I
Wprowadzenie
Oto przed nami po raz pierwszy całość dzienników osobistych Marii
Dąbrowskiej z lat 1914 – 1965 w 13 tomach. Ich charakter, struktura, losy
były nader wa ne i skomplikowane.
W momencie śmierci pisarki nikt – poza najbli szymi – o nich nie wiedział.
Nawet dla wyznaczonych opiekunów spuścizny 79 notatników najrozmaitszej
objętości i sterty maszynopisów z dziennikami były niezwykłym zaskoczeniem.
Druk ich całości z wyjątkiem fragmentów zastrzegła pisarka w testamencie na
40 lat po śmierci.
Gdy w 1970 roku ostatnia nieskończona powieść Dąbrowskiej pt.
„Przygody człowieka myślącego”, w dodatku niefortunnie wydana, została
fatalnie przez krytykę przyjęta – wkrótce sięgnięto po dzienniki. O wybór ich
i przygotowanie do druku prof. Kazimierz Wyka i prof. Czesław Hernas
zwrócili się do mnie.
Poza latami pierwszej wojny światowej, początki dzienników były dość
skąpe i rozstrzelone. Punkt cię kości jej ówczesnego ycia tkwił w yciu
mał eńskim, w pracy społecznej i urzędniczej. Dopiero sukces literacki
„Ludzi stamtąd”, a zwłaszcza ogromne powodzenie „Nocy i dni” oraz nowy
jej (po nagłej śmierci mę a) związek ze Stanisławem Stempowskim, jednym
z głównych przywódców polskiej masonerii, czynią z niej wa ną
i znaczącą postać Dwudziestolecia i nadają rozpęd dziennikowi.
Podczas II Wojny wpierw poznaje we Lwowie okupację sowiecką,
pozostającą w dziennikach bez śladu. Tu po powrocie do Warszawy
gestapo wzywa Stanisława Stempowskiego. Dąbrowska, obcią ona na
dodatek obowiązkami rodzinnymi, wyjątkowo le prze ywa okupację. Poza
ponurymi zapiskami w dzienniku, usiłuje powrócić do rozpoczętej przed
wojną powieści o międzywojennej Polsce (wówczas zwanej „Gopło”). Gdy,
jak się nie trudno domyśleć, powieść ta nastręcza jej pewne kłopoty, od
1943 roku Dąbrowska nie tylko prowadzi bie ące dzienniki, lecz sięga i po
przedwojenne – przepisuje je i rozwija. Odtąd dzienniki absorbują ją
dwubie nie, choć nie systematycznie. Gdy wyczerpuje swe zainteresowania
przedwojenne, tę samą metodę przenosi do wybranych rozdziałów
powojennych dzienników a po rok 1958. Tę próbę podejmuje jeszcze
w ostatnim roku ycia, ale ju ją zarzuca. W ten sposób na całość
dzienników Dąbrowskiej, jak wskazują noty edytorskie przed kolejnymi
partiami dzienników w obecnym wydaniu, składają się tak stare rękopisy, jak
i nowe maszynopisy. Pozostaje ufać, e w tych czynnościach dopełniających
i rozszerzających była jakaś metoda, choć adnych w tej mierze wyjaśnień
czy wskazówek diarystki nie zauwa yłem.
W początkach lat siedemdziesiątych jako zapowied gotowego pięcio-
tomowego wyboru opublikowałem kilkanaście fragmentów w „Lite-
raturze”, co, według informacji red. Gustawa Gottesmana, podniosło nakład
II
pisma o 10 tys. egzemplarzy. Natomiast w „Czytelniku”, tradycyjnie wyda-
jącym Dąbrowską, prezes Ludwik Kasiński i wiceprezes Michał Sprusiński
zgłosili do przygotowanego wyboru ok. 250 powa nych zastrze eń
cenzuralnych. Poniewa nie mogliśmy dojść z nimi do porozumienia,
postanowiliśmy poszukać innego wydawcy. Nie zdą yliśmy tego zrobić, gdy
dyrekcja „Czytelnika” wysłała egzemplarz wydawniczy ze swymi za-
strze eniami do Wydziału Kultury KC PZPR, a ten z kolei przekazał
sekretarzowi KC – i Jan Szydlak wydał w ogóle nie tylko zakaz druku, ale
i wszelkich wzmianek na ich temat (tolerowano jedynie tytuł). Zakaz ten
obowiązywał ściśle do początków lat osiemdziesiątych.
Wówczas na fali wolnościowych dą eń nowy prezes „Czytelnika”
Stanisław Bębenek wznowił starania o dzienniki Dąbrowskiej, co na wiosnę
1988 doprowadziło do wydania przygotowanego przed laty pięcioksięgu
(z kilkudziesięciu ądań cenzury stanęło na 29, natomiast pokiereszowano
moje przypisy). Pięćdziesięciotysięczne nakłady ówczesne zostały roz-
chwytane i wkrótce dzienniki pojawiły się na czarnym rynku. „Słownik
bibliograficzny” IBL odnotował ok. stu recenzji i szkiców z kraju i z emigracji
na ich temat. Odbywający się w stulecie urodzin pisarki zjazd naukowy
w Kaliszu skupiał się przewa nie na nowościach dzienników.
Gdy w wyniku wyborów 1989 roku doszło do transformacji ustrojowej
w Polsce, tym bardziej rzucały się w oczy ograniczenia pierwszego wydania
dzienników Dąbrowskiej. Niebawem poszerzyłem je o dwa następne tomy
(w sumie, jak dopiero obecnie mogłem się zorientować, objęły one 46 proc.
tekstu). Tymczasem wydawnictwa w labilnych warunkach wprowadzanej
komercjalizacji, nie czuły się na siłach, aby podjąć powiększone jeszcze
zadanie. Po bezskutecznych poszukiwaniach nowego wydawcy powiększone
dzienniki wróciły do „Czytelnika”, który w latach 1998–2000 wydał je
ponownie w skromniejszym nakładzie i w odwrotnej kolejności (wpierw
dzienniki powojenne, a następnie wcześniejsze). Opracowałem je w po-
dobnym stylu, jak wydanie poprzednie. Ich odbiór okazał się gruntowniejszy,
wyra ał się głównie w szkicach i rozprawach. Sam przekonałem się po
sobie, na ile poszerzają one i zmieniają dotychczasowy obraz pisarstwa
Dąbrowskiej, gdy cały wątek dzienników mogłem jawnie wprowadzić do
wydanej przeze mnie wcześniej monografii Dąbrowskiej. Dopiero w trzecim
wydaniu „Rzeczy russowskiej” (2000) dzienniki zyskały nale ne im miejsce
jako przeciwwaga budującej epiki, uwielbianej przez gros jej do-
tychczasowych tradycyjnych wielbicieli. Bowiem nowa forma dziennikowa –
poza innym widzeniem codzienności – zezwalała nie tylko na znacznie
swobodniejsze myślenie i pisanie, ale równie pozwalała wdawać się bez
skrępowania w du o powa niejsze rozwa ania intelektualne, i to bardzo
rozmaite: etyczne, filozoficzne, historyczne, socjologiczne, estetyczne,
językowe etc. Dopiero wówczas ze zdziwieniem krytyczni czytelnicy jej
głównych dzieł dostrzegają w Dąbrowskiej odkrywczą intelektualistkę.
W XX wieku rola prywatnego piśmiennictwa, przynajmniej w Europie
i w Ameryce, ogromnie zwy kowała. Dwudziestowieczne totalitaryzmy te
III
tendencje znacznie podsycały. W kompendiach, w syntezach literackich
i kulturalnych wzrastał i wyodrębniał się osobny jego gatunek – dzienniki
osobiste. Pod koniec XX wieku kanon ich sięgał około dwustu pozycji
z ró nych krajów i czasów. Wkrótce, zwłaszcza we Włoszech i we Francji
powstały specjalnie im poświęcone ośrodki badawcze (w Stanach raczej
autobiografii).
W Polsce, gdzie prototypem tego pisarstwa były sylwy szlacheckie
i diariusze podró y, kroniki dworskie i kościelne, za pierwszy dziennik
prywatny, uchodzi młodzieńczy dziennik Stefana eromskiego z lat 1882–
91, który tylko dzięki fortelowi wydawcy prof. Wacława Borowego (lata
wojny do karencji polecał mno yć kilkakrotnie) wydany został w roku 1953.
W tym e roku Jerzy Stempowski po przeczytaniu dzienników Samuela
Pepysa w polskim przekładzie Dąbrowskiej pisał do tłumaczki: „Ksią ka ta
jest doskonałą receptą na czasy, kiedy nie wszystko nadaje się do druku
i kiedy piszący muszą szukać w czernieniu papieru satysfakcji innych ni te,
jakich dostarczyć mo e czytelnictwo”.
Od czasu polskiej odwil y, a z wyra nym impetem po transformacji 1989
roku narasta u nas cała fala bardzo ró nych publikowanych dzienników:
Karola Irzykowskiego, Zofii Nałkowskiej, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego,
Marii Dąbrowskiej, Karola Ludwika Konińskiego, Anny i Jarosława Iwa-
szkiewiczów, Witolda Gombrowicza, Jana Lechonia, Stefana Kisielewskiego,
Anny Kowalskiej, Andrzeja Kijowskiego, Krzysztofa Mętraka, Leopolda
Tyrmanda i in. O wziętości tego typu piśmiennictwa świadczy fakt, e ich
formy przejmują równie ksią ki mniej rygorystycznie autentyczne, jak
„Niby-dziennik” Zygmunta Mycielskiego, „Miesiące” Kazimierza Brandysa
czy „Kalendarz i klepsydra” Tadeusza Konwickiego.
Mimo ogromnego powodzenia „Dzienników” Dąbrowskiej nie mieliśmy
zamiaru poprzestawać na dotychczasowym powierzchownym sposobie ich
wydawania. Jeszcze przed śmiercią prof. Hernasa (w końcu roku 2003),
podczas ostatniego naszego spotkania, uświadomiliśmy sobie – na tle
toczącej się w świecie nowatorskiej dyskusji o dziennikach – jak wiele tracą
na tym dzienniki Dąbrowskiej. To skłoniło nas do szukania pomocy
w Polskiej Akademii Nauk. Sam jej autorytet sprawił, o czym prof. Hernas
ju się nie dowiedział, e dwie główne biblioteki warszawskie, przygotowały
obiecane wydruki całości tekstów dzienników. Wkrótce postanowiliśmy
przystąpić do wydania ich w formie filologicznej (bez skrótów, ale i bez
przypisów i unowocześniania języka). Tylko taka forma pozwala bowiem na
szybkie udostępnienie całego finalnego tekstu dla wszelkich celów
naukowych. Jerzy Szumski, bratanek pisarki i pełnomocnik spadkobierców
nie tylko przychylił się do tego projektu, ale i zrzekł się wraz z nimi
honorariów w zakresie trzystu przewidzianych egzemplarzy. Na tym jego
rola się nie wyczerpała. Od początku udzielał temu przedsięwzięciu istotnej
pomocy, poczynając od powstania cyfrowej formy wtórnej a do
przygotowania 13 tomów do druku.
IV
Polska Akademia Nauk – w osobach wiceprezesa prof. Jana Strelaua,
przewodniczących Wydziału I Nauk Społecznych profesorów Henryka
Samsonowicza, Stanisława M. Mossakowskiego (a ostatnio i wiceprzewodni-
czącego Andrzeja P. Wiatraka) oraz Komitetu Nauk o Literaturze – nasz
projekt przyjęła, zlecając jedynie dodatkowo opinie specjalistów innych,
poza literaturą, dyscyplin humanistycznych. Szkice prof. Andrzeja Markow-
skiego (język), dr. Pawła Rodaka (filozofia, etyka, estetyka), prof. Janusza
Tazbira (kultura) oraz prof. Janusza arnowskiego (historia), opublikowane
w kwartalniku „Kultura i Społeczeństwo” (2008, z. 1), otworzyły ju nową
fazę pracy nad dziennikami Dąbrowskiej. Obecnie zajmujemy się tym, jak
sprawić, aby 13-tomowy komplet w drodze zamówień trafił do najbardziej
zainteresowanych ośrodków naukowych, badaczy i księgarni, i to jedynie po
cenie kosztów druku i kolporta u.
Pozostała kwestia pominiętych w niniejszym wydaniu większości pierwo-
tnych rękopisów. Najnowsze studia i dyskusje nad dziennikami przywiązują
do nich istotną rolę. I ja w początkach mej pracy nad dziennikami jej nie
lekcewa yłem. Ale konfrontacja pó niejszych tekstów maszynowych
z rękopisami wymagała wówczas miesięcy, jeśli nie lat pracy. Dla orientacji
w tej kwestii wyznaczyłem sobie 150 miejsc do porównań z rękopisami, co
było kroplą w morzu. Tote moja ogólnikowa konkluzja, e skróty
i przeróbki w trakcie przepisywania dzienników (a pó niej zamazywanie,
a jeszcze bardziej, rzadkie, co prawda, wyrywanie kartek) nie zmieniały
zasadniczo jej maszynopisów – nie jest do podtrzymania. Dla dzisiejszego
badacza kwestie tego rodzaju są tylko częściowo ułatwione. Tylko w trzech
warszawskich bibliotekach (w Narodowej, w BUWie i w Muzeum Literatury)
dzięki nagraniu na dyski dr Szumski uruchomił z nimi nawigację.
Pomijam te bie ące przypisy z moich obydwu wydań „Dzienników”. Nie
wypieram się ich bynajmniej (kosztowały mnie wiele pracy), lecz nie
chciałbym sprawiać wra enia czegoś gotowego. Pragnąłbym, aby bada-
cze mieli je pod ręką – kontrolowali je i rozwijali w skali pełnego tekstu.
Tak samo z ilustracjami. Oryginał dziennika jest pod tym względem
bardzo skąpy. Dotychczasowe wydania starały się je wzbogacać. Obecna
całość dziennika zrezygnowała z tych przypadkowych znalezisk.
W pełnym wydaniu ograniczamy się przewa nie – poza frontispisem – do
wyboru ilustracji z autorskiego oryginału oraz fragmentu autorskiego
rękopisu lub maszynopisu.
Od pewnej praktyki piśmienniczej, kulturalnej, jaką stają się dzisiejsze
dzienniki prywatne w coraz większym stopniu, trudno wymagać gatunkowej
sterylności. To prawda, e teoretycznym modelem dzienników osobistych jest
„forma bez formy”, e kolejne wersje dziennikowe popadają zwykle
w niekonsekwencje, lecz rozwijające się pisarstwo tego typu w swej praktyce
nie mo e być od tego rodzaju sprzeczności wolne. Prawa ycia są mocniejsze
od teoretycznych reguł.
Na koniec pragnę podziękować – poza wymienioną ju rodziną pisarki
i decydentami – równie pracowniczce PAN Kindze Ber za podjęcie się
V
nietypowego mecenatu oraz yczyć Warszawskiej Drukarni Naukowej
powodzenia w pracy nad gigantycznym wydaniem. Dziękuję red. Wandzie
Starskiej- akowskiej, która bacznie towarzyszy dziennikom Dąbrowskiej od
pierwszego wydania. Wreszcie obydwu niezawodnym muzealniczkom –
Wiesławie Kordaczuk (Muzeum Literatury) oraz Ewie Piskurewicz (BUW),
które wydanie to eskortują.
Obok naszej, nie ustają te inne prace nad twórczością Dąbrowskiej.
Między innymi w ostatnich latach ukazał się wielki zbiór korespondencji
z mę em Marianem Dąbrowskim w opracowaniu Ewy Głębickiej, szkic
Gra yny Borkowskiej „Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski” (z cyklu
„Pary”) oraz studium o „Podró ach Marii Dąbrowskiej” pióra Ewy Nawro-
ckiej. W przygotowaniu Instytutu Dokumentacji i Studiów nad Literaturą
Polską (przy Muzeum Literatury) zakończono kwerendę niezwykle wa nej
korespondencji: Maria Dąbrowska – Jerzy Stempowski, którą przygoto-
wuje do druku Andrzej St. Kowalczyk. Doktorantka Instytutu Badań
Literackich podjęła pracę nad korespondencją Marii Dąbrowskiej z Anną
Kowalską jej przyjaciółką i ostatnią towarzyszką ycia. W Instytucie Kul-
tury Polskiej UW na ukończeniu znajduje się studium porównawcze Pawła
Rodaka o pięciu głównych dziennikach polskich, gdzie istotne miejsce
zajmują dzienniki Dąbrowskiej. Pozwolę sobie jeszcze wtrącić moją
„Wyprowadzkę z czyśćca”. Wcią więc trwają prace nad nieznanymi
aspektami ycia i pisarstwa Dąbrowskiej.
Mam nadzieję, e praca nad znajdującym się przed nami roboczym
tekstem wielkich dzienników wyłoni ekipę, która przygotuje ich pełne
naukowe wydanie, co da tak e natchnienie do rozmaitych fascynujących
wyborów, odkryć i nowych oświetleń. Z latami, wbrew rutynie, zarysy innej
Dąbrowskiej stają się coraz wyra niejsze.
31 stycznia 2009 Tadeusz Drewnowski
VI
Jak przygotowano tekst
Wydruk niniejszy zawiera pełny tekst dzienników Marii Dąbrowskiej (od
31 VII 1914 do 8 V 1965). Pominięto drobne zapiski dzienne pomiesz-
czone w notatnikach i kalendarzykach pisarki przechowywanych w Mu-
zeum Literatury sprzed sformowanego przez Dąbrowską dziennika.
Jedyną długotrwałą przerwę w dziennikach stanowi okres wędrówki
podczas II wojny światowej, pobyt we Lwowie i powrót do Warszawy (po
7 IX 1939 do 13 VI 1940); wszystko wskazuje na to, e wówczas dziennik
nie był przez Dąbrowską prowadzony, lecz doświadczenie z dziennikami
eromskiego nakazuje ostro ność w takim orzeczeniu.
Obecne wydanie opiera się na ostatnich tekstach za ycia pisarki,
częściowo pochodzących z rękopisów, przewa nie z maszynopisów autor-
skich. Nie przyznano tej kwalifikacji (ostatniego tekstu) niewielu fragmentom
dziennika drukowanym za ycia pisarki w czasopismach, poniewa ulegały
one specjalnym zmianom (uwzględniały je wydania T. Drewnowskiego).
Główną zmianą, jakiej się dopuściliśmy w niniejszym wydruku, jest
zastąpienie podziału dzienników według numeracji zeszytów czy notatników
pisarki na podziały roczne, co daje jaśniejsze, szersze i bardziej adekwatne
odniesienia. Całość podzieliliśmy na trzynaście tomów, ka dy zawiera
od jednego do kilkunastu zapisów rocznych. Drugą zmianą jest wprowa-
dzenie dzienników z podró y, pisanych w oddzielnych zeszytach i w innej
numeracji, do normalnego toku chronologicznego.
Odstępstwa od zasady chronologicznej stanowią zblokowane uzupeł-
nienia do okresu międzywojennego datowane ogólnikowo. Inne drobne
odstępstwa w toku zapisów zdarzają się, choć rzadko, kiedy diarystka do nie
notowanego dnia powraca pó niej, pod właściwą datą (i tę niekonsek-
wencję zachowujemy).
Tekst podajemy w stanie całkowicie surowym – bez poprawek rzeczo-
wych, ortograficznych czy interpunkcyjnych. Nie wprowadzamy zmian tzw.
edytorskich, obowiązujących w tekstach do czytania (ujednolicanie i uwspół-
cześnianie pisowni, poprawianie błędów). Oczywiście, nie podajemy te
adnych przypisów. Nie likwidujemy nawet oczywistych błędów i niekonse-
kwencji w zapisach. Jedyne poprawki to literówki. Nawiasy okrągłe
pochodzą z tekstu autorki. Nawiasy kwadratowe zawierają objaśnienia
pochodzące od wydawców. Wykrzykniki, znaki zapytania, wskazują słowa
nieczytelne albo uzupełniają (w miarę pewności) daty, a tak e nazwiska.
