a_tom

  • Dokumenty5 863
  • Odsłony864 451
  • Obserwuję554
  • Rozmiar dokumentów9.3 GB
  • Ilość pobrań676 002

Dariusz Baliszewski - Trzecia strona medalu

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :1.3 MB
Rozszerzenie:pdf

Dariusz Baliszewski - Trzecia strona medalu.pdf

a_tom EBOOKI PDF
Użytkownik a_tom wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 286 stron)

Tek​sty za​warte w książce były pu​bli​ko​wane w ty​go​dniku „Wprost” w la​tach 2004-2010 Co​py​ri​ght © Da​riusz Ba​li​szew​ski and Wy​daw​nic​two Bu​kowy Las Sp. z O.O., 2010 ISBN 978-83-62478-00-2 PRO​JEKT OKŁADKI: Ma​riusz Ba​na​cho​wicz FO​TO​GRA​FIA AU​TORA: Ka​rol Ja​ło​chow​ski RE​DAK​CJA: Jan Paw​las KO​REKTA: Ur​szula Wło​dar​ska RE​DAK​CJA TECH​NICZNA: Adam Ko​lenda WY​DAWCA: Wy​daw​nic​two Bu​kowy Las Sp. z o.o. ul. So​kol​ni​cza 5/76, 53-676 Wro​cław www.bu​ko​wy​las.pl

SPIS TRE SCI CZĘŚĆ I OB​RAZY POL​SKIE Po​czątki Pol​ska nie​pod​le​głość Pol​ski kry​zys Pol​ska mą​drość Pol​skie pań​stwo Pol​skie lu​stra​cje Pol​ski na​cjo​na​lizm Pol​ska cho​roba Pol​skie chamy i war​choły Pol​scy spra​wie​dliwi Pol​skie wy​bory Pol​ska krew Pol​ska du​sza Pol​ska piękna hi​sto​ria Na​ro​dziny le​gendy CZĘŚĆ II OB​RAZY RO​SYJ​SKO-NIE​MIEC​KIE Ka​tyń i wojna Anty-Ka​tyń Po​ko​chać Ro​sję Mo​skiew​ska de​fi​lada Układy Rib​ben​trop–Mo​ło​tow Do​brzy Niemcy Nie​mieccy zbrod​nia​rze

CZĘŚĆ III BA​TA​LI​STYKA IN​NYCH BI​TEW Wojna, któ​rej nie było Wy​zwo​le​nie opusz​czo​nego mia​sta Wy​zwo​le​nie zli​kwi​do​wa​nego obozu Wiele bi​tew o We​ster​platte Nie​wy​po​wie​dziana wojna Po​wsta​nie, któ​rego nie pla​no​wano Dy​wi​zja, o któ​rej za​po​mniano CZĘŚĆ IV OB​RAZKI Z ŻY​CIA MUSZ​KIE​TE​RÓW Mi​sja Musz​kie​te​rów Twórca Musz​kie​te​rów Ko​niec świata Musz​kie​te​rów Ofiara Musz​kie​te​rów CZĘŚĆ V POR​TRETY Z HI​STO​RIĄ W TLE Por​tret Hi​sto​ryka Czło​wiek z me​da​li​kiem w ustach Por​tret zwy​kłego zbrod​nia​rza Por​tret rze​ko​mego war​choła Ge​ne​rał, który nie miał szczę​ścia Por​tret dzien​ni​ka​rza Por​tret dy​plo​maty Mar​cy​sia Mil​cząca ge​ne​rał Zo Por​tret po​wstań​czego do​wódcy Por​tret czło​wieka pracy

Ge​ne​rał i zdrada Anoda – por​tret po​śmiertny Puł​kow​nik Ste​ifer Ge​ne​rał Ol​szyna-Wil​czyń​ski Wal​len​berg – por​tret pa​mię​ciowy Je​rzy Za​wiey​ski przy oknie Por​tret wie​lo​krot​nego agenta Po​li​tyk bez kra​wata Por​tret mi​ni​stra, który stra​cił Pol​skę Za​bójca i mi​ni​ster

CZĘŚĆ I OB​RAZY POL​SKIE

PO CZĄTKI Nie ma w ca​łych pol​skich dzie​jach więk​szej za​gadki i więk​szej ta​jem​- nicy niż ta hi​sto​ria sprzed bli​sko ty​siąca lat, hi​sto​ria o złym królu Bo​le​- sła​wie i do​brym bi​sku​pie Sta​ni​sła​wie. Zły król, po​ryw​czy i gwał​towny, nie​ludzki i bru​talny, ka​zał za​bić, a może na​wet sam za​bił bi​skupa, który po wie​le​kroć go upo​mi​nał, ga​niąc kró​lew​ską nie​mo​ral​ność i zbyt​nią su​- ro​wość wo​bec pod​da​nych. A gdy wszel​kie upo​mnie​nia za​wio​dły, gdy zły król da​lej za nic so​bie miał prze​strogi ka​płana, ten rzu​cił na niego z am​- bony klą​twę, co w owym XI wieku rów​nało się cy​wil​nej śmierci prze​klę​- tego, na​wet je​śli był on kró​lem. Szla​chetny ka​płan Sta​ni​sław za swą nie​- ugiętą służbę praw​dzie za​pła​cił mę​czeń​ską śmier​cią, a wy​stępny król mu​siał po​rzu​cić tron, mu​siał opu​ścić kraj i udać się na wy​gna​nie, z któ​- rego nigdy miał już nie po​wró​cić. Hi​sto​rycy na​wet w 1000 lat po owych zda​rze​niach ucie​kają od tej hi​- sto​rii jak dia​beł od świę​co​nej wody. Po pierw​sze dla​tego, że brak do​ku​- men​tów nie po​zwala także dzi​siaj od​po​wie​dzieć na py​ta​nie, co wy​da​- rzyło się na​prawdę i na czym po​le​gał spór mię​dzy kró​lem i bi​sku​pem. Po dru​gie dla​tego, że ów bi​skup, o któ​rym hi​sto​ria nie umie po​wie​dzieć na​- wet tego, kiedy się na​ro​dził i skąd po​cho​dził, w 200 lat po swej śmierci zo​stał ka​no​ni​zo​wany, a co wię​cej, ogło​szony pa​tro​nem Pol​ski. Co za wa​- riat, albo na​wet sa​mo​bójca, bę​dzie więc pró​bo​wał do​cho​dzić prawdy, skoro zo​stała ona już ob​ja​wiona, za​de​kre​to​wana i wy​nie​siona na oł​ta​rze i skoro od 1253 roku, to zna​czy od po​nad 750 lat, cała Pol​ska mo​dli się do świę​tego Sta​ni​sława, któ​rego mę​czeń​stwo przez całe wieki sym​bo​li​- zo​wało los Pol​ski, roz​człon​ko​wa​nej, po​ćwiar​to​wa​nej, ale prze​cież wresz​- cie cu​dem po​łą​czo​nej, od​ro​dzo​nej i ży​wej. A jed​nak hi​sto​ria upo​mniała się o prawdę. Przede wszyst​kim do​ty​- czącą króla Bo​le​sława, zwa​nego za ży​cia Szczo​drym. Przy​do​mek Śmia​- łego po​ja​wił się przy jego imie​niu znacz​nie póź​niej, po wie​kach. W po​-

