Raven_Heros

  • Dokumenty474
  • Odsłony390 039
  • Obserwuję346
  • Rozmiar dokumentów2.9 GB
  • Ilość pobrań245 271

The Hurog Duology 02 - Dragon Blood - Patricia Briggs

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :3.3 MB
Rozszerzenie:pdf

The Hurog Duology 02 - Dragon Blood - Patricia Briggs.pdf

Raven_Heros EBooki Patricia Briggs The Hurog Duology
Użytkownik Raven_Heros wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 299 osób, 242 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 232 stron)

SMOCZA KREW DRAGON BLOOD BRIGGS PATRICIA Hurog 02 Tłumaczenie nieoficjalne i oprawa graficzna DirkPitt1

1 — TISALA W ESTIAN Trzeba wielu lat ciężkiej pracy i poświęcenia, żeby stworzyć kompetentnego kata. Młodzi ludzie zwyczajnie nie chcą poświęcać czasu na nauczenie się tej sztuki. Lioth z Edelbreck, Królewski Kat — To po prostu jak skórowanie królika. — Powiedział starszy człowiek do swojego wnuka. W jego uchwycie była siła, która zaprzeczała wiekowi na jego twarzy, gdy ostry nóż usunął kolejny kawałeczek ciała z palca Tisali. — Nigdy nie obdzierałem królika ze skóry żywcem. — Chłopiec wyglądał na chorego, pomyślała Tisala, jak nowo wyszkolony rekrut. Starszy człowiek stracił do niego całą cierpliwość. — Nie bądź idiotą. A teraz obserwuj. Kolejny ruch noża zmusił uwagę Tisali do powrotu do jej ciała. W końcu powie starcowi wszystko, co chciał wiedzieć, ale jeśli mogłaby czekać wystarczająco długo, nie będą mogli ufać niczemu z tego, co powiedziała. Tylko, że była tu trochę mniej niż dwa dni, a jej ciało bolało, a umysł wzdrygał się przed tym, co jej robiono. — Co wiesz o hałastrze Alizona, mała dziewczynko? Powiedz mi, a będę mógł skończyć zadawać ci ból. — Wymruczał, gdy jego nóż czynił swoją magię. — Nie lubię krzywdzić małych dziewczynek, ale ukrywasz coś, co nasz król musi wiedzieć. Brat nie powinien krzywdzić swojej rodziny. To, co robi Alizon jest złe i wiesz o tym. Wszystko, co musisz zrobić, to powiedzieć mi, kto mu pomaga, a przestanę. Nie bała się śmierci, nawet śmierci przez tortury. Śmierć była stałym towarzyszem na polu bitwy, równie często przyjacielem, co wrogiem. Jednak zdrada, zdrada była prawdziwie przerażająca. Najlepiej, żeby umarła szybko, zanim będzie mogła skrzywdzić kogoś, na kim jej zależało. Poczeka i zobaczy, czy mogłaby użyć swojego języka, jako sposobu sprawienia, żeby oprawca popełnił błąd. Ktoś powiedział jej, że jej język był najbardziej przerażającą bronią i to była jedyna, której jej nie zabrali. — Jak możesz to robić cały dzień? — Powiedział z mocą chłopiec. — Dziadku, czy magowie nie mogą zmusić osoby do mówienia? Starzec prychnął. — Ci magowie mogą zmusić człowieka do powiedzenia, czegokolwiek chce mag, ale nie mogą uzyskać prawdziwej informacji dzięki magii. Dobra informacja pochodzi tylko od ludzi takich jak ja. Ratujemy życia na polu bitwy, dajemy naszemu królowi jego zwycięstwa.

— Dlaczego zajmujesz się nią tutaj, zamiast w zamku? — Zuchwałość, a nie ciekawość iskrzyła w jego pytaniu. Tisala mogła stwierdzić, że znał już odpowiedź. — Dla tajemnicy. — Głos starca drżał, zdradzony przez wiek. Chłopak uśmiechnął się drwiąco. — Ponieważ, gdyby jego cenni szlachcice dowiedzieli się, co robiłeś tu szlachetnie urodzonej kobiecie, dołączyliby do buntu Alizona. Torturowanie słabej kobiety to brudna praca, niegodna królewskiego kata. Gdy tu skończysz on pozbędzie się też ciebie, dziadku. Całkiem prawdopodobne, pomyślała Tisala. — Robię to, co mi kazano, chłopcze. Jestem człowiekiem króla. — Starszy człowiek był tak zaaferowany, że jego nóż ześlizgnął się i krew popłynęła strumieniem po jej ręce i jego dłoni. Chłopiec popatrzył na ten bałagan, przełknął ciężko, a potem odwrócił się i wybiegł, zamykając za sobą ciężkie, drewniane drzwi, pozostawiając starego, oderwanego od swojej pracy, przeklinającego matkę, która wychowała chłopaka na mięczaka i głupca. Tisala prawie nie mogła uwierzyć, że stary mistrz był tak głupi, ale kontynuował patrzenie na drzwi z nożem w śliskim od krwi uchwycie — tak blisko jej ręki, przytrzymywanej tylko jego nieuważnym uściskiem. Tisala nigdy nie czekała na drugie szanse. Skręciła nadgarstek, wyrywając się z jego uchwytu, a potem pociągnęła swoje ramię w dół. Złapała rękę, która trzymała nóż i użyła jej do poderżnięcia starcowi gardła. Przywiązana do ławy, na której leżała, nie mogła spowolnić upadku ciała starego mężczyzny, gdy się osuwało, ani odsunąć się z drogi strumienia krwi, tryskającej z jego zniszczonego gardła. Ale trzymała jego dłoń własną, choć była uszkodzona i krwawiąca. Gdy ciało zwisło bezwładnie, powoli przeniosła uścisk z jego dłoni na nóż. Przez okropny moment myślała, że nóż wyślizgnie się z jej słabego uchwytu i utknie, przywiązana do stołu. Ale gdy ramię starca zsunęło się, nóż nadal znajdował się, ściśnięty desperacko w jej dłoni. Nóż, mały, ale ostry, przeciął te liny równie łatwo, jak przecinał jej skórę. Jej ciało poruszało się ociężale, sztywne od bycia związanym zbyt długo i słabe od szoku i związanych z tym niedogodności. Zignorowała bóle najlepiej jak mogła i znalazła kawałek szmaty do zawiązania wokół ręki. Nikt nie wbiegł, żeby zbadać odgłos, który spowodowało ciało. Nadzieja podniosła się odrobinę wyżej, gdy Tisala ważyła swoje szanse. Chłopiec powiedział, że nie byli w zamku, ale wiedziała lepiej, żeby nie ufać niczemu, co usłyszała w miejscu takim, jak to. Jednak, jeśli to nie była prawda, to równie dobrze mogłaby w tej chwili poderżnąć sobie gardło. Nie bardzo była w formie do chodzenia niezauważoną przez królewskie sale. Może chłopak miał rację.

Nadzieja na ucieczkę sprawiła, że zaczęła bawić się prymitywnym bandażem na dłoni. Dokąd mogłaby pójść? Musiała podjąć właściwe decyzje, ale jej myśli płynęły jak błoto. Miała przyjaciół, tutaj w Estian, którzy by ją ukryli. Gdyby ktoś poszedł po jej śladach przez miasto — bardzo prawdopodobne, w stanie, w jakim była — skazałaby swoich przyjaciół na śmierć. Nie mogła pozwolić sobie, żeby uciec do domu, do Callis w Oranstone, na własną rękę. Gdyby teraz poszła do domu, podpisałaby wyrok śmierci na swojego ojca. Ich publiczne oziębienie stosunków, rzekomo, ponieważ była zmęczona swoim ojcem, trzymającym się swoich przysiąg lojalności wobec króla, było jedyną rzeczą, która utrzymywała jej ojca z dala od cel Jakovena. Gdyby zobaczył, co zrobił jej człowiek Jakovena, na własną rękę zacząłby wojnę — a moment nie był jeszcze właściwy. Przyciągnęła się z powrotem do aktualnej sytuacji. Myśl, Tisalo, myśl. W Pięciu Królestwach, pod rządami Jakovena, na pewno jest jakieś miejsce do ukrycia się. Za miastem, Tallven było pewnie w rękach Wielkiego Króla Jakovena, którego rodzinne imię nosiło. Tallven był w całości łąkami, bez żadnych gór, w których można się ukryć. Na południe było Oranstone, gdzie nie mogła pójść z powodu swojego ojca. Na zachodzie było Avinhelle1 i miała tam znajomych, ale cztery lata temu avinhellscy lordowie konspirowali, żeby zdradzić Królestwa. Schwytani i upokorzeni grzywnami i wieszaniem, pozostali lordowie oddaliby ją z powrotem, gdy tylko zorientowaliby się, kim była, w nadziei udowodnienia swojej lojalności królowi. Na wschodzie było Seaford, ale nie znała tam zbyt wielu ludzi. Seafordczycy byli żeglarzami i poznawali oceany, pozostawiając politykę, ludziom przywiązanym do ziemi. Północ… Shaviganie byli dzikusami o zimnych sercach. Przypomniała sobie zobaczenie oddziału Shaviganów, gdy była bardzo małym dzieckiem, ich jasne włosy związane za nimi, gdy szarżowali na nieszczęsną wioskę, na ich monstrualnych koniach. Pamiętała okrzyki przerażenia swoich krajan. — Shavig! — Shavig. Zadrżała. „Barbarzyńcy?” Zaśmiał się Ward, odgarniając egzotycznie blade włosy z oczu. „Tisalo, jesteśmy uparci, nieznośni i szorstcy. Ale nie bardzo jesteśmy barbarzyńcami. Nawet gotujemy nasze jedzenie… gdy to wygodne.” Ward z Hurog. Miała jego nagły, żywy obraz, w chwili, gdy ostatni raz go widziała, z mieczem czerwonym od krwi Vorsagian. Był silny, wystarczająco silny, żeby postawić się Jakovenowi, jeśli będzie trzeba. Co więcej, on nie był zamieszany w 1 Właściwie było napisane na wschodzie. W całej tej części wschód i zachód są po przeciwnych stronach niż na mapie i w poprzedniej części. Np. Avinhelle, które w poprzedniej części było na zachodzie, w tej powędrowało na wschód. Pozwoliłem sobie zmienić je, żeby odpowiadały temu, co wiemy ze Smoczych Kości i mapy. Mam nadzieję, że się za to nie obrazicie.