Nawiasy trójkątne zaznaczają fragmenty skreślone przez Dąbrowską lub
podają rozszyfrowane skreślenia.
Tekst został przygotowany na podstawie formy wtórnej dzienników
(cyfrowych obrazów całości rękopisów i maszynopisów autorskich) spo-
rządzonej w 2005 roku przez Bibliotekę Narodową oraz Bibliotekę Uniwer-
sytetu Warszawskiego przy współpracy Muzeum Literatury im. Adama
Mickiewicza w Warszawie. Są one dostępne w zasobach wymienionych
VII
instytucji. Całość zapisana jest na 9 dyskach. Ich zawartość jest zorga-
nizowana pod oprogramowaniem Adobe Acrobat (pdf) nadającym własną
paginację i umo liwiającym wygodną nawigację. W przedstawionym tekście,
uporządkowanym wg roczników, wprowadzono informacje o umiejscowieniu
ródeł poszczególnych bloków tekstu na tych dyskach. Przykładowo:
Następujący tekst, do 28.XII.1918, wg BN/ML CD nr 8, Tom II,
11.XI.1917 – 31.XII.1927, maszynopis autorski, s. 58 – 74 (pdf)
gdzie:
• BN/ML CD nr 8 oznacza dysk nr 8 opracowany przez Bibliote-
kę Narodową wraz z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza
w Warszawie; w przypadku rękopisów Biblioteki Uniwersytetu
Warszawskiego będzie to BUW/ML CD nr 9,
• Tom II, 11.XI.1917 – 31.XII.1927 to dane katalogowe Muzeum
Literatury,
• s. 58-74 (pdf) oznacza numery stron nadane przez Adobe Acrobat;
z reguły na jedną stronę ekranową przypadają dwie strony
oryginalnego rękopisu lub maszynopisu.
Równie i niniejszy tekst opracowany został pod programem Adobe
Acrobat jako jeden plik tekstowy typu pdf. W tej wersji dostępna jest łatwa
nawigacja według roczników, wprowadzona jest ciągła paginacja, a tak e
mo liwe jest przeszukiwanie całego tekstu według zadanych haseł, równie
z polskimi znakami diakrytycznymi, co rekompensuje brak skorowidzów.
Dysk z tą wersją tekstu dołączony jest do tomu XIII.
Dla dodatkowej orientacji zainteresowanych podajemy w załączniku na
końcu wydania pełny spis dzienników „fizycznych” (w podziale na zeszyty
i maszynopisy autorskie wraz z uwagami o ich zawartości i stanie)
sporządzony przez Wiesławę Kordaczuk z Muzeum Literatury im. Adama
Mickiewicza.
Mimo starań i wysiłków, przedstawiana po raz pierwszy w druku całość
dzienników Marii Dąbrowskiej być mo e nie oka e się wolna od przeoczeń
i błędów. Szczególnie trudne do odczytania okazały się rękopisy z czasów
okupacji i z ostatniego okresu ycia.
Warszawa, luty 2009
Wanda Starska- akowska
redaktorka (tak e redaktorka wydań czytelnikowskich)
Lata 1914 – 1915
31 VII 1914 – 14 XII 1915
Lata 1914 – 1915 7
Następujący tekst, do 14.XII.1915, wg BN/ML CD nr 8, Tom I, 31.VII.1914 –
10.XI.1917, maszynopis autorski, s. 4 – 24 (pdf)
Raptularzyk z r.1914-go-1915-go roku.
(mała książeczka mojej roboty, oprawiona przeze mnie w żółty plusz. Notatki od
31-go lipca do 12-go listopada 1914 roku są przeze mnie tylko przepisane
z przygodnego dzienniczka p. Białkowskiego (Biberstein-Białkowski), który był
ciotecznym bratem mojego znów ciotecznego szwagra, Stanisława Jełowickiego,
ożenionego z Marją Leszczyńską, córką Julji z Gałczyńskich, jedynej siostry mojej
matki. Notatki od 13-go listopada są już zapisywane przeze mnie, gdyż czas od
października 1914 do marca 1915 roku spędziłam z małymi przerwami u Jełowickich
w ich folwarczku Sabinów pod Częstochową. (Reszta książeczki od 12-go Marca
1916-go do 10 października 1917 roku zapisana jest przez Marysię Jełowicką. Z osób,
które tę książeczkę pisały i z ich najbliższego otoczenia, większość już nie żyje.)
Warszawa, d. 19.1.1943.
(Trzeba dodać, że prolog dziennika Dąbrowskiej został ostatecznie sformowany
w 29 lat po jego rozpoczęciu, kiedy podczas okupacji powróciła do swych naj-
dawniejszych dzienników. Dąbrowska rozdzieliła w nich zapiski swoich kuzynostwa
(Biberstein-Białkowskiego i Marii Jełowieckiej) od własnych notatek, które latami
swobodnie rozwija w najbardziej uniwersalny dziennik osobisty, opatrzony mottem
z narodowego poematu).
„O roku ów! Kto ciebie widział w naszym kraju!”
NOTATKI P. BIAŁKOWSKIEGO (ANTONIEGO)
Częstochowa-Sabinów 31 Lipca 1914. Pierwszy dzień mobilizacji.
1 Sierpnia.[1914] Naokoło patrole rosyjskie. żołnierze kradną jabłka. Drugi dzień
mobilizacji. W nocy na niedzielę wypowiedzenie wojny Rosji przez Niemcy. Na stację
Herbską przychodzi z Petersburga, zawiadamiająca o tym depesza. Stanisław
(Jełowicki) jeździ w nocy na stację.
2 Sierpień.[1914] Niedziela. Trzeci dzień mobilizacji. Odjazd żandarmów. Ostat-
nie pociągi. Grabież magazynów kolejowych. O 4-tej rano wysadzanie minami
weksla, wodociągów i wiaduktu. Rano kręcą się kozacy, jeden szuka jenerała na
podwórzu w Sabinowie.
3 Sierpień.[1914] Poniedziałek. Ucieczka wojsk rosyjskich. Wejście wojsk niemiec-
kich do Częstochowy. W nocy pożar składu amunicji. Strzelanina. Na gruntach
Sabinowa ukazuje się pierwszy patrol niemiecki. Potyczka z patrolem rosyjskim koło
ogrodu. Postrach w czworakach. Grabież w koszarach Bogusławskiego. Koło
Hubanka raniony kozak, w Dźbowie jeden zabity.
4 Sierpnia.[1914] Wtorek. W Częstochowie organizuje się straż obywatelska.
5 Sierpnia.[1914] Šroda. O godz. 1-szej oficer niemiecki kazał się wszystkim
wynosić ze stacji Herbskiej do godz. 3-ciej. Wyjazd z rzeczami do Sabinowa.
Jełowicki wyjeżdża na koniu. Strzela do niego niemiecki wartownik (Šlązak).
6 Sierpnia.[1914] Czwartek. W Częstochowie. Straż obywatelska rozpoczyna swoje
czynności.
Lata 1914 – 19158
7 Sierpnia.[1914] Piątek. Dzień spokojny. Wieczorem strzelanina na Jasnej Górze.
9 osób zabitych i 5 koni.
8 Sierpnia.[1914] Sobota. W parku Częstochowskim aresztowano 1600 osób,
w tym Tadzika Białkowskiego. (syn Bronisława, brata Antoniego)
9 Sierpnia.[1914] Niedziela. Przemarsz wojsk niemieckich w stronę Radomska.
10 Sierpnia.[1914] Poniedziałek. Poszukiwania Tadzika Białkowskiego.
11 Sierpnia.[1914] Wtorek. Jełowicka w Częstochowie. Spokój.
12 Sierpnia.[1914] Šroda. Spokój.
13 sierpnia.[1914] Tadzik Białkowski wrócił z Neussen (?).
14 sierpnia.[1914] Porządkowanie i urządzanie się w Sabinowie.
15 sierpnia.[1914] Sobota. Białkowscy (tak o sobie pisze p. B.[iałkowski]. Przypis
M.Dąbrowskiej) przysyłają rzeczy do Sabinowa. Jaś i Kazio (synkowie Białkowskich)
przyjeżdżają do Sabinowa.
16 Sierpnia.[1914] Białkowscy sprowadzają się do Sabinowa.
17 Sierpnia.[1914] Nic szczególnego.
18 Sierpnia.[1914] Wtorek. Kotłowanina w sprawie pensji dla kolejarzy linji
Herbskiej. Białkowski w Częstochowie.
19 Sierpnia.[1914] Šroda. Białkowscy i Jełowiccy w Częstochowie. Sprowadzanie
reszty rzeczy do Sabinowa.
20 Sierpnia.[1914] Czwartek. Nic szczególnego. Pogoda. Zwykłe roboty rolne idą
swoją koleją.
21 Sierpnia.[1914] To samo. Białkowski
w Częstochowie, jako należący do Straży Obywatelskiej. Rozkład dyżurów. Deszcz.
W Sabinowie ustalają się dyżury nocne.
23. Sierpnia.[1914] Niedziela. Nic szczególnego.
24 Sierpnia.[1914] Poniedziałek. P. Białkowski zakłada w Sabinowie dzwonki
elektryczne. Przyjechał Białkowski ze Skrzydłowa (?).
25 Sierpnia.[1914] Wtorek. Białkowski dalej zakłada dzwonki elektryczne.
26. Sierpnia.[1914] Šroda. Nic szczególnego. Pogoda śliczna.
27 Sierpnia.[1914] Czwartek. Białk.[owski] zakłada dzwonki, przyczym spadł
z drabiny. Pogoda.
28 Sierpnia.[1914] Piątek. Przyjechali z Kalisza Dziewulscy (Leon i Stella
z Leszczyńskich, siostra Marysi Jełowickiej, a moja cioteczna – dwaj synowie
Wojciech-Leon i Andrzej-Henryk). Radość Wojtka i Jędrka (którzy w Sabinowie
bawili bez rodziców na wakacjach) i wszystkich. We dworze Sabinowskim są więc:
Jełowiccy, Białkowscy z dwoma chłopcami, Dziewulscy z dwoma chłopcami, ze
służby: Marjanna, Antosia, Stasiek i Helena Białkowskich. Pogoda śliczna.
29 Sierpnia.[1914] Sobota. Zakładanie dzwonków i kopanie w ogrodzie. Rano od
czwartej do 7-mej słychać strzały od strony Radomska. Jełowicka i Dziewulski
przywieźli z Częstochowy wiadomość, że Niemcy zaczęli się cofać od Radomska.
30 Sierpnia.[1914] Šliczna pogoda. Marysia Jeł.[owicka] chora w łóżku.
W Częstochowie cicho.
31 Sierpnia.[1914] Poniedz. Jełowicki, Leon Dziewulski i Białk.[owski] w mieście.
Niepokój. Przemarsz wojsk od Radomska. W wojsku przygnębienie. Znać odwrót.
Lata 1914 – 1915 9
Dwa pociągi z wojskiem poszły do Herbów. Jeden z rannymi. Niemcy okopują się na
Wyczerpach.
1 Września.[1914] Wtorek. Zakładanie dzwonków. Obiad późno. Białk.[owski]
wciąż jeszcze chodzi na dyżury Straży Obywat.
2 Września.[1914] Nic szczególnego. Białkowscy w Częstochowie.
3 Września.[1914] Czwartek. Zakładanie dzwonków (sypialny i gabinet).
Weterynarz niemiecki zabrał konia Hryćka i zostawił dwa inne. Odjechała Freulein –
bona Wojtka i Jędrka.
4. Września.[1914] Piątek. Zakładanie dzwonków. Białkowski wybrany na
dzielnicowego Straży Obywat. w Częstochowie.
5 Września.[1914] Sobota. Białkowski przyprowadza do Sabinowa osła,
pozostawionego w koszarach. Wojska niemieckie jadą do Herbów pociągami i szosą.
6 Września.[1914] Niedziela. Poobiedzie wszyscy idą na spacer do lasku. Pogoda
czarująca.
7 Września.[1914] Poniedziałek. Białkowscy w Częstochowie. Wiadomość, że
odeszło 6 pociągów z wojskiem do Herbów, (niesprawdzone).
8 Września.[1914] Wtorek. Dziewulscy i Jełowiccy w Łojkach u Rudnickich. (od
których to Rudnickich mój ojciec kupił folwark Wojsławice. Przyp. Marii
Dąbr.[owskiej]) Białkowscy w Sabinowie z dziećmi.
9 Września.[1914] Šroda. Stwierdzone, że Niemcy część materjałów ze stacji
Herbskiej wywieźli. Telefonów, drutów i t.p. wydać nie chcą. Białkowski i Dziewulski
w Częstochowie. Wrażenie, że Niemcy opuszczają Częstochowę.
10 Września.[1914] Czwartek. Zakładanie lampki elektrycznej w przedpokoju.
Nowe wojska zaczynają przychodzić do Częstochowy.
11 Września.[1914] Dziewulscy postanowili jechać do Warszawy.
12 Września.[1914] Sobota. Deszcz. Zakładanie lampek i dzwonków w sieniach.
Dziewulscy zostali.
13 Września [1914] Niedziela. Deszcz.
14 Września.[1914] Poniedziałek. Deszcz. Nic nowego.
15 Września.[1914] Wtorek. Rano deszcz, po obiedzie pogoda. Kopanie
w ogrodzie.
16 Września.[1914] Jełowicki i Białkowski w Częstochowie. Rano pogoda.
Popołudniu deszcze.
17 Września.[1914] Czwartek. Rano deszcz. Potym pogoda. Dziewulscy
zdecydowali jechać.
18 Września.[1914] Piątek. Deszcz. Dziewulscy pojechali dorożką do Piotrkowa
o 9-tej 30. Stamtąd dalej.
19 Września.[1914] Nic szczególnego.
20 Września.[1914] Niedziela. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie.
21 Września.[1914] Poniedziałek. Kopanie kartofli. Marysia i Białkowska
z Kaziutkiem w Częstochowie. Niemiecka armja maszeruje przez Częstochowę.
Zajęli koszary Bogusławskiego.
22 Września.[1914] Wtorek. Podczas obiadu przyjechał oficer niemiecki za
kwaterami. Stanęło w Sabinowie kwaterą 4-ch oficerów i 70 koni, wszędzie
rozlokowanych, gdzie się dało. Kopanie kartofli.
Lata 1914 – 191510
23 Września.[1914] Šroda. Cały dzień kopanie kartofli. Oficerowie jeździli po
obiedzie do miasta. Wieczór spędzony z nimi. Ekierka. Projekty polowania.
24 Września.[1914] Czwartek. Wymarsz kwaterującego wojska. Drogą koło
Sabinowa przeszło od Prus na Częstochowę z 10 tysięcy wojska, armat i taboru.
Wieczorem znów kwaterunek 30 żołnierzy. Cały dzień kopanie kartofli.
25.Września.[1914] Piątek. Kopanie kartofli. Białkowscy projektują wyjazd do
Warszawy. Odłożone.
26.Wrz.[1914] Sobota. W nocy przemarsz artylerji przez Częstochowę.
27.Wrz.[1914] Niedz. Deszcz.
28 Wrześn.[1914] Poniedz. Do obiadu kopanie kartofli. Popołudniu deszcz.
Bronisław Białkowski (brat Antoniego) nocuje w Sabinowie.
29 Wrz.[1914] Wtorek. Kopanie kartofli. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie,
jak zwykle pieszo.
30 Września.[1914] Šroda. Cały dzień kopanie i zwożenie kartofli. Zwieźli 42
korce.
1 Październik.[1914] Czwartek. Cały dzień kopanie kartofli. Niemcy wzięli 5 cnt
siana, dali 12 m. 50 f. Przyjechali Dąbrowscy (Marjan i Marja). Kartofli zwieziono 50
korcy.
2 Paźdz.[1914] Dąbrowska zostaje w Sabinowie. Dąbrowski w Częstochowie
w komisarjacie Leg. Jełowiccy pojechali do Częstochowy. Wojska niemieckie
przeszły ku Warszawie. Został Landszturm. Rano deszcz. Po obiedzie zwieźli 29
korcy kartofli.
3/X[1914] Kopanie skończone. Wypłata. Uciekł osioł.
4/X[1914] Imieniny Dąbrowskiej. Rano przyszedł Dąbrowski.
5/X[1914] Poniedziałek. Zbieranie żołędzi. (p. Dąbrowska, Jaś, Kazio
i Białkowski) i kukurydzy. Do Częstochowy przywożą rannych z pod Piotrkowa.
6/X[1914] dalsze zakładanie lampek elektrycznych przez Białkowskiego. Rybacki
wziął pół korca kartofli, a do szpagaciarni 4 korce.
7/X[1914] Šroda. Zbieranie żołędzi. Po obiedzie poszukiwanie osła. Znalazł się
na górnej Kawodrzy.
8/X[1914] Do Częstochowy przymaszerowało 300 Legjonistów.
9/X[1914] Piątek. Nic szczególnego.
10/X[1914] Niedziela.[Sobota] Z Komisarjatu Legjonów przyjechali po kartofle.
Temi końmi przyjechali Dąbrowski i pani Poniatowska. Wieczorem odjechali z panią
Dąbrowską, która pojechała do Warszawy.
11/X[1914] Sobota. [Niedziela] Białkowski chory na influencę. Rano był jego
brat.
12/X[1914] Białkowski leży.
13/X[1914] Wtorek. Nic nowego.
14/X[1914] Šroda. Rano Białkowska i Jełowicki w Częstochowie. Białkowski
jeszcze leży.
15/X[1914] Białkowski wstał. Kopanie buraków.
16/X[1914] Kopanie buraków.
17/X[1914] Sobota. Buraki. Wypłata ludzi.
Lata 1914 – 1915 11
18/X[1914] Niedziela. Šliczna pogada. Jełowiccy w Częstochowie. Kokardka na
Legjony Polskie.
19/X[1914] Poniedz. Kopanie buraków. Pogoda. Ciepło.
20/X[1914] Skończone kopanie buraków. Zaczęta marchew. Chłopcy zwożą
osłem buraki.
21/X[1914] Šroda. Skończyli kopać marchew.
22/X[1914] Jeszcze robota koło marchwi. Zwożenie osłem naci.
23/X[1914] Piątek. P. Białkowska i Jełowicki w Częstochowie.
24/X[1914] Sobota. Zbieranie kwiatów na nasienie. Wieczorem przebieranie
grochu.
25/X[1914] Niedziela. Jełowiccy w Częstochowie. Pani Dąbrowska wróciła, nie
mogąc dostać się do Warszawy.
26/X[1914] Sprowadzono 5 fur węgla do Sabinowa.
27/X[1914] Wtorek. Nic szczególnego.
28/X[1914] Šroda. Białkowski i Dąbrowska w Częstochowie. Wracają
z Dąbrowskim. Palenia szerokich wagonów na stacji Handtke.
29/X[1914] Czwartek. Rano Dąbrowski i Białkowski do Częstochowy.
Białkowski wrócił ze Stradomia, bo zabierali mężczyzn do budowania okopów pod
Radomskiem. O 4-tej słychać wybuch dynamitowy.
Na kolacji dwu młodych strzelców: Jan Pohoski i Stanisław Tor. (P. Białkowski
mylnie zanotował – Michalski.) Przyjechali zamówić kartofle.
30/X[1914] Piątek. Wiadomość o zupełnym odwrocie Niemców z pod Warszawy.
Był Bronisław Białkowski. W ogrodzie jesienne roboty.
31/X[1914] Sobota. Sztab niemiecki w Częstochowie. Kolej Piotrków-Radomsk
zniszczona.
1/XI[1914] Niedziela. Jełowicka, Dąbrowska, Białkowski w Częstochowie.
