„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
2
Zapraszamy do czytania i komentowania
wspólnego dzieła:
„Seventh Grave and No Body”
- Darynda Jones
Tłumaczenie dla DivineHotties
– Wiedźmy w składzie [alfabetycznie]:
agnes_ka1, DirtyBlack_, ewela–ewela,
madlen_, nocna_czekoladka, NoRegrets_,
Sechmet81, waydale
Betował – Wiedźmin:
Slawek01_
ZZAAKKAAZZ RROOZZPPOOWWSSZZEECCHHNNIIAANNIIAA!!
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
3
Rozdział 1
Często sprawdzam swoje zdrowie psychiczne.
Od czasu do czasu mi odpowiada.
– NAPIS NA T–SHIRCIE
Gdyby kobieta zawodząca z tylnego siedzenia SUVa agentki Carson nie była
już martwa, z chęcią bym ją udusiła. Z ogromną chęcią. I z wielką żywiołowością.
Jednak niestety moja była najlepsza przyjaciółka Jessica była naprawdę nieżywa, do
tego bezustannie nawijała jak to jej śmierć była moją winą. Co nie było prawdą.
Tylko po części się do tego przyczyniłam. To nie ja ją kopnęłam, by spadła z
siedmiopiętrowego dźwigu windy.
Chociaż zaczynałam żałować, że tak się nie stało. Wtedy przynajmniej
miałabym powód wysłuchiwać jej nudnego biadolenia. Życie było zdecydowanie za
krótkie na te bzdury.
Po przewróceniu oczami tak mocno, że prawie wypadły mi z orbit, spojrzałam
na kierowcę i właścicielkę samochodu, agentkę Carson. Właściwie była to agentka
FBI Carson, ale to było jak dla mnie zbyt wiele sylab. Nalegałam, by zmieniła imię na
SAC – albo nawet na FBISAC, bo mogłybyśmy mówić do niej Phoebe – ale nie
chciała się zgodzić.
Jej strata. Nie wiadomo ile czasu zaoszczędziłaby, gdyby darowała sobie
wszystkie te sylaby.
Na szczęście, SAC nie mogła usłyszeć Jessiki, jednak inne nadprzyrodzone
stworzenia znajdujące się w samochodzie – wliczając w to pana Reyesa Alexandra
Farrowa, seksownego przystojniaka siedzącego w cielesnej formie po środku tylnej
kanapy – z pewnością mogły. Jednakże to była jego wina. To on nalegał na to, by
bawić się w mojego ochroniarza, odkąd dowiedzieliśmy się, że banda ogarów
piekielnych uciekła przez roztopioną bramę podziemi i była teraz w drodze do tego
świata, by mnie załatwić.
Przy pomocy dywersyjnej taktyki – ponieważ w niepokojącym stopniu miałam
wrodzoną zdolność do wizualizacji własnego rozczłonkowania – pracowałam nad
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
4
niektórymi nierozwiązanymi sprawami, na które SAC prosiła, bym rzuciła okiem, by
sprawdzić, czy nie znajdę czegoś ciekawego. Dobra, wszystkie były ciekawe, ale ta
jedna w szczególności mnie przyciągała. Wabiła mnie. Błagała o rozwiązanie. Pięć
osób – dwoje dorosłych i troje dzieci – zostało zabitych jednej nocy, kiedy
przygotowywano letni obóz biwakowy dla dzieciaków specjalnej troski.
Każde z nich zostało wiele razy pchnięte nożem. Następnego dnia rano inny
nadzorca obozowy znalazł ich w kałuży krwi. Jednak dziewczynka, córka
zamordowanych nigdy nie została odnaleziona.
Jedynym podejrzanym jakiego mieli był bezdomny, który przeszukiwał
okoliczne kempingi, kradł biwakowiczom jedzenie, kiedy chodzili na wycieczki bądź
spali. Jednak śledczy nigdy nie udowodnili mu powiązania z morderstwami. Nie było
choćby jednego odcisku palca. Ani kropelki krwi. Ani jednego włosa podejrzanego.
Zatem sprawa leżała nierozwiązana. Aż do teraz. FBI wreszcie zmądrzało i
zaufało, że Charley Davidson doprowadzi sprawcę przed oblicze wymiaru
sprawiedliwości. Ponieważ to właśnie robiła Charley. Przyprowadzała morderców
przed sąd. Również odnajdywała zagubione psy, zdradzających małżonków i tropiła
miejscowych złodziejaszków. I rzadko mówiła o sobie w trzeciej osobie.
Miałam również kilka innych specjalizacji. Przeważnie dlatego, że urodziłam
się jako Ponury Żniwiarz. Widziałam martwych, co pomagało mi rozwiązywać
sprawy. Dziwne, jak łatwo można było zamknąć sprawę, jeśli pytało się o nią ofiarę.
Nie to, że zawsze mogłam liczyć na nadnaturalną przewagę. Niektórzy po prostu nie
wiedzieli kto ich zabił. Było to rzadkością, jednak się zdarzało. Umysł z traumą był
skomplikowany. Mimo to w większości przypadków było mi łatwiej.
Jednak w tym przypadku szanse na to, że po dziesięciu latach znajdę zmarłych
wiszących nad miejscem mordu były znikome. Mimo to warto było sprawdzić,
dlatego właśnie zgodziłam się, by SAC przyjechała po mnie o nieludzkiej godzinie
czyli szóstej rano i by zawiozła mnie na miejsce zbrodni. Niestety wraz ze mną zabrał
się dwuosobowy bagaż, który siedział teraz na tylnej kanapie. Była to Jessica, moja
była najlepsza przyjaciółka winiąca mnie za swoją śmierć. Do znudzenia. I Reyes,
mój narzeczony, winiący mnie za swój podły nastrój. Wybrałam, by ignorować ich
oboje.
– Widok jest cudny – powiedziałam, gdy wjechałyśmy w góry Jemez. Słońce
ledwo wstawało ponad wierzchołkami drzew, rzucając na nas pomarańczowy blask.
Sosny i świerki błyszczały w porannej rosie, ich cienie przesuwały się za naszymi
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
5
oknami, gdy wjeżdżaliśmy głębiej w las. W Albuquerque nie widywaliśmy zbyt wiele
zieleni, zatem to, że znajdowaliśmy się zaledwie godzinę drogi od miasta nie mieściło
mi się w głowie. Uwielbiałam Jemez.
– Nieprawdaż? – zgodziła się SAC.
– Tata przywoził nas tutaj na motocyklu. Ale czy to nie są ziemie rezerwatu? –
zapytałam. – Jakim cudem FBI sprawuje tutaj władzę?
– Prawo plemienne jest złożone – powiedziała, a jej brązowe włosy obcięte na
boba zakołysały się, gdy po raz setny tego ranka spojrzała we wsteczne lusterko.
Jednak nie patrzyła na drogę za nami. Sprawdzała nadąsanego mężczyznę
siedzącego z tyłu. – W sprawach jak ta, przejmujemy śledztwo, ponieważ kemping
nie znajduje się na ziemiach Indian Pueblo. Tak czy inaczej, sensowne było
zaangażować organa zewnętrzne. Jeden z dzieciaków był rdzennym Amerykaninem,
co stanowiło odrębny problem, ale rada plemienia była bardziej niż szczęśliwa
mogąc przekazać nam dochodzenie. – Zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy i znów
spojrzała w lusterko wsteczne. Nie mogłam jej za to winić. Reyes był kimś, na
którego często zwracało się uwagę. A skoro potrafiłam wyczuwać emocje innych
ludzi, jak niektórzy potrafili przewidywać zmianę pogody, czułam każdą uncję ciepła
jaka od niej wypływała z powodu jego bliskości. Pociągał ją niczym gorąca herbata w
jesienny dzionek, jednak dobrze to ukrywała. Musiałam jej to przyznać.
Była ciekawa, ale ostrożna. Ponieważ Reyes był mroczny, niebezpieczny i był
enigmą nawet dla mnie, dobrze, że SAC się pilnowała. Nie było wątpliwości, że jego
surowy magnetyzm i zmysłowy urok podświadomie wysyłały słodkie, pulsujące fale.
Albo to, albo miałam owulację.
Nie, czekajcie. Nie było na to szans. To był on. Był to skutek uboczny
stworzenia przez najpiękniejszego anioła, jaki kiedykolwiek spadł z nieba, wykucia w
ogniach grzechu i degradacji. Był wszystkim, przed czym ostrzegały was matki.
Sama walczyłam, by co kilka sekund nie rzucać na niego okiem. Jednak tak na
wszelki wypadek postanowiłam zaryzykować i zapuścić żurawia. Wyciągnęłam
komórkę, ustawiłam kamerę w tryb selfie i obróciłam ją tak, by pokazywała
mężczyznę siedzącego po środku tylnej kanapy. Odchylił się w jedną stronę i siedząc
rozciągnięty na skos siedzenia, z jedną ręką opartą za zagłówkami i przyglądał mi się
spod rzęs. Studiował mnie.
Uniosłam podbródek odmawiając patrzenia w jego mroczne, zamyślone oczy.
Byłam na niego tak zła, jak on był na mnie. Od dwóch tygodni nalegał na
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
6
eskortowanie mnie wszędzie, zaniedbując przy tym własne obowiązki w barze, przez
zabawianie się w moją niańkę.
Oczywiście, nosiłam teraz jego dziecko, a mała była wielką sprawą.
Jej przeznaczeniem był ratunek świata i takie tam. Zatem nie mogłam być
zbyt zła. No i Reyes był miły dla oka, gdy się krzywił. Jeśli miałam być szczera, ten
grymas tylko dodawał mu uroku. Szlag by go trafił. Kiedy ja się tak krzywiłam,
wyglądałam jakbym miała zatwardzenie. Trzeba było przyznać, że syn Szatana
krzywił się pierwszorzędnie.
Chociaż to nie tak, że miał do tej złości powody. Przynajmniej nie do takiej
złości. Próbowałam się wymknąć z mieszkania, by na tę wyprawę jechać tylko z
agentką Carson i spędzić trochę czasu w babskim towarzystwie. Jednak wkrótce się
przekonałam, że był to zły pomysł. Zanim SAC podjechała pod nasz budynek,
wielokrotnie mi to wypomniał, przypominając, że Dwunastka, inaczej znana jako
wcześniej wspomniane piekielne ogary, deptała mi po piętach. Jednak nawet jeśli
uda im się przedrzeć przez pustkę zapomnienia – obszar znajdujący się pomiędzy
piekłem a tym światem i nawet jeśli uda im się wejść w nasz wymiar, nadal będą
miały na tej płaszczyźnie pewne ograniczenia.
Zatem po dziesięciominutowym wykładzie, polegającym na tym, że Reyes
angażował się w to, co mówił, a ja niecierpliwiąc się stukałam stopą o chodnik, w
końcu przyjechała po nas agentka Carson. Zdziwiliśmy ją nieco, gdy oboje
wpakowaliśmy się do jej służbowego samochodu, jednak szybko wyjaśniłam, że
Reyes, mój narzeczony, cierpi na lęk separacyjny.
Dobrze to przyjęła. Była super cool. Przeważnie. Raz jedyny zagroziła, że mnie
aresztuje i spędzę resztę życia w więzieniu, jeśli w pełni nie zechcę współpracować.
Jakbym miała współpracować z powodu jej gróźb. Poza tym jedynym małym
incydentem – albo i dwoma, kiedy myślałam, że odstrzeli mi twarz albo kopnie mnie
tak, że polecę do Chin – była słodka i przyjemna. A Reyes wydawał się ją jeszcze
bardziej roztapiać. Była ciepła. Naprawdę ciepła. A od jej ciepła było i mnie ciepło. I
to bardzo. Nie mogłam mieć stuprocentowej pewności, ale podejrzewałam, że
byliśmy w środku miłosnego trójkąta.
– Jakby… – powiedziała Jessica, zmarła banshee siedząca z tyłu – …nie było
wystarczająco źle, nigdy nie wyjdę za mąż. Nigdy! Wiesz jak to jest? – Jej długie,
rude włosy trzęsły się niemal tak bardzo jak moje ręce. Odwyk kofeinowy był do
dupy, czego dowodem było drżenie moich kończyn. Jednak ona aż wibrowała z
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
7
powodu gniewu. Mściwej, złośliwej wściekłości, przez którą jej orzechowe tęczówki
błyszczały jasną zielenią.
Jessica i ja byłyśmy przyjaciółkami w liceum, aż popełniłam błąd i
powiedziałam jej nie tylko o tym co potrafię – widzieć zmarłych – ale także o tym,
czym byłam – Ponurym Żniwiarzem. Pozbierałam się dopiero, gdy w szkolnej
toalecie pojawiła się zakapturzona, bezcielesna istota, którą zwykłam nazywać
Wielkie Zło. Okazało się, że tą zakapturzoną postacią był Reyes, ale dowiedziałam się
o tym całą dekadę później. Nadal miałam go o to wypytać. Co w ogóle robił w
damskiej łazience? Zbok.
Jessica nie przyjęła dobrze mojego wyznania. Nim się ode mnie odwróciła,
myślałam, że była dobra i silna. Jednak strach przekształcił ją w coś zupełnie innego.
Jej żywiołowość, jej gniew i zdrada skradły mi dech z piersi. Płakałam wiele dni – nie
na jej oczach oczywiście, nigdy nie przed nią – i popadłam w głęboką depresję, z
której wychodziłam przez wiele miesięcy.
Kiedy zaczęła się pojawiać w barze, był to pierwszy raz, gdy zobaczyłam ją od
czasu liceum. Kiedy Reyes odkupił bar od mojego ojca, wiele kobiet zaczęło do niego
napływać. Niestety Jessica nic się nie zmieniła. Nadal mnie nienawidziła i
wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, by mi dopiec i dokuczyć na oczach
swoich koleżanek. Kiedy lokalny mafioso wziął ją za moją przyjaciółkę i ją
uprowadził, trzymając jako zakładniczkę, bym wykonała dla niego robotę, sprawy
wymknęły się spod kontroli. A ja myślałam, że wcześniej mnie nienawidziła!
Zatem na cztery osoby siedzące w samochodzie, trzy były wkurzone. Czułam
się więc jakbym klaskała w chórze u Rubika, jednak wątpiłam, by ktokolwiek oprócz
mnie się tym przejmował, zwłaszcza, że agentka Carson nie znała o mnie prawdy. I
nie miała pojęcia, że w nieuchronnej przejażdżce do piekła jedzie z nami martwa
szurnięta laska. Jessica z pewnością pójdzie do piekła. Nie była miłą i dobrą osobą.
Musiało istnieć wyjątkowe, mniej wulkaniczne miejsce w piekle, które było
wydzielone i czekało na ludzi, którzy nie do końca byli źli, tylko nieco mściwi.