rebelię przyrodniego brata króla, Alizona. Mieszkał w twierdzy na wybrzeżu, niedaleko od Tallveńskiej granicy. Z pewnością mogła ją znaleźć. Jeszcze lepiej, miała dla niego informację — rodzaj zapłaty za pomoc jej. Założyła buty starca, żeby chronić swoje stopy i wzięła jego płaszcz ze ściany. Wzięłaby też jego ubrania, ale śmierć uwolniła więcej niż tylko krew. Owijając płaszcz wokół swojej nagości, zdecydowała, że będzie mogła ukraść ubrania, zanim opuści miasto. Otwarła drzwi i wspięła się po długim ciągu schodów, do kolejnych drzwi. Te też otwarła, spodziewając się znaleźć korytarz albo inny pokój, ale było tam świeże powietrze i komplet kamiennych stopni, które prowadziły do czystej alei. Strażnik, który stał przed drzwiami, nawet się nie odwrócił, skanując oczami szczyty dachów i cienie. — Nauczy się, Mistrzu Edelbreck. Chłopcy dorastają. — Powiedział płaskim, nosowym tonem mieszkańca Estian. Nie żył wystarczająco długo, żeby zrozumieć, że to nie kat otworzył za nim drzwi.2 Nóż był bardzo ostry i Tisala zabrała pas i pochwę strażnika, żeby go nosić. Jego nóż był niewykończony, bardziej przybór do jedzenia niż broń i zostawiła go na ziemi, obok jego ciała. Pozostawienie miecza było trudniejszą decyzją. Tęskniła za otuchą z jego wagi, ale w Tallven tylko wojownicy i szlachta nosili miecze. Pozbawiona miecza, Tisala zniknęła w labiryncie Estian, nie pozostawiając ludziom króla żadnego tropu, którym mogliby pójść. 2 Z serii Ostatnie Słowa Bohaterów: Mam oczy z tyłu głowy. Żaden wróg nie podejdzie do mnie od tyłu.

2 — WARDWICK W HUROG Odkryłem, że po zakończeniu żniw, mam czas na odnowienie starych znajomości i dyskutowanie o polityce. — Oszukujesz. — Powiedział Oreg, a ból przepalił się przez mój wzrok, osłabiając mnie, aż płomień, który zapaliłem w misce z wodą, zamigotał smutną, wyblakłą żółcią i zgasł. — Mówiłem ci, żebyś nie czerpał z Hurog — możesz znaleźć się gdzieś indziej, gdy będziesz potrzebował magii i gdzie wtedy będziesz? Wytarłem pot z czoła i spiorunowałem go wzrokiem. Wyglądał bardziej jak młody mężczyzna z ciemnymi włosami i bladofioletowymi oczami, niż stary smok, ale pozory często kłamały — coś, co sam znalazłem użytecznym. Oreg wyglądał młodo i wrażliwie, a ja wyglądałem na wielkiego i głupiego. Żadne nie było prawdą. Oreg zignorował mój gniew i ruchem głowy wskazał miskę. — Spróbuj ponownie, Ward. Wzniósł tarczę, która oddzielała mnie od magii Hurog i ten ból sprawiał, że trudno było pracować z tą mocą, która mi została. Utrata kontaktu z Hurog bolała. — Skoncentruj się, Ward. Przez ostatnich parę lat nauczyłem się nienawidzić te słowa. Ale praca z magią, z Oregiem stała się moim schronieniem, gdy presja kierowania Hurog stała się zbyt wielka. Nie jest łatwo odbudować twierdzę. Technicznie Hurog, ziemie i twierdza, należały do mojego wujka, Duraugha. Ale cztery lata temu mój wuj ogłosił mnie Hurogmetenem na miejsce mojego, zmarłego ojca. Ironicznie, to Hurog, nie bogatsza posiadłość mojego wuja, Iftahar, dała mu władzę, żeby to zrobić — gdyż Hurog, które legło w ruinie przez moje własne działania, było sercem Shavig, najbardziej na północ położonego z Pięciu Królestw pod Tallveńskimi Rządami. Jeśli mój wujek, Duraugh z Hurog nazwał mnie Hurogmetenem, to całe Shavig było gotowe iść na wojnę w obronie tego stwierdzenia. Król Jakoven, niechętny zaczynać wojnę domową, gdy jego pozycja na tronie była niepewna, ignorował Hurog. Ja pozostawałem na ziemiach Hurog, gdzie ignorowanie mnie było łatwiejsze.

Ale nawet, gdyby mój wuj nie zwrócił mi Hurog, ono nadal byłoby moje przez więź krwi i kości. Popatrzyłem na miskę wody i zwizualizowałem sobie płomień, strzelający z powierzchni. Mój świat zawęził się do wody w misce. Coś przesunęło się w mojej głowie i kamienna misa pękła, gdy płomień spadł deszczem na ziemię, przeniesiony przez warstwę wody. Moc ryczała od podeszw moich stóp do włosów na czubku mojej głowy, a ja zadrżałem od wysiłku skierowania jej z powrotem tam, skąd przyszła. Gdy w końcu stałem pusty, zrozumiałem, że dźwięk, który słyszałem, był śmiechem Orega. Machnął ręką na ogień, a ten zniknął, zostawiając tylko mokrą plamę na kamiennych płytach podłogi wieży strażniczej. — Jeśli potrafisz przebić się przez moją osłonę — Powiedział, nadal praktycznie czkając ze śmiechu. — przypuszczam, że jest spora szansa, że możesz czerpać magię z Hurog, gdziekolwiek zdarzy ci się być. Poczułem falę triumfu, zastępującą pustkę i uśmiechnąłem się do niego szeroko. — Przełamałem twoją magię? — Hurog przełamało moje zaklęcie, gdy je wezwałeś. — Poprawił i jego humor zdradził jego rozbawienie. Pozbierałem kawałki miski i ustawiłem je na małym stole. — Inaczej odczuwałem magię Hurog, zanim cię zabiłem. — Powiedziałem. Wiedziałem, że to brzmiało dziwnie, ale nigdy nie zapomniałem, że go zabiłem. On po prostu nie umarł w taki sposób, w jaki obaj oczekiwaliśmy, że to zrobi. — Jak inaczej? — Przycupnął na krawędzi jedynego stołka w wieży. Słabo ją umeblowaliśmy, żeby było mniej do spalenia, gdy moja magia pójdzie źle. Ta wieża była jedną z sześciu w murze, otaczającym właściwą twierdzę, więc w pobliżu był tylko kamień. Spalone kawałki skały w ścianie wieży udowodniły mądrość Orega w wyborze klasy. Prawie cztery lata pracy i nadal miałem okazjonalne i spektakularne błędy w obliczeniach. — Pamiętasz Menogue? — Zapytałem. Wzgórze ze świątynią Aethervona stało opuszczone, w pobliżu Estian — to znaczy opuszczone przez ludzi. Mieliśmy żywą demonstrację, że Aethervon nie opuścił świątyni, gdy jego kapłani umarli kilka stuleci temu. — Tak. — Magia tutaj, w Hurog nie jest tak skupiona jak tamta, ale czasem czuję, jakby stała za nią jakaś inteligencja. — Popatrzyłem na niego. — Coś, co mogłoby przerwać twoją osłonę, gdy to wezwałem. Zrobiło się silniejsze przez ostatnie kilka miesięcy, odkąd nauczyłeś mnie oddzielać moją magię od magii Hurog. — Brwi Orega ściągnęły się razem. — Interesujące. Czy połączenie między tobą, a tą ziemią się zmieniło? Pokręciłem głową. — Nie to, żebym zauważył.

