Raven_Heros

  • Dokumenty474
  • Odsłony390 039
  • Obserwuję346
  • Rozmiar dokumentów2.9 GB
  • Ilość pobrań245 271

Mrok 29 - Mroczna Obietnica - Christine Feehan

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Mrok 29 - Mroczna Obietnica - Christine Feehan.pdf

Raven_Heros EBooki Christine Feehan Mrok
Użytkownik Raven_Heros wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 499 osób, 407 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 359 stron)

Tłumaczy: franekM Tłumaczy: franekM

Tłumaczy: franekM Rozdział 1 „Joie, możesz wierzyć w dzisiejszą nocy?" Gabrielle Sanders spoglądała przez okno na gwiazdy rozrzucone po niebie. Noc była prawie granatowa, z tyloma gwiazdami w górze, że to byłoby niemożliwe, by je zliczyć. Księżyc wschodził, piękny, lśniący półksiężyc „Jest doskonała. Wszystko o czym marzyłam." Jej noc poślubna. Śniła o tym od tak dawna. Nareszcie, to był wieczór na który czekała, i pogoda współpracowała, po prostu jak gdyby wiedziała, że poślubia mężczyznę ze swoich snów. „Musimy się przygotować, Gabby," odpowiedziała Joie. „Wracaj tu. Muszę upewnić się, że masz wszystko, czego potrzebujesz i dać ci „pogadankę. '" Gabrielle odwróciła się z krótkim śmiechem. „Poślubiam Garyego, Joie, miłość mojego życia. Na pewno nie potrzebuję „pogadanki”. „Kocham Garyego Jansena każdym oddechem w swoim ciele," szepnęła, gdy jej siostra wyrównać ręką dół zwiewnej koronkowej sukni w kolorze kości słoniowej i cofnęła się lustrując wzrokiem jej rękodzieło. „Daratrazanoff," poprawiła Joie, z krztyną niepokoju w głosie. „Wciąż zachowujesz się jakbyś była człowiekiem, Gabrielle. Nie jesteś. Ani ty, ani Gary. Oboje jesteście w pełni Karpatianami. Gdy Gary powstał jako Karpatianin, wstał jako prawdziwy Daratrazanoff. On pochodzi z jednego z najpotężniejszych rodowodów wśród Karpackich ludzi. Nie możesz udawać, że nie. " „On wciąż jest Garym" zaprotestowała łagodnie Gabrielle. Ujęła obie ręce siostry. „Bądź szczęśliwa dla mnie. Naprawdę, nigdy nie byłam szczęśliwsza niż dziś w nocy. Czekaliśmy tak długo by być razem.„ „Cieszę się dla ciebie" powiedziało natychmiast Joie, uśmiechając się do siostry. Wyglądasz tak pięknie. Jak księżniczka. " Gabrielle patrzała na siebie w lustrze. Jej sukienka była doskonała. Doskonale dopasowana, wspaniale opadała do jej kostek, wirując wokół niej aby wydała

Tłumaczy: franekM się eteryczna. Kochała kwadratowy koronkowy dekolt i obcisłą górę, popisującą do jej wąską talią. Była wystarczająco wysoka, by prezentować się elegancko, i suknia właśnie to robiła. Joie nie rozumiała. Nikt nie rozumiał. Jedynie Gary. Wiedział. Widział jej wnętrze. Głęboko, gdzie nikt jeszcze kiedykolwiek nie zaglądał. „Joie, nie jestem taka jak ty, albo Jubal" przyznała, odnosząc się do jej brata. „Nie jestem typem kobiety, która łaknie przygód. Nie jestem wojownikiem, który chce walczyć z niesprawiedliwościami świata. Jestem tylko Gabrielle, nikim wyjątkowym, i lubię swoje proste życie. Spokojne. Lubię śpiewać gdy budzę się i nucę cały boży dzień. Lubię pikniki. Konie. Puszczać się galopem przez pola i przeskakiwać przez pnie i strumienie. Kocham siedzenie na huśtawce na ganku i ciche rozmowy z kimś, kogo kocham. Kimś takim jest Gary.„ „Oh, Gabby.” Joie objęła Gabrielle. „Nie zdawałam sobie sprawy, że jesteś tak nieszczęśliwa. Tak jest, prawda?”. Gabrielle przytuliła Joie w odpowiedzi, czując się szczęśliwa mając siostrę i brata, którzy kochali ją tak bardzo. Czuła ich miłość przez cały czas. Ich wsparcie. Bardziej niż czegokolwiek innego, chciała wsparcia Joie teraz w najważniejszym momencie jej życia. „Nie pasuję do tego świata, Joie," powiedziała łagodnie, próbując znaleźć spodób, aby ostrożnie wyjaśniać. Joie odchyliła się do tyłu i popatrzyła na nią z ciekawością w oczach. Serca Gabrielle uderzyło głośniej. Nie chciała zadać bólu swojej siostrze, ale chciała mówić szczerze. „Lubię obserwować ludzi z daleka, nie być pośrodku jakiejś szalonej bitwy między wampirami, a zmiennokształtnymi. Nawet nie wiedziałam, że są takie rzeczy jak na przekład wampiry na świecie. Karpatianie. Lycanie. Magowie. Jaguary. To jest wszystko szalone, jak szalony koszmar, Joie. Przemoc i wojna nie są szczytowym punktem mojego planu życiowego. Tak naprawdę, cały karpacki tryb życia jest zupełnie obcy dla mojej natury.” Miała szczęście, nigdy nie dowiadując się o Karpatianach, gdy dorastała. I zawsze myślała, że wampiry były mitem. Chciała by wciąż myśleć, że są. Karpatianie nigdy nie zabijaliby dla krwi, ale spali w odmładzającej ziemi, nie

Tłumaczy: franekM mogli przebywać na słońcu, i istnieli na krwi. Poszukiwali wampirów, którzy żyli zabijając ich ofiary. Gabrielle zadrżała lekko. Miała dość bitew. Wojen. Widząc kogoś kogo kochała — tak jak Gary — niemal tracącego życie, gdy to nie była nawet jego walka. Niemal go straciła. Gregori musiał go przemienić, zabierając go w pełni do karpackiego świata, jakby już go tam nie zabrali. Gary jakoś stał się nieodłącznym elementem karpackiego życia, tak niezbędnym dla nich, że nawet książę szukał jego opinii w sprawach karpackich. Gregori, drugi po księciu, teraz zawsze był z Garym. Gary nie urodzili się jako Daratrazanoff. Urodził się jako Gary Jansen, geniusz, ponadprzeciętnie inteligentny, wysoki, szczupły jak trzcina człowieka z okularami i głodem wiedzy. Maniak komputerowy. Tak jak ona. Teraz był wysoki, całkowicie się zaokrąglił, chodzący wojownik. Wchodził do bitw z kamienną twarzą. Nawet zanim Gregori go przemienił. Przyglądała się wolnej przemianie ze swojego głupkowatego maniaka komputerowego całkowicie w innego człowiek, gdy Karpatianie przedstawiało coraz więcej żądań wobec niego. Joie doprowadziła ją do krzesła, jak gbyby Gabrielle dostała straszny cios, i prawdopodobnie tak było. Ona nie powiedziała nikomu, prócz Garyego o jej prawdziwych uczuciach. Jej ukochanemu Garyemu. Był cichy i stały. Na którego można było zawsze, zawsze liczyć. Wszyscy liczyli na niego, ale w szczególności Gabrielle. Wciąż próbowała wytłumaczyć siostrze, tak by zrozumiała. „Joie, ty i Jubal należycie do świata Karpatian. Ja nie. Nawet nie chcę tu być. Już dłużej.” Joie wciągnęła ostro powietrze. „Gabby…” Gabrielle potrząsnęła swoja głową. To musiało zostać powiedziane. Chciała aby Joie zrozumiała co dla niej znaczył Gary. Kim był dla niej w przeszłości i kim będzie w przyszłości. „Mam nadzieję po dzisiejszej nocy, po tym jak poślubię Gatyego, że wyjedziemy razem i będziemy żyć we wspaniałym domu. Nic wielkiego. Nic specjalnego. Wystarczy mały i przytulny i pełen miłości. To jest to o czym marzę. O Garym i moim ukrytym gdzieś domku, gdzie nie ma nic podobnego do Wampirów. A kobiety donoszą ich dzieci do końca ciąży i rodzą

