davida. Zafundował Sally apartament w Kirribilli. Pieniądze odarły ten romans z tajemnicy i odebrały mu smak zakazanego 8

owocu. Nie będzie już skradzionych chwil na tylnym siedzeniu samochodu, schadzek w ciemnych zakamarkach miasta, ukradkowych pocałunków na klatkach schodowych. Nie mogło być już mowy o dreszczyku emocji. Będą umawiać się na spotkania. Będą działać zgodnie z grafikiem. Czuła w piersi tępy, przytłaczający ból. Adrenalina opadła i Emma działała niczym na zwolnionych obrotach. Jednym haustem wychyliła kieliszek szampana. Był francuski i wytrawny – kiepski lek na złamane serce. Odstawiła kieliszek na szklany stolik, co zwróciło uwagę Davida. Jak na gospodarza przystało, zerwał się na równe nogi, wyciągnął butelkę ze srebrnego wiaderka z lodem i uzupełnił zawartość kieliszka. – Miałabyś ochotę na wizytę w porcie, Em? – zapytał, zajmując z powrotem miejsce. – Słucham? Wszyscy na nią spojrzeli. – Sebastian zabiera nas na swój jacht – wyjaśniła Sally. Emma uśmiechnęła się uprzejmie i skinęła głową. Musiała tylko przebrnąć jakoś przez ten wieczór. Musiała porozmawiać z Davidem na osobności. Nie dzisiejszej nocy, może też nie jutro i nie w ciągu najbliższych dni. Ale kiedyś powinni to zrobić i w końcu będzie musiała zdecydować, jak się w tym wszystkim odnaleźć. Niespodziewanie do pokoju wkroczył Paul i na jego widok Emma podniosła się gwałtownie. David prawdopodobnie zostawił otwartą furtkę, a ona była tak pochłonięta swoimi myślami, że nie usłyszała jego kroków na schodach. Posłała mu ostrzegawcze spojrzenie, pod którego ciężarem zastygł w bezruchu. Było dla niej oczywiste, że kochanek przybył tutaj, by odkryć wszystkie karty, tu i teraz. A ona nie zamierzała mu na to pozwolić. – Przepraszam za wtargnięcie, nie spodziewałem się imprezy. – Skinął głową i się uśmiechnął. – Daj spokój, Paul, zawsze jesteś mile widziany – powiedział David. – Znasz Marka i Sally? – Tak, oczywiście – odparł Paul i podszedł bliżej, by uścisnąć dłoń Marka i ucałować Sally, która nadstawiła policzek, aby musnął go przelotnie w powietrzu, ale zignorował jej zamiary i złożył soczystego całusa na jej ustach, przytrzymując ją o sekundę za długo. Jej zaskoczenie wywołało uśmiech na jego twarzy. – Wyglądasz cudownie dzisiejszego wieczoru – zauważył, zostawiając ją wreszcie w spokoju. Sally miała na sobie dopasowaną, połyskującą sukienkę koktajlową w złotym kolorze. Gdy Emma zapraszała 9

ją na kolację, poradziła przyjaciółce, by założyła coś efektownego. Ale to było, zanim dowiedziała się, co jest grane. – Pamiętasz Seba, prawda? – zapytał David. – Sebastian, kopę lat. Przyjechałeś w interesach? Co u Marion? Sebastian uśmiechnął się i uścisnął Paulowi dłoń, ale nie odpowiedział na żadne z jego pytań. David szybko wkroczył do akcji i podał Paulowi kieliszek szampana. – Nie, nie mogę zostać, wpadłem tylko na chwilę – wytłumaczył, ale i tak wziął kieliszek. Podczas gdy towarzystwo starało się zabawić Paula, by poczuł się swobodnie, Emma cały czas trzymała się swojej strategii i siedziała na uboczu, a serce podchodziło jej do gardła. Zdawała sobie sprawę, że jej ostrzegawcze spojrzenie i niespodziewana obecność Sebastiana pohamowały zapędy Paula jedynie na chwilę. Czekał tylko na odpowiedni moment, by wyznać prawdę. W takich sytuacjach największymi zwolennikami rewolucji są zazwyczaj ci, którzy mają najmniej do stracenia. Emma podeszła do niego i złapała go za rękę. Jej dłonie drżały, a ona sama czuła się, jakby miała zaraz stracić przytomność. – Muszę pomówić z Paulem na osobności – oznajmiła. – To nie ma nic wspólnego z twoim prezentem urodzinowym, David, więc nawet nie próbuj węszyć. Na twarzy Davida pojawił się uśmiech. Emma poprowadziła Paula wzdłuż korytarza do biura męża. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, aby nie osunąć się na ziemię. – Nie rób tego, Paul. – To już się stało. – Oparł się pośladkami o rozległe dębowe biurko. – Nie mogę cofnąć czasu i wymazać z twojej pamięci tego, co ci powiedziałem. Znam cię i wiem, że nie będziesz w stanie żyć dalej z Davidem. To koniec. Ja tylko próbuję oszczędzić wszystkim wstydu i bólu powolnej śmierci. – Czy to nie my powinniśmy o tym decydować? – Masz mętlik w głowie i nie myślisz logicznie. Pewnego dnia jeszcze mi podziękujesz. – Nie liczyłabym na to. Paul splótł ramiona na piersi, po czym potarł policzek. Pokręcił głową i uśmiechnął się pod nosem. Pożerał ją wzrokiem. Z jakiegoś powodu wspięła się na palce, gdy przywarła plecami do drzwi. – A tak na marginesie, wyglądasz kurewsko apetycznie, Emmo. Nie 10