Zostawiłem Orega w wieży i przeszedłem przez dziedziniec do twierdzy. Miałem chwilę przed treningiem z bronią i gdy tylko miałem wolną minutę, pracowałem w twierdzy. Kiedyś Hurog było zrobione w całości z bazaltu, ale wiele z tych kamieni zostało roztrzaskanych, gdy śmierć Orega zniszczyła twierdzę i jej mury. Bazalt był drogi i gdy zaczęliśmy odbudowę, było mało złota, żeby go kupić. Jakikolwiek kamieniołom zaopatrywał oryginalnego budowniczego w kamień, został zapomniany z czasem, choć zawsze przypuszczano, że wziął skałę, gdzieś z niedaleka, jak było w zwyczaju — Oreg tak, czy inaczej nie pamiętał. Ale Hurog miało starą kopalnię granitu, więc użyliśmy zamiast tego granitu i rezultat był… dziwny. Czerń z bliznami szarości sprawiała, że twierdza była znacznie mniej imponująca i część mnie gorzko żałowała utraty starej twierdzy. Odbudowaliśmy wewnętrzne mury obronne, z wyjątkiem odpowiednio bezpiecznej strażnicy przy bramie. Zamiast tego mieliśmy tylko prymitywne, drewniane wrota, podczas, gdy nasz kowal i zbrojmistrz trudzili się potężnie, by dostarczyć, żelazne przedmioty, których potrzebowaliśmy. Większość zewnętrznej części twierdzy również była ukończona. Nasz postęp był niezwykle szybki z powodu pomocy krasnoludów, ale podejrzewałem, że nie zostanie całkowicie odbudowana, dopóki moje ciało nie będzie pyłem w grobie. Twierdza nie była nadmiernie wielka, według standardów Pięciu Królestw, ale siła robocza, którą mieliśmy do odbudowania jej też taka nie była. Zewnętrzny mur obronny był nie więcej niż stertą gruzu, zamykającą prawie trzydzieści akrów ziemi. Nie miałem nawet serca go zaczynać. Żniwa w tym roku były najlepsze w ludzkiej pamięci, w niemałym stopniu wsparte przez zniknięcie zasolenia, które narastało na najlepszych polach od czasów przed moim pradziadkiem. Magia, szeptali ludzie i patrzyli na mnie z podziwem. Smocze kości, myślałem i miałem nadzieję, że to, co zebraliśmy, nie zabije osoby, która to zje. Nie zrobiło tego w zeszłym roku i rok wcześniej. Ani, ku mojej uldze, nie wydawało się mieć żadnych, innych, niezwykłych właściwości. Po skończonych żniwach, gdy inni polowali dla mięsa albo sportu, ja pracowałem nad odbudową twierdzy z kimkolwiek, kto chciał pomóc. Krasnoludy przychodziły i odchodziły wedle własnego kaprysu — i teraz nie było tu żadnego. Dwa dni w tygodniu płaciłem za grupę roboczą, ale nawet przy dobrych żniwach, Hurog nie było bogate. Skończyliśmy dach i wewnętrzne, podporowe ściany twierdzy ostatniej zimy, ale to w większości nadal była tylko skorupa w połowie skończonych pokoi. Od środka wielka sala wyglądała w większości jak za czasów mojego ojca, bo byłem stanowczy przy utrzymywaniu granitu tam, gdzie nie był widoczny wewnątrz. Ściana z wypisaną rodzinną klątwą, zajęła większość czasu. Znajdowanie właściwych kamieni i układanie ich we właściwym porządku, była w pewnym sensie cięższą próbą niż puzzle dam na dworze, gdyż kawałki ważyły ponad sto funtów, a kilka kamieni zostało rozbitych, gdy upadło Hurog. Mój wuj myślał, że to głupie, pracować nad tym tak ciężko, skoro klątwa, która przewidziała upadek Hurog przez mitologiczną Bestię Stygiana, już została złamana. Mój brat, Tosten

powiedział, że zrobiłem to, ponieważ odegrałem kluczową rolę w łamaniu tej klątwy. Ale nie rozumiałem, dopóki nie zobaczyłem twarzy Orega, że zrobiłem to, żeby chronić go przed zbyt nagłymi zmianami w ciągu ostatnich, kilku lat. Gdy masz więcej niż miliony lat, zmiana, nawet na lepsze, jest trudną rzeczą. I to on, tak bardzo, jak ja złamał klątwę. Dotknąłem lekko ściany jedną ręką i schyliłem się, żeby podnieść wiadro tynku. Przez ostatnich kilka tygodni pracowałem nad podłogami. Jeden z Niebieskiej Straży, człowiek z Avinhelle był synem murarza. Raz rzucił okiem na popękany bałagan, pozostały na podłodze wielkiej sali po upadku twierdzy i oznajmił, że jest nie do naprawienia. Gdybym znał wtedy ilość pracy, jaką będzie ta głupia podłoga, zrobiłbym ją z drewna, albo zwyczajnie pozostawił ziemię. Zajęło nam miesiące, żeby uzyskać poziom podłogi, wystarczający dla naszego murarza. Myślę, że czerpał skrytą radość z wydawania mi rozkazów. Główne drzwi twierdzy czekały na zawiasy, zdolne do utrzymania ich olbrzymiej wagi, więc nie było nic, co spowolni chłopca, który wtoczył się do wielkiej sali. Zatrzymał się przede mną i otworzył usta, ale nie mógł wydusić słowa z powodu braku oddechu. — Powoli, chłopcze. — Powiedziałem. Czekaliśmy przez długą chwilę i kilka fałszywych startów, zanim mógł mówić. W międzyczasie przyglądałem mu się, szukając wskazówek, co do jego tożsamości. Był ubrany raczej dobrze, nawet jak na syna właściciela ziemi. Wełniane spodnie były świeżo barwione, a koszula była płócienna — tkanina, którą trzeba było kupić, ponieważ len nie rósł w naszym klimacie. Chłopak wyglądał jak syn Atwatera, wysoki, z ciemnymi oczami, które pochłaniały światło. — Sir, tam są bandyci, Wasza Lordowska Mość. Na farmie mojego taty. Przysłał mnie, żebym cię sprowadził. — Był pokryty potem i gdy udało mu się wydobyć z siebie tę wiadomość, znów musiał poświęcić wszystko na oddychanie. — Twój ojciec to Atwater? — Zapytałem, a on kiwnął głową. Zawsze wiedziałem, gdy na ziemi Hurog były kłopoty. Oreg mówił, że to dlatego, że byłem przywiązany do niej prawem krwi i powiedział mi, że kilku z moich, odległych przodków miało tę samą więź z tą ziemią. Hurog mówiło do mnie — gdy słuchałem. Szybkie dotknięcie magii pokazało mi, że w tej chwili nie było żadnej walki w pobliżu gospodarstwa Atwatera, co oznaczało, że bandyci zostali przepędzeni. Gdyby Atwater albo ktoś z jego rodziny zostali zabici, wiedziałbym o tym. Należeli do Hurog w sposób, który nie miał nic wspólnego z prawem i wszystko wspólne z krwią. — Nie trap się, chłopcze. — Powiedziałem. — Atwater walczył z bandytami dłużej niż ja żyję. Weźmy mojego konia.

