John Birmingham
Ostateczny Cel
(The Final Impact)
Przekład Radosław Kot
Dla Rosie i Nagusa MacKayów,
sąsiadówprzyjaciół,
którzy byli dla mnie wielką pomocą
podczas gonitwy przed terminem oddania tekstu
Dramatis personae
Siły sprzymierzonych – postaci pierwszoplanowe
Generał Henry H. Arnold (Hap) – US Army,
dowódca Army Air Force
Winston Churchill – premier Wielkiej Brytanii
John Curtin – premier Związku Australijskiego
Generał brygady Dwight D. Eisenhower – US Army,
szef Oddziału Planów Wojennych Sztabu Generalnego,
w czerwcu 1942 mianowany dowódcą sił
amerykańskich na europejskim teatrze działań
wojennych
Admirał Ernest J. King – US Navy,
głównodowodzący floty amerykańskiej i szef operacji
morskich
Admirał Philip Kolhammer – US Navy, dowódca
Grupy Uderzeniowej, Komendant Specjalnej Strefy
Administracyjnej w Kalifornii
Generał Douglas MacArthur – US Army, dowódca
sił sprzymierzonych na obszarze południowo-
zachodniego Pacyfiku z kwaterą główną w Brisbane w
Australii
Generał armii George C. Marshall – US Army,
przewodniczący Połączonego Komitetu Szefów
Sztabów
Prezydent Franklin D. Roosevelt – trzydziesty drugi
prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki
Wiceadmirał Raymond A. Spruance – US Navy,
dowódca połączonych sił Floty Pacyfiku
Henry Stimson – sekretarz wojenny rządu Stanów
Zjednoczonych
Siły sprzymierzonych – pozostałe postaci
Sierżant Adam Denny – Oddziały Zwiadu Korpusu
Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych
Bosman Roy Flemming – RAN, okręt podwodny
HMAS Havoc
Major Margie Francois – US Marine Corps, lekarz
polowy i dowódca korpusu medycznego
Wielonarodowych Sił
Komandor porucznik Conrad Grey – RAN, pierwszy
oficer na HMAS Havoc
Generał Leslie Groves – szef projektu Manhattan
Komandor Karen Halabi – Royal Navy, dowódca
brytyjskiego kontyngentu, zastępca dowódcy
Wielonarodowych Sił, dowódca HMS Trident
Starszy sierżant Aubrey Harrison – 82. MEU
Komandor podporucznik Marc Howard – oficer
wywiadu na HMS Trident
Major Paweł Iwanow – Federacja Rosyjska, oficer
Specnazu oddelegowany wcześniej do US Navy SEAL
Generał J. L. Jones – US Marine Corps, dowódca
82. Marine Expeditionary Unit
Komandor porucznik Mike Judge – US Navy,
dowódca USS Hillary Clinton
Kicji – koriacki przewodnik majora Iwanowa
Kapitan Willy Liao – US Navy, adiutant admirała
Kolhammera
Kapitan Amanda Lohrey – RAN, oficer wywiadu na
HMAS Havoc
Komandor podporucznik James McTeale –
pierwszy oficer na HMS Trident
Bosman Eddie Mohr – oddelegowany do Sił
Pomocniczych, Specjalna Strefa Administracyjna
Kapitan Jurgen Müller – Deutsche Marine,
oddelegowany do Działu Operacji Specjalnych
Kapitan marynarki Rachel Nguyen – Royal
Australian Navy, oficer łącznikowy wywiadu
Wielonarodowych Sił w dowództwie sił południowo-
zachodniego Pacyfiku
Starszy bosman Vincente Rogas – US Navy SEAL
SierżantArthur Snider – US Marine Corps, czasowo
1. Dywizja
Starszy sierżant Vivian Richards St Clair – brytyjski
kontyngent SAS
Kapitan Colin Steele – US Navy, dowódca JDS
Siranui
Podpułkownik Nancy Viviani – szef produkcji
admirała Kolhammera
Komandor Jane Willet – Royal Australian Navy,
dowódca HMAS Havoc
Jego Wysokość kapitan Harry Windsor, dowódca
brytyjskiego kontyngentu SAS, dowódca oddziału
szkolnego
Niemieccy dowódcy
Reichsmarschall Hermann Goering – naczelny
dowódca Luftwaffe
Reichsführer Heinrich Himmler – dowódca SS
Reichschancellor Adolf Hitler
Generał Karl Oberg – dowódca SS w Paryżu
Albert Speer – minister uzbrojenia i przemysłu
wojennego
Generał Kurt Zeitzler – szef sztabu Wehrmachtu
Inne postaci (niemieckie)
Pułkownik Paul Brasch – inżynier, Specjalne
Projekty Rzeszy
Pułkownik Otto Skorzenny – członek ochrony Hitlera
Japońscy dowódcy
Kapitan Jisaku Hidaka – IJN, gubernator wojskowy
Hawajów
Generał Horoshi Oshima – japoński ambasador w
Niemczech
Major Masahisa Lemura – Eskadra do Zadań
Specjalnych „Boska Burza" Sapporo
Wielki Admirał Isoroku Yamamoto –
głównodowodzący Połączonej Floty
Porucznik Seki Yukio – dowódca Eskadry do Zadań
Specjalnych, Karoliny
ZSRR – postaci pierwszoplanowe
Ławrientij Pawłowicz Beria – szef NKWD
Wiaczesław Michajłowicz Mołotow – minister spraw
zagranicznych
Josif Wissarionowicz Stalin – pierwszy sekretarz
KPZR
Różne postaci
James Davidson – wcześniej starszy marynarz z
US S Astoria, obecnie zastępca dyrektora i główny
udziałowiec Slim John Enterprises
William Donovan – szef Biura Służb Strategicznych