Mogliby je nazywać Dzielnicą Królowych Dramatu. Zapewne było tam tłoczno.
Słuchając jazgotania Jessiki na temat tego jak już na zawsze pozostanie starą
panną – Ludzie nadal używali takiego określenia? – postanowiłam mojemu
naburmuszonemu narzeczonemu wysłać smsa:
MÓGŁBYŚ COŚ Z TYM ZROBIĆ?
Wyciągnął z kieszeni telefon i zachowując się jakby to było coś dziwnie
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
8
seksownego, popatrzył na mnie przez pełne trzy sekundy, nim przeczytał moją
wiadomość. Jego twarz pozostała niewzruszona, gdy odpisywał.
Chwilę później mój telefon zawibrował.
DLACZEGO MIAŁBYM COŚ Z TYM ROBIĆ? TO CIĘ KRĘCI.
Co? Odwróciłam się i przeszyłam go surowym spojrzeniem, po czym
odpisałam, moje palce dosłownie latały po klawiaturze:
ZŁY TYP KRĘCENIA, PROSZĘ PANA. TEN TYP KRĘCENIA MOŻE ZOSTAWIAĆ ZA SOBĄ
TRUPY. BEZ JEŃCÓW. TO BARDZO… TESTUJĄCE MOJĄ CIERPLIWOŚĆ.
– W chwili, w której będziesz próbowała wyjść za mąż… – kontynuowała
Jessica swoje biadolenie jako niekończący się strumień gróźb i skarg, a ja
wyobrażałam sobie jak musi wyglądać życie agenta urzędu skarbowego. –
…potargam ci sukienkę na paski w noc przed ślubem i…
Najwyraźniej Reyes też był nakręcony. Puścił do mnie oko, jego niedorzecznie
długie rzęsy sprawiały, że jego kawowe oczy błyszczały w tym porannym słońcu, po
czym posłał przez ramię mordercze spojrzenie. Oczy Jessiki wytrzeszczyły się z
niespotykaną szybkością, a jej ujadanie natychmiast ucichło. Decydując dąsać się w
ciszy, skrzyżowała ramiona na piersiach i zagapiła się w okno.
Z uśmiechem zadowolenia napisałam:
JESTEM CI WINNA ZA PRZYSŁUGĘ.
WIEM.
PŁATNOŚĆ MOŻLIWA W RATACH?
MAM KILKA PLANÓW RATALNYCH. MOŻEMY WYPRACOWAĆ SZCZEGÓŁY, KIEDY
DOTRZEMY DO DOMU.
Moje podbrzusze ścisnęło się z zachwytu. Rany, ciężko było długo się na niego
złościć.
DOBRA.
– Skąd pochodzisz? – Agentka Carson spytała Reyesa. – Pierwotnie.
Znów się obróciłam, by na niego spojrzeć, tym razem posyłając mu
ostrzegawcze spojrzenie. Carson była agentką FBI, ale nie chciałam jej za wiele
ujawniać. Nie, by jej nie wystraszyć.
Przyjrzał się moim ustom, ani trochę nieporuszony moim spojrzeniem, po
czym w końcu odpowiedział:
– Stąd i stamtąd.
Usiadłam zrelaksowana. Nie powiedział, że pochodzi z piekła. Dzięki Bogu nie
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
9
powiedział, że z piekła. Zawsze trudno było wytłumaczyć znajomym, że czyjś
narzeczony naprawdę urodził się i wychował w odwiecznych płomieniach potępienia.
Że jego ojciec naprawdę jest wrogiem publicznym numer jeden. I że uciekł z piekła i
urodził się na ziemi jako człowiek, by być ze swoją ukochaną. Mimo że brzmiało to
bardzo romantycznie, było trudne do wyjaśnienia bez ściągania na siebie facetów z
siatką na motyle i sweterkiem z za długimi rękawkami.
– Długo mieszkasz w Albuquerque? – zapytała.
Teraz szukała informacji. Wiedziała kim jest. Wszyscy wiedzieli.
Był czymś w rodzaju lokalnego celebryty, gdy państwo wypuściło go z
więzienia gdzie niesłusznie siedział za zabicie faceta, który go wychowywał –
wychowywał to tak bardzo przesadzone słowo. Tak naprawdę nie mieli wyjścia, kiedy
rzeczony człowiek pojawił się całkiem żywy. Wprawdzie Reyes zerwał mu kręgosłup,
jednak Walker nadal żył i oddychał. Choć przez rurkę! To było najlepsze. Wszelakie
doniesienia o niesłusznym skazaniu Reyesa były bardzo popularne. Wprawdzie nie
tak często śledzone jak nowe odcinki Breaking Bad, mimo to popularne.
– Odkąd pamiętam – powiedział, odpowiadając na jej pytanie.
– Kupił od mojego taty bar – powiedziałam, chcąc zmienić temat.
– Słyszałam – rzuciła. Odrobiła pracę domową. Zapewne znała rozmiar jego
buta oraz to jaką lubi kawę.
Kawaaa…
Dostałam ślinotoku na samą myśl. Minęło kilka godzin odkąd wypiłam ostatni
kubek. Kilka dni temu przeczytałam, że kofeina może być szkodliwa dla dzieci w
łonie matki, więc zmusiłam się, by ją rzucić. Ale miałam tego nie przetrwać. Nie było
opcji. Nijak. To się po prostu miało nie udać.
– Przywykłeś już? – zapytała Reyesa, odnosząc się do jego życia na wolności.
– A może AC? – zapytałam, znów chcąc zmienić temat. Poczułam, że Reyes
spiął się pod naporem jej pytań, ale ona szczerze była ciekawa. Z pewnością czuł to
tak wyraźnie jak ja. No ale przecież nie mieliśmy najszczęśliwszego poranka. Lepiej
było nie przeginać.
– Co? – zapytała.
– Twoje imię. Specjalna Agentka Carson jest bardzo bezosobowe, nie
uważasz, biorąc pod uwagę wszystko, co razem przeszłyśmy? No i już wielokrotnie
pokrzyżowałaś moje próby zmienienia ci imienia na SAC.
– Masz szczęście, że cię przyłapałam. To przestępstwo zmienić komuś imię
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
10
bez jego zgody.
– Szczegółów się czepiasz. – Machnęłam lekceważąco ręką. – Chodzi mi o to…
– Kit – powiedziała, przerywając mi.
– Kit? – zapytałam oszołomiona.
– Tak mam na imię.
– Nazywasz się Kit Carson?
Zagryzła zęby, przez które syknęła:
– Tak. Coś ci się nie podoba?
– Nie. Nic. – Powtarzałam sobie to w głowie. – Podoba mi się. Kit Carson.
Dlaczego brzmi to znajomo1?
– Nie potrafię sobie wyobrazić.
– To mogę mówić ci Kit?
– Tylko jeśli chcesz zostać aresztowana.
– Och.
Jej mina złagodniała.
– Żartowałam. Oczywiście, że możesz mówić mi Kit. Nawet możesz mówić mi
George jeśli chcesz. Wszystko, przynajmniej póki przestaniesz nazywać mnie SAC.
– George też mi się podoba – powiedziałam – ale już takie imię nadałam
prysznicowi Reyesa. Myślę, że mogłoby wyjść z tego wiele nieporozumień, gdybym
na przykład zapytała Reyesa: „Wypolerowałeś Georgowi kurki?” – Uniosłam brwi. –
Już wiesz o co mi chodzi?
Niewielki rumieniec odmalował się na jej twarzy.
– Więc może zostaniemy przy Kit.
– Dla mnie super.
– Dobrze się czujesz? – zapytała, przez co podążyłam wzrokiem tam gdzie
ona, czyli na moje dłonie.
Wiedziałam. Wyglądałam jak ćpun na głodzie.
– Och tak, nic mi nie jest. Właśnie rzuciłam kofeinę.
Pomrugała w osłupieniu kilka razy.
– Ach, cóż, to by wyjaśniało brak przy tobie kawy. Dziwnie widzieć cię bez
kubka.
– Czuję się dziwnie.
– Bo?
1 Kit Carson – amerykański podróżnik, badacz Dzikiego Zachodu, generał i uczestnik wojny secesyjnej.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
11
Popatrzyłam na nią unosząc brwi.
– Masz zamiar wyjaśnić? Dlaczego spośród wszystkich ludzi, akurat ty
rzuciłaś kofeinę?
Rzuciłam okiem przez ramię, po czym powiedziałam:
– Jestem w ciąży.
Kit wzdrygnęła się odruchowo na tę wieść. Dosłownie. Uderzyła kolanami o
kierownicę, przez co wyjechaliśmy na przeciwległy pas ruchu i jechaliśmy pod prąd.
Cóż, jechalibyśmy, gdyby był jakiś prąd.
Wyrównała kierunek jazdy, wzięła głęboki wdech i powiedziała:
– Nie ma mowy. Naprawdę? Ty? Matką?
Zagapiłam się na nią…
– Co u diabła? Mogę być matką. Właściwie będę świetną mamą.
– Och – powiedziała starając się wyjść z szoku. – Tak, masz rację. Chociaż
będziesz chodzić na zajęcia, prawda? Żeby nauczyć się czego trzeba?
– No błagam. Już wszystko obmyśliłam. Kupię złotą rybkę. Poćwiczę na niej.
No wiesz, zacznę od czegoś małego i powoli przejdę do dzieci.
– Porównujesz hodowlę złotej rybki do wychowywania dziecka?
– Nie. – Zaczęłam się bronić, nawet jeśli jej reakcja była całkiem na miejscu.
Nie było chyba nikogo innego na świecie mniej wykwalifikowanego w kwestii
macierzyństwa niż ja. – Mówię tylko, że jeśli uda mi się nie uśmiercić złotej rybki, z
pewnością nie uśmiercę dziecka.
Stłumiła chichot pod maską kaszlu. To było oryginalne.
– Zdajesz sobie sprawę, że w wychowywaniu dziecka chodzi o coś więcej niż
by go nie uśmiercić?
– Właściwie to tak – odpowiedziałam, brzmiąc bardziej pewnie niż się
czułam. – Możesz mi wierzyć, że nad tym panuję.
– A kiedy już przejdziesz do dzieci, skąd weźmiesz dziecko? No wiesz, to do
ćwiczeń?
– Nie myślałam jeszcze tak daleko w przód. Skupiałam się bardziej na złotej
rybce.
– Aha. Świetny pomysł – powiedziała, jednak bez przekonania. Potrafiłam to
stwierdzić.
Obróciłam się, by podziwiać mijane drzewa, gdy Jessica z tylnego siedzenia
powiedziała:
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
12
– Biedny dzieciak. Posiadanie takiej matki? To okrucieństwo.
Reyes musiał posłać jej kolejne zabójcze spojrzenie, ponieważ natychmiast się
zamknęła. Nie wiedziałam po co się trudził. Jessica miała rację. I choć agentka
Carson celowo się ze mną drażniła, też trafiła w sedno: nic nie wiedziałam o byciu
matką. Jedyny przykład jaki kiedykolwiek miałam to wiedźma w wilczej skórze
nazywana moją macochą, która bardziej troszczyła się o swoje kwiatki niż o mnie.
Kogo ja chciałam oszukać? Ten dzieciak miał przechlapane.
Poczułam ciężar na sercu. Ten sam ciężar, który był tam odkąd dowiedziałam
się o naszej małej fasolce. Ciąża oczywiście była wpadką. Nie uprawialiśmy
bezpiecznego seksu, ale kto mógł przypuszczać, że Reyes będzie potrafił machnąć mi
dzieciaka? Był synem Szatana, na miłość boską. Myślałam, że to zwyczajnie
niemożliwe.
Zatem Szatan miał zostać dziadkiem naszej córki. Jej ojciec dosłownie został
stworzony w piekle. A jej matka na pół etatu pracowała jako Ponury Żniwiarz.
Byliśmy najbardziej dysfunkcyjną rodziną we wszechświecie i to oczywiście w dobry
dzień. Zazwyczaj widziałam magazynek w rewolwerze w połowie pełen, ale to nie
była jedna z tych sytuacji. Nic związanego z nasza córką nie będzie bezpieczne.
Narobiłam więcej problemów niż rzeżączka.
Zawibrował mój telefon.
Odczytałam wiadomość od Reyesa:
SPÓJRZ NA MNIE.
Nie chciałam tego zrobić. Musiał wyczuć moje emocje i prawdopodobnie
zrobiło mu się mnie żal. Zapewne chciał mnie chronić. Jednak zarówno Kit jak i
Jessica miały rację.
Reyes czekał cierpliwie aż się odwrócę. Przełknęłam swoje rozterki i rzuciłam
okiem przez ramię.
Ku mojemu zdziwieniu miał ostry wyraz twarzy. Przyglądał mi się z iskrami
tańczącymi w głębokich tęczówkach.
– Przestań – powiedział cichym, niebezpiecznie cichym głosem, aż musiałam
się wysilić, by go usłyszeć. Wyciągnął rękę i przeciągnął kciukiem po mojej dolnej
wardze. – Je bent de meest krachtige magere hein ooit en je zou je door meningen
van anderen aan het wankelen laten brengen?
Tłumaczenie: Jesteś najpotężniejszym Ponurym Żniwiarzem, jaki
kiedykolwiek istniał, a mimo to pozwalasz, by wpływały na ciebie opinie innych?
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
13
Odpowiedź: Najwyraźniej.
Uniosłam głowę i założyłam kosmyk brązowych włosów za ucho. Mówił mi to
już kilkanaście razy – to o tym potężnym Żniwiarzu – ale żaden z nich, ani jeden
Żniwiarz przede mną nie zaszedł w ciążę. Byliśmy w tej chwili na nowych lądach i
Reyes po prostu musiał radzić sobie z taką samą niepewnością. Normalnie nie, nie
pozwoliłabym, by wpływało na mnie to, co myślą inni, jednak, mimo wszystko, nadal
byłam człowiekiem. W jakiejś części, oczywiście. A macierzyństwo to poważne
zadanie.
Nie umknęło mojej uwadze, że mówił do mnie po holendersku. Od dnia moich
narodzin nazywał mnie Dutch, co w angielskim znaczyło „holenderka”, ale nigdy nie
słyszałam, żeby mówił w tym języku, a ten piękny język obcy w połączeniu z jego
głębokim gładkim głosem odczułam niczym ciepłe toffi w ustach.
Przymrużył oczy i spojrzał na mnie, moja reakcja nieco go zmyliła. Wysłał
nieco swojego żaru, język płynnego ognia, by mnie obmył. Zagnieździł się w moim
podbrzuszu. Umiejscowił między moimi nogami, które mimowolnie się rozchyliły,
jakby pozwalając mu na wejście. Jednak teraz z pewnością nie był na to czas.
