Xalun

  • Dokumenty480
  • Odsłony34 810
  • Obserwuję66
  • Rozmiar dokumentów587.8 MB
  • Ilość pobrań19 685

Łowca Gildii 04 Ostrze Archanioła

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Moje dokumenty

Łowca Gildii 04 Ostrze Archanioła.pdf

Użytkownik Xalun wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 366 stron)

Tłumaczenie: Em3A, Smok_z Korekta: Perunia Strona 1 z 366

Smok_z rozdziały: 1,5,10,15,20,25,30,36 Em3A rozdziały: 2-4,6-9,11-14,16-19,21-24, 26-29,31-35,37,38 Spis rozdziałów: Rozdział 1 str. 4 Rozdział 20 str. 190 Rozdział 2 str. 13 Rozdział 21 str. 199 Rozdział 3 str. 23 Rozdział 22 str. 209 Rozdział 4 str. 33 Rozdział 23 str. 218 Rozdział 5 str. 44 Rozdział 24 str. 228 Rozdział 6 str. 54 Rozdział 25 str. 236 Rozdział 7 str. 64 Rozdział 26 str. 246 Rozdział 8 str. 74 Rozdział 27 str. 256 Rozdział 9 str. 84 Rozdział 28 str. 265 Rozdział 10 str. 94 Rozdział 29 str. 275 Rozdział 11 str. 103 Rozdział 30 str. 285 Rozdział 12 str. 113 Rozdział 31 str.294 Rozdział 13 str. 123 Rozdział 32 str.305 Rozdział 14 str. 132 Rozdział 33 str.313 Rozdział 15 str. 142 Rozdział 34 str.324 Rozdział 16 str. 152 Rozdział 35 str.334 Rozdział 17 str. 162 Rozdział 36 str.343 Rozdział 18 str. 171 Rozdział 37 str.351 Rozdział 19 str. 180 Rozdział 38 str.362 Strona 2 z 366

Przed Isis -Papo! Papo! - Um, Misho. – Chwycił rozbrykane ciało swojego syna, kiedy mały chłopiec upadł na nierówną wiejską dróżkę i posadził Mishę na swoim, zbrązowiałym, pokrytym bliznami i umięśnionym od pracy w polu ramieniu, powiedział – Co mama dawała ci do jedzenia? Pocieszny chichot, jego syn czuł się bezpiecznie, wiedząc, że ojciec go nie upuści. - Masz dla mnie coś słodkiego? - Zgłodniałem w drodze do domu – drażnił go. – Obawiam się, że wszystko zjadłem. Brwi Mishy zmarszczyły się, jego ciemne oczy przybrały zamyślony wyraz ... wtedy roześmiał się znów, gromkim i głębokim śmiechem, jak na tak małego chłopca. - Papo! – Zaczął zaglądać do kieszeni w koszuli ojca, wydał okrzyk triumfu, kiedy znalazł małą zawiniętą paczuszkę. Uśmiechając się na radość syna, rozejrzał się i zobaczył ją w drzwiach. Swoją żonę. Z ich małą córeczką na rękach. Ścisnęło mu serce, niemal boleśnie. Czasem myślał, że powinien wstydzić się, kochać tak bardzo żonę i dzieci, aż do czasu, kiedy odwiedziny na targu stały się rzadkością ... ale nie mógł przekonać siebie, aby w to uwierzyć. Kiedy inni mężczyźni żalili się na swoje żony, on po prostu się uśmiechał i myślał o kobiecie o skośnych oczach i szerokich ustach, czekającej na niego. Ingrede nie nawidziła swoich ust, chciała mieć mały łuk jak żona ich sąsiada, on jednak kochał jej uśmiech, jej przekrzywione zęby i sposób w jaki zaczynała seplenić, kiedy rozmawiał z nią po zbyt wielu piwach uwarzonych przez syna sąsiada. Odłożył torbę na próg, ujął jej policzek w dłoń. - Witaj, żono. - Tęskniłam Dmitri. Strona 3 z 366

Rozdział 1 Kucając na betonowym molo, oświetlonym tylko przez migocące żółte światło latarni, stojącej parę stóp dalej, Dmitri przechylił ku sobie odciętą głowę, trzymał ją za mokre włosy, nie kłopocząc się rękawiczkami. Elena, pomyślał, nie pochwaliłaby takiego naruszenia zasad śledztwa, ale łowczyni była obecnie w Japonii i nie powinna wrócić w ciągu najbliższych trzech dni. Głowa ofiary była oddzielona od jeszcze nieznalezionego ciała uderzeniami, prawdopodobnie małym toporkiem. Nie była to czysta robota, ale wystarczyła. Skóra, która wydawała się być raczej różowa albo biała za życia, była nabrzmiała i rozmiękczona od wody, ale rzeka nie miała dość czasu, aby zdegradować ją do szlamu. - Miałem nadzieję – powiedział do niebieskoskrzydłego anioła, stojącego po drugiej stronie makabrycznego znaleziska – na spokojne kilka tygodni. Ponowne pojawienie się archanielicy Caliane, uważanej za martwą przez ponad millenium, wstrząsnęło zarówno populacją aniołów jak i wampirów. Śmiertelnicy także coś wyczuwali, ale nie mieli pojęcia o nadzwyczajnej zmianie w strukturze sił Kadry Dziesięciu, archaniołów rządzących światem. Ponieważ Caliane nie było po prostu stara, była starożytna. - Spokój by cię zanudził – powiedział Illium, bawiąc się cienkim srebrnym ostrzem. Przybył poprzedniego dnia, mając poprzedzić powrót Raphaela i Eleny z Japonii, wyglądał nie najgorzej, jak na uprowadzonego i uwikłanego w walkę pomiędzy archaniołami. Dmitri poczuł, jak wykrzywiają mu się usta. Niestety, anioł z niebieskimi, przechodzącymi w srebro skrzydłami i złotymi oczami miał rację. Dmitri nie uległ jeszcze znużeniu, które ogarnęło tak wielu nieśmiertelnych, z prostego powodu, że nigdy nie stał w miejscu. Oczywiście, niektórzy mogli powiedzieć, że posunął się za daleko w innym kierunku, w towarzystwo tych, którzy żyją tylko dla przeszywającej przyjemności krwi i bólu, każde inne uczucie odbierając niewyraźnie. Strona 4 z 366