Julia Duffy – dziennikarka i korespondent wojenny
„New York Timesa" wcielona do 82. MEU
Lord Halifax – brytyjski ambasador w USA Sir
Leslie Murray – oficer łącznikowy oddelegowany przez
Churchilla na Hawaje
Maria O’Brien – prawnik, wcześniej kapitan US
Marine Corps z 82. MEU
Paul Robertson – prywatny sekretarz Johna Curtina
William Stephenson – osobisty przedstawiciel
Churchilla w USA
Niektóre stosowane w
książce nazwy i skróty
Army Air Force – lotnictwo wojsk lądowych USA,
poprzednik US Air Force
HIJMS (His Imperial Japanese Majesty's Ship) –
Okręt Jego Wysokości Cesarza Japonii (Cesarska
Flota Japonii)
H MAS (Her/His Majesty's Australian Ship) –
Australijski Okręt Jej/Jego Królewskiej Mości
(marynarka wojenna Australii)
HMS (Her/His Majestys Ship) – Okręt Jej/Jego
Królewskiej Mości (brytyjska marynarka wojenna)
Imperial Japanese Navy – Cesarska Flota
Japonii, nazwa stosowana do 1945 roku
Japanese Marine Self Defence Force –
Marynarka Wojenna Japońskich Sił Samoobrony,
nazwa stosowana od 1956 roku
JDS (Japanese Defence Ship) – Okręt Japońskich
Sił Samoobrony MEU (Marine Expeditionary Unit) –
Oddział Ekspedycyjny Korpusu Piechoty Morskiej
Stanów Zjednoczonych
RAF (RoyalAir Force) – Królewskie Siły Powietrzne
(lotnictwo Wielkiej Brytanii)
Royal Australian Navy – Królewska Australijska
Marynarka Wojenna
Royal Navy – Królewska Marynarka Wojenna
(brytyjska)
SAS (Special Air Service) – brytyjskie oddziały do
zadań specjalnych
US Army – Armia Stanów Zjednoczonych
US Marine Corps – Korpus Piechoty Morskiej
Stanów Zjednoczonych
US Navy – Marynarka Wojenna Stanów
Zjednoczonych
US Navy SEAL (SEa-Air-Land) – oddziały do
zadań specjalnych Marynarki Wojennej Stanów
Zjednoczonych
U S S (United States Ship) – Okręt Stanów
Zjednoczonych
Prolog
Boże Narodzenie 1942 roku
HMAS Havoc 210 mil morskich na południowy
wschód od Wysp Kurylskkh
Kapitan Jane Willet miała wrażenie, że obudziła się,
zanim jeszcze zabrzmiał brzęczyk przy drzwiach jej kabiny.
Chyba zaczynam gonić w piętkę, pomyślała.
Od dwóch tygodni sypiała niczym zając na miedzy.
Minęły dni, kiedy w każdej chwili mogła liczyć na dawkę
środka stymulującego z implantu. Większość tego, co
kiedyś uważała za trwały element codzienności, zniknęła.
W tym przyjaciele i rodzina. I jeszcze sześć setek kanałów
telewizyjnych, nawet jeśli jeden był gorszy od drugiego.
Oraz tajska kuchnia i łatwa w stosowaniu antykoncepcja.
Brzęczyk rozległ się ponownie.
– Wejść – wykrakała. Musiała odkaszlnąć. – Proszę –
dodała po chwili.
Drzwi odsunęły się i do kabiny zajrzała jedna z
podwładnych Willet.
– Przepraszam, pani kapitan, ale pierwszy mówi, że
znowu mamy kontakt. Sądzi, że wolałaby pani być na
mostku.
– Dziękuję, Bec.
Willet usiadła i przesunęła dłonią po włosach, zbierając
grube i rozwichrzone kosmyki, które sięgały już jej
ramienia, w praktyczny koński ogon. Ściągnęła go frotką.
Bec weszła tymczasem do kabiny i wydusiła z ekspresu
kubek kawy. Były to ostatki pokładowego zapasu porządnej
Illy.
– A, dziękuję – powiedziała Willet, przyjmując kubek. –
Królewski dar. – Upiła łyk. Podziałało, jakby kofeina
podążyła prostą drogą od razu do kory mózgowej. Młoda
Sparrow zawsze parzyła świetną kawę.
Rany, ale będzie mi tego brakowało, gdy ta resztka się
skończy, pomyślała Willet. Ciekawe, ile czasu będzie
musiało minąć po wojnie, zanim ktoś znowu sprowadzi
jakąś włoską mieszankę.
– Powiedz pierwszemu, aby na razie trzymał ręce przy
sobie – poleciła. – Za dwie minuty tam będę. Niech tylko
włożę spodnie...
– Aye, pani kapitan.
Bec wyszła natychmiast, zamykając za sobą drzwi. Willet
upiła znowu łyk kawy, która była ciepła, ale nie gorąca. Nie
parzyła. Potem odstawiła kubek na stolik obok koi i
sięgnęła po batonik energetyzujący, współczesnej już,
niestety, produkcji. Odwinęła woskowany papier i z
całkowitą obojętnością zaczęła przeżuwać jedyne możliwe
w tej sytuacji śniadanie. Równocześnie wkładała szary,
bojowy kombinezon. W pewnej chwili zerknęła na zegarek.
Była czwarta trzydzieści czasu miejscowego.
Spała niecałe dwie godziny.
Spłukawszy ostatni kęs batonika kawą, wzięła flexipad i
opuściła swą jedyną oazę prywatności. Może i
symboliczną, ale zawsze. Z osobistych przedmiotów miała
tu tylko kilka książek, parę czarno-białych fotografii mostu
nad Zatoką Sydney i akwarelkę namalowaną przez ojca w
dwudziestym pierwszym wieku. Przedstawiała wznoszący
się przy plaży dom rodziców.