– Przestań – szepnęłam, powtarzając jego polecenie.
W jednym z jego policzków pojawił się dołeczek.
– Maak mij.
„Zmuś mnie” – powiedział, wyzwanie błyszczące pod jego rzęsami niemal
stało się moją zgubą.
– Jesteśmy na miejscu – powiedziała Kit, albo nieświadoma naszego flirtu,
albo skutecznie go ignorując.
Kiedy tylko wjechała na żwirowy podjazd na biwak, zadzwonił mój telefon.
Dzwoniła Cookie.
Zanim odebrałam, wzięłam głęboki haust chłodnego powietrza, udając, że mój
narzeczony wcale nie próbował mnie uwieść. Nie mogłam go nigdzie zabierać.
– Cześć, Cook.
Cookie Kowalski nie tylko była moją najlepszą przyjaciółką na planecie
Ziemia, ale również była moją asystentką łamane przez śledczym, która była
niebezpiecznie blisko stania się cholernie dobrym detektywem. I była też moją
sąsiadką, która gotowała przyzwoitą enchiladę. Naprawdę dobrą. Tak ostrą, że po
zjedzeniu kukurydzianego ciasta nie czułam smaku jeszcze przez kilka dni – czyli
idealną.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
14
– Cześć, szefowo. Jak leci? – zapytała.
Normalnie rano piłyśmy kawę i omawiałyśmy harmonogram dnia, ale
ponieważ dzisiaj było bardzo wcześnie, nie zdążyłam jej wytłumaczyć dlaczego już
dłużej nie mogłam pić z nią kawy. I już nigdy nie napiję się z nią kawy. Sama myśl o
tym wprawiła mnie w głęboką, mroczną depresję, taką, w której zwijałam się w
kłębek i śpiewałam samej sobie. Ale w porę przypomniałam sobie że to tylko na
jakieś osiem miesięcy. Może będę miała na tyle szczęścia i fasolka wykiełkuje
wcześniej. Będę musiała trochę poskakać i przebiec maraton, kiedy już będę
wyglądać jak wyrzucony na brzeg wieloryb, żeby ją trochę pospieszyć.
– Rozpracowuję starą sprawę agentki Carson. Co tam?
– Och, przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwonił twój wujek. Ma dla ciebie
zadanie.
Kit zatrzymała się przed główną bramą, wyłączyła silnik i zaczęła grzebać w
walizce.
– Nie przeszkadzasz, ale wujek Bob może mnie cmoknąć. Nie gadam z nim. –
Byłam odrobinę zirytowana na mojego wujka, detektywa policji z Albuquerque.
– Dobra, ale on ma dla ciebie zadanie – powtórzyła śpiewnym głosem.
– Mam to gdzieś.
– Ale to coś dla ciebie. Wysyp listów od samobójców.
– To nie dla mnie. To raczej koło mnie.
– Ale chodzi o to, że rzekomo ludzie piszący takie same listy zostają zgłoszeni
jako zaginieni.
Wyprostowałam się.
– Zaginieni? A gdzie się podziewają?
– No właśnie. – Usłyszałam satysfakcję w jej głosie. – To sprawa dla ciebie.
Cholera, miała mnie. Wcześniej poczułam niż zobaczyłam, że siedzący za mną
Reyes się uśmiecha.
– Za kilka godzin wrócimy do miasta. Wtedy wprowadzisz mnie w tę sprawę.
– Załatwione.
Rozłączyłam się i rozejrzałam po okolicy. Znak, który witał turystów na letnim
obozie Czterech Wiatrów był brudny i zardzewiały, wisiały na nim tabliczki
„ZAMKNIĘTE” i „ZAKAZ WCHODZENIA”.
Spojrzałam na Kit.
– Jestem zdziwiona, że przez ten cały czas go nie otworzyli.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
15
Wzruszyła ramionami.
– Wysłałabyś swoje dziecko na miejsce masowej zbrodni?
– Słuszna uwaga.
– Jestem przekonana, że nie otworzono go również ze względu na szacunek –
ciągnęła Kit. Wskazała metalową bramę. – Będziemy musieli iść. Brama ma kłódkę,
a ja nie mam klucza.
Z naszej obecnej pozycji nadal nie było widać budynków gospodarczych czy
jeziora, ale czułam delikatne przyciąganie od strony wzgórza. Z pewnością coś za nim
było.
To miało być trudne. Kit nic nie wiedziała o moich zdolnościach, z braku
lepszego określenia. A po moim fiasku w liceum z Jessicą, wiedziała o nich jedynie
garstka najbliższych. Nawet przy nich trzymałam to wyłącznie dla siebie tak długo,
jak długo mogłam. Zatem posiadanie jej przy sobie na miejscu morderstwa, gdzie
niespecjalnie cokolwiek mogło odwrócić jej uwagę, zapewne będzie trudne, kiedy
będę udawała, że nie rozmawiam z martwymi ludźmi.
Na szczęście miałam plan, który miał zadziałać. Jeśli już Reyes zabrał się na tę
przejażdżkę, mógł się przydać jako rozproszenie uwagi. Wysiedliśmy z samochodu i
skinęłam na niego. On również, choć niechętnie, skinął głową, więc oficjalnie
byliśmy na misji. Chciałam zanucić melodię z Mission: Impossible, ale nie chciałam,
by Kit miała o mnie jeszcze gorsze mniemanie.
Trzasnęłam drzwiami od samochodu i rozpoczęłam wędrówkę w górę. Reyes
wydawał się magicznie pojawiać obok mnie, jednak nie komentował tego, że
ruszyłam bez niego. Musiał się do tego przyzwyczaić. Potrzebowałam go, by odwrócił
uwagę Kit, jeśli napotkam jakiegoś umarlaka. Zawsze mogłam użyć komórki, udając,
że przez nią rozmawiam, kiedy tak naprawdę mówiłam do ducha, ale na razie nie
wykraczałam myślami aż tak daleko. Czasami sytuacja wymagała asertywnego
podejścia. Na przykład, raz musiałam pogadać z facetem, który został zabity podczas
napadu na sklep. To było naprawdę dziwne, ponieważ kręciło się tam kilku gliniarzy.
Ledwo uniknęłam psychiatryka, ale gość powiedział mi, co chciałam wiedzieć, więc
było warto.
Jednak z jakiegoś powodu nie chciałam, by Kit była czegoś takiego świadkiem.
Była dobrym ludziem. Nie chciałam, by miała mnie za jakiegoś popapranego
szaleńca. To raczej położyłoby się cieniem na nasze relacje.
Wędrowaliśmy szlakiem między drzewami i krzakami, aż wyszliśmy na
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
16
polanę, na której znajdowały się budynki, a na dole niewielkie jezioro. Teren przed
nami, niegdyś przeznaczony pod letni obóz dla dzieci, teraz przedstawiał obraz
rozwalających się budynków i zaniedbanej roślinności.
– To nie stało się w piątek trzynastego, co? – zapytałam, zauważając na
środku jeziora zupełnie pustą, starą drewnianą łódkę. Kołysała się lekko na falach.
To miejsce było straszniejsze niż się tego spodziewałam.
– Nie – odpowiedziała Kit, stając za mną.
Weszłam na nasłonecznioną polanę stąpając ostrożnie między ostrymi
jeżynami, przyglądając się jak dzieci, same dziewczynki, grają w klasy na żwirze i
skaczą przez ułożony na nim stary sznurek, po czym przewracają się w wysoką trawę
chichocząc aż boli je brzuch.
Scena przypomniała mi moje własne dzieciństwo. Na długo przed
pojawieniem się Jessiki w moim życiu, miałam przyjaciółkę. Miała na imię Ramona.
Skórę miała koloru czarnej kawy, a kręcone włosy zaplecione w dwa warkoczyki, na
tyle krótkie, że ledwo dotykały jej ramion. Kołysały się na boki i to właśnie
wspomnienie było jednym z moich najradośniejszych. Myślałam wtedy, że słońce
świeciło specjalnie dla niej. Jej śmiech rozgrzewał nawet najzimniejsze zakamarki
mojej duszy.
Kiedy miałyśmy po siedem lat, jadąc na rowerku koło domu wpadła pod
samochód i umarła, jednak po tym wydarzeniu jeszcze przez wiele lat bawiłyśmy się
razem, aż w końcu postanowiła przejść na drugą stronę. Kiedy przeze mnie
przechodziła, poznałam znaczenie prawdziwej miłości i nigdy jej nie zapomniałam.
Byłam sama, aż poznałam moją obecną psiapsiółkę, Cookie Kowalski, dzięki której
zrozumiałam, że miłość jak ta może istnieć częściej niż raz w życiu. Głęboka,
bezinteresowna przyjaźń. Lojalność epickich rozmiarów, w której jedna jest w stanie
poświęcić wszystko dla drugiej.
I patrząc na te dziewczynki, które nagle zmarły w tragicznych okolicznościach,
zobaczyłam, że ten rodzaj miłości, taka bliskość, istnieje bez względu na
okoliczności. Grały, bawiły się i śmiały jakby ich życie wypełnione było słodkimi
babeczkami i watą cukrową.
– To smutne – powiedziała agentka Carson, stając i rozglądając się obok nas.
– Widok tych porzuconych budynków. Niszczejących. Zupełnie bez życia.
– Powiedz proszę raz jeszcze, ile osób zginęło tamtej nocy – poprosiłam.
Reyes oparł się o drzewo i z delikatnym uśmiechem obserwował bawiące się
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
17
dziewczynki. Zapomniałam jak bardzo lubił dzieci. Myślał, że są fajne. Będzie
fantastycznym ojcem. Być może nadrobi co ja spieprzę, kiedy już znajdziemy się na
zupełnie nowej płaszczyźnie rodzicielstwa.
– Pięć – odpowiedziała Kit. – I jedna dziewczynka zaginęła. Nigdy jej nie
odnaleziono.
Skinęłam głową.
– Ktoś podejrzany o imieniu Jason?
Prychnęła cicho.
– Nie, ale na naszej liście podejrzanych znajdowała się pani Voorhees.
Wydawała się sprawiać kłopoty. – Kit przez dłuższą chwilę przyglądała mi się, gdy
gapiłam się na małą dziewczynkę, nieco może młodszą od reszty, która ostrożnie
postawiła krok w naszą stronę. Miała jasne, prawie białe włoski obcięte na
chłopczyka, co zaskakująco pasowało do jej twarzy laleczki. Miała na sobie niebieską
plisowaną sukieneczkę. To nie był dokładnie strój, jaki nosi się na letnim obozie w
lesie. Jednak najbardziej uroczą cechą były jej uszy. Miała je odstające i zakrzywione
nieco u góry, gdybym wierzyła w elfy, przysięgłabym, że jest jednym z nich. A może
była leśną nimfą.
– Co? – zapytała w końcu agentka Carson z ciekawością i wątpliwościami w
głosie. – Dlaczego chcesz wiedzieć ile osób zginęło, skoro sama przegrzebywałaś się
przez teczkę tej zbrodni?
Uklękłam, udając, że mocniej przyglądam się terenowi, jakbym znalazła jakiś
ślad. Uśmiechem skłoniłam małą elfkę, by do mnie podeszła.
– Tak się tylko chciałam upewnić – odpowiedziałam. Dużo więcej tutaj
umarło niż te pięć ofiar. Rozglądnęłam się po okolicy i znów skupiłam na
dziewczynce. Oprócz nas, na tym terenie bawiło się przynajmniej ich osiem. A może
nawet dziewięć.
Elfka spojrzała na mnie, zachwycona jasnym światłem jakie zawsze mi
towarzyszyło. Tylko zmarli i kilka innym nadnaturalnych stworzeń mogło je widzieć.
Jednakże ja sama go nie widziałam, co już nie było takie niesamowite.
Reyes ukląkł obok mnie, a mała się odsunęła. Kiedy na niego popatrzyłam,
ruchem głowy wskazał na drzewa, gdzie w cieniu jednego z nich stała kolejna
dziewczynka, była niemal niewidoczna, bo chowała się za pniem. Gdyby nie jej jasna,
pasiasta bluzeczka i turkusowe spodenki to bym ją przeoczyła.
Wyciągnęłam rękę do Kit, a ona skinęła mi głową.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
18
– Mogę jeszcze raz rzucić okiem na teczkę? – zapytałam.
Podała mi ją, a Reyes wstał. Kiedy się odsunął, elfka nieco się odprężyła.
Uniosła rączkę i zaśmiała się cicho z czegoś, czego nie mogłam zobaczyć. Jej uśmiech
był zaraźliwy. Teraz i ja i Reyes się śmialiśmy.
– Chcesz zobaczyć miejsce zbrodni? – zapytała stojąca za mną Kit,
zastanawiając się co się z nami dzieje.
To była dla mnie idealna szansa.
– Jasne. Możesz je najpierw pokazać Reyesowi? Zaraz do was dołączę.
Kit patrzyła to na mnie, to na Reyesa, niezbyt pewna, co na ten temat sądzić.
Potem wzruszyła ramionami i poprowadziła go w kierunku zabudowań.
Największy, prawdopodobnie główny budynek był jako jedyny obwiązany
policyjną taśmą. Jej postrzępione wstęgi falowały słabo na lekkim wietrze,
podnosząc przy tym nieco kurzu. Większość okien była powybijana i w jednym
miejscu zapadł się dach. Widać było, że to stare, zaniedbane miejsce.
Mogąc swobodnie rozmawiać, spoważniałam i mrugnęłam do dziewczynki
stojącej przede mną i zachwycającej się moim światłem. Zerknęłam na inne dzieci.
Przestały się bawić i przyglądały się nam. Większość była zwyczajnie ciekawa. Kilka
wydawało się cofać. Te zapewne znikną, zanim uda mi się zadać jakiekolwiek
pytanie.
– Co tu się stało? – zapytała zdumiona Jessica.
– Nie wiemy dokładnie – odpowiedziałam. – Jednak staramy się to ustalić.
Kolejna dziewczynka, mająca może z dziewięć, dziesięć lat, ubrana w
jeansowy kombinezon dołączyła do elfki. Obie próbowały złapać w rączki moje
światło niczym kropelki wody z ogrodowego zraszacza. Chichotały przy tym
histerycznie. Mimowolnie roześmiałam się razem z nimi, a Jessica stała
zdezorientowana. I naburmuszona.
– Nie rozumiem – powiedziała, unosząc brwi. – Co im się stało?
– Nie wiem, Jessico. – Raz jeszcze przejrzałam teczkę aż doszłam do wycinka
z gazety, na którym było zdjęcie bezdomnego przeczesującego te tereny. Policja
zabierała go na przesłuchanie i ktoś pstryknął im fotkę. – Próbujemy się dowiedzieć.
