Rozwazna

  • Dokumenty142
  • Odsłony334 463
  • Obserwuję191
  • Rozmiar dokumentów190.4 MB
  • Ilość pobrań185 384

Ewa Białołęcka - Kreacja superbohatera

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :73.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Ewa Białołęcka - Kreacja superbohatera.pdf

Rozwazna EBooki Wampiry i reszta/Fanastyka Ewa Białołęcka
Użytkownik Rozwazna wgrał ten materiał 7 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 57 osób, 24 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 4 z dostępnych 4 stron)

Ewa Białołęcka KREACJA SUPERBOHATERA, ALBO czy Conan był dzieckiem kochanym 1. Cechy wyróżniające superbohatera z tłumu zwyczajnych osób: sylwetka - obowiązkowo w kształcie odwróconego trapezu; akcesoria, czyli głównie broń niezniszczalność psychoza 2. Ze względu na miejsca występowania wyróżniamy dwa podstawowe typy superbohatera: ekologiczny oraz industrialny. Ze względu na ilość superbohaterów obu typów, będziemy trzymać się jedynie postaci bardziej znanych, gdyż omawianie wszystkich po kolei zajęłoby zbyt wiele czasu. W ramach typu industrialnego da się wyróżnić podtyp zoologiczny (Batwoman, Spiderman, Żółwie Ninja itp.) Mimo pozornej nielogiczności ostatniego, jest to w całkowitej zgodzie z ostatnimi trendami nowoczesnej superherologii gdyż, jak wiemy, rozmaite zwierzątka przystosowują się do warunków ziemskich. Nie powinniśmy więc być zdziwieni, jeśli odkryjemy w kącie naszej suszarni wiszącego Batmana, albo mały Spiderman zacznie tkać pajęczynę na naszych kwiatkach doniczkowych. 3. Sztandarową postacią typu ekologicznego jest oczywiście Conan. Ma on wszelkie cechy przypisywane zwykle superbohaterowi ekologicznemu, co czyni go wyjątkowo wdzięcznym obiektem badań. Superbohater ekologiczny ubiera się wyłącznie w naturalne materiały pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego (głównie zwierzęcego - rzemienie) jako broni używa wszystkiego, do czego pasują określone czasowniki - ciąć, rąbać, siekać, wypruwać, wbijać itp. Wykonuje tzw. wolny zawód, w związku z czym raczej nie płaci podatków. Zwykle jest świrem. Ostatnie dwa twierdzenia dotyczą wszystkich superbohaterów. Otóż to. SUPERBOHATER NIE MOŻE BYĆ NORMALNY. Po prostu nie może. Inaczej nie byłby superbohaterem. Profesor Subaru Mitsubishi z Katedry Superherologii na Uniwersytecie Tokijskim w swej ostatniej pracy pt. „Superherofobie” stawia śmiałe tezy, że rozmaite leki, zaniedbania wychowawcze oraz wszelkie katastrofy życiowe są czynnikiem generującym powstanie postaci superbohatera w społeczeństwie. Wróćmy więc do Conana i jego portretu psychologicznego. Z całą pewnością czynniki decydujące, czy ktoś zostanie herosem, czy też nie, pojawiają się już w dzieciństwie. I nie jest to bynajmniej tylko budowa fizyczna. Niewłaściwie uwarunkowany psychicznie Conan mógłby zostać kowalem, sztangistą lub aktorem komediowym. Został jednak superbohaterem. Przyjrzyjmy się jego dzieciństwu i odpowiedzmy sobie na pytanie postawione w tytule prelekcji. Czy Conan był dzieckiem kochanym? Nie przypuszczam. A w każdym razie nie

