Wywiad z Jericho Barronsem
Tekst pochodzi ze strony Karen Marie Moning.
www.karenmoning.com
Tłumaczenie DirkPitt1
chomikuj.pl/dirkpitt1
To ja KMM. Jestem w Książkach i Bibelotach Barronsa, gdzie
przeprowadzę dziś wywiad z Jericho Barronsem.
Wybieram uważnie miejsce do siedzenia. Siadam na sofie
Chesterfield, którą zwykle zajmuje Mac. Bawi mnie siadanie,
tam, gdzie zwykle siada ona. Na stole naprzeciw mnie jest
butelka różowego lakieru i dwa magazyny o modzie. Gazowe
kominki są włączone. Czuję jakby Mac właśnie wyszła, gdy w
rzeczywistości nie była tu od pewnego czasu. Barrons przesuwa
krzesło blisko mnie i siada tak blisko, że nasze kolana niemal
się dotykają. Jeśli się ruszę, dotkną się. Zwalczam pragnienie,
żeby się ruszyć. Zanim zaczynam wywiad rozglądam się po
mojej księgarni z przyjemnością. Widzę części, które nie są
całkowicie zrealizowane, nieprzezroczystość w niektórych
obszarach, których nie opisałam dokładnie w wyczerpujących
szczegółach. Przychodzi mi do głowy, że być może powinnam
skończyć malować freski na pięciu piętrach i może dodać perę
krzeseł. Barrons wydaje dźwięk zniecierpliwienia. Dobrze znam
ten dźwięk. Otwieram laptopa i zaczynam.
KMM: Zacznijmy od pytania, na które wszyscy chcemy
odpowiedzi: Czym jesteś Jericho Barronsie?
JZB: W tej chwili głodny.
Posyła mi spojrzenie, które sprawia, że chcę nakarmić go
czymkolwiek zechce.
KMM: Nie o to mi chodziło i wiesz o tym.
JZB: Zostałem poinformowany, że jestem „lewy”1
. Czy to
pomaga?
Rezygnuję ze spojrzenia na jego krocze, by zobaczyć gdzie jest
jego opakowanie2
. Robi mi to, co robi Mac przez cały czas:
próbuje odwrócić uwagę i wykręcić się seksem. Ale ja znam
wszystkie błędy, jakie popełniła Mac i nie polegnę na nich.
Dostanę odpowiedzi.
KMM: Czy jesteś Królem Unseelie? Pytam nieśmiało.
JZB: Nie sądzisz, że byłbym w stanie dotknąć własnej
pieprzonej Księgi, gdybym nim był? Brzmi na rozgniewanego.
KMM: Odpowiedziałeś pytaniem na pytanie, a nie odpowiedzią
Barrons. Jesteś Królem Unseelie: tak, czy nie. Naciskam.
Jego oczy się zwężają. Nie wiję się na krześle. Jestem autorką.
Stworzyłam go. Nie muszę się wić. Tak, jakby czytał moje myśli
mówi.
JZB: Myślisz, że mnie stworzyłaś. Czyż nie?
KMM: Stworzyłam cię. Mówię sucho.
Być może w moim głosie jest nuta zarozumiałości. Jeśli go
stworzyłam to mogę go kontrolować a jeśli mogę kontrolować
mężczyznę takiego, jak Barrons to muszę być piekielną kobietą.
JZB: Przyszło ci do głowy, że być może to ja stworzyłem ciebie?
Przez chwilę mam pustkę w głowie. Zawsze byłam więcej niż
trochę zmieszana zagadką Zhuangzi o tym, czy Chuang Chou
był człowiekiem, śniącym, że jest motylem, czy motylem,
1
Leftie – tutaj w znaczeniu, że nosi fiuta w lewej nogawce.
2
Package – slangowo męskie genitalia wypychające spodnie.
śniącym, że był człowiekiem. Podejrzewam, że rzeczywistość
jest trochę mniej namacalna, bardziej zastraszająco plastyczna
dla pisarzy fikcji.
JZB: Lub być może (natychmiast wykorzystuje moje wahanie)
przechodzę nocą przez okno twojej sypialni, szepczę ci moją
opowieść i pozwalam ci wierzyć, że to fikcja. Pozwalam ci
cierpieć na złudzenia, które tobą kierują.