Tłumaczy: franekM zdrowe, szczęśliwe dzieci. Żadnych wojen. Tylko spokój i szczęście. " A wiec powiedziała to. To jest surowa prawda, i Joie musi wiedzieć co naprawdę czuła. Brwi Joie złączyły się gdy zmarszczyła czoło. „Mówisz, że chcesz odejść stąd? Gdzie masz swoje laboratorium? Uwielbiasz pracować. Chcesz odejść z karpackich gór? Od Księcia? Od Gregoria”. Gabrielle wyprostowała swoje ramiona i podniosła brodę. „Szczególnie z dala od Księcia i Gregoria.” Joie potrząsnęła swoją głową, wyglądając na wstrząśnięta. „Nie należę do karpackiego świata, po prostu nie. Tylko Gary wydaje się rozumieć to we mnie. On nie przejmuje się tym, że nie jestem gwałtowną, waleczna kobietą. Rzecz w tym Joie, że ja nie chcę się wyróżniać. Jestem molem książkowym. Lubię żyć spokojnie.” „Gabrielle, jesteś tak daleko od postrzegania ciebie i Garyego. Skąd to się bierze? Kochasz przygody. Chodziłaś wspinać się z Jubalem i ze mną milion razy. Uprawiałaś alpinizm jaskiniowy. Podróżowałaś do odległych krajów, trzeciego świata. " Gabrielle kiwnęła głową. „Schodziłam do jaskini ponieważ Ty i Jubal to robiliście, i lubię przebywać z tobą, ale nie żyję dla przygód jak ty. Jestem naprawdę domatorem. " „Oszalałaś, Gabby? Jesteś geniuszem, który studiuje niebezpieczne wirusy. Nieźle, siostro. Bawisz się tym rodzajem wirusów, które bez walki mogą cię zabić. Jeśli nie lubisz przygód, to pod żadnym pozorem nie powinnaś ich studiować." „Walczysz z niesprawiedliwościami świata swoim sposobem, a ja walczę moim. Wirusy mają dla mnie sens. Mogę rozwiązywać łamigłówki, spróbować pomóc w rzeczach takich jak znalezienie sposobu, by powstrzymać wirus Ebola od bycia zagrożeniem dla świata. Wampiry nie mają dla mnie sensu. Żadnego." Zadrżała. Joie nigdy nie rozumiała, że gdy uciekała do laboratorium, skupiała się na czymkolwiek, co studiowała, wszystko wokół niej znikało i nie musiała myśleć o czymś innym.

Tłumaczy: franekM „Masz szalone, szalone umiejętności w laboratorium, Gabby," powiedziała Joie. „Jesteś geniuszem. To nie tylko Gary. On nie jest bystrzejszy niż ty. " „Tak naprawdę jest. Większość mężczyzn nudzi mnie po dwóch minutach w ich towarzystwie. Mogę rozmawiać z Garym całymi godzinami. Więcej, po prostu mogę słuchać go, gdy rozmawia z innymi. On jest błyskotliwy. On jest również najmilszym, najsłodszym człowiek jakiego znam. " Joie potrząsnęło swoją głową. „On jest Daratrazanoff. Ma ich całkowitą moc, wiedzę, ma ich krew, ma przodków, wszystko to zostało mu dane w jaskini wojowników. Wiesz, że tak. Byłaś tam. Był potężny wcześniej, Gabby. Jest jeszcze bardziej teraz." Gary zawsze chronił plecy myśliwych i nigdy nie zawiódł któregokolwiek z nich podczas bitwy, ani razu. Gabrielle wiedziała o tym, bowiem gdy niemal umarł, ich najlepsi myśliwi przyszli, by oddać krew i aby oddać ich wyrazy uszanowania. Wiedziała to ponieważ Gregori Daratrazanoff zrobił go swoim bratem, jego własną ciałem i krwią. Moc rodziny Daratrazanoff biegła w jego żyłach. Była w jego sercu i duszy. Była tam, w jego umyśle. Okay, musiała przyznać, przed sama sobą, że onieśmielała ją trochę ta czysta moc chwilami, ale jednak, był zawsze jej Garym. Łagodnym i tak jaj znanym. Widział ją kiedy inni nie mogli — albo nie chcieli. Próbowała powiedzieć Joie i Jubalowi, że jest inna, wcale nie dziki albo uparta, ale śmiali się i mówili, że nie znać siebie zbyt dobrze. Może nie. Ale wiedziała czego chce — czego zawsze chciała — i to był Gary. „Nie obchodzi mnie jakie ma nazwisko, albo czyja krew biegnie w jego żyłach, on jest mój" oświadczyła stanowczo. „On zawsze był mój, i chcę go z powrotem. Jego życiem nie powinno być walką z wampirami. On jest takim geniuszem i tęsknię za nim w laboratorium. Pragnę go z powrotem tam. Jak tylko będziemy małżeństwem i znajdziemy dom, możemy założyć laboratorium i będzie mógł zbierać informacje dla rozwiązania wszystkich problemów Karpatian z dala od karpacki Góry i wampirów i wszystkiego co jeszcze może być potworne." Joie odchrząknęła, i spojrzenie Gabrielle skoczyło do młodszej siostry.

Tłumaczy: franekM „Po prostu powiedz mi, Joie," powiedziała. „Zawsze mówiłyśmy sobie wszystko szczerze." „ Nie możesz go zmieniać, Gabby. Gary jest człowiekiem, który naraża się nieustannie jeśli to wynika z jego poczucia dobra i zła. On ma wyraźne poczucie honoru, obowiązku, i dlatego Gregori zaakceptować go od początku — gdy pierwszy raz spotkał Garyego. Gregori nie współpracował z ludźmi, ale Gary już miał te same wartości. Był gotowy stanąć na linii. Lubił Gregoria, on jest człowiekiem czynu, i jest zdecydowany w tym. " Gabrielle potrząsnęła swoją głową. „Zmusili go do zostania takim jak oni. On należy do laboratorium. Lubi badania i ma do tego umysł, Joie. Wiesz, że ma, ale oni coraz bardziej odciągają go od tej pracy, by wychodził na polowanie na wampiry z nimi. On jest z Księciem i Gregori przez cały czas. " „Ponieważ oni cenią jego rady, Gabby," powiedziała łagodnie Joie. „Powinnaś być dumna z niego." „Jestem, bardzo dumna," zapewniła swoją siostrę Gabrielle, i była dumna z Garyego. „On jest mózgowcem. Gregori go zmienił. " Joie przygryzła swoją wargę, jej oczy przymrużyły się. „Nieprawda, Gabby. Gregori go nie zmienił— nie mógłby. W istocie, Gary jest tym samym człowiekiem co zawsze. Gregori zajrzał do jego umysłu i zobaczył brat — człowieka, który myśli tak jak on. Gregori zaakceptował Garyego, ponieważ Gary jest dokładnie taki jak on. Oczywiście Gary nie miał umiejętności ani wiedzy by walczyć z nieumarłymi, ale on to teraz robi. On jest Karpatianinaem w każdym calu. Musisz być bardzo pewna, że znasz go i akceptujesz to kim jest, nie tylko jego małej części." „Prawie go zabili. W pewnym sensie zrobili to." Pochyliła swoją głowę i skręciła ją palce razem. „Byłam tam gdy umierał. Byłam tam. Wiesz co powiedział kiedy Gregori powiedział mu, że zamierza go przemienić? Gregori wyjaśnił, że Gary był umierający. Wszyscy wiedzieliśmy. " Przycisnęła drżącą rękę do swoich ust, gdy wspomnienia wdarły się, próbowała mocno trzymać je w ryzach. Faktycznie było jej niedobrze. Jej płuca odmówiły powietrza, a jej sercu przyspieszyły do takiego punktu, gdzie obawiała się, że może dostać zawału. Nigdy nie zapomniała widoku Garyego, rozdartego i

