alex219997

  • Dokumenty98
  • Odsłony22 343
  • Obserwuję8
  • Rozmiar dokumentów197.1 MB
  • Ilość pobrań9 436

woolf virginia - orlando

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :903.5 KB
Rozszerzenie:pdf

woolf virginia - orlando.pdf

alex219997 EBooki
Użytkownik alex219997 wgrał ten materiał 6 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 90 stron)

[to jedna z moich ukochanych ksi e k , a poniewa nie ma jej nigdzie w ksi g arni poszed e mąż ż ę ł kiedy do biblioteki, po yczy e m i w pocie czo a – oj nie! Wcale nie mam za du o wolnego czasu! –ś ż ł ł ż zeskanowa e mł A teraz, poniewa jest bittorrent i poniewa po ci g a e m mnóstwo fajnych ksi e k – dok adam też ż ś ą ł ąż ł ż co od siebie.ś Namawiam wszystkich by te si troch postarali i wrzucili co do sieci. Bo tak w a n i e, cegie każ ę ę ś ł ś ł po cegie ce, non- profit, dzi ki nam, powstaje ta zajebista rzecz, jak jest internet. Mi egoł ę ą ł czytania, przepraszam za literówki etc – nie mia e m czasu tego poprawia , wa n e, e da sił ć ż ż ę przeczyta – arcadio]ć Virginia Woolf – Orlando ---------------------------- Dla V. Sackville- West PODZI K O W A NIAĘ W napisaniu tej ksi k i dopomogli mi liczni przyjaciele. Wielu z nich ju nie yje, a ichąż ż ż nazwiska owiane s tak s aw , e ledwie miem je wymieni , a ponadto odbiorca nie mo e bezą ą ł ą ż ś ć ż ko c a czyta , a ja bez ko c a pisa o wiekuiń ć ń ć stym d ugu, jaki zaci g n a m wobec Daniela Defoe, Sirł ą ęł Thomasa Browne'a, Sterne'a, Sir Waltera Scotta, Lorda Macaulaya, Emily Bronte, De Quinceya i Waltera Patera by wymieni tych, którzy pierwsi przychodz mi do g owy. Inni, cho na swójć ą ł ć sposób nie ust p uj s aw wy ej wymieę ą ł ą ż nionym, jeszcze yj , co czyni ich mniej gro ny mi. Szczeż ą ź - góln wdzi cz no winna jestem Mr C. P. Sangerowi, bez którego wiedzy na temat prawaą ę ść w asno c i ksi k a ta nigdy by nie powsta a. Rozleg a i nietuzinkowa erudycja Mr Sydł ś ąż ł ł neya Turnera ocali a mnie, mam nadziej , od palni ci a ał ę ę ż osnych byków. Mia am przywilej - ja jedyna potrafił ł ę oceni jak ogromnie cenny - skorzystania ze znajomo ci j zyka chi s kiego Mr Arthura Waleya.ć ś ę ń Madame Lopokova (Mrs J. M. Keynes) zechcia a poprawi mój rosyjski. Nieł ć zrównanej sympatii i wyobra n i Mr Rogera Fry'a zawdziź ęczam ca e moje skromne rozumienie sztuki malarskiej. Wł innej dziedzinie skorzysta a m, mam nadziej , na wnikł ę liwej, cho surowej krytyce megoć siostrze c a , Mr Juliana Bena. Waloru niestrudzonych bada Miss M. K. Snowdon w archiwachń ń Harrogate i Cheltenham nie umniejsza ich ca łkowita nieskuteczno . Inni przyjaciele pomogli miść na zbyt rozmaite sposoby, by je tutaj wyszczególni . Niechaj zatemć wolno mi b dzie ograniczy si do nast p uj c y c h osób: Mr Angus Davidson; Mrs Cartwright;ę ć ę ę ą Miss Janet Case; Lord Berbers (którego znajomo el bieta s k i ej muzyki okaza a siść ż ń ł ę nieoceniona); Mr Francis Birrell; mój brat, Doktor Ad rian Stephen; Mr F. L. Lucas; Mr i Mrs Desmond Maccart hy; ten najbardziej inspiruj c y z krytyków, mój siostrzeniec, Mr Clive Bell; Mrą G. H. Rylands; Lady Colefax; Miss Nenie Boxall; Mr J. M. Keynes; Mr Hugh Walpole; Miss Violet Dickinson; Wielebny Edward Sackville- West; Mr i Mrs St. John Hutchinson; Mr Duncan Grant; Mr i Mrs Stephen Tom lin; Lady i Mr Ottoline Morrell; moja te ciowa, Mrs Sidney Woolf; Mr Osbertaś Sitwella; Madame Jacques Raverat; pu łkownik Cory Bell; Miss Valerie Taylor; Mr J. T. Sheppard; Mr i Mrs T. S. Eliot; Miss Ethel Sands; Miss Nan Hudson; mój siostrzeniec Mr Quentin Bell (z dawna ceniony wspó ł pracownik literacki); Mr Raymond Mortimer; Lady Gerald Wellesley; Mr Lytton~ Strachey; wicehrabim Cecil; Miss Hope Mirrlees; Mr E. M. Forster; Wielebny Harold Nicol son; i moja siostra, Vanessa Bell - nie mo e my jednak dopu ci , by lista sta a si zbyt d uga,ż ś ć ł ę ł a prócz tego ju jest nazbyt szumna. Bowiem cho mnie nazwiska te przywodz na pamiż ć ą ęć najmilsze prze ycia, w czytelniku niechybnie rozż budz oczekiwania, których ksi k a w a d n eją ąż ż mierze spe ni nie mo e. Zako c z wi c podzi k ow aniami wobec urz d nił ć ż ń ę ę ę ę ków British Museum i Archiwum Narodowego za ich yż czliwo ; wobec mej siostrzenicy Angeliki Bell za przys uść ł g , którę ą tylko ona mog a mi wyrz d zi , jak równie wobec mego m a za cierpliwo , z jak nieodmiennieł ą ć ż ęż ść ą pomaga mi w badaniach i za g b o k wiedz historyczn , której te stroł łę ą ę ą nice zawdzi c z aj caę ą łą wiarygodno , do jakiej mog preść ą tendowa . Nareszcie podzi k o wa a by m, gdybym nie zgubi ać ę ł ł jego nazwiska i adresu, pewnemu d e ntelmenowi z Ameryki, który dobrowolnie, z czystegoż umi owania wiedzy, zwróci moj uwag na b d y w przestankowaniu, botanice, entomoł ł ą ę łę logii, geografii i chronologii mych poprzednich dzie ; mam nadziej , e i tym razem nie odmówi mił ę ż swych us ug.ł I

By - bowiem jego p e nie pozostawia a a d nych w tł ł ć ł ż ą pliwo ci, aczkolwiek ówczesna modaś wcale jej nie pod kre l a a - w trakcie szlachtowania g owy Maura, która ko ysa a si zwieszona z krokwi. Przybra aś ł ł ł ł ę ł kolor, jak rów nie , w przybli e niu, kszta t pi ki, wy c zywszy zapad e poż ż ł ł łą ł liczki i kosmki zmierzwionych, wysch ych w osów. Ojciec Orlanda, a mo e dziadek, str c i j z barkówł ł ż ą ł ą ogromnego po ganina, który wy oni si z nag a przy ksi y c u po ród barł ł ę ł ęż ś barzy s kich pól Afryki.ń Teraz ko ysa a si , powoli, bez ustanku, w podmuchu, który niestrudzenie wietrzy poddał ł ę ł sze olbrzymiego domu szlachcica poganobójcy. Antenaci Orlanda je dzili po polach z otog owiu, po poź ł ł lach kamienistych, po polach nawadnianych obcymi rzeka mi, i nastr c ali wiele g ów rozmaitych ma ci, by przywie je ią ł ś źć podwiesi na krokwiach. Orlando poprzysi g sobie pój w ich lady. Ale e mia tylko szesna c ieć ą ł ść ś ż ł ś lat, za ma o, by cwa owa po Afryce czy Francji, wymyka si od tował ł ć ł ę rzystwa matki i pawi w ogrodzie, by pój na poddasze, gdzie d g a i pru powietrze po yskuj c y m brzeszczotem.ść ź ł ł ł ą Zdarza o mu si przeci sznur, a gdy czaszka spada a z osł ę ąć ł ł kotem na pod og , po rycerskuł ę podwi zywa j na powrót ju poza zasi giem klingi, tak e wróg z triumfem szczerzy na z byą ł ą ż ę ż ł ń ę przez spierzch e, czarne wargi. Czaszka buja a si tam i z powrotem, bowiem dom, w którymł ł ę mieszka na podł daszu, by tak olbrzymi, e wiatr zda si wzi go we w ał ż ł ę ąć ł danie, dmi c raz z tej,ą raz z tamtej strony, czy to zim , cą r latem. Zielony arras z my liwymi falowa bez ustanku. Anś ł tenaci Orlanda byli szlachcicami, odk dą pojawili si na wiecie. Wyp yn l i z pó nocnej mg y w koronetach na g oę ś ł ę ł ł ł wach. Czy pasma cienia iż ó t e ka u e nakrapiaj c e pod og nie by y dzie em s o c a , które wpada o przez witra z olż ł ł ż ą ł ę ł ł ł ń ł ż - brzymim herbem rodowym? Orlando sk p a ny by w ó cieą ł ż ł niu herbowego lamparta. Gdy po o ył ż ł d o na parapecie, by rozewrze okiennice, natychmiast, jak skrzyde ko motyla, zabarwi a si nał ń ć ł ł ę czerwono, niebiesko i ó t o. Ci, którzy znajż ł duj upodobanie w symbolach i ich rozszyfrowywaniu,ą ze chc mo e zauwa y , e cho kszta tne nogi, wypr o n y tors i krzepkie ramiona ozdobione by yą ż ż ć ż ć ł ęż ł rozmaitymi odcie niami herbowego wiat a, twarz Orlanda, który wypchn po ówki okna,ś ł ął ł o wietla o jedynie s o c e . Trudno by oby znaś ł ł ń ł le twarz szczersz , wznio l ejsz . Szcz l i w a matka,źć ą ś ą ęś która go powi a, jeszcze szcz l i w szy biograf, który ywot jego spisuje! Ni ona nie zaznał ęś ż strapienia, ni on nie b dzie si ucieka do pomocy powie ciopisarza czy poety. Pod y od czynu doę ę ł ś ąż czynu, od zaszczytu do zaszczytu, od urz d u do urz d u , a za nim ywotopis, a dotr tam, gdzieę ę ż ż ą spe nione zostan ich najwy sze aspiracje. Wystarczy o spojrze na Orlanda, by wiedzie , e nał ą ż ł ć ć ż tak w a n i e miar zosta skroą ł ś ę ł jony. Rumie c e jego policzków porasta brzoskwiniowy meń ł szek. Meszek na górnej wardze nieledwie by g s tszy ani eli na policzkach. Usta by y krótkie i niecoł ę ż ł naci g ni t e na z by, które biela y ol niewaj c o jak migda y. Szpiczasty nos sterą ę ę ł ś ą ł cza krótko ił w z o w ato. W osy mia ciemne, uszy drobne, ci l e przyleg e do g owy. Szkoda, e nie mo n aę ł ł ł ś ś ł ł ż ż zako c zy tego inwentarza m odzie c z ej urody, nie wspomniawszy o czole i oczach! Szkoda, eń ć ł ń ż ludzie rzadko rodz si .pozą ę bawieni tych przymiotów, bowiem gdy tylko spojrzymy na stoj c e goą przy oknie Orlanda, musimy przyzna , e mia oczy jak fio ki na deszczu, tak wielkie, i zdawa ać ż ł ł ż ł si je rozsadza woda; e czo o, pomi d zy medalionami skroni, wysklepione by o jak marmurowaę ć ż ł ę ł kopu a. Skoro tylko spojł rzymy na oczy i czo o, takie zaraz wy piewujemy rapsody.ł ś 8 Skoro tylko spojrzymy na oczy i czo o, musimy przyzna si do tysi cy nieprzyjemnych sprawek,ł ć ę ę które dobry ywoż topis stawia sobie za cel pomin . Niektóre widoki go nieąć pokoi y, cho b y widokł ć jego matki, bardzo urodziwej damy ubranej na zielono, która sz a nakarmi pawie, chc c zd ył ć ą ąż ć przed Twitchett, sw ochmistrzyni ; inne widoki, jak ptaki i drzewa, wzrusza y go, jeszcze inne,ą ą ł jak wieczorne niebo i zlatuj c e si gawrony, budzi y w nim umi owanie mierci. Pn c si poą ę ł ł ś ą ę kr c o nych schodach do jego mózgu - bardzo przestronnego - wszystkie te widoki, jak równieę ż odg osy ogrodu, kucie m otem, r b a nie drew, wszczyna y ow goł ł ą ł ą nitw i zam t nami t n o c i ię ę ę ś uczu , tak nienawistne ka d e m u dobremu ywotopisowi. Lecz by si d u e j nie rozwodzi -ć ż ż ę ł ż ć Orlando powoli opu ci g ow na barki, zasiad do sto u, po czym, machinalnym gestem cz owiekaś ł ł ę ł ł ł przyzwyczajone go o tej porze zawsze do tej samej czynno ci, wyj manuś ął skrypt zatytu owany:ł fEthelbert, tragedia w pi ciu aktachę i zamoczy stare, zbrudzone g sie pióro w inkau cie.ł ę ś Wkrótce zape ni dziesi i wi c ej stronic poezj . Pisa stylem p ynnym, lecz oderwanym.ł ł ęć ę ą ł ł Bohaterami jego dramatu by y: Wyst p e k, Zbrodnia, N dz a. Królowie i królowe rzł ę ę ądzi y trudnymił pa s t w a mi; gn bi y ich pod e zmowy, przeń ę ł ł pe nia y szlachetne uczucia. S owa mia y kszta t,ł ł ł ł ł jakiego nigdy nie przybiera y w jego w asnych ustach, lecz znamioł ł nowa a je godna podziwuł

p ynno i s odycz, zwa ywszy, i nie uko czy jeszcze siedemnastu lat, a szesnaste stulecie nieł ść ł ż ż ń ł dobieg o jeszcze kresu. Nareszcie od o y pióro. Opisył ł ż ł wa , jak wszyscy m odzi poeci odł ł niepami tnych czasów, natur , a dla wiernego oddania pewnego odcienia zieleni spojrza na rzeczę ę ł sam (w czym wykaza wi ksz od innych mia o ), za któr pos u y mu w tym wypadku krzewą ł ę ą ś ł ść ą ł ż ł lau rowy pod oknem. Co uczyniwszy, oczywi cie nie móg ju dalej pisa . Ziele w naturze to jednaś ł ż ć ń sprawa, ziele w poń ezji - inna. Natura i pisanie zdaj si ywi do siebie wroą ę ż ć dzone anse; pozna jeć ze sob , a rozszarpi si na strz py. Odcie zieleni, który ujrza Orlando, zepsu mu rym i zak ócią ą ę ę ń ł ł ł ł 9 I metrum. Ponadto natura umie p ata figle. Wystarczy spojł ć rze za okno na pszczo y po ródć ł ś kwiatów, na ziewaj cego psa, na zachod ce s o ce, wystarczy pomy le „Ile jeszcze ujrzą ą ł ń ś ć ę zachodz cych s o c" i tak dalej, i tak dalej (my l owa jest zbyt dobrze znana, by warto by o si nadą ł ń ś ł ę ni rozwodzi ), a cz owiek wypuszcza z r ki pióro, bierze p aszcz, rusza do drzwi i zawadza stopą ć ł ę ł ą o malowan komod . Orlando by bowiem cokolwiek fajt ap .ą ę ł ł ą Baczy , by z nikim si nie spotka . cie k nadchodzi Stubbs, ogrodnik. Orlando poczeka zał ę ć Ś ż ą ł ł drzewem, a przejż dzie. Wymkn si z ogrodu ma furtk w murze. Omin wszystkie stajnie,ął ę łą ą ął psiarnie, browary, stolarnie, budynki, gdzie wytapia si ojowe wiece, szlachtuje wo y, kuje koę ł ś ł nie, szyje kaftany - bowiem folwark by istnym miastem ludnym od m czyzn zaprz tni tych swymł ęż ą ę rzemios emł i niepostrze enie wydosta si na paprotn cie k wiod c pod gór przez park.ż ł ę ą ś ż ę ą ą ę Pomi dzy pewnymi przymiotami istę nieje by mo e pokrewie stwo; jeden poci ga za sob drugi.ć ż ń ą ą ywotopis winien w tym miejscu zwróci uwag , e nieŻ ć ę ż zgrabno ci cz sto towarzyszy umi owanieś ę ł samotno ci. Orś lando, który potkn si o komod , uwielbia ustronia, rozął ę ę ł leg e widoki, rozkoszował ł si poczuciem, e jest zawsze i zawsze, i zawsze sam.ę ż Po d ugim milczeniu westchn l zatem nareszcie „Jestem sam", po raz pierwszy w tej relacjił ą otwieraj c usta. Bardzo szybko przebrn przez paprocie i g ogi na szczyt wzgórza, p osz c sarny ią ął ł ł ą dzikie ptactwo, a dotar w miejsce zwież ł ń czone pojedynczym d bem. Wzniesienie by o bardzo wyę ł - sokie, tak wysokie, e w dole wida by o dziewi tna cie hrabstw angielskich, w s oneczne dniż ć ł ę ś ł trzydzie ci, a przy bardzo dobrej pogodzie nawet czterdzie ci. Czasem zoczy kana La Manche,ś ś ł ł fal napieraj c na fal . Wida by o rzeki i suę ą ą ę ć ł n ce po nich statki spacerowe; i ruszaj ce w morzeą ą galeony; i armady spowite dymem, z którego dobywa si t py grzmot wystrza ów z dzia ; ił ę ę ł ł nadbrze ne warownie; i zamki po ród k. Ówdzie widnia a wie a stra nicza; ówdzie twierdza; toż ś łą ł ż ż znowu pot ny dwór podobny siedzibie ojca Orlanda, skuęż piony w sobie jak miasto w dolinie, okolony murami. Na wschodzie wzbija y si wie e Londynu i dymy miasta; a na samymł ę ż widnokr gu, gdy nie bru dzi wiatr, skalisty wierzchoę ź ł ek i z bate zbocza Snowdonu pi trzy y sił ę ę ł ę po ród chmur. Przez chwil Orlando sta i liczy , patrzy , rozpoznawa . To dom ojca, to wuja.ś ę ł ł ł ł W a cicielk tych trzech wielkich wie yc po ród drzew jest jego ciotka. Nale a o do nichł ś ą ż ś ż ł wrzosowi sko i las, ba ant i sarna, lis, borsuk i motyl.ż Westchn g boko i cisn si - w jego ruchach by a raptowno , która usprawiedliwia toął łę ął ę ł ść s owo - na ziemi u stóp d bu. Uwielbia , mimo ca ej tej ulotno ci lata, czu pod sob kr gos upł ę ę ł ł ś ć ą ę ł ziemi; za taki bowiem wzi twardy koął rze d bu; b d te , jako e obraz nast powa po obrazie, zań ę ą ź ż ż ę ł grzbiet wielkiego konia, na którym jecha ; lub za pochył lony na burt statek - w istocie zaę cokolwiek, co by o twarde, czu bowiem potrzeb przytwierdzenia do czego swego w tpi cegoł ł ę ś ą ą serca; serca, które szarpa o jego piersi ; przez które ka dego wieczoru o tej porze, gdy szed nał ą ż ł spa cer, zdawa y si p yn wonne, mi osne strumienie. Uwi za je do d bu, a gdy tak le a ,ł ę ł ąć ł ą ł ę ż ł stopniowo usta o trzepotanie w nim samym i naokó ; listki wisia y niewzruszone, sarnył ł ł przystan y; blade letnie chmury zamar y; jego ko czyny przywar y ci ko ku ziemi. Le a takęł ł ń ł ęż ż ł spokojnie, e o mież ś lone sarny z czasem podesz y bli ej, gawrony zatacza y nad nim ko a, jaskó kił ż ł ł ł nurkowa y i wirowa y, przemkn a wa ka, jakby ca a p odno i mi osne poczynania natury utka ył ł ęł ż ł ł ść ł ł si w sie wokó jego cia a.ę ć ł ł Po mniej wi cej godzinie - s o ce spiesznie zachodzię ł ń o, bia e chmury poczerwienia y, wzgórzał ł ł sta y si ftoletoł ę we, lasy purpurowe, doliny czarne - zagra a tr bka. Orlanł ą do skoczy na nogi.ł Skrzekliwy d wi k dochodzi z doliny; z mrocznego miejsca w dole; miejsca zwartego, okre loneź ę ł ś - go; z labiryntu; z miasta, lecz opasanego murami. Dochodzi z serca jego w asnego, wielkiegoł ł domu w dolinie, przedtem pogr onego w mroku, który teraz jednak, pod spu~ ~ faniemąż 10 m odego cz owieka i przy d wi kach samotnej tr bki poł ł ź ę ą dwajanych i potrajanych jeszcze skrzekliwszym echem, roz b ys smugami wiate . Jedne wiat a by y drobne i rozbieł ł ś ł ś ł ł gane, jakby zawezwana czelad p dzi a korytarzami; inne by y podnios e i pe ne blasku, jakby p on y wź ę ł ł ł ł ł ęł

