SpongebobBoss94

  • Dokumenty171
  • Odsłony92 830
  • Obserwuję84
  • Rozmiar dokumentów706.2 MB
  • Ilość pobrań56 069

Rachel Van Dyken - Tear (seria Seaside cz. 1 )

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.6 MB
Rozszerzenie:PDF

Rachel Van Dyken - Tear (seria Seaside cz. 1 ).PDF

SpongebobBoss94 EBooki Rachel Van Dyken
Użytkownik SpongebobBoss94 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 206 stron)

Seaside - 01 - Tear

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 2 Życie nastolatka nigdy nie jest łatwe. Ale dla Natalee Murray, rzeczy są o wiele trudniejsze. Znudzona życiem, nie może się doczekać ukończenia szkoły średniej i wydostania się ze swojego miasta, szczególnie biorąc pod uwagę członków zespołu AD2, którzy nagle zaczną uczestniczyć w życiu jej szkoły, powodując, że jej życie z nudnego zamieni się w szalone. Zaczyna się od pióra. Jedno pociągnięcie palcami i ona jest zniewolona. Ale Alec i Demetri mają mroczną tajemnicę, jeden, który może wstrząsnąć ich światem i sercem Natalee. Co zrobisz, kiedy jeden mężczyzna zapełnia Twoje życie kolorem, a drugi napełnia Twoją duszę pasją? Jak wybrać, kiedy Twoje serce jest podzielone? Nowy New Aduld/Mature romans. Przeklinanie i nadużywanie narkotyków.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 3 ROZDZIAŁ PIERWSZY................................................................................................................................ 4 RODZIAŁ DRUGI..................................................................................................................................... 15 ROZDZIAŁ TRZECI................................................................................................................................... 23 ROZDZIAŁ CZWARTY.............................................................................................................................. 27 ROZDZIAŁ PIĄTY..................................................................................................................................... 32 ROZDZIAŁ SZÓSTY.................................................................................................................................. 41 ROZDZIAŁ SIÓDMY................................................................................................................................. 47 ROZDZIAŁ ÓSMY.................................................................................................................................... 59 ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY............................................................................................................................ 69 ROZDZIAŁ DZIESIĄTY.............................................................................................................................. 74 ROZDZIAŁ JEDENASTY............................................................................................................................ 81 ROZDZIAŁ DWUNASTY........................................................................................................................... 89 ROZDZIAŁ TRZYNASTY ........................................................................................................................... 97 ROZDZIAŁ CZTERNASTY ......................................................................................................................... 99 ROZDZIAŁ PIĘTNASTY .......................................................................................................................... 107 ROZDZIAŁ SZESNASTY.......................................................................................................................... 113 ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY..................................................................................................................... 120 ROZDZIAŁ OSIEMNASTY....................................................................................................................... 131 ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY.................................................................................................................. 140 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ...................................................................................................................... 154 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY ..................................................................................................... 164 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI........................................................................................................... 173 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI .......................................................................................................... 184 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY...................................................................................................... 194 ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY ............................................................................................................ 200 EPILOG................................................................................................................................................. 205

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 4 ROZDZIAŁ PIERWSZY To był normalny dzień mojego normalnego życia i to powinno być wszystko, czego oczekiwałam po sennym miasteczku Seaside w Oregonie. Obudziłam się, starannie wyszorowałam zęby, śpiewając Happy Birthday trzy razy. Byłam paranoikiem jeśli chodzi o to. Często śniłam o tym, że wypadają mi zęby. Przyjaciele powiedzieli mi, że to oznacza śmierć w rodzinie. Tylko to. Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale przynajmniej zdarzy się coś innego, niż to, co zwykle. To nie było tak, że życzyłam komuś z mojej rodziny śmierci. Może to był ten cały nastoletni niepokój. W wieku 18 lat, kończyłam mój ostatni rok w liceum. Można powiedzieć, że niedopowiedzeniem roku było to, że nie mogę się doczekać końca liceum. Każdy dzień zaznaczałam wielkim, czerwonym X. 9 miesięcy. To wszystko, co miałam. I potem, będę wolna. Wolna od tego nudnego, normalnego miejsca i zmian w moim życiu. Cholera, nawet zafarbowanie moich włosów na inny kolor niż złoty blond, będzie dla mnie wystarczającą zmianą. Ale moja mama nienawidziła niczego sztucznego. Cóż mogę powiedzieć? Żyliśmy w Oregonie. Przytulaliśmy drzewa i tym podobne. Wyplułam resztki pasty do zlewu i spojrzałam w lustro. - Ugh. - Skuliłam się na swoje odbicie. Dlaczego moje oczy nie mogły być innego koloru, niż brąz? Obwiniałam swoich rodziców. Ich nudne geny stały się moimi nudnymi genami i voila, oto jestem. Wślizgnęłam się w parę wyblakłych, obcisłych dżinsów i przylegającą

