a_tom

  • Dokumenty5 863
  • Odsłony794 937
  • Obserwuję518
  • Rozmiar dokumentów9.3 GB
  • Ilość pobrań628 406

Piotr Krysiak - Diler gwiazd

Dodano: 5 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 5 lata temu
Rozmiar :2.8 MB
Rozszerzenie:pdf

Piotr Krysiak - Diler gwiazd.pdf

a_tom EBOOKI PDF
Użytkownik a_tom wgrał ten materiał 5 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 1,562 osób, 740 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 264 stron)

Spis treści Karta tytułowa Część pierwsza. Kryptonim „Tęcza” Część druga. Kim jest Filip Wiśniewski Część trzecia. Kto jest tym dilerem gwiazd? Część czwarta. PPP Część piąta. Tydzień przed akcją Część szósta. Zatrzymanie dilera gwiazd Część siódma. Ile koksu było w koksie Część ósma. Lista dilera Część dziewiąta. Tonący brzytwy się chwyta Część dziesiąta. Jestem czysty Zakończenie Akt oskarżenia przeciwko Cezaremu P. Polecamy również Karta redakcyjna Okładka

Część pierwsza Kryptonim „Tęcza”

Saxo „na drutach” 21.05.2015, godz. 1.46 Piotr S., pseudonim Saxo, znany warszawski diler narkotyków, pisze esemesa do Filipa Wiśniewskiego, swojego stałego klienta, który od dłuższego czasu nie oddaje mu długu: „Frajer bez klasy i bez pieniędzy. do tego krętacz i oszust a do tego lawirujesz i już stąpasz po cienkim lodzie. Otrzymujesz żółtą kartkę a jest już druga połowa meczu. Pamiętaj, że przegrywasz 5:0 więc walczysz o honorową bramkę”[1]. Filip Wiśniewski jest jednak pewny siebie. Nie oddzwania od razu ani nie odpisuje dilerowi. Odzywa się tego samego dnia późnym wieczorem. Jest w mieszkaniu ze znajomym. Piją alkohol, rozmawiają. Brakuje im czegoś mocniejszego. Kokainy. O godz. 22.24 wysyła krótką informację tekstową do Saxo: „Krasnobrodzka 5”. Tym samym stawia na nogi policjantów z warszawskiego Centralnego Biura Śledczego, którzy od prawie miesiąca podsłuchują jeden z numerów telefonicznych dilera. Oprócz nich do akcji przygotowują się funkcjonariusze z wydziału realizacji, którzy specjalizują się w zatrzymywaniu niebezpiecznych bandytów. Nie mają wiele czasu. Trzynaście minut później Filip Wiśniewski chce jednak zrezygnować z zakupu narkotyków: „Dobra, nieaktualne. Jutro podjedziesz do mnie to pogadamy na spokojnie”. Nie wiadomo, czy rzeczywiście chciał kupić narkotyki, czy tylko zamierzał zmylić dilera i pokazać, że wcale się przed nim nie ukrywa i nie unika kontaktu. Saxo nie daje za wygraną i dzwoni do Filipa Wiśniewskiego: Filip Wiśniewski[2]: Yyy… Tomeczku… [tak Saxo każe się nazywać klientom][3]. Piotr S. (Saxo): No, siema, siema. Wiesz co, ja mam jedenaście

minut do ciebie. Widziałem twojego esemesa, że już nieaktualne. F.W.: Jedenaście minut. Yyy… P.S.: Czasu antenowego, tylko, no, tylko że… F.W.: Poczekaj sekundkę, ale nie rozłączaj się, dobra, nie rozłączaj się. P.S.: No. F.W.: Dobra, to jak już jesteś, to podjeżdżaj, dobra. P.S.: No, spoko, spoko. F.W.: Dobra, hej. P.S.: Dobra, to zadzwonię, to zejdziesz do mnie. Dobrze? F.W.: Dobra, dobrze, hej. P.S.: Siema, hej. W tej samej chwili w okolicy ulicy Krasnobrodzkiej na warszawskim Bródnie pojawiają się nieoznakowane radiowozy, a w nich funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Zajmują pozycję. Mają uderzyć dopiero po zakończeniu transakcji. Planują zatrzymanie klienta i dilera w krótkich odstępach czasu. Tak by nie wiedzieli, że wpadli obaj. 21.05.2015, godz. 22.53 Saxo dzwoni do Wiśniewskiego i mówi, że jest na miejscu. Zaparkował pod salonem Suzuki. Policjanci już od dwóch minut obserwują szare volvo XC 70, którym podjechał Piotr S. Kierowca nie gasi silnika i czeka na klienta. po kilku minutach z budynku wychodzi Filip Wiśniewski – mężczyzna około trzydziestki, średniego wzrostu, szczupły – i szybkim krokiem idzie do volvo. Wsiada do auta i zamienia kilka słów z kierowcą. po chwili wysiada i rusza w kierunku bloku. Volvo z piskiem opon odjeżdża spod salonu Suzuki w kierunku ulicy Chodeckiej. za nim rusza kilka nieoznakowanych radiowozów. Inne podjeżdżają pod blok, do którego zamierza wejść Filip Wiśniewski. Funkcjonariusze wyskakują z samochodu i zatrzymują go. Mężczyzna jest w szoku, nie wie, co się dzieje. Policjanci każą mu opróżnić kieszenie. Filip Wiśniewski bez wahania oddaje plastikową torebkę z zapięciem strunowym wypełnioną zbryloną