wiem dlaczego, ale eleganckie kiecki i bose stopy niesamowicie mnie podniecają. Emma spuściła wzrok. – Paul, gdy wyjdziesz dzisiaj wieczorem z naszego domu, nie chcę cię już więcej widzieć. – Nigdy? Rzuciła mu gniewne spojrzenie. – Na pewno bardzo długo. – Gówno prawda. – Mówię całkowicie poważnie. – Nie zostaniesz z nim. On posuwa Sally. Widzę w twoich oczach, że coś się zmieniło. Dobrze wiesz, że to koniec. – Jakie mam prawo odmawiać Davidowi tych samych swobód, które dzieliłam z tobą? – Nie okłamuj się. David wdał się w romans i teraz eksperymentuje i cieszy się wolną miłością. Jest pieprzonym tchórzem! On się ciebie boi. W końcu zrobi jej dziecko i taki będzie finał. Zostawi cię dla niej, bo życie z nią jest proste i przyjemne. – Nawet nie chcę tego słuchać. To ja urodzę jego dziecko! – Gówno mnie to obchodzi! Musisz mnie wysłuchać. Do kurwy nędzy, to ty nauczyłaś mnie, jak żyć. Biorę przykład z ciebie. Sama powinnaś to wszystko wiedzieć. Przymknęła oczy i potrząsnęła głową. Paul podszedł do niej, a jego głos przybrał łagodny ton. – Czy naprawdę chcesz dla niego poświęcić to, kim jesteś? Po dłuższej chwili Emma spojrzała na Paula. – Tak. Gdyby kochał mnie i tylko mnie, poświęciłabym wszystko. Ciebie, mnie, wszystko. – Ale on spierdolił sprawę. Wszystko przepadło. – Nie wierzę w to. Jeszcze nie. – I dlatego muszę wkroczyć do akcji. Zobaczysz. Nie są ciebie warci. Ja też nie jestem ciebie wart. Nigdy nie byłem. Krew mnie zalewa, gdy widzę cię w takim stanie, Em. – Obiecaj, że nie wykonasz żadnego ruchu. – Nie. – Obiecaj mi, Paul. Muszę poukładać sobie wszystko w głowie. Zakończę to, uwierz mi. – Nie mogę ci na to pozwolić. Nie jesteś w stanie tego zrobić. – Zaufaj mi. 11

Paul chwycił ją za ramiona. – Nie, Paul. Trzymał ją z całej siły. Nie mogła się wyrwać z jego uścisku. – Nie ufam ci – wyszeptał i odwrócił ją tyłem do siebie, przyciskając jej policzek do drzwi. Napierał na nią całym ciężarem. – Nie chcę tego, Paul. – Nie obchodzi mnie to. – Zacznę krzyczeć. – Proszę bardzo, jakie to ma teraz znaczenie? Oddychał ciężko, pozwalając tej chwili trwać, przeciągając ją w nieskończoność. Następnie powoli, wciąż przypierając ją mocno do drzwi, przesunął palcami wzdłuż jej nogi i uniósł do góry krawędź sukienki. Nagle chwycił ją z przodu i wdarł się głębiej, rozsuwając jej uda i gładząc je od wewnątrz. Odchylił dolną część bawełnianych majtek. Zatrzymał się na moment. Stała bez ruchu niczym sparaliżowana. Wtedy dotknął ją tam. Była wilgotna. Nagle zabrał dłoń i odsunął się od niej. Usiadł na skórzanym krześle przed biurkiem Davida. Emma odwróciła się w jego stronę, oddychając głęboko. Nie spodziewała się, że przerwie. – Będą się zastanawiali, co się z nami dzieje – wyjaśnił Paul. – Jakie to ma teraz znaczenie? – zapytała, wpatrując się w niego. – Dam ci tydzień. To wszystko. Jeśli do tego czasu nic nie zrobisz – cokolwiek sobie planujesz – zrobię to za ciebie. – Skąd ta pewność, że ci na to pozwolę? – Nie sądzę, bym musiał cokolwiek robić. – Dlaczego? – Właśnie odkryłem, że nie jesteś jeszcze martwa. *** Paul nie został długo po tym, jak wraz z Emmą dołączyli do reszty towarzystwa. Wymyślił jakąś wymówkę i się oddalił. Jego wizyta wywołała w Emmie niepokój. Kochanek rzeczywiście wiedział, jak obnażyć jej prawdziwe emocje. Wiedział też, jak pobudzić ją seksualnie. Pozostawienie jej niezaspokojonej było z jego strony genialnym i przebiegłym posunięciem. Emma spojrzała na obecnych w salonie z zupełnie nowej perspektywy. Wciąż wydawali jej się drobnomieszczańscy, ale już nie chciała tego dłużej tolerować. Rewolucja nie wydawała się teraz takim złym pomysłem. Ale ze względu na gości zdecydowała się 12