– Uniosłam dokumenty, by pokazać dziewczynkom. – Mogłybyście odpowiedzieć mi
na kilka pytań?
Starsza podeszła pierwsza. Elfka poszła w jej ślady.
Wskazując na podejrzanego, zapytałam:
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
19
– Ten mężczyzna was tu przywiózł? To on was zabił? – Była to okropna rzecz
do powiedzenia, ale nie było innego sposobu na zadanie tego pytania. Prawdą było
też to, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent zmarłych lepiej radziła sobie z własną
śmiercią niż ich żyjący krewni.
Starsze z dzieci pochyliło się, przymrużyło oczy, po czym pokręciło głową. Jednak
elfka nią pokiwała.
– To nie on – powiedziała starsza.
– On. Patrz. – Wskazała elfka, jednak kiedy to zrobiła, trafiła paluszkiem na
inną postać, znajdującą się na tym zdjęciu w tle. Był to policjant albo ktoś w tym
rodzaju, stał na uboczu i rozmawiał z kobietą, najpewniej reporterką. Fotograf
uchwycił scenę, gdy mężczyzna obracał się przez ramię i na coś zerkał.
– Och – powiedziała starsza. – Tak, to on. Przyszedł, gdy byłam w domku po
szkole, a mojej mamusi jeszcze nie było. Powiedział, że był wypadek i że muszę z nim
jechać do szpitala, ale wcale tam nie pojechaliśmy.
Elfka pochyliła główkę.
– Ja byłam na przyjęciu i chciałam sama wrócić do domu, bo Cindy Crane
zwymiotowała. Kiedy i ja się źle poczułam, wyszłam. Ale się zgubiłam. Ten pan
powiedział, że znajdzie moją mamusię. – Kiedy popatrzyła na mnie tymi wielkimi
zielonymi oczkami, serce mi się ścisnęło. – Najpierw był miły.
Zamknęłam oczy. Nie rozumiałam. Dlaczego na tym świecie było tyle zła?
Dlaczego którakolwiek z tych dziewczynek zasłużyła na tak okrutny los? Mimowolnie
pomyślałam o własnej córce, o tym, z czym przyjdzie się jej mierzyć. Czemu będzie
musiała stawić czoła. To nie była przyjemna myśl.
Zmuszając się do zachowania spokoju, wzięłam głęboki oddech, po czym
ciągnęłam dalej:
– Wiecie o ludziach, którzy zostali tutaj zabici? Przyjechali na biwak i zostali
zaatakowani.
Elfka wskazała na budynki.
– Tam. Tam ich zabito.
– Wiecie kto to zrobił? – zapytałam.
Znów wskazała na zdjęcie. Na tego samego policjanta.
– Przywiózł tutaj Vanessę – powiedziała starsza. – Oni go widzieli.
Ach, nakryli go jak zakopywał jedną z ofiar, więc i ich zabił.
– Wiecie, gdzie jesteście pochowane?
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
20
– Oczywiście – powiedziała elfka. Wskazała na otaczające nas drzewa. –
Jesteśmy tam, pod tym dużym kamieniem.
Przynajmniej mogłam wskazać Kit, gdzie ma szukać. Oczywiście, że
zakwestionuje wszystko, co powiem, ale i tak będzie wiedzieć, żeby sprawdzić moje
wskazówki. Każde z tych dzieci zasługiwało na godny pochówek, a ich rodziny na
zamknięcie śledztwa.
– Oprócz Lydii – przyznała starsza.
Ponownie przejrzałam dokumenty.
– Lydii Weeks? – zapytałam, przerzucając kartki. – Dziewczynki z obozu?
Nigdy jej nie odnaleziono. – Spojrzałam na nie.
– Tak, zabrał ją gdzieś indziej. Nie jest z nami. Zazwyczaj nie wychodzi z
cienia drzew.
Tym razem wskazała w przeciwnym kierunku, na dziewczynkę w turkusowych
spodenkach.
– To ona? – zapytałam wstając.
– Ona.
Pochyliłam się.
– Zaraz wrócę, dobrze?
Skinęły główkami, po czym znów starały się złapać trochę mojego światła,
jakby kurz unoszący się w powietrzu.
Mimo że Jessica wydawała się kompletnie załamana, poprosiłam ją o
przysługę:
– Popilnujesz ich do mojego powrotu?
– Co? Ja? – pytała, jakbym poprosiła, by ogoliła głowę. – Ja nie… nie mogę…
to znaczy… Nic nie wiem o dzieciach.
Puściłam do niej oko.
– Witaj w klubie.
Nim podeszłam do Lydii, zerknęłam na zabudowania. Kit wyjaśniała coś
Reyesowi tuż przed głównym budynkiem i stała do mnie plecami. Przyjmując to za
dobry znak, przyspieszyłam. Ledwo mogłam widzieć Reyesa, gdy się od niego
oddalałam.
Kiedy podeszłam, Lydia cofnęła się głębiej w cień. Miała około jedenastu lat,
była wyraźnie starsza niż inne dziewczynki. Miała brwi ściągnięte w jedną linię.
Wyglądała jakby w połowie była Azjatką, miała ciemne, migdałowe oczy i proste
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
21
czarne włosy do ramion.
Zwolniłam i uśmiechnęłam się w obawie, że zniknie zanim zadam jej pytanie.
– Cześć Lydia – powiedziałam. Walcząc z paleniem w płucach i galopem
serca, przywdziałam na twarz najlepszy z uśmiechów i na paluszkach podeszłam
bliżej. – Jestem Charley.
Bez jednego słowa dziewczynka zaczęła biec w przeciwnym kierunku.
– Super – stwierdziłam, nurkując miedzy gałęziami i spiesząc za nią. – Cofam
to. Zawsze byłam „To”. – Kiedy się o coś potknęłam, zaczęłam szybko i płytko
oddychać. – Kiedy byłam dzieckiem, chciałam zmienić sobie imię, by było bardziej
ironicznie.
Przebiegła zygzakiem między drzewami, po czym jednym susem pokonała
zwalony pień. Ja jednakowoż nie. Po podrapaniu sobie łydek na jego grubej korze,
obeszłam go dookoła sapiąc i dysząc, kiedy już znalazłam się po drugiej stronie.
Kiedy znów chciałam ruszyć biegiem, wpadłam na Lydię. Stanęła w miejscu i
zapatrzyła się w ziemię. Walczyłam, by moje czerwone krwinki złapały trochę tlenu,
przez co pochyliłam się do przodu. Kiedy się zbliżyłam, zdałam sobie sprawę, że
ziemia miała inną strukturę. Były tam liście i trawa, ale znajdowały się też krawędzie
jakby płytkiego grobu, z którego wydawało się, że wystają szczątki szkieletu
niewielkiej ręki.
– Przykro mi, Lydio – powiedziałam między próbami nabrania powietrza.
– Chciałam, żebyś zobaczyła.
Uklękłam i złapałam za jej kości, nim wróciłam do niej spojrzeniem.
– Dopilnuję, by cię znaleźli.
Skinęła głową, a łzy zawisły na jej rzęsach.
Chciałam jej powiedzieć, że może przeze mnie przejść, że może być z
rodzicami, którzy również zginęli tamtej nocy – jednak moją uwagę przykuło ciche i
gardłowe warczenie. Gęsia skórka pojawiła się na moich plecach, gdy
przeskakiwałam wzrokiem od jednego cienia do kolejnego.
– To niedźwiedź? – zapytałam. – Mam nadzieję, że to nie niedźwiedź.
Wyraz twarzy Lydii się zmienił. Spojrzała na mnie z niepokojem.
– Nie powinnam była cię tu przyprowadzać. Przepraszam. Chciałam tylko,
żebyś zobaczyła.
Wstałam.
– Wiem, skarbie. Wszystko okej.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
22
– Nie, nie jest. Byłam egoistką. – Zwiesiła głowę.
– Wcale nie – powiedziałam pewnym głosem.
Smutna wyszeptała:
– Powinnaś wiedzieć, że zostały wezwane.
Położyłam dłoń na jej ramieniu i podeszłam bliżej.
– Kto, cukiereczku? Kto został wezwany?
Rzuciła przez ramię zaniepokojone spojrzenie.
– Potwory. – Warczenie przybrało na sile. – Zostały wezwane. Wszystkie
dwanaście.
Zamarłam, moje myśli skupiły się na słowie „dwanaście”. Wyprostowałam się
i okręciłam na pięcie, rozglądając się za ogarami piekielnymi, bestiami, które uciekły
z piekła, by przybyć na Ziemię. Aby rozerwać mnie kawałeczek po kawałeczku.
Nim zdążyłam zadać jakiekolwiek dodatkowe pytanie, dziewczynka ponownie
szepnęła. Jej słowa opłynęły mnie niczym czarny, nieprzenikniony dym, gdy
powiedziała:
– Powinnaś uciekać.
Przekład: agnes_ka1
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
23
Rozdział 2
Wszyscy szukamy osoby,
której demony współgrają z naszymi.
– NAKLEJKA NA ZDERZAK
Tak szybko leciałam na pole kempingowe, że gałęzie i igły sosnowe smagały
mnie po twarzy. Nic mnie to nie obchodziło. Przeskoczyłam nad zwalonym konarem
i zygzakiem omijałam drzewa. Widok rozmywał mi się przed oczyma,
koncentrowałam się na dźwięku. Nie na jakimś tam dźwięku. Na specyficznym
dźwięku. Warkot. Musiałam ponownie to usłyszeć. Czułam w pobliżu Reyesa, w
formie bezcielesnej. Otoczył mnie jego żar, jednak nie miałam czasu na tłumaczenia.
Wyskoczyłam z lasu i pobiegłam z powrotem do chaty, wrzeszcząc:
– Czas się zbierać! Raz, dwa!
Chwyciłam bardzo skonfundowaną Kit, zgarnęłam dokumenty, które rzuciłam
na ziemię i popędziłyśmy do jej SUV–a. Nie kłóciła się. Podążyła za mną, a biegnąc
chwyciła za kluczki.
– Misiek? – spytała, gdy upchnęłyśmy się w jej samochodzie.
– Coś w tym rodzaju – odpowiedziałam, spoglądając na Reyesa.
Rozglądał się po ternie, a Kit manewrując SUV–em zrobiła idealne
zawracanie na trzy, wzbijając w powietrze tumany kurzu i pyłu.
Czułam się źle zostawiając dziewczynki, nawet nie zapytawszy o pozwolenie.
Musiałam po nie wrócić, kiedy ta cała sprawa z Dwunastką zostanie definitywnie
załatwiona.
– Okay – rzuciłam, jak byliśmy już na drodze. – Przynajmniej osiem
dziewcząt jest zakopanych w pobliżu tego wielkiego kamienia, na wschód od chat,
zaraz za linią drzew.
– Że co?
– A Lydia Weeks została pochowana na drugim końcu obozu, w płytkim
grobie. W pobliżu zwalonego drzewa.
Kit zatrzymała się na poboczu. Ta przerwa mnie zdenerwowała. Czy
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
24
Dwunastka mnie widziała? Dopadną mnie? Wywloką z samochodu i poćwiartują?
– Musimy jechać! – oznajmiałam, moje dłonie były śliskie od potu. Nie
miałam pojęcia, czy z powodu wysiłku fizycznego, czy z nerwów.
– O czym ty gadasz? Jakie dziewczynki?
– Och. – Wyciągnęłam dokumenty i otworzyłam artykuł prasowy. – A to jest
twój morderca. Wykorzystywał ten teren jako cmentarzysko. Obozowicze pojawili się
w złą noc. Ale na serio, powinnyśmy ruszać.
Wzięła papierzyska nie patrząc na nie.
– Skąd to wszystko wiesz?
Westchnęłam bezradnie, nie byłam wstanie odpowiedzieć jej tak, aby ją
zadowolić.
– To jest to co robię, Kit. Musisz mi po prostu uwierzyć na słowo. Powiesz, że
badaliśmy teren i znalazłyśmy ciała. Mogę ci narysować mapę.
– Możesz mi pokazać. – Zaczęła nawracać.
Powstrzymałam ją kładąc dłoń na jej ramieniu.
– Nie, nie mogę.
Byłyśmy na jałowym biegu pośrodku drogi, a z na przeciwka zbliżał się
samochód. Kierowca zwolnił, patrząc na nas, nie wiedząc, co zrobimy. Po chwili Kit
wcisnęła pedał gazu i zaczęła zjeżdżać w dół.
– Chcę mapę.
– Nie ma sprawy. – Wskazałam zastępcę szeryfa na zdjęciu. – Rozpoznajesz
faceta?
W końcu spojrzała.
– Nie. Dlaczego?
– A był brany pod uwagę jako podejrzany?
– Nie. Jeden z agentów na miejscu zbrodni opisał swoją konfrontację z
zastępcą szeryfa z Los Alamos. Mówił, że facet odpowiedział na kilka pytań, co jest
naturalne, ale zapamiętał też, że był cwany. Chciał wiedzieć, co się dzieje, mimo że to
było poza jego jurysdykcją.
– To twój morderca.
Zamrugała zdziwiona. A później skupiła się na drodze. Po minięciu kilku
ciasnych zakrętów stwierdziła:
– Pewnego dnia będziesz musiała mi powiedzieć, jak ty to robisz.
– Tak, pewnego dnia – odpowiedziałam z ulgą, ciesząc się, że żyję i
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
25
zachowałam wszystkie kończyny.
Rezygnując z jakichkolwiek pozorów normalności, zwróciłam się do Reyesa
siedzącego na tylnym siedzeniu.
– Jesteśmy bezpieczni?
– Na chwilę. Ale potrzebujemy planu.
– Jakiego rodzaju planu? To znaczy one... – Rzuciłam przelotne spojrzenie na
Kit. Już nigdy tak samo na mnie nie spojrzy. Jak się nad tym zastanowić, to może już
nigdy na mnie nie spojrzy. – To są ogary piekielne – dopowiedziałam, akceptując
fakt, że mogę na zawsze stracić SAC. – Co im możemy zrobić?
– Przede wszystkim, nie sądzę, żeby były wrażliwe na światło słoneczne skoro
zbiegły na tę płaszczyznę, ale nadal nie mogą wystawiać się na bezpośrednie
działanie promieni słonecznych. Nic z piekła nie może bez odpowiedniej warstwy
ochronnej.
– Masz na myśli, nie mając ludzkiego gospodarza?
– Dokładnie. A nie wierzę, że mogą opętać ludzi.
– Jesteś pewny?
– Niezupełnie. Nie miałem za dużo do czynienia z ogarami. Za to wiem, kto
miał.
Tylko chwilę zajęło mi, aby odgadnąć.