Na końcu trzech z nas podążało za chłopcem. Wyraźnie myślał, że potrzebowaliśmy więcej, ja myślałem, że przydałoby się mniej osób. Jazda z Oregiem i moim bratem zawsze była bardziej interesująca niż przyjemna. Mój brat, Tosten, jechał na dereszowatym,3 bojowym ogierze, prezencie od naszego wuja i wyszedł z usprawiedliwieniem, że zwierzę potrzebowało ćwiczeń, gdy znalazł mnie w stajniach, siodłającego mojego, własnego konia. Tosten nigdy nie będzie tak wysoki, jak ja, ale ostatnie cztery lata dały mu męską twarz i ciało wojownika. Wyglądał na opanowanego, kompetentnego i mądrego (jak powiedziała jakaś kobieta z dworu, w zasięgu mojego słuchu). Kompetentny i mądry, z tym się zgadzałem. Opanowanie mogło przyjść z wiekiem — może za pięćdziesiąt lat lub coś koło tego. Gdy czekałem, aż Tosten osiodła konia, pojawił się Oreg i bez słowa wyprowadził własnego wałacha. Z wyjątkiem swoich, ciemnych włosów i pół głowy różnicy wzrostu (Tosten był wyższy) on i Tosten wyglądali wystarczająco podobnie, żeby być bliźniakami. — Bandyci. — Powiedziałem w odpowiedzi na spojrzenie Orega, gdy wsiadłem na konia i wyjechałem z dziedzińca. — Mój brat zobaczył ich niedaleko naszego gospodarstwa i tata wysłał mnie tu po pomoc. — Była nuta oskarżenia w tonie chłopaka. Trzy osoby, sugerowała, nie będą dużą pomocą. Powietrze było chłodne z powodu zbliżającej się zimy. Skończyliśmy ostatnie żniwa w tym tygodniu. Oreg powiedział, że myśli, iż niedługo może spaść śnieg, ale dzisiaj liście nadal trzymały się gałęzi jarzębiny i osiki, jaskrawymi kępami, które wyróżniały się na tle ciemnych sosen i jodeł. Pansy, mój ogier, prychnął z udawanym przerażeniem i spłoszył się gwałtownie, gdy opadający liść zatrzepotał zbyt blisko. W bitwie nawet ciężkie uderzenie nie spowodowałoby, że zrobiłby krok w lewo albo prawo bez mojego żądania, ale poza poważną pracą, Pansy uwielbiał się bawić. Najkrótsza ścieżka do farmy Atwatera, zahaczała o brzeg gór, gdzie ziemia była zbyt skalista by orać. To gospodarstwo było odizolowane w opadającej dolinie, z dala od innych, uprawianych w Hurog ziem. Ta izolacja kusiła bandytów by myśleć, że wcześniej była celem, ale żadnemu z nich, nigdy nie udało się zabrać nic Atwaterowi. Nie sądziłem, żeby to miało się dzisiaj zmienić. Darń nadal była wystarczająco miękka, że mało prawdopodobne, żeby stabilny kłus, który narzuciłem, spowodował u koni dużo stresu. Ludzie to była całkowicie inna sprawa. — Musimy się pospieszyć. — Powiedział chłopiec po raz trzeci. Kazałem znaleźć mu łagodną klacz, ale nie musiałem. Siedział na niej na oklep (jego wybór) i niecierpliwił się, że reszta z nas go wstrzymywała. — Nigdy nie przybywaj do bitwy zdyszany. — Powiedział ostro Tosten. — Gdyby najechali twoje gospodarstwo, już poczulibyśmy dym. — Zapewniłem chłopca, strzelając w Tostena karcącym spojrzeniem. — Mogli nie zobaczyć farmy albo twój ojciec 3 Maść konie, u którego wśród włosów gniadych, kasztanowatych lub karych, występują włosy białe.

przepędził ich albo zabił. Tak czy inaczej, nie musimy się spieszyć. Nie może ich być bardzo wielu, albo usłyszałbym o tym, zanim dostali się tak daleko na ziemie Hurog. — Nie martw się o Tostena, chłopcze. — Powiedział radośnie Oreg. — Jest tak samo niecierpliwy, jak ty. Tosten ucichł. Oreg przeciwnie, był niezwykle beztroski, drażniąc się z chłopcem, aż ten się uśmiechnął — w tym momencie mój brat pozwolił swojemu ogierowi popędzić, wyprzedzając nas. Z rzutem oka na mnie, chłopak wysłał swoją klacz cwałem za moim bratem — najwyraźniej mając nadzieję, że pospieszymy za nimi dwoma. — Chciałbym, żebyś nie podpuszczał Tostena. — Powiedziałem do Orega. Oreg tylko się uśmiechnął, choć jego oczy nie rozjaśniły się, jak to robiły, gdy był naprawdę rozbawiony. — Twój brat miał mnóstwo czasu na zdecydowanie, że nie jestem dla niego zagrożeniem. Czas, żeby dorósł. Jeśli zdecyduję się szarpnąć go lekko za ogon — to jest między nim i mną. On już nie potrzebuje twojej ochrony, Ward. — Przewróciłem oczami. — Zachęcasz go. — Powiedziałem. — Przerażam go. — Poprawił Oreg i nawet jego usta były poważne. Musiałem wyglądać na nieprzekonanego, ponieważ pokręcił głową i powiedział. — Nie jestem zagrożeniem dla jego relacji z tobą i on o tym wie. Tu nie chodziło o to, już od jakiegoś czasu. — Oreg znów się uśmiechnął, ale tym razem to było autentyczne. — Biedny chłopak walczy ze smokami. To było stare powiedzenie z Shavig, o kimś, kto pokazywał lekkomyślną odwagę, powodowany strachem. Ironiczny ton Orega wziął się stąd, że w tym przypadku to była dosłowna prawda. Ojciec Orega był półsmokiem. Oreg mógł przyjąć smoczą formę, kiedy tylko sobie życzył i uważał zarówno ludzką, pozorną, jak i smoczą, za swoje prawdziwe formy. Oceniłem to, co powiedział Oreg. Tosten był jedynym, który znał całą historię Orega, jako mój spadkobierca i mój brat, myślałem, że jestem mu to winny. Być może byłoby lepiej, gdybym trzymał się półprawd. Chłopiec Atwatera czekał na nas na szczycie szlaku, ale Tosten nadal był z przodu. — Tosten powiedział mi, że istnieje magia, która pozwala ci zobaczyć, że z moim domem nie stało się nic złego. Jest wielu ludzi, którzy są przerażeni magią. — To zabrzmiało jak osobista obserwacja i popatrzyłem na niego ostro. Zaczerwienił się, ale jego oczy spotkały moje. — Większość ludzi wie, że potrafisz uprawiać magię, mój lordzie. — Powiedział stanowczo. — Większość z nas jest za to wdzięcznych. Ojciec mówi, że nigdy nie znaleźliby mojego brata i jego drużyny łowieckiej, uwięzionych w śnieżycy, gdybyś nie dołączył do poszukiwań. Uśmiechnąłem się do niego, a on zwolnił, żeby jechać obok nas. Tosten, gdy Orega nie było w pobliżu, zwykle wiedział jak oczarować ludzi, żeby zrobili to, czego od nich chciał.

Twierdził, że to pochodziło z bycia bardem, ale ja myślałem, że to mogło być odrobinę odwrotnie. Urok, dobry głos i zręczne palce tworzyły dobrych bardów. Gdy zbliżyliśmy się do gospodarstwa Atwatera, ziemia powiedziała mi, że ostatnio odwiedziła ją śmierć. Śmierć nie była obca dla Hurog — jego stali mieszkańcy spotykali swój koniec na porządku dziennym — ale musiałem założyć, że ta śmierć musiała mieć coś wspólnego ze mną, wezwanym tutaj. Ktokolwiek umarł, nie był z ziemi Hurog, co oznaczało, że to nie był Atwater ani jego ludzie. To musieli być bandyci. Tym niemniej, gdy minęliśmy granicę gospodarstwa, wyciągnąłem miecz. Tosten (który stopniowo pozwolił nam go dogonić) i Oreg podobnie wyciągnęli stal. Droga, którą wybraliśmy, zbliżała się do budynku, który od tyłu był bardziej fortem niż domem, ale strażnik zobaczył nas, zjeżdżających do doliny i wysłał nam serię nut na rogu myśliwskim — własny zew Atwatera. Napięcie zelżało w moich ramionach. Chwilę później, niemożliwa do pomylenia sylwetka samego właściciela wyszła zza rogu. Widząc nas, zagwizdał, że wszędzie czysto, więc schowałem miecz. Chłopak westchnął z ulgi i wysłał swoją klacz do galopu. Gdy ktoś jest posiwiałym lordem albo młodszym synem właściciela ziemskiego, może galopować, ile chce. Ponieważ byłem młodym lordem, który próbował pozbyć się różnorodnych opinii na swój temat, zwolniłem konia do stępa. Siedząc na starym, bojowym ogierze mojego ojca, stęp był czasami ryzykowny. Pansy wiedział lepiej, ale pozwoliłem mu parskać i dmuchać, i generalnie oznajmiać wszystkim, obserwującym, że był niebezpieczny i byłby znacznie szybszy niż ta, mała klacz, gdybym tylko mu pozwolił. Atwater kiwnął mi głową, gdy byliśmy w odległości wystarczająco bliskiej do rozmowy. — Dziękuję, mój lordzie, za przybycie. Ale problem bandytów został rozwiązany. Mam ciała, jeśli chcecie je zobaczyć. Atwater był człowiekiem jak góra, zbliżającym się do mnie wzrostem i wagą. Jego jasnoblond włosy blaknące niezauważalnie do siwizny, były zaplecione w starym stylu Shavig — teraz niezwykłym, ale nie wartym komentarza. Jednak jego broda była wspaniała. Ognisto ruda, pokrywała jego twarz i dobry kawałek piersi. Trochę barbarzyńskie, według właściwych standardów Królestw, ale moi ludzie z Hurog zaczynali okazywać dumę, ze swojego dziedzictwa Shavig. Jak wielu ze starszych mężczyzn w Hurog, Atwater walczył, żeby stłumić bunt w Oranstone, u boku mojego ojca. Gdzieś w czasie tej kampanii, Atwater nabrał niechęci do poprzedniego Hurogmetena. Nie miałem czułości dla mojego ojca z moich, własnych powodów, ale nawet ja musiałem przyznać, że nie było wielu ludzi, którzy potrafili walczyć tak dobrze, jak on. Większość ludzi, którzy walczyli pod jego rozkazami, nie chciałoby słyszeć słowa przeciwko niemu. Nie wiem, co mój ojciec zrobił Atwaterowi, ale zabrało mi większą część dwóch lat by sprawić, żeby zobaczył, że nie byłem takim człowiekiem, jakim był mój ojciec.