białą substancją. – Od razu przyznał, że to kokaina, którą kupił chwilę wcześniej od mężczyzny o imieniu Piotr. Potwierdził, że ten był u niego samochodem marki Volvo. od mężczyzny wyraźnie było czuć alkohol, więc przewieźliśmy go na badanie alkomatem. Wykazało, że jest pod wpływem alkoholu. Zresztą po kilku kolejnych badaniach okazało się, że stężenie alkoholu stale rosło, co oznacza, że musiał go spożywać niedawno – opowiada mi policjant, który brał udział w zatrzymaniu Filipa Wiśniewskiego. Policjanci na wszelki wypadek zawieźli Filipa Wiśniewskiego do lekarza, który stwierdził, że może on pozostać w policyjnej izbie zatrzymań. Początkowo funkcjonariusze nie wiedzieli, z kim mają do czynienia, bo nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Gdy podał swoje dane, okazało się, że jest poszukiwany przez policjantów z Poznania. Mieli go doprowadzić do więzienia. na razie nie było wiadomo dlaczego. Tymczasem Piotrowi S. przypadkiem udało się uniknąć zatrzymania. Nawet się nie zorientował, że ktoś go obserwuje czy za nim jedzie. Kilkugodzinne patrole pod jego domem też nic nie dały. Tym razem mu się upiekło. Policjanci jednak specjalnie się tym nie przejęli. W końcu cały czas mieli go na podsłuchu, zatrzymanie było więc tylko kwestią czasu. Przesłuchanie Filipa Wiśniewskiego CZĘŚĆ I 22.05.2015, godz. 15.00 Filip Wiśniewski wytrzeźwiał i był gotowy zeznawać. od razu przyznał, że jest uzależniony od narkotyków i uczestniczy w terapii. Ma kilku terapeutów, spotyka się z nimi w domu, jednak kilka tygodni wcześniej przerwał abstynencję i wrócił do nałogu. Był wystraszony. Z pewnością wiedział, że to może oznaczać koniec jego kariery. Politycznej kariery. – Osoba, od której kupiłem kokainę, to mężczyzna, którego znam jako Piotrka, pseudonim Saxo. On sam podał mi to imię, ale prosił, żeby w trakcie rozmów z nim używać imienia Tomek. Piotrek S. to

mężczyzna w wieku około trzydziestu lat. Mówił mi, że wczoraj miał urodziny. Ma około 175 centymetrów wzrostu, jest szczupłej budowy ciała. Nosi lekki zarost, nie nosi okularów. Poznałem go rok temu przez dziewczynę, którą spotkałem w klubie na ulicy Mazowieckiej. Ona miała na imię Ola. Dokładnej daty nie jestem w stanie podać, ale było to w połowie 2014 roku. W sumie od poznania Saxo do wczoraj kupiłem od niego około 50 gramów kokainy. Sprzedawał mi ją zawsze po 200 złotych. Miał także kokainę lepszej jakości – po 400 złotych. Nazywał ją „VIP”. Jedynie raz kupiłem od niego jeden gram takiej kokainy, ale była dla mnie bardzo zła jakościowo, pomimo nazwy i ceny. Kokainę od niego kupowałem nieregularnie. Zdarzało się, że zamówiłem u niego cztery gramy, a zdarzały się tygodnie bez żadnego zamówienia. W dniu wczorajszym zadzwoniłem do Piotrka, pseudonim Saxo, z pytaniem, czy jest dostępny. On potwierdził. Poprosiłem, żeby przyjechał na Krasnobrodzką, gdzie przebywałem. W trakcie rozmowy nie mówiłem mu, że potrzebuję kokainy i ile jej potrzebuję. On wiedział, po co ma przyjechać do mnie – zeznawał Filip Wiśniewski. Dokładnie wyjaśnił, o czym rozmawiali w samochodzie, kiedy diler przyjechał pod blok. Najpierw wziął kokainę, a później dyskutowali o spłacie długu 3200 złotych, który Filip Wiśniewski miał u Saxo. – Mój dług był za kokainę, którą brałem od niego na kreskę w okresie około trzech–czterech miesięcy. W dniu wczorajszym dałem mu tylko 200 złotych w jednym banknocie. W telefonie, który zabrała mi policja, mam zapisanego Saxo jako kontakt „Zaproszenia imprezy”. Zapisałem to w ten sposób, bo Saxo określał kokainę hasłem „zaproszenie” – tłumaczył Wiśniewski. Urodzinowe party Saxo Kiedy Filip Wiśniewski spokojnie zeznawał w warszawskiej siedzibie Centralnego Biura Śledczego, policjanci dowiedzieli się, że Saxo właśnie przygotowuje się do swojej urodzinowej imprezki, którą zorganizował u znajomych w podwarszawskich Łomiankach.

