a_tom

  • Dokumenty5 863
  • Odsłony851 902
  • Obserwuję553
  • Rozmiar dokumentów9.3 GB
  • Ilość pobrań667 644

Cristina Morato - Królowe przeklęte

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :2.7 MB
Rozszerzenie:pdf

Cristina Morato - Królowe przeklęte.pdf

a_tom EBOOKI PDF
Użytkownik a_tom wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 1447 stron)

Cristina Morató KRÓLOWE PRZEKLĘTE Tytuł oryginału: Reinas Malditas

Mojej siostrze, Maite Morató, która tyle mnie nauczyła Książęta i księżniczki są po prostu niewolnikami swojej pozycji; nie mogą ulegać skłonnościom serca. Stare przysłowie Nie uważam za bardzo szczęśliwą pozycję królowej; nigdy nie chciałabym

nią być. Stale poddawana jest przymusom, a nie korzysta z żadnej władzy. Jest jak bóstwo, musi wytrzymać wszystko i okazywać zadowolenie. Elżbieta Charlotta, szwagierka Ludwika XIV, pałac w Wersalu, 1719 Królowych z książek historycznych nie można mylić z królowymi z bajek. Brylanty połyskujące w ich koronach czynią nas ślepymi na układy polityczne, które ich małżeństwa pieczętują, i dyskretne miłostki, w których rzadko znajdują pociechę. Chantal Thomas, Les adieux à la reine, 1993

CESARZOWA SISSI

Obca na dworze Nie pozostaje mi inne wyjście, tylko żyć jak pustelnica. W wielkim świecie mi dokuczają, oceniają źle, ranią i rzucają tyle oszczerstw [...] Ale Pan Bóg, który widzi moją duszę, wie, że nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Elżbieta Bawarska do swego nauczyciela greki, Constantina Christomanosa, 1891 Po ukończeniu trzydziestu pięciu lat Elżbieta Bawarska – słynna Sissi – postanowiła ukryć twarz za wachlarzem i schować się za parasolką przed wzrokiem ciekawskich. Uznawana za najpiękniejszą cesarzową Europy, miała dość tego, że lud przygląda się jej jak

bożyszczu. Nie chciała również odgrywać roli zachwycającej władczyni potężnego cesarstwa Austro-Węgier na staroświeckim i przewrotnym dworze, gdzie zawsze czuła się obco. Nigdy więcej nie pozwoliła się sportretować i nikt nie mógł być świadkiem jej fizycznego przemijania, które tak bardzo ją martwiło. Legendzie o niezwykłej urodzie Sissi towarzyszyły opowieści o jej ekscentrycznym zachowaniu. Zadziwiała wszystkie królewskie rodziny niekonwencjonalnym zachowaniem i lekceważeniem sztywnej atmosfery dworu Habsburgów. Łamała wszystkie wzorce epoki i bez wątpienia nie była słodką i głupiutką filmową księżniczką. Wiele stron mogłoby zająć

wyliczenie dziwactw i ekstrawagancji, będących wynikiem choroby, która z jej życia uczyniła piekło. Elżbieta była anorektyczką i bulimiczką – bardzo niewiele jadła, wykonywała wyczerpujące ćwiczenia, poddawała się kuracjom napotnym, żeby schudnąć, a nadaktywność zmuszała ją do bycia w ciągłym ruchu, na co wiecznie narzekały jej damy do towarzystwa. Cesarz Franciszek Józef kochał ją aż do końca jej nieszczęśliwego życia, lecz nigdy nie rozumiał. Poobijana przez rodzinne tragedie i presję dworu, otarła się o szaleństwo, aż w końcu schroniła we własnym świecie, zapominając o obowiązkach i żyjąc tylko dla siebie.

Legendarna Sissi przyszła na świat w pałacu książęcym w Monachium mroźną nocą 24 grudnia 1837 roku. Ponieważ była to niedziela i wigilia Bożego Narodzenia, jej narodziny przyjęto jako szczęśliwy znak. Matka, księżna Ludwika, była córką króla Maksymiliana I Wittelsbacha i jego drugiej żony, Karoliny Fryderyki Badeńskiej. Dla swoich wpływowych sióstr, świetnie wydanych za mąż za królów i cesarzy – jedna z nich była królową Prus, druga Saksonii, a najstarsza Zofia zostałaby cesarzową Austrii, gdyby nie zmusiła swojego słabego charakterem męża, aby zrzekł się tronu na rzecz ich najstarszego syna Franciszka Józefa – Ludwika była tylko