– Diler.
Był naszym najnowszym kumplem, niewolnikiem, który jak Reyes, uciekł z
piekła, a teraz żył na ziemi jako człowiek. Był bardzo stary, lecz wyglądał najwyżej na
dziewiętnaście lat.
– Tak. Daeva. Był niewolnikiem, a częścią jego pracy było zajmowanie się
innymi niewolnikami, na przykład ogarami.
– Wiesz, pewnego dnia, będziesz musiał mi wyjaśnić z detalami, jak wygląda
piekło.
Uchwyt Kit na kierownicy był taki mocny, że zbielały jej kostki. Teraz, nic na
to nie mogłam poradzić.
– Rozumiem, co wcześniej miałaś na myśli – powiedział Reyes.
Nadal chciałam dowiedzieć się więcej o piekle i o wyhodowanych tam
ogarach.
– Zmiana tematu ci nie pomoże. Czekaj, co masz na myśli?
– Ten świat – odpowiedział, patrząc przez okno na sosny i jałowce, jak
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 2 Zapraszamy do czytania i komentowania wspólnego dzieła: „Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Tłumaczenie dla DivineHotties – Wiedźmy w składzie [alfabetycznie]: agnes_ka1, DirtyBlack_, ewela–ewela, madlen_, nocna_czekoladka, NoRegrets_, Sechmet81, waydale Betował – Wiedźmin: Slawek01_ ZZAAKKAAZZ RROOZZPPOOWWSSZZEECCHHNNIIAANNIIAA!!
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 3 Rozdział 1 Często sprawdzam swoje zdrowie psychiczne. Od czasu do czasu mi odpowiada. – NAPIS NA T–SHIRCIE Gdyby kobieta zawodząca z tylnego siedzenia SUVa agentki Carson nie była już martwa, z chęcią bym ją udusiła. Z ogromną chęcią. I z wielką żywiołowością. Jednak niestety moja była najlepsza przyjaciółka Jessica była naprawdę nieżywa, do tego bezustannie nawijała jak to jej śmierć była moją winą. Co nie było prawdą. Tylko po części się do tego przyczyniłam. To nie ja ją kopnęłam, by spadła z siedmiopiętrowego dźwigu windy. Chociaż zaczynałam żałować, że tak się nie stało. Wtedy przynajmniej miałabym powód wysłuchiwać jej nudnego biadolenia. Życie było zdecydowanie za krótkie na te bzdury. Po przewróceniu oczami tak mocno, że prawie wypadły mi z orbit, spojrzałam na kierowcę i właścicielkę samochodu, agentkę Carson. Właściwie była to agentka FBI Carson, ale to było jak dla mnie zbyt wiele sylab. Nalegałam, by zmieniła imię na SAC – albo nawet na FBISAC, bo mogłybyśmy mówić do niej Phoebe – ale nie chciała się zgodzić. Jej strata. Nie wiadomo ile czasu zaoszczędziłaby, gdyby darowała sobie wszystkie te sylaby. Na szczęście, SAC nie mogła usłyszeć Jessiki, jednak inne nadprzyrodzone stworzenia znajdujące się w samochodzie – wliczając w to pana Reyesa Alexandra Farrowa, seksownego przystojniaka siedzącego w cielesnej formie po środku tylnej kanapy – z pewnością mogły. Jednakże to była jego wina. To on nalegał na to, by bawić się w mojego ochroniarza, odkąd dowiedzieliśmy się, że banda ogarów piekielnych uciekła przez roztopioną bramę podziemi i była teraz w drodze do tego świata, by mnie załatwić. Przy pomocy dywersyjnej taktyki – ponieważ w niepokojącym stopniu miałam wrodzoną zdolność do wizualizacji własnego rozczłonkowania – pracowałam nad
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 4 niektórymi nierozwiązanymi sprawami, na które SAC prosiła, bym rzuciła okiem, by sprawdzić, czy nie znajdę czegoś ciekawego. Dobra, wszystkie były ciekawe, ale ta jedna w szczególności mnie przyciągała. Wabiła mnie. Błagała o rozwiązanie. Pięć osób – dwoje dorosłych i troje dzieci – zostało zabitych jednej nocy, kiedy przygotowywano letni obóz biwakowy dla dzieciaków specjalnej troski. Każde z nich zostało wiele razy pchnięte nożem. Następnego dnia rano inny nadzorca obozowy znalazł ich w kałuży krwi. Jednak dziewczynka, córka zamordowanych nigdy nie została odnaleziona. Jedynym podejrzanym jakiego mieli był bezdomny, który przeszukiwał okoliczne kempingi, kradł biwakowiczom jedzenie, kiedy chodzili na wycieczki bądź spali. Jednak śledczy nigdy nie udowodnili mu powiązania z morderstwami. Nie było choćby jednego odcisku palca. Ani kropelki krwi. Ani jednego włosa podejrzanego. Zatem sprawa leżała nierozwiązana. Aż do teraz. FBI wreszcie zmądrzało i zaufało, że Charley Davidson doprowadzi sprawcę przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Ponieważ to właśnie robiła Charley. Przyprowadzała morderców przed sąd. Również odnajdywała zagubione psy, zdradzających małżonków i tropiła miejscowych złodziejaszków. I rzadko mówiła o sobie w trzeciej osobie. Miałam również kilka innych specjalizacji. Przeważnie dlatego, że urodziłam się jako Ponury Żniwiarz. Widziałam martwych, co pomagało mi rozwiązywać sprawy. Dziwne, jak łatwo można było zamknąć sprawę, jeśli pytało się o nią ofiarę. Nie to, że zawsze mogłam liczyć na nadnaturalną przewagę. Niektórzy po prostu nie wiedzieli kto ich zabił. Było to rzadkością, jednak się zdarzało. Umysł z traumą był skomplikowany. Mimo to w większości przypadków było mi łatwiej. Jednak w tym przypadku szanse na to, że po dziesięciu latach znajdę zmarłych wiszących nad miejscem mordu były znikome. Mimo to warto było sprawdzić, dlatego właśnie zgodziłam się, by SAC przyjechała po mnie o nieludzkiej godzinie czyli szóstej rano i by zawiozła mnie na miejsce zbrodni. Niestety wraz ze mną zabrał się dwuosobowy bagaż, który siedział teraz na tylnej kanapie. Była to Jessica, moja była najlepsza przyjaciółka winiąca mnie za swoją śmierć. Do znudzenia. I Reyes, mój narzeczony, winiący mnie za swój podły nastrój. Wybrałam, by ignorować ich oboje. – Widok jest cudny – powiedziałam, gdy wjechałyśmy w góry Jemez. Słońce ledwo wstawało ponad wierzchołkami drzew, rzucając na nas pomarańczowy blask. Sosny i świerki błyszczały w porannej rosie, ich cienie przesuwały się za naszymi
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 5 oknami, gdy wjeżdżaliśmy głębiej w las. W Albuquerque nie widywaliśmy zbyt wiele zieleni, zatem to, że znajdowaliśmy się zaledwie godzinę drogi od miasta nie mieściło mi się w głowie. Uwielbiałam Jemez. – Nieprawdaż? – zgodziła się SAC. – Tata przywoził nas tutaj na motocyklu. Ale czy to nie są ziemie rezerwatu? – zapytałam. – Jakim cudem FBI sprawuje tutaj władzę? – Prawo plemienne jest złożone – powiedziała, a jej brązowe włosy obcięte na boba zakołysały się, gdy po raz setny tego ranka spojrzała we wsteczne lusterko. Jednak nie patrzyła na drogę za nami. Sprawdzała nadąsanego mężczyznę siedzącego z tyłu. – W sprawach jak ta, przejmujemy śledztwo, ponieważ kemping nie znajduje się na ziemiach Indian Pueblo. Tak czy inaczej, sensowne było zaangażować organa zewnętrzne. Jeden z dzieciaków był rdzennym Amerykaninem, co stanowiło odrębny problem, ale rada plemienia była bardziej niż szczęśliwa mogąc przekazać nam dochodzenie. – Zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy i znów spojrzała w lusterko wsteczne. Nie mogłam jej za to winić. Reyes był kimś, na którego często zwracało się uwagę. A skoro potrafiłam wyczuwać emocje innych ludzi, jak niektórzy potrafili przewidywać zmianę pogody, czułam każdą uncję ciepła jaka od niej wypływała z powodu jego bliskości. Pociągał ją niczym gorąca herbata w jesienny dzionek, jednak dobrze to ukrywała. Musiałam jej to przyznać. Była ciekawa, ale ostrożna. Ponieważ Reyes był mroczny, niebezpieczny i był enigmą nawet dla mnie, dobrze, że SAC się pilnowała. Nie było wątpliwości, że jego surowy magnetyzm i zmysłowy urok podświadomie wysyłały słodkie, pulsujące fale. Albo to, albo miałam owulację. Nie, czekajcie. Nie było na to szans. To był on. Był to skutek uboczny stworzenia przez najpiękniejszego anioła, jaki kiedykolwiek spadł z nieba, wykucia w ogniach grzechu i degradacji. Był wszystkim, przed czym ostrzegały was matki. Sama walczyłam, by co kilka sekund nie rzucać na niego okiem. Jednak tak na wszelki wypadek postanowiłam zaryzykować i zapuścić żurawia. Wyciągnęłam komórkę, ustawiłam kamerę w tryb selfie i obróciłam ją tak, by pokazywała mężczyznę siedzącego po środku tylnej kanapy. Odchylił się w jedną stronę i siedząc rozciągnięty na skos siedzenia, z jedną ręką opartą za zagłówkami i przyglądał mi się spod rzęs. Studiował mnie. Uniosłam podbródek odmawiając patrzenia w jego mroczne, zamyślone oczy. Byłam na niego tak zła, jak on był na mnie. Od dwóch tygodni nalegał na
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 6 eskortowanie mnie wszędzie, zaniedbując przy tym własne obowiązki w barze, przez zabawianie się w moją niańkę. Oczywiście, nosiłam teraz jego dziecko, a mała była wielką sprawą. Jej przeznaczeniem był ratunek świata i takie tam. Zatem nie mogłam być zbyt zła. No i Reyes był miły dla oka, gdy się krzywił. Jeśli miałam być szczera, ten grymas tylko dodawał mu uroku. Szlag by go trafił. Kiedy ja się tak krzywiłam, wyglądałam jakbym miała zatwardzenie. Trzeba było przyznać, że syn Szatana krzywił się pierwszorzędnie. Chociaż to nie tak, że miał do tej złości powody. Przynajmniej nie do takiej złości. Próbowałam się wymknąć z mieszkania, by na tę wyprawę jechać tylko z agentką Carson i spędzić trochę czasu w babskim towarzystwie. Jednak wkrótce się przekonałam, że był to zły pomysł. Zanim SAC podjechała pod nasz budynek, wielokrotnie mi to wypomniał, przypominając, że Dwunastka, inaczej znana jako wcześniej wspomniane piekielne ogary, deptała mi po piętach. Jednak nawet jeśli uda im się przedrzeć przez pustkę zapomnienia – obszar znajdujący się pomiędzy piekłem a tym światem i nawet jeśli uda im się wejść w nasz wymiar, nadal będą miały na tej płaszczyźnie pewne ograniczenia. Zatem po dziesięciominutowym wykładzie, polegającym na tym, że Reyes angażował się w to, co mówił, a ja niecierpliwiąc się stukałam stopą o chodnik, w końcu przyjechała po nas agentka Carson. Zdziwiliśmy ją nieco, gdy oboje wpakowaliśmy się do jej służbowego samochodu, jednak szybko wyjaśniłam, że Reyes, mój narzeczony, cierpi na lęk separacyjny. Dobrze to przyjęła. Była super cool. Przeważnie. Raz jedyny zagroziła, że mnie aresztuje i spędzę resztę życia w więzieniu, jeśli w pełni nie zechcę współpracować. Jakbym miała współpracować z powodu jej gróźb. Poza tym jedynym małym incydentem – albo i dwoma, kiedy myślałam, że odstrzeli mi twarz albo kopnie mnie tak, że polecę do Chin – była słodka i przyjemna. A Reyes wydawał się ją jeszcze bardziej roztapiać. Była ciepła. Naprawdę ciepła. A od jej ciepła było i mnie ciepło. I to bardzo. Nie mogłam mieć stuprocentowej pewności, ale podejrzewałam, że byliśmy w środku miłosnego trójkąta. – Jakby… – powiedziała Jessica, zmarła banshee siedząca z tyłu – …nie było wystarczająco źle, nigdy nie wyjdę za mąż. Nigdy! Wiesz jak to jest? – Jej długie, rude włosy trzęsły się niemal tak bardzo jak moje ręce. Odwyk kofeinowy był do dupy, czego dowodem było drżenie moich kończyn. Jednak ona aż wibrowała z