22.05.2015, godz. 18.00 Kilku policjantów po cywilnemu dyskretnie obserwuje jeden z domów, w którym ma być diler. na posesji zauważają szare volvo, którym dzień wcześniej udało mu się wymknąć z zasadzki. Funkcjonariusze potrzebują około pół godziny, by rozpocząć akcję zatrzymania. Tym razem Saxo ma małe szanse, by czmychnąć. Na wszelki wypadek policjanci zaraz po wejściu do domu legitymują Piotra S. i zakuwają go w kajdanki. Mężczyzna nie stawia oporu. Przeszukują mu kieszenie, w których znajdują dwa telefony komórkowe, prawie 4000 złotych i dziesięć dolarów hongkońskich. Domyślając się, że Saxo może trzymać w domu znajomych narkotyki, przeczesują cały teren. Bezskutecznie. Kilku policjantów zaczyna też przeszukiwać jego samochód. przy pedałach znajdują opakowanie po gumach do żucia, w które wciśnięto 18 małych plastikowych torebeczek z zamknięciem strunowym wypełnionych białym proszkiem, oraz dwa pakiety z grudkami koloru białego. Pod pedałami odkrywają następne opakowanie po gumach z kolejnymi porcjami narkotyku. Pytany o zawartość torebek, Saxo przyznaje, że w środku jest kokaina, która należy do niego. Policjanci zabezpieczają również jego laptop, a w podłokietniku znajdują… dowód osobisty Filipa Wiśniewskiego. Koka w garażach Policjanci są jednak pewni, że Saxo musi mieć gdzieś ukryte większe ilości kokainy. Zamawiają do Łomianek lawetę, która zabierze volvo na policyjny parking, a oni razem z dilerem jadą kolejno do jego dwóch miejsc zamieszkania i kilku garaży, które wynajmuje w Warszawie. – W żadnym z mieszkań nie znaleźliśmy nawet grama kokainy. Podobnie w drugim samochodzie Piotra S. W końcu udaliśmy się do garaży, do których klucze Saxo miał przy sobie. W pierwszym garażu nie znaleźliśmy kompletnie nic. W drugim było już lepiej. Potwierdziły się nasze przypuszczenia, że Saxo musi mieć jeszcze gdzieś schowany towar. W małym zawiniątku z folii aluminiowej

znaleźliśmy grudki z proszkiem koloru kremowego – opowiada jeden z funkcjonariuszy biorących udział w przeszukaniu. Saxo stwierdził, że nie ma pojęcia, skąd to zawiniątko się wzięło. W trzecim, ostatnim garażu policjanci również znaleźli foliowe zawiniątko. na pytanie i o tę paczuszkę Piotr S. odparł, że znalazł ją, wchodząc do garażu, i odłożył w to miejsce. Ale to nie był koniec pracy śledczych. Odkryli oni bowiem, że Saxo dysponuje jeszcze kluczami do ośmiu innych garaży na terenie Warszawy. Odwiedzili każdy z nich, jednak klucze, które miał Piotr S., nie pasowały do żadnego. Saxo stwierdził, że otrzymał je, kiedy startował w przetargu na wynajem, a później ktoś zmienił kłódki. Podobnie jak Filip Wiśniewski, Saxo trafił do policyjnej izby zatrzymań, gdzie spędził noc. Piotr S., handlarz narkotyków, ma wykształcenie wyższe. Pracował jako nauczyciel wuefu. Rzucił jednak pracę. Jego hobby to skutery wodne i flyboard – nowy sport ekstremalny, wprowadzony w 2011 roku. Przesłuchanie dilera Piotra S. 23.05.2015, godz. 12.35 Saxo przyznaje, że znalezione przy nim przez policjantów narkotyki należą do niego. Konsekwentnie utrzymuje jednak, że miał je nie na handel, tylko do własnego użytku, bo zdarza mu się zażywać narkotyki, a w Łomiankach był, bo organizował tam swoje urodziny. Nie przyznaje się jednak do narkotyków znalezionych w jego dwóch garażach. Tym razem twierdzi, że oba zawiniątka znalazł w toaletach dwóch warszawskich klubów: Platinium i Opera. Przyciśnięty do muru, zeznaje w końcu: – Przyznaję się, że sprzedawałem Filipowi Wiśniewskiemu środki odurzające w postaci syntetyku. Nie jestem w stanie podać łącznej wagi, myślę, że to było kilkadziesiąt gramów. Zawsze sprzedawałem mu syntetyk, również w dniu 21 maja 2015 roku. 1 Treści wiadomości esemesowych zabezpieczonych z podsłuchów podczas prowadzonego śledztwa przytaczane są w oryginalnej pisowni.