Tosten, Oreg i ja poszliśmy za Atwaterem i jego synem wokół budynku, do chaosu dzieci i krewnych, którzy pomagali mu uprawiać i chronić tę ziemię. W centrum tego ferworu, byli trzej, martwi mężczyźni, porządnie przykryci, z powodu obecności dzieci. Zsiadłem, podałem wodze Oregowi, którego wałacha Pansy tolerował i pociągnąłem na bok koc, żeby zobaczyć twarze martwych. Upewniłem się, żeby zostawić ułożone koce, żeby dzieci nie mogły zajrzeć. Widziałem wcześniej jednego z nich, ale chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, gdzie. — Najemnicy z Tyrfanning. — Powiedziałem, schylając się, żeby zakryć twarz ostatniego mężczyzny. Tyrfanning było najbliższym, portowym miastem, pół drogi jazdy na południe. Hurog graniczyło z oceanem, ale jego wybrzeże było zbyt skaliste, żeby statki mogły przybić. — Musieli nie znaleźć pracy u kupców, jadących na południe i zdecydowali się przejść na samozatrudnienie. — Czasami najemnicy nie widzieli różnicy między łupieniem na polu bitwy i łupieniem każdego, kogo mogli. — Zobaczę czy ktokolwiek w Tyrfanning chce ciała. Inaczej sami ich pogrzebiemy, eh? — Tak, mój lordzie. Zacząłem się odwracać, a potem zrozumiałem coś na temat ran, które widziałem na ich ciałach. — Kto ich zabił? — Atwater był znany ze swojego posługiwania się łukiem i mógł użyć na ludziach topora tak dobrze, jak na drewnie, ale nigdy nie zabiłby tych bandytów, uzbrojony w nic więcej, poza nożem. Jednak dwa ciała z najbardziej oczywistymi, zabójczymi ranami, zostały zabite krótkim ostrzem, nie toporem. Nie byłem pewny trzeciego — i nie zamierzałem oglądać ciał uważniej, z wszystkimi, tymi, kręcącymi się w pobliżu dziećmi. — Nie, Wasza, Lordowska Mość. Mój starszy chłopiec, Fennel, zobaczył jak się zbliżają, na czas, żeby nas ostrzec. Wysłałem Rowana do was i czekaliśmy. Po jakimś czasie poszedłem po śladach Fennela do miejsca, gdzie widział bandytów. I znalazłem tych trzech, martwych. I znalazłem też, co ich zabiło. Nigdy nie zgadniesz. Gdy rozmawialiśmy, żona Atwatera wyszła z domu z małą dziewczynką, około sześciu lat. — To była dziewczyna. — Zaćwierkało dziecko zadowolonym tonem. — Dziewczyna, całkiem sama zabiła bandytów. — Lewa Brew Atwatera zetknęła się z linią jego włosów. Jego żona wzruszyła ramionami. — Moja ciotka mogłaby ich zabić. — Powiedziałem. — Dlaczego jesteście tak zaskoczeni, że zajęła się nimi kobieta? Atwater pokręcił głową. — Może Stala by mogła. Ale byłbym zaskoczony, gdyby mężczyzna w stanie tej kobiety mógł przejść z miejsca, w którym stoimy, do mojego domu, a co dopiero zabić trzech, zdrowych ludzi niczym więcej niż żałosnym nożem. Pójdziesz ją zobaczyć? Rozbawiony, skinąłem na Orega. — Zostaniesz tu, proszę i dopilnujesz, żeby dzieci nie weszły Pansy’emu pod kopyta? — Tosten też podał swoje wodze Oregowi. Dom Atwatera był ciemny i zamknięty, uszczelniony na zimę wysuszoną trawą i słomą. Musiałem pochylić głowę, żeby uniknąć ocierania się o sufit.

Ogień w palenisku był więcej dla światła, niż dla ciepła — to zmieni się z nadejściem zimy. Jedna ze starszych córek Atwatera siedziała na pobliskiej ławie, szyjąc, z wiadrem wody przy stopach, gdyby jakaś iskra wyleciała i dotknęła futra albo słomy. Kiwnęła mi głową, ale wróciła nieśmiało do swojej pracy. Nie wiedziałem jak mogła szyć w tym, słabym świetle. Nawet z ogniem tak blisko, ledwie mogłem stwierdzić, że była tam osoba, zagrzebana w futrach przed ogniem. Ale mogłem poczuć wyraźny zapach gnijącego ciała. Ukląkłem obok futer i dotknąłem skóry na karku nieprzytomnej kobiety, wyczuwając suchy żar. — Nie poruszyła się, odkąd ją znalazłem, mój lordzie. — Powiedział Atwater. — Jej broń jest na stole. Po zobaczeniu ciał pomyślałem, że lepiej zabiorę ją poza jej zasięg. Podniosłem się i popatrzyłem na nóż na stole. Nie myśliwski nóż — ostrze było zbyt krótkie, nawet nie długości palca. Nóż do skórowania, pomyślałem, ale wcale nie zwyczajny. Metal był obrobiony jak najlepszy miecz, wzór na okładzinie widoczny nawet w ciemności domu. Tosten gwizdnął cicho. — Pokonała trzech najemników tym nożem? — Nie docenili jej. — Powiedziałem, odkładając nóż na stół. Stala mówiła, że mężczyźni mieli tendencję do nie brania jej na poważnie, ponieważ była kobietą i to dawało jej przewagę, która bardziej niż nadrabiała różnicę wielkości i siły. — Tostenie, pójdziesz przytrzymać konie i przyślesz Orega, żeby popatrzył na jej rany? — Wykonywałem trochę chirurgii polowej, ale zapach gangreny powiedział mi, że potrzebowaliśmy tu czegoś więcej — a Oreg, wśród innych rzeczy, był doświadczonym uzdrowicielem. Tosten pokiwał głową i odwrócił się na pięcie bez komentarza. Gdy Oreg pojawił się na jego miejsce, atmosfera w domu się zmieniła. Nikt w tym domu nie zachowywał się, jakby bali się Orega, ale trzymali się od niego na dystans, ponieważ był Czarodziejem Hurog. Ciemne włosy Orega sprawiały, że wyróżniał się wśród jasnowłosych Shaviganów, ale jego purpurowo niebieskie oczy, duplikat oczu Tostena, ogłaszały, że był Hurogiem z urodzenia i wychowania. W ostatnich kilku latach, uwolniony z zaklęć, które go więziły, zaczął wyglądać bardziej jak mężczyzna i mniej jak chłopiec, ale jak Tosten, był lekkiej budowy. Nie wyglądał jak ktoś, kogo trzeba się bać. Jeszcze mniej wyglądał jak człowiek, który powstał z martwych. Powiedziałem wszystkim, że Oreg został zaklęty i zabijając go, złamałem zaklęcie. Wydawali się to zaakceptować i Orega — ale dawali mu przestrzeń, gdy mogli. Oreg uniósł rękę, gdy podszedł do kominka, a światło odbiło się od jego zakrzywionej dłoni i oświetliło mały dom, jakby dach został zdjęty i wpuścił światło do wszystkich kątów. Rzucił kulę światła w górę, a ta zawisła nad nim, gdy ściągnął futra z kobiety, żeby lepiej się jej przyjrzeć. W świetle Orega, jej policzki były zaczerwienione od gorączki, a oczy były zapadnięte. Ale znów, nawet w najlepszej formie, nigdy nie była piękna — nie, według konwencjonalnych standardów.