Tłumaczy: franekM krwawiącego z tylu miejsc. Ocalił życie Zeva Huntera, żciowego partnera Branislavy Dragonseekers. Zev był Hän ku pesäk kaika — strażnika wszystkiego i członka bardzo potrzebnym ich ludziom. Ale ocalając życie Zeva, Gary niemal umarli. Tak blisko. To było straszne kilka godzin. Najgorsze. Nigdy nie chciała przechodzić przez to ponownie. Nie była uzdrowicielką tak jak niektóre z kobiet. To nie był jej dar. Nawet nie wiedziała co jest jej darem, poza wyśledzeniem podstępu albo dwóch. Więc mogła patrzeć na plan i mogła zlokalizować rzeczy. Co było w tym dobrego? Jej rodzinna — i Karpatianie — powiedzie dzieli, że ma zdolności paranormalne, ale nie miała. Nie jak Joie, nie jak Jubal. Ona była po prostu Gabrielle. Nikim specjalnym. Ale Gary był darem, i widział ją w taki sam sposób. Niemal go straciła w szaleństwie karpackiego życia. „Powiedział, że lepiej może służyć ludziom jako człowiek," szepnęła, jej palce przykryły jej usta, jakby nie mogła wypowiedzieć tych słów głośno. „On był gotowy umrzeć za nich. Nie podjął decyzji aby stać się Karpatianinem. Gregori to zrobił. " Była krzywda w jej głosie. Wiedziała, że Joie to słyszy. Karpaccy ludzie zostali przedłożeni przed nią. Wszystko, w jej życiu zmieniło się gdy niemal została zabita. Członek ludzkiego społeczeństwa zabójców wampirów dźgnął ją kilkakrotnie nożem, w bezwzględnym, brutalnym ataku. Wciąż śniła koszmary, mimo że nie dzieliła się nimi z nikim, nawet Garym. Została zabrana do karpackiego świata aby ocalić jej życie. Gdyby nie Gary, nie chciałaby by, by ją ocalili. Nie należała tu. To było proste. Michaił, książę karpackich ludzi, dał jej wybór. Żyjcie albo śmierć. Oczywiście, to była jej własna decyzja, by zostać przemienioną, ale Gary był tego olbrzymią częścią. Nigdy nie miała żalu do niego. Wtedy, przerażona i cierpiąca, cieszyła się z szansy. Ponieważ wiedziała, że ten dzień nadejdzie. Jej dzień. Dzień poślubienia Garyego. „Gabby," powiedziała Joie. Jej ton mówił wszystko. Pełny współczucia. Pełna życzliwość. Gabrielle mrugnęła powstrzymując łzy. „Wiem, że on ma poczucie obowiązku. Wiem, to. Kocham to w nim. Kiedy będziemy związani razem jako życiowi

Tłumaczy: franekM partnerzy, moja dusza z jego, to poczucie absolutnego obowiązku i honoru i miłości będzie dla mnie. Będę pierwsza. Traian stawia cię na pierwszym miejscu. Nawet Gregori stawia Savannah na pierwszym miejscu. Życiowe partnerki są zawsze pierwsze. " „Jesteś całkowicie pewna, że Gary jest dla ciebie, Gabrielle?" zapytała Joie. Gabrielle zawsze postanawiała pomyśleć zanim, coś mówiła, szczególnie do jej siostry i brata. Kochała ich obydwoje gwałtownie. Obracała to co Joie mówiło, w kółko w swoim umyśle. Czy się łudziła? Czy Gary rzeczywisty był jej miłością? Czy widziała go w sposób w jaki on widział ją? Ponieważ wiedziała, bez wątpienia, Gary widział ją. Jej wnętrze. Znał ją lepiej niż ktokolwiek inny kiedykolwiek ją znał. Zwilżyła swoje wargi. Nigdy naprawdę nie wykorzystała jej umiejętności jako Karpatianka, by zaglądnąć do umysłu Garyego. To była prawda. Mogła. Pozwoliłby na to, ale chciała tego ludzkiego aspektu powoli poznawania jej partnera. Nawet potrzebowała tego. Był zagubiony w górach, wśród bitew, gorzej nie rozumiała i nie chciała tego robić. „ Kocham Garyego, Joie. Zawsze tak będzie. Jego umysł jest tak niewiarygodny. On zaczyna pracę nad czymś i to jest zapierające dech patrzeć na niego. On dostaje zapach i jest jak tropowiec. To jest tak piękne i zadziwiające widzieć to. On zawsze idzie w dobrym kierunku. Kocham to w nim. Kocham to, że nie muszę mówić z wyższością do niego. Albo upraszczać. Gdy rozmawiam, on słucha mnie, i sądzi, że jestem inteligentna. Razem możemy osiągać tak wiele." „Już osiągnęłaś " powiedziała łagodnie Joie. „Daj siebie czas. Ty i Shea byłyście tam z Garym, próbując znaleźć rozwiązania i wymyśleć różne rzezy. " „Ale to był naprawdę Gary, którzy wskazał nam dobry kierunek. To mogło trwać wieki, albo dłużej zanim byśmy coś wymyśliły," powiedziała Gabrielle. „Kocham jego umysł. Kocham to jak pracuje. Kocham to jak łagodny on jest i miły. Kocham to jak słodki jest. " „Co z jego poczuciem obowiązku?" spytała Joie. „To jest jego olbrzymią częścią. Jego wyczucie honoru. Jego integralność. Te rzeczy składają się na jego charakter. On przedkłada innych nad jego własne życie. Będzie się narażał, aby chronić innych. On, jak Gregori, jest tarczą. "

Tłumaczy: franekM Gabrielle poczuła, jak jej żołądek usadowił się. Jej serce zwolniło do normalnego tempa. Oddech poruszał się i obiegał jej ciało naturalnie. „Gdy będziemy życiowymi partnerami, ta tarcza będzie moja, Joie." Wiedziała, że to jest absolutna prawda. Wiedziała to praktycznie od momentu gdy go zobaczyła. Był jej. Po dzisiejszym wieczorze, ona będzie na wieki wdzięczna, że jest Karpatianką. Dziś wieczorem była jej noc. W końcu zakończy się oczekiwanie. Joie uśmiechnęła się do niej. Widzę, że jesteś całkowicie pewna. Widzę , mogę powiedzieć tacie i mamie, że rozmawiałam z Toba i zdałaś celująco”. „Jestem w nim tak zakochana, że czasami ledwie mogę oddychać gdy on jest w pobliżu," przyznała się Gabrielle. „Naprawdę brakuje ci tchu" powtórzyła Joie. „Zawsze uważałam, że jesteś piękna, ale sposób w jaki wyglądasz dziś wieczorem, Gabrielle... Gary jest dzieckiem szczęścia. " Gabrielle uśmiechnęła się. Jej serce skoczyło. Była szczęśliwa. Ona i Gary wymienią ich śluby i wyjadą, daleko od gór gdzie co noc Gary, jest proszony przez Księcia albo Gregori albo kogoś innego o wykonanie jakiegoś monumentalnego zadania, którego nie może wykonać nikt inny prócz niego. Jakąś straszną rzecz, która naraża na niebezpieczeństwo jego życie. Nie może tego znieść, już więcej. Bycie dumnym z twojego partnera było świetne do czasu gdy nie ginie w twoich ramionach, a wtedy duma nie była już aż tak wielka. Gabrielle przejechała swoimi rękami w dół kroju jej zwiewnej sukni i zrobiła głęboki wdech, odpychając jej strachy daleko. Nic nie mogło popsuć tej wyjątkowej nocy. Zupełnie nic. Dzisiejszy wieczór był jej. Jeszcze raz ona rzucić okiem za okno w górę na nocne niebo, gdzie gwiazdy błyszczały jak sufit diamentów. Reszta napięcia zwinięta w jej żołądku ulotniła się. Nie było ani jednej chmury. Ani jednej. Tyko piękny koc gwiazd, i ona wiedziały dlaczego. Gary. To był powód. Karpatianie łatwo tworzyli burzę. Również mogli przynieść piękną, idealną pogodę kiedy tego potrzebowali. Gary przyniósł ją tej nocy. Nie poczuła nieznacznego pociągnięcia mocy, ale wiedziała że to tam było. „On czeka na mnie. "