Ta myśl powinna go zainteresować. To nie tak ... przykuła jego uwagę. Jednak jego nieuchronne stoczenie się w kuszącą ciemnorubinową ciemność nie miało nic wspólnego z obecną sytuacją. - Zaczęły mu wyrastać kły. – Małe, niedojrzałe kły były prawie przezroczyste. – Nie był jednym z naszych. – Dmitri znał imię i twarz każdego wampira żyjące w Nowym Jorku i jego okolicach. – Ani nie pasuje do opisu żadnego Przemienionego, który by zaginął w dalszej okolicy. Illium balansował swoimi ostrzem na czubku palca, żółte światło latarni odbiło się od niego z nieoczekiwanym skrzeniem koloru, zanim zaczął znów się nim bawić pomiędzy palcami. - Mógł należeć do kogoś innego, starał się uciec od Kontraktu i wpadł w kłopoty. Zawsze zdarzali się idioci, którzy starali wykręcić się od swojej części umowy, stu lat służby aniołom w zamian za dar prawie nieśmiertelności. To było bardzo prawdopodobne. Chociaż dlaczego wampir chciałby przybyć do Nowego Jorku, domu archanioła i potężnej Gildii Łowców, mającej za cel tropienie tych, którzy zdecydowali się uciec, było trudne do wytłumaczenia. - Więzy rodzinne – powiedział Illium, jakby czytał w myślach Dmitriego. – Tak młode wampiry mają skłonności do pozostawania w związku ze swoimi śmiertelnymi korzeniami. Dmitri myślał o zawalonej i wypalonej skorupie domu, który odwiedzał dzień po dniu, noc po nocy, aż po wielu latach nie pozostał żaden ślad po stojącym w tym miejscu budynku. Pozostała tylko ziemia, pokryta dzikimi kwiatami, była Dmitriego, zawsze pozostanie jego. - Za długo ze sobą pracujemy, Niebieski Dzwoneczku – powiedział, jego myśli błąkały się po tym omiatanym wiatrem polu, na którym tańczył kiedyś z roześmianą kobietą, podczas gdy jasnooki chłopiec klaskał. - Też tak mówię – odpowiedział Illium – ale Raphael nie chce się ciebie pozbywać. – Srebrne ostrze błyskało coraz szybciej. – Co sądzisz o tatuażu? Podnosząc się, Dmitri odwrócił głowę w inną stronę. Tatuaż znajdował się na górze lewego policzka – czarne znaki przypominały litery pisane cyrylicą, splecione w trzy wijące Strona 5 z 366

się zdania, może w aramejskim, co było zarówno dziwne, jak i niezwykłe ... coś jeszcze z tym związanego niepokoiło Dmitriego. Widział to już wcześniej albo coś podobnego, ale żył już prawie tysiąc lat, a wspomnienie było mniej niż cieniem. - To powinno ułatwić identyfikację. – Światło odbiło się od małych kłów. Uświadomił sobie, co przeoczył na początku. – Jeśli kły są jeszcze niedojrzałe, to powinien być jeszcze w izolacji. Przez pierwsze kilka miesięcy po Przemianie, wampiry są zagubionymi stworzeniami, trochę więcej niż zwierzętami, kiedy toksyna zmieniająca śmiertelnika w wampira rozprzestrzenia się po ciele. Wielu wybiera przeprowadzanie konwersji w indukowanej śpiączce, ze zwyczajnym okresem osłabienia Dmitri spędził miesiące po swojej brutalnej Przemianie zakuty w żelazne łańcuchy na zimnej kamiennej posadzce. Pamiętał niewiele z tego okresu, poza zimnem kamienia przenikającym jego nagie ciało, sztywnym uchwytem obręczy na szyi, nadgarstkach i kostkach. Ale tego co nastąpiło po tym, kiedy przebudził się prawie nieśmiertelny ... tego nigdy nie zapomni, nawet gdyby żył dziesięć tysięcy lat. Dziki niebieski zamigotał mu przed oczami, migotliwe żółte światło zmieniło srebro piór Illiuma w grafit. - Gildia ma dobre bazy danych – powiedział anioł, składając skrzydła i jednocześnie chowając nóż. - Tak. – Dmitri miał sposoby, aby się do nich dostać bez współpracy Gildii, robił tak wiele razy wcześniej, ale mogło być dobrym posunięciem, aby włączyć łowców w tę sprawę, aby mogli zaalarmować go o podobnych przypadkach, ponieważ instynkty wyostrzone przez prawie tysiąc lat krwawego surwiwalu, mówiły mu, że musi zająć się tą sprawą osobiście, nie zdając się na Gildię. – Gdzie jest torba? Kiedy Illium rozwijał czarny worek na śmieci, uniósł brwi. – Myślałem, że Elena cię czegoś nauczyła? Strona 6 z 366

Anioł obdarzył go nieoczekiwanie poważnym spojrzeniem swoich złotych oczu, otoczonych czarnymi rzęsami, przechodzącymi w niebieskie, echo jego włosów. - Myślisz, że upadnę znów, Dmitri? – Wspomnienie w jego głosie szeptało bólem. – Stracę skrzydła? Dmitri nie był zdziwiony pytaniem. Illium był jednym z Siódemki Raphaela, aniołów i wampirów, którzy przysięgli swoje życie archaniołowi, nie tylko dlatego, że był przeraźliwie inteligentny. Napotkał nadzwyczajne spojrzenie. - Spoglądasz na nią, jak nie powinien spoglądać żaden mężczyzna na kobietę należącą do archanioła. – Illium miał słabość do śmiertelniczek, chociaż Elena była teraz aniołem, to miała wrażliwe ludzkie serce, była w myślach śmiertelniczką. Niebieskoskrzydły anioł nic nie powiedział, kiedy Dmitri wkładał głowę do plastikowej torby. Nie było tu więcej dowodów do zebrania, głowa unosiła się na wodach rzeki Hudson, została zauważona i wyciągnięta przez Illiuma, kiedy przelatywał nad rzeką, na krótką chwilę przed tym, jak ostatnie promienie słońca zostały pochłonięte przez noc, mogła przypłynąć skądkolwiek. - Zmusiła mnie – przyznał w końcu. – Ale należy do Ojca, a ja chcę pozostać przy życiu. – Cisza, namiętna, całkowita. Dmitri mógł zostawić to w spokoju, ale chodziło o coś więcej niż niebezpieczne przyciąganie. - To nie zdrada, martwię się. To ty. Włosy przesunęły się Illiumowi po twarzy pod wpływem podmuchu wiatru. - W Amanat – powiedział, mówiąc o zagubionym mieście, na nowo odnalezionym – Elena powiedziała mi, że potrzebuje mnie, abym ją chronił przed tobą. – Nikły uśmiech. – Droczyła się, ale nie stanie się jej krzywda, jeśli będzie miała kogoś po swojej stronie. Dmitri nie spierał się z milczącym osądem Illiuma na temat jego własnych uczuć do Łowczyni Gildii, którą Raphael wybrał na małżonkę. Strona 7 z 366