Świat służbowy zaczynał się zaraz za progiem. Do
centrali miała tylko piętnaście metrów i zjawiła się tam
przed upływem obiecanych dwóch minut.
– Kapitan na mostku!
– Poniekąd – mruknęła. – Panie Grey, słyszałam, że
znowu złapaliśmy ich za fraki?
Porucznik komandor Conrad Grey odsunął się od rzędu
płaskich ekranów, ustępując jej miejsca, i kiwnął głową.
Dostrzegła, że jest bardzo przejęty, podobnie jak i pozostali
obecni w centrali.
– Morze uspokoiło się trochę, szefie. Dostajemy czyste
odczyty, najlepsze od trzech dni. Można powiedzieć, że
złapaliśmy ich nie tyle za fraki, ile za jaja. Trzeba tylko
szarpnąć...
Willet spojrzała na główny ekran. Kiedyś
przeprowadzaliby całą akcję z bezpiecznej odległości, ale
przy tej pogodzie i bez wsparcia satelitów musieli podejść
na sześć tysięcy metrów do celu, aby skorzystać z własnych
systemów rozpoznawania. A podchodzenie tak groźnej
zwierzyny jak niszczyciel stealth typu „Sartre" przypominało
wpełzanie do gniazda żmij.
Przynajmniej tak byłoby w normalnych okolicznościach.
Wiele jednak wskazywało na to, że Dessaix nie był
obsadzony przez pierwotną załogę. Los większości tych
ludzi pozostawał nieznany, chociaż znając metody
nazistów, można było się go domyślać. Niemcy przejęli
okręt, gdy załoga była jeszcze nieprzytomna po przejściu i
nie miała żadnej szansy stawić oporu. Jeśli niektórzy jej
członkowie jeszcze żyli, najpewniej dogorywali w celach
Gestapo gdzieś w Niemczech.
Willet opadła na żelowy fotel i wpatrzyła się w odczyty.
Nie miała do dyspozycji porządnego obrazu wideo, tylko
elektroniczne animacje opracowane komputerowo na
podstawie napływających danych. Na Havocu zostało
jeszcze pięć bezzałogowych samolotów zwiadowczych,
jednak pogoda uniemożliwiała ich zastosowanie. Trzy dni
wcześniej wiry dwóch pacyficznych cyklonów zlały się w
jeden wielki twór, który spowodował sztorm na obszarze
operowania Dessaix. Tkwiący dwa tysiące metrów w
głębinie okręt podwodny w ogóle tego nie odczuł, ale na
górze było naprawdę ciężko.
Z tego właśnie powodu co rusz tracili kontakt i dopiero
gdy sztorm nieco ucichł, odczyty zaczęły się do
czegokolwiek nadawać.
– Myślę, że niepotrzebnie się staramy, panie Grey –
powiedziała Willet. – Jeszcze trochę, a matka natura
załatwi to za nas. Mam wrażenie, że Dessaix ledwie daje
radę.
– Lepiej przesadzić, niż potem żałować – podpowiedział
pierwszy oficer.
– Oczywiście. Tylko głośno sobie myślę – dodała z
uśmiechem i zaraz znowu spoważniała. – Uzbrojenie?
Proszę potwierdzić wprowadzenie namiarów celu i stan
gotowości torped.
– Aye, ma'am. Potwierdzam jedno i drugie. Wyszliśmy
na głębokość do strzału.
– No to nie przeciągajmy. Otworzyć wyrzutnie.
Wprawdzie niczego nie usłyszała ani nie poczuła, ale
instynktownie wiedziała, że polecenie zostało wykonane.
Jej okręt obnażył kły.
– Wyrzutnie dwa i trzy otwarte, ma'am.
Willet nie wahała się ani chwili.
– Ognia.
– Trzecia poszła. Czwarta poszła. Czyste strzały, torpedy
w wodzie. Namierzają cel.
Centrum bojowe zwykle było spokojnym miejscem, ale
teraz mimo obecności tuzina mężczyzn i kobiet zapadła w
nim absolutna wręcz cisza. W dawnych czasach
kapitanowie okrętów podwodnych śledzili przebieg
wystrzelonych torped przez peryskop. Jeszcze dwa lata
wcześniej Willet używała do tego celu holobloku, w którym
wszystko rysowało się wyraźnie w trójwymiarowej
przestrzeni. Teraz została jej tylko komputerowa symulacja
poczynań ostatnich dwóch torped typu 92, które uchowały
się aż do teraz. Przyspieszyły wyraźnie i skierowały się ku
sztormującej jednostce.
– Przeciwdziałanie? – spytała półgłosem, chociaż nie
było takiej potrzeby. Havoc był bardzo porządnie
wyciszony.
– Na razie nic, ma'am. Nie widzą nas.
Kiwnęła głową, ale i tak przygryzła wargę. Nie miała już
żadnej broni ofensywnej. Wyrzutnie i silosy były puste. Jeśli
chybią, a obecna załoga niegdysiejszego francuskiego
okrętu umie obsługiwać jego systemy, przyjdzie im
zanurkować jak najgłębiej. Ito zapewne na bardzo długo.
Dwa kolorowe paski ilustrujące odległość torped od celu
pełzły powoli przez ekran. Gdy do przebycia zostało im
jeszcze jakieś pięć milimetrów, dał się słyszeć głos
operatora systemów obronnych.
– Szukają nas! Poziom zagrożenia czerwony.