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 5 bluzkę z dekoltem w V1 . Nie było tak zimno na dworze, ale wszyscy wiedzieliśmy, że pogoda na wybrzeżu może zmienić się z niesamowitej w fatalną w zaledwie kilka chwil. Poszłam do łazienki przypudrować policzki. Moi rodzice nie pozwalali mi się malować. Wiem, dziwne. Mam 18 lat i nigdy nie całowałam się z chłopakiem, nigdy się nie malowałam i jeździłam do szkoły używanym pick-upem.2 Moją jedyną chwałą było to, że byłam jednym z najbardziej lubianych dzieciaków w szkole. Nie byłam pewna, czy to był pozytywny znak na moją korzyść czy inny sposób na pokazanie jak słabe było Seaside. Nałożyłam jakiś balsam na usta i zbiegłam schodami na dół. Musiałam przestać mieć tak zmienne nastroje albo moja mama pomyśli, że jestem na prochach. Zazwyczaj jestem pozytywnie nastawiona do wszystkiego, ale ostatnia noc była jedną z cięższych. Miałam ponownie ten sam, głupi sen o chłopaku o blond włosach. O chłopaku, którego nigdy wcześniej nie widziałam. Przyjechał do szkoły i ogłosił swoją miłość do mnie. Miałam na sobie makijaż. Zabójczą sukienkę. O tak. Pocałował mnie. Zawsze marzyłam o takim czymś. Śniło mi się to tylko raz w miesiącu i zawsze było inaczej. Mój psychiatra, czyli moja mama mówiła, że cierpiałam na jakieś urojenia. Prawdopodobnie tak było. Jednak, myślałam, że to prawdopodobnie był kolejny znak, że muszę ograniczyć podwójną mokkę późno w nocy. Telewizja. Możesz oglądać One Tree Hill tak często, aż zaczynasz myśleć, że Chad Michael Murray rzeczywiście 1 taaaakie coś :D 2 swoją drogą też bym chciała chociaż taki samochód.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 6 ma zamiar pokazać się u Ciebie w mieszkaniu i wygłosić swoją dozgonną miłość. Poszłam do kuchni, chwyciłam mój płaszcz przeciwdeszczowy, włożyłam banana do plecaka i ugryzłam kawałek jabłka. - Mamo! Zero odpowiedzi. Westchnęłam. - Mamo! Wychodzę do szkoły! Wciąż żadnej odpowiedzi. Z cierpliwością, której wiedziałam, że nie posiadam, krzyknęłam jej imię po raz trzeci i czekałam, aż oderwie się od swojej pracy. Rzeczywiście po około 3 minutach drzwi od jej pracowni lekko się otworzyły. Jej okulary były lekko pochylone nad jej nosem, jakby zakładała je w pośpiechu. Jej włosy były związane w koka. Dała mi zadziorny uśmiech i wzruszyła ramionami. To była dobra, stara mama. Jej wzrok budował jej wygląd i powodował, że był on trochę bardziej niewinny. - Przepraszam kochanie, kolejny nocny klient. Potrzebujesz pieniędzy na lunch? - Nie. Wciąż mam jeszcze trochę ze wczoraj. – Wepchnęłam ręce w kieszenie i patrzyłam w przestrzeń tuż nad jej głową, więc myślała, ze patrzyłam na nią i zwracałam uwagę na jej słowa, kiedy tak naprawdę chciałam pójść do szkoły. - Och, w porządku. Cóż… miłego dnia. - Dzięki. – Odwracając się na pięcie, poszłam do drzwi. Zawsze to samo. Zawsze zasypiała w swoim biurze. Zawsze był jakiś przygnębiony klient w tym maleńkim miasteczku, który chciał popełnić samobójstwo. Nie trzeba dodawać, że nie potrzebowała więcej pracy. Oskarżałam ponurą pogodę Oregonu i niezdolność mojej mamy do powiedzenia komukolwiek „nie”. Nawet mnie. Brzmiało to jak marzenie każdej dziewczyny. Rodzic, który za każdym razem mówi „tak”. To nie był sen. Ona była bardziej… nie wiem… może jak współlokatorka? Mój tata nie był lepszy. Był chirurgiem. Ledwo go widywałam, ale kiedy to następowało,

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 7 zazwyczaj był tak stęskniony za mamą, że ciężko było dostać szansę rozmowy. Byli genialni i często zaszywali się w jej biurze z butelką wina i prowadzili filozoficzne rozmowy. Idea picia wina i rozmawiania o filozofii powodowała mój ból brzucha. Wolę oglądać całą noc reality show, jedząc sardynki. Czasami myślę, że chcieliby, żebym nigdy się nie urodziła. To nie było tak, że mnie nie kochali. Wiedziałam, że mnie kochają. Po prostu wydawali się szczęśliwsi beze mnie. To jest do bani, ale przynajmniej widziałam, czego mogę się spodziewać. Jeśli wiesz, czego się spodziewasz, to naprawdę nigdy się nie zawiedziesz. To było tym, co śpiewałam całą drogę do samochodu. Rzuciłam moją torbę i zatrzasnęłam drzwi. Droga do szkoły była krótka. Miałam dość niesamowity widok na ocean po drodze. To pomagało, że moi rodzicie żyli w zaaprobowanym przez Better Homes and Gardens3 domu na plaży. Kiedy przyjechałam na parking, mimowolny dreszcze przebiegł po moich plecach. Dziwne. Przygryzłam wargę i wyłączyłam silnik. Nie wiem, jak długo tam siedziałam, może z 5 minut, kiedy ktoś zaczął walić w moje okno. - Nat! Co do cholery? Gdzie się podziewałaś? Moja najlepsza przyjaciółka, chociaż czasami nienawidziłam tego, że miała tendencję do bycia neurotyczną i nieco irytującą, uderzyła w okno ponownie. - Spotkanie? Zapomniałaś? Cholera. Otworzyłam drzwi i wyskoczyłam. - Sorry, Alesha. Zupełnie odleciałam. Skrzyżowała ręce na piersi i zmarszczyła brwi. - Co się z Tobą ostatnio dzieje? Mamy tylko trzydzieści dni do tańca i Homecoming ma być najlepszym! Mam na myśli jeden z naszych najlepszych hooray. 3 Better Homes and Gardens – australijski magazyn o domach i ogrodach. Wyznacznik mody, trendów i stylu jeśli chodzi wystrój wnętrz, ogrodu, co jest na TOPie, itd. (odpowiednik Cosmopolitan – o modzie).

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 8 - Myślę, że masz na myśli hura. - Cokolwiek. – Zamrugała kilka razy, starając się usunąć grudki tuszu i zarzuciła torbę na ramię. – Mówię, że wszystkim czego potrzebujemy to Twoja pomoc. Myślisz, że możesz przypłynąć ze swojego la-la-landu i spotkać się po szkole? - Tak? – powiedziałam to bardziej jako pytanie, po czym błysnęłam uśmiechem. – Tak, Alesha. Obiecuję, że zrobię wspaniałe rzeczy z dekoracjami. Swoją drogą świetny temat. - Co to jest? - Życie to plaża? – domyśliłam się. - Szczęśliwe przypuszczenie… - wymamrotała. Westchnęłam i znowu mrowienie zalało moją skórę. Poważnie potrzebowałam więcej snu. Zadzwonił dzwonek. Poszłam na moje pierwsze zajęcia, nie bardzo zwracając uwagę na ludzi wokół mnie. To znaczy, jestem nastolatką. Jesteśmy niezdarne i tak dalej. Nie musze dodawać, że się potknęłam. Moja torba poleciała z moich rąk i moje wszystkie książki z niej wyleciały, jakby były złe, że tam były. - Cholera. – Uklękłam i sięgnęłam po jedną z książek, kiedy inna ręka dotknęła mojej. Dreszcze rozproszyły się po całym moim ciele. Zaniepokojona, odsunęłam się i spojrzałam w górę, prosto w najbardziej zielone oczy jakie kiedykolwiek widziałam. Jestem pewna, że moja szczęka opadła, ponieważ tak się dzieje, gdy typowa dziewczyna widzi kogoś tak niesamowicie przystojnego, że wszystko, co chcę z nim zrobić jest przekleństwem, a następnie uszczypnąć siebie, aby upewnić się, ze to nie jest sen. Poczułam ciepło mojej skóry, gdy bez słowa podał mi moją książkę, a potem wyciągnął rękę, aby pomóc mi wstać. Podałam mu swoją, bardziej z powodu szoku i tego, że nie wiedziałam co innego mogłabym zrobić. Chciałam coś powiedzieć lub oddychać, czy cokolwiek innego, aby udowodnić temu pięknemu chłopakowi, że w rzeczywistości jestem człowiekiem a nie robotem, kiedy ktoś podszedł do niego i zmarszczył brwi. - Już rzucasz dziewczyny na kolana, Alec?