Tłumaczy: franekM „On może poczekać. Potrzebujesz czegoś pożyczonego," powiedziała Joie. Założyła naszyjnik wokół jej szyi. Niewielki naszyjnik z wisiorem zwisał z wąskiego łańcuszka. „Mam go ze sobą większość czasu." Jej palce zawinęły wokół naszyjnika z wisiorem. „Cóż, cały czas. Znalazłam Traian w tej jaskini, a kiedy uciekaliśmy, znalazłam go osadzonego w lodzie. Myślę, że to należało do jednego z magów. Może nawet taty. Nigdy mu tego nie pokazałam, ponieważ kocham go i czuję bardzo mocne przyciąganie do niego i naprawdę nie chcę go stracić. To wydaje się jakby powinno być moje." Gabrielle zrozumiała, że jej siostra daje jej coś, co miało dla niej duże znaczenie. Wzięła naszyjnik z wisiorem i łańcuszkiem do otwartej dłoni, studiując go z każdej strony. To było zrobione z kamienia. Przypominał kwarc dla niej, ale został mu nadane kształt czterech kolistych kątów z liniami pośrodku z każdego koła. Był zrobiony na wysoki połysk, ale jednak wydawał się prymitywny. Gabrielle zamknęła swoje palce wokół niego i poczuła natychmiast ciepło. Więcej, wyczuła obecność swojej siostry — jakby trzymała jej niewielki kawałek w swojej ręce. „ Nie mogę tego przyjąć" szepnęła, jej serce trzepotało gdy miłość do jej siostry obezwładniła ją. „To jest przeznaczone dla ciebie. Czuję cię w tym." Mogła poczuć to jak Joie kochało ją. Gwałtownie. Troskliwie. Bezwarunkowo. Miała to. Łzy napełniły jej do oczu. Joie dała jej to. Joie sięgnęła i łagodnie położyła swoją dłoń na rękę Gabrielle. „Tylko na dzisiejszą noc. Na twoją noc. Chcę być tam z tobą w jakiś sposób. Nie mogę iść z Tobą na pole płodności, ale mogę dawać ci coś, co ma dla mnie duże znaczenie, więc mogę podróżować z tobą i będę wiedzieć że jesteś szczęśliwa. A zasługujesz by szczęśliwą, Gabby. " Dziękuję, Joie, założę to więc." Gabrielle ostrożnie wsunęła łańcuszek ponad swoją zawiłą fryzurą i pozwalać naszyjnikowi opaść między jej piersiami. „Coś niebieskiego, " powiedziała Joie, i uśmiechając się, umieściła koronkową podwiązkę wślizgującą się pod suknią ślubną na udo Gabrielle. „Gary z przyjemnością zajmie się odkryciem, tego. " Gabrielle zarumieniła się. „Piękna. Na pewno. "

Tłumaczy: franekM „Coś starego," powiedziała Joie, trzeźwiejąc lekko. „ Jubal dał mi to dla ciebie. Powiedział, że to jest taty, starożytna bransoletka od przodka o którym nigdy nie słyszeliśmy. " „Tato dał to Jubalowi? To jest dla kobiety" powiedziała Gabrielle, jej oczy spoczęły na delikatnych połączeniach, wszystko wymodelowany przez błyskotliwego starożytnego jubilera. Bransoletka była zrobiona z materiału, którego nie była pewna, ale połączenia były sczepione i nie mogły się rozpaść. Nie mogła zobaczyć zameczka. Chciała tego natychmiast. To było piękne. Pierwotne. To utrzymało moc. Poczuła to w delikatnych połączeniach. „Dlaczego tata dał to Jubalowi? " „Powiedział, że Jubal będzie wiedzieć do kogo to należało, kiedy to jej da. Jubal mówi, że to należy do ciebie i teraz jest już czas" powiedziała Joie. Gabrielle przygryzła swoją wargę i wzięła ogniwa z dłoni Joie. Natychmiast bransoletka była żywa. Ciepła, jak naszyjnik z wisiorem Joie, ale był nagły przypływ mocy, prawie tak jak prąd elektryczny. Ogniwa poruszyły się, wężowo w jej dłoni. Powinna się obawiać, ale nie bała się. Jej serce uderzało szybciej, ale tylko w oczekiwaniu. To było jej. Tak jak naszyjnik z wisiorem, był Joie, a jej brat miał bransoletkę, która była naprawdę bronią, ten delikatny kawałek od starożytności miał być częścią jej. Zamknęła swoje palce wokół tego, akceptując ją. Przyjmując, że to posiadało moc i chciało jakoś stać się jej częścią. Poczuła, jak starożytne połączenia poruszyły się jeszcze raz, wymykając się wokół jej pięści zakręcając się wokół jej nadgarstka. Przez jeden moment połączenia płonęły gorąco, zmieniając kolor z tego dziwnego metalicznego do świecącej czerwieni. Jej nadgarstki były gorące, ale nie paliło, po prostu czuła gorąco — dużo gorąca. Następnie bransoletka była tam ponownie. Zamknięta. Bez żadnego zameczka. Żadnego sposobu, by ją zdjąć. To było tak jakby linki otaczające jej nadgarstek były częścią jej. Joie chwyciła jej rękę. „Jest piękna, ale, Gabby, to jest pewnego rodzaju także i broń, tak jak Jubala. Myślę, że mój naszyjnik z wisiorem jest dla ochrony, ale myślę, że to też jest broń. "

Tłumaczy: franekM „Nie wiem co to może być, albo dla kogo zostały zrobione," powiedziała łagodnie Gabrielle, głaszcząc połączenia opuszki palców. „Ale wiem, że to należy do mnie. To powinno być moje. Kocham to, Joie. To wydaje się właściwe na moim nadgarstku, prawie tak jak by to było częścią mojej skóry." Podniosła bransoletkę podziwiając ją przy świetle księżyca. Gdy tylko snopy światła trafił ją, bransoletka zapłonęła, poruszając się samoistnie, skrzące się ciepłem otaczając jej nadgarstek, przyjemnie, ale wcale nie ciasno. Kochała to. Więcej, kochała fakt, że to miało należeć do jej przodka i Jubal był tym który jej to przekazał. „Masz coś starego. Coś pożyczyło i coś niebieskiego. Wciąż potrzebujesz czegoś nowego.” „Powiedziałaś, że chcesz wymieszać tradycję z ludzką, więc musimy przykryć wszystkich cztery podstawy," powiedziała Joie. „Wszystko jest w jak najlepszym porządku, Joie. Nie mogłem poprosić o nic więcej. " „Shez, Savannah i Raven zrobiły coś dla ciebie. Coś zupełnie nowego. Byron zdążył. Pamiętasz go w ogóle? On żyje we Włoszech z jego życiową partnerką, ale wzywa kamienie szlachetnego, i zapytały czy by nie zrobił ci czegoś specjalnego na twój ślub." Łzy zatykały gardło Gabrielle. Wiedziała, że staje się zgorzkniała w stosunku do Karpatian od tamtego czasu, gdy Gary niemal umarli? od tamtego czasu gdy Gregori zabrał go w pełni do ich świata. Czuła się jakby straciła go dwa razy. Pierwszy raz dla śmierci, a następnie dla Księcia i jego drugiego w dowodzeniu. Gary był w pełni Daratrazanoff, i z tym imieniem przyszła moc i obowiązki — a były olbrzymie. Wciąż, odpychała przyjaźnie jaka rodziła się z kobiet, i to było nie w porządku. Bardzo złe. Więcej niż to, była niespokojna i drażliwa, jakby coś w głębi serca wezwało do niej. Chciała. Nie, nawet potrzebowała i zdała sobie sprawę, że miała mało czasu. Parła do małżeństwa ponieważ wiedziała, że jeśli tego nie zrobi teraz, coś strasznego się zdarzy. Przycisnęła obie ręce do swojego kłębiącego się żołądka. Obudziła się ze swojego snu ? Strasznego paraliżu karpackich ludzi — głęboki pod ziemią. Mogła słyszeć, jak jej serce wydawało głuchy odgłos niebezpiecznie głośny.