Drwina błyszczy w jego mrocznym spojrzeniu i przez chwilę
jestem sparaliżowana. Nie sądzę, żebym umieściła w jego
spojrzeniu małe złote plamki. Skąd się wzięły?
KKM: Strząsam zmieszanie i mówię. Skończ z tym Barrons. Nie
ma wątpliwości. Stworzyłam cię.
JZB: Rzeczywiście. W takim razie, dlaczego do cholery pytasz
mnie, czym jestem? Sahara nie może być suchsza niż jego głos.
Gapię się. Dlaczego pytam? Odpowiedź nadchodzi
błyskawicznie. Ponieważ (próbuję przekonać samą siebie, że
jest inaczej) długo podejrzewałam, że nie mam żadnej kontroli
nad Barronsem i nigdy nie miałam. Dzielił się swoimi sekretami
tylko, jeśli i wtedy, gdy tego chciał (A to nie zdarzało się
często). Jednak jestem autorką. Ja też wiem, czym on jest.
Odkładam laptop na bok i wstaję, wzdrygając się z irytacji i
oburzenia.
KMM: To jest to Barrons. Popchnąłeś mnie za daleko. Powiem
im wszystko. Właśnie teraz. Ujawnię wszystko. Powiem im
każdy paskudny szczegół o tym, kom jesteś, co zrobiłeś i czego
chcesz.
On także wstaje. Wznosi się nade mną. Nie opisałam go, że jest
taki wysoki i wiem to. I z pewnością nie opisałam go, jako tak
atrakcyjnego. Dałam mu skazy. Gdzie one są? I gdzie podziały
się jego tatuaże? Te na jego lewej ręce teraz zniknęły i jest coś
nowego na jego karku. Czy on się porusza? Uśmiecha się i
wiem, że nie opisałam tego uśmiechu. Tak uśmiecha się śmierć.
JZB: Naprawdę, mówi miękko i drżę ponieważ wiem (w końcu
go stworzyłam), że ta miękkość u Barronsa jest niebezpieczna.
I zaryzykujesz, że ja stworzyłem ciebie, i jeśli staniesz się zbyt
uciążliwa, wykończę cię? Jesteś gotowa na śmierć Panno
Moning? Wiesz, co dzieje się z niechcianymi, denerwującymi
bohaterami. Dotyka mojego policzka. Elektryczność skwierczy
pod moją skórą. Prowadzi palec wzdłuż mojej szczęki i
zatrzymuje go na mojej tętnicy szyjnej. Szybko stajesz się
niechciana.
Wpatruję się w niego przerażona uświadomieniem sobie, że
pragnę być pożądana przez Jericho Barronsa. Chcę go dotknąć.
Chcę, żeby dotknął mnie. Chcę, żeby spojrzał na mnie z
pożądaniem. Jestem tym zdumiona. Czy fikcyjne postacie mogą
same stawać się żywe, tak, jak wytwory Wróżek? Zmiana bez
zgody autora? Czy naprawdę wiem, kim i czym on jest? Czy to
możliwe, że cały czas się maskuje, oszukując nawet własnego
twórcę? Wszystkie linie rzeczywistości rozmywają się wokół
mnie.
KMM: Ja też wiem, czym jesteś. Upieram się.
JZB: Znudziłem się. Gdzie jest Mac?
KMM: To ja tu zadaje pytania.
JZB: Powiedziałem „Gdzie jest Mac?”
Niewiarygodne! Użył na mnie Głosu. Gnojek rzeczywiście użył
na mnie Głosu!
KMM: W Chester’s z Ryodanem. Zgrzytam. Tam, gdzie ją
zostawiłam, gdy przyszłam przeprowadzić z tobą wywiad.
Nagle jego ręka owija się wokół mojego gardła i nie mogę
oddychać. Palce moich stóp ledwie dotykają podłogi.
JZB: Jeśli się z nim pieprzy umrzesz.
Puszcza mnie. Opadam na sofę. W rozmytym ruchu i
trzaśnięciu drzwiami Jericho Barrons znika.
W końcu zbieram się. Nie jestem pewna, dlaczego zawracam
sobie tym głowę, ale wychodząc zatrzymuję się by wyłączyć
oba gazowe płomienie, tak jakby to wszystko było tak
rzeczywiste, że mogłyby spalić moją fikcyjną księgarnię.
Wychodząc rzucam okiem i robię to dwukrotnie.
Fresk jest kompletny!
Zatrzymuję się i odwracam powoli. Jestem tego pewna.