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 9 To było tak, jakbym patrzyła na Słońce i Księżyc w tym samym czasie. Alec miał potargane, czarne włosy i zielone oczy. Jego podbródek był wyraźnie zarysowany, z lekkim zarostem. Nie było mowy, żeby ten facet był nastolatkiem. Chłopak obok niego, wyciągnął rękę i uśmiechnął się, odsłaniając idealnie proste, białe zęby. Jego włosy w kolorze blond były kręcone, jego skóra miała idealną opalenizną, jakby spędził ostatnie kilka tygodni na Hawajach. Jego dołeczki były tak głębokie, że można było powiedzieć, że często się uśmiechał, gdy drugi facet, Alec nie powiedział ani słowa. Ani się nie uśmiechnął. Ani razu. - Um… - wzięłam rękę chłopaka. – Nie rzucił mnie na kolana, on mi pomagał. Potknęłam się i… - Dlaczego do cholery tłumaczyłam się, jakbym była o coś oskarżona? - Nie martw się. – Facet wzruszył ramionami. – Jestem Demetri. Twoje imię? - Natalee – powiedziałam powoli. – Ale wszyscy mówią na mnie Nat. Miło poznać.. Was obydwu. Demetri wzruszył ramionami. - Yeah, cóż, jesteśmy nowi w mieście, więc jestem pewien, że będziesz widywała nas częściej. Było w nich coś znajomego, ale nie mogłam wyłapać co. Ponownie, chyba za dużo telewizji oglądałam w nocy. Nie ma mowy, że tak naprawdę znałam tych dwóch facetów. Ukradkiem spojrzałam na Aleca. Wydawało się, że napina każdy mięsień w swoim ciele, prawie jakby chciał mnie uderzyć, czy zjeść, a może po prostu zabić gołymi rękoma. Dobry początek dnia. Przynajmniej nie będzie nudno. - Tak.. um.. jak już powiedziałam, miło Was poznać. Ja tylko… - Nie dokończyłam zdania, po prostu poszłam do mojej klasy tak szybko jak mogłam, modląc się cały czas, że mój tyłek dobrze wyglądał w dżinsach i pamiętałam, aby użyć dezodorantu. - Nat! – Evan wyskoczył ze swojego krzesła i podbiegł w moją stronę. – Gdzie byłaś dzisiaj rano? Czekaliśmy, ale wiesz, że byłem głodny i… nie było Cię tam. Przewróciłam oczami.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 10 - Evan, kiedy Ty nie jesteś głodny? I całkowicie zapomniałam, przepraszam. Wzruszył ramionami. - Żadnych przeprosin. Po prostu nie lubię być jedynym rozsądnym, w tym morzu estrogenu. Uśmiechnęłam się. - Racja. Po prostu nienawidzisz być otoczonym przez piękne kobiety. - Powodują, że trudniej mi jeść. - Dlaczego? – Usiadłam i uśmiechnęłam się. - Cóż – pochylił się do przodu. – Nie mogę po prostu jeść z tymi wszystkimi, pięknymi dziewczynami, patrzącymi na mnie i jestem całkowicie pewien, że jedzenie czegokolwiek na wprost dziewczyn, które używają środków przeczyszczających jako pokarmu to szybka droga do zdobycia strzału w twarz. - Ach, to prawda. Proszę – sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam banana z pudełka. – To moja oferta pokoju. - Dzięki Bogu. - Chłopcy. Daj im jedzenie i już masz ich owiniętych wokół małego palca. Evan obrał banana i ugryzł spory kawałek. - Och, proszę... Każdy gość będzie w twoich rękach. Jesteś cholernie gorąca. Przewróciłam oczami, jak to robiłam za każdym razem kiedy dostawałam komplement i odetchnęłam z ulgą, kiedy nauczyciel kazał zająć nasze miejsca. - Teraz, kiedy wszyscy wiecie, nasza szkoła jest częścią międzynarodowej wymiany studenckiej wraz z innymi szkołami. – Pan Meservy odchrząknął i kontynuował. – Więc, jeśli chodzi o ten program… Evan! Wyrzuć skórkę od tego banana gdzieś indziej, być może do kosza? Nie na podłogę albo sprawię, że będziesz szorował ją szczoteczką do zębów. Evan rozłożył ręce i wykonał gigantyczny pokaz rzucając skórkę od banana do kosza i powracając na swoje miejsce. Krzesło pisnęło, przesuwając się po ziemi. - Może pan kontynuować, sir. – Evan zasalutował i mrugnął. Przewróciłam oczami i skierowałam twarz na pana Meservy. Nie był moim ulubionym nauczycielem, prawdopodobnie dlatego, że był dziwnie młody i przypominał mojego ojca. Dziwne porównanie. Wiem. Szczerze, wyglądał dokładnie tak samo jak mój tata na zdjęciach, kiedy był młody. Wiem to tylko