2 Treści rozmów telefonicznych zabezpieczonych z podsłuchów przytaczane są w oryginale. 3 Wszystkie informacje w nawiasach kwadratowych pochodzą od autora.

Część druga Kim jest Filip Wiśniewski

Kandydat na posła i ministra Filip Wiśniewski w momencie wpadki był świetnie zapowiadającym się kandydatem na posła Prawa i Sprawiedliwości. Znalazł się na poznańskich listach w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Wymieniany był także jako kandydat na ministra sportu w nowym rządzie tego ugrupowania. Kilka dni przed drugą turą wyborów prezydenckich w 2015 roku nie krył swojej sympatii dla kandydata Andrzeja Dudy. 21.05.2015, godz. 22.21 (fragment podsłuchów policyjnych) Filip Wiśniewski: No, chciałem ci… Chcę ci wybaczyć… Piotr S., „Saxo”: Yyy… No. F.W.: Chcę ci wybaczyć. P.S.: Wybaczyć? Ty jesteś ten… Ty jesteś brutalnym chamem z Poznania i powinieneś dostać w dziób. F.W.: A… Ale po… Ale nie, nie… P.S.: Dam ci jeszcze miesiąc czasu. F.W.: Ale nie, ja ci pod warunkiem chcę wybaczyć. Wiesz dlaczego? Bo słyszałem, że zagłosujesz za Dudą, kurwa, w niedzielę. P.S.: Wiesz co, ja się, kurwa, w politykę nie wpierdalam. F.W.: Ale musisz, kurwa, bo twój głos się liczy, kurwa, do tego, żeby było lepiej. A jak Dudzie będzie lepiej, to i mi będzie lepiej. (…) Jeszcze podczas kampanii parlamentarnej Filip Wiśniewski poznał przyszłą premier Beatę Szydło. Jak opowiadał znajomym, zakulisowe gry w sprawie objęcia przez niego teki ministra sportu były na bardzo zaawansowanym poziomie i prowadzili je najpoważniejsi polityczni gracze. – Jestem młody, przystojny, inteligentny. Znam biegle trzy języki [angielski, niemiecki, hiszpański], miałem pieniądze. Czego chcieć więcej. Byłem takim idealnym Cezarym Kucharskim Prawa i Sprawiedliwości. Ludzie mnie lubili – reklamuje się Filip

Wiśniewski. Haratał w gałę z Tuskiem Polityczne szlaki, raczej przypadkiem, przecierał już kilka lat wcześniej. na polityczne salony wprowadził go właśnie Cezary Kucharski, były poseł Platformy Obywatelskiej, bardziej znany jako menedżer uwielbianego najlepszego polskiego piłkarza Roberta Lewandowskiego. Wiśniewski poznał Kucharskiego dzięki nieżyjącemu już aktorowi Maciejowi Kozłowskiemu. To on go przedstawił Kucharskiemu i wspomniał o jego problemach. Cezary Kucharski wyciągnął do Wiśniewskiego rękę. Spotkali się kilka razy, wspólnie oglądali mecze piłki nożnej, a znany menedżer wsłuchiwał się w jego komentarze. Często mu się podobały, choć obecny przy tym znany piłkarz, Dariusz Dziekanowski, krytykował opinie niedoszłego gracza. Później Kucharski zaproponował Wiśniewskiemu współpracę w swojej agencji, a wkrótce polecił mu, by otworzył firmę i pracował na własne nazwisko. Tak też zrobił. Przeprowadził kilka dużych transferów, które pozwoliły mu zarobić naprawdę duże pieniądze. Pisały o nim sportowe portale i gazety. To właśnie Cezary Kucharski przyprowadził Wiśniewskiego na boisko na warszawskim Bemowie, gdzie trenował ówczesny premier Donald Tusk. Filip, jako były młody piłkarz, szybko odnalazł się na boisku i razem z premierem grali w ataku ponad rok. Oprócz nich w drużynie byli jeszcze Grzegorz Schetyna, Sławomir Nowak, Jan Krzysztof Bielecki. – Grałem regularnie dwa razy w tygodniu, we wtorki i w czwartki, o dwudziestej. Prawo i Sprawiedliwość miało boisko w środy, ale oni w ogóle z niego nie korzystali. Tam nikt nie grał. A dzięki meczom ze śmietanką Platformy Obywatelskiej zacząłem poznawać polityków. Najpierw tych młodych chłopaków z biur poselskich, potem posłów – wspomina Filip Wiśniewski. Między innymi Michała Szczerbę i Tomasza Lenza. Jadł obiad z Kaczyńskim Wtedy też zaczął poznawać polityków związanych z drugą