- Jesteś przekonany, że ocaliła jego życie, kiedy zaatakowała Lijuan? – Raport Illiuma wydawał się przesadzony, ale Raphael potwierdził niektóre z tych rzeczy, kiedy skontaktował się z Dmitrim wkrótce po przebudzeniu Caliane. - Tylko Raphael zna prawdę, ale ja wiem co widziałem – powiedział Illium, jego twarz zabarwiło wspomnienie. – Był umierający, a potem ożył – a płomień w jego dłoniach zabarwił się cieniem świtu. Taki sam delikatny kolor, który miała część skrzydeł Eleny. Dmitri pozostawał podejrzliwy. Elena była najsłabsza z aniołów, jej serce śmiertelnika nawet nie zbliżyło się do siły potrzebnej, aby przetrwać w świecie archaniołów. - Ona jest luką w jego zbroi. Jako drugi Raphaela, Dmitri nie zamierzał zaakceptować tego, chociaż ślubował bronić jej i zamierzał dotrzymać przysięgi do samego końca, bez względu na koszty. - Nigdy kobieta nie zrobiła luki w twojej zbroi? – Jedno z piór Illiuma wypadło ze skrzydła, poleciało nad wodą porwane przez wiatr, zanim dotknęło bezlitosnego betonu. – Przez wszystkie lata, które cię znam, nie miałeś nikogo, kogo obdarzyłbyś prawdziwym uczuciem. Obserwuję drogę dla ciebie, Dmitri. Illium miał ponad pięćset lat, w porównaniu do blisko tysiąca Dmitriego. Nie wiedział o niczym co zdarzyło się wcześniej, jedynie Raphael wiedział. - Nie – powiedział Dmitri, było to kłamstwo, które powtarzał przez stulecia. – Słabość zabija. Illium westchnął kiedy spojrzał na ogniście czerwone Ferrari, które pożądał, nie mógł jednak prowadzić, bo przeszkadzały mu skrzydła. - Nie zatrać swojego człowieczeństwa, Dmitri. To jest to, co cię określa. – Rozpostarł niesamowicie piękne skrzydła i wzniósł się w powietrze z gracją i siłą, które mogły zapowiadać nadchodzący dzień. Strona 8 z 366

Patrzył na wznoszącego się anioła , ku usianemu gwiazdami niebu nad Manhattanem, wyciągającego się ku ciemności nadchodzącej nocy, zanim pełzające cienie przegrają z błyszczącą ciemnością. Usta Dmitriego wygięły się w ponurym uśmiechu. - Swoje człowieczeństwo straciłem dawno temu, Niebieski Dzwoneczku. * Honor znajdowała się w podziemnych głębinach głównego budynku Akademii Gildii, przyglądała się ilustrowanemu czternastowiecznemu tekstowi, dotyczącego Amadeusa Berga, legendarnego łowcy i odkrywcy, kiedy zadzwonił jej telefon. Podskoczyła na gwałtowny dźwięk, podniosła go ze stołu, z miejsca, gdzie go położyła obok swoich kluczy. - Saro? – powiedziała, rozpoznając numer na wyświetlaczu, jako numer osobistego telefonu Dyrektorki Gildii. - Honor. – Zgrzyt. Bez sensu. Sara. – Gdzie jesteś? - W sekcji z rzadkimi księgami w akademickiej bibliotece. – Słabe określenie na wiek ksiąg składowanych tutaj, w ściśle kontrolowanej temperaturze, stało się jej azylem, miejscem kilku przedsięwzięć. - Dobrze. Nie jesteś zbyt daleko. – Dźwięk przerzucanych papierów. – Wieża potrzebuje konsultacji, a ty jesteś szczególnie dobrze przygotowana. Kiedy... Honor nie słyszała reszty słów dyrektorki, ponieważ zadudniło jej w uszach od nagłego przepływu krwi, twarz jej płonęła, tak, że wydawało jej się, że skóra łuszczy się od gorąca, wystawiając jej ciało na bezlitosne powietrze. - Saro – wydusiła z siebie, zaciskając palce na krawędzi blatu, tak mocno, że kości odcisnęły się na skórze, a skóra opalona na jasnobrązowy kolor zbielała – wiesz, że nie mogę. Jej strach był silniejszy niż jakikolwiek żałosny okruch dumy. - Możesz. – Ton Sary był grzeczny lecz dobitny. – Nie pozwolę ci pogrzebać się na zawsze w Akademii. Jej ręka ścisnęła telefon, jej serce biło tak szybko, że czuła ból. Strona 9 z 366

- A jeśli chcę być pogrzebana? – zapytała, znajdując siłę, aby walczyć z przygniatającym strachem, pełznącym wzdłuż jej kręgosłupa. - Wtedy będę musiała być brutalna i przypomnieć ci, że nadal obowiązuje cię kontrakt jako czynną łowczynię. Kolana ugięły się pod Honor, opadła na krzesło. Gildia była jedynym domem, jaki znała, a inni łowcy rodziną. - Jestem instruktorką. – Była to ostatnia próba odwiedzenia jej od tego. - Nie, nie jesteś. – Bezlitosne potępienie, chociaż wypowiedziane łagodnym głosem. – Uczyłaś tylko jedna klasę, od czasu kiedy tu przebywasz. - Ja... - Honor. – Jedno, ostatnie słowo. Zacisnęła dłoń leżącą na stole w pięść, patrzyła nieobecnym wzrokiem w niesamowite błękity i intensywne czerwienie ilustrowanego rękopisu, który upuściła z szokującym brakiem ostrożności na błyszczące drewno. - Opowiedz mi o szczegółach. Sara westchnęła. - Część mnie chce trzymać cię pod kloszem i ukryć cię w miejscu, gdzie nic nie będzie mogło ciebie skrzywdzić, - powiedziała z zawziętością, co zdradziło, że ma dobre serce pod szorstką powierzchownością – ale inna część mnie wie, że pomogę ci pokonać rany nie robiąc tego. Honor wzdrygnęła się. Nie dlatego, że słowa były szorstkie, ale dlatego, że były prawdziwe. Była rozbita, nie pozbierała się przez ostatnie dziesięć miesięcy. - Nie wiem, czy zostało mnie dosyć, aby było co pozbierać, Saro. – Czasem nie była pewna, czy nie znajduje się w tym plugawym lochu splamionym krwią, potem i ... pozostałymi wydzielinami ciała, a jej obecne życie nie jest wytworem pomieszanego umysłu. Strona 10 z 366