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 11 dlatego, że kiedy moja mama zobaczyła go po raz pierwszy to prawie dostała zawału serca. Ale to mija się z celem. Nauczyciele nie powinni być tylko o parę lat starsi od uczniów. To nie jest w porządku. Musiał walczyć dwa razy ciężej, żeby zdobyć szacunek reszty nauczycieli, nawet jeśli był od nich trzy razy lepszy. Pan Meservy pokręcił głową. - Tak jak mówiłem… - spojrzał ostro na Evana. – Nasza szkoła jest częścią wymiany i mimo, że nigdy nie mieliśmy żadnych studentów wykorzystujących tę wspaniałą możliwość, przybyło tutaj dwóch uczniów pochodzących z Kolumbii Brytyjskiej, których szkoła przyjęła naszą ofertę. Dwóch studentów? Czy to byli Ci chłopacy, których widziałam dzisiejszego poranka? To byli bracia czy tylko przyjaciele? Wyglądali jak zupełne przeciwieństwa. Przygryzłam wargę i zaczęłam uderzać piórem o biurko. - Niech wszyscy ich ciepło powitają i spróbujcie zachowywać się w cywilizowany sposób. Nie chcemy ich przestraszyć i spowodować, że zaczną myśleć, że Seaside jest pełne narkomanów i członków gangów. - Można pomyśleć, że pan Meservy ma powitać prezydenta lub kogoś w tym stylu z tymi wszystkimi ostrzeżeniami, które nam daje, ale ponownie, nic ekscytującego nigdy się tutaj nie działo, więc ma to sens. Nagłe pukanie do drzwi przerwało jego mowę. Wszystkie głowy w pomieszczeniu odwróciły się. Dwóch facetów weszło do klasy. Alec, zamyślony, wyglądał jakby wolał zostać przejechany przez samochód, niż być w tej klasie. I Demetri ze swoim uśmiechem wklejonym w usta, jakby miał więcej zabawy niż przez wszystkie lata. - Witamy, witamy. – Okej, dlaczego pan Meservy się im kłania? Splótł swoje dłonie jakby był w obecności George’a Clooney’a i kłaniał się. Tak, nasz nauczyciel z Seaside w stanie Oregon, po prostu kłaniał się uczniom z wymiany studenckiej. Mogłabym umrzeć. Zszokowana, po prostu patrzyłam jak Demetri uśmiechnął się w moim kierunku i po chwili powrócił wzrokiem w stronę pana Meservy. Alec jednak stał w bezruchu. Jego oczy zdawały się przyciemniać jeszcze bardziej, kiedy patrzył na każdą osobę w sali i mnie. Wiem, ponieważ czekałam na to. Głupia jestem, ale chciałam, żeby spojrzał na mnie. Ponownie, obwiniałam TV. Podobała mi się jego postawa, chociaż wiedziałam, że jest to tylko oznaka

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 12 niedojrzałości i braku osobowości. Ale nic nie mogłam na to poradzić. Demetri mrugnął do mnie, po czym spojrzał na pana Meservy i uścisnął jego dłoń. - Dziękuję bardzo za ciepłe powitanie. Uważam również, że nie byłem tak powitany odkąd zagrałem Księcia w pierwszej klasie. Pan Meservy poczerwieniał po czubki włosów, zdając sobie sprawę, że rzeczywiście kłaniał się do Kanadyjczyków. - Cóż… - odchrząknął. – Ponownie, witamy w Szkole Seaside. Demetri potaknął i ruszył na tył klasy. Alec poszedł za nim, ale zatrzymał się przy moim biurku. Nasze oczy spotkały się i nie mogłam odwrócić wzroku. Wpatrywał się we mnie, tak nieprzyjemnie. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie byłam pewna, co. W końcu, po najbardziej niezręcznej ciszy w klasie, Alec przemówił. - Myślę, że to upuściłaś. – Położył mój różowy długopis na biurko i usiadł na krześle z tyłu. Moje serce biło dziko w mojej piersi. Usta nadal miałam lekko uchylone. Szybko zacisnęłam pióro i chciałam spojrzeć na przód klasy. Było tak, jakby nikt nie widział tego intensywnego napięcia między nami. Poza tym, że pięć minut później, zdałam sobie sprawę z tego, że wciąż zaciskam pióro i jeszcze nie otworzyłam książki. To było tak jakbym odleciała czy coś w tym stylu. - Jezu, Nat, to tylko długopis. – Evan wymamrotał za moimi plecami. Zaśmiałam się razem z nim, nawet jeśli moje serce nadal waliło w piersi. Dwóch nowych uczniów było wspaniałych, co było oczywiste, ale małej części mnie wydawali się znajomi. Jakbym ich wcześniej widziała? Próbowałam spojrzeć do tyłu, zirytowana, że Evan próbuje zablokować mój wzrok. Alec odwrócił wzrok w bok, ale Demetri posłał mi kolejny, zatrzymujący serce uśmiech. I wtedy do mnie dotarło. Wiedziałam dokładnie, kim byli Ci chłopacy. Niestety, moje olśnienie przyszło dokładnie w tym samym momencie, co reszcie dziewczyn. Szepty zdawały się co raz głośniejsze i potem niektóre z dziewcząt krzyknęły. Spojrzałam w tył na Evana, do którego powoli dochodziło to, co się dzieje. Spojrzał na mnie, potem do tyłu na chłopaków, potem znowu na mnie. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam swój telefon, nie dbając o to, czy