Willet poczuła, jak serce załomotało jej w piersi, ale
oficer uzbrojenia zaraz ją uspokoił:
– Mamy podwójny odgłos eksplozji, szefie! Czyste
trafienia. Już po nim.
Załoga Willet była na tyle zdyscyplinowana, że
oszczędziła sobie wiwatów. Kapitan HMAS Havoc
wypowiedziała to, co należało, za nich wszystkich:
– Świetna robota, panie i panowie. Moje gratulacje –
dodała cicho.
Porucznik Grey wpatrywał się w ekran tak długo, aż był
całkowicie pewien swego.
– Będziemy szukać rozbitków, ma'am?
Willet nie musiała się długo zastanawiać.
– Obawiam się, że nie, panie Grey. Fale sięgają ciągle
dwunastu metrów. Nie możemy ryzykować. Proszę
skierować okręt na kurs powrotny do naszej sadzawki i
przygotować skompresowaną wiadomość dla Pearl, San
Diego i Sydney. Do wysłania, gdy będziemy w zasięgu. I
niech pani Sparrow przygotuje mi gorącą czekoladę.
Wracam spać.
1
Dzień D, 3 maja 1944 roku, godzina 03.00
W drodze
Prowadzący śmigłowiec pomykał nad Kanałem
Angielskim, wykorzystując całą dostępną moc silników.
Fale przesuwały się na tyle blisko pod kadłubem, że
porucznik Gil Amundson niemalże czuł opór wody i był
pewien, że muszą zostawiać za sobą widoczny pośród
nocy kilwater.
Siedmiu ludzi z jego drużyny siedziało w milczeniu, każdy
spowity we własny kokon strachu. Amundson słyszał głos
sierżanta odmawiającego Zdrowaś Mario. Robił to tak
szybko, jakby chciał pobić rekord. Naprzeciwko szeregowy
Clarke stukał nerwowo obcasem o metalową podłogę
maszyny. Też coraz szybciej, jakby chciał naśladować
rockandrollowych perkusistów. Co jakiś czas opanowywał
się i noga nieruchomiała, ale po paru chwilach zaczynał od
nowa.
Ci siedzący po jego bokach drzemali. Albo tylko
udawali.
Tak było od chwili startu. Każdy starał się zapełnić czymś
tę godzinę, która mogła być jego ostatnią. Niektórzy
sprawdzali ekwipunek, a gdy skończyli, brali się do sprzętu
kolegów. Inni tkwili przy oknach, patrząc na zmierzającą ku
wrogiemu wybrzeżu flotę inwazyjną. Porucznik Gadsden
uniósł głowę, spoglądając przez gogle Gen2 Starlite na
niebo, po którym płynęły Dakoty w osłonie nocnych wersji
Mustangów. Wiele holowało szybowce. Jeszcze wyżej
przesunął się dywizjon odrzutowych myśliwców typu Sabre.
Wszyscy zdążali w stronę Francji.
Amundson zmusił się, aby raz jeszcze odtworzyć w
głowie plan. Szybki desant. Punkt zborny. Układ ich
głównego celu.
Wykonał w ciasnej przestrzeni kilka ćwiczeń. Czuł, że
inaczej zaśnie i nigdy nie da rady wskoczyć Hitlerowi do
ogródka. Rozprostował ręce, poruszył kilka razy szyją.
Kręcąc głową, spojrzał na resztę kawalerii powietrznej
wiezionej w stu trzydziestu dwóch śmigłowcach typu Huey.
Osłaniały ich Cobry, czterdzieści maszyn wyposażonych w
szybkostrzelne działka.
Wydawało mu się, że huk tylu dziesiątków silników musi
dolatywać aż do Berlina, ale szybko dał spokój tej myśli.
Rzut oka przez osłonę kabiny pilotów uświadomił mu, że
Pas de Calais zostało już skąpane w ogniu. Na nieduży
skrawek francuskiej ziemi zrzucono tyle materiałów
wybuchowych, że na zdrowy rozum tylko pchły mogły tam
ocaleć. W Anglii słyszało się głosy, że Ike na pewno zrzuci
na Szwabów bombę atomową, ale Amundson nie
przypuszczał, aby tak miało się stać. Nie zostali
wyposażeni do walki w terenie skażonym.
Zresztą to i tak nie powstrzymałoby nazistów. Ich
propaganda powtarzała od dłuższego czasu, że Niemcy
tylko czekają na inwazję i tym samym na pretekst, aby
zniszczyć alianckie siły własnymi atomówkami. Amundson
spojrzał ponownie na przesuwającą się w dole flotę. Tyle
dobrego, że jego jednostka była zapewne zbyt małym
zgrupowaniem, aby opłacało się używać przeciwko niej
podobnej broni.
Nie, na nich Niemcy skierują raczej swoje odrzutowce.
Zresztą pieprzyć ich.
Domyślał się, że te same wątpliwości trawią każdego
żołnierza biorącego udział w operacji. Eisenhower też
najpewniej nie był od nich wolny. Dzięki przejściu niby
wiedzieli bardzo wiele, ale nadal istniało sporo zagadek.
Była wszakże jedna osoba, który zdawała się w ogóle
nie przejmować. Siedziała dokładnie przed nim. Była
cywilem, ale wąchała proch więcej razy niż ktokolwiek z
nich. Może nawet więcej niż wszyscy razem wzięci.
Amundson znał paru gości, którzy walczyli wcześniej na
Pacyfiku, ale prawie nikt z Siódmej nie strzelał jeszcze w
prawdziwym boju. Pod ogniem też jeszcze nie byli.
Ćwiczyli jednak, jak umieli najlepiej. W trakcie szkolenia
poznali też przebieg tamtego Dnia D, który miał miejsce w
alternatywnym świecie. Trudny do zrozumienia paradoks.