Powrót Strzelców z pod Warszawy. Treny Legjonów i Ułani Belliny zajmują koszary.
Beliniacy śpiewają: „Jeszcze Polska nie zginęła”, przejeżdżając przez ulice.
2/XI[1914] Poniedz. W mieście gwałt i rwetes. Powrót armii niemieckiej. Treny,
treny, treny wszędzie. Pierwsze wybuchy.
3/XI[1914] Wtorek. Częste wybuchy na Wiedeńskiej, w stronę Sosnowca.
4/XI[1914] Wybuchy w dalszym ciągu. Treny i parki artyleryjskie idą przez
Dźbów i Brzeziny. Przychodzi młody Worc (?) z listem do pani Dąbrowskiej od
męża. Komisarjat P.O.N. wyjeżdża do Galicji. Jełowicki w Częstochowie. Ciepło.
5/XI[1914] Czwartek. 30 furgonów niemieckich i 4-ch oficerów niemieckich
kwateruje w Sabinowie. Ich ordynans skradł mydło, tytoń, szczotkę i koszulę.
6/XI[1914] Piątek. Rano odjazd kwaterującego trenu. Jełowicka i Białkowski
pieszo w Częstochowie.
7/XI[1914] Wybuchy na kolei cały dzień.
8/XI[1914] Niedziela. Wybuchy i dalszy przemarsz trenów do Prus.
9/XI[1914] Odwrót Niemców zdaje się zupełny. Nawet ranni z „domu księcia”
wywiezieni.
10/XI[1914] Wtorek. Cały dzień Niemcy zabierali siano i słomę. Marysia
Jełowicka, Dąbrowska i Białkowski poszli na Stradom dla umówienia rzeźnika do
zabicia wieprzka, któremu grozi rekwizycja niemiecka. Smutny szary dzień.
Lata 1914 – 191512
11/XI[1914] Šroda. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie pieszo. Ruch wojsk
duży. Przygotowuje się obrona Częstochowy.
NOTATKI MOJE [Odtąd notatki M.Dąbrowskiej]
12/XI[1914] Czwartek. P. Stanisław (Jeł.[owicki]) w Częstochowie. żołnierz
niemiecki ukradł konia.
13/XI[1914] Piątek. Słychać dalekie armatnie strzały. Wieczorem łuna w stronie
żarek. W domu jak codzień wieczorem przebieranie grochu.
14/XI[1914] Sobota. Słychać strzały armatnie w stronie Mstowa i Radomska.
Wieczorem – łuny. Białkowski w Częstochowie.
15/XI[1914] Niedz. Obchodzimy imieniny p. Stanisława. Oboje Jełowiccy
w Częstochowie. Przyszedł p. Br. Białkowski. Spacer do Dźbowa: gdzie stoi artylerja
niemiecka. 16/XI[1914] Poniedz. Rano strzały. P. Stanisław chory.
17/XI[1914] Wtorek. Dzień pamiętny. O piątej Władek (podwórzowy) przyszedł
budzić, że blisko strzelają. W istocie wyraźnie strzały słychać ze wszystkich stron do
4-tej popołudniu. Zaczęła się wielka bitwa na froncie Częstochowa-Kraków. Cały
dzień drobny deszcz.
18/XI[1914] Šroda. Od 7-mej rano do drugiej w nocy bezustanny huk armat.
Wieczór cichy i pogodny. Słychać tedy nawet kartaczownice i karabiny. Pożary.
Reflektory zachodzą aż na Sabinów. Zimno. We dnie dżdżyk.
19/XI[1914] Czwartek. Wilgoć, śnieg, błoto, wieczorem przymrozek. Huk armat
cały dzień. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie.
20/XI[1914] Piątek. Rano mróz. Potem ciepło. Cały dzień i noc bitwa. Marysia
i ja w Kuźnicy we młynie.
21/XI[1914] Mróz. Słońce. Šlicznie. Armaty nie ustają dzień i noc. Dużo
aeroplanów przelatuje nad Sabinowem. Chodzimy na wzgórze obserwować bitwę
przez lornetkę. Widać tylko dymy.
22/XI[1914] Niedziela. Słaby mróz. Armaty łupią cały dzień.
23/XI[1914] Poniedz. Strzały armatnie do szóstej wieczór. Mróz kilkustopniowy.
Wiatr silny. Zimno. P. Stanisław pieszo w Częstochowie.
24/XI[1914] Wtorek. Chłopcy się ślizgają; Przyszedł Tadzio Białkowski. Strzały
cały dzień. – dalsze. Rano 9 stopni mrozu.
25/XI[1914] Šroda. Jeden stopień mrozu. Strzały dalekie i rzadkie. Zmniejsza się
łażenie Niemców po rekwizycje. Moskale się cofnęli. W nocy ktoś ukradł wózek.
26/XI[1914] Czwartek. Strzały armatnie silne. P. Stanisław był w Częstochowie.
Pogoda. Mróz.
27/XI[1914] Strzały dalekie i rzadkie. P. Białkowski w Częstochowie. Wieczorem
przyszedł Marjan z dobremi wiadomościami. Był księżyc. Chodziłam akurat w stronę
wjazdowej alei brzozowej i zobaczyłam go zdaleka jak szedł. Został ma się rozumieć
na noc.
28/XI[1914] Sobota. Rano Marjan z p. Stanisławem poszli do Częstochowy. Od
3-ciej do 5-tej kanonada.
29/XI[1914] Niedziela. Rano strzały. Silny mróz i wiatr.
Lata 1914 – 1915 13
30/XI[1914] Poniedz. Od 2-giej do 4-tej kanonada. Niemcy zarekwirowali trzy
krowy i zabili je na miejscu. Dali kwity. Władkowa strasznie im, niczym się nie
krępując, wymyślała. Wieści o bitwie pod Łodzią.
1/XII[1914] Wtorek. Przymrozkowato. Słychać od czasu do czasu armatnie
dalekie strzały. Jełowicki i Białkowski pieszo w Częstochowie. Wieczorem jak
codzień przebieranie grochu.
2/XII[1914] Šroda. Silna kanonada cały dzień. Niemcy wzięli 2 krowy, jedna była
Zająca. Zającowa wymyśla i przeklina im w oczy.
3/XII[1914] Czwartek. Ja i p. Stanisław w Częstochowie. Słychać dalekie strzały.
Dzień piękny – coraz cieplej.
4/XII[1914] Pogoda ciepła.
5/XII[1914] Sobota. Dzień pogodny. Poraz pierwszy zupełna cisza. żadnych
strzelanin. Konie woziły Niemcom słomę do koszar (za nawóz).
6/XII[1914] Niedziela. Przez Częstochowę przeszły w stronę Warszawy ciężkie
austryjackie moździeże. Wogóle wszystko rusza się znów ku Warszawie.
7/XII[1914] Wiadomość o wzięciu Łodzi przez Niemców. (niesprawdzona).
Znów popołudniu słychać armaty w stronie żarek i Rędzin.
8/XII[1914] Wtorek. Pięć stopni ciepła. Wiadomość o wzięciu Łodzi potwierdza
się. Słychać strzały.
9/XII[1914] Šroda. Bardzo ciepło. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie w
sprawie kupna drutu na ogrodzenie sadu. Cały dzień wyjątkowo silny grzmot armat.
10/XII[1914] Czwartek. Huk armat daleki. Przyjechali Bociańscy (?) po kartofle.
11/XII[1914] Piątek. Wiadomość o skandalu w procesie Bispinga z „Kur.Warsz”.
Cały dzień cisza. Wieczorem skończyliśmy przebierać groch. P. St. i Białk.[owski]
w Częstochowie.
12/XII[1914] Cały dzień cisza. Bitwa oddaliła się już w sposób stanowczy. Rano
Niemcy zabrali dwie krowy (jedną Šrednickiego).
13/XII[1914] Niedziela. Jestem pieszo w Częstochowie. Ciepło. Deszczyk.
Chłopcy zaczynają pleść ozdoby na choinkę. Wiadomości o bombardowaniu
Łowicza.
14/XII.[1914] Poniedz. Dzień ciepły i szary. Pan Białk.[owski] z Jasiem chodzili
do Kuźnicy, pytać o szyby. Niema. Cisza.
15/XII[1914] Wtorek. Pan Białk.[owski] znaczy worki. Ja w Częstochowie.
Widzenie z pp Chrzanowskimi [dwa słowa skreślone]. Urocza pani
Chrzanowska i jej prześliczny czteroletni Kazio. Dzień ciepły, słońce.
16/XII[1914] Šroda. Dzień ciepły bez słońca. Wiadomości żadnych. W mieście
widziano dużo jeńców rosyjskich. W domu znaczenie worków i ozdoby choinkowe.
17/XII[1914] Czwartek. Rano p. Stanisław i Białk.[owski] końmi w Częstochowie.
Wiadomości o odparciu Moskali od Krakowa i poza Włoszczowę.
18/XII[1914] Piątek. Jestem w Częstochowie. U Chrzanowskich. p. Białk.[owski]
i Marysia także w Częstochowie. Całe miasto zawalone austryackiemi trenami,
poruszającymi się w stronę Warszawy.
19/XII[1914] Sobota. Był Bronisław Białkowski.
20/XII[1914] Niedziela. P. Stanisław w Częstochowie. Wiadomość o powtórnym
wzięciu Piotrkowa przez Niemców.
Lata 1914 – 191514
21/XII[1914] Pada drobny deszcz.
22/XII[1914] Wtorek. Rano Stasiek (służący) zabrał się i o nic nikogo nie pytając
– poszedł „własnemi drogami” do Koniecpola na święta. Przygotowania świąteczne.
Pieczenie.
23/XII[1914] Šroda. Pan Stanisław na Wilji w Straży Ogniowej. Nocuje
w Częstochowie.
24/XII[1914] Czwartek. Wilja. Rano wrócił p. Stanisław. Marysia nie przyjmuje
do wiadomości i nie raczy zauważyć, że go nie było. Ale widać, że bardzo z tego
cierpi. Chłopcy kleją ozdoby na choinkę. Ustawiamy choinkę na stole i ubieramy ją.
Na szczycie biały orzeł... z piernika. Choinka ma być dla dzieci służby. Czekamy cały
dzień Marjana, który nie zjawił się. Špiewamy kolendy. Dzieci służby dostają
gwiazdkę. Siadamy do Wilji w siedem osób. Puste miejsce dla Marjana.
25/XII[1914] Piątek. Boże Narodzenie, święto i nic się nie robi.
26/XII[1914] Sobota. Jestem w Częstochowie pieszo. żadnej wiadomości od
Marjana.
27/XII[1914] Wiadomości o zwycięstwach niemieckich, o wzięciu Łowicza.
P. Stanisław w Częstochowie.
28-29/XII[1914] Nic szczególnego. Ważenie owsa (11 worków) i znaczenie
worków.
30/XII[1914] Stasiek wrócił. Reprymenda. Zabawny chłopak.
31/XII[1914] Czwartek. Dzień mroźny, pogodny. Wieczorem spotykamy Nowy
Rok. Piękna noc księżycowa. Niemcy walą na wiwat z karabinów w całej okolicy.
Jesteśmy wszyscy dobrej myśli.
Rok 1915.
1/I[1915] Piątek. Dzień ładny. Wszyscy w dobrych humorach. Špiewy
patryotyczne przy choince.
2/I[1915] Dzień ładny, mroźny. P. Białkowski pieszo w Częstochowie.
3/I[1915] Pogoda fatalna. Šnieg, błoto, wiatr. Jestem w Częstochowie. Białkowscy
to samo. Idziemy na „Betleem Polskie”. Wracamy wieczorem, prawie już pociemku.
4-5/I[1915] Pani Białkowska już zdrowa: ale p. Białkowski się położył.
6/I[1915] Šroda. Nic szczególnego.
7/I[1915] Czwartek. Rozebraliśmy dziś choinkę. P. Stanisław był w Częstochowie.
Przywiózł mi drugi list od Marjana. (pierwszy – przed Nowym Rokiem).
8/I[1915] Pan Białkowski reperuje kłódkę.
9/I[1915] P. Stanisław i Białkowski w Częstochowie. P. Białkowski żywi projekt
wyjazdu ich rodziny do Koniecpola.
10/I[1915] Niedziela. Dzień ciepły. Wieczorem przymrozek.
11/I[1915] Poniedziałek. Białkowski w Częstochowie. Popołudniu przyjechał
z Jabłonkowa na Šląsku Marjan. Marysia leży.
12/I[1915] Marjan z p. Stanisławem do Częstochowy.
13/I[1915] Panowie rano w Częstochowie. Z projektowanej posady dla
p. Białkowskiego nici. P. Stanisław nocuje w Częstochowie z powodu zebrania.
Lata 1914 – 1915 15
14/I[1915] P. Stanisław przywiózł worek mąki pszennej. Šnieg. Chłopcy
Białkowscy i ja jeździliśmy saneczkami w osła.
15/I[1915] P. St. w Częstochowie. Zlewanie spirytusu do butelek.
16/I[1915] Pieczętowanie butelek ze spirytusem.
17/I[1915] Niedziela. Imieniny pana Białkowskiego. Jest jakiś ś-ty Antoni tego
dnia.
18/I[1915] Poniedz. Przyjechał Marjan z Dąbrowy na stałe do Częstochowy, jako
emisarjusz Departamentu Wojskowego N.K.N. Ten departament uważa się za
niepodległościowy i przyzwoitszy od reszty N.K.N.
19/I[1915] Wtorek. Marjan jest w Sabinowie.
20/I[1915] Šroda. Przyszli na podwieczorek panowie Mońkowski i Nieziembło
(znajomi Jełowickich). Marjan jest jeszcze.
21/I-22/I[1915] Marjan i Białkowski idą do Częstochowy, ja z nimi. Byłam na
Rakowie. Nabożeństwo patryotyczne na Jasnej Górze.
23/I[1915] Sobota. Zaczęli zwozić drewniany płot. Marysia z Białkowskim
i chłopcami mierzą ogród.
24/I[1915] Niedziela. Marjan odjechał.
25/I[1915] Poniedz. P. Stanisław w Częstochowie. Marysia leży. „Głos Ludu”
zawieszony.
26/I[1915] Wtorek. Rano był dr Tomaszewski. Złajano posłańca z prywatnymi
listami do Warszawy. Chłopcy się ślizgają. Marysia wstała. Fabrykowanie śliwowicy
z suszonych śliwek.
27/I[1915] Šroda. P. Stanisław w Częstochowie na zebraniu. Nocuje tam.
28/I[1915] Czwartek. Znaczenie worków. Marjan przyjechał z Katowic.
28/I[1915] Piątek. P. Białkowski sporządza automatyczny zamykacz do furtki. Po
obiedzie chodzi z Marysią do młyna do Kuźnicy w sprawie ospy. Marjan poszedł do
Częstochowy. Wieczór mroźny, księżycowy, śliczny. Trochę śniegu.
30/I[1915] Sobota. Marjan przyszedł.
31/I[1915] Niedziela. Mróz i śnieg. Marjan i p. Stanisław pojechali do
Częstochowy.
1/II[1915] Przyszedł Marjan. P. Białk.[owski] chodził do Częstochowy.
2/II[1915] Wtorek. Imieniny Marysi. Tort.
3 Luty.[1915] Šroda. Robota przy furtce. W Częstochowie był następca tronu
austryackiego.
4-5-6-/II[1915] Robota przy furtce. W Częstochowie był Wilhelm II.
7/II[1915] Niedziela. Białkowscy w Częstochowie. Na obiedzie w Sabinowie
Gustaw Daniłowski i Stanisław Toc. Wieczorami ustaliła się teraz na miejsce
pasjansów – gra w karty.
8/II[1915] Poniedz. O 3-ciej 30 słychać bardzo silną eksplozję. Przyczyna
nieustalona.
9/II[1915] P. Białkowski w dalszym ciągu majstruje furtkę.
10/II[1915] Šroda. P. Stanisław i p. Białkowski w Częstochowie na zebraniu
kolejarzy.
11/II[1915] P. Stanisław wrócił dopiero dziś z Częstochowy. Był Tadzik
Białkowski.
Lata 1914 – 191516
12/II[1915] Wyładunek węgla do komórki. Byli panowie Szymanowski i (?) na
kolacji i kartach.
13/II[1915] Pani Białkowska dwoma nawrotami w Częstochowie.
14/II[1915] Był Marjan.
15/II[1915] Poniedziałek. Deszcz – słota. P. St. i Białk. w Częstochowie.
16/II[1915] Wtorek. P. Stanisław jeździł rano do lasu w Ostrowach po pierwszy
transport słupków do ogrodzenia sadu. Przyszedł piechotą. Słupków 8 pięknych
sosnowych przywieźli po obiedzie.
17/II[1915] Šroda popielcowa. Chłopcy Białkowscy z matką w Częstochowie na
„klockach”. Popołudniu wymiary i obliczanie słupków.
18/II[1915] Czwartek. Pani Białkowska zaziębiona leży. P. Stanisław
w Częstochowie. W mieście na słupach ogłoszenie o wyparciu Moskali z Prus
Wschodnich i wzięciu 50 tysięcy do niewoli. Armja Sieversa rozbita.
19/II[1915] Piątek. Wawrzyn zaczął kopać dołki pod słupki.
20/II[1915] Sobota. P. Stanisław w Częstochowie na zebraniu zarządu kolei
Herbskiej. Wieczorem przyszedł Marjan.
21/II[1915] Niedziela. Po obiedzie Marjan wrócił do Częstochowy.
22/II[1915] Poniedz. Pan Białkowski projektuje wejście do spółki sklepu
spożywczego.
23/II[1915] P. Stanisław z Białkowskim w Częstochowie w sprawie sklepu
spożywczego. Projekt upadł.
24/II[1915] Šroda. Poprawianie parkanu koło kurnika. Smarowanie słupków
smołą.
25/II[1915] P. S. i p. Białk.[owski] w Częstochowie na zebraniu kolejarzy
w sprawie pensji, które się wyczerpały.
26/II[1915] Piątek. Rano Zając zaczął stawianie słupków dokoła ogrodu. Do
wieczora postawili dwadzieścia. Przyszedł Marjan. Austryacy wyparli Moskali
z Bukowiny.
27/II[1915] Sobota. Šliczny, pogodny dzień.
28/II[1915] Niedziela. Zimny, wietrzny dzień. P. Stanisław rano w Częstochowie
na zebraniu kolejarzy. Ja z Marjanem popołudniu pieszo do Częstochowy. Zebranie
z Moszczeńską.
1/III[1915] Poniedziałek. P. Białk.[owski] i p. Stanisław rano w Częstochowie na
zebraniu bezrobotnych kolejarzy herbskich. Popołudniu ja wracam z nimi.
(nocowaliśmy z Marjanem u Chrzanowskich.) Ze mną jedzie do Sabinowa pani
Poniatowska. Šnieg pada. Konie czekają na Stradomiu.
2/III[1915] Wtorek. Nie spałyśmy prawie całą noc, zagadawszy się z panią Zofją.
Bardzo się zaprzyjaźniamy. Rano skręcanie drutu do sztangi (?) dla ciągnienia drutu
siatkowego. Oglądanie starych czasopism zastępuje pasjansy i karty. Wesoło z panią Zofją.
3/III[1915] Šroda. Pan Stanisław, p. Białk.[owski], ja i pani Zofja
w Częstochowie. Koni z Parzymiechów po panią Zofję nie było. Wracamy. Šnieg.
Wiatr. Pani Zofja opowiada jak się jeździ bryką po ukraińskim błocie i że ona to
bardzo lubi.
4/III[1915] Czwartek. Imieniny Kazia. Šnieg wali jak w styczniu. Coraz głębszy.