Sara opowiadała, a ostrość jej słów była chętnie witanym wsparciem, gdyż były prawdziwe. Ponieważ na pewno, gdyby pogrążała się w fantazji, aby uciec od brutalnej rzeczywistości, nie uczyniłaby Dyrektorki Gildii tak odpychającą. - Ransom i Aswini nie po to ryzykowali swoje życie, aby wyciągnąć cię stamtąd, abyś mogła się odwrócić i poddać się. – Wspomnienie dłoni rozwiązującej jej więzy, ramiona, które pomogły wydostać się jej w bolesne światło. – Pozbieraj się wreszcie do kupy. Żołądek Honor stał się skłębioną plątaniną, jej wolna ręka zaciskała się i prostowała samoczynnie. - Czy teraz mam zasalutować i powiedzieć: tak jest? – Jej słowa nie niosły w sobie kąśliwości, ponieważ pamiętała, że kiedy obudziła się w szpitalu, to zobaczyła Sarę siedzącą obok niej, zaciekłą, ochronną siłę. - Nie – odpowiedziała dyrektorka – mówisz, że ruszasz się, aby wsadzić swoje dupsko w taksówkę. Jest dopiero w pół do dziewiątej, więc nie powinnaś mieć problemów ze złapaniem jakieś. Chłód pełznął po jej po plecach, pot zrosił jej górną wargę. - Czy to z aniołem mam się spotkać? – Proszę powiedz tak, błagała w cichej desperacji. Proszę. - Nie, spotkasz się z Dmitrim. Obraz mężczyzny o ciemnomiodowej skórze i twarzy pięknej w swoim okrucieństwie. - On jest wampirem. – Wydobyła z siebie w niemal niesłyszalnym szepcie.. Wampir, jeśli chodzi o to miasto, do diabła, ten kraj. Sara nie mówiła nic przez dłuższą chwilę. Kiedy odezwała się, zadała jedno druzgocące pytanie. - Jesteś szczęśliwa, Honor? Szczęśliwa? Nie wiedziała już co znaczy szczęście. Może nigdy nie będzie już wiedziała, chociaż sądziła, że nauczyła się czegoś na ten temat, kiedy patrzyła Strona 11 z 366

na biologiczne dzieci w rodzinach zastępczych, po których była rzucana, po tym jak opuściła sierociniec mając pięć lat. Teraz ... - Istnieję. - To wystarczy? Rozprostowała palce z wysiłkiem, zobaczyła półksiężyce odciśnięte w dłoniach, czerwone i gniewne. Gildia płaciła za doradcę, będzie nadal płaciła, tak długo jak będzie tego potrzebowała. Honor poszła na trzy spotkania, zanim uświadomiła sobie, że nie zamierza więcej odezwać się do kochanej, cierpliwej kobiety, która pracowała już z łowcami. Zamiast tego starała się pozostać przytomną, starała się nie pamiętać. Kły zatopione w jej piersiach, wewnętrznych stronach ud, szyi, podniecone ciała ocierające się o siebie obok niej, kiedy łkała i błagała. Na początku była silna, zdeterminowana aby przetrwać i posiekać drani na plasterki. Ale trzymali ją przez dwa miesiące. Wiele mogło stać się z łowczynią, kobietą, przez dwa miesiące. - Honor? – Z głosu Sary wyzierała obawa. – Słuchaj, mam kogoś innego. Nie powinnam naciskać na ciebie tak mocno, tak szybko. Ułaskawienie. Ale wydawało jej się, że miała jeszcze jakieś żałosne resztki dumy, ponieważ miała otwarte usta, słowa wypłynęły z niej bez udziału jej świadomości. - Będę gotowa za dziesięć minut. Zaraz po tym jak się rozłączyła, uświadomiła sobie, że w pewnym momencie chwyciła długopis ... i pisała imię Dmitriego w notatniku, raz za razem. Jej palce chwycił skurcz, upuściła długopis. Znów się zaczyna. Strona 12 z 366

Rozdział 2 Wieża wypełniona światłem dominowała nad panoramą Manhattanu, przebijała chmury, z niej archanioł Raphael rządził swoim terytorium. Honor zarzuciła torbę z laptopem na ramię, po tym jak zapłaciła za taksówkę i rozejrzała się wokół. Ich skrzydła odbijały się od nocnego nieba, skrzącymi się jak diamenty konturami, anioł za aniołem przylatywał, podczas kiedy inne odlatywały. Nie spostrzegła niczego poza niesamowitym pięknem ich sylwetek, ale z bliska byli tak nieludzcy, tak oszałamiający – chociaż w Gildii mówiono, że nie zobaczysz nic nieludzkiego, dopóki nie znajdziesz się twarzą w twarz z Raphaelem. Posiadały odmienne umiejętności i tym samym przydzielano im inne zadania, spowodowało to, że Honor znała Elenę tylko z widzenia, nie mogła wyobrazić sobie, jak łowczyni zdołała uczynić archanioła swoim kochankiem. Oczywiście, w tej chwili, wolałaby mieć doczynienie z Raphaelem, niż mężczyzna, z którym przyszła się spotkać ... który był zarówno koszmarem, jak i mrocznym, uwodzicielskim snem. Zmuszając się do odwrócenia wzroku od iluzorycznie uciekającego nieba, zacisnęła zęby i skupiła wzrok przed sobą, kiedy szła drogą do wejścia do Wieży – strzeżonego przez wampira ubranego w wyraziście czarny garnitur i przylegające do twarzy ciemne okulary. Momentalnie zaschło jej w gardle, kiedy zatrzymała się przed nim, jej wnętrzności skręciły się i czarne plamy wypełniły jej pole widzenia. Nie. Nie. Nie zemdleje przed wampirem. Ugryzła się w język wystarczająco mocno, by łzy pojawiły się jej w oczach, poprawiła pasek od torby i spojrzała w te okulary, aby zobaczyć w nich odbicie własnej twarzy. - Mam spotkanie z Dmitrim. – Jej głos brzmiał miękko, ale nie drżał, a to samo w sobie było zwycięstwem. Wampir wyciągnął rękę, aby otworzyć drzwi mocnym szarpnięciem. - Chodź za mną. Strona 13 z 366