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 7 powodu gniewu. Mściwej, złośliwej wściekłości, przez którą jej orzechowe tęczówki błyszczały jasną zielenią. Jessica i ja byłyśmy przyjaciółkami w liceum, aż popełniłam błąd i powiedziałam jej nie tylko o tym co potrafię – widzieć zmarłych – ale także o tym, czym byłam – Ponurym Żniwiarzem. Pozbierałam się dopiero, gdy w szkolnej toalecie pojawiła się zakapturzona, bezcielesna istota, którą zwykłam nazywać Wielkie Zło. Okazało się, że tą zakapturzoną postacią był Reyes, ale dowiedziałam się o tym całą dekadę później. Nadal miałam go o to wypytać. Co w ogóle robił w damskiej łazience? Zbok. Jessica nie przyjęła dobrze mojego wyznania. Nim się ode mnie odwróciła, myślałam, że była dobra i silna. Jednak strach przekształcił ją w coś zupełnie innego. Jej żywiołowość, jej gniew i zdrada skradły mi dech z piersi. Płakałam wiele dni – nie na jej oczach oczywiście, nigdy nie przed nią – i popadłam w głęboką depresję, z której wychodziłam przez wiele miesięcy. Kiedy zaczęła się pojawiać w barze, był to pierwszy raz, gdy zobaczyłam ją od czasu liceum. Kiedy Reyes odkupił bar od mojego ojca, wiele kobiet zaczęło do niego napływać. Niestety Jessica nic się nie zmieniła. Nadal mnie nienawidziła i wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, by mi dopiec i dokuczyć na oczach swoich koleżanek. Kiedy lokalny mafioso wziął ją za moją przyjaciółkę i ją uprowadził, trzymając jako zakładniczkę, bym wykonała dla niego robotę, sprawy wymknęły się spod kontroli. A ja myślałam, że wcześniej mnie nienawidziła! Zatem na cztery osoby siedzące w samochodzie, trzy były wkurzone. Czułam się więc jakbym klaskała w chórze u Rubika, jednak wątpiłam, by ktokolwiek oprócz mnie się tym przejmował, zwłaszcza, że agentka Carson nie znała o mnie prawdy. I nie miała pojęcia, że w nieuchronnej przejażdżce do piekła jedzie z nami martwa szurnięta laska. Jessica z pewnością pójdzie do piekła. Nie była miłą i dobrą osobą. Musiało istnieć wyjątkowe, mniej wulkaniczne miejsce w piekle, które było wydzielone i czekało na ludzi, którzy nie do końca byli źli, tylko nieco mściwi. Mogliby je nazywać Dzielnicą Królowych Dramatu. Zapewne było tam tłoczno. Słuchając jazgotania Jessiki na temat tego jak już na zawsze pozostanie starą panną – Ludzie nadal używali takiego określenia? – postanowiłam mojemu naburmuszonemu narzeczonemu wysłać smsa: MÓGŁBYŚ COŚ Z TYM ZROBIĆ? Wyciągnął z kieszeni telefon i zachowując się jakby to było coś dziwnie
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 8 seksownego, popatrzył na mnie przez pełne trzy sekundy, nim przeczytał moją wiadomość. Jego twarz pozostała niewzruszona, gdy odpisywał. Chwilę później mój telefon zawibrował. DLACZEGO MIAŁBYM COŚ Z TYM ROBIĆ? TO CIĘ KRĘCI. Co? Odwróciłam się i przeszyłam go surowym spojrzeniem, po czym odpisałam, moje palce dosłownie latały po klawiaturze: ZŁY TYP KRĘCENIA, PROSZĘ PANA. TEN TYP KRĘCENIA MOŻE ZOSTAWIAĆ ZA SOBĄ TRUPY. BEZ JEŃCÓW. TO BARDZO… TESTUJĄCE MOJĄ CIERPLIWOŚĆ. – W chwili, w której będziesz próbowała wyjść za mąż… – kontynuowała Jessica swoje biadolenie jako niekończący się strumień gróźb i skarg, a ja wyobrażałam sobie jak musi wyglądać życie agenta urzędu skarbowego. – …potargam ci sukienkę na paski w noc przed ślubem i… Najwyraźniej Reyes też był nakręcony. Puścił do mnie oko, jego niedorzecznie długie rzęsy sprawiały, że jego kawowe oczy błyszczały w tym porannym słońcu, po czym posłał przez ramię mordercze spojrzenie. Oczy Jessiki wytrzeszczyły się z niespotykaną szybkością, a jej ujadanie natychmiast ucichło. Decydując dąsać się w ciszy, skrzyżowała ramiona na piersiach i zagapiła się w okno. Z uśmiechem zadowolenia napisałam: JESTEM CI WINNA ZA PRZYSŁUGĘ. WIEM. PŁATNOŚĆ MOŻLIWA W RATACH? MAM KILKA PLANÓW RATALNYCH. MOŻEMY WYPRACOWAĆ SZCZEGÓŁY, KIEDY DOTRZEMY DO DOMU. Moje podbrzusze ścisnęło się z zachwytu. Rany, ciężko było długo się na niego złościć. DOBRA. – Skąd pochodzisz? – Agentka Carson spytała Reyesa. – Pierwotnie. Znów się obróciłam, by na niego spojrzeć, tym razem posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie. Carson była agentką FBI, ale nie chciałam jej za wiele ujawniać. Nie, by jej nie wystraszyć. Przyjrzał się moim ustom, ani trochę nieporuszony moim spojrzeniem, po czym w końcu odpowiedział: – Stąd i stamtąd. Usiadłam zrelaksowana. Nie powiedział, że pochodzi z piekła. Dzięki Bogu nie
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 9 powiedział, że z piekła. Zawsze trudno było wytłumaczyć znajomym, że czyjś narzeczony naprawdę urodził się i wychował w odwiecznych płomieniach potępienia. Że jego ojciec naprawdę jest wrogiem publicznym numer jeden. I że uciekł z piekła i urodził się na ziemi jako człowiek, by być ze swoją ukochaną. Mimo że brzmiało to bardzo romantycznie, było trudne do wyjaśnienia bez ściągania na siebie facetów z siatką na motyle i sweterkiem z za długimi rękawkami. – Długo mieszkasz w Albuquerque? – zapytała. Teraz szukała informacji. Wiedziała kim jest. Wszyscy wiedzieli. Był czymś w rodzaju lokalnego celebryty, gdy państwo wypuściło go z więzienia gdzie niesłusznie siedział za zabicie faceta, który go wychowywał – wychowywał to tak bardzo przesadzone słowo. Tak naprawdę nie mieli wyjścia, kiedy rzeczony człowiek pojawił się całkiem żywy. Wprawdzie Reyes zerwał mu kręgosłup, jednak Walker nadal żył i oddychał. Choć przez rurkę! To było najlepsze. Wszelakie doniesienia o niesłusznym skazaniu Reyesa były bardzo popularne. Wprawdzie nie tak często śledzone jak nowe odcinki Breaking Bad, mimo to popularne. – Odkąd pamiętam – powiedział, odpowiadając na jej pytanie. – Kupił od mojego taty bar – powiedziałam, chcąc zmienić temat. – Słyszałam – rzuciła. Odrobiła pracę domową. Zapewne znała rozmiar jego buta oraz to jaką lubi kawę. Kawaaa… Dostałam ślinotoku na samą myśl. Minęło kilka godzin odkąd wypiłam ostatni kubek. Kilka dni temu przeczytałam, że kofeina może być szkodliwa dla dzieci w łonie matki, więc zmusiłam się, by ją rzucić. Ale miałam tego nie przetrwać. Nie było opcji. Nijak. To się po prostu miało nie udać. – Przywykłeś już? – zapytała Reyesa, odnosząc się do jego życia na wolności. – A może AC? – zapytałam, znów chcąc zmienić temat. Poczułam, że Reyes spiął się pod naporem jej pytań, ale ona szczerze była ciekawa. Z pewnością czuł to tak wyraźnie jak ja. No ale przecież nie mieliśmy najszczęśliwszego poranka. Lepiej było nie przeginać. – Co? – zapytała. – Twoje imię. Specjalna Agentka Carson jest bardzo bezosobowe, nie uważasz, biorąc pod uwagę wszystko, co razem przeszłyśmy? No i już wielokrotnie pokrzyżowałaś moje próby zmienienia ci imienia na SAC. – Masz szczęście, że cię przyłapałam. To przestępstwo zmienić komuś imię
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 10 bez jego zgody. – Szczegółów się czepiasz. – Machnęłam lekceważąco ręką. – Chodzi mi o to… – Kit – powiedziała, przerywając mi. – Kit? – zapytałam oszołomiona. – Tak mam na imię. – Nazywasz się Kit Carson? Zagryzła zęby, przez które syknęła: – Tak. Coś ci się nie podoba? – Nie. Nic. – Powtarzałam sobie to w głowie. – Podoba mi się. Kit Carson. Dlaczego brzmi to znajomo1? – Nie potrafię sobie wyobrazić. – To mogę mówić ci Kit? – Tylko jeśli chcesz zostać aresztowana. – Och. Jej mina złagodniała. – Żartowałam. Oczywiście, że możesz mówić mi Kit. Nawet możesz mówić mi George jeśli chcesz. Wszystko, przynajmniej póki przestaniesz nazywać mnie SAC. – George też mi się podoba – powiedziałam – ale już takie imię nadałam prysznicowi Reyesa. Myślę, że mogłoby wyjść z tego wiele nieporozumień, gdybym na przykład zapytała Reyesa: „Wypolerowałeś Georgowi kurki?” – Uniosłam brwi. – Już wiesz o co mi chodzi? Niewielki rumieniec odmalował się na jej twarzy. – Więc może zostaniemy przy Kit. – Dla mnie super. – Dobrze się czujesz? – zapytała, przez co podążyłam wzrokiem tam gdzie ona, czyli na moje dłonie. Wiedziałam. Wyglądałam jak ćpun na głodzie. – Och tak, nic mi nie jest. Właśnie rzuciłam kofeinę. Pomrugała w osłupieniu kilka razy. – Ach, cóż, to by wyjaśniało brak przy tobie kawy. Dziwnie widzieć cię bez kubka. – Czuję się dziwnie. – Bo? 1 Kit Carson – amerykański podróżnik, badacz Dzikiego Zachodu, generał i uczestnik wojny secesyjnej.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 11 Popatrzyłam na nią unosząc brwi. – Masz zamiar wyjaśnić? Dlaczego spośród wszystkich ludzi, akurat ty rzuciłaś kofeinę? Rzuciłam okiem przez ramię, po czym powiedziałam: – Jestem w ciąży. Kit wzdrygnęła się odruchowo na tę wieść. Dosłownie. Uderzyła kolanami o kierownicę, przez co wyjechaliśmy na przeciwległy pas ruchu i jechaliśmy pod prąd. Cóż, jechalibyśmy, gdyby był jakiś prąd. Wyrównała kierunek jazdy, wzięła głęboki wdech i powiedziała: – Nie ma mowy. Naprawdę? Ty? Matką? Zagapiłam się na nią… – Co u diabła? Mogę być matką. Właściwie będę świetną mamą. – Och – powiedziała starając się wyjść z szoku. – Tak, masz rację. Chociaż będziesz chodzić na zajęcia, prawda? Żeby nauczyć się czego trzeba? – No błagam. Już wszystko obmyśliłam. Kupię złotą rybkę. Poćwiczę na niej. No wiesz, zacznę od czegoś małego i powoli przejdę do dzieci. – Porównujesz hodowlę złotej rybki do wychowywania dziecka? – Nie. – Zaczęłam się bronić, nawet jeśli jej reakcja była całkiem na miejscu. Nie było chyba nikogo innego na świecie mniej wykwalifikowanego w kwestii macierzyństwa niż ja. – Mówię tylko, że jeśli uda mi się nie uśmiercić złotej rybki, z pewnością nie uśmiercę dziecka. Stłumiła chichot pod maską kaszlu. To było oryginalne. – Zdajesz sobie sprawę, że w wychowywaniu dziecka chodzi o coś więcej niż by go nie uśmiercić? – Właściwie to tak – odpowiedziałam, brzmiąc bardziej pewnie niż się czułam. – Możesz mi wierzyć, że nad tym panuję. – A kiedy już przejdziesz do dzieci, skąd weźmiesz dziecko? No wiesz, to do ćwiczeń? – Nie myślałam jeszcze tak daleko w przód. Skupiałam się bardziej na złotej rybce. – Aha. Świetny pomysł – powiedziała, jednak bez przekonania. Potrafiłam to stwierdzić. Obróciłam się, by podziwiać mijane drzewa, gdy Jessica z tylnego siedzenia powiedziała:
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 12 – Biedny dzieciak. Posiadanie takiej matki? To okrucieństwo. Reyes musiał posłać jej kolejne zabójcze spojrzenie, ponieważ natychmiast się zamknęła. Nie wiedziałam po co się trudził. Jessica miała rację. I choć agentka Carson celowo się ze mną drażniła, też trafiła w sedno: nic nie wiedziałam o byciu matką. Jedyny przykład jaki kiedykolwiek miałam to wiedźma w wilczej skórze nazywana moją macochą, która bardziej troszczyła się o swoje kwiatki niż o mnie. Kogo ja chciałam oszukać? Ten dzieciak miał przechlapane. Poczułam ciężar na sercu. Ten sam ciężar, który był tam odkąd dowiedziałam się o naszej małej fasolce. Ciąża oczywiście była wpadką. Nie uprawialiśmy bezpiecznego seksu, ale kto mógł przypuszczać, że Reyes będzie potrafił machnąć mi dzieciaka? Był synem Szatana, na miłość boską. Myślałam, że to zwyczajnie niemożliwe. Zatem Szatan miał zostać dziadkiem naszej córki. Jej ojciec dosłownie został stworzony w piekle. A jej matka na pół etatu pracowała jako Ponury Żniwiarz. Byliśmy najbardziej dysfunkcyjną rodziną we wszechświecie i to oczywiście w dobry dzień. Zazwyczaj widziałam magazynek w rewolwerze w połowie pełen, ale to nie była jedna z tych sytuacji. Nic związanego z nasza córką nie będzie bezpieczne. Narobiłam więcej problemów niż rzeżączka. Zawibrował mój telefon. Odczytałam wiadomość od Reyesa: SPÓJRZ NA MNIE. Nie chciałam tego zrobić. Musiał wyczuć moje emocje i prawdopodobnie zrobiło mu się mnie żal. Zapewne chciał mnie chronić. Jednak zarówno Kit jak i Jessica miały rację. Reyes czekał cierpliwie aż się odwrócę. Przełknęłam swoje rozterki i rzuciłam okiem przez ramię. Ku mojemu zdziwieniu miał ostry wyraz twarzy. Przyglądał mi się z iskrami tańczącymi w głębokich tęczówkach. – Przestań – powiedział cichym, niebezpiecznie cichym głosem, aż musiałam się wysilić, by go usłyszeć. Wyciągnął rękę i przeciągnął kciukiem po mojej dolnej wardze. – Je bent de meest krachtige magere hein ooit en je zou je door meningen van anderen aan het wankelen laten brengen? Tłumaczenie: Jesteś najpotężniejszym Ponurym Żniwiarzem, jaki kiedykolwiek istniał, a mimo to pozwalasz, by wpływały na ciebie opinie innych?