Lata 1914 – 1915 17
5/III[1915] Piątek. P. Białk.[owski] w Częstochowie. Koni z Parzymiechów
jeszcze niema. (W Parzymiechach, mąż Poniatowskiej – obecnie żołnierz 1-go pułku
Strzelców – był u Władysława Potockiego administratorem).
6/III[1915] Sobota. Mróz i śnieg wyżej kostek. Zawieja. Szykowanie sanek. Konie
z Parzymiechów przyszły. Ja z panią Zofją jedziemy do Częstochowy. Z nią
w cukierni. Podziwiam malowniczość jej aksamitnej lisiej szuby i wogóle całej jej
drobnej, bardzo polskiej postaci. Pani Zofja wyjeżdża do Parzymiechów. Marjan i ja
– do Sabinowa. Šnieżyca.
7/III[1915] Niedziela. Cudna śnieżna pogoda. Silny mróz. Sanna.
8/III.[1915] Poniedziałek. Marjan poszedł bardzo rano. Popołudniu fabrykujemy
z p. Białkowskim tę oto książeczkę. Mróz, śnieg, pogoda.
9/III[1915] Wtorek. P. Stanisław i p. Białk.[owski] w Częstochowie. Ja kończę
oprawiać książeczkę do zapisek.
10/III[1915] Šroda. Jedenaście stopni mrozu. Słońce. Idę do Częstochowy
w Marysi futerku, baszłyku i trzewikach wysokich, bo sama nie mam ze sobą żadnego
ciepłego ubrania.
11/III.[1915] P. Stanisław w Częstochowie. Niemcy zaczęli budowę baraków koło
Herbskiej stacji.
12/III[1915] Piątek. Marjan zaziębiony leży. Zbliża się odwilż. Rano było dwu
austryackich oficerów po świnie i kury. Nie dostali nic, a jak się potem okazało, byli
bezprawnie. Wzięli krowę i świnie chłopom na Dźbowie. Niemiecka żandarmerja
wdrożyła śledztwo.
13/III.[1915] Sobota. Marjan wstał. Ciepło, deszcz. Ja idę do Częstochowy na
zebranie nauczycieli.
14/III[1915] Niedziela. Było dziewięciu (?) panów w Sabinowie na obiedzie.
Pogoda fatalna. Marjan rano pojechał do Częstochowy i zaraz pojechał do
Piotrkowa. Ja mam zebranie na Rakowie. Jeszcze zostaję w Częstochowie (nocuję
zawsze u przemiłych Chrzanowskich).
15/III[1915] Poniedziałek. Pogoda fatalna. Šnieg nagwałt topnieje. Rano wracam
do Sabinowa. Popołudniu przychodzi Marjan.
16/III[1915] Wtorek. Rano jedziemy końmi do Częstochowy: Marysia,
p. Stanisław, p. Białkowski i ja. U Chrzanowskich poznaję Weychert-Szymanowską.
Šwiętopełk zawraca nam głowę w sprawach chłopskich. Pan Stanisław nocuje
w Częstochowie z powodu zebrania ziemian u niemieckiego naczelnika powiatu
w sprawach rolniczych. Landrat obiecuje pożyczyć konie i pługi parowe do
wiosennych robot.
17/III[1915] Šroda. Rano Szymanowska wyjeżdża do Dąbrowy. Ja z panem
Stanisławem wracam do Sabinowa. Pogoda marcowa. Zaczęto naciągać siatkowy płot
dokoła ogrodu.
18/III[1915] Czwartek. Przymrozkowato. Cały dzień robota przy naciąganiu
siatkowego parkanu.
19/III[1915] Piątek. Przyszedł Marjan. P. Stanisław z chłopcami końmi
w Częstochowie.
20/III[1915] Sobota. Leżę w łóżku. P. Stanisław i Marjan pojechali do
Częstochowy i wrócili około 6-tej. Zimno.
Lata 1914 – 191518
21/III[1915] Prześliczny dzień wiosenny.
22/III[1915] Poniedziałek. Marjan pojechał do Częstochowy i Piotrkowa. Kończę
ozdabiać książeczkę do zapisek. Osiem stopni ciepła. Pogoda. Wiosna. Sieje się
w inspektach kapustę i inne warzywa. Buduje się w dalszym ciągu płot druciany.
Zakłada się gniazda dla szpaków i dla bociana na topoli. Obrzuca się ziemią
lodownię. Są już czajki, dzikie kaczki, skowronki, szpaki.
23/III[1915] Wtorek. Pierwszy raz rysuję na dworze. Wielkie przedwielkanocne
pranie. Bielizna suszy się na ogrodzie. Przemyśl wzięty przez Austryaków. Piekarnie
wojskowe wróciły do Częstochowy. P. St. był w mieście.
24/III[1915] Šroda. Wiosenna pogoda. Piecze się tort. Zrobiłam pierwszy raz
w życiu wycinankę pod ów tort.
25/III[1915] Czwartek. Pogoda. Imieniny pani Białkowskiej. Kończę spisywać
niniejsze notatki. Maluję już (nieczytelne).
26/III[1915] Piątek. Wicher i deszcz ze śniegiem. Wyjeżdżam z Sabinowa.
(Spisano z notatek p. Białkowskiego i moich)
Nim przejdę do notatek już całkiem moich własnych, mniej kronikarskich
i bardziej refleksyjnych – parę słów wyjaśnienia o ludziach, o których się powyżej
ciągle mówiło. Antoni Białkowski, szczupły małego wzrostu jegomość ze
szpakowatą już wtedy bródką ciemną w klin, miał piękne niebieskie oczy i zatroskaną
sympatyczną, uczciwą twarz. Był podobnie jak Stanisław Jełowicki, a nawet zdaje się
dzięki St. Jełowickiemu, swemu ciotecznemu czy cioteczno-ciotecznemu bratu,
kolejarzem na linji Częstochowa-Herby. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa,
stracił pracę, tak jak i Jełowicki, kierownik ruchu, i zamieszkał z rodziną
u Jełowickich w ich pięciowłókowym folwarczku w Sabinowie, położony o pięć klm.
od Częstochowy w stronie Dźbowa. Był to człowiek cichego serca, z jakimś
poczuciem niższości, co sprawiało, że okazywał wszystkim aż przesadną uprzejmość,
a w jego stosunku do St. Jełowickiego było coś z pokory protegowanego do
protektora. Nie pamiętam już czy Białkowski był na kolei urzędnikiem, czy
inżynierem, pamiętam tylko, że zręczność do wszelkich robót mechanicznych miał
ogromną, a także i pomysłowość. Sabinów mnóstwo mu pod tym względem
zawdzięczał. Był też pracowity jak mrówka, zaaferowany, ciągle szukający wyjścia ze
swego bezrobotnego położenia, spełniający wszelkie domowe posługi około żony
i dzieci, mimo że mieli służącą, która jednakże nie przypominam sobie, żeby coś
kiedy robiła. Synowie jego: trzynastoletni wówczas Jaś i dziesięcioletni Kazio byli
miłymi i grzecznymi chłopcami, chociaż każdy zupełnie inny. Jaś tęgi, rumiany,
trochę pucołowaty, podobny do matki, był zuchem uczynnym, niezbyt chętnym do
nauki, za to pierwszym do wszelkiego rodzaju robót fizycznych i zabaw na świeżym
powietrzu. Kazio szczupły, mizerny o wąskiej twarzyczce i dużych niebieskich
oczach był sensat i zanosił się na intelektualistę. Siedział w książkach, a przede
wszystkiem był pieszczoch i mamin synek. Pani Białkowska niska tęgawa, urody
pospolitej, ale wcale niepośledniej i przyjemnej, zachowywała się w Sabinowie
z niewiadomych mi powodów, trochę jak księżna na wygnaniu.
Z pokoju, który na górze dworu we czworo zajmowali, wychodziła bodaj że tylko na
posiłki. Pozatym późno wstawała i wogóle często leżała w łóżku, choć wygląd miała
Lata 1914 – 1915 19
zdrowy i hoży. Mąż patrzył jej w oczy i tańczył koło niej jak nie wiem koło jakiego
skarbu. We dwu razem z Jasiem obsługiwali ją i Kaziutka, byli całkiem na usługach
tych dwojga. Pan Białkowski był orjentacji raczej prorosyjskiej. Oburzał się na
Piłsudskiego, uważał całe jego przedsięwzięcie za dziecinne kładzenie palca w ogień
i t.p. Nieraz kłóciłam się z nim zażarcie. Pamiętam z tych kłótni, jak raz wpadł w
gniew na Wyspiańskiego z powodu wiersza, w którym są słowa: „O Boże, wielki
Boże, ty nie znasz [trzy słowa skreślone] nas Polaków, Ty nie wiesz, czym być może
straż nasza u Twych znaków”. „To są puste słowa – mówił p. Białkowski – Albo się
nie wierzy w Boga, albo jeśli się wierzy, nie można takich głupstw mówić, że Bóg nie
zna jakiegoś narodu, i że trzeba Mu go dopiero przedstawiać.” Mimowoli w duszy nie
mogłam nie przyznać mu wtedy racji. Z moim mężem jednak się dosyć zaprzyjaźnił
i to wpłynęło na złagodzenie jego sądów o akcji niepodległościowej Piłsudskiego.
Człowiek ten już nie żyje. Czy żyje jego żona i co się dzieje z jej synami – nie wiem.
Wiem, że mieszkali potym w Lublinie i ona już po śmierci męża raz mnie
z dorastającym Kaziem w Warszawie odwiedziła. Więcej zaś o nich nigdy już nie
słyszałam. P. Białkowski przywiązywał dużą wagę do swego pochodzenia i swego
herbu czy przydomka „Biberstein”.
Stanisław Jełowicki był z rodu o pańskich tradycjach i wyglądał na wielkiego pana.
Był podobny do portretów Aleksandra Fredry, tylko piękniejszy, bardzo postawny,
zgrabnie zbudowany, z t.zw. orlim nosem, z niezwykle przyjemnym uśmiechem
i śmiejącymi się niedużymi orzechowymi oczyma. Miał opinję bon viveur’a,
wykształcenia wielkiego nie otrzymał, z ziemi już jakoś był wyzuty, za młodu hulał
i szalał, a kiedy moja cioteczna siostra, starsza odemnie o lat kilkanaście, go poznała
i zakochała się w nim na zabój, był już czterdziestoletnim blisko
kawalerem i urzędnikiem na kolei bodajże Petersburskiej w Warszawie. Z Marysią
Leszczyńską ożenił się może trochę i dla posagu, który nie był wielkim, ale zawsze
wystarczył na kupienie owego Sabinowa, a młody pan był goły. Ale może też i trochę
wzruszony był jej wielkim zakochaniem. Ich wzajemny stosunek był zupełnie
odwrotny niż u państwa Białkowskich. Uwielbiany Stach był panem i władcą –
zresztą dobrotliwym i do żony szczerze przywiązanym – ona zaś patrzyła mu w oczy
i żyła tylko tym, żeby go kochać i żeby mu we wszystkim dogadzać. Marysia
Jełowicka była prawa, uczynna, bezinteresowna, nieładna, ale o prześlicznych
czarnych oczach i zniewalającym uśmiechu. Usposobienia była bardzo milczącego,
ale łagodnego i przyjacielskiego. O swoim Stachu nigdy wogóle nie
rozmawiała i czuło się, że to jest jak milczenie o wielkiej i nietykalnej świętości.
Błędów jego, jeśli jakie były (o czym dużo zawsze miała do powiedzenia jej siostra
i razem antyteza – Stella Dziewulska) Marysia nie raczyła zauważać. Jeśli cierpiała
kiedy, to on napewno nigdy nic o tym nie wiedział. Zdawała się drżeć wiecznie, żeby
go czymś nie urazić i nie zrazić, słała mu poprostu drogę życia kwiatami, jakie tylko
mogła znaleść w swych skromnych duchowych, fizycznych i materjalnych
możliwościach. Raz tylko zachodziła w ciążę. Dziecko urodziło się nieżywe, a ona
tak chorowała, że mało nie umarła. Według relacji Stelli wszystko to przybrało taki
obrót wskutek jakoby wenerycznej choroby Jełowickiego. Dom ich był przyjemny
i gościnny. Jełowicki zapisał się b. miło w naszej pamięci, kiedy w Częstochowie,
spotkawszy mnie z Marjanem w restauracji, publicznie do nas podszedł, jadł z nami
Lata 1914 – 191520
i zabrał nas zaraz do Sabinowa. A było to wtedy, kiedy wszyscy prawie
Częstochowianie, bojąc się powrotu Moskali, uciekali od Legjonistów, jak djabeł od
święconej wody. Jełowicki miał jeszcze z roku 1905-go (był wtedy sympatykiem
P.P.S.) opinię człowieka odważnego. Umarł w październiku, roku 1917 na serce,
mając lat 52. Marysia po jego śmierci, zaczęła prowadzić żywot zupełnie zakonny,
popadła w pewnego rodzaju mistykę, nigdy nie należąc do ludzi i do świata za bardzo
– skończyła się dla nich zupełnie. Ostatnie lata [trzy słowa skreślone] życia była
ciężko sparaliżowana, kilka lat przeleżała w łóżku, bądź w Warszawie i Lublinie
u Dziewulskich, bądź w Częstochowie, dokąd, sprzedawszy Sabinów Kasie Chorych
na sanatorjum dla dzieci, przeniosła się, aby być bliżej grobu męża. Umarła
w ciężkich męczarniach w roku 1936, o ile mnie pamięć nie myli. Z moich
późniejszych przyjaciół znali Jełowickich dr Przemysław Rudzki i dr Zofja
G.[arlicka]. A z przyjaciół młodości – Nela Samotyhowa, która była nawet
z Jełowickimi spowinowacona, gdyż jej pierwszy mąż, Zdzisław Jełowicki (umarł
w Brazylji) był stryjecznym bratem Stanisława.
(Warszawa, w styczniu 1942)
Dodatek do raptularzyka sierpień 1914 – marzec 1915.
Aby zakończyć ostatecznie z notatkami raptularzyka sierpień-marzec 1914-15
opiszę jeszcze moją podróż ku Warszawie w październiku 1914-go ręku.
Odnosi się to do tego mojego wyjazdu z Sabinowa, który p. Białkowski zanotował
pod datą 10 października. Wyjazd nastąpił niespodzianie, gdyż początkowo Marjan
ani słyszeć nie chciał, bym narażała się na tę ryzykowną podróż, mimo że
z Warszawy do Częstochowy przybyłam bez szwanku i bez żadnego narażania się.
(Ową podróż z Warszawy opisałam w szkicu p.t. „Poczta Zaraniarska”, drukowanym
swego czasu w „Polsce Zbrojnej”. Miałam sobie wtedy powierzoną przez
warszawskich „Zaraniarzy” (ludowców) misję zorganizowania włościańskiej poczty
etapowej dla przemycania „bibuły” niepodległościowej z Krakowa do Warszawy.
Poczta owa, jak się w wiele lat później dowiedziałam, pomimo przecięcia jej etapów
linią frontu, funkcjonowała przez pół roku przeszło.). Chociaż z różnych względów
miałam chęć powrócić do Warszawy, ale jeszcze bardziej pragnęłam pozostać
z Marjanem, te też uległam w końcu jego perswazjom. Wytworzyły się jednak
okoliczności, które zmieniły postawę Marjana wobec sprawy mojego wyjazdu.
Mianowicie ob. Aleksandra Szczerbińska (późniejsza Piłsudska) zwróciła się do niego
z wiadomością, że z rozkazu Komendanta trzeba natychmiast z pewnymi zleceniami
wyruszyć do Warszawy. Jadą już w tym celu dwie inne „niewiasty”, ale że przejście
frontu nie jest już teraz takie łatwe – należy dla pewności wysłać trzecią. Ponieważ
Marjan wspominał jej był, że ja się wybieram do Warszawy, zapytała, czy bym [dwa
słowa skreślone] nie przyjęła tego zlecenia. Pojmowaliśmy wtedy naszą służbę
bardzo serjo, a choć ja zawsze i wszędzie byłam tylko „luzakiem” i dyletantem,
przecie chciałam się do czegobądź przydać, a dla Marjana rozkaz Komendanta był
świętym. To też zakomunikował mi życzenie p. Aleksandry, ja natychmiast i bez
wahania się zgodziłam, a on nie śmiał się już sprzeciwiać. Dla zapoznania się z t.zw.
obywatelką Olą, spotkaliśmy się z nią w cukierni w Częstochowie. O rzeczy
Lata 1914 – 1915 21
właściwej wtedy się jednak nie mówiło, była w tej cukierni i Zośka Poniatowska
i wtedy to powzięła swe zabawne uczucie zazdrości o domniemaną konieczność
zakochania się p. Juliusza w nieznanej mu zupełnie pani Oli. Co do mnie, choć
z wyglądu p. Ola mi się raczej podobała, [kilka słów skreślonych] nużyła mnie trochę
jej słaba ekspresja słowna i zastępowanie brakujących zwrotów często powtarzanym
słówkiem „wiecie... wiecie”.
Zlecenie otrzymałam dopiero w Piotrkowie o zmierzchu w jakimś prawie
ciemnym pokoju, po którym jak głębszy cień śród cienia słaniała się wiotka
i wysmukła postać p. Oli. Pamiętam, że mówiła o Komendancie – obywatel
Mieczysław. Zlecenie, które otrzymałam, było do Komendy Związku Walki Czynnej,
na ręce kogoś, czyjego ani adresu ani pseudonimu już nie pamiętam. Brzmiało
w sposób następujący. Przy wycofywaniu się Moskali z Warszawy o ile możności
przeszkodzić wysadzeniu mostów – natychmiast po wycofaniu się Moskali a przed
wkroczeniem Niemców obsadzić wszystkie gmachy urzędowe i postawić przy nich
polską wartę. Pilność tego zlecenia wynikała z absolutnej wówczas pewności sztabu
Piłsudskiego o pozytywnym wyniku wielkiego marszu Hindenburga na Warszawę.
Oczywiście otrzymałam i jakieś hasło, którego też nie pamiętam. Prócz tego ob. Ola
wręczyła mi sto rubli na koszta podróży.
Z Piotrkowa wyjechałam najętą dorożką, która mnie dowiozła do wsi Glinnik nad
Pilicą. Niedaleko tej wsi koło jakiegoś mostku nad strugą zatrzymał mnie patrol
niemiecki i kazał zawracać. Pokazałam mu przepustkę, którą otrzymałam była od
Stanisława Downarowicza (brata Medarda), jednego z dygnitarzy N.K.N. Była to
austryacka przepustka wywiadowcza, upoważniająca do przekraczania nawet linii
frontu. Departament Wojs. N.K.N. w jakiś sposób zwędził cały zasób takich
przepustek dowództwa „twierdzy krakowskiej”. Używało się ich dla ludzi nic
wspólnego z żadnym wywiadem nie mających, gdy w celach politycznych wyjeżdżali
na teren okupacji niemieckiej, nie honorującej oczywiście żadnych przepustek
N.K.N., ani wogóle żadnych polskich (przynajmniej napoczątku, bo potym się to
zmieniło). Ujrzawszy malusieńki karteluszek z pieczęcią „Festung Krakau” i nie wiem
już jakim tam innym znakiem, Niemiec machnął ręką i pozwolił mi dalej jechać, a ja
choć i odetchnęłam, pokonawszy tę przeszkodę, ale mi było wstyd nawet przed
Niemcem uchodzić bodaj przez mgnienie za wywiadowczynię. Miałam bowiem
i mam przez całe życie nieprzemożną odrazę do samego słowa „wywiad”, nawet
kiedy je opromienia t.zw. bohaterstwo. W Glinniku odprawiłam u skraju wsi
dorożkarza i pieszo już doszłam do znajomego gospodarza Šwiderka, gdzie przed
trzema tygodniami ustanowiony został etap organizowanej przez mnie tajnej poczty.