pustych sa lach bankietowych, gotowych na przyj cie go ci, którzy nie przyszli; jeszcze inneę ś nurkowa y i waha y si , opada y i wznosi y, jakby trzymane przez zast p s ug, którzy schył ł ę ł ł ę ł laj si ,ą ę kl kaj , powstaj , wskazuj drog i z wszelkimi hoę ą ą ą ę norami wiod w progi domu wielk ksi niczką ą ęż ę zst puj c ze swego rydwanu. Na podwórzu zawraca y i toczy y si powozy. Konie potrz sa yę ą ą ł ł ę ą ł grzywami. Przyby a królowa.ł Orlando napatrzy si ju . Pogna na dó . Otworzy sobie furtk . Wbieg po kr conychł ę ż ł ł ł ę ł ę schodach, dopad swego poł koju. Po czochy cisn w jeden k t, kaftan w drugi. Zanuń ął ą rzy twarz wł wodzie. Obmy r ce. Przyci paznokcie u r k. Maj c do pomocy zaledwie sze cali lustra i dwieł ę ął ą ą ść wiece, w nie wi cej ni dziesi minut wedle stajennego zegara zaś ę ż ęć o y karmazynowe rajtuzy,ł ż ł bia krez , kamizelk z tafty i trzewiki przyozdobione rozetkami dwakro wi kszymi od kwiatułą ę ę ć ę dalii. By gotów. By oblany rumie cem. By przeł ł ń ł j ty. Ale by te ogromnie spó niony.ę ł ż ź Znanymi sobie skrótami uda si teraz przez rozleg e aglomeracje pokojów i schodów do salił ę ł bankietowej odle g ej o pi akrów, po drugiej stronie domu. W po owie drogi, w tylnychł ęć ł pomieszczeniach czeladnych, przystan . Drzwi salonu jejmo Stewkley by y otwarte - posz a, bezął ść ł ł w tą pienia, ze wszystkimi swymi kluczami, by stan do dyspoąć zycji swej pani. Wszak e w rodku,ż ś usadowiony przy stole jadalnym z kuflem po jednej r ce i kartk papieru przed sob , przebywaę ą ą ł do t usty, do nikczemnej postury jegomo , z krez lekko przybrudzon , a ubraniem zupe nieść ł ść ść ą ą ł zrudzia ym. Trzyma w d oni pióro, lecz nie pisa . Wydawa si zaj ty obracaniem w g owie nał ł ł ł ł ę ę ł wszystkie strony jakiej myś li, póki nie nabierze po danego kszta tu i impetu. Oczy, kr g e iś żą ł ą ł zasz e mgie k , podobne zielonemu kamieniowił ł ą 0 osobliwej fakturze, by y utkwione w jednym miejscu. Nie widzia Orlanda. Mimo po piechuł ł ś Orlando stan jak wryty. Czy to poeta? Czy pisze poezj ? Opowiedz mi - chcia zakrzykn - wiatął ę ł ąć ś ca y!, mia bowiem najzupe niej szał ł ł lone, absurdalne, niestworzone wyobra enia o poetach i poż ezji - lecz jak przemówi do cz owieka, który ci nie widzi? Który widzi wilko aki, satyrów, morskieć ł ę ł odm ty? Orlando sta zatem i patrzy , jak jegomo obraca pióro w palcach, to w jedn , to wę ł ł ść ą drug stron ; rozmy la i medytuje; po czym, bardzo szybko, zapisuje pó tuzina wersów i unosią ę ś ł g ow . Na co Orlando, onie mielony, pogna do sali bankietowej, gdzie przyby akurat na czas, był ę ś ł ł pa na kolana i, zwiesiść wszy w pomieszaniu g ow , poda misk wody ró anej sał ę ć ę ż mej wielkiej królowej. Tak olbrzymie by o jego onie mielenie, e widzia tylko jej upier cienion d o w wodzie; ale ił ś ż ł ś ą ł ń to wystarczy o. By a to d o nieprzeci tna; szczup a d o z palcami zawsze zał ł ł ń ę ł ł ń krzywionymi, jakby zaci ni tymi na królewskim jab ku czy bu awie; d o nerwowa, przykra, chorowita; ale tak e d oś ę ł ł ł ń ż ł ń w adcza; d o , któr wystarczy unie , by spad a g owa; d o , jak si domy li , przyros a doł ł ń ą ść ł ł ł ń ę ś ł ł starego cia a pachn cego szaf , w której trzyma si futra w kamforze; cia a wszak eł ą ą ę ł ż okulbaczonego wszelakimi brokatami i klejnotami; cia a trzymaj cego si bardzo prosto, choł ą ę ć mo e obola ego ischiaż ł sem; cia a, które nigdy nie zadr a o, cho szarpane tysi cem obaw. A oczył ż ł ć ą królowej by y jasno ó te. Wszystko to odczu , gdy wielkie pier cienie po yskiwa y w wodzie, ał ż ł ł ś ł ł pó niej co dotkn o jego w osów - by mo e dlatego nie zobaczy nic, co mog oby si przydaź ś ęł ł ć ż ł ł ę ć historykowi. Zreszt prawd rzek szy, jego umys by tak kot owanin przeciwie stw - nocy ią ę ł ł ł ą ł ą ń rozjarzonych wiec, obdartego poety i wielkiej królowej, niemych pól i ha a liwej czeladzi - e nieś ł ś ż widzia nic b d tylko d o .ł ą ź ł ń Ten e sam uk ad kompozycyjny sprawi , e królowa wiż ł ł ż dzia a tylko g ow . becz je li mo na zł ł ę ś ż d oni wywnioskowa o ciele, przenik ym wszystkimi przymiotami wielkiej krół ć ł 12 13 lowej, jej zgry liwo ci , odwag , krucho ci i l kiem, chyba równie yzne pole do domys ów dajeź ś ą ą ś ą ę ż ł g owa, widziana z wył soko ci tronu przez dam , której oczy, je li zaufa figurom woskowym wś ę ś ć opactwie, by y zawsze szeroko otwarte. D uł ł gie, kr cone w osy, ciemna g owa pochylona przed nię ł ł ą z ta kim uszanowaniem, z tak niewinno ci , kaza y wnioskoą ś ą ł wa o najpi kniejszych nogach, jakieć ę kiedykolwiek nosi y m odego szlachcica; o fio kowych oczach; o z otym sercu; o lojalno ci ił ł ł ł ś m skim powabie - przymiotach, w których staruszka znajdowa a tym wi ksze upodobanie, im barę ł ę - dziej umyka y jej samej. Bowiem robi a si przedwczeł ł ę ś nie stara, marnia a i garbi a si . W uszachł ł ę wiecznie mia a huk armat. Wsz dzie widzia a po yskuj c kropl trucizny i d ugi sztylet. Siedzia ał ę ł ł ą ą ę ł ł za sto em i s ucha a; s ysza a armaty na kanale La Manche; l ka a si - czy to by o przekleł ł ł ł ł ę ł ę ł ń stwo, czy to by szept? Niewinno , prostota by y jej droł ść ł ż sze, gdy postawi a je na tym mrocznym tle.ł Tradycja mówi, e jeszcze tej samej nocy, gdy Orlando smacznie spa , o%ż ł cjalnie przekaza a wł darze ojcu Orlanda, przyk adaj c nał ą reszcie sw d o i piecz do pergaminu, wielki maj tek klaą ł ń ęć ą - sztorny, który najpierw nale a do arcybiskupa, a pó niej do króla.ż ł ź

Orlando przespa ca noc w b ogiej nie wiadomo ci. Cho o tym nie wiedzia , królował łą ł ś ś ć ł uca owa a go w sali banł ł kietowej. Serca kobiet s zawi e, wi c mo e w a nie ta nieą ł ę ż ł ś wiadomo , toś ść zdziwione poruszenie cia a, gdy jej usta doł tkn y jego g owy, podsyca y w niej pami o swymęł ł ł ęć m odym kuzynie (gdy czy y ich w z y krwi). Tak czy owak, nie min o wi cej ni dwa latał ż łą ł ę ł ęł ę ż spokojnego prowin cjonalnego ycia, a Orlando napisa ledwie dwadzie cia traż ł ś gedii, tuzin dramatów historycznych i z kop sonetów, gdy nadesz a wiadomo , e ma stawi si przedę ł ść ż ć ę obliczem kró lowej w Whitehall. - Patrzcie - powiedzia a, gdy zbli a si ku niej d uł ż ł ę ł gim korytarzem - nadchodzi wcielenie niewinno ci! (Mia w sobie agodno , która sprawia a wra enie niewinno ci,ś ł ł ść ł ż ś cho formalnie rzecz bior c, s owo to nie mia o ju zastoć ą ł ł ż sowania). , - Pójd ku mnie! - powiedzia a. Siedzia a przy koź ł ł minku wyprostowana jak struna. Przytrzyma ał go na wy ci gni cie ramienia i ogarn a wzrokiem od do u do góry. Czy chcia a potwierdzi sweą ę ęł ł ł ć domys y z sali bankietowej, teraz, gdy prawda by a bardziej widoczna? Czy znalaz a dla nichł ł ł usprawiedliwienie? Oczy, usta, nos, tors, biodra, d onie - dokona a ogl dzin; zacz y jej drgał ł ę ęł ć usta; gdy spojrza a na nogi, wybuchn a g o nym miechem. Stanowi ywe wcielenie idealnegoł ęł ł ś ś ł ż wizerunku szlachcica. Ale w rodku`? B ysn a ku niemu swymi ó tymi, sokolimi oczyma, jakbyś ł ęł ż ł chcia a wskro przeszy jego dusz . M odzieniec wytrzyma spojrzenie, zakwit tylko stosownymł ś ć ę ł ł ł rumie cem w kolorze damasce skiej ró y. T yzna, wdzi k, romantyczno , szań ń ż ęż ę ść le stwo, poezja,ń m odo - czyta a w nim jak w ksi ce. B y kawicznie zsun a z palca pier cie (cho k ykie był ść ł ąż ł ś ęł ś ń ć ł ć ł opuch y), po czym, nak adaj c go na palec Orlanda, mianoł ł ą wa a go wielkim intendentemł królewskim i lordem zarzą dzaj cym koronacjami; zawiesi a mu na szyi symbolizują ł ą ce jego godno a cuchy; przykazawszy mu ugi kolano, przewi za a jego gole roziskrzonym odść ł ń ąć ą ł ń klejnotów Orde rem Podwi zki. Wszelkie zaszczyty tego wiata sta y odt d przed nim otworem. Wą ś ł ą uroczystych paradach jecha konno u drzwi jej powozu. Zosta wys anny ze smutn misj doł ł ł ą ą nieszcz snej królowej Szkocji. Mia w a nie po eglowa na wojn polsk , gdy odwo a a go doę ł ł ś ż ć ę ą ł ł siebie. Jak e bowiem mia a znie my l o tym delikatnym ciele rozdartym na strz py, o tejż ł ść ś ę anielskiej g owie tocz cej si w pyle? Zatrzył ą ę ma a go przy sobie. W apogeum swego triumfu, gdył dzia a grzmia y przy Tower, powietrze by o tak g ste od prochu strzelniczego, e kr ci o w nosie,ł ł ł ę ż ę ł a pod oknami rozbrzmie wa o dono ne „hurra", poci gn a go na poduszki, na któł ś ą ęł rych u o y y jł ż ł ą dwórki (taka by a zmarnia a i stara) i kaza a mu zanurzy twarz w tej niezwyk ej szacie - odł ł ł ć ł miesi ca nie zmienia a sukni - która pachnia a ca ym wiatem, poą ł ł ł ś 14 15 my la , przywo uj c ch opi ce wspomnienia, jak jaka stara komoda w domu, gdzie jego matkaś ł ł ą ł ę ś trzyma a futra. Wsta , na pó dusz c si od u cisku.ł ł ł ą ę ś - To jest moje zwyci stwo! - wydysza a z siebie, akurat gdy raca okry a jej policzki szkar atem.ę ł ł ł Bowiem sta ruszka kocha a go. Królowa, która umia a rozpozna w cz oł ł ć ł wieku m czyzn , cho , jakęż ę ć powiadaj , co innego przez to rozumia a, przeznaczy a mu wspania , ambitn drog ycioą ł ł łą ą ę ż w .ą Przyzna a mu ziemie, ofiarowa a w darze dwory. Mia by synem jej wieku starczego; opok jejł ł ł ć ą u omno ci; drzeł ś wem d bowym, na którym znajdowa o wsparcie jej zwyrodę ł nienie. Skrzecza a teł obietnice i nie znosz ce sprzeciwu czuą ostki (byli teraz w Richmond), siedz c prosto jak struna wł ą sztywnych brokatach przy ogniu, który, cho by dok adali nie wiedzie ile drew, nie zdo a ochronić ł ć ł ł ć jej przed ch odem.ł Tymczasem ci gn y si bez ko ca d ugie zimowe mieą ęł ę ń ł si ce. Ka de drzewo w parku powlóką ż ł szron. Rzeka p yn a niemrawo. Pewnego dnia, gdy na ziemi le a nieg, na boł ęł ż ł ś azerii mrocznych sal ta czy y cienie, a w parku rycza y jeń ł ł lonki, w lusterku, które w obawie przed szpiegami zawsze mia a przy sobie, przez drzwi, które w obawie przed morł dercami zawsze pozostawia a otwarte,ł ujrza a ch opcał ł czy móg to by Orlando? - ca uj cego dziewczynł ć ł ą ę kim e, u licha, jest ta bezczelnaż g ska? Schwyci a z ot rą ł ł ą ękoje miecza i gwa townie plasn a nim w lustro. Szk o p k o; zbieg yść ł ęł ł ę ł ł si damy dworu; unios y j i posadzi y na powrót w krze le. By a jednak zdruzgotana i do ko caę ł ą ł ś ł ń swych dni wyrzeka a na zdradliwo m czyzn.ł ść ęż By mo e win ponosi Orlando. Czy jednak mamy prać ż ę ł wo go ni obarcza ? y w epoceą ć Ż ł el bieta skiej; odmienna od naszej by a moralno , inni byli poeci, inny klimat; nawet warzyważ ń ł ść nie by y te same. Wszystko by o inne. Pogoda i klimat, upa i mróz, lata i zimy, okazywa y, jak namł ł ł ł wolno s dzi , zupe nie odmienny temperament. Cudowny romaną ć ł tyczny dzie dzieli a od nocyń ł równie ostra granica co l d od wody. Zachody s o ca by y czerwie sze i jaskrawsze,ą ł ń ł ń jutrzenki bielsze i wietlistsze. O naszym niezdecydowanym pó mroku i przewlek ym zmierzchuś ł ł nie mieli wyobra enia. Deszcz pada niepohamowanie b d wcale. S o ce pali o b d cieli siż ł ą ź ł ń ł ą ź ś ł ę

mrok. Przek adaj c to, jak maj w zwyczaju, na sfery duchowe, poeci pi knie opiewali wi dn ceł ą ą ę ę ą ró e i opad e p atki. Chwila jest krótka, zawodzili, chwila przeż ł ł mija; po czym wszyscy na jedną d ug noc zapadn w sen. , Sztuk przed u ania czy te utrwalania ró anej wie o ci za pomocł ą ą ę ł ż ż ż ś ż ś ą szklarni czy zielnika uwa ali za niegodny wybieg. Bezp odna pokr tno i wieloznaczno naszejż ł ę ść ść bardziej sto nowanej i w tpi cej epoki nie by a im znana. Niepodzielnie rz dzi gwa t. Kwiatyą ą ł ą ł ł zakwita y i wi d y. S o ce wschodzi o i zachodzi o. Kochanek kocha i odchodzi . A co poeci wk ał ę ł ł ń ł ł ł ł ł - dali w rymy, m odzi przek adali na ycie. Dziewczyny by y jak ró e, ich pora kwitnienia równieł ł ż ł ż krótka. Nim nastanie noc, trzeba zerwa kwiaty. Bowiem dzie by krótki i dzie by wszystkim.ć ń ł ń ł Zatem, je eli Orlando szed za rad klimatu, poezji, za rad ca ej epoki, i zrywa kwiaty na krze leż ł ą ą ł ł ś pod oknem, cho wokó le a nieg, a na ko cu korytarza sro y a si królowa, trudno nam sić ł ż ł ś ń ż ł ę ę zdoby , by go skarci . By m oć ć ł ł dy; by ch opi cy; s ucha wszak e tylko rozkaza natury. Co sił ł ę ł ł ż ń ę tyczy dziewczyny, podobnie jak królowa El bieta nie znamy jej imienia. Mo e Doris, mo e Chloris,ż ż ż Delia czy Diana, bo dla wszystkich po kolei uk ada wiersze. Równie mo liwa by a dama dworu, jakł ł ż ł i s u ebna. Bowiem gusta Orlanda by y rozleg e; nie by mi o nikiem li tylko kwiatów ogrodowych;ł ż ł ł ł ł ś zawsze fascynowa y go tak e kwiaty polne i chwasty.ł ż Ods aniamy tu bezwstydnie, co biografowi jest dozwoł lone, pewien osobliwy rys charakteru naszego bohatera, któ ry mo na chyba przypisa temu, e pewna jego nieodleg a przodkim nosi aż ć ż ł ł zgrzebn koszul i d wiga a skopki z mleą ę ź ł kiem. W potoczystej, klarownej krwi, któr odziedziczy zą ł Normandii, zawieszone by y grudki ziemi z Kentu i Suł ssex. Utrzymywa , e po czenie brunatnejł ż łą ziemi i b kitłę nej krwi jest korzystne. Mo na przyj za pewnik, e lubiż ąć ż ł 16 17 I towarzystwo niskich stanów, szczególnie ludzi pi miennych, których zbyt wyostrzony dowcip byś ł im przeszkod w wyą biciu si - jakby odczuwa ku nim zew krwi. W tej porze jego ywota, gdyę ł ż g owa k bi a mu si od rymów i nigdy nie szed spa nie wymy liwszy najpierw jakiegoł łę ł ę ł ć ś ś konceptu, lico córki ober ysty zdawa o si wie sze, a dowcip brataż ł ę ś ż nicy owczego ywszy ani eli uł ż ż panien dworu. Cz sto zatem chadza na Wapping Old Stairs i do piwiar w ogrodach, zawini ty wę ł ń ę szary p aszcz, by ukry gwiazd na szyi i podł ć ę wi zk pod kolanem. Tam, z kuflem w d oni, po ródą ę ł ś wy sypanych piaskiem alejek, trawiastych kr gielni i prostej arę chitektury tego rodzaju przybytków, wys uchiwa opowie ci marynarzy o udr ce, zgrozie i okrucie stwach na ziemi hiszł ł ś ę ń pa skiej; oń tym, jak jedni stracili palce, inni oczy - bowiem opowie ustna zawsze by a bardziej grubia ska iść ł ń ponuro zabarwiona ani eli opowie pisana. Uwielbia zw aszcza, jak marynarze intonowaliż ść ł ł pe nym g osem pie ni z Azorów, a papugi, które przywie li z tamtych stron wiata, dzioba y kó kał ł ś ź ś ł ł w ich uszach, stuka y twardymi, ciekawskimi dziobał mi w rubiny na ich palcach i przeklina ył równie szpetnie co ich panowie. Kobiety nie ust powa y ptakom w rubaszę ł no ci mowy i swobodzieś obyczajów. Przycupn wszy na jeą go kolanie, zarzuca y mu ramiona na szyj , a domy laj c si podł ę ś ą ę moltonowym kaftanem czego niepospolitego, rówś nie mocno jak Orlando chcia y dociec sednał sprawy. Nie brakowa o zreszt po temu okazji. Rzeka budzi a si wcze nie, k ad a spa pó no, a nał ą ł ę ś ł ł ć ź wodzie ko ysa y si wszelł ł ę kiego rodzaju barki, czó na, odzie. Ka dego dnia wyrusza ku morzuł ł ż ł jaki wspania y statek do Indii, to znowu inny, czarny od kud atych obcych m czyzn na pok adzie,ś ł ł ęż ł pod pe za z wysi kiem do brzegu, by zarzuci kotwic . Nikt nie wygl da za ch opcem ił ł ł ć ę ą ł ł dziewczyn , je li zabawili chwil d u ej na wodzie po zmroku; nikt nie marszczy brwi, je li plotkaą ś ę ł ż ł ś ukaza a ich smacznie pi cych po ród kufrów skarł ś ą ś bów, splecionych ramionami. Przygoda taka zdarzy a si Orł ę landowi, Sukey i hrabiemu Cumberlandowi. Dzie by upalny;ń ł w Orlandzie i Sukey zawrza a mi o ; zlegli pi cy po ród rubinów. Pó n noc hrabia, któregoł ł ść ś ą ś ź ą ą fortuna w du ej mierze zawis a od powodzenia przedsi wzi hiszpa skich, przyż ł ę ęć ń szed w pojedynkł ę z latarni , by sprawdzi swój up. Skieą ć ł rowa wiat o na jedn z beczek. Cofn si gwa townie zł ś ł ą ął ę ł przekle stwem na ustach. Bary k oplata y dwie pi ce zjawy. Z natury przes dny, z sumieniemń ł ę ł ś ą ą obarczonym nie jedn zbrodni , hrabia wzi par - zawini ci byli w czerą ą ął ę ę wony p aszcz, a pierł ś Sukey bieli a si zgo a jak wieczne niegi w poezji Orlanda - za duchy wype z e z grobów utopioł ę ł ś ł ł - nych marynarzy, aby go pokara . Prze egna si . lubowa pokut . Rz d przytu ków do dzi dniać ż ł ę Ś ł ę ą ł ś stoj cych przy Sheen Road jest widomym owocem chwilowego pop ochu. Dwaą ł na cie biednychś staruszek z parafii po po udniu pije herbat , a wieczorem b ogos awi jego hrabiowskiej mo ci zał ę ł ł ś dach nad g ow . Co mo e zakazana mi o na statku korsarskim... ale poniechajmy mora u.ł ą ż ł ść ł Wkrótce jednak Orlando poczu si znu ony nie tylko niewygod tej drogi yciowej i ciasnotł ę ż ą ż ą okolicznych ulic, lecz tak e nieokrzesanymi obyczajami ludzi. Trzeba bowiem pami ta , eż ę ć ż przest pczo i n dza nie mia y dla el bietan tego powabu, którym odznaczaj si dla nas. Nieę ść ę ł ż ą ę