Tłumaczy: franekM Poczuła echo koszmaru, bezwzględny napad jakby nóż przebił jej ciało, tnąc głęboko znowu i znowu. Przeżyła to, ale w momencie gdy się obudziła, było echo czegoś innego. Coś czego całkiem nie mogła złapać. Tak nieuchwytne, ale tak ważne. Uczucie strachu wzrastało się w niej każdego powstania, że chciała uciec i się ukryć. Wciąż nie mogła powiedzieć Joie, tak bardzo jak chciała. Mogła tylko powiedzieć Garyemu. Nie patrzał na nią jakby nie odpowiadała wzorcom całej rodziny Sandersów. Joie i Jubal mogli kopać tyłki. Gabrielle stanęła nad rozbitym, rannym ciałem Gary i wypłakiwała oczy. Śniła koszmary kiedy inni Karpatianie mówili, że nie śnią — kiedykolwiek. Stawała się wystraszona każdego powstania. Ona musiała być gdzieś, i potrzeba w niej była tak silna, że obawiała się, że wyruszy sama niedługo. Nie zrozumiała. Karpacki tryb życia nie był dobry z pewnością dla niej i musiała znaleźć równowagę zanim oszaleje. Gary byli jej równowagą. „Shea, Raven i Savannah kochają cię, Gabrielle. Wszyscy zauważyli, że jesteś wycofana, ale to jest całkowicie dozwolone i nawet zrozumiałe, po tym co zdarzyło się Garyemu. Każdy wie, że go kochasz. Jak to mogłoby nie wpłynąć na ciebie? Oczywiście że byłaś markotna i wycofana." „Nie usprawiedliwiaj mnie," powiedziała Gabrielle. „ To moi przyjaciele, jesteś moją siostrą, i odtrąciłam was wszystkich. " Joie przytuliła ją mocno. „Jestem królową w odpychaniu ludzi, Gabby. Jesteś Sandersem. Gdy mamy problem, mamy skłonności do odpychania ich od siebie do czasu gdy znajdziemy rozwiązanie. To nie jest możliwe z twoim życiowym partnerem. Ostrzegam cię w tej chwili. On będzie wiedzieć kiedy się martwisz i nie będzie przejmował się zaglądaniem do twojego umysłu i czytaniem w czym jest problem. Mężczyźni chcą naprawić wszystko. " Gabrielle uśmiechnęła się. Nie mogła się powstrzymać. To była prawda. Dobrą rzeczą było to, że Gary ją znał. Wiedział jak ją uspokoić. Nie musiał najeżdżać jej osobistej przestrzeni, i podobało jej się to. Pomimo że, od kiedy powstał jako Daratrazanoff, zauważyła, że jest daleko cichszy — i zawsze był cichy. Dużo bardziej poważny, a zawsze był poważny. Miał takie samo spojrzenie, jak Gregori czasami, albo Dariusa, Młodszy brat Gregoria — graniczące z poleceniem, jakby każdy mógł zrobić coś lepiej ponieważ powiedział to co miał do powiedzenia. Mimo to, nigdy nie patrzał na nią w ten sposób.

Tłumaczy: franekM Joie pokazała jej pierścień. Był piękny. Elegancki. Zapierający dech nawet. To miało być noszone na jej prawej ręce, na serdecznym palcu, i w momencie gdy Joie go włożyła, Gabrielle wiedziała, że jest więcej w pierścionku niż platyna i kamienie szlachetne. Lubiła to tak samo jak lubiła bransoletkę, naszyjnik z wisiorem, i jej niebieską podwiązkę. Doskonałość dla jej ślubu. Wiedziała, że każdy z kamieni szlachetnych umieszczony w jej pierścieniu były kamieniami szlachetnymi energetycznym i każdym miał inny cel. Dowie się o nich później. Nie teraz, mogła lubić fakt, że jej siostrę i jej trzy najlepsze przyjaciół dzieliły to monumentalne wydarzenie z nią. Stała tam przez moment, czując się promienna i szczęśliwa. Faktycznie poczuła się piękna, tak jak księżniczka mająca spotkać się z jej księciem. Nigdy nie była szczęśliwsza niż w tym momencie, wiedząc, że czekał tuż obok na nią. Poczuła go. Zawsze wiedziała kiedy był blisko niej. „On jest tu" powiedziała łagodnie do Joie. Czeka na mnie." Joie przytuliła ją jeszcze raz i pocałowało w policzek. „Nigdy nie byłaś piękniejsza, niż jesteś w tym momencie, Gabrielle. Mam nadzieję, że zawsze będziesz tak szczęśliwa." „Będę z Garym. Jak mogłabym się nie cieszyć?" zapytała Gabrielle, i przytuliła Joie . Obróciła się w kierunku drzwi, z guzem w gardle. Chciała dostrzec jego twarz gdy wyjdzie. To powiedziałoby jej wszystko. Wiedziała czy czuł to samo co ona. Joie, zostając pp jednej stronie drzwi, pociągnęła za nie otwierając je dla niej, i Gabrielle uniosła boki sukienki i wyszła. Jej kryształowe buty i suknia w kolorze kości słoniowej była cała z koronki i kryształów, tak że w moment gdy snop światła księżyc uderzył ją, rozbłysłą jak gwiazdy w górze. Gary obrócili się wobec niej, i wciągną swój oddech. Był zachwycający. Ile razy patrzała na niego, miała wrażenie, że widziała go po raz pierwszy. Wyglądał na starszego niż kiedy pierwszy raz go spotkała, ale to do niego pasowało. Miał kilka blizn, ale służyli mu. Jego włosy były długie i grube, rosnąc tak jak wydawały się robić u Karpatian. To nadawało mu bardziej prymitywnego, starożytnego wyglądu, ale stwierdziła, że to lubi. Miał kilka pasemek siwizny wijących się w jego ciemnych włosach.

Tłumaczy: franekM Gary był kilka cali krótszymi niż Gregori, ale nie mniej waleczny. Nigdy nie zobaczyła tego w nim wcześniej. Zawsze był człowiekiem znajdującym się w cieniu n i pozwalającym innym brać pozostawiający innych w centrum uwagi. Ona nie mogła wyobraź sobie go w cieniach teraz. Jego oczy były przyklejone do niej. Już nie nosił swoich okularów. Zresztą, ponieważ był tak często w bitwie, broniąc dzieci przed kukiełkami wampirów, dawno temu przerzucił się na szkła kontaktowe, które Gregori produkował dla niego. Teraz, był w pełni karpacki i nie potrzebował okularów albo szkieł kontaktowych, a ona mogły zobaczyć jego zdumiewające zielone oczy. Kochała wyraz na swojej twarzy. Nie mogła poprosić o lepszą oznakę jego miłości. Jego cała twarz rozjaśniła się. Jego usta zmiękły. Jego twarz ociepliła się, a jego oczy stały się gorące. Naprawdę gorące. Milion motyli uleciały z jej żołądka. Jej płuca wydawały się trochę jakby nie do końca mogły nabrać dość powietrza. Zwilżyła swoje wargę czubkiem języka. Był taki piękny dla niej. Wewnątrz i na zewnątrz. Wszystko w nim. Szczególnie jego umysł. Kochała jego umysł, mimo że, w tym momencie, gdy wyglądał tak przystojnie w ciemnym garniturze, tak odpowiednim do ślubu, pomyślała, że może kocha jego ciało nawet bardziej. Dobrze. Po równo. Podał jej swoją rękę. „Pięknie wyglądasz, księżniczko. " Zawsze nazywał ją księżniczką gdy byli sami. Nigdy przy innych. Sprawił, że czuła się jak księżniczka w bajce. Zawsze. Żadna inna osoba na świecie nie była łagodna w stosunkach jak był on. Gdy przemoc wirowała wokół nich, Gary byli zawsze jej opoką. „Dziękuję. Myślę, że też jesteś całkiem przystojny dziś wieczorem" powiedziała, trochę nieśmiało. Poczuła się onieśmielona. Nie wiedziała dlaczego. Gary znał ją lepiej niż ktokolwiek inny, ale jednak, to był ich ślub i po tym wieczorze, będą związani razem w karpacki sposób. Nie tylko w ich sercach, ale w ich duszach. Potajemnie kochała ten pomysł. Bycie jego drugą połową. Kochała to, wiedząc, że to było lepsze od jakiegokolwiek bajki. Gary zaciągnął ją do niego, jego oczy wciąż przesuwały się ponad jej twarzą. Ponad jej ciałem. Wolno. Oceniając ją. Doceniając czas jaki spędziła na przygotowywaniu się. Ludzki czas. Nie karpacki. Ostrożnie nakładała każdą