Młody Šwiderek, o ile mnie pamięć nie myli – Stach, uczeń szkoły rolniczej
w Sokołówku, i jego siostra, także świeżo wyszła z podobnej szkoły, przyjęli mnie
serdecznie, wypytując o Strzelców i całą robotę niepodległościową. Natomiast ich
starzy rodzice patrzyli na mnie z pod oka, niekontenci, że dzieci wdają się w jakieś
sekretne i niebezpieczne sprawy. Nazajutrz młody odwiózł mnie do jednej z wiosek,
poznanych w poprzedniej podróży, ale do której, to nie pamiętam – możliwe, że do
Rognowa. Wyjechaliśmy skoro świt, wózek toczył się po mszystych miękich
duchtach olbrzymich lasów liściastych, t.zw. „carskich” lasów, należących do Spały.
Wstawał cudowny, pogodny ranek. Mijając młode zagaje, widzieliśmy gdzieniegdzie,
Maria Dąbrowska Dzienniki 1914 – 1965
I Wprowadzenie Oto przed nami po raz pierwszy całość dzienników osobistych Marii Dąbrowskiej z lat 1914 – 1965 w 13 tomach. Ich charakter, struktura, losy były nader wa ne i skomplikowane. W momencie śmierci pisarki nikt – poza najbli szymi – o nich nie wiedział. Nawet dla wyznaczonych opiekunów spuścizny 79 notatników najrozmaitszej objętości i sterty maszynopisów z dziennikami były niezwykłym zaskoczeniem. Druk ich całości z wyjątkiem fragmentów zastrzegła pisarka w testamencie na 40 lat po śmierci. Gdy w 1970 roku ostatnia nieskończona powieść Dąbrowskiej pt. „Przygody człowieka myślącego”, w dodatku niefortunnie wydana, została fatalnie przez krytykę przyjęta – wkrótce sięgnięto po dzienniki. O wybór ich i przygotowanie do druku prof. Kazimierz Wyka i prof. Czesław Hernas zwrócili się do mnie. Poza latami pierwszej wojny światowej, początki dzienników były dość skąpe i rozstrzelone. Punkt cię kości jej ówczesnego ycia tkwił w yciu mał eńskim, w pracy społecznej i urzędniczej. Dopiero sukces literacki „Ludzi stamtąd”, a zwłaszcza ogromne powodzenie „Nocy i dni” oraz nowy jej (po nagłej śmierci mę a) związek ze Stanisławem Stempowskim, jednym z głównych przywódców polskiej masonerii, czynią z niej wa ną i znaczącą postać Dwudziestolecia i nadają rozpęd dziennikowi. Podczas II Wojny wpierw poznaje we Lwowie okupację sowiecką, pozostającą w dziennikach bez śladu. Tu po powrocie do Warszawy gestapo wzywa Stanisława Stempowskiego. Dąbrowska, obcią ona na dodatek obowiązkami rodzinnymi, wyjątkowo le prze ywa okupację. Poza ponurymi zapiskami w dzienniku, usiłuje powrócić do rozpoczętej przed wojną powieści o międzywojennej Polsce (wówczas zwanej „Gopło”). Gdy, jak się nie trudno domyśleć, powieść ta nastręcza jej pewne kłopoty, od 1943 roku Dąbrowska nie tylko prowadzi bie ące dzienniki, lecz sięga i po przedwojenne – przepisuje je i rozwija. Odtąd dzienniki absorbują ją dwubie nie, choć nie systematycznie. Gdy wyczerpuje swe zainteresowania przedwojenne, tę samą metodę przenosi do wybranych rozdziałów powojennych dzienników a po rok 1958. Tę próbę podejmuje jeszcze w ostatnim roku ycia, ale ju ją zarzuca. W ten sposób na całość dzienników Dąbrowskiej, jak wskazują noty edytorskie przed kolejnymi partiami dzienników w obecnym wydaniu, składają się tak stare rękopisy, jak i nowe maszynopisy. Pozostaje ufać, e w tych czynnościach dopełniających i rozszerzających była jakaś metoda, choć adnych w tej mierze wyjaśnień czy wskazówek diarystki nie zauwa yłem. W początkach lat siedemdziesiątych jako zapowied gotowego pięcio- tomowego wyboru opublikowałem kilkanaście fragmentów w „Lite- raturze”, co, według informacji red. Gustawa Gottesmana, podniosło nakład
II pisma o 10 tys. egzemplarzy. Natomiast w „Czytelniku”, tradycyjnie wyda- jącym Dąbrowską, prezes Ludwik Kasiński i wiceprezes Michał Sprusiński zgłosili do przygotowanego wyboru ok. 250 powa nych zastrze eń cenzuralnych. Poniewa nie mogliśmy dojść z nimi do porozumienia, postanowiliśmy poszukać innego wydawcy. Nie zdą yliśmy tego zrobić, gdy dyrekcja „Czytelnika” wysłała egzemplarz wydawniczy ze swymi za- strze eniami do Wydziału Kultury KC PZPR, a ten z kolei przekazał sekretarzowi KC – i Jan Szydlak wydał w ogóle nie tylko zakaz druku, ale i wszelkich wzmianek na ich temat (tolerowano jedynie tytuł). Zakaz ten obowiązywał ściśle do początków lat osiemdziesiątych. Wówczas na fali wolnościowych dą eń nowy prezes „Czytelnika” Stanisław Bębenek wznowił starania o dzienniki Dąbrowskiej, co na wiosnę 1988 doprowadziło do wydania przygotowanego przed laty pięcioksięgu (z kilkudziesięciu ądań cenzury stanęło na 29, natomiast pokiereszowano moje przypisy). Pięćdziesięciotysięczne nakłady ówczesne zostały roz- chwytane i wkrótce dzienniki pojawiły się na czarnym rynku. „Słownik bibliograficzny” IBL odnotował ok. stu recenzji i szkiców z kraju i z emigracji na ich temat. Odbywający się w stulecie urodzin pisarki zjazd naukowy w Kaliszu skupiał się przewa nie na nowościach dzienników. Gdy w wyniku wyborów 1989 roku doszło do transformacji ustrojowej w Polsce, tym bardziej rzucały się w oczy ograniczenia pierwszego wydania dzienników Dąbrowskiej. Niebawem poszerzyłem je o dwa następne tomy (w sumie, jak dopiero obecnie mogłem się zorientować, objęły one 46 proc. tekstu). Tymczasem wydawnictwa w labilnych warunkach wprowadzanej komercjalizacji, nie czuły się na siłach, aby podjąć powiększone jeszcze zadanie. Po bezskutecznych poszukiwaniach nowego wydawcy powiększone dzienniki wróciły do „Czytelnika”, który w latach 1998–2000 wydał je ponownie w skromniejszym nakładzie i w odwrotnej kolejności (wpierw dzienniki powojenne, a następnie wcześniejsze). Opracowałem je w po- dobnym stylu, jak wydanie poprzednie. Ich odbiór okazał się gruntowniejszy, wyra ał się głównie w szkicach i rozprawach. Sam przekonałem się po sobie, na ile poszerzają one i zmieniają dotychczasowy obraz pisarstwa Dąbrowskiej, gdy cały wątek dzienników mogłem jawnie wprowadzić do wydanej przeze mnie wcześniej monografii Dąbrowskiej. Dopiero w trzecim wydaniu „Rzeczy russowskiej” (2000) dzienniki zyskały nale ne im miejsce jako przeciwwaga budującej epiki, uwielbianej przez gros jej do- tychczasowych tradycyjnych wielbicieli. Bowiem nowa forma dziennikowa – poza innym widzeniem codzienności – zezwalała nie tylko na znacznie swobodniejsze myślenie i pisanie, ale równie pozwalała wdawać się bez skrępowania w du o powa niejsze rozwa ania intelektualne, i to bardzo rozmaite: etyczne, filozoficzne, historyczne, socjologiczne, estetyczne, językowe etc. Dopiero wówczas ze zdziwieniem krytyczni czytelnicy jej głównych dzieł dostrzegają w Dąbrowskiej odkrywczą intelektualistkę. W XX wieku rola prywatnego piśmiennictwa, przynajmniej w Europie i w Ameryce, ogromnie zwy kowała. Dwudziestowieczne totalitaryzmy te
III tendencje znacznie podsycały. W kompendiach, w syntezach literackich i kulturalnych wzrastał i wyodrębniał się osobny jego gatunek – dzienniki osobiste. Pod koniec XX wieku kanon ich sięgał około dwustu pozycji z ró nych krajów i czasów. Wkrótce, zwłaszcza we Włoszech i we Francji powstały specjalnie im poświęcone ośrodki badawcze (w Stanach raczej autobiografii). W Polsce, gdzie prototypem tego pisarstwa były sylwy szlacheckie i diariusze podró y, kroniki dworskie i kościelne, za pierwszy dziennik prywatny, uchodzi młodzieńczy dziennik Stefana eromskiego z lat 1882– 91, który tylko dzięki fortelowi wydawcy prof. Wacława Borowego (lata wojny do karencji polecał mno yć kilkakrotnie) wydany został w roku 1953. W tym e roku Jerzy Stempowski po przeczytaniu dzienników Samuela Pepysa w polskim przekładzie Dąbrowskiej pisał do tłumaczki: „Ksią ka ta jest doskonałą receptą na czasy, kiedy nie wszystko nadaje się do druku i kiedy piszący muszą szukać w czernieniu papieru satysfakcji innych ni te, jakich dostarczyć mo e czytelnictwo”. Od czasu polskiej odwil y, a z wyra nym impetem po transformacji 1989 roku narasta u nas cała fala bardzo ró nych publikowanych dzienników: Karola Irzykowskiego, Zofii Nałkowskiej, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Marii Dąbrowskiej, Karola Ludwika Konińskiego, Anny i Jarosława Iwa- szkiewiczów, Witolda Gombrowicza, Jana Lechonia, Stefana Kisielewskiego, Anny Kowalskiej, Andrzeja Kijowskiego, Krzysztofa Mętraka, Leopolda Tyrmanda i in. O wziętości tego typu piśmiennictwa świadczy fakt, e ich formy przejmują równie ksią ki mniej rygorystycznie autentyczne, jak „Niby-dziennik” Zygmunta Mycielskiego, „Miesiące” Kazimierza Brandysa czy „Kalendarz i klepsydra” Tadeusza Konwickiego. Mimo ogromnego powodzenia „Dzienników” Dąbrowskiej nie mieliśmy zamiaru poprzestawać na dotychczasowym powierzchownym sposobie ich wydawania. Jeszcze przed śmiercią prof. Hernasa (w końcu roku 2003), podczas ostatniego naszego spotkania, uświadomiliśmy sobie – na tle toczącej się w świecie nowatorskiej dyskusji o dziennikach – jak wiele tracą na tym dzienniki Dąbrowskiej. To skłoniło nas do szukania pomocy w Polskiej Akademii Nauk. Sam jej autorytet sprawił, o czym prof. Hernas ju się nie dowiedział, e dwie główne biblioteki warszawskie, przygotowały obiecane wydruki całości tekstów dzienników. Wkrótce postanowiliśmy przystąpić do wydania ich w formie filologicznej (bez skrótów, ale i bez przypisów i unowocześniania języka). Tylko taka forma pozwala bowiem na szybkie udostępnienie całego finalnego tekstu dla wszelkich celów naukowych. Jerzy Szumski, bratanek pisarki i pełnomocnik spadkobierców nie tylko przychylił się do tego projektu, ale i zrzekł się wraz z nimi honorariów w zakresie trzystu przewidzianych egzemplarzy. Na tym jego rola się nie wyczerpała. Od początku udzielał temu przedsięwzięciu istotnej pomocy, poczynając od powstania cyfrowej formy wtórnej a do przygotowania 13 tomów do druku.
IV Polska Akademia Nauk – w osobach wiceprezesa prof. Jana Strelaua, przewodniczących Wydziału I Nauk Społecznych profesorów Henryka Samsonowicza, Stanisława M. Mossakowskiego (a ostatnio i wiceprzewodni- czącego Andrzeja P. Wiatraka) oraz Komitetu Nauk o Literaturze – nasz projekt przyjęła, zlecając jedynie dodatkowo opinie specjalistów innych, poza literaturą, dyscyplin humanistycznych. Szkice prof. Andrzeja Markow- skiego (język), dr. Pawła Rodaka (filozofia, etyka, estetyka), prof. Janusza Tazbira (kultura) oraz prof. Janusza arnowskiego (historia), opublikowane w kwartalniku „Kultura i Społeczeństwo” (2008, z. 1), otworzyły ju nową fazę pracy nad dziennikami Dąbrowskiej. Obecnie zajmujemy się tym, jak sprawić, aby 13-tomowy komplet w drodze zamówień trafił do najbardziej zainteresowanych ośrodków naukowych, badaczy i księgarni, i to jedynie po cenie kosztów druku i kolporta u. Pozostała kwestia pominiętych w niniejszym wydaniu większości pierwo- tnych rękopisów. Najnowsze studia i dyskusje nad dziennikami przywiązują do nich istotną rolę. I ja w początkach mej pracy nad dziennikami jej nie lekcewa yłem. Ale konfrontacja pó niejszych tekstów maszynowych z rękopisami wymagała wówczas miesięcy, jeśli nie lat pracy. Dla orientacji w tej kwestii wyznaczyłem sobie 150 miejsc do porównań z rękopisami, co było kroplą w morzu. Tote moja ogólnikowa konkluzja, e skróty i przeróbki w trakcie przepisywania dzienników (a pó niej zamazywanie, a jeszcze bardziej, rzadkie, co prawda, wyrywanie kartek) nie zmieniały zasadniczo jej maszynopisów – nie jest do podtrzymania. Dla dzisiejszego badacza kwestie tego rodzaju są tylko częściowo ułatwione. Tylko w trzech warszawskich bibliotekach (w Narodowej, w BUWie i w Muzeum Literatury) dzięki nagraniu na dyski dr Szumski uruchomił z nimi nawigację. Pomijam te bie ące przypisy z moich obydwu wydań „Dzienników”. Nie wypieram się ich bynajmniej (kosztowały mnie wiele pracy), lecz nie chciałbym sprawiać wra enia czegoś gotowego. Pragnąłbym, aby bada- cze mieli je pod ręką – kontrolowali je i rozwijali w skali pełnego tekstu. Tak samo z ilustracjami. Oryginał dziennika jest pod tym względem bardzo skąpy. Dotychczasowe wydania starały się je wzbogacać. Obecna całość dziennika zrezygnowała z tych przypadkowych znalezisk. W pełnym wydaniu ograniczamy się przewa nie – poza frontispisem – do wyboru ilustracji z autorskiego oryginału oraz fragmentu autorskiego rękopisu lub maszynopisu. Od pewnej praktyki piśmienniczej, kulturalnej, jaką stają się dzisiejsze dzienniki prywatne w coraz większym stopniu, trudno wymagać gatunkowej sterylności. To prawda, e teoretycznym modelem dzienników osobistych jest „forma bez formy”, e kolejne wersje dziennikowe popadają zwykle w niekonsekwencje, lecz rozwijające się pisarstwo tego typu w swej praktyce nie mo e być od tego rodzaju sprzeczności wolne. Prawa ycia są mocniejsze od teoretycznych reguł. Na koniec pragnę podziękować – poza wymienioną ju rodziną pisarki i decydentami – równie pracowniczce PAN Kindze Ber za podjęcie się
V nietypowego mecenatu oraz yczyć Warszawskiej Drukarni Naukowej powodzenia w pracy nad gigantycznym wydaniem. Dziękuję red. Wandzie Starskiej- akowskiej, która bacznie towarzyszy dziennikom Dąbrowskiej od pierwszego wydania. Wreszcie obydwu niezawodnym muzealniczkom – Wiesławie Kordaczuk (Muzeum Literatury) oraz Ewie Piskurewicz (BUW), które wydanie to eskortują. Obok naszej, nie ustają te inne prace nad twórczością Dąbrowskiej. Między innymi w ostatnich latach ukazał się wielki zbiór korespondencji z mę em Marianem Dąbrowskim w opracowaniu Ewy Głębickiej, szkic Gra yny Borkowskiej „Maria Dąbrowska i Stanisław Stempowski” (z cyklu „Pary”) oraz studium o „Podró ach Marii Dąbrowskiej” pióra Ewy Nawro- ckiej. W przygotowaniu Instytutu Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską (przy Muzeum Literatury) zakończono kwerendę niezwykle wa nej korespondencji: Maria Dąbrowska – Jerzy Stempowski, którą przygoto- wuje do druku Andrzej St. Kowalczyk. Doktorantka Instytutu Badań Literackich podjęła pracę nad korespondencją Marii Dąbrowskiej z Anną Kowalską jej przyjaciółką i ostatnią towarzyszką ycia. W Instytucie Kul- tury Polskiej UW na ukończeniu znajduje się studium porównawcze Pawła Rodaka o pięciu głównych dziennikach polskich, gdzie istotne miejsce zajmują dzienniki Dąbrowskiej. Pozwolę sobie jeszcze wtrącić moją „Wyprowadzkę z czyśćca”. Wcią więc trwają prace nad nieznanymi aspektami ycia i pisarstwa Dąbrowskiej. Mam nadzieję, e praca nad znajdującym się przed nami roboczym tekstem wielkich dzienników wyłoni ekipę, która przygotuje ich pełne naukowe wydanie, co da tak e natchnienie do rozmaitych fascynujących wyborów, odkryć i nowych oświetleń. Z latami, wbrew rutynie, zarysy innej Dąbrowskiej stają się coraz wyra niejsze. 31 stycznia 2009 Tadeusz Drewnowski
VI Jak przygotowano tekst Wydruk niniejszy zawiera pełny tekst dzienników Marii Dąbrowskiej (od 31 VII 1914 do 8 V 1965). Pominięto drobne zapiski dzienne pomiesz- czone w notatnikach i kalendarzykach pisarki przechowywanych w Mu- zeum Literatury sprzed sformowanego przez Dąbrowską dziennika. Jedyną długotrwałą przerwę w dziennikach stanowi okres wędrówki podczas II wojny światowej, pobyt we Lwowie i powrót do Warszawy (po 7 IX 1939 do 13 VI 1940); wszystko wskazuje na to, e wówczas dziennik nie był przez Dąbrowską prowadzony, lecz doświadczenie z dziennikami eromskiego nakazuje ostro ność w takim orzeczeniu. Obecne wydanie opiera się na ostatnich tekstach za ycia pisarki, częściowo pochodzących z rękopisów, przewa nie z maszynopisów autor- skich. Nie przyznano tej kwalifikacji (ostatniego tekstu) niewielu fragmentom dziennika drukowanym za ycia pisarki w czasopismach, poniewa ulegały one specjalnym zmianom (uwzględniały je wydania T. Drewnowskiego). Główną zmianą, jakiej się dopuściliśmy w niniejszym wydruku, jest zastąpienie podziału dzienników według numeracji zeszytów czy notatników pisarki na podziały roczne, co daje jaśniejsze, szersze i bardziej adekwatne odniesienia. Całość podzieliliśmy na trzynaście tomów, ka dy zawiera od jednego do kilkunastu zapisów rocznych. Drugą zmianą jest wprowa- dzenie dzienników z podró y, pisanych w oddzielnych zeszytach i w innej numeracji, do normalnego toku chronologicznego. Odstępstwa od zasady chronologicznej stanowią zblokowane uzupeł- nienia do okresu międzywojennego datowane ogólnikowo. Inne drobne odstępstwa w toku zapisów zdarzają się, choć rzadko, kiedy diarystka do nie notowanego dnia powraca pó niej, pod właściwą datą (i tę niekonsek- wencję zachowujemy). Tekst podajemy w stanie całkowicie surowym – bez poprawek rzeczo- wych, ortograficznych czy interpunkcyjnych. Nie wprowadzamy zmian tzw. edytorskich, obowiązujących w tekstach do czytania (ujednolicanie i uwspół- cześnianie pisowni, poprawianie błędów). Oczywiście, nie podajemy te adnych przypisów. Nie likwidujemy nawet oczywistych błędów i niekonse- kwencji w zapisach. Jedyne poprawki to literówki. Nawiasy okrągłe pochodzą z tekstu autorki. Nawiasy kwadratowe zawierają objaśnienia pochodzące od wydawców. Wykrzykniki, znaki zapytania, wskazują słowa nieczytelne albo uzupełniają (w miarę pewności) daty, a tak e nazwiska. Nawiasy trójkątne zaznaczają fragmenty skreślone przez Dąbrowską lub podają rozszyfrowane skreślenia. Tekst został przygotowany na podstawie formy wtórnej dzienników (cyfrowych obrazów całości rękopisów i maszynopisów autorskich) spo- rządzonej w 2005 roku przez Bibliotekę Narodową oraz Bibliotekę Uniwer- sytetu Warszawskiego przy współpracy Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Są one dostępne w zasobach wymienionych