— Tisala. — Powiedziałem oszołomiony. Oreg przerwał swoje badanie, żeby spojrzeć, z chwilowym zainteresowaniem na twarzy. — Rzeczywiście. — Powiedział łagodnie. — Dobrze, że zabrali jej nóż. — Znasz ją, mój lordzie? — Zapytał Atwater, jakby to w ogóle go nie zaskoczyło. Przeszedł od myślenia, że byłem brutalny i irracjonalny jak mój ojciec, do oczekiwania cudów odkąd, tej ostatniej zimy, znalazłem jego syna. — Tak. Znam ją. — Powiedziałem. To nie wydawało się wystarczyć, więc dodałem. — Walczyłem z nią, chroniącą moje plecy. — I nie było większego komplementu, jaki mógł dać Shaviganin. Atwater pokiwał głową, zadowolony, że jego lord nadal był dziwny, światowy i wszystkowiedzący. Ostatnim razem, gdy widziałem Tisalę, jej ciemne, kręcone włosy były krótsze od moich, ale teraz zwisały w zabiedzonej plątaninie do jej ramion, sprawiając, że jej skóra wydawała się znacznie bardziej biała. Ręce Orega były delikatne, ale, gdy dotknęły jej lewej reki, jej całe ciało zesztywniało i jęknęła. — Była torturowana. — Powiedział rzeczowo. Pokiwałem głową. Ciężko było to przeoczyć: obie ręce, lewa gorzej niż prawa, obie stopy. Nie można było powiedzieć nic o innych obrażeniach, miała na sobie parę starych spodni, połatanych i workowatych i koszulę, której rękawy były zbyt krótkie do reszty. — Nie trzymali jej długo. — Powiedział w końcu. — Będzie żyła, jeśli gorączka i rozkład tkanek jej nie zabiją. Ale powinniśmy zabrać ją do twierdzy, gdzie są moje leki. To oznaczało magię. Powiedziałem Oregowi, żeby nie mówił ludziom, co dokładnie mógł zrobić. Nie mógł naprawdę jej wyleczyć, ale mógł zabić infekcję i pozwolić jej ciału uzdrowić się samemu — a to było więcej niż mógł zrobić jakikolwiek inny mag, o którym kiedykolwiek słyszałem. Będzie dla niego bezpieczniej, jeśli całe Shavig nie zacznie szeptać, jak potężny był czarodziej Hurogmetena. Lepiej, jak dotąd, unikać zauważania, żebyśmy nie mieli kolejnego Kariarna, poszukującego mocy. Wziąłem jedno z większych futer i zawinąłem w nie Tisalę. Potem podniosłem ją i wstałem, zapominając jak nisko był sufit, więc porządnie rąbnąłem głową. Atwater skrzywił się ze współczuciem. Gdy tylko znaleźliśmy się dobry kawałek od gospodarstwa, mój brat poprowadził swojego konia obok mojego i powiedział. — Co robiła tu Tisala? Oreg prychnął śmiechem. — A dlaczego wszystkie znajdy kończą pod drzwiami Warda?

— Nie wiem. — Powiedziałem. Czy uciekała do mnie? Dziś rano to wydawałoby mi się nieprawdopodobne — nie widziałem jej od dawna i znałem ją tylko przelotnie. Nie pomyślałbym nawet, że pozostawiłem po sobie takie wrażenie — miałem dziewiętnaście lat i byłem skupiony na sobie, gdy ona przez kilka lat była prawą ręką swojego ojca. Co więcej, nie byłem niczym nadzwyczajnym — cóż, poza moimi rozmiarami — podczas, gdy ona była jedyną wojowniczką, jaką znałem, poza moją ciocią, Stalą, która służyła, jako mój dowódca zbrojnych. Znów popatrzyłem na nią. Niezaprzeczalnie była tutaj. Uciekła komukolwiek, kto zrobił jej krzywdę i przyszła do mnie. Pamiętam jak słyszałem, że odseparowała się od ojca. Martwiło mnie, że jedynym, do kogo mogła się zwrócić, był ktoś, kogo znała przez kilka dni, parę lat temu. — Chciałbym wiedzieć, jak znalazła się w takim stanie. — Powiedziałem. — Ci najemnicy? — Zaryzykował Oreg, który podjechał do mojej, lewej. Ale potrząsnął głową prawie natychmiast. — Wyprułaby im flaki na długo, zanim mogliby ją tu sprowadzić. — Jej ojciec, Haverness, wydziedziczył ją w zeszłym roku za zadawanie się z bandą dysydentów w Estian, czyż nie? — Zadumał się Tosten. — Ludźmi, którzy chcieli na tronie jego przyrodniego brata, Alizona, zamiast Jakovena? Imię króla Jakovena zastopowało mnie. Jeśli to był Jakoven, to Tisala rzeczywiście miała powód, żeby tu przybyć. Nie ma wielu szlachciców, nadal wystarczająco potężnych, żeby zepsuć szyki Wielkiemu Królowi Pięciu Królestw, ale moja rodzina była. Hurog było starożytną twierdzą i niosło więcej władzy niż powinien udzielać jego brak bogactwa. Shaviganie byli ludźmi o długiej pamięci, a Hurog rządziło Shavig w dniach, zanim Tallveni wyeliminowali konkurencję. — Nie wykluczyłbym tego. — Powiedziałem. — To wyjaśniłoby, dlaczego uciekła tutaj, zamiast do swojego ojca albo jednego z jej konspiratorów. — Zapewnimy jej bezpieczeństwo. — Powiedział Tosten z zaciśniętą szczęką. Długo potrwa zanim moja rodzina zapomni, że król zabił mojego kuzyna, podczas jednej, ze swoich, politycznych gier. Tisala wybrała mądrze, nikt jej tu nie zdradzi. Nie mogłem być pewny, że to był Jakoven, nie, dopóki się nie obudzi, ale musiałem planować na taką sytuację. — Oregu, pojedziesz naprzód i dasz znać mojej ciotce, co tu się stało? Bądź dyskretny, ale upewnij się, że rozumie, iż możemy mieć tu wkrótce królewskich żołnierzy. — Dobrze. — Powiedział. Poczekałem, aż jego biegnący koń zniknął z widoku, zanim zwróciłem się do mojego brata. — Jesteś moim spadkobiercą. Jeśli król dowie się, że udzieliłem schronienia wrogowi, prawdopodobnie ogłosi mnie zdrajcą. Chciałbym, żebyś pojechał do naszego wuja i wyjaśnił mu, co się stało.

Posłał mi mały półuśmiech. — Nie masz prawa dłużej mnie chronić, Ward. Jestem starszy niż ty byłeś, gdy załatwiłeś Kariarna z Vorsag. Możesz przestać tak na mnie patrzeć — Stala robi to lepiej. Jeśli trzeba będzie upewnić się, że Hurog pozostanie w rękach Hurogów, ucieknę. Ale jest wysoce nieprawdopodobne, żeby Tisala ich tu doprowadziła i nie ma powodu, żeby król pomyślał, że tu przyszła. Nie widziałem jej więcej niż tuzin razy w ciągu ostatnich, czterech lat. Przy tym jak trzymasz się z dala od dworu, wątpię, żebyś w ogóle się z nią spotkał. Tylko w moich snach, pomyślałem. Mogłem nie wierzyć, że zrobiłem na niej wielkie wrażenie, ale odwrotnie to zdecydowanie nie była prawda. — Poczułbym się lepiej z tobą w Iftahar, z Duraughem. — Tym gorzej dla ciebie. — Mruknął. Nie sądzę, że miałem to usłyszeć. Potem oczyścił gardło. — Zawsze lubiłem Tisalę — matka zraziła mnie do delikatnych kobiet. Położyłem Tisalę twarzą w dół na stole w bibliotece, ponieważ to było jedno z niewielu ukończonych pomieszczeń w twierdzy, które miało okno, wpuszczające światło. Tosten wymamrotał coś o byciu użytecznym gdzie indziej, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Rzadko zostawał w pokoju, gdy Oreg używał magii. Rozciąłem jej ubrania i wyciągnąłem je spod niej, aż leżała naga. Jej plecy były pokryte śladami bata tak równo, że na całych jej plecach nie pozostało więcej niż kciuk dobrej skóry. Niektóre z nich były prawie wyleczone, ale w wielu miejscach strupy były pęknięte i wyciekał z nich przezroczysty płyn. Usłyszałem za sobą wciągnięcie oddechu. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Orega, wpatrującego się w jej plecy. Wtedy zaczął szybko chodzić w kółko i pocierać ręce o siebie, zwykle niedobry znak. Usiadłem na ławie, mając nadzieję, że mój własny relaks pozwoli mu się uspokoić. — Oregu. — Powiedziałem, żeby przyciągnąć jego uwagę. Czasami jego przeżycia mogły być wstrząsające dla wszystkich zainteresowanych. Żołnierze je mieli, przebłyski przeszłości, które przez chwilę wydawały się bardziej realne niż teraźniejszość — ale Oreg mógł uczynić te wizje rzeczywistością. Nigdy nie widziałem, żeby ktokolwiek poza Oregiem został przez nie zraniony, ale tak czy inaczej były przerażające. — Tisala cię potrzebuje. Wpatrywał się we mnie, oddychając ciężko, odwrócił się na chwilę, a potem uśmiechnął się do mnie ze zmęczeniem. — Racja. Zaczęliśmy katalogować jej obrażenia. To nie było przyjemne, te pół godziny. Więcej niż raz cieszyłem się, że Tisala była nieprzytomna, zarówno z powodu jej godności, jak i bólu. To jej lewa dłoń była najgorsza — początkowe obrażenia, wzmocnione przez infekcję. Przy