Tłumaczy: franekM sztuką odzieży ręcznie. Poświęcają swój czas, robiąc to właściwie. Chcąc by dzisiejsza noc była mieszanką obie kultury, ludzkiej i karpackiej. Jej ręka drżała i wiedział to. Natychmiast okrył jej ręką swoimi. „Jesteś bezpieczna ze mną, Gabrielle. Zawsze. " Wiedziała to. Zawsze to wiedziała. Kochała barwę jego głosu. Tak łagodną, jak pieszczota. Był takim dobry. Tak bardzo jak Gregori zastraszał ją, a nie chciała, by Gary był taki jak on, nie mogła się powstrzymać od podziwu błysku Daratrazanoff w Garym. Zaufanie. Zdolności do zapewnienia jej ochrony. Może to nie było tak złe, że był Daratrazanoff, zwłaszcza jeżeli mogli wyprowadzić się od Księcia. Zawsze Michaił Dubrinsky i jego rodzina przyciągali wampiry, a teraz, łobuzów Lycan. Aby wyeliminować Księcia musieli wyeliminować karpackich ludzi. Michaił teraz miał córkę i syna. Obydwoje byli zagrożeniem dla wampirów i łobuzów. Ataki nigdy się nie skończą, a Daratrazanoffs chronili Księcia. Jeśli pozostaną, w żaden sposób, mimo że była jego życiową partnerka, nawet stawiając ją na pierwszym miejscu, życie Gary zawsze byłoby w niebezpieczeństwie, a ona nie chciała tego. Nie mogła mieć tego. I to sprawiało, że była tak bardzo na nie wobec Karpatian. To było zakorzenione w każdym mężczyźnie, kobiecie i dziecku, by chronić Księcia i jego spadkobierców. Nawet ona to czuła. Gary, jako człowiek, zawsze chronił wszystkich Karpatian, od nienarodzonych dzieci do samego Księcia. Teraz, jako członek jednej z najpotężniejszych rodzin Karpackich, był dwa razy bardziej pożądany. „Gabrielle?" Gary sprowokował łagodnie. Nie szarpnął za jej rękę albo próbował pośpieszyć ją. On nigdy tego nie robił. Nigdy nie był niecierpliwy w stosunku do niej. Wiedziała, że potrafi być zniecierpliwiony, ponieważ widziała go komenderującego innymi mężczyznami i zrobił to głosem, który oznaczał, obowiązek — i oni słuchali go. „Jestem gotowa." Podniosła swoją brodę, odpychając dziwne pragnienie ucieczki, które kontynuowało stawanie na jej drodze do szczęścia. Uciec dokąd? Do czego? Wszystko, czego potrzebowała albo pragnęła stało tuż przed nią. Ona miała po prostu niejasne, trwały uczucie lęku, jakby miało zdarzyć się coś strasznego lada chwila.

Tłumaczy: franekM Uczucie mężniało codziennie. Kolejna wojna? Kolejny moment, gdy Gary uratuje życie za cenę jego własnego? Ocalając Zeva Huntera, Gary został wypatroszony przez łobuza Lycan, który usunął mu wnętrzności. On brnął tam gdzie żaden inny człowiek — dobrze, prócz jej brata — nie ośmieliłby się udać. „Jesteś gotowy, Gary? " zapytała, potrzebując jego gwarancji. Potrzebując wiedzieć, że pragnął jej z taka sama pilna potrzeba, jaką ona chciała jego. Czekała tak długo. Wszyscy Karpatianie dostali się między nimi. Nigdy nie mieli momentu dla siebie. To było jakby los sprzysiągł się przeciwko nim. „Więcej niż gotowy, księżniczko. To jest nasza noc. Nasz czas. Chcę dać ci wszystko czego kiedykolwiek chciałaś." Gary pstryknął palce, i koń wyszedł z drzew. Gabrielle złapała swój oddech. Koń miał dobre 173 centymetry wysokości. Czysty biały. Ogon i grzywa spływały jak z jedwabiu z każdym pełnym gracji ruchem jakie robiło zwierzę. Podszedł do nich, podskakując gdy to robił, jego oczy spoglądały na Garyego. Gary położyli jego ręce wokół jej pasa i podsadził ja na grzbiet konia, koronka w kolorze kości słoniowej spływała wokół. Jej oddech uwiązł w jej płucach gdy Gary chwycił za cugle i zaczął prowadzić konia przez drzewa w kierunku góra gdzie kwiaty płodności rosły pod dostatkiem — kolejna rzecz do jakiej Gary przyczynili się dla ich ludzie. Zasadził i uprawiał kwiaty do czasu gdy całe pole nie zarosło ponownie. Białe płatki podryfowały wokół nich i usadowiły się na szlaku jak biały dywan dla konia który ją wiózł. W górze, liście zaszeleściły gdy przechodzili pod baldachimem drzew. Rzuciła okiem w górę i przysięgłaby, że któraś z gałęzi wygięła się wobec nich, gdy mijali ją, umieszczając liście tak że kołysały się w ten sposób, że wydawały się pięknie srebrne przy świetle księżyca. Wilki zaczęły serenadę, i wiedziała, że śpiewają im. Kochała to. Kochała tę naturę otaczającą ich i błogosławi ich złączanie. Chód konia był tak spokojny, że nawet nie musiała się trzymać, i łapała równowagę bez wysiłku. Miała wrażenie, że unosiła się w powietrzu ich krańcowego punkt podróży. Kopyta wydały lekki dźwięk na kamieniu, gdy ruszyli w górę, zwiększając piękno tego momentu. Nie mogła poprosić o doskonalszy sposób, aby się wznieść. Jej

Tłumaczy: franekM mężczyzna — nie, życiowy partner — prowadził ją do niesamowitego pola kwiatów na grzbiecie białego konia. Kto miał takiego mężczyznę? Tylko Gabrielle Sanders, wkrótce Daratrazanoff. Tylko ona. Rozdział 2 Zapach nocnych gwiaździstych kwiatów przeniknął powietrze. Gabrielle uważała perfumy za sprawne seksualnie, prawie afrodyzjak. Gdy Gary podnieśli ją z grzbietu konia i postawił na ziemi, dotyk jego mocnych dłoni na jej pasie wysłał dreszcz pędzący przez nią, właśnie wtedy gdy dziwne mrowienie strachu skradało się w dół jej kręgosłupa. Obejrzała się na białe pole. Nad nimi był sufitem skrzących się gwiazd, a wokół nich piękne kwiaty uważane za wymarłe. Gary odkrył je w Ameryce Południowej z jej bratem, Jubalem, i sprowadził je z powrotem, by pomóc przy problemach z płodnością, której doświadczały karpackie kobiety. To był Gary, którzy odkrył istnienie kwiatów zapomnianych od stuleci i zdali sobie sprawę, że to jest istotna część karpackich zalotów. Kwiat był duży, w kształcie gwiazdy, ale płatki i tekstura były podobne do lilii. Wewnątrz włókna były rozłożone, a pręciki był ciemnoczerwony. Joie powiedziała jej, że kwiat nabiera zapachu karpackiego mężczyzny i kobiety, zwiększając potrzebę spełniania więzi życiowych partnerów. Gabrielle czekała długo na Garyego, więc nie potrzebowała kwiatu, już była gotowa dla niego, ale nie mogła znaleźć żadnego błędu w przygotowaniach. Pośrodku pola kwiatów było łóżko z baldachimem, przykryte na biało. Płatki gwiaździstego nocnego kwiatu zostały rozrzucone na białych, atłasowych prześcieradłach. Jej oddech uwiązł w gardle. Podniosła jedną rękę do klatki piersiowa Garyego. Jej wyśnionego. Łóżko na polu pachnących kwiatów z