Dzięki temu Amundson wiedział, że jeśli trafią na
pastwisko z krowami, nie będzie ono zapewne
zaminowane. Jeśli zaś zwierzaki będą ciągle zwracać
głowy w kierunku żywopłotów obok pastwiska, należy
przypuszczać, że skryli się tam Niemcy. No i otrzymali
najlepsze wyposażenie. Biedni piechociarze w barkach
desantowych Higginsa nie mieli ani pozwalających widzieć
w ciemności gogli, ani kombinezonów z indywidualnymi
pancerzami. Nadal używali też starych Ml Garand zamiast
John Birmingham Ostateczny Cel (The Final Impact) Przekład Radosław Kot
Dla Rosie i Nagusa MacKayów, sąsiadówprzyjaciół, którzy byli dla mnie wielką pomocą podczas gonitwy przed terminem oddania tekstu
Dramatis personae Siły sprzymierzonych – postaci pierwszoplanowe Generał Henry H. Arnold (Hap) – US Army, dowódca Army Air Force Winston Churchill – premier Wielkiej Brytanii John Curtin – premier Związku Australijskiego Generał brygady Dwight D. Eisenhower – US Army, szef Oddziału Planów Wojennych Sztabu Generalnego, w czerwcu 1942 mianowany dowódcą sił amerykańskich na europejskim teatrze działań wojennych Admirał Ernest J. King – US Navy, głównodowodzący floty amerykańskiej i szef operacji morskich Admirał Philip Kolhammer – US Navy, dowódca Grupy Uderzeniowej, Komendant Specjalnej Strefy Administracyjnej w Kalifornii Generał Douglas MacArthur – US Army, dowódca sił sprzymierzonych na obszarze południowo-
zachodniego Pacyfiku z kwaterą główną w Brisbane w Australii Generał armii George C. Marshall – US Army, przewodniczący Połączonego Komitetu Szefów Sztabów Prezydent Franklin D. Roosevelt – trzydziesty drugi prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Wiceadmirał Raymond A. Spruance – US Navy, dowódca połączonych sił Floty Pacyfiku Henry Stimson – sekretarz wojenny rządu Stanów Zjednoczonych Siły sprzymierzonych – pozostałe postaci Sierżant Adam Denny – Oddziały Zwiadu Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych Bosman Roy Flemming – RAN, okręt podwodny HMAS Havoc Major Margie Francois – US Marine Corps, lekarz polowy i dowódca korpusu medycznego Wielonarodowych Sił Komandor porucznik Conrad Grey – RAN, pierwszy oficer na HMAS Havoc Generał Leslie Groves – szef projektu Manhattan
Komandor Karen Halabi – Royal Navy, dowódca brytyjskiego kontyngentu, zastępca dowódcy Wielonarodowych Sił, dowódca HMS Trident Starszy sierżant Aubrey Harrison – 82. MEU Komandor podporucznik Marc Howard – oficer wywiadu na HMS Trident Major Paweł Iwanow – Federacja Rosyjska, oficer Specnazu oddelegowany wcześniej do US Navy SEAL Generał J. L. Jones – US Marine Corps, dowódca 82. Marine Expeditionary Unit Komandor porucznik Mike Judge – US Navy, dowódca USS Hillary Clinton Kicji – koriacki przewodnik majora Iwanowa Kapitan Willy Liao – US Navy, adiutant admirała Kolhammera Kapitan Amanda Lohrey – RAN, oficer wywiadu na HMAS Havoc Komandor podporucznik James McTeale – pierwszy oficer na HMS Trident Bosman Eddie Mohr – oddelegowany do Sił Pomocniczych, Specjalna Strefa Administracyjna Kapitan Jurgen Müller – Deutsche Marine,
oddelegowany do Działu Operacji Specjalnych Kapitan marynarki Rachel Nguyen – Royal Australian Navy, oficer łącznikowy wywiadu Wielonarodowych Sił w dowództwie sił południowo- zachodniego Pacyfiku Starszy bosman Vincente Rogas – US Navy SEAL SierżantArthur Snider – US Marine Corps, czasowo 1. Dywizja Starszy sierżant Vivian Richards St Clair – brytyjski kontyngent SAS Kapitan Colin Steele – US Navy, dowódca JDS Siranui Podpułkownik Nancy Viviani – szef produkcji admirała Kolhammera Komandor Jane Willet – Royal Australian Navy, dowódca HMAS Havoc Jego Wysokość kapitan Harry Windsor, dowódca brytyjskiego kontyngentu SAS, dowódca oddziału szkolnego Niemieccy dowódcy Reichsmarschall Hermann Goering – naczelny
dowódca Luftwaffe Reichsführer Heinrich Himmler – dowódca SS Reichschancellor Adolf Hitler Generał Karl Oberg – dowódca SS w Paryżu Albert Speer – minister uzbrojenia i przemysłu wojennego Generał Kurt Zeitzler – szef sztabu Wehrmachtu Inne postaci (niemieckie) Pułkownik Paul Brasch – inżynier, Specjalne Projekty Rzeszy Pułkownik Otto Skorzenny – członek ochrony Hitlera Japońscy dowódcy Kapitan Jisaku Hidaka – IJN, gubernator wojskowy Hawajów Generał Horoshi Oshima – japoński ambasador w Niemczech Major Masahisa Lemura – Eskadra do Zadań Specjalnych „Boska Burza" Sapporo Wielki Admirał Isoroku Yamamoto – głównodowodzący Połączonej Floty