otrzymał dostatecznej porcji miłości. Przegrany był już na starcie. Urodził się bowiem na polu bitwy. Nie jest to odpowiednie miejsce na urodzenie normalnego dziecka, ani na rodzenie dziecka w ogóle. O ojcu w biografii Conana nie wspomina się prawie wcale. Poza tym, że był kowalem, nie wiemy o nim nic. Najprawdopodobniej był więc Conan dzieckiem z rodziny rozbitej, pozbawionym wzorca w postaci ojca, przejmującym więc przypadkowe wzorce z otoczenia, nie zawsze, jak widać, odpowiednie. Z pewnością ogromne znaczenie dla jego psychiki miało to, że był świadkiem zamordowania własnej matki. Całym jego późniejszym życiem kierowała obsesja zemsty na zabójcy, a najlepszym sposobem na rozwiązywanie wszelkich problemów wydawało się występowanie z pozycji siły. Skądinąd całkiem rozsądne w ówczesnych czasach. Powiedzmy sobie jednak szczerze: Conan nie był normalny. Nikt nie pozostałby normalny po całych latach kręcenia się w kółko przy kieracie. Tu pozwolę sobie na pewną dygresję: bliski współpracownik prof. Mitsubishi, prof. Nagasaki Tora, wysunął hipotezę, że Conan w okresie dorastania przez jakiś czas uprawiał kanibalizm. Hipoteza ta ma pewne podstawy nie tyle w tym, ze nasz in spe superbohater w ogóle przeżył pracę w kruszarni rudy, ale w tym, jakie osiągnął gabaryty. Nie jest mianowicie możliwe, by kilkuletnie dziecko - permanentnie niedożywione i zaprzęgnięte do niewolniczej pracy - mogło przeżyć, dorosnąć, osiągnąć wzrost circa metr dziewięćdziesiąt oraz bicepsy o ogromnej objętości. Mamy oto dwa obrazy: kupa dzieciaków przy kieracie, a po latach jeden wielki Conan. Rozwiązanie narzuca się samo - on po prostu zjadł wszystkich swoich towarzyszy. Conan jako modelowy okaz superbohatera ma oczywiście swoją fobie, choć wstydliwie się do tego nie przyznaje. Mianowicie nie znosi wszystkiego, co pełza, wije się, jest ropuchowate lub błoniaste. Ma psychoalergię na węże, a także w dużym stopniu na pająki. Nie ucieka oczywiście z krzykiem na widok gigantycznego pytona, na to nie pozwala mu konstrukcja psychiki superbohatera, ale brzydzi się tak potwornie, że natychmiast musi wyeliminować takie stworzenie ze swego otoczenia. przez to zresztą popadł w duże konflikty z kapłanami różnych kultów. Robił rajdy na świątynie, zarzynając bezlitośnie zwierzęta poświęcone bóstwom. W ten sposób zakończył życie jeden z ostatnich egzemplarzy jadowitych pytonów, nemedyjski człekowąż, unikalny ogromny pająk z Zamory (tu zaprzepaszczono szansę odtworzenia gatunku przez retro genetykę), zginął także plujący jadem morderczy ślimak, jak również ostatni przedstawiciel rozumnego gatunku elphantocefali (ten chyba omyłkowo). Podczas takich wypraw Conan oczywiście uzyskiwał konkretne korzyści w postaci złota, klejnotów i nierzadko kobiet, lecz biorąc pod uwagę jego zaciętość w tępieniu gadów i stworzeń gadopodobnych, wydaje się, że owe zdobycze były, ot tak, okazjonalne. Conan cierpi na zoofobię, nie oznacza jednak, że jest to cechą wspólną dla wszystkich superbohaterów ekologicznych. He-man hoduje tygrysa. Niejaki Dar zwany też Bestmasterem ma nie tylko Tygrysa, ale też orła i dwie tchórzofretki. Tarzan hołubi szympansa, a Connor MacLeod czyli Nieśmiertelny ma akwarium z rybkami. A te sympatyczne cechy nie eliminują z kolei tego, że wymienieni superbohaterowie są rzecz jasna nienormalni. Nie można uznać za normalnego człowieka, który wrzeszcząc, wiesza się na lianach; ani