VII instytucji. Całość zapisana jest na 9 dyskach. Ich zawartość jest zorga- nizowana pod oprogramowaniem Adobe Acrobat (pdf) nadającym własną paginację i umo liwiającym wygodną nawigację. W przedstawionym tekście, uporządkowanym wg roczników, wprowadzono informacje o umiejscowieniu ródeł poszczególnych bloków tekstu na tych dyskach. Przykładowo: Następujący tekst, do 28.XII.1918, wg BN/ML CD nr 8, Tom II, 11.XI.1917 – 31.XII.1927, maszynopis autorski, s. 58 – 74 (pdf) gdzie: • BN/ML CD nr 8 oznacza dysk nr 8 opracowany przez Bibliote- kę Narodową wraz z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie; w przypadku rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego będzie to BUW/ML CD nr 9, • Tom II, 11.XI.1917 – 31.XII.1927 to dane katalogowe Muzeum Literatury, • s. 58-74 (pdf) oznacza numery stron nadane przez Adobe Acrobat; z reguły na jedną stronę ekranową przypadają dwie strony oryginalnego rękopisu lub maszynopisu. Równie i niniejszy tekst opracowany został pod programem Adobe Acrobat jako jeden plik tekstowy typu pdf. W tej wersji dostępna jest łatwa nawigacja według roczników, wprowadzona jest ciągła paginacja, a tak e mo liwe jest przeszukiwanie całego tekstu według zadanych haseł, równie z polskimi znakami diakrytycznymi, co rekompensuje brak skorowidzów. Dysk z tą wersją tekstu dołączony jest do tomu XIII. Dla dodatkowej orientacji zainteresowanych podajemy w załączniku na końcu wydania pełny spis dzienników „fizycznych” (w podziale na zeszyty i maszynopisy autorskie wraz z uwagami o ich zawartości i stanie) sporządzony przez Wiesławę Kordaczuk z Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza. Mimo starań i wysiłków, przedstawiana po raz pierwszy w druku całość dzienników Marii Dąbrowskiej być mo e nie oka e się wolna od przeoczeń i błędów. Szczególnie trudne do odczytania okazały się rękopisy z czasów okupacji i z ostatniego okresu ycia. Warszawa, luty 2009 Wanda Starska- akowska redaktorka (tak e redaktorka wydań czytelnikowskich)
Lata 1914 – 1915 31 VII 1914 – 14 XII 1915
Lata 1914 – 1915 7 Następujący tekst, do 14.XII.1915, wg BN/ML CD nr 8, Tom I, 31.VII.1914 – 10.XI.1917, maszynopis autorski, s. 4 – 24 (pdf) Raptularzyk z r.1914-go-1915-go roku. (mała książeczka mojej roboty, oprawiona przeze mnie w żółty plusz. Notatki od 31-go lipca do 12-go listopada 1914 roku są przeze mnie tylko przepisane z przygodnego dzienniczka p. Białkowskiego (Biberstein-Białkowski), który był ciotecznym bratem mojego znów ciotecznego szwagra, Stanisława Jełowickiego, ożenionego z Marją Leszczyńską, córką Julji z Gałczyńskich, jedynej siostry mojej matki. Notatki od 13-go listopada są już zapisywane przeze mnie, gdyż czas od października 1914 do marca 1915 roku spędziłam z małymi przerwami u Jełowickich w ich folwarczku Sabinów pod Częstochową. (Reszta książeczki od 12-go Marca 1916-go do 10 października 1917 roku zapisana jest przez Marysię Jełowicką. Z osób, które tę książeczkę pisały i z ich najbliższego otoczenia, większość już nie żyje.) Warszawa, d. 19.1.1943. (Trzeba dodać, że prolog dziennika Dąbrowskiej został ostatecznie sformowany w 29 lat po jego rozpoczęciu, kiedy podczas okupacji powróciła do swych naj- dawniejszych dzienników. Dąbrowska rozdzieliła w nich zapiski swoich kuzynostwa (Biberstein-Białkowskiego i Marii Jełowieckiej) od własnych notatek, które latami swobodnie rozwija w najbardziej uniwersalny dziennik osobisty, opatrzony mottem z narodowego poematu). „O roku ów! Kto ciebie widział w naszym kraju!” NOTATKI P. BIAŁKOWSKIEGO (ANTONIEGO) Częstochowa-Sabinów 31 Lipca 1914. Pierwszy dzień mobilizacji. 1 Sierpnia.[1914] Naokoło patrole rosyjskie. żołnierze kradną jabłka. Drugi dzień mobilizacji. W nocy na niedzielę wypowiedzenie wojny Rosji przez Niemcy. Na stację Herbską przychodzi z Petersburga, zawiadamiająca o tym depesza. Stanisław (Jełowicki) jeździ w nocy na stację. 2 Sierpień.[1914] Niedziela. Trzeci dzień mobilizacji. Odjazd żandarmów. Ostat- nie pociągi. Grabież magazynów kolejowych. O 4-tej rano wysadzanie minami weksla, wodociągów i wiaduktu. Rano kręcą się kozacy, jeden szuka jenerała na podwórzu w Sabinowie. 3 Sierpień.[1914] Poniedziałek. Ucieczka wojsk rosyjskich. Wejście wojsk niemiec- kich do Częstochowy. W nocy pożar składu amunicji. Strzelanina. Na gruntach Sabinowa ukazuje się pierwszy patrol niemiecki. Potyczka z patrolem rosyjskim koło ogrodu. Postrach w czworakach. Grabież w koszarach Bogusławskiego. Koło Hubanka raniony kozak, w Dźbowie jeden zabity. 4 Sierpnia.[1914] Wtorek. W Częstochowie organizuje się straż obywatelska. 5 Sierpnia.[1914] Šroda. O godz. 1-szej oficer niemiecki kazał się wszystkim wynosić ze stacji Herbskiej do godz. 3-ciej. Wyjazd z rzeczami do Sabinowa. Jełowicki wyjeżdża na koniu. Strzela do niego niemiecki wartownik (Šlązak). 6 Sierpnia.[1914] Czwartek. W Częstochowie. Straż obywatelska rozpoczyna swoje czynności.
Lata 1914 – 19158 7 Sierpnia.[1914] Piątek. Dzień spokojny. Wieczorem strzelanina na Jasnej Górze. 9 osób zabitych i 5 koni. 8 Sierpnia.[1914] Sobota. W parku Częstochowskim aresztowano 1600 osób, w tym Tadzika Białkowskiego. (syn Bronisława, brata Antoniego) 9 Sierpnia.[1914] Niedziela. Przemarsz wojsk niemieckich w stronę Radomska. 10 Sierpnia.[1914] Poniedziałek. Poszukiwania Tadzika Białkowskiego. 11 Sierpnia.[1914] Wtorek. Jełowicka w Częstochowie. Spokój. 12 Sierpnia.[1914] Šroda. Spokój. 13 sierpnia.[1914] Tadzik Białkowski wrócił z Neussen (?). 14 sierpnia.[1914] Porządkowanie i urządzanie się w Sabinowie. 15 sierpnia.[1914] Sobota. Białkowscy (tak o sobie pisze p. B.[iałkowski]. Przypis M.Dąbrowskiej) przysyłają rzeczy do Sabinowa. Jaś i Kazio (synkowie Białkowskich) przyjeżdżają do Sabinowa. 16 Sierpnia.[1914] Białkowscy sprowadzają się do Sabinowa. 17 Sierpnia.[1914] Nic szczególnego. 18 Sierpnia.[1914] Wtorek. Kotłowanina w sprawie pensji dla kolejarzy linji Herbskiej. Białkowski w Częstochowie. 19 Sierpnia.[1914] Šroda. Białkowscy i Jełowiccy w Częstochowie. Sprowadzanie reszty rzeczy do Sabinowa. 20 Sierpnia.[1914] Czwartek. Nic szczególnego. Pogoda. Zwykłe roboty rolne idą swoją koleją. 21 Sierpnia.[1914] To samo. Białkowski
w Częstochowie, jako należący do Straży Obywatelskiej. Rozkład dyżurów. Deszcz.
W Sabinowie ustalają się dyżury nocne.
23. Sierpnia.[1914] Niedziela. Nic szczególnego.
24 Sierpnia.[1914] Poniedziałek. P. Białkowski zakłada w Sabinowie dzwonki
elektryczne. Przyjechał Białkowski ze Skrzydłowa (?).
25 Sierpnia.[1914] Wtorek. Białkowski dalej zakłada dzwonki elektryczne.
26. Sierpnia.[1914] Šroda. Nic szczególnego. Pogoda śliczna.
27 Sierpnia.[1914] Czwartek. Białk.[owski] zakłada dzwonki, przyczym spadł
z drabiny. Pogoda.
28 Sierpnia.[1914] Piątek. Przyjechali z Kalisza Dziewulscy (Leon i Stella
z Leszczyńskich, siostra Marysi Jełowickiej, a moja cioteczna – dwaj synowie
Wojciech-Leon i Andrzej-Henryk). Radość Wojtka i Jędrka (którzy w Sabinowie
bawili bez rodziców na wakacjach) i wszystkich. We dworze Sabinowskim są więc:
Jełowiccy, Białkowscy z dwoma chłopcami, Dziewulscy z dwoma chłopcami, ze
służby: Marjanna, Antosia, Stasiek i Helena Białkowskich. Pogoda śliczna.
29 Sierpnia.[1914] Sobota. Zakładanie dzwonków i kopanie w ogrodzie. Rano od
czwartej do 7-mej słychać strzały od strony Radomska. Jełowicka i Dziewulski
przywieźli z Częstochowy wiadomość, że Niemcy zaczęli się cofać od Radomska.
30 Sierpnia.[1914] Šliczna pogoda. Marysia Jeł.[owicka] chora w łóżku.
W Częstochowie cicho.
31 Sierpnia.[1914] Poniedz. Jełowicki, Leon Dziewulski i Białk.[owski] w mieście.
Niepokój. Przemarsz wojsk od Radomska. W wojsku przygnębienie. Znać odwrót.
Lata 1914 – 1915 9 Dwa pociągi z wojskiem poszły do Herbów. Jeden z rannymi. Niemcy okopują się na Wyczerpach. 1 Września.[1914] Wtorek. Zakładanie dzwonków. Obiad późno. Białk.[owski] wciąż jeszcze chodzi na dyżury Straży Obywat. 2 Września.[1914] Nic szczególnego. Białkowscy w Częstochowie. 3 Września.[1914] Czwartek. Zakładanie dzwonków (sypialny i gabinet). Weterynarz niemiecki zabrał konia Hryćka i zostawił dwa inne. Odjechała Freulein – bona Wojtka i Jędrka. 4. Września.[1914] Piątek. Zakładanie dzwonków. Białkowski wybrany na dzielnicowego Straży Obywat. w Częstochowie. 5 Września.[1914] Sobota. Białkowski przyprowadza do Sabinowa osła, pozostawionego w koszarach. Wojska niemieckie jadą do Herbów pociągami i szosą. 6 Września.[1914] Niedziela. Poobiedzie wszyscy idą na spacer do lasku. Pogoda czarująca. 7 Września.[1914] Poniedziałek. Białkowscy w Częstochowie. Wiadomość, że odeszło 6 pociągów z wojskiem do Herbów, (niesprawdzone). 8 Września.[1914] Wtorek. Dziewulscy i Jełowiccy w Łojkach u Rudnickich. (od których to Rudnickich mój ojciec kupił folwark Wojsławice. Przyp. Marii Dąbr.[owskiej]) Białkowscy w Sabinowie z dziećmi. 9 Września.[1914] Šroda. Stwierdzone, że Niemcy część materjałów ze stacji Herbskiej wywieźli. Telefonów, drutów i t.p. wydać nie chcą. Białkowski i Dziewulski w Częstochowie. Wrażenie, że Niemcy opuszczają Częstochowę. 10 Września.[1914] Czwartek. Zakładanie lampki elektrycznej w przedpokoju. Nowe wojska zaczynają przychodzić do Częstochowy. 11 Września.[1914] Dziewulscy postanowili jechać do Warszawy. 12 Września.[1914] Sobota. Deszcz. Zakładanie lampek i dzwonków w sieniach. Dziewulscy zostali. 13 Września [1914] Niedziela. Deszcz. 14 Września.[1914] Poniedziałek. Deszcz. Nic nowego. 15 Września.[1914] Wtorek. Rano deszcz, po obiedzie pogoda. Kopanie w ogrodzie. 16 Września.[1914] Jełowicki i Białkowski w Częstochowie. Rano pogoda. Popołudniu deszcze. 17 Września.[1914] Czwartek. Rano deszcz. Potym pogoda. Dziewulscy zdecydowali jechać. 18 Września.[1914] Piątek. Deszcz. Dziewulscy pojechali dorożką do Piotrkowa o 9-tej 30. Stamtąd dalej. 19 Września.[1914] Nic szczególnego. 20 Września.[1914] Niedziela. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie. 21 Września.[1914] Poniedziałek. Kopanie kartofli. Marysia i Białkowska z Kaziutkiem w Częstochowie. Niemiecka armja maszeruje przez Częstochowę. Zajęli koszary Bogusławskiego. 22 Września.[1914] Wtorek. Podczas obiadu przyjechał oficer niemiecki za kwaterami. Stanęło w Sabinowie kwaterą 4-ch oficerów i 70 koni, wszędzie rozlokowanych, gdzie się dało. Kopanie kartofli.
Lata 1914 – 191510 23 Września.[1914] Šroda. Cały dzień kopanie kartofli. Oficerowie jeździli po obiedzie do miasta. Wieczór spędzony z nimi. Ekierka. Projekty polowania. 24 Września.[1914] Czwartek. Wymarsz kwaterującego wojska. Drogą koło Sabinowa przeszło od Prus na Częstochowę z 10 tysięcy wojska, armat i taboru. Wieczorem znów kwaterunek 30 żołnierzy. Cały dzień kopanie kartofli. 25.Września.[1914] Piątek. Kopanie kartofli. Białkowscy projektują wyjazd do Warszawy. Odłożone. 26.Wrz.[1914] Sobota. W nocy przemarsz artylerji przez Częstochowę. 27.Wrz.[1914] Niedz. Deszcz. 28 Wrześn.[1914] Poniedz. Do obiadu kopanie kartofli. Popołudniu deszcz. Bronisław Białkowski (brat Antoniego) nocuje w Sabinowie. 29 Wrz.[1914] Wtorek. Kopanie kartofli. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie, jak zwykle pieszo. 30 Września.[1914] Šroda. Cały dzień kopanie i zwożenie kartofli. Zwieźli 42 korce. 1 Październik.[1914] Czwartek. Cały dzień kopanie kartofli. Niemcy wzięli 5 cnt siana, dali 12 m. 50 f. Przyjechali Dąbrowscy (Marjan i Marja). Kartofli zwieziono 50 korcy. 2 Paźdz.[1914] Dąbrowska zostaje w Sabinowie. Dąbrowski w Częstochowie w komisarjacie Leg. Jełowiccy pojechali do Częstochowy. Wojska niemieckie przeszły ku Warszawie. Został Landszturm. Rano deszcz. Po obiedzie zwieźli 29 korcy kartofli. 3/X[1914] Kopanie skończone. Wypłata. Uciekł osioł. 4/X[1914] Imieniny Dąbrowskiej. Rano przyszedł Dąbrowski. 5/X[1914] Poniedziałek. Zbieranie żołędzi. (p. Dąbrowska, Jaś, Kazio i Białkowski) i kukurydzy. Do Częstochowy przywożą rannych z pod Piotrkowa. 6/X[1914] dalsze zakładanie lampek elektrycznych przez Białkowskiego. Rybacki wziął pół korca kartofli, a do szpagaciarni 4 korce. 7/X[1914] Šroda. Zbieranie żołędzi. Po obiedzie poszukiwanie osła. Znalazł się na górnej Kawodrzy. 8/X[1914] Do Częstochowy przymaszerowało 300 Legjonistów. 9/X[1914] Piątek. Nic szczególnego. 10/X[1914] Niedziela.[Sobota] Z Komisarjatu Legjonów przyjechali po kartofle. Temi końmi przyjechali Dąbrowski i pani Poniatowska. Wieczorem odjechali z panią Dąbrowską, która pojechała do Warszawy. 11/X[1914] Sobota. [Niedziela] Białkowski chory na influencę. Rano był jego brat. 12/X[1914] Białkowski leży. 13/X[1914] Wtorek. Nic nowego. 14/X[1914] Šroda. Rano Białkowska i Jełowicki w Częstochowie. Białkowski jeszcze leży. 15/X[1914] Białkowski wstał. Kopanie buraków. 16/X[1914] Kopanie buraków. 17/X[1914] Sobota. Buraki. Wypłata ludzi.
Lata 1914 – 1915 11 18/X[1914] Niedziela. Šliczna pogada. Jełowiccy w Częstochowie. Kokardka na Legjony Polskie. 19/X[1914] Poniedz. Kopanie buraków. Pogoda. Ciepło. 20/X[1914] Skończone kopanie buraków. Zaczęta marchew. Chłopcy zwożą osłem buraki. 21/X[1914] Šroda. Skończyli kopać marchew. 22/X[1914] Jeszcze robota koło marchwi. Zwożenie osłem naci. 23/X[1914] Piątek. P. Białkowska i Jełowicki w Częstochowie. 24/X[1914] Sobota. Zbieranie kwiatów na nasienie. Wieczorem przebieranie grochu. 25/X[1914] Niedziela. Jełowiccy w Częstochowie. Pani Dąbrowska wróciła, nie mogąc dostać się do Warszawy. 26/X[1914] Sprowadzono 5 fur węgla do Sabinowa. 27/X[1914] Wtorek. Nic szczególnego. 28/X[1914] Šroda. Białkowski i Dąbrowska w Częstochowie. Wracają z Dąbrowskim. Palenia szerokich wagonów na stacji Handtke. 29/X[1914] Czwartek. Rano Dąbrowski i Białkowski do Częstochowy. Białkowski wrócił ze Stradomia, bo zabierali mężczyzn do budowania okopów pod Radomskiem. O 4-tej słychać wybuch dynamitowy. Na kolacji dwu młodych strzelców: Jan Pohoski i Stanisław Tor. (P. Białkowski mylnie zanotował – Michalski.) Przyjechali zamówić kartofle. 30/X[1914] Piątek. Wiadomość o zupełnym odwrocie Niemców z pod Warszawy. Był Bronisław Białkowski. W ogrodzie jesienne roboty. 31/X[1914] Sobota. Sztab niemiecki w Częstochowie. Kolej Piotrków-Radomsk zniszczona. 1/XI[1914] Niedziela. Jełowicka, Dąbrowska, Białkowski w Częstochowie. Powrót Strzelców z pod Warszawy. Treny Legjonów i Ułani Belliny zajmują koszary. Beliniacy śpiewają: „Jeszcze Polska nie zginęła”, przejeżdżając przez ulice. 2/XI[1914] Poniedz. W mieście gwałt i rwetes. Powrót armii niemieckiej. Treny, treny, treny wszędzie. Pierwsze wybuchy. 3/XI[1914] Wtorek. Częste wybuchy na Wiedeńskiej, w stronę Sosnowca. 4/XI[1914] Wybuchy w dalszym ciągu. Treny i parki artyleryjskie idą przez Dźbów i Brzeziny. Przychodzi młody Worc (?) z listem do pani Dąbrowskiej od męża. Komisarjat P.O.N. wyjeżdża do Galicji. Jełowicki w Częstochowie. Ciepło. 5/XI[1914] Czwartek. 30 furgonów niemieckich i 4-ch oficerów niemieckich kwateruje w Sabinowie. Ich ordynans skradł mydło, tytoń, szczotkę i koszulę. 6/XI[1914] Piątek. Rano odjazd kwaterującego trenu. Jełowicka i Białkowski pieszo w Częstochowie. 7/XI[1914] Wybuchy na kolei cały dzień. 8/XI[1914] Niedziela. Wybuchy i dalszy przemarsz trenów do Prus. 9/XI[1914] Odwrót Niemców zdaje się zupełny. Nawet ranni z „domu księcia” wywiezieni. 10/XI[1914] Wtorek. Cały dzień Niemcy zabierali siano i słomę. Marysia Jełowicka, Dąbrowska i Białkowski poszli na Stradom dla umówienia rzeźnika do zabicia wieprzka, któremu grozi rekwizycja niemiecka. Smutny szary dzień.