Porucznik Seki Yukio – dowódca Eskadry do Zadań Specjalnych, Karoliny ZSRR – postaci pierwszoplanowe Ławrientij Pawłowicz Beria – szef NKWD Wiaczesław Michajłowicz Mołotow – minister spraw zagranicznych Josif Wissarionowicz Stalin – pierwszy sekretarz KPZR Różne postaci James Davidson – wcześniej starszy marynarz z US S Astoria, obecnie zastępca dyrektora i główny udziałowiec Slim John Enterprises William Donovan – szef Biura Służb Strategicznych Julia Duffy – dziennikarka i korespondent wojenny „New York Timesa" wcielona do 82. MEU Lord Halifax – brytyjski ambasador w USA Sir Leslie Murray – oficer łącznikowy oddelegowany przez Churchilla na Hawaje Maria O’Brien – prawnik, wcześniej kapitan US Marine Corps z 82. MEU Paul Robertson – prywatny sekretarz Johna Curtina
William Stephenson – osobisty przedstawiciel Churchilla w USA
Niektóre stosowane w książce nazwy i skróty Army Air Force – lotnictwo wojsk lądowych USA, poprzednik US Air Force HIJMS (His Imperial Japanese Majesty's Ship) – Okręt Jego Wysokości Cesarza Japonii (Cesarska Flota Japonii) H MAS (Her/His Majesty's Australian Ship) – Australijski Okręt Jej/Jego Królewskiej Mości (marynarka wojenna Australii) HMS (Her/His Majestys Ship) – Okręt Jej/Jego Królewskiej Mości (brytyjska marynarka wojenna) Imperial Japanese Navy – Cesarska Flota Japonii, nazwa stosowana do 1945 roku Japanese Marine Self Defence Force – Marynarka Wojenna Japońskich Sił Samoobrony, nazwa stosowana od 1956 roku JDS (Japanese Defence Ship) – Okręt Japońskich
Sił Samoobrony MEU (Marine Expeditionary Unit) – Oddział Ekspedycyjny Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych RAF (RoyalAir Force) – Królewskie Siły Powietrzne (lotnictwo Wielkiej Brytanii) Royal Australian Navy – Królewska Australijska Marynarka Wojenna Royal Navy – Królewska Marynarka Wojenna (brytyjska) SAS (Special Air Service) – brytyjskie oddziały do zadań specjalnych US Army – Armia Stanów Zjednoczonych US Marine Corps – Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych US Navy – Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych US Navy SEAL (SEa-Air-Land) – oddziały do zadań specjalnych Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych U S S (United States Ship) – Okręt Stanów Zjednoczonych
Prolog Boże Narodzenie 1942 roku HMAS Havoc 210 mil morskich na południowy wschód od Wysp Kurylskkh Kapitan Jane Willet miała wrażenie, że obudziła się, zanim jeszcze zabrzmiał brzęczyk przy drzwiach jej kabiny. Chyba zaczynam gonić w piętkę, pomyślała. Od dwóch tygodni sypiała niczym zając na miedzy. Minęły dni, kiedy w każdej chwili mogła liczyć na dawkę środka stymulującego z implantu. Większość tego, co kiedyś uważała za trwały element codzienności, zniknęła. W tym przyjaciele i rodzina. I jeszcze sześć setek kanałów telewizyjnych, nawet jeśli jeden był gorszy od drugiego. Oraz tajska kuchnia i łatwa w stosowaniu antykoncepcja. Brzęczyk rozległ się ponownie. – Wejść – wykrakała. Musiała odkaszlnąć. – Proszę – dodała po chwili. Drzwi odsunęły się i do kabiny zajrzała jedna z
podwładnych Willet. – Przepraszam, pani kapitan, ale pierwszy mówi, że znowu mamy kontakt. Sądzi, że wolałaby pani być na mostku. – Dziękuję, Bec. Willet usiadła i przesunęła dłonią po włosach, zbierając grube i rozwichrzone kosmyki, które sięgały już jej ramienia, w praktyczny koński ogon. Ściągnęła go frotką. Bec weszła tymczasem do kabiny i wydusiła z ekspresu kubek kawy. Były to ostatki pokładowego zapasu porządnej Illy. – A, dziękuję – powiedziała Willet, przyjmując kubek. – Królewski dar. – Upiła łyk. Podziałało, jakby kofeina podążyła prostą drogą od razu do kory mózgowej. Młoda Sparrow zawsze parzyła świetną kawę. Rany, ale będzie mi tego brakowało, gdy ta resztka się skończy, pomyślała Willet. Ciekawe, ile czasu będzie musiało minąć po wojnie, zanim ktoś znowu sprowadzi jakąś włoską mieszankę. – Powiedz pierwszemu, aby na razie trzymał ręce przy sobie – poleciła. – Za dwie minuty tam będę. Niech tylko włożę spodnie...
– Aye, pani kapitan. Bec wyszła natychmiast, zamykając za sobą drzwi. Willet upiła znowu łyk kawy, która była ciepła, ale nie gorąca. Nie parzyła. Potem odstawiła kubek na stolik obok koi i sięgnęła po batonik energetyzujący, współczesnej już, niestety, produkcji. Odwinęła woskowany papier i z całkowitą obojętnością zaczęła przeżuwać jedyne możliwe w tej sytuacji śniadanie. Równocześnie wkładała szary, bojowy kombinezon. W pewnej chwili zerknęła na zegarek. Była czwarta trzydzieści czasu miejscowego. Spała niecałe dwie godziny. Spłukawszy ostatni kęs batonika kawą, wzięła flexipad i opuściła swą jedyną oazę prywatności. Może i symboliczną, ale zawsze. Z osobistych przedmiotów miała tu tylko kilka książek, parę czarno-białych fotografii mostu nad Zatoką Sydney i akwarelkę namalowaną przez ojca w dwudziestym pierwszym wieku. Przedstawiała wznoszący się przy plaży dom rodziców. Świat służbowy zaczynał się zaraz za progiem. Do centrali miała tylko piętnaście metrów i zjawiła się tam przed upływem obiecanych dwóch minut. – Kapitan na mostku!