Dowiedziała się, że została otoczona przez prawie-nieśmiertelnych, w chwili, kiedy weszła w chronioną strefę wokół Wieży, ale łatwiej okłamywać siebie, kiedy ich nie widziała. Nie było już odwrotu. Jeden przed nią, jego ramiona okryte perfekcyjnie dopasowaną marynarką, jego skóra zawierająca nutę cynamonu, która mówiła o pochodzeniu z subkontynentu indyjskiego, był po prostu najbliżej. Kilku stało w pobliżu narożników foyer, wyłożonego szarym marmurem połyskującym złotem, eleganccy drapieżnicy stojący na straży. W recepcji, pomimo późnej pory, siedziała piękna kobieta. Recepcjonistka uśmiechnęła się do Honor, jej brązowe oczy o kształcie migdałów, miały przyjazny wyraz. Honor spróbowała uśmiechnąć się, bo jej racjonalna część wiedziała, że nie wszystkie wampiry były takie same, ale czuła się jakby zamarzła. Zamiast zmuszać się do uśmiechu, skoncentrowała się na utrzymaniu się w całości na najbardziej podstawowym poziomie. - Nie reaguje. Katatonia. - Rokowania? - Trudno powiedzieć. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale część mnie sądzi, że byłoby lepiej, gdyby umarła. Leżąc przytomna, gapiła się w mrok w daremnych wysiłkach walki ze zjełczałym koszmarem, prześladującym jej sny, Honor nieraz myślała, że lekarz bez twarzy miał rację, ale dzisiaj pamięć przywoływała inne emocje. Gniew. Stłumione pulsujące coś złapało ją z zaskoczenia. Żyję. Do cholery, zrobiłam to. Nikt nie ma prawa odebrać mi tego. Była zdumiona własną wściekłością, która trzymała ją przez całą podróż windą, gdzie znalazła się uwięziona, jak w małej klatce, z wampirem noszącym garnitur od Armaniego i aurę władzy mówiącą, że nie jest tylko zwykłym strażnikiem. Kiedy drzwi się otworzyły, aby wysadzić ich na piętrze z podłogą pokrytą grubym czarnym dywanem, błyszczącymi ścianami pomalowanymi na ten sam odcień północy, wciągnęła powietrze. Poczuła seksualne tchnienie, którym było przesiąknięte to piętro, Strona 14 z 366

które szumiało prawie niezauważalnie pod powierzchnią – rozkwitnięte krwistoczerwone róże odbijające się na tle czerni, stały w kryształowych wazonach na małych, eleganckich stołach błyszczących czernią, dywan był zbyt puszysty, by nadawał się do normalnego użytku, a obrazy na ścianach błyskały złotem. Dzieło na jednej ze ścian było tak wściekle czerwone, że zwracało uwagę swoim bezlitosnym okrucieństwem. Zmysłowe. Piękne. Zabójcze. - Tędy. Krew w jej żyłach pulsowała w sposób, o którym wiedziała, że nie był bezpieczny w towarzystwie Stworzonego, szła dwa kroki za swoim przewodnikiem, w taki sposób, że gdyby obrócił się chcąc dostać się do jej gardła, od razu mogłaby zareagować. Jej pistolet był schowany w kaburze na ramieniu, ukrytej pod jej ulubioną bluzą w kolorze bladej szarości, nóż miała w otwartej pochwie umocowanej na udzie, ale miała też dwa bardziej ukryte w pochwach przywiązanych do ramion. To jednak mogłoby nie wystarczyć, nie przeciwko wampirowi, o którym instynkt i doświadczenie mówiły jej, że miał ponad dwieście lat, ale przynajmniej nie unikałby walki. Zatrzymał się przed otwartymi drzwiami i skinął na nią zanim odwrócił się w stronę windy. Przeszła przez próg… i zamarła. Dmitri stał po drugiej stronie potężnego szklanego biurka, panorama Manhattanu mieniła się za jego plecami, miał pochyloną głowę, a nici jedwabnych czarnych włosów pieszczotliwie opadały mu na czoło, gdy studiował papier trzymany w dłoni. Jej umysł wrócił do poprzedniego stanu. Wcześniej… wcześniej… była zafascynowana tym wampirem, chociaż widziała go tylko z daleka lub na ekranie telewizora. Fascynował ją do tego stopnia, że zrobiła album z wycinkami dotyczącymi jego życia, ale zaczęła czuć się jak prześladowca, więc w końcu spaliła wszystko. Strona 15 z 366

To nie pomogło pozbyć się jej dziwnego i irracjonalnego przymusu, który czuła wobec niego, odkąd tylko pamiętała. Nic nie pomogło jej się go pozbyć… aż do czasu wilgotnej brudnej piwnicy i koszmaru. To zobojętniło wszystkie jej uczucia, ale teraz zastanawiała się, czy nie była nieco stuknięta, mając obsesję na punkcie nieznajomego, o którym mówiło się, że ma skłonność do zmysłowego okrucieństwa i czerpania przyjemności z bólu. I wtedy podniósł wzrok. A ona przestała oddychać. * Dmitri zobaczył kobietę w drzwiach w kalejdoskopie obrazów. Miękkie hebanowe włosy miała obcięte tuż nad karkiem, zapowiadały jednak obiecującą dzikość loków. Dręczące – udręczone - oczy w najgłębszym odcieniu zieleni były delikatnie skośne. Jasno brązowa skóra, o której wiedział, że mogłaby zamienić się na słońcu w kolor ciepłego miodu. - Urodzona na Hawajach? – zapytał, a było to raczej dziwne pytanie, aby zadawać je łowczyni, która przyszła na konsultacje. Zamrugała, a długie rzęsy momentalnie osłoniły oczy, mówiące o dalekich lasach i ukrytych klejnotach. - Nie. W nieznanym mieście daleko od oceanu. Okrążył swoje biurko ze szkła i stali ruszył w jej kierunku. Przez chwilę myślał, że wycofa się i wyjdzie na korytarz, ale potem usztywniła swoje plecy, została na miejscu. Był świadomy jej strachu - ostrego i gryzącego – który widniał w jej oczach, ale nie zważając na to ominął ją, aby zamknąć drzwi. Umożliwienie jej ucieczki nie miało miejsca w jego planach. Kiedy cofnął się, spojrzał w jej twarz raz jeszcze, wstrętny pulsujący zapach lęku był ściśle kontrolowany, ale jej oddech rwał się, a jej spojrzenie uciekało od jego wzroku, gdy próbował je pochwycić. - Jak masz na imię? Strona 16 z 366