wszech​nej opi​nii ba​da​czy oka​zał się wiel​kim, zna​ko​mi​tym władcą. To w grun​cie rze​czy jemu, a nie jego ojcu Ka​zi​mie​rzowi, na​le​żał się ty​tuł Od​no​- wi​ciela. On bo​wiem przy​wró​cił na pol​skich zie​miach chrze​ści​jań​stwo znisz​czone przez tzw. re​ak​cję po​gań​ską w la​tach 1034–38. On od​bu​do​- wy​wał ko​ścioły, on kon​se​kro​wał ka​te​drę gnieź​nień​ską, on ufun​do​wał kilka klasz​to​rów be​ne​dyk​tyń​skich. On wresz​cie do​ko​nał po​działu kraju na bi​skup​stwa, po​wo​łu​jąc na ar​cy​bi​skupa gnieź​nień​skiego Bo​gu​miła, a na bi​skup​stwo kra​kow​skie w 1072 roku Sta​ni​sława. Zda​wa​łoby się, że wo​bec ta​kich za​sług dla Ko​ścioła, po​dob​nie jak król Ste​fan czy Wła​dy​- sław na Wę​grzech, po​dob​nie jak król Wa​cław w Cze​chach czy jak Otto u Niem​ców, zo​sta​nie okrzyk​nięty świę​tym i po naj​dłuż​szym ży​ciu wy​nie​- siony na oł​ta​rze. Tym bar​dziej że wy​grał swe wojny z Cze​chami, że zręcz​- nie pod​szedł Niem​ców i ce​sa​rza Hen​ryka IV, wy​ko​rzy​stu​jąc jego spór z pa​pie​żem, by przy​wró​cić Pol​sce ko​ronę, że jego po​li​tyka wschod​nia wo​- bec Księ​stwa Ki​jow​skiego, pod​po​rząd​ko​wu​jąca Pol​sce Ruś, za​słu​gi​wała na naj​wyż​sze uzna​nie. Po​dob​nie jak po​li​tyka wo​bec Wę​gier, gdzie usu​- wał i osa​dzał wład​ców. W tej burz​li​wej Eu​ro​pie dru​giej po​łowy XI wieku, wstrzą​sa​nej strasz​- li​wym spo​rem pa​pie​stwa z ce​sar​stwem, po​dzie​lo​nej schi​zmą, czyli od​- dzie​le​niem się Ko​ścioła wschod​niego od za​chod​niego, chrze​ści​jań​skiej Eu​ro​pie, ale już re​for​mo​wa​nej we​dług no​wych re​guł wy​pra​co​wa​nych w Cluny, ten nasz król jawi się jako wielki władca, któ​rego wpływy się​gają da​leko poza pol​skie gra​nice. I gdy 25 grud​nia 1076 roku le​gaci pa​pie​scy na​masz​czali go na króla, nie​miecki kro​ni​karz Lam​bert za​pi​sy​wał z go​ry​- czą, że: książę pol​ski, który już przez wiele lat pła​cił da​niny kró​lom teu​- toń​skim i któ​rego pań​stwo już dawno przez dziel​nych Teu​to​nów zo​stało pod​bite i za​mie​nione na pro​win​cję, na​gle wzbił się w py​chę... przy​własz​- czył so​bie god​ność i ty​tuł kró​lew​ski, wło​żył so​bie ko​ronę i w sam dzień Bo​żego Na​ro​dze​nia przez 15 bi​sku​pów zo​stał na​masz​czony... Książę pol​- ski na hańbę kró​le​stwa teu​toń​skiego, wbrew pra​wom i zwy​cza​jom przod​ków, bez​wstyd​nie do​rwał się do kró​lew​skiego ty​tułu i kró​lew​skiej ko​rony...”. Za​pewne owych bi​sku​pów nie było pięt​na​stu, lecz ilu​kol​wiek by ich było, mu​siał wśród in​nych ko​ro​no​wać Bo​le​sława także bi​skup kra​kow​ski Sta​ni​sław. Co więc ta​kiego zda​rzyć się mo​gło, że w trzy lata póź​niej, w ja​-

kimś dra​ma​tycz​nym spo​rze, za​koń​czo​nym są​dem nad bi​sku​pem, zo​sta​- nie on ska​zany i stra​cony? Hi​sto​ria, mó​wiąc wprost, ani nigdy tego nie wie​działa, ani dzi​siaj nie ma o tym choćby naj​mniej​szego po​ję​cia. Je​dyne, co wiemy, to wiemy z kro​niki tzw. Galla Ano​nima, do​ku​mentu po​wsta​- łego 30 lat po wy​da​rze​niach, który na​wet nie wy​mie​nia imie​nia bi​skupa. „...Jak zaś do​szło do wy​pę​dze​nia króla Bo​le​sława z Pol​ski, długo by​łoby o tym mó​wić: tyle wszakże można po​wie​dzieć, że sam bę​dąc po​ma​zań​cem, nie po​wi​nien był dru​giego po​ma​zańca za ża​den grzech ka​rać cie​le​śnie. Wiele mu to bo​wiem za​szko​dziło, gdy prze​ciw grze​chowi grzech za​sto​so​- wał i za zdradę wy​dał bi​skupa na ob​cię​cie człon​ków. My zaś ani nie uspra​wie​dli​wiamy bi​skupa zdrajcy, ani nie za​le​camy króla, msz​czą​cego się tak szpet​nie...”. Ter​min „tra​di​tor” – zdrajca w od​nie​sie​niu do bi​skupa Sta​ni​sława pada w kro​nice Galla wiele razy. Kro​ni​karz, bez wąt​pie​nia za​kon​nik, nie ma żad​nej wąt​pli​wo​ści co do winy bi​skupa. Po​dob​nie jak nie ma jej pa​pież Pas​cha​lis II, który kil​ka​na​ście lat po śmierci bi​skupa Sta​ni​sława w bulli skie​ro​wa​nej do ar​cy​bi​skupa gnieź​nień​skiego Mar​cina pyta: „...Czyż to nie Twój po​przed​nik po​tę​pił bi​skupa, bez po​wia​do​mie​nia rzym​skiego ar​cy​- ka​płana...?”. Po​przed​nik abpa Mar​cina to abp Bo​gu​mił. Z pa​pie​skiej bulli wy​nika więc jed​no​znacz​nie, że w ta​jem​ni​czym są​dzie nad oskar​żo​nym i ska​za​nym za zdradę Sta​ni​sła​wem bie​rze także udział Ko​ściół pol​ski w oso​bach swych hie​rar​chów. I wy​daje wy​rok ska​zu​jący...! O co więc może cho​dzić w tej nie​po​ję​tej spra​wie? Na czym po​lega zdrada bi​skupa, a na czym wina króla, je​śli wy​rok wy​daje sąd, i to w obec​no​ści hie​rar​chów Ko​ścioła? O co może cho​dzić, skoro na króla nie pada ani jedno złe słowo, a co wię​cej, pa​dają tylko naj​lep​sze? W ów​cze​snych ka​len​da​rzach ka​pi​tuły kra​kow​skiej, w do​ku​men​tach klasz​to​rów, gdzie wzno​szone są mo​dły w in​ten​cji Bo​le​sława do​bro​czyńcy i opie​kuna. Po​nadto se​kwen​cja zda​rzeń, które pro​wa​dzą do wy​gna​nia Bo​le​sława z kraju, nie jest wcale zgodna z pu​bliczną le​gendą. To nie jest tak, że oto gi​nie bi​skup, a król oto​czony wzgardą i nie​chę​cią pod​da​nych w nie​sła​wie ucieka z Pol​ski. Miną bli​sko dwa lata od tego opusz​cze​nia kraju. Ra​zem z kró​lem opusz​czą Pol​skę, uda​jąc się na Wę​gry, jego zwo​len​nicy, np. ród Ad​wań​ców. Czyżby ich także do​ty​czyła klą​twa, a je​śli tak, to za co? Ta hi​sto​ria nadal, po 1000 la​tach, po​zo​staje nie​prze​nik​nioną ta​jem​-