Dokładnie tam, gdzie chciałam są dwa luksusowe, czerwone
aksamitne fotele.
Nie postawiłam ich tam.
Wywiad z Jericho Barronsem Tekst pochodzi ze strony Karen Marie Moning. www.karenmoning.com Tłumaczenie DirkPitt1 chomikuj.pl/dirkpitt1 To ja KMM. Jestem w Książkach i Bibelotach Barronsa, gdzie przeprowadzę dziś wywiad z Jericho Barronsem. Wybieram uważnie miejsce do siedzenia. Siadam na sofie Chesterfield, którą zwykle zajmuje Mac. Bawi mnie siadanie, tam, gdzie zwykle siada ona. Na stole naprzeciw mnie jest butelka różowego lakieru i dwa magazyny o modzie. Gazowe kominki są włączone. Czuję jakby Mac właśnie wyszła, gdy w rzeczywistości nie była tu od pewnego czasu. Barrons przesuwa krzesło blisko mnie i siada tak blisko, że nasze kolana niemal się dotykają. Jeśli się ruszę, dotkną się. Zwalczam pragnienie, żeby się ruszyć. Zanim zaczynam wywiad rozglądam się po mojej księgarni z przyjemnością. Widzę części, które nie są całkowicie zrealizowane, nieprzezroczystość w niektórych obszarach, których nie opisałam dokładnie w wyczerpujących szczegółach. Przychodzi mi do głowy, że być może powinnam skończyć malować freski na pięciu piętrach i może dodać perę krzeseł. Barrons wydaje dźwięk zniecierpliwienia. Dobrze znam ten dźwięk. Otwieram laptopa i zaczynam. KMM: Zacznijmy od pytania, na które wszyscy chcemy odpowiedzi: Czym jesteś Jericho Barronsie? JZB: W tej chwili głodny.
Posyła mi spojrzenie, które sprawia, że chcę nakarmić go czymkolwiek zechce. KMM: Nie o to mi chodziło i wiesz o tym. JZB: Zostałem poinformowany, że jestem „lewy”1 . Czy to pomaga? Rezygnuję ze spojrzenia na jego krocze, by zobaczyć gdzie jest jego opakowanie2 . Robi mi to, co robi Mac przez cały czas: próbuje odwrócić uwagę i wykręcić się seksem. Ale ja znam wszystkie błędy, jakie popełniła Mac i nie polegnę na nich. Dostanę odpowiedzi. KMM: Czy jesteś Królem Unseelie? Pytam nieśmiało. JZB: Nie sądzisz, że byłbym w stanie dotknąć własnej pieprzonej Księgi, gdybym nim był? Brzmi na rozgniewanego. KMM: Odpowiedziałeś pytaniem na pytanie, a nie odpowiedzią Barrons. Jesteś Królem Unseelie: tak, czy nie. Naciskam. Jego oczy się zwężają. Nie wiję się na krześle. Jestem autorką. Stworzyłam go. Nie muszę się wić. Tak, jakby czytał moje myśli mówi. JZB: Myślisz, że mnie stworzyłaś. Czyż nie? KMM: Stworzyłam cię. Mówię sucho. Być może w moim głosie jest nuta zarozumiałości. Jeśli go stworzyłam to mogę go kontrolować a jeśli mogę kontrolować mężczyznę takiego, jak Barrons to muszę być piekielną kobietą. JZB: Przyszło ci do głowy, że być może to ja stworzyłem ciebie? Przez chwilę mam pustkę w głowie. Zawsze byłam więcej niż trochę zmieszana zagadką Zhuangzi o tym, czy Chuang Chou był człowiekiem, śniącym, że jest motylem, czy motylem, 1 Leftie – tutaj w znaczeniu, że nosi fiuta w lewej nogawce. 2 Package – slangowo męskie genitalia wypychające spodnie.