największą w Polsce partią – Prawem i Sprawiedliwością. W to środowisko zaczął go wprowadzać śląski poseł Grzegorz Janik. Powoli krąg jego politycznych znajomych zaczął się powiększać. Propozycję startu w wyborach parlamentarnych otrzymał od Witolda Czarneckiego, poznańskiego posła PiS. – To chyba było w maju albo pod koniec kwietnia, kiedy tak naprawdę mi to zaproponowali. Gdy już zacząłem się tym zajmować, byłem czysty [od narkotyków]. na wszystkie polityczne spotkania chodziłem, nie biorąc narkotyków – zapewnia Wiśniewski. Czysty raczej nie był, skoro 21 maja zatrzymano go z kokainą w ręku. Poznał wielu polityków Prawa i Sprawiedliwości. Wśród nich Marka Asta, Iwonę Arent, Małgorzatę Wassermann, z którą jadł nawet kolację, Krzysztofa Jurgiela czy Marka Suskiego. Pierwszego i najważniejszego polityka Prawa i Sprawiedliwości też miał zaszczyt poznać. Jako jeden z pięciu polityków ze swojego regionu został zaproszony do Pałacu Działyńskich na specjalny obiad z prezesem Jarosławem Kaczyńskim 29 lipca 2015 roku. Było dwudziestu kandydatów na posłów, a tylko pięciu mogło pójść na obiad. Wiśniewski był wśród nich. – Nikt nie wierzy, że prezes na zdjęciu ze mną jest taki zadowolony. Wielki człowiek, wielki autorytet. Respekt z góry do samej postaci. Siedzieliśmy przy stole w piątkę i w pewnym momencie konsternacja. Prezesowi wpadł krawat do zupy. Obok mnie Szałamacha, Wróblewski. Wszyscy zamilkli i patrzą na prezesa, na krawat, na krawat i na prezesa. Przecież prezesowi nie wolno przerywać. Wszyscy się bali, a ja mówię: Oj, przepraszam, prezesie, krawat w zupie. Kaczyński błyskawicznie: Oj, jaki pan spostrzegawczy. I podziękował. Później jeszcze przeglądał moje kampanijne materiały. Kampania poselska Wiśniewskiego miała być petardą. Miał wykończyć wszystkich rywali, choć startował z odległego, 16. miejsca. W jego sztabie pracowało pięć osób. Gwiazdą był Tomasz

Dudziński, były poseł PiS, który pracował wcześniej w sztabie wyborczym Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Czy kampania była petardą? Chyba nie. Jedyną ważniejszą wzmianką w mediach była ta z 18 września 2015 roku, że Filip Wiśniewski stanął przed biurem poselskim Rafała Grupińskiego w Poznaniu i chciał zadać mu pytanie, czy przyjmie pod swój dach imigrantów. Happening nie skoncentrował uwagi ani mediów, ani samego Grupińskiego, który tego dnia nie pojawił się w swoim biurze. Tylko lokalna „Gazeta Wyborcza” opublikowała zdjęcie osamotnionego Wiśniewskiego, trzymającego w dłoniach kartkę, z której miał pewnie coś odczytać, ale nie było komu słuchać. Petardą za to okazały się z pewnością stenogramy rozmów Filipa Wiśniewskiego z jego głównym dilerem narkotyków Cezarym P., w których bez skrępowania powoływał się na znajomości czy wspólne imprezy z politykami PiS. Uwagę przyciągają zwłaszcza te z najbardziej gorącego okresu kampanii wyborczej. 20.09.2015, godz. 00.52 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary P.: Halo. Filip Wiśniewski: Ile ty jesteś jeszcze, Czarusiu? C.P.: Jeszcze z jakieś dziesięć minut. F.W.: Jesteś jeszcze? C.P.: Jeszcze jakieś dziesięć minut i idę na… F.W.: Ale… To, to… słuchaj. To zrobimy inaczej. To byś podjechał po mnie. na Wawer. (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Stara kurwa do jebania Lech z Poznania). C.P.: Słyszałeś. do Wawra, żeby pojechać po niego. (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Wychujałeś). F.W.: I… Zarobię dwa miliony euro. Więc człowieku… C.P.: Ta, ta, ta, ta, ta. F.W.: Słuchaj, poseł do ciebie dzwoni, a nie kurwa. C.P.: Poseł, poseł, poseł… (śmiech) (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Ty, kurwa, pośle,