Tłumaczy: franekM gwiazdami świecącymi w dół na nich. Zapamiętał, gdy wspomniała raz o swojej wymarzonej nocy poślubnej. Światło księżyca uderzyło w bransoletkę na jej nadgarstku i wydawała się ożyć, stając się ciepła, przypominając pierścień ognia, połączenia świeciły na czerwono i złoto. To pięknie wyglądało na jej nadgarstku, tak delikatnie, a jednak wiedziała, że bransoletka to dużo więcej niż to. Niespodziewanie, ręka Garyego pojawiła się ponad jej, odciągając ją, tak by mógł ją zbadać. „Jest w niej moc. Skąd to dostałaś?" Jej żołądek wykonał przewrót. Zabrzmiał... niebezpiecznie. Wcale nie tak jak jej Gary. Gabrielle zacisnęła swoje wargi razem. Gary zabrzmiał w pełni karpacko, myśliwy który odmawiał odmowy odpowiedzi. Kiedy rzuciła okiem w górę, by zajrzeć do jego oczu, błyszczały w dół na nią. Jej serce drgnęło. „Straszysz mnie, Gary," powiedziała. Naprawdę to robił, ale nie wiedziała dlaczego. I nie wiedziała dlaczego bransoletka wydawała się być groźbą dla niego, ale to także było jednocześnie piękne i śmiertelne, właśnie tak jak Gary. Gary nie dotknął bransoletki i jego spojrzenie nie opuściło jej twarzy. „To broń, Gabrielle. Skąd to masz? " „Od mojego brata. Coś starego. Coś nowego. Coś pożyczonego i coś niebieskiego. To jest coś starego. Mój ojciec dał to Jubalowi, a on dał mi to gdy nadszedł czas. Jubal powiedział Joie, że czas nadszedł. " „W naszą noc poślubną? " „Nie rozumiem co w tym złego." Nie rozumiała, a jednak rozumiała. Jej bransoletka zaczęła brzęczeć. To było ciche, ale było tam. Słyszała to. Gary to słyszał. Wycofała swoją rękę z jego i schowała swoje ramię za siebie, aby uciszyć bransoletkę. Nie potrafiła zdjąć jej, albo czy musiała. Nie chciała by jej piękna bransoletka zrujnowała dzisiejszą nocy dla niej. „Co jest nie tak, że bransoletka chce mnie pokroić na kawałki. Zdejmij ją." Przygryzła swoją wargę. „Nie mogę Gary. Nie wiem jak. "

Tłumaczy: franekM Wciągnął swój oddech, jego oczy stały się elektryzująco zielone. Wyglądał wiec bardziej jak drapieżnika, niż gdyby zobaczyła wilka. Wciągnęła swój oddech i chciała by bransoletka zachowała się i przerwała brzęczeć. „Zakładasz przedmiot posiadający moc bez posiadania jakiegokolwiek pomysłu jak go usunąć albo jak uruchomić go, albo przerwać jego działanie? " To było uderzenie. Olbrzymie uderzenie. Mogła usłyszeć sarkazmu w jego głosie. Popatrzył na nią jakby nie była całkiem mądra, kiedy tak naprawdę była błyskotliwa. Dobrze. Może miał rację, to nie był najmądrzejszy ruch, ale to była jej noc poślubna i prezent od jej brata. I ojca. To było jej. To wydawało się właściwe na jej nadgarstku, i wiedziały, że to należy do niej. Tak jak naszyjnik z wisiorem był Joie, a Jubal miał jego broń od magów. „Nie powinnam " przyznała. „Ale to był prezent od Jubala, i to jest ślubna tradycja. Gdy Joie dała mi to, myślałam, że to jest bransoletka to kawałek biżuterii, nie broń. " Nie chciała zdjąć bransoletki. Czekała aż połączyć się z nią jak broń Jubala połączyła się z nim. Wiedziała, że Jubal może kontrolować swoją broń swoim umysłem. Gary studiowali twarz Gabrielle. Była piękna. Zawsze była piękna, ale gdy została zamieniona w Karpatiankę, była jeszcze bardziej. To było trudne, by oprzeć się patrzeniu na jej twarz. Jej oczy, były koloru szarego gołębia, pozostające na nim, trzymając go w niewoli. Pragnął ją z każdym oddechem w swoim ciele. Pragnął jej od momentu gdy ją zobaczył. Karpaccy ludzie stawali w obliczu wytępienia i pracował dzień i w nocy, by im pomóc złagodzić te problemy, mając nadzieję kupić im dość czasu aby faktycznie znaleźli sposoby, by rozwiązać je na stałe. Bez dzieci żaden gatunek nie mógł przetrwać, nawet taki z długowiecznością jaką mieli Karpatianie. On zapomniał o swoich własnych uczuciach, potrzebach, a może nawet pragnieniach, aby im pomagać. A więc Książę wysyłał go w niezliczonych poleceniach i udzielił mu tylu zadań, jedne i drugie były niebezpieczne. Gdy nie uczył się walczyć z wrogiem, chronił dzieci w ciągu dnia, albo zbierał informacje, Michaił i Gregori poprosili go, by dołączyć do ich spotkań strategicznych.

Tłumaczy: franekM Nie było żadnego czasu dla siebie, albo Gabrielle. Pomyślał, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Jego piękna panna młoda. Była bystra i zabawna i taka piękna, że aż bolało patrzenie na nią. Sięgnął ponownie po jej rękę. Obie. W karpackiej kulturze, w mężczyźnie zostały odciśnięte słowami oprawy rytualnymi przed narodzinami. W istocie, Gary przeobrazili się w Daratrazanoff, w pełni Karpatianina, i słowa tam były, wraz z mocą i wiedzą o jego przodkach. Mówiąc słowa rytualne do Gabrielle przywiązałyby jego życiową partnerkę do siebie na całą wieczność. Jego duszę do jej duszy. Mówiąc najprościej, kochał ją każdą komórką w swoim ciele. Kochał jej umysł i współczucie i zrozumienie w niej. Kochał sposób w jaki jej umysł pracował, skupiała się całkowicie na problemie i rozwiązywała go po kawałku. Mógł rozmawiać z nią i rozumiała co powiedział. Pojmowała szybko, gdy próbował wyjaśnić jakąś myśl i dlaczego był pewny, że jego rozwiązanie się uda. Gdy pracowali tuż obok siebie, badania szły o wiele szybciej, ponieważ stanowili dobry zespół. Nie musiał nią kierować. Jej umysł szedł tą samą drogą co jego. Nie można było nie kochać Gabrielle. Rozpalała pokój swoim śmiechem. Jej słońcem. Możliwościami jej błyskotliwego umysłu. Gdy nie zgadzali się nad problemem, zawsze miała mocny argument i powody dlaczego myślała, że powinni wybrać inną drogę. Wiedział, że miała trudności z karpackim trybem życia od czasu gdy niemal został zabity. Ona stała się cicha i kapryśna i mógł zobaczyć niepokój w jej oczach. Zaczęła odcinać się od relacji z Sheaą, jej najlepszą przyjaciółką. Shea była życiową partnerką Jacques'a, brat Księcia. Wiedział, że chodziło o niego. Nie lubił tego, i był ustalony wyprostować to. Gabrielle chciała ślubu. Chciała sfinalizowany ich związek. Nie wyzbył się swoich uczuć, albo jego umiejętność widzenia w kolorze jak Karpatianie z czasem, więc nigdy nie było dokładnego potwierdzenia, że była jego życiową partnerką, ale wiedział, że kocha Gabrielle Sanders. Obroni ją nim wyzionie ducha i zrobi wszystko, by ją uszczęśliwić. Był pewny, że kiedy staną się życiowymi partnerami, że ich dusze się złączą, odpręży się trochę i zda sobie sprawę, że to nie będzie tak łatwe go zabić. Przeżył niezliczone bitwy jako człowiek. Mógł przeżyj wiele więcej jako karpacki mężczyzna. Zobaczyłaby to gdyby dzieliła jego umysł.