nicą. Ta​jem​ni​cza jest także śmierć Bo​le​sława, rze​komo w klasz​to​rze sło​- weń​skim w Osjaku, gdzie mo​dli​twą i umar​twie​niem miał za​pła​cić za swe zbrod​nie. Lecz gdy po wielu wie​kach cie​kaw​scy ba​da​cze od​sło​nili grób króla Bo​le​sława i pod​dali szczątki ba​da​niom, oka​zało się, że są to szczątki ko​biece, naj​pew​niej Irin​bur​gii, żony fun​da​tora klasz​toru. Co stało się z kró​lem Bo​le​sła​wem, gdzie i kiedy zmarł, nie wia​domo. Przyj​- muje się, że w 1082 roku, czyli bar​dzo młodo, w wieku 42 lat. Nikt jed​nak nie wie, czy to prawda. Czy więc można roz​wi​kłać tę hi​sto​rię króla i bi​skupa? I czy jest moż​- liwe, by obaj, jak chce Gall Ano​nim, byli winni: „...ani nie uspra​wie​dli​- wiamy bi​skupa zdrajcy, ani nie za​le​camy króla...”? I czy jest moż​liwe, by Ko​ściół, zna​jąc prawdę o zdra​dzie bi​skupa Sta​ni​sława, w 170 lat po jego śmierci wy​stę​po​wał o jego ka​no​ni​za​cję do Rzymu, gdzie prze​cież też mu​- siano znać całą prawdę o spo​rze króla i bi​skupa, a mimo to 17 wrze​śnia 1253 roku w Asyżu pa​pież In​no​centy IV ogło​sił bullę ka​no​ni​za​cyjną św. Sta​ni​sława? Być może więc nie było żad​nej zdrady ze strony bi​skupa ani żad​nej winy ze strony króla. A w ca​łym tym dra​ma​cie cho​dziło o coś zu​- peł​nie in​nego. O co? Oto w 1086 roku, już po śmierci króla Bo​le​sława Śmia​łego, po​wró​cił z Wę​gier do kraju jego syn Mieszko Bo​le​sła​wo​wie z matką Wy​sze​sławą, jak wia​domo, księż​niczką ru​ską, córką księ​cia Świa​to​sława. Po​wró​cił na prośbę swego stryja, księ​cia Wła​dy​sława Her​mana, który być może po​ru​- szony na​ro​dzi​nami syna Bo​le​sława (Krzy​wo​ustego) po​sta​no​wił przy​gar​- nąć także bra​tanka. Gall Ano​nim w swej kro​nice wręcz za​chwy​cał się po​- stawą i ta​len​tami księ​cia Mieszka. Jed​nak w dwa lata póź​niej do​cho​dzi do wy​pad​ków, które hi​sto​rii nie​zwy​kle trudno zin​ter​pre​to​wać. Oto w 1088 roku dwu​dzie​sto​letni Mieszko za​warł ślub z księż​niczką ru​ską, nie​zna​- nego imie​nia. Rok póź​niej, 7 stycz​nia 1089 roku, zo​stał otruty. „Mó​wią bo​wiem – za​pi​sał Gall Ano​nim – że pewni ry​wale Mieszka, oba​wia​jąc się, by krzywdy ojca nie po​mścił, zgu​bili tru​ci​zną chło​paka wiel​kiej zdol​no​- ści...”. Lecz in​for​ma​cję na miarę od​kry​cia za​wiera do​piero na​stępne zda​- nie: „Na ko​niec biedna matka, gdy w urnie skła​dano szczątki nie​od​ża​ło​- wa​nego chło​paka, przez go​dzinę trzy​maną była, jakby umarła, bez du​cha i bez ży​cia, i za​le​d​wie po po​grze​bie przez bi​sku​pów ocu​cona zo​stała wa​- chla​rzami...”.

Otóż pol​skie chrze​ści​jań​skie śre​dnio​wie​cze nie zna po​chów​ków ca​ło​- pal​nych. Ni​kogo nie składa się do urny, ni​kogo się nie spala, al​bo​wiem ciało zmar​łego ko​nieczne jest mu na dzień Sądu Osta​tecz​nego. Wie o tym każdy, kto żył w tym XI wieku, i każdy, kto choćby u pro​fe​sora Wi​tolda Hen​sela do​czy​tał się in​for​ma​cji, że spa​le​nie ciała trak​to​wano wy​łącz​nie jako ro​dzaj kary. Za spa​le​nie ciała we​dług ob​rządku po​gań​skiego w ca​łej chrze​ści​jań​skiej Eu​ro​pie grozi w owym cza​sie kara śmierci przez ścię​cie. Pali się tylko he​re​ty​ków, od​szcze​pień​ców i bun​tow​ni​ków, lu​dzi, któ​rzy zgrze​szyli wo​bec wiary. Al​bo​wiem zgod​nie z Ewan​ge​lią we​dług św. Ma​- te​usza: „Ten, kto we mnie nie trwa, zo​sta​nie wy​rzu​cony, jak winna la​to​- rośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia...” (Mat. 15, 6). To być może zbyt mało, a może dość, by po​sta​wić hi​po​tezę o kró​lew​- skich, bo​le​sła​wo​wych pla​nach ode​rwa​nia Pol​ski od Ko​ścioła rzym​skiego na rzecz Ko​ścioła wschod​niego. Pla​nach stwo​rze​nia im​pe​rium wschod​- niego. To dla​tego, o czym pi​sze w po​cząt​kach XIII wieku Win​centy Ka​dłu​- bek, zbun​to​wało się ry​cer​stwo Bo​le​sława pod​czas wy​prawy ru​skiej. I to dla​tego Bo​le​sław wię​cej sie​dzi w Ki​jo​wie niż w Kra​ko​wie. I to dla​tego bi​- skup Sta​ni​sław, cho​ciaż się zbun​to​wał prze​ciw swemu władcy i go zdra​- dził, to jed​nak mógł zo​stać świę​tym. I to dla​tego świeżo oże​nio​nego z ru​- ską księż​niczką Mieszka Bo​le​sła​wo​wica otruto, a na​stęp​nie, jako od​- szcze​pieńca, spa​lono, by nie mógł kon​ty​nu​ować oj​cow​skich im​pe​rial​nych pla​nów. Naj​pew​niej tak mo​gła wy​glą​dać prawda w tej hi​sto​rii, prawda tak wsty​dliwa dla ka​to​lic​kiej Pol​ski, że aż po​sta​no​wiono ją spa​lić ra​zem z kró​lem Bo​le​sła​wem. Bo, jak są​dzę, je​śli spa​lono Mieszka, wcze​śniej mu​- siano spa​lić Bo​le​sława, tak by nikt i nigdy nie od​na​lazł jego grobu, grobu prze​klę​tego króla.