podzielali oni naszego zawstydzenia wiedz ksi kow ; naszego przeą ąż ą konania, e urodzi siż ć ę synem rze nika jest b ogos awieź ł ł ń stwem, a nie umie czyta - cnot . Nie ubrdali sobie, e to, coć ć ą ż nazywamy „ yciem" i „rzeczywisto ci ", w jaki spoż ś ą ś sób wi e si z ciemnot i brutalno ci ; nieąż ę ą ś ą mieli nawet adż nego odpowiednika tych dwóch s ów. Nie w poszukiwaniu „ ycia" Orlando szedł ż ł mi dzy nich; nie w d eniu do „rzeę ąż czywisto ci" ich opu ci . Lecz kiedy us ysza tuzin razy, jak toś ś ł ł ł Jakes utraci nos, a Sukey cze - a trzeba przyzna , e opowie ci te snuli rozkosznie - monotoniał ść ć ż ś nieco go znu y a, bowiem nos mo na odr ba tylko na jeden sposób, a cnot zaw aszczy na inny -ż ł ż ą ć ę ł ć przynajmniej tak mniema - podczas gdy sztuka i nauka kry y w sobie ogromn rół ł ą ż norodno ,ść która g boko go intrygowa a. Ho ub:p~ mi ełę ł ł ł 18 ly niewiele móg w tej sprawie zdzia a , a cho niektórzy zieł ł ć ć mianie kazali po wi ci te relikwie,ś ę ć wi kszo wola a u y ich jako drogowskazów, s upów, o które mog y si ociera owce, b d te ,ę ść ł ż ć ł ł ę ć ą ź ż je eli kszta t owych skamienia o ci pozważ ł ł ś la , jako koryta dla byd a, którym to celom s u , po wił ł ł żą ę- kszej cz ci wybornie, do dzi dnia.ęś ś Gdy jednak wie niacy cierpieli skrajny niedostatek, a hanś del krajowy stan w miejscu, Londynął wyprawi dobie huczł ny karnawa . Dwór przebywa w Greenwich, a nowy król skwapliwieł ł skorzysta z okazji, jak ofiarowa a mu koronał ą ł cja, by zaskarbi sobie przychylno poddanych.ć ść Zarz dzi , by rzek , która zamarz a na g boko dwudziestu i wi cej stóp, sze lub siedem mil wą ł ę ł łę ść ę ść ka d stron , zamie , ustroi i wyporz dzi jak ogród czy lunapark, na w asny koszt poż ą ę ść ć ą ć ł stawiwszy altany, labirynty z ywop otu, awy kramarskie z napojami i tak dalej. Dla siebie i dworzanż ł ł zatrzyma przeł strze naprzeciwko bram pa acu; odgrodzona od publiki jeń ł dynie jedwabn lin ,ą ą sta a si natychmiast aren dla najł ę ą wietniejszego towarzystwa w ca ej Anglii. Wielcy m owieś ł ęż stanu, zdobni w brody i krezy, kierowali sprawami pa stwa spod karmazynowej markizyń królewskiej pagody. Wojskowi w pasiastych altanach zwie czonych p kami strusich piór planowaliń ę podbój Maura i upadek Turka. Admira owie przeł chadzali si w skimi alejkami, ze szklanic wę ą ą d oni, wodz c wzrokiem po widnokr gu i snuj c opowie ci o przej ciu pół ą ę ą ś ś ł nocno- zachodnim b d oą ź „niezwyci onej armadzie". Koęż chankowie wyci gali si na kanapach wys anych soboloą ę ł wym futrem. Gdy królowa wychodzi a z dwórkami na spacer, osypywa y je zmarz e p atki ró . Wł ł ł ł ż powietrzu za wis y nieruchomo kolorowe balony. Tu i ówdzie p on y wielkie ognie syconeł ł ęł drewnem cedrowym i d bowym, obfię cie prószone sol , by zabarwi p omienie na zielono, pomaą ć ł - ra czowo i purpurowo. Cho by jednak gorza y najzacieklej, ar nie wystarcza do stopienia lodu,ń ć ł ż ł który, cho kryszta oć ł wej przezroczysto ci, mia jednak twardo stali. Zaiste tak by przejrzysty,ś ł ść ł e wida by o, uwi zione w lodowych okoż ć ł ę wach na g boko ci kilku stóp, to mor wina, to p astug . awice w gorzy tkwi y bez ruchu włę ś ś ł ę Ł ę ł transie, lecz filozofowie amali sobie g ow , czy stan ich t umaczy sobie jako mier czył ł ę ł ć ś ć przej ciow niemoc, z której wyrwie je ciep o. Blisko London Bridge, gdzie rzeka zamarz a doś ą ł ł g boko ci przesz o dwudziestu s ni, wida by o wrak statku przewozowego, zalegaj cego nałę ś ł ąż ć ł ą dnie rzeki od zesz ej jesieni, nape niony jab kami. Stara handlarka, która przysz a zabra owoceł ł ł ł ć na targ od strony Surrey, siedzia a w pledach i zapaskach z jabł ł kami na podo ku, jakby mia ał ł zaraz obs u y klienta, cho pewna sino wokó ust pozwala a si domy li prawdy. Wił ż ć ć ść ł ł ę ś ć dok ten szczególnie upodoba sobie król Jakub, który zabieł ra ze sob wit dworzan, by wraz z nimł ą ś ę podziwiali t sceę n . Jednym s owem, nic nie mog o dorówna rozgwarowi i rado ci tych miejsc zaę ł ł ć ś dnia. Wszak dopiero noc karnawa osi ga wy yny wesela. Bowiem mróz nie puszcza ; noce by yą ł ą ł ż ł ł doskonale pogodne; ksi yc i gwiazdy p on y z kryęż ł ęł stalicznym zapami taniem diamentów, aę dworzanie ruszali w tan do wtóru fletu i tr bki.ą Orlando, prawd rzek szy, nie nale a do tych, co z graę ł ż ł cj pl saj kuranta czy kapreol ; byą ą ą ę ł niezdarny i nieco roz targniony. Wola proste ta ce swego w asnego kraju, które ta czy jakoł ń ł ń ł dziecko, od tych ekscentrycznych obcych ryt mów. W a nie z czy stopy, oko o szóstej wieczórł ś łą ł ł siódme go dnia stycznia, doko czyaoszy kadryla czy menueta, gdy dostrzeg wychodz c zń ł ą ą pawilonu ambasady rosyjskiej po sta (m sk lub kobiec , gdy lu na tunika i szarawary weć ę ą ą ż ź dle rosyjskiej mody s u y y do kamuflowania p ci), która wielce go zaintrygowa a. Osoba ta,ł ż ł ł ł niewiadomego imienia i p ci, by a wzrostu mniej wi cej redniego i niezwykle smuł ł ę ś k ych kszta tów,ł ł odziana od góry do do u w aksamit koloł ru ostrygowego, obszyty nieznanym zielonkawym futrem. Szczegó y te przys ania a jednak niezwyk a uwodzicielsko , jak emanowa a ca a posta . Wł ł ł ł ść ą ł ł ć umy le Orlanda splata y si i skr ca y mia e obrazy i metafory. W przeci gu trzech seś ł ę ę ł ś ł ą kund nazwa j melonem, ananasem, drzewem oliwnym,ł ą 22 23

szmaragdem i lisem po ród niegów; nie wiedzia , czy j us ysza , zasmakowa , ujrza czy teś ś ł ą ł ł ł ł ż wszystko naraz. (Bo wiem, cho nie wolno nam ani na chwil przerywa opoć ę ć wie ci, mo emy tuś ż pospiesznie zaznaczy , e wszystkie jego metafory by y w tym czasie kra cowo proste,ć ż ł ń dostosowane do jego zmys ów, dobrane spo ród jego ulubionych smakoł ś yków z dzieci stwa.ł ń Wszak e o ile jego zmys y by y proste, o tyle zarazem by y niezwykle porywcze. Traciliby my zaż ł ł ł ś - tem czas atrzymuj c si , by stawia pytania). Melon, szmaż ą ę ć ragd, lis po ród niegów - tak sobieś ś roi , zapatrzony, kiedy ch opiec, gdy , niestety, ch opiec to niechybnie - adna kobieta nieł ł ż ł ż je dzi aby na y wach z tak mig o ci i wigoź ł ł ż ą ś ł ś ą rem - przemkn obok niego, Orlando gotów byął ł rwa soć bie w osy z g owy, roz alony, e nieznajoma osoba nale y do tej samej p ci, a zatem adneł ł ż ż ż ł ż czu o ci nie wchodz w rał ś ą chub . Tymczasem y wiarz przybli y si . Nogi, d onie, tors by yę ł ż ż ł ę ł ł ch opi ce, lecz aden ch opiec nie mia nigdy tał ę ż ł ł kich ust; aden ch opiec nie mia takich piersi;ż ł ł aden ch oż ł piec nie mia oczu, które wygl da y jak wy owione z dna morskiego. Wreszcie,ł ą ł ł sk oniwszy si z najwy szym wdził ę ż ękiem królowi, który szura obok nogami wsparty na ramieł niu pokojowca, nieznany y wiarz zatrzyma si . By nie dalej jak na wyci gni cie d oni. By kobiet .ł ż ł ę ł ą ę ł ł ą Orlando wy ba uszy oczy; dr a ; zrobi o mu si gor co; zrobi o mu si zimno; pragn gna przedł ł ż ł ł ę ą ł ę ął ć siebie przez powietrze lata; miaż d y pod stop o dzie; zarzuci ramiona wokó pni buków iż ć ą ż łę ć ł d bów. Tymczasem zaci gn wargi na swe drobne, bia e z by; rozchyli nieznacznie usta, jakbyę ą ął ł ę ł chcia co ugry ; zamkn , jakby ugryz . Na jego ramieniu wspiera a si lady Euphrosyne.ł ś źć ął ł ł ę Jak go powiadomiono, nieznajoma by a ksi niczk , a zwa a si Marusza Stani owska Dagmarł ęż ą ł ę ł Natasza Miana Romanowiczówna, a przyby a ze wit ambasadora rosyjł ś ą skiego, jej wuja czy też ojca, by wzi udzia w koronacji. O Rosjanach wiadomo by o bardzo niewiele. Z wielkimi brodamiąć ł ł i w futrzanych czapach, siedzieli niemal bez s owa;ł pili jaki czarny p yn, którym od czasu do czasu spluwali na lód. aden nie mówi po angielsku, aś ł Ż ł francuski, którym przynajmniej niektórzy si pos ugiwali, by wówczas na dworze angielskim ma oę ł ł ł u ywany.ż A oto jak Orlando zawar znajomo z ksi niczk . Sieł ść ęż ą dzieli naprzeciwko siebie u wielkiego sto u zastawionego pod olbrzymi markiz ku rozrywce mo nych. Ksi niczk posadzonoł ą ą ż ęż ę pomi dzy dwoma m odymi lordami, Francisem Vere'em i m odym hrabi Morayem. miechuę ł ł ą Ś warte, w jak wielkie wprawi a ich wkrótce pomieszanie, bowiem cho na swój sposób dzielneł ć ch opaki, wszak e nie narodzone dzieł ż ci równie sprawnie w ada francusk mow co oni. Gdy zę ł ą ą pocz tkiem kolacji ksi niczka zwróci a si do hrabiego i powiedzia a, z wdzi kiem, który porazią ęż ł ę ł ę ł jego serce: „Je crois avoir fait la connaissance d'un gentilhomme qui vous etan apparente en Pologne 1'ete dernier" oraz: „La beaute des dames de la cour d'Angleterre me met dans le ravisse ment. On ne peut voir une dame plus gracieuse que votre reine, ni une coiffure plus belle que la sienne", i lord Francis, i hrabia ogromnie si zmieszali. Jeden na o y jej hojn r k sosuę ł ż ł ą ę ą rzodkiewkowego, drugi zagwizda na swego psa i kaza mu stan na tylnych apach i prosi oł ł ąć ł ć ko . Ksi niczka nie potrafi a ju d u ej powstrzyma miechu, a Orlando, spotkawszy si z niść ęż ł ż ł ż ć ś ę ą oczami ponad g owami dzików i fał szerowanymi pawiami, równie si roze mia . Roze mia si ,ż ę ś ł ś ł ę lecz miech na jego ustach zamar w zdziwieniu. Kogó ja kocha em, kogó ja kocha em do tejś ł ż ł ż ł pory, zadawa sobie pytanie po ród burzy uczu . Staruch , odpowiedzia sobie, sam skór i ko ci.ł ś ć ę ł ą ę ś Rumianolice dziewki, których by nie zliczy . J cz c zakonnic . Zawzi t , okrutnoust awanturł ę ą ą ę ę ą ą - nic . Zwa y koronek, stosy uprzejmo ci. Mi o nie znaczyę ł ś ł ść a dla niego nic prócz trocin i popio ów.ł ł Rozkosze, jakie z niej czerpa , smakowa y arcymd o. Zdumia si , e przeł ł ł ł ę ż szed to wszystko bezł ziewania. Bo gdy teraz patrzy , krew w nim ruszy a; lód obróci si w jego y ach w wino; us ył ł ł ę ż ł ł szał szum wód i piew ptaków; zimowy pejza skruszy aś ż ł 24 ?5 I wiosna; ruszy na mielszego wroga ani eli Polak czy Maur; dojrza stercz cy ze szczeliny kwiatł ś ż ł ą niebezpiecze stwa; wyń ci gn przed siebie d o - w a nie recytowa do siebie jeden ze swychą ął ł ń ł ś ł najbardziej nami tnych sonetów, gdy księ ężniczka zwróci a si do niego.ł ę - By by pan askaw poda mi sól? Obla si g bokim rumie cem.ł ł ć ł ę łę ń - Z najwi ksz rozkosz , Madame - odpar z doskoę ą ą ł na ym francuskim akcentem. Bowiem,ł chwa a niech b dzie niebiosom, pos ugiwa si t mow jak swoj w asn ; uczy a go s u ebnał ę ł ł ę ą ą ą ł ą ł ł ż matki. Mo e jednak by oby dla lepiej, gdyby si nigdy jej nie nauczy ; nigdy nie odpowiedzia naż ł ń ę ł ł ten g os; nigdy nie poszed za blaskiem tych oczu...ł ł Ksi niczka ci gn a dalej. Có to za durnie o manierach stajennych, spyta a, co siedz ko oęż ą ęł ż ł ą ł niej? Có to za wstr tn mikstur wlano jej na talerz? Czy w Anglii psy jedz z tego samego sto uż ę ą ę ą ł co ludzie? Czy ta pocieszna figura na ko cu sto u z w osami utrefionymi w s up (comme uneń ł ł ł

grande per che mal fagotee) to naprawd królowa? Czy król zawsze tak si lini? Który z tychę ę ś gogusiów to George Villiers? Cho z pocz tku pytania te wprawi y Orlanda w zmieszanie,ć ą ł postawione zosta y z tak zabawnym przek sem, e nie móg si powstrzyma od miechu.ł ą ż ł ę ć ś Poniewa za pozna po nież ś ł wzruszonych twarzach doko a, e nikt nie zrozumia ani s oł ż ł ł wa, odpowiada równie swobodnie, jak ona pyta a, równie wyborn francuszczyzn .ł ł ą ą Taki pocz tek mia a ich za y o , która wkrótce przeroą ł ż ł ść dzi a si w dworski skandal.ł ę Niebawem zauwa ono, e Orlando okazuje Rosjance znacznie wi ksze wzgl dy, ni byż ż ę ę ż wymaga a tego zwyk a grzeczno . Nigdzie nie widziano go cz ciej jak u jej boku, a ich rozmowy,ł ł ść ęś cho dla pozosta ych niezrozumia e, prować ł ł dzone by y z takim o ywieniem, wywo ywa y rumie ceł ż ł ł ń tak wie e i miech tak gromki, e nawet i najbardziej ograniś ż ś ż czeni mogli si domy li ich materii.ę ś ć Ponadto w Orlandzie zasz a niezwyk a przemiana. Tak wawego nikt go uprzeł ł ż dnio nie widzia . W jeden wieczór wyzby si swej ch opił ł ę ł ę cej nieporadno ci; przeszedś ł metamorfoz z nad sanego wyę ą rostka, który nie umia wej do niewie ciej komnaty, nie str caj cł ść ś ą ą przy okazji po owy bibelotów ze sto u, w szlachł ł cica, pe nego wdzi ku, m skiego i dwornego.ł ę ę Widok Orlan da sadzaj cego Moskalk (tak j bowiem zwano) na sanie, podaj cego jej rami doą ę ą ą ę ta ca, chwytaj cego kropiast chuń ą ą steczk , któr upu ci a, uprzedzaj cego ka de yczenie naę ą ś ł ą ż ż - dobnej damy, przywraca blask starym oczom i jeszcze przył spiesza t tno m odych serc. W górzeł ę ł zbiera y si jednak chmury. Starcy wzruszali ramionami. M odzie chichota a zas oniwszy ustał ę ł ż ł ł d oni . Wszyscy wiedzieli, e Orlando jest przeznaczony innej. Wa panna Margaret O'Brienł ą ż ć O'Dare O'Reilly Tyrconnel (gdy tak zwa a si naprawd Euphrosyne, której dedykowane by yż ł ę ę ł sonety) nosi a na serł decznym palcu lewej d oni przecudny pier cie z szafirem, otrzymany wł ś ń darze od Orlanda. Jej to przys ugiwa o nadł ł rz dne prawo do jego wzgl dów. Cho by jednakę ę ć upu ci a wszystkie chusteczki ze swej garderoby (a mia a ich tuziny), Orlando nigdy nie zni y byś ł ł ż ł si do ich podniesienia. Mog a cz ka i dwadzie cia minut, by pomóg jej wsi na sanie, byę ł ę ć ś ł ąść nareszcie zda si na us u n d o Negra. Gdy lizga a si na y wach, co czyni a doć ę ł ż ą ł ń ś ł ę ł ż ł ść niezgrabnie, nie mia a u boku nikogo, kto by doda jej odwagi, a gdy upada a, czyni c przy tymł ł ł ą nielichy oskot, nikt nie stawia jej na nogi i nie strzeł ł pywa niegu z jej spódnic. Cho by a z naturył ś ć ł flegmatycz na, nieskora do gniewu i mniej sk onna ani eli wi kszo dworzan, by uwierzy , e byleł ż ę ść ć ż cudzoziemka mo e jej wyż kra uczucia Orlanda, nareszcie Margaret nie opar a si pość ł ę dejrzeniom, e l gnie si co , co zak óci spokój jej ducha.ż ę ę ś ł W istocie z up ywem dni Orlando coraz mniej dba o skrywanie swych uczu . Pod byle jakł ł ć ą wymówk opuszą cza towarzystwo, gdy tylko sko czy o biesiada , b d wył ń ł ć ą ź myka si spo ródł ę ś y wiarzy, którzy stawali do kadryla. Chwil pó niej zauwa ano, e brakuje tak e Moskalki. Najł ż ę ź ż ż ż - bardziej oburza o dwór, i rani o w miejsce najczulsze, a wi cł ł ę 26 2~ I w dworsk dum , e zalotników cz sto widziano przechoą ę ż ę dz cych pod jedwabnym sznurem, któryą oddziela królewł skie grunta od publicznej promenady nad rzek , i znikają ą cych w t umieł pospólstwa, albowiem ksi niczka nagle tupa a nó k i wo a a:ęż ł ż ą ł ł - Zabierz mnie st d. Nie cierpi tego angielskiego motą ę ochu --- przez który rozumia a sam dwórł ł angielski. Nie mog a go ju d u ej znie . Nie mog a znie natr tnych stał ż ł ż ść ł ść ę ruch, które gapi y si jejł ę w oczy i nad tych m odzie ców, którzy nast powali jej na stopy. Na domiar z ego brzydkoę ł ń ę ł pachnieli. Ich psy kr ci y si jej pod nogami. Czu a si jak w klatce. W Rosji mieli rzek szerok naę ł ę ł ę ę ą dziesi mil, któr mo na by o cwa owa w sze koni ca y dzie i nie napotka ywej duszy.ęć ą ż ł ł ć ść ł ń ć ż Bardzo pragn a zobaczy wi zienie Tower, „mi so erców", czyli stra królewsk , g owy naęł ć ę ę ż ż ą ł bramie Temple i sklepy jubilerów w mie cie. Orlando zabra j zaś ł ą tem do miasta, pokaza jejł „mi so erców" i g owy buntowę ż ł ników, kupi jej tak e wszystko, co si jej spodoba o na Gie dzieł ż ę ł ł Królewskiej. To jednak nie wystarczy o. Oboje coł raz bardziej pragn li swego ca odziennegoę ł towarzystwa na osobno ci, aby nikt im si nie dziwi , nie przypatrywa . Dlaś ę ł ł tego miast uda sić ę drog do Londynu, brali kierunek przeą ciwny i wkrótce byli na wyludnionych brzegach zamarzni tej Tamizy, gdzie prócz morskich ptaków i jakiej wie niaczki na pró no usi uj ceję ś ś ż ł ą wyr ba przer bel, aby naczerpa skoą ć ę ć pek wody, b d te zbieraj cej patyki i usch e li cie na opa ,ą ź ż ą ł ś ł nie napotkali ywej duszy. Ubodzy nie wychylali nosa poza swe zagrody, a ci, których by o na toż ł sta , t oczyli si dla ciep a i rozrywki w mie cie.ć ł ę ł ś Zatem Orlando i Sasza, jak j nazywa , gdy tak by o krócej, a prócz tego takie imi nosi aą ł ż ł ę ł bia a lisica z Rosji, któr mia , b d c ch opcem - stworzenie mi ciutkie jak nieg, lecz o stalowychł ą ł ę ą ł ę ś k ach, którymi pogryz a go tak okrutnie, e ojciec Orlanda kaza j u mierci - mieli rzeł ł ż ł ą ś ć kę