poczekać z atakiem do następnego ranka. Zauważyła, że David i Sebastian popijali szkocką, co w przypadku jej męża było rzadkością. Zgadła, że Sebastian musiał zaproponować whisky i David przyłączył się do niego. Kieliszek z szampanem Sebastiana stał wypełniony do połowy obok niego na stoliku. – Czy ktoś zamówił coś do jedzenia? – zapytała Emma z udawaną beztroską, taką, na jaką tylko mogła się zdobyć. – Tak, ja – odpowiedziała Sally z uśmiechem. – Zdecydowaliśmy się na tajską restaurację. 13

Trzy Emma zaszyła się w kuchni, gdzie zajęła się wkładaniem naczyń do zmywarki. Sally i Mark właśnie wyszli, a David i Sebastian popijali whisky i palili na werandzie od frontu. Udało jej się przeżyć kolację bez rozlewu krwi. Teraz martwiła się tylko z powodu Davida. Będą musieli położyć się razem do łóżka. Nie wiedziała, czy będzie w stanie temu sprostać. Był pijany, a w takich chwilach zawsze chciał się z nią pieprzyć. Przez cały wieczór unikała jego dotyku, odsuwając się, gdy tylko był w pobliżu. Wiedziała, że zachowuje się irracjonalnie, ale nic nie mogła na to poradzić. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek jeszcze pozwoli mu się dotknąć. Na samą myśl o tym dostawała dreszczy. Nienawidziła siebie za to, że targały nią takie uczucia. Czuła się hipokrytką. Takie zachowanie było sprzeczne z jej przekonaniami. Ale to nie zmieniało faktu, że odczuwała do niego odrazę. – Kurwa! Teraz była tak pochłonięta swoimi myślami, że roztrzaskała kieliszek do szampana podczas wkładania go do zmywarki. Gdy pochyliła się, by pozbierać kawałki szkła, usłyszała kroki. – Pani Benson. Odwróciła się i ujrzała w drzwiach kuchni Sebastiana. – Pani małżonek został pokonany. Padł nieprzytomny na werandzie. Przyszedłem, żeby odebrać swoją nagrodę. – A cóż takiego miałoby to być? – zapytała, prostując się. – Oczywiście ty – oświadczył, najwyraźniej zadowolony ze swej zuchwałości. – Och, no cóż. Wątpię, abyś mógł być z tego powodu podekscytowany. Używana żona, cóż to za nagroda? Dlaczego nie weźmiesz raczej jego bmw? – Siódemka? – Piątka. – Hmm… W takim razie zostanę przy pierwotnej nagrodzie. – A jeśli to jednak byłaby siódemka? – Wziąłbym i ciebie, i samochód. – Trochę plątał mu się język. – A co, jeżeli nie zgodzę się być nagrodą? – Wpatrywała się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Wówczas uszanuję twoją decyzję i wezmę samochód. 14

– Nie chcę być nagrodą. – Mimo tego, że prawowicie należysz do mnie, łaskawie zwrócę ci wolność. – Jesteś niezwykle hojny. – Dziękuję. Wiedziała, że był pijany, ale dopiero gdy się zatoczył i chwycił framugi drzwi, by utrzymać równowagę, zorientowała się jak bardzo. Przemierzał korytarz, przytrzymując się od czasu do czasu ściany, aż udało mu się dotrzeć do wyjścia. Podążyła za nim. Stanęła w drzwiach i obserwowała, jak idzie ulicą chwiejnym krokiem. David chrapał głośno rozłożony na kanapie na werandzie. Zarzuciła na niego koc i wróciła do kuchni. 15