– Poniekąd – mruknęła. – Panie Grey, słyszałam, że znowu złapaliśmy ich za fraki? Porucznik komandor Conrad Grey odsunął się od rzędu płaskich ekranów, ustępując jej miejsca, i kiwnął głową. Dostrzegła, że jest bardzo przejęty, podobnie jak i pozostali obecni w centrali. – Morze uspokoiło się trochę, szefie. Dostajemy czyste odczyty, najlepsze od trzech dni. Można powiedzieć, że złapaliśmy ich nie tyle za fraki, ile za jaja. Trzeba tylko szarpnąć... Willet spojrzała na główny ekran. Kiedyś przeprowadzaliby całą akcję z bezpiecznej odległości, ale przy tej pogodzie i bez wsparcia satelitów musieli podejść na sześć tysięcy metrów do celu, aby skorzystać z własnych systemów rozpoznawania. A podchodzenie tak groźnej zwierzyny jak niszczyciel stealth typu „Sartre" przypominało wpełzanie do gniazda żmij. Przynajmniej tak byłoby w normalnych okolicznościach. Wiele jednak wskazywało na to, że Dessaix nie był obsadzony przez pierwotną załogę. Los większości tych ludzi pozostawał nieznany, chociaż znając metody nazistów, można było się go domyślać. Niemcy przejęli
okręt, gdy załoga była jeszcze nieprzytomna po przejściu i nie miała żadnej szansy stawić oporu. Jeśli niektórzy jej członkowie jeszcze żyli, najpewniej dogorywali w celach Gestapo gdzieś w Niemczech. Willet opadła na żelowy fotel i wpatrzyła się w odczyty. Nie miała do dyspozycji porządnego obrazu wideo, tylko elektroniczne animacje opracowane komputerowo na podstawie napływających danych. Na Havocu zostało jeszcze pięć bezzałogowych samolotów zwiadowczych, jednak pogoda uniemożliwiała ich zastosowanie. Trzy dni wcześniej wiry dwóch pacyficznych cyklonów zlały się w jeden wielki twór, który spowodował sztorm na obszarze operowania Dessaix. Tkwiący dwa tysiące metrów w głębinie okręt podwodny w ogóle tego nie odczuł, ale na górze było naprawdę ciężko. Z tego właśnie powodu co rusz tracili kontakt i dopiero gdy sztorm nieco ucichł, odczyty zaczęły się do czegokolwiek nadawać. – Myślę, że niepotrzebnie się staramy, panie Grey – powiedziała Willet. – Jeszcze trochę, a matka natura załatwi to za nas. Mam wrażenie, że Dessaix ledwie daje radę.
– Lepiej przesadzić, niż potem żałować – podpowiedział pierwszy oficer. – Oczywiście. Tylko głośno sobie myślę – dodała z uśmiechem i zaraz znowu spoważniała. – Uzbrojenie? Proszę potwierdzić wprowadzenie namiarów celu i stan gotowości torped. – Aye, ma'am. Potwierdzam jedno i drugie. Wyszliśmy na głębokość do strzału. – No to nie przeciągajmy. Otworzyć wyrzutnie. Wprawdzie niczego nie usłyszała ani nie poczuła, ale instynktownie wiedziała, że polecenie zostało wykonane. Jej okręt obnażył kły. – Wyrzutnie dwa i trzy otwarte, ma'am. Willet nie wahała się ani chwili. – Ognia. – Trzecia poszła. Czwarta poszła. Czyste strzały, torpedy w wodzie. Namierzają cel. Centrum bojowe zwykle było spokojnym miejscem, ale teraz mimo obecności tuzina mężczyzn i kobiet zapadła w nim absolutna wręcz cisza. W dawnych czasach kapitanowie okrętów podwodnych śledzili przebieg wystrzelonych torped przez peryskop. Jeszcze dwa lata
wcześniej Willet używała do tego celu holobloku, w którym wszystko rysowało się wyraźnie w trójwymiarowej przestrzeni. Teraz została jej tylko komputerowa symulacja poczynań ostatnich dwóch torped typu 92, które uchowały się aż do teraz. Przyspieszyły wyraźnie i skierowały się ku sztormującej jednostce. – Przeciwdziałanie? – spytała półgłosem, chociaż nie było takiej potrzeby. Havoc był bardzo porządnie wyciszony. – Na razie nic, ma'am. Nie widzą nas. Kiwnęła głową, ale i tak przygryzła wargę. Nie miała już żadnej broni ofensywnej. Wyrzutnie i silosy były puste. Jeśli chybią, a obecna załoga niegdysiejszego francuskiego okrętu umie obsługiwać jego systemy, przyjdzie im zanurkować jak najgłębiej. Ito zapewne na bardzo długo. Dwa kolorowe paski ilustrujące odległość torped od celu pełzły powoli przez ekran. Gdy do przebycia zostało im jeszcze jakieś pięć milimetrów, dał się słyszeć głos operatora systemów obronnych. – Szukają nas! Poziom zagrożenia czerwony. Willet poczuła, jak serce załomotało jej w piersi, ale oficer uzbrojenia zaraz ją uspokoił:
– Mamy podwójny odgłos eksplozji, szefie! Czyste trafienia. Już po nim. Załoga Willet była na tyle zdyscyplinowana, że oszczędziła sobie wiwatów. Kapitan HMAS Havoc wypowiedziała to, co należało, za nich wszystkich: – Świetna robota, panie i panowie. Moje gratulacje – dodała cicho. Porucznik Grey wpatrywał się w ekran tak długo, aż był całkowicie pewien swego. – Będziemy szukać rozbitków, ma'am? Willet nie musiała się długo zastanawiać. – Obawiam się, że nie, panie Grey. Fale sięgają ciągle dwunastu metrów. Nie możemy ryzykować. Proszę skierować okręt na kurs powrotny do naszej sadzawki i przygotować skompresowaną wiadomość dla Pearl, San Diego i Sydney. Do wysłania, gdy będziemy w zasięgu. I niech pani Sparrow przygotuje mi gorącą czekoladę. Wracam spać.