wy cznie dla siebie. Rozgrzani jazd na y wach i miłą ą ł ż o ci , umykali w jak zatoczk , gdzie brzegł ś ą ąś ę porasta y ó teł ż ł oziny, i zawini ty w obszerne futro Orlando bra j w rał ę ł ą miona i szepta , e po raz pierwszył ż zaznaje rozkoszy mi oł ci. Pó niej, gdy uniesienie mija o, le eli omdlali na lodzie, a on opowiada oś ź ł ż ł swych innych mi o ciach, które przy niej by y jak z drewna, ze zgrzebnego p ótna, z popio u.ł ś ł ł ł miej c si z jego gwa towno ci, jeszcze raz obraca a mu si w raŚ ą ę ł ś ł ę mionach i jeszcze raz, w imię mi o ci, przytula a do niego. A pó niej dziwili si , e lód a topnieje od ich zapa u, wspó czulił ś ł ź ę ż ż ł ł biednej kobiecie, której nie dane by y takie natuł ralne sposoby rozpuszczania twardej skorupy, lecz musia a j r ba tasakiem z zimnej stali. A potem, otuleni w sobole, rozmawiali o wszystkim, co imł ą ą ć lina na j zyk przynios a; o podró ach i krajobrazach; o Saracenach i poganach; o broś ę ł ż dzie tego m czyzny i cerze owej kobiety; o szczurze, który jad jej z r ki przy stole; o arrasie, któryęż ł ę powiewa w sali jej pa acu; o jakiej twarzy; o piórku. Nic nie by o zbyt b ahe dla nich, nic zbytł ł ś ł ł donios e.ł Bywa o, e Orlando z nag a oddawa si melancholii; jej powodem móg by widok staruszkił ż ł ł ę ł ć ku tykaj cej po lodzie, mog o wcale nie by powodu; przyciska twarz do lodu, patrzy w zamarz eś ą ł ć ł ł ł wody i my la o mierci. Bowiem s uszno ma filozof, który mówi, e granica mi dzy szcz ciem aś ł ś ł ść ż ę ęś melan choli nie grubsza jest ani eli ostrze no a; dalej utrzymuje, i jedno jest z drugimą ż ż ż spokrewnione i dochodzi do konkluzji, e wszelkie skrajno ci uczu s sprzymierze camiż ś ć ą ń szale stwa. Dla tej przyczyny wzywa nas, by my szukali schronienia w Ko ciele prawdziwymń ś ś (czyli, w jego mniemianiu, anabap tystów), który jest jedyn przystani , portem, kotwicowią ą skiem et cetera, dla tych, którymi miotaj morskie wichry.ą - Kresem wszystkiego jest mier - mawia Orlanś ć ł do, siadaj c, z chmur zas pienia na twarzy.ą ą ę (Tak bowiem dzia a teraz jego umys , w gwa townych przeskokach od ycia do mierci, nieł ł ł ł ż ś zatrzymuj c si na niczym po rednim, a zatem i ywotopisowi nie wolno si zatrzymywa , musią ę ś ż ę ć biec jak najpr dzej, by dotrzyma kroku bezmy lnym, naę ć ś mi tnym, g upim poczynaniom i nag ymę ł ł f.-:,w,7lnym s oł 28 2`~ wom, którym, nie sposób zaprzeczy , Orlando w tym okreć sie swego ycia ho dowa ).ż ł ł - Kresem wszystkiego jest mier - mawia Orlanś ć ł do, siadaj c na lodzie. Lecz Sasza, w któreją y ach nie p yż ł ł n a przecie angielska krew, która pochodzi a z Rosji, gdzie zachody s o ca sęł ż ł ł ń ą d u sze, witania mniej raptowne, a zdał ż ś nia cz sto nie doko czone, jakby wahano si , jak jeę ń ę najlepiej uwie czy - Sasza patrzy a na niego niekiedy szyderczo, gdy zdawa si jej wówczas jakń ć ł ż ł ę dziecko, i nic nie mówi a. Wszak z czasem lód wyzi bia si , czego nie lubi a, wi c ci gn c go zał ę ł ę ł ę ą ą r k , by wsta , mówi a tak ujmuj co, tak doę ę ł ł ą wcipnie, tak m drze (lecz niestety zawsze poą francusku, któ ry to j zyk, jak wiadomo, zawsze traci swój smak w przeę k adzie), e zapomina oł ż ł zamarz ych wodach, nadchodz cej nocy, starej kobiecie, i próbowa powiedzie jej - tryskał ą ł ć j cą tysi cami porówna , które sta y si równie wyblak e jak uroda kobiet, które by y im natchnieniemą ń ł ę ł ł - jaka jest pi kę na. nieg, mietana, marmur, wi nie, alabaster, z otog ów? Nic z tych rzeczy. By aŚ ś ś ł ł ł jak lis b d jak drzewo oliwne; jak fale morskie widziane z wynios o ci; jak szmaragd; jak s oą ź ł ś ł ń ce na zielonym wzgórzu, jeszcze nie wys e zza chmuryżł jest niepodobna do niczego, co widzia , b dł ą ź czego zazna w Anglii. Cho przetrzebi ca y j zyk, s owa odmawia y mu pos usze stwa. Pragnł ć ł ł ę ł ł ł ń ął innego krajobrazu i innej mowy. An gielski by na opisanie Saszy zbyt szczery, zbyt prawdoł mówny, zbyt miodop ynny. Gdy we wszystkim, co mówi a, cho by zdawa a si otwarta i lubie na, by o coł ż ł ć ł ę ż ł ś ukrytego; we wszystkim, co czyni a, cho by z najwi ksz mia o ci , by o co tajemnego. Tak jakł ć ę ą ś ł ś ą ł ś w szmaragdzie zdaje si skryę wa zielony p omie , a we wzgórzu uwi zione s o ce. Przejć ł ń ę ł ń rzystość by a tyllco zewn trzna; wn trze zawiera o w drowny p omie , który przychodzi i odchodzi .ł ę ę ł ę ł ń ł ł Nigdy nie ja nia a jednostajnym blaskiem Angielki - w tym miejscu, przyś ł pomniawszy sobie wa pann Margaret i jej spódnice, Orć ę lando da si ponie dzikiemu uniesieniu i zbi Sasz z nóg,ł ę ść ł ę pr dzej, pr dzej, przysi g szy, e do cignie p omie , zg bię ę ą ł ż ś ł ń łę klejnot i tak dalej, i tak dalej, s owa nios y si na zdyszanym oddechu z nami tno ci poety,ł ł ę ę ś ą którego poezja rodzi si na po y z bólu.ę ł Sasza wszak e milcza a. Kiedy Orlando zd y jej ju powiedzie , e jest lisic , drzewemż ł ąż ł ż ć ż ą oliwnym, zielonym wie rzcho kiem wzgórza; kiedy przekaza jej ca histori swego rodu, którył ł łą ę nale y do najstarszych w ca ej Brytanii, a który przyby z Rzymu z cesarzami i ma prawoż ł ł paradowa Corso (g ówn ulic Rzymu) pod obramionym fr dzlami palankić ł ą ą ę nem, co jest przywilejem zastrze onym wy cznie dla tych, w których y ach p ynie krew cesarska (bowiemż łą ż ł ł odznacza si poczciw atwowierno ci , co nie przynosi o mu ujmy), przerywa i pyta j sam .ł ę ą ł ś ą ł ł ł ą ą

Gdzie jest jej pa ac? Kim jest jej ojciec? Czy ma braci? Dlaczego jest tu sama z wujem? I wtedy,ł cho odpowiada a z ochot , wkrada o si mi dzy nich co sztucznego. Z pocz tku s dzi , e jejć ł ą ł ę ę ś ą ą ł ż ranga jest niżs a, ni by sobie tego yczy a; lub e wstydzi si barbarzyż ż ż ł ż ę ń skich obyczajów swego ludu, gdy s ysza , e kobiety w Rosji nosz brody, a cia a m czyzn od pasa w dó porasta futro;ż ł ł ż ą ł ęż ł e obie p cie smaruj si dziegciem przeciw mrozowi, rw mi so palcami i mieszkaj w budach, wż ł ą ę ą ę ą których angielski szlachcic wzdraga by si trzyma byd o; nie doprasza si zatem o wi cej. Poł ę ć ł ł ę ę namy le powzi jednak konkluzj , e jej milczenie musi mie inn przyczyn : na jej podbródkuś ął ę ż ć ą ę nie by o ani ladu w osów, stroi a si w aksamit i per y, a swych manier z pewno ci nie wynios a zł ś ł ł ę ł ś ą ł obory. Có zatem przed nim ukrywa a? W tpliwo , jak podż ł ą ść ą szyte by y jego pot ne wzruszenia, by ał ęż ł jak sypkie piaski pod budowl , która obsuwa si i ca a chybocze. Nagle przeją ę ł mowa go ból. Potemł rozjusza si w takim gniewie, i nie wiedzia a, jak go udobrucha . By mo e nie chcia a go udoł ę ż ł ć ć ż ł - brucha ; by mo e jego narowy podoba y si jej i celowo je podnieca a - oto spotka a osobliweć ć ż ł ę ł ł skrzywienie angiel skiego usposobienia. Historii ci g dalszy: lizgaj c si tego dnia dalej, ani eli zamierzali, dotarli w cz Tamizy,ą ś ą ę ż ęść gdzie zakotwiczy y statkił 30 31 i wmarz y w lód po rodku rzeki. By w ród nich statek amł ś ł ś basady rosyjskiej, na którego g ównymł maszcie, zdobnym w ró nobarwne sople lodu d ugo ci kilku jardów, powiewa a flaga zż ł ś ł dwug owym czarnym or em. Sasza zostawi a w kuł ł ł frach troch ze swych strojów; s dz c, e naę ą ą ż statku nikogo nie ma, weszli na pok ad i wyruszyli na poszukiwanie skrzy podró nychł ń ż ksi niczki. Nie uszli daleko, gdy przystojny m odzieniec oderwa si od zwoju liny, którym byęż ł ł ę ł zaj ty, i powiedzia , przypuszczalnie, gdy mówi po rosyjsku, e jest cz onkiem za ogi i pomo eę ł ż ł ż ł ł ż ksi niczce znale , czego szuka, zapali ogarek wiecy i znikn z Sasz w czelu ciach statku.ęż źć ł ś ął ą ś Czas mija , a Orlando, otulony w swe w asne marzenia, my la tylko o rozkoszach ycia; o swejł ł ś ł ż perle - jak rzad kiej jest urody; o sposobach, by pozyska j nieodwo alnie i nieod cznie dlać ą ł łą siebie. Mia wiadomo , jakie czekaj go trudno ci i przeszkody. Ona nie chcia a s ysze , był ś ść ą ś ł ł ć mia a mieszka gdzie indziej ani eli w Rosji, gdzie by y zamarzł ć ż ł ni te rzeki, dzikie konie i dzicyę ludzie, którzy rozpruwali sobie wzajem gard a. To prawda, e krajobraz sosen i nieł ż ś gu, obyczaj chuci i rzezi, nie poci ga go. Nie by oby mu tak e mi e utraci gry sportowe i szkó ki le ne swegoą ł ł ż ł ć ł ś kraju; zrezygnowa ze swego stanowiska; zrujnowa sobie karier ; strzela do reniferów miastć ć ę ć do królików; pi wódk miast kanaryjskiego wina i k a nó do r kawa - w jakim celu, nieć ę ł ść ż ę wiedzia . Wszystko to jednak, a nawet wi cej, gotów by dla niej uczyni . Teraz jego lub zł ę ł ć ś wa pann Margaret, cho wyznaczony od tego dnia za tydzie , by czym tak jawnie miesznym,ć ę ć ń ł ś ś e rzadko go ci w jego my lach. Krewni Euphrosyne l y go b d za porzucenie tak wielkiejż ś ł ś ż ć ę ą damy; jego przyjaciele szydzi ze b d za zrujnowanie najwspać ń ę ą nialszej kariery pod s o cem dlał ń byle Kozaczki i nie nych roz ogów - wszystko to nic nie wa y o, gdy my la o Saś ż ł ż ł ś ł szy. Pierwszej ciemnej nocy uciekn . Wsi d na statek do Rosji. Tak duma ; takie snu plany, chodz c tam i zą ą ą ł ł ą powro tem po pok adzie.ł 32 Gdy zwróci si ku zachodowi, z zamy lenia wyrwa go widok s o ca, nak utego jakł ę ś ł ł ń ł pomara cza na krzy katedry wi tego Paw a. By o krwawe i szybko si pogr a o. Musiń ż Ś ę ł ł ę ąż ł by zatem wieczór. Sasza zostawi a go wi cej ni godzin temu. Zdj ty natychmiast tymić ł ę ż ę ę mrocznymi przeczuciami, które mi y nawet najbardziej pogodne my li o niej, pod yć ł ś ąż ł drog , któr widzia ich wchodz cych do adowni statku; potykaj c si w ciemno ciach oą ą ł ą ł ą ę ś skrzynie i beczki, pozna po md ym blasku w rogu, e siedz tam oboje. Przez mał ł ż ą le kń ą chwil ujrza ich oczyma duszy; ujrza Sasz na koę ł ł ę lanach marynarza; ujrza , jak pochyla sił ę ku niemu; ujrza , jak si obejmuj , nim jego furia rozpyli a wiat o w czerł ę ą ł ś ł won mg awic .ą ł ę Skowyt cierpienia poniós si echem po cał ę ym statku. Sasza rzuci a si pomi dzy nich, gdył ł ę ę ż w prze ciwnym razie marynarz zosta by uduszony, nim doby by korda. Potem zmog ył ł ł Orlanda tak gwa towne md o ci, e musieli po o y go na pod odze i napoi koniakiem, nimł ł ś ż ł ż ć ł ć na powrót o y . I wtedy, gdy przyszed do siebie i usiad na stercie worków, Sasza sk oni aż ł ł ł ł ł si nad nim, mi kko, faluj c przed jego oszo omionymi oczami jak lisica, która go poę ę ą ł gryz a,ł ju to przymilaj c si , ju to karc c, wi c zacz w tż ą ę ż ą ę ął ą pi w to, co widzia . Mo e to cienieć ł ż porusza y si w migotł ę liwym blasku wiecy? Kufer by ci ki, marynarz pomaga jej goś ł ęż ł przesun . Orlando uwierzy ksi niczce na chwil - bowiem sk d mo na by pewnym, eąć ł ęż ę ą ż ć ż

w ciek o nie maś ł ść luje takich obrazów, których cz owiek najbardziej obawia si ujrze ? - wł ę ć nast pnej minucie zdj go jeszcze gwaę ął ł towniejszy gniew za jej zdrad . Sasza poblad a;ę ł tupn a; poęł wiedzia a, e odjedzie tej nocy i wezwa a swych bogów, by j unicestwili, je elił ż ł ą ż ona, Romanowiczówna, leg a w ramioł nach pospolitego majtka. Zaiste, patrz c na nich dwojeą (na co z trudem przychodzi o mu si zdoby ), Orlando oburzy si na plugawo swejł ę ć ł ę ść wyobra ni, która podsun a mu obraz tak kruchej istoty w apach tej kosmatej morskiejź ęł ł bestii. Marynarz by zwalisty, si ga niemal dwóch metrów; w uszach mia kó ka zeł ę ł ł ł zwyczajnego drutu; wygl da jak ko poci gowyą ł ń ą gowy, na którym przysiad w locie strzy yk czy drozd. Ustł ż ą pi wi c; uwierzy jej, poprosi oł ę ł ł wybaczenie. Gdy jednak schodzili ze statku, znów zakochani, Sasza przystan a z d oni na trapieęł ł ą i uraczy a tego niadego potwora o stercz cych poł ś ą liczkach kanonad rosyjskich pozdrowie ,ą ń artów b d te czu ostek, z których Orlando nie zrozumia ani s owa. By o jednak co w jej g osież ą ź ż ł ł ł ł ś ł (mo e to wina rosyjskich samog oż ł sek), co przypomnia o Orlandowi pewne zdarzenie kilkał wieczorów wcze niej, kiedy spostrzeg j w k cie uj c wiec , podniesion z pod ogi. Prawda, eś ł ą ą ż ą ą ś ę ą ł ż wieca by a róś ł owa; z ocona; sta a wcze niej na królewskim stole; lecz byż ł ł ś a to wieca ojowa, ał ś ł Sasza j u a. Czy nie ma w niej, pomy la , wspomagaj c jej pierwszy krok na lodzie, czegoą ż ł ż ś ł ą ś siermi nego, zgrzebnego, czego ch opskiego? Ujrza j po czterdziestce rozros i grub , choęż ś ł ł ą łą ą ć teraz by a smuk a jak trzcina, i oci a , cho teraz porusza a si zwinnie jak ania. Jednak gdył ł ęż łą ć ł ę ł lizgali si w stron Londynu, podejrzenia te znów stopnia y w jego sercu i czu si , jakby wielkaś ę ę ł ł ę ryba wlok a go przez wod za haczyk u nosa: by niech tny, lecz nie stawia oporu.ł ę ł ę ł Wieczór by zadziwiaj co pi kny. Gdy s o ce stacza o si z nieba, wszystkie kopu y, wie e,ł ą ę ł ń ł ę ł ż iglice i sterczyny Lon dynu czernia y jak inkaust na tle w ciekle czerwonych chmur. Oto krzy wł ś ż Charing; oto kopu a wi tego Paw a; oto kanciaste cielska budynków Tower; oto, jak szpaler bezł Ś ę ł - listnych drzew, gdyby nie ga ka na szczycie, g owy na pał ł lach przy bramie Temple. Okna Opactwa Westminsterskiego roz wietli y si i gorza y jak niebia ska, wielobarwna tarcza (w urojeniachś ł ę ł ń Orlanda); ca y zachód zdawa si teraz (znoł ł ę wu w urojeniach Orlanda) jak z ote okno, a poż ł niebia skich schodach chodzi y w gór i w dó zast py anio ów. Ca y czas zdawali si lizgań ł ę ł ę ł ł ę ś ć wierzchem bezdennych g bin połę wietrza, tak b kitny sta si lód, i tak szkli cie g adki, e p dziliłę ł ę ś ł ż ę szybciej i szybciej ku miastu, a wokó nich wirowa y bia e mewy, tn c powietrze skrzyd ami, jakł ł ł ą ł oni ci li lód yę ł wami.ż Sasza, jakby na os od , by a czulsza ni zwykle i jeszcze rozkoszniejsza. Cho niech tnieł ę ł ż ć ę mawia a o swym dawnym yciu, teraz opowiedzia a mu, jak zim w Rosji s ucha a wilł ż ł ą ł ł ków na stepach, i trzy razy, aby mu zademonstrowa , zawy a jak wilk. On opowiedzia jej oć ł ł przyprószonych niegiem jeś leniach w jego kraju, jak zwabione ciep em zab ka y si czasem doł łą ł ę wielkiej sali pa acu i jak stary s uga karmi je otr bami z wiadra. Na co Sasza zacz a goł ł ł ę ęł wys awia ; za mi o do zwierz t; za rycersko ; wreszcie za pi kne nogi. Oszo omionył ć ł ść ą ść ę ł komplementami i zawstydzony, i móg j tak oczerni , wyobra aj c j sobie na kolanachż ł ą ć ż ą ą pospolitego ma rynarza, a potem t ust i oci a po czterdziestce, powieł ą ęż łą dzia , e nie znajduje dlał ż niej s ów pochwa y; lecz natychł ł miast przysz a my l, e Sasza jest jak wiosna, zielona trawa ił ś ż bystra woda, i przyciskaj c j cia niej ni zazwyczaj, poą ą ś ż eglowa na rodek rzeki, a mewy iż ł ś kormorany ruszy y za nimi. Gdy nareszcie stan li, powiedzia a nieco zdyszana, e Orlando jest jakł ę ł ż choinka wi teczna z milionem wieczek (maj takie w Rosji) zdobna ó tymi kulami; rozjarzona;ś ą ś ą ż ł starczy, by o wietli ca ulic . Rzeczywi cie mo na to tak prze o y , bowiem z jego p on cymiś ć łą ę ś ż ł ż ć ł ą licami, ciemnymi lokami, czarno- szkar atnym p aszczem, wygl da , jakby proł ł ą ł mienia od zapalonejł wewn trz lampy.ą Wszystkie barwy, prócz czerwieni Orlandowych policz ków, wkrótce zblak y. Zapad a noc. Gdył ł pomara czowe wiat o zachodu s o ca rozproszy o si , jego miejsce zaj bia y blask pochodni,ń ś ł ł ń ł ę ął ł ognisk i nadrzecznych latar . Przeobń ra enie by o zdumiewaj ce. Liczne ko cio y i pa ace szlaż ł ą ś ł ł - checkie, z fasadami z bia ego kamienia, ukazywa y si w postaci smug i plam, jakby lewitowa y. Zł ł ę ł katedry wiŚ ętego Paw a osta si jedynie z ocony krzy . Opactwo Westł ł ę ł ż minster przybra o kszta tł ł szarego szkieletu li cia. Zg odnia e wiat a budynki wygl da y jak zmory. Zbli aj c si do poś ł ł ś ł ą ł ż ą ę - gr onego w karnawale miasta, us yszeli g boki d wi k (jakby kto uderzy w kamerton), któryąż ł łę ź ę ś ł rozbrzmiewa g oł ł śniej i g o niej, a przeszed w jednostajny gr~r = ~ o t. C"o chwilał ś ż ł 34 E 35 za wystrzelon w powietrze rac bieg g o ny krzyk. Z czaą ą ł ł ś sem rozró niali male kie postacież ń odrywaj ce si od wielą ę kiego t umu i wiruj ce jak muchy po powierzchni rzeki. Ził ą mowa noc