Cztery Następnego dnia Emma obudziła się wczesnym rankiem. Jej męża nie było przy niej w łóżku. Wzięła jabłko z kuchni i wyszła w stronę plaży. Po drodze minęła śpiącego Davida. W nocy musiał się przebudzić i przenieść do środka. Leżał teraz na dużej kanapie w salonie, pogrążony w głębokim śnie. Krótki spacer na plażę w porannych promieniach słońca wprawił ją w lepszy nastrój. Gdy zrzuciła ubranie i wskoczyła do zimnej wody w jednoczęściowym kostiumie kąpielowym, nagle wszystko wydało jej się jasne i przejrzyste. Po treningu wiedziała już, co robić. Kochała Davida. Miał romans. Ale ona sama wcześniej zdradzała go wielokrotnie. Zdrada nie przytrafiłaby się ludziom, którzy nie mieliby przed sobą tajemnic. Skrzywdziła jego i siebie, nigdy nie była z nim szczera. Zrozumiała teraz, że jedynym sposobem, aby wyjść na prostą, było wyjawienie całej prawdy. Jeśli ona potrafiła mu wybaczyć, on powinien odpłacić jej się tym samym. Wyszła z wody, a ciepły piasek ogrzał jej stopy. Wbiegła po schodach do kabiny prysznicowej w domku przy plaży. Gdy po jej ciele popłynęły strużki przejmująco lodowatej wody, zaczęła szczękać zębami, a pod koniec kąpieli całym jej ciałem wstrząsały niekontrolowane dreszcze. Podeszła do wieszaka na ścianie, gdzie zostawiła rzeczy, zrzuciła mokry strój kąpielowy i owinęła się ręcznikiem. Gdy wytarła się dokładnie, wskoczyła w spodnie do jogi i narzuciła sportowy podkoszulek. Kiedy niemal dotarła na szczyt stromego wzgórza, gdzie znajdował się jej dom, usłyszała, jak ktoś woła ją po imieniu. Rozejrzała się, spoglądając w dół i w górę ulicy. – Tutaj – zawołał głos. Spojrzała w stronę budynku, który właśnie mijała. Poprzez korony drzew w pewnej odległości zobaczyła mężczyznę wychylającego się z balkonu dziesięć metrów nad nią. Zeszła kilka metrów niżej, by mieć lepszy widok. Jego oczy kryły się za dużymi okularami przeciwsłonecznymi. – Dzień dobry. Dobrze ci się pływało? Emma ciągle nie umiała zidentyfikować rozmówcy. Mężczyzna uniósł okulary i uśmiechnął się. – Sebastian – podpowiedział. Odwzajemniła uśmiech. 16

– Woda jest fantastyczna. Powinieneś pójść za moim przykładem. – Planowałem to. Właśnie zaparzyłem kawę i podgrzałem croissanty. Masz ochotę na filiżankę kawy? Emma przesunęła się, by przepuścić sąsiadkę, którą znała tylko z widzenia. Kobiecie torowały drogę dwa ogromne owczarki niemieckie, które zatrzymały się na chwilę, by obwąchać Emmę. Pogłaskała większego i nagrodziła go przyjacielskim klepnięciem w zadek. Gdy podniosła wzrok, Sebastian gdzieś zniknął. W drodze na wzgórze Emma postanowiła rozmówić się z Davidem zaraz po powrocie do domu. Odgrywała w głowie swoją przemowę, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, że najprawdopodobniej męczył go ciężki kac. Widząc Sebastiana, przypomniała sobie, w jak opłakanym stanie musiał być jej mąż. Perspektywa omawiania tak ważnych spraw ze skacowanym Davidem nie napawała jej entuzjazmem. Nagle usłyszała dźwięk zdalnie otwieranej bramki. Spodziewała się, że zobaczy głowę Sebastiana wychylającego się przez balkon, ale tak się nie stało. Tkwiła przed ogrodzeniem okalającym willę znajdującą się na rogu The Grove. Emma mieszkała przy tej samej ulicy. Zrobiła kilka kroków w stronę wejścia i się zatrzymała. Ponownie zadarła głowę, by zobaczyć, czy ją obserwuje. Zdawało się, że Sebastian po prostu założył, że Emma wejdzie na górę. Wywnioskowała, że sugerował w ten sposób, że to niewinna propozycja. Próbował nadać temu zaproszeniu swobodny ton, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Nie było nic zdrożnego w złożeniu wizyty znajomemu. Po cóż to wszystko niepotrzebnie analizować? Jednak nie mogła nic na to poradzić, że coś nie dawało jej spokoju. Mężczyznami rzadko kierowały niewinne pobudki. Przywołała ich krótką rozmowę w kuchni poprzedniej nocy. Nie miała wątpliwości co do jego intencji, chociaż był wtedy bardzo pijany. Zastanawiała się, czy widział, jak idzie na plażę, i czy zaczaił się na balkonie, wyglądając jej powrotu. Zaśmiała się na myśl o swoich podejrzeniach. Czego się obawiała? Czy aż tak trudno było mu się oprzeć, że wejście do jego pieczary równało się z wylądowaniem z nim w łóżku? Jeśli posiedzi trochę z Sebastianem, da więcej czasu Davidowi na dojście do siebie. Zawróciła i pchnęła bramkę. Dom był świeżo odnowiony. Pod zadaszeniem wspartym kilkoma kolumnami znajdowały się trzy schody prowadzące do hallu z marmurową, krętą klatką schodową, która wznosiła się do poziomu następnego piętra. Wnętrze budynku było kiczowate, typowe dla wielu 17