ubogą krewną. W tamtych czasach większość księżniczek musiała odsunąć na bok własne uczucia, aby wypełnić obowiązki wynikające z ich pozycji. Ludwika nie była wyjątkiem i w 1828 roku wyszła za mąż za swojego kuzyna, księcia Maksymiliana Bawarskiego, nazywanego Maksem – dość ekscentrycznego mężczyznę o liberalnych poglądach, który pochodził z młodszej linii dynastii Wittelsbachów. Na samym początku małżeństwa Maks wyznał żonie, że jej nie kocha i że zgodził się z nią ożenić jedynie ze strachu przed gniewem energicznego dziadka Wilhelma. Mimo że było to małżeństwo z rozsądku, a przy tym

niezgodne, doczekali się dziesięciorga dzieci, z których jednak dwoje zmarło wkrótce po narodzeniu. Ludwika, kobieta o niezwykłej urodzie, opowiadała później dzieciom, że w pierwszą rocznicę ślubu płakała cały dzień, bo czuła się ogromnie nieszczęśliwa. Dużo wysiłku kosztowało ją przyzwyczajenie się do swobodnego trybu życia męża i jego skandali, na dodatek sama musiała opiekować się licznym potomstwem. Była żoną uległą, z rezygnacją znosiła zdrady męża, który w swoich pałacowych apartamentach miał zwyczaj jadać drugie śniadanie z dwiema nieślubnymi córkami, które czule kochał. Księżniczka Elżbieta – wszyscy

nazywali ją Sissi lub Lisi – była przyzwyczajona do narzekań biednej matki i nigdy nie zapomniała słów, które stale słyszała: „Kiedy jest się zamężną, jest się bardzo samotną!”. Rodzina żyła z dala od sztywnych konwenansów monarszego dworu w Monachium i długi czas spędzała w swojej letniej rezydencji, zamku Possenhofen. Rodzice Elżbiety nie pełnili żadnych oficjalnych funkcji i prowadzili proste i beztroskie życie na wsi, bez żadnych zobowiązań. Rodzina przyszłej cesarzowej Austrii była nietuzinkowa. Jej ojciec, książę Maks, bez wątpienia w swoich czasach najbardziej popularny spośród Wittelsbachów, był niezwykłą osobowością. W monachijskim pałacu

przy Ludwigstrasse, w którym dziewczynka przyszła na świat, zainstalował pośrodku dziedzińca cyrk z trybunami dla gości i fotelami na parterze. Sam książę, przebrany za klauna, występował na arenie, demonstrując swoje jeździeckie umiejętności w ryzykownych popisach akrobatycznych. Sławna była również jego café-chantant w paryskim stylu i sala balowa z ogromnym fryzem długości czterdziestu metrów, przedstawiającym Ucztę Bachusa. Tam, wokół głazu nazywanego Okrągłym Stołem, spotykał się z gronem przyjaciół – pisarzy i artystów – któremu przewodniczył niczym sam król Artur. Były to radosne zebrania literackie,

podczas których pito piwo, śpiewano, czytano poezję oraz zawzięcie dyskutowano. Książę Maks pasjonował się również bawarską muzyką ludową i był znanym kompozytorem utworów na cytrę, którą przywiózł ze swojej podróży dookoła świata. Miesiąc po narodzinach Sissi Maks opuścił rodzinę i rozpoczął długą podróż na Bliski Wschód. Kiedy dotarł do Kairu, ku zdumieniu arabskich towarzyszy zagrał na cytrze na szczycie piramidy Cheopsa. Wykorzystał również ten pobyt do zakupu licznych zabytków, a także niewolników, „trzech Murzynków”, którzy w Monachium wzbudzili wielką sensację. Książę, człowiek zamożny i hulaka, żył, jak

chciał, i trwonił majątek. Był jednocześnie bardzo wykształcony i miał wspaniałą bibliotekę złożoną z prawie trzydziestu tysięcy tomów, które, jak głosił, przeczytał lub przynajmniej przejrzał. Ze wszystkich swoich dzieci szczególną słabość czuł do Sissi – nazywał ją swoim „bożonarodzeniowym prezentem”. Była też do niego najbardziej podobna – zarówno pod względem swoich zamiłowań, jak i z uwagi na charakter. Elżbieta przeżyła większą część dzieciństwa i młodości na zamku Possenhofen, usytuowanym malowniczo nad brzegami jeziora Starnberg. Possi, jak go nazywano, był skromną, lecz mocną fortecą, flankowaną czterema

wieżami i otoczoną rozległym parkiem z różanymi ogrodami, które opadały aż do samego jeziora. Chociaż dzieci rzadko miały okazję widywać ojca, Maksowi udało się im zaszczepić miłość do natury, wolności i prostego życia. Inną jego pasją były konie czystej krwi. W ogrodzie swego monachijskiego pałacu kazał zbudować hipodrom, gdzie organizował konkursy jeździeckie. Sissi, podobnie jak ojciec, wolała wieś od miasta i nigdy nie zamieniłaby leśnych pejzaży Possenhofen na blaski pałacowych salonów. Od dziecka kochała zabawy na świeżym powietrzu, jazdę konną, pływanie po jeziorze, wędkowanie, samotne wędrówki po lesie i wspinanie się po górach. Lubiła