przykrywa a ten wietlisty kr g kloszem ciemnoł ś ą ci. Z otwartymi ustami gawied czeka a, aś ź ł ż znowu klosz ów przedziurawi rozkwit a rakieta, pó ksi yc, w , korona. Na chwil lasy i odleg eł ł ęż ąż ę ł wzgórza zieleni y si jak w letni dzie ; potem wokó zalega a znów zima i czer .ł ę ń ł ł ń Orlando i ksi niczka byli ju blisko ogrodzenia pa acu królewskiego, lecz drog zastawi imęż ż ł ę ł t um pospólstwa, o mielony karnawa ow eufori . Pragn c przed u y sw inł ś ł ą ą ą ł ż ć ą tymno i l kaj c siść ę ą ę czujnych oczu wypatruj cych ich zza jedwabnego sznura, zostali w ludzkiej ci bie, popychanią ż przez czeladników, krawców, przekupniów, handlarzy ko mi, oszustów, niedo ywionychń ż szkolarzy, s u ce, stajennych, porz dnych obywateli, rubasznych ober ystów i zgraj obł żą ą ż ę - dartusów, którzy zawsze kr c si wokó t umu, wrzeszcz i przetwieraj si ludziom pod nogami -ę ą ę ł ł ą ą ę by a tam zreszt ca a uliczna ha astra Londynu, tu rzucaj c artami i przeł ą ł ł ą ż kle stwami, tam ko miń ść do gry, przepowiadaj c przysz o , podszczypuj c si , szturchaj c, achocz c; tu rozhulana, tamą ł ść ą ę ą ł ą sm tna; niektórzy z g bami rozdziawionymi na ca pi d ; inni znudzeni jak kawki na dachu;ę ę łą ę ź rozmaicie ustrojeni, we dle zamo no ci i stanu; tu w futrach i grubym suknie; tam w achmanach,ż ś ł cierkach wokó sinych z zimna stóp. Najś ł wi kszy cisk panowa ko o jarmarcznej budy czy sceny,ę ś ł ł na której odbywa o si przedstawienie teatralne, podobne speł ę ktaklom z Punch i Judy. Murzyn wywija r koma i z orzeł ę ł czy . Na ó ku le a a kobieta w bieli. Cho spektakl by gruł ł ż ż ł ć ł bia ski, aktorzyń biegali do góry i w dó po dwóch stopniach, potykaj c si niekiedy, gawied tupa a i gwizda a, ktoł ą ę ź ł ł ś znu dzony cisn czasem na lód skórk pomara czy, na któr rzuca si pies, to jednak niezwyk a,ął ę ń ą ł ę ł wibruj ca melodia s ów wzrusza a Orlanda jak muzyka. Wypowiadane z zawrotn pr dko ci ią ł ł ą ę ś ą gi tko ci j zyka, które przywodzi y na my l marynarzy piewaj cych w karczmach Wapping,ę ś ą ę ł ś ś ą s ował smakowa y jak wino, cho ich znaczenie gin o w rozgwał ć ęł rze. Niekiedy jednak dochodzi do niegoł pojedynczy zwrot, który zdawa mu si wydarty z odm tów jego w asnej duszy. Ob d Maurał ę ę ł łę zdawa mu si jego w asnym, a gdy Maur uduł ę ł si kobiet w jej ó ku, to jakby on zabi Saszł ę ł ż ł ę w asnymi r koma.ł ę Nareszcie sztuka dobieg a kresu. wiat a zgas y. Twarz Orlanda sp yn a zami. W górze nał Ś ł ł ł ęł ł niebie tak e nie by o nic prócz czerni. Zniszczenie i mier , pomy la , oblek y wiat. ywotż ł ś ć ś ł ł ś Ż cz owieczy ko czy si w grobie. Zjadaj nas robaki.ł ń ę ą Teraz powinno przyj wielkie za mienie s o ca, ksi ycaść ć ł ń ęż i struchla a ziemiał winna si teraz otworzy ze zgrozy!*ę ć Jeszcze zanim sko czy , w jego umy le wzesz a bleń ł ś ł dziutka gwiazda. Noc by a ciemna, czarnał jak smo a; lecz na tak w a nie noc czekali; w tak noc postanowili uciec. Wszystko sobieł ą ł ś ą przypomnia . Czas nadszed . Wezbrany nał ł mi tno ci przygarn Sasz ku sobie i wyszepta jej doę ś ą ął ę ł ucha: „Jour de ma vie!" Ich uzgodnione has o. O pó nocy spotkaj si w ober y blisko Blackfriars.ł ł ą ę ż Czeka y ich tam konie. Wszystko by o przygotowane do ucieczki. Rozstali si wi c, by pój ka deł ł ę ę ść ż do swego namiotu. Brakowa o jeł szcze godziny. Na d ugo przed pó noc Orlando czeka ju niecierplił ł ą ł ż wie. Noc by a tak smoli cie czarna, eł ś ż przechodnie wpadali na siebie, nim si ujrzeli, co sprzyja o zamiarom kochanę ł ków, lecz w grobowej ciszy stukot ko skich kopyt czy p acz dziecka niós si na odleg o pó mili. Ile to razy Orlando,ń ł ł ę ł ść ł ż przemierzaj cy niewielkie podwórze, schwyci si za serce na d wi k miarowego odg osu kopyt naą ł ę ź ę ł bruku czy szele~° * Przek ad Jerzy Sito (je eli nie zaznaczono inaczej, przypisy poł ż chodz od t umacza).ą ł 36 - ~ł kobiecej sukni. Na szcz cie podró ny okazywa si kupcem wracaj cym spó nion por do domu,ęś ż ł ę ą ź ą ą a kobieta mieszkank dzielnicy, gdzie nocny obyczaj nie jest ca kiem niewinny. Gdy miną ł ął podwórze, ulica cich a jeszcze bardziej. A potem wiat a p on ce na dole w ma ych, cie nionychł ś ł ł ą ł ś ś w gromad domostwach, gdzie mieszka a miejska biedota, w drowa y na gór do sypialni, poę ł ę ł ę czym gas y jedne po drugich. Latar ulicznych w tym kwartale by o niewiele, a niedbalstwo nocł ń ł - nego stró a cz sto skazywa o je na bezczynno d ugo przed witaniem. Ciemno jeszczeż ę ł ść ł ś ść zg stnia a. Orlando obejrza knot swej lampy, naci gn popr gi; sprawdzi kabury na pistolety,ę ł ł ą ął ę ł podsypa prochu; powtórzy to wszystko tuzin razy, a wreszcie nie mia czym zaj uwagi. Choł ł ż ł ąć ć do pó nocy dalej brakowa o oko o dwudziestu minut, nie móg si zdoł ł ł ł ę by na wej cie do gospody,ć ś gdzie ober ystka nalewa a taż ł niego kanaryjskiego wina kilku wilkom morskim, którzy piewaliś szanty i snuli opowie ci o Drake'u, Hawkinsie i Grenville'u, póki nie zsun li si z aw i zapadli wś ę ę ł sen na wysypanej piaskiem pod odze. Jego wezbranemu nami tnoł ę ci i porywczemu sercuś ą yczliwszy by mrok. Reagowa na ka de st pni cie, na ka dy d wi k. Ka dy pijacki okrzyk, ka dyż ł ł ż ą ę ż ź ę ż ż

j k jakiego achmaniarza zleg ego w s omie lub rynę ś ł ł ł sztoku godzi w serce Orlanda, jakby leł ź wró y jego przedż ł si wzi ciu. Nie l ka si jednak o dzieln Sasz , która mia a za nic t przygod .ę ę ę ł ę ą ę ł ę ę Przyjdzie sama, w p aszczu i szarawał rach, wysokich m skich butach. St pa lekko; Orlando nieę ą pos yszy jej kroków, nawet w tej g uchej ciszy.ł ł Czeka zatem w ciemno ciach. Nagle poczu uderzenie, krótkie, lecz mocne, w policzek. Był ś ł ł tak napi ty oczekiwaę niem, e nie zas oni twarzy, lecz rozwar szeroko oczy i si gn po miecz.ż ł ł ł ę ął Uderzenie powtórzy o si tuzin razy, na przemian w czo o i policzek. Od tylu dni trzyma mróz, eł ę ł ł ż zaj o mu niemal minut , nim poj , e pada deszcz; bi y go po twarzy krople deszczu. Z pocz tkuęł ę ął ż ł ą spada y powali, z namaszczeniem, jedna po drugiej, lecz wkrótce z sze ciu kropel zrobi o sił ś ł ę sze dziesi t; z sze dziesi ciu sze set;ść ą ść ę ść potem zespoli y si w jednostajny strumie wody. Tak jakby w litym, kamiennym niebie otwar ał ę ń ł si szczelina, z której trysn a fontanna. W przeci gu pi ciu minut Orlando przeę ęł ą ę mók do nitki.ł Pospiesznie zaprowadziwszy konie pod okap, poszuka schronienia w progu drzwi, sk d mógł ą ł nadal obserwowa podwórze. Zawiesiste od mroku powietrze jeszcze bardziej zg stnia o, ać ę ł dono ny szum ulewy g uszy ka dy krok cz oś ł ł ż ł wieka czy zwierz cia. Drogi, podziurawione wielkimię wy krotanu, stan pod wod , mo e b d nieprzejezdne. Niewiele jednak my la , czy im toą ą ż ę ą ś ł przeszkodzi w eskapadzie. Wszy stkie zmys y skupi na brukowanej ulicy - b yszcz cej w wietleł ł ł ą ś latarni - któr winna by a nadej Sasza. Nieą ł ść kiedy, w ciemno ci, zda o mu si , e j widzi otulonś ł ę ż ą ą stru gami deszczu, lecz wnet zjawa znika a. Nagle, ze straszlił wym i z owró bnym dudnieniem,ł ż g osem pe nym zgrozy i niepokoju, od którego zamar a w Orlandzie dusza, zegar katedry zaczł ł ł ął bi pó noc. Zagrzmia nieub aganie kolejne cztery razy. Przes dny jak ka dy kochanek, Orlandoć ł ł ł ą ż da by g ow , e Sasza przyjdzie z szóstym wybiciem. Wszak echo szóstego wybicia zgas o, zegarł ł ę ż ł ozwa si po raz siódmy i ósł ę my, a l kliwej duszy Orlanda d wi ki te zda y si wpierw wie ci ,ę ź ę ł ę ś ć potem oznajmia mier i katastrof . Gdy dzwon wybi po raz dwunasty, Orlando wiedzia , e jegoć ś ć ę ł ł ż los jest przypiecz towany. Cho rozum próbowa mu t umaczy , e mo e si spó ni , e kto jeję ć ł ł ć ż ż ę ź ć ż ś przeszkodzi , e zgubi a drog , to nami tne i wra liwe serce Orlanda zna o prawd . Inne zegarył ż ł ę ę ż ł ę wybija y pó noc, dzwoni c jeden przez drugiego. Ca y wiat zdawa si rozbrzmiewa wie ci o jejł ł ą ł ś ł ę ć ś ą zdradzie i jego okpieniu. Podejrzenia, które od dawna go dr y y, wyp yąż ł ł n y na wierzch. K sa o goęł ą ł k bowisko w y, ka dy bardziej jadowity od poprzedniego. Sta w drzwiach w kaskadach dełę ęż ź ł - szczu, nieporuszony. Z up ywem minut kolana ugina y si pod nim. Ulewa dudni a jak kanonadał ł ę ł ci kich dzia . Doęż ł szed go pot ny ha as, jakby rozrywanego, rozp atanego d bu. S ysza tak eł ęż ł ł ę ł ł ż dzikie krzyki i przera aj ce, nieludzkie j ki.ż ą ę 38 39 I Sta jednak nieporuszony, póki zegar katedry nie wybi druł ł giej, a wtedy, krzykn wszy z gorzką ą ironi i obna onymi z bami „Jour de ma vie!", cisn lamp o ziemi , wskoczy na konia i pognaą ż ę ął ą ę ł ł przed siebie, nie wiedzie dok d.ć ą Zapewne jaki lepy instynkt, gdy rozum odmówi poś ś ż ł s usze stwa, kaza mu p dzi brzegiemł ń ł ę ć rzeki w stron moę rza. Bowiem kiedy, z niespotykan nag o ci , nadszed wit, niebo po ó k o, aą ł ś ą ł ś ż ł ł deszcz niemal usta , Orlando znalaz si nad Tamiz ko o Wapping. Jego oczom ukaza si niezwył ł ę ą ł ł ę - k y widok. Tam, gdzie przez trzy miesi ce zalega lód tak gruby, e zdawa si wiecznotrwa y jakł ą ł ż ł ę ł kamie , a ca e poń ł gr one w karnawale miasto wst pi o na lodowy go ciniec, teraz p dzi y ząż ą ł ś ę ł hukiem ó te wody. Rzeka odzyska a w nocy wolno . Mo na by o przypuszcza (wielu filozofówż ł ł ść ż ł ć sk ał nia o si ku temu pogl dowi), e z wulkanicznych wn trzł ę ą ż ę no ci ziemi chlusn o siarczaneś ęł ród o i roztrzaska o lód z tak gwa towno ci , i wielkie i ci kie grudy prysn y na boki jakź ł ł ą ł ś ą ż ęż ęł kamyki. Sam widok wody przyprawia o zawrót g owy. Wsz dzie rz dzi zam t i chaos. Rzekał ł ę ą ł ę sp ywa a krał ł mi. Niektóre by y szerokie jak pole kr glarskie, wysokie jak domy, inne nie wi kszeł ę ę od m skiego kapelusza, lecz utoę czone w najbardziej fantastyczne kszta ty. W jednej chwilił zmierza ku morzu ca y konwój lodowych g azów, zatapiał ł ł j cych wszystko, co stan o im naą ęł drodze; w nast pnej, wię ruj c i wij c si jak przypalany na ogniu w , rzeka zdawa a si miota odą ą ę ąż ł ę ć kry do kry i ciska je od brzegu do brzegu, a s ycha by o, jak trzaskaj o nabrze a i s upy.ć ż ł ć ł ą ż ł Najwi ksz zgroz w sercu budzi jednak widok ludzi, schwytanych noc w pu apk , którzyę ą ę ł ą ł ę przemierzali swe wiruj ce i chybotliwe wyspy w skrajnym um czeniu ducha. Czy skacz doą ę ąę rw cej wody, czy zostaj c na lodzie, nie mogli uj zag ady. Czaą ą ść ł sem p yn a spora gromadka tychł ęł nieszcz snych istot, nieę które modli y si , niektóre karmi y dzieci piersi . Pewien starzec zdawał ę ł ą ł si czyta na g os ze wi tej ksi gi. Najtragię ć ł ś ę ę czniejszy by jednak los samotnych rozbitków, którzył do siadali okrakiem swych w skich, mkn cych posesji. Unoą ą

szeni ku morzu wo ali na pró no o pomoc, przyrzekali nał ż wróci si ze z ej drogi, wyznawali sweć ę ł grzechy i ofiarowali Bogu ca y swój dobytek, je eli tylko wys ucha ich mod ów. Niektórzy byli takł ż ł ł oszo omieni strachem, e siedzieli nieł ż poruszeni i niemi, wpatrzeni t po przed siebie. Jedna za ogaę ł przewo ników b d pocztowców, s dz c po szamerunku strojów, wrzeszcza a i wy aź ą ź ą ą ł ł najlubie niejsze piosenki rodem z ober y, jakby dla dodania sobie animuszu, po czym rozbili si oż ż ę drzewo i poszli na dno z blu nierstwem na ustach. Pewien stary szlachcic - bowiem takim goź obwieszcza lamowany futrem p aszcz i z oty a cuch na szyi - uton niedaleko miejsca, w którymł ł ł ł ń ął sta Orlando, wo aj c o pomst na irlandzkich buntownikach, którzy, krzykn ostatkiem tchu,ł ł ą ę ął uknuli ten szata ski spisek. Wielu skona o, przyciskań ł j c do piersi srebrn waz b d inny skarb, aą ą ę ą ź najmniej tuzin nieszcz ników postrada o ycie z w asnej chciwo ci, wol c skoczy do wody, ni byęś ł ż ł ś ą ć ż mieli wi cej nie ujrze z otego kieę ć ł licha, b d pozwoli odp yn lamowanemu p aszczowi. Bowiemą ź ć ł ąć ł góry lodowe unosi y meble, drogocenno ci i inne przedmioty. Do wstrz saj cych widokówł ś ą ą nale a a kotka karmi ca m ode; stó zastawiony do wystawnej wieczerzy dla dwudziestuż ł ą ł ł biesiadników; para kochanków w o u...ł ż Oszo omiony i zdumiony, Orlando przez d u szy czas potrafi tylko patrze na przera aj cł ł ż ł ć ż ą ą gonitw wód w dole. Nareszcie, gdy doszed do siebie, spi konia ostrogami i poę ł ął galopowa wzd uł ł ż brzegu rzeki ku morzu. Bior c zakole rzeą ki, dotar naprzeciwko cypla, opodal którego, ledwie dwał dni wcze niej, okr ty ambasadorów zdawa y si uwi zione w lodowych okowach na wieczno .ś ę ł ę ę ść Pospiesznie poracho wa je wszystkie: Francuz; Hiszpan; Austriak; Turek; wszył stkie unosi y si nał ę wodzie, cho Francuz zerwa kotwic , a okr t turecki mia rozdart burt i nabiera wody. Nigdzieć ł ę ę ł ą ę ł nie dostrzeg jednak statku rosyjskiego. Orlando pomy la , e zapewne zaton , lecz, uniós szy sił ś ł ż ął ł ę w strzemionach i za s oniwszy przed s o cem oczy, które bystro ci dorównywa y sokolim, wy owił ł ń ś ą ł ł ł kszta t statku na horyzoncie. Na maszcieł 40 41 flagowym powiewa y czarne or y. Statek Moskalów wychoł ł dzi w morze. 'ł Targn wszy si z konia, zrobi ruch, jakby mia w swej w ciek o ci pop yn wp aw. Stoj c poą ę ł ł ś ł ś ł ąć ł ą kolana w wodzie, obrzuca niewiern kobiet wszystkimi obelgami, jakie kieł ą ę dykolwiek cierpieś ć musia a jej p e . Wiaro omn , niesta , p och j nazywa ; diablic , cudzo o nic , zwodnic ; wiruł ł ć ł ą łą ł ą ą ł ą ł ż ą ą - j ce wody ch on y jego s owa, a w podzi ce za nie cisn y mu pod stopy p kni ty garnek ią ł ęł ł ę ęł ę ę wieche s omy.ć ł II Zywotopis staje teraz przed trudno ci ,ś ą któr lepiej szczeą rze wyzna , ani elić ż zatuszowa . Do tego miejsca w opoć wie ci o yciu Orlanda dysponowa onś ż ł dokumentami, pry watnymi i historycznymi, które umo liwi y mu wype nienież ł ł pierwszego obowi zku biografa, jakim jestą d enie niezaąż tartym tropem prawdy, nie ogl daj c si na lewo i prawo, nie daj c sią ą ę ą ę skusi aromatem kwiatów, nie daj c zać ą wygra n , gdy trop jest ma o czytelny;ą ł d enie nieprzerwane, póki nie wpadniemyąż do grobu i nie napiszemy finis na tablicy ` pami tkowej. Teraz dotarli my do epizodu, który le y nam wą ś ż poprzek drogi, nie sposób go wi c omin .ę ąć Epizod ten jest wszak e mroczny,ż tajemniczy, nie udokumentowany, nie daje si wyt umaczy . Na kanwie tego zdarzeniaę ł ć mo na by napisa ca e woluminyż ć ł interpretacji, zbudowa nowe syć stemy religijne na jego znaczeniach. Na nas spoczywa jed nak obowi zek przekazaniaą faktów, je li s znane, co poś ą zwoli czytelnikowi samodzielnie wyci gną ąć wnioski.