nowobogackich willi w dzielnicy Mosman. Tego rodzaju dom buduje dla siebie mężczyzna, który do wszystkiego doszedł ciężką pracą. W hallu Emma zauważyła kolejne schody biegnące na niższy poziom. Z miejsca, w którym stała, dostrzegła obowiązkowy basen i stół do bilardu. Weszła po marmurowych schodach, minęła otwartą jadalnię i ogromny salon, który otwierał się na kolejne pomieszczenie i balkon, gdzie wcześniej przebywał Sebastian. Tam jednak go nie znalazła. Stał w kuchni ukrytej po jej lewej stronie. – I co o tym wszystkim myślisz? – Tu w ogóle nie ma książek. – Nie. Właściciel nie czyta i wręcz szczyci się tym faktem. – To widać. A w twoim domu są książki? – Nie mam domu. Wyszła na balkon, z którego rozciągał się dokładnie ten sam widok co z jej okien, ale pod innym kątem. Dom znajdował się nieco niżej. Nagle zauważyła teleskop skierowany w stronę plaży. – To nie plażę powinieneś obserwować, tylko wielkie jachty – powiedziała, chwytając teleskop. Uważała, by nim nie poruszyć. Przystawiła oko. Okazało się, że był nakierowany na miejsce, które zazwyczaj wybierała. – Jachty? – Wydaje im się, że są niewidoczni. Nie zdają sobie sprawy, jaką moc ma to cacko. – Cieszę się w takim razie, że mój jest przycumowany, poza twoim polem widzenia, w Rushcutters Bay. – Masz coś do ukrycia? – Możliwe. Ale powiedz mi, proszę, co takiego widzisz, gdy szpiegujesz łódki tam w porcie? – Nie powiem. Zdradzę tylko, że ludzie na jachtach robią rzeczy, do których plażowicze nabierają odwagi dopiero po zachodzie słońca. – Na pewno skorzystam z twojej rady. Jaką pijesz kawę? – Z mlekiem i łyżeczką cukru. Emma myślała, że Sebastian był w tym samym wieku co jej mąż, ale w blasku poranka wyglądał na starszego. Znowu włożył jeansy i miał bose nogi, wymienił tylko T-shirt z niebieskiego na biały. Z pewnością dbał o siebie. Przypominał jej kogoś. Był bez wątpienia przystojnym mężczyzną. Gdy podawał jej kawę, zauważyła również, że miał ładne dłonie. – Jak się ma David? – Gdy wychodziłam, ciągle spał na kanapie. Sprawiał wrażenie, że 18

jest mu wygodnie. A jak twoja głowa? – W porządku. Urodziłem się pod szczęśliwą gwiazdą. Nie wiem, co to kac. – Aha, ładne określenie na pijaka! – powiedziała ze śmiechem. Wyraz jego twarzy sugerował, że trafiła w sedno. – Wszyscy wspaniali ludzie nimi są – dodała, żeby złagodzić efekt poprzedniego ciosu. Rzuciła torbę plażową na krzesło i usiadła przy szklanym stoliku. Balkon wychodził na wschód, więc nie było możliwości, by schować się przed porannym słońcem. Odwróciła się lekko bokiem, zasłaniając się przed blaskiem. Sebastian ustawił na stoliku paterę z croissantami, dwa talerze, a także masło, dżem i słoik Nutelli. Emma upiła łyk kawy. – Nie pamięta mnie pani, pani Benson? – Nie, nie pamiętam. Ale sam wspomniałeś, że spotkaliśmy się ponad rok temu. Wątpię, czy ty pamiętasz choćby jedno słowo z tego, co mówiłeś do mnie poprzedniej nocy. – Wybrała croissanta i otworzyła Nutellę. – O kurwa. Co takiego powiedziałem? – Naprawdę nie pamiętasz? – Zaśmiała się i Sebastian również wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Chyba jednak coś ci świta w głowie. – Nie mam zielonego pojęcia. Ale gdybym miał zgadywać… – Tak? – Czy zawsze flirtujesz w tak obcesowy sposób z przyjaciółmi swojego męża, Emmo? – Nie, czasami po prostu się z nimi pieprzę. Zanurzyła zęby w rogaliku. – Nie spodziewałeś się takiej odpowiedzi, prawda? – kontynuowała z pełną buzią i figlarnym błyskiem w oku. – Zabrzmiało to jak deklaracja kobiety, która właśnie postanowiła, że nie będzie się z nikim pieprzyć. – Trafiłeś w dziesiątkę. I nie dlatego, że jestem mężatką albo że nie jesteś w moim typie. Ani że wystrój tego domu skutecznie zabija ochotę na seks lub przez to, co powiedziałeś zeszłej nocy. – Dlaczego więc? – Mam swoje powody. Jeśli chcesz, możesz zwalić to na kawę, którą mi podałeś. Jest ohydna. – Podejrzewam, że za późno, by cię przekonać, iż nie miałem żadnego ukrytego motywu, gdy zapraszałem cię na śniadanie? – Nie uwierzę w to po tym, jak postawiłeś Nutellę na stole, ty podstarzały donżuanie. 19