- Honor. Honor. Posmakował imię i zdecydował, że pasuje. - Urodzony łowca? Skinęła głową. Żadna niespodzianka. Elena prawdopodobnie ostrzegła dyrektor Gildii o jego zdolności do korzystania z pnączy o przepięknym zapachu, którego używał by uwieść i zwabić tych łowców, którzy urodzili się ze zdolnością do tropienia śladów zapachowych wampirów. Sara raczej nie wysłałaby mu świeżej ofiary. Ale ta kobieta, ta Honor … chciał użyć na niej soczystych uderzeń woni, dopóki była zarumieniona i zesztywniała, jej pobudzający i charakterystyczny piżmowy zapach docierał do jego zmysłów. To był instynkt, aby przekonać się, czy nie kłamie, wysłał w jej kierunku narkotyzujący podmuch szampana i pożądania, stopionego złota, orchidei w świetle księżyca, czekolady zatopionej w jagodowym pocałunku kobiecej skóry. Honor delikatnie potrząsnęła głową, był to prawie niezauważalny ruch, który jednak odbił się echem kilku zmarszczek na czole. Więc nie wystarczająco silna, by określić siebie lub zostać określoną poprzez Gildię jako urodzony łowca, ale na tyle, by mieć niewielką wrażliwość na zapach przynęty. Nie był zaskoczony, gdy to odkrył, na przestrzeni wieków, odkąd rozwinął swój talent, spotkał już takich jak ona. Wydawali się być przypisani do Gildii, niezależnie od tego, jak mały ślad urodzonego łowcy mieli w sobie. To oczywiście oznaczało, że nie może uwieść Honor tak łatwo, jak mógłby prawdziwego urodzonego łowcę … ale woń nie była jedyną bronią w jego arsenale, gdy chodziło o seks. Skierował wzrok ponownie na nią i zauważył poszarpaną bliznę w miejscu tętnicy na szyi. Skóra w tym miejscu przykuła jego uwagę. - Komukolwiek pozwoliłaś żywić się sobą - powiedział w jedwabistym szeptem, który, jak doskonale zdawał sobie sprawę, był pieszczotliwym ciosem groźby - nie był zbyt schludny. Jej blizny zrobione przez wampira, były postrzępione i szpecące. Jej ręka zacisnęła się na pasku torby, gdy wzruszyła ramionami. Strona 17 z 366

- To nie twoja sprawa. Zaskoczyło go, że znalazła odwagę, by mu to odpowiedzieć pomimo swojego przerażenia, gwałtownie przetaczającego, się przez nią, surowego i krwawiącego, uniósł brew. - Tak to prawda. Posiadł niejedną piękną kobietę, opuścił niektóre z nich, gdy łkały z rozkoszy, inne ze zmysłowej złośliwości, która nauczyła je, by nigdy ponownie nie próbowały bawić się nim. Honor nie była piękna. Było w niej zbyt wiele strachu. Dmitri może i lubił trochę bólu w łóżku, ale w większości przypadków, wolał gdy jego partnerkom także się to podobało. Ta złamana łowczyni, ze swoim przerażeniem, który uczynił powietrze żrącym, sprawiała wrażenie tak kruchej, że mogłaby roztrzaskać się, jak pęknięte szkło, wraz z pierwszym dotykiem jego ust. Pomimo tego chciał przebiec palcami po jej skórze ozłoconej przez słońce, by odnaleźć jej pełne łuki ust i długą linię jej szyi, przymus był wystarczająco silny, by uznał to za ostrzeżenie. Ostatnim razem, gdy zdarzyło mu się myśleć penisem zamiast głową, prawie zakończył swój żywot ulubionego zabójcy archanioła. Odwrócił się, obszedł dookoła elegancki blat biurka i podniósł worek na śmieci leżący na podłodze. - Zakładam, że masz jakieś doświadczenia z tatuażami? Zmarszczyła czoło i zmieszała się momentalnie wypierając o wiele bardziej przykre dominujące nad nią emocje, które dotychczas zauważył. - Nie. Moją specjalnością są starożytne języki i historia. Spryciara dyrektorki Gildii. - W takim wypadku, powiedz mi wszystko, co możesz wiedzieć o tym tatuażu. - Tym razem, używając rękawic, wyciągnął głowę i położył ją na torbie, kikut przywarł do plastiku z nieprzyjemnym ssącym dźwiękiem. Łowczyni cofnęła się do tyłu i zamknęła oczy na widok makabrycznych dowodów przemocy. Kiedy znów na niego spojrzała, zobaczył ponurą wściekłość na jej twarzy, Strona 18 z 366