Gdy nadesz o lato po owej katastrofalnejł zimie, która przynios a mróz, powód ,ł ź mier tysi com i zupe ne zdruzś ć ą ł gotanie nadziei Orlanda - zosta bowiem wygnany zł dworu; utraci cze w oczachł ść najmo niejszych swej epoki; irlanż dzki ród Desmondów zapa a ku niemu s usznymł ł ł gniewem; król do wiadczy ju tak licznychś ł ż k opotów z Irlandczykał mi, e ten nowyż konflikt nie by mu po my li - gdy nał ś desz oł lato, Orlando zaszy si w swej wiejskiejł ę posiad o ci, gdzie mieszka w ca kowitymł ś ł ł odosobnieniu. Pewnego czer 42 43 wcowego ranka - w sobot osiemnastego - nie wsta o zwyk ej porze. Gdy zajrza do niegoę ł ł ł pokojowiec, znalaz go twardo pi cego. Nie móg si go docuci . Orlando le a bez oznak, ił ś ą ł ę ć ż ł ż oddycha; cho pod oknem kazano szczeka psu, cho w pokoju bez przestanku grano nać ć ć cymba ach i bito w b bny, pod poduszk w o ono ga janowca, a stoł ę ę ł ż łąź py Orlanda posmarowano musztard , nie zbudzi si , nie jad i nie przejawia adnych przejawów ycia w ci gu kolejnychą ł ę ł ł ż ż ą siedmiu dni. Siódmego dnia przebudzi si o zwyk ej porze (dok adnie za kwadrans ósma) ił ę ł ł wyprosi z pokoju w cibsk ha astr jazgocz cych kumoszek i wiejskich wró biarek, co by o doł ś ą ł ę ą ż ł ść naturalne. Bardziej dziwi o, e nie sprawia wrał ż ł enia, i by mia wiadomo przebudzenia zż ż ł ś ść d ugiego transu. Ubra si i pos a po konia, jakby k ad si spa poprzednieł ł ę ł ł ł ł ę ć go wieczoru. S dzonoą jednak, e w zakamarkach jego mózż gu zasz a jaka zmiana, gdy cho by najzupe niej rozumny,ł ś ż ć ł ł jak równie zdawa si powa niejszy i stateczniejszy ani eli dotychczas, najwyra niej mia jedynież ł ę ż ż ź ł cz stkowe wspoą mnienia ze swego minionego ycia. Gdy mówiono przy nim o Wielkim Mrozie czyż karnawale na y wach, przesuwa niekiedy d oni przed oczyma, jakby chcia odgoni jakł ż ł ł ą ł ć ąś chmur , lecz nie dawa po sobie pozna , e by tych zdarze wiadkiem. Gdy omawianoę ł ć ż ł ń ś okoliczno ci minionych sze ciu miesi cy, zdawa si nie tyle zasmucony, ile zdziwiony, jakś ś ę ł ę by n ka y go sk bione wspomnienia z jakich zaprzesz ych czasów, b d te jakby próbowaę ł łę ś ł ą ź ż ł przypomnie sobie jak dawno zas yszan opowie . Zauwa ono, e na wzmiank o Rosji,ć ąś ł ą ść ż ż ę ksi niczce czy statku, pos pnia , wstawa i wyglęż ę ł ł ą da przez okno, przywo ywa którego z psów,ł ł ł ś b d bra nó i rze bi nim w drewnie cedrowym. Doktorzy m dro ci nieą ź ł ż ź ł ą ś ą wiele wówczas przewy szali naszych, tote zaleciwszy mu wypoczynek i wysi ek fizyczny, post i sute posi ki,ż ż ł ł towa rzystwo i samotno , ca odniowy pobyt w ó ku i czterdzieść ł ł ż stomilow przeja d k mi dzyą ż ż ę ę obiadem a kolacj , przepią sawszy zwyczajow porcj rodków uspokajaj cych i pobuą ę ś ą dzaj cych, jaką równie napój ze liny traszki rano i yk ó ciż ś ł ż ł pawia wieczorem, pozostawili go samemu sobie i wydali diagnoz , i - spa przez tydzie .ę ż ł ń Je li istotnie nazwa to snem, nastr cza si pytanie, jakiej ów sen by natury? Czy leczniczej:ś ć ę ę ł trans, kiedy najczarniejsze wspomnienia, zdarzenia, które potrafi na zawsze okaleczy ywot,ą ć ż omiata mroczne skrzyd o, które wyg adza je i poz aca, nadaj c blasku i poloru nawetł ł ł ą najohydniejszym i najnikcze mniejszym z nich? Czy gniew wobec mierci musi rozproś szy si wć ę wirze ycia, aby nie rozszarpa nas na strz py? Czy tak jeste my stworzeni, i mier musimyż ł ę ś ż ś ć przyjmowa w codziennych ma ych dawkach, gdy w przeciwnym razie ycie sta oby sić ł ż ż ł ę niezno ne? I co to za dziwne moce, co wnikaj w nasze najtajniejsze nawyki i bez naszej woliś ż ą prze kszta caj nasze najulubie sze przymioty? Czy Orlando, wył ą ń czerpany skrajnym cierpieniem, umar na tydzie , po czym powróci do ycia? Je li tak, to jakiej natury jest mier , jakiej naturył ń ł ż ś ś ć ycie? Czekamy odpowiedzi na te pytania ju od pó godziny, a e adna nie puka do drzwi,ż ż ł ż ż wró my do naszej opowie ci.ć ś Orlando odda si teraz yciu arcysamotnemu. Utrata czci na dworze królewskm i nat enieł ę ż ęż jego smutku by y po cz ci tego przyczyn . Poniewa jednak nie próbowa odł ęś ą ż ł zyska dobregoć imienia i rzadko zaprasza kogo z wizyt (cho mia wielu znajomych, którzy z mi ch ci by goł ś ą ć ł łą ę ą odwiedzili), zdawa o si , e samotne bytowanie w wielkim domu jego ojców odpowiada o jegoł ę ż ł usposobieniu. Samo tno wybra z rozmys u. Jak sp dza czas, nikt dok adnie nie wiedzia . Dość ł ł ę ł ł ł s u cych, których trzyma ca wit , nał żą ł łą ś ę le a o tylko cieranie kurzów w pustych pokojach iż ł ś wyg ał dzanie przykry ó ek, w których nigdy nie spano; cz sto widz c o zmroku, gdy siedzieli nadć ł ż ę ą ciastem i piwem, wiat o migotaj ce w korytarzach, sun ce przez sale bankietowe, po schodachś ł ą ą

do góry, do sypialni, wiedzieli, e to ich pan przeż chadza si samotnie po domu. Nikt nie mia ię ś ł ść za nim, gdy w domu straszy a wielka rozmaito duchów, wskutek czego atwo by o zgubi drogż ł ść ł ł ć ę i albo spa z jakich tajeść ś 44 45 mnych schodów albo otworzy zdradzieckie drzwi, które, gdyby wiatr je zatrzasn , zawar yby sić ął ł ę za ofiar na zawsze - przypadki to wcale pospolite, czego dowodz cz ste odą ą ę krycia szkieletów ludzi i zwierz t w pozach wielkich katuą szy. Potem wiat o nik o, a jejmo Grimsditch, ochmistrzyś ł ł ść - ni, trwo nie pyta a im Duppera, kapelana, czy nie s dzi, i ja nie pana spotka o jakież ł ć ą ż ś ł ś nieszcz cie. Im Dupper wyroęś ć kowa , i ja nie pan znajduje si na kl czkach, zapewne poł ż ś ę ę ródś grobów swych przodków, w kaplicy wychodz cej na Pawilon Bilardowy, pó mili na po udnie. Naą ł ł Orlandowym sumieniu ci bowiem grzechy, mia obawy im Dupper; na co jejmo Grimsditchążą ł ć ść odparowywa a tonem do ostrym, e ja nie pan nie stanowi pod tym wzgl dem wyj tku. Po czymł ść ż ś ę ą jejmo Stewkley, jejmo Field i stary cie la Nurse prze cigali si w wychwalaniu ja nie pana;ść ść ś ś ę ś stajenni i eko nomowie kl li si , jaka to szkoda, aby tak znakomity szlaę ę chcic szwenda si po domu,ł ę miast polowa na lisa czy goni za jeleniem; nawet dziewki z pralni i pomywalni, które rozć ć nosi ył kufle i ciasto, wtr ca y swoje, jaki z ja nie pana ryą ł ś cerski cz ek. Nie by o bowiem nigdy bardziejł ł ludzkiego pana, ch tniej rozstaj cego si z tymi srebrnymi kr kami, dzi ki którym mo naę ą ę ąż ę ż przyozdobi w osy kokard czy bukiecikiem kwiatów. Wreszcie nawet Murzynka, któr zwalić ł ą ą Grace Ro binson, by z niej uczyni chrze cijank , zrozumia a, do czeć ś ę ł go si pije i przyzna a, e zę ł ż ja nie pana urodziwy, przyjazny, kochany cz owiek, a rzek a to na swój sposób, to jest poś ł ł kazuj cą naraz wszystkie z by w szerokim u miechu. Móę ś wi c krótko, ca a s u ba mia a go w wielkimą ł ł ż ł powa aniu i przeklina a obc ksi niczk (okre l li j bardziej gruż ł ą ęż ę ś ą ą bia skim mianem), która takień na niego sprowadzi a nieszł cz cie.ęś Cho nale y przypuszcza , e to tchórzostwo b d upoć ż ć ż ą ź dobanie, jakie znajdowa w ciep ymł ł piwie, kaza o im Dupł ć perowi wyobrazi sobie ja nie pana bezpiecznego po ród grobów, aby nieć ś ś musia i go szuka , jest wcale mo liwe, e im Dupper mia s uszno . Orlando zacz bowiemł ść ć ż ż ć ł ł ść ął czer pa osobliw rozkosz z my li o mierci i unicestwieniu, a przemierzywszy d ugie korytarze i saleć ą ś ś ł balowe z kagan kiem w d oni, napatrzywszy si na obrazy, jakby szuka na nich wizerunku kogo ,ł ę ł ś kogo nie móg znale , siada w roł źć ł dzinnej awie w kaplicy i godzinami patrzy , jak faluj sztanł ł ą - dary, a przez okna s czy si ksi yc, za ca e towarzystwo maj c nietoperze i my. Lecz i to mu nieą ę ęż ł ą ć wystarcza o; cz sto schodzi do krypty, gdzie le a o dziesi pokole jego ojł ę ł ż ł ęć ń ców, trumna na trumnie. Tak rzadko ktokolwiek tam bywa , e w podziemiu rozpanoszy y si szczury ił ż ł ę poprzegryza y próchniej ce drewno. Czasem Orlando zawadzi p aszczem o piszczel, czasemł ą ł ł nadepn i rozgniót czaszk jakiego Sir Malise. By a to upiorna kostnica, wykopana g bokoął ł ę ś ł łę poni ej fundamentów domu, jakby za o yciel rodu, który przyby z Francji z Wilhelmem Zdobywc ,ż ł ż ł ą pragn pokaza , jak to wszelki przepych ma u pod o a zepsucie; jak to pod zewął ć ł ż n trzn pow okę ą ł ą cz owieka kryje si szkielet; jak to my, któł ę rzy ta czymy i piewamy na górze, legniemy w dole; jakń ś to szkar atny aksamit obraca si w py ; jak to pier cie (tu Orlando, zni ywszy kaganek, podnosił ę ł ś ń ż ł z ote kó ko pozbał ł wione kamienia, który potoczy si w k t) traci swój rubin, a oko, ongi pe neł ę ą ś ł blasku, matowieje. - Nic nie zostaje z wszystkich tych ksi t - mawia Orlando, nieco przesadnie ich tytu uj c -ążą ł ł ą prócz jednej kończyny - i bra w swoj d o d o ko cian , któr obraca w stawie to w jedn , to wł ą ł ń ł ń ś ą ą ł ą drug stron . - Czyja to d o `? - pyta . - Prawa czy lewa? D o m czyzny czy kobiety, stara czyą ę ż ł ń ł ł ń ęż m oda? Pop dza a konia w boju, czy miga a ig '? Pie ci a ró e czy dzier y a zimn stal? D o ...? -ł ę ł ś ł łą ś ł ż ż ł ą ł ń Lecz w tym miejscu ju to zawodzi a go wyobra nia, ju to, co bardziej prawdopodobne,ż ł ź ż podsuwa a mu tyle rozmaitych zaj dla owej d oni, e wzdraga si , jak to mia w zwyczaju, przedł ęć ł ż ł ę ł mozolnym trudem tworzenia, który polega na eliminacji i od k ada d o mi dzy pozosta e ko ci, poł ł ł ń ę ł ś czym my la o pisaś ł rzu, co zwa si Thomas Browne, doktór z Norwich, którego dzie a w tymł ę ł przedmiocie niezwykle mu przypad y do gustu.ł 46 47 Wzi wszy swój kaganek i sprawdziwszy, czy ko ci upoą ś rz dkowane, gdy , cho romantyk, byą ż ć ł cz owiekiem wyj tł ą kowo pedantycznym i nic nie budzi o we wi kszej odrazy ni li k bek nici nał ń ę ź łę pod odze, nie mówi c ju o czaszce przodka, powraca do swych osobliwych, pos pnych spaceł ą ż ł ę rów korytarzami, przerywanych rozdzieraj cym spazmem p aczu na widok niderlandzkiego pejza uą ł ż zimowego p dzla nieznanego artysty. Zdawa o mu si wtedy, e ycie nie jest warte zachodu.ę ł ę ż ż Zapomniawszy o ko ciach przodków i o tym, e ycie ufundowane jest na grobie, sta wstrz sanyś ż ż ł ą

kaniem, a wszystko za przyczyn po dania kobiety w rosyjskich szarawarach, o sko nychł ą żą ś oczach, wyd tych ustach i w perę ach wokó szyi. Odesz a. Zostawi a go. Ju nigdy jej nie zobaczy.ł ł ł ł ż Wi c p aka . I wraca na swe pokoje, a jejmo Grimsditch, widz c wiat o w oknie, odejmowa aę ł ł ł ść ą ś ł ł kufel od ust i mówi a: „Chwa a niech b dzie Najwy szemu, ja nie pan wróci do siebie"; przez ca ył ł ę ż ś ł ł bowiem czas my la a, e zosta nikczemnie u miercony.ś ł ż ł ś Orlando zasiada w krze le przy stole, otwiera dzie a Sir Thomasa Browne'a i zag bia si wł ś ł ł łę ł ę subtelny wywód jednej z najd u szych i najrozkoszniej zasup anych refleksji doktora.ł ż ł Cho nie s to rzeczy, których roztrz sanie mo e przyć ą ą ż nie ywotopisowi zbytni po ytek, dlaść ż ż tych spo ród czyś telników, którzy z podsuni tych tu i ówdzie sugestii zdo ali stworzy wizerunekę ł ć ywej osoby; którzy s ysz ywy g os w tym, co zaledwie szeptamy; którzy dok adnie przedstaż ł ą ż ł ł wiają sobie jego posta cz stokro tam nawet, gdzie o nim nie wspominamy; którzy bez s ować ę ć ł wskazówki z naszej stro ny wiedz dok adnie, co my la - a dla takich w a nie czytelników piszemyą ł ś ł ł ś - owo dla takiego czytelnika jest jasne, e Orlando w osobliwy sposób czy w sobie wieleż ż łą ł humorów - melancholi , opiesza o , nami tno , upodoę ł ść ę ść banie w samotno ci, by nie wspomnie oś ć wszystkich tych skrzywieniach i subtelno ciach usposobienia zaznaczonych na pierwszej stronie,ś kiedy rozp ata g ow martwego Negra,ł ł ł ę odci od tu owia, po rycersku zawiesi poza zasi giem r ki, po czym zasiad przy oknie do lektury.ął ł ł ę ę ł Zami owanie do ksił ą ek objawi o si wcze nie. Jako dziecko cz sto czyta do pó nocy, aż ł ę ś ę ł ł ż znajdowa go pokojowiec. Zabrano mu kaganek, hodowa wi c w zast pstwie robaczkił ł ę ę wi toja skie. Gdy zabrano mu robaczki wi toja skie, omal nie podpali domu hubk iś ę ń ś ę ń ł ą krzesiwem. By uj rzecz krótko, a wydelikacenie tego grubego stwierdzenia pozostawiąć ć powie ciopisarzom, by szlachcicem trawionym mi o ci do literatury. Wielu luś ł ł ś ą dzi jego epoki, a tym bardziej jego stanu, umkn o od tej zarazy, dzi ki czemu wolno im by o hasa , je dzi konno ięł ę ł ć ź ć zaleca si , kiedy im tylko serce dyktowa o. Niektórzy jedć ę ł nak za m odu apali bakcyla zrodzonegoł ł pono z py ku z oć ł ł tog owia, przywianego z Grecji czy Italii, bakcyla tak zał bójczego, i parali oważ ż ł rami sk adaj ce si do ciosu, m ci wzrok wypatruj cy zwierzyny, pl ta j zyk maj cy wyznaę ł ą ę ą ł ą ą ł ę ą ć mi o . mierciono na natura tej choroby polega a na wył ść Ś ś ł pieraniu rzeczywisto ci przez u ud ,ś ł ę tote wystarczy o, by Orlando, którego los obficie obdarzy zastaw , po ciel , doż ł ł ą ś ą mami czeladzi ,ą dywanami i o ami, wystarczy o zatem, by otworzy ksi k , a ca e to wielkie dóbr nagromadzenieł ż ł ł ąż ę ł roz p ywa o si we mgle. Dziewi akrów kamienia, który tworzy jego dom, znika o; stoł ł ę ęć ł ł pi dziesi t osób s u by rozwiewa o si ; osiemdziesi t koni pod wierzch przepada o; policzenieęć ą ł ż ł ę ą ł wszystkich dywanów, sof, ko skich rz dów, porcelany, plań ę terów, flakoników i innych ruchomo ci,ś cz sto z kutego z oę ł ta, które ulatnia y si jak morski wyziew, zaj oby zbyt du o czasu. Siedział ę ęł ż ł zatem Orlando w samotno ci i czytaś ł cz owiek nagi.ł Teraz, gdy by sam, choroba coraz silniej go zmaga a. Cz sto czyta sze godzin w noc; a gdył ł ę ł ść przychodzili do niego z zapytaniem, czy zar n wo u b d rozpocz niwa pszenicy, odsuwa odż ąć ł ą ź ąć ż ł siebie tomiszcze i patrzy t po, jakby nie rozumia , co si do niego mówi. Straszna ta przypad oł ę ł ę ł ść godzi a w serce sokolnika Halla, stajennego Gilesa, ochmił strzyni jejmo Grimsditch i kapelanaść im Duppera. Takć 48 49 znakomitemu szlachcicowi, mawiali, ksi ek nie potrzeba. Ksi ki niech zostawi, mawiali, kalekomąż ąż i umieraj cym. Najgorsze jednak jeszcze nie nadesz o. Kiedy bowiem choą ł roba czytania we mieź organizm we w adanie, tak go os abia, i staje si podatny na t drug zaraz , co drzemie w ka ał ł ż ę ę ą ę ł - marzu i ropieje w g sim piórze. Nieszcz nik zabiera si do pisania. O ile u cz owieka ubogiego,ę ęś ę ł który nie posiada nic prócz krzes a i sto u pod ciekn cym dachem, jest to zno ne - nie ma onł ł ą ś bowiem w ko cu wiele do stracenia - o tyle dola cz owieka bogatego, który ma domy, byd o iń ł ł czelad , os y i po ciel, a pisze ksi ki, jest w najwy szym stopniu godna po a owania. Zatraca onź ł ś ąż ż ż ł smak tego wszystkiego; jest d gany gor cym elazem, zjadany przez robactwo. Odda by ostatniź ą ż ł grosz (tak z o liwy jest bakcyl), eby napisa jedn ksi czyn i zyska s aw ; a przecie wszystkoł ś ż ć ą ąż ę ć ł ę ż z oto Peru nie kupi skarbu jednej zgrabnej linijki. Zapada wi c na suł ę choty, strzela sobie w eb,ł twarz do ciany. Nie ma zreszt dla niego znaczenia, jak go znajd . Przenikn bramy mierą ś ą ą ął ś ci i zazna p omieni piek a.ł ł ł Szcz liwie Orlando by cz owiekiem o silnej konstruęś ł ł kcji, tote choroba (czego dalszeż przyczyny zaraz podamy) nigdy go nie pokona a, tak jak pokona a wielu jemu rówł ł nych. G bokołę jednak nadszarpn a jego kondycj , jak si wkrótce przekonamy. Po godzinnej bowiem lekturzeęł ę ę Sir Thomasa Browne'a, gdy ryk jelenia i wo anie stra nika wskazywa y, e jest g ucha noc ił ż ł ż ł wszyscy smacznie pi , przeszed przez pokój, wyj z kieszeni srebrny kluczyk i otworzyś ą ł ął ł

drzwiczki wielkiej inkrustowanej sekretery, która sta a w k cie. Ka da z pi dziesi ciu mniejł ą ż ęć ę wi cej szuflad z cedrowego drewna mia a inskrypcj skre lon starannym pismem Orlanda. Staę ł ę ś ą ł przez chwil , jakby si waha , któr szuflad otworzy . Inskrypcje na szufladach brzmia y:ę ę ł ą ę ć ł mierŚ ć Ajaksa, Narodziny Priama, Ifigenia w Aulidzie, Me leager, Powrót Odyseusza - faktycznie niewiele by o nał pisów, w których nie pojawi oby si imi jakiej postaci mitologicznej w punkcie zwrotnymł ę ę ś ywota. W ka dej szuż ż 50 fladzie le a znacznych rozmiarów dokument spisany r k Orlanda. Prawda jest taka, eż ł ę ą ż Orlando cierpia na pisarsk przypad o od wielu lat. aden ch opiec nie naprasza si oł ą ł ść Ż ł ł ę jab&o, jak Orlando naprasza si o papier; adna dziewł ę ż czynka nie skamla a o cukierki, jak onł skamla o inkaust. Wymyka si od biesiady i zabawy, chowa za zas onami, w tajnychł ł ę ł ł skrytkach b d w kredensie za sypialni matki, który mia dziur w pod odze i straszliwieą ź ą ł ę ł cuchn szpaczym ajnem, z ka amarzem w jednej d oni, piórem w drugiej i zwojem papieruął ł ł ł na kolanie. Tak napisa , nim uko czy dwadzie cia pi lat, bodaj czterdzie ci siedem sztukł ń ł ś ęć ś dra matycznych i historycznych, romansów, poematów; niektó rych proz , niektórychą wierszem; niektórych po francusku, niektórych po w osku; wszystkich romantycznych i wszył - stkich d ugich. Jeden utwór zaniós do drukarni Johna Balla „Pod Piórem i Koron "ł ł ą naprzeciwko wi tego Paw a przy Cheapside; cho jednak zadrukowane karty by y muŚ ę ł ć ł rozko sz dla oczu, nie mia ich nigdy pokaza matce, wiedzia bowiem, e pisa , a co gorszaą ś ł ć ł ż ć publikowa , to dla szlachcica niezmywalna ha ba. Teraz jednak, e noc by a g ucha, a on być ń ż ł ł ł sam, wybra z tej skarbnicy jeden gruby dokument zatył tu owanył Tragedia Ksenofilii czy coś w tym rodzaju, i jeden cienki, który nazywa si po prostuł ę Dgb (jedyny zwi z y tytu w ca eję ł ł ł twórczo ci Orlanda), po czym przysun ka aś ął ł marz, obróci w palcach pióro i wykona kilkał ł innych czyn no ci, od których ofiary tego wyst pku ror.G- aocrvnaj swój rytua . Tu jednakś ę ą ł przerwa .ł Poniewa przerwa ta mia a nier.wykle m