piwo i miała słabość do bawarskich kiełbasek, których na wiedeńskim dworze bardzo jej brakowało. Ludwika, mimo że od urodzenia nosiła tytuł Jej Królewskiej Wysokości i Królewskiej Księżniczki Bawarskiej, zachowywała się raczej jak mieszczanka niż reprezentantka wysokiej arystokracji. Prawie nie miała służby. Podczas gdy małżonek z dala od domu wiódł swe włóczęgowskie życie, ona samodzielnie wychowywała dzieci, co w arystokratycznej rodzinie było niespotykane. Księżna nie miała wielkich ambicji politycznych, spory wpływ na nią wywierała o trzy lata starsza energiczna siostra, arcyksiężna Zofia Habsburg. Ludwika żarliwie ją

kochała i zarazem podziwiała za autorytarne rządy w cesarskim Hofburgu. Obawiając się utraty przychylności Zofii, z gorliwością podążała za jej radami i zawsze stawiała ją za wzór swoim dzieciom. Dwór wiedeński wydawał się Ludwice bardzo daleki. Żyła jak wieśniaczka, nosiła swobodne ubrania i nie utrzymywała żadnych stosunków ze swoim bratankiem, królem Bawarii Maksymilianem II. Jej jedynymi zamiłowaniami były kolekcjonowanie najróżniejszych zegarów i studiowanie geografii. Książę Maks pokpiwał sobie, że cała geograficzna wiedza żony pochodzi z misjonarskich kalendarzy wiszących na ścianach salonu.

Aż do szesnastego roku życia Elżbiety Possenhofen był dla niej rajem. Uwielbiała chodzić boso po łąkach i włóczyć się ze swoimi zwierzętami: danielem, barankiem i królikami różnych ras. Księżniczka mówiła regionalnym dialektem i miała przyjaciół wśród chłopskich dzieci z sąsiedztwa. Nowa nauczycielka, baronowa Wulffen, starała się, choć bez powodzenia, zaszczepić nieco dyscypliny w ósemce na wpół dzikich dzieci, wychowywanych w poczuciu sporej wolności i bez społecznych uprzedzeń. Sissi była dziewczynką delikatną, bardzo wrażliwą i czasami, bez wyraźnego powodu, pogrążała się w smutku. Baronowa wkrótce zdała sobie

sprawę, że Sissi jest szczególnym dzieckiem i bardzo różni się od swojej starszej siostry: „Elżbieta jest z charakteru słabsza, wątpiąca i ma tendencję do zamartwiania się. Starsza siostra nad nią dominuje”. Dziewczynka nie była za bardzo zainteresowana nauką, jednak ukradkiem pisała naiwne, dziecinne wiersze. Lubiła również rysować, zwłaszcza zwierzęta, drzewa w ogrodzie i dalekie grzbiety Alp, które niezwykle ją pociągały. Niekiedy książę Maks przerywał uciążliwe lekcje z baronową Wulffen i szedł z dziećmi zbierać owoce albo pozwalał im wspinać się po drzewach. Innym znów razem pojawiał się w Possenhofen z niewielką orkiestrą i organizował

koncert lub tańce pośrodku łąki. Elżbieta uwielbiała tego nieobecnego, czułego i pełnego fantazji ojca, z którym miała tak wiele wspólnego. Osiemnastego sierpnia 1848 roku Franciszek Józef Habsburg ukończył osiemnaście lat i marzenie, jakie od pewnego czasu pielęgnowała w sobie jego wpływowa matka, miało właśnie się spełnić. Po abdykacji wuja Ferdynanda I, który cierpiał na epilepsję i wodogłowie, i rezygnacji z tronu ojca, młodszego brata Ferdynanda I, arcyksięcia Franciszka Karola – człowieka słabego i niezbyt zdolnego stawić czoło obowiązkom rządzenia – młody Franciszek Józef został głową cesarskiego domu Habsburgów. Objęcie

przez niego tronu zbiegło się w czasie z wybuchem rewolucji burżuazyjnej w Austrii, która wstrząsnęła fundamentami monarchii i została powstrzymana ciężką ręką przez armię. Zofia, zadowolona, że udało się przezwyciężyć poważny kryzys bez strat terytorialnych, myślała tylko o koronacji swojego syna. Z obawy przed nowym buntem w stolicy zorganizowano ją nie w Wiedniu, lecz w pałacu arcybiskupim w Ołomuńcu na Morawach. Cesarzowa wywierała wielki wpływ na młodego i niepewnego siebie syna, mimo że przyrzekła nie mieszać się do spraw rządu: „w chwili wstąpienia na tron mojego syna stanowczo postanawiam nie ingerować w żadne