1 Dzień D, 3 maja 1944 roku, godzina 03.00 W drodze Prowadzący śmigłowiec pomykał nad Kanałem Angielskim, wykorzystując całą dostępną moc silników. Fale przesuwały się na tyle blisko pod kadłubem, że porucznik Gil Amundson niemalże czuł opór wody i był pewien, że muszą zostawiać za sobą widoczny pośród nocy kilwater. Siedmiu ludzi z jego drużyny siedziało w milczeniu, każdy spowity we własny kokon strachu. Amundson słyszał głos sierżanta odmawiającego Zdrowaś Mario. Robił to tak szybko, jakby chciał pobić rekord. Naprzeciwko szeregowy Clarke stukał nerwowo obcasem o metalową podłogę maszyny. Też coraz szybciej, jakby chciał naśladować rockandrollowych perkusistów. Co jakiś czas opanowywał się i noga nieruchomiała, ale po paru chwilach zaczynał od
nowa. Ci siedzący po jego bokach drzemali. Albo tylko udawali. Tak było od chwili startu. Każdy starał się zapełnić czymś tę godzinę, która mogła być jego ostatnią. Niektórzy sprawdzali ekwipunek, a gdy skończyli, brali się do sprzętu kolegów. Inni tkwili przy oknach, patrząc na zmierzającą ku wrogiemu wybrzeżu flotę inwazyjną. Porucznik Gadsden uniósł głowę, spoglądając przez gogle Gen2 Starlite na niebo, po którym płynęły Dakoty w osłonie nocnych wersji Mustangów. Wiele holowało szybowce. Jeszcze wyżej przesunął się dywizjon odrzutowych myśliwców typu Sabre. Wszyscy zdążali w stronę Francji. Amundson zmusił się, aby raz jeszcze odtworzyć w głowie plan. Szybki desant. Punkt zborny. Układ ich głównego celu. Wykonał w ciasnej przestrzeni kilka ćwiczeń. Czuł, że inaczej zaśnie i nigdy nie da rady wskoczyć Hitlerowi do ogródka. Rozprostował ręce, poruszył kilka razy szyją. Kręcąc głową, spojrzał na resztę kawalerii powietrznej wiezionej w stu trzydziestu dwóch śmigłowcach typu Huey. Osłaniały ich Cobry, czterdzieści maszyn wyposażonych w
szybkostrzelne działka. Wydawało mu się, że huk tylu dziesiątków silników musi dolatywać aż do Berlina, ale szybko dał spokój tej myśli. Rzut oka przez osłonę kabiny pilotów uświadomił mu, że Pas de Calais zostało już skąpane w ogniu. Na nieduży skrawek francuskiej ziemi zrzucono tyle materiałów wybuchowych, że na zdrowy rozum tylko pchły mogły tam ocaleć. W Anglii słyszało się głosy, że Ike na pewno zrzuci na Szwabów bombę atomową, ale Amundson nie przypuszczał, aby tak miało się stać. Nie zostali wyposażeni do walki w terenie skażonym. Zresztą to i tak nie powstrzymałoby nazistów. Ich propaganda powtarzała od dłuższego czasu, że Niemcy tylko czekają na inwazję i tym samym na pretekst, aby zniszczyć alianckie siły własnymi atomówkami. Amundson spojrzał ponownie na przesuwającą się w dole flotę. Tyle dobrego, że jego jednostka była zapewne zbyt małym zgrupowaniem, aby opłacało się używać przeciwko niej podobnej broni. Nie, na nich Niemcy skierują raczej swoje odrzutowce. Zresztą pieprzyć ich. Domyślał się, że te same wątpliwości trawią każdego
żołnierza biorącego udział w operacji. Eisenhower też najpewniej nie był od nich wolny. Dzięki przejściu niby wiedzieli bardzo wiele, ale nadal istniało sporo zagadek. Była wszakże jedna osoba, który zdawała się w ogóle nie przejmować. Siedziała dokładnie przed nim. Była cywilem, ale wąchała proch więcej razy niż ktokolwiek z nich. Może nawet więcej niż wszyscy razem wzięci. Amundson znał paru gości, którzy walczyli wcześniej na Pacyfiku, ale prawie nikt z Siódmej nie strzelał jeszcze w prawdziwym boju. Pod ogniem też jeszcze nie byli. Ćwiczyli jednak, jak umieli najlepiej. W trakcie szkolenia poznali też przebieg tamtego Dnia D, który miał miejsce w alternatywnym świecie. Trudny do zrozumienia paradoks. Dzięki temu Amundson wiedział, że jeśli trafią na pastwisko z krowami, nie będzie ono zapewne zaminowane. Jeśli zaś zwierzaki będą ciągle zwracać głowy w kierunku żywopłotów obok pastwiska, należy przypuszczać, że skryli się tam Niemcy. No i otrzymali najlepsze wyposażenie. Biedni piechociarze w barkach desantowych Higginsa nie mieli ani pozwalających widzieć w ciemności gogli, ani kombinezonów z indywidualnymi pancerzami. Nadal używali też starych Ml Garand zamiast