tego, który od czasu do czasu przebija sobie brzuch sztyletem - tak, dla sprawdzenia zdolności regeneracyjnych. Do superbohaterów oczywiście zaliczamy Supermana. A ten należy do typów industrialnych ze względu na obszar występowania - przestrzeń powietrzną ponad miastami oraz budki telefoniczne; a także ze względu na pokrycie wierzchnie - trykot nylonowy, pochodną plastiku. Spójrzmy na to, jak Superman pasuje do ogólnych wyznaczników. Tzw. nisza ekologiczna, sylwetka, niezniszczalność, akcesoria... wszystko pasuje, oprócz psychozy. Superman jest wręcz rozpaczliwie normalny. Biedny Clark Kent, przygarnięty przez porządnych, patriotycznych Amerykanów; wychowany na świeżym mleku i wiejskim cieście; kochający i kochany; miał wszelkie szanse by zostać jeszcze jednym porządnym, nieciekawym obywatelem Stanów Zjednoczonych. Powiedzmy sobie szczerze: uratowały go wyłącznie geny. Ostatnio do panteonu superbohaterów industrialnych dołączył supergliniarz Robocop. Jest zdecydowanie bohaterem pozytywnym, industrialny w stu procentach, aż do elektronicznego szpiku. Praktycznie niezniszczalny, nawet w starciu z TIRem - łatwo go wyklepać do poprzedniego kształtu. Nieszczęśliwego dzieciństwa u niego nie odnotowano, natomiast na pewno wstrząs: utrata rodziny i w ogóle wszystkiego, łącznie z ciałem, umotywowała jego dalsze postępowanie - ochronę niewinnych: dzieci, samotnych matek, emerytów itp. oraz tępienie zbrodniarzy winnych jego stanu. Jeśli chodzi o psyche Robocopa, zdania specjalistów są podzielone. Jedni twierdzą, że mózg cyborga, a więc programowalny, nie może z zasady posiadać usterek; inni oponują, że ktoś kto ma pod czaszką kable, normalny być nie może. Natomiast podtyp industrialno-zoologiczny to istna kopalnia psychopatów. Po pierwsze: Batman. Dystyngowany pan w sile wieku, z wyraźnym rozszczepieniem jaźni - okresowo uważa się za nietoperza. W dodatku ma wyraźną słabość do operacji plastycznych (podejrzewam uzależnienie). O ile z początku był blondynem o łagodnej urodzie i włosach ze skłonnością do falowania, w późniejszym okresie widzimy go jako ciemnego szatyna o małych oczach, dużym nosie i jeszcze większej szczęce; a całkiem ostatnio powiększył sobie oczy (chyba po to, by pasowały do reszty), przy okazji zmieniając ich kolor. Nie będę bardzo zdziwiona, jeśli za jakiś czas zdecyduje się także na zmianę płci i zacznie występować jako BATMAŃKA. Jego ulubionym zwierzątkiem jest oczywiście nietoperz. Ogólnie cudowny okaz psychozy depresyjno-maniakalnej połączonej z przypadkiem wytworzenia osobowości wtórnej. Druga gwiazda - Spiderman. Człowiek, któremu odbiło, gdyż ugryzł go pająk, tak, że zaczął chodzić po ścianach (po suficie też). Istnieje podejrzenie, iż Spiderman identyfikuje się z pająkiem nie na zasadzie sympatii ku temu stworzeniu, lecz awersji. Po ugryzieniu przez pająka, podświadomie uznał tego stawonoga za zwierzę bardzo niebezpieczne. Upodabnia się więc do niego na zasadzie mimetyzmu obserwowanego u niektórych zwierząt np. Istnieje gatunek muchy niemal identycznej z trzmielem, inny owad udaje z powodzeniem szerszenia itd. Wracając do Spidermana; nie rozumiem, co prawda, jak można uznać za

niebezpiecznego faceta w czerwonym wdzianku, który łazi po ścianach, ale na niektórych to działa. Ostatnią postacią, którą pozwolę sobie przypomnieć, jest Catwoman czyli Kotka. Można kłócić się o to, czy jest aby na pewno superbohaterką, niemniej jednak bardzo wiele na to wskazuje. Jako typ industrialny porusza się w środowisku miejskim, głównie po dachach, gdzie łapie nietoperze, a zwłaszcza jednego nietoperza. Pokrycie ciała - czarne laminowane, wodoodporne. Tryb życia głównie nocny. Kotka jest cudownie rozchwiana emocjonalnie, balansuje na skraju szaleństwa, trzymając się tylko jedną ręką rynny normalności. Ale nawet jak spadnie, to wiadomo, kot pada na cztery łapy. Kotka była kiedyś grzeczną dziewczynką, przyzwoitą kobietą hodującą kota i posiadającą szafę pełną różowych bluzeczek z kokardkami, była pomiataną sekretarką, nieszczęsnym stworzeniem terroryzowanym reklamami kosmetyków oraz cudownych diet typu trzydzieści kilo w tydzień. A gdy wybuchł w niej bunt, gdy stwierdziła, że świat nic jej nie oferuje, postanowiła nie zadowalać świata, a tylko samą siebie. Wzór wdzięku i absolutnego egoizmu, właściwego kotom. Esencja feminizmu. Nie udowadnia, że jest lepsza od mężczyzny, bo nie musi, ona po prostu jest lepsza. Wysadzenie w powietrze zakładów kosmetycznych kwituje tylko niedbałym „miau”. Jeśli chodzi o dopasowanie do czterech wyznaczników superbohaterstwa, Kotka nie spełnia tylko jednego - sylwetki trapezoidalnej (ale kobieta jest z tego zwolniona). Jej akcesoria to bicz i metalowe pazury. Psychoza - bez zarzutu (miauczy i usiłuje zjeść kanarka). A jeśli chodzi o niezniszczalność - wiadomo, że kot ma dziewięć żywotów. W świetle tego, co już zostało powiedziane, możemy pokusić się o wykreowanie sylwetki własnego superbohatera. (referat wygłoszony na Poligonie '98 w Nidzicy)