na nowy obraz zas aniaj cy stary, tak jak w latarł ą ni magicznej mo na uszczkn jedno przezroczeż ąć skro druś giego, nim móg sobie odpowiedzie : „Jest to twarz nieco t ustego, z achmanionegoł ć ł ł m czyzny, który siedzia w saęż ł lonie jejmo Stewkley wiele lat temu, gdy stara królowa Eluniaść zjecha a tu wieczerza ; a ja go widzia em". Orlando ci gn dalej, uchwyciwszy kolejn z tychł ć ł ą ął ą barwnych szma tek: „Siedzia przy stole, gdy kukn em do rodka w drodze na dó , i miał ął ś ł ł najniezwyklejsze z oczu, jakie zna wiat, ale kto to, u diab a, by ?" spyta Orlando, gdy w tymł ś ł ł ł ż miejscu pami uzupe ni a czo o i oczy o zgrzebn , splamion t uęć ł ł ł ą ą ł szczem krez , potem br zowyę ą kaftan i wreszcie par cię ężkich butów, jakie nosz mieszczanie z ulicy Cheapside. „Nie szlachcic.ą Nie jeden z nas" powiedzia Orlando (czego nie powiedzia by na g os, jako e by najdworniejszymł ł ł ż ł z d enż telmenów; jego s owa ukazuj jednak, jaki wp yw na umys ma szlachetne urodzenie, a przył ą ł ł okazji, jak trudno szlach cicowi by pisarzem), „Rzek bym, i poeta". Wedle wszelć ł ż kich praw pami , która do mu ju naprzeszkadza a, winęć ść ż ł na teraz wymaza ca t rzecz lub wyj zeć łą ę ąć swego worka co durnego i zupe nie innego rodzaju - na przyk ad psa goni cego za kotem czyś ł ł ą staruszk wycieraj c nos w czerę ą ą won , bawe nian chusteczk - aby Orlando, zdesperoą ł ą ę wany, by dotrzyma kroku jej b dzeniom, ochoczo zabra si do pisania. (Bowiem, je li starczy namć łą ł ę ś mia o ci, moś ł ś emy przegna t ajdaczk pami z domu wraz z jej czarż ć ę ł ę ęć noksi skimi rupieciami).ę Wszak Orlando przerwa . Pami nał ęć dal ukazywa a mu obraz mizernego cz owieka o wielkichł ł jasnych oczach. Nadal patrzy , przerwa trwa a dalej. W a nie te przerwy s nasz zgub . To wtedył ł ł ś ą ą ą do naszej twierdzy wkrada si bunt, a nasze wojska powstaj przeciw nam. Juę ą ż iwcze niej zdarzy o mu si przerwa , po czym do twierdzy rwdar a si mi o , maszeruj caś ł ę ć ł ę ł ść ą nieub aganie w takt obojówł 53 i cymba ów, str caj ca z ramion skrwawione g owy. Mi o zada a mu m ki pot pionych. Terazł ą ą ł ł ść ł ę ę znów przerwa , a przez wy om wtargn a nikczemnica ambicja, wied ma poezja, ulicznica dzał ł ęł ź żą s awy. Schwyci y si za d onie i urz dzi y sobie w jego sercu pota cówk . Stoj c dumnie wyprostoł ł ę ł ą ł ń ę ą - wany w samotno ci swego pokoju, poprzysi g , e zostaś ą ł ż nie najpierwszym poet swojego narodu ią okryje nie mierś telnym blaskiem swe imi . Powiedzia (recytuj c imiona i wietne czyny swychę ł ą ś przodków), e Sir Boris zmóg i uż ł śmierci Saracena, Sir Gawain Turka, Sir Miles Polaka, Sirł Andrew Franka, Sir Richard Austriaka, Sir Jordan Francuza, a Sir Herbert Hiszpana. Lecz z ca ejł tej rzezi i bojów, z tego pija stwa i amorów, z tej rozrzutno ci, polowania, je dzień ś ź ctwa i ob arstważ - có pozosta o? Czaszka; palec. Podczas gdy, powiedzia , przewracaj c kartk tomu Sir Thomasaż ł ł ą ę Browne'a, który le a na stole - i znów przerwa . Jak zaż ł ł kl cie wyl g e ze ws ystkich zakamarkówę ę ł ż pokoju, z nocne go wiatru i ksi ycowej po wiaty, zagra a boska melodia tych s ów, które, aby nieęż ś ł ł przy mi y tych kart, pozostawimy w ich grobowcu, lecz nie martwe, ale raczej zabalsamowane,ć ł tak wie a ich karnacja, tak zdrowy oddech - a Orlando, porównuj c to osi gni cie z dokonaniamiś ż ą ą ę swych przodków, zakrzykn , i oni i ich czyny s proch i py , lecz ten cz oął ż ą ł ł wiek i jego s owa sł ą nie miertelne.ś Wkrótce jednak spostrzeg , e boje, jakie Sir Miles i reł ż szta toczyli z zakutymi w zbroje rycerzami dla zdobycia kró lestwa, nie by y ani w po owie tak znojne jak ten, który on teraz podjł ł ął przeciwko angielskiej mowie, aby zdoby nieć w... r.~ ~..~. t..~....._..__.. ~.__D___.._ _~ ____..__, __~ miertelno . Komukolwiek cho troch zaznajomionemu z wymogami kompozycji nie potrzebaś ść ć ę opowiada tej historii w szczegó ach; jak to napisa i zda o mu si dobre; przeć ł ł ł ę czyta i zda o mu sił ł ę szkaradne; poprawi i podar ; wykreł ł la ; dopisywa ; wpada w uniesienie; w rozpacz; mia dobreś ł ł ł ł wieczory i z e poranki; chwyta idee, by je zgubi ; ujrza sw ksi k oczyma duszy w sko czonymł ł ć ł ą ąż ę ń kszta cie, po czv znikn a; przy jedzeniu odgrywa role swych postaci; m ,ł ęł ł 54 rota je pod nosem podczas spacerów; raz p aka ; raz si mia ; balansowa pomi dzy takim ał ł ł ę ś ł ł ę owakim stylem; to wo la heroiczny i nad ty; to prosty i zwyczajny; raz opiewa doliny Tempe; toł ę ł znowu pola Kentu i Kornwalii; nie móg si zdecydowa , czy jest najbardziej boskim geniuszemł ę ć czy te najwi kszym g upcem pod s o cem.ż ę ł ł ń I w a nie aby udzieli sobie odpowiedzi na to ostatnie pytanie postanowi , po wielu miesi cachł ś ć ł ą tak gor czkowej pracy, po o y kres latom samotno ci i przywróci za y o ze wiatemą ł ż ć ś ć ż ł ść ś zewn trznym. Mia przyjaciela w Londynie, nieę ł jakiego Gilesa Ishama z Norfolk, który, choć szlachetnie urodzony, posiada znajomo ci w ród pisarzy i bez w tpieł ś ś ą nia móg go zapozna zł ć jakim cz onkiem tego b ogos aś ł ł ł wionego, rzek oby si nawet, wi tego bractwa. Bowiem dlał ę ś ę Orlanda, w jego obecnym stanie ducha, w cz owieku, który napisa i wyda drukiem ksi k , by oł ł ł ąż ę ł dostoje stwo wietń ś niejsze ani eli zaszczyty krwi i urz du. Wyobra nia podż ę ź szeptywa a mu, eł ż

nawet cia a tych osób, natchnionych tak boskimi my lami, musz by przeistoczone. Miast w osówł ś ą ć ł musz mie aureole, miast oddechu kadzid o, a z ust musz wykwita im ró e - co z pewno cią ć ł ą ć ż ś ą mija o si z prawd w przypadku jego czy im Duppera. Nie przychodzi o mu do g owy wi kszeł ę ą ć ł ł ę szcz cie, ani eli siedzie za zas on i s ucha , jak rozmawiaj . Samo wyobra enie tej mia ej ięś ż ć ł ą ł ć ą ż ś ł ró norodnej dysputy sprawi o, e rozmowy, jakie proważ ł ż dzi z swymi dworskimi przyjació mi - oł ę ł psach, koniach, kobietach, kartach - zda y mu si arcyprzyziemne. Z duł ę m przypomnia sobie, eą ł ż zawsze uwa ano go za szkolarza, szydzono z jego umi owania samotno ci i ksi g. Nie posiaż ł ś ą dał daru g adkich powiedzonek. W buduarze milcza jak pie , rumieni si i kroczy jak grenadier.ł ł ń ł ę ł Dwa razy z czy stego roztargnienia spad z konia. Uk adaj c rym, z ama wachlarz lady Winchilsea.ł ł ą ł ł apczywie przywo ywa te i inne przyk ady swego niedostosowania do ycia w wielkim wieŁ ł ł ł ż ś cie. Op ta a go niewys owiona nadzieja, e jego burzliwa m odo , jego niezdarno , jego rumie ceę ł ł ż ł ść ść ń wstydu, jego d uł SS gie spacery i jego umi owanie wiejskiego ycia dowiod y, i nale y do rodzaju wi tego, a nieł ż ł ż ż ś ę szlachetnego - i z przyrodzenia jest pisarzem, a nie arystokrat . Po raz pierż ą wszy od nocy wielkiej powodzi by szcz liwy.ł ęś Obecnie poleci im Ishamowi z Norfolk dor czy im Nicholasowi Greene'owi z Clifford's Innł ć ę ć ć dokument wyra aj cy podziw, jaki Orlando ywi dla jego dzie (bowiem Nick Greene by w owymż ą ż ł ł ł czasie bardzo znanym pisarzem), i pragnienie zawarcia znajomo ci; o co ledwie mia prosi , nieś ś ł ć maj c do zaoferowania nic w zamian; lecz je li im Nią ś ć cholas Greene zechce go odwiedzi , oć dowolnie wybranej przez im Greene' a godzinie, na rogu Fetter Lane czeka b dzie zaprz onyć ć ę ęż w czwórk koni powóz, który dowiezie go bezpiecznie do domu Orlanda. Reszt listu mo na bezę ę ż trudu odtworzy ; i wyobrazi sobie zachwyt Orlanda, gdy w krótkim czasie im Greene oznajmi ,ć ć ć ł e przyjmuje zaproż szenie jego lordowskiej mo ci; zaj miejsce w powozie i wysiad na dziedzi cuś ął ł ń na po udnie od g ównego budynku punktualnie o siódmej wieczór w poniedzia ek dwudziestegoł ł ł pierwszego kwietnia, aby wej do sali bankietowej.ść Przyjmowano tu wcze niej wielu królów, królowe i amś basadorów; s dziowie stawali tu wę swych gronostajach. Przybywa y tu najcudniejsze damy ca ej Anglii i najsro si wojowie. Wisia ył ł ż ł tu sztandary, które wcze niej opota y pod Flodden i Agincourt. Zewsz d zerka y koronowane lwyś ł ł ą ł i lamparty na tarczach herbowych. Przez sal ci gn y si d ugie sto y, d wigaj ce z ot i srebrnę ą ęł ę ł ł ź ą ł ą ą zastaw , a w ogroę mnych kominkach z kutego w oskiego marmuru co wieczór spalano na popiół ł ca e drzewo d bowe, z milionami li ci, gniazdami gawronów i strzy yków. Teraz sta tutajł ę ś ż ł Nicholas Greene, poeta, ubrany pospolicie w kaftan i kapelusz z jedn po ow ronda zagi t wą ł ą ę ą dó , z niewielk torb w r ce.ł ą ą ę To nieuniknione, e Orlando, który pospieszy mu na poż ł witanie, poczu si odrobinł ę ę rozczarowany. Poeta by cz oł ł wiekiem wzrostu nie wi cej ni po ledniego; n dznej poę ż ś ę stury; chudy i nieco zgarbiony, a gdy przy wej ciu zawadziś ł 56 nog o mastyfa, pies ugryz go. Prócz tego Orlando, przy ca ej swej wiedzy o ludziach, nie umiaą ł ł ł go nigdzie przypo rz dkowa . Cz owiek ten mia w sobie co , co nie pasowa o ani do s ugi, ani doą ć ł ł ś ł ł drobnego szlachetki, ani do arystokraty. G owa z zaokr glonym czo em i haczykowatym nosemł ą ł by a zacna, lecz szcz ka cofni ta; oczy pe ne blasku, lecz wargi zbyt grube. Najbardziej jednakł ę ę ł niepokoi ogólny wyraz twał rzy. Nie by o w nim nic z owego statecznego dostoje stwa, dzi kił ń ę któremu tak przyjemnie patrze na twarze arystokrać tów; ani z czcigodnego pos usze stwa dobrzeł ń wyszkolonej twarzy s ugi. By a to twarz pozszywana, fa dzista, plisował ł ł na. Cho Nicholas Greeneć mieni si poet , bardziej by chył ę ą ł ba przyzwyczajony do s ów przygany ni li do pochlebstwa; doł ź sprzeczki ani eli gruchania; do wierzgania ani eli wzloż ż tów; do walki ani eli spoczynku; doż nienawi ci, a nie miś o ci. Ujawnia a to tak e nag o ruchów, jak równie pewł ś ł ż ł ść ż na zadzierzysto iść podejrzliwo spojrzenia. Orlando by cokolwiek zawiedziony. Udali si jednak na wieczerz .ść ł ę ę Gdy usiedli do sto u, Orlando, który zazwyczaj bra to za cz ustalonego porz dku wiata,ł ł ęść ą ś tym razem poczu nieł zrozumia y wstyd z powodu liczby s ug i wietno ci swego sto u. Coł ł ś ś ł dziwniejsze, z poczuciem dumy przywo a my l - która z regu y by a mu wstr tna - o swejł ł ś ł ł ę prababce Moll, dojarce krów. Mia w a nie wtr ci stówko o tej koł ł ś ą ć biecie niskiego stanu i jej skopkach na mleko, gdy poeta zamkn mu usta mówi c, e cho nazwisko Greene jest takął ą ż ć pospolite, o dziwo jego ród przyby na wysp wraz ze Zdoł ę bywc i nale a do naj wietniejszych weą ż ł ś Francji. Niestety los sprawi , e podupadli i zapisali jedynie swe imi w nał ż ę zwie królewskiego miasta Greenwich. Dalszy wywód bieg tym samym torem: historie o utraconych zamkach,ł

tarczach herbowych, kuzynach baronetach na pó nocy, ma e stwach z arystokratycznymił łż ń rodami na zachodzie, pisowni nazwi ska czasem z „e" na ko cu, czasem bez... trwa y a do poń ł ż - jawienia si na stole dziczyzny. Dopiero wtedy Orlando zdoę a napomkn o babci Moll i jejł ł ąć krowinach, ul ywszy niecoż sercu, nim podano dzikie ptactwo. Wszakie dopiero gdy po la a si obfitym strumieniem ma mazja,ł ę ł Orlando o mieli si nadmieni , e jego g ow zaprz ta sprawa wa niejsza ni Greene'owie czyś ł ę ć ż ł ę ą ż ż krowy, a mianowicie wi ty temat poezji. Ledwie wypowiedzia to s owo, gdy oczy poety zap on yś ę ł ł ł ęł ogniem; natychmiast zrzuci z siebie maniery cz owieka doł ł brze u o onego; z hukiem odstawił ż ł szklanic i zagai jedn z najd u szych, najbardziej zawik anych, nami tnych i peę ł ą ł ż ł ę ł nych goryczy opowie ci, jakie Orlando kiedykolwiek s ysza (chyba e z ust odtr conej kobiety), o pewnejś ł ł ż ą sztuce Gre ene'a, o innym poecie i o krytyku. Na temat natury samej poezji Orlando dorozumia ł si tylko, e trudniej j sprzeda ani eli proz i, cho wersy s krótsze, d u ej si je pisze.ę ż ą ć ż ę ć ą ł ż ę Przemowa umyka a w niezliczone dygresje, dopóki Orlando nie nadmieni nie mia o, e i on miał ł ś ł ż ł czelno pisa - lecz w tym miejscu poeta zerwa si z krzes a. W boazerii pisn a mysz,ść ć ł ę ł ęł powiedzia . A jego nerwy, wyja ni , s w takim stanie, e pi ni cie myszy rozstraja je na dwał ś ł ą ż ś ę tygodnie. Niechybnie w domu by o tych bestii zatrz sienie, lecz Orlando nigdy ich nie s ysza .ł ę ł ł Nast pnie poeta szczegó owo zrelacjonowa Orlandowi swe perypetie ze zdrowiem w ci guę ł ł ą ostatnich dziesi ciu lat. A by o tak mizerne, e dziwi si tylko naę ł ż ć ę le a o, i jeszcze yje. Przeszedż ł ż ż ł parali , podagr , zimnic , puchlin wodn i trzy rodzaje febry; na domiar z ego miaż ę ę ę ą ł ł powi kszone serce, przero ni t ledzion i schorowan wę ś ę ą ś ę ą ątrob . Przede wszystkim za odczuwaę ś ł sensacje w kr gos uę ł pie, które wymyka y si wszelkim próbom opisu. Jeden z kr gów, mniejł ę ę wi cej trzeci od góry, pali go jak ogniem; inny, bodaj drugi od do u, by zimny jak lód. Niekiedyę ł ł ł po przebudzeniu mózg ci y mu jak o owiem; innymi razy zdawa o si , e p on w nim tysi ceąż ł ł ł ę ż ł ą ą wiec woskowych i strzelaj dymne race. P atek ró y uwiera go przez materac, a po Londynieś ą ł ż mo e si porusza w absolutnych ciemnoż ę ć ciach, rozpoznaj c pod stop kszta t kamieni bruku.ś ą ą ł Wszy stko razem wzi wszy, stanowi mechanizm tak precyzyjnie wykonany i tak niezwykleą ł posk adany (tu uniós , niby mił ł 58 mochodem, d o , rzeczywi cie nadzwyczaj kszta tn ), e by o dla niego niepoj te, dlaczegoł ń ś ł ą ż ł ę sprzeda tylko pi set egł ęć zemplarzy poematu, cho oczywi cie by to przede wszyć ś ł stkim wynik zmowy przeciwko niemu. Wszystko, co mo na powiedzie - spuentowa , waln wszy pi ci w stóż ć ł ą ęś ą ł to e sztuka poezji umar a na wyspie Albionu.ż ł Jak e to by mo e, skoro Szekspir, Madowe, Ben Jonż ć ż son, Browne, Donne, wszyscy pisz b dą ą ź dopiero co napi sali, nie chcia si zgodzi Orlando, recytuj c imiona swych ulubionychł ę ć ą bohaterów. Greene za mia si z przek sem. Przyzna , e Szekspir napisa kilka zno nych scen, aleś ł ę ą ł ż ł ś ci gn je po wi kszej czś ą ął ę ę ci z Marlowe'a. Marlowe nie le si zapowiada , ale có mo naś ź ę ł ż ż powiedzie o wyrostku, który postrada ycie, nie doć ł ż ywszy trzydziestki? A co si tyczy Browne'a,ż ę wymy li on pisanie poezji proz , a ludzi szybko nu takie koncepty. Donne za to blagier, któryś ł ą żą ś ubiera brak sensu w mocne s oł wa. Snoby da y si zwie , ale nie minie dwana cie miesił ę ść ś ę cy, nim styl ten wyjdzie z mody. Co si tyczy Bena Jonsona, to Ben Jonson jest mu przyjacielem, a oę przyjacio ach nigdy nie powie z ego s owa.ł ł ł Nie, upiera si , z oty wiek literatury przemin ; wielka epoka literatury to epoka grecka;ł ę ł ął epoka el bieta ska w każ ń żdym wzgl dzie greckiej ust puje. W czasach najwi kszego rozkwituę ę ę literatury twórcy ho dowali boskiej ambicji, któr mo na nazwa La Gloire (jako e powiedział ą ż ć ż ł „Glo r", Orł landowi w pierwszej chwili umkn o znaczenie). Teraz wszyęł scy m odzi pisarze s nał ą garnuszku ksi garzy i sklec ka d ramot , która si sprzeda. Najpierwszym winowajc by tuę ą ż ą ę ę ą ł Szekspir, który ju ponosi za to kar . W naszej w asnej epoż ę ł ce, powiedzia , pleni sił ą ę przerafinowane koncepty i szalone eksperymenty - czego Grecy nie znie liby ani przez chwiś l .ę Cho mówi to z wielkim bólem - bowiem mi owa lić ł ł ł teratur na równi ze swym yciem - nieę ż dostrzega nic doł brego w obecnej twórczo ci i nie mia adnych nadziei na przysz o . Tu nalaś ł ż ł ść ł sobie jeszcze jedn szklank wina.ą ę Os dy te wstrz sn y Orlandem; nie usz o jednak jego uwagi, e sam krytyk nie wydaje sią ą ęł ł ż ę wcale przygn biony. Przeciwnie, im bardziej pi tnowa sw w asn epok , tym bardziej byę ę ł ą ł ą ę ł zadowolony z siebie. Zachowa w pami ci peł ę wien wieczór w Cock Tavern przy Fleet Street, kiedy