bliższym zbadaniu, kilka z pękniętych strupów na jej plecach, było wypełnionych ropą. Mnóstwo siniaków pokrywało jej biodra i wnętrza ud, została zgwałcona. Oreg warczał i mamrotał, gdy kontynuowaliśmy ostrożne badanie. Jej stopy były bałaganem. Oreg powiedział w końcu, że uszkodzenia pochodziły raczej od chodzenia tak daleko w źle dopasowanych butach niż od noża kata. Odstawił jej stopę i obrócił się do małego stolika, na którym znajdowały się różnorodne zioła i maści, gorąca woda i bandaże. — Myślisz, że Jakoven to zrobił? — Machnięciem dłoni wskazał stan obrażeń Tisali. Pokiwałem głową. — Nie przychodzi mi do głowy żaden inny powód, żeby uciekała, aż tutaj. — Lubiła cię. — Oreg użył czystego noża, żeby otworzyć jedno z zakażonych miejsc na plecach Tisali, zbierając wypływający płyn czystą, mokrą szmatką. — Racja. — Zgodziłem się. — Ale nie widziałem jej, odkąd ostatni raz byłem w Oranstone. Pomagałem wcześniej Oregowi przy uzdrawianiu i pracowaliśmy, jako zespół. Większość z tego, co robiliśmy, to były zwykłe rzeczy, czyszczenie ran, pokrywanie ich mieszaniną maści i proszków, które zgromadził Oreg, a potem bandażowanie. Ale jej lewa dłoń była spuchnięta do dwukrotnej wielkości normalnej i była źródłem zapachu zgnilizny. Najpierw moczył ją w gorącej wodzie morskiej. Tisala naprawdę musiała być w okropnym stanie, ponieważ nawet nie zaprotestowała. Gdy Oreg skończył, wylał na nią alkohol i znów, nie zareagowała w żaden sposób. Ponownie obejrzał jej teraz czystą dłoń. Uzdrawianie było najtrudniejsze do wykonania ze wszystkich rodzajów magii, ponieważ mag musiał wiedzieć o ciele równie dużo, jak wiedział o swojej magii. I nawet drobne uzdrawianie wysysało tyle mocy, że większość magów mogło tylko o tym marzyć. W mocy byłem równy wielu i lepszy niż większość, z takimi umiejętnościami, jakie mogły dać cztery lata nauk Orega, ale nie wiedziałbym nawet, od czego zacząć ratowanie tego bajzlu, który pozostał z lewej dłoni Tisali. — I tak może stracić czwarty palec. — Skomentował Oreg, kręcąc głową. — Jest zbyt dużo martwego ciała. — Walczy prawą ręką. — Powiedziałem. — Będzie lepiej odciąć go teraz? Oreg zmarszczył brew i obrócił jej rękę w jedną i drugą stronę. — Zawsze nienawidzę odcinać czegoś, czego nie mogę przyczepić z powrotem. Pozwól mi spróbować to wyleczyć. Jeśli się nie da, będzie mnóstwo czasu, żeby odciąć go później. Opuścił rękę i przyciągnął trójnogi stołek do stołu. Gdy siedział wygodnie, znów podniósł jej dłoń i wylał na nią magię. Oreg był częścią Hurog, odkąd istniało Hurog, którego można było być częścią, a ja byłem Hurogiem, wrażliwym na magię, która przesycała tę ziemię i jego. Gdy Oreg pracował z magią w pobliżu mnie, to było prawie erotyczne — jak dotykająca mnie intymnie dłoń. To było rozpraszające, ale strząsnąłem to niekomfortowe uczucie z łatwością długiej praktyki.

W uprawianiu magii jest sztuka, a Oreg był bardzo, bardzo dobry w swojej sztuce. Jego dotyk był skupiony i potężny, dziwnie piękny do oglądania. Gdy jego moc zaczęła migotać, położyłem ręce na jego ramionach i dałem mu, co mogłem, z mojej, przez cały czas obserwując, co robił z dłonią Tisali. Ciało złuszczyło się i spaliło w jasnopurpurowym płomieniu, pozostawiając po sobie zdrowy róż. Oreg zostawił inne fragmenty ciała, które dla mnie nie wyglądały bardziej zdrowo, niż te zniszczone — musiał widzieć rzeczy, których ja nie widziałem. Gdy nareszcie skończył, jej dłoń wyglądała na bardziej spuchniętą i posiniaczoną, niż gdy zaczęliśmy. Zaniosłem Orega, żeby odpoczął na wyściełanej ławie przy ścianie, a potem odwróciłem się z powrotem do Tisali, z czystymi bandażami. — Nie owijaj tej ręki. — Powiedział Oreg. — Powietrze pomoże jej się wyleczyć, a ona przez kilka dni nie będzie wiele robiła, żeby ją zabrudzić. Popatrzyłem na rany, którymi się jeszcze nie zajęliśmy. — Myślę, że ma pęknięte albo złamane żebro. — Odparłem. — Obwiązać jej żebra, czy to zaszkodzi jej plecom? Oreg podniósł się z ławki i poruszając się jak bardzo, bardzo stary człowiek, obejrzał miejsce, które mu pokazałem. — Posiniaczone. — Stęknął, powłócząc nogami z powrotem do ławy. — Nie owijaj tego. Zostawiłem Orega, bladego i śpiącego, w bibliotece i zaniosłem Tisalę do mojego, własnego pokoju, żeby odpoczęła. Wyglądała dziwnie krucho w łóżku, zbudowanym dla mnie, pomyślałem, uśmiechając się, ponieważ roześmiałaby się, gdyby usłyszała, że ktokolwiek nazywa ją kruchą. Mężczyzna w średnim wieku, z potem od ognia, pokrywającym jego łysą głowę, podniósł wzrok, gdy wszedłem do kuźni, i kiwnął mi głową, zanim wrócił wzrokiem do pręta, który kształtował. — Dzień dobry, Hurogmetenie. — Powiedział. — Co mogę dla ciebie zrobić? — Zawiasy. — Powiedziałem. — I opuszczaną kratę, która pójdzie do strażnicy, której nie mamy. Pręty do wszystkich okien. Tysiąc ostrz i wojowników, którzy ich użyją. Płatnerz posłał mi krótki uśmiech. — A więc to samo, co zwykle. — Kształtował żelazo z tą samą, szybką umiejętnością, jaką pokazywał ze stalą. To było prawdziwe ustępstwo z jego strony, że zgodził się kształtować żelazo z kowalem. Kowalstwo było o stopień niżej od prac, do których zwykle był wzywany.