która okazała się być tak wyrazista, że zastanawiał się, czy kiedykolwiek wygrała coś w pokera. - Myślisz, że to zabawne? - Nie. - Prawda. - Wydawało się bez sensu wrzucanie jej do zamrażarki, gdy byłaś już w drodze. To byłoby nieludzkie, by powiedzieć, że Honor musiała poświęcić chwilę, aby zresetować swoje mentalne parametry. Prawda była jednak taka, że niezależnie od jego ciemnej męskiej urody i współczesnej mowy, nie przebywała w obecności człowieka. Nawet kogoś zbliżonego do człowieka. - Ile masz lat? - Media spekulowały o czterech do sześciu setkach, ale w tej chwili, wiedziała, że byli w błędzie. Bardzo dużym błędzie. Uśmiechnął się delikatnie, ale ten uśmiech spowodował, że włoski stanęły jej na karku. - Wystarczająco wiele, by cię przerazić. O tak. Była uwięziona przez wampiry, które chciały jedynie ranić ją, nosiła blizny ich nadużyć nawet teraz, ale nigdy nie była w obecności kogoś, kto mroził jej krew samą swoją obecnością. Mimo iż był znany jako potężny sukinsyn, bezwzględny, błyszczące ostrze, Dmitri funkcjonował zadziwiająco dobrze w ludzkim świecie. Oznaczało to, że mógł zamaskować swoje prawdziwe ja przed śmiertelnikami, gdy tylko miał na to ochotę, oto kim był pod cywilizowanym czarno-czarnym garniturze - osobą, która spojrzała na odciętą głowę w ten sam sposób, w jaki mogłaby patrzeć na kulę do kręgli. Zachowując tę wiedzę w pamięci, położyła torbę na blacie jego biurka, ponieważ nie było krzesła z jej strony i zmusiła się, by pochylić się bliżej odciętej głowy. - Była w wodzie? - Skóra namoczona i papkowata, pomarszczyła się i nabrała białego koloru. W tej samej chwili obscenicznie przypomniały jej się miłe godziny spędzone w wannie. - W Hudson. Strona 19 z 366

- Musi być zbadana przez właściwy zespół śledczych. - mruknęła, starając się zobaczyć pełne linie tatuażu. - Muszę mieć dostęp do sprzętu laboratoryjnego, żebym mogła… Ręce w rękawiczkach pojawiły się przed jej oczami, wtykając głowę z powrotem do worka na śmieci. - Chodź za mną, mały króliczku. Żar zaczął palić jej wnętrzności, płynąc dalej w jej żyłach, by wypełnić jej twarz, jednak złapała swój laptop i posłusznie poszła za nim. Jego plecy były umięśnione i silne, a włosy błyszczały w świetle bogatą sugestywną czernią. Gdy nie zrównała się z nim krokiem, puścił jej rozbawione spojrzenie przez ramię, poza dźwiękiem jego śmiechu, nie dostrzegała czujnym wzrokiem jakichś oznak minionych wieków. - Ach, staroświecka kobieta. - Co? – Całą swoją koncentrację skupiała na oddychaniu, jej ciało z powodu jego bliskości było przeciążone adrenaliną. - Najwyraźniej wierzysz w podążanie trzy kroki za mężczyzną. Kusiło ją sięgnąć po któryś z noży. Pistolet też by się nadał. Uśmiechał się, jakby mógł czytać w jej myślach, podszedł do innej windy, niż ta którą wjechała na górę, zdjął jedną z rękawic i położył dłoń na skanerze. Podkładka zaświeciła się na zielono i sekundę później drzwi otworzyły się i pokazał ręką by weszła pierwsza. Odmówiła. Może był tak stary, że prędzej piekło zamarznie, niż ona pozwoli sobie odwrócić się do niego plecami, ale logika nie miała szans wobec pierwotnego zwierzęcia ukrytego w środku. Potwory, których nie można poznać na pierwszy rzut oka mogą cię zranić łatwiej, niż te, które możesz od razu rozpoznać. - Starałem się być tylko uprzejmy - wycedził, wchodząc do stalowej klatki i czekając na nią, następnie nacisnął coś na elektronicznej podkładce po jednej ze stron. Winda spadała z prędkością, która powodowała, że żołądek podjeżdżał jej do gardła, ale to nie to ją przerażało. To stworzenie, które przebywało razem z nią w windzie tak na nią działało. Strona 20 z 366

- Przestań - powiedziała, gdy wpatrywał się w nią z tymi swoimi oczami koloru najciemniejszego brązu. Tak, była nim kiedyś zafascynowana, ale to było już dawno temu. Gdy przebywała z nim tak blisko, była bardzo świadoma tego, że nie było bezpiecznie być z nim sam na sam. Był, pomyślała, zdolny zabawić się z nią poprzez rozrywanie jej na strzępy przepięknym jedwabiem swojego głosu. Jeszcze zanim tak naprawdę zacząłby ją ranić. - Twój chłopak - mruknął, kierując wzrok ponownie ku jej szyi – najwyraźniej nie opiekował się tobą tak jak powinien. Narastał w niej histeryczny śmiech, ale opanowała się. Musiał wyczuć jej strach, ale zachowała kamienną twarz. - Nigdy nie zostawiasz śladów na swojej własności Dmitri? Oparł się o ścianę. - Wszelkie znaki zostawiam tylko celowo. - Zmysłowy dźwięk i prowokacyjne słowa, ale było coś twardego w jego spojrzeniu, gdy nadal wpatrywał się w uszkodzoną skórę jej szyi. Blizna nie była aż taka straszna, po prostu wyglądała jakby wampira trochę poniosło podczas pożywiania się. Ale to było dopiero na końcu. Na początku starali się uszkodzić ją tak mało, jak to możliwe, aby mogła w dalszym ciągu zapewniać im pożywienie i przyjemność. Te "cywilizowane" wampiry, starały się niemal delikatnie nią pożywiać, podczas gdy ona leżała naga z zawiązanymi oczami, ich ręce głaskały ją po piersiach i między udami, to było najbardziej przerażające. Oni nadal gdzieś tam byli. Poczuła strumień chłodniejszego powietrza, gdy drzwi się otworzyły. Unikając wzroku Dmitriego, podczas gdy jej wspomnienia groziły, że pociągną ją ze sobą w otchłań, wyszła z windy równocześnie z nim. Jej uwagę przyciągnęły szklane ściany po obu stronach, które ustanawiały granice widocznych przez nie biur, stanowisk komputerowych … i najnowocześniejszych laboratoriów. - Nigdy nie słyszałam, o tym, że macie tu coś takiego. Strona 21 z 366