POL SKA NIE POD LE GŁOSC Prawdę mó​wiąc, gdyby Po​lacy znali swoją hi​sto​rię od​zy​ska​nia nie​- pod​le​gło​ści i hi​sto​rię od​ra​dza​nia się Pol​ski, to naj​pew​niej czci​liby tę wielką rocz​nicę na ko​la​nach, tak jak na​leży czcić cud, zda​rze​nie nie​wy​- tłu​ma​czalne, nie​zro​zu​miałe dla ludz​kiego umy​słu i w ża​den spo​sób nie​- prze​wi​dy​walne. Gdyby znali i ro​zu​mieli swoją hi​sto​rię, wie​dzie​liby, że w ową nie​pod​le​głość, z któ​rej dzi​siaj są tak dumni, wów​czas, przed 90 laty, wcale już nie wie​rzyli i, być może, wcale jej już nie po​trze​bo​wali. Wie​- dzie​liby, że owa opo​wieść o pol​skim na​ro​dzie, po​dzie​lo​nym i roz​dar​tym przez trzech okrut​nych za​bor​ców, a jed​no​cze​śnie so​li​dar​nym i po​łą​czo​- nym wspólną walką i wspólną mo​dli​twą o Pol​skę, jest tylko le​gendą, jedną z wielu le​gend, w któ​rej lu​strze ko​chamy się do dzi​siaj prze​glą​dać. Wie​dzie​liby także, że tak na​prawdę w ów​cze​snym świe​cie nikt się za nami spe​cjal​nie nie uj​mo​wał ani nikt za nami, Pol​ską, na ma​pie świata spe​cjal​nie nie tę​sk​nił. Jak więc się to stało, że jed​nak od​zy​ska​li​śmy Pol​- skę? W rze​czy​wi​sto​ści by​li​śmy na​ro​dem roz​bi​tym, skon​flik​to​wa​nym i choć nie​ła​two przy​cho​dzi o tym mó​wić, po po​nad​stu​let​niej nie​woli jed​nak mocno wy​na​ro​do​wio​nym. Oczy​wi​ście, gdzieś z dala od Pol​ski po​wsta​- wały ja​kieś pro​gramy „obrony czyn​nej”, ja​kieś in​sty​tu​cje Skarbu Na​ro​do​- wego, bu​do​wa​nego z my​ślą o przy​szłej nie​pod​le​gło​ści, ale tak na​prawdę po po​wsta​niu stycz​nio​wym, jak pi​sał Ro​man Dmow​ski, idea nie​pod​le​gło​- ści stra​ciła sens, al​bo​wiem: „wszel​kie dzia​ła​nia przed​się​brane w tym kie​- runku by​łyby tylko za​bój​stwem sił wła​snych”. Po​dob​nie, choć z in​nych po​wo​dów, o nie​pod​le​gło​ści na​wet nie wspo​mi​nali le​wi​cowi re​wo​lu​cjo​ni​- ści od Róży Luk​sem​burg, Mar​chlew​skiego czy Wa​ryń​skiego. Je​śli w ich wy​obraźni po​ja​wiała się już ja​kaś Pol​ska, to, po​dob​nie jak w wy​obraźni Dmow​skiego, wy​łącz​nie w ra​mach wiel​kiego pań​stwa ro​syj​skiego. Na mocy nie​po​ję​tego pa​ra​doksu hi​sto​rii w od​ro​dze​nie Pol​ski, „...która dwu​-

dzie​stoma mi​lio​nami bo​ha​te​rów od​gro​dzi Azję, by azja​tyc​kie bar​ba​rzyń​- stwo pod wo​dzą Mo​skali nie spa​dło na Eu​ropę...”, wie​rzył na​to​miast go​- rąco Ka​rol Marks, czło​wiek, któ​rego nie​ba​wem owo azja​tyc​kie bar​ba​- rzyń​stwo wy​nieść miało na sztan​dary. Pro​blem z pol​ską nie​pod​le​gło​ścią po​le​gał jed​nak także na tym, że je​śli już po​ja​wiali się jej orę​dow​nicy i jej bo​jow​nicy, to na pol​skiej ziemi spo​- tkać się mu​sieli nie tylko z ar​mią i po​li​cją za​bor​ców, ale wcze​śniej z ro​- dzi​mym pol​skim wro​giem po​li​tycz​nym, który nie wie​rzył w nie​pod​le​- głość i który zu​peł​nie jej so​bie nie ży​czył. W po​cząt​kach XX wieku dla pol​skiej en​de​cji bo​ha​te​ro​wie Pił​sud​skiego z Or​ga​ni​za​cji Bo​jo​wej PPS, mę​czen​nicy sprawy na​ro​do​wej, któ​rzy za​wi​śli na car​skich szu​bie​ni​cach na sto​kach Cy​ta​deli, a po​wie​szono ich kil​ku​set, byli to „...ży​dzi, hi​ste​rycy i naj​zwy​czaj​niejsi wa​riaci...”. Hi​sto​ria nie​chęt​nie przy​po​mina, że prze​- ciwko so​cja​li​stom Pił​sud​skiego na ulice pol​skich miast wy​ru​szały bo​- jówki Dmow​skiego, który w tym cza​sie je​dyny in​te​res Pol​ski wi​dział w zjed​no​cze​niu wszyst​kich ziem pol​skich pod ber​łem naj​ja​śniej​szego pana, cara Mi​ko​łaja II. Nikt tego dzi​siaj nie na​zywa ko​la​bo​ra​cją, choć, jak się wy​daje, trudno w hi​sto​rii o jej lep​szy przy​kład. Po​dob​nie hi​sto​ria nie​- chęt​nie przy​po​mina, że po słyn​nej ro​bot​ni​czej, nie​pod​le​gło​ścio​wej de​- mon​stra​cji, zor​ga​ni​zo​wa​nej przez Jó​zefa Pił​sud​skiego na placu Grzy​bow​- skim w War​sza​wie 13 li​sto​pada 1904 roku, swoje pierw​sze po​tę​pie​nie zna​lazł Pił​sud​ski w oczach pol​skiego epi​sko​patu, a ar​cy​bi​skup war​szaw​- ski Win​centy Po​piel grzmiał o pró​bie buntu prze​ciwko le​gal​nej wła​dzy mo​skiew​skich bo​żych po​ma​zań​ców. Nikt nigdy w na​szej hi​sto​rii nie od​wa​żył się po​sta​wić py​ta​nia o to, czy gdyby nie​wola, gdyby za​bory po​trwały jesz​cze 20 czy 30 lat, jesz​cze przez czas ży​cia choćby jed​nego pol​skiego po​ko​le​nia, czy by​łoby wów​- czas co z Pol​ski zbie​rać...? Za​pewne nikt nie zna i nigdy nie znaj​dzie od​- po​wie​dzi na to py​ta​nie. Nie​od​ża​ło​wany pro​fe​sor Je​rzy Ło​jek na​pi​sał kie​- dyś, że: „Przez cały wiek XIX i na​wet część XX spo​łe​czeń​stwo pol​skie swo​jej nie​pod​le​gło​ści wcale się re​al​nie nie do​bi​jało. Gdyby na​ród pol​ski w la​tach nie​woli rzu​cił na szalę nie​pod​le​gło​ści zna​czącą część swego ma​- jątku na​ro​do​wego i swo​jej na​ro​do​wej siły, to by po pro​stu tę nie​pod​le​- głość od​zy​skał...!”. Tym​cza​sem można w tym miej​scu przy​po​mnieć gło​śną wów​czas, w