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 13 zauważy mnie nauczyciel. Nie było tak, że dam mu dziesięć dolarów za to, że mój przyjaciel był tak boleśnie odłączony od świata, że nie wiedzieć, kim byli Ci faceci. Szukałam AD2 na telefonie i pokazałam Evanowi. - Choler… to znaczy kurczę. Nikt nie mówił, że chłopcy są inteligentni albo taktowni. - To są kolesie z AD2! – zacisnął rękę w pięść i odwrócił się do nich, żeby dać im kiwnięcie głową, co w męskim świecie prawdopodobnie oznaczało – „Co tam? Jesteście spoko, chodźmy na miasto”. Otrzymał w zamian dwa kiwnięcia od super wyglądających chłopaków. Przewróciłam oczami, trochę rozczarowana, że moja fantazja skończyła się, zanim się tak naprawdę zaczęła. Ten dzień nie był dłużej nudny, ale teraz, wiedziałam bez żadnych wątpliwości, że Alec, nie będzie dłużej patrzył w moim kierunku i Demetri, który mając wystarczające szczęście, był typem faceta, który posiada prawdopodobnie każdą STD4 i prawdopodobnie jeszcze inne. Facet był znany ze swoich podbojów. TMZ5 podążały za nimi wszędzie, błagały o odpowiedzi na pytania – co do cholery robią w Seaside? Przeglądałam strony na moim telefonie, próbując znaleźć jakieś plotki, dlaczego poszli do szkoły, zamiast jechać na tournée lub dziwki. - Panno Murray, Twój telefon. – Pan Meservy wyciągnął rękę. Zirytowana, rzuciłam telefon na jego rękę, ale nie przed zablokowaniem, więc będzie musiał użyć hasła. - Ktoś jeszcze chce kusić los? – pan Meservy spojrzał wokół klasy, wyzywając więcej osób do wyciągnięcia telefonów. Ktoś udał odgłos zadławienia za mną i nagle, Alec pojawił się obok mojego biurka. - Um, tak naprawdę to mój telefon. Pomyliła się prawdopodobnie, bo leżał na jej biurku. Pan Meservy przewrócił oczami. - Dobrze, zobaczmy... Jakim cudem miała Twój telefon? - Potknęła się. – Alec wzruszył ramionami, dając uśmiech nauczycielowi. Zadrżałam, kiedy jego ręka delikatnie dotknęła mojego ramienia. – Jej książki i telefon wypadły z jej torby i wtedy zadzwonił dzwonek. Pomogłem jej 4 Choroby weneryczne :D no, no rockmeni w końcu są o to zawsze posądzani:D 5 TMZ (skrót od thirty-mile zone, czyli strefa trzydziestu mil - centrum Los Angeles gęsto zamieszkane przez gwiazdy) jeden z najczęściej cytowanych źródeł informacji ze świata rozrywki w USA.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 14 pozbierać rzeczy, ale musiałem zostawić telefon na podłodze. Prosty błąd. Nawet ja mu uwierzyłam, a wiedziałam, że było to kłamstwo. - Poza tym… - Alec oparł opalone ręce na biurku i uśmiechnął się. – Wszyscy wiemy, jak często mój telefon dzwoni. Prawdopodobnie palił jej ręce. W tym momencie cała klasa zaczęła się śmiać, bo to z pewnością była prawda. Ten facet był gwiazdą. Dorosłe kobiety chciały go zgwałcić. Oczywiście, jego telefon mógł wysadzić mobilny świat. - Dobrze, Alec. Dostaniesz swój telefon na koniec zajęć. Alec odwrócił się plecami do pana Maeservy, powodując to, że zaczęłam ciężko oddychać. Nie odwracaj się od nauczycieli. Najwyraźniej, byłam bezpieczna. - Twój telefon, Nat. – Jego uśmiech zniknął. Podał mi iPhone’a 5, wsuwając go do mojej ręki zanim odszedł do swojego biurka. Telefon w mojej ręce był lśniący i bardziej męski od mojego małego, smutnego w różowym pokrowcu. - Dziękuję – wymamrotałam. Teraz miałam dwie rzeczy, które dotykał i byłam gotowa, aby spaść z mojego krzesła. Poważne. Muszę. Przestać. Oglądać. TV.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 15 RODZIAŁ DRUGI Plotki się rozprzestrzeniły bardzo szybko i już w czasie lunchu, prawie niemożliwym było, aby zobaczyć Aleca i Demetriego bez tłumu ludzi, otaczającego ich na korytarzu. To sprawiło, że zastanawiałam się, czemu wybrali Seaside ze wszystkich miejsc. To prawda, byliśmy w Oregonie, daleko od ich ojczyzny – Kanady i L.A nigdzie w pobliżu, ale wciąż. Mieliśmy Internet. Mieliśmy telefony. W żaden sposób nie byli niewidoczni dla naszego sennego miasteczka. To była tylko kwestia czasu, zanim uciekną stąd. Oni nie mają nawet ochroniarzy! Z westchnieniem, wyjęłam moje pieniądze na lunch, z tylnej kieszeni i spojrzałam na wybór dnia. Tacos albo sałatka. Albo, uśmiechnęłam się figlarnie, sałatka z tacos. Szybko zrobiłam moją mieszankę i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. - Muszę powiedzieć, że - głęboki głos odezwał się za mną – nigdy nie widziałem dziewczyny, która byłaby tak podekscytowana sałatka z tacos. - Cóż. – Odwróciłam się do Demetriego, oczywiście to był Demetri. – Lubię jedzenie. I myślę, że dostanę złotą gwiazdę za bycie kreatywną. Roześmiał się i pochylił się bliżej, jego złote włosy opadły mu z wdziękiem na czoło. - Myślisz, że możesz dla mnie zrobić jedną? Oparłam rękę na biodrze. - To zależy. Czy prosisz mnie, bo nie możesz skompletować własnego, czy szukasz preteksty do rozmowy ze mną? - Oba. Roześmiałam się. - Dobra odpowiedź. Ale ostrzegam, perfekcja nie zdarza się często dwa razy z rzędu. Uśmiechnął się i stanął obok mnie, kiedy robiłam dla niego podobną sałatkę.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 16 - Więc, gdzie są Twoi wszyscy wielbiciele? - Z Alecem. – Skinął głową na drugą stronę stołówki, gdzie Alec otoczony był przez co najmniej pięćdziesiąt osób. Jego twarz była taka przystojna i surowa jak nigdy wcześniej. - Czy on się kiedykolwiek uśmiecha? Demetri pokręcił głową, jasny uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Uśmiechnął się do Ciebie, czyż nie? - To był uśmiech? – podałam mu tacę. – Myślałam, że to był grymas. Ciężko rozróżnić te dwie rzeczy na jego twarzy. - Nie pozwól mu tego usłyszeć. Może się w Tobie zakochać dlatego, że się z nim drażnisz. - Żadnego niebezpieczeństwa zakochania się, bez obaw. – Spojrzałam w dół, więc nie musiałam patrzeć na jego niesamowitą twarz i odeszłam, ale poczułam jego rękę na swoim ramieniu. - Hej, gdzie idziesz? - Zjeść, jak normalni ludzie. To czas na lunch i mamy tylko piętnaście minut. - Usiądź ze mną. – Jego niebieskie oczy zajaśniały i dołeczki zdawały się być jeszcze większe, kiedy uśmiech jeszcze szerzej rozprzestrzenił się na jego twarzy. Głupia gwiazda rocka. - Um, nie, dzięki – powiedziałam tak grzecznie, jak potrafiłam. Jego uśmiech zniknął. Kontynuowałam drogę to mojego stolika, kiedy ponownie poczułam rękę na ramieniu. - Nie, dzięki? Demetri z pewnością się nie poddawał, ale nie chciałam być częścią jego haremu. - Niech zgadnę, nigdy wcześniej nie zostałeś odrzucony. Wyglądał trochę mniej pewnie, kiedy szurał nogami, jego brwi się ściągnęły. - Um, nie, nie naprawdę. - To pierwszy raz dla wszystkiego, Demetri. Ciesz się sałatką. – Poklepałam go po ramieniu i starałam się iść w prostej linii, mimo, że moje nogi były jak z galarety. Dlaczego do cholery odrzuciłam randkę na lunchu z najgorętszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek widziałam? Odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy za mną poszedł. A tam duży szok, był