Dmitri podążył w kierunku laboratorium. - Nowy nabytek. Nie mów o tym nikomu, albo będę musiał odpłacić się wizytą pewnej spokojnej północy, gdy będziesz leżała w swoim łóżku, otulona szczelnie kołderką. Każdy mięsień w jej ciele napiął się po tym niemal leniwym komentarzu. - Plotkowanie nie jest moim zwyczajem. - Tutaj. – Położył torbę na śmieci wraz z zawartością na stole ze stali. Przerażająca natura jego zdania powinna zniszczyć w procesie erozji urok seksu, który nosił jak drugą skórę - jeśli lubisz seks z pocałunkami krwi i bólu. Ale tak się nie stało. Przypominał wyrafinowaną i erotyczną istotę, której jednak nie chciała w swojej sypialni ani za dnia ani w nocy. Jego usta – sama dolna warga w pełni wystarczyłaby, aby skusić kobietę do grzechu - były wygięte, jakby czytał jej myśli. - Potrzebujesz pomocy, by zdjąć skórę? Strona 22 z 366

Rozdział 3 - Nie - Jej reakcja na górze byłą spowodowana przez wstrząs na widok jego znieczulicy, nie miała problemów wykonywać tej makabrycznej pracy własnoręcznie. - Zrobię najlepsze zdjęcia, jak się da, biorąc pod uwagę stan ofiary i będę pracować głównie z nimi. Chcę także użyć mikroskopu na samym tatuażu, by upewnić, że nie przegapię żadnych ważnych szczegółów. Ulżyło jej, wyciągnęła smukły aparat cyfrowy, który nosiła w bocznej kieszeni torby. - Patolog powinien przebadać głowę zanim rozważymy usunięcie skóry – pstryknęła kolejne zdjęcie. - Czy masz kogoś kto może popytać w okolicach salonów tatuażu? – Jeśli im się poszczęściło, może jedna z fotografii była na tyle czysta, by nadawała się do pracy. - Tak. – Wciągnął nową rękawicę na dłoń, aby zastąpić tą, w której wcześniej się pozbył, następnie wyjął głowę z torby, naciągnął mocno skórę na kościach policzkowych i trzymał dopóki nie zrobiła kilku zdjęć w wysokiej rozdzielczości z różnych punktów widzenia. - To powinno na razie wystarczyć. - Położył głowę na tacy i pozbył się torby na śmieci, a ona rozłożyła swojego laptopa i zgrała zdjęcia na twardy dysk. Jej ciało czuło jego każdy, nawet najmniejszy ruch. Była świadoma, że Dmitri umieścił głowę w zamrażarce, a następnie zdjął swoje rękawice i umył ręce. Tak więc kiedy pojawił się obok jej krzesła bez ostrzeżenia, emocje które obudził, zmroziły jej kości, tak złośliwe, że zamknęła część swojego umysłu. A kiedy odsunął jej włosy z szyi, by dotknąć wrażliwej skóry na jej karku, ona… Hałas. Metaliczny trzask. Słowa. Następną rzeczą, którą sobie uświadomiła, było to, że stała kilka metrów od Dmitrego, a wysoki taboret z nogami z kutej stali leżał między nimi. Strumyczek krwi spływał po jego policzku, a jego oczy były skupione na drzwiach za jej plecami. Strona 23 z 366

- Wyjść! Dopiero wtedy, gdy usłyszała trzask drzwi, zdała sobie sprawę, że ktoś próbował interweniować. Miała wilgotne dłonie, a pot spływał jej kropelkami po plecach. Pamiętaj, mówiła do siebie, pamiętaj. Ale czas upływał, a czarna plama przesiąkniętej paniki, rozlewała się ohydnym smakiem na języku. - Zraniłam cię. Podniósł rękę i przetarł palcem po swoim policzku, następnie opuścił go śliskiego i zakrwawionego. - Coś we mnie wydaje się sprawiać, że kobiety chcą używać noży. O Boże. Spojrzała w dół, zdała sobie sprawę, że trzymała ostrze w ręku, a koniec był wilgotny. - Przypuszczam, że nie będziesz chciał przyjąć przeprosin. – Uspokoiła się, jej umysł był tak wstrząśnięty, że zdrętwiał. Wsuwając ręce do kieszeni, Dmitri powiedział: - Nie, ale możesz zapłacić za swoje zbrodnie później. Teraz, potrzebuję tego, co możesz mi powiedzieć o tym. - Muszę przejrzeć pewne teksty z bibliotece Akademii - powiedziała, zmuszając swój mózg do działania, choć jej ręka odmówiła teraz współpracy, w pewnym momencie najwyraźniej wyciągnęła nóż z pochwy na jej udzie. - Dobrze. Pamiętaj jednak, mały króliczku, ani słowa nikomu. - Przesunął się na tyle blisko, że jego ciemne ciepło zaczęło docierać do niej w cichym zagrożeniu, rozłożyło jej zadowolenie dla łopatki. - Nie jestem miłym człowiekiem, gdy jestem zły. Utrzymała swoją pozycję, podejmując nieudaną próbę wymazania upokorzenia po ataku paniki. - Jestem prawie pewna, że w ogóle nie jesteś miłym człowiekiem. Strona 24 z 366

Jego odpowiedzią był powolny uśmiech, który zdawał się szeptać jak płachta jedwabiu, erotyczne szepty, sprawiał, że wilgotniała jej skóra. Nie ukrywał swoich intencji, a jej serce łomotało o żebra. - Nie – powiedziała surowym głosem. - Wyzwanie. – Jeszcze jej nie dotknął, a już czuła pieszczotę tysięcy włosków futra, miękkie i bujne i bezbłędnie seksualne. – Akceptuję. * Dmitri wykonał telefon godzinę później, w międzyczasie musiał uporać się z inną sprawą. - Sara – powiedział, gdy dyrektor Gildii odebrała swoją komórkę. - Dmitri - chłodne powitanie - Czego potrzebujesz? - Chciałbym wiedzieć, dlaczego łowczyni, którą mi posłałaś pokroiła w plasterki moją twarz. – Wprawdzie rana już się zagoiła, ale był to idealny tekst na rozpoczęcie rozmowy. Sara zassała powietrze. - Jeśli coś jej zrobiłeś, przysięgam na Boga, biorę kuszę i przypnę Cię do ściany pieprzonej Wieży. Dmitri lubił Sarę. - W czasie, gdy rozmawiamy, ona wraca już do domu. - Dług krwi zaistniał między nim i Honor, wolałby rozliczyć się prywatnie. – Dałem jej ludzkiego kierowcę. Sara zamruczała coś pod nosem. - Ona jest najlepszą osobą do tego zadania. Wpatrywał się w świetliście jasną panoramę Manhattanu. - Kto zrobił jej te rany na szyi? Strona 25 z 366