przeded​niu nie​pod​le​gło​ści, wi​zytę w War​sza​wie cara Mi​ko​łaja II. Pierw​- szego wrze​śnia 1897 roku na ulice mia​sta wy​le​gły dzie​siątki ty​sięcy lu​- dzi. Na tra​sie prze​jazdu naj​ja​śniej​szego pana lu​dzie bez opa​mię​ta​nia bili brawo i wzno​sili okrzyki za​chwytu. War​szawa w da​rze swemu mo​nar​sze ze​brała mi​lion ru​bli w zło​cie, a sym​bo​licz​nie wrę​czyła mu złotą tacę z de​- dy​ka​cją: „...W sła​wie i po​tę​dze mo​nar​chii cały na​ród pol​ski wi​dzi pro​mie​- ni​stą przy​szłość i go​tów jest tak w szczę​ściu, jak i w do​świad​cze​niach losu wier​nie i nie​za​chwia​nie słu​żyć to​bie, uko​cha​nemu mo​nar​sze swemu”. Ła​skawy car ów mi​lion ru​bli prze​zna​czył, jak wia​domo, na gmach Po​li​tech​niki War​szaw​skiej. Jak rów​nież wia​domo, w za​mian za oby​wa​tel​ską, pol​ską zgodę na wznie​sie​nie w Wil​nie po​mnika hra​biego Mi​cha​iła Mu​ra​wiowa – zwa​nego Wie​sza​tie​lem, w związku z jego okru​- cień​stwem w tłu​mie​niu po​wsta​nia stycz​nio​wego – car wy​ra​ził swą ła​- skawą zgodę na wznie​sie​nie po​mnika Adama Mic​kie​wi​cza w War​sza​wie. Tak re​ali​zo​wała się ugoda, o któ​rej Jó​zef Pił​sud​ski na ła​mach swego „Ro​- bot​nika” za​pi​sał: „wy​zbyw​szy się ostat​ków god​no​ści ludz​kiej, w wy​- obraźni już zmie​niają swą po​korę na ru​ble, or​dery i po​sady...”. Hi​sto​ryk, który szuka w tam​tych la​tach ko​rzeni pol​skiej nie​pod​le​gło​ści, ze zdzi​wie​- niem uj​rzy spo​łe​czeń​stwo nie​chętne ja​kim​kol​wiek zmia​nom, tak w za​bo​- rze ro​syj​skim, jak i w Ga​li​cji, gdzie nie na zło​tej tacy prze​cież także za​pi​- sy​wano ad​resy do Fran​ciszka Jó​zefa: „Przy To​bie, Naj​ja​śniej​szy Pa​nie, sto​imy i stać chcemy...”. Uj​rzy chłop​ców z I Ka​dro​wej Pił​sud​skiego, któ​- rzy na dźwięk wojny, z na​dzieją na wy​wo​ła​nie po​wsta​nia, wkro​czą do Kró​le​stwa, by usły​szeć pod swoim ad​re​sem prze​kleń​stwa, zło​rze​cze​nia i od​głos szczel​nie za​my​ka​nych drzwi i okien. „Nie trzeba nam od was uzna​nia...” – śpie​wać bę​dzie z le​gio​nami Pił​sud​skiego do dzi​siaj cała Pol​- ska, nie ro​zu​mie​jąc, że to słowa gorz​kiego oskar​że​nia dla ca​łego na​rodu. „W mo​men​cie od​ro​dze​nia – uczci​wie, jak ża​den inny hi​sto​ryk, za​pi​sze Je​- rzy Ło​jek – spo​łe​czeń​stwo pol​skie sko​rzy​stało ze skut​ków czynu i ofiary ni​kłej mniej​szo​ści kilku po​ko​leń...”. Rzecz bo​wiem nie tylko w tym, że lu​- dzie, któ​rzy tak nie​chęt​nie wi​tali w Kró​le​stwie chłop​ców Pił​sud​skiego, bali się i nie chcieli wojny czy no​wego po​wsta​nia. Rzecz w tym, że ci sami lu​dzie, w tych sa​mych dniach sierp​nio​wych 1914 roku, na apel Wiel​kiego Księ​cia Mi​ko​łaja Mi​ko​ła​je​wi​cza, który ogło​sił, że „na​de​szła go​dzina zmar​- twych​wsta​nia na​rodu pol​skiego i bra​ter​skiego po​jed​na​nia się z wielką Ro​sją”, do for​mo​wa​nego w War​sza​wie i Pu​ła​wach le​gionu pu​ław​skiego

zgło​sili się w licz​bie 4 ty​sięcy ochot​ni​ków. Hi​sto​ria rzadko, a ści​ślej, pra​wie nigdy nie przy​po​mina dnia 5 sierp​- nia 1915 roku, gdy woj​ska ro​syj​skie opusz​czały War​szawę. Jest bo​wiem w tym ob​ra​zie pła​czą​cych, la​men​tu​ją​cych tłu​mów, ko​biet ca​łu​ją​cych ko​- zac​kie buty, w tych okrzy​kach: „...Boże, ra​tuj nas, nasi od​cho​dzą...”, ślad na​ro​do​wej hańby, oczy​wi​sty do​wód de​mo​ra​li​za​cji, wy​na​ro​do​wie​nia i klę​ski wszyst​kich pol​skich ide​ałów. A więc, po​wtórzmy, czy gdyby wol​- ność i nie​pod​le​głość przy​szła 20 czy 30 lat póź​niej, w ogóle by​łoby jesz​- cze co pol​skiego zbie​rać...? Warto sta​wiać to re​to​ryczne py​ta​nie, by po​jąć, skąd wów​czas, w owych dniach nie​pod​le​gło​ści, po​ja​wiły się głosy o „ra​- do​ści z od​zy​ska​nego śmiet​nika” czy ano​ni​mowe słowa le​gio​no​wej pio​- senki, gorzko i praw​dzi​wie stwier​dza​ją​cej fakt: „...że ni z tego, ni z owego była Pol​ska na pierw​szego...”. Od​po​wiedź na py​ta​nie, jak to się stało, że jed​nak od​zy​ska​li​śmy tę Pol​- skę, naj​pew​niej za​pi​sana jest w wielu pol​skich ży​cio​ry​sach. Choćby Igna​- cego Pa​de​rew​skiego, ge​nial​nego pol​skiego pia​ni​sty i kom​po​zy​tora, któ​- rego wiara w Pol​skę uczy​niła am​ba​sa​do​rem jej nie​pod​le​gło​ści. Set​kom kon​cer​tów wiel​kiego ar​ty​sty to​wa​rzy​szyły setki prze​mó​wień po​świę​co​- nych spra​wie pol​skiej. Oka​zał się ta​len​tem po​li​tycz​nym rów​nie wiel​kim, jak wcze​śniej mu​zycz​nym. Agi​to​wał, zbie​rał ogromne środki fi​nan​sowe na po​moc dla cier​pią​cej wojnę Pol​ski, pro​wa​dził wła​sną, pry​watną dy​- plo​ma​cję, prze​ko​nu​jąc do sprawy pol​skiej po​li​ty​ków fran​cu​skich, wło​- skich, bry​tyj​skich czy ame​ry​kań​skich. To jego wy​łączną za​sługą było zjed​na​nie dla Pol​ski pre​zy​denta Sta​nów Zjed​no​czo​nych Wo​odrowa Tho​- masa Wil​sona. To pod wpły​wem Pa​de​rew​skiego pre​zy​dent Wil​son w stycz​niu 1918 roku ogło​sił światu swych 14 punk​tów, w któ​rych uj​mo​- wał cały po​wo​jenny pro​gram po​ko​jowy. Punkt 13. gło​sił, że „...na​leży stwo​rzyć nie​za​wi​słe pań​stwo pol​skie, które winno obej​mo​wać te​ry​to​ria za​miesz​kane przez lud​ność nie​za​prze​czal​nie pol​ską, a któ​remu na​leży za​pew​nić swo​bodny i bez​pieczny do​stęp do mo​rza i któ​rego nie​za​wi​- słość po​li​tyczną i go​spo​dar​czą oraz in​te​gral​ność te​ry​to​rialną na​leży za​- gwa​ran​to​wać pak​tem mię​dzy​na​ro​do​wym... ”. Można po​wąt​pie​wać, czy bez owego ame​ry​kań​skiego głosu i na​ci​sku od​zy​ska​li​by​śmy nie​pod​le​głość. Prze​ko​nany przez Pa​de​rew​skiego pre​zy​- dent Wil​son wie​rzył, że świat za​słu​żył na spra​wie​dli​wość. W 14., ostat​-