śniącym, że był człowiekiem. Podejrzewam, że rzeczywistość jest trochę mniej namacalna, bardziej zastraszająco plastyczna dla pisarzy fikcji. JZB: Lub być może (natychmiast wykorzystuje moje wahanie) przechodzę nocą przez okno twojej sypialni, szepczę ci moją opowieść i pozwalam ci wierzyć, że to fikcja. Pozwalam ci cierpieć na złudzenia, które tobą kierują. Drwina błyszczy w jego mrocznym spojrzeniu i przez chwilę jestem sparaliżowana. Nie sądzę, żebym umieściła w jego spojrzeniu małe złote plamki. Skąd się wzięły? KKM: Strząsam zmieszanie i mówię. Skończ z tym Barrons. Nie ma wątpliwości. Stworzyłam cię. JZB: Rzeczywiście. W takim razie, dlaczego do cholery pytasz mnie, czym jestem? Sahara nie może być suchsza niż jego głos. Gapię się. Dlaczego pytam? Odpowiedź nadchodzi błyskawicznie. Ponieważ (próbuję przekonać samą siebie, że jest inaczej) długo podejrzewałam, że nie mam żadnej kontroli nad Barronsem i nigdy nie miałam. Dzielił się swoimi sekretami tylko, jeśli i wtedy, gdy tego chciał (A to nie zdarzało się często). Jednak jestem autorką. Ja też wiem, czym on jest. Odkładam laptop na bok i wstaję, wzdrygając się z irytacji i oburzenia. KMM: To jest to Barrons. Popchnąłeś mnie za daleko. Powiem im wszystko. Właśnie teraz. Ujawnię wszystko. Powiem im każdy paskudny szczegół o tym, kom jesteś, co zrobiłeś i czego chcesz. On także wstaje. Wznosi się nade mną. Nie opisałam go, że jest taki wysoki i wiem to. I z pewnością nie opisałam go, jako tak atrakcyjnego. Dałam mu skazy. Gdzie one są? I gdzie podziały się jego tatuaże? Te na jego lewej ręce teraz zniknęły i jest coś nowego na jego karku. Czy on się porusza? Uśmiecha się i wiem, że nie opisałam tego uśmiechu. Tak uśmiecha się śmierć.
JZB: Naprawdę, mówi miękko i drżę ponieważ wiem (w końcu go stworzyłam), że ta miękkość u Barronsa jest niebezpieczna. I zaryzykujesz, że ja stworzyłem ciebie, i jeśli staniesz się zbyt uciążliwa, wykończę cię? Jesteś gotowa na śmierć Panno Moning? Wiesz, co dzieje się z niechcianymi, denerwującymi bohaterami. Dotyka mojego policzka. Elektryczność skwierczy pod moją skórą. Prowadzi palec wzdłuż mojej szczęki i zatrzymuje go na mojej tętnicy szyjnej. Szybko stajesz się niechciana. Wpatruję się w niego przerażona uświadomieniem sobie, że pragnę być pożądana przez Jericho Barronsa. Chcę go dotknąć. Chcę, żeby dotknął mnie. Chcę, żeby spojrzał na mnie z pożądaniem. Jestem tym zdumiona. Czy fikcyjne postacie mogą same stawać się żywe, tak, jak wytwory Wróżek? Zmiana bez zgody autora? Czy naprawdę wiem, kim i czym on jest? Czy to możliwe, że cały czas się maskuje, oszukując nawet własnego twórcę? Wszystkie linie rzeczywistości rozmywają się wokół mnie. KMM: Ja też wiem, czym jesteś. Upieram się. JZB: Znudziłem się. Gdzie jest Mac? KMM: To ja tu zadaje pytania. JZB: Powiedziałem „Gdzie jest Mac?” Niewiarygodne! Użył na mnie Głosu. Gnojek rzeczywiście użył na mnie Głosu! KMM: W Chester’s z Ryodanem. Zgrzytam. Tam, gdzie ją zostawiłam, gdy przyszłam przeprowadzić z tobą wywiad. Nagle jego ręka owija się wokół mojego gardła i nie mogę oddychać. Palce moich stóp ledwie dotykają podłogi. JZB: Jeśli się z nim pieprzy umrzesz.
Puszcza mnie. Opadam na sofę. W rozmytym ruchu i trzaśnięciu drzwiami Jericho Barrons znika. W końcu zbieram się. Nie jestem pewna, dlaczego zawracam sobie tym głowę, ale wychodząc zatrzymuję się by wyłączyć oba gazowe płomienie, tak jakby to wszystko było tak rzeczywiste, że mogłyby spalić moją fikcyjną księgarnię. Wychodząc rzucam okiem i robię to dwukrotnie. Fresk jest kompletny! Zatrzymuję się i odwracam powoli. Jestem tego pewna. Dokładnie tam, gdzie chciałam są dwa luksusowe, czerwone aksamitne fotele. Nie postawiłam ich tam.