Sebastian wybuchnął śmiechem. – Taką właśnie cię zapamiętałem po naszym pierwszym spotkaniu. Zachowywałaś się tak nie tylko wobec mnie, ale także wobec Davida, wobec wszystkich. Zapamiętałem cię, ponieważ nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z nikim takim jak ty. Nie przypominasz mnie sobie, ponieważ byłem tylko jednym z identycznych mężczyzn w tłumie. – Ale od tego czasu wybito ci z głowy bycie sztywniakiem. – Tak. Teraz czuję się, jakbym nie miał ani chwili do stracenia. – Ja zawsze tak się czułam. – Nie odniosłem takiego wrażenia wczoraj. Wyglądałaś jak wierna kopia żony bankiera. Emma siedziała w milczeniu. Nie mogła odmówić mu racji, ale też nie chciała podzielić się z nim prawdą. – Jeśli mam być szczery do bólu, nie spodziewałem się, że zwiążesz się z Davidem. Nie miałem pojęcia, że się z tobą ożenił. Nic o tym nie słyszałem. Zawsze dużo podróżowałem. Każdego roku spotykam tysiące ludzi. Nie zapamiętuję wielu twarzy. Niewiele osób zostawia po sobie trwałe wspomnienie. Ty zostawiłaś. – Ponieważ mam seksapil. – Ponieważ jesteś pełna życia. – To niezbyt wyszukany komplement. Znam wiele osób, które są pełne życia. – Mogę uwierzyć, że to prawda. Masz dar wskrzeszania zmarłych. – Nie to miałam na myśli. – A ja właśnie to. Widzę w oczach Davida iskrę, która zgaśnie, jeśli go opuścisz. Masz moc pobudzania innych do życia. – Nie znasz mnie. Ani Davida. On jest… – Jaki? – Chciałam powiedzieć, że jest niczym barbarzyńca uwięziony w garniturze, ale to nie do końca prawda. Takie wrażenie miałam na samym początku. Dostrzegłam w nim moc i błędnie wzięłam ją za zwierzęcą, pierwotną siłę. Problem w tym, że on jest niewolnikiem cywilizacji, a jego siła jest zamknięta za kratami norm społecznych. Zawsze tak było. – Kochasz go? – Tak, bardziej niż cokolwiek na świecie. Gdy tylko wypowiedziała te słowa, wiedziała, że mówi prawdę. Nagłe oberwanie chmury nie mogłoby zmienić nastroju szybciej niż to wyznanie. Żadne z nich nie miało już powodu, by kontynuować tę maskaradę. 20

Wstali ze swoich miejsc. Kilka chwil później Emma szła ulicą w kierunku domu z torbą plażową przewieszoną przez ramię, zdeterminowana, by wyrwać męża z ramion przyjaciółki. 21