ty ośle, ty). C.P.: do Wawra? Ty ochujałeś? (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Chyba że powie, że jest posłem PiS). F.W.: Ty… C.P.: Bo posłem (…?). W PiS-ie. (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Nie będzie samochodu). F.W.: No. Nie widziałeś, co „Gazeta Wyborcza” pisała o mnie? C.P.: Nie. Pisała coś „Wyborcza” o nim. F.W.: To wpisz… to wpisz… to wpisz w Google… C.P.: No? F.W.: Filip Wiśniewski, Rafał Grupiński. F.W.: Ale poważnie mówię. Wpisz w Google Filip Wiśniewski… C.P.: Dobra. F.W.: Rafał Grupiński. I zadzwoń do mnie. Ja ci zaraz wyślę adres. C.P.: To weź… F.W.: Słyszysz? C.P.: Ale ja tam nie jadę do Wawra. F.W.: Nie… Ale musisz przyjechać, bo tutaj jesteśmy… C.P.: Ale ja nie jadę. No, kurwa, ile? (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Sto pięćdziesiąt złotych). C.P.: On powiedział, że Jurek przyjedzie, jak sto pięćdziesiąt złotych za kurs. F.W.: Sto. C.P.: Daje stówę. (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Co ty gadasz?) F.W.: No. C.P.: Jedziesz? (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: No). C.P.: Ale… ale ja, ja przywożę. Tak? F.W.: (śmiech) C.P.: No tak. Ty mu za kurs dajesz, a ode mnie bierzesz.

F.W.: Dobra. Nie ma problemu. C.P.: Tylko, kurwa, jak nie dadzą, to… F.W.: Ej, no co… A ty, a mam cię, mam cię, kurwa, zastrzelić z broni palnej? C.P.: Z broni palnej (śmiech). Drań broń palną ma. F.W.: Yyyy... Wbijaj w Google i oddzwoń do mnie i ci powiem gdzie. C.P.: Dobra, weź po… powiedz: Rafał Wiśniewski i co? F.W.: Nie Rafał Wiśniewski, kurwa, ty głąbie, tylko Filip Wiśniewski i Rafał Grupiński. C.P.: Rafał Grupiński, tak? F.W.: Tak. C.P.: W Google, tak? F.W.: Wbij w Google i zadzwoń do mnie, ja ci podam adres, gdzie jestem. 20.09.2015, godz. 1.02 (fragment podsłuchów policyjnych) Filip Wiśniewski: Dobra, jedź w stronę Wawra. Cezary P.: Jakie jedź w stronę Wawra? Jaka tam ulica jest? Kurwa, no. F.W.: Jedź w stron… Jest Shell. Posłuchaj. Bo Jacek Kurski, mówię poważnie teraz, chce tutaj żeby, żeby ten... (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Daj mi go). C.P.: Masz. F.W.: Ja nie wiem, jaka to jest ulica. (Głos trzeciego mężczyzny w tle po stronie C.P.: Gdzie jest ten... Gdzie ten Shell?) F.W.: Kurwa mać. Yyy… Ostrobramska to jest, Ewelina? Ja pierdolę, poczekaj, sprawdzę w Internecie i ci napiszę… W ciągu kilkunastu następnych minut odbywają jeszcze kilka podobnych rozmów. Diler z kompanem, który prowadzi samochód, wyśmiewają się i kpią z Wiśniewskiego. W końcu dowiadują się, że kokainę mają przywieźć na ulicę Mrągowską w Wawrze. Sprawdzam. Wolno stojący dom. Śledząc ostatnie doniesienia

medialne, Wawer wydaje się ulubioną dzielnicą wśród pisowskich dygnitarzy –zwłaszcza tych, którzy lubią się dyskretnie zabawić. Czy Filip Wiśniewski naprawdę był z Jackiem Kurskim, czy tylko z partnerką? Teraz mówi, że nie zna Kurskiego.

Fragment podsłuchu rozmowy telefonicznej między Filipem Wiśniewskim a Cezarym P.