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 13 Odpowiedź: Najwyraźniej. Uniosłam głowę i założyłam kosmyk brązowych włosów za ucho. Mówił mi to już kilkanaście razy – to o tym potężnym Żniwiarzu – ale żaden z nich, ani jeden Żniwiarz przede mną nie zaszedł w ciążę. Byliśmy w tej chwili na nowych lądach i Reyes po prostu musiał radzić sobie z taką samą niepewnością. Normalnie nie, nie pozwoliłabym, by wpływało na mnie to, co myślą inni, jednak, mimo wszystko, nadal byłam człowiekiem. W jakiejś części, oczywiście. A macierzyństwo to poważne zadanie. Nie umknęło mojej uwadze, że mówił do mnie po holendersku. Od dnia moich narodzin nazywał mnie Dutch, co w angielskim znaczyło „holenderka”, ale nigdy nie słyszałam, żeby mówił w tym języku, a ten piękny język obcy w połączeniu z jego głębokim gładkim głosem odczułam niczym ciepłe toffi w ustach. Przymrużył oczy i spojrzał na mnie, moja reakcja nieco go zmyliła. Wysłał nieco swojego żaru, język płynnego ognia, by mnie obmył. Zagnieździł się w moim podbrzuszu. Umiejscowił między moimi nogami, które mimowolnie się rozchyliły, jakby pozwalając mu na wejście. Jednak teraz z pewnością nie był na to czas. – Przestań – szepnęłam, powtarzając jego polecenie. W jednym z jego policzków pojawił się dołeczek. – Maak mij. „Zmuś mnie” – powiedział, wyzwanie błyszczące pod jego rzęsami niemal stało się moją zgubą. – Jesteśmy na miejscu – powiedziała Kit, albo nieświadoma naszego flirtu, albo skutecznie go ignorując. Kiedy tylko wjechała na żwirowy podjazd na biwak, zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Cookie. Zanim odebrałam, wzięłam głęboki haust chłodnego powietrza, udając, że mój narzeczony wcale nie próbował mnie uwieść. Nie mogłam go nigdzie zabierać. – Cześć, Cook. Cookie Kowalski nie tylko była moją najlepszą przyjaciółką na planecie Ziemia, ale również była moją asystentką łamane przez śledczym, która była niebezpiecznie blisko stania się cholernie dobrym detektywem. I była też moją sąsiadką, która gotowała przyzwoitą enchiladę. Naprawdę dobrą. Tak ostrą, że po zjedzeniu kukurydzianego ciasta nie czułam smaku jeszcze przez kilka dni – czyli idealną.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 14 – Cześć, szefowo. Jak leci? – zapytała. Normalnie rano piłyśmy kawę i omawiałyśmy harmonogram dnia, ale ponieważ dzisiaj było bardzo wcześnie, nie zdążyłam jej wytłumaczyć dlaczego już dłużej nie mogłam pić z nią kawy. I już nigdy nie napiję się z nią kawy. Sama myśl o tym wprawiła mnie w głęboką, mroczną depresję, taką, w której zwijałam się w kłębek i śpiewałam samej sobie. Ale w porę przypomniałam sobie że to tylko na jakieś osiem miesięcy. Może będę miała na tyle szczęścia i fasolka wykiełkuje wcześniej. Będę musiała trochę poskakać i przebiec maraton, kiedy już będę wyglądać jak wyrzucony na brzeg wieloryb, żeby ją trochę pospieszyć. – Rozpracowuję starą sprawę agentki Carson. Co tam? – Och, przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwonił twój wujek. Ma dla ciebie zadanie. Kit zatrzymała się przed główną bramą, wyłączyła silnik i zaczęła grzebać w walizce. – Nie przeszkadzasz, ale wujek Bob może mnie cmoknąć. Nie gadam z nim. – Byłam odrobinę zirytowana na mojego wujka, detektywa policji z Albuquerque. – Dobra, ale on ma dla ciebie zadanie – powtórzyła śpiewnym głosem. – Mam to gdzieś. – Ale to coś dla ciebie. Wysyp listów od samobójców. – To nie dla mnie. To raczej koło mnie. – Ale chodzi o to, że rzekomo ludzie piszący takie same listy zostają zgłoszeni jako zaginieni. Wyprostowałam się. – Zaginieni? A gdzie się podziewają? – No właśnie. – Usłyszałam satysfakcję w jej głosie. – To sprawa dla ciebie. Cholera, miała mnie. Wcześniej poczułam niż zobaczyłam, że siedzący za mną Reyes się uśmiecha. – Za kilka godzin wrócimy do miasta. Wtedy wprowadzisz mnie w tę sprawę. – Załatwione. Rozłączyłam się i rozejrzałam po okolicy. Znak, który witał turystów na letnim obozie Czterech Wiatrów był brudny i zardzewiały, wisiały na nim tabliczki „ZAMKNIĘTE” i „ZAKAZ WCHODZENIA”. Spojrzałam na Kit. – Jestem zdziwiona, że przez ten cały czas go nie otworzyli.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 15 Wzruszyła ramionami. – Wysłałabyś swoje dziecko na miejsce masowej zbrodni? – Słuszna uwaga. – Jestem przekonana, że nie otworzono go również ze względu na szacunek – ciągnęła Kit. Wskazała metalową bramę. – Będziemy musieli iść. Brama ma kłódkę, a ja nie mam klucza. Z naszej obecnej pozycji nadal nie było widać budynków gospodarczych czy jeziora, ale czułam delikatne przyciąganie od strony wzgórza. Z pewnością coś za nim było. To miało być trudne. Kit nic nie wiedziała o moich zdolnościach, z braku lepszego określenia. A po moim fiasku w liceum z Jessicą, wiedziała o nich jedynie garstka najbliższych. Nawet przy nich trzymałam to wyłącznie dla siebie tak długo, jak długo mogłam. Zatem posiadanie jej przy sobie na miejscu morderstwa, gdzie niespecjalnie cokolwiek mogło odwrócić jej uwagę, zapewne będzie trudne, kiedy będę udawała, że nie rozmawiam z martwymi ludźmi. Na szczęście miałam plan, który miał zadziałać. Jeśli już Reyes zabrał się na tę przejażdżkę, mógł się przydać jako rozproszenie uwagi. Wysiedliśmy z samochodu i skinęłam na niego. On również, choć niechętnie, skinął głową, więc oficjalnie byliśmy na misji. Chciałam zanucić melodię z Mission: Impossible, ale nie chciałam, by Kit miała o mnie jeszcze gorsze mniemanie. Trzasnęłam drzwiami od samochodu i rozpoczęłam wędrówkę w górę. Reyes wydawał się magicznie pojawiać obok mnie, jednak nie komentował tego, że ruszyłam bez niego. Musiał się do tego przyzwyczaić. Potrzebowałam go, by odwrócił uwagę Kit, jeśli napotkam jakiegoś umarlaka. Zawsze mogłam użyć komórki, udając, że przez nią rozmawiam, kiedy tak naprawdę mówiłam do ducha, ale na razie nie wykraczałam myślami aż tak daleko. Czasami sytuacja wymagała asertywnego podejścia. Na przykład, raz musiałam pogadać z facetem, który został zabity podczas napadu na sklep. To było naprawdę dziwne, ponieważ kręciło się tam kilku gliniarzy. Ledwo uniknęłam psychiatryka, ale gość powiedział mi, co chciałam wiedzieć, więc było warto. Jednak z jakiegoś powodu nie chciałam, by Kit była czegoś takiego świadkiem. Była dobrym ludziem. Nie chciałam, by miała mnie za jakiegoś popapranego szaleńca. To raczej położyłoby się cieniem na nasze relacje. Wędrowaliśmy szlakiem między drzewami i krzakami, aż wyszliśmy na
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 16 polanę, na której znajdowały się budynki, a na dole niewielkie jezioro. Teren przed nami, niegdyś przeznaczony pod letni obóz dla dzieci, teraz przedstawiał obraz rozwalających się budynków i zaniedbanej roślinności. – To nie stało się w piątek trzynastego, co? – zapytałam, zauważając na środku jeziora zupełnie pustą, starą drewnianą łódkę. Kołysała się lekko na falach. To miejsce było straszniejsze niż się tego spodziewałam. – Nie – odpowiedziała Kit, stając za mną. Weszłam na nasłonecznioną polanę stąpając ostrożnie między ostrymi jeżynami, przyglądając się jak dzieci, same dziewczynki, grają w klasy na żwirze i skaczą przez ułożony na nim stary sznurek, po czym przewracają się w wysoką trawę chichocząc aż boli je brzuch. Scena przypomniała mi moje własne dzieciństwo. Na długo przed pojawieniem się Jessiki w moim życiu, miałam przyjaciółkę. Miała na imię Ramona. Skórę miała koloru czarnej kawy, a kręcone włosy zaplecione w dwa warkoczyki, na tyle krótkie, że ledwo dotykały jej ramion. Kołysały się na boki i to właśnie wspomnienie było jednym z moich najradośniejszych. Myślałam wtedy, że słońce świeciło specjalnie dla niej. Jej śmiech rozgrzewał nawet najzimniejsze zakamarki mojej duszy. Kiedy miałyśmy po siedem lat, jadąc na rowerku koło domu wpadła pod samochód i umarła, jednak po tym wydarzeniu jeszcze przez wiele lat bawiłyśmy się razem, aż w końcu postanowiła przejść na drugą stronę. Kiedy przeze mnie przechodziła, poznałam znaczenie prawdziwej miłości i nigdy jej nie zapomniałam. Byłam sama, aż poznałam moją obecną psiapsiółkę, Cookie Kowalski, dzięki której zrozumiałam, że miłość jak ta może istnieć częściej niż raz w życiu. Głęboka, bezinteresowna przyjaźń. Lojalność epickich rozmiarów, w której jedna jest w stanie poświęcić wszystko dla drugiej. I patrząc na te dziewczynki, które nagle zmarły w tragicznych okolicznościach, zobaczyłam, że ten rodzaj miłości, taka bliskość, istnieje bez względu na okoliczności. Grały, bawiły się i śmiały jakby ich życie wypełnione było słodkimi babeczkami i watą cukrową. – To smutne – powiedziała agentka Carson, stając i rozglądając się obok nas. – Widok tych porzuconych budynków. Niszczejących. Zupełnie bez życia. – Powiedz proszę raz jeszcze, ile osób zginęło tamtej nocy – poprosiłam. Reyes oparł się o drzewo i z delikatnym uśmiechem obserwował bawiące się
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 17 dziewczynki. Zapomniałam jak bardzo lubił dzieci. Myślał, że są fajne. Będzie fantastycznym ojcem. Być może nadrobi co ja spieprzę, kiedy już znajdziemy się na zupełnie nowej płaszczyźnie rodzicielstwa. – Pięć – odpowiedziała Kit. – I jedna dziewczynka zaginęła. Nigdy jej nie odnaleziono. Skinęłam głową. – Ktoś podejrzany o imieniu Jason? Prychnęła cicho. – Nie, ale na naszej liście podejrzanych znajdowała się pani Voorhees. Wydawała się sprawiać kłopoty. – Kit przez dłuższą chwilę przyglądała mi się, gdy gapiłam się na małą dziewczynkę, nieco może młodszą od reszty, która ostrożnie postawiła krok w naszą stronę. Miała jasne, prawie białe włoski obcięte na chłopczyka, co zaskakująco pasowało do jej twarzy laleczki. Miała na sobie niebieską plisowaną sukieneczkę. To nie był dokładnie strój, jaki nosi się na letnim obozie w lesie. Jednak najbardziej uroczą cechą były jej uszy. Miała je odstające i zakrzywione nieco u góry, gdybym wierzyła w elfy, przysięgłabym, że jest jednym z nich. A może była leśną nimfą. – Co? – zapytała w końcu agentka Carson z ciekawością i wątpliwościami w głosie. – Dlaczego chcesz wiedzieć ile osób zginęło, skoro sama przegrzebywałaś się przez teczkę tej zbrodni? Uklękłam, udając, że mocniej przyglądam się terenowi, jakbym znalazła jakiś ślad. Uśmiechem skłoniłam małą elfkę, by do mnie podeszła. – Tak się tylko chciałam upewnić – odpowiedziałam. Dużo więcej tutaj umarło niż te pięć ofiar. Rozglądnęłam się po okolicy i znów skupiłam na dziewczynce. Oprócz nas, na tym terenie bawiło się przynajmniej ich osiem. A może nawet dziewięć. Elfka spojrzała na mnie, zachwycona jasnym światłem jakie zawsze mi towarzyszyło. Tylko zmarli i kilka innym nadnaturalnych stworzeń mogło je widzieć. Jednakże ja sama go nie widziałam, co już nie było takie niesamowite. Reyes ukląkł obok mnie, a mała się odsunęła. Kiedy na niego popatrzyłam, ruchem głowy wskazał na drzewa, gdzie w cieniu jednego z nich stała kolejna dziewczynka, była niemal niewidoczna, bo chowała się za pniem. Gdyby nie jej jasna, pasiasta bluzeczka i turkusowe spodenki to bym ją przeoczyła. Wyciągnęłam rękę do Kit, a ona skinęła mi głową.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 18 – Mogę jeszcze raz rzucić okiem na teczkę? – zapytałam. Podała mi ją, a Reyes wstał. Kiedy się odsunął, elfka nieco się odprężyła. Uniosła rączkę i zaśmiała się cicho z czegoś, czego nie mogłam zobaczyć. Jej uśmiech był zaraźliwy. Teraz i ja i Reyes się śmialiśmy. – Chcesz zobaczyć miejsce zbrodni? – zapytała stojąca za mną Kit, zastanawiając się co się z nami dzieje. To była dla mnie idealna szansa. – Jasne. Możesz je najpierw pokazać Reyesowi? Zaraz do was dołączę. Kit patrzyła to na mnie, to na Reyesa, niezbyt pewna, co na ten temat sądzić. Potem wzruszyła ramionami i poprowadziła go w kierunku zabudowań. Największy, prawdopodobnie główny budynek był jako jedyny obwiązany policyjną taśmą. Jej postrzępione wstęgi falowały słabo na lekkim wietrze, podnosząc przy tym nieco kurzu. Większość okien była powybijana i w jednym miejscu zapadł się dach. Widać było, że to stare, zaniedbane miejsce. Mogąc swobodnie rozmawiać, spoważniałam i mrugnęłam do dziewczynki stojącej przede mną i zachwycającej się moim światłem. Zerknęłam na inne dzieci. Przestały się bawić i przyglądały się nam. Większość była zwyczajnie ciekawa. Kilka wydawało się cofać. Te zapewne znikną, zanim uda mi się zadać jakiekolwiek pytanie. – Co tu się stało? – zapytała zdumiona Jessica. – Nie wiemy dokładnie – odpowiedziałam. – Jednak staramy się to ustalić. Kolejna dziewczynka, mająca może z dziewięć, dziesięć lat, ubrana w jeansowy kombinezon dołączyła do elfki. Obie próbowały złapać w rączki moje światło niczym kropelki wody z ogrodowego zraszacza. Chichotały przy tym histerycznie. Mimowolnie roześmiałam się razem z nimi, a Jessica stała zdezorientowana. I naburmuszona. – Nie rozumiem – powiedziała, unosząc brwi. – Co im się stało? – Nie wiem, Jessico. – Raz jeszcze przejrzałam teczkę aż doszłam do wycinka z gazety, na którym było zdjęcie bezdomnego przeczesującego te tereny. Policja zabierała go na przesłuchanie i ktoś pstryknął im fotkę. – Próbujemy się dowiedzieć. – Uniosłam dokumenty, by pokazać dziewczynkom. – Mogłybyście odpowiedzieć mi na kilka pytań? Starsza podeszła pierwsza. Elfka poszła w jej ślady. Wskazując na podejrzanego, zapytałam:
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 19 – Ten mężczyzna was tu przywiózł? To on was zabił? – Była to okropna rzecz do powiedzenia, ale nie było innego sposobu na zadanie tego pytania. Prawdą było też to, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent zmarłych lepiej radziła sobie z własną śmiercią niż ich żyjący krewni. Starsze z dzieci pochyliło się, przymrużyło oczy, po czym pokręciło głową. Jednak elfka nią pokiwała. – To nie on – powiedziała starsza. – On. Patrz. – Wskazała elfka, jednak kiedy to zrobiła, trafiła paluszkiem na inną postać, znajdującą się na tym zdjęciu w tle. Był to policjant albo ktoś w tym rodzaju, stał na uboczu i rozmawiał z kobietą, najpewniej reporterką. Fotograf uchwycił scenę, gdy mężczyzna obracał się przez ramię i na coś zerkał. – Och – powiedziała starsza. – Tak, to on. Przyszedł, gdy byłam w domku po szkole, a mojej mamusi jeszcze nie było. Powiedział, że był wypadek i że muszę z nim jechać do szpitala, ale wcale tam nie pojechaliśmy. Elfka pochyliła główkę. – Ja byłam na przyjęciu i chciałam sama wrócić do domu, bo Cindy Crane zwymiotowała. Kiedy i ja się źle poczułam, wyszłam. Ale się zgubiłam. Ten pan powiedział, że znajdzie moją mamusię. – Kiedy popatrzyła na mnie tymi wielkimi zielonymi oczkami, serce mi się ścisnęło. – Najpierw był miły. Zamknęłam oczy. Nie rozumiałam. Dlaczego na tym świecie było tyle zła? Dlaczego którakolwiek z tych dziewczynek zasłużyła na tak okrutny los? Mimowolnie pomyślałam o własnej córce, o tym, z czym przyjdzie się jej mierzyć. Czemu będzie musiała stawić czoła. To nie była przyjemna myśl. Zmuszając się do zachowania spokoju, wzięłam głęboki oddech, po czym ciągnęłam dalej: – Wiecie o ludziach, którzy zostali tutaj zabici? Przyjechali na biwak i zostali zaatakowani. Elfka wskazała na budynki. – Tam. Tam ich zabito. – Wiecie kto to zrobił? – zapytałam. Znów wskazała na zdjęcie. Na tego samego policjanta. – Przywiózł tutaj Vanessę – powiedziała starsza. – Oni go widzieli. Ach, nakryli go jak zakopywał jedną z ofiar, więc i ich zabił. – Wiecie, gdzie jesteście pochowane?