Pięć – Gdzie byłaś? – zapytał David, gdy wdrapała się na szczyt frontowych schodów. Siedział na werandzie z kawą, a jego twarz była jeszcze bledsza niż zazwyczaj. Chował się za okularami przeciwsłonecznymi. – Sebastian zaprosił mnie na kawę. Zauważył mnie, kiedy wracałam z plaży. – Nie wątpię. Sprawiał wrażenie przygaszonego. Na jego twarzy nie widać było nawet cienia wesołości. Z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów. – Dlaczego powiedziałeś to z takim przekąsem? – Ostatnio przechwalał się swoimi najnowszymi podbojami. Od czasu tragedii żegluje po świecie i pieprzy wszystkie kobiety, które rozłożą przed nim nogi. – Zapalił papierosa i zaciągnął się głęboko dymem. – Jakiej tragedii? – Nie wiesz? Nie powiedział ci? Muszę przyznać, że to spora niespodzianka. Sądziłem, że właśnie od tego zacznie. Stracił żonę i córkę w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu stacza się po równi pochyłej. – Nic o tym nie wspomniał. Najwyraźniej nie jestem w jego typie. Nie wypróbował tej historii na mnie. Czuję się urażona. Co jest ze mną nie tak? Może naprawdę nie jestem w jego typie – powiedziała, uśmiechając się. Nadal stała na szczycie schodów. Ciężko było rozgryźć nastrój Davida. Czy był taki szorstki z powodu kaca, który go męczył? Czy dlatego, że odwiedziła Sebastiana? A może był jakiś inny powód? Może Paulowi udało się jednak z nim porozmawiać? – Jesteś w jego typie. Najwyraźniej pozwolił ci się wymknąć. – Jesteś zazdrosny? Mam nadzieję, że o to chodzi. – Zrobiła krok w jego kierunku. Odwrócił głowę w drugą stronę i spojrzał na port. – Nie jestem zazdrosny. – Na pewno? Sprawiasz takie wrażenie. – W jej głosie pojawił się chłód. Jak on śmiał się od niej odwrócić? – Nie jestem. – Czyli nie miałbyś nic przeciwko, żeby twój przyjaciel przechylił 22

mnie przez barierkę swojego balkonu i zerżnął? – Urwałbym mu ten jego pierdolony łeb. – A co byś zrobił ze mną? Spojrzał na nią, ale przez okulary nie potrafiła rozszyfrować jego myśli. – Co byś zrobił? – powtórzyła. Tym razem powiedziała to podniesionym głosem. – Nie wiem. Emma zdawała sobie sprawę, że to nie był dobry moment na rozmowę. Prawdopodobnie nie wyspał się na kanapie. Pękała mu głowa. Nie był sobą. Wydawał się rozdrażniony i zły na Sebastiana, że zaprosił jego żonę na kawę, a na nią za to, że przyjęła zaproszenie. Ale ona też była wściekła. Jak on śmiał traktować ją w ten sposób? Nieważne, czy męczył go kac, czy nie. Nie miał prawa odgrywać roli skrzywdzonego męża. Ich związek tonął w bagnie kłamstw. – Okej. Nie wiesz. Ale może znasz odpowiedź na to pytanie… Jak długo miałeś zamiar pieprzyć Sally za moimi plecami? Może choć na to mi odpowiesz? Zauważyła, że całe jego ciało drgnęło, jakby wymierzyła mu policzek. Ale poza tym nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Siedział jak sparaliżowany. Żałowała, że nie poczekała z atakiem, aż zdejmie okulary. Bardzo chciała zobaczyć, co kryło się teraz w jego spojrzeniu. – Nagle zabrakło ci słów? – Em… – Kupiłeś jej pierdolone mieszkanie w Kirribilli! Mojej najlepszej przyjaciółce. Co ty sobie, do kurwy nędzy, wyobrażasz? To było wszystko, na co mogła się zdobyć. Była na niego wściekła, ale jeszcze większą złość czuła do samej siebie. Wiedziała bowiem, że sama nie była wzorem cnót i nie miała prawa do uczciwości i szlachetności. Musiała się wycofać. Gdy wchodziła do domu, miała w głowie mętlik. Jej myśli nie były teraz przejrzyste tak jak wcześniej. Popełnił te same grzechy co ona. Nie było sposobu, żeby to wymazać, pominąć. Nie mogła przypomnieć sobie sposobu, w jaki uporządkowała sobie ten bałagan w głowie podczas kąpieli w oceanie. Wtedy wydawało się to takie łatwe. Co za bajzel. Nie tak to sobie zaplanowała. Jej serce waliło jak szalone. Czuła niemal fizyczny ciężar na swoich barkach. Była w połowie schodów, z torbą nadal przewieszoną przez ramię, kiedy nagle ugięły się pod nią nogi. Bezwładnie opadła na stopień, w 23