– Znam go tylko z telewizji – zapewniał Filip Wiśniewski. Trudno jednak wierzyć we wszystko, co mówi Filip Wiśniewski. Powiedział w końcu, że po zatrzymaniu w maju nie brał już narkotyków, z małymi wyjątkami. Chyba w ręce wpadają mi kolejno wszystkie te „wyjątki”. 2.10.2015, godz. 21.15 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary P.: Halo. Co? Filip Wiśniewski: Bądź za piętnaście minut w Centrum Novotel. Tam z boku. C.P.: Ale słuchaj… F.W.: Tam gdzie taksówki są. C.P.: Ty najpierw, najpierw się zapytaj, czy mam czas, kurwa. F.W.: Ale bardzo… Słuchaj, bo jadę do sej… do hotelu. Tam gdzie zawsze. Ale… C.P.: Co? F.W.: Ja wyjdę, bo my mamy, będziemy mieli tu spotkanie tylko. C.P.: Ale tak. Ale, kurczę, przecież ja, ja mam też poumawianych, no, kurwa mać. F.W.: Yyy… Jest… nie. Ale te, ale słuchaj, to wyprzedź, bo tu jest to lepiej. C.P.: Ty myślisz, że tylko ty jesteś. No, kurwa. F.W.: Ale tu je… Wyprzedź, bo tu ja jadę, do hotelu, tam gdzie mnie ostatnio odbierałeś, i ja muszę… C.P.: Ale ja nie wiem gdzie. F.W.: na Wiejską. C.P.: Gdzie? F.W.: Kurwa. C.P.: Gdzie, gdzie? F.W.: Ale… Nie, kurwa. Jadę do Novotelu, bo muszę się z kimś spotkać, kto poprosił mnie o szybką pomoc. Wyjdę, kurwa, tam, gdzie są taksówki, i pojadę na Wiejską, do Novotelu, kurwa, no. C.P.: Gdzie, no, do Novotelu? F.W.: Ja jestem za piętnaście minut w Novotel Centrum. Novotel

Centrum. Z boku stoją taksówki. I tam czekam za piętnaście minut. C.P.: Dobra, nara, na razie. Dobra, na razie. Dobra. F.W.: na razie. Wkrótce Cezary P. i Filip Wiśniewski się spotykają. Według policji i prokuratury Wiśniewski jak zawsze bierze od dilera kokainę. To początek kilkudniowej imprezy. Wiśniewski codziennie, czasem nawet dwukrotnie, dzwoni po nową dostawę. Według informacji z podsłuchów imprezuje cały czas z tą samą osobą – Jackiem Kurskim. Tej samej nocy 3.10.2015, godz. 2.38 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary P.: Halo. Filip Wiśniewski: No, to samo miejsce. C.P.: Ale ja z Nieporętu wracam. F.W.: No to ile czasu? C.P.: No nie wiem, no… Postaram się jak najszybciej, no, kurwa. Przecież wiesz, że psów jest od groma na mieście. F.W.: Yyy… I papierosy potrzebuję też. C.P.: Ale… No co ja ci zrobię, jak ja nie palę? F.W.: No to… Ale odsprzedam – za pięćdziesiąt złotych. C.P.: Ale ja nie… nie palę papierosów. F.W.: Pięćdziesiąt złotych za paczkę. C.P.: Ale… i… No to co ja ci teraz poradzę? F.W.: No to weźmiesz pięćdziesiąt złotych za paczkę. C.P.: Kurwa. Dobra, zobaczymy. No, na razie. F.W.: Jaki czas? C.P.: Kurwa, no. Wracam z Nieporętu. No, kurwa, nad Zegrzem jestem. F.W.: Czek… C.P.: Halo. F.W.: No, czekamy, czekamy. C.P.: No dobra, na razie.

Z Jackiem czekamy 3.10.2015, godz. 2.57 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary. P.: Halo. Filip Wiśniewski: Jaki czas? C.P.: Dziesięć minut. F.W.: Yyy… C.P.: Piętnaście. F.W.: No to nie. Czarusiu, bo my z Jackiem [Kurskim] czekamy. C.P.: No, to ja wiem, że ty czekasz… No, ale, kurwa mać, przecież… F.W.: Nie. Ja tylko powiedziałem ci, kto dzisiaj jest ze mną. C.P.: No, ale to co? No to co ja ci poradzę na to. Przecież ja nie pospieszę. F.W.: Weź te… weź te… weź te fajki dla nas. C.P.: Mają mi te… mają mi te prawo jazdy zabrać? F.W.: Słuchaj. Yyy… Pięćdziesiąt złotych ci za te papierosy dajemy premii. Dobra? C.P.: Ale, ale skąd ja ci teraz kupię papierosy? Gdzie? F.W.: No to kup. To sto złotych? Sto złotych premii? C.P.: No, ale to gdzie ja mam kupić pa… pa… papierosy? F.W.: Obojętnie gdzie. Sto złotych. Sześć stów ci daję [500 złotych za gram lepszej kokainy plus 100 złotych za papierosy]. C.P.: Dobra. Zobaczę. Jak… jak… jak je gdzieś kupię, to kupię. F.W.: Czarek. C.P.: No dobra, no. Dobra. F.W.: Sto złotych premii. Cześć. C.P.: Dobra, na razie. 3.10.2015, godz. 3.06 (fragment podsłuchów policyjnych) Filip Wiśniewski: Jak, brachu? Cezary P.: No gdzie jesteś? F.W.: Jesteś na… tam gdzie taksi? C.P.: Tak. Dawaj. F.W.: Dobra. Schodzę.