Tłumaczy: franekM „Powiedz to," szepnęła. „W tej chwili, Gary, z księżycem świecącym na nas, na tym doskonałym polu pięknych kwiatów. Połącz nas na wieki. " Uśmiechnął się do niej. „Właśnie myślałem jakie mam szczęście, że ciebie znalazłem, Gabrielle. Aby mam cię tu przede sobą. Znając cię, zanim oboje zostaliśmy przemienieni. Znam paru Karpackich mężczyzn, którzy znali ich życiowe partnerki od pacholęcia, ale to jest rzadkie. Mamy przeszłość, która wiąże nas jeszcze bardziej." Uśmiechnęła się do niego, jej uśmiech sięgał jej oczu, kradnąc jego oddech. To był w końcu ich czas. Zacisną swoje palce wokół jej, ignorując wciąż jarzącą się bransoletkę. Przynajmniej przestała ostrzegawczo brzęczeć. „Jesteś moją życiową partnerką. Zatwierdzam, cię jako moją życiową partnerkę." Wypowiedział słowa rytualne zdecydowanie. Miał ochotę wypowiedzieć je wcześniej, gdy nie był nawet Karpatianinem. Była wszystkim czego kiedykolwiek chciał w kobiecie. „Należę do ciebie. Oddaje swoje życie za ciebie." Należał do niej. Kochał ją całym swoim sercem. Oddałby swoje życie za nią w mgnieniu oka. „Zapewniam ci moją ochronę. Daję ci swoją lojalność. Oddaję ci swoje serce. Daję ci swoją duszę.” W momencie gdy wypowiedział słowa, coś przesunęło się w środku niego. Palce strachu skradały się w dół jego kręgosłup. Jego bebech naprężył się. Zacisnęły. Napięcie wzrosło. Bransoletka stanęła w płomieniach, czerwień mienił się złowrogo przez złoto, skacząc wokół jej nadgarstka i nucąc ostrzeżenia. Gabrielle przygryzła swoja wargę, spychając bransoletkę z jej ręki, próbując pozbyć się jej. To nie poruszyło się, uparcie trwając, jakby była częścią jej ciała. Zrobiła co tylko mogła ignorując ją, czując się zrozpaczona, jej żołądek wykonywał przewrót podczas gdy wszystko w niej krzyczało, że może stracić najważniejszą osobę w swoim świecie. „Co jest? Dlaczego się zatrzymałeś? " Odrodził się jako Karpatianin. W pełni karpacki. Nie był już człowiekiem. Kochał Gabrielle Sanders z całego serca. Kochała go w ten sam sposób. Jej sercem. Wszystkim. Ale te śluby miały scalić dwie połowy tej samej duszy. Musiała trzymać światło dla jego ciemności.

Tłumaczy: franekM Gabrielle była z pewnością światłem. Mógł to zobaczyć, w jej oczach. Prawie mógł zobaczyć jej duszę w tych pięknych oczach. Ale nie teraz. Nie w tym momencie — zobaczył niechęć. Zobaczył taki sam strach w niej, jaki był w jego środku. „Nie, Gary," powiedziała Gabrielle. „Zakończ to. Powiedz to w starożytnym języku, może rytuał potrzebuje być wygłoszony w starożytnym języku. Oni nie zabiorą mi ciebie. Nie to. Jesteś wszystkimi, co zostało. Nie mogę żyć bez ciebie. Powiedz słowa, które nas zwiążą. " Wiedziała. Na jakimś poziomie, wiedziała. Wiedza była silna w nim, nawet gdy chciał zaprzeczyć jej. Jej dusza nie wiązała się z jego. „ Gabrielle... " „Nie." Łzy pływały z jej oczu. „Dla mnie. Jeśli mnie kochasz, zrób to. Potrzebuję cię, Gary. Kocham cię. Proszę, zakończ to. Powiedz to w starożytnym języku. " Gary zrobił głęboki wdech. Jego świat rozpadał się wokół niego. Nie mógł wyobrazić sobie Gabrielle z inny mężczyzna. Nie był nawet pewny, że pozostanie przy zmysłach, gdyby kiedykolwiek zobaczył coś takiego i czy by nie próbował zabić jej życiowego partnera. Należała do niego. On należał do niej. Wyglądała... na spustoszoną, tak jak on był zdruzgotany. „Proszę, kochany, proszę, dla mnie, spróbuj jeszcze raz" błagała Gabrielle. „ Si avio päläfertiilam. Éntölam kuulua, avio päläfertiilam. " W momencie gdy wypowiedział oprawę w starożytnym języku, strach wzrósł dziesięciokrotnie. Jego żołądek przechylił się. Węzły zacisnęły się. Wciągnął swój oddech, potrząsając głową. Potrząsnęła ponownie swoją głową i spróbowała jak oszalała zerwać bransoletkę z jej nadgarstka. Jej paznokcie wbijały się w skórę, zostawiając krwawiące ślady. „Nie pozwolę im tego zrobić. Zabrali nam wszystko. Na okrągło, osuszając nas do sucha. Oni nie mogą cię mieć. To nie działa, ponieważ byliśmy oboje ludźmi. Ich zasady nas nie obowiązują. Pomagamy im, Gary. Gdyby nie ty i ja, ich dzieci wciąż by umierały. Wiem, że Lara pomogła, ale to ty jesteś tym który wskazuje

Tłumaczy: franekM wszystkim właściwy kierunek. Byłeś jedynym, który ocalił ich dzieci. Zasługujemy by być szczęśliwymi." Zaciągnął ją w swoje ramiona, wpasowując jej ciało w jego. Trzymał ją w ramionach mocno. „Kochanie, to nie oni. Oni nie są przeciwko nam. Oni pragną naszego szczęścia." Stanął pośrodku pola, mrugając gdy rozejrzał się wokół, zauważając z trudem, że białe płatki kwiatów nie były już tak białe. Zielone liście na kwiatach też blakły. Nabrał tchu. Zamknąć oczy. Otworzył je, jego serce krwawiło dla nich obojga. „To nie jest ich winą. " „Jak to się mogło zdarzyć? Nie rozumiem jak to mogło się zdarzyć" Gabrielle zapłakała w jego koszulę. Zrozumiał. Odrodził się. Jego dusza nie była już duszą człowieka, ale Karpackiego mężczyzny. Gabrielle zawsze należała do innego mężczyzny. Innego Karpatianina. Była dozorcą duszy tego człowieka. Czy żył, czy odszedł, czy faktycznie ją odnajdzie, było kwestią do dyskusji. Jej dusza wciąż sięgnęła jego — jej prawdziwego życiowego partnera. „Nie obchodzi mnie to" powiedziała Gabrielle, cofając się i patrząc na jego twarz. „Jaka jest szansa, by którekolwiek z nas znalazło naszego życiowego partnera? Poważnie, Gary, oblicz szanse. Możemy żyć jako ludzie. Możemy odejść daleko stąd, zbudować życie razem, mieć dzieci i osiągać wszystkie rzeczy o jakich rozmawialiśmy, że możemy zrobić dla świata. " Tam to było. Odejdzie z nim. Jego serce zająkało w klatce piersiowej. To nie była właściwa rzecz, jaką mogli zrobić, dla żadnego z nich, ale Boże pragnął jej. Była tam, pod jego skórą, w jego sercu, jego wszystkim. Ale nie była jego życiową partnerką — a on nie był jej. „ Nie," szepnęła. ”Widzę to na twojej twarzy. Nie rób tego, Gary. Stanowimy całość. W ludzkim świecie wzięlibyśmy ślub i mielibyśmy dzieci i spędzilibyśmy nasze życia razem. Cieszylibyśmy się. Wiesz, że to prawda. " Jej palce zakręciły się w klapach jego marynarki. Jego marynarki od garnituru. Jego ślubnego garnituru. Gary zamknęli ponownie swoje oczy, pragnienie jej było tak silne w nim, to nim wstrząsnęło. Oddała mu siebie. Żaden mężczyzna, nawet karpacki mężczyzna, nie mógł otrzymać ofertę miłość jego życia i odrzucać ją. Żaden.