nim punk​cie swego pro​gramu ame​ry​kań​ski pre​zy​dent wzy​wał do po​wo​- ła​nia Ligi Na​ro​dów, in​sty​tu​cji mię​dzy​na​ro​do​wej zdol​nej do prze​wo​dze​- nia światu, który na tej dro​dze unik​nie na za​wsze wszel​kich wo​jen i kon​- flik​tów. Kon​fe​ren​cja po​ko​jowa w Wer​salu, jak wia​domo, uwzględ​niła ży​- cze​nia ame​ry​kań​skiego pre​zy​denta. Po​wstała nie​pod​le​gła Pol​ska i wiele in​nych nie​pod​le​głych państw. Po​wstała także Liga Na​ro​dów. O czym może warto przy​po​mnieć, wiel​kim prze​gra​nym tej hi​sto​rii stał się sam pre​zy​dent Wil​son, Kon​gres Sta​nów Zjed​no​czo​nych nie ra​ty​fi​ko​wał bo​- wiem „jego” trak​tatu wer​sal​skiego, a co wię​cej, nie zgo​dził się na przy​stą​- pie​nie USA do Ligi Na​ro​dów. Swą po​li​tyczną klę​skę pre​zy​dent opła​cił dra​ma​tyczną ceną za​ła​ma​nia ner​wo​wego i przed​wcze​sną śmier​cią. W Pol​sce, którą po​mógł nam od​zy​skać, być może po​win​ni​śmy o tym pa​mię​- tać. Oczy​wi​ście, prawda o źró​dłach pol​skiej nie​pod​le​gło​ści, o jej twór​cach i praw​dzi​wych za​słu​gach, musi za​wie​rać cały wielki roz​dział po​świę​cony pa​mięci Jó​zefa Pił​sud​skiego. Je​dy​nego z pol​skich po​li​ty​ków i przy​wód​- ców, dla któ​rego nie​pod​le​głość za​wsze była nad​rzęd​nym, naj​waż​niej​- szym ce​lem. I nie tylko dla​tego, że stwo​rzył i prze​wo​dził wiel​kiemu ru​- chowi nie​pod​le​gło​ścio​wemu, czy to OB PPS, czy to w Związku Strze​lec​- kim i Dru​ży​nach Strze​lec​kich, czy to w Le​gio​nach, czy POW. Wiel​kość Pił​- sud​skiego, nie​wąt​pliwa i oczy​wi​sta na​wet dla jego wro​gów w la​tach walki, po​ka​zała swe ge​nialne ob​li​cze w li​sto​pa​dzie 1918 roku. W tych dniach, gdy w od​zy​ska​nej Pol​sce, bez gra​nic i bez ad​mi​ni​stra​cji, bez wła​- dzy i bez służby po​rząd​ko​wej, pra​wie bez woj​ska, w Pol​sce wstrzą​sa​nej ma​ni​fe​sta​cjami re​wo​lu​cyj​nymi, za​gro​żo​nej całą nie​miecką bli​sko stu​ty​- sięczną zde​mo​ra​li​zo​waną ar​mią, w Pol​sce skłó​co​nej po​li​tycz​nie, w któ​rej każdy po​li​tyk i każdy po​wiat wi​dział tę Pol​skę in​a​czej, jed​nak zdo​łał usta​no​wić rządy, wy​ewa​ku​ować woj​sko nie​miec​kie, uspo​koić i uci​szyć na​stroje spo​łeczne, wresz​cie spa​cy​fi​ko​wać różne ośrodki wła​dzy, by jedna Pol​ska za​częła mó​wić jed​nym gło​sem. Zdo​łał stwo​rzyć pol​ski Sejm, stwo​rzyć pol​ską ar​mię i oca​lić pol​ską nie​pod​le​głość. Dzi​siaj nikt już nie pa​mięta i nikt już nie ro​zu​mie, że w 1918 roku były ta​kie na​rody, jak choćby Ukra​ina, które po​dob​nie jak my otrzy​mały nie​pod​le​głość. Pew​- niej​szą niż my, bo w trak​ta​cie brze​skim, gwa​ran​to​waną przez Ro​sję i Niemcy. A jed​nak oni nie po​tra​fili jej wów​czas oca​lić. Oka​zuje się, że nie

wy​star​czy do​stać nie​pod​le​głość, trzeba jesz​cze być nie​pod​le​głym.

POL SKI KRY ZYS Po​lak lęka się kry​zysu. Oba​wia się go tak, jak przed wie​kami drżał na wieść o mo​ro​wym po​wie​trzu. Bo też po​do​bień​stwo obu plag nie może ule​gać wąt​pli​wo​ści. Obie po​ja​wiają się na​gle i nie​spo​dzie​wa​nie. Przy​- czyna obu nie jest ani znana, ani roz​po​znana. A środki walki z kry​zy​sem, po​dob​nie jak nie​gdyś z mo​ro​wym po​wie​trzem, w więk​szej mie​rze po​le​- gają na za​klę​ciach i mo​dli​twach niż na ja​kim​kol​wiek ra​cjo​nal​nym prze​- ciw​dzia​ła​niu. I je​śli w naj​słyn​niej​szej pol​skiej, sie​dem​na​sto​wiecz​nej su​- pli​ka​cji wzy​wa​li​śmy: „...Od po​wie​trza, głodu, ognia i wojny za​cho​waj nas, Pa​nie”, to trudno wy​klu​czyć, że w XXI wieku przyj​dzie nam pro​sić: Od kry​zysu, głodu... itd., wy​baw nas, Pa​nie! W końcu 1929 roku, gdy bo​gaty świat rwał so​bie resztki wło​sów z do​- tknię​tej kra​chem głowy, Po​lacy pa​trzyli w przy​szłość ze spo​ko​jem. Oni nie byli bo​gaci, a ści​ślej, w je​de​na​stym roku swej od​zy​ska​nej wol​no​ści i nie​pod​le​gło​ści byli wręcz biedni. Co wię​cej, więk​szość z tych kil​ku​na​stu lat prze​żyli w nie​usta​ją​cym kry​zy​sie. Naj​pierw, do 1924 roku, in​fla​cyj​- nym, a na​stęp​nie, już z wła​sną zło​tówką, przy​szło im prze​żyć prze​graną tzw. wojnę celną z Niem​cami, która znacz​nie osła​biła pol​skiego zło​tego. Trzeba bo​wiem po​wie​dzieć, o czym z nie​zna​nych po​wo​dów mil​czy się do dzi​siaj, że wojna świa​towa, która dla świata za​koń​czyła się trak​ta​tem wer​sal​skim, dla od​ro​dzo​nej Pol​ski trwała przez całe dwu​dzie​sto​le​cie nie​- chę​cią, nie​uf​no​ścią, a w przy​padku Nie​miec i Ro​sji nie​skry​waną nie​na​wi​- ścią. Otóż Pol​ska nie do​sta​wała, mimo sta​rań, żad​nych kre​dy​tów dłu​go​- ter​mi​no​wych. Je​śli już do​sta​wała po​życzki, zresztą nie​wiel​kie, z tą naj​- gło​śniej​szą, tzw. sta​bi​li​za​cyjną, to po​życzki owe gwa​ran​to​wane były wręcz upo​ka​rza​ją​cymi wa​run​kami, z obec​no​ścią ob​cych do​rad​ców w banku pol​skim, któ​rzy śle​dzili każdą pol​ską de​cy​zję fi​nan​sową i bez​kar​- nie grze​bali w pol​skiej kie​szeni. Za​sad​ni​czo, w czym ce​lo​wali An​glicy i Niemcy, by​li​śmy go​rzej trak​to​-