— Stala powiedziała, że wkrótce możemy mieć odwiedziny ludzi króla. — Powiedział cichy głos z tyłu. Poszedłem tam, by zobaczyć kowala, ściągającego koniowi podkowy. Był trochę młodszy od płatnerza, z długimi, blond włosami, które ściągnął z tyłu, żeby trzymać je z dala od oczu. — Możemy. — Zgodziłem się. — Ale nie będziemy walczyć, jeśli będę mógł coś na to poradzić. Po pierwsze, brama w murze obronnym padnie przy pierwszym uderzeniu tarana. Będzie szukał kobiety, którą przywieźliśmy dzisiaj i chodzi o to, żeby nie dać mu znać, że tu jest. Kowal odstawił nogę konia i wrzucił starą podkowę do beczki. — Słyszałem, że masz kolejną znajdę. — Uśmiechnął się szeroko. W przeciwieństwie do płatnerza, lubił pogawędzić, gdy pracował. — Nie bardzo znajdę. — Powiedziałem, a potem ponownie to rozważyłem. — Cóż, potrzebuje odrobinę pomocy — ale nie zostaje. — Skończyliśmy większość prętów do okien. — Powiedział. — I śrub, i klamer do drzwi wewnątrz twierdzy. Zawiasy też, jeśli już o to chodzi — ale nie zaczęliśmy jeszcze zawiasów do bramy twierdzy. Jak dotąd jesteśmy do przodu z gwoździami i różnego rodzaju mocowaniami, ale stolarz przysłał dzisiaj swojego chłopca, żeby sprawdził — więc wyobrażam sobie, że w niedalekiej przyszłości znów będziemy robić gwoździe. Żar kuźni wydawał się dobry w zimnym powietrzu, więc zostałem i rozmawiałem przez chwilę, pomagając przy miechach i nosząc wodę ze studni. Stan Tisali pozostawił mnie smutnego, a praca była dobra, żeby to rozproszyć. Gdy opuściłem ciepło kuźni, przeszedłem wzdłuż muru obronnego i dotknąłem szorstko ciosanego, granitowego bloku, by przypomnieć sobie, jak dużo osiągnęliśmy, odkąd Hurog upadło. Wewnętrzne mury obronne były pierwszą rzeczą, jaką odbudowałem po tym, jak Hurog się zawaliło, I to była dobra rzecz — pomiędzy śmiercią mojego ojca i inwazją Vorsag, bandyci z setek mil wokół przybyli, żeby sprawdzić czy Hurog było dojrzałe do zerwania. Niebieska Straż, pod kierunkiem mojej ciotki, odparła ich — ale, gdyby nie było tego muru obronnego do ukrycia moich ludzi, bandyci pozabijaliby wieśniaków, którzy uprawiali te ziemie. Ta ściana była tak wysoka i solidna, jak ta, która zniosła wiele wieków pogody Shavig. Na dole była prawie na piętnaście stóp gruba, z dobrym, kamiennym blokiem na zewnątrz i wypełniona gruzem (którego mieliśmy mnóstwo). Na górze zwężała się do mniej niż dziewięciu stóp szerokości, ale nadal była wystarczająco szeroka, żeby pozwalać strażnikom chodzić. To była dobra ściana nawet, jeśli wyglądała dziwnie z granitowymi kamieniami, przewyższającymi liczebnie bazalt. Wewnątrz muru, dziedziniec był dziwnie opustoszały teraz, gdy różnorodne, małe budynki, które dodali moi przodkowie, zniknęły. Mnóstwo pracy zajęło wypoziomowanie dziedzińca odkąd ziemne wzgórze, na którym stała twierdza, opadło po tym jak część jaskiń pod nim się zapadła.

Nowe kwatery straży były budowane przy ścianie, w pobliżu jednej z sześciu wież. To był jedyny, kamienny budynek na dziedzińcu, poza kuźnią. Koszary były równym, prostokątnym budynkiem, który zajmował połowę miejsca, co jego poprzednik i dwukrotnie większą ilością użytkowej przestrzeni. Była tu stajnia dla paru zwierząt, ale większość koni było na zewnątrz, między wewnętrznym murem i miejscem, w którym niegdyś stał zewnętrzny. Westchnąłem, myśląc o zewnętrznych murach i zdecydowałem się kontynuować prace nad podłogą w głównej sali — coś, co mogło zostać ukończone zanim umrę ze starości. Tosten pracował sam nad podłogą i dołączyłem do niego. Wykładanie płytkami było brudną i nieprzyjemną pracą, a wapno w zaprawie znajdowało bolesną drogę w każde, małe skaleczenie. — Dlaczego odbudowałeś Hurog tak duże? — Zapytał Tosten, dopasowując płytkę do wzoru, na który się zdecydowaliśmy. — Nie musi już być tak duże. Hurog nie jest bogate i to wydaje się pretensjonalne. Moglibyśmy mieć salę połowy tej wielkości, dwa piętra zamiast trzech i połowę sypialń. Mógłbym dyskutować z tym, wielkim. Wydawało się duże tylko dlatego, że on ja i Oreg byliśmy jedynymi Hurogami, którzy zostali, żeby tu mieszkać. Moja siostra, Ciarra, wyszła za naszego kuzyna, Beckrama i mieszkała w Iftahar, posiadłości mojego wuja. Iftahar ciągle rozbrzmiewało głosami dzieci i wydawało się znacznie mniejsze niż w rzeczywistości było. Powiedziałem. — Wiąże się z tym mało wydatków — granit jest nasz i potrzebuje tylko wydobycia. I tak płaciłbym Straży, więc równie dobrze mogą coś za to robić. Tosten zadrwił. — Chciałbym usłyszeć jak mówisz to przy Stali. Otwarłem szeroko oczy i przybrałem tępy wyraz twarzy. — Czu ja wyglądam ci na głupiego? — Nikt — Powiedział, dopasowując płytkę na zaprawie, którą położył. — nie jest, aż tak głupi. Zaśmiałem się i rozejrzałem po twierdzy. — Nie jest taka wielka. Mógłbyś tuzin razy zmieścić naszą twierdzę w królewskim pałacu, w Estian. Handel z krasnoludami nie jest jeszcze duży, ale Axiel mówi mi, że tajemnicza choroba, która dotykała jego ludzi, skończyła się. Po tak wielu latach są teraz krasnoludzkie dzieci i wkrótce będzie więcej czasu do poświęcenia na tworzenie luksusowych towarów na wymianę. Tosten kiwnął głową. — Dobrze dla niego. Nie rozmawiałem z nim, odkąd pojawił się tutaj ostatniej zimy i pomógł skończyć twój pokój. — Ani ja. — Powiedziałem. — Ale Oreg odwiedza go, co jakiś czas. — Jak się ma Tisala? — Jedyne, o co się martwimy, to jej lewa dłoń, ale przeżyje nawet, jeśli Oregowi nie uda się jej uratować.

Znów skinął głową i skierował swoją uwagę na podłogę. Po krótkiej chwili zaczął nucić balladę. Gdy zaczął śpiewać, też dołączyłem. Po chwili zaczęliśmy przyciągać uwagę grupy dzieci, więc trochę zwiększyliśmy głośność. Tosten znalazł pieśń z męskimi i kobiecymi rolami. Wziął męską wysokim, piskliwym głosem, a ja zaśpiewałem kobiecą basen. Zabawiliśmy dzieci i pracowaliśmy nad podłogą do czasu kolacji. Nawet Tosten był brudny, ale kucharka wniosła grzany cydr i pocałowała go w policzek z wdzięczności za pilnowanie dzieci, gdy ich matki gotowały i sprzątały.

3 — WARDWICK Odrzucanie właściwie wysłanych zaproszeń jest nieuprzejme i może spowodować trwałe szkody dla czyjejś przyszłości. Po skończeniu jedzenia, poszedłem na górę, sprawdzić, co z moim gościem. Jedna ze służących powiedziała mi, że przyniosła na górę zupę i chleb, ale Tisala spała. Komnata Lorda w Hurog prezentowałaby się dobrze przy każdym pokoju, jaki kiedykolwiek widziałem, wliczając to królewskie komnaty w Estian. To był dar od krasnoludów, które zakradły się tu, gdy byłem w Iftahar, załatwiając jakieś interesy z moim wujem. Drewniane elementy były z jakiegoś, egzotycznego, południowego twardego drewna, pełnego słojów i o bogatym kolorze. Krasnoludy wykorzystały skomplikowane słoje i wyrzeźbiły fantastyczne kształty w dziwnych miejscach. Ściany były pokryte gipsem z miękkimi wzorami, połyskującymi od sproszkowanych klejnotów. Wysoko w górze świetliki wpuszczały snopy światła przez wąskie paski grubego, przezroczystego kryształu. To był luksus, do którego nadal nie mogłem się przyzwyczaić — i był szczególnie dziwny w oszczędnym stylu twierdzy Hurog. — Mieszkasz dobrze, jak na biednego, północnego barbarzyńcę. — Skomentowała ochryple Tisala. Jej oczy były zamknięte, gdy wszedłem do pokoju, ale teraz nie spała. Ruchem ręki wskazałem całe pomieszczenie i powiedziałem. — Prezent od krasnoludów. Uśmiechnęła się niespodziewanie. — Ocal raz rasę od wymarcia i będziesz musiał żyć z tym zawsze. Zabiłam kilku bandytów i straciłam przytomność — nie spodziewałam się, że obudzę się w luksusie. To na pewno nie to, czego oczekiwałam po Hurog. — Uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił — musiał zaszkodzić na purpurowy siniak po prawej stronie jej twarzy, który rozkwitł, odkąd ją ostatnio widziałem. — Znalazł cię jeden z moich ludzi. Powiedziałem. Sprowadziliśmy cię tu dzisiaj rano. Wierzę, że jest tu gdzieś trochę zupy i chleba, jeśli jesteś głodna. Ignorując moją ofertę jedzenia, popatrzyła na swoją, lewą dłoń, która nie była zabandażowana, wyglądającą znacznie lepiej niż ostatnim razem, gdy ją widziałem i jej twarz pokazywała zdumienie. — Tylko dziś rano?