by tam Kit Marlowe i paru innych. Kit by w szampa skim huł ł ń morze, do wstawiony, za czym sz aść ł u niego sk onno do prawienia bzdur. Greene do dzi mia przed oczyma Kita unosz cego kufel ił ść ś ł ą czkaj cego: „Do wszystkich diab ów, Bill (to do Szekspira), idzie wielka fala, a ty jeste na jeją ł ś szczycie". Co mia o oznacza , wyja ni Greene, e stali u wrót wielkiej epoki w angielskiejł ć ś ł ż literaturze, a Szekspir zostanie poet pewnej rangi. Na swoje szcz cie dwie noce pó niej Kitą ęś ź zosta zabity w pijackiej burdzie, wi c nie do y czasów, kiedy mia y si spe ni jegoł ę ż ł ł ę ł ć przepowiednie. - Poczciwy g upiec - powiedzia Greene - eby wygadywa przy ludziach takie rzeczy. Wielkał ł ż ć epoka! To mi dopiero wielka epoka, el bieta ska! Có nam zatem poż ń ż zosta o, mój Panie? - ci gn ,ł ą ął pieszcz c szklank wina mi dzy palcami, rozsiad szy si wygodnie w fotelu.ą ę ę ł ę Musimy zadowoli sić ę tym, co mamy, piel gnowa przeę ć sz o i czci tych pisarzy - jeszcze ich si kilku zachoł ść ć ę wa o -ł którzy czerpi wzór ze staro ytnych i pisz nie dla zap aty, lecz dla Glo r. - (Orlando ch tnieą ż ą ł ł ę us ysza by leł ł psz wymow ). - Glo r - powiedzia Greene - jest ostrog szlachetnych umys ów.ą ę ł ł ą ł Gdybym mia rent w wył ę soko ci trzystu funtów rocznie, p acon kwartalnie, y bym wy cznie dlaś ł ą ż ł łą Glo r. Ka dego ranka le a bym w ó ku i czył ż ż ł ł ż ta Cycerona. Na ladowa bym jego styl tak doskonale,ł ś ł e nikt nie potrafi by nas odró ni . To si nazywa pisanież ł ż ć ę powiedzia Greene - to si nazywa Glo r.ł ę ł Ale do tego po trzebna jest renta. Orlando zd y ju porzuci wszelkie nadzieje na omóąż ł ż ć wienie z poet swej w asnej twórczo ci.ą ł ś Straci o to jednak znaczenie, gdy rozmowa przesz a teraz na yciorysy i chał ż ł ż raktery Szekspira, Bena Jonsona i ca ej reszty pisarzy, z któł 60 rymi Greene by w za y ych stosunkach i o których mia w zanadrzu tysi ce przezabawnychł ż ł ł ą anegdot. Orlando u mia si jak nigdy. Tacy zatem byli jego bogowie! Po owa liczy a si mi dzyś ł ę ł ł ę ę pijusów, wszyscy mi dzy amantów. Wi kszo k óci a si z onami; aden z nich nie by ponadę ę ść ł ł ę ż ż ł k amstwo czy najn dzniejsz intryg . Bazgrali sw poezj na odwrocie kwitów z pralni i wr czalił ę ą ę ą ę ę w drzwiach go cowi od drukarza. Tak poszed do drukuń ł Hamlet, nie inaczej Lir, nie inaczej Otello. Nic dziwnego, powiedzia Greene, e w sztukach tych jest tak wiele usterek. Reszt czasu sp dzalił ż ę ę na liba cjach i pohulankach w tawernach i piwiarniach: to, co tam mówiono, przerasta ludzkie poj cie, a to, co tam wyczyniano, przy miewa najdziksze dworskie swawole. Greene snu swę ć ł ą opowie w duchu, który wprawi Orlanda w najwy sz rozść ł ż ą kosz. Posiada dar mimikry; którył przywraca umar ych do ycia i potrafi pi knie rozprawia o ksi kach, pod warunł ł ż ł ę ć ąż kiem, eż zosta y napisane trzysta lat wcze niej.ł ś Tak mija czas, a Orlando poczu ku swemu go ciowi dziwnie mieszane uczucia sympatii ił ł ś pogardy, podziwu i wspó czucia, jak równie co zbyt nieokre lonego, by da o si nazwa , leczł ż ś ś ł ę ć mia o w sobie zarówno co z l ku, jak i z fascynacji. Greene nieprzerwanie mówi o sobie, lecz zł ś ę ł takim wdzi kiem, e mo na by o bez ko ca s ucha opoę ż ż ł ń ł ć wie ci o jego febrze. To ol niewaś ś ł dowcipem, to przera a obrazoburstwem; to poczyna sobie frywolnie z imionami Boga i kobiety;ż ł ł to znów potrafi wyszpera w g owie tysi ce ciekawostek; umia przyrz dza sa atk na trzystał ć ł ą ł ą ć ł ę ró nych sposobów; wiedzia wszystko, co cz owiek wiedzie mo e na temat mieszania win; gra naż ł ł ć ż ł pó tuzinie instrumentów muzycznych i by pierwsz osob , a mo e i ostatni , która przypieka ał ł ą ą ż ą ł kanapki z serem w olbrzymim w oskim kominł ku. Nie odró nia pelargonii od go dzika, d bu odż ł ź ę buka, ma styfa od charta, owcy jednorocznej od jagni cia, owsa od j czmienia, ziemi ornej odę ę ugoru; nie s ysza o p odozmiał ł ł nie; s dzi , i pomara cze rosn w ziemi, a rzepy na drzeą ł ż ń ą wach; nade wszystko ceni krajobraz miejski - wszystkieł 61 te, i inne sprawy wielce zdumia y Orlanda, który nigdy wcze niej nie spotka tego rodzaju osoby.ł ś ł Nawet pokojówki, które go nie znosi y, chichota y z jego dowcipów, a s u cy, którzy nie znosili goł ł ł żą jeszcze bardziej, kr cili si w pobli u, by pos ucha tych opowie ci. Jeszcze nigdy dom tak nie kię ę ż ł ć ś - pia witalno ci - co da o Orlandowi wiele do my leł ś ą ł ś nia, sk oni o do porównania swego dawnegoł ł sposobu ycia z obecnym. Przypomnia sobie rozmowy o apopleksji króla hiszpa skiego b dż ł ń ą ź oszczenieniu si suki, do jakich to konę wersacji by nawyk y; uzmys owi sobie, e dzie mija poł ł ł ł ż ń ł - mi dzy stajni a szaf garderobian ; przypomnia sobie, jak lordowie chrapali nad winem i nieę ą ą ą ł znosili, by ich kto budzi . Uzmys owi sobie, jak byli czynni i dzielni na ciele, jak leł ł ł niwi i l kliwi naę umy le. Zmartwiony tymi przemy leniami, niezdolny rozs dnie wypo rodkowa , doszed doś ś ą ś ć ł wniosku, e wpu ci w swe progi morowego ducha niepokoju, który b dzie po wsze czasy zak ócaż ś ł ę ł ł mu sny.

W tej samej chwili Nick Greene doszed do wniosku wr cz przeciwnego. Le c w porannejł ę żą po cieli, na najmiś ę kszych poduszkach po ród najg adszych ko der, wygl daj c przez mansardoweś ł ł ą ą okno na muraw , która przez trzy stulecia nie zazna a ni mlecza, ni opianu, pomy la , e je li nieę ł ł ś ł ż ś zdo a si w jaki sposób wymkn , udusi si ywcem z braku poł ę ś ąć ę ż wietrza. Wstaj c i s ysz cą ł ą gruchanie go bi, ubieraj c si i s ysz c szmer fontann, pomy la , e dopóki nie us yszy turłę ą ę ł ą ś ł ż ł kotu dwukó ki na bruku Fleet Street, nie napisze ani jednej linijki. Je li to potrwa jeszcze d u szy czas,ł ś ł ż pomy la - loś ł kaj w sali obok dok ada do ognia i nakrywa do sto uł ł ł ł zapadn w sen i (tu ziewnę ął siarczy cie) we nie umr .ś ś ę Odnalaz zatem Orlanda w jego pokoju i wyja ni , e ca noc nie zmru y oka z powodu ciszy.ł ś ł ż łą ż ł (Rzeczywi cie, dom by otoczony parkiem o obwodzie pi tnastu mil i muś ł ę rem wysokim na dziesięć stóp). Cisza, powiedzia , jest dla jego nerwów rzecz najprzykrzejsz . Zako czy sw wizyt , zał ą ą ń ą ę pozwoleniem Orlanda, jeszcze tego ranka. Orlando od czu pewn ulg , lecz tak e wielk niech ,ł ą ę ż ą ęć by pozwoli muć 62 odej . Dom, pomy la , stanie si bez niego pusty. Przy rozść ś ł ę staniu (bowiem wcze niej nie by oś ł stosownej chwili, by o tym wspomnie ) zdoby si na mia o i wcisn poecie sw sztuk oć ł ę ś ł ść ął ą ę mierci Herkulesa, prosz c o zdanie. Poeta zaś ą bra sztuk ; b kn co na temat Glo r i Cycerona,ł ę ą ął ś ł lecz Or lando wszed mu w s owo, obiecuj c wyp aca kwartalnie rent ; na co Greene, wzbraniaj cł ł ą ł ć ę ą si tkliwymi s owy, wskoę ł czy do powozu i ju go nie by o.ł ż ł Gdy dyli ans odjecha , sala bankietowa jeszcze nigdy nie wydawa a si tak wielka, tak okaza aż ł ł ę ł i tak pusta. Orlando wiedzia , e nigdy nie znajdzie do serca do przypiekania kanapek z seremł ż ść we w oskim kominku. Nigdy nie nastarczy mu konceptu, by sypa dowcipami na temat w oskiegoł ć ł ma larstwa; nigdy nie nastarczy mu zr czno ci, by miesza poncz jak si nale y; nie dane mu b dę ś ć ę ż ę ą tysi ce ci tych arą ę ż tów i uszczypliwo ci. Jednak co za ulga nie s ysze ju tego swarliwego g osu,ś ł ć ż ł co za rozkosz by znów samemu, pomyć la Orlando wbrew sobie, uwalniaj c mastyfa z postronka;ś ł ą pies by przywi zany przez ca e te sze tygodni, gdy na widok poety zawsze rzuca si na niego zł ą ł ść ż ł ę z bami.ę Nick Greene wysiad tego samego popo udnia na rogu Fetter Street i znalaz wszystko zł ł ł grubsza po staremu, znaczy si jejmo Greene rodzi a w jednym pokoju dziecko, a Tom Fletcherę ść ł pi w innym gin. Po pod odze wala y si ksi ki; kolacj - o ile tak si to zwa godzi - podano nał ł ł ę ąż ę ę ć toalet ce, na której dzieci zostawi y babki z piasku. Ale taka w ał ł ś nie atmosfera sprzyja pisaniu; do czego si zaraz zabra . Teę ł mat mia znakomity:ł Magnat na zagrodzie lub W go cinie na magnackimś dworze - tak zatytu uje swój nowy poemat. Z apawszy za pióro, którym jego synek askota kota zał ł ł ł uszami, i zanurzywszy je w kokilce, która s u y a za ka ał ż ł ł marz, Greene od r ki wysma y pe nę ż ł ł ą werwy satyr . Baczy przy tym, aby nikt nie móg mie najmniejszych w tpliwo ci, kim jest ofiaraę ł ł ć ą ś jego prze miewek. Najintymniejsze powieś dzenia i nawyki Orlanda, jego zachcianki i dziwactwa, uk ał da y si w szczegó owy portret, a po kolor w osów i z franł ę ł ż ł 63 cuska gard owe „r". Jakby tego by o ma o, Greene bez wił ł ł ększych os onek przytoczy ca eł ł ł fragmenty z arystokratycznej tragedii mier Herkulesa,Ś ć która przeros a jego najgorszeł oczekiwania: arcypompatyczne pustos owie.ł Pamflet, który znalaz nabywców na kilka kolejnych wył da i przyniós rodki na pokrycień ł ś kosztów dziesi tego poą ogu jejmo Greene, wkrótce traci w r ce samego Orlanda, przys anył ść ł ę ł przez yczliwych mu znajomych. Gdy przeczyta , od pierwszego do ostatniego s owa nież ł ł mrugn wszy nawet powiek , zadzwoni po lokaja; poda mu druk na wyci gą ą ł ł ą ni cie szczypiec;ę poleci wrzuci w najplugawsz otch a najsmrodliwszego mietniska w ca ym maj tku. Gdy lokajł ć ą ł ń ś ł ą odwraca si do wyj cia, zatrzyma go.ł ę ś ł - We miesz naj ciglejszegokonia w stajni - powieź ś dzia - i pop dzisz na mier i ycie doł ę ś ć ż Harwich. Tam wsi dziesz na statek, który p ynie do Norwegii. W psiarni samego króla kupiszą ł najlepsze ogary królewskiej rasy, oboj ga p ci. Przywieziesz je bez zw oki. Bowiem - mrukn ,ł ł ął wracaj c do swych ksi ek, niemal niedos yszalnieą ąż ł sko czy em z lud mi.ń ł ź Lokaj, który doskonale zna swe obowi zki, sk oni si i znikn . Zadanie swe spe ni takł ą ł ł ę ął ł ł sprawnie, e nie min y trzy tygodnie, a przywiód na smyczy najwspanialsze ogary; jeszcze tegoż ęł ł samego wieczoru suka porodzi a pod sto em jadalnym miot o miu szczeni t. Orlando kaza jeł ł ś ą ł przenie do swej sypialni.ść - Bowiem - powiedzia - sko czy em z lud mi. Rent wszak e wyp aca kwartalnie.ł ń ł ź ę ż ł ł

A zatem, w wieku lat z grubsza bior c trzydziestu, ten m ody magnat nie tylko zaznaą ł ł wszelkich do wiadcze , jakie niesie z sob w darze ycie, ale i przekona si , e wszystkie sś ń ą ż ł ę ż ą bezwarto ciowe. Mi o i ambicja, kobiety i poeci to jedś ł ść naka marno . Literatura to farsa. W nocyść po przeczytaniu satyry Greene' a W go cinie na magnackim dworze,ś zapali wielkie ognisko zł pi dziesi ciu siedmiu dzie poetyckich, zatrzymuj c tylkoęć ę ł ą D b,ą bowiem ten króciutki wiersz był ma 64 rzeniem jego dzieci stwa. Zosta y ju tylko dwie rzeczy, w których pok ada ufno : psy i natura;ń ł ż ł ł ść ogar i krzew ró aż ny. Jak e si skurczy wiat, w ca ej swej ró norodno ci, ycie w ca ej swejż ę ł ś ł ż ś ż ł z o ono ci. Psy i krzew wyznacza y grał ż ś ł nice wiata i ycia. Czuj c, e wyrwa si spod pot nychś ż ą ż ł ę ęż zwa ów iluzji i jest zupe nie obna ony, przywo a do siebie psy i ruszy przez park.ł ł ż ł ł ł Tak d ugo przebywa w odosobnieniu, pisz c i czytaj c, e na po y zapomnia s odycze natury,ł ł ą ą ż ł ł ł w czerwcu tak wietś ne. Kiedy dotar na to wysokie wzgórze, z którego w poł godne dni widać po ow Anglii ze skrawkiem Walii i Szkoł ę cji, cisn si pod swój ulubiony d b i poczu , e je li doął ę ą ł ż ś ko ca swych dni nie b dzie potrzebowa rozmawia z innym cz owiekiem; je li jego psy nień ę ł ć ł ś naucz si ludzkiej mowy; je li ju nigdy nie spotka poety ani ksi niczki, przep dzi pisane muą ę ś ż ęż ę lata ycia w jako takim ukontentowaniu.ż Przychodzi w to miejsce dzie po dniu, tydzie po tygoł ń ń dniu, miesi c po miesi cu, rok po roku.ą ą Widzia , jak z oc si buki i pr m ode paprocie; widzia sierp, potem tarcz ksi yca; widzia -ł ł ą ę ężą ł ł ę ęż ł ale czytelnik mo e sobie chyba wyobż razi dalszy ci g opisu, gdzie wszystkie drzewa i ro liny wć ą ś okolicy s wpierw zielone, pó niej z ote; wschodz ksią ź ł ą ę yce i zachodz s o ca; po zimie przychodziż ą ł ń wiosna, a po lecie jesie ; po dniach nastaj noce; a po nocach dnie; po burzy jest pi kny czas;ń ą ę niewiele si zmienia przez dwie cie czy trzysta lat, prócz odrobiny kurzu i kilku paj czyn, któreę ś ę jedna staruszka potrafi zamie w pó godziny; trudno oprze si wra eniu, i do tego samegość ł ć ę ż ż wniosku mo na by o doj , stwierdziwszy po prostu, e „Czas mija " (w nawiasie mo na by podaż ł ść ż ł ż ć dok adne daty) i nic si nie wydarzy o.ł ę ł Jednak cho czas ka e zwierz tom i ro linom zakwita i gasn z tak zdumiewaj cć ż ę ś ć ąć ą ą punktualno ci , na umys cz oś ą ł ł wieka nie dzia a niestety tak prosto. Ponadto, umys cz oł ł ł wieka wywiera równie osobliwy wp yw na cielsko czasu. Jedna godzina, je li zagnie dzi si wł ś ź ę niepoj tym ywiole ludzkiego ducha, rozci ga si niekiedy do stokrotno ci sweję ż ą ę ś miary zegarowej; z drugiej strony, czasomierz umys u poł trafi akuratnie przedstawi up yw jednejć ł godziny za pomoc jednej sekundy. Ta niebywa a rozbie no pomi dzy czasem na zegarze aą ł ż ść ę czasem w umy le jest mniej znana, ani eli na to zas uguje i powinna zosta bli ej zbadana.ś ż ł ć ż Jednak e ywotopis, którego zainteresowania s , jak ju powiedzieliż ż ą ż my, znacznie zaw one, musiś ęż ograniczy si do jednego prostego stwierdzenia: kiedy kto , jak Orlando, osi gn wiek lat-ć ę ś ą ął trzydziestu, czas my lenia staje si niezmiernie d uś ę ł gi, czas czynienia - niezmiernie krótki. Orlando wydawa zatem polecenia i zarz dza swym ogromnym maj tkiem w oka mgnieniu; lecz gdy był ą ł ą ł sam na wzgórzu pod d bem, sekundy wzbiera y i p cznia y do takich rozmiarów, i zdaę ł ę ł ż wa o si , eł ę ż ich krople nigdy nie spadn . Co wi cej, p czą ę ę nia y od przedmiotów przedziwnie ró norodnych.ł ż Bowiem nie tylko stawa y przed nim problemy, pod którymi ugi li si najm drsi, chocia by: „Cół ę ę ę ż ż jest mi o ? Có przyja ? Có prawda?"; lecz z chwil , gdy zacz o nich my le , ca a jegoł ść ż źń ż ą ął ś ć ł przesz o , która wydawa a mu si wyj tkowo d uga i ró norodna, ws cza a si w spadaj cł ść ł ę ą ł ż ą ł ę ą ą sekund , nadyma a j po dziesi kro w stosunku do naturalnych rozmiarów, barę ł ą ęć ć wi a tysi cemł ą odcieni i wype nia a wszelkimi nieczysto ciał ł ś mi wszech wiata.ś Na takim my leniu (czy jakkolwiek to nazwiemy) prześ p dza ca e miesi ce i lata swego ycia.ę ł ł ą ż Nie b dzie przesad rzec, e wychodzi po niadaniu jako trzydziestolatek, a wraę ą ż ł ś ca na kolacjł ę jako co najmniej pi dziesi ciopi ciolatek. Niektóre tygodnie przydawa y jego metryce ca egoęć ę ę ł ł stulecia, inne w najlepszym razie trzech sekund. Razem to wszystko wzi wszy, zadanieą zmiarkowania ludzkiej d ugowieczno ci (o zwierz tach nie mamy odwagi mówi ) jest ponad naszeł ś ę ć si y, bowiem z chwil , gdy powiemy, e ywot trwa wieki, przypomina si nam, i jest krótszył ą ż ż ę ż ani eli sfruni cie p atka ró y na ziemi . Z dwóch mocy, które na przemian, a co jeż ę ł ż ę szcze uci liwsze, niekiedy jednocze nie ow adaj naszymi nieszcz snymi czerepami - ulotno iąż ś ł ą ę ść rozwlek o - Orł ść lando raz by pod wp ywem bóstwa na s oniowych nogach, raz pod wp ywem efemerycznej istotył ł ł ł na skrzyd ach muchy. ycie zdawa o mu si przeogromnie d ugie, a przecie mija o wł Ż ł ę ł ż ł okamgnieniu. Nawet gdy ci gn o si bez ko ca, chwile p cznia y do granic mo liwo ci, a oną ęł ę ń ę ł ż ś