Lata 1914 – 191512 11/XI[1914] Šroda. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie pieszo. Ruch wojsk duży. Przygotowuje się obrona Częstochowy. NOTATKI MOJE [Odtąd notatki M.Dąbrowskiej] 12/XI[1914] Czwartek. P. Stanisław (Jeł.[owicki]) w Częstochowie. żołnierz niemiecki ukradł konia. 13/XI[1914] Piątek. Słychać dalekie armatnie strzały. Wieczorem łuna w stronie żarek. W domu jak codzień wieczorem przebieranie grochu. 14/XI[1914] Sobota. Słychać strzały armatnie w stronie Mstowa i Radomska. Wieczorem – łuny. Białkowski w Częstochowie. 15/XI[1914] Niedz. Obchodzimy imieniny p. Stanisława. Oboje Jełowiccy w Częstochowie. Przyszedł p. Br. Białkowski. Spacer do Dźbowa: gdzie stoi artylerja niemiecka. 16/XI[1914] Poniedz. Rano strzały. P. Stanisław chory. 17/XI[1914] Wtorek. Dzień pamiętny. O piątej Władek (podwórzowy) przyszedł budzić, że blisko strzelają. W istocie wyraźnie strzały słychać ze wszystkich stron do 4-tej popołudniu. Zaczęła się wielka bitwa na froncie Częstochowa-Kraków. Cały dzień drobny deszcz. 18/XI[1914] Šroda. Od 7-mej rano do drugiej w nocy bezustanny huk armat. Wieczór cichy i pogodny. Słychać tedy nawet kartaczownice i karabiny. Pożary. Reflektory zachodzą aż na Sabinów. Zimno. We dnie dżdżyk. 19/XI[1914] Czwartek. Wilgoć, śnieg, błoto, wieczorem przymrozek. Huk armat cały dzień. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie. 20/XI[1914] Piątek. Rano mróz. Potem ciepło. Cały dzień i noc bitwa. Marysia i ja w Kuźnicy we młynie. 21/XI[1914] Mróz. Słońce. Šlicznie. Armaty nie ustają dzień i noc. Dużo aeroplanów przelatuje nad Sabinowem. Chodzimy na wzgórze obserwować bitwę przez lornetkę. Widać tylko dymy. 22/XI[1914] Niedziela. Słaby mróz. Armaty łupią cały dzień. 23/XI[1914] Poniedz. Strzały armatnie do szóstej wieczór. Mróz kilkustopniowy. Wiatr silny. Zimno. P. Stanisław pieszo w Częstochowie. 24/XI[1914] Wtorek. Chłopcy się ślizgają; Przyszedł Tadzio Białkowski. Strzały cały dzień. – dalsze. Rano 9 stopni mrozu. 25/XI[1914] Šroda. Jeden stopień mrozu. Strzały dalekie i rzadkie. Zmniejsza się łażenie Niemców po rekwizycje. Moskale się cofnęli. W nocy ktoś ukradł wózek. 26/XI[1914] Czwartek. Strzały armatnie silne. P. Stanisław był w Częstochowie. Pogoda. Mróz. 27/XI[1914] Strzały dalekie i rzadkie. P. Białkowski w Częstochowie. Wieczorem przyszedł Marjan z dobremi wiadomościami. Był księżyc. Chodziłam akurat w stronę wjazdowej alei brzozowej i zobaczyłam go zdaleka jak szedł. Został ma się rozumieć na noc. 28/XI[1914] Sobota. Rano Marjan z p. Stanisławem poszli do Częstochowy. Od 3-ciej do 5-tej kanonada. 29/XI[1914] Niedziela. Rano strzały. Silny mróz i wiatr.
Lata 1914 – 1915 13 30/XI[1914] Poniedz. Od 2-giej do 4-tej kanonada. Niemcy zarekwirowali trzy krowy i zabili je na miejscu. Dali kwity. Władkowa strasznie im, niczym się nie krępując, wymyślała. Wieści o bitwie pod Łodzią. 1/XII[1914] Wtorek. Przymrozkowato. Słychać od czasu do czasu armatnie dalekie strzały. Jełowicki i Białkowski pieszo w Częstochowie. Wieczorem jak codzień przebieranie grochu. 2/XII[1914] Šroda. Silna kanonada cały dzień. Niemcy wzięli 2 krowy, jedna była Zająca. Zającowa wymyśla i przeklina im w oczy. 3/XII[1914] Czwartek. Ja i p. Stanisław w Częstochowie. Słychać dalekie strzały. Dzień piękny – coraz cieplej. 4/XII[1914] Pogoda ciepła. 5/XII[1914] Sobota. Dzień pogodny. Poraz pierwszy zupełna cisza. żadnych strzelanin. Konie woziły Niemcom słomę do koszar (za nawóz). 6/XII[1914] Niedziela. Przez Częstochowę przeszły w stronę Warszawy ciężkie austryjackie moździeże. Wogóle wszystko rusza się znów ku Warszawie. 7/XII[1914] Wiadomość o wzięciu Łodzi przez Niemców. (niesprawdzona). Znów popołudniu słychać armaty w stronie żarek i Rędzin. 8/XII[1914] Wtorek. Pięć stopni ciepła. Wiadomość o wzięciu Łodzi potwierdza się. Słychać strzały. 9/XII[1914] Šroda. Bardzo ciepło. Jełowicki i Białkowski w Częstochowie w sprawie kupna drutu na ogrodzenie sadu. Cały dzień wyjątkowo silny grzmot armat. 10/XII[1914] Czwartek. Huk armat daleki. Przyjechali Bociańscy (?) po kartofle. 11/XII[1914] Piątek. Wiadomość o skandalu w procesie Bispinga z „Kur.Warsz”. Cały dzień cisza. Wieczorem skończyliśmy przebierać groch. P. St. i Białk.[owski] w Częstochowie. 12/XII[1914] Cały dzień cisza. Bitwa oddaliła się już w sposób stanowczy. Rano Niemcy zabrali dwie krowy (jedną Šrednickiego). 13/XII[1914] Niedziela. Jestem pieszo w Częstochowie. Ciepło. Deszczyk. Chłopcy zaczynają pleść ozdoby na choinkę. Wiadomości o bombardowaniu Łowicza. 14/XII.[1914] Poniedz. Dzień ciepły i szary. Pan Białk.[owski] z Jasiem chodzili do Kuźnicy, pytać o szyby. Niema. Cisza. 15/XII[1914] Wtorek. Pan Białk.[owski] znaczy worki. Ja w Częstochowie. Widzenie z pp Chrzanowskimi [dwa słowa skreślone]. Urocza pani
Chrzanowska i jej prześliczny czteroletni Kazio. Dzień ciepły, słońce.
16/XII[1914] Šroda. Dzień ciepły bez słońca. Wiadomości żadnych. W mieście
widziano dużo jeńców rosyjskich. W domu znaczenie worków i ozdoby choinkowe.
17/XII[1914] Czwartek. Rano p. Stanisław i Białk.[owski] końmi w Częstochowie.
Wiadomości o odparciu Moskali od Krakowa i poza Włoszczowę.
18/XII[1914] Piątek. Jestem w Częstochowie. U Chrzanowskich. p. Białk.[owski]
i Marysia także w Częstochowie. Całe miasto zawalone austryackiemi trenami,
poruszającymi się w stronę Warszawy.
19/XII[1914] Sobota. Był Bronisław Białkowski.
20/XII[1914] Niedziela. P. Stanisław w Częstochowie. Wiadomość o powtórnym
wzięciu Piotrkowa przez Niemców.
Lata 1914 – 191514 21/XII[1914] Pada drobny deszcz. 22/XII[1914] Wtorek. Rano Stasiek (służący) zabrał się i o nic nikogo nie pytając – poszedł „własnemi drogami” do Koniecpola na święta. Przygotowania świąteczne. Pieczenie. 23/XII[1914] Šroda. Pan Stanisław na Wilji w Straży Ogniowej. Nocuje w Częstochowie. 24/XII[1914] Czwartek. Wilja. Rano wrócił p. Stanisław. Marysia nie przyjmuje do wiadomości i nie raczy zauważyć, że go nie było. Ale widać, że bardzo z tego cierpi. Chłopcy kleją ozdoby na choinkę. Ustawiamy choinkę na stole i ubieramy ją. Na szczycie biały orzeł... z piernika. Choinka ma być dla dzieci służby. Czekamy cały dzień Marjana, który nie zjawił się. Špiewamy kolendy. Dzieci służby dostają gwiazdkę. Siadamy do Wilji w siedem osób. Puste miejsce dla Marjana. 25/XII[1914] Piątek. Boże Narodzenie, święto i nic się nie robi. 26/XII[1914] Sobota. Jestem w Częstochowie pieszo. żadnej wiadomości od Marjana. 27/XII[1914] Wiadomości o zwycięstwach niemieckich, o wzięciu Łowicza. P. Stanisław w Częstochowie. 28-29/XII[1914] Nic szczególnego. Ważenie owsa (11 worków) i znaczenie worków. 30/XII[1914] Stasiek wrócił. Reprymenda. Zabawny chłopak. 31/XII[1914] Czwartek. Dzień mroźny, pogodny. Wieczorem spotykamy Nowy Rok. Piękna noc księżycowa. Niemcy walą na wiwat z karabinów w całej okolicy. Jesteśmy wszyscy dobrej myśli. Rok 1915. 1/I[1915] Piątek. Dzień ładny. Wszyscy w dobrych humorach. Špiewy patryotyczne przy choince. 2/I[1915] Dzień ładny, mroźny. P. Białkowski pieszo w Częstochowie. 3/I[1915] Pogoda fatalna. Šnieg, błoto, wiatr. Jestem w Częstochowie. Białkowscy to samo. Idziemy na „Betleem Polskie”. Wracamy wieczorem, prawie już pociemku. 4-5/I[1915] Pani Białkowska już zdrowa: ale p. Białkowski się położył. 6/I[1915] Šroda. Nic szczególnego. 7/I[1915] Czwartek. Rozebraliśmy dziś choinkę. P. Stanisław był w Częstochowie. Przywiózł mi drugi list od Marjana. (pierwszy – przed Nowym Rokiem). 8/I[1915] Pan Białkowski reperuje kłódkę. 9/I[1915] P. Stanisław i Białkowski w Częstochowie. P. Białkowski żywi projekt wyjazdu ich rodziny do Koniecpola. 10/I[1915] Niedziela. Dzień ciepły. Wieczorem przymrozek. 11/I[1915] Poniedziałek. Białkowski w Częstochowie. Popołudniu przyjechał z Jabłonkowa na Šląsku Marjan. Marysia leży. 12/I[1915] Marjan z p. Stanisławem do Częstochowy. 13/I[1915] Panowie rano w Częstochowie. Z projektowanej posady dla p. Białkowskiego nici. P. Stanisław nocuje w Częstochowie z powodu zebrania.
Lata 1914 – 1915 15 14/I[1915] P. Stanisław przywiózł worek mąki pszennej. Šnieg. Chłopcy Białkowscy i ja jeździliśmy saneczkami w osła. 15/I[1915] P. St. w Częstochowie. Zlewanie spirytusu do butelek. 16/I[1915] Pieczętowanie butelek ze spirytusem. 17/I[1915] Niedziela. Imieniny pana Białkowskiego. Jest jakiś ś-ty Antoni tego dnia. 18/I[1915] Poniedz. Przyjechał Marjan z Dąbrowy na stałe do Częstochowy, jako emisarjusz Departamentu Wojskowego N.K.N. Ten departament uważa się za niepodległościowy i przyzwoitszy od reszty N.K.N. 19/I[1915] Wtorek. Marjan jest w Sabinowie. 20/I[1915] Šroda. Przyszli na podwieczorek panowie Mońkowski i Nieziembło (znajomi Jełowickich). Marjan jest jeszcze. 21/I-22/I[1915] Marjan i Białkowski idą do Częstochowy, ja z nimi. Byłam na Rakowie. Nabożeństwo patryotyczne na Jasnej Górze. 23/I[1915] Sobota. Zaczęli zwozić drewniany płot. Marysia z Białkowskim i chłopcami mierzą ogród. 24/I[1915] Niedziela. Marjan odjechał. 25/I[1915] Poniedz. P. Stanisław w Częstochowie. Marysia leży. „Głos Ludu” zawieszony. 26/I[1915] Wtorek. Rano był dr Tomaszewski. Złajano posłańca z prywatnymi listami do Warszawy. Chłopcy się ślizgają. Marysia wstała. Fabrykowanie śliwowicy z suszonych śliwek. 27/I[1915] Šroda. P. Stanisław w Częstochowie na zebraniu. Nocuje tam. 28/I[1915] Czwartek. Znaczenie worków. Marjan przyjechał z Katowic. 28/I[1915] Piątek. P. Białkowski sporządza automatyczny zamykacz do furtki. Po obiedzie chodzi z Marysią do młyna do Kuźnicy w sprawie ospy. Marjan poszedł do Częstochowy. Wieczór mroźny, księżycowy, śliczny. Trochę śniegu. 30/I[1915] Sobota. Marjan przyszedł. 31/I[1915] Niedziela. Mróz i śnieg. Marjan i p. Stanisław pojechali do Częstochowy. 1/II[1915] Przyszedł Marjan. P. Białk.[owski] chodził do Częstochowy. 2/II[1915] Wtorek. Imieniny Marysi. Tort. 3 Luty.[1915] Šroda. Robota przy furtce. W Częstochowie był następca tronu austryackiego. 4-5-6-/II[1915] Robota przy furtce. W Częstochowie był Wilhelm II. 7/II[1915] Niedziela. Białkowscy w Częstochowie. Na obiedzie w Sabinowie Gustaw Daniłowski i Stanisław Toc. Wieczorami ustaliła się teraz na miejsce pasjansów – gra w karty. 8/II[1915] Poniedz. O 3-ciej 30 słychać bardzo silną eksplozję. Przyczyna nieustalona. 9/II[1915] P. Białkowski w dalszym ciągu majstruje furtkę. 10/II[1915] Šroda. P. Stanisław i p. Białkowski w Częstochowie na zebraniu kolejarzy. 11/II[1915] P. Stanisław wrócił dopiero dziś z Częstochowy. Był Tadzik Białkowski.
Lata 1914 – 191516 12/II[1915] Wyładunek węgla do komórki. Byli panowie Szymanowski i (?) na kolacji i kartach. 13/II[1915] Pani Białkowska dwoma nawrotami w Częstochowie. 14/II[1915] Był Marjan. 15/II[1915] Poniedziałek. Deszcz – słota. P. St. i Białk. w Częstochowie. 16/II[1915] Wtorek. P. Stanisław jeździł rano do lasu w Ostrowach po pierwszy transport słupków do ogrodzenia sadu. Przyszedł piechotą. Słupków 8 pięknych sosnowych przywieźli po obiedzie. 17/II[1915] Šroda popielcowa. Chłopcy Białkowscy z matką w Częstochowie na „klockach”. Popołudniu wymiary i obliczanie słupków. 18/II[1915] Czwartek. Pani Białkowska zaziębiona leży. P. Stanisław w Częstochowie. W mieście na słupach ogłoszenie o wyparciu Moskali z Prus Wschodnich i wzięciu 50 tysięcy do niewoli. Armja Sieversa rozbita. 19/II[1915] Piątek. Wawrzyn zaczął kopać dołki pod słupki. 20/II[1915] Sobota. P. Stanisław w Częstochowie na zebraniu zarządu kolei Herbskiej. Wieczorem przyszedł Marjan. 21/II[1915] Niedziela. Po obiedzie Marjan wrócił do Częstochowy. 22/II[1915] Poniedz. Pan Białkowski projektuje wejście do spółki sklepu spożywczego. 23/II[1915] P. Stanisław z Białkowskim w Częstochowie w sprawie sklepu spożywczego. Projekt upadł. 24/II[1915] Šroda. Poprawianie parkanu koło kurnika. Smarowanie słupków smołą. 25/II[1915] P. S. i p. Białk.[owski] w Częstochowie na zebraniu kolejarzy w sprawie pensji, które się wyczerpały. 26/II[1915] Piątek. Rano Zając zaczął stawianie słupków dokoła ogrodu. Do wieczora postawili dwadzieścia. Przyszedł Marjan. Austryacy wyparli Moskali z Bukowiny. 27/II[1915] Sobota. Šliczny, pogodny dzień. 28/II[1915] Niedziela. Zimny, wietrzny dzień. P. Stanisław rano w Częstochowie na zebraniu kolejarzy. Ja z Marjanem popołudniu pieszo do Częstochowy. Zebranie z Moszczeńską. 1/III[1915] Poniedziałek. P. Białk.[owski] i p. Stanisław rano w Częstochowie na zebraniu bezrobotnych kolejarzy herbskich. Popołudniu ja wracam z nimi. (nocowaliśmy z Marjanem u Chrzanowskich.) Ze mną jedzie do Sabinowa pani Poniatowska. Šnieg pada. Konie czekają na Stradomiu. 2/III[1915] Wtorek. Nie spałyśmy prawie całą noc, zagadawszy się z panią Zofją. Bardzo się zaprzyjaźniamy. Rano skręcanie drutu do sztangi (?) dla ciągnienia drutu siatkowego. Oglądanie starych czasopism zastępuje pasjansy i karty. Wesoło z panią Zofją. 3/III[1915] Šroda. Pan Stanisław, p. Białk.[owski], ja i pani Zofja w Częstochowie. Koni z Parzymiechów po panią Zofję nie było. Wracamy. Šnieg. Wiatr. Pani Zofja opowiada jak się jeździ bryką po ukraińskim błocie i że ona to bardzo lubi. 4/III[1915] Czwartek. Imieniny Kazia. Šnieg wali jak w styczniu. Coraz głębszy.