wani, jako pań​stwo „nie​pewne”, o „nie​ja​snych, nie​uzna​wa​nych i nie​spra​- wie​dli​wych gra​ni​cach”, które nie może gwa​ran​to​wać sta​bil​no​ści ani po​li​- tycz​nej, ani eko​no​micz​nej, a tym sa​mym jako pań​stwo, któ​remu się nie po​maga. I na​wet je​śli się już po​ma​gało, to, jak twier​dzą hi​sto​rycy sto​sun​- ków go​spo​dar​czych, per​fid​nie przy​zna​wano Pol​sce za na​mową Bry​tyj​- czy​ków i Niem​ców nie​wielką po​życzkę, tak aby​śmy nie mo​gli już ubie​gać się o wyż​szą. Pol​ska mu​siała da​wać so​bie radę sama i, jak wia​domo, radę so​bie da​wała. W la​tach po prze​wro​cie ma​jo​wym, na fali eu​ro​pej​skiej ko​- niunk​tury go​spo​dar​czej, także Pol​ska, wy​da​wało się, zła​pała swój drugi od​dech. Rok 1928 oka​zał się pierw​szym ro​kiem pol​skiego suk​cesu go​- spo​dar​czego. Wskaź​niki pięły się wy​raź​nie w górę, bi​lans han​dlu za​gra​- nicz​nego zmie​rzał ku war​to​ściom plu​so​wym, no​to​wano wiel​kie oży​wie​- nie in​we​sty​cyjne. Kiedy więc na gieł​dzie no​wo​jor​skiej 24 paź​dzier​nika 1929 roku na​- stą​pił ów słynny „czarny czwar​tek”, kiedy wśród ogól​nej pa​niki sprze​- dano 13 mi​lio​nów ak​cji, Pol​ska i Po​lacy za​cho​wy​wali cał​ko​wity spo​kój. Pol​ska, jak wia​domo, była kra​jem dłuż​ni​czym, a z kre​dytu ame​ry​kań​- skiego pra​wie nie ko​rzy​stała. Jed​no​cze​śnie żadne pol​skie, na​ro​dowe ka​- pi​tały nie były za​an​ga​żo​wane na gieł​dzie ame​ry​kań​skiej. Mo​gli​śmy ubo​- le​wać nad tym, że 14 mi​lio​nów lu​dzi stra​ciło tam pracę, mo​gli​śmy po ludzku współ​czuć ban​kru​tom, ale wy​da​wało się, że nas te pro​blemy nie mu​szą ani ob​cho​dzić, ani do​ty​czyć. Lecz, jak się oka​zało po la​tach, owa „wielka de​pre​sja”, jak na​zy​wano ten kry​zys, wła​śnie Pol​skę po​sta​wiła wśród swych naj​więk​szych i naj​bo​le​śniej​szych ofiar. Za​raz po ta​kich po​- tę​gach go​spo​dar​czych jak USA, Niemcy, Wielka Bry​ta​nia czy Fran​cja. Pol​- ska pro​duk​cja prze​my​słowa w ciągu kilku lat spa​dła o bli​sko po​łowę. Za​- mknięto m.in. 17 ko​palń wę​gla, 11 ko​palń rud że​laza, 8 cu​krowni, 5 ce​- men​towni. Znacz​nie, do po​ziomu jed​nego mi​liona, wzro​sła liczba bez​ro​- bot​nych, przy czym w Pol​sce, w któ​rej wów​czas z rol​nic​twa utrzy​my​- wało się 65 pro​cent lud​no​ści, wszel​kie wskaź​niki owego za​re​je​stro​wa​- nego bez​ro​bo​cia wy​dają się za​ni​żone. Dra​ma​tycz​nie de​pre​sja go​spo​dar​cza od​bi​jała się na rol​nic​twie, w któ​- rym ceny zie​mio​pło​dów w ciągu kilku lat wy​no​siły jedną trze​cią cen z lat przed kra​chem, pod​czas gdy ceny na​wo​zów czy ar​ty​ku​łów prze​my​sło​- wych do pro​duk​cji rol​nej zmie​niały się nie​wiele. Pol​ska ban​kru​to​wała i

jako pań​stwo, w któ​rym krzy​cząco spa​dły do​chody bu​dże​towe, i jako sa​- mo​rządy, i jako oby​wa​tele. Kry​zys, który miał nas nie do​ty​czyć, nie dość, że do​ty​czył do​tkli​wiej niż in​nych, to jesz​cze znacz​nie dłu​żej niż wszyst​- kich in​nych, ka​żąc bo​ry​kać się z jego pro​ble​mami do roku 1936, a w rol​- nic​twie na​wet dłu​żej. Jak się wy​daje, hi​sto​ria do dzi​siaj nie zna​la​zła od​- po​wie​dzi na py​ta​nie, dla​czego tak się stało. Czy przy​czyny na​leży szu​kać w fak​cie, że wła​dze pań​stwowe do​piero po trzech la​tach kry​zysu, 28 paź​- dzier​nika 1932 roku, przed​sta​wiły swój pa​kiet ustaw i roz​po​rzą​dzeń ma​- ją​cych prze​zwy​cię​żyć de​pre​sję go​spo​dar​czą? Że do​piero po trzech la​tach zde​cy​do​wano o sta​bi​li​za​cji cen ar​ty​ku​łów rol​nych i o od​dłu​że​niu chło​- pów, m.in. po​przez mo​ra​to​rium spłat rat ka​pi​ta​ło​wych, a na​stęp​nie spłat pry​wat​nych kre​dy​tów hi​po​tecz​nych za po​mocą tzw. Banku Ak​cep​ta​cyj​- nego. Że do​piero tak późno po​my​ślano o utwo​rze​niu Fun​du​szu Pracy, z jed​nej strony fi​nan​su​ją​cego ro​boty pu​bliczne dla bez​ro​bot​nych, z dru​giej strony or​ga​ni​zu​ją​cego ubez​pie​cze​nia ro​bot​ni​ków od bez​ro​bo​cia. Pewne jest w tej pol​skiej hi​sto​rii wiel​kiego kry​zysu tylko jedno. Rząd pol​ski, choć uczy​niło to wów​czas 59 państw świata, nie ob​ni​żył war​to​ści pol​skiej wa​luty. W 1931 roku uczy​niła tak Wielka Bry​ta​nia, w 1933 USA, lecz dla Pol​ski, jak się zdaje, wojna z kry​zy​sem była przede wszyst​kim wojną o war​tość pol​skiego zło​tego, który nie​ba​wem stał się wo​bec in​- nych wa​lut „pie​nią​dzem nad​war​to​ścio​wym”. Czy na de​cy​zjach de​fla​cyj​- nych za​wa​żyła pa​mięć pol​skich ka​ta​strof wa​lu​to​wych z 1923 i 1925 roku, kiedy świat, a także Po​lacy tra​cili za​ufa​nie do pol​skiej wa​luty, czy za​grała raz jesz​cze duma na​ro​dowa, do​dat​kowo pod​sy​cana nie​miec​kimi spe​ku​la​cjami pol​skim moc​nym zło​tym i nie​miec​kimi ma​ni​pu​la​cjami słabą marką? Trudno po​wie​dzieć. Pewne wy​daje się to, że pań​stwo pol​- skie, któ​remu Eu​ropa od​ma​wiała mniej lub bar​dziej ofi​cjal​nie prawa bytu, bez słowa skargi, można po​wie​dzieć, samo strasz​li​wie tra​cąc, re​pe​- ro​wało go​spo​darkę in​nych. Można w tym miej​scu przy​po​mnieć ogól​nie wów​czas znany fakt, że pod​czas gdy Po​lak ku​po​wał cu​kier po 1 zł 41 gro​- szy za ki​lo​gram, to ten sam cu​kier sprze​da​wał An​gli​kowi za 17 gro​szy za ki​lo​gram. Eko​no​mi​ści ob​li​czali, że ten dum​ping, czy​sto psy​cho​lo​giczny, kosz​to​- wał nas około 500 mi​lio​nów zło​tych rocz​nie. Ale Pol​ska wal​czyła w tych dniach, jak się wy​daje, nie tylko o byt go​spo​dar​czy, nie tylko o wskaź​niki