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 20 – Oczywiście – powiedziała elfka. Wskazała na otaczające nas drzewa. – Jesteśmy tam, pod tym dużym kamieniem. Przynajmniej mogłam wskazać Kit, gdzie ma szukać. Oczywiście, że zakwestionuje wszystko, co powiem, ale i tak będzie wiedzieć, żeby sprawdzić moje wskazówki. Każde z tych dzieci zasługiwało na godny pochówek, a ich rodziny na zamknięcie śledztwa. – Oprócz Lydii – przyznała starsza. Ponownie przejrzałam dokumenty. – Lydii Weeks? – zapytałam, przerzucając kartki. – Dziewczynki z obozu? Nigdy jej nie odnaleziono. – Spojrzałam na nie. – Tak, zabrał ją gdzieś indziej. Nie jest z nami. Zazwyczaj nie wychodzi z cienia drzew. Tym razem wskazała w przeciwnym kierunku, na dziewczynkę w turkusowych spodenkach. – To ona? – zapytałam wstając. – Ona. Pochyliłam się. – Zaraz wrócę, dobrze? Skinęły główkami, po czym znów starały się złapać trochę mojego światła, jakby kurz unoszący się w powietrzu. Mimo że Jessica wydawała się kompletnie załamana, poprosiłam ją o przysługę: – Popilnujesz ich do mojego powrotu? – Co? Ja? – pytała, jakbym poprosiła, by ogoliła głowę. – Ja nie… nie mogę… to znaczy… Nic nie wiem o dzieciach. Puściłam do niej oko. – Witaj w klubie. Nim podeszłam do Lydii, zerknęłam na zabudowania. Kit wyjaśniała coś Reyesowi tuż przed głównym budynkiem i stała do mnie plecami. Przyjmując to za dobry znak, przyspieszyłam. Ledwo mogłam widzieć Reyesa, gdy się od niego oddalałam. Kiedy podeszłam, Lydia cofnęła się głębiej w cień. Miała około jedenastu lat, była wyraźnie starsza niż inne dziewczynki. Miała brwi ściągnięte w jedną linię. Wyglądała jakby w połowie była Azjatką, miała ciemne, migdałowe oczy i proste
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 21 czarne włosy do ramion. Zwolniłam i uśmiechnęłam się w obawie, że zniknie zanim zadam jej pytanie. – Cześć Lydia – powiedziałam. Walcząc z paleniem w płucach i galopem serca, przywdziałam na twarz najlepszy z uśmiechów i na paluszkach podeszłam bliżej. – Jestem Charley. Bez jednego słowa dziewczynka zaczęła biec w przeciwnym kierunku. – Super – stwierdziłam, nurkując miedzy gałęziami i spiesząc za nią. – Cofam to. Zawsze byłam „To”. – Kiedy się o coś potknęłam, zaczęłam szybko i płytko oddychać. – Kiedy byłam dzieckiem, chciałam zmienić sobie imię, by było bardziej ironicznie. Przebiegła zygzakiem między drzewami, po czym jednym susem pokonała zwalony pień. Ja jednakowoż nie. Po podrapaniu sobie łydek na jego grubej korze, obeszłam go dookoła sapiąc i dysząc, kiedy już znalazłam się po drugiej stronie. Kiedy znów chciałam ruszyć biegiem, wpadłam na Lydię. Stanęła w miejscu i zapatrzyła się w ziemię. Walczyłam, by moje czerwone krwinki złapały trochę tlenu, przez co pochyliłam się do przodu. Kiedy się zbliżyłam, zdałam sobie sprawę, że ziemia miała inną strukturę. Były tam liście i trawa, ale znajdowały się też krawędzie jakby płytkiego grobu, z którego wydawało się, że wystają szczątki szkieletu niewielkiej ręki. – Przykro mi, Lydio – powiedziałam między próbami nabrania powietrza. – Chciałam, żebyś zobaczyła. Uklękłam i złapałam za jej kości, nim wróciłam do niej spojrzeniem. – Dopilnuję, by cię znaleźli. Skinęła głową, a łzy zawisły na jej rzęsach. Chciałam jej powiedzieć, że może przeze mnie przejść, że może być z rodzicami, którzy również zginęli tamtej nocy – jednak moją uwagę przykuło ciche i gardłowe warczenie. Gęsia skórka pojawiła się na moich plecach, gdy przeskakiwałam wzrokiem od jednego cienia do kolejnego. – To niedźwiedź? – zapytałam. – Mam nadzieję, że to nie niedźwiedź. Wyraz twarzy Lydii się zmienił. Spojrzała na mnie z niepokojem. – Nie powinnam była cię tu przyprowadzać. Przepraszam. Chciałam tylko, żebyś zobaczyła. Wstałam. – Wiem, skarbie. Wszystko okej.
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 22 – Nie, nie jest. Byłam egoistką. – Zwiesiła głowę. – Wcale nie – powiedziałam pewnym głosem. Smutna wyszeptała: – Powinnaś wiedzieć, że zostały wezwane. Położyłam dłoń na jej ramieniu i podeszłam bliżej. – Kto, cukiereczku? Kto został wezwany? Rzuciła przez ramię zaniepokojone spojrzenie. – Potwory. – Warczenie przybrało na sile. – Zostały wezwane. Wszystkie dwanaście. Zamarłam, moje myśli skupiły się na słowie „dwanaście”. Wyprostowałam się i okręciłam na pięcie, rozglądając się za ogarami piekielnymi, bestiami, które uciekły z piekła, by przybyć na Ziemię. Aby rozerwać mnie kawałeczek po kawałeczku. Nim zdążyłam zadać jakiekolwiek dodatkowe pytanie, dziewczynka ponownie szepnęła. Jej słowa opłynęły mnie niczym czarny, nieprzenikniony dym, gdy powiedziała: – Powinnaś uciekać. Przekład: agnes_ka1
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 23 Rozdział 2 Wszyscy szukamy osoby, której demony współgrają z naszymi. – NAKLEJKA NA ZDERZAK Tak szybko leciałam na pole kempingowe, że gałęzie i igły sosnowe smagały mnie po twarzy. Nic mnie to nie obchodziło. Przeskoczyłam nad zwalonym konarem i zygzakiem omijałam drzewa. Widok rozmywał mi się przed oczyma, koncentrowałam się na dźwięku. Nie na jakimś tam dźwięku. Na specyficznym dźwięku. Warkot. Musiałam ponownie to usłyszeć. Czułam w pobliżu Reyesa, w formie bezcielesnej. Otoczył mnie jego żar, jednak nie miałam czasu na tłumaczenia. Wyskoczyłam z lasu i pobiegłam z powrotem do chaty, wrzeszcząc: – Czas się zbierać! Raz, dwa! Chwyciłam bardzo skonfundowaną Kit, zgarnęłam dokumenty, które rzuciłam na ziemię i popędziłyśmy do jej SUV–a. Nie kłóciła się. Podążyła za mną, a biegnąc chwyciła za kluczki. – Misiek? – spytała, gdy upchnęłyśmy się w jej samochodzie. – Coś w tym rodzaju – odpowiedziałam, spoglądając na Reyesa. Rozglądał się po ternie, a Kit manewrując SUV–em zrobiła idealne zawracanie na trzy, wzbijając w powietrze tumany kurzu i pyłu. Czułam się źle zostawiając dziewczynki, nawet nie zapytawszy o pozwolenie. Musiałam po nie wrócić, kiedy ta cała sprawa z Dwunastką zostanie definitywnie załatwiona. – Okay – rzuciłam, jak byliśmy już na drodze. – Przynajmniej osiem dziewcząt jest zakopanych w pobliżu tego wielkiego kamienia, na wschód od chat, zaraz za linią drzew. – Że co? – A Lydia Weeks została pochowana na drugim końcu obozu, w płytkim grobie. W pobliżu zwalonego drzewa. Kit zatrzymała się na poboczu. Ta przerwa mnie zdenerwowała. Czy
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 24 Dwunastka mnie widziała? Dopadną mnie? Wywloką z samochodu i poćwiartują? – Musimy jechać! – oznajmiałam, moje dłonie były śliskie od potu. Nie miałam pojęcia, czy z powodu wysiłku fizycznego, czy z nerwów. – O czym ty gadasz? Jakie dziewczynki? – Och. – Wyciągnęłam dokumenty i otworzyłam artykuł prasowy. – A to jest twój morderca. Wykorzystywał ten teren jako cmentarzysko. Obozowicze pojawili się w złą noc. Ale na serio, powinnyśmy ruszać. Wzięła papierzyska nie patrząc na nie. – Skąd to wszystko wiesz? Westchnęłam bezradnie, nie byłam wstanie odpowiedzieć jej tak, aby ją zadowolić. – To jest to co robię, Kit. Musisz mi po prostu uwierzyć na słowo. Powiesz, że badaliśmy teren i znalazłyśmy ciała. Mogę ci narysować mapę. – Możesz mi pokazać. – Zaczęła nawracać. Powstrzymałam ją kładąc dłoń na jej ramieniu. – Nie, nie mogę. Byłyśmy na jałowym biegu pośrodku drogi, a z na przeciwka zbliżał się samochód. Kierowca zwolnił, patrząc na nas, nie wiedząc, co zrobimy. Po chwili Kit wcisnęła pedał gazu i zaczęła zjeżdżać w dół. – Chcę mapę. – Nie ma sprawy. – Wskazałam zastępcę szeryfa na zdjęciu. – Rozpoznajesz faceta? W końcu spojrzała. – Nie. Dlaczego? – A był brany pod uwagę jako podejrzany? – Nie. Jeden z agentów na miejscu zbrodni opisał swoją konfrontację z zastępcą szeryfa z Los Alamos. Mówił, że facet odpowiedział na kilka pytań, co jest naturalne, ale zapamiętał też, że był cwany. Chciał wiedzieć, co się dzieje, mimo że to było poza jego jurysdykcją. – To twój morderca. Zamrugała zdziwiona. A później skupiła się na drodze. Po minięciu kilku ciasnych zakrętów stwierdziła: – Pewnego dnia będziesz musiała mi powiedzieć, jak ty to robisz. – Tak, pewnego dnia – odpowiedziałam z ulgą, ciesząc się, że żyję i
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones 25 zachowałam wszystkie kończyny. Rezygnując z jakichkolwiek pozorów normalności, zwróciłam się do Reyesa siedzącego na tylnym siedzeniu. – Jesteśmy bezpieczni? – Na chwilę. Ale potrzebujemy planu. – Jakiego rodzaju planu? To znaczy one... – Rzuciłam przelotne spojrzenie na Kit. Już nigdy tak samo na mnie nie spojrzy. Jak się nad tym zastanowić, to może już nigdy na mnie nie spojrzy. – To są ogary piekielne – dopowiedziałam, akceptując fakt, że mogę na zawsze stracić SAC. – Co im możemy zrobić? – Przede wszystkim, nie sądzę, żeby były wrażliwe na światło słoneczne skoro zbiegły na tę płaszczyznę, ale nadal nie mogą wystawiać się na bezpośrednie działanie promieni słonecznych. Nic z piekła nie może bez odpowiedniej warstwy ochronnej. – Masz na myśli, nie mając ludzkiego gospodarza? – Dokładnie. A nie wierzę, że mogą opętać ludzi. – Jesteś pewny? – Niezupełnie. Nie miałem za dużo do czynienia z ogarami. Za to wiem, kto miał. Tylko chwilę zajęło mi, aby odgadnąć. – Diler. Był naszym najnowszym kumplem, niewolnikiem, który jak Reyes, uciekł z piekła, a teraz żył na ziemi jako człowiek. Był bardzo stary, lecz wyglądał najwyżej na dziewiętnaście lat. – Tak. Daeva. Był niewolnikiem, a częścią jego pracy było zajmowanie się innymi niewolnikami, na przykład ogarami. – Wiesz, pewnego dnia, będziesz musiał mi wyjaśnić z detalami, jak wygląda piekło. Uchwyt Kit na kierownicy był taki mocny, że zbielały jej kostki. Teraz, nic na to nie mogłam poradzić. – Rozumiem, co wcześniej miałaś na myśli – powiedział Reyes. Nadal chciałam dowiedzieć się więcej o piekle i o wyhodowanych tam ogarach. – Zmiana tematu ci nie pomoże. Czekaj, co masz na myśli? – Ten świat – odpowiedział, patrząc przez okno na sosny i jałowce, jak