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 17 otoczony przez co najmniej dwadzieścia dziewczyn, niektóre z nich dotykały jego ramienia lub barku, nawet jego tyłka. Obrzydliwe. I to był właśnie powód dla którego z nim nie siedziałam. Nie byłam nimi. Nigdy nie będę taką dziewczyną. Odrzuciłam włosy z twarzy i opadłam na krzesło. Evan posłał mi zszokowane spojrzenie. - Czy on po prostu poprosił Cię, żebyś z nim zjadła? - Może. - Może? – powtórzył Evan. – Czy jesteś pijana? - Nie – powiedziałam, kiedy otworzyłam sok. – Po prostu nie chciałam z nim jeść. - Racja. A ja nie chcę przelecieć Cameron Diaz. Przymknęłam oczy. - Czy zawsze musi chodzić o seks? - Tak. – Evan posłał mi poważne spojrzenie, biorąc ogromny kęs kanapki. Oficjalnie nie było ratunku dla męskiego gatunku. Kilka minut później zadzwonił dzwonek, przez co mogłam się nacieszyć tylko częścią sałatki. Ruszyłam na następne zajęcia. Kiedy tylko wyszłam zza rogu, chłopak wybiegł z klasy, popychając mnie na szafki i powalając na podłogę. Po raz drugi tego dnia, moje oczy spotkały się z drogimi butami. Byłam w mojej osobistej, nastoletniej operze mydlanej. - Przyrzekam, że nie zrobiłam tego specjalnie – powiedziałam, kiedy uklęknęłam i zaczęłam zbierać książki, wpychając je do torby. Alec pochylił się i pokręcił głową. - Jesteś tego pewna? – Jego usta wygięły się w uśmiechu. Czułam jak moje nozdrza płoną. - Tak, przysięgam. Plus, to nie jest tak, że podróżuję w poszukiwaniu uwagi. To ostatnia rzecz, jakiej chcę. Alec chwycił moją torbę i podał mi ją. - Uwierz mi, jesteś w centrum uwagi, kiedy idziesz wzdłuż korytarza. Miłego dnia, Nat. – Jego zielone oczy zdawały się kpić ze mnie, kiedy spojrzał na mnie od stóp do głów i odszedł w przeciwnym kierunku. Co, jeśli patrzałam jak jego mięśnie napinają się pod koszulką. Westchnęłam i pokręciłam głową. - Naprawdę, Nat? – Evan wyszeptał w moje ucho.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 18 - Cholera! – Podskoczyłam. – Nie strasz mnie tak! - Straszyć Cię? – Evan położył rękę na moim ramieniu i poprowadził mnie do klasy. – Stałem za Tobą koło dwóch minut, mówiąc twoje imię, zanim szepnąłem Ci do ucha. Booże, co to za sprawa z tymi kolesiami? Więc, są gwiazdami rocka. Kogo to obchodzi? Wciąż są gówniani. Wybuchłam śmiechem. - Dzięki, Evan. Twoja elokwencja i mądrość są zawsze tak orzeźwiające. Jego pierś nadęła się, kiedy popchnął mnie złośliwie do klasy. - To jest to, co robię. Dzień mijał powoli. Prawie uwierzyłam, że wszystko jest normalnie. Podeszłam do szafki i siłą ją otworzyłam. To był dopiero poniedziałek i miałam już wystarczająco pracy domowej, aby oficjalnie uziemić mnie w mojej sypialni na resztę nocy. - Więc, co robisz dzisiaj wieczorem? – Ten głos znałam teraz na pamięć. Był głęboki, seksowny i zawsze miał jakiś rodzaj przedłużenia. Może to była moja wyobraźnia, ale zdawało mi się, że wyrazy zawsze się przeciągają, niż gdyby mówiły to normalne osoby. - Praca domowa. – Trzasnęłam drzwiami od szafki i posłałam mu uśmiech. – A Ty? - Whitney. - Co? Demetri posłał mi bezwstydny uśmiech i wybuchnął śmiechem, kiedy moja twarz pokryła się rumieńcem. - Żartowałem, dziewczyno. Naprawdę musisz częściej wychodzić. Pobożne życzenia. - Okej. – Minęłam go, nie będą nawet pewna, dlaczego byłam zła, że żartuję z pieprzenia się z dziewczynami, których nawet nie znam. To naprawdę nie było zabawne dla moich dziewiczych uszu. Spowodowało to tylko, że chciałam go olać. - Co ja zrobiłem? – Stanął przede mną i chwycił mnie za ramiona. Przyglądał mi się od góry do dołu, kiedy jego dłonie pieściły moje ramiona. Jego uśmiech był szyderczy. I nagle chciałam być gdziekolwiek indziej, niż na korytarzu z bardzo atrakcyjnym chłopakiem, który używa wszystkiego, żeby dostać to, czego chce, bez względu na konsekwencje. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknęłam je, kiedy poczułam ciepłą dłoń na moim

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 19 ramieniu. - Naprawdę, Demetri? Błaganie nie jest w Twoim stylu. – To musiał być Alec. Twarz Demetriego natychmiast rozjaśnił uśmiech. - Przepraszam, Nat. On ma rację. Nie błagam. Zazwyczaj nie muszę, ale Ty sprawiasz, że chcę. Oficjalnie stałam pomiędzy dwoma najgorętszymi facetami na tej planecie i wszystkim, o czym mogłam myśleć, to fakt, żeby nie zemdleć. Demetri był przede mną, całe 193 cm i napakowane mięśnie. Odwróciłam się tylko po to, aby znaleźć się naprzeciwko tej samej rzeczy. Tylko, że Alec pachniał jak drogie perfumy. Ten typ, który powinien wypalić Twoje nozdrza, ale zamiast tego sprawia, że chcesz zamknąć swoje oczy i jęknąć. To był prawdopodobnie Abercrombie. Przysięgam, że wprowadzili tam feromony. - Uciekaj stąd. – Rzucił Alec nad moją głową. Demetri skinął głową i odszedł, ale posłał mi uwodzicielskie spojrzenie. Odetchnęłam, nie zdając sobie sprawy, że wstrzymywałam oddech. Ręka Aleca przesuwała się po moim ramieniu, dopóki jego ramię nie owinęło się wokół mnie. Stałam zszokowana. - Jestem pewny, że robisz to często – powiedział, bez patrzenia na mnie. Obserwowałam jego twarz, kiedy jego wzrok biegł po korytarzu. Prowadził mnie do drzwi, jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Oczywiście, stracił rozum. - Wycieczka? – zaoferowałam. Potaknął. Widocznie, Demetri otrzymał w tej rodzinie osobowość. - Nic nie mogę na to poradzić, jestem niezdarna. – Wzruszyłam ramionami, kochając sposób, w jaki ciężar jego ramiona czuję na swojej szyi i ramionach. - Tak, jesteś. - Cóż… - Wyszłam z jego uścisku. – Jak już powtarzam rozmowę, którą miałam, mam mnóstwo pracy domowej, więc do zobaczenia później. – Odeszłam w stronę samochodu, kiedy usłyszałam bolesny śmiech za mną. Odwróciłam się i naprawdę chciałam, żeby po prostu sobie poszedł. Wtedy nie musiałabym patrzeć na sposób, w jaki uśmiech Aleca całkowicie