Lata 1914 – 1915 17 5/III[1915] Piątek. P. Białk.[owski] w Częstochowie. Koni z Parzymiechów jeszcze niema. (W Parzymiechach, mąż Poniatowskiej – obecnie żołnierz 1-go pułku Strzelców – był u Władysława Potockiego administratorem). 6/III[1915] Sobota. Mróz i śnieg wyżej kostek. Zawieja. Szykowanie sanek. Konie z Parzymiechów przyszły. Ja z panią Zofją jedziemy do Częstochowy. Z nią w cukierni. Podziwiam malowniczość jej aksamitnej lisiej szuby i wogóle całej jej drobnej, bardzo polskiej postaci. Pani Zofja wyjeżdża do Parzymiechów. Marjan i ja – do Sabinowa. Šnieżyca. 7/III[1915] Niedziela. Cudna śnieżna pogoda. Silny mróz. Sanna. 8/III.[1915] Poniedziałek. Marjan poszedł bardzo rano. Popołudniu fabrykujemy z p. Białkowskim tę oto książeczkę. Mróz, śnieg, pogoda. 9/III[1915] Wtorek. P. Stanisław i p. Białk.[owski] w Częstochowie. Ja kończę oprawiać książeczkę do zapisek. 10/III[1915] Šroda. Jedenaście stopni mrozu. Słońce. Idę do Częstochowy w Marysi futerku, baszłyku i trzewikach wysokich, bo sama nie mam ze sobą żadnego ciepłego ubrania. 11/III.[1915] P. Stanisław w Częstochowie. Niemcy zaczęli budowę baraków koło Herbskiej stacji. 12/III[1915] Piątek. Marjan zaziębiony leży. Zbliża się odwilż. Rano było dwu austryackich oficerów po świnie i kury. Nie dostali nic, a jak się potem okazało, byli bezprawnie. Wzięli krowę i świnie chłopom na Dźbowie. Niemiecka żandarmerja wdrożyła śledztwo. 13/III.[1915] Sobota. Marjan wstał. Ciepło, deszcz. Ja idę do Częstochowy na zebranie nauczycieli. 14/III[1915] Niedziela. Było dziewięciu (?) panów w Sabinowie na obiedzie. Pogoda fatalna. Marjan rano pojechał do Częstochowy i zaraz pojechał do Piotrkowa. Ja mam zebranie na Rakowie. Jeszcze zostaję w Częstochowie (nocuję zawsze u przemiłych Chrzanowskich). 15/III[1915] Poniedziałek. Pogoda fatalna. Šnieg nagwałt topnieje. Rano wracam do Sabinowa. Popołudniu przychodzi Marjan. 16/III[1915] Wtorek. Rano jedziemy końmi do Częstochowy: Marysia, p. Stanisław, p. Białkowski i ja. U Chrzanowskich poznaję Weychert-Szymanowską. Šwiętopełk zawraca nam głowę w sprawach chłopskich. Pan Stanisław nocuje w Częstochowie z powodu zebrania ziemian u niemieckiego naczelnika powiatu w sprawach rolniczych. Landrat obiecuje pożyczyć konie i pługi parowe do wiosennych robot. 17/III[1915] Šroda. Rano Szymanowska wyjeżdża do Dąbrowy. Ja z panem Stanisławem wracam do Sabinowa. Pogoda marcowa. Zaczęto naciągać siatkowy płot dokoła ogrodu. 18/III[1915] Czwartek. Przymrozkowato. Cały dzień robota przy naciąganiu siatkowego parkanu. 19/III[1915] Piątek. Przyszedł Marjan. P. Stanisław z chłopcami końmi w Częstochowie. 20/III[1915] Sobota. Leżę w łóżku. P. Stanisław i Marjan pojechali do Częstochowy i wrócili około 6-tej. Zimno.
Lata 1914 – 191518 21/III[1915] Prześliczny dzień wiosenny. 22/III[1915] Poniedziałek. Marjan pojechał do Częstochowy i Piotrkowa. Kończę ozdabiać książeczkę do zapisek. Osiem stopni ciepła. Pogoda. Wiosna. Sieje się w inspektach kapustę i inne warzywa. Buduje się w dalszym ciągu płot druciany. Zakłada się gniazda dla szpaków i dla bociana na topoli. Obrzuca się ziemią lodownię. Są już czajki, dzikie kaczki, skowronki, szpaki. 23/III[1915] Wtorek. Pierwszy raz rysuję na dworze. Wielkie przedwielkanocne pranie. Bielizna suszy się na ogrodzie. Przemyśl wzięty przez Austryaków. Piekarnie wojskowe wróciły do Częstochowy. P. St. był w mieście. 24/III[1915] Šroda. Wiosenna pogoda. Piecze się tort. Zrobiłam pierwszy raz w życiu wycinankę pod ów tort. 25/III[1915] Czwartek. Pogoda. Imieniny pani Białkowskiej. Kończę spisywać niniejsze notatki. Maluję już (nieczytelne). 26/III[1915] Piątek. Wicher i deszcz ze śniegiem. Wyjeżdżam z Sabinowa. (Spisano z notatek p. Białkowskiego i moich) Nim przejdę do notatek już całkiem moich własnych, mniej kronikarskich i bardziej refleksyjnych – parę słów wyjaśnienia o ludziach, o których się powyżej ciągle mówiło. Antoni Białkowski, szczupły małego wzrostu jegomość ze szpakowatą już wtedy bródką ciemną w klin, miał piękne niebieskie oczy i zatroskaną sympatyczną, uczciwą twarz. Był podobnie jak Stanisław Jełowicki, a nawet zdaje się dzięki St. Jełowickiemu, swemu ciotecznemu czy cioteczno-ciotecznemu bratu, kolejarzem na linji Częstochowa-Herby. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, stracił pracę, tak jak i Jełowicki, kierownik ruchu, i zamieszkał z rodziną u Jełowickich w ich pięciowłókowym folwarczku w Sabinowie, położony o pięć klm. od Częstochowy w stronie Dźbowa. Był to człowiek cichego serca, z jakimś poczuciem niższości, co sprawiało, że okazywał wszystkim aż przesadną uprzejmość, a w jego stosunku do St. Jełowickiego było coś z pokory protegowanego do protektora. Nie pamiętam już czy Białkowski był na kolei urzędnikiem, czy inżynierem, pamiętam tylko, że zręczność do wszelkich robót mechanicznych miał ogromną, a także i pomysłowość. Sabinów mnóstwo mu pod tym względem zawdzięczał. Był też pracowity jak mrówka, zaaferowany, ciągle szukający wyjścia ze swego bezrobotnego położenia, spełniający wszelkie domowe posługi około żony i dzieci, mimo że mieli służącą, która jednakże nie przypominam sobie, żeby coś kiedy robiła. Synowie jego: trzynastoletni wówczas Jaś i dziesięcioletni Kazio byli miłymi i grzecznymi chłopcami, chociaż każdy zupełnie inny. Jaś tęgi, rumiany, trochę pucołowaty, podobny do matki, był zuchem uczynnym, niezbyt chętnym do nauki, za to pierwszym do wszelkiego rodzaju robót fizycznych i zabaw na świeżym powietrzu. Kazio szczupły, mizerny o wąskiej twarzyczce i dużych niebieskich oczach był sensat i zanosił się na intelektualistę. Siedział w książkach, a przede wszystkiem był pieszczoch i mamin synek. Pani Białkowska niska tęgawa, urody pospolitej, ale wcale niepośledniej i przyjemnej, zachowywała się w Sabinowie z niewiadomych mi powodów, trochę jak księżna na wygnaniu.
Z pokoju, który na górze dworu we czworo zajmowali, wychodziła bodaj że tylko na
posiłki. Pozatym późno wstawała i wogóle często leżała w łóżku, choć wygląd miała
Lata 1914 – 1915 19 zdrowy i hoży. Mąż patrzył jej w oczy i tańczył koło niej jak nie wiem koło jakiego skarbu. We dwu razem z Jasiem obsługiwali ją i Kaziutka, byli całkiem na usługach tych dwojga. Pan Białkowski był orjentacji raczej prorosyjskiej. Oburzał się na Piłsudskiego, uważał całe jego przedsięwzięcie za dziecinne kładzenie palca w ogień i t.p. Nieraz kłóciłam się z nim zażarcie. Pamiętam z tych kłótni, jak raz wpadł w gniew na Wyspiańskiego z powodu wiersza, w którym są słowa: „O Boże, wielki Boże, ty nie znasz [trzy słowa skreślone] nas Polaków, Ty nie wiesz, czym być może straż nasza u Twych znaków”. „To są puste słowa – mówił p. Białkowski – Albo się nie wierzy w Boga, albo jeśli się wierzy, nie można takich głupstw mówić, że Bóg nie zna jakiegoś narodu, i że trzeba Mu go dopiero przedstawiać.” Mimowoli w duszy nie mogłam nie przyznać mu wtedy racji. Z moim mężem jednak się dosyć zaprzyjaźnił i to wpłynęło na złagodzenie jego sądów o akcji niepodległościowej Piłsudskiego. Człowiek ten już nie żyje. Czy żyje jego żona i co się dzieje z jej synami – nie wiem. Wiem, że mieszkali potym w Lublinie i ona już po śmierci męża raz mnie z dorastającym Kaziem w Warszawie odwiedziła. Więcej zaś o nich nigdy już nie słyszałam. P. Białkowski przywiązywał dużą wagę do swego pochodzenia i swego herbu czy przydomka „Biberstein”. Stanisław Jełowicki był z rodu o pańskich tradycjach i wyglądał na wielkiego pana. Był podobny do portretów Aleksandra Fredry, tylko piękniejszy, bardzo postawny, zgrabnie zbudowany, z t.zw. orlim nosem, z niezwykle przyjemnym uśmiechem i śmiejącymi się niedużymi orzechowymi oczyma. Miał opinję bon viveur’a, wykształcenia wielkiego nie otrzymał, z ziemi już jakoś był wyzuty, za młodu hulał i szalał, a kiedy moja cioteczna siostra, starsza odemnie o lat kilkanaście, go poznała i zakochała się w nim na zabój, był już czterdziestoletnim blisko
kawalerem i urzędnikiem na kolei bodajże Petersburskiej w Warszawie. Z Marysią
Leszczyńską ożenił się może trochę i dla posagu, który nie był wielkim, ale zawsze
wystarczył na kupienie owego Sabinowa, a młody pan był goły. Ale może też i trochę
wzruszony był jej wielkim zakochaniem. Ich wzajemny stosunek był zupełnie
odwrotny niż u państwa Białkowskich. Uwielbiany Stach był panem i władcą –
zresztą dobrotliwym i do żony szczerze przywiązanym – ona zaś patrzyła mu w oczy
i żyła tylko tym, żeby go kochać i żeby mu we wszystkim dogadzać. Marysia
Jełowicka była prawa, uczynna, bezinteresowna, nieładna, ale o prześlicznych
czarnych oczach i zniewalającym uśmiechu. Usposobienia była bardzo milczącego,
ale łagodnego i przyjacielskiego. O swoim Stachu nigdy wogóle nie
rozmawiała i czuło się, że to jest jak milczenie o wielkiej i nietykalnej świętości.
Błędów jego, jeśli jakie były (o czym dużo zawsze miała do powiedzenia jej siostra
i razem antyteza – Stella Dziewulska) Marysia nie raczyła zauważać. Jeśli cierpiała
kiedy, to on napewno nigdy nic o tym nie wiedział. Zdawała się drżeć wiecznie, żeby
go czymś nie urazić i nie zrazić, słała mu poprostu drogę życia kwiatami, jakie tylko
mogła znaleść w swych skromnych duchowych, fizycznych i materjalnych
możliwościach. Raz tylko zachodziła w ciążę. Dziecko urodziło się nieżywe, a ona
tak chorowała, że mało nie umarła. Według relacji Stelli wszystko to przybrało taki
obrót wskutek jakoby wenerycznej choroby Jełowickiego. Dom ich był przyjemny
i gościnny. Jełowicki zapisał się b. miło w naszej pamięci, kiedy w Częstochowie,
spotkawszy mnie z Marjanem w restauracji, publicznie do nas podszedł, jadł z nami
Lata 1914 – 191520 i zabrał nas zaraz do Sabinowa. A było to wtedy, kiedy wszyscy prawie Częstochowianie, bojąc się powrotu Moskali, uciekali od Legjonistów, jak djabeł od święconej wody. Jełowicki miał jeszcze z roku 1905-go (był wtedy sympatykiem P.P.S.) opinię człowieka odważnego. Umarł w październiku, roku 1917 na serce, mając lat 52. Marysia po jego śmierci, zaczęła prowadzić żywot zupełnie zakonny, popadła w pewnego rodzaju mistykę, nigdy nie należąc do ludzi i do świata za bardzo – skończyła się dla nich zupełnie. Ostatnie lata [trzy słowa skreślone] życia była ciężko sparaliżowana, kilka lat przeleżała w łóżku, bądź w Warszawie i Lublinie u Dziewulskich, bądź w Częstochowie, dokąd, sprzedawszy Sabinów Kasie Chorych na sanatorjum dla dzieci, przeniosła się, aby być bliżej grobu męża. Umarła w ciężkich męczarniach w roku 1936, o ile mnie pamięć nie myli. Z moich późniejszych przyjaciół znali Jełowickich dr Przemysław Rudzki i dr Zofja G.[arlicka]. A z przyjaciół młodości – Nela Samotyhowa, która była nawet z Jełowickimi spowinowacona, gdyż jej pierwszy mąż, Zdzisław Jełowicki (umarł w Brazylji) był stryjecznym bratem Stanisława. (Warszawa, w styczniu 1942) Dodatek do raptularzyka sierpień 1914 – marzec 1915. Aby zakończyć ostatecznie z notatkami raptularzyka sierpień-marzec 1914-15 opiszę jeszcze moją podróż ku Warszawie w październiku 1914-go ręku. Odnosi się to do tego mojego wyjazdu z Sabinowa, który p. Białkowski zanotował pod datą 10 października. Wyjazd nastąpił niespodzianie, gdyż początkowo Marjan ani słyszeć nie chciał, bym narażała się na tę ryzykowną podróż, mimo że z Warszawy do Częstochowy przybyłam bez szwanku i bez żadnego narażania się. (Ową podróż z Warszawy opisałam w szkicu p.t. „Poczta Zaraniarska”, drukowanym swego czasu w „Polsce Zbrojnej”. Miałam sobie wtedy powierzoną przez warszawskich „Zaraniarzy” (ludowców) misję zorganizowania włościańskiej poczty etapowej dla przemycania „bibuły” niepodległościowej z Krakowa do Warszawy. Poczta owa, jak się w wiele lat później dowiedziałam, pomimo przecięcia jej etapów linią frontu, funkcjonowała przez pół roku przeszło.). Chociaż z różnych względów miałam chęć powrócić do Warszawy, ale jeszcze bardziej pragnęłam pozostać z Marjanem, te też uległam w końcu jego perswazjom. Wytworzyły się jednak okoliczności, które zmieniły postawę Marjana wobec sprawy mojego wyjazdu. Mianowicie ob. Aleksandra Szczerbińska (późniejsza Piłsudska) zwróciła się do niego z wiadomością, że z rozkazu Komendanta trzeba natychmiast z pewnymi zleceniami wyruszyć do Warszawy. Jadą już w tym celu dwie inne „niewiasty”, ale że przejście frontu nie jest już teraz takie łatwe – należy dla pewności wysłać trzecią. Ponieważ Marjan wspominał jej był, że ja się wybieram do Warszawy, zapytała, czy bym [dwa słowa skreślone] nie przyjęła tego zlecenia. Pojmowaliśmy wtedy naszą służbę bardzo serjo, a choć ja zawsze i wszędzie byłam tylko „luzakiem” i dyletantem, przecie chciałam się do czegobądź przydać, a dla Marjana rozkaz Komendanta był świętym. To też zakomunikował mi życzenie p. Aleksandry, ja natychmiast i bez wahania się zgodziłam, a on nie śmiał się już sprzeciwiać. Dla zapoznania się z t.zw. obywatelką Olą, spotkaliśmy się z nią w cukierni w Częstochowie. O rzeczy
Lata 1914 – 1915 21 właściwej wtedy się jednak nie mówiło, była w tej cukierni i Zośka Poniatowska i wtedy to powzięła swe zabawne uczucie zazdrości o domniemaną konieczność zakochania się p. Juliusza w nieznanej mu zupełnie pani Oli. Co do mnie, choć z wyglądu p. Ola mi się raczej podobała, [kilka słów skreślonych] nużyła mnie trochę jej słaba ekspresja słowna i zastępowanie brakujących zwrotów często powtarzanym słówkiem „wiecie... wiecie”. Zlecenie otrzymałam dopiero w Piotrkowie o zmierzchu w jakimś prawie ciemnym pokoju, po którym jak głębszy cień śród cienia słaniała się wiotka i wysmukła postać p. Oli. Pamiętam, że mówiła o Komendancie – obywatel Mieczysław. Zlecenie, które otrzymałam, było do Komendy Związku Walki Czynnej, na ręce kogoś, czyjego ani adresu ani pseudonimu już nie pamiętam. Brzmiało w sposób następujący. Przy wycofywaniu się Moskali z Warszawy o ile możności przeszkodzić wysadzeniu mostów – natychmiast po wycofaniu się Moskali a przed wkroczeniem Niemców obsadzić wszystkie gmachy urzędowe i postawić przy nich polską wartę. Pilność tego zlecenia wynikała z absolutnej wówczas pewności sztabu Piłsudskiego o pozytywnym wyniku wielkiego marszu Hindenburga na Warszawę. Oczywiście otrzymałam i jakieś hasło, którego też nie pamiętam. Prócz tego ob. Ola wręczyła mi sto rubli na koszta podróży. Z Piotrkowa wyjechałam najętą dorożką, która mnie dowiozła do wsi Glinnik nad Pilicą. Niedaleko tej wsi koło jakiegoś mostku nad strugą zatrzymał mnie patrol niemiecki i kazał zawracać. Pokazałam mu przepustkę, którą otrzymałam była od Stanisława Downarowicza (brata Medarda), jednego z dygnitarzy N.K.N. Była to austryacka przepustka wywiadowcza, upoważniająca do przekraczania nawet linii frontu. Departament Wojs. N.K.N. w jakiś sposób zwędził cały zasób takich przepustek dowództwa „twierdzy krakowskiej”. Używało się ich dla ludzi nic wspólnego z żadnym wywiadem nie mających, gdy w celach politycznych wyjeżdżali na teren okupacji niemieckiej, nie honorującej oczywiście żadnych przepustek N.K.N., ani wogóle żadnych polskich (przynajmniej napoczątku, bo potym się to zmieniło). Ujrzawszy malusieńki karteluszek z pieczęcią „Festung Krakau” i nie wiem już jakim tam innym znakiem, Niemiec machnął ręką i pozwolił mi dalej jechać, a ja choć i odetchnęłam, pokonawszy tę przeszkodę, ale mi było wstyd nawet przed Niemcem uchodzić bodaj przez mgnienie za wywiadowczynię. Miałam bowiem i mam przez całe życie nieprzemożną odrazę do samego słowa „wywiad”, nawet kiedy je opromienia t.zw. bohaterstwo. W Glinniku odprawiłam u skraju wsi dorożkarza i pieszo już doszłam do znajomego gospodarza Šwiderka, gdzie przed trzema tygodniami ustanowiony został etap organizowanej przez mnie tajnej poczty. Młody Šwiderek, o ile mnie pamięć nie myli – Stach, uczeń szkoły rolniczej w Sokołówku, i jego siostra, także świeżo wyszła z podobnej szkoły, przyjęli mnie serdecznie, wypytując o Strzelców i całą robotę niepodległościową. Natomiast ich starzy rodzice patrzyli na mnie z pod oka, niekontenci, że dzieci wdają się w jakieś sekretne i niebezpieczne sprawy. Nazajutrz młody odwiózł mnie do jednej z wiosek, poznanych w poprzedniej podróży, ale do której, to nie pamiętam – możliwe, że do Rognowa. Wyjechaliśmy skoro świt, wózek toczył się po mszystych miękich duchtach olbrzymich lasów liściastych, t.zw. „carskich” lasów, należących do Spały. Wstawał cudowny, pogodny ranek. Mijając młode zagaje, widzieliśmy gdzieniegdzie,