eko​no​miczne, ale także, a może przede wszyst​kim, o uzna​nie w Eu​ro​pie i na świe​cie. Bez względu na koszty. A w tam​tej rze​czy​wi​sto​ści po​li​tycz​nej i go​spo​dar​czej, gdy ko​lejne pań​stwa od​gra​dzały się od in​nych wszel​kiego ro​dzaju ba​rie​rami cel​nymi i prze​pi​sami ad​mi​ni​stra​cyj​nymi, gdy go​spo​- darka eu​ro​pej​ska, skar​te​li​zo​wana, ste​ro​wana ręcz​nie, od​cho​dząca od ja​- kich​kol​wiek praw rynku, wprost zmie​rzała w stronę roz​wią​zań au​tar​- kicz​nych, Pol​ska – prze​ko​ny​wano – nie miała in​nej drogi do Eu​ropy. Bez względu na koszty. Być może hi​sto​ryk nie po​wi​nien tego przy​po​mi​nać, lecz wśród pol​- skich kosz​tów kry​zysu lat 30. zna​la​zło się i zmniej​sze​nie upo​sa​żeń pra​- cow​ni​ków pań​stwo​wych o 15 pro​cent w roku 1931, i zmniej​sze​nie eme​- ry​tur w roku 1934 czy in​nych świad​czeń ze skarbu pań​stwa. Zna​la​zły się różne da​niny pu​bliczne i wszel​kie pod​wyżki cen mo​no​po​lo​wych. Zna​la​- zły się i słynna Po​życzka Na​ro​dowa, i nie mniej słynna Pre​miowa Po​- życzka In​we​sty​cyjna w 1935 roku. Zda​rzyło się, co opi​suje w Strzę​pach mel​dun​ków gen. Sła​woj Skład​kow​ski, że całe pol​skie woj​sko w 1934 roku zde​cy​do​wało od​dać upo​sa​że​nie jed​nego mie​siąca na po​trzeby pań​stwa. I hi​sto​ria nie za​no​to​wała na​wet jed​nego pro​te​stu w tej spra​wie. W 1935 roku, w szó​stym roku wiel​kiego kry​zysu, mimo wy​siłku i po​świę​ce​nia ca​- łego na​rodu, pol​ska go​spo​darka zna​la​zła się na dnie. De​fi​cyt bu​dże​towy osią​gnął kwotę 307 mi​lio​nów zło​tych. Eks​port, mimo prak​tyk dum​pin​go​- wych, spadł do naj​niż​szego po​ziomu w dzie​jach od​ro​dzo​nego han​dlu za​- gra​nicz​nego. Jak wia​domo, w dru​giej po​ło​wie 1935 roku, już po śmierci mar​szałka Pił​sud​skiego, który go nie zno​sił, kie​row​nic​two pol​skiej go​spo​darki ob​jął Eu​ge​niusz Kwiat​kow​ski. Na​tych​miast na​stą​piło na​ło​że​nie tzw. po​datku spe​cjal​nego na wszyst​kie wy​na​gro​dze​nia pła​cone z fun​du​szy pu​blicz​- nych. Nikt nie ukry​wał, jak ciężka to była ofiara, ale w tam​tej Pol​sce nikt nie pro​te​sto​wał, gdy szło o jej do​bro. Wy​datki i do​chody pań​stwa re​ali​zo​- wane były w ry​go​ry​stycz​nie prze​strze​ga​nych bu​dże​tach mie​sięcz​nych. Kwiat​kow​ski, może nie do końca zgod​nie z za​sa​dami, ale zu​peł​nie zgod​- nie ze zdro​wym roz​sąd​kiem, uru​cho​mił kre​dyty krót​ko​ter​mi​nowe dla wiel​kich in​we​sty​cji. Na nowo ru​szył Cen​tralny Okręg Prze​my​słowy, na nowo ru​szył Fun​dusz Obrony Pań​stwa. Skarb pań​stwa na​gle za​czął spła​- cać swe za​dłu​że​nie w Banku Pol​skim. I było po kry​zy​sie. Co wię​cej, Pol​-

ska zdo​łała na zu​peł​nie in​nych, uczci​wych wa​run​kach wy​ne​go​cjo​wać wielką po​życzkę fran​cu​ską. Zda​wało się, że Pol​ska zmie​rza pro​stą drogą do do​bro​bytu. I być może, gdyby nie wy​bu​chła wojna... Po​lak boi się kry​zysu. Boi się, gdyż, jak uczy go pa​mięć hi​sto​ryczna, tam​ten kry​zys lat 30. zra​dy​ka​li​zo​wał i zna​cjo​na​li​zo​wał Eu​ropę, wy​no​- sząc do wła​dzy róż​nych psy​cho​pa​tów i zbrod​nia​rzy. Boi się, bo wraz z de​pre​sją eko​no​miczną i biedą od​żyły wów​czas de​mony na​ro​do​wych szo​- wi​ni​zmów, uprze​dzeń, ura​zów i nie​chęci, ro​dząc nie​na​wiść i zbrod​nię. Po​lak boi się kry​zysu, bo zna​la​zł​szy się w Zjed​no​czo​nej wspól​nej Eu​ro​- pie, po​czuw​szy się przez chwilę bez​pieczny i rów​no​prawny in​nym, nie wie, czy ta nowa Eu​ropa wy​trzyma ci​śnie​nie kry​zysu. Czy hi​sto​ria wraz ze spad​kiem eko​no​micz​nym nie cof​nie się znowu o kilka roz​dzia​łów. I boi się, czy, jak za​wsze, to on nie bę​dzie mu​siał pła​cić naj​wyż​szej ceny.

POL SKA MĄ DROSC Przez całe dłu​gie wieki czło​wiek żył w kul​cie mą​dro​ści ab​so​lut​nej. (Nie mam tu na my​śli Bo​żej mą​dro​ści, ob​ja​wio​nej, za​pi​sa​nej w Pi​śmie Świę​tym czy De​ka​logu, za​ka​zu​ją​cej za​bi​jać, da​wać fał​szywe świa​dec​two czy cu​dzo​ło​żyć, ale zwy​czajną, czło​wie​czą mą​drość, zro​dzoną w ludz​kim ro​zu​mie czy w ludz​kim do​świad​cze​niu). Żył więc so​bie czło​wiek przez całe dłu​gie wieki, z na​dzieją, że są ta​kie mą​dro​ści, ta​kie sen​ten​cje, ta​kie mak​symy, ta​kie złote my​śli, które wy​star​czy znać i pa​mię​tać na co dzień, a ży​cie sta​nie się pro​ste, ła​twe i przy​jemne, a przy oka​zji, co nie​gdyś wy​- da​wało się istotne, sta​nie się mą​dre, po​ży​teczne i ce​lowe. Mą​dro​ści w ro​- dzaju prawdy na​pi​sa​nej przez Ka​zi​mie​rza Tet​ma​jera, że „...Nie​na​wi​ścią nie można za​je​chać da​leko, za da​leko można...”, lub prawdy stwo​rzo​nej przez Elizę Orzesz​kową, że „...Można czy​nić rzecz do​brą w spo​sób zły...”. Wy​star​czy wie​dzieć: „...Żeś wszedł na bez​droże, spo​strze​żesz to po lu​- dziach, któ​rych tam spo​ty​kasz...”, by nigdy w ży​ciu nie po​błą​dzić. Jesz​cze sto lat temu uczono się więc, i to na pa​mięć, afo​ry​zmów Se​neki, Pla​tona, Ary​sto​te​lesa czy św. Au​gu​styna na​ucza​ją​cych po​kory, mi​ło​ści bliź​niego i wszel​kich cnót. Przez całe wieki owe złote my​śli, wy​ku​wane w ka​mie​niu na gma​chach pu​blicz​nych, wy​pi​sy​wane na przed​mio​tach co​dzien​nego użytku, tkane na ku​chen​nych ma​kat​kach, miały za za​da​nie uczy​nić lu​dzi lep​szymi i mą​drzej​szymi. Jak wia​domo, nie uczy​niły, być może dla​tego, że, jak za​pi​sał Go​ethe: „Ludz​kość kro​czy cią​gle na​przód, ale czło​wiek po​- zo​staje za​wsze ten sam”. Je​śli coś się nam na​to​miast przez te wieki udało, to stwo​rzyć prze​ko​- na​nie o zbio​ro​wej mą​dro​ści Po​la​ków i pol​skiej mą​dro​ści na​ro​do​wej. Oczy​wi​ście, for​mal​nie rzecz bio​rąc, w żad​nej na​uce nie ma ta​kiej ka​te​go​- rii, jak mą​drość na​ro​dowa. Nie ma bo​wiem na​ro​dów mą​drzej​szych i głup​szych, wbrew np. temu, co są​dzą Fran​cuzi o Bel​gach czy An​glicy o Fran​cu​zach. Nie ma żad​nego in​stru​mentu, który by stan owej mą​dro​ści