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 20 zmienia jego twarz. Migoczące, zielone oczy w zasadzie świeciły na jego opalonej skórze. Uniósł ręce w powietrze w geście poddania i podszedł do mnie. Moja niezdolność do oddychania nie pomagała w tej sytuacji. - Myślisz, ze jestem nudny, czyż nie? – Alec wydawał się być rozbawiony, kiedy pochylił się bliżej do mnie. Wyczerpana, roześmiałam się i oparłam ręce na biodrach, walcząc o utrzymanie z nim kontaktu wzrokowego. - Tak. Ale miło jest na Ciebie patrzeć, więc tak długo jak nikt nie pokiereszuje Twojej twarzy, zawsze będziesz w centrum uwagi. Szturchnęłam go, jak bylibyśmy w jakiejś drużynie baseballowej i roześmiałam się. Wyraz przerażenia na jego twarzy był bezcenny. Oczywiście, on również był przyzwyczajony do dostawania, czego chce. - Przepraszam. – Wciąż się śmiejąc, włożył ręce do kieszeni. – Nie jestem przyzwyczajony do tak sporej ilości interakcji społecznej. - Powiedziała, biedna i strapiona gwiazda rocka. - Zadziorna. Podoba mi się to. – mrugnął. – Mogę Cię odprowadzić do samochodu? - Czy jesteśmy w latach pięćdziesiątych? - To Seaside – odpowiedział, oferując mi ramię. Cóż, co mogę zrobić poza przyjęciem jest oferty? Przewróciłam oczami i podałam mu swoje. - Będziesz niósł także moje książki? - Czekaj, chłopacy dalej to robią? - To jest Seaside – przypomniałam mu. Wziął moje książki, jakby ważyły tonę i poszedł ze mną do samochodu. Oczy Aleca przyglądały się mu z uznaniem. - Piękna dziewczyna, prowadzi samochód, nienawidzi gwiazd rocka… hmm, myślę, że mogę napisać o Tobie piosenkę. Moje serce waliło w mojej piersi, ale trzymałam się w ryzach. - Czy teraz następuję moment, w którym mdleję i musze wytatuować sobie Twoje imię na tyłku? - Nie musisz mdleć. – Pochylił się, jego ciało osłaniało mnie przed szkołą, ale powietrze pachniało nie inaczej, jak jego perfumy. – Ale możesz upewnić się, że napiszą to z jednym L?

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 21 Przewróciłam oczami. - Dlaczego tutaj jesteś? - Lubię Cię. - Dzięki – wymamrotałam, czując znajomy rumieniec. – Ale mam na myśli Seaside, Oregon. To dosłownie najnudniejsze miejsce na Ziemi. Cóż, nie sądzę, że to prawda. Ten tytuł aktualnie należy do Boring, Oregon. Jego uśmiech zacisnął się trochę, kiedy oblizał usta i potem odwrócił wzrok. - Zobaczymy się później, Nat. Odszedł bez słowa wyjaśnienia. Jego nastrój zmienił się ponownie. Wskoczyłam do samochodu i pokręciłam głową. To musiał być najdziwniejszy dzień mojej egzystencji. Mój telefon zadzwonił. Wyciągnęłam go z torby. Cholera. Nie był mój. Wciąż miałam telefon Aleca. Jak mogłam o tym zapomnieć? Spojrzałam na ekran. Wyświetlił się mój numer. Chciałam upuścić komórkę jak gorącego ziemniaka, albo przynajmniej go ukryć. O mój Boże, on pomyśli, że poważnie ukradłam jego telefon jak jakiś szalony prześladowca. Nie mając lepszego pomysłu, odebrałam z drżącym „cześć”. - Niegrzeczna dziewczyna ukradła telefon mojego brata – powiedział drwiąco głos. - Hej, Demetri. - Hej, Ty. – Jego głos brzmiał głębiej w telefonie. Moje ciało wzdrygnęło się mimowolnie. Po kilku niezręcznych minutach ciszy, zapytałam. – Czy jest coś, czego potrzebujesz? - To zależy. - Od? - Czy oferujesz pomoc z moimi… potrzebami. - Jesteś obrzydliwy. - Aw, dzięki kochanie. - Popatrz. – Moje ręce trzęsły się, kiedy próbowałam się uspokoić. – Nie chciałam wziąć telefonu Aleca. Czy jest gdzieś tutaj miejsce, gdzie mogę go zostawić, albo coś w tym stylu? Cisza. Po chwili odpowiedział.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 22 - Dlaczego nie zatrzymasz go do jutra? Zobaczymy się w szkole i wymienimy się. - Dowie się, że jego telefon zaginął. Poza tym on ma mój. - Wiem. Właśnie się do niego włamałem. High School Musical, Nat, poważnie? Jęknęłam głośno i walczyłam z chęcią uderzenia głową w kierownicę. - To dobra muzyka do biegania. - Tutaj jest cały soundtrack Hannah Montany. Nie oznacza to, że umieściłaś go na playliście, Nat. - Czekaj. Skąd wiesz, ze Hannah Montana nie jest dobra do biegania? - To mija się z celem. Rozmawiamy teraz o tobie. - Potrzebujesz czegoś jeszcze? – wypaliłam. - Co oferujesz? - Na razie, Demetri. Zakończyłam rozmowę i zignorowałam głupie motyle, które miały na stałe zamieszkać w moim żołądku. Odmówiłam bycia jedną z tych dziewczyn. Spojrzałam w stronę szkoły. To było tak, jakby zobaczyć falę pożądania, wypływającą przed frontowe drzwi, kiedy dziewczyny wychodziły i zaczęły pisać smsy na telefonach, podsuwając w górę swoje spódniczki i chichotały obrzydliwie. Bez wątpienia każda z nich chciała dostać swoją szansę z chłopakami. I ponownie, odmówiłam bycia jedną z tych dziewczyn. Jeśli już, to zachęca mnie do założenia moich wygodnych dresów, żebym mogła odciąć się od groupies. W każdym razie, miałam duży ładunek pracy domowej, ale praca mnie wzywała. Szybko włączyłam silnik i skierowałam się w stronę Seaside Taffy.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 23 ROZDZIAŁ TRZECI - Hej Evan – zawołałam. Drzwi zadzwoniły, kiedy weszłam. Natychmiast poczułam słodkim zapachem toffi i domowych rożków lodowych. - Nat, nie sądziłem, że Ci się uda. – Evan posłał mi grzeszny uśmiech i skinął głową z aprobatą. – Byłaś ze złym chłopcem na parkingu, czyż nie? - Nienawidzę Cię. Założyłam moją rożową czapkę z logo Seaside Taffy i zawiązałam mój fartuch. - Chcesz go. - Kogo? – złapałam kawałek toffi i wrzuciłam do buzi. Evan uderzył mnie w ramię, jakbym była jego kumplem i roześmiał się. - Kogo to obchodzi?! Wszystkie dziewczyny chcą ich obu. Oddałbym moją prawą… - Język. – Nasz szef nagle pojawił się z tylnego biura i zmrużył na nas oczy. Evan podniósł ręce w geście poddania. - Miałem zamiar powiedzieć… - Evan przygryzł wargę w zamyśleniu. Przewróciłam oczami. - Przepraszam, panie Dexter. Postaram się trzymać Evana dzisiaj na krótkiej smyczy. Pan Dexter był naprawdę przeczulony na używanie przez pracowników slangu lub wulgarnego języka. W rzeczywistości, preferuje, kiedy mówimy psiajucha zamiast cholera6 . Prawdziwa historia. Może to dlatego, że cały sklep wyglądał jakby wyszedł z lat pięćdziesiątych. W każdym razie, biedny Evan wciąż nie otrzymał podwyżki, nawet po tym jak przepracował tutaj rok. Trzymał żółte karteczki w swojej skrzynce pracownika dla przypomnienia, żeby nie mówić rzeczy takich jak „dupa” do dzieci. Pan Dexter zniknął i zamknął za sobą drzwi od biura. 6 Chodzi o używanie eleganckiego, zazwyczaj średniowiecznego słownictwa zamiast współczesnego slangu.