ostatnim momencie łapiąc się barierki i tym samym ratując się przed upadkiem. Sama popchnęła Sally w jego ramiona. Praktycznie sama się o to prosiła. Oni tylko dokończyli to, co ona zaczęła. I właśnie wtedy pojawiły się pytania. Czy byli ze sobą szczęśliwi? Jak wyglądały ich pierwsze intymne chwile, ich skradzione pocałunki? Jakie robili wrażenie jako para? Czy mieli udany seks? Czy jako kochankowie pasowali do siebie temperamentami? A może David wolał pieprzyć ją? Sally była taka piękna. Idealna. I wiedziała, jak uszczęśliwić mężczyznę. Mówiła też, że chce postawnego, silnego faceta. Jaki był w jej towarzystwie? Czy go podniecała? Czy pędził do niej na skrzydłach w czasie przerwy na lunch? Albo po pracy? Paul miał rację. Nie mogła dalej tutaj mieszkać ze świadomością tego, co się stało. Musiała stąd uciec. To było zbyt popieprzone. Stała się idealnym obrazem żony bankiera. Żony zgodnie ze stereotypem zdradzanej przez niewiernego męża! Jej mąż. Nigdy wcześniej słowo „mąż” nie brzmiał jej tak przeciętnie. Jeszcze niedawno małżeństwo znaczyło dla niej coś zupełnie innego. Coś wyjątkowego. Teraz stało się tylko kolejnym słowem, którego używają inni ludzie. Na dole schodów pojawił się David. Nie słyszała, kiedy wszedł do środka. Jego oczu nie przesłaniały już okulary i wyglądał tak, jakby przed chwilą płakał. – Nie mogę teraz z tobą rozmawiać – powiedziała. – Em… – Jeżeli zacznę, to nie będę umiała przestać. I nie będę już mogła cofnąć tego, co powiem. – Nie kupiłem jej mieszkania. Jest wynajęte. – To wszystko tłumaczy. Dzięki. – Nie chcę cię stracić. Zaczął wchodzić po schodach, ale Emma dała mu znak dłonią, żeby został tam, gdzie był. – Jak mogę dalej z tobą żyć, wiedząc o tym wszystkim. David wpatrywał się w nią. Nie miał na to żadnej odpowiedzi. – Jeżeli nie dam rady z tym żyć, stracę męża i najlepszą przyjaciółkę. Jeśli to zaakceptuję, stracę swoją godność. – Nie mów tak. – Byłam gotowa mieć z tobą dziecko. Byłam gotowa zostawić za sobą swoją przeszłość. Zrezygnować z tego, kim jestem. Ustatkować się. Kochać cię tak, jak nigdy wcześniej nikogo nie kochałam. – Przerwała, 24

aby wytrzeć łzy cisnące się jej do oczu. – Czy ty w ogóle wiesz, co to znaczy? David nie spuszczał z niej wzroku, nadal niezdolny do tego, by wydusić z siebie choćby słowo. – Nie pozostało nam wiele opcji, Davidzie. Mogę ci wybaczyć, ale nie mogę być pokrzywdzoną żoną. Nie mogę już prowadzić życia, jakiego wszyscy ode mnie oczekują. Musisz zrozumieć, kim jestem. Musisz mnie zaakceptować tak samo, jak ja zaakceptowałam ciebie. W przeciwnym razie nic z tego nie będzie. – Zawsze akceptowałem to, kim jesteś. To była prawda. Akceptował. Przynajmniej to, o czym wiedział. Oparła głowę o poręcz schodów, przyglądając mu się uważnie. Czuła w sercu nieznośny ból. Jego przystojna twarz była blada, a zazwyczaj spokojne spojrzenie błądziło bez celu. Mogła niemalże dostrzec, że poszukuje odpowiedzi tam, gdzie nie miał szans ich odnaleźć. Ten, który potrafił rozwiązać każdy problem, sam się w tym wszystkim pogubił. Miała ochotę go objąć, zagarnąć dłonią wszystkie jego zmartwienia, unieść go wysoko, aby mógł spojrzeć na wszystko ponad barierami własnych poglądów i ograniczeń. – Zaczęliśmy w zły sposób. – Patrzyła na niego szczerze. – Na początku nawet nie podejrzewałam, dokąd to wszystko zmierza. Nie wiedziałam, jak bardzo cię pokocham. Teraz jesteś dla mnie wszystkim. Ale wtedy byliśmy tylko kochankami. Byliśmy tak zajęci pieprzeniem się, że nie mieliśmy czasu na szczerość. Zbyt dobrze się bawiliśmy. A ty byłeś tak inny od wszystkich mężczyzn, z którymi się dotychczas spotykałam. Byłeś taki uczciwy, uporządkowany. Nie wiedziałam, ile jesteś w stanie znieść. Musiałam być ostrożna. Musiałam kłamać. – Kłamać? Odnośnie do czego? Emma zawahała się przez chwilę. Zdała sobie sprawę, że po tym wyznaniu nie będzie już odwrotu. – Wszystkiego. – Wszystkiego? – Wszystkiego. I zanim zorientowałam się, jak wiele dla mnie znaczysz, było już za późno. Nie mogłam cofnąć czasu. – O czym ty mówisz? – Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. – Kim więc jesteś? – Kimś lepszym, niż ci się wydaje. Przez moment wydawało się, jakby jej słowa przyniosły Davidowi 25