3.10.2015, godz. 3.10 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary P.: No, gdzie jesteś? Filip Wiśniewski: Zjeżdżam windą, żebyś nie pierdolił, nie. C.P.: Kurwa. Filip Wiśniewski odbiera kokainę i papierosy. Zamienia kilka słów z Cezarym P. i daje mu obiecane 600 złotych. za kilka godzin, gdy przed Novotelem zaroi się od ludzi biegnących do pracy i stojących w korkach trąbiących samochodów, impreza Filipa Wiśniewskiego będzie trwała w najlepsze. Tylko znowu kokaina się skończy. Tym razem Filip Wiśniewski obudził swojego dilera o 14.30. Już dwadzieścia minut później Cezary P. znowu był przed hotelem. W tym samym miejscu. I to nie ostatni raz tego dnia. 4.10.2015, godz. 21.12 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary P.: Halo. Słucham. Halo. Filip Wiśniewski: za ile możesz być? C.P.: W tym samym miejscu? F.W.: Tak. C.P.: Dwadzieścia minut. F.W.: Słuchaj. Weź ze sklepu u siebie marlboro czerwone i dwa piwa tyskie, zimne w puszce. Dobra? C.P.: Ale ja nie jestem… Ja jestem… F.W.: Ależ bardzo cię proszę. Ja dorzucę. Widziałeś, że dorzucam. C.P.: Kurwa, daj mi coś powiedzieć. Kurwa mać, no. Kurwa, nie jestem u siebie, kurwa, na rewirze. F.W.: Dobrze. C.P.: Jestem, kurwa, po drugiej stronie Warszawy. Kurwa, rozumiesz? F.W.: Dobrze. Mam prośbę do ciebie. C.P.: No... F.W.: Jest milion sklepów. Mogę cię prosić. Nigdzie nie ma? C.P.: No to milio… Ja wiem, ale kurwa, no to ci tłumaczę, że nie ma mnie, kurwa, za… przy tym i będę musiał się gdzieś

zatrzymać przy sklepie, no, kurwa. F.W.: Aha. Dobra. C.P.: No, kurwa mać. F.W.: Dwa piwa w puszce i siateczkę weź. Weź siatkę, żebym ja tego nie nosił. Dobra? C.P.: Co ty chcesz? F.W.: Dwa piwa tyskie i marlboro czerwone. I to samo, co było [gram lepszej kokainy za 500 złotych]. Jak najszybciej się da. C.P.: Dobra, nara. 4.10.2015, godz. 21.28 (fragment podsłuchów policyjnych) Cezary P.: No chyba musiałem iść do sklepu, prawda. Filip Wiśniewski: Jaki czas, powiedz mi, bo my musimy tutaj jechać. C.P.: za dwie minuty już bądź na dole. F.W.: Dobra, czekaj. Bulterier na haju? Czy Filip Wiśniewski naprawdę nie zna Jacka Kurskiego? Słuchając kolejnych podsłuchów, jeszcze trudniej w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, że znał wielu bardziej promi-nentnych i wpływowych wówczas polityków Prawa i Spra-wiedliwości, na których lepiej byłoby się powołać: Małgorzatę Wassermann czy Marka Suskiego. Kim we wrześniu 2015 roku był Jacek Kurski? Poli-tykiem, który mimo największych wydatków na kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku osiągnął bardzo słaby wynik. Politykiem – wydawało się – skończonym. Facetem, o którym najczęściej pisało się już wówczas w kontekście jego problemów rodzinnych. Od-szedł z polityki, rzucając legitymację Solidarnej Polski i publicznie krytykując jej szefa. Nikomu się wtedy nawet nie śniło, że Jarosław Kaczyński po wygranych w paździer-niku wyborach parlamentarnych zaproponuje mu jakąś robotę. Nie myślał o tym pewnie sam Jacek Kurski, nie mówiąc już o Filipie Wiśniewskim. Prokurator jednak nie pociągnął tego wątku. Być może nie