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 24 Zaczęłam ciąć toffi, do darmowych próbek. - Więc… - Evan pojawił się obok mnie. – Zechcesz mi powiedzieć, czego chciał pan Rock? Wzruszyłam ramionami. - Chciał po prostu zanieść moje książki do samochodu. Evan zakrztusił się kawałkiem toffi. - Nat, obiecuję Ci, on chcę czegoś więcej niż nosić twoje książki do twojego samochodu. - To nie ma sensu. - Tak, ma. – Evan argumentował. – On chcę wziąć Cię do twojego samochodu i rzucić się na Ciebie na tylnym siedzeniu… mieć szansę z Tobą… mieć spocony, wściekły se… - Evan? – pan Dexter pojawił się ponownie za nami. Ugryzłam się w język, żeby powstrzymać się od śmiechu. Evan westchnął. - Chciałem powiedzieć spocony, zły… Facet naprawdę musiał kontrolować to co mówi. Z przekleństwem, Evan podążył za panem Dexterem do biura, najprawdopodobniej, aby dostać kolejną żółtą kartkę, a ja kontynuowałam cięcie toffi. Dzisiaj były krótsze zmiany, za co byłam wdzięczna. Moja koncentracja nie była dzisiaj zbyt dobra. Telefon Aleca zabrzęczał w mojej kieszeni. Spojrzałam na drzwi biura, aby upewnić się, że są zamknięte, a następnie wyciągnęłam telefon na zewnątrz. Jestem zdruzgotany tym, że twój profil na facebooku jest chroniony hasłem.7 Roześmiałam się i odpisałam. Jestem zdruzgotana, ze próbowałeś wkraść się na moje konto na facebooku. Masz nie jedną tylko dwie tortury? Schowałam telefon z powrotem do kieszeni dżinsów i westchnęłam. W ciągu kilku sekund odpisał na moją wiadomość. Okej, teraz szczerzyłam się jak głupia. Nie mogłam nic na to poradzić. Nie. Nie mam, poza tym wybieram Ciebie na moja ofiarę. Oraz kontrolowanie Twojego facebooka i tweetera jest ostatnia rzeczą, którą chcę robić, Po prostu się nudzę. Tak właśnie wygląda moje życie. 7 Sms w oryginale są pisane ogromnymi skrótami. Praktycznie każde słowo jest skrótem. Amerykanie….

Tłumaczenie: PatiB93 Korekta: ejaaaa 25 Odpisałam mu szybko. Odmawiam użalania się nad tobą. Jesteś Gwiazdą Rocka. Pokonasz to. Nie masz do napisana jakiejś piosenki? Haha Drzwi biura otworzyły się. Prawie upuściłam telefon, ale udało mi się wsunąć go do kieszeni, kiedy wyszedł Evan. - Nigdy nie dostanę podwyżki. Uniosłam brew. - Czy naprawdę sądzisz, że mógłbyś dostać? Masz ten problem wszędzie, gdzie tylko możesz mówić i mówić i… - Rozumiem, Nat – przerwał mi i włączył radio. Spiker zaczął mówić o AD2. - … plotki mówią, że chłopacy znajdują się w Seaside! Teraz ich ostatni hit „Without” - Mam wrażenie, że będę musiała spalić wszystkie plakaty AD2 zanim skończy się rok – powiedziałam. - Ała. Spojrzałam w górę. Alec Daniels stał naprzeciwko mnie. Porwane dżinsy, podarte rękawy i dumny wzrok. Przełknęłam. - Chcesz trochę toffi? Chcę umrzeć. Właśnie zaoferowałam Alecowi Danielsowi toffi, jakby był pięcioletnim chłopcem potrzebującym dawki cukru. - Uch, pewnie. – Chwycił świeżo ucięty kawałek toffi i wsunął go do buzi. Nie mogłam poradzić na to, że gapiłam się, jak oblizuje usta. Boże, musiałam więcej wychodzić, albo przynajmniej umówić się na jakąś randkę. Zamieniam się w tą dziewczynę. Evan szturchnął mnie w bok. - Ugh. – Świetnie, Nat. Genialny początek. – Czy mogę Ci w czymś pomóc? Alec pochylił się, zaciskając dłonie na blacie. - Tak. Potrzebuję torbę z toffi. Dla brata. - Okej, jakie? Alec rozejrzał się, a jego oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczył setki smaków. - Um, ja... Roześmiała się. - Pozwól sobie pomóc. – Obeszłam ladę i chwyciłam torbę. - Wszystko